Stanisław Michalkiewicz: Pomarańczowa alternatywa |
2004-12-03 (10:14) nczas.com |
|
Otóż są i kontrakty! Kijowskie czy mińskie? - Rzekł stary Maciej - owóż i rządy babińskie!" - podsumowywał Adam Mickiewicz ustami starego Macieja "Rózeczki" Dobrzyńskiego uczone wywody pana Buchmana na temat rewolucji i "rządu na kontrakcie opartym społecznym". Wszystko to pasuje jak ulał do sytuacji na Ukrainie, gdzie odbyły się sfałszowane wybory prezydenckie.
Na widok tego bezeceństwa "cała Polska", tzn. lewica i prawica, rząd i opozycja, partyjni i bezpartyjni, wierzący i niewierzący, a nawet żywi i umarli, jak jeden mąż poparli Wiktora Juszczenkę. Że pomarańczowy szalik założył Leszek Miller - to nic dziwnego. To przecież on w 1996 r. odwiedził siedzibę CIA w Langley. Ale że i pan marszałek Oleksy? Co na to powie pułkownik Włodzimierz Ałganow? To może być pewien problem, jednak z drugiej strony nie czas żałować róż, gdy płoną lasy, tzn. nie ma co oglądać się na płk. Ałganowa, skoro na Ukrainie lud walczy o demokrację. Płk Ałganow to są rzeczy owszem, ważne, ale demokracja jest ważniejsza, to chyba jasne. Tym bardziej że Wiktor Juszczenko zapowiada położenie kresu 15-letnim "rządom łajdaków". Tych samych, którzy w grudniu 1999 r. zrobili go premierem rządu, a przedtem - prezesem Ukraińskiego Banku Narodowego. Taka deklaracja budzi u nas ogromną sympatię do Wiktora Juszczenki, bo któż nie chciałby położyć kresu rządom łajdaków? Nasz lud stracił już na to nadzieję, więc kiedy na Ukrainie pojawiło się takie hasło, nadzwyczajnie się ożywił i wykupił podobnież cały zapas pomarańczowych wstążek. Nic więc dziwnego, że do Kijowa spieszą na wyścigi delegacje poszczególnych klubów parlamentarnych polskiego Sejmu. Jadą z ciekawości, jak też wygląda kładzenie kresu rządom łajdaków, ale też w nadziei, że wspólna fotografia z Wiktorem Juszczenką zdejmie z nich odium łajdactwa i w ten sposób uchowają się dla potomności.
Czy jednak wydarzenia na Ukrainie wyczerpują się w tych znamionach zewnętrznych? Teraz mało kto już czyta "Iliadę"; nawet młodzież, dla której dzieło to jest fragmentem szkolnej pańszczyzny, uważa je za nudne bredzenia starego dziada, którymi inne stare dziady uparły się katować młodych tak samo, jak kolejne zmiany "dziadków" w wojsku dają wycisk kolejnym zmianom "kotów" w ramach "fali". Tymczasem "Iliada" jest metaforą wszelkiej polityki i socjotechniki, skłaniającą do sięgania pod powierzchnię zjawisk. Według wiedzy potocznej, wojna trojańska wybuchła, bo Parys porwał Helenę. Z pozoru tak to rzeczywiście wyglądało, ale uważna lektura "Iliady" utwierdza nas w przekonaniu, że to, co błędnie braliśmy za przyczynę konfliktu, było zaledwie jego instrumentem. Wszystko bowiem zaczęło się przecież od tego, że Matka-Ziemia poskarżyła się Zeusowi, iż coraz trudniej jest jej dźwigać rozradzający się rodzaj ludzki. Ojciec bogów i ludzi postanowił zatem zredukować liczebność rodzaju ludzkiego poprzez wojnę, do wywołania której w mądrości swojej wykorzystał zawiść wzbudzoną między Herą, Ateną i Afrodytą przez boginię niezgody Eris, która rzuciła między nie jabłko z napisem "najpiękniejszej". Zrządzeniem Zeusa trzy boginie zdecydowały się na arbitraż Parysa, który dał się skorumpować Afrodycie obietnicą oddania mu w posiadanie najpiękniejszej kobiety na świecie. Była to właśnie Helena, no a dalszy ciąg już znamy. Oczywiście ani Grecy, ani Trojanie, wojujący ze sobą i wyrzynający się przez 10 lat, nie mieli pojęcia, że tak naprawdę tylko statystują w widowisku, którego prawdziwego celu ani się domyślali.
