Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
II.97)
Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana
Maria Valtorta
Księga II -
Pierwszy rok życia publicznego
–
POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA –
97. JEZUS W
[DOLINIE]
“PIĘKNEJ RZEKI”.
«NIE MÓW
FAŁSZYWEGO ŚWIADECTWA»
Napisane 14 marca
1945. A, 4735-4745
«Ile ludzi!...» –
wykrzykuje
Mateusz.
A Piotr odpowiada:
«Popatrz! Są nawet
Galilejczycy...
O, chodźmy to powiedzieć Nauczycielowi! To trzech szacownych drani!»
«Przychodzą może z
mojego powodu?
Śledzą mnie nawet tutaj...» [– martwi się Mateusz]
«Nie, Mateuszu.
Rekin nie jada
małych rybek. Chce człowieka. Szlachetną zdobycz. Dopiero wtedy, gdy go
nie znajduje,
chwyta dużą rybę. A ja, ty, inni, jesteśmy drobnymi rybkami... zdobyczą
bez
znaczenia.»
«[Przyszli] z
powodu Nauczyciela?»
– pyta Mateusz.
«A z powodu kogo?
Nie widzisz, że
patrzą we wszystkie strony? Można by powiedzieć: dzikie zwierzęta,
które zwęszyły
trop gazeli.»
«Idę Mu to
powiedzieć...»
«Poczekaj!
Powiedzmy o tym synom
Alfeusza. On jest zbyt dobry. To marnowana Dobroć, gdy wpada w te
paszcze...»
«Masz rację.»
Obaj idą nad rzekę
i wołają
Jakuba i Judę:
«Chodźcie.
Przyszły te typy...
szubienicznicy. Przychodzą z pewnością, by przeszkadzać Nauczycielowi.»
«Chodźmy. Gdzie On
jest?»
«Jeszcze w kuchni.
Działajmy
szybko, bo jeśli się zorientuje, nie zechce...»
«Tak... i nie
będzie miał racji.»
«Ja również jestem
tego zdania.»
Wracają na
podwórze. Grupa
określona jako “Galilejczycy” odzywa się z pogardą do pozostałych
ludzi. Juda, syn
Alfeusza, zbliża się jakby przypadkowo i słyszy: «...słowa powinny mieć
pokrycie w
czynach!»
«I On je wypełnia.
Jeszcze wczoraj
uzdrowił opętanego Rzymianina» – odpowiada krzepki wieśniak.
«Okropność!
Uzdrowić poganina!
Skandal! Słyszysz, Eliaszu?»
«Są w Nim
wszystkie grzechy:
przyjaźń z celnikami i nierządnicami, spotkania z poganami i...»
«...i
zatwardziałość oszczerców.
To też jest grzech. Według mnie – najcięższy. A ponieważ On nie
potrafi, nie chce
się bronić, rozmawiajcie ze mną. Jestem Jego starszym bratem, a ten to
brat jeszcze
starszy. Mówcie.»
«Ale dlaczego
szukasz zaczepki?
Sądzisz, że źle mówiliśmy o Mesjaszu? Ależ nie! Przyszliśmy z tak
daleka
przyciągnięci Jego sławą. Nawet mówiliśmy to tym ludziom...»
«Kłamco! Budzisz
we mnie takie
obrzydzenie, że muszę się od ciebie odwrócić.»
I Juda, syn
Alfeusza, czując może
zagrożoną swoją miłość do nieprzyjaciół, odchodzi.
«Czy to nie jest
prawda? Powiedzcie
to, wy... wszyscy...»
Ale ci “wszyscy” –
to znaczy
pozostali ludzie, z którymi rozmawiali owi Galilejczycy – zachowują
milczenie. Nie
chcą kłamać, a nie ośmielają się też przeciwstawić. Zachowują więc
milczenie.
«Nie wiemy nawet,
jaki On jest» –
mówi Galilejczyk Eliasz.
«Czyż go nie
znieważyłeś w moim
domu? – pyta Mateusz ironicznie. – Czyżby choroba odebrała ci pamięć?»
Galilejczyk bierze
płaszcz i
odchodzi z innymi.
«Tchórz» – krzyczy
Piotr z
tyłu.
«Oni usiłowali nam
powiedzieć o
Nim rzeczy piekielne... – wyjaśnia jakiś mężczyzna. – Ale my
widzieliśmy czyny. A
równocześnie wiemy, kim oni są: faryzeuszami. Komu zatem wierzyć?
