Literatura i sztuka wobec ludzkiego cierpienia.
Od początków istnienia literatury, od prastarych, antycznych mitów i biblijnych opowieści obiektem zainteresowania twórców był człowiek, zaś życie ludzkie składa się nie tylko z radości, ale także cierpienia i smutku. Te właśnie uczucia - cierpienie, smutek, ból, rozpacz, tragiczne zmagania człowieka z losem, z innymi ludźmi, z siłami natury stają się stałym tematem literackim. Mijają lata, setki i tysiące lat, a człowiek ze swym smutkiem, rozpaczą i bólem jest taki sam, chociaż świat, który go otacza ulega zaskakującym i niewyobrażalnym zmianom. Pieszy podróżujący, podpierając się kijem przesiadł się do samolotu, a pochylający się nad zwojem papirusu zasiadł do elektronicznej drukarki, ale przecież ludzie ci tak samo cierpią, odczuwają ból i rozpacz.
Symbolem ludzkiego, niezawinionego cierpienia jest biblijny Hiob, którego życie, tak jak i los każdego z nas został przedstawiony w sposób następujący: "Człowiek zrodzony z niewiasty ma krótkie i bolesne życie, wyrasta i więdnie jak kwiat, przemija jak cień chwilowy..." Hiob był człowiekiem bogobojnym, szlachetnym, sprawiedliwym i bogatym, szczęśliwym ojcem siedmiu synów i trzech córek, Bóg jednak wystawił Hioba na ciężką próbę - utracił on majątek, a w wyniku straszliwego huraganu zginęły wszystkie jego dzieci, zaś on sam zachorował na trąd. Mimo tych nieszczęść Hiob nie utracił wiary w Boga, chociaż uskarżał się na swój okrutny los, a nawet żałował, że nie umarł w dniu swych urodzin. Autor księgi Hioba podkreśla, że nieszczęścia, które go spotkały nie są karą za grzechy: "Czołem w proch uderzyłem, oblicze czerwone od płaczu, w oczach już widzę pomrokę, choć rąk nie zmazałem występkiem i modlitwa moja jest czysta." Historia Hioba uświadamia nam gorzką prawdę, że cierpienie jest nieodłącznym składnikiem ludzkiego losu, a przeżyte cierpienie czyni nas bardziej wrażliwymi na cudzy ból i nieszczęście.
Literatura starożytnej Grecji kreowała bohaterów, którzy kierowani różnymi namiętnościami wielokrotnie cierpieli i rozpaczali. Najbardziej wzruszające karty Homerowej "Iliady" to fragmenty, w których opisana jest rozpacz Achillesa po śmierci najserdeczniejszego przyjaciela Patrollesa. Ludzie starożytni bardzo uzewnętrzniali swój ból, toteż Achilles rwie włosy z głowy, a także znęca się okrutnie nad zwłokami Rektora, który pokonał w pojedynku Patroklesa, włócząc jego ciało przywiązane do rydwanu wokół mogiły przyjaciela. Jego ból rodzi okrucieństwo, gniew i chęć zemsty, toteż bardziej przejmujący jest ból Priama, ojca Rektora, który z murów swego oblężonego miasta obserwował pojedynek Achillesa z Rektorem, złamany bólem i cierpieniem pragnąłby jedynie godnym pogrzebem uczcić swego syna. Pogrzebanie ciała zmarłego było niezwykle ważne dla ludzi w starożytnej Grecji, gdyż wierzyli oni, że dusza zmarłego nie dostanie się do Hadesu, dopóki ciało nie zostanie pogrzebane. Potężny król Troi, syn boskiego Dardam udaje się do obozu wroga z olbrzymim okupem, upokarza się przed młodym Achillesem, klękając na kolana i całując jego ręce, błaga o wydanie ciała najdroższego i najdzielniejszego syna Rektora. Któż nie zrozumiałby takiego bólu, takiej rozpaczy i poświęcenia. Toteż Priam osiąga swój cel, powraca do Troi z ciałem Rektora, a witają go płacze i lamenty matki Hekabe, żony Rektora Andromachy i całego trojańskiego dworu. Utulą swój ból dopiero wówczas, gdy ciało Rektora zostanie uczczone pogrzebem, spalone na stosie, prochy zebrane przez przyjaciół i najbliższych w urnę, i w końcu usypany zostanie kurhan. Sprawa pogrzebania