What if it hurts me too much!?
What if I break down!?
What if my feet run out of ground?
I feel so weak,
But I have to be strong!
My heart is broken and it bleeds
But I have to find my place
To hear my sound.
Rozdział 6
KPOV
Brnęła przez las. Biegła jak tylko szybko potrafiła. W uszach jeszcze
słyszała rżenia Bituel, która chciała iść z nią.
Kathopeia nie powstrzymywała łez spływających po jej policzkach.
Parę razy przewróciła się w błoto. Raz boleśnie uderzyła się w kolano.
Potrzebowała wówczas paru minut by się podnieść i biec dalej. Nie
miała pojęcia dokąd i jak długo już biegnie.
Chciała jak najszybciej opuścić terytorium jej plemienia. Zdawała sobie
sprawę, że kiedy wejdzie na obcą jej ziemię nie będzie miała
zabezpieczenia. Przysiadła na wielkim głazie by złapać oddech. Ledwo
łapała oddech. Płuca ją bolały, a mięśnie nóg trzęsły. Nie miała już siły.
Musiała chwilę odpocząć. Odzyskać choć trochę sił. Zakręciło jej się w
głowie. Przymknęła oczy.
***
Przebudziła się kiedy pojedynczy promień słońca oświetlił jej twarz.
Chwilę jej zajęło by uprzytomnić sobie, że usnęła na głazie. Zsunęła się
na ziemię podczas snu. Musiała być naprawdę wykończona, bo straciła
przytomność.
Wstała powoli i zaczęła zbierać rozsypane rzeczy. Kiedy to zrobiła
rozejrzała się po okolicy by zorientować się, gdzie jest. Niestety nie
bardzo wiedziała, bo nigdy wcześniej tu nie była. Zaburczało jej w
brzuchu. Musiała coś zjeść, na kolacji z nerwów nie udało się nic
przełknąć.
Tak, więc zdecydowała się znalezć coś do jedzenia. Pierwsze co
odnalazła było mango, które w zupełności wystarczyło by się najadła.
Dalej natknęła się również na strumyk, z małym wodospadem.
Postanowiła się umyć, bo nie wiadomo, kiedy taka okazja nastąpi.
Zostawiła torbę na skale i weszła do przyjemnie ciepłej wody.
Kolejne kilka dni Kathopeia spędziła podobnie. Przez cały ten czas szła
przed siebie nawet nie próbując znalezć miejsca, w którym mogłaby się
zatrzymać na dłuższy czas. Nie wiedziała, co robi. Jakaś siła pchała ją
do przodu, mówiła że musi iść dalej. Niestety im dalej szła tym mniej
była pewna, że robi dobrze. Może powinna była dawno temu zawrócić
domu i błagać ojca o wybaczenie. Przy namowie rodzeństwa to by się
udało. Nie zamierzała jednak tam wracać. Była zbyt dumna by tak
postąpić. Powrót do domu byłby równoznaczny z jej przegraną.
DPOV
Demetrisia siedziała w pokoju swojej córki. Od momentu, kiedy
Kathopeia odeszła przebywała tutaj tak często jak tylko mogła. Mąż nie
chciał się przyznać do błędu jaki popełnił wypędzając córkę.
Prawdopodobnie wysłałaby ludzi by ją odnalezli gdyby tylko
Demetrisia pokazała mu list. Nie mogła jednak tego uczynić.
Zdradziłaby swoją córkę i straciła bezpowrotnie, bo ona by jej tego nie
wybaczyła. Córka powierzyła jej wielką tajemnicę, która stała się jej
brzemieniem.
Do pokoju weszła Bezuitsza. Przysiadła się koło matki i przytuliła.
- Żałuję, że nie zdobyłam się na odwagę by przeciwstawić się
ojcu i bronić Kath.- powiedziała cicho- jestem okropną siostrą.
- Popełniliśmy potworny błąd, którego nie naprawimy.
- Mamo&
- Chcę się przenieść do osady- powiedziała Demetrisia
- Dlaczego?
- Nie zrozum mnie zle, kochanie. Kocham was bardzo. Ojca też,
ale nie mogę mieszkać z nim pod jednym dachem. Nie po tym,
jak wyrzucił moje dziecko na pewną śmierć.
- Zostawiasz nas? głos Brezuitszy drgnął- Tata popełnił błąd i
wie o tym. Wybacz mu.
- Wybaczyć, że moje dziecko może już nie żyć?! że był zbyt
uparty by jej wysłuchać?!
- Kath jest silna i z pewnością nie da się zabić.
- Jak możesz tak o tym spokojnie mówić? To twoja młodsza
siostra!
- No i co z tego?! Nie moja wina, że jest uparta jak osioł i do tego
bezmyślna. Gdyby nie puściła się z tym przybyszem&
- Nic nie wiesz. Jesteś taka sama jak ojciec. Tylko po tobie
spodziewałam się więcej, chociażby współczucia.
- Nie będzie współczucia. Wiesz, co ci powiem? Dobrze się stało,
że odeszła bo przynajmniej nie muszę się martwić, że uwiedzie
mojego męża!
- Jak możesz?!- wykrzyknęła oburzona Demetrisia
- Och, mamo. Nie udawaj, że nie widziałaś jak mężczyzni na nią
patrzyli w naszej wiosce. Nie uwierzę, że nikomu wcześniej się
już nie oddała.
