GOŁĘBIE UCIEKAŁY, PSY SIĘ NA MNIE RZUCAŁY - cz. 1 - bruLion nr 28, 1996
GOŁĘBIE UCIEKAŁY, PSY SIĘ
NA MNIE RZUCAŁY... - cz. 1
Zbigniew SAJNÓG zwany ostatnio
AMBASADOREM: - Pod Domami Centrum żebrała narkomanka chora na
Aids, przynajmniej taki napis trzymała, i kiedyś od
nas ktoś podszedł do niej i powiedział: Słuchaj, możemy ci pomóc, możemy ci
zabrać tę chorobę, chcesz - pojedź z nami, można cię uratować. A ona
odpowiedziała, że nie, bo tu jest jej dobrze, a poza tym mama by jej nie
pozwoliła pojechać - miała siedemnaście lat... Każdy dostaje szansę, każdy. Ale
nie decydują się. Ten świat mocne złudzenie stwarza, takie wciąganie, złudne
poczucie bezpieczeństwa daje.
Ludziom najbardziej potrzeba
poczucia bezpieczeństwa. Wydaje im się, że jeżeli wyszliby z tego świata,
jeżeliby odrzucili medycynę, stracili poczucie bezpieczeństwa na starość tak
zwane, związane z emeryturą, ze świadczeniami emerytalnymi (śmiech), to tracą
grunt pod nogami. A to jest podstawa wiary; jest
powiedziane, że trzeba zostawić wszystko i wszystkich dla Chrystusa i że
dowodem na prawdziwość wiary jest posiadanie darów Ducha Świętego. Czyli
dopiero, ci którzy posiadają dary Ducha Świętego, oni
wierzą prawdziwie w Boga. Tych darów nie można inaczej dostać jak wychodząc z
tego świata. Dlatego taka konsekwencja jest w naszym postępowaniu, no w tym,
czego Niebo nas nauczył. Wiem, że budzi to wiele nieporozumień, to zresztą w brulionie
było napisane... o tym "patriarchalnym
systemie naszego życia", o tym, że Niebo jest takim prymitywnym władcą,
autokratą itd. (śmiech). Trzeba iść do końca, on nam pokazał tę odwagę pójścia
do końca, sam poszedł. I to, co ja czuję do Niebo, to jest... ja wiem, że on mnie uratował po prostu i to jest szacunek,
który mam dla niego, a nie jest to jakiś akt mojego ubezwłasnowolnienia czy poddaństwa,
bo ja po prostu poszedłem w to, co chciałem pójść. Szukałem Boga, chciałem
pójść w tym do końca i on, Niebo siedzący tutaj, pokazał mi w
jaki sposób to należy zrobić i wyprowadził mnie z kanału, w który się
wpakowałem. No i mam możliwość, jak wszyscy mieszkający w tym domu, pomagania
innym, czyli zabierania chorób, wyciągania z różnych kanałów.
Robert TEKIELI: - W tym
artykule Antoniego z ostatniego brulionu jest taka sugestia, że w tej
chwili już nie leczycie bezinteresownie... że kiedyś
leczyłeś za pieniądze...
Bogdan
KACMAJOR zwany NIEBO: - Zawsze tak było i jest tak nadal.
Tekieli :
- ...a
w tej chwili, że bez akcesu, bez...
Kacmajor : - To bzdura.
Tekieli : - To znaczy nie zmieniło
się. Ja ci może przeczytam?
Kacmajor : - Wiem, wiem. To nieprawda.
Oni jeżdżą, ja jeżdżę i leczymy znowu tu i tam, w całej Polsce, bo przez parę
lat w ogóle nie leczyłem i oni też nie leczyli. Oni musieli najpierw
przeczytać Prawo, żebym ja dla nich nie był autorytetem, rozumiesz, by tylko
Prawo było autorytetem, żebyśmy się dogadali w tym Prawie razem, nie żebym ja
był ich nauczycielem, tylko żeby to Prawo było ich nauczycielem, rozumiesz. Ja
sam przez osiem lat nakładając ręce ludziom, czytałem. Prawo i poznawałem,
rozumiesz, i kiedy uznałem, że wiem o Bogu tyle, że mogę się z nimi podzielić,
dopiero wtedy zacząłem to robić. Ale leczyłem sam przez osiem lat. To jest
nieprawda, że nakładając ręce komuś i zabierając mu chorobę, ja go skłaniam do
przyjazdu do nas, rozumiesz, tego nigdy nie było ani ze Zbigniewem-eks,
teraz Ambasadorem nie było, ani z nim, ani z nikim tak nie było. Bo tam
mieszkają ludzie, którzy mają po sześćdziesiąt lat i na parę miesięcy przed
emeryturą pozostawiali to wszystko, co mieli i przyjechali. Ja ich nie
zmuszałem, nie zmuszałem sześćdziesięcioletniej kobiety do tego, żeby ona do
mnie przyjechała na stałe, ona sama podjęła tę decyzję, ja jej mogłem to
zaproponować, wiesz o czym mówię, ale czym ja ją mogę
zmusić, czym ja mogę zmusić Ambasadora czy Kalinę Petrusa do tego, żeby on u
mnie był. W jaki sposób?
Tekieli : - Powiedz mi, powiedz
mi...
Kacmajor : - A po co?
Tekieli : - W tamtym tekście jest
jedna opinia, ty wygłosiłeś swoją, ona będzie w druku i chodzi o to, żeby to
wszystko było...
Kacmajor : - I to jest bez sensu.
DYDAKTYKA
Tekieli : - Uhm. Powiedz mi taką
rzecz. Mówisz o leczeniu przez nakładanie rąk... jaki
jest mechanizm? Skoro choroby są efektem grzechów ludzi? To ty ingerujesz w
jakiś mechanizm duszy, który jest ustanowiony. Jakie masz prawo do tego, żeby...
Kacmajor : - Jeżeli mam Ducha, to mam
prawo rozmawiać z tymi ludźmi o ich grzechach, ale nie ma ingerencji...
Tekieli : - Zabierasz im chorobę,
oni przestają chorować...
