CZYM JEST
EUROPEIZM?
VACLAV KLAUS
CZYM JEST
EUROPEIZM?
Przekład z języka angielskiego:
Krzysztof Sarna
Warszawa 2008
Copyright by Vaclav Klaus
Copyright for the Polish Translation by Wydawnictwo PROHIBITA
Tytuł oryginału: What is europeism?
Wydanie I
ISBN: 978-83-61344-01-8
Przekład:
Krzysztof Sarna
Projekt okładki:
Piotr Toboła-Pertkiewicz
Skład i łamanie:
Paweł Toboła-Pertkiewicz
Zdjęcie na okładce:
Kancelaria Prezydenta Republiki Czeskiej
Korekta:
Anna Świtalska-Jopek
Wydawca:
Wydawnictwo PROHIBITA
www.prohibita.pl
wydawnictwo@prohibita.pl
Tel: 022 425 66 68
Druk i oprawa:
ARWIL s.c.
022 722 03 17
Wydawca dziękuje Instytutowi CEP z siedzibą w Pradze za życzliwość
okazaną w związku z chęcią wydania tej książki w Polsce.
Sprzedaż w Internecie:
www. mul ti book. pl
SPIS TREŚCI
Czym jest europeizm? 7
Europeizm jako konglomerat idei 11
Podstawowe zasady europeizmu 15
Wątpliwości, co do najbliższej przyszłości UE 29
Przyszłość euro: spojrzenie zaniepokojonego outsajdera 37
Posłanie na kongres w Brukseli 49
Czechy oraz Unia Europejska po referendach konstytucyjnych
we Francji i Holandii 53
Zagrożenia dla wolności w XXI wieku 61
Eurorealistyczne spojrzenie na przyszłość Unii Europejskiej.. 69
Wolność i wolny handel są nierozłączne 75
Czechy i ich członkostwo w Unii Europejskiej 81
Sylwetka Vaclava Klausa 87
Czym jest europeizm?
W ostatnich latach zarówno w Czechach, jak i za granicą
wiele mówiłem i pisałem na temat europeizmu, który postrze
gam jako dominującą ideologię współczesnej Europy. Mimo ist
nienia pluralizmu poglądów, to właśnie europeizm w mniejszym
lub większym stopniu determinuje poprzez swoją wyjątkową siłę
najważniejsze z ostatnich wydarzeń w Europie, ich powszechną
akceptację i zarazem przerażającą prostotę. Wpływa on na
ludzi w sposób przemożny, nawet jeśli wielu z nich postrzega
siebie samych jako całkowicie odpornych na wpływy wszelkich
ideologii. Pisząc trzy poprzednie zdania, starałem się dobrać
odpowiednie słowa, które ułatwią zrozumienie następującej kwe
stii: uważam mianowicie, iż nominalna (formalna) wolność sło
wa, która funkcjonuje w rezultacie obalenia obydwu europej
skich totalitaryzmów, czyli komunizmu i nazizmu, nie jest
wystarczająca do przeprowadzenia prawdziwie otwartego dia
logu na temat wielu spraw, w tym fundamentalnej debaty o przy
szłym kształcie Europy.
Nie mogę zgodzić się z poglądem, że nastąpiła całkowita
eliminacja autorytaryzmu na polu idei. Arogancka autoryta-
tywność europeizmu, z którą stykamy się każdego dnia, jest
jedną z najmocniej zakorzenionych cech obecnego szczebla
rozwoju Europy. I postrzegam ją, także w kontekście jej
współistnienia z nietolerancyjną (czy wręcz antywolnościo-
wą) polityczną poprawnością", jako wielce destruktywną
kombinację.
To właśnie z tego powodu znalezliśmy się na rozdrożu,
a nie z powodu referendów dotyczących europejskiej konsty
tucji we Francji i Holandii, jak myśli lub próbuje nam wmó
wić wiele osób. Wspomniane referenda były jedynie przysło
wiowym czubkiem góry lodowej, na którą składa się wiele
poważniejszych problemów. Spróbujmy przyjrzeć się, o ja
kie problemy tu chodzi oraz jaka jest ich geneza. Musimy
zacząć od poszukiwań w świecie idei. Nawet jeśli to stopnio
wa ewolucja, wynikająca z naturalnej spontaniczności ludz
kich działań, determinuje rozwój ludzkich społeczeństw
(a nie konstruktywizm), to mimo wszystko idee odgrywają
w nim ważną rolę. Myśli, idee czy ideologie - o wiele bar
dziej niż potrzeba chwili - wpływają na wyznaczanie celów
naszych działań. Dlatego też zarówno one, jak i oparte na
nich ambitne projekty są bardzo ważne. Wydarzenia mające
miejsce w Europie w ostatnim półwieczu są na to najlepszym
dowodem. Często zadaję sobie pytanie, które idee, wizje czy
wreszcie ideologie wyznaczyły kierunek wspomnianych wy
darzeń. Europa ostatnich pięćdziesięciu lat nie może być opi
sana jako zdominowana przez któryś z encyklopedycznych
-izmów", czyli doktryn bądz ideologii, ponieważ każdy
z nich jest jednym z elementów naszej skomplikowanej i wie
lowymiarowej rzeczywistości. Aktualny nurt myślenia w Eu-
8
ropie jest tylko oparty na szerszej, bardziej ogólnej i wyraz
nie heterogenicznej doktrynie. Ja sam nazywam ją europe-
izmem. Posiada on wiele wyrazistych cech, które postaram
się niżej scharakteryzować.
9
Europeizm jako konglomerat idei
W moich odczytach oraz publikacjach wielokrotnie podkre
ślałem - szczególnie po uczestnictwie w wielce inspirującej kon-
ferencji na temat Nowej Europy, która odbyła się w styczniu 2001
roku w Londynie* - że europeizm jest konglomeratem idei". To
wysoce heterogeniczna struktura, lecz jej poszczególne części nie
są wyizolowane. Posiadają one własne, niezwykle ważne, we
wnętrzne powiązania (każda część wpływa na inne i wzmacnia
je). Europeizm jest doktryną której nikt jawnie nie wyznaje i dla
tego jest ona niewystarczająco doprecyzowana, a wiedza na jej
temat nie usystematyzowana (de facto jedynie nieliczni krytycy
mówią o niej poważnie). Niemożliwe jest odwołanie się do jakiej
kolwiek książki lub artykułu, które by ją opisywały.
Tekst europejskiej konstytucji był swego rodzaju podsu
mowaniem" europeizmu, lecz nie stanowi on satysfakcjonują
cego zródła wiedzy na jego temat, ponieważ jego autorzy
* Zob. A. Rankin, What's Wrong with the European Ideal?, New Europe,
London 2000, który uznaje europeizm za ideologię quasi-religijną.
11
robili co mogli, aby zatuszować wiele najistotniejszych cech
owego trendu. Mimo to krytyka tego zjawiska pojawia się oczy
wiście w wielu publikacjach. Systematycznie występuje na
przykład w angielskim miesięczniku The European Journal";
wiele zaskakujących i prowokacyjnych spostrzeżeń zawiera rów
nież książka Johna Laughlanda The Tainted Source. Undemo
cratic Origins of the European Idea *; najbardziej zaś przystęp
na jest prawdopodobnie praca Johna Gillinghama, wnikliwego
amerykańskiego obserwatora politycznych wydarzeń w Euro
pie, zatytułowana European Integration 1950-2003: Supersta
te or New Market Economy? (Cambridge University Press 2003).
Bardzo fachowa, a pod wieloma względami rewolucyjna, jest
książka autorstwa Christophera Bookera i Richarda Northa pt.
The Great Deception - The Secret History of the European
Union, która została wydana w Czechach w 2006 roku. Lecz
nawet w powyższych publikacjach nie ma otwartej krytyki
europeizmu jako takiego. Wzajemne powiązania między jego
poszczególnymi aspektami zostały ciekawie pokazane przez
Johna O'Sullivana w jego artykule The EU's Usual Crisis ( Qu-
adrant", grudzień 2005), jednakże również on nie postrzega
wspomnianych aspektów jako przejawów jednego zjawiska, czyli
europeizmu. Mimo to, O'Sullivan zauważa istnienie trzech
wymiarów europeistycznego myślenia: polityki ekonomicznej,
polityki zagranicznej oraz wizji integracji, a także ich komple-
mentarność. O'Sullivan stawia hipotezę, że każdy, kto popiera
europejski model społeczno-polityczny, będzie również wspie
rał koncepcję wspólnej polityki zagranicznej oraz ponadpaństwo
wą koncepcję integracji". Zwraca też uwagę czytelnika na fakt,
że współwystępowanie tych trzech poglądów" nie jest przy-
* Wyd. polskie: John Laughland, Zatrute korzenie Unii Europejskiej,
Warszawa 2003.
12
padkowe. Według niego, te zróżnicowane idee wiążą się ze sobą
tworząc spójną całość, chociaż - jak dodaje - są raczej luzne
i nie posiadają cech trwałych".
W przybliżeniu jako takie właśnie chciałbym je moim czy
telnikom opisać. Osobiście dostrzegam również wzajemne we
wnętrzne powiązania w tym konglomeracie idei" oraz jego
potworną siłę, która się z owych powiązań wywodzi. Z jej
powodu europeizm jednoczy ludzi o wielu odmiennych świa
topoglądach. Ludzie ci nie zgadzają się ze sobą w wielu kwe
stiach, jednakże przeciwstawianie się zjednoczonej Europie
jawi się im wszystkim jako bluznierstwo, co w dużym stopniu
uniemożliwia jakąkolwiek merytoryczną dysputę. Obawiam się,
że socjaliści, chadecy i wszelkiej maści demokraci, a nawet
komuniści, w mniejszym lub większym stopniu akceptują ide
ologię europeizmu, chociaż żadne z wymienionych stronnictw
nie przyznałoby się publicznie do posiadania wspólnych celów
z pozostałymi. Europeizm wydaje się zatem metaideologią,
stojącą ponad wszystkimi innymi ideologiami, w wyniku cze
go pozostaje poza wszelką dyskusją. Potrafi pogodzić ze sobą
zarówno zwolenników, jak i przeciwników wojny w Iraku,wy
ższych lub niższych podatków, ograniczania swobód obywa
telskich oraz wielu innych ludzi zajmujących często skrajnie
odmienne stanowiska. Mimo iż przytoczone przekonania wy
dają się ze sobą niepowiązane, to jednak nie da się zaprzeczyć
istnieniu jakiejś jednoczącej je siły. I właśnie ta jednocząca siła
jest podstawową cechą europeizmu.
13
Podstawowe zasady europeizmu
Nie będę się porywał na próbę hierarchicznego usystematyzo
wania podstawowych zasad europeizmu, ponieważ wystarczają
ce wydaje się ich wertykalne wyodrębnienie. Oto one:
1.
SOCJALNY MODEL EKONOMICZNO-SPOAECZNY
Jednym z kluczowych elementów europeizmu, który jest w peł
ni akceptowany zarówno przez prawą, jak i lewą stronę euro
pejskiej sceny politycznej, jest model tzw. państwa socjalnego
(opiekuńczego). Mimo że promuje on nieróbstwo, przerośniętą
biurokrację, przesadną redystrybucję oraz działa demotywująco
na obywateli, to jednak wszyscy uparcie go bronią. Pałają oni
nienawiścią do wolnego rynku, a natychmiastową niechęć wzbu
dza w nich już samo słowo kapitalizm". Bronią natomiast
interwencjonizmu państwowego jako cywilizowanego sposo
bu korygowania rynkowej anarchii". Należy tutaj zauważyć
15
nieprzypadkowe użycie słowa anarchia". Brak jest bowiem
europeistom wizji wolnego rynku jako niedoskonałego, lecz naj
lepszego z istniejących, najsprawiedliwszego i najbardziej de
mokratycznego systemu ludzkiego współdziałania. Zwolennicy
europeizmu w żaden sposób nie przyjmują do wiadomości fun
damentalnych zasad nauczania Adama Smitha ani innych przed
stawicieli nauk społecznych, którzy rozwijali jego koncepcje.
Podstawowy paradygmat europeizmu jest skrajnie odmienny:
rynek prowadzi do anarchii, dlatego rząd istnieje przede wszyst
kim po to, aby ją redukować za pomocą biurokracji. Jest poważ
nym błędem intelektualnym niedostrzeganie, że w większości
przypadków gospodarcze niepowodzenie rządu rodzi poważ
niejsze skutki niż kryzys na wolnym rynku, a rząd nie jest neu
tralnym bytem zapewniającym dobrobyt wszystkim obywatelom,
lecz instrumentem realizacji celów wąskiej grupy sprawującej
władzę. W rzeczywistości aparat państwowy jest bronią
w rękach dobrze zorganizowanych grup interesów, a nie obroń
cą anonimowych, niezrzeszonych (a co za tym idzie bezbron
nych) obywateli.
Podsumowując, europeizm w swoim ekonomicznym wymia
rze oparty jest na:
- otwartym odrzuceniu liberalnej teorii funkcjonowania pań
stwa i społeczeństwa;
- wierze w to, że państwo może być sprawnym podmiotem
gospodarczym, nawet jeśli jego działalność wykracza poza mini
mum przyjęte przez ekonomię klasyczną.
Europeiści uparcie odmawiają wyciągnięcia wniosków
z tragicznego przykładu komunizmu, jak również z innych,
nie mniej fatalnych, modeli gospodarki centralnie sterowanej
(różne przykłady reżimów faszystowskich i autorytarnych).
Nie potrafią się też niczego nauczyć ze swoich porażek wyni-
16
kających z ucywilizowanego korygowania rynkowej anar
chii", choć oczywiście w swoim mniemaniu odnoszą na tym
polu same sukcesy.
Opisany powyżej europejski model socjalnego (czy wręcz
socjalistycznego) podejścia do zagadnień ekonomicznych jest ak
ceptowany w Niemczech zarówno przez SPD, jak i CDU. We
Francji postrzegany jest jako element kulturowej tożsamości
(z wyjątkiem niewielkiej liczby liberałów). Skandynawia chce
być postrzegana jako jego kolebka. Austriacy postrzegają go jako
pożądaną przeciwwagę dla amerykańskiego drapieżnego kapi
talizmu". Brytyjscy konserwatyści przez długi czas pozosta
wali poza tym ogólnoeuropejskim trendem, ale nie jestem
pewien, czy dalej będą trzymać ten kurs, ponieważ ich nowe
kierownictwo jest o wiele bardziej politycznie poprawne" niż
poprzednie. Rodzi się pytanie, kiedy nowa" ODS (Obywatel
ska Partia Demokratyczna) zacznie zmiękczać swoje stanowi
sko w tej kwestii.
2.
OPINIE NA TEMAT INTEGRACJI EUROPEJSKIEJ
Na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat toczyła się dyskusja
między obrońcami liberalnej koncepcji integracji europejskiej,
a zwolennikami modelu unifikacyjnego. Pierwsze stanowisko
zakładało usuwanie wszystkich niepotrzebnych barier istnieją
cych na granicach między państwami takich jak cła, kontrole
paszportowe, etc. Po drugiej stronie stali zwolennicy modelu
unifikacyjnego, który opiera się na odgórnej homogenizacji
wszystkich przejawów życia społecznego, gospodarczego i po
litycznego, koordynowanej przez unijne instytucje i prowadzą
cej do powstania ponadnarodowej wspólnoty, kontrolującej
17
wszystkie obszary aktywności swoich członków za pomocą
ponadnarodowych organów.
Pierwszy z wymienionych modeli bazował na założeniu, że
likwidacja barier między państwami pobudzi uczciwe współza
wodnictwo, a także przyczyni się do stopniowej liberalizacji we
wnątrz tych państw.
Drugi z nich ma natomiast na celu coś zupełnie przeciwne
go. Zasadniczo nie dąży on do usunięcia jak największej liczby
regulacji prawnych rządzących życiem państw, lecz pragnie
wprowadzać ich jeszcze więcej (choć są one innego typu, to ich
wprowadzanie w najmniejszym stopniu nie przyczyni się do li
beralizacji na żadnym polu ludzkiej aktywności).
W początkowym okresie integracji europejskiej, w przybliże
niu do początku ery Jacquesa Delorsa, czyli do połowy lat osiem
dziesiątych dwudziestego wieku, dominował pierwszy wyżej
opisany model integracji, chociaż już Jean Monet próbował for
sować drugi model integracji od samego początku tego procesu.
Obecnie, i co do tego nie ma żadnych wątpliwości, ten drugi
model jest dominujący i w pełni utożsamił się z europeizmem.
Jego ucieleśnienie mogliśmy zobaczyć na kartach europejskiej kon
stytucji, a teraz - po jej odrzuceniu w referendach we Francji
i w Holandii - w codziennych pełzających" zmianach zawartych
w unijnych przepisach, po cichu prowadzących do coraz więk
szej homogenizacji i harmonizacji wszelkich przejawów życia
Europejczyków.
Problem integracji posiada wiele częściowych aspektów. Jed
nym z nich jest kwestia tego, kto lub co jest podstawowym pod
miotem przeprowadzania integracji. Czy jest to grupa pewnych
osób, czy może jakieś państwo? Stworzenie ponadnarodowego
bytu, co jest ewidentną i niezaprzeczalną ambicją europeistów,
osłabia państwa narodowe, jednocześnie wzmacniając powią-
18
zania jednostek z organami unijnymi. Jednakże Unia Europejska
nie jest państwem, lecz zestawem ponadnarodowych i ponad
państwowych organów władzy". Państwo jest, poprzez swoją
wyjątkową naturę, czymś więcej. Można lubić lub nie lubić kra-
ju, W którym się żyje. Można kibicować lub nie jego piłkarskiej
reprezentacji. Można go bronić z karabinem w ręku. Zazwyczaj
jego mieszkańcy mówią tym samym językiem. Jednakże nie
można żywić takich uczuć w stosunku do ponadpaństwowego
zestawu organów władzy" (co mimo to Jacques Delors starał
się propagować jako tzw. duszę Europy).
