Jiddu Krishnamurti
SAMOPOZNANIE
O medytacji
Opracował w języku polskim
Michał Uroczyński
TRICKSTER
Sosnowiec 1995
Tytuł oryginału:
' Meditations
Projekt serii oraz projekt otóadki:
Andrzej Łaski
Redakcja:
Jacek Kaźmierczak & Michał Uroczyński
Copyright © by Wydawnictwo TRICKSTER
Sosnowiec 1995
Wydanie I
Druk i oprawa: „Zakłady Wydawniczo-Poligraflczne
„CONCORDIA" w Rudzie Śląskiej
ISBN 83-86723-35-1
Wstęp
„Pyta Pan o moją opinie na temat Krishnamurtiego. To
nie jest kwestia opinii, lecz wyczucia i czynu. Nikt spośród
logicznie myślących ludzi nie może się z nim nie zgodzić, bo
intelektualnie Krishnamurti jest bez zarzutu. Ale nie każdy
chce na sobie wypróbować jego dyscyplinę. Wymaga to
bowiem wielkiego skupienia i płomiennego pragnienia pra-
wdy. Jest to asceta intelektualny i uczuciowy, bezwarunkowo
odrzucający wszystko, co zalatuje fałszem. Nie uznaje kom-
promisów z wolnością serca i myśli. Twierdzi: bądźcie wolni
.wewnętrznie, a zewnętrzna wolność sama do was przyjdzie.
Najważniejsze to tropić i niweczyć fałsz, począwszy od fał-
szów wewnętrznych, narzuconych nam przez społeczeń-
stwo. Od pięćdziesięciu lat głosi absolutną konieczność we-
wnętrznego wyzwolenia, bez którego wolność zewnętrzna
jest krucha i krótkotrwała".
Maurycy Frydman
Samopoznanie
Rozdział I
Człowiek naprawdę religijny musi
być ciągle w stanie wewnętrznej
rewolucji
Istniejące religie nie pomagają nam w szukaniu i zrozu-
mieniu ostatecznej rzeczywistości, ponieważ w istocie nie
chodzi im o to, abyśmy przekroczyli „ja", lecz byśmy je
' doskonalili, uszlachetniali — czyli utrwalali w zmienionej
postaci.
* * *
Co rozumiemy pod słowem „wysiłek"? Wszyscy czyni-
my jakieś wysiłki, nasz ideał życiowy na tym się właśnie
opiera: zdobyć więcej, poznawać, posiąść więcej wiedzy i
dzięki niej skutecznie działać. Wciąż usiłujemy doskonalić
się, dopasowywać, kontrolować swoje postępowanie. Za-
wsze jest w nas pragnienie osiągnięć, zdobyczy, dokonań, a
towarzyszy temu strach, udręka i rozczarowanie. Według
takiego stylu życia (który wszyscy znamy i akceptujemy)
nasze ambicje, współzawodnictwo i zawiść stają się w pełni
usprawiedliwione. Cywilizacja współczesna w Ameryce, w
Europie czy w Indiach jest z takim stylem życia zasadniczo
związana.
* * *
Każde społeczeństwo ogranicza jednostkę i urabiają na
pewną modłę, i proces ten dokonuje się poprzez stawianie
przed nią ideału doskonalenia się, którym w rzeczywistości
jest pragnienie utrwalania „ja", przedłużenia jego istnienia
w tej czy w innej postaci.
* * *
Chęć doskonalenia się może mieć przyziemne motywy,
może też mieć motywy bardzo szlachetne i wzniosłe, wyra-
żające się w praktykowaniu cnót, a nawet w tak zwanej
miłości bliźniego. Lecz nieodmiennie, w istocie swej, proces
ten jest utrwalaniem „ja", które samo jest skutkiem wpływu
społeczeństwa na jednostkę. Wszystkie nasze wysiłki zbie-
gają się w jednym punkcie: stać się kimś tutaj, a jeśli się nie
powiedzie, to chodziaż na tamtym świecie. Lecz w obu
wypadkach występuje ta sama żądza, to samo usiłowanie:
zachować nienaruszone „ja", utrwalić, przedłużyć jego ist-
nienie.
* * *
Wysiłek jest zasadniczą, nieodłączną cechą naszego
społeczeństwa, które zamyka umysły w ramach pewnych
ideałów i uznaje wysiłek za niezbędnie konieczny.
* * *
W cywilizacji, której jesteście wytworem i którą sami
stworzyliście, wysiłek jest najważniejszy. Jednostka, która go
10
nie stosuje, ginie. Jeśli nie jesteście dostatecznie ambitni,
niszczy się was. Jeśli nie dążycie do bogactwa, nie patrzycie
z zazdrością na to, co posiadają inni, nie możecie otrzymać
wysokiego stanowiska ani stanąć u szczytu powodzenia. Nie-
ustannie więc zmagacie się z problemem: być albo nie być;
usiłujecie stać się kimś ważnym i wpływowym, osiągnąć
powodzenie, zaspokoić swe ambicje, i z taką mentalnością
staracie się również odkrywać wartości najwyższe, wieczne.
* * *
Aby znaleźć w życiu jakiś głębszy sens, aby w ogóle
cokolwiek odkryć, potrzeba pełnej uwagi. Trudność nasza
właśnie na tym polega, że do żadnej sprawy nie podchodzi-
my dostatecznie poważnie. Gdy całą uwagę macie na czymś
skupioną, nie pragniecie na tym skorzystać, nieprawdaż? W
chwili całkowitego, absolutnego skupienia uwagi znika cała
zawiść, nie ma istoty, która pragnie zmieniać, przekształcać,
stawać się taka czy inna, nie ma w ogóle „ja". W chwili takiej
— pełnej uwagi „ja" — „ego" jest nieobecne i dlatego taka
uwaga jest samą dobrocią, jest miłością.
* * *
Chodzi mi o rewolucję psychologiczną, która jest jedyną
prawdziwą rewolucją. Człowiek naprawdę religijny musi być
ciągle w stanie takiej wewnętrznej rewolucji.
* * *
Samopoznanie nie jest wiedzą, którą można gromadzić.
Siebie odkrywa się z chwili na chwilę, wciąż na nowo, a
11
nagromadzone wiadomości, czy też opieranie się na czym-
kolwiek, uniemożliwiają wszelkie odkrywanie.
* * *
Umysł nie znosi niepewności, więc w myśleniu chodzi
utartymi drogami, uważając je za najbezpieczniejsze. A
umysł, który się zabezpiecza, nigdy się nie uwolni od przy-
zwyczajeń czy nałogów. Uwolnić się od nich może tylko
człowiek żyjący w niepewności, co nie znaczy, iż ma skończyć
życie w przytułku czy zakładzie dla obłąkanych. Umysł,
który się nie zabezpiecza, który niczego nie jest pewien,
który wciąż bada i odkrywa od nowa, który umiera co dzień
dla wszystkiego co przeżył i posiadł, i który wobec tego jest
ciągle w stanie niewiedzy — tylko taki umysł jest wolny od
nawyków myślowych.
* * *
Stan całkowitej niewiedzy jest pierwszym krokiem na
drodze prawdziwych odkryć rzeczy i spraw nieznanych.
* * *
Wiemy wszyscy jak ogromnego postępu dokonaliśmy w
dziedzinie wiedzy technicznej, jak bardzo jesteśmy biegli i
pomysłowi w mechanice. Uczęszczamy do szkół, zdobywa-
my tam wiele umiejętności technicznych, potrafimy budo-
wać maszyny, układać nawierzchnie, konstruować samoloty
itd., a wszystko to jest możliwe dzięki wysoce rozwiniętej
12
wiedzy. I oto z pomocą tej samej umysłowości pragniemy
poznawać sprawy pozaumysłowe. W tym celu obieramy
sobie jakiś system filozoficzny, stosujemy praktyki i ćwicze-
nia, stajemy się członkami jakiejś niemądrej organizacji re-
ligijnej. Wszelkie tego rodzaju organizacje są niedorzeczne,
choć mogą chwilowo dawać nam zadowolenie i dostarczać
miłych przeżyć.
* * *
Czy umysł zdolny jest w ogóle przestać zagłębiać się w
znane — w poszukiwaniu nieznanego? Dążąc do poznania
Boga, prawdy, tak właśnie postępujemy. Wśród pojęć i
przedmiotów znanych szukamy nieznanego. A przecież na-
wet w nauce nowe odkrywa się dopiero, gdy umysł uczonego
. przestaje się zajmować tym, co już zna. Nie sądźmy jednak,
by aktem woli czy postanowieniem udało się nam położyć
kres obracaniu się w kręgu znanego. Wyzwolić umysł z kręgu
rzeczy i zjawisk znanych może tylko samopoznanie, ta rewo-
lucyjna przemiana, która dokonuje się w nas, gdy każdego
dnia zdobywamy się na nowe rozumienie siebie. A nie zro-
zumiecie siebie, jeśli przy tym odwoływać się zechcecie do
zasobów wiedzy.
* * *
Religia jest szukaniem prawdy. Dla człowieka religijne-
go nie są ważne podziały na narody, kraje, na różne filozofie.
Nie idzie on w niczyje ślady, na nikim się nie wzoruje i
dlatego jest prawdziwym rewolucjonistą, w najgłębszym
znaczeniu tego słowa.
13
* * *
Rzeczywiste może się odsłonić tylko dla człowieka, któ-
ry jest naprawdę indywidualnością, człowieka, który nie jest
skażony żadnymi wpływami zbiorowymi i który żyje sam, nie
w odosobnieniu, ale sam wewnętrznie.
* * *
Jeśli sądzicie, że nie istnieje dla was żadna możliwość
wyrwania się z pęt zbiorowego myślenia, nie pozostaje wam
nic innego jak zrezygnować z wolności i zająć się ulepsza-
niem swego więzienia. Ja jednak jestem przeciwnego zdania
i sądzę, że szansa istnieje.
* * *
Aby być wolnym od społeczeństwa, musicie najpierw
oswobodzić się od ambicji i pożądliwości, od pragnień, aby
innych ubiec i zdobyć pierwsze miejsce. Być wolnym od
społeczeństwa oznacza stać się nikim w środowisku, w któ-
rym każdy chce być „kimś". Jest jednak bardzo trudno zgo-
dzić się na takie położenie, bo zdarzyć się może, iż deptać
będą po was, spychać was na bok, że nie będziecie niczego
posiadali. A jednak właśnie w tym byciu nikim znajdziecie
zdrowie moralne i równowagę, nie zaś w życiu, jakie inni
prowadzą. Gdy to się stanie dla was jasne, gdy staniecie się
naprawdę niczym, życie zaopiekuje się wami, nie omieszka
tego uczynić. W takich wypadkach coś zachodzi, coś się
zdarza. Trzeba głęboko wniknąć w całą strukturę społeczeń-
stwa, przejrzeć ją na wskroś. Dopóki człowiek jest człon-
14
kiem społeczeństwa, nie może on nie współdziałać w wytwa-
rzaniu szaleństwa wojen, zniszczeń i niedoli. Lecz uwolnić
się od wpływów społeczeństwa, które działa przemocą, a
najwyżej ceni majętności, stanowiska i powodzenie, można
tylko przez cierpliwe, dogłębne zbadanie całej jego budowy
i przez dokonywanie odkryć w tej dziedzinie. Czytanie ksią-
żek na nic się nie zda, podobnie jak uganianie się za nauczy-
cielami duchowymi, za „psychologami" i innymi autoryta-
tywnymi osobnikami tego rodzaju.
* * *
„Ja" i mój umysł są tym samym, nie ma różnicy pomię-
dzy „mną" i moim umysłem. „Ja", z jego zawiścią i ambicją,
nie jest czymś innym od mego umysłu, który stwierdził:
„muszę nie być zawistny, muszę stać się szlachetny", tyle, że
umysł podzielił się na dwoje. Jeśli zdaje sobie z tego jasno
sprawę, cóż więc mam robić? Umysł jest przecież wytworem
mego otoczenia, uwarunkowany jest niezliczonymi wpływa-
mi, to owoc żywionej długo chciwości i zawiści. Cóż więc ma
uczynić? Jest ponad wszelką wątpliwość pewne, że każdy
wysiłek umysłu podjęty w celu wyzwolenia się z uwarunko-
wań przebiega w ramach uwarunkowania, jest częścią tego
uwarunkowania. Czy rozumiecie? Każdy ruch podjęty przez
mój umysł celem wyzwolenia się z uwarunkowań jest niczym
innym, jak tylko akcją mojego „ja", które chce być wolne, a
przez to chce zaznawać więcej szczęścia, więcej spokoju, być
bliżej prawicy Boga. Widzę to zupełnie wyraźnie, przezie-
ram do dna wszystkie poruszenia, wszystkie wybiegi i wykrę-
ty umysłu. Co wówczas zachodzi? Umysł staje się cichy,
spokojny, nieruchomy, a w tej ciszy, w tym milczeniu jest
15
wolność od „ja", od umysłu. Nie ulega bowiem wątpliwości,
że „ja" działa tylko wtedy, gdy chce się coś uzyskać lub
czegoś uniknąć. Gdy ten ruch ku zdobywaniu lub ku uchyla-
niu się ustaje, umysł wchodzi w stan niewzruszonego spoko-
ju. Wówczas dopiero możemy uwolnić się w całej pełni od
świadomości kolektywnej, zarówno w formie wytworzonej
przez zbiorowość, jak i w formie buntu przeciw zbiorowości.
Rozdział II
Miłość, śmierć, życie
Ciekaw jestem czy zdajecie sobie sprawę, jak silnie
działa w was skłonność, aby do czegoś należeć. Jestem prze-
konany, że większość moich słuchaczy to członkowie jakichś
partii politycznych czy innych zrzeszeń, albo wyznawcy tej
lub innej zorganizowanej w instytucję religii. Oznacza to
jednak niewolnicze trzymanie się pewnych systemów myślo-
wych i przyjętego stylu życia, co nieuchronnie niszczy wol-
ność człowieka.
* * *
Nie wiem, czy próbowaliście kiedyś samodzielnie zba-
dać sprawę tej skłonności, tej przemożnej potrzeby uważa-
nia siebie za cząstkę narodu lub innej społeczności, albo
zaliczania siebie do rzeszy zwolenników jakiegoś ustroju
politycznego czy wyznawców jakiegoś systemu wierzeń. Bez
gruntownego zrozumienia tej tkwiącej w nas potrzeby, aby
do czegoś należeć, samo tylko wystąpienie z jakiegoś ugru-
powania nie posiada znaczenia, tym bardziej, że szybko
zgłaszacie się na członka innej organizacji.
* * *
17
Czy nie postępujecie właśnie tak, jak mówię? Opuszcza-
jąc jedną organizację, natychmiast wstępujecie do drugiej,
stajecie się np. katolikami, marksistami, członkami Towa-
rzystwa Odnowy Moralnej czy czegoś podobnego. Przerzu-
cacie się z jednego w drugie, angażując się bez reszty to tu,
to tam, zawsze zniewoleni tym przemożnym popędem, aby
związać się z jakąś większą grupą. Dlaczego tak postępuje-
cie? Jest to ważkie pytanie i każdy powinien je sobie posta-
wić. Dlaczego chcecie do czegoś należeć?
* * *
Dlaczego oddajecie się bez reszty narodowi, grupie,
ideologii, wyznawanej religii, rodzinie, białej czy innej rasie?
Skąd w was ta konieczność wiązania się? I jakie są tego
następstwa?
* * *
Pragniecie być cząstką jakiegoś ugrupowania, ponie-
waż daje to wam poczucie pewności, zabezpiecza — nie
tylko w świecie zewnętrznym, ale i wewnętrznym. Należąc
do jakiegoś ugrupowania ludzi, widzicie w tym środek do
zapewnienia sobie spokojnego bytu.
* * *
Według mnie istnieje postrzeganie, które bezpośred-
nio, od razu rozpoznaje prawdę i fałsz. To bezpośrednie
rozpoznawanie prawdy i fałszu jest w nas zdolnością najważ-
niejszą, nie zaś sprytny, przebiegły intelekt obciążony wie-
18
dzą i spaczony przeróżnymi wpływami. Przypuszczam, że
niekiedy zdarzało się wam bezpośrednio dostrzegać pra-
wdziwość jakiegoś zjawiska czy stwierdzenia, np. prawdzi-
wość tezy, że swobodnie może działać tylko umysł nie zaan-
gażowany w cokolwiek grupowego. Na tym właśnie postrze-
ganie polega: na widzeniu prawdziwości czegoś bezpośred-
nio, bez analizowania, bez rozumowania, bez tych wszy-
stkich zabiegów, które intelekt wynajduje, aby uniknąć post-
rzegania. Postrzeganie jest też czymś zupełnie odmiennym
od tzw. intuicji, o której mówimy tak łatwo i niefrasobliwie.
Postrzeganie nie ma również nic wspólnego z doświadcze-
niem. To wasze życiowe doświadczenie podpowiada wam,
żebyście zapisywali się do różnych organizacji, w przeciw-
nym bowiem razie będziecie zagrożeni, opuści was rodzina,
stracicie posadę, majątek i prestiż. To właśnie intelekt pod-
powiada wam, że powinniście wstępować do różnych stowa-
rzyszeń i partii, że trzeba związać się z tą lub inną ideologią
czy wierzeniem, aby nie zginąć, aby utrzymać się na powie-
rzchni. To intelekt was ku temu wzywa, intelekt rozumujący,
myślący w sposób uwarunkowany, szybko oceniający ludzi i
zjawiska. Gdybyście jednak potrafili w bezpośrednim post-
rzeganiu odkryć prawdziwość stwierdzenia, że człowiek mu-
si umieć stanąć zupełnie sam, niczemu nie ulegając, wów-
czas samo to spostrzeżenie stałoby się dla was czynnikiem
wyzwalającym i nie byłby z waszej strony potrzebny żaden
wysiłek. Liczy się przede wszystkim ta jedna zdolność, a nie
rozumowanie, kalkulacje czy analizy. Trzeba umieć analizo-
wać, mieć sprawny umysł rozumujący logicznie, ale jeśli jego
działanie ogranicza się wyłącznie do analizy i rozumowania,
to nie możecie prawdy dostrzegać. Aby rozpoznawać fakty
w bezpośrednim postrzeganiu, np. że szaleństwem jest przy-
należność do jakiejkolwiek organizacji religijnej, trzeba
19
umieć wejrzeć w głąb siebie samego, przeniknąć siebie do
dna i poznać dokładnie, pomimo przeszkód jakie stwarza
intelekt. Wchodząc ze sobą w prawdziwy, głęboki kontakt,
rozpoznacie przyczynę swej przynależności do tego czy in-
nego ugrupowania, zrozumiecie dlaczego związaliście się z
tą lub inną ideologią i jak bardzo to niszczy waszą swobodę,
waszą ludzką godność. Gdybyście to wszystko mogli zauwa-
żyć w bezpośrednim postrzeganiu, bylibyście już wolni, nie
musząc czynić żadnych wysiłków. Dlatego twierdzę, że post-'
rzeganie jest najważniejsze. Wszelkie usiłowania, aby osiąg-
nąć wolność, rodzą się ze sprzeczności, z wewnętrznej roz-
terki. Podejmujemy wysiłki, bo jesteśmy nieustannie szarpa-
ni sprzecznościami. I te sprzeczności oraz wysiłki rodzą
skłonność do ucieczek, skazując nas na dreptanie w kieracie
niedoli.
* * *
Podróż, do której zachęcam słuchaczy, nie zaprowadzi
nas na Księżyc ani na inne planety. Odległość dzieląca nas
od nich jest zresztą mniejsza niż droga w głąb siebie. Albo-
wiem odkrywanie siebie nie ma końca; wymaga ono wnikli-
wego dociekania, chwytania postrzeganiem całokształtu
rzeczy, wymaga wielkiej czujności wobec siebie, nie osłabia-
nej porównywaniem i wartościowaniem. Taka podróż w
rzeczywistości byłaby dla jednostki szerokim otwieraniem
drzwi na wszystkie kontakty ze światem. Ponieważ znajduje
się ona w ciągłym konflikcie ze sobą, konflikty i zatargi
mnożą się na świecie. Nasze indywidualne problemy i trud-
ności rozszerzając się, stają się problemami świata. Dopóki
będziemy skłóceni w sobie, życie na Ziemi pozostanie nigdy
20
nie kończącą się walką, a niszczycielskie, deprawujące wojny
nie znikną z naszego globu. Chodzi nam o zrozumienie
siebie, jednak nie w celu osobistego zbawienia, nie dla stwo-
rzenia prywatnego raju, wieży z kości słoniowej, gdzie mo-
glibyśmy się odosobnić, zabierając ze sobą nasze omamy,
bóstwa i wierzenia. Zrozumienie siebie, budząc w nas spokój
i łagodność, nauczyłoby nas żyć i działać w świecie pełnym
niszczycielskich dążności, brutalnym i zepsutym.