zwłok brata staje się przyczyną cierpienia Antygony, która nie potrafi się pogodzić z okrutnym zakazem króla Kreona. Pragnie postąpić zgodnie z nakazami własnego sumienia i religii. Ta niezłomność, przysparza jej wiele bólu i cierpienia. Nie może ona pogodzić się z wyrokiem Kreona, który skazał ją na śmierć głodową przez zamurowanie w skalnej jaskini i popełnia samobójstwo. Jej czyn staje się źródłem cierpienia najbliższych, narzeczonego Hajmona, który przy zwłokach ukochanej także popełnia samobójstwo, jego matki Eurydyki, która także odbiera sobie życie. Okrutny Kreon pozostaje sam ze swym bólem i cierpieniem - jego najbliżsi syn i żona oraz siostrzenica nie żyją. Przejmujący jest także ból i cierpienie jednego z najwspanialszych bohaterów greckiej mitologii Prometeusza, który stworzył człowieka z łez i gliny, tchnął w niego duszę, kradnąc iskierkę z rydwanu słońca, a potem wyposażył człowieka w cały szereg umiejętności, które zapewniły mu moc panowania nad światem. Nie udało się jednak Prometeuszowi uchronić człowieka od wszelkiego zła, bólu, nieszczęść, cierpień i chorób. Oto bogowie zesłali na ziemię Pandorę, wyposażoną w tajemniczą puszkę. Prometeusz ją odprawił, ale jego brat Epimeteusz pojął Pandorę za żonę. Wówczas wspólnie otworzyli tajemniczą puszkę, uwalniając wszelkie smutki, nieszczęścia, cierpienia i choroby, które odtąd na zawsze będą towarzyszyły człowiekowi. Tak więc już ludzie starożytni pojęli to, że cierpienie jest nieodłącznym składnikiem ludzkiego istnienia. Sam Prometeusz także nie uniknął cierpienia, gdyż za swą zuchwałość wobec bogów został okrutnie ukarany. Przykuto go do ścian Kaukazu, a zgłodniały orzeł codziennie wyjadał mu wątrobę, która wciąż odrastała. Któż słyszał rozlegające się wśród skał jęki cierpiącego Prometeusza? Bogowie ulitowali się nad tym cierpiącym dobroczyńcą ludzkości i Herakles skruszył okowy, którymi przykuto nieszczęśnika do skały. Prometeusz został zabrany na Olimp i zaliczony w poczet bogów nieśmiertelnych. Miłość matczyna była częstym motywem literackim. Jedną z pierwszych cierpiących matek była zapewne Demeter, siostra Zeusa, matka Persefony, którą porwał Hades i uczynił swoją żoną. Nieszczęśliwa matka nie mogła pogodzić się ze stratą jedynej córki, toteż Zeus, ulegając błaganiom Demeter pozwolił Persefonie, zwanej też Korą spędzać część roku z matką, a część z mężem. W czasie obrzędów religijnych ku czci bogini Demeter, która nauczyła ludzi uprawy roli wystawiano dramat, w którym przedstawiano porwanie Persefony, żale matki i wreszcie jej powrót. Kiedy powracała na ziemię z ciemności Hadesu, za sprawą uradowanej matki zakwitały kwiaty, zieleniały łąki, nadchodziła wiosna. Czasem jednak cierpienie człowieka było zasłużoną karą za popełnione czyny. Zasłużył sobie na swój los Tantal syn Zeusa i Pluto, częsty gość na Olimpie. Spożywając wraz z bogami nektar i ambrozję stał się nieśmiertelny, kradł jednak boski napój, aby napoić nim własnych dworzan. Pewnego razu zaprosił na ucztę bogów, podając im pieczeń z ciała własnego syna Pelopsa. Bogowie olimpijscy jednak nie spożyli tej potrawy, przywrócili też życie Pelopsowi. Natomiast Tantal został strącony do Tartaru, gdzie cierpi wieczny głód i pragnienie. Stoi w sadzawce, a nad nim zwisają gałęzie drzewa, pełne owoców. Gdy jednak Tantal chce się napić, woda odpływa, a gdy chce zerwać owoc, gałąź odchyla się. Jakby tego nie było dość nad głową Tantala zwisa wciąż chwiejąca się skała. Tak więc męki Tantala to poczucie ustawicznego zagrożenia, a także cierpienie, wynikające z pożądania rzeczy niedostępnych.
