Jan od Krzyza Poezje


艢w. Jan od Krzy偶a - Poezje
佛 O Tr贸jcy Przenaj艣wi臋tszej
佛 O udzielaniu si臋 Trzech Os贸b Tr贸jcy 艢wi臋tej
佛 O stworzeniu 艣wiata
佛 O Wcieleniu
佛 O narodzeniu
佛 Nad rzekami Babilonii
佛 Pie艣艅 duchowa
佛 Znam dobrze zr贸d艂o
佛 Noc ciemna
佛 Pasterz
佛 呕ywy p艂omie艅 mi艂o艣ci
佛 呕yj臋 nie 偶yj膮c w sobie
佛 Wszed艂em w nieznane
佛 Lot mi艂o艣ci
佛 Glosa o rzeczach Boskich
佛 Glosa druga
佛 O S艂owie Bo偶ym
佛 Ca艂o艣膰 doskona艂o艣ci
O TR脫JCY PRZENAJ艢WITSZEJ
(Acerca de la Santisima Trinidad)
Do s艂贸w Ewangelii: "Na pocz膮tku by艂o S艂owo".
By艂o ju偶 na pocz膮tku
S艂owo i w Bogu 偶y艂o,
W kt贸rym swoje pi臋kno艣ci,
I swoje szcz臋艣cie kry艂o.
To S艂owo by艂o Bogiem
I pocz膮tkiem si臋 zwa艂o
I by艂o na pocz膮tku
A pocz膮tku nie mia艂o.
Ono by艂o pocz膮tkiem,
Pocz膮tek w nim wstrzymany;
Co si臋 zrodzi艂 w pocz膮tku,
S艂owem Syn jest nazwany.
On zawsze by艂 pocz臋ty,
A zawsze si臋 poczyna,
Ojciec Przedwieczny sw贸j byt
Zlewa na swego Syna.
Tak wi臋c chwa艂a Synowa
Jest w Ojcu po艂o偶ona,
A chwa艂a Ojca ca艂a
Jest w Synu wyra偶ona.
Jak kochany w kochanym
Jeden si臋 w drugim znajduje,
A Mi艂o艣膰 co ich 艂膮czy,
W istno艣ci wyst臋puje.
I we wszystkich swych przymiotach,
W pot臋dze i r贸wno艣ci
Trzech Os贸b - jedna mi艂o艣膰
Kryje si臋 w ich istno艣ci!
I jedna mi艂o艣膰 ich wszystkich,
W jedn膮 mi艂o艣膰 z艂膮czy艂a
Kochanych z kochaj膮cym,
W kt贸rym ka偶da z nich 偶y艂a.
A byt, kt贸ry Trzej maj膮,
Ka偶da z nich posiada艂a,
Ka偶da z nich kocha Tego,
W kt贸rym ten byt sw贸j mia艂a.
I ten byt ich odr臋bny
Jedn膮 wsp贸lno艣膰 stanowi
I 艂膮czy ich w jedno艣ci,
Kt贸rej nikt nie wys艂owi.
St膮d wi臋c jest niesko艅czona
Mi艂o艣膰, co ich 艂膮czy艂a,
W艣r贸d Trzech Jedyna mi艂o艣膰 Istno艣膰 ich stanowi艂a.
Im wi臋cej bowiem mi艂o艣膰
Zespala si臋 w jedno艣ci,
Tym wi臋ksz膮 ma pot臋g臋
I pe艂ni臋 偶ywotno艣ci.
O UDZIELANIU SI TRZECH OS脫B TR脫JCY 艢WITEJ
(De la comunicaci贸n)
W tej bezkresnej mi艂o艣ci,
Kt贸ra z Dw贸ch pochodzi艂a,
M贸wi艂 Ojciec do Syna
S艂owa pe艂ne rado艣ci.
S艂owa rozkoszy takiej,
I偶 jej nikt nie kosztowa艂,
Tylko Syn Bo偶y jeden
Nimi si臋 rozkoszowa艂.
O ile odczu膰 mo偶na,
S艂owa Ojca te by艂y:
"Nic mi nie daje szcz臋艣cia,
Tylko Ty, Synu mi艂y".
Wszelkie upodobanie
Tylko w Tobie znajduj臋
I co Tobie jest drogie,
Ja r贸wnie偶 to mi艂uj臋.
Kto niepodobny Tobie
Nie uznam go za swego,
Bom Ciebie upodoba艂
O 偶ycie 偶ycia mego!
Jeste艣 blaskiem mej 艣wiat艂o艣ci,
Jeste艣 moj膮 m膮dro艣ci膮,
Obrazem mej istoty,
Najg艂臋bsz膮 m膮 rado艣ci膮.
Kto Ci臋 ukocha, Synu,
Oddam mu w zamian siebie
I mi艂o艣膰 m膮 ku Tobie
Z艂o偶臋 w nim jakby w niebie!
I偶 ukochano Ciebie,
Kt贸rego tak mi艂uj臋".
O STWORZENIU 艢WIATA
(De la creaci贸n)
"Chcia艂bym Ci da膰, m贸j Synu,
Mi艂膮 oblubienic臋,
Aby mog艂a ogl膮da膰
Nas w bytu tajemnicy.
I chleb je艣膰 z tego sto艂u,
Z kt贸regom ja po偶ywa艂
I ogl膮da膰 to pi臋kno,
Kt贸rem w Tobie odkrywa艂.
By si臋 ze mn膮 cieszy艂a,
Zazna艂a szcz臋艣cia tchnienia
Na widok Twej pi臋kno艣ci,
Twego ze mn膮 istnienia".
"Wdzi臋czny Ci jestem wielce
Rzek艂 Syn Ojcu z mi艂o艣ci膮
- Oblubienic臋 dan膮
Okryj臋 m膮 jasno艣ci膮.
By przez ni膮 ogl膮da艂a
Pot臋g臋 Ojca mego
I pozna艂a t臋 prawd臋,
呕e ja si臋 rodz臋 z Niego.
Wezm臋 j膮 w swe ramiona,
By mi艂o艣膰 zrozumia艂a,
I w艣r贸d wiecznych rozkoszy
Tw膮 dobro膰 wychwala艂a".
"Niech si臋 stanie! - rzek艂 Ojciec -
Dla Twojej to mi艂o艣ci".
I przez jedno to s艂owo
Wywi贸d艂 艣wiaty z nico艣ci.
Wzni贸s艂 si臋 gmach dla wybranej
M膮dro艣ci膮 utworzony,
Na 艣wiat g贸rny i dolny
Przedziwnie podzielony.
艢wiat dolny pe艂en stworze艅,
W odmianach r贸偶nych, licznych,
Za艣 艣wiat g贸rny ja艣nieje
W blaskach wdzi臋k贸w prze艣licznych.
