Czy i jak dziś możemy być ludźmi honoru?
„Honor" na ścianie...
Pewnej jesiennej soboty Franek, Bartek i Wiktor, uczniowie elitarnej - jak sami mawiali - klasy IVb, spędzali popołudnie, dotleniając nadwerężone nauką mózgi w parku, blisko ich osiedla W przerwie między grą w piłkę a wdrapywaniem się na wysokie kasztany. Wiktor stwierdził, że Anka, ich koleżanka z klasy, naprawdę jest OK. Bartek szybko potwierdził tę tezę, dopowiadając, ze Anka uratowała go przed niechybną wpadką z j. polskiego Sama przyznała się wychowawczyni, że to ona zapomniała mu powiedzieć, że na lekcję trzeba było przygotować ulubiony wiersz o listopadzie.
A Kaśka by ci wmówiła, że na pewno wszystko przekazała - dopowiedział Franek.
- Albo jeszcze skłamałaby, że nawet sugerowała ci, który wiersz warto wybrać - dokończył Bartek.
Może byśmy jakoś... - zaproponował Wiktor
Dobra myśl, ale jak? - zastanowił się Franek.
Wiem! - zawołał ożywiony Bartek. - Napiszmy dużymi literami na bloku: „Anka jest super"
Dobry pomysł - zgodził się Franek.
Mam w domu nowiutką kredę. Cały kawałek. Poczekajcie! - zawołał Bartek i już go nie było. Po chwili równiutki i dobrze widoczny hołd wdzięczności „dekorował" jedną ze ścian bloku nr 6.
A co, niech wszyscy przeczytają i wiedzą, że nawet dziewczyny czasami są w dechę, prawda? - mówił z satysfakcją Wiktor.
Zaraz, zaraz chłopcy - zaczepił ich pan, który wracał ze spaceru z małym pieskiem. - Czy przypadkiem nie macie czegoś wspólnego z tymi bohomazami na naszym bloku?
- My, skądże... - zająknął się Bartek. A Wiktor szybko dorzucił: - Dopiero tu przyszliśmy, słowo honoru!
Starszy pan z niedowierzaniem pokręcił głową i powiedział pod wąsem ni to do siebie, ni do chłopców: - Honor to ważna sprawa, a ludzi honoru to teraz prawie nie widać - i odszedł smutny.
Skłamaliśmy - zasmucił się Wiktor. - Ktoś kto ma honor nie kłamie. Jesteśmy zwyczajnymi tchórzami, nic więcej!
Franek przypomniał sobie opowieści dziadka o ludziach, dla których Bóg, Honor i Ojczyzna były najważniejszymi sprawami. Za to oddawali życie.
- Idziemy - zdecydował Franek. - Odszukamy tego pana i przyznamy się do kłamstwa. Nie boisz się? - zapytał Wiktor.
- I boję się i wstydzę, ale nie ma wyjścia. Albo jesteśmy ludźmi honoru, albo nie. Po chwili siedzieli w mieszkaniu pana Feliksa i w ciszy przeglądali pożółkłe fotografie z powstania warszawskiego, na których pan Feliks wyglądał jak oni... A co z napisem? - zmartwił się nagle Wiktor. Chyba zaczyna padać - uspokoił ich pan Feliks o zobaczcie.
Wszyscy podeszli do okna i... Pod kolorowym parasolem zobaczyli Ankę, czytającą napis. Pierwsze krople deszczu powoli zaczęły zmywać ze ściany kredę.
Chłopcy wychylili się z okna i zawołali. - Anka, naprawdę jesteś super! Wy też! - krzyknęła spod parasola.
SIK
MPK 11 (2007) s. 6-7