Hazard i ryzyko
Baba, a kto będzie następnym prezydentem? Powiedz mi, a ja postawię sporą sumę na niego i wygram.
Ten sam człowiek co teraz, ale jak postawisz za dużo, to przegrasz. Nie radzę ryzykować.
Kiedyś myślałem, że ryzyko dodaje życiu smaku.
A teraz?
Jest mi, przyznam, obojętne. A co powiesz o hazardzie?
Wykorzystywanie ludzi, ciężkie pieniądze w zamian za chwilowy dreszcz emocji lub niewielkie inwestycje w nadziei radykalnej poprawy losu. Sprzedawanie nadziei ma swoją wartość. Ale pieniądze mogą przynieść rozwiązanie jedynie niektórych problemów, a posiadanie sporego majątku nakłada nowe kajdany.
Jednak ludzie uważają, że lepiej jest mieć, niż nie mieć.
Problem leży nie w tym, by mieć, lecz w fakcie, że ludzie nie znają umiaru.
Jeśli coś posiadają, zwykle chcą mieć jeszcze więcej, i to, oraz lęk przed utratą, przysparza nowych trosk.
Radość życia nie zależy od stanu portfela, a powiem ci z obserwacji, że obecna jest częściej tam, gdzie ów portfel chudy. Pieniądze to wielki magnes i wielka siła, tylko nieliczni potrafią nad nimi zapanować. Mówi o tym stare przysłowie, że są dobrym sługą, ale złym panem.
Ta energia uruchamia wiele mechanizmów ukrytych w podświadomości, człowiek zaczyna myśleć, że jest kimś, coś znaczy, ma władzę, zamyka się w sobie i jego osobowość tężeje. Energia ta wiąże i zaślepia umysł człowieka. Stąd wniosek, że lepiej nie mieć, niż mieć.
Widzę, że od pewnego czasu specjalizuję się w mówieniu herezji, ale taki już mam heretycki charakter. Mogę za to swobodnie mówić społeczeństwu, że jest zepsute i zgniłe od środka, a to, w co święcie wierzy, to najgorsza zaraza i hucpa, wbrew wszelkim prawom natury i Boga. Mówię tu o świętej ludzkiej własności, władzy, pieniądzach oraz religii.
Nie będę mówił chorym, że zaraza, która ich toczy, jest szczytem zdrowia i pomyślności.
Jednak nie zalecasz również ascezy.
Zalecam umiar, ograniczanie pragnień i kierowanie życia ku Bogu, a nie konsumpcji bez kontroli. Patrząc trzeźwo na życie, widzisz, że tak naprawdę nie jest ci do niego wiele potrzebne. Dach nad głową, proste posiłki, trochę muzyki, którą lubisz, bez reszty można się właściwie obejść.
Dodaj jeszcze kasety video z Tobą i bhajany, których często słucham.
To też tak, o resztę nie warto walczyć. Mógłbyś oczywiście wysilić się i zarobić na dobry samochód i wakacje na Karaibach...
Mógłbym, ale po co? Pięknem w krajobrazie jesteś przecież Ty sam. Ziemia jest piękna, ma wiele cudownych zakątków, ale największa radość i tak płynie z Ciebie, oglądania Cię, odczuwania w sercu Twej obecności. Kiedy tego brak, to najpiękniejsze widoki są jedynie pustą podnietą.
Patrzę na piękno rzeki, błyski słońca ślizgające się po wodzie, ale to Ty nadajesz nieziemski smak tej chwili Twoją bliskością. Nie chcę nic więcej.
Baba, idąc za Twoim tokiem rozumowania, lepiej być w ludzkich oczach szaleńcem i łajdakiem niż powszechnie poważaną osobą.
Dokładnie tak, nie masz wtedy żadnych wątpliwości, co ludzie o tobie myślą, ani ci na tym nie zależy, a jeśli nawet zacznie, to tak od nich oberwiesz, że prędko powrócisz do tego, co jest wartościowe - Mojej Miłości. Jesteś na nią skazany i od tego wyroku nie ma apelacji.
Rozwój duchowy
Baba, chcę Cię zapytać o duchowy rozwój człowieka. Kiedyś powiedziałeś, że dusze przechodzą ze świata zwierząt w ludzki i dalej się kształcą. Czy takim "młodym" jest trudniej zapanować nad ciałami i np. instynktami odzwierzęcymi?
To trochę nie tak. Instynkty zwierzęce to odruchy zakodowane w ciałach, wieki spożywania mięsa przez człowieka sprawiły, że podobne mechanizmy w ciałach ludzkich działają przesadnie.
Dusza ludzka stoi ponad tym poziomem i na ogół już jest świadoma Stwórcy oraz tego, o co w tym życiu chodzi. "Młoda" dusza ma mniejszą możliwość penetracji wszechświata i odbioru jego tajemnic, ale też mniejszy "bagaż" energii, których nie zdążyła jeszcze nazbierać. Jest jak dziecko w świecie dorosłych, nie znaczy to wszakże, że jest mniej kochana.
"Starzy" wiedzą więcej i więcej mogą, lecz w orkiestrze potrzebne są różne instrumenty do pełni dźwięku kosmicznej symfonii.
Stąd wynika, że Twój boski plan to głównie kształcenie dusz, a materialność jest jedynie odpryskiem.
Nie, tak nie jest. Materia jest jak zwornik sklepienia, wszystkie elementy są potrzebne, inaczej całość się zawali.