Dobremu, który jest
naprawdę dobry, lub złośliwcom, którzy określają się jako dobrzy, a są
[dla nas]
prawdziwym biczem Bożym? Wiem, że odkąd przychodzę do Niego, nie
rozpoznaję już
siebie, tak się zmieniłem. Byłem gwałtowny, bezwzględny wobec mojej
żony i dzieci,
nie szanowałem sąsiadów, a teraz... Wszyscy mówią w wiosce: “Azariasz
nie jest już
tym, kim był”. A więc? Czy słyszano kiedykolwiek, żeby demon czynił
ludzi dobrymi?
W jakim celu więc się trudzi? Dla naszego uświęcenia? O! To naprawdę
dziwny
nawiedzony przez szatana, jeśli pracuje dla Pana!»
«Dobrze mówisz,
człowieku. Niech
cię Bóg strzeże, bo umiesz dobrze rozumować, dobrze widzieć i dobrze
czynić.
Postępuj tak dalej, a będziesz prawdziwym uczniem błogosławionego
Mesjasza, radością
dla Tego, który pragnie waszego dobra i który wszystko znosi, byle was
do niego
doprowadzić. Niech was gorszy tylko prawdziwe zło. Kiedy zaś
widzicie, że On w
Imię Boże działa, nie gorszcie się. Nie wierzcie też tym, którzy
usiłują was
przekonać o zgorszeniu... nawet jeśli widzicie rzeczy nowe. Oto nowy
czas. To jak kwiat
mający się narodzić po wiekach, w czasie których wzrastał korzeń. I ten
czas
nadszedł. Gdyby go nie poprzedziły wieki oczekiwania, nie moglibyśmy
zrozumieć Jego
Słowa. Ale wieki posłuszeństwa Prawu z Synaju dały nam minimum
przygotowania.
Pozwoliło nam ono w tych nowych czasach, kwiecie boskim, który Dobroć
nam ukazała,
wchłonąć wszystkie jego zapachy i wszystkie soki, aby nas oczyścić,
umocnić i
nasycić zapachem świętości jak ołtarz. Ponieważ to jest nowy czas, ma
on nowe
metody, które nie przeciwstawiają się jednak Prawu, ale wszystkie
przenika
miłosierdzie i miłość. On bowiem jest Miłosierdziem i Miłością, która
zstąpiła
z Nieba.»
Jakub, syn
Alfeusza, pozdrawia [ich]
i wchodzi do domu.
«Jakże ty dobrze
przemawiasz! –
mówi Piotr ogarnięty podziwem. – Ja nigdy nie wiem, co powiedzieć.
Mówię tylko:
“Bądźcie dobrzy. Kochajcie Go, słuchajcie Go, wierzcie Mu”. Naprawdę
nie wiem, jak
On może być zadowolony ze mnie!»
«A jednak jest» –
odpowiada
Jakub, syn Alfeusza.
«Mówisz to
szczerze albo tylko
przez życzliwość?»
«Naprawdę tak
jest. Jeszcze wczoraj
mi to powiedział.»
«Tak? To dziś
jestem bardziej
zadowolony niż w dniu, kiedy mi przyprowadzono moją małżonkę. Ale ty...
gdzie
nauczyłeś się tak dobrze mówić?»
«Na kolanach Jego
Matki i obok
Niego. Co za lekcje! Jakie słowa! Tylko On potrafi mówić jeszcze lepiej
niż Ona. To,
czego Jej brak w mocy, Ona dorzuca słodyczą... a to przenika... Jej
lekcje! Czy
widziałeś kiedykolwiek płótno, którego rąbek dotknął wonnego olejku?
Powoli
płótno wchłania nie tylko olejek, ale i zapach. Nawet jeśli olej
zniknie, pozostaje
ciągle zapach, by powiedzieć: “Byłem tu” . Tak jest z Nią. Również nas,
surowe
sukna wytarte życiem, Ona przeniknęła Swą mądrością i wdziękiem, a Jej
zapach
pozostaje w nas.»
«Dlaczego Jezus
nie kazał Jej
przyjść? Mówił, że to zrobi! Stalibyśmy się lepsi, my uparci... ja
przynajmniej. A
nawet ludzie... Staliby się lepsi, nawet te żmije przychodzące od czasu
do czasu...»
