R9 ONPVXNJQ6B4SOSHUNQKUM2QB3VTYFAIQDL5LH4Q


9. Wymarsz na wojnÄ™ tureckÄ…

Więc teraz wojna, wojna z sułtanem, sprzymierzeńcem Ludwi-
ka XIV. Już w styczniu 1683 roku zostały wystawione buńczuki
w Adrianopolu. 18 marca sułtan wyruszył w pole. Przygnębiony
i zatrwożony pobożny Leopold I pisze do Marka d'Aviano: "Turek
nadciąga z wojskiem, jakiego od wieków nie widziano; ja zaś
jestem sam z moimi siłami zbrojnymi, bez wszelakiej pomocy.'
Wkrótce dowiedziano się w Wiedniu, że armia muzułmanów kie-
ruje siÄ™ na to cesarskie miasto. Wypowiedzenie wojny prze/
Leopolda I sułtanowi 26 kwietnia pozostało w tyle za wydarze-
niami. Kara Mustafa był pewny swego. Niechybnie zdobędzi<
Wiedeń - miał się wyrazić wielki wezyr według raportu Guille
ragues'a z 10 kwietnia - jeśli tylko Francja nie pospieszy cesa
rzowi z pomocą. Turecki pierwszy minister mógł być co do tęgi
spokojny; Ludwik XIV polecił natychmiast Guilleragues'owi, gd:

dowiedział się o tych osmańskich obawach, pocieszyć Portę: ,,0i
ne doit pas apprehender que je prenne de liaisons avec l'Au

triche."1

Tak więc armia padyszacha toczyła się, podobna niepowstrzy

manej" powodzi, przez Serbię na podległe Węgry; Kara Mustafs
któremu sułtan 13 maja w Belgradzie przekazał proporzec prc
roka i tym samym naczelne .dowództwo, liczył obecnie na OSĘ
motnione siły chrześcijańskiego cesarza i dlatego też na łatw
zwycięstwo. Od początku roku 1683 strona austriacka pochłonit
ta była wystawianiem regimentów, pracami nad umocnienian
obronnymi i przygotowaniem planu wojny. Karol lotaryński z<
stał mianowany naczelnym dowódcą cesarskiej armii i z począ
kiem kwietnia w Wiedniu objÄ…Å‚ to stanowisko. W uporczywyc

1 Nie należy obawiać się, że wiążę się z Austrią.

184

Rozdział 9

zmaganiach ze swoim wrogiem, przewodniczÄ…cym dworskiej wo-
jennej rady margrabią Hermannem von Baden, próbował prze-
forsować swój plan wyczekującej defensywy, która miałaby
trwać aż do przybycia sprzymierzonych armii: Polski i niemiec-
kich książąt Rzeszy. Dworska rada wojenna planowała pierwot-
nie rozciągnięcie kordonu w formie półkola z około 30 000 żoł-
nierzy, z oddziałów mniej sprawnych na polu walki, sięgającego-
od Adriatyku, poprzez zachodnie Węgry, aż do polskiej granicy,
podczas gdy siły główne, liczące 40 000 ludzi, miały rozpocząć-
ofensywę na tureckie twierdze na Węgrzech ze swego miejsca.
zbiórki z Kittsee koło Preszburga,1 położonego na wschód od
Wiednia. Leopold I zgadzał się z tym planem. ,,Le bon Empereur
se flattait de pouvoir faire une guerre offensive, on le trompait
en lui faisant croire a 80 000 hommes"2 (są to słowa Buonvisiego).

Lotaryńczyk musiał wreszcie, wbrew swemu przekonaniu, zre-
zygnować ze swojej taktyki na zwłokę i ruszyć do ataku. 6 maja.
Leopold I, pośród wielkiego zbiegowiska zewsząd napływającego
ludu i przed chmarą wspaniale wystrojonych dam i panów
z dworskiego towarzystwa, wizytował główne siły armii w licz-
bie 38 400 żołnierzy. Ta parada pod Kittsee wiązała się z udziele-
niem papieskiego błogosławieństwa i z wymarszem na Komarom.
Lotaryńczyk pociągnął dalej, na Esztergom, oblegał przez pięć-
dni twierdzę Ujvar, jednak widząc zbliżającą się, ogromną w'
swej przewadze armię Kara Mustafy powrócił do Komarom. Te
zbędne marsze i nie na czasie ataki na tureckie bastiony nad
Dunajem osłabiły fizycznie i moralnie armię cesarską. 25 czerwca
wielki wezyr stał już pod Szekesfehervarem. Tu spotkał się z cha-
nem tatarskim, który na początku maja całkiem potulnie prze-
jechał przez Siedmiogród ze swoimi ordami; i tu zadecydowano.
ostatecznie o natychmiastowym marszu na Wiedeń i oblężeniu.
stolicy cesarstwa. Armia cesarska musiała przyspieszyć odwrót.
Po tygodniowym postoju pod Gyór obrońcy islamu przekroczyli
austriackie granice 6 lipca 1683 roku.

