Swoiostość porządku filozoficznego Etienne Gilson


III. SWOISTOŚĆ PORZDKU FILOZOFICZNEGO
Najgłębszą i bez wątpienia najistotniejszą przyczyną obniżenia autorytetu
filozofii scholastycznej jest jaÅ‚owość naukowa myÅ›li Å›redniowiecznej i trud­
ności, jakie się w naszych czasach napotyka, gdy chce się tę filozofię uzgodnić
z wynikami nauki pozytywnej. Jałowość ta jest faktem. Nie była ona jednak
całkowita  jak to sobie czasem wyobrażają nie dość dobrze poinformowani;
w XIII wieku, na Uniwersytecie Paryskim oraz Oksfordzkim byli ludzie,
którzy zrozumieli, iż jest możliwa nauka o przyrodzie bÄ…dz typu czysto mate­
matycznego, analogiczna do nauki kartezjańskiej, bądz typu empirycznego,
analogiczna do nauki arystotelesowskiej, i nie wÄ…tpili oni wcale, by nauka ta
mogła pozostawać w zgodzie z teologią. Próby stworzenia takiej nauki na
skutek wielu, bezsprzecznie zÅ‚ożonych, okolicznoÅ›ci speÅ‚zÅ‚y na niczym. Nie­
mniej jednak jest faktem, że średniowieczu nie można przypisać zasługi ani
jednego wielkiego odkrycia naukowego, a jeśliby nawet można mu było kilka
takich odkryć przyznać, to zawdzięczałoby się je inicjatywie osamotnionych
jednostek, inicjatywie, która pozostawała poza głównym nurtem myśli tych
czasów.
Najważniejszą konsekwencją tego faktu jest to, że rozkwitu naukowego
XVII wieku nie zawdzięczamy filozofii średniowiecznej, lecz dokonał się on
przeciwko tej filozofii. Poza jedynym, być może, Leibnizem, którego łączy
gÅ‚Ä™bokie pokrewieÅ„stwo z Arystotelesem, okoÅ‚o roku 1630 nie byÅ‚o wybitniej­
szego umysÅ‚u, któremu by siÄ™ nie wydawaÅ‚o, iż konieczny jest wybór pomiÄ™­
dzy nauką z jej oczywistością z jednej strony, a scholastyką z jej niepewnością
z drugiej. Odtąd zarzuca się średniwieczu nie tylko praktyczną bezpłodność
jego spekulacji, lecz także  i nawet przede wszystkim  ich bezpłodność
ieoretyczną. Zarzut tym poważniejszy, że owa filozofia perypatetyczna, która
nie umiała wytworzyć nowożytnej nauki, walczyła z nią od dnia jej narodzin,
wystÄ™powaÅ‚a przeciwko niej na gruncie astronomii, fizyki, biologii, medycy­
ny, ponosząc szereg zasłużonych porażek, które dotychczas na niej ciążą.
Fakty takie  a można aż nazbyt łatwo mnożyć świadectwa historyczne 
to więcej niż fakty: to zapowiedzi pewnych idei. Jeżeli scholastyka nie stała
siÄ™ matkÄ… współczesnej nauki, a nawet traktowaÅ‚a jÄ… po macoszemu, to praw­
dopodobnie nie wskutek jakiegoś przypadku historycznego, lecz ze względu
na przyczyny, których istotę powinniśmy zbadać. Zagadnienie to sprowadza
się w gruncie rzeczy do pytania, czy scholastyka już z samej swojej istoty
filozoficznej nie jest sprzeczna z duchem nauki pozytywnej "  o czym wÅ‚aÅ›­
nie wiÄ™kszość ludzi jest przekonana  i w którym to wypadku nie zawa­
hałbym się ze swej strony ani chwili, aby się jej wyrzec; czy też przeciwnie 
zgodnie z moim rzeczywistym przekonaniem  nie powinna ona jedynie stać
się bardziej niż dotąd wierna swojej własnej istocie, aby pogodzić się z nauką,
a nawet pomóc jej w rozwoju.
3  Real i zm t omi st yczny
34 Realizm metodyczny
Aby zrozumieć znaczenie postawionego tu problemu, może najprościej
będzie powrócić do jego założeń pierwotnych i przekonać się, w jaki sposób
doszło do zerwania pomiędzy średniowieczem a myślą nowożytną. Ponieważ
zagadnienie to rozważaliÅ›my biorÄ…c pod uwagÄ™ jego aspekt filozoficzny, mu­
simy z konieczności zwrócić się do filozofa po jego wyjaśnienie, a nikt lepiej
od Kartezjusza nie potrafi nas w tym pouczyć. Gdy ukazała się Rozprawa
0 metodzie, za pózno już byÅ‚o, aby zadać Å›miertelny cios scholastyce. Od daw­
na już wszystkie twórcze siły myśli odwróciły się od niej, kierując się w inną
stronę. W istocie rzeczy jednak to właśnie Kartezjusz sporządził scholastyce
akt zgonu. Zanalizowanie przyczyn, ukazanie, co nie pozwoliło scholastyce żyć
nie pozwoliwszy jej myÅ›leć, okreÅ›lenie zasad metody, która, przeciwstawia­
jÄ…c siÄ™ we wszystkich punktach dawnej metodzie, wytwarza nowe prawdy 
wszystko to oznaczało coś więcej niż odwrócenie się od scholastyki, oznaczało
to jej wyeliminowanie i zajęcie jej miejsca. Sposób jednak, w jaki kartezja-
nizm wypierał scholastykę, jest godny uwagi, toteż zajmiemy się tą sprawą
nieco bliżej.
Cały kartezjanizm i w jakimś sensie cała myśl współczesna narodziły się
w Niemczech pewnej nocy zimowej 1619 roku, gdy Kartezjusz, siedzÄ…c przy
kominku, powziął ideę uniwersalnej matematyki. Szczegóły metody, którą
z niej pózniej wyprowadził, są z przyjętego tutaj przez nas punktu widzenia
prawie bez znaczenia. To, co miało i ma nadal pierwszorzędne znaczenie, to
duch tego odkrycia, a właściwie  w tym wypadku  jeden z jego aspektów.
MÅ‚ody matematyk w zapale obudzonym przez pierwsze sukcesy naukowe
pojął możliwość, a nawet konieczność zastosowania do wszystkich w najogól-
szym znaczeniu problemów metody, która pozwoliła mu już uzyskać tak
świetne wyniki. Nigdy historia myśli ludzkiej nie znała ekstrapolacji szerszej
ani bardziej śmiałej, i do dzisiaj ją jeszcze eksploatujemy.
