N a u k a
o przestępstwie
A n a l i z a p r a w n i c z a
n a p o d s t a w i e przepisów części ogólnej
k o d e k s u k a r n e g o z 1969 r.
W a r s z a w a 1973
Państwowe W y d a w n i c t w o N a u k o w e
R o z d z i a ł I
p r z e s t ę p s t w a
1. Przystępując do rozwinięcia itematu, którym jest nauka
o przestępstwie, musimy wpierw ustalić znaczenie tych dwóch
nazw: „nauka" oraz „przestępstwo". Co do pierwszej to wystarczy przypomnieć, że przez „naukę" rozumie się historycznie uwarunkowany i systematycznie uporządkowany zbiór wiedzy w postaci pewnych uogólnień wyrażających jakąś prawidłowość. Przedmiotem tej wiedzy będzie przestępstwo „w ogóle", jako wydzielony zbiór zdarzeń społecznych, wydzielony z ogólnego zbioru zdarzeń społecznych, obejmujących drogą przeciwstawienia zdarzenia „przestępne" oraz zdarzenia nieprzestępne. Czyli przedmiotem inauki o przestępstwie nie będzie ani jakieś konkretne zdarzenie społeczne, czasowo, miejscowo, personalnie i okoliczno
ściowo uwarunkowane (np. jakiś konkretny wypadek umyślnego
zabicia człowieka), ani jakiś zgeneralizowany typ zdarzeń w ramach ogólnego zbioru, wyodrębniony ze względu na jakieś wspólne cechy gatunkowe (np. typ zabójstwa człowieka w przeciwieństwie do typu kradzieży), ale zjawisko przestępstwa, w wyniku ge-neralizacji stanowiące w danym wypadku najwyższą kategorię.
Skoro w grę tu wchodzi pewien podział zjawisk społecznych na
przestępne i nieprzestępne, przeto punkt ciężkości spocząć musi
na kryterium podziału, którym w tym podziale dwuczłonowym
staje się nazwa „przestępstwo". To zaś w konsekwencji prowadzić musi do konieczności ustalenia ogólnej definicji „przestępstwa".
9
2. Nazwa „przestępstwo" ma jako znak słowny pewne znaczenie, czyli przyporządkowany jej w danym języku sposób jej rozumienia w zdaniu. Takie znaczenie posiadają jednak również
inne znaki słowne nie będące nazwami. Właściwością szczególną
nazwy, a więc także nazwy „przestępstwo", jest treść nazwy.
W interpretacji obiektywistycznej rozumie się przez treść nazwy
zbiór wszystkich cech przysługujących wszystkim desygnatom
danej nazwy (przy Określonym jej znaczeniu). I tu zaczyna się
trudność, a to dlatego, że tych cech jest co najmniej bardzo wiele. Stąd też konieczne jest ograniczenie tych cech do optymalnie najmniejszej możliwej ilości, czyli takiej, która pozwoli bezbłędnie na podstawie tak określonej treści ustalić przynależność pewnych przedmiotów, w tym wypadku zdarzeń, do zbioru
„przestępstw".
Powyżej była mowa o tym, że chodzi o zbiór cech przysługujących danej nazwie „przy określonym jej znaczeniu". W tych rozważaniach chodzi o znaczenie nazwy .^przestępstwo" w języku
prawnym, którym posługuje się ustawa kama, i w języku prawniczym, używanym przez praktykę i teorię prawa; to znaczenie nie musi się pokrywać z obiegowym znaczeniem tego słowa,
czyli znaczeniem nieprawnym. Z punktu widzenia pozytywizmu
prawniczego znaczenie tej nazwy determinować będzie przede
wszystkim ustawa o przestępstwach, w szczególności kodeks karny jako usystematyzowany zbiór przepisów określających czyny zabronione pod groźbą kary sądowej; wyznaczy je jednak również podkład ideologiczny tych przepisów, z którego one wyrastają i którego są — mówiąc metaforycznie — ucieleśnieniem.
Stąd też rozwijana w tych wywodach nauka o przestępstwie dotyczyć będzie przestępstw w rozumieniu prawa karnego polskiego, prawa karnego wyrosłego na gruncie socjalistycznego ustroju
Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, obowiązującego na pewnej
przestrzeni (państwowej) i w pewnym czasie, wyznaczonym dniem
wejścia w życie kodeksu karnego z 19 kwietnia 1969 r., tj.
dniem 1 stycznia 1970 r. (art. 1 przepisów wprowadzających
kodeks karny), przy uwzględnieniu współobowiązujących innych
przepisów karnych.
W tej optymalnie małej ilości cech właściwych muszą się
znaleźć wszystkie znamiona przestępstwa, z których każde sta-
10
nowi warunek konieczny, a wszystkie razem tworzą warunek
wystarczający dla uznania pewnego zdarzenia za „przestępstwo".
