„Sumienie? Mglisty kształt, puste słowo, jeszcze jedno słowo...” Do jakich refleksji na temat kategorii sumienia skłania Cię lektura wybranych utworów literackich?
Poetka współczesna Anna Kamieńska zdefiniuje sumienie jako „wewnętrzną wagę”, „Jest we mnie waga, która waży (...) żywych i umarłych miłości zawsze nierówne”. (wiersz pt. „Wagi”)
Sumienie to kategoria moralna -wyznacza kierunek naszych wyborów „waży” argumenty „za” i przeciw podejmowanym przez nas decyzjom, nadaje kształt naszemu życiu.
Człowiek to wspaniała, skomplikowana istota stworzona na obraz boski. W nim obok „gliny ludzkiej” jest „iskra boga słońca”, a więc obok pierwiastka „niskiego”, ziemskiego cząstka „wysoka”, boska. Przychodząc na świat jest czysty jak „tabula rasa”, w której „zapisaniu”, istotną rolę odgrywają rodzice, rodzina, tradycja, otoczenie. Te czynniki mają wpływ na budowanie systemu wartości. Przy pomocy owego systemu człowiek stara się jak najlepiej, jak najgodniej wykorzystać najważniejszy boski dar- Życie. W wyborze właściwej drogi pomaga mu coś, czego nie możemy scharakteryzować ziemskimi kategoriami, jakiś „mglisty kształt”. Jest to Sumienie. W takim razie wydawałoby się, że świat powinien być pełen dobrych, wspaniałych ludzi. Jednakże tak nie jest. Na świecie jest mnóstwo Zła, czynionego przez tych, którzy uśpili własne sumienie, dla których jest ono tylko „pustym słowem”. Należy postawić pytania: Czy jest to do końca możliwe, czy można „uśpić” część naszego „ja” i normalnie funkcjonować? A może lepiej, korzystniej wyciszyć zupełnie ów wewnętrzny głos? Czy ludzie, którzy próbują to zrobić, zasługują na miano człowieka?
Sumienie jest kategorią moralną, a więc czynnikiem odgrywającym istotną rolę w życiu człowieka, już od wieków skłania pisarzy do refleksji. Jednym z takich autorów jest Sofokles. W swoim dramacie pt. „Antygona” przedstawia młodą tebańską księżniczkę, która do końca była wierna sobie. To ona jedna w obliczu zakazu, jaki wydał nowy król Teb- Kreon, potrafiła powiedzieć: nie. Choć większość tebańczyków myślała tak jak Antygona, tylko ona była w stanie przekroczyć zakaz. Kreon zabronił pochować ciało Polinejkesa, który zginął w bratobójczej walce. Nowy władca uznał Polinejkesa za zdrajcę ojczyzny, gdyż w walce o tron, który miał mu oddać jego brat Eteokles (a tego nie uczynił), użył obcych wojsk. Z tego względu Kreon wydał zakaz, w myśl którego ciało Polinejkesa miało gnić poza murami miasta, zbezczeszczone przez dzikie bestie, co uniemożliwiało jego duszy znalezienie się w Hadesie. Natomiast Eteoklesowi- bohaterowi narodowemu wyprawił uroczysty narodowy pogrzeb. W obliczu zaistniałej sytuacji jedynie Antygona, w przeciwieństwie do swej siostry, Ismeny, nie jest zdolna do kompromisu, naginania się do sytuacji, aby ratować życie. A przecież to młoda kobieta, która w życiu mogła zaznać szczęścia, miłości małżeńskiej, młodość, macierzyństwa. Jednakże ona rezygnuje z tego na rzecz wierności samej sobie, wyznawanym przez siebie wartościom. Dla niej liczą się prawa boskie, a nie te stanowione przez człowieka. Ważniejsze jest życie pozagrobowe, toteż podejmuje ona następującą decyzję:
„Pogrzebię. Potem- zginę, ale z chwałą! (...)
