8 września 2011 Nie mógł utracić skrzydła po zderzeniu z brzozą(1)


Tagi: Katastrofa smoleńska, Antoni Macierewicz, Wypadki samolotów Rozmiar tekstu: standardowyRozmiar tekstu: średniRozmiar tekstu: dużyDrukuj IVONA Webreader. Wciśnij Enter by rozpocząć odtwarzanie "Nie mógł utracić skrzydła po zderzeniu z brzozą"31 minut temu
MŁ / PAP

Antoni Macierewicz, fot. PAP/Paweł SupernakSamolot Tu-154M nie mógł utracić skrzydła po zderzeniu z brzozą - twierdzą eksperci pracujący przy parlamentarnym zespole badającym przyczyny katastrofy smoleńskiej, którzy dzisiaj przedstawili wyliczenia i analizy dotyczące kluczowego momentu katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.

Prof. Wiesław Binienda, dziekan wydziału inżynierii z Ohio, za pomocą telemostu zaprezentował podczas posiedzenia zespołu animacje oraz modele matematyczne wykonane za pomocą programu, z którego korzysta NASA.

Dodał, że bardzo chciałby przyjrzeć się szczegółowym badaniom komisji szefa MSWiA Jerzego Millera dotyczących zderzenia samolotu z brzozą. Według naukowca analiza masy samolotu, jego prędkości i średnica brzozy pokazują, że maszyna mogła utracić jedynie niewielką krawędź skrzydła, co nie wpłynęłoby na jej stabilność.


Z kolei fizyk prof. Kazimierz Nowaczyk zwrócił uwagę m.in. na animację zaprezentowaną przez komisję Millera. Jak podkreślił, Tu154M nie mógł po zderzeniu z drzewem lecieć odwrócony o 180 stopni przez tak długi czas jak na animacji.

- Nie ma wątpliwości, że skrzydło samolotu Tu-154M nie zostało złamane przez uderzenie w brzozę. Badania, których dokonał zespół prof. Biniendy w Ohio, kierowanego przez ekspertów NASA, jednoznacznie tego dowodzą - powiedział Antoni Macierewicz (PiS) dziennikarzom po posiedzeniu zespołu.

- Byliśmy świadkami ponad godzinnej prezentacji, gdzie z dokładnością do jednego centymetra przedstawiano nam przebieg wydarzenia polegającego na tym, że zrekonstruowane skrzydło tego samolotu na tej samej wysokości, pod tym samym kątem i z tą samą prędkością uderza w zrekonstruowaną matematycznie brzozę. Brzoza zostaje przecięta, skrzydło ma lekki uszczerbek, w żaden sposób nie znoszący potencjału jego siły nośnej - dodał poseł PiS. Tagi: Tu-154M, Katastrofa smoleńska Rozmiar tekstu: standardowyRozmiar tekstu: średniRozmiar tekstu: dużyDrukuj IVONA Webreader. Wciśnij Enter by rozpocząć odtwarzanie Stenogramy: pan prezydent na domowy dzwoni5 wrz, 20:09
MBK / PAP

Wrak Tu-154, fot. AFPNowe wypowiedzi osób przebywających w kokpicie polskiego Tu-154M i rosyjskich kontrolerów z wieży w Smoleńsku przedstawiła dzisiaj komisja ministra Jerzego Millera. Stanowią one załącznik nr 8 do ujawnionego protokołu z badań katastrofy smoleńskiej. W stenogramie jest m.in. fragment dotyczący rozmowy prezydenta Lecha Kaczyńskiego przez telefon satelitarny z jego bratem Jarosławem.

Ekspertom udało się odcyfrować większą część wymiany zdań załogi. Niektóre słowa nie były wcześniej znane, ale też nie zmieniają dotychczas przedstawianego publicznie sensu wypowiedzi osób z kokpitu. Niektóre słowa z protokołu eksperci umieścili w nawiasach - oznacza to, że przedstawili oni różne możliwe warianty wypowiedzi lub też, że nie są one rozszyfrowane na sto procent. Słowa nieczytelne zaznaczono kropkami. Członków załogi i inne osoby będące w kokpicie opisuje się tylko ich funkcjami, bez nazwisk. Niekiedy przytacza się słowa bez wskazania ich autora, lub też z prawdopodobnym jego przypisaniem. Odnotowano też przełączanie przyrządów pokładowych, czy zarejestrowany na nagraniu kaszel, albo nawet impuls prądowy.

Stenogramy rozmów z kokpitu i z wieży są umiejscowione w czasie według tzw. Uniwersalnego Czasu Koordynowanego (UTC), znanego także jako czas Greenwich (GMT) lub Zulu Time. Obowiązuje on w nawigacji lotniczej i, jak wyjaśniła rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak, ponieważ komisja badała katastrofę lotniczą wynikłą w locie międzynarodowym, z przekraczaniem stref czasowych, musiała przywołać ten czas w oficjalnych dokumentach. Przenosząc UTC na czas polski należy więc dodać do niego dwie godziny, a na czas moskiewski - cztery.