3. W praktyce oraz doktrynie prawa karnego zarysowały się
dwie metody określania przestępstwa, z których jedna nazywa się
metodą formalną, druga materialną (merytoryczną). Pierwsza
z nich używa dla jednoznacznego określenia przestępstwa następującego zespołu słów: „czyn (człowieka) zabroniony przez ustawę pod groźbą kary (sądowej)". Wyróżniające cechy mają charakter
formalny, jako że z nich wynika jedynie delimitaeja poprzez
ustawę, która decyduje o przestępności czynu przez normatywny
zakaz oraz normatywne zagrożenie karą. Metoda ta ma swoje
dobre i złe strony. Jej dobre strony wynikają z tego, co mówi,
jej złe strony — z tego, co przemilcza. Stwierdzając, że przestępstwem może być jedynie taki czyn ludzM, który ustawa okre
śla jako zabroniony pod groźbą kary, stanowi ona zarazem podstawową zasadę odpowiedzialności karnej, która w historii prawa karnego znalazła po raz pierwszy swój dobitny wyraz w Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela z 26 sierpnia 1789 r. (art. 5
i 8), a więc w okresie francuskiej rewolucji burżuazyjnej, jako
reakcja przeciwko omnipotencji feudała. W łacińskiej wersji ujmuje się ją słowami nullum crimen sine lege poenali (nie ma przestępstwa bez ustawy karnej). Zasada ta gwarantuje obywatelowi, że to, co nie jest zakazane przez ustawę karną, nie stanowi przestępstwa, nie może za sobą pociągać konsekwencji wynikających z charakteru przestępstwa, czyli kary, a tym samym zapewnia
mu pewną sferę wolności w zachowaniu się. Metodzie formalnej
zarzuca się czasem, iż wywołuje ona wrażenie, jakoby ustawa
„tworzyła" przestępstwa, podczas kiedy przestępstwo jest zjawiskiem ujemnym, społecznie uwarunkowanym. Niewątpliwie ustawa karna jako taka nie może kreować zjawiska przestępnego
w tym sensie, by przez nią powstawało to zjawisko społecznie
ujemne. Mówiąc inaczej, dopiero jakieś zjawisko społeczne, rozpoznane jako ujemne, może wyzwolić akt ustawodawczy nadający temu zjawisku cechy przestępne. Zakaz karny jest więc czymś
wtórnym, nie stanowi jakiegoś logicznego prius. Ale znów nie
można przeoczyć tego, że jak długo nie nastąpi ten „zwrot normatywny'', którym jest ustawowy zakaz i który na tym zjawisku wyciska piętno „przestępstwa", tak długo, chociaż zachodzi zjal i
wisko ujemne, przestępstwa nie ma. Sama dezaprobata społeczna jakiegoś zjawiska .społecznego nie nadaje mu tej negatywnej rangi, którą jest zaliczenie do zbioru przestępstw. Rzeczywistym
brakiem takiego, li tylko formalnego określenia jest to, że nie
podaje ono, jaką to właściwość muszą mieć czyny ludzkie, aby
od ustawy mogły otrzymać stempel czynów przestępnych. To czysto formalne podejście, z jak gdyby próżnią społeczną, w .rzeczywistości li tylko przysłania pewną ujemną treść społeczną, która istnieje i istnieć musi, gdyż sama delimitacja nie może się obejść
bez pewnej zawartości.
Spostrzegła to już burżuazyjna nauka prawa, próbując formalnej bezprawności czynu, w wyniku przełamania formalnego zakazu, przeciwstawić materialną bezprawność; jednak bez powodzenia. Niekiedy i tę materialną bezprawność chciano sprowadzić do zagadnienia formalnego, np. w postaci, że przestępstwem jest to,
co pozostaje w niezgodzie z maksymą „właściwy środek do wła
ściwego celu", albo w postaci, że przestępstwem jest to, „co jest
bardziej szkodliwe niż pożyteczne". Te relatywizujące koncepcje
przechodziły do porządku dziennego nad tą niezmiernie ważną
kwestią, że konieczne jest podanie elementu, do którego ta relacja
się odnosi; mówiąc całkiem prosto, jeżeli jakiś czyn jest niewła
ściwy czy szkodliwy, to naturalnie powiedzieć również trzeba,
w stosunku do czego jest on niewłaściwy czy szkodliwy. Ale na
ten krok burżuazyjna nauka zdobyć się nie potrafiła. Próbowano
jeszcze innych dróg, odwołując się do jakichś abstrakcyjnych absolutnych idei (prawa, prawa natury, norm kultury, solidarności społecznej, ludzkości i uczciwości), nie bacząc, że przecież prawo
karne, ustalające czyny zabronione, jest zmienne, a więc zależeć
musi od czegoś, co ulega przemianom, a tym samym absolutnym
być nie może. I ta droga musiała więc zawieść.
Pozostała więc taka metoda, która uwzględnia zarówno czynnik relatywny, jak i czynnik zmienności oraz niczego nie przemilcza, a którą posługuje się nauka marksistowska, opierając się na materializmie historycznym.