W Wiedniu stosowano do końca prastarą taktykę uspokajania
nastrojów przy współudziale ostrej cenzury, ową strusią polity-
kę, która wiąże się nierozłącznie z austriacką radą dworu wszy-
stkich czasów. Jeszcze 3 lipca wydano edykt zabraniający pod.

1 Obecnie Bratysława - (przyp. red.).

2 Dobry Cesarz pochlebiał sobie, iż może prowadzić wojnę ofensywną,
oszukiwano go bowiem, pozwalając mu sądzić, że ma 80 000 ludzi.

Wymarsz na wojnÄ™ tureckÄ…

karą śmierci rozpowszechniania niepokojących wieści. Aż do tej
pory ludność, nic nie przeczuwając, żyła w tak rozkosznej bez-
trosce, że nuncjusz nie mógł tego zupełnie pojąć. Z pewnością
na poczÄ…tku roku rozbudowywano umocnienia obronne miasta,
z pewnością przekazywano też sobie z ust do ust owe urzędowo
zakazane, napawające strachem wieści z Węgier, jednakże nikt
poważnie nie wierzył w oblężenie stolicy przez odwiecznego

-wroga.

Dwór cesarski aż do ostatnich dni czerwca dzielił ten opty-
mizm zwykłych, prostych mieszkańców. Meldunki naczelnego
wodza armii o przybyciu tureckiego wojska pod Gyor wywołały
nieopisanÄ… panikÄ™. W listach wdowy po Ferdynandzie III do jej
zięcia Karola Lotaryńczyka odbija się cała "miseria di Yienna"
wespół z "confusione".1 Był to prawdziwy staroaustriacki "Palla-
watsch",2 przy którym nie można było nawet podjąć decyzji

-ucieczki. Aby skłonić do wyjazdu upartego i niezdecydowanego
Leopolda I, cesarzowa Eleonora musiała się zwrócić do Buonvi-
siego o pomoc. Nuncjusz, jedyny roztropny człowiek pośród chma-
ry bezradnych dworskich pochlebców, przedstawił monarsze ts
nagłą potrzebę przewiezienia w bezpieczne miejsce jego Najjaś-
niejszej Osoby. Cesarz, któremu wprawdzie brakowało szybkość
w podejmowaniu decyzji, lecz nie odwagi, nie dałby się tak łatw;

nakłonić do opuszczenia Wiednia, gdyby wieczorem 7 lipca na
pływający do rezydencji mieszkańcy południowo-wschodnici
przedmieść nie przynieśli przerażającej wiadomości: ,,Turcy i Ta

larzy sÄ… pod bramami."

Dookoła płonęły pożary. Pojedyncze oddziały kolumny woj

skc\vej, która tego dnia została napadnięta pod Petronell prze
niewiernych i rozbita, świadczyły wymownie o bliskim niebe:

pieczeństwie. Tak więc w ciągu godziny podjęto decyzję; z na
niezbędniejszym bagażem pędził dwór cesarski w stronę półnoi
ne-j bramy miasta. W trzech powozach jechali Leopold I, je^
małżonka w zaawansowanej ciąży, jego macocha i skąpy orsza
najpierw do Stockerau, a potem dalej do Krems. Towarzysza
monarsze ambasadorzy różnych krajów, między innymi francus
Sebeville. Lud słał za uciekinierami kamienie i wyzwiska. W ty
chaosie Karol lotaryński przywrócił szybko porządek. Wkrót
znalazła się w stolicy sprawna wojskowo załoga, licząca okc

1 nieszczęście Wiednia wespół z zamieszaniem.
^ rozgardiasz, bałagan

186

Rozdzżal 9

11 000 ludzi. Nad tym wojskiem i nad 5000 ochotników oraz stra-
żą obywatelską przejął rozkazy generał hrabia Ernst Rudiger
von Starhemberg. Lotaryńczyk wraz ze swoją najlepszą kawa-
lerią oddalił się w ostatnim momencie przed całkowitym okrąże-
niem miasta, aby na zewnątrz na swobodzie móc przeprowadzać
operacje, zanim nie nadejdzie odsiecz z zachodu i północy. Kiedy
tylko cesarski wódz naczelny wycofał się na lewy brzeg Dunaju,
pojawił się wśród oblegających Kara Mustafa. Armia osmańska
wraz ze swymi tatarskimi, węgierskimi i mołdawsko-wołoskimi
pomocnikami otoczyła 14 lipca hermetycznie Wiedeń, gdzie oprócz
załogi pozostało jeszcze około 60 000 ludzi niezdatnych do walki,
którzy nie chcieli albo nie mogli uciec.

Czy stolica świata zachodniego oprze się szturmowi orientu?
Kto przyjdzie jej z pomocÄ… i kiedy wybije godzina wyzwolenia?
Były to pytania, które zaprzątały całą Europę i które przede
wszystkim, co zupełnie zrozumiałe, narzucały się dworowi cesar-
skiemu. Teraz klauzula przymierza z 31 marca nabrała mocy
prawnej. Ozy Sobieski był skłonny do pomocy i czy był w sta-
nie jej udzielić?

