Every day we have to face difficult situations&
Every day we have to make decisions that might
change our whole life&
But it is easier to cope with all of it when you have
your beloved ones by your side&
One mistake&
One bad move&
And you are all alone.
Scared, not sure what to do next.
Keep your head up and go&
Believing that you will gonna be just fine.
Rozdział 5
PPOV
Przez kolejne parę dni nie mógł przestać myśleć o tajemniczej
dziewczynie, która nagle pojawiła się w jego życiu i równie szybko z
zniknęła. Próbował zrozumieć dziwne zachowanie Kathopeii.
By przestać o niej rozmyślać zajął się pracą, która okazała się
wspaniałym lekarstwem, bo zaraz go całkowicie pochłonęła.
Sprawdzał czy wszystko jest budowane według założonego
schematu. Nie napotkał większych problemów, co uważał za niemały
sukces. Wyglądało na to, że uda się skończyć budynek na lato, więc
turyści mogliby już w tym roku przyjechać na wypoczynek. Na samą
myśl, że ten wspaniały kurort zapełni się bogatymi ludzmi, napawał
go optymizmem. Cieszył się, że wreszcie udowodni ojcu, że nie jest
taki za jakiego go uważa i potrafi doprowadzić projekt do końca.
Uśmiechnął się pod nosem, wyobrażając sobie minę ojca.
Satysfakcja, której nie zamierzał ukrywać. O tak, będzie się nią
cieszyć na oczach ojca.
Prace wykończeniowe dochodziły do końca. Całkowite zakończenie
było jedynie kwestią paru godzin. Philip przechadzał się po kurorcie
doglądając i sprawdzając czy należy coś poprawić. Był naprawdę
zadowolony.
Kiedy wychodził na plażę zobaczył przybijający jacht do pomostu.
Wyszedł naprzeciw gościom. Wiedział, że to ktoś z jego krewnych,
bo jacht należał do rodziny.
Stanął gdzieś na środku długości pomostu i czekał aż ludzie wyjdą na
brzeg. Od razu poznał gości. Najpierw wyszedł jego najlepszy
kumpel Jordan a za nim najmłodsza siostra Aurelia, która od razu go
zauważyła i podbiegła do niego. Rzuciła na szyję i przytuliła mocno.
- Tęskniłam za tobą, głupolu!
- Ja za tobą też, robaczku- powiedział z czułością
- No wiesz! Jak można siostrę od robaków wyzywać?-
obruszyła się uśmiechając
- Kochanie, odkleisz się od niego na chwilę bym mógł się
przywitać?- zwrócił się do niej Jordan
- Najpierw brat nazywa mnie robakiem, a potem chłopak
porównuje mnie do muchy przyklejonej do lepu! Coś
takiego!
- Skarbie, ja nic nie wspomniałem o latającym, upierdliwym
robaku.
- Nie musiałeś.
- Dorabiasz teorię, jak zwykle- powiedział Jordan
- Jasne. No proszę- odsunęła się od brata, ustępując
Jordanowi dostęp- przywitaj się z kumplem.
- O dzięki ci pani- skłonił się żartobliwie, ale kiedy dostał kuś
tańca w bok, skrzywił się- Ała!
- Przestań kpić!
- Jesteś niezwykle delikatna, kwiatuszku.- powiedział do niej,
a następnie zwrócił się do Philipa- nie zabiję jej tylko ze
względu na to fakt, że to twoja siostra.
- Nie żal by ci było tej cudnej istoty?- spytał Philip
- Nie bardzo- roześmiał się, ale w porę odsunął się tym
samym unikając kolejnego łokcia w bok.
- Uważaj, stary, bo ci dokopie.
- Ona tylko wygląda groznie. Słuchaj, zawitaliśmy tutaj, bo
chcemy cię zaciągnąć na małe wakacje. Chcemy pojechać
do Sorrento.
- Dzięki, ale&
- Zapomniałem dodać, że to nakaz a nie propozycja.