* * *
Miłość, śmierć i życie są jednym, nie różnią się od siebie.
Ale my podzieliliśmy życie na części, tak samo jak podzieli-
liśmy Ziemię. Miłość podzieliliśmy na cielesną i duchową,
przez to rozróżnienie zapoczątkowując permanentną walkę
•pomiędzy tym co ziemskie i święte. Podzieliliśmy ideał mi-
łości, a w ten sposób nigdy jej nie poznamy. Miłość z całą
pewnością jest uczuciem integralnym, wolnym od sentymen-
talizmu, nie znającym intelektualnych podziałów i rozróż-
nień. Miłość nie zna potrzeby ciągłości. Gdy jednak tą po-
trzebą jest skażona, wówczas gaśnie, umiera, dokonuje się
w niej rozkład wspomnień dnia wczorajszego. Aby prawdzi-
wie kochać, trzeba umieć umrzeć. Śmierć i miłość to jedno,
nie są to dwa różne stany. Ale nie poddajcie się sugestii
moich słów, musicie sami się o tym przekonać, musicie
odkryć miłość sami dla siebie.
* * *
Strach przed całkowitym osamotnieniem, izolacją, nico-
ścią, jest źródłem gromadzących się w nas sprzeczności.
21
Lękamy się być niczym i dlatego jesteśmy wciąż rozdzierani
przez niezliczone pragnienia, z których każde ciągnie nas w
innym kierunku. Jeśli więc rzeczywiście zależy nam na dzia-
łaniu integralnym, wolnym od sprzeczności, to musimy naj-
pierw wyzbyć się lęku. Ale nie możemy się uwolnić od lęku,
dopóki nie doświadczymy go w całej grozie. A nie doświad-
czymy go, dopóki stosujemy różne sposoby ucieczki. Prze-
cież nawet stworzony przez nas Bóg jest wspaniałym prze-
jawem ucieczki przed lękiem. Obrzędy, księgi, teorie i wie-'
rżenia uniemożliwiają nam doznanie lęku. Sami musicie się
przekonać, że lęk znika dopiero wówczas, gdy wszystko dla
was się kończy — wczorajszy dzień i cała wasza przeszłość,
w którą jak w glebę lęk zapuszcza swe korzenie. Wówczas
sami się przekonacie, że miłość, śmierć i życie to jedno, że
nie ma pomiędzy nimi różnicy. Tylko umysł wolny od całej
pamięci jest naprawdę wolny i twórczy. I wtedy dopiero
człowiek poznaje integralny czyn, który jest życiem, miłością
i śmiercią.
Rozdział III
Wolność jest działaniem
Jeśli obserwowaliście jakieś zwierzę, zauważyliście na
pewno jak chętnie oddaje się ono przyjemności, unikając
wszelkiego bólu. Podobnie ludzki umysł, który rozwijał się
przez wiele wieków, ciągle jeszcze nie opiera się na faktach,
na tym co jest, lecz na ocenie tego, co kryje się w kategoriach
przyjemności i przykrości. Umysł pragnie żyć zawsze w sta-
nie zadowolenia, dlatego przestrzeń, w której przebywa,
staje się jego ograniczeniem. Nie mówię, że przyjemność jest
dobra czy zła. Stwierdzam tylko, iż jeśli umysł ocenia wszy-
stko w kategoriach przyjemności, znaczy to, że istnieje w nas
ośrodek, który ocenia, sądzi, wnioskuje i działa zawsze na
podstawie przyjemności. Wówczas ośrodek ten tworzy
sprzeczności i konflikty, a dopóki istnieją w umyśle wewnę-
trzne sprzeczności, to działalność człowieka prowadzi do
coraz większych konfliktów i nieporozumień. Jeśli bylibyśmy
naprawdę czujni, wiedzielibyśmy jak rozwiązać problem,
gdy on powstaje. Obserwując problem, nie uciekając przed
nim, będąc całkowicie uważnym wobec niego, można go
zlikwidować. Jeśli na przykład palicie, możecie być tak bar-
dzo czujni w stosunku do tego nałogu, że dochodzi on do
kryzysu i znika.
23
-*»
* * *
Wolność zawiera w sobie czyn, działanie. To nie działa-
nie wywodzi się z wolności, ale wolność jest działaniem.
Większość z nas mówi: „Muszę być wolny, aby działać".
Mówimy: „Muszę być wolny, żeby swobodnie myśleć o poli-
tyce, ekonomii oraz sprawach społecznych". Lecz niewielu
z nas mówi: „Muszę być wolny w sprawach religii", a właśnie
w tej dziedzinie jesteśmy szczególnie zniewoleni. Pragniemy
tzw. wolności, by móc działać zgodnie z nią, lub korzystając
z niej wybrać określoną drogę działania. Jeśli podporząd-
kujemy się tyranii jakiegoś systemu partyjnego czy dyktatu-
rze działającej w imię narodu lub czegoś innego, wówczas
pragniemy być wolni, aby działać. A więc dla większości z
nas wolność jest czymś oddzielnym od działania. Ja zaś
twierdzę, że wolność jest działaniem i dlatego jego podstawą
nie może być idea. Gdy działanie opiera się na idei, staje się
ono zorganizowaną pogonią za przyjemnością. Czyż nie jest
tak w istocie? Wynika ono wówczas z pragnienia zadowole-
nia. Dlatego działanie oparte na idei jest w gruncie rzeczy
brakiem czynu, co prowadzi do zniewolenia, nie zaś w stronę
wolności. Istnieje działanie będące wolnością, jednakże tyl-
ko wtedy, gdy całkowicie zrozumiemy działanie oparte na
idei i uwolnimy się od niego.
* * *
Człowiek, który chce odkryć co jest prawdą, musi być w
pełni uważny, nie oznacza to jednak ćwiczenia uwagi. Ćwi-
czenie uwagi prowadzi tylko do nawyku, a nawyk tłumi
wszelką wrażliwość. Każdy nawyk—czy to nawyk seksualny,
24
nawyk picia alkoholu czy jakikolwiek inny — czyni umysł
niewrażliwym, a niewrażliwy umysł traci energię i staje się
tępy. Tępy, uwarunkowany, ciasny umysł może korzystać z
narkotyku i w ciągu sekundy przeżyć zdumiewające do-
świadczenie, ale nadal pozostanie ograniczony. Ta słabość i
ograniczenie nie znika przez gromadzenie coraz większego
zasobu informacji, coraz większej wiedzy, przez słuchanie
muzyki czy zwiedzanie pięknych miejsc na całym świecie.
Małości tej kładzie kres jasność samopoznania.
* * *
Kiedy pojawi się jasność samopoznania, wówczas zjawi
się i miłość ze swą dobrocią, przyjdzie spontanicznie pokora
i wolność od pamięci, od przeszłości. A z tego zrodzi się
twórczość. Twórczość nie jest wyrażaniem siebie, nie jest
kładzeniem barw na płótnie, pisaniem książki, wypiekaniem
chleba, ani też poczęciem dziecka. Nic z tego nie jest twór-
czością. Twórczość pojawia się tylko wtedy, gdy istnieje
miłość i śmierć.
* * *
Twórczość pojawia się tylko wtedy, gdy każdego dnia
umieramy dla wszystkiego i nic nie gromadzimy w pamięci.
Oczywiście, musicie o niektórych rzeczach pamiętać: o ubie-
raniu się, o mieszkaniu i pożywieniu, ale nie o tym mówiłem.
Chodzi mi o wewnętrzny stan umysłu, o poczucie gromadze-
nia i posiadania, z którego rodzi się skłonność do panowa-
nia, autorytet, konformizm i naśladownictwo, które prze-
szkadzają w twórczości. Tylko wolny umysł wie, czym jest
twórczość. Tylko taki umysł jest prawdziwie religijny.
25
-*••
* * *
Jak wiecie, filiżanka jest przydatna tylko wtedy, gdy jest
pusta, gotowa do napełnienia. U większości ludzi umysł jest
już zmącony, zaśmiecony wieloma rzeczami — przyjemnymi
i nieprzyjemnymi doświadczeniami, wiadomościami, wzora-
mi czy zasadami postępowania itd. Nigdy nie jest pusty. A
twórczość pojawia się tylko wtedy, gdy umysł jest zupełnie
pusty. Twórczość jest zawsze nowa i dlatego umysł stale się
odnawia, odmładza i oczyszcza. Niczego nie powtarza i
dlatego nie tworzy nawyków.
* * *
Nie wiem, czy kiedykolwiek zauważyliście, co się dzieje,
gdy macie jakiś problem matematyczny lub psychologiczny.
Rozmyślacie nad nim stale, męczycie się z nim jak pies
gryzący kość, lecz nie potraficie znaleźć odpowiedzi. Wów-
czas porzucacie go i idziecie np. na spacer. I nagle z tej pustki
wyłania się odpowiedź. Musiało się to zdarzyć niejednemu
z was. Otóż, jak się to dzieje? Umysł wasz wytrwale pracował
nad problemem w ramach swoich ograniczeń, ale nie
znaleźliście odpowiedzi, wobec tego odłożyliście problem
na bok. Potem umysł nieco się uspokoił, uciszył i oczyścił. W
tej ciszy, w tej pustce problem został rozwiązany. Podobnie,
gdy ktoś w każdej chwili umiera dla swych wspomnień, dla
swoich przyjemności i udręk, wówczas tworzy się pustka i
tylko w niej nowe może się pojawić.
Rozdział IV
Automatyzm naszego postępowania
niszczy spontaniczne stosunki
międzyludzkie.
Stajemy się maszynami
Czy autorytet może wszystko uporządkować? Stalin,
Hitler, Mussolini i wszyscy przywódcy świata twierdzili, że
autorytet takiej czy innej ideologii stworzy idealny ład. Tym-
czasem widzimy, że tam, gdzie panuje jakikolwiek autorytet
ideologiczny lub autorytet jednostki, istnieje nieporządek.
Można to zauważyć wszędzie, gdzie ma miejsce kult autory-
tetu. Nie wiem, czy to dostrzegacie. Może widzicie to intele-
ktualnie, ale czy naprawdę postępujecie tak, by umysł nie
ulegał wpływowi autorytetu książki, guru, żony lub męża,
wreszcie społeczeństwa? Działamy zawsze według szablo-
nu, według formułki, która sama staje się ideologią i autory-
tetem.
* * *
Co zachodzi, gdy odrzucacie fałszywe oczekiwania wo-
bec kogoś, jak również autorytet własnych, osobistych do-
świadczeń? Przede wszystkim, czy potraficie to odrzucić, czy
27
-*»
potraficie się nie bać? Co następuje, gdy odrzucacie balast
fałszu, który dźwigacie od wielu pokoleń? Co odczuwacie,
pozbywając się jakiegoś ciężaru? Posiadacie więcej energii,
nieprawdaż? Macie większe zdolności, więcej dynamizmu,
siły, żywotności. Ale czy rzeczywiście jesteście tacy? Jeśli nie,
znaczy to, że nie zrzuciliście z siebie brzemienia autorytetu.
Kiedy nie ma w was żadnego lęku, lęku przed popełnieniem
błędu, lęku związanego z dobrym lub złym postępowaniem
i gdy macie tę energię — czyż sama jej obecność nie stanowi
przemiany? Potrzebujemy wiele energii, a przecież trwoni-
my ją z powodu lęku, lęku o zewnętrzne sukcesy czy przez
lęki psychologiczne, których przyczyną jest naśladownictwo
i konformizm. Lęk rozprasza energię. Kiedy widzimy to w
pełni, nie zaś tylko werbalnie i teoretycznie, kiedy dostrze-
gamy to jak bezpośrednie fizyczne niebezpieczeństwo, wów-
czas posiadamy energię wolną od wszelkiego lęku. I ta ener-
gia — właśnie ona, nie my — dokonuje w nas radykalnej
rewolucji.
* * *
Dla większości z nas życie jest ciągłą walką, ciągłym
zmaganiem się od rana do nocy. I na tym polu walki, które
zwiemy życiem, usiłujemy zaszczepić formułki, wzory postę-
powania, sposoby zachowania się każdego dnia, przez ich
naśladowanie. Chociaż wygląda to miło i zacnie, rodzi jed-
nak reakcje automatyczne; każdy może to w sobie zauważyć.
Czy zachowywanie się musi być tylko automatyczne, mecha-
niczne, czy też może nie mieć nic wspólnego z tradycją i
przymusem? Ale czy takie zachowywanie się jest możliwe
bez wolności? Skoro bowiem nie ma wolności, to musi ono
być mechaniczne, nieprawdaż?
28
* * *
Czy możliwe jest takie postępowanie, które nie staje się
rutyniarskie, uwarunkowane określonymi wzorami, wzora-
mi starożytnymi, nowoczesnymi lub wzorami dnia wczoraj-
szego? Jeśli teraz zachowuję się tak jak wczoraj, jest to
zachowanie powtarzające się i dlatego mechaniczne. Gdy
zachowuję się według tradycji ustalonej przez społeczeń-
stwo, to działam podobnie.
* * *
Czy powtarzające się działanie jest właściwe? Skoro
zachowywanie się i postępowanie są tylko powtarzającymi
się reakcjami, to przecież kończą się autentyczne stosunki
międzyludzkie. Jeżeli każdego dnia zachowuję się mechani-
cznie, powtarzając pewien rodzaj postępowania, którego się
nauczyłem i który, jak stwierdziłem, jest korzystny i przyjem-
ny, jeśli powtarzam go nieustannie, wówczas mój kontakt z
wami znika zupełnie — staję się maszyną.
* * *
Aby zrozumieć zagadnienie miłości, należy wniknąć w
problem przyjemności, przyjemności seksualnej, przyje-
mności panowania nad drugim człowiekiem, kontrolowania
go i poskramiania. Czy miłość do jednego człowieka zaprze-
cza miłości do drugiego? Jeśli ktoś mówi „kocham cię", czy
wyklucza to uczucie dla pozostałych? Czy miłość jest osobo-
wa czy bezosobowa? Myślimy, że jeśli ktoś kogoś kocha, to
nie może kochać wszystkich i jeśli kocha ludzkość, to nie-
29
zdolny jest kochać z osobna. Wszystko to wskazuje, że po-
siadamy tylko ideę, czym miłość być powinna. I znowu jest
to szablonem, wzorem wytworzonym przez kulturę, w której
żyjemy, albo też wzorem, który ktoś dla siebie kultywuje.
Tak więc idea miłości — czym ona jest, czym być powinna,
czym nie jest — ma dużo większe znaczenie niż sam fakt.
* * *
Ani emocje, ani uczucia w ogóle nie mają miejsca tam,
gdzie istnieje miłość. Uczucia i emocje są jedynie reakcjami
lgnięcia do czegoś lub awersji. Ja ciebie lubię i zaczynam się
tobą strasznie zachwycać, albo lubię to miejsce (np.: och, jak
tu ślicznie!), co oznacza, że nie lubię innego. W ten sposób
uczucia i emocje usprawiedliwiają okrucieństwo. Czy kiedy-
kolwiek przyglądaliście się temu? Utożsamianie się ze skra-
wkiem materiału zwanym flagą narodową wywołuje emocje
i uczucia, przez które jesteście gotowi niszczyć i zabijać. To
się u was nazywa miłością do kraju, do rodziny — i miłością
bliźniego! Czy nie widzicie, że tam, gdzie w grę wchodzą
uczucia i emocje, miłości nie ma? Uczucia i emocje rodzą
skłonność do czegoś złego — awersję lub okrucieństwo.
* * *
Czy źródło miłości istnieje w dniu wczorajszym lub ju-
trzejszym? We „wczoraj" znajduje się źródło myśli. Myśl jest
reakcją pamięci, więc z prawdziwą miłością nie ma nic
wspólnego. „Kocham cię, bo wczoraj byłeś dla mnie miły",
30
albo „nie lubię ciebie, bo nie umożliwiłeś mi tego czy tam-
tego" —jest to myśl, która wybiera, przyjmuje lub odrzuca.
Czy możliwa jest miłość, w której nie ma emocji ani uczucia,
która nie zależy od czasu? To nie jest teoria, lecz stan
rzeczywisty. Jeśli uważnie się temu przyjrzycie, odkryjecie
wówczas, że miłość taka jest zarazem osobowa i bezosobo-
wa, jest zarówno miłością jednego jak i wielu, jest jak kwiat,
którego aromat możecie wdychać i cieszyć się nim. Kwiat
ten jest wielką radością dla wszystkich, dla każdego, kto
tylko zechce zbliżyć się i nań spojrzeć.
* * *
Wiedza techniczna oparta jest na powtarzaniu, jak każ-
da nagromadzona wiedza. Idziesz do domu i znając adres,
zawsze kierujesz się drogą, która tam prowadzi. I takie
powtarzające się czynności są oczywiście potrzebne, gdyż w
przeciwnym razie byłbyś wytrącony z równowagi. Jednakże,
gdy te powtarzające się działania wypełniają całe nasze
istnienie, wtedy jesteśmy tylko maszynami powtarzającymi
Gitę, chodzącymi do tego samego biura, oddanymi nawyko-
wi seksu. Przecież to jest powtarzaniem, ciągłym powtarza-
niem. Prawdopodobnie większości was odpowiada takie
właśnie spokojne i nudne, martwe, zrutynizowane życie. Jest
to styl życia społeczeństw przemysłowych, obowiązujący
również w komunistycznym świecie. — „Nie przeszkadzać,
nie naruszać status quo. Jesteśmy u władzy i wiemy co jest
dobre. Jesteśmy wysłannikami opatrzności, więc na Boga,
nie wtrącajcie się, a my wam powiemy, co robić — być
maszyną".
31
* *
Powiedzieliśmy, że wiedza techniczna, wszelka wiedza
gromadzona jest w procesie powtarzania. Cybernetyka, ele-
ktronika, każda dziedzina wiedzy jest kumulowana, polega
na powtarzaniu. A zatem, czy całe nasze życie ma być me-
chanicznym procesem powtarzania? Postępujemy tak w ży-
ciu, gdyż ten sposób jest najbezpieczniejszy. A jeżeli jeste- .
śmy całkowicie zmechanizowani, to nie ma wyjścia. Na przy-
kład pobożny, praktykujący katolik wierzy w dogmaty i od-
prawia rytuały całkiem bezmyślnie, podobnie jak wielu Hin-
dusów. W biurze zaś zachowuje się jak „normalny" człowiek,
to znaczy niszczy innych, oszukuje itd. Większość z nas nie
życzy sobie, aby nam zakłócano spokój, ponieważ zrobiliśmy
z siebie maszyny. Jest to tak oczywiste!
* * *
Wielu z nas straciło kontakt z przyrodą, jesteśmy ludno-
ścią zurbanizowaną, mieszkającą w przeludnionych mia-
stach, mamy mało przestrzeni zarówno zewnętrznie, jak i
wewnętrznie. Stłoczeni w ciasnych mieszkaniach lub małych
domkach, mamy bardzo mało przestrzeni nawet wtedy, gdy
wieczorem lub rano chcemy popatrzeć na niebo. Brak prze-
strzeni stwarza trudności psychologiczne i w miarę jak cywi-
lizacja podąża coraz bardziej w kierunku wielkich miast,
człowiek traci zupełnie kontakt z przyrodą, która jest głów-
nym źródłem piękna. Nie wiem, czy zauważyliście, jak nie-
wielu z nas patrzy na zachód słońca, na poświatę księżyca
czy na odbicie światła na wodzie. Coraz bardziej rozwijamy
nasze zdolności intelektualne, chodzimy do muzeów, na
32
koncerty i na różne zabawy, mając nadzieję, że w ten sposób
doświadczymy czegoś więcej, poczujemy się trochę bardziej
żywotni, niż w codziennej rutynie i nudzie. Nie wiem, czy
zauważyliście, jak rzadko mamy kontakt z przyrodą, w jakim
zamknięciu, izolacji wszyscy żyjemy.
* * *
Nie ma w nas poczucia piękna, które jest czymś różnym
od dobrego smaku. Dobry smak to niekoniecznie zdolność
dostrzegania rzeczy pięknych. Dobry smak może być rozwi-
jany przez naśladownictwo. Nie ma natomiast sposobu na
rozwijanie zmysłu piękna, nie daje go żadna szkoła. A czy
bez wrażliwości na piękno można być zdolnym do miłości?
