02 Diabelska impreza


Bohaterowie Sanctuarium

część druga - „Diabelska Impreza”

Promienie słońca wpadły przez niedomknięte okna do izby. Padły one akurat na twarz starszego człowieka leżącego na stole. Włosy mężczyzny były białe jak śnieg. Człowiek podniósł leniwie powieki i odgarnął kosmyk włosów który zasłaniał mu widok. Zaklął.

Przedstawiała ona obraz nędzy i rozpaczy. Wszędzie walały się poprzewracane krzesła i zydle, oraz kufle i antałki po piwie. Białowłosy próbował zrobić krok ale okazało się to niebywałym błędem. Kac był potężny. Mężczyzna ponownie zwalił się na stół i wbił wzrok w sufit. Sufit wirował.

Faktycznie nie był to dobry pomysł. Nie, impreza była super, ale niektóre rzeczy które się na niej wydarzyły zasługiwały na potępienie. A wszystko zaczęło się tak. Gdy cała trójka bohaterów (nekromanta Kane, czarodziejka Yennefer, oraz paladyn Tan Biały) pokonała Pana Terroru, oczywiście zapragnęła to uczcić. Stanęło na tym że wszyscy spotkają się w karczmie „Pod Abstynentem”. Oczywiście nasi bohaterowie zaprosili chmarę gości, a każdy z kolei oczywiście zaprosił przedstawicieli swoich profesji. I tak zjawiło się kilkanaście czarodziejek z Zan Esu, oraz cała chmara paladynów. Nie przybyli niestety żadni przedstawiciele nekromancji co zresztą nikogo nie zdziwiło. Kane był niepocieszony co jednak nie przeszkodziło mu się dobrze bawić. Pierwszy większy skandal wydarzył się po tym jak zoorganizowano zawody w piciu. W szranki stanęła najstarsza z zakonu Zan Esu , czarodziejka Elsa oraz przedstawiciel paladynów Tan Biały. Każdy z uczestników miał za zadanie wypić jak najwięcej trunku zwanego pieszczotliwie „Kwasiorek”. Nazwę taką ten osobliwy trunek uzyskał według legendy prawdopodobnie w momencie gdy jeden z wieśniaków wylał odrobinę na blat stołu. W ciągu paru sekund „Kwasiorek” wyżarł w dębowym stole dziurę wielkości pięści. Ponadto prawdopodobnie miejscowa ludność używała „Kwasiorka” do odrdzewniania mieczy i innych narzędzi. Ale równie dobrze służył on do uczczenia jakiś wyjatkowych okazji......Wydawało się że pojedynkowi nie będzie końca. Zarówno paladyn jak i czarodziejka nieprzestawali pić i przez cały czas rzucali na siebie pogardliwe spojrzenia. Niespodziewanie okazało się że obydwoje oszukiwali. A oszustwo wyszło na jaw zupełnie przypadkowo. Tan Biały po raz kolejny wychylił szklanicę z trunkiem i spojrzał na czarodziejkę spode łba. Tymczasem dobrze wstawiony już Kane wsypał dyskretnie odrobinę czegoś białego do szklanki paladyna i zalał ją trunkiem, uśmiechając się przy tym makabrycznie. Tym co nekromanta wsypał do szklanki paladyna było prawdopodobnie jakieś nekromanckie ziele ale jakie, tego już nie ustalono. Po tym jak paladyn wychylił szklankę zaczął się prawdziwy armagedon. Tan zrobił się nagle biały jak ściana, nawet bielszy od Kane'a co mogło zaniepokoić. Zaraz po tym jego twarz przybrała purpurowy wygląd. Następnie wokół postaci paladyna zamigotała ledwo dostrzegalna aura która po chwili zniknęła. I w tym samym momencie Tan Biały zwymiotował tak obficie, że wszystkich wokoło zemdliło. I co gorsza, „fala” wylądowała wprost na ubraniu czarodziejki. Paladyni ryknęli śmiechem, natomiast czarodziejki zrobiły się czerwone ze wściekłości. Tan Biały, a właściwie „purpurowy” wstał od stołu. Yennefer krzyknęła :