Kacmajor : - Ale ja rozmawiam też o
przyczynie tej choroby. To nie jest tak, że ja zabieram im chorobę i koniec, my
rozmawiamy z tymi ludźmi o przyczynach chorób, że to masz za to, to masz za to,
twoje dziecko choruje dlatego, że..., rozumiesz. Jeżeli oni chcą się zmienić, to proszę bardzo,
jeżeli oni uznają, że to co mówię jest prawdą i
przyjmą to, i będą chcieli odejść od tego, co czynią, co jest złe, no to - to
zostaną wyleczeni. Jeżeli nie, to nie zostaną wyleczeni, rozumiesz. Ja
nakładając ręce człowiekowi czuję jego choroby w swoim organizmie, rozumiesz, i
wiem, dlaczego ten człowiek choruje, ale...
Tekieli : - Wiesz czy przypuszczasz?
Kacmajor : - Wiem, mhm, taki jestem, wiem. Nie robiłbym tego, gdybym przypuszczał.
Oni, pomimo poważnych represji - bo mężczyźni wszyscy prawie siedzieli - nie
opuścili tego domu, choć różne rzeczy się tu działy: były napady, rzucanie
butelkami z benzyną na dach, by ten dom spłonął. Nikt nie opuścił domu również
wtedy, gdy mnie nie było przez dziesięć miesięcy- siedziałem wtedy w areszcie,
rozumiesz. Oni myśleli, że jak guru sprzątną, wiesz, na jakiś czas - tak mnie
nazywają - ja nie jestem żadnym guru, jeden jest nauczyciel: Chrystus i szlus -
to oni myśleli, że to wszystko się rozpiździ,
rozleci. Że jak powyciągają z domu kobiety, mężczyzn i zawiozą z powrotem do
domów, to nikt nie wróci do nas, a okazało się, że ci, których porwano, wrócili
wszyscy. Mnie nie było w tym czasie w domu, więc zarzut o ubezwłasnowolnianiu
ludzi jest bezpodstawny.
Tekieli : - Wróćmy teraz do tego, co
mówisz o leczeniu, bo to jest, popraw mnie, bo to jest ingerencja. Ingerencja,
którą ty tłumaczysz taką dydaktyką na najwyższym poziomie, dotyczącą życia
wiecznego i potępienia, i jak rozumiem, mechanizm leczenia funkcjonuje na tej
zasadzie, że ty zabierasz tę chorobę na siebie czy na...
Kacmajor : - Na siebie.
Tekieli : - Tak. A uzdrawiani
wiedzą, jakie były jej przyczyny, i teraz mogą się zmienić, bądź mogą się nie
zmienić, ale nie ma warunku takiego, że przystępują do was... Czyli mogą być
dalej letni. Nie gorący, nie zimni, a letni.
Kacmajor : - Nie.
Tekieli : - Nie ma takiego warunku,
że muszą przystąpić do was.
Kacmajor : - Nie ma żadnego warunku.
Tekieli : - Więc propedeutyka polega
na tym, że ty im po prostu tłumaczysz, co jest konsekwencją
czego.
Kacmajor : - Co jest dobre. Ich sprawą
jest układać sobie życie dalej. Nie można człowiekowi wyjaśnić Boga w ciągu
jednego spotkania, w ciągu jednej rozmowy, bo na wszystko potrzeba dużo czasu.
Jeżeli oni musieli odrzucać siebie jakichś tam z kiedyś, przez ileś lat, to nie
wystarczy jedna rozmowa. Do nas przyjeżdża człowiek, który ma około
sześćdziesięciu lat, mieszka na wsi. Został wyleczony i on u nas nie mieszka,
rozumiesz, on mieszka ze swoją żoną we wsi, gdzieś tam, ileś kilometrów od nas,
rozumiesz, choć chce mieszkać u nas, ale nie mieszka, on tam na zewnątrz musi
sobie dać radę z tym wszystkim, co się na niego zwala, żeby nie wyszło na to,
że oni sobie przychodzili, zostawali, a ja przyjmowałem wszystkich, którzy
przychodzili, tak nie było. Niektórym mówiłem nie. Przyjeżdżali tacy ludzie,
którym po prostu mówiłem nie. Nie chciałem, ich z różnych względów.
ZABIERANIE
CHORÓB
Tekieli : - Jakie są dla
ciebie konsekwencje tego, że bierzesz choroby na siebie?
Kacmajor : - Żadne. Chrystus też nie
poniósł konsekwencji. I apostołowie też nie ponieśli.
Tekieli : - W takim razie co to znaczy, że je bierzesz na siebie?
Kacmajor : - Zabieram ich grzechy na
siebie. Chrystus powiedział: Noście, jak ja noszę brzemię.
Tekieli : - Ale... znając przykłady ludzi, którzy leczyli, mówię głównie o Ojcu
Pio, którego historię dobrze poznałem... On lecząc ludzi i czyniąc cuda cierpiał,
to znaczy brał cierpienia tych ludzi na siebie realnie, a z tego, co ty...
Kacmajor : - Ja też biorę realnie, bo
mnie na przykład od ciebie w tej chwili bolą jelita, a od twojej żony bolały
mnie jajniki, jak tu weszła, i miałem pieczenie lewej ścianki pochwy,
rozumiesz.
Tekieli : - To są rzeczy, których
się doświadcza, niestety, kiedy ma się...
Kacmajor : - Rozumiesz i koniec, no.
Tekieli : - Ale mnie nie pieką
jelita...
Kacmajor : - Ja nie mówię, że ciebie
pieką jelita, mówię o prawej ściance pochwy twojej żony, ale czuję powiększone
twoje jelita, rozumiesz, wydłużone i czuję uciski w tych jelitach, rozumiesz, i
czuję bóle głowy zatokowe - twoje, nie swoje - rozumiesz, bo ja nie mam
chorych zatok.
Tekieli : - Ja mam bóle zatokowe
głowy innej osoby, po prostu.
Kacmajor : - Nie innej, ciebie.
Tekieli : - Przez miesiąc pracowałem
nad pewną osobą, tak że wiesz... A poza tym
nieprecyzyjnie, nie zatokowe w ogóle...
Kacmajor : - Nieprawda. Twoje są.
Zatokowe górne.
Tekieli : - Tylko jednej zatoki.
Kacmajor : - Ja nie jestem klinika, to
bez sensu. Masz chore jelita, masz chore zatoki, masz chore serce i szlus.
Masz bóle w krzyżu. To nie są korzonki, to są nerwy i szlus, masz zachwiania
równowagi czasami, bo masz nie dotleniony mózg i
szlus, i to nie są moje wymysły, bo ja to czuję.