* * *
Szczycimy się tak zwanymi zdolnościami intelektualny-
mi, których w rzeczywistości wcale nie posiadamy. Czytamy
tak wiele książek przepełnionych ideami oraz teoriami in-
nych ludzi. Mówimy, że jesteśmy bardzo zdolni, jeżeli potra-
fimy wymieniać tytuły dzieł niezliczonych autorów, jeżeli
wiele książek czytaliśmy, umiemy porównywać je i komen-
tować. Jednak bardzo niewielu z nas, prawie nikt, jest twór-
czych umysłowo. Kultywując tak zwany intelekt, zatraciliśmy
inne zdolności, inne rodzaje odczuwania i musimy teraz
przywrócić naszemu życiu równowagę. Nie wystarcza bo-
wiem sprawność intelektualna, potrzebne jest obiektywne
zrozumienie, aby widzieć rzeczy takimi jakimi są, nie zaś
dyskutować bez końca o zasadach i teoriach. Musimy myśleć
samodzielnie i sami rozpoznawać bardzo dokładnie prawdę
33
i fałsz. Właśnie w tym leży jedna z naszych trudności. Jest
nią niezdolność jasnego obserwowania zarówno rzeczy zew-
nętrznych, jak i własnego życia wewnętrznego. Mamy pa-
trzeć na siebie samych, na takich, jacy jesteśmy, a nie jacy
powinniśmy być, bo kiedy istnieje rozdwojenie, zawsze ma
miejsce konflikt. Dzieje się tak, gdy nie chcemy się zwrócić
ku rzeczywistości i patrzymy na jej odwrotność. Nie chcę
przyznać się do tego, że jestem istotą pełną przemocy i
złości, istotą brutalną, agresywną, ambitną, chciwą i zawist-'
na. Są to fakty, lecz posiadam wymyśloną ideę, według której
nie powinienem być chciwy ani brutalny, i w ten sposób
stwarzam fikcyjny światek pojęć i w nim żyję. Istnieje więc
konflikt pomiędzy tym, czym jestem a ideałem: czym być
powinienem.
Rozdział V
Spróbujmy odkryć, czy istnieje
rzeczywiste
Życie ludzkie jest płytkie, pozbawione treści, bolesne i
mało znaczące, dlatego staramy się odnaleźć sens istnienia,
nadać swemu życiu wartość i znaczenie. Jest to sprawa
trudna i skomplikowana, nawet przy pewnej inteligencji i
zdolnościach. A kiedy prawdziwego sensu, piękna i miłości
w życiu nie znajdujemy, możemy popaść w zupełny cynizm,
przestać wierzyć w cokolwiek. Widzimy, że jeśli życie nie ma
sensu — a nasze nie posiada go na pewno — to absurdem i
złudą jest również przyjmowanie, że Bóg istnieje (lub nie) i
wymyślanie jakichś formułek czy ideologii.
* * *
Spróbujmy wniknąć w to razem, spróbujmy samodziel-
nie odkryć czy istnieje rzeczywiste. Badajmy rzetelnie, nie
emocjonując się, ani nie uciekając w intelektualne sformu-
łowania. Od najdawniejszych czasów człowiek zawsze mó-
wił, że istnieje rzeczywiste, do którego musimy się przygoto-
wać, uprawiając samodyscyplinę, przeciwstawiając się
wszelkim pokusom, kontrolując się, tłumiąc pożądanie, do-
stosowując się do zasad ustalonych przez autorytet religijny,
35
przez świętych i innych — że musimy wyrzec się świata,
odizolować w klasztorze lub w jaskini i tam medytować.
Widzimy, że wysiłki te są bezsensowne, że nie sposób uciec
od świata, od skutków rozwoju nauki, od cierpienia i rozter-
ki, nie sposób uciec od tego, co jest. Widzimy też, że odrzucić
trzeba wszelkie teologie i wierzenia. Gdy tego dokonamy,
będziemy zupełnie wolni od lęku. Jeżeli jednostka zdaje
sobie sprawę, że moralność społeczeństwa nie jest prawdzi-
wa, to widzi, że sama musi być niezwykle moralna, aby w niej "
i poza nią mógł zaistnieć ład. Moralność ideowa, intelektu-
alna nie wystarcza — moralność musi być obecna w działa-
niu. Ważne jest prawdziwie moralne postępowanie.
* * *
Czy możliwa jest dyscyplina wolna od tłumienia i kon-
troli, nie będąca rodzajem ucieczki? Podstawowym znacze-
niem słowa „dyscyplina" jest uczenie się. Nie chodzi o dosto-
sowanie się, naśladowanie czy stawanie się czyimś uczniem,
ale o uczenie się, poznawanie. Wymaga ono dyscypliny nie
wypaczonej narzuconymi przepisami lub zasadami, dyscy-
pliny różnej od surowej ascezy mnicha. Oczywiście bez au-
tentycznej skromności i prostoty, nasze codzienne zachowa-
nie prowadzić może tylko do chaosu. Dlatego bezwzględny,
całkowity ład wewnętrzny, wolny od wpływu tak zwanego
„porządku społecznego", ma dla nas istotne znaczenie.
Umysł jest w pełni uporządkowany, gdy istnieje prawo po-
stępowania. Umysł udręczony i sfrustrowany, ulegający mo-
ralności społeczeństwa i kształtowany przez wpływ otocze-
nia, jest zawsze chaotyczny, więc prawdy odkryć nie jest w
stanie.
36
* * *
Aby umysł zbliżył się do tej tajemnicy rzeczywistego,
postępowanie człowieka musi wspierać się na fundamencie
moralności, w której nie ma żadnego lęku. Tylko taka mo-
ralność jest wolna. Wtedy umysł potrafi odkryć, czym jest
medytacja i swobodne patrzenie bez obserwatora. Dopóki
w naszym codziennym życiu nie ma podstaw dla prawego
postępowania, nie jesteśmy także zdolni do prawdziwej me-
dytacji.
* * *
Istnieje na wschodzie wiele szkół, systemów i metod
' medytacji (m. in. joga i zeń), które dotarły również na za-
chód. Należy bardzo jasno zrozumieć tę sugestię, że przy
pomocy metody czy systemu, przez dopasowanie się do
określonego szablonu lub tradycji, może umysł dostąpić
rzeczywistego. Nietrudno zauważyć, że takie nastawienie
jest bezsensowne, bez względu na to, czy wymyślono je na
wschodzie czy tutaj, w świecie Zachodu. Metoda oznacza
dostosowanie się i mechaniczne powtarzanie — ktoś osiąg-
nął pewne oświecenie i mówi, że to trzeba, a tamtego nie
należy robić. I my, którzy tak bardzo jesteśmy rzeczywistego
spragnieni, wypełniamy posłusznie i ulegle — niczym maszy-
ny — to dokładnie, co nam powiedziano. Umysł o małej
inteligencji, niewrażliwy i tępy, może uprawiać jakąś metodę
bez końca, co otępia go i ogłupia jeszcze bardziej. Groma-
dził będzie „własne doświadczenia" na miarę swego uwa-
runkowania.
37
* * *
Prawdopodobnie niektórzy z was przebywali na wscho-
dzie i studiowali tam medytację. Wiąże się z nią cała trady-
cja. W starożytności krzewiła się ona na terenie Indii oraz w
innych krajach Azji. Tradycja, o której napisano niezliczone
tomy, panuje nad umysłami do dnia dzisiejszego. Ale posłu-
giwanie się wszelką wyniesioną z przeszłości tradycją, aby
odkryć czy istnieje to wielkie rzeczywiste, jest rzecz jasna
próżnym usiłowaniem. Umysł człowieka musi być wolny od
wszelkiego rodzaju reguł i duchowych tradycji, gdyż inaczej
w ogóle nie będzie zdolny do wyższej inteligencji.
* * *
Czym więc jest prawdziwa, a nie tradycyjna medytacja?
Widzimy, że nikt nie może nas jej nauczyć, ani nie możemy
kierować się jakąś specjalną metodą. Medytacja polega na
tym, że umysł staje się zupełnie spokojny, uspokaja się nie
tylko na powierzchni, ale i w głębszych, ukrytych warstwach
świadomości. Jest tak zupełnie i bezwzględnie spokojny, że
nie rozpraszająca się myśl całkowicie cichnie. Według tra-
dycyjnych systemów medytacyjnych myśl ma być kontrolo-
wana. Należy bardzo dokładnie, trzeźwo i obiektywnie zba-
dać i odrzucić to błędne podejście.
* * *
Tradycja mówi, że musimy mieć guru, nauczyciela, który
wskaże nam właściwe postępowanie. Zachód posiada włas-
ne tradycje: modlitwę, kontemplację i spowiedź. Ale już w
38
samym założeniu, że ktoś wie, a my nie wiemy, że ten ktoś
będzie nas uczył i udzieli nam oświecenia, ukryty jest auto-
rytet guru, mistrza, zbawiciela, Syna Bożego itd. Oni wiedzą,
a my nie wiemy. Każą nam praktykować, stosować dzień po
dniu jakąś metodę lub system, obiecując, że dojdziemy do
oświecenia, jeśli nam szczęście dopisze. Znaczy to, że przez
cały dzień mamy ze sobą walczyć, usiłując dopasować się do
wskazanego szablonu, że mamy tłumić nasze pragnienia i
popędy, zazdrość, zawiść i ambicje. W ten sposób rodzi się
konflikt pomiędzy tym, czym jesteśmy i tym, czym powinni-
śmy być według systemu. Jesteśmy zmuszani do wysiłku,
który odbiera nam spokój. W takich warunkach umysł nigdy
nie może uciszyć się zupełnie.
* * *
Tradycja mówi też, że powinniśmy kontrolować myśl za
pomocą koncentracji. Ale koncentracja jest tylko stawia-
niem oporu, wznoszeniem wokół siebie bariery i skupianiem
się na jakiejś wybranej idei, formułce lub wyobrażeniu. Tra-
dycja mówi, że powinniście wyzbyć się płci i nie patrzeć na
ten świat poprzez nią. Mówią to zawsze święci — wszyscy
oni są w większym lub mniejszym stopniu neurotykami.
Gdybyście to naprawdę, a nie tylko werbalnie czy intelektu-
alnie dostrzegli, odrzucilibyście zupełnie nakazy tradycji.
Należy je zupełnie odrzucić, aby oswobodzony umysł stał się
inteligentny, w pełni uważny, by nie groziła mu pułapka
ułudy.
* * *
39
Aby prawdziwie medytować, człowiek musi być moralny
i prawy. Nie chodzi o szablonową moralność, o moralność
dyktowaną przez jakieś metody, ale przez porządek społe-
czny. Prawdziwa moralność przychodzi swobodnie i natural-
nie, gdy zaczynamy siebie rozumieć, gdy jesteśmy w pełni
świadomi naszych myśli, uczuć i czynów, naszych pragnień i
ambicji, gdy uświadamiamy je sobie bez wyboru, jedynie
obserwując. Z tej uważnej obserwacji rodzi się prawe postę-
powanie, nie mające nic wspólnego z dopasowywaniem się
do wzorów i naśladowaniem ideałów. Piękna i prostoty głę-
bokiej prawości nie szpeci surowość, która zawsze jest skut-
kiem wysiłku. Kiedy obiektywnie, bez aprobaty i niechęci,
obserwujemy wszelkie systemy i metody, wszelkie obietnice
mistrzów i nauczycieli, wówczas możemy je w ogóle odrzucić
i wyzwolić umysł z balastu pamięci. Dopiero wtedy odkryje-
my, czym jest medytacja.
* * *
Jeśli rzeczywiście nie posiadacie tego fundamentu, mo-
żecie tylko bawić się w medytację, co przecież nie ma sensu.
Tak jest z ludźmi, którzy wyjeżdżają na wschód, znajdują
jakiegoś mistrza pouczającego ich, jak należy siedzieć, jak
oddychać, jak robić to i owo, i którzy po powrocie piszą
książki pełne nonsensów. Trzeba być swoim własnym na-
uczycielem i uczniem — nie jest potrzebny autorytet, lecz
prawdziwe zrozumienie.
* * *
40
Zrozumienie możliwe jest tylko wtedy, gdy nie istnieje
ośrodek obserwacji, kiedy nie ma obserwatora. Czy próbo-
waliście kiedyś odkryć, czym jest zrozumienie? Nie jest ono
intelektualnym procesem, nie jest intuicją ani uczuciem.
Jeśli coś bardzo jasno rozumiemy, obserwacji towarzyszy
zupełna cisza. Gdy coś naprawdę rozumiemy, umysł nasz
słucha tego w zupełnym spokoju, nie reagując zadowole-
niem lub niechęcią. Słucha wtedy cały i tylko w takim stanie
istnieje zrozumienie. A zrozumienie to działanie. Nie jest
tak, że zrozumienie przychodzi najpierw, a działanie potem.
Następują one razem, jednocześnie.
* * *
A zatem medytacja jest doprowadzeniem umysłu i móz-
gu człowieka — bez żadnego wysiłku czy przymusu — do
maksymalnych zdolności, do inteligencji i wysokiej wrażli-
wości. Mózg, ten magazyn pamięci, który rozwijał się przez
miliony lat, który nieustannie, zawsze jest aktywny — uspo-
kaja się.
* * *
Czy jest w ogóle możliwe, aby mózg, który reaguje na
najmniejszy bodziec według swego uwarunkowania, stał się
zupełnie spokojny? Tradycjonaliści mówią, że można to
osiągnąć dzięki specjalnemu oddychaniu i praktykowaniu
czujności. I znowu pojawia się tutaj kwestia, kto ma kontro-
lować i doskonalić mózg. Czy roli tej nie przejmuje myśl,
która mówi: „Ja jestem obserwatorem, ja będę kontrolował
mózg i położę kres myśleniu"? To myśl tworzy myślącego.
41
* * *
Czy możliwe jest, aby mózg zupełnie się uspokoił? Od
tego zależy medytacja. Nikt wam tego nie powie, ani was nie
nauczy — musicie zbadać to sami. Wasz mózg jest wynikiem
długiej ewolucji, jest tak bardzo uwarunkowany przez kul-
turę i przez różnego rodzaju doświadczenia. Czy może się
on uspokoić? Jeśli nie macie takiego spokoju, wszystko co
postrzegacie i czego doświadczacie, zniekształcone jest i
będzie przez wasze uwarunkowania.
* * *
Jakie znaczenie w medytacji i w życiu ma sen? Zbadanie
tego ważnego zagadnienia pozwoli wam odkryć wiele rze-
czy. Mówiliśmy poprzednio, że umysł, mózg musi być czujny
i uważny w ciągu dnia, że musimy zdawać sobie sprawę z
tego, co dzieje się na zewnątrz i w nas samych, uświadamiać
sobie własne reakcje na bodźce zewnętrzne oraz sygnały
pochodzące z głębi nieświadomości. Należy przez cały dzień
zdawać sobie z tego sprawę. Jeżeli nie będziemy sobie tego
uświadamiali do końca dnia, to w nocy, gdy zaśniemy, nasz
mózg będzie musiał pracować, aby zaprowadzić w sobie
porządek. Jeżeli jednak przez cały dzień będziemy uważni i
czujni, to śpiąc zaznamy całkowicie innego stanu, otworzy
się przed nami zupełnie inny wymiar.
* * *
Trzeba ugruntować się w prawym postępowaniu, w któ-
rym działanie jest miłością. Trzeba odrzucić wszelkie trady-
42
cje, aby umysł stał się w pełni wolny, zaś mózg całkowicie
spokojny. Jeśli wnikniecie w to, zauważycie, że mózg uspo-
kaja się bez żadnych zabiegów i środków, dzięki czynnej i
biernej uwadze utrzymywanej w ciągu dnia. I jeśli wieczorem
podsumujecie i zbadacie to, co się wydarzyło, i zaprowadzi-
cie w sobie ład, zaśniecie spokojnie, a uciszony mózg zazna
tego innego stanu. Mózg i całe ciało ogarnie wówczas niczym
nie zakłócony spokój i — jeśli rzeczywiste istnieje — tylko
wtedy będziecie mogli go doznawać. Nie można go w żaden
sposób przywołać. Musicie się sami przekonać, czy to bez-
graniczne nieznane, to transcendentalne — czy istnieje.
* * *
Możecie powiedzieć: „Jaki to ma związek z codziennym
życiem? Muszę chodzić co dzień do biura, zmywać naczynia,
jeździć zatłoczonym autobusem, w którym panuje hałas —
co ma do tego medytacja"? Ale medytacja to przede wszy-
stkim rozumienie życia, codziennego zawiłego i skompli-
kowanego życia, pełnego nędzy, cierpienia, osamotnienia,
rozpaczy, żądzy sławy i sukcesów, lęku, zazdrości. Zrozu-
mienie tego wszystkiego jest medytacją. Bez zrozumienia
codziennego życia samo usiłowanie zgłębienia tej tajemnicy
jest w ogóle daremne i bezwartościowe. Jeśli w życiu i umyśle
człowieka panuje zamęt, to czy może on odkryć matematy-
czny ład? Medytacja łączy się ściśle z życiem. Wchodzenie
w jakieś emocjonalne, ekstatyczne stany nie jest medytacją.
Istnieje ekstaza, która nie polega na przyjemności. Przycho-
dzi ona, gdy panuje w nas zupełny, absolutny ład. Tylko
wtedy, gdy medytacja jest drogą życiową, sposobem życia
43
każdego dnia, to nieprzemijające, odwieczne rzeczywiste
przyjść może.
* * *
Pytanie: — Kim jest obserwator, który uświadamia so-
bie własne reakcje? Jakiej używa się wtedy energii?
— Czy zdarzyło się panu patrzeć na coś bez reakcji? Czy
przyglądał się pan drzewu, twarzy kobiecej, górskiemu
szczytowi, obłokom czy połyskującej w słońcu powierzchni
wody, obserwując jedynie, patrząc bez upodobania czy nie-
chęci, bez zadowolenia i przykrości? Czy w takim patrzeniu,
kiedy jest pan całkowicie uważny, istnieje obserwator? Pro-
szę nie pytać, ale to czynić, odkryje pan to w działaniu. Niech
pan obserwuje swoje reakcje bez osądzania i oceniania, bez
zniekształcania ich, niech pan uważnie śledzi każdą reakcję,
a zobaczy pan wówczas, że przy takiej uwadze nie ma w
ogóle obserwatora, myślącego czy doświadczającego.
A teraz drugie pytanie: jakiej energii się używa, aby
wewnętrznie siebie zmienić, przetworzyć, dokonać rewolu-
cji w psychice? Jak tę energię uzyskać? Teraz ją posiadamy,
ale przy napięciach i konfliktach, gdy walczą w nas sprzeczne
pragnienia, kiedy to, czego chcemy, ściera się z tym, co
powinniśmy — wówczas tracimy bardzo wiele energii. Jeśli
jednak nie ma w nas sprzeczności, to posiadamy duży zasób
energii. Spójrzcie na swoje życie, spójrzcie na nie w tej
chwili. Istnieją w nim sprzeczności: chcecie być łagodni, ale
kogoś nienawidzicie, chcecie kochać, lecz żywicie jakieś am-
bicje. Sprzeczności te powodują konflikty, walkę, która was
tej energii pozbawia. Kiedy żadna sprzeczność nie istnieje,
44
macie doskonałą energię, aby siebie przemienić. Zapyta
ktoś, jak można żyć bez tych sprzeczności i przeciwieństw:
„obserwatora i obserwowanego", „doświadczającego i do-
świadczenia", „miłości i nienawiści". Możliwe jest to, jeśli
istnieje dla was tylko fakt, nic ponadto — fakt, że nienawi-
dzicie, że jesteście brutalni — i nie ma przeciwieństwa, czyli
ideału. Lękając się, rozwijacie przeciwieństwo lęku: odwa-
gę. Jest to przeciwstawianie się, opieranie; istnieje wysiłek i
napięcie. Jeśli jednak w pełni zrozumiecie, czym jest lęk i nie
uciekacie w jego przeciwieństwo, jeśli ku lękowi kierujecie
całą swą uwagę, to znika on z waszej psychiki i posiadacie
energię. Tradycjonaliści mówią: „Trzeba mieć tę energię,
więc musicie wyzbyć się płci. Koncentrujcie się, zwróćcie
umysły do Boga, porzućcie świat i nie ulegajcie pokusom".
Mimo, że ktoś słucha tych pouczeń, nadal jednak żywi różne
pragnienia i wewnętrznie płonie z pożądania. Jednocześnie
chce podporządkować się nakazom, kontroluje się i wysila,
i dlatego traci energię. Gdyjesteście rozgniewani, zrozumcie
swój stan i nie pytajcie, jak się go pozbyć. Trwajcie przy
fakcie, wnikajcie w to, co jest — skierujcie na to całą swą
uwagę. Zobaczycie wtedy, że wypełnia was energia. To ona
otwiera wasze serce i rozjaśnia umysł, ona napełnia was
miłością. Miłością — nie zaś sentymentalnymi ideałami.