Z powyższym trendem wiąże się świadome i celowe wzmac
nianie pozycji regionów w stosunku do państw, co ma dopro
wadzić do regionalizacji Europy i zapewnienia wszystkim
cudownego życia w postpaństwowym społeczeństwie. Jak mó
wią europeiści, idea państwa narodowego od dawna jest mar
twa, W związku z tym porzucili oni podstawowy koncept
międzypaństwowej integracji - zasadę jednomyślności -
broniąc wprowadzenia w jej miejsce zasady głosowania więk
szościowego, jako podstawy podejmowania jakichkolwiek
decyzji wewnątrz Unii Europejskiej. Jednym z ważniejszych
aspektów tego modelu jest wprowadzenie we wszystkim, co
tylko się da, jednego systemu europejskich standardów", któ
ry wyeliminuje współzawodnictwo między państwami. W ten
sposób praktycznie wszystko: wysokość podatków, przywileje
socjalne, różne rodzaje norm" (dotyczących środowiska,
higieny, weterynarii, pracy, bezpieczeństwa), powinno zostać
zharmonizowane pod okiem kontrolerów tej integracji", czyli
unijnej biurokracji i unijnych polityków. Problem polega na tym,
że koszt powszechnie obowiązujących standardów ustalanych
odgórnie ponoszą biedniejsi, którym są one narzucane. Ekono
miści rozumieją to znacznie lepiej, ponieważ bliższy jest im
19
termin sztywności nominalnej w kierunku dolnym", w myśl
którego głęboko zakorzenione interesy nie pozwalają na spraw
ne funkcjonowanie jakichkolwiek odgórnych narzuceń. Mówiąc
prostym językiem, narzucanie standardów oznacza wzrost
kosztów i zmniejszenie konkurencyjności. Polityka harmoni
zacji jest niczym innym, jak próbą zwiększenia kosztów pono
szonych przez słabiej rozwinięte gospodarczo kraje i tym sa
mym zmniejszenia ich konkurencyjności (na marginesie
muszę ostrzec, że jeżeli UE nie odniesie sukcesów w narzuca
niu swoich standardów" państwom spoza Unii, to będzie
musiała w przyszłości zwiększyć stopień protekcjonizmu
gospodarczego oraz dyskryminacji państw gorzej rozwiniętych
gospodarczo). Jak zatem widać, europeizm jest potężną,
ponadnarodową tendencją, bezlitośnie przeciwstawiającą się
polityce prowadzonej na szczeblu międzypaństwowym.
3.
OPINIE NA TEMAT WOLNOŚCI,
DEMOKRACJI I SPOAECZECSTWA
Europeistów można również łatwo scharakteryzować poprzez
przytoczenie ich stanowiska w kwestii demokracji parlamen
tarnej i społeczeństwa obywatelskiego oraz poglądów na
demokrację i postdemokrację". Nie przepadają oni za stan
dardowym procesem demokratycznym. Na jego miejscu o wiele
chętniej widzieliby arbitralne podejmowanie decyzji. Preferu
ją kolektywizm w miejsce indywidualizmu, socjalizm i korpo-
racjonizm w miejsce klasycznej demokracji. Jasnym zatem jest,
po której stronie sceny politycznej stoją, jeśli chodzi o tak ważne
postdemokratyczne -izmy", jak multikulturalizm, feminizm,
ekologizm, homoseksualizm oraz stosunek do organizacji po-
20
zarządowych. Można również pokusić się o stwierdzenie, że
europeiści pragną pozbyć się polityków w procesie podejmo
wania decyzji na szczeblu ponadpaństwowym, aby uczynić go
łatwiejszym" i mniej podatnym na kontrolę. To dlatego zażar
cie bronią postdemokracji, a uśmiech politowania wywołują
u nich staromodni obrońcy starej, dobrej demokracji" i sta
rych, dobrych polityków". Jako, że są oni z dala od zwykłych
obywateli (i bardzo to lubią), nie widzą ich i nie kontaktują się
z nimi, potrzebują różnorakich grup, kolektywów i stowarzy
szeń, za pomocą których będą wcielać w życie swoją politykę.
Właśnie dlatego preferują korporacyjną wizję porządku spo
łecznego, dlatego popierają wielkie korporacje biznesowe i han
dlowe, z tego powodu popierają Galbraithowską koncepcję
równowagi sił (w makroekonomicznym wymiarze; rynek ze
względu na swoje funkcjonowanie mikroekonomiczne ich nie
interesuje). Skoro chcą wydostać się spod kontroli szarych oby
wateli, naturalnym jest, że zródła legitymizacji swojej władzy
będą szukać pośród wszelakich organizacji pozarządowych.
Europeizm z założenia ulega wszystkiemu, co nowe, postępo
we, nietradycyjne oraz niekonserwatywne. Z tego powodu broni
on wspomnianego feminizmu, homoseksualizmu, multikultuŹ
ralizmu i innych podobnych stanowisk, które niszczą odwieczne
podstawy kulturowe i cywilizacyjne Europy. Europeiści wie
dzą bowiem, że pomagają im one osiągnąć ich cele, nie zdają
sobie jednak sprawy z długoterminowych konsekwencji takiej
sytuacji, pozostaje ona poza ich polem widzenia. Tak więc eu
ropeizm jest skrajnie antyliberalnym poglądem, jeśli rozumieć
słowo liberalny" w jego oryginalnym europejskim (nie zaś
amerykańskim) znaczeniu.
21
4.
POGLDY NA POLITYK ZAGRANICZN
I STOSUNKI MIDZYNARODOWE
Europeiści nie lubią polityki wewnętrznej, która pozostaje pod
znacznie ściślejszą kontrolą demokratyczną i w jej miejsce
promują pozbawione demokratycznej legitymizacji - podej-
mowanie decyzji na ponadnarodowym poziomie. Uwielbiają
nieograniczone, ogólnoświatowe, geopolityczne myślenie
i dlatego powołują do istnienia, jedną po drugiej, międzyna
rodowe lub ponadpaństwowe organizacje. Sześćdziesiąt lat
temu w swojej słynnej broszurce The Intellectuals and So
cialism* Friedrich von Hayek napisał bardzo przekonująco o
sposobie dążenia do uzyskania ważnej pozycji w tego typu
organizacjach, co wiąże się zazwyczaj również z wysokimi
zarobkami. Wysiłek zmierzający do tego, by wyemancypo
wać politykę i polityków spod demokratycznej odpowiedzial
ności, jest jednym z głównych aspektów działalności europe-
istów. Nie są w tym osamotnieni; takie dążenia pojawiały się
już wcześniej. Jednakże po raz pierwszy w historii, poprzez
utworzenie Unii Europejskiej, ludzie posiadający tego typu
poglądy osiągnęli tak wielki sukces. To właśnie dlatego euro
peiści propagują hasło: mniej państwa narodowego, więcej
internacjonalizmu", dlatego celowo utożsamiają państwo na
rodowe z nacjonalizmem, dlatego promują multikulturalizm
i nienawidzą polityki asymilacyjnej, dlatego dążą do dena-
cjonalizowania obywatelstwa, wspierając tworzenie ogólno
europejskich partii politycznych. W końcu, także dlatego,
wypatrują oni narodzenia się europejskiej tożsamości, dlate-
* Wyd. polskie: Intelektualiści a socjalizm, Lublin 1994.
22
go próbują budować coś w rodzaju europejskiego brater
stwa". Z tego powodu bronią abstrakcyjnej koncepcji działa
nia pewnych uniwersalnych praw, dążą do zhomogenizowa-
nego, jednowymiarowego świata. Z tego wreszcie powodu
sugerują istnienie czegoś, co nazywają wspólną, europejską
mentalnością".
Europa nigdy nie była bytem politycznie jednolitym, lecz
raczej pewnym punktem odniesienia dla duchowego i kultural
nego życia. Osobiście postrzegam wszelkie ambicje i argumen
ty europeistów jako zasłonę dymną: za pięknymi słowami stara
ją się raczej ukryć bardzo przyziemne interesy, mające na celu
pozbycie się państwa jako niezastępowalnego gwaranta demo
kracji, jako podstawowej jednostki politycznej w systemie
demokratycznym, jako jedynej rozsądnie zorganizowanej
przestrzeni życia politycznego i największej z możliwych bazy
politycznej reprezentacji. Europeizm jest próbą stworzenia Hux-
leyowskiego nowego, wspaniałego świata, w którym będzie miej
sce na różowe godziny", ale nie starczy go już na wolność
i demokrację. Co więcej, O'Sullivan sugeruje, iż europejska po-
nadpaństwowość ma tendencje do wytwarzania rywalizacji na
polach, gdzie nikt by się jej nie spodziewał" i w ten sposób do
prowadza do rywalizacji z USA, innymi słowy do antyameryka-
nizmu. Zamiast propagować ideę transatlantyckiego sojuszu,
działa w kierunku dokładnie przeciwnym. Kontynentalne" my
ślenie prowadzi również do akceptacji innych fałszywych po
glądów, jak ten, że konflikt między Zachodem a islamem jest
forpocztą nadchodzącego, nieuniknionego starcia cywilizacji.
Ponadpaństwowość podżega do tego ze względu na swoją we
wnętrzną naturę. Ale przecież istnienie potężnych Stanów Zjed
noczonych nie może być traktowane przez rozumnego człowie
ka jako argument za zjednoczeniem Europy.
23
5.
SZERSZE PODAOŻE
FILOZOFICZNE EUROPEIZMU
Generalny Weltanschaung", czyli całkowity pogląd na świat
europeizmu, w przeciwieństwie do rozsądnej idei spontanicznego
porządku, stoi na pozycji radykalnego konstruktywizmu. Legen
darne już twierdzenie Misesa i von Hayeka, że świat jest
(i powinien być) wynikiem ludzkiego działania", a nie ludzkiego
planowania", jest jego dokładnym przeciwieństwem. Europeiści nie
wierzą w spontaniczną nieregulowaną i niekontrolowaną przez ni
kogo ludzką twórczość. Wierzą wybrańcom (ale nie wybranym
w wyborach), sobie i swoim protegowanym. Wierzą w hierarchicz
ną wizję społeczeństwa, w którym jedni powinni służyć drugim.
Pragną rządzić, planować, regulować, ponieważ uważają że wie
dzą lepiej od innych, co jest dla nich dobre. Nawet jeśli wydawało
się nam, że po upadku komunizmu takie myślenie należy do prze
szłości, myliliśmy się. Europeizm jest nową utopią do tego - moim
zdaniem - niebezpiecznie naiwną.
6.
KIM S BUDOWNICZOWIE"
I ZWOLENNICY EUROPEIZMU?
Europeizm jest produktem elit, którym nie chce się pracować od
8 do 16 i posiadać normalnej pracy. Jest produktem ludzi, którzy
chcą przewodzić, rozkazywać i pouczać innych. Elity te obejmują
polityków, związanych z nimi biurokratów oraz medialnych inte
lektualistów, powiązanych z politykami. To potężna grupa wywo
dząca się ze sfery publicznej, efektywnie maksymalizująca ko
rzyści wynikające z jej pozycji, która:
24
- chce mieć pewność, że jej uprzywilejowana pozycja i zwią
zane z nią zyski będą wieczne;
- chce wyłączenia jej spod oceny elektoratu, opinii publicznej
oraz spod działania standardowych mechanizmów demokratycz
nych;
- chce wyłączenia spod odpowiedzialności za podejmowane
decyzje (poprzez kompleksowość i niejasność wspólnotowego
prawa, oraz swoje oddalenie od zwykłych obywateli) i ich koszta
(w szerokim znaczeniu tego słowa), które ponoszą zwykli oby
watele.
Ze względu na ponadnarodowy charakter struktur, w których
zajmują stanowiska, europeiści są politykami całkowicie odcięty
mi od elektoratu, przed którym ewentualnie tłumaczą swoje
działania jako wynikające ze wspólnotowych obowiązków lub ma
jące zapewnić konsensus z innymi brukselskimi kolegami po
fachu. Obserwując unijne szczyty, zawsze jestem zdumiony za
dziwiającą bo niemal rodzinną zażyłością ich uczestników, spo
wodowaną faktem, że znają się oni od wielu lat (dziesięć nowych
państw w UE stanowi pod tym względem pewną zmianę, ale ich
reprezentanci bardzo szybko wpasowują się w tę rodzinną kon
wencję), do tego mają podobne cele i potrzebują siebie nawza
jem. Nieznośna lekkość bytu" w pięciogwiazdkowych hotelach,
specjalnych samolotach i wspaniałych zamkach, (nie korzystają
z tego zresztą wyłącznie prezydenci i premierzy, lecz również ich
liczne świty) stwarza im ich własny świat - krańcowo odmienny
od świata tych, w których imieniu tak bardzo lubią się wypowia
dać. Do europeistów należą również czołowi biurokraci (a dzięki
samej biurokracji również ci, którzy nie stoją na czele niczego),
posiadający ogromną władzę nad politykami. To oni przygotowu
ją większość dokumentów oraz wpływowych raportów, które
politycy jedynie czytają na pokładzie samolotu w drodze z jedne-
25
go spotkania na kolejne. Dokumentów tych jest tyle, że politycy
muszą polegać, czy tego chcą czy nie, na pracy wspomnianych
urzędników. Przeważająca większość propozycji i decyzji jest
z góry określana na spotkaniach dyrektorów departamentów, eks
pertów, doradców i ambasadorów bez jakiegokolwiek udziału
kogokolwiek mającego mandat społeczny. Co więcej, zjawisko to
potęguje gigantyczna liczba unijnych programów, która wyklu
cza możliwość zajęcia się detalami (które są głównymi zródłami
problemów). Ostatnią grupę europeistów stanowi ta część inte
lektualistów, którym świat zjednoczonej Europy jawi się jako nie
mal idealny. Otrzymują w nim przecież tak wielką władzę, jakiej
nie byliby w stanie zdobyć we własnych państwach*.
Trzy wymienione przeze mnie typy ludzi tworzą bardzo silną
grupę interesu, dla której nie ma żadnej adekwatnej przeciwwagi
w całej rozległej i światopoglądowo zróżnicowanej Europie. Ist
nieje jednakże milcząca większość, która nie zgadza się z unijną
wizją przyszłości Europy, jednakże w przeciwieństwie do euro
peistów są to ludzie posiadający normalne zajęcia, które zaprzą
tają im większość czasu i uniemożliwiają zorganizowanie się. Ta
większość znajduje się obecnie w defensywie. Co więcej, euro
peiści odnieśli propagandowy sukces, jak wiele razy w przeszło
ści, przedstawiając się jako zwolennicy postępu, a swoim
przeciwnikom przylepiając łatkę obskurantów i wsteczników. Kon-
sekwencją jest znany wszystkim schemat: z jednej strony głośna,
wiedząca czego chce mniejszość, a z drugiej rozproszona więk
szość, trawiona przez konflikty interesów i nie do końca wiedzą
ca, co się wokół niej dzieje. W dodatku wspomniana większość
jest przekonana, że integracja europejska jest mało znaczącym
dodatkiem do zwykłego biegu rzeczy. Niestety, nie. Jest to bo
wiem rewolucyjna zmiana normalnego biegu rzeczy".
* Zob. mój wykład pt. Intelektualiści a socjalizm", http://www.klaus.cz).
26
WNIOSKI
Mówiąc, że mamy do czynienia z rewolucyjną zmianą normal
nego biegu rzeczy, mówiłem serio. Rozumiem oczywiście, że
istnieją dwie wersje europeizmu: łagodna i radykalna, i że nie
wszyscy jego zwolennicy podpisują się pod tą drugą. Jednakże
nie zdają sobie sprawy, że nawet w ten sposób przygotowują
pod nią grunt. Wiem również, że europeizm nie jest obiecaną
trzecią drogą" (zob. moje przemówienie na konferencji Mont
Pelerin Society, The Third Way and Its Fatal Conceits", opubli
kowane w książce On the Road to Democracy, National Center
for Policy Analysis, Dallas 2005), ponieważ drogi są tak na
prawdę tylko dwie, a europeizm jest drugą z nich. Wiem także,
jak potężne potrafi być współdziałanie opinii i zbieżnych intere
sów dążących w podobnym kierunku, pomimo dzielących je
różnic szczegółowych.
27
i
Wątpliwości, co do
najbliższej przyszłości UE
Panie i Panowie. Pozwólcie sobie podziękować za zaprosze
nie, jest to dla mnie prawdziwa przyjemność i zaszczyt być dzi
siaj tu z Wami. Muszę się jednak Wam przyznać, że wahałem się
- co nie jest u mnie częste - przed przyjęciem tego zaproszenia.
Oczywiście nie z powodu niedoceniania zgromadzonych tu sza
nownych osób, czy braku pomysłu na to, co powiedzieć. Moje
niezdecydowanie było podyktowane czym innym. Dla mnie oso
biście Luksemburg jest twierdzą europeizmu i państwo to poczy
tuje sobie pięćdziesiąt lat uczestnictwa w integrowaniu Europy
za wielki sukces i wzorowy przykład, jak powiększyć znaczenie
polityczne małego państwa w dobie globalizacji bez zatracenia
się w niej. Szanuję ten pogląd i nie chcę być dla nikogo burzycie
lem spokoju i siewcą niezgody.
Powód, dla którego mój pogląd na integrację europejską jest
skrajnie różny, wiąże się prawdopodobnie z moją i mojego naro
du pamięcią wydarzeń historycznych, a także specyficznymi
doświadczeniami, które stały się udziałem moim oraz mojej oj-
29
czyzny, szczególnie tymi związanymi z komunizmem. Determi
nuje to moje poglądy na wiele spraw. Wykształciło też u mnie
swego rodzaju wrażliwość - ludzie, którzy nie mieli tych samych
doświadczeń, powiedzą pewnie, że nadwrażliwość. Postaram się
jednak nie popadać dziś w przesadę. Moje dzisiejsze uwagi po
traktować można będzie jako przyjacielską i uprzejmą próbę obu
dzenia" Europy.
Nie jest to moje pierwsze przemówienie w Luksemburgu.
W grudniu 1998 roku uczestniczyłem tu w konferencji zatytuło
wanej: Euro jako stabilizator międzynarodowego systemu eko
nomicznego" i już wtedy wyłożyłem przejrzyście moje poglądy
dotyczące Unii Europejskiej, euro i niektórych form unijnej
unifikacji. Powiedziałem również, że odnoszę frustrujące
wrażenie, że wszystko na temat UE i Europejskiego Systemu Mo
netarnego zostało już powiedziane i nie istnieje na tym polu rażą
cy brak wiedzy". Było to prawdą w roku 1998 i jest nią również
teraz. Problemem natomiast było i jest rzetelne wykorzystywanie
posiadanej wiedzy oraz otwarcie na dialog i argumenty innych.
