r9 Kres Bloku Wschodniego


IX. Kres bloku wschodniego

Transformacje w Europie Środkowej i Wschodniej

Wydarzenia zachodzące wewnątrz Związku Radzieckiego miały oczywiste implikacje w krajach bloku
wschodniego. Przemiany, jakie w latach 1989
1990 dokonały się w Polsce, Czechosłowacji, Rumunii,
NRD, na Węgrzech i w Bułgarii, ostatecznie zdemontowały blok i jego struktury. W istocie był on
martwy już w chwili zaawansowania procesu "pierestrojki" w Związku Radzieckim, upadku komunizmu
i przybliżającego się rozpadu imperium. Konsekwencje tych wydarzeń nie rozciągały się wyłącznie na
kraje bezpośrednio zaliczane do bloku poprzez aktywną przynależność do jego struktur: Paktu
Warszawskiego i RWPG. Objęły one i inne kraje komunistyczne, w tym uznawane przez Moskwę za
"schizmatyckie", takie jak Jugosławię czy Albanię. Okazało się zatem, że poza izolowanymi
efemerydami, takimi jak Kuba, komunizm bez Związku Radzieckiego istnieć nie może. Jego trwanie w
Chinach, Wietnamie i Korei Północnej dyktowane było innymi przesłankami oraz przynależnością do
zupełnie odrębnego kręgu cywilizacyjnego, od wieków zdolnego do samodzielnego istnienia. Upadek
komunizmu w Europie Środkowej i Wschodniej, który tam nie sprawdził się, nie oznaczał zatem, iż nie
ma on szans przetrwania na Dalekim Wschodzie, gdzie pozyskał silne korzenie w postaci związku z
tradycyjnym systemem wspólnot i kolektywizmu o kilkutysiącletniej tradycji.
Niekiedy kraje bloku wschodniego opatruje się mianem "imperium zewnętrznego", dla odróżnienia od
"wewnętrznego", tj. ZSRR. Przez dziesięciolecia chroniło ono system i Rosję, tradycyjnie nieufną i
pełną obaw wobec Zachodu. Jej przynależność do kręgu cywilizacji zachodniej czy też wschodniej od
bardzo dawna stanowiła przedmiot dyskusji. Według pesymistycznie nastawionego rosyjskiego
myśliciela Piotra Czaadajewa była ona samodzielnym bytem, według historyka Wasilija Kluczewskiego
i innych
oscylowała pomiędzy zachodnimi i wschodnimi wzorcami politycznymi, co dokonywało się
poprzez okresy przejściowe, tzw. smuty. Są to oczywiście spojrzenia filozoficzne, choć niewątpliwie
radziecki komunizm pełen był elementów wschodniego despotyzmu. Z całą pewnością jednak rozpad
całości imperium zainicjowany został w jego części "wewnętrznej", tj. w ZSRR, na zasadach
zbliżonych do implozji. Dokonała się ona w chwili, gdy przeżywanie się systemu osiągnęło stan
krytyczny i odtąd zaczął się szybki proces jego "zapadania się w sobie". Stąd też upadek bloku był
konsekwencją, a nie przyczyną kresu całości imperium. Wszelkie symptomy rozluźnienia więzi były
tam zjawiskiem wtórnym wobec tego, co działo się w samym ZSRR. Chociaż pomiędzy "światem
Breżniewa" i "światem Gorbaczowa" upłynęło zaledwie kilka lat, było to dostatecznie dużo czasu, aby
symptomy upadku systemu ujawniły się w całej pełni. Radzieckie imperium mogło rozpaść się jedynie
"na własne życzenie", tak jak inne imperia, po wyczerpaniu zdolności rozwojowych i przejściu w fazę
degeneracji.
Chociaż u schyłku lat osiemdziesiątych stan gospodarki polskiej po raz kolejny pogorszył się, opozycja
demokratyczna nie przejawiała aktywności sygnalizującej poważniejszą groźbę dla struktury władzy.
Nawet Amerykanie zarzucili większość nadziei związanych z "Solidarnością", toteż nic dziwnego, że w
lipcu 1988 r., podczas wizyty Michaiła Gorbaczowa w Warszawie, rzecznik rządu, Jerzy Urban,
deklarował, że " Solidarność trwale należy do przeszłości". Jak się wydaje, to właśnie brak otwartego
zagrożenia wpłynął na fakt, że
mimo warunków po temu
pertraktacje pomiędzy władzami a
"Solidarnością" podjęto stosunkowo późno. W istocie bowiem w tym samym czasie, tj. w lipcu 1988 r.,
organizowanie się "frontów ludowych" w republikach nadbałtyckich ZSRR było już mocno
zaawansowane. Kierownictwo PZPR, w tym gen. Wojciech Jaruzelski oraz Mieczysław F. Rakowski,
znajdowało się zresztą pod silnym naciskiem polskich "twardogłowych", a poza tym ciągle liczono, że
dzięki podjętym reformom rozwiązanie problemów gospodarczych zaowocuje stabilizacją polityczną.
Oczywiście nie znaczy to, że polskie kierownictwo nie było w istocie rzeczy reformatorskie.
Przeciwnie, na tle bloku można je za takie właśnie uważać. W Polsce najwcześniej zdemokratyzowała
się wewnętrznie partia komunistyczna: właściwą rangę uzyskały ciała wybieralne, statutowo
zagwarantowano rotację kierownictwa. Poza okresem stanu wojennego opozycja nie była szczególnie
represjonowana, co nie znaczy, że nie obrzydzano jej życia. Liberalnie traktowano prywatną
działalność gospodarczą. W bardzo wielu aspektach można uznać gen. Jaruzelskiego i jego ekipę za
prekursorów reform w obrębie bloku. Zgodnie jednak z jego funkcjonowaniem
zaczyn zmian
zasadniczych mogła jedynie przynieść "wiosna wiejąca ze Wschodu".
W obliczu postępów gorbaczowowskich reform stało się jednakże oczywiste, iż odwlekanie
gruntownych przemian jest niemożliwe. Optymizmem co do utrzymania stanu władzy napawała
również relatywna słabość opozycji, co dawało złudne nadzieje utrzymania zreformowanego systemu.
Dla poparcia zainicjowanych już wcześniej reform, zmierzających w kierunku urynkowienia
gospodarki, władze potrzebowały jak najszerszego poparcia społecznego, w tym ze strony opozycji,
zdolnej do zapewnienia spokoju. Konieczność porozumienia narzucała się więc sama.
Wstępna faza uzgodnień z opozycją odbywała się niejawnie na najwyższym szczeblu, nie bez
współudziału przedstawicieli Kościoła. Oficjalna decyzja KC PZPR z połowy stycznia 1989 r. o
zwołaniu "okrągłego stołu" miała bezzwłoczne konsekwencje: nieprawdopodobnie wzmocniła
"Solidarność", budząc wiele jej struktur z uśpienia, uruchomiła otwarte starcie wewnątrz PZPR
pomiędzy reformatoramii ortodoksami, a przede wszystkim
zasiała nadzieję w szerokich warstwach
społeczeństwa jeśli nie na upadek komunizmu, to przynajmniej na dalekosiężne zmiany. Rezultatem
obradującego w lutym
kwietniu 1989 r. "okrągłego stołu" było wiele doniosłych ustaleń, m. in.
legalizacja "Solidarności", poparcie dla rządowego projektu urynkowienia gospodarki w zamian za
indeksację płac, dokonanie uzgodnień o charakterze politycznym i społecznym. Meritum stanowiło
podzielenie się władzą. W nowym Sejmie dwie trzecie mandatów miało przypaść dawnemu układowi
władzy, tj. PZPR i jej sojusznikom, a jedna trzecia
kandydatom niezaangażowanym, co w praktyce
oznaczało ich desygnowanie przez "Solidarność". Ustalenia te nie obowiązywały w stosunku do nowo
utworzonego Senatu, gdzie wybory miały być całkowicie wolne. Prezydenta wybierały połączone obie
izby parlamentu.
Wybory z 4 i 18 czerwca 1989 r. przyniosły pełen sukces "Solidarności", która zdobyła niemal całość
mandatów Senatu oraz przysługującą jej pulę sejmową. Trudno powiedzieć, dlaczego dla władz fakt
ten stanowił zaskoczenie. Szeroka mobilizacja społeczna, którą przeprowadziła "Solidarność",
sygnalizowała bowiem taki obrót zdarzeń. Wielką rolę propagandową odegrała założona wówczas
"Gazeta Wyborcza", kierowana przez Adama Michnika. Listy wyborcze dla "Solidarności" tworzono z
udziałem tzw. komitetów obywatelskich (OKP). Po utworzeniu parlamentu desygnowani przez te
gremia posłowie i senatorzy utworzyli tzw. Obywatelski Klub Parlamentarny, który wkrótce stał się
głównym ośrodkiem rywalizującym z komunistami o władzę na gruncie odtworzonego demokratycznie
parlamentu. W połowie lipca 1989 r. strona rządowa z najwyższym trudem przeforsowała na urząd
prezydenta gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
Dokonujący się transfer władzy bardzo negatywnie rzutował na i tak trudną sytuację gospodarczą. W
połowie 1989 r. inflacja osiągnęła wielkie rozmiary, a półki sklepowe ponownie opustoszały z towarów.
W Sejmie strona rządowa nie panowała nawet nad własnym klubem, w tym posłami z PZPR, co
powodowało, iż desygnowany na premiera gen. Czesław Kiszczak nie był w stanie sformować rządu.
"Solidarność" z Wałęsą na czele wyraźnie grała na rozbicie dotychczasowej koalicji, wspierającej
nadal rządzących komunistów. W nowej sytuacji dla Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego i
Stronnictwa Demokratycznego była to jakaś alternatywa, chroniąca przed odejściem w polityczny
niebyt. Zabiegi wokół rozbicia ich sojuszu z PZPR uwieńczone zostały nową koalicją parlamentarną
OKP
ZSL
SD. Stanowiło to upragnioną większość, w wyniku czego w dniu 24 sierpnia 1989 r.
Sejm powołał pierwszy w większości niekomunistyczny rząd (choć z udziałem ministrów z PZPR), pod
przewodnictwem Tadeusza Mazowieckiego. Miesiąc wcześniej rząd Mieczysława F. Rakowskiego
podjął decyzję o urynkowieniu cen żywności z dniem 1 sierpnia. Już wkrótce rezultaty tego kroku stały
się widoczne w postaci zapełniających się półek sklepowych. Część społeczeństwa witała jednak
nowe ceny z dużą nieufnością.
Przejmując władzę Mazowiecki ogłosił zasadę "grubej kreski", którą odkreślił komunistyczną
przeszłość. Wbrew późniejszym interpretacjom, nie oznaczało to wybaczenia wobec rzeczywistych
zbrodni z okresu komunizmu. Sensem było otwarcie nowego etapu, gdyż w przeciwnym razie
rozliczenia z przeszłością, i to na wszelkich płaszczyznach, mogły skutecznie pochłonąć siły kolejnych
ekip rządzących przez następne dziesięciolecia. W istocie nastroje antykomunistyczne narastały w
szybkim tempie. Nie doszło co prawda do rozliczeń z tytułu działalności politycznej, lecz atmosfera
pierwszych lat transformacji mocno limitowała pozycję Socjaldemokracji RP (SdRP), utworzonej po
rozwiązaniu w końcu stycznia 1990 r. PZPR na jej XI Zjeździe. Z upływem czasu krytyka komunizmu
w wydaniu polskiej prawicy miała przekształcić się w krytykę porządku jałtańskiego w ogóle.
Podważając ustalenia z Jałty i Poczdamu, a także ciągłość istnienia państwowości polskiej wyraźnie
zapomniano, iż stanowi to jedyny tytuł prawny Rzeczypospolitej do jej stanu posiadania na północy i
zachodzie, w tym granicy na Odrze i Nysie.
Najpoważniejszy zwrot czekał ekipę Mazowieckiego na płaszczyźnie ekonomicznej. Było nim przejście
do innego systemu społeczno-ekonomicznego, do kapitalizmu. W istocie państwa na miarę ideałów
"Solidarności" nie można było zrealizować. Niezależnie od przyjętej oprawy, była to bowiem wizja
państwa w typie socjalistycznym, które wyczerpało swoje możliwości rozwojowe. Utrzymanie
nieprawdopodobnie rozbudowanej sfery socjalnej, o co wnioskowała "Solidarność", nie tylko w
porozumieniach gdańskich 1980 r., ale i później, wykraczało poza możliwości państw bardzo
bogatych, a co dopiero kraju w stanie zapaści, którym była Polska z lat 1989
1990. Na cele reformy
gospodarczej, zwanej "planem Balcerowicza", Polsce przyobiecano wysokie pożyczki, w tym
1,5 mld dolarów z Banku Światowego. Umożliwiały one nie tylko ustabilizowanie gospodarki, w tym
kursu złotego i walkę z inflacją, ale także sfinansowanie kosztów podjętej transformacji. Jej koszta były
wysokie, gdyż produkcja w 1990 r. spadła o jedną czwartą, a liczba bezrobotnych wzrosła do miliona.
Wiele osób szybko bogaciło się, daleko więcej uległo pauperyzacji. Pomimo to masa towarowa, jaka
pojawiła się na rynku, a także relatywnie niezła stopa życiowa Polaków pozwoliły przetrwać
najtrudniejszy etap reform, bez takich komplikacji, jakie wystąpiły w wielu innych krajach bloku
wschodniego.
Dalsze trwanie przy ideałach "Solidarności" było po prostu niemożliwe. Taki pakiet socjalny mogło
gwarantować jedynie państwo komunistyczne, za cenę ogólnie niskiej stopy życiowej, pustych półek i
wszelkich innych wyrzeczeń, z którymi przez dziesięciolecia godziła się znaczna część
społeczeństwa. Zarówno dokonany zwrot, jak i wydarzenia lat następnych potwierdzają pogląd, iż
jedynie "pierwsza linia" demokratycznej opozycji posiadała nowatorską koncepcję w zakresie budowy
nowego państwa. W przypadku kolejnych ekip, które nastały po rządzie Mazowieckiego, ze
świadomością tą było już znacznie gorzej, a wizję państwa konstruowano na zasadzie antytezy rządu
poprzedniego bądź też kontynuowania jego koncepcji, tyle że ze zmienioną fasadą. Szczególnie
kuriozalnym przykładem tych ostatnich praktyk było nadanie sobie przez związek zawodowy z
rozbudowanymi roszczeniami socjalnymi, jakim jest "Solidarność", etykiety prawicowości. Dla wielu jej
liderów bowiem kryterium podziału stanowiły nie koncepcje społeczno-ustrojowe, lecz antykomunizm i
religijność. Poza komunistycznymi propagandystami mało kto w świecie słyszał o prawicowych
związkach zawodowych, zwłaszcza w typie "Solidarności".
Tymczasem jednak na polskiej scenie politycznej nastąpiły daleko idące przemiany. W grudniu 1989 r.
Sejm dokonał zmian w konstytucji, co stworzyło podstawy dla rozwoju demokratycznego państwa.
Stopniowo likwidowano instytucjonalne pozostałości systemu komunistycznego, które w większości
utraciły już dawno treści i sens swojego istnienia. Z rządu Mazowieckiego odchodzili komunistyczni
ministrowie, którzy we wrześniu 1989 r. zasiedli w jego składzie, m.in. generałowie Florian Siwicki
(MON) i Czesław Kiszczak (MSW).