By pozna艂a wybrana
Oblubienica blask, chwa艂臋,
Ch贸rami anielskimi
Wype艂ni艂 niebo ca艂e.
Cz艂owiecz膮 za艣 natur臋
Postawi艂 na nizinie,
Bo nie dor贸wna ona
Rajskich duch贸w dziedzinie.
Ale, chocia偶 na r贸偶nej
Stoj膮 one granicy,
Stanowi膮 jedno cia艂o
Jego oblubienicy.
Bo jedna mi艂o艣膰 Jego
Wybra艂a je w 艂膮czno艣ci;
Anio艂owie znajduj膮
Oblubie艅ca w rado艣ci.
Ludzie za艣 z ziemskich nizin
Znajduj膮 Go w ufno艣ci
I w wierze, 偶e Go ujrz膮
Kiedy艣 w chwale wielko艣ci.
I 偶e kiedy艣 On wszystkich
Okryje blaskami swymi
I nikt nie b臋dzie gardzi艂
Ju偶 nimi tu na ziemi.
Bo B贸g si臋 zni偶y艂 do nich
Mimo swojej wielko艣ci,
Przyszed艂 z nieba na ziemi臋,
Mieszka艂 w ich spo艂eczno艣ci.
I B贸g sta艂 si臋 cz艂owiekiem
I cz艂owiek on - by艂 Bogiem,
Pokarm, nap贸j przyjmowa艂
Za niskim ludzi progiem.
I zawsze pozostanie
W tej ludzkiej spo艂eczno艣ci,
P贸ki 艣wiat ten, co dzi艣 trwa,
Nie przejdzie do wieczno艣ci.
W kt贸rej wybrani Jego
Pos艂ysz膮 wieczne pienia,
Bo On by艂 g艂ow膮 mi艂ej,
Kt贸r膮 wi贸d艂 do zbawienia.
I wszystkie cz艂onki spo艂em,
Wszystkich wybranych zbierze,
Jak sw膮 oblubienic臋
Po艣lubion膮 Mu w wierze.
Obejmie w swe ramiona,
Mi艂o艣ci膮 sw膮 owionie,
I wszystkich z艂o偶y spo艂em
Na Ojca swego 艂onie.
Tam ka偶dy zakosztuje
Szcz臋艣cia Jego w pe艂no艣ci;
Bo jako Ojciec i Syn,
I Duch 艢wi臋ty Mi艂o艣ci
呕yj膮 wzajemnie w sobie
Tak i dusza wybrana
呕y膰 b臋dzie 偶yciem Bo偶ym,
W Bogu rozmi艂owana.
W poczuciu tej nadziei,
I偶 przyjdzie On w艣r贸d chwa艂y,
Ludziom trudy i znoje
L偶ejsze si臋 wydawa艂y.
D艂ugie wieki nadziei
Za przysz艂ym odkupieniem
Spowi艂y serca ludzkie
T臋skliwym udr臋czeniem.
Przeto w艣r贸d j臋k贸w, wzdycha艅
Za jutrzenk膮 zbawienia
Wylewali swe mod艂y
Dzie艅 i noc bez wytchnienia,
By raczy艂 si臋 zmi艂owa膰,
Opu艣ci艂 swe anio艂y,
I jako dawca 偶ycia
Zszed艂 na ziemskie pado艂y.
"O, s艂ysz Panie! - wo艂ali -
Po艣lij Obiecanego!
Otw贸rz Twoje niebiosa,
Zejdz do stworzenia swego!
O gdyby艣 si臋 zjawi艂,
Przed dusz膮 udr臋czon膮!
Spu艣膰cie ros臋 niebiosa
Na ziemi臋 ut臋sknion膮!
Niech u偶yzni si臋 ona,
Rodz膮ca tylko g艂ogi,
Niechaj zat臋tni wiosn膮
I wyda Kwiat ten drogi!"
"Szcz臋sny - wo艂ali inni -
Kto oczyma swoimi
Ogl膮da膰 b臋dzie Boga,
呕yj膮cego na ziemi!
Kto b臋dzie m贸g艂 Go dotkn膮膰
I chodzi膰 za Nim wsz臋dzie,
Podziwia膰 tajemnice,
Kt贸re On czyni膰 b臋dzie!"
W艣r贸d takich pr贸艣b i b艂aga艅
D艂ugie wieki mija艂y,
Lecz w ko艅cu lat ostatnich
Wzros艂y t臋sknot zapa艂y.
Kiedy starzec Symeon
Jedno 偶ycia pragnienie,
Jedn膮 pro艣b臋 ma w duszy:
Ujrze膰 Pa艅skie Zbawienie -
I Duch 艢wi臋ty mu daje
To s艂odkie zapewnienie,
呕e nie przyjdzie na niego
Ostatnie 艣mierci tchnienie,
P贸ki nie ujrzy okiem
Z dawna Obiecanego
I nie wezmie na r臋ce
Boga Narodzonego,
By Go w s艂odkim u艣cisku
Tuli膰 do serca swego.
O WCIELENIU
(Prosigue la Encarnaci贸n)
Ju偶 przyszed艂 贸w czas wielki,
W kt贸rym si臋 spe艂ni膰 mia艂o
To dzie艂o wyzwolenia,
Co dusze z p臋t wyrwa艂o.
W czasach prawa Moj偶esza,
Gdy trwa艂a jeszcze wina,
Tymi s艂owy przemawia
B贸g do swojego Syna:
"Twoja oblubienica,
Na Tw贸j obraz stworzona,
I w tym, co Tobie mi艂e,
Tobie upodobniona.
Od Twej wznios艂ej istno艣ci
R贸偶ni si臋 jednak cia艂em,
Jest jedno 艣wi臋te prawo
W kochaniu doskona艂ym:
By Oblubieniec z mi艂膮
Podobni byli dwoje,
Bo wtedy tym obfitsze
Rozkoszy czerpi膮 zdroje.
I Twa oblubienica
Wzros艂aby w majestacie,
Gdyby Ci臋 ogl膮da艂a
W cia艂a swojego szacie".
"Ma wola jest Tw膮 wol膮 -
By艂a odpowiedz Syna -
I pe艂ni膰 wol臋 Twoj膮,
To ma chwa艂a jedyna!
I pragn臋 spe艂ni膰, Ojcze,
Woli Twojej zamiary,
Bo przez to si臋 objawi
Twoja dobro膰 bez miary.
Objawi si臋 Twa wszechmoc,
Twojej m膮dro艣ci zdroje.
P贸jd臋 ludziom na ziemi
Ukaza膰 pi臋kno Twoje!
P贸jd臋 szuka膰 mej mi艂ej,
Krzy偶e jej, b贸l i m臋ki
Wezm臋 na barki swoje,
By nie zna艂a udr臋ki.