- Naprawdę mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Muszę
mieć pewność, że wszystko zostało wykonane. Potem
jeszcze sprawdzić zatrudnionych pracowników&
- Obejrzeć kible, zajrzeć do szamba i innych ładnie
pachnących miejsc- dorzucił złośliwie Jordan
- Stary, nie kpij ze mnie.
- Moim zadaniem już udowodniłeś ojcu, co chciałeś. Prawdę
mówiąc nie do końca rozumiem tej waszej cichej wojny-
powiedziała Aurelia
- Pojedz z nami- nalegał Jordan- Twój ojciec będzie tu za
tydzień. Powierz zadanie doglądania kierownikom danego
działu
- Właśnie- podchwyciła Aurelia- Będą z tego same korzyści.
Pracownicy będą bardziej zmotywowani i efektywni, bo im
zaufałeś i zwiększyłeś ich odpowiedzialność. Ty zaś
będziesz mógł wypocząć te 7 dni.
- Kto wie, kiedy będziesz miał szanse na kolejne krótkie
wakacje- dodał Jordan
- W porządku. Chyba macie rację, ale chciałbym tu wrócić w
piątek by mieć weekend na sprawdzenie wszystkiego.
- Niech będzie.
- W takim razie dajcie mi kwadrans.
KPOV
Całą drogę do domu Kathopeia zastanawiała się, co ma powiedzieć
rodzicom. W jaki sposób opowiedzieć, co jej się tamtego dnia
przytrafiło i jak dalej wydarzenia się potoczyły. Zadawała sobie
sprawę z tego, że powinna była uciec jak tylko miała taką możliwość.
Nie potrafiła jednak tego zrobić. Nie chciała. Od samego początku nie
bała się Philipa. Wydawał jej się inny. Dobry. A Kathopeia miała
zmysł do wyczuwania takich rzeczy. Pytanie tylko czy rodzice
uwierzą w jej przeczucia, zaufają jej samej. Miała taką nadzieję, bo w
przeciwnym razie czeka ją straszna kara.. Dreszcz przebiegł wzdłuż
jej kręgosłupa, a oddech gwałtownie przyspieszył. Bała się. Nie. Była
przerażona.
W pewnym momencie podjechał do niej Direll, z którym nie zamieniła
ani jednego słowa od tamtej nocy. Spojrzał na nią podejrzliwie, ale
dopiero po chwili się odezwał.
- Nie wyglądasz za dobrze.
- Zawsze wiedziałam, że masz talent do prawienia niezwykle
miłych komplementów.
- Kath, wiesz, że nie o to mi chodzi. Wyglądasz jakbyś była
czymś przerażona. Co się dzieje?
- Po powrocie mam wyjść za tego paskudnego próchniaka.
skłamała gładko
- Zapewne to bardzo stresująca rzecz, ale wiadomo, że nie
dasz się w to wrobić. Więc czym się tak naprawdę
denerwujesz? Ma to jakiś związek z tym, co się wydarzyło
wczoraj?
- Nie- znowu skłamała, ale czuła jak pojedyncza łza spływa
po jej policzku, potwierdzając kłamstwo.
- Kath, zaufaj mi. Czy coś złego się stało?
- Tak, ale nie mogę ci powiedzieć.
- Kath&
- Proszę nie nalegaj. Nie mogę pozwolić byś był w to
zamieszany. Przepraszam- popędziła Bituel do biegu.
PPOV
Philip niemal od razu pożałował swojej decyzji o wyjezdzie na krótkie
wakacje. Powinien był zostać i pilnować budowy. Nie zgodziłby się,
gdyby wiedział, że na wycieczce będzie uczestniczyć również Milly.
Upierdliwa kobieta mniej więcej w jego wieku. Zwięzle mówiąc: ex-
dziewczyna, którą ojciec chciał by Phillip przeprosił.
Nie chciała się od niego odczepić. Chciała by Philip został jej mężem,
wiedząc, że ma jego rodziców po swojej stronie. Wcale by się nie
zdziwił gdyby dowiedział się, że jego ojciec już dał im
błogosławieństwo. Ba, prawdopodobnie już wyznaczył datę ślubu.