Jednak w tej sferze nie odbywają się żadne ważne sprawy, ani też nie zapadają istotne decyzje, tylko ludziom wydaje się, że jest inaczej.
Tak, to prawda. To dusze współdecydują o wszystkim i oglądając owoce swych czynów, rozwijają się ku Pełni.
Jaka jest zatem rola ciała w człowieku jako całości?
Poślednia. To niby buty, w których wędrujesz przez życie; płaszcz, którym się okryłeś. A gdy przychodzi czas, że ów płaszcz jest już zbędny, porzucasz go i możesz wziąć następny.
Czy płeć ciała odgrywa tutaj jakąś rolę? Czy mężczyzna może potem przyjść w ciele kobiety?
Może, dusza nie posiada cech płci.
Czy jest możliwe, aby dusza ludzka powróciła ponownie w ciele zwierzęcia?
To bajki, to byłyby za ciasne buty. Skutki czynów nie są nigdy karą, lecz przynoszą pozytywny owoc w postaci zrozumienia i kroku naprzód.
Patrząc na historię ludzkości, to raczej wciąż powtarzamy te same błędy, wciąż mordujemy się i oszukujemy.
Tak nie jest, niby aktorzy grają to samo, lecz sztuka jest za każdym razem inna i nic nie powtarza się dwa razy.
W sferze materialnej ten rozwój jest bardzo widoczny, chociaż w innych..., ktoś powiedział, że cała współczesna filozofia jest jedynie przypiskiem do Platona.
A inny, że cała mądrość zawarta jest w Wedach.
Wedy robią duże wrażenie.
Ale nie chodzi tu o to, by je studiować i obciążać umysł, ale by przeniknąć duchem prawdy tam zawarte.
Studia intelektualne ćwiczą, lecz zarazem odciążają umysł, a co do filozofii, to wolę się nie wypowiadać. Może miałaby jakieś znaczenie, gdyby ludzie traktowali filozofów poważnie i próbowali żyć według ich zaleceń. Szybko okazałoby się, co pozostaje i da się zastosować w praktyce.
Mieliśmy już wielki eksperyment z myślą komunistyczną i do jakich skutków doprowadził? A jeszcze wcześniej ten szaleniec od rasy panów ile narobił zamieszania.
Oto, do czego prowadzą ludzkie pomysły.
Teraz w modzie jest demokracja, podobno najwyższa formacja społeczna.
Ma swoje blaski i cienie, w porównaniu z innymi raczej więcej blasków.
A jaki ustrój będzie panował w przyszłości?
Teokracja bezpośrednia.
Prawo
Porozmawiajmy o prawie. Prawo w rozumieniu ludzkim zapewnia porządek i utrzymanie aktualnie panującej formy władzy. Nie jest rzeczą dobrą, dlatego że osądza człowieka z wycinkowego, ziemskiego punktu widzenia, stoi na straży własności i sankcjonuje posiadanie.
To, co mówisz, to jest zupełna rewolucja. Zawsze myślałem, że jest ono dobrem, bo zapewnia porządek.
Zgoda, ale jest to porządek niewłaściwy, niezgodny z harmonią wyższego rzędu. Ludzkie sądy nie są sprawiedliwe, jedynie boskie.
Ale co stałoby się, gdyby nagle przestało obowiązywać, przecież wielu ludzi myśli tylko, jak coś ukraść i kogoś skrzywdzić. Strach przed karą powstrzymuje nieco te zapędy.
Tak, to prawda, lecz istnieje uniwersalny sąd, który i tak ich osądzi i wymierzy sprawiedliwość.
Jednak takie rozwiązanie wydaje mi się nieco nieżyciowe. Społeczeństwo bez policji nie mogłoby funkcjonować, powrócilibyśmy z powrotem do jaskiń. Może mówisz o społeczeństwie złożonym z samych oddanych Tobie mędrców, prawo byłoby im jedynie zawadą.
Nie, mówię o dniu dzisiejszym, o zaufaniu w Boskie Prawo i Boską Mądrość. Żaden sprawiedliwy nie zostanie skrzywdzony i nic nie dzieje się bez powodu. Jestem w stanie szybko wyprowadzić te sprawy na prostą.
Obawiam się, że powróciłoby prawo silniejszego, to, które jest, przynajmniej w teorii chroni słabych.
To Ja chronię słabych. Przewodnikiem człowieka w życiu, także społecznym, powinno być zaufanie w Boską Mądrość i boskie wyroki.
Powrócilibyśmy do świata zwierząt i jego praw.
Zwierzęta nie zabijają bez powodu i nie dręczą swych ofiar, z małymi wyjątkami.
Tak, do tego zdolni są jedynie ludzie, i to jest jeszcze gorsze niż świat zwierząt. Ale może rzeczywiście racja leży po Twojej stronie, nigdy się nie przekonamy, zanim nie spróbujemy tak żyć, pokładając całą ufność w Tobie.
To chciałem usłyszeć.
Pewnie kiedyś zaistnieje takie społeczeństwo.
Tak, w ustroju, o którym mówiłem wcześniej.
Wydaje mi się, że to, co powiedziałeś, jest rzeczywiście głębsze, niż można by sądzić po pierwszym szoku. Dziś hamulcem mniej czy bardziej skutecznym jest lęk przed nieuchronnością kary. Kiedyś w Indiach powiedziałeś mi, że prawdziwa zmiana w człowieku może przyjść jedynie przez miłość.