I by zazna艂a 偶ycia,
Dam za ni膮 偶ycie moje,
Wyrwie j膮 z bagien 艣wiata,
Zwr贸c臋 w ramiona Twoje!"
B贸g zawezwa艂 anio艂a,
Co Gabriel mia艂 miano,
I wysta艂 Go do Panny,
Kt贸r膮 Maryj膮 zwano.
I za Jej przyzwoleniem
Rzecz boska si臋 zi艣ci艂a:
Sama Tr贸jca Naj艣wi臋tsza
S艂owo cia艂em okry艂a.
I chocia偶 Trzej dzia艂ali,
W jednym si臋 dope艂ni艂o,
W Maryi czystym 偶ywocie
S艂owo si臋 Bo偶e wcieli艂o.
I Ten, co tylko mia艂 Ojca,
Odt膮d Matk臋 uznaje -
Lecz inn膮 od tych niewiast,
Kt贸rym pocz臋cie m膮偶 daje.
I z Jej czystych wn臋trzno艣ci
On cia艂o swe przyjmuje,
Datego si臋 Syn Bo偶y
Synem cz艂owieczym mianuje.
O NARODZENIU
(Del Nacimiento)
Gdy przyszed艂 czas wybrany,
Czas Jego Narodzenia -
Jak oblubieniec z komnat
Przyszed艂 do swego stworzenia.
A Matka Jego wdzi臋czna,
Wybrana z wszech na 艣wiecie,
Po艂o偶y艂a w 偶艂贸beczku
Swe narodzone Dzieci臋.
Pomi臋dzy bydl臋tami
Ludzie Mu cze艣膰 sk艂adali,
Pasterskiej prostej pie艣ni
Anieli wt贸rowali.
Zawarte za艣lubiny
Mi臋dzy Cz艂owiekiem-Bogiem,
I B贸g zap艂aka艂 gorzko
Na bar艂ogu ubogim.
To by艂y 艣lubne dary
Oblubienicy - duszy,
Matka w b贸lu zadr偶a艂a,
Ujrza艂a krzy偶 katuszy...
P艂acz u Boga-Cz艂owieka,
U ludzi pie艣艅 wesela -
Dziwne to zespolenie
I nic go nie rozdziela.
NAD RZEKAMI BABILONII
(Encima de las corrientes)
Do s艂贸w psalmu 136: Super flumina Babylonis
Nad brzegami rzek p艂yn膮cych
W Babilo艅skiej ziemi
Siad艂em w smutku pogr膮偶ony,
Ze 艂zami gorzkimi.
Przypomnia艂em 艣wi臋ty Syjon,
Kres mojej mi艂o艣ci,
A na s艂odkie to wspomnienie
Wzm贸g艂 si臋 p艂acz 偶a艂o艣ci.
I z艂o偶y艂em str贸j od艣wi臋tny,
Wzi膮艂em szare suknie,
Na ga艂臋ziach wierzb zielonych
Powiesi艂em lutni臋.
Wyt臋偶y艂em me nadzieje
W Tobie po艂o偶one -
Dosi臋g艂a mi臋 mi艂o艣膰 Twoja,
Serce me zranione!
Pragn膮艂em ju偶 sko艅czy膰 偶ycie,
Tak mnie przeszywa艂y
Owe groty w boskim ogniu,
Gdziem zagin膮艂 ca艂y...
Uwalniaj膮c go艂臋bic臋
Mdlej膮c膮 w zachwycie -
Obumar艂em ca艂y w sobie
W Tobie maj膮c 偶ycie.
I dla Ciebie jam si臋 budzi艂
I znowu umiera艂 -
Ty艣 mi bowiem dawa艂 偶ycie
I znowu odbiera艂.
Cieszyli si臋 ludzie obcy,
Chcieli s艂ysze膰 pienia,
Co si臋 wznosz膮 na Syjonie
W hymnach uwielbienia.
Powiedzcie mi jak mam 艣piewa膰
Warn pie艣艅 uroczyst膮,
Kiedy serce moje t臋skni
Za ziemi膮 ojczyst膮?
Niech m贸j j臋zyk uschnie w gardle,
Lgnie do podniebienia,
Gdybym Ciebie mia艂 zapomnie膰
W ziemi utrapienia.
O Syjonie, gdybym patrzy艂
Na 艂ozy zielone,
Kt贸re szumi膮 tu nad rzek膮
A nie w twoj膮 stron臋 -
Gdybym w tobie nie mia艂 my艣li
Serca i kochania,
Niechaj uschnie ma prawica
W tej ziemi wygnania!
O, niech b臋dzie b艂ogos艂awion
B贸g m贸j ze Syjonu,
Kt贸ry s艂usznym gniewem karze
C贸ry Babilonu! -
A podnosi z n臋dzy ma艂ych
I mnie p艂acz膮cego
Na gra艅, kt贸r膮 jest sam Chrystus,
Kres 偶ycia mojego!
Debetur soli gloria vera Deo.
PIE艢C DUCHOWA
Strofy duszy i Oblubie艅ca
1. Gdzie si臋 ukry艂e艣,
Umi艂owany, i mnie艣 w艣r贸d j臋k贸w zostawi艂?
Uciek艂e艣 jak jele艅,
Gdy艣 mnie wpierw zrani艂,
Bieg艂am za Tob膮 z p艂aczem, a Ty艣 si臋 oddali艂.
2. Pasterze, kt贸rzy pod膮偶acie
Poprzez ustronia na szczyt wzg贸rza wynios艂ego,
Je偶eli k臋dy艣 napotkacie
Mego nad wszystko Umi艂owanego,
Powiedzcie, 偶e schn臋, mdlej臋, umieram dla Niego!
3. Szukaj膮c mojej mi艂o艣ci,
P贸jd臋 przez g贸ry i roz艂ogi.
Nie zerw臋 kwiat贸w,
Przed dzikim zwierzem nie uczuj臋 trwogi,
Przejd臋 przez szyk obronny i graniczne progi!
4. Zagaj臋 i puszcze
R臋kami Oblubie艅ca mego zasadzone,
O 艂膮ki pe艂ne zieleni,
Kwiatami ozdobione,
Powiedzcie, czy przeszed艂 w艣r贸d was, w kt贸r膮 stron臋?
ODPOWIEDy STWORZEC
Rzucaj膮c wdzi臋k贸w tysi膮ce
Przebiegn膮! szybko wskro艣 boru cichego,
A jedno tylko spojrzenie
I blask Jego postaci,
Okry艂 je szat膮 pi臋kna czarownego.
OBLUBIENICA
6. Ach! I kt贸偶 uleczy膰 mnie mo偶e!
Uka偶 si臋 mi ju偶 prawdziwie, bez cienia!
I nie chciej wi臋cej wysy艂a膰 ju偶 do mnie Tylko zwiastun贸w,
Kt贸rzy nie zaspokoj膮 mojego pragnienia.
