Kasprowicz Jan Poezje


Jan Kasprowicz

POEZJE

ISBN: 978-91-85805-90-7

漏 Litteraturs门刲 skapet Ligatur, 2009

P.O.Box 75

SE 730 50 Skultuna, Sweden

www.ligatur.se

office@ligatur.se



Jan Kasprowicz

POEZJE

Z CHA艁UPY [1887]

KRZAK DZIKIEJ R脫呕Y [1898]

O BOHATERSKIM KONIU

I WAL膭CYM SI臉 DOMIE [1906]

2009





4

Utwory poetyckie:

Z CHA艁UPY

7

[1887] .................................................................................................

KRZAK DZIKIEJ R脫呕Y

49

[1898] .........................................................................................

O BOHATERSKIM KONIU

I WAL膭CYM SI臉 DOMIE

65

[1906] ..........................................................................................

5

6

Z CHA艁UPY

[1887]

Natur und Kunst sie scheinen sich zu fliehen,

Und haben sich, eh` man es denkt, gefunden.





Goethe


7


Jan Kasprowicz

I

Chaty rz臋dem na piaszczystych wzg贸rkach;

Za chatami kr臋py sad wi艣niowy;

Wierzby siwe poschyla艂y g艂owy

Przy stodo艂ach, przy niskich ob贸rkach.

P艂ot si臋 wali; pio艂un na podw贸rkach;

Tu r偶膮 konie, rycz膮 chude krowy,

Tam si臋 zwija dziewek wieniec zdrowy

W kra艣nych chustkach, w koralowych sznurkach.

Szare chaty! n臋dzne ch艂opskie chaty!

Jak si臋 z wami zros艂o moje 偶ycie,

Jak wy, proste, jak wy, bez rozkoszy. .

Dzi艣 wy dla mnie wspomnie艅 skarb bogaty,

Ale wspomnie艅, co 艂zawi膮 obficie -

Hej! czy przyjdzie czas, co 艂zy te sp艂oszy?!. .

8

Poezje

II

Tam, za wiosk膮 - we藕, Ojcze nasz, dzi臋ki! -

Jak pszeniczne ko艂ysz膮 si臋 艂awy!

呕yto, j臋czmie艅 i owies z艂otawy

Jak zginaj膮 ziarniste swe p臋ki!

Wiatr od pola si臋 rozgra艂 - czy偶 w j臋ki? -

Z dr贸g si臋 mgliste podnosz膮 kurzawy;

Nad drogami, 艣r贸d pokrzyw i trawy,

Skrzypi膮 krzy偶e, god艂a 艂ez i m臋ki.

O Ty Bo偶e! o Chryste! o Panie!

P艂onny owoc ta ziemia nam p艂odzi -

T艂uste k艂osy, bo t艂uste uprawy:

Nie na darmo ten wiatr tak zawodzi

I tak sm臋tne poszumy na 艂anie -

Tu k艂os ka偶dy to ch艂opski pot krwawy.

9

Jan Kasprowicz

III

艢wi臋ty Ka藕mierz - powracaj膮 czajki;

艢wi臋ty Wojciech - bociany klekoc膮,

S艂o艅ce grzeje, rowy w mlecz si臋 z艂oc膮,

Brzmi膮 skowronki, rych艂e, polne grajki.

Po murawach dzieci, strz臋pem krajki

Podkasane, w pasy si臋 szamoc膮;

Na przyzbicach baby w g艂os chichoc膮 -

鈥艣Eh! kumolu! bajki, 偶ywe bajki!鈥

Wiosna!.. Wiosna wsz臋dy 偶ycie budzi!

Jej b艂臋kity, s艂oneczne u艣miechy

I pod ch艂opskie wciskaj膮 si臋 strzechy.

I tu ra藕niej bij膮 serca ludzi,

Cho膰 si臋 troski za troskami tul膮

Do tych piersi pod zgrzebn膮 koszul膮.

10

Poezje

IV

Bij膮 dzwony.. Trza 艣wi臋ci膰 niedziel臋,

Trzeba na msz臋, uczci膰 przyka偶 bo偶y. .

I niebiesk膮 sukman臋 na艂o偶y,

Za kapelusz zatknie ruty ziele.

Bij膮 dzwony.. Chrzciny czy wesele?

Dni krzy偶owe!. . I serce si臋 trwo偶y:

Grady. . susze. . 艂za i krew si臋 mno偶y,

Gdzie偶 obrona, je艣li nie w ko艣ciele?

I t艂um korny padnie na kolana:

鈥艣Od powietrza, g艂odu, ognia, wojny

Chro艅 nas, Ojcze! daj nam czas spokojny -

Czas bez troski nadm臋skiej i trudu..鈥

Ach! jak fala p艂ynie pie艣艅 rozlana -

Biedny ludu! 艢wi臋ty, polski ludu!

11

Jan Kasprowicz

V

Co za rozgwar, co za 偶ycie w siole!

Jakie zewsz膮d p艂yn膮 wonie 艣wie偶e:

Starzy prawi膮, dziewki maj膮 krzy偶e

W bzy, bylice, w b艂awaty, k膮kole.

To Jan 艣wi臋ty chrzci wod臋 w rozdole,

Gasi zielsko, kt贸re jadem li偶e;

Czas sob贸tki i ch艂opcy, skry chy偶e,

Ze snopkami za wiosk臋, na pole.

I ogniska na przecznicach p艂on膮,

Szumi 偶yto, rzepik zapach leje,

Gwiazdy 艣wiec膮, wr贸偶膮 co艣 dziewczyny:

Nim rok minie, czy偶, w rut臋 zielon膮

W艂os przystroi im luby, jedyny?

Spad艂a gwiazdka, spad艂y偶 i nadzieje?

12

Poezje

VI

鈥艣Co?.. naprawd臋?.. Eh! smalone duby!..鈥

鈥艣Jako 偶ywo! wiecie, 偶e nie k艂ami臋:

Jak mg艂a siny sta艂 przy samej bramie -

Wida膰 nie ma spokoju duch Kuby.

Albo wtenczas, gdym z Bartkowej huby

Wraca艂 do dom - 艣wi臋te krzy偶a znami臋! -

Ten pies czarny!. . te dwa w臋gle w jamie!

Panie! chro艅 mnie od powt贸rnej pr贸by!鈥

I tak gwarz膮, a deszcz w okna bije,

Drzwi co艣 skrzypi膮, s艂ycha膰 szcz臋k 艂a艅cuch贸w.

Wicher j臋czy, pies w podw贸rku wyje.

Na kominku resztki ognia gasn膮,

P贸艂noc wciska si臋 w izdebk臋 ciasn膮,

Strach przejmuje w t臋 godzin臋 duch贸w. .

13

Jan Kasprowicz

VII

鈥艣艢piewaj, Kasiu!..鈥 I mg艂膮 si臋 powlek膮

Dwie 藕renice, te 偶ywe dwie wr贸偶ki.

I 鈥艣Kaj wiod膮 ci臋, Jasiu, te dr贸偶ki?

Na wojenk臋, na wojn臋 dalek膮!鈥

Albo: 鈥艣Ci膮gn膮 偶urawie nad rzek膮,

W rzece pierze Jagusia pieluszki,

Zimna woda oblewa jej n贸偶ki,

A po liczku 艂zy ciek膮, ej! ciek膮. .鈥

I piosenka jak p艂ynie, tak p艂ynie,

A偶 si臋 oczy za艂zawi膮 dziewczynie,

A偶 na piersi opadnie jej g艂owa.

A babusia zasypia spokojna

I co艣 szepce: 鈥艣Ej! wojna! ta wojna!

Ej! ta woda, ta woda lodowa!鈥

14

Poezje

VIII

Przyszed艂 do niej o zmroku, gdy ch艂ody

Spadn膮 srebrne na g臋stwin korony:

鈥艣Daj mi, Mary艣, sw贸j wianek zielony,

Tam w tym gaju, u tej sinej wody.

Jaka rozkosz i jakie to gody!..

O ma z艂ota!. .鈥 鈥艣O m贸j ulubiony!. .鈥

Ach! 偶e dr偶膮 a偶 leszczyny i klony

Na t臋 mi艂o艣膰, t臋 s艂odsz膮 nad miody. .

Ale potem.. ci ludzie!.. c贸偶 z tego?..

鈥艣呕al mi tylko warkocza czarnego,

呕al warkocza, co zakry艂 mi oczy -鈥

I w 艂zach ca艂a; swachy czepi膮, piej膮,

Brzmi muzyka, ta艅czy lud ochoczy,

A stolarze w lot kolebk臋 klej膮. .

15

Jan Kasprowicz

IX

Co dzie艅 chodzi, czy pogoda sprzyja,

Czy mu oczy tumani膮 zamiecie;

鈥艣Pani-matko!鈥 s艂ania si臋 kobiecie,

A do c贸rki: 鈥艣gwo藕dziczek, lelija!. .鈥

Na odpu艣cie zaloty zapija,

Szcz臋艣liwszego nie ma w ca艂ym 艣wiecie;

I c贸reczka p艂oni si臋 jak kwiecie,

A matusia wargi w u艣miech zwija.

I dr膮 pierze, prz臋d膮 len kud艂aty,

Trza wyprawy: koszuli, pierzyny -

艢lub za pasem. . gdy wr贸ci jedyny.

Ale Wojtka - wzi臋li go w so艂daty -

Do powrotu nie przynagla serce:

Gdzie艣 w Szczecinie odda艂 je 鈥艣Pomerce鈥.

16

Poezje

X

Oj, ja biedna, jak oset na grz臋dzie!

Kt贸偶 si臋 doli sierocej po偶ali?

Matu艣 偶yta ni owsa nie siali,

Nie ma sprz臋t贸w, wesela nie b臋dzie!

鈥艣Oj, ja naga jak w lesie 偶o艂臋dzie,

Jak te szyszki, kt贸re s艂o艅ce pali:

Ni jedwabi, ni sznurka korali -

Oj, nie przyjdzie od swat贸w or臋dzie!鈥

I tak w 艂zawe rozp艂ywa si臋 l臋ki,

A 艂zy p艂yn膮 w jeziora topiele.

Ale jako艣 u艣miecha si臋 woda:

Przyjd膮 swaty i b臋dzie wesele!

Nad korale, ponad jedwab mi臋kki

Twa rumiana, dziewczyno, uroda.

17

Jan Kasprowicz

XI

Na zap艂ociu sp臋dzali wieczory,

On jej szepta艂: 鈥艣O, moja jedyna!鈥

Z nim bylica i bia艂a brzezina,

Z nim szepta艂y zielone jawory.

A przed 艣witem na nogach.. Tak, skory!

I gbur kontent, i lubi jak syna -

Da mu c贸rk臋, gdy przyjdzie godzina,

I m贸rg ziemi, i krow臋 z obory.

