Stanisław Lem
Solaris - streszczenie
Przybysz
Główny bohater - Kelvin w specjalnie skonstruowanym urządzeniu odbywa podróż na stację znajdującą się na planecie Solaris. Już w czasie lądowania dziwi się, że wita go tylko głos komputera.Zazwyczaj przybycie nowego człowieka budzi duże zainteresowanie wśród pracowników stacji, dla których jest ono ważnym wydarzeniem. Lądowanie nie trwa długo i kończy się pomyślnie. Bohatera zastanawia jednak panująca cisza i brak ludzi. Dopiero po przejściu dziwnie zabałaganionych pomieszczeń, w jednym z pokoi zauważa człowieka: Znałem go. Był to Snaut, zastępca Gibariana, cybernetyk. Kelvin czytał o nim w podręcznikach, gdy przygotowywał się do wyprawy. Bohater szybko zauważa, że Snaut jest pijany i nie ma większej ochoty odpowiadać na jego pytania. Kelvin dopytuje się szczególnie o Gibariana, ale z niejasnych odpowiedzi rozmówcy udaje mu się wyciągnąć wniosek, że Gibarian nie żyje. Okazuje się, że Snaut nie pamiętał nawet o tym, że na Stacji Solaris miał ktoś wylądować, chociaż był o tym uprzedzany. Snaut mówi, że w laboratorium jest jeszcze jeden człowiek - Sartorius. Mówi też Kelvinowi, że gdyby zobaczył na stacji kogoś innego nie powinien nic robić. Nie chce jednak wyjawić kim mógłby być ów ktoś. Każe mu po prostu uważać. Rozmówcy rozstają się. Kelvin na polecenie Snauta idzie się przebrać i uporządkować swoje rzeczy.
Solaryści
Kelvin idzie do pokoju nie zajmowanego przez nikogo. Tutaj również panuje bałagan. Bohater ustawia po swojemu przedmioty, prowizorycznie barykaduje drzwi (ostrzeżenia doktora Snauta wywarły na nim wrażenie) i bierze prysznic. Zauważa, że do umówionego spotkania ze Snautem zostało jeszcze pół godziny i zastanawia się nad sytuacją, jaką zastał na stacji. Zaczyna czytać książkę pt. Historia Solaris. Bohater już ją zna, ale my dowiadujemy się więcej o miejscu, gdzie toczy się akcja.
Bohater wspomina: Odkrycie Solaris nastąpiło niemal na sto lat przed moim urodzeniem. Planeta krąży wokół dwóch słońc - czerwonego i niebieskiego. Przez czterdzieści lat z górą nie zbliżył się do niej żaden statek. Przez długi czas uczeni byli przekonani, że na Solaris nie może istnieć życie (opisy rodem z podręcznika do fizyki pomijam). Po pewnym czasie okazało się, że planeta ma orbitę nietrwałą (cokolwiek miałoby to znaczyć), a potem zaczęto się nią bardziej interesować - (…) okrążyła ja wyprawa Ottenskjolda, który badał planetę z Laookoona i dwu towarzyszących statków posiłkowych. Wyprawa ta miała charakter prowizorycznego, zaimprowizowanego zwiadu, tym bardziej, że nie była zdolna lądować. Wprowadziła na orbity równikowe i biegunowe większą ilość automatycznych satelitów - obserwatorów, których głównym zadaniem były pomiary potencjałów grawitacyjnych. Ponadto zbadano powierzchnie planety, niemal w całości pokryta oceanem, i nieliczne, wznoszące się nad jego poziom płaskowyże. Jak było oczekiwane, nie odnaleziono żadnych śladów życia ani na lądach, ani też nie dostrzeżono ich w oceanie. Zaskoczeniem było odkrycie, że planeta ma jednak trwałą orbitę. Do zbadania Solaris wysłano sateloid. Dane, które zebrał, potwierdziły ostatecznie spostrzeżenie ekspedycji Ottenskjolda o aktywnym charakterze ruchów oceanu. Po pół roku na planetę wyruszyła ekspedycja Shannnahana. Należący do jego załogi naukowcy nie mogli dojść do wspólnych ustaleń w sprawie oceanu, który został uznany za twór organiczny (nazwać go żywym nikt jeszcze podówczas nie śmiał). Gdy jednak biologowie widzieli w nim twór prymitywny - coś w rodzaju gigantycznej zespólni, a więc jak gdyby jedną, spotworniałą w swym wzroście, płynną komórkę (ale nazywali go „formacją prebiologiczną”), która cały glob otoczyła galaretowatym płaszczem, o głębokości sięgającej miejscami kilku mil - to astronomowie i fizycy twierdzili, że musi to być struktura nadzwyczaj wysoko zorganizowana, być może bijąca zawiłością budowy organizmy ziemskie, skoro potrafi w czynny sposób wpływać na kształtowanie orbity planetarnej. Żadnej bowiem innej przyczyny, wyjaśniającej zachowanie się Solaris, nie wykryto, ponadto zaś planeto fizycy wykryli związek pomiędzy pewnymi procesami plazmatycznego oceanu a mierzonym lokalnie potencjałem grawitacyjnym, który zmieniał się w zależności od oceanicznej „przemiany materii”. Pojawiały się różne hipotezy uczonych, którzy próbowali dociec, czym naprawdę jest ocean i jak stabilizuje on orbitę planety. Wyniki kolejnych badań znów zadziwiły naukowców. Wykazały one, że ocean (…) potrafi bezpośrednio modelować metrykę czasoprzestrzeni, co prowadzi między innymi do odchyleń w pomiarze czasu na jednym i tym samym południku Solaris. Odkrycia sprawiły, że liczne dotychczasowe teorie naukowe stały się nieaktualne. W czasach, gdy Kelvin chodził do szkoły wiedziano już, że na Solaris istnieje życie i planeta ma jednego, ale za to niezwykłego mieszkańca. Nadal zastanawiano się jednak, czy ocean można by nazwać istotą rozumną. Prowadzone eksperymenty nie mogły dać jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.
