R11


ROZDZIAŁ JEDENASTY
W CIENIU LIBERUM VETO


...Biada to, gdy zły nie pozwala
Na dobre i tym słówkiem ojczy-
znę rozwala.
Wacław Potocki
Zadowolenie szlachty z istniejącego stanu rzeczy
stawało się coraz pełniejsze. Nic to, że raz po raz odzy-
wały się głosy krytyczne, że z takich czy innych po-
mysłów lub posunięć króla Władysława IV szlachta
nie była zadowolona. Łatwo potrafiła udaremnić kró-
lewskie zamiary, nie godząc się ani na werbunek woj-
ska na wojnę turecką, którą król zamierzał podjąć, ani
też na ustanowienie Orderu Najświętszej Marii Panny,
godzącego w ducha szlacheckiej równości. Wydarze-
nia dziejące się w Europie zdawały się potwierdzać
samozadowolenie szlachty, jej dumę z istniejącego w
Rzeczypospolitej ustroju społecznego i politycznego
Od roku 1634 poczynając Rzeczpospolita, wyjąwszy
epizodyczne walki na południowo-wschodnich kresach,
zażywała błogiego pokoju. Z Moskwą zawarty został
"pokój wieczysty" w Polanowie, po uprzednio odnie-
sionym sukcesie w wojnie smoleńskiej, pokój, który -
wydawało się - umacniał przewagę Rzeczypospoli-
tej w jej stosunkach ze wschodnim sąsiadem. W 1635
roku zawarto w Sztumskiej Wsi długoletni kompromi-
sowy rozejm ze Szwecją.
W tym samym czasie Europa płonęła. Wojna trzy-
dziestoletnia ognistym walcem przetaczała się przez
ziemie niemieckie, zostawiając zgliszcza i ruiny. We
Francji wybuchały chłopskie powstania, w Anglii
trwał między królem i parlamentem ostry konflikt,
który już niebawem miał doprowadzić do wybuchu
rewolucji. "Polska wolność - mówił Jerzy Ossoliń-
ski - uchroniła kraj od brzydkich rewolucji"; wyda-
wała się ona najpewniejszym gwarantem spokojnego
i niczym nie zagrożonego zażywania dostatków tego
świata. "Doskonałe ojczyzny naszej szczęśliwości" tłu-
miły w zarodku myśl o zmianach, o reformach. Ustrój
najdoskonalszy, wolności najznakomitsze, państwo naj-
mocniejsze - oto obraz Rzeczypospolitej widziany
oczami przeciętnego szlachcica, popularyzowany przez
poetów i pisarzy z Łukaszem Opalińskim i Maciejem
Sarbiewskim na czele.
Tymczasem w owej ustabilizowanej - wydawałoby
się - pod względem społecznym i"politycznym Rze-
czypospolitej szlacheckiej w okresie rządów Władysła-
wa IV, zrazu niepostrzeżenie, potem coraz wyraźniej,
narastały procesy drążące od wewnątrz państwo i spo-
łeczeństwo. Rosły w siłę rody magnackie, stając się
stopniowo zamkniętą, trwale uformowaną ekonomiczną
i polityczną elitą Rzeczypospolitej. Prowadziły one co-
raz częściej własną - rodową, partykularną - poli-
tykę, przeciwstawiając się władzy królewskiej i na-
wet uchwałom sejmowym. Dysponowały znaczną siłą
zbrojną, przewyższającą siłę zbrojną Rzeczypospolitej.
Niektóre rejony kraju znajdowały się całkowicie pod
władzą lokalnych królewiąt. I tak książę Jeremi Wiś-
niowiecki był nieomalże samowładnym panem sa Za-
d.nieprzu, wrogo ustosunkowanym do lokalnych rywali:
Zasławskich i Koniecpolskich.. Żmudzią rządzili Ra-
dziwiłłowie birżańscy, niechętnie nastawieni wobec
lróla i sejmu, skłóceni z innymi magnatami litewski-
mi, którym solą w oku była nadmiema potęga kiej-
dańskich oligarchów. Władza terytorialna coraz bar-
dziej zespalała się z własnością ziemską. Rozgrywki
między poszczególnymi magnatami absorbowały sej-
my i sejmiki, utrudniały kierowanie polityką państwa,
a walki klik, koterii i rodów stawały się osią życia po-
litycznego kraju.
zlachta szczęśliwie zażwała laokoju. Jej interesy
ekonomiczne nie były narażone na szwank ustawicz-
nymi podatkami na potrzeby wojenne, jak to się dzia-
ło za, rządów Zygmunta III Wazy. Można przypusz-
czać, że duża część szlachty z zadowoleniem obserwo-
wała rozwój fortun magnackich na kresach Rzeczy-
pospolitej - prywatne wojska magnackie utrzymywa-
ły wszak w ryzach Kozaków oraz chłopów ukraińskich
i wspólnie z nielicznymi oddziałami kwarcianymi od-
pierały z powodzeniem najazdy czambułów tatarskich.
A jednak... "kwitnąca pokojem uwiędła ojczyzna" -
musiał stwierdzić w liście do prymasa Macieja Łubień-
skiego wojewoda bracławski Adam Kisiel. Nadszedł
bowiem brzemienny w wydarzenia rok, 1648. Na Ukra-
inie wybuchło powstanie zbrojne Kozaków pod wodzą
Bohdana Chmielnickiego, do których przyłączyły się
ogromne rzesze chłopów ukraińskich. Powstańcy, wspo-
magani przez tatarskie oddziały Tuhaj-beja, zadali woj-
skom koronnym klęski przy Żółtych Wodach i pod
Korsuniem. Ukraina stanęła 4v ogniu. Siły zbrojne Rze-
czypospolitej zrejterowały z pola bitwy pod Piławcami.
