Strona ramki
Dokarmianie
atlantyckich duchów.
Anna Atras
Z historią Atlantydy wiążę się wiele mitów, legend i podań
przekazywanych sobie z ust do ust poprzez tysiąclecia. Na temat jej zagłady
powstało wiele opowieści. Historia tego zaginionego lądu zdaje się być wciąż
żywa w umysłach ludzi.
Przez lata śmiałkowie wyruszali w dalekie wyprawy pragnąc
odszukać choćby skrawek ziemi z jakimikolwiek pozostałościami po tej tajemniczej
wyspie. Podobno kryła w swych kamiennych miastach niezliczone bogactwa. A jej
poziom techniczny znacznie przewyższał dzisiejszy stan rozwoju techniki. Już
wtedy znane były mieszkańcom Atlantydy środki transportu powietrznego i
lądowego, które dziś można by przyrównać do statków powietrznych i pojazdów
lądowych o napędzie jądrowym. Atlantydzi umieli korzystać również z innych
źródeł energii, jakich my nie znamy dzisiaj. Znali również astronomię,
matematykę, astrologię, oraz inne dziedziny nauki.
Pewnego dnia historia Atlantydy kończy się gigantyczną
katastrofą. Ląd z jego mieszkańcami pogrąża się w oceanie. Gdzie? Dziś nie do
końca wiadomo, ale legendy, jakie pozostawiła po sobie Atlantyda, są nadal
żywe.
Po raz pierwszy o tajemniczym zaginionym lądzie usłyszałam
wiele lat temu. Mój nieżyjący już dziś znajomy przyniósł mi książkę o
zaginionych pradawnych cywilizacjach. Pamiętam, że miałam wtedy 13 lat. Czytałam
ową książkę z wypiekami na twarzy. Oczami wyobraźni widziałam obrazy niezwykłych
budowli, ogromne miasto i ludzi. Czytając o Atlantydzie miałam przedziwne
wrażenie, że już to znam. Moja wyobraźnia dopisywała obrazy tekstom, które
pochłaniałam. Było jednak jeszcze coś, na co wtedy nie do końca zwróciłam uwagę:
emocje. Na początku przedziwna ekscytacja. Potem pojawiło się napięcie związane
z oczekiwaniem. Na co? Sama nie do końca wiedziałam. Pojawił się także lęk i
oczekiwanie na coś bardzo złego.
W dzieciństwie bardzo często przeprowadzałam się z rodziną.
Lęk, który się pojawił, dotyczył utraty miejsca. Taki sam lęk odczuwałam podczas
przeprowadzek. Był to lęk przed nieznanym i strach wobec okrutności natury i
Boga.
Po latach, gdy znów usłyszałam o Atlantydzie, znajome
uczucie niepokoju powróciło. Nagle zaczęłam zdawać sobie sprawę z moich usilnych
starań, by nigdy nie przywiązywać się do miejsca, w którym dane jest mi
mieszkać. Wspomaga je wrażenie, że, zostanie mi to zabrane przez naturę. Tak
jakby ktoś okrutny żartował sobie z mojej miłości do danego miejsca i kazał się
z niego wynosić.
Emocje były na tyle silne, że pamiętam o nich do
dzisiejszego dnia. Po bardzo krótkim czasie od momentu przeczytania książki,
musiałam się znów przeprowadzić. Z żalem żegnałam ukochane miejsca moich
dziecięcych zabaw. Moje serce było rozdarte. Musiałam wszystko zaczynać od
początku. I tak jeszcze wiele razy. A za każdym razem wciąż to samo powracające
uczucie.
Gdy spotkałam się z regresją, wróciły do mnie jak żywe
obrazy, jakie pojawiły się w moich myślach, gdy czytałam tamtą książkę. Lecz
tym razem niczego nie czytałam, teraz doświadczałam we wspomnieniach tego, co
kiedyś nazywałam moją fantazją. Pojawiające się emocje utwierdzały mnie w
przekonaniach o prawdziwości wspomnień karmicznych - nie tylko moich, ale i
wielu osób, którym prowadziłam sesje regresingu na dany temat. Zadziwiała mnie
jedynie różnorodność tych wspomnień.