Miłość umie zastosować swój porządek, chronić tych, którzy wymagają ochrony, a przywołać do porządku tych, którzy nie chcą się poddać.
W dzisiejszym świecie taki eksperyment jest jednak niemożliwy, jest przecież wielu ateistów, którzy nie wierzą w boski porządek moralny i nigdy się z tym nie pogodzą.
Jestem także i nimi, ale zgoda, to jeszcze nie ten etap rozwoju, ale co, nie mogę sobie pomarzyć?
Dla wielu nieprzekonująca byłaby wizja ewentualnej kary w przyszłym wcieleniu, większość wierzy przecież, że raz się żyje, potem się tylko straszy.
Tym niemniej wizja, którą ci opisałem, jest niezła, prawda?
Lubię eksperymenty, zwłaszcza te, które zbliżają ku Tobie. Ale tak już z ciekawości zapytam: czy to, co opisałeś, jest realne?
Nie, wymaga zbyt wiele dojrzałości wewnętrznej, to po prostu jeszcze nie ten czas. Kiedyś to nastąpi naturalnie, samoczynna organizacja, kierowana od wewnątrz, wtedy żadne ludzkie prawa nie będą potrzebne.
Na razie ta koncepcja przypomina nieco socjalizm utopijny, zrodzony z przekonania, że gdy tylko podniesie się poziom życia mas, to wszyscy naraz staną się dobrzy i sprawiedliwi, niczym anioły.
Zapominasz, że jestem tą siłą, która właśnie jest w stanie tak zmienić ludzkie serce i umysł, aby dobroć i miłość stała się faktem, a nie tylko teorią, i że przede mną nic się nie ukryje, Mnie po prostu nie można zrobić w balona.
Dziś każdy chciałby się tak urządzić, by było mu jak najlepiej, nie oglądając się przy tym na innych. A jednak wierzę, że w przyszłości życie tutaj będzie rajem, i to prawdziwym, życiem w Twej cudownej bliskości każdego dnia, choć niekoniecznie takim, jakim chcieliby go widzieć ludzie.
Prawda Absolutna
Baba, o czym porozmawiamy dzisiejszego wieczoru?
O prawdzie.
Nasuwa mi się takie pytanie: czy istnieje prawda absolutna?
Tak, prawda absolutna istnieje, lecz w przeciwieństwie do tego, co sądzą ludzie, nie jest to zgodność słów czy myśli z faktami, lecz immanentna cecha boskiego trwania.
Przekładając to na bardziej zrozumiały język - prawda absolutna bądź prawda istnienia jest źródłem życia, skupieniem twórczej woli i miłości, tego, co ludzie zwą miłością boską, w odróżnieniu od miłości ziemskiej.
Prawdą można się stać, o ile wchodzi się na drogę współistnienia z Bogiem, Tym, który Jest. Naturalną koleją rzeczy człowiek ma coraz pełniejszy kontakt ze swą wewnętrzną Boskością, owym słodkim nektarem życia, nektarem szczęścia. Ten stan jest przyrodzony każdemu człowiekowi, w ogóle każdej istocie, bowiem stanowi on podstawę wszystkiego, co istnieje - dziś dla ludzkości podstawę chwilowo przysłoniętą przez zbiorowe błędne myślenie.
Być prawdą, to wcale nie znaczy, aby wysilać swój umysł, by stale mówić prawdę bądź to, co się za nią uważa, ta kwestia jest drugorzędna. Być prawdą, to umieć wyrażać przez siebie wewnętrzną boską Esencję i obdarzać Jej boskim promieniowaniem wszystkich wokoło.
Baba, zmienię trochę temat, bo chcę Cię zapytać o uprawianie rozmaitych gałęzi jogi czy też praktyk buddyjskich, jaki jest tego cel i jakie mogą być osiągnięcia na tych ścieżkach?
Temat jest bardzo szeroki, ale spróbuję ci odpowiedzieć.
Przez tysiące lat, odkąd istnieje ta cywilizacja, powstawały rozmaite drogi i dyscypliny duchowe, mające na celu dojście do Prawdy Absolutnej, bo przecież Ona istniała zawsze i zawsze byli tacy, którzy chcieli ku Niej się kierować.
Zwróć jednak uwagę, że wszelkie ścieżki duchowe są owocami innych mentalności, innych czasów, innego ducha. Sięganie do nich dzisiaj to jak oglądanie się za siebie.
Droga jest nakreślona jasno; prowadzi przez codzienne zbliżanie się do Boga i powierzenie wszystkiego, w tym swego życia, Jego miłości i trosce. Ty sam nie masz tutaj żadnego egoistycznego celu ani nie chcesz niczego osiągnąć. Chęć osiągnięć duchowych, podobnie jak i pragnienie bycia kimś wybranym i jedynym, jest zwyczajną pułapką dla naiwnych, poszukujących na duchowych ścieżkach czegoś dla siebie - tu, osobistego znaczenia.
Nie o to chodzi, by znów znaczyć coś w tym świecie i z powrotem stać się jego elementem, lecz dzięki boskiej interwencji wyzwolić się z wszelkich pęt i ograniczeń nakładanych przez społeczeństwo i cywilizację i stopić już na zawsze w boskim ogniu wiecznej szczęśliwości. Trzeba przy tym umieć być dostatecznie silnym, by również zewnętrznie przekreślić wszelkie układy i ograniczenia, dając swobodny przepływ wewnętrznej Esencji - prawdzie istnienia, od której rozpoczęliśmy dzisiejszą rozmowę.
