zgodzi, użyj swych umiejętności, aby wesprzeć Bena psychicznie. On prze*,, koszmar. — Obszedł biurko i położył mi dłoń na ramieniu. — Proszę cię AjWa
Nie doszło do rozmowy o jego kłamstwie na temat udziału w wypi^T odszkodowań mieszkańcom Wysp Marshalla, o nocnych rejsach łodzia I odmówił komentarza na temat swojej reakcji na związek Pam i Dennis^ ^ nocy nic już z niego nie wyciągnę. Może jednak nadarzy się inna sposohnoo<J Albo wcześniej opuszczę Aruk.
— W porządku — powiedziałem -- Postawmy jednak sprawę 1^,^
będę traktował Bena jak niewinnego, dopóki nie przyjedzie adwokat. Chyba
że przyzna mi się do zabójstwa Betty albo AnneMarie. Jeżeli tak się
natychmiast idę do Dennisa i składam zeznanie pod przysięgą.
Odsunął się ode mnie i stanął naprzeciw ściany. Patrzył na z akwareli swojej żony. Były na niej palmy na brzegu oceanu. Podobnym do tego, na którym utonęła.
Delikatne pociągnięcia pędzla, pastelowe kolory. Żadnych ludzi. Strasziiwa
samotność...
— Zgadzam się na twoje warunki — powiedział. — Cieszę się, że jesteś
po mojej stronie.
25
Wyszliśmy z biura. Po drodze do domu Moreland zauważył jakiś biały kwiat i zaczął opisywać układ jego płatków. W domu schwycił mnie zar?ke.
— Dziękuje ci za pomoc.
Patrzyłem, jak odchodzi 'szybkim krokiem, jakby przybyło mu energii.
Człowiek, który prowadził badania nad drapieżnikami.
Skąd wracał owej nocy, kiedy zauważyłem go z torbą lekarską? Co robił w ciemnym laboratorium?
Rano zatelefonuje na policje, ale najpierw zadzwonię na lotnisko w Saipan i do przedsiębiorstwa wynajmującego łodzie dostawcze.
Przy wejściu do naszego apartamentu powitał mnie Spike. Robin jeszcze nie wróciła. Pewnie rozmawiała z Pam. Za dwadzieścia szósta. Znałem kogoś, z kim mogłem porozmawiać o tej porze.
Po kilku próbach uzyskałem połączenie. Powiedziałem dyżurnemu policjantowi w komisariacie w Los Angeles, że mam pilną sprawę do detektywa Sturgisa.
Chwileczkę, chyba gdzieś tu jest — odpowiedział.
Po chwili zgłosił się Milo.
Stanley? Tu Livingstone.
Cześć — odpowiedział. — U was tam pewnie piąta rano?
Coś w tym rodzaju.
O co chodzi?
Mały kłopot.
Następny ludożerca?
Prawdę powiedziawszy...
Cholera, ja tylko żartowałem. Co tam się, do diabła, dzieje?
Opowiedziałem mu o morderstwie Betty.
Jezu! Po twoim pierwszym telefonie usiadłem do komputera. Na kanibalizm zdarza się nieczęsto. Znalazłem tylko jedną sprawę dziesięciu lat. Miejscowość o nazwie Wiggsburg, w stanie Maryland.
169