Austriaccy możnowładcy od wstępnego układu z sierpnia 1682
roku zmienili swój poprzedni zły sąd o królu Polski. Zdaniem!
najczęściej powoływanego świadka, Buonvisiego, wierzyli w do-
bre zamiary Sobieskiego, jednakże żywili wątpliwości co do ich
skutecznej realizacji. Dotychczasowe doświadczenia powinny by-
ły wyprowadzić z błędu cesarskich ministrów. Nie tylko apro-
bata przymierza przez sejm warszawski, lecz również wspaniałe
militarne posunięcia Jana III udowadniały, że ów monarcha byi
zdolny do wyjątkowych osiągnięć. Współpraca z Austrią rozpo-
częła się jesienią 1682 roku. Rozpoczęła się tym, że Sobieski po-
zwolił ludziom cesarza na założenie magazynów w Spiszu, na
zakup zboża i innego rodzaju prowiantu. Z nastaniem zimy po-
zwolono Hieronimowi Lubomirskiemu bez przeszkód werbować
oddziały do korpusu posiłkowego, który to korpus zamierzał on
przyprowadzić Austriakom niezależnie od- ich układu z Sobies-
kim i RzeczÄ…pospolitÄ….

Natychmiast po zamknięciu obrad sejmu dotyczącego ligi roz-
poczęły się zbrojenia polskiej i litewskiej armii. Postawiono w
stan gotowości bojowej południowo-wschodnie prowincje, które:

pierwsze narażone były na najazd turecki; umocniono Kraków;

na przejściach granicznych łączących Polskę z Górnymi Węgra-


Wymarsz na luojnÄ™ tureckÄ…

mi/ według umowy zawartej z kanclerzem wielkim Wielopol-
skim, który miał tam swoje posiadłości, cesarskie oddziały obję-
ły w okolicach Żywca straż. 30 kwietnia rada wojenna w War-
szawie sporządziła plan operacyjny. Przewidywał on uderzenie
polskiej armii, odpowiednio do zawartego przymierza, w kierun-
ku Ukrainy i Podola. Tylko jazda w liczbie 4000 ludzi miała
przyjść z pomocą Austriakom w rejonie północnej Słowacji. Mo-
bilizacją armii kierował król we własnej osobie i Jabłonowski.
Przebiegała ona w niewiarygodnym wprost tempie. 19 maja
Pailavicini mógł powiadomić, że zebrano już 37 000 żołnierzy.
25 tego samego miesiąca dwaj hetmani, Jabłonowski i Sieniaw-
ski, pojechali do Trembowli, przyszłej kwatery głównej wojska.
Jan III przebywał tymczasem w Warszawie, aby mieć nadzór
nad zaopatrzeniem, dalszymi zaciągami i staraniami o materiał
"wojenny. Z końcem lipca władca chciał wyruszyć na wschód,
aby następnie rozpocząć wyprawę na Ukrainę i Podole.

Zwykłe w takich wypadkach finansowe tarapaty, które hamo-
wały każdą polską kampanię, ograniczały się tym razem do mi-
nimum. Leopold I pospieszył się z wypłaceniem obiecanych sub-
sydiów. 14 maja zostaje wydane polecenie śląskiej izbie posel-
skiej. Równocześnie z ratyfikacją przymierza już 27 maja nad-
chodzi do Warszawy pierwsze 100 000 guldenów austriackiego
wsparcia wojennego, 7 czerwca wpływa do Polski ostatnia rata
Następnie, do końca czerwca, przekazali do Warszawy: papież -
30 000 guldenów i elektor brandenburski - 20 000 talarów
Wreszcie Sobieski sięgnął głęboko do własnej sakiewki, z ów
'wielkodusznością, którą zawsze okazywał w szczególnych wy
padkach. Tak więc nadzieje proroków nieszczęścia, którzy mnie
mali, że Polska jest niezdolna do przeprowadzenia szybkich zbrc
jen, nie sprawdziły się. Przy tym doskonale została zachowań
tajemnica wojskowa. Nikt nie wiedział, kiedy i dokąd król z;

•mierzÄ… wyruszyć.