Paladyn spojrzał na nekromantę z wyrzutem. Kane trzymał się za głowę. Jak się później okazało paladyn miał z nekromantą pewien układ. Polegał on na tym że Tan wzmocni się aurą a po pewnym czasie Kane wsypie mu do szklanki sproszkowane ziele które jeszcze bardziej wzmocni organizm wojownika i zapewni mu właściwie pełną odporność na alkohol. Jednak plan spalił na panewce bowiem Kane po pijanemu zwyczajnie pomylił proszki i zamiast specyfiku na wzmocnienie wsypał zmieloną roślinę której nekromanci używali do jakiś celów związanych z ożywianiem umarłych. Efektem końcowym tej pomyłki był kolorowy deseń na sukience Elsy. Jednak okazało się że nie tylko paladyn oszukiwał. Po przykrym incydencie gdy Elsa wstawała od stołu, z kieszeni wypadł jej amulet. Dziwnym trafem moment ten uchwycił Kane, któremu zawsze po wypiciu większej ilości alkoholu wyostrzały się zmysły co jednak nie zawsze miało odbicie w czynach, czego przykładem było pomyłka z proszkami. Tak czy inaczej nekromanta zręcznie uchwycił moment wypadnięcia amuletu i zataczając się dosyć ostro, zwinnym ruchem zgarnał amulet. Kane okazał się także wybitnym znawcą różnego rodzaju amuletów, więc bezproblemu rozpoznał typ i cel jakiemu służył ów przedmiot. Okazał się on medalionem zwiększającym odporność na trucizny w stopniu maksymalnym a jak się powszechnie uważało „kwasiorek” miał raczej smak i konsystencję trucizny. No i zaczęło się. Kane dokonawszy fachowej ekspertyzy zarzucił czarodzejce oszustwo. Jakby tego było mało podsumował wszystkie obecne czarodziejki stwierdzeniem: ”wy wszystkie jesteście hochsztaplerki, oszustki i puszczalskie !!” . Czarodziejki wściekły się niebywale, a Yennefer jako najbardziej krewka z nich wszystkich, odpaliła w Kane ognistą kulę. Nekromanta trochę przypieczony wyrżnał w ścianę z takim impetem, że zrzucił w półki antałek z piwem, które rozlało się po podłodze. Paladyni zareagowali wielkim oburzeniem, chociaż nie do końca wiadomo czy kierowała nimi męska solidarność, czy też fakt marnotrawienia tak iście szlachetnego trunku. Tak czy inaczej paladyni stanęli w obronie poszkodowanego i zażądali przeprosin oraz większej ilości piwa, na co czarodziejki zareagowały śmiechem. W tym właśnie momencie do akcji wkroczył Tan Biały który chwiejąc się, stanał naprzeciw czarodziejek i wyzwał je na pojedynek. Wszystkie przeciwko jemu samemu. Czarodziejki ponownie zaśmiały się, a jedna z nich, najbardziej rozrywkowa, używając telekinezy poluzowała pasek u spodni Tana co miało iście fatalne skutki. Tan Biały wściekł się niebywale, odwrócił się i ryknął do swoich towarzyszy: „Na nie !! Nie brać jeńców !!”. W karczmie zakotłowało się. Wszyscy paladyni jak jeden mąż chwycili miecze i zaczęli odpalać aury. Wyglądało to dosyć komicznie bowiem w takim stanie upojenia jakim znajdowali się wojownicy mało który był w stanie otoczyć się aurą. Po chwili paladyni ruszyli w stronę czarodziejek. Te wzięły to na poważnie i zaczęły rzucać czary. Jednak myliły się im zaklęcia i często skutki różne były od oczekiwań. I tak jedna z czarodziejek niejaka Kesa, chciała rzucić zaklęcie teleportacji aby uniknąć szarży paladyna który kręcąc młynka mieczem i rycząc jak zwierzę rzucił się na nią. Źle jednak złożyła palce do czaru i co prawda teleportowała się ale zamiast wylądować w bezpiecznym miejscu przeniosła się pod sufit, po czym piszcząc, spadła wprost na głowę innego paladyna. Wojownik wpadł w panikę i zaczął krzyczeć :” Potwór spadł mi głowę !!” po czym zaczął wywijać mieczem tak wściekle że o mało co nie odrąbał głowy swojemu koledze. Po krótkiej szamotaninie paladyn całkiem przypadkowo zrzucił czarodziejkę z pleców ale w tym samym momencie oberwał zydlem prosto między oczy, który to niesiony siłą telekinezy szybował w powietrzu. Tymczasem inni paladyni szaleli. Dwóch z nich nie mogąc trafić czarodziejek które cały czas się teleportowały ustalili pewną strategię. Gdy tylko mieli usłyszeć zgrzyt powietrza znaczyło to, że za chwilę pojawi się tam czarodziejka. I wtedy mieli zacząć w to miejsce rąbać mieczem. Szli we dwóch, kocimi krokami, osłaniając się wzajemnie, unikając latających wszędzie krzeseł, ognistych kul i piorunów. Nagle dał się słyszeć dziwny dźwięk. Paladyn skinął palcem. Drugi mu przytaknał. Obydwaj odwrócili się do tyłu i uderzyli mieczami. Gdyby Yennefer zareagowała sekundę później najpewniej niewiele by z niej zostało. A tak dzięki refleksowi, jeszcze nie będąc w pełni zmaterializowana, ujrzała przez mgłę dwa brzeszczoty sunące w jej stronę. I w ostatniej chwili zmieniła kierunek teleportacji. Miecze paladynów zamiast w czarodziejkę, walnęły w dębowy stół.

