v 02 083







Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
II.83)



 
 









Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana













Maria Valtorta


Księga II -
Pierwszy rok życia publicznego





  POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –






83. JEZUS
ROZMAWIA Z NIKODEMEM
W NOCY W GETSEMANI
[por. J 3,1-21]
Napisane 24
lutego 1945. A, 4568-4588
Jezus wraz ze
Swoimi uczniami
spożywa wieczerzę w kuchni małego domku w oliwnym ogrodzie. Rozmawiają
o wydarzeniach
dnia. Jednak jest to inny dzień niż ten, który został opisany
poprzednio. Zauważam,
że mówi się o innych faktach, wśród których jest uzdrowienie pewnego
trędowatego,
jakie miało miejsce przy grobach na drodze do Betfage.
«Był tam również
jakiś centurion
rzymski – mówi Bartłomiej. I dodaje: – Spojrzał i zapytał mnie z konia:
“Człowiek, za którym idziesz, robi często podobne rzeczy?” Na moją
twierdzącą
odpowiedź wykrzyknął: “A więc jest większy niż Eskulap i stanie się
bogatszy niż
Krezus!”. Odpowiedziałem: “W oczach świata zawsze będzie ubogi, bo nie
otrzymuje,
lecz daje i pragnie tylko dusz, aby je doprowadzić do Prawdziwego
Boga.” Centurion
popatrzył na mnie bardzo zdziwiony, potem spiął konia ostrogą i
odjechał galopem.»
«Była również
jakaś rzymska dama
w lektyce. Opuściła zasłonę, lecz zerkała na zewnątrz. Widziałem to» –
mówi
Tomasz.
Odzywa się Jan:
«Tak. Była na
początku łuku drogi. Dała polecenie, by się zatrzymano, gdy trędowaty
krzyknął:
“Synu Dawida, zmiłuj się nade mną!” Zasłona była przesunięta i
widziałem, że
patrzyła na Ciebie używając drogocennej lupy. Uśmiechała się
ironicznie. Kiedy
jednak zobaczyła, że samym tylko nakazem go uzdrowiłeś, wtedy zawołała
mnie i
zapytała: “Czy to jest Ten, którego uważają za prawdziwego Mesjasza?”
Odpowiedziałem, że tak, a ona zapytała: “Jesteś z Nim?” A potem
zapytała mnie:
“Czy On jest naprawdę dobry?”»
«Zatem widziałeś
ją. Jaka ona
była?» – pyta Piotr i Judasz.
«No... kobieta...»
«Ale odkrycie!» –
mówi Piotr,
śmiejąc się.
A Iskariota
kontynuuje: «Ale czy
była piękna, młoda, bogata?»
«Tak. Wydaje mi
się, że była
młoda i również ładna. Ale patrzyłem ciągle w stronę Jezusa, bardziej
niż w jej
stronę. Chciałem widzieć, czy Nauczyciel rusza w drogę...»
«Głupiec!» –
szepcze Iskariota
przez zęby.
«Dlaczego? – pyta
Jakub, syn
Zebedeusza, broniąc Jana. – Mój brat nie jest Ganimedesem poszukującym
przygód.
Odpowiedział z grzeczności, lecz nie uchybił swej pierwszej zalecie.»
«Jakiej?» – pyta
Iskariota.
«Zalecie ucznia,
zachowującego dla
Nauczyciela swą jedyną miłość.»
Judasz spuszcza
głowę, nadąsany.
«Poza tym... to
nie dobrze, żeby
was widziano, jak rozmawiacie z Rzymianami – mówi Filip. – Już nas
oskarżają, że
jesteśmy Galilejczykami i że z tego powodu jesteśmy mniej “czyści” niż
Judejczycy. I z powodu urodzenia. Oskarżają nas o to, że przebywamy
często w
Tyberiadzie, będącej miejscem spotkań pogan, Rzymian, Fenicjan,
Syryjczyków...
Dalej... jeszcze... o! O ileż rzeczy jeszcze nas oskarżają!...»
«Jesteś dobry,
Filipie. Okrywasz
zasłoną to, co twarde w prawdzie, którą wypowiadasz. Bez osłony, prawda
jest taka: o
ileż rzeczy Mnie oskarżają» – mówi Jezus, który dotąd milczał.