Bohater przegląda kolejne tomy dzieła. Zawierają one miedzy innymi opis prób nawiązania kontaktu z oceanem. Ocean brał (…) aktywny udział w kształtowaniu aparatów używanych przez człowieka w tych eksperymentach. Modyfikował pewne elementy zanurzanych weń urządzeń, wskutek czego zapisywane rytmy wyładowań zmieniały się, aparatury rejestrujące utrwalały mrowie sygnałów, jak gdyby strzępy jakichś olbrzymich działań wyższej analizy, ale co to wszystko znaczyło? (…) Któż to mógł wiedzieć, skoro niepodobna było uzyskać dwa razy takiej samej reakcji na bodziec. (…) Skoro żadnego doświadczenia niepodobna było powtórzyć? Matematycy doszli do przekonania, że mają przed sobą myślącego potwora, że jest to rodzaj milionokrotnie rozrosłego, opasującego całą planetę, protoplazmatycznego morza - mózgu, który trawi czas na niesamowitych w swej rozpiętości teoretycznych rozważaniach nad istota wszechrzeczy, a wszystko to, co wychwytują nasze aparaty, stanowi drobne, przypadkowo podsłuchane strzępy owego toczącego się wiekuiście w głębinach, przerastającego wszelką możliwość naszego pojmowania, gigantycznego monologu. Pozostali badacze spierali się z nimi, a Solaris nadal było dla człowieka tajemnicą. Dla młodych ludzi sprawa Solaris była ważna, ponieważ chodziło im nie tyle o zbadanie planety, ile o przekroczenie granic ludzkiego poznania. Zastanawiano się też, czy procesy zachodzące w oceanie można nazwać myśleniem i czy jest ono możliwe bez świadomości.
Następnie Kelvin ogląda mapę Solaris. W pewnym momencie wydaje mu się, że jest obserwowany. Pokój jest pusty, ale bohater zaczyna mieć wrażenie, że obserwuje go właśnie nieprzenikniona ciemność za oknem. Szybko zaciąga zasłony i zaczyna się zastanawiać, gdzie podziały się wszystkie automaty, które powinny znajdować się na stacji (dotychczas spotkał tylko automat zajmujący się obsługą jego lądowania).
Kelvin wychodzi z pokoju i udaje się na spotkanie ze Snautem. Na korytarzu znajduje drzwi prowadzące do pokoju zamieszkiwanego przez Gibariana. Wchodzi do pomieszczenia. Tam również zastaje bałagan - poprzewracane sprzęty, książki, potłuczone szkło, wszędzie jakieś kartki. Bohater zaczyna przeglądać zapiski Gibariana. Nagle słyszy dobiegające zza drzwi kroki. Przytrzymuje klamkę, ponieważ ktoś chce wejść do pokoju. Po chwili ów ktoś oddala się.
Goście
W notatkach Gibariana Kelvin znajduje kopertę zaadresowaną do siebie. Jest w niej następujący tekst: Ann. Solar. Vol I.Anex, także: Vot. Separat. Messengera w spr. F.; „Mały apokryf” Ravintzera. Po wyjściu na korytarz Kelvin spotyka ogromną Murzynkę, ubraną tylko w plecioną spódniczkę, która następnie wchodzi do pokoju Gibariana. Przypomina mu się ostrzeżenie Snauta. Przerażony i zdziwiony udaje się na spotkanie z nim.
Okazuje się, że to Snaut próbował przed chwilą wejść do pokoju Gibariana. Opowiada on Kelvinowi o tym, jak znalazł umierającego Gibariana i mówi, ze ciało znajduje się teraz w chłodni. Kelvin pyta o Murzynkę, którą przed chwilą widział, ale nie udaje mu się dowiedzieć, czym (kim?) była ona naprawdę. Dowiaduje się, że wszystkie automaty ze stacji są w magazynie (nie wie jednak dlaczego). Bohater znajduje sobie rodzaj pistoletu i wychodzi.
Sartorius
Kelvin udaje się do biblioteki znajdującej się na stacji. Szuka w katalogach książek, o których pisał Gibarian w liście do niego. Okazuje się, że książki znajdują się właśnie w pokoju Gibariana. Bohater tam też się udaje. Ma nadzieję odnaleźć jakieś wskazówki. W spisie nazwisk jednej z książek znajduje zakreślone tylko jedno nazwisko - Andrѐ Berton, które nic mu nie mówi. Z książki dowiaduje się on, że Berton był rezerwowym pilotem statku Shannahanna. Ta ekspedycja początkowo zachowywała wszystkie środki ostrożności, ale kiedy okazało się, że ocean najwyraźniej nie ma ochoty spotykać się z przybyszami, z tych środków zrezygnowała. Kiedy po pewnym czasie dwóch badaczy zaginęło ogłoszono alarm i wysłano kolejne dwie osoby na poszukiwania. Znaleziono aeromobil zaginionych i jednego półprzytomnego człowieka, który nic nie wiedział o losie kolegi. Ciała drugiego naukowca nie udało się odnaleźć. Na poszukiwanie zaginionych udał się towarowym helikopterem także Berton. Po zapadnięciu zmroku Berton wrócił, ale był w stanie szoku (krzyczał i płakał, co u tak doświadczonego astronauty było bardzo dziwne). Po wyzdrowieniu nie chciał opuścić wnętrza rakiety, ani nawet podejść do okna. Złożony przez niego raport został uznany za wytwór chorego umysłu.