Widział jak Milly zmierza w jego kierunku. Uciekłby gdyby tylko nie
był na tym przeklętym jachcie. Nie miał nawet gdzie się schować.
Westchnął zrezygnowany.
- Philipie, skarbie! Tak się za tobą stęskniłam- Milly szybko
uwiesiła się na jego szyi
- No patrz, a ja w ogóle za tobą nie tęskniłem- powiedział
odpychając ją
- Stary, jak możesz swojej narzeczonej mówić takie rzeczy?
wtrącił się Jordan wyraznie rozbawiony.
- Jestem pewna, że Philip się ze mną drażni- uśmiechnęła się
Milly
- Nie- odpowiedział Philip
- Ach, no że też o tym zapomniałam- przerwała Aurelia,
wstając i łapiąc brata za ramię- przeproszę was na chwilę,
bo muszę powiedzieć coś bratu. Sprawy rodzinne.
Rozumiecie.
- Nie ma sprawy- odparła Mily- i tak chciałam się poopalać.
- Tylko uważaj by nie pójść z dymem- rzekł złośliwie Philip
- Słodkie, że się o mnie martwisz uśmiechnęła się
- Nie martwię, po prostu nie lubię smrodu palonego ciała
odciął się
Zaraz jednak dostał po głowie od siostry i przestał ze złośliwościami.
Przynajmniej na czas kiedy Aurelia była w pobliżu. Odciągnęła go na
drugi koniec jachtu i posadziła na siłę. Spojrzał na nią zdziwiony, bo
pierwszy raz widział taką zawziętość w oczach swojej młodszej
siostry. Aurelia wzięła głęboki wdech zanim zaczęła mówić.
- Więc o jakiej sprawie rodzinnej chciałaś ze mną pomówić?-
Philip przerwał ciszę
- Chodzi o Milly& - zaczęła nieśmiało, jakby odwaga ją
opuściła
- Co z nią? spytał patrząc na mieniącą się wodę
- Nie powinieneś jej w ten sposób traktować.
- Oszczędz mi kazań, siostrzyczko. rzucił jej krótkie
spojrzenie
- To nie jest kazanie, Philip. Uważam, że zle się do niej
odnosisz. Jestem w stanie zrozumieć, że jej nie lubisz i stąd
to zachowanie, ale na Boga, wszyscy mówią, że się
zaręczyliście, więc&
- Że co zrobiliśmy?- krzyknął podnosząc się
- Tak mówi się w Californii.
- To zle się mówi w Californii, Auli. Nie oświadczyłem się tej
kobiecie.
- Ale&
- Jak mógłbym chcieć oświadczyć się kobiecie, która mnie
zwyczajnie denerwuje?. Najchętniej wyrzuciłbym ją z tego
jachtu. Pozbyć się jej wreszcie ze swojego życia. Jest jak
mucha. Upierdliwa i niepotrzebna. Była to jedno nocna
przygoda, nic więcej.
- Philip! Nie mów tak. Nie możesz zerwać zaręczyn. Ojciec
będzie wściekły..
- Owszem, mogę. Okres manipulowania mną dawno się
zakończył. Niech ojciec wreszcie zrozumie, że nie dam sobą
kierować. Nie jestem kukłą.
- Ja wiem, ale musisz się teraz z nią ożenić&
- Nie rozumiesz? Ja jej nie kocham. Jedynym uczuciem jakim
darzę ją to niechęć.
- Skądś musiała się wziąć ta plotka o waszych zaręczynach.
Będziesz musiał zrobić, co należy i&
- Mam się ożenić bez miłości tylko dlatego, że mój ojciec ma
taką fanaberię?
- Tak!
- Aatwo powiedzieć osobie, która sama wychodzi za
człowieka, którego kocha. Nie uważasz, że warto stoczyć
bolesną wojnę niż przez całe życie być nieszczęśliwym?-
powiedział spokojnie.
