Stefan Chwin, Gombrowicz i Forma polska (posłowie do Trans-Atlantyku)
Książka ukazała się najpierw we fragmentach w paryskiej :Kulturze” (1951), potem w Instytucie Literackim (1953).
Trans-Atlantyk miał być skandalem. Ale Gombrowicz pisał w Testamencie: Przełknięto jakoś. Nikt nie wziął tych cudactw na serio. Dynamit nie został dostrzeżony.
Giedroyc, pierwszy wydawca, pisał, że „Kultura” straciła po tej publikacji więcej prenumeratorów niż po najbardziej kontrowersyjnych artykułach politycznych
Lechoń pisał, że to historia bardzo plugawa
Gombrowicz w Buenos Aires powiela losy wieszczów, którzy do powstania listopadowego jechali, jechali, ale jakoś nie dojechali. Co więcej, szyderczo się z tymi paralelami obnosi!
Gombrowicz nie usprawiedliwia swojego bohatera, nie wspomina o swojej rzeczywistej niedyspozycji zdrowotnej, która czyniła go niezdolnym do służby wojskowej.
Racje, dla których bohater został w Argentynie:
wyzywająco niskie, jakby wyszła na jaw skrywana egoistyczna podszewka polskiej duszy (Nie będę ja się w to mieszał, bo nie moja sprawa, i jeśli konać mają, niech konają)
jest pisarzem, a czy pisarz „pierwszorzędny” w skali światowej powinien wiązać swoje losy (na śmierć i życie) z narodem „drugorzędnym”?
trzyma się z dala od miejsc dotkniętych kompleksem niższości, by się nie zarazić
„Dusza polska” i „dusza interakcyjna”
Gombrowicz pisał o „kompleksie środkowoeuropejskim” (Polacy, Litwini, Bułgarzy, Rumuni, Węgrzy, Jugosłowianie) - chcą dorosnąć do Zachodu, doścignąć go, i właśnie w tym staraniu zdradzają się ze swoim poczuciem „drugorzędności”.
Jeden z głównych tematów książki to sytuacja pisarza w społeczności zjadanej przez kompleks prowincji, szczególni silny w chwilach klęski.
Społeczności dotknięte kompleksem niższości mają wbudowany mechanizm autodestrukcji, który odbiera wszystkich członkom wspólnoty szansę na życie autentyczne. Pod wpływem frustracji społeczność „słaba” usztywnia się i zaczyna tępić w sobie wszystko, co nie wzmacnia kurczowo woli samoobrony. Staje się społeczeństwem zamkniętym. Kto nie służy Sprawie, jest nikim.
Dogmatem poromantycznej „Europy narodów” (powersalskiej) było podporządkowanie jednostki interesom zbiorowości.
narodowa tożsamość jednostki nie jest sprawą wyboru
o tym, kim jesteśmy, rozstrzyga biologiczny lub mistyczny związek z Ziemią i Krwią
ideologia nacjonalistyczna głosiła, że narodowość jest biologiczna (czy mistyczną) esencją człowieka, której nie da się zmienić (Gombrowicz zetknął się z takim myśleniem już w latach 30., obserwując młodych endeków)
Gombrowicz przeciwstawia biologiczno-mistycznej wizji człowieka wizję interakcyjną.
pytanie: jak być Polakiem po egzystencjalizmie? jak być Polakiem, wiedząc, że egzystencja wyprzedza esencję?
to okoliczności losu nadają duchową formę Polaka, Rosjanina czy Niemca, kształtuje nas międzyludzkie obcowanie, edukacyjna tresura, presja społecznych konwencji
nie istnieje trwała esencja polskości, rosyjskości, niemieckości
polskość to tylko jedna z form, w których człowiek objawia się innym
Bohater Gombrowicza zyskuje prawo wyboru własnej tożsamości narodowej. Gonzalo podważa w nim sens bycia Polakiem: A po co tobie Polakiem być?! [...] takiż to rozkoszny był dotąd los Polaków? Nie obrzydłaż tobie polskość twoja? Nie dość tobie Męki? Nie dość odwiecznego Umęczenia, Udręczenia? A toż dzisiaj znowuż wam skórę łoją! Tak to przy skórze swojej się upierasz?
W książce Gombrowicz przyjął intencję analityczną (i demaskatorską), zmierzającą do groteskowego odsłonięcia archetypów polskiej kultury, ukształtowanych przez romantyzm. Łączy je z antyromantycznym, antymickiewiczowskim szyderstwem.
Dziwne nauki w szkole wieszczów
Powieść zaczyna się pytanie o to, jak powinien się zachować polski pisarz, gdy naród w potrzebie. Polska wspólnota w Buenos Aires zna doskonale wzory zachowań w obliczu klęski, narzucił je im Mickiewicz (Dziady drezdeńskie, Pan Tadeusz).
