Rozdział 21
Byłam sparaliżowana, kiedy jechałam do Nany bez zamiaru powrotu. Weszłam
do domu tak cicho, jak potrafiłam i skierowałam się do mojego pokoju. Moja
walizka praktycznie nie była wypakowana, więc włożyłam do niej kilka rzeczy i
wróciłam do samochodu. Pojechałam gdzieś, gdzie wiedziałam, że nikt mnie nie
znajdzie do północnej część miasta, parku, gdzie pojechałam z rodzicami,
kiedy byłam mała. Było tu pusto w środku zimy, a po zmroku mogłam uniknąć
wzroku kogokolwiek, zwłaszcza ludzmi. Zaparkowałam auto na dużym parkingu
przy sklepie spożywczym, gdzie było bezpiecznie i wyszłam na lekko padający
śnieg, samotna na ulicy. Rozkoszowałam się samotnością i nie obchodziło mnie,
że było zimno. Kiedy dotarłam do parku, usiałam na żelaznej ławce pokrytej
śniegiem pod drzewem i jedną latarnią. Opadłam i od razu zaczęłam płakać.
- Zaskakujące powiedział głos.
Drgnęłam zaskoczona i spojrzałam w górę, żeby zobaczyć Cadana stojącego
obok mnie. Otarłam twarz rękawem i niegodnie damie pociągnęłam nosem.
Zerknęłam na niego i zobaczyłam, że patrzy na mnie z przechyloną głową z
zaciekawieniem. Czego chcesz?
- Czy ty w ogóle miałaś plan, kiedy uciekałaś? zapytał. Gdzie chcesz iść? Czy
ty masz gdzie pójść?
Warknęłam i wytarłam świeże łzy zanim zamarzły na mojej twarzy.
- Nic nie wiesz.
- Nie jest tajemnicą, że jesteś bardzo zdenerwowana powiedział, gdy siadał
obok mnie. A nigdzie w pobliżu nie wyczuwam obecność twojego opiekuna.
To nie jest dobry znak.
- To nic warknęłam i wbiłam wzrok w ziemię. Możesz odejść.
- Nie sadze.
- To był rozkaz. Nie pytałam cię o zdanie.
- To na mnie nie działa, kochanie. Nie jestem twoim ochroniarzem.
- Dzięki Bogu.
Spodziewałam się riposty, ale on tylko spojrzał na mnie. Nie przyszedłem tutaj,
żeby z tobą walczyć powiedział.
- I nie przyszedłem po to, żeby cię zobaczyć.
Posłał mi cierpliwe spojrzenie. Zdawał się wiedzieć o mojej niechęci i że nie
byłam w nastroju na jego żarty. Przynajmniej był inteligentny. Przykro mi, Ellie.
Wiem, co się stało.
- Wiesz główno.
Zmrużył oczy, w których błysnął ogień. Nie mów do mnie, jakby był idiotą.
Surowość w jego głosie zaskoczyła mnie. Nie spodziewałam się, że powie coś
takiego. Możliwe, że na to zasłużyłam. Moje jelito zakręciło się z złości na myśl o
kosiarzach czyhających za moimi plecami.
- Przyszedłeś, żeby tym się chełpić?
- Nie jestem twoim wrogiem, Ellie.
- Naprawdę?
Milczał.
Zacisnęłam zęby. Część mnie chciała z nim walczyć, ale nie zmniejszyłoby to
mojej chęci zemszczenia się. Po co więc jesteś tutaj, skoro wiesz, co mnie tak
zdenerwowało? Chcesz jeszcze powiedzieć, jak ci jest przykro, czy masz inny
prezent od Bastiana?
Wzdrygnął się i jego wzrok załamał się. Nie miałam z tym nic wspólnego. Ja
nawet nie wiedziałem o tym. Gdyby o tym wiedział, robiłbym wszystko, żeby
zapobiec temu. Staram się pomóc.
- Nie masz ze wszystkim nic wspólnego, tak? rzuciłam bezdusznie.
- Nie miałem nic wspólnego z tym głównem, wiesz?
Spojrzałam na niego, moje usta rozchyliły się w szoku. Miał czelność mówić do
mnie w taki sposób?
