5 DZIŚ NIEBO JEST ŻAŁOBNĄ CHORĄGWIĄ UMARŁ STALIN (marzec 19


DZIŚ NIEBO JEST ŻAŁOBNĄ CHORĄGWIĄ. UMARŁ STALIN (marzec 1953)
Podczas upływających szybko godzin, w żadnym z oficjalnych środków przekazu nie odnajdziemy choćby wzmianki o zagrożeniu życia Stalina, Chociaż ton i treść naturalistycznie brzmiących komunikatów lekarskich zdawały się nie pozostawiać złudzeń co do finału choroby nawet w prywatnych rozmowach ludzie niechętnie wysnuwali wnioski na ten temat. Jednocześnie z pierwszymi wiadomościami o niemocy radzieckiego przywódcy przyszły instrukcje nakreślające sposób ich publicznej prezentacji oraz precyzujące oczekiwania wobec społecznych zachowań. Miały one pozostawać pełne powagi, godności, skupienia i niegasnącej nadziei. Polecano też przeciwdziałanie wszystkiemu co ów pożądany nastrój mogło zakłócić. Logice tej sytuacji odpowiada więc los pracownika administracyjnego jednej z uczelni Poznania, który po usłyszeniu komunikatu o chorobie "wodza narodów" oświadczył, iż "idzie sobie kupić krepę". Raport przeznaczony dla Jakuba Bermana informuje o wszczętym przeciwko temu człowiekowi dochodzeniu, które dowiodło, że przed wojną był "sanacyjnym pułkownikiem". Stracił więc pracę i z wielkim trudem uniknął więzienia1. Ale zarówno ci wierzący w wyzdrowienie Stalina, jak też i ci, którzy takiej nadziei nie podzielali nie mieli zbyt wiele czasu na rozważanie możliwości rozwoju wypadków. Cały niepokój w życiu publicznym oraz prywatne domysły trwały zaledwie dwie doby. "Kiedy przed godziną szóstą rano napisał dziennikarz wiertacz Jan Kołodziej i Stefan Ostrowski, przodownicy z Wydziału W-4 spotkali się w fabryce, obaj wiedzieli już o bolesnej wiadomości [...] Słowa, które chcieli wypowiedzieć grzęzły im jakoś w gardle. Tylko silniejszy niż
157
zwykle był uścisk ich dłoni"2. Albowiem 6 marca 1953 r. po północy, spiker radia moskiewskiego zbolałym głosem przekazał wiadomość mówiącą, iż poprzedniego dnia "o godzinie dziewiątej minut pięćdziesiąt wieczorem po ciężkiej chorobie zakończył życie Przewodniczący Rady Ministrów Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i Sekretarz Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Józef Wissarionowicz Stalin [...]"'. Następnie podały tę informację także stacje radiowe innych krajów w tym warszawska.
Pierwszym człowiekiem w Polsce, który dowiedział się o śmierci radzieckiego przywódcy był Bierut, któremu wieść o tym specjalnyn telefonem przekazano prosto z Moskwy. W swym podręcznym kalendarzyku zanotował on pod datą 6 marca: "Dziś o 3-ej w nocy zwołałem członków Biura Politycznego. Pracowaliśmy do 8 rano nad odezwą i instrukcjami dla organizacji partyjnych. Wstrzymaliśmy druk gazet, aby zmienić ich treść. Wieczorem zabrałem się do pisania zamówionego przez Prawdę artykułu"3. Rzeczywiście poranne wydania gazet ukazały się tego dnia znacznie później niż zwykle. "Trybuna Ludu ' na pierwszej stronie przyniosła otoczone czarną ramką zdjęcie generalis-simusa oraz odezwy KC KPZR, Rady Ministrów i Prezydium Rad Najwyższej ZSRR do społeczeństwa radzieckiego. Informacja o śmierci wezwanie do kontynuowania dzieła zmarłego oraz "zwierania szeregów partyjnych" daje możność zaobserwowania interesującego rozłożenia akcentów. Wprawdzie Stalinowi przypisano "stworzenie", "wychowa nie" i "zahartowanie" partii oraz jej "uzbrojenie w program budów; komunizmu", lecz widać również ślady kończącej się epoki. Częściej niż imię wodza odnajdziemy w tych dokumentach słowo "partia".
Wspomniany numer "Trybuny Ludu" przyniósł także tekst odezwy władz partyjnych i państwowych naszego kraju "do wszystkich oby wateli", zredagowanej na opisanym przez Bieruta nocnym posiedzemi Biura Politycznego. Podnosiła ona "zasługi" zmarłego dla sprawy byti państwowego Polski, wzywała do "zwiększenia zwartości narodi w walce o socjalizm", "wzmożenia twórczej pracy oraz czujności" Kończyła ją zaś zapowiedź kroczenia do zwycięstwa z "nieśmierteinyrr imieniem Stalina". Zresztą fakt tej "nieśmiertelności" podkreślony został już w pierwszym komunikacie z 6 marca. Nie powiedziano tam przecież wprost, iż "umarł Stalin" lecz, że "zakończył życie". Geniusz jakim był radziecki przywódca obdarzony przez propagandę cechami ponadludzkimi w rozumieniu nadawców tej informacji nie mógł
158
wszak po prostu umrzeć, przejść w niebyt. Kończąc życie fizyczne przenieść miał się w sferę obecności nadrealnej nie mniej wszak odczuwanej przez ludzi niż kiedy egzystował cieleśnie. Obok tej odezwy przedrukowano także depeszę, jaką do władz radzieckich w imieniu KC. Rady Państwa i Rady Ministrów wysłali Bierut i Zawadzki. Zapewnili w niej o jedności obu narodów w żalu po stracie wodza, obiecywali też dalszą wspólną "walkę o realizację wiecznie żywych idei, nauk i wskazań Wielkiego Stalina".
Cały pierwszy dzień bez niego stał w życiu państwa pod znakiem wstrząsu. Zamilkły skoczne dźwięki w radiu zastąpione marszami żałobnymi i muzyką poważną. Jednakże w redakcjach czasopism i komórkach partyjnych wszystkich szczebli wrzała wytężona praca. Redaktorzy przygotowywali materiał do żałobnych numerów swych gazet, partyjni funkcjonariusze zaś rozpoczęli wykonywanie poleceń organizacyjnych. Podobnie, jak w przypadku innych akcji propagandowych, tak i tu nie pozwolono na zbyt wielki zakres spontaniczności. Żałoba bowiem, jakkolwiek wielka, powszechna i wszechogarniająca, "uporządkowana" została wieloma instrukcjami Komitetu Centralnego, Całej Polsce polecono więc "żałobną dekorację miast, osiedli i wsi, zakładów fabrycznych, świetlic, klubów, instytucji i innych pomieszczeń publicznych. Wywiesić flagi narodowe i czerwone ubrane krepą i spuszczone do pół masztu, względnie w przypadku niemożności spuszczenia, pochylone. Umieścić na widocznych miejscach portrety Towarzysza Stalina ubrane krepą i czerwienią. Sporządzić i wywiesić na widocznych miejscach następujące hasła: Nieśmiertelne imię Stalina zawsze będzie żyć w sercach narodu polskiego i całej postępowej ludzkości [...]". Nakazano także organizację zgromadzeń żałobnych w zakładach pracy ściśle regulując ich przebieg. Wedle poleceń KC miały one wyglądać następująco: "Powiadomienie o śmierci Towarzysza Stalina minuta ciszy z powstaniem z miejsc. Odczytanie odezw KC KPZR, RM ZSRR, Pręż. RN ZSRR. Odczytanie odezwy KC PZPR. RM i RP PRL. Wysłanie w imieniu załogi danego zakładu pracy krótkiej depeszy kondolencyjnej lub listu kondolencyjnego na imię ambasadora ZSRR w Polsce Arkadiusza Sobolewa. Zebranie zakończyć odśpiewaniem Międzynarodówki". Poza tym nakazano staranne przygotowanie tych zgromadzeń, bezwzględną dbałość o "zachowanie porządku, powagi i pełnego skupienia", przeciwdziałanie panice na rynku oraz "szerzonym przez imperialistyczne agentury
159
wrogim plotkom i pogłoskom". Podobny przebieg uroczystości planowano również na wsi. Tyle tylko, że tam, "gdzie sytuacja tego wymaga zamiast odśpiewania Międzynarodówki może być odśpiewany hymn Gdy naród do boju". Odczytywanie żałobnych dokumentów polecono także w szkołach, jednostkach wojskowych i wyższych uczelniach4.
Zmieniając 6 marca treść i przygotowując wydania gazet nie zdołano jednak (lub po prostu nie chciano ograniczając się jedynie do gazet partyjnych) powstrzymać kolportażu wszystkich tytułów. Na przykład "Życie Warszawy" dopiero następnego dnia powiadomiło swoich czytelników o zgonie radzieckiego przywódcy. Wtedy prasa jednak pełna była już żałobnych artykułów, wspomnień i pierwszych meldunków o reakcji społeczeństwa oraz doniesień o przygotowaniach do ostatniej drogi dyktatora; 7 marca poinformowano też o zmianach na najwyższych stanowiskach we władzach ZSRR. "Trybuna Ludu" zaś doniosła o kondolencjach złożonych przez Bieruta na ręce ambasadora Sobolewa. Po nim na Belwederską przybyły delegacje władz państwowych i partyjnych, organizacji społecznych, zakładów pracy oraz ludzie prywatni bez przymusu wpisując się do wyłożonej tam księgi kondolencyjnej. "Na twarzach przybyłych pisano w prasie maluje się głęboki smutek. Wiele kobiet tłumi płacz, ociera łzy. Poważne, skupione są twarze robotników. Wyraz ich mówi o głębokim bólu i o umacnianiu się w woli dalszej, nieustępliwej walki o pokój i socjalizm [...] Nad Belwederem [...] opuszczona do połowy masztu, spowita kirem biało-czerwona chorągiew. Na frontonie gmachu KC PZPR reflektory oświetlają olbrzymi portret Wodza i genialnego Nauczyciela mas pracujących całego świata Józefa Stalina". Do ambasady ZSRR "na czele pracowników teatru czytamy dalej przybył nestor sceny polskiej Aleksander Zelwerowicz. Chory, z trudem wchodził na stopnie, by złożyć swój podpis w księdze wyłożonej u stóp osłoniętego kirem portretu Stalina". "Jego wskazaniami przepoimy treść naszej pracy nad wychowaniem powierzonej nam młodzieży" obok wybitnego aktora napisali nauczyciele. "To był nasz wielki przyjaciel, wielki wódz i dobrze nas prowadził. Bardzo boli, że odszedł. Będzie zawsze sztandarem naszej walki o pokój i szczęście. A walka trwa. Kolejarz Józef Mortinek uruchamia parowóz. Pociąg rusza" do zwycięstwa w tej walce, co zapewne w ten surowy sposób pragnął opisać reporter "Trybuny". "Uczył budować nowe życie", "Iskra, którą on zapalił
160
płonie w naszych sercach", "Wszystko co zbudujemy Jemu będziemy zawdzięczać". Taki był dominujący ton przytaczanych przez prasę pierwszych komentarzy "prostych ludzi". Spośród elity zaś jednym z najwcześniej zabierających głos w tej sprawie był Jarosław Iwasz-kiewicz: "Jeszcze mocniej zabrzmi hasło pokoju napisał Genialna jego myśl rzutując śmiało naprzód drogę rozwojową świata stwarzała podstawy dla rozwoju ekonomicznego i kulturalnego wszystkich narodów świata".
Tego samego dnia na wzór radzieckiego komitetu pogrzebowego pod przewodnictwem Chruszczowa na wspólnym posiedzeniu Prezydium Komitetu Frontu Narodowego i delegatów organizacji społecz-no-politycznych powołano Ogólnonarodowy Komitet Uczczenia Pamięci Stalina. Na jego czele stanął Przewodniczący Rady Państwa Aleksander Zawadzki. W składzie zaś znaleźli się: Józef Cyrankiewicz (wicepremier), Edward Ochab (Sekretarz KC PZPR), profesor Jan Dembowski (prezes Polskiej Akademii Nauk, marszałek sejmu), Stefan Ignar (wiceprzewodniczący NKW ZSL), generał brygady Kazimierz Witaszewski (wiceminister obrony narodowej), Wiktor Kłosiewicz (przewodniczący Centralnej Rady Związków Zawodowych), Alicja Musiał (prezeska Zarządu Głównego Ligii Kobiet), Jarosław Iwasz-kiewicz (jako przewodniczący Polskiego Komitetu Obrońców Pokoju), Eugenia Krassowska (wiceprzewodnicząca Centralnego Komitetu Stronnictwa Demokratycznego), Dominik Horodyński (poseł na sejm) oraz Stanisław Nowocień (przewodniczący ZG ZMP). Jak widzimy przy doborze jego członków w pełni zadziałała zasada "klucza organizacyjnego". Na godzinę 15 następnego dnia komitet ten jak podano zwołał do Hali Mirowskiej ("Gwardii") w Warszawie zgromadzenie żałobne. Ale imprezę tęjak i wiele podobnych w całym kraju jej przebieg, listę zaproszonych uczestników i mówców oraz wystrój sali zaplanowano w Wydziale Propagandy KC. Jego pracownicy czuwali więc nad stroną organizacyjną i tokiem całej imprezy. Wszystko też przebiegało w zgodzie z ustalonym porządkiem. W skład wieloosobowego prezydium obok członków "komitetu pamięci" weszli między innymi rektorzy uczelni warszawskich, dziennikarze, delegaci organizacji społecznych, żołnierze, przodownicy pracy i ludzie kultury (w tym Maria Dąbrowska i Tadeusz Kulisiewicz). Zebraniu przewodniczył Wiktor Kłosiewicz. Uczestniczyło w nim wedle raportów ponad 5 tysięcy osób. Po zagajeniu przewodniczącego głos zabrał
161
Edward Ochab. Jego przemówienie poświęcone było tyleż pośmiertnej apoteozie Stalina ile lżeniu wrogów i próbie logicznej konstrukcji obrazu świata bez wodza, który odczytany z sensu słów mówcy wyglądać miał tak jakby nic się nie zmieniło. Pozostali przemawiający podkreślali wielkość zmarłego oraz obiecywali wierność jego wskazaniom w przyszłości. Jednogłośnie przyjęto też utrzymaną w tym tonie rezolucję odczytaną przez Władysława Matwina. Na koniec, "patrząc na ozdobiony pękami czerwonych flag portret Stalina" oraz płonące pod nim dwa znicze zebrani odśpiewali "Międzynarodówkę"5.