Już nie klęską piławiecką, ale hańbą plugawiecką na-
zwali współcześni to wydarzenie. W rok później, za rzą-
dów nowego króla, Jana Kazimierza, który po bracie
odziedziczył koronę i żonę, oblegany był Zbaraż, a
posiłkowa armia królewska pod Zborowem otoczona
została przez przeważające siły tatarsko-kozackie. Sy-
tuację uratowała dyplomacja kanclerza wielkiego ko-
ronnego Jerzego Ossolińskiego, któremu udało się
zawrzeć ugodę z chanem tatarskim, a za jego pośred-
nictwem z Chmielnickim. Ugoda ta - pozomie kom-
promisowa - była w istocie uznaniem wodza kozac-
kiego zwycięzcą. lTa terenach województw kijowskie-
go, bracławskiego i czernihowskiego twórzył się nowy
orgańźm polityczny: państwo kozackie, któr e formal-
nie wchodząc w kład RzeczSTpospolitej, w istocie uzys-
kiwało niemal całkowitą niezależność.
Wszystko to wywołało wśród szlachty i magnaterii
ogromny wstrząs. Opresja była zupełnie nieoczeki-
wana. Wszak jeszcze nie tak dawno kanclerz wielki
litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł oświadczył po-
słom zaporoskim, gdy ci twierdzili, iż kozacy są
częścią nierozłączną ciała Rzeczypospolitej: taką je-
steście częścią organizmu państwa "jako włosy i paz-
nokcie, które gdy zbyt długie wyrosną, przycinać je
potrzeba". Teraz, po klęskach, po sromotnej ucieczce
z pola bitwy, trzeba było skonstatować: "Przed chłop-
stwem ucieka Polak mężny, strojny" 138
Powstanie ukraińskie dowiodło, że w ciągu kilku-
dziesięciu lat wiele zmieniło się w Rzeczypospolitej.
Mówili pułkownicy zaporoscy wprost: "Doznaliśmy
pod Piławcami, nie oni to Lachowie, co przedtym bijali
Turki, Moskwę, Niemce, Tatary, nie Żółkiewscy, nie
Chodkiewiczowie, nie Koniecpolscy, Chmieleccy, ale
tchórzowscy, zająćkowscy - dzieciny w żelaza pou-
bierane. Pomarli ze strachu, skoro nas ujrzeli" 139
W pierwszych tygodniach powstania przerażona
szlachta myślała o pakowaniu rzeczy i ucieczce ku za-
chodowi czy ku północy, byle dalej od ognisk ruchu
chłopskiego, a nie o zorganizowaniu siły zbrojnej.
Równocześnie zaś na elekcję przybyło wtedy wiele
prywatnych oddziałów wojskowych, świetnie wyposa-
żonych, pięknie ubranych. "Wojewoda bracławski py-
ta - zanotował współczesny pamiętnikarz - co za
potrzeba wojska pod Warszawą? Tam potrzebna jest
ręka, gdzie boli. Boję się - dodawał - by nasza nie-
zgoda szkodliwszą nam nie była niźli bunt Koza-
ków" l.
Wszyscy użalali się na panującą niezgodę, ale szlach-
ta sieradzka postanawiając na sejmiku, że stawi się na
pospolite ruszenie, zastszegła równocześnie, iż "żadnym
sposobem ex nunc [teraz] ruszyć nie możemy" 14', Wy-
daje się, że partykulamy stosunek do spraw publicz-
nych, troska o spokój własnego tylko, najbliższego są-
siedztwa przeważać zaczęła nad obywatelskim podejś-
ciem do spraw Rzeczypospolitej. Zwycięski wódz ko-
zacki obnażył nie tylko wady i słabości organizmu
państwowego Rzeczypospolitej, lecz także stosunek
społeczeństwa szlacheckiego do własnego państwa. Za-
stanzwiające to zjawisko. Państwo było wszak tą ga-
łęzią, na której szlachta siedziała, powstanie chłopsko-
-kozackie gałąź tę podcinało; a szlachta zachowywała
się, jak gdyby nie zdawała sobie sprawy z sytuacji. Po-
jawiały się wprawdzie sporadyczne głosy mówiące, że
przyczyną powszechnego powstańczego zrywu mas lu-
dotwych Ukrainy był ucisk, jaki cierpiały, ogół jed-
nak - zaślepiony wizją doskonałości ustroju Rzeczy-
pospolitej - nie słuchał tych głosów, postulował pełną
restytucję stanu posiadania na Ukrainie sprzed wybu-
chu powstania. Niektórzy, jak książę Jeremi Wiśnio-
wiecki lub gromady szlachty wypędzonej z Ukrainy,
marząc o powrocie do swych włości zajętych przez ar-
mię Chmielnickiego; głosili potrzebę wzmożenia feu-
dalnego ucisku na Kijowszczyżnie, gdzie przed 1648 ro-
kiem - mimo wszystko - sytuacja chłopa była nie-
równie lepsza niż w innych częściach Rzeczypospolitej.
Mimo jednak głoszonych postulatów szlachta skąpi-
ła środków na wojsko, sabotowała decyzję o zwołaniu
pospolitego ruszenia. Wydaje się po prostu, że miesz-
kańcy województw bardziej odległych od teatru wyda-
rzeń nie ogarniali całokształtu sytuacji, nie chcieli an-
gażować się zbytnio w sprawy rozgrywające się daleko
od ich domów i folwarków. Porażki tłumaczono nie-
zgodą domową, ale przecież większość przyczynę owej
niezgody upatrywała w postawach indywidualnych, nie
zdając sobie sprawy z tego, że była ona uwarunkowa-
na przede wszystkim procesami obiektywnymi: wzro-
stem potęgi magnatów i rywalizacją koterii magnac-
kich oraz zamknięciem się szlachty w opłotkach par-
t kularyzmu prowincjonalnego.