Nie możesz mieć żadnego innego pana jak tylko Boskość wewnętrzną, wszystko inne jest tylko grą umysłu i fałszywym światłem prowadzącym na manowce.
Stoisz, każdy stoi przed wyborem - Bóg albo świat. A kiedy dokona się go właściwie i nauczy patrzeć Moimi oczami, zaczyna się widzieć, że wszystko, co wydarza się na zewnątrz w tak zwanym świecie, jest cieniem wewnętrznej Boskości, która od prawieków bawi się i gra całym wszechświatem. Wyrażając swą niczym nieskrępowaną radość, przegląda się w wibrującej materii, niczym wesołe dziecko w falującej wodzie.
Ten świat jest wielką mistyfikacją, ale pojąć to właściwie można dopiero, gdy On udzieli ci swego widzenia.
Rzeczy i sprawy nie są tym, za co się podają, lecz istnieje w nich tajemny sens, dostępny ludzkiemu odczuciu. Mówię tutaj o tym Świetle, które na podobieństwo miliardów Słońc napełnia wszechświat, mówię o Miłości. Ona jest Zasadą Stwórczą wszechświata, jego esencją, twórcą i niszczycielem, jedynym właścicielem, ukrytym przed ludzkimi umysłami, zajętymi sobą i światem.
A kiedy rozedrzesz zasłonę, a raczej gdy przyjdzie czas, że ona sama spadnie, ujrzysz jasno rzeczywistość i pozory, Boga i świat, Twórcę i Jego zabawkę. To nieprawda, że człowiek jest koroną stworzenia i najwyżej rozwiniętą istotą. Jest on zaledwie kukiełką umieszczoną na boskiej dłoni i podobnie jak inne - cieniem pierwotnej esencji - prawdy istnienia.
Wiem, że trudno to wszystko pojąć, należy raczej iść za odczuciem, co to znaczy, niż próbować uchwycić umysłem.
Czy zatem Prawda Absolutna jest również "czymś", tak jak np. samochód, drzewo?
I tak, i nie. Jest "czymś", co istnieje, jednak jej istnienie jest inne od świata przedmiotów. To jak z kukiełką i dłonią, jej ruchy są życiem dla kukiełki, podobnie i tutaj Twórca jest dla umysłów ukryty za mnogością swego stworzenia, sam będąc jego Esencją. Jej imię to miłość, radość, szczęście - trzy aspekty prawdy absolutnej, jedynego Istnienia.
Baba, myślałem o możliwości przedstawienia dowodu na Twoje istnienie i uznania Esencji jako czynnika sprawczego wszelkiego życia, tak aby wiarę zastąpić wiedzą.
To niepotrzebne, dla kogo zresztą chciałbyś to zrobić?
Chciałbyś zamknąć Mnie w laboratorium, zdanego na łaskę i niełaskę ludzkich umysłów, tzw. świata naukowego. Mnie to niepotrzebne, a zresztą wynik jest z góry wiadomy: ci, którzy są uczciwi, po latach doświadczeń stwierdziliby, że "coś w tym jest", ale sprawa wymaga dalszych badań - czyli pozostalibyśmy z niczym. Jak może być inaczej - czy można niepojęte i niezmierzone zamknąć w pudełku?
Nie, droga dowodów i perswazji, droga zewnętrzna, w tym i naukowa, jest błędna.
A co Mi po tym, że ktoś z autorytetem naukowym uzna Moje istnienie?
Wszelka prawdziwa przemiana przychodzi od wewnątrz i dokonuje jej miłość, i tylko ona, a nie nawet miliony dowodów i słów przelanych na papier przez uczonych.
Nie dla uczonych, lecz dla zwykłych ludzi mogę objawić się w życiu, dać dowody na swe istnienie i pokazać, kim jestem, i zaiste - czynię to!
Bariera ignorancji wznoszona przez całe wieki w umysłach też pełni swoją rolę i padnie nie wcześniej, niż przyjdzie na to czas. A uczyni to właśnie miłość, która w końcu i tak upomni się o swoje prawa.
To, co widzisz wokół, jest stanem koniecznym, choć przejściowym, stopniem na drodze ludzkości pnącej się nieprzerwanie wzwyż, ku Bogu.
Są oczywiście i drogi błędne, wiodące ku chwilowemu zastojowi i stagnacji. Ale i to w końcu pryska i życie toczy się swym torem, wciąż dalej i dalej, a Bóg, śmiejąc się, znów potrząsa swym Wielkim Kalejdoskopem, tworząc coraz to inne, piękne wzory.
Jeśli już mówimy, że to życie ma jakiś cel, to na pewno ten: ujrzeć Jego grę jasno i wyraźnie oraz współuczestniczyć w radości i pięknie życia wespół z Nim. Po to w ogóle istnieje ten świat i wszechświat. Prawda, że to proste?
Dziś Byt Najwyższy wzywa tych, którzy mają Go usłyszeć, aby nadstawili uszu na to, co Jego miłość chce im powiedzieć we wnętrzu. Pośród innych spraw usłyszą na pewno o Boskiej Esencji mieszkającej w nich samych oraz o najprostszej drodze do zjednoczenia z Nią: miłości do Stwórcy.
Co możemy zrobić dla naszej planety?
Baba, nasza planeta jest zaniedbana.
Tak.
Co możemy zrobić dla Niej? Czy w ogóle możemy coś zrobić?