Kelvin uznał, że w tym raporcie znajdowały się najprawdopodobniej ciekawe informacje. Nie udało mu się jednak znaleźć Małego apokryfu.
Kelvin postanowił udać się do doktora Sartoriusa. Przez dłuższy czas dobijał się do drzwi, za którymi słyszał tylko tupanie (jak biegającego dziecka) i odgłos zamaszystych kroków. Sartorius obiecał, że wyjdzie do niego, ale pod warunkiem, iż Kelvin nie wejdzie do środka. Tak też się stało. Kelvin pyta Sartoriusa o opinię na temat śmierci Gibariana. Dochodzi do kłótni. Sartorius twierdzi, że prowadzenie śledztwa w sprawie śmierci na stacji nie należy do obowiązków Kelvina. Z kolei Kelvin uważa, że barykadowanie się w laboratorium w tej sytuacji jest przejawem tchórzostwa. W końcu płaczliwym głosem Sartorius mówi mu, że spotka się z nim w pomieszczeniu na dole.
Do spotkania nie dochodzi. Kelvin postanawia wyjść na zewnątrz. Po drodze spotyka Snauta, który pyta go o uzyskane od Sartoriusa informacje. Mówi mu, że Sartorius nie jest sam. Snaut twierdzi, że Kelvin zrozumie wszystko, kiedy także on będzie miał gości. Kelvinowi szybko odechciewa się wycieczki. Bohater udaje się on do chłodni, w której jest ciało Gibariana. Nagle zauważa, pod skrajem całunu leżu spłaszczona Murzynka. Kiedy dotknął jej ciała, kobieta ożyła.
Po wyjściu z chłodni Kelvin dochodzi do wniosku, że chyba zwariował, co właściwie go uspokaja. Zaczyna się zastanawiać nad eksperymentem pozwalającym potwierdzić tę diagnozę. W tym celu wykonuje obliczenia na wielkim kalkulatorze stacji, co ma w rezultacie potwierdzić istnienie tegoż kalkulatora. Tak też się dzieje. Kelvin dochodzi do wniosku, że skoro istnieje kalkulator, to też cała stacja i wszystko, co w niej jest nie jest wyłącznie wytworem jego umysłu. Znajduje też arkusze z obliczeniami wskazujące na to, że ktoś wcześniej wykonywał już podobny eksperyment. Kelvin myśli: Nie byłem obłąkany. Ostatni promyk nadziei zgasł. W końcu postanawia pójść spać.
Harey
Po przebudzeniu Kelvin zauważa siedzącą w jego pokoju kobietę - Harey. Początkowo wydaje mu się, że to sen, ale szybko okazuje się to rzeczywistością. Kelvin widział ją po raz ostatni gdy miała 19 lat, ale kobieta wygląda tak samo (chociaż powinna mieć lat 29). Harey nie żyje od dłuższego czasu, ale nie przeszkadza to jej w pojawieniu się na Solaris obok dawnego ukochanego. Ze wspomnień Kelvina dowiadujemy się, że Harey popełniła samobójstwo i bohater ma z tego powodu wyrzuty sumienia, ponieważ stało się to tuż po tym, jak się z nią rozstał. Dziewczyna mówi mu, że oprócz okresu kiedy byli razem nic nie pamięta. Kelvin czuje jednak, że nie jest to w pełni jego dawna ukochana: wydawało mi się, że to jest Harey uproszczona, zawężona do kilku charakterystycznych odezwań, gestów, ruchów. Kelvin mówi jej, że musi wyjść. Chce, żeby kobieta zaczekała na niego w pokoju, ale ona nie zgadza się na to (jego dawna Harey zawsze była uległa). Bohater daje jej tabletki nasenne, które nie działają na nią. Dziewczyna porównuje go w pewnym momencie do jego znajomego, którego nie mogła znać, ponieważ wrócił z wyprawy trzy lata po jej śmierci. Kelvin pozwala jej wreszcie pójść ze sobą i każe przebrać się w kombinezon (przy okazji okazuje się, że dziewczyna nawet sukienkę ma dziwną - brakuje w niej jakiegokolwiek zapięcia; Kelvin musi po prostu rozciąć ubranie). Kelvin przygotowuje się do wystrzelenia niewielkiej rakiety i poleca kobiecie wejść do środka. Jego plan zakłada przetrzymanie jej w rakiecie przez kilka godzin. Nagle rakieta zaczyna drżeć, jakby ktoś z wnętrza bardzo silnie ją uderzał (nielogiczne jest, że mogłaby to robić młoda dziewczyna). W panice Kelvin próbuje wystrzelić dygoczącą rakietę, co udaje mu się.
