sekta niebo cz 2




















GOŁĘBIE UCIEKAŁY, PSY SIĘ NA MNIE RZUCAŁY - cz. 2 - bruLion nr 28, 1996






















GOŁĘBIE UCIEKAŁY, PSY SIĘ

NA MNIE RZUCAŁY... - cz. 2



 







OCZYŚCIĆ

SIĘ Z BAŁAGANU



Tekieli : - Czyli już była grupa?



Kacmajor : - Była już grupa i to

dopiero zaczęło się pokazywać, rozumiesz. To tak jak z widzeniami, one dopiero

się zaczęły jak było nas sporo, przedtem tego nie było, i na podstawie tego, co

się dzieje i co się działo w przeszłości, my doszliśmy do tego, o co w tym chodzi.

To były cztery lata pracy, ja dlatego przez cztery

lata nie leczyłem, bo żeśmy dochodzili przez długi okres czasu, poza tym, że

trzeba było oczyścić się, rozumiesz, z bałaganu, z poprzedniego życia, to jeszcze

musieliśmy to wszystko wspólnie dopracować. Żeby była jedność, żeby nie było

rozbieżności w odczytywaniu znaczenia tego ducha.



Tekieli : - A czy to, o czym w tej

chwili mówiliście, to jest system znaków, powiedzmy...



Kacmajor : - No, znak. Znaki.



Tekieli : - A czy macie kontakty z

jakimiś istnościami? Z jakimiś bytami po prostu ? Czy to są... tylko

symbole?



Kacmajor : - Nie, nie ma żadnych bytów.

Duch jest..., duch to jest taki komiks, który mówi o

tym co jest i jakie.



Tekieli : - Ale to są jakieś jego

przejawy?



Kacmajor : - My żyjemy z żyjącymi,

wiesz. Bóg nie jest Bogiem umarłych, Bóg jest Bogiem żywych, i my nie zajmujemy

się jakimiś duchami, jakimiś przeszłymi świętymi, my nie obcujemy z żadnymi

świętymi, oni są tam już gdzieś, umarli, poszli, my żyjemy z żywymi, ja sobie

nie wyobrażam wywoływania duchów... to jest zabronione

Prawem.



Tekieli : - Nie, ja nie mówię o

wywoływaniu.



Kacmajor : - Żadne byty.



Tekieli : - Czyli to jest po prostu

tylko jakby pismo, no, w waszym rozumieniu Ducha Świętego, kolorowe,

kształtne...



Kacmajor : -

No, tak.



Tekieli : - I to jest język?



Kacmajor : - To jest język, określony

język, który mówi nam co jakie jest, co jakie było, co

jakie będzie, bo ten duch może być na przykład obrysowany, wiesz o co chodzi,

on może być taki mocny, konkretny, on mówi o teraźniejszości. A taki, który na

przykład leży poziomo, mówi o przeszłości, a znów taki nie obrysowany, czyli

taki nieskonkretyzowany jeszcze, mówi o przyszłości.



Tekieli :
- Czy

ty to potwierdzasz, masz dokładnie takie same odczucia co do tego?



Sajnóg : - Tak, takie same. Zdarzało

się, że kilka osób widziało takiego samego "ducha" w tym samym

czasie.



Kacmajor : - W tym samym czasie, bo

gdy było na przykład jakieś zagrożenie - jak były napady, to ileś osób

wiedziało o tym napadzie, bo pokazywał się duch, który mówił o agresji,

pokazywał się duch ciemnoczerwony, który mówi o agresji.



Sajnóg : - Przyjechali samochodem

pod płaszczykiem kultury i poznania, a my widzieliśmy...



Kacmajor : - A mieli pistoleciki...



Sajnóg : - Widzieliśmy na

samochodzie ciemnoczerwonego ducha, widzieliśmy, że w tym samochodzie jest

agresja, bo oni przyjechali z agresją.



Kacmajor : - I

później się okazało, że ta agresja była. Cztery lata to była szkoła rozumienia...



SPOŁECZEŃSTWO



Sajnóg : - Powiem ci jeszcze

odnośnie tych wątpliwości, wiesz, skąd pochodzi ta moc. Pismo mówi, że po

miłości wzajemnej ich poznacie. Niebo i kilka osób specjalnie poszli do aresztu

po to, żeby inni ludzie uzyskali pewność siebie, było to aktem miłości.



Kacmajor : - Ja nie chciałem być guru,

wiesz o tym, nigdy mi na tym nie zależało, nie byłem szaleńcem, w różnych

środowiskach się obracałem - literackich, aktorskich, muzycznych, wiesz, w

teatrze, rozumiesz, ja nie chciałem nigdy być guru, ja się chciałem tym, o czym

wiedziałem, podzielić się z nimi, żeby oni byli równi, nie mniejsi, równi, nie

wyżsi, nie niżsi tylko równi... i jest to społeczeństwo...



Sajnóg : - Byli u nas też tacy

ludzie, którzy wyjechali, odeszli, była w nich pycha, chcieli leczyć, ale dla

siebie, żeby być sławnymi, zarabiać pieniądze...



KONIEC

KASETY



Sajnóg : ...Artykuł

Kozłowskiego wyraźnie nie odbiegał od artykułów prasowych na nasz temat, które

się ukazywały. Myśmy siedzieli u niego pięć dni...



Tekieli : - Dla mnie ten tekst był w

miarę obiektywny, bez nacechowania negatywnego.



Petrus : - Bez nacechowania

negatywnego? Nie rozumiem.



Tekieli : - Dla mnie był to w miarę

przyzwoity obraz. Zazwyczaj takie teksty są jednostronne, po prostu.



Sajnóg : - To już jest ironia.



Tekieli : - Nie jest ironia.



Kacmajor : - Na początku... porównywanie nas, mnie osobiście do Jaruzelskiego na

przykład, pranie mózgu...



Sajnóg : -

Sarkazm taki...



DOCHRAPAĆ

SIĘ RZECZY NIEPRZYJEMNYCH



Tekieli : - Mnie najbardziej

interesuje to, co powiedziałeś kiedyś, że byłeś na granicy opętania.



Sajnóg : - Pan Bóg w swojej

łaskawości dał poznać takie rzeczy, które się powszechnie nie zdarzają, ale

tam gdzie żyjemy razem, miałem klarowny obraz tego jakie

to było, po co to było, jakie były tego przyczyny.



Tekieli : - Czy takie przyczyny, o

jakich pisaliśmy w ostatnim brulionie, to znaczy, przekraczanie

wszelkich norm, w tym moralnych... Przekraczanie...



Kacmajor : . -

...Prawa, świadome, nieświadome.



Tekieli : - Ja nie mówię o

pozostałych osobach z TOTARTU, bo one to robiły nieświadomie, natomiast

niektóre rzeczy w waszych działaniach były ewidentnie satanistyczne.