Z chwilą osiągnięcia celu, którym było odsunięcie komunistów od władzy, obóz sił solidarnościowych
zaczął rozpadać się. Stopniowo wyłaniały się z niego różne partie polityczne, często o zupełnie
odmiennych programach. W maju 1990 r. utworzono Porozumienie Centrum, którego pierwotnym
celem było stworzenie bezpośredniego zaplecza dla wyraźnie prącego w kierunku prezydentury Lecha
Wałęsy. W tym samym czasie połączyły się różne ugrupowania chłopskie aspirujące do nazwy i
tradycji PSL w jedno ugrupowanie o tej nazwie. Od października 1989 r. działało również
Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, choć utworzenie jednolitej chadecji okazało się niemożliwe.
Poza tym istniała cała plejada rozmaitych organizacji, które niekiedy osiągały większe znaczenie, m.in.
Konfederacja Polski Niepodległej, Unia Polityki Realnej, podzielona na odłamy PPS, Polska Unia
Socjaldemokratyczna, Chrześcijańskie Stronnictwo Pracy. Na poważną siłę stopniowo wyrastała
SdRP. Dopiero po ostatecznym rozpadzie obozu solidarnościowego, który dokonał się w związku z
wyborami prezydenckimi, opuścił go trzon znaczących działaczy, którzy w 1991 r. doprowadzili do
utworzenia Unii Demokratycznej i Kongresu Liberalno-Demokratycznego.
W warunkach głębokich przemian, szerokiej krytyki komunizmu, utraty społecznego poparcia przez
lewicę, a nawet ingerencji Kościoła w sprawy publiczne
szanse na przetrwanie gen. Jaruzelskiego
na stanowisku prezydenta były znikome. W opinii przeciwników stanowił on ostatnie ogniwo łączące
III RP z niemile wspominaną przez nich PRL. W atmosferze szerokiego nacisku, w którym
niepoślednią rolę odgrywał Lech Wałęsa, rozpisane zostały wybory prezydenckie. Obóz
solidarnościowy był już wówczas mocno podzielony, czego wynikiem był brak zgody co do wspólnego
kandydata. Ostatecznie Wałęsa zwyciężył dopiero w drugiej turze, w grudniu 1990 r. Nowy premier,
Jan K. Bielecki, nie cieszył się już autorytetem swojego poprzednika, choć skład jego rządu w
znaczącej mierze odzwierciedlał dawny układ. Do fermentu na scenie politycznej walnie przyczyniał
się sam prezydent Wałęsa, inicjujący "wojny na górze" i eliminujący co bardziej znanych
współpracowników. Wyraźnie zamierzał on uzyskać pozycję centralnego punktu odniesienia, co
wynikało nie tylko z jego enuncjacji, ale również obyczaju wspierania dla równowagi "prawej nogi"
bądź "lewej nogi" (tj. SdRP), jak to zwykł określać. O ile jednak lewicę jeszcze przez pewien czas
satysfakcjonowało jakiekolwiek uznanie ze strony rządzących, o tyle prawica w antykomunistycznej
atmosferze wyczekiwała na sprzyjający moment dla siebie, aby ewentualnie sięgnąć po pełnię władzy,
całkowicie usuwając postkomunistów, którym to mianem opatrywano członków SdRP, ze sceny
politycznej. W szerokiej akcji propagandowej uzasadniano, że utworzony w wyniku ustaleń "okrągłego
stołu" tzw. Sejm kontraktowy utracił rację bytu i nie odzwierciedla faktycznego stanu rzeczy.
Pierwsze prawdziwie wolne i z trudem uzgodnione co do terminu wybory parlamentarne z
października 1991 r. odzwierciedlały stan rzeczy aż nadto dobrze. Do Sejmu weszła tak wielka liczba
ugrupowań, iż negocjacje w sprawie utworzenia nowego rządu trwały blisko dwa miesiące. Pomimo
rozproszenia mandatów tzw. prawica była lepiej reprezentowana aniżeli Unia Demokratyczna (UD) i
Kongres Liberalno-Demokratyczny razem wzięte. Kilkanaście procent mandatów zdobył również
zainicjowany przez SdRP
Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD). W ówczesnej atmosferze był to
niemały sukces.
Wbrew deklaracjom o przyspieszeniu transformacji, prawicowy rząd Jana Olszewskiego nie radził
sobie w praktyce, ulegając demagogii i populizmowi. Sam premier mówił o "wspólnym dzieleniu
polskiej biedy", co ujawniało jego predylekcje ku socjalizmowi, a nie jakiejkolwiek prawicy. W
początkach czerwca 1992 r., w następstwie głębokiego konfliktu z prezydentem Lechem Wałęsą oraz
wywołania sprawy ponoć agenturalnej przeszłości części parlamentarzystów, rząd ten został
odwołany. Układ sejmowy nie sprzyjał również kolejnemu gabinetowi, tym razem Hanny Suchockiej z
UD, wspartemu przez osiem ugrupowań (!). Niedogodności życia związane z realizacją reform
Balcerowicza wywoływały nie tylko niezadowolenie społeczne, ale i konsekwencje polityczne w
postaci rozmaitych podziałów
częściowo na tle personalnym, częściowo na tle programów.
Nadmiernie wielką rolę w życiu publicznym odgrywał Kościół. Jego przedstawiciele angażowali się
politycznie, wygłaszali oceny i racje, które wspierali autorytetem i popularnością papieża. Lewica
mówiła nawet o konstruowaniu państwa wyznaniowego, czego przejawem była m. in. stała obecność
informacji o treści religijnej w telewizji publicznej, co jest rzadko spotykane w Europie.W istocie Kościół
katolicki stał się w społeczeństwie polskim daleko mniej popularny aniżeli sam papież. Wielu wiernych
zraziły rewindykacje materialne ze strony Kościoła, pretensje zgłaszane do mienia zużytego na cele
społeczne lub nawet zagarniętego jeszcze przez zaborców. Rzekomo odpolityczniona armia stała się
polem działania kapelanów, a niedawni "komuniści w mundurach", jeśli chcieli w niej pozostać, musieli
dostosować się do nowych tendencji. W niemałym stopniu obciążała Kościół współodpowiedzialność
za narastający w Polsce antysemityzm. Chociaż nośnikiem tego niegodziwego zjawiska była związana
z transformacją trudna sytuacja materialna znacznej części społeczeństwa oraz hasła rozmaitych
ugrupowań sięgających do nacjonalizmu
poczynania tego rodzaju wspierali również duchowni, a
Kościół, poza oszczędnymi deklaracjami, nie potrafił przywołać ich do porządku.
Odrodzona Rzeczpospolita od samego początku zmierzała ku integracji z Zachodem, w tym z NATO i
Unią Europejską. Ze względu na potrzebę głębokich zmian strukturalnych w Polsce sprawa była
bardzo trudna (zwłaszcza dla integracji z UE) i wymagała czasu oraz wielkich nakładów. Kolejne ekipy
rządzące nie potrafiły jednakże wypracować modelu polskiej polityki zagranicznej na miarę
przyszłości. Większość koncepcji zmierzała do przekształcenia Polski w rodzaj "przedmurza
Zachodu", co wydatnie trąciło "przedmurzem chrześcijaństwa". Nie potrafiono widzieć korzyści z
pomostu pomiędzy Wschodem i Zachodem, jakby zapominając, że czasy konfrontacji należą do
przeszłości. W stosunkach z sąsiadami ze wschodu: Litwą, Ukrainą, Białorusią i Rosją powrócono,
niestety, do wielu błędów z okresu międzywojennego. Znajdowało to przejaw w trudnościach
uregulowania wzajemnych relacji, ingerowaniu w tamtejsze sprawy wewnętrzne, demonstrowaniu
poczucia wyższości i pouczaniu z wysokich stołków. Z polityki uprawianej przez kolejne rządy
niezadowolone były również zamieszkujące Polskę mniejszości etniczne, chętne do korzystania z
pełni rodzącej się demokracji.
Symptomy poprawy stanu gospodarki z lat 1992
1993 były jeszcze zbyt słabe, aby mogło je odczuć
społeczeństwo. Kolejne rządy nie miały już kredytu zaufania tak rozległego, jak w przypadku gabinetu
Tadeusza Mazowieckiego. Nie na wiele zdawały się próby sztucznego kreowania image kolejnych
polityków i propagowania ich dokonań. Skonfliktowany wewnętrznie rząd Hanny Suchockiej nie radził
sobie ani z gospodarką, ani z nastrojami społecznymi. Nadal wzrastało bezrobocie, niekorzystny stał
się bilans handlu zagranicznego, wiele warstw społecznych zostało doszczętnie spauperyzowanych.
W sumie oznaki wychodzenia z kryzysu były dla wielu nieznaczne i mało zauważalne. Zmęczone
kosztami transformacji społeczeństwo coraz wyraźniej zwracało się w stronę lewicy, tęskniąc za
utraconą sferą socjalną i bezpieczeństwem bytu.
Rezultatem nadmiernego "odbicia wahadła" na prawo były wyniki wyborów we wrześniu 1993 r., po
których władzę przejęła koalicja SLD
PSL. Tym razem do parlamentu dostało się niewiele
ugrupowań, co świadczyło o porządkowaniu się sceny politycznej. Przymusowy mariaż SLD i PSL
okazał się trudny w praktyce, czego przejawem były spory wewnątrz koalicji, skonfliktowanej również z
prezydentem Wałęsą. Wbrew nadziejom znacznej części własnego elektoratu, SLD kontynuował
proces transformacji, a jego program w wielu aspektach nosił cechy neoliberalnego. Okazało się, że
SdRP nie posiadała docelowej wizji rozwoju na miarę partii socjaldemokratycznej. Ze względu na
okoliczności powstania była ona depozytariuszem pewnej tradycji, co pozwalało jej przejąć niemal
całość lewicowego elektoratu. W tej sytuacji tzw. działania osłonowe, ułatwiające akceptację procesu
reform zainicjowanych jeszcze przez Leszka Balcerowicza, oznaczały w praktyce spowolnienie tych
reform. Alternatywy jednakże przedstawić nie zdołano. Nie ziścił się również program powszechnej
prywatyzacji, któremu patronowali m. in. co bardziej liberalizujący przedstawiciele kierownictwa SdRP

Marek Borowski czy Wiesław Kaczmarek. Plan ten przegrał z lansowaną przez prawicę koncepcją
powszechnego uwłaszczenia, a w istocie z hasłem-obietnicą Lecha Wałęsy o stu milionach dla
każdego. Sprawa ta dobrze oddawała nastroje w społeczeństwie polskim, nazbyt ufnym wobec
populistycznych lub wręcz kłamliwych obietnic. Działania SdRP utrudniał również sojusz z
populistycznym PSL-em. Przyznać jednak należy, iż szereg działań lewicy na rzecz złagodzenia
dolegliwości transformacji był dobrze odbierany przez społeczeństwo. W odróżnieniu od prawicy, SLD
na zewnątrz prezentował się zwarcie, co również jednało mu uznanie.
W wyniku kryzysu wewnątrz koalicji rządzącej, w lutym 1994 r. upadł rząd prezesa PSL, Waldemara
Pawlaka, zastąpiony przez gabinet Józefa Oleksego z SdRP, a po wydumanej "aferze szpiegowskiej"
Oleksego na czele gabinetu stanął Włodzimierz Cimoszewicz. Wielokrotnie zresztą układ "trzymał się
na włosku", gdyż nie sposób było pogodzić reformatorskie zamierzenia z chłopskimi oczekiwaniami
rodem z minionej epoki, wspartymi poczuciem nadzwyczajnego miejsca w społeczeństwie i
gospodarce.
Chociaż SLD był dobrze postrzegany społecznie, czego przejawem okazał się wybór Aleksandra
Kwaśniewskiego na prezydenta w 1995 r.
poczynione błędy i silny blok opozycji zawiązany przez
"Solidarność" (tzw. AWS) przyczyniły siędo utraty władzy w wyniku wyborów w 1997 r. Klęskę
dotychczasowego układu przypieczętowała zresztą porażka wyborcza PSL, a w istniejących realiach
SLD na innego koalicjanta nie bardzo mógł liczyć. Poza ławkami opozycji, lewicy pozostała jeszcze
osoba prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego
człowieka o wielkim takcie politycznym oraz
wysokiej popularności. Nie był więc zaskoczeniem jego sukces wyborczy w 2000 r., i to już w
pierwszej turze. Krótko przed rozwiązaniem parlamentu lewicy udało się jeszcze przeforsować własny
projekt nowej konstytucji, choć dokonano tego za cenę znacznych ustępstw na rzecz centrowej Unii
Wolności. Nowa ustawa zasadnicza zastąpiła tzw. małą z 1992 r. Nową konstytucję powszechnie
krytykowała prawica, wspierana przez hierarchię kościelną, a ostrość konfliktu potwierdziły wyniki
referendum, w którym tylko niewielka większość poparła projekt parlamentarny (tj. posłów SLD i UW).
Nowy rząd po wyborach 1997 r. z Jerzym Buzkiem na czele utworzyła zwycięska AWS wraz z
koalicyjną UW. Niedługo jednak układ ten, jak i jego poczynania rozczarowały znaczącą część nawet
własnego elektoratu. Kierowana przez Mariana Krzaklewskiego AWS była wewnętrznie niespójna, a
często skłócona. Kontynuowana przez wicepremiera Leszka Balcerowicza, stojącego od 1995 r. na
czele Unii Wolności, polityka gospodarcza pogłębiła pauperyzację części społeczeństwa, a
zamożniejszych drażniła swoim fiskalizmem. Podejmowane reformy nie cieszyły się większą
popularnością. Brak sukcesów starano się rekompensować podnoszeniem kwestii dekomunizacyjnych.
Autorytet rządu obniżała nie tylko jego nieudolność w wielu sprawach, ale również wewnętrzne spory,
jak i osoba coraz gorzej odbieranego premiera Buzka, oskarżanego w mediach o niekompetencję oraz
służalczość wobec kierownictwa AWS. W czerwcu 2000 r. rządząca koalicja rozpadła się, a rząd
Jerzego Buzka (AWS) funkcjonował jako mniejszościowy.
Nieomal równolegle zachodziły przemiany na Węgrzech, których inicjatorami byli komunistyczni
reformatorzy. Chociaż przez długie lata kraj ten uchodził za wizytówkę bloku wschodniego, trudności
gospodarcze, jakie nasiliły się u schyłku lat osiemdziesiątych, skłaniały władze ku ostrożnym
reformom politycznym. Warunki życia na Węgrzech w sposób widoczny pogorszyły się już z
początkiem przedostatniej dekady, co skutecznie poderwało zaufanie do Jnosa Kdra i jego polityki.
Wewnątrz partii komunistycznej (WSPR) ożywił się spór pomiędzy reformatorami, optującymi za
wdrażaniem zasad gospodarki rynkowej, a niechętnymi temu ortodoksami. Przez pewien czas Kdr
kontrolował spór, w maju 1988 r. zmuszony był jednakże ustąpić ze swojego stanowiska. Odejście
Kdra umocniło pozycję wewnątrzpartyjnych reformatorów, dla których płaszczyzną współdziałania z
częścią demokratycznych oponentów systemu był Patriotyczny Front Ludowy, z Imre Pozsgayem na
czele.