W międzyczasie ocknął się Kane. Ledwo trzymając się na nogach wstał i otrzepał ubranie. Widząc co się dzieje, zamamrotał: „ No, trzeba coś z tym zrobić.” Po czym ruszył na pomoc kolegom. Dla Tana Białego pomoc nadeszła w samej chwili. Zajęty odpieraniem ataków Elsy, paladyn nie zauważył lecącego w jego stronę kawałka stołu. I pewnie by oberwał prosto w łeb, gdyby nie nekromanta. Kane z wielkim trudem odbił przy pomocy swojej laski kawał drewna, lecz nie utrzymał równowagi i pośliznął się, najpewniej na rozlanym „kwasiorku”, po czym przez przypadek otworzył swoją laskę. Z drzewca wyskoczyło z gwizdem ostrze zahaczając o szynkwas i o mało co nie pozbawiając prawej części twarzy karczmarza, który w ostatniej chwili uniknął ostrza, czmychając pod blat. Tymczasem karczma zaczynała przypominać pobojowisko. Oberżysta w ogóle nie reagował. Schowany gdzieś za ladą modlił się o przeżycie szczególnie po tym jak Kane swoją kosą przejechał po szynkwasie zostawiając na nim dosyć głęboką szramę. Sytuację opanowała Yennefer która przy pomocy paru dosyć potężnych czarów uspokoiła walczących. Po czym wyjaśniła wszystkim , że jeżeli się nie uspokoją rozniesie tą karczmę w pył wraz ze wszystkimi zapasami piwa składowanymi w piwnicy. Wywołało to przerażenie na twarzach paladynów którzy natychmiast się opamiętali. Maginie z Zan Esu także się uspokoiły. I wszyscy usiedli razem to tych stołów które nadawały się jeszcze do użytku. Nie minęło parę minut jak wszyscy sobie wszystko wyjaśnili i przestali żywić do siebie jakiekolwiek pretensje. I impreza zaczęła się od nowa. Na stoły powędrowały z powrotem antałki z piwem oraz mięsiwo. Wraz z biegiem czasu atmosfera całkowicie się rozluźniła. I tak wszyscy stali się nagle najlepszymi przyjaciólmi. A niektórzy nawet więcej niż tylko przyjaciółmi. I tak widziano Kesę, tą od sufitu, siedzącą przy wysokim paladynie i rozmawiającą z nim zawzięcie. Paladyn najpewniej musiał mieć jakiś dar, bo czarodziejka wpatrzona była w niego jak w obrazek. Było to o tyle dziwne że jeszcze godzinę temu właśnie ten wojownik próbował ją zaszlachtować jak pospolitę świnię a teraz robił do niej wielkie oczy. Ale najwidoczniej czarodziejka wszystko mu już wybaczyła bo po jakieś godzinie obydwoje gdzieś zniknęli. Nikt o nic nie pytał, wszyscy wszystko wiedzieli. Dalej wydarzenia potoczyły się już samoczynnie. Tan zbratał się z Elsą, po czym obydwoje pijąc rozprawiali na temat jak powinno unikać się zatrucia alkoholowego. Yennefer zebrała wokół siebie całką pokaźną grupę wielbicieli jej urody którzy niemal przez cały czas rzucali jej komplementy. Czarodziejka zgrywała niedostepną ale co jakiś czas zerkała na losowo wybranego paladyna i puszczała mu oczko. A miała przy tym niezły ubaw, bowiem mało kto potrafił się oprzeć jej urodzie a kończyło się na tym że paladyni kłócili się nawzajem którego z nich Yennefer najbardziej lubi. Jednak nie wszyscy mieli takie szczęście w podrywaniu. Największym pechowcem był nekromanta który wypatrzył wśród czarodziejek jedną która wyjątkowo wpadła mu w oko. Nosiła ona na imię Neshi, miała płomienno-rude włosy oraz tajemniczy uśmiech. Pech chciał że była ona najbardziej nieśmiała z całego zakonu Zan Esu i bardzo skryta w sobie. Tymniemniej co jakiś czas rzucała okiem w stronę nekromanty który w pewnym momencie uchwycił jej tajemnicze spojrzenie. Może właśnie dlatego