7. Te dzie艂a, co si臋 wok贸艂 przesuwaj膮,
Nios膮 mi pie艣艅 o Twojej czarownej pi臋kno艣ci.
I coraz g艂臋biej dusz臋 rozdzieraj膮
Tak, 偶e niemal umieram,
Gdy mi szepc膮 o Twoich tajemnic wielko艣ci.
8. Ach, czemu jeszcze trwasz,
呕ycie, co nie masz 偶ycia prawdziwego?
I ci膮gle tylko umierasz
Od uderzenia grotu mi艂osnego,
Gdy wchodzisz w tajemnice Umi艂owanego.
9. Dlaczego, gdy rozdar艂e艣 mi艂o艣ci膮
Me serce, nie dasz balsamu tej ranie?
I gdy艣 mnie porwa艂,
Czemu艣 mnie znowu zostawi艂?
I nie bierzesz zdobyczy w swoje posiadanie?
10. Uga艣 te ognie rozpalone,
Bo nikt tego pr贸cz Ciebie uczyni膰 nie mo偶e,
I niech Ci臋 ujrz膮 me oczy,
Bo艣 Ty jest dla nich jak zorze
I tylko w Ciebie patrze膰 chc膮, o Bo偶e!
11. Ods艂o艅 przede mn膮 obecno艣膰 Twoj膮
I zadaj 艣mier膰 widokiem Twej boskiej pi臋kno艣ci!
Wszak wiesz, 偶e nic nie ukoi
Cierpie艅 zadanych grotami mi艂o艣ci.
Tylko obecno艣膰 Twoja, widok Twej istno艣ci!
12. O zr贸d艂o kryszta艂owe!
Gdyby mi teraz twa to艅 wysrebrzona
Odzwierciedli艂a nagle
Te oczy upragnione,
Kt贸rych pi臋kno艣膰 w mym wn臋trzu ju偶 jest nakre艣lona!
13. Odwr贸膰 si臋, Mi艂y,
Wychodz臋 z mego istnienia!
OBLUBIENIEC
Zawr贸膰, go艂膮bko,
Bo jele艅 zraniony
Na wzg贸rzu wy艂ania si臋 z cienia
Na powiew twego lotu, szuka orzezwienia.
OBLUBIENICA
14. M贸j Ukochany jest jak g贸r wy偶yny,
Jak samotne doliny w艣r贸d gaj贸w ton膮ce,
Wyspy osobliwe,
Jak potoki rozg艂o艣nie szumi膮ce,
Jak tchnienie wiatru mi艂o艣nie wiej膮ce.
15. Jak noc w spoczynku cichym pogr膮偶ona,
W chwili gdy si臋 rozlewa blask zorzy rumiany,
Jak muzyka cisz膮 przepojona,
Samotno艣膰, w kt贸rej brzmi膮 organy,
Uczta, co moc i mi艂o艣膰 daje na przemiany.
16. Pojmajcie nam liszki,
Bo winnica nasza ju偶 w pe艂nym rozkwicie,
W p臋ki podobne jak pinii szyszki
Z艂o偶ymy r贸偶 kwiecie,
I nic si臋 nie zjawi na wynios艂ym szczycie!
17. Usta艅, wichrze p贸艂nocny 艣mierci膮 tchn膮cy,
A przyjdz ty, po艂udniowy, ze wspomnieniem mi艂o艣ci,
Powiej przez m贸j ogr贸d,
Niech si臋 rozlej膮 w kr膮g twe wonno艣ci,
I b臋dzie si臋 pas艂 Mi艂y w艣r贸d kwiat贸w 艣wie偶o艣ci.
18. Nimfy z judejskiej ziemi,
Gdy po kwiatach i krzewach pokrytych r贸偶ami
Zapach si臋 wok贸艂 rozlewa,
Zosta艅cie z dala, za twierdzy murami
I nie wkraczajcie w progi, gdzie mieszkamy sami.
19. Ukryj si臋, moja jedyna Mi艂o艣ci,
I patrz obliczem Twoim na g贸rskie wy偶yny!
Nie chciej wyjawia膰 skryto艣ci,
Lecz sp贸jrz na dru偶yny
Tej, co wysp tajemniczych przebiega doliny.
OBLUBIENIEC
20. Przez ptaki w swym locie swobodne, Lwy, jelenie, rogacze skacz膮ce,
G贸ry, doliny, roz艂ogi,
Wody, przestworza ja艣niej膮ce,
Upiory nocne sen niepokoj膮ce.
21. Przez lir s艂odkie dzwi臋ki
I przez 艣piew syren was zaklinam,
By艣cie nie sprawiamy swym gniewem udr臋ki,
Ni si臋 zbli偶a艂y w mur贸w otoczenia,
By mi艂a spa艂a pe艂na ukojenia.
22. Oblubienica wszed艂szy ut臋skniona
Do ogrodu rozkoszy upragnionego,
Spoczywa czarem Jego ukojona
Opar艂szy szyj臋
W s艂odkich obj臋ciach Umi艂owanego.
23. Pod drzewem jab艂oni
Po艣lubi艂em ci臋, ma mi艂a,
Tam moj膮 r臋k臋 ci odda艂em
I tam niewinno艣膰 twoja powr贸ci艂a,
Gdzie j膮 twa matka niegdy艣 utraci艂a.
OBLUBIENICA
24. Ao偶e nasze w kwieciu ton膮ce,
Jaskiniami lw贸w wok贸艂 otoczone,
W purpurze ca艂e,
Pokojem wzniesione,
Tysi膮cami z艂otych tarcz ozdobione!
25. 艢ladami Twoich krok贸w
Pobiegn膮 dziewice w drog臋
Za b艂yskiem skrz膮cym iskrami,
Za smakiem wina wytrawnego,
W zapachy balsamu Bo偶ego.
26. W winnej piwnicy g艂臋binie
Rozkosze mego Oblubie艅ca pi艂am,
A kiedym wysz艂a, w zewn臋trznej krainie
O niczym nie wiedzia艂am,
I co dawniej mia艂am, wszystko utraci艂am.
27. I tam mi piersi da艂 Jedyny,
Tam mnie najs艂odszej nauczy艂 m膮dro艣ci,
Tam Mu odda艂am siebie i swe czyny,
Nie zostawiwszy 偶adnej w艂asno艣ci,
I tam przyrzek艂am by膰 Jego w mi艂o艣ci.
28. Dusza ma Tob膮 zaj臋ta jedynie,
Ca艂e moje jestestwo Twa s艂u偶ba poch艂ania!
Nie strzeg臋 ju偶 stada
I nie mam innego starania,
Zaj臋ciem moim jest s艂odycz kochania.
29. Odt膮d ju偶 nigdy b艂o艅 zielona
Nie ujrzy mnie, ni p贸jd臋 kiedy艣 w tamte strony!