Sajnóg : - Ja zobaczyłem pewien

znak, taki na niebie, w 1985 roku, we wrześniu, w

Gdańsku. Zobaczyłem z Chełma taki obraz, który trwał przez kilkanaście minut,

taka gra duchów na niebie, układających się w różne formy, trójkąty, światła

[słowo nieczytelne] Ducha Świętego, teraz to wiem, wtedy nie wiedziałem. Nie

tylko ja to widziałem, widziała to moja matka, paru sąsiadów. Niedługo potem

spotkałem się z Niebo. Po prostu znajomy mnie tam zawiózł. To był dla mnie,

teraz tak to widzę, początek tego wszystkiego, co się wydarzyło, czego wtedy

nie rozumiałem. Ja to sobie odczytałem, że jakieś UFO widziałem albo coś

takiego. Nawet dzwoniłem do gazety w tej sprawie itd. Ale

we mnie to tak mocno utkwiło, bo wiedziałem, że to jest znak.



Tekieli :
- Później nastąpiła seria

zdarzeń raczej nieprzyjemnych.



Sajnóg : - No, na to musiałem

poczekać, dochrapać się tych nieprzyjemnych zdarzeń, jeszcze musiałem wiele rzeczy

zrobić.



Kacmajor : - Nieprzyjemnych.



Sajnóg : - Nieprzyjemnych (śmiech).



ZACZĄŁEM

ICH PUSZCZAĆ DO DOMU



Tekieli : - A jaka jest w waszej

ocenie ta cała sytuacja? Zanim się sfinalizowała, zanim on do was przyjechał,

co się zdarzyło?



Kacmajor : . - Nic, żyliśmy sobie...



Tekieli : - Chodzi mi o ich ocenę

tego.



Kacmajor : - On napisał do mnie list z

prośbą, abym przyjechał i mu pomógł.



Tekieli : - Kiedy to było?



Kacmajor : . - Dwa lata temu, około

dwóch lat temu. Wsiadłem w samochód. I przyjechałem.



Tekieli : - I co zastałeś?



Kacmajor : . - Degenerata, opętanego

szaleńca.



Tekieli : - I co?



Kacmajor : -

Którego lubiłem zresztą, bo przedtem miałem z nim jakiś tam kontakt

kilkakrotny i rozmawialiśmy sobie i widziałem w nim fajność, jakiej się w

innych ludziach nie widziało, jakiś sposób myślenia, reagowania, czucia... Więc

chętnie z nim rozmawiałem, zapraszałem go do domu... co

tam nieczęsto się zdarzało, bo ja leczyłem ileś tam setek ludzi dziennie i nie

wszyscy ludzie byli zapraszani do domu. Moja żona miała też do niego dobry

stosunek. Jak już przyjechał do nas, to bardzo się ucieszyła, bo widziała w nim

podporę, taki filar w domu, który też będzie prowadził, nie tylko siedział

sobie tam, ale budował to wszystko, razem ze mną i z innymi.



Tekieli : - Czy mógłbyś powiedzieć

jednym zdaniem, co według ciebie doprowadziło go do tego?



Kacmajor : - Grzechy.



Tekieli : - Grzechy?



Kacmajor : - Początek był taki... Szaleństwo... Szaleństwo dostaje się za grzechy. Im

więcej grzechów, tym więcej tego szaleństwa w człowieku.



Tekieli : - I co?



Kacmajor : - On wchodził w gówno, w różne gówna, w literackie gówno, w artystyczne

gówno... tak to mu się skończyło.



Tekieli : - I co zdarzyło się w

momencie, kiedy przyszedł do was?



Kacmajor : - No, powoli zaczął

dochodzić do formy. Nie od razu, nie trwa to jeden dzień, nie jest to jakieś

tam oświecenie nagłe. Jest to praca z sobą samym, każdy tam pracuje z sobą

samym. On też musiał pracować, długo. Ja sam pracowałem ileś tam lat. Później

zacząłem ich puszczać do domu.



URODZIĆ

SIĘ NA NOWO - BADAMY PRZESZŁOŚĆ KAŻDEGO



Tekieli : - Czy to, że Zbigniew...



Sajnóg : - Ówczesny. Ambasador

teraz.



Tekieli : - ...że

ten Zbigniew wtedy, po jakiejś tam orbicie się poruszał dziwnej, czy to miało

jakieś konsekwencje dla waszej wspólnoty?



Kacmajor : - Miało. Miało dla każdego

tam w domu, bo człowiek nie jest sam ze sobą i to co

jest w człowieku, wchodzi w innego człowieka także.



Tekieli : -

Co konkretnie?



Kacmajor : - Myśli, uczucia, postępki.

Tam się buduje czystość po prostu, w tym domu. Wywala się całą przeszłość,

Prawo mówi, że trzeba urodzić się na nowo, więc my badamy przeszłość każdego,

żeby zobaczyć, co w tej przeszłości było złe, co dobre. A jeżeli złe, to

zanegować to co było złe, po prostu.



Tekieli : - Ale konkretnie, czy

działy się jakieś rzeczy, które były dla was złe, bo on przecież przyniósł ze

sobą, jak rozumiem, potencjał dość negatywny.



Kacmajor : - No sporo tego, ale

dawaliśmy sobie radę w sumie.



Tekieli : - Ale czy mógłbyś

powiedzieć coś o tym, bo ludzie o takich rzeczach nie wiedzą? Dla mnie cały

sens tego spotkania polega na tym, żeby pokazać, do czego mogą pewne czyny

doprowadzić.



Kacmajor : - Najlepiej, jeżeli on sam

będzie mówił, bo ja nie chciałbym za niego mówić. Niech on sobie znajdzie

jakieś historie. Co prawda: nie oglądaj się za siebie, ale dla potrzeb prasy... (śmiech)



Sajnóg : - Ja wiedziałem, że tak jak

jest, nie może być. Miałem takie przebłyski. Pamiętam taką chwilę, stojąc

gdzieś jeszcze za głębokiej komuny, w oknie, patrzyłem jesienią w ciemną

ulicę, a wszystko było takie martwe potwornie. Mówiłem: Boże, tak nie może być.