4. Zakazy karne, a tym samym również przestępstwa, są
związane z aktualnym układem stosunków społecznych, zmieniającym się w poszczególnych formacjach społeczno-politycznych 12
(ustrój niewolniczy, feudalny, burżuazyjno^kaipitalistyczny, socjalistyczny). Czynami przestępnymi są właśnie czyny zagrażające układowi stosunków społecznych, nadanemu przez klasę panującą,
czyli czyny dla tego układu stosunków społecznych niebezpieczne.
Jak długo społeczeństwo podzielone jest na klasy (antagonistycz-
ne czy nieantagonistyczne) w wyniku procesu produkcji, tak długo przestępstwem będzie czyn skierowany przeciwko interesom klasy panującej, której świadomość prawna decydować będzie
o penalizacji pewnych czynów. Skoro formacje ulegają zmianie,
więc też i przestępstwo nie ma charakteru niezmiennego (co zakładały wspomniane wyżej koncepcje absolutyzujące), chociażby jego forma pozostawała ta sama. Zjawisko to można było dobrze
obserwować w Polsce, w której przez 25 lat po drugiej wojnie
światowej obowiązywał kodeks karny z 1932 r., genetycznie bur-
żuazyjny, merytorycznie socjalistyczny z powodu rewolucyjnej
przemiany ustrojowej z państwa kapitalistycznego na państwo demokracji ludowej. Formalne ujęcia tego kodeksu, nie ujawniające swego klasowego charakteru, pozwalały — jak się to mówiło —
wlać nową treść w starą formę. Naturalnie tylko do pewnego
stopnia, jak długo stara forma nadawała się do przyjęcia nowej
treści. Luki i braki, które musiały się ujawnić, domagały się dopełniających ustaw karnych, z których jedna (dekret o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa z 1946 r.) nazwana została obiegowo „małym kodeksem karnym".
Nie należy naturalnie wulgaryzować w tym sensie, że przestępstwo musi godzić wyłącznie w initeres klasy rządzącej,., nie dotykając w zupełności interesu klasy rządzonej, już chociażby
dlatego, że klasa rządząca nie może istnieć bez klasy rządzonej,
co pociąga za sobą, że pewne interesy klasy rządzonej muszą być
również zabezpieczone. Czyli to uwarunkowanie należy rozumieć
w ten sposób, że gdyby jakiś czyn w niczym nie naruszał ani bezpośrednio ani .pośrednio klasy .rządzącej, a dotykałby wyłącznie interesu klasy rządzonej, nie byłby on nigdy przestępstwem, tym
bardziej nie byłby przestępstwem czyn korzystny dla klasy rządzącej, a szkodliwy dla interesów klasy rządzonej.
5. Jeżeli przestępstwem jest czyn niebezpieczny dla danego
układu stosunków społecznych (strona merytoryczna), a zarazem
13
w tym swoim charakterze zabroniony pod groźbą kary przez ustawę (strona formalna), to z tego wynikają następujące konsekwencje: a. Możliwe są czyny społecznie niebezpieczne dla danego
układu stosunków społecznych, które nie są przestępstwami, ponieważ nie nastąpił zwrot normatywny w postaci ustawowego zakazu karnego. Możliwe to jest, gdy ujemna treść społeczna czynu nie została jeszcze uświadomiona albo nie został jeszcze ukończony formalny proces penalizacji przez ustawę (projekt ustawy karnej). Możliwe jest również, że mimo uświadomienia sobie
ujemnej wartości społecznej czynu nie nastąpi penalizacja; nie
jest ona bowiem zawsze jakąś koniecznością praktyczną. Prawo
karne nie jest jedynym sposobem reagowania na czyny niepożądane i nie zawsze środkiem najlepszym. Najlepszej ale zarazem najtrudniejsze do wykonania jest zapobieganie (profilaktyka). Najprostszym środkiem jest zakazywanie i karanie, tylko że niekiedy wartość tego środka maleje w stosunku do ujemnych konsekwencji, które mogą się wiązać z karaniem. Stąd problem penalizacji kierowany jest względami celowościowymi, a prawu karnemu
przypada rola sulbsydiarno-pomocnicza, gdy nie można inaczej
skuteczniej przeciwdziałać czynom społecznie niepożądanym.
b. Możliwe są również czyny, które chociaż wykazują cechy
określone w formalnym zakazie, mimo to nie wykazują elementu
społecznego niebezpieczeństwa, a tym samym nie mogą stanowić
przestępstwa. Chociaż zakaz zmierza do tego, aby przez swą formę (przez zespół znaków słownych) wyrazić pewną ujemną treść społeczną, to jednak sytuacja nie jest tak prosta, aby każdy czyn
o znamionach określonych w zakazie karnym przesądzał zachodzenie tej ujemnej treści społecznej. Będzie o tym jeszcze mowa w dalszych wywodach.