We wrześniu 1988 r. na podstawie tego ugrupowania utworzone zostało Węgierskie Forum
Demokratyczne (MDF). Niedługo później do Forum dołączyły inne grupy, takie jak Alians Wolnych
Demokratów (SzDSz). Jeszcze przed swoim odejściem Kdr miał do czynienia z nieźle
zarysowanymi strukturami przyszłej opozycji, choć oficjalnie gremia te debatowały nad kwestią reform.
Nie licząc się z tak rozwiniętym ruchem proreformatorskim, utracił on zaufanie Michaiła Gorbaczowa,
co dodatkowo wymusiło ustąpienie.
Gruntowne zmiany w kierownictwie, jakich dokonano na zjeździe WSPRw maju 1988 r., świadczyły o
tym, że komunistyczni reformatorzy zamierzają przejąć kontrolę nad biegiem przemian. Znacznie
lepiej aniżeli inne ekipy rządzące w krajach bloku wschodniego wyczuwali oni możliwości, które
stwarzał kryzys ZSRR, a także przypuszczalny kierunek ewoluowania zdarzeń.
W listopadzie 1988 r. urząd premiera objął znany zwolennik reform ekonomicznych
Miklo Nemeth.
Pół roku później, w związku z pogarszającą się sytuacją wewnątrz partii, sekretarz generalny WSPR,
Karoly Gr został przez czteroosobowe prezydium. Wiele wskazywało, iż wyjątkowo
operatywni i proreformatorscy komuniści zdołają zachować swoją wiodącą pozycję na Węgrzech.
Opozycja demokratyczna była bowiem w istocie słaba, a kurs przemian dyktowało coraz silniejsze
skrzydło reformatorów z WSPR.
W początkach 1989 r. okazało się jednak, że wypracowane połączenia partyjnych reformatorów,
wiodące poprzez rozmaite struktury pośrednie w kierunku Forum, nie gwarantują sukcesu, a
demokraci z Forum nie zamierzają wchodzić w układ wyborczy z komunistami. Na scenie politycznej
pojawiło się zresztą mnóstwo partii i organizacji, toteż WSPR utraciła już swój monopol na
reformatorskie zamysły. Swoistym katalizatorem węgierskich przemian była rehabilitacja powstania z
1956 r., czego dokonały komunistyczne władze jeszcze w lutym 1989 r. Wielki pogrzeb zgładzonych
przywódców tamtych wydarzeń, Imre Nagy`ego i jego towarzyszy, w czerwcu 1989 r. przekształcił się
w gigantyczną manifestację.
W oczach społeczeństwa WSPR mocno obciążyły wydarzenia 1956 r., co ujawniono w wynikach prac
komisji historycznej i rehabilitacyjnej. Było oczywiste, iż brak rzeczywistego porozumienia z opozycją
co do przyszłości kraju może doprowadzić w krótkim czasie do wyeliminowania komunistów z rządów.
Pertraktacje węgierskiego "okrągłego stołu" z czerwca
września 1989 r. doprowadziły do
przywrócenia demokratycznego państwa. Przyjęte wówczas ustalenia, idące dalej aniżeli w Polsce

gdyż bez ograniczeń wyborczych, przegłosowane zostały przez parlament, który naniósł poprawki do
konstytucji z 1949 r., a w końcu października 1989 r. Węgry przestały być "republiką ludową". W
grudniu tegoż roku rozwiązał się dotychczasowy parlament, a nowe wybory rozpisano na koniec
marca 1990 r. Węgierscy postkomuniści z Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSzP, w miejsce WSPR)
mocno przeliczyli się w swoich rachubach, że społeczeństwo wynagrodzi głosami ich reformatorskie
wysiłki. W rezultacie bezdyskusyjnym zwycięzcą w wyborach 1990 r. okazało się Forum (tj. MDF), a
także inne, nowe ugrupowania demokratyczne. Prezydentem republiki został Arpad Genc
premiera objął József Antall.
Chociaż koalicja z udziałem MDF, Niezależnej Partii Drobnych Właścicieli (FKgP) oraz Ludowej Partii
Chrześcijańskich Demokratów (KDNP) posiadała zwykłą większość parlamentarną, jej możliwości
działania ograniczał konstytucyjny wymóg dwóch trzecich w głosowaniu nad budżetem. Sytuacja
gospodarcza Węgier była zresztą zła, a rozległe niezadowolenie społeczne nie ułatwiało wdrażania
reform. Pomimo to program był dość konsekwentnie realizowany, głównie ku zadowoleniu zachodnich
kredytodawców, choć ponad połowa Węgrów uważała, iż pod władzą komunistów żyło się znacznie
lepiej. W przeciwieństwie do Polski bowiem, poprzednia formacja nie kojarzyła się na Węgrzech z
opustoszałymi półkami sklepowymi.
Na tle wysokich kosztów społecznych transformacji na Węgrzech wyniki wyborów z maja 1994 r. nie
stanowiły specjalnego zaskoczenia. Przyniosły one wielki sukces socjalistom z MSzP, którzy uzyskali
ponad połowę miejsc w parlamencie, a reprezentacja Forum zmniejszyła się przeszło czterokrotnie!
Nowy rząd, z Gyulą Hornem na czele, utworzono z udziałem Aliansu Wolnych Demokratów, co dało
nowej koalicji absolutną przewagę w parlamencie. Wkrótce, wbrew wcześniejszym obietnicom,
zaaprobowany został program drastycznych reform, boleśnie godzących w sferę socjalną Węgrów. Na
płaszczyźnie politycznej skutkowało to przesuwaniem się opozycji w kierunku konserwatyzmu i
nacjonalizmu. Jak na ironię, to postkomuniści realizowali program wyraźnie liberalnych reform, co
zresztą kosztowało ich utratę znacznej części społecznego poparcia.
Gorbaczowowskie reformy stanowiły niemiłe zaskoczenie dla kierownictwa Czechosłowacji.
Dominowali w nim ludzie zasiedziali, związani z wymuszoną sukcesją po 1968 r., w większości
niechętni zmianom. Grupie ortodoksów przewodził sekretarz generalny KP Czechosłowacji
Milo
Jake. Jeszcze w 1987 r. ze stanowiska tego usunięto Gustva Huska, który jednakże zatrzymał
urząd prezydenta. Tradycyjna lojalność czechosłowackich komunistów wobec linii radzieckiej
wystawiona została tym samym na ciężką próbę. Aktualna linia miała co prawda poparcie wśród
części kierownictwa, utrzymanie dotychczasowego kursu narzucili jednakże twardogłowi.
Sytuacja gospodarcza Czechosłowacji nie była już taka jak dawniej, widoczne były dotkliwe braki na
rynku. Wyraźnie ożywiła swoją działalność demokratyczna opozycja, a także Kościół katolicki. Chociaż
reakcja władz na tego rodzaju poczynania nie była już taka jak dawniej, o akceptowaniu tej aktywności
nie było mowy. Komuniści wyraźnie przyjęli kurs mieszany, oscylując pomiędzy deklaratywnym
poparciem dla radzieckiej "pierestrojki" a podtrzymywaną krytyką "ruskiej wiesny" (dla porównania z
"praską"
1968 r.) i wszystkiego, co z nią związane. Oczywistej sprzeczności w takiej syntezie jakoś
nie dostrzegano. Komunistyczny system w Czechosłowacji był zresztą wyjątkowo nieruchawy, jak na
kraj tej miary i rangi.
Aktywności środowisk opozycyjnych sprzyjała czterdziesta rocznica przejęcia władzy przez
komunistów. W wielu miastach dążyły do zarejestrowania się rozmaite stowarzyszenia społeczne,
których polityczny aspekt nie ulegał kwestii.
W kierownictwie partyjnym panowała coraz mniejsza zgoda, do czego przyczyniał się stopień
zaawansowania przemian w Związku Radzieckim, a także przygotowania do "okrągłego stołu" w
Polsce. Demonstracje opozycji przybierały na sile. W styczniu 1989 r. policja brutalnie rozpędziła
manifestantów na Placu Wacława w Pradze, zgromadzonych w dwudziestą rocznicę samobójczej
śmierci Jana Palacha, protestującego przeciw radzieckiej interwencji. Dalsze wystąpienia na rzecz
demokracji odnotowano w związku ze świętem robotniczym 1 maja i rocznicami: wkroczenia wojsk
Układu Warszawskiego do Czechosłowacji (sierpień) oraz utworzenia Czechosłowacji (październik).
Chociaż ukazywały one niewątpliwą siłę opozycji, pozycja komunistów wydawała się nadal
niezachwiana.
Według opinii obserwatorów
nic nie zapowiadało "aksamitnej rewolucji" i kresu systemu
komunistycznego. W połowie listopada 1989 r. policja brutalnie zaatakowała wielką demonstrację dla
uczczenia pamięci studentów zamordowanych przez hitlerowców w 1939 r. Przemoc ze strony władz
zgromadziła na Placu Wacława kolejnych demonstrantów, a wkrótce do dymisji podało się całe
kierownictwo KP Czechosłowacji, wyraźnie niezdolne do rozwiązania kryzysu. Odtąd komuniści utracili
wpływ na zachodzące przemiany, a czynnikiem dominującym stało się Forum Obywatelskie (OF,
Czechy) oraz Społeczeństwo Przeciw Przemocy (Słowacja). Dotychczasowy premier, Ladislav
Adamec, nie zdołał osiągnąć porozumienia z opozycją, z którą podjęte zostały negocjacje w postaci
"okrągłego stołu", i szybko podał się do dymisji. Urząd prezydenta opuścił również Gustv Husk.
Klęskę komunistów, usiłujących nadal dyktować warunki w obsadzaniu stanowisk rządowych,
przypieczętowały wielkie demonstracje zwołane przez opozycję, a także strajk powszechny. W nowym
rządzie Marina alfy, utworzonym w połowie grudnia 1989 r., już tylko połowę tek utrzymywali
komuniści.
W początkach 1990 r. z urzędu premiera ustąpił alfa wraz z kilkoma komunistycznymi ministrami, co
wzmocniło pozycję sił demokratycznych w rządzie. Jeszcze w końcu grudnia 1989 r. na czele
parlamentu stanął Alexander Dubek, a na prezydenta republiki wybrano znanego intelektualistę i
działacza demokratycznej opozycji
Vclava Havla. Komunistyczna władza odchodziła w przeszłość,
a jej demontaż dokonywał się w sposób zbliżony do tego, w jaki przejmowano ją w lutym 1948 r.
W czerwcu 1990 r. przeprowadzone zostały wybory parlamentarne zarówno do zgromadzenia
federacyjnego, jak i rad narodowych Czech i Słowacji, będących tamtejszymi legislatywami. Forum
Obywatelskie w Czechach i Społeczeństwo Przeciw Przemocy na Słowacji zdobyły większość
mandatów w obu izbach czechosłowackiego parlamentu. Biorąc pod uwagę sytuację, wyniki
komunistów były i tak relatywnie niezłe, chociaż zdobyli trzykrotnie mniej mandatów aniżeli siły
demokratyczne. Było to zwycięstwo centrum, gdyż partie prawicowe i nacjonalistyczne również nie
zyskały wielu miejsc w parlamencie. Zbliżone wyniki uzyskano w republikańskich radach narodowych,
chociaż na Słowacji
Społeczeństwo zmuszone było utworzyć koalicję z silnymi tam chrześcijańskimi
demokratami.
Obalenie komunistycznego systemu usunęło przesłanki dla istnienia szerokiej koalicji wszystkich sił
politycznych Czechosłowacji, jaką było zarówno Forum, jak i Społeczeństwo. Obie organizacje szybko
dzieliły się wewnętrznie, choć druga z nich była może bardziej zwarta. Wkrótce z Forum wyłoniła się
prawicowa Partia Obywatelsko-Demokratyczna kierowana przez Vclava Klausa, dla której
potencjalnymi partnerami stały się ugrupowania chrześcijańskie i ludowe, takie jak Unia
Chrześcijańsko-Demokratyczna, Czechosłowacka Partia Ludowa czy Partia Demokratyczno-
Chrześcijańska. Na Słowacji ze Społeczeństwa Przeciw Przemocy wyłonił się Demokratyczny Ruch
Słowacki, co usytuowało tamtejszy Ruch Demokratyczno-Chrześcijański na wiodącej pozycji.
Umacnianie się partii narodowościowych miało odegrać wielką rolę w przyszłym podziale republiki.
Wraz z obaleniem komunizmu odżył stary konflikt pomiędzy Czechami a Słowakami, od dawna
krytycznymi wobec swojej pozycji w federacyjnym państwie. W nowej sytuacji politycznej jednym z
najważniejszych zadań było wypracowanie stosownych konstytucji, które uregulowałyby
koegzystencję obu narodów w jednym państwie. Czesi preferowali silniejszą strukturę federacyjną,
Słowacy oczekiwali szerszej autonomii republikańskiej i ewentualnie
konfederacji. Sprawa
pogodzenia obu stanowisk okazała się w praktyce znacznie trudniejsza aniżeli transformacja systemu
czy ustroju. Przechodzenie do gospodarki rynkowej o wiele boleśniej dotknęło słabszą gospodarczo
Słowację. Reformy czechosłowackie były zresztą dość radykalne. Stosunkowo szybko przystąpiono
do zwracania majątku przejętego przez komunistów, prywatyzacji tzw. kuponowej oraz rozliczeń z
przeszłością.
Wybory z czerwca 1992 r. potwierdziły rysujący się rozdźwięk pomiędzy obu częściami federacji. W
Czechach wyraźny sukces odniosła prawica, zwłaszcza Partia Obywatelsko-Demokratyczna, na
Słowacji podobne rezultaty uzyskał centrowy Demokratyczny Ruch Słowacki, choć bardzo dobry wynik
odnotowali również postkomuniści z Partii Lewicy Demokratycznej. Powstały dwa rządy republikańskie
o przeciwstawnych programach politycznych, co źle wróżyło federacji. Na jej szczeblu wyłoniły się
zasadnicze kłopoty z powołaniem ogólnoczechosłowackiego rządu, a pertraktacje przywódców obu
stron, tj. Vclava Klausa i Vladimira Meiara, nie przynosiły rezultatów. Ze względu na różnice
dzielące oba człony federacji było oczywiste, iż nie jest ona zdolna przetrwać procesu transformacji.
Meiar wyraźnie dążył do zastąpienia federacji luźną wspólnotą ekonomiczną i obronną. Za sobą miał
poparcie nie tylko własnej partii, ale również chrześcijańskich demokratów, nacjonalistów i
postkomunistów. Zwłaszcza ci ostatni odgrywali niebagatelną rolę w zainicjowanym już procesie
słowackiej emancypacji.
W kwestii reform gospodarczych Meiar coraz wyraźniej sięgał do populizmu. Rozbudował również
nastroje nacjonalistyczne zarówno wobec Czechów, jak i licznie zamieszkującej Słowację mniejszości
węgierskiej.
Wspólny rząd powołano z najwyższym trudem, ustalając, iż zajmie się on sprawami separacji obu
republik. W lipcu 1992 r. prezydent Havel zrezygnował z urzędu, a Słowacka Rada Narodowa przyjęła
deklarację suwerenności. Był to koniec Czechosłowacji, fiasko marzeń jej twórców
Masaryka i
Benea. Od stycznia 1993 r. rozpoczęły odrębne istnienie dwa państwa: Republika Czeska i
Republika Słowacka.