WciÄ…gaÅ‚a ona filozofiÄ™ w niebezpiecznÄ… przygodÄ™, która zależnie od przy­
jętego punktu widzenia może być traktowana jako zdecydowany postęp lub
też jako najpoważniejszy kryzys. Pierwszą konsekwencją matematycyzmu
kartezjańskiego "  " i to konsekwencją, z której płyną wszystkie pozostałe 
było narzucenie filozofowi zobowiązania, aby postępował zawsze od myśli
do bytu, a nawet aby definiował zawsze byt w kategoriach myśli. Dla
matematyka problem istoty ma zawsze pierwszeństwo przed problemem
istnienia. Prawdziwe koÅ‚o i prawdziwy trójkÄ…t  to definicja koÅ‚a i defini­
cja trójkąta. Figury empiryczne dane w doświadczeniu zmysłowym są tylko
pewnymi przybliżeniami ich definicji. Nie jest przypadkiem, że wedÅ‚ug Kar­
tezjusza, tak samo jak według Platona, geometria jest nauką nauk. W każdym
razie bezpoÅ›rednim rezultatem systematycznego zastosowania metody matema­
tycznej do tego, co rzeczywiste, musiało być zastąpienie konkretnej złożoności
rzeczy pewną ilością jasnych i wyraznych idei, pojmowanych jako prawdziwa
rzeczywistość. Nawiązując do przykładu Kartezjusza należy stwierdzić, że
z jego punktu widzenia rzeczywistość sprowadza się do dwóch idei, a zatem
1 do dwóch substancji, mianowicie do myśli i rozciągłości. Ponieważ zaś idee
z samej swojej natury wzajemnie się wykluczają  każda bowiem zawiera
wszystko to, co znajduje siÄ™ w jej definicji, i nic ponadto  przeto i sub­
stancje muszą z samej swojej natury wzajemnie się wykluczać, każda bowiem
zawiera wszystko to, co znajduje siÄ™ w jej definicji, i nic ponadto.
Trudno o przesadę w ocenie doniosłości filozoficznej tego rodzaju reformy.
Do czasów Kartezjusza, a w szczególności w średniowieczu, przyjmowano
zawsze, że filozofia zasadza się na pojęciowym ujęciu rzeczywistości. W tym
35
Swoistość porządku filozoficznego
znaczeniu filozofiÄ™ z caÅ‚Ä… sÅ‚usznoÅ›ciÄ… można scharakteryzować jako koncep­
tualizm abstrakcyjny; jednakże nie jest słuszne oskarżenie jej o to, że z r e i-
f i k o wa Å‚ a swoje pojÄ™cia; przeciwnie, staÅ‚Ä… metodÄ… scholastyka jest prze­
chodzenie od rzeczy do pojęć, tak iż potrzebuje on kilku pojęć, aby wyrazić
istotę jednej i tej samej rzeczy, zależnie od wielu różnych punktów widzenia,
jakie wobec niej zajmuje. Jest on też najmniej narażony na przyjmowanie
za rzeczywistość tego, co wyabstrahowuje z rzeczywistości. Aby się o tym
przekonać, wystarczy wziąć pod uwagę na przykład jakąś substancję. Dla
scholastyka jest ona zawsze materią i formą, to znaczy dwoma pojęciami 
jakkolwiek ani materia w oderwaniu od formy nie jest rzeczÄ…, ani nie jest
niÄ… forma w oderwaniu od materii. To nie Å›w. Tomasz, lecz wÅ‚aÅ›nie Karte­
zjusz zreifikował pojęcia, co było nieuniknione, z chwilą gdy podniósł nasze
pojÄ™cia do rangi Idei. Z abstraktów rzeczywistoÅ›ci czyniÅ‚ jej wzory, do któ­
rych rzeczywistość nie tylko powinna się dostosować, lecz które samą tę
rzeczywistość stanowiÄ…. Przepaść, jaka w tym punkcie dzieli owe dwie filozo­
fie, stanie siÄ™ dla nas uderzajÄ…ca, gdy sobie uÅ›wiadomimy, że wedÅ‚ug Karte­
zjusza wszelka substancja jest poznawalna, ponieważ sprowadza siÄ™ do za­
wartości swojej idei, gdy tymczasem według scholastyka wszelka substancja
jako taka jest niepoznawalna, ponieważ jest ona czymś innym niż sumą pojęć,
jakie z niej wyprowadzamy.
Przekształcając konkret w mozaikę jasnych idei matematycyzm kartezjań-
ski stawaÅ‚ siÄ™ zródÅ‚em trudnoÅ›ci, które wieki XVII i XVIII usiÅ‚owaÅ‚y rozwiÄ…­
zać; wiek XIX zaś zwątpił w możliwość ich rozwiązania, tracąc jednocześnie
wiarę w samą filozofię. Wszechświat rozciągłości i myśli można ujmować
tylko w wyraznie określonej filozofii, której odpowiada równie wyraznie
określona nauka. Z jednej strony czysty spirytualizm, z drugiej . czysty me-
chanicyzm. Na pierwszy rzut oka trudno o coÅ› bardziej zadowalajÄ…cego dla
nauki, i jest to zupełnie zrozumiałe, ponieważ nauka narzuciwszy metodę
otrzymuje zgodne z niÄ… wyniki. Inaczej jednak jest z filozofiÄ…, która zrezyg­
nowawszy z prawa posiadania wÅ‚asnej metody musi osiÄ…gać wyniki filozoficz­
ne posługując się metodą obcą.