wpadła mu w oko. Zaprosił ją do stołu i próbował czymś zainteresować. Niedługo zajęło mu stwierdzenie faktu, iż wybuchy zwłok, wskrzeszanie zmarłych nie należą do zbytnich zainteresowań czarodziejki. Neshi chyba tylko z grzeczności udawała, że ją to interesuje. W końcu czarodziejka przeprosiła na moment i odeszła od stołu. Kane popadł w głęboką melancholię i zaczął pić razem z Tanem Białym który właśnie skończył rozmowę z Elsą na temat szkodliwości alkoholu dla zdrowia. Byli on jednymi z niewielu którzy jeszcze potrafili udźwignąć straszliwie ciężki jak się niektórym wydawało kufel piwa. Pozostali byli w stanie głębokiego, pijackiego snu. Jeden paladyn spał przewieszony wpół na szynkwasie, zaraz na nim leżało jedna z czarodziejek. Drugi wojownik oparty był o ścianę i mogło się wydawać że nie śpi, bo miał otwarte oczy, jednak po dogłębszej analizie niezaprzeczalnym był fakt iż ów człowiek pogrążony jest z objęciach morfeusza. Trzeci z paladynów leżał na podłodze z otwartymi ustami do których kapały mu resztki piwa ze szpuntu antałka, który stał na stole. Paru kolejnych paladynów leżało na podłodze zalanych w trupa. Tych którzy jeszcze widzieli na oczy i byli w stanie ustać w pionie, choć z trudnościami, było niewielu. Czarodziejek też było dosyć mało. Część z nich też się uchlała do nieprzytomności ale w odróżnieniu od paladynów siedziały one stołkach i spały na stole. Muzykanci którzy przygrywali cały czas spokojną muzykę także byli dosyć otępiali po kilku antałkach piwa, ale starali się wytrwać na wysokości zadania i grali dalej. Około północy Yennefer zakrzyknęła bełkotliwym głosem że ogłasza konkurs na najlepiej wyglądajacy czar. Do konkursu zgłosił się Tan Biały, Elsa, Yennefer oraz Kane. Jeżeli chodzi o nekromantę to został on właściwie zgłoszony mimo swej woli, żeby było sprawiedliwie: dwóch mężczyzn na dwie kobiety. I tak pierwszy zaczął Tan Biały. Nie zdziałał on wiele bowiem poziom promili we krwii skutecznie blokował przepływ energii magicznej. Jedyne co udało mu się zdziałać to była krótka złocista aura która na chwilę rozświetliła karczmę i mogła wyglądać całkiem efektownie gdyby nie fakt iż Tan nie miał więcej siły aby ją utrzymać. Tak więc aura zgasła, paladyn wydał głos zmęczenia przypominający dziwny gwizd, po czym padł na podłogę i zasnął. Następna w kolejce była Yennefer. Wyczarowała ona stos błyskawic które w ekompaniamencie trzasków oraz zapachu ozonu ułożyły się nad głową czarodziejki w imię : YENNEFER. Wszyscy zebrani byli pod wrażeniem. Posypały się oklaski. Następna była Elsa która nie chciała być gorsza od swojej koleżanki tak więc postanowiła zapanować nad żywiołem ognia. I okazało się to być fatalne w skutkach. Czarodziejka skoncentrowała umysł i wysłała impuls do płomienia pochodni wiszącej na ścianie. Niewiadomo dlaczego nie zdołała nad nim zapanować. Prowdopodobnie było to spowodowane długą „dyskusją” z Tanem Białem. Płomień powiększył się niebywale i rozbił na setki małych ogników które rozprysły się na całą gospodę. Kilka z nich spadły na Neshi której sukienka błyskawicznie zajęła się ogniem. Czarodziejka krzyknęła z bólu. Na pomoc poszedł jej nie kto inny jak nekromanta. Władca śmierci nadzwyczaj zwinnie jak na stan w jakim się znajdował doskoczył do czarodziejki i otoczył ją swym czarnym płaszczem gasząc płomień. Neshi chlipała. Kane starał się ją pocieszać. Odgarnął