Obawiam się niestety, że nie jesteśmy otwarci na dyskusję ani
rzetelni w operowaniu faktami. Dwadzieścia osiem dni przed
wprowadzeniem euro przewidziałem, że będzie to wielki sukces,
ale pozwoliłem sobie wyrazić wątpliwość co do długotermino
wych konsekwencji tego faktu i ostrzec, że mogą się one wiązać
z poniesieniem poważnych kosztów, spowodowanych głównie
usztywnieniem cen i brakiem przepływu siły roboczej w strefie
euro. Byłem również zaniepokojony wprawieniem w ruch nie
uniknionego procesu, prowadzącego od unii monetarnej, przez
unię finansową aż do unii politycznej. Zapytałem wtedy: czy na
prawdę pragniemy unii politycznej? Moja odpowiedz brzmiała
następująco: Europa nie potrzebuje unifikacji, tylko liberalnego
porządku". Moje obecne poglądy pozostają zbieżne z tymi, które
30
przedstawiłem tu osiem lat temu. Mam nadzieję, że nie jest to
oznaką intelektualnego skostnienia lub umysłowej niepłodności.
Co takiego wydarzyło się od roku 1998? Dostrzegam cztery
główne zmiany:
1. Euro rzeczywiście zostało wprowadzone z sukcesem, ale
nie podzielam przeważających opinii, że samo jego wprowadze
nie było przyczyną socjalnego dobrobytu w tej strefie. Poniesione
przy tym koszty, przykładowo spadek tempa wzrostu
gospodarczego, nie zostały dostrzeżone. Z politycznego punktu
widzenia niepoprawne jest nawet sugerowanie istnienia takiego
powiązania przyczynowo-skutkowego.
2. Unia Europejska powiększyła się poprzez przyjęcie dziesię-
ciu nowych członków, w przeważającej liczbie należących do
byłego bloku wschodniego. Zwiększyło to koszty europejskiego
systemu sprawowania władzy, podejmowania decyzji i podporząd
kowywania się im. Powiększył się również unijny deficyt demo
kracji.
3. Unia Europejska kontynuowała - z coraz większą prędko
ścią - powiększanie rozmiarów legislacji, która obecnie
reguluje niemal wszystkie dziedziny ludzkiego życia i ludzkiej
aktywności.
4. Ambitny zamiar przyspieszenia procesu unifikacyjnego
wewnątrz Unii Europejskiej, poprzez uchwalenie traktatu kon
stytucyjnego, został odrzucony, lecz pełzająca" unifikacja wciąż
jest faktem, jak gdyby nic się nie stało.
Niektórzy z was mogą się z tym nie zgadzać, lecz osobi
ście właśnie tak postrzegam najistotniejsze wydarzenia
ostatnich ośmiu lat. Tytuł mojego dzisiejszego wykładu: Wąt
pliwości co do najbliższej przyszłości Unii Europejskiej" po
średnio nawiązuje do popularnego frazesu, zgodnie z którym
europeizm to Europa jednocząca się z każdą chwilą". Musi-
31
my rozdzielić pojęcie Europy od pojęcia Unii Europejskiej
i przeciwstawić się traktowaniu ich jako tożsamych. Dwa lata temu
Czechy wstąpiły do Unii Europejskiej, a nie do Europy. I nie mam
w związku z tym najmniejszej ochoty mówić o Europie, o jej
budowaniu, czy poszerzaniu. Europa istniała, istnieje i będzie
istnieć niezależnie od naszych ambicji jednoczenia się lub dzie
lenia w jej obrębie. Unia Europejska, a nie Europa, jest współ
czesnym projektem politycznym paru europejskich państw,
które - nie zważając na różnice historyczne, polityczne, go
spodarcze, kulturalne i religijne - chcą coś zrobić wspólnie.
Powinniśmy spojrzeć na sukcesy i porażki tego projektu, na
jego koszty i zyski, przeanalizować je, a następnie ocenić. Kiedy
patrzę wstecz na ostatnie pięćdziesiąt lat, widzę dwa różne
etapy procesu integracji europejskiej, podczas których realizo
wane były dwa różne modele integracyjne. Na początku prze
ważał model liberalny. Charakteryzowała go liberalizacja
wszelkich przejawów ludzkiej aktywności, poprzez usuwanie
barier na granicach państw, które utrudniały przepływ towa
rów, usług, pracy i kapitału, a także idei i wzorców kulturo
wych. Jego główną cechą było wspomniane usuwanie
przeszkód i współpraca międzyrządowa. Następnie przewagę
zdobył drugi model, który zwykłem nazywać harmonizacyj-
nym. Do jego cech charakterystycznych należą: centralizm,
odgórna regulacja, system standardów unijnych" w polityce,
ekonomii i gospodarce oraz homogenizacja sposobów życia.
Jednakże najważniejszymi jego przejawami są: odgórne prze
prowadzanie unifikacji oraz ponadnarodowość. Jestem oczy
wiście zwolennikiem pierwszego z modeli, zdaję sobie jed
nakże sprawę z tego, że w rzeczywistości nigdy nie spotkamy
modelu wzorcowego, lecz miksturę cech obydwu z nich. Pro
blemem jest, które cechy zdobędą przewagę.
32
Nie ma wątpliwości, w jakim miejscu znajdujemy się obec
nie. Jestem w pełni przekonany, że unifikacja przeprowadzana
w ramach drugiego modelu zaszła dalej, niż było to konieczne,
racjonalne i gospodarczo uzasadnione. Nie jest to teza niepo-
parta dowodami. Jestem szczerze zaniepokojony takimi zja
wiskami jak: nadmierne rezultaty" czy europejskie dobro po
wszechne". Te fenomeny niezaprzeczalnie istnieją i powinny
znalezć niedługo odbicie w europejskim prawodawstwie i re
gulacjach. Lecz kiedy mówię istnieją", nie mam na myśli ich
dominacji. Drugi etap europejskiej integracji został oparty na
kompletnie błędnej idei nadrzędności wspomnianych zjawisk.
Sztuczne narzucanie rozwiązań opartych na tej idei jest błę
dem. Wszyscy na tym tracimy, nikt nie zyskuje. Zdecydowa
nie powinno się coś z tym zrobić. Sugerowałbym całkowite
przedefiniowanie konceptu Unii Europejskiej, bowiem prze
prowadzenie zmian kosmetycznych, a nie gruntownych, jest
niewystarczające. Powinno się powrócić do międzyrządowe
go modelu integracji, do oryginalnego pomysłu, polegającego
na usuwaniu barier ekonomicznych, konsekwentnej liberaliza
cji i otwieraniu wszystkich rynków (nie tylko ekonomicznych).
Następnie należałoby zminimalizować polityczny interwencjo
nizm w sferze ludzkich działań, a wszędzie, gdzie interwencja
byłaby nieunikniona, powinna się ona dokonywać jak najbliżej
obywateli (tzn. na poziomie samorządowym - gmin, powia
tów, regionów), a nie w Brukseli. Unia Europejska potrzebuje
zmian. Musimy zarzucić obecny model integracji i cofnąć się
do tego, co było przed nim. Musimy porzucić slogan mniej
państwa narodowego, więcej internacjonalizmu", ponieważ
państwo jest niezastępowalnym gwarantem swobód demokra
tycznych, w przeciwieństwie do wszelkiego rodzaju Rzeszy",
imperiów i związków państw. Powinno się obudzić milczącą
33
większość mieszkańców Europy, którzy nie zdają sobie spra
wy z tego, że przejście od pierwszego modelu integracji do
drugiego miało charakter zmiany jakościowej, wręcz rewolu
cyjnej. Czas zacząć poważnie zajmować się szczegółami tej
koniecznej transformacji. Musimy uczynić nasze społeczeń
stwa wolnymi, demokratycznymi i prosperującymi. Nie osią
gnie się tego poprzez antydemokratyzm, ponadnarodowość, eta
tyzm i zwiększanie liczby przepisów oraz regulacji.
Potrzebujemy systemu politycznego, którego nie da się znisz
czyć przez postmodernistyczną interpretację praw człowieka
z jej naciskiem na prawo pozytywne, dominacją praw grupowych
nad indywidualnymi, poprzez osłabianie instytucji demokratycz
nych, których korzenie znajdują się na terytoriach państwowych,
przez multikulturalizm osłabiający wewnętrzną spójność państwa
narodowego oraz poprzez działalność różnorakich organizacji
pozarządowych.
Potrzebujemy systemu ekonomicznego, który nie będzie
niszczony przez niepohamowane regulacje rządowe, deficyt
budżetowy, wszechpotężną kontrolę biurokratyczną, próby popra
wiania praw rządzących wolnym rynkiem, subsydia dla uprzywi-
lejowanych gałęzi gospodarki i firm ani przez nieproduktywne
prawo pracy.
Potrzebujemy systemu społecznego, który nie będzie rozbija
ny przez wszelkiego rodzaju podziały, zasiłki, wybujałą redystry
bucję i wszelkie inne formy państwowego paternalizmu.
Potrzebujemy systemu idei opartego na wolności, odpowie
dzialności osobistej, indywidualizmie, naturalnej trosce o bliznie
go i prawdziwie moralnym sposobie prowadzenia życia.
Potrzebujemy systemu opierającego się na relacjach poszcze
gólnych państw. Relacje te nie mogą opierać się na fałszywym
internacjonalizmie, ponadnarodowych organizacjach, niezrozumie-
34
niu globalizacji. Powinny natomiast znalezć twarde oparcie w do
brosąsiedzkich kontaktach wolnych, suwerennych państw oraz
w umowach i porozumieniach międzynarodowych.
Przemówienie wygłoszone 8 marca 2006 roku w budynku Jeanna
Monneta w Luksemburgu podczas Most - Forum Dialogu.
35
Przyszłość euro:
spojrzenie zaniepokojonego outsajdera
Jest dla mnie niewypowiedzianą przyjemnością być dziś tutaj
i dzielić mównicę z tak wieloma wybitnymi uczonymi. Obawiam
się jednak że teraz, pod koniec konferencji będzie niezwykle
trudno powiedzieć cokolwiek nowego lub zaskakującego. Co
więcej, odnoszę wrażenie, że wszystko, co należało powiedzieć
na temat euro, zostało już powiedziane (i poparte przekonujący
mi argumentami). Jak widać, nie cierpimy na brak argumentów,
lecz na brak popytu" na ich wysłuchanie. Było więc niezwykle
dobrym pomysłem Instytutu Katona wyrażenie takiego zapotrze
bowania i zaproszenie nas tutaj. Frustrujący jest brak takich
spotkań w Europie, której dotyczy omawiana sprawa i w której
większość argumentów pozostaje na poziomie politycznym lub
dziennikarskim.
Moje poglądy na temat euro opierają się na kombinacji trzech
elementów:
- silnej wiary w tradycyjną argumentację ekonomiczną, którą
znajdujemy w podręcznikowej teorii optymalnej przestrzeni waŹ
lutowej (optimum currency area);
37
- mojego pochodzenia z małego kraju w Europie Środko
wej, który za pięć miesięcy zostanie członkiem Unii Europej
skiej i, prędzej czy pózniej, Europejskiej Unii Monetarnej.
W związku z tym mam własny interes w tym, aby system moŹ
netarny w mojej części świata był wydajny i racjonalny;
- mojej roli politycznej, która zmusza mnie do pełnego wyjaŹ
wienia mojego stanowiska co do uczestnictwa mojej ojczyzny
w EMU.
Moje poglądy można podsumować następująco:
1. Jestem przekonany, że za europejską integracją monetarną
stoją interesy czysto polityczne, a nie ekonomiczne. Ten
często powtarzany pogląd może być poparty dużą liczbą moich
bezpośrednich rozmów na ten temat z czołowymi europejskimi
politykami. Powody ekonomiczne są marginalizowane lub traktoŹ
wane w bardzo specyficzny sposób. Polityczne ambicje mają tu
charakter dominujący. Euro od zawsze było postrzegane jako użyŹ
teczny instrument kreowania europejskiej unii politycznej. Na po
parcie tego twierdzenia mogę zacytować wiele wypowiedzi. RoŹ
mano Prodi przedstawił otwarcie swoje poglądy w wywiadzie dla
CNN (ze stycznia 2002): Wprowadzenie euro w ogóle nie ma
znaczenia ekonomicznego. Jest to posunięcie w pełni polityczne.
Historyczna doniosłość wprowadzenia euro polega na powstaniu
dzięki temu światowej ekonomii bipolarnej". Dwa lata wcześniej
(w kwietniu 1999 roku) wypowiedział on w wywiadzie dla FiŹ
nancial Times" następujące zdanie: Dwoma filarami państwa naŹ
rodowego są miecz i waluta; właśnie obaliliśmy jeden z tych filaŹ
rów". Gerhard Schroder w marcu 1998 roku, jeszcze jako przy
wódca opozycji, powiedział, że euro jest chorym, przedwcześnie
dojrzałym dzieckiem, rezultatem zbytniego pośpiechu w dążeniu
do unii monetarnej". Po ośmiu miesiącach, już jako kanclerz NieŹ
miec, powiedział coś dokładnie przeciwnego: Nasza historia za-
38
czyna się 1 stycznia 1999 roku, wspólnotowa waluta jest kluczem
Europy do dwudziestego pierwszego wieku. Era samodzielnej poŹ
lityki fiskalnej i ekonomicznej poszczególnych państw odchodzi
w zapomnienie". Hiszpański premier Felipe Gonzales stwierdził
w maju 1998 roku: Wspólna waluta jest decyzją o charakterze
wybitnie politycznym. Potrzebujemy zjednoczonej Europy. Nie moŹ
żemy nigdy zapomnieć, że euro jest narzędziem mającym nam to
umożliwić". Mógłbym tak cytować bez końca, ale słowa będą nieŹ
mal w każdym przypadku te same.
2. Wierzę, że przeważająca część pozytywnych rezultatów
ekonomicznych integracji, a także powiększania Unii, dokonała
się poprzez liberalizację handlu i zasad prowadzenia działalnoŹ
ści gospodarczej. Wpływ nadchodzącej unifikacji ekonomiczŹ
nej, jak i każdej innej, przyniesie rezultaty bliskie zeru, o ile nie
będą one negatywne. Z tego powodu, zarówno narodziny euro,
jak i powiększenie unii w 2004 roku, nie są żadnymi momentaŹ
mi przełomowymi. Zgadzam się z Patrickiem Minfordem, który
powiedział, że struktura handlu zdeterminowana jest przez
względne korzyści, a nie przez czynnik walutowy", dodając rówŹ
nież, że rola ryzyka związanego ze zmianą kursu waluty, jako
czynnika determinującego inwestycje zagraniczne i poniesione
koszty, jest względnie niewielka. Wymiana handlowa nie wyŹ
maga od stron transakcji posługiwania się tą samą walutą.
3. Patrząc na ekonomiczne osiągnięcia w strefie euro, w pierwŹ
szym roku od jego wprowadzenia, nawet najbardziej proeuropejŹ
scy aktywiści muszą przyznać, że nadzieje na boom gospodarczy
i szybki wzrost gospodarczy nie zostały spełnione. Nie jest to dla
mnie niespodzianką, chociaż trzeba przyznać, że nie wszyscy
wyrażali takie oczekiwania. Rudiger Dornbusch, zawsze bystry
i konsekwentny, którego bardzo nam teraz brakuje, napisał w 1996
roku, że Europejska Unia Monetarna z nieprawdopodobnej i złej
39
idei, stała się złą ideą, która prawdopodobnie stanie się faktem".
Wielu z nas wiedziało wtedy i wie dzisiaj, że wspólna waluta nie
jest ani konieczna, ani wystarczająca do osiągnięcia stałego wzroŹ
stu gospodarczego. Wydaje się, że europeiści uwięzili siebie
samych w sztywnych ramach unii monetarnej, co prowadzi do
utraty części ich dawnej elastyczności, z której słynęli. Kiedy
patrzymy na obecne problemy monetarne i ekonomiczne Unii
Europejskiej, musimy wyodrębnić dwa problemy: pierwszy
z nich dotyczy wpływu unii monetarnej na różniące się od siebie
państwa, jednakże będące na podobnym poziomie rozwoju
gospodarczego; drugim z nich jest wpływ przystąpienia do unii
monetarnej krajów, które stoją na niższym poziomie rozwoju
gospodarczego niż dominująca część krajów Unii, i które przeŹ
chodzą przez dynamiczne zmiany, mające na celu doścignięcie
bardziej rozwiniętych partnerów.
KOSZTY I KORZYŚCI UNII MONETARNEJ
PONOSZONE PRZEZ PODOBNE,
LECZ NIE IDENTYCZNE PACSTWA
Warunki odnoszące się do istnienia optymalnej przestrzeŹ
ni walutowej, wyłożone cztery dekady temu przez Roberta
Mundella w 1961 roku, są powszechnie znane. Ich wypełnieŹ
nie gwarantuje pomyślną równowagę miedzy kosztami a zyŹ
skami związanymi z unią monetarną, niezastosowanie się do
nich - wprost przeciwnie. Warunki te zawierają:
- dostateczny zasięg przepływu pracy między poszczególnyŹ
mi częściami unii monetarnej;
- najmniejszy możliwy poziom sztywności zarobków w poŹ
szczególnych krajach;
40
- podobny poziom zdolności produkcyjnych oraz symetrycz-
ność zewnątrzpochodnych bodzców;
- istnienie stosownego mechanizmu zapewniającego równoŹ
wagę finansową.
Powyższe warunki nie są obecnie spełniane przez Unię EuroŹ
pejską. Przepływ pracy na terenie Unii - w porównaniu z innymi
obszarami unii monetarnych - jest bardzo niski, a wymagana
elastyczność cenowa prawie nie istnieje. Restrykcyjność europejŹ
skiego rynku pracy jest dobrze znana i równie dobrze udokumenŹ
towana (zob. Heckman, 2003). Pozostaje to w sprzeczności
z podstawowym wymogiem mówiącym, że gdzie rynek pracy nie
funkcjonuje prawidłowo, tam elastyczne kursy wymiany walut są
niezwykle ważne. Asymetryczne bodzce zewnętrzne pojawiają
się bardzo często, co nie jest zjawiskiem korzystnym, ponieważ
poszczególne kraje strefy euro są bardzo od siebie różne. RozŹ
miary transferów finansowych na poziomie EUM są niewielkie.
Istnieje, co prawda, pewna międzynarodowa solidarność krajów
członkowskich UE, jednakże nie może ona być porównana z soliŹ
darnością wewnętrzną państwa narodowego. Zakładane korzyŹ
ści, mające płynąć z wprowadzenia euro: zmniejszenie kosztów
transakcji oraz wyeliminowanie ryzyka związanego ze zmianą
kursu walut, będą w rzeczywistości niemal niezauważalne. Przy
obecnym poziomie wyrachowania w finansach i bankowości, kosz
ty transakcji ulegają redukcji jedynie na polu turystyki, z pominięŹ
ciem wszystkich pozostałych.
