Tytuł ten zapowiada garść rozważań na temat roli płci w spotkaniu pomiędzy pacjentem a psychoterapeutą.
Chodzi o sytuacje, gdy diada ta jest jednorodna płciowo (pacjent psychoterapeuta, pacjentka
-psychoterapeutka), lub niejednorodna pod względem płci (pacjent -psychoterapeutka, pacjentka
psychoterapeuta). Nieraz zadawano sobie pytanie, czy jednorodność płci w psychoterapii ma znaczenie, a jeśli
tak to jakie?
Moim zdaniem na pytanie to nie ma jednoznacznej odpowiedzi, chociaż ciekawa jest treść
niektórych rozwaań psychologicznych na ten temat.
Zacznijmy od modelowania.
Modelowanie jest pojęciem zaczerpniętym z psychologii uczenia się i dotyczy pewnego procesu,
jak i sposobu uczenia się, mianowicie sposobu opartego o wzór, zwany inaczej modelem.
Zauważono, że uznane powszechnie uczenie się poprzez naśladownictwo nie wyjaśnia tych
sytuacji, gdy człowiek nie naśladuje szczegółów zachowań drugiej osoby, przyjmuje jednak jakiś
styl, strategię, sposób myślenia o pewnych sprawach, wartości, itp. Trudno mówić wtedy o
dosłownym naśladownictwie, jednak jest czytelne, iż osoba A czerpie w bardziej globalny sposób
ze sposobu życia i zachowań osoby B. Osoba B jest w takiej sytuacji modelem dla A.
Psychoterapeuta może być modelem dla swego pacjenta. Modelowanie ma poważny i uznany
wpływ na zachowanie ludzi. W terapii uzależnień sprawa ta ma szczególne znaczenie.
WTPLIWOŚĆ PIERWSZA
Czy można bezwarunkowo ustalać wyższość jednorodności płci w modelowaniu, czy może chodzi
raczej o rodzaj deficytów pacjenta i odpowiednio o rodzaj istotnych aspektów modelujących u
terapeuty. Może w deficycie wyrażania emocji bardziej modelująca będzie dla pacjenta terapeutka
ekspresyjna, z dużym zasobem możliwości wyrażania uczuć, niż mężczyzna o niezbyt szerokim
spektrum możliwości w tym zakresie? Zakładam naturalnie, że emocjonalność terapeutki nie
przekracza granic tolerancji pacjenta, zaś rzeczona terapeutka świadomie steruje swoimi reakcjami
emocjonalnymi.
Mimo wszystko, łatwo zauważyć, że pacjentami lecznictwa uzależnień są przede wszystkim
mężczyzni, zaś terapeutkami głównie kobiety. Niektórzy uważają, że proporcja ta, z punktu
widzenia modelowania, jest nieprawidłowa. Całą sprawę komplikuje jeszcze jeden czynnik
dodatkowy, jakim jest własne, przezwyciężane uzależnienie terapeutek i terapeutów alkoholików
oferujących usługę psychoterapeutyczną. Mam na myśli zdrowiejących alkoholików mężczyzn i
kobiety, terapeutów uzależnień.
Siła oddziaływania zdrowiejących alkoholików na pacjentów odwykowych w znakomitej mierze
bierze się z siły modelowania. Mogłoby to prowadzić do konstatacji, iż w lecznictwie odwykowym
lepszy jest terapeuta (mężczyzna) alkoholik (trzezwiejący) niż inny terapeuta, ze względu na rodzaj
(męski) leczonej populacji. Przy czym, że z alkoholikami mężczyznami powinien pracować
alkoholik, zaś z kobietami alkoholiczkami alkoholiczka.
Myślę, że jest w tym coś, co należy szanować, może nawet coś przez duże "C". Dotąd jednak nie
poczyniono tego rodzaju ustaleń, ponieważ nic w psychoterapii nie chce być tylko czarne lub białe.
Oczywiście dzieje się to z powodu złożoności procesu psychoterapii.
