Wizja "tamtego świata"
Baba, proszę Cię, powiedz, jak to ma się do boskiej władzy stwórczej, którą każdy człowiek jest obdarzony.
Mechanizm wszechświata jest doskonały, zawiera w sobie również prawa strzegące rozwoju każdej jednostki. Masz władzę stwórczą i przez to tworzysz skutki, np. pragniesz rządzić i kiedyś to się spełnia. Jednak zagubienie, które ona powoduje, sprawia, że swą działalnością przynosisz cierpienia innym, zmuszasz ich, by płacili podatki ponad miarę, wyznawali twoją religię lub uważali cię za Boga. W kolejnych wcieleniach musisz zebrać skutki, te dalekosiężne, wynikające z naruszenia praw.
Prawa są elastyczne.
Do pewnego stopnia, bo poznajesz i uczysz się, problem zaczyna się, gdy przekraczasz granicę i np. odbierasz innym możliwość rozwoju, zmuszasz do czegoś, co im nie służy.
Sama władza jako taka nie jest złem, bo w ogóle nie ma rzeczy złych, możesz jedynie zrobić z niej zły użytek i w konsekwencji zebrać niemiłe dla ciebie żniwo. Ale gdy wyciągniesz odpowiedni wniosek, owo "zło" staje się dobrem wyższego rzędu, zrozumieniem, wtedy idziesz dalej, bogatszy.
Żyjąc, poznaję zewnętrznie Twoje aspekty tylko w zmniejszonym wydaniu, rozpisane na nasz mały teatr.
Tak jest. Przechodząc przez doświadczenia kolejnych wcieleń, poznajesz różne aspekty Boskości.
Masz tu na myśli człowieka jako całość - duszę, ciało i ducha.
Tak, dopiero na tym poziomie można mówić o wszechświecie jako o wielkiej uczelni.
Uczysz się wyrażać miłość, co więcej, uczysz się i doświadczasz, jak nią być. Ni mniej, ni więcej - jak być Bogiem.
Najpierw w działaniu, potem w bycie. Czy jest jeszcze coś więcej?
Pytasz, jakbyś nie wiedział. Miłość, prawdziwie wieczny boski Byt, w swym uroku, ekstazie nie ma końca...
Nie opisze Go żadne słowo.
Gdybyś wziął najwyższe drzewo
Uczynił zeń pióro
A ocean byłby ci kałamarzem
I gdybyś pisał przez milion lat
Nie oddasz ni maleńkiej cząstki
Boskiej Chwały.
Przemyśl to i nie pytaj Mnie więcej, czy jest coś dalej i czy już Mnie poznałeś w całości. Naprawdę jestem nieskończony i nie wyczerpię się nigdy...
Wszystkie kamienie, rośliny, zwierzęta śpiewają swą pieśń, rozpisaną na chór głosów pieśń miłości Stwórcy do stworzenia i stworzenia ku Stwórcy.
Jeśli umiesz powierzyć Bogu swe serce, by je uniósł i sprawił, byś słyszał, co niesie wiatr ponad dalekimi dolinami, ujrzysz prawdy o Jedności przejawionej przez Wielość, usłyszysz subtelne, ciche, lecz przejmujące do głębi tony niebiańskiej symfonii, która rodzi się w sercach miłujących...
Co słyszysz?
Widzę wielką przestrzeń, a w niej miliardy maleńkich, żywych płomyków. Każdy z nich brzmi swą odrębną melodią, a razem składają się na przepiękny poemat duszy. Mówi on o rozkoszy życia, ekstazie miłości, radości spoglądania w twarz kogoś tak kochającego, czułego i dobrego jak... Ty.
Kochają Cię za Twą miłość, widząc w Tobie Ojca, Nauczyciela, Kogoś dla nich, dla nas najdroższego. O słodki Mistrzu, nie mogę już znieść gorąca Twej miłości, jestem jeszcze zbyt słaby.
Widzę ludzkie dusze, tych ludzi w zaświatach, jak przygotowują się do ponownego wejścia w ludzkie ciała. Rozmawiają ze swymi Mistrzami, śmieją się i żartują. Przenika ich niezwykły dreszcz przed cudowną podróżą, którą zaraz zaczną. Są jak artyści, którzy za chwilę przebiorą się i staną za kulisami, by wyjść na scenę i odegrać rolę w sztuce o cudownej treści. Oni to widzą, oni to dobrze wiedzą.
Ziemia jest jakby teatrem, ale aby zagrać w nim dobrze, muszą o tym zapomnieć, bo inaczej nie graliby prawdziwie. Wiedzą, że jednak kiedyś znów się obudzą i pojmą na nowo ukryty sens i treść sztuki - miłość. Będzie to wtedy, gdy znów zejdą ze sceny i zrzucą kostium, przejdą przez krótki korytarz śmierci, i znów spojrzą w Twoje, jakże drogie naszym sercom Oblicze, nasz ukochany Ojcze, miłujący bez granic, gorąco, zawsze, wiecznie.
Kiedyś w przyszłości przyjdzie dzień, że zagrają na scenie świata sztukę o świadomości Ciebie i Twej miłości, wiem o tym, lecz ta księga jest jeszcze dla mnie i dla nich zamknięta.
Muszą jeszcze przejść kilka dogrywek, niektórzy bisów, by przejść do innych teatrów wydarzeń wznioślejszych i bliższych Tobie - tam gra się świadomie, wyrażając całym sobą Twój Byt - miłość, radość, szczęście.
O kochające Światło, spoglądać na Ciebie za życia w ciele jest ogromną łaską. Dziękuję.
Widzę też tych, którzy nie muszą już grać, ale chcą. To Mistrzowie przychodzący całymi zastępami, by żyć wśród ludzi. Potem żyją zwyczajnie, pracują i zmagają się ze wszystkim jak inni. Jest jednak pewna różnica - ich nic już nie wiąże ani nie ogranicza, są tu z czystej miłości do Ciebie i Twego Planu. Jest ich wielu, każdy z nas kogoś takiego spotkał...
Płomyki na dnie dusz łączą się ze sobą, tworząc coraz większy ogień, pryska cień, wznosi się kurtyna cząstkowych zaistnień, jest jeden wielki Ogień, Światło bez początku i końca, jasne, żywe, wieczne... To MIŁOŚĆ.
Widzę jeszcze dalej, o tak, widzę wiele rzeczy, ale to jeszcze nie czas ani miejsce, aby o nich pisać. Dajesz mi delikatny znak, abym już przestał. To, co jest dalej, nie jest przeznaczone dla żyjących.
Mantry
Mam kłopoty z żołądkiem i wątrobą, ale mówisz mi, że nie powinienem iść do lekarza. Powiedziałeś, że spalam w ten sposób złą karmę.
