E book Proszynski Zbrojni


ZBROJNI
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.
ZBROJNI
Prze"oŻy"
Piotr W. Cholewa
Tytu" orygina"u
MEN AT ARMS
Copyright Terry and Lyn Pratchett 1993
First published by Victor Gollancz Ltd, London
All rights reserved
Projekt graficzny serii
Z ombie S putnik C orporation
Ilustracja na ok"adce
Josh Kirby/via Thomas Schlck GmbH
Redakcja
ucja Grudziłska
Redakcja techniczna
Ma"gorzata Kozub
Korekta
Bronis"awa Dziedzic-Weso"owska
amanie
Liwia Drubkowska
ISBN 978-83-7648-142-5
Wydawca
Prószyłski Media Sp. z o.o.
02-651 Warszawa, ul. GaraŻowa 7
www.proszynski.pl
Druk i oprawa
Drukarnia Naukowo-Techniczna
Oddzia" Polskiej Agencji Prasowej
03-828 Warszawa, ul. Miłska 65
Tego samego autora polecamy:
KOLOR MAGII ZADZIWIAJŃCY MAURYCY I JEGO

UCZONE SZCZURY

BLASK FANTASTYCZNY

NA GLINIANYCH NOGACH

RÓWNOUMAGICZNIENIE

WIEDŁMIKOAJ

MORT

WOLNI CIUTLUDZIE
CZARODZICIELSTWO


BOGOWIE, HONOR,
ERYK
ANKH-MORPORK


TRZY WIEDŁMY
OSTATNI KONTYNENT


PIRAMIDY
CARPE JUGULUM


STRA! STRA!
PIŃTY ELEFANT


RUCHOME OBRAZKI
PRAWDA


NAUKA WIATA DYSKU I i II
ZODZIEJ CZASU


KOSIARZ
ZIMISTRZ


WYPRAWA CZAROWNIC
STRA NOCNA


POMNIEJSZE BÓSTWA
POTWORNY REGIMENT


PANOWIE I DAMY
PIEKO POCZTOWE


ZBROJNI
UPS!


MUZYKA DUSZY
WIAT FINANSJERY


CIEKAWE CZASY
HUMOR I MŃDRO

WIATA DYSKU
MASKARADA


NIEWIDOCZNI AKADEMICY
OSTATNI BOHATER


apral Marchewa ze StraŻy Miejskiej Ankh-Morpork (nocna
zmiana) usiad" w koszuli nocnej przy blacie, wzią" o"ówek, po-
ssa" koniec i zaczą" pisa:
K
Kochana Mamo i Tato,
Zdarzy" si kolejny pikny pzrypadek do zanotowania, gdyŻ zosta"em,
Kapralem! To znaczy dodatkowe pi dolarów miesicznie plus mam
teŻ nową kurtk z, dwoma paskami. I nową odznak. To wielka odpo-
wiedzialnoĘ. A wszystko z powodu tego, ŻeĘmy pzryjli nowych rektu-
tów, bo Patrycjusz który, jak wczeĘniej powiadamia"em, jest w"adcą,
zgodzi" si, Że StraŻ musi odbija etniczne odcienie Miasta...
Marchewa przerwa" na chwil. Spojrza" przez niewielkie, zaku-
rzone okno swego pokoiku na zachodzące s"ołce nad rzeką. Po-
tem znów schyli" si nad kartką.
...czego w pe"ni nie poją"em, ale ma to chyba coĘ wspólnego z kosmety-
kami z fabryki krasnoluda Grabpota Gromowego Decha. TakŻe, kapi-
7
7
2. Zbrojni
WIAT DYSKU