Tak, oczywiście, możecie zrobić wiele rzeczy, ale na razie wolę, abyś się skupił na tym, co możesz zrobić dla siebie i dla Mnie, bo dopiero na etapie jasności, jaką przynosi kontakt ze Mną, możesz działać właściwie. Do tej pory działanie jest obciążone zanadto osobowością. Człowiek, który zbliża się do Boga i pełni Jego wolę, i uczy się, a potem kocha Go, ma potężną siłę oddziaływania.
Wtedy, nawet milcząc i medytując, możesz pomagać innym.
Nie myśl o innych i nie wiąż się z "innymi" oraz ich problemami. Czy oni nie mają Boga, do którego mogą się modlić i zwrócić o pomoc? Mają? Niech się więc zwrócą. Pomoc z pewnością przyjdzie.
Wielu ludzi nie wie o Tobie, nie wie, jak się zwrócić do Ciebie.
Myślisz, że o tym nie wiem? Wiem, i to dobrze. Ale realia dzisiejszego świata są takie, że nie potrzeba mu nowych misjonarzy. Światu, a przede wszystkim każdemu z was, jest potrzebna duchowość, więc lepiej zrobicie, gdy zamiast nauczać lub, co gorsza, pouczać innych, skupicie się na własnej drodze ku Bogu i dojdziecie do zjednoczenia z Nim. Reszta spraw może poczekać albo zadba o nie kto inny. Przestrzegam przed traktowaniem konieczności "naprawy" świata jako wymówki przed zajęciem się tym, co najważniejsze. Bóg jest tysiąckroć ważniejszy od świata. Przemyślcie to.
Musimy jednak jakoś żyć w tym świecie.
To prawda.
Nie skomentujesz tego, nie rozszerzysz spojrzenia?
Nie.
Czy mogę wiedzieć dlaczego?
Nie. Pozostajecie zamknięci we własnych światach i usiłujecie, jako lekarstwo na brak miłości, dzielić się swoją ciemnością i wątpliwościami z innymi. To nie jest dobre. Najpierw powinniście znaleźć Boga i nauczyć się żyć w Jego Świetle. Dopiero później możecie dzielić się wiedzą i miłością z innymi. Dopiero wtedy, gdy ją znaleźliście i wiecie bez najmniejszej wątpliwości, że pochodzi ode Mnie.
Nie wcześniej?
Wcześniej narażacie się na niebezpieczeństwo utraty waszych dokonań duchowych i tak ani nie pomożecie innym, ani nie rozwiniecie siebie. Jeśli nie ma w tobie ognia, jak rozpalisz innych? Jeśli nie ma miłości, czym się podzielisz? Nauk jest dosyć na tym świecie, jednak liczy się żywe doświadczenie Mnie, poza wszelkimi wątpliwościami, oraz umiejętność przekazania tego daru innym.
Na czym polega zdolność, o której mówisz?
Na umiejętności zwracania się do Mnie w każdej chwili i w każdej sytuacji po to, bym Ja mógł się wypowiedzieć i przekazać przez was to, co Ja uważam, że powinno zostać przekazane, nie wasze poglądy czy teorie, ale żywe słowo Miłości, płynące z Mojego Serca do serca człowieka. Namawiam was do tego, abyście w każdej sytuacji nauczyli się zwracać do Mnie z miłością i słuchali, co Ja mam do powiedzenia. Takie postępowanie jest stokroć lepsze niż snucie własnych domniemań i przesądów.
Są tacy nauczyciele, którzy mówią, że i nauczyciel uczy się, ucząc innych.
Tak, wiem, jeśli potrafi wsłuchać się we Mnie, niezależnie jak Mnie nazwie, to zewnętrznie również skorzysta z przekazywanej i wiedzy, i miłości. To naturalny proces. Kluczem jest skupienie, umiejętność wsłuchania się we Mnie.
Co w takim razie powinien zrobić nauczyciel, kiedy słyszy pytanie?
Pomyśleć o Mnie i otworzyć swoje serce na Mnie, reszta nie należy już do niego. Przewodnik duchowy to ten, który PRZEWODZI treści ode Mnie, nie ten, który jest PRZYWÓDCĄ. Przywództwo jest najczęściej zwodzeniem.
Wolność jest niewolą
Jesteście dziećmi nieustannej aktywności i chorujecie, gdy "życie zwalnia" i zaczyna biec spokojniejszym i duchowym torem. Nie potraficie obejść się bez podniet, jesteście od nich uzależnieni. A mimo tego uważacie się za ludzi wolnych.
Wolność pojmujecie jako swobodę czynienia wszystkiego, na co przyjdzie wam ochota, z rzadka tylko licząc się ze zdaniem innych, ich czy też wyższym dobrem. I jesteście uzależnieni od takiego pojęcia wolności. Jest ono jak ciężkie kajdany, które wiążą was z utartymi szlakami myśli, potrzebą coraz to nowych wrażeń, poznawania nowych ludzi, miejsc, oglądania coraz to nowych filmów. I tak oto myśląc o sobie i będąc dumnymi z "wolności", w istocie ulegacie złudzeniu, bo zamiast cieszyć się swobodą ducha, jasnością myśli i prawością charakteru, które to są cechami właściwymi prawdziwej wolności, żyjecie w głębokim zniewoleniu, a własne kajdany nazywacie na dodatek szczytowym osiągnięciem cywilizacji i kultury. Wasz świat stoi na głowie.