W ten czy inny sposób musisz to przejść, te sprawy już znasz, więc lepiej spalić przeszłość w ten sposób do końca. Nie lecz się, bo osiągniesz tylko krótkotrwałą poprawę, a pogorszy się coś innego, stanowczo to jest najlepszy sposób.
Kiedyś we śnie powiedziałeś, że cierpię z powodu pijaństwa w przeszłości. Myślałem, że to chodzi o to życie - w młodości omal nie zapiłem się na śmierć spirytusem.
Nie, to dawne sprawy. To było straszne, umarłeś z powodu alkoholu.
Przez piętnaście lat byłem abstynentem.
Uwielbiasz skrajności.
Nie wiem, dlaczego sam muszę wszystkiego dotknąć i spróbować, jaki ma smak. Moja droga ku Tobie to też ciąg inspiracji i doświadczeń, jedne przygotowują na drugie, potem pokazujesz sens wydarzeń i idziemy dalej. Jestem Ci za to bardzo wdzięczny. To tak już trwa kilkanaście lat z okładem, w tym kilka na serio.
To prawda, dajesz Mi wiele radości. Nie przestanę pracować z tobą, ty jesteś Mną, całkowicie i bezapelacyjnie, minie trochę czasu w twoim świecie, aż stanie się to dla ciebie jasne.
Baba, mam jeszcze pytanie trochę niezwiązane z treścią naszej rozmowy.
Wal.
Czy podyktujesz jeszcze rozdziały o mantrach, medytacji i o świecie energii subtelnych?
O medytacji już jest sporo, ale coś jeszcze dorzucę, o mantrach - tak, wyjaśnienie znaczenia i działania, o świecie energii - też coś się znajdzie, i to będzie już koniec tej książki.
Mówiłeś wcześniej, że będzie następna.
Tak, za jakiś czas, musimy dać odpocząć czytelnikom i stopniowo dawkować szok poznawczy, ale rzeczywiście, przygotowałem już materiał do następnej książki. Muszę jednak najpierw przygotować ciebie, udzielić światła i dać dotknąć spraw, które poruszę, żebyś nie pisał o rzeczach z Księżyca, ale o tym, co może zdarzyć się i zdarza w życiu.
Może zatem porozmawiamy o mantrach i bhajanach?
Dobrze.
Moja obserwacja jest taka: mantry, podobnie jak bhajany (pieśni miłości i oddania się Bogu), wyzwalają - nie wiem skąd - wysokie i silne energie. Pamiętam, jak kilka lat temu rozbudzony w środku nocy nie mogłem poradzić sobie z natrętnymi myślami. Poradziłeś mi, abym mówił mantrę i ofiarowywał ją Tobie. Po kilku minutach myśli całkiem znikły, a w miejsce niepokoju przyszło dobre samopoczucie i błogość. Od tej pory często korzystam z ich działania.
Pamiętasz, co to była za mantra?
"Om Namah Shivaja", czyli składam pokłon Bogu przejawionemu jako Siwa.
To potężna mantra oczyszczająca, wyciszająca umysł i skupiająca jego subtelne prądy.
Mantry należy mówić z miłością i oddaniem, ofiarowując je Temu, który Jest, wiele negatywnych skłonności ulega wtedy spaleniu. Można też używać różańca ze 108 kulek i liczyć na nim mantry.
Kiedyś często to robiłem.
Zawsze możesz do tego powrócić, to nie boli.
Przywiozłem z Indii kilka różańców, dużą rudrakszę (z owoców świętego krzewu joginów, poświęconego Sziwie), kilka mniejszych z drzewa sandałowego oraz tybetański z kości wielbłądziej. Ten ostatni dostałem w prezencie i nie chciałem zrobić przykrości ofiarodawcy swą odmową.
Możesz go komuś podarować, nie chcę go tutaj.
Mogę po prostu wyrzucić go do śmieci.
Tak zrób. Rudraksza jest najlepsza, najłatwiej oczyścić ją z energii i ponownie naładować, pokażę ci jak.
Om Namah Shivaja można też łączyć z pokłonami, tak robiłem.
Można, wziąwszy pod uwagę fakt, że w obecnych czasach największym problemem jest wybujałe ego.
Ten problem jest również i u mnie.
Już nie. Panuję nad sytuacją, tym niemniej teraz właśnie przechodzisz cięższy okres, bo oczyszczam właśnie te sprawy, więc wychodzą i mają wpływ na twój stan psychiczny. Jak czujesz, to możesz zrobić kilka pokłonów, mogą być mentalne.
Om Namah Shivaja pomaga zdjąć ciężary ego.
Tak, ma bardzo wiele znaczeń, jest wysoka i silnie naładowana, można wibrować ją stale.
Rozmawiałem na ten temat z kolegą. Mówił, że nie chce bombardować swego umysłu mantrami.
Tak jakby miał w nim coś cennego. Mantra jest jak woda, zmywa brud wieków.
Pewną odmianą poprzedniej jest "Om Namah Baba".
Ta jest silniejsza niż poprzednia, ma, mówiąc językiem energii, "szersze spektrum" i jej oddziaływanie jest głębsze.
Którą zatem wybrać?
Kierować się wyczuciem.
Jeszcze silniejsze działanie niż wypowiadanie ma śpiewanie mantr.
To prawda, można podśpiewywać sobie stale, np. przy pracy, zaraz zobaczycie efekt, będziecie mniej zmęczeni i praca pójdzie raźniej.
Którą mantrę omówisz teraz?
"Om Sri Guru Ciaranam Namaha". Składam pokłon u stóp Boskiego Guru i ofiarowuję Mu swoje ego.
Potężna mantra wzbudzająca oddanie i zaufanie do Boga, oczyszczająca z przywiązań i "światowego" sposobu myślenia, silnie kieruje prądy umysłowe ku Bogu jako Przewodnikowi i Nauczycielowi. Ma formę krótką: "Sri Guru Ciaranam".
Pamiętam, jak przed laty śpiewałem bardzo starą mantrę i jak silne wrażenie robiła na mnie:
Tvameva Matha Cha Pita Tvameva
Tvameva Bandhu Cha Sakha Tvameva
Tvameva Vidya Dravinam Tvameva
Tvameva Sarvam Mama Deva Deva
Tyś jest moim Ojcem i Matką
Tyś jest moim najlepszym Przyjacielem
Tyś jest moim najbliższym Krewnym
Tyś jest moją mądrością i siłą
Tyś moim skarbem, moim wszystkim
Tyś jest moim Bogiem
Boże wszystkich Bogów
Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że to jest prawda. Jesteś mi drogim Ojcem, czułą, kochającą Boską Matką, całkowicie oddanym Przyjacielem, najdroższym krewnym, Nauczycielem i wreszcie moim ukochanym Bogiem. Kocham Cię, Baba, kocham.
Z wzajemnością, że nie masz pojęcia.