Przysz艂y 偶niwa, czasy zapowiedzi..

鈥艣I do cep贸w jestem, i do ci臋cia,

Panie gburze! we藕cie mnie za zi臋cia!鈥

Ale gbur mu odpowie z owczarska:

鈥艣Niechaj ka偶dy, jak usiad艂, tak siedzi -

Ty艣 parobkiem, ona gospodarska鈥.

18

Poezje

XII

P艂acze.. biedna.. a jeszcze tak m艂oda,

Chocia偶, wida膰, pewnie smutek siny

Sp臋dzi艂 kwiatki z policzk贸w dziewczyny -

Szkoda r贸偶y czerwonej, oj! szkoda.

P艂acze.. we 艂zach jej ca艂a uroda.

Tak jak w rosie 艣lubne rozmaryny;

Opar艂a si臋 o kraw臋d藕 艂贸偶czyny.

A 艂zy gorzkie tak p艂yn膮 jak woda.

Jak nie p艂aka膰!.. Miesi膮c z sob膮 偶yli,

A dzi艣, Bo偶e!. . dzi艣 ich roz艂膮czyli. .

Jak nie p艂aka膰!. . 呕a艂uj膮 s膮siadki. .

Wczoraj w karczmie.. dobrzy przyjaciele..

Skrzypce. . tany. . kieliszek za wiele

I do b贸jki. . a dzisiaj przed kratki.

19

Jan Kasprowicz

XIII

Pierwsze lata, kiedy si臋 pobrali,

Szcz臋艣cie kwit艂o jak w polu mak贸wki,

Mieli chat臋, szkapsko i dwie kr贸wki,

Byli m艂odzi - siali i sprz膮tali. .

Ale potem - niech si臋 B贸g po偶ali..

Ci臋偶kie zimy i ci臋偶kie przedn贸wki

I w pierzynie wci膮偶 liczniejsze g艂贸wki -

Posz艂o byd艂o, chata i tak dalej.

Dzi艣, jak dzieje si臋 zwykle z t膮 spraw膮,

Kiedy k艂opot zagnie藕dzi si臋 w 艂o偶e,

Kiedy bieda pochwyci za szyj臋:

On zako艅czy艂 w karczmisku pod 艂aw膮,

Dzieci w s艂u偶bie, a ona, niebo偶臋,

Od wsi do wsi, dzi艣 偶ebrze i pije. .

20

Poezje

XIV

W poniedzia艂ki, pogoda czy s艂oty,

Czy na sucho, czy cz艂owiek si臋 schlasta,

Hej, z t艂umokiem na plecach do miasta,

A偶 na czole srebrzyste l艣ni膮 poty.

Bo c贸偶 robi膰?.. Te troski niecnoty!

Sama jedna na 艣wiecie niewiasta!. .

Jak na dro偶d偶ach potrzeba wci膮偶 wzrasta,

Trza podatku, trza odzia膰 sieroty!

I dzi艣 z targu pospiesza w sw膮 stron臋.

Nakupi艂a to soli, to krupy,

Nawet niesie dla dzieci ko艂acza.

Ale jak偶e wr贸ciwszy rozpacza!

Tl膮 si臋 jeszcze resztki jej cha艂upy,

A dzieciska na w臋giel spalone.

21

Jan Kasprowicz

XV

Mia艂a rol臋, sprzedali jej rol臋 -

By艂y czasy gradu i posuchy,

Kub臋 dawno zamkn膮艂 gr贸b ju偶 g艂uchy,

A sk膮d p艂aci膰, gdy pustki w stodole?

Po偶egna艂a ze 艂zami swe pole,

W s艂u偶b臋 posz艂y nieletnie dziewuchy,

I na plecach kawa艂 starej pstruchy,

Tak na wiatr si臋 pu艣ci艂a - na dol臋.

W臋drowa艂a od wioski do wioski:

Tu si臋 najmie do 偶niwa, tam pierze,

Pok膮d lata, pok膮d si艂y 艣wie偶e. .

Ale staro艣膰 spada funt po funcie:

Trza p贸j艣膰 w 偶ebry, trza 偶y膰 z 艂aski boskiej. .

I dzi艣 zmar艂膮 znale藕li na - gruncie.

22

Poezje

XVI

On w 艂achmanach, z dzieciakiem za r臋k臋,

Ona kawa艂 szarego chu艣ciska

I tak dalej, przez rowy i r偶yska,

W 艣wiat szeroki, na bied臋, na m臋k臋.

Wiatr jesienn膮 wydzwania piosenk臋,

S艂o艅ce ch艂odne promyki swe ciska;

Ca艂a ziemia, snad藕 zimy ju偶 bliska,

Sk艂ada 偶yciu ostatni膮 podzi臋k臋.

Id膮 milcz膮c.. Bo na c贸偶 im s艂owa?

On ich dot膮d natraci艂 do syta:

鈥艣Dajcie prac臋, cho膰by za 膰wier膰 myta鈥.

鈥艣Lato przesz艂o, do艣膰 swoich si臋 chowa -

Ledwie dla nich wystarczy nam chleba. .

Praca trudna. . przyb艂臋d贸w nie trzeba. .鈥

23

Jan Kasprowicz

XVII

S艂onko 艣wieci, oj, 艣wieci iskrzyste,

Ale jako艣 si臋 rozgrza膰 nie mo偶e!

Pierwsze szrony dzi艣 spad艂y na zbo偶e

I zmieni艂y w szron rosy kropliste.

Poza wiosk膮, gdzie, patrzcie! w srebrzyste

Oziminy us艂a艂y si臋 艂o偶e,

Wysz艂o ch艂opi臋 na ciche rozdro偶e

I wci膮偶 szepce: 鈥艣O Jezu! o Chryste!鈥

W kt贸r膮 stron臋 si臋 uda膰, snad藕 nie wie,

A tu nagie ga艂臋zie na drzewie,

A siermi臋偶ka na strz臋py podarta.

Gbur przez lato sierot臋-niebog臋

Mia艂 do byd艂a. . 鈥艣Na zim臋? Do czartal鈥

Kawa艂 chleba w zanadrze i w drog臋.

24

Poezje

XVIII

Wiatr zadmiewa i straszn膮 szarug膮

Pcha go na wstecz i bije mu w oczy:

Przygarbiony, z p臋kiem chrustu, broczy

W zaspach 艣niegu, a偶 pot ciecze strug膮.

Drog膮 kr贸tk膮, a jednak tak d艂ug膮..

Serce bije, a偶 si臋 w oczach mroczy -

Patrzy w zmroki, czy wioski nie zoczy -

A! tam pewnie, za t膮 mglist膮 smug膮. .

A, tak! pewnie.. Lecz trza spocz膮膰 chwil臋,

Dech zamiera i nogi si臋 broni膮 -

Wypoczynek wszak wzmacnia na sile.

A w cha艂upie a偶 z臋bami dzwoni膮 -

鈥艣Ojciec poszed艂 zbiera膰 drzewo w lesie -

Wnet przyniesie. .鈥 Ej-偶e, czy przyniesie?!. .

25

Jan Kasprowicz

XIX

Le偶y chory dwa miesi膮ce blisko,

Rwanie w krzy偶ach, b贸l piersi, ograszka -

Nie pomo偶e ni piasek, ni kaszka,

A偶 si臋 zwija na k艂臋bek p艂achcisko.

Jakie by艂o to z niego ch艂opisko!

Zwinniejszego nie ma we wsi ptaszka:

Macha膰 cepem lub kos膮 to fraszka;

Fraszka mokre wyrzuca膰 torfisko.

Teraz blady jak 艣ciana i s艂aby..

Darmo leki przynosz膮 mu baby,

艢mier膰 zagl膮da z ka偶dego otwora.

Trzeba ksi臋dza, niech grzechy przebaczy,

A ksi膮dz 艂aje: 鈥艣Jed藕cie po doktora - 鈥艣

Ksi臋偶e, za co?. . Dokt贸r dla bogaczy. .

26

Poezje

XX

Na kominie p艂omyczek si臋 偶arzy,

To pope艂znie odb艂yskiem w g艂膮b chaty,

To oz艂oci wytarte je szmaty,

To wypocznie na jej bladej twarzy.

Ona siedzi przy ogniu i marzy.

Pewno widzi skarb jaki bogaty -

Z艂oto, srebro, purpur臋, granaty,

A偶 si臋 spojrze膰 od blask贸w nie wa偶y.

A, tak!.. wczoraj jej skarbiec jedyny

Wzi臋li z r臋ki i w obce go strony

Tak pognali, jak nie bo偶e syny.

Dzi艣 go widzi, a jaki rz臋sisty:

Ciemny mundur i ko艂nierz czerwony,

呕贸艂ty guzik i 鈥艣zebel鈥 srebrzysty.

27

Jan Kasprowicz

XXI

Lichy knotek na murku w izdebce

Pokazuje mi kszta艂ty w p贸艂mroku:

Cztery 艣ciany, dwa 艂贸偶ka przy boku,

W k膮cie dziadu艣 zdrowa艣ki swe szepce.

Z szarej miski resztki 偶uru ch艂epce

Dwoje dzieci, w drugim, trzecim roku,

A matula, na wp贸艂 z drzemk膮 w oku,

Nad najm艂odszym, co le偶y w kolebce.

A gdzie ojciec?.. Pracuje w fabryce,

Het za wiosk膮. . dalek膮 ma drog臋. .

Musi wr贸ci膰, czekaj膮 na niego. .

Lecz ju偶 p贸藕no, sen klei 藕renic臋..

Ach! a mo偶e. . Panie! chro艅 od z艂ego. .

Tak, maszyna urwa艂a mu nog臋. .

28

Poezje

XXII

By艂o troje: on, ona i c贸rka;

On by艂 szewcem, nosi艂 si臋 z waspa艅ska,

Lubi艂 zajrze膰 czasami, gdzie 鈥艣gda艅ska鈥,

Lecz nie dawa艂 i przed 鈥艣czyst膮鈥 nurka.

Przysz艂a bieda.. i rzek艂a im gburka:

鈥艣Dajcie Fruzi臋. . pora 艣wi臋toja艅ska鈥,

Lecz szewc dumny, a duma szata艅ska -

鈥艣Nie jej miejsce, gdzie chlew i ob贸rka鈥.

Wi臋c do miasta.. na pa艅skie pokoje..

Dobrze p艂ac膮. . tam szcz臋艣cia poszuka. .

Jak si臋 ciesz膮 ci starzy oboje!

A po roku kto艣 do drzwi w noc stuka -

鈥艣E! to Fruzia!. . Sp艂akana?. . we dwoje?. .鈥

Tak! przynios艂a im grosze i - wnuka.

