41 (55)


13

K

iedy wracaliśmy do dżipa, Skip i Haygood spacerowali wzdłuż brzegu paląc papierosy i strząsając popiół do wody.

Pokręćmy się trochę tutaj, poznamy mniejsze dróżki — zaproponowała
Robin.

Zawróciłem samochód i stanęliśmy frontem do blokady.

Skierowałem się w stronę przystani. Sklep był nieczynny. Na stacji benzynowej wisiał napis informujący o racjonowaniu paliwa.

Zbliżaliśmy się do Chop Suey Pałace. Creedman, tak jak poprzedni"1 razem, siedział na zewnątrz z butelką i kuflem. Patrzył przed siebie. Minałe"1 go i ostro skręciłem w prawo, przejeżdżając obok rozwalających się domo* i pustych działek. Dalej był spłachetek kiepsko utrzymanej zieleni z armat* z czasów drugiej wojny światowej oraz pomnikiem przedstawiający1" przysłaniającego ręką oczy MacArtnura wielkości naturalnej. Napis * drewnianej tablicy głosił: PARK ZWYCIĘSTWA, ZAŁ. 1945. O triufl»# świadczyły jedynie ślady pozostawione na posągu przez ptaki.

Jeszcze trochę bud, przybudówek i kurzu, aż wreszcie wąski bi*J

86

iół Zatrzymałem samochód. Dwie kondygnacje, stromy dach i źle ^krYta miedzianą blachą wieża. Budynek wyraźnie odchylał się od pionu, jjjjustrady po obu stronach schodów były powyginane i niszczyła się z nich f rba Dziedziniec porastała wysoka trawa obramowana białymi petuniami.

__ \Vczesnowiktorianski — stwierdziła Robin. — Fundamenty trochę

osiadły, ale ma ładny kształt.

Umieszczona na trawniku tablica informowała: KOŚCIÓŁ KATOLICKI NAJŚWIĘTSZEJ MARII PANNY, OPIEKUNKI PORTU. GOŚCIE MILE WIDZIANI. Kilka stóp dalej maszt ze zwisającą w nieruchomym powietrzu

flaga-

Za kościołem jeszcze wyższa trawa, ogrodzona niskim płotem o spiczas­tych sztachetach. Rzędy białych krzyży i drewnianych tablic nagrobnych. Kilka barwnych plam: wieńce z kwiatów, niektóre tak jaskrawe, że musiały

być z plastiku.

Obok barak z blachy falistej z tabliczką LECZNICA KOMUNALNA W ARUK. Przy wejściu stał stary dżip, którym woził nas Ben, a obok jeszcze starszy turystyczny MG, niegdyś czerwony, obecnie spłowiały, koloru łososio­wego. Na jego drzwiach wypisany był numer telefonu posiadłości Morelanda.

Miałem już odjechać, gdy z baraku, zdejmując stetoskop, wyszła Pam. Pomachała ręką, więc znowu się zatrzymałem. Zabrała coś z MG i podeszła do nas. Była to garść lizaków w plastikowych opakowaniach.

Robin opowiedziała jej, jak nurkowaliśmy. Przez otwarte drzwi dostrzeg­łem dzieci, ich małe ściągnięte strachem buzie.

Już zapomniały o katastrofie samolotowej, ale wciąż boją się za­
strzyków. Zajdziecie do środka?

Weszliśmy za nią i poczuliśmy ostrą woń alkoholu. Na podłodze leżało niebieskie linoleum. Pomieszczenie było podzielone ściankami ze sklejki na "toiejsze części. Ściany pokrywały plakaty i tabele żywieniowe, ale gdzienie­gdzie prześwitywało aluminium.

Przed długim składanym stołem stało w kolejce około piętnaściorga

jjzieci w wieku do ośmiu lat. Za stołem były dwa krzesła. Jedno puste, na

^gim siedział Ben. Po jego lewej ręce znajdowały się stalowe tace

bandażami, wacikami, dezynfekującymi tamponami, strzykawkami oraz

^e> szklane słoiki z gumowymi zatyczkami. Kosz na odpadki pełen był

^^ch igieł i poplamionych krwią tamponów.

Przywołał palcem małą dziewczynkę w różowej koszulce i szortach czerwono-biały misterny wzorek. Włosy sięgały jej do pasa, na nogach

* sandałki plażowe. Z trudem powstrzymywała się od płaczu. nuj.l? rozPakował tampon, sięgnął po butelkę i przebił igłą gumowy korek. P6"1" strzykawkę, wypuścił z niej kilka kropel w powietrze, a potem

87



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kottler Opór w psychoterapii str 17 41, 55 77, 179 193(1)
41 etapy rozwoju dziecka
noj 41
(41) Leki zwiększające krzepliwość
analiza kosztow produkcji (41 str)
41 SWOT
06 1996 55 58
41 Sterowanie
55 06 TOB Fundametowanie II
p 55
Logistyka i Zarządzanie Łańcuchem dostaw Wykłady str 41
page 40 41
2002 04 41
Aquaristik Aquarium 55 HOBBY DOHSE Manual UVC Deluxe
50 55
olimpiada chemiczna 55
55 18
54 55 307 POL ED02 2001
ED 1999 1 41

więcej podobnych podstron