Rywalizacja między magnatami, stały strach przed
wzmocnieniem władzy królewskiej, niezdyscyplinowa-
nie mas szlacheckich - wszystko to paraliżowało zdol-
ność państwa%nie tyle nawet do krótkotrwałego wysił-
ku (bo ten, jak świadczy o tym kampania z 1651 roku,
koniec końców okazał się możliwy), ile do konsekwent-
nego działania, do wykorzystania doraźnych sukcesów,
do podjęcia s'. tecznych środków w celu rozwiązania
nabrzmiałych problemów politycznych i ustrojowych
Bo oto wznowiona w 1651 roku wojna przyniosła zwy-
cięstwo Gvojskom Rzeczypospolitej pod Beresteczkiem
i pozwoliła ponownie wkroczyć polskim oddziałom na
Ukrainę od zachodu, podczas gdy wojska litewskie Ra-
dziwiłła zajęły Kijów. Ale waśnie między wodzami,
zawiści i niechęci, niepodporządkowanie się niektórych
dowódców królowi, a jednocześnie - niezwykle krwa-
we pacyfikowanie zdobytych obszarów, niezdyscypli-
nowanie szlachty i magnatów - wszystko to uniemo-
żliwiało rozwiązanie kryzysu. Zawarta w Białej Cerkwi
ugoda, korzystniejsza dla Rzeczypospolitej niż ugoda
zborowska, dała w efekcie tylko krótkotrwałą przerwę
w działaniach wojennych. Okazało się dobitnie, że
problemu ukraińskiego w ramach Rzeczypospolitej
szlacheckiej rozwiązać się w ogóle nie da, a ponadto,
że państwo nie jest zdolne do skutecznego działania
militarnego i politycznego. Jednakowoż nawet w sy-
tuacji zagrożenia własnego panowania klasowego
szlachta nie popierała tych dążeń, które chociaż w
części wzmocnić mogły władzę centralną: Strach przed
absolutyzmem raz jeszcze okazał się silniejszy od stra-
chu przed wodzem kozackim i jego armią. Klęski wy-
zwolić mogły instynkt zbiorowy, który zapewniłby dy-
scyplinę w obliczu realnego zagrożenia, albo odwrot-
nie - sprowadzić rozprzężenie i bałagan. Niektórzy co
światlejsi magnaci zdawali sobie z tego sprawę. Vo-
jewoda poznański a iński pisał
Nierządem Polska stoi - nieźle ktoś powiedział.
Lecz drugi odpoiedział, że nierządem zginie!
Pan Bóg nas ma jak błaznów. I to pravsdy blisko,
Że między ludźmi Polak, jak Boże igrzysko.
Cóż z tej krytyki jednak, skoro wnioski sprzeczne
były z dobrem publicznym. Gdy Rzeczpospolita gi-
nie, trzeba własne ratować interesy, własną pozycję,
własne majętności - oto postawa, którą wielu mag-
natów i część szlachty zajęta na początku lat pięćdzie-
siątych XVII wieku. Narastała brzemienna w skutki
opozycja magnacka. Janusz Radziwiłł, hetman wielki
litewski, Krzysztof Opaliński, wojewoda poznański, i
wielu, wielu innych zaczęło szukać orozumienia z mo-
carstwami ościennymi, prowadzić politykę na własną
rękę, przeciwstawiać się projektom doraźnej choćby
naprawy istniejącego stanu rzeczy. Zwalczali oni klikę
dworską jako konkurencję do władzy, a dwór z królem
Janem Kazimierzem na czele i ambitną królową Lud-
wiką Marią niezręcznymi, małostkowymi posunięciami
personalnymi zaogniał sytuację. Obok kryzysu spowo-
dowanego wojną z powstańczą Ukrainą narastał kry-
zys wewnętrzny.
Dnia 26 stycznia 1 roku zebrał się w Warszawie
sejm i'=. Nie zagrożenie jednak kraju było głównym
przedmiotem jego obrad, lecz rozgrywki wewnętrzne.
Obrady przebiegały pod znakiem intryg, sporów i kłót-
ni. W ostatnim dniu obrad, 8 marca, próbowano załat-
wić choćby tylko sprawę najważniejszą: ratyfikację
ugody białocerkiewskiej. Nie dopuszczali do tego nie-
którzy posłowie, wysuwając rozmaite zastrzeżenia lub
zgoła prowokacyjne wnioski nie związane z przedmio-
tem posiedzenia. Wobec spóźnionej pory kanclerz za-
proponował przedłużenie obrad o jeden dzień. "W tym
momencie - pisze Władysław Czapliński - kiedy pad-
'ła pierwsza wzmianka o prolongacie, poseł upicki Wła-
dysław Siciński, który- nie odznaczał się żywszą aktyw-
nością, oświadczył ja nie pozwalam na prolongacjęŻ
i zanim posłowie zrozumieli, co się stało, wyszedł z
izby"..
A stało się nie byle co. Nie dlatego, że jeden poseł
zaprotestował; zdarzało się to i dawniej, a obrady to-
czyły się dalej. Tym razem jednak, gdy już wiele wo-
jewództw mimo protestu Sicińskiego zgodziło się na
przedłużenie obrad, poseł mazowiecki Zielski sprzeci-
wił się dalszemu składaniu deklaracji w tej sprawie.
Nie ustąpił nawet wobec nalegań osobistych króla. W
takiej sytuacji pozostali posłowie milczeli. "Nikt z po-
słów nie chciał otwarcie stwierdzić, że uznaje kontra-
dykcję jednego z posłów za absolutnie ważną. Zdaje się,
że bystrzejsi z posłów dostrzegali konsekwencje, jakie
pociągałoby za sobą uszanowanie sprzeciwu jednego
posła, toteż w pierwszej chwili nawet najbardziej za-
cięci opozycjoniści nie mogli się zdecydować na popar-
cie prośby o żegnanie króla" 143 i zamknięcie obrad.