29

Jan Kasprowicz

XXIII

Pami臋tacie, ten s膮siad po prawej:

Wzrost mia艂 wielki i szerokie barki,

Lubi艂 czasem wypi膰 sobie starki

I nie gardzi艂 偶adnym k膮skiem strawy.

Mia艂 szkapin臋: wa艂ach by艂 cisawy,

Ze 呕ydami je藕dzi艂 na jarmarki;

Chwali艂 Boga i p艂aci艂 szarwarki,

I ucieka艂 od k艂贸tni i wrzawy.

Lecz gdy panicz znajdzie si臋 w kom贸rce

I przy werku Jagny si臋 pokr臋ci -

Panie! ratuj! o ratujcie, 艣wi臋ci!

Ca艂a dusza pali si臋 p艂omieniem,

Nie przepu艣ci ni jemu, ni c贸rce

I dzi艣, biedny! p艂aci to wi臋zieniem.

30

Poezje

XXIV

Mia艂 c贸runi臋, chowa艂 jak 藕renic臋,

O m贸j Bo偶e! o m贸j mocny Bo偶e!

Je艣膰 nie mo偶e i sypia膰 nie mo偶e,

Pie艣ci oczy i g艂adzi jej lice.

I wyros艂a, robi we fabryce,

O, m贸j Bo偶e! o, m贸j mocny Bo偶e!

On jej 艣lubne gotuje ju偶 艂o偶e,

Wybra艂 dla niej parobka jak 艣wi茅c臋.

Lecz nim przyjd膮 艣luby i wesele,

O, m贸j Bo偶e! o, m贸j mocny Bo偶e!

Chod藕cie baby, gotujcie k膮piele.

Dobry ojciec, stary Wojtek Janta -

O, m贸j Bo偶e! o, m贸j mocny Bo偶e!

Dosta艂 wnuka, syna fabrykanta.

31

Jan Kasprowicz

XXV

鈥艣Umar艂?..鈥 鈥艣Umar艂..鈥 鈥艣Takie lata zdradne,

Cz艂ek snad藕 m艂ody, a jednak ju偶 stary. .鈥

Ale pogrzeb kosztuje talary:

Ksi膮dz, kopid贸艂, podzwonne, pok艂adne.

鈥艣Jegomo艣ci!.. ja biedna, nie kradn臋..鈥

A ksi臋偶ulo: 鈥艣Nie pijcie opary,

B臋d膮 grosze na msze i ofiary. .

Lecz ja bior臋. . to, czego dopadn臋鈥.

Ha! c贸偶 robi膰?.. pogrzeba膰 go trzeba.

Duch bez ksi臋dza nie p贸jdzie do nieba -

Wi臋c ostatnie zaniesie piernaty. .

A wiatr wieje, a czasy tak ch艂odne,

A mr贸z siny wciska si臋 do chaty,

A robaczki golutkie i g艂odne. .

32

Poezje

XXVI

Kosz膮 rz臋dem.. A s艂o艅ce tak piecze,

呕e snad藕 piecem gor膮cym 艣wiat ca艂y. .

A pokosy padaj膮 jak wa艂y,

Kiedy burza rozmacha swe miecze.

Kosz膮 rz臋dem.. a pot z czo艂a ciecze.

Jak z drzew rosa, co si臋 pozgina艂y. .

Ej! ta rosa. . ta s艂ona. . p艂az ma艂y,

A wysysa pacierze cz艂owiecze.

Ale trudno.. to bo偶e przykazy,

Dane ludziom ju偶 w Raju, przed wiekiem,

W przeznaczeniach nie zachodz膮 zmiany:

Drzewo drzewem, a g艂azami g艂azy,

Woda wod膮, a cz艂owiek cz艂owiekiem,

Wi臋c pracowa膰 mu trzeba na - pany. .

33

Jan Kasprowicz

XXVII

Zanim zga艣nie jutrzenka, nim sp艂on膮

Z艂otej zorzy rumie艅ce na niebie,

Ch艂op ju偶 z werka, p贸艂drzemi膮c, si臋 grzebie:

A dy膰 dzwoni膮, trza z p艂ugiem, trza z bron膮.

Jeszcze s艂o艅ce p艂omienn膮 koron膮

Nie uwie艅czy tej ziemi i siebie,

A Ju偶 baby i ch艂opy o chlebie

I o 偶urze ku 偶niwnym zagonom.

Id膮 gwarz膮c, lecz gwarz膮 co艣 smutnie,

Czasem Ka艣ka lub Bartek 偶art utnie,

Ale 偶arty, jak gdyby nie z duszy.

Czasem piosnka gaw臋dk臋 zag艂uszy,

Lecz i strofki co艣 t臋skne, nie ciesz膮 -

Nie dziwota, wszak na pa艅skie spiesz膮.

34

Poezje

XXVIII

鈥艣A wy dok膮d, Macieju, w tej s艂ocie,

呕e psa wygna膰 by艂oby dzi艣 grzechem?

Widz臋, z rydlem idziecie i z miechem -

A jak w podr贸偶 w od艣wi臋tnej kapocie.鈥

鈥艣Cz艂ek si臋, panie, nie rodzi艂, gdzie krocie,

Trza ich szuka膰鈥, wyrzecze z u艣miechem.

I po偶egna, i dalej, z po艣piechem,

W tej szarudze, w tym deszczu, w tym b艂ocie.

Ja go zna艂em.. fornalem by艂 w Siewnie..

I mia艂 wkr贸tce p贸j艣膰 mi臋dzy w艂odarzy,

To ma艂ego ju偶 gburstwa pocz膮tek. .

Lecz pan sprzeda艂, jak s艂ysz臋, maj膮tek,

Przyszed艂 obcy, inak gospodarzy,

Pewnie wygna艂 go z chaty. . A pewnie!. .

35

Jan Kasprowicz

XXIX

Do szpitala powie藕li biedactwo..

艢wietne przyni贸s艂 mu rok ten go艣ci艅ce:

Po艂amane pacierze i si艅ce -

Co za skarby! jakie偶 to bogactwo!

Ekonomski bat wielkie ma w艂adztwo -

Plecy ch艂opskie! tu wyprawia m艂y艅ce,

A chciej tylko poskromi膰 z艂oczy艅c臋:

Bunt pod r臋k膮, brak czci, 艣wi臋tokradztwo!

I ludziska, jak wo艂y robotne,

Chodz膮 w jarzmie i milcz膮, zakl臋te,

Chocia偶 serce w krzyk g艂o艣ny si臋 budzi!

Tak, jak wo艂y, w niewoli pocz臋te -

Te s膮 tylko r贸偶nice stokrotne:

Tych nie bij膮, ale bij膮 ludzi. .

36

Poezje

XXX

Chodzi艂 w fraczku, cho膰 ojciec w sukmanie,

Gi膮艂 si臋 w kab艂膮k: 鈥艣Upadam do n贸偶ki,

Ja艣nie hrabio! ca艂uj臋 paluszki -鈥

Ojcu trudno by艂o wyrzec: 鈥艣Panie!鈥

Do panienki: 鈥艣R贸偶yczka, zaranie!鈥

Do panicza: 鈥艣A mo偶e dziewuszki?

Mam siostruni臋, piersi jak dwie gruszki,

No a liczko, pah! pah! to kochanie鈥.

Wreszcie, s艂ysz臋, siedzi w kryminale:

Okrad艂 pany, sfa艂szowa艂 papiery,

Wszystko prawda jak dwa a dwa cztery.

Ojciec zsiwia艂, matka w gorzkie 偶ale,

Ludzie w 艣miechy, szydz膮 swym zwyczajem. .

C贸偶 dziwnego? przecie偶 by艂 lokajem. .

37

Jan Kasprowicz

XXXI

Ja ci zawsze m贸wi艂em, s膮siedzie,

呕e na diab艂a tym chamom nauka!. .

No. . na zdrowie! gdy cz艂owiek pop艂uka,

Nie zawadzi po takim obiedzie.

Ch艂op pokorny, dop贸ki jest w biedzie,

Pok膮d widzi koniuszki ka艅czuka. .

Lecz i do wr贸t szlacheckich zastuka,

Gdy mu jako艣 si臋 dobrze powiedzie. .

A przybysze, zwaliwszy si臋 t艂umnie,

Zabieraj膮c szlacheckie dostatki,

Szepc膮 ch艂opom: 鈥艣Dzia艂ajcie rozumnie!

Po co le藕膰 wam, gdzie b艂yszcz膮 si臋 szmatki,

Gdzie czyn lichy, cho膰 s艂owa bogate -

My wam damy i chleb, i o艣wiat臋. .鈥

38

Poezje

XXXII

鈥艣Zapali艂a im si臋 wreszcie 艣wieczka,

Poszli wreszcie po rozum do g艂owy;

Widz膮 wreszcie, 偶e olbrzym ludowy

To nie plewy albo jaka sieczka. .鈥

Id臋.. czytam: 鈥艣Wiejska biblioteczka..鈥

鈥艣A spis ksi膮偶ek?. .鈥 鈥艣Tu!. .鈥 Miesi膮c Majowy. .

Straszne M臋ki. . Kalendarzyk Nowy. .

Tr膮ba S膮du - a to mi ksi膮偶eczka!. .

Oto pr贸bka szlacheckiej kultury!

A gmach s艂aby! a gmach ca艂y trzeszczy -

A z zachodu p艂ynie szum z艂owieszczy:

To z艂e duchy na skrzyd艂ach wichury

Szydz膮 g艂o艣no, wywalaj膮c wrota:

鈥艣Nie my niszczym, lecz wasza ciemnota!. .鈥

39

Jan Kasprowicz

XXXIII

Na sejmiku zebrali si臋 licznie:

Pos艂a wybra膰 trza do parlamentu:

Pe艂no wrzawy, pe艂no kr臋tu w臋tu -

呕y膰 umiemy, wida膰, politycznie.

I rzek艂 ch艂opom kandydat prze艣licznie:

鈥艣Bracia!. .鈥 鈥艣Wiwat!. .鈥 鈥艣Bracia, jak okr臋tu

Maszt. .鈥 鈥艣Niech 偶yje!. . Wiwat!. .鈥 鈥艣艣r贸d odm臋tu,

Tak i nasza, wida膰 to publicznie -鈥

I tak dalej.. A biedne ch艂opiska

Ot, tak m膮drzy, jak byli przed chwil膮,

Cho膰 s艂uchaj膮, cho膰 si臋 w rozum sil膮. .

鈥艣M贸wi ja艣nie, nawet bra膰mi zowie,

Nie s艂yszeli tak nasi ojcowie. .鈥

Tak! braterstwo i o艣wiata b艂yska.