Tylko, że ja nie wiedziałem, jak ma być, nie znajdowałem tego w sobie, gdzieś

to tam we mnie było, no bo inaczej bym umarł po prostu

i nie doszedł tu, gdzie dzięki Bogu jestem w tej chwili. Ale starałem się iść

do końca, starałem się iść do końca w tym, co robiłem. Doszedłem do skrajnej

postawy, napisałem taki manifest na początku TOTARTU. Manifest

anarchizmu metafizycznego, o zaprzestaniu rozmnażania się i bunt przeciwko

organizacji świata w ogóle. Skoro świat jest takim cierpieniem, to lepiej

przestać się rozmnażać i w nim żyć, bez wojen, rzezania, tylko tak (śmiech) - był

to akt rozpaczy oczywiście. Nie odwołuję się do Lenina, który mówił, że

anarchizm to jest... no coś tam bełkotał. Ale to był

głos rozpaczy, a rozpacz jest grzechem. Trzeba się cieszyć ze wszystkiego. A

później to już była jazda na różne sposoby. Wiedziałem, że w poezji doszedłem

do końca, w innych rzeczach to tak jeszcze nie. Nawet kiedy

przyjechałem do domu, tam do Niebo, to przez długi czas w ogóle nic nie

pisałem. Raz - że się bałem tego, a dwa, że miałem takie poczucie...



Kacmajor : - A ja mówiłem - pisz.



Sajnóg : - Tak, a ja miałem takie

poczucie, że się wypaliłem w ogóle z tego. A teraz piszę.



Kacmajor : - Dużo.



Sajnóg : - Tak.



Kacmajor : - Jemu chodzi o jakieś

konkretne przykłady.



Tekieli : - Mnie chodzi o to, żebyś

opowiedział parę przykładowych zdarzeń, aby człowiek, z którym dzieje się coś

podobnego, co działo się z tobą, mógł znaleźć dla siebie wskazówkę,

rozpoznać zło, zrozumieć konsekwencje złych czynów.



JĘZYK

JEST OTRUTY



Sajnóg : - Ja jak przyjechałem do

Niebo pierwszy raz i powiedziałem mu o tym, co widziałem nad Gdańskiem, to

Niebo powiedział im, że widziałem koronę cierniową. A ja to przyjąłem z

takim... Bardziej myślałem, że to UFO. Takie niepogodzenie

się z tym, co powiedział, jak to - koronę cierniową? Czułem jakiś taki opór do

nazw, które zostały podeptane, bo...



Tekieli : - Tak, tak. Język jest

otruty.



Kacmajor : - Jeżeli imię Boże jest

nadużywane, jeżeli w Kościele dzieje się to, co się dzieje, ludzie wierzą w

taki sposób w jaki wierzą. Kościół był dla mnie obcy.

Odczuwałem opór w stosunku do tego, co się dzieje w Kościele, a przez złe rozumienie

rzeczy utożsamiałem Chrystusa z Kościołem i mój opór przeniosłem na wiarę i na

prawdę. Nie byłem taki mądry. Później to już była szkoła, którą otrzymywałem,

tylko, że ona tak postępowała powoli.



Kacmajor : - No czasem szybciej to

szło...



Sajnóg : - Później przyspieszenie

było duże. Na pewno w wielu ludziach tam wywoływałem poczucie niższości jak

przyjechałem. No, byłem takim facetem z wielkiego

świata, który wywiad z Cicioliną zrobił, w telewizji

występował, gazetę prowadził itd., czyli dla nich byłem kimś takim... no kurde, ktoś tu przyjechał. Niektórzy się poczuli

niepotrzebni, bardzo nisko.



Kacmajor : - A że niektórzy z nich

mają podstawowe wykształcenie, to on był dla nich jakimś guru. A to co robił było złe, więc oni myśląc o nim, o jakimś tam

ideale, też wpadliby w takie same gówno, biorąc wzorzec z niego.



TEŻ

DOSTAJĄ SWOJE KARY



Sajnóg : - Tutaj te rzeczy, o których

mówili Tymon, Lopez,

właściwie, znajomi Zbigniewa Sajnóga. Nie odżegnuję

się od nich, skoro oni nie chcą przyjąć tego co mówię.



Kacmajor : - Nie muszą.



Sajnóg : - Nie muszą. Takie rzeczy

robiliśmy, właśnie takie, jak ten ostry odjazd w Rzeszowie, z robieniem kupy publicznie, była to ostra jazda. Ale ludzie zakładają

biznesy, uczą w szkołach, robią różne złe rzeczy. To może było takie bardziej

skrajne, bardziej okazałe w swoim niedobrym poszukiwaniu, ale ludzie, którzy uczą w szkołach, też robią złe rzeczy, po prostu....Na

lekcjach chemii mówią, że zamienić wody w wino nie można, na fizyce, że

chodzenie po wodzie jest niemożliwe, a na religii, że to wszystko jest

możliwe. Na polskim, że trzeba umierać za Ojczyznę, na religii, że nie zabijać

itd. Bełkot. Schizofrenia taka pospolita.



Kacmajor : - Rzeczpospolita.



Tekieli : - Ale tym ludziom nie

działy się później takie rzeczy jak tobie... wy

docisnęliście pedał po prostu.



Kacmajor : - On poszedł do końca,

został do końca. Tamci są letni w swoich działaniach, więc została letniość.

Zło dostaje zło, dobro dostaje dobro, letniość dostaje letniość, po prostu.

Każdy dostaje, to na co zasłużył, i jaki jest.



Sajnóg : - Ci ludzie też dostają

swoje kary, tylko, że są przyzwyczajeni do tego, że jak z kimś się coś dzieje,

to jest szpital psychiatryczny od tego, albo...



Kacmajor : - Neurochirurgiczny



Sajnóg : - Na przykład



Kacmajor : - Albo reumatologiczny.



Tekieli : - Zrzucanie

odpowiedzialności z siebie na społeczeństwo, to jest struktura, którą wszyscy

mają już głęboko w sobie.



Kacmajor : - Ale my nie zrzucamy nic na

społeczeństwo.



Tekieli : - Ja mówię o tym, że

ludzie są przyzwyczajeni, że jak im się coś dzieje to idą do szpitala, do

lekarza, do fachowca, który ma śrubki naprawić, a nie biorą odpowiedzialności

za to, że to ich czyny doprowadziły do takiej a nie innej sytuacji.



Kacmajor : - To jest skutek tylko, a

przyczyna tkwi w duszy, a nie: wszystko jest przyczynowo-skutkowe.



Tekieli : - Mnie chodzi o jeszcze

coś innego: większość ludzi, z którymi dzieje się coś złego, szukają winnych

poza sobą. Nie zdają sobie sprawy, że to konsekwencja złych czynów, które

popełnili. Świadomych tego jest może ze 3% społeczeństwa, może mniej. A z tymi

konsekwencjami... bo z tobą działy się później rzeczy

coraz bardziej ekstremalne.



Sajnóg : - No, widowiskowe, można by

film nakręcić, horror jakiś.



Kacmajor : - A po co?



Sajnóg : - Nie, ja mówię, że nie. Tylko że to takie trochę szukanie sensacji. Ja po prostu

zobaczyłem, że świat wygląda zupełnie inaczej, niż mi to powiedziano w

szkole...