A jednak obrady zamknięto.Przez wiele lat nazwisko
Sicińskiego pozostawało w niepamięci, od czasu jed-
nak, gdy je przypominano, stało się symbolem anarchii
i prywaty, obrosło niesławą.7
Siciński nie działał sam. Stał za nim Janusz Radzi-
wiłł. Niezgody i waśnie w izbie sejmowej stworzyły
klimat, w którym zerwanie sejmu było możliwe. Naj-
większą wszakże winę ponoszą posłowie, którzy w tej
przełomowej chwili nie zdobyli się na odwagę, by raz
na zawsze skończyć z zasadą jednomyślności i nie do-
puścić do powstania niebezpiecznego w skutkach
precedensu, w dawnej Rzeczypospolitej ważniejszego wnętrzną niezgodą, wycieńczona wojnami kozackimi,
często od pisanej, lecz nie stosowanej w praktyce, za- ponosząca pora'trv,ającej od 1654 roku wojnie z
sady prawnej. "I tak sejmowi requiem zaśpiewano - Moskwą,---Rzczpospolita stanęła przed groźbą utraty
pisał współczesny obserwator wydarzeń - ale bodaj niepodległego bytu państwowego. O ile wojna kozacka
nie cum requie Rzeczypospolitej". czy nawet moskiewska decydowały jedynie o tym, do
dla nas jasne, że z czekającej Polskę katastrofy wojen
którzy mieli nadzieję, że szwedzkimi rękmi uda, się
szwedzkich mogła Polska wyjść cało jedynie w oparciu pokonać Kozaków i Moskwę y resttuowac następnie
o patriotyzm i siłę wielkich mas ludowych Rzeczy- stańpósiadania na Ukramie.
pospolitej" 144. Zdecydowanie antyszwedzkie stanowisko od samego
* początku.zajęli chłopi i część mieszczaństwa. Nie mogło
Najazd szwedzki, rozpoczęty w 1655 roku, stanowił ono oztiśtać be "wply vu na szlachtę. Na pewno miał
dla Rzeczypospolitćj próbę najcięższą. Osłabiona we- rację Adam Kersten, gdy twierdził, że obraz Polski
nakreślony w pierwszej części Potopu Henryka Sien-
kiewicza (do oblężenia Jasnej 'Góry) jest zbyt pesy-
mistyczny, tak jak wizerunek powszechnej walki ze
Szwedami od grudnia 1655 roku poczynając - zbyt
optymistyczny 16. Partyzantka przeciwszwedzka, sku-
piająca w swych szeregach obok chłopów średnią i
drobną szlachtę, rozwinęła się w Wielkopolsce i w in-
nych rejonach kraju wcześniej, nim generał Muller
stanął pod Jasną Górą. Ale przecież większość, ba!
prawie wszystkie szlacheckie zgromadzenia sejmikowe
wysyłały wiemopoddańcze adresy do Karola Gustawa.
Rychło postawy te uległy zasadniczej zmianie. Agitacja
szwedzka nie skutkowała. W grudniu 1655 roku po-
va tyszowiecka, nawołująca do po-
wszechnej walki z najeźdźcą. Akt konfederacji tyszo-
wieckiej to chyba pierwszy w dziejach Polski doku-
ment publiczny, który otwarcie odwoływał się do po-
czucia jedności narodowej i państwowej wszystkich
mieszkańców kraju, chłopów i mieszczan nie wyłą-
czając.
Walka z najazdem obcym, toczona ze zmiennym
szczęściem, była ciężka i trudna, wymagała poświęce-
nia i ofiar. W grudniu 1656 roku, a więc wtedy gdy
stało się już oczywiste, że Rzeczpospolita potrafi wła-
snymi siłami pokonać Szwedów, w Radnot na Węg-
rzech zawarty został układ przewidujący podział Rze-
czypospolitej między Szwecję, Brandenburgię, Sied-
miogród, Kozaczyznę i ...Bogusława Radziwiłła, który
miał otrzymać w dziedziczne władanie województwo
nowogródzkie. Plany te zostały obrócone wniwecz przez
wojska polsko-litewskie. W lipcu 1657 roku Stefan
Czarniecki, Jerzy Lubomirski i Paweł Sapieha zmusili
siedmiogrodzkich najeźdźców do kapitulacji w Czarnym
Ostrowiu, pobiwszy ich uprzednio w rozlicznych po-
tyczkach i bitwach. Wystąpił z antypolskiej koalicji
wiarołomny lennik Rzeczypospolitej Fryderyk Wil-
helm I, elektor brandenburski i książę pruski, prze-
straszony rosnącą siłą polską i poniesionymi daty ch-
czas stratami. Polacy zaczęli bić Szwedów nie tylko na
własnym terytorium: Czarniecki pomaszerował na cze-
le swych żołnierzy (był wśród nich Jan Chryzostom
Pasek, któremu zawdzięczamy wiele barwnychmopi-
sów tej wyprawy) do Danii, by wspomóc duńskiego
sojusznika w walce z Karolem Gustawem.
Okazywało się dowodnie, że Polska jest ważnym
czynnikiem stabilizacji politycznej i równowagi sił w
Europie.mPoczątkowo osamotniona, w miarę rozwoju
sytuacji zyskiwała sprzymierzeńców: Duńczyków, Ta-
tarów krymskich, cesarstwo. Moskwa, która od roku
- 1654 prowadziła z Rzecząpospolitą wojnę o Ukrainę,
od połowy 1655 roku zawiesiła działania wojenne.
Trwały rozmowy dyplomatyczne między oboma pań-
stwami nie tylko na temat zakończenia wojny, ale tak-
że w sprawie ewentualnego sojuszu antyszwedzkiego.
Dygnitarze koronni i litewscy skłonni byli naw et za-
mewnić carom Aleksemu następstwo na tronie polskim
po śmierci Jana Kazimierza, byle ten udzielił pomocy
w walce z Karolem Gustawem. Równocześnie jednak
aktywność dyplomatyczna Rzeczypospolitej wtedy do-
piero okazywała się skuteczna, kiedy nie skomlenia o
pomoc i supliki były jej przedmiotem, lecz realne pro-
pozycje współdziałania i uzgodnienia interesów, kiedy
sukcesy na polach bitewnych i w dziedzinie organi-
zacji wojska zaświadczały dowodnie jej wciąż niemałą
siłę i zdolność do działania.
Wreszcie w roku 1660 zawarty został pokój polsko-
-szwedzki w Oliwie, przywracacy w "istocie stan
sprzed wojny. 2erwań jednakertraktacje z Ioskwą.