Wszakże tam zmarłym
Dłużej mam miłą być niż tu ziemianom”
Ona „nie widzi bólu w tym, że taki los ją spotka, lecz by z jednej matki brata pogrzebać nie miała po śmierci, /To straszny ból! Więc los jej jej nie martwi”. Dla Antygony wartością jest odwaga mówienia prawdy, tego co się myśli, toteż ona -odważna, harda, dumna- powie:
„Mój los- współkochać,
nie- współnienawidzić”.
A następnie udowodnić to czynem: pogrzebie Polinejkesa, który według niej zasługuje na takie traktowanie jak Eteokles, bo przecież nie można wybierać między braćmi, z którymi zawsze, bez względu na okoliczności, jest połączona więzami krwi. Rozkaz Kreona godził w siostrzane uczucia Antygony, dlatego musiała się zbuntować.
Postąpiła tak jak jej dyktowało sumienie. Przez to straciła szansę na spokojne, bezpieczne, dostatnie życie księżniczki tebańskiej, narzeczonej Hajmona, syna króla. Lecz czymże jest to wszystko wobec czystości wewnętrznej, spokojnego sumienia, zgodności myśli, uczuć i czynów?
Inną postacią, która tak jak Antygona do końca szła za głosem sumienia, jest Antenor- bohater tragedii Jana Kochanowskiego zatytułowanej „Odprawa posłów greckich”. Utwór zawiera dyskusję o tym, czy ważniejsze jest szczęście jednostki, czy państwa. Jest to problem ponadczasowy, uniwersalny. Dotyczy więc również Polski współczesnej Kochanowskiemu. Troja jest tylko maską, kostiumem historycznym. Przesłanie „Odprawy posłów greckich” stanowi apel do władców, dostojników państwowych o rządy mądre i sprawiedliwe. Władcy powinni troszczyć się o sprawiedliwość, gdyż możliwe jest wówczas, by obywatele żyli lepiej, byli szczęśliwi, we własnym państwie. Gdy nie ma sprawiedliwości, rodzi się słabość wewnętrzna, a z niej- słabość zewnętrzna. Zdaniem Kochanowskiego rządzący powinien dbać o swoje państwo i podwładnych tak jak Bóg dba o swoja owczarnię. Władca musi być jak ojciec, kochający, ale zarazem surowy i sprawiedliwy i nieprzekupny:
„Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie,
A ludzką sprawiedliwość w ręku trzymacie,(...)
Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi,
Żeście miejsce zasiedli Boże na ziemi,
Z którego macie nie tak swe własne rzeczy,
Jako wszystek ludzki mieć rodzaj na pieczy.”
Priam i jego syn nie spełnili tego ideału, ich celem było dobro prywatne i narażali tym społeczeństwo na konflikt prowadzący do wojny.
Młody i nierozważny Aleksander ulega namiętnościom, kieruje się racjami egoistycznymi. Zupełnie przeciwstawne racje wyznaje dojrzały i mądry Antenor. On gości u siebie posłów greckich, żądających zwrotu Heleny, porwanej przez Aleksandra. Na postępek przyjaciela argumentowany przez niego następująco:
„Wenus mi ją samą
Najpierwej zleciła i za żonę dała.”
Antenor patrzy jak w „Iliadzie” Hektor, ostro potępiający brata, „Parysa zelżonego”. Wychodzi z założenia, iż wszystkim należy użyczać gościny, nawet przeciwnikom, jeśli tylko są oni uczciwi. Aleksander zarzuca Antenorowi, że ten użycza gościnności Grekom, na co Antenor odpowiada iż przyjmie każdego kto jest uczciwy i sprawiedliwy i nie jemu sądzić kto jest zły- „Swoje sumienie każdego ma sądzić”.
Obiektywny Antenor, uważa, że jeśli obcy występuje w słusznej sprawie, to należy go poprzeć. On nie ulega przekupstwu, dla niego ważniejsze jest dobro państwa. Na rzucone przez Aleksandra zarzuty, iż przyjmuje Greków w celu uzyskania dla siebie korzyści materialnych- odpowiada:
„Trzeba mi bowiem sędziom na podarki,
Bom cudzą żonę wziął, o którą czynią”.
