OSHO Apteka dla duszy


Tytuł oryginału: Pharmacyfor the Souł

Przekład: Bogusława Jurkevich

Projekt okładki i układ typograficzny:

Andrzej Laszak

Druk: Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca, Kraków


Niektóre poglądy czy sformułowania zawarte w tej książce mogą zostać uznane przez Czytelników za kontrowersyjne. Niemniej ich autor należy do grona kilkunastu najbardziej znanych na świecie nauczycieli duchowych drugiej połowy XX wieku, wydawca zaś ma za zadanie prezentację możliwie szerokiego spektrum punktów widzenia, nawet jeśli z pewnymi z nich się nie identyfikuje.

Spis treści



Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być po­wielana ani rozpowszechniana za pomocą urządzeń elektronicznych, me­chanicznych, kopiujących, nagrywających i innych, bez uprzedniego wyra­żenia zgody przez właściciela praw.

Copyright © of the text 2002, Osho International Foundation, Switzerland.

www.osho.com

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Ravi, 2005

OSHO is a registered trademark of Osho International Foundation, used

with permission.

Książka ta jest wyborem fragmentów różnych wypowiedzi Osho.

ISBN 83-7229-130-6 Wydanie 1, Łódź 2005

Wydawnictwo „Ravi" Dystrybucja:

90-353 Łódź, ul. J. Kilińskiego 169 Grupa A5 sp. z o. o.

teł (0-42) 676-49-69, 90-353 Łódź,

fax (0-42) 676-49-79 ul. J. Kilińskiego 169,

e-mail: ravi@ravi.com.pl tel/fax (0-42) 676-49-29

www.ravi.com.pl e-mail: handlowy@grupaA5.com.pl

Wstęp 9

1. Rozluźnienie.

Usuwanie napięcia dzięki rozładowaniu emocji i relaksacji ... 13

Diagnoza 13 -

Recepty 15

Zrzucenie pancerza 15

Swobodne spadanie 17

Oczyszczanie gardła 18

Rozluźnij brzuch 19

Tańcz jak drzewo 20

Stwórz napięcie, następnie osuń się w sen 21

Bezdźwięczna cisza 21

Przepływ energii 23

Przekierowanie energii seksualnej 24

„Anonimowi Obgryzacze Paznokci" 26

Po prostu powiedz: „Tak" 27

Obśmiej swoje problemy 28

2. Lekarstwa na głowę.

Oswajanie umysłu i odstawianie go niekiedy na bok 31

Diagnoza 31

Recepty 37

Ciesz się swoim umysłem 37

Zmień umysł 38

Recytuj „om" 39

Wystrzegaj się „nie" 40

Przenieś się z głowy do serca 41

Wewnętrzny dźwięk 42

Zmiana biegu 43


Apteko dla duszy

Spis treści



Od głowy do serca i do bycia 45

Czas poza 47

Usuwanie chaosu myślowego 48

Uwolnij wewnętrzną „katarynkę" 49

24 dni na podjęcie decyzji 50

3. Sztuka serca. Rozwijanie zdolności kochania 53

Diagnoza 53

Recepty 56

Radość kochania 56

Rozchyl płatki serca 57

Niech twoja miłość będzie jak oddech 58

Oddech ukochanej osoby 58

Kiedy dwoje oddycha jak jedno 59

Trzymaj dłoń naprawdę 60

Patrz oczami pełnymi miłości 61

Zakochaj się w sobie 61

4. Poznaj samego siebie. Poszukiwanie swojej prawdziwej twarzy .. 63

Diagnoza 63

Recepty 71

Wewnętrzne światełko 71

Zrób miejsce dla radości 72

Wciąż tam jesteś? 74

Znajdź swój własny dźwięk 75

Obserwuj przerwy 76

Poczuj się jak Bóg 78

Ponownie przeżyj swoje dzieciństwo 78

Pamiętaj, kto jest w środku 80

Tańcz w księżycowym świetle 81

5. Wyostrz wzrok. Naucz się zauważać więcej niż to, co oczywiste.. 83

Diagnoza 83

Recepty 84

Odkłamywanie oczu 84

Napełnij się światłem wschodzącego słońca 85

Poczuj, że Bóg patrzy na ciebie 87

Podpatrywanie księżyca 88

Źródło światła 89

Medytacja trzeciego oka 89

Przed ścianą 91

Bądź zwierzęciem 91

Złota mgła 92

6. Wpływaj na swój nastrój.

Zapanuj nad światem własnych emocji 95

Diagnoza 95

Recepty 99

Przechytrzyć rutynę umysłu 99

Zmień schemat powstawania złości 100

Zagłęb się w „nie" 102

Wypuść tygrysa z uwięzi 103

W razie kryzysu 104

Tai chi przygnębienia 105

Dziennik księżycowy 106

Oddech psa 106

Zgoda na to, co negatywne 107

W siódmym niebie 108

Tylko to sobie wyobraź! 109

Śmiej się z głębi brzucha 110

Zburz Chiński Mur 111

Stwórz swój prywatny świat 113

Roześmiane stopy 115

Mantra „tak" 117

Nie bądź smutny, zdenerwuj się! 117

Zauważ przerwy 120

Zauważ po trzykroć 121

Prawo afirmacji 122

7. Seksualność i związki. Naucz się tańczyć z innymi 125

Diagnoza 125

Recepty 131

Otwarcie i zamknięcie 131

Zjednoczenie 133

Ocean innego 133

Odblokuj energię seksualną 135

Zaczekaj na właściwą chwilę 135

Bądź dziki i obserwuj 136

Smakuj rozłąkę 138

Bądź rozrzutny w miłości 139

Pierwszy i ostatni raz 139

Rozładuj negatywne energie 140

Od osamotnienia do bycia samemu 143

8. Łączność ciała i umysłu.

Ćwiczenia dla zdrowia oraz odczuwania całego siebie 145

Diagnoza 145

Recepty 149

Połącz się z ciałem w stanie zdrowia 149

Medytacja w ruchu 150


Ateka dla duszy

9



0x08 graphic
Bieg w wyobraźni 151

Namów swoje ciało do odprężenia 153

Bądź bardziej wrażliwy 155

Dla palaczy (1) 158

Dla palaczy (2) 160

Jedz to, co z tobą współgra 162

Śpij dobrze - rady na bezsenność 164

Wyrzuć śmieci 166

Pozbieraj się po wyczerpaniu 168

9. Oko cyklonu. Zachowaj spokój, opanowanie i łączność 169

Diagnoza 169

Recepty 174

Zejdź na ziemię 174

Oddychaj od spodu swoich stóp 175

Świadomość hara 176

Nocna przystań 177

Aura ochronna 178

Sztuka równowagi 180

Być tutaj 181

Pozbierać się w całość 182

Tajemnica Lao-cy 183

Wyobrażaj sobie Buddę we wnętrzu siebie 183

Znajdź wewnętrzny punkt zerowy 186

Osho International Foundation o autorze 187

Ośrodek medytacyjny OSHO 188

Wstęp

Z

wiązek między stresem a chorobami ciała jest w naszych czasach powszechnie znany. Ocenia się, że stres jest w Sta­nach Zjednoczonych odpowiedzialny za 2/3 wizyt w gabinetach lekarzy rodzinnych, a według US Center for Disease Control (Amerykańskie Centrum Prewencji i Monitorowania Chorób), jest przyczyną połowy zgonów Amerykanów poniżej 65. roku ży­cia. Przewiduje się, że do 2020 roku przyczyną pięciu z dziesię­ciu głównych problemów zdrowotnych na świecie będzie stres.

We współczesnym świecie ludziom trudno jest zrównoważyć wysokie wymagania, stawiane przez pracę, rodzinę i społeczeń­stwo, z koniecznością przeznaczania pewnego czasu na własny odpoczynek i relaksację. Zbyt często nasza strategia postępo­wania ze stresem ogranicza się do wypicia jednego czy dwóch drinków po południu lub łykania tabletek nasennych.

Apteka dla duszy oferuje bogaty zbiór prostych i naturalnych sposobów radzenia sobie ze stresem. Znajdziesz w niej lekar­stwo na wszystko: od bólu głowy po bezsenność, od nieokreślo­nego poczucia dyskomfortu, którego wszyscy czasem doświad­czamy, po jasno sprecyzowane problemy, takie jak rzucanie palenia czy zmiana podejścia do żywienia się.


10

Apteko dla duszy

Wprowadzenie równowagi pomiędzy pracą i zabawą, stresem i wypoczynkiem, zobowiązaniami i swobodą nie wiąże się bo­wiem jedynie z pokonaniem stresu. Potrzebne jest także odkry­cie i rozwinięcie wewnętrznej mądrości duszy, która wie, czego nam brak, i powie, jak to osiągnąć, jeśli tylko znajdziemy czas, by się w nią wsłuchać. Zrozumienie tego jest głównym wątkiem Apteki dla duszy, a forma książki jest mu podporządkowana.

Każdy z nas jest niepowtarzalny i odpowiedzialny za swoje własne życie. Każdy z nas angażuje się też w związki z unikal­nymi i niepowtarzalnymi ludźmi w tańcu, w którym czasem zda­rza się nadepnąć komuś na palce i wywołać czyjąś złość. Zdo­bycie wiedzy, jak lepiej kochać, ale także - gdy to konieczne -jak lepiej walczyć, stanowi część przywracania równowagi, wy-pośrodkowania i harmonii naszemu życiu.

Techniki przedstawiane w książce zostały dobrane z uwzglę­dnieniem faktu, że wielu z nas nie ma po prostu czasu czy moż­liwości, aby przeznaczać na medytację godzinę lub więcej dzien­nie. Większość opisanych tu ćwiczeń wymaga poświęcenia zaledwie kilku minut przed pójściem do łóżka lub tuż po prze­budzeniu się. Są tu techniki, które z oczywistych powodów bę­dziesz chciał praktykować w samotności, jak również mnóstwo takich, które możesz wykonywać przy biurku, w autobusie czy podczas spaceru w parku, i nikt nie będzie zdawał sobie spra­wy z tego, co właśnie robisz. Znajdują się tu również takie, któ­re możesz wykonywać ze swoim partnerem; mogą one wprowa­dzić do waszego związku nowy rodzaj bliskości.

Na koniec kilka rad, jak korzystać z lekarstw, które znajdu­ją się na półkach tej „apteki". Ćwiczenia są pomyślane jako za- -bawa, nie ciężka praca. Eksperymentuj, próbuj, szukaj tych, które ci odpowiadają, i je stosuj. Bądź szczery ze sobą w tym eks­perymentowaniu, ale nie nazbyt poważny. Nie wszystkie techni-

Wstęp 11

ki będą dobre akurat dla ciebie, Osho sugeruje więc, aby każ­dą wypróbowywać na początek przez trzy do pięciu dni - taki czas wystarcza zwykle na poznanie, czy dana technika odpowia­da twojemu temperamentowi.

Sarito CarolNeiman redaktor tekstu angielskiego


13



1. Rozluźnienie

Usuwanie napięcia dzięki rozładowaniu emocji i relaksacji

Diagnoza

Ś

wiadomość nie może zwracać się przeciwko ciału. Zamie­szkuje je, więc jedno nie może być postrzegane tak, jakby było wrogiem drugiego. Świadomość i ciało zawsze wspierają się wzajemnie. Kiedy mówię do ciebie, moja ręka wykonuje gest, mimo że nic jej nie nakazuję. Ja i moja ręka jesteśmy głęboko zsynchronizowani.

Chodzisz, jesz, pijesz - wszystkie te czynności świadczą o tym, że twoje ciało i twoja świadomość stanowią organiczną całość. Człowiek nie może jednocześnie torturować ciała i wyostrzać świadomości. Ciało musi być kochane - powinieneś być jego przyjacielem. Jest ono twoim domem. Musisz oczyścić je ze wszystkich śmieci, pamiętając, że przez cały czas, dzień w dzień, ci służy. Nawet gdy śpisz, twoje ciało nie przestaje pracować -


14 Apteka dla duszy

trawiąc, przemieniając to, co zjadłeś, w krew, usuwając martwe komórki, dostarczając nowy, świeży tlen; a ty śpisz sobie w naj­lepsze.

Robi wszystko, abyś przetrwał, abyś przeżył, choć ty jesteś tak niewdzięczny, że nigdy mu za to nie podziękowałeś. Wręcz prze­ciwnie, twoja religia nauczyła cię, abyś je torturował: „ciało jest twoim wrogiem, musisz się uwolnić od niego i tego, co cię z nim wiąże".

Wiem, że człowiek jest czymś więcej niż tylko ciałem i nie ma potrzeby być do niego przywiązany. Ale miłość nie jest przywią­zaniem, współczucie nie jest przywiązaniem. Miłość i współczu­cie są niezbędne dla twojego ciała i jego rozwoju. A im lepsze masz ciało, tym większa jest możliwość dla rozwoju dla twojej świadomości. Jest to organiczna całość.

Światu potrzebny jest zupełnie nowy rodzaj edukacji, która wprowadziłaby wszystkich ludzi w ciszę własnego serca - w me­dytację - i która uczyłaby człowieka szacunku dla własnego cia­ła. Dopóki bowiem nie będziesz szanował swojego ciała, nie bę­dziesz też w stanie szanować innych. A jest ono żywym organizmem, które nigdy nie wyrządziło ci krzywdy. Służyło ci od momentu twojego poczęcia i służyć będzie aż do śmierci. Zro­bi wszystko, co zechcesz - nawet niemożliwe - i nie będzie ci nieposłuszne.

Niewyobrażalne jest stworzenie tak posłusznego i mądrego mechanizmu. Jeżeli zdasz sobie sprawę ze wszystkich jego fun­kcji, ogarnie cię zdumienie. Nigdy nie myślałeś o tym, co się w nim dzieje. A wszystko to jest cudowne i tajemnicze. Niemniej nigdy się w to nie zagłębiałeś. Nigdy nie zadałeś sobie trudu, aby lepiej poznać swoje własne ciało - a chcesz udawać, że kochasz innych ludzi? Nie możesz, ponieważ innych ludzi również po­strzegasz jako ciała.

Rozluźnienie 15

Ciało jest największą tajemnicą egzystencji. Tajemnica ta potrzebuje twojej miłości - pragnie, byś w pełni poznał jej se­krety i funkcje.

Religie, niestety, były zawsze całkowicie przeciwne ciału. Ale ten antagonizm jest wskazówką, konkretną oznaką, że jeśli człowiek poznaje mądrość i tajemnice ciała, nigdy nie będzie ograniczał się księdzem czy pojęciem Boga. Największą tajem­nicę odkryje w sobie, a w tajemnicy ciała - sanktuarium swojej świadomości.

Gdy raz zdasz sobie sprawę ze swojej świadomości, swojej istoty, nie ma nad tobą żadnego Boga. Tylko taka osoba może szanować innych ludzi, inne żyjące istoty,

ponieważ wszystkie one są równie tajemni- Ciało jest największą tajemni­-

cze cą egzystencji. Tajemnica ta

jak ona sama. Różnią się sposobem eks- potrzebuje twojej miłości.

presji, wyglądem, ale to sprawia, że życie jest bogatsze. Kiedy człowiek znajdzie świadomość w sobie, tym samym znajdzie klucz do tego, co najwyższe. Nauka, która nie uczy cię kochać twojego ciała, nie uczy cię współodczuwania ze swoim ciałem, nie uczy, jak zagłębić się w jego tajemnicę, taka nauka nie nauczy cię również, jak wejść w twoją własną świado­mość.

Ciało to drzwi - ciało to próg.

Recepty

Zrzucenie pancerza

Nosisz na sobie pancerz. Tak, to jest po prostu pancerz. Nie jest do ciebie przymocowany, to ty kurczowo się go trzymasz. Kiedy zdasz sobie z tego sprawę, łatwo będzie ci się go pozbyć. Twój


16 Apteka dla duszy

pancerz nie żyje -jeśli przestaniesz go nosić na sobie, zniknie. A przecież nie tylko go nosisz, ale również nieustannie trosz­czysz się o niego i wzmacniasz go.

Każde dziecko jest gibkie, „płynne". Nie ma zesztywniałych partii ciała. Całe jego ciało stanowi organiczną jedność. Głowa nie jest najważniejsza, a stopy nie są najmniej ważne. Właści­wie podziały nie istnieją, nie ma rozgraniczeń. Ale stopniowo zaczynają się pojawiać. Głowa staje się władcą, szefem, a całe ciało zostaje poszatkowane na części. Niektóre z nich są akcep­towane przez społeczeństwo, a inne nie. Niektóre stanowią wręcz zagrożenie dla społeczeństwa, muszą więc być bojkoto­wane. Z tego bierze się cały problem.

Zaobserwuj, w których miejscach w twoim ciele występuj ograniczenia, i zrób trzy rzeczy. Po pierwsze, gdy chodzisz, sie­dzisz lub gdy nic nie robisz, wydychaj głęboko powietrze. Nacisk powinieneś kłaść na wydech, a nie na

Ciało to drzwi - ciało to próg wdech. Wydychaj głęboko - wydychaj tyle

powietrza, ile jesteś w stanie z siebie wyrzu­cić. Wydychaj ustami, ale rób to powoli, tak by zabrało to tro­chę czasu. Im dłużej będziesz wydychał, tym lepiej, ponieważ wy­dech będzie głębszy. Gdy pozbędziesz się całego powietrza z organizmu, ciało zrobi wdech; ciało, nie ty. Wydech powinien być powolny i głęboki, natomiast wdech szybki. To zmiękczy pan­cerz wokół klatki piersiowej.

Po drugie, pomocne będzie bieganie. Nie musisz biegać na długie dystanse, wystarczy, że przebiegniesz kilometr lub dwa. Wyobraź sobie, że znika obciążenie z twoich nóg, odpada od nich. Jeśli twoja wolność była za bardzo ograniczana, jeśli na­kazywano ci, abyś postępował tak, a nie inaczej, abyś był tym, a nie tamtym, abyś szedł tu, a nie tam, na nogach pojawił się pan­cerz. Zacznij więc biegać i podczas biegu również skup się na

17

Rozluźnienie

wydechu. Gdy odzyskasz już nogi i ich płynność, poczujesz nie­samowity przepływ energii.

Po trzecie, kiedy kładziesz się spać wieczorem, zdejmując z siebie ubranie, wyobrażaj sobie jednocześnie, że ściągasz z sie­bie także ten pancerz. Zrób to. Zdejmij go i odetchnij głęboko - a potem idź spać nieuzbrojony, całkowicie nagi, bez żadnych ograniczeń.

Swobodne spadanie

Każdego wieczoru usiądź na krześle i pozwól swojej głowie opaść do tyłu. Zrelaksuj się, odpoczywaj. Możesz podeprzeć się podu­szkami, żeby nie pojawiło się napięcie szyi. Potem rozluźnij dol­ną szczękę - po prostu zrelaksuj ją tak, żeby twoje usta otworzy­ły się szeroko - i zacznij oddychać ustami, nie nosem. Nie zmieniaj jednak oddechu, musi pozostać naturalny. Kilka pierwszych od­dechów będzie gorączkowych, ale stopniowo uspokoją się i od­dech się spłyci. Wdech i wydech będą niewielkie; takie powinny być. Usta pozostaw otwarte, oczy zamknięte i odpoczywaj.

Poczuj, jak uwalniają się twoje nogi, tak jakby ktoś ci je za­brał, jakby wyswobodziły się ze stawów. Poczuj się tak, jakby ci je odebrano -jakby zostały uwolnione - poczuj, że jesteś tylko górną częścią ciała. Nóg nie ma.

Kolej na ręce: wyobraź sobie, że obie ręce wyswobodziły się i zostały ci odjęte. Może nawet usłyszysz wewnątrz jakieś chrup­nięcie, gdy będą się uwalniać. Nie jesteś dłużej swoimi rękami; umarły, odebrano ci je. Zostały tylko głowa i tułów.

Teraz zacznij myśleć o głowie - zabrano ją, pozbawiono cię jej, głowa odpadła. Pozostaw jej swobodę. Jakkolwiek się poru­sza - w prawo czy w lewo - ty nie możesz nic zrobić. Po prostu zostaw jej swobodę; odebrano ci ją.


18

Apteka dla duszy

Rozluźnienie

19



Wtedy będziesz miał już tylko tułów. Poczuj, że jesteś tylko nim - klatką piersiową, brzuchem i niczym więcej.

Ćwicz tak co najmniej przez dwadzieścia minut i idź spać. Trze­ba to robić tuż przed snem. Kontynuuj ćwiczenie co najmniej przez trzy tygodnie, a twoje zmęczenie ukoi się. Traktowanie wymie­nionych partii ciała jako oddzielnych sprawi, że zostanie tylko esencja, więc cała twoja energia przemieści się do najważniejszej czę­ści. Zrelaksuje się ona, a energia znów zacznie płynąć przez twoje nogi, ręce i głowę, lecz tym razem dużo bardziej proporcjonalnie.

Oczyszczanie gardła

Jeśli od dzieciństwa twoja ekspresja nie była taka, jaka powinna - czyli nie byłeś w stanie wyrazić czy zrobić tego, co chciałeś - ta niewyrażona energia osadza się w gardle. Gardło jest ośrod­kiem ekspresji. Nie służy jedynie do połykania, jest również ośrodkiem wyrażania. Wielu ludzi korzysta z niego tylko w tym pierwszym celu. Wykorzystują je tylko w połowie, ale akurat ta ważniejsza połowa pozostaje nietknięta.

Wiele można zrobić, by ułatwić sobie ekspresję. Jeśli kogoś ko­chasz, mów tej osobie to, co chcesz powiedzieć, nawet jeśli miałoby to zabrzmieć głupio; czasem nie zaszkodzi się wygłupić. Mów o rzeczach, które rodzą się w tobie w danej chwili. Nie wytłumiaj ich.

Jeśli kogoś kochasz, daj się całkowicie po-
Zły jest jedynie zimny gniew,
gorący - nigdy. nieść, nie kontroluj się. Jeśli jesteś wściekły

i chcesz coś powiedzieć, zrób to na gorąco! Zły jest jedynie zimny gniew, gorący- nigdy. To ten zimny jest na­prawdę niebezpieczny. A ludzi nauczono właśnie tego: zachowujcie chłodny spokój, nawet kiedy jesteście źli. Tylko że wtedy ta trucizna w was pozostanie. Czasem dobrze jest pokrzyczeć i wyrzucić z siebie emocje.

Każdego wieczoru usiądź i zacznij się kołysać. Kołysz się tak, żeby przechylając się w jedną stronę, dotykać podłoża tylko jed­nym pośladkiem. Siedź więc na czymś twardym. Tylko jeden po­śladek ma dotykać ziemi, nie dwa naraz. Jest to jeden z pradawnych sposobów wydobywania energii z podstawy kręgosłupa.

Jeśli czujesz w gardle stłumioną energię, ale jesteś w stanie ją tamować, znaczy to, że potrzeba jej znacznie więcej. Trzeba sprawić, by zdolność tamowania uległa zmniejszeniu. Energii ma przybywać, tak żebyś nie mógł nad nią zapanować, żeby wytrys­nęła. Rób tak przez piętnaście do dwudziestu minut.

Po dziesięciu minutach tego ćwiczenia, kiwając się, zacznij mówić: „Allah... Allah..." Mów „Allah", gdy przechylisz się w jed­ną, i „Allah", gdy przechylisz się w drugą. Stopniowo poczujesz coraz większą energię, a słowo „Allah" będzie stawać się coraz głośniejsze. Moment kulminacyjny nadejdzie po dziesięciu mi­nutach, gdy będziesz już prawie krzyczał: „Allah!" Zaczniesz się pocić. Energia stanie się gorąca, a słowa „Allah! Allah!" będą brzmieć, jakby wymawiał je ktoś obłąkany. Gdy pęka tama (po angielsku dam) człowiek czuje się jak obłąkany (po angielsku mad). Te dwa słowa: dam i mad są bardzo charakterystyczne -zbudowane są z tych samych liter! Jeśli czytasz je w jedną stro­nę, otrzymujesz dam, a gdy w drugą - mad.

Spodoba ci się to ćwiczenie. Będzie może dziwaczne, ale spodoba ci się! Wtedy możesz wykonywać je dwa razy na dobę - dwadzieścia minut rano i dwadzieścia wieczorem.

Rozluźnij brzuch

Kiedy idziesz rano wypróżnić się, weź suchy, szorstki ręcznik i masuj nim brzuch. Wciągnij brzuch i mocno go masuj. Zacznij od prawej strony i pocieraj ruchem okrężnym wokół pępka, ale


20 Apteko dla duszy

tak, aby go nie dotknąć. Rób to naprawdę mocno, tak żeby porzą­dnie się wymasować. Wciągnij brzuch, by masować w ten sposób także jelita. Postępuj tak po każdym wypróżnieniu, nawet dwa lub trzy razy dziennie.

Druga sprawa: w ciągu dnia - czyli między wschodem i zacho­dem słońca, ale nigdy w nocy - oddychaj tak głęboko i tak często, jak tylko możesz. Im częściej i im głębiej oddychasz, tym lepiej. Ale pamiętaj o jednym: oddychaj brzuchem, a nie klatką piersio­wą. To brzuch musi się unosić, nie klatka piersiowa. Kiedy wdy­chasz powietrze, unosi się brzuch, a kiedy wydychasz, brzuch się zapada. Zostaw klatkę piersiową, tak jakby nie miała z oddy­chaniem nic wspólnego. Po prostu oddychaj brzuchem - to bę­dzie jak całodzienny, delikatny masaż.

Obserwuj, jak oddycha małe dziecko (...). Robi to w natu­ralny, właściwy sposób. Faluje tylko brzuch, a klatka piersiowa pozostaje nieporuszona przepływem powietrza. Cała energia skupia się wokół pępka.

Stopniowo tracimy kontakt z pępkiem. Stajemy się coraz bardziej uzależnieni od głowy, a nasz oddech się spłyca. Więc kiedy tylko przypomnisz sobie o tym w ciągu dnia, weź oddech tak głęboki, jak to tylko możliwe - i niech pracuje brzuch.

Każdy oddycha poprawnie podczas snu, ponieważ umysł wtedy nie ingeruje. Brzuch unosi się i opada automatycznie, a oddech staje się głęboki; nie trzeba niczego wymuszać. Niech będzie natu­ralny, a stanie się głęboki. Głębia to konsekwencja naturalności.

Tańcz jak drzewo

Jeśli to możliwe wyjdź na otwartą przestrzeń, stań pomiędzy drzewa­mi i przemień się w drzewo, pozwól, aby wiatr przenikał przez ciebie.

21

Rozluźnienie

Utożsamienie się z drzewem wzmacnia nas i ożywia. Z łat­wością docierasz wówczas do pierwotnej świadomości, w któ­rej drzewa trwają bez przerwy. Rozmawiaj z nimi i obejmuj je.

Jeśli nie możesz wyjść na dwór, po prostu stań pośrodku po­koju i wyobraź sobie siebie jako drzewo - pośród deszczu i sil­nego wiatru - i zacznij tańczyć. Ale tańcz tak, jakbyś był drze­wem. Wtedy będziesz w stanie uruchomić przepływ.

Jest to tylko kwestia opanowania sztuki utrzymania przepły­wu energii. Będzie to dla ciebie klucz - ilekroć zostanie zaha­mowana, będziesz mógł ją odblokować.

Stwórz napięcie, następnie osuń się w sen

Każdej nocy przed pójściem spać stań pośrodku pokoju - do­kładnie na środku - i spraw, by twoje ciało było jak najbardziej sztywne i napięte, tak naprężone, jakbyś miał pęknąć. Rób tak przez dwie minuty, a później przez dwie minuty odprężaj się na stojąco. Powtórz ćwiczenie dwa albo trzy razy i połóż się spać. Musisz naprężyć ciało najbardziej, jak to możliwe. Później nic już nie rób, aby przez noc relaksacja mogła się pogłębiać.

Bezdźwięczna cisza

Istnieje pewna cisza, która ujawnia się w tobie tylko wtedy, gdy przestajesz się kontrolować; wtedy zstępuje na ciebie. Pamiętaj więc - przez kontrolowanie siebie, zakłócasz swoją energię. Umysł jest wielkim dyktatorem; próbuje wszystko kontrolować. A jeśli nie potrafi nad czymś zapanować, wypiera to, mówi, że to nie istnieje.

Każdego wieczoru przed pójściem spać medytuj w następu­jący sposób. Usiądź na łóżku, zgaś światło - zakończ wszystko,


22

Apteka dla duszy

Rozluźnienie

23



co miałeś do zrobienia, ponieważ po tej medytacji powinieneś zasnąć. Nic nie rób; po medytacji „ten, który coś robi," ma za­kaz pojawiania się. Po prostu zrelaksuj się i odpłyń w sen, po­nieważ sen również na ciebie spływa - nie możesz go kontrolo­wać. Sen i medytacja mają jedną, wspólną cechę - ciszę -pojawiającą się wraz z nimi. Dlatego tak wielu ludzi cierpi na bezsenność - próbują kontrolować nawet sen, stąd problem. Nie możesz z tym nic zrobić. Możesz tylko czekać; możesz wprowa­dzić się w stan odprężenia i akceptacji.

Tak więc po tej medytacji powinieneś się po prostu zrelak­sować i pójść spać, tak aby zachować ciągłość, wtedy medytacja będzie nadal trwać w tobie. Przez całą noc wibracje te będą w to­bie. Rano, gdy otworzysz oczy, poczujesz, że spałeś w zupełnie inny sposób. Zmieni się jakość; to nie był po prostu sen. Obec­ne było coś innego, coś głębszego niż zwykły sen. Spłynęło na ciebie coś, choć nie wiesz, co to jest i jak to określić.

Medytacja ta jest bardzo prosta. Siedź na łóżku, rozluźnij cia­ło, zamknij oczy i po prostu wyobraź sobie, że zagubiłeś się w jakiejś górzystej krainie. Jest mroczna, bezksiężycowa noc, nie­bo szczelnie zasnute chmurami. Nie widać ani jednej gwiazdki - jest całkowicie ciemno, nie jesteś w stanie dostrzec nawet własnej ręki. Zgubiłeś się w górach i trudno ci odnaleźć drogę. Zewsząd czyha na ciebie niebezpieczeństwo. W każdej chwili możesz zsunąć się po zboczu w przepaść, zginąć na zawsze. Uważnie badasz drogę. Jesteś czujny, ponieważ niebezpieczeń­stwo jest ogromne, a gdy niebezpieczeństwo jest wielkie, czło­wiek zachowuje czujność.

Wyobrażenie ciemnej nocy w górach służy stworzeniu wra­żenia niebezpiecznej sytuacji. Jesteś wtedy bardzo czujny. Bę­dziesz w stanie usłyszeć nawet upadającą szpilkę. I nagle docho­dzisz do urwiska. Czujesz, że przed tobą nie ma dalej drogi, ale

nie wiesz, jak głęboka jest przepaść. Bierzesz więc kamień i spu­szczasz w dół, aby to sprawdzić.

Czekaj i nasłuchuj dźwięku kamienia, obijającego się o ska­ły. Nasłuchuj, nasłuchuj, nasłuchuj. Ale nie ma żadnej odpowie­dzi - zdaje się, że przepaść jest bezdenna. Przez to, że wciąż na­słuchujesz, narasta w tobie ogromny strach, a wraz ze strachem twoja czujność rozpala się coraz bardziej.

Pozwól, by w twojej wyobraźni nie było nic więcej. Rzucasz ka­mień i czekasz. Nasłuchujesz i nasłuchujesz; czekasz z mocno bi­jącym sercem, lecz żaden dźwięk nie dochodzi. Panuje absolutna cisza. W tej ciszy zapadnij w sen. W tej bezdźwięcznej ciszy zaśnij.

Przepływ energii

Energia zawsze płynie w stronę obiektu, który kochamy.

Kiedy czujesz w jakimś miejscu blokadę energii, oto sekret, jak ją znów upłynnić: znajdź obiekt miłości. Nie jest istotne, co nim zostanie, jest bowiem tylko pretekstem. Jeśli potrafisz do­tknąć z miłością np. drzewa, energia popłynie, ponieważ gdy po­jawia się miłość, energia zaczyna płynąć w jej stronę. To tak jak z rzeką - zawsze z wyżyn kieruje się ku poziomowi morza.

Gdziekolwiek znajduje się przedmiot miłości, energia poszu­kuje jego poziomu - i zaczyna płynąć.

Pomóc może też masaż, jeśli wykonujesz go z miłością. Wszy­stko może pomóc.