W związku z tym, że mamy tu do czynienia z dwoma warunkami koniecznymi (element merytoryczny i element formalny), brak chociażby jednego czynnika dekompletuje istotę przestępstwa — mówi się często, że element merytoryczny oraz formalny są ze sobą powiązane „koniunkcyjnie". Niewątpliwie, patrząc na sprawę od strony semantyczno4ogicznej, można i należy tak powiedzieć. Tylko że logika jest logiką formalną, a koniunkcja
oznacza pewien typ zdania złożonego, które, aby było prawdziwe,
14
wymaga prawdziwości obu czynników koniunkcji. Koniunkcyjnie
mogą być powiązane dwa zdania, gdy oba są prawdziwe, chociażby między treściami obu zdań nie zachodził żaden związek rzeczowy (treściowy). Natomiast w interesującym nas tu wypadku chodzi o coś więcej niż o czysto formalne powiązanie dwóch zdań
prawdziwych, chodzi również o jakieś powiązanie wewnętrzne,
treściowe między tym co mówi strona merytoryczna a tym co
mówi strona formalna. Innymi słowy, ta strona formalna w jakiś
sposób odbija tę ujemną treść społeczną, stanowiącą jej podstawę,
określeniem zakazu formalizuje cechę niebezpieczeństwa dla danego układu stosunków społecznych. „Koniunkeja" to tylko szata formalna dla związku treściowego między elementem społecznym i jego wyrazem w formalnym zakazie.
6. Kodeks karny stwierdza w art. 1 co następuje: „Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto dopuszcza się czynu spo
łecznie niebezpiecznego, zabronionego pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia". W przepisie tym mieszczą się trzy myśli. Pozostawmy na uboczu trzecią myśl,
związaną ze słowami „obowiązującą w czasie jego popełnienia",
gdyż należy ona do szczególnego działu prawa karnego, zwanego
„prawem karnym intertemporalnym" i zajmującego się zagadnieniem zmiany ustawy karnej po popełnieniu czynu, a przypatrzmy się pozostałym dwom myślom. Jak widzimy, kodeks karny podkreśla zarówno element merytoryczny, jak i element formalny, nadając obu elementom charakter warunków koniecznych, co wyraźnie zaznacza wyraz „tylko". W ten sposób kodeks karny wypowiada, w ujęciu sulbiektywno-personalnym („Odpowiedzialności karnej podlega ten...") dwie zasady: zasadę nullum crimen sine
periculo sociali (nie ma przestępstwa bez społecznego niebezpieczeństwa czynu) oraz zasadę nullum crimen sine lege poenali (nie ma przestępstwa bez ustawy karnej).
Konfrontując ten przepis z odpowiednim przepisem art. 1 k.k.
z 1932 r., poprzednio obowiązującym, podkreślić należy z jednej
strony zgodność z subiektywno-personalnym ujęciem, z drugiej
strony dwie zasadnicze różnice.
a. Jedna różnica polega na dodaniu słowa „tylko" („... podlega ten tylko, kto..."), aby podkreślić jednoznacznie charakter warunku koniecznego (a nie wystarczającego) zarówno co do strony 15
merytorycznej, jak i oo do strony formalnej. Nie czynił tego k.k.
z 1932 r. Dlaczego, trudno powiedzieć. Ale pewne fakty są dość
istotne. Otóż ostatni projekt Komisji Kodyfikacyjnej posługiwał
się zwrotem „odpowiedzialności karnej ulega tylko ten, kto...",
i to znamienne słowo „tylko" utonęło dopiero w komisji ministerialnej, która w projekcie przeprowadziła pewne zmiany. Powody tych zmian nie są znane. Możliwe, że kryła się w tym głębsza
myśl, możliwe, że uważano, iż jest ono zbędne, z czym w każdym
razie zgodzić się nie można. Istnieją bowiem tylko dwie drogi
wyraźnego zaznaczenia warunku koniecznego. Jedna w pozytywnym ujęciu domaga się decydującego słowa „tylko", od którego zresztą kie. z 1932 r. nie stronił, gdy zamierzał wyraźnie podkreślić charakter warunku koniecznego, i po tej linii poszedł nowy kodeks karny z 1969 r; druga w negatywnym ujęciu wymaga przy przekształceniu na implikację zwykłą (wyrażającą warunek
wystarczający) zaprzeczenia obu członów, czyli użycia formy implikacji przeciwnej. Taką implikację można wyczytać w powiedzeniu „nie ma przestępstwa bez ustawy karnej". Jakieś domy
ślanie się implkacji wyrażającej warunek konieczny pod płaszczykiem implikacji zwykłej kryje w sobie pewne niebezpieczeństwo, gdyż może otworzyć drogę dla przełamania bariery, zabraniającej wyjścia w karaniu czynu poza ustawowo zakreślony za-kreSj w szczególności przez stosowanie analogii na niekorzyść
sprawcy, na co zwracałem uwagę już w roku 1937 w związku
z uchwaleniem konstytucji kwietniowej (Problemy prawa karnego w ramach konstytucji kwietniowej, „Ruch Praw., Ekon., Socjol."