Zgadzam się z irlandzkim ekonomistą Anthonym Coughla-
nem, który w 2003 roku napisał, że korzyści płynące z możliwoŹ
ści podróżowania po strefie euro bez konieczności wymiany
pieniędzy oraz łatwiejsze porównywanie cen w różnych krajach
to za mało, aby zrównoważyć ujemne strony funkcjonowania
euro". Wyjątkowo przypadł mi do gustu inny z jego argumentów
41
(sam wielokrotnie go używam), że ludzie mogą spędzać dwa
lub trzy tygodnie wakacji w innym kraju strefy euro, ale pozostałe
48-49 tygodni spędzają we własnym kraju". Wyższe od przeciętŹ
nych korzyści z istnienia unii monetarnej mogą czerpać jedynie
permanentnie podróżujący eurokraci. Musimy pamiętać o tym,
że wprowadzenie euro to nie wprowadzenie waluty ogólnoświaŹ
towej, lecz regionalnej, więc ryzyko związane ze zmianą kursu
będzie istnieć nadal. Nie oznacza to oczywiście, że jestem zwoŹ
lennikiem wprowadzenia waluty obowiązującej na całym świecie
jak np. Robert Mundell (z jego poglądami można zapoznać się za
pośrednictwem artykułu Herberta Grubela z 2003 roku). Koszta
monetarnej unifikacji są wielce istotne. Zawiera się w nich m.in.
utrata możliwości prowadzenia niezależnej polityki monetarnej,
co wiąże się z utratą szansy ustalania stóp procentowych oraz
kursu wymiany.
Wypowiadając te słowa, nie chcę bronić polityki dewaluacyjŹ
nej, mającej zwiększać konkurencyjność towarów krajowych. JedŹ
nakowoż nie wierzę, że europejski system ekonomiczny posiada
wystarczającą elastyczność, aby uniknąć problemów płynących
z usztywnienia jego struktury. Wyeliminowanie dwóch istotnych
czynników politycznych, jakimi są ustalanie stóp procentowych
i kursu wymiany oznacza, że albo wierzymy w podręcznikowe
przykłady działania idealnej elastyczności ekonomicznej, albo
jesteśmy przygotowani na potężne fluktuacje rzeczywistej ekoŹ
nomii, albo mamy zamiar przyspieszyć przepływy pieniędzy
wewnątrz unii monetarnej. Taka perfekcyjna elastyczność nie
istnieje. Powolność przystosowywania się wewnętrznych cen i za
robków, wymusza na kursie wymiany spełnianie funkcji amorty
zatora. Jak mówi Robert McTeer: Aatwiej jest się przystosować
kursowi wymiany do aktualnej sytuacji ekonomicznej i polityczŹ
nej, niż ekonomii i polityce do określonego z góry kursu wymia-
42
ny". Argumenty Coughlana mają charakter perswazyjny: Lata
1993-1999 były jedynym okresem w historii Irlandii, kiedy upra
wiano niezależną politykę walutową i upłynniono kurs wymiany.
Inteligentne wykorzystanie niezależnej waluty było głównym
powodem irlandzkiego boomu gospodarczego, który przyciągnął
międzynarodową uwagę kilka lat temu".
Chciałbym przywołać dwa kolejne zjawiska, które należy zaŹ
liczyć do kosztów funkcjonowania euro. Wspólna waluta (bez
wspólnej polityki podatkowej) stwarza grunt pod finansową nieŹ
odpowiedzialność. Możemy nawet mówić, za Anthonym de Ja-
sayem, o finansowej jezdzie bez trzymanki": Każde państwo
należące do strefy euro stoi przed dwoma wyjściami: włączyć się
do finansowej jazdy bez trzymanki lub stać się jej ofiarą".
W tym samym duchu Peter Kenen zapytywał w 1996 roku, czy
obszar obowiązywania waluty może być większy od obszaru obej
mowanego przez politykę skarbową? Otóż nie może. Kiedy pań
stwo posiada swoją własną walutę, nieodpowiedzialność finansoŹ
wa pociąga za sobą wymierne negatywne skutki. Owe skutki nie
istnieją jednak w strefie euro. Dowodzą tego deficyty budżetowe
pojawiające się w niektórych państwach po wprowadzeniu euroŹ
pejskiej waluty. Należy również dodać, iż unifikacja walutowa
jest koniem trojańskim wszechogarniającej unifikacji na polu ekoŹ
nomicznym, politycznym i legislacyjnym.
Jestem przekonany, że problemy z euro będą w przyszłości
interpretowane jako wynik niewystarczającej harmonizacji poliŹ
tycznej wśród państw unijnych, co doprowadzi do zalania nas
kolejną falą przepisów harmonizacyjnych. Hans Eichel, niemiec
ki minister finansów, sformułował to w bardzo jasny sposób: Unia
monetarna rozpadnie się, jeśli nie pójdziemy dalej wyznaczoną
przez nią drogą. Jestem przekonany, że niedługo będziemy poŹ
trzebować wspólnego systemu podatkowego" ( Sunday Times",
43
23 grudnia 2003 r.). Taka niepotrzebna i nieproduktywna harmoŹ
nizacja, a zarazem centralizacja, która ma na celu wyeliminowaŹ
nie korzyści czerpanych przez indywidualne państwa, jest
jednym z najsmutniejszych przejawów całego procesu integracji
europejskiej. Porównując przytoczone powyżej korzyści i straty,
z przerażeniem stwierdzam, że koszty przewyższają korzyści.
Ospały wzrost gospodarczy w Europie od czasu wprowadzenia
euro nie jest w pełni spowodowany przez wprowadzenie wspólŹ
notowej waluty, lecz nie stanowi również przypadkowego efektu
jej wprowadzenia.
KOSZTY I KORZYŚCI ZWIZANE Z PRZYSTPIENIEM
DO STREFY EURO KRAJU W OKRESIE
TRANSFORMACJI POTRZEBUJCEGO PRAWDZIWEJ
A NIE NOMINALNEJ KONWERGENCJI
Osiem państw Europy Środkowo-Wschodniej zostało nowymi
członkami Unii Europejskiej w maju 2004 roku. W swoich trakŹ
tatach akcesyjnych, podpisanych w kwietniu 2003 roku
w Atenach, zobowiązują się one przystąpić do strefy euro.
Wielu ludzi w tych krajach czeka na to z niecierpliwością. OczeŹ
kują oni, że euro przyniesie im stabilizację i wiarygodną poliŹ
tykę monetarną. Osobiście uderza mnie to, że nie widzą oni
drugiej strony medalu. Bardziej niż oczywiste jest to, że kraje,
które szybko się rozwijają, potrzebują jak największej elastyczŹ
ności i nie powinny wprowadzać żadnych sztucznych ograniŹ
czeń. Nie powinny wszak z powodów politycznych podejmoŹ
wać akcji przeciwko własnym interesom ekonomicznym.
Najwyższym poniesionym przez nie kosztem stanie się utrata
możliwości prowadzenia niezależnej polityki monetarnej,
która w krajach rozwijających się, będących w okresie rady-
44
kalnych przemian strukturalnych, powinna być skrajnie inna
od tej prowadzonej przez rozwinięte kraje Zachodu o ustabili
zowanej gospodarce. Nie ma dla nich elementarnego, ekono
micznego sensu posiadanie takiej samej stopy procentowej, jaka
w tym samym czasie panuje w Niemczech czy we Francji (na
leży przy tym zwrócić uwagę, że Europejski Bank Centralny
nie jest poddany żadnej demokratycznej kontroli i nastawiony
jest na prowadzenia polityki deflacyjnej).
Takie samo znaczenie dla wspomnianych krajów będzie mia
ła utrata wpływu na zmiany kursu wymiany waluty. Kraje w okresie
transformacji są w stanie permanentnego wzrostu gospodarczeŹ
go, lecz nie jest możliwe utrzymanie tej tendencji przy stałym
kursie wymiany, inflacji i stopach procentowych określonych przez
wytyczne, jakie zawiera dla nich Traktat z Maastricht i Pakt
Stabilizacyjny, określające dopuszczalny poziom deficytu budże
towego. Istnieje jeszcze jedno zagrożenie, związane z wysokim
ryzykiem ustalania kursu wymiany bez brania pod uwagę długoŹ
terminowej równowagi. Chodzi o to, że proces konwergencji nie
będzie w momencie wprowadzania euro przez te państwa jesz
cze zakończony. W rezultacie kurs wymiany ponownie ułoży się
w tych państwach niekorzystnie (obserwujemy to już wśród obecŹ
nych użytkowników euro).
Jak już wspominałem, nie jestem zwolennikiem nadużywaŹ
nia zmian kursów wymiany w celu podnoszenia konkurencyjnoŹ
ści. Osobiście, pod koniec 1990 roku, doprowadziłem do radyŹ
kalnej dewaluacji korony czeskiej (lecz nie w celu zwiększenia
konkurencyjności czeskich towarów) i zaraz po tym wprowaŹ
dziłem ustalony, sztywny kurs wymiany. Bałem się, rzecz jasna,
ustalenia niekorzystnego poziomu kursu wymiany, ale wiara, że
uda go się użyć do wyhamowania inflacji, przeważyła. Byłem
świadomy stworzenia niebezpiecznego usztywnienia, które
45
w przyszłości negatywnie odbije się na gospodarce negatywnie
i poszukiwałem odpowiedniego momentu do porzucenia go.
Muszę niestety przyznać, że go nie znalazłem go (płynność koŹ
rony czeskiej wiosną 1997 roku nadeszła zbyt pózno). Jednakże
stabilizacja inflacji oparta na kursie wymiany nie jest naszym
problemem. Poziom inflacji jest bardzo niski i potrzebujemy
elastyczności, a nie usztywnienia. Pewien rozumny czeski
ekonomista, niegdysiejszy zastępca ministra finansów, Mirosław
Koudelka, poczynił trzydzieści pięć lat temu spostrzeżenie, któŹ
re pamiętam do dziś: Kiedy wszystko jest zamrożone, można
co najwyżej pojezdzić na łyżwach, a nie prowadzić racjonalną
politykę ekonomiczną". Był to argument wykorzystany w deba
cie na temat reform ekonomicznych w Czechosłowacji w latach
sześćdziesiątych i pozostał aktualny do dziś. Usztywnienia unii
monetarnej i rosnący brak makroekonomicznej równowagi
zablokują realną konwergencję i wykreują ekonomię transferoŹ
wą" (taką jak w byłej NRD po zjednoczeniu Niemiec - cyt. za:
H.W. Sinn, F. Westermann, 2001). Będzie ona zmuszona funk
cjonować bez wystarczających transferów finansowych, które
są niedostępne. Moim zdaniem, nie ma sensu doprowadzać do
zaistnienia takiego modelu ekonomii w strefie euro.
PRZYSZAOŚĆ EURO
Euro pojawiło się i prawdopodobnie nie zniknie. Nie spoŹ
dziewam się tego, chociaż wiem, że zdemontować unię moneŹ
tarną jest względnie łatwo. Moje doświadczenia związane z końŹ
cem unii monetarnej w Czechosłowacji w lutym 1993 roku
pokazują, że można osiągnąć to bez ponoszenia poważnych kosz
tów, spokojnie i skutecznie. Spodziewam się natomiast, że utrzyŹ
manie wspólnej waluty będzie kosztowne w okresie wzrostu
46
gospodarczego i w wypadku nieuniknionych transferów pieni꿏
nych, mających wspomóc biedniejsze kraje unii. Może to nawet
spowodować niepotrzebne napięcia między narodami. PowinniŹ
śmy się tego strzec.
Tekst przemówienia wygłoszonego w Instytucie Katona w Wa
szyngtonie 20 listopada 2003 roku.
BIBLIOGRAFIA
- A. Coughlan, Some Reasons why Joining the Euro has been
a Mistake for the Republic of Ireland, The European Jour-
nal"2003, t. 10, nr 8.
- A. de Jasay, Free-Riding on the Euro, The Library of EcoŹ
nomics and Liberty", 17 września 2003.
- J.J. Heckman, Flexibility, Job Creation and Economic PerŹ
formance, zaprezentowany na Munich Economic Summit, 2 maja
2003.
- P.B. Kenen, Sorting Out Some EMU Issues, Reprint" 1996,
nr 29 (Princeton University).
- R. McTeer, A Skeptical Texan Wishes the Swooning Euro
Well, European Affairs", 2002, t. 1, nr 2.
- P. Minford, Should Britain Join the Euro?, Economic AfŹ
fairs", 9 września 2002.
- R. Mundell, A Theory of Optimum Currency Areas, AmeŹ
rican Economic Review" 1961, t. 41, nr 3.
- H.W. Sinn, F. Westermann, Two Mezzogiornos, CESIFO
Working Paper Series" 2001, nr 378.
47
Posłanie na kongres w Brukseli
Panie i Panowie. Pozwólcie mi złożyć wyrazy szacunku wszyst
kim obecnym reprezentantom krajów europejskich, którzy zebra
li się na dzisiejszym spotkaniu poświęconym wskrzeszeniu idei
Europy Narodów. Szczerze żałuję, że obowiązki uniemożliwiły
mi przyjęcie Waszego zaproszenia i że nie mogę być w tym dniu
z Wami. Postrzegam waszą inicjatywę jako niezwykle istotną dla
każdego z nas - dla całej Unii Europejskiej, wszystkich jej krajów
i wszystkich obywateli.
Europa stoi obecnie na rozdrożu. Wybór drogi, którą pój
dzie, będzie prawdopodobnie najpoważniejszym wyborem
w całej historii Unii Europejskiej. Odrzucenie konstytucji euro
pejskiej przez obywateli Francji i Holandii w pełni ukazało
przepaść, jaka wytworzyła się pomiędzy centralistycznym pro
jektem odgórnej integracji, popieranym przez brukselski esta
blishment, a prawdziwymi interesami i dążeniami obywateli
państw członkowskich. Dowiodło tego, że przyszłość Europy
nie może, i zarazem nie musi, być kwestią decyzji podejmowa
nych przez brukselskich prominentów i powiązanych z nimi
49
biurokratów, którzy nie akceptują istnienia alternatywy dla ich
pomysłów, nie są otwarci na dyskusję i nie szanują potrzeb
i uczuć zwykłych ludzi.
Do tej pory forma integracji europejskiej była zmonopoli
zowana przez grupę agresywnie odrzucającą i lekceważącą
wszelkie inne, odmienne od ich własnych, pomysły na przy
szłość Europy. Rezultat tej dominacji jest powszechnie znany
- Unia Europejska w obecnym kształcie to biurokratyczny kom
binat, charakteryzujący się coraz większym deficytem demo
kracji. Jest to twór, który porzucił przyświecającą mu na
początku istnienia ideę znoszenia wszelkiego rodzaju barier.
Odrzucona została również koncepcje stworzenia demokratycz
nej, wolnorynkowej przestrzeni obejmującej cały kontynent,
którego mieszkańcy mogliby cieszyć się wolnością i dobroby
tem. W zamian za to dzisiejszą Europę charakteryzuje nie koń
czący się wzrost liczby regulacji prawnych, odnoszących się
do wszelkich możliwych sfer ludzkiego życia, protekcjonizm,
sztuczna harmonizacja i unifikacja praktycznie wszystkiego,
wreszcie postępujące odbieranie suwerenności poszczególnym
narodom. Tendencje te stanowią zagrożenie nie tylko dla sa
mej przyszłości procesu integracji, ale również dla wzajem
nych stosunków państw członkowskich.
Nie pozwólmy, by idee europejskie zostały zaprzepaszczo
ne i zdyskredytowane przez adwokatów tego scentralizowane
go, biurokratycznego i antydemokratycznego systemu, który
dawno stracił poparcie wśród obywateli. Jest naszym obowiąz
kiem zabranie głosu w tej sprawie i uczynienie wszystkiego, co
tylko możliwe, by zawrócić Unię Europejską na właściwą dro
gę, prowadzącą do stworzenia demokratycznej, wolnorynkowej
i międzyatlantyckiej przyszłości. Wiem, że wielu ludzi w całej
Europie wspiera tę wizję, jednak ich pojedynczym głosom brak
50
wystarczającej doniosłości. Jestem głęboko przekonany, że nad
szedł odpowiedni czas, by głosy te połączyć tak, aby były silne
i słyszalne. Wszyscy razem powinniśmy się wziąć do wielkiej
przebudowy Europy.
Powstanie stałej struktury złożonej z polityków i innych opinio
twórczych jednostek działających na rzecz realizacji tej wizji jest
poważnym i zarazem niezbędnym projektem, któremu udzielam
mojego szczerego poparcia. Myślę, że stworzenie solidnej podsta
wy organizacyjnej dla nowej wizji kontynentu i nowego ducha zmian,
stanowi bardzo doniosły i ważny krok w tym procesie.
Wszystkim zgromadzonym życzę sukcesów, a podjętej przez
Was inicjatywie - długiego trwania i produktywności, i raz jesz
cze zapewniam o moim poparciu dla Waszych działań.
List Prezydenta Republiki Czech na kongres brukselski, który miał
miejsce 5 grudnia 2005 roku w Brukseli.
51
Czechy oraz Unia Europejska
po referendach
konstytucyjnych we Francji i Holandii
Pozwólcie, że na początku powiem kilka słów o Czechach. Od
upadku komunizmu minęło szesnaście lat. Przynajmniej jedna
czwarta, jeśli nie jedna trzecia obecnych mieszkańców Czech nie
miała bezpośredniej styczności z komunizmem. Nawet ludzie
w moim wieku spędzili jedną czwartą swojego życia w wolnym
społeczeństwie. Jesteśmy tego świadomi. Mimo wszystko, zda
jemy sobie sprawę, że nie wolno nam zapomnieć o przeszłości.
W przeciwnym razie możemy doświadczyć tego lub czegoś po
dobnego ponownie. Historia nie dotarła jeszcze bowiem do swe
go końca.
Po pięćdziesięciu latach egzystencji jako zamknięte lub pół-
zamknięte państwo, Republika Czeska przez ostatnich szesna
ście lat integrowała się z wolnym światem pod każdym możli
wym względem. Można to przedstawić za pomocą liczb, np.
wielkości wzrostu obrotów handlowych, liczby inwestycji zagra
nicznych czy napływających do Czech turystów. Można również
przedstawić ten proces instytucjonalnie. W 1995 roku Czechy
53
przystąpiły do OECD, w 1999 roku do NATO, a w 2004 roku do
Unii Europejskiej. Nie przyjęto nas do wspomnianych organizacji
za darmo. Zapłaciliśmy za to swoją cenę, ale wierzymy, że po
równanie kosztów ż zyskami, efekt netto całego procesu był po
zytywny i stanowił potwierdzenie stosunkowego sukcesu prze
prowadzonej w Czechach transformacji.