- Nigdy nie myślałam, że będę się wstydzić najstarszej córki.
Wierzę, że sobie poradzicie. Jesteście już dorośli, a Miletu
niedługo się żeni.
Po tych słowach Demetrisia opuściła pokój bez słów pożegnania,
zostawiając Brezuitszę w ciszy i sumieniem.
- Przeklęta Kath! Jak ja jej nienawidzę!- cisnęła wazonem w
drzwi
PPOV
Urlop dobiegał ku końcowi. Philippe już nie mógł się doczekać powrotu
do swojego kurortu. Ojciec miał przyjechać za kilka dni. Zmiana
planów. Może to i dobrze, bo dało mu to więcej dni na dopracowanie
najmniejszych szczegółów w stu procentach.
Philip był z siebie dumny jeszcze z innego powodu. Przestał się kłócić z
Milly, która w którymś momencie doszła do wniosku, że zupełnie nie
wie, co się jej w nim podobało. Powiedziała również, że postanowiła
porozmawiać z ojcem i przekonać do zmiany decyzji względem ich
małżeństwa. Dla Philipa była to doskonała wiadomość, bo nie będzie
musiał toczyć kolejnej wojny z ojcem. Wystarczy mu ta, co nastąpi
podczas negocjacji o kurort.
Wyskoczył z jachtu i zamiast zaoferować pomoc Milly poszedł prosto
do hotelu. Słyszał, jak Milly mruczy pod nosem mówiąc o jego braku
wychowania. Wystarczyło, że wszedł do środka a wszyscy zaczęli do
niego doskakiwać. Nie mógł odpędzić się od personelu. Podszedł do
recepcji.
- Szefie, witamy z powrotem- uśmiechnęła się Anna.
- Czy coś się działo pod moją nieobecność.
- Wszystko raczej poszło zgodnie z planem, nikt się nie skarżył,
a inżynierowie wczoraj zakończyli prace..
- Doskonale. Ktoś dzwonił?
- Pański ojciec, dwa dni temu. Chciał się z tobą skontaktować.
- Tak, tak. Już z nim rozmawiałem.
- Ach, zapomniałabym. Pani O Crative już przyjechała.
- Ana, trzeba było tak od razu! Kiedy?
- Wczoraj na wieczór.
- Nie wiesz gdzie teraz jest?
- Nie jestem pewna. Wspominała coś o sprawdzeniu stajni, ale to
było już jakiś czas temu.
- Dzięki. Zajmij się proszę moimi gośćmi. Daj im pokoje, dobrze?
- Oczywiście. Czy poprosić o przygotowanie kolacji o 8?
- Tak, proszę. Na 5 osób.
- Naturalnie, polecę kuchni.
Philip odszedł by znalezć kobietę. Nie dobrze się stało, że przyjechała
kiedy jego tu nie było. Powinien był przywitać ją jak należy. Przeszedł
przez korytarz. Zajrzał niemal do każdego pomieszczenia po drodze.
Nie obyło się bez uwag do personelu, który od razu poczuł, że szef
powrócił.
Wreszcie znalazł ją w stajni. Pochylała się i przyglądała drzwiom od
boksów. Stał przy niej młody człowiek, który coś skrupulatnie
zapisywał. Podszedł po chichu, a jak był na tyle blisko by nie krzyczeć,
powiedział.
- Dopiero, co przyjechała a już rządzi
Odwróciła się i uśmiechnęła.
- Wybacz, to silniejsze ode mnie. Taka moja natura.
- Witaj, Penelope.
- Witaj, Phil.
Uściskali się serdecznie. Przyjrzał się jej uważnie. Coś się zmieniło od
czasu kiedy ją ostatnio widział.
- Chciałbym umieć powiedzieć, co takiego się w tobie zmieniło,
ale chyba nie umiem.
- Pomogę ci. Zaręczyłam się i spodziewam się dziecka-
uśmiechnęła się, a oczy jej rozbłysły
- Gratuluje! Szczęściarz z tego faceta. Przekaż mu to, gdyby nie
wiedział.
- Wie, wie.
- Masz ochotę na coś zimnego do picia?
- Jeszcze pytasz? Oczywiście! Och, zapomniałabym ci
przedstawić mojego asystenta, Jeff Morignon.
- Witam- uściskali sobie dłonie- ciebie również zapraszam.
- Chętnie. Nikt mnie nie ostrzegł, że będzie tu tak gorąco.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
KPOV
Zostawiła swoje rzeczy na brzegu, koło wielkiego głazu, tak, że nie były
widoczne od lasu. Weszła w kostiumie do rzeki, o spokojnym nurcie,
więc musiała się obawiać wirów. Zerkając na taflę wody zobaczyła
połyskujące czerwone kamyki. Zanurkowała po nie. Trzymając je w
ręku mogła się im dokładnie przyjrzeć. Kamienie wyglądały jak
minerały, bo były lekko przejrzyste. Wpatrywała się w nie, jak
zaczarowana. Nigdy nie widziała tak pięknych minerałów.