Jednocześnie rozpoczęto w prasie systematyczny druk depesz kondolencyjnych, jakie polskie organizacje środowiskowe wysyłały do swych radzieckich odpowiedników. Gotowość "czerpania natchnienia w pracy i w walce z życia Stalina" oraz wspólnotę w żalu zgłaszały organizacje myśliwych, literatów, lekarzy, aktorów, nauczycieli, kobiet metalowców i wiele innych występujących w imieniu swych członków W ich tekstach zmarły występował najczęściej jako najlepszy przed stawiciel danej dziedziny życia bądź to osobiście (np. jako pisarz) bądź też, w niemniej bezpośredni sposób, jako inspirator wszystkich grup zawodowych. Dla spawaczy był więc najlepszym spawaczem, dla budowlanych budowlanym, dla ekonomistów ekonomistą itd. "Przed grobowcem Józefa Stalina czytamy w żałobnym numerze "Przeglądu Historycznego" staje w głębokiej zadumie i żalu również polska nauka historyczna [...] W osobie Józefa Stalina czcimy dziś [...] nie tylko sternika i opiekuna badań naukowych, czcimy też genialnego badacza, który posunął naprzód rozwój nauki własnym umysłowym trudem [...] Nie wiadomo też co bardziej należy podziwiać w pracach Stalina jako historyka: czy bezpośredni ich kontakt z dniem dzisiejszym narodu i konkretnymi potrzebami państwa? Czy mistrzowskie operowanie narzędziem dialektyki? Czy przenikliwość ujawniającą nieomylnie genezę teraźniejszości, a zarazem wytyczającą jej odległe perspektywy? Czy śmiałość i celność w zajmowaniu stanowiska: to prawda a to fałsz [...] Czy jasność i lapidarność najtrudniejszych nawet sformułowań? Czy tok wykładu tak jasny i precyzyjny [...], że rozprawa otwierająca przełom w kilku naraz dziedzinach wiedzy staje się oczywista [...] dla uczonego, dla chłopa i robotnika? Czy wreszcie gotowość autora do samokrytyki [...]".
W ślad za partyjnymi poleceniami do wydziałów KC oraz redakcji gazet spływać zaczęły pierwsze meldunki o inicjatywach podjętych dla
162
uczczenia pamięci "wielkiego zmarłego", a także organizowanych zebraniach żałobnych. "W Uniwersytecie Warszawskim czytamy w jednej z nich odbyło się zebranie studentów. Młodzież przybyła licznie I nie mogła pomieścić się w sali. Zaszła konieczność zajęcia drugiej sali. Znaczna część zebranych płakała. W Warszawie odczuwa się brak krepy do dekoracji, mało jest portretów Towarzysza Stalina"6. Jak przebiegały podobne uroczystości w szkołach, zakładach pracy i wyższych uczelniach dowiadujemy się między innymi z relacji ówczesnego pracownika Centralnej Szkoły Partyjnej przy KC PZPR profesora Andrzeja Burdy. "W gabinecie towarzyszki Granas (dyrektora szkoły R. K.) pisze on zastałem dyrekcję w komplecie. Towarzyszka Granas z zaczerwienionymi oczyma i w żałobnej sukni wydawała ostatnie polecenia w sprawie /łożenia hołdu przez słuchaczy i grono nauczycielskie [...] Obok podium ustawiony został biust Stalina z czarną opaską i zapalonymi świecami. Towarzyszka Granas stojąc czytała w należytym skupieniu i 7 należyta powagą fragmenty z pism Stalina dodając od siebie słowo wiązane. Ceremonia przebiegająca w dużym skupieniu trwała ponad trzy godziny"7. "Mam w uszach szloch dziewcząt (mężczyźni mężnie tłumili łzy, ale łykali ślinę) wspomina Andrzej Drawicz kiedy zaś w części artystycznej mój przyjaciel W. K. wyrecytował jak krzyk serca stalinowski montaż poetycki [...] kończąc go zrywającym się ze wzruszenia w falset okrzykiem Bo Stalin życiem, a życie jest wieczne! salą wstrząsnął oczyszczający, zbiorowy spazm"8. Płacz był w tamtych dniach normą . zachowań ludzkich. Podczas licznych wieców i masówek często dochodziło do zbiorowych histerii, mdlały kobiety, płakały dzieci, nauczyciele, żołnierze, milicjanci. Ile było w tym szczerego, osobistego żalu, ile zaś bezwolnego poddania się atmosferze tych godzin świadomie organizowanej przez środki przekazu, ile wreszcie celowej działalności animatorów tych imprez próżno dziś dociekać. Po latach stałej, codziennej obecności Stalina w życiu publicznym Polski jego śmierć mogła wzbudzić prawdziwy lęk i poczucie bezradności u trudno powiedzieć jak licznej grupy ludzi. Część z nich uwierzyła być może także w to, co mówiono o szlachetności i geniuszu radzieckiego przywódcy oraz uosabianej przez niego drodze do powszechnego szczęścia. Jego odejście mogli więc odbierać jako zagrożenie bliskiego już jak zewsząd zapewniano sukcesu. Wielu jednak uczestniczyło w zgromadzeniach żałobnych pod presją otoczenia nie biorąc tak
163
naprawdę udziału w postulowanej przez partyjnych nadzorców "jedności w bólu".
To samo dotyczy zgłaszanych w tych dniach zobowiązań produk^ cyjnych. Podejmowano je zgodnie z instrukcją KC w prasie jednak prezentowane były jako wynik społecznej spontaniczności. Niewątpliwie element ten był w nich również obecny. Nie stanowił wszak jedynego czynnika stymulującego ludzi do ich podejmowania. Albowiem cały szereg instytucji pilnował przebiegu tej akcji. Od partii po związki zawodowe. Instrukcje wydawane przez te ostatnie w sposób nie mniej szczegółowy od pezetpeerowskich regulowały sposób, zakres i motywy zgłaszanych inicjatyw. Idąc zaś jeszcze dalej wskazywały niekiedy konkretne zakłady, w których inicjatywy takie powinny zaistnieć9. Być może jednak błędem jest rozpatrywanie tych rzeczy w kategoriach kultu Stalina przy okazji którego organizacje te wypełniały jedynie swoje statutowe zadania "organizowania mas robotniczych".
Obok opisanych wyżej działań podejmowanych dla uczczenia imienia radzieckiego przywódcy, z inicjatywy organizacji partyjnych i młodzieżowych w szkołach, jednostkach wojskowych, a nawet w halach produkcyjnych, przed wizerunkami Stalina wystawiano warty honorowe. Trwały one zwykle od 7 do 9 marca. I tak na przykład, w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Warszawie nierzadko kilkakrotnie w ciągu tych dni u popiersia zmarłego wodza stanęło wiele późniejszych sław (czy choćby tylko znanych postaci) polskiego teatru i filmu wówczas studentów tej szkoły. Byli pośród nich: Anna Ciepielewska, Mariusz Dmochowski, Ignacy Gogolewski, Wiesław Gołas, Roman Kłosowski, Jan Kobuszewski, Tadeusz Łomńicki, Franciszek Pieczka, Lucyna Winnicka, Tomasz Zaliwski, Zbigniew Zapasiewicz i inni10. W dużych skupiskach ludzi głównie zaś tam, gdzie działała moc rozkazu organizowano prawdziwe "spędy" na uroczystości żałobne. Szczególnie dotyczyło to wojska, gdzie obok żołnierzy służby zasadniczej, kadry zawodowej i pracowników cywilnych na liczne masówki ściągano również rodziny osób w luźny choćby sposób związanych z LWP. Wszystko odbywało się tam zgodnie z rozkazem numer 10 Ministra Obrony Narodowej i okólnikami Głównego Zarządu Politycznego oraz decyzjami jego agend przy różnych jednostkach i rodzajach broni11.
Z central propagandowych rozmaitych organizacji dostarczono
164
przy tym aktywistom teksty rezolucji, do których uchwalenia nakłonić mieli ludzi zgromadzonych na wiecach i masówkach. Lektorzy i prelegenci otrzymali zaś gotowe pogadanki, które podnosić miały "zwartość szeregów w obliczu wielkiej straty". W jednej z nich czytamy między innymi: "Józef Stalin był olbrzymem myśli i czynu. Jego orli wzrok i Jego genialny umysł widział jasno warunki, w których wypadło mu działać, widział jak należy je zmieniać, aby ustąpiły one miejsca nowym, bardziej doskonałym i bardziej sprawiedliwymjak należy je zmieniać, aby świat szedł do socjalizmu, aby narody ZSRR budowały socjalizm i kroczyły naprzód dalej do komunizmu [...] Mylił się wróg, jeśli sądził, że ogromny ból po stracie Józefa Stalina choć na chwilę osłabił nasze szeregi. Z jeszcze większą energią i zdecydowaniem, z jeszcze większym oddaniem i zapałem, jeszcze mocniej skupieni wokół naszej partii, wokół wiernego ucznia Stalina towarzysza Bieruta, podejmiemy nasz codzienny trud budownictwa, codzienną walkę o Polskę Socjalistyczną. o zwycięstwo nieśmiertelnych idei Stalina"12. Ostatnia z zacytowanych tu myśli często wówczas powtarzanych wprowadza nas w świat magicznych zabiegów propagandowych, których przedmiotem po śmierci przywódcy ZSRR stał się polski premier (od 1952 r. Bierut) jako ten skupiający na sobie spojrzenia i nadzieje "ludu polskiego". W prosty bowiem sposób "uczeń" stał się spadkobiercą dzieła swego "mistrza". Na niego też spłynęła część geniuszu, nieomylności i siły zmarłego. To "Towarzysz Tomasz jak pisano poprowadzi nas po stalinowskiej drodze walki o pokój i socjalizm" i "zrealizuje nieśmiertelną ideę stalinowską". Jemu więc przypadnie w udziale ogłoszenie w Polsce kierunków działań "świata postępu" po zgonie jego nauczyciela. Ten fakt ciągłości realizacji "dzieła Stalina" pod kierunkiem jego "najlepszego ucznia" oddawała zresztą nie tylko publicystyka i publiczne wystąpienia partyjnych oficjeli na zgromadzeniach żałobnych. Uwiecznione zostało to także w poezji ściśle współbrzmiącej w tych dniach z nastrojem propagandy. Problemem kontynuacji obok innych zajął się w swym wierszu zatytułowanym Dziewiąty marca Jerzy Putrament:
"Nasza boleść niech nie będzie łzawa, niech pomoże nam pracować dzielniej. Niechaj szybciej wyrasta Warszawa niech się mnożą wiejskie spółdzielnie.
165
Niech w najdalsze, najuboższe wioski dotrze Jego pomocne słowo. Niech rozświetli rozum stalinowski ciemnotę, nędzę wiekową.
Z Jego ludem szeregi zwieraj, łam trudności, odpieraj wroga! Poprowadzi Bolesław Bierut naszą Polskę Stalinowską drogą".
Obchody żałoby po śmierci radzieckiego przywódcy stały jak wspomniałem pod znakiem "zacieśniania szeregów" do walki o kontynuację jego dokonań. Jedną z miar osiągniętej spójni miał być wynik ogłoszonej wówczas rekrutacji do partii i ZMP. Zgłaszanie się ludzi do tych organizacji w dalekopisie sekretariatu KC oceniano jako "pozytywny objaw wynikający z głębokiego poruszenia w masach [...] które nastąpiło w związku z wielką stratą poniesioną przez postępową ludzkość [...]". Masowo więc napływały meldunki organizacji o wynikach przeprowadzonej rekrutacji. Nie wszędzie jednak akcja przebiegała tak sprawnie, jak życzyłyby sobie tego władze. Dowodem pismo do szefów wojewódzkich instancji partyjnych podpisane przez Ochaba. Jego treść jest ponadto przykładem zadziwiającej logiki i stylistyki. Oto bowiem sekretarz KC stwierdza tam, iż "w niektórych wielkich zakładach produkcyjnych, powiatach, a nawet województwach, jak lubelskie, białostockie, nie notuje się zgłoszeń do partii". Mogłoby więc to świadczyć, iż śmierć Stalina nie wytrąciła tam nikogo z równowagi, a sprawy toczyły się swym normalnym torem co oczywiście kłóciło się z oczekiwaniami władz. Te jednak zdradzały skłonność do retuszo-wania sytuacji. W dalszej części pisma czytamy bowiem, iż zgon ten wywołał poruszenie w masach czego wynikiem jest właśnie zgłaszanie się do partii. A więc obserwujemy pozorną sprzeczność zawartą w kontraście zadekretowanego przez aparat wyższego szczebla "poruszenia w masach" i zauważonego przezeń braku zgłoszeń do organizacji. Skoro jednak założono, iż śmierć przywódcy "nikogo nie pozostawiła obojętnym" to nawet pomimo faktu, że dzięki dialektyce udało się przedstawić sytuację jako korzystną gdzieś trzeba było znaleźć winnych. I Ochab ich znajduje pisząc: "Należy przypuszczać, że w niektórych zakładach, powiatach i województwach kierownictwo nie
166
przysłuchuje się dostatecznie uważnie głosowi mas, nie zna nastrojów, które je nurtują13. W tych słowach kryje się więc wyraźnie ostrzeżenie pod adresem aparatu terenowego oraz dowód, iż centralne kierownictwo partii nastroje mas "znało najlepiej". Nie udało mi się jednak odnaleźć zbiorczych danych podsumowujących akcję rekrutacji do PZPR choć w rozlicznych archiwaliach znajduje się wiele indywidualnych i zbiorowych meldunków w tej sprawie. Można z nich wprawdzie wysnuć pewne wnioski co do zasięgu kampanii nie oddają one jednak precyzyjnie jej wyników. Być może też w rzeczywistości nie należała ona do udanych i z tego powodu nie sporządzono jej bilansu. Śladu takich wyników szukać możemy w zbiorczych zestawieniach liczebności PZPR opublikowanych przez Benona Dymka14. Wedle danych zaczerpniętych z jego pracy liczba członków partii w 1953 r. zwiększyła się w stosunku do roku poprzedniego o 3661 osób, w roku następnym zaś wzrosła o dalsze 147 537 osób. Pośród tych liczb należy więc szukać także wyników akcji rekrutacyjnej zarządzonej po śmierci Stalina. Precyzyjnymi danymi pochodzącymi ze źródła dysponujemy natomiast jeżeli idzie o nabór do ZMP. Wedle obliczeń wydziałów KC w czasie trwania całej akcji, pomiędzy 6 marca a 27 kwietnia swój akces do niego zgłosiło 93 236 osób w większości z Górnego i Dolnego Śląska, Wielkopolski i Kielecczyzny. Pośród nich najwięcej było młodych robotników, młodzieży wiejskiej i uczniów szkół zawodowych zdecydowanie najmniej zaś studentów1S, których już wcześniej stosunkowo największa liczba należała do tej organizacji.