40

Poezje

XXXIV

鈥艣S艂uchaj, Milciu!.. to ch艂opak jest sprytny,

A nam wo艂u nauki nie zjedz膮. .

Trza o艣wiaty. . a przy tym powiedz膮:

Patriota. . filantrop. . duch szczytny. .鈥

I tak w szko艂y szed艂 Wicu艣 Pochwytny,

I a偶 do dna upaja艂 si臋 wiedz膮,

A dw贸r p艂aci艂. . Lecz rych艂o co艣 cedz膮:

鈥艣Grosz rzucony. . ch艂op krn膮brny, ambitny. .鈥

Trzeba zbada膰.. I dzwoni uprz臋偶膮,

R偶膮 cugowce. . kocz drog臋 zamiata. .

A pod wiecz贸r powr贸ci z mie艣ciny:

鈥艣Masz tu cham贸w! padalce! gadziny!

Wychowa艂em u piersi swej w臋偶a,

To heretyk, to zb贸j - demokrata!. .鈥

41

Jan Kasprowicz

XXXV

鈥艣Proboszczuniu!.. mam syna.. poj臋tny..

Szko艂a blisko. . B贸g da艂 mi niedu偶o,

Ale p贸jdzie, gdy si艂y pos艂u偶膮,

Kiedy cz艂owiek obrotny i skrz臋tny.

Ze sukmanki surducik od艣wi臋tny -

I kirejka na s艂ot臋 - na burz膮. .

B臋dzie ksi臋dzem. . jak losy wywr贸偶膮:

Cz艂owiek liczy, a Pan B贸g niech臋tny. .鈥

鈥艣Tsia!.. ja膰 tego nie chwal臋 zapa艂u:

Dzi艣 nauka to ogie艅 piekielny,

Sma偶y 偶ywcem. . tak z wolna, poma艂u. .

Ko艣ci贸艂 zburzy膰 chc膮 dzi艣 m臋drk贸w krocie;

To膰 sam Pan B贸g zamieszka艂 w prostocie -

Niech zostanie przy p艂ugu, m贸j Chmielny!. .鈥

42

Poezje

XXXVI

Pasa艂 byd艂o i chodzi艂 pod 偶yto,

To pod wierzb膮 nad strug膮 siadywa艂

I tak s艂ucha艂, jak k艂os si臋 odzywa艂,

Co li艣膰 szemrze i wody koryto.

Przesta艂 pasa膰.. by艂 dworskim.. za myto

Kupi艂 sobie skrzypic臋 i grywa艂;

Na weselach tak ch艂op贸w porywa艂,

呕e inaczej ta艅czono i pito.

Kto wie, jakie mia艂 skarby w swej duszy:

Mo偶e by艂by w stolicy artyst膮,

Pi艂by wino, obsypa艂 si臋 z艂otem. .

Lecz tu wszystko marnieje w tej g艂uszy,

Dzi艣 si臋 zagra艂 i zapi艂 si臋 czyst膮,

I zako艅czy艂 w 艂achmanach pod p艂otem.

43

Jan Kasprowicz

XXXVII

Mieli syna, dali go do szko艂y;

Syn si臋 uczy, a偶 si臋 serce 艣mieje;

Z roku na rok wzrastaj膮 nadzieje,

Z nimi rosn膮 i dziury stodo艂y.

To nic.. wreszcie synalek Jemio艂y

Edukacji wsze przeszed艂 koleje;

Dzisiaj grzebie umar艂e i pieje,

Pasie 偶ywe - barany i wo艂y.

Ojciec poszed艂 ju偶 dawno na wieki,

Nie doczeka艂 si臋 nawet dziekana:

Na trud, lata nie pomog膮 leki.

A matula w opa艂ach od rana:

Drobi kluski przed ksi臋dza koguty,

Klepie pacierz i - czy艣ci mu buty. .

44

Poezje

XXXVIII

Mia艂 by膰 ksi臋dzem.. Ano, rzecz to zwyk艂a:

Ch艂opskie dziecko. . a ksi膮dz cz艂owiek bo偶y. .

I tatulo grosz za groszem 艂o偶y,

I do miasta to 偶yto, to 膰wik艂a.

Ale ludzka rachuba jak nik艂a!..

Syn im bardziej w nauki si臋 wdro偶y,

Czuje, serce, jak na k艂am si臋 trwo偶y,

Jak ca艂ego prawda w sieci wik艂a. .

G艂u偶膮 ludzie.. i ksi膮dz proboszcz s艂yszy:

Wo艂a Ma膰ka: 鈥艣Panie! odpu艣膰 grzechy,

Lecz ze syna nie macie pociechy!. .鈥

Ojciec w gniewie pieni si臋 i dyszy

I 艣le pismo: 鈥艣Nie moje艣 ty dziecko!鈥

A z rozpaczy umar艂o kobiecko. .

45

Jan Kasprowicz

XXXIX

Rano, zim膮, mr贸z czy zawierucha,

W surduciku do szko艂y o mil臋,

A wieczorem w chacie p贸藕ne chwile

Z ksi膮偶k膮, z pi贸rem, chocia偶 w r臋ce chucha.

Latem, wolny, zast膮pi pastucha,

A pod pach膮 Homery, Wirgile;

Ludzie czasem poszydz膮 niemile,

Lecz on pasie i ludzi nie s艂ucha. .

I tak wyr贸s艂.. I dalej w stolic臋..

Tam to wiedzy g艂臋boka jest rzeka. .

Ojciec czeka i matula czeka. .

A on pisa艂: 鈥艣Kochani rodzice!..

Sko艅cz臋. . bieda. . du偶o do roboty. .鈥

I dzi艣 sko艅czy艂. . umar艂 na suchoty. .

46

Poezje

XL

A偶 mu ca艂a rozpala si臋 dusza,

Tak nauk臋 wci膮偶 ch艂onie i ch艂onie,

A nauka w szlachetne pogonie

Za ide膮 i serce mu zmusza.

I braterstwo do g艂臋bi go wzrusza,

Chcia艂by wszystkich pomie艣ci膰 w swym 艂onie,

Cho膰 mu Spartak szepce o swym zgonie,

Cho膰 go nieraz straszy cie艅 Mariusza. .

I raz siedz膮c w 艂awce, zadumany,

Schwyci r臋k臋 panicza-s膮siada,

Szepc膮c: 鈥艣Bracie!鈥 z okiem, co nie k艂amie.

Ale panicz snad藕 nie tak k膮pany -

Jakby uczu艂 uk膮szenie gada,

D艂o艅 mu wyrwie i spyta: 鈥艣Co?. . chamie!?. .鈥

47

48

KRZAK DZIKIEJ

R脫呕Y

[1898]

49

Jan Kasprowicz

[WIERZY艁EM ZAWSZE W 艢WIAT艁A MOC]

Wierzy艂em zawsze w 艣wiat艂a moc,

W艂adn膮c膮 nad mrokami,

A przecie偶 nieraz wiar臋 t臋

Gorzkimi zlewam 艂zami.

I wstaje z morza gorzkich 艂ez

Zjawisko wnet olbrzymie,

Nachyla ku mnie smutn膮 twarz,

A Rozpacz mu na imi臋.

Nachyla ku mnie blad膮 skro艅,

殴renic膮 wabi ciemn膮,

Zamyka w u艣cisk, ach! i 艣wiat

Zamyka razem ze mn膮.

50

Poezje

[W CIEMNO艢CI SCHODZI MOJA DUSZA]

W ciemno艣ci schodzi moja dusza,

W ciemno艣ci to艅 bezdenn膮,

P贸l Elizejskich ju偶 nie widzi,

Zawis艂a nad Gehenn膮.

W g贸rze nad losem mojej duszy

Boleje anio艂 bia艂y,

A tutaj szyki pot臋pie艅c贸w

Szyderczo si臋 za艣mia艂y.

Szydz膮 z mej duszy pot臋pie艅ce,

呕e cz膮stka jasnej mocy,

Co rodzi s艂o艅ca, nie ma w艂adzy,

By z艂ama膰 ber艂o nocy.

51

Jan Kasprowicz

[T臉SKNI臉 KU TOBIE, O SZUMI膭CY LESIE!]

IT臋skni臋 ku tobie, o szumi膮cy lesie!

Ku twoim pie艣niom, kt贸re wiew wiosenny

W bezmierny przestw贸r na swych puchach niesie,

Ulata duch m贸j, sam w melodie plenny.

Syt jestem ziemi; z tej ka藕ni codzienn茅j,

Trosk jej i cierpie艅, o szumi膮cy lesie,

W akordy hymn贸w pierwotnych brzemienny,

Jak wi臋zie艅 z kajdan, tak ma dusza rwie si臋.

Jest zapomnienie w tej pie艣ni; jest lube,

O roz艣piewany, o szumi膮cy lesie,

W fali twych ton贸w rozp艂yni臋cie bytu;

Jest w nich tajemne przeczucie, 偶e zgub臋

Tego, co duszy wybawieniem zwie si臋,

Chowaj膮 w sobie dziedziny b艂臋kitu. .

IIStruny twej harfy, o szumi膮cy lesie,

Dech 贸w porusza, co byt w onej porze,

Gdy pod budow臋 wszech艣wiata przyciesie

Pramistrz w niezmiernym uk艂ada艂 przestworze -

52

Poezje

Gdy kszta艂ty byt贸w 艣wi臋te S艂owo bo偶e

Przybiera膰 j臋艂o. O szumi膮cy lesie,

Rozlewne d藕wi臋k贸w przedwiekowych morze!

Wonczas, gdy 偶ywio艂 za 偶ywio艂em rwie si臋,

Kiedy Tworzyciel blask sw贸j i swe cienie,

I cicho艣膰 swoj膮, i sw贸j rozgwar niesie

W pust膮 bez ko艅ca i bez nocy g艂usz臋 -

To samo wonczas sp艂odzi艂o nasienie,

O roz艣piewany, o szumi膮cy lesie,

Dwie siostry bli藕nie: tw膮 i moj膮 dusz臋.

IIIDlatego dzisiaj, o szumi膮cy lesie,

Ma dusza wnika w tw膮 dusz臋, rozumie,

Chocia偶 ludzkiego cia艂a ogniem zwie si臋,

Cho膰 ludzkim 艣piewa j臋zykiem, w tym szumie

Akord najcichszy.. A gdy w drzew twych t艂umie,

O roz艣piewany, o szumi膮cy lesie,

Wichr si臋 rozgo艣ci w swej szalonej dumie

I burzycielskim swoim tchem rozniesie

Twe li艣cie 艣wie偶e, przerywaj膮c cisz臋

Trzaskiem konar贸w, i ma dusza gnie si臋,

I sw膮 koron臋 wraz z twymi ko艂ysze,

I razem z tob膮, o j臋cz膮cy lesie,

J臋czy, i j臋k sw贸j razem z twoim splata

W echo tych cierpie艅, co rani膮 pier艣 艣wiata. .

