2003 20 Piosenka o wysypisku


PIOSENKA O WYSYPISKU
Całe dzieciństwo bezskutecznych marzeń o biedzie, moich i Dżoen, mojej sąsiadki spod spodu.
Opakowane w lśniące dresy z Peweksu albo Baltony, właścicielki najbardziej kolorowych kredek w całej
zerówce. Rzut świętą polędwicą z kanapki do śmietnika na holu. Rzut kotlecikiem przez balkon do
ogródka. Okrucieństwa praktykowane na lalkach Barbie. Witaminki i pomarańczki. Całe dzieciństwo
nieefektywnych marzeń o złamanej nodze, skręconej kostce, wadzie serca, fantastycznej maszynerii
wózka inwalidzkiego lub chociaż skromnych wszach. Całe dzieciństwo bezskutecznych marzeń,
hodowanie much w ostrzynce albo pudełku po śledziach, karmienie ich okruchami i krakowską suchą, aż
nie zdechły. Drobne, zakładane w pośpiechu przedsiębiorstwa, na kocu na chodniku sprzedawałyśmy
innym, bardziej poszkodowanym materialnie dzieciom różne znalezione w domu śmieci, zwiędłe mlecze,
puste opakowania po dezodorantach po korzystnych cenach.
Za garażami zabijali lisy i pili wódkę, wódeczkę. Pan Pijak, największy przedstawiciel piekła na całe
podwórko. Całe dzieciństwo panicznych ucieczek po klatkach schodowych przed Panem Pijakiem. Całe
dzieciństwo złych snów o Panu Pijaku tuż nad łóżkiem nachylającym się, alkoholem zionącym prosto w
miękką jak brzoskwinia za trzy tysiące pięćset starych złotych twarz. Całe dzieciństwo potajemnego
kluczenia i zaglądania przez szpary w drżącym na wietrze płocie na jego szatańskie podwórko. Do świata
stłuczonego szkła, bezpańskich psów i kocich trucheł. Pijak idzie, kryj się, maskuj się, padnij.
Jest to dalej w nas, ta namiętność do nędzy i nieszczęścia, do taniego wina z colą, palmy do smarowania
chleba, papierosów poznańskich, sypiania na stole bilardowym w świetlicy dla opalonych wczasowiczów.
Pan Pijak przychodzi zawsze inaczej przebrany, zawsze opowiada inną historię, zawsze prosi o papierosy,
a twarz ma w koronkach z zaschniętej krwi i ziemi. Ze mną każdy mój pijany, przewrócony w krzaki i
przemawiający łagodnym głosem proroka sąsiad z góry chce się ożenić.
Oni to czują, że my do nędzy mamy słabość jak do egzotycznych, zagranicznych krajów, wiedzą, że
podrażniwszy ten głód, mogą nas na wszystko naciągnąć, oni mówią nam, że mamy fajne dupy i piersi, i
że tak bardzo by nas chcieli.
Stają obok nas w eskaemce i patrząc nam w oczy, walą konia. Bo wiedzą, że o tym marzymy, te malutkie
drzwi, to ciasne przejście na drugą stronę lustra, z której w każdym momencie możemy uciec.
Spodnie z dziurą na tyłku, co Dżoen znalazła na przejezdzie kolejowym i nosiła całą czwartą klasę liceum,
te popisane długopisem nagie i upośledzone psychofizycznie lalki, które ratuję ze śmierci, ze śmieci;
lumpeksy, gdzie chodzi się wąchać brud i pot, gdzie jakby całe domy są zdemontowane i powrzucane do
skrzyń. Bary mleczne, kasza z gulaszem, aluminiowe widelce i plastikowe noże.
Dwie rozmarzone albertynki na potajemne szepty śmieci na brzegu miasta czające się.
Przekrój, nr 20/2003


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nov 2003 History Africa HL paper 3
Deszczowa piosenka [cz 1]
2003 09 Genialne schematy
Analiza samobójstw w materiale sekcyjnym Zakładu Medycyny Sądowej AMB w latach 1990 2003
2003
A Balaban Polskie problemy ustrojowe 2003
Już listopad piosenka
ISUZU AXIOM 2002 2003
2003
2003 podst
Stare Dobre Małżeństwo U studni (2003) Złota kolekcja
Dz U 2003 190 1864 zmiana z dnia 2003 09 12
x men 2 2003 dts 720p hdtv x264 nbs

więcej podobnych podstron