Być czy mieć (3)


BYĆ CZY MIEĆ ?

"Być czy mieć" - pytanie, które chyba po raz pierwszy tak silnie zostało
zaakcentowane właśnie dziś, pod koniec dwudziestego wieku. Oddaje ono całą
głębie problemów człowieka naszej ery. Przed podjęciem dyskusji na ten temat,
należy zastanowić się, co jest przyczyną, że pytanie to, dotyczy każdego bez
wyjątku człowieka świata "kultury zachodu". Dlaczego tak się dzieje, że
człowiek, żyjący właśnie w centrum Europy, boi się jasno i otwarcie powiedzieć
- "chcę mieć, nie ważne kim jestem i kim się stanę". Prawda jest szokująca.
Wystarczy sięgnąć do rocznika statystycznego - konsumpcja w krajach
europejskich i bogatych państwach świata znacznie przekracza zapotrzebowanie
ludności tych krajów. To ona jest przyczyną problemu, który przejawia się
zagubieniem wartości intelektualnych, kosztem masowego podporządkowania
jednostki wobec kultu przedmiotu. Koniec wieku XIX i początek XX przyniósł
ludzkości, erę przemysłu masowego, ciągłego obniżania kosztów produkcji i
unifikację i jednolitość samego przedmiotu, który stawał się, z jednej strony
ciągle doskonalszy jakościowo, z drugiej zaś nieodróżnialny od innego.
Przedmiot, który do tej pory, posiadał coś, co nazwałbym "duszą", ponieważ
rzemieślnik wkładał w jego produkcję nie tylko swój czas i wysiłek, ale był z
nim związany, czymś na kształt więzi nawet uczuciowej, stał się zupełnie
bezpodmiotowy. Nie ma już produkcji rzemieślniczej. Automat produkuje kolejny,
seryjny model samochodu, swetra, dzbanka (być może to jest powodem sentymentu
do starych przedmiotów). Przedmiot kupowany w sklepie nie posiada wartości
"duchowej", trudniej się do niego jest przywiązać, wszystko staje się
jednorazowe, do wyrzucenia. To z kolei rodzi inne zjawisko, a mianowicie kult
pieniądza.

Człowiek XX wieku to jednostka bardzo rozdwojona. Mam tu na myśli dwa aspekty
życia we współczesnym społeczeństwie, które także może być oskarżone o
sprzyjanie tworzenia "ludzi - portfeli", a na pewno o kreowanie i popieranie
modelu konsumpcyjnego życia. Jednostka ludzka w dzisiejszym społeczeństwie ma
rozległe prawa, które dają bardzo duże poczucie pseudowolności. Demokracja jest
systemem, który doskonale zapewnia spektakularne poczucie współrządzenia swoim
państwem, a więc kierowania całym społeczeństwem. Człowiek czuje się jak
władca, kiedy w czasie kampanii wyborczych padają slogany podkreślające słowo
"Ty". Człowiek dzisiejszy ma ogromne poczucie prywatności. Nikt nie jest mu w
stanie zabronić, by posiadał, by miał. W myśl zasady "szlachcic na zagrodzie
równy wojewodzie" tworzy własne "miniaturowe państewko", otacza się stertą
automatycznie wyprodukowanych, bezwartościowych duchowo przedmiotów, dzięki
którym staje się ich panem i władcą. Wydaje mu się, że jest ich jedynym panem i
za wszelką cenę usiłuje nie dostrzegać tego, że obok niego setki ludzi
postępuje tak samo. Powoli staje się poddanym tychże przedmiotów. Nie jest w
stanie bez nich żyć - bo one dają mu władzę. I tak toczy się dramat każdego
człowieka, który staje się i królem, i poddanym jednocześnie. Całe to
przekonanie staje się iluzją, gdy uświadomimy sobie, że wszystko to jest
jedynie pozorem prawdziwej wolności, gdyż całością steruje jedynie
nieokiełznana chęć posiadania, a całość stosunków międzyludzkich opiera się na
zimnej kalkulacji. Przejawy bezinteresowności są tępione już w zarodku, gdyż
mogłyby zachwiać misterną równowagę. Kiedy nawet coś takiego się stanie, to
najczęściej kręci się o tym film, aby pokazać "tak się powinno robić", aby
wytłumaczyć się z tego, że sami nic nie robimy, albo też traktuje się tego
człowieka jako indywiduum i zamyka go w "klatce" obojętności. Społeczeństwo nie
jest wolne, stwarza jedynie mit o własnych zasługach dla jednostki.