We wznowionej wojnie polsko moskiewskiej Stefan -,
Czarmeck nzlaił pd Połonką silną armię carską, inne
zaś zgrupw.aa rsyr bleżone w Cudnowie zmu-
szono w listopadzie 1660 roku do kapitulacji. Jerzy
Lubomirski pobił Kozaków Jurka Chmielnickiego pod
Słobodyszczami i zmusił ich do nznania zwierzchnictwa
króla Jana Kazimierza.
W latach 1656-1660 całe społeczeństwo polskie,
szlachty nie wyłączając, zdobyło się w obliczu śmier-
telnego zagrożenia na najwyższy wysiłek. Okazało się
wówczas, że najazd obcy, połączony - a jest to mo-
ment niezwykle ważny - z zagrożeniem mienia i ży-
cia szlachty, z utratą jej dotychczasowych pozycji po-
litycznych w państwie, potrafił wyzwolić świadomość
państwową i narodową, potrafił przezwyciężyć - nie-
stety na czas bardzo krótki - partykularne, zaścian-
kowe podejście do spraw kraju. Społeczeństwo szla-
checkie nie zostało jeszcze do cna przeżarte anarchią,
skoro potrafiło stawić czoła niebezpieczeństwom gro-
żącym z zewnątrz. Okazało się, że mimo wad ustroju
Rzeczpospolita była jeszcze organizmem spójnym. Za-
brakło jednak sił, by sprostać niebezpieczeństwom
wewnętrznym.
W czasie walki z najazdem - wydawałoby się -
część szlachty stała się skłonna do zaakceptowania
propozycji reformy państwa, choćby tylko w dziedzi-
nie sejmowania i powoływania władcy. Świadomość,
że państwo jest mało sprawne, mało w swej działal-
ności skuteczne, docierała do umysłów przede wszy-
stkim . części urzędników i dygnitarzy związanych z
dworem królewskim. Pojawiające się projekty refor-
my, nie były jednak dość szeroko rozpowszechniane
"Nie należy uważać za niewłaściwe zmienianie zgodnie
z nowymi stosunkami zwyczajów i ustaw ludzkich
zwłaszcza gdy tego wymaga nagła potrzeba i wielka
korzyść" - pisał o'zchoaski i postulował
bezwzlędne zniesienie liberum Veto, które stołu się
"terenem sporów między poddanymi a władcą, miej-
---ścex walki o prywatnę..la'ąz,zagładą, publicz-
ng Yprzez p.,..-u"adamy". Żądał wzmocnienia
władzy królewskiej, ograniczenia praw gołoty szla-
checkiej, klientów magnackich, którzy "za nic mają
Rzeczpospolitą, dbając jedynie o wzrost znaczenia swe-
go patrona". Silna władza królewska - wedle niego -
może być jedynym wędzidłem utrzymującym w ry-
zach magnatów. Głębokie reformy postulował także
Łukasz Opaliński oraz niektórzy inni działacze poli-
tyczni i pisarze zatroskani stanem państwa. "Nie ma
wśród nas nikogo - stwierdzano chyba nie bez słusz-
ności - któremu brakłoby chęci, nie ma nikogo, który
by nie oskarżał, trzeba jedynie czynu i zapomnienia
złych obyczajów" 17.
Niestety, "Rzeczypospolitej ten jest zwyczaj: na swo-
je złe dobrowolnie iść, na dobro z ciężkością dać się
prowadzić" 14s. [Podejmowane bezpośrednio po najeź-
dzie szwedzkim próby reformy państwa, zmierzające
do wzmocnienia władzy wykonawczej, rozbiły się o
opór opozycji magnackiej i częściowo szlachty Zwy-
ciężyła z jednej strony, niejako już zakodowana w sy-
stemie myślenia większości szlachty, programowa nie-
ufność do tronu ("rządców sprawy wprzód zdają się
podejrzane niż słuszne" 14a - pisał Stanisław He-
rakliusz Lubomirski), z drugiej zaś doktrynalne przy-
wiązanie do modelowych zasad ustrojowych, mimo iż
zasady te okazywały się niemożliwą do realizacji uto-
pią. Traktaty poświęcone obronie liberum veto i do-
tychczasowych metod sejmowania świadczą o tym do-
wodnie.
Andrzej Maksymilian Fredro, człowiek wielce oczy-
tany w autorach klasycznych i renesansowych, erudy-
ta niepospolity, potrafił słusznie konstatować, iż "nigdy
Polacy nie mogą być zwyciężeni ani złamani, jeśli sami
przeciw sobie się nie zbroją, gdy panuje wewnętrzna
zgoda" 150, ale przecież w ówczesnej sytuacji owa "zgo-
da" mogła być jedynie postulatem, a "państwo zgody"
czystą utopią. Fredro pisł równocześnie: "elekcja wy-
daje się starsza niż sukcesja", występując przeciw kró-
lewskim planom elekcji vivente rege i broniąc zawzię-
cie zasady liberum veto, "rozumnej broni w ręku ro-
zumny ch i cnotliwych" 1s1.
Nie zrealizowane zostały śluby Jana Kazimierza, za-
wierające obietnicę poprawy doli ludu wiejskiego.
Dwór przygotowując reformy, działał niezgrabnie; za-
niedbując propagandę masową, w istocie tworzył wra-
żenie, iż zamierzona reforma jest swoistym spiskiem
dworu i grupy możnych, wspieranych francuskimi pie-
niędzmi. Szlachta stanęła u boku króla Jana Kazimie-
rza, gdy trzeba było wojować ze Szwedami, którzy
bezpośrednio zagrozili jej domostwom, ale znaczna
część szlachty poparła również Jerzego Lbomirskie
go, gdy podniósł on antykrólewski rokosz w imię zło-
tej wolności, w imię hasła: "gdyby coś u nas dQgłbnie
się zmieniło lub pozornej uległo poprawie, w gorsze
nieszczęście z pewnością by nas to wpędziło".