Największym męczennikiem w historii ludzkości był Chrystus, który poprzez swą męczeńską śmierć na krzyżu miał zapewnić grzesznym ludziom zbawienie. Przejmujące sceny wnoszenia krzyża, samego ukrzyżowania i śmierci są częstym motywem, występującym nie tylko w literaturze ale także w sztuce. Poszczególne stacje religijnego obrzędu zwanego drogą krzyżową obrazują kolejne etapy męki Chrystusa. Jego męczeńskiej śmierci towarzyszy rozpacz jego matki, która bezsilnie musi patrzeć na cierpienie jedynego syna. Motyw Matki Bolejącej (Stabat Mater Dolorosa) pod krzyżem umęczonego Chrystusa jest bardzo popularny zarówno w literaturze jak i w sztuce począwszy od XIII wieku, gdyż wtedy właśnie powstała łacińska pieśń "Stabat Mater Dolorosa". Także w polskiej literaturze średniowiecznej znana jest pieśń p.t. "Lament Matki Boskiej pod krzyżem", zdecydowanie najpiękniejszy wiersz liryczny tamtej epoki. Napisany jest w formie monologu rozpaczającej matki, zmuszonej patrzeć na śmierć syna. Jej cierpienie ukazane jest w wymiarze czysto ludzkim, prosi ona innych o współczucie:
"Pożałuj mię stary, młody, Boć mi przyszły krwawe gody: Jednegociem Syna miała I tegociem ożalała". Swój liryczny monolog Maryja kieruje do umierającego na krzyżu syna. Chciałaby dzielić z nim mękę, prosi, aby przemówił do niej słowami ostatniej pociechy. Zrozpaczona matka pragnie obmyć krew, spływającą z ran, podtrzymać opadającą, umęczoną, spowitą w cierniową koronę głowę, podać spragnionemu picie. Niestety święte ciało syna zostało zawieszone na wysokim krzyżu i bolejąca matka nie może w żaden sposób ulżyć jego cierpieniom. Kolejną apostrofę Matka Boska kieruje do Anioła Gabriela, który zwiastując jej cudowne poczęcie obiecywał wiele radości, a tymczasem nieszczęśliwa matka wylewa łzy rozpaczy, patrząc na męczeńską śmierć syna. W końcu Matka Boska zwraca się do wszystkich matek, życząc im przede wszystkim, aby nie musiały tak cierpieć, jak ona sama.
Cierpiący po stracie ukochanej córki ojciec pojawia się w poezji renesansowego poety Jana Kochanowskiego. Jako autor "Trenów" wystawił swej zmarłej córeczce najwspanialszy i najbardziej trwały pomnik, który przetrwał wieki i nadal wzrusza nowe pokolenia czytelników, gdyż jest przejmującym opisem ojcowskiego bólu. Ten ojcowski ból uczynił tematem swego obrazu Jan Matejko, malując obraz "Jak Kochanowski nad zwłokami Urszulki", ukazując poetę czule żegnającego się ze swą córeczką, składającego na jej czole ojcowski pocałunek. Utwór Kochanowskiego staje się filozoficznym traktatem o ludzkim życiu, losie i cierpieniu, a właściwym bohaterem staje się sam autor, człowiek rozpaczający po stracie dziecka. Buntuje się on przeciwko boskiej niesprawiedliwości, podaje w wątpliwość sens swego dalszego życia, nie może zrozumieć, dlaczego cierpienie nie omija ludzi szlachetnych, dobrych, prawych. W trenie XI pyta: "Kogo kiedy pobożność jego ratowała? Kogo dobroć przypadku złego uchowała? Nieznajomy wróg jakiś miesza ludzkie rzeczy Nie mając ani dobrych, ani złych na pieczy." Człowiek niejednokrotnie pragnie udawać mędrca, filozofuje na temat życia i jego sensu, a potem w obliczu śmierci kogoś bliskiego traci rozum i zmysły: Żałości! Co mi czynisz? Owa już oboje Mam stracić: i pociechę i baczenie swoje?" Natomiast barokowy poeta Jan Andrzej Morsztyn nawet z ludzkiego cierpienia potrafił uczynić literacką igraszkę. W wierszu "Do trupa" porównał nieszczęśliwie zakochanego do trupa. Podobieństwa sprowadzają się do stwierdzenia, że zostali oni ugodzeni strzałami miłości lub śmierci, są bladzi, przed zmarłym