53

Jan Kasprowicz

IVO roz艣piewany, o szumi膮cy lesie!

Wiem ci ja dobrze, 偶e ten wichr, cho膰 zrywa

Twe i me 艂ono, cho膰 b贸l z sob膮 niesie,

呕e snad藕 go dusza nie wytrzyma 偶ywa,

Nie jak wr贸g na nas z dzikim 艣wistem sp艂ywa,

Ale najszczerszym przyjacielem zwie si臋,

Bo najszumniejsze melodie dobywa

Z mej i twej lutni, o rozgrany lesie!

A jednak dzisiaj - niech wierzcho艂ki twoje

Ten tajemniczy, cichy wiew porusza

W pie艣艅, co ma w sobie zapomnienia zdroje,

Co rozp艂yni臋ciem jest bytu. Niech rwie si臋

艢wiat ten! Spokoju spragniona ma dusza,

O s艂odk膮 cisz臋 szeleszcz膮cy lesie!

54

Poezje

WIATR HALNY

IHuczy nade mn膮 halny wiatr.. Daleki

Wprz贸d mnie dochodzi szum i 艣wist, a potem

Z jakim艣 pogwarem, trzaskiem i 艂omotem

Ci臋偶ar si臋 k艂adzie na wysmuk艂e smreki.

Od razu k艂ody o grubo艣ci snop贸w

Gn膮 si臋 w mych oczach jak 藕d藕b艂a lichej s艂omy:

Tak igra nimi g艂uchy, niewidomy,

Go艣膰, co od skalnych wlecze si臋 przekop贸w.

Id臋, wci膮偶 id臋, po j臋cz膮cym borze..

I cho膰 spotykam pnie, wyrwane z ziemi,

Ten sza艂, w b艂臋kitnym zbudzony przestworze,

By gi膮膰 i wali膰, strachu mi nie wlewa

Do g艂臋bi wn臋trza: Rad bym si艂y swemi

Zmierzy膰 si臋 z wichrem jak te wielkie drzewa.

IIMia艂em ci w sobie ongi moc czuwania,

A dzisiaj senno艣膰 ogarnia mi ducha:

Gdzie 偶ycie wrza艂o, tam dzi艣 pustka g艂ucha,

Gdzie s艂o艅ce by艂o, chmura blask przys艂ania.

55

Jan Kasprowicz

Jakowa艣 bole艣膰, jaka艣 zawierucha,

Co s艂abym bytom pewn膮 艣mier膰 wydzwania,

Niech, jak halnego wiatru straszne grania,

Wstrz膮艣nie istot膮 moj膮: Jest-li krucha,

To po niej 偶alu nie b臋dzie.. A je艣li

Nieprze艂amana wyjdzie z tych zapas贸w,

To razem z wichrem taki szlak zakre艣li,

呕e zetnie na nim smreki swym oddechem,

Si艂 pozbawione dla id膮cych czas贸w,

A to, co mocne, odpowie jej echem.

IIIO wichrze halny! C贸偶, 偶e przel臋kniona

Chowa si臋 koza przed twojej pot臋gi

Wiewem niszcz膮cym? Sam orze艂, co kr臋gi

Toczy podniebne, tuli si臋 do 艂ona

Szczelin turniowych, bo kr贸lewskich skrzyde艂

J臋drna rozpi臋to艣膰 nie wytrzyma pr贸by. .

Str膮caj kozice, ty pos艂a艅cze zguby,

I or艂y chwytaj w oka swoich side艂,

I mia偶d偶 o ska艂y, i jak 艂an, pokosem

B贸r po艂o偶ywszy, hucz szale艅czym g艂osem -

Razem z m膮 dusz膮 hucz i 艣wiszcz rado艣nie:

C贸偶, 偶e z gin膮cych strumie艅 krwi pop艂yn膮艂?

Wszak nie ma szcz臋艣cia tam, gdzie 偶ycie ro艣nie!

Niech 艣wiat przepada, na to on, by zgin膮艂!. .

56

Poezje

IVHuczy nade mn膮 halny wiatr.. Na drogi

Jego przemocy, po kt贸rych Zag艂ada

I B贸l pospiesza, duch si臋 m贸j wykrada,

艢wie偶o uskrzydlon, 偶膮dny 艂ez i trwogi.

A od hal bujnych p艂ynie j臋k z艂owrogi -

Rozpacz 艂kaj膮ca, 偶e wichr pobi艂 stada

I porozrzuca艂 koleby. . I blada,

Z w艂osem rozwianym i z dr偶膮cymi nogi,

Posta膰 juhasa przed oczy mi stanie..

I niby orze艂 z podci臋tymi pi贸ry,

Krwi膮 skraplaj膮cy swe rodzinne granie,

Duch m贸j do smrek贸w tuli si臋 bezw艂adnie..

I naprz贸d czuje strach i 偶al ponury,

A potem znowu - senno艣膰 go opadnie. .

57

Jan Kasprowicz

KRZAK DZIKIEJ R脫呕Y W CIEMNYCH

SMRECZYNACH

IW ciemnosmreczy艅skich ska艂 zwaliska,

Gdzie pawiookie drzemi膮 stawy,

Krzak dzikiej r贸偶y p膮s sw贸j krwawy

Na plamy szarych z艂om贸w ciska.

U st贸p mu bujne rosn膮 trawy,

Bokiem si臋 pi臋trzy turnia 艣liska,

Kosodrzewiny w臋偶owiska

Poobszywa艂y g艂a藕ne 艂awy. .

Samotny, senny, zadumany,

Skronie do zimnej tuli 艣ciany,

Jakby si臋 l臋ka艂 tchnienia burzy.

Cisza.. O li艣cie wiatr nie tr膮ca,

A tylko limba pr贸chniej膮ca

Spoczywa obok krzaku r贸偶y.

IIS艂o艅ce w niebieskim l艣ni krysztale,

艢wiat艂o艣ci膮 sta艂y si臋 granity,

Ciemnosmreczy艅ski las spowity

W bladob艂臋kitne, wiewne fale.

58

Poezje

Szumna siklawa mknie po skale,

Pas rozwijaj膮c srebrnolity,

A przez mg艂y id膮, przez b艂臋kity,

Jakby wzdychania, jakby 偶ale.

W skrytych za艂omach, w cichym schronie,

Mi臋dzy graniami w s艂o艅cu p艂onie,

Zatopion w szum, krzak dzikiej r贸偶y. .

Do 艣cian si臋 tuli, jakby we 艣nie,

A obok limb臋 tocz膮 ple艣nie,

Limb臋, zwalon膮 tchnieniem burzy.

IIIL臋ki! wzdychania! roz偶alenia,

Przenikaj膮ce nie艣wiadomy

Bezmiar powietrza!. . Hen! na z艂omy,

Na blaski turnie, na ich cienia

Stado si臋 kozic rozprzestrzenia;

Nadziemskich lot贸w ptak 艂akomy

Rozwija skrzyde艂 swych ogromy,

艢wistak gdzie艣 艣wiszcze spod kamienia.

A mi臋dzy zielska i wykroty,

Jak l臋k, jak 偶al, jak dech t臋sknoty,

Wtuli艂 si臋 krzak tej dzikiej r贸偶y.

Przy nim, ofiara ach! zamieci,

Czerwonym pr贸chnem limba 艣wieci,

Na wznak rzucona 艣wistem burzy. .

59

Jan Kasprowicz

IVO roz偶alenia! o wzdychania!

O tajemnicze, dziwne l臋ki!. .

Zi贸艂 zapachnia艂y 艣wie偶e p臋ki

Od niw liptowskich, od Krywania.

W dali echowe s艂ycha膰 grania:

Jakby nie z tego 艣wiata d藕wi臋ki

P艂yn膮 po rosie, co hal mi臋kki

Aksamit w wilgn膮 biel os艂ania.

W seledyn stroj膮 si臋 niebiosy,

Wilgotna biel wieczornej rosy

B艂yszczy na kwieciu dzikiej r贸偶y.

A cichy powiew krople str膮ca

Na limb臋, co tam pr贸chniej膮ca

Le偶y, zwalona wiewem burzy. .

60

Poezje

CISZA WIECZORNA

IRozmi艂owana, rozt臋skniona,

Hen! od wieczornej idzie zorzy

Zamyka膰 Tatry w swe ramiona.

Przed ni膮 zawiewa oddech bo偶y:

Wonie jedliczne i 艣wierkowe

Ze swych lesistych wstaj膮 艂o偶y.

A ona tuli jasn膮 g艂ow臋

Do Osobistej, by wraz potem

K艂a艣膰 j膮 na piersi Giewontowe.

Po reglach mu艣nie li przelotem,

Czo艂o 艢winicy w 偶ar rozpali

I Hawra艅 zleje krwawym z艂otem.

Tak nikn膮c po szczycie i po hali,

Z ogniem t臋sknicy ginie w dali. .

IIP艂onie kamienna Tatr korona,

A cisza siada mi臋dzy granie,

Rozleniwia艂a, rozmarzona.

Nad przepa艣ciami niema stanie,

Senno艣膰 przelewa w mgie艂 opary,

Po ska艂ach wiesza zadumanie.

61

Jan Kasprowicz

Ani si臋 ozwie b贸r prastary:

Ona milczeniem gniecie smreki,

Unieruchamia ich konary.

Przez ca艂y przestw贸r, przez daleki,

G艂uch膮 za sob膮 t臋skno艣膰 wlecze,

Snad藕 d藕wigaj膮c膮 wieki. . wieki. .

Za ni膮 jak zdr贸j, co ledwie ciecze,

Snuj膮 si臋 ci臋偶kie my艣li cz艂ecze. .

IIIOwiana mg艂ami r贸偶owemi,

Przystaje w drodze, zal臋kniona,

Przyk艂ada ucho swe do ziemi;

Nic!.. tylko gdzie艣 tam echo kona,

Tylko przygasa ob艂ok krwawy,

Tylko blednieje Tatr korona.

Pomrok ogarnia skalne 艂awy,

A od nich p艂ynie do st贸p ciszy

Li jednostajny szmer siklawy.

Czasem zakl臋ty las zadyszy

Albo wystrzeli艂 krzyk pastuszy

I zamilk艂. . I ona zn贸w nie s艂yszy

Nic w tej przel臋k艂ej, mrocznej g艂uszy -

Nic, pr贸cz poj臋ku twojej duszy. .



62

Poezje





IV


Rozmi艂owana, rozt臋skniona,

Schodzi powoli od miesi膮ca

Zamyka膰 Tatry w swe ramiona.

Po halach srebrne krople str膮ca,

Srebrzy potok贸w seledyny,

Ciche pacierze szeptaj膮ca.