Tylko Antenor spośród członków rady trojańskiej nie daje się przekonać Aleksandrowi, mimo iż ten używa bardzo silnych argumentów, godzących w przyjacielską lojalność Antenora.
Antenor, którego cechuje rozwaga, łączy pojęcie przyjaźni ze słuszną sprawą dobra publicznego, z pojęciem czystości sumienia. Ważna jest dla niego prawda, sprawiedliwość i uczciwość. Z tego względu przyjaciel syna Priama nie uzna opinii większości za słuszną, gdyż kłóci się ona z jego sumieniem i- jak Antygona- do końca pozostanie wierny sobie. Postępowanie Aleksandra przyczyni się do zguby miasta, „pod mury nieprzyjacielskie staną szańce”, a na sprawcę nieszczęścia spadnie zasłużona kara. Jan Kochanowski również w pieśni „Serce roście” zawierającej zapis refleksyjny dotyczący sumienia ukazuje stoicką postawę wobec życia- wyborów należy dokonywać zgodnie z zasadami „cnoty” (skarb wieczny, klejnot drogi) wtedy człowiek żyje również w zgodzie z sobą- „Ale to grunt wesela prawego, kiedy człowiek sumienia całego”. Jeśli zaś człowiek żyje w niezgodzie z wartościami, postępuje jednocześnie wbrew sobie, bo naraża się na wyzuty sumienia, które potrafią „zaprawić goryczą” radość istnienia:
„Ale kogo gryzie mól zakryty
Nie idzie mu w smak obiad obfity
Żadna go pieśń, żaden głos nie ruszy...”
Jak powiedział Fiodor Dostojewski, „Człowiek to tajemnica”, której do końca nawet on sam nie może odgadnąć. Wielokrotnie zdarza się, iż człowiek o wrażliwym sumieniu, niezbyt świadomie popełnia okropny błąd. Wtedy odzywa się najlepszy „doradca” i poprzez wyrzuty sprowadza „błądzącego” na właściwą drogę. Za przykład może tu służyć tytułowy bohater utworu „Lord Jim” Josepha Conrada.
Był on jednym z synów pastora. Atmosfera domu rodzinnego wykształciła w nim uczciwość, wierność, dobroć, współczucie dla krzywdy ludzkiej, odwagę. Dla tego wykształconego Europejczyka wiernego kodeksowi etycznemu honor- to najważniejsza rzecz. Powieść opisuje losy człowieka, którego ukształtowała wielka literatura romantyczna, idealisty i indywidualisty, młodzieńca, który głęboko wierzył w to, że można i trzeba w rzeczywistości realizować marzenia, że można dosięgnąć ideału. Na wzór posagów antycznych piękno zewnętrzne było odbiciem piękna jego duszy: „Był to rodzaj człowieka, któremu by się oddało- na podstawie jego wyglądu -statek w opiekę, mówiąc dosłownie i w przenośni”. Miejscem akcji powieści Conrada jest morze. Właśnie żywioł morski, z którym zmaga się człowiek jest terenem próby i doświadczeń, decyzji i wyborów moralnych bohaterów, także i Jima.
Tytułowy bohater postanawia zostać marynarzem i zaciąga się na statek szkoleniowy, gdzie odbywa praktykę. Ów idealista ma pełne zaufanie do własnej wyobraźni, wypełnionej serią aktów wielkiej odwagi, uśmierzeniem buntów w podzwrotnikowych krainach, ratowaniu rozbitków. Zaufanie to osłabia w bohaterze zdolność do rzeczywistej interwencji, opóźnia jego reakcje. Niespójność charakteru przyniesie Jimowi pierwszą porażkę jeszcze w życiu młodzieńczym- nie zdąży skoczyć z pokładu szkolnego okrętu na kuter spieszący z pomocą rozbitkom.