Baba, ofiarowuję tę książkę po raz kolejny Tobie, nikt nie może być bardziej wartościowym jej adresatem. Kocham Cię.
Te chwile, które spędzam tutaj z Tobą, są cudowne. Chcę Ci ofiarować nie tylko ją, dołożę jeszcze swoje życie, całą miłość, całą radość i całe szczęście. Proszę, przyjmij je ode mnie, nie mam nic bardziej wartościowego.
Kocham cię, drogi i oddany uczniu. Sprawię, że zrozumiesz jeszcze więcej i głębiej wtopisz się w mój Byt.
Słucham teraz muzyki, kobieta delikatnym głosem śpiewa długą mantrę z refrenem:
Cit ananda rupa - ham
Sivo - ham, Sivo - ham
Jestem ucieleśnieniem Świadomości i Szczęśliwości
Jestem Siwą, jestem Siwą
a ja czuję radość i uśmiech płynący z jej głosu. Ta muzyka unosi, i stało się to, gdy rozmawialiśmy. Dziękuję Ci za to, Baba.
You are welcome.
Pozostała nam jeszcze starożytna Gayatri:
Om
Bhur Bhuva Svaha
Tat Savitur Varenyam
Bhargo Devasya Dhimahi
Dhijo Yo Nach Prachodayat
Om Shanti Shanti Shanti
Om (symbol Brahmana)
O Ty, Który Przenikasz Trzy Światy (ziemski, eteryczny, niebiański)
czcimy (varenyam) Twój nieopisywalny Boski Byt (Tat) pod postacią słonecznego światła dającego życie (savitur) medytując (dhimahi) nad twym wszechprzenikającym Boskim Światłem (Devasya)
prosimy cię usilnie (yo nach prachodayat) o oświecenie umysłów (dhijo)
Om Pokój Pokój Pokój.
(Shanti oznacza pokój poza wszelkimi pojęciami - boski spokój umysłu i duszy.)
Potężna mantra oczyszczająca. W początkowych etapach drogi duchowej warto mówić ją co najmniej trzy razy dziennie: rano po przebudzeniu, w ciągu dnia (około południa) oraz tuż przed zaśnięciem. Można oczywiście częściej.
Jednak od dłuższego czasu już jej nie mówiłem, nie miałem na to Twojej inspiracji.
Nie była ci potrzebna, kiedyś tak. Ze względu na swą "siłę przebicia" niweczy negatywne stany psychiczne, przerywa myślotok, niszczy i spala przywiązania, te najcięższe. To taka "ciężka artyleria", bardzo skuteczna w uciszaniu rozbieganego umysłu, przydatna w stanach zmęczenia, przepracowania, wtedy trzeba powtórzyć ją lub zaśpiewać kilka - kilkanaście razy.
Właśnie, mówić, powtarzać w myśli, śpiewać?
Najlepiej śpiewać, powoli, niekoniecznie głośno, można mówić, czytać lub tylko powtarzać w myślach.
Ostatnia mantra to będzie Brahman Mantra.
O, to doskonale, od lat, kiedy wypowiadam ją przed posiłkiem, czuję się unoszony bardzo wysoko. Gdy to zauważyłem, to zacząłem powtarzać ją kilka razy, ma niezwykłe działanie i podobnie niezwykłą treść. Oto ona:
Brahma'rpanam Brahma Havir
Brahmagnau Brahmana Hutam
Brahmai'va Tena Gantavyam
Brahma Karma Samadhinaha
Aham Vaisvanaro Bhutvyaha
Praninam Deham Ashritaha
Pranapana Samayuktaha
Pachamy Annam Chaturvidham
Om Shanti Shanti Shanti
Czyniący ofiarę jest Brahmanem
Czyn ofiarny jest Brahmanem
Ofiara jest Brahmanem
Składana w świętym ogniu
Który jest Brahmanem
Tylko ten osiąga Brahmana, kto w całym swym działaniu
Jest Brahmanem
Jestem Vaisvanaro
Wszechprzenikającą energią kosmiczną
Zamieszkującą w żywych istotach
Jednocząc się z tchnieniem życia, które w nie wchodzi
A potem opuszcza
Spożywam cztery rodzaje pożywienia.
Mantra ta jest zwróceniem się do Boga, ofiarujemy Mu posiłek i prosimy, aby poświęcił go i usunął wszelkie niskie energie, które mogłyby nam zaszkodzić.
Jest również bardzo potężna i niekoniecznie trzeba mówić ją wyłącznie przed posiłkami.
Baba, powiedziałem teraz po kolei wszystkie mantry, o których mówiłeś, i jeszcze kilka innych. Najsilniej odebrałem tę, której tutaj nie ma. Czy mogę też ją podać?
Tak.
Przy tej aż trzeszczało mi w głowie i pojawiła się niezwykła jasność. Jest jak kopnięcie prądem. Z pozostałych najsilniej i najgłębiej odebrałem Brahman Mantrę, Om Namah Shivaja unosi i daje radość, ale Om Namah Baba to kontakt z Tobą, dobrocią, czystością, miłością, to unoszenie ku Tobie.
Om Sri Guru Ciaranam Namah to kontakt z miłującym Nauczycielem, otwarcie na wiedzę, nauki i natchnienie.
Z nich wszystkich najsłabiej zadziałała na mnie Gayatri, choć nie wątpię, że jest bardzo silna.
Jest silna, ale już nieodpowiednia dla ciebie. Pokażę ci, w jakich sytuacjach możesz ją stosować z dobrym skutkiem, bardzo oczyszcza atmosferę, to ciężki kaliber.
Napisz teraz o Sai Gayatri.
O tak, to jest owa mantra, o której wcześniej wspominałem. Od lat wiem, że jest bardzo silna, a jej działanie można porównać do jaskrawego duchowego światła. Myślę, to znaczy czuję, że daje dość gwałtowne i radykalne oczyszczenie.
Tak, dlatego należy się do niej przygotować. Poprosić Boga o asystę i pomoc, ofiarować Mu ją i dopiero śpiewać lub powtarzać. Z nią nie ma żartów, jest bardzo potężna i niesie wiele światła. To zwrot do Sai Baby, obecnego Awatara na Ziemi.
Czyli do Ciebie, mój drogi Mistrzu.
Z ust mi to wyjąłeś.
OM
Saishvaraya Vidmahe
Sathya Devaya Dhimahi
Thannah Sarvah Prachodayath
OM Shanti Shanti Shanti
Wiem, że Sai Jest Bogiem
Ucieleśnieniem Najwyższej Prawdy
Boskiego Absolutu
Proszę Go, aby kierował moim życiem
i prowadził do zjednoczenia z Bogiem.