Pod względem politycznym jesteśmy obecnie dojrzałą,
pluralistyczną republiką parlamentarną z jasno określonymi ideolo
gicznie partiami politycznymi. Pod względem ekonomicznym prze
kształciliśmy centralnie planowaną gospodarkę, będącą własnością
państwa, w opartą na własności prywatnej gospodarkę wolnoryn
kową. Nie jest to jednak wolny rynek w rozumieniu Ludwiga von
Misesa, Friedricha von Hayeka, czy szkoły chicagowskiej Miltona
Friedmana. Jest to europejska socjalna gospodarka rynkowa",
europejskie paternalistyczne, przeregulowane państwo dobrobytu
ze wszystkimi dobrze znanymi skostniałościami i zniechęcającymi
absurdami i irracjonalizmami. Jeśli chodzi o sytuację międzynaro
dową; jesteśmy częścią Unii Europejskiej, tej osobliwej struktury
o coraz większej liczbie ponadnarodowych cech, niemałym deficy
cie demokracji i bardzo ograniczonej, szczątkowej suwerenności
tworzących ją państw.
Czy tego właśnie oczekiwaliśmy? Czy pod pewnymi wzglę
dami nie mamy do czynienia z poczuciem niespełnionych ma
rzeń? Niełatwo odpowiedzieć na to pytanie.
Pragnęliśmy wolności politycznej oraz pluralizmu i udało nam
się to osiągnąć. W sensie politycznym, staliśmy się normalnym
europejskim państwem. Jedynym problemem jest fakt, że niektó
rzy Czesi oczekiwali cudów już po samym wprowadzeniu
formalnej, zinstytucjonalizowanej demokracji, co oczywiście, nie
nastąpiło. Demokracja nie gwarantuje automatycznie wszystkim
ludziom szczęścia. Jest ona jedynie warunkiem wstępnym zaist-
54
nienia wolnej i zróżnicowanej ludzkiej działalności. W konsekwen
cji wielu ludzi ochoczo wysłuchuje proroków nowych złudnych
wizji i ulega iluzji idealistycznego społeczeństwa obywatelskiego
(lub komunitaryzmu), czy nowego wspaniałego świata organiza
cji pozarządowych i w wyniku tego traci zaufanie do systemu
parlamentarnego. Postrzegam to jako wielce niebezpieczne. I nie
jestem w tym poglądzie odosobniony.
Niektórzy z nas oczekiwali, że będą mogli cieszyć się do
brodziejstwami wolnego rynku, a nie obecnego europejskiego
systemu gospodarczego, który pod względem swojej rozrasta
jącej się kontroli nad działalnością gospodarczą wykazuje wiele
strukturalnych podobieństw do komunizmu. Muszę przyznać,
ku mojemu wielkiemu żalowi, że wielu Czechów darzy go sym
patią. Nie dostrzegają oni fatalnych powiązań pomiędzy tym
skostniałym systemem i niepomyślnymi osiągnięciami gospo
darczymi Europy. Wraz z europejskimi elitami politycznymi
i ich akademickimi towarzyszami wierzą, że pomyślność
działań gospodarczych zależy w większym stopniu od autono
micznego, niepowiązanego systemowo postępu technicznego,
od maksymalizacji liczby absolwentów wyższych uczelni i od
korzystnej działalności biurokratycznych regulacji niż od natury
systemu gospodarczego, zdeterminowanej przez jego instytucje
i rządzące nim zasady.
Oczekiwaliśmy, że po pół wieku totalitaryzmu staniemy się
na powrót wolnym, niepodległym i suwerennym państwem. Nie
wszyscy z nas są przekonani, że wejście do Unii Europejskiej,
w jej obecnej postaci i z jej ciągłą, postępującą unifikacją, jest
właśnie tym, czego oczekiwaliśmy lub o czym marzyliśmy. De
cyzje znów są podejmowane nie przez nas samych, ale w odle
głym mieście, gdzie nasze głosy są niemal niesłyszalne. Otwarcie
granic było dla nas czymś wspaniałym, ale unijny centralizm,
55
interwencjonizm i biurokracja są czymś, czego wcale nie pragnę
liśmy. Zderzenie tych dwóch głównych nurtów integracji euro
pejskiej - liberalnego w europejskim znaczeniu tego słowa, czyli
otwierania się państw i antyliberalnej homogenizacji całego kon
tynentu - jest problemem każdego z nas i obawiam się, że wol
ność, jak narazie, nie wychodzi z tego starcia zwycięsko.
Powinienem chyba powiedzieć w tym momencie, że Unia
Europejska istnieje i będzie istnieć. Jedyna nadzieja w tym, że nie
dotarliśmy jeszcze do końca historii. Mój głęboko zakorzeniony
eurooptymizm podpowiada mi, że formę integracji europejskiej -
jej zasady i instytucje - można zmienić na lepsze.
Niemniej jednak Unia Europejska stoi na rozdrożu. Panuje
bowiem coraz większe i powszechne niezadowolenie z obec
nego stanu Unii, niż przeciętny człowiek może sobie uświado
mić, słuchając przemówień polityków i czerpiąc wiedzę
z mediów. Istnieje przepaść pomiędzy Europą rzeczywistą
a polityczną, pomiędzy zwykłymi ludzmi a elitami polityczny
mi, pomiędzy obywatelami krajów członkowskich a instytu
cjami unijnymi, pomiędzy prounijnym aktywizmem polityków
a życzliwym lekceważeniem ze strony obywateli, którzy jak
typowi wolni jezdzcy, cieszą się z Europy mniej lub bardziej
pozbawionej wewnętrznych granic między państwami. Nie są
przy tym świadomi niewidzialnych kosztów unifikacji, harmo
nizacji, homogenizacji i standaryzacji całego kontynentu euro
pejskiego.
Niezwykle trudno wycenić owe niewidzialne koszta i zyski.
Szczególnie wtedy, gdy staramy się ocenić wkład Unii, oddziela
jąc go od innych czynników. Nie jestem w stanie przytoczyć tu
żadnych wiarygodnych statystyk czy analiz ekonometrycznych zna
czenia milionów czynników, które wpływają na produkcję, ale
można sformułować jedno, wartościowe twierdzenie. Nie zga-
56
dzam się z otwarcie formułowanym, przeważającym poglądem,
że wszystko, co wydarzyło się w Europie od 1957 roku, było kon
sekwencją istnienia Unii Europejskiej (albo EC lub EEC). Taki
sposób myślenia nasuwa wnioski, że:
- powojenny, światowy boom gospodarczy nie istniał lub nie
miał znaczenia;
- koniec komunizmu i zimnej wojny nie zmienił oblicza świa
ta ani Europy;
- wszystkie pozostałe czynniki (rozwój gospodarczy pozo
stałych rejonów świata) mogą zostać pominięte;
- klasyczne teorie ekonomiczne dotyczące roli zróżnicowa
nych czynników produkcji (pole tzw. funkcji produkcji) nie po
winny być brane pod uwagę;
- rozwój techniczny czy poziom wykształcenia są nieistotne
tudzież wynikają wyłącznie z istnienia Unii;
- powstawanie nowych rynków i wchodzenie na rynek
nowej konkurencji nie ma żadnego znaczenia lub powinno być
problemem rozwiązanym przez coraz bardziej zjednoczoną Eu
ropę", etc.
Podsumowując, jest to pogląd absurdalny. Wspomniane wcze
śniej wycenienie kosztów jest, jak stwierdziłem, bardzo trudne.
Nie chcę patrzeć na otaczający nas świat z bardzo wąskiej, eko
nomicznej perspektywy, ale chciałbym przyjrzeć się wpływowi
integracji europejskiej na szybkość rozwoju gospodarczego na po
ziomie jednego miejsca po przecinku, nie więcej. Na prędkość
rozwoju gospodarczego wpływają oczywiście nie tylko czynniki
ekonomiczne. W ostatnich tygodniach brałem udział w dużej licz
bie konferencji poświęconych Europie i mających jednocześnie
miejsce w Europie. Reakcje na moje argumenty były w przewa
żającej mierze następujące:
57
- Unia Europejska zapewniła Europie pokój;
- potrzebujemy Unii, aby przezwyciężyć dominację USA;
- musimy być wielcy i zjednoczeni, ponieważ nasi przeciwni
cy również są wielcy;
- jedyną alternatywą dla Unii jest Białoruś pana Aukaszenki;
- demokratyczna Republika Czech nie powstałaby bez unij
nej pomocy.
Trudno w to uwierzyć, ale niektórzy biorą powyższe argu
menty na serio. Najbardziej martwią mnie dwie rzeczy związane
z obecnym kształtem Unii:
- deficyt demokracji wykreowany poprzez przesunięcie
ośrodka decyzyjnego z poziomu państw na poziom ponadnaro
dowy. Ta zmiana osłabia tradycyjne mechanizmy demokratycz
ne, które są nierozdzielnie połączone z istnieniem państwa
narodowego. Nie sądzę, by era państw (czy państw narodowych)
miała się ku końcowi, jak zwykli uważać lub życzyć sobie post
modernistyczni burzyciele. Zgadzam się natomiast z tymi,
którzy twierdzą, że państwo narodowe jest domem i gwaran
tem demokracji parlamentarnej", oraz z tymi, którzy mówią, że
Parlament Europejski nie jest rozwiązaniem". Jest on w rze
czywistości problemem. Wyższa", paneuropejska demokracja
jest iluzją.
- przejście od podejmowania decyzji na poziomie państw do
podejmowania ich na poziomie ponadnarodowym nie jest, per se,
liberalizacją ludzkiego życia oraz ludzkiej działalności. Poziom
ponadnarodowy jest o wiele bardziej oddalony od zwykłych oby
wateli i od ich nadzoru i kontroli. Bardzo często powoduje on
raczej wzrost kontroli. Antyliberalizm jest integralną częścią wspo
mnianego przejścia" (mam te same wątpliwości co do nadziei
związanych z tzw. globalizacją).
58
Unia Europejska potrzebuje zmian. Zadowolenie się panują
cym status quo, przy ewentualnym spowolnieniu przyszłej unifi
kacji jest niewystarczające. Złagodzenie przepisów i poleganie na
propozycji zmiennej" geometrii (czy Europę a la carte") - jak
sugerują niektórzy - byłoby błędem. Takie rozwiązania już istnie
ją (euro, strefa Schengen, ochrona, wiele okresowych" wyjąt
ków) i zawsze były czymś na podobieństwo mechanizmu zapad
ni. One w niczym nie pomagają.
W walce przeciwko potężnym przywilejom europejskich elit
potrzebujemy zmiany całego profilu integracji. Musimy wyzna
czyć cel i sposób, w jaki do niego dotrzemy. Musimy odnalezć
równowagę pomiędzy wolnością a polityką ręcznego sterowania,
między tym, co prywatne, a tym, co publiczne, kontrolowane
i niekontrolowane, krajowe i międzynarodowe, sąsiedzkie i po
nadnarodowe, narodowe i europejskie. Należy zająć się następu
jącymi sprawami:
- idea stworzenia państwa europejskiego", która była myślą
przewodnią odrzuconej niedawno konstytucji europejskiej, powin
na odejść w zapomnienie;
- jako że europeiści są, jak sądzę, przeciwnikami klasyczne
go nacjonalizmu, nie powinni zaczynać budowy nowego, euro
pejskiego nacjonalizmu;
- potrzebujemy systemu liberalnej demokracji, który wyma
ga autentycznego obywatelstwa powiązanego z naturalną lojalno
ścią ludzi wobec własnego narodu;
- powinniśmy spróbować stworzyć coś takiego, jak Organi
zacja Państw Europejskich (OPE), którego członkami byłyby po
szczególne państwa europy, a nie ich obywatele, jak sugerował
tekst europejskiej konstytucji;
- członkostwo w OPE musi być oparte na wspólnej wierze
w zdolność państw członkowskich do wspólnego działania
59
w niektórych kwestiach, będących ich wspólnymi interesami,
a co z tym idzie do podejmowania wzajemnie korzystnych de
cyzji;
- mechanizm podejmowania decyzji w tej organizacji musi
być konsensualny, przynajmniej we wszystkich istotnych spra
wach.
Cała reszta ma znaczenie drugorzędne i pod wieloma wzglę
dami wynika z pierwotnych zamysłów konceptu integracji euro
pejskiej. Jednakże decyzje dotyczące niezbędnych działań należy
podjąć już teraz. Czas nie będzie stał w miejscu, a szansa, którą
mamy dzisiaj, może się więcej nie zdarzyć. Czas na refleksję,
zaproponowany ostatnio przez Komisję Europejską, będzie cza
sem straconym. Musimy działać natychmiast.
Przemówienie wygłoszone 18 września 2005 roku na Uni
wersytecie w Oxfordzie dla studentów i gości.
Wstępne wersje powyższego wykładu zostały również zapre
zentowane na:
- Global Forum w Goteborgu 17 pazdziernika 2005 roku.
- Uniwersytetach Harvard i Brandeis w USA 22 i 23 wrze
śnia 2005 roku.
- Konferencji PepsiCo pt. Top-to-Top" w Pradze 10 wrze
śnia 2005 roku.
- w Instytucie Stosunków Międzynarodowych w Zagrzebiu
7 września 2005 roku.
60
Zagrożenia dla wolności w XXI wieku
Panie prezesie Ebeling, Panie i Panowie. Jest dla mnie niewypo
wiedzianą przyjemnością być tu dzisiaj z Wami. To wielki
zaszczyt zostać laureatem Nagrody im. Adama Smitha, tym więk
szym, że to nagroda przyznawana przez Was. Co prawda, muszę się
przyznać, że posiadam już jedną nagrodę noszącą imię Adama Smi
tha. Otrzymałem ją w 1994 roku w Kopenhadze, a przyznało mi ją
Towarzystwo Libertas. To wielki przywilej powiązać swoje własne
imię, w ten czy inny sposób, z niemal świętym imieniem Adama
Smitha. Dlatego jeszcze raz pragnę Wam gorąco podziękować.
Adam Smith na zawsze pozostanie znany jako ojciec-założy-
ciel ekonomii, tej niezwykle ważnej i potężnej nauki społecznej,
którą szanuję i której ścieżkami pokornie podążam. Ta dyscyplina
naukowa, od chwili, gdy się z nią zetknąłem ponad cztery dekady
temu, stała się dla mnie jasnym drogowskazem, przewodnią za
sadą stosowaną w zasadzie każdego dnia, pożytecznym i twór
czym sposobem patrzenia na świat i myślenia. Dosłownie mó
wiąc - ekonomia otworzyła mi oczy na świat.
61
Adam Smith dał nam coś więcej niż czystą naukę. Wprowa
dził on bowiem ekonomię na pole nauk moralnych, a uczyniwszy
to, podarował nam bardzo potrzebne argumenty przeciwko tym,
którzy nie chcą nas zrozumieć i postrzegają nas jako bezlitosne,
podobne robotom byty, nastawione jedynie na maksymalizowanie
zysków. Dla Adama Smitha, jak również dla nas, ekonomia jest
bardzo ludzką nauką. Wierzymy, że jest bardziej zorientowana na
człowieka, niż moralistyczne kazania politycznie poprawnych,
postępowych, szeroko znanych intelektualistów, którzy mienią się
lepszymi od nas*.
Jednakże to nie wszystko. Adam Smith uzmysłowił nam
nie tylko moralny wymiar ekonomii, lecz również kwestię jej
wydajności i, co za tym idzie, niemoralność i niewydajność
interwencjonizmu państwowego. Jego dobrze znana i szeroko
rozpowszechniona doktryna niewidzialnej ręki, jak również jego
wykładnia zasady, że z realizacji wąskich prywatnych intere
sów wypływa ogólnospołeczna korzyść, są absolutnie przeło
mowe.
Możemy sobie również pozwolić na stwierdzenie, że Adam
Smith był ojcem duchowym Fundacji Edukacji Ekonomicznej
(FEE - Foundation for Economic Education), którą postrzegam
jako jedną z najbardziej liberalnych - w europejskim znaczeniu
tego słowa - instytucji, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale
na całym świecie. Byłem pod jej dużym wpływem dzięki kontak
tom z jej pracownikami i współpracownikami, jak również, lektu
rze czasopisma The Freeman" (znanego wcześniej jako Ideas
on Liberty"), które czytuję od ponad dziesięciu lat. Publikacja ta
* Zob. mój wykład pt Intellectuals and Socialism: As Senn from a Past-
Communism Country Situated in Predominantly Post-Democratic Euro
pe", wygłoszony na konferencji Mont Pelerin Society w Reykjaviku, 22
sierpnia 2005 roku.
62
jest w mojej bibliotece pozycją niezastąpioną, którą często cytuję
w swoich tekstach. Ostatnio świętowaliście pięćdziesięciolecie jej
ukazywania się, co dało mi możliwość zapoznania się ze starymi
artykułami, które z tej okazji ponownie zostały opublikowane.
Przeczytałem je z wielkim zainteresowaniem i zafascynował mnie
ich wysoki poziom, a także ciągła aktualność. Pragnę jeszcze raz
powtórzyć, że jestem zaszczycony otrzymując nagrodę właśnie
od Fundacji Edukacji Ekonomicznej.
Sześć lat temu osobiście założyłem w Pradze mały think-tank
o nazwie Centrum Ekonomii i Polityki (Centre for Economics and
Politics, CEP), który stara się promować te same idee, co FEE.
Kilka miesięcy temu mieliśmy zaszczyt gościć prezesa Fundacji,
mojego dobrego przyjaciela Richarda Ebelinga i wysłuchać jego
wielce interesującego, a także pod wieloma względami wzorco
wego wykładu.
Obawiam się, że moje przemówienie nie będzie równie wzor
cowe. Mam mówić o zagrożeniach dla wolności w XXI wie
ku". Nie jestem chyba jednak w stanie powiedzieć czegoś, cze
go byście nie wiedzieli lub czego nie nauczyłem się z waszych
publikacji.
Powinno być jasno powiedziane, że na początku XXI wieku nie
istnieją żadne zagrożenia dla wolności, które dwieście pięćdziesiąt
lat temu nie byłyby znane Adamowi Smithowi lub założycielom FEE
pół wieku temu. Obecne zagrożenia mogą jednak przywdziewać różne
maski", lepiej ukrywać swoją prawdziwą naturę, mogą być bardziej
wyrafinowane niż kiedyś. Współcześnie świat powiązany jest siecią
ściślej szych zależności niż niegdyś, ponieważ obecne zagrożenia mogą
szybciej przenosić się z miejsca na miejsce; ich podstawy wszelako
pozostają te same co zawsze.