«W gruncie rzeczy
nie są całkiem w
błędzie. Zbyt wiele kontaktów z poganami» – mówi Iskariota.
«Sądzisz, że tylko
poganie nie
mają prawa mojżeszowego?» – pyta Jezus.
«A kto jeszcze?»
«Judaszu!... Czy
możesz przysiąc
na naszego Boga, że nie masz pogaństwa w sercu? A potem przysiąc, że
najbardziej
widoczni Izraelici są od niego wolni?»
«Cóż,
Nauczycielu... o innych nic
nie wiem... jednak... mogę zapewnić o tym, co się odnosi do mnie.»
«Według ciebie co
to jest
pogaństwo?» – pyta dalej Jezus.
«To iść za
religią, która nie
jest prawdziwa, adorować bogów...» – wyjaśnia żywo Judasz.
«Jakich bogów?»
«Bogów Grecji,
Rzymu, Egiptu... w
ogóle bogów o tysiącach imion... istoty wymyślone, które według pogan
zaludniają
ich Olimp.»
«Czy nie ma innych
bogów? Tylko
bogowie Olimpu?»
«A jacy jeszcze?
Czyż już ci nie
są dość liczni?»
«Dość liczni. Tak,
są dość
liczni. Ale są jeszcze inni. Na ich ołtarzach wszyscy ludzie przychodzą
palić
kadzidło – nawet kapłani, uczeni w Piśmie, rabini, faryzeusze,
saduceusze, zwolennicy
Heroda... wszyscy z Izraela, prawda? Nie tylko oni, ale nawet Moi
uczniowie.»
«O, co to to nie!»
– stwierdzają
wszyscy jednomyślnie.
«Nie?
Przyjaciele... Kto z was nie
ma jednego lub wielu ukrytych kultów? Dla jednego jest nim piękno i
elegancja. Dla
innego – pycha swej wiedzy. Dla jeszcze innego – nadzieja na
[osiągnięcie] ludzkiej
wielkości. Jeszcze inny adoruje kobietę. Inny – pieniądz... Inny
pada na twarz
przed swą wiedzą... i tak dalej. Zaprawdę, powiadam wam, że nie ma
człowieka, który
nie zostałby naznaczony bałwochwalstwem. Jakże więc ktoś [może] gardzić
tymi,
którym przypadło być poganami, skoro sam – choć należy do Prawdziwego
Boga –
zostaje poganinem z własnej woli?»
«Ależ jesteśmy
tylko ludźmi,
Nauczycielu!» – krzyczy wielu.
«To prawda. Ale...
miejcie w takim
razie miłość do wszystkich. Ja bowiem przyszedłem do wszystkich, a wy
nie jesteście
więksi ode Mnie.»
«Tymczasem oni nas
oskarżają i
przeszkadzają Ci w misji.»
«Ona będzie mimo
wszystko
postępować naprzód.»
Piotr siedzi przy
Jezusie i jest z
tego powodu bardzo szczęśliwy, i dobry, dobry... Mówi:
«Co do kobiet...
Od kilku dni – a
nawet odkąd mówiłeś po raz pierwszy w Betanii, po powrocie z Judei –
pewna kobieta z
całkowicie zakrytą twarzą nie przestaje podążać za nami. Nie wiem
właściwie, jak
ona to robi, że zna nasze zamiary. Wiem, że z tyłu w tłumie ludzi –
którzy
słuchają Cię, jeśli nauczasz – lub za ludźmi udającymi się za Tobą, gdy
idziesz,
lub za nami, kiedy idziemy zapowiedzieć Cię w wioskach, ona prawie
zawsze tam jest. Za
pierwszym razem, w Betanii, wyszeptała zza zasłony: “Człowiek, który
będzie
nauczał, to na pewno Jezus z Nazaretu?” Powiedziałem jej, że tak.
Wieczorem była za
pniem drzewa, by Cię słuchać. Potem, straciłem ją z oczu. Ale teraz tu,
w
Jerozolimie, widziałem ją dwa lub trzy razy. Dziś zapytałem:
“Potrzebujesz Go?
Jesteś chora? Chcesz jałmużny?” Ona ciągle odpowiadała mi: “nie” –
kręcąc
głową, bo z nikim nie rozmawia.»
Jan mówi:
«Któregoś dnia
zapytała mnie: “Gdzie Jezus mieszka?” Odpowiedziałem jej “W Getsemni”.»