* * *
Pytanie: — Co rozumie pan przez ekstazę? Czy może
ją pan opisać? Czy uważa pan, że ekstaza i miłość nie są
rozkoszą?
— Czym jest ekstaza? Kiedy widzi pan coś pięknego:
świetlisty obłok, albo drzewo błyszczące w słońcu, ogarnia
45
pana zachwyt. W zachwycie tym jest żarliwość i siła, a nie
tylko jakieś sentymenty, uczucia sympatii czy niechęci. Eks-
taza jest bezosobowa, nie należy ona do pana ani do mnie,
podobnie jak miłość nie należy do żadnego z nas. Przyje-
mność zaś jest pana lub moją własnością. W medytacji umysł
odkrywa ekstazę, której nie sposób opisać ani wyrazić sło-
wami.
* * *
Pytanie: — Czy twierdzi pan, że nie ma dobra ani zła i
wszystkie reakcje są dobre?
— Nie, proszę pana, nie powiedziałem tego. Mówiłem:
obserwujcie swoje reakcje, nie nazywając ich złymi ani do-
brymi. Gdy określa je pan jako dobre albo złe, wywołuje pan
konflikt. Czy obserwował pan kiedyś swoją żonę bez wyob-
rażenia, które stworzył pan w ciągu wielu lat trwania mał-
żeństwa? Posiada pan wyobrażenie o niej i ona ma wyobra-
żenie o panu, więc nie wy, ale te wyobrażenia stykają się ze
sobą. Powstają one wówczas, gdy we wzajemnych konta-
ktach nie jesteście uważni. Wyobrażenia powstają z nieuwa-
gi. Czy może pan patrzeć na żonę bez potępiania jej i
oceniania, bez stwierdzenia, że jest dobra albo zła? Czy
może pan jedynie obserwować, nie włączając w to swoich
uprzedzeń? Mógłby się pan wówczas przekonać, że istnieje
zupełnie inne postępowanie zrodzone z takiej uważnej ob-
serwacji.
Rozdział VI
Tylko cichy umysł może odkryć
prawdę
Trzeba zobaczyć, co naprawdę dzieje się na świecie, i to
nie tylko gdzieś daleko, ale również w tym kraju, gdzie
żyjemy. Musicie to zobaczyć naprawdę, a nie tylko teorety-
cznie, w wyobraźni. Musimy spojrzeć na te konflikty nie z
punktu widzenia Hindusa, komunisty czy skrajnego maoisty,
ale zobaczyć je takimi, jakimi są. Musimy umieć wnikliwie
obserwować fakty, nie ideały. Nie to, co będzie według was
lub być powinno, ale to, co rzeczywiście jest. Trzeba odrzucić
wszelkie wnioski i teorie i zobaczyć na własne oczy, co
obecnie dzieje się na świecie.
* * *
Jesteście światem i świat jest wami. To wy jesteście
społeczeństwem, kulturą, w której urodziliście się i wycho-
waliście. Ta kultura i społeczeństwo jest wynikiem waszych
dokonań, waszej chciwości, waszej brutalności i przemocy.
Wy jesteście światem, wy tworzycie społeczność, jesteście
społeczeństwem i kulturą. Musicie uświadomić to sobie głę-
boko, odczuwając sercem, a nie małostkowym, przebiegłym
47
i niewrażliwym umysłem. Musicie przecież to czuć, skoro
jest to faktem, a nie teorią czy wyobrażeniem.
* * *
Jest nam potrzebna wielka, radykalna rewolucja, która
musi się dokonać nie tylko na zewnątrz, ale i w nas samych.
Dopóki nie przestaniecie czuć się Hindusami, buddystami,
chrześcijanami czy komunistami, zadowalając się jedynie
powierzchownymi reformami istniejących ustrojów, nie
przyniesie to wcale ludziom pokoju. Ponosicie więc odpo-
wiedzialność za swoje codzienne postępowanie. Prawdziwie
głębokie, gruntowne przemiany społeczne nie mogą nastą-
pić bez wewnętrznej rewolucji w ludzkiej psychice.
* * *
Przemoc, która dzieje się na świecie, widoczna jest na
każdym kroku. Każda religia głosiła: „nie zabijaj", „nie
prowadź wojen", „nie krzywdź drugiego", „bądź dobry i
szlachetny, miej otwarte serce dla drugiego człowieka", ale
mówiły to tylko książki i dlatego książki te są bezwartościo-
we. Istotne znaczenie ma to, jacy wy jesteście. Świat, społe-
czeństwo, środowisko, kultura, w której wzrastaliście —
tworzone były na przestrzeni wieków przez ludzi. Jesteście
wynikiem tego procesu i ażeby spowodować zewnętrzną
przemianę struktury społecznej, musicie wewnętrznie cał-
kowicie zmienić siebie samych. Jest to logiczny, jasny i oczy-
wisty fakt.
* * *
48
Uznaje się przemoc za właściwy środek do wprowadza-
nia zmian w społeczeństwie. Łudzimy się, że właśnie prze-
mocą spowodować można szybkie przemiany, dlatego w tym
kraju i w wielu innych jest ona usprawiedliwiana. Łatwo
jednak dostrzec, że przemoc prowadzić może do powierz-
chownych zmian struktury społecznej i że rewolucja mate-
rialna kończy się zazwyczaj biurokracją, chaosem czy dykta-
turą, co z kolei prowadzi do tyranii jednostek nad masami.
To także jest widocznym faktem.
* * *
Człowiekowi, który zdaje sobie sprawę z tych wszystkich
faktów, pozostaje tylko jedna decyzja: aby spowodować
przemianę, musi on sam — będąc rezultatem czasu i środo-
• wiska, jak każda istota ludzka — radykalnie, dogłębnie się
zmienić.
* * *
Powstaje więc pytanie, czy ta wewnętrzna przemiana, to
psychiczne przeobrażenie może rzeczywiście nastąpić teraz,
a nie w jakiejś dalekiej przyszłości. Musimy zbadać, czy
istnieje możliwość dokonania całkowitej przemiany, która
sięgnęłaby samej struktury naszego mózgu.
* * *
Czym jesteście? Musicie to odkryć nie polegając na
żadnej książce, na żadnym autorytecie, na żadnym psycho-
logu. Odpowiedź polegająca na ich zdaniu będzie powtarza-
49
niem tego, co mówią oni, nie zaś uczeniem się dzięki samo-
obserwacji. Kiedy obserwujecie siebie samych, gdy jesteście
siebie świadomi, widzicie, że na całym świecie wiąże czło-
wieka pożądanie i lęk.
* *
Nasze religie, struktura społeczna i moralność opierają
się na pragnieniu przyjemności i lęku przed bólem. Faktem *
jest wasza ambicja, chciwość i zachłanność, chociaż zdarzają
się wam rzadkie przebłyski tego, co nazywacie miłością.
Trzeba zrozumieć od podstaw te dwa zagadnienia: lęk i
pożądanie.
* * *
Rozumienie wymaga wolności, swobodnej obserwacji i
nieskrępowanego badania. Należy dostrzegać pożądanie,
widzieć do czego nas doprowadziło, co jest z nim związane,
jak doszło do tego prawdziwego podziału świadomości na
obserwatora i obserwowane, podziału na religie i państwa,
trzeba widzieć to rozbicie i zniszczenie spowodowane przez
pożądanie. Musimy też dogłębnie zrozumieć zagadnienie
lęku. Umysł skrępowany lękiem pogrąża się w ciemności i
prawdy odkryć nie może. Czy zauważyliście, że boicie się
waszego sąsiada, rządu, własnej żony, męża albo policjanta,
że umysł wasz staje się otępiony, niezdolny do rozsądnego
myślenia? Aby zrozumieć lęk i pożądanie, musicie obserwo-
wać je w sobie.
* * *
50
Będziemy wspólnie badać te dwa czynniki, które stano-
wią podstawę naszego postępowania. Mogą one działać
jawnie lub w ukryciu, świadomie lub nieświadomie, jednakże
wszystkie nasze pobudki płyną z tych dwóch źródeł: z pożą-
dania i lęku. Mówicie, że szukacie prawdy, ale właściwie jest
to ciągłe poszukiwanie przyjemności. Obserwujcie siebie,
gdy ogarnia was lęk. Lęk dzieli ludzi, sprawia, że stają się
agresywni i brutalni. Można wytrwale kształtować swój cha-
rakter, a mimo to wraz z lękiem pojawia się gniew i okru-
cieństwo. Oto płonie nasz dom — nie twój własny, prywatny
domek, to świat stoi w ogniu. Na świecie szerzą się zniszcze-
nia, zbrodnie, chaos, i ten dom płonie.
* * *
Gdy jesteśmy naprawdę głęboko poważni, nie interesu-
je nas, jak uniknąć lęku, jak uciec od lęku, jak stłumić go lub
przezwyciężyć. Nie interesuje nas także przedłużenie przy-
jemności ani jej pomnażanie, ale chcemy ją zrozumieć. Po-
trzebny jest do tego umysł wrażliwy i uważny, umysł subtel-
ny, umiejący obserwować.
* * *
Dlaczego przyjemność stała się tak niezwykle ważna?
Zauważcie, w jak wielu wyraża się ona postaciach: w zaro-
zumiałości, prestiżu, sławie, sukcesie, w wiedzy, erudycji —
wszystko to staje się źródłem przyjemności. Możecie cho-
dzić do świątyni i słuchać jak biją wszystkie dzwony, a prze-
cież tym, co naprawdę czcicie, jest przyjemność i pieniądze.
51
-*»
* * *
Czym jest lęk? Lęk nie istnieje sam w sobie. Istnieje on
w odniesieniu do czegoś, na przykład wobec opinii publicz-
nej, czyli tego, co ludzie o was powiedzą. Istnieje lęk przed
śmiercią, lęk przed znanym i nieznanym, lęk przed niepew-
nością, lęk przed utratą posady. Ktoś was skrzywdził i także
z bólu waszego rodzi się lęk, a lęk wywołuje przemoc. Do-
póki nie staniecie się rzeczywiście wolni od lęku, będziecie
szerzyli na świecie chaos. Lęku nie można stłumić ideałem,
ideałem odwagi. Lękając się, macie nadzieję, że przez roz-
wijanie w sobie odwagi zdołacie się od lęku uwolnić, czyli
odwracacie się od tego, co jest. Ideał staje się więc przeszko-
dą w zrozumieniu tego, co faktycznie istnieje. Jesteście gwał-
towni i agresywni, co widoczne jest szczególnie w tym kraju,
gdzie przez wieki czciło się ideał łagodności. Dążycie do
ideału, pozwalając sobie jednak stosować przemoc. Mówi-
cie: „Staram się nie być brutalny i pewnego dnia dojdę do
stanu, w którym dla przemocy nie będzie miejsca". Tak oto
stajecie się hipokrytami, którymi zasadniczo są wszyscy ide-
aliści. Nie interesuje nas ideał odwagi, ani to, jak pozbyć się
lęku czy jak go stłumić — chcemy go zrozumieć. W chwili,
kiedy coś rozumiecie, stajecie się od tego wolni.
* * *
Ideały nie dają wolności. Wolność z całym swoim pięk-
nem przychodzi wówczas, gdy rozumiecie to, co jest; kiedy
rzeczywiście rozumiecie własną niewrażliwość, brutalność i
chaos waszego życia. Tylko w pełni świadomości, czujności
i uwagi rodzi się wolność.
52
* * *
A więc zadaniem naszym jest obserwować, uczyć się o
sobie i uświadamiać sobie własny lęk, gdy tylko on się poja-
wia. Podobnie należy obserwować i badać każdy problem.
Zbadajmy dla przykładu zagadnienie przywiązania.
* * *
Wszyscy jesteście przywiązani do swoich rodzin, do swo-
ich posad, do swoich przekonań i do wielu innych rzeczy.
Sprawdźcie, do czego jesteście szczególnie przywiązani —
do żony, do dzieci czy może do swoich wymyślonych bogów?
W waszym przywiązaniu do czegokolwiek — do żony, dzie-
. cka, do opinii czy sądu — kryje się pragnienie opanowania,
utrzymania i posiadania. Lecz przywiązanie stwarza niepew-
ność. Gdy przywiązanie znika albo osoba, do której jesteście
przywiązani, odwraca się od was, wtedy rodzi się zazdrość.
Gdzie istnieje przywiązanie, tam musi być lęk. Będąc do
czegoś przywiązani, mówicie: „muszę stać się niezależny" i
dążycie do osiągnięcia tej niezależności. Trapi was wówczas
pytanie: „Jak mam się uniezależnić"? I tak powstaje prob-
lem. Ludzie będą wam radzić: „Nie czyń tego, czyń to, czyń
tamto, medytuj i stopniowo stawaj się niezależny, stawaj się
święty". Jeżeli zrozumieliście, dostrzegliście co kryje się za
przywiązaniem, przekonaliście się, że jest to lęk. Wy jednak,
zamiast zrozumieć lęk, kultywujecie niezależność, która jest
najbardziej nietrwała. I cóż dzieje się, gdy uprawiacie tę
niezależność? Stajecie się niewrażliwi, obojętni na piękno
drzew, nieba, wspaniałego zachodu słońca — a wszystko to
grozi przywiązaniem.
53
* * *
Obserwujcie w sobie wasz lęk, badajcie sam fakt jego
istnienia. Czym jest lęk? Na przykład, ktoś boi się śmierci.
Czym jest lęk przed nagłym znalezieniem się u kresu, przed
niespodziewanym przecięciem wszelkich więzów?
* * *
Co powoduje lęk? Jak on się rozwija? Przeżyliście nie-
dawno jakieś fizyczne cierpienie. Ból już minął, ale myślicie
o nim nadal, mając nadzieję, że już do was nie powróci.
Myślenie o minionym wypadku, który spowodował ten fizy-
czny ból, sprawia, że nie chcecie go teraz ani w przyszłości.
A więc to umysł odpowiedzialny jest za trwanie lęku.
* * *
Weźmy inny przykład. Zrobiłem coś złego. Miało to
miejsce, powiedzmy, dwa tygodnie temu i ogarnia mnie lęk,
że mogliście się o tym dowiedzieć. Tak więc myślenie o tym,
co się wydarzyło, powoduje trwanie lęku. Nie pytamy, jak
zniweczyć lęk, ale co powoduje jego trwanie. Wydarzenie
sprzed dwóch tygodni minęło, lecz w mózgu, który zareje-
strował tamten ból i myśli o nim, rodzi się lęk przed jego
powtórzeniem.
* * *
Każdy z nas może proces myślenia swobodnie obserwo-
wać i uczyć się o sobie, nie będąc psychologiem czy innym
54
specjalistą. Myśl, o której mówimy, jest echem pamięci fizy-
cznego lub psychologicznego zdarzenia, zarejestrowanego
w komórkach mózgowych. Komórki mózgowe przechowują
tę pamięć i to one mówią: „Bądź ostrożny, nigdy więcej nie
doznawaj bólu". Myśl nie chce bólu i dlatego wywołuje lęk.
* * *
A czym jest przyjemność? Dostrzegacie piękne drzewo
lub wspaniały zachód słońca w zachwycających kolorach.
Widzicie pojawiający się na wodzie odblask zmierzchu lub
brzasku, widzicie piękno i niezwykły spokój tych obrazów,
bogactwo odcieni. Jesteście tam i mówicie, że są to rzeczy
cudowne. Lecz co się dzieje dalej? Oczywiście komórki
mózgowe to wszystko zarejestrowały i wyłania się następu-
jąca myśl: „Chciałbym jutro doświadczyć tego znowu, to było
takie czarujące, piękne, takie wspaniałe". Myśl utrwala to
zjawisko zachodu słońca i oczekuje powtórzenia go.
* * *
Wczoraj doznaliście rozkoszy seksualnej. Zostało to
zarejestrowane i myśl uczepiła się tego doznania. Rozmyśla-
cie o nim, tworzycie wyobrażenia i myśl wasza oznajmia:
„Muszę to przeżyć ponownie". Tak więc zarówno lęk, jak i
pragnienie przyjemności, są tworami myśli.
* * *
Zobojętnienie na przyjemność i ból nie jest wcale po-
trzebne. Starając się uczynić brak pragnienia czegokolwiek
55
waszą drogą do prawdy, skazujecie umysł na tortury, gdyż
walczy on z waszymi potrzebami, skłonnościami i popędami.
Umysł wasz ulega wówczas wypaczeniom, a taki umysł nie
może odkryć prawdy. Zdając sobie sprawę, że lęk i pragnie-
nie przyjemności są dwiema stronami tego samego medalu,
należy z kolei zapytać o działanie myśli. Niewątpliwie myśle-
nie jest wynikiem waszego nagromadzonego doświadczenia,
czyli tak zwanej wiedzy, bez której nie moglibyście w ogóle
myśleć. Gdybyście zapomnieli swego imienia i języka, po-
padlibyście w stan amnezji. Myślenie jest reakcją pochodzą-
cą z pamięci zarówno indywidualnej, jak i zbiorowej, jest
odpowiedzią tradycji i nagromadzonej wiedzy.
* * *
Azatem jaka jest rola myśli? Potrzebna jest wam wiedza
w każdej dziedzinie; wiedza naukowa, psychologiczna, spo-
łeczna; wiedza, która jest nagromadzonym doświadczeniem
ludzkości, sztuką używania słów, sztuką gry na pianinie itd.
Bez wiedzy technicznej nie potraficie robić niczego.
* * *
I popatrzcie, co ta wiedza sprawiła. Wczorajsze przeży-
cie pozostaje w was w postaci doświadczenia, czyli wiedzy.
Pragniecie powtórzyć to samo przeżycie i jeśli nie jest to
możliwe, cierpicie. Pamięć przydaje się jako wiedza techni-
czna, ale gdy łączy się z pragnieniem, niesie lęk i ból.
* * *
56
Kiedy wczoraj przeżywaliście ów zachód słońca, było to
nowe, świeże, pełne radości, było cudowne. Światło, zarys
pejzażu oraz wasze własne wrażenie — wszystko to zostało
zarejestrowane, stało się wspomnieniem, które domaga się
powtórzenia tego przeżycia i powrotu przyjemności.
* * *
Widzicie więc, co czyni myśl. W świecie techniki myśl
działać musi logicznie, sprawnie i skutecznie. Dostrzegacie
chyba, jakirn ona jest niebezpieczeństwem, gdy kieruje się
pożądaniem albo lękiem?
* * *
Powstaje pytanie: co żywi te myśli, myśli o przyjemności
i bólu? Co powoduje pamięć tych doznań? Czy zauważyli-
ście, że w was znajduje się ten ośrodek, że istnieje w was
obserwator i obserwowane? Obserwator jest cenzorem, jest
nagromadzoną tradycją Hindusa, chrześcijanina czy komu-
nisty. Obserwator jest tym ośrodkiem, on jest „ego" —
jaźnią, która wymyśla „superego" czy „atmana". Istnieje
więc w was rozdwojenie, istnieje obserwator i obserwowane,
„ja" i „ty", my — Hindusi i oni — muzułmanie. Podział ten
jest przyczyną wszelkich konfliktów.
* * *
Obserwator jest zbiornikiem tej całej pamięci, z której
wyłania się wszelka myśl. A zatem myśl nigdy nie jest świeża
ani wolna. Może ona tylko marzyć o wolności i ją sobie
wyobrażać.
57
* * *
Jak obserwować bez obserwatora? Obserwatora, który
jest przeszłością, który jest imaginacją? Trzymacie się wyob-
rażenia o waszej żonie lub mężu, mimo że czas upływa, że
minęło wiele lat od chwili, kiedyje stworzyliście. Twórcą tych
wyobrażeń jest właśnie obserwator. Pytamy więc: czy można
obserwować żonę, męża lub drzewo, nie posiadając wyobra-
żeń i nie utożsamiając się z obserwatorem? Przede wszy-
stkim musicie poznać mechanizm kształtowania wyobrażeń.
Skąd się one biorą? Jeżeli to rozumiecie, nigdy już nie
będziecie tworzyli wyobrażeń i zdołacie obserwować obser-
watora.
* *
Czy twórca wyobrażeń, ten mechanizm kształtowania
wyobrażeń może kiedykolwiek zamilknąć? Musicie przede
wszystkim zrozumieć, czym jest pełna świadomość, co zna-
czy być świadomym, świadomym drzew, waszego sąsiada,
kształtu tej sali, świadomym barw różnych sari i koszul, być
świadomym na zewnątrz i wewnętrznie, być biernie i bez
wyboru świadomym.