Śmierć Stalina zbiegła się w czasie z obchodami Międzynarodowego Dnia Kobiet. Żądano więc niezwykłej powagi w dniu 8 marca, zalecano też płci pięknej studiowanie myśli radzieckiego przywódcy jej poświęconym. I choć w pismach "wodza narodów" kobieta obecna jest zazwyczaj jako kołchoźnica, robotnica, "rezerwa klasy robotniczej", współtowarzysz walki mężczyzny lub w najlepszym wypadku matka bojownika socjalizmu to jednak polecono dokonanie stosownych uogólnień by wykazać jego zaangażowanie w sprawę "faktycznego równouprawnienia płci".
Przy okazji żadnej z organizowanych wówczas kampanii propagandowych nie mogło zabraknąć dzieci. Tak i teraz, w zgodzie z ogólnym tonem publikacji oraz porządkiem życia publicznego, miały one brać udział we wspólnym żalu po zgonie swego "najlepszego przyjaciela". Znów więc, podobnie jak kilka lat wcześniej, resort oświaty dostarczył
167
szkołom teksty pogadanek, zobowiązując nauczycieli do wygłaszania ich podczas lekcji. Sprecyzowano także oczekiwania wobec dziecięcych zachowań. Zmierzać one miały ku powadze i publicznej ekspresji żalu. Materiał do rozważań dla najmłodszych zawarto w zakończeniu pogadanki dla klas IIV. Czytamy w niej między innymi: "I jeżeli wam, dzieciom Polski Ludowej smutno jest dzisiaj, że umarł Stalin, nasz najlepszy przyjaciel to pomyślcie o tym jak ciężko jest dzieciom radzieckim, które znały Stalina nie z portretu i nie z opowiadania. Dla nich Stalin był bliskim, drogim człowiekiem, drogim jak ojciec." W opowiadaniu dla klas starszych obok operowania emocją odnajdziemy także próby "racjonalnej" argumentacji zawartej w przykładach działalności zmarłego na rzecz Polski. "Z jego dzielnych dobrych rąk jak tam zapewniano szło do was wszystko co dobre, wszystko co wam pomagało najlepiej i najpiękniej żyć"16. Często też dyrekcje szkół wymagały od uczniów noszenia żałobnych opasek. Nagminną praktyką było jednak wymuszanie od dzieci pisania listów i wypracowań wspominkowych. "Nasz drogi opiekun i przyjaciel dzieci, Józef Stalin, odszedł od nas na zawsze. A tak marzyłem zobaczyć go żywego napisał 9-letni wówczas Staś Jabłoński z Milanówka Kochany wodzu Józefie Wissanonowiczu Stalinie! Chociaż ty odszedłeś, aleja będę miał zawsze przy sobie Twoją fotografię. Przyrzekam Ci, że będę stale przechodzić z klasy do klasy z dobrymi stopniami i nigdy o Tobie nie zapomnę." Dołączyli do niego rówieśnicy: Wojtuś Kaczorowski wspominający o "chorągwiach trzepoczących smutnymi melodiami" oraz Tadzio Przeradowski, który napisał pocieszając samego siebie: "5 marca zmarł Józef Stalin, żałuje go cały naród. W całej Polsce jest żałoba. Lecz zostały po nim myśli, zostały po nim książki, zostały po nim czyny. Ludzie nigdy nie zapomną o Stalinie i my dzieci też będziemy pamiętać i będziemy się dobrze uczyć". Adaś Rotter zapewniał zaś, że "Stalina nazwisko żyć będzie, a plany Stalina będą wykonane". "Gdy Józef Stalin był mały to budował kanały i mosty i tamy z piasku. A jak Stalin był duży to zbudował Kanał WołgaDon", "Gdy Józef Stalin chodził do szkoły to świecił przykładem. Gdy był duży to został generalissimusem", "Gdy nam zabrakło zboża Józef Stalin pierwszy spichrze otworzył [...] przysłał nam surowce i maszyny", "Stalin był przyjacielem Polaków. Józef Stalin uczył ludzi jak mają zwyciężać" te i wiele innych podobnie brzmiących listów napisały wtedy polskie dzieci. Najbardziej porusza w nich fakt jak mocno w świadomości
168
kilkulatków obecne były propagandowe treści z wierszy, broszur, czytanek i pogadanek przenikające do programów szkolnych. Pośród dziesiątków listów, wierszyków i meldunków o szkolnych zgromadzeniach żałobnych, partyjne archiwa przechowują także informacje o ofiarach histerii rozpętanej po śmierci Stalina. Wielu uczestników tamtych wydarzeń pamięta rozpacz podczas akademii w dniu jego pogrzebu oraz nauczycieli wynoszących z nich zemdlone dzieci nie wytrzymujące olbrzymiego napięcia nerwowego jakiemu zostały poddane, W gdańskim Technikum Przemysłu Spożywczego zaś podczas dekorowania krepą portretu Stalina dostała ataku serca i wkrótce potem zmarła jedna z uczennic, córka przodownika pracy17. Ile w całym kraju było podobnych wypadków nie dowiemy się zapewne już nigdy. Już 7 marca wspólną decyzją Rady Państwa i Rady Ministrów PRL postanowiono przemianować Katowice na Stalinogród, a całe województwo na stalinogrodzkie. Imię Stalina zdecydowano nadać także budowanemu w stolicy Pałacowi Kultury i Nauki oraz otaczającemu go placowi. Tam też miał stanąć w przyszłości pomnik generalissimusa. Najwięcej kontrowersji wzbudzała do niedawna pierwsza z tych decyzji. Publikując ją podkreślano jednocześnie, iż była ona uczynieniem zadość prośbom miejscowych władz partyjnych i samorządowych. W rzeczywistości, co potwierdzają: Józef Olszewski, ówczesny pierwszy sekretarz KW oraz Edward Gierek, podówczas sekretarz KW i członek tamtejszej egzekutywy nie było żadnej oddolnej inicjatywy. Całe wydarzenie Gierek nazwał nawet wprost "gwałtem na egzekutywie KW". Decyzja o przemianowaniu Katowic zapadła bowiem w Warszawie jej autorem był prawdopodobnie sam Bierut telefonicznie zaś Olszew-skiemu przekazał ją Berman. Pierwotnie wedle relacji Wilhelma Szewczyka Stalinogrodem miała stać się Częstochowa. Zrezygnowano jednak z tego pomysłu, albowiem pielgrzymki nie mogły chodzić do "Matki Boskiej Stalinogrodzkiej". Decyzja "góry" na połączonym posiedzeniu KW i Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej została zatwierdzona jednogłośnie. Wprawdzie pojawił się tam podobno pomysł by nazwę Stalinogród zastąpić bardziej polsko brzmiącymi Stalinowcami lecz zgody miał na to nie wyrazić "towarzysz Jakub". Całość według Olszewskiego niezbyt się spodobała władzom lokalnym. "Nie dlatego powiedział że mieliśmy jakiekolwiek wątpliwości co do słuszności decyzji. Stalin był dla nas wielkim i niekwestionowanym przywódcą ruchu komunistycz-
169
nego. Wielu towarzyszy autentycznie płakało po jego śmierci [...] Jeżeli więc nie podeszliśmy z większym entuzjazmem do tej decyzji to tylko ze względów technicznych. Nie było to łatwe w tak krótkim czasie wymienić wszystkie tablice, druki i napisy"18. Poradzono sobie z tym jednak szybko, funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa czuwali zaś, by nazwy nie myliły się mieszkańcom i przyjezdnym. Znaleźli się później i tacy, którzy w śląskiej apoteozie Stalina pragnęli pójść dalej, stawiając mu w centrum miasta pomnik. Dla tego celu chciano przebudować nawet rynek, wyburzyć stare gmachy i postawić nowe, które stanowiłyby godne tło dla monumentu. Nic jednak z planów tych nie wyszło przeszkodził Październik. Źródła partyjne w marcu 1953 r. donosiły jednak o radości Katowiczan z faktu zmiany nazwy ich miasta24. Również prasa wypełniła się dowodami zadowolenia z tej decyzji. "Katowice miasto pracy napisał wtedy Wilhelm Szewczyk i Śląsk, ziemia pracy z ideologią Stalina związały wiele lat swoich dziejów [...] I tutaj imię Stalina powtarzało się jak hasło bojowe, nauki Stalina nadawały kierunek myśli twórczej. Teraz zaś Katowice dla uczczenia pamięci Stalina nazywać się będą Stalinogrodem"19. Fakt ten wierszem Moje miasto Stalinogród uczcił też Grzegorz Słobodnik.
Inaczej jednak całe wydarzenie ocenił występujący przed mikrofonami Wolnej Europy przedwojenny burmistrz Katowic Adam Kocur. "Byli kiedyś tacy powiedział dobitnie którzy Zabrze przezwali Hindenburg. No i co? Mamy dziś z powrotem Zabrze. Te drugie gizdy także precz sobie pójdą i będziemy mieli po staremu nasze Katowice"20. Zapowiedź ta spełniała się jednak w dwóch etapach na powrót miasta do starej nazwy trzeba było czekać trzy i pół roku, na drugą z zapowiedzi dziesięciokrotnie dłużej. W podobnym tonie fakt ten skomentował jeden z żołnierzy wyrażając obawę, iż "niedługo Warszawę przemianują na Leningrad". "Wątpię powiedział też czy adresowany list dojdzie do Stalinogrodu, bo może trafić do Stalingradu, czy nie trzeba będzie na liście dopisać słowo Polska..."21. Za "wrogą postawę" usunięto go z ZMP. Na marginesie żołnierskiej uwagi warto także odnotować, iż swój Stalinstadt otrzymała wówczas NRD, Stalin-varos zaś Węgry. Od ponad miesiąca na mapie Polski nie było już Katowic gdy 27 kwietnia na posiedzeniu sejmu wniosek o zmianę nazwy miasta, ex post złożył poseł ziemi śląskiej Gustaw Morcinek. Prasa podała, że został przyjęty "jednomyślnie wśród długotrwałych oklasków". Inaczej jednak wydarzenie to opisywał Kazimierz
Wyka jego naoczny świadek: "Morcinek blady jak ściana drętwym głosem odczytał tekst. Głosowaliśmy wszyscy ze spuszczonymi głowami. To był człowiek schorowany, zmęczony, co miał robić? Co my mogliśmy zrobić?"22. Sam autor Pokładu Joanny wspominał po latach, iż polecono mu tylko zreferować podjętą już decyzję. Opowiadał też o posłach ziewających podczas jego wystąpienia oraz posłance, która pokazała mu język. Długo jeszcze jak mówił otrzymywał później anonimowe listy z pogróżkami i obelżywymi wyzwiskami.
Inicjatywy polskich władz zmierzające do uhonorowania pamięci Stalina przyćmiła jednak podana 8 marca informacja o planach budowy w Moskwie "panteonu wieczystej chwały wielkich ludzi Kraju Rad" gdzie spocząć miały w przyszłości ciała Lenina i Stalina. W ogóle doniesienia o radzieckich przygotowaniach do pogrzebu wypełniają wiele miejaca w gazetach z tych dni. Razem z nimi pojawiają się również wspomnienia osób, którym dane było osobiście i "na żywo" widzieć radzieckiego przywódcę23. Podkreślają one przełom jaki w życiu ich autorów stanowiło to spotkanie. Obok rozwijanej w słowach kampanii żałobnej zadbano też o jej stronę wizualną. Ulice miast ustrojone więc były czerwonymi sztandarami i dodanymi do nich czarnymi aplikacjami, w witrynach sklepów umieszczano zaś popiersia Stalina z żałobnymi motywami. Północną fasadę gmachu KC ozdobił też dwupiętrowej wysokości jego portret. Tablice informacyjne, świetlicowe gazetki ścienne i ruchome wystawki agitacyjne także wypełniły się różnorodnymi materiałami propagandowymi związanymi ze Stalinem. Tych kilka dni, jakie upłynęły od śmierci do pogrzebu, nie dało zbyt wiele czasu na dokładne przygotowanie bardziej wysublimowanej oprawy artystycznej wszystkich uroczystości. Dowodem sposób, w jaki powstał najbardziej chyba znany plakat żałobny tych dni autorstwa Tadeusza Trepkowskie-go. Oparty na motywie rozwianego czerwonego sztandaru i twarzy Stalina powstał wspomina Szymon Kobyliński w kilka godzin. "W tych dniach czytamy w "Przyjaciółce" kiedy czas odmierzały komunikaty o chorobie Stalina ileż milionów ludzi oddałoby własne serca by powstrzymać tę śmierć, ile milionów ludzi oddałoby swoje życie żeby uratować życie Stalina. Śmierć okazała się silniejsza od ludzkiej mocy. Ale idee Stalina, imię Stalina silniejsze jest od śmierci. Każdy z nas jest tej idei obrońcą i żywym, silnym i czujnym wykonawcą". "Ja płaczę powiedziała stara robotnica ale dziś płacze cała klasa robotnicza, bo Stalin był jak ojciec dla wszystkich. Ale
171
towarzysz Stalin zasłużył nie tylko na nasz płacz [...] Pokażemy wrogom mimo naszego nieszczęścia, mimo tak ciężkiej żałoby, jak potrafimy bronić tego co nam dał i o co przez całe życie walczył towarzysz Stalin". Takie i tym podobne deklaracje często pojawiały się wówczas w prasie. Uzupełniają to relacje z prowincji zamieszczane w partyjnych raportach gdzie możemy przeczytać jak lud wygraża wrogom, "ponadplanową produkcją przybliża zwycięstwo sprawy Stalina" stare kobiety zaś obiecują się modlić za jego duszę. W tym ostatnim przypadku nie wiemy jednak, czy znany z portretów wąsaty Gruzin nie pomylił im się z Piłsudskim.