Nagle usłyszała szelest. Odwróciła się natychmiast w stronę
usłyszanego hałasu. Niestety było za pózno. Ktoś ją zaatakował. Rzucił
się na nią, próbując zanurzyć jej głowę w wodzie. Kathopeia z całych sił
starała się do tego nie dopuścić, walcząc o każdy oddech. Napastnik
okazał się o wiele silniejszy od niej i po krótkiej walce, opadła z sił nie
stawiając już za dużego oporu i dając przewagę przeciwnikowi. Nie
wiedziała, jak długo jest pod wodą, ale powoli brakowało jej tlenu i
czuła jak traci przytomność. Zaczęła się dusić&
EPOV
- Gomus, co u diabła wyprawiasz?- warknął przewodnik,
- Nic- skłamał gładko, wciąż trzymając zdobycz pod wodą
Eithus podszedł do brzegu i wtedy dopiero zorientował się, że jego
wojownik trzyma coś pod wodą. Skupił wzrok i ujrzał człowieka.
- Natychmiast przestań topić tego człowieka, Gomus!- krzyknął,
wskakując do wody
- To moja zdobycz i ja decyduję o jej życiu- powiedział Gomus
- Wodis, Markus odciągnijcie tego kretyna. warknął Eithus
Gomus był zmuszony do wypuszczenia dziewczyny z rąk. Odciągnięty
na brzeg nie został uwolniony. Pozostali czekali na rozkazy
przewodnika. Eithus wyciągnął człowieka z wody i wtedy zorientował
się, że to kobieta. Wziął ją na ręce i wyniósł na brzeg, gdzie położył na
piasku. Kobieta nie była sina, więc była jeszcze szansa by ją odratować.
- Oślepłeś totalnie, Gomus? To kobieta! Nie wolno ci podnosić na
nie ręki!
- Chciałem&
- Co do cholery chciałeś?! Dlaczego to zrobiłeś?
- Ja&
- Zamilcz, módl się by ona żyła- potem Eithus zwrócił się do
reszty- czy ktoś ją rozpoznaje?
Wszyscy pokiwali przecząco głowami. Eithus odwrócił dziewczynę i
zauważył tatuaż na ramieniu. Reanimacja się udała. Kobieta powoli
odzyskiwała przytomność.
- Pochodzi z plemienia Sethurmith- powiedział Eithus
- Przecież oni zamieszkują północną część wyspy, 5 dni drogi
stąd- rzekł Markus
- Zbłądziła?- wtrącił Wodis
- Możliwe, ale nie wydaje mi się- powiedział Eithus, przyglądając
się dziewczynie- jedyne wytłumaczenie to, że została wygnana
z plemienia
- Niemożliwe- powiedział Markus- spójrz na nią jest za piękna.
- Tak, ale każdy może być wygnany- powiedział Eithus-
zaprowadzimy ją do wodza.
- Ale ona jest moja! Znalazłem ją, więc należy do mnie!-
powiedział Gomus
- Nie. Złamałeś prawo polowania, a wraz z tym straciłeś do niej
prawo. Stanie przed wodzem, który zdecyduje co z nią zrobić.
KPOV
Kathopeia odzyskała świadomość i dopiero do niej dotarło, że jest
osaczona przez tłum mężczyzn. Zerwała się nagle by uciec, ale
przerazliwy ból przeszył jej płuca. Zgięła się wpół.
- Spokojnie- usłyszała głos mężczyzny który stanął obok niej
- Nie podchodz do mnie!- krzyknęła i pomimo bólu cofnęła się
od niego
- Nie krzycz, bo będzie jeszcze bardziej boleć- słyszała w głosie
człowieka spokój.
Miał rację. Mówienie sprawiało jej ból, ale powoli odzyskiwała
całkowitą kontrolę nad ruchami. Kątem oka zauważyła napastnika,
który zaczął ją topić. Doskoczyła do niego i wymierzyła mocnego
kopniaka w krocze mężczyzny. Zrobiła to tak szybko, że nikt nie miał
szansy zapobiec temu. Napastnik krzyknął w bólu i chciał ją pochwycić,
ale mu umknęła. Mężczyzni stojący obok niego przytrzymali go.
Uśmiechnęła się pod nosem i cofnęła jeszcze o krok. Wtedy ktoś ją
złapał od tyłu. Wykręcił ręce do tyłu tak, ze nie mogła nic zrobić.
Próbowała kopać, ale ona ją unieruchomił.
- Nie radziłbym atakować tylu mężczyzn, piękna- szepnął jej do
ucha- bo nie będę w stanie cię przed nimi obronić
- Puść mnie!
- Przykro, ale nie mogę tego zrobić. Pójdziesz z nami.
- Nie! Nigdzie nie pójdę!- zaczęła się wyrywać
EPOV
Eithus nie chciał tego robić, ale musiał uciszyć dziewczyna, która sobie
sama szkodziła. Uderzył ją delikatnie, ale stanowczo w tył karku, tak, że
osunęła się bezwładnie. Wziął ją ponownie na ręce, zawołał swojego
konia i pojechali do wioski.