Kacmajor : - I tatuś i mamusia też.



MUSZĘ

ZAROBIĆ TROCHĘ SZMALU



Sajnóg : - Tak. I po tym, co się

działo ze mną, ja coraz mniej miałem kontaktu z innymi. Właściwie dzień po

dniu, już później, pod koniec dziwiłem się, dlaczego ja jeszcze żyję, że

dzieją się takie rzeczy obok

mnie, wiedziałem, że pewne rzeczy się dzieją przeze mnie, że ktoś tam umiera,

zdarzają się jakieś wypadki i dziwiłem się, dlaczego ja jeszcze żyję, jakiś

sens w tym musi być, dlatego szukałem dalej. I też mi dany był taki odjazd bez

zaniku kontroli, bez takiego opętania gdzie się w stupor popada. Po prostu

miałem świadomość, że dzieje się coś, że to co się

dzieje, jest faktem, że jak dym przelatuje przez mieszkanie, to jest to fakt,

że to nie jest moje urojenie, tylko że ja to konkretnie widzę. Że jeżeli coś

się tam innego dzieje z przedmiotami, że to jest również konkretne. A tam z

telewizora dym wylatuje albo jak coś tam się przepala albo jak się programy

zmieniają itd. No takie przykłady. Wiedziałem, że to jest konkretne, miałem

tego świadomość no i...



Tekieli :
-

Widzieli to też inni.



Sajnóg : -

Dla innych było to mniej czytelne.



Tekieli : - Ale chodzi mi o

obiektywizację tego, co się działo. Przy telewizorze byli twoi rodzice...



Sajnóg : - Nie zdawali sobie z tego

sprawy.



Tekieli : - Ale widzieli, że kanały

same przeskakiwały...



Sajnóg : - Ale nie zdają sobie z

tego sprawy, rozumiesz, dla nich to nie istnieje. Tak jak moja matka widziała

to samo co ja na niebie, a dla niej to były helikoptery.

Po prostu mnie było dane widzenie tego co się dzieje,

wgląd, odczytanie tego prawdziwe. No bo tak było.



Natomiast jakieś takie przypadki,

urojenia... Przykład taki, super konkretny przykład.

W pewnym momencie chciałem zarobić trochę pieniędzy, były mi potrzebne na życie

i ktoś mi polecił, że w Fantom Pressie, takim wydawnictwie w Gdańsku,

można robić jakieś korekty, tłumacze tłumaczyli książki z angielskiego, przed

wydaniem trzeba to było poprawić. Jedną korektę zrobiłem, drugą, trzecią,

wreszcie wziąłem od nich jakąś pornograficzną książkę. Zacząłem to robić i

wiedziałem, że to jest złe.



Kacmajor : - Z tego się jeszcze nie

wyspowiadałeś (śmiech).



Sajnóg : - Wiedziałem, że to jest

złe. Tak siedziałem, robiłem korektę tej książki, czytałem, czytałem. I były

we mnie takie myśli: odwiozę im to, rzucę albo w ogóle coś z tym zrobię.



Kacmajor : - Nie rzuciłeś?



Sajnóg : - Nie rzuciłem.



Kacmajor : - Pognałeś za materią.



Sajnóg : - Tak, była to niedziela.

Kończyłem tę książkę, korektę. Miałem taki drążek, podciągnąłem się na tym

drążku ze dwa razy, tak, żeby się rozprostować po

całej nocy, poszedłem do łazienki, żeby się umyć, schyliłem się nad wanną i

już tak zostałem. Doskonale wiedziałem, za co mi się to stało, przeskoczyło mi

coś w kręgosłupie. Doskonale wiedziałem o co chodzi,

było to dla mnie takie jasne, takie targowanie się z Panem Bogiem. No Panie

Boże wiem, że to co robię, jest złe, ale co mam

zrobić, muszę zarobić trochę szmalu. Czytelny przykład.



SATANIŚCI



Tekieli : - W pewnym momencie

zacząłeś niszczyć rzeczy związane z tymi gośćmi z Psychick

TV.



Sajnóg : - Nie tylko z nimi.



Tekieli : - Tak, tak, ale to zespół

ewidentnie sataniczny, naj... i

w pewnym momencie miałeś kłopoty z błędnikiem.



Sajnóg : - Ze wszystkim prawie

miałem problemy. To taki kanał, takich kanałów jest wiele, nie jest to jedyny

z Psychick TV na świecie, różne są

kanały. Słuchałem tej muzyki, kontaktowałem się z nimi, z tymi facetami, chciałem zorganizować jakiś koncert w Polsce.

I... wiedziałem, tak pod koniec już czułem, że to

jest... czułem, widziałem wyraźnie, że to jest ostra

walka ze złem. Był sztorm w Gdańsku, ciągnął się ileś tam dni, czułem

napieranie, czułem walkę, walkę o duszę swoją.



Kacmajor : - Guzy na głowie.



Sajnóg : - O, guzy na głowie,

rzeczywiście.



Kacmajor : - Jak przyjechał, miał

piękne guzy na głowie. Teraz nie ma.



Sajnóg : - Nie mam. Nie operowałem

się. Rosły mi rogi.



Kacmajor : - Ślady...



Sajnóg : -

Ślady. Nie operowałem.



Kacmajor : - Wyrosły.



Sajnóg : - Wyrosły.



Tekieli : - Sztorm.



Sajnóg : - Był sztorm. Tak,

chodziłem po domu, brałem młotek, wyciągałem kasetę i rozbijałem na kowadle,

luźniej mi się robiło. I później znowu lęk, to puściłem Sex Pistols, brałem i rozbijałem. Tak, puściłem Sex Pistols i zastanowiłem się, co oni tak właściwie

śpiewają: I'm the anty Christ - jestem

anarchistą, jestem antychrystem. Nie raz tak tego słuchałem i nie zwracałem

na słowa uwagi i zaraz jak tylko się zorientowałem, co to właściwie jest, zaraz

to pod młotek poszło.



Ja miałem mieć jeszcze wtedy

taki wieczór autorski w Sopocie w Galerii Sztuki, i wiedziałem, że muszę się

opowiedzieć. Czytałem już wtedy Prawo Boże czyli Pismo

Święte. Matematycznie czytałem, trzy rozdziały dziennie starałem się wyrobić,

taką miałem normę, (śmiech) wiedziałem, że muszę się opowiedzieć po którejś

stronie, że muszę iść do końca, tak jak szedłem w tamtym do końca... Miałem

mieć jakiś wykład o sztuce współczesnej. Wiedziałem, że muszę się tam

opowiedzieć. No i właśnie w tym szalejącym sztormie, już któryś dzień się

drzewa łamały, okna wypadały, dachówki spadały itd., doskonale wiedziałem, co

się dzieje, że to jest po prostu walka, walka z diabłem bardzo konkretna. Jadąc

do Sopotu, pojechałem pod Trzy Krzyże, pod Stocznią, tam się jeszcze

pomodliłem. Taki miałem odjazd (śmiech). Naprawdę. W kolejce takie odjazdy

czułem, zimno, ciepło się robiło, wszystko się nagrzewało, zastanawiałem się:

dojadę tam czy nie? ale wiedziałem, że muszę, że to

jest taka moja walka z tym złem całym.