Weź do ręki kamień - z miłością i głęboką troską. Zamknij oczy i poczuj miłość do kamienia, wdzięczność za to, że istnie­je i że akceptuje twoją miłość. Nagle poczujesz pulsowanie i energia zacznie się poruszać. Stopniowo przestaniesz po­trzebować faktycznego obiektu; energia zacznie płynąć na sa­mą myśl, że kogoś (coś) kochasz. Wtedy możesz odrzucić na-


24

Apteka dla duszy

Rozluźnienie

25



wet myślenie o miłości; po prostu kochaj, a energia będzie pły­nąć.

Miłość to ruch. Jesteśmy zmarznięci, ponieważ nie kochamy. Mi­łość to ciepło. Kiedy jest ciepło, nie zamarznie się. Gdy nie ma miłości, wszystko jest zimne. Temperatura spada poniżej zera.

Jedna z najważniejszych rzeczy, o których trzeba pamiętać: mi­łość jest ciepła i nienawiść także jest ciepła; zimna jest obojętność. Czasem nawet wtedy gdy nienawidzisz, energia zaczyna płynąć. Oczywiście jest destrukcyjna, ale w złości także przepływa. Dla­tego po wyładowaniu złości ludziom robi się dobrze; uwolnili coś. Było to działanie destrukcyjne - choć mogło być kreatywne, gdyby uwalniało się przez miłość - ale lepsze to niż nieuwalnia-nie niczego.

Gdy jesteś obojętny, nie ma w tobie przepływu. Więc wszy­stko, co cię roztapia i ogrzewa, jest dobre. To nie masaż działa, tylko twoja troska i miłość. Wypróbuj to na kamieniu: masuj go

i zobacz, co się stanie, promieniej miłością.
Gdy jesteś obojętny, . . , " .

nie ma w tobie przepływu. Wypróbuj to na drzewie; gdy poczujesz, ze

to się dzieje, po prostu usiądź w ciszy i pró­buj. Pomyśl o osobie, którą kochasz - o mężczyźnie, kobiecie, dziecku, o kwiatach. Przypomnij sobie kwiat - jego wyobraże­nie - a nagle zobaczysz, że energia płynie.

Wtedy odrzuć też wyobrażenie. Pewnego dnia siedź po prostu w ciszy i kochaj. Nikogo konkretnego. Zanurzony w kochającym nastroju, po prostu siedź cicho i kochaj, a poczujesz ten przepływ. Wtedy znasz już klucz. Jest nim miłość. Miłość jest przepływem.

Przekierowanie energii seksualnej

Usiądź prosto - na krześle lub na podłodze - z wyprostowanym, ale nie napiętym kręgosłupem. Oddychaj powoli i głęboko. Nie

śpiesz się; oddychaj bardzo powoli. Najpierw unosi się brzuch; ty kontynuujesz wdech. Unosi się klatka piersiowa i nagle czu­jesz, że twoje ciało wypełnione jest powietrzem aż po samą szy­ję. Wtedy na moment lub dwa wstrzymaj oddech - tak długo, jak potrafisz, nie męcząc się. Następnie wypuść powietrze. Wy­dychaj je również powoli, ale w odwrotnej kolejności. Gdy opróżnisz brzuch, wciągnij go tak, by pozbyć się całego powie­trza. Należy powtórzyć to siedem razy.

Następnie usiądź w ciszy i zacznij powtarzać: „om... om... om...". W trakcie powtarzania „om" skup uwagę na rejonie trzeciego oka pomiędzy brwiami. Zapomnij o oddechu i po­wtarzaj wciąż „om... om... om..." sennym głosem, jakim matka śpiewałaby dziecku kołysankę. Usta powinny być za­mknięte, tak aby język dotykał podniebienia. Uwaga ma skoncentrować się na trzecim oku. Ćwicz tak przez dwie mi­nuty, a poczujesz, jak odpręża się cała głowa. Kiedy zaś ona zacznie się relaksować, natychmiast zauważysz, że ustępuje również wewnętrzne napięcie.

Wtedy przenieś koncentrację niżej - w rejon gardła. Powta­rzaj „om", tym razem skupiając się na gardle. Zauważysz, że two­je ramiona, gardło i twarz odprężają się, znika przytłaczające cię napięcie, stajesz się lekki jak piórko.

Następnie zejdź jeszcze głębiej i powtarzaj „om", skupiając się na pępku. Wnikaj coraz głębiej, głębiej i głębiej. W końcu dotrzesz do ośrodka seksualnego. Będzie to trwało dziesięć, może piętnaście minut. Nie spiesz się, masz czas.

Gdy przenikniesz już do ośrodka seksualnego, całe ciało bę­dzie zrelaksowane, a ty poczujesz blask, jakby otoczyła cię ja­kaś aura, jakieś światło. Jesteś wypełniony energią, masz jej ogromny zapas, jesteś pełen spokojnej energii. W tym stanie mo­żesz pozostać tak długo, jak zechcesz.


0x08 graphic
26 Apteka dla duszy J9^

To koniec medytacji; teraz już tylko przedłużasz przyjemność. Przerwij mówienie „om" i po prostu siedź. Jeśli czujesz taką po­trzebę, możesz się położyć, ale jeśli zmienisz pozycję, stan ten szybciej zniknie, więc siedź przez chwilę i korzystaj z niego.

Reasumując - gdy z jakiegokolwiek powodu poczujesz w swoim ciele zbyt duże napięcie, po prostu wykonaj to ćwicze­nie, a uzyskasz całkowite odprężenie.

„Anonimowi Obgryzacze Paznokci"

Kiedy człowiek ma nadmiar energii, z którą nie wie, co zro­bić, często zaczyna obgryzać paznokcie lub palić papierosy. Obgryzanie paznokci i palenie papierosów to przejawy tego sa­mego problemu. Robisz cokolwiek, żeby tylko znaleźć sobie zajęcie, bo w przeciwnym wypadku twoja energia staje się trudna do zniesienia. Kiedy inni zaczynają to krytykować, mó­wiąc, że jesteś nerwowy, rodzi się jeszcze więcej zahamowań. Nie masz nawet tyle swobody, żeby obgryzać własne paznok­cie! Należą do ciebie, a nie wolno ci ich obgryzać. Toteż lu­dzie wymyślają czynności zastępcze - np. guma do żucia... To przebiegły sposób: nikt nie będzie cię krytykował za żucie gu­my. Jeśli zapalisz, także nikt nie będzie się za bardzo sprzeci­wiał. A przecież obgryzanie paznokci jest mniej szkodliwe -właściwie wcale nie jest szkodliwe. To niewinna przyjemność. Wygląda nieładnie i trochę dziecinnie, ale to wszystko. Jed­nak starasz się tego nie robić.

Musisz nauczyć się żyć bardziej energicznie, to wszystko, a przyzwyczajenia te znikną. Więcej tańcz, śpiewaj, pływaj, chodź na długie spacery. Wykorzystaj swoją energię w kreatywny sposób. Przejdź od minimum do maksimum. Żyj bardziej in­tensywnie. Kiedy kochasz się, rób to dziko, nie wstydliwie jak pa-

27

Rozluźnienie

nienka. „Panienka" to ktoś, kto żyje w minimalnym stopniu lub jedynie udaje, że żyje. Ty bądź dziki! Nie jesteś już dzieckiem, więc wolno ci rozrabiać we własnym domu. Skacz, śpiewaj i biegaj.

Postępuj tak przez kilka tygodni, a z zaskoczeniem zauwa­żysz, że obgryzanie paznokci zniknie samo. Teraz masz ciekaw­sze rzeczy do robienia - kogo interesowałyby paznokcie? Za­wsze patrz na przyczynę, a nie na objaw, który z niej wynika.

Po prostu powiedz: „Tak"

Zazwyczaj naszą podstawową postawą jest „nie". Dlaczego?
Ponieważ dzięki „nie" czujemy, że jesteśmy kimś. Matka czu­
je, że jest kimś - może czegoś zabronić. Wola dziecka zostaje
zanegowana, jego ego cierpi, a ego matki zostaje podbudowa­
ne. „Nie" podbudowuje ego; jest dla niego pożywką. Właśnie
z tego powodu doskonalimy się w mówie­-
niu „nie” . Zazwyczaj naszą podstawową

Na każdym etapie życia znajdziesz ludzi postawą jest „nie". Dlaczego?

Ponieważ dzięki „nie" czuje mowiących „nie . Ponieważ dzięki „nie" my że jesteśmy kims'.

czujesz swój autorytet-jesteś kimś, możesz

odmówić. Powiedzenie: „tak, proszę pana", sprawia, że czujesz

się jak podwładny, zależny od kogoś; czujesz się nikim.

„Tak" jest pozytywne, „nie" jest negatywne.

Pamiętaj o tym: „nie" podbudowuje ego, „tak" jest formą od­słonięcia siebie. „Nie" wzmacnia ego. „Tak" niszczy je.

Zawsze najpierw przekonaj się, czy w danej sytuacji potra­fisz powiedzieć „tak". Tylko wtedy mów „nie", jeśli nie możesz powiedzieć „tak", jeśli jest to niemożliwe.

Zazwyczaj jednak w pierwszej kolejności mówimy „nie". Do­piero gdy niemożliwe jest powiedzenie „nie", tylko wtedy, czu­jąc się pokonani, mówimy „tak".


28

Apteka dla duszy

Rozluźnienie

29



Wypróbuj to kiedyś, potraktuj jak ślubowanie, by przez dwa­dzieścia cztery godziny w każdej sytuacji zaczynać od „tak". Za­uważ, jak głębokie odprężenie ci to przyniesie. Codzienne spra-

„Nie"podbudowujeego,„tak" wy. Dziecko prosi byś pozwolił mu pójść do jest formą odsłonięcia siebie, kina. Ono i tak pójdzie, twoje „nie" nic nie

„Nie" wzmacnia ego. „Tak" będzie znaczyć. Wręcz przeciwnie - stało-niszczyje.

by się wyzwaniem, próbą sił; gdy za jego

pomocą ty starasz się wzmacniać swoje ego, dziecko próbuje umocnić własne. Będzie starało się przeciwstawić twojemu „nie", a zna sposoby na zamianę twojego „nie" w „tak"; wie, jak je prze­mienić. Będzie to wymagać pewnego wysiłku, nalegania, ale twoje „nie" przeistoczy się w „tak".

Przez dwadzieścia cztery godziny próbuj więc w każdej sytua­cji zaczynać od „tak". Będzie ci trudno, ponieważ uświadomisz sobie, że „nie" i tak pojawi się pierwsze! We wszystkim „nie" po­jawia się pierwsze - to stało się już nawykiem. Nie ulegaj mu. Ko­rzystaj z „tak" i patrz, jak ono cię relaksuje.

Prawidłowe myślenie oznacza rozpoczynanie od „tak". Nie chodzi o to, że nie wolno ci nigdy powiedzieć „nie"; oznacza jedynie, że masz zacząć od „tak". Patrz z umysłem nastawionym na „tak". I do­piero jeśli jest to niemożliwe, mów „nie". Nie znajdziesz wielu okazji do „nie", jeśli zaczniesz mówić „tak". Jeśli rozpoczniesz od „nie", nie będziesz miał możliwości często mówić „tak". Dobry począ­tek to dziewięćdziesiąt procent sukcesu. Początek nadaje barwę wszystkiemu, nawet zakończeniu. Myśleć prawidłowo oznacza myśleć, współodczuwając. Myśl, mając umysł nastawiony na „tak".

Obśmiej swoje problemy

Siedząc w ciszy, wywołaj w swoim wnętrzu chichot, tak aby ro­ześmiało się całe ciało. Daj się ponieść śmiechowi. Niech roz-

przestrzeni się od środka aż na całe ciało - śmieją się dłonie, śmieją się stopy, wejdź w to szaleńczo. Śmiej się przez dwadzie­ścia minut. Pozwól, aby śmiech stał się donośny i nieokiełzna­ny. Raz będzie przycichał, raz narastał, a ty

podda się temu, bylebyś śmiał się przez We wszystkim „nie" pojawia
się pierwsze- to stało się już

dwadzieścia minut. nawykiem. Nie ulegaj mu. Ko-

Następnie połóż się na brzuchu na zie- rzystaj z„tak"i patrz, jak ono

cię relaksuje.

Mi lub na podłodze. Ułóż się tak, aby ciało

dobrze dotykało podłoża. Jeżeli jest ciepło i możesz ćwiczyć

w ogrodzie, będzie o wiele lepiej. A jeszcze lepiej, jeżeli możesz

położyć się nago. Poczuj kontakt z ziemią - całe ciało leży, po

prostu czuje, że ziemia jest matką, a ty jesteś dzieckiem. Zatrać

się w tym uczuciu.

Dwadzieścia minut śmiechu, następnie dwadzieścia minut le­żenia na ziemi, głębokiego kontaktu z nią. Oddychaj wraz z zie­mią i czuj się z nią jednością. Pochodzimy od ziemi i pewnego dnia do niej wrócimy. Po tych dwudziestu minutach energety-zowania się tańcz przez dwadzieścia minut dowolny taniec (zie­mia da ci tak dużo energii, że twój taniec nabierze zupełnie no­wej jakości). Włącz muzykę i tańcz.

Jeśli pogoda jest zła, ćwiczenie możesz wykonać w pomie­szczeniu. Ale jeśli jest słonecznie, rób je na zewnątrz, a kiedy jest zimno - owiń się w koc. Znajdź sposoby, aby wykonywać to ćwiczenie regularnie, a w przeciągu sześciu do ośmiu miesięcy zaobserwujesz w sobie wielkie zmiany.


31


2. Lekarstwa na głowę

Oswajanie umysłu i odstawianie go niekiedy na bok

Diagnoza

U

mysł jest po prostu biokomputerem. Kiedy dziecko się rodzi, nie ma żadnego umysłu - w jego głowie nie ma ża­dnego głosu. Żeby mechanizm ten zaczął funkcjonować, musi upłynąć trzy do czterech lat. Można przy tym zauważyć, że dziewczynki zaczynają mówić wcześniej niż chłopcy. Są większy­mi gadułami! Mają biokomputer lepszej jakości.

Komputer ten dopiero musi zostać naładowany informa­cjami. Właśnie dlatego, kiedy próbujesz przypomnieć sobie swoją przeszłość, utykasz gdzieś w wieku czterech lat, jeśli je­steś mężczyzną, lub trzech, jeśli jesteś kobietą. Dalej wstecz jest tylko pustka. Istniałeś już, wiele musiało się wydarzyć, zaszło wiele sytuacji, ale wydaje się, że nie ma żadnych zapisanych wspomnień i dlatego nie możesz do nich dotrzeć. Natomiast z łatwością możesz powrócić myślami do wieku czterech czy trzech lat.


32

Apteka dla duszy

Umysł zbiera informacje od rodziców, ze szkoły, od innych dzieci, sąsiadów, krewnych, społeczeństwa, Kościołów... Wszy­stko wokół dostarcza danych. Zapewne widziałeś dzieci, które ucząc się mówić, powtarzały w kółko te same słowa. Cóż za ra­dość! Nowy mechanizm zaczął w nich funkcjonować.

Kiedy nauczą się formułować zdania, będą to robić z wielką radością, w kółko i bez przerwy. Kiedy zaś zaczną zadawać py­tania, będą pytać o wszystko. I nie są zainteresowane odpowie­dziami, pamiętaj o tym! Obserwuj dziecko, kiedy zadaje pyta­nie - nie interesuje go, co odpowiesz, toteż nie dawaj długiej, encyklopedycznej odpowiedzi. Dziecko nie jest ciekawe twojej odpowiedzi. Po prostu cieszy się, że potrafi zadawać pytania! Utrwala się w nim nowa umiejętność.

W ten sposób gromadzi pierwsze informacje. Potem nauczy się

czytać i... poznaje coraz więcej słów. W tym społeczeństwie cisza

nie popłaca; ważne są słowa. Im bardziej je-W tym społeczeństwie cisza

nie popłaca; ważne są słowa steś komunikatywny, tym lepiej będziesz

(...). Więc każdy próbuje; zarabiał. Jacy są wasi przywódcy? Jacy są
umysł zapełnia się wieloma .

słowami i myślami. wasi politycy? Jacy są wasi profesorowie?

Jacy są wasi księża, teolodzy, filozofowie i cała reszta? Są nader elokwentni. Wiedzą, jakich dobrać słów, aby mieć wpływ na ludzi.

Rzadko zauważamy, że nasze społeczeństwo zdominowane jest przez demagogów. Mogą nie wiedzieć niczego, mogą nie być mądrzy, mogą nawet nie być inteligentni. Ale jedno jest pewne: umieją żonglować słowami. Jest to gra, a oni świetnie opano­wali jej zasady. Owocuje to potem powszechnym szacunkiem, pieniędzmi, władzą - pomoże ci we wszystkim. Więc każdy pró­buje; umysł zapełnia się wieloma słowami i myślami.

Zwykły komputer można włączyć i wyłączyć - ale nie moż­na uczynić tego z naszym umysłem. Taki przycisk nie istnieje.

Lekarstwa na głowę 33

Nie ma żadnej informacji, że Bóg, stwarzając świat i człowieka, stworzył również przełącznik, umożliwiający włączanie i wyłą­czanie umysłu. Nie ma żadnego przycisku, dlatego od narodzin do śmierci umysł funkcjonuje nieprzerwanie.

Wśród znawców komputerów oraz badaczy mózgu narodził się pewien zaskakujący pomysł. Jeśli wyjęlibyśmy mózg człowie­ka z czaszki i sztucznie utrzymywali go przy życiu, będzie on da­lej gaworzył po staremu. Nie będzie dla niego ważne, że nie jest już połączony z biedną osobą, która tyle przez niego cierpiała; nadal będzie pogrążony w marzeniach. Podłączony do maszyn, nadal będzie snuł wizje, wyobrażenia, lęki, plany, będzie miał nadzieje, próbował być tym lub tamtym. Będzie zupełnie nie­świadomy, że nie może teraz nic zrobić; nie ma już osoby, do której był przyłączony. Można by podtrzymywać przy życiu ten podłączony do aparatury mózg przez tysiące lat, a on będzie wciąż funkcjonował dokładnie w ten sam sposób, ponieważ nie nauczyliśmy go innego. Kiedy nauczymy go czegoś nowego, bę­dzie to powtarzał.

Wielką stratą dla nauki jest śmierć człowieka formatu Alber­ta Einsteina, ponieważ jego mózg umiera razem z nim. Gdybyjed-nak potrafiono ocalić mózg i wszczepić go do innego ciała, móg­łby dalej funkcjonować. Nie miałoby wtedy znaczenia, czy Einstein żyje, czy nie. Jego umysł nadal myślałby o teorii wzglę­dności, o gwiazdach i fizyce teoretycznej. Tak jak ludzie oddają krew i tak jak decydują się oddać po śmierci np. oczy, powinni ró­wnież zacząć oddawać mózgi, by można było je potem wykorzy­stać. Jeśli uważamy, że są to mózgi wybitne, wysoko wykwalifiko­wane i że stratą byłoby pozwolić im umrzeć, powinna istnieć możliwość ich transplantacji.

Z jakiegoś idioty można zrobić Alberta Einsteina, a on ni­gdy się o tym nie dowie, ponieważ wewnątrz czaszki nie ma


34 Apteka dla duszy

czucia; możesz zmienić w niej coś, a osoba nigdy się o tym nie dowie. Wystarczy, że wprowadzisz człowieka w stan narkozy i zmienisz, co tylko chcesz w jego mózgu - możesz nawet zmie­nić cały jego mózg - a on wstanie z tym nowym mózgiem, z no­wym potokiem słów i nawet nie będzie podejrzewał, że coś się stało.

Ten potok słów w naszej głowie to nasza edukacja - funda­mentalnie błędna, ponieważ uczy tylko jednej połowy procesu: jak używać umysłu. Nie uczy natomiast, jak go zatrzymać, żeby mógł się odprężyć - ponieważ nawet kiedy śpisz, on pracuje. Nie zna snu. Siedemdziesiąt lat, osiemdziesiąt lat - pracuje bez przerwy.

Jest jednak możliwe znalezienie sposobu na wyłączenie umysłu, kiedy nie jest on potrzebny - nazywamy to medytacją. Pomocna jest ona na dwa sposoby: po pierwsze zapewni ci spo­kój, ciszę, których nigdy wcześniej nie znałeś, oraz pozwoli ci poznać siebie w sposób, który teraz uniemożliwia rozgadany umysł. Po drugie, zapewni ona odpoczynek dla umysłu. A jeśli możemy zapewnić mu relaks, będzie on potem w stanie praco­wać efektywniej, bardziej inteligentnie.

Zatem odniesiesz korzyść zarówno ze względu na swój umysł, jak i jestestwo, musisz tylko się nauczyć, w jaki sposób powstrzy­mać mózg od funkcjonowania, w jaki sposób powiedzieć mu: „Wystarczy, teraz idź spać. Ja czuwam, nie martw się".

Wykorzystuj umysł wtedy, kiedy jest potrzebny. Dzięki temu będzie on świeży, młody, pełen energii i sił witalnych. Wtedy co­kolwiek powiesz, nie będą to po prostu suche słowa; będą peł­ne życia, siły, prawdy i szczerości, będą miały ogromną wagę. Być może użyjesz tych samych słów, ale umysł zbierze tyle siły dzięki odpoczynkowi, że wszystko, co powiesz, będzie przenik­nięte pasją, będzie miało moc przekonywania.

35

Lekarstwa na głowę

To, co określamy charyzmą, jest po prostu umysłem, który potrafi się relaksować i pozwala zebrać się energii. Dlatego kie­dy mówi, słowa układają się w poezję. Prze­mawia płomiennie, nie potrzebuje dawać Medytacja jest esencją religii. żadnych dowodów ani posługiwać się logi­ką - to jego energia ma przemożny wpływ na słuchaczy. Ludzie wiedzieli od zawsze, że istnieje to coś, czego nie potrafili pojąć - nazwali to charyzmą.

Wyjaśniam ci, czym jest charyzma, ponieważ znam ją z włas­nego doświadczenia. Jeśli umysł pracuje dzień i noc, musi os­łabnąć, stać się głupi, nieatrakcyjny, powolny. W najlepszym wy­padku będzie praktyczny. Z kupowaniem warzyw sobie poradzi, ale zabraknie mu mocy na coś więcej. Miliony ludzi, którzy mogli stać się charyzmatyczni, pozostali biedni i nieatrakcyjni, bez autorytetu i bez siły.

Jeśli to możliwe - a jest to możliwe - aby wyciszyć umysł i uży­wać go tylko wtedy, kiedy to potrzebne, wówczas jego moc uleg­nie zwielokrotnieniu. Zbierze tyle energii, że każde jego słowo trafi bezpośrednio do twojego serca.

Ludziom wydaje się, że umysły charyzmatycznych osobowo­ści są hipnotyczne, ale tak nie jest. Naprawdę są tak potężne, tak świeże, jakby zawsze panowała w nich wiosna.

To są korzyści dla umysłu. Jeśli zaś chodzi o twoje jestestwo, cisza ukazuje mu nieskończoną krainę wieczności, nieśmiertel­ności i wszystkiego, co możesz nazwać błogosławieństwem, dziękczynieniem. To dlatego twierdzę uparcie, że medytacja jest esencją religii - jedyną religią. Nic więcej nie potrzeba. Wszystko inne jest nieistotnym rytuałem.

Medytacja jest esencją. Jedyną esencją. Nie możesz nic do­dać ani nic ująć.


36 Apteka dla duszy

Ona udostępnia ci dwa światy. Tamten świat - duchowy, boski - a również ten świat. Nie jesteś biedakiem. Masz boga­ctwo, którym nie są pieniądze. Istnieje wiele rodzajów boga­ctwa, a człowiek, który zdobył fortunę, znajduje się na ostat­nim miejscu listy bogatych. Powiedziałbym to w ten sposób: człowiek majętny jest najbiedniejszym z bogaczy. Człowiek nie­zamożny określiłby go zapewne jako najbogatszego biedaka, ale ludzie kreatywni, artyści, tancerze, muzycy, naukowcy powie­dzieliby właśnie, że jest najbiedniejszym bogaczem. W świecie najwyższej świadomości taki człowiek nie może być nawet na­zwany bogatym.

Medytacja, ukazując ci świat twojego wnętrza, sprawi, że staniesz się największym bogaczem. Uczyni cię również relaty­wnie bogatym, ponieważ przejawi moc twojego umysłu poprzez różne talenty. Z mojego doświadczenia wynika, że każdy rodzi się z jakimś talentem i jeśli nie wykorzysta go w pełni, coś w je­go wnętrzu pozostaje niewypełnione. Wciąż będzie czuł, że cze­goś mu brakuje.

Daj umysłowi odpocząć - potrzebuje tego! Jest to takie pro­ste: po prostu zacznij go obserwować. Dzięki temu osiągniesz dwie rzeczy. Powoli, powoli umysł zacznie uczyć się zachowy­wać ciszę. A gdy już się tego nauczy, dzięki ciszy stanie się po­tężny, wtedy zaś jego słowa przestaną być tylko słowami; nabio­rą celności, giętkości i jakości, jakich nie miały nigdy wcześniej. Będą trafiać w sedno spraw jak strzały. Pominą bariery logiki i dotrą bezpośrednio do serca.

Otoczony ciszą umysł stanie się dobrym sługą wewnętrznej mocy. Wtedy twoja istota będzie panem, a pan może używać umysłu, kiedy go potrzebuje, i wyłączać go, kiedy nie jest mu po­trzebny.

Lekarstwa na głowę 37

Recepty

Ciesz się swoim umysłem

Nie próbuj powstrzymywać pracy umysłu. Jest naturalną częścią ciebie; zwariujesz, jeśli będziesz próbował go hamować. Stałbyś się jak drzewo, starające się powstrzymać wzrost liści - drzewo zwariowałoby, liście są dla niego naturalne. Więc po pierwsze, nie próbuj powstrzymywać myślenia; nie ma w nim nic złego.

Po drugie, nie wystarczy po prostu nauczyć się nie powstrzy­mywać umysłu - musisz nauczyć się nim cieszyć. Baw się z nim! To piękna zabawa. Grając z nim, czerpiąc z niego radość, ak­ceptując go, nabierzesz większego pojęcia o nim, staniesz się go bardziej świadomy. Świadomość ta przyjdzie sama z siebie; nie będzie dla ciebie wysiłkiem. Kiedy usiłujesz stać się świadomy, twój umysł rozprasza cię, denerwujesz się na niego. Masz wra­żenie, że jest paskudny i nieustannie rozgadany. Chcesz zacho­wać ciszę, ale on ci na to nie pozwala, więc zaczynasz się na nie­go złościć.

To niedobrze; to dzieli cię na dwa kawałki. Ty i twój umysł stajecie się osobnymi częściami i pojawia się konflikt. Każde star­cie jest samobójcze, gdyż marnuje twoją energię. Nie mamy aż tak dużo energii, by tracić ją na walkę z samym sobą. Tej samej energii potrzebujemy, by być szczęśliwi.

Zacznij zachwycać się procesem myślowym. Zauważaj niuan­se myśli, ich zwroty, jak jedna myśl prowadzi do drugiej, jak się wzajemnie zazębiają. To jest naprawdę cudowne widowisko! Nawet najmniejsza myśl może poprowadzić cię, Bóg wie dokąd, i jeśli zaczniesz to analizować, nie widzisz żadnego związku.


38 Apteka dla duszy

Ciesz się tym - niech to będzie zabawa. Baw się tym świado­mie, a spotka cię niespodzianka: czasem gdy będziesz się tak ba­wić, ni stąd, ni zowąd pojawią się piękne przerwy. Nagle odkry­jesz, że warczy pies, a w twojej głowie nic się nie rodzi, żadne procesy myślowe. Pies warczy, a ty słuchasz i nie rodzą się ża­dne myśli. Pojawią się małe przerwy (...), na które nie masz wpływu. Pojawią się same z siebie i będą piękne. W tych ma­łych przerwach zaczniesz obserwować obserwatora - ale bę­dzie to naturalne. Znów pojawią się myśli, a ty będziesz się ni­mi rozkoszować. Nie martw się. Świadomość, chociaż nie bezpośrednio, pojawi się sama.

Obserwacja, rozkoszowanie się i przyglądanie zmianom w myślach jest tak samo piękne jak podziwianie morza z milio­nami fal. To również jest morze, a myśli są jak fale. Ludzie po­dziwiają fale na oceanie, a nie doceniają tych w swojej świado­mości.

Zmień umysł

W celu zmiany starych wzorców mentalnych, które przerodziły się w nawyki, najlepszym sposobem jest wykorzystanie oddechu. Wszelkie nawyki umysłu powiązane są z oddechem. Zmień spo­sób oddychania, a natychmiast zmieni się stan umysłu. Spróbuj! Kiedy zauważysz, że w głowie pojawia się jakiś osąd, a ty po­wracasz do starego nawyku, natychmiast wypuść powietrze - tak jakbyś wyrzucał z siebie osąd wraz ze swoim oddechem. Zrób głęboki wydech, wciągając brzuch, a wyrzucając z siebie powie­trze, poczuj lub wyobraź sobie, że wyrzucasz też ten osąd. Na­stępnie dwa lub trzy razy głęboko zaczerpnij świeżego powie­trza i zobacz, co się stanie. Poczujesz się całkowicie odświeżony, stary nawyk nie będzie w stanie powrócić na swoje miejsce.

39

Lekarstwa na głowę

Zaczynaj od wydechu, a nie wdechu. Jeśli chcesz coś przy­swoić, zaczynaj od wdechu; jeśli chcesz się czegoś pozbyć, za­czynaj od wydechu. Zauważ, jak szybko umysł poddaje się te­mu. Spostrzeżesz, że umysł przeniósł się gdzieś indziej, przyszła nowa bryza. Wyzwalasz się od starej rutyny, więc nie powtórzysz

dawnych nawyków. Jeśli chcesz coś przyswoić, za-

Sprawdza się to w odniesieniu do wszel- czynąj od wdechu; jeśli chcesz

kich nawyków. Jeśli np. jesteś osobą palą- się czegoś pozbyć, zaczynaj od

wydechu.

cą i poczujesz potrzebę, by sięgnąć po pa­pierosa, ale nie chcesz jej ulec, natychmiast wypuść całkowicie powietrze i pozbądź się wraz z nim potrzeby. Odetchnij świe­żym powietrzem, a zauważysz, że potrzeba zniknęła. Metoda ta może się stać bardzo ważnym narzędziem wewnętrznej prze­miany.

Recytuj „om"

Kiedy czujesz, że wokół ciebie jest zbyt wiele zakłóceń lub twój umysł jest zdekoncentrowany, po prostu zacznij recytować „om".

Przez dwadzieścia minut rano i dwadzieścia minut wieczo­rem siedź w ciszy, w wygodnej pozycji, z na wpół otwartymi oczami, patrząc w dół. Oddech powinien być powolny, a ciało nieruchome. Zacznij bezgłośnie recytować „om"; nie ma potrze­by, by wydobywać dźwięk na zewnątrz. Będzie głębszy, gdy za­chowasz zamknięte usta; nawet język powinien być nierucho­my. Powtarzaj „om" szybko - „omomomom" - szybko i głośno wewnątrz siebie. Poczuj, jak przepływa przez całe twoje ciało od stóp aż po głowę, od głowy do stóp.

Każde „om" zapada w twoją świadomość jak kamień wrzu­cony w staw. Powstają fale i rozprzestrzeniają się na całą taflę wody. Fale rozchodzą się i dotykają całego ciała.


40 Apteka dla duszy

Doświadczysz wtedy takich momentów - będą to najpiękniej­sze momenty - gdy nie będziesz powtarzać nic i wszystko się za­trzyma. Nagle uświadomisz sobie, że wcale nie recytujesz, a wszy­stko się zatrzymało. Ciesz się tym. Gdy zaczną pojawiać się myśli, ponownie zacznij recytację.

Jeśli robisz to wieczorem, niechaj będzie to przynajmniej dwie godzimy przed snem. Jeśli zrobisz to tuż przed położeniem się do łóżka, nie będziesz w stanie zasnąć. Będziesz tak rześki, że odejdzie ci wszelka ochota na sen. Będziesz miał wrażenie, jakby był ranek, a ty jesteś wypoczęty, jaki więc sens miałoby pójście spać?

Recytuj szybko, ale w swoim własnym tempie, które musisz zna­leźć. Odkryjesz je po kilku dniach. Niektórzy ludzie lubią robić to szybko - „omomom" - zlewając głoski ze sobą. Inni wolą robić to wolniej. Zależy to od ciebie. Rób to tak, jak ci odpowiada.