KPOV
Budziła się. Czuła się zle. Otworzyła oczy i rozejrzała się dokoła. Była w
jakimś ciemnym pomieszczeniu oświetlonym jakimiś ognistymi
lampami, ustawionych w każdym rogu. Wstała powoli, ale mimo to
głowa ją mocno zabolało. Najgorzej było w okolicy karku. Gdy
próbowała dotknąć tego wrażliwego miejsca ból stawał się bardziej
tępy. Próbowała sobie przypomnieć, co się wydarzyło zanim straciła
przytomność. Ale jedyne, co pamiętała to atak mężczyzny, kiedy brała
kąpiel w jeziorze. Potem, zupełnie nic. Jakby wycięto jej kawałek życia.
Podniosła się i zeszła z łóżka. Podeszła do malutkiego okna, które było
jedynym zródłem świeżego powietrza. Wzięła głęboki wdech i poczuła
się lepiej. Dopiero lekki podmuch wiatru uświadomił jej, że wciąż była
jedynie w kostiumie. Zadrżała. Zbliżała się noc, a ona nie ma pojęcia co
tu robi i jak w ogóle się tutaj znalazła.
Nagle zaskrzypiały drzwi, a w progu stanął jakiś mężczyzna. Jego twarz
wydawała się znajoma.
- Wódz cię oczekuje, piękna- zagadnął, uśmiechając się
tajemniczo
- Gdzie ja jestem?- zapytała
- W naszej osadzie.
- W jakiej osadzie? Jak się tutaj znalazłam?
- Osadzie plemienia Plethumius. Jeszcze pytasz jak się znalazłaś?
- Ja..ja nic nie pamiętam.
- Poważnie? Musiałem cię trochę za mocno uderzyć.
Przepraszam.
- Uderzyłeś mnie?!- zapytała zdziwiona
- Nie miałem wyboru.
- Pewnie.
- Pójdziesz sama czy mam ci pomóc?
- Byś mnie znowu uderzył? Nie, dziękuję. Wolę sama.
- A więc zapraszam.
Wziął ją pod ramię, jakby się obawiał, że spróbuje uciec. Chętnie by to
uczyniła, ale nie miała pojęcia gdzie się znajduje, a orientacja w terenie
jest niezbędna w efektywnej ucieczce. Nie wiedziała dlaczego, ale się
bała. Podświadomie wyczuwała nadchodzące niebezpieczeństwo.
Jakby coś złego miało się wydarzyć. Od małego dziecka posiadała tę
niezwykłą umiejętność, jak wiele innych z resztą.
Kathopeia próbowała się uspokoić i myśleć bardziej pozytywnie,
ignorując swoje przeczucia. Niestety jej wysiłki okazywały się
daremne, bo czuła się jeszcze gorzej.
Kiedy weszli do wielkiej sali, bogato i starannie ozdobionej, Kathopeia
się zatrzymała. Był to odruch. Prowadzący ją mężczyzna poczuł opór z
jej strony, więc szarpnął ją lekko by ruszyła dalej, ale ona stała niczym
posąg. Jakaś siła nie pozwalała jej iść dalej, a rozum krzyczał uciekaj! .
Ponownie ją szarpnął, tylko tym razem dużo mocniej. Rozejrzała się
dokoła i spostrzegła tron, a na nim siedzącego człowieka, który był
zajęty rozmową. Nagle przed jej oczami stanął obraz jej, matki i wujka.
Wspomnienie z jej wczesnego dzieciństwa. Nie wiedziała co wówczas
się wydarzyła, ale była pewna że nic dobrego.
Matka i wujek klęczeli przed tronem. Jej mama płakała i błagała o coś
człowieka na tronie, ale on jedynie obleśnie się uśmiechał. Chciała
podjeść do matki się do niej mocno przytulić, usłyszeć słowa zapewnienia,
że będzie dobrze. Miała zrobić krok w stronę bliskich kiedy ktoś ją złapał.
Zaczęła walczyć z człowiekiem, krzyczała i popłakiwała, chcąc do matki.
Człowiek z tronu zwrócił na nią uwagę i nakazał ją podprowadzić. Złapał
mocno z podbródek by się jej przyjrzeć. Potem wypuścił i wypowiedział
słowa, których nigdy nie zapomni z tej małej wyrośnie prawdziwa
piękność. Kto wie jakie skrywa umiejętności. Wypuszczę was kiedy mi ją
zostawicie. Wasz klan wróci w całości, a ty Demetrisio urodzisz kolejne
dzieci . Kathopeia ugryzła człowieka, który ją przytrzymał i wyrwała do
matki, mocno wtulając się w jej ramiona. Gdy wreszcie je wypuszczono,
wujka nie było. Z biegiem lat, kiedy dorastała i chciała znać pytania na
nurtujące ją pytania, a jednym z nim było o wujku. Nigdy nie uzyskała
odpowiedz na to pytanie, bo matka za każdym razem ją zbywała lub
zmieniała zdanie.
Poczuła ból wykręcanej ręki i dopiero to sprawiła, że wyrwała się z
wspomnień i powróciła do rzeczywistości. Mężczyzna zaczął ją siłą
ciągnąć w stronę tronu. Kathopeia dostała ataku paniki i nie wiedziała,
co ma zrobić. Wyrwała się tak nagle, że nie on zdążył zareagować.