* * *
Jeśli, na przykład, wy ubliżacie mi albo schlebiacie i w
chwili, kiedy to zachodzi, istnieje całkowita świadomość, to
nic nie zostaje utrwalone, nie pragnę wam oddać tym sa-
mym. Jestem biernie świadomy zniewagi lub pochlebstwa i
nie tworzę wyobrażeń. Gdy będziecie całkowicie świadomi,
przekonacie się, że mimo czyichś obelg lub pochlebstw
58
umysł wasz jest spokojny i cichy — że nagle przestaje reago-
wać. Niczego nie rejestruje, niczego nie utrwala, po prostu
jest w pełni świadomy. Spróbujcie, proszę, kiedy stąd wyj-
dziecie, spróbujcie popatrzeć na drzewo, obserwować je
tylko. Zobaczycie jego piękno: siłę pnia, linie gałęzi, delikat-
ność liści, ich kształt. Zobaczycie to bez wyobrażenia, bez
pamiętania o waszym uprzednim spojrzeniu na to drzewo.
Spójrzcie na nie bez obserwatora, spójrzcie na swoją żonę
czy męża tak, jakbyście patrzyli po raz pierwszy, to znaczy
bez wspomnień i dlatego bez wyobrażeń. Patrzenie takie jest
prawdziwym pojednaniem, jest wzajemnym kontaktem lu-
dzi, nie wyobrażeń. Tylko umysł, który potrafi tak jasno
obserwować, zdolny jest prawdę odkryć.
* * *
Przyjrzyjmy się naszemu codziennemu życiu. Jeżeli go
nie zrozumiemy i nie zaprowadzimy w nim ładu, lekceważąc
nasze codzienne czynności, uciekając w jakieś ideologie i
zadawalając się obecnym stanem rzeczy, to nie będziemy
mogli oprzeć naszego życia, myślenia i działania na rzetel-
nych i słusznych podstawach. Porządek jest prawością —
gdy nie ma porządku, gdy nie ma prawości, panuje zamęt, a
wszelka moralność staje się powierzchowna i podatna na
wpływy otoczenia oraz kultury, która jest zupełnie niemo-
ralna.
* * *
Należy samodzielnie zrozumieć, czym jest porządek —
czy jest on wzorem, modelem lub ukształtowanym poprzez
ludzi zbiorem różnych form przymusu, dostosowania się i
59
naśladownictwa, czy też porządek jest rzeczą żywą i dlatego
w żaden sposób nie może stać się szablonem do naśladow-
nictwa.
* * *
Jakie jest nasze codzienne życie? Jeżeli możecie przy-
glądać się mu wytrwale, jeżeli potraficie je obserwować,
dostrzeżecie w tym życiu ogromny zamęt. Panuje w nim
konformizm i skłócenie wszystkich ze wszystkimi, a w tak
zwanym świecie interesu jesteście gotowi walczyć ze sobą na
noże. Istnieje polityczny, społeczny i moralny zamęt, zaś
obserwując wasze własne życie, możecie zauważyć, że od
chwili narodzin aż do śmierci jest ono szeregiem konfliktów,
że stało się polem walki. Nie mogąc tego zrozumieć, rozwią-
zać i przekroczyć, uciekacie w ideologie, w nauki starożyt-
nych filozofów i nauczycieli, w starożytną mądrość. Myślicie,
że uciekając od teraźniejszości rozwiązaliście wszystko. Jed-
nakże filozofie, ideały, przeróżne skomplikowane wybiegi
nie rozwiązały bynajmniej naszych problemów. Jesteśmy
dokładnie tacy, jacy byliśmy przed pięcioma tysiącami lat czy
jeszcze dawniej: tępi, banalni, zgorzkniali, zawzięci, brutalni
i agresywni, tylko sporadycznie doznający przebłysków pięk-
na lub szczęścia i zawsze przerażeni tym samym — śmiercią.
* * *
W naszym codziennym życiu nie ma piękna, ponieważ
nasze księgi i nasi nauczyciele religijni mówili: „Nie miej
żadnych pragnień, bądź beznamiętny, ale patrz na kobietę,
aby nie ulec pokusie; jeśli chcesz znaleźć Boga i prawdę,
60
musisz zachować celibat". Ale nasze codzienne życie prze-
czy temu wszystkiemu, co mówili nauczyciele. Jesteśmy tacy,
jacy właśnie jesteśmy: małe, ograniczone, przestraszone
istoty. Jeżeli tego nie zmienimy, całe nasze poszukiwanie
prawdy, dobitne mowy, największa nawet wiedza, komento-
wanie Gity i innych świętych ksiąg nie ma w ogóle wartości.
Równie dobrze moglibyście odrzucić te wszystkie święte
księgi wraz z ich interpretatorami, nauczycielami, z ich guru,
skoro nie przyniosły wam oświecenia. Ich autorytet, ich
nakazy i groźby w ogóle nic nie znaczą.
* * *
A więc przede wszystkim, czy zmiana naszego życia jest
możliwa? W naszym życiu panuje zamęt, nasze życie się
rozpada. Jesteśmy inni w biurze, a inni w świątyni, inni
wobec rodziny oraz inni przed wysokim urzędnikiem —
kiedy to stajemy się pochlebcami, zalęknionymi i zdespe-
rowanymi. Bez zmiany naszego codziennego życia pytania o
prawdę, o istnienie lub nieistnienie Boga, nie mają najmniej-
szego znaczenia. Jesteśmy wewnętrznie rozbici, a przecież
bez pełnej jasności umysłu i jego kompletności nie można
zbliżyć się do tego, co wieczne.
* * *
Musimy najpierw popatrzeć na nasze życie, to znaczy
musimy je obserwować. Lecz cóż znaczy słowo „obserwo-
wać"? Nie jest to wyłącznie percepcja zmysłowa, nie jest to
patrzenie samymi oczami. Widzicie, na przykład, różę. Do-
strzegacie barwę kwiatu, przypominacie sobie jego nazwę,
61
-4*
podoba się on wam lub nie podoba, i w ten sposób tworzycie
wyobrażenie, poprzez które od tej chwili patrzycie. Tak więc
naprawdę kwiatu już nie widzicie, bardziej patrząc umysłem
niż oczami. Patrzycie na przyrodę z całym zasobem wiedzy
o niej. Również na ludzi patrzycie poprzez wyobrażenia, na
które składają się wasze przekonania, opinie, sądy i warto-
ściowanie. Podobnie jest, gdy obserwujecie siebie samych,
swoje życie. Powiadacie, że coś jest dobre albo złe, że to
powinno się stać, a tamto nie powinno. Nie patrzycie na
życie jak na prawdę, nie macie z nim bezpośredniego kon-
taktu. Patrzycie z całą dawną wiedzą i tradycją, ze wszystki-
mi wyobrażeniami, z całym bagażem ludzkich doświadczeń.
Faktem, który należy sobie uświadomić, jest to, iż chcąc
naprawdę obserwować swoje życie, musicie patrzeć wciąż
na nowo, świeżo, to znaczy patrzeć bez żadnego potępienia,
bez ideałów, bez pragnień, aby to życie do czegoś nagiąć i
zmienić — musicie jedynie obserwować. Czy teraz to czyni-
cie? Czy używacie mównicy jako lustra, które ukazuje wam
was samych? Patrzenie poprzez opinie i wyobrażenia unie-
możliwia wam bezpośrednie widzenie i prawdziwy kontakt
z życiem. A więc czy obserwujecie siebie w tej chwili? Nie
obiecujcie sobie, że zrobicie to po powrocie do domu, jeśli
bowiem nie czynicie tego teraz, nie zrobicie tego i później.
* * *
Patrzcie na niebo, patrzcie na drzewo, patrzcie na pięk-
no światła, na delikatne kształty chmur. Jeśli popatrzycie na
to bez żadnego wyobrażenia, zdołacie też zrozumieć siebie
samych. Gdy patrzycie jako obserwator, traktując swoje
życie jak przedmiot obserwacji, wówczas istnieje podział na
62
obserwatora i obserwowane. Podział ten jest istotą wszel-
kich konfliktów i tarć, cierpienia, lęku i rozpaczy.
* * *
Gdzie istnieją podziały między ludźmi, podziały naro-
dowościowe, religijne i społeczne, gdziekolwiek mają miej-
sce podziały, tam muszą być konflikty. Jest to logicznym
faktem. Z jednej strony jest Pakistan, a z drugiej Indie — i
oto walczą ze sobą. Ty jesteś braminem, a ktoś inny nie jest
— znowu jest podział i nienawiść. Uzewnętrzniony podział,
wraz ze wszystkimi konfliktami, ma swe źródło w podziale
wewnętrznym na obserwatora i obserwowane.
* * *
Umysł, w którym ma miejsce konflikt, nigdy prawdy nie
zrozumie. Umysł taki jest spaczony, udręczony, więc jak
może obserwować piękno przyrody, dziecko, piękną kobietę
czy mężczyznę, piękno najwyższej wrażliwości i wszystko, co
się w nim zawiera?
* * *
Co jest tym obserwatorem, który się wyodrębnił i od-
dzielił od obserwowanego? To nie filozofia ani intelektualna
kwestia, sprawa którą możecie dyskutować czy negować,
godzić się z nią lub nie godzić. Jest to czymś, co możecie
dostrzegać w sobie. Zauważycie, że gdy wpadacie w gniew,
w pierwszej chwili obserwator nie istnieje. W momencie
jakiegoś silnego przeżycia również nie ma obserwatora. Gdy
63
-*••
patrzycie na zachód słońca i ogarnia was zachwyt, nie istnie-
je obserwator, który stwierdziłby: „Widzę zachód słońca".
Obserwator wyłania się dopiero po chwili. Załóżmy, że je-
steście rozgniewani. W momencie wybuchu gniewu obser-
wator nie istnieje, nie ma doznającego. Istnieje tylko stan
gniewu. Po chwili zjawia się obserwator, który mówi: „Nie
powinienem się gniewać" albo „Mam powód do gniewu".
Zachodzi to po chwili, nie w momencie wybuchu gniewu.
Oto początek podziału. «
* * *
W jaki sposób powstaje obserwator? Kiedy patrzycie na
ten kwiat, gdy przyglądacie się mu w skupieniu, nie istnieje
obserwator — istnieje samo patrzenie. I wówczas zaczyna-
cie tworzyć wyobrażenie: przypominacie sobie nazwę kwia-
tu, mówicie, że wam się podoba i że chcielibyście go mieć w
ogrodzie lub w domu. To obserwator jest twórcą tego wyob-
rażenia. Obserwator jest przeszłością i pamięcią jaźni, jest
całą jej nagromadzoną wiedzą, wiedzą bólu, smutku, cier-
pienia, rozpaczy, zazdrości i osamotnienia. Obserwator pa-
trzy na kwiat oczami pamięci. Nie umiecie wyzbyć się poczu-
cia „ja patrzę", nie umiecie patrzeć bez obserwatora i dlate-
go stwarzacie konflikty.
* * *
A więc czy potraficie patrzeć nie tylko na ten kwiat, ale
i na swoje życie, na swą mękę, rozpacz, smutek, i czy potra-
ficie patrzeć nie nazywając tego, nie zmuszając się do prze-
kroczenia tego albo usunięcia? Czy potraficie jedynie pa-
trzeć, zapominając o swoim „ja", to znaczy patrzeć bez
64
obserwatora? Weźcie za przykład którąś ze swych cech lub
szczególną skłonność, albo też uczucie spotykane u większo-
ści ludzi: zazdrość. Wiecie jaka jest zazdrość, zżyliście się z
nią. Zazdrość jest zestawieniem, myślowym wymierzaniem,
porównywaniem tego czym jesteście, z tym czym być powin-
niście lub chcielibyście się stać. Gdy myślicie o swoim sąsie-
dzie — on ma lepszy samochód, większy dom itd. — z
pewnością odczuwacie zazdrość, to znaczy porównujecie
siebie z nim i pragniecie posiadać to, co on posiada. A zatem
żywicie zazdrość, znacie ten rodzaj uczucia. Czy teraz potra-
ficie spojrzeć na to uczucie bez określenia, że jest ono
właściwe lub niewłaściwe, bez osądzania go? Czy potraficie
patrzeć na nie bez wyobrażenia? Tylko w taki sposób może-
cie wyjść poza to uczucie, uwolnić się od niego. Zamiast
walczyć z zazdrością, zamiast wysiłków strumienia jej, obser-
wujcie waszą zazdrość i gniew w milczeniu, bez określania.
* * *
Określenie czegoś, usprawiedliwianie albo potępianie
pochodzi z pamięci. Jeżeli potraficie patrzeć na coś bez
określania, przekonujecie się, że wyszliście poza obserwo-
wane, że uwolniliście się od niego. Gdy potraficie się oswo-
bodzić, jesteście pełni energii, natomiast nie umiejąc czegoś
przekroczyć, nie wiedząc jak się z tym uporać, boicie się i
szukacie ucieczki. Wtedy tracicie energię. Kiedy macie jakiś
problem i umiecie go rozwiązać, przybywa wam energii.
Człowiek, który ma tysiące problemów i nie wie co z nimi
począć, swoją energię po prostu trwoni. A więc w taki właś-
nie sposób, bezpośrednio i swobodnie, spójrzcie na swoje
życie, w którym istnieje coś, co nazywacie miłością.
65
«•*•
* *
Czym jest miłość? Nie dyskutujemy na temat teorii,
czym miłość być powinna. Obserwujemy to, co nazywamy
miłością. Czy miłość jest pragnieniem przyjemności? Czy
miłość jest zazdrością? Czy zdolny jest do miłości człowiek,
którego wypełnia ambicja? Czy ten, co rywalizuje z innymi,
potrafi kochać? Wciąż chcecie kogoś prześcignąć, chcecie
mieć lepszą pracę, wyższe stanowisko, lepszy dom, więcej ;
szlachetnych idei, świetniejsze wyobrażenie o sobie. Czy
potraficie kochać przy tym całym okrucieństwie, z jakim
tyranizujecie swego męża, swoją żonę i dzieci? Czy zdolni
jesteście do miłości, jeśli pragniecie władzy?
* * *
Aby odkryć, czym jest miłość, należy odrzucić to, co nią
nie jest. Winniście zanegować wszystko, co miłością nie jest:
ambicje, rywalizacje, agresje i przemoc — w myśli, w mowie
i w czynie. Dopiero wtedy dowiecie się, czym ona jest. Miłość
kryje w sobie siłę, miłość daje siłę. I nie jest ona pragnieniem
przyjemności. Należy więc zrozumieć pragnienie przyje-
mności i nie kierować uczuć jedynie do wybranej osoby.
* * *
Należy również odkryć, czym jest śmierć, jednak nie w
agonii, kiedy człowiek jest wyczerpany, półprzytomny, nie-
zdolny do myślenia, ale właśnie dopóki jesteście młodzi,
pełni sił, aktywni, dopóki chodzicie dzień w dzień do znie-
nawidzonego biura i wracacie do swego prywatnego, małego
więzienia — do domu.
66
* * *
Trwałość organizmu zależy od trybu życia. Kiedy czyjeś
życie od narodzin aż do śmierci jest nieustannym zmaga-
niem się i walką, wówczas ciało zużywa się szybciej. Ciągłe
napięcie niszczy serce, jest to znanym faktem. By poznać
śmierć, nie można się lękać, a przecież większość z nas boi
się śmierci. Boimy się rozstania ze wszystkim, co znamy: z
naszym mieniem, z rodziną, z wiedzą i książkami. Nie wie-
dząc co stanie się po śmierci, umysł łudzi się, że będzie to
inny rodzaj istnienia. Wasze życie, wasze indywidualne ist-
nienie musi być w jakiś sposób kontynuowane. Macie nawet
cały system wierzeń na ten temat — teorię reinkarnacji. Cóż
to jest, co znaczy „odrodzić się w następnym życiu"? Czy
dotyczy to zasobu waszej wiedzy, wszystkich myśli i działań,
wszystkich dobrych lub złych uczynków i wszystkich brzyd-
kich rzeczy, które popełniliście? Jeśli rzeczywiście w to wie-
rzycie, jeśli wierzycie w tak zwane prawo przyczyny i skutku,
wiecie zatem, jak ważne jest wasze teraźniejsze zachowanie
i czyny, ponieważ będziecie musieli zapłacić za nie w nastę-
pnym życiu.
* * *
Jeśli naprawdę wierzycie w ponowne wcielenie, tym
bardziej powinniście poświęcić całą uwagę waszemu obe-
cnemu życiu. Zrozumcie co znaczy umrzeć, nie fizycznie —
to jest nieuniknione — ale umrzeć dla wszystkiego, co jest
wam znane, umrzeć dla rodziny, dla waszego przywiązania
do nagromadzonych przedmiotów, dla znanych przyjemno-
ści i lęków. Każda minuta takiego umierania czyniła będzie
67
wasz umysł młodym, świeżym i niewinnym. Każdy nowy
dzień będzie nowymi narodzinami. Codzienne odradzanie
się jest o wiele ważniejsze, niż przyszłe wcielenia. Ono właś-
nie da wam niewinność. Słowo „niewinność" odnosi się do
umysłu, który niezdolny jest do zadawania bólu. Umysł,
który sam cierpi i potrafi ból zadawać, musi umierać co
dzień, aby następnego ranka budzić się jasny, świeży, czysty
i nieskazitelny. Nie jest to teorią, lecz słusznym i właściwym
postępowaniem.
* * *
Umysł wolny od wysiłku — a jak wiecie, wysiłek ma
miejsce wówczas, gdy w świadomości istnieje konflikt po-
między obserwatorem i obserwowanym — taki umysł wnosi
porządek. Jeśli nie intelektualnie, ale dogłębnie rozumiecie
nieporządek, wtedy powstaje prawdziwy ład, będący cnotą i
prawością, będący rzeczą żywą.
* * *
Człowiek pełen pychy usiłuje zdobyć się na pokorę i w
tym usiłowaniu kryje się konflikt. Jeśli zdajemy sobie sprawę
z naszej pychy — a do zrozumienia jej i uwolnienia się od
niej konieczne jest całkowite rozumienie siebie samego —
wówczas musi zaistnieć ład, który nie jest nawykiem, prze-
strzeganiem czy uprawianiem jakiejś cnoty.
* * *
Prawdziwa cnota rozkwita dzięki zrozumieniu i płynącej
z niego dobroci. Przez długie wieki szukaliście cnoty darem-
68
nie, pytając czym ona jest i usiłowaliście ją zrozumieć. Nie
udało się to wam, gdyż nie miała ona podstawy w waszym
codziennym życiu. Dopiero istnienie takiej podstawy umo-
żliwia zapytanie, czym jest medytacja. Nie pytamy jak me-
dytować, co robić ażeby medytować i jakie systemy lub
metody należy stosować przy medytacji. Wszystkie systemy
i metody czynią umysł mechanicznym. Stosowanie określo-
nego systemu, choćby najstaranniej wypracowanego przez
największego i najbardziej elokwentnego guru, robi z umy-
słu automat, a taki umysł jest martwy.
* * *
Każdy pyta przede wszystkim: „Powiedz mi, jak należy
medytować. Jeśli mi powiesz, będę to uprawiał codziennie,
•będę wstawał wcześnie rano i będę ćwiczył wytrwale". Chy-
ba zdajecie sobie sprawę, jaki może być umysł po roku takiej
praktyki? — Tępy, otumaniony, potrafiący tylko od życia
uciekać i sam siebie hipnotyzować. Z pewnością nie jest to
medytacją.
* * *
Medytacja jest rzeczą cudowną, jeśli wiecie, co znaczy
„umysł znajdujący się w medytacji", nie zaś „uprawiający
medytację". Zobaczmy czym medytacja nie jest, a wtedy się
dowiemy, czym ona rzeczywiście jest. Wartość pozytywną
można odkryć dzięki negacji, natomiast gonienie za tym co
pozytywne, wiedzie na manowce. Medytacja nie polega na
praktykowaniu jakiegoś systemu. Znacie na pewno ludzi,
którzy siedząc skupiają uwagę na palcach stóp, albo na ciele
69
i pozycjach, które ono przyjmuje. Praktykują, praktykują i
jeszcze raz praktykują. Maszyny także mogą to robić. Żaden
system nie ukaże wam piękna i głębi prawdziwej medytacji.
* * *
Medytacja nie jest koncentracją. Gdy koncentrujecie się
albo usiłujecie to robić, wówczas istnieje obserwator i obser-
wowane, istnieje coś, co powiada: „Muszę się skoncentro-
wać, chcę zmusić się do koncentracji". W takich warunkach
koncentracja staje się konfliktem. Kiedy ktoś uczy się kon-
centrować, wówczas ćwiczenie staje się procesem izolacji,
wznoszeniem zapór przeciwko myśli.