Siódme dziesięciolecie XVII wieku zaczęło się try-
umfem, kończyło się świadomością zmarnowanych
szans, zaprzepaszczonych możliwości reformy, rozdar-
ciem wewnętrznym społeczeństwa szlacheckiego, ro-
snącą ksenofobią Polaków.
Na tle owej ksenofobii narósł nowy konflikt szla-
checko-magnacki. Wprawdzie zjawisko wiązania się
poszczególnych magnatów z dworami obcymi (zwłasz-
cza cesarskim lub francuskim) występowało sporadycz-
nie, w większym lub mniejszym stopniu nasilenia
znacznie wcześniej, to właśnie w okresie rządów Jana
Kazimierza stało się niemal nagminne. Poszczególne
fakcje polityczne charakteryzowały się przede wszy-
stkim orientacjami: austriacką czy francuską, potem
brandenburską czy rosyjską; nie były to jednak tylko
koncepcje dotyczące polityki zagranicznej państwa, lecz
wprost określone uzależnienia, także materialne, od
obcych potęg. W intrygach i wewnętrznych grach po-
litycznych coraz to intensywniej uczestniczyli posłowie
móbćy móńarcow kap ując sobie stronników i znaj-
! dojąć pósłusznych wykonaw-ców.
Na tym tle można zrozumieć dobitniej tatnię ma-
sowe wystąpienia polityczne szlachty średniej, która
zdołała na dwóch kolejnych elekcjach (Michała Kory-
buta Wiiśniowieckiego po abdykacji Jana Kazimierza
i Jana III Sobieskiego po śmierci króla Michała) narzu-
cić swoich wybrańców - "Piastów", wbręw magnac-
kim koteriom, popierającym kandydatów cudzoziem-
mskich., Owe elekcje królów-rodaków świadczą, że dzię-
ki konieczności konfrontacji zbrojnej z obcymi potęga-
mi wzrosło subiektywne poczucie więzi narodowe i
państwowej, dążenie do zachowania pełnejmsuweren-
ności państwa. Okazało się także, że pozycja szlachty
' pozostaje wciąż jeszcze dość silna, że będąc "w ku-
pie", na polu elekcyjnym, szlachta jest w stanie prze-
przeć swą wolę wbrew magnackim ugrupowaniom.
Zauważmy w tym miejscu, że idea króla-"Piasta"'
miała długą i barwną historię. Silnie zaznaczyła ona
' swą obecność w życiu politycznym zwłaszcza podczas
trzech kolejnych elekcji po śmierci Zygmunta Augusta.
Szermując szeroko argumentem historycznym, pogłę-
mbiała świadomość historyczną społeczeństwa, a tym sa-
mym poczucie jego tożsamości. Szczególnie ważnym
akcentem było powoływanie się na tradycję mityczne-
go Piasta, założyciela dynastii panującej przez kilka
stuleci. Był on - w oczach ówczesnej szlachty (a tak-
że pisarzy pochodzenia mieszczańskiego) człowiekiem
z ludu, kołodziejem, ubogim rolnikiem, komomikiem,
w każdym razie nie rycerzem, nie wojownikiem, nie
wielmożą. Tradycja owa, tak żywa w wieku XVI ("cu-
downą rzeczą było to, żemtron oddano chłopu" 152
zachwycał się Klemens Janicki; "Prostego mieszcza-
nina na księstwo wsadzono" 1s3 - podziwiał Seba-
', stian Klonowic), funkcjonowała także w drugiej po-
łowie XVII stulecia.
Stopniowy upadek kultury politycznej powodował
znaczne zmniejszenie się ilości utworów oryginalnych.
W agitacji politycznej sięgano nader często do utwo-
rów powstałych kilkadziesiąt lub więcej lat wcześniej,
przerabiając tylko nieznacznie poszczególne ich frag-
menty, dostosowując je do realiów swoich czasów. Tak
na przykład pisma agitacyjno-propagandowe z okresu
rokoszu Lubomirskiego są w dużej części po prostu
zwyczajną przeróbką, by nie rzec: plagiatem, pism po-
litycznych, pamfletów, paszkwili z okresu rokoszu san-
domierskiego (Zebrzydowskiego). Podobnie było z li-
teraturą agitującą za królem-rodakiem.
Ten motyw propagandowy, związany z plebejskim
pochodzeniem mitycznego Piasta, ma kapitalne znacze-
nie. Dowodzi on wprost, że tworząca podstawę sarmac-
kiej ideologii teoria o odmiennym rodowodzie plemien-
nym szlachty polskiej i chłopów pozostawała tyllio
wymysłem niektórych pisarzy i historyków, nie znaj-
dując aprobaty i uznania w oczach szlachty 15. Nie
może więc ulegać wątpliwości, że idea króla-"Piasta"
stanowiła w swej istocie zaprzeczenie teorii sarmac-
kiej.
O ile jednak pod koniec XVI wieku idea króla-ro-
daka pozostawała w sferze pomysłów (chociaż istotnym
czynnikiem umożliwiającym Zygmuntowi Wazie zdo-
bycie tronu, a następnie uratowanie go w dobie roko-
szu, była krew jagiellońska w jego żyłach); o tyle w
drugiej połowie XVII wieku stała się rzeczywistością.
Okazało się, że idea ta schlebiała szlacheckiej megalo-
manii, dogadzała przekonaniu szlachty o wewnątrz-
stanowej równości tak długo, jak długo pozostawała
tylko idea, wartością teoretyczną. Zrealizowana, bu-
rzyła uformowany przez dziesięciolecia układ w obrę-
bie elity władzy, wynosiła ponad głowy innych jed-
nago z "równych", wyzwalał lub wyzwalać mogła
zawiści, antagonizmy, intrygi Ta sama zasada rów-
ności, która umożliwiła elekcę Jana III Sobieskiego,
stanie się w ciągu długich lat jego panowania orężem
demagogii i wichrzycielstwa politycznego dużej części
magnaterii, zwłaszcza litewskiej, o tyle skutecznym,
że trafiającym na ogół do przekonania przynajmniej
części mas szlacheckich.