Pospieszył się natomiast z drugim skokiem, który zaważył na jego życiu. Nie lęk przed śmiercią miał wpływ na decyzję skoku do łodzi ratunkowej z pogrążającej się w oceanie „Patny”. Okoliczności, przykład kapitana- którym jednocześnie pogardzał- oraz impuls odegrały durzą rolę. Jim, wychowany na literaturze, nazwie ten skok swoją klęską. On ma wyrzuty sumienia dlatego, że nie skorzystał z danej mu szansy i okazał się niezdolny do wyczekiwanego czynu. „Co za sposobność przepadła- mówi i dodaje:- Wszystko polega na tym, żeby człowiek był w pogotowiu. Ja nie byłem, nie byłem- w tamtej chwili”- zarzuca sobie. W tym właśnie sensie skok z „Patny” był upadkiem „z wysokości, na którą się juz nigdy nie będzie mógł wspiąć”.
Idący za ideałem, marzeniem Jim będzie miał możliwość rehabilitacji w małym kraju malajskim, na wyspie Patusan. Uciekinier ze społeczeństwa białych, w którym to najmniejsza wzmianka o słynnej wtedy sprawie z „Patną” wytrącała go z równowagi, w głębi puszczy, wśród wiernych serc dzikusów osiągnie upragnioną przywódczą pozycję. Dokona też swego wymarzonego czynu: podejmie na czas, zgubną dla siebie decyzję. W jej konsekwencji zginie z rąk Malaja, ale z dumą w oczach, z poczuciem, że pozostał tym razem na pokładzie „Patny”, której właściwie nie opuszczał od pamiętnego wydarzenia z pielgrzymami.
Marzenie doprowadziło Jima do śmierci, lecz śmierć ta to w pewnym sensie zwycięstwo bohatera. Umiera on bowiem ze spokojnym sumieniem, w stanie czystości wewnętrznej, kiedy to jego myśli, uczucia i czyny są zgodne. „Mglisty kształt” przyczynił się do tego, iż po dokonaniu haniebnego czynu nie uciekł przed odpowiedzialnością, ale godnie przyjął karę i jeszcze się wspaniale zrehabilitował. Wierność, konsekwencja i upór w postępowaniu doprowadziły do śmierci, ale śmierci wspaniałej dla bohatera, gdyż będącej wykorzystaniem owej „sposobności” i możliwością ponownego stania się godnym miana człowieka.
Sumienie odegrało niezwykle ważną rolę w życiu Jacka Soplicy. Bohater „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza był typowym sarmatą, szlacheckim warchołem obdarzonym wielkim temperamentem i zdolnościami przywódczymi, który zdając sobie sprawę ze swej wartości: „rodzinę Sopliców miał jakby w dowództwie i trzysta ich kreskami rządził wedle woli”, myślał że mu się wiele od świata należy. Na tym etapie w jego życiu pojawia się Ewa Horeszkówna. Miłość do niej początkowo ma pozytywny wpływ na bohatera, rzeźbi jego wnętrze. Jednakże trwa to krótko- do momentu, kiedy pewnemu siebie Jackowi Soplicy Stolnik podaje „czarną polewkę”. Od tej pory wielkie uczucie zaczyna swe destruktywne oddziaływanie: nieszczęśliwe małżeństwo, utrata autorytetu. Mickiewicz ukazuje niszczącą siłę miłości, która powoduje upadek moralny, zbrodnię na Stolniku Horeszce. I już na tym etapie, kiedy Soplica stoi przed zamkiem Stolnika, zaznacza się rola sumienia:
„Czyż uciekałem, kiedyś mierzył do mnie z góry?