Szczególnie dramatyczny przebieg miał upadek dawnego systemu w Rumunii. Niemal do samego
końca pozycja Nicolae Ceause7scu i jego popleczników wydawała się niezachwiana. Społeczeństwo
rumuńskie było skrajnie sterroryzowane, w stopniu nie mającym odniesienia w skali bloku, może poza
Albanią. Realna demokratyczna opozycja właściwie nie istniała lub nie miała żadnego znaczenia.
Sytuacja gospodarcza kraju była fatalna: brakowało podstawowych artykułów, w tym żywności; z
powodu oszczędności w mieszkaniach było zimno, a oświetlano je jedną żarówką. Wszechwładna
pozycja policji politycznej Securitate skutecznie limitowała obszary niezadowolenia, nie dopuszczając
do wytworzenia jakiejkolwiek alternatywy wobec "geniusza Karpat". Jeszcze w listopadzie 1989 r., gdy
w innych krajach bloku komunizm odchodził w przeszłość, Ceause7scu na XIV Zjeździe RPK
deklarował bezkompromisowość i kontynuację dotychczasowej linii. Z tych też przyczyn jego obalenie
musiało stać się dziełem sił zawiązanych w samej partii komunistycznej i siłach zbrojnych.
Zapowiedzią wydarzeń okazały się rozruchy w Timisoarze w grudniu 1989 r., które Ceause7scu
wyraźnie zbagatelizował udając się z wizytą do Iranu. Ich tłembył konflikt z prześladowaną w Rumunii
mniejszością węgierską. Siły rządowe stłumiły je krwawo, choć skala represji została później
wyolbrzymiona dla pognębienia dyktatora. Po powrocie Ceause7scu z Iranu Rumunia nie była już tym
samym krajem, który kilka dni wcześniej opuścił. Jego publiczne wystąpienie spotkało się z wyraźną
nienawiścią zgromadzonych. Ferment szybko narastał i był nie do opanowania. Naciski ze strony
współpracowników upewniły dyktatora co do spisku zawiązanego wewnątrz partii i aparatu przemocy.
W kierownictwie nie mógł już liczyć na poparcie, a powszechnie domagano się jego ustąpienia.
Jedynym wyjściem wydawała mu się ucieczka pod ochronę wiernych sobie jednostek wojskowych, w
stolicy wybuchł bowiem zamęt, a potem walki. Po stronie Ceause7scu twardo stanęła część jednostek
Securitate, przygotowywanych na taką ewentualność. Kierownictwo tajnej policji nie w pełni jednak
zachowało lojalność wobec dyktatora. Schwytanie Ceause7scu i rozstrzelanie go wraz z żoną Eleną,
po odrażającej farsie procesu, wynikało z obaw przed wybuchem wojny domowej.
Niezależnie od stopnia winy Nicolae Ceause7scu i jego żony Eleny czy też sytuacji w Rumunii,
zorganizowany im proces był zupełną kpiną z praworządności. Wielu obserwatorów sugerowało, iż
zamierzano nie dopuścić do rzeczywistego przewodu sądowego, który mógłby ujawnić fakty bardzo
niewygodne dla nowych władz.
Z równie niejasnych przyczyn, bardzo szybko na Zachód przedostał się film z procesu oraz egzekucji,
wyraźnie przemontowywany, co dało asumpt do kolejnych spekulacji. Oto (z niewielkimi skrótami)
przemówienie ... obrońcy (sic!) w procesie małżeństwa Ceause7scu:
"Mimo że oskarżony i oskarżona dopuścili się szaleńczych czynów, pragniemy ich bronić. Pragniemy
rozprawy zgodnej z prawem. Tylko prezydent, który nadal pełni swe funkcje, ma prawo domagać się
udzielenia mu głosu na forum Wielkiego Zgromadzenia Narodowego. Jeśli nie pełni już tej funkcji, nie
ma prawa domagać się niczego. Jest wówczas traktowany jak zwykły obywatel. Ponieważ dawny rząd
został rozwiązany, a Ceause7scu stracił swe stanowiska, nie ma obecnie prawa domagać się, by
traktowano go jako prezydenta kraju. Proszę zwrócić uwagę i odnotować, że zachowano tu wszelkie
wymogi procedury sądowej i że niniejsza rozprawa odbywa się zgodnie z prawem. [...] Ceause7scu
twierdził początkowo, że pytanie o jego stan zdrowia jest prowokacją, odmówił poddania się badaniu
psychiatrycznemu. Istnieje jednak różnica pomiędzy prawdziwą chorobą, wymagającą leczenia, a
stanem obłędu, który popycha chorego do pewnych czynów, nawet jeśli sam zainteresowany odmawia
przyznania się do tego obłędu. Postępowaliście w sposób bardzo nieodpowiedzialny, doprowadziliście
kraj do krawędzi ruiny, i zostaniecie skazani na podstawie tych przestępstw, nawet jeśli nie chcecie się
przyznać do ich popełnienia. [...]
Należy stwierdzić raz na zawsze, że sąd wojskowy, przed którym toczy się niniejsza rozprawa, jest
absolutnie legalny i że oboje Ceause7scu stracili już swe dotychczasowe stanowiska. Zostaną
osądzeni i skazani na podstawie norm prawnych obowiązujących w nowym systemie. Są oskarżeni
nie tylko o przestępstwa popełnione w ciągu minionych kilku dni, lecz również o zbrodnie popełnione w
okresie ostatnich 25 lat. Mamy wystarczającą ilość danych dotyczących tego okresu. Jako rzecznik
jednej ze stron proszę sąd o odnotowanie w protokole, że przedłożono dowody uzasadniające każdy z
punktów aktu oskarżenia i że oskarżeni istotnie popełnili wszystkie zarzucane im przestępstwa. W
końcu pragnę raz jeszcze zająć stanowisko w sprawie ludobójstwa, w sprawie masowych morderstw
popełnionych w ciągu ostatnich kilku dni. Elena i Nicolae Ceause7scu muszą ponieść za nie pełną
odpowiedzialność. Proszę obecny sąd o wydanie wyroku na podstawie obowiązującego prawa,
ponieważ każdy musi ponieść właściwą karę za popełnione przez siebie przestępstwa".
Zapis z procesu pochodzi z książki Iona Pacepy
Czerwone horyzonty, Warszawa 1990
zbiegłego
na Zachód byłego ministra spraw wewnętrznych Rumunii, który ujawnił wiele sekretów dyktatury
Ceause7scu.
Na czele państwa stanął Front Ocalenia Narodowego, złożony głównie z działaczy, którzy jakiś czas
przedtem popadli w niełaskę dyktatora. Na jego czele stali Ion Iliescu jako prezydent i premier Petre
Roman. Publiczny proces Ceause7scu byłby zapewne nie na rękę również większości tych, którzy
nastali po jego obaleniu. Zbrodnie ludobójstwa, które zarzucano dyktatorowi, nie miały jednakże
miejsca. Wśród ogólnego entuzjazmu Rumunów pozbawionych znienawidzonego władcy ukształtował
się rządzący sojusz złożony z postkomunistów (RPK została zdelegalizowana), demokratycznej
opozycji i nowych sił, które ujawniły się podczas przewrotu. Ogłoszone wolności wskazywały, iż Front
zamierza przywrócić demokrację. Już jednak w końcu stycznia 1990 r. Bukaresztem wstrząsnęły nowe
demonstracje, gdy okazało się, że Front, wbrew wcześniejszym deklaracjom, zamierza wystąpić w
wyborach jako jedna siła. A zatem jego animatorzy optowali za przekształceniem w kolejną
monopartię. W lutym 1990 r. utworzono Tymczasową Radę Jedności Narodowej, z której wycofali się
antykomuniści. Również w parlamencie Front miał zdecydowaną większość, a w terenie przejmował
dotychczasowe struktury RPK. Iliescu i jego ekipa coraz wyraźniej opierali się na dawnych
zwolennikach komunizmu czy nawet Ceause7scu. Zresztą innej politycznej koncepcji wobec ich
poczynań w Rumunii nie było.
Front Ocalenia Narodowego uzyskał wyraźne poparcie w regionach zamieszkanych przez mniejszość
węgierską, której poczynił wiele koncesji. Spowodowało to liczne konflikty z rumuńskimi
nacjonalistami, w istocie politycznymi rywalami Frontu. Zamieszki, które wybuchły w Transylwanii, w
istotnym stopniu osłabiły pozycję przeciwników Iliescu, którzy okazali się zwykłymi mącicielami
godzącymi w słuszne prawa mniejszości. Na krótko przed wyborami z maja 1990 r. Front jednak sam
podniósł hasła narodowe. Apelami opozycji, aby od kandydowania odsunąć osoby obciążone
współpracą z Ceause7scu, specjalnie nie przejmowano się. W środkach masowego przekazu szeroko
promowano osobę Iliescu, który najwyraźniej wypełniał wakat po swoim poprzedniku. Nic zatem
dziwnego, iż po wyborach 1990 r. ponad dwie trzecie miejsc w parlamencie przypadło kandydatom
Frontu, a sam Iliescu wybrany został na prezydenta wysoką liczbą głosów.
Niezadowolenie demokratycznej opozycji z takiego obrotu wydarzeń przejawiło się w demonstracjach i
zamieszkach z czerwca 1990 r., rozbitych przez ściągniętych na pomoc górników. Rząd rumuński
zyskał sobie jednakże sympatię Zachodu, do czego przyczyniły się zarówno rewolucyjny przewrót, jak
i jego aktywność na arenie międzynarodowej. Bardzo trudna była sytuacja gospodarcza, gdyż w ciągu
roku produkcja spadła o blisko jedną trzecią. Inflacja była ogromna i brakowało dosłownie
wszystkiego. Przeprowadzenie takich reform, jak w innych krajach bloku wschodniego, było w Rumunii
sprawą o wiele trudniejszą.
Fatalne wyniki gospodarcze oraz trudności życia codziennego poderwały popularność Frontu i jego
liderów. Wewnątrz elity rządzącej toczył się zacięty spórco do kierunku przemian. W istocie bowiem
komunistyczne państwo w swojej gospodarczej formie nadal istniało, a gospodarka rynkowa
ograniczała się do izolowanych ognisk. Pod wpływem ponownie narastającego zamętu, w tym
górniczych demonstracji, premier Roman dopuścił do udziału we władzy przedstawicieli niektórych
partii opozycyjnych. Intencją premiera były reformy zmierzające do transformacji ustrojowej. Nie było
to łatwe, gdyż warunki do ich przeprowadzenia były niesprzyjające, a przeciwko sobie miał nie tylko
oponentów wewnątrz Frontu, z prezydentem Iliescu na czele, ale i ogromną większość społeczeństwa.
Zubożałych Rumunów bynajmniej nie radowała perspektywa rynku obfitującego w towary, na które nie
byłoby ich stać. Pod wpływem masowych wystąpień społecznych godzących w program
ekonomicznych reform Petre Roman zmuszony był podać się do dymisji.
Urzędujący od października 1992 r. nowy gabinet Teodora Stolojana starał się kontynuować
poprzednie reformy, które wdrażał jednak z większym umiarem. Jednocześnie w warunkach kryzysu
kształtował się nowy układ rumuńskiej sceny politycznej. W marcu 1992 r. Front podzielił się na dwa
przeciwstawne skrzydła: kierowane przez Petre Romana oraz tzw. Demokratyczny Front Iliescu. Nieco
wcześniej partie demokratyczne zorganizowały się w Demokratyczną Konwencję Rumunii. Pozycja
Iona Iliescu nie była już tak silna, co udowodniły wybory prezydenckie z września 1992 r., kiedy to
wybrano go dopiero w drugiej turze. Jego Demokratyczny Front zyskał co prawda największą liczbę
głosów, ale zbliżony rezultat osiągnęła również Demokratyczna Konwencja Rumunii.
Brak parlamentarnej większości uniemożliwiał Demokratycznemu Frontowi samodzielne sprawowanie
władzy, a na dzielenie się nią z Konwencją Iliescu nie miał ochoty. Stąd też nowy rząd Nicolae
Vacaroiu uzyskał charakter częściowo pozaparlamentarny. Rumuński system polityczny był zresztą w
stanie kształtowania się. Partie organizowały się powoli, z trudem uzyskując politycznie znaczącą
formę. Część z nich, jak na przykład Socjaldemokratyczna Partia Rumunii, wyłoniła się z Frontu, inne
z ugrupowań chłopskich bądź nacjonalistycznych. Dla powołania rządu Vacaroiu socjaldemokraci, tj.
były Front Narodowy, zmuszeni byli porozumieć się z nacjonalistami z Rumuńskiej Partii Jedności
Narodowej oraz Romania Mare, który to układ przetrwał do połowy 1996 r. Koalicja była przeciwna
szybkiej transformacji systemu ekonomicznego. Tamtejsze reformy przebiegały nieporównywalnie
wolniej aniżeli w innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej. Wolę rządzących stymulowały
jednakże naciski ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego, od którego pożyczek Rumunia
była bardzo uzależniona.
Równie niełatwo, chociaż daleko mniej dramatycznie przebiegała transformacja ustrojowa w Bułgarii.
Podobnie jak Rumunia, kraj ten należał do biedniejszych w bloku. Stąd też procesy przemian
przebiegały powoli i pociągały za sobą daleko większe obniżenie stopy życiowej aniżeli gdzie indziej.
Wynikało to zarówno z konsekwencji gospodarki rynkowej, jak i towarzyszącego jej zaprowadzaniu
spadku produkcji. Co prawda w Bułgarii był on daleko mniej dramatyczny aniżeli w Rumunii, ciężar
przemian był jednakże dla społeczeństwa wielce dolegliwy. Gdy w listopadzie 1989 r. ze stanowiska
sekretarza generalnego Bułgarskiej Partii Komunistycznej ustępował Todor Żiwkow, zamykał całą
epokę komunistycznej władzy w Bułgarii. Na urzędzie spędził 35 lat życia, co czyniło go rekordzistąw
skali bloku. System, do którego ukształtowania przyczynił się, był skostniały,
z niewydolną i chylącą się ku upadkowi gospodarką, pełen nadużyć i nieprawości. Schematyzm
Żiwkowa, tkwiącego swoimi poglądami w czasach Breżniewa i Chruszczowa, wykluczał dostosowanie
się do gorbaczowowskiego kursu przemian. Eliminowana przez lata opozycja bułgarska była bardzo
słaba, a pierwsze znaczące przejawy pozapaństwowej aktywności społecznej odnotowano na gruncie
ochrony środowiska, czego przejawem były komitety obywatelskie z zatruwanego dymami miasta
Ruse. Dopiero w listopadzie 1989 r., w następstwie wielkich demonstracji w Sofii, rozmaite organizacje
deklarujące walkę o reformy, prawa człowieka, wolność sumienia i wyznania zjednoczyły się w
Związek Sił Demokratycznych (SDS). Oficjalnym celem ich działalności politycznej była walka o
urzeczywistnienie "pierestrojki".
Odsunięcie od władzy Todora Żiwkowa w listopadzie 1989 r. nosiło wszelkie cechy przewrotu
pałacowego. Chociaż kierownictwo bułgarskie było podzielone na zwolenników gorbaczowowskich
reform oraz skrzydło zachowawcze, nawet tym pierwszym wydawało się, że usunięcie skostniałego
przywódcy i wysunięcie przeciwko niemu oskarżeń o doprowadzenie kraju do ruiny załatwi problem.