Wystrzegaj się „nie"

Umysł jest zawsze nastawiony negatywnie. Jego podstawową funkcją jest kwestionowanie, mówienie „nie".

Obserwuj siebie, to, jak często w ciągu dnia mówisz „nie", i zredukuj tę liczbę. Zaobserwuj, jak często mówisz „tak", i zwiększ tę liczbę.

Stopniowo zaczniesz zauważać pewne niewielkie przesunię­cia w proporcjach „tak" i „nie", a twoja osobowość zmieni się. Zaobserwuj, jak często mówisz „nie", gdy „tak" byłoby w isto­cie łatwiejsze, a „nie" wcale nie było konieczne. Zaobserwuj, jak często mogłeś powiedzieć „tak", choć zamiast tego powiedzia­łeś „nie" lub zachowałeś milczenie.

Ilekroć powiesz „tak", będzie to sprzeczne z twoim ego. Ego nie trawi „tak"; ono karmi się „nie". Mów: „Nie! Nie! Nie!", a twoje ego będzie rosło i rosło.

Lekarstwa na głowę 41

Idziesz na stację kolejową. Być może będziesz jedyną osobą przy kasie biletowej, a kasjer widząc, że chcesz kupić bilet, zaj­mie się czymś innym, nie będzie na ciebie patrzył. W ten spo­sób będzie próbował powiedzieć „nie". A przynajmniej każe ci trochę poczekać. Będzie udawał, że jest bardzo zajęty, będzie przeglądał różne rejestry. Zmusi cię, żebyś czekał. To da mu po­czucie władzy: jest zwykłym kasjerem, a może sprawić, że wszys­cy będą musieli czekać.

Pierwsza rzecz, która przychodzi ci do głowy, to „nie". „Tak" jest trudne. Mówisz je tylko wtedy, gdy czujesz się całkowicie bezsilny, gdy jesteś zmuszony, żeby je powiedzieć. Obserwuj to! Mów „tak"; porzuć mówienie „nie", ponieważ to dzięki tru-ciźnie zwanej „nie" ego rozrasta się i wzmacnia.

Przenieś się z głowy do serca

Prawdziwym życiem są odczucia. Myślenie jest sztuczne, ponie­waż jedynie dotyczy czegoś, ale nigdy tym czymś nie jest. To nie myślenie o winie sprawia, że staniesz się odurzony. Możesz myśleć, ile chcesz, ale by poczuć zawrót głowy, będziesz musiał się go napić. A picie jest zjawiskiem namacalnym.

Myślenie to proces zastępczy, substytut. Dostarcza ci fałszy­wego przeświadczenia, że coś się dzieje, gdy naprawdę nie dzie­je się nic. Więc przerzuć się z myślenia na odczuwanie.

Najlepszym sposobem będzie nauczenie się oddychania z głębi serca. W ciągu dnia, tak często jak sobie o tym przypom­nisz, bierz głębokie oddechy. Poczuj nacisk wewnątrz swojej klatki piersiowej. Poczuj, jak wlewa się w ciebie życie w miej­sce, gdzie znajduje się energetyczny ośrodek serca. Jest różnie położony u różnych ludzi; przeważnie znajduje się jednak lek­ko na prawo i nie ma nic wspólnego z rzeczywistym położeniem


42 Apteko dla duszy

serca. Jest to coś zupełnie innego; nie jest anatomiczną częścią ciała.

Oddychaj głęboko, zrób co najmniej pięć głębokich odde­chów. Zaczerpnij powietrza i wypełnij nim serce. Wewnątrz po­czuj, jak życie wlewa się w ciebie poprzez serce. Witalność, ży­cie, boskość, natura - to wszystko powoli cię wypełnia.

Następnie wypuść powietrze, ponownie z głębi serca. Poczuj, jak wszystko, co przed chwilą wypełniło cię, w tej chwili cię opu­szcza, wraca do Boga, do życia.

Rób tak wiele razy w ciągu dnia, ale za każdym razem wyko­nuj serię pięciu oddechów. To pomoże ci przeskoczyć z głowy do serca.

Staniesz się bardziej wrażliwy, bardziej świadomy rzeczy,

z których wcześniej nie zdawałeś sobie sprawy. Będziesz czuł

więcej zapachów, będziesz czuł więcej sma-

Przenieśsię z głowy do serca, ków, będziesz głębiej dotykał. Będziesz wię-

a nagle wszystkie twoje zmys- . .

ły wyostrzą się. cej widział i słyszał. Wszystko stanie się wy-

raźniejsze. Przenieś się z głowy do serca, a nagle wszystkie twoje zmysły wyostrzą się. Poczujesz, że życie znów w tobie pulsuje, gotowe skakać i płynąć.

Wewnętrzny dźwięk

Wewnątrz ciebie, jak i we wnętrzu każdego człowieka, nieustannie rozbrzmiewa kojący dźwięk. Aby go usłyszeć, trzeba zachować ci­szę. Ponieważ głowa jest zbyt hałaśliwa, nie jest w stanie usłyszeć spokojnego, cichego głosu twojego serca, a głos ten jest naprawdę cichy. Dopóki nie nastanie cisza, nie usłyszysz go. Jest to połącze­nie między tobą a twoim bytem. Jeśli go usłyszysz, zrozumiesz, jak łączysz się z egzystencją. Kiedy raz go usłyszysz, łatwo będzie ci go przywoływać ponownie. Wówczas będziesz mógł się na nim skoń-

Lekarstwa na głowę 43

centrować i zagłębić się w niego. A zawsze, gdy się w niego zagłę­bisz, odmłodzi cię, da ci wielką siłę i sprawi, że zaczniesz żyć.

Jeśli człowiek nauczy się wsłuchiwać w swój głos wewnętrzny, nigdy już nie zgubi ścieżki boskości; może żyć na świecie i jedno­cześnie pozostać w kontakcie z boskością. Gdy nabierzesz już wprawy, będziesz mógł go słyszeć, nawet będąc w supermarkecie. Gdy zdasz sobie sprawę z jego istnienia, łatwo będzie ci go usłyszeć. Wówczas żaden hałas świata nie będzie w stanie ci go zagłuszyć. Problem sprawia tylko usłyszenie go po raz pierwszy, ponieważ nie wiesz, gdzie jest, jaki jest i jak pozwolić mu na roz-brzmienie.

Jedynym, czego potrzeba w tym celu, jest wyciszać się coraz bardziej. Usiądź w ciszy. Kiedy tylko masz czas, choćby godzinę dziennie, nie rób nic - usiądź i słuchaj. Słuchaj dźwięków naoko­ło siebie, bez celu, bez prób zgadywania, co znaczą. Po prostu słu­chaj. Ten dźwięk jest w tobie, więc wsłuchuj się w niego.

Powoli, powoli umysł będzie cichł. Nadal słyszysz dźwięki, ale już ich nie interpretujesz, nie zwracasz na nie uwagi, nie myś­lisz o nich. Nagle stan, gestalt, zmienia się. Gdy umysł jest ci­chy, wsłuchany w dźwięki zewnętrzne, nagle pojawia się nowy dźwięk, lecz nie pochodzi z zewnątrz tylko z wewnątrz. A kie­dy już go usłyszysz, będziesz na dobrej drodze.

Wystarczy, że podążysz tą drogą coraz głębiej. Jest w tobie ukryta głęboka studnia. Ci którzy umieją się w nią zagłębić, ży­ją w zupełnie innym świecie, w innej rzeczywistości.

Zmiana biegu

Należy często zmieniać formę swojej aktywności, ponieważ umysł ma wiele ośrodków. Jeśli zajmujesz się np. matematyką, funkcjo­nuje jedna część twojego umysłu, a inne pozostają bezczynne.


44 Apteko dla duszy

Kiedy czytasz poezję - ta część mózgu, która pracowała przy ma­tematyce, odpoczywa, a zaczynają pracować inne.

Właśnie dlatego w szkołach i na uniwersytetach zajęcia trwa­ją czterdzieści do czterdziestu pięciu minut - ponieważ każdy ośrodek w mózgu jest w stanie funkcjonować przez mniej wię­cej taki okres. Później czuje się zmęczony i potrzebuje odpoczyn­ku, a najlepszym odpoczynkiem jest zmiana aktywności, tak aby inne ośrodki zaczęły pracować, a ten odpoczął. Takie zmiany są bardzo dobre; wzbogacają cię.

Zazwyczaj gdy wykonujesz jakąś czynność, umysł szybko ogarnia rodzaj obsesji i ty nieprzytomnie się temu oddajesz. Nie jest to dobre. Nie powinieneś pozwalać, by cokolwiek po­chłaniało cię do tego stopnia. Zajmuj się czymś, ale zawsze za­chowuj kontrolę, w przeciwnym wypadku staniesz się więźniem, a niewola nie jest dobra. Nawet w medytacji niewola nie jest do­bra. Jeśli nie potrafisz zaprzestać jakiejś aktywności lub jeśli przerywasz ją bardzo niechętnie, wskazuje to, że po prostu nie umiesz „zmieniać biegów" w swoim mózgu.

Wypróbuj taką metodę: kiedy chcesz oderwać się od jakiejś rzeczy, a zacząć robić inną, zatrzymaj się i przez pięć minut głę­boko oddychaj. Jeśli np. medytujesz, a chcesz już przejść do in­nego zajęcia, po skończeniu medytacji oddychaj głęboko przez pięć minut. Pozwól ciału nabierać powietrza; ciału, nie sobie. Poczuj, że wyrzucasz wszystko, co było w mózgu, w ciele, we wszystkich częściach siebie. Postępuj tak przez pięć minut, a na­stępnie weź się za nowe zajęcie. Natychmiast poczujesz w sobie zmianę.

Po prostu na kilka minut musisz „przestawić bieg" w mózgu na luz. Podobnie jak w samochodzie: jeśli chcesz zmienić bieg, najpierw wrzucasz luz - nawet jeśli jest to krótki moment, jest on niezbędny. Im bardziej sprawny jest kierowca, tym szybciej

Lekarstwa na głowę 45

potrafi włączyć kolejny bieg. Daj sobie tych pięć minut luzu, po­legających na tym, że nie pracujesz nad niczym, tylko oddy­chasz, tylko jesteś. Potem sukcesywnie możesz skracać ten czas. Po miesiącu niech będą to cztery minuty, po dwóch miesiącach

- trzy itd.

W końcu przyjdzie moment, w którym wystarczy ci zaledwie jeden oddech, byś mógł zakończyć jedno zajęcie - zamknąć je

- a przejść do innego.

Od głowy do serca i do bycia

Człowiek może funkcjonować za pośrednictwem trzech ośrod­ków: pierwszym jest głowa, drugim serce, a trzecim pępek. Jeśli funkcjonujesz z pozycji głowy, wytwarzasz coraz więcej myśli. Ale są one nieskonkretyzowane, to zwyczajne bajanie; obiecu­ją wiele, lecz nic nie dają.

Umysł jest wielkim oszustem i dysponuje wielkimi możliwo­ściami wodzenia nas na manowce - potrafi „przewidywać". Mo­że stworzyć ci złudę jakiejś utopii czy pragnień i powtarzać nie­ustannie: „To zdarzy się jutro" - choć nie zdarzy się nigdy! Bo nigdy nic nie dzieje się w głowie. Głowa nie jest tym miejscem, w którym cokolwiek może się wydarzyć.

Drugim ośrodkiem jest serce. Jest ono centrum uczuć - dzię­ki niemu czujesz. Jesteś bliżej domu; jeszcze nie w domu, ale bliżej. Kiedy czujesz, jesteś pełniejszy, jesteś bardziej namacal­ny. Kiedy czujesz, istnieje szansa, by coś się zdarzyło. Taka moż­liwość nie istnieje w głowie; w sercu - choć jest niewielka -jed­nak istnieje.

Ale serce także nie daje nam dostępu do tego, co rzeczywi­ste. To umiejscowione jest jeszcze głębiej, w pępku. W ośrodku bycia.


46 Apteka dla duszy

Myślenie, odczuwanie i bycie - oto trzy ośrodki. Czuj wię­
cej, a wówczas zaczniesz mniej myśleć. Nie walcz z myśleniem,
ponieważ walka taka też będzie tworzeniem
Czuj więcej, a wówczas za- nowych myśli, myśli o walce. Twój umysł
czniesz mniej myśleć. jest w tym niepokonany. Gdy wydaje ci się,

że wygrałeś, będzie to tak naprawdę zwycię­stwo twojego umysłu; jeśli przegrasz, to ty zostaniesz pokona­ny. Jesteś skazany na porażkę, nie walcz więc z myślami. Jest to daremne.

Zamiast walczyć z myślami, skieruj swoją energię na odczu­wanie: raczej śpiewaj, niż myśl; raczej kochaj niż filozofuj; czy­taj raczej poezję niż prozę. Tańcz, obserwuj naturę i cokolwiek robisz, rób to z sercem.

Jeśli np. dotykasz kogoś, dotykaj tę osobę z sercem, dotykaj z uczuciem. Pozwól sobie wibrować. Gdy na kogoś patrzysz, nie rób tego ot tak, oczami martwymi jak kamienie. Wylej swoją energię przez oczy i natychmiast zobaczysz, że coś zacznie się dziać w twoim sercu. Jest to tylko kwestia podjęcia próby.

Serce jest bardzo zaniedbanym ośrodkiem. Gdy zwrócisz na nie uwagę, zacznie funkcjonować. Gdy zacznie funkcjonować, energia, która do tej pory płynęła przez umysł, popłynie przez serce. A serce znajduje się bliżej ośrodka energetycznego w pęp­ku; pompowanie energii z pępka do głowy wymaga dużego wy­siłku.

Zacznij coraz więcej odczuwać. Jest to pierwszy krok. Kie­dy już go postawisz, następny będzie bardzo prosty. Pierwsza jest miłość - i połowę drogi masz już za sobą. Kiedy łatwo będzie już poruszać się od głowy do serca, zobaczysz, że poruszanie się od serca do pępka okaże się jeszcze prostsze.

W pępku jesteś po prostu byciem, czystym byciem - bez od­czuwania, bez myślenia, bez ruchu. Jest on okiem cyklonu.

Lekarstwa na głowę 47

Wszystko dookoła się rusza: porusza się głowa, porusza się serce i porusza się ciało. Wszystko się porusza, wszystko się zmienia. Jedynie centrum twojego istnienia, ośrodek w pępku, pozostaje nieruchomy. Jest osią koła.

Czas poza

Każdego dnia przez co najmniej jedną godzinę siedź w dowol­nym miejscu w ciszy. Idź nad rzekę albo do ogrodu, gdzieś, gdzie nikt nie będzie cię rozpraszał. Odpręż mięśnie, nie spinaj ich i z zamkniętymi oczami powiedz umysłowi: „Teraz odejdź! Rób, co chcesz (...). A ja będę świadkiem i obserwatorem".

Będziesz zaskoczony: przez krótką chwilę umysł całkowicie przestanie pracować. Na krótki czas, sekundę, może dwie do­strzeżesz, że umysł się wyłączył, a dzięki temu odczułeś praw­dziwą rzeczywistość, bez zniekształceń, które

Gdy ty jesteś obecny, nie ma zawsze tworzy wyobraźnia. To będą umysłu twoja obecność, to

króciutkie przerwy; zaraz potem umysł znów nieobecność umysłu. Gdy nie

przejmie kontrolę. ma ciebie, umysł zaczyna fun-

kcjonować. Twoja nieobec-

Nie od razu zauważysz, że umysł podjął ność, to obecność umysłu.

pracę, że myśli już płyną, że przesuwają się obrazy w twojej wyobraźni. Potrzeba na to minuty lub kilku, byś dostrzegł, że znowu zbłądziłeś. Ponownie nakaż umysłowi: „Od­dal się. Będę świadkiem" - i znów zauważ, jak umysł zatrzyma się na chwilę.

Te sekundy są niezwykle cenne. Są to pierwsze momenty, pierwsze przejawy rzeczywistości. Są króciutkie, to po prostu ma­łe przebłyski, które pojawiają się i znikają, ale dzięki nim za­czniesz odczuwać smak rzeczywistości.

Powoli, powoli, stopniowo zauważysz, że te przebłyski stają się coraz dłuższe.


48 Apteka dla duszy

Zaistnieją one tylko wtedy, gdy zachowasz ogromną czuj­ność. Gdy jesteś czujny, umysł nie funkcjonuje, ponieważ uwaga działa jak światełko w ciemności. Kiedy jest światło, nie ma ciemności. Gdy ty jesteś obecny, nie ma umysłu -twoja obecność, to nieobecność umysłu. Gdy nie ma ciebie, umysł zaczyna funkcjonować. Twoja nieobecność, to obec­ność umysłu.

Usuwanie chaosu myślowego

Pozwól chaosowi myśli istnieć. Nie staraj się układać wszystkie­go, nie próbuj zrozumieć, ponieważ cokolwiek zrobisz, i tak nic to nie da. Po prostu obserwuj.

Każdego wieczoru przed pójściem spać odbądź medytację. Usiądź po prostu na łóżku, bądź odprężony - zamknij oczy i po­czuj, jak ciało się relaksuje. Jeśli zacznie się pochylać do przo­du, pozwól mu na to. Wolno mu się pochylić. Pozwól mu przy-jąć pozycję embrionalną, jaką przyj muje dziecko w łonie matki. Jeśli masz na to ochotę, po prostu przyjmij ją. Stań się małym dzieckiem w łonie matki.

Następnie wsłuchaj się w swój oddech, nie rób nic poza tym. Po prostu słuchaj go - jak wpływa i wypływa z ciebie, jak wpływa i wypływa. Nie mówię, żebyś to werbalizował, po prostu poczuj, jak wpływa; gdy wypływa, też staraj się to poczuć. Poczuj, jak dzięki niemu wypełnia cię cisza i przychodzi zro­zumienie.

Ćwicz tak przez dziesięć do dwudziestu minut - minimalnie dziesięć, maksymalnie dwadzieścia - następnie idź spać.

Po prostu pozwól sprawom dziać się, tak jakbyś nie był ak­tywnym wykonawcą.

Lekarstwa na głowę 49

Uwolnij wewnętrzną „katarynkę"

Jeśli pojawia się w tobie wewnętrzny dialog, musi tkwić w tobie jakaś jego przyczyna. Nie powstrzymuj jej; pozwól, by w pełni zaistniała.

Dzięki temu pozwoleniu ona zniknie. Chce ci tylko coś za­komunikować. Twój umysł chce z tobą porozmawiać; powiedzieć coś, czego nie słuchałeś, czym się nie przejmowałeś, co było ci obojętne; chce dotrzeć do ciebie. Możesz nie zdawać sobie spra­wy z tego, co chce ci przekazać, ponieważ zawsze z tym walczy­łeś i myślałeś, że to jakiś idiotyzm, próbowałeś to powstrzymać lub przekształcić w coś innego. Każde przekształcenie jest for­mą wyparcia.

Zrób pewną rzecz. Każdego wieczoru, zanim zaśniesz, siedź przez czterdzieści minut zwrócony twarzą w stronę ściany i za­cznij mówić. Mów głośno. Rozsmakuj się i trwaj w tym. Jeśli usłyszysz dwa głosy, wtedy bierz pod uwagę oba punkty widze­nia. Najpierw wesprzyj jedną stronę, potem odpowiedz z pun­ktu widzenia drugiej i zobacz, jak piękny dialog możecie pro­wadzić.

Nie próbuj manipulować, ponieważ nie mówisz tego dla ko­goś, ale sam dla siebie. Nawet jeśli poczujesz, że staje się to ja­kimś szaleństwem, pozwól na to. Nie próbuj niczego wycinać ani cenzurować, bo całe ćwiczenie straci sens.

Postępuj tak co najmniej przez dziesięć dni, przez te czterdzie­ści minut w żaden sposób nie przeciwstawiając się niczemu. Włóż w to całą swoją energię. Po dziesięciu dniach zauważysz, że wypłynęło z ciebie coś, czego do tej pory nie słuchałeś, lub poja­wi się coś, z czego zdawałeś sobie sprawę, ale nie chciałeś słuchać. Wysłuchaj to teraz i pozwól, by się zakończyło.


50 Apteko dla duszy

Zacznij rozmawiać ze ścianą; pogrąż się w tym całkowicie. Światła niech będą zgaszone lub przyćmione. Jeśli czasami po­czujesz potrzebę, by krzyknąć, lub rozzłościsz się, nie hamuj te­go. Abyś naprawdę zagłębił się w proces, muszą towarzyszyć ci uczucia. Jeśli będzie to tylko chwilowa wycieczka myśli, a ty bę­dziesz powtarzał słowa mechanicznie jak zacięta płyta, ćwicze­nie nie poskutkuje, nie dowiesz się, o co naprawdę chodzi.

Rozmawiaj z zaangażowaniem, gestykulując, tak jakby była tam obecna jakaś inna osoba. Po około dwudziestu pięciu mi­nutach rozgrzejesz się. Ostatnie piętnaście minut będzie nie­zwykłe, wspaniałe; spodoba ci się. Po dziesięciu dniach zauwa­żysz, że wewnętrzna rozmowa stopniowo zanika, a ty pojąłeś sprawy, których wcześniej nigdy nie rozumiałeś.

24 dni na podjęcie decyzji

Decyzja jest dobra, jeśli wypływa z życia; jest zła, jeśli bierze się tylko z głowy. Kiedy bierze się tylko z głowy, nigdy nie jest roz­strzygająca, zawsze wywołuje konflikt. Pozostaje wciąż mnó­stwo alternatyw, a umysł kołacze się od jednej do drugiej. Tak właśnie tworzy się w umyśle konflikt.

Ciało zawsze obecne jest tu i teraz, a umysł nigdy; na tym po­lega konflikt. Oddychasz tu i teraz; nie możesz oddychać jutro, nie możesz oddychać wczoraj. Musisz oddychać w tej chwili. Ale możesz myśleć o jutrze i myśleć o wczoraj. Ciało pozostaje w związku z teraźniejszością, a umysł skacze między przeszłością i przyszłością. Występuje rozdarcie między ciałem i umysłem. Ciało w przeciwieństwie do umysłu jest przywiązane do teraźniej -szości; nigdy się nie spotkają, nigdy się na siebie nie natkną. Przez ten rozłam pojawia się zaniepokojenie, cierpienie i napię­cie. Człowiek jest spięty - i to napięcie przeradza się w problem.

Lekarstwo na głowę 51

Umysł trzeba sprowadzić do teraźniejszości, ponieważ inny czas nie istnieje. Kiedy zaczniesz zanadto rozmyślać o przyszło­ści i o przeszłości, po prostu zrelaksuj się i skup się na swoim

oddechu. Każdego dnia co najmniej przez, Ciało zawsze obecne jest tu

jedną godzinę siedź na krześle zrelaksowa- i teraz. a umysł nigdy; na tym

ny, w wygodnej pozycji, z przymkniętymi polega konflikt. oczami. Po prostu skup się na oddechu. Nie zmieniaj go; po prostu patrz, obserwuj. Dzięki tej obserwacji twój oddech będzie stawał się coraz wolniejszy. Jeśli normalnie oddychasz osiem razy na minutę, zaczniesz oddychać sześć, później pięć, cztery, trzy, w końcu dwa razy. W ciągu dwóch, trzech tygodni będziesz oddychał raz na minutę. Kiedy oddy­chasz raz na minutę, umysł zbliża się do ciała.

Dzięki tej małej medytacji pojawią się momenty, kiedy od­dech będzie się zatrzymywał na kilka minut. Upłyną trzy lub cztery minuty, a ty zaczerpniesz powietrza tylko raz. Wtedy bę­dziesz zestrojony ze swoim ciałem, po raz pierwszy poczujesz, czym jest teraźniejszość. W innym wypadku jest ona tylko sło­wem. Umysł nigdy jej nie znał, nigdy jej nie doświadczył. Zna przeszłość i zna przyszłość, więc kiedy użyjesz słowa „teraźniej­szość", zrozumie je jako coś pomiędzy przeszłością i przyszło­ścią, jako „coś pomiędzy", ale sam nigdy jej nie doświadczy.

Przez dwadzieścia cztery dni relaksuj się przez godzinę, od­dychając i pozwalając oddechowi płynąć automatyczne. Niech będzie to tak automatyczne jak chodzenie. Powoli, powoli po­jawią się przerwy, które dadzą ci pierwsze doświadczenie teraź­niejszości. Po tych dwudziestu czterech, dwudziestu pięciu dniach nagle pojawi się decyzja.

Nie można przewidzieć, jaka decyzja zostanie podjęta. Naj­ważniejszą sprawą jest, skąd ona wypływa - nie jaka jest, ale skąd wypływa. Jeśli pochodzi z głowy, wtedy powoduje smutek. Ale


52

Apteka dla duszy

53



Najważniejszą sprawą jest, skąd [decyzja] wypływa - nie jaka jest, ale skąd wypływa. Jeśli pochodzi z głowy, wtedy powoduje smutek. Ale jeśli wy­pływa z głębi ciebie, ani przez chwilę jej nie pożałujesz.

jeśli wypływa z głębi ciebie, ani przez chwilę jej nie pożałujesz. Człowiek żyjący w teraźniejszości nie wie nic o żalu; nigdy nie spogląda wstecz, nie zmienia swojej prze­szłości i swoich wspomnień i nigdy nie aran­żuje przyszłości.

Decyzja pochodząca z głowy jest zła. Słowo „decyzja" znaczy „odciąć się" (od łac. de-caedere - przyp. wyd. pol.). Nie jest to słowo o pozytywnym znaczeniu. Oznacza zwyczajnie od­cięcie się od rzeczywistości. Głowa nieustannie odcina cię od rzeczywistości.

3. Sztuka serca

Rozwijanie zdolności kochania


Diagnoza

U

zależniliśmy się od głowy. Cała nasza edukacja, cała cy­wilizacja uzależniła się od głowy, ponieważ to jej za­wdzięczamy postęp techniczny, który wydaje się nam być wszystkim.

Co może dać serce? Prawda, że nie da ci ono zaawansowa­nej technologii, rozwiniętego przemysłu, nie zapewni ci pienię­dzy. Da ci radość, celebrowanie życia. Może dać ci cudowne uczucie piękna, muzyki, poezji. Może zaprowadzić cię w głąb świata miłości, a nawet w świat modlitwy, ale to nie są towary na sprzedaż. Nie możesz zwiększyć stanu swojego konta przez serce. Sercem nie możesz zwyciężać w bitwach ani budować bomby atomowej czy wodorowej, nie możesz zabijać ludzi. Ser­ce zna jedynie sztukę tworzenia, a głowa potrafi jedynie ni­szczyć. Głowa jest destruktywna, a cała twoja edukacja została w niej uwięziona.


54 Apteka dla duszy

Nasze uniwersytety, college, szkoły niszczą ludzkość. Wyda­je im się, że ludzkości służą, ale tak naprawdę jest to tylko oszu­kiwanie samych siebie. Dopóki człowiek nie znajdzie równowa­gi, dopóki serce i głowa nie będą się rozwijać razem, człowiek będzie pogrążony w smutku, a smutek ten będzie się tylko po­głębiał. W miarę jak coraz bardziej przywiązujemy się do gło­wy, coraz bardziej zapominamy o istnieniu serca i stajemy się coraz mniej szczęśliwi. Tworzymy na Ziemi piekło i będzie ono coraz większe.

Raj należy do serca. Ale oto, co się dzieje: o sercu całkowicie zapomniano. Nikt już nie rozumie jego języka. Rozumiemy

O sercu całkowicie zapomnia- logikę, nie rozumiemy miłości. Rozumie-no. Nikt już nie rozumie jego my matematykę, nie rozumiemy muzyki.

języka. Rozumiemy logikę, nie coraz bardziej przyzwyczajamy się do reguł
rozumiemy miłości. Rozumie-

my matematykę, nie rozumie- rządzących światem i nikt nie ma już odwa­-
my muzyki. gi poruszać się po nieznanych ścieżkach, po
nieznanych labiryntach miłości, serca. Dostrojono nas do świa­
ta prozy, a poezja przestała dla nas istnieć.

Poeta umarł, a jest on pomostem pomiędzy naukowcem i mistykiem. Most zniknął. Po jednej stronie stoi naukowiec - potężny, niezwykle potężny, gotów zniszczyć całą Ziemię, całe życie biologiczne - a po drugiej stronie, daleko, stoi kil­ku mistyków: Budda, Jezus, Zaratustra, Kabir. Nie mają oni władzy - w takim sensie, w jakim my ją pojmujemy - posia­dają za to zupełnie inną moc. Ale my w ogóle nie rozumie­my jej języka. A poeta umarł; była to ogromna klęska. Poe­ta zniknął.

Mówiąc „poeta", mam na myśli malarza, rzeźbiarza. Wszy­stko, co w człowieku kreatywne, zostaje zredukowane do wie­dzy o tym, jak produkować więcej towarów. Kreatywni tracą grunt pod nogami, a produkcja staje się celem życia.

55

Sztuka serca

Zamiast kreatywności doceniamy produktywność: rozmawia­my o tym, j ak więcej wytwarzać. Produkcja może dać ci rzeczy, ale nie może dać ci wartości. Produkcja może wzbogacić cię na ze­wnątrz, ale sprawi, że będziesz uboższy w środku siebie. Produkcja nie jest tworzeniem. Produkcja jest czymś banalnym, każdy, choć­by i głupi, może się nią zajmować, wystarczy poznać jej zasady.

A poeta umarł, już nie istnieje. To, co pojawia się dziś pod na­zwą poezji, stało się niemal prozą. To, co istnieje pod nazwą malar­stwa, jest bardziej lub mniej obłąkane. Spójrz na Picassa, Dalego

i innych - to chore! Picasso jest geniuszem, ale Poeta umarł, a on jest pomostem

chorym, patologicznym. Jego obrazy nie są pomiędzy naukowcem

niczym więcej niż katharsis, pomagają jemu, są i mistykiem. rodzajem wymiotowania. Gdy coś jest nie w porządku z twoim żołądkiem, wymiotowanie przynosi ci ulgę. Po­mogło Picassowi; jeśli nie pozwolono by mu malować, zwariował­by. Malarstwo było mu potrzebne. Ocaliło go przed popadnię-ciem w obłęd. Wyprowadziło jego obłęd na płótno. Ale co z ludźmi, którzy kupili jego obrazy, powiesili w sypialni i patrzą na nie? Zaczynają odczuwać niepokój.

Mówię o zupełnie innym rodzaju kreatywności. Taj Mahal... Spójrz na niego podczas pełni, a pojawi się w tobie medytacja. Albo świątynie Khajuraho, Konarak, Puri - po prostu medytuj nad nimi. Z zaskoczeniem zauważysz, że twoja seksualność prze­mienia się w miłość. To są cuda kreatywności.

Wspaniałe katedry europejskie są pragnieniem Ziemi, aby dosięgnąć nieba. Patrząc na te wielkie dzieła, zaczynasz słyszeć w swoim sercu pieśń lub zachwycającą ciszę.

Człowiek stracił potrzebę bycia poetyckim, kreatywnym, a może została ona w nim zabita. Za bardzo interesują nas to­wary, gadżety, tworzenie coraz większej i większej ilości rzeczy. W produkcji chodzi o ilość, a w tworzeniu o jakość.


56 Apteka dla duszy

Będzie trzeba przypomnieć sobie serce. Ponownie zdać so­bie sprawę z istnienia natury. Trzeba znów nauczyć się obser­wować róże i lotosy, nawiązać kontakt z drzewami, kamienia­mi i rzekami, nauczyć się rozmawiać z gwiazdami.

Recepty

Radość kochania

Kiedy kochasz, jesteś radosny. Gdy nie potrafisz kochać, nie je­steś w stanie odczuwać radości. Radość jest elementem miło­ści, jej cieniem, podąża za miłością.

Kochaj więc coraz bardziej, a staniesz się radośniejszy. Nie przejmuj się tym, czy twoja miłość będzie odwzajemniona. Nie ma to znaczenia. Radość automatycznie podąża za miłością niezależnie od tego, czy jest ona odwzajemniona, czy nie, czy druga osoba podziela ją, czy nie. Na tym polega piękno miło­ści, że jej skutek jest nieodłączny - jej wartość jest niezależna -od tego, co się dzieje na zewnątrz. Nie zależy ona od odzewu drugiej osoby; jest całkowicie twoja.