WTPLIWOŚĆ DRUGA
Czy istotnie psychoterapeuta zawsze jest dobrym modelem dla pacjenta? Jeśli zakładamy, iż jest to
ktoś dojrzalszy, zdrowszy psychicznie, odpowiedzialny bardziej konstruktywnie niż pacjent za
swoje relacje z innymi ludzmi, w większym stopniu zdolny do dobrych relacji z innymi, lepiej
radzący sobie z emocjami i problemami osobistymi i skuteczniej realizujący swoje pragnienia i
wartości życiowe... itd., to tak.
Myślenie o psychoterapii zakłada taką dysproporcję i takie właśnie widzenie sprawy. Niezależnie
od płci oczekujemy, że jeśli ktoś chce pomagać drugiej osobie lecząc ją, pewne trudności
emocjonalne jego samego nie dotyczą w tym sensie, iż zostały w jego życiu konstruktywnie
rozwiązane lub są konstruktywnie rozwiązywane. Czy zawsze da się to powiedzieć o terapeucie
alkoholiku?
Odpowiecie zapewne: to zależy jak zdrowieje. No właśnie. Więc mniej może, czy jest mężczyzną
czy kobietą, zaś bardziej może jak zdrowieje?
Wątpliwość trzecia ma charakter bardziej generalny niż sprawy płci, dotyczy jednak modelowania:
czy osoba chora (choć zdrowiejąca) jest lepszym modelem zdrowego funkcjonowania niż osoba
zdrowa? Nie będę rozważać tego punktu ze względu na oboczność tematu w stosunku do głównego
pytania (o rolę płci), lecz już słyszę w głębi duszy wzburzone głosy o zdziwaczałych psychologach,
nienormalnych psychiatrach i zakłamanych psychologicznie, nieodpowiedzialnych życiowo oraz
nałogowo manipulatorskich, trzezwiejących alkoholikach. Zostawmy to jako ciekawy temat na inną
okazję.
PRZENIESIENIE
Sprawa kolejna, to zjawisko przeniesienia w psychoterapii i kłopoty z tego płynące. Prawdziwe
kłopoty płynące z przeniesienia to pokusy. Wszystkie inne stosunkowo łatwo przekształcić w
konstruktywną pracę psychologiczną.
Przeniesienie jest zjawiskiem z obszaru projekcji, opisującym fakt, iż osoba A widzi w osobie B
"kogoś innego" niż realną osobę B. "Ktoś inny" to: "prawdziwy mędrzec" w miejsce człowieka
zwyczajnie borykającego się z własnymi problemami, "sama dobroć" w miejsce kogoś, kto jest w
paski więc i dobry i zły, "jedyna na świecie osoba, która wie jak powinnam żyć" w miejsce
człowieka pełnego na ten temat ludzkich wątpliwości, i tak dalej.
Pokusy terapeuty mogą dotyczyć możliwości myślenia o sobie jako kimś nieomylnym,
bezgranicznie dobrym i wszechwiedzącym w sprawach pacjentów, którzy tak to właśnie widzą, co
jest naturalnie niebezpieczne, jak każdy inny rodzaj pychy. Szczególne jednak pokusy pojawiają się
w momencie, gdy terapeuta jest spostrzegany przez pacjentkę (terapeutka przez pacjenta) jako
najbardziej pożądany osobnik płci odmiennej, ktoś zachwycający erotycznie, obiekt zakochania,
nareszcie odnaleziony, duży, silny, piękny i mądry. Dla wielu terapeutów i terapeutek to moment
prawdziwej próby zawodowej, a czasem życiowej.