W jaki sposób dziedzina czystej myÅ›li może znalezć odniesienie do dziedzi­
ny czystej rozciÄ…gÅ‚oÅ›ci, skoro wÅ‚aÅ›ciwoÅ›ciÄ… substancji jest to, że siÄ™ wyklu­
czają  tego nam Kartezjusz nie mówi. Pozostawiając nam myśl (nie duszę)
i rozciągłość (nie ciało) nie wie on, jak wyjaśnić związek duszy i ciała. Gdy
daje nam jako rozwiązanie trzecią ideę, której prawdziwość może być odczuta,
ale nie może być poznana, ideÄ™ zwiÄ…zku duszy z ciaÅ‚em, sam podważa caÅ‚ko­
wicie swą metodę idei jasnych i wyraznych. Rację miał Leibniz mówiąc:
,.,W tym miejscu pan Descartes daje za wygranÄ…". Gdy inni podejmujÄ… po nim
niebezpieczny problem  komunikacji pomiÄ™dzy substancjami", to  ponie­
waż podejmują go opierając się na tych samych podstawach, które zostały
przyjęte przez Kartezjusza  wikłają się w szereg hipotez, za które trzeba
drogo płacić. Każda z tych hipojtez, bez względu na to, jak dalece różni się od
pozostaÅ‚ych, powraca do przerzucania mostu pomiÄ™dzy częściami rzeczywi­
stości, które metoda kartezjańska oddzieliła nieprzebytą przepaścią. Ponieważ
już z samej definicji bezpośrednie przejście od jednej substancji do drugiej
nie jest możliwe, przeto nic dziwnego, że most ten musi prowadzić przez
Boga. Okazjonalizm Malebranche'a, harmonia z góry ustanowiona Leibniza,
paralelizm Spinozy  " oto  epicykle" metafizyczne, majÄ…ce na celu rozwiÄ…za­
nie zle postawionego problemu poprzez ratowanie dodatkowymi zabiegami
samej zasady, która sprawia, że problem ten jest nierozwiązalny. Wielkie
36
Realizm metodyczny
systemy metafizyczne XVII stulecia to prawdziwe arcydzieła, skonstruowane
może najlepiej ze wszystkich, jakie kiedykolwiek stworzono, systemów idei,
właśnie dlatego, że twórcy ich zajmując się ideami czystymi, jak matematycy,
nie byli skrępowani złożonością tego, co rzeczywiste. Trudno im było tylko
powrócić do samej rzeczywistości. Nie wiedzą, jak wyjaśnić jakość, którą
usunęli z rozciągłości, z chwilą gdy ta znowu pojawia się w myśli. Przyjmują
triumfalnie za punkt wyjścia ideę, lecz nie udaje im się ostatecznie wyjaśnić
doznania zmysÅ‚owego; jest to akt podrzÄ™dny, podejrzany, a nawet godny po­
gardy  jeśli się tak komuś podoba powiedzieć, ale akt, w którym ukazuje
się coś, co nie jest czystą myślą, ponieważ nie jest zrozumiałe, a co nie jest
też rozciągłością, ponieważ należy już do myśli. Wielość sprzecznych hipotez,
których wymaga zastosowanie jakiejś zasady, nie jest jeszcze dowodem jej
faÅ‚szywoÅ›ci, lecz jest tej faÅ‚szywoÅ›ci oznakÄ…. Można by siÄ™ tu odwoÅ‚ać do za­
sady  ekonomii myślenia", głoszonej przez Ernesta Macha, zgodnie z którą
coraz większe komplikacje, do jakich prowadzą teorie, skłaniają do szukania
teorii prostszych i do przyznawania im pierwszeństwa.
Problem  komunikacji między substancjami" powodował trudności nie do
pokonania, gdy chodziÅ‚o o przejÅ›cie z jednego porzÄ…dku substancji do drugie­
go. Nie mniejszy kłopot sprawiało przejście od jednej substancji do drugiej
wewnÄ…trz tego samego porzÄ…dku, gdyż w gruncie rzeczy przyczyna tej trud­
noÅ›ci byÅ‚a taka sama. DostrzegÅ‚ to Malebranche i jeżeli przeczy on radykal­
nie istnieniu wszelkiej mocy sprawczej, czyli wszelkiej przyczynowoÅ›ci prze­
chodniej w porządku przyczyn drugich, to właśnie dlatego, że skoro wszelka
substancja jest rzeczywiÅ›cie odrÄ™bna od innej, to owo jakby wzajemne współ­
uczestniczenie substancji, jakie stanowi przyczynowość, staje siÄ™ w jego sy­
stemie niemożliwe do przyjÄ™cia. Monada Leibniza, entelechia prosta, niepo­
dzielna, której początek może dać tylko stworzenie, której kresem może być
tylko unicestwienie, nie ma  bynajmniej okien, przez które mogłoby coś do
niej wejść albo z niej wyjść". Trudno o coś bardziej logicznego Lecz dalszy
ciÄ…g historii filozofii ukÅ‚ada siÄ™ równie logicznie. Niepowodzenia Malebran­
che^ nie poszÅ‚y na marne, i plony ich zebraÅ‚ Dawid Hume: jeżeli nie rozu­
miemy, w jaki sposób ciało może oddziaływać na ciało, myśl na myśl, ciało
na myśl, myśl na ciało, to nie rozumiemy również, w jaki sposób myśl, nawet
najwyższa, może oddziaływać na ciało, wszelka bowiem idea Boga, jaką
mamy, jest zaczerpnięta z naszego doświadczenia i nie moglibyśmy mieć
żadnej idei Boga jako przyczyny, jeśli nie mielibyśmy idei nas samych jako
przyczyny.1 Sceptycyzm Hume' a wywodzi siÄ™ zatem w prostej linii z mate-
matycyzmu kartezjaÅ„skiego. Wyraża on jedynie niemożność ponownego okreÅ›­
lenia rzeczywistych zwiÄ…zków przyczynowych pomiÄ™dzy substancjami, z chwi­
lą gdy te już raz zostały radykalnie rozdzielone. Gdy po Hume'ie Kant chciał
ocalić przyczynowość, której nie udawaÅ‚o siÄ™ już znalezć w rzeczach, nie pozo­
stawało mu nic innego jak przypisać ją rzeczom poprzez myśli. Tak więc cykl
kartezjański zamykał się w sposób doskonały jak idealnie wykreślona krzywa
i zgodnie z wymaganiami swojej zasady: filozofia, biorąc za punkt wyjścia
myśl. po kilku bezowocnych próbach wydostania się poza jej granice oświad-
1
Por. O. Hume, An inÄ…uiry concerning human understanding VII, 1; wyd.
L. A Selby-Bigge. s. 72. (Por. Badania dotyczÄ…ce rozumu ludzkiego, przeÅ‚. J. Auka­
siewicz i K. Twardowski, Kraków4 1947). Całe rozumowanie Hume'a, zawarte w tym
fragmencie, a mające pierwszorzędną wagę dla historii filozofii, jest bezpośrednio
i Å›wiadomie wymierzone przeciwko okazjonalizmowi Malebranche'a. Hume przyj­
muje jego krytykę przyczynowości przechodniej, lecz rozszerza ją z człowieka na
Boga.
37
Swoistość porządku filozoficznego
czyła, że ostatecznie zamierza przy niej pozostać. Nie trzeba jednak traktować
tej rezygnacji jako triumfu. Przypomina ona rezygnacjÄ™ Kartezjusza, gdy
zwątpiwszy w możliwość przedłużenia ludziom życia oświadczył, że rad jest,
iż może ich nauczyć, aby nie lękali się śmierci.
Najzupełniej błędny byłby sąd, że skutki matematycyzmu dały się odczuć
tylko w porządku metafizycznym. Dotknęły one nawet etyki, a przez nią
również socjologii. Początek temu dał już nie Kartezjusz, lecz Tomasz Hobbes,
którego filozofię praktyczną Kartezjusz cenił zresztą znacznie wyżej aniżeli
metafizykę.2 To, co jest nam dane w ramach rzeczywistości, to konkretna
złożoność, której elementy są zespolone. Człowiek jest nie tylko zwierzęciem
rozumnym, jest on również  zwierzęciem społecznym", ponieważ państwo
jest niezbÄ™dnym warunkiem doskonaÅ‚ego rozwiniÄ™cia jego rozumnoÅ›ci. Dla­
tego to jednostkÄ™ znajdujemy tylko w paÅ„stwie; poza nim nie mogÅ‚aby w peÅ‚­
ni urzeczywistnić swojej istoty ani nawet żyć, jakkolwiek samo państwo
istnieje tylko w jednostkach, które tworzą jego substancję. Równie zatem
prawdziwe będzie twierdzenie, że w jednostce nie znajduje się nic, co by nie
pochodziło od społeczeństwa, jak to, że w społeczeństwie nie ma nic, co by
nie pochodziło od jednostek; społeczeństwo bowiem kształtuje jednostki,
a jednostki składają się na społeczeństwo.