z. 1 z 1937 r.). Dla naszego współczesnego prawa karnego jest to
tym bardziej ważne, że Konstytucja Polskiej Rzeczypospolitej L u dowej z 22 lipca 1952 r- wśród podstawowych praw i obowiązków obywateli (rozdz. 7) nie wymienia zasady nullum crimen sine
lege poenali, której więc jedynym oparciem jest przepis art. 1
k.k. z 1969 r.
b. Druga zasadnicza różnica polega właśnie na wyeksponowaniu elementu merytorycznego — społecznego niebezpieczeństwa czynu, decydującego dla socjalistycznego prawa karnego, w powiązaniu z elementem formalnym, będącym dorobkiem postępowego charakteru rewolucji z 1789 r. Tego elementu naturalnie burżuazyjny kodeks karny zawierać nie mógł.
16
7. Co do znaczenia elementu formalnego — „czyn zabroniony pod groźbą kary przez ustawę" — to należy zwrócić uwagę na to, że zakaz pochodzić musi od „ustawy", a więc od tworu
normatywnego uchwalonego przez Sejm Polskiej Rzeczypospolitej
Ludowej (art. 15 ust. 3 Konstytucji) albo od tworu normatywnego
mającego moc ustawy, którym jest dekret z mocą ustawy wydany przez Radę Państwa (art. 25 ust. 1 p. 4 Konstytucji). Co się zaś tyczy „zakazu pod groźbą kary", to podkreślić należy, że w kodeksie karnym pod groźbą kary zabronione jest popełnienie zbrodni albo występku, które to dwie kategorie czynów zakazanych stanowią „przestępstwa" (art. 5 § 1 k.k.). Zbrodnię można popełnić tylko z winy umyślnej, występek także z winy nieumyślnej, je
żeli ustawa tak stanowi (art. 6. k.k.). Z tego zaś wynika, że przestępstwem może być jedynie czyn zawiniony (umyślnie lub nieumyślnie), a kara grozi wyłącznie za czyny zawinione, co wyraża znana zasada nullum crimen sine culpa (nie ma przestępstwa bez
winy); nie wystarcza dla karalności czynu, aby czyn li tylko
obiektywnie naruszał układ stosunków społecznych.
Winę relacjonować można jedynie do czynów o pewnych wła
ściwościach tkwiących już w samym obiektywnym charakterze
tych czynów (zawinić można tylko coś złego). Ten obiektywnie
ujemny sens tych czynów ujmuje prawo jako ich „obiektywną
bezprawność" (w odróżnieniu od subiektywnego zawinienia). Bezprawność to pewna ocena czynu sprzecznego z prawem, które zabrania popełnienia pewnych czynów. Wynika z tego, że przez czyn zabroniony rozumieć można również Id tylko obiektywną
sprzeczność czynu z prawem bez względu na subiektywne zawinienie. I tą drogą dochodzi do pewnej dwoistości, a semantycznie dwuznaczności. Czynem zabronionym jest raz czyn przestępny,
czyli obiektywnie bezprawny i subiektywnie zawiniony, drugi
raz czyn li tylko obiektywnie zabroniony, który przy braku winy
nie będzie czynem przestępnym, niemniej pozostanie czynem bezprawnym. W zwiąizku z tym pozostaje przepis ant. 120 § 1 k.k., zawarty w rozdziale poświęconym wyjaśnieniu wyrażeń ustawowych. Czytamy tam: „Przez czyn zabroniony rozumie się dzia
łanie lub zaniechanie o znamionach określonych w ustawie karnej, chociażby nie stanowiło ono przestępstwa ze względu na brak winy". A więc czynem zabronionym (bezprawnym) jest już czyn
2 — Nauka o przestępstwie
17
urzeczywistniający znamiona tego, co ustawa czynić zakazuje,
niezależnie od tego, czy czyn ten jest subiektywnie zawiniony
czy też nie; tym samym więc również jest czynem zabronionym
czyn przestępny, a więc zawiniony. Który sens wyrażenia jest
w danym wypadku właściwy, to zależy od kontekstu, w jakim
użyto tego zwrotu. I tak w przepisie art. 1 k.k., gdzie mowa jest
o „czynie zabronionym" pod groźbą kary, którego popełnienie pociąga za sobą odpowiedzialność karną, tym „czynem zabronionym" może być tylko czyn przestępny (bezprawny i zawiniony).
Natomiast np. w przepisie art. 99 k.k., gdzie chodzi o zastosowanie leczniczego środka zabezpieczającego wobec osoby niepoczytalnej, groźnej dla otoczenia, która dopuściła się „czynu zabronionego", tym czynem nie będzie czyn przestępny, gdyż niepoczytalny nie popełnia przestępstwa (art. 25 § 1 kJk.) z powodu braku winy.