Ta mantra o potężnej sile łamie wszystkie zapory, otwiera blokady, oczyszcza organizm energetyczny, porządkuje psychikę, oczyszcza i uwzniośla umysł. Jej energia ma niezwykłą siłę oddziaływania, ponad i na przekór wszystkim możliwym błędom, iluzjom i przeciwnościom, prowadzi do zjednoczenia z Bogiem. Niesie ona cząstkę boskiej mocy Bhagavana Sri Sathya Sai Baby.
Baba, które mantry poleciłbyś na początek?
Gayatri, potem, gdy człowiek jest w ciszy i spokoju, Om Namah Shivaja i Om Namah Baba. To samo dotyczy Om Sri Guru Ciaranam Namah.
Można powtarzać je stale, o ile umie się utrzymać je w umyśle, unoszą ponad poziom energii świata.
Mantrę Tva Meva Mata mów wtedy, gdy jesteś w stanie przywołać i wczuć się w jej sens. Daje bardzo wiele.
Baba, a Sai Gayatri?
Sai Gayatri można mówić tak jak Gayatri, trzy razy dziennie: rano, w ciągu dnia i wieczorem. Wieczorem, tuż przed zaśnięciem, można ofiarować ją Bogu, kilka do kilkunastu razy.
Nawet do 108?
Tak, ale to po pewnym przygotowaniu, nie od razu.
Mam jeszcze taką wskazówkę natury ogólnej. Sprawę mantr i ich stosowania najlepiej pozostawić Bogu, zwrócić się do Niego, aby pokierował, które mantry, kiedy i jak często stosować. Niekoniecznie akurat najsilniejsza pasuje do aktualnej sytuacji, stanu etc.
Mogą "same" przychodzić na myśl, można czuć potrzebę ich powtarzania i ofiarowywania Bogu.
Tak, można by przez całe dnie mówić mantry i nie pracować.
Co to szkodzi? Ludzie i tak nie robią nic ważnego, głównie wiele hałasu wokół własnych spraw. Raz na jakiś czas mogliby dla odmiany zrobić coś dla Boga.
Tak, rzeczywiście, dziękuję Ci za wspaniałe wyjaśnienia, zaraz sam usiądę i się pobawię.
Miłej zabawy.
Dziękuję Ci, drogi Sadguru. Jeszcze tylko ostatnie pytanie. Mówiłeś o rewolucyjnym znaczeniu medytacji, występowałeś przeciw "buczeniu" mantr, a teraz sam je podajesz i objaśniasz.
Działanie mantr można porównać do działania wody. Dolewanie czystej do zbiornika ma sens wtedy, gdy chcesz go oczyścić i napełnić świeżym płynem. Co się stanie, gdy wlejesz czystą wodę w błoto? Tylko straci swą jakość.
Mantry mają sens jako element większej całości. Po co ci ich oczyszczające działanie, jeśli nadal chcesz żyć w błocie. Same z siebie nie wyniosą cię ku Bogu, tu potrzebna jest przemiana całego człowieka.
Jeśli masz zamiar tylko się nimi pobawić, to określ to jasno na początku, unikniesz rozczarowań i po prostu zaznasz trochę rozrywki.
Jeśli traktujesz je, Mnie i siebie poważniej i czujesz, że jesteś gotów na coś głębszego, to witam cię z szeroko otwartymi ramionami, ćwiczenia te są właśnie dla ciebie.
Mantry nie są koniecznością na drodze duchowej, są ułatwieniem, pomocą, czasem rozrywką i zabawą.
Najważniejszą, co stale powtarzam i będę powtarzał, jest...
Miłość.
Tak.
Teraz nieco inaczej stawiasz sprawę niż kilka lat temu.
Nie inaczej, tak samo. Miłość jest ważna. Kocham tych, którzy zwracają się ku Mnie, i tych, którzy odchodzą, nie wartościuję ludzi ani nie warunkuję swej miłości.
Ja zawsze jestem ten sam Baba, czy przyjdziesz do mnie teraz, za dziesięć czy sto lat, wciąż będę ten sam. A ja wiem, że przyjdziesz.
I to jest Moja radość.
Kierować się... czym?
Przez kilka dni, podczas czytania książek Neale Walsha, trafiałem na odniesienia do słów, jakoby należało się w życiu kierować uczuciami, ponieważ są one językiem duszy, i jakoś czuję, że coś tu jest nie tak.
Temat wymaga rozwinięcia. Uczucia jako język duszy? Tak, w pewnym stopniu tak, o ile człowiek potrafi i ma na tyle siły duchowej, aby wznieść się odczuwaniem na poziom komunikacji z duszą. Dziś to jednak wielka rzadkość. Znacznie bezpieczniej jest kierować się w życiu miłością do Boga, chociażby z tego względu, że z Niej wynikają wszelkie dodatkowe dary duchowe i materialne, jeśli są potrzebne. Dusza to tylko część istoty ludzkiej, bo człowiek jest jednością ze Mną w miłości i szczęściu i nie jest ani ciałem, ani duszą.
Wielu ludzi jednak tak żyje, szczególnie dla kobiet uczucia są bardzo ważne.
Tak, ale Bóg jest jeszcze dalej, także jeśli poszukujesz kontaktu z Nim, to nie zatrzymuj się na uczuciach.
W takim razie jak praktycznie rozwiązać problem, czym się kierować w danej chwili?
Praktycznie to zwróć się do Boga, aby pokierował tobą, i działaj bez specjalnego zastanawiania się, według tego, co ci się nasuwa w danej chwili. Zaufaj Mi. W każdej, nawet najbardziej błahej sytuacji możesz zwrócić się do Mnie. Działaj bez oczekiwania skutków, w tym skutków dla ciebie, bez zaangażowania emocjonalnego, kieruj myśli i serce do Boga, to najwłaściwsza droga.
Czyli należy myśleć mniej i odrzucić uczucia?
Nie, nie odrzucać niczego ani nie walczyć ze sobą. Skupienie na Bogu powoduje, że oczyszczasz się w sposób naturalny, cichną myśli i emocje, a pojawia się inspiracja wewnętrzna i ona pochodzi wprost ode Mnie. I to nią dopiero warto się kierować w życiu.
Kierujcie się ku Bogu, tak jak potraficie, a sami zobaczycie, jak zmienia się wasze życie.
Czyli też mniej walki ze sobą.
Zdecydowanie tak, wasze wewnętrzne zmagania nie służą niczemu, tylko wiążą was z ziemią. W dużej części są one skutkiem zaangażowania w sprawy świata, przesiąknięcia jego problemami i sposobem myślenia. Nie walczcie ze sobą, zostawcie to i kierujcie się ku Bogu. Walka wewnętrzna powoduje jeszcze większe skupienie na samych sobie, a powinniście więcej skupiać się na Bogu, bo w Nim i Jego Miłości znajdziecie rozwiązanie waszych problemów.
Czy i próby zmian w nas samych też powinniśmy zostawić?