płoną świece, a w sercu zakochanego skryty płomień. Różnice skłaniają do stwierdzenia, iż lepiej być trupem niż nieszczęśliwie zakochanym, gdyż zmarły nie czuje już żadnego bólu, a zakochany cierpi "srogi ból". W piękny, wzruszający sposób mówili o cierpieniu poeci romantyczni. Najczęściej cierpienie to było spowodowane nieszczęśliwą miłością, która wielokrotnie prowadziła do samobójczej śmierci. Cierpienie doprowadziło niemal do obłędu bohaterkę Mickiewiczowskiej ballady "Romantyczność" Karusię, która nie może zapomnieć o swym ukochanym, zmarłym przed trzema laty. Widzi go nie tylko we śnie, ale także na jawie, rozmawia z nim. Wyznaje, że źle jej na świecie w obcych ludzi tłumie, który szydzi z jej nieszczęścia, nie rozumie jej cierpienia. Złamana bólem jest także bohaterka ballady "Rybka" Krysia, uwiedziona przez panicza, a potem porzucona. Zawód miłosny doprowadza ją do samobójczej śmierci. Miłość romantyczna najczęściej była źródłem cierpienia, gdyż zawsze pojawiały się jakieś przeszkody nie pozwalające na realizację szczęścia. Często był to po prostu brak wzajemności, jak na przykład w przypadku Gustawa, bohatera IV części "Dziadów". Jest on błąkającym się po świecie duchem, który swemu nauczycielowi opowiada dzieje swej nieszczęśliwej miłości, która doprowadziła go do obłąkania i samobójczej śmierci. Nieszczęśliwy kochanek rozpamiętuje swe tragiczne przeżycia. Wspomina jak stopniowo popadał w obłęd, stojąc pod oknami pałacu, w którym odbywało się wesele, aby w końcu wbić sobie sztylet w pierś. Jako nieszczęśliwy kochanek cierpi takźe Jacek Soplica. We wzruszający sposób mówi o swym uczuciu w przedśmiertnej spowiedzi. Bwa, córka bogatego Stolnika Horeszki odwzajemniała jego miłość, lecz dumny magnat, nie zważając na szczęście swej jedynaczki nie miał zamiaru oddać jej ręki ubogiemu szlachcicowi. Jak bardzo dręczył się Jacek zwlekając z oświadczynami i wciąż łudząc się nadzieją? Co przeżywał, kiedy w końcu podano mu czarną polewkę do stołu, znamionującą odmowę? Chciał wykraść swą ukochaną, uciec z nią gdzieś daleko, ale obawiał się, gdyż Ewa była zbyt wątłego zdrowia. Nie stłumił swej miłości przez przypadkowy ożenek z pierwszą napotkaną na drodze kobietą, jedynie unieszczęśliwił swą żonę, szukając zapomnienia w alkoholu. Biedna kobieta zmarła wkrótce po urodzeniu syna Tadeusza, zaś Jacek nadal błąkał się samotnie pod oknami zamku Horeszki, aby dostrzec choć cień ukochanej. W ten sposób stał się świadkiem ataku Moskali na zamek Horeszki i wówczas zastrzelił w nagłym przypływie gniewu triumfującego Stolnika. Cierpienie romantyków miało także inne źródło, gdyż było związane z sytuacją udręczonej ojczyzny, zniewolonej przez wroga. Mękę narodu polskiego porównują do męczeństwa Chrystusa na krzyżu. Tak jak Chrystus był Mesjaszem, zbawcą ludzkości, tak Polska ma wyzwolić inne narody europejskie z jarzma niewoli. W tym przekonaniu o niezwykłym posłannictwie wybranego narodu zawiera się istota mesjanizmu. Kiedy miara cierpień polskiego narodu się wypełni Polska tak jak Chrystus zmartwychwstanie. W widzeniu księdza Piotra rozgrywa się symboliczna scena ukrzyżowania Polski. Rolę Heroda pełni car Mikołaj I, Piłatem umywającym ręce jest Francja, a rolę oprawców pojących żółcią i octem pełnią Prusy i Austria. Żołdak Moskal został nazwany "najsroższym z siepaczy", to on wytacza krew niewinną polskiego narodu. Szlachetni patrioci takie cierpienia udręczonego narodu odczuwali jak swoje własne. Takim bohaterem był Konrad bohater III części "Dziadów" Adama Mickiewicza. Nazwano go romantycznym Prometeuszem, który nie tylko buntuje się przeciwko Bogu, lecz cierpienia narodu stają się przyczyną jego bólu. "Patrzę na ojczyznę biedną,