«Brawo, głupcze! –
mówi
wściekły Judasz. – Nie należało [tego robić]. Miałeś jej powiedzieć:
“Opuść
zasłonę. Daj się poznać, a powiem ci”.»
«A od kiedy mamy
wymagać czegoś
takiego!?» – wykrzykuje Jan, prosty i niewinny.
«Innych widzimy.
Ta jest cała
pozakrywana. To może być szpieg lub jakaś trędowata. Nie powinna
chodzić za nami i
nie powinna nic wiedzieć. Jeśli jest szpiegiem, to po to, by nam
zaszkodzić. Może
opłaca ją Sanhedryn, żeby nas śledziła...»
«O, Sanhedryn
posługuje się takimi
sposobami? – pyta Piotr. – Jesteś tego pewien?»
«Absolutnie
pewien. Należałem do
Świątyni i wiem.»
«Coś takiego! –
komentuje Piotr.
– Pasuje więc do nich jak ulał to, o czym przed chwilą mówił
Nauczyciel...»
«Co?» – Judasz
jest już czerwony
ze złości.
«To, że pośród
kapłanów też
są poganie.»
«Cóż to ma
wspólnego z
opłacaniem szpiega?»
«Ma, ma! W dodatku
– jak wiele ma
to [wspólnego]. Dlaczego płacą? By zwalczyć Mesjasza i zapewnić sobie
tryumf.
Wznoszą więc sobie ołtarz w brudnej duszy pod zadbanymi szatami» –
odpowiada Piotr
swoim prostym rozumowaniem.
«A więc – ucina
Judasz –
krótko mówiąc, ta kobieta jest niebezpieczna dla nas lub dla tłumu. Dla
tłumu, jeśli
jest trędowata, dla nas, jeśli jest szpiegiem.»
«To znaczy – dla
Niego» –
odpowiada Piotr.
«Jednak jeśli On
upadnie, my
upadniemy również...»
«Cha! Cha! – Piotr
śmieje się i
kończy: – Jeśli się upada, bożek rozpada się na kawałki, ryzykuje się
zmarnowaniem czasu i sławy, a może i własną skórą, a więc... Cha!
Cha!... a więc
lepiej próbować zapobiec Jego upadkowi lub... oddalić się w porę,
prawda? Co do mnie,
to przeciwnie, popatrz. Przyciskam Go jeszcze mocniej. Jeśli upadnie –
pokonany przez
zdrajców Boga – pragnę upaść wraz z Nim.»
Piotr obejmuje
mocno Jezusa swymi
krępymi ramionami.
«Nie sądziłem, że
narobię tyle
zła, Nauczycielu – mówi bardzo zasmucony Jan, który jest naprzeciw
Jezusa. – Uderz
mnie, dręcz mnie, ale ocal Siebie. O, biada mi, gdybym stał się
przyczyną Twojej
śmierci!... o! Nie mógłbym już więcej odzyskać pokoju. Czuję, że moje
oblicze
rozpłynęłoby się we łzach, a oczy wypaliłyby się od nich. Co ja
narobiłem! Judasz
ma rację, głupiec ze mnie!»
«Nie, Janie, nie
jesteś głupcem i
dobrze postąpiłeś. Pozwól jej przychodzić. Zawsze. Szanujcie zasłonę na
jej twarzy.
Może nałożyła ją, by się bronić w walce między grzechem i jej
pragnieniem
zbawienia. Czy wiecie, jakie rany dotykają człowieka, kiedy nadchodzi
ta walka? Czy
znacie jej łzy i zawstydzenie okrywające jej czoło? Powiedziałeś,
Janie, drogi synu o
sercu dziecięcym i dobrym, że oblicze poorałyby ci niewyczerpane łzy,
gdybyś był dla
Mnie przyczyną czegoś złego. Ale wiedz, że gdy budzące się sumienie
zaczyna
dręczyć ciało, które zgrzeszyło – aby je zniszczyć i aby zatryumfował
duch –
wtedy musi ono nieuchronnie pochłonąć wszystko, co stanowiło powab dla
ciała. Wtedy
stworzenie starzeje się, wysycha w żarze tego ognia, który je obrabia.
Dopiero potem,
gdy już pokuta osiąga kres, [stworzenie] przyobleka się w nowe, święte
i doskonalsze
piękno. Jest to piękno duszy ujawniające się w spojrzeniu, uśmiechu,
głosie,
podniesionym czole, na które zstąpiło i lśni jak diadem przebaczenie
Boże.»