«Tak sądzisz? Ja
nie. My
stalibyśmy się lepsi, pokorniejsi i doskonalsi... Ale... potężni i
złośliwi!... O,
Szymonie, synu Jony! Nie przerzucaj nigdy na innych twych szlachetnych
odczuć!
Zawiedziesz się z tego powodu... Oto On. Nie mówmy Mu nic...»
Jezus wychodzi z
kuchni. Trzyma za
rękę małego chłopca, który drepcze u Jego boku, żując skórkę z chleba z
oliwą.
Jezus dostosowuje długi krok do małych nóżek Swego przyjaciela.
«Zdobycz! – mówi
radosny. – Ten
mały czteroletni człowiek, który ma na imię Azrael, powiedział Mi, że
chce być
uczniem i pragnie nauczyć się głosić kazania, uzdrawiać chore dzieci,
tworzyć
winogrona na latoroślach w grudniu. I jeszcze chciałby wspiąć się na
górę i mówić
wszystkim: “Przyjdźcie, to jest Mesjasz!” Prawda, Azraelu?»
Dziecko śmieje
się. Mówi, że tak,
gryząc skórkę.
«Ty ledwie umiesz
jeść! – odzywa
się Tomasz, aby się z nim podroczyć. – Nie potrafisz nawet powiedzieć,
kto jest tym
Mesjaszem...»
«To Jezus z
Nazaretu.»
«A co to znaczy
“Mesjasz”?»
«To znaczy... to
znaczy...
człowiek, który został posłany, abyśmy byli dobrzy... i aby uczynić
dobrymi
wszystkich ludzi.»
«A jak można stać
się dobrym?
Jesteś dzieckiem, jak to zrobisz?»
«Będę Go kochał i
zrobię
wszystko i On zrobi wszystko, bo Go kocham. Ty też tak zrób, a staniesz
się dobry.»
«Chłopiec dał ci
lekcję, Tomaszu.
Oto przykazanie: “Kochaj Mnie, a uczynisz wszystko. Ja będę Cię kochał,
jeśli ty
Mnie będziesz kochał, a miłość uczyni w tobie wszystko”. Duch Święty
przemówił.
Chodź, Azraelu. Pójdziemy głosić kazanie.»
Jezus jest zawsze
tak radosny, kiedy
ma [przy Sobie] jakieś dziecko, że chciałabym Mu przyprowadzić
wszystkie dzieci i dać
Go wszystkim poznać. Tylu jest takich, którzy nie znają
nawet Jego
imienia! Zaraz przejdzie obok niewiasty o zakrytej twarzy i zanim ją
minie, mówi do
dziecka:
«Powiedz tej
kobiecie: “Pokój
niech będzie z tobą”.»
«Dlaczego?»
«Bo ona ma “au”
jak ty, gdy
upadniesz. I płacze. Ale jeśli tak jej powiesz, to minie.»
«Niech pokój
będzie z tobą,
niewiasto. Nie płacz. Mesjasz mi to powiedział. Jeśli będziesz Go
kochać, On będzie
cię bardzo kochał i cię wyleczy.»
To powiedział
Azrael. Jezus cały
czas ciągnie go za Sobą. Naprawdę jest w Azraelu materiał na
misjonarza. Nawet jeśli
czasami jest trochę... nadgorliwy w pouczeniach i mówi więcej, niż mu
kazano
powiedzieć.
[por.
Mt 15,19; 19,18; 26,59; Mk 10,19; 14,56; Łk 18,20]
«Pokój z wami
wszystkimi.
Powiedziano:
“Nie będziesz
dawał fałszywego
świadectwa”.
Czy jest coś
bardziej odrażającego
niż kłamca? Czy nie można powiedzieć, że łączy on okrucieństwo z
nieczystością?
Tak, można. Kłamca - mówię o tym, który kłamie w ważnej sprawie – jest
okrutny.
Zabija swoim językiem dobre imię. Nie różni się więc od zabójcy. Mówię
nawet:
jest gorszy niż zabójca. Ten ostatni zabija tylko ciało. Kłamca zabija
również dobre
imię, wspomnienie o człowieku. Jest zatem podwójnym zabójcą. To zabójca
nie ukarany,
gdyż nie rozlał krwi. A jednak rani honor zarówno tego, którego
oczernia, jak i całej
jego rodziny. A nie zatrzymuję się nawet na takim wypadku, gdy ktoś
składa przysięgę
i posyła na śmierć drugiego. Nad tym są już zgromadzone węgle Gehenny.