Jak syn na ojca wplecionego w koło, Czuję całego cierpienia narodu, Jak matka czuje w łonie bole swego płodu." Mniej symboliczny, ale równie przejmujący wymiar ma bardziej realne, a więc może bardziej dotkliwe cierpienie innych bohaterów tego dramatu. Jan Sobolewski opowiada o wywożeniu polskich skazańców na Sybir. Więźniowie byli stłoczeni w ciasnych kibitkach, skuci ciężkimi kajdanami, których młodzi chłopcy nie mogli udźwignąć. Wśród więźniów znajdował się Wasilewski, tak torturowany w czasie śledztwa, że nie mógł iść o własnych siłach, spadł z pierwszego stopnia więziennych schodów i zmarł. Nawet żandarm niosący do kibitki jego ciało potajemnie łzy ocierał. Torturami i uciążliwym śledztwem został doprowadzony do samobójczej śmierci młody Rollison, uczeń wileńskiego gimnazjum. Prześladowcy ułatwili mu samobójstwo, umieszczając w celi na piętrze i otwierając okno. A jak porównać cierpienie młodego Rollisona z cierpieniem jego matki, samotnej wdowy, dla której syn był jedyną radością i nadzieją życia. Rozpacz dwukrotnie zawiodła ją w progi pałacu okrutnego senatora Nowosilcowa, najpierw nieszczęśliwa matka błaga o litość, a potem przeklinała oprawców syna.
O męczeństwie Cichowskiego opowiada natomiast w scenie p.t. "Salon warszawski" Adolf. Jak rozpaczała jego młoda żona, kiedy policja upozorowała samobójstwo, pozostawiając płaszcz i kapelusz Cichowskiego nad brzegami Wisły. Ile przecierpiał sam więzień w czasie śledztwa, gdy karmiono go śledziami, nie podając picia, straszono i pojono opium, skoro po powrocie do domu nie poznawał żony ani syna, lecz z oznakami choroby psychicznej zaszywał się w najciemniejszym kącie pokoju, a na odgłos pukania do drzwi powtarzał "nic nie wiem, nie powiem". Zmienił się też nie do poznania. Aresztowano młodego, urzekającego urokiem osobistym chłopca, a wypuszczono człowieka, który mimo młodego wieku całkiem wyłysiał, opuchł od złego jedzenia i wilgoci panującej w celi. Nie chciał też opowiadać o przeżytych cierpieniach, ale były one wyryte na jego twarzy i w wyrazie jego oczu: "Bo na tym oku była straszliwa powłoka. Żrenice miał podobne do kawałków szklanych, Które zostają w oknach więzień kratowanych (...) i widać w nich rdzę krwawą, iskry, ciemne plamy." Wszystkie te cierpienia romantyków bledną w obliczu gehenny, jaką przeżyły narody europejskie w czasie drugiej wojny światowej. Ogrom cierpień trudno ogarnąć ludzkim doświadczeniem, trudno skomentować, ocenić. Pisarze, którzy podjęli się trudnego zadania przedstawienia wojennej, a przede wszystkim obozowej rzeczywistości często wybierali formę reportażu, rezygnując z autorskiego komentarza, nie podejmując w ogóle próby oceny przedstawionych zdarzeń. W "Medalionach" Zofii Nałkowskiej jedyna próba oceny przerażających zjawisk zawarta została w motcie: "Ludzie ludziom zgotowali ten los." Autorka wyszła ze słusznego założenia, że ogrom zbrodni, cierpień i śmierci nie da się ogarnąć ludzkim doświadczeniem, a każda interpretacja, każda próba zakwalifikowania hitleryzmu w ramach przyjętych wartościowań etycznych byłaby osłabieniem rzeczywistej wymowy zdarzeń. Jak bowiem wartościować masowe gazowanie ludzi i spalanie ich ciał w krematoriach, wyrób mydła z ludzkiego tłuszczu, znęcanie się nad bezbronnymi więźniami. W obozie oświęcimskim wyróżniał się swym okrucieństwem August Glass, który upatrywał sobie ofiarę i bił w nerki tak, aby nie pozostawiać śladów, a śmierć następowała dopiero