Katastrofa smoleńska - przeczytaj raport specjalny w Onet.pl

O godz. 6:14 pojawia się zdanie przypisywane przypuszczalnie dowódcy załogi kpt. Arkadiuszowi Protasiukowi, który - na wieść o informacji meteo z wieży w Smoleńsku, że widzialność na lotnisku wynosi 400 metrów - mówi: "to nasze meteo jest naprawdę zajebiste". O 6:15 drugi pilot (mjr Robert Grzywna) rozmawia z nawigatorem (por. Arturem Ziętkiem) lub technikiem pokładowym (chor. Andrzejem Michalakiem), - No będzie (niezr.), coś kicha jest z tego? - mówi drugi pilot. Technik lub nawigator mówi: - Nie mamy paliwa? - i dodaje "to musi być tutaj" lub "będziemy musieli gdzieś usiąść".


Wizualizacja ostatniej fazy lotu Tu-154 Nowe stenogramy z Tu-154 Nowe wypowiedzi pilotów Tupolewa
Rozmowa o warunkach meteorologicznych zostaje na chwilę przerwana tuż przed tym, jak na zegarze pojawiła się godz. 6:16. Nieznana osoba w kabinie powiedziała prawdopodobnie: - Pan prezydent chciałby zadzwonić z telefonu - i dodaje: "jeszcze raz" lub "już teraz". Dalej słychać, jak nierozpoznana osoba pyta: - (Powiedzieć to) stewardessie? (...) Tak, bardzo proszę, żeby... (stewardessa). - Kilka sekund później ktoś stwierdza: "Pan prezydent na domowy dzwoni" albo "Pan prezydent tam poszedł dzwonić".

Do tematu pogody wraca po minucie technik pokładowy: - Bez jaj, nie. Wychodzi gdzieś mgła, a oni nie uwzględnili wcale tego - mówi o 6:16.

Chwilę potem drugi pilot pyta o której godzinie zaczynają się uroczystości w Katyniu. - Nie wiem, ale jak nie usiądziemy, to oni nie będą mieć czasu - odpowiada kapitan samolotu. Niecałą minutę później kapitan mówi do stewardessy Barbary Maciejczyk: - Jest nieciekawie, wyszła mgła i nie wiadomo, czy wylądujemy. - Trudno - odpowiada stewardessa.

Przeczytaj kompletny odpis korespondencji pokładowej w Onet.pl

Kapitan pytał jeszcze załogę, czy udało się już wylądować w Smoleńsku polskiemu Jakowi-40 z dziennikarzami na pokładzie. - Nasze meteo się martwiło bardziej o Jaka niż o nas, bo mówili, że ma być lepiej. Im później tym lepiej - mówi drugi pilot o 6:19. - Zobaczymy. Podejdziemy i zobaczymy - mówi pół minuty później kapitan, a drugi pilot potwierdza te słowa. - Może być ładnie, a może być nie widać tej ziemi - mówi po 15 sekundach kapitan. - Miałem tak, ale (nie) lub (my) wylądowaliśmy. Jaczkiem - powiedział na to drugi pilot. Niezidentyfikowany głos dodaje "w Gdańsku".

Żadnych nowych treści nie odszyfrowano z rozmowy załogi z szefem protokołu dyplomatycznego MSZ Mariuszem Kazaną, któremu kapitan mówi o 6:26: - Panie dyrektorze, wyszła mgła w tej chwili i w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobimy jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie. Także proszę (już myśleć) albo (pomyśleć) nad decyzją, co będziemy robili. - Będziemy ...? - mówi niezidentyfikowana osoba. Kapitan dodaje "paliwa nam tak dużo nie starczy, żeby ...". - No to mamy problem - odpowiada dyplomata, na co kapitan proponuje: "możemy pół godziny powisieć i odchodzimy na zapasowe". - (A gdzie jest) zapasowe? - pyta dyrektor. - Mińsk albo Witebsk - pada odpowiedź kapitana. Po czterech minutach dyrektor z MSZ wraca i informuje: "na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robimy". Nie odcyfrowano słowa, które wypowiedziała na to osoba (prawdopodobnie z załogi).

O 6:32 kapitan informuje: "... lądowania. W przypadku nieudanego podejścia odchodzimy w automacie". Zaczyna się procedura zniżania, wysuwania podwozia samolotu, uruchomienia reflektorów itp. O 6:35 ktoś z załogi przypomina: "i my musimy to lotnisko (wybrać)? W końcu na (coś) ..." - nie ma na nie odzewu i procedura zniżania trwa dalej.