W
I
A
T
D
Y
S
K
U
tan Vimes, o którym czsto wam pisa"em nied"ugo, opuszcza StraŻ bo
si Żeni i bdzie Eleganckim DŻentelmenem. My, wszyscy Życzymy mu jak
najlepiej. To on nauczy" mnie Wszystkiego Co Wiem, poza tym, czego
sam si nauczy"em. ZrobiliĘmy sk"adk Żeby mu, kupi Prezent PoŻe-
gnalny, myĘla"em o jednym z tych nowych Zegarków, co to nie potzre-
bują demonów do chodzenia i moglibyĘmy wyry na nim coĘ w rodza-
ju  Na pamiątk wszystkich szczĘliwych Godzin w StraŻy , to taki
Żart, bo zegarek odmierza godziny. Nie wiemy kto, bdzie nowym kapi-
tanem. SierŻant Colon mówi, Że odejdzie, jakby na niego pad"o, ka-
pral Nobbs...
Marchewa znów wyjrza" przez okno. Jego szerokie, szczere czo-
"o zmarszczy"o si, gdy szuka" czegoĘ dobrego, co móg"by napisa
o kapralu Nobbsie.
...chyba najlepiej si czuje na Obecnym Stanowisku, a ja jestem w Stra-
Ży za krótko. Musimy wic zaczeka...
Zacz"o si, jak wiele spraw, od Ęmierci. I pogrzebu wio-
sennym rankiem, z mg"ą nad gruntem tak gstą, Że wle-
wa"a si do grobu, wic trumn opuszczono w chmur.
NieduŻy szary kundel, siedlisko tylu psich chorób, Że otacza"y go
ob"okiem kurzu, z kopczyka ziemi obojtnie przygląda" si ceremonii.
Rozmaite krewne szlocha"y, jednak Edward d Eath nie p"aka" 
z trzech powodów. By" najstarszym synem, trzydziestym siódmym
lordem d Eath, a d Eathowie nie p"aczą. By"  od niedawna, dy-
plom zachowa" jeszcze sztywnoĘ  skrytobójcą, a skrytobójcy nie
p"aczą przy Ęmierci, inaczej nigdy by nie przestawali. I po trzecie, by"
z"y. W"aĘciwie nawet by" wĘciek"y.
WĘciek"y, Że musia" poŻyczy pieniądze na ten ndzny pogrzeb.
WĘciek"y na pogod, na ten ndzny cmentarz, na fakt, Że gwar mia-
sta nie zmieni" si choby o ton, nawet przy takiej okazji. WĘciek"y
na histori. Nie tak to mia"o wygląda.
Nie tak to powinno wygląda.
Spojrza" za rzek, na pospną bry" pa"acu patrycjusza, a jego
gniew podkrci" si jeszcze i zogniskowa".
8
8
ZBROJNI
Z
B
R
O
J
N
I
Edwarda pos"ano do szko"y Gildii Skrytobójców, poniewaŻ by-
"a to najlepsza edukacja dla tych, których status spo"eczny jest nie-
co wyŻszy od inteligencji. Gdyby szkoli" si na b"azna*, wymyĘli"by sa-
tyr i powtarza" niebezpieczne dowcipy o patrycjuszu. Gdyby zosta"
z"odziejem, zakrad"by si do pa"acu i ukrad" patrycjuszowi coĘ bar-
dzo cennego.
JednakŻe... pos"ano go do skrytobójców...
Tego popo"udnia sprzeda" wszystko, co pozosta"o z majątku
d Eathów, i raz jeszcze zapisa" si do szko"y gildii. Na kurs podyplo-
mowy.
Dosta" najwyŻsze oceny, co przydarzy"o si po raz pierwszy w hi-
storii gildii. Nauczyciele opisywali go jako cz"owieka, którego naleŻy
pilnie obserwowa. A poniewaŻ mia" w sobie coĘ, co nawet w skryto-
bójcach budzi"o niepokój  obserwowa raczej ze sporej odleg"oĘci.
Na cmentarzu samotny grabarz zasypa" dó", który by" miej-
scem ostatniego spoczynku d Eatha seniora. I nagle zda"
sobie spraw z czegoĘ, co uzna" za myĘli we w"asnej g"owie.
Mówi"y coĘ takiego:
Bdzie szansa na kawa"ek koĘci? Nie, przepraszam, to by"o
w z"ym guĘcie, zapomnij, Że o tym wspomnia"em. Ale masz kanap-
ki z bekonem w swoim, jak mu tam, tym pude"ku na kanapki czy
co. Dlaczego by nie da jednej temu mi"emu pieskowi?
Grabarz opar" si na "opacie i rozejrza" uwaŻnie.
Szary kundel obserwowa" go czujnie.
 Hau  powiedzia".
Edward d Eath poĘwici" pi miesicy na znalezienie te-
go, czego szuka". Co by"o tym trudniejsze, Że naprawd
nie wiedzia", czego szuka. Tyle tylko Że kiedy znajdzie, na-
tychmiast si dowie. Edward g"boko wierzy" w Przeznaczenie. Ta-
cy ludzie czsto wierzą.
* OczywiĘcie, Żaden dŻentelmen nawet by nie pomyĘla" o zostaniu b"aznem.
9
9
2. Zbrojni
WIAT DYSKU