Utkwiłem oczy we dwie twojej broni rury,
Rozpacz jakaś! Żal dziwny do ziemi mnie przybił
Czemuż, ach mój Gerwazy, czemuś wtenczas chybił” -mówi relacjonując tamten wypadek. To ów „mglisty kształt” nie pozwolił mu na wykorzystanie pojawiających się przed nim możliwości, oferowanych przez zaborcę rosyjskiego, uznającego Soplicę za swego sprzymierzeńca. Wręcz przeciwnie -jak niegdyś był dumnym, tak teraz stał się pokornym kwestarzem, wstąpił do zakonu bernardynów i nazwał się Robakiem -„jako robak w prochu”. Sam sobie wybiera karę, wybiera anonimowość, a wszystkie swe przyszłe czyny oddaje w ręce Boga. Od tej pory to, co robi, jest poświęcone ogółowi i ojczyźnie. Duma, pycha i zbrodnia zostają zamienione na krew, poświęcenie i pokorę. W życie bohatera wkracza historia - wielka scena polityczna Europy staje się polem do działania, daje możliwość odkupienia win czynem. Robak wychodzi naprzeciw wypadkom. Jest nie tylko żołnierzem na takich frontach wojen Napoleona, ale także emisariuszem, wielokrotnie przenikającym do kraju. „Użyteczne” czyny konspiratora bardziej odpowiadają mu niż sławne bitwy. Rola konspiratora wiąże się często z więzieniem, gdzie nieraz przebywa. Jednak mimo to nie rezygnuje ze swej działalności. Ma w świadomości swą pierwszą biografię. Nie przyznając się do niej, organizuje jeszcze dodatkowo spisek powstania, przygotowując przez to grunt wojskom napoleońskim, aby mogły łatwo przejść przez Litwę do Rosji. Dom Sopliców wybiera na ten, który „pierwszy się uzbroi”. Chce, aby „pierwszą Pogoń w Litwie zatknęli krewni jego”. To, iż wraca do Soplicowa, miejsca dawnej miłości i zbrodni, jest kolejnym rodzajem kary i pokuty. Plany mnicha częściowo się spełniają. On sam jednak zostaje ranny i umiera bez świadomości rehabilitacji, ale nie odgrywa to istotnej dla niego roli. Najistotniejszy jest fakt uzyskania zgody z samym sobą, przebaczenia Bożego i przebaczenia największego wroga- Gerwazego Zapewnia mu to czystość wewnętrzną, a więc i uspokojenie sumienia, tak ważnego w jego życiu, a dzięki któremu wzniósł się na wyżyny człowieczeństwa.
Jednak nie zawsze dobro ojczyzny idzie w parze z postępowaniem zgodnym z głosem sumienia. Przykładem tego są dzieje bohatera utworu Adama Mickiewicza- Konrada Wallenroda.
Już w dzieciństwie został dramatycznie doświadczony, kiedy w jego „sielskie, anielskie” życie wkroczyli Niemcy, zabili ojca, matkę, braci, a jego samego porwali. Trafił pod opiekę Winrycha, który dał mu poczucie bezpieczeństwa i miłość, był jego ojcem chrzestnym, nauczył rzemiosła rycerskiego. Młody Litwin, Walter Alf, z dala od ojczyzny był narażony na wynarodowienie. I to by się zapewne stało, gdyby nie pojawienie się w jego życiu Halbana, który: „Rozpowiadał o Litwie, duszę stęsknioną otrzeźwiał/ Pieszczotami i dźwiękiem mowy ojczystej, i pieśnią”, uczył miłości do ojczyzny -Litwy. Walter za sprawą starca zyskał świadomość narodową. Bez wątpienia był to dla bohatera ogromny dar, ale jednocześnie obciążenie. Walter nie mógł jak wolni rycerze „na polu otwartym bić się równymi siłami”, on był niewolnikiem, a „jedyna broń niewolników - podstępy”. Halban obciążył go świadomością misji -zemsty, koniecznością udawania i pozostaniem na zamku Winrycha do odpowiedniego czasu. Kiedy w biografii młodzieńca pojawia się szansa narzucenia maski, przestania bycia obłudnym- ów bohater tak bardzo pragnący zgodności ze swym sumieniem- skorzysta z niej. W efekcie trafia na dwór księcia Kiejstuta, gdzie znajduje szczęście, dom i miłość. Jednak jest to nietrwałe, gdyż historia nie pozwala na