Równie dobrze zamaskowane były polityczno-dyplomatyczi

zamiary Jana III. Było istotne dla powodzenia tej wspólnie pr
wadzonej wojny, żeby Turcy jak najdłużej nie byli pewni mi'
tarnej interwencji Polski i aby później nie odgadli, w który
miejscu wejdą do walki siły zbrojne Rzeczypospolitej. Turec
czausz przybył do Warszawy jeszcze w połowie marca podcz
obrad sejmu, aby się wywiedzieć o stanowisku Sobieskiego i i

1 SÅ‚owacjÄ… - (przyp. red.).

188

Rozdział 9

dać swobodnego przemarszu dla Tatarów. Zwlekano z odpowie-
dzią na przedłożone przez muzułmańskiego posła życzenie tak
długo, jak się tylko dało, aby jak najpóźniej mógł on przekazać-
w ojczyźnie swe wrażenia (nie dało się bowiem uniknąć, by ów
nie dostrzegł, co się szykuje) i aby posłużyć się nim jako za-
kładnikiem za polskiego ablegata Proskiego, o którego los po-
wybuchu wojny słusznie się obawiano. Chan tatarski wysłał rów-
nież posłańca z zapytaniem, czy, jak wieść niesie, Polska rzeczy-
wiście postawiła do dyspozycji cesarza 20 000 swoich żołnierzy,
Także w tym przypadku ociągano się z odpowiedzią. Wszystko-
to, oczywiście, nie było w stanie przeszkodzić, by Turcy osta-
.tecznie na poczÄ…tku maja nie dowiedzieli siÄ™ o fakcie utworzenia-
ligi zrzeszajÄ…cej AustriÄ™ i PolskÄ™; nie wiedzieli jedynie nic o roz-
miarach zbrojeń Sobieskiego.

Zerwanie pokoju z Zurawna wzbudziło ogromne oburzenie
Porty. ,,Każdy kij ma dwa końce" - mówi polskie przysłowie.
Rozumiemy dobrze, że Osmanowie patrzyli na zapał do krucjaty
Sarmatów innymi oczami niż chrześcijanie. Postępek Sobieskiego
był dla Turków haniebnym wiarołomstwem. Dwudziesty drugi
artykuł układu pokojowego z 6 marca 1678 roku brzmiał: "Jeżeli
miałaby nastąpić wojna przeciwko jednemu z niewiernych kró-
lów czy komu innemu, a przy tym okazałoby się konieczne, że
Mój Cesarski Majestat we własnej osobie musi pociągnąć w pole-
lub musi wyruszyć seraskier z Moją potężną armią i wraz z ksią-
żętami Siedmiogrodu, Wołoszczyzny oraz Mołdawii, i jeśli wów-
czas jeden z owych wrogów zechciałby poprosić króla Polaków
o pomoc, to król ten będzie przestrzegał uczciwej przyjaźni, trwa-
łej jedności i stosunku [między Nami] i nie będzie mógł wesprzeć-
tego wroga ani wojskiem, ani pieniędzmi; jeżeli zaś jeden z wy-
mienionych wrogów chciałby werbować wojsko w Polsce, wtedy
król Polski nie będzie się godził na to, lecz temu przeszkodzi,
a jeśli jeden z senatorów z własnej woli będzie chciał pomóc
Mojemu y/rogowi, wówczas król Polski nie będzie tego aprobował-
am potajemnie, ani oficjalnie."

Tekst ten jest jasny, nie można go odwrotnie rozumieć ani
znaleźć w nim luki. Był ważnym prawem międzynarodowym.
i prawie w każdym słowie został naruszony przez Jana III: przez.
zawarcie przymierza z AustriÄ…, przez przyrzeczonÄ… Austrii po-
moc i przez werbunki Hieronima Lubomir skiego. Z punktu wi-
dzenia Turków jest zrozumiały list Kara Mustafy do Thókółyego,
który brzmi następująco: "Chociaż wielu twoich posłańców przy-


Wymarsz na wojnÄ™ tureckÄ…

było, mimo to nie uwierzyliśmy, że sam król Polski wyruszy,
Również jego kraj zostanie spustoszony, jak Niemcy i Austria.
i nie pozostanie tam kamień na kamieniu, tak jak postanowiła
Boska Opatrzność: jeżeli ktoś łamie przysięgi poświadczone w
świętych kapitulacjach, wtedy ściąga na siebie gniew Wszech-
mocnego Boga."

Należy jednak wziąć pod uwagę też i to: pokój Żurawno-
-Adrianopol był wymuszony na Polakach w czasie ich słabość
i tylko potwierdzał wcześniejszy pakt, pochodzący z czasów naj-
głębszego upokorzenia. Żaden naród dobrowolnie nie da sobi<
nałożyć na stałe kajdan, które jest w stanie zrzucić. Turcy za;

przez te długie miesiące, lata nawet, mieli szansę uregulowani;

stosunków z Polską przez zawarcie rozsądnego, w atmosferzi
przyjaźni wynegocjowanego układu. Te szansę odrzuciła pych.
i zarozumiałość Porty. Nie mogła się więc ona spodziewać, ż'
ten tekst na papierze zmusi drugą stronę układu, aby w spokoji
ducha poczekała, aż Turcy zdecydują się nie dotrzymać świętyc]
kapitulacji i zgotują Polsce los Węgier.