Każdy teraz będzie się usprawiedliwiał, że on nie, on się temu nie podaje, jest
z boku. Błąd. To jest właśnie umiejętne propagowanie tych ideałów
pseudowolności. Ktoś kto zrozumie, że właśnie takim człowiekiem jest i odważnie
się do tego przyzna - on wyzwoli się z konwenansów, i będzie w stanie naprawdę
zrozumieć "czy być, czy mięć". Dlatego należy od razu powiedzieć - tacy
jesteśmy, taka jest ludzka natura. To, że człowiek chce posiadać nie jest
niczym nowym. Kiedy tysiące lat temu pierwotni ludzie po raz pierwszy
zrozumieli czym jest posiadanie (Na marginesie należy zaznaczyć, że właśnie
pierwsi ludzie zostali odróżnieni od małp człekokształtnych wg. teorii Darwina,
kiedy raz użyte narzędzie, nie wyrzucili, lecz pozostawili by posłużyć się nim
jeszcze raz), od tej pory każdy człowiek coś miał. Z czasem przypisywał
przedmiotom moce magiczne. Stąd wzięły się talizmany, które miały dawać
szczęście, tylko dla tego kto je posiadał. Pierwotne religie bazowały na
przedmiocie, który symbolizował bóstwo i należał do określonej grupy
społecznej. I tak rozwiała się historia. Ludzie zaczęli walczyć aby posiąść,
aby dostać, aby mieć. I tak do chwili obecnej toczy się walka , by mieć jak
najwięcej, nie ma specjalnego znaczenia, czy akurat jest to potrzebne.
Niektórzy stan nadmiernego posiadania nazywają luksusem. Lecz słowo to ma zbyt
pozytywne, przynajmniej dla współczesnego człowieka, zabarwienie. Do tej pory
mówiłem głównie o przedmiotach, ale człowiek jest zbyt pomysłowy, by ograniczyć
swą chęć posiadania jedynie do przedmiotów. Dlaczego by nie można posiadać
innych ludzi (patrz: niewolnictwo), posiadać władzy nad nimi (czyt.: polityka),
krępować im umysły (propaganda). Wydaje się, że tylko jedno niechcący gubi się
podczas wymieniania co chcielibyśmy - to rozum i myślenie. Był człowiek, który
jednak chciał mądrości - nazywał się Salomon i całe wydarzenie opisane jest w
Biblii w Drugiej Księdze Kronik (2 Krn - 1) - Bóg obdarowuje go nie tylko
mądrością, ale również bogactwami. Świadczy to o tym, że by posiadać trzeba nie
tylko chcieć, ale również umieć wybrać mądrość, o czym często się zapomina.
Mądrość opiera się na myśleniu, a stąd już nie daleko do maksymy "myślę więc
jestem". Człowiek zapomina, będąc częścią społeczeństwa, że należy myśleć, by
nie zagubić własnego bytu. Wspólnota, zwłaszcza współczesna "zwalnia" często z
myślenia, ktoś inny podejmuje decyzję, ktoś inny martwi się z mnie, ja tylko
żyje. Lecz cóż to jest - to ma być życie - przecież życie wymaga
odpowiedzialności za samego siebie, tymczasem tajemnicza siła pozbawia nas
często prawa do odpowiedzialności, zrzucając winę na "obiektywne
trudności...".

Świat się zmienia bardzo dynamicznie i niestety, co trzeba ze smutkiem
stwierdzić, ludzie nigdy już nie "dorosną" do sytuacji. Kiedy jesteśmy
zwolnieni z odpowiedzialności, kiedy wytwory naszych umysłów, podejmują za nas
decyzję, kiedy one zaczynają naprawdę myśleć, człowiek przestaje, zanika u nas
właśnie możliwość swobodnego myślenia (znów teoria biologiczna - narząd
nieużywany zanika). Jesteśmy skażeni kapitalistycznym przekonaniem o wyższości
pieniądza nad autentycznymi wartościami. Powoli pieniądz staje się
wyznacznikiem wartości wszystkiego, nawet myślenia. Jedyną "nieskażoną",
zresztą być może nie całkiem, sferą pozostają uczucia. I tak jak romantycy
stawiali ją ponad wszystko, być może dzisiaj staną się one ratunkiem dla tego,
co zostało z człowieka współczesnego. Nie chodzi tu jednak bynajmniej o
wszystkich ludzi, są przecież tacy, którzy rozumieją, jakie zagrożenie niesie
współczesny świat dla humanizmu - tego prawdziwego. Nadal jednak ogromne rzesze
ludzi pozostają pod wpływem nieokiełznanej chęci posiadania. Swe zagubienie
intelektualne tłumaczą przymusem zdobycia środków do luksusowego życia, lub też
wzbogacenia się w celu poznania "wielkiego świata", który może być utożsamiany
ze światem elit intelektualnych. Gdy jednak tacy ludzie, "dorobkiewicze" staną
się elitą to kim staną się ludzie z robotniczych slumsów, którzy nie mają
innych wzorów. Media "karmią" nas znaczną ilością informacji, których jednak
nie każdy potrafi krytycznie ocenić i zrozumieć ich sens. Co więcej informacja
staje się przedmiotem pożądania, tak jak pieniądze, gdyż posiada ona już
obecnie realną wartość. Gdzie więc wolność wypowiadania się, i dostępu do
informacji. Człowiek przestaje myśleć - przestaje żyć. To wcale nie jest
slogan. Jego ciało nie ginie. On umiera zupełnie inną śmiercią - on umiera sam
dla siebie.