Jego oczy był jasne i lśniące, uczciwe. Twojemu psu ochronnemu może być
obojętne, że go poniżasz i mówisz do niego z wyższością.
- Nie mówią do Willa z wyższością.
- Tak? wyciągnął ręce do góry. Jesteś tego pewna?
Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć mu ostro, ale nie wiedziałam co.
- Przykro mi powiedział Cadan.
Westchnęłam. Nie mogłam być na niego zła, bo on miał rację po tym wszystkim.
W porządku. To i tak wszystko moja wina.
- Nie prawda. Winę ponoszę ci, którzy chcą zniszczyć ten świat i wszystkim na
nim.
- Udało mi się sprawdzić, że Will mnie nienawidzi mruknęłam. Jestem
pewna, że moja babia myśli, że jestem przestępczynią. Lauren kamienieje ze
strachu na mój widok, a Nathaniel myśli, że się załamie i zabije ich wszystkich.
Prawdopodobnie ma rację.
- Nie powiedział. Nie jesteś szalona.
Prychnęłam. Nie widziałeś mnie.
- Nadal cię podziwiam za to, kim jesteś.
- Pośpieszyłeś się z tym wyznaniem.
Uśmiechnął się. Wszyscy mamy jakieś wady.
- Niedoskonałości innych zwykle nie powodują utraty kontroli nad sobą i próby
zabicia ludzi, których się kocha.
Milczał przez moment. Miałaś dużo odczyniania z ludzmi. Nie jesteś taka, jak
oni. Nikt inny nie ma takiego daru, jak ty i nie jest tym, kim ty jesteś. Zmieniasz
się, żeby dopasować się do otaczającego cię świata.
- To nie usprawiedliwia mojego braku kontroli nad sobą. Nie ma
usprawiedliwienia dla krzywdzenia niewinnych ludzi.
- To prawda, ale musimy spróbować zrozumieć cię powiedział z zamyśleniem.
Jesteś istotą z dwóch światów, Nieba i Ziemi. To sprawia, że twoja moc jest
nieograniczona. Nie jest pytaniem, czy możesz kontrolować swoją energię.
Twoje ciało jest ludzie, a moc anielska najpotężniejsza, jaką stworzono. To
rodzaj konfliktu. Archanioł nigdy nie miał żyć, jako ludzka dziewczynka.
To co powiedział było prawie identyczne z tym, co powiedział mi Michał, gdy
zapytałam go, dlaczego zatraciłam się w emocjach i w mojej mocy. Może on i
Cadan mieli rację. Coś jest nie tak ze mną.
- Nie powiedział cicho, przesuwając się do przodu, aby dotknąć palcami mojej
szczęki i brody. Gest kojący w lodowatym zimnie, jego ręka była zaskakująco
ciepła. Zimno nie wpływało na kosiarzy. Nic nie jest zle z tobą. Przez twoje
kolejne wcielenia, twoja ludzka natura była silniejsza. Twoja ludzka namiętność
bierze górę nad anielskim dziedzictwem, a nie sądzę, żeby wiedziała jak używać
całą mocą archanioła. Kiedy zrozumiesz dwie swoje strony, będziesz nie do
powstrzymania.
Popatrzyłam na niego. Jeśli Bastan najpierw nie znajdzie sposobu, żeby
mniszyć moją duszę.
- Przeprasza za to, co tobie zrobił powiedział Cadan. Za wszystko, co tobie
zrobił. Nie jestem pewien, czy jestem wystarczająco silny, żeby go zabić, ale dla
ciebie chciałbym spróbować.
- Nie proszę cię o to.
Wypuścił głęboki oddech. Ale czuję się odpowiedzialny. Powinienem był zrobić
coś wcześniej powiedział z powagą. Chciałbym wiedzieć, że nie należę do
tych okropnych istot, które tylko niszy. Może wszystko się zmieni.
- Nie sądzę, żeby Bastian wysłuchał cię, gdybyś próbował przemówić mu do
rozsądku. On chce mnie zabić na dobre. Śmiertelnie się na to nastawił. Wybacz
mi moją chorą grę słów. Boże, drwie ze swojej śmierci. Jestem totalnie
popieprzona.
Potrząsnął głową. Nie rozumiesz.