W
I
A
T
D
Y
S
K
U
Biblioteka Gildii Skrytobójców naleŻa"a do najwikszych w mie-
Ęcie. W pewnych szczególnych, specjalistycznych dziedzinach wrcz
by"a najwiksza. Te dziedziny dotyczy"y zwykle nieszczsnej ulotno-
Ęci ludzkiego Żywota oraz Ęrodków jej wywo"ania.
Edward spdza" duŻo czasu wĘród rega"ów, czsto na szczycie
drabiny, czsto w ob"oku kurzu.
Przeczyta" wszystkie znane teksty o uzbrojeniu. Nie wiedzia",
czego szuka, ale znalaz" to w notce na marginesie nudnej poza tym
i bardzo niedok"adnej pracy na temat balistyki kuszy. Skopiowa"
wszystko starannie.
DuŻo czasu poĘwici" teŻ na ksiąŻki historyczne. Gildia Skryto-
bójców by"a towarzystwem dŻentelmenów z dobrych rodzin, a tacy
ludzie czsto traktują ca"ą spisaną histori jak list inwentarza. Bi-
blioteka Gildii posiada"a mnóstwo takich ksiąŻek, a takŻe ca"ą gale-
ri portretów królów i królowych*. Edward d Eath pozna" ich ary-
stokratyczne twarze lepiej niŻ w"asną  w galerii spdza" przerwy na
drugie Ęniadanie.
Mówiono potem, Że na tym w"aĘnie etapie znalaz" si pod z"ym
wp"ywem. Ale tajemnica historii Edwarda d Eatha polega na tym,
Że nie ulega" Żadnym zewntrznym wp"ywom, chyba Że policzy
wszystkich tych martwych królów. Po prostu znalaz" si pod w"as-
nym wp"ywem.
Tego ludzie zwykle nie rozumieją. Pojedyncze osobniki nie są
w naturalny sposób etatowymi cz"onkami ludzkiej rasy  najwyŻej
biologicznie. Muszą by popychani dooko"a przez brownowskie ru-
chy spo"eczełstwa, bdącego mechanizmem, dziki któremu isto-
ty ludzkie ca"y czas przypominają sobie nawzajem, Że są... no... isto-
tami ludzkimi. D Eath takŻe krąŻy" po spirali  w g"ąb, co czsto si
zdarza w takich przypadkach.
Nie mia" Żadnego planu. Wycofa" si tylko  jak ludzie, którzy
czują, Że są atakowani  na pozycj "atwiejszą do obrony, to znaczy
w przesz"oĘ. A potem wydarzy"o si coĘ, co podzia"a"o na niego
tak, jak na badacza dawnych gadów podzia"a"oby odkrycie plezjo-
zaura w sadzawce ze z"otymi rybkami.
* Czsto z dyskretnymi tabliczkami u do"u, skromnie rejestrującymi dla potom-
noĘci imi osoby, która ich zabi"a. W kołcu by"a to galeria portretów naleŻąca do Gildii
Skrytobójców.
10
1
0
ZBROJNI
Z
B
R
O
J
N
I
Pewnego upalnego popo"udnia, mruŻąc oczy, wyszed" na dwór
po ca"ym dniu spdzonym w towarzystwie minionej chwa"y. I nagle
zobaczy" twarz przesz"oĘci, idącej niespiesznie i przyjaęnie kiwają-
cej g"ową do przechodniów.
Edward nie potrafi" si opanowa.
 Hej, ty!  zawo"a".  Kim j-esteĘ?
 Kapral Marchewa  odpowiedzia"a przesz"oĘ.  Nocna straŻ.
Pan d Eath, prawda? Mog w czymĘ pomóc?
 Co? Nie! Nie. Masz p-ewnie waŻne sprawy.
Przesz"oĘ skin"a g"ową, uĘmiechn"a si i posz"a dalej, w przy-
sz"oĘ.
Marchewa przesta" wpatrywa si w Ęcian.
Wyda"em tzry dolary na ikonograf który, jest takim pude"kiem ze
skzratem w Ęrodku co maluje obrazki róŻnych rzeczy, to straszny
sza" ostatnio. Do"ączam obrazki mojego pokoju i moich pzryjació" ze
StraŻy. Nobby to ten, co robi Zabawny Gest, ale to Nieoszlifowany Dia-
ment i w g"bi serca dobra dusza.
Znów przerwa". Pisywa" do domu co najmniej raz w tygodniu 
krasnoludy zwykle tak robią. Marchewa mia" dwa metry wzrostu,
ale zosta" wychowany jako krasnolud, a dopiero potem jako cz"o-
wiek. Wyczyny literackie nie przychodzi"y mu "atwo, jednak si nie
poddawa".
Pisa" bardzo powoli i bardzo starannie:
Pogoda wciąŻ jest Niezwykle Upalna...
Edward nie móg" uwierzy. Sprawdzi" zapisy. Potem spraw-
dzi" jeszcze raz. Zadawa" pytania, a poniewaŻ by"y to pyta-
nia w zasadzie niewinne, ludzie udzielali mu odpowiedzi.
W kołcu pojecha" na wycieczk w Ramtopy, a tam ostroŻne Ęledz-
two doprowadzi"o go do kopalni krasnoludów pod Miedzianką,
a nastpnie na niczym si niewyróŻniającą polank w bukowym le-
11
1
1
2. Zbrojni
WIAT DYSKU