I nie ma znaczenia, kogo kochasz - psa, kota, drzewo czy ka­mień. Po prostu siedź obok tego kamienia i kochaj. Pogawędźcie sobie. Pocałuj go i połóż się na nim. Poczuj, jak łączycie się w je­dność, a nagle przebiegnie cię dreszcz energii, poczujesz jej gwałtowny przyrost - będziesz niesamowicie szczęśliwy. Skała może się odwzajemnić lub nie, ale to nie ma znaczenia. Stajesz się radosny, ponieważ kochasz. Ten, kto kocha, jest radosny.

Gdy poznasz już ten sekret, możesz być szczęśliwy przez dwa­dzieścia cztery godziny na dobę. A jeśli kochasz przez całą dobę, przestajesz być zależny od obiektu swojej miłości, stajesz się bar-

57

Sztuka serca

dziej niezależny - ponieważ możesz kochać nawet, gdy nikogo nie ma. Możesz kochać otaczającą cię pustkę. Siedząc w samotności w swoim pokoju, wypełniasz go swoją miłością. Możesz być w wię­zieniu i w ciągu sekundy przemienić je w świątynię. W momencie, gdy wypełnisz je miłością, przestaje być więzieniem. Z kolei świą­tynia, w której nie ma miłości, może stać się więzieniem.

Rozchyl płatki serca

Czasem czujesz, że masz serce, lecz jest ono jak pąk, a nie jak kwiat. Ale pąk może stać się kwiatem. Zrób pewną rzecz: roz­pocznij proces oddychania. Rób to z pustym żołądkiem - przed posiłkiem albo trzy godziny po nim.

Wyrzuć z siebie cale powietrze: głęboko wydychaj, wciągnij brzuch i wyrzuć całe powietrze. Kiedy to zrobisz, utrzymaj ten stan jak najdłużej, przez dwie lub trzy minuty. Najlepiej przez trzy minuty. Będzie to trudne, ale stopniowo nauczysz się. Będziesz bardzo potrzebował powietrza i za chwilę ono natychmiast cię wy­pełni. Ten pośpiech sprawi ci przyjemność, poczujesz ogromną ży­wotność; ten pośpiech pomoże otworzyć twoje serce.

Trzeba, by coś przeniknęło przez twoje serce. Więc rób to, kie­dy tylko zechcesz. Nie więcej jednak niż siedem razy w ciągu jednej sesji. Możesz ćwiczyć to trzy, cztery, pięć razy dziennie lub nawet wię­cej; nie ma problemu. Tylko pamiętaj, aby robić to z pustym żołąd­kiem, tak abyś naprawdę mógł wyrzucić z siebie powietrze. Pozwól zostać mu na zewnątrz tak długo, jak to tylko możliwe. I nie bój się, nie umrzesz; gdy dalsze wstrzymywanie oddechu stanie się nie-, możliwe, kontrola ustąpi, a powietrze wypełni cię samo. Stopnio­wo będziesz w stanie wstrzymywać oddech na trzy minuty, a gdy od­dech nagle wedrze się w twoje płuca, otworzy płatki serca.

Otworzyć serce to jedna z najważniejszych rzeczy.


58 Apteka dla duszy

Niech twoja miłość będzie jak oddech

Jeśli będziesz gromadził zapasy powietrza, umrzesz, ponieważ stanie się ono nieświeże, stanie się martwe, straci witalność, posmak życia. Tak samo jest z miłością. Jest ona rodzajem od­dechu i w każdej chwili odnawia się. Kiedy więc człowiek utknie w miłości i przestanie oddychać, życie traci wartość. I oto co dzie­je się z ludźmi: umysł tak bardzo dominuje, że wpływa na ser­ce i sprawia, że nawet ono staje się zaborcze! Serce samo z sie­bie nie zna zaborczości, ale umysł zaśmieca je i zatruwa.

Więc pamiętaj o tym. Zakochaj się we wszystkim, co istnie­je, i pozwól swojej miłości być jak oddech. Wdychaj, wydychaj, ale niech to będzie miłość, która przychodzi i odchodzi. Stop­niowo z każdym oddechem musisz tworzyć tę magię miłości. Bę­dzie to twoja medytacja: gdy wydychasz powietrze, czujesz, że wylewasz swoją miłość na wszelkie istnienie; gdy wdychasz, wszystko, co istnieje, przelewa swoją miłość na ciebie.

Wkrótce zauważysz, że zmieni się jakość twojego oddechu. Zacznie się on stawać zupełnie inny niż do tej pory. Dlatego w Indiach nazywamy to praną, życiem - nie tylko oddechem. Nie jest to tylko tlen; jest tam coś więcej - sama esencja życia, bos-kość. Jeśli ją zaprosimy, wniknie w nas razem z oddechem.

Niechaj więc taka będzie twoja medytacja, twoja technika. Siedzenie w ciszy, oddychanie, oddech miłości. Przejdzie cię dreszcz, zaczniesz odczuwać coś w rodzaju wewnętrznego tańca.

Oddech ukochanej osoby

Oddech jako nasze codzienne doświadczenie powinien być co­raz wnikliwiej i staranniej przez nas obserwowany i analizowa-

59

Sztuka serca

ny. Zauważ, jak zmienia się oddech pod wpływem emocji i - vi­ce versa -jak emocje zmieniają się wraz z oddechem. Kiedy od­czuwasz np. strach, zwróć uwagę na zmiany w swoim oddechu. Spróbuj potem, innego dnia, oddychać tak jak wtedy, gdy się ba­łeś. Będziesz zaskoczony tym, że natychmiast pojawi się w to­bie uczucie lęku.

Zwróć uwagę na to, jak oddychasz, gdy jesteś w kimś bardzo zakochany, gdy trzymasz tę osobę za rękę, gdy ją przytulasz. Pe­wnego dnia siedząc w ciszy pod drzewem przypomnij sobie ten sposób oddychania. Stwórz wzorzec, wejdź ponownie w ten stan. Oddychaj tak, jakbyś przytulał ukochaną osobę, a spotka cię niespodzianka: wszystko wokół stanie się tą osobą! Ponownie obudzi się w tobie miłość. Oba te zjawiska łączą się ze sobą.

Obserwuj swój oddech, ponieważ ten miłosny rytm oddycha­nia jest najistotniejszy - przemieni całego ciebie.

Kiedy dwoje oddycha jak jedno

Coraz dokładniej obserwuj momenty, kiedy czujesz miłość. Bądź uważny. Dostrzeż, jak zmienia się twój oddech. Zobacz, jak twoje ciało wibruje. Przytulając swojego partnera, przepro­wadź eksperyment, a zaskoczy cię on. Pewnego dnia po prostu przytulajcie się i wtapiajcie się w siebie przynajmniej przez jed­ną godzinę, a ze zdumieniem odkryjesz, że będzie to jedno z najbardziej psychodelicznych doświadczeń!

Przez jedną godzinę nie róbcie nic poza przytulaniem się, za­padaniem się w siebie nawzajem, scalaniem i wtapianiem się w siebie, a wasz oddech powoli stanie się jednym. Będziecie od­dychać tak, jakbyście byli dwoma ciałami z jednym sercem. Będzie­cie oddychać razem. A kiedy oddychacie razem - nie dlatego, że staracie się tak robić, ale po prostu dlatego, że odczuwacie tak


60

Apteka dla duszy

Sztuka serca

61



wielką miłość, iż oddech wypływa z was sam - będą to najwspa­nialsze i najbardziej cenne momenty, nie z tego świata.

W takich chwilach poczujecie pierwsze przebłyski energii medytacyjnej. W takich chwilach gramatyka kapituluje, a język ginie. Próbując to wyrazić, język ginie, a swoją śmiercią wska­zuje na to, czego nie potrafi zawrzeć.

Trzymaj dłoń naprawdę

Gdy trzymasz rękę swojego przyjaciela, rób to świadomie. Za­uważ, czy twoja dłoń emituje ciepło, czy nie. Jeśli nie, to choć trzymasz jego rękę, nie będzie między wami komunikacji, ani przepływu energii. Moż-

Wyobraźnia toruje ścieżkę, którą podąża energia.

na trzymać czyjąś rękę tak, ze jest całkowi-

cie zimna, lodowata. Nie ma wibracji, nie ma pulsacji; energia nie wpływa w drugą osobę. Wtedy jest to bezcelowe. Jest pustym, beznamiętnym gestem.

Kiedy więc trzymasz dłoń, obserwuj uważnie, czy energia przepływa, czy nie, i pomóż kierować nią: skieruj ją w jedno miej­sce, przemieść w inne.

Na początku będzie się to działo tylko w twojej wyobraźni, ale energia podąża za wyobraźnią. Potrafisz to zrobić... Zmierz swój puls, a potem przez kilka minut wyobrażaj sobie, że staje się on szybszy, i ponownie go zmierz. Zobaczysz, że rzeczywi­ście przyśpieszy. Wyobraźnia toruje ścieżkę, którą podąża ener­gia.

Więc kiedy trzymasz dłoń drugiej osoby, trzymaj ją napraw­dę i wyobraź sobie, że przepływa w niej energia, a ręka staje się cieplejsza i otwarta. Zauważysz, jak ogromna zmiana będzie za­chodzić.

Patrz oczami pełnymi miłości

Gdy na kogoś patrzysz, patrz oczami pełnymi miłości. Gdy pa­trzysz na ludzi, przelewaj na nich swoją miłość poprzez oczy. Gdy chodzisz, chodź, rozsiewając dokoła miłość. Na początku będzie to tylko wyobraźnia, ale po miesiącu zauważysz, jak staje się to rzeczywistością. Inni zaczną odczuwać, że masz teraz cieplejszą osobowość, że zbliżenie się do ciebie jest niezwykle miłe; poja­wi się dobre samopoczucie.

Spraw, by było to świadome działanie. Bądź bardziej świa­domy miłości i uwalniaj jej więcej.

Zakochaj się w sobie

Poeksperymentuj z tym odrobinę (...). Usiądź w samotności pod drzewem i po raz pierwszy zakochaj się w sobie. Zapomnij o świecie, trwaj w miłości ze sobą. Duchowe poszukiwanie jest po prostu poszukiwaniem miłości do samego siebie. Świat jest podróżą ku miłości do innych - duchowość to podróż, która pro­wadzi do zakochania się w sobie samym.

Duchowość jest samolubna: jest poszukiwaniem siebie, poszu­kiwaniem sensu swojego istnienia. Ma cię rozradować, ma dać ci przedsmak ciebie samego. A kiedy go poczujesz (...), poczekaj, po­szukaj trochę. Poczuj swoją wyjątkowość, rozkoszuj się swoją egzystencją, pomyśl: „Cóż bym zrobił, gdybym się nie urodził? Jak

mógłbym narzekać i przed kim, gdybym nie

Duchowość jest samolubna:

był tutaj ? " jest poszukiwaniem siebie, po-

Żyjesz! Ciesz się tym faktem, świadomo- szukiwaniem sensu swojego

. istnienia.

scią, ze jesteś, możliwością doświadczania rozkoszy - rozsmakuj się w tym.


62

Apteka dla duszy

63



Niech ten stan przeniknie do każdej twojej kosteczki. Poczuj ten dreszczyk. Zacznij tańczyć, jeśli przyjdzie ci na to ochota, zacznij się śmiać, jeśli odczujesz taką potrzebę, lub śpiewaj. Po­zostań w centrum tego wszystkiego i pamiętaj, by źródełka szczęścia wypływały z ciebie, a nie powstawały na zewnątrz.

4. Poznaj samego siebie

Poszukiwanie swojej prawdziwej twarzy

Diagnoza

S

próbujmy najpierw zrozumieć słowo „osobowość" (ang. personality). Pochodzi ono od łacińskiego słowa persona, oznaczającego maskę. W teatrach starożytnej Grecji aktorzy no­sili maski; nazywane one były persona; sona oznacza „dźwięk", per oznacza „przez". Maski były widoczne dla publiczności, a dźwięk wydobywał się zza nich. Od słowa persona wywodzi się słowo personality (osobowość).

Każda osobowość jest fałszywa. Dobra osobowość, zła oso­bowość, osobowość grzesznika i świętego - wszystkie są fałszy­we. Możesz nosić piękną lub brzydką maskę - nie robi to róż­nicy. Jedynie prawdziwa jest twoja esencja.

Osobowość jest nieodłącznym elementem wzrastania. To tak, jakbyś złapał w morzu rybę i wyrzucił ją na brzeg - ryba ska­cze z powrotem do morza. Teraz po raz pierwszy zdaje sobie sprawę z tego, że zawsze mieszkała w morzu. Po raz pierwszy


64

Apteka dla duszy

zdaje sobie sprawę, że morze jest jej życiem. Zanim została zła­pana i wyrzucona na brzeg, zapewne nawet nie miała pojęcia o morzu, było jej to zupełnie obojętne. Aby o czymś wiedzieć, musisz to najpierw stracić. Aby uświadomić sobie istnienie ra­ju, najpierw musisz go utracić. Dopóki go nie stracisz i nie od­zyskasz, nie zrozumiesz jego piękna.

Adam i Ewa musieli stracić ogrody Edenu; jest to etap na­turalnego rozwoju. Jedynie Adam, który opuścił cudowne ogro­dy Boga, może stać się pewnego dnia Chrystusem - może po­wrócić. Adam, opuszczający Eden, jest jak ryba wyrzucona na brzeg, a Jezus to ryba wskakująca z powrotem do morza.

Członkowie ludów prymitywnych mają coś wspólnego z ma­łymi dziećmi. Są piękni, spontaniczni, naturalni, ale całkowicie

nieświadomi tego, kim są; nie posiadają ża-
Aby o czymś wiedzieć, musisz . , . , . , . .

to najpierw stracić. Aby dnej świadomości. Żyją radośnie, ale ich

uświadomić sobie istnienie szczęście jest nieświadome. Najpierw muszą

raju, najpierw musisz go utra-

cić. Dopóki go nie stracisz Je utracić muszą zostać, ucywilizowani, wy-

i nie odzyskasz, nie zrozu- kształceni, muszą zdobyć wiedzę, muszą

miesz jego piękna. stać się ,częścią kultury, cywilizacji, religii.

Muszą stracić całą swoją spontaniczność, zapomnieć wszystko o swojej esencji, a wtedy nagle, pewnego dnia, zaczną za tym tęs­knić. To musi się stać.

Dzieje się tak w każdym zakątku świata, zdarza się bardzo często, ponieważ po raz pierwszy ludzkość została naprawdę ucy­wilizowana.

Im bardziej cywilizowany jest kraj, tym większe poczucie bra­ku sensu. Kraje trzeciego świata wciąż nie mają tego odczucia -nie mogą go mieć. Aby czuć tę wewnętrzną pustkę, bezsenso­wność, absurdalność, człowiek musi zostać ucywilizowany.

Dlatego popieram naukę, ponieważ pomaga ona wyrzucić ry­bę na brzeg. A kiedy jest już na gorącym wybrzeżu, gorącym piąs-

Poznaj samego siebie 65

ku, zaczyna odczuwać pragnienie. Nigdy do tej pory tego nie czu­lą. Po raz pierwszy brakuje jej oceanu, jego chłodu, życiodajnej wo­dy. Umiera. W takiej samej sytuacji znajduje się ucywilizowany, wy­edukowany człowiek: umiera. Powstaje nurtujące wszystkich pytanie: Co zrobić? Jak ponownie wkroczyć do oceanu życia?

W krajach trzeciego świata, np. w Indiach, nie istnieje po­czucie bezsensowności. Nawet jeśli kilku hinduskich intelektua­listów pisze o nim, nie wzbudzają oni większego odzewu, ponie­waż nie dotyka to sposobu rozumowania większości Hindusów. Kilku hinduskich intelektualistów pisze o bezsensowności, ab­surdalności prawie w ten sam sposób co Kierkegaard, Sartre, Jaspers i Heidegger (...). Czytali o nich lub odwiedzili Zachód i zaczynają rozprawiać o bezsensie, absurdalności, ale to wszy­stko brzmi sztucznie.

Rozmawiałem z takimi hinduskimi intelektualistami. Ich słowa brzmią bardzo nienaturalnie, gdyż nie wyrażają ich włas­nych uczuć; opinie są zapożyczone. Przemawia przez nich S0-ren Kierkegaard czy Friedrich Nietzsche; nie jest to ich własny głos. Nie są świadomi, co naprawdę mówi Kierkegaard. Nigdy nie przechodzili tych samych cierpień. Takie uczucia są im obce. Nauczyli się ich jak papugi. Rozprawiają o nich, ale ich życie po­kazuje coś zupełnie innego. To, o czym mówią, i to, jakie pro­wadzą życie, to dwa przeciwieństwa.

Bardzo rzadko jakiś hinduski intelektualista popełnia samo­bójstwo -ja nie słyszałem o żadnym. Natomiast na Zachodzie wielu intelektualistów odebrało sobie życie. Bardzo rzadko zda­rza się też, by hinduski intelektualista wpadł w obłęd, a jest to dość częste zjawisko na Zachodzie. Prawdziwi myśliciele nie­uchronnie wariowali; takie było ich doświadczenie życiowe.

Otaczająca nas zewsząd cywilizacja, rozwinięta ponad mia­rę osobowość stały się więzieniem. Oto, co zabija intelektuali-


66

Apteko dla duszy

stów. Ciężar cywilizacji jest zbyt duży, by go unieść. Czują się oni zduszeni, nie mogą oddychać. Samobójstwo wydaje się być wyzwoleniem, a jeśli nie mogą go popełnić, uciekają w szaleń­stwo. Wariując, człowiek przynajmniej zapomina o cywilizacji, zapomina o bezsensowności, która wiąże się z cywilizacją. Sza­leństwo jest ucieczką.

Ale poczucie, że życie jest całkowicie bezsensowne, jest jak znalezienie się na rozdrożu: albo wybierzesz samobójstwo, al­bo staniesz się poszukującym (sannjasinem); albo wybierzesz szaleństwo, albo medytację. Jest to doskonały punkt zwrotny.

Każda osobowość jest fałszywa. Wewnątrz nas znajduje się esencja, która nie jest zafałszowana, która rodzi się wraz z to­bą, która zawsze w tobie była.

Ktoś zapytał Jezusa: „Czy ty jesteś większy od Abrahama?", a Jezus odpowiedział: „Zanim Abraham stał się, Ja jestem". Cóż za absurdalne, ale posiadające niezwykłą wartość, stwierdzenie. Abrahama i Jezusa dzieli wielowiekowa przerwa; Abraham po­przedzał Jezusa o prawie trzy tysiące lat. A Jezus mówi: „Za­nim Abraham stał się, Ja jestem". Mówi o esencji. Nie mówi o Jezusie, mówi o Chrystusie. Mówi o tym, co wieczne. Nie mó­wi o osobie, mówi o tym, co uniwersalne.

Wyznawcy zen powiadają, że jeśli nie poznasz swojej praw­dziwej twarzy, tej, którą miałeś, jeszcze zanim urodził się twój ojciec, nigdy nie będziesz oświecony. Jaka jest twoja prawdzi­wa twarz? Miałeś ją, zanim urodził się twój ojciec, i będziesz ją miał ponownie, gdy umrzesz. Gdy twoje ciało zostanie spalone i nic nie pozostanie poza prochami - wtedy ją odzyskasz.

Czym jest prawdziwa twarz? Esencją. Nazwij ją duszą, du­chem, sobą - są to słowa dotyczące tego samego. Urodziłeś się jako esencja, ale gdyby zostawiono cię jako esencję, bez osobo­wości stworzonej przez społeczeństwo, pozostałbyś jak zwierzę.

Poznaj samego siebie 67

Stało się tak z niektórymi ludźmi. W północnych Indiach u stóp

Himalajów znaleziono dziecko, jedenastoletnie dziecko, które

zostało wychowane przez wilki, dziecko-wilk.

Otaczająca nas zewsząd cywi-

Oczywiście wilki mogą dać jedynie osobo- lizacja, rozwinięta ponad

wość wilka, więc dziecko - choć było ludzkie, miarę osobowość stały się wię-

miało esencję - miało osobowość wilka. zieniem. Oto, co zabija inte-

lektualistów. Ciężar cywiliza-

Było wiele takich wypadków. Wilki zdają cji jest zbyt duży, by go unieść.

się być zdolne do wychowywania ludzkich Czują się oni zduszeni, nie

mogą oddychać.

dzieci. Może się wydawać, że żywią sympatię

i współczucie do ludzkich dzieci. Dzieci te nie są skażone przez spo­łeczeństwo, czysta esencja. Podobnie jak ryba w oceanie - nie wiedzą, kim są. Ponieważ zostały wychowane przez zwierzęta, bardzo trudno jest nadać im ludzką osobowość. Zbyt trudno. Nie są w stanie przeżyć takiego wysiłku. Nie mogą opanować lu­dzkich sposobów zachowania, jest na to za późno. Są uformowa­ne, stały się już konkretnymi osobowościami. Nauczyły się być wilkami. Nie znają żadnej moralności, nie znają żadnej religii. Nie są hinduistami, chrześcijanami, muzułmanami. Nie obchodzi ich Bóg, nigdy o Nim nie słyszały. Jedyne, co znają, to życie wilka.

Osobowość człowieka jest barierą tylko wtedy, gdy się jej kur­czowo trzymasz. Musisz przez nią przejść -jest jak drabina, jak most. Człowiek nie powinien budować domu na moście, ale musi przez niego przejść.

Osobowość jest niecałkowita. W lepszym społeczeństwie, nadając dzieciom osobowość, dawalibyśmy im także umiejętność pozbywania się jej. Oto gdzie leży zasadniczy błąd: nadajemy dzieciom zbyt trwale przylegającą do nich osobowość, która krępuje dziecko i nie pozwala na pozbycie się jej. To tak jakby nałożyć dziecku zbroję i nie powiedzieć mu, w jaki sposób ją od­blokować, jak ją zrzucić, gdy pewnego dnia stanie się dla niego za ciasna.


68

Apteka dla duszy

Postępujemy z ludźmi dokładnie tak, jak w Chinach postępo­wano ze stopami kobiet. Od wczesnego dzieciństwa dziewczynkom nakładano żelazne buciki, które uniemożliwiały wzrost stóp. W końcu pękały kości, stopy przestawały rosnąć, na zawsze pozo­stawały miniaturowe. Zachwycano się małymi stopami. Ponieważ kobiety takie nie były w stanie prawie nic robić, na ten zabieg pozwalano sobie jedynie w rodzinach arystokratów. Kobiety te nie mogły nawet dobrze chodzić. Ich stopy były zbyt małe, aby za­pewnić oparcie dla ciała. Stopy były okaleczone; kobieta chodząc musiała się podpierać. Biednej rodziny nie było na to stać, więc drobne stopy były symbolem szlachetnego pochodzenia.

Może nam się to wydawać śmieszne, ale sami postępujemy po­dobnie. W naszych czasach na Zachodzie kobiety noszą buty na

absurdalnie wysokich obcasach! Zgoda,

Osobowość człowieka jest ba-

rierą tylko wtedy, gdy się jej Jeśli robisz to w cyrku, ale takie buty nie na-kurczowo trzymasz. Musisz dają się do chodzenia na co dzień. Są jednak

przez nią przejść -jest jak pożądane, gdyż kobieta staje się w nich bar-
drabina, jak most. Człowiek

nie powinien budować domu dziej atrakcyjna: jej pośladki są bardziej

na moście, ale musi przez nie- wydatniejsze. Chodzenie w butach na

wysokich obcasach

go przejść.

sprawia trudność, pośladki muszą poruszać

się bardziej niż normalnie. Ale jest to akceptowane, jest to w po­rządku. Inne społeczności śmiałyby się z tego!

Na całym świecie kobiety noszą staniki i wydaje im się, że jest to po prostu sprawa obowiązującej konwencji, tradycji. Tymcza­sem staniki sprawiają, że kobiety wyglądają dużo bardziej atrak­cyjnie. Ten element garderoby nadaje kobiecej figurze kształt, którego ciało może nie mieć. Stanik ma pomóc, aby biust był uniesiony i wyglądał młodo zamiast zwisać. A kobiety w krajach „cywilizowanych" - tam, gdzie nalega się, aby nosiły staniki -myślą, że dzięki temu spełniają wymogi religii i ortodoksji! Oszukują siebie: stanik podkreśla seksualność.

Poznaj samego siebie 69

Istnieją pewne prymitywne społeczności o bardzo dziwnych zwyczajach. Ich członkowie powiększają i pogrubiają sobie war­gi. Od dzieciństwa obwieszają je w tym celu ciężarkami. Oto symbol ponętnej kobiety - większe i pełniejsze usta pozwalają na soczysty pocałunek! W niektórych prymitywnych społeczeń­stwach mężczyźni nosili osłony na genitaliach, tak aby te wy­dawały się większe. Ta sama logika kryje się za noszeniem przez kobiety staników powiększających biust. Śmiejemy się z prymi­tywnych ludów, ale robimy to samo! Na całym świecie młodzi ludzie noszą bardzo obcisłą bieliznę - po to aby uwydatnić na­rządy płciowe. Gdy raz się coś zaakceptuje, ludzie przestają zwracać na to uwagę.

Cywilizacja nie powinna być ograniczeniem. Posiadanie oso­bowości jest konieczne, ale powinna być ona łatwa do „zakła­dania" i „zdejmowania" -jak luźne ubranie, nie stalowy pan­cerz. Najlepiej ubranie bawełniane, żebyś mógł je łatwo zakładać i zdejmować; nie musisz go ciągle nosić.

Człowiek rozumny to, moim zdaniem, ktoś, kto żyje swoją esencją, ale na potrzeby społeczeństwa używa swojej osobowo­ści; jest panem siebie samego.

Społeczeństwo potrzebuje określonych osobowości. Jeśli uja­wnisz społeczeństwu swoją esencję, wpędzisz w zakłopotanie i siebie, i swoje otoczenie. Ludzie jej nie zrozumieją. Twoja prawda może być dla nich zbyt gorzka czy niepokojąca. Nie ma potrzeby tego robić! Nie musisz publicznie chodzić nago, mo­żesz założyć ubranie.

Człowiek powinien jednak móc chodzić nago po swoim domu, bawiąc się z własnymi dziećmi, pijąc w letni poranek herbatę w ogrodzie. Człowiek powinien umieć dobrze czuć się nago. Nie ma potrzeby, żebyś chodził tak do biura! Chodź tam ubrany. Nie ma potrzeby obnażać się przed każdym. Był-


70 Apteka dla duszy

by to ekshibicjonizm, byłaby to kolejna skrajność. Na jed­nym krańcu są ludzie, którzy nie potrafią położyć się do łóż­ka bez ubrania, na drugim są tacy jak mnisi-dżainiści, któ­rzy chodzą nago nawet na targ, lub hinduscy sadhu. Co ciekawe, i jedni, i drudzy wypominają zachodnim kobietom chodzenie z odkrytymi ramionami jako nieodpowiedni spo­sób ubierania się!

W tak gorącym kraju, jakim są Indie, ludziom przybywają­cym z Zachodu trudno jest nosić zbyt wiele ubrań. A już szcze­gólnie absurdalnie wyglądają Hindusi

Człowiek potrzebuje lepszego, w krawatach i płaszczach. Na Zachodzie

zdrowszego ciała, potrzebuje

istnieć w sposób bardziej czujny. jest to normalne -jest tam chłodno i ubra­nia dają ochronę - ale w Indiach to zakra­wa na samobójstwo. Na Zachodzie normalnym jest noszenie bu­tów i skarpetek, ale w Indiach? Jednak ludzie lubią naśladować. Chodzą przez cały dzień w butach i skarpetkach nawet w tak go­rącym kraju jak Indie. Zachodni ubiór w Indiach jest nieodpo­wiedni. Obcisłe spodnie i płaszcz, krawat i kapelusz sprawiają, że wyglądasz niedorzecznie. Tam nosi się luźne ubrania. Ale nie ma też potrzeby wpadać w kolejną skrajność - zacząć biegać na nagusa, jeździć nago na rowerze na targ. To niepotrzebnie spro­wadzi kłopoty na ciebie i na innych.

Człowiek powinien być naturalny, czyli dysponować umiejęt­nością zakładania swojej osobowości, gdy przychodzi potrzeba, gdy wychodzi się do ludzi. Działa ona jak olej w silniku. Poma­ga, ponieważ ludzi jest tysiące. Olej jest potrzebny, inaczej lu­dzie stale byliby w konflikcie, walczyliby ze sobą. Olej pomaga. Sprawia, że twoje życie staje się dużo „gładsze".

Osobowość jest dobra, gdy porozumiewasz się z innymi, ale jest barierą, gdy rozmawiasz ze sobą. Jest dobra w relacjach z in­nymi ludźmi; jest ograniczeniem w kontaktach z bytem.

Poznaj samego siebie 71_

Recepty

Wewnętrzne światełko

Każde dziecko w łonie matki przepełnione jest światłem, we­wnętrznym światłem, wewnętrznym blaskiem. Ale gdy dziec­ko się rodzi, otwiera oczy, dostrzega świat, kolory, światło i ludzi, wówczas powoli ten stan, gestalt, się zmienia. Dziec­ko zapomina o spoglądaniu w głąb siebie, za bardzo intere­suje je świat zewnętrzny. Jest nim tak pochłonięte, że powoli, powoli zapomina o patrzeniu w głąb siebie. Staje się nieświa­dome swojego wnętrza.

W medytacji człowiek powinien ponownie połączyć się ze źródłem tego wewnętrznego światła, zapomnieć o świecie i wejść w głąb, zestroić się, tak jakby świat zniknął, jakby wca­le nie istniał.

Każdego dnia co najmniej na godzinę spróbuj całkowicie zapomnieć o świecie i być po prostu sobą. Wtedy powoli powró­ci to dawne uczucie. A gdy doświadczysz go tym razem, będzie niezwykłe, ponieważ widziałeś już świat z całą jego różnorodno­ścią, poznałeś każdy dźwięk. Teraz dostrzeganie wewnętrznej ci­szy i czystości światła będzie zupełnie innym doświadczeniem. Wzmocni i doda życia. Będzie źródłem nektaru.

Taka właśnie może być twoja medytacja każdego wieczoru lub ranka albo kiedykolwiek masz czas. Wybierz porę, kiedy naj­łatwiej jest ci zapomnieć o świecie. Może łatwiej jest ci wy­mknąć się późną nocą, gdy ustał już ruch uliczny, a ludzie po­szli spać i cały świat zniknął z własnej woli? Może wcześnie rano, gdy ludzie wciąż pogrążeni są w głębokim śnie? Kiedy za-


72 Apteka dla duszy

czniesz dostrzegać wewnętrzne światło, pora doby nie będzie już miała znaczenia. Będzie mogło to być na targu w środku dnia, gdy tylko zamkniesz oczy. Ujrzenie go choćby na moment dzia­ła bardzo odprężająco.

Ale zacznij w nocy. Przez godzinę siedź po prostu w ciszy, zaglądając w głąb siebie, obserwując, czekając, aż rozbłyśnie we­wnętrzne światło. Pewnego dnia rozbłyśnie. Nie masz go wykreo­wać, tylko ponownie odkryć.

Zrób miejsce dla radości

Podstawą wszystkiego jest poznanie siebie. Nie jest ono trud­ne, nie może być trudne; musisz tylko oduczyć się kilku rzeczy. Aby wiedzieć, kim jesteś, nie musisz się niczego uczyć, musisz tylko odrzucić pewne nawyki:

po pierwsze, musisz oduczyć się przejmowa­nia się rzeczami;

po drugie, musisz oduczyć się przejmowania się myślami;

trzecia rzecz przychodzi sama z siebie: jest nią obserwacja.

Kluczem jest umiejętność patrzenia. Siedząc w ciszy, obserwuj drzewo i po prostu bądź uważny. Nie myśl. Nie zastanawiaj się, jakie to drzewo. Nie oceniaj, czy jest piękne, czy brzydkie. Nie mów, że jest zielone lub wyschnięte. Nie pozwól żadnym myś­lom unosić się wokół niego; po prostu obserwuj.

Możesz to robić wszędzie i obserwować wszystko. Pamiętaj tylko o jednym: gdy pojawi się myśl, usuń ją na bok. Odsuń ją na bok i wróć do obserwacji.

73

Poznaj samego siebie

Na początku będzie to trudne, ale po jakimś czasie zaczną pojawiać się momenty, w których nie będzie myśli. Poczujesz ra­dość, wypływającą z tego prostego doświadczenia. Nic się nie wydarzyło, po prostu nie ma myśli. Jest drzewo i jesteś ty, mię­dzy wami jest przestrzeń. Przestrzeń nie zatłoczona myślami. Nagle bez widocznej Nic się nie wydarzyło, po pro-

stu nie ma myśli. Jest drzewo

przyczyny pojawia się radość, bez jakiejkol- Jesteś ty między wami jest

wiek przyczyny. Poznałeś pierwszy sekret, przestrzeń. Przestrzeń nie zatłoczona myślami (...).