- Rozumiem, Ca&
- On jest moim ojcem.
Popatrzyłam na niego, nie wiedząc, czy dobrze zrozumiałam to, co on
powiedział. Co? To było wszystko, co zdołałam wydusić.
- Bastaian powiedział Cadan. On jest moim ojcem.
- Oh.
Podniósł rękę ostrożnie i studiował moją skórę, dotykając każdego z moich
palców z łagodnością, która oczarowała mnie. Moje palce były mniej zdrętwiałe
zimne przez sekundę. Nie mogłam odwrócić wzroku, chociaż wiedziałam, że nie
powinnam mu pozwolić dotykać siebie w ten sposób. Ale z jakiegoś powodu to
było pocieszające.
- Powinienem ci powiedzieć o tym wcześniej powiedział. Jednak bałem się,
że z tego powodu będziesz się bała mi zaufać.
Nie mówiłam nic przez chwilę, tylko przetwarzałam to, co usłyszałam. On cię
zabiję za pomoc mi? zapytałam. Pomimo, że to twój ojciec?
- Oczywiście.
Spojrzałam w górę, żeby popatrzeć mu w oczy. Ogniste plamki tańczyły w jego
oczach i migotały, jak światło słoneczne, która odbijało się od płatków śniegu.
Nie rozumiałam, jak zło i ciemno mogło stworzyć coś tak pięknego i miłego.
Cadan wcale nie był nieszkodliwy, ale był dla mnie delikatny. Ufałam mu.
- Nie zdradzę cię powiedział. Nigdy cię nie zdradzę.
- Faceci w moim życiu mają zbyt dużo sekretów powiedziałam zdystansowana.
Roześmiał się i dotknął wierzchem dłoni mojego policzka. Wydawało mi się, że
wykorzystywał każdą okazję, żeby mnie dotknąć. Czułam się okropnie, bo
sprawiało mi to przyjemność. Może jesteś mało pojętna?
- Możliwe powiedziałam i otarłam łzę spod oka. Wy zawsze mącicie mi w
głowie.
Cadan uśmiechnął się ciepło i sentymentalnie. Nigdy nie sądziłem, że taka
będziesz.
- Jaka?
- Słyszałem historie o tobie powiedział. O twojej bezwzględności i przemocy.
Ale ty jesteś tylko dziewczyną, bardzo piękną i wrażliwą dziewczyną.
Określenie pięknej mogło być, ale na słabą nie mogłam sobie pozwolić. Dzięki,
ale nie jestem wrażliwa.
- Jesteś upierał się cicho. Myślę, że to dlatego tak mnie ciągnie do ciebie.
Jestem całkowicie zachwycony. Jesteś niewinna w przeciwieństwie do bestieii,
którą uważasz, że jesteś. Ellie, masz w sobie tę miękkość, że nigdy nawet nie
pomyślałem, żeby cię skrzywdzić. To tak, jakby zdeptać kwiatek. Jaki jest sens?
Prawie się roześmiałam. Sens? Co z faktem, że zabijam demonicznych
kosiarzy? Dlaczego przez to nie chcesz mnie zniszczyć?
- Nigdy nie próbowałaś mnie zabić. Jego wypowiedz była, jak stwierdzenie
faktu, jakbyśmy rozmawiali o czymś przyziemnym, jak pogoda.
- Dlaczego mnie ocaliłeś przed Ivar? zapytałam. Dlaczego ją zabiłeś skoro
jesteście po tej samej stronie?
Wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze. Bo wróciłaby do Bastiana i
powiedziała mu, że się z tobą spotykam. Podejrzewa już wystarczająco bardzo.
- Ale Ivar była w tobie zakochana powiedziałam. Jestem pewna, że byłaby
cicho, gdybyś ją o to poprosił.
Potrząsnął głową. Nie. Ona nigdy by nie zrezygnowała z możliwości
przypodobania się Bastionowi. Nigdy nie darzyła miłością nikogo, a szczególnie
mnie.
- Bo jest demoniczna? zapytałam. Jeśli to jest powód to jestem ciekawa,
dlaczego jesteś dla mnie taki dobry.
Pochylił się w moim kierunku i oparł łokieć i oparcie ławki. Nie jestem taki, jak
myślisz.