Mały apokryf
Kelvin idzie do swojego pokoju, aby opatrzyć oparzenia, których nabawił się podczas odpalania rakiety. Zastaje tam Snauta. Teraz już rozumie, o jakich innych ludziach naukowiec mówił mu podczas pierwszego spotkania. Snaut mówi, że po raz pierwszy „gościa” miał Gibarian. Współpracownicy uważali to za przejaw obłędu. Gibarian prowadził na dziwnym przybyszu eksperymenty i próbował w jakiś sposób uzasadnić jego przybycie i zaklasyfikować go (Sanut śmieje się trochę ze sposobu, w jaki Kelvin pozbył się kobiety). Towarzysze zaniechali prób leczenia Gibariana, ponieważ również u nich pojawili się goście, co po pewnym czasie stało się na Stacji normą. Kelvin zarzuca Snautowi, że nie ostrzegł go przed widokiem innych ludzi na stacji. Snaut odpiera te zarzuty i twierdzi, że uprzedził go w jedyny możliwy sposób, gdyż sam nie wiedział, kogo Kelvin zobaczy. Kelvin pyta go, czy Harey wróci na Stację. Snaut uważa, że kobieta na pewno wróci, ale nie będzie pamiętała o tym, co Kelvin zrobił aby się jej pozbyć. Bohater opowiada mu o swojej znajomości z Harey i o tym, jak po rozstaniu z nim kobieta popełniła samobójstwo, wstrzykując sobie substancję przyniesioną przez Kelvina z laboratorium. Snaut odpowiada: To, co się stało, może być straszne, ale najstraszniejsze jest to, co się… nie stało. Nigdy. (…) Co to jest człowiek normalny? Taki, co nigdy nie popełnił niczego ohydnego? Tak, ale czy nigdy o tym nie pomyślał? A może nie pomyślał nawet, tylko w nim coś pomyślało, wyroiło się, dziesięć albo trzydzieści lat temu, może obronił się przed tym i zapomniał, i nie lękał się tego, bo wiedział, że nigdy nie wprowadziłby tego w czyn. Tak, a teraz wyobraź sobie, że naraz, w pełnym dniu, wśród innych ludzi, spotyka TO ucieleśnione, przykute do siebie, niezniszczalne, co wtedy? (…) Masz wtedy Stację Solaris. Snaut wyraża też bardzo krytyczną refleksję o ludziach podbijających kosmos: Wyruszamy w kosmos, przygotowani na wszystko, to znaczy, na samotność, na walkę, męczeństwo i śmierć. Ze skromności nie wypowiadamy tego głośno, ale myślimy sobie czasem, że jesteśmy wspaniali. Tymczasem, tymczasem to nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic. Jedne planety mają być pustynne jak Sahara, inne lodowate jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska. Jesteśmy humanitarni i szlachetni, nie chcemy podbijać innych ras, chcemy tylko przekazać im nasze wartości i w zamian przejąć ich dziedzictwo. Mamy się za rycerzy świętego Kontaktu. To drugi fałsz. Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy. Chcemy znaleźć własny, wyidealizowany obraz; to mają być globy, cywilizacje doskonalsze od naszej, w innych spodziewamy się znowu znaleźć wizerunek naszej prymitywnej przeszłości. Tymczasem po drugiej stronie jest coś, czego nie przyjmujemy, przed czym się bronimy, a przecież nie przywieźliśmy z Ziemi samego tylko destylatu cnót, bohaterskiego posągu Człowieka! Przylecieliśmy tu tacy, jacy jesteśmy naprawdę, a kiedy druga strona ukazuje nam te prawdę - tę jej część, którą przemilczamy - nie możemy się z tym zgodzić! Według Snauta przyczyną dziwnych zjawisk na stacji są eksperymenty z promieniami rentgenowskimi. Zostały one skierowane w ocean, który odpowiedział wysłaniem jakiegoś promieniowania i za jego pomocą prześwietlił mózgi ludzi przebywających na Stacji. Znalazł w nich zamknięte przestrzenie, gdzie znajdowały się informacje wyparte ze świadomości. Według tych danych stworzył ludzi uosabiających podświadome wyrzuty sumienia bohaterów. Żywi ludzie różnią się od wytworów oceany tym, że można ich zabić. Wyjaśnia się też dziwne zachowanie doktora Sartoriusa, który wbrew pozorom próbuje się w tej sytuacji zachowywać normalnie (dla niego normalnie równa się oficjalnie). Kelvin dostaje też od Snauta Mały apokryf.
Kiedy Snaut wychodzi Kelvin zaczyna czytać książkę. Zawiera ona teksty o niewielkiej wartości naukowej, zbliżone bardziej do tajemniczych legend. Jest tu też raport Bertona, którego szukał Kelvin. W czasie podróży Berton wleciał w gęstą mgłę, w środku której znalazł jednak miejsc, gdzie miał dobrą widoczność. Dostrzegł wytwarzanie przez ocean czegoś na kształt makiety ogrodu; następnie zanurzoną w wodzie ścianę budynku z oknami, w których coś się poruszało; wynurzające się z wody ogromnych rozmiarów dziecko (którego nigdy przedtem nie widział i które przypominało żywą lalkę i sprawiało wrażenie, jakby ktoś wypróbowywał jego ruchy). O ostatnim zjawisku Berton nie opowiedział komisji, ponieważ wcześniejsze zdarzenia zostały uznane za halucynacje. Te historię poznał tylko doktor Messenger, który uważał, że jego opowieść jest prawdziwa.
W książce znajduje się też fotokopia listu znalezionego po śmierci doktora w należących do niego papierach. Messenger sugeruje w nim, że źródłem wytworów oceanu był mózg zaginionego Fechnera. Być może makieta przedstawiała miasto, z którego pochodził, a dziecko było zmarłym dzieckiem kosmonauty.