«A więc nie
postąpiłem źle?...»
[– upewnia się Jan.]
«Nie. Piotr także
źle nie
postąpił. Zostawcie ją. Teraz niech każdy idzie odpocząć. Ja pozostanę
z Janem i
Szymonem. Muszę z nimi porozmawiać. Idźcie.»
Uczniowie
odchodzą. Być może
śpią w pomieszczeniu tłoczni oliwnej. Nie wiem. Odchodzą i zapewne nie
idą do
Jerozolimy, ponieważ bramy [miasta] są zamknięte od dawna.
«Powiedziałeś,
Szymonie, że
Łazarz posłał dziś do ciebie Izaaka z Maksyminem, gdy byłem blisko
Wieży Dawidowej.
Czego chciał?»
«Chciał Ci
powiedzieć, że Nikodem
jest u niego i chce z Tobą potajemnie rozmawiać. Pozwoliłem sobie
powiedzieć: “Niech
przyjdzie. Nauczyciel będzie czekał na niego w nocy”. Ty masz tylko noc
na
samotność. Dlatego powiedziałem: “Odpraw wszystkich oprócz Jana i
mnie”. Jan
będzie musiał się udać na most na Cedronie, by zaczekać na Nikodema,
który przebywa
w jednym z domów Łazarza, poza murami. Ja usłużyłem Ci wyjaśnieniem.
Czy źle
zrobiłem?»
«Dobrze zrobiłeś.
Idź, Janie,
wykonać swe zadanie.»
Szymon i Jezus
pozostają sami. Jezus
jest zamyślony. Szymon szanuje Jego milczenie. Jezus przerywa je nagle,
jakby kończąc
głośno wewnętrzną rozmowę, i mówi:
«Tak, to dobrze
tak zrobić. Izaak,
Eliasz, inni wystarczą, by zachować żywą myśl – która już nabiera
kształtów –
wśród dobrych i pokornych. Dla potężnych... są inne środki działania:
Łazarz,
Chuza, Józef i jeszcze inni... Ale potężni... nie chcą Mnie. Boją się.
Drżą o swą
potęgę. Odejdę daleko od tego żydowskiego serca, coraz bardziej
wrogiego
Chrystusowi.»
«Powrócimy do
Galilei?»
«Nie, ale
[będziemy] z dala od
Jerozolimy. Trzeba głosić Dobrą Nowinę w Judei. To też Izrael. A tu,
widzisz to...
wykorzystuje się wszystko, aby Mnie oskarżyć. Wycofuję się. To już
drugi raz...»
«Nauczycielu, oto
Nikodem» –
mówi Jan wchodząc jako pierwszy.
Wszyscy się
witają. Potem Szymon
bierze Jana ze sobą i wychodzi z kuchni, pozostawiając ich samych.
«Nauczycielu,
wybacz, że chciałem
rozmawiać z Tobą w tajemnicy. Obawiam się wielu ludzi, ze względu na
Ciebie i na mnie.
Moje zachowanie nie wypływa tylko z tchórzostwa. Jest w nim roztropność
i pragnienie
udzielenia Ci pomocy – większej, niż gdybym należał do Ciebie otwarcie.
Masz wielu
nieprzyjaciół. Należę do małej liczby tych, którzy tutaj Cię
podziwiają.
Zasięgnąłem rady Łazarza. Jest on znaczący ze względu na swe
pochodzenie. Obawiają
się go, bo jest w łaskach Rzymu, sprawiedliwy w oczach Bożych, mądry
przez
dojrzałość ducha i wykształcenie. Jest Twoim prawdziwym
przyjacielem i moim prawdziwym
przyjacielem. Dlatego właśnie z nim rozmawiałem i jestem szczęśliwy, że
osądził
tak samo jak ja. Przekazałem mu ostatnie... spory Sanhedrynu na Twój
temat.
«Ostatnie
oskarżenia. Powiedz samą
prawdę – taką, jaka jest.»
«Ostatnie
oskarżenia. Tak,
Nauczycielu. Już miałem powiedzieć: “Tak, ja również należę do Jego
uczniów”,
aby przynajmniej w tym zgromadzeniu był ktoś Tobie przychylny. Jednak
Józef podszedł
do mnie, powiedział mi po cichu: “Zamilknij. Zachowaj w tajemnicy nasz
sposób
widzenia. Wyjaśnię ci to potem”. Po wyjściu powiedział mi to.