spokój bohatera, którego „wielkie serce jest jak ul zbyt wielkie”. Z jednej strony przeklina godzinę, „w której od wrogów zmuszony” będzie musiał sięgać po „metodę lisa”, a z drugiej - „szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w ojczyźnie”. Walter Alf opuszcza Litwę i ogarnięty „żądzą zemsty” wyrusza do Niemiec. Staje się giermkiem hrabiego Konrada Wallenroda, którego zabija. Następnie ucieka do Hiszpanii - występując pod imieniem Wallenroda - a stamtąd już jako sławny rycerz trafia do zakonu krzyżackiego, składa śluby zakonne. Po latach zostaje wybrany Wielkim Mistrzem, mimo to nie jest on szczęśliwym i spokojnym człowiekiem. Choć był jeszcze młody, ale włosy jego już były siwe, „zwiędłe jagody napiętnowane starością cierpienia”, cierpienia człowieka, który nie może zaznać spokoju wewnętrznego, gdyż ma świadomość swej zbrodni, ohydy, przestępstw, które popełnił. Jest bohaterem tragicznym, rozdartym wewnętrznie pomiędzy koniecznością dokonania misji ratowania ojczyzny, a własnym sumieniem. Zasada „cel uświęca środki” doprowadziła go do samozniszczenia. W obliczu dzieła zniszczenia zakonu krzyżackiego powie:
„Trafiłem w serce stugłowej poczwary,(...)
Zgorzały miasta, morze krwi wyciekło;
Jam to uczynił, dopełnił przysięgi,
Straszniejszej zemsty nie wymyśli piekło”.
Ale później doda: „<<Ja więcej nie chcę, wszak jestem człowiekiem!
Spędziłem młodość w bezecnej obłudzie,
W krwawych rozbojach- dziś schylony wiekiem,
Zdrady mię nudzą, niezdolny do bitwy,
Już dosyć zemsty- i Niemcy są ludzie.
Bóg mię oświecił...>>”
Był to człowiek, który nie potrafił, po dokonaniu tak strasznego czynu wrócić do normalnego życia. Szukał zapomnienia w samotności w swej celi zamkowej i „trunku palącym”. Dla niego sumienie znaczyło więcej niż „jeszcze jedno słowo”, a już zapewne nie było „pustym słowem”, toteż „jak Samson jednym wstrząśnieniem kolumny „Zburzył gmach cały, i runął pod gmachem”- nie potrafiąc żyć, popełnił samobójstwo.
Czasami bywa tak, że chęć posiadania, władzy, jest tak silna, iż człowiek, mimo że wie, iż to niemożliwe, próbuje zabić, lub chociażby uśpić swe sumienie. I tak ma się rzecz w przypadku bohatera Szekspira. W chwili, kiedy go poznajemy Makbet to modelowy rycerz, najznakomitszy dowódca, wierny, lojalny sługa kochający swego króla. Najważniejsze dla niego to: Bóg, Honor, Ojczyzna i etos rycerski. Jest to więc człowiek mający poczucie moralności, zdający sobie sprawę, jaki potworny jest czyn zabójstwa króla, do którego namawia go żona i jakie on może ponieść konsekwencje. Makbet jest człowiekiem, który ma świadomość moralną, w jego myśleniu funkcjonuje wyraźnie rozdzielone dobro i zło. Spotkanie z czarownicami powoduje zachwianie się jednoznaczności tych pojęć. Makbet zaczyna w złu widzieć zyski. Żądza władzy staje się coraz większa. W jego świadomości tkwi także dobro, dlatego też będąc prawie zdecydowanym, jest równocześnie przestraszony. Nie potrafi popełnić tej zbrodni bez żony. To ona jest „machina napędowa” morderstwa. Makbet jest słaby i nie potrafi dopełnić zbrodni. Dokonuje tego Lady Makbet, która z miłości do męża wypełniła się złem i zabiła swa kobiecość. Dla niej wystarczy trochę wody, a ręce po zbrodni mogą być czyste, jak każde inne. Jest to dowód, iż w strukturze psychicznej Lady Makbet nie funkcjonuje żaden „mglisty kształt”. Ale czy jest to do końca prawda, czy to jest w ogóle możliwe? Czy rzeczywiście „Człowiek jest podły, do wszystkiego przywyka”? Nie, to nieprawda, a dowód? Wystarczy przyjrzeć się losom małżeństwa Makbetów po dokonaniu zbrodni.