Zwolennicy SDS znajdowali się w samej BPK, co sprzyjało wewnątrzpartyjnemu sporowi o przyszłość
Bułgarii. Stopniowo coraz wyraźniej ujawniały się siły zmierzające do poderwania tradycyjnego układu
politycznego. Wyraźna była grupa opowiadająca się za odwołaniem antytureckiej legislacji,
prowadzonej od 1984 r. Wywoływało to ataki ze strony nacjonalistów, choć sprawa ta stanowiła
warunek uzyskania pomocy gospodarczej od świata, w tym od państw arabskich.
W styczniu 1990 r. BPK i SDS podjęły pertraktacje "okrągłego stołu", na wzór rozwiązania polskiego.
Na wniosek BPK zmieniony został artykuł konstytucji gwarantujący komunistom pełnię władzy w
państwie. W wyniku zawartego kompromisu, w czerwcu 1990 r. przeprowadzone zostały
demokratyczne wybory parlamentarne, w wyniku których sukces odniosła postkomunistyczna
Bułgarska Partia Socjalistyczna (następczyni BPK). Dotychczasowy przywódca komunistów, następca
Żiwkowa, Petyr Mładenow, musiał jednak zrezygnować z urzędu prezydenta, gdy opozycja wykryła
kompromitujące go materiały. Z wielkimi trudnościami, w sierpniu 1990 r. parlament wybrał na jego
miejsce lidera SDS
Żelju Żelewa. Dopiero we wrześniu 1990 r. BSP sformowała swój rząd
kierowany przez Andrieja Łukianowa. Socjaliści uważali bowiem, iż krajowi niezbędne są drakońskie
reformy, zdolne wyprowadzić go z zapaści, a te winny zostać poparte przez całą opozycję. Opozycja
oczywiście odmówiła, a wkrótce, wskutek nieumiejętnych reform Łukianowa, Bułgaria pogrążyła się w
głębokim kryzysie i zawiesiła spłatę swoich długów. Podjęte przemiany nie otrzymały również oprawy
prawnej i wyglądało na to, że socjaliści wcale nie zamierzają transformować ustroju. Dopiero w
grudniu 1990 r. nowy rząd, Dimitrija Popowa, desygnowany przez wielkie zgromadzenie narodowe (o
większych uprawnieniach aniżeli zwykły parlament), zdołał wynegocjować "umowę gwarantującą
pokojowe przejście do demokratycznego społeczeństwa". Zawarcie tego porozumienia umożliwiło
przejście do rzeczywistej przebudowy gospodarki, jako że stroną oprócz rządu byli przedstawiciele
związków i pracodawców. Tym samym władze otrzymały legat na daleko idące działania, które mogły
być społecznie źle odbierane, jak np. uwolnienie cen. Równolegle wielkie zgromadzenie narodowe
prowadziło prace nad nową demokratyczną konstytucją, promulgowaną w lipcu 1991 r.
W październiku tegoż roku wybory parlamentarne przyniosły zbliżone rezultaty SDS i BSP. Chociaż
pierwsza z partii dominowała w rządzie, a jej dawny lider, Żelju Żelew, objął urząd prezydenta (styczeń
1992 r.), stosunki między nimi popsuły się. W rezultacie przedłużającego się kryzysu rząd Filipa
Dymitrowa ustąpił, a jego miejsce zajął gabinet Lubena Berowa, utworzony z poparciem BSP,
reprezentantów mniejszości tureckiej i frakcji SDS. Sytuacja gospodarcza nie uległa jednakże żadnej
poprawie, a reformy realizowano w iście ślimaczym tempie. Szerzyła się przestępczość i nieuczciwe
bogacenie się. Coraz powszechniejszy był nawrót sentymentów do dawnych czasów, kiedy rzekomo
wszystko było każdemu dostępne i niczego nie brakowało. W tej sytuacji niewielu zdziwił wyborczy
sukces socjalistów w grudniu 1994 r., kiedy to zdobyli ponad połowę głosów w parlamencie, co
umożliwiło im utworzenie własnego rządu Żana Widenowa.
Upadek komunizmu w kolejnych krajach bloku wschodniego osłabiał struktury bloku. Chociaż w
kwietniu 1989 r. istnienie Układu Warszawskiego przedłużono o dalsze 20 lat, w istocie utracił on już
swój wcześniejszy charakter narzędzia radzieckiej kontroli w krajach Europy Środkowej i Wschodniej.
W grudniu 1989 r. w Moskwie skrytykowano decyzję o interwencji w Czechosłowacji w 1968 r., a w
październiku 1990 r. potwierdzono prawo państw członkowskich do własnej drogi rozwoju
politycznego i gospodarczego. Oznaczało to oficjalny koniec "doktryny Breżniewa", choć jeszcze w
sierpniu 1989 r. Nicolae Ceause7scu słał sążniste memoriały do państw członkowskich w sprawie
interwencji w Polsce. Nie od niego to oczywiście zależało, a od czasu dojścia do władzy Gorbaczowa
tzw. doktryna Breżniewa była w istocie martwa. Pakt formalnie nadal istniał, choć wielu członków
deklarowało wolę jego opuszczenia. W wytworzonej sytuacji próby zachowania związków wojskowych
ZSRR czy Rosji z krajami dawnego bloku były jednak skazane na niepowodzenie. W marcu 1991 r.
rozwiązano wojskowe struktury Układu, przekazując wszelkie kompetencje w ręce państw
członkowskich.
W lipcu tegoż roku na posiedzeniu w Pradze podpisany został protokół o rozwiązaniu Układu.
Upadku systemu nie przetrzymała również Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (RWPG),
stworzona dla zupełnie innego modelu gospodarczego państw członkowskich aniżeli ten, w kierunku
którego ewoluowały one od schyłku lat osiemdziesiątych. W istocie rzeczy RWPG nie przyniosła
żadnej integracji gospodarczej, a w końcu stała się rodzajem luźnego stowarzyszenia wspierającego
wzajemny handel. Kluczowe znaczenie miał tu oczywiście gospodarczy upadek Związku
Radzieckiego, fundamentu tejże organizacji. W początkach 1991 r. przymuszony trudnościami
gospodarczymi zaczął on sprzedawać surowce po cenach światowych. Konkurencyjność radzieckich
dostaw przestała zatem istnieć, gdyż za taką lub niższą cenę członkowie RWPG mogli zaopatrzyć się
gdziekolwiek. ZSRR był zresztą zbyt słaby, aby zaproponować jakąkolwiek alternatywę w miejsce
upadającej RWPG, wykorzystując do tego wieloletnie tradycje i związki. Z tych też przyczyn nie
znalazła zrozumienia niejasna idea Międzynarodowej Organizacji Współpracy Gospodarczej, za którą
optował Michaił Gorbaczow. W połowie marca 1991 r. RWPG została rozwiązana.

Konflikty w byłej Jugosławii. Upadek komunizmu w Albanii

Przez długie dziesięciolecia charyzma Josipa Broz Tito skutecznie limitowała nacjonalistyczne
aspiracje narodów Jugosławii. Kraj był federacją sześciu republik i dwóch obwodów autonomicznych,
czym zamierzano osłabić nadrzędną w przeszłości pozycję Serbów i Chorwatów. Utrzymaniu
spoistości państwa służyły nie tylko ramy polityczne, ale i rządząca elita, która, choć składająca się z
przedstawicieli różnych narodów, wywodziła się ze wspólnego, "partyzanckiego pnia". Jugosławia
okresu międzywojennego była państwem zdominowanym przez Serbów i już wówczas ich konflikt z
Chorwatami był bardzo głęboki. Wzajemną nienawiść pogłębiły lata wojny, poparcie Chorwatów dla
Włochów i Niemców oraz proklamowanie "Niezależnego Państwa Chorwackiego". Tworząc
komunistyczną Jugosławię w 1944 r. Tito nie dopuścił jednak do gruntownych rozliczeń, gdyż łatwo
mogły one przekształcić się w totalny rewanż Serbów na narodzie chorwackim, mocno obciążonym,
niestety, odpowiedzialnością za ustaszowskie zbrodnie. Pomimo wieloletnich wysiłków, Tito nie udało
się tożsamości jugosłowiańskiej osadzić wyżej od nacjonalizmów poszczególnych narodów
tworzących Jugosławię. Po zmianie pokoleniowej w aparacie władzy, Tito nie mógł już liczyć na swoje
kadry w każdym aspekcie. Na tle szerokiej krytyki centralizmu zarówno w administracji, jak i w partii
coraz częściej wyłaniały się pretensje o cechach separatyzmu, m.in. w Chorwacji. Z układu
niezadowoleni byli również Serbowie, których zdaniem konstytucja z 1974 r. przyznała zbyt wiele
samodzielności republikom i obwodom. Wielu uważało, iż konstytucja ta w istocie położyła kres
państwu federacyjnemu, a dając większą samodzielność częściom składowym przyczyniła się do ich
późniejszej secesji. Pretensje te uzyskały szerszy wymiar po śmierci Tito w 1980 r.
Wielkie niezadowolenie Serbów wywoływała autonomia Kosowa, obwodu zamieszkanego głównie
przez Albańczyków. Aspiracje albańskie były coraz większe, sięgające przekształcenia obwodu w
republikę federacyjną, a niechęć do Serbów
ogromna. Tymczasem dla tych ostatnich Kosowo
stanowiło obiekt szczególnych sentymentów, gdyż stamtąd właśnie wywodziła się kolebka serbskiej
państwowości. To na Kosowym Polu w czerwcu 1389 r. rozegrała się słynna bitwa z Turkami, w której
Serbowie ponieśli klęskę i na wieki utracili niepodległość.
Wyniesieniu nacjonalizmów sprzyjała zła sytuacja gospodarcza, w której znalazła się Jugosławia,
czego rezultatem był ogromny dług zagraniczny, bezrobocie, wielka inflacja i nieomal gospodarcze
bankructwo. Aby nie zaogniać sporu, rząd przestał nawet publikować dane dotyczące zadłużenia
poszczególnych części federacji. Powszechne były bowiem wzajemne oskarżenia o utrzymywanie
innych własnym kosztem. W tej sytuacji pretensje Albańczyków zgłaszane były w najmniej dogodnym
momencie. Od czasu śmierci Tito zwierzchnią władzę w federacji przejęło ciało kolektywne, tzw.
Prezydium SFRJ, a pozycje republikańskich struktur uległy znacznemu wzmocnieniu. Również
Związek Komunistów Jugosławii (ZKJ) kierowany był kolektywnie, co znacznie osłabiło spójność
wewnętrzną partii, która obok Jugosłowiańskiej Armii Ludowej (JAL) stanowiła dotychczas fundament
federacji. W 1986 r. na czele Serbskiego Związku Komunistów (ZKJ stanowił federację struktur
regionalnych) stanął Slobodan Miloević, który okazał się gorącym rzecznikiem serbskiego
nacjonalizmu. Wkrótce w Serbii, w atmosferze patriotycznych mityngów, zainicjowano kampanię na
rzecz ograniczenia autonomii obwodów Kosowo i Wojwodina.
Wraz z pracami nad nową konstytucją serbską napięcie w Kosowie wzrastało, toteż w celu pacyfikacji
regionu Miloević był zmuszony skierować wojsko.
W lipcu 1990 r. zdominowany przez Albańczyków kosowski parlament ogłosił samozwańczą
niepodległość. W odpowiedzi, na mocy nowej konstytucji, autonomia Kosowa i Wojwodiny została
zlikwidowana, a Kosowo stało się nową jednostką administracyjną "Kosowo i Metohia". Proces
odchodzenia Jugosławii od poprzedniej, komunistycznej formacji był już wówczas mocno
zaawansowany. Rząd federalny premiera Ante Markoviia realizował głębokie reformy, przekształ-
cające socjalistyczną dotąd gospodarkę w wolnorynkową.
Kosowe Pole i dzień św. Wita
15 czerwca (28 czerwca
według kalendarza gregoriańskiego) mają
dla Serbów szczególne znaczenie. Tego dnia w roku 1389, na Kosowym Polu w pobliżu Prisztiny,
starły się armie: serbska pod wodzą księcia Lazara (Łazarza) Hrebeljanowicia oraz turecka, którą
przywiódł tam sułtan Murad I. Celem Turków był podbój Bałkanów, w tym państwa serbskiego. Na
polu bitwy znaleźli śmierć obaj władcy: książę Lazar w walce i sułtan Murad zamordowany przed
bitwą. Według nie potwierdzonej wersji zasztyletował go rycerz serbski Miłosz Obilić, który wraz z
dwoma towarzyszami wdarł się do sułtańskiego namiotu pod pretekstem złożenia hołdu. Po śmierci
Murada I dowodzenie przejęli jego synowie, samego sułtana pochowano w mauzoleum na polu bitwy.
Klęska Serbów i utrata państwa w bitwie na Kosowym Polu szybko znalazła wielu piewców,
pragnących porażce nadać wymiar moralnego zwycięstwa, pielęgnować kult bohaterów
Lazara i
Obilićia, a także stworzyć legendę "ku pokrzepieniu serc". Przez całe wieki w Serbii mówiono o
"kosowskim testamencie". W wigilię św. Wita, w którym doszukano się wojennego bóstwa
słowiańskiego, w Kosowie odbywały się uroczystości, podczas których Serbowie obdarowywali się
kwiatami piwonii symbolizującymi przelaną tam krew. Wzrost nastrojów patriotycznych związanych z
Kosowem nastąpił zwłaszcza w wieku XIX, w czasach serbskiego przebudzenia narodowego.
Wówczas też powstały liczne legendy służące integracji Słowian. Jeszcze w początkach XIX w.
władca Czarnogóry, Niegosz, przypominał swoim rodakom, iż są oni potomkami rycerzy zbiegłych po
kosowskiej klęsce w niedostępne góry. Podkreślano, iż w starciu brali udział również Bośniacy pod
wodzą Vlatko Vukovicia. Obok bohaterów Lazara i Obilićia
przypominano synonim zdrajcy
Vuka
Brankovicia, który w 1389 r. zbiegł z pola bitwy.
Z czasem w postaciach tych zawarły się całość serbskiego patriotyzmu i nacjonalizmu. Łatwo też
zrozumieć, jak wielką prowokacją była w opinii Serbów wizyta arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w
Sarajewie właśnie w dniu św. Wita, 28 czerwca 1914 r., ze znanymi wszystkim konsekwencjami. Tak
więc, postaciami związanymi z Kosowem stali się również zamachowcy z kręgu "Czarnej Ręki",
zarówno zabójca arcyksięcia
Gawriło Princip, jak i jego zwierzchnik, płk Dragutin Dimitrjević
"Apis",
skazany na śmierć w 1917 r. pod sfingowanymi zarzutami i uniewinniony przez serbski Sąd Najwyższy
w 1953 r.
W 1989 r. przywódca komunistów słoweńskich Milan Kuan zezwolił na organizowanie się sił
demokratycznych. Słowenia była najlepiej rozwiniętą i stosunkowo jednorodną etnicznie republiką
Jugosławii. Choć zamieszkiwała ją mniej niż dziesiątą część ludności federacji, wytwarzała aż jedną
piątą część jej produktu krajowego brutto oraz decydowała o blisko trzeciej części eksportu.