W
I
A
T
D
Y
S
K
U
sie, gdzie  rzeczywiĘcie  kilka minut cierpliwego kopania pozwo-
li"o mu odkry Ęlady zwglonego drewna.
Spdzi" tam ca"y dzieł. Kiedy skołczy" o zachodzie s"ołca, sta-
rannie zasypa" miejsce próchnem. Wreszcie zyska" pewnoĘ.
Ankh-Morpork znowu mia"o króla.
A on, Edward, mia" Racj. To los pozwoli" mu odkry ten fakt
akurat w chwili, kiedy mia" juŻ Plan. I s"usznie uwaŻa", Że to Przezna-
czenie i Że miasto zostanie Zbawione z niegodnej teraęniejszoĘci przez
swą chwalebną przesz"oĘ. Mia" rodki i mia" Cel. I tak dalej.
MyĘli Edwarda czsto bieg"y takimi drogami.
Potrafi" myĘle kursywą. Takich ludzi trzeba obserwowa uwaŻnie.
Najlepiej z bezpiecznej odleg"oĘci.
Zainteresowa" mnie wasz list, gdzie piszecie Że, pzryjeŻdŻali lu-
dzie i pytali o mnie to zadziwiające, jestem tu ledwie Par Minut,
a juŻ zdoby"em S"aw.
Bardzo si ucieszy"em, Że otworzyliĘcie sztolni 7. Musz Wam pzry-
zna, Że cho jestem tu bardzo szczĘliwy, tskni za Domem. Czasami,
kiedy mam Wolne, schodz i, siadam w piwnicy i, bij si po g"owie
tzronkiem topora, ale to Nie To Samo.
Mam nadziej, Że cieszycie si dobrym zdrowiem. UĘciski
Wasz kochający syn (adoptowany)
Marchewa
Z"oŻy" list, wsuną" do Ęrodka ikonografie, zapiecztowa" kulką
Ęwiecowego wosku wciĘnitą na miejsce kciukiem, po czym scho-
wa" list do kieszeni. Krasnoludzia poczta do Ramtopów dzia"a"a
w miar pewnie. Coraz wicej krasnoludów szuka"o pracy w mie-
Ęcie, a poniewaŻ są to osobniki bardzo odpowiedzialne, wielu z nich
posy"a"o pieniądze do domu. Dziki temu przesy"ki by"y bardzo
pewne, gdyŻ silnie strzeŻone. Krasnoludy są bardzo przywiązane do
z"ota. KaŻdy zbójca, wysuwający Żądanie  pieniądze albo Życie , po-
winien si zaopatrzy w sk"adane krzese"ko, kanapki i ksiąŻk do
czytania, by jakoĘ przeczeka dyskusj.
Marchewa obmy" twarz, wciągną" skórzaną koszul, spodnie
i kolczug, zapią" pó"pancerz, wzią" he"m pod pach i wyszed" na uli-
12
1
2
ZBROJNI
Z
B
R
O
J
N
I
c  z uĘmiechem, gotów na spotkanie wszystkiego, co mog"a mu