Pobiegła szybko w stronę otwartych drzwi, ale zanim do nich dobiegła,
stanęło w nich dwóch potężnych mężczyzn. Pochwycili ją z szybkością,
ręce jej związali w sposób, że rwało ją w barkach. Potem podszedł
trzeci i włożył jej materiał do buzi by nie była w stanie nic mówić. Stała
się zupełnie bezbronna. Zaprowadzili ją do przywódcy i pchnęli tak
mocno, że się przewróciła na twarz. Zamknęła oczy z bólu, a z nosa
poleciała jej krew. Potem ktoś ponownie ją szarpnął tak by była w
pozycji klęczącej.
- No i kogo mi tu przyprowadziliście, co?- odezwał się
przywódca.
- Gomus ją znalazł w jeziorze, oddalonym od naszej osady
niewiele ponad 1km.- odezwał się Eithus
- Dlaczego, więc przyprowadziłeś ją do mnie, jeżeli ona teraz
należy do niego?
- Gomus, prawie utopił tę kobietę, więc złamał nasze zasady a
wraz z tym utracił do niej prawo, panie. Protokół mówi, że w
takich przypadkach osobę przyprowadza się do przywódcy,
- Dobrze, więc. Skąd jest ta dziewczyna?
- Nie jesteśmy pewni, ale jej tatuaż świadczy o jej przynależności
do plemienia Sethurmith, panie.
- Doprawdy?- zainteresował się przywódca- kiedyś już
gościliśmy ludzi z tego plemienia. Z resztą twój ojciec pochodzi
z niego, jak pewnie wiesz Eithusie.
- Tak, panie. Czy mam go poprosić?
- Zostań- nakazał mu- Puther idz po Bethusa.
Bethus zjawił się już po kilku minutach. Podszedł do tronu. Kathopeia
spojrzała na niego ukradkiem. Rozpoznała w tym człowieku swojego
wuja.
- Czy coś się stało, panie?
- Widzisz tę kobietę, Bethusie?
- Tak.
- Pochodzi ona z twojego plemienia. Pamiętasz umowę? Nikt
miał tu nie przychodzić, a jednak& więc, co mam z nią uczynić?
- Panie, czy jesteś pewien, że pochodzi z Sethurmithów?
- Sam ją zapytaj. Ma tatuaż na lewym ramieniu, taki sam, jaki ty
posiadasz.
- Jak się nazywasz?
Kathopeia spojrzała na niego. Wujek zestrzał się od czasu, kiedy po raz
ostatni go widziała. Jego oczy straciły dawny blask, był lekko
przygarbiony. Wzięła głęboki wdech i powiedziała.
- Nazywam się Kathopeia i jestem córką Demetrisi i Maathusa,
wujku.
Widziała, jakie to zrobiło wrażenie na Bethusie. Uklęknął przy niej i ją
mocno przytulił. Zabolała ją twarz i nos, ale czuła się bezpiecznie.
- Co ty tu robisz?- szepnął jej do ucha by inni nie słyszeli
- Wyrzucili mnie z plemienia& - rozpłakała się
- No, no, no. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek jeszcze zobaczę
moją boginię- odezwał się przywódca- Bethusie, odsuń się
proszę. Chciałbym się jej przyjrzeć.
Bethus wstał i pomógł jej wstać. Potem się odsunął na odległość paru
kroków. Kathopeia stanęła przed przywódcom, cała zapłakana i lekko
trzęsąc z zimna. Mężczyzna wstał z tronu i obchodził ją dokoła,
przyglądając się. Dotykał ją, ale ona natychmiast się odsuwała. Każdy
jego dotyk napawał ją obrzydzeniem.
- Tak, jak przewidziałem, jesteś niezwykle piękna. Kathopeia.
Nigdy nie poznałem twojego imienia, ślicznotko. Zawsze
chciałem cię mieć, ale niestety jestem już za stary. Będziesz za
to doskonałą nagrodą dla mojego najlepszego wojownika-
uśmiechnął się obleśnie, a jego myśli były jednoznaczne
Kathopeia odsunęła się ponownie od niego, bo nie mogła znieść jego
zapachu z ust, od którego robiło się jej niedobrze.
- Eithusie, należy teraz do ciebie- powiedział, szarpnął ją i
niemal wrzucił w ramiona Eithusa, który w ostatnim
momencie złapał, chroniąc przed upadkiem- chyba wiesz, co
się robi z niewolnicami- roześmiał się
- Panie& - zaczął Eithus
- W czym problem, Eithusie? Nie jesteście z tej samej krwi.
Jedyne powiązanie to, że twój ojczym to wuj tej dziewczyny.
Nie widzę problemu.
- Tak, ale& - znowu zaczął
- Albo wezmiesz tę dziewczynę i zrobisz, co należy albo oddam
ją w ręce Gomusa, który zapewne się z tego ucieszy. On z
pewnością uczyni to, co ma.
- I ją zabije na końcu..- mruknął ktoś z boku
- No cóż, wielka będzie strata, ale& niewolnice mają usługiwać
mężczyznom, gdy ich żony odmawiają. Każdy szanujący się
wojownik posiada przynajmniej jedną. Ty, Eithsuie, nie masz
żadnej, więc potraktuj to jako wyróżnienie, bo dziewczyna
miała należeć do mnie..
- Tak, panie- Eithus ustąpił.