"Dlaczegóż to on, a nie ja" - zapytywał zapewne
(jeśli nie publicznie, to przynajmniej prywatnie, lecz
nie na swój tylko własny użytek) niejeden Sapieha,
Pac, Wiśniowiecki czy Jabłonowski.
* Nad życiem kraju zaciążyło fatalne liberum veto.
Był to jednak", skutek zła i przejav powszechnej ..nie-
mocy, nie zaś tego stanu przyczyna sprawcza. " Jakże
słusznie konstatował Ancrzej Maksymirian Fredro: "nie
ma miejsca na lekarstwo w takiej Rzeczypospolitej,
gdzie to, co było błędem, staje się nawykiem". Po-
wtarzali to zapewne inni, a przecież nikt nie odważył
się przerwać owego błędnego koła niespójności praw i
obowiązków, wymogów życia państwowego i martwej
litery doktryny staroszlacheckiej ,
Zewsząd sypały się przestrogi. Czuły na dobro pu-
bliczne Wacław Potocki pisał:
Powiedziałem ci nieraz, miły bracie, że to
Po polsku: nie pozwalam, po łacinie veto.
Wiem. Niechże wedle sensu swego ktoś przekłada,
To będzie z łacińskiego vae, po polsku: biada.
Jakbyś rzekł: biada to, gdy zły nie pozwala
Na dobre i tym słówkiem ojczyznę rozwala.
Po pamiętnym sejmie 1652 roku ruszyła lawina. W
dwa lata później zerwano sejm PfBiałobłocki. W
ostatnich latach Jana Kaziimierza pa3ał sejm po sej-
mie: w styczniu 1665 roku wpisał ślę grona zrywa-
czy sejmów Piotr Telefus, w marcu tegoż raku Wła-
dysław Łoś udaremnił obrady sejmu nadzwyczajnego,
w rok później uczynił to samo Adrian Miaskowski, pv
nim w tym samym 1666 roku Teodor Łukomski. W
1668 roku zerwał sejm Marcin Dembicki. Nie warto
przedłużać owej długiej, niestety, listy. Odnotujmy
wszakże, że na dwadzieścia cztery sejmy od czasów
Sicińskiego do końca panowania Michała Korybuta
tylko czternaście uchwaliło konstytucje, a dziesięć zo-
stało zerwanych. A był to przecież okres dla państwa
niezwykle trudny
Z biegiem lat sejmy. traciły swe znaczenie. W okre-
sie rządów. Jana III Sobieskiego, początkowo wy dawa-
ło się, że sytuacja została opanowana 156 i do 1681 roku
sejmów nie zrywano. lVTastąpiło znowu, chwilowo nie-
stety, jakby przebudzenie się instynktu zbiorowego w
obliczu ponownego zagrożenia zewnętrznego, tym ra-
zem tureckiego.Po odsieczy Wiednia jednak aż do
końca panowania Jana III Sobieskiego na dziewięć zwo-
łanych sejmów zerwano pięć, a szósty nie doszedł do
skutku z powodu choroby króla. Działo się coraz go-
rzej. Zaczęto zrywać sejmy koronacyjne (po raz pierw-
szy uczynił to Jan Olizar w 1669 roku) i konwoka-
cyjne (w 1696 roku usiłował zerwać sejm konwokacyj-
ny Łukasz Horodyński, ale udało mu się to tylko
częściowo i uchwały tego sejmu weszły jednak do
Volumina Legum,). Za rządów Augusta II Sasa zerwany
dziesięć sejmów. Za jego syna i następcy, Augusta III,
tylko dwa sejmy (w tym elekcyjny) zakończyły się
powzięciem uchwał 157. Czyż trzeba więcej dowodów na
to, że sejm walny przestał już być podstawowym ele-
mentem ustroju Rzeczypospolitej? 158
Machina sejmików działała za coraz aktywniej.
Uchwały sejmików stawały się nieomal prawem, same
zaś sejmiki w coraz większym stopniu partykularnym,
; prowincjonalnym organem samorządu szlacheckiego,
, reprezentującym wąskie, zaściankowe interesy. Wobec
masowego udziału w sejmikach szlacheckich gołoty,
służącej magnatom, w coraz mniejszym stopniu repre-
zentowały one szlachtę średnią. W dużej mierze stały
się organem władzy magnaterii nad okoliczną szlachtą.
Na dworach magnackich zaczęło ogniskować się życie
polityczne kraju. Tam szukano natchnienia dla różnych
decyzji, ale ogólny bezwład, pogłębiający się coraz
bardziej, prowadził nie do decyzji, lecz do przeciw-
stawiania się próbom podejmowania jakichkolwiek
energiczniejszych, ogólnopaństwowych posunięć. Do-
tyczyło to zarówno polityki zagranicznej, jak i spraw
wewnętrznych.
Obok sejmików coraz większą rolę odgrywały kon-
federacje os ucla a źriana by żńacznie' wcześniej
ja o narzędzie zbip wegó- ziałamia szlachty i osią-
gania,.pr7Pz -xią ksnkretnych, doraźnych celów. O ile
jednak konfederacj vy XLI szieku zawiązyvano dążąc
racej o ałatwienia spraw ogólnopaństwowych (kon-
fed2racja generalna, obejmująca całą szlachtę, na przy-
kład konfederacja warszawska 1573 roku), a w pierw-
szej połowie XVII wieku konfederacje zawiązywano
rzadko (głównie wojskowe, w celu wymuszenia zapła-
ty zaległego żołdu), o tyle w drugiej połowie XVII
wieku zaczęły one odgrywać poważną rolę w życiu
politycznym kraju. Były to na ogół związki doraźne,
stawiające sobie określone cele polityczne (na 'przy-
kład konfederacja gołąbska w obronie króla Michała
lub przeciwstawna jej konfederacja szczebrzeszyńska).
Niądk konfederacja stanoviła narzędzie rozgrywek
wewnętrznych, także prywatnych. Często konfederacje
organizowali magnaci celem usankcjonowania swych
poczynań i stworzenia pozorów, jakoby działali opiera-
jąc się na szerszych masach szlacheckich.