Jako że przez całe życie zajmuję się ekonomią, zawsze sta
ram się postępować zgodnie z jej prawami i zasadami. Jedną
63
z najważniejszych jest wybór tych działań, które przyniosą
większą korzyść, sformułowana przez jednego z uczniów Ada
ma Smitha - Davida Ricardo. W moim przypadku wyższą ko
rzyść przyniesie dzisiejszego wieczoru nie znajomość więk
szej liczby dzieł klasycznego liberalizmu, niż powinni znać
amerykańscy libertarianie, lecz coś zupełnie innego. Trzy swoje
potencjalnie wyższe korzyści dostrzegam mianowicie w:
- spędzeniu przez siebie niemal całego życia po władzą ko
munizmu;
- swoim osobistym, aktywnym uczestnictwie w jego zdemon
towaniu i budowie wolnego społeczeństwa;
- swojej frustracji wynikającej z sytuacji w Europie, a szcze
gólnie z kierunku rozwoju Unii Europejskiej.
Niektórzy z was mogą być zaskoczeni tym, że postrzegam
moje życie pod władzą komunistów jako korzyść, a nie stratę.
Nie była to oczywiście korzyść, jeśli chodzi o moje osobiste szczę
ście lub materialny dobrobyt, ale wierzę, że pomogło mi to zrozu
mieć prawdziwe znaczenie wolności. Używając analogii, nie do
cenia się zdrowia, dopóki się nie zachoruje. Postrzegać wolność
jako coś pewnego, niezmiennego jest podobnie niebezpieczne. Jej
brak przez tak długi czas wyostrzył mój wzrok i zwiększył moją
wrażliwość na jej potencjalne zagrożenia.
Moje rozumienie wolności i jej warunków koniecznych zo
stało wzmocnione przez mój udział w radykalnej transformacji
politycznej, gospodarczej i społecznej, która miała miejsce
w moim kraju po upadku komunizmu. Zrozumieliśmy wtedy, że
instytucje wolnego społeczeństwa muszą zostać zbudowane bez
zwłocznie. Nie było możliwe pozbycie się starych komunistycz
nych instytucji, a następnie czekanie na stopniowy rozwój struk
tur i wzorców zachowań powiązanych z nimi. Byłoby to zbyt
powolne i zbyt kosztowne.
64
Odnieśliśmy sukces w liberalizowaniu naszego kraju, ale obec
nie doświadczamy czegoś odmiennego. Ostatnimi laty przeszli
śmy przez skomplikowany proces zbliżania się, a następnie dołą
czenia do Unii Europejskiej - instytucji, w której wolność -
w rozumieniu FEE - nie jest wartością naczelną. Weszliśmy znów,
ku mojemu wielkiemu żalowi, na drogę prowadzącą do społe
czeństwa mniej wolnego i poddanego większej kontroli
i administracji.
To są właśnie moje doświadczenia osobiste. Właśnie z ich
powodu jako faktycznych zagrożeń dla wolności nie postrzegam
problemów takich jak globalne ocieplenie (polecam recenzję książ
ki Państwo strachu autorstwa Michaela Crihtona w jednym z ostat
nich numerów The Freeman"), wyczerpywanie się surowców
energetycznych, ptasia grypa, wzrost poziomu hałasu w miastach,
niewystarczające użycie nowoczesnych technologii informacyj
nych, brak rządowych funduszy na szkolnictwo publiczne,
dostępność środków służących do konstruowania broni masowe
go rażenia, etc.
Jak zawsze, dostrzegam zagrożenia w ideach, a także opartej
na nich polityce i ludzkich zachowaniach wynikających zarówno
z tych idei, jak i konkretnych działań politycznych. Są to te same
idee, których obawiał się Adam Smith. Bazują one na założeniach,
że kierowanie się swoimi prywatnymi interesami jest złe, że lu
dzie są z gruntu nierozumni i niemoralni, z czego wynika, że po
winni być kontrolowani, prowadzeni i poprawiani przez poma
zańców, którzy wiedzą, co jest dobre dla innych, że rządzący dzia
łają w interesie wszystkich, że wolność i demokracja mogą być
ograniczane w celu osiągnięcia wyższych celów i wartości", etc.
Żyliśmy kiedyś w takim systemie, ale dostrzegam ponownie wie
le objawów jego występowania, zarówno w Europie, jak i w tym
kraju.
65
W tak krótkim wystąpieniu nie da się gruntownie przedstawić
całego problemu. Pozwólcie, że poruszę tylko jeden temat, który
wydaje mi się niezwykle istotny. Jest nim pojawianie się nowych
ideologii, pozornie niepowiązanych z żadną stroną sceny politycz
nej, ale często niezwykle agresywnych. Jest to zjawisko zupełnie
nowe. Nie występowało ono w czasie, gdy uczęszczałem na uni
wersytet. Mogę jedynie ponadawać owym ideologiom nazwy.
Wszyscy troszczymy się o prawa człowieka, chociaż wolałbym
nazywać je prawami obywatelskimi, ale lękam się agresywnych
obrońców praw człowieka". Wszyscy chcemy żyć w czystym
środowisku, ale dostrzegam olbrzymie zagrożenie w ekologizmie.
Podziwiam, użyję tu poprawnego politycznie sformułowania, dru
gą płeć, ale lękam się feminizmu. Wzbogaca nas kontakt z od
miennymi kulturami, ale nie przez multikulturalizm. Szanuję ho
moseksualistów, ale ruchu gejowskiego już nie. Jestem świadom
istotności istnienia dobrowolnych zrzeszeń, modnie nazywanych
organizacjami pozarządowymi, ale postrzegam działalność pro
wadzoną przez niektóre z nich za silne zagrożenie dla naszej
wolności.
Co powinniśmy w związku z tym czynić? Spójrzmy na to, co
ma nam do powiedzenia Adam Smith. W Teorii uczuć moral-
nych, opublikowanej w 1759 roku, próbował on zrozumieć ludzi,
którzy starają się ograniczać wolność. Napisał, że usiłują oni kie
rować różnymi członkami wielkiego społeczeństwa z taką łatwo
ścią, z jaką ręka przestawia figury na szachownicy". Następnie
dodał, że nie dostrzegają oni tego, że figury na szachownicy, nie
posiadają żadnej innej przyczyny ruchu poza kierującą nimi ręką.
W przeciwieństwie do szachownicy ludzkiego społeczeństwa,
gdzie każda pojedyncza figura porusza się zgodnie z własną wolą,
skrajnie odmienną od tej, którą starają się narzucić jej przepisy
legislacyjne". Postrzegam zatem obecną wszechogarniającą legi-
66
slację, przygotowaną przez prawników, którzy w swoich działa
niach wypełniają wolę potężnych grup nacisku, reprezentujących
wspomniane przeze mnie wcześniej nowe ideologie, jako realne
zagrożenie dla wolności każdego z nas. Nie widzę innego roz
wiązania, jak powrót do klasycznego liberalizmu, do idei Adam
Smitha i idei, które wyznaje FEE.
Przemówienie wygłoszone 6 maja 2006 roku w Nowym Jorku
z okazji otrzymania Nagrody im. Adama Smitha przyznanej przez
Foundation for Economic Education.
67
Eurorealistyczne spojrzenie
na przyszłość Unii Europejskiej
Zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie ostatnich
pięćdziesiąt lat procesu integracji europejskiej postrzegane jest
jako sukces. Wygłaszanie odmiennych poglądów jest politycznie
niepoprawne, ale jestem więcej niż pewien, że akurat w tej kwe
stii musimy być poprawni politycznie". Sposób postrzegania
integracji europejskiej musi stać się ostrzejszy i poważniejszy, niż
był kiedyś. Szczególnie teraz, kiedy stoimy na rozdrożu i mamy
szansę zakłócić skradającą się" unifikację, uspołecznianie i biu-
rokratyzację kontynentu europejskiego.
Obserwowany ostatnio rozwój Unii wymusza wprowadze
nie zmian. Przyjmując dziesięciu nowych członków, w więk
szości byłe państwa komunistyczne z Europy Środkowo-
- Wschodniej, Unia Europejska znacząco się powiększyła.
Zwiększyły się wskutek tego ekonomiczne nierówności oraz
koszty funkcjonowania Unii, kierowania nią i podejmowania
dotyczących jej decyzji. Trudniejsze stało się również dosto
sowanie wielu krajów do niepotrzebnie zharmonizowanych"
69
przepisów i decyzji. Zwiększył się również deficyt unijnej de-
mokratyczności.
W tym samym czasie Unia Europejska coraz szybciej zwięk
szała produkowaną przez wszystkie ciała biurokratyczne liczbę
stron swoich przepisów legislacyjnych, które dotyczą obecnie
niemal każdego aspektu ludzkiego życia i niemal wszystkich
przejawów ludzkiej działalności. Z jednego z ostatnich unijnych
wydawnictw dowiedziałem się, że z 22 tysięcy aktów legisla
cyjnych Unii, około 12 tysięcy zostało wprowadzonych między
rokiem 1997 a 2005, a pozostałych 10 tysięcy w przeciągu wcze
śniejszych czterdziestu lat, czyli między 1957 a 1997 rokiem.
Masowe zwiększanie liczby aktów prawnych oznacza mniej
wolności osobistej dla mieszkańców Europy, tak samo jak fakt
pomniejszenia znaczenia poszczególnych państw członkowskich
i ich narodowych parlamentów.
Nie widać końca tego wszystkiego. Ambitna próba przyspie
szenia unifikacji i de-demokratyzacji poprzez wprowadzenie Eu
ropejskiego Traktatu Konstytucyjnego została - ku mojej wielkiej
satysfakcji - odrzucona, lecz skradająca się" unifikacja ma miej
sce nadal, jak gdyby nic się nie stało.
Stagnacja ekonomiczna, tudzież bardzo ospały wzrost gospo
darczy, utrzymuje się nadal. Wspólna europejska waluta euro zo
stała wprawdzie wprowadzona z sukcesem, ale nie zgadzam się
z interpretacją głoszącą, że samo jej wprowadzenie było przeko
nującym dowodem na pozytywny wkład tego monetarnego pro
jektu w rozwój gospodarczy oraz w - jakkolwiek definiowany
- dobrobyt socjalny w strefie euro. Koszta wykazane poprzez sta
tystycznie stwierdzone spowolnienie gospodarcze od czasu wpro
wadzenia euro nie zostały dostrzeżone. Nie akceptuje się nawet
sugestii, że istnieje taka korelacja.
Mam wiele wątpliwości co do takiej drogi rozwoju i nie
70
zgadzam się z modnym poglądem, że lekarstwem na istniejące
problemy jest tworzenie coraz bardziej zjednoczonej Euro
py". Jestem przeciwko sformułowaniu coraz bardziej zjed
noczona", jak również przeciwko rzeczownikowi Europa".
Nie powinniśmy mówić o Europie, krytykować Europy, budo
wać jej lub rozszerzać, ponieważ Europa istniała, istnieje
i będzie istnieć niezależnie od naszych ambicji organizowania
się, jednoczenia, dzielenia, pozyskiwania przyjaciół czy robie
nia sobie wrogów w jej obrębie. Republika Czeska weszła ostat
nio nie do Europy, w której jest od zawsze, lecz do Unii Euro
pejskiej.
Polityczny projekt, aby przeprowadzać pewne działania wspól
nie, bez względu na różnice historyczne, polityczne, gospodar
cze, kulturowe czy religijne, był ideą racjonalną. Jednakże idea ta
musi być również racjonalnie urzeczywistniana. Pytanie brzmi,
co to znaczy przeprowadzać pewne działania wspólnie"? Kiedy
patrzę wstecz na ostatnie półwiecze, widzę dwa modele integra
cji europejskiej. Pierwszy z nich można nazwać modelem liberal
nym, który charakteryzowało wewnątrzeuropejskie otwieranie się
granic między poszczególnymi państwami, wzajemna liberaliza
cja wszelkich przejawów ludzkiej aktywności oraz usuwanie
barier na granicach państw utrudniających przepływ towarów,
usług, pracy i kapitału, a także idei i wzorców kulturowych. Jego
główną cechą było wspomniane usuwanie przeszkód, a bazą dla
niego współpraca międzyrządowa.
Drugi model, który zwykłem nazywać interwencjonistycz-
nym lub harmonizacyjnym, cechuje: centralizm, kontrola, sys
tem standardów unijnych" w polityce, ekonomii i gospodarce
oraz homogenizacja ludzkiego życia. Jego głównymi cechami
są przeprowadzane odgórnie regulacje i harmonizacje oraz po-
nadnarodowość.
71
Jestem oczywiście zwolennikiem pierwszego z wymienionych
modeli. Uważam, że unifikacja przeprowadzana w ramach dru
giego modelu zaszła dalej, niż było to konieczne, racjonalne i go
spodarczo uzasadnione. Jako ekonomista jestem szczerze zanie
pokojony takimi zjawiskami jak: nadmierne rezultaty", koszty
zewnętrzne" czy europejskie dobra powszechne". Te fenomeny
niezaprzeczalnie istnieją i powinny znalezć niedługo odbicie
w europejskim prawodawstwie i regulacjach. Lecz kiedy mówię
istnieją", nie mam na myśli ich dominacji. Drugi etap europej
skiej integracji został oparty na kompletnie błędnej idei dominacji
wspomnianych zjawisk.
Postrzegam go jako złe rozwiązanie. Sugerowałbym całko
wite przedefiniowanie konceptu Unii Europejskiej, a nie prze
prowadzanie jedynie kosmetycznych zmian. Powinno się powró
cić do międzyrządowego modelu integracji, do oryginalnego
pomysłu polegającego na usuwaniu barier ekonomicznych, kon
sekwentnej liberalizacji i otwieraniu wszystkich rynków nie
tylko ekonomicznych. Następnie należy zminimalizować poli
tyczny interwencjonizm w sferze ludzkich działań, a wszędzie,
gdzie interwencja byłaby nieunikniona, powinna się ona doko
nywać jak najbliżej obywateli, tzn. na poziomie samorządowym:
gmin, regionów i państw, a nie w Brukseli.
Europa musi być wolna, demokratyczna i kwitnąca. Nie osią
gnie się tego poprzez deficyt demokracji, ponadnarodowość,
etatyzm, tudzież zwiększanie kontroli, liczby przepisów oraz
regulacji. Europa potrzebuje systemu idei opartego na wolności,
prywatnej odpowiedzialności, indywidualizmie, naturalnej trosce
o blizniego i prawdziwie moralnym życiu.
Europa potrzebuje systemu politycznego, którego nie da się
zniszczyć postmodernistyczną interpretacją praw człowieka
z jej naciskiem na prawo pozytywne, dominacją praw grupo-
72
wych nad indywidualnymi i denacjonalizacją obywatelstwa
poprzez osłabianie instytucji demokratycznych, których niemoż
liwe do zastąpienia korzenie znajdują się wyłącznie na teryto
riach państw narodowych, poprzez multikulturalizm osłabiają
cy wewnętrzną spójność państwa narodowego, a także przez
działalność różnorakich organizacji pozarządowych, szukających
własnych korzyści na całym kontynencie.
Europa potrzebuje systemu ekonomicznego, który nie będzie
niszczony poprzez niepohamowane regulacje rządowe, deficyty
budżetowe, wszechpotężną kontrolę biurokratyczną, próby po
prawiania wolnego rynku w imię jego optymalizacji", subsydia
dla uprzywilejowanych gałęzi gospodarki i firm ani przez nie
funkcjonalne prawo pracy.
Europa potrzebuje społeczeństwa, które nie będzie rozbijane
przez wszelkiego rodzaju podziały, przez różnorakie zasiłki, wy
bujałą redystrybucję i wszelkie inne formy państwowego pater
nalizmu.
Europa potrzebuje systemu relacji indywidualnych państw.
Relacje te nie mogą opierać się na fałszywym internacjonalizmie,
ponadnarodowych organizacjach, niezrozumieniu mechanizmów
procesu globalizacji i kosztach zewnętrznych, lecz na kontaktach
dobrosąsiedzkich wolnych, suwerennych państw oraz na umowach
i porozumieniach międzynarodowych.
Niniejszy tekst został opublikowany w numerze 13. The Euro
pean Journal" z września 2006 roku wydawanym przez brytyj
ską The European Foundation.
73
Wolność i wolny handel są nierozłączne
Serdecznie dziękuję za zaproszenie mnie na to wyjątkowe
spotkanie, a szczególnie za przyznanie mi uprzywilejowanego
miejsca wśród dzisiejszych prelegentów. O ile się nie mylę,
ostatni raz byłem tutaj dziewięć lat temu. Co prawda, przysy
łali mi państwo co roku zaproszenia, ale zawsze z niewymow
nym żalem musiałem odmawiać. Głównym powodem był fakt,
że kongres ten organizowano dotąd w bardzo nieodpowiadają-
cym mi terminie. Muszą bowiem państwo pamiętać, że 17
listopada jest w Czechach świętem narodowym. Dniem, pod
czas którego świętujemy obalenie komunizmu i początek bu
dowy wolnego społeczeństwa, po przeszło pół wieku życia pod
butem opresyjnego, totalitarnego reżimu. Jestem zatem zobli
gowany do bycia w tym dniu w mojej ojczyznie. Jednakże tym
razem, zasugerowany temat mojego przemówienia, czyli Wol
ny handel i wolność", okazał się na tyle atrakcyjny i kuszący,
że nie byłem w stanie odrzucić waszego zaproszenia po raz
kolejny.
75
Postrzegam swoją obecność w Niemczech, tym wyjątkowym
i ważnym kraju oraz możliwość włączenia się do waszej dysku
sji, jako wyzwanie. Wiem również, że istnieje nieomal przepaść
pomiędzy das geistige Deutschland" i die Okonomen", a ja za
wszę próbuję - z pomocą swoich argumentów - pomóc stronie
przegrywającej.
Moje poglądy w kwestiach wolnego handlu i wolności pozo-
stąją pod przemożnym wpływem moich osobistych doświadczeń,
związanych z tą wyjątkową datą. Siedemnaście lat temu żyłem
w kraju, w którym nie było ani wolności, ani wolnego handlu. Jest
to obecnie trudne do opisania. W tamtym czasie wydawało mi się
czymś praktycznie niemożliwym, aby móc uczestniczyć w kon
gresie we Frankfurcie.