Philippe spojrzał na siostrę, odwrócił się i odszedł, zostawiając ją
samą.
APOV
Aurelia z całych sił powstrzymywała łzy, które napływały jej do oczu.
Zdawała sobie sprawę, że zraniła brata. Powinna była pokazać, że
go wspiera i może na nią liczyć kiedy przyjdzie do konfrontacji z
rodzicami. Nie zrobiła tego, bo pomyślała, że uda jej się uniknąć
kolejnej awantury w tej rodzinie. Jak mogła w ogóle powiedzieć mu
by ożenił się z kobietą, której szczerze nie znosi. Nie może dożyć do
uniknięcia kłótni kosztem szczęścia swojego brata. Kochała go całym
sercem.
KPOV
Im bliżej byli wioski tym bardziej Kathopeia była zdenerwowana.
Ręce jej zaczęły drżeć, czego nie potrafiła opanować. Kręciło się jej
w głowie. Nie potrzebowała lustra by stwierdzić, że jest blada. Od
momentu kiedy zakończyła rozmowę z Direllem, trzymał się od niej z
dala. Nie starał się zbliżyć i ponowić prośby. Wiedziała, że chciał jej
pomóc, a ona odrzuciła to, raniąc go. Chciałaby mu o wszystkim
opowiedzieć, ale nie chciała narażać przyjaciela na karę. Po prostu
nie potrafiłaby żyć z myślą, że osoba na której jej zależy musi
cierpieć przez nią. Zdawała sobie jednak sprawę, że Direll może już
do niej nie podejść bez względu jak sytuacja się potoczy. Bała się, że
straciła jego przyjazń, ale nie mogła ryzykować.
Kiedy wjeżdżali do wioski, Kathopeia przygotowywała się do starcia z
rodziną. Wiedziała, że dzisiaj się okaże, co ją czeka. Co jest jej
przeznaczeniem. Zobaczyła jak ojciec wraz z pozostałymi wychodzi z
domu by ich przywitać. Uśmiechnął się. Niedługo zniknie mu uśmiech
z twarzy, pomyślała gorzko.
Zeszła z Bituel. Zdjęła z niej derkę i pozwoliła odejść. Klacz pomimo
długiej i dość wyczerpującej podróży, pogalopowała by przywitać się
ze stadem, które rżało radośnie. Złożyła koc i podeszła do ojca, który
już wyciągną ramiona w jej stronę. Przytulił ją mocno gdy tylko
znalazła się bliżej niego.
- Witaj w domu, kochanie- szepnął cicho
- Cześć tato- powiedziała, czując jak łamie się jej głos a łzy
napływają do oczu.
- Córeczko!- rzekła entuzjastycznie mama
- Mamo- powiedziała cicho, przytulając się do niej mocniej
- Znowu schudłaś, kruszynko- rzekła mama, przyglądając się
jej uważnie- do tego potwornie blada, zaczerwienione oczy
i& - zawiesiła głos- och kochanie, nie powinniśmy byli cię
wysyłać!!
- Mamo, odsuń się- przepchnęła się Bezuitsza- chcę
zobaczyć moją siostrę
Stanęła i przez chwilę przyglądała się Kathopeii. Dopiero po chwili
odezwała się.
- Robisz się coraz chudsza i ładniejsza, skubańcu-
uśmiechnęła się
- A ty coraz grubsza i brzydsza- odcięła się Kathopeia
- Nie obrażaj kobiety w ciąży- rzekła Brezuitsza
- Jesteś w ciąży?!
- Ej, od tego się nie umiera i ani też nie jest zarazą, więc nie
patrz na mnie jakbym była trędowata.
- Przepraszam, Bree. Po prostu się tego nie spodziewałam.
- Wiem.
- Wyszłaś za mąż?
- Tak, miesiąc po twoim wyjezdzie. Szkoda, że nie mogłaś na
tym być.
- Tak- powiedziała smutno, bo zdała sobie sprawę, że
rodzinie nie zależało aby była obecna na tak ważnej
uroczystości- kto jest szczęśliwcem?