rude, troszeczkę nadpalone włosy, spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się. Jak zwykle uśmiech ten miał makabryczny wyraz. Czarodziejka także się uśmiechnęła. I od tego momentu nekromanta i czarodziejka nie rozstali się aż do końca zabawy. W międzyczasie paladyni dogasili płomienie, jednak w dosyć niekonwencjonalny sposób bowiem waląc mieczami, czym doprowadzili do porozrąbywania kilku kolejnych mebli oraz części podłogi. Jednak w tym momencie każdy był tak zalany że nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Mijały kolejne godziny. Część gości już wyszła, czy to o własnych siłach czy to z pomocą. Zostali tylko najtwardsi. Tych którzy zajmowali miejsce leżąc na podłodze bądź to na stołach wyniesiono do chlewiku za karczmę. Ci którzy zostali na pewno nie żałowali. Yennefer zaniepokoiła się że gdzieś nagle zaginęli Kane i Neshi. Uspokajał ją ledwo przytomny Tan który wyraźnie wskazywał piętro, uśmiechał się przy tym debilnie. Okazało się jednak że nekromanta i czarodziejka przebywali w tym czasem na miejscowym cmentarzu, bowiem czarodziejka zapragnęła nagle nauczyć się sztuki nekromancji a z kolei Kane zapragnął umieć władać żywiołami, a szczególnie żywiołem ognia. Neshi podejrzewała że Kane chciał odegrać się na Yennefer i przypiec ją trochę fireballem, jednak sam zainteresowany stanowczo się tego wypierał. Pierwszą naukę pobrała Neshi, a miała ona polegać na wskrzeszeniu jednego szkieleta. Kane użyczył czarodziejce swojej laski (+1 do wszystkich zdolności) i się zaczęło. Czarodziejka wytężyła umysł a nekromanta przekierował trochę energii pierwotnej do swojej laski. Nagle ziemia zadrżało a z grobu wstał szkielet. Miał w ręku potężny topór. Neshi aż pisnęła z radości dekoncentrując się nieco. Mało brakowało miało by to tragiczne skutki. Szkielet uwolniony spod kontroli ruszył w kierunku Kane zamierzając się toporem. Nekromanta był tak zdziwiony że w ogóle nie reagował. Dopiero gdy szkielet był niecały metr od niego, do nekromanty dotarło że za chwilę zdaży się ewenement na skalę światową czyli przywołany zabije przywołujacego. Kane zebrał myśli i starał się odesłać szkieleta. Udało mu się to w momencie gdy szkielet już zamachnął się na niego toporem. Nekromanta spocił się w tej całej sytuacji niesamowicie. Jednak nierozpamiętywał długo tego faktu. Teraz to on miał się uczyć. Neshi stanęła za nekromantą chwyciła go za ręce i uformowała kościste palce nekromanty w specyficzny znak. Kane narzekał nieco bowiem wydawało mu się że czarodziejka chce mu wyrwać palce ze stawów. Gdy w końcu je ułożył tak jak trzeba czarodziejka przykazała mu się skoncentrować, wyczuć źródło, pobrać z niego odrobinę mocy i skierować je na palce po czym uderzyć. Nekromancie wydawało to się bardzo skomplikowane, nie rozumiał za bardzo o jakie źródło chodziło. Ale nie wiedzieć jakim cudem udało mu się. A efekt przerósł jego najśmielsze oczekiwania. Niewielka kula ognia wyleciała z rąk nekromanty i uderzyła w kapliczkę. Mimo iż pocisk był dosyć mały, miał na pewno ogromną moc bowiem rozpieprzył kapliczkę w pył. Nekromata stał i patrzył na pogorzelisko z niedowierzaniem. Czarodziejka także nie dowierzała. Kane po chwili uśmiechnął się makabrycznie, spojrzał na swoje ręce i wymamrotał: Yenne..” Nie dokończył. Neshi spiorunowała go wzrokiem. „ Nawet o tym myśl. Cwaniaku jeden.” - syknęła