Tekieli : - Ale to jest twoja piłka,
wiesz stary, możesz sobie mówić rzeczy...
Kacmajor : - To nie jest moja piłka,
bo ja nie gram w ping ponga, a nie lubię sportu,
sport jest bez sensu, zupełnie. To jest rywalizacja. Ja nie rywalizuję z tobą w
żaden sposób. Ja nie mam zamiaru rywalizować z kimkolwiek, ty się zajmujesz
takimi rzeczami, ja się zajmuję jednym: Bogiem.
Tekieli : - I to jest twoja robota?
Kacmajor : - To jest moja robota. On
był przez sześć lat narkomanem i nie jest narkomanem, ktoś tam w domu miał raka
kręgosłupa, i nie ma, ktoś nie mógł chodzić w ogóle, bo miał gościec stawowy
postępujący, i chodzi. Też nie zaczął chodzić od razu.
Tekieli : - Ale nie odpowiedziałeś
mi w dalszym ciągu na pytanie...
Kacmajor : - Prawo wyraźnie mówi...
Tekieli : - Ojciec Pio...
Kacmajor : - Bóg zawsze zsyłał swoje
sługi, ja jestem jego sługą, który robi to, co robi, i już.
Tekieli : - Ale jak? Pytanie jest
precyzyjne, pytanie brzmi jak następuje: w chwili, w której zabierasz,
powinieneś cierpieć.
Kacmajor : - No dobrze, ale tylko
idiota okazuje cierpienie, cieszcie się ze wszystkiego.
Sajnóg : - Żebyś to dobrze
zrozumiał.
Tekieli : - Ja to bardzo dobrze
rozumiem, tylko w dalszym ciągu... My się doskonale rozumiemy.
Kacmajor : -
...W Prawie nie jest napisane, że Jezusem Chrystusem rzucało,
jak wypędzał te duchy, rozumiesz. Chrystus mówił: brzemiona słodkie noście, czyli
nie pokazujcie po sobie, że cierpicie, bo to tak, jak byście narzekali na to,
że bierzecie coś na siebie. Nie róbcie z siebie pajaców. Sługami nieużytecznymi
jesteście. Uśmiechajcie się.
Tekieli : - Rozumiem, że cierpisz,
ale o tym nie mówisz.
Kacmajor : - Mówię, ja z tobą
rozmawiam.
Tekieli : - Ale powiedziałeś to
dopiero po tym jak...
Kacmajor : - Nie, ja powiedziałem... ja od razu powiedziałem, że czuję twoje jelita i pochwę
twojej żony, więc ja powiedziałem, że ja to czuję, czuję ból, pieczenie,
ucisk.
Tekieli : - Cały czas mówisz o
diagnozie. Natomiast ja mówię o sytuacji, kiedy ty leczysz kogoś, bo mnie w tej
chwili nie leczysz.
Kacmajor : - A skąd wiesz?
Tekieli :
- Trudno by mi było
odpowiedzieć na pytanie skąd, ale wiem. Sprawa jest taka, że w chwili, w której
leczysz, przejmujesz na siebie chorobę i w związku z tym ofiarowujesz swoje
cierpienie za tego człowieka. Ból, to jest wymierne.
Kacmajor : - Ja nie lubię tego słowa,
to cierpienie to takie... Nigdy nie uważałem się za cierpiącego człowieka. Ja
nie jestem masochistą, no ale jeżeli Bóg mnie
przeznaczył do tego, do czego mnie przeznaczył, to robię to z uśmiechem na
ustach, bo nie będę z siebie robił błazna. Nie będę skowyczał na leżance, jak
przychodzi do mnie po 300 osób czy po 500-600 dziennie, wiesz, to nie mogłem
sobie pozwolić na jęki, chociaż czasami to bardzo bolało, rozumiesz.
Tekieli : - To mi w zupełności
wystarczy.
Sajnóg : - Na przykład ktoś
przyjechał z chorymi jelitami, to pamiętam jak Niebo przesiedział ranek w
ubikacji, miał po prostu biegunkę.
Kacmajor : - Wyszedłem do człowieka i
się uśmiechałem, jakże inaczej ?
Tekieli : - To mi tłumaczy,
usłyszałem to...
Kacmajor : - To co
chciałeś usłyszeć.
Tekieli : - Były dwie możliwości,
mogłem usłyszeć coś innego przecież, nie? Czy jest coś, o czym chcielibyście
powiedzieć? Niektóre wypowiedzi prostowaliście, na przykład o tym
patriarchacie. Czy jeszcze są takie rzeczy, które należałoby opublikować, żeby
sprawa była wyprostowana?
WSTRZYKIWANIE
DIABŁA
Kalina PETRUS [?] : - Nam
zarzucają to, że kobiety są posłuszne.
Kacmajor : - Do końca posłuszne.
Petrus : - Z tym
że żaden mężczyzna nie jest u nas tyranem, ale jeżeli w rodzinie
dziecko jest nieposłuszne matce, rodzicom, żona nieposłuszna mężowi, to wszyscy
razem zaczynają Bogu imponować. My wiemy, że jedno "nie" dziecka do
matki powoduje chorobę, że jedno "nie" żony do męża powoduje chorobę,
to nie jest żaden nasz wymysł.
Kacmajor : - Prawo mówi wyraźnie:
głową kobiety jest mężczyzna, głową mężczyzny jest Chrystus, a głową Chrystusa
jest Bóg i to nie myśmy ustalili sobie tę hierarchiczność. Ona jest ustalona,
my musimy się jej podporządkować. Ja podporządkowuję się Chrystusowi, a moja
żona musi się podporządkować mnie, innego wyjścia nie ma, bo będzie bajzel, będzie to niezgodne z Prawem. Co wcale nie oznacza,
że my ze swoimi żonami nie rozmawiamy, że jesteśmy tylko dyrektywni w stosunku
do nich... Głos decydujący ma zawsze mężczyzna i to on
zawsze podejmuje decyzje.
Tekieli : - Ty masz żonę?
Sajnóg : - Jeszcze nie.
Kacmajor : -
Szuka. Ja mam żonę i szóstkę dzieci, i jeszcze ich wszystkich - 60 osób. W tym domu
nikt z nikim się nie kłóci, na nikogo nie burczy. Prawo mówi o miłości
wzajemnej. Jest tak, że przyjeżdża człowiek, który mieszkał tam gdzieś sobie na
jakiejś wsi - opowiadałem już o nim wcześniej - jego tu nie przyciągnęło
leczenie - wiesz, że on wyzdrowiał - ale to, jakim zobaczył ten dom, rozumiesz.