Powiedzcie wszystkim, 偶em dla nich zgubiona,
Posz艂am, gdzie mnie porwa艂a mi艂o艣膰,
Zgubi艂am wszystko, lecz mam skarb niezg艂臋biony!
30. Kwiaty, szmaragd贸w rumie艅ce
W porankach tchn膮cych 艣wie偶o艣ci膮 zebrane,
Z艂o偶ymy w zdobne wie艅ce,
Twojej mi艂o艣ci kwieciem obsypane,
I jednym w艂osem moim powi膮zane.
31. J jednym tylko w艂osem moim,
Kt贸ry na mojej szyi wiewem poruszony
Ujrza艂e艣 boskim wzrokiem Twoim,
Zosta艂e艣 ubezw艂adniony,
Jednym mych oczu spojrzeniem zraniony!
32. Gdy mnie swym wzrokiem ogarnia艂e艣,
Zostawi艂e艣 w mej duszy Twych oczu odblaski,
I przez to we mnie tak si臋 rozkocha艂e艣!
A mym zrenicom dano wznios艂e 艂aski,
呕e mog臋 podziwia膰 pi臋kno艣ci Twej brzaski.
33. O, nie chciej mn膮 pogardza膰,
Cho膰 twarz moja od 偶aru 艣niada s艂onecznego,
Ju偶 mo偶esz zwr贸ci膰 Tw贸j wzrok na mnie,
Bo gdy艣 mnie obj膮艂 w blask spojrzenia Twego,
Okry艂e艣 mnie wdzi臋kami pi臋kna czarownego.
OBLUBIENIEC
34. Go艂膮bka bia艂a Z ga艂膮zk膮 swe do arki skierowa艂a loty,
Synogarlica
Ju偶 odnalaz艂a przedmiot swej t臋sknoty
Na brzegach, gdzie zieleni zwieszaj膮 si臋 sploty.
35. 呕y艂a ukryta w samotno艣ci
I w samotno艣ci swe gniazdo uwi艂a,
I w samotno艣ci j膮 prowadzi艂
Umi艂owany, w kt贸rym siebie zagubi艂a,
I Jego w samotno艣ci mi艂o艣膰 zrani艂a.
OBLUBIENICA
36. Radujmy si臋 sob膮, m贸j Mi艂y,
Chodzmy przejrze膰 si臋 w Twojej pi臋kno艣ci
Na g贸r臋 i na pag贸rek,
Gdzie rozlewaj膮 si臋 wody przejrzyste
I wejdzmy w puszcz ost臋py cieniste.
37. A potem na wy偶yny
W skaliste groty p贸jdziemy,
Kt贸re w ukryciu s膮 os艂onione,
I tam w ich wn臋trze wszed艂szy tajemnicze
Soku granatu pi膰 b臋dziem s艂odycze.
38. Tam mi oka偶esz
To, czego dusza moja pragn臋艂a!
Tam mnie obdarzysz,
M贸j Oblubie艅cze, jedyne me 偶ycie!
Tym, co mi da艂e艣 w innego dnia 艣wicie.
39. Wietrzyka lekkie tchnienia,
I 艣piew s艂owika czu艂o艣ci膮 drgaj膮cy,
Czar 艂膮k lesistych
Niesie noc zdobna w blask promieniej膮cy,
I 偶arzy si臋 w niej p艂omie艅 bez b贸lu trawi膮cy.
40. Ju偶 nikt teraz nie patrzy w t臋 stron臋,
Aminadab te偶 si臋 nie poka偶e.
Uciszone jest ju偶 obl臋偶enie.
Stada rumak贸w zst臋powa艂y
Na widok w贸d, kt贸re si臋 rozla艂y.
ZNAM DOBRZE yR脫DAO
(Que bien se yo la fonte)
艢piew duszy ciesz膮cej si臋 poznaniem Boga przez wiar臋.
Znam dobrze zr贸d艂o co tryska i p艂ynie,
Cho膰 si臋 dobywa w艣r贸d nocy.
1. Wiem gdzie swe wody ma ten zdr贸j kryniczny,
Ukryty w g艂臋bi tajemnic i wieczny,
Cho膰 si臋 dobywa w艣r贸d nocy.
2. Pocz膮tku jego nie znam, bo go nie ma,
Lecz wiem, 偶e ka偶dy byt sw膮 moc膮 trzyma,
Cho膰 si臋 dobywa w艣r贸d nocy.
3. Wiem, 偶e nie mo偶e by膰 nic pi臋kniejszego,
呕e wszelka pi臋kno艣膰 pochodzi od Niego,
Cho膰 si臋 dobywa w艣r贸d nocy.
4. Wiem, 偶e w Nim nie ma nic z ziemskich istno艣ci,
呕e nic nie zr贸wna Jego wszechmocno艣ci,
Cho膰 si臋 dobywa w艣r贸d nocy.
5. Blask jego 艣wiat艂a nigdy nie zachodzi,
Bo wszelka 艣wiat艂o艣膰 od Niego pochodzi,
Cho膰 si臋 dobywa w艣r贸d nocy.
6. A tryskaj膮ce z niego 偶ycia wody
Zraszaj膮 otch艂a艅, niebiosa, narody,
Cho膰 si臋 dobywa w艣r贸d nocy.
7. Potok istno艣ci w tym zr贸dle wezbrany
W pot臋dze swojej jest niepowstrzymany,
Cho膰 si臋 dobywa w艣r贸d nocy.
8. To wieczne zr贸d艂o znalaz艂o ukrycie
W Chlebie 呕ywota, aby da膰 nam 偶ycie,
Cho膰 si臋 dobywa w艣r贸d nocy.
9. A potok, kt贸ry od tych dw贸ch pochodzi,
呕adnej istno艣ci膮 swoj膮 nie przechodzi,
Cho膰 si臋 dobywa w艣r贸d nocy.
10. I st膮d podnosi g艂os, wzywa stworzenia,
By si臋 syci艂y w zdrojach Utajenia,
Co si臋 spe艂ni艂y w艣r贸d nocy.
11. To jest to zr贸d艂o, kt贸rego po偶膮dam,
To jest Chleb 呕ycia, kt贸ry tu ogl膮dam,
Cho膰 si臋 dobywa w艣r贸d nocy.
NOC CIEMNA
1. W noc jedn膮 pe艂n膮 ciemno艣ci,
Udr臋czeniem mi艂o艣ci rozpalona,
O wznios艂a szcz臋艣liwo艣ci!
Wysz艂am nie spostrze偶ona,
Gdy chata moja by艂a uciszona.
2. Bezpieczna po艣r贸d ciemno艣ci,
Przez tajemnicze schody os艂oniona
O wznios艂a szcz臋艣liwo艣ci!