Swoim madziarskim sąsiadom współczuł zawsze Sobieski głę
boko; rozumiał ich tragiczne położenie i dlatego oburzał si
mniej, niżby należało, z powodu okrutnych ekscesów, podstępó^
i szalonej wprost wściekłości kuruców. Zanim podjął walk
z sułtanem, Jan III próbował sprowadzić jego najświeższych wa
sali z powrotem do wspólnoty narodów świata zachodniego. Krę
cieszył się przy tym zrozumiałym poparciem ze strony papieskie
dyplomacji: jej znakomitych przedstawicieli, Buonvisiego i Palie
yiciniego, nie odstraszyło w ich działalności pośredniczącej ne
wet ewangelickie wyznanie słowackich przywódców rebelii.

Buonvisi podkreślił od początku, że ten tak bardzo upragnk
ny pokój między cesarzem i Thókółym może zostać osiągnie!
tylko dzięki pośrednictwu osoby trzeciej, a tą jest Sobieski. P<
słowie Thokółyego, Górgey i Sebestyeny, przebywali \v czas
trwania sejmu na poczÄ…tku roku w Warszawie. Zapewnili un
czyście o przyjaznych uczuciach swego władcy i otrzymali w z;

mian zapewnienie, że w nadchodzącej wojnie tureckiej Polsl
będzie bić się tylko z tymi Węgrami, którzy są w armii osmai
skiej. Na prośbę obu emisariuszy Jan III wstawił się u wiedei
skiego dworu za Thókółym. W tym samym czasie, na początt
marca, generał Saponara pertraktował w imieniu cesarza z w
gierskimi powstańcami. Ze względu na te rozmowy oddzia
austriackie oszczędziły tereny Górnych Węgier. Leopold'I w pi

190 Rozdział 9

mię do Saponary z 22 czerwca gwarantował rebeliantowi wszy-
stko, czego tamten zażądał: tytuł książęcy, autonomię i polskie
poręczenie za dotrzymanie paktu pokojowego. Na darmo. Te dy-
plomatyczne kroki okazały się wkrótce zwykłym manewrem,
podczas gdy prawdziwe oblicze Thókółyego ujawniło się w ra-
dzie, której udzielił Kara Mustafie, że należy zdobyć Wiedeń.
Ivlimo jawnych złych zamiarów kuruców, Saponara zapropono-
wał jeszcze raz, 11 lipca, neutralność Górnych Węgier podczas
przyszłych walk. Sobieski wsparł tę propozycję ostrzeżeniem wy-
.stosowanym do Thókółyego, aby przestrzegał swoich obowiązków
-chrześcijańskiego władcy.

Interwencja króla Polski była spowodowana pierwszymi proś-
bami Pallaviciniego i Zierowskiego o szybką pomoc. Dwór wie-
deński prosił za pośrednictwem nuncjusza i ambasadora o po-
siłki w liczbie 7000 ludzi dla feldmarszałka-lejtnanta Schultza,
Mory w wypadku ponownego podjęcia przez Thókółyego zbroj-
nych działań stanąłby wobec przytłaczającej przewagi. Jan III
wyraził zgodę, albowiem musiał trzymać z dala od Krakowa dzi-
kie hordy kuruców i Tatarów, które łatwo mogły dotrzeć do tego
miasta z północnej Słowacji. Pierwotnie polski plan wojenny za-
kładał neutralność madziarskich rebeliantów, jeżeli ci jednak
mieli walczyć u boku Osmanów, wówczas nie można było wysłać
całego wojska daleko na wschód, na Ukrainę i Podole, gdy tym-
czasem wrogi najazd zagrażał własnemu krajowi. Tak więc 4 lip-
ca Sieniawski wraz z częścią armii udał się według rozkazu króla
na zachód.

Jeszcze ten rozkaz nie zdołał dotrzeć do głównej kwatery woj-
ska pod Trembowlą, gdy z Wiednia rozległo się drugie wołanie
o uomoc. W następstwie szybkiego marszu Turków dworska rada
wojenna wysłała 5 lipca do Warszawy hrabiego Thurna, aby "sa-
memu królowi przedstawił tureckie niebezpieczeństwo i przeko-
nał go, by nadesłał tylu ludzi, iłu tylko nie jest mu niezbędnych,
żeby mogli oni przyjść jak najśpieszniej w sukurs cesarskiej
armii". Thurn wraz z Pallavicinim i Zierowskim zostali przyjęci
przez króla 11 lipca w Wilanowie. Jan III obiecał, że oddziały
Sieniawskiego wyśle do dyspozycji księcia Lotaryngii, a w wy-
padku oblężenia Wiednia przybędzie osobiście. Nie upłynęło sześć
dni, jak nadeszła wiadomość, że Kara Mustafa otoczył cesarską
stolicę. Sobieski natychmiast powiadomił listem Leopolda I, że
tak szybko, jak tylko będzie to możliwe, zjawi się na odsiecz
wraz z całą swoją wojenną potęgą. Polecił wymarsz wszystkich.