Kelvinowi cała historia wydaje się całkiem prawdopodobna. Dochodzi do wniosku, że kiedy wszyscy przyzwyczają się do obecności gości przestaną się ich wstydzić. Zapada zmrok. Kelvin idzie spać, a w pokoju pojawia się Harey.
Narada
Harey faktycznie nie pamięta tego, co wydarzyło się wcześniej. Opiekuje się Kelvinem i zmienia mu okłady na oparzeniach. Pogodzenie się z tą sytuacja przynosi mężczyźnie chwilowy spokój. Przerażają go jednak dwie jednakowe sukienki leżące na krześle (przypominają mu w jakiej faktycznie jest sytuacji). Kelvin wychodzi z pokoju, w którym znów zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Drżące drzwi wskazują na to, że Harey próbowała je otworzyć. Kiedy jej się udało rzuciła się z płaczem w ramiona Kelvina (opisywana jest jako pomarańczowo - biały stwór o zsiniałej martwej twarzy). Kiedy Kelvin zanosi ją do pokoju i kładzie na łóżku, Harey nie rozumie co się stało i dlaczego ma zakrwawione ręce (zraniła się podczas otwierania drzwi)., zaczyna być przerażona.
Razem idą do kuchni, ale Harey nie ma apetytu. Kelvin pobiera krew kobiety do badania. Dzwoni do niego Snaut i oznajmia, że Sartorius chce się z spotkać ze współpracownikami (za pomocą wizafonu, żeby goście nie słyszeli rozmowy). Umawiają się za godzinę.
Dzięki ogromnemu powiększeniu mikroskopu Kelvin odkrywa, że ciało kobiety składa się nie z atomów, ale z próżni.
Na wideokonferencji Kelvin przekazuje kolegom wyniki swoich dotychczasowych badań. Twierdzi, że ciała gości są zbudowane z cząsteczek wielokrotnie mniejszych niż atomy (nie można ich zobaczyć przez mikroskop). Wszystko, co widać gołym okiem i za pomocą aparatury to maska. Sartorius uważa, że gości nie są rzeczywistymi ludźmi, lecz stanowią zmaterializowane projekcje tego, co na temat danej osoby zawiera nasz mózg. Za niezbyt prawdopodobne panowie uznają, że ocean celowo robi im na złość lub przeprowadza eksperymenty. Po zakończeniu konferencji Snaut Kelvin umawiają się na spotkanie.
Potwory
W nocy Kelvina budzi płacz Harey. Dziewczyna czuje, ze Kelvin nie chce jej obecności, ale jednocześnie nie może uciec ze Stacji. Wyznaje mu miłość.
Rano Kelvin znajduje list od Snauta. Donosi on, że Sartorius potrzebuje trochę plazmy z oceanu i prosi o to, aby Kevin się po nią udał. Bohater razem z Harey je śniadanie, a potem udają się do biblioteki. Czyta o tym, jak mimoidy - elementy oceanu wytwarzają nowe formy, co nasila się szczególnie, gdy w pobliżu znajduje się człowiek (odtwarzają przedmioty należące do człowieka). Opisane są też procesy powstawania symetriad i asymetriad.
Wspomina czasy świetności Stacji. Kiedyś Solaris badało wielu naukowców i tętniła ona życiem. Obecnie opustoszała, ludzi zrobiło się tutaj znacznie mniej, a po zamknieciu automatów życie tutaj zamarło.
Z zamyślenia wyrywa bohatera drżenie podłogi wywołane najprawdopodobniej startem rakiety. Postanawia pomagać Sartoriusowi w realizacji planu mającego na celu pozbycie się gości, ale chce jednocześnie ocalić Harey. Na razie ma zamiar dowiedzieć się ze zgromadzonych w bibliotece materiałów czegoś więcej o prowadzonych przez Sartoriusa pracach. Zajęcie przerywa mu Snaut. Wprowadza Kelvina w tajniki badań prowadzonych przez trzeciego uczonego. Sartorius stwierdził, że ocean pobiera dane z mózgu w czasie snu (goście zawsze pojawiają się rano). Postanawiając to zmienić, chce przesłać mu za pomocą promieniowania myśli człowieka na jawie. Sartorius wpadł też na pomysł wytworzenia zapory przeciwko gościom, ale może być to pomysł niebezpieczny dla żywych ludzi przebywających na stacji, ponieważ mogliby oni zginąć w trakcie jego realizacji. Snaut obiecuje opowiedzieć Sartoriusowi o obawach Kelvina.
Płynny tlen
Kevin budzi się. Zamiast Harey w jego pokoju jest Gibarian. Twierdzi on, że Sartorius i Snaut uważają, że Kelvin ich oszukał wyolbrzymiając niebezpieczeństwo płynące z realizacji drugiego sposobu pozbycia się niechcianych gości. Teraz w tajemnicy przed Kelvinem montują anihilator pola, służący do realizacji eksperymentu. Szybko okazuje się jednak, ze wizyta Gibariana przyśniła się Kelvinowi (wszystko na to wskazuje, ale w tej książce niczego nie można być pewnym).
Rano Kelvin szuka magnetofonu, który położył pod łóżkiem kilka dni wcześniej. Pyta o niego Harey, ale dziewczyna najwyraźniej nie chce powiedzieć mu prawdy. Harey zachowuje się inaczej niż zwykle, ale bohater nie umie wskazać, na czym te różnice polegają. Kiedy zauważa, że kobieta płacze Harey odpowiada: Och, zostaw mnie. To nie są prawdziwe łzy.