Nie, ale uważaj - pytanie jest zbyt ogólne. Zmiany w życiu odnoszące się do twojej relacji z Bogiem, medytacja, bezinteresowna praca, inna organizacja zajęć, tak aby mieć czas dla wyciszenia, to jedno, natomiast narzucany sobie rygor czy chęć dopasowania wewnętrznego do wzorów społecznych, religijnych czy jakichkolwiek zewnętrznych, to coś zgoła innego.
Po pierwsze nie myślcie, że inni mają cudowną receptę na wasze problemy, a jedyne, co powinniście zrobić, to się dostosować. To zupełna pomyłka. Zostawcie ludzi, społeczeństwo i religie z ich sprawami i zaufajcie Bogu i temu, że On dobrze wie, jak was poprowadzić i czego wam potrzeba. Udajcie się w nieznane, tam gdzie jeszcze nie byliście, zgódźcie się na niepewność i nieokreśloność, niespodzianki i radość żeglugi poza mapami. Dla Mnie nieznane jest znane. A jak nie wiecie, co zrobić - kierujcie się do Mnie z prośbą o pomoc.
A po drugie - budujcie relacje opartą na miłości ze Źródłem wszystkiego.
Zmieniać świat czy zmieniać siebie?
Doskonałe pytanie.
Jeśli nie rozumiesz siebie, jeśli nie wiesz, kim jesteś i kim Ja jestem dla ciebie, jeśli nie potrafisz odebrać jasnych wskazówek ode Mnie, to każde twoje działanie będzie obciążone niewiedzą i błędem. Możesz mieć jak najlepsze intencje (chwała za nie) i jednocześnie szkodzić i sobie, i innym. Nie macie całości obrazu, nie znacie przyczyn, skutków, zaległości karmicznych, losu ludzi, z którymi macie do czynienia. I chociaż teoretycznie wydaje się, że wiecie tak wiele, to praktycznie nie wiecie nic. Powtórzę jeszcze raz - praktycznie nie wiecie nic.
Jakie więc jest wyjście z tej sytuacji?
Ofiarować sytuację Mnie i zwrócić się z prośbą o pomoc i Mój udział.
O tak, pamiętam jak przed laty przyszedłem rano na wykład i zanim jeszcze się zaczął, dotarło do mnie, że nie wiem tak naprawdę, po co tu jestem. Oczywiście, moim obowiązkiem jest przekazać pewną partię materiału i wyjaśnić możliwe wątpliwości, ale to tylko część zadania. Dlaczego się spotkałem tego dnia z tymi ludźmi i jakie było tak naprawdę głębsze znaczenie tych chwil - nie wiedziałem. Byłem przy tym świadomy tego, że człowiek z boku powiedziałby: "ot zapisali się na zajęcia, to i przyszli, a że akurat dziś ci a nie inni, to przypadek", ale miałem głębokie poczucie, że to słabe wyjaśnienie.
Pamiętam, jak stałem i zastanawiałem się nad takim pytaniem, i po prostu zdałem sobie sprawę ze swojej niemocy i niewiedzy. Za oknem jesień pomalowała cudownie drzewa. Był śliczny, październikowy poranek, rześkie powietrze wpadało przez otwarte okno.
Wtedy nawiedziła mnie szczęśliwa myśl, może jedna z tych, co odmieniają życie, że zwrócę się do Ciebie i poproszę o pokierowanie sytuacją. I jak pomyślałem, tak zrobiłem: "Na dobrą sprawę nie wiem, po co tutaj jestem, bo to wiesz tylko Ty, proszę Cię, pokieruj sytuacją tak, jak Ty sobie tego życzysz, wyraź to, co Ty pragniesz, zdaję się na Ciebie i jestem do Twojej dyspozycji".
Kiedy skończyłem, zaczęła napływać Twoja intensywna miłość i było jej coraz więcej i więcej, aż prawie nie mogłem wytrzymać. Podszedłem do okna i udałem, że w zamyśleniu wyglądam na zewnątrz, i tak trwałem, a Twoja żywa, czysta i darząca ekstazą miłość po prostu płynęła, unosiła daleko w niebo. Byłem znany wśród studentów z niestandardowego zachowania (uważałem, że powinni mieć nieco podstaw do opowiadania fascynujących legend o zachowaniu naukowców), więc spokojnie czekali na początek wykładu. Było cudownie, bosko, po prostu bosko. To trwało około kwadransa, po którym poczułem, że powinienem jednak zacząć wykład, i tak zrobiłem.
Od tego czasu wielokrotnie zauważałem Twoją interwencję - w pracy, w rozmowach z ludźmi, w negocjacjach biznesowych. Teraz zwracam się do Ciebie znacznie częściej.
A możesz zawsze i w każdej najmniejszej sprawie. A im częściej będziesz to robił, tym Moja Miłość będzie częściej dawała o Sobie znać w twym życiu. Dotyczy to ciebie i każdego innego człowieka.
Teraz pilnuję, aby przed każdym spotkaniem, rozmową, w tym telefoniczną, nawet całkiem małymi rzeczami, prosić Cię o pomoc i ofiarować Ci tę czynność.
Nawet zapisanie długopisem numeru na kartce papieru jest dobrym powodem zwrotu do Mnie. Ja to akceptuję i błogosławię. Każda czynność, jaką spełniacie, jest drogą ku Bogu.
Czyli raczej nie zmieniać świata?
Zanim nie będziesz na trwałe żył w miłości do Boga i potrafił we wszystkim kierować się Jego głosem - raczej nie.
A co ze zmianą siebie?
To samo. Nie wiesz, kim jesteś, nie wiesz, po co tu jesteś, nie znasz ani przeszłości, ani przyszłości, widzisz tylko niewielką cząstkę własnych procesów psychicznych, więc można powiedzieć, że niewiedza jest twoim naturalnym stanem w stanie, w którym się znajdujesz. Jeśli to "zrozumiesz", to zrozumiesz również, że "sam z siebie" nie jesteś w stanie zrobić nic sensownego.
W dzisiejszych czasach rozwój duchowy to dwie sprawy: oczyszczenie i nawiązywanie relacji z Bogiem. Oczyszczanie z więzów i zaległości przeszłych to naprawa i strojenie odbiornika radiowego na właściwą falę. A druga sprawa - nawiązywanie relacji - to słuchanie audycji i wprowadzanie w życie wskazówek, które się pojawią. Do obu tych zadań idealna jest miłość ku Bogu, bo oczyszcza, unosi umysł i serce, otwiera na Boskie tchnienia i na dodatek przyciąga Rozmówcę...
Wielu ludzi twierdzi, że słyszy Twój głos i każe im on zwracać uwagę innym, czasem nawet zmuszać do zmiany zachowania. Jak jest naprawdę?