- Doskonale. Możesz ją zabrać.
Eithus spojrzał na nią. Delikatnie wziął ją pod rękę i wyprowadził z sali.
Poszli do jego komnaty. Kathopeia chciała porozmawiać z wujem, ale
nie miała tej szansy, bo został w sali.
Eithus rozwiązał jej ręce, ostrzegając ją wcześniej by nie czyniła
głupstw, bo wtedy nie będzie musiał podnosić na nią ręki.
Podprowadził ją na kanapę, gdzie posadził i poprosił by zaczekała.
Przyszedł z mokrym ręcznikiem, którym umył jej twarz z krwi. Włosy
opadły jej na twarz. Eithus odruchowo ujął kosmyk nie sfornych
włosów i założył za jej ucho. Cały czas patrzył jej w oczy. Pogłaskał ją
delikatnie po policzku.
- Jak się tutaj znalazłaś?- zagadnął
- Ty mi powiedz- odezwała się cicho
- Przepraszam, faktycznie głupie pytanie. Może spróbuję inaczej,
jak znalazłaś się w jeziorze? Dlaczego uciekłaś z wioski?
- Chciałam się umyć. Nie uciekłam, zostałam wyrzucona z
plemienia.
- Jak to możliwe, że wyrzucili taką piękną istotę, co?
- To pytanie powinieneś zadać mojemu ojcu.
- Za co cię wyrzucił?
- Dowiedział się, że spałam w domu obcego mężczyzny-
powiedziała, przykładając kompres do nosa
- A spałaś?- zaciekawił się
- Tak& nie& tak. Zgubiłam się, a on był tak miły, że zaoferował mi
nocleg. Spałam w innym pokoju&
- W takim razie twoja wina powinna być odpuszczona&
- Nie chciał mnie słuchać. Po prostu mnie wyrzucił. Nie chcę o
tym rozmawiać.
- Rozumiem, bolesny temat.
Spojrzał na nią, jakby próbował ją zrozumieć. Kathopeia wzięła głęboki
wdech.
- Nie bój się mnie. Nie zrobię ci krzywdy. Musimy się
zastanowić, co z tobą zrobić..
- Ale&
- Nie zrozum mnie zle. Jesteś naprawdę śliczna, ale tak się
składa, że mam żonę, którą bardzo kocham&
- Ja nie&
- Spokojnie- dotknął jej dłoni
- Nie mogę się jej na oczy pokazać! Jak to będzie wyglądać-
powiedziała przerażona
W tym momencie do komnaty weszła kobieta, ubrana w śliczną
wiśniową sukienkę. Czarne włosy miała lekko upięte. Szczupła bardzo
ładnie poruszająca się kobieta spojrzała najpierw na Eithusa, a potem
na nią. Kiedy jej oczy spoczęły na Kathopeii, zauważyła błysk
zaskoczenia i złości.
- Eithusie, co ta kobieta tu robi?- zapytała sucho, a Kathopeia od
razu wyrwała dłoń i odsunęła się od niego.
- Kochanie, zaraz ci wszystko wytłumaczę- powiedział
spokojnie, podchodząc do kobiety. Pocałował ją w usta, a
potem wziął delikatnie za rękę, podprowadzając do Kathopeii.-
to jest Kathopeia. Znalezliśmy ją dzisiaj nad jeziorem. Gomus
zaatakował ją i niemal utopił. W ostatniej chwili udało się ją
odratować&
- To nie tłumaczy jej obecności w naszym mieszkaniu&
- Bądz cierpliwa, najdroższa. Jako, że Gomus ją odnalazł
powinna należeć do niego, ale że niemal pozbawił ją życia
stracił to prawo. Przywódca ofiarował ją mnie&
- Co?!- wykrzyknęła kobieta
- Napoli& - zwrócił się do kobiety
- Nie!! Nie zgadzam się!! Nie obchodzi mnie to, że tradycją jest
posiadanie kochanki, ale ja to nie pozwalam!! Słyszysz mnie?-
powiedziała Napoli
- Kochanie, posłuchaj mnie, dobrze?
- Nie, Eithusie!
- Ona jest siostrzenicą mojego ojca!
Nastała cisza. Napoli spojrzała na Kathopeię, mierząc ją wzrokiem.
- Boginia przywódcy?- powiedziała cicho Napoli, a w jej oczach
zbierały się łzy
- Tak.
- Dlaczego nie wziął jej dla siebie?
- Twierdził, że jest za stary. Nie wiem, to nie jest istotne.
- Mogłeś odmówić&
- Nie mogłem, kochanie. On by ją oddał Gomusowi, a ten by ją
zabił. Pamiętasz, co się stało z poprzednią.
- Wiesz, że nie uzyskasz mojej aprobaty na ten& .
- Spokojnie, kochanie. Chcę jej pomóc się stąd uwolnić. Tylko
najpierw muszę pomówić z wujem, jak to zrobić.
- Nie chcesz jej sobie zostawić?
- Oczywiście, że nie. Kocham ciebie, skarbie.
Twarz Napoli rozjaśniała i widać było, jak bardzo ją to uszczęśliwiło.
Rzuciła się Eithusowi na szyję i ucałowała.
- Kocham cię- szepnęła- mam dla ciebie wspaniałą wiadomość.