* * *
Jedyne czego trzeba, to całkowite poznanie i zrozumie-
nie samego siebie. Nie jest potrzebny żaden system lub
metoda, ani też żadna koncentracja. Umysł, który to odkrył
na drodze negacji, staje się w naturalny sposób bardzo spo-
kojny. Nie ma w nim obserwatora, który osiągnął jakiś rodzaj
uciszenia. Nie ma w nim przeszłości, pamięci, nie ma jaźni.
Jeśli nie odkryjecie medytacji w codziennym życiu, nie zro-
zumiecie także jej subtelności i piękna.
* * *
Gdy zrozumiemy przyczyny istniejącego w naszym co-
dziennym życiu nieporządku, wówczas zapanuje w nas cał-
kowity, bo naturalny ład i umysł nasz stanie się niezwykle
spokojny. Nie jest to spokój ograniczony do czterech ścian
70
pokoju, albo cisza po ustaniu hałasu. Jest to spokój ogro-
mnej przestrzeni. Jeśli zrozumiecie całe swe istnienie —
miłość, śmierć, życie, piękno — to zrozumiecie, czym jest ta
cisza. Nie sposób jej opisać. Ten kto ją opisuje, nie zna jej
naprawdę. Musicie odkryć ją sami. Powinniście stać się sa-
motni, zupełnie samotni, co nie oznacza jednak izolacji.
Musicie sami nieustannie zadawać sobie pytania i samo-
dzielnie na nie odpowiadać. W tej samotności poznania
zrozumiecie, jak żyć pełnią życia. Im częściej zadajecie sobie
pytania, nie szukając odpowiedzi, ale badając i obserwując
siebie, tym więcej zdołacie zrozumieć. Podstawą tych pytań
musi być szczera troska i miłość.
* * *
Pytanie: — Powiedział pan: „Kto twierdzi, że wie, ten
nie wie". Jak to rozumieć? Czy nie musi pan znać siebie,
mówiąc to?
— Musicie zbadać, co znaczy słowo „wiedzieć", co się w
nim zawiera. Gdy mówicie: „znam moją żonę" lub „znam
mojego męża" — co przez to rozumiecie? Czy rzeczywiście
znacie tę drugą osobę, czy też znacie swoje wyobrażenie o
niej? Wyobrażenie wasze jest pamięcią, przeszłością. A za-
tem „widzieć", „znać" oznacza: znać to co przeszło, co
minęło i czego dawniej doświadczyliście. Kiedy mówicie: „ja
wiem", „ja to znam", wówczas patrzycie na teraźniejszość
oczami pamięci.
Muszę poznać, zrozumieć samego siebie. Nie jestem
statycznym przedmiotem, ale żywą istotą, która nieustannie
się zmienia, rośnie i maleje, przyjmuje coś i oddaje... Muszę
71
w każdej chwili patrzeć na nią od nowa, ucząc się zawsze po
raz pierwszy. Patrzę na siebie i dostrzegam, na przykład,
moją niezwykłą wrażliwość czy też brzydotę, albo coś inne-
go. Wraz ze stwierdzeniem tego, co dostrzegłem, powstaje
wiedza i poprzez nią patrzę na siebie w następnej chwili. A
więc to, co zobaczę, nie będzie już świeże, ponieważ ogląda-
ne będzie oczami znanego. Kiedy uczę się o sobie samym,
moje poznanie musi kończyć się w każdej chwili, nie utrwa-
lając się w pamięci. Wówczas uczę się nieustannie, uczę się '
ciągle na nowo. A więc, jeśli ktoś twierdzi, że wie, znaczy to,
że on nie wie. Czy teraz pan to zrozumiał? Człowiek, który
powiada: „Ja doświadczyłem Boga i wiem, co znaczy być
oświeconym", stwierdza po prostu, że zna drogę do mety,
będącej miejscem stałym i określonym. Do mety prowadzi
wiele dróg, istnieje guru od każdej ścieżki i wszyscy oni
zapewniają: „my wiemy, my doświadczyliśmy". Cóż to zna-
czy? Oni coś poznali i trzymają się swoich minionych, mar-
twych przeżyć.
Nie istnieje droga do prawdy, prawda bowiem nie jest
rzeczą stałą, statyczną i martwą. Prawda jest żywa. A czy
panu bezruch odpowiada? Czyż nie zmienia się pan z każ-
dym dniem na lepsze lub gorsze? A zatem nigdy nie mogę
powiedzieć, że znam pana. To najgłupsza forma wypowie-
dzi: „ja znam, ja wiem". Jest to rodzaj pocieszenia, zabez-
pieczenia siebie samego.
Kiedy całkowicie zrozumie pan to jedno zagadnienie,
zrozumie pan też wiele innych rzeczy. Nie można ufać żad-
nemu człowiekowi, który twierdzi, że wie, żadnemu, który
mówi: „Ja poprowadzę cię ku oświeceniu. Czyń to a to i
wtedy je osiągniesz". Nie ma potrzeby zadawać się z ludźmi,
72
którzy są wewnętrznie martwi, co żyją tylko przeszłością,
rzeczami będącymi jedynie z nazwy prawdą i oświeceniem.
Droga do prawdy nie prowadzi w czasie, gdyż prawda jest
pozaczasowa, wieczna.
Wiedzą rządzi czas, dlatego musi ona codziennie umie-
rać, ustępując miejsca wiedzy następnego dnia. Umysł wolny
od balastu pamięci wciąż się odradza i jest zawsze świeży,
nigdy więc nie mówi: „wiem".
* * *
Pytanie: — Nie chce pan, abyśmy czytali nasze wielkie
eposy, Ramajanę i Mahabharatę, ale co jest w tym złego?
Dlaczego jest pan tak wrogo usposobiony do naszych wiel-
kich świętych?
— Przede wszystkim nie znam waszych wielkich świę-
tych. Nie chcę ich znać. Nie widzę potrzeby poznawania ich.
Prawdopodobnie uwarunkowani są przez kulturę i społe-
czeństwo, przez religię, w której się urodzili. Chcąc poznać,
muszę uczyć się o sobie, nie o nich. Chrześcijański święty nie
jest tutaj uważany za świętego. Czy uznacie chrześcijańskie-
go świętego za własnego? Oczywiście, że nie. Wasi święci
uwarunkowani są przez kulturę, w której żyli. Są jej przo-
downikami. Ale nie jestem do nich wrogo usposobiony. Ja
jedynie stwierdzam fakty. Ich okrutna dyscyplina! Torturują
siebie, od wszystkiego się izolują, są szalenie przywiązani do
Boga — cokolwiek to słowo może znaczyć — do swych wizji,
pojęć i do kultury, która doprowadziła ich do tej wiary w
Boga. Jeśliby urodzili się w komunistycznej Rosji, oni by nie
wierzyli w Boga. Byliby świętymi marksistami albo wzorowy-
73
mi biurokratami. Zresztą i ci ostatni mogą być w przyszłości
kanonizowani na wielkich świętych.
Tak więc nie czytuję Mahabharaty, Gity i Ramujemy. A
dlaczego pan je czyta? Czy dla samej lektury, dla piękna
języka, czy też jako coś nadzwyczaj wzniosłego, ukazującego
strona po stronie drogę do nirwany lub raju? Dlaczego pan
je czyta? Może dla rozrywki?...
Pytanie: — Mahatma Gandhi był wielkim człowiekiem
i czytał Gitę.
— Powiedział pan, że wielki człowiek, Mahatma Gand-
hi, czytał Gitę. Nie wiem, dlaczego nazywa go pan wielkim.
Czy dlatego, że czytał Gitę? Nazywa go pan wielkim, gdyż
pasuje do pana szablonu, odpowiada pana kulturze.
Pytanie: — Nie, dlatego, że kochał ludzkość.
— On kochał ludzkość i dlatego pan kocha jego? Czy
ma to znaczyć, że pan kocha ludzkość? Nie, proszę pana,
trzeba być uczciwym wobec tych rzeczy.
Jeśli czyta pan książkę o sobie—czy mnie pan rozumie?
— książkę o sobie samym, to jest ona ważniejsza niż każda
inna. Ponieważ pana książka, książka która jest panem,
zawiera całą ludzkość: wszystkie udręki, nieszczęścia, mi-
łość, ból, radość, cierpienie, niepokój. Ta książka jest w
panu, a pan traci czas na czytanie książki przez kogoś napi-
sanej. I nazywa pan to miłością do ludzkości. Uważa pan, że
Gandhi był wielkim człowiekiem, gdyż odpowiadał on ide-
ałom pańskiej odrębnej kultury.
74
* * *
Pytanie: — Co jest przyczyną szkód, które spowodował
na świecie seks, ta największa energia człowieka?
— Czy zauważyliście, że wszędzie na świecie, więc i
naszym życiu, seks stał się niezwykle ważny? Czy zauważyli-
ście to? Jesteście wszyscy jakoś bardzo dziwnie milczący.
Kiedy mówicie na temat Ramajany i Gity, rozsadza was
niemal energia. Gdy jest mowa o waszym codziennym życiu,
przygasacie i milkniecie. Dlaczego seks, akt płciowy, roz-
kosz, odgrywa w waszym życiu i w życiu wszystkich ludzi rolę
tak niezwykle ważną? Na zachodzie sprawy te są jawne.
Tutaj się je zataja i uważa za wstydliwe. Pochylacie głowy,
kiedy się mówi o seksie. Spójrzcie na swoje twarze, to jest
tak oczywiste. Jesteście zakłopotani, onieśmieleni, jesteście
zdenerwowani, zmieszani — wszystko to świadczy, że spra-
wy te odgrywają niezwykle ważną rolę w waszym życiu.
Dlaczego?
Nie macie intelektualnej energii, ponieważ powtarzacie
to, co inni powiedzieli, jesteście więźniami rozmaitych teorii
oraz spekulacji, i dlatego pozbawieni jesteście zdolności
wnikliwej obserwacji i logicznego rozumowania. Wasze
umysły działają mechanicznie, bo chodzicie do szkół, gdzie
powtarzacie i wkuwacie słowa. A wasze życie, wasze co-
dzienne życie? Jakie ono jest, jeśli dzień w dzień przez
trzydzieści lat chodzicie do tego samego biura? Czyż nie jest
to życie maszyny?
Nie macie więc intelektualnej wolności, a wolność daje
kolosalną energię, intensywność i żywotność. Tracicie ją
75
zupełnie, uznając autorytety profesorów czy duchowych
przywódców, którzy nie są przecież duchowi, jeśli stają się
waszymi przywódcami. Nie jesteście wolni intelektualnie,
zaś uczuciowo jesteście sentymentalni, ogromnie przywiąza-
ni do jakiegoś boga czy do jakiejś osoby. Nie daje to energii,
ponieważ kryje w sobie lęk. Energia pojawia się tylko wtedy,
kiedy zupełnie zapominacie o sobie, gdy znikacie z pola
własnej świadomości, kiedy wasze „ja" jest nieobecne. Na-
miastkę tego stanu daje wam akt płciowy.
Rozkosz zmysłowa szybko mija. Pozostają wspomnie-
nia. Umysł zbiera je, tworzy wyobrażenia i pragnie, aby
rozkosz się powtarzała. Staje się ona niezmiernie ważnym
czynnikiem w waszym życiu, nie macie bowiem niczego
innego. Nie macie twórczego umysłu. Jesteście chaotyczny-
mi, nieszczęśliwymi istotami. Nie ma w was energii, nie ma
prawdziwej pasji, intelektualnej samodzielności ani jasnego
spojrzenia na rzeczywistość. Wszystkiego się obawiacie. I
cóż wam pozostaje —jedynie seks.
Wszystkie wasze religie zakazują seksu, zwalczacie go
więc. „Aby znaleźć Boga, musisz wyzbyć się płci" — mówi
jakaś biedna, znerwicowana osoba. Usiłujecie stłumić seks,
walczycie z sobą. Im usilniej walczycie, tym większe ma on
dla was znaczenie.
Widzicie więc, jakie jest wasze życie. Nie miłość w nim
istnieje, lecz pragnienie przyjemności. Gdy znajdujecie
przyjemność, boicie się ją utracić. I dlatego nie jesteście
wolni, mimo iż możecie o wolności pisać całe tomy.
76
O medytacji
Uciekając od swoich konfliktów, człowiek wymyślił wie-
le rodzajów medytacji. Ponieważ zrodziły się one z pragnie-
nia, z woli, z żądzy osiągnięć, przysporzyły tylko nowych
konfliktów i tarć. Takie świadome, rozmyślne usiłowania są
zawsze ograniczone przez uwarunkowany umysł, nie mogą
więc prowadzić do wolności. Jakikolwiek wysiłek wyklucza
medytację.
Medytacja jest kresem myśli. Tylko wtedy otwiera się
inny wymiar, poza myślą, poza czasem.
1.
W medytacji umysł jest cichy. Ciszy tej nie sposób pojąć
myślowo, nie jest to cisza spokojnego wieczoru. Cisza medy-
tacji przychodzi, gdy ustaje myśl — wszelkie doznania, po-
jęcia i wyobrażenia. Taki umysł jest prawdziwie religijny,
religijny bez kościoła, świątyni czy rytualnych pieśni.
Medytacja jest przypływem miłości. Miłość ta nie uznaje
podziałów: daleki jest dla niej bliskim, nie rozróżnia jednego
i wielu. Podobnie jak piękna, nie sposób jej określić słowami.
Tylko w takiej ciszy możliwa jest medytacja.
2.
Medytacja jest jedną z największych, być może najwię-
kszą sztuką w życiu, której nie można od nikogo się nauczyć.
Na tym polega jej piękno. Nie posiada ona żadnej techniki,
nie wymaga więc autorytetu nauczyciela. Kiedy uczysz się o
sobie samym, gdy obserwujesz swoje postępowanie — uwa-
żasz jak jesz, co mówisz, jak plotkujesz, nienawidzisz, za-
79
zdrościsz — gdy jesteś czujny wobec siebie, jednak bez
oceniania, bez zadowolenia i niechęci, wtedy się zaczyna
medytacja.
Medytacja może więc nastąpić, gdy jedziesz autobusem,
gdy spacerujesz po lesie pełnym światła i cieni, gdy słuchasz
śpiewu ptaków, kiedy patrzysz na twarz żony czy dziecka.
3.
Choć może się to wydać niezwykłym, ze wszech miar
ważna, najważniejsza jest medytacja. Nie ma ona początku
ani końca. Jest jak deszczowa kropla: istnieją w niej wszy-
stkie strumienie, wodospady, wszelkie rzeki i morza. Ta
kropla żywi ziemię i człowieka. Bez niej ziemia byłaby pu-
stynią. Bez medytacji ludzkie serce staje się tylko pustynią,
ugorem.
4.
W medytacji odkrywa się, czy wciąż aktywny i wciąż
rejestrujący doznania mózg może być absolutnie spokojny.
Chodzi jednak o spokój niewymuszony. Jeśli ktoś mówi:
„Chciałbym mieć cudowne doświadczenia, dlatego zmuszę
mózg do zachowania spokoju", nigdy tego nie osiągnie.
Przymus bowiem spowoduje rozdwojenie i konflikt. Jeśli
jednak zaczniesz wsłuchiwać się w każdy ruch myśli, za-
czniesz badać, obserwowaćjej uwarunkowania, jej niepokój,
lęki i pragnienia, jeśli będziesz obserwował, jak reaguje twój
mózg, wówczas zauważysz, że staje się on niezwykle spokoj-
ny. I nie przez uśpienie, ale dzięki rozbudzeniu, dzięki ogro-
80
mnej aktywności. Sprawna prądnica cicho pracuje, hałas
powstaje przy tarciu.
5.
Cisza i przestrzeń współistnieją. Bezkresna cisza to bez-
graniczny umysł, umysł bez „ja", bez ośrodka.
6.
Medytacja jest trudną sztuką. Wymaga ona najwyższej
dyscypliny — nie uległości, posłuszeństwa czy naśladownic-
twa, ale dyscypliny nieustannej uwagi skierowanej zarówno
ku przedmiotom zewnętrznym, jak i ku swemu wnętrzu.
Medytacja nie oznacza więc izolacji, ale udział w codzien-
nym życiu, wymagającym współdziałania, wrażliwości oraz
inteligencji. Pozbawiona fundamentu uczciwego, rzetelnego
postępowania, medytacja staje się ucieczką i nie ma wtedy
w ogóle wartości. Uczciwość, prawość w postępowaniu nie
polegają na przestrzeganiu zasad moralnych społeczeństwa
— są one wolnością od zawiści, zachłanności i żądzy władzy,
które rodzą nienawiść. Można się od nich uwolnić nie aktem
woli, lecz dzięki uwadze i samopoznaniu. Jeśli nie zdajemy
sobie sprawy z działania „ja", „ego", medytacja nie jest
niczym więcej jak zmysłową podnietą.
7.
Szukanie głębszych, pełniejszych, transcendentalnych
doświadczeń jest zawsze ucieczką od tego, co jest teraz,
ucieczką od samego siebie, od własnego ograniczonego
81
umysłu. Czy umysłowi obudzonemu, inteligentnemu, wolne-
mu potrzebne będą „doświadczenia" i czy w ogóle będzie
miał jakieś „doświadczenia"? Światło nie prosi o więcej
blasku —jest światłem.
8.
Medytacja to jedno z najbardziej niezwykłych zjawisk.
Jeśli jej nie zaznałeś, jesteś niczym ślepiec pośród świata
barw, cieni i migotliwych świateł. Nie zależy ona od intele-
ktu: kiedy serce jednoczy się z umysłem, staje się on zupełnie
inny, naprawdę nieograniczony, nie tylko w swej zdolności
sprawnego działania, myślenia, ale i dlatego, że zamieszkał
w ogromnej przestrzeni, gdzie jest częścią wszystkiego.
Medytacja jest miłością. Jednak nie miłością do jednej
osoby lub wielu. Miłość jest jak woda, której może się napić
każdy, z jakiegokolwiek złotego czy glinianego naczynia —
jest niewyczerpana. Dzieje się wtedy coś wyjątkowego, cze-
go nie jest w stanie wywołać żaden narkotyk ani autosuge-
stia: oto umysł wchodzi jakby w siebie, zaczynając od powie-
rzchni, wnika coraz głębiej, aż wreszcie głębia i wielkość
tracą swe znaczenie, znika wszelkie poczucie miary. Taki
stan jest ostatecznym pokojem — nie zaspokojeniem pra-
gnienia ani zadowoleniem z nagrody. Jest to pokój ładu,
piękna i mocy. Można to wszystko zniszczyć, tak łatwo jak
kwiat, a przecież ta wielka delikatność właśnie sprawia, że
jest to niezniszczalne. Medytacji nie sposób nauczyć się od
kogoś. Zaczynać trzeba niczego o niej nie wiedząc, z ufno-
ścią wyruszyć w nieznane.
Punktem wyjścia musi być codzienne życie, codzienne
zmagania, cierpienia i przelotne radości. Od tego należy
82
zaczynać i wprowadzać ład, posuwać się nieustannie dalej.
Nie można jednak zajmować się wyłącznie porządkiem,
stworzy to bowiem inne ograniczenia, które zniewolą umysł.
Wszystkie te poczynania wychodzić muszą jakby z drugiego
końca, z drugiego brzegu: nie można troszczyć się zawsze o
ten brzeg, lub o to, jak się przeprawić przez rzekę. Trzeba
skoczyć do wody nie umiejąc pływać. Piękno medytacji po-
lega na tym, że nigdy nie wiadomo, gdzie jesteśmy, dokąd
zmierzamy i co jest kresem.
9.
Nie można oddzielać medytacji od codziennego życia.
Najpierw medytujesz w kącie pokoju przez dziesięć minut,
a potem jesteś rzeźnikiem, dosłownie lub w przenośni.
Sprawa medytacji jest bardzo poważna. Możesz medy-
tować przez cały dzień, robić to w biurze, przy rodzinie, gdy
mówisz komuś, że go kochasz, kiedy opiekujesz się dziećmi.
Ale jednak wychowujesz te dzieci na nacjonalistów, na żoł-
nierzy, tak aby czciły flagę, zabijały; wciągasz je w matnię
współczesnego świata.
Obserwowanie tego wszystkiego, dostrzeganie w tym
własnego udziału jest początkiem medytacji. Odkrywając jej
niezwykłe piękno, posiądziesz zdolność prawego postępo-
wania. A jeślibyś tę zdolność na chwilę utracił — nic nie
szkodzi, odzyskasz ją. Nie będziesz przecież trwonił czasu
na ubolewania. Medytacja jest nierozłączną częścią życia.
10.