- Phetebo- rozpromieniła się jej siostra
- Gratuluję wam.
- Kogo ja widzę? rozległ się znajomy głos za jej plecami
Odwróciła się do brata i wpadła z impetem w jego ramiona. Czując
ciepło bijące od niego nie umiała zapanować nad sobą i zaczęła
płakać. Brat cierpliwie uspakajał ją, szepcąc, że jest już bezpieczna.
Wtuliła się tak mocno jakby od tego zależało jej życie.
***
Do kolacji zasiedli wyłącznie członkowie rodziny. Ojciec zadbał
jednak by wszyscy, co brali udział w wyprawie dostali porządne
posiłki i nagrody za wysiłek. Dokoła niej ludzie promieniowali
szczęściem, uśmiechając się bez przerwy. Kathopeia nie potrafiła się
śmiać ani cieszyć się miłością jej siostry. Przez cały czas siedziała
cicho, lekko przygarbiona by nie zwracać na siebie uwagi i unikając
rozmowy. Z początku rodzina o nic ją nie pytała, więc nie zwróciła
uwagi na to, że milczy. Zachowywali się jakby zupełnie nie zauważali
jej obecności; jakby odzwyczaili się do jej towarzystwa. Minęło ponad
7 miesięcy.
Czuła wielkie przygnębienie, z którym już nie miała siły walczyć. Mur
obronny puścił i było jej wszystko jedno, co nastąpi. Cokolwiek to
będzie przyjmie je z godnością.
DPOV
Demetrisia zauważyła, że z córką coś jest nie tak. Wystarczyło
spojrzeć na Kathopeię i zauważyć, że cierpi. Miała smutne
spojrzenie. Od samego przyjazdu siedziała cicho, w ogóle się nie
udzielając. Nie wykłócała się z nikim, co nie leżało w jej naturze. W
jej córce zaszła jakaś zmiana, a serce podpowiadało jej, że coś
ukrywa. Poczekała aż wszyscy przeniosą się do salonu. Zatrzymała
Kathopeię w jadalni.
- Kochanie, możemy porozmawiać?- spytała łagodnie, widząc
rosnące przerażenie na twarzy córki
- Tata nie będzie zadowolony jak się spóznimy- powiedziała
pospiesznie chcąc uniknąć rozmowy
- O to się nie martw. Poprosiłam Luzithę by mu powiedziała,
że przyjdziemy trochę pózniej
- Ale&
- Chodz, nie bój się- złapała córkę za rękę i podprowadziła do
stołu. Usiadła naprzeciwko niej- kochanie co się dzieje?
- Nic, mamo- odwróciła głowę tak by nie patrzeć matce w
oczy.
- Wiesz, mówi się, że matki wyczuwają kiedy jej dziecko cierpi
i potrzebuje pomocy. Widzę, że coś cię gryzie. Odkąd
wróciłaś niemal nie odezwałaś się słowem. Siedzisz cicho,
sprawiając wrażenie jakbyś się czegoś bała. To jest
zupełnie nie podobne do ciebie, córeczko.
- Jestem po prostu wykończona po tej wyprawie. To
wszystko.
- Czy to, co się wydarzyło jest aż tak bolesne, że nie jesteś w
stanie powiedzieć o tym mnie? Wiesz, że ci pomogę.
- Och mamo, ja nie wiem& - ale nie zdążyła dokończyć, bo to
pokoju wpadł jej ojciec. Był wściekły.
- Powiedz mi, że to nie prawda iż spędziłaś jedną noc poza
swoim namiotem?- ryknął
- Kochanie, uspokój się- skarciła go Demetrisia
- Odpowiesz mi?- ponownie zwrócił się do Kathopeii.
Nastąpiła cisza. Kathopeia wiedziała, że oto nadeszła ta chwila,
której tak strasznie się bała. Zauważyła, że do jadalni weszli też
Matui i Bezuitsza, którzy z niepokojem przyglądali się sytuacji.
