Witold Gombrowicz Trans- Atlantyk
Bohater, narrator Trans- Atlantyku nosi nazwisko i imię Gombrowicza(do końca nie powinno się utożsamiać go z autorem).
W 1939 r. Gombrowicz wraz ze swoim znajomym, tez literatem, Czesławem Sraszewiczem żeglują z Gdyni do Buenos Aires na nowym polskim transatlantyku „ Chrobrym”. W Argentynie dociera do nich wieść, że w Polsce wybuchła wojna. Przyjaciel Gombrowicza postanawia wracać(przez Anglię, a stamtąd jakoś do kraju). Gombrowicz zostaje na obczyźnie. Straszewicz ostrzega Gombrowicza, aby poszedł zameldować się do polskiego Poselstwa w Argentynie, żeby nie uznali go za dezertera. Gombrowicz nie chce powiedzieć koledze, dlaczego nie wraca do kraju. Nie widzi sensu pchać się w samo centrum wojny. W gorzkim monologu wyznaje przed samym sobą, że gardzi krajem. Polskę nazywa Szaleńczym, Przeklętym miejscem, które zamęcza obywateli, wystawia dzieci swoje na skonanie, na udręczenie.
W Argentynie pozostał Gombrowicz z 96 dolarami w kieszeni. Udaje się do pana Cieciszowskiego(od kilku lat będącego już w Argentynie), najdziwniejszego bodaj człowieka, którego kiedykolwiek spotkał. Cieciszowski nie ma nigdy jednoznacznej odpowiedzi na pytania Witolda, raz po raz powtarza swoje zdania. Jego słynne zdanie z Trans- Atlantyku (nota bene dr Poprawa nazwał owo zdanie dobrym pytaniem kolokwialnym przyp. red) na pytanie Gombrowicza : ”Tak pan mniemasz?” odrzekł” Nie jestem ja na tyle szalonym, żebym w dzisiejszych czasach co mniemał albo i nie mniemał”
Cieciszowski skierował Gombrowicza do tamtejszych trzech wspólników(Polaków), którzy zarządzają spółką Koński Psi Interes. Owi trzej wspólnicy to Baron, Pyckal i Ciumkała- połączeni bardziej niegdysiejszymi swarami, niż aktualnym biznesem. Kłócą się, ale na krok od siebie nie odstępują. Gombrowicz ma u nich dostać posadę.
Witold decyduje się pójść do poselstwa. Składa wizytę Posłowi(vel JW. Ministrowi).Minister Feliks Kosiubidzki chce się początkowo pozbyć Gombrowicza(nie skojarzył go jako literata polskiego, ale jako bezrobotnego Polaka, który przyszedł żebrać o pracę).Kiedy poseł pomiarkował, że Gombrowicz to pisarz z OJCZYZNY od razu mu się odmieniło i wyobraził sobie , że wykorzysta go do sławienia Polski w obcym kraju. Miał być Gombrowicz przykładem polskiej wspaniałej twórczości, miał zachwalać polska literaturę wieszczów narodowych etc, etc. Będzie żywym przykładem, że z Polską nie jest znowu aż tak źle i że nie umarła duma narodowa. Za sprawą ministra wszyscy zaczynają sławić Gombrowicza jako Polskiego Mistrza i Geniusza Literatury i prawić mu komplimenty
Gombrowicz udaje się na 1dzien pracy do Końskiego Psiego Interesu. Panują tam dziwne obyczaje i porządki, w których Witold nie potrafi się odnaleźć. Do tego właściciele spółki chcą mieć Gombrowicza każdy tylko do swojej dyspozycji(ma im służyć)
Minister zabiera Gombrowicza na wieczór do malarza Ficinati, na spotkanie Artystów i Pisarzy. Przedstawiony z wszelkimi zaszczytami przez rodaków, nie cieszy się jednak zainteresowaniem Argentyńczyków. Czuje się jak małpa, Polacy go chwalą, dla obcokrajowców nic nie znaczy. Gombrowicz wdaje się w słowną grę z najznamienitszym argentyńskim literatem, ten jednak ciągle zarzuca mu, że nie mówi od siebie, ale naśladuje wielkich minionych literatów(plagiatuje słynne powiedzonka).Gombrowicz podenerwowany, że ów Argentyńczyk mu ciągle przygania, zaczyna nerwowo chodzić po całej sali, wte i nazad, budząc konsternację zebranych. On jednak nie może zaprzestać tego dziwnego chodu. Nagle przyłącza się doń dziwnie wyglądający mężczyzna(ma pomalowane usta, inaczej się porusza).Witold ze wstydu przed zebranymi opuszcza spotkanie. Nieznajomy wychodzi za nim. To Gonzalo, „lokalny” homoseksualista, którego w jęz. argentyńskim zwie się puto. Gonzalo zwierza się Gombrowiczowi, że jest bardzo bogaty, całymi dniami nic nie robi, tylko poluje na młodych mężczyzn, zwykle bez sukcesu(Witold nie powinien się obawiać , bo jest już za stary dla puta).