Powiedział tak:
“Lepiej [działać] w ten sposób. Jeśli dowiedzą się, że jesteśmy
uczniami,
ukryją przed nami swe poglądy i decyzje. Przez to będą mogli szkodzić
Jemu i nam.
Jeśli pomyślą, że tylko Go badamy, nie będą ukrywać swych podstępów”.
Zrozumiałem, że ma rację. Oni są tak... źli! Mam jeszcze własne sprawy
i
obowiązki... i Józef także... Rozumiesz, Nauczycielu.»
«Nie wyrzucam wam
niczego. Zanim
przyszedłeś, powiedziałem to Szymonowi. Postanowiłem również oddalić
się od
Jerozolimy.»
«Nienawidzisz nas,
bo Cię nie
kochamy?»
«Nie. Nie mam w
nienawiści nawet
nieprzyjaciół.»
«Tak mówisz. Tak,
to prawda. Masz
rację. Ale co za boleść dla mnie i Józefa! A Łazarz? Co powie Łazarz,
który dziś
nawet postanowił Ci przekazać, abyś opuścił to miejsce i poszedł do
jednej z jego
posiadłości w Syjonie. Widzisz? Łazarz jest ogromnie bogaty. Wielka
część miasta
należy do niego, jak również wiele ziem Palestyny. Ojciec do swego
majątku i do
majątku Eucherii, z Twego pokolenia i rodziny, dorzucił to, co otrzymał
jako
wynagrodzenie od Rzymian za wierną służbę, i pozostawił dzieciom
znaczny spadek.
Jednak najwięcej znaczenia ma potężna – choć ukrywana – przyjaźń z
Rzymem. Bez
niej któż zdołałby ocalić od zniesławienia cały jego dom, po haniebnym
prowadzeniu
się Marii, po jej rozwodzie uznanym jedynie dlatego, że to była “ona”,
po jej
życiu rozwiązłym w mieście, które do niej należy, i w Tyberiadzie –
wytwornym domu
publicznym, z którego Rzym i Ateny uczyniły miejsce swawolnych schadzek
dla bardzo wielu
z narodu wybranego? Naprawdę, gdyby Syryjczyk Teofil był prozelitą
bardziej
przekonanym, nie dałby dzieciom tego hellenizującego wykształcenia,
które zabija tak
wiele cnót i zasiewa zmysłowość. [Wychowanie to] – wypite i usunięte z
organizmu
bez następstw przez Łazarza, a szczególnie przez Martę – zaraziło
żywiołową
Marię, objęło ją i uczyniło z niej hańbę rodziny i Palestyny! Nie...
Bez
osłaniającej go potężnej łaskawości Rzymu obłożono by ich klątwą
bardziej niż
trędowatych. Ale ponieważ jest, jak jest, korzystaj z sytuacji.»
«Nie. Oddalam się.
Kto Mnie
pragnie, przyjdzie do Mnie.»
«Źle zrobiłem, że
[o tym]
powiedziałem» – Nikodem jest załamany.
«Nie. Zaczekaj i
przekonaj się. –
Jezus otwiera drzwi i woła: Szymonie! Janie! Chodźcie do Mnie.»
Dwóch uczniów
nadbiega.
«Szymonie, powiedz
Nikodemowi, o
czym ci mówiłem, zanim wszedł.»
«Że pokornym
wystarczają pasterze,
a potężnym – Łazarz, Nikodem i Józef z Chuzą i że się wycofasz daleko
od
Jerozolimy, nie opuszczając jednak Judei. To powiedziałeś. Dlaczego
każesz mi to
powtarzać? Co się stało?»
«Nic. Nikodem bał
się, że
odchodzę z powodu jego słów.»
«Powiedziałem
Nauczycielowi, że
Sanhedryn jest wobec Niego coraz bardziej wrogi i że byłoby dobrze, aby
się schronił
pod opiekę Łazarza. On strzegł twych dóbr, bo ma Rzym za sobą.
Strzegłby też
Jezusa.»
«To prawda. To
dobra rada. Choć
Rzym nienawidzi moją grupę, jednak jedno słowo Teofila zachowało mi
moją
posiadłość w czasie wygnania i trądu. Łazarz jest Ci bardzo
oddany,
Nauczycielu.»