Wymarsz na wojnÄ™ tureckÄ…

zgromadzonych jeszcze na Rusi oddziałów i zarządził koncentra-
cję polskich wojsk pod Krakowem. Tego dnia, w którym dowie-
dział się o zagrożeniu Wiednia, król, pożegnawszy się czule ze
swymi młodszymi dziećmi, wyruszył w drogę. Towarzyszyli mu
Maria Kazimiera i jego pierworodny, książę Jakub. 29 lipce
przybył do swej rezydencji w Krakowie.

To, co nastąpi teraz, to sześć tygodni wspaniałego popisu dzia-
łalności tego znakomitego organizatora, strategicznego i taktycz-
nego prekursora zwycięstwa, przywódcy skłonnego do najwyż-
szego zaangażowania i rozpalonego najwyższymi ideałami naro-
du, świetlanego przykładu cudownej mocy moralnie i duchów;

silnego ingenium;1 ten pełen najwyższej chwały okres w żych
Sobieskiego przyniósł mu nieśmiertelność. Żadne pożałowani;

godne krytykowanie tego osiągnięcia i jego pobudek nie jest v
stanie pomniejszyć czynu króla ani mu zaprzeczyć. Jego współ
cześni, kierowani słuszną intuicją, rozpoznali nadzwyczajnoś
tych dokonań, nie mając nawet wglądu w warsztat polityka i do
wódcy. To zaś, co my później mogliśmy wybadać ze źródeł, po
twierdza tylko ten emocjonalny osąd. Tak więc wraz z władc
i jego lud może z dumą wspominać owe dni, owe Gęsta Dei pe
Polonos.2

Już szybkie przedysponowanie skierowanej frontem na wschó
armii z terenów Trembowla-Sniatyń zasługuje na nasz podziv
11 lipca Thurn jest u Sobieskiego, 12 kurier z rozkazem v:\
marszu pędzi do obozu, który oddalony jest od Warszaw
o 600 km; 16 wyrusza Sieniawski i ostatniego dnia tego sameg
miesiąca grupa armii pod wodzą tego marszałka polnego zna,
duje się już pod Krakowem. Większość polskich sił zbrojnyc
pod dowództwem Jabłonowskiego dostała rozkaz marszu na z;

chodnią granicę wkrótce po nadejściu meldunku o oblężeni
Wiednia. W miesiąc po otrzymaniu wiadomości o tym, że stolic
cesarstwa znajduje siÄ™ w potrzebie, 15 sierpnia, Jan III wyrus;

z Krakowa i cała polska armia, okrągłe 25 000 ludzi, podąża ;

swym królem. Towarzyszyły jej w tej drodze na południe m'
dlitwy i nadzieje narodu. Należy również podkreślić, jak ogron
nych materialnych poświęceń wymagała ta wyprawa. Austriack
i papieskie subsydia - do sierpnia nadesłano około dwóch mili
nów guldenów - stanowiły tylko znikomy ułamek poniesi

Dz:ela Boże [dokonane] poprzez Polaków.

192 Rozdział 9

nych kosztów; uzbrojenie i zaprowiantowanie oddziałów, konie
i straty, które poniosły tysiące ochotników z powodu bezpłatnej
służby wojskowej, do tego żołd zwerbowanych formacji - prze-
kraczają z pewnością dziesięciokrotnie zagraniczne subsydia. Było
jednakże coś, co się niczym nie da wynagrodzić: ów święty zapał
i entuzjazm, z jakim ci krzyżowcy szli na wojnę. Zwykle tak
narowiści, w walce odważni, lecz przy nadmiernym zmęczenia
gderzący żołnierze wywodzący się ze szlachty znosili ochoczo
niewygody; pośpieszali w drodze, by tylko zdążyć na czas do
walki z Półksiężycem i uratować stolicę chrześcijańskiego Za-
chodu. Sam Sobieski, zanim objął w Krakowie dowództwo, przy-
gotował się do Świętej Wojny przez spowiedź, komunię i mo-
dlitwę w Częstochowie. Wyruszając otrzymał za pośrednictwem
nuncjusza błogosławieństwo papieskie; udał się do grobów kró-
lewskich, aby tam wybrać dla siebie miejsce, jeśli miałby już
żywym do ojczyzny nie wrócić. I nie było w tym wszystkim nic
teatralnego, żadnego gestu dla gapiącego się tłumu, lecz tyłku
echo głosów wewnętrznych.

"Dziś dosiadam bojowego rumaka - pisał monarcha, opusz-
czając Kraków, do papieża - aby pociągnąć na Świętą Wojnę
i z Bożą pomocą zwrócić oblężonemu Wiedniowi dawną wolność,
a przy tym tracące nadzieję wspomóc chrześcijaństwo." W trzech
kolumnach posuwali się Polacy na południe ku Dunajowi: Sie-
niawski na przedzie, Sobieski z kilkoma oddziałami pośrodku,
z tyłu główny trzon armii pod wodzą Jabłonowskiego. Był to
bieg na wyścigi z przeznaczeniem, z kismet,1 który, jak się wy-
dawało, miał przygnieść wielkiego wezyra pod cesarską stolicą.
Pełen strachu i obawy nasłuchiwał cały chrześcijański świat
wieści dochodzących z Wiednia i meldunków' o posuwaniu się
wojsk idących na odsiecz. Pełni obawy oblężeni wyglądali po-
mocy. Z niezłomną odwagą, lecz trapiony męczącym niepokojem,
Lotaryńczyk oczekiwał wieści, donoszących o zbliżaniu się sprzy-
mierzeńców.