Nie myśl, że czynię wam wymówki, jestem od tego jak najdalszy. Ja tylko konstatuję pewien fakt i przywracam pojęciom ich właściwe znaczenie. Jeśli nie umiesz podporządkować się dyscyplinie wewnętrznej, jeśli wiesz, że niektóre aktywności nie przynoszą wiele dobrego, a mimo to wciąż je podejmujesz, jeśli odkładasz medytację, o której wiesz, że jest ci potrzebna, bo właśnie pokazują w telewizji ciekawy film, to wiedz, że nie powinieneś nazywać siebie człowiekiem wolnym.
Wzywasz zatem do zmian.
I tak, i nie. Jeśli chcesz dalej tak żyć, to twój wybór, bądź tylko tego świadomy, to wszystko. Decyzja należy do ciebie i co sobie wypracujesz, to będziesz miał, możesz w szerokim zakresie kształtować swoje życie, lecz najczęściej nie jesteś świadomy tej możliwości, idziesz za głosem "rozsądku", wygody lub konwenansu. Twierdzisz, że nie masz wyboru? Że nie posiadasz wpływu na własne życie? A Ja ci mówię, że jest wprost przeciwnie, masz miliony sekund czasu, które po prostu marnujesz. Możesz zwracać się do Mnie, możesz zająć się pożyteczną lekturą, możesz nauczyć się kolejnego języka, możesz zrobić coś pożytecznego dla innych i dla siebie. Najczęściej jednak nie robisz nic, tylko zajmujesz się zabijaniem czasu.
Tak, rzeczywiście, mówisz prawdziwe rzeczy.
Moje słowa dotyczą każdego z was. Jesteście niewolnikami, żyjecie w niewoli i nazywacie ją wolnością. Wolności w ogóle nie znacie. Prawdziwa wolność to wolność od ego.
Przyznam, że otwierasz mi oczy na zupełnie nowe rzeczy. Żyjemy w świecie żywcem jak z Orwella.
To prawda i widząc ją, wyraźnie możecie podjąć rozsądne działanie w celu zmiany tego stanu rzeczy. Poznajcie prawdę o was samych, a ona was wyzwoli, przy niewielkiej pomocy z Mojej strony.
Zaraz, zaraz, nawyki i słabości, i uleganie im, zgoda na ich wpływ na nasze życie - właściwie zmiana tego stanu rzeczy zależy tylko od nas samych, nie musimy być słabi, możemy być silni i zmienić ten stan rzeczy.
Tak, jeśli to, co jest teraz, wam nie odpowiada, możecie zmienić siebie, w bardzo szerokim zakresie możecie kształtować swoje życie, to kwestia waszego wyboru.
I Ty możesz nam w tym pomóc?
Nie przesadzajmy z tą pomocą. Na ogół sami macie dość siły, żeby wokół siebie zrobić porządek, tylko wam się nie chce. Moja pomoc jest wam właściwie niepotrzebna, wystarczy uświadomienie stanu faktycznego, a resztę jesteście w stanie wykonać sami, i to bez problemu. A jeśli coś pojawi się na drodze, to dla chcącego nic trudnego. Największy problem polega na tym, że wam się nie chce i wszystko, co uznajecie za wartościowe, zazwyczaj odkładacie na później. A "później" brak wam siły, czasu, warunków, sposobności i tysiące podobnych wymówek.
Co więc nam radzisz?
Jeśli chcesz coś zrobić, to zacznij teraz. Teraz, i powtarzaj tak długo, aż osiągniesz zadowalający cię rezultat.
Mówisz tu o medytacji?
Nie tylko, o tym wszystkim, co składa się na wasze życie. Masz możliwość oglądania Boga twarzą w twarz, masz możliwość zbliżania się ku Niemu, jak również osiągnięcia świadomego zjednoczenia z Nim. Może On być dla ciebie i dla was niekończącym się strumieniem radości, szczęścia i pomocy, wiernym towarzyszem w każdej chwili życia, w tym życiu i każdym następnym.
A na drugiej szali kładziecie seriale, prasę, kino, "konieczność" zarobienia na nowy samochód, życie towarzyskie i tak dalej, i tak dalej. Gdybyście 10% tego marnowanego niepotrzebnie czasu spędzili na pożytecznych zajęciach, gdybyście medytowali, studiowali nauki duchowe i starali się wprowadzać je w życie, ten świat wyglądałby zupełnie inaczej, nie byłoby na nim tylu nieszczęśliwych, smutnych i samotnych ludzi. Tylu narzekających na pustkę i jałowość egzystencji i spędzających dnie w bezsilności albo topiących życie w kieliszku.
Ta Ziemia jest ziemią radości i szczęścia, planetą miłości, która tylko czeka, aby wskazać wam drogę i ujawnić swą Moc. Ja jestem szczęściem i radością i Moja miłość wskaże wam drogę, teraz i kiedykolwiek zwrócicie się do Mnie z prośbą. Pamiętajcie, że Ja stale jestem przy was, gotów wskazać wam kolejny krok.
Energie boskie, energie ludzkie
Baba, najpierw chcę Ci podziękować za Twoją słodką obecność. Twa czuła miłość niemalże ściga mnie wszędzie, gdzie jestem, a jej słodycz przekracza wszystko, co zna świat, wystarczy, bym tylko trochę oderwał umysł od codziennych spraw i skierował ku Tobie.