Kara za morderstwo jest straszna, dosięga ich już „TU”, na ziemi. Zabójcy cierpią już za życia, czara z jadem, jaką podali światu, obraca się przeciw nim. Ginie harmonia między małżonkami, Lady Makbet nie rozumie męża, który mówi:
„Zdało mi się, że słyszałem
Głos wołający: Nie zaśniesz już więcej!”
Według niej wyobraźnia i marzenia to, rozmiękczanie tęgości ducha”. Ona do czasu dokonania zbrodni i tuż po zachowuje zimną krew, w przeciwieństwie do Makbeta, który żałuje, że nie „umarł godzinę przed ich wypadkiem, zamknąłby był piękny okres żywota”. Owszem, dzieło dało mu wielkość, ale stracił wiarę we wszelkie wartości. Władza królewska nie potrafiła spowodować powrotu Makbeta do normalnego życia. Bohater, słysząc ciągłe kołatanie do wrót zamku, rozumie, ze jest to kara, która otwiera przed nim piekło. Jego struktura wewnętrzna ulega coraz większemu rozbiciu. Rozdwojony w sobie Makbet rozmawia z duchem Banka. Jest to także rozmowa z głosem jego sumienia. Makbet nie potrafi patrzeć w oczy żony błyszczące i przypominające mu zbrodnię, która zniszczyła jego wewnętrzny ład. Nie może znieść jej obecności. Na zamku nie ma dla niego już nikogo, z kim mógłby porozmawiać i kto mógłby go zrozumieć. Z owej pustki, braku sensu życia rodzi się rozpaczliwa potrzeba zapukania do bram piekła, lub chociażby otrzymania znaków. Wielka rozpacz króla rodzi w nim odwagę spojrzenia w przyszłość. Jak się okazuje jest ona tragiczna, to „bezimienne dzieło”.
Tymczasem Lady Makbet , która do pewnego momentu była gotowa stawić czoła sobie i swojej osobowości, stała się strzępem człowieka. Żyjąca samotnie, pozbawiona kontaktu z mężem, królowa cierpi nie tylko na lunatyzm, ale także na schizofrenię, skrajne skoncentrowanie na sobie. Lady Makbet nie widzi innych, nie potrafi z nikim nawiązać kontaktu. Wędrując w ciemnościach rozmawia ze sobą o przyczynach nieszczęścia. Pozostawiona sobie okazuje się być osobą wrażliwą, której sumienie nie pozwoliło wytrzymać ogromnego obciążenia zbrodnią. Jeszcze przed śmiercią, rozumianą dosłownie, stała się umarła dla świata.
Makbet zanim umrze, tuż po śmierci swej żony wygłosi monolog, w którym wyrazi, że wszystko to, co do tej pory miało miejsce:
„Życie jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swoją rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie
W nicość przepada”.
Zadaniem człowieka jest, aby owe „parę godzin”, przeżyć najlepiej. W tym pomocny jest bez wątpienia „mglisty kształt”. To właśnie ci, którzy postępują zgodnie z sumieniem są godnymi miana człowieka i mogą z dumą, bez żadnych obaw, spojrzeć w oczy innemu człowiekowi. Ten wspaniały wewnętrzny głos jaki tkwi w naszej podświadomość, niejednokrotnie pomaga podźwignąć się z upadku, zrehabilitować się. To bez wątpienia nie jest „puste słowo”, na które można nie zwracać uwagi. Człowiek, który nie dopuszcza do swej świadomości głosu sumienia, będąc „mniej niż niczym pośród ludzi”, ponosi klęskę.