nieĘ przysz"oĘ.
To by" juŻ inny pokój, w innym miejscu.
By" troch ciasny, tynk na Ęcianach osypywa" si nieco, a su-
fit osiada" niczym dolna strona "óŻka jakiegoĘ grubasa.
WraŻenie ciasnoty powiksza"y jeszcze meble.
By"y to solidne stare meble, tyle Że znalaz"y si w nieodpowied-
nim dla siebie miejscu. Powinny sta w rozleg"ych salach, gdzie echo
odbija si od Ęcian. Tutaj wydawa"y si st"oczone. By"y tu ciemne
dbowe krzes"a. By"y szerokie kredensy. By"a nawet zbroja. Za to
w"aĘciwie nie by"o miejsca dla siedzących przy stole kilku ludzi.
Nawet na stó" w"aĘciwie nie by"o miejsca.
Zegar tyka" cicho w mroku.
Okna przes"ania"y ciŻkie, aksamitne zas"ony, cho do zachodu
s"ołca pozosta"o jeszcze sporo czasu. By"o gorąco, zarówno od upa-
"u, jak od Ęwiec w latarni magicznej.
Jedyne Ęwiat"o rzuca" ekran, który w tej chwili ukazywa" bardzo
dobry profil kaprala Marchewy elaznyw"adssona.
Nieliczna, starannie dobrana publicznoĘ przygląda"a mu si
ostroŻnie, zachowując przy tym obojtny wyraz twarzy ludzi, którzy
są niemal pewni, Że ich gospodarz jest odrobin niespe"na rozu-
mu. Godzą si z tym jednak, poniewaŻ w"aĘnie zjedli posi"ek i nie-
grzecznie by"oby wychodzi zbyt szybko.
 I co?  odezwa" si jeden z goĘci.  Widzia"em go chyba, jak
spaceruje po mieĘcie. Co z tego? To zwyk"y straŻnik, Edwardzie.
 OczywiĘcie. WaŻne, Żeby nim by". Niska pozycja w Życiu.
Wszystko p-asuje do klasycznego wzorca.  Edward d Eath da" znak.
Pstrykn"o i kolejna szklana p"ytka wsun"a si na miejsce.  To nie
jest Żywy model. Król Paragore, stary p-ortret.  A ten...  pstryk!  to
król Veltrick III. Z innego p-ortretu. To jest królowa Alguinna IV...
Zwrócie uwag na lini podbródka. Tu mamy...  pstryk!  sied-
miop-ensową monet z czasów p-anowania króla Webblethor-
pe a Nieprzytomnego, p-rosz znowu przyjrze si szczegó"om p-
-odbródka i ogólnej strukturze koĘci. Tutaj...  pstryk!  odwrócony
obrazek wazonu z kwiatami. OstróŻki, jak sądz. Skąd si wzi"y?
13
1
3
2. Zbrojni
WIAT DYSKU