On śpi u nas, bywa, trudno byłoby go oszukać, udawać przez dwa dni, żeby
sześćdziesiąt osób udawało coś. On mieszkał u nas, przyjeżdża sobie dwa razy w
tygodniu czy tam raz w tygodniu na dwa dni, jeździ z nami na leczenie,
przygląda się czy to, co my mówimy, jest prawdą, czy za tym, co mówimy, idą
czyny, czy nie jest to gołosłowne. I tak przychodzą do nas ludzie, w ten
sposób. Nikt tu się nie wprowadza od razu, natychmiast zostawiając wszystko i
przynosząc mi osobiście pieniądze, a ja sobie kupuję nowego Forda.
Tekieli : - Jest jeszcze jedna taka
rzecz, która twoich dawnych przyjaciół bulwersuje - gdy rozmawiacie z nimi i
opowiadacie im, co ich złego spotka, oni to odbierają jak agresję.
Kacmajor : - Jaką agresję? Jeremiasz
szedł i mówił: spotka cię to za to. Jaka to agresja? To znaczy, że prorocy byli
agresywni, tak? To jest bez sensu.
Tekieli : - Mnie nie przekonuj do
niczego. Ja mam swoje zdanie.
Kacmajor : - Ale to jest bez sensu.
Czyli wszyscy prorocy byli agresywnymi facetami,
Jezus Chrystus był najbardziej agresywny, bo powiedział, że od tej pory będą
się po mordach lali, nie dosłownie, ale tak : miecz wam przyniosłem, a nie
pokój. Najbardziej agresywny jest Jezus Chrystus, powiedział, że jak przyjdzie,
to wyrżnie wszystko na dokładkę, no Pan Bóg jest agresywny, bo Sodomę z Gomorą
zniszczył z całym okręgiem, a przedtem zalał ich potopem. Jaka agresja: my ich
uprzedzamy, że jeżeli będą robili coś, co będzie niezgodne z Prawem, to
poniosą konsekwencje. Nie my te konsekwencje
stwarzamy, oni sami w to wchodzą, oni sami to sobie robią, my ich uprzedzamy,
nic więcej. Nie ma w tym żadnej agresji.
Tekieli : - A w takim razie skąd to
sformułowanie: "wstrzykiwanie diabła"?
Kacmajor : - Jakie wstrzykiwanie
?
Sajnóg : - A to chodziło o tę
sytuację u Antoniego, tam przyszedł jakiś mężczyzna i ja mu powiedziałem:
dostajesz diabła i ten diabeł będzie cię szarpał, będziesz miał lęki.
Kacmajor : - No i dostał, bo on
przyszedł jakiś już...
Sajnóg : - I tak było.
Kacmajor : - Dostał, bo przyszedł z
agresją. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie.
Tekieli : - Mówiłeś, że jesteś
zwiastunem, nie narzędziem.
Sajnóg : - Ja mówię o tym, że coś
się dzieje przeze mnie, tak samo jak się dzieje przez niego, przez niego, czy
przez wszystkie osoby, które mieszkają w domu, tak też jest.
Kacmajor : - Jeżeli ja będę wiedział
na przykład, rozumiesz, że przez dwa dni od dzisiaj będzie cię bolała głowa, ja
ci to powiem, rozumiesz czy nie? Ja po prostu wiem, na co kto choruje, wiem co go może spotkać za co, to jest przewidywanie.
Petrus : - Mówiłem kobiecie w
Nysie, że ma chory żołądek, ona jeszcze tego bólu nie czuła, ale ja już
wiedziałem, że ma chory żołądek.
Kacmajor : - Ty masz chore jelita...
Petrus : - Proponowałem jej
wyleczenie, a ona mówiła, że "nie, nie", a teraz leży na raka żołądka
w szpitalu. Mówiłem chłopakowi, że mu będą puchły nogi, porozmawiamy o tym,
powiem ci dlaczego nogi tak ci zaczną puchnąć, on:
"to mnie nie ciekawi", też "nie, nie", teraz jest w
Chełmie, ma nogi spuchnięte. Jest mnóstwo takich przykładów.
Kacmajor : -- Tak jak ty kiedyś miałeś
pieczenie cewki moczowej, było to związane z nerkami, a nie z bólami
kręgosłupa.
Tekieli : Mhm...
MOGĘ
ZABRAĆ, MOGĘ WŁOŻYĆ
Petrus : - My się nie bawimy w
medycynę. Nas nie interesuje, jak to sobie ktoś nazywa, my leczymy.
Kacmajor : - Choroba jest chorobą i
szlus.
Tekieli : -
W dalszym ciągu nie rozumiem. To znaczy
wy jesteście tylko mediami? Tylko mówisz o tym, co ma się zdarzyć?
Czy też...
Kacmajor : - Nie, nie tylko tak.
Tekieli : - Ale wytłumacz mi co, to
znaczy "nie tylko".
Kacmajor : - Że jeśli mogę zabrać
chorobę, to mogę też ją włożyć, rozumiesz.
Tekieli : - Kto ci dał takie prawo?
Kacmajor : - Bóg.
Tekieli : - A jak się o tym
dowiedziałeś, że dostałeś ty, imiennie, takie prawo?
Kacmajor : - Widzenie miałem.
Tekieli : - I to było na pewno Boże
widzenie.
Kacmajor : - Na pewno, bo ludzie zdrowieją. Nie może drzewo wydawać złych i dobrych owoców,
skoro...
Tekieli : - Nie, nieprawda.
Kacmajor : - Skoro jemu zginęło coś i
komuś coś zginęło...
Tekieli :
-
Nieprawda, jak znasz Biblię, to wiesz dokładnie, że Antychryst będzie - tu nie
chodzi o jakiekolwiek porównania tylko o model - że będzie brany za Mesjasza.
Kacmajor : - Ale ja nie jestem żadnym
Mesjaszem.
Tekieli : - Dlatego mówię ci, że
nie chodzi o porównywanie, tylko o to, że można mieć widzenia również... z lewej strony.