Mówię tylko
o tym, który przez kłamstwo podsuwa kłamliwe myśli i przekonuje innych
na niekorzyść
niewinnego. Dlaczego to robi? Albo z nienawiści, albo z pragnienia
posiadania tego, co
inny ma, lub ze strachu.
Z nienawiści. Ten jedynie
nienawidzi, kto jest przyjacielem szatana. Dobry nigdy nie nienawidzi,
dla żadnego
powodu. Nawet jeśli się nim pogardza, jeśli wyrządza się mu szkodę,
przebacza. Nigdy
nie nienawidzi. Nienawiść to świadectwo, które dusza stracona daje o
samej sobie. To
najpiękniejsze świadectwo, jakie może być dane niewinnemu. Nienawiść
bowiem wyraża
bunt zła przeciw dobru: nie wybacza się temu, kto jest dobry.
Z chciwości. “On ma to, czego
ja nie posiadam. Chcę to mieć. Tylko w ten sposób mogę zająć jego
miejsce, jeśli
sprawię, że będzie pogardzany. I czynię to. I kłamię. Co to ma za
znaczenie!
Kradnę. Co to ma za znaczenie! Mogę doprowadzić do ruiny całą rodzinę.
Co to ma za
znaczenie!”. Stawiając sobie różne pytania, sprytny kłamca zapomina –
bo chce
zapomnieć – o jednym pytaniu: “A gdybym został zdemaskowany?”
Tego pytania
sobie nie stawia, bo – ogarnięty pychą i chciwością - zachowuje się,
jakby miał
oczy zamknięte. Nie widzi niebezpieczeństwa. Jest jak człowiek pijany –
upojony winem
szatana. Nie zastanawia się, że Bóg jest potężniejszy niż szatan.
Bierze na Siebie
odpłatę za tych, którzy zostali zniesławieni. Kłamca oddał się Kłamstwu
i zaufał
niemądrze jego opiece.
Ze strachu. Bardzo często ktoś
oczernia, aby obronić siebie. To najczęstsza forma kłamstwa.
Popełniliśmy zło. Boimy
się, że nasz czyn może być odkryty i rozpoznany. Zatem – posługując się
i
wykorzystując szacunek, jakim darzą nas jeszcze inni – przekręcamy
fakty i to, co
sami uczyniliśmy, przypisujemy komuś innemu: temu, którego uczciwości
się obawiamy.
Działamy tak też dlatego, że czasami ten drugi człowiek był przypadkowo
świadkiem
jednego z naszych złych czynów. Wtedy chcemy uniknąć jego świadectwa.
Oskarżamy go
dla uczynienia go odrażającym, aby nikt mu nie wierzył, gdy będzie
mówił.
Postępujcie zatem
dobrze! Czyńcie
dobrze, a nie będziecie nigdy musieli kłamać. Gdy kłamiecie, czy nie
zastanawiacie
się nad ciężkim jarzmem, jakie bierzecie na ramiona? Ono jest uczynione
z poddania się
demonowi, z ustawicznego strachu przed zdemaskowaniem i z konieczności
przypominania
sobie kłamstwa wraz z faktami i szczegółami, które go dotyczyły, nawet
po latach, aby
nie zaplątać się w sprzecznościach. To praca galernika! I gdybyż choć
służyła
Niebu! Tymczasem służy tylko przygotowaniu miejsca w piekle!
Bądźcie szczerzy.
Jak piękne są
usta człowieka, który nie zna kłamstwa! Może będzie biedny? Może będzie
prostakiem?
Będzie nieznany? Może już tak jest? Tak. Ale to zawsze król, bo
jest szczery. A
szczerość jest czymś bardziej królewskim niż złoto lub diadem. Ona
wynosi ponad
tłumy bardziej niż tron i zapewnia orszak dobrych, liczniejszy niż
[dwór] monarchy.
Sąsiedztwo człowieka szczerego zapewnia bezpieczeństwo i umocnienie.
Przyjaźń z
człowiekiem nieszczerym pomnaża nieprzyjaciół. Samo jego sąsiedztwo
jest przykre. Czy
kłamca zastanawia się nad tym, że zawsze jest podejrzewany, bo z
tysiąca powodów
kłamstwo szybko zostało odkryte? Jakże można jeszcze przyjmować to, co
mówi? Nawet
jeśli mówi prawdę, w którą jedynie można wierzyć, powstaje zawsze
wątpliwość:
“Czy teraz znowu kłamie?” Powiecie może: “Ale gdzie tu jest fałszywe
świadectwo?” Każde kłamstwo jest fałszywym świadectwem. Nie chodzi
jedynie o prawne
fałszywe przysięganie.