Kacmajor : - Z

Sex Pistols.



Sajnóg : - Też. Zajechałem tam, no

tam grono było nieliczne, może ze 30-40 osób, ale takie konkretne, jacyś

anarchiści, inni działacze, podziemie artystyczne jakieś się naschodziło. Też

się tam pomodliłem przed spotkaniem, zamknąłem się w gabinecie, pamiętam

(śmiech). A ja stanąłem przed nimi i powiedziałem, że jest Bóg, że jest Jezus

Chrystus, że jest diabeł. Ostrzegłem ich przed tym i powiedziałem im, że to co się dzieje, że sztorm, wszystko to jest dowód dla nich

na prawdziwość tego, co mówię. To było takie moje opowiedzenie się za

Chrystusem.



SYNCHRONICZNOŚĆ



Jeszcze opowiem, pewną ciekawą

sytuację z moją ówczesną narzeczoną.



Kacmajor : - Czy żoną? Jak się z kimś

śpi, to żona.



Sajnóg : - Żona ówczesna. Tak moja

ówczesna żona, chcieliśmy założyć knajpę w Gdańsku,

taką alternatywną, tam gdzie Heweliusz piwo warzył, na dole jest piwnica... i nie byłem zdecydowany...



Kacmajor : - Dobrze.



Sajnóg : - Poszedłem na spotkanie z

tymi facetami z biura, czułem jakiś opór, czułem, że

jednak nie powinienem tego robić, ale jednak przybiłem im rękę. Pamiętam, że

powiedziałem, że się jeszcze zastanowię, ale jeden z nich wyciągnął rękę.

Miałem wielkie poczucie winy bardzo z tego powodu.



Kacmajor : - Absmak.



Sajnóg : - Absmak taki. I zaraz

następnego dnia prom Heweliusz zatonął... wtedy miałem

taki dół z tego powodu. Serce czułem. Było to dla mnie takie czytelne. O,

jeszcze taki jeden przykład...



Kacmajor : -

Ale on chciał, ty mówisz o przeszłości, a on chciał o teraźniejszości.



Tekieli : - Również. Ty w tej

chwili mówisz o synchroniczności pewnych rzeczy, które...



Sajnóg : - O konsekwencjach też. Z

tym promem to była taka sytuacja bardzo konkretna, bo Niebo kiedyś płynął i tam

od nas mężczyźni pływali.



Kacmajor : - No, ale to nieistotne...

"czik czik".



Tekieli : - Ale nie chcesz

powiedzieć, że przybicie ręki facetowi skończyło się

zatonięciem promu?



Kacmajor : - Nie, nie.



Sajnóg : - Nie, to był dla mnie

znak...



Kacmajor : - To co

on robił, wpływa na niego, a nie wpływa na promy.



Tekieli : - Ty mówisz w tej chwili

o takiej prywatnej historii wyłapywania znaków, tak?



Sajnóg : - Ale poczucie winy przy

tym. Ludzie wiedzą, że robienie pewnych rzeczy jest złe, a w to wchodzą, w ich

duszach jest poczucie tego. Wiedzą doskonale, wiedzą, że narkotyki to gówno, kanał straszny, ale robią to.



Tekieli : - Umierają najczęściej.



Kacmajor : - Nie wszyscy, tu przykład

jest, 6 lat ćpał. (wskazuje

na K.P.)



JEDNAK

NIE ZWARIOWAŁ



Tekieli : - Miałeś wizje.



Sajnóg : - Och, miałem widzenia,

słyszałem głosy, bardzo dużo znaków.



Tekieli : - I co to było? Opowiedz

jedną, dwie sytuacje?



Sajnóg : - No na przykład: poszedłem

się pomodlić, do kościoła, i widziałem wtedy te znaki, widziałem jak zwierzęta

na mnie reagują, jak uciekają przede mną ptaki, gołębie, jak psy na mnie się

rzucały.



Tekieli : - To w literaturze na

poziomie Pana Twardowskiego jest już opisane...



Sajnóg : - Poszedłem wtedy do

kościoła Świętej Trójcy, aby się pomodlić tam, czułem chłód ciągnący dołem,

wtedy prosiłem Boga, żeby to się skończyło. Nie pamiętam dokładnie, nie będę

tego dokładnie relacjonował, ale wtedy właśnie usłyszałem i zobaczyłem taki

głos, tak bardzo romantycznie przez witraż wpadał promień światła, słońca i

stamtąd spłynęło do mnie, że jeszcze nie czas, że jeszcze za mało w dupę dostałem, już nie pamiętam, czy było w dupę czy nie.

Wyszedłem stamtąd pognębiony dosyć mocno, ale wiedziałem, że to ma sens, że coś

jeszcze muszę w sobie załatwić, że coś jeszcze muszę robić, że jednak to ma

sens, chociaż lęk miałem duży.



Tekieli : - A wizji twarzy co się później okazało, że to był Stefański, czy ktoś

od Stefańskiego, jakieś takie jazdy były.



Sajnóg : - A nie, nie, nie.



Tekieli : - Opowiadałeś, że w pokoju

byłeś i przechodziłeś na wyższe poziomy... że ktoś

cię wciągał na wyższe poziomy - ale przed ostatecznym

"arcymistrzowskim" przestraszyłeś się i powiedziałeś "nie",

wtedy zaatakowały cię - realne-potwory jak z frontonów katedr... Mam to gdzieś

na kasecie...



Sajnóg : - Jakoś nie bardzo to

pamiętam w tej chwili (śmiech). Pamiętam, że... Nie bardzo to pamiętam. Wtedy

to było dla mnie bardzo żywe, wtedy było to coś, co przeżywałem i wtedy

starałem się to powiedzieć innym. Spotykałem się ze znajomymi, zapraszałem ich,

chciałem im opowiedzieć: słuchajcie, to się działo, to się działo kurde, nie wiem o co chodzi. Przy stanach takich wizji czy odjazdu

starałem się to zapisywać, myśląc, że mnie może szlag trafi, ale przynajmniej

dla innych będzie to jakąś przestrogą, jakąś nauką. Ale później wiedziałem, że

trzeba to zniszczyć, to zniszczyłem. Moje wejścia w robienie programów

telewizyjnych np. w brulionie, czy w radiowych

- myślałem w taki sposób: będę się starał zrobić coś dobrego, będę się starał

zrobić coś dobrego, i czułem jednocześnie coraz większą samotność w tym. Taki

coraz większy brak kontaktu z tymi, z którymi pracowałem, taką... Pewnych

rzeczy nie mogłem przekazać, nie było w nich przyjęcia tego, bo...



