Problemy psychologiczne i moralne w Zbrodni i karze Fiodora Dostojewskiego
Przełom XIX i XX w. zaowocował w literaturze wielkim rozkwitem powieści psychologicznej (także dramatu). Problemy psychologiczne oczywiście interesowały już wcześniej pisarzy okresu realizmu, ale głęboka analiza psychologiczna to domena literatury XX w. W lekturze szkolnej mamy utwory wielkich przedstawicieli tego gatunku, to m. in. J. Conrad i F. Dostojewski.
Fiodor Michajłowicz Dostojewski to rosyjski pisarz drugiej połowy XIX w. (1821-1881), autor głośnych powieści: Biedni ludzie, Biesy, Wspomnienia z domu umarłych, Idiota, Bracia Karamazow, którymi wyprzedził XX-wieczną powieść europejską.
Zbrodnia i kara powstała w latach 1865-66, w okresie bardzo trudnym dla pisarza, kiedy miał stałe kłopoty finansowe, z powodu których groziło mu nawet więzienie za długi. Pewnie i osobiste przeżycia pisarza spowodowały, że jego powieść jest taka mroczna. Akcja toczy się w Petersburgu, w dzielnicy biedaków wokół placu Siennego. Miasto w utworze nie jest piękną stolicą carów i magnackich pałaców, jest natomiast pełne błota, kurzu, są to szare kamienice nędzarzy, ponure podwórka, brudne klatki schodowe, klitki „ponure jak trumna”. Narrator patrzy często na świat oczyma głównego bohatera, który nie może pogodzić się z nędzą i złem świata. Główne problemy utworu dotyczą przeżyć właśnie tego bohatera, Rodiona Romanowicza Raskolnikowa, 23-letniego byłego studenta i skupiają się wokół zbrodni, którą on popełnił i kary, którą zgotowało mu jego sumienie. Czyni to z powieści utwór psychologiczny.
Rodion żyje w strasznej nędzy, chodzi w łachmanach, często jest głodny. Jest to przystojny, inteligentny, wrażliwy młodzieniec. Nędza boli go fizycznie i psychicznie. Cierpi, że matka i siostra odejmują sobie od ust, by on mógł się uczyć. Dotkliwie cierpi, gdy przypuszcza, że siostra chce się poświęcić dla niego i wyjść za mąż za Łużyna.
Bezradność w beznadziejnej sytuacji podsunęła mu pomysł zbrodni, dokonanej na lichwiarce Alonie Iwanownej. Traktuje to jako sprawdzian - chce sobie udowodnić, że jest do tego czynu zdolny. Rozum podsuwa mu argumenty, że ma prawo dokonać oczyszczenia społeczeństwa od „jednostki wszawej”, jaką jest, jego zdaniem, lichwiarka. Argumenty te wyłożył w artykule O zbrodni... ogłoszonym w „Słowie Periodycznym” na dwa miesiące przed morderstwem. Podzielił w nim ludzi na „zwykłych” i „niezwykłych”. Niezwykli mają prawo do zbrodni i wykroczeń, do łamania ustalonych norm, które stoją na drodze urzeczywistnienia idei, jakie głoszą. Twierdzi, że tacy ludzie jak Solon, Mahomet, Napoleon tak właśnie robili - „ci ustawodawcy i dobroczyńcy ludzkości najsrożej przelewali krew”. Jest to warunek postępu. Zgodnie z tą teorią Raskolnikow uważa, że i on ma prawo zabić, jeśli pieniądze lichwiarki posłużą mu do zdobycia wiedzy, którą wykorzysta dla dobra innych.
Jednocześnie od początku widać, że Rodion jest jednostką wrażliwą na ludzką krzywdę, dobrą, bezinteresownie pomaga dziewczynie nagabywanej na ulicy, wysłuchuje zwierzeń Marmieładowa i współczuje mu, ostatnie kopiejki oddaje jego żonie, by opłaciła jego pogrzeb.
Zbrodnię planuje drobiazgowo, przygotowuje narzędzie zbrodni, obserwuje mieszkanie Alony Iwanowny i jej siostry. W przygotowaniu morderstwa i dokonaniu go znaczną rolę odgrywa przypadek. Gdy Rodion pił herbatę w małej traktierni, podsłuchał rozmowę studenta z oficerem o Alonie, o tym, że źle traktuje i bije swoją siostrę, że jest chciwa i zła. W końcu student powiedział, że „by tę przeklętą starą babę zabił i obrabował” i nie czułby żadnych wyrzutów sumienia. „Zabij ją i weź jej pieniądze, z tym że następnie z ich pomocą poświęcisz się służbie dla całej ludzkości, dla dobra powszechnego: jak sądzisz, czy tysiące dobrych czynów nie zmazą jednej drobniuteńkiej zbrodni?” - mówił student, a Raskolnikow słuchał tych słów jak własnych myśli. Przypadek zdecydował, że Rodion dowiedział się, którego dnia Lizawieta wyjdzie z domu, także przypadek pomógł mu dostać się do domu lichwiarki i nie zauważonym opuścić miejsce zbrodni, wreszcie przypadek spowodował, że zabił także Lizawietę. Cały czas przeżywa Rodion ogromne napięcia psychiczne, jest w stanie chorobliwego rozdrażnienia, przechodzącego prawie w chorobę.