Up艂azy tuli w ca艂un siny,

Szkliwy jak prz臋dze te paj臋cze;

Blask 偶enie srebrny na g臋stwiny.

Blask 偶enie srebrny na prze艂臋cze,

Na wichry, kopy, na grzebienie,

Na przepa艣ciste 艣cian por臋cze -

Blask naoko艂o srebrny 偶enie,

Z nim wyczerpanie i omdlenie. .

VOpad艂y Tatry i omdla艂y,

Gdy na nie cisza rozmarzona

P艂aszcz zarzuci艂a wiewny, bia艂y;

Gdy rozpostar艂a swe ramiona -

Srebrnej roz艣wietli mg艂awe smugi -

Garn膮ce czo艂a g贸r do 艂ona:

Jak pas szeroki, jak pas d艂ugi,

Od Lodowego do Krywania,

A z nimi puszcze, stawy, strugi,

63

Jan Kasprowicz

Szczyt si臋 przy szczycie ku niej s艂ania..

Ona omdlenie wci膮偶 rozsiewa,

A偶 w tym bezkresie wyczerpania,

Tul膮c si臋 gdzie艣 do limby drzewa,

Sama wraz z b贸lem twym omdlewa. .

64

O BOHATERSKIM

KONIU

I WAL膭CYM SI臉

DOMIE

[1906]

65

Jan Kasprowicz

BALLADA O BOHATERSKIM KONIU

Panie i Panowie!

Oto ko艅, na kt贸rym sir Raleigh Haywards zwyci臋skim dowodzi艂

pu艂kiem przeciwko zbuntowanemu ch艂opstwu w Transwalu.

呕o艂nierze Jej Kr贸lewskiej Mo艣ci guziki maj膮 b艂yszcz膮ce.

Jada艂 cukier z r臋ki genera艂owej, szczeg贸ln膮 obdarzaj膮cej 艂ask膮 jego pana, a s艂ynna z pi臋kno艣ci miss Ellen zaplata艂a mu grzyw臋

w wst膮偶ki, nabyte w znanym z doborowych towar贸w magazynie J. M.

Freebody & Debenham na Wigmorestreet 44 (czterdzie艣ci i cztery!).

By艂 czas, 偶e ko艅 ten z艂ociste nosi艂 podkowy.

Na g艂os surmy uderza艂 nimi o ziem, parskaj膮c niecierpliwie i gryz膮c u藕dzienic臋, albowiem nie m贸g艂 si臋 doczeka膰 chwili, w kt贸rej si臋 rzuci na wroga.

呕o艂nierze Jej Kr贸lewskiej Mo艣ci guziki maj膮 b艂yszcz膮ce.

W takt orkiestry wracaj膮c po odniesionym tryumfie do miasta,

szed艂 jak baranek: spokojny by艂 o przysz艂o艣膰 kraju.

Najad艂 si臋 owsa i nie bryka艂: w wojennej tylko wrzawie rwa艂 si臋

ten ko艅 bohaterski i pieni艂, jakby chcia艂 wieszczym krzycze膰 g艂o-

sem, i偶 偶ycie jest tylko drog膮 do wspania艂ej 艣mierci.

呕o艂nierze Jej Kr贸lewskiej Mo艣ci guziki maj膮 b艂yszcz膮ce.

Ta 艂agodno艣膰 jego, stosowana w odpowiedniej godzinie, spra-

wia艂a, 偶e r贸wnie bohaterski i w odpowiedniej godzinie r贸wnie 艂agodny pu艂kownik da艂 go pod wierzch swej niedawno za艣lubionej

偶onie, jak wiadomo, bogatej c贸rce w艂a艣ciciela kantoru wymiany b. p. sir Izaaka Hanfstaengla.

66

Poezje

Dosiada艂a go pani pu艂kownikowa i o jutrzni, po snach nie-

spokojnych, p臋dzi艂a ku parkom, rann膮 zlanym ros膮, gdzie woda

w szerokim srebrzy si臋 korycie, gdzie - 呕o艂nierze Jej Kr贸lewskiej Mo艣ci guziki maj膮 b艂yszcz膮ce - trawa jako aksamit 艣ciele si臋 pod

stopy zab艂膮kanego w臋drowca; gdzie - 呕o艂nierze Jej Kr贸lewskiej Mo-

艣ci guziki maj膮 b艂yszcz膮ce - pot臋偶ne konary d臋b贸w tajemniczym

szepc膮 pogwarem pie艣艅 o niesko艅czono艣ci.

Uwi膮zany do odwiecznego pnia ogryza艂 krzak berberysu, a sub-

telna je藕d藕czyni wczytywa艂a si臋 w 鈥艣Dziewic臋 jeziora鈥.

Ale niestety! Znikome jest szcz臋艣cie ludzkie, a jeszcze znikomsze

by艂oby szcz臋艣cie ko艅skie, gdyby nie cudotw贸rczy post臋p, kt贸ry dla

wyprostowania z艂amanych duch贸w stworzy艂 t臋 instytucj臋.

B艂ogos艂awionej pami臋ci sir Izaak Hanfstaengl pofa艂szowa艂 we-

ksle i umar艂 z zgryzoty -

Tragedia chodzi po 艣wiecie z zakwefionym obliczem -

呕o艂nierze Jej Kr贸lewskiej Mo艣ci guziki maj膮 b艂yszcz膮ce -

Pu艂kownik, kt贸ry wed艂ug zas艂ugi powinien by艂 zosta膰 ksi臋ciem

Johannisburgu lub wicekr贸lem Indii, zgra艂 si臋 na gie艂dzie i og艂osi艂

bankructwo.

Bohaterskiemu koniowi oderwano podkowy i stopiono je na

z艂oto, a gdy zabrak艂o owsa, oddali go za bezcen - wychud艂y by艂

i melancholijny - pod biczysko pospolitego rozwoziciela jarzyn.

I tum go odkry艂.

Zna艂em jego przesz艂o艣膰, bo kt贸偶 z nas mia艂by odwag臋 si臋 przy-

zna膰, 偶e nie jest 艣wiadom dziej贸w ojczystych?!

Nie mog艂em dopu艣ci膰, aby tak zmarnia艂 haniebnie, on, ten ko艅

nad konie - o nie! ten rumak nad rumaki, kt贸ry przy d藕wi臋ku surm

nieustraszenie szed艂 na nieprzyjaciela -

呕o艂nierze Jej Kr贸lewskiej Mo艣ci guziki maj膮 b艂yszcz膮ce.

On, kt贸ry nieomal wieszczym krzycze膰 m贸g艂 g艂osem, 偶e 偶ycie

jest tylko drog膮 do wspania艂ej 艣mierci.

67

Jan Kasprowicz

Powiedzia艂em sobie: Niech s艂u偶y nadal sprawie publicznej,

i wr贸ci艂em go spo艂ecze艅stwu.

Za chwil臋, pod szpicrut膮 miss Jane Woodrow, b臋dzie jak dawniej,

na polu bitwy, ponadmiar wysokie bra艂 przeszkody; jak uskrzydlo-

ny, przebija膰 si臋 b臋dzie przez cztery obr臋cze na raz, zr臋cznie wyrzu-canymi kopyty o! .tych szklanych nie uszkodzi baniek.

A kiedy nadejdzie ostateczna jego pora -

Tragedia chodzi po 艣wiecie z zakwefionym obliczem -

Panie i panowie!

Panowie i panie!

Raczcie mi wierzy膰:

Nie oddam go pod n贸偶 prywatnego hycla, ale sk贸r臋 zedrze

ze艅 oprawca municypalny, a mo偶e nawet uda mi si臋 przekupi膰 g艂贸wnego rakarza pa艅stwa; wspomnienie po艣miertne pojawi si臋

w dziennikach, krajowych jako i zagranicznych, a wy, obywatele,

sk艂adajcie ju偶 dzisiaj grosz do grosza, aby ta chwila nie spad艂a na nie przygotowanych, aby艣my godny wznie艣li mu pomnik, z ja艣niej膮cym

na froncie napisem:BOHATERSKIEMU KONIOWI

WDZI臉CZNA OJCZYZNA

呕o艂nierze Jej Kr贸lewskiej Mo艣ci guziki maj膮 b艂yszcz膮ce.

68

Poezje

MODLITWA EPISJERA

P贸艂tora tysi膮ca lat i wi臋cej protegowa艂e艣. Panie Bo偶e, ksi臋偶y

i markiz贸w.

Rozbijali po otwartych drogach, naszymi r臋kami wznosili zamki

i pa艂ace, a gdy nam ju偶 si艂 zabrak艂o i batog bez skutku ze艣lizgiwa艂

si臋 po krwawych plecach, szli o pomoc do tamtych, i偶by majakiem

艁aski lub przypomnieniem kar piekielnych wiedli nas ku nim na

twardym rzemieniu pos艂usze艅stwa.

Ale sko艅czy艂a si臋 pokora ludu: g艂owy ich pad艂y pod mieczem Sprawiedliwego, a na miejscu Bastylii, w kt贸rej godno艣膰 cz艂owieka mar艂a w ob艂膮kaniu, otwiera nam dzisiaj szlachetny weteran drzwiczki do wn臋trza Kolumny Lipcowej.

I po dwustu trzydziestu i o艣miu stopniach wchodzimy na ni膮

swobodnie: pod z艂oconymi skrzyd艂ami anio艂a Wolno艣ci mo偶emy

krzycze膰: 鈥艣Niech 偶yje Francja!鈥 i dawszy folg臋 oku, radowa膰 si臋 dumn膮 Sekwan膮, patrze膰 z uczuciem ulgi w piersiach, jak symbol wsp贸艂czesnego ducha, pot臋偶na wie偶a Eiffla, panuje bij膮cym w niebo 偶elaznym rusztowaniem nad kamiennymi zabytkami

Zabobonu.

Mo偶emy puszcza膰 wodze t臋sknocie a偶 gdzie艣 ku niebieskawym

borom Fontainebleau, lub te偶 podziwia膰 wrodzone cz艂owiekowi

poczucie pi臋kna, kt贸re z Buttes-Chaumont, z tych ongi 艂ysych, opuszczonych g贸r, z tego odludzia strace艅c贸w, z tego - 偶e tak si臋

wyra偶臋 - jeneralnego 艣mietnika stolicy uczyni艂a dzi艣 dla nas wio-

senn膮 zatok臋 wytchnienia.

69

Jan Kasprowicz

Drzewa tam szumi膮, woda w cementowym szkli si臋 basenie,

poprzez mosty wisz膮ce, 艣r贸d poszarpanych, czarnych ska艂, fanta-

styczne wzd艂u偶 wiotkich por臋czy wij膮 si臋 dro偶yny, to si臋 gubi膮, to si臋 jawi膮, a pary zakochanych b艂ogim u艣miechem towarzysz膮 ich

skr臋tom!