Jeśli zamierzasz medytować, nie będzie prawdziwej me-
dytacji. Jeśli zamierzasz być dobry, dobroć nigdy nie rozkwit-
83
nie. Praktykując pokorę, stracisz ją. Medytacja jest jak po-
wiew, który wpada do pokoju przez otwarte okno. Jeśli je
umyślnie otwierasz i chcesz wiatr przywołać, nie zjawi się
nigdy.
11.
Medytacja nie jest środkiem do celu. Jest i środkiem, i
celem.
12.
Jakże niezwykła jest medytacja. Wszelki przymus, wysi-
łek, aby umysł podporządkować, skłonić do naśladownic-
twa, staje się męczącym jarzmem. Jeśli się pragnie ciszy, to
znika jej światło. Pogoń za wizjami i doświadczeniami pro-
wadzi do złudzeń i autohipnozy. Sens medytacji polega na
samym rozkwitaniu i ustawaniu myśli. A myśl może rozkwi-
tać w wolności, nie zaś dzięki coraz rozleglejszej wiedzy.
Wiedza może dostarczać wielu atrakcyjnych przeżyć, ale
szuka ich tylko umysł niedojrzały. Dojrzałość oznacza uwol-
nienie się od wszelkich doświadczeń, od woli istnienia i
nieistnienia.
Dojrzałość w medytacji polega na oczyszczeniu umysłu
z wiedzy, która urabia i kontroluje każde doświadczenie.
Umysł będący światłem sam dla siebie nie potrzebuje do-
świadczeń, nie pożąda większych, pełniejszych przeżyć. Me-
dytacja jest wędrówką w świecie wiedzy, bez uzależniania się
od niej, i drogą w nieznane.
84
13
Trzeba odkrywać samodzielnie, bez niczyjej pomocy.
My jednak uznajemy autorytet nauczycieli, mistrzów i zba-
wicieli. Jeśli naprawdę chcesz odkryć czym jest medytacja,
musisz zdecydowanie odrzucić wszelki autorytet.
14.
Przyjemność i zadowolenie mają swoją cenę, można je
kupić na targowisku. Ale szczęśliwości kupić nie można —
ani dla siebie, ani dla kogoś drugiego. Zadowolenie i przy-
jemność ograniczone są czasem. Szczęśliwość może zaist-
nieć tylko w pełnej wolności. Przyjemności oraz zadowole-
nia można szukać w różny sposób i znajdować je. Lecz
pojawiają się one i przemijają. Szczęśliwość to poczucie
niezwykłej radości, przychodzi bez powodu. Nie sposób jej
szukać. Choć pojawia się zależnie od stanu umysłu, jednak
pozostaje wieczna, bez przyczyny, nie ograniczona czasem.
Medytacja niejest pogonią za przyjemnością, niejest poszu-
kiwaniem zadowolenia. Przeciwnie, jest ona stanem umysłu
wolnym od pojęć i wyobrażeń, jest całkowitą wolnością.
Tylko w takim umyśle gości szczęśliwość, nie szukana i nie
zapraszana. Zjawia się, choć możesz żyć w brutalnym świe-
cie zgiełku i pragnień: nie zakłóci to spokoju umysłu. Przy-
chodzi ona, gdy znika wewnętrzny konflikt, choć samo usta-
lenie konfliktu nie świadczy jeszcze o zupełnej wolności. To
medytacja jest prawdziwą wolnością umysłu. Gdy wybucha
ta wielka szczęśliwość, twój wzrok staje się czysty, niewinny.
Odkrywasz błogosławieństwo miłości.
85
15.
Czy spostrzegłeś, że gdy jesteś absolutnie uważny, na-
stępuje zupełna cisza? Uwaga ta nie ma granic ani ośrodka,
tego świadomego, czuwającego „ja". Taka uwaga, taka cisza
jest stanem medytacji.
16.
Rzadko kiedy słyszymy szczekanie psa, płacz dziecka
czy śmiech mijającego nas człowieka. Od wszystkiego się
oddzielamy i dopiero z tego odosobnienia patrzymy na świat
i słuchamy. To oddzielanie się jest bardzo niszczące, z niego
powstają wszelkie konflikty i chaos. Gdybyś dźwięku tych
kościelnych dzwonów słuchał z całkowitą uwagą, porwałby
cię on, a raczej uniósł ciebie nad doliną i ponad wzgórzem.
Nie możesz jednak być od dźwięku oddzielony, musisz na-
leżeć do niego. Medytacja oznacza koniec oddzielności; co
przychodzi bez działania, bez woli czy pragnienia.
Medytacja nie jest czymś oddzielnym, jest samą istotą
codziennego życia. Słuchaj więc tych dzwonów, śmiechu
wieśniaka, który przechodzi opodal ze swą żoną, dźwięku
dzwonka rowerowego, gdy przejeżdża koło ciebie ta dziew-
czynka. To nie tylko cząstka, ale pełnia życia; odkrywasz ją
w medytacji.
17.
W medytacji widzisz to co jest, i idziesz dalej.
86
18.
Postrzeganie bez reakcji, bez jakiejkolwiek myśli, to
jedno z najbardziej rzadkich zjawisk. Takie postrzeganie jest
znacznie wnikliwsze. Bierze w nim udział nie tylko umysł,
który nazywa, ocenia, porównuje, ale również wszyskie zmy-
sły. Nie jest to zatem częściowe postrzeganie intelektualne
czy emocjonalne. Całkowite postrzeganie to początek me-
dytacji. Percepcja bez udziału postrzegającego jest pojedna-
niem z ogromem i głębią bezkresu. Nie chodzi o to, aby
unikać patrzenia na przedmiot oczami obserwatora; w me-
dytacyjnym postrzeganiu nie istnieje przedmiot i dlatego nie
powstaje doświadczenie. Można jednak medytować mając
oczy otwarte, w otoczeniu różnych przedmiotów. Wtedy w
ogóle nie przywiązuje się do nich wagi. Widzi się je, ale bez
rozpoznawania, to znaczy bez doświadczania ich.
Czemu służy taka medytacja? Nie służy niczemu, nie ma
zastosowania. Ale to ona wyzwala wielką ekstazę, której nie
należy mylić z przyjemnością, ekstazę dającą wzrokowi,
mózgowi i sercu czystość niewinności. Gdy nie patrzymy na
życie świeżo, wciąż na nowo — staje się ono rutyną, jest
nudne i bez wartości. Dlatego medytacja to sprawa najwy-
ższej wagi. Ona otwiera wrota świata nieprzewidzianego i
bezgranicznego.
19.
Medytacja nigdy nie dzieje się w czasie. Czas nie prowa-
dzi do przemiany; może przynieść zmianę, po której przyj-
dzie następna zmiana — bywa tak z wszelkimi reformami.
87
Medytacja w czasie działa zawsze ograniczająco. Zamiast
wolności daje konflikty.
20.
Musimy zmienić nasze społeczeństwo. Widzimy jego
niesprawiedliwość, jego okropną moralność, podziały jakie
dokonały się między ludźmi, wojny, ten zupełny brak uczucia
i miłości — wszystko, co niszczy ten świat. Jeśli medytacja
jest wyłącznie twoją osobistą sprawą, twoją osobistą przyje-
mnością — nie jest to prawdziwa medytacja. Medytacja
oznacza dogłębną przemianę umysłu i serca. Może ona
nastąpić tylko w tej niezwykłej ciszy wewnętrznej. W niej się
rodzi religijny umysł i poznanie tego, co święte.
21.
Piękno to wrażliwość. Wrażliwość cielesna zależy od
prawidłowego odżywiania i właściwego trybu życia. Wtedy
umysł łatwo, naturalnie i bezwiednie ucisza się. Ty nie mo-
żesz go uciszyć, ponieważ ty jesteś sprawcą własnego niepo-
koju i zamętu. Jeśli jednak zrozumiesz ten zamęt, zrozu-
miesz swoje cierpienie i pragnienie przyjemności, wówczas
umysł uwolni się od nich i bez wysiłku stanie się niezwykle
spokojny. Musisz zacząć od początku, od pierwszego kroku,
który jest krokiem ostatnim. Od medytacji.
22.
W medytacji nie istnieje czas.
23.
Medytacja nie jest ucieczką od świata, oddzieleniem się
od niego, izolacją. Oznacza ona zrozumienie świata i jego
praw. Świat niewiele może nam dać oprócz pożywienia,
odzienia i dachu nad głową, a także przyjemności wraz z
towarzyszącym jej ogrodem cierpienia.
Medytacja to wywędrowanie z tego świata, to zupełna
emigracja. Wtedy świat ma sens, a niebo i ziemia są zawsze
piękne. Miłość nie oznacza wtedy pragnienia przyjemności.
Działanie zaś nie rodzi się w napięciu, sprzecznościach — i
nie ma celu samozadowolenia ani pychy władzy.
24.
Jeśli do medytacji przybierasz specjalną pozę czy posta-
wę — jest to gra, zabawa w medytację. Jeśli masz zamiar
wyplątać się z chaosu i nieszczęścia —jest to tylko marzenie,
gra wyobraźni. Świadomy czy nieświadomy umysł nie może
o medytacji decydować, nie może nawet zdawać sobie spra-
wy z jej zasięgu i piękna. W przeciwnym wypadku medytacja
byłaby warta tyle co romantyczna powieść.
Uwaga medytacyjna jest zupełna. Nie ma w niej wiedzy,
nie ma rozpoznawania ani zapamiętywania tego, co się wy-
darzyło. Znika w ogóle myśl i poczucie czasu, znika więc
ograniczający widzenie ośrodek — „ja". W chwili światła
zamiera myśl, a wszelki wysiłek zapamiętania, zachowania
doświadczenia okazuje się bezowocny. Można potem o tym
mówić, ale słowa nigdy nie są aktualne. Chwila światła, która
89
nie jest chwilą czasu, to kontakt z ostatecznym. Ostateczne
nie posiada symbolu, nie jest osobowe ani boskie.
25.
Medytacja jest odkrywaniem obszarów jeszcze nie ska-
żonych wiedzą.
26.
Medytacja jest rozkwitem zrozumienia. Zrozumienie
nie następuje w czasie, nigdy nie przychodzi z czasem. Zro-
zumienie nie powstaje stopniowo, przez powolne, cierpliwe
gromadzenie wiedzy. Albo jest teraz, albo w ogóle go nie ma.
Zrozumienie nie jest swojskim doznaniem — to niszczyciel-
ski błysk. I człowiek unika go jak może, boi się jego niszczą-
cej siły. Zrozumienie może zmienić życie, sposób myślenia i
postępowania. Przyjemne lub nie, stanowi zawsze zagroże-
nie dla statycznych układów i związków. Jeśli nie ma zrozu-
mienia, cierpienie musi trwać. Cierpienie ustaje dzięki sa-
mopoznaniu, dzięki uważnemu obserwowaniu każdej myśli
i uczucia, każdej świadomej czy ukrytej reakcji. Medytacja
jest zrozumieniem treści świadomości, sama jednak nie za-
leży od myśli i uczuć.
27.
Wstawał jeden z tych ślicznych, niepowtarzalnych po-
ranków. Wschodzące właśnie słońce prześwitywało pomię-
dzy sosną a eukaliptusem. Unosiło się nad wodami złotolś-
niące; taki blask spotyka się tylko w górzystej okolicy nad
90
morzem. Był taki właśnie jasny, bezwietrzny poranek, który
chłonie się nie tylko oczami, ale i sercem. I gdy się to widzi,
niebiosa zdają się być przy samej ziemi, a człowiek zatraca
się v\ pięknie.
Wiedz, iż nigdy nie powinieneś medytować publicznie,
ani z jedną osobą, ani w grupie. Medytować można tylko w
samotności, w milczeniu nocy albo w ciszy wczesnego poran-
ka. Jeśli medytujesz sam, niechaj to będzie prawdziwa sa-
motność. Musisz być zupełnie sam, nie wzorując się na
żadnym systemie czy metodzie, nie powtarzając żadnych
słów ani formułek, nie śledząc myśli i nie pragnąc ich w
niczym zmienić.
Samotność przychodzi, gdy umysł jest wolny od myśli.
Gdy zajmują cię pragnienia, sprawy minione lub przyszłe —
wtedy samotności nie ma. Istnieje ona tylko w bezmiarze
teraźniejszości. A wtedy, w niekomunikowalnym, cichym
utajeniu, w którym nie ma obserwatora z jego obawami,
kłopotami i głupimi zachciankami; tylko wtedy, w cichym
osamotnieniu, medytacja staje się czymś, co słowami nie
może być wyrażone. Wtedy medytacja staje się wiecznym
ruchem.
Nie wiem, czy kiedy medytowałeś, czy byłeś kiedyś sam
na sam ze sobą, daleki od wszystkich i wszystkiego, od
wszelkich myśli i dążeń; czy byłeś zupełnie sam, nie odizolo-
wany ani pogrążony w fantastycznym śnie lub wizji, ale tak
daleki, że w sobie niczego już nie rozpoznawałeś, i nie miałeś
czego dotknąć myślą lub uczuciem, tak daleki, że w tej
zupełnej samotności cisza stawała się jedynym kwiatem,
jedynym światłem i bezczasową, nieosiągalną dla myśli jako-
91
ścią. Tylko w takiej medytacji może istnieć miłość. Nie usiłuj
tego wyrazić — to wyrazi się samo. Nie staraj się tego
wprowadzić w czyn — dokona się samo, zaistnieje w działa-
niu wolnym od smutku, sprzeczności, nędzy i człowieczego
trudu.
Medytuj więc sam. Zapomnij siebie, zatrać, nie usiłuj
zapamiętać, gdzie byłeś. Starając się zapamiętać, sprawisz,
że stanie się to czymś martwym. Czepiając się tego wspo-
mnienia, nie będziesz już nigdy sam. Medytuj więc w tej
samotności nieskończonej, w pięknie prawdziwej miłości, w
tej niewinności, w nowym — oto nie przemijające szczęście.
Niebo jest bardzo błękitne. Taki błękit zjawia się po
deszczu, i właśnie przyszły deszcze po wielu miesiącach
suszy. Niebo wymyte jest do czysta, wzgórza radują się, cisza
trwa na ziemi. I w każdym liściu odbija się słoneczny blask,
a ty czujesz jak bardzo świat jest ci bliski. Medytuj w najtaj-
niejszych zakątkach serca i umysłu, gdzie nigdy przedtem
nie byłeś.
28.
Medytacja nie jest środkiem do celu ani celem, metą.
Dzieje się ona w czasie i poza czasem. Każdy system czy
metoda uzależnia myśl od czasu. Natomiast bezstronna
uwaga, rozumienie myśli i uczuć, ich motywów i funkcji —
bez tłumienia ich —jest początkiem medytacji. Myśli, uczu-
cia kwitną i umierają — medytacja jest pozaczasowa. W
zupełnej pustce przychodzi ekstaza miłości, a miłości towa-
rzyszy niszczenie i tworzenie.
92
29.
Medytacja jest dla umysłu światłem, oświetla drogę czy-
nu. Bez tego światła nie ma miłości.
30.
Modlitwa nie jest w ogóle medytacją. Modły i błagania
powstają z użalania się nad sobą. Modlisz się — masz kło-
poty, gdy cierpisz. W chwili szczęścia czy radości nie błagasz
o nic. Użalanie się nad sobą, z którego rodzi się oddzielność
i samotność, jest w człowieku głęboko zakorzenione. Ta
oddzielność i poczucie osamotnienia każe ci szukać bez
przerwy bliskości z kimś lub czymś nie oddzielonym, i tak
wzrasta twoje osamotnienie i ból. Wtedy wznosisz wołanie
do niebios, do ojca, do jakiejś boskiej istoty. I możesz nawet
usłyszeć odpowiedź — będzie ona tylko echem twoich
próśb.
Powtarzanie słów czy modłów działa hipnotycznie, izo-
luje, i dlatego jest szkodliwe. Izolacja myślowa tworzy obszar
znanego, i z tego obszaru przychodzi odzew na modlitwę.
Medytacja jest zupełnie inna. Myśl nie bierze w niej
udziału, nie powstaje więc poczucie oddzielności i pragnie-
nie bliskości. W medytacji nie ma tajemnic — wszystko jest
otwarte, jawne i jasne. Wtedy miłość i piękno są obecne.
31.
Dzisiejszego poranka medytacja była nicością, zupełną
pustką czasu i przestrzeni. To nie żadna fantazja czy wymy-
93
•-*»
słony paradoks, ale fakt. Odkrywa się tą niezwykłą pustkę
wtedy, gdy wysycha źródło myśli. To myśl dzieli i bierze w
posiadanie, ona rodzi problemy. W medytacji umysł uwalnia
się od pamięci, od myśli — co nie oznacza, że potem nie
może jej używać. Po dniu przyszła noc i sen, a pustka nadal
trwała. Umysł dotykał wieczności.
32.
Medytacja nie polega na kontrolowaniu ciała i myśli, nie
jest też systemem ćwiczeń oddechowych. Ciało winno być
spokojne i wolne od napięć, wrażliwość uczuciowa musi być
stale wyostrzona, zaś niepokój, chaos i zamęt muszą z umy-
słu zniknąć. Nie od fizycznego organizmu należy zaczynać,
ale raczej od umysłu, który widzieć należy wraz z jego opi-
niami, uprzedzeniami i zainteresowaniem sobą samym. Jeśli
umysł jest zdrowy, żywotny i silny, to uczucie wzmaga się i
osiąga najwyższą wrażliwość. Jeżeli ciała, posiadającego
własną naturalną inteligencję, nie osłabiły nawyki i upodo-
bania, będzie ono działało właściwie.
Należy więc zaczynać nie od ciała, lecz od umysłu, to
znaczy od myśli i różnych jej postaci. Sama koncentracja
zawęża myśli i ogranicza, kiedy jednak jesteśmy wobec na-
szych myśli uważni, koncentracja staje się naturalna. Nie jest
to uwaga myślowa, która wybiera i rezygnuje, która czegoś
się trzyma i coś odrzuca. Jest to uwaga bez wyboru, zarówno
wewnętrzna jak i zewnętrzna, uwaga jednolita, wolna od
podziału na wewnętrzne i zewnętrzne.
Myśl niszczy uczucie, niszczy miłość. Myśl może jedynie
dawać przyjemność — i my, goniąc za przyjemnością, odtrą-
94
camy miłość. Przyjemność jedzenia lub picia trwa w myśli,
samo więc kontrolowanie albo tłumienie przyjemności nie
ma sensu; prowadzi jedynie do przymusu i konfliktów.
Myśl, która jest materią, nie może przekroczyć czasu.
Myśl to pamięć, zaś doświadczenia zawarte w pamięci są tak
martwe, jak zeszłoroczne liście.
Gdy to wszystko czujnie dostrzegamy, wówczas rodzi się
uwaga. Nie powstaje ona z nieuwagi, skłaniającej ciało do
przyjemnych nawyków i pomniejszającej siłę uczucia. Po-
czątkiem uwagi jest zdawanie sobie sprawy z własnej nie-
uwagi.
Medytacja następuje wtedy, gdy dostrzegamy w pełni
ten złożony proces. W tym chaosie tylko ona prowadzi nas
•do porządku tak dokładnego, jakim jest porządek matema-
tyczny. On rodzi właściwe działanie: bezpośredni czyn. Taki
ład nie jest wtórny, jak wszelkie plany, układy czy proporcje.
Wyłania się on z nieskazitelnej myślą pustki cichego umysłu.
33.
Była to potężna, głęboka, naprawdę wspaniała rzeka.
Wiele miast rozłożyło się u jej brzegów, ona zaś, swobodna
i wolna, nigdy jeszcze nie zatrzymała swego biegu. Na brze-
gach mieszkało życie: zielone pola, lasy, samotne domostwa,
miłość, śmierć i rozkład. Widać też było wdzięcznie rozpięte,
długie i jakże pożyteczne łuki mostów. Do tej rzeki-matki
wpływały strumienie i mniejsze rzeki. Była zawsze pełna,
niestrudzona w oczyszczaniu swoich wód. Cudownie wyglą-
dała wieczorem, gdy ciemniały obłoki, a na powierzchni
95
wody jawiła się złota poświata. A daleko stąd — maleńki
strumyk wśród gigantycznych skał, co się zdawały natężać,
aby go z siebie wydobyć. On był początkiem życie tej rzeki.
Koniec zaś był poza brzegami i poza morzami.
Medytacja była jak ta rzeka, nie miała jednak początku
ani końca. Zaczęła się, a jej koniec był początkiem. Nie
miała przyczyny, dzianie się było jej odnową. Była zawsze
świeża, niczego nie zatrzymywała, nie mogła więc się zesta- <
rżeć. Czas nigdy jej nie skalał.