Nacjonalistyczne wystąpienia Miloevićia, w tym akcja w Kosowie, ogromnie niepokoiły Słoweńców,
których parlament we wrześniu 1989 r. potwierdził suwerenność republiki i prawo wystąpienia z
federacji. W odpowiedzi, Serbowie podjęli sankcje gospodarcze, co z kolei przyniosło podobną reakcję
Słoweńców.
Szanse na gospodarcze przemiany w skali federacji malały. Kierowani przez Miloevićia Serbowie
twardo stali na gruncie jedności Jugosławii, przy czym w scentralizowanym państwie sami zamierzali
odgrywać wiodącą rolę. Mieli wszelkie możliwości po temu, gdyż stanowili ponad jedną trzecią ogółu
ludności. Poza Chorwatami, stanowiącymi piątą część populacji, liczebność innych narodowości nie
sięgała dzisięciu procent. Biorąc pod uwagę rozbieżne interesy mniejszości i wzajemne skłócenie, w
warunkach demokratycznych wyborów, zespoleni nacjonalizmem Serbowie mieli wielkie szanse na
dyktowanie swojej woli. Poza tym serbska mniejszość zamieszkiwała terytoria pozostałych republik,
toteż problem ten rysował się wszędzie.
Konflikt słoweńsko-serbski szybko przeniósł się na szczebel federalny i stał się przedmiotem debat
ZKJ. Ostatni kongres ZKJ ze stycznia 1990 r. okazał się końcem tej partii, gdyż przedstawiciele innych
republik praktycznie odmówili poparcia centralistycznym dążeniom Miloevićia. Delegaci Słowenii w
ogóle opuścili obrady, a potem powołali do życia socjaldemokratyczną Partię Demokratycznych
Reform (PDR). Tym samym lewica słoweńska utraciła więzi ze strukturami ZKJ.
W kwietniu 1990 r. w Słowenii przeprowadzono demokratyczne wybory, w których zwyciężyła Partia
Liberalno-Demokratyczna
DEMOS. Jej przedstawiciel objął urząd premiera, podczas gdy lider
niedawnych komunistów, Milan Kuan, wybrany został na prezydenta. Z początkiem lipca 1990 r.
Słowenia ogłosiła swoją suwerenność. Nie oznaczało to jeszcze decyzji o secesji, za którą
opowiedziało się społeczeństwo dopiero w referendum z grudnia 1990 r.
Podobne procesy zachodziły na terenie sąsiedniej Chorwacji. Republika ta posiadała nie mniej bogate
aniżeli Serbia tradycje państwowości. W odróżnieniu od prawosławnych Serbów, Chorwaci byli
katolikami, co dodatkowo wzmacniało konflikt. Chorwacja nie była jednakże tak etnicznie jednorodna,
jak Słowenia, a na jej obszarze zamieszkiwało wiele narodowości, wśród nich Serbowie. Ci ostatni
zasiedlali zwłaszcza górskie regiony Chorwacji, w pobliżu dawnego pogranicza monarchii austro-
węgierskiej. Oni też tradycyjnie zajmowali znaczące stanowiska w administracji i wojsku, co wynikało z
dawniejszych zasług dla ruchu oporu. Serbowie bardzo obawiali się chorwackiego nacjonalizmu,
którego jak najgorzej doświadczyli w okresie wojny. Język chorwacki jest bardzo podobny do
serbskiego, co umożliwiło jego ujednolicanie z serbskim, po tzw. umowie z Nowego Sadu, z 1954 r.
Na jej mocy ogłoszono wówczas powstanie tzw. języka serbsko-chorwackiego, zapisywanego
odpowiednio
alfabetem łacińskim przez Chorwatów i cyrylicą przez Serbów. Koncepcję z Nowego
Sadu odrzucono po ogłoszeniu niepodległości, stając na gruncie odrębności języka chorwackiego.
O ile w Słowenii transformacja ustrojowa i polityczna przebiegła bezkonfliktowo, co zawdzięczano
reorientacji partii komunistycznej, o tyle w Chorwacji od samego zarania rysował się kurs
nieprzejednanie nacjonalistyczny. Tamtejsi komuniści nie cieszyli się większą popularnością i
zdecydowanie ustępowali nacjonalistom. W maju 1990 r. kierowany przez byłego generała Franjo
Tudjmana Chorwacka Wspólnota Demokratyczna (HDZ) odniosła druzgocące zwycięstwo wyborcze,
do którego przyczyniła się komunistyczna ordynacja. HDZ była nacjonalistycznym aliansem bardzo
różnych sił politycznych, z góry nastawionym na wyłączenie Chorwacji ze struktur federacji. W swojej
retoryce Tudjman nie unikał ani szowinizmu, ani rasizmu. Dla chorwackich Serbów sukces
nacjonalistów z HDZ był oczywistym zwiastunem Niezależnego Państwa Chorwackiego, co
powodowało ich jednoczenie się. Było to szczególnie wyraźne w północnej Dalmacji, gdzie
zorganizowano Serbską Partię Demokratyczną (SDS) kierowaną przez Jovana Rakovićia. Partia ta
miała również agendy w Serbii i Bośni, a jej programem było działanie na rzecz politycznej integracji
wszystkich Serbów.
Pomimo wyborczego sukcesu położenie chorwackich nacjonalistów nie było łatwe, gdyż, podobnie jak
w Słowenii, dowodzący armią federalną Serbowie zawczasu wycofali z obszaru republiki większość
jednostek i sprzętu. Silne wpływy serbskie istniały również w policji. W połowie 1990 r. Serbowie
zorganizowali Serbską Radę Narodową. Ogłosiła ona referendum w sprawie regionalnej autonomii z
centrum w Kninie, na co Zagrzeb odpowiedział próbą policyjnej interwencji. Po stronie Serbów stanęło
jednakże lotnictwo federalne i było jasne, że serbskie dowództwo JAL zechce wesprzeć swoich
pobratymców. Ośmieleni federalną protekcją Serbowie z Knina, wsparci wynikami referendum, ogłosili
tam w październiku 1990 r. Serbski Okręg Autonomiczny, a wkrótce potem Serbski Okręg
Autonomiczny Slawonii, Baranji i Zachodniego Sremu. W praktyce wyglądało to na secesję, gdyż
Krajina i wschodnia Slawonia znalazły się całkowicie poza kontrolą Zagrzebia.
Belgrad trwał wyraźnie na gruncie scentralizowanego państwa federalnego. Przedstawione w
październiku 1990 r. propozycje Słoweńców i Chorwatów przekształcenia Jugosławii w konfederację
nie znalazły zrozumienia. Zapewne, niezależnie od wielkoserbskich aspiracji, rządzący Jugosławią
zdawali sobie sprawę, iż kraju tego "tak po prostu" podzielić się nie da, a konfederacja stanowi jedynie
wstęp do terytorialnego rozdzielenia federacji. Wskutek proklamowania "serbskich okręgów
autonomicznych" Chorwaci utracili znaczną część swojego terytorium oraz linie komunikacyjne z
wybrzeżem dalmatyńskim. W końcu 1991 r. autonomiści ogłosili utworzenie Republiki Krajiny
Serbskiej (RSK) i "oderwanie" regionu od Chorwacji. Stało się to w odpowiedzi na chorwacką
deklarację wyższości praw własnych nad federalnymi, co u Serbów wywołało poczucie ogromnego
zagrożenia.
Od samego początku konfliktu po stronie Serbów jawnie angażowała się armia federalna, której
zadaniem miało być rozdzielenie stron. "Okręg autonomiczny" nie był bynajmniej terytorialnie zwarty,
toteż Serbom zależało na jego zjednoczeniu i rozszerzeniu. Wiosną 1991 r. rozgorzały walki w rejonie
oblężonego przez nich miasta Vukovar. Do przemocy uciekała się każda ze stron i na próżno
doszukiwać się jej inicjatorów. Najwyraźniej nie było szans na utrzymanie Jugosławiiw takiej czy innej
formie, na co wskazywała nie tylko rozpalająca się wojna, ale i wyniki referendów w sprawie
niepodległości (Słowenia
grudzień 1990; Chorwacja
maj 1991).
Perspektywa rozpadu Jugosławii oraz łatwe do przewidzenia konsekwencje tego faktu wywołały
powszechną konsternację w świecie. Pomimo niechęci dla poczynań Miloevićia, nawet Stany
Zjednoczone poprzez sekretarza Jamesa Bakera zapewniały Belgrad, że nigdy nie uznają secesji. W
końcu czerwca 1991 r. Słowenia i Chorwacja ogłosiły suwerenność, a pierwsza z nich ustanowiła
kontrolę nad międzynarodowymi przejściami granicznymi. W odpowiedzi rząd federalny ogłosił
nielegalność tych działań i wydał rozkaz armii, aby przywróciła stan poprzedni. Siły JAL zaatakowały
zarówno Słowenię, jak i Chorwację. Sprawa secesji jakiejkolwiek republiki była o tyle skomplikowana,
że na mocy nadal obowiązującej konstytucji musiały się na to zgodzić wszystkie pozostałe człony
federacji. Jeszcze w 1989 r. republiki zgodnie poparły wysłanie armii federalnej do Kosowa. Teraz
same łamały konstytucję i chciały na to poparcia Zachodu. Po krótkich walkach w Słowenii spór został
jednakże zażegnany, gdyż w istocie Miloević nie zamierzał zatrzymywać tego kraju w strukturach
nowej Jugosławii. Mieszkało tam niewielu Serbów i doprawdy trudno było pretendować do
jakiejkolwiek części jej obszaru. W istocie bowiem Belgrad zarzucił już koncepcję zachowania
federacji, co było zresztą niewykonalne, na rzecz budowy państwa zamieszkanego przez serbską
większość. W ogólnym planie byłyby to obszary Serbii, Czarnogóry, Bośni i Hercegowiny oraz części
Chorwacji.
Wielkie oburzenie zarówno Serbów, jak i przedstawicieli wielu narodów Europy wywołała beatyfikacja
chorwackiego kardynała Alojzije Stepinaćia w październiku 1998 r. W okresie II wojny światowej
Kościół katolicki w Chorwacji czynnie opowiedział się po stronie ustaszowskiego państwa. Księża nie
ograniczali się jedynie do własnej agitacji. Wielu z nich otwarcie wzywało do czystek etnicznych,
wskazując na prawosławnych (tj. Serbów i in.) i Żydów jako źródło wszelkiego zła. Niektórzy z księży i
zakonników zaangażowali się nawet w obozach koncentracyjnych, m. in. w sławionym z ogromu
zbrodni Jasenovacu. Jego zbrodniczy komendant, Miroslav Filipiowić
Majstrović, był w przeszłości
katolickim kapłanem. W obozie tym poza setkami tysięcy dorosłych Żydów, Serbów i in. Chorwaci
zgładzili 7000 dzieci. Przy okazji kanonizacji Stepinaćia prasa zachodnia przypomniała również obóz
dla dzieci w Jastrebsku, prowadzony przez chorwackie zakonnice
"Vinko Paulski", gdzie zmarły
tysiące małych więźniów. Kościół katolicki niewątpliwie odegrał niechlubną rolę w nacjonalizacji
Chorwacji.
Jeszcze w 1941 r. ówczesny arcybiskup Stepinać uznał NDH (Niezavisna Derżawa Hrvatska) za
dzieło ręki Bożej i w swoim liście pasterskim nakazał podporządkowanie się wiernych Ante Pavelićiowi
i Adolfowi Hitlerowi.
Dla niego oraz podległych mu hierarchów religia stała się kryterium odróżniania "swoich" od "obcych":
Żydów, muzułmańskich Bośniaków, Serbów, Cyganów, prawosławnych Kucowołochów, Wlachów i in.
Niektórzy badacze twierdzą nawet, iż do Watykanu chorwacki Kościół ekspediował zrabowane złoto,
w tym pochodzące ze złotych zębów po pomordowanych. Wobec rozległości poparcia dla reżimu
Pavelićia trudno uznać za wystarczające napomnienia, jakie dyktatorowi od czasu do czasu wysyłał
Stepinać. Dyskusyjne są też jego późniejsze wyrzuty sumienia i raczej odosobnione przypadki
uratowania skazanych na zagładę. Kościół w Chorwacji miał bowiem nieporównywalnie większą
władzę aniżeli w innych krajach satelitarnych wobec Niemiec i jego zdecydowany protest mógł wiele
zmienić. Zasługa Stepinaćia, która doprowadziła go na ołtarze, jest jednak innej natury. Po
zwycięstwie w 1945 r. Tito zażądał od niego zerwania z Watykanem i przekształcenia Kościoła
katolickiego w Chorwacji w odrębny, narodowy. Wówczas też, we wrześniu 1945 r., Stepinać oraz
jego biskupi potępili nowy system z taką siłą, o jaką trudno by ich podejrzewać. Kościół w Chorwacji
pozostał związany z Watykanem.
Zob. "Die Zeit" 7 V 1998.
Federacja jednak formalnie istniała nadal, co potwierdziło porozumienie z udziałem Wspólnoty
Europejskiej na wyspie Brioni, w lipcu 1991 r. W jego wyniku decyzje o suwerenności Chorwacji i
Słowenii postanowiono odłożyć do października 1991 r. Zamierzano również przerwać walki i
przystąpić do rzeczowych rozmów w sprawie federacji, co nazwano jej "ostatnią szansą". Tymczasem
chorwaccy Serbowie, wspierani przez JAL, kontynuowali swą ofensywę w Chorwacji.
W listopadzie 1991 r. zdobyli Vukovar, a historyczna część Dubrownika uległa znacznemu
zniszczeniu. Wobec słabości sił słoweńskich i chorwackich armia jugosłowiańska miała realne szanse
zapobieżenia rozpadowi federacji siłą. W rzeczywistości jej jednostki czynnie angażowały się po
stronie Serbów i Czarnogórców. Wizją Miloevićia było bowiem państwo etniczne i zdawał on sobie
sprawę, że próba narzucenia federacji zakończy się katastrofą. W październiku 1991 r. parlament
chorwacki uznał wszelkie prawa federalne za nieważne, a rząd z Zagrzebia zabiegał w świecie o
dyplomatyczne uznanie.
Pomimo zaangażowania ONZ, zawieszenia broni w Chorwacji nie były trwałe. Dopiero po przyjęciu
przez główne strony konfliktu w styczniu 1992 r. planu oenzetowskiego wysłannika Cyrusa Vanceła, w
strefę konfliktu wprowadzono siły ONZ, tzw. UNPROFOR. Plan Vanceła zakładał również
demilitaryzację Krajiny, z wykonaniem czego było już gorzej. Umiędzynarodowienie konfliktu było
rezultatem zaangażowania zarówno Wspólnoty Europejskiej, jak i apelu prezydenta federacji z
września 1991 r. o przysłanie sił pokojowych ONZ. Zorientowawszy się, iż Zachód wesprze
secesjonistów, Belgrad nie akceptował jednakże znacznej części rozwiązań narzucanych przez
społeczności międzynarodowe. W końcu września 1991 r. Jugosławia uznana została przez ONZ za
agresora i obłożona sankcjami.