Pośród meldunków z marcowych dni 1953 r. możemy odnaleźć przynajmniej trzy ich rodzaje. Pierwszy, wzmiankowy wyżej oddaje reakcje społeczne absolutnie zgodne z oczekiwaniami władz. Będzie w nim miejsce na różne działania od inicjatyw produkcyjnych po modlitwy za spokój jego duszy. Drugi, dotyczy reakcji, których chciano umknąć. ,,W Brześciu Kujawskim czytamy w jednym z raportów tow, Szczepańska płacząc na ulicy mówiła, że teraz może być wojna, bo dotychczas autorytet tow. Stalina wpływał na utrzymanie pokoju. Również tow, Osiński przyjechał do Prezydium WRN we Włocławku gdzie płakał i mówił, że jak towarzysz Stalin żył to był pokój, a teraz należy się spodziewać wojny". Oto właśnie klasyczne przykłady tego typu zachowań. Płacz bowiem był jak najbardziej dopuszczalny, może nawet wskazany jakiekolwiek jednak spekulacje snute poza oficjalnymi środkami przekazu zdecydowanie nie na miejscu. Tym bardziej, że polecono przeciwdziałanie plotkom i informacjom wywołującym panikę. Trzeci typ meldunków dotyczył zaś działalności wroga tak wewnętrznego, jak i działającego z zewnątrz, bądź z ukrycia. Do pierwszych należał z pewnością ślusarz Bakuła z Wytwórni Urządzeń Telekomunikacyjnych w Warszawie, który jako pierwszy opuścił żałobną masówkę mówiąc "co mi tam gadanie. Najważniejsza robota". Za tych 6 nieopatrznie wypowiedzianych słów wydalono go z partii. Ale był przecież przeciwnik groźniejszy zakonspirowany, niszczący gazetki ścienne i portrety Stalina. Wrogami takimi byli przecież także "kułacy" z Kielecczyzny i Lubelszczyzny "rozpuszczający plotki, że po śmierci Stalina nie będzie się już organizować spółdzielni produkcyjnych". Można też zasygnalizować czwarty typ meldunków, które w sposób jednoznaczny nie przynależą do wyliczonych tu
172
grup. Czy jest bowiem działaniem wrogim umieszczanie w tych dniach nad portretem radzieckiego przywódcy wiszącym na ścianie państwowego sklepu napisu "muzyka i radio"? Jak zakwalifikować wreszcie masowo notowany wówczas szaleńczy wykup wódki?24
Obok łez i żałobnego tonu oficjalnego życia publicznego, najbardziej charakterystycznym elementem tych dni co potwierdziło wielu moich rozmówców i co znajduje swe odbicie w meldunkach agenturalnych był właśnie alkohol. Widok pijanych mężczyzn i kobiet nierzadki przecież na ulicach polskich miejscowości i to pomimo toczonej walki o "moralność socjalistyczną" w początkach marca właśnie stał się szczególnie częstym obrazkiem. Pito w domach i zakładach pracy a nawet podczas zgromadzeń żałobnych. Jedni robili to z żalu, dla innych śmierć Stalina stawała się po prostu okazją do wypicia. Byli przecież i tacy, którzy w ten sposób manifestowali swą radość. Nie wszystkich bowiem zgon radzieckiego przywódcy pogrążył w nieutulonym żalu. Korzystając z zamieszania jakie wywołała w Polsce ta wiadomość, na pokładzie pilotowanego przez siebie wojskowego samolotu typu Mig-15 uciekł do Danii porucznik Franciszek Jarecki. Wkrótce też dołączył do niego inny pilot podporucznik Zdzisław Jaźwiński. Nie trzeba tu dodawać, iż krajowe środki przekazuw przeciwieństwie do zachodnich nie odnotowały tego w swych serwisach informacyjnych. Sprawa Jareckiego była konsultowana przez Bie-ruta 10 marca w Moskwie podczas spotkania z członkami Przydium KC KPZR. Ci jednak odradzili mu "robienie szumu" wokół całej
sprawy25.
Inny przykład reagowania na zgon "wodza narodów" podaje Stefan Kisielewski. Wedle niego tak oto wieść o tym skwitował znany polski dyrygent Grzegorz Fitelberg: 6 marca przyszedł on na próbę orkiestry mówiąc "Proszę panów, proszę wstać. Dziś w nocy umarł wielki radziecki kompozytor Sergiusz Prokofiew [...] Proszę uczcić minutą milczenia . Minuta milczenia, siadają pisze Kisiel on się odwraca do koncertmistrza i mówi: Panie Wochniak, podobno Stalin też umarł"26. Zresztą w ZSRR w swoim czasie, dla opisu okresu otwartego zgonem przywódcy, aby nie wspominać złowieszczo brzmiącego jego imienia, w prywatnych rozmowach mówiło się "po śmierci Prokofiewa". Wykorzystywano tu fakt, iż obaj zmarli tego samego dnia. 8 marca ogłoszono w prasie wspólną uchwałę polskich władz partyjnych i państwowych wyznaczającą dzień pogrzebu Stalina
173
(9 marca) dniem żałoby narodowej w naszym kraju. Odwołano więc wszystkie imprezy rozrywkowe pozamykano też kawiarnie, restauracje, kina i teatry. Wezwano także społeczeństwo, by "wzmożoną pracą zamanifestowało swą solidarność z narodami radzieckimi w walce o realizację wielkich idei, którym poświęcone było całe życie Józefa Stalina". Uzupełnione to zostało uchwałą Komitetu Uczczenia Pamięci zachęcającą do uczestniczenia w zgromadzeniach żałobnych w całej Polsce. Zarządzono też na godzinę 10 w dniu pogrzebu w chwili jego rozpoczęcia w Moskwie obowiązkową 5-minutową przerwę w pracy poświęconą na uroczyste skupienie. Ludność stolicy zaproszono do udziału w centralnym pochodzie żałobnym. Szczegółowy porządek owych 5 minut skupienia regulowały rozesłane po całym kraju telefonogramy KC. "W dniu pogrzebu towarzysza Stalina czytamy w jednym z nich punktualnie o godzinie 10-ej należy w całym kraju we wszystkich zakładach pracy, w transporcie samochodowym, komunikacji miejskiej, urzędach, szkołach oraz sklepach zarządzić 5-minutową przerwę w pracy połączoną z sygnałami wszystkich syren fabrycznych, syren parowozów itp. Nie należy zarządzać przerwy w ruchu kolejowym oraz pracy w zakładach, w których proces technologiczny wymaga zachowania ciągłości produkcji. Należy uruchomić wszystkie głośniki, megafony i radiowęzły. W czasie przerwy radio nadawać będzie salwy i werbel". Kolejny telefonogram zabraniał używania sygnałów alarmowych, klaksonów samochodowych oraz sygnału parowozów w ruchu. Nakazano tam również dopilnowanie, by odezwały się dzwony we wszystkich kościołach uważnej "opiece" funkcjonariuszy partyjnych polecając przede wszystkim wieś. Tym samym kanałem przekazano też zestaw 24 okrzyków przeznaczonych na żałobne manifestacje.
W scenariuszu działań i oczekiwanych zachowań w dniach żałoby zwraca uwagę sprawa dzwonów kościelnych, które partyjni nadzorcy kultu Stalina pragnęli usłyszeć w jej szczytowym momencie. Wobec zadeklarowanego bólu i zjednoczeniu w nim "całego" narodu władze nie mogły sobie pozwolić na lukę jaką w tych dniach byłby milczący Kościół. Różnymi kanałami podjęto więc oddziaływania zmierzające do jego aktywizacji lub przynajmniej stworzenia w oczach społeczeństwa pozorów wspólnoty kleru i świeckich w obliczu "wspólnej straty". Specjalne zarządzenie powołujące się na szczególny moment w życiu państwa nakazywało więc bicie w dzwony. Sekretne polecenia partyjne
174
nakazywały zaś aktywistom dopilnowanie, by rady parafialne, kurie i proboszczowie byli o tym poinformowani. Starano się również zabezpieczyć przed wszelkimi niespodziankami. "Wszędzie, gdzie istnieją obawy czytamy w jednej z dyrektyw że księża chcieliby uchylić się od wykonania zarządzenia, należy przygotować grupy młodzieżowe, które by unikając wszelkich prowokacji same zorganizowały żałobne bicie w dzwony [...]"27. Podejmowano też indywidualne rozmowy z duchownymi nakłaniając ich do wykonania zarządzeń władz państwowych. Również lokalni ordynariusze nie byli wolni od nacisków z zewnątrz. Przykładem metropolita wrocławski, który po rozmowie z sekretarzem KW "zobowiązał się nie tylko zalecić proboszczom dzwonienie, ale odprawienie mszy żałobnych". Sam biskup wedle relacji tamtejszej komórki propagandowej miał celebrować również mszę żałobną". Starano się uaktywnić także środowisko "księży-patriotów". "Osobiście nie wstydzę się przyznać do tego wspomina po latach jeden z nich że gdy umarł J. Stalin i gdy władze zwróciły się do mnie, abym włączył się jakoś w oficjalną żałobę, poleciłem kościelnemu w Konarach bić w dzwony [...] A ze swej strony odprawiłem nawet mszę świętą za jego duszę, chociaż oczywiście nikt się już o to do mnie nie zwracał. Podpisałem również z jednym z kapłanów list okolicznościowy, kondolencyjny do Prezesa Rady Ministrów PRL w imieniu Prezydium Głównej Komisji Księży przy ZBOWiD, w którym stwierdziliśmy: Pełni poczucia doniosłości chwili jeszcze więcej i mocniej pogłębiać i zacieśniać będziemy jedność narodu polskiego dla dobra Kościoła i naszej Ojczyzny"28. Trudno uniknąć tu konstatacji, iż gdyby w piśmie tym słowo "Kościoła" zastąpić na przykład słowem "socjalizmu" nie różniłoby się ono od setek napisanych w tych dniach przez masy partyjnych i młodzieżowych aktywistów. Zresztą i inne drukowane w prasie listy pisane przez duchownych tego środowiska pozostają w świecie podobnych pojęć i wartości.
Byli jednakże księża, którzy swego zaangażowania w obrzędy żałobne po śmierci Stalina nie wiązali z jakąkolwiek presją zewnętrzną bądź też osobistą aktywnością polityczno-społeczną. I choć w jakiś osobliwy sposób zbieżne było ono z życzeniami władz to jednak wyrastało zapewne z poczucia konieczności wypełnienia duchowej posługi również wobec "wielkiego grzesznika", jak też i z chrześcijańskiego obowiązku modlitwy za niewierzących. Fakty takie partyjni sprawozdawcy z najwyższym zdumieniem odnotowywali w swych
175
raportach. "W Więcborku, powiat Sępolno napisał jeden z nich ksiądz kleryk na lekcjach religii kazał dzieciom modlić się za dusze Stalina. Na oświadczenie dzieci, że towarzysz Stalin był niewierzącym, kleryk odpowiedział: To nic nie szkodzi". "W gromadzie Kamień, woj. rzeszowskie donosił inny miejscowy proboszcz z ambony zwrócił się do obecnych o odmówienie modlitwy mimo jak oświadczył że ob. Stalin był sekretarzem komunistycznej partii". Pośród gąszczu innych meldunków możemy odnaleźć wiele mówiących o księżach "znanych reakcjonistach", którzy nie zmieniając poglądów zajęli stanowisko zgodne z wolą władz. Jaki był stosunek kardynała Stefana Wyszyńskiego do wszystkich tych działań możemy się tylko domyślać.
Ogólnie w ocenie władz partyjnych "na odcinku Kościoła sytuacja wyglądała nieźle". Szczególnie doceniono postawę duchów nych prawosławnych, ze strony których nie odnotowano przypadku odmowy wypełnienia poleceń organów państwowych. W warszawskich świątyniach zaś na 40 objętych raportem zaledwie w sześciu kontrolerzy nie słyszeli dzwonów. Na wsi jednak sytuacja wyglądała niekiedy o wiele bardziej dramatycznie. Często zdarzało się tam, że proboszczowie odmawiali uruchomienia dzwonów zabraniali też kościelnym otwierania dzwonnic. Nierzadko rezygnowali z oporu dopiero pod presją pracowników lokalnych Urzędów Bezpieczeństwa lub na bezpośrednią interwencję biskupów. Jak fragment groteski brzmią dziś sprawozdania mówiące, iż tam gdzie odmawiano dzwonienia "dzwonili ZMP-owcy" zawczasu zmobilizowani w lotne brygady gotowe do wypełnienia takich zadań. Przypadki ich użycia nie należały do rzadkości29, l
Wkrótce po ogłoszeniu żałoby narodowej, 8 marca, na centralne uroczystości żałobne do Moskwy odleciała polska delegacja partyjne państwowa. Przewodził jej Bierut razem z nim zaś udali się tam: Minc, Ochab, Rokossowski i Zawadzki. Oni też, po przybyciu na miejsce, złożyli wieniec u trumny Stalina. Z wyjątkiem marszałka Rokossowskiego, którzy trzymał przy niej wartę honorową razem z radzieckimi dowódcami "stalinowskiej szkoły" pozostali z powagą na twarzach stanęli tam wspólnie w gronie poszerzonym o ambasadora Wacława Lewikowskiego, ministra handlu zagranicznego Konstantego Dąbrowskiego, attache wojskowego w Moskwie, pułkownika Kowalskiego oraz przedstawiciela Polski w Radzie Wzajemnej
176
Pomocy Gospodarczej, Henryka Różańskiego. Przy okazji tej wizyty odbyło się też swoiste "zapoznanie" Bieruta z nowymi władzami ZSRR. W poniedziałek 9 marca o godzinie 10 (w południe czasu moskiewskiego) razem z początkiem pogrzebu Stalina rozpoczęło się w Polsce tysiące wieców, masówek i akademii żałobnych. W tej samej chwili kiedy radzieckie miasta rozpoczęły armatni salut żegnając swego wodza prowadzący nasłuch radiowy artylerzyści Lewan-dowski i Winkler podali komendę do warszawskiego salutu 30 salw armatnich. Podobnie biegły wypadki również i w innych stolicach krajów "demokracji ludowej". Pod ich wrażeniem swój wiersz Salut napisał Henryk Hubert:
"W ciszy biły miliony serc, W ciszę uderzył werbli łoskot, Z milionów piersi rwał się szloch, Armatni salut grzmiał nad Moskwą.
Żegnało wodza wojsko Salutem nad Warszawą.
Nie kryj łez towarzyszu,
Odsłoń twarz generale,
Niech siły się ustokrotnią w serdecznym żalu.
Nam Stalin dalej przewodzi, Wolą w partię przekutą, Pokoju strzegą te działa Co grzmią dziś żałobnym salutem".
Również inni oddali w strofach tych kilkadziesiąt sekund napięcia. Dla propagandystów zaś dźwięk syren w zakładach pracy stał się symbolem międzynarodowej "wspólnoty w bólu i jedności, w dalszej walce o socjalizm". "Głębokie wzruszenie malowało się na twarzach polskich górników, gdy syrenom Turowa odpowiedziały wszystkie syreny, zakładów położonych na drugim brzegu Nysy Hirschfelde czytamy w "Słowie Powszechnym". Nad granicą przyjaźni polscy i niemieccy robotnicy w głębokim milczeniu z bólem w sercach żegnali Wodza i Nauczyciela Narodów".
12 - Natchnienie milionów.-.