Jak wiadomo, każdy odnosi się do danej rzeczy po swojemu.
Indywidualnie podchodzimy do wszystkiego, co nas spotyka. Jeśli kilkoro ludzi
doświadczyłoby tej samej rzeczy, to każdy z nich opowiedziałby historię tego
zdarzenia po swojemu, zwracając uwagę na własne emocje i doznane odczucia. I ja
podchodzę do tego tematu w podobny sposób.
Postaram się zachować dystans do tego, co chcę opisać.
Jednak bez względu na wszystko, to co napiszę, będzie nosiło znamiona tkwiących
we mnie emocji.
Wielu ludzi fascynuje się zaginionymi kulturami. Nie do
końca wiadomo, czego tak naprawdę szukają starając się znaleźć jakiekolwiek
ślady potwierdzające, lub zaprzeczające stawianym powszechnie przez naukowców
tezom. Niektórzy zakładają, że to co odnajdą, pomoże im bardziej zrozumieć
przeszłość ludzi zamieszkujących Ziemię, a tym samym zrozumieją teraźniejszość i
będą budować lepszą przyszłość.
Fascynacja zaginionymi kulturami doprowadziła już
niejednego naukowca do zmiany swoich poglądów dotyczących zwyczajów zaginionych
cywilizacji. Zwyczaje te i zachowania ludzi z dawnych kultur często były
zupełnie różne od tych, na które liczyli naukowcy i zapaleńcy.
Ze wspomnień karmicznych (regresywnych) wielu ludzi
wyłania się obraz tego, czym naprawdę była Atlantyda i jakie życie wiedli jej
mieszkańcy. Czego doświadczali i z jakimi emocjami się zmagali podczas swego
życia na Atlantydzie.
Co mnie najbardziej uderzyło w opowieściach z przeszłości
to to, że wszystkich poddających się regresingowi, mogłabym podzielić na dwie
grupy. Jedna, która zajmowała wysokie stanowiska w kastach kapłanów rządzących
Atlantydą. Natomiast do drugiej grupy można zaliczyć ofiary inicjacji i
eksperymentów przeprowadzanych przez te kasty.
W kastach kapłanów dominowała chęć zapanowania nad światem
astralnym. Obsesja na punkcie świata astralnego, z jaką spotkałam się podczas
sesji u moich klientów, pozwoliła mi dojść do przekonania, że Atlantyda była tak
naprawdę jedynie wyspą zesłań dla zbuntowanych upadłych aniołów wydalonych z
Lemurii. Wyglądało to jak Australia z osiemnastego wieku. Byli tam najczęściej
złoczyńcy zesłani za naruszenie prawa. Pozostawieni na nieznanym sobie lądzie
musieli nauczyć się żyć i dawać sobie radę w nowych dla nich warunkach bytowych
i klimatycznych. Tak oto narodziła się cywilizacja australijska. Ludzie nie
zapomnieli swojego (choć) często marnego pochodzenia i dziedzictwa kulturowego.
Założyli własne miasta i rozwinęli na miarę możliwości przemysł. Niechlubna
przeszłość ludzi, którzy pod przymusem zasiedlili Australię, poszła w niepamięć.
W taki sam sposób powstała cywilizacja Atlantycka.
Atlantyda była wyspą zesłań dla tych, co zbuntowali się
przeciw legalnej władzy na Lemurii. Potem Atlantyda, tak jak dzisiejsza
Australia, stała się samodzielnym państwem z hierarchią władzy i podziałem
kastowym wśród społeczeństwa. Doskonale rozwinął się także system wierzeń.
Powstały różne religie, a ich przedstawiciele wprost prześcigali się w
wymyślaniu różnego rodzaju inicjacji w celu zapanowania nad światem żywych i
zmarłych.
Na początku wierzono, że droga powrotna do Boga prowadzi
przez śmierć. Kapłani - przedstawiciele różnych religii, szukali drogi w świat
astralny poprzez wysyłanie tam inicjowanych wcześniej odpowiednio osób.