JeżelibyÅ›my natomiast przypuÅ›cili, że ta zÅ‚ożona rzeczywistość zostaÅ‚a roz­
członkowana na idee, z których każda określałaby jakąś substancję, wówczas
jednostka stałaby się rzeczą samą w sobie, państwo  również, i oto stanąłby
przed nami na nowo problem komunikacji pomiędzy substancjami, równie
niemożliwy do rozwiÄ…zania jak poprzednio. Do tego wÅ‚aÅ›nie Hobbes dopro­
wadziÅ‚ myÅ›l współczesnÄ… okreÅ›lajÄ…c ludzi jako jednostki dajÄ…ce siÄ™ wyodrÄ™b­
nić i z natury jednakowo wyposażone, zarówno cieleśnie, jak i duchowo.3
W wyniku tego politycznego kartezjanizmu jednostka została przekształcona
w byt samoistny, a co za tym idzie  w cel sam w sobie, wobec czego podpo­
rządkowanie jej państwu jako celowi wyższemu stawało się trudne, jeśli nawet
nie niemożliwe. Od tej chwili problem polityki staje się tym, czym będzie
jeszcze i dla Rousseau; będzie polegał na znalezieniu w jednostce jako takiej
racji podporządkowania jej czemuś innemu niż ona sama  co jest jeszcze
trudniejsze niż rozwiązanie kwadratury koła przy pomocy linii i cyrkla.
Jasne jest, że dla takiego atomu społecznego jak jednostka Hobbesa prawo
natury jest tylko swobodą używania wszelkich środków, jakie uzna za dobre,
dla zapewnienia sobie własnego dobra.4 Każdy człowiek  mówi Lewiatan 
ma z natury prawo do każdej rzeczy. W jaki wiÄ™c sposób można przy zapew­
nieniu podobnych swobód stworzyć nowy ustrój społeczny? Co zrobić, aby
w imiÄ™ mego wÅ‚asnego prawa to, co do mnie należy, przestaÅ‚o do mnie nale­
żeć? Oto zródÅ‚o wszelkich teorii  umowy spoÅ‚ecznej", które za pomocÄ… róż­
nych forteli usiłują wysnuć z praw uznanych przedtem za absolutne ich
własne zaprzeczenie, czyli z sumy poszczególnych wolności stworzyć niewolę.
Trudności, jakie to zagadnienie w tym ujęciu nasuwało, rodziły wciąż nowe
próby jego rozwiÄ…zania; musiaÅ‚y one jednak na koniec doprowadzić do stwier­
dzenia, że problem ów jest sam w sobie sprzeczny, i do wzajemnego przeciw-
2 R. Descartes, Lettre de 1643; wyd. Adam-Tannery, t. IV, s. 67, 1. 10 26.
3
Hobbes, Leviathan, I, rozdz. 13. CaÅ‚y poczÄ…tek tego rozdziaÅ‚u jest przeniesie­
niem na człowieka politycznego tego, co Rozprawa o metodzie mówi o człowieku
obdarzonym intelektem. Można tu odnalezć nawet niektóre wyrażenia Kartezjusza.
Lewiatan został wydany w 1651 r.
4
Hobbes, dz. cyt., I, rozdz. 14.
38
Realizm metodyczny
stawienia dwóch antynomicznych rzeczywistości niemożliwych do pogodzenia.
Z jednej strony brano pod uwagę jednostkę jako taką, a ponieważ definicja
jednostki w stanie nienaruszonym stwierdza, iż istnieje ona samoistnie,
5
dochodzono do anarchistycznego indywidualizmu Maxa Sti rnera lub do
indywidualizmu estetycznego Nietzschego. Jedyny i jego własność. Trudno
0 coś bardziej logicznego, i Stirner okazał się prawdziwym filozofem, gdyż
przedstawiając tę ideę umiał dotrzeć do jej najczystszej istoty. Jeżeli
jednostka jest tylko jednostkÄ…, to pragnienie wyprowadzenia tego, co zbio­
rowe, z tego, co indywidualne, jest nielogiczne; logiczne jest natomiast
całkowite wyeliminowanie państwa jako czynnika przymusu. Jeśli jednak
z drugiej strony bierze się pod uwagę zbiorowość jako taką, to ponieważ
samą jej istotą jest negacja tego, co jednostkowe, tworzenie zbiorowości
z jednostek prowadzi do sprzeczności. W tym wypadku Comte i Durkheim
stają się autentycznymi filozofami.  Człowiek jest niczym, Ludzkość jest
wszystkim." Tu również trudno o wiÄ™kszÄ… konsekwencjÄ™, gdyż w bycie zbio­
rowym jako takim nie ma miejsca dla jednostki jako takiej; jest ona zatem
wyeliminowana, ograniczona, zanegowana z góry i jakby z samej definicji.
A zatem gdy współczesne spoÅ‚eczeÅ„stwo usiÅ‚uje przeksztaÅ‚cić siÄ™ wedÅ‚ug wzo­
ru, jaki przed nim stawiają te społeczne doktryny, jest skazane na nieustanne
oscylowanie pomiędzy anarchizmem a kolektywizmem, lub też  w praktyce
 na życie w haÅ„biÄ…tym kompromisie, któremu brak teoretycznego uzasad­
nienia.
Kult antynomii w filozofii współczesnej nie jest zjawiskiem zaskakującym.
Zetknął się z nim Kant. Wyzyskał je Hegel, który sądził, że filozofia polega
na dążeniu do ich przezwyciężania. Cała filozofia średniowieczna usiłowała
natomiast je wymijać. WedÅ‚ug Åšw. Tomasza i Dunsa Szkota fakt, że współist­
nieją one zgodnie w rzeczywistości, świadczy, że nie są one nieprzezwycię-
zalne i że nie powinny one stanowić przeszkody w przedstawianiu rzeczy­
wistości w jej prawdziwej postaci. A zatem to my sami poprzez nasz mate-
matycyzm wprowadzamy antynomie do obrazu rzeczywistości. Jeśli więc
u zródÅ‚a wszelkich trudnoÅ›ci, w jakie uwikÅ‚aÅ‚a siÄ™ filozofia, leży bÅ‚Ä…d pod­
stawowy, to jest to błąd, który popełnił Kartezjusz wyrokując a priori, że
me t o d a j e d n e j z n a u k o r z e c z y wi s t o Å› c i j e s t s Å‚ u s z n a
w o d n i e s i e n i u do c a Å‚ e j r z e c z y wi s t o Å› c i .