po kilku dniach. Jeden z blokowych wyznaczył sobie swoisty rekord - dziennie zabijał około piętnastu osób, inny gołymi rękami dusił przed śniadaniem kilku więźniów. Matki musiały patrzeć na śmierć swoich dzieci, których los był wstrząsający, gdyż najmniejsze kierowano do selekcji. Toteż kiedy zbliżały się do pręta zawieszonego na wysokości jednego metra i dwudziestu centymetrów "prostowały się, stąpały wyprężone na palcach, by zaczepić głową o pręt i uzyskać życie". O straszliwych cierpieniach ofiar hitlerowskiego okrucieństwa opowiada bohaterka opowiadania "Dno". Więziona najpierw na Pawiaku opowiada o powszechnie dokonywanych tam doświadczeniach na więźniach, o ściąganiu krwi potrzebnej na froncie dla niemieckich żołnierzy. Najbardziej przerażającą, a jednak często stosowaną torturą było zamykanie więźniów z powiązanymi rękami i nogami w komorze z głodnymi szczurami. Inni więźniowie rankiem musieli wynosić trupy z powyjadanymi wnętrznościami z pakamery. Niektórym jeszcze biło serce. Podróż do obozu też była źródłem wielu niewyobrażalnych cierpień. Więźniowie podróżowali wiele dni na stojąco, ciasno stłoczeni w zaplombowanych wagonach, w straszliwym zaduchu, stojąc we własnych odchodach. Na jednej ze stacji niemiecki oficer, słysząc przeraźliwe wycie zdeterminowanych kobiet, rozkazał otworzyć wagony i sam się przeraził tego, co zobaczył. Pozwolono wówczas kobietom umyć się i oporządzić, potem jednak aż do Ravensbruck nikt już nie otwierał wagonów. W męskich wagonach było po trzydziestu, czterdziestu uduszonych, kobiety wprawdzie przeżyły wszystkie, ale wiele z nich zwariowało. Chore psychicznie natychmiast rozstrzelano. Jak wiele bólu musiała doświadczyć bohaterka opowiadania "Przy torze kolejowym", Żydówka postrzelona w kolano przy próbie ucieczki z transportu, skoro błagała o to, aby ją ktoś zabił? Jakimi słowami można wyrazić ból, rozpacz i cierpienie Żyda Michała P. z opowiadania "Człowiek jest mocny", który pracował przy grzebaniu zwłok gazowanych w specjalnych samochodach. Najpierw zaprowadził do samochodu ojca i matkę, siostrę z pięciorgiem dzieci oraz brata z żoną i trójką dzieci. Człowiek ten opowiedział też o swym najstraszniejszym przeżyciu: "Jednego dnia - a był to wtorek - z trzeciego samochodu, który przyjechał tego dnia do Chełmna, wyrzucili na ziemię zwłoki mojej żony i moich dzieci, chłopiec miał siedem lat, dziewczynka cztery. Wtedy położyłem się na zwłokach mojej żony i powiedziałem, żeby mnie zastrzelili. Nie chcieli mnie zastrzelić! Niemiec powiedział: Człowiek jest mocny, może jeszcze dobrze popracować. I bił mnie drągiem, dopóki nie wstałem." Przejmujące są również obrazy martyrologii Żydów. Przedstawia je tytułowa bohaterka opowiadania "Kobieta cmentarna". Chociaż w jej słowach odzywają się echa uprzedzeń Polaków do Żydów, jednak ze współczuciem mówi o scenach rozgrywających za murami cmentarza, czyli w pobliskim getcie. Żydów wywożono samochodami do obozów śmierci, a tych, którzy próbowali stawiać opór zabijali na miejscu. Zamykano drzwi i podpalano domy. Ludzie skakali na bruk, wyrzucali na beton własne dzieci. Kobieta cmentarna kończy swe zeznania następującą refleksją: "Rzeczywistość jest do zniesienia, gdyż jest niecała wiadoma. Dociera do nas w ułamkach zdarzeń, w strzępach relacji. Wiemy o spokojnych pochodach ludzi idących bez sprzeciwu na śmierć, o skokach w płomienie, o skokach w przepaść. Ale jesteśmy po tej stronie muru." Jak bardzo cierpiała Dwojra Zielona, tytułowa bohaterka jednego z opowiadań Nałkowskiej, która straciła wszystkich najbliższych. Wspomina