- Co to znaczy? zapytałam, bardzo świadoma, że jesteśmy tylko o cal od siebie.
Jego uśmiech był łagodny i ciepły, jak biała czekolada roztopiona w moim
dłoniach. Odgarnął moje włosy z ramion. Płatki śniegu lądował na moje włosy,
plącząc je. Jesteś w niebezpieczeństwie bez swojego opiekuna.
- Potrafię zadbać o siebie odpowiedziała, zdając sobie sprawę, że próbuję
uniknąć pytania.
- Trzeba przyznać, że to jest dużo łatwiejsze, kiedy on jest z tobą zauważył,
jego oczy patrzyły na nagą skórą, odsłoniętą po tym jak odsunął moje włosy.
- Dlaczego tak mówisz? Nienawidzisz Willa.
- Nie nienawidzę go. Cadan dumał, skupiając się na każdym słowie, jakby chciał
poczuć ich smak. On też jest w tobie zakochany.
Zamarłam i spojrzałam na niego, ale on nadal patrzył na moją szyję, nie na
twarz. Nie przypuszczałam, że on wstrzymuję oddech przez ten cały czas. Jego
ciało napinało się coraz bardziej, kiedy moje oczy wciąż były w niego wlepione,
aż w końcu przełknął ślinę i spojrzał mi w oczy. Spojrzenie, które mi posłał było
mieszanką wstydu i akceptacji. Wiedział, że zrozumiałam, co mi powiedział, ale
nie widziałam żalu na jego twarzy.
- To nie jest bardzo mądre z twojej strony powiedziałam powoli.
Jego usta wygięły się zmysłowo, a palce musnęły szczękę, kiedy spojrzał na moje
usta. Mogłem zrobić coś gorszego. Z tymi słowami jego pewność siebie
wróciła.
Ledwo zauważyłam, że padało coraz więcej śniegu w ogól nas. Co może być
gorszego od miłości do wroga?
- Współpraca z nim.
Nagle poczułam go jeszcze bliżej siebie, chociaż nie poruszył się. Jego zapach i
ciepło owinęły się w ogół mnie, bycie z nim na ławce było takie bezpieczne i
dobre. Jego usta były niecałe sześć cali od moich, a moje serce biło coraz
szybciej i szybciej. Jego oczy był tak jasne, że prawie musiał odwrócić wzrok.
Spojrzenie kosiarzy było dziwne, pokazywały ich emocje tak wyraznie.
- Prawda odetchnęłam i przełknęłam. Wiedziałam, co chce zrobić i nie byłam
do końca pewna, czy tego nie chce. Ale Cadan&
Jego dłoń dotykała mojego policzka, a palce wplotły się w moje włosy. Jego
wzrok studiował każdy centymetr mojej twarzy, jakby szukając jakiegoś znaku,
że ma się zatrzymać. Pochylił się tak blisko, że jego oddech na moich ustach
trafiał do mojej klatki piersiowej.
- Cadan, nie mogę. Twarz Willa błysnęła w mojej głowie i przypominałam sobie
o mojej skórze, która płonęła za każdym razem, kiedy mnie dotykał, a teraz robił
to Cadan. Odkleiłam się od niego, a on spojrzał na mnie z bólem w oczach.
Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale słowa uformowały się dopiero po
chwili.
- To był straszny pomysł powiedział prawie bez tchu. Jestem nawalony.
- Cadan powiedziałam, nie mając pojęcia, co mam dodać. Demoniczny kosiarz
właśnie próbował mnie pocałować. Nie znałam go dobrze, ale mu ufałam.
Czasami coś w nim przypominało mi Willa, ale w tym samym czasie, nie byli w
ogóle do siebie podobni. Obaj byli swoimi przeciwieństwami, jak bardzo tylko
się da. Will był ciemnością, siłą i determinacją, a Cadan był, jak światło
słoneczne. Świeże i złote. A teraz potrzebowałam w swoim życiu czegoś więcej
niż ciemność.
Posłał mi smutny wzrok, że wyciągnęłam rękę i pogładziłam go po policzku,
uchu i jego jedwabnych włosach by upewnić się, że naprawdę nie są ze złota.