«Wiem. Ale
powiedziałem i zrobię
to, co powiedziałem.»
«Zatem utracimy
Cię!» [– woła
Nikodem.]
«Nie, Nikodemie.
Do Chrzciciela
przychodzą ludzie z wszystkich grup społecznych. Do Mnie [także] mogą
przyjść ludzie
wszystkich warstw społecznych i stanów.»
«Przyszliśmy do
Ciebie, bo wiemy,
że jesteś kimś większym niż Jan.»
«Będziecie mogli
nadal
przychodzić. Będę samotnym rabbim jak Jan i będę mówił do tłumów
spragnionych
głosu Boga i zdolnych uwierzyć, że Ja jestem tym Głosem. A inni zapomną
o Mnie, o ile
potrafią to uczynić.»
«Nauczycielu,
jesteś smutny i
przygnębiony. Masz rację. Wszyscy słuchają Cię i wierzą w Ciebie,
pragnąc bardzo
cudu. Nawet pewien dworzanin Heroda – który musiał z pewnością na tym
kazirodczym
dworze zniszczyć swą dobroć naturalną – i nawet żołnierze rzymscy
wierzą w
Ciebie. Tylko my ze Syjonu jesteśmy tak twardzi... Ale nie wszyscy.
Widzisz to...
Nauczycielu, wiemy, że przyszedłeś od Boga, Jego lekarz, i większy nie
istnieje. Nawet
Gamaliel to mówi. Nikt nie może czynić cudów, które Ty czynisz, jeśli
nie ma Boga za
sobą. W to wierzą nawet tacy uczeni jak Gamaliel. Jakże się to dzieje,
że my nie
możemy mieć wiary, którą posiadają mali Izraela? O! Wyjaśnij mi to. Nie
zdradzę
Cię, nawet jeśli mi powiesz: “Skłamałem dla przydania wartości Moim
mądrym słowom
pieczęcią, której nikt nie może ośmieszyć”. Czy jesteś Mesjaszem
Pańskim?
Oczekiwanym? Słowem Ojca, wcielonym dla pouczenia i odkupienia Izraela
według
Przymierza?»
«Ty stawiasz Mi to
pytanie czy też
inni posłali cię, abyś je postawił?»
«Ja, ja, Panie.
Jestem w zamęcie. W
moim wnętrzu trwa zawierucha. Przeciwstawne wichry i głosy, które sobie
przeczą.
Dlaczego ja, jako człowiek dojrzały, nie mam w sobie tej spokojnej
pewności, którą
posiada ten oto, prawie analfabeta i taki młody? [Pewności,] która mu
kładzie uśmiech
na twarz, światło – w oczy, słońce – w serce? Jak wierzysz, Janie, że
jesteś tak
spokojny? O, synu, naucz mnie twojej tajemnicy: tajemnicy, pozwalającej
ci znać,
widzieć i rozpoznawać Mesjasza w Jezusie z Nazaretu!»
Jan czerwieni się
jak truskawka,
potem spuszcza głowę – jakby chciał się wytłumaczyć, że powie rzecz
bardzo
wielką – i odpowiada prosto: «Kochając.»
«Kochając! A ty,
Szymonie,
człowieku prawy, stojący na progu starości, wykształcony i tak
doświadczony, że
skłonny raczej do doszukiwania się we wszystkim podstępu?»
«Rozmyślając» [–
odpowiada
Szymon Zelota.]
«Kochając!
Rozmyślając! Ja też
kocham i rozważam, a nie nabrałem jeszcze pewności!» [– wykrzykuje
Nikodem.]
Jezus przerywa mu
mówiąc: «Ja ci
powiem prawdziwą tajemnicę. Oni potrafili się ponownie narodzić – z
nowym duchem,
wolni od każdego łańcucha, nie skażeni żadną ideą. I to w ten sposób
zrozumieli
Boga. Jeśli ktoś się nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa
Bożego ani
uwierzyć w jego Króla.»
«Jakże ktoś może
narodzić się
ponownie, jeśli już jest dorosły? Kiedy człowiek już wyszedł z łona
matki, nie
może nigdy więcej tam powrócić. Może robisz aluzję do reinkarnacji, w
którą wierzy
tylu pogan? Ależ nie, Ty nie możesz mieć tego na myśli. Poza tym to nie
byłoby
ponowne wejście do łona, lecz ponowne przyjście w innym czasie. Nie
chodziłoby zatem o
ponowne narodzenie się teraz. Więc jak? Jak?» [– pyta Nikodem]
«Jest tylko jedno
istnienie
dla ciała na ziemi i jedno życie wieczne dla ducha poza tym
światem. Nie mówię
teraz o ciele i krwi. Mówię o duchu nieśmiertelnym, który – za
pośrednictwem dwóch
rzeczy – rodzi się ponownie do życia: przez wodę i przez Ducha.