Orzeczenie to musiaÅ‚o wczeÅ›niej czy pózniej spowodować w sposób nieunik­
niony coś więcej niż trudności filozoficzne, musiało spowodować zanik samej
filozofii. W rzeczy samej bowiem, jeżeli metodÄ™ jakiejkolwiek, nauki prze­
kształcimy w metodę uniwersalną, skażemy się z góry na to, iż przy pomocy
tej metody osiÄ…gniemy tylko to, co może ona dać, a wiÄ™c naukÄ™, a nie filozo­
fię. Niewielu matematyków zgodziłoby się dziś z Kartezjuszem, iż Medytacje
jego majÄ…  jak sam sobie pochlebiaÅ‚  tÄ™ samÄ… pewność co nauki matema­
tyczne, a nawet większą od nich. Jednakże metafizyka typu matematycznego
rozpatrywana sama w sobie, niezależnie od trudności, w jakie się wikła, była
możliwa, ponieważ w jednym i drugim wypadku myśl konstruuje pojęcia
1 pozostaje w porządku czystych idei. Metafizyka kartezjańska tylko z naj-
.... dem może dojść do konkluzji metafizyki scholastycznej, do du­
chowoÅ›ci duszy, istnienia Boga, istnienia materii; skoro jednak w ostatecz­
nym wyniku dochodzi do nich  może zachować świadomość swego istnienia.
Rzecz ma się całkowicie inaczej w wypadku Kanta, dla którego nauką dostar-
5
W zwiÄ…zku z tym zagadnieniem por. godnÄ… uwagi pracÄ™ M. V. Bascha, L'indivi-
dualisme anarchistÄ™, Max Stirner, Paris2 1928,
Swoistość porządku filozoficznego 39
czajÄ…cÄ… metody wzorcowej jest fizyka newtonowska. Wszelkie poznanie fi­
zyczne zakłada intuicję zmysłową; ponieważ zaś w odniesieniu do niej ocenia
się inne rodzaje poznania, tam, gdzie zabraknie intuicji zmysłowej, nie będzie
też poznania. A wówczas rozumie się samo przez się, że los metafizyki jako
nauki staje się z góry przesądzony. Pozbawiona pojęć ma już tylko Idee,
w których antynomiach jest zamknięta w sposób ostateczny.
Dopiero z chwilą gdy zwątpi się o filozofii jako nauce, zaczyna się szukać
dla niej uzasadnieÅ„ w porzÄ…dku innym aniżeli porzÄ…dek poznania rozumo­
wego. Kant, który ani nie chce, ani nie może obejść się bez filozofii, usiłuje
utrzymać konkluzje metafizyki jako postulaty etyki. Comte, który raz na
zawsze sprowadza wiedzÄ™ obiektywnÄ… do nauki, a jednak stwierdza nieunik­
nioną anarchię myśli wyłącznie obiektywnej, usiłuje uprawomocnić filozofię
jako subiektywną syntezę, dokonaną z punktu widzenia Ludzkości. Bergson
wreszcie, który odczuwa konieczność wyjścia poza porządek naukowy, jeśli
się pragnie osiągnąć porządek filozoficzny, czyni godny podziwu wysiłek, aby
ponad pojęciem dotrzeć do intuicji. Jednakże sama ta intuicja, będąca raczej
d o ś wi a d c z e n i e m aniżeli p o z n a n i e m tego, co rzeczywiste, raczej
zawsze płodną metodą badania aniżeli formułą odkryć, daje nam podstawy
do krytykowania nauki, która uważa siÄ™ za filozofiÄ™, nie dajÄ…c wszakże pod­
staw do skonstruowania filozofii.6 Być może, iż osiÄ…gniÄ™cie i bezustanne po­
dejmowanie kontaktu z tym, co niewyrażone, jest konieczne, aby osiągnąć
postÄ™p w filozofii; jednakże filozofia polega na tym tylko, co o tym nie wy­
rażonym potrafi powiedzieć, mimo niedoskonałości samego sposobu wyrażania,
który trzeba bez ustanku poprawiać.
Nie można się zatem dość nadziwić, iż filozofia znajdując się dzisiaj u kresu
rezygnacji i będąc bliska samobójstwa, poczytuje tę swoją rezygnację za
triumf. PosÅ‚ugujÄ…c siÄ™ metodÄ… jakiejÅ› okreÅ›lonej nauki, można jedynie uzy­
skać rezultaty należące do tej właśnie nauki oraz to, co z innych nauk do niej
się sprowadza. Posługując się jakąkolwiek metodą nauk ujmowanych jako
całość, można jedynie uzyskać całość tych nauk, co jest bez wątpienia rzeczą
bardzo piękną, lecz co nie pozostawia miejsca na autonomiczną filozofię.
Idąc tą drogą dochodzi się zatem z konieczności do pozytywizmu absolutnego
(takiego np., jaki reprezentuje Littre), który po prostu sprowadza treść filo­
zofii do treÅ›ci nauki, albo też  do idealizmu L. Brunschvicga, sprowadza­
jącego filozofię do krytycznej refleksji nad etapami, które przeszła myśl
tworząc naukę, a więc do historii myśli.
A zatem filozofia znalazÅ‚a siÄ™ w takim punkcie, że  jak siÄ™ zdaje  trud­
no już jej pójść dalej na drodze wiodÄ…cej do wÅ‚asnego unicestwienia. Ponie­
waż jednak ostatni krok drogi jest pierwszym krokiem powrotu  jest to być
może punkt, w którym nasuwa się refleksja przygotowująca wejście na nową
drogÄ™. Na pierwszy rzut oka wszelka myÅ›l o powrocie do filozofii Å›rednio­
wiecza wydaje się całkowicie absurdalna. Filozofia ta z trudem przetrwała
w dogmatycznych metafizykach XVII stulecia; nauka, eliminujÄ…c wszelkÄ…
metafizykę, dokonała ostatecznej eliminacji samej właśnie scholastyki. Po
trzech wiekach nieprzerwanego postępu naukowego, tego postępu, który
wtrącił do lamusa świat Arystotelesa  jakżeż można mówić o powrocie do
tego świata?
Lecz nie o to bynajmniej chodzi. I to nie tylko ze względu na okoliczności,
6
Pragmatyzm Jamesa, przedsiÄ™wziÄ™cie bardziej skomplikowane, choć mniej filo­
zoficzne, usiłował zamknąć i naukę, i filozofię we wspólnej kategorii skuteczności.
Chcąc uratować filozofię, zniszczył zarówno filozofię, jak i naukę.