Kacmajor : - Sześćdziesiąt osób w domu
nie zwariowało, bo każda z nich ma już widzenia, każda widzi duchy, potrafi je
rozróżniać, każda ma czucia i potrafi je rozróżniać, rozumiesz. Ja sam mógłbym
zwariować, ale ja wiem, że Kalina Petrus i Ambasador nie są szaleńcami...
Sajnóg : - (śmiech)
Kacmajor : - Że moja żona nie
oszalała.
Tekieli :
- No
nie, na razie mówisz tylko o występowaniu bądź nie pewnych rzeczy, natomiast
nic nie mówisz o źródle, bo może być dobre i złe źródło.
Sajnóg : - Ja ci powiem, ja
mieszkałem w Niemczech z taką dziewczyną, która była bezpłodna. Wyjaśniliśmy -
mamy dary, wiedzę o przyszłości, przeszłości, wyjaśniliśmy jej przyczynę, jej
grzech, który spowodował to, że ona nie mogła mieć dzieci. Ona ma teraz dziecko
roczne. Żaden Antychryst nie doprowadzi do dobra.
JAKIE
SĄ KONSEKWENCJE
Kacmajor : - Wszystkich zapraszamy do
siebie do domu i oni po prostu przyjeżdżają, obserwują, nie opierają się na
opinii, wiesz, Ambasadora, jego czy mojej. Przyjechali i zobaczyli to, co się
dzieje i jak się dzieje. My nie rozmawiamy z dziennikarzami, rozumiesz, do tej
pory przez ileś tam lat nie rozmawialiśmy i ty praktycznie jesteś pierwszym, z
którym rozmawiamy.
Tekieli : - Chyba nie jestem
dziennikarzem.
Kacmajor : - No dobra.
Tekieli : - W tej chwili tylko
występuję w takiej funkcji.
Kacmajor : - No dobra, rozumiem. Myśmy
do tej pory nie rozmawiali z nikim tak jak rozmawiamy z tobą, rozumiesz.
Sajnóg : - Film nam proponowali.
Kacmajor : - Nie jest to zbyt poczytne
pismo, prawda?
Tekieli : - Jak na tego typu pismo
to jest... najpoczytniejsze.
Kacmajor : - OK, ale wiesz o co mi chodzi, tak? Ja sobie to czytałem kiedyś, rozumiesz,
to coś tam wiem. Myśmy przyjechali do ciebie, nie pojechaliśmy do facetów z Gazety
Wyborczej czy do kogoś tam, czy do kogoś tam, czy do kogoś tam, rozumiesz.
Bo to nie niesie za sobą famy, że pan Kacmajor tu
teraz prostuje coś. To nie będzie prostowanie, bo to nie dociera do szerokich
mas społecznych, prawda? Nam nie zależy na tym, żeby coś prostować gdzieś,
jakieś zarzuty, które nam postawiono kiedyś, rozumiesz, nas to nie interesuje
po prostu, prostowanie zarzutów.
Tekieli : - Czyli...
Kacmajor : - Mówią o nas jakoś, o
każdym mówią jakoś, niech sobie mówią, i co z tego?
Tekieli : - Czyli to, że... ludzie z twojego dawnego otoczenia odbierają twoje akcje
jako agresywne, to jest ich funkcją ich stanu, a nie tego, co...
Sajnóg : - Słuchaj, ja rozmawiałem z
nimi bardzo dużo, bardzo dużo i wtedy kiedy byłem na
odjeździe, i wtedy, kiedy działy się ze mną te rzeczy, oni widzieli jaka
jest prawda, rozumiesz, widzieli jak wyglądam.
Kacmajor : - Widzieli jego.
Sajnóg : - I nie poszli za mną,
wiesz. Bardzo chciałem im pomóc, naprawdę chciałem im pomóc, jeździłem, wiesz,
autostopem za nimi w różne miejsca, rozmawiałem, rozmawiałem, rozmawiałem,
zamykali przede mną drzwi itd. Różne rzeczy
się działy, nie chcę ich oceniać, tylko mówię ci, że starałem się im
pokazać, jakie są konsekwencje, widzieli to z bliska.
Kacmajor : - Oni widzieli go kiedyś i
widzą go teraz. I widzą to dobrze. Chcą żyć jak żyją i koniec. Przecież nikt
nikogo nie będzie zmuszał do zmiany postępowania. On się mnie pytał, jak byłem
kiedyś w Dortmundzie i u niego byłem, czy ma rzucić narkotyk. Ja mówię to jest
twoja sprawa, jeżeli ty je zostawisz, to ty wygrasz, a jeżeli ja ci każę
zostawić i ty zostawisz, to będzie to moja wygrana, nie twoja, i koniec.
Tekieli : - Mechanizmy są proste.
Kacmajor : - Zupełnie proste i
oczywiste.
Tekieli : - Nikt nikomu jeszcze nie
zdjął odpowiedzialności za siebie.
Sajnóg : - Wolna wola.
Kacmajor : - Ktoś chce przyjechać -
proszę bardzo, znajdzie się miejsce jeszcze dla jednego człowieka, nie chce
przyjechać, to nie, i to wcale nie znaczy, że ja przestanę go leczyć, bo ja
jeżdżę do ludzi, którzy leczyli się u mnie cztery lata temu, rozumiesz, a ja
przez te cztery lata nie leczyłem, bo się nimi zajmowałem. Rozmawialiśmy, oni
się uczyli pewnych rzeczy, rozumiesz,
których ja się kiedyś nauczyłem, przekazałem im to, nie z pozycji guru, tylko
chciałem, żeby oni mieli to, co ja posiadam, żeby nie było guru i reszty, tylko
żeby był jeden dom, w którym wszyscy są mądrzy, a nie jeden jest najmądrzejszy.
TO JA
JESTEM ŚWIĘTY BOŻY
Tekieli : - A jak myślisz, dlaczego
ciebie to spotkało...?
Kacmajor : - To jest Pana Boga sprawa.
Tekieli : - Ale co ty myślisz na ten
temat?
Kacmajor : - Ja myślę, że byłem fajny facet po prostu. Pan Bóg docenił moją fajność.
Tekieli : - A to nie pycha jest
przypadkiem?
Kacmajor : - Nie, dlaczego pycha. Ja
zawsze miałem o sobie dobre zdanie.
Tekieli : - Czy to nie jest pyszne?