Największy jest
jednak Duch, bez którego woda jest tylko symbolem. Kto się już obmył
wodą, musi się
następnie oczyścić dzięki Duchowi. Dzięki Niemu [musi się] zapalić i
zajaśnieć,
jeśli chce żyć na łonie Boga – tutaj i w wiecznym Królestwie. To, co
jest zrodzone
z ciała, jest i pozostaje ciałem: najpierw służy jego pragnieniom i
grzechom, a potem
umiera. To zaś co zrodzone z Ducha jest duchem i żyje powracając do
Ducha, który to
zrodził i doprowadził do wieku duchowej doskonałości.
Królestwo
Niebieskie będzie
zamieszkałe tylko przez istoty, które doszły do doskonałego wieku
ducha. Nie dziw się
zatem, że powiedziałem: “Trzeba się ponownie narodzić”. Oni potrafili
się
narodzić na nowo. Post zabił ciało i kazał odrodzić się duchowi, kładąc
własne ja
na stosie miłości. Wszystko, co było materią, zostało spalone. Z
popiołów wyrósł
nowy kwiat duchowy, cudowny słonecznik, który umie się kierować w
stronę Wiecznego
Słońca. Starzec przyłożył siekierę uczciwej medytacji do pnia dawnego
sposobu
myślenia i ściął stare drzewo, pozostawiając tylko kiełek dobrej woli,
dzięki
której zrodził się jego nowy sposób myślenia. Teraz kocha Boga nowym
duchem i widzi
Go.
Każdy ma swój
sposób, aby dotrzeć
do portu. Każdy wiatr odpowiada temu, kto umie posługiwać się żaglem.
Słyszycie
powiew wiatru i, wykorzystując go, możecie wykonać manewr. Jednak nie
potraficie
powiedzieć ani skąd przychodzi, ani przywołać takiego [wiatru], jakiego
wam potrzeba.
Duch przechodząc wzywa, ciągle wzywa. Ale tylko ten, kto jest uważny,
potrafi iść za
Nim. Dziecko zna głos ojca, a duch, który został zrodzony przez Ducha,
zna Jego
głos.»
«Jakże się to może
stać?»
«Ty, nauczyciel
Izraela, Mnie o to
pytasz? Nie wiesz tego? Mówi się i daje świadectwo o tym, o czym się
wie i co się
widziało. Otóż Ja mówię i świadczę o tym, o czym wiem. Jakże będziesz
mógł
przyjąć kiedykolwiek rzeczy, których nie widziałeś, jeśli nie
przyjmiesz
świadectwa, które ci daję? Jakże będziesz mógł uwierzyć w Ducha, jeśli
nie
wierzysz w Słowo Wcielone? Zstąpiłem, aby ponownie wstąpić i wziąć ze
sobą tych,
którzy są na ziemi. Jeden tylko zstąpił z Nieba: Syn Człowieczy. I
jeden wstąpi do
Nieba, mając moc otwarcia Niebios: Ja, Syn Człowieczy. Przypomnij sobie
Mojżesza.
Wywyższył węża na pustyni, by uzdrowić chorych Izraelitów. Gdy Ja
zostanę
wywyższony, będą uzdrowieni ci, których gorączka grzechu czyni obecnie
ślepymi,
głuchymi, niemymi, szalonymi, trędowatymi, chorymi. Ci, którzy uwierzą
we Mnie,
osiągną życie błogosławionych.
Nie spuszczaj
głowy, Nikodemie. Nie
przyszedłem gubić, lecz zbawiać. Bóg nie posłał Swego Syna Jedynego na
świat po to,
aby ci, którzy na nim mieszkają, zostali potępieni, lecz aby świat
został przez Niego
zbawiony. Na świecie znalazłem wszystkie grzechy, wszystkie błędy,
wszystkie formy
bałwochwalstwa. Ale czy jaskółka, która szybko fruwa ponad pyłem, może
sobie
zabrudzić pióra? Nie. Ona przynosi na smutne drogi ziemi tylko ślad
lazuru, zapach
nieba. Rzuca wezwanie, by wstrząsnąć ludźmi i pobudzić ich do
podniesienia oczu ponad
błoto, by pobudzić ich do podążania za jej lotem prowadzącym ku niebu.