177
"Kiedy czarne konie napisała później Wanda Odolska dźwignęły lawetę z trumną otuloną szkarłatnym sztandarem i moskiewskie niebo jęczało echami strzałów artyleryjskich wszystkie czujące serca na świecie ścisnął żal ogromny. Niepojęta, trudna do wiary jest ta prosta prawda, że Człowiek, który sercem, mózgiem i oczyma ogarniał cały świat jedno rniał serce - ludzkie i ludzki organizm śmiertelny [...] W chwili gdy na moskiewskim Placu Czerwonym odbywał się pogrzeb nasze myśli były tam. Zamarły w bezruchu ulice warszawskie. Przechodnie stawali na baczność, zdejmowali czapki i kapelusze, wojskowi salutowali. Zatrzymywały się tramwaje i samochody, kierowcy wychodzili z wozów, patrzyli w szare od wybuchów warszawskie niebo i także stawali na baczność"30. Ale pamięć ludzka zarejestrowała również inne obrazy tych chwil, gdy na przykład ludzie zebrani w warszawskim sądzie padali sobie w ramiona z radości. Grzmot wystrzałów armatnich, dobiegający zza okien cel do więźniów politycznych, izolowanych od informacji z ..wolnego świata" i nie znających ich przyczyny intrygował i budził nadzieję. Niektórzy z nich o tymże Stalin umarł dowiedzieli się dopiero w 1956 r. Wedle Marii Turlef skiej wieść o zgonie przywódcy ZSRR bardzo uradowała przebywającą w więzieniu miedzeszyńskim Zofię Gomułkową. Wprawdzie o fakcie tym nie została ona oficjalnie poinformowana dowiadując się o nim "przypadkowo", ze strzępka gazety odnalezionego w toa lecie ale radości nie umiejszała nawet konieczność jej ukrywania przed współwięźniarką-agentką. Trudno jednak przypuszczać, by w specjalnym więzieniu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego mógł się zdarzyć taki "przypadek". Ktoś prawdopodobnie pragnął w ten sposób poinformować żonę "Wiesława", iż nie wszystko jeszcze stracone.
Trudno dziś ocenić szacunkową liczbę zgromadzeń odbytych w dniach żałoby oraz osób w nich uczestniczących. Wojskowe i partyjne raporty donoszą o wielkiej ich liczbie. Na jednym tylko wiecu zorganizowanym przez zarząd polityczny garnizonu warszawskiego miało potwierdzić swą obecność ponad 10 tysięcy osób żołnierzy zawodowych i członków ich rodzin. Pośród innych wedle sprawozdania "rozprowadzono kokardki żałobne w ilości 23 tyś. sztuk"31. Centralnym punktem dnia żałoby w Polsce był jednak pochód połączony z manifestacją, który odbył się w Warszawie. Rozpoczął się on o godzinie 16, choć już wcześniej w Aleje Jerozolimskie, w okolice
178
gmachu KC ściągały zorganizowane grupy manifestantów z całego miasta oraz delegacje spoza stolicy. Ogółem wedle obliczeń "Trybuny Ludu" przed trybuną honorową ustawioną pod wielkim portretem Stalina w zapadającym zmroku i prószącym śniegu, w takt marsza żałobnego przemaszerowało ponad 350 tysięcy osób. "Idą w takt wspólnego rytmu serc pisano z jedną myślą, jednym uczuciem: Stalin jest z nami". Przed samym pochodem, po odśpiewaniu "Międzynarodówki" w zastępstwie przebywających w Moskwie Bieruta i Zawadzkiego przemówienia wygłosili Cyrankiewicz i Jóźwiak. Obydwaj ślubowali w imieniu klasy robotniczej wierność naukom Stalina. Opisy maszerujących tłumów przez długie dni jeszcze gościły na łamach prasy. Ich obraz utrwaliła też Polska Kromka Filmowa. Jej ekipa zrealizowała także 20-minutowy dokumentalny film, zawierający przegląd biografii i zasług radzieckiego przywódcy. Zresztą widzowie kroniki obejrzeć mogli tylko finalny efekt długiego procesu twórczego przebiegającego od momentu pisania komentarzy i wykonywania materiału zdjęciowego, aż po montaż i nagranie głosu lektora przez gęste sita kontroli. W szczególny sposób dotyczyło to jej żałobnego wydania, kiedy czytającego tekst Andrzeja Łapickiego gęsto pouczali nieznani mu ludzie co do barwy głosu i uczucia, jakie powinien był ich zdaniem zaangażować w wykonywane zadanie. I choć wywiązać się z niego musiał w opinii "reżyserów" nieźle skoro kronikę skierowano do rozpowszechnienia to wątpliwie daleko im było do pełnego zadowolenia. Bo przecież nie istniały jak głoszono słowa i sposoby zdolne wyrazić ogrom żalu po stracie "genialnego wodza proletariatu".
Opisana manifestacja nie była jedyną (choć na pewno największą) odbytą tego dnia w Warszawie. Oprócz niej, na placach: Dzierżyńs-kiego, Konstytucji i Narutowicza oraz na Rynku Mariensztackim zorganizowano jeszcze cztery przeznaczone dla młodzieży i osób niepracujących. Wszystke rozpoczęły się o godzinę później niż centralna. W milczeniu wysłuchano na nich retransmitowanego przez Polskie Radio sprawozdania z pogrzebu. Podobne odbyły się w większych miastach całego kraju. Zresztą złośliwi w Polsce i za granicą zgromadzenia takie nazywali "pogrzebami bez trumny". Na podobną skalę były one przecież organizowane i w innych krajach nie tylko zresztą komunistycznych. Najliczniejsze miało miejsce prawdopodobnie w Pekinie. Wyraźnie przy tym należy zaznaczyć, iż zgon niewielu znanych ludzi wywołał w świecie taki rezonans jak właśnie śmierć Stalina.
179
W wielu państwach organizowano imprezy poświęcone jego pamięci. W księgach kondolencyjnych wyłożonych w radzieckich ambasadach znalazły się ogółem miliony podpisów w samym tylko Rzymie było ich ponad 100 tysięcy. We francuskim Champigny-sur-Marne centralny plac miasta otrzymał imię przywódcy ZSRR. Bułgarzy postanowili wznieść mu pomnik. O Stalinogrodzie, Stalinstadt i Stalinvaros już wspomnieliśmy. W stolicy NRD zdecydowano ponadto założyć muzeum LeninaStalina, dom zaś, w którym "wódz narodów" mieszkał podczas konferencji poczdamskiej, przekształcić w stałą ekspozycję jemu poświęconą. W nowojorskiej siedzibie ONZ flaga spuszczona została do połowy masztu. Oficjalne depesze kondolencyjne o czym nie informowano obywateli "świata postępu" wysłali także szefowie państw i rządów "wielkiej trójki". Te informacje wybiórczo serwowane Polakom utwierdzać miały ich w przekonaniu, iż oni sami wspominając imię zmarłego wodza stają się cząstką wielkiego "bólu świata" jaki zapanował po jego śmierci.
Następnego dnia prasa zapełniła się sprawozdaniami z uroczystości pogrzebowych w stolicy ZSRR. Przytaczano wygłoszone podczas nich przemówienia Berii, Malenkowa i Mołotowa. W niezwykle sugestywny sposób opisywano też rozpacz prostych ludzi i pełną skupienia powagę międzynarodowego aparatu podążającego za trumną. "Zamyślona twarz Togliattiego napisał Wiktor Woroszylski siwe włosy Maxa Reimanna, orli profil Passionarii. Pogrążeni w zadumie kroczą towarzysze Bolesław Bierut i Aleksander Zawadzki [...] Spoczywają obok siebie w Mauzoleum dwaj mocarze Włodzimierz Lenin i Józef Stalin. Za jakiś czas stanie w Moskwie strzelisty gmach panteonu i tam będą odwiedzali ludzie radzieccy, a także przybysze z całego świata nieśmiertelnych wodzów pracującej ludzkości. Ale już dziś każdy z nas wzniósł Leninowi i Stalinowi panteon w swym sercu"32. Do przemiany tych wrażeń i odczuć w czyn, wezwał w swym przemówieniu, wygłoszonym 11 marca na lotnisku w Warszawie, powracający z Moskwy Bierut. Podjął w nich także próbę racjonalizacji zaistniałej sytuacji. W obliczu śmierci wodza należało zdaniem mówcy podążać w myśl jego nauki. Zwycięstwo wszak i tak było pewne. Albowiem jak powiedział "Wszyscy wiemy, że wielkie dzieło Stalina znajduje się w twardych i niezawodnych dłoniach [...] najbliższych współpracowników i uczniów Józefa Stalina, którzy zgodnie z genialną nauką Wielkiego Wodza Narodów rozwiną wszechstronnie budownictwo
180
komunistyczne na przekór wrogom imperialistycznym [...]". Z wiarą w to polecał polski przywódca żyć swym współrodakom. Dzień wcześniej "Trybuna Ludu" przyniosła przedruk napisanego przezeń na zamówienie moskiewskiej "Prawdy" artykułu: Stalin twórca niezłomnej, braterskiej jedności wolnych narodów. Autor opisał w nim ból po stracie wodza nie poddając się jednak temu uczuciu, mocno zaakcentował krzepiącą i mobilizującą siłę płynącą z jego wskazań. Te dwa, uzupełniające się wzajemnie, wystąpienia w pierwszych dniach po śmierci Stalina stały się wytycznymi przyszłego porządku propagandy i życia publicznego. Jedno rzutujące w przeszłość oddawało hołd zmarłemu przywódcy, drugie oceniając sytuację podkreślało wierność jego następcom w ZSRR.
Jednakże po pogrzebie postać Stalina nie znika bynajmniej z prasowych kolumn. Co więcej, następne tygodnie przyniosą nawet intensyfikację wystąpień podnoszących jego kult. Większość opisanych wyżej wydarzeń koncentrowała się bowiem pomiędzy 5 a 9 marca 1953 r, Cztery dni dawały dużo czasu, by w sposób rutynowy, jednym zrywem, zorganizować życie publiczne, wypełnić dzienniki, programy radiowe i pobudzić ludzi do działania. Ale na przeszkodzie w jednoczesnym i jednolitym tonie całej prasy stanął także w sposób naturalny cykl poligraficzny i niemożność natychmiastowego stworzenia form adekwatnych do wielkości ogłoszonego żalu. Fakt, że żałobne numery tygodników ukazały się z opóźnieniem i ujrzały światło dzienne już po przeminięciu oficjalnego okresu żałoby w państwie, dodawał tylko kolorytu nastrojowi tych dni w prosty sposób przedłużał też okres wspomnień o zmarłym przenosząc jego ciężar z państwa na środki przekazu.
Pomimo jasności co do pożądanego tonu, treści i form tekstów żałobnych, a także pomimo większej ilości czasu na stworzenie numerów (od tego jaki miały dzienniki), redakcje tygodników również stanęły przed poważnymi niekiedy trudnościami. "Przed bodaj najpoważniejszym, choć dla nas dzisiaj niezupełnie poważnym pisze historyk stanęła redakcja [...] Po Prostu. Problem polegał na tym, że nie można było w ówczesnej rzeczywistości bezpośrednio pod tytułem Po Prostu napisać Józef Stalin nie żyje , gdyż połączenie obu tych wyrażeń brzmiało wręcz obrazoburczo. Redakcja poradziła sobie jednak w ten sposób, że w numerze z 12 marca tytuł pisma wyjątkowo umieszczono na dole pierwszej strony"33. Zresztą wspomniany numer tygodnika,
181
poza przepełnieniem żałobną treścią, już na pierwszy rzut oka robił dość ponure wrażenie. Utrzymany w konwencji białoczarnej, drukowany na słabym papierze, doskonale zestrajał się z atmosferą, w której tworzeniu brał udział. Poza kwestią szaty graficznej periodyków, ich redaktorzy stanęli przed zadaniem wyegzekwowania od autorów pożądanych tekstów, Sprawa ostatecznie powiodła się i od mniej więcej połowy miesiąca ukazywały się numery zwykle w całości poświęcone śmierci radzieckiego przywódcy. Ich wspólną cechą były drukowane w czarnych ramkach na pierwszych stronach duże zdjęcia Stalina. Tym, co również je łączyło, a zarazem stanowiło wielką osobliwość tych dni, były publikowane w nich wypowiedzi uczonych, artystów i innych znanych postaci świata kultury. Na stronach różnych gazet da się ich odnaleźć ogółem kilkadziesiąt autorstwa ludzi o nazwiskach pierwszej wielkości, jak i też tych, którzy zawsze znajdowali się w ich cieniu lub startowali dopiero do sławy i uznania. Zbieranie tych wypowiedzi Tadeusz Drewnowski postrzega jako działanie rytunowe. kładąc nacisk na fakt, iż przy znacznie mniej ważnych wydarzeniach zwykło się zwracać do ludzi o pewnym autorytecie o kilka słów komentarza na dany temat. "Nie mieliśmy z tym kłopotów pisze on Przeciwnie, to niezwrócenie się do niektórych, czy niewy-drukowanie, a nawet nieprzedrukowanie czyjejś wypowiedzi stanowiło kamień obrazy. Wszyscy bowiem bez wyjątku, jakby nie oceniali znaczenia tej postaci, odczuwali historyczność chwili"34. Bez względu jednak na indywidualną, prywatną opinię o Stalinie wszystkie opublikowane wówczas wypowiedzi utrzymane były w tonie najwyższego uznania dla niego samego, jego dokonań przekazywały też żal autorów po jego śmierci.
Pewną zapowiedź tego, co odnajdziemy w tygodnikach przyniosły dzienniki. Pierwszymi, którzy opowiedzieli "Trybunie Ludu" o swych uczuciach (poza cytowanym już wcześniej Iwaszkiewiczem) byli: Bogdan Kamera, Julian Stryjkowski, Julian Tuwim, Adam Ważyk oraz rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego Teodor Marchlewski. Później na łamach tej gazety dołączyli do nich i inni. Tuwim w swych kilku zdaniach, którym redakcja dała tytuł: Potęga, której nic nie złamie powiedział między innymi: "Słowo Stalina dawno już było i dzisiaj jest i zawsze będzie słowem o uniwersalnym znaczeniu, słowem pełnym żarliwej treści. Istotą tej treści jest moc zespalająca, moc łącząca, potęga, której nic nie złamie". Powyższą treść w znacznie bardziej
182
osobisty sposób oddał Hamera (Ucichło wielkie serce). "Przestało pulsować wielkie serce Stalina wzór serc. Przestały tętnić w jego mózgu genialne myśli. Stalin umarł. Umarł jeden człowiek [...] umarł geniusz [...] człowiek, którego imię znaczy epoka, z którego imieniem na zawsze związana jest nasza wolność i przyszłość pokoleń". Własną myślą o zazdrości następców wobec tych, którym dane było działać gdy żył "wódz narodów" powyższe wypowiedzi uzupełnił Julian Stryjkowski (Partia jest niezwyciężona). W tej samej sferze pojęć pozostawały też głosy pozostałych tu wymienionych: Ważyka (Droga wy tknięta, przyszłość jasna), Marchlewskiego (Geniusz Stalina uskrzydlił naukę) przelicytowane jednak bezpośredniością radzieckiego pisarza Michaila Szołochowa (Żegnaj ojcze)35.