Nie mogę cię mieć, prawda? wyszeptał.
Zmarszczyłam brwi. Cadan&
- Jeśli będziesz wymawiać moje imię codziennie aż do mojej śmierci
powiedział z delikatnym uśmiechem nawet najgorszy koniec będzie radosny.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Opuścił głowę, aż spoczęła na
moim ramieniu, a ja pogłaskałam go po włosach. To wszystko był bardzo
dziwne, ale zarazem pocieszające. Mimo tego, że potrzebowałam jego dobroci,
miałam wrażenie, że to on mnie bardziej potrzebował. Podtrzymywałam go,
czując jego oddech na moim ramieniu pod płaszczem, czułam jego lekką dłoń na
moim ręce. To jest Cadan. Myśli przebiegał mi przez głowę sto razy szybciej niż
zwykle, a nadal nie mogłam ich pojąć. Syn Bastiana.
Usiadł i spojrzał mi w oczy, głęboki, wiercącym wzrokiem. Zrobię wszystko dla
ciebie powiedział, jego głos był ochrypły i miły. Zabiję, Bastiana. Nawet
zostawię cię w spokoju, jeśli chcesz.
Odetchnęłam. Nie wiem, czego chce.
Uśmiechnął się. Ja też.
Studiowałam jego twarz przez chwile bez słowa. Tym razem bycie z nim było
tym, co właśnie potrzebowałam. Dziękuję, Cadan. Uratowałeś mnie dziś
wieczorem.
- Wracaj do swojego opiekuna powiedział Cadan, jego uśmiech był słaby,
tęskny.
Nie chciałam, ale miał rację. Gdybym umarła, nie robiąc nic z tym okropnym
bałaganem to śmierć moich rodziców poszłaby na marne. Will cierpiałby na
darmo. Nie mogłam jego i Nany zawieść.
Wstałam i stanęłam przed Cadanem, patrząc mu prosto w twarz. Przebiegłam
dłonią po jego włosach, a on zamknął oczy na tę chwilę. Żegnaj, Cadan.
Jego oczy otworzył się ponownie, błyszcząc jasno w ciemności. Żegna, Ellie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Szłam powoli do miejsca, gdzie zaparkowałam. Teraz, gdy znowu byłam sama
już tego nie chciałam. To co wydarzyło się z Cadanem sprawiło, że moje myśli
kłębiły się. Pojawił się w idealnym momencie i pomógł mi, ale nie był Willem.
Mimo wszystko, Will w jedynym, którego kochałam.
W tym momencie, kiedy o nim pomyślałam, jego głos odbił się w moich uszach.
- Ellie!
Odwróciłam się i zobaczyłam go, biegnącego po ulicy pokrytej śniegiem w moim
kierunku. Podniósł mnie mocno w ramiona i obrócił w powiewie radości i
tęsknoty. Czułam każdy kontur jego znajomego, ciepłego ciała przez jego
wełniany sweter. Przebiegłam moimi palcami po jego plecach, śledząc każdą
nierówność i powierzchnię, zapamiętując każdą część. Miał dziury w swetrze
przez które wysunęły się skrzydła. Wsunęłam przez nie palce, dotykając jego
nagiej skóry i zaciskając powieki.
- Boże, myślałem że odeszłaś powiedział ochrypłym głosem. Myślałem, że cię
zabili. Nie mogłem nigdzie cię wyczuć. Wydawało mi się, że umierasz. A potem
znalazłem porzucony samochód. Ellie, myślałem że cię straciłem.
- Czuję się dobrze powiedziałam, mój głos był marny. Naprawdę. Żadnych
ran, obiecuję.
Zamarł nagle i posłał mi dziwne spojrzenie. Następnie jego twarz zasmuciła się.
W tym momencie wiedziałam, że wyczuł Cadana na mnie. Dlaczego nie
mogłem cię znalezć? zapytał. Gdzie ukryłaś się przede mną.
Ból w jego głosie sprawił, że poczułam się, jak najgorszy człowiek.
Przepraszam, Will. Musiałam pobyć sama.
Nie zapytał o Cadana. Wiedział, ale siedział cicho. Nie zamierzał mnie osądzać.
