Rozdział XI Brak zaufania


- Carlisle za chwilę ją tu przywiezie. - oznajmiła Alice.

- Jakbym już nie wiedział... - za ironizował Edward. - Prosi, żebyśmy byli łagodni.

- Prosić, to sobie może...

Nagle oboje poczuli jak zalewa ich fala spokoju.

- Jasper! - warknęli.

- Ja tam uważam, że każdy od czasu do czasu powinien poszaleć... A tak w ogóle to nie uważacie że trochę dziwnie będzie wyglądało, że nadal tu siedzimy? - rozejrzał się po salonie.

- Fakt... - westchnęła Alice.

- Czyli poudajemy że śpimy? - Edward spojrzał dziwnie na blondyna.

- Strzeliłeś w dziesiątkę. - potwierdził tamten z uśmiechem.

*

Zmęczenie uderzyło dopiero wtedy, kiedy wjechali do garażu. Zmęczenie i senność sprawiająca, że widziała wszystko zarazem ostrzej, jak i przez mgłę. Wysiadając z auta zachwiała się na nogach, musiała złapać się jeszcze otwartych drzwi. Carlisle spojrzał na nią najwidoczniej zmartwiony, ale ta go zignorowała. Nie obrzucając nawet okiem ustawionych równo bajeranckich samochodów, o których jej rodzina mogłaby tylko pomarzyć, powolnym krokiem ruszyła w stronę domu. Czuła na sobie wzrok doktora Cullena, ale starała się to zignorować.

Na swoje nieszczęście w drodze do schodów prowadzących na piętro musiała minąć salon. A tam...

Trójka młodych Cullenów pogrążona we śnie. Edward miał opartą głowę na stole. Alice z kolei zasnęła wtulona w Jaspera, który siedział z zamkniętymi oczami. Postanowiła przemknąć cicho, tak, żeby nikogo nie obudzić, ale oczywiście musiała się potknąć o skraj dywanu. Z tęsknotą wspomniała mieszkanie w Phoenix, gdzie nikt na nią takich pułapek nie zastawiał...

- Wróciłaś... - usłyszała głos Edwarda.

- Nic ci nie jest, Bello?- spytał Jasper.

Senność momentalnie ustąpiła.

- Jest środek tygodnia, a ty na całe noce wychodzisz z domu? - zapytała Alice.

„Nie pierwszy i nieostatni raz” - cisnęło jej się na usta. Powiedziała za to:

- Przepraszam. - i zaczęła wdrapywać się po schodach na górę.

- Jeszcze z tobą nie... -zaczął chochlik, ale dzięki bogu Jazz mu przerwał:

- Nie widzicie, że jest półprzytomna? Dajcie jej spokój.

W momencie, w którym wypowiedział te słowa zmęczenie powróciło ze zdwojoną siłą, tak jakby nie spała od tygodni, a nie zaledwie jedną noc. Nie zauważając nawet, że zostawia blondyna na pożarcie rodzeństwa z ulgą ruszyła do swojego pokoju.

Dopiero tam zauważyła, że nadal ma na sobie kurtkę Jake'a. No cóż... Będzie trzeba mu ją oddać przy następnej okazji...

*

Dzwonek. Jessica lekko szturchnęła ją w ramie. Otworzyła oczy.

Znowu spała.

To była już chyba trzecia lekcja, na której nieświadomie odpłynęła. Na angielskim, jak później wyjaśnił jej Mike, nauczyciel wiedząc, że jest jeszcze z materiałem do przodu postanowił łaskawie jej nie budzić .Matematyk już nie był taki miły: bezceremonialnie z krainy snów wyrwał ją do tablicy. No i teraz... Nie przypominała sobie mniej więcej połowy lekcji.

Miała dziwne wrażenie, że tego typu sytuacje miały już wielokrotnie miejsce.

No tak... W starej szkole przysypiali prawie codziennie...Cała czwórka, choć teoretycznie nie mieli ze sobą nic wspólnego...

- Tylko nie zaśnij na lunchu. - mruknęła ironicznie Jess, kiedy wychodziły z sali.

Na stołówce zajęła miejsce pomiędzy Angelą a Mike'iem. Lekko nieprzytomnym wzrokiem spojrzała w stronę Cullenów. Alice uśmiechnęła się do niej z daleka, przez moment obserwowała ją, po czym, zamiast się odwrócić, jak to miała pierwotnie w planach, nie do końca świadomie zaczęła wpatrywać się w tył głowy Edwarda Cullena. Zorientowała się jednak co robi dopiero wtedy, gdy natrafiła na spojrzenie złotych oczu i po chwili poczuła czyjąś dłoń na czole.

- Chyba powinnaś pójść do pielęgniarki. Gorączki nie masz, ale źle wyglądasz. - usłyszała zmartwiony głos Mika.

- Po co? Jeszcze tylko dwie lekcje. Poza tym dobrze się czuję. Po prostu się nie wyspałam.

- Na pewno? - spojrzał na nią podejrzliwie.

Potwierdziła skinieniem głową.

*

„Masz teraz z Bellą biologię?” - spytała Alice Edwarda w myślach.

Ten nieznacznie skinął głową.

„Zmuś ją, żeby pojechała z tobą do domu, kiedy dostanie gorączki. Inaczej zemdleje na W - F-ie boleśnie raniąc się przy tym w głowę.”

- Zemdleje? - szepnął cicho zwracając na siebie uwagę reszty rodzeństwa.

Odwrócił głowę i odnalazł wzrokiem dziewczynę. Patrzyła na niego.