Mickiewicz napisał Pana Tadeusza, by pokrzepić serca (był więc uległy wobec polskich żądań), ale i dla Europy, tworząc „atrakcyjny” obraz polskości, by Europa nie dała Polsce zginąć.
sens dzieła według Gombrowicza: nie przyznać się, że zostaliśmy zgnieceni i za wszelką cenę podobać się Europie
grupa poselska tak się właśnie zachowuje - są przekonani, że Natura jest przychylna polskiemu pięknu (Pan Tadeusz) wizja idylliczna
na drugim biegunie jest grupa Rachmistrza skupiona w związku Kawalerów Ostrogi, którzy zbierają się w piwnicy - Natura nie toleruje narodów słabych (Dziady cz. III) wizja makabryzująca
martyrologia nie służy celom metafizycznym, ale zaleczeniu kompleksu „drugorzędności” (związek Kawalerów Ostrogi przypomina samoudręczenia i „dociski”, które zalecał członkom swojej sekty Andrzej Towiański)
Problem samodzielności i autentyczności istnienia wykracza poza horyzont polskiej sprawy. Zagadnienie napięć między „centrum” a „peryferiami” obejmuje płaszczyznę uniwersalną. Gombrowicz rysuje groteskowe modele postaw, które mogły pojawić się wszędzie.
zachowania Polaków uwięzionych w kompleksie wobec wyższej kultury (scena salonowego pojedynku Witolda z argentyńskim pisarzem)
anarchiczna dezynwoltura wobec kulturowego dziedzictwa ludzkości w pałacu Gonzala
Sprawa poczucia niższości dotyczy także Zachodu. „Centrum” nie jest niezmienne. Były nim Ateny, potem Rzym, Paryż, a teraz Nowy Jork (już poza Europą!).
Podbój Paryża sprawił Gombrowiczowi niemałą satysfakcję, bo była to wtedy dla Polaków stolica świata.
Sarmatyzm jako język nowoczesności
Pytanie uniwersalne: jak wywalczyć sobie duchową niezależność (i własną wybitność) w starciu z „centrum”, jeśli przynależymy do zbiorowości kulturowo „słabszej”, z peryferii?
Cała książka jest poszukiwaniem odpowiedzi. Zaczyna się od poczucia prowincjonalności - pierwsze kluchowate, pełne wieśniaczego udręczenia i wstydu zdania; bohater pragnie wytłumaczyć się ze swych emigracyjnych grzechów.
Język łączy anachroniczną polszczyznę pamiętników Paska (XVII wiek), język Sienkiewicza, romantyczno-mesjanistyczne osobliwości XIX wieku, pokraczną frazeologię z pamiętników chłopów-emigrantów nadaje temu postać... filozoficznej przypowiastki o wolności i życiu autentycznym.
to, co „słabe”, „niższe” i anachroniczne przeobraża w „mocne”, niezależne i nowoczesne
język „niższości” staje się językiem swobody i górowania
autor bawi się mową ułomną, pokraczną, przeobraża ją w złożoną, wysubtelnioną
bawi się górowaniem nad wyjałowioną doskonałością stylu zachodnich społeczeństw, które nie mają takiego skarbu jak polski barok
nie chce dorównać zachodniemu światu, naśladując zachodnie formy
nie chce obnosić się z sarmacką wiernością tradycji, jak to czynił Mickiewicz
staje na równej stopie z Zachodem, osobliwie rewaloryzując czasy saskie
Gombrowicz bawi się polskością, ale nie po to, by ją porzucić, lecz by zyskać swobodny wobec niej dystans. Szlachcic polski z epoki saskiej staje się wzorem nowoczesnego sobiepańskiego stosunku do świata i duchowej suwerenności.
Na początku książki Gombrowicz rzuca na rodaków przekleństwo i odwraca się do nich plecami (również dosłownie). Ale potem mówi o... pieniądzach!
brak gotówki skazuje bohatera na polskość
pałac Gonzala przypomina dwór Bogusława Radziwiłła z Potopu Sienkiewicza
Gonzalo otwiera przed bohaterem drzwi do wolności, czyli całkowitego zerwania z polskością, ale do tego nie dochodzi
Gombrowicz bluźni i wierzga się dlatego, że polskość chce go „użyć” - patriotyczna reifikacja jednostki. Dużo w tym skrytego żalu i irytacji, że Polacy nie potrafią docenić własnych artystów, dopóki nie uznają ich obcy.