40
Realizm metodyczny
które, jakkolwiek by były przemożne, nie mają w sobie nic filozoficznego,
lecz także dlatego, że musimy potępić naukową bezpłodność średniowiecza
w imiÄ™ tych samych racji, dla których dziÅ› potÄ™piamy filozoficznÄ… bezpÅ‚od­
ność scjentyzmu. Arystoteles również przesadzał w ocenie doniosłości nauki
i wartości swej metody, ze szkodą dla innych. W pewnym sensie '-''dniej
jest go usprawiedliwić aniżeli Kartezjusza: Arystoteles popadał bowiem w ten
sposób w jawnÄ… sprzeczność z wymogami wÅ‚asnej metody, podczas gdy Kar­
tezjusz postÄ™powaÅ‚ zgodnie ze swojÄ… metodÄ…. W każdym razie z filozoficzne­
go punktu widzenia jest to błąd mniej niebezpieczny, błąd faktyczny, który
nie narusza w niczym samej zasady. Zbiologizować to, co nieorganiczne 
jak to uczynił Arystoteles i filozofowie średniowieczni  znaczy skazać się
na niewiedzÄ™ w zakresie nauk o Å›wiecie nieorganicznym, których obecna po­
pularność ma przede wszystkim zródÅ‚o w ich niewyczerpanej pÅ‚odnoÅ›ci prak­
tycznej. Zmatematyzować natomiast caÅ‚kowicie i zasadniczo wiedzÄ™  to nie­
zwykle ograniczyć fizykę i chemię, uniemożliwić rozwój biologii, metafizyki
i co za tym idzie  etyki. Oto sprawa, którą należy bliżej wyjaśnić.
Dla filozofa realisty myśl nie ma innej treści prócz tej, którą jego zdolności
poznawcze pozwalają mu wyabstrahować z rzeczy i którą wypracowuje dzięki
swym zasadom. Stanowisko takie jest dla niego najzupełniej naturalne, tym
bardziej że w Å›redniowieczu jest on chrzeÅ›cijaninem, a ponieważ Å›wiat chrzeÅ›­
cijański jest tworem Boga, nie zaś człowieka, przeto filozofia chrześcijańska
samorzutnie rozpatruje zagadnienia z punktu widzenia przedmiotu. Bez wÄ…t­
pienia każdj' z filozofów średniowiecznych bez wahania zgodziłby się z Karte-
zjuszem, że nauki ujmowane łącznie to tylko myśl ludzka, zawsze jedna i ta
sama, bez względu na wielość problemów, którymi się zajmuje; lecz jeśli myśl
ludzka ujmowana sama w sobie jest zawsze jedna, to rzeczy, którymi siÄ™ zaj­
muje, są różne, i dlatego jej sposoby zbliżania się do rzeczywistości powinny
być tak zróżnicowane, jak zróżnicowana jest sama rzeczywistość. Arystote-
lesowska rozprawa o me t o d z i e byłaby zatem niemożliwa; można by tu
mówić jedynie o rozprawie o me t o d a c h . Porządkowi abstrakcyjnej ilości
odpowiada metoda nauk matematycznych, a i ona musi siÄ™ różnicować w za­
leżności od tego, czy chodzi o ilość ciągłą czy nieciągłą, o geometrię czy
c arytmetykę. Porządkowi fizyki odpowiada jej własna metoda, ponieważ
bada ona ruch i wÅ‚asnoÅ›ci ciaÅ‚ nieorganicznych. PorzÄ…dkowi biologii odpowia­
da jeszcze inna metoda, ponieważ bada ona byty organiczne. Tak samo ma
siÄ™ rzecz z psychologiÄ…, etykÄ…, socjologiÄ…. CaÅ‚kowicie niesÅ‚uszne byÅ‚oby prze­
konanie, że tych różnych metod nic nie łączy, metoda bowiem nauki bardziej
abstrakcyjnej wyznacza metodÄ™ nauk bardziej konkretnych i rozciÄ…ga siÄ™ na
ich dziedziny. Są to jednak metody specyficzne, zachowujące swą odrębność,
ponieważ każdy porzÄ…dek rzeczywistoÅ›ci z racji samej swej odrÄ™bnoÅ›ci wy­
maga określonego sposobu badania. A zatem mądrość, czyli filozofia pierwsza,
czyli metafizyka, tworzy zasady nadrzędne dla wszystkich innych nauk i,
z ludzkiego punktu widzenia, nie zależy od żadnej nauki. Podobnie jak po­
szczególne nauki badają różne aspekty bytu, metafizyka bada sam byt w jego
istocie i właściwościach. Jest to nauka o bycie jako bycie. Matematyka jest
nauką o ilości. Fizyka  nauką o bycie w ruchu. Biologia  o bycie żywym.
Psychologia  o bycie poznającym, a socjologia o bycie ludzkim żyjącym
w społeczeństwie. Trudno o stanowisko bardziej uniwersalne i elastyczne,
i niepodobna rozstrzygać a priori, dlaczego filozofia, która to stanowisko
zajmowaÅ‚a, nie miaÅ‚aby prawidÅ‚owo zinterpretować jakiegoÅ› porzÄ…dku rzeczy­
wistości.
Swoistość porządku filozoficznego 41
Istotnie nie było to dla niej niemożliwe. Błędem Arystotelesa było to, iż nie
pozostał wierny swojej zasadzie: dl a k a ż d e g o p o r z ą d k u r z e c z y '
wi s t o Å› c i o s o b n a wi e d z a o ni e j , a bÅ‚Ä™dem filozofii Å›redniowiecz­
nej byÅ‚o to, iż go w tym naÅ›ladowaÅ‚a. PrzyjmujÄ…c zatem odwrotny tryb po­
stępowania niż Kartezjusz, Arystoteles przekształcał metodę biologiczną
w metodę fizyczną. Na ogół panuje opinia, że dzięki arystotelizmowi dokonały
pewnego postÄ™pu jedynie te nauki pozytywne, które majÄ… zwiÄ…zek z morfolo­
giÄ… i funkcjami bytów żyjÄ…cych. RzeczywiÅ›cie Arystoteles byÅ‚ przede wszy­
stkim przyrodnikiem, tak jak Kartezjusz byÅ‚ przede wszystkim matematy­
kiem; zamiast sprowadzać "  jak to czynił Kartezjusz  to, co organiczne,
do tego, co nieorganiczne, usiłował objąć to, co nieorganiczne, w tym, co
organiczne. Zafrapowany dominującą rolą formy w bycie żyjącym, uczynił
7 niej nie tylko zasadę wyjaśniania zjawisk życia, lecz również i wszelkiego
bytu znajdującego się w ruchu. Stąd owa słynna teoria form substancjalnych,
o których wyeliminowanie przede wszystkim zatroszczy się Kartezjusz.