Pod wpływem ostatniego snu Kelvin szuka sobie jakiejś broni. Harey towarzyszy mu w magazynie, ale zastanawiające jest, że na chwilę się od niego oddala, co wcześniej jej się nie zdarzało. Po obiedzie kobieta prosi, żeby Kelvin wyjaśnił jej w jaki sposób znalazła się na Stacji. On nie zwierza się jej ze swoich podejrzeń.
W nocy Kelvina budzi jakiś hałas. Bohater stwierdza, że to Harey poszła do pomieszczenia, w którym znajdowały się pojemniki z płynnym tlenem i próbowała popełnić samobójstwo poprzez wypicie tej substancji. Kelvin próbuje ją ratować. Wydaje się, że te zabiegi są nieskuteczne, ale okazuje się, że ciało dziewczyny szybko się regeneruje (takie właściwości mają wszyscy goście na Stacji). Kobieta jest trochę zawiedziona, że jej starania poszły na marne, dziwi się temu. Pyta, co powinna zrobić, żeby zniknąć ze Stacji. Kelvin przekonuje ją, że wcale tego nie chce. Mimo wszystko kobieta czuje, że nie jest do końca sobą. Opowiada mu, co było na taśmie magnetofonowej nagranej dla niego przez Gibariana (dowiedziała się z niej o właściwościach gości i o tym, że jej obecność jest dla Kelvina torturą). Harey czuje, że różni się czymś od normalnych ludzi. Kelvin uważa ją za istotę w jakimś stopniu nieśmiertelną, ale ma to też dobre strony. Kelvin chce być z nią dalej. Nie wie jednak, czego wynikiem jest pojawienie się Harey u jego boku. Harey pyta, czy jest bardzo podobna do swojego ziemskiego odpowiednika. Kelvin odpowiada, że była podobna, ale teraz przysłoniła mu już dawną ukochaną.
Rozmowa
Snaut prosi w liście Kelvina o spotkanie. Ma się odbyć ono w związku z bliskim zakończeniem badań nad pozbyciem się gości prowadzonych przez Sartoriusa. Kelvin obiecuje zabrać Harey ze sobą, ale chce aby zaczekała na korytarzu aż skończą rozmawiać (dziewczyna musi wytrzymać bez niego przez pewien czas, co jest dla niej trudne w czasie pobytu na stacji). Mężczyzna obiecuje ukochanej, że spróbuje opuścić razem z nią Solaris.
Kelvin mówi Snautowi, ze Harey zdaje sobie sprawę ze swojego stanu, że przesłuchała taśmę nagraną przez Gibariana i próbowała popełnić samobójstwo. Snaut doszedł już wcześniej do wniosku, że każdy gość, im dłużej przebywa na stacji, uzyskuje coraz większą świadomość. Kelvin opowiada mu i swoich planach opuszczenia Stacji razem z kobietą. Snaut nie zamierza go zatrzymywać, ale nie ukrywa, że ma pewne obiekcje co do jego planu: (…) powiem ci tylko tyle: usiłujesz - w sytuacji nieludzkiej - zachowywać się jak człowiek. Może to i piękne, ale daremne. Zresztą i tego piękna nie jestem pewny, bo czy to, co głupie, może być piękne. Snaut uświadamia mu, że najprawdopodobniej w miarę oddalania się od planety Harey będzie zanikać (czyli cały plan ucieczki razem z nią nie ma sensu, a nieśmiertelność gości jest możliwa tylko w pobliżu Solaris). Kelvin jest zły, ponieważ Snaut kwestionuje jego miłość do dziewczyny. Snaut prosi go, żeby jutro przyszedł do pracowni Sartoriusa.
Po tej rozmowie Kelvin zaczyna zastanawiać się, czy ocean nie odbierze mu Harey, kiedy dowie się jak bardzo mu na niej zależy. Myśli: Człowiek wyruszył na spotkanie innych światów, innych cywilizacji, nie poznawszy do końca własnych zakamarków, ślepych dróg, studni, zabarykadowanych, ciemnych drzwi. Widać im ją… ze wstydu? Widać tylko dlatego, że braknie mi odwagi?
Myśliciele
Kelvin nie może spać, bo wciąż myśli o mającym się odbyć eksperymencie. Dochodzi do wniosku, że duma człowieka i wysokie mniemanie o możliwościach ludzkości jest fikcją: My, my jesteśmy pospolici, jesteśmy tratwą wszechświata i szczycimy się naszą pospolitością, że taka powszechna, i myśleliśmy, że wszystko można w niej pomieścić. To był taki schemat, z którym wyruszyło się śmiało i radośnie w dal: inne światy! No, więc cóż to takiego , te inne światy? Opanowujemy je albo zostaniemy opanowani, nic innego nie było w tych nieszczęsnych mózgach, ach, nie warto. Nie warto.
Rano Kelvin udaje się do laboratorium. Sartorius podłącza do jego głowy elektrody, aby zarejestrować przebieg myśli. Po zarejestrowaniu zastają one w postaci wiązki promieni skierowane w ocean.
Po zakończeniu eksperymentu Kelvin i Harey idą do biblioteki. Przy czytaniu jednej z książek, Kelvin przypomina sobie historię badań Solaris (stopniowo rosnące zainteresowanie planetą, a potem fiasko naukowców połączone z coraz mniejszą liczbą ludzi zajmujących się badaniami; badań oceanu i tego, czy jest on istotą myślącą; prób porozumienia się z oceanem - tym ostatnim zajmował się Gibarian). Znajduje też swoją pracę dyplomową, dzięki której zainteresował się nim Gibarian i zaprosił do współpracy.