8. Przejdźmy teraz do ujęcia słownego strony merytorycznej.
Ustawa używa wyrażenia' „czyn społecznie niebezpieczny", co rozumieć należy w ten sposób, że czyn kryje w sobce zagrożenie dla układu stosunków społecznych, wyrażającego się w społeczno-polityczno-gospodarczym ustroju Państwa Polskiego jako państwa demokracji ludowej. Sama nazwa „iczyn społecznie niebezpieczny" jest do pewnego stopnia ujęciem umownym. Wystarczy tu odwołać się do Uzasadnienia do projektu k.k. z 1968 r., który
(z pewnymi zmianami) stał się ustawą z 1969 r. Uzasadnienie to
stwierdza co następuje: „Projekt posługuje się pojęciem społecznego niebezpieczeństwa w rozumieniu całokształtu właściwości czynu zarówno przedmiotowych (społeczna szkodliwość), jak i podmiotowych (umyślność albo nieumyślność, pobudki itd.)". Czyli ustawa chce, aby wyrażenie „społeczne niebezpieczeństwo czynu"
rozumiano nie w sensie li tylko praedmiotowych właściwości czynu, dla której to strony przedmiotowej proponuje wyrażenie „spo
łeczna szkodliwość", ale w sensie całokształtu właściwości czynu — i tych natury przedmiotowej, i tych natury podmiotowej.
W tej więc konwencji językowej każdy czyn społecznie niebezpieczny musi być społecznie szkodliwy, ale z tego, że czyn jest społecznie szkodliwy, nie wynika jeszcze, by był on społecznie
niebezpieczny, bo społecznie niebezpiecznym staje się on dopiero
wtedy, gdy do tej społecznej szkodliwości dołączy się jeszcze sitro-
18
na podmiotowa (umyślność czy nieumyślność itd.). I dlatego w tej
konwencji językowej chyba nie należy mówić o czynach społecznie niebezpiecznych popełnionych przez osoby podmiotowo nieodpowiedzialne, co poza tą konwencją jest naturalnie w pełni dopuszczalne. A skoro chodzi tu o pewną konwencję językową, więc jest przedsięwzięciem bezcelowym spekulować na temat znaczenia wyrażeń „społecznie szkodliwy" oraz „społecznie niebezpieczny" poprzez analizę semantyczną użytych w tych wyrażeniach słów.
9. Dla jeszcze lepszego umocnienia tego całościowego ujmowania pojęcia „społecznego niebezpieczeństwa" dobrze będzie zwrócić uwagę na następujące kwestie.
a. Poprzednio nie bez powodu podkreślono związek rzeczo-
wo-treściowy zachodzący między stroną merytoryczną oraz formalną. Obecnie należy powrócić do tej sprawy. Syntaktycznie z ujęcia przepisu art. 1 wynika, że czyn społecznie niebezpieczny
musi być zabroniony pod groźbą kary, aby jego sprawca odpowiadał karnie. Jeżeli pod groźbą kary zabroniony być może tylko czyn zawiniony, a treścią tego czynu zabronionego pod groźbą
kary jako zawinionego jest jego społeczne niebezpieczeństwo, to
ta ujemna treść musi wykazywać wszystkie te właściwości, które
pozwalają dopatrzyć się w niej nie tylko elementów przedmiotowych, ale również podmiotowych, musi się więc rozkładać zarówno na stronę przedmiotową, jak i na stronę podmiotową.
W przeciwnym wypadku — można by powiedzieć — strona formalna nie przylegałaby do strony merytorycznej.
b. Nie można również przejść do porządku dziennego nad
przepisami art. 26, 27 i 50 k.k. Z przepisów tych wynika jasno
stopniowalność społecznego niebezpieczeństwa czynu („zniko-
mość" społecznego niebezpieczeństwa, — stopień społecznego niebezpieczeństwa nie jest „znaczny", — ocena przy wymiarze kary stopnia społecznego niebezpieczeństwa). Byłoby błędem przyjmować, że stopniowaniu podlega jedynie przedmiotowa właściwość czynu, jego społeczna szkodliwość, a nie również ta podmiotowa
strona, co znaczyłoby, że ta podmiotowa strona nie ma żadnej
samodzielności w stosunku do strony przedmiotowej. Równałoby
się to zamykaniu oczu na rzeczywistość, gdyby się odrzucało fakty, że z dużą społeczną szkodliwością może się łączyć subiektyw-19
na strona, bynajmniej nie uzasadniająca tak mocnego potępienia
ze względu na determinujące czyn okoliczności, i na odwrót z ma
łą społeczną szkodliwością może się łączyć taka strona podmiotowa, dla której trudno znaleźć jakieś okoliczności usprawiedliwiające. Jeżeli w wypadku przekroczenia granic obrony koniecznej zabito człowieka (duża społeczna szkodliwość), a mimo to sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia (art. 22 § 3 kJk.), to tylko ze względu na stronę podmiotową czynu, na której zaciążyły okoliczności; jeżeli
w wypadku nieudolnego usiłowania zabicia człowieka, np. w postaci mylnie podanego środka (tablettca aspiryny zamiast strychniny), czyn taki podlega karze (art. 11 § 2 kk.) i sąd z pewno
ścią nie skorzysta z przepisu art. 12 § 2 kJk. (z możliwości redukcji kary czy nawet odstąpienia od jej wymierzenia), to nie ze względu na obiektywną szkodliwość czynu, która jest zerowa,
ale ze względu na zamiar zabicia człowieka, którego tylko przypadek uratował od śmierci. Zresztą Właściwie nikt nie próbuje kwestionować stopniowalności winy nieumyślnej (lekkomyślno
ści czy niedbalstwa, art. 7 § 2 k.k.), a cały problem sprowadza
się do stopniowalności winy umyślnej, której zresztą błędna
koncepcja tworzyć tu może pewne trudności.