W istocie dla scholastyka ciaÅ‚a fizyczne sÄ… obdarzone formami, którym za­
wdzięczają zarówno ruch, jak i własności; i tak samo jak dusza jest swoistym
rodzajem formy, mianowicie formy tego, co żyjące, tak i forma jest swoistym
rodzajem duszy, zawierającym jednocześnie formy bytów nieorganicznych
oraz formy lub dusze bytów organicznych.
To wÅ‚aÅ›nie tÅ‚umaczy wzglÄ™dnÄ… bezpÅ‚odność filozofii scholastycznej w po­
rządku fizyki, a nawet chemii, i jednocześnie niewystarczalność kartezjani-
zmu w zakresie nauk przyrodniczych. Jeżeli w tym, co żyjące, tkwi coś więcej
aniżeli prosty mechanizm, to z góry wiadomo, że Kartezjusz tego nie do­
strzeże; jeżeli jednak w dziedzinie fizyki brak jest cech okreÅ›lajÄ…cych pro­
cesy życiowe, scholastyka nie tylko nie odnajdzie ich tam, lecz nie będzie
umiała również nigdy odkryć tego, co się w dziedzinie fizyki rzeczywiście
znajduje. A jednak scholastyka poświęciła wiele czasu na szukanie cech
życia w dziedzinie fizyki, ponieważ, zaś była pewna, że wszelkie działania ciał
nieorganicznych tłumaczy forma, wałczyła ze wszystkich sił przeciw tym,
którzy twierdzili, iż widzÄ… w tych dziaÅ‚aniach coÅ› innego; trzymaÅ‚a siÄ™ upar­
cie na tej straconej pozycji i wreszcie musiała ją opuścić ponosząc dotkliwą
klęskę. Minęły trzy wieki na klasyfikowaniu tego, co powinno się mierzyć,
tak jak dziÅ› niekiedy obstaje siÄ™ przy mierzeniu tego, co powinno siÄ™ klasy­
fikować.7 Lata te wytworzyły tylko pseudofizykę, równie niebezpieczną dla
przyszłości nauki, jak i dla przyszłości filozofii, która uważała, iż jest z nią
zwiÄ…zana. Scholastyka bowiem nie umiaÅ‚a wyprowadzić ze swoich zasad fizy­
ki, która mogła i powinna z nich wypłynąć.
Pierwszym obowiązkiem, który się dziś narzuca, jest zatem obowiązek
większej wierności wobec wymogów realizmu, aniżeli to było konieczne
7
Jasne jest, iż błąd Arystotelesa, mniej poważny niż błąd Kartezjusza z punktu
widzenia filozoficznego, poważniejszy byÅ‚ z punktu widzenia naukowego. RozciÄ…g­
niÄ™cie bowiem praw nauki bardziej ogólnej na nauki mniej ogólne  jak to uczy­
nił Kartezjusz  pozostawia możliwość osiągnięcia w tych ostatnich tego, co jest
im wspólne z nauką bardziej ogólną; oto dlaczego mechanizacja biologii  choć
tylko częściowa  zawsze jest możliwa. Natomiast przeniesienie metody nauki
bardziej szczegółowej do nauki bardziej ogólnej prowadzi do pozbawienia tej ostat­
niej jej przedmiotu. Zatem Arystoteles oceniajÄ…c bÅ‚Ä™dnie wÅ‚aÅ›ciwy przedmiot fizy­
ki i chemii, jednocześnie pomijał to wszystko, co biochemia pozwala nam wiedzieć
o bycie biologicznym, a co  choć nie stanowi wszystkiego ani też nie jest czymś
najważniejszym  jest może najbardziej użyteczne. Jest to nie tylko poważny błąd
teoretyczny, lecz także błąd praktyczny, którego utylitaryści nigdy Arystotelesowi
nie wybaczÄ….
42
Realizm metodyczny
w samym średniowieczu, oraz obowiązek oddania tego, co należy, każdemu
porządkowi rzeczywistości. W każdym porządku trzeba zachować realność
formy, bez której nie można wyjaśnić struktur i która pozostaje podstawą
zrozumiałości tego, co rzeczywiste. Wytyczając cele energii i warunki ich
dziaÅ‚ania kieruje ona wszÄ™dzie mechanikÄ…, narzucajÄ…c siÅ‚om  nawet fizycz­
nym lub chemicznym  prawa strukturalne, które wyodrÄ™bniajÄ… ciaÅ‚a i utrzy­
mują rzeczywistą odrębność pomiędzy samymi energiami. Jeszcze więcej
racji przemawia za tym, aby odegrała ona tę samą rolę w botanice i zoologii,
gdzie t y p y sÄ… faktami, a prawa sÄ… jeszcze bardziej oczywiste. Lecz t y po ­
l o g i a jest problemem naukowym absolutnie powszechnym, dotyczÄ…cym za­
równo tego, co nieorganiczne, jak i tego, co organiczne, i aczkolwiek obecna
orientacja nauk zwraca siÄ™ ku czemu innemu, to pozostaje faktem, i zawsze
trzeba będzie brać to pod uwagę, iż forma jest jedyną zasadą, która pozwala
problem ten wyjaśnić.
Nie chodzi zatem o zaprzeczenie hylemorfizmu bytów nieorganicznych;
jednakże samo przez siÄ™ zdaje siÄ™ narzucać dokÅ‚adne rozróżnienie pojÄ™cia for­
my organicznej i pojęcia formy nieorganicznej. Formae naturales sunt actuosae
et quasi vivae  mówili scholastycy. Pomiędzy mechanicyzmem kartezjań-
skim, który czyni ze zwierząt maszyny, a witalizmem arystotelesowskim,
który czyni z ciał fizycznych zwierzęta, powinno być miejsce na mecha-
nicyzm tego, co fizyczne, i na witalizm tego, co biologiczne. Każda  natura"
wymaga zasady formalnej, lecz nie każda forma jest żyjąca.8 Będąc zasadą
struktury i dyspozycji energii, choć nie zródłem energii dającej się wyliczyć
lub wykazać eksperymentalnie  " forma nieorganiczna nie jest wewnętrzną
spontanicznoÅ›ciÄ…, której skutkami byÅ‚yby dajÄ…ce siÄ™ dostrzec iloÅ›ciowe od­
miany.