Tekieli : - Byłeś niekomunikatywny,

po prostu.



Sajnóg : - Nie, to nie o to chodzi,

tylko po prostu to doświadczenie, które ja miałem, budowało oddzielenie między

nami.



Kacmajor : - Oni nie doświadczali.



Sajnóg : - A to było

nieprzekazywalne w zwykły sposób.



Tekieli : - Racjonalny.



Sajnóg : - Dla nich to było

przynajmniej, no, że jednak nie zwariował. No, jednak nie zwariowałem, mówię

do rzeczy, opowiadam: to jest wszystko logiczne co

mówię i przejrzyste, ale jednak jakoś się wycofuję, jakiś taki dziwny się

robię. Przy robieniu tych rzeczy widziałem

coraz mniej miejsca dla siebie, chodziłem do tej telewizji, ale widziałem

dookoła kompromis, że nawet kiedy chcę zrobić coś, co

uważałem wtedy za dobre, czy jakieś tam sprawy z ekologią związane. No to

kolejny dowód. Po co opowiadać. Piątka to zrezygnuj. Powiedziałeś o pięciu

przykładach. Jest przykład żywy.



CZARNOKSIĘŻNIK,

DIABEŁ, PSYCHOTRONIK



Tekieli : - Przykłady na kręgi. To

jest banalne. Pewni ludzie się spotykają inni się nie spotykają. A powiedz mi o

Stefańskim, bo do niego zwróciłeś się po pomoc.



Sajnóg : - To diabeł.



Tekieli : - Diabeł - to go

dowartościowujesz.



Sajnóg : - Nie, nie dowartościowuję,

określam rzecz jaką jest, jest czarnoksiężnikiem.



Tekieli : - Czarnoksiężnik a diabeł

to są dwie różne rzeczy.



Sajnóg : - Nie.



Tekieli : - Nędzny słaby człowiek,

mętny, biedny, nieszczęśliwy, nie wiem, czy już nie jest zupełnie opanowany...



Sajnóg : - Manipuluje ludźmi,

ukazują się te kasety - supernauczanie języka

angielskiego, niemieckiego, a to jest wsadzanie ludziom diabła, manipulowanie.



Kacmajor : - Poprzez dar języków.



Sajnóg : - Tak, poprzez dar języków.



Tekieli : - A powiedz mi,

pojechałeś, w czasie kiedy działy się z tobą różne rzeczy, których nie rozumiałeś

do końca i tylko potrafiłeś je na osi dobro-zło jakoś tam zahaczyć, pojechałeś do

fachowca, na kurs psychotroniczny.



Sajnóg : - Szukałem, no wiesz, byłem

u różnych ludzi, nie tylko tam u niego, sprawdzałem...



Tekieli : - Pojechałeś na kurs

psychotroniczny do Stefańskiego. Co cię tam spotkało?



Sajnóg : - Co mnie tam spotkało?



Kacmajor : - Nic szczególnego.



Sajnóg : - Słucham?



Kacmajor : - Mówię, że nic

szczególnego.



Sajnóg : - Tak naprawdę to nic

szczególnego. Spotkanie ze złem, przy tym ci faceci

mają tego świadomość. Tam jest jeszcze ten Bułłyszko,

ma świadomość: wyświetlał slajdy, ryciny, chyba średniowieczne przedstawiające

magików, alchemików, którzy mieli aureole wokół głowy, z drutu zrobione, na

tej rycinie to tak wyglądało. On mówił, że oni mają aureole, nie takie jak

święci mają, ale też aureole. On ma pełną świadomość tego co

robi. Jeżeli nie jest to aureola świętego to czyja?

Zresztą aureole tak nie wyglądają, jak się maluje na obrazkach.



Tekieli : - Prawosławie jeszcze wie,

jak malować aureole.



Sajnóg : - Nie należy malować przede

wszystkim takich rzeczy, bo Pismo mówi, żeby nie tworzyć wizerunków i

nie oddawać im czci. Pierwsze przykazanie.



Tekieli : - Ale jak i co - pomógł ci

ten kurs zrozumieć cokolwiek? Czy to była tylko próba zawładnięcia?



Sajnóg : - We mnie rodziła się

świadomość tego, co należy odrzucić, to tyle.



Kacmajor : - Mogła to być również

konieczność doświadczenia czegoś, on bez tego nie mógłby pójść w to co poszedł, bez doświadczenia.



Tekieli : - Zobaczenia punktu

dojścia w przypadku Bułłyszki i Stefańskiego.



Kacmajor : - No. Pójścia do ekstremum.



JEZUS

CHRYSTUS: KURS CHODZENIA PO WODZIE



Sajnóg : - Tam była nauka chodzenia

po ogniu, po rozżarzonych węglach. Stefański...



Kacmajor : - "Jezus Chrystus.

Kurs chodzenia po wodzie", fajne, nie? Chyba zrobię

taki kurs.



Tekieli : - No nie, to chodzi tylko

o przyciąganie określonych ludzi, żeby się na takim kursie znaleźli.

Zainteresowanych, szukających guru. Mięso armatnie...



Sajnóg : - Atrakcyjnością tricków.

To w Ośrodku Wojskowym, było nad Zalewem Zegrzyńskim, tam taki krąg do palenia

ognisk był z płyt betonowych. Ja nie wiedziałem, czy to tam miało być to

chodzenie po węglach. Zostałem tam, ale z taką chęcią walki z nim. I tam w

przeddzień, czy w przednoc tego chodzenia po

rozżarzonych węglach, poszedłem do tego kręgu, uklęknąłem i pomodliłem się za

wszystkich, żeby się opamiętali.



Kacmajor : - Za Lecha Stefańskiego

też?



Sajnóg : - No, żeby się opamiętał, i

wtedy zostało to przeniesione, nie w tym kręgu to się odbyło, tylko gdzieś

daleko za ośrodkiem, na plaży.



Tekieli : - A ty brałeś w tym

udział?



Sajnóg : - Nie. Zostałem tam ze

świadomością, żeby walczyć z nimi, w taki sposób. Taki miałem odjazd

heroiczny.



Tekieli : - To potwierdzam.



Sajnóg : - Wyjechałem stamtąd, tam

wpakowałem się w jakiś inny kanał, z kolei z jakąś kobietą. A to jej twarz

widziałem wcześniej w widzeniu.



Tekieli : - A, to ta twarz?