Po dokonaniu zbrodni sprawia wrażenie obłąkanego, traci przytomność, majaczy. Nie może znieść rozmów na temat zabójstwa. Rozpaczliwie czyści pokrwawione ubranie, ukrywa przedmioty zrabowane Alonie, w ogóle z nich nie korzysta, wreszcie zdradza się przed różnymi rozmówcami. Depresja jego pogłębia się, opryskliwie traktuje matkę i siostrę, jest niesprawiedliwy wobec pielęgnujących go przyjaciela - Razumichina i lekarza - Zosimowa. Wyraźnie widać, że nie może znieść myśli, iż popełnił zbrodnię, choć sam przed sobą do tego się nie przyznaje. Jest bliski obłędu. Boi się, że zostanie odkryty, boi się śledczego Porfirego Pietrowicza, który bawi się z nim jak kot z myszą, sugerując, że wiele wie i chcąc tym samym, skłonić Raskolnikowa do przyznania się.
Monologi wewnętrzne Rodiona są coraz bardziej porwane, chaotyczne, pełne emocji. Gardzi sobą, że nie jest dość twardy, by znieść myśli dręczące go i zagłuszyć sumienie.
Od obłędu uratowało go spotkanie Soni. Ta dziewczyna, głęboko cierpiąca z powodu swego poniżenia, pomagająca matce i rodzeństwu, poświęcająca się dla nich, a jednocześnie wierząca i bezgranicznie ufająca Bogu i jego odbiciu w każdym człowieku, wzbudziła szacunek Rodiona. „Nie tobie się pokłoniłem, pokłoniłem się całemu cierpieniu ludzkiemu” - powiedział klękając przed Sonią. Scena ta świadczy, że i w nim jest wiele ukrytych wartości, o których zapomniał, gdy zwątpił w istnienie Boga. W Soni dostrzegł istotę równie doświadczoną przez los co on, równie poniżoną, postanowił więc jej się zwierzyć, bo dłużej nie mógł sam dźwigać swego ciężaru.
Dobra Sonia uznała go za najbardziej nieszczęśliwego z ludzi, obiecała, że go nie opuści nigdy, że pójdzie z nim na katorgę. Rodion usiłuje wytłumaczyć Soni, dlaczego zabił, a ona nie rozumie jego argumentów, bo wie jedno, że nie wolno zabijać, że człowieka nie można nazywać wszą, choćby najgorszego, bo istnieją przykazania i Bóg. Tę prostą wiarę chce przekazać Rodionowi i obudzić w nim sumienie. Namawia go, by przeprosił Boga i ziemię, którą splugawił swym czynem i oddał się w ręce sprawiedliwości. Jej zdaniem, „trzeba przyjąć cierpienie i odkupić się przez nie”. Rodion buntuje się, nie chce się przyznać, chce walczyć. Nie potępia się, że zabił, ale że zrobił to nieudolnie i że nie umie z tą świadomością żyć. Miłość Soni, a także matki i siostry spowodowały, że jednak postanowił się przyznać. Został skazany na katorgę. Sonia pojechała za nim. Znosił katorgę źle, chorowała jego duma, źle traktował Sonię, „jego zatwardziałe sumienie nie znajdowało w przeszłości żadnej szczególnie okropnej winy”. Nie czuł skruchy, twierdził, że inni popełniają gorsze zbrodnie, winił się za głupotę, że się przyznał, że nie popełnił samobójstwa. Gardził ludźmi, nienawidził ich, współwięźniowie nienawidzili jego. Wszyscy lubili natomiast Sonię, a Rodion nie mógł zrozumieć dlaczego. Dopiero gdy Sonia zachorowała, poczuł tęsknotę za nią i niepokój o nią. Pojął, że ją kocha, że nie może bez niej żyć, więc gdy wróciła po chorobie, padł jej do nóg. „Wskrzesiła ich miłość, serce każdego z nich miało w sobie niewyczerpane źródło życia dla serca drugiego”. Raskolnikow zmartwychwstał przez miłość, zmienił swe postępowanie wobec innych, odrodził się.
Według mnie, Zbrodnia i kara to niezwykła opowieść, dlatego, że jest drobiazgową analizą człowieka, który egoistycznie uwierzył w swój rozum i poczuł się przez to lepszy od innych. Zapomniał, że ma serce, uczucia, stłumił w sobie miłość do ludzi. Zgubiła go duma, przyznane sobie prawo do sądzenia innych. Odrzucił uznane wartości i stworzył sobie własną moralność. Zbłądził bardzo, ale odnalazł drogę dzięki Soni i jej miłości.
Powieść niesie wielkie, uniwersalne przesłanie: nie ma żadnego usprawiedliwienia, uzasadnienia dla zabójstwa. To najcięższy z grzechów! Ani względy polityczne, ani ideologie, ani teorie o powszechnej szczęśliwości, ani wzgląd na dobro innych nie zwalniają z przestrzegania przykazania: Nie zabijaj!