W
I
A
T
D
Y
S
K
U
 Ehm... Przepraszam, panie Edwardzie. Zosta"o par szkla-
nych p"ytek, a demony nie by"y zmczone, wic...
 Poprosz nastpny obraz. A potem moŻesz nas zostawi.
 Tak, panie Edwardzie.
 Zg"osisz si do dyŻurnego oprawcy.
 Tak, panie Edwardzie.
Pstryk!
 Tu widzimy ca"kiem udany... dobra robota, Blenkin... obraz
popiersia królowej Coanny.
 Dzikuj, panie Edwardzie.
 GdybyĘmy jednak widzieli wikszą czĘ jej twarzy, z pewno-
Ęcią dostrzeglibyĘmy p-odobiełstwo. Wystarczy jednak i to. MoŻesz
odejĘ, Blenkin.
 Tak, panie Edwardzie.
 MoŻe troch przystrzyc przy uszach, jak sądz.
 Tak, panie Edwardzie.
S"uga z szacunkiem zamkną" za sobą drzwi. Ruszy" do kuchni,
krcąc ze smutkiem g"ową. JuŻ od lat d Eathowie nie mogli sobie
pozwoli na rodzinnego oprawc. Dla dobra ch"opca bdzie mu-
sia" spróbowa jakoĘ sobie poradzi noŻem kuchennym.
GoĘcie czekali, aŻ gospodarz si odezwie, ale chyba nie zamie-
rza". Co prawda z Edwardem czasem trudno by"o si zorientowa.
Kiedy by" podniecony, nie tyle si jąka", ile raczej mówi" z nieregu-
larnymi pauzami, jakby mózg na moment wy"ącza" usta.
Wreszcie g"os zabra" jeden z widzów.
 Doskonale  rzek".  W jaki celu nam to pokaza"eĘ?
 Sami widzieliĘcie podobiełstwo. Czy to nie oczywiste?
 Och, daj spokój...
Edward d Eath przysuną" do siebie zawiniątko ze skóry i zaczą"
rozwiązywa tasiemki.
 Ale... Ch"opiec by" adoptowany przez krasnoludy. Znaleęli
go jako niemowl w puszczy w górach, w Ramtopach. By"y tam p"o-
nące p-owozy, trupy i takie rzeczy. Najwyraęniej atak bandytów. Kra-
snoludy znalaz"y wĘród szczątków miecz. Nosi go teraz. Bardzo sta-
ry miecz. I zawsze jest ostry.
 Co z tego? wiat pe"en jest starych mieczy. I ose"ek.
 Ten miecz by" bardzo dobrze ukryty w jednym z powozów,
który si rozpad". Dziwne. NaleŻa"oby si raczej spodziewa, Że ze-
14
1
4
ZBROJNI
Z
B
R
O
J
N
I
chcą go mie pod rką, prawda? eby go uŻywa, prawda? Tam
gdzie grasują bandyci. A potem ch"opiec dorasta i... Los... sprawia,
Że wraz z mieczem trafia do Ankh-Morpork, gdzie zostaje straŻni-
kiem w nocnej straŻy. Nie mog"em w to uwierzy!
 To przecieŻ Żaden...
Edward uniós" d"oł, po czym wyją" z zawiniątko jakiĘ niewielki
przedmiot.
 P-rzeprowadzi"em staranne Ęledztwo, rozumiecie, i uda"o mi
si znaleę miejsce, gdzie nastąpi" atak. Dok"adne przeszukanie
gruntu ujawni"o par starych gwoędzi z powozów, kilka miedzia-
nych monet, a w bryle zwglonego drewna... to.
Wyciągnli szyje.
 Wygląda na obrączk.
 Tak. OczywiĘcie, p-owierzchnia jest odbarwiona, inaczej ktoĘ
by zauwaŻy". Pewnie by"a schowana gdzieĘ w powozie. Kaza"em ją
troch oczyĘci, wic moŻna przeczyta inskrypcj. Natomiast tu-
taj mamy ilustrowany spis klejnotów koronnych Ankh, wykonany
w roku 907 AM, za panowania Tyrrila. JeĘli wolno, p-ozwol sobie
zwróci waszą uwag na t niewielką Ęlubną obrączk w lewym dol-
nym rogu stronicy. Jak zauwaŻycie, artysta up-rzejmie zapisa" in-
skrypcj.
Min"o kilka minut, zanim wszyscy obejrzeli obrączk i rysu-
nek. Byli ludęmi z natury podejrzliwymi. Byli potomkami ludzi, dla
których podejrzliwoĘ i paranoja stanowi"y zasadnicze cechy umoŻ-
liwiające przetrwanie.
A to dlatego, Że wszyscy naleŻeli do arystokracji. Nie znalaz"by
si wĘród nich nikt, kto by nie zna" imienia swego praprapradziad-
ka i nazwy wstydliwej choroby, na którą umar".
Niedawno spoŻyli nie najlepszy posi"ek, który jednak zawiera"
liczne stare i godne uwagi wina. Przybyli na spotkanie, poniewaŻ
wszyscy znali ojca Edwarda, a d Eathowie byli wspania"ym rodem,
cho obecnie w doĘ trudnej sytuacji.
 Widzicie zatem  rzek" z dumą Edward  Że dowody nie po-
zostawiają miejsca na wątpliwoĘci. Mamy króla!
GoĘcie starali si unika patrzenia sobie nawzajem w oczy.
 MyĘla"em, Że si ucieszycie...
Wreszcie lord Rust wyrazi" wspólną opini. W jego lodowatych,
b"kitnych oczach nie by"o miejsca na litoĘ, która nie stanowi"a ce-
15
1
5
2. Zbrojni
WIAT DYSKU