- Mów!!- ryknął ojciec
- To prawda, jednej nocy nie spędziłam u siebie- powiedziała,
słysząc jak jej rodzeństwo wstrzymuje oddech.
- Z kim ją spędziłaś?!- krzyczał ojciec
- Z nikim&
- Nie kłam!!
- Nie kłamię! Jak zbierałam owoce Bituel się czegoś
przepłoszyła. Zabłądziłam i byłam zmuszona przenocować
poza obozem. Nie miałam wyboru.
- Nie wierzę! Specjalnie to zrobiłaś, prawda? Teraz twój
narzeczony nie będzie chciał mieć z tobą nic wspólnego. Nic
dziwnego, żaden szanowany wojownik nie będzie brał za
żonę puszczalską!
- Maathus na Boga, co ty mówisz!- krzyknęła przerażona
mama słysząc słowa męża
- Ale ja niczego złego nie zrobiłam! Daj mi powiedzieć!
- Po, co? Znowu zaczniesz kłamać.
- Nigdy nie skłamałam tobie, ani mamie, ani nikomu innemu!
Wytłumaczę ci!
- Kochanie, daj jej opowiedzieć prosiła mama
- Nie powiedział ostro ojciec- Już mi wytłumaczono. Nie
mam zamiaru ciebie słuchać.
- Dlaczego mnie tak nienawidzisz?- zapytała ze łzami w
oczach.
- Jak śmiesz tak mówić! Przyniosłaś hańbę rodzinie.
Myślałem, że jesteś mądrzejsza, ale znowu się na tobie
zawiodłem.
- Ty niczego nie rozumiesz! Proszę daj mi powiedzieć!
- Skończyłem z tobą. Mam dość wysłuchiwania kłamstw.
Przynosisz hańbę swojej rodzinie. Nie jesteś warta bycia
członkiem tej rodziny. Wykluczam cię z plemienia. Przed
wschodem masz się wynieść z wioski- ryknął, odwrócił się
na pięcie i wyszedł.
Teraz już nie powstrzymywała się od płaczu. Czuła jak łzy jej
spływają po policzkach. Słowa ojca raniły jak gorące ostrza noża,
które powoli przenikały jej ciało.
Stała nieruchomo, nieobecna. Sparaliżowana.
Uświadamiając sobie powoli, że została wyrzucona z domu.
Wszyscy, którzy byli świadkami tego całego zdarzenia, stali cicho.
Nikt nie miał odwagi się odezwać. Nie mówiąc już o sprzeciwieniu się
decyzji ojca. Nagle odzyskała przytomność, a w jej sercu pojawiła się
złość i gorycz. Nie chciała płakać przez ojca. Nie zamierzała.
Wybiegła szybko z jadalni unikając ręki brata. Usłyszała za swoim
plecami łamiący się głos matki.
- Kath!
Nie zatrzymała się jednak. Pobiegła prosto do swojego pokoju.
Zapakowała najpotrzebniejsze rzeczy. Przysiadła przy biurku, wyjęła
pergamin i pióro. Zaczęła pisać.
DPOV
Demetrisia nie do końca wiedziała, co tak naprawdę się stało parę
minut wcześniej. Nie zdążyła zatrzymać córki. Najpierw poszła do
męża by zmusić go odwołać swoich słów. Nie przyjął jej jednak,
zamykając się w komnacie. Bezradna pobiegła do pokoju córki.
Zapukała trzy razy, ale nikt się nie odezwał. Weszła po cichu. W
pokoju panowała całkowita ciemność. Zdała sobie sprawę, że pokój
jest pusty. Podeszła i zapaliła świecę. Odwracając się zauważyła, że
krata w oknie jest otwarta. Wiedziała już, że córka odeszła.
Zauważyła zwój pergaminu na stoliku przy łóżku. Wzięła go i
rozwinęła, siadając na łóżku.