W mroki ciemno艣ci, w ukrycie wtulona,
Gdy moja chata by艂a uciszona.
3. W noc pe艂n膮 szcz臋艣cia b艂ogiego,
Po艣r贸d ciemno艣ci, gdzie mnie nikt nie dojrza艂,
Jam nie widzia艂a niczego,
Nie mia艂am wodza ni 艣wiat艂a innego
Ponad ten ogie艅, co w sercu mym gorza艂.
4. On mnie prowadzi艂 jasno艣ci膮
Bezpieczniej, nizli 艣wiat艂o po艂udniowe,
Tam, gdzie mnie czeka艂 z mi艂o艣ci膮,
O kt贸rym mia艂am przeczucie duchowe,
Gdzie nikt nie stan膮艂 istno艣ci膮.
5. O nocy, co艣 prowadzi艂a,
Nocy ty milsza nad jutrzni臋 r贸偶an膮!
O nocy, co艣 zjednoczy艂a
Mi艂ego z ukochan膮,
Ukochan膮 w Mi艂ego przemienion膮!
6. Na mojej piersi kwitn膮cej,
Kt贸r膮 dla Niego ustrzeg艂am w ca艂o艣ci,
Zasypia w ciszy koj膮cej,
W艣r贸d moich pieszczot szczodro艣ci,
A wiatr od cedr贸w niesie pie艣艅 mi艂o艣ci.
7. Rankiem, w艣r贸d wiatru,
Gdym Jego w艂osy w p臋ki rozplata艂a,
Prawica Jego pe艂na ukojenia
Szyj臋 m膮 s艂odko opasa艂a,
呕em zaton臋艂a po艣r贸d zapomnienia.
8. Zosta艂am tak w zapomnieniu,
Twarz m膮 opar艂am o Ukochanego.
Usta艂o wszystko w ukojeniu, -
Troski 偶ywota mojego
Skry艂y si臋 wszystkie w lilij wonnym tchnieniu.
PASTERZ
(Un pasto艅co)
Strofy opiewaj膮ce mi艂o艣膰 Chrystusa do duszy
1. By艂 sobie pasterz samotny w艣r贸d 艣wiata,
Nie zna艂 co rado艣膰, co wzajemne serce,
Bo cho膰 mi艂o艣ci膮 gorza艂 ku pasterce
Tysi膮c udr臋cze艅 pier艣 jego przygniata.
2. Nie p艂acze, cho膰 si臋 krwawi膮 jego rany,
Ani si臋 skar偶y na 艣miertelne b贸le,
Kiedy mu w sercu i pali, i kole,
P艂acze, bo od niej czu艂 si臋 zapomniany.
3. A tak, gdy o nim wcale nie pami臋ta
Pi臋kna pasterka, znosi te m臋czarnie,
W艣r贸d obcych depta膰 daje si臋 bezkarnie,
Takie na艅 mi艂o艣膰 na艂o偶y艂a p臋ta.
4. Biedny ja! - wo艂a - biedny z tej przyczyny,
呕e moj膮 mi艂o艣膰 zdepta艂a tak dumnie,
呕e szcz臋艣cia ze mn膮 nie chcia艂a, ni u mnie,
Mi艂o艣膰 mnie karze i dr臋czy bez winy!
5. Po d艂ugich m臋kach, na krzy偶 wbity w ziemi臋
Wspi膮艂 si臋 i w krzy偶a otwarte ramiona
K艂ad膮c si臋 pasterz - g艂ow臋 zwiesi艂, kona!
Lecz z sob膮 uni贸s艂 tej mi艂o艣ci brzemi臋.
呕YWY PAOMIEC MIAO艢CI
Strofy duszy w g艂臋bokim prze偶ywaniu zjednoczenia mi艂o艣ci z Bogiem.
1. O 偶ywy p艂omieniu mi艂o艣ci,
Jak czule rani si艂a 偶aru twego
艢rodka mej duszy najg艂臋bsze istno艣ci!
Bo nie masz w sobie ju偶 b贸lu 偶adnego!
Sko艅cz ju偶! -je艣li to zgodne z twym pragnieniem!
Zerwij zas艂on臋 tym s艂odkim zderzeniem!
2. O s艂odkie 偶aru upalenie!
O rano pe艂na uczucia b艂ogiego!
O r臋ko mi艂a, o czu艂e dotknienie,
Co dajesz przedsmak 偶ycia wieczystego
I sp艂acasz hojnie wszystkie zaleg艂o艣ci!
Przez 艣mier膰 wprowadzasz do 偶ycia pe艂no艣ci!
3. Pochodnie ognia p艂on膮cego,
W waszych odblaskach jasnych i promiennych,
Otch艂anie g艂臋bin zmys艂u duchowego,
Kt贸ry by艂 艣lepy, pe艂en mrok贸w ciemnych,
Teraz z dziwnymi doskona艂o艣ciami
Nios膮 Mi艂emu 偶ar sw贸j wraz z blaskami!
4. O jak 艂agodnie i mi艂o艣nie
Budzisz si臋, Mi艂y, w g艂臋bi tona mego,
Gdzie sam ukryty przebywasz rozkosznie!
A s艂odkim tchnieniem oddechu Twojego,
Pe艂nego skarb贸w wieczystych i chwa艂y,
Jak s艂odkie wzniecasz mi艂o艣ci zapa艂y!
呕YJ NIE 呕YJC W SOBIE
(Vivo sin vivir en mi)
艢piew duszy dr臋czonej t臋sknot膮 za widzeniem Boga.
呕yj臋, nie 偶yj膮c w sobie,
Nadziei skrzyd艂a rozwieram,
Umieram, bo nie umieram!
1. Ja ju偶 nie 偶yj臋 w sobie,
Bez Boga 偶y膰 nie mog臋!
Bez Niego i bez siebie
Jak膮偶 odnajd臋 drog臋?
Miast 偶ycia - tysi膮c 艣mierci! -
W g艂臋bie 偶ycia si臋 wdzieram,
Umieram, bo nie umieram!
2. To 偶ycie, kt贸rym 偶yj臋,
To zaprzeczenie 偶ycia,
To ci膮g艂e umieranie!
A偶 p贸jd臋 do zdobycia
Ciebie, m贸j Bo偶e! - S艂yszysz?
Ja si臋 偶ycia wypieram,
Umieram, bo nie umieram!
3. Pozbawiony tu Ciebie,
Jakie偶 偶ycie mie膰 mog臋?
Jeno 艣mier膰 ustawiczna!
Czuj臋 o siebie trwog臋,
Serce w b贸lu si臋 krwawi,
Wi臋c ku Tobie spozieram!
Umieram, bo nie umieram!
4. Ryba z wody wyj臋ta,
Co si臋 w艣r贸d suszy p艂awi,
Przynajmniej ma t臋 pewno艣膰,
呕e j膮 艣mier膰 w ko艅cu strawi.