jak w czasie akcji wywożenia do Treblinki chowała się na strychu. Przebywała tam nieraz kilka tygodni, jedząc surową kaszę mannę i kawę. W końcu przestała się ukrywać, gdyż stwierdziła, że woli umrzeć ze swoimi niż w samotności. W noc sylwestrową została postrzelona w oko, gdyż Niemcy urządzili sobie zabawę, strzelając do ludzi. Wstrząsający jest również wywiad z Markiem Edelmanem, jedynym ocalałym członkiem ŻOB-u, przeprowadzonym przez Hannę Krall i wydanym w postaci książki zatytułowanej "Zdążyć przed Panem Bogiem". Do powstania w getcie przystąpiło 220 osób, natomiast niemieckich żołnierzy było około dwóch tysięcy. Po zamknięciu getta i w trakcie jego likwidacji głód spowodował, że Ryfka Ulman odgryzła kawałek ciała swego zmarłego z głodu syna Berka. Jakimi słowami można wyrazić ból i cierpienie tej kobiety. W getcie można było na podstawie bezpośrednich obserwacji prowadzić badania na temat choroby głodowej. Pierwszy jej etap to nadmierne wychudzenie, potem pojawiają się obrzęki powiek, stóp i całych powłok skórnych. W tym stanie ludzie już nie pamiętają o głodzie, ale na widok jedzenia stają się agresywni, jedzą łapczywie. Trzeci etap to charłactwo głodowe, stan przedśmiertny, przy czym przejście od życia do
śmierci jest powolne, stopniowo ulegają zanikowi wątroba, nerki, śledziona, kości gąbczeją i miękną. Prowadzący te badania lekarze także zginęli, jedyna ocalała lekarka wyjechała do Australii, lecz badania przeprowadzone w getcie zapewne się jej nie przydadzą, gdyż australijscy chorzy nie wiedzą co to głód. Edelman wspomina jak w czasie likwidacji getta pielęgniarka zadusiła poduszką nowo narodzone dziecko, aby zaoszczędzić mu i matce cierpień, po wojnie zaś została wybitnym pediatrą. Większym dzieciom podano truciznę, w ten sposób ratując je przed komorą gazową. Z czym i w jakich słowach porównać gehennę Żydów w getcie? Garstka powstańców w warszawskim getcie doskonale wiedziała, że nie ma żandych szans na zwycięstwo, przystępując do powstania jego uczestnicy pragnęli jedynie umrzeć z godnością, toteż 8 maja członkowie sztabu ŻOB popełnili samobójstwo. Także powstanie warszawskie było bohaterskim, ale nie mającym szans powodzenia zrywem młodych patriotów, którzy ruszali z butelkami samozapalającymi na niemieckie czołgi. Praca w konspiracji była bardzo niebezpieczna niemal każde aresztowanie było równoznaczne z wyrokiem śmierci. Jakby nie dość było warszawiakom ulicznych egzekucji i łapanek, postanowili bezpośrednio zmierzyć się z wrogiem. Sanitariuszki często z narażeniem własnego życia transportowały rannych. Miron Białoszewski opisał powstanie oczyma cywila. Warszawiacy z rozpaczą obserwowali, jak ginie ich ukochane miasto. Niemcy zdobyli Krakowskie Przedmieście, gdyż Niemcy jeńców i złapanych przypadkowo Polaków prowadzili przed swoimi czołgami, a powstańcy nie zdecydowali się strzelać do swoich. Ludzie chronili się w piwnicach w ustawicznym strachu o własne życie i los najbliższych. Szpitale nie mieściły rannych, brakowało personelu, leków, środków opatrunkowych. Umęczeni głodem i ustawicznymi bombardowaniami warszawiacy nie wytrzymali psychicznie, wychodzili z piwnic prosto pod kule nieprzyjaciela. Ze Starego Miasta powstańcy, a także cywile wydostawali się kanałami, chociaż tam także czyhała śmierć, gdyż Niemcy wrzucali przez włazy granaty. Jednak gehenna warszawiaków nie skończyła się w dniu 1 października, kiedy powstanie upadło, gdyż Niemcy postanowili wywieźć zdrowych mieszkańców Warszawy na roboty do Niemiec, zaś pozostałych do obozów w Generalnej Guberni.