Kacmajor : - Nie. Jezus Chrystus mówił,
że jest Synem Bożym, to też uznawano za pychę, a to był fajny
facet. Pyszny jesteś, ty jesteś szatan, do niego mówię, ty szatanie, bo jesteś
pyszny.
Tekieli : -
Ale On był Synem Bożym.
Kacmajor : - To ja jestem świętym
bożym i co z tego, no? To jestem świętym, no.
Tekieli : - Ale skąd masz to
przekonanie?
Kacmajor : - A skąd miał Jezus
Chrystus przekonanie, że był Synem Bożym, no a skąd prorocy przedtem mieli
przekonanie? Mieli bo mieli, no. Miałem ileś tam
widzeń, rozumiesz. Pamiętam jeszcze widzenia, które zaczęły się
w dzieciństwie, rozumiesz. W pewnym momencie zacząłem to sobie składać
wszystko do kupy. Myślałem, że przyjdzie anioł, że mi
coś powie, wiesz, ale nie ma anioła, cholera, gdzie
jest ten anioł, czekałem na anioła, wiesz.
Tekieli :
-
Ile masz lat w tej chwili?
Kacmajor : - Czterdzieści.
Tekieli : - Kiedy zacząłeś to sobie
składać?
Kacmajor : - Jak miałem dwadzieścia
osiem. Musiałem też doświadczyć różnych rzeczy, więc nie byłem taki gówniarz, który tam sobie brykał, wiesz, i nagle został
oświecony, rozumiesz. Też musiałem przejść przez doły duże różne, z których
wychodziłem, w które wchodziłem sam specjalnie. Miałem jakąś matkę, która mnie
czegoś nauczyła, a czego na przykład ich nie nauczyła.
Tekieli : - Czyli nie oceniasz
swoich rodziców negatywnie - bo to jest częstym motywem mówienie źle o swych
"rodzicach biologicznych".
Kacmajor : - Nie. Ani negatywnie ani
pozytywnie, ja wiedziałem kim jest moja matka,
wiedziałem czego mnie nauczyła, wiem czego mnie nie nauczyła. I czego ja ją
uczyłem potem, rozumiesz. Ona była ateistką, cały dom był ateistyczny, ale ona
mnie wychowała w duchu chrześcijańskim, rozumiesz, bez tej całej przykrywki.
Ona nas wychowała sama, miała czwórkę dzieci... i
mówiła mi: nie śmiej się z kaleki, nie śmiej się z pijaka, bo nie wiesz
dlaczego się upił, chodź, idź do ludzi, którzy nie mają żadnego wykształcenia,
którzy nie potrafią czytać i pisać, bo to są fajni ludzie, mów dzień dobry tym
ludziom. Takich zwykłych rzeczy mnie nauczyła, rozumiesz. Nie mówiła nie idź
tam, bo ciule, ćmoki i
chamy. Matka dopiero patrząc na to, co ja robię i widząc to, że ja leczę,
uwierzyła w Boga, rozumiesz. Ona mi dała podstawy, a ja dałem resztę. Miała
sama te podstawy, miała jakieś wady, miała, bo umarła, a każdy za swą własną
winę, za własne grzechy śmierć poniesie, bo śmierć jest konsekwencją grzechu.
Zgrzeszyła, nie mówię, że ona była idealna, rozumiesz, bo nie.
NA
RAZIE MAMY BATERIE
Tekieli : - Czy prawdą jest to, co
pisze Antoni, że wyznaczony był termin końca świata?
Kacmajor : - Daj spokój, wiesz co, ja nie jestem świadek Jehowy, Prawo wyraźnie mówi,
że... jeżeli Chrystus powiedział, że on sam nie zna
końca, daty końca świata, tylko Bóg... Ja przecież nie jestem kretynem, ja znam
Prawo, ja nie mogłem czegoś takiego powiedzieć i nikt od nas nie mógł czegoś
takiego powiedzieć, koniec. Szaleniec, wiesz? Wyznaczam datę końca świata,
jestem lepszy niż Pan Bóg, wiem więcej (śmiech).
Tekieli : - A te plany, o których
pisał? Jakiś agregat, studio nagrań, budowa nowych domów?
Kacmajor : - Pewnie, a jak, państwo
się rozbudowuje, już mamy kilka gitar elektrycznych. Ambasador piękne rzeczy
robi. Do tekstów Norwida.
Tekieli : - A skąd prąd?
Kacmajor : -
Mamy tam baterie... na razie to wszystko, wiesz,
odrzucenie, bo myśmy odrzucili wszystko i teraz wracamy do wszystkiego, bo
trzeba było przez coś przejść, wiesz, bo oni musieli odrzucić coś, żeby coś
dostać.
Tekieli : - Buddyjska droga jakby.
Kacmajor : - Chrystusowa to jest droga
przede wszystkim, nie buddyjska. Bo Chrystus powiedział: Jak odrzucicie
wszystko, to dostaniecie to jeszcze w tym życiu, rozumiesz. I nawet w czasach
ucisku, rozumiesz, więc nie jest to buddyjska droga, tylko chrystusowa.
Sajnóg : - Nie wymieniaj imion
obcych bogów (śmiech).
NIESOLONE
ZIEMNIAKI
Petrus : - Sami chcieliśmy przeżyć
biedę, wiele osób wychowało się w ciepłych domkach, oni nie potrafili
zrozumieć biednego. Jedliśmy ziemniaki przez długi okres...
Kacmajor : - Niesolone
ziemniaki. Sami żeśmy to sobie wybrali wszystko, ja nie narzucałem im tego,
rozumiesz. O wszystkim się rozmawiało, do wszystkiego dochodzono wspólnie w tym
domu. A nie, że ja mówiłem, od dzisiaj będzie tak i tak.
Tekieli : - Powiedzcie
z czego żyjecie?
Kacmajor : - A z darowizn, a czasami z
kradzieży (śmiech). Co się śmiejesz cymbale?
Sajnóg : - (śmiech)
Kacmajor : - No, z guru się śmieje
bezczelnie. No na serio, zdarza się czasami... Paru ludzi od nas przyłapano na
kradzieżach. Oni wiedzieli, że mają pójść i coś tam ukraść, żeby z kimś o czymś
porozmawiać, z policją, wejść tam na policję i rozmawiać o Bogu.
Tekieli : - Jakie to były rzeczy?
Kacmajor : - Ubrania. Coś tam do
jedzenia... trzy kilo makaronu, kilo ryżu, jakiś
sweter... takie historie.