Sajnóg : - Tak. A oczy Stefańskiego

znałem z widzenia jakiegoś wcześniejszego, w czasie wojny

amerykańsko-irackiej. Tak mnie wtedy sieknęło mocno, leżałem na podłodze parę

tygodni, nie wiedziałem co się dzieje, w takim osłabieniu

byłem. Wtedy widzenia miałem takiego w arabskiej chuście magika, i później

wyraźnie widziałem oczy, takie zimne spojrzenie. Zimne spojrzenie Stefańskiego,

którego widziałem na zdjęciach później, te oczy - ta sama sprawa, czyli po

prostu diabeł, zło. Przy czym diabeł, no - diabeł to diabeł (śmiech).



Tekieli : -

Mówiłeś o akcji na tym kursie... takiej, że on

rozwinął coś na oknie, jakieś zawiniątko i zaczął coś odprawiać. Jakiś

rytuał...



Sajnóg : - Nauka medytacji to jest

wprowadzenie, kurs, doskonalenie umysłu. Tam trzeba wizualizować sobie trójkąt

z kołem. I kiedy wszyscy byli zebrani w tej sali, to on przed wprowadzeniem w

medytację stanął sobie przy parapecie, otworzył portfel, coś tam wyjął i zaczął

coś tam mówić. Ludzie - to była przerwa - w większości byli sobą pozajmowani,

rozmawiali sobie. Ja zwróciłem na to uwagę. I ja się wtedy modliłem, odmawiałem

"Ojcze nasz" w czasie tego incydentu. No, walka. Uważałem wtedy, że

tak należy postępować.



JEST

TUTAJ JAKAŚ MOC...



Sajnóg : Tam najgorsza to była taka

pani Donka Madej, pani ta uczyła wróżenia z fusów od

kawy. A to diabeł najgorszy. Miałem wtedy widzenie kobiety, która jest w takim

jakby wnętrzu kościoła, samo sklepienie, takim ciężkim starym złotem

wypełnione...



Kacmajor : - Czyli udawana świętość.



Sajnóg : -

...i ona tam zamiatała krzyżem czy miotłą. Już nie pamiętam. Ja

wiedziałem, że ona była najgorsza, bo ona na początku swoich zajęć odmawiała

"Ojcze nasz" i wróżyła z fusów. O, to potwór. Prawdziwy. Ciemne złoto czyli fałszywa świętość. W widzeniu duchów to oznacza,

fałszywa świętość - ciemnozłoty kolor. Taka czarownica, która zamiata krzyżem,

co lata na krzyżu zamiast na miotle. Ona zawsze była taka skupiona przy

posiłkach, skupiała się i tak przed jedzeniem mówiła, że trzeba spożywać w

spokoju, bo tyle zła się na świecie dzieje.



Kacmajor : - Nie miała dzieci. Jakby

miała, to by wiedziała, że tak nie należy.



Sajnóg : - A to inne przykłady z

nimi związane... Bułłyszko jakieś robi amulety,

przedmioty magiczne, w oczywisty sposób złe rzeczy, opisane w Piśmie Świętym. Jest w tym jakaś moc, no

bo diabeł ma jakąś moc, ale jest to rzecz zła jednoznacznie,

jednoznacznie w Piśmie Świętym określana. Wielu ludzi młodych jednak nie bierze

Pisma Świętego do ręki, dlatego, że mają absmak, myślą, że jest to dzieło albo

literackie takie mocno stare... zresztą jest to w

lekturach uniwersyteckich na początkowym roku filologii polskiej z literatury

powszechnej...



Kacmajor : - Prawo Boże - literatura

powszechna (śmiech).



Sajnóg : -

...i ludzie to odrzucają, dlatego, że jest takie sparszywiałe

dla nich, takie jest obrzydzone przez media, przez zachowanie ludzi, którzy

udają, że wierzą. Ja też miałem taki opór przed czytaniem Prawa Bożego, opór

nie wynikający z tego, że nie wierzyłem w Boga, tylko że

po prostu było mi to takie obce, nieaktualne, nie przystające do tego świata,

który jest. Zresztą zespół Nirvana, który

mówi, że uprawiają dobrą magię, tak, białą...



Kacmajor : - Jego żona twierdzi, że

jest aniołem.



Tekieli : - Ta dziewczyna, z którą

Zbigniew tu przyjechał, też była aniołem.



Kacmajor : - Kto?



Tekieli :
-

Panienka, co ją przywiozłeś z tego kursu. Była kobieta Bułłyszki.

Myśmy po ciebie pojechali...



Sajnóg : - Aha.



Tekieli : - I przywieźliśmy cię

tutaj z aniołem. Anioł z przybłoconymi skrzydłami...



Sajnóg : - Ja przecież nie wypieram

się tego, co robiłem.



Tekieli :

-Tylko kojarzę: anioł-anioł, jak ktoś mi mówi o aniele, to ja mówię o jedynym jakiego dane mi było poznać.



CHRYSTUS

JAK LANDRYNA



Sajnóg : - Uznaje się powszechnie,

że pewnych zabiegów magicznych można dokonywać w dobrym celu.



Tekieli : - I za darmo.



Sajnóg : - Są różne praktyki: BSM na

przykład, uzdrawiania siebie. A jest napisane w Prawie Bożym, że jedynym

lekarzem jest Bóg. Tak samo złe jest sięganie po akupunkturę, akupresurę, po

BSM, medytację transcendentalną, jak chodzenie do szpitala i łykanie pigułek.

Skoro jedynym lekarzem jest Bóg, to przyjęcie każdej pigułki to mówienie Bogu,

że się w Niego wątpi. A odrobina kwasu zakwasza całość. Tak jest powiedziane.

Jedno "nie" oznacza "nie" powiedziane Bogu w ogóle. Trzeba

konsekwencji i pójścia do końca. A ludzie się tego boją i ze strachu robią

różne rzeczy, złe. Też tak jest.



