mrozek ostatni husarz









SŁAWOMIR MROŻEK - OSTATNI HUSARZ







SŁAWOMIR MROŻEK
OSTATNI HUSARZ
 
Lucusia spowijała mgła tajemnicy i ważności.
Różni idzie, znajomi, wiedzieli o tym mniej lub więcej, ale wszystko wiedzieli
tylko niektórzy. Wszystko wiedziała tylko żona Lucusia, mama Lucusia i
babka Lucusia. Pozostali - krewni Lucusia, ba, nawet jego dzieci - skazani
byli na domysły.
Żona Lucusia codziennie, gdy dzieci już poszły
spać, a Lucuś siedział przy lampie, w pantoflach, z gazetą w ręce, zbliżała
się do niego, kładła mu głowę na kolanach i długo, długo patrząc mu w
oczy, szeptała:
- Na miłość boską, Lucusiu, uważaj na
siebie...
Lucuś nie lubił rosołu na kościach cielęcych
i ustroju.
Lucuś jest bohaterem.
Zdarza się, że przychodzi do domu
rozpromieniony, milczący, ale domowi wiedzą, że gdyby chciał i mógł, to
miałby wiele do powiedzenia. Wieczorem żona pyta go nieśmiało, z nietajonym
podziwem:
- Znów?...
Lucuś kiwa głową i przeciąga się w
ramionach. Cała jego postać wyraża męskość i siłę.
- Gdzie?... - zapytuje dalej żona, przejęta
własnym zuchwalstwem.
On wstaje, podchodzi do drzwi, otwiera je nagłym
ruchem i sprawdza, czy nikt nie podsłuchuje. Sprawdził także rolety na
oknach. Odpowiada ściszonym głosem:
- Tam, gdzie zwykle...
- Ty... - powiada żona.
W tym słowie jest wszystko.
Wśród bliskich znajomych Lucusia, jak już
wspomnieliśmy, krąży niejasna, podniecająca fama: Lucuś musi uważać... Czy
Lucusiowi coś grozi?... Ach, ten Lucuś... Lucuś im daje, no no...
Jego mama niepokoi się o Lucusia, ale jest z
niego dumna. Nie mówi o nim inaczej jak "mój syn". Natomiast babka
Lucusia, niezłomna matrona, mieszkająca osobno, jest tylko dumna. Żadnych
obaw nie okazuje na zewnątrz. Mówi do swojej córki, matki Lucusia:
- W naszych czasach trzeba się narażać.
Sprawie potrzebni są ludzie nieustraszeni. Gdyby Eustachy żył, działałby
tak samo jak Lucuś.
W rozmowie z prawnuczkami robi także aluzje:
- Cieszcie się, że macie takiego ojca - i
pokazuje im obrazki przedstawiające rycerzy w pióropuszach, galopujących
przez równiny. - Wasz ojciec mógłby tak samo. On się nie załamał.
Tymczasem Lucuś wstępuje do szaletu
publicznego. Starannie zamyka się w kabinie. Po upływie chwili z tygrysim światłem
w oczach rozgląda się raz jeszcze czy jest sam - po czym błyskawicznie
wyjmuje z kieszeni ołówek i pisze na ścianie: "Precz z bolszewizmem!".
Wypada z ustępu, wskakuje do pierwszej lepszej
dorożki lub taksówki i klucząc ulicami, wraca do domu. Wieczorem żona
zapytuje go nieśmiało:
- Znów?...
Lucuś działa od dawna i chociaż życie tak
intensywne szarpie mu nerwy i przyprawia o bezsenność - nie rezygnuje.
Lucuś jest ostrożny, zmienia charakter pisma.
Od czasu do czasu pożycza także w biurze wieczne pióro od swojego
zwierzchnika. "Jeżeli zidentyfikują, do kogo należy pióro, którym to
napisałem... Ha ha..." - i śmieje się groźnie na myśl, jak z pyszna
będzie się miał kierownik biura i jak w błąd zostaną wprowadzeni jego,
Lucusia,
prześladowcy. Siepacze.
Czasami sytuacja ścina krew w żyłach Lucusia.
Zdaje się, że nie ma wyjścia. Na przykład pewnego razu, gdy pisał na ścianie:
"Katolicy się nie dadzą" - ktoś gwałtownie załomotał do drzwi.
Serce Lucusia zamarło. Był pewien, że to oni. Gorączkowo starł świeży
napis. Łomotanie nie ustawało. Lucuś połknął jeszcze ołówek i dopiero
wtedy otworzył. Wpadł tęgi mężczyzna z teczką (czyżby prokurator? - przemknęło Lucusiowi
przez myśl), czerwony na twarzy, bez słowa wypchnął Lucusia i sam się
zamknął. Ale Lucuś długo pamiętał tę chwilę.
Również fizjonomie babci klozetowych przyprawiały
go o niepokoje. A nuż to jedynie charakteryzacja?
Aż pewnego zimowego dnia, kiedy zmierzał ku
zwykłemu polu bitwy, przystanął i zamarł. Drzwi publicznego szaletu były
zamknięte. A na nich, w poprzek, widniał brutalny napis kredą, niewątpliwie
uczyniony ręką siepacza: REMONT.
Lucuś poczuł się jak husarz, któremu w wirze
batalii nagle wytrącono koncerz - rozgląda się i nie znajduje swej broni.
Postanowił jednak walczyć nadal. Poszedł na
dworzec kolejowy. Ale właśnie z peronu wychodziła kompania żołnierzy i wielu z nich skierowało się
tam, gdzie i Lucuś. W Lucusiu zrodziło się podejrzenie. A więc nie tylko użyli
zdradzieckiego chwytu REMONT, lecz także wprowadzają stan wyjątkowy. W
Lucusiu powstała wizja wszystkich peronów i ustępów publicznych obsadzonych
przez wojsko. Nie, Lucuś jest zbyt przebiegły, Lucuś poznał się na tym. Tak
Lucusia nie wezmą.
Nie wątpił, że siepacze obsadzili już
wszystkie pozostałe obiekty w miasteczku; a więc są już w hotelu
"Polonia" i w punkcie wyżywienia zbiorowego "Gastronom I". Ale
postanowił, że ostatnie słowo będzie należało do niego. Wsiadł do pociągu,
choć tam też był ostrożny. Wysiadł na następnej stacji. Opodal leżała
niewielka, uboga wioska. Dobrnąwszy do pierwszego domu, zapytał o ubikację.
- Czego? - zdziwiono się. - My, panie,
chodzimy do lasu...
W zagajniku było już mroczno. "Tym
lepiej" - pomyślał Lucuś. Wszedł w sam środek krzaków i napisał
patykiem na śniegu: "Generał Franco wam pokaże".
Wrócił do domu. Tego wieczoru długo stał
przed lustrem, sprawdzając, czy do jego ramion nadawałyby się orle skrzydła.

Nowele i opowiadania - subiektywny wybór








Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ćwiczenia ostatnie zadania
Ostatnia Szarľa
ostatnibalgubernatora
Brown Fredric Ostatni Marsjanin (opowiadanie)
parowski ostatni komik prl
38 1 Ostatnia młodość
Wojna afganska rok ostatniej szansy (Policy Paper FAE)
Wyklad I ostatni kolos
Krawczuk Ostatnia olimpiada
MROZEK

więcej podobnych podstron