Serbia miała za sobą wyraźne poparcie Rosji, co niemal automatycznie stawiało Zachód na pozycjach
przychylnych Słowenii i Chorwacji. Słoweńcy i Chorwaci są katolikami, co ogromnie wpłynęło na
zaangażowanie się dyplomacji watykańskiej po stronie secesjonistów. Interwencje papieskie u
kanclerza Helmuta Kohla sprawiły, iż Niemcy oraz Wspólnota Europejska dość pospiesznie uznały
nowe państwowości, w którą to akcję włączono również Polskę. Jeszcze w lipcu 1991 r. niemiecki
wysłannik Hans Dietrich Genscher publicznie ogłosił w Belgradzie wyższość prawa narodów do
samostanowienia nad integralnością terytorialną Jugosławii. W grudniu 1991 r. Republika Federalna
Niemiec oficjalnie uznała niepodległość Słowenii i Chorwacji, co spotkało się z krytyką ze strony
mocarstw i ONZ, ponieważ naruszało uzgodnienia "wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa"
przygotowane dla układu z Maastricht.
Decyzja o uznaniu Słowenii i Chorwacji wywołała protesty Jugosławii, gdyż oznaczało to jawną
zachętę dla wszelkich separatyzmów. Co gorsza, uznanie nastąpiło z naruszeniem prawa
międzynarodowego, gdyż granice tych krajów nadal były przedmiotem dyskusji. Koniec federacji był
nieuchronny, wmieszanie się świata spowodowało jednakże, iż był właśnie taki, tj. sposobem
wydzierania sobie obszarów, czystek etnicznych i faktów dokonanych. Jest pewne, że gdyby taką
samą metodę zastosowano w Związku Radzieckim, jego rozpad pociągnąłby za sobą światowy
kataklizm.
W tym samym czasie dojrzewała eksplozja w Bośni i Hercegowinie. Republika odznaczała się
szczególnie skomplikowanym układem etnicznym. Żyła w niej mniej niż połowa Bośniaków (tj.
zislamizowanych Słowian), jedna trzecia Serbów (prawosławnych) i kilkanaście procent Chorwatów
(katolików). W odległej przeszłości Bośnia i Hercegowina wchodziły w skład państwa serbskiego. Do
końca XV w. obszar ten znalazł się w granicach Imperium Otomańskiego, gdzie pozostawał do czasu
aneksji przez Austro-Węgry w 1908 r. (od kongresu berlińskiego 1878 r.
nominalnie). W 1918 r.
wraz z utworzeniem królestwa SHS obszary te zdominowane zostały przez Serbów i włączone w skład
nowego państwa. Choć formalnie Bośnia i Hercegowina weszła w skład federacji Jugosławii w 1945 r.,
dopiero
w 1971 r. Bośniacy doczekali się uznania jako odrębna grupa etniczna
jeden z sześciu narodów
Jugosławii. Położenie Bośni i Hercegowiny komplikowało się wraz z rysującym się rozpadem federacji.
W regionach graniczących z Chorwacją toczyły się walki, a gdy w październiku 1991 r. bośniacko-
chorwacka większość w parlamencie republiki opowiedziała się za niepodległością, mniejszość
serbska powołała odrębne zgromadzenie. Na czele państwa stanął Alija Izetbegovic, muzułmański
działacz niepodległościowy oskarżony przez przeciwników o zamiar wprowadzenia w Bośni i
Hercegowinie państwowości islamskiej.
Choć w referendum z marca 1992 r. większość mieszkańców republiki opowiedziała się za
niepodległością, byli to tylko Bośniacy i Chorwaci.Tamtejsi Serbowie zbojkotowali głosowanie i już
wcześniej ogłosili Republikę Serbskiego Narodu Bośni i Hercegowiny, która obejmowała zamieszkane
przez nich obszary. Szybko też, zorganizowani w strukturach Serbskiej Partii Demokratycznej (SDS),
kierowanej przez Radovana Karadżićia, przystąpili oni do organizowania własnej państwowości.
Przejawem rozbicia wewnętrznego był strefowy podział Sarajewa. Karadżić ogłosił istnienie Serbskiej
Republiki Bośni i Hercegowiny. Serbów wspierała początkowo armia jugosłowiańska, gdyż kraj ten nie
uznał secesji. Później jednak, pod naciskiem ONZ oraz Wspólnoty Europejskiej jednostki regularne
zostały wycofane, gdyż Wspólnota uznała nową państwowość. Wokół Sarajewa pozostały jednakże
siły "Republiki Serbskiej", dowodzone przez znanego generała jugosłowiańskiego, Ratko Mladićia.
Cały kraj ogarnęły walki i fala czystek etnicznych: na terenach opanowanych przez Serbów wyrzynano
Bośniaków i Chorwatów, na ziemiach zajętych przez Bośniaków ofiarami byli Serbowie. Część
południowo-zachodnią i środkową republiki kontrolowały milicje chorwackie. W czerwcu 1992 r.
Chorwaci ogłosili Chorwacki Związek Herzeg-Bośni (ze stolicą w Mostarze), który uzyskał protekcję
Tudjmana. Tolerując ten twór, bośniacki rząd w Sarajewie rozbudowywał jednakże armię republiki, by
w odpowiednim momencie uderzyć na obu przeciwników.
U schyłku kwietnia 1992 r. Serbia i Czarnogóra przyjęły nową konstytucję federalną, co oznaczało
praktycznie uznanie secesji. Nowym państwem stała się Federacyjna Republika Jugosławii, zwana
popularnie "nową" lub "trzecią" Jugosławią. Pozostające w ramach Serbii Kosowo i Wojwodina nie
posiadały autonomii.
Zaangażowanie nowej Jugosławii w konflikt bośniacki było oczywiste. Winni byli jednak po wszystkich
stronach, toteż nałożenie sankcji jedynie na Belgrad było bardzo krzywdzące (maj 1992 r., tzw.
rezolucja nr 757). Pomoc dla oblężonego przez Serbów Sarajewa była ogromnie trudna.
Międzynarodowi inspektorzy UNPROFOR mieli znikome szanse na wypełnienie swojej misji w
ogólnym zacietrzewieniu. Dopiero pod wpływem mordów i wysiedleń, na konferencji londyńskiej w
sierpniu 1992 r., z udziałem wszystkich stron konfliktu, przyjęto postanowienie, iż granice wewnątrz
Jugosławii zmieniać można jedynie za zgodą wszystkich stron konfliktu. Uchwalono również, że
konferencja przekształci się w stałą, pokojową, z siedzibą w Genewie. Pomimo tych deklaracji,
sytuacja w Bośni pogarszała się, a stanowisko Unii Europejskiej i NATO wobec Jugosławii uległo
zaostrzeniu. Rada Bezpieczeństwa zakazała lotów nad Bośnią, a samoloty NATO miały tego
dopilnować. Za ludobójstwo potępiano jedynie Serbów bośniackich, choć było wiadomo, że sprawcami
potwornych masakr są również Bośniacy i Chorwaci. Odtąd zbrodnie w Jugosławii miały stać się
przedmiotem międzynarodowego ścigania.
Cały kraj pełen był uchodźców zmierzających w różnych kierunkach, byle dalej od prześladowców. Ich
los, podobnie jak oblężonego Sarajewa, wzbudzał powszechne współczucie. Niestety, świat nie
zapewnił warunków dla "kulturalnego rozwodu" wewnątrz federacji i teraz miał do czynienia z
konsekwencjami polityki faktów dokonanych. Pospieszne uznawanie nowych państwowości oraz ich
błyskawiczny akces do ONZ nie miały wielu odpowiedników w najnowszych dziejach. Zwycięski w
"zimnej wojnie" Zachód starał się dyktować warunki innym krajom, zwłaszcza jeśli byli to potencjalni
sojusznicy Rosji. W tym sensie konflikt ze Wschodem daleko wykraczał poza konflikt formacji i
systemów. Poczucie krzywdy i osaczenia przez Zachód ogromnie wzmacniało opór Serbów, czyniąc
spór wręcz niemożliwym do załagodzenia. Ich nacjonalizm był zresztą stosunkowo świeżej daty, pełen
ostrości i kompleksów z przeszłości. Z Serbami nie mogli poradzić sobie ani Austriacy w 1914 r., ani
też faszyści podczas II wojny światowej. Wojna prowadzona w tamtejszych górach zawsze miała
wymiar hekatomby i niewiele odpowiedników we współczesnych dziejach. Prawdziwą legendą były
nie tylko batalie jugosłowiańskiej partyzantki (w której dominowali Serbowie) podczas II wojny
światowej, nad Sutjescą czy Neretwą, ale i słynny w świecie zimowy odwrót armii serbskiej w 1915 r.
przez góry w kierunku wybrzeża, gdzie oczekiwały okręty alianckie. Już wówczas determinacja
Serbów wzbudziła ogromny podziw w świecie.
Na wiosnę 1993 r. kryzys w Bośni pogłębił się, gdyż wybuchł otwarty konflikt pomiędzy
muzułmańskimi Bośniakami a katolickimi Chorwatami. Tym samym wyraźnie łamała się koncepcja
przyjęta na konferencji londyńskiej, zwana planem Vanceła
Owena, zmierzająca do zachowania
granic Bośni i Hercegowiny poprzez wewnętrzny podział na prowincje etniczne. Było oczywiste, że
wszystkie siły na gwałt "czyszczą" swoje terytoria z obcoplemieńców. Na plan nie godzili się również
bośniaccy Serbowie Karadżićia, choć naciskał na nich Belgrad zainteresowany zniesieniem sankcji.
W marcu 1993 r. ministrowie spraw zagranicznych Rosji, USA, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii uzgodnili
utworzenie w Bośni stref bezpieczeństwa nadzorowanych przez UNPROFOR. Wykonanie tego
zależało jednakże od militarnego zaangażowania zachodniego lotnictwa, gdyż ONZ nie posiadał
dostatecznych ku temu sił. Strony konfliktu zasadniczo poparły ów projekt, czego wynikiem była ich
zgoda na utworzenie konfederacyjnego Związku Republik Bośni i Hercegowiny. Praktyka była jednak
o wiele bardziej skomplikowana, gdyż bliższe ustalenia pociągnęły za sobą ponowny konflikt.
Bośniacy domagali się m.in. zagrabionych sobie terytoriów, co było oczywiście trudne do
zaakceptowania, zwłaszcza dla Serbów. W wyniku ofensywy Bośniaków oraz dyplomatycznych
pertraktacji w Zagrzebiu ich relacje z Chorwatami uległy poprawie, a pozycję kontrolowanej przez
Chorwatów Herzeg-Bośni znacznie ograniczono. Serbskie zaangażowanie w Bośni, w tym oczywiście
Belgradu, pozwoliło Chorwatom na rozbudowę sił i skuteczne zaatakowanie wiosną 1995 r.
samozwańczej autonomii Serbów na terenie Slawonii. Pomimo ich klęski, na pomoc nie mogły
pospieszyć ani siły jugosłowiańskie, ani też Serbów bośniackich. Również Zachód bynajmniej nie
kwapił się z jakąkolwiek pomocą, mimo że działania armii chorwackiej stanowiły jawne pogwałcenie
międzynarodowych umów i przeprowadzone zostały na obszarze znajdującym się pod protekcją ONZ.
Taka sytuacja umacniała przekonanie Serbów, że Zachód nie jest w tym konflikcie bynajmniej
bezstronny. Nic zatem dziwnego, że w maju 1995 r. Serbowie z Krajiny proklamowali zjednoczenie
swojego obszaru z państwowością Karadżićia w Bośni. Nie przyniosło im to jednakże żadnych
korzyści, gdyż Karadżić sam był zajęty odpieraniem równoległej ofensywy bośniackiej i nie był w
stanie pomóc. W następstwie chorwackiej ofensywy z sierpnia 1995 r. serbska państwowość w
Krajinie upadła, a enklawy we wschodniej Slawonii zmuszone były poddać się kontroli ONZ.
Amerykanie
wbrew stanowisku Rosji
stale forsowali porozumienie chorwacko-muzułmańskie w
Bośni. W 1994 r. doprowadzili do serii porozumień w Wiedniu i Waszyngtonie, na mocy których w
marcu powołana została do życia muzułmańsko-chorwacka Federacja Bośni i Hercegowiny, a w
Sarajewie obie grupy etniczne rozdzieliły pomiędzy siebie teczki w nowym rządzie (czerwiec 1994 r.).
Sprawa ta ogromnie zaostrzyła konflikt pomiędzy Serbami bośniackimi a ONZ, który przejściowo
przeradzał się w starcia zbrojne.
W połowie 1995 r. Serbowie podjęli atak przeciwko oenzetowskim "strefom bezpieczeństwa" w Bośni i
nad dwiema z nich ustanowili pełną kontrolę. W tym samym czasie natomiast tracili swoje pozycje w
Krajinie, toteż niemal cała tamtejsza ludność serbska, w liczbie przekraczającej 150 tys. osób,
uchodziła do Bośni. Na przełomie sierpnia
września 1995 r., pod wrażeniem moździerzowego
ostrzału Sarajewa (ponoć z pozycji serbskich), siły powietrzne NATO uderzyły na pozycje serbskie w
Bośni. Wojska NATO już wcześniej wspierały dość słabe jednostki oenzetowskie UNPROFOR, coraz
aktywniej angażując się na ziemiach byłej Jugosławii. Wkrótce nastąpiła rządowa ofensywa
muzułmańsko-chorwackich sił podległych Sarajewu, która przyniosła odbicie znacznej części
terytorium republiki. Przyczyniło się to do zmiany stanowiska stron coraz bardziej wyniszczonych
wojną.
Po serii negocjacji oraz listopadowym porozumieniu z Dayton, w grudniu 1995 r., w Paryżu zawarty
został traktat, jak się wydaje kończący najkrwawsząfazę konfliktu. Zgodnie z ustaleniami, Bośnię i
Hercegowinę tworzyć miały dwa równoprawne organizmy: federacja bośniacko-chorwacka i Republika
Serbska, kontrolujące mniej więcej po połowie terytorium. W znacznej mierze był to sukces serbskiego
oporu, wbrew zamysłom Bośniaków o zdominowanym przez nich, muzułmańskim państwie. Sarajewo,
dotąd oblężone przez Serbów i podzielone na strefy, przywrócone zostało federacji, tj muzułmanom,
co pociągnęło za sobą exodus Serbów. Chorwaci mieli zwrócić zagarnięte tereny, za co otrzymali na
powrót wschodnią Slawonię. Niemal cała wschodnia Bośnia przeszła we władanie Serbów. Ogromne
znaczenie miało również zdjęcie sankcji, którymi obłożono nową Jugosławię.
Chociaż układ w Paryżu stworzył podstawy dla normalizacji sytuacji na ziemiach byłej Jugosławii,
ogromny pakiet spraw nie został rozwiązany. Przede wszystkim bardzo kruche były więzi Republiki
Serbskiej z resztą państwa, w ramach którego miała pozostać. Nienawiść z czasów wojny sprzyjała
podziałom nie do przekreślenia i wzajemnym pretensjom, o których przez dziesięciolecia trudno było
zapomnieć. O jugosłowiańskiej tragedii przypominały i przypominać będą setki tysięcy uchodźców
wyzutych z domów i wszelkiego mienia, a żaden z krajów regionu nie jest bogaty na tyle, aby krzywdy
te zrekompensować.