Minęła dłuższa chwila. W karczmie atmosfera stała się bardzo senna. Pozostali paladyni oraz czarodziejki zebrani byli przy największym stole. Trwała burzliwa dyskusja. Tan Biały wraz z swoim kompanem usilnie starali się przekonać czarodziejki że walka wręcz jest najbardziej skuteczna. Jednak gubili się w swoich argumentach, pletli czasami bez ładu i składu. Parę razy zdarzało im się że zrywali się z zydli krzycząc że mają niezaprzeczalny arument który pogrąży magię ale gdy mieli go wygłaszać zapominali co mają powiedzieć. Czarodziejki, także dobrze wstawione, krzyczały, że walka mieczem to oznaka prostactwa i chmastwa na co jeden z paladynów zerwał się i webełkotał że „wy się nie znacie, we łbach się wam poprzewracało i w ogóle jesteście dupencje niezadowolencje”. W tym momencie zareagował Tan Bialy który resztkiem sił ściągnął kompana ze stołu. Sam wstał i miał zamiar zapewne przeprosić czarodziejki, a stał przez chwilę chwiejąc się i myśląc intensywnie. Po dłuższej chwili powiedział to samo co kompan tylko dodał od siebie bełkotliwym głosem: „ a w ogóle to się was nie boimy !!! ot co !!” i wykonał gest kozakiewicza. Maginie ryknęły dzikim wrzaskiem, a jedna z nich rzuciła się na niego z zamiarem zapewne wydłubania oczu. Paladyni ryknęli śmiechem a czarodziejki stały się jakby obrażone. Nagle do sali wszedł Kane i Neshia. Trzymali się za ręce.