Nasuwa się tu jednak inny problem, który domaga się wyjaśnienia. Przedmiotowej społecznej szkodliwości (strona merytoryczna) odpowiada po stronie formalnej obiektywna bezprawność czynu. A jeżeli po stronie formalnej występuje obok bezprawności wina, to czym jest po stronie merytorycznej ten odpowiednik winy, czy wystarczy tu mówić o jakichś właściwościach podmiotowych i czym różni się wina (po stronie formalnej) od
tych właściwości podmiotowych (po stronie merytorycznej)? Na
tak postawione pytanie spróbuję odpowiedzieć w sposób następujący. To co po stronie formalnej nazywamy winą, musi również wystąpić po stronie merytorycznej, tylko że nie jest to ta wina
sformalizowana, której wyrazem jest przepis art. 7 § 1 i 2 k.k.,
określający dla potrzeb prawa umyślność i nieumyślność w popełnieniu przestępstwa i pomijający szereg ważnych elementów w ramach winy umyślnej czy nieumyślnej, jak pewne właściwości
sprawcy, pobudki, okoliczności czynu itd., ale jej w pełni nie-
sformalizowany odpowiednik społeczny, który również nazwał-
20
bym winą, ale w sensie społecznym (a nie prawnym). W ten sposób zapewniona by została pełna kongruencja między bezprawnością i winą w sensie prawnym oraz społeczną szkodliwością i winą w sensie społecznym. Z nałożenia się na stronę merytoryczną (społeczna szkodliwość plus wina w sensie społecznym, razem społeczne niebezpieczeństwo czynu) strony formalnej (bezprawność i wina w sensie prawnym) powstaje czyn przestępny.
Powyższe wywody pretendują tylko do tego, by były pewną
próbą harmonijnej konstrukcja, pełnego zespolenia aspektu spo
łecznego oraz prawnego.
10. Z zagadnieniem społecznego niebezpieczeństwa czynu wią
żą się dalsze problemy wynikające z pytania, czy właściwość spo
łecznego niebezpieczeństwa przysługuje jedynie czynom przestępnym, czy też również innym czynom zabronionym przez prawo.
a. Przestępstwami są jedynie zbrodnie i występki, które są
czynami karalnymi. Ale w ogólnym systemie prawa występują
również inne czyny karalne, które nie są przestępstwami, a mianowicie tzw. „wykroczenia", które rozpatrują, osądzają i karzą nie sądy, lecz kolegia karno-administracyjne. Czy właściwość społecznego niebezpieczeństwa przysługuje także wykroczeniom? Odpowiedź na to pytanie daje kodeks wykroczeń z 1971 r. (Dz.U. nr 12, poz. 114), gdzie w art. 1 czytamy: „Odpowiedzialności za wykroczenie podlega ten tylko, kto dopuszcza się czynu społecznie niebezpiecznego, zagrożonego przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia karą zasadniczą aresztu do 3 miesięcy, ograniczenia wolności do 3 miesięcy, grzywny do 5000 złotych lub nagany". Sytuacja jest więc jasna, nie tylko przestępstwa są czynami społecznie niebezpiecznymi, ale również wykroczenia.
Jaka więc różnica zachodzi między przestępstwami oraz wykroczeniami, skoro i jedne, i drugie są czynami społecznie niebezpiecznymi oraz czynami zabronionymi pod groźbą kary? Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że skoro różnica nie tkwi
w jakości, to leży w ilości. Czyli wykroczeniami są czyny w jakimś niższym stopniu społecznie niebezpieczne, a więc przestępstwami są czyny w jakimś wyższym stopniu społecznie niebezpieczne. Do tego poglądu przyłączyłem się w innych wywodach, obecnie muszę dokonać pewnej korekty. Niewątpliwie, z grubsza
rzecz biorąc, można przyjąć taką koncepcję. Jednak w dokładniej-
21
szej analizie sprawa przedstawia się nieco inaczej. Jest już rzeczą
znamienną, iż w projekcie ustawy o wykroczeniach powiedziano
tylko to, że wykroczeniami są czyny społecznie niebezpieczne (które naturalnie nie stanowią przestępstw, czyli nie są zbrodniami oraz występkami), nie powiedziano zaś, że są to czyny w niższym
stopniu społecznie niebezpieczne, i chyba uczyniono to świadomie.