Nigdy tego nie robił. Był doskonały i kochałam go tak bardzo, aż to bolało.
Znowu zaczęłam płakać. Tak mi przykro łkałam ledwie zrozumiale.
Przysunął mnie bliżej i zaczął szeptać w moje włosy: - Wszystko jest okej. Będzie
dobrze. Proszę, nie płacz.
- Dlaczego ty zawsze na mnie czekasz? wyjąkałam, szczękając zębami. Cały
czas tylko uciekam od wszystkiego, od ciebie. Dlaczego jesteś taki cierpliwy i
znosisz cały ten bój bez ani jednego zająknięcia?
- Ellie& - spojrzał w dół i wziął mnie za ręce, badając je. Skrzywił się i potarł je.
Zamarzasz. Twoje dłonie są zimne, jak lód. Podniósł ręce i przycisnął je do ust,
zamykając oczy i wydychając ciepłe powietrze, które łaskotało moje palce.
Wszystko we mnie topił.
- Jestem zmęczona powiedziała z irytacją. I zimno mi.
Bez słowa, chwycił mnie i wziął mnie w ramiona. Szliśmy kierunku, gdzie był
zaparkowany mój samochód. Przytuliłam się mocno do jego koszuli, trzęsąc się,
a kiedy dotarliśmy usadowił mnie delikatnie na zimnej masce samochodu. Moje
palce drżały, kiedy przeglądałam torebkę w poszukiwaniu kluczy. Kiedy je
znalazłam, Will wziął je i otworzył auto.
- Poprowadzę powiedział cicho.
Nie protestowałam, a on wziął mnie i zaniósł mnie na siedzenie pasażera.
Patrzyłam na niego, niemal rozbawiona, gdy zapinał mnie, jakby była bezradna,
ale nie przeszkadzało mi to. Dbał o mnie bardziej niż musiał. Kochał mnie tak
samo, jak ja go kochałam i przeszliśmy zbyt dużo ze sobą, żeby nie mieć
szacunku do siebie. Zlekceważyłam jego lojalność i bezinteresowność do mnie i
nadal, chociaż powinien być na mnie wściekły, nie był. Nosił mnie, kiedy byłam
zmęczona, przytulał do piersi, kiedy było mi zimno, a teraz zapiął mi pas,
chociaż byłam w stanie zrobić to sama. Nie przypominał mi, jak bardzo go
potrzebowałam. To nie było w jego naturze. Nigdy, nigdy, nawet w ciągu miliona
lat, nie znajdę nikogo innego, kto będzie go przypominał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Will zabrał mnie do domu Nathaniel, a nie Nany. Otworzył drzwi od strony
pasażera i chciał mnie nieść, ale go powstrzymałam.
- Mogę chodzić powiedziałam, moje zęby zaszczękały, kiedy wysiadłam i
stanęłam na mrozie.
Nie zaprzeczał, ale wyciągnął rękę i wziął mnie za dłoń i poprowadził mnie do
drzwi. Jego palce dotykały moich, jakbym nic nie powiedziała, ani nie zrobiła w
ciągu ostatnich kilku dni, jakby nie miały miejsca. Lauren pojawiła się w
drzwiach z dłonią na ustach. Odsunęłam się na bok, więc Will mógł mnie
wprowadzić przez drzwi, wzięła mnie w ciasny uścisk, a jej ciepło łagodziło moje
obolałe ciało.
- Tak się o ciebie martwiliśmy powiedziała w moje włosy. Jestem taka
szczęśliwa, że Will cię znalazł.
Odsunęła się i zobaczyłam Nathaniel wychodzącego z kuchni, wycierającego
dłonie w ścierkę. Miał sympatyczny wyraz twarzy, a jego uśmiech był szczery.
Hej, Ellie. Jesteś głodna?
Poprawiłam swoje włosy za uszy i posłałam mu wymuszony uśmiech.
- Tak.
- Dobrze. Jego uśmiech się poszerzył. Zrobiłem spaghetti. Przyszłaś w samą
porę.
Lauren wzięła mój płaszcze i powiesiła go w szafie. Zrobił inny sos, więc trzeba
mu powiedzieć, że jest pyszny, nawet jeśli będzie smakował, jak olej silnikowy z
oregano.
