„DEBIUT.”
z rep. Edyty Geppert
Zamknęłam oczy, jakby oczy zaprószył mi gwiezdny roziskrzony pył.
Czas mnie otoczył, czas otoczył, co dla mnie zegarem twego serca bił.
I śnieg ze zboczy runął, toczył się lawiną,porwał, poniósł mnie i skrył.
I to mój debiut, i to mój debiut, to mój debiut był.
Mówiłeś: inna, jestem inna, niźli ta, coś patrząc na mnie o niej śnił.
Mówiłeś: zimna, jestem zimna, że to płomyk się we mnie zaledwie tlił.
Mówiłeś: winna, jestem winna, że to we mnie powód cały tego tkwił.
A to mój debiut, to mój debiut, to mój debiut był.
Jak ci tłumaczyć, jak tłumaczyć, że tak bywa, przecież ty byś ze mnie kpił.
Jak ci wybaczyć, jak wybaczyć, kiedy nawet na żal nie mam przecież sił.
To nic nie znaczy, nic nie znaczy, tuż pod powiekami gaśnie gwiezdny pył.
To nic nie znaczy, że to mój debiut, to mój debiut był.
To nic nie znaczy, że to mój debiut, to mój debiut był.