Aby być prawdziwie pewnym, że to Ja przemawiam, trzeba przejść długą drogę, przede wszystkim stosować w życiu to, co samemu przekazuje się innym. Jednak są sytuacje, gdy tak postępuję, nie ma reguły. Moje działanie zależy od sytuacji. Nawet przez ludzi niespełna rozumu mogę mówić do was, i takie rzeczy się zdarzają.
Jak więc odróżnić "dobre" przekaźniki od "złych"?
To nie jest takie proste i generalnie nie da się podzielić tej grupy ludzi na tych dobrych i złych. W zależności od sytuacji możecie otrzymać wartościowe wskazówki dostosowane do waszego poziomu rozumienia. To trochę tak jak w szkole, są nauczyciele w klasach początkowych i to, co przekazują, może się wydawać uczniom klas starszych zbytnim uproszczeniem, ale młody umysł tylko to jest w stanie pojąć.
O jednym należy pamiętać - można wysłuchać każdego, ale nie należy wiązać się z nikim, ponieważ to przeszkadza na drodze do Boga. Poza powyższym pamiętajcie, że nie przekaźnik się liczy, ale Nadawca, i to w Nim powinniście pokładać nadzieję. Jeśli tak podejdziecie do sprawy, jeśli pojmiecie, że to, co się wydarza wokół was, książki, które dostajecie do rąk, te niby "przypadkowe" spotkania, nauki i nauczyciele - są to wszystko znaki wskazujące na głębszą rzeczywistość miłości, wtedy będziecie blisko prawdy. Spotkania czy przekazy od Mistrzów i ode Mnie są tylko znakami, drogowskazami, a liczy się cel, a jest nim wasza miłość ku Bogu. Weź przykład radia - czy cenisz odbiornik za czystość dźwięku, czy nadawcę za jakość audycji?
Czy jest coś, co chciałbyś może przekazać ludziom, którzy sądzą, że mają kontakt z Tobą?
O tak. Pamiętajcie, czemu to wszystko służy. Jeśli uważacie bądź jesteście już pewni, że słyszycie Mój głos, wiedzcie, że służy on przede wszystkim wam i waszemu indywidualnemu wyzwoleniu, a większość wskazówek jest kierowana do was, abyście mogli najpierw na samych sobie sprawdzić ich prawdziwość i skuteczność. Końcem tej drogi jest zawsze miłość ku Bogu i z pewnością nic innego, ani wakacje na innych planach czy planetach, ani budowanie osobistej wielkości i znaczenia, ani prowadzenie innych.
Tak, również nauczanie i wskazywanie drogi innym jest celem trzeciorzędnym w porównaniu z tym, co sami możecie otrzymać ode Mnie. Kierujcie się bardziej ku miłości do Boga, a mniej ku światu, jego sprawom i ludziom. Rozbudowujcie relacje z Bogiem poprzez autentyczną miłość i oddanie Jemu. Inne sprawy, w tym także nauczanie i zmienianie świata, pozostawcie Mnie. Czyż tworząc ten świat i doprowadzając go do stanu, w jakim jest obecnie, mogłem się pomylić? Zastanówcie się. Czy istnieje taka możliwość? A nawet jeśli się pomyliłem, to czy nie mógłbym zaraz naprawić Mojego błędu?
Rzeczywiście... To ciekawy punkt spojrzenia. Nawet jeśli się pomyliłeś, to przecież możesz naprawić każdy błąd w jednej chwili. Więc nie ma błędu, a to, co się dzieje, jest Twoją wolą?
Tak, nie ma żadnego błędu. Ludzie, którzy mają zdolności do słyszenia głosu Mistrzów i Mojego, stanowią specjalną grupę, ponieważ wprowadzają w społeczeństwo nowe treści i mogą wskazać innym nową jakość życia i nowy wartościowy kierunek. Podążanie nim zmienia zasadniczo relację człowieka ze światem i Bogiem, a to jest droga do prawdziwej przemiany was wszystkich i świata wokół was. Szanujcie ich, niezależnie kim są, szanujcie swoich nauczycieli duchowych, również niezależnie kim są czy kim byli. Ale waszą ufność i miłość pokładajcie w Bogu, a nie w żadnym Jego ziemskim przejawie, nawet najwspanialszym. Nauczcie się odróżniać drogowskaz od celu.
Dary nadzmysłowe
Kilka dni temu usłyszałem od Ciebie rzecz arcydziwną. Powiedziałeś, że Ty sam nie znasz Siebie Samego.
Ach, ci ludzie! Nie, tego nie powiedziałem. Powiedziałem ci, że poznawanie Siebie jest jednym z mych celów, ale ustępuje znacznie przejawianiu i wyrażaniu Miłości, którą Jestem. Dlatego poznanie, tak jak to wy pojmujecie, jako gromadzenie wiedzy o Sobie, nie jest dla Mnie wartością, ponieważ wiem to, co powinienem wiedzieć o wszystkim. I każdy z was też mógłby sięgnąć do Mojej skarbnicy wiedzy, gdyby tylko...
Tak?
Potrafił Mnie gorąco pokochać. Miłość przyciąga Miłość, a przed Nią wszystkie bramy stoją szerokim otworem.
I można np. poznać przyszłość?
Tak, oczywiście, wielu ludzi posiada te zdolności, ale najczęściej się z tym kryje. Nie jest to nic specjalnie wielkiego, dlatego że wielkość to sięgnięcie do Miłości, a nie spoglądanie w przyszłość. Jasnowidzenie jest jedynie zabawą i można z niego zrezygnować w każdej chwili bez żadnego uszczerbku dla drogi duchowej, a wręcz z wielką korzyścią na etapach początkowych.
Czyli potwierdzasz, że tak zwane zdolności parapsychiczne nie są oznaką rozwoju duchowego?
Najlepszą oznaką rozwoju duchowego jest to, na ile potrafisz kochać Boga i żyć w tej miłości w ciągu dnia. O reszcie tak zwanych zjawisk parapsychicznych najlepiej zapomnijcie na dobre. Jest to bowiem najprostsza droga w maliny i człowiekowi o aspiracjach duchowych podobne zdolności nie są do niczego potrzebne.
Ale na przykład wielu świętych posiadało takie dary duchowe.
Wasza definicja świętości nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością, wśród tak zwanych "świętych" jest wielu ludzi zupełnie niezasługujących na to miano. Podobnie przejawianie zdolności nadzmysłowych nie jest dowodem duchowości, a jedynie tego, że takie zjawiska istnieją. Wielu ludzi w ogóle niezwiązanych z jakąkolwiek religią posiada zdolności ku jasnowidzeniu w swych rozmaitych formach.
Już powiedziałem, co jest miarą duchowości - zdolność do trwania w miłości do Boga i kierowania się nią w życiu. Reszta jest tylko dodatkiem.
Wielu joginów, mistrzów i nauczycieli jogi również demonstrowało zdolności parapsychiczne.