Sny
Ocean nie reaguje na przeprowadzane na nim eksperymenty. Na Stacji panuje cisza, ale Kelvin ma wrażenie narastającego napięcia. Bohatera dręczą nocne koszmary (dziwna substancja powodująca cierpienie Kelvina i towarzyszącej mu kobiety).
Po pewnym czasie od zaprzestania eksperymentów ocean zaczyna wykazywać dużą aktywność. Bohaterowie mogą obserwować tworzenie się na powierzchni nowych form i fosforyzowanie oceanu.
Kelvin jest z Harey w kuchni. Dołącza do nich Snaut, który po wypiciu wina zaczyna się dziwnie zachowywać (niby jest pijany, ale niektóre opinie wypowiada całkiem do rzeczy). Snaut zauważa, że Kelvin przestał się golić, tak samo jak Gibarian przed popełnieniem samobójstwa. Opowiada o próbach skontaktowania się z oceanem przeprowadzanych przez Sartoriusa (nazywa go Faustem).
Sukces
Dni dla Kelvina stają się bardzo podobne. Planują razem z Harey szczegóły domu, jaki będą miel po powrocie na Ziemię. Wiedzą dobrze, że oszukują siebie nawzajem. Sami nie wierzą w ziszczenie tych marzeń, choć o tym nie mówią. Wiedzą, że tylko na Stacji mogą być razem.
Pewnej nocy Kelvin słyszy, jak Harey z kimś rozmawia, ale nie jest pewny, czy to nie sen. Kolejnego wieczoru kobieta podaje mu do wypicia sok ze środkiem nasennym (oczywiście Kelvin o tym nie wie). Kiedy mężczyzna się budzi Harey już przy nim nie ma. Jak oszalały biega po Stacji szukając jej. Dopiero Snautowi udaje mu się go uspokoić. Snaut mówi, że Harey zniknęła na zawsze i daje mu list pożegnalny. Okazuje się, że na własną prośbę poddała się ona anihilacji - jednemu z eksperymentów Sartoriusa.
Snaut zarzuca Kelvinowi zbytnie uczłowieczanie oceanu i jego działań. Uważa, że należy powtórzyć próbę porozumienia się z obcym. Snaut oświadcza, że zamierza zostać na Stacji. Razem z Kelvinem idą napisać raport ze swojego pobytu. Chcą poprosić o pozwolenie na wszelkie eksperymenty, nawet gdyby były one niezgodne z przyjętymi międzynarodowymi konwencjami.
Stary mimoid
Kelvin popada w apatię. Nie chce już wracać na Ziemię, ponieważ nie umiałby powrócić do normalnego życia.
Pewnego dnia Kelvin pyta Snauta, czy wierzy w Boga (chodzi mu szczególnie o Boga ułomnego, który nie jest wszechwiedzący, wszechmocny i nieomylny). Snaut nie zna jednak religii, która czciłaby Boga poddającego się rozpaczy po uznaniu ułomności dzieła stworzenia. W końcu wpada na pomysł, że być może Solaris jest początkiem Boga rozpaczy.
Nasuwają się im skojarzenia z mimoidami - tworami oceanu, które kończą swoje istnienie w ogromnej męce, wydającej się obserwatorom bezsensowną. Tak samo bezowocne byłoby cierpienie ułomnego Boga.
Kelvin sam wylatuje, aby obserwować powierzchnię oceanu. Ląduje na powierzchni mimoidu (jest twarda, więc może po niej nawet chodzić). Mimoid przypomina ruiny starego, opuszczonego miasta. Bardziej niż zwiedzanie go interesuje bohatera ocean. Nie wierzy, że ocean wzruszy nieszczęśliwa miłość jego i Harey. Mimo wszystko Kelvin ma cień nadziei.
Jerzy Jarzębski
Posłowie: Lustro
od powieści Solaris zaczyna się światowa popularność Lema,
w dziejach gatunku powieść ta jest uznawana za utwór klasyczny, stawiana w kompendiach np. obok utworów Wellsa,
według Jerzego Jarzębskiego Solaris zawdzięcza swoją popularność udanemu zespoleniu potraktowanej serio problematyki Kontaktu z pełną emocji, tajemniczą akcją,
historia przedstawiona w powieści układa się według znanych schematów, ale pokazuje ich bezsilność wobec prawdziwej, a nie ubranej w te kostiumy Obcości,
Myślący ocean staje się dla przybyszów z Ziemi nie tyle istotą, z którą można by stoczyć śmiertelny bój lub wymieniać jakieś pożyteczne informacje, ile wprost rodzajem obcego, zamkniętego kosmosu o niedocieczonej strukturze i funkcjach, wiecznym wyzwaniem dla umysłu, który i tak nie włamie się w jego „psychikę” i sposób postrzeganie świata.