Jako naród byliśmy pozbawieni nie tylko możliwości podróżo
wania po świecie. Nie posiadaliśmy również wolności politycznej
i praw obywatelskich. Obywatelstwo było pustym terminem. Byli
śmy surowo ograniczani niemal we wszystkich naszych działaniach.
Gospodarka była centralnie administrowana (Walter Eucken był
osobą, która zainspirowała mnie, by mówić raczej o gospodarce
centralnie administrowanej", a nie centralnie planowanej"). Pań
stwo posiadało całkowity monopol w zakresie handlu zagraniczne
go, zasadzający się na quasi-merkantylnym myśleniu. Według cen
tralnych planistów powinniśmy byli importować jedynie to, co było
niezbędne, aby zapewnić elementarną równowagę gospodarczą mię
dzy środkami surowcowymi a produkcją, oraz eksportować tak
wiele, jak tylko się da, aby uniknąć ujemnego salda w bilansie han
dlowym. Coś takiego jak wolność podejmowania decyzji przez
konsumentów i producentów nie istniało. Porównywalne korzyści
i inne podstawowe prawa ekonomii w ogóle nie były brane pod
uwagę. Rezultatem tego okazał się totalnie niewydajny, nadmiernie
kontrolowany i antyliberalny system gospodarczy.
76
Przez cały ten czas marzyliśmy o tym, aby to wszystko się
kiedyś skończyło. Niektórzy z nas pragnęli nie mniej niż funda
mentalnych zmian, nie mniej niż totalnej transformacji całego
systemu politycznego, gospodarczego i społecznego. Wiedzie
liśmy, że aby to osiągnąć, konieczna jest całkowita liberalizacja
zarówno życia politycznego, jak i ekonomicznego. Wiedzieli
śmy również dobrze, że przynajmniej w naszej części świata,
w naszym kręgu cywilizacyjno-kulturowym - nie mówię tu
o Azji Południowo-Wschodniej - te sfery życia są ze sobą po
wiązane i niemożliwością jest liberalizowanie ich niezależnie,
oddzielnie lub w jakimś zaplanowanym porządku. Musi to zo
stać (i zostało) przeprowadzone równolegle.
Zadanie liberalizacji życia politycznego po upadku komuni
zmu było względnie łatwe. Wystarczyło ułatwić wejście na ry
nek polityczny nowym podmiotom. Potwierdza to moje przeko
nanie, że nie da się odgórnie zbudować systemu politycznego
ani dostarczyć go zza granicy. Musi on rozwinąć się od wewnątrz.
Nie dokonaliśmy żadnych istotnych lub godnych uwagi inter
wencji na polu spontanicznego rozwoju systemu politycznego
w naszym kraju.
Znacznie trudniejsze i daleko bardziej czasochłonne było za
sadnicze przekształcenie systemu gospodarczego. Musieliśmy
zliberalizować, zderegulować i sprywatyzować całą gospodarkę,
ponieważ wszystko było własnością państwa i podlegało wszech
obecnej kontroli.
Bardzo wcześnie zrozumieliśmy, że warunkiem wstępnym osią
gnięcia sukcesu w naszych działaniach jest szeroko zakrojona libe
ralizacja handlu zagranicznego. Muszę w tym momencie powtó
rzyć, że wspomnianą liberalizację musieliśmy przeprowadzić po
pięćdziesięciu latach istnienia zamkniętej i niemal autarkicznej go
spodarki. Nie robiliśmy tego stopniowo, lecz dokonaliśmy tego prak-
77
tycznie w ciągu jednej nocy, z 31 grudnia 1990 roku na 1 stycznia
1991 roku. Kładę tutaj szczególny nacisk na całkowitą antywolno-
ściowość gospodarki komunistycznej i błyskawiczną prędkość,
z jaką została dokonana jej liberalizacja, ponieważ jest to niezwy
kle istotne, kiedy przyglądamy się obecnej sytuacji na świecie,
a szczególnie w Europie. W związku z dominującymi obecnie na
Starym Kontynencie antyliberalnymi ideologiami politycznymi, eko
nomicznymi i społecznymi, nasz kontynent jest daleki od wolnego
handlu i wolności".
Pragnę jednocześnie zaznaczyć, że obecna sytuacja w Europie
jest, oczywiście, daleko lepsza od tej, jaka miała miejsce siedemna
ście lat temu. Próbujemy dokonać przejścia nie od handlu/rynku
totalnie zniewolonego do całkowicie wolnego, lecz od mniej wol
nego do bardziej wolnego. Jednakże dokonanie niewielkiej zmiany
jest, paradoksalnie, trudniejsze. Wielce frustrujące jest obserwo
wanie faktu, że dokonanie najmniejszej zmiany zajmuje całe lata.
Przywileje uzyskane przez niektóre grupy zawodowe mają tenden
cję do wzajemnego wzmacniania się i jednoczenia obrońców obec
nego stanu rzeczy w prawdziwie międzynarodowe braterstwa, któ
rych siła wystarcza, aby zablokować jakiekolwiek zmiany. Kiedy
słyszę powszechne narzekania związków zawodowych, różnora
kich izb handlowych i innych podobnych instytucji, zarówno
w Niemczech, jak i w innych krajach europejskich, (wynikające
z rzekomych niewyobrażalnych strat, jakie miałaby przynieść ewen
tualna liberalizacja rynku), to muszę stwierdzić, że gdybyśmy
spotkali się z podobnymi narzekaniami w momencie przejścia od
systemu komunistycznego do wolnego społeczeństwa, nigdy nie
zdołalibyśmy dokonać jakiejkolwiek zmiany.
Kwestia wolności politycznych i obywatelskich jest identycz
na. Wolność albo jest, albo jej nie ma. Musi być ona wprowadzo
na w pełni, nie częściowo, bez oglądania się na aktualnie modne
78
- i dla niektórych pożądane i postępowe - prądy ideowe, bez oglą
dania się na polityczną poprawność i bez dawania posłuchu tak
dzisiaj popularnym -izmom" (takim chociażby jak multikultura-
lizm, ekologizm, komunitaryzm czy feminizm), organizacjom
pozarządowym i takim zjawiskom, jak zle rozumiany ruch ochro
ny praw człowieka. Wspomniane idee i zjawiska nie przyczyniają
się do rozwoju wolności. One mu zagrażają. W ostatnich deka
dach stworzyliśmy kulturę, system prawny i instytucje, które blo
kują publiczną debatę i uniemożliwiają szczere przedyskutowa
nie jakiegokolwiek problemu.
Siedemnaście lat temu, czyli w momencie upadku komuni
zmu, spodziewałem się, że świat w 2006 roku będzie bardziej
wolny - zarówno politycznie, jak i gospodarczo - niż się to oka
zało w rzeczywistości. Jednakże:
- nie spodziewałem się obecnego poziomu postdemokracji,
deficytu mechanizmów demokratycznych i biurokratycznej kon
troli społeczeństwa;
- nie spodziewałem się zaistnienia na powrót autorytatywne
go planowania posunięć gospodarczych, eufemistycznie nazywa
nego wspólną polityką rolną;
- nie spodziewałem się stosowania przez kraje Europy i Ame
ryki szkodliwych metod blokowania wymiany handlowej z roz
wijającymi się krajami Trzeciego Świata;
- nie spodziewałem się prób stworzenia - a w rzeczywistości
zablokowania- rynku pod sztandarem polityki antymonopolistycz-
nej i prokonkurencyjnej;
- nie spodziewałem się aż takiego poziomu redystrybucji
dochodów i szkodliwości polityki państwa dobrobytu socjalnego";
- nie spodziewałem się takiej liczby przeszkód stawianych
racjonalnemu przepływowi siły roboczej, co przynosi skutek
w postaci masowej imigracji;
79
- nie spodziewałem się politycznej kontroli gospodarki, opie
rającej się na zmowie kontrolerów rządowych oraz tychże prze
mysłowców, których zobowiązani są oni nadzorować;
- Nie spodziewałem się hipokryzji, której objawem jest do
maganie się liberalizacji handlu od innych krajów przy jedno
czesnym pozostawieniu barier celnych i subsydiów na własne
produkty;
- nie spodziewałem się tak niebezpiecznej awersji do wpro
wadzania koniecznych zmian zmierzających w kierunku posze
rzania zakresu wolności i wolnego handlu, zwłaszcza ze strony
polityków, którzy są temu przeciwni głównie ze względu na chęć
spędzenia przez siebie na stanowisku decyzyjnym jak najdłuż
szego czasu.
Wszystkie idee mają swoje konsekwencje. Zacznijmy więc
zmiany od idei, ponieważ wolny rynek idei jest o wiele ważniej
szy od jakiegokolwiek innego rynku. Nie zapominajmy jednocze
śnie, że wolność i wolny handel są nierozłączne. W miejsce
któregoś z nich nie można podstawić czegoś innego. Są to pojęcia
komplementarne. Powinniśmy o tym pamiętać i szybko działać,
ponieważ jesteśmy pod tym względem bardzo opóznieni.
Przemówienie wygłoszone 17 listopada 2006 roku na 16. Euro
pejskim Kongresie Bankowym odbywającym się we Frankfurcie
nad Menem w Niemczech.
80
Czechy i ich członkostwo
w Unii Europejskiej
Dla milionów ludzi - zarówno mieszkających w moim kraju,
jak i w całej Europie Środkowo-Wschodniej - upadek komuni
zmu w listopadzie 1989 roku oznaczał przywrócenie swobód, de
mokracji oraz wolności osobistej. Marzyliśmy o tym przez całe
dekady. Było to dla nas osobiste wyzwolenie od komunistyczne
go ucisku, od tysięcy zakazów, nakazów i dyrektyw, od wielkich
i małych trudności w życiu codziennym, wreszcie od powszech
nie panującej niesprawiedliwości i przestępstw. Jednocześnie było
to wyzwolenie całego kraju spod dyktatu płynącego zza granicy.
Mógłbym powiedzieć, że odzyskanie narodowej suwerenności
było podobnie istotnym osiągnięciem, jak przywrócenie indywi
dualnej wolności osobistej.
Zadania polityków, którzy zajęli w tym decydującym momen
cie kluczowe stanowiska w aparacie władzy, były dwojakiego
rodzaju: wykorzystać tę historycznie doniosłą chwilę do wprowa
dzenia w pełni rozwiniętej demokracji oraz maksymalnie wolnej
i niczym nieskrępowanej gospodarki rynkowej, a także do wpro-
81
wadzenia kraju z powrotem do rodziny europejskich narodów cie
szących się wolnością i dobrobytem.
Pierwsze z tych kroków poczyniono szybko i sprawnie. Gra
nice zostały otwarte i ludzie mogli znów podróżować po ca
łym świecie. Zniesiono centralne planowanie i powiązane z nim
instytucje. Własność prywatna z powrotem stała się legalna.
Wyeliminowano większość niewydajnych, irracjonalnych i qu-
asi-socjalnych" subsydiów. Sytuacja makroekonomiczna została
opanowana. Reformy ekonomiczne zaczęły się od daleko po
suniętej liberalizacji, deregulacji i prywatyzacji. Wszystkie
z nich przeprowadzono natychmiastowo i bez zbędnych opóz
nień.
Względnie mała liczba ludzi nie bała się powiedzieć otwar
cie, że celami naszej transformacji były kapitalizm oraz demo
kracja parlamentarna. Cele te, jak również sposób dążenia do
nich, nie zostały zaczerpnięte z zewnątrz, lecz zaplanowane przez
nas samych. Osiągnięto je własnym nakładem środków, poprzez
wewnętrzną aktywność polityczną, a było to możliwe dzięki po
litycznemu poparciu milionów Czechów, którzy chcieli zerwać
z przeszłością.
Wiedzieliśmy wtedy, że nie ma na co czekać. Nie mieliśmy
nieograniczonego czasu na podejmowanie niemile widzianych
i bolesnych działań. Wiedzieliśmy również, że trzeba wykorzy
stać chwilową słabość różnorakich grup interesu, które w nor
malnych warunkach skutecznie walczą o swoje zyski, jednocze
śnie uniemożliwiając wprowadzenie niezbędnych zmian.
Musieliśmy zliberalizować ceny w środowisku monopolistycz
nej struktury ekonomicznej, i to jeszcze przed prywatyzacją. Mu
sieliśmy zminimalizować inflację w sytuacji jednoczesnego wy
stąpienia nadmiernego popytu oraz znacznej obniżki produkcji.
Uczyniliśmy to przez gruntowne otwarcie poszczególnych
82
rynków, ostrożną politykę fiskalną i monetarną oraz import" kon
kurencyjności towarów poprzez zliberalizowanie handlu zagra
nicznego i znaczną dewaluację narodowej waluty.
Prywatyzowaliśmy, nie posiadając żadnego kapitału ani ka
pitalistów. Sprywatyzowaliśmy całą gospodarkę, a nie tylko po
szczególne firmy. Firmy te były prywatyzowane w zastanym
przez nas stanie finansowym, bez poręczania za nie finansowo,
jak chciałoby wielu naszych oponentów.
Czeska droga" wykazywała wiele podobieństw do wyda
rzeń zachodzących w pozostałych krajach przechodzących trans
formację, ale była skrajnie odmienna od stopniowej liberalizacji
wprowadzanej w Chinach oraz innych krajach Azji Środkowo-
- Wschodniej.
Pod każdym względem rewolucja i czas radykalnych zmian
skończyły się i wkroczyliśmy w erę normalnego rozwoju i spon
tanicznej ewolucji. Kiedy mówię normalnego", mam na myśli
normalność" w kategoriach europejskich, co doprowadza mnie
do drugiego z dzisiejszych tematów.
Historyczny moment zdemontowania komunizmu przyniósł
nam wolność i suwerenność. Nasze stopniowe zbliżanie się do
Unii Europejskiej, dostosowywanie się do jej wymogów i przy
stąpienie do niej w 2004 roku, da się scharakteryzować jako
proces skrajnie odmienny od tego pierwszego. Przynosił on nam
coraz mniej wolności, demokracji i suwerenności, a coraz
więcej regulacji oraz rozległego interwencjonizmu państwo
wego.
Wiem, że nie jest to ogólnie przyjęta interpretacja procesu in
tegracji europejskiej. To, co zwykle przedstawia się pozostałej
części świata jako proces integracji, jest nieustrukturyzowaną,
nieanalityczną, niemalże naiwną prointegracyjną propagandą.
Martwi mnie to, gdyż postrzegam marsz w kierunku coraz bar-
83
dziej zjednoczonej", ponadnarodowej, uregulowanej i zharmoni
zowanej Europy jako przerośniętą ambicję, a niezrozumienie praw
dziwej istoty integracji europejskiej uważam za grozny defekt
intelektualny.
Unia Europejska nie jest obecnie ani państwem, ani organi
zacją międzynarodową w ścisłym znaczeniu tego terminu,
jaką jest np. ASEAN - Stowarzyszenie Narodów Azji Połu
dniowo-Wschodniej (Association of Southeast Asian Nations).
Jednakże, stale ewoluuje ona w kierunku quasi-państwowego
bytu. Konkretnie zaś podąża w tym kierunku od czternastu lat,
kiedy z pomocą Traktatu z Maastricht przekroczony został
Rubikon". Od tego momentu wewnątrzeuropejskie otwieranie
się państw i proces usuwania stojących między nimi barier,
oparte na współpracy międzyrządowej, zostały zastąpione roz
rastającym się interwencjonizmem, standaryzacją, harmoniza
cją oraz poszukiwaniem demokracji tam, gdzie nie może ona
egzystować, tzn. na poziomie ponadpaństwowym.
Unia posiada obecnie swoją flagę, swój hymn, własną walutę,
swoje święto państwowe oraz własne terytorium. Rządzi się ona
swoim własnym prawem (tzw. acquis communautaire), które
składa się z 22 tysięcy aktów prawnych, z których 12 tysięcy
zostało uchwalonych w latach 1997-2005. Unia Europejska jest
organizacją ponadnarodową szczególnego rodzaju również dzię
ki posiadaniu ponadnarodowych organów: Komisji Europejskiej,
Parlamentu Europejskiego, który składa się 732 deputowanych
ze wszystkich krajów członkowskich i Europejskiego Trybunału
Sprawiedliwości.
Ostatnie zmiany, czyli przejście od integracji międzyrządo
wej do ponadnarodowej, jak również od liberalizmu i usuwania
protekcjonizmu do masowego wprowadzania regulacji i harmo
nizacji, nie są w pełni dostrzegane ani rozumiane przez większość
84
ludzi. Ponosimy jednakże ich wielkie koszty, które odczuwamy,
widzimy i za które płacimy.
Podsumowując, należy stwierdzić, że w ciągu ostatnich sie
demnastu lat przeszliśmy przez dwa paralelne, lecz w wielu aspek
tach odmienne, procesy. Z jednej strony jesteśmy znów normal
nym europejskim krajem. W porównaniu z epoką komunizmu,
jest to wielkie osiągnięcie. Nie jest to jednak dokładnie to, o czym
marzył każdy z nas.
Przemówienie wygłoszone 4 pazdziernika 2006 roku w Instytucie
Studiów Azji Południowo-Wschodniej (Institute of Southeast Asia
Studies w Singapurze).
85
Klaus - nazwisko wyznaczające epokę
Lat a dziewięćdziesiąte XX wieku oraz przełom stuleci na pewno
będą w Czechach zawsze kojarzone z dwoma nazwiskami. Havel
i Klaus - to najbardziej znaczący politycy, którzy decydująco
wpłynęli na przejście Czechosłowacji od komunizmu do demo
kracji. Havel jako prezydent i niekwestionowany autorytet moral
ny (co pózniej wcale nie było już dogmatem), Klaus jako wybitny
ekonomista, najpierw minister finansów - ojciec reform gospo
darczych, a pózniej mąż stanu.
Obaj noszą imię Vaclav, a jest to w czeskiej historii imię
szczególne, gdyż patronem Korony czeskiej jest św. Wacław,
postać równie zasłużona i wybitna, co kontrowersyjna. Przemy-
ślida był żarliwym chrześcijaninem, księciem czeskim, który
swoim osobistym przykładem wiele zmienił i bardzo się zasłu
żył w dziele umocnienia chrześcijaństwa w Czechach. W sferze
politycznej to właśnie on firmował czeskie wasalstwo wobec
potężnych Niemiec, co doprowadziło go do śmierci z rąk wła
snego brata. Każdy wybitny Wacław w czeskiej historii wzbu-
87
dza kontrowersje, namiętne spory i debaty. To samo można
powiedzieć także o ostatnich dwóch prezydentach czeskich -
Havlu i Klausie.