W dniu pogrzebu pod krzyczącymi tytułami: Wieść która wstrząsnęła Polską i Wieczysta chwała Józefowi Stalinowi, wyzwolicielowi narodu polskiego, druk podobnych wypowiedzi rozpoczęło obok innych dzienników również "Życie Warszawy". Znalazły się tam słowa Marii Dąbrowskiej, wiceprzewodniczącego Światowej Rady Pokoju profesora Leopolda Infelda, śpiewaczki operowej Ewy Band-rowskiej-Turskiej, rektora Politechniki Warszawskiej profesora Jerzego Bukowskiego, dyrektora Instytutu Badań Literackich i członka KC PZPR profesora Stefana Żółkiewskiego, reżyserki filmowej Wandy Jakubowskiej, wybitnego historyka profesora Tadeusza Manteuffla i innych znanych postaci. Obok, dla zaakcentowania "wspólnoty uczuć", znalazły się także głosy uczniów i robotników. Szczególną uwagę warto jednak zwrócić tu na zwięzłą, liczącą kilkadziesiąt słów wypowiedź Dąbrowskiej. Unikając wyliczania sfer geniuszu Stalina powiedziała ona, iż jego zasługi "zna każde dziecko" zapowiedziała też "usilną walkę o pokój, którego zmarły był istotą". Nie była to bynajmniej jedyna wypowiedź, jakiej wybitna pisarka udzieliła wówczas prasie. Druga, znacznie bardziej obszerna i pisana bez tak wyczuwalnego dystansu wobec przedmiotu opisu, jak wspomniana wyżej, znalazła się na łamach żałobnego numeru "Nowej Kultury". Sama autorka w swym dzienniku pod datą 30 marca z egzaltowanym może poczuciem mocy własnego pisarstwa tak skomentowała swoją ówczesną aktywność publicystyczną: "Starałam się podać możliwie zimno obiektywne prawdy w ich aspekcie ilościowym, nie kwalifikując ich jakościowo. I żeby mówić tylko o Rosji, ani słowa o Polsce. Ale mam fatalną właściwość. Nie jestem w stanie, nawet w tak przymusowej sytuacji,
183
powiedzieć coś zdawkowego, a nadto [...] nie zdaję sobie sprawy z efektu moich słów. Zdaje mi się, że ledwo dotknęłam słowem danej sprawy, a słowo zaraz mi dźwięczy jak spiż albo gong"36. Jakiekolwiek jednak były osobiste zamiary literatki, jej wypowiedzi zyskały duży rozgłos, ją samą zaś zapewne nie wbrew woli powołano też w skład prezydium opisanego warszawskiego zgromadzenia żałobnego odbytego 7 marca. I choć wielu autorów wypowiedzi drukowanych po śmierci Stalina, w następnych latach miało za nie płacić gorzką cenę wstydu, to ona właśnie wedle relacji Stefana Kisielewskiego zapłaciła najwięcej, tracąc w 1956 r. szansę na otrzymanie Literackiej Nagrody Nobla.
"Nowa Kultura" wypowiedzi swoich autorów wydrukowała pod wspólnym tytułem:-' Stalin żyje w naszych sercacfa Obok Dąbrowskiej głos zabrali tu także: Władysław Broniewski, Helena Bobinska, Leojł Kruczkowski, Zofia NaTEbwska, Jan Dembowski, Mieczysław Jastrun, Kazimierz Brandyś, Aleksander Zelwerowicz, Roman Bratny, Stanisław Wygodzki i inni. Obszerniejsze wspomnienia o Stalinie wydrukowali tu: Jerzy Putrament (Epoka jego imienia), Jan Wilczek (Widziałem Stalina), Wiktor Woroszylski (Ostatni raport Moskwy) oraz Tadeusz Konwicki (Muzeum milości do człowieka), u którego czytamy między innymi: "Nasza miłość do Józefa Stalina nie jest abstrakcyjna. Bo każdy nasz poszczególny, osobisty los jest ściśle związany z Jego życiem. Bo nawet młody polski literat, który mozoli się nad swą pierwszą książką, nauczył się pisać w wielkim pociągu historii, który on prowadził. Bo ten młody pisarz świadcząc prawdzie swoich czasów, żywił gdzieś tam w głębi serca cichą niepokojącą nadzieję, że jego książkę, jego młodzieńczy manifest miłości do człowieka, przeczyta kiedyś Józef Stalin".
Również "Życie Literackie" przyniosło reakcje osób "dotkniętych" śmiercią radzieckiego przywódcy. Należeli do nich, obok innych: Jerzy Lovell (U trumny wodza narodów), Henryk Markiewicz (Nauczyciel pisarzy), Kazimierz Wyka (Wkład Stalina w poznanie sztuki), Władysław Machejek (Natchnienie walczących), Jan Wiktor (Natchnienie naszych czasów), Julian Przyboś, Stefan Otwinowski, Jan Brzoza i Andrzej Kijowski38. Na łamach "Przeglądu Kulturalnego" dołączyli zaś do nich również: Jerzy Andrzejewski (Człowiek, który wygrał wszystkie bitwy), Włodzimierz Sokorski (Geniusz nigdy nie umiera), Jacek Bocheński (Wyjaśniał przeszłość, teraźniejszość i przyszłość), Xawery Dunikowski (W najcięższych chwilach niósł nam pomoc),
184
Tadeusz Breza (Uczył hartu), Mieczysława Ćwiklińska (Wszyscy bierzemy gorący udział w ciężkim bólu narodu radzieckiego), Stanisław Dygat (Źródła naszej pociechy), Aleksander Ford (Gdzie toczą się boje o nowe życie), Bogdan Lachert (Uczniów Stalina będzie coraz więcej), Jerzy Broszkiewicz (Uzbroił nas swą mądrością, wychował zwycięstwami), Witold Zalewski (Płonie światło zapalone przez Niego), Zygmunt Mycielski (Natchnienie twórców), Eugeniusz Wierzbicki (Przewidująca myśl) oraz Mirosław Żuławski (Drogowskaz epoki)*9.
Już same tytuły tych wystąpień wprowadzają w ich zawartość myślową. Nawet brane oddzielnie, pozwalają ułożyć dokładną "mapę" kultu Stalina w Polsce. Jak zaprogramowani bowiem przedstawiciele społecznych elit na równi zresztą z zabierającymi głos "zwykłymi ludźmi" w lepszy niewątpliwie literacko sposób, powtarzali jednak treści od lat powielane przez propagandę. Dodając do nich własną emocję i podpisując swymi nazwiskami, czynili je bardziej wiarygodnymi w oczach rzesz odbiorców. Jakkolwiek też różne były zapewne motywacje wypowiadających się wówczas publicznie, to jednak bez względu na wiek, talent i sławę autora, ich wypowiedzi wtapiały się doskonale w propagandowe tło. Zdradzały przy tym niewielkie różnice między sobą bez względu na to, czy głos zabierali Dąbrowska i Tuwim, czy też Machejek i Ważyk. Jednako również rysowały się społeczne konsekwencje ich aktywności.
Powyższe wypowiedzi, podobne i bliskie sobie w aspekcie uniżoności wobec pamięci Stalina i skierowane ku przyszłości, obrazują sprzężenie zwrotne pomiędzy nimi a propagandą (korzystając z obrazów powielanych przez propagandę, same natychmiast stają się elementami tej propagandy) w różny jednak sposób wygląda w nich gradacja przetwarzanych treści. Jeżeli bowiem celem całej akcji jest potwierdzenie wielkości "wodza narodów" we wszystkich dziedzinach życia oraz ogromu żalu po jego zgonie, to piszący dokonują tego wyławiając z zamkniętej już biografii swego bohatera fragmenty adekwatne do własnej pozycji społecznej. Różnice pomiędzy głosami poszczególnych osób wyznaczały wartości, do których autorzy skłonni będą się odwoływać marksistowskie u osób jednoznacznie zadeklarowanych po stronie komunizmu (pokazujących nieprzerwany marsz "budownictwa socjalistycznego"), ogólnoludzkie, widoczne u ludzi zdradzających większą ambiwalencję myślenia o swoim miejscu w panującym systemie, skłonnych w wymiarze bardziej humanistycznym i eschatologicznym, aniżeli ideologicznym, postrzegać śmierć Stalina. Warto wreszcie zwró-
185
cić uwagę na formalną stronę owych wypowiedzi żałobnych. Wszystkie bowiem przybierają kształt panegiryków wzbogaconych o próbę przełamania progu skończoności. Ta forma narracyjna wyposażona jest w aparat psychologiczny nie występujący z taką siłą w przypadku innych gatunków wyrazu. Zdolna jest ona automatycznie pobudzać inwencję piszących, powiększać kształty i wzmagać wyrazistość przedmiotu opisu. Łatwiej też w formie panegiryku zatracić chłód myślenia oraz dystans należny wszystkiemu, co staje się materią twórczą.
W powodzi artykułów wybijają się szczególnie te, które z ogólnym porządkiem propagandy łączyły próbę dotarcia do środowisk mniej podatnych na infiltrację poprzez oficjalne treści. Przykładem służyć może obszerny artykuł Dominika Horodyńskiego wydrukowany przez paxowski tygodnik "Dziś, i Jutro". Pomiędzy opisami, w typowej dla tegó^oKresiTŚfylistyce, wielkości przywódcy ZSRR oraz powszechnego żalu po jego zgonie (przeplatanymi gęsto cytatami z jego dzieł), znalazły się tam słowa o wspólnocie w bólu "ludzi wszelkich wierzeń i pojęć", dla których "niezależnie od różnic światopoglądowych imię Stalina było i jest symbolem największych idei naszego czasu...". Tekst ten jest tyleż wypełnieniem obowiązku wobec państwowej propagandy, co hołdem złożonym pamięci zmarłego oraz manifestacją dalszej gotowości współpracy z władzą środowiska Bolesława Piaseckiego. Świadczy o tym kończące artykuł wezwanie do "skupienia się wokół Wielkiego Budowniczego Polski, Bolesława Bieruta" dla realizacji nowych zadań, a także zapewnienie o gotowości "odparcia wszelkich zakusów wroga wewnętrznego i zewnętrznego".
Śmierć Stalina, poza okazją do rozwijania w propagandzie pośmiertnie już jego kultu, dla niektórych środowisk stała się także weryfikatorem postaw i gotowości podporządkowania się "woli partii", a zarazem chwilą oczekiwania na przedłużenie im mandatu własnej cząstki "słuszności" oraz płynącej zeń racji istnienia. Na przeciwległym od środowiska paxowskiego biegunie znajdowało się środkowisko "Tygodnika Powszechnego" (o którym wspomnimy nieco dalej).
Marcowe gazety z 1953 r., a szczególnie tygodniki, przyniosły również wiele wierszy poświęconych Stalinowi. Jego śmierć wyzwoliła bowiem monotematyczną twórczość na niespotykaną dotąd skalę, skoncentrowaną ponadto w czasie. Większość utworów opiewających zgon "wodza narodów" (a tych autorstwa ludzi zawodowo zajmujących się sztuką odnaleźć można było wówczas przynajmniej 40) powstała
186
w pierwszej połowie miesiąca, mogły więc. obok opisanych wcześniej strof o Stalinie, szeroką ławą wejść do żałobnych wydań różnych tytułów prasowych. Wszystkie opłakują śmierć osobiście przeżywaną przez podmioty liryczne, ukazują bezkres żalu i wielkości straty, której nie da się opisać słowami. Jednocześnie ukazują one jak ból i rozpacz utwardzają ludzkie charaktery "hartując je na dalsze życie i pracę" już bez "codziennej obecności genialnego wodza". Opisując pogrzeb, moment milczenia, osobiste zobowiązania ludzi do naśladownictwa drogi życiowej "wielkiego zmarłego" oraz wstępowanie do partii w tym właśnie upatrują wyrażaną wprost nadzieję: "Stalin nie umarł naprawdę", idzie dalej z biegiem życia, obecny w sercach ludzi. Wyraźnie rysuje się tu podobieństwo obrazów ukazywanych przez poezję do utrwalanych przez inne środki przekazu. Każde przemówienie czy artykuł prasowy zawierały niezbywalne elementy: wiadomość o śmierci, mężne przezwyciężenie wszechogarniającej rozpaczy i postanowienie kontynuacji dzieła Stalina. Okolicznościowe wiersze także podlegały podobnemu porządkowi skonwencjonalizowanej formy i treści. Na to podobieństwo zwrócił uwagę, na bieżąco komentujący te wydarzenia dla paryskiej "Kultury", Konstanty Jeleński. Bawiąc się strofami polskich poetów pociął on na zwrotki wiersze żałobne kilku z nich. Wymieszawszy je i złożywszy następnie "na ślepo" stworzył "własny" poemat żałobny bliźniaczo podobny do innych40.
Jeleński porównał poetyckie reakcje na śmierć Piłsudskiego i Stalina poddając jednocześnie druzgocącej krytyce "żałobne upodlenie polskich literatów". Twierdził, iż jeszcze przed wojną ukształtowało się szereg rysów polskiego charakteru, który w efekcie przejął powojenny patos, służalczość i banał. Jeleński zastanawiał się także, czy protest wzbudza fakt, że to właśnie Stalin stał się tematem tej poezji, czy też raczej formacja psychologiczna "umożliwiająca pewien gatunek radosnego upodlenia". Jeżeli to drugie, to "musimy zdać sobie sprawę pisał że w normalnym tonie polskim nie tak wiele się zmieniło. Czy jest różnica poziomów między Strzępami meldunków Sławoja i wskazaniami Bieruta? Ten sam ton psiego przywiązania, ten sam żołnierski styl, ten sam elementarz prostoty i wierności przeznaczony dla idiotów". Rozwijając swój wywód podkreślił, że sama natura przyzwyczajeń językowych Polaków sprawiła, iż "najrozmaitsze sowieckie slogany i chwyty psychologiczne pasują jak ulał do naszych dawnych nawyków". W tym też, jak i w pewnej skłonności Polaków do irracjonalizmu
187
dostrzegał źródło powodzenia żargonu stalinizmu w Polsce. W tym ciekawym i błyskotliwym artykule, pisanym z pasją i bez unikania ostrych słów najważniejsze wydaje się otwarcie nowych pól dyskusji nad kanałami, jakimi "nowomowa" zdolna była wsączyć się do języka literatury i mowy potocznej.