Inicjacje dotyczyły przekazywania informacji na temat warunków, jakie panowały w
świecie astralnym i tego, czego doświadcza dusza po przekroczeniu tego świata.
Celem wielu kapłanów stało się przygotowanie sobie miejsca w hierarchii astralu.
Wierzyli, że tak jak na Ziemi, również i w świecie astralnym zachowana jest
hierarchiczność dusz. I nie mylili się, gdyż przenosząc w świat astralny własne
wyobrażenia sami tworzyli ową hierarchiczność. Owa hierarchiczność istnieje w
świecie astralnym po dziś dzień. Najwyżej stoi ten, kto ma władzę nad emocjami i
energią, a tym samym nad prawem karmy.
Niektórzy ogłaszali się władcami astralnymi. Byli także
władcy karmy, czyli ci, co ściągali duszę w niższe energie w momencie jej
zbliżania się do bram światła. Jeśli nawet dusza na ziemi osiągnęła już poziom
mistrzowski, to z nieoczyszczoną do końca podświadomością nie mogła się
oświecić. Ci, co uznawali się za władców karmy, ściągali dusze do poziomu, na
jakim znajdowała się jej podświadomość.
W astralnym świecie droga do oświecenia prowadzi przez
siedem "bram piekieł". Są to główne wzorce podświadomości.
1.
Lęk.
2.
Niegodność.
3.
Poczucie winy.
4.
Zachłanność
5.
Pycha
6.
Złość
7.
Niezdecydowanie.
Ostatnim krokiem jest zdecydowanie, czyli suma wszystkich
pozostałych wzorców. Zdecydowanie zwane jest także ostatecznym krokiem. Jeśli
masz w sobie choć ziarenko wątpliwości, wracasz. Jeśli czujesz się w pełni
czysty i zjednoczony z Bogiem, robisz ostateczny krok.
Jak sama się przekonałam, chyba ten ostatni krok jest
najtrudniejszy.
Przy każdej z bram czyhają strażnicy danego wzorca. Są to
demony, twory podświadomych lęków. Wystawiają naszą wiarę na próby. Jeśli
wygrasz, pokonujesz bramę.
Atlantydzi starali się składać demonom ofiary, by te mogły
karmić się ich energią. Wierzyli bowiem w ogromną moc demonów strzegących bramy
piekieł. A ich moc jest rzeczywiście wielka i zależy od tego, jak duży jest lęk,
który tworzy demona.
Na Atlantydzie stworzony został cały system inicjacyjny
oparty o przenikanie się świata astralnego z rzeczywistym. Wierzono, że świat
astralny jest kolejnym etapem w drodze powrotnej do czystej energii. Niestety,
błędnym było rozumowanie, że jeśli uda się zapanować nad światem astralnym, to
tym samym będzie można pokonać władców karmy, uniemożliwiających pozostanie w
świecie astralnym i zmuszających do wcielania się.
Przed dokonaniem zniszczenia Atlantydy wielu kapłanów
starannie przygotowało się do przejścia w świat astralny. Zadbali o to, by nie
mieć do czego wracać. Wcześniej przez wiele lat starali się zniszczyć wszelki
rodzaj ludzi, by nie było gdzie się wcielać. Inni sprytnie kodowali ludzi i
członków kasty kapłańskiej, by ci stali się agregatami lub nawet stacjami
przekaźnikowymi zasilającymi świat astralny w energię życiową. Zobowiązywali
ich, by w kolejnych wcieleniach byli wierni temu.
Od samego początku istnienia Atlantydy jej kapłani dążyli
do całkowitego przeniesienia się w świat astralny. Przygotowywano się do tego
dosyć starannie. Wybrane ofiary były specjalnie zabijane tuż po wcześniejszym
zainicjowaniu ich, by w świecie astralnym przygotowały miejsce dla kapłanów.