Nekromata i czarodziejka wyglądali prawie tak samo. Ich twarze były trupio blade, a wyrazy ich twarzy były jakieś dziwne.

Obydwoje upadli na podłogę i zaczęli się chichrać. Najpierw cicho a później coraz głośniej i spazmatycznie.

Nekromanta nie odpowiedział. Leżał teraz na ziemi i się śmiał. A z nim śmiała się także Neshi. Nagle jeden z paladynów wypalił.

Kane nagle spoważniał. Wstał, oparł się o ścianę i wyjął zza pazuchy mały flakon. Zbliżył się do paladyna i spojrzał mu głęboko w oczy. Wyciągnął flakon przed siebie.

Z szyjki naczynia uniosła się mgiełka. Paladyn wciągnał ją bez mrugnięcia okiem. Za chwilę zaśmiał się i wypowiedział tylko jedno :” Cczzaadd. Od tego momentu puściły wszelkie hamulce. Trupi jad wdychali wszyscy. Nawet Yennefer która była raczej przeciwna takim praktykom. Od tego momentu atmosfera po raz kolejny się ożywiła. Nekromancie urywał się kilka razy film. Zresztą tak jak wszystkim. Z tego co Kane pamiętał: wojownik który pierwszy powąchał trupi jad, zaproponował nekromancie aby ten wstąpił do Świętej Akademi Poladynów ; Tan Biały oświadczył się jednocześnie Yennefer i Elsie przy czym Yennefer powiedziała że się zastanowi a Elsa doznała zapewne oświecenia i powiedziała, że jest lesbijką, na co jeden „zawąchany” paladyn stwierdził: „Ja też !!” ; Neshi próbowała demonstrować nowo nabyte zdolności wskrzeszania, w tym celu wzięła laskę Kane i zaczęła nią wywijać co mogło się źle skończyć bo nagle z drzewca wyskoczyło ostrze i mało co nie uszkodziło w sposób okrutny innej czarodziejki ; kolejny paladyn ubzdurał sobie, że jest kolibrem, którego widział kiedyś w kedżystańskiej dżungli i teraz bzycząc i poruszając się na palcach uczył się latać, w końcowej fazie skończył zawieszony pod sufitem na belce podporowej i za nic nie chciał stamtąd zejść. Kane pamiętał także że rozmawiał o czymś z Neshią która siedziała mu na kolanach ale nie za bardzo mógł sobie przypomnieć o czym. Po tym fakcie urwał mu się na dobre film. I tak mnie więcej wyglądała diabelska impreza.....

„Tak, impreza była udana - pomyślał nekromanta zwlekając się ze stołu i rozglądając się ponownie po izbie. Panował w niej niesamowity burdel. Nagle Kane usłyszał jakiś rumor w kącie. Spod chmary butelek, pustego antałka po piwie, rozbitego stołu wygramoliła się postać. To był Tan Biały. Wyglądał koszmarnie. Oczy miał podkrążone. Był blady. Zanim nekromanta zdążył coś powiedzieć paladyn szybkim ruchem wychylił się przez okno i rzygnął na sporą odległość. Nekromantę zemdliło.

Nagle spod szynkwasu wygramolił się karczmarz. Także nie był w najlepszej formie. Gdy zobaczył całe pobojowisko, zbladł i przeżegnał się. Nie wymówił oni jednego słowa.

Tutaj nekromanta potknął się o zydel, lecz zdołał utrzymać równowagę. Nagle dostrzegł swoją laskę. Podniósł ją z triumfem. Nagle przez umysł przemknęła mu myśl:

Tan Biały ponownie zanurkował pod stos rozwalonych krzeseł i kufli.

Kane westchnał jeszcze głośniej. Wszedł za szynkwas, schylił się i wyciągnął małą flaszkę. Otworzył ją. Miętowy zapach dobiegł jego nozdrzy mile je łechcąc.

** KONIEC **

1

4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
02 Diabelska pułapka informacja
Martin Kat Naszyjnik 02 Diabelski naszyjnik 2
Reed Brennan 02 Impreza zamknięta
Brian Kate Reed Brennan 02 Impreza zamknięta
02 2004 diabelek
Wyk 02 Pneumatyczne elementy
02 OperowanieDanymiid 3913 ppt
02 Boża radość Ne MSZA ŚWIĘTAid 3583 ppt
OC 02
PD W1 Wprowadzenie do PD(2010 10 02) 1 1
02 Pojęcie i podziały prawaid 3482 ppt
WYKŁAD 02 SterowCyfrowe

więcej podobnych podstron