Dziś w banku stałem w długiej kolejce, a Twoja miłość płynęła przeze mnie szerokim strumieniem. Byłem szczęśliwy. Stałeś tuż obok i ogarnęło mnie cudowne gorąco Twej bliskości. Dziękuję Ci, Baba, za te nieziemskie chwile. Można być obecnym cieleśnie pośród wszelkich spraw tej ziemi, lecz sercem i umysłem bujać daleko stąd, tuż przy Tobie, mój ukochany mistrzu.
Zauważyłem też, że nie mogę już skupiać uwagi na ludziach, nawet gdy spaceruję, staram się na nich nie patrzeć. Są tak naładowani problemami, młodzi i starzy, wokół ich ciał wirują masy szarych i niemiłych energii. Widząc je, udaję się zawsze do Ciebie i wkraczam w obieg Twego cudownego, rajskiego promieniowania.
Teraz już wiem, że to właśnie tutaj, na Ziemi, jest Twoje królestwo, królestwo niebieskie jest już, już przyszło, a raczej było tu zawsze i zawsze będzie, tylko ludzie nie potrafią go dostrzec.
Tę umiejętność zatracili przed wiekami. To, co widzisz jako gęste i rzadsze strefy energii wokół ciała, to energie biologiczne oraz umysłowe. Są szare i ciemne, bo właśnie w tym żyją ludzie i tym karmią się ich umysły.
Mówią, że Bóg nie istnieje, bo Go nie widzą. Umysł czysty spostrzega prawdę i dzieje się to w sposób naturalny, widzi również blask bijący od Boskości. Ty przecież mnie widzisz, prawda?
Czasem równie wyraźnie jak swoją dłoń, czasem to nawet bardziej.
I o to chodzi, żeby w jasny dzień nie ujrzeć słońca, trzeba być kompletnie ślepym. Żeby nie widzieć Boga, trzeba być ślepym duchowo.
Stąd wynika konieczność oczyszczenia umysłu ze wszelkich ludzkich śmieci, nauki, wychowania, religii.
To jest potrzeba chwili.
Baba, powiedz, proszę, a jak Ty nas widzisz? Co widzisz, patrząc na nas?
Dobre pytanie!
Patrząc na ciebie, widzę Atmę, Brahmana, którym jesteś, mimo iż nie dostrzegasz tego wyraźnie. Widzę twoją osobowość ze wszystkimi jej przymiotami, jawnymi i ukrytymi, widzę boską radość, jak trwa pod powierzchnią zdarzeń, widzę przeszłość i to, co będzie.
We wszystkim widzę nieustannie promieniujące jasne światło miłości, która przenika wielość światów w tym jednym celu - by dawać szczęście, dobro, radość. Widzę również ludzi, którzy biorą moje słowa tu spisane i czytają, jedni ze zdziwieniem, inni z zapałem, a jeszcze inni z nadzieją, że i oni mogą sięgnąć czegoś podobnego, jak tu opisano na przykładzie zwyczajnego życia. Tych chcę zapewnić, że zawsze byłem, jestem i będę z nimi, i kiedyś przyjdzie dzień, że się ujawnię i pokażę, kim jestem.
I jeszcze to, jak w wyniku czytania tych słów wiele umysłów i serc zwróci się bezpośrednio ku Mnie, abym ich strzegł, uczył i prowadził poprzez wszelkie koleje losu i wszystkie światy.
To widzę już dziś, teraz, w Moim teraz.
Baba, znów przepraszam za zmianę tematu, muszę Ci się wydać niegrzeczny, że tak skaczę z tematu na temat, ale to po prostu samo pojawia się w mym umyśle. Chcę zapytać, czy to znaczy, że Twoje "teraz" jest inne niż nasze?
Tak, wytłumaczę to następująco: ty wiążesz swoje odczucie czasu z ciałem i jego funkcjami, to jest "teraz" cielesne, wiązka wrażeń słuchowo - wzrokowo - dotykowych, jedna myśl "teraz", jedna chwila na zegarze. To jest twoje "teraz".
Ale czasem wznosi ci się kurtyna i widzisz światło, które przenika wszystko, cichną wrażenia zmysłowe i znika strumień myśli "teraz". Stapiasz się wtedy na chwilę z Moim "teraz", no, może stajesz w przedsionku, dalej nie wytrzymałbyś zbyt długo, to jeszcze nie ten czas.
Tak, uniesiony poza świat przez niesamowitą, cudowną i nie do opisania miłość wchodzę w coś, co nazwałbym dotykaniem wieczności, poza przestrzenią i poza czasem.
I to jest właśnie coś na kształt Mojego "teraz". Ja trwam poza czasem, już ci o tym wspominałem.
Ale kiedyś wpuścisz mnie do środka, prawda?
Tak, cały czas nad tym pracuję. Dziś byś po prostu zginął, nie mogąc przepuścić przez swój umysł, psychikę i ciało prądu Mojej miłości. Zbyt duży prąd przepuszczony przez cienki przewód spali go. Nie chcę tego, więc od czasu do czasu usuwam te materialne opory, ot, to taka fizyka świata duchowego.
Mówiąc w kategoriach tego, co ujrzałeś dziś, będąc pośród ludzi, oczyszczam twą aurę aż do najgłębszych warstw, sprawiam, że staje się bardzo rzadka i skora do żywego oddźwiękania na Moją miłość, co ty odczuwasz jako stan uniesienia.
Będzie jeszcze goręcej, i to z każdym dniem, bo przecież nie przestanę cię oczyszczać i będzie nam coraz fajniej, a raczej tobie, bo Mnie już jest, o czym dobrze wiesz.