Gombrowicz ani na chwilę nie zapomina o drażniących cechach polskiego ducha, ale - jako artystę - cieszy go ta romantyczno-sarmacka barwa polskiego życia (kuligi, polowania, pojedynki, polscy oryginałowie, śluby, zajazdy), nawet makabryczne podziemia mesjanizmu (z krwawymi ostrogami jak sybirskie kajdany).
Ułan i Efeb. Sekretne źródła polskiej Krzepy
Gombrowicz w Trans-Atlantyku nie jest moralistą czy kapłanem narodowej sprawy, ale artystą. Dąży do swobody, również w sferze erotycznych obyczajów: A jakby tak trochę zboczyć, to co? - problematyka seksu w Trans-Atlantyku.
Gombrowicz obnaża antyhomoseksualną obsesję polskiej kultury.
ból zadany przez Ostrogę pojawia się po raz pierwszy jako „kara” za urzeczenie cielesną urodą Ignaca
w całej powieści Ignac nie wymawia ani jednego słowa, ale czy cielesne piękno musi mówić cokolwiek?
Martyrologiczna tresura służy nie tylko wzmaganiu patriotycznej mocy narodowego ducha, ale i oderwaniu Polaków od ciała. To szydercza lektura Dziadów i Do matki Polki Mickiewicza. Ciało polskie to ciało bolesne i aseksualne. Oczekiwanie na ból deformuje intymną stronę polskiego życia.
kontrast między cielesną znikomością wyschniętego jak trup Rachmistrza a „soczystą” urodą Ignasia
Rachmistrz mówi: Wszystko, aby los nasz przeklęty przemóc i natury wrogość zgwałcić i odmienić!, O zgwałcić Naturę, zgwałcić los, siebie zgwałcić i zgwałcić Boga najwyższego! to skrót idei mesjanizmu (demaskacja polskiej duchowości właśnie przy pomocy idei gwałtu fizycznego!)
Rycerska i męczeńska „twardość” Polaków bierze się z panicznego lęku przez cielesną miękkością „mieszańca”, „cudaka”, geja, przed ludyczną lekkością życia.
polska kultura żąda jednoznacznej tożsamości narodowej i seksualnej
kobiety w książce właściwie nie istnieją, ale ich się kwestia Formy Polskiej też tyczy
w antyhomoseksualnej obsesji Polaków biją źródła mitu Ułana (wzorzec: Tadeusz z ręką na temblaku u Mickiewicza, ułan z obrazów Kossaka; karykatura: Tomasz Gombrowiczowski) i mitu Męczennika, więzienno-zesłańczego
Symboliczne fabuły powieści:
przygotowania do zabicia Efeba (chcą go zabić Męczennicy i Ułan)
przygotowanie do zabicia Ułana (chce go zabić Duch Nieokiełznanego Homoerotyzmu, czyli Gonzalo)
przeciwieństwem i zagrożeniem dla Męczennika i Ułana jest Efeb
Bohater powieści porusza się między tymi przeciwieństwami. Ma swojego sobowtóra-kusiciela, który popycha go ku skrajnej „opcji perwersyjnej” - to Gonzalo:
uosobienie ciemnych stron duszy bohatera (robi to, czego on się boi zrobić)
reżyser-manipulator, który pod pozorami swobody sprawuje dziwaczne gusła, zmierzające do zawładnięcia innym - a taką władzę osiąga się przez wpędzenie cudzej myśli w symetrię
Krew i śmiech
W grotesce Gombrowicza wszystko nabiera migotliwości:
dezercja przestaje być dezercją (choć może i trochę nią jest)
indywidualizm przeciwstawiony trwaniu w narodowej Formie co jakiś czas pobłyskuje szyderczą ironią egotyzmu, choć nigdy nie jest agresywny
zboczenie nie jest zboczeniem (choć trochę nim jest), jest metaforą otwartości na zmianę
Wszystko jest ruchome i otwarte. Jedynie „symetria” powieści jest zamknięta - wtrącony w symetrię bohater wybiera między „idyllą” a „makabrą”, Ojczyzną i Synczyzną, poczciwym Majorem i rozwiązłym Gonzalem, Posłem i Rachmistrzem, Normą i Zboczeniem, Synobójstwem i Ojcobójstwem. Ale próbuje wymknąć się z tej krępującej symetrii (jak w Ferdydurke).
Symetria powieści domaga się trupa, ale na koniec wybucha śmiech, czyli:
triumf nieskrępowanego ducha artysty, skłaniający nas do wbicia się ponad sztywne przeciwieństwa
unik lub wykręt
Literatura nie jest od udzielania odpowiedzi. Jej rzeczą jest stawiać czytelnika w trudnych, elektryzujących sytuacjach - niech sobie radzi, jak umie.
** E.Z.**
2