- Jaką?- wciąż trzymał żonę w ramionach
- Za 7 miesięcy będziemy mieć dziecko.
- To wspaniale- uściskał żonę
Napoli pisnęła, kiedy Eithus okręcił się z nią wokół. Kathopeia patrzyła
w ciszy na to wszystko. Jakieś dziwne uczucie ją ogarnęło. Zazdrość?
Chyba tak. Sama chciałaby być zakochana i szczęśliwa, jak ta dwójka.
Rozległo się pukanie do drzwi. Kathopeia odruchowo wskoczyła na
okno. Napoli spojrzała na nią zdziwiona. Ethius również na nią
spojrzał, ale nie odezwał się słowem. Poszedł otworzyć drzwi. Po
chwili w pokoju stanął jej wujek. Rozglądał się po pokoju, aż w końcu ją
zauważył.
- Czemu ona siedzi na parapecie?- spytał cicho Eithusa
- Wskoczyła na nie, kiedy zapukałeś- odparł
- Rozumiem. Zostawicie nas samych?
- Oczywiście, ojcze. Kochanie, co powiesz na odświeżający
spacer?
- Z tobą zawsze.
Zostali sami w pokoju, a Kathopeia nie była pewna, co powinna zrobić.
Rzucić się wujkowi na szyję czy pozostać tam, gdzie aktualnie się
znajdowała. Nie była przekonana czy może mu zaufać.
- Zejdz z parapetu, dziecko- odezwał się pierwszy
- Wolę zostać tam, gdzie jestem.
- W porządku, więc wysłuchaj mnie.
- Dobrze.
- yle się stało, że trafiłaś do plemienia, ale& nie da się nic z tym
zrobić. Chciałem ci tylko powiedzieć, że musisz być posłuszna
mojemu synowi, bo teraz on jest twoim panem. Przywódca
będzie się o ciebie wywiadywał i nie chciałbym by dowiedział
się, że sprawiasz kłopoty, bo wówczas czeka cię surowa kara.
Nie martw się, jeżeli będziesz wykonywać polecenia Eithusa i
jego żony nic ci się nie stanie& No właśnie, to tyle.
Kathopei zrobiło się przykro. Myślała, że wuj będzie mówił o czymś
innym, ale przyszedł tylko powiedzieć by była grzeczna. Nic więcej. Jak
gdyby w ogóle zapomniał, że należą do tej samej rodziny.
- Masz jakieś pytania?
- Wiele&
- Czegoś nie rozumiesz z tego co ci powiedziałem?
- Nie, to zrozumiałam.
- Więc?
- Zachowujesz się jakbym była obcą dziewczyną, która nic dla
ciebie nie znaczy. Mówisz do mnie jak do służącej. Nie zapytasz
o rodzinę, o siostrę, która nadal za tobą tak tęskni, że nie
potrafi mówić, co się wówczas wydarzyło& jakby cię to w
ogóle nie obchodziło& zapomniałeś o naszym plemieniu&
- To nie&
- Wszystko jedno. Zrozumiałam swoje miejsce. Nie zamierzam
sprawiać kłopotów.
- Kathopeia&
- Wykonałeś swoje zadanie, panie. Będę posłuszna twojemu
synowi&
Wuj tylko na nią spojrzał. Odwróciła natychmiast głowę w przeciwną
stronę, bo jeszcze chwila i zaczęłaby płakać. Nie chciała by widział jej
łez. Obiecała sobie, że będzie silna, w końcu to ona sprowadziła sobie
to wszystko na głowę.
Usłyszała trzask zamykanych drzwi i dopiero wówczas dała upust
swoim emocjom. Nie powstrzymywała łez, które teraz spływały jej po
policzkach, sprawiając, że rozcięta warga ją piekła.
EPOV
Eithus spotkał ojca, kiedy ten szedł korytarzem. Nie miał zadowolonej
miny. Przystanął by z nim porozmawiać.
- Jak poszła rozmowa, ojcze?- zagadnął
- yle.
- To znaczy?
- Na samym początku powiedziałem, co powinienem i
chciałem& zapytać o rodzinę, ale zabrakło mi odwagi. Miała mi
za złe, że nie pytałem o siostrę, tylko od razu zacząłem jej
grozić by dobrze się zachowywała&
- Dowiedziałeś się w końcu czegoś?- spytał syn
- Niestety. Nie chciała pózniej ze mną rozmawiać. Myślałem, ze
będzie chciała się wyżalić po tym jak została wyrzucona..
- Została wyrzucona z plemienia?- wtrąciła się Nopali- dlaczego?
- Spała którejś nocy poza osadą, w domu obcego mężczyzny.
Ojciec się o tym dowiedział, wysunął błędne wnioski i ją za to
wyrzucił. Ona twierdzi, że niczego złego nie uczyniła, a jedynie
skorzystała z zaoferowanego schronienia, bo zabłądziła&
- I wciąż broni rodziny?- zdziwiła się szczerze Nopali- nie
rozumiem dlaczego ja wyrzucili, jeżeli niczego nie zrobiła.