Gombrowicz zaprzyjaźnia się z Gonzalem, choć nie w smak mu jego towarzystwo(boi się ludzkich podejrzeń).Wybierają się razem do Ogrodu Japońskiego. Tam puto upatrzył sobie młodego chłopca- Ignacego, który siedział przy stoliku ze swoim ojcem-Tomaszem. Okazuje się, że ów młody człowiek i jego ojciec to Polacy, stąd puto namawia Gombrowicza, aby ten zagadał do rodaków i ułatwił mu poderwanie Ignasia. Gombrowicz długo nie chce się zgodzić, nie chce nękać rodaków jakimiś błahostkami. Wreszcie daje się namówić i podchodzi do dwóch mężczyzn; poznaje historię Tomasza i Ignacego. Tomasz, rozsądny i honorowy Polak, chce posłać swojego syna na front, aby walczył za kraj. Przyprowadził Ignasia do Ogrodu Japońskiego, aby ten się rozerwał przed wyprawą na wojnę. Gombrowicz, usłyszawszy historię o Ignacym, ostrzega Tomasza, aby zabrał syna i umykał, bowiem pewien puto już upatrzył sobie młodego chłopca i gotów go zdobyć za wszelką cenę. Tomasz jest oburzony, nigdzie nie będzie uciekał, nie ma się czego bać, jego syn nie jest jakąś tam panienką do podrywów. Gonzalo wściekły(już zresztą dobrze podchmielony) rzuca w Tomasza szklanką, która rani mu skroń. W obliczu bójki z Tomaszem, Gonzalo ucieka(boi się starszego pana).Witolda gryzie sumienie, że może z jego winy Rodak doznał hańby.
Pan Tomasz zamierza się pojedynkować z putem za zniewagę uczynioną mu w Ogrodzie Japońskim. Gdy Gonzalo dowiaduje się o pojedynku, knuje podstęp. Znów miesza w to Witolda i prosi go, aby ten zorganizował pojedynek na pistolety bez nabojów(tylko na proch).Gombrowicz absolutnie nie chce tego uczynić. ALE Gonzalo nęci go pokusą uwolnienia się w końcu od zniewolenia tradycją. Wyzbyć się nareszcie OJCZYZNY(tego co ojcowskie), aby zapanowała SYNCZYZNA(świeża, młoda).Czy zawsze już ma tak być, że syn będzie wiecznie pod rozkazem ojca? Może w końcu ojciec pod rozkazem syna się znajdzie- oto postulaty Gonzala. Gombrowiczowi owa Synczyzna zawróciła w głowie, już nie potrafi nie myśleć o niej.