Wykorzystasz go potem w subtelniejszy Poznałeś pierwszy sekret..

sposób. Rzeczy są namacalne, dlatego właś­nie proponuję, żebyś zaczął od nich. Możesz siedzieć w swoim pokoju i oglądać fotografię - musisz jedynie pamiętać, by o niej nie myśleć. Po prostu patrz i nie myśl. Osiągniesz to za którymś razem. Patrz na stół, nie myśląc, a niebawem będzie stół, bę­dziesz ty, a między wami nie będzie żadnej myśli. I nagła radość.

Radość wynika z nie myślenia. Radość istnieje od początku, przygnieciona natłokiem myśli. Gdy nie ma myśli, wypływa na powierzchnię.

Zacznij więc od tego, co namacalne. Później, gdy już ze-stroisz się i zaczniesz odczuwać momenty, w których znikają myśli, a zostają jedynie rzeczy, przejdź do drugiego etapu. Za­mknij oczy i spójrz na dowolną myśl, która przychodzi ci do gło­wy-bez myślenia o niej. W twoim umyśle pojawi się jakaś twarz albo przepłynie chmura - cokolwiek to będzie, po prostu patrz na to bez myślenia.

Będzie to trudniejsze niż poprzedni krok, ponieważ rzeczy są namacalne, a myśli są trudne do uchwycenia. Ale jeśli uda­ło się z pierwszym, uda się też z drugim, potrzeba tylko czasu. Obserwuj myśl. Po pewnym czasie - może po kilku tygodniach, może po kilku miesiącach albo latach, zależnie od tego, jak do­kładnie to robisz, ile serca w to wkładasz - pewnego dnia nagle


74 Apteka dla duszy

myśl zniknie. Zostaniesz sam. Pojawi się ogromna radość - ty­siąckrotnie większa niż pierwsza, która pojawiła się, gdy było drzewo i zniknęła myśl. Tysiąckrotnie! Będzie tak bezkresna, że zostaniesz nią zalany.

To był drugi krok. Gdy będziesz miał go już za sobą, przejdź do trzeciego - obserwuj obserwatora. Teraz brak jest przedmio­tu. Porzuciłeś rzeczy, porzuciłeś myśli, jesteś sam. Po prostu

obserwuj obserwatora, bądź obserwatorem

Radość istnieje od początku,

przygnieciona natłokiem myśli. tego obserwowania.

Gdy nie ma myśli, wypływa na Początkowo będzie to trudne, ponieważ

powierzchnię. wiemy tylko, jak obserwować coś - rzecz

lub myśl. Od biedy umiemy obserwować nawet myśl. Ale teraz nie ma nic, jest całkowicie pusto. Pozostał tylko obserwator. Mu­sisz zwrócić się do siebie.

Oto klucz do największej tajemnicy. Pozostajesz sam. Odpręż się w tej samotności, a w końcu nadejdzie moment, gdy to się stanie. Musi tak być. Jeśli pierwsze i drugie się wydarzyło, wy­darzy się i trzecie; nie musisz się o to martwić.

A gdy to się stanie, po raz pierwszy będziesz wiedział, co to jest radość. Nie jest czymś, co ci się przydarza; nie może zostać ci odebrana. To jesteś najprawdziwszy ty, autentyczny ty. Nikt ci już tego nie odbierze. Nie ma możliwości utraty tego. Dotar­łeś do domu.

Więc oducz się rzeczy i myśli. Najpierw obserwuj to, co na­macalne, później to, co trudne do uchwycenia, a w końcu do­strzeżesz to coś, co wychodzi ponad namacalne i nieuchwytne.

Wciąż tam jesteś?

Obaku, mistrz zen, zwykł pytać codziennie rano: „Obaku, jesteś tu jeszcze?"

Poznaj samego siebie ______ 75

Uczniowie mówili mu: „Jeśli usłyszy cię ktoś na zewnątrz, po­myśli, że całkowicie zwariowałeś. Dlaczego to robisz?"

On odpowiadał: „Ponieważ przez noc zapomniałem... Wy­ciszony umysł bez snów i bez myśli...Gdy się budzę, muszę przy­pomnieć sobie, że Obaku wciąż tu jest. Kogo mogę zapytać? Tyl­ko siebie. Obaku, czy wciąż tu jesteś?"

I odpowiadał sobie: „Tak".

Musiał mieć ogromny szacunek dla siebie. Wymaga to ogromnej dyscypliny: zadawać pytania sobie; zamiast powtarzać imiona Ramy czy Kryszny, wołać swoje imię, pytać: „Czy wciąż tu jesteś?", następnie zaś, nie przejmując się tym, że ktoś mo­że usłyszeć, odpowiadać: „Tak".

Jeśli możesz, rób to często, a zaskoczy cię, jak wielką spro­wadzi to na ciebie ciszę. Gdy pytasz: „Czy jeszcze tu jesteś?", i odpowiadasz: „Tak", pojawia się cisza. Jest to również hołd dla twojego istnienia - oraz szacunek, wdzięczność za to, że tego dnia znów coś dostajesz, że ponownie wschodzi słońce, że przy­najmniej przez jeden kolejny dzień będziesz mógł patrzeć, jak kwitną kwiaty.

Nikt na to nie zasłużył, ale życie obdarza nas swoim boga­ctwem.

Znajdź swój własny dźwięk

Poczuj, jak z twojego gardła wydobywa się dźwięk - jęczenie, stękanie, brzęczenie. Poczuj narastające fale dźwięku. Jeśli masz ochotę nucić lub jęczeć, zrób to. Nie wstydź się i nie powstrzy­muj tego. Jeśli poczujesz, że twoje ciało kołysze się, pozwól mu na to. Niech dźwięk tobą zawładnie.

Jest w tobie dźwięk, jakby ogromny zbiornik, który czasem chce eksplodować. Dopóki to się nie stanie, nie poczujesz lek-


76

Apteka dla duszy

kości. Musisz mu pomóc. On chce się narodzić, a ty musisz po­zwolić, by nad tobą zapanował; tylko w taki sposób możesz mu pomóc.

Nasze „ja" składa się z dźwięku. To jeden ze starożytnych spo­sobów wglądu w istotę człowieka.

Dopóki nie współuczestniczysz, twój dźwięk nie może zacząć działać. Samo wsłuchiwanie się nie wystarczy. Musi się zaktywi­zować, poruszyć, ożywić. Więc zacznij nucić

Nikt na to nie zasłużył, ale lub melorecytować. Każdego ranka wstań

życie obdarza nas swoim

bogactwem. o piątej (przed wschodem słońca) i przez

pół godziny po prostu nuć, bucz, zawodź. Dźwięki nie muszą mieć żadnego znaczenia. Mają być „egzysten­cjalne", nie „sensowne". Powinny ci odpowiadać, to wszystko; oto ich znaczenie. Powinieneś się przy tym kołysać. Niechaj będzie to twój hymn na cześć wschodzącego słońca i zakończ go dopie­ro, gdy ono wzejdzie.

Dzięki temu przez cały dzień utrzyma się w tobie określony rytm. Od samego rana będziesz z nim zestrojony i zauważysz, że dzień ma inną jakość. Będziesz bardziej kochający, bardziej troskliwy, bardziej współczujący, bardziej przyjacielski. Staniesz się mniej agresywny, mniej skory do gniewu, mniej ambitny i mniej egoistyczny.

Jeśli czujesz, że chcesz tańczyć, tańcz; jeśli masz ochotę ko­łysać się, rób to. Chodzi o to, byś nie miał już kontroli. To dźwięk panuje nad tobą.

Obserwuj przerwy

Zacznij medytację połączoną z oddechem. Usiądź na podu­szkach, tak żeby twoje pośladki były wyżej niż kolana. Wypro­stuj kręgosłup. Wychyl ciało w jakimś kierunku i prostując się,

Poznaj samego siebie 77

zatrzymaj je w pozycji idealnej równowagi. Zacznij zataczać kręgi, coraz mniejsze i mniejsze, aby upewnić się, że odnalaz­łeś właściwą pozycję. Gdy ją znajdziesz, gdy kręgosłup będzie wyprostowany tak bardzo jak to tylko możliwe, a ty będziesz w położeniu prostopadłym do centrum Ziemi, unieś brodę, by twoje uszy znalazły się w jednej linii z ramionami.

Zamknij oczy i obserwuj oddech. Najpierw wdech: poczuj, jak zaczyna się od nozdrzy. Zejdź z nim do samego dna. Poja­wi się moment, gdy oddech będzie pełny - krótki moment, gdy zakończyłeś wdech i pojawia się pauza. Po niej zaczyna się wy­dech, ale między wdechem i wydechem jest krótka przerwa.

Ta przerwa ma ogromną wartość. Jest punktem równowagi, pauzy. Z kolei przejdź przez wszystkie etapy wydechu. Na dru­gim krańcu znów pojawi się ten moment. Wydech będzie zakoń­czony i będzie musiał nastąpić wdech. Pomiędzy nimi - pono­wnie pauza. Obserwuj ją.

Przez jedną, dwie minuty obserwuj kilka oddechów. Nie sta­raj się oddychać w żaden szczególny sposób - po prostu oddy­chaj naturalnie. Nie masz oddychać głęboko. Nie masz zmieniać oddechu. Masz go tylko obserwować.

Po minucie lub dwóch zacznij liczyć wdechy. Nie licz wyde­chów, tylko wdechy. Dolicz do dziesięciu i znów zacznij od jed­nego; do dziesięciu i od początku. Czasami może ci się zdarzyć, że zapomnisz obserwować oddech. Wtedy wróć do obserwacji. Czasami możesz zapomnieć liczyć lub zacząć liczyć powyżej dziesięciu: jedenaście, dwanaście, trzynaście... Wtedy zacznij jeszcze raz od jednego.

Masz pamiętać o dwóch sprawach. Po pierwsze, o obserwa­cji, a szczególnie obserwacji pauz (obu bezdechów - na górze i na dole). To doświadczenie przerwy to ty, to twoja esencja, to twoja istota. Po drugie, pamiętaj o liczeniu, ale tak by nie prze-


Apteka dla duszy

78

kroczyć dziesięciu i liczyć tylko wdechy. Pomoże ci to zachować rozbudzoną przytomność. Musisz być przytomny, by nie liczyć wydechów. Musisz być uważny, ponieważ licząc, masz nie prze­kroczyć dziesięciu. Są to wymogi, które ułatwiają ci utrzymanie

czujności.

Ćwicz tak przez dwadzieścia minut (możesz robić to od dwu­dziestu do trzydziestu minut raz dziennie). Jeśli ta medytacja podoba ci się, powtarzaj ją. Ma ona ogromną wartość.

Poczuj się jak Bóg

Bardzo pomóc może ci myśl, że jesteś Bogiem. Zacznij żyć w ta­ki właśnie sposób. Poruszaj się jak Bóg, chodź tak, jakbyś cho­dził, będąc Bogiem, a nagle poczujesz zmiany zachodzące w two­jej energii. Siedź jak Bóg, rozmawiaj, zachowuj się jak On. Ale zawsze pamiętaj, że Bogiem jesteś zarówno ty, jak i inni. Patrz na drzewo tak, jakbyś to ty je stworzył. Jesteś Bogiem i jest nim

również drzewo.

Gdy utworzysz taki klimat wokół siebie i poczujesz się w nim zakorzeniony, twój oddech całkowicie się zmieni, zmieni się to, jak kochasz, jak mówisz, zmieni się twoje pojmowanie spraw. Wszystko się w tobie zmieni.

Ponownie przeżyj swoje dzieciństwo Na początku dziecko potrzebuje różnorakich zabezpieczeń, które z czasem przestają być konieczne. Jednak zabezpieczenia te zakorzeniają się w nim, a w następstwie prędzej czy później powstaje konflikt między ich strukturą a świadomością.

Mamy więc tylko dwie drogi. Pierwsza to nie dopuścić do roz­winięcia się świadomości. Wtedy jest ci dobrze, ale ten stan jest

Poznaj samego siebie 79

prawie jak śmierć - nie jest więc warta skórka wyprawki. Dru­gą możliwością jest złamanie struktury. Przychodzi to łatwo, jeśli jesteś dla niej przyjacielski, pełen zrozumienia, miłości i wdzię­czności, ponieważ aż do teraz pomagała ci, chroniła cię.

Życie człowieka winno wypełniać zrozumienie - bez strachu, bez złości. Są one zbędnymi barierami dla zrozumienia.

Trzeba zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze, każdego wieczoru, zanim pójdziesz spać, siedź na łóżku przy zgaszonym świetle. Stań się małym dzieckiem, najmłodszym, jakim potrafisz - mo­że trzyletnim, bo na tym wieku urywa się nasza pamięć; całko­wicie zapomnieliśmy, co było wcześniej. Stań się więc trzylat­kiem. Nie ma nic poza ciemnością i samotnym dzieckiem. Zacznij płakać, kołysz się i gaworz - cokolwiek, jakieś bezsen­sowne słowa. Nie ma potrzeby wymyślać czegoś, co ma sens, po-' nieważ wtedy pojawi się kontrola i cenzura. Nie ma potrzeby na­dawać temu sensu - wszystko będzie dobre. Kołysz się, płacz, szlochaj, śmiej się. Bądź zwariowany i pozwól na samoistny bieg

wydarzeń.

Ku twemu zaskoczeniu zaczną wydobywać się z ciebie poto­ki dźwięków. W końcu zagłębisz się w nie i staną się one wspa­niałą, namiętną medytacją. Jeśli poczujesz, że masz ochotę krzy­czeć, krzycz - nie na kogoś, po prostu krzycz. Ciesz się tym jak dziecko przez dziesięć do piętnastu minut.

Później zaśnij. Z prostotą i niewinnością dziecka zaśnij. Roz­topienie struktury wokół serca i ponowne stanie się dzieckiem będzie jedną z najważniejszych rzeczy. To zadanie na noc.

W ciągu dnia, ilekroć nadarzy się taka okazja (...), jeśli je­steś na plaży, biegaj po niej jak dziecko, zbieraj muszelki i ko­lorowe kamyki. Albo zmień się w dziecko, gdy jesteś w ogrodzie: biegaj za motylami. Zapomnij o swoim wieku - baw się z pta­kami, ze zwierzętami. Gdy naokoło są dzieci, baw się z nimi, nie


80

Apteka dla duszy

Poznaj samego siebie

81



pozostawaj dorosłym (oczywiście tylko wtedy, kiedy jest to moż­liwe). Leżąc na trawie, poczuj się jak dziecko kąpiące się w pro­mieniach słońca. Kiedy to tylko możliwe, chodź nagi, abyś znów

poczuł się jak dziecko.

Tym, co ci potrzebne, jest ponowne połączenie się z własnym dzieciństwem. Musisz cofnąć się do wspomnień. Musisz dojść do korzeni, ponieważ tylko wtedy można coś zmienić.

Wykonuj więc opisane dwa ćwiczenia. Wieczorem - każde­go wieczoru - niechaj będzie to medytacja. Zaskoczy cię to, jak wspaniale przychodzi odprężenie, jak głęboki i pełny stanie się twój sen. Rano nie będziesz miał wrażenia, że śniły ci się koszma­ry, że jesteś spocony i masz duszności. Wręcz przeciwnie: bę­dziesz czuł się całkowicie zrelaksowany, odprężony, ponownie jak małe dziecko bez ograniczeń. Natomiast w dzień, gdy na­darzy się okazja, nie przegap żadnej szansy na „przemianę" w dziecko. Stojąc przed lustrem w łazience, rób miny jak dzie­ciak. Siedząc w wannie chlap wodą jak dziecko lub wrzuć do wanny plastikowe kaczuszki czy inne zabawki. Jest tysiąc spo­sobów.

Chodzi w tym o powrót do twojego dzieciństwa. Jest w nim coś, gotowe rozkwitnąć, ale brak mu miejsca. Tę przestrzeń trzeba stworzyć.

Pamiętaj, kto jest w środku

Zawsze pamiętaj o tym, kto znajduje się wewnątrz ciała. Cho­dząc, siedząc, jedząc robiąc cokolwiek, pamiętaj o tym, kto ani nie chodzi, ani nie je.

Wszystkie czynności dzieją się na powierzchni, a pod nimi znajduje się istota. Więc pamiętaj o tym, kto podczas twojej ak­tywności nic nie robi. o tym, kto podczas chodzenia nie chodzi.

Tańcz w księżycowym świetle

Tańcz pod księżycem w pełni, śpiewaj pod nim, a wkrótce za­uważysz w sobie zmianę - nie w osobowości, lecz w swojej esen­cji. Księżyc ją wydobędzie, musisz tylko mieć tego świadomość.

Taniec pod księżycem w pełni to jedna z najwspanialszych medytacji. Bez celu po prostu tańcz razem z księżycem, po­zwól, żeby cię przenikał. A gdy tak tańczysz, jesteś dużo bardziej wrażliwy, dużo bardziej otwarty. Jeśli upijesz się tańcem, wte­dy księżyc dotrze aż do twojego serca, jego światło dotknie two­jej esencji.

Poczujesz, że każda pełnia staje się kamieniem milowym w twoim życiu.


83



5. Wyostrz wzrok

Naucz się zauważać więcej niż to, co oczywiste

Diagnoza

F

ilozofia oznacza rozważanie prawdy, „umiłowanie wie­dzy". W Indiach mamy coś zupełnie innego. Nazywamy to darshan. A darshan nie oznacza myślenia, lecz widzenie.

O prawdzie nie można myśleć, trzeba ją zobaczyć. Ona już jest. Nie musisz nigdzie iść, żeby ją odnaleźć. Nie musisz o niej myśleć. Aby mogła się w tobie objawić, musisz przestać myśleć. Potrzebujesz wolnej przestrzeni wewnątrz siebie, tak aby skrywane w tobie światło mogło rozbłysnąć i wypełnić cię. A nie tylko wypełnia ono ciebie, lecz również zaczyna promieniować na zewnątrz. Twoje życie staje się pięknem - nie pięknem cia­ła, lecz pięknem promieniującym z wewnątrz, z twojej świado­mości.


84 Apteka dla duszy

Recepty

Odkłamywanie oczu

To, jak wygląda świat, zależy od ciebie. Żyjemy w różnych świa­tach, ponieważ różnią się nasze sposoby postrzegania. Światów jest tyle, ilu jest ludzi, stąd zderzenie. Stąd konflikt w miłości, w przyjaźni - ponieważ dwa sposoby postrzegania nie zgadza­ją się. Nakładają się na siebie lub ze sobą kolidują. Próbują ma­nipulować lub dominować. U podstaw konfliktu leży fakt, że są to dwa sposoby widzenia, a między nimi toczy się walka o to, kto wygra, kto udowodni swoją rację.

Gdy zajrzysz w głąb, znajdziesz trzecie oko. Twoje oczy zbiega­ją się w punkcie leżącym głęboko w tobie. Nigdy nie spotkają się na zewnątrz - nie mogą się tam spotkać. Im dalej próbujesz spoj­rzeć, tym bardziej się rozchodzą; im bliżej, tym bardziej się zbie­gają. Gdy zamkniesz oczy, staną się jednym okiem, okiem, które widzi rzeczywistość taką, jaka jest. Patrzy ono bez patrzenia. Pa­trzy bez pośredników. Jest to widzenie niezakłamane. Wszystkie siedem kolorów tęczy ponownie łączy się w biel.

Ludziom zależy na tym, żeby mieć piękne oczy. A powinni skupić się raczej na tym, aby pięknie patrzeć. Zamiast mieć piękne oczy, miej piękne spojrzenie. Patrz pięknie. Patrz na je­dność, na to, co niepodzielone i wieczne - to właśnie mam na myśli, mówiąc: „patrz pięknie". A jest to możliwe. Jest to w na­szym zasięgu. Po prostu nigdy tego nie próbowaliśmy. Nigdy nie braliśmy tej możliwości pod uwagę. Nigdy nie rozwinęliśmy tej umiejętności do tego, czym rzeczywiście może się stać. Pozosta­ła nasieniem. Trzecie oko pozostało nasieniem.

Wyostrz wzrok 85

Gdy twoja energia przeniknie i spłynie na trzecie oko, zacznie się ono odmykać. Przemieni się w lotos, zacznie kwitnąć i nagle ca­łe twoje życie odmieni się. Będziesz inną osobą, nie tą, którą byłeś. Nigdy już nie będziesz tym, kim byłeś, ani świat nie będzie taki, ja­ki był. Niby wszystko pozostanie takie samo, a jednak nic już nigdy nie będzie, jakim było. Doszedłeś do pojedynczego oka.

Więcej medytuj z zamkniętymi oczami; spróbuj nauczyć się

patrzeć do środka. Na początku jest to trudne. Jest tam bardzo

ciemno, ponieważ zapomnieliśmy już, jak patrzy się w głąb.

Zaniedbaliśmy to, zignorowaliśmy. Powoli

przezwyciężysz sztywne nawyki, będziesz Ludziom zależy na tym,

żeby mieć piękne oczy. A powinni

w stanie poczuć, uchwycić się czegoś, prze- skupić się raczej na tym aby

suwać się po omacku. Stopniowo pięknie patrzeć.

przyzwyczaisz się i zobaczysz je.

Początkowo będzie całkowicie ciemno. Tak, jakbyś wszedł do pomieszczenia z miejsca, gdzie było gorąco i słonecznie, i przez kilka sekund nie był w stanie nic zobaczyć. Potem oczy przyzwy­czajają się. Powoli pokój się rozjaśnia. Powoli wypełnia się świat­łem.

To samo dotyczy twojego wnętrza. Przez moment wszystko będzie w mroku, ale jeśli wytrwasz (a wytrwałość to medytacja), jeśli będziesz cierpliwy (a cierpliwość to medytacja), jeśli bę­dziesz kopal coraz głębiej, pewnego dnia odnajdziesz źródło swojej energii. Nagle zniknie ciemność i wszystko stanie się światłem - tak majestatycznym i wspaniałym, że teraz nie umiesz sobie tego nawet wyobrazić.

Napełnij się światłem wschodzącego słońca

Niektórych ludzi słońce pobudza; zależy to od typu człowieka. Innych słońce może drażnić.


86 Apteko dla duszy

Musisz trafić w odpowiedni moment, ponieważ gdy słońce znajduje się zbyt wysoko, nie możesz na nie patrzeć; uszkodzi oczy. Jednak gdy jest wcześnie rano i słońce dopiero wstaje („małe słoneczko" - tak nazywamy w Indiach poranne słońce, „miękkie, małe słoneczko"), możesz popatrzeć na nie przez kil­ka chwil i chłonąć tyle energii, ile dasz radę.

Po prostu pij ją. Dosłownie. Otwórz się na nią i przesiąknij tą energią. Gdy słońce zachodzi, znów możesz na nie patrzeć.

Powoli dojdziesz do tego, że będziesz w stanie zamknąć oczy i w każdej chwili widzieć słońce. Wtedy możesz oddać się we­wnętrznej medytacji słońca. Ale zacznij na zewnątrz. Zawsze do­brze jest zaczynać od zewnątrz, od tego, co obiektywne i co po­zwoli przejść do tego, co subiektywne.

Gdy będziesz już w stanie zobaczyć słońce z zamkniętymi oczami, gdy będziesz w stanie je zwizualizować, nie będziesz po­trzebował zewnętrznego słońca do medytacji. Wtedy zacznie działać wewnętrzne słońce, ponieważ to, co jest na zewnątrz, jest również w środku; zachodzi ścisła zależność między tym, co ze­wnętrzne, i tym, co wewnętrzne.

Wewnętrzne słońce trzeba przywołać i pobudzić. Gdy już za­cznie funkcjonować, zobaczysz, jak zmienia się twoje życie. Za­uważysz w sobie ogromny wzrost energii i obecność czegoś nie­wyczerpanego. Możesz robić, co tylko zechcesz, a nie wyczerpiesz jego zasobów.

Gdy łączysz się z niewyczerpanym źródłem, twoje życie staje się bogate. Nie zna biedy. Jest bogate wewnętrznie. Wszystko, co ze­wnętrzne, przestaje mieć znaczenie; wszystko staje się niemal równe. Czy to w chwili sukcesu, czy porażki, w biedzie czy w dostatku czło­wiek pozostaje niezmącony i spokojny, ponieważ wie: „Moja pod­stawowa energia jest we mnie". Wie także i to: „Moje najcenniejsze skarby pozostaną nie dotknięte tym, co pochodzi z zewnątrz".

87

Wyostrz wzrok

To, co zewnętrzne, liczy się dla nas tylko wtedy, gdy nie zdaje­my sobie sprawy ze świata wewnętrznego. Gdy zaś go poznamy, to, co zewnętrzne, usycha, jego znaczenie po prostu znika. Wtedy czło­wiek może jednocześnie być żebrakiem i cesarzem. W ocenie ze­wnętrznego świata może ponosić same porażki, a jednocześnie od­nosić wewnętrznie sukces. Nie ma żadnych skarg, nie pozostają blizny, człowiek jest szczęśliwy niezależnie od sytuacji.

Jest to coś prawdziwego.

Poczuj, że Bóg patrzy na ciebie

Jedną z najstarszych metod [pracy nad sobą] jest wyobrażanie sobie, że Bóg cię obserwuje. Całkowicie przeobraża ona życie. Gdy myśl ta zakorzeni się w tobie - myśl, że Bóg cię obserwu­je - zaczną pojawiać się subtelne zmiany. Nagle okaże się, że jest wiele rzeczy, których nie jesteś w stanie zrobić. Kiedy Bóg patrzy, wydają się one absurdalne. Kiedy Bóg patrzy, wydają się one po prostu głupie. Z kolei niektóre inne rzeczy, których ni­gdy wcześniej nie robiłeś, staną się dużo prostsze przez to, że Bóg patrzy.

Jest to technika, mająca wytworzyć w tobie nową jakość. Za­ledwie po siedmiu dniach zaczniesz zauważać dyskretne zmia­ny: zauważysz, że inaczej chodzisz - z większą elegancją, z więk­szą gracją, ponieważ Bóg patrzy. Nie jesteś sam. To, co boskie, zawsze ci towarzyszy.

Pomyśl tylko: jesteś w łazience i nagle zdajesz sobie sprawę, że twoje dziecko podgląda cię przez dziurkę od klucza. Natych­miast się wtedy zmieniasz, przestajesz być tą samą osobą. Albo jesteś sam na ulicy, nie ma nikogo prócz ciebie - wczesny ra­nek, jesteś sam. Idziesz w określony sposób i nagle zza rogu ktoś się wyłania - a ty natychmiast się zmieniasz.


88

Apteka dla duszy

Wyostrz wzrok

89



Gdy ktoś cię obserwuje, stajesz się bardziej czujny i uważny. Gdy ktoś patrzy, nie możesz być ospały i nieprzytomny.

W miarę jak świadomość, że Bóg patrzy, będzie powoli stawać się częścią ciebie, odkryjesz narastającą w sobie czujność. Musisz być tego świadomy. Siedząc w ciszy, zamknij oczy i poczuj obser­wującą cię z każdej strony Boskość. Poczuj nowy rodzaj świado­mości, narastający w tobie, i stań się kolumną światła.

Jedząc czy rozmawiając, pamiętaj o tym, a zauważysz, że przestaniesz mówić bez sensu. Zauważysz, że twoje wypowie­dzi nabiorą znaczenia, staną się bardziej doniosłe, poetyckie, że pojawi się w nich muzyka, której wcześniej nie było. Kochasz przyjaciela i zauważysz, że ta miłość jest piękna jak modlitwa, ponieważ Bóg patrzy. Wszystko będzie musiało stać się godne ofiarowania; będzie musiało być warte Boga.

Podpatrywanie księżyca

Pełnia księżyca wywiera alchemiczny wpływ na świadomość człowieka.

Przez co najmniej pięć wieczorów przed następną pełnią siedź w ciszy i oczekuj jej. Czekaj jedną godzinę przez pięć dni. Tej nocy, w której nadejdzie pełnia, czekaj przez co najmniej dwie, trzy godziny. Nie musisz nic robić; po prostu bądź dostępny. Gdy to nadejdzie, będziesz gotowy; ale gdyby nie nadeszło, nie martw się. Jeśli się nie wydarzy, nie czuj się sfrustrowany, ponieważ nie miało to żadnego związku z jakimś twoim zaniedbaniem. Po­dobnie jeśli się wydarzy, nie czuj, że dokonałeś czegoś wielkiego; inaczej już nigdy się to nie powtórzy. Jeśli się stanie, bądź wdzię­czny. Jeśli się nie stanie, po prostu czekaj dalej.

Każdej nocy, gdy księżyc jest w pełni, czekaj. Nie pożądaj, ponieważ to zakłóci i zatruje cały proces. Są to drzwi do czegoś

pozaziemskiego. Po prostu zacznij na to czekać... ale czekać z ogromną cierpliwością, bez pośpiechu. Nie próbuj tego przy­ciągać.

Jest to poza ludzką kontrolą, ale człowiek jest w stanie przy­wołać to w sposób pośredni. Weź kąpiel, śpiewaj piosenkę, siedź w ciszy nocą - czekaj. Kołysz się razem z księżycem, patrz na niego i czuj się pełny razem z nim. Poczuj, jak oblewa cię swoim światłem, zatańcz, ponownie usiądź i czekaj.

Niech noc z pełnią księżyca stanie się twoją nocą przezna­czoną na medytację - będzie to bardzo korzystne.

Źródło światła

Medytuj nad światłem zewnętrznie i wewnętrznie. Pozwól mu stać się twoim towarzyszem. Myśl o nim, kontempluj je.

Po prostu patrz. Obserwuj pojawiającą się lub znikającą gwiazdę na niebie, wschód lub zachód słońca, księżyc lub zwyk­łą świecę w pokoju. Od czasu do czasu zamknij oczy w poszu­kiwaniu wewnętrznego światła.

Któregoś dnia po prostu się na nie natkniesz, będzie to dzień wielkiego odkrycia; nie da się z nim porównać żadnego innego odkrycia. Tego dnia staniesz się nieśmiertelny.

Medytacja trzeciego oka

Ciało powinno być tak zrelaksowane, żebyś mógł o nim zapomnieć - na tym polega cała rzecz. Jeśli możesz zapomnieć o ciele, jest to właściwa postawa. Więc każdy sposób, aby o nim zapomnieć, jest właściwy. Masz się po prostu czuć dobrze, tak dobrze jak to tylko możliwe. Porzuć stare, tradycyjne przekonanie, że medytując musisz znosić niewygody. To niemądre, po prostu niemądre.


90

Apteka dla duszy

Wyostrz

wzrok

91



Przez trzy minuty masuj trzecie oko, miejsce pomiędzy brwia­mi. Połóż otwartą dłoń na trzecim oku i masuj do góry, powoli, delikatnie, z uczuciem. Powinieneś czuć się tak, jakbyś próbo­wał otworzyć okno. Trzecie oko jest oknem, a pocieranie pomo­że. Jeśli po trzech minutach nie czujesz wpływu na swoją ener­gię, zacznij je pocierać zgodnie z ruchem wskazówek zegara. (Są dwa typy ludzi. Trzecie oko u niektórych otwiera się dzięki po­cieraniu do góry, a u innych dzięki pocieraniu w dół. Na więk­szość działa pocieranie w górę, więc zacznij od niego.)

Następnie wyobraź sobie mały, świetlisty punkcik pomiędzy brwiami, w centrum trzeciego oka. Aby go poczuć, możesz wy­korzystać bindi, drobny ornament, który Hinduski malują sobie w miejscu trzeciego oka. Możesz go tam umieścić, aby lepiej czuć, gdzie się ono znajduje. Następnie zamknij oczy i spójrz na świetlisty punkcik. Wyobraź sobie coś płonącego, niebieskawe­go, podobnego do gwiazdy i skieruj oczy w górę.

W rzeczywistości punkt ten nie ma znaczenia. Chodzi tylko o to, żeby oczy były skierowane w górę. Gdy tak jest, ciało za­pada w stan uśpienia. Tak właśnie jest, gdy zapadasz w głęboki sen. Ta pozycja oczu pomaga w medytacji.

Skieruj oczy w górę. Łatwiej będzie ci, gdy usiądziesz na krześle niż na podłodze. Nie krzyżuj nóg. Trzymaj obie stopy płasko na podłodze.