Między cesarskim naczelnym dowódcą i Sobieskim natychmiast
wytworzył się żywy kontakt i serdeczne porozumienie. Ta zgod-
na współpraca, której przede wszystkim zawdzięczać należy koń-
cowy sukces, przynosi zaszczyt obu stronom. Proszę przypomnieć
sobie tylko przeciwieństwa, jakie dzieliły do tej pory obu książąt.

muzułmanów: los przeznaczony każdemu człowiekowi

Wymarsz na wojny tureckÄ…

Dwa razy stawali przeciwko sobie we współzawodnictwie o ko-
ronę polską. Za pierwszym razem książę Karol uległ wprawdzie
innemu kandydatowi Austrii, ale Sobieski występował po stronie
francuskiej. W roku 1674 Jan III i Lotaryńczyk zmierzyli się
bezpośrednio ze sobą i Sobieski odniósł sukces. Jeżeli się jeszcze
weźmie pod uwagę nieprzejednaną wzajemną nienawiść Eleonory
i Marysieńki, to nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ta nie-
chęć przeniosła się również na obu, tak bardzo kochających swe
żony małżonków. A jednak w najmniejszym nawet stopniu nie
wyczuwa się jej ani w korespondencji obu dowódców, ani póź-
niej w ich osobistych kontaktach.

Książę Karol rozpoczął tę korespondencję pismem z 28 czerwca.
prosząc o szybkie przybycie polskiego korpusu posiłkowego pod
wodzą Hieronima Lubomirskiego. Następny list Lotaryńczyks
o blokadzie Wiednia zapoczątkował ożywioną wymianę myśl
między Sobieskim i cesarskim komendantem na temat operacj
wojennych. 28 lipca król pytał, czy ma wysłać przodem Sieniaw-
skiego z doborową kawalerią, prosił o opisanie położenia Wiednia
o zapobiegawcze zabezpieczenie mostów na Dunaju oraz o radę
gdzie i jak najlepiej można by dokonać przeprawy przez rzekę
Słowa otuchy Sobieskiego, które ze szlachetnego serca skierowa
do austriackiego wodza, wywarły właściwe wrażenie. "Apud No
eius ponderis et considerationis Yienna, ut eam preferamu
Cracoviae, Leopoli et Varsaviae."1 W trzy dni później Jan II
uzupełnia swoje pytania i życzenia. Należałoby przygotować wa
równy obóz - Sobieski, mając w pamięci swoje wcześniejsz
wyprawy na Turków, spodziewał się po tym wiele - szczególni
powinno się osłaniać Krems, ponieważ "ono jest podstawą oswc
bodzenia Wiednia", trzeba mieć ciągły kontakt ze stolicą i poć
trzymywać ufność tamtejszego garnizonu. Król nie będzie zwl(
kał i przybędzie na pomoc najszybciej, jak tylko się da, "pei
sonam et pectus Regium Nostrum laturi in murum ahenew
Caesareis dominiis et christianis gentibus".2

Oznaczałoby to złą znajomość ludzi baroku, gdyby nie doceni
się głębokiego wrażenia, jakie te, wcale nie puste, słowa w;

warły na Lotaryńczyku. Był "oczarowany" Sobieskim, urzeczor
owym ujmującym, z duszy płynącym "charme" tego wielkie;

1 U nas Wiedeń w takim znaczeniu i poważaniu, że przekładamy go n
Kraków, Lwów i Warszawę.

2 osobę i serce nasze królewskie ofiarujemy jako niepokonaną tarczę i
siadłościom cesarskim i ludziom chrześcijańskim.

U - Jan Sobleshi

194

Rozdział 9

człowieka. Stworzyło to psychologiczną podstawę do dalszych
operacji; to właśnie zapobiegło wówczas zawiściom i kłótniom
o rangę. Jak szczera była radość Lotaryńczyka ze sposobu bycia
Sobieskiego i gotowości króla do udzielenia pomocy, możemy się
przekonać z jego raportów do cesarskiej rady wojennej i do ce-
sarza oraz z zapisków Irlandczyka Taaffe'a, który był najbliższym ,

zausznikiem księcia Karola.