Do poselstwa doszła wieść, że Rodak, pan Tomasz będzie się pojedynkował z cudzoziemcem. Minister od razu wpada na myśl, że należy wykorzystać ów pojedynek do propagowania polskości na obczyźnie. Trzeba ukazać Honor, Męstwo i Odwagę Polaków. Minister planuje wyprawę konną w okolice, gdzie ma odbyć się walka. Uczestnikom przejażdżki niechcący ma wpaść w oko, jak to Polak dumnie walczy o własne interesy z bronią w ręku.
Gombrowicz waha się, czy zainicjować fałszywy pojedynek(gryzie go znów sumienie, że działa na szkodę Rodaka).
Gonzalo stawia się na pojedynek w swoich najlepszych szatach, wygląda bardzo śmiesznie. Tomasz niesłychanie poważnie podchodzi do rzeczy, celuje z całych sił do Gonzala, mierzy bardzo długo. Ponieważ pistolety nie są nabite, teoretycznie pojedynek mógłby trwać w nieskończoność(bowiem ustalone zostało , że zakończy go pierwsza krew).Nagle walkę zakłóca niecodzienne zdarzenie. Charty, które przybyły wraz z przejażdżka konną (zainicjowaną przez ministra),rzucają się na Ignacego oglądającego pojedynek ojca. Gonzalo porzuca miejsce walki, aby ratować swojego wybranka. Tomasz nie wie, jak mu dziękować , że ocalił mu synowca od sfory psów. Gonzalo szybko obmyślił sposób podzięki dla Tomasza: zaprasza go razem z Ignasiem do swojej estancji za miastem (rodz. gospodarstwa latynoamerykańskiego), gdzie uczczą ,że tak pomyślnie sprawy się zakończyły(bez pojedynku), a do tego zyskał Gonzalo tak wyśmienitych przyjaciół.
W estancji puta, Gombrowicz, Tomasz i Ignac doświadczają osobliwych wrażeń: Gonzalo chodzi po domu w spódnicy i klapeczkach, służba nosi czepeczki(mimo że ma wąsikbo to mężczyźni). Tomasz sceptycznie widzi tę całą wizytę u puta, więc, gdy zbliża się wieczór, grzecznie dziękuje za gościnę i prosi, aby osiodłano już konie. Gonzalo rozpływa się w serdecznościach . Absolutnie nie puści swoich największych przyjaciół po nocy do miasta, Już naszykował sypialnie, dziwnym trafem Ignacemu przydzielono pokój w drugim skrzydle domu. Tomasz coraz bardziej uświadamia sobie podstęp puta.
Gombrowicza zżera sumienie. Idzie do Tomasza, upada na kolana i płacząc wyznaje mu prawdę o pojedynku. Błaga o wybaczenie i prosi go, aby zabrał Ignacego czym prędzej z domu Gonzala. Tomasz rozsierdzony , nie może znieść hańby jakiej doznało jego imię, musi się zemścić. Podejmuje heroiczne przyrzeczenie: zabije własnego syna i w ten sposób zmaże zniewagę Polaków. Tylko tak może odpłacić się Gonzalowi, za to, jak ten mu ubliżył.
Puto podsłuchiwał rozmowę Gombrowicza z Tomaszem. Gonzalo jest pijany, kłóci się z Witoldem, w przypływie szaleństwa obiecuje, że uwiedzie Ignasia i zmusi go, żeby sam zabił swojego ojca(w imię SYNCZYZNY).
Gonzalo umyślił nowy podstęp: zwabi Ignaca poprzez swojego sługę -Horacjo. Horacjo ma się tak długo przymilać do młodzieńca, pozorować wielką do niego sympatię(czysto przyjacielską), aż Ignacy nie będzie już mógł bez Horacja się obejść i będzie gotowy uczynić wszystko, o co ten go poprosi. Tomasz widzi te Gonzalowe „zaloty”, ale nie jest w stanie nic zrobić.Czuje się przede wszystkim upokorzony, ciągle myśli o pojedynku, w którym ośmieszył się, walcząc jak dziecko na puste pistolety.