Bardzo wielu w ogóle ich nie pokazywało i nie pokazuje, rozumiejąc doskonale ich znaczenie, i nawet nie uczynią nigdy wzmianki, że czymś takim dysponują. Przemyśl to. Nie to jest ważne, co widać na zewnątrz. Często jest to tylko pozór ukrywający pustkę wewnętrzną.
Tylko Ty jesteś Pełnią.
Jestem Miłością.
Znów odwołam się do książek o joginach - niektórzy z nich przejawiali zdolności panowania umysłowego nad przebiegiem sytuacji, potrafili władać umysłami innych i przywoływać rozmaite wydarzenia.
To prawda.
Czy i to nie jest jakąś wartością?
Nie. Wartością jest Miłość i to Ona się liczy. Pozostałe zdolności są nietrwałe, a ich znaczenie dla duchowości mocno problematyczne. Setki ludzi goniło za mirażami i wikłało się w prawo przyczyny i skutku zupełnie bez potrzeby. Porzucali królewską drogę miłości dla uganiania się za osobową władzą nad materią. Zastanów się, np. jakie znaczenie miałaby dla twego rozwoju umiejętność zamiany dowolnego przedmiotu w złoto jedynie siłą myśli?
Szybko by mi się to znudziło. Zdolność bez trwałego znaczenia i wartości.
O, i to jest dobra odpowiedź. A ile zamętu powstałoby, kiedy dowiedzieliby się o tym ludzie...
Masz całkowitą rację, lepiej się od takich mocy trzymać jak najdalej.
Zadanie religii
Jednym z zadań waszych religii było oddzielenie was od Boga.
Czy mam przez to rozumieć, że od początku miały takie zadanie?
Oczywiście. Tworzyliście świat oparty na władzy umysłu, stąd Miłość zadecydowała, abyście mogli stworzyć formy religii podkreślające waszą odrębność i kształcące siły umysłu zewnętrznego.
Wydaje mi się jednak, że religia raczej nie kształci umysłu.
Nie bezpośrednio. Punktem przełomowym zwrócenia się ku światu zewnętrznemu było odcięcie od wewnętrznego źródła miłości i mądrości. Stąd wynikła konieczność stworzenia religii będącej substytutem, pozorem duchowości, przenoszącej uwagę z Boga i Ducha w świat dogmatów i tworów umysłu, skupiającej uwagę w świecie zewnętrznym i nie pozwalającej powrócić do wewnętrznej jedności ze Stwórcą.
Nielogiczność i miejscami bezsens religii stał się z kolei dla wielu jednostek motorem kształcenia umysłu w kierunku poznania praw świata materii, by w opozycji do dogmatów móc oprzeć się na faktach, eksperymentach i sprawdzalnej wiedzy empirycznej. To z kolei stanowiło podstawę do rozwoju nauki, a później techniki i technologii oraz zapoczątkowało proces prowadzący do obecnego gwałtownego rozwoju cywilizacji, podniesienia poziomu życia i równie gwałtownego rozwoju umysłu. Ale obecnie jesteście dopiero na początku waszej drogi. Tak w dużym uproszczeniu wygląda historia myśli ludzkiej ostatnich tysiącleci.
Czyli wszystko było od początku zamierzone?
Oczywiście, podobnie jak wynik.
Wynik tego procesu jest już znany.
Tak, jest znany.
Więc i to, czy historia skończy się katastrofą, czy rajem na ziemi, też jest wiadome?
Wiadome i zaplanowane.
Stąd pośrednio wynika, że skończy się "rajem na ziemi", a nie zniszczeniem jej przez ludzi.
Niekoniecznie. Życie jest szczęśliwością i rajem, niekoniecznie na Ziemi.
Od czego zależy zatem los tej planety?
W świecie zewnętrznym od was i sił Natury, a naprawdę od Boskiej Woli i Miłości.
Stąd wniosek, że po pierwsze realizujemy Twój plan przejawu i nie mamy wolnej woli, a po drugie nie mamy żadnych szans na zmianę przyszłości.
W waszym świecie macie szanse, jako odrębne jednostki, za jakie się uważacie, możecie zrobić bardzo wiele. Łącznie ze zwrotem do wnętrza i rozpoznaniem waszej Prawdziwej Natury, a zewnętrznie - przekształcenia tej planety w raj, jaki sobie wymarzyliście. W świecie wewnętrznym macie świadomość, że świat zewnętrzny jest światem pozorów.
Może się wam wydać dziś bardzo dziwne, ale w świecie was, jako Prawdziwych Istot, globalna katastrofa nie zrobiłaby większego wrażenia niż koniec interesującego seansu w kinie.
Czasem mam przebłyski świadomości, jakbym był mieszkańcem tego ciała i zupełnie różną istotą od osoby, za którą zazwyczaj się podaję.
I to jest Prawda. Oświecenie to świadomość tego faktu, świadomość jedności ze Mną, nie intelektualne zrozumienie.
Czym zatem jest droga duchowa, nauka dyscypliny, medytacja, modlitwa, pokłony, studiowanie ksiąg, wybory życiowe i ich skutki?
To droga wiodąca do przypomnienia sobie wszystkiego, czym jesteś, a jednocześnie stworzenia silnego przewodu do pełniejszego wyrażenia tej Prawdy na zewnątrz.
Spotkałem się już z tą koncepcją - osobowość i ciało są narzędziami świadomości je zamieszkującej.
Nie, są tworzywem i do pewnego stopnia twórcami zewnętrzności, a więc i wszechświata, 'narzędzie' to nie jest odpowiednie słowo. Lepsze byłoby, że ciało i osobowość są materialną świątynią Ducha. I bez nich sprawne działanie w świecie materialnym nie byłoby możliwe. Ale pamiętaj, że to, co przekazuję teraz, jest to do pewnego stopnia zabawa słowami, wywieranie wpływu na wasz umysł i serce. Ale to wy sami musicie znaleźć drogę i poznać, i doznać zjednoczenia, aby dowiedzieć się, jak jest NAPRAWDĘ.
Mam wrażenie, że nie trzeba do tego specjalnego wysiłku, bo to wszystko już jest.
I tak, i nie. Życie często składa się z okresów dużego wysiłku.
Co zatem powinniśmy zrobić, aby się przebudzić?
Dziś - wiedzieć, że jesteście kimś innym, niż się wam wydaje, nawet jeśli tego nie rozumiecie, pewnego dnia ta Prawda sama zaświta.
Co lub kto o tym decyduje?
Wy sami jako Prawdziwe Istoty.
Czy miłość do Ciebie może przyśpieszyć ten proces?
Obudzenia tak, ponieważ jesteście właśnie Miłością.
To dosyć niezwykłe, co dziś mówisz.
Czas, aby dokonać kolejnego kroku naprzód ku Światłu.
Jak go dokonać?