Wydaje się, że linia graniczna między przestępstwami i wykroczeniami biegnie zygzakowato. Niewątpliwie zachodzi wielka różnica merytoryczna między zbrodniami i wykroczeniami, natomiast co do występków i wykroczeń sprawa nie przedstawia się tak
prosto. Wystarczy uświadomić sobie, że według przepisu art.26 kjk.
stopień społecznego niebezpieczeństwa czynu, uznanego jako występek, może spaść aż do jego znikomości, co czynowi odbiera charakter przestępstwa. A jeżeli tak jest, to powyżej znikomości
stopień społecznego niebezpieczeństwa nie musi być od razu
znaczny (por. art. 27), czyli może być mały, a mimo to czyn pozostanie przestępstwem (występkiem). Z drugiej strony, gdy przypatrzymy się niektórym wykroczeniom, to wśród nich napotkamy zwykłe np. kradzieże, które tylko dlatego są wykroczeniami,
a nie występkami, że wartość mienia zagarniętego nie przekracza
500 zł. Trudno powiedzieć, by tylko pewna niewielka wartość
mienia zagarniętego obniżała społeczne niebezpieczeństwo kradzie
ży tak dalece, że trzeba było przesunąć takie czyny do kategorii
li tylko wykroczeń. Czyli o przesunięciu pewnych czynów karalnych do kategorii wykroczeń zadecydowały różne względy, nie tylko stopień społecznego niebezpieczeństwa czynu, ale również
względy dyktowane polityką karną oraz polityką sądowo-proce-
durakią.
b. Dalsze pytanie dotyczy kwestii, czy właściwość społecznego
niebezpieczeństwa czynu przysługuje jedynie czynom zabronionym pod groźbą kary, czy też również kunym czynom niedozwolonym, chociaż nie zabronionym pod groźbą kary. Wszak np. kodeks cywilny polski z 1964 r., regulujący stosunki cywilnoprawne między jednostkami gospodarki uspołecznionej, między osobami
fizycznymi oraz między jednostkami gospodarki uspołecznionej
a osobami fizycznymi (art. 1 k.c), zawiera cały dział zatytułowany „czyny niedozwolone" (art. 415 do 449 k.c), a wiodący przepis art. 415 k.c. stanowi: „Kto z winy swej wyrządził drugiemu szko-22
dę, obowiązany jest do jej naprawienia". Jeżeli tego nie uczyni,
to może być do tego zmuszony drogą procesu cywilnego i egzekucji wyroku prawomocnego. Czy czyny prawnocywilnie niedozwolone są czynami społecznie niebezpiecznymi, na to odpowiedzieć może tylko nauka prawa cywilnego, nie karnego. Nas tu interesują tylko następujące kwestie. Między nazwą „czyn zabroniony pod groźbą kary" (czyn kryminalnie bezprawny) a nazwą
„czyn niedozwolony przez prawo cywilne" (delikt cywilny) zachodzi stosunek niezależności. Pewne czyny są wyłącznie czynami zabronionymi pod groźbą kary, np. usiłowane zabójstwo (ant. 148
§ 1 w związku z art. 11 § 1 k.k.), inne — tylko czynami prawnocywilnie niedozwolonymi, np. nieumyślne uszkodzenie mienia społecznego lub cudzego, skoro karalne jest jedynie umyślne
uszkodzenie mienia społecznego lub cudzego (art. 212 k.k.), jeszcze
inne są zarówno czynami zabronionymi pod groźbą kary, jak
i czynami prawnocywilnie niedozwolonymi, jak np. kradzież
(art. 199 czy 203 k.k.), co znaczy, że pociągają za sobą konsekwencje karne oraz cywilne w postaci obowiązku naprawienia szkody. Następnie, jeżeli mowa o czynie „bezprawnym" bez kontekstu, to takie wyrażenie jest wieloznaczne, jako że zarówno czyny zabronione pod groźbą kary, jak i czyny cywilnoprawnie
niedozwolone są czynami bezprawnymi. Na gruncie kodeksu karnego sprawa przedstawia się znacznie lepiej. Jeżeli bowiem kodeks karny mówi o czynie zabronionym, to ma na myśli czyny zabronione w ustawie karnej, co nie znaczy naturalnie, że taki
czyn nie może być zarazem czynem cywilnoprawnie niedozwolonym. Jeżeli natomiast mówi o czynie bezprawnym (np. zamach
„bezprawny", art. 22 § 1 k.k.), to ma na myśli czyny zakazane
przez przepis jakiejkolwiek dziedziny prawa, a więc również czyny zakazane tylko cywilnoprawnie.
11. Skoro w całych tych powyższych rozważaniach chodziło
o definicję przestępstwa, więc resumując powiedzieć należy, że
na gruncie prawa karnego polskiego: przestępstwem, tj. zbrodnią
lub występkiem, jest czyn przedmiotowo i podmiotowo społecznie
niebezpieczny, zabroniony przez ustawę karną, a więc bezprawny,
zawiniony i karalny.