Tak jest ze
Mną. Przyszedłem was zabrać ze Sobą. Chodźcie!... Ten, kto wierzy w
Syna Jedynego,
nie podlega sądowi. Jest już zbawiony, bo Syn mówi do Ojca słowa: “Ten
Mnie
kocha”. Jednak bezużytecznie wykonuje dzieła święte ten, kto nie
wierzy. Już jest
osądzony, bo nie uwierzył w Imię Jedynego Syna Boga. Jakie jest Moje
Imię,
Nikodemie?»
«Jezus.»
«Nie. Zbawiciel.
Ja jestem
Zbawieniem. Ten, kto nie wierzy we Mnie, odrzuca swe zbawienie i już
jest osądzony przez
Wieczną Sprawiedliwość. A sąd na tym polega: “Światłość została ci
posłana,
tobie i światu, aby być dla was zbawieniem. Jednak ty i inni ludzie
woleliście
ciemność niż światło. Wolicie bowiem uczynki złe, do których się
przyzwyczailiście, niż dobre czyny, które On wam ukazał. Należało je
spełniać, aby
stać się świętymi”.
Znienawidziliście
Światłość.
Złoczyńcy bowiem kochają ciemności, by [móc] popełniać zbrodnie.
Uciekliście od
Światłości, aby nie ujawniła waszych ukrytych ran. To nie do ciebie
[mówię],
Nikodemie. Ale taka jest prawda. Kara zaś dla jednostki i dla
społeczności będzie
proporcjonalna do potępienia.
Do tych, którzy
Mnie kochają i
wprowadzają w życie przekazywane przeze Mnie prawdy – czyli rodzą się
po raz drugi
przez narodzenie bardziej realne – mówię, żeby nie obawiali się
Światłości, ale
przeciwnie, żeby zbliżyli się do Niej. Światłość ta powiększa to
światło, przez
które byli początkowo oświeceni. To chwała wzajemna, która czyni Boga
szczęśliwym w
Swych dzieciach, a dzieci – w ich Ojcu. Nie, dzieci Światłości nie
obawiają się
stanąć w świetle. Przeciwnie, sercem i poprzez czyny mówią: “Nie, nie
ja, lecz On
– Ojciec, On – Syn, On – Duch dokonali dobra we mnie. Im chwała na
wieki”. A z
Nieba odwieczny śpiew Trzech kochających się odpowie w Ich doskonałej
Jedności:
“Tobie błogosławieństwo na wieki, prawdziwy synu [pełniący] Naszą
wolę”. Janie,
gdy nadejdzie godzina, przypomnij sobie te słowa, by je zapisać.
Nikodemie, czy jesteś
przekonany?»
«Nauczycielu...
tak. Kiedy będę
mógł jeszcze z Tobą porozmawiać?»
«Łazarz będzie
wiedział, dokąd
cię zaprowadzić. Pójdę do niego, zanim stąd odejdę.»
«Odchodzę,
Nauczycielu.
Pobłogosław Twego sługę.»
«Niech pokój
będzie z tobą.»
Nikodem wychodzi z
Janem. Jezus
zwraca się do Szymona:
«Widzisz dzieło
potęgi Ciemności?
Rozciąga swą pułapkę jak pająk, łapie na lep i więzi tego, kto nie
potrafi umrzeć,
żeby narodzić się motylem dostatecznie mocnym, by rozerwać mroki
pajęczyny i
wydostać się z niej, unosząc na pamiątkę zwycięstwa – jak proporce i
sztandary
zdobyte na wrogu – jej strzępy, błyszczące na złotych skrzydłach.
Umrzeć, by
żyć. Umrzeć, by wam dać siłę umrzeć. Idź, Szymonie, odpocząć i niech
Bóg
będzie z tobą.»


 
 



Przekład: "Vox Domini"





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2010 01 02, str 083 086
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
t informatyk12[01] 02 101
introligators4[02] z2 01 n
02 martenzytyczne1
OBRECZE MS OK 02
02 Gametogeneza
02 07
Wyk ad 02
r01 02 popr (2)
1) 25 02 2012

więcej podobnych podstron