Swoim ofiarom wmawiali oni podczas inicjacji, że są wybrane i że jako wybranym
zostanie im powierzona tajemnica. Inicjowane w ten sposób ofiary przechodziły w
świat astralny z silnym poczuciem misji i odpowiedzialności za powierzoną im
tajemnicę. W zamian miały być tylko posłuszne swoim dobroczyńcom. Kapłani łatwo
znajdowali ofiary z niskim poczuciem własnej wartości i z zachłannością na moc.
Zresztą najczęściej one same zgłaszały się do kapłanów, którzy im w jakiś sposób
wcześniej zaimponowali.
Gdy brakowało ofiar, kapłani tworzyli między sobą grupy
wzajemnej adoracji. Tak, by w momencie przeniesienia się w świat astralny, wciąż
mogli ze sobą przebywać i tworzyć grupę o wspólnych ideach i celach.
Inicjacje stanowiły na Atlantydzie główny trzon kultów
religijnych. Mnożyły się niezliczone sekty religijne, które ustanawiały między
sobą hierarchiczność wewnętrzną w oparciu o tworzone dosyć precyzyjnie systemy
manipulacyjne. Każdy w zasadzie próbował przechytrzyć innych, by zająć najwyższe
miejsce w hierarchii. Każdy udawał, że ma to coś i tworzył własną linię
inicjacyjną.
Dziś można odnaleźć poważne skutki owych inicjacji. W
świecie astralnym jest jeszcze wiele dusz pochodzenia atlantydzkiego. To co
atlantydzcy kapłani stworzyli wiele tysięcy lat temu, w wielu przypadkach wciąż
jeszcze działa.
Z czasem niektórzy z Atlantów musieli się inkarnować.
Niektóre grupy specjalnie spychały jednego ze swoich, by ten narodził się i jako
żywy człowiek żywił ich swoją energią. Zdawali sobie bowiem sprawę z tego, że
jeśli nie otrzymają odpowiedniej ilości energii, będą musieli sami się
inkarnować. Nie jest bowiem możliwym przebywanie w niższym świecie astralnym bez
prany -energii życiowej, którą gromadzić może jedynie istota żywa.
W niektórych przypadkach duchy atlantyckie
sięgały po energie osób z nimi nie związanych. Nabierały przez to dodatkowych
cech emocjonalnych osoby, którą opętywały, bowiem przy każdym opętaniu następuje
wymiana emocjonalna pomiędzy duchem a osobą opętaną. Taka ciągła wymiana
pomiędzy jednym duchem a wieloma ludźmi, do których duch atlantydzki zdążył się
od początku przyssać, mogła doprowadzić do zaniku w większej części osobowości
ducha. Przejęte emocje, wzorce i kody jeszcze bardziej zanieczyszczały karmę.
Taki duch z czasem będzie musiał się inkarnować.
Inaczej jest z duchami, które raz po raz
wymieniają się w świecie fizycznym. Często dokonują jeszcze dodatkowych
inicjacji, by ten, którego ześlą w ciało, był im wierny. Zdarzały się także
przypadki, gdy duch inkarnujący szantażem doprowadzał do swego przewodnictwa w
grupie. Przecież to on dostarczał energii. Potrafił w ten sposób dla zachowania
ciągłości swej władzy reinkarnować wiele razy.
Tak jak ludzie, tak i duchy wyrażają się pewną
przebiegłością. Niektórzy wierzyli, że ich karma zostanie oczyszczona, gdy
podłączą się do osoby rozwijającej się duchowo. Takiej osobie podsuwały swoje
emocje i wzorce do oczyszczenia. To dawało odczucie oczyszczania nie swoich
rzeczy. Niektórzy z klientów regresingu odnosili takie właśnie wrażenie, że
oczyszczają nie swoją karmę.
Symbioza, do jakiej często doprowadzają duchy pomiędzy sobą
a ofiara, daje w większości przypadków wrażenie jedności z duchem. Taka osoba
traci często orientację i nie czuje, że ,,coś" na nią wpływa, tylko ma wrażenie,
że to są jej emocje.
Duchy atlantydzkie należą do najbardziej przebiegłych, gdyż
doskonale znają prawa rządzące światem astralnym. Nie może się z nimi równać
większość egzorcystów czy podróżników astralnych.