Baba, czy to samo może dotyczyć innych ludzi, np. czytelników?
Tak, o ile są już na to gotowi.
A w jaki sposób to sprawdzić?
Nie trzeba tego sprawdzać, lecz uczyć się żyć w miłości, prosić o nią Boga i starać zbliżyć ku Niemu.
To, o co pytasz, jest dla każdego człowieka tajemnicą, tobie mogę już powiedzieć, innym nie. Dlatego pozwolę sobie zasłonić się milczeniem. Zasady są ważne, a one mówią, że boska opieka i miłość są stale obecne, ktokolwiek i w jakichkolwiek okolicznościach do nich się zwróci.
Miłość, radość, dobroć, szczęście są zasadami boskiego istnienia, emanują z boskiego serca i nikt, kto zwróci się ku nim, nie będzie już taki sam.
[...]Śniłem, że schodzę pod wodę i nurkuję w ciemnym labiryncie. Tłumaczyłeś mi, że wchodząc tam, powinienem zachować stan neutralny i w tym celu się uziemić. Co to znaczy? Wiem, że dotyczy wyjść pomiędzy ludzi i sytuacji, która miała miejsce.
Będąc na zewnątrz domu, jesteś cały czas w Moich energiach i blisko Mnie. Problemy mogą zacząć się wtedy, gdy zaangażujesz się umysłowo w coś związanego z tym światem. To mogą być myśli o polityce, pieniądzach lub chociażby współczucie i chęć niesienia komuś pomocy. Otwierasz wtedy swój ustrój energetyczny na napływ myśli i energii z zewnątrz, tego całego błota umysłowego i duchowych ciemności. Potem musi minąć trochę czasu, abym mógł to z ciebie zdjąć i aby wróciła miłość i radość. To dobrze, że takie sytuacje zdarzają się już bardzo rzadko, ale czas, byś już w pełni pojął istotę tego procesu.
Uziemienie to skierowanie się ku Mnie, a przypływ Moich energii odetnie wszelkie negatywne wpływy środowiska. W świecie zewnętrznym nic już nie powinno cię interesować, po prostu nic. Kieruj się ku Mnie, a całą resztę pozostaw swemu losowi.
Zauważyłem też, że gdy jakaś ładna kobieta przyciągnie moją uwagę, to również na chwilę tracę Twoją bliskość i radość.
Ci mężczyźni!
Skupienie uwagi na kimś lub czymś daje połączenie tym silniejsze, im głębsza była reakcja, np. dziewczyna "wpadnie ci w oko", skupisz się na niej przez chwilę i już płyną do ciebie ciemne energie. Recepta - jak wyżej. Nie pozwalać ciału panować nad umysłem.
Z kim przestajesz, takim się stajesz, bądź więc cały czas ze mną.
Przypomniały mi się słowa Krishnammurtiego, pytanie, czy zawsze patrząc na piękną kobietę, musimy włączać pożądanie, czy nie możemy obejść się bez tego.
Tak, czy musimy - oczywiście, że nie, jeśli jesteś czysty wewnętrznie, to te słowa są proste i zrozumiałe. Trudniej jest, gdy niesiesz ciężki bagaż niskich energii i gdy reakcje żądzy, posiadania są bardzo silne i trudno jest je opanować.
Krishnammurti mówił wiele z pozycji czystości i niewinności, lecz też nie wskazywał jasno drogi, która ku niej prowadzi, interesowała go raczej kontestacja świata zastanego z cierpiącymi ludźmi, zgniłym społeczeństwem etc.
Mówił ze swej wysokości do ludzi, którzy jednak nie mogli go pojąć, bo ich stan ducha i umysłu odbiegał wielce od jego, tymczasem tajemnica przemian, która umożliwia przejście drogi oczyszczenia, kryje się w zwróceniu się do Boga i poszukiwaniu Jego miłości.
Czy zatem należy używać w takich sytuacjach siły woli, czy nie?
Tak, stanowczo tak. Aby odwrócić umysł od bodźca, który go poruszył, i skierować ku Bogu, możesz mówić mantry albo śpiewać bhajany - w myśli lub, jeśli chcesz, półgłosem. To pozwoli umysłowi zająć się czymś i unosić wysoko poza sprawami świata i jego energiami.
Baba, chcę zapytać o rzecz następującą. Dzisiaj jeszcze łączę się z energiami ludzi, patrzę wewnętrznym wzrokiem i widzę ich ciężary, te masy ciemnych, niskich energii, krążące wokół ciał i osiadające wszędzie wokół. Moje pytanie - to też jest widzenie cząstkowe?
Oczywiście. Ja wszędzie widzę światło, miłość, radość, szczęście, pomimo tego, co ludzie noszą w sercach, duszach i umysłach.
Widzę również całą przeszłość i przyszłość. Wkrótce też zmieni się twój odbiór ludzi, podobnie jak i stosunek do nich. Wciąż jesteś jeszcze jedną nogą tu, drugą tam, i twój stan całościowy jest wypadkową bardzo wielu czynników. Z czasem, kiedy będziesz bardziej czysty, sprawy zewnętrzne będą miały bardzo nikły wpływ na twój stan psychofizyczny. Jest tylko dobro, miłość, szczęśliwość, kiedyś ujrzysz to jasno i we wszystkim wokoło, i to będzie koniec iluzji materialnych. Cały świat jest wyłącznie światem duchowym, błędy są pozorne, a miłość jest prawdą.