Lecz m臋ce mej c贸偶 zr贸wna?
Ja b贸le wszystkie zbieram!
Umieram, bo nie umieram!
5. Gdy skupiam moje my艣li
W Tajemnicy O艂tarza,
Wiedz膮c, 偶e艣 tam jest skryty,
Ma mi艂o艣膰 si臋 roz偶arza
I jeszcze wi臋cej cierpi臋!
W sercu t臋sknot膮 wzbieram!
Umieram, bo nie umieram!
6. A gdy si臋 ciesz臋 w duszy,
呕e ujrz臋 Ci臋 tam w niebie,
Bole艣膰 moja si臋 zwi臋ksza,
呕e mog臋 straci膰 Ciebie!
I 偶yj膮c w tej udr臋ce
Nadziei skrzyd艂a rozwieram,
Umieram, bo nie umieram!
7. Wyrwij mnie ju偶 z tej 艣mierci,
Bo偶e m贸j, i daj 偶ycie!
Nie chciej mnie d艂u偶ej trzyma膰
Na tym wygna艅czym 艣wiecie!
Patrz, jak Ciebie po偶膮dam,
W b贸lu rany otwieram,
Umieram, bo nie umieram!
8. Lecz b臋d臋 ju偶 tu p艂aka艂
I znosi艂 b贸l istno艣ci,
Bo trwa moje wygnanie
Za grzech贸w moich z艂o艣ci.
Lecz kiedy偶 ten czas przyjdzie,
Na kt贸ry dusz臋 otwieram,
Kiedy szcz臋艣liwy zawo艂am:
呕yj臋, bo nie umieram!?
WSZEDAEM W NIEZNANE
(Entreme donde no supe)
Strofy natchnione w ekstazie kontemplacji.
Wszed艂em - hen k臋dy艣 w nieznane,
Trwa艂em w zamar艂ym stanie,
Wy偶szym nad wszelkie poznanie.
1. Nie wiem, w jakiem szed艂 strony,
Lecz gdym si臋 znalaz艂 u celu,
Dostrzeg艂em 艣wiat艂em ol艣niony
G艂臋bie tajemnic wielu.
Wyrazi膰 tego nie zdo艂am,
Trwa艂em w zamar艂ym stanie,
Wy偶szym nad wszelkie poznanie.
2. Pozna艂em pewne drogi
Pokoju, nabo偶no艣ci,
W drodzem nie uczu艂 trwogi
W艣r贸d s艂odkiej samotno艣ci.
Tak wznios艂e to tajniki,
呕em w os艂upienia stanie,
Wy偶szym nad wszelkie poznanie.
3. By艂em tak upojony,
Rzucony w daleko艣ci,
呕em zosta艂 pozbawiony
Poczucia 艣wiadomo艣ci.
A duch m贸j obdarzony
Wiedz膮 w niewiedzy stanie,
Wy偶szym nad wszelkie poznanie.
4. Kto wejdzie w te g艂臋biny,
Tego si艂y ustaj膮;
Poprzednie my艣li, czyny,
Niczym mu si臋 by膰 zdaj膮.
Tak wznios艂膮 czerpie m膮dro艣膰
W owym zamar艂ym stanie,
Wy偶szym nad wszelkie poznanie.
5. Kto wzni贸s艂 si臋 w te poziomy
Mniej ma rozumu mocy,
Bo jest to blask za膰miony,
Co 艣wiat艂em l艣ni w艣r贸d nocy.
Kto pozna艂 te tajniki
Zamar艂 w niewiedzy stanie,
Wy偶szym nad wszelkie poznanie.
6. Tej dziwnej wiedzy tchnienia
Tak膮 pot臋g臋 maj膮,
呕e m臋drc贸w dowodzenia
Nigdy jej nie zr贸wnaj膮.
Bo ich m膮dro艣膰 si臋 gubi
W owym niewiedzy stanie,
Wy偶szym nad wszelkie poznanie.
7. Tak wznios艂e s膮 poziomy
Tej nadziemskiej m膮dro艣ci,
呕e 偶aden zmys艂 stworzony
Nie pojmie jej w ca艂o艣ci.
Kto si臋 potrafi zaprze膰
W owej niewiedzy stanie,
Nad wszelkie wejdzie poznanie.
8. Je偶eli wiedzie膰 chcecie,
Gdzie zr贸d艂o tej m膮dro艣ci:
W tajemnym wizji 艣wiecie,
W wznios艂ej, boskiej istno艣ci,
Sprawia to dobro膰 Jego,
呕e w tym niewiedzy stanie
Jest najwy偶sze poznanie.
LOT MIAO艢CI
(Tras de un amoroso lance)
Strofy opiewaj膮ce wzlot duszy do Boga
Mi艂o艣ci r膮czymi pi贸ry,
Nadziej膮 gnany do g贸ry,
Coraz wy偶ej od pado艂贸w,
Wzlatuj膮c, chwyci艂em po艂贸w.
1. W pogoni za t膮 Bosko艣ci膮
Chc膮c 艂upu dosta膰 z pewno艣ci膮,
W takim znalaz艂em si臋 niebie,
呕e a偶 zgubi艂em sam siebie.
A cho膰 w tym locie zuchwa艂ym
Zaledwie si臋 posuwa艂em,
To wci膮偶 wy偶ej od pado艂贸w,
Wzlatuj膮c, chwyci艂em po艂贸w.
2. Gdym si臋 wzbi艂 wy偶ej, wysoko,
Wielki blask ol艣ni艂 mi oko
I mnie, zwyci臋zc臋 w tych gonach
Noc skry艂a w swoich os艂onach.
Lecz rwany skrzyd艂em mi艂o艣ci
Lecia艂em mimo ciemno艣ci,
Coraz wy偶ej od pado艂贸w,
Wzlatuj膮c, chwyci艂em po艂贸w.
3. A ilem si臋 wzbija艂 wy偶ej,
P臋dz膮c w g贸r臋 coraz chy偶ej,
O tyle czu艂em, 偶e spadam,
S艂abn臋 i sob膮 nie w艂adam.
Oj, nie z艂owi膰 tego ptaka!
Siebie r贸wnam do robaka,
Co tak wzbi艂 si臋 od pado艂贸w
Wysoko, by schwyci膰 po艂贸w.
4. Ju偶 nie wiem, jak si臋 to sta艂o,
Sto lot贸w w jeden si臋 zla艂o,
To nadzieja tak porywa,
Im wi臋ksza, wi臋cej zdobywa.
W niebo mnie nios艂a nadzieja,
Ona wzlot da艂a, a nie ja,
Gdy si臋 wzbi艂a od pado艂贸w
Wysoko, by schwyci膰 po艂贸w.