Nigdy nie włączaj budzika. Możesz trzymać blisko siebie zega­rek i gdy tego potrzebujesz, otworzyć oczy, spojrzeć i z powrotem je zamknąć; nie będzie to działać rozpraszająco. Ale nigdy nie włączaj budzika ani nie proś nikogo, by po sześćdziesięciu minu­tach zapukał do drzwi, ponieważ wywoła to szok i poczujesz za­niepokojenie.

Miej na sobie luźne ubranie. Najlepiej w ogóle być nagim, a jeśli nie - załóż długą tunikę, bez bielizny.

Niechaj medytacja trwa godzinę. Jeśli możesz wykonywać ją dwa razy dziennie, tym lepiej, będzie to bardzo dobre. Jeśli jed­nak trudno ci znaleźć tyle czasu, rób ją raz, ale niech trwa go­dzinę, a im dłużej tym lepiej.

Przed ścianą

Zacznij wykonywać następujące ćwiczenie: każdego dnia przez godzinę siedź naprzeciwko ściany. Patrz na nią przez półprzym-knięte oczy tak, żebyś widział czubek swojego nosa. Siedź na ty­le blisko ściany, byś nie widział niczego poza nią.

Bądź zrelaksowany, a jeśli pojawią się jakieś myśli, wyobraź sobie, jak przelatują między tobą i ścianą. Nie przejmuj się, czym one są - fantazjami, marzeniami, czymkolwiek... to bez-znaczenia. Poczuj, że są między tobą i ścianą.

Stopniowo, po dwóch tygodniach, pojmiesz, czym jest bycie świadkiem.

Bądź zwierzęciem

W trzecim oku zwierząt jest więcej energii, ponieważ ich ciało ułożone jest poziomo. Człowiek stoi pionowo; energia porusza się w nim przeciwnie do siły grawitacji i trudno jest jej wznieść się wyżej, z wielkim trudem dociera do oczu. W celu otwarcia trzecie­go oka potrzebny jest ogromny wysiłek. Dlatego wiele szkół jogi sto­suje shirshasanę - stanie na głowie - aby wytworzyć pęd energii.

Nie jestem zwolennikiem tej praktyki, ponieważ może być zbyt obciążająca. Asanę tę można wykonywać tylko od czasu do czasu, inaczej ucisk może uszkodzić wiele delikatnych nerwów. A gdy zostaną uszkodzone, bardzo trudno jest je naprawić; zo­stają uszkodzone trwale. Człowiek dochodzi do umiejętności


92


patrzenia trzecim okiem, ale- przytępieniu ulegają inne rodzaje inteligencji.

Piękne jest natomiast poruszanie się jak zwierzę. Nie powo­duje wielkiego pędu energii - ani zbyt dużego, ani zbyt małe­go. Jest on doskonale proporcjonalny. Gdy poruszasz się i dy­szysz jak pies, pomaga to ośrodkowi gardła. Znajduje się on blisko trzeciego oka (ośrodek trzeciego oka jest tuż nad ośrod­kiem gardła). Więc gdy zacznie on działać, energia popłynie z gardła do trzeciego oka.

Zwierzęta żyją w całkiem innym świecie, czego przyczyną jest ich horyzontalna postawa. Człowiek jest oddzielony od świata zwierząt przez swoją wyprostowaną postawę. Ale czasami dobrze jest ponownie stać się zwierzęciem. Daje ci to głęboki kontakt z przeszłością, z dziedzictwem. Wtedy przestajesz być oddziel­ną częścią. Stajesz się elementem całego królestwa zwierząt.

Uwalnia to u człowieka wielkie zasoby spontanicznej ener­gii i sprawia, że odczuwa on mniej zmartwień. Mniej myślisz, je­steś bardziej podobny do zwierząt. One po prostu są - nie myś­lą o przeszłości, o teraźniejszości, o przyszłości. Są tu, teraz... całkowicie przytomne, gotowe reagować, ale bez myśli.

Złota mgła

Zanim położysz się spać, zgaś światło i usiądź na łóżku. Zamknij oczy, zrelaksuj ciało i poczuj, że cały pokój wypełnia złota mgła... Złota mgła unosi się dookoła. Wizualizuj ją przez minutę z za­mkniętymi oczami - unoszącą się złotą mgłę. Po kilku dniach będziesz w stanie zobaczyć, jak cały pokój świeci.

Nabierz powietrza i poczuj, jak złota mgła wnika do twoje­go serca. Serce jest puste, a złota mgła wpływa do niego i wy­pełnia je.

Następnie wypóść powietrze. Poczuj, jak złota mgła cię opu­szcza, jak twoje serce ponownie staje się puste, nie ma w nim nic. Złota mgła wypełnia twoje serce, twoją wewnętrzną istotę i opuszcza ją lak jak wdech i wydech. Wraz z wdechem wcią­gasz ją, z wydechem - usuwasz.

Rób to przez pięć, siedem minut i idź spać. Ale zawsze za­sypiaj pusty, nie wtedy gdy wypełnia cię złota mgła. Wytchnij ją i idź spać. Sen będzie miał zupełnie inną jakość - będzie więcej pustki, więcej nicości, więcej niebytu. Rano otworzysz oczy i poczujesz się tak, jakbyś odwiedził w nocy inną krai­nę, jakbyś zniknął.

Zanim wstaniesz z łóżka, przez pięć minut powtarzaj cały pro­ces. Gdy jednak ostatecznie wstaniesz, bądź wypełniony złotą mgłą. Zasypiaj opróżniony, wstawaj wypełniony.

Jeśli wstając rano zatrzymasz w sobie złotą mgłę, przez cały dzień będziesz czuł przepływającą w tobie delikatną energię, zło­tą energię. W nocy stawaj się pusty, w dzień pełny - niech dzień będzie dniem pełni, a noc nocą pustki.

Następnym krokiem jest stanie się obserwatorem. Złota mgła wpływa -jesteś obserwatorem. Wypełnia twoje serce -je­steś obserwatorem. Opuszcza twoje serce -jesteś obserwatorem. Nie jesteś ani dniem, ani nocą, ani pustką, ani pełnią - tylko świadkiem.


95


6. Wpływaj na swój nastrój

Zapanuj nad światem własnych emocji

Diagnoza

S

mutek ma do zaoferowania pewne rzeczy, których radość nie może ci dać. Tak naprawdę szczęście wiele odbiera. Za­biera to, co do tej pory miałeś, to, czym do tej pory byłeś - ni­szczy ciebie! Smutek karmi twoje ego, szczęście zaś to general­nie stan, w którym nie ma ego.

Na tym polega problem, całe sedno problemu. Dlatego lu­dziom z trudem przychodzi bycie szczęśliwymi. Dlatego milio­ny ludzi na świecie wybrało życie pełne trosk. Troski krystalizu­ją twoje ego. W smutku - jesteś. W szczęściu cię nie ma. W zmartwieniu dochodzi do krystalizacji, w szczęściu - do sto­pienia się. Jeśli to zrozumiesz, wszystko stanie się jasne.

Zmartwienie sprawia, że jesteś wyjątkowy. Szczęście to coś uniwersalnego, nie ma w nim nic wyjątkowego. Drzewa są szczęśliwe. Szczęśliwe są zwierzęta i ptaki. Wszystko, co istnie-


96

Apteko dla duszy

je, jest radosne - poza człowiekiem. Będąc nieszczęśliwym, czło­wiek staje się wyjątkowy', nieprzeciętny.

Dzięki nieszczęściu przyciągasz zainteresowanie innych lu­dzi. Gdy jesteś smutny, ludzie zwracają na ciebie uwagę, współ­czują ci, obdarzają miłością. Wszyscy zaczynają się o ciebie troszczyć. Kto chciałby krzywdzić nieszczęśliwą osobę? Kto za­zdrości nieszczęśliwej osobie? Kto chciałby przeciwstawiać się nieszczęśliwej osobie? Byłoby to okrucieństwem.

O osobę nieszczęśliwą się dba, kocha się ją, zwraca się na nią uwagę. Smutek to dobra inwestycja. Jeśli żona się nie mar­twi, mąż najpewniej o niej zapomni. Jeśli jest zmartwiona, li­tuje się nad nią i troszczy o nią. Jeśli mąż jest smutny, cała rodzina, żona, dzieci są naokoło i martwią się o niego; to da­je pocieszenie. Człowiek czuje, że nie jest sam, ma rodzinę, przy­jaciół.

Gdy jesteś chory, gdy masz depresję, gdy jesteś zmartwiony, przyjaciele przychodzą do ciebie, pocieszają. Gdy jesteś szczęś­liwy, ci sami przyjaciele zaczynają ci zazdrościć. Kiedy będziesz naprawdę zadowolony, zauważysz, że cały świat się od ciebie od­wraca.

Nikt nie lubi ludzi szczęśliwych, ponieważ ranią oni ego in­nych ludzi: „Ty jesteś szczęśliwy, a my ciągle brniemy w mroku, w nieszczęściu, w piekle. Jak śmiesz być zadowolony, kiedy my wszyscy tak bardzo cierpimy?!"

Dlatego też świat składa się z ludzi smutnych, a nikt nie jest na tyle odważny, by wystąpić przeciw całemu światu; to zbyt nie­bezpieczne, zbyt ryzykowne. Lepiej trzymać się zmartwienia. To sprawia, że przynależysz do tłumu. Jako osoba szczęśliwa jesteś indywidualnością. Jako ktoś zmartwiony jesteś częścią tłumu -hinduistą, muzułmaninem, chrześcijaninem, Indianinem, Ara­bem, Japończykiem.

Wpływaj na swój nastrój 97

Szczęśliwy? Czy wiesz czym jest szczęście? Czy to bycie Hin­dusem, chrześcijaninem, muzułmaninem? Szczęście to po pro­stu szczęście. Człowiek zostaje przeniesiony do innego świata. Przestaje być częścią świata stworzonego przez ludzki umysł, przestaje być częścią przeszłości, paskudnej historii, przestaje być częścią czasu. Gdy jesteś naprawdę szczęśliwy, gdy czujesz się błogo, czas i przestrzeń znikają.

Albert Einstein mówił, że, zdaniem dawnych uczonych, istniały dwie rzeczywistości: przestrzeń i czas. Ale on uważa, że nie są one dwiema oddzielnymi rzeczywistościami - są dwoma obli­czami tej samej rzeczywistości. Dlatego stworzył słowo „czasoprze­strzeń". Czas to nic więcej jak czwarty wymiar przestrzeni.

Einstein nie był mistykiem, inaczej wspomniałby również o trzeciej rzeczywistości - transcendentnej, nie będącej ani prze­strzenią, ani czasem. Ona również istnieje. Nazywam ją „do­świadczaniem". Mając te trzy rzeczywistości, masz całą trójcę. Całą koncepcję Trójcy, trzech twarzy Boga.

Istnieją cztery wymiary. Rzeczywistość Gdy będziesz naprawdę

zado­wolony, zauważysz, że cały

jest czterowymiarowa: trzy wymiary świat się od ciebie odwraca..

przestrzeni i czwarty wymiar czasu. Ale jest coś jeszcze. Nie można nazwać tego piątym wymiarem; nie jest nim. Stanowi całość, to, co transcendentne. Poruszasz się w tym kie­runku, kiedy odczuwasz błogość. Nie jest to zjawisko o charak­terze społecznym. Nie jest związane z tradycją, nie ma nic wspól­nego z ludzkim umysłem.

Przyjrzyj się swojemu nieszczęściu, obserwuj, a będziesz w stanie znaleźć jego przyczynę. Następnie skup się na tych krótkich momentach, gdy pozwalasz sobie na odczuwanie ra­dości, i porównaj je ze sobą.

Zauważysz kilka spraw: gdy jesteś smutny, jesteś konformi­stą. Społeczeństwu się to podoba, ludzie cię szanują, cieszysz się


98

Apteka dla duszy

Wpływaj na swój nastrój

99



Nie współczuj tym, którzy cierpią. Pomagaj im, ale nie współczuj. Nie pozwól im myśleć, że smutek jest opła­calny.

powszechnym poważaniem, możesz nawet zostać uznany za świętego. Wszyscy święci cierpią. Smutek wypisany jest na ich twarzach, w ich oczach. Ponieważ zaś sami są smutni, są prze­ciwni radości. Każdy rodzaj szczęścia utożsamiają z hedoniz-mem. Każda radość wiąże się dla nich z grzechem. Cierpią i chcieliby widzieć cały świat pogrążony w smutku. Faktycznie tylko w świecie wypełnionym smutkiem mogą być uznani za świętych. W świecie pełnym radości musieliby zostać poddani leczeniu. To przypadki patologii.

Widziałem wielu świętych, przyglądałem się ich życiu. Dzie­więćdziesięciu dziewięciu na stu to ludzie nienormalni - neu­rotyczni lub nawet psychotyczni. Ale cieszyli się szacunkiem -i pamiętaj: szanowano ich za to, że cierpią.

Wielcy święci urządzali sobie długie głodówki, torturowali się. Nie jest to zbyt mądre. Kilka pierwszych dni, pierwszy tydzień, trudno wytrzymać. Drugi tydzień jest już łatwy. Po trzecim ty­godniu problem sprawia jedzenie. W czwartym tygodniu całko­wicie o nim zapominasz. Ciało z radością zjada samo siebie, czu­je się lżejsze, nie ma problemów z trawieniem. Cała energia, którą przeznaczało na trawienie, zostaje wykorzystana przez głowę. Możesz więcej myśleć, lepiej się koncentrować, możesz zapomnieć o ciele i o jego potrzebach.

Ale wszystko to stworzyli ludzie nieszczęśliwi, nieszczęśliwe społeczeństwo. Spójrz na swoje cierpienie, a zauważysz pewne podstawowe sprawy. Cierpienie daje ci szacunek. Ludzie są dla ciebie bardziej przyjacielscy, współczują ci. Cierpiąc, zdoby­wasz sobie więcej przyjaciół. Świat jest bardzo dziwny; jest z nim coś nie tak. Nie powinno tak być. To szczęśliwa osoba powinna mieć więcej przyjaciół. Ale wystarczy, że będziesz zadowolony, a ludzie zaczną ci zazdrościć, przestaną zachowywać się przy­jaźnie. Poczują się oszukani: masz coś, czego oni nie potrafią

uzyskać. „Dlaczego jesteś szczęśliwy?" Więc przez lata wypra­cowaliśmy w sobie pewien mechanizm: powstrzymujemy ra­dość, wyrażamy smutek. Stało się to naszą drugą naturą.

Musisz porzucić ten mechanizm. Musisz nauczyć się być szczęśliwym, szanować szczęśliwych ludzi, zwracać na nich więk­szą uwagę. Pamiętaj o tym. To ogromna pomoc dla ludzkości. Nie współczuj tym, którzy cierpią. Pomagaj im, ale nie współ­czuj. Nie pozwól im myśleć, że smutek jest opłacalny. Niech wie­dzą, że pomagasz im, ale nie wynika to z szacunku, a z samego faktu, że po prostu potrzebują pomocy. Ty jedynie próbujesz wy­dobyć tę osobę ze smutku, ponieważ smutek jest zły. Niech ta osoba poczuje, że smutek to coś złego, że bycie nieszczęśliwym to nic szlachetnego, że pomagając jej, wcale nie przysłużysz się ludzkości.

Recepty

Przechytrzyć rutynę umysłu

Smutno ci? Zatańcz albo wejdź pod prysznic i zobacz, jak wraz z ciepłem ciała uchodzi z ciebie smutek. Poczuj, jak woda

Bądź szczęśliwy, szanuj szczęście, pomóż ludziom zrozumieć, że jest ono celem w ży­ciu - satchitanand. Wschodni mistycy uwa­żają, że Bóg ma trzy jakości. Jest sat: praw­dą. Jest chit: świadomością, czujnością. I najważniejsze, jest anand: błogością. Gdziekolwiek ona jest, tam jest też Bóg. Gdy widzisz kogoś w stanie błogości, szanuj go, jest on święty. A gdy widzisz radosne, wesołe zgromadzenie, myśl o nim jak o miej­scu świętym.


100

Apteka dla duszy

zmywa z ciebie smutek razem z potem i kurzem. Zobacz, co się dzieje.

Postaraj się postawić umysł w sytuacji, w której nie będzie mógł zastosować starych metod. Każdy sposób będzie dobry. Tak naprawdę wszystkie opracowywane przez wieki techniki mają na celu wybić umysł z utartych ścieżek.

Na przykład, jeśli czujesz złość, weź kilka głębokich odde­chów. Przez kilka minut głęboko wdychaj i wydychaj powietrze, po czym sprawdź, czy nadal czujesz gniew. Zdezorientowałeś umysł; nie potrafi on powiązać ze sobą tych dwóch spraw. Za­czyna pytać: „Od kiedy człowiek w złości oddycha głęboko? O co tu chodzi?"

Więc zrób cokolwiek, ale nigdy się nie powtarzaj; o to właś­nie chodzi. Jeśli bowiem będziesz brał prysznic, ilekroć poczu­jesz smutek, umysł przyzwyczai się do tego. Po trzech, czterech razach nauczy się: „Aha, jesteś smutny; właśnie dlatego bierzesz prysznic". Stanie się to nieodłącznym elementem twojego smut­ku. Więc nigdy się nie powtarzaj. Za każdym razem zaskakuj umysł. Bądź twórczy, używaj wyobraźni.

Twój partner powiedział coś, co cię zezłościło. Zawsze chcia­łeś go uderzyć albo czymś w niego rzucić. Tym razem zmień to: Przytul go! Pocałuj go! Zaskocz również jego. Twój umysł bę­dzie zdezorientowany i twój partner również. Nagle wszystko się zmieni. Wtedy zauważysz, że umysł to mechanizm, który łatwo zaskoczyć czymś nowym; nie radzi sobie z tym, czego nie zna.

Otwórz okno i wpuść powiew świeżego powietrza.

Zmień schemat powstawania złości

Tysiące razy możesz uwalniać z siebie emocje, ale dopóki nie zmienisz przyzwyczajeń, znów się w tobie nagromadzą. Nie

Wpływaj na swój nastrój 101 I

ma nic złego w rozładowywaniu energii - jest to korzystne,

ale nietrwałe.

Wschodnie metody różnią się całkowicie od zachodnich. Nie
działają oczyszczające Wręcz przeciwnie, konfrontują cię z przy-
zwyczajeniami. Nie przejmują się tłumioną energią. Skupiają się na schemacie, wewnętrznym mechanizmie, wytwarzającym ener­gię, blokującym ją i sprawiającym, że jesteś zły, smutny, przy­gnębiony, neurotyczny. Nakazują przełamać schemat. Rozłado­wanie energii jest łatwe. Trudne jest złamanie schematu. To ciężka praca.

Spróbuj zrobić coś, co zniszczyłoby ten schemat. Na przykład codziennie, kiedy będziesz miał ochotę (sam wybierz właściwy moment), przez piętnaście minut wykonaj takie ćwiczenie: zamknij drzwi do swojego pokoju i zdenerwuj się - ale nie rozładowuj gniewu. Wymuszaj go, odejdź prawie od zmysłów z gniewu, ale nie rozładowuj go. Nie wyrażaj (...). Nie miej nawet poduszki do uderzenia. Powstrzymuj go w każdy

możliwy sposób. Rozumiesz? Ma to być dokładne przeciwieństwo katharsis.

Jeśli czujesz napięcie narastające w brzuchu, tak jakby coś
miało eksplodować, wciągnij go, napnij go do granic wytrzyma-
łości. Jeśli czujesz napięcie w ramionach, spraw, by jeszcze bar-
dziej się usztywniły. Pozwól, aby całe ciało było tak spięte jak
to tylko możliwe, prawie jak wulkan z zatkanym kraterem.

Musisz o tym pamiętać: nie ma ujścia, nie ma żadnej ulgi. Nie
krzycz, bo rozluźnisz brzuch. Nie uderzaj w nic, bo rozluźnisz

i odprężysz ramiona.

Przez piętnaście minut gotuj się jak woda w stu stopniach.

Przez piętnaście minut dojdź do maksymalnego napięcia.

Na­staw budzik i gdy zadzwoni, postaraj się być spięty najbardziej, jak tylko potrafisz.


102

Apteka dla duszy

Gdy wyłączysz budzik, usiądź w ciszy, zamknij oczy i obser­wuj, co się będzie działo. Zrelaksuj ciało.

Postępuj tak przez dwa tygodnie. To przegrzewanie systemu roztopi u ciebie schemat gniewu.

Zagłęb się w „nie"

Stosuj tę metodę każdego wieczoru przez sześćdziesiąt minut. Przez czterdzieści wprowadzaj się w negatywny stan, tak nega­tywny, jak tylko potrafisz. Zamknij drzwi, obłóż pokój poduszka­mi, odłącz telefon, powiedz, żeby nikt ci nie przeszkadzał przez godzinę. Powieś na drzwiach karteczkę, że przez godzinę chcesz zostać sam. Przyciemnij wszystko możliwie maksymalnie. Włącz przygnębiającą muzykę i poczuj się martwy.

Czuj wszelki negatywizm. Jak mantrę powtarzaj „nie". Przy­wołaj sceny z przeszłości: gdy byłeś przytłumiony i odrętwiały, gdy chciałeś popełnić samobójstwo, gdy nie miałeś chęci do ży­cia - i wyolbrzym to wszystko. Stwórz wokół siebie całą tę sy­tuację. Umysł będzie cię rozpraszał. Będzie mówił: „Co robisz? Noc jest taka piękna, księżyc w pełni!" Nie słuchaj go. Powiedz mu, że może wrócić później, ale w tej chwili całkowicie pogrą­żasz się w tym, co negatywne. Bądź religijnie negatywny. Płacz, szlochaj, krzycz, wydzieraj się, przeklinaj - rób to, na co masz ochotę. Ale pamiętaj o jednym: nie stawaj się wesoły. Nie do­puść szczęścia. Jeśli się na tym przyłapiesz, natychmiast wy­mierz sobie klapsa! Sprowadź się z powrotem do stanu negaty­wnego. Wyżyj się na poduszkach, uderzaj w nie albo skacz po nich. Zachowuj się paskudnie! Okaże się, że czterdzieści minut bycia negatywnie nastawionym jest bardzo trudne.

Jest to jedno z podstawowych praw umysłu -jeśli cokolwiek chcesz zrobić w pełni świadomie, okazuje się to niemożliwe; czu-

Wpływaj na swój nastrój 103

jesz się oddzielony od tego, co robisz. Jesteś jedynie świadkiem, nie zatracasz się w tym. Pojawia się dystans i jest on czymś wspa­niałym. Nie mówię, żebyś celowo tworzył dystans. On jest skut­kiem ubocznym, nie musisz się o niego starać.

Po czterdziestu minutach wyjdź nagle z negatywnego stanu. Odrzuć poduszki, zapal światła, włącz piękną muzykę i tańcz przez dwadzieścia minut. Powtarzaj: „Tak! Tak! Tak!" - niech to stanie się twoją mantrą. Potem weź prysznic.

Wykorzenisz w ten sposób całą negatywną energię i spojrzysz inaczej na mówienie „tak". Całkowicie się oczyścisz. Bez zagłę­bienia się w „nie" nikt nie może wzbić się na wyżyny „tak". Kie­dy uporczywie będziesz mówił „nie", w naturalnej konsekwen­cji pojawi się mówienie „tak".

Wypuść tygrysa z uwięzi

Życie jest tak rozlegle, że nie sposób nad nim zapanować. Jeśli naprawdę chcesz to zrobić, musisz ograniczyć je do minimum; wtedy dasz radę. Inaczej życie jest dzikie. Tak dzikie jak chmu­ry, deszcz, wiatr, drzewa i niebo.

Medytację zacznij w nocy. Poczuj, że nie jesteś człowiekiem. Możesz wybrać sobie dowolne zwierzę, które lubisz. Jeśli lubisz koty, kot będzie odpowiedni. Jeśli lubisz psy, w porządku... Mo­żesz też być tygrysem - samcem lub samicą - czym tylko chcesz. Wybierz jedno zwierzę i trzymaj się go. Zmień się w zwierzę. Po­ruszaj się po pokoju na czworaka i stań się zwierzęciem.

Przez piętnaście minut fantazjuj tak, jak tylko możesz. Szcze­kaj, jeśli jesteś psem, i zachowuj się tak jak pies; rób to napraw­dę! Ciesz się i niczego nie kontroluj. Pies niczego nie kontrolu­je - bycie psem wiąże się z całkowitą wolnością, więc cokolwiek poczujesz, zrób to. Nie próbuj niczego kontrolować. Bądź praw-


104 Apteka dla duszy

dziwym psem! Przez piętnaście minut włócz się po pokoju, szczekaj i skacz. Ćwicz tak przez siedem dni - to pomoże.

Jeśli jesteś zbyt wytworny i cywilizowany, może cię to skrzy­wić. Potrzeba ci trochę więcej zwierzęcej energii. Zbyt silne ucywilizowanie działa paraliżująco. Jest dobre w niewielkich dawkach, ale w zbyt dużej może być niebezpieczne. Człowiek powinien zachować umiejętność bycia zwierzęciem. Jeśli potra­fisz nauczyć się zachowywać z odrobiną dzikości, wszystkie two­je problemy znikną. Więc zacznij od dziś - i baw się tym!

W razie kryzysu

Zawsze gdy czujesz presję wywieraną na ciebie przez czynniki zewnętrzne - a w życiu zdarza się to wielokrotnie - wtedy bez­pośrednie wejście w medytację staje się trudne. Powinieneś więc przez około piętnaście minut przed medytacją robić coś, co wyeliminuje tę presję. Tylko wtedy będziesz mógł wejść w medytację.

Przez piętnaście minut po prostu siedź w ciszy i myśl, że cały świat to sen - bo naprawdę nim jest! Myśl o świecie jak o złudze­niu, w którym nie ma nic istotnego. To pierwsza sprawa.

Po drugie, pamiętaj, że wcześniej czy później wszystko, włą­czając ciebie, zniknie. Nie zawsze byłeś na świecie i nie zawsze będziesz. Nic nie jest trwałe.

Po trzecie, pamiętaj, że jesteś tylko świadkiem. Wszystko to przemijający sen, film.

Pamiętaj o tych trzech sprawach: że świat to tylko sen i że wszystko, nawet ty, przeminie. Zbliża się śmierć, a jedyną rze­czywistością jest świadek, więc jesteś tylko świadkiem. Zrelak­suj ciało, przez piętnaście minut doświadczaj, a potem medy­tuj. Bez problemu wejdziesz w medytację.

Wpływaj na swój nastrój ]_05

Ale kiedy czujesz, że wejście w medytację będzie dla ciebie łat­we, nie stosuj tej metody; inaczej stanie się nawykiem. Powinna być stosowana tylko w szczególnych okolicznościach, gdy wejście w medytację sprawia trudność. Jeśli będziesz to robić codziennie, sposób ten straci siłę oddziaływania. Więc korzystaj z niego jak z lekarstwa. Gdy wszystko idzie nie tak i sprawia trudności, wyko­rzystuj go do oczyszczenia drogi, byś mógł się zrelaksować.

Tai chi przygnębienia

Gdy zauważasz, że ogarnia się przygnębienie, wchodź w nie po­woli, nie śpiesz się. Niech twój ruch będzie niespieszny-jak ru­chy tai chi.

Gdy jesteś smutny, zamknij oczy i pozwól, żeby film przesu­wał się bardzo wolno. Powoli, powoli wejdź w niego, obserwuj z wszystkich stron, patrz, co się dzieje. Rób to tak wolno, byś mógł zobaczyć każdy ruch osobno, każde włókno. Jeśli zaczy­nasz się złościć - wchodź w to powoli.

Przez kilka dni wykonuj powolne ruchy, spowolnij również inne czynności. Na przykład chodź wolniej, niż chodziłeś do tej pory. Jedz wolniej niż do tej pory i lepiej przeżuwaj. Jeśli nor­malnie posiłek zajmuje ci dwadzieścia minut, niech teraz zaj­mie trzydzieści; zwolnij wszystko o pięćdziesiąt procent. Jeśli szybko otwierasz oczy, zwolnij. Niech prysznic zajmuje ci dwa razy więcej czasu. Zredukuj tempo wszystkich czynności.

Gdy zwolnisz, automatycznie zwolni cały twój mechanizm. Jest tylko jeden mechanizm - ten sam, dzięki któremu cho­dzisz, rozmawiasz, denerwujesz się. Nie ma innych. Jest tylko jeden organiczny mechanizm. Więc kiedy wszystko spowolnisz, czeka cię niespodzianka: twój smutek, cierpienie, złość, agre­sja - wszystko to też zwolni.


0x08 graphic
0x08 graphic
106 Apteka dla duszy

To niesamowite doświadczenie: zwalniają twoje myśli, prag­nienia, przyzwyczajenia.

Na przykład, jeśli palisz papierosy, wtedy twoja ręka poru­sza się bardzo powoli... wsuwa się do kieszeni... wyciąga papie­rosa... wkłada go do ust... wyciąga pudełko zapałek. Wszystko dzieje się tak powoli, że wypalenie jednego papierosa zajmuje prawie pół godziny! Przygotuj się na niespodziankę. Będziesz w stanie dostrzec, w jaki sposób wykonujesz wszystkie rzeczy.

Dziennik księżycowy

Księżyc wywiera czasem mocny wpływ na człowieka, więc obser­wuj go i korzystaj z niego. Co najmniej przez dwa miesiące pro­wadź codzienne zapiski, uwzględniające fazę księżyca. Zacznij od nowiu i zanotuj, jak się czułeś przez cały dzień; to samo dru­giego, trzeciego, czwartego dnia aż do pełni. Gdy księżyc zacznie się zmniejszać, nadal prowadź zapis. Zauważysz pewien rytm -twój nastrój zależy od księżyca.

Gdy już sporządzisz dokładny wykres, możesz go wykorzy­stać do wielu celów. Możesz przewidzieć, jak będziesz czuł się jutro i w jaki sposób powinieneś się do tego przygotować. Jeśli zanosi się na smutek, rozsmakuj się w smutku. Nie miałoby sen­su z nim walczyć. Zamiast walczyć, wykorzystaj go, ponieważ smutek również może przynieść korzyści.

Oddech psa

Gdy czujesz, że masz żołądek zawiązany w supeł, chodź i dysz jak pies. Wysuń język - udrożni to przejście. Takie dyszenie mo­że mieć ogromny wpływ. Jeśli będziesz sapał przez pół godziny, w cudowny sposób zniknie twój gniew, a ciało ureguluje się.

Wpływaj na swój nastrój 107

Wypróbuj to czasami w swoim pokoju. Możesz skorzystać z lustra - szczekać i wyć do niego! Po trzech tygodniach zauwa­żysz bardzo głębokie zmiany. Gdy zrelaksujesz się i uwolnisz od gniewu, poczujesz się wolny.

Zgoda na to, co negatywne

Człowiek musi nauczyć się funkcjonować również z tym, co w nim negatywne. Tylko wtedy może stać się całością.

Wszystkim nam zależy na doznawaniu samych rzeczy po­zytywnych. Gdy jesteś szczęśliwy, akceptujesz to; gdy jesteś nieszczęśliwy, wypierasz to. Ale łączysz w sobie te dwa stany. Gdy wszystko idzie do przodu, czujesz się świetnie; gdy wszy­stko zatrzymuje się, staje, czujesz się jak w piekle. Ale musisz zaakceptować obie emocje. Tak wygląda życie: składa się i z piekła, i z nieba. Rozdzielanie ich jest fałszem. Nie ma nie­ba gdzieś na wysokości, a piekła gdzieś w dole. Oba są tutaj. W jednej chwili czujesz się jak w niebie, w następnej - jak w piekle.

Trzeba poznać negatywny aspekt siebie i odprężyć się w

Jego obecności. Wtedy pewnego dnia ze zdziwieniem przekonasz się,

że te negatywne cząstki dodają życiu smaku. Nie są niezbędne,

ale dodają życiu przypraw. Inaczej byłoby nudne i monotonne. Sam pomyśl: jesteś coraz szczęśliwszy, coraz szczęśliwszy, coraz szczęśliwszy... Co później? Momenty smutku przynoszą zapał, chęć poszukiwania i przygód. Odzyskujesz apetyt.

Powinieneś funkcjonować całą pełnią sie­bie. Akceptować dobre i złe strony. Nie ma sposobu na Człowiek musi nauczyć się

funkcjonować również z tym,

pozbycie się czegokolwiek. Nikt co w nim negatywnego. Tylko

nigdy nie pozbywa się niczego, można się wtedy może stać się całością. Tylko nauczyć wszystko akceptować. Wtedy po-


108

Apteka dla duszy

jawią się harmonia pomiędzy ciemnością i światłem, i jest ona piękna. Dzięki kontrastom życie staje się harmonijne.