Spokojnie, ten krok zajmie wiele lat. Na dziś wiedzcie, że przy waszym myśleniu o sobie i świecie powinniście postawić znak zapytania. Możecie przyjąć, i będzie to zgodne z Prawdą, że nie rozumiecie, kim jesteście. Podobnie pomoże wam świadomość, że "rozumienie" umysłowe, którego jesteście tak pewni, jest prawie w całości błędne. Co oczywiście nie zmniejsza jego przydatności w waszym świecie, ale narzuca wielkie ograniczenia, jeśli się z nim identyfikujecie.
To dość dziwna wskazówka, aby myśleć, że jest się kimś innym, niż się jest!
Masz wyrafinowane poczucie humoru. Tak, myślcie, że nie poznaliście jeszcze siebie, nie znacie i nie rozumiecie. Nie "myślcie, że jesteście kimś innym, niż jesteście", bo właśnie to jest cały wasz problem, skutkiem działalności umysłu nie jesteście w stanie dostrzec Prawdy. Odejdźcie od świata i zwróćcie się ku Mnie, a Prawda i to, Kim Naprawdę Jesteście, samo się ujawni. I wtedy zobaczycie, że Prawda i Bóg byli tu cały czas, jedynie nie potrafiliście ich dostrzec. I to będzie dzień Wielkiego Odkrycia.
Odejść psychicznie i umysłowo.
Tak, niekoniecznie fizycznie. Potrzeba wam wiele spokoju, ciszy umysłu i czystości serca, aby ta prawda mogła się ujawnić. Tymczasem nie macie czasu na spokój. Świat, praca, telewizja i życie towarzyskie buduje wokół szczelny więzienny mur.
Czy to znaczy, że powinniśmy ograniczyć życie towarzyskie?
To zależy, co jest waszym celem w życiu. Jeśli przyjaźń ze Mną, to musicie dać Mi możliwość pojawienia się w nim. Jest zazwyczaj tak szczelnie wypełnione, że na Mnie nie ma już miejsca.
Czy jest możliwość jakiejś innej drogi ku temu oświeceniu?
Mam ci odpowiedzieć, jak to wygląda w świecie zewnętrznym czy naprawdę?
Najlepiej i tak, i tak.
W świecie zewnętrznym spotykasz wiele wskazówek i drogowskazów. Możesz iść drogami religii wschodu lub tradycji mistycznych Zachodu, a możesz to po prostu odkryć pewnego dnia, pracując w ogródku lub oddając się medytacji pod okiem nauczyciela.
W świecie wewnętrznym sam określasz wydarzenia, miejsce i czas - drogę, jaka ku temu prowadzi.
A co z Mistrzami?
Ty, jako wielkie Ty, i Ja Mistrza to Jedno. Bóg mówi w i przez Mistrza do Boga w Uczniu. Bóg jako Mistrz mówi do Boga jako Ucznia.
Bóg mówi do Samego Siebie.
Tak, stary już jestem i rozmawiam sam ze sobą!
Jesteś cudowny! Bóg mówi sam do siebie i ten dramat wydaje się światem zewnętrznym.
Ja wolę słowo 'komedia'.
[...]
Ja to nie ja.
Ty to nie ty, ty to Ty.
Tat thwam asi. Tyś jest Tamtym.
Każdy z was jest Tamtym, nie tym. Świadomość jest końcem rozdziału na ja i Ja. Jest jedno Ja. Nazywacie je Bogiem.
Co dalej zrobić z tą wiedzą?
Nic, żyj dalej, ona pewnego dnia stanie się jasna.
A co z miłością?
Ja, Miłość i Bóg to nazwy na Jedno. Na To. Nie myśl tyle, kochaj Boga, znajdź To.
Jak mam więc teraz myśleć o sobie, czy tak jak twierdzą niektóre szkoły duchowe, że jestem Bogiem? "Jestem Bogiem, jestem Bogiem".
Daj spokój, jeszcze cię zamkną!
Uwielbiam Twoje poczucie humoru!
A jakieś konkretne wskazówki wynikające z tego, co właśnie mi powiedziałeś?
Człowiek nie rodzi się i nie umiera.
Przepraszam, ale to jest stwierdzenie bardzo ogólne.
Dlatego że teraz modelujemy myślenie, a na wskazówki dotyczące działania przyjdzie czas później. Będzie w odpowiedniej proporcji jednego i drugiego.
I na tym będzie polegała wartość tej książki.
Nie, wartość mają zmiany, jakie wprowadzi w ludziach, w ich myśleniu i działaniu, w tym, jak zmieni ich proces. Sama w sobie nie ma wartości, tyle co papier, w który zawijasz rybę i dajesz kotu. Nie twórzcie wartości tam, gdzie jej nie ma. Wartość jest w miłości i w Bogu, nie w zadrukowanym papierze.
Widzę, że konsekwentnie odwracasz naszą uwagę od spraw i rzeczy materialnych i kierujesz ku Bogu.
Macie wielki problem ze skupieniem na tym, co jest dla was dotykalne. Czcicie księgi, figury i obrazy, zamiast zwracać się ku Źródłu. Tworzycie niepotrzebne autorytety. Umysł płata wam figle. Kopiecie doły na prostej drodze, po to by zaraz w nie wpaść. Wychodzicie z jednego i zaraz kopiecie, i wpadacie w następny. Przerwijcie to, już dosyć tej zabawy.
W tej książce są jednak Twoje słowa.
Czyżby miały wartość większą ode Mnie?
Chciałem tylko powiedzieć, że ja już czytając to, co mi wcześniej powiedziałeś, mam do tego tekstu specjalne uczucia. On mi pomaga, budzi.
Zwróć się ku Źródłu tekstu, nie ku słowom tu zawartym, to jest droga do przebudzenia i miłości. Teksty są pomocą, ale nie mogą stać się zawadą, nie mogą stanąć pomiędzy tobą a Bogiem. Ani ten, ani żaden z wcześniejszych, ani żaden z późniejszych. Nie czcijcie map i drogowskazów, lecz cel podróży i Miłość, która doń prowadzi. Nie myśl o książce, lecz gdy to zauważysz, myśl o Bogu, ku Niemu i Jego Miłości kieruj swe myśli.
Można tak robić przez cały czas.
Zazwyczaj tracicie bezpowrotnie bardzo wiele czasu, a to jest możliwość jego pożytecznego wykorzystania i tworzenia podstaw do życia duchowego w miłości z Bogiem. Przekształćcie stracony czas w kolejne stopnie ku wiecznemu życiu. Wtedy i to, co czynicie na co dzień, zyska inny rytm.
Czy mógłbyś powiedzieć, jak to zrobić?
Jeśli macie wolną chwilę, powtarzajcie mantry i przywołujcie Moją bliskość. Możecie przeznaczyć też kilka chwil na medytację. Skupcie swe wysiłki na Bogu.