Klaus to niewątpliwie fenomen, dziwne zjawisko" - w kon-
formistycznych Czechach, gdzie tradycją jest utylitarny pragma
tyzm, a obecny prezydent swoimi zdecydowanymi i częstokroć ostro
sformułowanymi poglądami wkłada kij w przysłowiowe mrowi
sko. W kraju, gdzie patriotyzm był przez jego poprzednika i całą
kohortę światłych i postępowych intelektualistów potępiany jako
przeżytek dziewiętnastowiecznego pojmowania racji politycznych,
Klaus śmiało podnosi czeską flagę. A co najdziwniejsze, w kraju,
gdzie zazwyczaj zwykły obywatel przedkładał własny interes nad
dobro ogółu, gdzie materialny dobrobyt dawno wyparł duchowy
wymiar życia, profesor ekonomii, były minister finansów, apeluje
o to, by obywatele nade wszystko bronili wolności - jak to wyraził
w mowie z okazji sześćdziesiątej rocznicy zakończenia drugiej
wojny światowej, 9 maja 2005 r.: Brońmy tego największego
bogactwa, jakie przypadło nam w udziale w naszej, tej bardziej
szczęśliwej części świata - ludzkiej wolności. Brońmy jej codzien
nie. Tylko z niej bowiem wyrasta prawdziwy dobrobyt i to nie tylko
w sensie materialnym, ale i duchowym".
Spójrzmy więc na życiorys tego człowieka, spróbujmy od
nalezć w suchych faktach to, co ukształtowało obecnego prezy
denta Republiki Czeskiej, co zaważyło na tym, że dziś warto
wydawać książki tego polityka i ekonomisty z małego kraju
w środku Europy.
Urodził się 19 czerwca 1941 r. w Pradze. Jego rodzice zadba
li o jego wszechstronne wykształcenie. Zapisali go m.in. do chóru
przy czeskim radiu, który do dziś jest jednym z lepszych chórów
dziecięcych w Czechach. Od lat szkolnych Klaus uprawiał też
sport - grał w koszykówkę i należał nawet do drużyny juniorów
88
reprezentującej Czechosłowację. Jak sam wspomina, zajęcia spor
towe nauczyły go poza wytrwałością i hartem - pracy w zespo
le. Do dziś gra także w tenisa i jezdzi na nartach. W szkole
podstawowej lubił matematykę, geografię, historię i literaturę. Po
maturze został przyjęty do Wyższej Szkoły Ekonomicznej, gdzie
studiował handel zagraniczny. Studia ukończył w 1963 r.
W 1962 r. poznał swoją obecną żonę Livie, która odkryła przed
nim nowy świat - teatrów, koncertów, wystaw. Klaus przyznaje,
że duży wpływ na niego wywarła m.in. lektura amerykańskiego
beatnika Kerouaca.
Zaraz po studiach pracował w Instytucie Ekonomii przy Cze
chosłowackiej Akademii Nauk. W czasie odwilży w latach sześć
dziesiątych poświęcił się karierze naukowej - odbywał staże
zagraniczne (było to możliwe pod koniec tej dekady) we Wło
szech i USA. Ze względu na swoje pochodzenie nigdy nie zachę
cano go do członkostwa w Komunistycznej Partii CzechosłowaŹ
cji, a podczas studiów groziło mu nawet wyrzucenie z uczelni za
brak legitymacji partyjnej. Uratował go fakt, że należał do repre
zentacji narodowej w koszykówce. W Instytucie Ekonomicznym
szefem był Ota Sik, postać ciekawa i ważna, dzięki której zaczęto
się w Pradze interesować liberalnymi teoriami gospodarczymi Za
chodu. Przygotowując się do dysertacji, Klaus intensywnie stu
diował zachodnich autorów - jego praca dotyczyła zresztą infla
cji w kapitalizmie. Podczas pobytów we Włoszech i USA poznał
autorów, którzy wywarli decydujący wpływ na jego myśl ekono
miczną - Hayeka, Friedmana i Misesa.
W 1970 r., wkrótce po Praskiej Wiośnie, jako bezpartyjny oraz
ideologicznie niepewny musiał odejść z Instytutu. Znalazł pracę
w Czechosłowackim Banku Państwowym. Lata siedemdziesiąte
- okres tzw. normalizacji, to czas zastoju. Klaus wspomina, że
w tym okresie sporo czytał, odkrywając autorów, którzy wywarli
89
na niego duży wpływ - wśród nich Huxleya, Orwella, Ortegę
y Gasseta, Dostojewskiego, Capka i Zweiga.
W latach osiemdziesiątych Klaus skorzystał z pewnego roz
luznienia reżimu komunistycznego i organizował na wpół legalne
seminaria ekonomiczne. Skończyły się one jednak szybko na sku
tek interwencji MSW. Momentem przełomowym było zatrudnie
nie w Instytucie Prognoz Czeskiej Akademii Nauk w 1987 r. Ten
wybitny ośrodek naukowy próbował wnieść do gospodarki nową
myśl ekonomiczną i społeczną naznaczoną ideami pierestrojki.
Warto zauważyć, iż współpracownikiem Klausa był pózniejszy
socjalistyczny premier Milos Zeman, jego wielki oponent i kontr
kandydat podczas wyborów prezydenckich w 2003 r. W Instytu
cie Prognoz mimo wszystko panowała stosunkowo swobodna
atmosfera i w pewnym sensie była to kuznia przyszłych ważnych
ekonomistów i polityków.
W 1989 r., roku Rewolucji Aksamitnej, Klaus od samego po
czątku, na skutek swoich znajomości z salonów literackich z lat
sześćdziesiątych, znalazł się w centrum wydarzeń przewrotu
w listopadzie 1989 r. W pewnym sensie było czymś niezwykłym,
że naukowiec, ekonomista, wdarł" się do grupy opozycjonistów-
dysydentów (grupy Kartystów"* do której nie należał), tworzą
cej oficjalny ruch obywatelski (Forum Obywatelskie, OF), będą-
* Karta 77 - opozycyjne ugrupowanie działające w latach 1976-1992.
Jego celem była obrona praw człowieka i demokracji oraz walka z pa
nującym w Czechosłowacji komunizmem. Ugrupowanie doprowadziło
do obalenia ówczesnego ustroju, a jego działacze stanęli w 1989 r. na
czele aksamitnej rewolucji. Do Karty 77 należeli między innymi Vaclav
Havel, Pavel Kohout, Jiri Dienstbier i Vaclav Maly. Współpracowali
oni z innymi tego typu organizacjami, w Polsce z KOR-em, Solidarno
ścią Polsko-Czechosłowacką i NSZZ Solidarność. Z inspiracji władz
utworzono Antykartę, którą podpisali m.in. Karel Gott, Karel Kachyna
i Bohumil Hrabal.
90
cy polityczną alternatywą wobec upadającej władzy komunistycz
nej. Klaus od samego początku przeszkadzał" w dogadywaniu
się z komunistami i - zdaniem historyków - dużo w tym jego
zasługi, że znana z Polski idea okrągłego stołu" w Pradze się nie
urzeczywistniła.
Vaclav Klaus znalazł się w rządzie federalnym, ale nie lekce
ważył także OF. W 1990 r. został przewodniczącym tego ruchu,
który zdobył większość w parlamencie. W rządzie otrzymał tekę
ministra finansów i odtąd jest kojarzony ze stosunkowo radykalną
reformą gospodarczą, którą forsował. Udało mu się wprowadzić
trzy istotne reformy: prywatyzację (w tym i kuponową), reprywa
tyzację (czyli zwrot skradzionego przez komunistów majątku)
i lustrację. Gdy się zorientował, że Forum Obywatelskie jako ruch
skupiający wszystkich jest w zasadzie bezideowe, nie wahał się
go rozbić" i w 1991 r. doprowadził do powstania z jego części
prawicowej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), której
został przewodniczącym. W Czechach, kraju z mocnymi trady
cjami lewicowymi, ODS odniosła sukces niespotykany w postko
munistycznej Europie.
Po wygranych przez ODS wyborach w 1992 r. Klaus został
premierem rządu federalnego i wraz z Vladimirem Meciarem
doprowadził do pokojowego podziału Czechosłowacji. Był to okres
trudny, ponieważ Słowacy w wyniku innych uwarunkowań histo
rycznych i społecznych jawnie bojkotowali reformy, zasłaniając
się hasłami tożsamości narodowej. W federacji doszło de facto do
sytuacji, że np. ustawa lustracyjna z 1991 r. (przegłosowana dzię
ki ODS) w Słowacji była jawnie łamana. Ówczesny prezydent
Havel nie radził sobie z tą sytuacją i dobrowolnie się wycofał.
Klaus podjął się skomplikowanych negocjacji ze Słowakami,
w następstwie czego 1 stycznia 1993 r. doszło do rozpadu Cze
chosłowacji i powstania samodzielnej Republiki Czeskiej (i Sło-
91
wackiej). Klaus został pierwszym czeskim premierem. Był nim
aż do 1997 r., kiedy rozpadł się rząd koalicyjny i siły polityczne,
wrogie ODS, a w szczególności Klausowi (Havel i centro-lewiŹ
cowe ugrupowania), ogłosiły śmierć polityczną Klausa. Złożył dy
misję, a władzę po krótkim czasie przejął jego były współpra
cownik z Instytutu Prognoz, socjalista Milos Zeman.
Po kolejnych wyborach w 2002 r., które ODS przegrała, Klaus
zrezygnował z funkcji przewodniczącego. Pozostał z woli człon
ków partii jej honorowym przewodniczącym, ale stery władzy
przejął Mirek Topolanek. Wydawało się, że tym razem naprawdę
nastąpiła wymarzona przez jego przeciwników śmierć polityczna
człowieka, który wraz z Havlem nadał polityczny (i ekonomicz
ny) kształt transformacji ustrojowej. Dnia 28 lutego 2003 r. został
prezydentem Czech, pokonując m.in. Zemana.
Niespodzianką tej pierwszej kadencji była ocena prezydentu
ry i popularności wśród obywateli. Klaus, który jako minister fi
nansów, premier czy przewodniczący prawicowej ODS zawsze,
we wszelkich rankingach popularności czy wiarygodności polity
ków znajdował się daleko za sondażowymi ulubieńcami, nagle
jako głowa państwa stał się postacią numer jeden, niekwestiono
wanym autorytetem. Nie oznaczało to wcale, że przestał być sobą
- przecież do 2006 r., będąc prezydentem, musiał kohabitować
z lewicowym rządem socjalistów. Uprawnienia czeskiego prezy
denta są o wiele mniejsze niż np. w Polsce, a mimo to Klaus zdo
był sobie mocną pozycję nie tylko wśród obywateli - z jego zda
niem musiał się liczyć także lewicowy rząd.
Dnia 15 lutego 2008 r. Klaus ponownie został wybrany na
prezydenta.
Właśnie podczas ostatniej elekcji w historycznej Sali Włady-
sławowskiej na Praskim Hradzie Vaclav Klaus zwięzle sformu
łował swe kredo polityczne, które czyni go - jak to określił,
92
nawiązując do słów politycznych oponentów - postacią dnia
wczorajszego". W swej mowie do elektorów (członków Parla
mentu) czeski prezydent stwierdził:
Przez niektórych z państwa zostałem uznany za człowieka głoszą
cego poglądy ekstremistyczne i marginalne, za człowieka dnia wczo
rajszego". Muszę się do tego odnieść w słowach, których być może
dotąd jeszcze nie wypowiedziałem. [...] Jeżeli nie chcecie brać pod
uwagę tysiącletnich tradycji naszej cywilizacji, jej wartości chrześci
jańskich, znaczenia tradycyjnej rodziny i szacunku dla życia ludzkiego,
nie głosujcie na mnie, bo ja wartości te wyznaję. Jeżeli chcecie żyć
w przyszłości wyznaczonej przez modne trendy, gdzie palenie będzie
zabronione, a narkotyki będą tolerowane, gdzie małżeństwo będzie in
stytucją zagrożoną wymarciem, a na Ratuszu pojawiać się będą pary
wyłącznie w celu rejestracji związków partnerskich, gdzie starych i cho
rych będziemy z litości pozbawiać życia, gdzie ktoś będzie nam naka
zywał, co mamy jeść, pić i jak mamy mówić, to - ostrzegam, że to nie
mój program. To nie jest moja wizja przyszłości.
Jeżeli pragniecie przyszłości, w której Republika Czeska nie ma
bronić swoich interesów, a tylko biernie poddawać się woli urzędników
z tej czy innej instytucji międzynarodowej, to przyznaję, że jestem czło
wiekiem przeszłości. Jeżeli uważacie czeską koronę za taki przeżytek,
że trzeba się go jak najszybciej pozbyć, wybierzcie któregoś z pozosta
łych kandydatów, bowiem ja będę wspierał istnienie naszej własnej
waluty tak długo, dopóki będzie to korzystne dla obywateli Republiki
Czeskiej. [...]
Wierzę w Republikę Czeską. Wierzę w ludzi, którzy tu mieszkają.
Kocham swój kraj i będę tutaj nadal pracował, niezależnie od tego,
jakim wynikiem skończą się dzisiejsze wybory. Ale przede wszystkim
zawsze będę walczył o zachowanie naszej wolności i naszej suweren
ności. [...] Pięć lat temu właśnie tu, na tym miejscu, podczas przemó-
93
wienia cytowałem słowa Alojzego Rasina [wybitnego przedwojennego
polityka prawicowego - VP.]. Dziś znów posłużę się jednym cytatem.
Tuż przed śmiercią wypowiedział on pamiętne słowa: Jeżeli wszyscy
będziemy się trzymać razem, utrzymamy republikę".
Idzmy tą drogą. Tylko w ten sposób Republika Czeska pozostanie
mocna, niezawisła i będzie dobrym miejscem do życia. [...]*
Klaus wykazał w swej karierze wytrwałość, hart ducha, konse
kwencję oraz determinację- nie walczy o popularność za wszelką
cenę, jest osobowością na tyle mocną, że nie boi się głosić prawd,
które inni wolą przemilczeć. Najważniejszym przesłaniem jest jed
nak jego pojmowanie wolności. Właśnie to każe mu być eurorealiŹ
stą (ale nie: eurosceptykiem), ponieważ przesadna centralizacja oraz
europeizacja wkraczająca w kompetencje państw narodowych sta
nowi teraz ledwo zauważalne, ale realne zagrożenie podstaw ładu
demokratycznego; każe mu walczyć z wszechpotężną władzą są
downiczą, która wkracza w zakres władzy wykonawczej, czy pole
mizować z powszechnie uznawanymi tezami o globalnym ocieple
niu, gdyż upatruje w tym nową ideologię, w imię której poważnie
ogranicza się wolności obywatelskie.
Vaclav Klaus kieruje się w swojej działalności politycznej
i publicznej słowami wygłoszonymi w Woodrow Wilson Interna
tional Center for Scholars, Washington D.C., 19 listopada 2003 r,
w odczycie Wolność i jej wrogowie: Nie chcemy, by nas chronio
no przed nami samymi. Dla nas jądrem wolności jest prawo do
definiowania swojego własnej koncepcji bytu i znaczenia swoje
go życia, do interpretacji świata oraz własnego rozumienia miste
rium życia człowieka".
VLADIMIR PETRILAK
* Tłum. części przemówienia za Jackiem Bartyzelem, salon24.pl).
94
Prohibita, czyli książki zakazane politycznie
poleca:
Mi chał Woj ci echowski
Moralna wyższość wolnej gospodarki
Książka Moralna wyższość wolnej gospodarki ukazuje, jak spójny sys
tem stworzył wolny rynek i chrześcijaństwo. Na kolejnych jej stronach,
niczym na zdjęciach rentgenowskich, widzimy, jak odstępstwa od zasad
rynku i moralności wpływają na kondycję i żywotność systemu politycz
no-gospodarczego. Autor, oceniając sytuację w Polsce, nie pozostawia
wątpliwości, że żyjemy w systemie, w którym pomyślność przedsiębiorcy
i jego firmy w coraz mniejszym stopniu zależy od wytężonej pracy i po
mysłowości, a coraz bardziej od przychylności" urzędnika...
Ri chard Prebbl e
Nowozelandzkie odrodzenie gospodarcze
To książka o wartościach, o ideach, o związkach przyczynowo-skutkowych,o
konieczności pozytywnego nastawienia do życia, o dobrym
przywództwie, o fatalnych skutkach istnienia własności państwowej
oraz o klęsce nowozelandzkiego państwa opiekuńczego, które z definicji
nigdy nie może działać dobrze. Autor opowiada ciekawe historie
" i anegdoty, jakie mu się przydarzyły kiedy pełnił odpowiedzialne funk
cje ministerialne i wnioski płynące z tych wydarzeń. Dzięki temu książ
kę czyta się nie tylko z ciekawością, ale i z uśmiechem na ustach, bo liczba absur
dów, z jaką Prebble musiał się zmierzyć, była imponująco wielka. Jak sobie z tym
poradził, opowiada na kartach tej książki.
Książkę dopełnia seria znakomitych zdjęć ukazujących piękno Nowej Zelandii.
Ron Paul
Wolność pod ostrzałem
Ta książka to niemalże katechizm każdego wolnościowca. Napisana
przez jednego z najsłynniejszych i najżarliwszych obrońców wolności,
tegorocznego kandydata do nominacji prezydenckiej z ramienia Partii
Republikańskiej, kongresmana z Teksasu, Rona Paula. Na kolejnych stro
nach Autor dobitnie tłumaczy, jaka choroba niszczy konstytucję i całe
Stany Zjednoczone. Jednocześnie wzywa miłośników wolnego społeczeń
stwa do walki z rządową tyranią, aby przywrócić obowiązywanie noto
rycznie i z premedytacją łamanej amerykańskiej konstytucji, dzięki czemu idea wolne
go społeczeństwa będzie mogła ponownie zatriumfować.
Książki wydawnictwa PROHIBITA można zakupić
z 20 % rabatem w księgarni internetowej
www. mul ti book. pl
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Vaclav Klaus Czym jest europeizmCzym Jest Prawo Unii EuropejskiejCzym jest absorbancjaczym jest fotografia wg LewczyńskiegoCZYM JEST UMYSŁCZYM JEST ASTROPOLITYKACzym jest patriotyzm Odpowiedz w oparciu o literaturę ja~B0D01 Projektowanie relacyjnej bazy danych Czym jest relacyjWokalizacja czym jest i jak wyeliminowaćczym jest filozofia przyrodyCzym jest biotechnologiawięcej podobnych podstron