Bądźcie prości,
jak prosty jest
Bóg i małe dziecko. Bądźcie prawdomówni w każdej chwili życia. Chcecie,
by uważano
was za dobrych? Więc nimi naprawdę bądźcie. Nawet jeśli jeden oszczerca
chciałby
powiedzieć o was coś złego, znajdą się dobrzy ludzie, aby stwierdzić:
“Nie, to nie
jest prawdą. On jest dobry. Jego czyny mówią o nim.” W księdze
mądrościowej
powiedziano: “Człowiekiem nikczemnym jest i nicponiem, kto chodzi z
kłamstwem na
ustach... a w sercu podstęp ukrywa, stale przemyśliwa zło, jest
podnietą do
kłótni... Tych sześć rzeczy w nienawiści ma Pan, a siedem budzi u Niego
odrazę:
wyniosłe oczy, kłamliwy język, ręce, co krew niewinną wylały, serce
knujące złe
plany, nogi, co biegną prędko do zbrodni, świadek fałszywy, co kłamie,
i ten, kto
wznieca kłótnie wśród braci.” Upadek czeka złośliwego za grzechy
języka... Ten,
kto kłamie, jest podstępnym świadkiem. Wargi prawdomówne nie zmieniają
się nigdy,
ale u tego, kto używa oszukańczego języka, świadectwo jest zmienne.
Słowa donosiciela
wydają się proste, lecz docierają do samych wnętrzności. Nieprzyjaciela
poznaje się
po tym, jak zdradza, mówiąc. Nie ufaj miłemu głosowi, gdyż siedem ohyd
ma w sercu.
Choć się zatai nienawiść podstępnie, to złość się wyda na zgromadzeniu.
Kto kopie
dół, wpada weń, a kamień wraca na tego, co go toczy.
Stary jak świat
jest grzech
kłamstwa i niezmienna jest myśl mędrca na jego temat, jak niezmienny
jest osąd Boży w
odniesieniu do łgarza. Niech “tak” znaczy zawsze “tak”, a “nie” zawsze
–
“nie”, nawet wobec potężnych i tyranów. A będziecie za to mieli wielką
nagrodę w
Niebie. Powiadam wam: miejcie szczerość dziecka, które instynktownie
podąża ku temu,
którego dobroć odczuwa. Nie szuka niczego innego jak tylko dobroci.
Mówi tylko to, co
jego własna dobroć mu podsuwa na myśl, bez szacowania, czy – jeśli
powie za dużo
– nie zostanie za to skarcone.
Idźcie w pokoju i
niech Prawda
będzie waszym przyjacielem.»
Mały Azrael –
który ciągle
siedzi u stóp Jezusa z podniesioną głową, jak ptaszek słuchający śpiewu
ojca –
wykonuje słodki ruch: ociera małą buzię o kolana Jezusa i mówi: «Ja i
Ty jesteśmy
przyjaciółmi, bo Ty jesteś dobry, a ja Ciebie kocham. Teraz ja też
mówię!»
Podnosi głos, aby
go słyszano w
całej dużej izbie, i mówi – czyniąc gesty, jakie widział u Jezusa:
«Posłuchajcie
wszyscy. Wiem, gdzie idą osoby, które nie mówią kłamstw i kochają
bardzo Jezusa z
Nazaretu. Wstępują drabiną Jakuba i idą w górę, w górę, w górę... razem
z
aniołami. Następnie tam się zatrzymują, gdy znajdują Pana.»
Śmieje się,
szczęśliwy, ukazując
wszystkie swoje ząbki.
Jezus głaszcze go
i stawia pomiędzy
ludźmi. Prowadzi chłopca do jego matki: «Dziękuję, niewiasto, że dałaś
Mi swoje
dziecko.»
«On Cię
zamęczał...»
«Nie. Okazał Mi
miłość. To malec
należący do Pana i niech Pan będzie zawsze z nim i z tobą. Żegnaj.»
Przekład: "Vox Domini"
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
2010 01 02, str 092 097Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczut informatyk12[01] 02 101introligators4[02] z2 01 n02 martenzytyczne1OBRECZE MS OK 0202 Gametogeneza02 07Wyk ad 02r01 02 popr (2)1) 25 02 2012TRiBO Transport 02więcej podobnych podstron