Niektóre duchy atlantyckie dalej bawią się w powielanie
dawnych praktyk inicjacyjnych. Potrafią zastosować każdy chwyt, by zdobyć
potrzebną im pranę. Ich praktyki zdobywania energii od ludzi przybierają często
pozór pomocy. Widziałam już nieraz bioenergoterapeutów kontaktujących się z
przewodnikami w celu uzyskania pomocy w dostępie do wyższej energii, gdy
tymczasem za przewodników podstawiały się duchy. Dla osoby na niższym poziomie
świadomości jest praktycznie nie do rozpoznania, kto jest kto. Takiej osobie
wydaje się, że to co jej pomaga, jest rzeczywiście czymś wyższym. A tymczasem
duch pobiera energię w zamian za pewne usługi czy objawienia, których osoba może
doznać. Taka osoba ma często wrażenie, że to co jej się objawiło, jest
wyróżnieniem od Boga. Niestety, im bardziej rozdęte wysokie mniemanie o sobie
przy niskim poczuciu własnej wartości, tym łatwiej taką osobę zmanipulować. A
takich nie brakuje wśród nas, szczególnie chętnych i gotowych na objawienia.
Co zatem zrobić, by zmienić istniejący już stan rzeczy?
Jeśli stwierdzisz u siebie, że masz powiązania karmiczne z
Atlantydą i nadal masz do siebie przywiązanych kolegów z stamtąd, to na pewno
musisz im zwrócić wolność. Musisz im pozwolić odejść. Oni na pewno będą
przekonywać cię, że ci przecież pomagają, że bez nich nie dasz sobie rady. Mogą
zacząć tobą manipulować i wykorzystywać wszystkie twoje słabe punkty do
przekonania cię, byś się od ich towarzystwa nie uwalniał. Będą używały szantażu
i prób pójścia na ugodę. Będą ci groziły i błagały, byś ich nie odganiał.
Jeśli łączy cię z nimi związek inicjacyjny, to należy
uświadomić sobie cały kod, który przywiązuje cię do nich. Można to uczynić
jedynie poprzez sesje regresingu. Może to także uczynić egzorcysta. Ale nie
oczyści on emocji i kodów, które do tego doprowadziły i które pozostaną po ich
odejściu. W ten sposób łatwo można przyciągnąć sobie następnych kolegów z
astralu.
Emocje możesz oczyścić poprzez TRZEŹWE I PRZYTOMNE ujrzenie
tego, czym tak naprawdę jest ten układ. Powtarzam trzeźwe i przytomne, gdyż wasz
układ był zapewne zawierany w stanie odurzenia twego umysłu. I podczas
uwalniania twojego orszaku astralnego będziesz w stanie zawężonej świadomości.
Trudnym rzeczywiście jest uwolnienie się od wpływów duchów
atlantyckich. Ale nie niemożliwym. Jeśli się do czegoś lub kogoś kiedyś
przywiązałeś, to równie dobrze możesz się i odwiązać. I tak potraktuj ten układ.
Musi być to jednak twoja trzeźwa decyzja. Musisz rzeczywiście tego chcieć, wtedy
ci się uda.
Powodzenia.
Umowy i układy nie obowiązują przecież wiecznie. Tym
bardziej, że nie jest to układ korzystny dla ciebie.
Uzupełnił: Leszek Żądło
Friko.pl - Darmowe serwery WWWFriko_stopka.style.display = 'none';
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Pierścien Atlantów wielkim zagrożeniem duchowym!prokopiuk o zyciu duchowymFARMA DUCHÓWOBE, Atlantydzkie, 23 metody, LdLackey Mercedes Rycerz duchów i cieni 01 Rycerz duchów i cieniPosacki A Techniki psychosomatyczne czy duchowe inicjacjeEckhart Pouczenia duchoweDuchowość teologa w świetle pism karmelitańskich Doktorów KościołaDuchowy terror w PMK BochumZAklinaczka Duchów odc 16#10 Rozmowy Duchowe Antduchowa strawa dla zyciowych ofiarRozwój duchowy dziecka alkoholikawięcej podobnych podstron