Staraj się wykorzystać każdy moment. Nie stwarzaj proble­mów. Nie zastanawiaj się: „Co powinienem zrobić, aby przestać odczuwać lęk?" Gdy czujesz się zdenerwowany, bądź zdener­wowany! Gdy jesteś nieszczęśliwy, bądź nieszczęśliwy i nie rób wokół tego zbyt wiele szumu -po prostu bądź nieszczęśliwy; cóż więcej możesz zrobić?

To tak jak z pogodą: przychodzi lato i robi się gorąco; cóż możesz począć? Gdy jest upal, bądź rozgrzany i spocony, a gdy jest zimno, trzęś się i bądź zadowolony! Powoli zauważysz ro­dzące się relacje między przeciwieństwami. A dzień, w którym zauważysz tę dwubiegunowość, będzie dniem zrozumienia i objawienia.

W siódmym niebie

Stan błogości jest bardzo mglisty. Jest jak chmura, niemożliwy do zdefiniowania i ulega ciągłym przemianom. Nie jest ani tym­czasowy, ani stały. Jest wieczny. Ale nie jest martwy -jest bar­dzo, bardzo żywy. Jest życiem; nie jest statyczny, lecz dynami­czny. Zmienia się. Na tym polega paradoks: błogość jest wieczna, ale zmienna, w każdej chwili nowa, a zawsze ta sama. W pewien sposób istniała zawsze; w każdej chwili jesteś w stanie odczuć ekstazę i podniecenie. Zawsze może cię to zaskoczyć. Jest więc błogość bardzo mglista i nie można określić jej jako stan tym­czasowy czy trwały.

Zacznij odczuwać naokoło siebie tę chmurę błogości. Siedząc w ciszy, poczuj otaczającą cię chmurę. Zrelaksuj się, a po kilku dniach poczujesz, że stalą się ona rzeczywista (...), ponieważ jest tam. Jest, choć ty może jeszcze jej nie poczułeś. Jest. Każdego

Wpływaj na swój nastrój 1_09

otacza chmura błogości - człowiek musi tylko zdać sobie z te­go sprawę, to wszystko. Rodzimy się z nią. Jest ona naszą aurą, naszą naturą, instynktowną naturą. Więc czasem usiądź w ciszy, zrelaksowany i poczuj, że zatracasz się w chmurze rozkoszy, która cię otacza, nieustannie się zmienia i pozostaje z tobą.

Gdy zaczniesz się zatracać, poczujesz większą rozkosz. Po­jawią się momenty, w których całkowicie się zagubisz, gdy bę­dzie chmura, a nie będzie ciebie. Są to momenty satori lub sa-madhi. Są one pierwszymi przejawami prawdy.

Gdy pojawi się nasionko, wyrośnie również drzewo.

Tylko to sobie wyobraź!

Jeśli masz bujną wyobraźnię i potrafisz świadomie z niej korzy­stać, może pomóc ci w pracy wewnętrznej. Jeśli zaś nie używasz jej regularnie, może stać się przeszkodą. Jeżeli człowiek dyspo­nuje jakąś umiejętnością, powinien z niej korzystać, w przeciw­nym razie będzie ona jak kamień na drodze. Trzeba go wyko­rzystać, zamienić go w stopień wiodący wzwyż.

Zacznij robić trzy rzeczy. Po pierwsze, wyobrażaj sobie sie­bie tak szczęśliwego jak to tylko możliwe. W przeciągu tygodnia poczujesz, że bez konkretnego powodu stajesz

Każdego otacza chmura bło-

się coraz szczęśliwszy. Będzie to dowód gości - człowiek musi tylko

na istnienie w tobie uśpionej zdolności. Tak zdać sobie z tego sprawę, to

wszystko.

więc pierwszą sprawą, którą powinieneś ro­bić każdego ranka, jest wyobrażenie sobie, że jesteś ogromnie szczęśliwy. Wstań z łóżka w doskonałym nastroju - rozpromie­niony, radosny, pełen dobrych oczekiwań, tak jakby coś dosko­nałego, bardzo cennego miało się tego dnia wydarzyć. Wstań z łóżka w pozytywnym i pełnym nadziei nastroju, z poczuciem, że ten dzień nie będzie zwykły, że czeka na ciebie coś nieprze-


110

Apteka dla duszy

widywalnego i niesamowitego, że coś się zbliża. Próbuj i pamię­taj o tym przez cały dzień. Po upływie tygodnia zauważysz, że cala twoja rutyna, twój styl i emocje zmieniły się.

Po drugie, gdy kładziesz się spać, wyobraź sobie, że spadasz w dłonie Boga... Tak jakby cała egzystencja cię wspierała, jak­byś spał na jej kolanach. Po prostu wyobraź to sobie i zaśnij. Nie przerywaj wizualizacji, niech nadejdzie sen, niech połączą się ze sobą. Na tym polega drugi punkt.

Po trzecie, nie wyobrażaj sobie rzeczy negatywnych. Jeśli lu­dzie obdarzeni żywą wyobraźnią myślą o sprawach negatywnych, zaczynają się one wydarzać. Jeśli myślisz, że zachorujesz, zacho­rujesz. Jeśli spodziewasz się, że spotkasz się z osobą, która bę­dzie wobec ciebie chamska, tak się stanie. Twoja wyobraźnia two­rzy sytuacje.

Zacznij wykorzystywać wyobraźnię rano i w nocy oraz pamię­taj, by przez cały dzień nie wyobrażać sobie niczego negatywne­go. Jeśli pojawi się taka myśl, natychmiast zmień ją w pozyty­wną. Powiedz jej: „Nie", i odrzuć ją od siebie.

Śmiej się z głębi brzucha

Kiedy siedzisz i nie masz nic do roboty, odpręż dolną szczękę i szeroko otwórz usta. Oddychaj przez nie, ale niezbyt głęboko. Pozwól oddychać ciału - stopniowo oddech zacznie stawać się coraz płytszy. Gdy zauważysz, że stał się naprawdę płytki, a ty nadal masz otwarte usta i rozluźnioną szczękę, całe ciało poczu­je się zrelaksowane.

W tym momencie zacznij odczuwać uśmiech - nie na twa­rzy, ale w całym sobie. Będziesz w stanie to zrobić. Nie jest to uśmiech, który występuje na ustach; jest to uśmiech egzysten­cjalny, który rozprzestrzenia się wewnątrz ciebie.

Wpływaj na swój nastrój 111

Spróbuj zrobić to dzisiaj, a sam poczujesz jak to jest... po­nieważ tego nie da się opisać. Nie ma potrzeby cieszyć się usta­mi, twarzą; poczujesz się tak, jakbyś uśmiechał się ze swojego wnętrza. Twój brzuch będzie się uśmiechał. Będzie to jak uśmiech, a nie jak śmiech. Będzie miękkie, delikatne, kruche jak malutka róża rozkwitająca w twoim brzuchu, roztaczająca swą woń po całym ciele.

Gdy raz poznasz ten uśmiech, będziesz w stanie pozostawać szczęśliwy przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy tyl­ko poczujesz, że opuszcza cię radość, po prostu zamknij oczy i uchwyć ten uśmiech, on tam będzie. W ciągu dnia możesz chwytać go tak często, jak tylko chcesz. Zawsze się pojawi.

Zburz Chiński Mur

Przez całe życie wielu ludzi posuwa się we wszystkim tylko do pewnego stopnia. Gdy byłeś zdenerwowany, dochodziłeś tylko do pewnego natężenia. Gdy byłeś smutny, dochodziłeś tylko do pewnego natężenia. Gdy byłeś szczęśliwy, dochodzi­łeś tylko do pewnego natężenia. Istnieje cienka linia, której nigdy nie przekroczyłeś. Wszystko dochodzi do niej i na niej się zatrzymuje. To stało się prawie automatyczne - gdy do­chodzisz do tej granicy, natychmiast zatrzymujesz się.

Wszystkich nas tak uczono: z gniewem wolno posunąć się tyl­ko do pewnej granicy i nigdy dalej, bo może to być niebezpie­czne. Pozwala ci się dojść do określonego poziomu szczęścia, ale nie dalej, ponieważ może to doprowadzić do szaleństwa. Pozwa­la ci się na smutek, ale tylko do pewnego stopnia, ponieważ więk­szy mógłby pchnąć cię do samobójstwa. Tak cię nauczono, a przez to wokół ciebie (oraz wokół każdego innego człowie­ka) wyrósł Wielki Mur Chiński. Nigdy go nie przekroczyłeś. Wy-


112 Apteka dla duszy

znaczą on twoją jedyną przestrzeń, jedyną wolność. Gdy za­czynasz czuć się szczęśliwy czy radosny, ten Wielki Mur Chiń­ski natychmiast się aktywizuje. Pamiętaj o tym.

Zacznij wykonywać pewne ćwiczenie, które będzie niezwyk­le pomocne. Nazywa się to „metodą wyolbrzymiania". Jest to jedna z pradawnych tybetańskich metod medytacji. Jeśli jest ci smutno, zamknij oczy i wyolbrzym ten smutek. Zagłęb się w nie­go tak bardzo, jak tylko potrafisz, przekrocz granicę. Jeśli chcesz jęczeć, szlochać, płakać, rób to. Jeśli masz ochotę tarzać się po podłodze, rób to. Przekrocz granicę, której nigdy wcześniej nie przekroczyłeś.

Wyolbrzym to, ponieważ ograniczenie, ta trwała granica, z którą żyłeś, stała się rutyną. Nie osiągniesz stanu pełnej świadomości, póki jej nie przekroczysz. Wynika ona z twoich mentalnych przyzwyczajeń, więc [proces ten] może cię bar­dzo zdenerwować, ale nigdy nie uświadomisz jej sobie, dopó­ki jej nie przekroczysz. A wtedy nagle zdasz sobie sprawę z tej granicy, ponieważ zacznie się dziać coś, co nie zdarzyło nigdy wcześniej.

Postępuj tak ze smutkiem, gniewem, zazdrością - z czym tylko masz ochotę - a w szczególności ze szczęściem. Gdy od­czuwasz radość, nie wierz w granice. Po prostu wyjdź i pozbądź się ich: tańcz, śpiewaj, biegaj. Nie bądź skąpcem.

Gdy już nauczysz się przekraczać ograniczenia i je pokony­wać, znajdziesz się w zupełnie innym świecie. Wtedy poczujesz, jak dużo w życiu traciłeś.

Wiele razy staniesz tuż pod tym Chińskim Murem i dopiero stopniowo będziesz uczyć się od niego uwalniać. A tak napraw­dę go nie ma, jest tylko wyobrażeniem.

Wpływaj na swój nastrój 113

Stwórz swój prywatny świat

Co wieczór stosuj poniższą, trzystopniową metodę.

Osiągnięcie stopnia pierwszego zajmie siedem dni. Leżąc lub siedząc na łóżku, zgaś światło i pozostań w ciemności. Przypom­nij sobie jakiś przyjemny moment z przeszłości. Dowolny... wy­bierz najlepszy. Może być to coś zwyczajnego, ponieważ czasem w zwyczajnych miejscach dzieją się niezwykłe rzeczy.

Siedzisz w milczeniu, nic nie robisz, a deszcz bębni o dach. Za­pach, dźwięk... jesteś nimi otoczony i nagle coś w tobie zaskakuje: to święty moment! Albo pewnego dnia, gdy idziesz ulicą, nagle zza drzew spływają na ciebie słoneczne promienie i coś zaskakuje, coś się otwiera! Na chwilę przenosisz się do innego świata.

Gdy wybierzesz już ten moment, wspominaj go przez siedem dni. Po prostu zamknij oczy i pozwól mu powrócić. Skup się na szczegółach. Deszcz bębni o dach... kap, kap, dźwięk spadają­cych kropel... zapach... wrażenia z tamtej chwili... Śpiewające ptaki, szczekający pies... gdzieś upada talerz - wszystkie dźwię­ki. Skup się na wszystkich szczegółach, patrz z każdej strony, wie­lowymiarowo, czuj wszystkimi zmysłami. Każdej nocy zauważysz, że szczegóły stają się coraz wyraźniejsze. Być może przypom­nisz sobie rzeczy, o których zapomniałeś, a które teraz twój umysł odtworzy. Bez względu na to, czy o czymś pamiętasz czy nie, umysł wszystko rejestruje.

Zaczniesz odczuwać subtelne niuanse, z których nie zdawa­łeś sobie sprawy. Gdy twoja świadomość skupi się na konkret­nym wspomnieniu, ono powróci. Zaczniesz zauważać nowe szczegóły. Zaczniesz przypominać sobie, że rzeczywiście miały miejsce, ale ty o nich zapomniałeś. Umysł wszystko rejestruje. Jest sługą godnym zaufania - niezwykle zdolnym.


114

Apteka dla duszy

Wpływaj na swój nastrój

115



Siódmego dnia będziesz widział wszystko tak wyraźnie, że bę­dzie ci się wydawać, jakbyś nigdy niczego nie widział tak dobrze.

Po siedmiu dniach postępuj dalej tak samo, ale dodaj pewien element. Ósmego dnia poczuj wokół siebie przestrzeń. Poczuj otaczającą cię wtedy atmosferę - pięćdziesiąt centymetrów doko­ła ciebie. Po prostu poczuj aurę tamtej chwili. Po czternastu dniach będziesz w stanie prawie całkowicie przenieść się do inne­go świata - ze świadomością, że na odległość tych pięćdziesięciu centymetrów wokół ciebie rozciąga się inny czas i inny wymiar.

Następnie w trzecim tygodniu dodaj jeszcze coś. Żyj tą chwi­lą, daj się jej otoczyć, lecz teraz stwórz nieistniejącą antyprze-strzeń. Na przykład czujesz się świetnie; pięćdziesiąt centyme­trów wokół ciebie roztacza się coś boskiego. I wyobraź sobie taką sytuację: ktoś cię obraża, ale złośliwość ta nie przekracza gra­nicy. Otacza cię powłoka i złośliwość nie może cię dotknąć. Mknie jak strzała, ale spada na ziemię. Albo przypomnij sobie jakiś przykry moment: zostałeś urażony, ale cierpienie to docie­ra jedynie do szklanej ściany, która cię otacza, i tam się ześliz­guje. Nigdy nie zbliży się do ciebie. Po trzech tygodniach -jeśli wszystko dobrze poszło w dwóch poprzednich - zauważysz, że wszystko dochodzi do ciebie tylko na odległość pięćdziesięciu centymetrów i nic nie wnika w ciebie.

Wtedy od czwartego tygodnia utrzymuj wokół siebie tę au­rę. Idąc na zakupy czy rozmawiając z ludźmi, stale o niej pamię­taj. Będziesz zachwycony. Będziesz poruszał się po świecie, sta­le mając wokół siebie swój własny, prywatny świat.

To sprawi, że będziesz w stanie żyć w teraźniejszości - po­nieważ naprawdę jesteś stale bombardowany przez tysiące spraw. Przykuwają one twoją uwagę, bo, nie mając wokół sie­bie ochronnej aury, jesteś bezbronny. Szczeka pies - umysł na­tychmiast zwraca uwagę w jego kierunku i zapamiętuje go. No-

sisz w pamięci wiele psów z przeszłości. Twój przyjaciel ma psa; od psa przenosisz się na przyjaciela, następnie na jego siostrę, w której się podkochiwałeś. Zaczyna się tworzyć nonsens. Szcze­kanie psa odbywało się w teraźniejszości, ale zaprowadziło cię do zdarzeń z przeszłości. Może poprowadzić cię również w przy­szłość; trudno powiedzieć. Wszystko może doprowadzić do wszystkiego; to bardzo skomplikowane.

Człowiek potrzebuje osłony, ochronnej aury. Pies szczeka, a ty pozostajesz skupiony na sobie - stabilny, spokojny, cichy, skoncentrowany.

Noś wokół siebie tę aurę przez kilka dni lub kilka miesięcy. Gdy poczujesz, że już jej nie potrzebujesz, możesz ją odrzucić. Gdy poznasz, co znaczy być tu i teraz, gdy docenisz piękno, bło­gość tego odczucia, możesz odrzucić aurę.

Roześmiane stopy

Gdy się śmiejesz, śmiej się całym ciałem - to trzeba zrozumieć. Można śmiać się samymi ustami, można śmiać się samym gar­dłem, ale nie będzie w tym głębi.

Usiądź na podłodze na środku pokoju i poczuj, jak śmiech narasta w tobie od samych podeszew stóp. Zamknij oczy i po­czuj rozchodzące się od stóp fale śmiechu. Są one bardzo deli­katne. Ale dochodząc do brzucha, stają się lepiej wyczuwalne. Brzuch zaczyna się trząść i drżeć. Dalej płyną do serca; serce czuje się pełne. Dążą dalej do gardła i ust.

Można śmiać się samymi ustami i gardłem, wydawać odgło­sy podobne do śmiechu, ale to nie będzie śmiech i w niczym ci nie pomoże. Znowu będzie to coś mechanicznego.

Gdy zaczniesz się śmiać, wyobraź sobie, że jesteś małym dzieckiem. Ujrzyj siebie jako małe dziecko. Gdy dzieci się śmie-


116

Apteka dla duszy

ją, tarzają się po podłodze. Jeśli masz na to ochotę, ty również się tarzaj. Cała rzecz polega na tym, żeby wejść w to całkowi­cie. Dźwięk nie ma tu aż takiego znaczenia jak zaangażowanie. Gdy ono się pojawi, zrozumiesz, o czym mówię.

Przez dwa, trzy dni możesz mieć problemy z wyczuciem, czy się to dzieje, czy nie, ale wydarzy się. Niech się zacznie od ko­rzeni - tak jak kwiat, który pojawia się na drzewie, a zaczyna swą podróż od korzeni. Rozkwita stopniowo. Nie zobaczysz go nigdzie indziej - dopiero gdy pojawi się u góry i rozkwitnie. Ale rodzi się z korzeni, z ziemi. Przebywa drogę z głębin.

Dokładnie na tej samej zasadzie powinien rodzić się śmiech - rozprzestrzeniając się od stóp ku górze. Pozwól, aby poruszył całym ciałem. Poczuj drżenie i poddaj mu się. Nie pozostawaj sztywny; zrelaksuj się i daj się ponieść. Nawet jeśli na początku trochę przesadzasz, będzie to pomocne. Gdy czujesz, że trzęsie ci się ręka, pomóż jej trząść się bardziej, tak żeby energia zaczęła falować i płynąć. Zacznij się tarzać i śmiać.

Rób to wieczorem przed snem. Wystarczy dziesięć minut. A rano niech będzie to pierwsza rzecz po przebudzeniu - mo­żesz śmiać się w łóżku. Niechaj śmiech będzie

Niechaj śmiech będzie ostat- ostatnią czynnością wieczora i pierwszą

nią czynnością wieczora , ,

i pierwszą poranka. poranka. Wieczorny śmiech ukierunkuje

twoje sny. Staną się one bardziej radosne, rozdokazywane i pomogą ci w porannym śmiechu, stworzą tło. Poranny śmiech wpłynie zaś na przebieg całego dnia.

Cokolwiek robisz rano, ta pierwsza czynność - cokolwiek nią będzie - ukierunkuje cały twój dzień. Jeśli pierwszą rzeczą, któ­rą zrobisz, będzie zdenerwowanie się, będzie ono ciągnąć się za tobą przez cały dzień. Gniew prowadzi do kolejnego gniewu, a ten do następnego. Czujesz się bezbronny - każda najmniej-

Wpływaj na swój nastrój 117

sza rzecz sprawia, że czujesz się urażony, obrażony. Jedna rzecz prowadzi do następnej.

Śmiech to najlepszy początek dnia, ale niech będzie całko­wity. Przez cały dzień, gdy tylko będzie możliwość, nie przegap go-śmiej się!

Mantra „tak"

Chcę was nauczyć, jak mówić „tak" życiu, miłości, ludziom. Ow­szem, pojawiają się ciernie, ale nie ma sensu ich liczyć. Ignoruj je; skup się na róży. Jeśli twoja medytacja skupi się bardziej na róży, a róża wniknie głębiej w ciebie, kolce staną się mniejsze, niż są naprawdę. Pojawi się moment, w którym róża zawładnie tobą całkowicie. Wtedy na świecie znikają wszystkie kolce.

Zacznij przelewać swoją energię w „tak". Uczyń z „tak" swo­ją mantrę. Każdego wieczoru przed snem powtarzaj: „tak... tak...", i zestrój się z tym. Kołysz się w rytm tej mantry i pozwól jej otoczyć cię od palców stóp aż po głowę. Niech wniknie w cie­bie. Powtarzaj: „tak... tak... tak..." Niechaj taka będzie twoja modlitwa przez dziesięć minut. Później idź spać.

Wcześnie rano przez co najmniej trzy minuty siedź na łóżku i znów powtarzaj: „tak", poczuj to słowo.

Gdy zaczniesz odczuwać negatywne emocje w ciągu dnia, za­trzymaj się - na ulicy czy gdziekolwiek jesteś. Jeśli możesz po­wiedzieć na głos: „tak... tak..." - dobrze. Jeśli nie, powiedz „tak... tak..." w myślach. Ćwicz „tak" przez trzy tygodnie.

Nie bądź smutny, zdenerwuj się!

Złość i smutek są tym samym. Smutek to pasywna złość, a złość to aktywny smutek. Osobie pogrążonej w smutku trudno jest się


Apteko dlo duszy

zdenerwować. Jeśli się to uda, jej smutek natychmiast zniknie. Osobie rozzłoszczonej trudno poczuć smutek. Jeśli możesz spra­wić, żeby go poczuła, jej złość natychmiast zniknie.

Wszystkie nasze emocje podlegają zasadom dwubieguno-wości - mężczyzna i kobieta, jin i jang, samiec i samica. Złość to samiec, a smutek to samica. Dlatego jeśli jesteś zasmucony, trudno jest ci przestroić się na bycie złym, ale chciałbym, żebyś to zrobił. Wydobądź to z siebie, zagraj to. Nawet jeśli wydaje ci się, że to nonsens, nawet wtedy - miej się za klauna, ale wydo­bądź to z siebie!

Jeśli będziesz umiał przepływać pomiędzy złością i smut­kiem, obie emocje staną się równie łatwo osiągalne. Wznie­siesz się ponad nie i będziesz potrafił je obserwować. Możesz stać z boku i przyglądać się, a potem wypracujesz w sobie dy­stans. Lecz najpierw musisz nauczyć się swobodnie przemie­szczać między tymi dwiema emocjami. Jeśli nie, będziesz skła­niał się ku smutkowi. A gdy człowiekowi jest ciężko, wtedy bardzo trudno jest mu się wznieść.

Pamiętaj, gdy dwie energie, przeciwne energie, są jednako­wo silne, rozłożone po połowie, wtedy łatwo jest się od nich uwolnić, ponieważ walczą i eliminują się nawzajem, żadna z nich

cię nie przygniata. Twój smutek i złość roz-
Należy zawsze utrzymywać

nić.

przeciwne energie na równym kładają się pół na pół, są ze sobą na równi, wzajemnie poziomie, gdyż więc się neutralizują. Nagle czujesz się wo-wtedy łatwo się od nich uwol- ny i jesteś w stanie się wyślizgnąć. Ale jeśli

smutek zajmuje siedemdziesiąt, a złość trzy­dzieści procent, wtedy sytuacja staje się trudna. Trzydzieści pro­cent złości porównanych z siedemdziesięcioma procentami smutku zostawia nadal czterdzieści procent smutku i uniemoż­liwia uwolnienie się. Te czterdzieści procent będzie się za tobą ciągnąć.

Wpływaj na swój nastrój 119

Jest to jedno z podstawowych praw dotyczących energii we­wnętrznych - należy zawsze utrzymywać przeciwne energie na równym wzajemnie poziomie, gdyż wtedy łatwo się od nich uwolnić. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Są tak zaję­ci sobą, że nie musisz się niczego obawiać i możesz uciec.

Nie mieszaj do tego rozumu. Niech to będzie codzienne ćwi­czenie, nie czekaj na sprzyjającą okazję. Każdego dnia masz się zdenerwować - to będzie łatwiejsze. Więc rzucaj się, biegaj, krzycz, wyraź to. Kiedy bez żadnego powo-

du będziesz potrafił wpaść w gniew, staniesz Zawsze uważałeś, że to inni ludzie wywołują w tobie gniew

się szczęśliwy, ponieważ będziesz wolny. np. cię znieważając.

W innym wypadku bowiem To nie prawda.

gniew zależny jest od sytuacji, Gniew zawsze był.

a ty nie panujesz nad nim. Ktoś tylko dał ci usprawiedliwienie do okazania go.

Jeśli nie potrafisz go wywołać, jak możesz się go pozbyć?

Na początku wydaje się to trochę podejrzane, dziwaczne, nie­wiarygodne, ponieważ zawsze uważałeś, że to inni ludzie wywo­łują w tobie gniew, np. znieważając cię. To nieprawda. Gniew zawsze był. Ktoś tylko dał ci usprawiedliwienie do okazania go.

Sam możesz sobie dać takie usprawiedliwienie: wyobraź so­bie sytuację, która by cię zdenerwowała, i zdenerwuj się. Krzycz na ścianę, nawyzywaj ją, a w końcu ściana zacznie odzywać się do ciebie! Zwariowałeś. Musisz sprowadzić gniew i smutek do tego samego poziomu, utrzymywać je w tych samych propor­cjach. Wtedy będą się nawzajem zwalczać, a ty się uwolnisz.

Georgij Gurdżijew zwykł nazywać to techniką „przebiegłe­go człowieka" - sprowadzanie wewnętrznych energii do takie­go konfliktu, że zajęte wzajemnym redukowaniem się, dają ci możliwość ucieczki.


120 Apteka dla duszy

Zauważ przerwy

Sedno spraw zawiera się w przerwach, pauzach pomiędzy dwo­ma słowami, dwiema myślami, dwoma pragnieniami, dwiema emocjami lub uczuciami; wszędzie, gdzie pojawia się pauza -między snem a jawą czy jawą a snem; w pauzie pomiędzy cia­łem i duszą - w tej przerwie. Gdy miłość przemienia się w nie­nawiść - moment, gdy nie jest to już miłość, a jeszcze nie jest to nienawiść. Gdy przeszłość zmienia się w przyszłość - pauza, gdy przeszłości już nie ma, a przyszłość jeszcze nie nadeszła. Ten krótki moment - oto teraźniejszość, oto tu i teraz. Jest tak ma­ła, że nie można jej określić żadną jednostką czasu. Jest niepo­dzielnie mała. Ta przerwa jest jak mgnienie oka i objawia się w każdej chwili na tysiąc różnych sposobów.

Twoje nastroje nieustannie się zmieniają i przemijają. W cią­gu dwudziestu czterech godzin zdarza się tak wiele tych przerw, że wręcz zdumiewa fakt, iż je przegapiamy. Nie zwracamy uwa­gi na pauzy. Opanowaliśmy ten trik - nie patrzymy na przerwy. Są tak małe, że pojawiają się i znikają, a my nie jesteśmy świa­domi, że w ogóle zaistniały. Zauważamy coś dopiero wtedy, gdy już zniknie, gdy stanie się częścią przeszłości, albo jesteśmy świadomi, że nadejdzie, że będzie częścią przyszłości. Ale kie­dy się pojawi, w jakiś dziwny sposób przegapiamy to.

W chwili gdy jesteś zły, nie widzisz tego; później tego żałujesz. Gdy złość wzbiera w tobie, czujesz to i deprymuje cię fakt, że po­nownie się pojawia. Ale gdy już nadejdzie, nagle stajesz się śle­py i głuchy, nieświadomy, nieuważny- Przerwa jest tak mała, że jeśli nie zachowasz całkowitej czujności, przegapisz ją. Możesz ją uchwycić tylko w stanie absolutnej przytomności . Gdy jesteś tam całym sobą, tylko wtedy będziesz w stanie ją dostrzec. Gdy jednak

121

Wpływaj na swój nastrój

na myśl umiera i rodzi się kolejna, pomiędzy nimi pojawia się mo­ment bez żadnej myśli. Właśnie to jest coś rzeczywistego.

Daję ci cały klucz. Teraz musisz zacząć nad sobą pracować, mając ten klucz.

Zasypiając, spróbuj zauważyć moment, gdy nie jesteś już całkiem na jawie, ale nie przyszedł jeszcze sen. Pojawia się bar­dzo subtelna przerwa. Nie trwa długo. Jest jak podmuch, jak bry­za-jest i nagle jej nie ma. Ale jeśli potrafisz się jej chwycić, bę­dziesz zaskoczony: potknąłeś się o największy skarb w życiu.

Ilekroć przechodzisz przez niego, choćby bezwiednie, odno­sisz korzyść. Coś z niego, jakiś zapach pozostaje w tobie, nawet jeśli nie byłeś świadomy. Ale od tej chwili stań się przytomny. Powoli ta umiejętność przyjdzie.

Zauważ po trzykroć

W buddyzmie stosuje się metodę znaną jako „trzykrotne od­notowanie". Jeśli pojawia się problem [emocjonalny] - na przykład jeśli ktoś poczuje nagle potrzebę

seksualną, chciwość lub gniew - należy Gniew znika, gdy uświado-

misz sobie i potwierdzisz jego

trzy razy potwierdzić jego istnienie. Jeśli istnienie (...), ponieważ on

jest„tam",

rodzi się gniew, uczeń musi w myślach wy- a ty jesteś „tu". powiedzieć trzy razy: „Gniew... Gniew... Gniew", aby w pełni go zauważyć, aby nie umknął on świado­mości. I tyle następnie wraca do swojego zajęcia. Nie robi nie z samym gniewem, po prostu trzykrotnie go zauważa.

To przepiękna praktyka. Gniew znika, gdy uświadomisz so­bie i potwierdzisz jego istnienie Nie może cię zalać- byłoby to możliwe tylko wtedy, gdybyś nie był go świadomy, Trzykrotnie zaobserwowanie jego obecności buduje w tobie świadomość, która dystansuje cię od gniewu. Możesz go zobiektywizować, po-


0x08 graphic
122 Apteka dla duszy

nieważ on jest „tam", a ty jesteś „tu". Budda nauczał, by czynić tak zawsze.

Zwykle wszystkie kultury i cywilizacje uczyły nas, aby dusić problemy. Stopniowo stawaliśmy się więc ich nieświadomi - do tego stopnia, że o nich zapomnieliśmy, wydaje się nam, że nie istnieją.

Właściwe postępowanie jest odwrotne. Uświadom sobie pro­blem, a gdy będziesz się na nim koncentrował, rozpłynie się.

Prawo afirmacji

Istnieje wspaniałe prawo, zwane „prawem afirmacji". Jeśli je­steś o czymś głęboko, całkowicie przekonany, to się urzeczywi­stnia. Właśnie dlatego ludzie są nieszczęśliwi - z mocy tego pra­wa - bo wyobrażają sobie nieszczęście! Właśnie dlatego istnieją też ludzie szczęśliwi - co prawda niewielu, ponieważ tylko niewie­lu ma świadomość tego, co sami robią ze swoim życiem. Gdy po­twierdzają, afirmują istnienie radości, stają się radośni.

Postaw sobie taki cel: przestań afirmować rzeczy negatywne, a zacznij afirmować pozytywne. W ciągu kilku tygodni ze zdu­mieniem odkryjesz, że trzymasz w swoich rękach magiczny klucz.

Na przykład jeśli łatwo się smucisz, to każdego wieczoru mów sobie przed snem głęboko i po cichu - lecz na tyle głośno, byś słyszał - że będziesz wesoły, że uda ci się, że już czujesz, jak zbliża się ten stan. Doświadczyłeś już swego ostatniego smut­ku... i koniec z tym! Powtórz to dwadzieścia razy i zaśnij.

Rano, gdy poczujesz, że sen odchodzi, nie otwieraj jeszcze oczu - znów powtórz afirmację dwadzieścia razy. Zauważ potem, jak zmieni się dzień. Będziesz zaskoczony otoczy cię zupełnie inna jakość.