Sprawa Jugosławii stała się przedmiotem coraz żywszego zainteresowania wielkich mocarstw i krajów
Europy Zachodniej. W 1996 r. do Bośni i Hercegowiny wprowadzone zostały siły NATO, znane jako
IFOR, które zastąpiły oenzetowskie UNPROFOR. Tym samym Zachód ze swoim "szybkim
reagowaniem" znalazł się bardzo blisko nie lubianych przez siebie Serbów. To już nie cała
społeczność międzynarodowa, lecz grupa państw zachodnich angażowała się na ziemiach byłej
Jugosławii.
Bez poważniejszych komplikacji rozstała się z federacją Macedonia. Jej mieszkańcy są Słowianami,
bliskimi Serbom i Bułgarom, wyznawcami ortodoksyjnego kościoła autokefalicznego i nie mają nic
wspólnego ze znanymi z dziejów starożytnych. Ruch demokratyczny w Macedonii odrodził się już w
1989 r., a jego wytworem było kilka ugrupowań nacjonalistycznych, o różnym stopniu radykalizmu.
Wybory przeprowadzone u schyłku 1990 r. przyniosły bardzo rozdrobniony układ rządzący. Pomimo
wysiłków części polityków, aby zachować tę republikę w strukturach federacji, pod naciskiem
nacjonalistów przeprowadzone zostało referendum, w którym Macedończycy opowiedzieli się za
niepodległością. We wrześniu 1991 r. kraj ten ogłosił niepodległość i przyjął nową konstytucję. Już
wówczas w składzie federacji pozostała praktycznie tylko Serbia i Czarnogóra. W przypadku
Macedonii, Miloević nie miał większych oporów w kwestii zaakceptowania secesji, gdyż Macedonia
była regionem niewielkim i bardzo biednym, o dominującym rolnictwie. Czwartą część jej ludności
stanowili Albańczycy, żywotnie zainteresowani autonomią lub wręcz secesją. Biorąc pod uwagę
problemy z Albańczykami w Kosowie, było to dla Belgradu o wiele za dużo.
Utworzenie niepodległej Macedonii wzbudziło wielkie niezadowolenie państw ościennych: Bułgarii,
Albanii i Grecji. W różnych okresach pretendowały one do tego obszaru, przedkładając rozmaite
argumenty. W nowej sytuacji bały się tendencji odśrodkowych na własnym terytorium. Doświadczyła
tego już niegdyś Grecja podczas wojny domowej w latach 1946
1949. Stąd też, wbrew
oficjalnejnazwie "Republika Macedonii", kraj ten przyjęty został do ONZ w 1995 r. pod dziwacznym
mianem "byłej Jugosłowiańskiej Republiki Macedonii". Pozbawiona realnych sił zbrojnych, Macedonia
nie gwarantowała stabilności wewnętrznej. Zagrożenie aspiracjami mniejszości, głównie Albańczyków,
było tam wyczuwalne.
Przede wszystkim jednak Albańczycy aktywni byli w serbskim Kosowie, gdzie żyło ich aż 2 mln
(wobec 3,2 mln w samej Albanii). Destabilizacja, jaka ogarnęła Półwysep Bałkański, oraz
międzynarodowa krytyka poczynań nowej Jugosławii sprzyjały nadziejom Albańczyków nie tylko na
przywrócenie autonomii, ale i secesję ze składu serbskiego państwa. Po ogłoszeniu separatystycznej
niepodległości parlament Kosowa na wygnaniu głosił ważność swoich decyzji, a albańskie struktury
władzy nielegalnie urzędowały na terenie Kosowa. W nie uznanych przez władze serbskie wyborach z
maja 1992 r. Demokratyczny Sojusz Kosowa uzyskał większość miejsc, a prezydentem
separatystycznej "republiki" wybrany został Ibrahim Rugowa. Porozumienie z Serbami stawało się
coraz mniej możliwe, gdyż Albańczycy odmawiali uczestnictwa w wyborach federalnych do władz
Jugosławii. Coraz jawniej domagali się oni niepodległości. Na załagodzenie spraw bynajmniej nie
wpłynął ponowny wybór Slobodana Miloevićia na prezydenta nowej Jugosławii w 1997 r. Jego
nacjonalizm był powszechnie znany i już w 1987 r. organizował on na "Polu Czarnych Ptaków" w
Kosowie (tj. miejscu bitwy z 1389 r.) wielkie mityngi Serbów i Czarnogórzan wymierzone w aspiracje
Albańczyków z Kosowa.
W latach 1997
1998 sytuacja w Kosowie stała się bardzo groźna. Wielu Albańczyków wyraźnie dążyło
do siłowego rozwiązania swoich problemów, starając się korzystać ze złej prasy w świecie, jaką miała
nowa Jugosławia. Dla spacyfikowania nastrojów Belgrad skierował do Kosowa znaczne siły,
przeciwko którym wystąpili zbrojnie separatyści z Wyzwoleńczej Armii Kosowa (UK). Obie strony
dopuszczały się wielu zbrodni, co ściągnęło na Belgrad, jako niezdolny do pokojowego rozwiązania
sporu, ponowną ingerencję ONZ, Unii Europejskiej i w ogóle Zachodu. Dziwne jest to, że nikt nie
zwracał uwagi, iż kosowska rebelia miała wszelkie cechy separatyzmu, czemu świat bywał zazwyczaj
przeciwny. Tuż "za miedzą" znajdowała się bowiem niepodległa Albania, w składzie której podczas
ostatniej wojny Kosowo pozostawało. Chociaż wówczas była to tylko włoska manipulacja, wzbudziła
ona wiele nadziei wśród Albańczyków, dając podstawę do późniejszych pretensji. W sprawie
separatyzmu Kosowa Tirana nigdy nie była bowiem bezstronna.
W roku 1998 konflikt albańsko
serbski w Kosowie rozgorzał na dobre. Latem partyzanci z UK
opanowali niemal połowę spornego obszaru, co dało asumpt do krwawych akcji odwetowych ze strony
Belgradu oraz kosowskich Serbów.
W obliczu regularnych walk apele ONZ o zawieszenie broni nie odnosiły skutku i dopiero po decyzji
NATO o uderzeniu na siły jugosłowiańskie, z października 1998 r., prezydent federacji Slobodan
Miloević zgodził się na rozejm. W rzeczywistości walki trwały nadal, a ze strachu przed czystkami
etnicznymi wielu Albańczyków zbiegło do krajów ościennych. Próby negocjacji i groźby NATO pod
adresem Belgradu nie przyniosły rezultatów. W końcu marca 1999 r. dowództwo Paktu podjęło
decyzję o rozpoczęciu nalotów na Jugosławię. W ich wyniku, po dwóch miesiącach niszczenia
jugosłowiańskiej infrastruktury, w czerwcu 1999 r. podpisane zostało porozumienie między tzw.
Międzynarodowymi Siłami Pokojowymi (KFOR) a rządem Federacyjnej Republiki Jugosławii i
Republiki Serbii. Wielką rolę w ustanowieniu pokoju odegrała nie tylko przemoc militarna, ale i
stanowisko Rosji, tradycyjnie popierającej Belgrad. Na mocy układu Kosowo przekształcone zostało
w rodzaj protektoratu, nadal pod formalnym zwierzchnictwem Serbii, której siły zbrojne zastąpiły
jednakże jednostki międzynarodowe. Wbrew nadziejom, natychmiast po wycofaniu się stamtąd wojsk
jugosłowiańskich i sił paramilitarnych rozpoczął się również exodus ludności serbskiej, na której
krwawy odwet brali powracający Albańczycy.
Górzysta Albania była od wieków terenem krwawej zemsty rodowej. W swoich poczynaniach
Albańczycy jeszcze do niedawna kierowali się kodeksem spisanym w XV w. przez Lekę Dukagjni
zwanym "Kanun", który regulował również poczynania mścicieli. Jego podstawowym pojęciem była
"besa" oznaczająca zarówno rozejm, gwarancję, ale i poszanowanie danego słowa. Zemsta była nie
tylko prawem, ale i obowiązkiem, stąd cmentarze w wielu wsiach przypominały wojenne, ze względu
na wiek oraz liczbę zabitych mężczyzn. Dla opanowania tego zjawiska władze komunistyczne sięgnęły
po najdrastyczniejsze środki, z karą śmierci dla niemal dziecięcych mścicieli włącznie. Ten fragment
ilustrujący albańską zemstę pochodzi z książki Ismaila Kadare, światowej sławy albańskiego pisarza:
"Obrońcy prawa byli jakby awangardą rodziny, nieśli śmierć, a jednocześnie sami padali ofiarą
wendety, kiedy z kolei dokonywała zemsty druga strona. Tylko wtedy, gdy było to niemożliwe, w
zastępstwie obierano za cel innego członka tej rodziny.
W ciągu siedemdziesięcioletniej wojny z Krueciuciami, w rodzinie Beriszów było dwudziestu dwu
obrońców prawa i większość zginęła od kuli. Obrońcy prawa stanowili kwiat rodu, jego rdzeń, trwałą
chlubę. W życiu rodzin wiele rzeczy ulegało zapomnieniu, ludzie i wydarzenia pokrywały się pyłem
czasu, jedynie obrońcy prawa, nie wygasające płomyki na rodowym nagrobku, pozostawali na zawsze
w pamięci.
Pod koniec października [jeden z Beriszów] strzelił wreszcie do Zefa Krueciuciów, ale nie udało mu się
go zabić. Zranił go tylko w szczękę. Lekarze od prawa zwyczajowego, którzy w takich wypadkach
ustalają wysokość odszkodowania, oszacowali tę ranę, jako że znajdowała się w obrębie głowy, na
trzy sakiewki groszy, czyli połowę pełnej ceny krwi. Beriszowie stanęli przed wyborem: albo wypłacić
odszkodowanie, albo uznać ranę jako uregulowanie połowy długu za krew. W drugim przypadku
jeśli
nie płacili, wliczali ranę na poczet całego długu
tracili prawo do zabicia Krueciucia, bo połowę krwi
już odebrali. Zostawałoby im tylko prawo do zadania rany.
Beriszowie oczywiście nie wybrali drugiego rozwiązania. Choć koszt rany stanowi poważną sumę,
sięgnęli do swych oszczędności i zapłacili. Rachunek krwi nie uległ więc żadnej zmianie".
Cyt. za: I. Kadare, Krew za krew, Warszawa 1988.
Interwencja zbrojna Zachodu doprowadziła w praktyce do oderwania części suwerennego państwa,
jaką jest Kosowo w stosunku do Serbii
Jugosławii. Poza tym nie wiedziano, co zrobić z ustanowionym
tam protektoratem, zwłaszcza w obliczu eksplozji albańskiego separatyzmu. Wnikliwe śledztwo
zredukowało również rozmiary serbskich zbrodni wojennych, co służyło wcześniej uzasadnieniu
interwencji NATO. Była to wojna ze wszystkimi okrucieństwami i przemocą, ale gwałt tam się gwałtem
odciskał, a Serbowie bynajmniej nie byli hitlerowcami.
Aż do początku ostatniej dekady XX w. Albania pozostawała komunistycznym skansenem. Co
prawda, od 1985 r. na czele państwa oraz rządzącej Albańskiej Partii Pracy stał nieortodoksyjny
Ramiz Alia (w kwietniu 1985 r. zmarł wieloletni przywódca, rządzący po dyktatorsku
Enwer Hodża),
przez następne lata niewiele jednak zmieniło się w stosunkach wewnętrznych. Dopiero w 1991 r.
przeprowadzono pierwsze demokratyczne wybory, w których jednakże APP zyskała przeszło połowę
głosów. Ze względu na niesłychany terror w okresie komunistycznym, opozycja albańska była świeżej
daty, a tym samym niedoświadczona. Postkomunistom, którzy swoją partię przeformowali w Albańską
Partię Socjalistyczną, było jednakże coraz trudniej rządzić. W kraju narastały protesty, a
społeczeństwo było ogromnie skłócone, podzielone nie tylko pomiędzy ugrupowania partyjne, ale i
tradycyjne układy klanowe. Jesienią 1991 r. albański parlament głosował za uznaniem "republiki
Kosowa", jednocześnie zabroniono mniejszości greckiej wystawiania swoich kandydatów.
W wyborach z kwietnia 1992 r. zwyciężyła już opozycyjna dotąd Demokratyczna Partia Albanii (DPA),
a jej lider, Sali Berisha, wybrany został prezydentem republiki. Szybko podjęto reformy gospodarcze
oraz próbę rozprawienia się z komunistycznym układem rządzącym, którego wielu przedstawicieli, w
tym wdowa po Hodży i Alia, trafiło do więzienia.
Sytuacja gospodarcza kraju była katastrofalna. Inflacja wzrastała z miesiąca na miesiąc, panowała
potworna nędza, a tysiące Albańczyków na rozmaitych krypach i czółnach starały się zbiec do Italii.
Jak to bywa w większości państw długotrwale rządzonych po dyktatorsku, rzekomi demokraci okazali
się nie mniejszymi autokratami od swoich poprzedników. Znaczna część DPA, która wyniosła Berishę,
była w istocie jego prywatną kliką wzmocnioną powiązaniami klanowymi. Wywołało to rozległe
protesty opozycji, która domagała się szybszego przyjęcia nowej konstytucji. Po odrzuceniu projektu
rządowego w referendum 1994 r., wiele partii odeszło od popierania Berishy, co uczyniły również
frakcje wewnątrz DPA. Terror ze strony władz tylko pogorszył istniejący zamęt, a wybory z maja
1996 r. ewidentnie sfałszowano.
Na początku 1997 r. w Albanii wybuchły wielkie zamieszki, które stopniowo doprowadziły do pełnej
destabilizacji państwa, aż po granice jego unicestwienia. Ich przyczyną był krach tzw. piramid, które
rzekomo miały przynieść krocie oszczędzającym, a w istocie nabiły jedynie kieszenie spekulantów
powiązanych z układem rządzącym Berishy. Władze w ogóle nie kontrolowały sytuacji, a wojsko
powszechnie rozbrajano. Pomimo chaosu, Berisha ponownie został prezydentem, wkrótce jednak
zmuszony został do rezygnacji. Nowe wybory z czerwca 1997 r. przyniosły sukces postkomunistycznej
Albańskiej Partii Socjalistycznej. Na czele państwa i rządu stanęli liderzy socjalistów: Rexhep Mejdani
jako prezydent i Fatos Nano jako premier. Chociaż w Albanii zapanował względny spokój, skala
problemów ekonomicznych bynajmniej nie zmniejszyła się. Do kłopotów wewnętrznych doszła bowiem
kwestia międzynarodowa
konflikt w Kosowie, napływ uchodźców, a później coraz bardziej wybujałe
aspiracje w kwestii "Wielkiej Albanii".


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
r4 kształtowanie się bloku wschodniego
r5 wewnątrz bloku wschodniego
r5 kres europejskiej dominacji na bliskim wschodzie
Katar jako geopolityczne centrum Bliskiego Wschodu (Biuletyn Opinie)
MICHALKIEWICZ JAKÓŁKI WSCHODNIE I ZACHODNIE
Dom wschodzącego słońca
rushdie salman wschod zachod
Kierunek Wschód tam musi być jakaś cywilizacja
Gospodarki wschodzące w obliczu kryzysu finansowego duza odpornosc czy podatnosc
Koczanowicz L My skolonizowani, Wschodnioeuropejskie doświadczenie i teoria postkolonialna

więcej podobnych podstron