Co myślą sobie tysiące ludzi stojących na zimnie na Majdanie Niezależności w Kijowie? Prawdopodobnie są przekonani, że uczestniczą w przełomowym momencie swojej narodowej historii, podobnie jak i wielu z nas się wydawało w roku 1989. Psychologicznie jest to zrozumiałe, chociaż widać wyraźnie, że mamy do czynienia z przeciąganiem Ukrainy między dwoma imperiami. U nas panuje ogromne oburzenie na Putina, że usiłuje zatrzymać Ukrainę w odbudowywanym imperium rosyjskim, podczas gdy my chcielibyśmy wciągnąć ją do naszego, tzn. nie tyle "naszego", co europejskiego, w którym pierwsze skrzypce grają Niemcy i Francja. Jeśli obydwie strony będą ciągnęły zbyt mocno, Ukraina może nie przetrzymać tego eksperymentu i zostanie rozerwana na część wschodnią i zachodnią, przy czym jeśliby wyrokować na podstawie sfałszowanych wyników głosowania, przy części wschodniej pozostałoby Zagłębie Donieckie, Krym z bazą morską w Sewastopolu i wszystkie czarnomorskie porty. Przy "Eurosojuzie" (tak Rosjanie nazywają Unię Europejską) pozostałaby biedniejsza część zachodnia, którą można by pooddawać w arendę ot, choćby nawet Borysowi Abramowiczowi Bieriezowskiemu, który wszak stracił ogromne alimenty w Rosji, a sądząc z ogromnego zaangażowania "Gazety Wyborczej" i Unii Wolności w ukraińską "pomarańczową rewolucję" - nie jest wykluczone, że ma przyobiecane jakieś alimenty na Ukrainie, jak tylko zwycięży tam demokracja. Coś mu tam kapnęło i przy różanej rewolucji w Gruzji, ale przy Ukrainie, nawet rozebranej, Gruzja to przecież mały pikuś. Być może prezydent Putin umawiał się z kanclerzem Schröderem w Soczi trochę inaczej, ale wydarzenia mają swoją własną dynamikę, zwłaszcza gdy i Stany Zjednoczone chętnie skorzystały z kolejnej okazji do przyłożenia złotego plastra na krwawiące rany żydowskich oligarchów, którym Putin zagrabił nagrabliennoje w Rosji mienie i do zrobienia dywersji hardemu kagebiście.
Na razie sytuacja została utrzymana "pod kontrolą". Rada Najwyższa Ukrainy uznała drugą turę wyborów za "nieważną", więc jeszcze przed Bożym Narodzeniem odbędą się - jeszcze nie wiadomo; ponowne wybory lub tylko powtórka drugiej tury. Zatem na Olimpie, przy nektarze i ambrozji, bogowie będą mieli wystarczająco dużo czasu, by zdecydować o dalszych losach Ukrainy, a nawet - by zaplanować odpowiednio patetyczne widowisko, w którym lud też będzie miał do odegrania rolę pozornej Mocy Sprawczej. Kiedy jednak światła ramp zostaną już wygaszone i statyści rozejdą się do swoich zajęć, przyjdzie pora na realizowanie drugiej części scenariusza, uzgodnionego przez tamtejszych Kiszczaków z tamtejszymi Geremkami, scenariusza, w którym patetyczna pomarańczowa rewolucja będzie przekształcała się w groteskową Pomarańczową Alternatywę.