W estancji Gonzala, po kilku dniach, zjawiają się Pyckal, Baron i Ciumkała. Wyglądają dziwacznie, do butów mają przymocowane wielkie ostrogi. Porywają Gombrowicza z estancji na konną przejażdżkę, uprzednio wbijając mu w łydkę ostrogę, aby zanadto się nie ruszał. Docierają do jakiejś piwnicy. Tam okazuje się, że Rotmistrz(znajomy Gombrowicza jeszcze z pracy w biurze, niegdyś zwykły pracownik Pyckala, Barona i Ciumkały) jest teraz szefem założonego przez siebie Związku Kawalerów Ostrogi. Zadaniem związku jest zadawanie cierpień tym, którzy zdradzili polski honor, pozwalając, aby Rodak- Tomasz zaznał wstydu z rąk homoseksualisty i do tego cudzoziemca. Kto tylko zechce uciec, będzie czuł ból od wbitej w łydkę ostrogi. Gombrowicz zdradził, bo pomógł Gonzalowi w podstępie.Baron, Pyckal i Ciumkała zawinili przez to, że obiecali Gonzalowi być jego świadkami w pojedynku z Tomaszem. Rachmistrz chce nie tylko zemsty na winnych, ale i na Naturze okrutnej, która zezwoliła na takie haniebne czyny swoich dzieci. Rachmistrz zwabia do piwnicy coraz to więcej Polaków, aby wspólnie cierpieć i ubolewać nad losem biednej ojczyzny(parodystyczne nawiązanie do celi Konrada). Gombrowicza zaczyna uwierać ta cała piwniczna sytuacja.Złości się na zebranych, że ubolewaniem nic nie zdziałają, potrzeba CZYNU.Namawia zebranych, aby wypuścili go na wolność, on uda się do estancji Gonzala i zabije samego Ignacego( wg Polaków -źródło niepowodzeń wszelkich). Gombrowicza tak naprawdę ciągnie do Synczyzny, do tej świeżości i młodości.
Witold wyrusza do Gonzalowej posiadłości. Kiedy tam dociera, wszyscy witają go uroczyście, dziwią się, że zniknął tak nagle(mówi że zachorował).Gonzalo chwali się swoim sukcesem- zwiódł już Ignaca w sidła, tylko czekać aż młodzieniec targnie się na życie swojego ojca, aby wyzwolić się spod jego władzy(wtedy Gonzalo „zaopiekuje się Ignacym, jako że ten nie będzie miał przecież do kogo pójść).
Gombrowicz chce uprzedzić tym razem Ignacego o niecnych planach puta. W nocy udaje się do pokoju młodzieńca( Ignac śpi całkiem nago), ale kiedy chce go już obudzić, przed estancję zajeżdża kulig. Zorganizował go minister( jak zawsze w celach sławienia potęgi polskiej).Kulig z rozmachem, charty biegnące za saniami, piękne damy etc. Weselnicy z kuligu wbiegają do izby Gonzala. Zaczyna się zabawa. Gombrowicz jest przekonany, że cała ta radość to na cześć jakiegoś polskiego zwycięstwa w wojnie. Minister każe mu milczeć jak grób na ten temat(bowiem wręcz przeciwnie, Polska poniosła klęskę, ale nie można tego dać znać po sobie, trzeba udawać przed cudzoziemcami, że wszystko jest w porządku; grac dobra minę do złej gry, „zastaw się a postaw się”).
Ignac i Horacjo porywają przybyłe panny do tańca, muzyka huczy, wszyscy tańcują. Gonzalo czeka na pozytywny dla niego obrót spraw. Nagle Horacjo powala w tańcu Tomasza(uderza niby to niechcący, ale zamierzenie z rozkazu Gonzala). Puto jest pewny, że to samo uczyni Ignac(przecież robi zawsze to samo, co jego wierny przyjaciel Horacjo). Ignacy widząc, co uczynił Horacjo, zaśmiał się tylko, przetańcował obok swojego ojca nie robiąc mu krzywdy.
Beztroski śmiech wypełnił salę.
FIN