Zaśmiałam się lekko. Okej.
- Chodz powiedziała Lauren i skierowała się do Nathaniel w kuchni. Wlejmy
w ciebie trochę ciepłego jedzenia.
Każdy był dla mnie miły podczas kolacji, śmiali się z moich żałosnych żartów, a
życie wydawało się trochę normalniejsze mimo tego, co się wydarzyło.
Pomogłam Lauren z naczyniami, kiedy Nathaniel i Will wyczyścili stół i złożyli
wszystko. Gdy wszystko było już czyste, opuściłam głowę na ramię Will i
ziewnęłam.
- Wszystko w porządku? zapytał, pochylił głowę, żeby spojrzeć mi w twarz.
Posłałam mu delikatny uśmiech. Po prosu jestem śpiąca. To był długi dzień.
- Zabiorę cię na górę.
- Dobranoc, Ellie powiedziała Lauren.
- Dobranoc. Dziękuję wam. Pomachałam do niej i Nathaniela, a następnie
wyszłam z kuchni za Willem. Chwycił moją torebkę z podłogi i wziął na górę.
Kiedy zaprowadził mnie do swojego pokoju, nerwowo przygryzłam wargę.
- Możesz spać tutaj zaproponował i położył moje rzeczy koło stolika nocnego.
- Nie musisz oddawać swojego łóżka dla mnie. Mój głos był słaby i cichy.
Wzruszył ramionami. Cóż, właściwie to pokój gościny, nie jest szczególnie
ozdobiony i nie mam zamiaru czekać, aż zemdlejesz z wyczerpania. Poza tym już
tutaj spałaś.
Zarumieniłam się na wspomnienie spania w jego łóżku. Jakby zauważył moje
zakłopotanie, jego wzrok wbił się w podłogę. Po kilku kłopotliwych sekundach,
przeszedł koło mnie.
- Pozwolę ci się przebrać i trochę się przespać.
- Will, czekaj. Ułożyłam ręce na piersi. Chciałam mu powiedzieć, że może zostać,
chciałam go zatrzymać, ale nie mogłam się zatrzymać, żeby to zrobić. Czy ty
zawsze czujesz ból, kiedy ja?
Jego ciało zesztywniało, a oczy unikały moich. Nie chciałem, żebyś o tym
wiedziała.
Mój żołądek się skręcił. Ale to prawda? Zobaczyłam to& w kręgielni. Jak
ukrywałeś to przede mną? Dlaczego?
Spojrzał na mnie. Nie zawsze czuję to, jako ból fizyczny. To uderza we mnie,
gdy boli cię serce bardziej niż cokolwiek innego.
Walczyłam w szlochem, który uwiązł mi w gardle. Nie mogę wierzyć, że
powodowałam twoje cierpienie przez tak długi czas.
- Niektóre rzeczy bolą bardziej niż to co czuję moje ciało powiedział łagodnie.
Nie obchodzi mnie, że to boli. Mogę znieść więcej.
Zacisnęłam oczy i przybliżyłam się do niego, a on mnie objął. Pocałował mnie w
włosy, a ja uwolniłam szloch. Nie zasługuję na ciebie powiedziałam,
chowając twarz w jego pierś.
- Nie mów tak. Odsunął się i wziął moją twarz w dłonie. Prześpij się.
Zobaczymy się rano. Dobranoc, Ellie.
- Dobranoc.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, siadłam na skraju łóżka. Po całym tym
uciekaniu, poczułam, że jestem gotowa, żeby się zatrzymać.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Wings of the wicked rozdział 1Wings of the wicked rozdział 20Wings of the wicked rozdział 24Wings of the wicked rozdział 19Wings of the wicked rozdział 13Wings of the wicked rozdział 18Wings of the wicked rozdział 7Wings of the wicked rozdział 23Wings of the wicked rozdział 15Wings of the wicked rozdział 4Wings of the wicked rozdział 14Wings of the wicked rozdział 10Wings of the wicked rozdział 2Wings of the wicked rozdział 8Wings of the wicked rozdział 22Wings of the wicked rozdział 17Wings of the wicked rozdział 9Wings of the wicked rozdział 16Wings of the wicked rozdział 6więcej podobnych podstron