Warto zauważyć, że obok wszystkich negatywnych
skutków, jakie większość konfederacji przynosiła kra-
jowi, niektóre z nich mogły odegrać również i rolę
pozytywną. Zależało to od celu, jaki ów związek sobie
stawiał, od jego składu osobowego, od przywódców,
a także od wysuwanych haseł programowych i sposo-
bów ich realizacji. Podkreślić także wypada, że.decyzje
podejmowało koło konfederackiewiększością głosów.
Zostanie to w przyśztiści wykorzystańe w całej roz-
ciągłości przez zwolenników reformustrQwy.ch...w do-
bie '.ieceąkiedy to otwarcie obrad ,sejmu pod
węzłękeedasi-.unmmozhmło zastosowanie libe-
rum veto ra zapeiałQ.rrżliwość przedłużenia ob-
rad sejmoty pnaritowe .ześć......tygodni. Wy-
starczy powołać się na przykład Sejmu Czteroletniego.
Do tego jednak było jeszcze daleko. Na razie - w dru-
giej połowie XVII stulecia - zdecydowanie obniżył się
poziom zarówno dyskusji politycznych i ustrojowych,
jak też, a może przede wszystkim, prac ustawodaw-
czych sejmu i sejmików.
Jak pisze badacz tego okresu Henryk Olszewski, w
czasach saskich nastąpiła, doprowadzona do absurdu,
petryfikacja zasad ustrojowych wykształconych i
ugruntowanych w poprzedniej epoce, to jest w drugiej
połowie XVI wieku oraz za panowania Zygmunta III.
Konstytucje z lat 1652-1736 ograniczały się w zasa-
dzie do przypominania dawnego "dobrego" prawa, po-
twierdzały je, obwarowały, reasumowały, co najwyżej
dokonując mniej istotnych modyfikacji tss.
Niemniej od czasów-sejmu-w 1652 roku, a zwłaszcza
od rokoszu Lubomirskiego ustrój polityczny nie był
już ten sam, co za pierwszych Wazów. rormy pozosta-
wały wprawdzie nie zmienione, ale zmieniła się w spo-
sób istotny ich treść. Pozycja króla uległa dalszemu
osłabieniu. Zygmunt III i Władysław IV potrafili sku-
pić wokół siebie grupę regalistycznie nastawionych
magnatów, którzy byli dla tych władców istotnym
wsparciem w rozgrywkach ze szlachtą. W razie potrze-
by królowie ci, zwłaszcza Władysław, umieli odwołać
się do szlachty. .,Wydaje się, że od rokoszu sandomier-
skiego (Zebrzydowskiego) magnateria usiłowała zagar-
nąć pełnię władzy utrzymując i petry.kułąc.-istniejące
urządzenia ustrojowe. Chodziło . y- sprawować
władzg. nad szlachta i. krjm - kami slachty.
delogia wolnQscowa i rózuurcścisvsia......spzyałm
tęn denejom.
Całkowita zmiana struktury władzy nastąpiła po
wonach ś wedzkich hw we dążność o naprawy
Rzeczypospolitej "'uśąpiła miejsca ź3ecowane' prźe-
e nok przesądzała o cha-
rakterze ustroju. Dzieje powszechne znają ustroje pań-
stwowe, gdzie potężni i wielcy feudałowie duchowni i
świeccy całkowicie przecież podlegali absolutnej wła-
dzy monarszej; taki ustrój panował w Hiszpanii. W
Polsce możnowładcy uniezależniali się coraz bardziej
i od króla, i od szlachty. Zaczęli skupiać w swych rę-
kach pełnię władzy - nie państwowej jednak, lecz
partykulamej, prowincjonalnej. Taki układ stosunków
paraliżow ał władzę centralną. Żadna bowiem grupa
magnacka, wobec ogromnego skłócenia wewnętrznego
tej warstwy, waśni, a nawet wojen między poszcze-
gólnymi rodami, nie była w stanie sięgnąć po władzę
w całym państwie. "Nastąpiła - zwłaszcza w pierw-
szej połowie XVII wieku - pełna decentralizacja wła-
dzy państwowej, decentralizacja - jak to określa
Bogusław Leśnodorski - suwerenności" lso,
Owa równowaga sił między poszczególnymi magnac-
kimi koteriami stanowiła istotną przyczynę stabilizacji
ustroju. Magnateria nie pragnęła zmian, nie usiłowała
zinstytucjonalizować swej władzy. Rzesze szlachty
średniej i gołoty były magnackim ugrupowaniom po-
trzebne, niejednokrotnie spełniały rolę czynnika istot-
nego, nieomalże decydującego w ich rozgrywkach.
Charakterystyczne, że na czele poszczególnych ugru-
powań politycznych szlachty końca XVII i pierwszej
połowy XVIII stulecia z reguły widzimy magnatów.
Tak było w okresie wojny domowej na Litwie (1700),
gdy szlachta inspirowana przez Radziwiłłów, Paców
i Ogińskich podjęła walkę z domem Sapiehów, tak było
w czasie konfederacji tarnogrodzkiej lsi czy nawet dzi-
kowskiej.
Jak jednakowoż podkreślić wypada, o odśrodkowym,
magnackim w swej istocie charakterze ruchów poli-
tycznych tego okresu decydował cel ruchu, jego ideo-
logiczne i polityczne oblicze, nie zaś sam fakt, iż brali
w nim udział przedstawiciele magnaterii. Zdarzało się
i w wiekach poprzednich, że magnaci uczestniczyli w
ruchach szlachty średniej, ba! odgrywali w nich na-
wet rolę czołową. Wystarczy przypomnieć choćby ruch
egzekucyjny. Wtedy jednak podporządkowywali się oni
dążeniom szlachty, akceptowali jej założenia ideolo-
giczne i polityczne. Pod koniec XVII wieku i w na-
stępnym stuleciu było odwrotnie - szlachta szła na
pasku magnaterii.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
r11 01
r11
r11 1
R11
r11 3 (6)
r11 02 (15)

więcej podobnych podstron