Mamo,
Wiem, że Ty jako jedyna będziesz mnie szukać. Przepraszam Cię, że
nie udało mi się powiedzieć o tym wcześniej. Nie miałam szansy Ci
wszystkiego wyjaśnić. Wiem, że będziesz miała mi za złe moją
ucieczkę, bo uczyłaś mnie, żeby walczyć o swoje. Powinnam, ale nie
mam zwyczajnie siły na kolejną walkę z ojcem.
Jest prawdą, że jednej z nocy nie spędziłam w obozie. Zbierając
owoce Bituel usłyszała jakiś szmer i się przepłoszyła. Nie zdążyłam
jej zawołać. Klacz uciekła zostawiając mnie samą, przy strumyku,
kiedy słońce już zachodziło. Wołałam za Bituel, ale ona nie wróciła.
Po chwili i ja usłyszałam chrzęst łamiących się gałęzi. Zanim się
zorientowałam, zostałam zaatakowana przez dwóch mężczyzn.
Demetrisia wzięła głęboki wdech.
Mówili w innym języku, którego z początku nie rozumiałam. Zabrali
mnie do swojego obozu. Próbowałam uciec, ale nie mogłam. Kiedy
znalazłam się w obozie, poznałam wodza, który okazał się niezwykle
serdeczny. Natychmiast kazał mnie uwolnić. Nakarmił i dał dach do
spania. Dostałam piękny pokój z wielkim łóżkiem. Spałam sama.
Dopiero kiedy wstałam zorientowałam się, że dom zamieszkują obce
mi kobiety i mężczyzni. Było za pózno. Wiedziałam, że popełniłam
błąd i przyniosłam hańbę rodzinie.
Mamo, wybacz mi. Błąd kosztował mnie rodzinę i muszę się z tym
pogodzić. Odchodzę, jak ojciec sobie tego zażyczył.
Proszę nie pokazuj tego listu nikomu. Niech to zostanie między
nami. Nie szukaj mnie, proszę. Nie wrócę. Opiekuj się pozostałymi.
Kocham Cię i nigdy o Was nie zapomnę,
Kathopeia
Demetrisia rozpłakała się. Straciła swoje ukochane dziecko przez
bezwzględność i upór swojego męża.
PPOV
Philip naprawdę uważał się za człowieka niezwykle cierpliwego i
tolerancyjnego, ale im dłużej przebywał z Milly na jachcie tym
bardziej w to wątpił. Mówił sobie, że przeżyje jakoś te 5 dni i nie
zepsuje zabawy siostrze i Jordanowi, którym szczerze zależało by się
dobrze bawił. Nie przewidzieli jednak, że plotka o tym iż zaręczył się
z Milly jest wyssana z palca, zaś prawda zupełnie inna. Nie chciał i
nie zamierzał się z nią wiązać. Niby jak miałby się zaręczyć kiedy
przez ostatnie 7 miesięcy nie opuszczał wyspy? Doskonale wiedział
kogo powinien winić za całą sytuację. Philip był pewny, że ojciec miał
w tej sprawie swój udział. Prawdopodobnie sprzedał syna za jakąś
niezwykle korzystną umowę dla firmy. Typowe.
Z siostrą nie zamienił słowa od czasu ich nieprzyjemnej rozmowy.
Rzadko się odzywał, a jeżeli musiał to zrobić, pytanie było to
skierowane do kumpla. Milly olewał przez cały czas. Udawał, że nie
słyszy jej lub nie widzi. Ona jednak się nie poddawała i okazywała, że
zachowanie Philipa zupełnie jej nie rusza. Co nie oznaczało, że nie
próbowała zwrócić na siebie jego uwagę, wszelakimi sposobami.
Zaczynając od rozbierania się na jego oczach, kończąc na rzucaniu
skórkami lub wręcz całymi owocami w niego. Kiedy jednak nawet na
to nie reagował odchodziła, klnąc pod nosem i wyzywając go od
nienormalnych. Philip zawsze wtedy uśmiechał się pod nosem. W
końcu uzyskiwał pożądany efekt.
Przedostatniego dnia Philip postanowił podjeść do swojej siostry.