Medytować można tylko bez przymusu, bez najmniej-
szego wysiłku. Zaczynać jak strumyk, płynąć poza czasem i
przestrzenią, gdzie nie sięga myśl ani uczucie, gdzie nie
powstaje doświadczenie.
34.
W medytacji wyzwala się cała energia.
35.
W przestrzeni, w której działa myśl, nie ma miłości. Ta
przestrzeń dzieli ludzi, w niej dzieje się cała walka życiowa,
udręka i lęk. Medytacja kładzie temu kres. Medytacja jest
kresem „ja". Wzajemne stosunki ludzi zupełnie się wtedy
zmieniają, bo w wolnej od myśli przestrzni nie istnieje „in-
ny", nie istnieje pojęcie „ty".
Medytacja nie jest wtedy pogonią za jakąś wizją, nawet
uświęconą przez tradycję. Jest raczej nieskończoną prze-
strzenią, do której myśl nie ma wstępu. Dla nas najważniej-
sze jest „ja", ta mała, znana przestrzeń, z którą się utożsa-
96
miamy. W niej rodzi się lęk przed nieistnieniem. Jednakże
gdy to rozumiemy, w medytacji może umysł wejść w taki
rodzaj przestrzeni, gdzie działanie jest niedziałaniem.
Nie wiem, czym jest miłość, gdyż w przestrzeni, w której
działa myśl — w jaźni — miłość jest konfliktem „ja" z
„nie-ja". Ten konflikt, ta udręka nie jest miłością.
Myśl całkowicie wyklucza miłość, więc tam, gdzie nie ma
„ja", i dla myśli miejsca nie ma. W tej nieskończonej prze-
strzeni istnieje szczęśliwość daremnie poszukiwana przez
człowieka. Szuka jej on w zasięgu myśli, a myśl zabija ekstazę
szczęśliwości.
36.
Wiara jest tak samo zbędna, jak ideały. Jedno i drugie
rozprasza energię potrzebną do odkrywania faktów, czyli
tego, co jest. Jedno i drugie jest ucieczką od faktów, a więc
nie mającym końca cierpieniem. Cierpienie ustaje dzięki
rozumieniu tego, co dzieje się w każdej chwili, to znaczy
przez bezstronne dostrzeganie faktu — nie za pomocą sy-
stemu czy metody. Medytacja według jakiegoś systemu oz-
nacza unikanie faktu, zrozumienia, jacy aktualnie jesteśmy.
Znacznie ważniejsze jest zrozumienie siebie oraz tego,
co się nieustannie wokół nas dzieje, aniżeli medytacja dla
poznania wizji, wzruszeń i innych rozrywek.
37.
O tej godzinie medytacja była wolnością, otworzyła
świat piękna i spokoju. Nie istniały wyobrażenia, słowa ani
97
symbole, nie istniała pamięć. Miłość stawała się śmiercią w
każdej chwili, a śmierć była odnową miłości. Było to rozkwi-
tanie bez korzeni, bez przyczyny, wolne od przywiązania. Był
to płomień wypalający mozolnie wzniesione ogrodzenie
świadomości. Piękna medytacji nie sposób przedstawić w
słowach, na płótnie czy w marmurze. Jest ono nieosiągalne
dla myśli i uczuć. Medytacja to radość i błogosławieństwo.
38.
Medytacja jest rozkwitem miłości.
39.
W medytacji odkrywa się, czy istnieje kres pamięci, a
więc wolność od znanego.
40.
W dzień i w nocy padał ulewny deszcz, i teraz rynszto-
kami toczyły się do morza błotniste strumienie, barwiąc je
na czekoladowo. Kiedy szedłeś plażą, olbrzymie fale z siłą
załamywały się we wspaniałych łukach. Idąc pod wiatr, po-
czułeś nagle, że nic cię od nieba nie dzieli, że niebiosa się
otworzyły. Być tak zupełnie, doskonale otwartym i usposo-
bionym przyjaźnie wobec tych wzgórz, morza, wobec czło-
wieka — oto sama istota medytacji. Nie mieć żadnych opo-
rów, od niczego wewnętrznie się nie odgradzać, być prawdzi-
wie, zupełnie wolnym od wszelkich drobnych pragnień i
oczekiwań, wraz z całą ich hipokryzją i konfliktami — to iść
przez życie z otwartymi ramionami. I gdy tego wieczoru
98
szedłeś po mokrym piasku plaży, w otoczeniu krążących
mew, doznałeś cudownego poczucia otwartej wolności i
wielkiej miłości, przebywającej nie w tobie i nie poza tobą,
ale wszechobecnej.
Nie zdajemy sobie sprawy, jak ważne jest uwolnienie się
od natrętnych pragnień i związanych z nimi cierpień, tak by
umysł pozostawał sam. Tylko samotny umysł jest w pełni
otwarty. Poczułeś to wszystko tak nagle, jakby przeniknął cię
poryw wiatru szybującego nad ziemią. Odarty ze wszystkie-
go, byłeś nagością i pustką, i dlatego zupełnie otwarty. Pięk-
na nie ograniczały myśli ani uczucia, było ono wszechobec-
ne: wokół ciebie, w tobie, ponad wodami i wśród wzgórz.
Tym jest medytacja.
41.
Medytacja nie jest koncentracją, która oznacza wyłą-
czanie się, odcinanie, przeciwstawianie — czyli konflikt.
Umysł medytacyjny może się koncentrować jednak bez od-
dzielania się i wyłączania. Umysł skoncentrowany nie jest
zdolny do medytacji.
42.
Zrozumienie medytacji pozwala zrozumieć miłość. Nie
zależy ona od systemu czy metody, od jakiejkolwiek rutyny.
Nie można jej rozwijać myślą. Miłość jawi się w zupełnej
ciszy umysłu, gdy w ogóle nie ma doznającego. Aby zrozu-
mieć własne myśli i uczucia — od tego zależy uciszenie —
trzeba je obserwować bez zadowolenia czy niechęci. Taka
99
obserwacja jest prawdziwą dyscypliną, łatwą i swobodną •
nie dyscypliną nakazów i uległości.
43.
Tego poranka morze wyglądało jak jezioro lub ogromna
rzeka: bez zmarszczki i tak spokojnie, że mogłeś widzieć
wodne odbicie ostatnich gwiazd przedświtu. Również skali-
sty brzeg i dalekie światła miasta rysowały się na wodzie. A
gdy nad widnokręgiem ukazało się słońce, znacząc na bez-
chmurnym niebie złotą smugę, cudowne światło wypełniło
ziemię, każdy liść i źdźbło trawy.
I w tym zapatrzeniu spłynął na ciebie wielki spokój.
Umysł uciszył się sam, nie reagujący i nieruchomy. To od-
czucie bezkresnej ciszy było niezwykłe. „Odczucie" nie jest
jednak właściwym słowem. Tego rodzaju spokój, taka cisza
nie jest wyczuwana przez mózg, istnieje poza nim. Mózg
może pojmować, formułować i tworzyć plany na przyszłość,
zaś ta cisza znajduje się poza jego zasięgiem, poza wszelkim
wyobrażeniem i pragnieniem. Jesteś tak cichy, że twe ciało
staje się cząstką ziemi, cząstką tej wielkiej ciszy.
A gdy lekki powiew przyszedł od strony wzgórz i poru-
szył liśćmi, spokój ten, ta niezwykła cisza pozostała nieza-
kłócona. Dom znajdował się pomiędzy wzgórzami a wybrze-
żem. Z jego okien rozciągał się widok na morze. Wpatrzony
w nie, tak bardzo cichy, naprawdę stawałeś się cząstką wszyt-
kiego. Byłeś wszystkim, byłeś światłem i miłością. Nie można
jednak rzec: „ty byłeś". Słowo „ty" nie jest odpowiednie,
gdyż ciebie tam nie było, ty nie istniałeś. Była tylko cisza,
piękno i cudowna obecność miłości.
100
Słowa „ty" i „ja" dzielą, a w tej niezwykłej ciszy nic nie
jest podzielone. Kiedy tak patrzyłeś, zniknął wszelki czas i
przestrzeń. Żadna dzieląca przestrzeń nie istniała. Tamten
liść, tamto eukaliptusowe drzewo i lśniący lazur wody nie
były czymś odrębnym i różnym od ciebie.
Medytacja jest właściwie bardzo prosta. To myją kom-
plikujemy. Krępujemy ją siecią naszych pojęć — czym ona
jest, a czym nie jest — pojęć nieprawdziwych. Właśnie dla-
tego, że jest ona tak bardzo prosta, wymyka się nam, umysł
bowiem jest ogromnie przywiązany do myślenia, zagmatwa-
ny i znużony. A gdy umysł kieruje sercem, wtedy powstają
problemy. Medytacja przychodzi łatwo i naturalnie, kiedy
chodzisz po piasku plaży, wyglądasz oknem albo patrzysz na
te śliczne wzgórza wypalone słońcem minionego lata. Dla-
czego jesteśmy udręczonymi istotami z oczami pełnymi łez,
przyglądającymi się światu z fałszywym uśmiechem na
ustach? Gdybyś mógł chodzić samotnie pośród tych wzgórz
czy po lesie, albo wzdłuż bielących się piasków wybrzeża, w
samotności tej zrozumiałbyś, czym jest medytacja.
Ekstaza samotności przychodzi, kiedy nie lękasz się być
sam, gdy nie należysz już do świata rzeczy i nie jesteś do
niczego przywiązany. Wtedy —jak brzask tego poranka —
pojawia się ona w milczeniu i znaczy złotą ścieżkę wśród tej
wielkiej ciszy, co istniała od początku, jest teraz i będzie tu
zawsze.
44.
Medytacja dzieje się w nieznanym. Ciebie tam nie ma,
gdyż jesteś za mały — czy może zbyt wielki. Istnieje tylko
101
-**
ona. Medytacja nie ma żadnej przeszłości ani przyszłości.
Jest ona energią nieosiągalną dla materialnej myśli, myśli
zepsutej, starej, wyłowionej z mętnej odchłani wieków. Rób
co chcesz, znane nie może sięgnąć po nieznane. Medytacja
nie jest umieraniem znanego.
45.
6
Medytacja w zupełnej ciszy umysłu to błogosławień-
stwo, którego człowiek zawsze szukał. Cisza medytacji jest
wszechobecną ciszą.
46.
Jeśli jesteś człowiekiem z gruntu prawym, a więc twój
stosunek do świata jest uporządkowany, przyjmujesz miłość
i śmierć jako pełnię życia. Twój umysł staje się niezwykle
cichy, naturalnie spokojny—bez tłumienia myśli, bez narzu-
cania dyscypliny czy kontroli. Cisza ta jest nieskończenie
rozległa.
Każde następne słowo, każdy opis, są daremne. Umysł
nie szuka już absolutu, nie potrzebuje go. W ciszy medytacji
odkrywa to, co jest.
47.
Po przejściu deszczów wzgórza wyglądały wspaniale.
Brązowe jeszcze od letniego słońca, pokrywały się teraz
bujną zielenią. Obfitość opadów sprawiła, że piękno tych
wzgórz było nadzwyczajne. Niebo było wciąż pochmurne, a
102
w powietrzu unosiła się woń szałwii, sumaku i eukaliptusa.
Panowała niezwyka cisza. Pogrążone w ciszy wzgórza kon-
trastowały z leżącym daleko w dole morzem. Obserwując i
rozglądając się wokół, czułeś, że wszystko zostawiłeś na
dole, w tamtym małym domu: swoje ubrania, swe myśli i
różne sprawy swego życia. Teraz szedłeś beztrosko przed
siebie, bez jakiejkolwiek myśli, bez żadnego obciążenia, a z
poczuciem całkowitej pustki i piękna. Drobne zielone krze-
wy miały niebawem stać się jeszcze zieleńsze. Za kilka tygo-
dni ich aromat miał być jeszcze silniejszy. Słychać było głosy
nawołujących się przepiórek, kilka z nich fruwało w pobliżu.
Twój umysł tego nie wiedział, odkrywał medytację, w której
rozkwitała miłość. Tylko bowiem gleba medytacji umożliwia
rozkwitanie tego kwiatu. Było to naprawdę cudowne i nie-
zwykłe, towarzyszyło ci przez całą noc — i gdy zbudziłeś się
na długo przed świtaniem, ciągle jeszcze przebywało w two-
im sercu wraz z niewiarygodnym, spontanicznym zachwy-
tem. To było tutaj, obecne bez przyczyny, upajające. Mogło-
by pozostawać z tobą przez cały dzień, o nic nie pytane,
niezapraszane.
48.
Do świtu było jeszcze daleko, drzewa trwały w bezru-
chu. Na tej pachnącej werandzie objawiło się piękno —
istota medytacji. Nie można go doświadczyć. Doświadczenie
pomnaża samą wiedzę, dlatego z medytacją nie ma nic
wspólnego.
Medytacja nie jest nigdy skutkiem doświadczenia. To
nie tylko spontaniczny zanik doświadczenia, ale również
bezpośredni kontakt z istotą piękna. W medytacji płonie
103
ogień unicestwienia, który wypala bez reszty, bez popiołu.
My jesteśmy taką resztą, śladem tysięcy minionych dni, nie-
skończonym ciągiem wspomnień, zmartwień i rozterek.
Wielkie czy małe „ja" jest tworem myśli, dlatego istnieniu
zawsze towarzyszy ból.
Bez miłości i piękna jesteśmy tylko prochem. W płomie-
niu medytacji giną myśli i uczucia, ginie to wszystko, co nie
jest miłością. Wtedy w pustce rodzi się miłość.
49.
W medytację wprowadza cię cisza.
50.
Medytacja dzieje się poza czasem i przestrzenią, bez
początku i końca. Nie ma w niej osiągnięć ani powodzeń,
zdobyczy ani wyrzeczeń. Obecność doświadczającego wy-
klucza medytację, wprowadza bowiem ograniczenie czasem
i przestrzenią, pamięcią i rozpoznawaniem. Podstawą pra-
wdziwej medytacji jest bierna uwaga, bezwzględnie wolna
od lęku i porównywania, od autorytetu, ambicji i zawiści. Tę
wyzwoloną uwagę daje samopoznanie. Nie jest ono możli-
we, dopóki porównujemy. Porównanie i wybór to wewnętrz-
ny konflikt, a konflikt uniemożliwia rozumienie tego, co jest.
Fantazjowanie, romantyczne wierzenia nie są medytacją.
Musimy obnażać fałsz wszelkich mitów, złudzeń i asekuracji
— i odrzucić je. Nie można się rozpraszać, niczego lekcewa-
żyć. W medytacji wszystko jest ważne. Kwiat to jedność
104
kształtu, zapachu, barwy i piękna. Jeśli się go podzieli, rze-
czywiście czy intelektualnie, przestanie być kwiatem. Będzie
wspomnieniem, które nigdy nie jest aktualne. Medytacja jest
całym kwiatem: jego pięknem, usychaniem i życiem.
51.
Prawdziwa, wolna od myśli medytacja jest ekstazą od-
krywania prawdy.
52.
Wczesnym rankiem było bardzo cicho. Żaden ptak,
żaden liść się nie poruszył. Medytacja wyłoniła się z niezna-
nych głębin, wzmagając się i rozszerzając. Mózg był absolut-
nie cichy, wolny od myśli i uczuć; najciemniejsze jego zaka-
marki oczyszczały się z osadu pamięci. Była to operacja,
jakkolwiek odbywała się bez chirurga. Podobna była do
operowania raka, kiedy wycina się każdą chorą tkankę, aby
skażenie się nie rozszerzyło. Trwało to jeszcze przez godzi-
nę, ale medytujący nie istniał. Medytujący, z całą swoją
próżnością i głupotą, ambicją i zachłannością, może tylko
przeszkadzać. Jest on właśnie myślą; myślą skażoną konfli-
ktami, okaleczoną. A myśl musi w ogóle zniknąć — to
podstawowy warunek medytacji.
53.
Medytować — oznacza: przekroczyć czas. Czas psycho-
logiczny jest odległością, jaką przemierza myśl. Wędruje
ona zawsze starym szlakiem; może powierzchownie odno-
105
wionym, ku pozornie nowym celom, zawsze jednak jest to ta
sama droga cierpienia i smutku.
Dopiero wtedy, gdy umysł przekracza czas, prawda
przestaje być abstrakcją. Wtedy i szczęście przestaje być
pustym słowem, pojęciem opartym na doświadczeniu przy-
jemności — jest faktem.
Umysł wolny od czasu odkrywa ciszę prawdy. Staje się
nią. Nie ma już bowiem podziału na rozumienie i czyn. Nie
ma tej przerwy, w której powstaje konflikt, chaos i cierpie-
nie. To, co nie zawiera w sobie czasu, jest wiecznością.
54.
Powoli nastawał świt. Gwiazdy świeciły jeszcze jasno, a
drzewa jeszcze spały. Nie śpiewał żaden ptak, milczały na-
wet małe sowy, których pohukiwanie dobiegało nocą spo-
między drzew. Panującą ciszę przerywał tylko chwilami
szum morza. Zapach wielu kwiatów, gnijących liści i wilgot-
nej ziemi przesycał nieruchome powietrze, dochodził wszę-
dzie. Ziemia oczekiwała świtu i nowego dnia. Było to bez-
głośne, niezwykle cierpliwe oczekiwanie. Medytacja wyłoni-
ła się z tej ciszy, z ciszy miłości. Nie była to miłość do kogoś
lub do czegoś. Nie było w niej słów, symboli ani wyobrażeń.
Nie miała ona ośrodka ani kierunku, nie wybierała przed-
miotu uczucia—była to po prostu pełna, intensywna, czysta
miłość.
Daleki głos ptaka był tą miłością. Choć miał kierunek i
zasięg, nie ograniczały go słowa ani czas. Nie niósł w sobie
emocji — chwilowej, przemijającej i jakże często okrutnej.
Słowo zaś czy symbol są jedynie namiastkami. A ten głos
106
ptaka, dochodzący od strony morza, tak bardzo samotny, że
zupełnie bezbronny, miał w sobie wielką siłę. Siłę niepojmo-
walną — wyjątkową. Medytacja była tym głosem ptaka w
pustce ciszy, była szumem morza i łoskotem fal na brzegu.
Może ona istnieć tylko w zupełnej pustce. Daleko, nad
samym horyzontem szarzało niebo. Ciemne sylwetki drzew
jeszcze bardziej pociemniały. W medytacji nic się nie powta-
rza, nie powstaje więc przyzwyczajenie. Umiera wszystko,
co znane — rodzi się nieznane, rozkwita nowe. Gwiazdy
zniknęły, wschodzące słońce przebudziło chmury.
55.
W medytacji patrzy się na wszystko totalnie, z całkowitą
uwagą.
56.
Medytacja niszczy bezpieczeństwo. Jej wielkie piękno
nie jest dziełem człowieka ani przyrody—jest owocem ciszy.
Ta cisza — to pustka. Z niej się rodzą i dzięki niej istnieją
wszelkie rzeczy. Uczucia ani intelekt nie mogą tego pojąć.
To jest niepojmowalne dla myślącego, pożądliwego mózgu.
Wszelkie metody i wybiegi, wszelkie kalkulacje w ogóle
odpadają. Nie ma cofania się ani posuwania do przodu, nie
ma czasu, nie ma przyszłości. Medytacja jest śmiercią. Jest
więc niebezpieczna dla tych, którzy chcą żyć powierzchow-
nie — marzeniami i nadzieją.
57.
W medytacji umieranie daje nowemu nieśmiertelność.
107
58.
To cudownie, jeśli do tego dochodzisz. Ja mogę to opi-
sać, ale opis nie jest rzeczą. Musisz to wszystko odkryć,
obserwując siebie; żadna książka, żaden nauczyciel cię tego
nie nauczą. Nie licz na nikogo, na żadne duchowe stowarzy-
szenie — musisz się uczyć od siebie. Wtedy odkryjesz coś
niewiarygodnego. Gdy znikną z twego życia podziały i sprze-
czności, odzyska ono sens, pojawi się nieskończona trwałość,
energia i ruch. Pojawi się pełnia. Wtedy przekroczysz czas.
Spis Treści
i
Wstęp 5
Samopoznanie 7
1. Człowiek naprawdę religijny musi
być ciągle w stanie wewnętrznej rewolucji S
2. Miłość, śmierć, życie 17
3. Wolność jest działaniem 23
4. Automatyzm naszego postępowania niszczy
spontaniczne stosunki międzyludzkie.
Stajemy się maszynami 27
5. Spróbujmy odkryć, czy istnieje rzeczywiste 35
6. Tylkt) cichy umysł może odkryć prawdę 47
O medytacji 77