Dwie plus jeden
Pośród rozlicznych erotycznych fantazji, "produkowanych" w męskiej wyobraźni - według płci pięknej - nieustannie i z szybkością karabinu maszynowego, nieodzownie pojawiają się te o trójkącie w wersji "dwie plus on" i te "one, a ja patrzę".
Idealna kochanka w lot odgaduje to, co "wykluwa się" w głowie jej mężczyzny. Ale, że taka nie istnieje, a i po to, żeby dostarczyć "smaku" związkowi, o fantazjach rozmawia się, a nawet powinno się to robić, choć skutki bywają najróżniejsze...
Na fali chęci urozmaicenia niekoniecznie nieudanego pożycia, naprawienia tego, co popsute czy wreszcie rozpieszczenia swojego "misia" i zamienienia się na moment w "wytresowaną" gejszę, pyta: "na co masz chęć?", a on na to "może spróbowalibyśmy z kimś jeszcze". Ku jej rozczarowaniu okazuje się, że on nie miał na myśli jej rozkoszy i wpuszczenia do łóżka jeszcze jednego samca, bo jakże ktoś mógłby jeszcze dotykać jego kobietki.
Czasem nie trzeba się dopytywać wystarczy wizyta "interesującej" koleżanki, albo historyjka, że ktoś właśnie tak spróbował.
Facet, z natury wzrokowiec, natychmiast wyobraża sobie to, co ma na myśli, to, co się właśnie "urodziło" - niemal mówi obrazami. Szuka nieustannie wzrokowych podniet. I tak, jak kobiety niekoniecznie chciałyby zobaczyć dwóch kochających się facetów, to mężczyźni chętnie obejrzeliby pieszczące się piękności. Zaskoczenie? Zazdrość? To tylko fantazje?
Jakie są granice ulegania fantazjom partnera, jeśli nie są one naszymi? Czy można się podzielić partnerem w łóżku? Czy można "obdarować" w pełni dwie osoby jednocześnie? Warto złamać własne zasady dla eksperymentu erotycznego? Jak myślisz?