Tekieli : - A to było w czasie...
Kacmajor : - Teraz ostatnio. Ludzie, ci których leczymy, dają nam pieniądze, tak jak Chrystus
miał tych, którzy mu dawali, on nie pracował nigdzie, chodził i głosił Słowo
Boże. Prawo mówi, że z wiary żyć będziecie... i nie
zajmujemy się niczym innym poza leczeniem i głoszeniem Słowa Bożego, no i
czasami kradzieżami, no ale wiesz coś trzeba robić (śmiech).
Sajnóg : - Jeszcze taki przykład
podam ci, że...
Kacmajor : - Żeby nie było w nich
lęku, rozumiesz, to też taka metoda na zabicie lęku, tylko że
ja czy Ambasador nie wyznaczamy nikogo: tam idź, tylko każdy wie, gdzie ma
pójść.
Petrus : - Wziąłem w Puławach kawę
i wychodziłem tak, żeby kobieta widziała. Gdyby chcieli dzwonić po policję -
bardzo proszę, wziąłem specjalnie i tam na policji powiedziałem, że chciałem
zobaczyć, jak się czuje złodziej, chciałem przeżyć. I było to z mojej woli, a
poza tym dużo rzeczy w sobie załatwiłem, bo lęk przed czymś powoduje, że nie
potrafiłbym zabrać człowiekowi lęku. Nakładamy ręce i leczymy z lęku, złości, z
depresji, nie tylko bierzemy na siebie raki, Aids czy
żółtaczki, ale też te duchowe choroby tak zwane psychiczne.
Sajnóg : - Powiem ci, że
posługiwałem się fałszywym dowodem kiedyś, znaczy nie fałszywym tylko nie
swoim, po to, żeby wejść do więzienia i pomóc człowiekowi, który tam był, bo
dokumenty myśmy spalili lub wyrzucili, więc wziąłem dowód, za zgodą tego
człowieka i wszedłem, a to takie więzienie, gdzie się wyroki śmierci wykonuje,
nie powiem gdzie, żeby nie zaszkodzić temu człowiekowi, u którego byłem, ostro
strzeżone z ilomaś tam bramkami. I też miałem
przeżycia, musiałem sam stanąć wobec takiej sytuacji, w taki sposób się zachować,
żeby oni mnie nie rozpoznali, a ja mam trzydzieści siedem lat teraz ziemskich,
a tamten miał dwadzieścia i wyglądał młodo na zdjęciu itd. Takie rzeczy też
robimy.
Petrus : - Zarzucają nam ludzie,
że nie uprawiamy pola. A jak kobietę wyleczyliśmy, to ja jej mówię... no widzisz, ja ci zdrowie dałem... i
powoli się do nas pewne osoby przekonują, widzą, że nie jest to grupka
małolatów, którym coś odbiło, tylko że są to poważni ludzie i... robią coś do końca.
SIĘ
WIDZI
Tekieli : - Czy chcecie rozmawiać o
tej sferze...
Kacmajor : - To ty chcesz, my możemy
sobie rozmawiać o wszystkim.
Tekieli : - Ale jakąś tam strategię
istnienia publicznego macie?
Kacmajor : - Żadnej strategii
istnienia publicznego nie ma jaka strategia?
Tekieli : - W tej dziedzinie jestem
akurat zawodowcem, także...
Kacmajor : - Z dziennikarzami nie
rozmawiamy, rozumiesz, ty nie jesteś dziennikarzem to z tobą rozmawiamy.
Tekieli : - Chodzi mi o to, że macie
wizje...
Kacmajor : - Nie wizje, widzenia.
Tekieli : - ...widzenia
dobrze, to może o czymś takim moglibyście powiedzieć?
Kacmajor : - No pewnie. Mamy na
przykład, ktoś ma widzenie, że jutro przyjdzie policja i ona przyjeżdża, i
robią nam rewizję w domu i szukają na przykład narkotyków albo czegoś tam, albo
kogoś tam kto niby się u nas ukrywa. Jak do tej pory
rewizje nic nie przyniosły, niczego nie znaleziono - ani narkotyków ani osób,
które się ukrywają, ani trupów na działce obok, ani broni, różnych rzeczy szukano.
Sajnóg : - Ostatnio dzieci martwych.
Kacmajor : - Dwa tygodnie temu policja
przyjechała, no z czterdziestu ich było, z takimi komandosami, fajnie było, ciebie akurat nie było, byłeś w Gdańsku.
Podejrzewano nas, że kobieta, która urodziła w domu, wyrzuciła swoje dziecko
po prostu do kosza gdzieś tam w Lublinie i facetów
najechało się bardzo dużo, sekcja antyterrorystyczna. Zawiedzeni byli, gdy
okazało się, że dziecko żyje, a ja trzy dni przedtem sam puściłem plotkę, że
ono umarło, to jest ta strategia. Mamy swoją strategię.
Tekieli : - Dobrze, ale...
Kacmajor : - No więc
oni weszli do domu i ja im od razu powiedziałem, no toście się wrobili, bo tu
jest dziecko, tu jest matka, to ja puściłem tę famę i sami żeście w nią
wdepnęli, i kosztowało was to tyle i tyle, wy nam zrobicie zdjęcia, my wam zrobimy
zdjęcia, i wy sobie pojedziecie, my tu sobie zostaniemy, dobra, dobra koniec.
NAPISÓW
NIE WIDZĘ
Tekieli : - Ale o tych widzeniach?
Jak to wygląda?
Kacmajor : - No się widzi.
Jak się ciebie widzi, to się widzi. Albo jest
to widzenie senne w nocy, albo jest to zwykłe widzenie w dzień, można widzieć
ducha, znaczy duch, to jest...
Tekieli : - No właśnie, bo to są
nieprecyzyjne słowa...
Kacmajor : - Ja zaraz uprecyzyjnię. Widzisz plamę barwną jakiegoś kształtu, ona
może być w powietrzu, może być na ścianie, charakter tejże plamy
czyli tego ducha, mówi o człowieku, o jego działaniach lub o naszych
działaniach, zależy gdzie się ten duch znajduje i jakiego jest kształtu, i
jakiego jest koloru. Prawo wyraźnie mówi o rozróżnianiu duchów, tak? I my te
duchy po prostu widzimy i potrafimy je rozróżniać. Jest to dla nas wszystkich
wiedza o konieczności jakiegoś naszego działania lub
też informacja o działaniu jakiegoś człowieka.
