Rosjanie wybielili kontrolerów Nasz Dziennik


Rosjanie wybielili kontrolerów
Przyjęta przez Międzypaostwowy Komitet Lotniczy (MAK) kwalifikacja kwietniowego lotu
do Smoleoska zwalniająca kontrolerów lotu z Siewiernego z jakiejkolwiek
odpowiedzialności za katastrofę jest mocno kontrowersyjna. W ocenie pilotów
wojskowych z długoletnim doświadczeniem, także na misjach na terenie Federacji
Rosyjskiej, nie ma żadnych wątpliwości co do militarnego charakteru lotu i procedur,
według których musieli działad kontrolerzy. Jak usłyszeliśmy, nie było żadnych przeszkód,
by smoleoskie lotnisko w przypadku złych warunków pogodowych zostało zamknięte.
W ocenie dr. inż. Antoniego Milkiewicza, byłego pilota i głównego inżyniera wojsk lotniczych
oraz specjalisty z zakresu badao wypadków lotniczych, który pracował na Siewiernym w
pierwszych dniach po katastrofie, biorąc pod uwagę ogół przyczyn katastrofy Tu-154M, jakie
przedstawił Międzypaostwowy Komitet Lotniczy (MAK), należałoby dodad, że kontrola lotów
z lotniska Siewiernyj ma także swój "niewielki" wkład w tę ogromną tragedię. - Rozpatrując
sprawę zgodnie z przepisami międzynarodowymi, można by się zbliżyd do osądu MAK w tym
zakresie. Natomiast Siewiernyj jest lotniskiem wojskowym i kontrolerzy lotów byli
wojskowymi, a w takim wypadku w razie warunków nienadających się do lądowania
kontroler zamyka lotnisko - ocenił dr Milkiewicz. W przywoływanych przez MAK przepisach
dotyczących lotów międzynarodowych faktycznie odpowiedzialnośd leży po stronie dowódcy
statku powietrznego, jednak nawet działając według tych procedur, w krytycznych
sytuacjach lotnisko jest zamykane. Jak zauważył, takie przypadki znane są m.in. z praktyk na
wojskowym lotnisku Okęcie, które niejednokrotnie z uwagi na złe warunki atmosferyczne
było zamykane i wówczas samoloty kierowane były na inne lotniska. - W mojej ocenie,
kontrolerzy z Siewiernego mogliby zamknąd lotnisko, szczególnie że kontroler jako wojskowy
przepisów międzynarodowych nie znał i nie miał potrzeby, by je znad, bo spełniał rolę
wojskową - dodał. Sposobem zakwalifikowania lotu Tu-154M przez MAK zdziwieni są
doświadczeni piloci, z którymi rozmawiał "Nasz Dziennik". Jak usłyszeliśmy, wszelkie
wątpliwości rozwiewa tu złożony przez załogę Tu-154M plan lotu, w którym wyraznie
oznaczono charakter misji, i był to lot wojskowy. To właśnie powoduje, że załoga miała
pełną świadomośd, iż wykonuje zadanie właśnie o takim charakterze. W ocenie lotników,
plan lotu jasno sprecyzował jego charakter i jest kluczowy, a próby zaklinania rzeczywistości
przez MAK są niedopuszczalne. - Załoga zapisała, że wykonuje zadanie według procedur
wojskowych i wszyscy powinni się dostosowad do wymogów właśnie takiego lotu. W takim
przypadku kontroler lotów jest carem. Sprawa jest bezdyskusyjna - oceniają piloci.
W ocenie naszych rozmówców, m.in. właśnie te kwestie należało dokładnie omówid z
Rosjanami i powinno zostad wypracowane wspólne stanowisko, które znalazłoby się w
koocowym raporcie. Do tego jednak potrzebna była większa determinacja ze strony polskich
przedstawicieli. - Jeżeli mieliśmy osiągnąd wspólne zdanie z Rosjanami na temat wszystkich
elementów tego tragicznego zdarzenia, to powinniśmy cały czas z nimi pracowad. Ale nie tak,
że to Rosjanie formułują wnioski i je przedstawiają. Należało to zdanie wypracowywad, wręcz
wywalczyd - zauważył dr Milkiewicz.
Ostatnie sekundy lotu.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" płk Antoni Milkiewicz opisał, jak według zebranych w
Rosji materiałów wyglądały ostatnie chwile lotu Tu-154M. Jak zaznaczył, samolot w rejonie
tzw. bliższej prowadzącej (radiolatarnia położona w odległości 1,1 km od progu pasa) znalazł
się na małej wysokości. Rosły przy niej brzozy o wysokości 10-11 m i czubek jednej z nich
został ścięty prawym skrzydłem. Ten fakt jednak nie miał wpływu na tor lotu. Chwilę pózniej
samolot uderzył lewym skrzydłem o pieo brzozy, który w miejscu zetknięcia ze skrzydłem
miał ok. 40 cm średnicy. Doszło do naruszenia konstrukcji lewego skrzydła - ok. 5 m od jego
koocówki. W związku z utratą części skrzydła powstały różnice w sile nośnej i samolot zaczął
obracad się wzdłuż osi podłużnej w lewo. Jednocześnie z uszkodzonego zbiornika
umieszczonego w skrzydle wylewało się paliwo. Obracanie się samolotu trwało do chwili
zderzenia z ziemią i nie dało się go zrekompensowad. O ruchu obrotowym mają świadczyd
kolejne ślady: chwilę po kontakcie z brzozą samolot ściął lewym skrzydłem świerki pod
kątem 60 st., a następnie drzewa liściaste pod kątem ok. 70 st., ale już w pozycji
odwróconej. Ostatecznie w pozycji ok. 60 st. przechylenia na "plecach" doszło do zderzenia
z ziemią. Samolot, by w ten sposób się obrócid, potrzebował odpowiedniej wysokości i miało
ją zapewnid obniżenie terenu.
Marcin Austyn


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Widoczność pionową znali tylko kontrolerzy Nasz Dziennik
Zniknęła próbka ciała prezydenta Błędy Rosjan przy identyfikacji Nasz Dziennik
Rosjanie wyznaczyli ścieżkę śmierci Nasz Dziennik
Kto nie chce poznać tajemnicy Smoleńska Nasz Dziennik
Fakty nieznane , bo niebyłe Nasz Dziennik, 2011 03 16
Źółta kartka dla Litwy Nasz Dziennik, 2011 03 11
W czyje sumienia wpisano te groby Nasz Dziennik, 2011 03 07
Impreza na gruzach państwa polskiego Nasz Dziennik, 2011 03 17
Globalny teatr w globalnej wiosce Nasz Dziennik, 2011 03 17
Koalicja brnie w kłamstwo smoleńskie Nasz Dziennik
Ludobójstwo bez kary Nasz Dziennik, 2011 03 07
Nasz Dziennik 14 04 2016 (Alergia)
Z gloryfikatorami UPA nie chcą współpracować Nasz Dziennik, 2011 03 14
Działania służb rodem z PRL Nasz Dziennik, 2011 03 17
Jezus źródłem życia Nasz Dziennik, 2011 03 11
Michnik nie chce zeznawać Nasz Dziennik, 2011 03 18
Kerski spóźnił się z ofertą Nasz Dziennik, 2011 03 07
Jak Turowski przygotowywał wizytę Nasz Dziennik, 2011 03 11
Co działo się w ostatniej fazie lotu Nasz Dziennik Polecam

więcej podobnych podstron