Moralne cierpienia człowieka nie skończyły się też w dniu zakończenia wojny - wystarczy sięgnąć do poezji Tadeusza Różewicza, który jeszcze w roku 1955 w wierszu "Krzyczałem w nocy" pisał: "Krzyczałem w nocy umarli stali w moich oczach cicho uśmiechnięci" Po zakończeniu wojny człowiek stanął w obliczu równie straszliwego zagrożenia, przynoszącego cierpienie i masową zagładę - stalinizmu. O cierpieniach związanych z życiem w sowieckich łagrach pisze Gustaw Herling Grudziński w utworze "Inny świat". Ten inny świat to stalinowska Rosja, świat odwróconych wartości moralnych i braku litości. Budując obóz kargopolski więźniowie spali przy czterdziestostopniowym mrozie w szałasach, karczowali las i budowali budynki, otrzymując dziennie talerz zupy i 300 gramów chleba. Najpierw zaczęli umierać komuniści polscy i niemieccy, którzy w Rosji daremnie szukali schronienia przed prześladowaniami. Grudziński przytacza przejmujący opis ich śmierci: "...umierali nagle, jak ptaki spadające w czasie mrozu z gałęzi, albo raczej jak głębinowe ryby oceaniczne, które pękają od wewnętrznego ciśnienia, gdy je spod ucisku wielu atmosfer wydobyć na powierzchnię. Jedno krótkie kaszlnięcie, ledwie dosłyszalne zakrztuszenie się i koniec. Maleńki, biały obłoczek pary zawisł na chwilę w powietrzu, głowa opadła ciężko na piersi, ręce zaciskały kurczowo dwie kule śniegu. I nic więcej. Ani jednego słowa. Ani jednej prośby." Jak wielkie musiało być cierpienie fizyczne i psychiczne Miszy Kostylewa, który postanowił nie pracować dla reżimu i w tym celu wkładał co pewien czas rękę do ognia, a rana wciąż ociekała ropą. Udręczonego Kostylewa przy życiu utrzymywała nadzieja widzenia się z matką. Toteż, gdy Kostylew w przeddzień wyznaczonego widzenia został wyznaczony na etap na Kołymę, po prostu oblał się wrzątkiem i zmarł w straszliwych męczarniach. Grudziński, który zgłosił się na ochotnika za Kostylewa na etap (jego ofiara nie została przyjęta) pisze o Miszy: "I choć umarł inaczej, niż żył, gdy go znałem i na swój sposób kochałem do dziś (...) widzę go z przekrzywioną od bólu twarzą i ręką zanurzoną w ogniu jak ostrze hartowanego miecza." Matki Kostylewa nie zawiadomiono o śmierci syna. Przyjechała na widzenie, a dostała kilka pamiątek, zabierając je łkała: "O gdybyż to widział ten, który swym samoistnym i rozpaczliwym szaleństwem, swą dziecinną i ślepą tęsknotą za wolnością wysączył z jej oczu wszystkie łzy." Sam autor, narrator i bohater także musiał przeżyć straszliwe męczarnie zanim uzyskał wolność. Mimo ogłoszenia amnestii dla polskich więźniów zwolniono go dopiero po protestacyjnej głodówce, która trwała osiem dni. Początkowo najbardziej dokuczało Grudzińskiemu uczucie lęku, później straszliwy głód, w końcu pojawiła się opuchlizna głodowa, na dłoniach pojawiły się obrzęki, a każdy ruch wywoływał ból. Życie Grudzińskiemu odesłanemu po ośmiu dniach do trupiarni (obozowy szpital) uratował lekarz Zabielski, podając mu zamiast zupy i chleba zastrzyki z mleka. Trudno byłoby wymienić wszystkie utwory literackie związane tematycznie z ludzkim cierpieniem. Cierpienie towarzyszyło człowiekowi od zarania dziejów ludzkości, miało wymiar indywidualny lub ogólnonarodowy. Jednym źródłem cierpienia są zawody miłosne lub konflikty z otoczeniem. Najczęściej jednak cierpienie ma wymiar bardziej ogólny, gdyż jak widać, ludzkość wciąż nawiedzają kataklizmy straszliwsze od biblijnego potopu czy zagłady Sodomy i Gomory. Faszyzm, stalinizm, komunizm, totalitaryzm to najważniejsze zagrożenia współczesnego świata. Jeśli wierzyć biblijnej księdze Hioba człowiek nigdy nie uwolni się od cierpienia, wciąż dręczyć go będą wojny głód i śmierć.