Nie czując się obrażony przesłanymi radami, 31 lipca Lotaryń-
czyk odpowiada, że do wszystkich się zastosuje, a pod rozkazami
Jego Królewskiej Mości z pewnością nieprzyjaciel zostanie po-
bity i Wiedeń uratowany. 5 sierpnia prosi o szybkie przybycie
króla, "afin que son nom glorieux qui a toujours etę la terreur
des Ottomans les fasse desister du siege de Vienne".1 Jedno-
cześnie akceptuje plan Sobieskiego przedsięwzięcia odsieczy Wied-
nia przez Las Wiedeński. Dotykamy tu wywołującej, niesłusznie
zresztą, wiele sporów kwestii, dotyczącej faktycznego kierownic-
twa operacjami wojskowymi przy odsieczy Wiednia. Pożałowa-
nia godne uprzedzenie, żywiące się urazami narodowymi, które
zniekształca obraz tej pełnej chwały bitwy, tu pomniejsza udział
Jana III, tam znowu Lotaryńczyka. Jedni chcą widzieć w So-
bieskim tylko nominalnego dowódcę, inni uważają, że wszystko
zawdzięcza się jego inicjatywie. Prawda historyczna wygląda.
jednakże tak: plan, który wbrew trzem innym propozycjom
wreszcie został zrealizowany i który zakończył się zwycięstwem
pod Kahienbergiem, opracowany był przez Lotaryńczyka w naj-
ściślejszym kontakcie z Sobieskim. Który z nich obydwu wypo-
wiedział pierwszy myśl, aby zaatakować przez Las Wiedeński.
co do tego nie może być wątpliwości: był nim książę, mający
lepsze rozeznanie w terenie. Natomiast ogólny pomysł, by przed-
sięwziąć wyprawę przez góry, wzdłuż i w kierunku osłaniają-
cego Dunaju, należy przypisać Sobieskiemu. Przemawia za tym
dotychczas nie uwzględniony fakt, że król przeciwko Turkom
stosował wciąż jednakowe, dawno wypróbowane metody, oczy-
wiście ze znamionującą wojskowego geniusza wielorakością w
konkretnej realizacji. Tę taktykę Sobieski stosował pomyślnie w
1672 roku w kampanii przeciwko Tatarom i w 1675 przy odsie-
czy Trembowli, powtórzył ją później z mniejszym skutkiem w
Mołdawii. Wciąż powraca pomysł, by niebezpieczną przeszkodę,

1 aby jego sławne imię, które zawsze było postrachem Turków, zmu-
siło ich do odstąpienia od Wiednia.

Wymarsz na wojnÄ™ tureckÄ…

jaką była rzeka, przekroczyć za osłaniającymi i trudno dost(
nymi górami pokrytymi lasem, nie za daleko i niezbyt blis
nieprzyjaciela, następnie po wzgórzach, równolegle z biegi
Dunaju, przybliżyć się do nieprzyjaciela i z góry uderzyć
znajdujący się na równinie obóz, przy czym wówczas zaskoczę
przeciwnik zostanie zepchnięty do rzeki lub ucieknie dalej,
inny teren górzysty.

Możemy również określić dzień, w którym ten projekt w głć
nych swych zarysach został uzgodniony między Sobieskim i ]
taryńczykiem. 20 lipca Hieronim Lubomirski, zaufany polski*
króla, spotkał się z księciem Karolem w jego głównej kwate
na Polu Morawskim; po rozmowie Lotaryńczyk napisał ów i
cydujący list do cesarza Leopolda I, że odsiecz Wiednia m
się odbyć koniecznie przez Las Wiedeński. List do Sobieskii
z 5 sierpnia potwierdza tylko ostateczną zgodę Lotaryńcz;

i osiągniętą tymczasem aprobatę dworskiej rady wojennej.

Naprzeciw spieszÄ…cego z Krakowa monarchy frunÄ… listy ksiÄ™
Karola, jeden za drugim. Z -19 sierpnia: Prędzej, prędzej, al
wiem obecność Sobieskiego znaczy więcej niż obecność całej an
Z 21 sierpnia: Oczekuje się króla z wielką niecierpliwością. I
dalej, prawie każdego dnia. Ponaglenia do Jana III, do Jat
nowskiego, do Sieniawskiego, zaklinające wołania, uprzejme
chlebstwa i bardzo rzeczowa wymiana zdań dotycząca spr
wojskowych. Jeżeli Sobieski najpierw podbił chłodnego, trzyr
jącego się na dystans Lotaryńczyka zaangażowaniem, które p
neło wprost z serca, to książę ze swej strony zdobył króla pr
,,riverenza, rispetto e deferenza"1 (Pallavicini). 22 sierpnia Jan
wraz ze swoim wojskiem przekroczył austriacką granicę ]
Tarnowskimi Górami. Epopeja zbliżała się do punktu szczy
weso.

1 atencję, szacunek i poważanie




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
T R9 2
r9
R9
R9 przeczytaj
r9 Kres Bloku Wschodniego
Avatar 2009 DVDrip XVID R9 AC3 UNDEAD
R9
r9 solidarność
T R9 3
T R9 3
lic mat podr r9
T R9 2
T R9 5

więcej podobnych podstron