Pomimo pewnej dozy słuszności argumentów Jeleńskiego, nie uniknął on jednak kilku uproszczeń, doskonale widocznych z dzisiejszej perspektywy. Po pierwsze, porównując kult Stalina i kult Pisłudskiego, autor zbytnio chyba uległ sugestii ich wzajemnych podobieństw (po części zresztą niewątpliwie istniejących). Nie uwzględnił bowiem w swej analizie, fundamentalnej dla obu kwestii, masowości ich prezentacji w środkach komunikacji społecznej proporcjonalnej przecież do stopnia ich monopolizacji przez grupę rządzącą. Po drugie, milczeniem pominął możliwość dobrowolności wyboru własnej postawy w stosunku do marszałka nieobecnej przecież w przypadku generalissimusa. Ponadto przeciwnicy polityczni Piłsudskiego nie musieli pisać peanów na jego cześć (nawet przy ustawowej ograniczności krytyki). Jaka była w Polsce Ludowej wolność wyboru w stosunku do Stalina na przykład dla środowiska katolików pokazały losy "Tygodnika Powszechnego". Jeleński poruszył także w swym artykule modną wówczas kwestię polskiej ułomności, polegającej na zbiorowej skłonności do zachowań irracjonalnych czego wyrazem miała być, jego zdaniem, stosunkowo łatwa absorpcja kultu radzieckiego przywódcy. A przecież i w "racjonalnej" NRD, "tolerancyjnej" Czechosłowacji, "trzeźwych" Węgrzech obowiązywał również państwowy kult Stalina (nie mniejszy niż w Polsce). Jego istnienie i społeczna nań reakcja w tych państwach, w dominującej części nie zależały wszak od jednostkowej decyzji człowieka wiążąc się z całym mechanizmem sowietyzacji tych państw i społeczeństw oraz panującej tam dyktatury lokalnych partii komunistycznych. Ówczesne konformizmy rozpatrywać też należy w kontekście rozwijanych w dyktaturach komunistycznych systemów nagród i kar. Co więcej jednak przecież i Zachód, a nawet Stany Zjednoczone, "idące za głosem rozumu i praktyczności", w pewnym okresie nie uniknęły zupełnie dobrowolnej fascynacji Stalinem. Zastanowienie budzą bowiem podpisy obywateli państw niekomunistycz-nych w księgach kondolencyjnych, wiele listów przesłanych wówczas do Moskwy oraz dziesiątki tysięcy ludzi obecnych z własnej woli na zgromadzeniach żałobnych w Paryżu, Londynie, czy Brukseli.
188
Utworom poetyckim powstałym po śmierci przywódcy ZSRR odmawia się zwykle większej wartości literackiej. Podkreśla się ich służalczość, wysoki ton panegiryzmu oraz podporządkowanie propagandowym rygorom. Pośród autorów odnajdziemy wiele znanych nazwisk polskiej poezji. Swoje wiersze napisali wówczas: Flora Bieńko-wska, Włodzimierz Boruński, Jerzy Ficowski, Jan Maria Gisges, Wanda Grodzieńska, Artur Międzyrzecki, Jerzy Miller, Tadeusz Nowak, Leon Pasternak, Seweryn Pollak, Józef Prutkowski, Włodzimierz Słobodnik, Arnold Słucki, Jan Sztaudynger, Anatol Stern, Wisława Szymborska, Adam Włodek, Witold Wirpsza, Wiktor Woroszylski i wielu innych. W literackich opracowaniach, pomijając zwykle ich wiersze, dla jednego wszak czyni się wyjątek. Utwór, o którym mowa to wiersz Umarł Stalin Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego nazwany przez Aleksandra Wata ,jednym z najczystszych wzorów poezji opłakującej"41. Wraz z płaczem poety szloch ogarnia bowiem całą ziemię. Tylko taka forma żalu zdolna jest ogarnąć ogrom pustki wywołanej zgonem wielkiego człowieka, obdarzonego boskimi przymiotami i ludzką skończonością. Znane nazwisko poety i wielka emocja emanująca z wiersza sprawiły, że jego tekst wielokrotnie powielany był w gazetach, a także stał się ważnym punktem żałobnych audycji Polskiego Radia. Oto i on:
"Do pół masztu zwieszona flaga,
flagę wiatr przedwiosenny targa.
To nie wiatr, to szloch na wszystkich kontynentach
i archipelagach. Umarł Stalin.
Jakby nagły grad zboża pogiął,
jakby w biały dzień noc w okno.
Dzisiaj słońce jest żałobną chorągwią.
Umarł Stalin.
Płaczą ludzie na ulicach. Ciężko. Taki ciężar zwalił się na ręce. Płaczą ludzie zwyczajni jak ziarnko piasku, a ci go kochają najgoręcej.
Krzyczy Wołga, szlocha Sekwana.
Woła Dunaj, jęczą rzeki chińskie.
Broczy Wisła jak otwarta rana.
Lamentują potoki gruzińskie.
189
Krzyczy Aragwa: Stalin! Chmury całego globu
wiatr zeszył w jedną chorągiew żałobną.
O, poeci rozpowiadajcie
w każdej wiosce, w każdej krainie
ból nasz wielki po wielkim Stalinie.
Umarł Przyjaciel.
Cień padł na ziemię od tej śmierci,
od oceanu do oceanu,
od Gibraltaru do Uralu. Ale niech wróg nie liczy na cień i nieszczęście. Ale niech wróg nie myśli, że przez ten cień przejdzie. Nie pożywi się wróg na naszym bólu i żalu".
Duża liczba przytoczonych wyżej nazwisk autorów osobistych wypowiedzi, w różnych formach udzielonych redakcjom ówczesnych gazet, może stworzyć zwodnicze nieco wrażenie co do charakteru wszystkich publikacji żałobnych. Odnajdywanie osób powszechnie znanych (a często i szanowanych) i wysunięcie ich na pierwszy plan stanowiło przecież świadome posunięcie manipulatorów wydarzeń. Te formy ekspresji nie powinny jednak przesłonić rzeczywistej natury tej twórczości, w swej głównej masie powstającej anonimowo. Niewiele było w niej również twórczego podejścia do tematu. Oryginalne publikacje zastępowane były najczęściej kompilacjami fragmentów różnych prac znanych z lat poprzednich, wzbogaconymi o element śmierci i przepisanymi zamiast teraźniejszego, w czasie przeszłym dla ukazania "życiorysu dokonanego" i przyszłym, gdy pokazywano ponadczasowość dzieła radzieckiego przywódcy. Zawsze jednak emocja i zaangażowanie uderzające z tekstów żałobnych odrywały je od ich autorów, pogrążając tych ostatnich w zbiorowej anonimowości wszystkich pracujących dla "wyższego dobra". Całość przypomina nieodparcie sposób pisania średniowiecznych mnichów zrzekających się praw twórczych i osobistej sławy na rzecz służby jedynej prawdzie. Tym wyraziściej więc na tle wyreżyserowanej bezosobowości prezentował się przedmiot opisu w tym przypadku spójnia Stalina i jego następców w ZSRR oraz "państwach-protektoratach".
W podobny sposób pisarstwo okresu żałoby traci swój panegirycz-no-dworski charakter przekształcając się w hagiografię. Wszak publiczny kult osoby, wokół której się ono obracało, zatwierdzony został już
190

o wiele wcześniej. "Dowiedziona" została już ponad wszelką wątpliwość jego doskonałość, gdyż Stalin co oddawała jego propagandowa tytulatura harmonijnie zespolił w swym życiu wszelkie cnoty uznane za najcenniejsze. W tej sytuacji zbędny stawał się proces beatyfikacyjny. Wyższy stopień ideału, który radziecki przywódca osiągnął za życia i za pomocą którego od najmłodszych lat zdolny był oddziaływać na ludzi, miał i teraz, kiedy go zabrakło, potęgą swego imienia, "żyjąc w partii", wspierać jej działania. Pierwsze przykłady owej "vitae post mortem" widzimy w ówczesnych środkach przekazu przynoszących opisy aktywności ludzi poddających się pośmiertnemu promieniowaniu autorytetu Stalina, W ten też sposób życiorys dokonany wzbogacił się o ostatni element apoteozy, dzięki któremu wedle zapewnień Stalin miał być wieczny.
Równocześnie z utrwalaniem w Polsce nowego porządku kultu (zmarłego) "wodza narodów" zaczęto dokonywać wstępnych podsumowań dni żałoby. Jako jeden z pierwszych, już 19 marca swój raport złożył sektor prasy KC. Czytamy w nim między innymi: "Od 4 III sektor skupił całą swą uwagę na sprawach związanych z chorobą, a następnie ze zgonem towarzysza Stalina. Począwszy od 4 III sektor bardzo szczegółowo instruował prasę jak mają wyglądać poszczególne numery_gazet, zwłaszcza w dniach żałoby. Nie było też w ciągu całego tego czasu ani jednego wypadku wydania gazety, której treść i forma nie licowały z powagą chwili. W ciągu tego okresu redakcje przedrukowały w zasadzie wszystkie poważniejsze materiały z Prawdy. Regułą było w tych dniach powtarzanie za Prawdą artykułów wstępnych [...] Zalecono w szczególności skoncentrowanie się na takich zagadnieniach: Stalin twórca mocarstwa socjalistycznego; Stalin usosobnienie jedności partii i najściślejszego związku partii z masami; Stalin uosobienie patriotyzmu i internacjonalizmu mas ludowych, nieubłagany wróg imperializmu, nacjonalizmu i kosmopolityzmu, niezłomny bojownik o wolność, niepodległość i równouprawnienie narodów; Stalin chorąży pokoju; Stalin wychowawca w duchu czujności; Stalin wielki przyjaciel narodu polskiego". W raporcie potwierdzono także wykonanie tych zaleceń przez redakcje.
18 marca odbyła się w Warszawie narada z redaktorami gazet stolicy. Podczas tego spotkania napiętnowano nieścisłości jakie przedostały się do artykułów oraz "nadmiar erudycji" przejawianej przez ich autorów (siei). Potępiono też zbyt wielką zdaniem obradują-
191
li!
cych koncentrację piszących na uwypuklaniu zasług Stalina dla Polski w przeszłości i małe akcentowanie spraw współczesności. Na 1 przyszłość polecono bardziej planowy rozwój oddziaływań propagandowych. Szczególnie skrytykowano tam jednak fakt (co wydaje się ] nieco niezrozumiałe), iż "znaczna część artykułów publicystycznych nie ; miała tego ciepła wewnętrznego, jakiego czytelnicy mieli prawo oczekiwać od gazet". Ten zarzut wydaje się jednak być rytunową krytyką wobec faktu, że tak naprawdę nigdy nie znaleziono słów opisujących uczucia do Stalina, które mogły zadowolić osoby uprawnione do wydawania opinii. Stanowi to prawdopodobnie ostateczny dowód; klęski poszukiwań form, języka i stylu zdolnych w pełni zaakcentować wielkość radzieckiego przywódcy. Uczestnicy narady potwierdzili fakt zwiększenia w dniach żałoby nakładu niektórych pism (wymieniono "Przyjaciółkę", "Przyjaźń", "Świat", "Nową Kulturę", "Szpilki", "Kobietę i Życie"). Odnotowano także wstąpienie do partii 58 dziennikarzy z całego kraju42.
Powyższe sprawozdanie, podobnie jak cytowane wcześniej dokumenty o charakterze normatywnym, zmuszają do nieco innego spojrzenia na tak powszechnie opisany w prasie spontanicznie wyrażany żal społeczeństwa polskiego. Jakkolwiek wielkie były wówczas pokłady manipulacji środkami przekazu i obrazem ludzkich postaw oraz niewątpliwie szczery u części żal z powodu śmierci Stalina to prasa w niewielkim tylko stopniu oddawała ówczesne nastroje Polaków. Nie informowała bowiem o tym, czy zwykły człowiek odczuwał ulgę, czy też strach o własną przyszłość. Więcej prawdy choć zniekształconej w przeciwną stronę dostarczają nam pokomunistyczne archiwa. I tak na przykład efekty penetracji środowiska akademickiego przez partyjnych informatorów zawarto w wielu raportach dla Jakuba Bermana. Pośród masy meldunków o powadze, jaką wśród studentów i profesury wywołał zgon radzieckiego przywódcy, odnajdziemy wszakże informacje o zgoła odmiennym charakterze. "W atmosferze powagi i dojrzałości raportował Wydział Nauki KC zdarzały się jednak tu i ówdzie fakty wrogiej działalności. Początkowo wróg działał dość bezczelnie, choć najczęściej anonimowo, posuwając się do chamskich napisów, do wrogich wypowiedzi, do urządzania libacji, do prób wywoływania śmiechu na masówkach. Działalność wroga, jakkolwiek była sporadyczna to szła poprzez różne środowiska, od rektora, poprzez pracowników do studentów. Rektor WSE w Szczecinie, prof. Terebuch,
192
odmówił prasie udzielenia w związku ze śmiercią Towarzysza Stalina wywiadu, co wywołało na uczelni oburzenie i do reszty poderwało jego wątły autorytet [...] Rektor UMK w Toruniu prof. Basiński, pełen beztroski pojawił się na uczelni w dniu uroczystości pogrzebowych, dopiero za dwie minuty 10-ta. Na zakończenie 5-minutowej ciszy oświadczył: Teraz uroczystość skończona, idziemy do pracy [...] Stwierdzono kilka wypadków uszkodzenia aparatury radiowej i radiowęzłów uczelnianych przygotowanych do transmisji lub nawet już w trakcie audycji [...] Młodzież odparła bezczelne odezwanie się wykładowcy w Studium Wojskowym SI w Szczecinie, który wchodząc nt salę w dniu podania komunikatu o śmierci Towarzysza Stalina, powiedział: Co macie takie smutne twarze? Randka się nie udała?". Za wrogie uznano także zachowanie studenta warszawskiej SGPiS, który, kiedy jego koledzy robili sobie zdjęcia przy portrecie Stalina oświadczył, iż nie chce mieć wspólnej z nim fotografii. W informacjach często podkreślano przypadki pijaństwa wśród studentów i pracowników administracji. Ogółem jednak dojrzałość polityczną młodzieży oceniono wysoko, mimo iż czasem "nie potrafiła ona jeszcze dać należytego odporu przeciwnikowi". Jednakże ta opinia zdaje się być wystawiona "na wyrost", albowiem podczas przypadających wkrótce po żałobie rekolekcji wielkanocnych obecność studentów na zajęciach marksizmu-leninizmu spadła do 40 %43.