Byt, egzystencja jest jedyną pewną rzeczą dla człowieka, póki żyje, jest w
stanie oceniać i kształtować świat, swoje otoczenie. Tymczasem mamy do
czynienia we współczesnym świecie z czymś zupełnie nowym - chorobą
cywilizacyjną. Byt człowieka, jednostki jest zagrożony, i to wcale nie w sposób
fizyczny (choć i w taki również), poprzez ukształtowane przez wieki stosunki
społeczne oraz sytuację materialną jednostki, diametralnie różniącą się od
jakichkolwiek wcześniejszych. Człowiek dopiero uczy się jak żyć z wytworami
własnego umysłu i z innymi ludźmi, z którymi musi przestać walczyć, by opanować
swą własną psychikę. Człowiek współczesny musi wyzbyć się chęci posiadania, by
lepiej poznać samego siebie gdyż inaczej zostanie wplątany w wir
materialistycznej ideologii absurdu.

Posiadanie musi zostać ograniczone, gdyż jednostka zagubi się w tłumie
identycznych ludzi, pragnących tego samego, robiących to samo, zagubi swą
indywidualność. Oczywiście te wskazówki są marzeniem ściętej głowy. Na razie
wszystko wskazuje, że ludzie są zbyt słabi, aby stawić czoło wyzwaniom nowej
epoki. Popadają w obsesję posiadania, gdyż jest to najłatwiejszy sposób
przetrwania w dzisiejszym świecie. Umiera duch ludzkości. Czy uda się go
komukolwiek uratować?

Moim zdaniem kondycja współczesnego człowieka jest zła, stoimy na skraju
przepaści, i co gorsze, nie wiemy co zrobić. Trudno jest odbierać prawo do
posiadania, gdyż nikt nie jest w stanie przeżyć bez własności (W Związku
Sowieckim Stalin prowadził na wielomilionowej rzeszy ludzi takie "badania" -
których owocem było zniewolenie ich na trzy pokolenia i utratę tożsamości przez
wiele narodów). Jest ona decydującym elementem zachowania prywatności i w
pewnym sensie również celem życia. Jedynym sposobem na wyrwanie się z niewoli
jest zmiana mentalności społeczeństwa już teraz ogólnoświatowego i wyrównanie
dysproporcji. Myślę, że nie nastąpi to jednak szybko.

Zniszczona pozostaje również sfera duchowa człowieka. Przesadne traktowanie
pieniędzy jako celu - a nie środka prowadzi do zniszczenia marzeń, które nagle
przybierają realną postać ilości zer po jedynce na koncie w szwajcarskim banku.
Jaką więc dać odpowiedź na początkowe pytanie? Powiem tak: trudno jest być nie
mając nic, lecz mając wszystko przestajemy być. Umiejmy ocenić swe potrzeby i
do nich dostosować nasze posiadanie!




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Być czy mieć (2)
problem byc czy miec w literaturze pozytywizmu
być czy mieć człowieka końca xx wieku 2
Być czy mieć
Dziewicą być, czy nie być
Mieć czy być Myslovitz
Fromm Erich Mieć czy Być
Miec czy Byc
miec czy byc
Mieć czy Być
Fromm Erich Mieć czy być (2)
FROMM E Mieć czy być
Fromm, Erich Miec czy byc
czy warto miec biblioteczke krótkie wypracowanie
E book Impuls Skala Postaw Byc I Miec
Czy choroba może być wybawieniem

więcej podobnych podstron