człowiek i ocean postrzegają świat w znacząco odmienne sposoby, co jest główną przyczyną niezrozumienia
niezrozumienie jest przedstawiane w kategoriach psychospołecznych, z jednej strony widzimy istotę wieczyście „pojedynczą”, z drugiej odpowiada jej zbiorowisko jednostek, które ujawniają indywidualne cechy, ale ich biografia jest tylko maleńkim wycinkiem dziejów gatunku,
wspólną cechą Solaris i innych powieści Lema jest przedstawianie dziejów badań nad planetą - solarystyka jest najbardziej wytworem ludzkiej kultury, badania mówią najwięcej o człowieku, a nie doprowadzają do poznania Solaris (solarystyka jest modelem nauki w ogóle, która napotyka na granice poznania i pytania metafizyczne o celowość i praprzyczynę),
badaczom nie pozwalają dotrzeć do prawdy o Solaris własna indywidualność i skończoność, to że za wszelką cenę próbują przyporządkować twory oceanu do swoich ludzkich doświadczeń,
tworzenie przez ocean „gości” jest najprawdopodobniej próbą „przemawiania ludzkim językiem”, uosobienia tego, co tkwi w ludzkiej psychice, a co nigdy nie jest wyrażane przez człowieka słowami,
człowiek odgrywa przed innymi określone role, a doświadczenie miłości budzi w nim jeszcze większe rozszczepienie, wyzwala sprzeczne uczucia, zachowania i czyny, nad którymi nie panuje,
ocean podejmując próby komunikacji wchodzi na poziom tych najintymniejszych myśli, których ograniczony językiem człowiek nigdy nie wyraża, co powoduje u bohaterów specyficzne cierpienie,
Lem wątpi w możliwość porozumienia między istotami radykalnie odmiennymi,
według autora podbój kosmosu nie jest wyjściem ku inności, ale próbą nałożenia ludzkiego sposobu myślenia na wszystko, co człowiek napotka - z obcości człowiek czyni sobie lustro, w którym się przegląda,
interpretacja powieści jest trudna, ponieważ poszczególne hipotezy niejednokrotnie nakładają się na siebie, a czasem są nawet sprzeczne,
czytelnik musi tak samo, jak bohaterowie interpretować zjawiska wytwarzane przez ocean, ale również jego narzędzia poznawcze są niedoskonałe, bo podporządkowane ludzkim schematom,
historia Krisa i Harey pozwala na wysnucie licznych morałów, ale wszystkie one są też podporządkowane ludzkiemu sposobowi myślenia - to rodzaj terapii dla Kelvina, psychoanaliza samej miłości (narcyzm - Kris kocha taką Harey, jaką sobie wymarzył), ale wyjściowy schemat jest nieuchronny - Kris nie umie lub nie chce zapobiec powtórnemu samobójstwu ukochanej,
w powieści zadawane jest też pytanie, co decyduje o naszej tożsamości: struktura funkcjonalna, czy materialny substrat (związane jest ono z pojawianiem się na Stacji „gości” i ich statusem),
rozdwojenie i obcość odczuwaną wobec własnego ciała odczuwane przez Harey można przenieść na każdego człowieka,
zjawiska biologiczne rzutują na psychikę, ale nie można człowieka do nich zredukować; bohaterowie Lema są zawieszeni między sobą - ciałem , a sobą - świadomością,
Solaris opisuje doświadczenie transgresji: z porządku ludzkiego ku nieludzkiemu, balansowanie na granicy świata poznawalnego i obcego (obcy jest zarówno ocean, jak i wnętrze człowieka),
romansowa fabuła jest maską, pod którą rozgrywa się dramat niszczenia ludzkich standardów rozumienia i oceny rzeczywistości,
Kris musi pogodzić się z tym niszczeniem jego ludzkich stereotypów, życia w ułudzie
wydarzenia można interpretować jako proces oczyszczenia głównego bohatera z ludzkiego sposobu myślenia wobec kontaktu z obcym, a śmierć Harey jako bezinteresowną ofiarę (interpretatorzy nie są jednak zgodni, co do tego, czy oczyszczenie Kelvina było skuteczne),
w samej strukturze powieści zawarty jest paradoks - bo opisując dążenie do poznania czegoś radykalnie nowego - dowodzi jednocześnie, ze takie poznanie nie jest możliwe. Obustronnie zresztą: w ostatniej scenie powieści Kelvin ląduje helikopterem na powierzchni oceanicznej „góry lodowej” - mimoidu - i po raz pierwszy próbuje się zetknąć z oceanem bezpośrednio. Plazma oceaniczna otacza jego rękę i - bezdotykowo - układa się w negatyw jej kształtu, odbicie formy. Kelvin, jak wielu innych badaczy, powtarza to doświadczenie, zachodzące zawsze w taki sam sposób, aż do wyczerpania się „ciekawości” oceanu. I na tym koniec: Kontakt staje się pozorem, a głębia jaka się otwiera przed odkrywcą, jest głębią pozorną - taką samą, jak ta, którą oglądamy wpatrując się w powierzchnię lustra, odsyłającego nam nasz własny obraz i obraz przestrzeni, w której jesteśmy wieczyście zamknięci.
Jak widać narracja jest w oryginale pierwszoosobowa.
Szczególnie ważny okaże się w dalszej części książki ocean, ponieważ będzie on czymś zupełnie innym niż oceany znane na Ziemi i będzie miał niezwykłe właściwości.
Długi cytat, ale uważam, że potrzebny do interpretacji utworu.
Właściwie to zaczyna mi się jej w tym momencie robić żal, bo dziewczyna jest bardzo zakochana, sama dobrze nie wie kim jest, a na dodatek ma wrażenie, że przeszkadza Kelvinowi (*zwraca się do niego Kris).
Posłowie i wszystkie cytaty z powieści pochodzą z wydania: S. Lem, Solaris, posł. J. Jarzębski, Kraków 2002.
20