W
I
A
T
D
Y
S
K
U
chy u"atwiającej przetrwanie. Czasem jednak móg" zaryzykowa
odrobin "agodnoĘci.
 Edwardzie  powiedzia".  Ostatni król Ankh-Morpork zgi-
ną" setki lat temu.
 city p-rzez zdrajców!
 Nawet gdyby uda"o si znaleę potomka, królewska krew nie-
co by si przez ten czas rozciełczy"a, nie sądzisz?
 Królewskiej krwi nie da si r-ozciełczy!
No tak, pomyĘla" lord Rust. Wic to taki typ... M"ody Edward
wierzy pewnie, Że dotknicie króla moŻe uleczy skrofu"y, jakby kró-
lewska krew by"a odpowiednikiem maĘci siarkowej. M"ody Edward
uwaŻa, Że nie istnieje jezioro krwi zbyt g"bokie, by nie warto by"o
przez nie przebrną w celu osadzenia na tronie prawowitego kró-
la, Że nie ma czynu zbyt haniebnego w obronie korony. W"aĘciwie
to romantyk.
Lord Rust nie by" romantykiem. Rustowie dobrze si przystoso-
wali do postmonarchicznych stuleci w Ankh-Morpork, kupując,
sprzedając, wynajmując, szukając kontaktów i robiąc to, czym za-
wsze zajmowali si arystokraci: refowaniem Żagli i trwaniem.
 CóŻ, moŻliwe  zgodzi" si "agodnym tonem cz"owieka, któ-
ry próbuje namówi samobójc do zejĘcia z parapetu.  Musimy
jednak zada sobie pytanie, czy Ankh-Morpork w obecnym momen-
cie potrzebuje króla.
Edward popatrzy" na niego jak na wariata.
 Potrzebuje? Czy potrzebuje? PrzecieŻ nasze wsp-ania"e mia-
sto usycha pod butem tyrana!
 Aha... Masz na myĘli Vetinariego.
 Czy nie widzicie, co zrobi" z Ankh-Morpork?
 To rzeczywiĘcie bardzo nieprzyjemny cz"owiek, nuworysz 
przyzna"a lady Selachii.  Ale trudno mu zarzuci, Żeby realnie ko-
gokolwiek terroryzowa". W kaŻdym razie nie bardzo. Nie w Ęcis"ym
sensie.
 Musisz mu to przyzna  doda" wicehrabia Skater.  Miasto
funkcjonuje, tak? Mniej wicej. Pospólstwo i kto tam jeszcze pracuje.
 Ulice są bezpieczniejsze niŻ za czasów Snapcase a Psycho-
neurotycznego  zauwaŻy"a lady Selachii.
 Bezp-ieczniejsze? Vetinari powo"a" Gildi Z"odziei!  krzykną"
Edward.
16
1
6
ZBROJNI
Z
B
R
O
J
N
I
 Tak, tak, naturalnie, bardzo naganna decyzja, nie ma wąt-
pliwoĘci. Z drugiej strony, skromna roczna op"ata pozwala space-
rowa bezpiecznie...
 Zawsze powtarza  wtrąci" lord Rust  Że jeĘli musi juŻ wyst-
powa przestpczoĘ, niech to przynajmniej bdzie przestpczoĘ
zorganizowana.
 Mam wraŻenie  odezwa" si wicehrabia Skater  Że ludzie
z gildii tolerują go, bo ktokolwiek inny by"by gorszy, tak? MieliĘmy
przecieŻ kilka naprawd... trudnych przypadków. KtoĘ jeszcze pa-
mita Windera Morderczego?
 Harmoniego Szalonego?
 Scapul Weso"ego? Cz"owieka o bardzo ostrym dowcipie?
 Za to Vetinari... to coĘ niezupe"nie...  zaczą" lord Rust.
 Wiem, co chcesz powiedzie  wtrąci" wicehrabia Skater. 
Nie podoba mi si, Że on zawsze wie, co myĘlisz, zanim jeszcze zdą-
Żysz o tym pomyĘle.
 Wszyscy wiedzą, Że skrytobójcy wyznaczyli za niego honora-
rium w wysokoĘci miliona dolarów  przypomnia"a lady Selachii. 
Tyle by kosztowa"o jego zabicie.
 PrzeĘladuje mnie myĘl  doda" lord Rust  Że o wiele wicej
kosztowa"oby dopilnowanie, by pozosta" zabity.
 Na bogów! Co si sta"o z dumą? Co si sta"o z honorem?
Wszyscy wyraęnie drgnli, gdy ostatni lord d Eath poderwa" si
na równe nogi.
 Spróbujcie sami siebie pos"ucha! Spójrzcie na siebie! Czy
jest tu cho jeden cz"owiek, który nie patrzy" na poniŻenie swego ro-
du od czasu królów? Nie pamitacie juŻ czynów swych przodków?
Edward zaczą" krąŻy wokó" sto"u. Musieli odwraca g"owy, by
go obserwowa.
Wyciągną" rk.
 Pan, lordzie Rust! Pałski p-rzodek zosta" mianowany baro-
nem, kiedy samotnie, uzbrojony jedynie w szp-ilk, wybi" oddzia"
trzydziestu siedmiu Klatchian. Czy tak?
 Tak, ale...
 Pan... lordzie Monflathers! Pierwszy diuk poprowadzi" sze-
Ęciuset ludzi do chwalebnej i bohaterskiej klski w bitwie pod Quir-
mem! Czy to juŻ nic nie zn-aczy? Pan, lordzie Venturi, i pan, sir
George... Siedzicie w Ankh, w swoich starych rezydencjach, pod
17
1
7
2. Zbrojni
WIAT DYSKU