Jednocześnie jednak wydaje się, iż niepowodzenie fizyki średniowiecznej
nie umniejsza wartości średniowiecznej filozofii, a nawet w pewnym sensie
potwierdza ją, ponieważ niepowodzenia tej filozofii wynikały jedynie stąd, że
nie była ona dostatecznie wierna swoim zasadom. Nic jej nie zmuszało do
trzymania siÄ™ astronomii Ptolomeusza, do wyznawania geocentryzmu, do
tłumaczenia ruchów ciał niebieskich przez  Inteligencje poruszające"; nie była
obowiÄ…zana wierzyć wraz ze Å›w. Tomaszem, że formy substancjalne ciaÅ‚ obda­
rzają je zdeterminowaną inklinacją do zajmowania pewnego miejsca ani że
8
W istocie jest rzeczą pewną, że mimo złudzenia wyobrazni, które doprowadziło
niektórych scholastyków do pojmowania form bytów nieorganicznych na podobieÅ„­
stwo form bytów żyjących, hylemorfizm zachowuje całą swą wartość. Wystarczy
przypomnieć sobie, że wszelkie pojęcie metafizyczne powstaje w zetknięciu się
z najogólniejszymi faktami naszego materialnego wszechświata, z sądu powziętego
w świetle bytu, to znaczy w świetle zasady niesprzeczności, i że co za tym idzie
pojęcie takie ma charakter analogiczny, tak jak pojęcie bytu. Takie jest pojęcie
formy, która urzeczywistnia się w sposób odmienny w bytach nieorganicznych
i w bytach żyjących. Ponieważ jednak umysł ludzki myśląc odwołuje się zawsze do
wyobrazni i do doświadczenia zmysłowego, rozum w sposób naturalny odczuwa
pokusę, aby wiązać pojęcia metafizyczne, a w konsekwencji pojęcia analogiczne,
z określonym obrazem i z określonym jednoznacznym urzeczywistnieniem. Tego
rodzaju pokusie uległ Arystoteles; jego wykształcenie medyczne skłaniało go do
..biologizowania" formy w całym jej zakresie. Dodajmy jednak, aby zmniejszyć
jego winę, że gdy wezmiemy pod uwagę VI księgę Fizyki, niektóre ustępy księgi II
oraz VII tegoż dzieła, to zobaczymy, że Arystoteles dostrzegał znaczenie wielości
i miary w poznaniu naukowym. Jeżeli na drodze tej nie posunął się dalej, to po
prostu może tylko dlatego, że nie znaÅ‚ matematyki, poza  jak siÄ™ wydaje  pro­
stymi proporcjami. Być może, iż fakt ten wywarÅ‚ istotny wpÅ‚yw na ogólnÄ… orien­
tacjÄ™ jego prac.
43
Swoistość porządku filozoficznego
odbicie i zaÅ‚amanie siÄ™ promieni Å›wietlnych sÄ… to metafory porzÄ…dku cielesne­
go, mające wyrażać rzeczywistości niematerialne. Nikt nie może być tak
dalece uparty, aby nie uznać, że to, co jest fałszywe, jest naprawdę fałszywe.
I nie tylko to wszystko, co należy do lamusa nauki i nie ma żadnej wartości,
rzeczywiÅ›cie zostaÅ‚o odrzucone, lecz z koniecznoÅ›ci odrzucone zostaÅ‚o jedno­
czeÅ›nie wszystko, co siÄ™ na tym opieraÅ‚o w porzÄ…dku metafizycznym i psycho­
logicznym. PrzewartoÅ›ciowanie tradycji Å›redniowiecznej musi siÄ™ zatem roz­
począć od zasad; nie można z góry przesądzać, co one mogą lub czego nie
mogą dać, lecz należy je swobodnie wypróbować, aby zobaczyć, jak daleko
sięga ich wartość w zakresie wyjaśniania rzeczywistości. Nie chodzi o to,
ażeby je wprowadzać do nowych systemów, z których przestarzaÅ‚ymi elemen­
tami mogłyby być raz jeszcze związane, lecz o odtworzenie ich w pierwotnej
czystości i w nieprzemijającej płodności, a to w tym celu, aby przynajmniej
nie dopuścić do utraty dóbr duchowych, które powinny już do nas raz na
zawsze należeć.
Pierwszym i najbardziej niezbędnym z tych dóbr jest istnienie filozofii jako
niezależnej dyscypliny myÅ›li oraz istnienie metafizyki, bÄ™dÄ…cej ukoronowa­
niem filozofii. Stara definicja filozofii zachowuje swÄ… wartość, i uznaÅ‚ jÄ… osta­
tecznie nawet August Comte: filozofia jest nauką mądrości. A zatem zawiera
ona w sobie całość nauk, z których każda usiłuje stworzyć sobie narzędzie
dostosowane do tego porzÄ…dku rzeczywistoÅ›ci, którego wyjaÅ›nienia siÄ™ podej­
muje. Jednakże poza problemami, które nasuwają się w związku z różnymi
aspektami bytu, istnieje też problem, który nasuwa się w związku z samym
bytem. Nie chodzi tu już o to, jak istnieją te lub inne rzeczy, lecz o to, co
znaczy: istnieć. Na czym polega istnienie? Dlaczego posiada się je, skoro to
istnienie, które jest nam dane, nie wydaje się zawierać w sobie swojej
własnej racji dostatecznej? Czy jest ono konieczne, czy przygodne? A jeżeli
jest przygodne, to czy nie wymaga ono istnienia koniecznego jako przyczyny
i wyjaśnienia? Taki jest oto przedmiot nauki najwyższej, do jakiej umysł
ludzki zdolny jest podnieść się w porządku poznania czysto naturalnego;
nauka o istnieniu, uprawiana ponad naukami mówiÄ…cymi o sposobach istnie­
nia. Nauka ta nazywa się  metafizyką". Podstawy jej stworzyli Grecy, którzy
wyraznie zdawali sobie sprawę, że nie można się bez niej obejść, a filozofia
chrześcijańska nie pozwoli nigdy, aby ona zginęła, ponieważ jest to pierwsza
i jedyna nauka, która sądziła i właśnie sądzi nadal, że istnienie bytów jest
przygodne, a więc wymaga tym samym własnej zasady wyjaśniającej; natura
tej zasady powinna być badana przez naukę odrębną od innych i w stosunku
do nich nadrzędną, zajmuje się ona bowiem problemem, bez którego nie
można by postawić żadnego innego problemu. Jak dÅ‚ugo bÄ™dzie istniaÅ‚o chrze­
ścijaństwo, tak długo będzie istniała metafizyka, aby związać różne rodzaje
istnienia z Tym, qui non aliąuo modo est, sed est, est. Każda nauka ma swoje
miejsce, lecz ponad wszystkimi innymi znajduje siÄ™ nauka o tym, bez czego
nie mogłoby być w ogóle nauki, ponieważ,-nie byłoby ani rzeczywistości, którą
można by poznawać, ani inteligencji, która by tę rzeczywistość pojmowała.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Gilson Etienne Tomizm Wprowadzenie do filozofii sw Tomasza z Akwinu
Gilson Etienne
wyklad 7 idea porzadu naturalnego jako filozoficzna postawa liberalizmu gospodarczego
Filozofia religii cwiczenia dokladne notatki z zajec (2012 2013) [od Agi]
Biedrzyński D , Pojęcie harmonii w filozofii Empedoklesa
Nahua filozofia
filozofia grecka
wykłady Filozofia społeczna

więcej podobnych podstron