Ja na przykład już wtedy

wiedziałem, że medycyna jest niedobra, te pigułki, ta chemia, to wszystko jest

po prostu złe, no i szukałem, robiłem nawet w czasie wieczorów TOTARTU instruktarze

samoleczenia. Ale to też było złe. Mnie się wtedy

wydawało, że chcę robić coś dobrego. Jest Duch Święty, Bóg. Jest opisane w

Piśmie Świętym dokładnie leczenie i zsyłanie na ludzi chorób i w jaki sposób

się to odbywa i dlaczego to się odbywa, to wszystko jest tam opisane, tak że najlepiej zwrócić się do źródła czyli do Pisma

Świętego. Uleczenie z choroby następuje wtedy, kiedy człowiek oczyści się ze

swojego grzechu, czy zostanie oczyszczony z grzechu. Przyczyną choroby jest

grzech. Jest też choroba, którą można nosić za kogoś, jest choroba, którą Bóg

zsyła dla nauki, żeby się coś okazało, ale najczęściej ludzie chorują za swoje

grzechy. W Piśmie są przykłady opisane, jak Chrystus uzdrowił ślepego od

urodzenia. Ślepym był po to, aby okazała się chwała Boża. On przez 40 lat

swojego życia chodził ślepy po to, żeby Chrystus go uzdrowił. Czyli takie

sytuacje też są, ale w większości ludzie chorują za swoje grzechy, tam też

jest napisane, że przy apostołach ludzie padali trupem. Ludzie przyjmują

Chrystusa jak landrynę, taki cukierek, poklękać przy nim, tak, pocałować te

krucyfiksy czy obrazki, tak, jesteś lekiem na całe zło. Ale Chrystus jak trzeba

było przegnać ze świątyni tych, którzy tam handlowali i bezcześcili ją, to

ukręcił bicz i po prostu wlał. Na weselu w Kanie Galilejskiej, jak tamci byli

nie dopici, oni byli po prostu nie dopici, bo oni już te konwie opróżnili, więc

mieli nieźle w czubie, a Chrystus im nie zamienił tego

wina w wodę w brzuchach, tylko im jeszcze tego wina dorobił, więc był normalny.

Wiedział, że chcą się napić.



Kacmajor : - Kto się kłóci z

Chrystusem, jest diabłem, czyli wszyscy, którzy nie idą za Chrystusem, są

diabłami po prostu.



Sajnóg : - Liczba szatana to liczba

człowieka, kto mądry ten zrozumie. Jeszcze taki dobry przykład z Dziejów

Apostolskich. Annaniasz i Safira

sprzedali swoje włości czy majętność swoją i mieli przynieść pieniądze i

złożyć u stóp apostołów. To było rozdzielane między potrzebujących. Najpierw

przyszedł Annaniasz i przyniósł pieniądze, położył

przed św. Piotrem, ale przyniósł tylko połowę, a połowę ukrył i św. Piotr

powiedział mu, że - no, nie będę przytaczać jest to dokładnie opisane - w

każdym razie ten facet padł trupem, został wyniesiony

i zakopany. U nas stało się podobnie. Przyjechał taki Włoch do domu i chciał

być z nami, zamieszkał.



Kacmajor : - Sprzedał wszystko, sklep

jubilerski. Porozdawał to wszystko.



Sajnóg : - Ale zostawił sobie w

Australii jakieś udziały na czarną godzinę, no i przyjechał i wyskoczył oknem.

Nie to że się zabił, tylko tak po prostu. Nie przez

drzwi tylko oknem wyszedł i nie wrócił.



Kacmajor : - Po dwóch dniach pobytu.



KSIĘGA

PEŁNA BEŁKOTU



Sajnóg : - To są przykłady na to, że

ludzie źle widzą Boga. Widzą go tyko jako Maryjkę taką, do której się modli

wtedy, kiedy coś się stanie albo ze strachu przed śmiercią. Nie widzą tego, że

Bóg i nagradza i karze, i nie widzą tego, że dzieje się to przez jego sługi,

jak św. Piotr i inni apostołowie. Paweł czarnoksiężnika oślepił

itd. Bóg daje tym, którzy do końca idą za nim, moc czynienia takich i

takich rzeczy, i jest to sprawiedliwe. Jest też Księga Hioba, bardzo pouczająca

księga, chociaż pełna bełkotu. Początek jest ważny i koniec, a cały środek to

jest dyskusja, jaki to Pan Bóg jest naprawdę. Ale zaczyna się księga Hioba od

tego, że na spotkanie u Boga przychodzi diabeł i mówi, że Hiob jest taki fajny facet, ale dlatego, że mu się dobrze dzieje, a jak by

mu tak..., no chciałem mocniej powiedzieć, to by się

okazało, jaki on jest naprawdę ten Hiob. Bóg mu powiedział: Idź

więc, uczyń to co zechcesz tylko nie możesz go zabić. No i Hiob został

poddany próbom, wiadomo, okazała się jego sprawiedliwość i Bóg obdarzył go

łaską z powrotem.



Tekieli : - Trochę to bardziej

skomplikowane było.



Sajnóg : - Ale pokazuje

jaka jest rola diabła, że diabeł jest sługą Bożym, tak samo jak i anioł.

Podlega Bogu. Nie jest tak, że Bóg jest takim bidulkiem,

który musi się z tym diabłem zmagać, a ten taki zły ciągle temu Bogu

przeszkadza. Jest sługą Bożym tak samo jak anioł... [słowa

nieczytelne]



Kacmajor : - Widzicie, bo

doświadczacie...



Tekieli : - Nie, ja zostanę przy

swoim zdaniu.



Sajnóg : - Drobna sprawa zanim

powiesz "nie" to się zastanów, bo to tak zawsze fajnie

jest się zastanowić.



Tekieli : - To tak samo do ciebie

się odnosi.



Sajnóg : - Oczywiście.



Tekieli : - Powiedziałeś parę rzeczy, przeciw którym też

mógłbym zaprotestować, ale nie protestowałem, doceń to. Ty momentami się

wycofywałeś z tego co mówiłeś, także... Ale Dowód na

istnienie Boga dla kogoś, kto nie wierzy, a poszukuje, właśnie jest taki, że

nie ma równowagi gdyż w obliczu możliwości szatana w obliczu tego jak ludzie mu

ulegają, ilość zła na świecie mogłaby być taka, że bez interwencji, stałej interwencji,

która jest, boskiej, po krótkim czasie mielibyśmy przewalone po prostu.



Sajnóg : - Gdyby diabeł mógł...



Tekieli : - Gdyby mógł.



Sajnóg : -

...wyciąłby wszystkich jednego dnia.



Tekieli : - Nie ma równowagi, nie ma

czegoś takiego, że jest czarne i białe. Równie silne...



Sajnóg : - No nie, jest Bóg i...



[koniec

kasety]






część 1 - czytaj






 



bruLion - wybór tekstów

















Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
sekta niebo cz 1
sekta niebo
Rozgrzewka po kwadracie – cz 2
sprzęt wędkarski cz 1
Escherichia coli charakterystyka i wykrywanie w zywności Cz I
Deszczowa piosenka [cz 1]
07 GIMP od podstaw, cz 4 Przekształcenia
Wielka czerwona jedynka (The Big Red One) cz 2
Warsztat składamy rower cz 1
2009 SP Kat prawo cywilne cz II
413 (B2007) Kapitał własny wycena i prezentacja w bilansie cz II
Fizjologia Układu Dokrewnego cz I
!!! Prawo Budowlane cz 10
Zeszyt 25 Planowanie kariery zawodowej cz 2

więcej podobnych podstron