W
I
A
T
D
Y
S
K
U
starymi nazwiskami, na starych pieniądzach, podczas gdy gildie...
Gildie! Bandy mtów i sklepikarzy... Gildie, powiadam, zabierają
g"os w sp-rawach miasta!
W dwóch krokach znalaz" si obok pó"ki i rzuci" na stó" potŻ-
ny, oprawny w skór tom, potrącając nim kieliszek lorda Rusta.
 Herbarz Niemózgiego!  krzykną".  Wszyscy mamy w nim
swoje stronice! NaleŻy do nas! Ale ten cz"owiek chyba was zahipno-
tyzowa"! Zap-ewniam was, Że zbudowany jest z krwi i koĘci, Że jest
Ęmiertelny! Nikt nie Ęmie go usuną, bo obawia si, Że sytuacja u"o-
Ży si wtedy troch gorzej! Na bogów!
GoĘcie s"uchali ponuro. Mia" racj, oczywiĘcie... jeĘli tak to ują.
I ocena wcale nie brzmia"a lepiej, wyg"aszana przez tego wzburzo-
nego, patetycznego m"odziełca.
 Tak, tak. Dobre, stare czasy. Iglice rosnące w niebo, pro-
porce, rycerskoĘ i takie tam  rzek" wicehrabia Skater.  Damy
w spiczastych kapeluszach. Ch"opcy w zbrojach, walący si czym
popadnie. I tak dalej. Ale wiesz przecieŻ, Że trzeba iĘ z duchem
czasu...
 To by" z"oty wiek.
O bogowie, pomyĘla" lord Rust. On naprawd w to wierzy.
 Widzisz, mój ch"opcze...  Lady Selachii spróbowa"a uspo-
koi Edwarda.  Kilka przypadkowych podobiełstw i skromny ele-
ment biŻuterii nie dają jeszcze mocnych podstaw, prawda?
 Niania mi opowiada"a  wtrąci" wicehrabia Skater  Że praw-
dziwy król potrafi wydoby miecz z kamienia.
 Tak, tak. I wyleczy "upieŻ  mrukną" lord Rust.  To tylko
legenda. Nie naprawd. Nawiasem mówiąc, ta opowieĘ zawsze
mnie dziwi"a. Niby co jest takiego skomplikowanego w wyciągniciu
miecza z kamienia? Najwiksza trudnoĘ zosta"a juŻ pokonana. Je-
Ęli ktoĘ chce si do czegoĘ przyda, powinien najpierw poszuka te-
go mi"ego cz"owieka, który wbi" miecz w kamieł, prawda?
Zabrzmia"y pe"ne ulgi Ęmiechy. Tyle Edward zapamita".
Wszystko skołczy"o si Ęmiechem. Nie z niego, by moŻe, ale nale-
Ża" do ludzi, którzy Ęmiech przyjmują bardzo personalnie.
Dziesi minut póęniej dziedzic rodu d Eathów zosta" sam.
Byli tacy uprzejmi... IĘ z duchem czasu! Oczekiwa" od nich
czegoĘ wicej. O wiele wicej. Mia" wrcz nadziej, Że porwie ich
za sobą. WyobraŻa" sobie, Że dowodzi armią...
18
1
8
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym Nexto.pl.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
E book Proszynski Zadziwiajacy Maurycy
E book Fantastyka Mort Proszynski I S Ka
E book Dziedzictwo Proszynski I S Ka
E book Fantastyka Eryk Proszynski I S Ka
E book Fantastyka Proszynski Zlodziej Czasu
E book Fantastyka Atrofia Proszynski I S Ka
Grajnert Józef Dzielny Komorek E book
Middle of the book TestA Units 1 7
E Book Art Anime How To Draw Iria
Black Book
E book O Zachowaniu Sie Przy Stole Netpress Digital
Zgrupowanie Oddziałów Narodowych Sił Zbrojnych Bartek
faust book 144dpi 6 11
Book 4, Chapter 8
Magia Fehg Shui E book
Diagnoza Dysleksji Harmonia E book
B neiB rithAUSTRIA StudiaJUdaica Proszyk

więcej podobnych podstron