W tym samym czasie na wieży w Smoleńsku rosyjscy kontrolerzy prowadzący do lądowania polski samolot spostrzegają, że jest problem z reflektorami, które polecono rozstawiać na pasie lotniska około godz. 5:00, zanim w Smoleńsku lądował polski Jak-40, rosyjski Ił-76 (który o mało nie rozbił się nad pasem). Już wtedy kontrolerzy obawiali się, czy rosyjscy żołnierze zdążą rozstawić sprzęt świetlny. - Nie wiem, mówić mu o reflektorach, czy nie - mówi rosyjski kierownik lotów z lotniska do zastępcy dowódcy bazy w Twerze, gdy do lotniska zmierza polski Tu-154.

Gdy o godz. 6:40 i 9 sek. po raz pierwszy odzywa się system TAWS z komunikatem "TERRAIN AHEAD" drugi pilot mówi do dowódcy samolotu "tam jest obniżenie, Arek". - Wiem, zaraz będzie. Tam, to jest taki ... - odpowiada kapitan. - Może coś się ...? - mówi jeszcze drugi pilot.

20 sekund później, o 6:40 i 26 sek. w stenogramie po raz pierwszy odnotowano słowa przypisane dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzejowi Błasikowi. Odczytuje on wskazanie wysokościomierza: "dwieście pięćdziesiąt metrów". - Dwieście pięćdziesiąt - potwierdza nawigator. 18 sekund później (6:40 i 44 sek.) gen. Błasik mówi: "sto metrów", na co padają słowa "sto", które eksperci przypisują prawdopodobnie nawigatorowi. W tym samym czasie TAWS znowu mówi: "TERRAIN AHEAD". Sześć sekund później, o 6:40 i 50 sek. gen. Błasik mówi - Nic nie widać - nawigator powtarza "sto". Dwie sekundy później padają słowa kapitana - Odchodzimy na drugie (zajście) - a drugi pilot potwierdza: "odchodzimy". W tym czasie system TAWS rozpoczyna ciągłą emisję komunikatu "PULL UP", a dwie sekundy później rosyjski kontroler przez radio krzyczy: "Horyzont".

W tym miejscu komisja zauważa, że w połowie wypowiedzi przypisywanej prawdopodobnie nawigatorowi "sto" rozpoczyna się wypowiedź kapitana "Odchodzimy na drugie". - Fakt ten wyklucza możliwość, aby wypowiedź: "Odchodzimy na drugie ..." była odpowiedzią na praktycznie równoczesną wypowiedź: "Sto". Biorąc pod uwagę konieczny (fizjologiczny) czas reakcji należy uznać, że wypowiedź: "Odchodzimy na drugie ..." jest reakcją na dwie pierwsze informacje (...) dotyczące wysokości stu metrów, czyli słów gen. Błasika - oceniła komisja.

Stenogram z końcowych 15 sekund lotu zawiera znany już, dramatyczny przebieg wydarzeń, gdy system TAWS emituje komunikat "PULL UP", kontroler powtarza słowa "101 Horyzont", a na koniec dodaje "odejście na drugi krąg". W tym czasie nawigator odlicza wysokość od 90. do 20. metra, aż o godz. 6:41 i 2 sekundy eksperci odnotowują "odgłos przypominający stuknięcie" i "zmianę akustyki", co niezidentyfikowana osoba z kokpitu komentuje słowami "k... mać". Stenogram zakończono na godz. 6:41 i siedem i pół sekundy. Wcześniej odnotowano dramatyczny krzyk i przekleństwa, nie przypisane konkretnej osobie.

Już po tych dramatycznych zdarzeniach, gdy kontrolerzy stracili kontakt z załogą i nakazali straży pożarnej jechać na miejsce katastrofy, sprowadzający samolot rosyjski kontroler mówi: - Zaczął odchodzić na drugi krąg, potem zniknął... K...! (...) Spadł, k... Polski Samolot! (...) Ja mu powiedziałem: "Sto metrów, odejście na drugi", kurde. (...) Normalnie, k..., powiedziałem... "Horyzont, horyzont", k....



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
8 września 2011 Nie mógł utracić skrzydła po zderzeniu z brzozą
skrzydelka po szatansku
30 sekund przed, Nie mógł się tak rozlecieć, BOR przesłuchany
Dlaczego Bóg nie mógł zrobić doktoratu
Nie ma problemu by Bog rozwiazac nie mogl
seks;oralny; ;kobiety;nie;chca;sie;kochac;po;francusku;,artykul,593
Tupolew nie mógł zerwć linii elektrycznej bo był 380 metrów nad nią
22 września 2011 Fakty z Sokółki Cud Euharystyczny
Z gloryfikatorami UPA nie chcą współpracować Nasz Dziennik, 2011 03 14
Michnik nie chce zeznawać Nasz Dziennik, 2011 03 18
AZJA CENTRALNA Po 11 WRZEŚNIA
Będzie fatalny wynik PO Mogą nie przekroczyć 30
Kuchnia francuska po prostu (odc 02) Kiełbaski nie całkiem w bułkach
Nie mam nic co bym mogl tobie dac
Ryba na pewno nie po grecku

więcej podobnych podstron