Wiem, Panie Bo偶e, i偶 w owych dniach gniewu i pomsty uczy-

nili艣my Ci krzywd臋: wyrzucono Ci臋 sromotnie z N么tre-Dame!

W 艢wi臋tym - sit venia verbo - Sulpicjuszu na o艂tarz Tw贸j posadzono Bogini臋 Zwyci臋stwa i u st贸p Jej, w cze艣膰 bohatera spod piramid, wylewano strugi najsolidniejszego produktu naszej Ojczyzny.

Atoli czas przedziwnym jest lekarzem; przebola艂e艣 to wszystko,

przebaczy艂e艣, bo kt贸偶 odpuszcza膰 powinien, je艣li nie Ty, Panie Bo偶e, uciele艣nienie wszelkich doskona艂ych przymiot贸w!

Dlatego te偶, ufniejszy od dziecka, zwracam si臋 dzisiaj do

Ciebie; zreszt膮 Tobie jednemu wyzna膰 to mog臋, gdy偶 Ty jeden 艣wiadom jeste艣 wszelkich tajemnic: Je艣li nie zawodz膮 tradycje rodzinne, m贸j praszczur wiernym by艂 stajennym kr贸lewskiego

marsza艂ka, a 偶ona jego post臋powa艂a w szeregu z s艂awnej pami臋ci

pani膮 Szarlot膮 Corday.

Eh! Voila! Tyle mi si臋 nagromadzi艂o trosk i potrzeb, 偶e nie wiem,

kt贸r膮 z nich najpierw poleci膰 Twym wzgl臋dom.

Je偶eli jednak 艂askawo艣膰 Twa nie ma kresu, spraw, i偶by m贸j s膮siad,

pan Rabattet, jak najpr臋dzej dobi艂 targu z hrabi膮 de Contrexeville, zwin膮艂 swoj膮 likierni臋 i wygodnie si臋 urz膮dzi艂 na wsi. Rozumiem,

偶e syty b臋d膮c niedzielnych przeja偶d偶ek po Lasku wynajmowanym

fiakrem, pragnie w艂asne mie膰 konie i park zamkni臋ty dla innych.

Nielito艣ciwy to i niebezpieczny konkurent: w贸dk膮 bije mi wina;

ofiarowa艂em mu sp贸艂k臋, odm贸wi艂. Zjedna艂 sobie Kartezjan贸w, od-

dali mu wy艂膮czne na kontynent zast臋pstwo, a z Combesem - tak si臋

chwali - na jednej siadywa艂 艂awie.

Ucz臋szcza na doroczne 艣wi臋cenia kleryk贸w, a nieprzyjacio艂om

ko艣cio艂a m贸wi po cichu, 偶e po to, by si臋 przekona膰, czy nie zmniejszy艂

70

Poezje

si臋 w nim wstr臋t do Przes膮du: 鈥艣zreszt膮 - dodaje - lubi臋 dekoracje, w operze czy w katedrze, nie ma dla mnie r贸偶nicy鈥.

Niech w Baku pal膮 szyby - walka o wolno艣膰 zawsze jest 艣wi臋ta -

a w zag艂臋biu borys艂awskim, w kraju na p贸艂 dzikich, dostatecznie g艂upich barbarzy艅c贸w, gdziem si臋 zaanga偶owa艂 na sto tysi臋cy fran-k贸w, spraw, i偶by ropa tryska艂a obficie.

A gdyby i tam niezadowolona zawsze kanalia zechcia艂a wzi膮膰 rozbrat z prawem, miej w swej opiece tych Francuz贸w p贸艂nocy, podnie艣 na targach wiede艅skich cen臋 ich byd艂a, by z biedy nie tracili g艂owy i niezb臋dne stawiali krymina艂y.

Panie! Wyznam otwarcie: chcia艂em si臋 odwr贸ci膰 od Ciebie, bo膰

niegodnym jest cz艂owieka post臋pu, aby wykracza艂 poza granice wzroku, a ja Ci臋 nie widz臋!

Jednak偶e w 艂onie naszym jest jakie艣 tajemne, niepoj臋te drganie,

kt贸re nam szepce, 偶e z 艣mierci膮 nie wszystko si臋 ko艅czy!

A mo偶e to tylko z艂uda?

Mo偶e to nie strawiona resztka pokarmu, kt贸rym opycha艂y nas

wieki ciemnoty ?

Nie! nie!. . Jak偶e偶 przypu艣ci膰, aby dusza moja nie by艂a nie艣mierteln膮!

Cia艂o z cia艂a, doczesno艣膰 z doczesno艣ci, za艣 wiecznym jest tylko

to, co z wiecznego wyros艂o!

Codzienne uczy nas do艣wiadczenie, 偶e wszystko, co 偶yje, umie-

ra: Jestem, wi臋c umr臋.

Za艣 dusza trwa膰 mo偶e wiecznie li w贸wczas, je艣li z wiecznego wy-

sz艂a 藕r贸d艂a; tym 藕r贸d艂em Ty si臋 li zowiesz, albowiem nie przekona-

li艣my si臋 dot膮d, by艣 umar艂; 偶e jeste艣, m贸wi nam o tym wewn臋trzna,

elementarna ch臋膰 trwania!

Zreszt膮 sam Pasteur wierzy艂 w nie艣miertelno艣膰 i Stw贸rc臋.

A po wt贸re, po trzecie, po ostatnie: ka偶膮 mi czeka膰 na legi臋, kt贸偶 mi udzieli cierpliwo艣ci, je偶eli nie Twoja wszechcierpliwo艣膰.

Chc臋 kandydowa膰, gdzie偶 w tych czasach zam臋tu poj臋膰 i pr膮d贸w

o艣wiecaj膮ce znale藕膰 b艂yski, je艣li nie w Twojej wszechwiedzy.

71

Jan Kasprowicz

Kt贸偶 odwr贸ci nieszcz臋艣cie od mojej lichej winniczki, je艣li nie Twoja wszechmoc!

Daj, by na staro艣膰 zgrzybia艂e nogi moje nie by艂y zmuszone obija膰

si臋 o miejskie bruki.

Niech t艂um nie patrzy na mnie z zawi艣ci膮, 偶e mam odrobin臋 wi臋cej chleba - i ja jestem z ludu, wi臋c rozumiem, co lud, a co m臋ty i szumowiny -.

Przedsi臋 wsp贸艂republikanie moi niech mi nie poczytaj膮 za zdra-

d臋 uczciwych, republika艅skich przekona艅, 偶e jedyn膮 M膮 C贸rk臋, Me

ukochane dziecko, powierzam r臋kom potomka tych staros艂awnych

rycerzy, kt贸rzy ongi szli si臋 pasowa膰 z poha艅cem o Gr贸b Twego Jedynego ukochanego Syna.

Panie! tch贸rzem nie jestem, i 艣mierci si臋 nie l臋kam, lecz wdzi臋czny Ci b臋d臋, je艣li Tw贸j Kr贸lewski Majestat - s门筶 Vous pla卯t, mon Seigneur

- zechce si臋 ulitowa膰 nade mn膮 i rozka偶e, aby przysz艂a, 偶e tak powiem

-- nie! po co my艣le膰 dzi艣 o niej, gdy czas m贸j, zda si臋, daleki?!

Raczej nie sk膮p mi i nadal zdrowia i si艂y, bym m臋偶nie wytrwa艂

w tej ci臋偶kiej walce do ko艅ca.

Niech 偶yje Francja! Niech 偶yje Rzeczpospolita! Niech 偶yje

Demokracja! Amen.

72

Poezje

O WAL膭CYM SI臉 DOMIE

Zbudowa艂em sobie dom i ju偶 si臋 wali.

O m贸j wal膮cy si臋 domie!

Troch臋 za pr臋dko zmieniasz si臋 w ruin臋, pr臋dzej, ni偶 m贸g艂by si臋

spodziewa膰 cz艂owiek, kt贸ry ma powieki otwarte na 艣mier膰.

Wszystkiem obchodzi艂 pustkowia, wszystkie ugory i bezp艂odne

wydmy, kamienie-m wyrywa艂 spod g臋stwi zielsk i r贸w wykopawszy

g艂臋boki, 偶e starczy艂by mi za gr贸b, rzuca艂em je t膮 r臋k膮 na fundamen-ty dla ciebie.

Raz, kiedym pobieg艂 w pole, szukaj膮c czworogrannych g艂az贸w

na naro偶niki, obsiad艂y mnie psy: omal ze 艣miechu-m nie zgin膮艂, jak te zajad艂e bestie szczerzy艂y k艂y do mych pi臋t i jakie musia艂em wyprawia膰 m艂y艅ce, aby nie zad膮膰 k艂amu nauce, i偶 pragnienie 偶ycia

silniejszym jest od 偶膮dzy skonu.

A kiedy indziej takem si臋 pod藕wiga艂, 偶e le偶膮c w gor膮czce, uro-

s艂em w swych oczach na owego potulnika, kt贸ry na Trupiej G贸rze

pomaga艂 Panu wyzwala膰 艣wiat. .

O m贸j wal膮cy si臋 domie!



*

* *

Widz臋, 偶e zbytnich dost臋pujesz honor贸w,

ty m贸j wal膮cy si臋 domie!

偶e zaczynam m贸wi膰 o tobie, jako o czym艣, co warto艣ci膮 przewy偶-

sza w贸r m膮ki albo statek, wioz膮cy z dalekich kraj贸w nici jedwabne

73

Jan Kasprowicz

na po艅czochy dla dam, albo godno艣膰 cz艂owieka, kt贸ry na wielkim zgro-madzeniu wdrapa艂 si臋 na st贸艂 i 艣r贸d oklask贸w Raj obiecuje t艂umowi.

A przecie偶 zbudowa艂em ci臋 na odludziu, na pograniczu spraw, w kt贸rych najprzenikliwszy m臋drzec nie znajdzie zwi膮zku z dukatem

p艂aconym dziewce ulicznej, albo z chor膮gwian膮, gromniczn膮 ekshu-

macj膮 zw艂ok zapomnianego artysty, albo z niecierpliwo艣ci膮 narze-czonej, umieraj膮cej z t臋sknoty do podr贸偶y po艣lubnej w wygodnym,

samotnym wagonie, albo z tryumfalnym og艂oszeniem Rzeczypospo-

litej na gruzach monarchii, albo z rozpacz膮 mamki, trac膮cej pokarm!