W wielu przypadkach podobne donosy zakończyły się dramatycznie dla "winowajców". Skutków donosicielstwa osobiście doświadczył wybitny polski historyk sztuki, jeden z "ojców" Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu ksiądz profesor Szczęsny Dettloff człowiek pogodnego usposobienia, światły, lubiany przez kolegów i pomimo "fatalnej" proweniencji ceniony przez władze uczelni. Duchowny ten w 1953 r. miał 75 lat, dawno więc przekroczył wiek emerytalny, jednakże ze względu na wiedzę, autorytet i doświadczenie nadal czynny był zawodowo (kierował katedrą historii sztuki tej uczelni). Otóż wedle różnych relacji 6 marca w lokalu poznańskiego Klubu Demokratycznej Profesury w sposób rubaszny składał on kondolencje swym uczelnianym kolegom-członkom PZPR. Wobec pracujących w szatni kobiet poczynić miał również uwagę co do różnicy wieku pomiędzy sobą a Stalinem wyrażając przy tym "zdziwienie", że choć ksiądz przeżył on jednak "największego człowieka naszych czasów". Już następnego dnia rozpętała się "burza". Na masowce młodzież potępiła Dettloffa,
13 - Natchnienie milionów...
193
12 marca zaś uchwałą senatu uczelni zawieszono go w obowiązkach służbowych. Jednocześnie wszczęto też przeciw niemu postępowanie dyscyplinarne co motywowano "niewłaściwym zachowaniem księdza profesora [...] uchybiającym godności profesora wyższej uczelni PRL" oraz "nie daniem wyrazu solidaryzowania się z narodem polskim i postępową ludzkością". Decyzją Ministra Szkolnictwa Wyższego Adama Rapackiego z 20 marca zwolniono go z pracy "dla dobra nauki"44. Wszystko przy milczącej postawie jego kolegów i uczniów. W tym przypadku życie znacznie wyprzedziło literaturę. Opisane wyżej zdarzenie jako żywo przypomina przecież historię bohatera powieści liii Erenburga. Usłyszawszy wiadomość o śmierci Szmurygina "wypróbowanego wodza homelskiego proletariatu" ta przywołana fantazją autora postać wydała z siebie głębokie westchnienie. Pomówiona przez donosicieli o "tryumfalne i wyuzdane roześmianie się oraz wydanie tryumfalnego okrzyku", przez śledczego oskarżona została o "zniewagę sztandaru i godła państwowego"45.
Przypadek innego bohatera powieściowego Jana Piszczyka przypomina nam sprawa, która swój finał znalazła przed obliczem Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. Otóż pewien mieszkaniec Gdańska, dając wyraz swej radości po śmierci radzieckiego przywódcy, na ścianie toalety Elektrowni "Oło-wianka" wyrył napis: "Stalin zdechł". Oskarżony o "wyszydzanie ustroju Polski Ludowej i Związku Radzieckiego przez fakt napisania wulgarnych, poniżających i obelżywych napisów na ścianach budynku o czołowych postaciach Państwa Polskiego i Związku Radzieckiego" skazany został na dwa lata obozu pracy. Prośbę o ułaskawienie odrzucono46.
Swoje raporty o nastrojach wśród żołnierzy sporządzali także oficerowie pionu politycznego. Poza opisanymi w nich sprawami ukazują one także naturę stosunków panujących w tym czasie w wojsku, szczegółowość zainteresowań organów polityczno-wychowawczych oraz Informacji nierzadko zaś wprost świadczą o poziomie umysłowym osób sporządzających podobne notatki. Wszystkie raporty marcowe podkreślają zgodność odczuć żołnierzy z odczuciami narodu (tymi utrwalonymi oficjalnie) odnotowują wszakże reakcje przeciwne do oczekiwanych. Oto kilka z nich: "W Kielcach na stacji czytamy w jednej z notatek ppor. Granica w stanie nietrzeźwym obelżywie wyrażał się na temat tow. Stalina [...] Ppor. Ogulewicz z Bazy-
194
Świnoujście wypowiedział się: Po co my się mamy martwić, że Stalin umarł, niech się jego rodzina martwi [...] Szef sztabu baonu saperów 4 DP w rozmowie z kolegami w przeddzień śmierci tow. Stalina oświadczył: Cóż takiego jak umrze, będzie jedna uroczystość więcej. Sierż. Obrzut na zarządzoną przez d-cę baonu ciszę parsknął śmiechem [...] Maszynistka ob. Suchcieka w czasie kiedy oficerowie rozmawiali o śmierci tow. Stalina zaczęła się głośno śmiać, a w innym wypadku powiedziała: Tam mu będzie lepiej jak tutaj". Inny pracownik cywilny "wśród ogólnej ciszy szeleścił papierami z rozwijanych cukierków". Inni wymienieni w raportach nie przestawali grać na akordeonie kiedy powinni, nie odwołali w dniach żałoby próby baletu, proponowali kolegom upicie się itp. Mówiono także, iż "Stalin miał taki dobrobyt a krew go zalała", że skoro "sparaliżowało Stalina to sparaliżuje i komunizm", bądź też, że "ukarał go Bóg". Odnotowano też przypadki odmowy przyjęcia znaczków żałobnych z komentarzami "niech nosi ten co ubolewa" oraz głosy przyjmujące przemianowanie Katowic na Stalinogród jako utrwalenie faktu, iż "Polska jest 17-tą republiką"47. Na marginesie uwagi o śmierci Stalina jako karze boskiej warto odnotować tu, iż ten sposób myślenia, zapewne stosunkowo częsty wówczas w Polsce, wielokrotnie znalazł swe odzwierciedlenie również w raportach sporządzonych dla innych instytucji48. W wielu przypadkach wobec "winnych wrogich wystąpień" wszczynano postępowania dyscyplinarne. Mnożyły się także zwolnienia z pracyjako najczęściej spotykana represja (wobec dużej ilości spraw o ubliżenie pamięci Stalina i niemożność wszczynania w każdym przypadku postępowania karnego).
Niewydrukowanie żałobnego artykułu zawierającego "ubolewające" stanowisko redakcji wobec śmierci ,;wodza_narodów" stało",się bez^oIrednuri^pDWOdem zamknięcia "Tygodnika Powszechnego". Po numerze 414 datowanym 8 marca 1953 r. wedle Jerzego Turo-wicza ocenzurowanym już i znajdującym się w drukarni w chwili zgonu radzieckiego przywódcy następny ukazał się dopiero latem, wydany jednakże już przez paxowski zespół redakcyjny. Cały epizod zresztą jest doskonale znany. Kilkakrotnie został już opisany i zanalizowany49, nie ma więc tu potrzeby szczegółowego jego omawiania. Warto jedynie skonstatować fakt istnienia długiego ciągu zdarzeń, które doprowadziły do zamknięcia pisma, a z których odmowa uczestniczenia w żałobie, zgodnego z zarządzeniami władz, była powodem koronnym.
195
.
'm
Dlatego też wolno nam odnotować środowisko "Tygodnika Powszechnego" pomiędzy ofiarami żałoby po śmierci Stalina oraz samego kultu jego osoby obowiązującego w Polsce.
Wydaje się bowiem, iż wczesną wiosną 1953 r. kult sięgnął tu swych szczytów. Podporządkowane mu były ściśle wszystkie środki przekazu, zaanektował też uwagę ludzi zmuszając ich do zajęcia jasno określonego stanowiska wobec rzeczywistości. W tym czasie osiągnęły także punkt szczytowy sposoby kontroli społecznych zachowań do perfekcji zaś doprowadzono system wymuszania pożądanych reakcji oraz usuwania z życia publicznego tych, którzy wypracowany obraz psuli. Sam kult zaś, przechodząc od 1944 r. długą drogę rozwojową, teraz właśnie osiągnął swą postać ostateczną. Bardziej nie będzie już w stanie się rozwinąć. W planach czynionych przez animatorów życia publicznego natychmiast po śmierci Stalina wszystko pozostać miało bez zmian. Tak jak kiedyś człowiek pracował z wizerunkiem żywego "wodza narodów" przed oczyma tak teraz miał to czynić kontemplując jego zamkniętą już biografię. Hasła kontynuacji dzieła generalissimusa wysuwane w oficjalnych dokumentach państwowych dopełniają tego obrazu. Jednakże w stosunkowo krótkim czasie, wraz ze zmianami politycznymi w bloku wschodnim i rozpoczętą później "odwilżą", również kult Stalina (obowiązujący jeszcze) będzie podlegał znaczącym fluktuacjom. Ich charakter i natężenie w pełni ukażą się w trzyleciu pomiędzy VIII Plenum KC PZPR w marcu 1953 r. a jego odpowiednikiem w październiku roku 1956. Z perspektywy tego ostatniego najlepiej będzie można ocenić zmiany jakie dokonają się na tym polu.
Przypisy
1 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/XVI-12, k. 51.
2 W. Wodecki, W Pafawagu, "Nowa Kultura" 1953, nr 11.
3 A. Garlicki, Kalendarzyk, "Polityka" 1990, nr 47; H. Korotyński, Trzy czwarte prawdy. Wspomnienia, Warszawa 1987, s. 125.
4 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/VIII-191, k. 1-6.
5 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/VIII-191, k. 17., "Trybuna Ludu" 1953, nr 67.
6 Ibid., sygn. 237/VII-132, k. 376.
7 A. Burda, op. cit., s. 284.
8 A. Drawicz, Pocałunek na mrozie, Londyn 1989, s. 16-17.
9 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/V-95, k. 23-30.
196
E. Krasiński, Warty honorowe w PWST, "Dialog" 1989, nr 7, s. 147-149. 1 CAW, GZPol-Wych. WP, sygn. IV. 112. 64. AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/VIH-191, k. 23-27. Ibid., k. 9-10.
B, Dymek, PZPR 19481954, Warszawa 1989, s. 294. AAN, Oddz, VI, ALP, sygn. 237/VII-133, k. 211. O wielkim Stalinie Materiały dla szkól. Warszawa 1953.
17 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/VII-132, k. 396.
18 T Biedzki, Stalinogród, "PrzeglądTygodniowy" 1988, nr 46; J. Rolicki, E. Gierek: Przerwana dekada, Warszawa 1989, s. 33.
19 W. Szewczyk, W Stalinogrodzie, "Życie Literackie" 1953, nr 11.
20 Cyt. za: J. Nowak-Jeziorański, op. cit., s. 129.
21 CAW, GZPol-Wych. WP, sygn. IV. 112-142.
22 Cyt. za: K. Heska-Kwaśniewicz, Stalinogród, "Przegląd Tygodniowy" 1989, nr 2. Autorka podaje tam, iż Morcinek zgłosił wniosek 28 kwietnia w rzeczywistości o dzień wcześniej. Cała sesja sejmowa rozpoczęła się 25 kwietnia przemówieniem marszałka Dembowskiego gloryfikującym pamięć o Stalinie. Wedle relacji prasowych posłowie wysłuchali go stojąc, później zaś minutą ciszy uczcili zmarłego przywódcę.
23 Patrz np: E. Lasota, Uśmiech Józefa Wissarionowicza, "Pokolenie" 1953, nr 12; J. Sobczak, Widziałem towarzysza Stalina, "Przyjaźń" 1953, nr 10.
24 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/VII-132, k. 377-421.
25 A. Garlicki, Kalendarzyk, "Polityka" 1990, nr 47.
26 S. Kisielewski, op. cit., s. 15.
27 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/VIII-191, k. 18-20.
28 S. Owczarek, Być zaangażowanym być księdzem, Warszawa 1982. s. 174-175.
29 O udziale Kościoła w żałobie patrz: AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/VII-132, k. 434-443.
30 W. Odolska, Stalin nadal nas prowadzi, "Przyjaźń" 1953, nr 11/12.
31 CAW, GZPol-Wych. WP, sygn. IV. 112, 178.
32 W. Woroszylski, Ostatnia droga, "Trybuna Wolności" 1953, nr 10.
33 J. Eisler, Jak żegnano Stalina, "Tygodnik Kulturalny" 1988, nr 9.
34 T. Drewnowski, Tyle hałasu o nic? Wspomnienia, Warszawa 1982, s. 139.
35 "Trybuna Ludu" 1953, nr 66, 67, 68.
36 M. Dąbrowska, Dzienniki, Warszawa 1988, t. 4, s. 135.
37 "Nowa Kultura" 1953, nr 11/12.
38 "Życie Literackie" 1953, nr 11.
39 "Przegląd Kulturalny" 1953, nr 10.
40 K. A. Jeleński, Notatki o żałobie, "Kultura" (Paryż) 1953, nr 5, s. 13.
41 A. Wat, Dziewięć uwag..., s. 136-137.
42 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/XIX-10, k. 36-38.
43 Ibid., sygn. 237/XVI-12, k. 50-59.
44 Archiwum Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, teczka personalna
41 księdza profesora Szczęsnego Dettloffa, sygn. 126/, k. 45-46.
10 45 I. Erenburg, Burzliwe życie Lejzorka Rojtszwańca, Warszawa 1957.
197
ffli
46 "Karta" 1991, nr l, s. 93-94.
47 CAW, GZPol-Wych. WP, sygn. IV. 112. 142.
48 AAN, Oddz. VI, ALP, sygn. 237/VII-112, k. 22.
49 Patrz np.: M. Jagiełło, "Tygodnik Powszechny" i komunizm 19451953, Warszawa 1988- R Jarocki, Czterdzieści pięć lat w opozycji, Kraków 1990; A. Micewski,,: Współrządzić czy nie kłamać? Pax i Znak w Polsce 1945-1976, Warszawa 1981; L. Tyrmand Dziennik 1954, Warszawa 1988; J. Żakowski, Anatomia smaku, czyli rozmowa,^ o losach zespołu "Tygodnika Powszechnego" w latach 1953-1956, Warszawa 1988; tenże, Trzy ćwiartki wieku. Rozmowy z Jerzym Turowiczem, Kraków 1990.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ooo ! niebo jest w sercu mym !
niebo jest w sercu
niebo jest w sercu mym
83 20 Grudzień 1999 Dziś potrzebna jest wojna
ZKM marzec 19 2012
O odcinaniu internautów w Polsce i o likwidacji dozwolonego użytku (który dziś jakby nie jest przes
14 22 Marzec 2001 W Czeczenii jest dobrze
dzis jest czas by oddac bogu chwale
Dla R (Nieważne dziś jest) Virgin
dzis jest czas
Linkin Park Wszystko jest hybrydą Whitaker Brad
Heller Czy fizyka jest nauką humanistyczną
ZARZĄDZANIE WARTOŚCIĄ PRZEDSIĘBIORSTWA Z DNIA 26 MARZEC 2011 WYKŁAD NR 3
42 30 Marzec 2000 Dialog na warunkach
Choresterol nie jest groźny margaryna art Polityki
G J Gruner Jahr Prawda Jest Hipnoza Kryminal
39 20 Listopad 2001 Zachód jest wart tej mszy

więcej podobnych podstron