„Źle wygląda...” -usłyszał myśl Mika Newtona. Miał rację. Bella była jeszcze bledsza niż zwykle, a oczy miała szkliste.

Nie zmieniało to jednak faktu, że kiedy tamten patrzył na nią takim zmartwionym wzrokiem i, niby przypadkiem, zdejmując dłoń z jej czoła odgarnął jej włosy, to miał ochotę oderwać mu głowę.

„Hej! Ja coś do niego mówiłam, a on mnie najzwyczajniej w świecie olał! I to z powodu tej Swan! Dlaczego to jej dostaje się wszystko, co najlepsze?”

Uśmiechnął się nieznacznie. Jessica Stanley. Jak można być tak pustą osobą? Udaje przyjaciółkę Belli, a nawet nie obeszło ją to, że się źle czuje. Nie obchodziło jej w sumie nic, prócz czubka jej własnego nosa.

„Na pewno nic jej nie jest? Może ją jednak jakoś zmusić do pójścia do pielęgniarki?”

Angela Werber. Miła, cicha i nieśmiała dziewczyna. Tylko jej myśli był w stanie słuchać.

Przerwa dobiegała powoli końca. Słyszał, jak Bella wykłóca się z Mike'iem, bo ten uparł się, że poniesie jej torbę. W końcu Angela przypomniała im, że zaraz spóźnią się na biologię i we względnej zgodzie ruszyli na lekcje.

On też się podniósł. Nawet nie patrząc na rodzeństwo zaczął zmierzać ku wyjściu ze stołówki.

- Rose, Em, macie coś przeciwko żebyśmy z Jazzem wracali dzisiaj z wami? - dobiegł go jeszcze głos Alice.

- Pewnie, że nie. -odpowiedział Emmet.

Był już przy drzwiach, kiedy usłyszał pytanie Jaspera.

- Nie żebym miał coś przeciwko, ale czy my zostawiamy Edwarda sam na sam z Bellą?

Jednak to nie słowa przykuły jego uwagę, ale myśli chłopaka.

Scena. Edward pochylony nad dziewczyną, coraz bardziej się do niej przybliżający. Natychmiast odskakuje od niej, kiedy słyszy głos brata. Oczy mam bardzo ciemne, widać w nich głód.

No tak, nic dziwnego, że nie uznał tego pomysłu za bardzo dobry.

- Dzięki, za zaufanie.- szepnął do siebie zatrzaskując jednocześnie drzwi.

*

Siedziała już w ławce, Mike łaskawie odszedł pozwalając jej samej rozpakować zeszyty. Czy to tak trudno zrozumieć, że naprawdę nic jej nie jest?

No, może prócz tego, że kręci się jej w głowie. I że albo jej się wydaje, albo w sali jest naprawdę bardzo zimno.

Usłyszała, jak Cullen zajmuje krzesło obok.

- Cześć. - powiedział.

- Hej. - odparła.

Nie zdążyli zamienić już ani słowa przed wejście nauczyciela do sali.

Minuty wlokły się niemiłosiernie. W którymś momencie zaczęła drżeć z zimna, w innym było jej gorąco...

Poczuła chłodną dłoń na swoim czole i po chwili usłyszała głos Edwarda.

- Proszę pana, Bella źle się czuję, zabiorę ją do domu. - powiedział.

Spojrzała na niego zdezorientowana. Jednak zanim zdążyła zaprotestować ten już zgarnął i swoje i jej książki do własnej torby, tą należącą co Belli przewiesił sobie przez ramię i pomagał jej wstać. W jego oczach było coś, co mówiło jej, że nie ma co próbować dyskutować.

Zdołała spokojnie wyjść z klasy, choć nogi się pod nią chwiały. Chyba Mike miał racje, faktycznie musiała być chora. Wspaniale. Tak się kończą pomysły Chrisa, szczególnie te, aby spędzać noc na plaży w połowie stycznia, w stanie Waszyngton.

Szła z dumnie podniesioną głową w stronę parkingu i nagle poczuła, że się unosi.

WTF? <przepraszam, nie mogłam się powstrzymać...>

- Na przyszłość jak będziesz chora to mów, nie będę musiał wynosić cię z lekcji. I w ogóle co to za akcja z tym przysypianiem na lekcjach? - spytał Edward.

Pokiwała tylko głową. Pomimo, że wziął ją na ręce to nie protestowała. Przycisnęła tylko czoło do przedramienia chłopaka, które wydawało jej się przyjemnie chłodne, chociaż i tak drżała z zimna.

Po chwili siedziała już na przednim siedzeniu jego volvo.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
farmakologia Rozdzialy XI, XII, XIII, XIV, XV, Indeks
ROZDZIAŁXI, ROZDZIAŁ XI
skrypt - wersja II, 833-845, ROZDZIAŁ XI
powszechna - rozdzia│ XI - Agata
Rozdział XI, Postępowanie Administracyjne
konstytucyjne ksiazka2005 rozdzial XI[1], pliki zamawiane, edukacja
Analiza finansowa II W, Rozdzial XI W4 29.11, Dr Jolanta Sułowska
rozdzial XI
Rozdział XIX Brak wiary
Picard Hannibal ROZDZIAŁ XI
Rozdzial XI nessie
Mech lotu szybowców ROZDZI-XI-XII, Szkolenie Szybowcowe, Zasady Lotu
Rozdział XI
Szyjewski A - Etnologia religii - skrypt, roz.11, Rozdział XI - O religiach ludów pasterskich
Rozdział XI Ciosek
Rozdział XI
farmakologia Rozdzialy XI, XII, XIII, XIV, XV, Indeks

więcej podobnych podstron