Nie dostrze偶e zwi膮zku: z bohaterskim wodzem, z majakiem

wst臋gi orderowej w duszy prowadz膮cym 偶o艂nierzy w b贸j za ojczy-

zn臋, ani z zadowoleniem wo艂u wyprz臋gni臋tego z p艂uga, ani z dzien-

nikarsk膮 reklam膮 dla konstruktor贸w nowej odmiany rytmu i dla

wynalazc贸w nowych sposob贸w czyszczenia kloak miejskich, ani te偶

z skowytem psa, co si臋 wy艣lizn膮艂 z p臋tlicy rakarza.

A mo偶e. .

Ogromne, zielone p艂omienie jaworu nad moj膮 g艂ow膮.

Potok przewala po g艂azach roztopy seledynu.

Krzewy g艂ogu krwawi膮 si臋 na czarnej, 艂upkowej, prostopad艂ej 艣cianie.

M偶e sierpniowego po艂udnia snuj膮 si臋 po 艂膮kach i owsach ku nie-

botycznym g贸rom. . a wzrok m贸j os艂ab艂. .

A na p贸艂 艣lepy b臋d膮c, straci艂em miar臋 rzeczywisto艣ci: wygl膮-

dasz mi w s艂o艅cu na pa艂ac, w ksi臋偶ycu na zamkni臋te, pe艂ne widm

zamczysko, a jeste艣 tylko przen臋dzn膮 lepiank膮, ty m贸j wal膮cy si臋

domie!



*

* *

Wznios艂em ci portal, o m贸j wal膮cy si臋 domie!

W blokach z czarnego marmuru wyrze藕biwszy 艣wi臋te, stawia-

艂em je na skrzydlatych gryfach, jeden nad drugim, i偶by tworzyli

74

Poezje

ch贸r, niebiosom kamienne podaj膮cy pie艣ni, wy艣piewane Duszy,

kt贸ra si臋 zmog艂a ze Z艂em.

I maj膮c przed sob膮 kosz jab艂ek z dzikich jab艂oni, rosn膮cych po

miedzach, i gar艣膰 fioletowych jag贸d z k臋p le艣nych, wyczekiwa艂em

od rana do zmierzchu i od zmierzchu do rana, zali nie wejdzie do

wn臋trza twojego Ten, co serce ma z ognia i jednym tylko przemawia

wyrazem: Wieczno艣膰.

I raz mi si臋 zda艂o, 偶e wszed艂.

Pad艂em na ziemi臋 z wyci膮gni臋tymi r臋koma, a potem, zerwawszy

si臋, szalony z rado艣ci, pobieg艂em na drogi rozstajne, na ulice i place, przed ko艣cio艂y i ratusze i j膮艂em krzycze膰:

Jest!. .

I to by艂 m贸j 艣miertelny grzech.

Albowiem znalaz艂szy skarb, trzeba go chowa膰 przed lud藕mi.

Pytali si臋: kto?

Spieszcie zobaczy膰, odrzek艂em: 艢wi膮tyni臋-m zbudowa艂 na pust-

kowiu; sfinksy jej strzeg膮, po piersi zanurzone w piasku, kt贸ry je obsypuje od niepami臋tnych dni; nie u was, lecz u mnie zamieszka艂

B贸g!Roze艣miali si臋, jednak, ciekawi, poszli.

Lecz przybywszy na miejsce, spostrzegli od razu, o m贸j wal膮cy

si臋 domie! - 偶e pr贸g tw贸j, wyciosany z pnia sosny, zgni艂 od deszcz贸w, 偶e okna, wybite kamieniami z艂o艣liwych wyrostk贸w, pozaklejano papierem, 偶e na 艣cianach, nie bielonych od lat, zwiesza si臋 brudna paj臋czyna, 偶e st贸艂 si臋 chwieje na spr贸chnia艂ych nogach, 偶e zamiast krzes艂a po艂o偶ono desk臋 na czterech ko艂kach wbitych w ziemi臋, 偶e

nawet figura Chrystusa, zapewne skradziona z przydro偶nej Bo偶ej

M臋ki lub z opuszczonego klasztoru, w nienale偶ytym poszanowa-

niu: tak j膮 popstrzy艂y muchy.

- A kt贸偶 wy, 偶e tak mi 艣miecie ur膮ga膰? - zawo艂am. -

Ty pierwszy lepszy z brzegu, znam ci臋! masz min臋 pospolitego

fa艂szerza weksli!

75

Jan Kasprowicz

Ty okrada艂by艣 pryncypa艂a, ale si臋 boisz, by ci臋 nie zamkni臋to.

O tobie, moja pani, wiem, 偶e艣 - do wyboru - siebie lub c贸rk臋

ofiarowa艂a staremu rozpustnikowi, panu X, z ulicy Y. Ma kilka kamienic i wie艣 - nieprawda?

A pani gaszek ju偶 wyjecha艂, czeka w Florencji, trzeba ok艂ama膰

ma艂偶onka i za nim. .

Ty 艣ciskasz r臋k臋 i bywasz na kolacjach przyjaciela, kt贸remu uwodzisz 偶on臋, a ta, znieprawiona twymi karesami, mizdrzy si臋

ju偶 do innych. .

Ty lichwiarskie bierzesz procenty!

Ty szachrujesz z sobotnimi wyp艂atami!

Pani szele艣cisz jedwabiem za krwawic臋 n臋dzarzy!

Ty kupi艂e艣 utrzymance bransolet臋, a dzieci twoje chodz膮 obdarte

i g艂odne!

Ty za hojnym por臋kawicznym s艂awisz po gazetach narodowe zas艂u-

gi pospolitych wydrwigrosz贸w.

A ty - -

O m贸j wal膮cy si臋 domie!. .



*

* *

Nie wywy偶szam si臋 nad innych; nie jestem ani lepszy, ani gorszy

od tamtych i dlatego te偶 p艂aka膰 nie b臋d臋 nad tob膮,

o m贸j wal膮cy si臋 domie!

Lecz z Marginy lub Folies-Bergere zabior臋 dziewk臋, pyszni膮c膮 si臋

w przechodzonym p艂aszczu jakiej艣 bogatej damy, albo - szczerzej

i otwarciej - najlichszego Cabaret au Coq w tandetnej, we艂nianej

sp贸dnicy, oplot臋 j膮 resztkami bluszczu, kt贸ry tak bujnie i smutnie pi膮艂 si臋 wczoraj a偶 pod tw贸j dach, a dzisiaj pad艂 ofiar膮 kr贸w i pastuch贸w, i ka偶臋 jej ta艅czy膰 kankana. .

Niech tam jawor w zielonych stoi p艂omieniach!

Niech potok przewala po g艂azach roztopy seledynu!

76

Poezje

Niech krzewy g艂ogu krwawi膮 si臋 na czarnej, 艂upkowej, prosto-

pad艂ej 艣cianie!

Niech m偶e sierpniowego po艂udnia snuj膮 si臋 po 艂膮kach i owsach

ku niebotycznym g贸rom:

Ja klaska膰 b臋d臋 w d艂onie, 偶e moc膮 byka wiedzionego na aren臋,

obramowan膮 strusimi pi贸ry, l艣nistymi skrzyd艂y krasek i po艂yskuj膮-

cymi cylindrami, zgniot艂em w sobie ju偶 wszystko, co by mi przypo-

mina艂o procesj臋 艣wi臋tych, rytych w czarnym marmurze na portal

dla ciebie,

o m贸j wal膮cy si臋 domie!

Nie dam 偶ebrakowi ja艂mu偶ny i bez skrupu艂贸w zjem suty obiad;

kosztownym upij臋 si臋 winem i przy akompaniamencie dzwon贸w,

w tej w艂a艣nie chwili witaj膮cych jaki艣 kondukt, z omy艂ki wypro-

wadza膰 b臋d臋 przyjaci贸艂 i towarzyszy, kt贸rym si臋 zdaje, 偶e wdowa

w grubej 偶a艂obie, wiod膮ca dzieci na gr贸b m臋偶a, nigdy go nie zdra-

dza艂a, 偶e w pomi臋tej, zblak艂ej twarzy tego m艂odzie艅ca nie znami臋

wenerii wida膰, lecz kl膮tw臋 艣wiatozbawczych zmaga艅 z n臋dz膮

i upodleniem, 偶e znany nasz filantrop w spos贸b uczciwy zdoby艂

艣rodki na publiczne ocieranie 艂ez, 偶e Duch zapanuje nad chlebem,

偶e B贸g zamieszka w cz艂owieku. .



*

* *

O m贸j wal膮cy si臋 domie!. .

77





Jan Kasprowicz


(1860-1926)

鈥 polski poeta, dramaturg, krytyk

literacki i t艂umacz. Przedstawiciel M艂o-

dej Polski, zwi膮zany z kilkoma g艂贸w-

nymi nurtami 贸wczesnej liryki, przede

wszystkim z naturalizmem, symboli-

zmem oraz ekspresjonizmem. Prekursor nowoczesnego wier-

sza wolnego, katastrofizmu oraz szeregu tendencji prymity-

wistycznych we wsp贸艂czesnej sztuce. Uwa偶any za jednego

z najwybitniejszych poet贸w w dziejach literatury polskiej.

Ceniona zw艂aszcza za oryginalno艣膰 stylu i tw贸rcz膮 niezale偶-

no艣膰 poezja Kasprowicza powstawa艂a jako owoc bolesnych do-

艣wiadcze艅 偶yciowych zwi膮zanych z bied膮, samotno艣ci膮, rozpa-

dem wi臋zi rodzinnych i pr贸bami nawi膮zania dialogu z Bogiem.

St膮d te偶 stopniowe przemiany postaw estetycznych tej 鈭艂 po-

cz膮tkowo blu藕nierczej, p贸藕niej za艣 rozpaczliwej 鈭艂 tw贸rczo艣ci,

kt贸rej finalnym etapem by艂a franciszka艅ska apoteoza blisko艣ci

z natur膮, prostoty i pogody 偶ycia po艣r贸d przeciwno艣ci.

Wa偶ne miejsce w jego poezji zajmowa艂 zachwyt nad przy-

rod膮 rodzinnych Kujaw oraz odbywane w latach p贸藕niejszych

w臋dr贸wki po Tatrach. Cz臋艣膰 wierszy powsta艂a pod wp艂ywem

fascynacji kultur膮 Dalekiego Wschodu oraz mitologi膮 greck膮.







Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kasprowicz Jan
Twardowski Jan, Poezje
Kasprowicz Jan Ksiega ubogich 9789185805884
Kasprowicz Jan Piesn wieczorna
Kasprowicz Jan Hymny
Poezje Staffa i Kasprowicza, Wesele Wyspia艅skiego
Poezje Staffa i Kasprowicza, Wesele Wyspia艅skiego
Poezje Staffa i Kasprowicza, Wesele Wyspia艅skiego
Dies Irae Jan Kasprowicz
Jan od Krzyza Poezje

wi臋cej podobnych podstron