- Jej ojciec nie chciał jej wysłuchać. powiedział Eithus
- Malthus od jej urodzenia żywił urazę do niej- powiedział
ojciec- Demetrisia kiedyś mówiła, że ona nie jest dzieckiem
Malthusa, ale twierdziła, że on o tym nie wiedział.
- Może podświadomie& - rzuciła Nopali
- Mógł się domyślić. Kathopeia w ogóle nie przypomina nikogo z
rodziny, z urody. Do tego od dziecka wykazywała talenty,
których nikt z jej plemienia nie posiadał, a twierdzi się, że
dzieci mogą mieć tylko te, co w plemieniu są&
- To czyim ona jest dzieckiem?- spytał Eithus
- Nie wiem. Demetrisia nigdy mi tego nie powiedziała.
Przepraszam, ale muszę powrócić do swoich zajęć.
- Postaram się jej pomóc, ojcze.
- Bądz dla niej dobry. Widać, że została naprawdę zraniona i
bardzo cierpi.
- Oczywiście.
KPOV
Kathopeia była na siebie wściekła, że dała się sprowokować. Nie
chciała potraktować w ten sposób swojego wuja. Otarła łzy by nikt nie
zauważył, że płakała. Nienawidziła współczucia i tych spojrzeń
przepełnionych litością. Wstała i wzięła koc do ręki by się nim
przykryć. Obeszła dokoła pokój, oglądając rzeczy, z których większość
była naprawdę piękna. Wzięła do ręki śliczny kamień. Przyjrzała mu się
i doszła do wniosku, że był identyczny jaki znalazła w jeziorze zanim
została zaatakowana.
Podobały jej się również meble, wykonane z drewna palmowego. Pokój
był bardzo starannie urządzony, widać było kobiecą rękę.
Nagle drzwi się otworzyły, Kathopeia upuściła kamień, który całe
szczęście nie potłukł się na drobne kawałki, a jedynie poturlał się pod
okno.
W pokoju było ciemno, więc nie widziała osoby, która weszła.
Odwróciła się w stronę drzwi i wtedy właśnie rzucił się na nią
mężczyzna. Dusił ją jednocześnie przyciskając boleśnie do ściany.
Kathopeia próbowała walczyć, ale była zbyt słaba.
- A już myślałem, że nie zostawią cię samej- odezwał się tubalny
głos
- Puść mnie!
- O nie, moja piękna. Nie tym razem- po głosie poznała, że to ten
sam człowiek, co rzucił się na nią w jeziorze
- Proszę!
- Myślisz, że pozwolę sobie odebrać moją nagrodę- czuła jego
oddech na szyi, drżała z przerażenia- a więc, nie. Eithus nie
powinien był mi ci zabierać.
- Zostaw mnie!
- Będziesz najpierw moja, a potem Eithusa&
- Nie&
- Obawiam się, że nie ty o tym decydujesz&
- Nie!
- Nie dobrze. Współpraca z reguły jest przyjemniejsza.
- Puść mnie do diabła!!
- Puszczę, ale najpierw zrobię na co od początku mam ochotę
- Nie- zaczęła krzyczeć, ale on przytkał jej dłonią usta
- Cicho!
Uderzył ją parę razy. Wciąż z nim walczyła, korzystając z każdej jego
nie uwagi. Kilka razy kopnęła go boleśnie. Niestety, jej działania jedynie
jeszcze bardziej go rozwścieczały; zaczął ją kopać, uderzać, rzucać o
ścianę i meble. Każdą rzecz, która znalazła się na drodze.
Czuła jak z rozciętych ran na rękach, brzuchu, twarzy i nogach sączy się
krew. Skupiła się jednak na odpieraniu i unikaniu ataków przeciwnika,
co był trudne bo pokój tonął w zupełnych ciemnościach.
Zapach krwi zaczął docierać do jej nosa, powodując, że traciła
przytomność. Po wpływem mocnych uderzeń mięśnie przestały jej
słuchać, traciła niemal zupełną władzę nad własnym ciałem. Wiedziała,
że nie może utracić kontroli, bo będzie to dla niej wyrokiem śmierci.
Walczyła uparcie, nie poddając się bólowi. Niestety każdy ma granicę
wytrzymałości i gdy się ją przekroczy nie jest się w stanie nic zrobić.
I tak właśnie się stało z Kathopeją. Kiedy znowu ją wrzucił na ścianę,
osunęła się i już nie wstała. Ból stawiał się coraz dotkliwszy, ale
jednocześnie nie czuła niczego. Zupełnie jakby była martwa.
Czuła jak powoli traci przytomność.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
The Shadow of Death Rozdział 4The Shadow of Death Rozdział 3The Shadow of Death Rozdział 5The Shadow of Death Rozdział 1The Shadow of Death Rozdział 2Aleister Crowley The Rape of Death (pdf)In the Shadow of the WallDr Who Target 156 The Paradise Of Death # Barry LettsKarta postaci do systemu The Shadow of YesterdayM C Beaton [Ar01] Agatha Raisin & The Quiche Of DeathIn the Shadow of the MoonKim, Ferrin REMOVING THE SHADOW OF SUSPICIONForgotten Realms The Shadow of the Avatar All Shadows Fled v1The Babylon Project Eye of the ShadowAudioslave Shadow Of The SunShadow of the VampireThe chronicles of live and deathwięcej podobnych podstron