GLOSA O RZECZACH BOSKICH
(Glosa "a lo divino")
Bez podstaw, a oparty,
Bez 艣wiat艂a, w ciemnym grobie
Wyniszczam si臋 sam w sobie.
1. Ma dusza ju偶 wyzbyta
Ze wszelkiej rzeczy tu,
Wznosi si臋 ponad siebie
呕yciem podobnym do snu.
B贸g tylko mym oparciem;
Gubi臋 si臋 tylko w my艣li tej,
呕em s艂aby lecz i mocen,
To szcz臋艣cie duszy mej!
2. Cho膰 widz臋 mroki wko艂o
W 艣miertelnym 偶yciu tym,
Dostrzegam i blask jasny
W nadziemskim 偶yciu - hen...
Bo mi艂o艣膰 偶ycia tego
Im wi臋cej si臋 ukryje,
Tym wy偶ej wznosi wzrok.
3. A zr贸d艂o tej mi艂o艣ci
Tak cudnym blaskiem l艣ni,
呕e wszystkie 偶ycia n臋dze
W szcz臋艣cie zamienia mi!
Dusz臋 m膮 zmienia w siebie,
P艂on臋 jak ognia 偶ar!
Wyniszczam si臋 sam w sobie,
To jest najdro偶szy dar!...
GLOSA DRUGA
("a lo divino")
Dla 偶adnych ziemskich wdzi臋k贸w, pi臋kno艣ci,
呕ycia tu nie po艣wiec臋,
Tylko dla jednej mej tajemnicy,
Kt贸r膮-m odnalaz艂 w skryto艣ci.
1. Wszystkie rozkosze, powaby tej ziemi,
Nie dadz膮 duszy spokoju,
Tylko j膮 znu偶膮, wzbudz膮 pragnienie
Miast o偶ywczego zdroju.
Dla tych nikn膮cych chwil przyjemno艣ci
呕ycia tu nie po艣wi臋c臋,
Tylko dla jednej mej tajemnicy,
Kt贸r膮-m odnalaz艂 w skryto艣ci.
2. Serce szlachetne nie szuka drogi
Usianej tylko kwiatami;
Ono chce cierpie膰 w s艂u偶bie mi艂o艣ci,
Spowi膰 si臋 ofiar r贸偶ami.
I nie nakarmi si臋 do syto艣ci
U 偶adnej ziemskiej krynicy,
Bo szcz臋艣cie jego w tej tajemnicy,
Kt贸r膮-m odnalaz艂 w skryto艣ci.
3. Kto zakosztowa艂 Bo偶ej mi艂o艣ci,
Kto uczu艂 w sobie jej tchnienia,
Dla tego wszystkie ziemskie rado艣ci
S膮 pe艂ne smutku, znu偶enia.
I wzroku swego wstrzyma膰 nie mo偶e
Tu na u艂udnej pr贸偶no艣ci,
Bo szcz臋艣cie jego w tej tajemnicy,
Kt贸r膮 odnalaz艂 w skryto艣ci.
4. Czemu偶 rozkosze ziemskie nie mog膮
Nasyci膰 duszy spragnionej?
- Bo jej pokarmu trzeba Bo偶ego,
Pi臋kno艣ci nie stworzonej!
Widz膮c si臋 tutaj w ziemskiej istno艣ci
Samotn膮, opuszczon膮,
Wchodzi do g艂臋bi tej tajemnicy,
Kt贸r膮 znalaz艂a w skryto艣ci.
5. I gdy jej wola ju偶 ogarni臋ta
Bosko艣ci s艂odkim cieniem,
Nie mo偶e znalez膰 ju偶 ukojenia
Poza tym Boskim Istnieniem.
Lecz tylko wiar膮 mo偶e ogarn膮膰
T臋 wznios艂o艣膰 Jego pi臋kno艣ci,
Wi臋c wchodzi w g艂臋bi臋 tej tajemnicy,
Kt贸r膮 znalaz艂a w skryto艣ci.
6. I jak偶e t臋skni, jak si臋 wyrywa!
Mi艂o艣ci膮 ca艂a przej臋ta,
Kiedy w艣r贸d stworze艅 nie widzi Tego,
Z kt贸rym jej istno艣膰 sprz膮gni臋ta!
Wzrokiem swej woli, bez form i kszta艂t贸w
Wznosi si臋 do swej Mi艂o艣ci,
Znajduje szcz臋艣cie w tej tajemnicy,
Kt贸r膮 znalaz艂a w skryto艣ci.
7. Bowiem nad wszystkie rzeczy stworzone
Duch ludzki wy偶ej si臋 wznosi,
I kiedy wejdzie w ten 艣wiat tak wznios艂y,
Pienia weselne wznosi,
I ponad wszelkie ziemskie rado艣ci,
Ponad wszech byt贸w zmienno艣ci,
Kosztuje szcz臋艣cie w tej tajemnicy,
Kt贸r膮 odnalaz艂 w skryto艣ci.
8. Trzeba wyt臋偶a膰 si艂y 偶ywota,
By si臋 wzbogaci膰 w dar 艂aski,
W Dobru Najwy偶szym szuka膰 wzmocnienia
I patrze膰 w Jego blaski!
Lecz ponad wszystkie szczytne pragnienia,
Zapa艂y gorliwo艣ci
Dla mnie s膮 milsze te tajemnice,
Kt贸re-m odnalaz艂 w skryto艣ci.
9. Dla wszystkich rzeczy, kt贸re tu mog臋
Obj膮膰 rozumem, zmys艂ami,
Chocia偶by by艂y przyozdobione
Najpi臋kniejszymi wdzi臋kami -
Ja dla tych wdzi臋k贸w, pon臋t, pi臋kno艣ci,
呕ycia tu nie po艣wi臋c臋,
Tylko dla jednej mej tajemnicy,
Kt贸r膮-m odnalaz艂 w skryto艣ci.
O SAOWIE BO呕YM
(Del Verbo dvino)
Dziewica Przenaj艣wi臋tsza
Ze S艂owem Bo偶ym w 艂onie
Do ciebie przyjdzie z drogi,
Je艣li Jej dasz schronienie.
CAAO艢膯 DOSKONAAO艢CI
(Suma de la perfecci贸n)
Zapomnie膰 wszego stworzenia,
Pami臋ta膰 na Stw贸rc臋 swego.
Strzec wewn臋trznego skupienia
I kocha膰 Umi艂owanego.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jan od Krzyza Noc zmys艂贸w
Jan od Krzyza Przestrogi
My艣li 艣w Jana od Krzy偶a
Jan od Boga uzdrowiciel
Teresa od Jezusa Poezje
RENESANS Jan Kochanowski Czego chcesz od nas Panie (偶r贸d艂o i interpretacja)
stosunki polsko krzy偶ackie od xiii do xviw (2)
Twardowski Jan, Poezje

wi臋cej podobnych podstron