Tekieli : - Czyli po prostu
interpretujecie...
Kacmajor : - Nie interpretujemy.
Tekieli : - Czyli interpretujecie
kolory i kształty?
Kacmajor : - Wiemy. Gdybyśmy
interpretowali tylko, to tak jakbyśmy interpretowali, wiesz, Prawo Boże, no.
Petrus : - Są napisy.
Kacmajor : - On widzi napisy. Na
przykład.
Tekieli :
- To już nie ma co interpretować.
Kacmajor : - Przychodzi sobie człowiek
i pisze na nim "kurwa" albo "dziennikarz"
pisze, rozumiesz, dzięki temu wiadomo, że to jest dziennikarz, albo pisze sobie
coś tam nad nim innego i to zależy jeszcze gdzie ten napis, który on widzi,
jest umiejscowiony, i tyle.
Sajnóg : - Przy czym duchy są
konkretne, to nie jest taki jakiś symbol, tylko łączy się to z konkretną siłą,
siłą ducha, że na przykład widzisz na kimś... ciemnoczerwony.
Tekieli :
-
Siłą zewnętrzną?
Sajnóg : - Tak. Ciemnoczerwony kolor
na przykład oznacza czyjąś agresję.
Kacmajor : - Że on jest agresywny, on
może tutaj zdjął płaszczyk, a w środku... rozumiesz,
bo jeżeli ty widzisz, że on jest agresywny, to bez sensu jest ten duch, tak?
Jeżeli ktoś przyjechał z agresją, tak, a pod jakimś tam płaszczykiem, to ten
duch mówi o nim prawdę.
Tekieli : - Czy to jest tak, że to
jest po prostu "czyjeś pismo" - mówię w tej chwili absolutnie
metaforycznie, bo to jest trudna rozmowa...
Kacmajor : - To nie jest rozmowa, bo
ty nie wiesz po prostu.
Tekieli : Wiesz, ja jestem...
Kacmajor : - Wiesz, teraz zobaczyłem na
zegarku ducha ciemnoróżowego, pojawił się i zginął od razu, czyli rezygnacja z
ciemnego różu, coś ucieka, to znaczy, że rezygnujesz z czegoś, a zegarek mówił
o czasie, czyli za jakiś czas ktoś zrezygnuje z ciemnego różu. A ciemny róż to
udawana miłość. A tam zobaczyłem, że ktoś nie zrezygnuje przez jakiś czas z
przyjmowania cudzych myśli, duch biały to rezygnacja i szlus, i oni wszyscy to widzą
i koniec, w domu sześćdziesięcioletnia kobieta widzi tak.
Tekieli : - Te same rzeczy w
tym samym momencie...
Kacmajor : - Nie, ale
po co? Ale po co?
Tekieli : -
Czyli to są indywidualne... ale język
tych znaków jest ten sam?
Kacmajor : - Ten sam, bo myśmy się
poprzez życie z tym duchem nauczyli go rozpoznawać, bo nigdzie nie jest to
opisane, rozumiesz?
Tekieli : - Dlatego mówiłem o
interpretacji...
Kacmajor : - Ale na początku to było
tak, żeś my je obserwowali, wiesz o co chodzi, i te
zdarzenia i to, co się działo, mówiło nam o tym, że to jest takie, rozumiesz.
Tekieli : - No właśnie.
Kacmajor : - a
nie inne, prawda, bo skąd ja mógłbym wziąć tę wiedzę? Prawo mówi o
rozróżnianiu duchów, ja wiem, że one są, wiesz, i oni je widzą, ja widzę,
chociaż ja najmniej mam widzeń, napisów nie widzę, nie wiem skąd oni to wzięli.
Tekieli : - Ale wiadomo
dlaczego?
Sajnóg : - Wszyscy dostali to jak
wyszli (śmiech) na Drogę, jak poznaliśmy Niebo, nie wcześniej, bo ja nigdy nie
widziałem...
Kacmajor : - Chociaż byli ludzie,
którzy widzieli. Na przykład moja żona - ona widziała i czuła pewne rzeczy,
rozumiesz. Jej koleżanka z roku przyjechała do mnie z tzw. schizofrenią, wiesz,
siedziała w zakładzie psychiatrycznym, przywieziono ją do mnie. Po nałożeniu
rąk wyzdrowiała, pojechała jeszcze na jakieś studia do Moskwy. Żona, znając tę
dziewczynę przed i po, wiesz, bo były z jednego roku, chciała się spotkać ze
mną i kiedy gdzieś kiedyś leczyłem na Lubelszczyźnie, ona przyjechała, a ja
patrząc na nią wiedziałem, że to jest moja żona i powiedziałem: ty jesteś moja
żona, a ona została moją żoną i taka historia. Wiedziałem w sobie, że to jest
moja żona, a ona mi się nie podobała fizycznie, rozumiesz, bo to nie był mój
typ kobiety, rozumiesz, ale ja wiedziałem, że to jest dusza jakaś określona, że
ja z tą duszą zrobię coś i będzie fajnie.
Tekieli : - Trzeba mu współczuć?
Kacmajor : - Nie... no
fajna baba jest, dlaczego, mnie się podoba, rozumiesz, teraz mi się podoba,
rozumiesz. Dlaczego współczuć? Mamy szóstkę dzieci i jest fajnie.
Tekieli : - Czyli to jest jakiś
system znaków, który się pojawił wokół ciebie najpierw, potem też wokół osób,
które...
Kacmajor : - Ja nie widziałem tego
pierwszy, wcześniej inni widzieli ode mnie.
część 2 - czytaj
bruLion - wybór tekstów
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
sekta niebo cz 2sekta nieboRozgrzewka po kwadracie – cz 2sprzęt wędkarski cz 1Escherichia coli charakterystyka i wykrywanie w zywności Cz IDeszczowa piosenka [cz 1]07 GIMP od podstaw, cz 4 PrzekształceniaWielka czerwona jedynka (The Big Red One) cz 2Warsztat składamy rower cz 12009 SP Kat prawo cywilne cz II413 (B2007) Kapitał własny wycena i prezentacja w bilansie cz IIFizjologia Układu Dokrewnego cz I!!! Prawo Budowlane cz 10Zeszyt 25 Planowanie kariery zawodowej cz 2więcej podobnych podstron