Skorzystał z okazji, kiedy Jordan zajął się czymś naprzodzie jachtu, a
Milly siedziała w kajucie. Aurelia musiała zauważyć, że idzie w jej
stronę, bo się odwróciła. Uśmiechnęła niepewnie. Nie zdążył jednak
się odezwać kiedy Aurelia rzuciła mu się na szyję, przytulając mocno
i szepcąc.
- Przepraszam cię, Phil. Zachowałam się jak idiotka.
- Ćsiiii- pogłaskał ją po głowie- nic się nie stało.
- Stało się, Phil- spojrzała na niego- sprawiłam ci ogromną
przykrość. Nie chciałam. Nie wiem, co wtedy sobie
myślałam. Chyba się czegoś naćpałam, wygadywałam
potworne bzdury!
- Alia, naprawdę nie musisz się tłumaczyć- powtórzył
- Wiem, ale chcę. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i
nie chcę byś myślał, że nie stoję po twojej stronie. Bo
zawsze będę po niej. Po prostu myślałam, że..
- Przekonując mnie do ślubu z Milly zapobiegniesz kolejnej
rodzinnej wojnie, wiem.
- Tak. Ale myliłam się, prawda? Nie ożenisz się z nią, bo nie
kochasz jej czy dlatego, że chcesz zrobić ojcu na złość?
- Wiesz, że z przyjemnością zrobiłbym to by mu dopiec, ale
nie zamierzam tego robić. Ojciec i ja nigdy nie będziemy
normalnie rozmawiać. Może dlatego, że obaj nie
ustępujemy, przez co nie potrafimy się dogadać.
- Tak bardzo bym chciała byś&
- Wiem, Ali. Wiem. Skończmy ten temat, dobrze?- uśmiechnął
się do siostry
- W porządku.
Aurelia znowu przytuliła się do brata, szczęśliwa, że się z nim
pogodziła. Z kajuty wyszła Milly z niezadowoloną miną.
- Coś się stało?- zagadnęła Aurelia do Milly.
- Zapewne złamał się jej paznokieć albo zmarszczka się
zrobiła- powiedział sarkastycznie Philippe
- Wolałam jak się nie odzywałeś- warknęła Milly
- A ja kiedy siedziałaś w kajucie, bo wtedy nie musiałem na
ciebie patrzeć- odpowiedział Philip
- Och, naprawdę? zmroziła go wzrokiem a ja na ciebie!
- Tak, możesz tam wrócić. Obrzydzasz mi krajobraz.
- Głupi jesteś- sarknęła Milly, przepychając się między nimi
- Za to ty jesteś niesłychanie inteligentna- odpowiedział jej
- Dobra, kochani- zabrała głos Aurelia- wystarczy.
Nagle nie wiadomo skąd pojawił się Jordan i porwał Aurelię w
ramiona. Skoczył z nią do wody. Aurelia piszczała. Milly spojrzała na
Philipa jakby oczekując jakiejś reakcji. Ale się jej nie doczekała.
Prychnęła i rozebrała się do kostiumu. Potem powoli zeszła po
drabince do wody, dołączając do Aurelii i Jordana. Philip skoczył
szybko z jachtu.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
The Shadow of Death Rozdział 4The Shadow of Death Rozdział 3The Shadow of Death Rozdział 6The Shadow of Death Rozdział 1The Shadow of Death Rozdział 2Aleister Crowley The Rape of Death (pdf)In the Shadow of the WallDr Who Target 156 The Paradise Of Death # Barry LettsKarta postaci do systemu The Shadow of YesterdayM C Beaton [Ar01] Agatha Raisin & The Quiche Of DeathIn the Shadow of the MoonKim, Ferrin REMOVING THE SHADOW OF SUSPICIONForgotten Realms The Shadow of the Avatar All Shadows Fled v1The Babylon Project Eye of the ShadowAudioslave Shadow Of The SunShadow of the VampireThe chronicles of live and deathwięcej podobnych podstron