Cóż... historia spotkania w terapii przypominająca spotkanie z królewną swego serca lub
królewiczem, przeniesiona na życie, kończy się tak samo jak w życiu. Prędzej czy pózniej okazuje
się, że królewna jest "zwyczajną kobietą". Miewa zgagę i złe humory, bez makijażu widać
dysproporcję dolnej części twarzy, a do tego pokazują się pierwsze ślady starzenia. Królewicz
miewa neurotyczne wybuchy, ma kłopoty z pęcherzem moczowym, wrzuca skarpetki pod łóżko i
jest niewyobrażalnie zgryzliwy. I chociaż w życiu większości par udaje się przejść przez tę smugę
cienia z sukcesem i pogłębieniem uczuć, dokładając do domowego ogniska po trochu różnych
szczap, rozczarowanie z więzi wyrosłej w psychoterapii uderza mocniej. Uderza profesjonalnie
terapeutę i cofa zdrowotnie pacjenta.
Dlatego realizacja pokus płynących ze stosunku zakochanych pacjentów wobec terapeutów jest w
psychoterapii zabroniona kodeksem etycznym i nazwana nadużyciem, które można też ścigać
prawnie. Możliwość zobaczenia w terapeucie "kogoś innego" jest tu wielokrotnie większa niż w
normalnym życiu. Wpływają na to czynniki związane z samym procesem psychoterapeutycznym:
szczególną wrażliwością i otwartością emocjonalną, silnym sojuszem pomiędzy pacjentem a
terapeutą, lecz przede wszystkim siłą pragnienia i projekcji pacjenta, a więc kogoś, o kim z góry
wiadomo, że nie radzi sobie konstruktywnie ze swoim życiem. Może pacjent w życiu nadmiernie
obawia się więzi, które otworzyła psychoterapia, spuszczając z łańcucha wszystkie siły tkwiące
dotąd na uwięzi, może pacjent jest osobą niedojrzale idealizującą wszystkie swoje związki z ludzmi
(i to właśnie znów się przydarzyło), może regres do stanu dziecięcych pragnień absolutnego
bezpieczeństwa każe widzieć w terapeucie opiekuńczą siłę swego życia, a zarazem siła
niespełnionych pragnień bliskości i oparcia każe widzieć w kimś po prostu życzliwym i osobiście
zaangażowanym (w terapię) ideał swego życia.
Istnieje jednak druga strona medalu. W sposób opisany powyżej odmienność płciowa może
zakłócić lub zepsuć psychoterapię. Z drugiej strony, przy dobrym wglądzie i dobrych
umiejętnościach psychoterapeuty, przepracowanie przeniesienia przynosi wiele korzyści osobistych
pacjentowi, a czasem i terapeucie.
Praca nad relacją z pacjentem, a więc nad przeniesieniem i przeciw przeniesieniu ma swe istotne
miejsce w psychoterapii. Praca ta może okazać się dla pacjenta konstruktywna, o ile przyczyni się
do zwiększenia jego wglądu, realistycznego kontaktu z sobą i światem oraz pozwoli mu zanurzyć
się w proces emocjonalny niezbędny do przemiany. Lecz to wszystko ma ,,zadziać" się w
przestrzeni psychoterapii, a nie w przestrzeni życia. W trudniejszych przypadkach lub przy
niewielkim doświadczeniu, potrzebna jest terapeucie w tym miejscu superwizja.
Co do psychoterapeuty, ma on/ona szansę rozwinąć się zawodowo, ponieważ trudne sytuacje uczą i
hartują. Niestety jednak znów, pytając o wyższość diady jednorodnej płciowo nad diadą
zróżnicowaną w psychoterapii odpowiemy: to zależy...
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
depresja stres płeć psychologicznaPłeć psychologiczna a preferowane bodzcePsychologia 27 11 2012niezbednik wychowawcy, pedagoga i psychologa 08 4 (1)BOSSA Psychologia rynkuPsychologia spoĹ‚eczna WYKĹAD 13Wsparcie psychologiczne osób z trudnościami na rynku pracy przewodnikOpinie uczniów gimnazjów na temat dostępności do nielegalnych substancji psychoaktywnych i przyczynPsychologiczne problemy dzieci wychowujących się w rodzinach z problemem alkoholowym aktualny stanwięcej podobnych podstron