123

. Wpływaj na swój nastrój

Afirmuj więc coś, a w ciągu siedmiu dni przekonaj się, jaki będzie efekt. W ten sposób stopniowo i powoli zacznij odrzu­cać wszystko, co negatywne. Wybierz jedną negatywną rzecz

w każdym tygodniu i odrzuć ją. Wybierz jedną

Wydaje się, ze to paradoks, ale

pozytywną i przyjmij ją. łatwiej porzucić (...) bogactwo

Wszystko zależy od twojego wyboru. niż biedę. Łatwiej zostawić

... przyjaciela niż wroga. Łatwiej

Piekło tworzą twoje myśli, podobnie zre- zapomnieć „ przyjacielu niż

sztą niebo. Człowiek jest taki, jak jego myśli, o wrogu”.

A kiedy zauważysz, że myśli są w stanie wy­tworzyć i piekło, i niebo - wtedy będziesz umiał wykonać osta­teczny skok w niemyślenie. Człowiek może przekroczyć i piek­ło, i niebo. I pamiętaj: łatwiej jest przekroczyć niebo niż piekło. Więc w pierwszej kolejności przenieś się z tego, co negatywne, w to, co pozytywne.

Wydaje się, że to paradoks, ale łatwiej porzucić coś piękne­go niż to, co brzydkie. Brzydota przyciąga. Łatwiej porzucić bo­gactwo niż biedę. Łatwiej zostawić przyjaciela niż wroga. Łat­wiej zapomnieć o przyjacielu niż o wrogu.

Zamień piekło w niebo - zachodnie religie nigdy tego nawet nie usiłowały, ale wschodnie próbowały - następnie porzuć tak­że niebo, ponieważ nawet pozytywna myśl nadal jest myślą.

Zacznij utwierdzać się w stanie niemyślenia, a wtedy pojawi się Najwyższe.


125


7. Seksualność i związki

Naucz się tańczyć z innymi

Diagnoza

Ż

yjemy razem, a o bliskości nie wiemy nic. Możecie mie­szkać ze sobą przez wiele lat, nie wiedząc, czym jest bycie razem. Rozejrzyj się po świecie - ludzie żyją gromadnie. Nikt nie mieszka sam: mężowie z żonami, żony z mężami, dzieci z rodzicami, rodzice z przyjaciółmi. Każdy z kimś mieszka. Ży­cie opiera się na byciu razem, ale czy wiesz, na czym to polega? Mieszkając z żoną przez czterdzieści lat, mogłeś nie być z nią nawet przez jedną chwilę. Nawet kochając się z nią, mogłeś myśleć o innych sprawach, nie być obecny, a uprawianie miło­ści było mechaniczne.

Słyszałem, że kiedyś mułła Nasreddin poszedł z żoną do kina. Byli małżeństwem co najmniej od dwudziestu lat. Obej­rzeli jeden z tych namiętnych filmów europejskich! Gdy wy­chodzili z kina, żona powiedziała: „Nasreddinie, nigdy nie okazujesz mi miłości tak jak ci aktorzy w filmie. Dlaczego?"


126

Apteka dla duszy

Nasreddin odpowiedział: „Zwariowałaś? Wiesz, ile im za to zapłacono?"

Ludzie żyją ze sobą bez miłości, ponieważ kochają tylko wte­dy, gdy się to opłaca. Jakże mógłbyś kochać, jeśli kochasz tylko wtedy, gdy jest to opłacalne? Wówczas również miłość staje się towarem ze sklepu. Na pewno nie jest to związek, nie jest to blis­kość, nie jest to celebracja. Nie jesteście razem szczęśliwi; co naj­wyżej tolerujecie się nawzajem.

Żona Nasreddina leżała na łożu śmierci. Lekarz powiedział: „Nasreddinie, muszę być z tobą szczery. W takich chwilach le­piej jest mówić prawdę. Twojej żony nie można uratować. Mu­sisz się przygotować. Nie dopuszczaj do siebie cierpienia, po­gódź się z tym, takie jest twoje przeznaczenie. Twoja żona umrze za kilka godzin".

Nasreddin odpowiedział: „Nie przejmuj się mną. Wytrzyma­łem z nią przez tyle lat, mogę wytrzymać jeszcze kilka godzin!"

W najlepszym wypadku tolerujemy się. A kiedy myślisz ta­kimi kategoriami, cierpisz; cierpi twoja potrzeba bliskości z kimś. Właśnie dlatego Jean-Paul Sartre mówi, że „piekło to inni" (...), ponieważ będąc z innymi, po prostu cierpisz, druga osoba zniewala cię, dominuje nad tobą. Druga osoba stwarza proble­my, pozbawia cię wolności, pozbawia cię szczęścia. Wtedy zwią­zek staje się rutyną, czymś, co trzeba tolerować. Jeśli zaledwie tolerujesz drugą osobę, jak możesz poznać piękno bycia z kimś? Tak naprawdę nigdy tego nie czułeś.

Do małżeństwa prawie nigdy nie dochodzi, ponieważ oznacza ono celebrację bliskości. Nie jest ono oficjalnym dokumentem. Nie może ci go dać Urząd Stanu Cywilnego, nie może ci go dać w prezencie żaden ksiądz. Jest ono gruntowną rewolucją w tobie, przemianą twojego stylu życia i może się wydarzyć tylko wtedy, gdy celebrujesz bycie razem, gdy przestajesz traktować drugą osobę

Seksualność i zwigzki 127

jako drugą osobę, gdy przestajesz traktować siebie jako siebie. Kie­dy dwoje ludzi tak naprawdę nie jest dwojgiem ludzi, pojawia się most; w pewnym sensie stają się oni jednym. Fizycznie nadal są dwiema osobami, ale w najskrytszych za­kamarkach dusz są jednością. Może są dwo- Do małżeństwa prawie nigdy

nie dochodzi, ponieważ ozna-

ma biegunami jednego bytu, ale nie są od- cza ono celebracje bliskości

dzielnymi częściami. Między nimi istnieje (...). Jest ono gruntowną re-mos,. Most ten daje przebłyski tego, czym wolucją w tobie (...) i może się

wydarzyć tylko wtedy (...) gdy

jest bliskość. przestajesz traktować drugą

Ale jest to jeden z najrzadszych przypadków osobę jako drugą osobę, gdy

przestajesz traktować siebie

w małżeństwie. Ludzie żyją ze sobą, jako siebie.

ponieważ nie potrafią żyć w pojedynkę. Pa­miętaj: nie umieją żyć sami, dlatego żyją razem z kimś. Życie samemu jest niewygodne, nieekonomiczne, trudne - dlatego lu­dzie żyją razem. To są złe powody.

Mężczyzna miał wziąć ślub i ktoś zapytał go: „Zawsze byłeś przeciwnikiem małżeństwa. Dlaczego nagle zmieniłeś zdanie?" Ten odpowiedział: „Nadchodzi zima, ludzie mówią, że będzie bardzo mroźna. Nie stać mnie na centralne ogrzewanie, żona jest tańsza!"Oto i logika. Żyjesz z kimś, bo jest to wygodne, rozsądne, eko­nomiczne, tańsze. Żyć samemu jest naprawdę trudno, a żona spełnia wiele ról. Jest gospodynią, kucharką, służącą, pielęgniar­ką - bardzo wiele ról. Jest najtańszym pracownikiem na całym świecie. Robi tak wiele bez zapłaty. To wyzysk.

Małżeństwo to instytucja wyzysku, a nie bliskość z drugim człowiekiem. Właśnie dlatego nie daje szczęścia. Nie może. Jak z korzeni wyzysku może narodzić się zachwyt?

Istnieją tak zwani święci, którzy wciąż powtarzają, że niedo­la człowieka wynika z tego, iż żyje w rodzinie, żyje w świecie. Mó­wią: „Porzuć wszystko, wyrzeknij się wszystkiego!" Ich rozu-


128

Apteka dla duszy

Seksualność i związki

129



mowanie wydaje się być słuszne - nie dlatego, że to prawda, ale dla­tego, że nie umiemy być razem. Inaczej wszyscy ci święci myli­liby się. Człowiek, który poznał smak bliskości z kimś, poznał to, co boskie. Człowiek, który żyje w prawdziwym małżeństwie, poznał boskość, ponieważ miłość to najlepsze drzwi.

Ale bycia razem nie ma, a ty żyjesz z kimś, nie wiedząc na­wet, czym jest bliskość. Żyjesz tak przez siedemdziesiąt, osiem­dziesiąt lat, nie wiedząc, czym naprawdę jest wspólne życie. Dry­fujesz niezakorzeniony w życiu. Zwyczajnie przechodzisz z jednej chwili w kolejną, nie próbując tego, co daje ci życie. Nie jest to dane przy narodzinach. Wiedza o życiu nie jest dziedziczna. Ży­cie powstaje dzięki narodzinom, ale mądrość, doświadczenia, ekstazy trzeba nabyć. Stąd znaczenie medytacji. Trzeba zdobyć tę mądrość, trzeba wzrastać w jej kierunku, osiągnąć określoną dojrzałość. Tylko w taki sposób będziesz w stanie pojąć sens blis­kości z kimś. Życie może się przed tobą otworzyć jedynie w mo­mencie uzyskania dojrzałości. Lecz ludzie żyją i umierają dzie­cinni. Nigdy tak naprawdę nie dorastają, nigdy nie osiągają dojrzałości

Czym jest dojrzałość? Osiągnięcie dojrzałości seksualnej nie oznacza, że jesteś dojrzały. Zapytaj psychologów: mówią, że wiek przeciętnego dorosłego zatrzymuje się na trzynastu, czter­nastu latach. Twoje ciało rozwija się, ale umysł zatrzymuje się na etapie około trzynastu lat. Nic dziwnego, że zachowujemy się tak głupio; że nasze życie przeradza się w nieustanną głupotę! Umysł, który nie dorósł, z pewnością co chwila będzie popeł­niał głupstwa.

Niedojrzały umysł zawsze zrzuca odpowiedzialność na in­nych. Czujesz się nieszczęśliwy i wydaje ci się, że jest tak dlate­go, że inni robią z twojego życia piekło. „Piekło to inni." Moim zdaniem, to twierdzenie Sartre'a jest bardzo niedojrzałe. Gdy

jesteś dojrzały, druga osoba może również stać się niebem. Dru­ga osoba jest taka jak ty, ponieważ jest ona tylko lustrem, od­bija w sobie ciebie.

Gdy mówię: „dojrzałość", mam na myśli wewnętrzną uczci­wość. A ona pojawia się tylko wtedy, gdy przestajemy obwiniać innych, gdy przestajemy mówić, że to inni są sprawcami nasze­go cierpienia, gdy zdajemy sobie sprawę, że nasze cierpienie za­leży od nas. Jest to pierwszy krok ku dojrzałości: to ja jestem odpowiedzialny. Cokolwiek się dzieje, ja to robię.

Smutno ci. Czy to nie twoje dzieło? Poczujesz się niespo­kojny, ale jeśli będziesz umiał trwać w tym uczuciu, prędzej czy później będziesz w stanie zaprzestać pewnych rzeczy. O tym mówi cała teoria karmy. To ty jesteś od­powiedzialny. Nie mów, że to - Druga osoba

Wina społeczeństwa, jest taka jak ty,

ponieważ jest ona tylko lu-nie mów, że winni są rodzice; strem, odbija w sobie ciebie.

nie mów, że to wina warunków ekonomi­cznych; nie zrzucaj odpowiedzialności na innych. To ty jesteś odpowiedzialny. Początkowo będzie to jak brzemię, ponie­waż nie będziesz mógł zrzucać odpowiedzialności na innych. Ale przyjmij je...

Ktoś zapytał mułłę Nasreddina: „Dlaczego jesteś smutny?" Odpowiedział: „Moja żona uparła się, żebym rzucił hazard, pa­lenie, karty. I zrobiłem to". Mężczyzna powiedział: „Więc two­ja żona musi się teraz bardzo cieszyć".

Nasreddin odrzekł: „W tym problem. Nie ma teraz na co na­rzekać i jest przez to bardzo nieszczęśliwa. Zbiera się, by coś powiedzieć, ale nie może wymyślić nic, na co mogłaby narze­kać. Nie może zrzucać na mnie winy. Nigdy nie widziałem, żeby była tak nieszczęśliwa. Myślałem, że rzucając to wszy­stko, sprawię jej radość, ale ona jest bardziej smutna niż kie­dykolwiek wcześniej".


130

Apteko dla duszy

Seksualność i związki

131



Jeśli będziesz obwiniał innych, a oni będą robić to, co im ka­żesz, skończysz jako samobójca. W końcu nie będziesz miał na kogo zrzucić odpowiedzialności.

Więc dobrze jest być winnym jakichś rzeczy; to uszczęśliwia innych. Jeśli mąż jest idealny, żona odejdzie od niego. Jak moż­na zapanować nad idealnym mężczyzną? Więc nawet jeśli nie chcesz, popełniaj błędy, po to żeby żona mogła nad tobą domi­nować i czuć się szczęśliwa!

Tam, gdzie jest idealny mąż, z pewnością będzie rozwód. Znajdź idealnego mężczyznę, a zwrócisz się przeciwko niemu, ponieważ nie będziesz mogła go potępiać, nie będziesz mog­ła powiedzieć o nim nic złego. Nasze umysły uwielbiają zrzu­cać odpowiedzialność na innych. Nasze umysły chcą narzekać. To sprawia, że czujemy się dobrze - ponieważ to nie my je­steśmy za coś odpowiedzialni, ciężar nie spoczywa na nas. Ale jest to kosztowne. Tak naprawdę nie pozbywasz się ciężarów; na­kładasz ich na siebie coraz więcej. Tylko że nie jesteś tego świadomy.

Ludzie żyją po siedemdziesiąt lat, wiele, wiele razy, a nigdy nie dowiedzieli się, czym jest życie. Nie byli dojrzali, nie osiąg­nęli harmonii, nie byli zrównoważeni. Żyli na obrzeżach.

Jeśli obrzeże ciebie zetknie się z obrzeżem innych, docho­dzi do zderzenia, a jeśli trwasz w przekonaniu, że druga osoba popełniła błąd, pozostajesz właśnie na tym obrzeżu siebie. Gdy zdasz sobie sprawę, że jesteś za siebie odpowiedzialny, cokol­wiek się dzieje, to ty jesteś przyczyną, ty to zrobiłeś, wtedy na­gle twoja świadomość przeskakuje z obrzeży do centrum. Wte­dy po raz pierwszy stajesz się środkiem swojego świata.

To pozwoli ci bardzo dużo zrobić (...), ponieważ możesz od­rzucić to, co ci nie odpowiada; możesz przyswoić to, co ci od­powiada; możesz podążać za tym, co czujesz jako prawdę; nie

musisz iść za tym, co czujesz, że jest fałszywe, gdyż jesteś teraz ześrodkowany i zakorzeniony w sobie.

Recepty

Otwarcie i zamknięcie

Jeśli pozostaniesz zamknięty, pozostaniesz martwy. To tak jak­byś miał dostęp do całego nieba, a zerkał tylko przez dziurkę od klucza. Oczywiście widzisz przez nią kawałek nieba, a cza­sem nawet i promień słońca albo migoczącą gwiazdę. Ale nie­potrzebnie jest to okupione takim trudem, a ty niepotrzebnie się zubażasz.

Wyjdź z tego - możesz to zrobić. Spróbuj wykonać pe­wien mały eksperyment. Każdego wieczoru przed zaśnięciem stań na środku pokoju i patrz na ścianę. Skup się na niej: nie na drzwiach, lecz na ścianie. Pomyśl o sobie jak o ścia­nie bez drzwi, całkowicie zamkniętej. Nikt nie może do cie­bie wejść ani ty nie możesz wyjść. Jesteś uwięziony. Stań się niemal jak ściana. Niech cala twoja energia stanie się ścia­ną, Chińskim Murem.

Przez dziesięć minut bądź ścianą i bądź tak spięty, jak tylko potrafisz. Żadnych otworów - stań się całkowicie zamknięty. Leibniz nazywał taki byt „monadą", atomem bez okien, całko­wicie zamkniętym w sobie. Zaczniesz się pocić, zaczniesz się trząść, narośnie w tobie niepokój. Poczujesz się, jakbyś umie­rał, jakbyś wchodził do grobu. Nie przejmuj się, wejdź w to. Do­prowadź to do maksimum - to napięcie, to kurczenie się.

Wtedy odwróć się, spójrz na drzwi (niech będą otwarte) i stań się nimi. Poczuj, jak stajesz się drzwiami. Nie jesteś już


132

Apteka dla duszy

Seksualność i związki

133



ścianą. Każdy może do ciebie wejść, nie ma nawet potrzeby pukać. I każdy może wyjść; nie ma ograniczeń. Zrelaksuj się. Odpręż całe ciało i wszystkie emocje. Rozrośnij się. Pozostań w miejscu, ale rozrośnij się. Poczuj, jak wypełniasz cały po­kój. Poczuj, jak twoja energia wypływa przez drzwi na dwór. Po­zwól wydostać się jej i poczuj, jak zewnętrzny świat wpływa w ciebie.

Na dziesięć minut stań się ścianą, przez dwadzieścia - bądź drzwiami. Później zaśnij. Rób tak co najmniej przez trzy mie­siące. Po trzecim tygodniu zaczniesz czuć się bardzo otwarty... ale nie przerywaj ćwiczenia.

Daję ci i ścianę, i drzwi, żebyś łatwiej mógł poczuć różnicę. Gdy zrozumiesz już swoją energię - że staje się ścianą i staje się drzwiami - uświadomisz sobie istnienie pewnego pięknego wy­miaru. Będziesz mógł odczuwać energię innych ludzi. Mijając człowieka na ulicy, będziesz wiedział, czy jest on „ścianą", czy „drzwiami". Będziesz dysponował wewnętrznym zrozumieniem. Jeśli chcesz odezwać się do kogoś, nie rób tego, kiedy czujesz, że jest „ścianą", bo nic z tego nie wyjdzie. Nawiązuj kontakt tyl­ko, gdy człowiek jest „drzwiami".

Nawet sobie nie wyobrażasz, jak wielu głębokich doświad­czeń może to dostarczyć w związkach. Zbliżaj się do kogoś, gdy jest „drzwiami", a ten sam człowiek okaże się kimś zupełnie in­nym. Zbliż się do dziecka, gdy jest „drzwiami" - wtedy będzie ono słuchać, będzie gotowe przyswoić to, co powiesz. Inaczej choć będziesz krzyczeć, ono pozostanie głuche; jest „ścianą". Rozmawiaj ze swoją ukochaną, gdy jest „drzwiami". Kochaj się ze swoim ukochanym, gdy jest „drzwiami". Kiedy jest „ścianą", lepiej mu nie przeszkadzać.

Kiedy wewnętrznie poznasz to uczucie, będziesz w stanie wyczuć je wszędzie.

Zjednoczenie

Przeprowadźcie jedną medytację wspólnie. Usiądźcie wie­czorem naprzeciwko siebie i podajcie sobie na ukos ręce. Przez dziesięć minut patrzcie sobie w oczy. Jeśli ciało zacznie się ko­łysać i poruszać, pozwólcie na to. Możesz mrugać, ale patrz drugiej osobie w oczy. Jeśli ciało zacznie się kołysać - a za­cznie - pozwól mu na to. Cokolwiek by się nie działo, nie puszczajcie jednak swoich dłoni. Nie możesz o tym zapom­nieć.

Po dziesięciu minutach oboje zamknijcie oczy i kołyszcie się przez kolejne dziesięć minut. Następnie wstańcie i, nadal trzy­mając się za ręce, kołyszcie się przez dalsze dziesięć minut. •

Doświadczenie to głęboko połączy wasze energie: dziesięć minut siedzenia i patrzenia sobie w oczy tak głęboko jak to tylko możliwe oraz kołysania się, następnie dziesięć minut z zamkniętymi oczami wciąż w pozycji siedzącej, kołysząc się. Po prostu poczuj, jak energia zaczyna nad tobą panować. Na­stępnie wstań i kołysz się z otwartymi oczami. Przerodzi się to niemal w taniec. Przez cały czas trzymajcie się w ten sam spo­sób za ręce.

Postępujcie tak przez trzydzieści minut każdego wieczoru przez dziesięć dni, a jeśli to wam odpowiada, możecie powtó­rzyć ćwiczenie również rano. Można wykonywać je dwa razy na dobę, ale nie więcej.

Ocean innego

Udaj się nad morze, są tam miliony fal. Nigdy nie widzisz mo­rza, zawsze widzisz fale, ponieważ to one znajdują się na po-


134

Apteka dla duszy

Seksualność i zwigzki

135



wierzchni. Lecz każda fala to nic innego jak falujące morze; to morze kołysze się tymi falami. Skup się na morzu i zapom­nij o falach, ponieważ one tak naprawdę nie istnieją, istnieje tylko morze.

Gdy masz czas, usiądź z przyjacielem - z kochaną osobą, z żo­ną, z mężem czy z kimś innym, może być nawet nieznajomy -po prostu siedźcie i bez myślenia patrzcie sobie w oczy, spró­bujcie się w nich zatopić. Patrzcie sobie w oczy coraz głębiej i głę­biej. Po chwili uświadomisz sobie, że przekroczyłeś fale i otwo­rzył się przed tobą ocean.

Patrzcie sobie głęboko w oczy, ponieważ oczy są tylko drzwia­mi. Jeśli nie myślisz, jeśli tylko wpatrujesz się w oczy, fale znik­ną i odsłoni się przed tobą ocean.

Na początku ćwicz to z człowiekiem, ponieważ tego rodza­ju fale są ci bliższe. Następnie spróbuj ze zwierzętami - trochę bardziej odległymi. Potem ćwicz na drzewach - to jeszcze bar­dziej odległe fale. Następnie przejdź do kamieni.

Jeśli potrafisz patrzeć głęboko w oczy, poczujesz, że człowiek zniknął, osoba przestała istnieć. Ukryte jest w tym jakieś ocea­niczne zjawisko, a osoba ta była tylko falowaniem głębi, falą cze­goś nieznanego i ukrytego.

Spróbuj. Odkryjesz coś, co warto poznać.

Kiedy wyczujesz obecność jakichś rozróżnień, wiedz, że występują one tylko na powierzchni. Wszelkie rozróżnianie jest możliwe tylko na powierzchni; „wiele" przynależy do powie­rzchni.

Patrz głęboko i nie daj się zwieść temu, co powierzchowne. Wkrótce uświadomisz sobie istnienie wokół siebie oceanu. Wte­dy zobaczysz, że również ty jesteś falą, twoje ego to fala. Za tym ego kryje się nienazwane, jedno.

Odblokuj energię seksualną

Każdego ranka po przespanej nocy stań na środku pokoju i za­cznij potrząsać całym ciałem - całym ciałem od palców stóp po głowę - i poczuj wrażenie niemal orgazmiczne, jakby wywoły­wało to w tobie seksualne szczytowanie.

Czerp z tego przyjemność, utrzymuj ten stan. Jeśli przyjdzie ci ochota wydania z siebie jakichś dźwięków, zrób to. Baw się tak przez dziesięć minut.

Następnie natrzyj całe ciało suchym ręcznikiem i weź pry­sznic.

Postępuj tak każdego ranka.

Zaczekaj na właściwą chwilę

Zanim zaczniecie uprawiać miłość, przez piętnaście minut po prostu posiedźcie razem w milczeniu, trzymając się za skrzyżo­wane ręce. Siedźcie po ciemku lub przy bardzo przyćmionym świetle i odczuwajcie się nawzajem. Zestrójcie się ze sobą. Aby to osiągnąć, oddychajcie razem. Gdy wydychasz powietrze, dru­ga osoba również wydycha; gdy wdychasz, on (ona) też wdycha. Zestrajanie się potrwa dwie, trzy minuty. Oddychajcie tak, jak­byście byli jednym ciałem - nie dwoma, lecz jednym. Patrzcie sobie w oczy, nie natarczywie, tylko bardzo delikatnie.

Cieszcie się sobą nawzajem. Bawcie się swoimi ciałami. Nie przechodźcie do uprawiania miłości, póki nie pojawi się odpo­wiedni moment. To nie ty będziesz uprawiał seks, ale po prostu nagle poczujesz, że sam się dzieje. Poczekaj na ten moment. A jeśli nie nadejdzie, nie ma potrzeby go wymuszać. Jest dobrze - połóżcie się spać, nie ma obowiązku kochać się.


0x08 graphic
136 Apteka dla duszy

Czekaj na ten moment jeden, dwa, trzy dni. W końcu nadej­dzie. A gdy się pojawi, miłość będzie bardzo głęboka. Będzie bardzo, bardzo cichym, oceanicznym uczuciem. Ale poczekaj na właściwy moment. Nie wymuszaj go.

Do miłości trzeba podejść jak do medytacji. Trzeba ją pie­ścić i smakować bardzo powoli, tak aby zalała cię i wywołała w to­bie poczucie, że nie istniejesz. To nie ty uprawiasz miłość, ty je­steś miłością. Miłość staje się ogromną energią wokół was. Przerasta was oboje. Zatracacie się w niej. Ale na to trzeba po­czekać.

Poczekaj na ten moment, a w końcu nadejdzie. Pozwól ener­gii nagromadzić się i nie naciskaj. Powoli zaczniesz odczuwać, że stopniowo narasta. Zaczniesz dostrzegać oznaki, preludium i wszelkie trudności znikną.

Bądź dziki i obserwuj

Wtedy dzikość nie stanowi zagrożenia; wtedy jest piękna. Na­prawdę jedynie dziki mężczyzna może być piękny. Również ko­bieta, jeśli nie jest dzika, nie może być piękna, ponieważ im jest bardziej dzika, tym bardziej żywa. Jesteś niczym dziki tygrys, dzi­ka łania, biegnąca przez las. Piękno! Ale chodzi o to, aby nie zatracić świadomości.

Cała metoda, cały proces przemiany w świadka jest proce­sem przemiany energii seksualnej - zagłębienia się w seks, a po­zostawania uważnym. Cokolwiek się dzieje, obserwuj to i patrz przez to na wylot; niech nic ci nie umknie. Cokolwiek dzieje się z twoim ciałem, z twoim umysłem, z twoją wewnętrzną energią, za każdym razem powstaje nowy obieg energetyczny. Elektry­czność w ciele zaczyna poruszać się inaczej, zaczyna inaczej krą­żyć; staje się wspólna dla ciebie i partnera. Tworzy się wewnętrzny

Seksualność i związki 137

obwód - a ty go czujesz. Wyczuwasz go, jeśli jesteś uważny. Czu­jesz, że stałeś się nośnikiem obiegu energii witalnej.

Pozostań uważny. Wkrótce uświadomisz sobie, że im silniej­szy wytwarza się obieg, tym bardziej myśli odpadają od ciebie, opadają jak pożółkłe liście z drzewa. Myśli odpływają, a umysł staje się coraz bardziej pusty.

Pozostań uważny, a wkrótce zauważysz, że jesteś ty, ale nie ma ego. Nie możesz mówić „ja". Stało się z tobą coś większego niż ty. Razem z twoim partnerem roztopiliście się w tej więk­szej energii.

Ale to połączenie nie powinno zachodzić nieświadomie, ina­czej umknie ci najważniejsze - będzie to jedynie piękny akt sek­sualny, a nie przemiana. Będzie piękny, nie ma w tym nic złe­go, ale nie będzie on przemianą. Jeśli

wszystko przebiegnie nieświadomie, Jeśli pozostaniesz uważny, do-

bę dziesz strzeżesz, po pierwsze, prze

zawsze poruszał się tą utartą kolei- mianę energii w ciele, po dru-

ną. Będziesz pragnął tego ponownie do- gie, pozbycie się myśli
z umysłu i po trzecie, pozbycie

świadczyć. Przeżycie to samo w sobie będzie się ego z serca.

piękne, ale zmieni się w rutynę. I za każdym razem, gdy będziesz go doświadczał, będzie wytwarzać się w to­bie jeszcze większe pożądanie. Im więcej będziesz miał, tym bar­dziej będziesz pragnął i wpadniesz w błędne koło. Nie rozwiniesz się, tylko będziesz się kręcił w kółko.

Jeśli pozostaniesz uważny, dostrzeżesz, po pierwsze, przemia­nę energii w ciele, po drugie, pozbycie się myśli z umysłu i po trzecie, pozbycie się ego z serca. Trzeba zaobserwować i dokła­dnie przyjrzeć się tym trzem rzeczom. A kiedy zajdzie trzecia z nich, twoja energia seksualna stanie się energią medytacyjną. Wtedy przestaje to być tylko seks. Możesz po prostu leżeć ra­zem z ukochaną osobą, ciało obok ciała, ale ciebie już tam nie ma - oboje przenieśliście się do innego świata.


138

Apteka dla duszy

Seksualność i zwigzki

139



Smakuj rozłąkę

Miłość to związek między tobą i jakąś drugą osobą. Medytacja to związek między tobą i tobą. Miłość rozchodzi się w kierun­ku na zewnątrz, medytacja - do wewnątrz.

Miłość polega na dzieleniu się z kimś - ale jak możesz się czymś podzielić, czego nie masz? Czym się podzielisz? Medy­tacja da ci coś, czym będziesz mógł się podzielić. Medytacja da ci jakość, energię, która skierowana na drugą osobę, może prze­mienić się w miłość.

Medytacja to nic innego jak znajdowanie wspólnego języka z samym sobą. Jeśli nie potrafisz porozumieć się z samym sobą, w jaki sposób chcesz porozumieć się z kimś innym? Dlatego pier­wsza miłość skierowana jest na siebie. Dopiero wtedy możliwa jest ta druga. Ludziom śpieszy się do drugiej miłości, choć nic nie wiedzą o pierwszej.

Jeśli tęsknisz za ukochaną osobą, pamiętaj o niej, pamiętaj o nim. Pisz piękne listy... i nie przejmuj się, czy są prawdziwe,

czy nie! Powinny być piękne. Pisz wiersze,

Medytacja to nic innego jak

znajdowanie wspólnego języka poświęć godzinę dziennie swojej ukocha-

z samym sobą. nej osobie. Od dziesiątej do jedenastej

w nocy zgaś światło, usiądź na łóżku, wspo­minaj ukochanego, czuj go.

W swojej wyobraźni dotykaj go, całuj, przytulaj i daj się po­nieść! Ta druga osoba nigdy nie będzie tak cudowna jak w twoich marzeniach. Prawdziwi ludzi nigdy nie są tak piękni - a przy­najmniej bardzo rzadko. Prędzej czy później stają się do nicze­go! A tak wspaniale jest fantazjować!

Bądź rozrzutny w miłości

Gdy energia wznosi się ku górze, transformacji ulega też ener­gia seksualna, zmienia swoją jakość. Potrzeba seksu maleje, a potrzeba miłości rośnie. Energia poruszająca się w dół zamie­nia się w seks, energia poruszająca się w górę to miłość.

Nie czekaj. Zacznij kochać ludzi. Bądź szczodry w miłości. Kochaj przyjaciół, a nawet nieznajomych. Kieruj miłość ku drze­wom, kamieniom, po prostu kochaj.

Siedzisz na skale i tak jak wtedy, gdy dotykasz ukochanej oso­by, zobaczysz, że jeśli z głęboką miłością dotkniesz skałę, od­powie ci. Niemal natychmiast poczujesz, że odpowiedziała. Ska­ła przestaje być skałą. Dotknij drzewa z głęboką miłością i nagle zobaczysz, że nie będzie to jednostronne. Nie tylko ty kochasz drzewo - ono odpowiada na twoją miłość.

Wszystko, co robisz, rób z miłością. Nawet kiedy jesz, jedz z miłością, przeżuwaj jedzenie z uczuciem. Gdy bierzesz pry­sznic, obdarz miłością i wdzięcznością spływającą po tobie wo­dę, głęboko ją szanuj - ponieważ świętość jest wszędzie i wszy­stko jest święte. Gdy raz poczujesz, że wszystko jest niezwykłe, nigdy nie zabraknie ci miłości, ponieważ będziesz ją otrzymy­wał od całego świata.

Pierwszy i ostatni raz

Będąc z kimś, zawsze pamiętaj, że może to być wasz ostatni raz. Nie zmarnuj go na bzdury, nie twórz konfliktów, które nic nie znaczą. Gdy zbliża się śmierć, wszystko inne traci znaczenie.

Gdy ktoś zrobi czy powie coś, na co ty się zdenerwujesz, po­myśl o śmierci. Wyobraź sobie śmierć tego człowieka albo włas-


0x08 graphic

140

Apteka dla duszy

ną -jakie znaczenie będzie wtedy miało to, co ta osoba powie­działa? Mógł mieć na myśli coś zupełnie innego. Może uraziła cię jedynie twoja interpretacja? Na sto problemów, dziewięć­dziesięciu dziewięciu winna jest nasza interpretacja.

Ilekroć z kimś jesteś, pamiętaj też, że nie jest to ta sama oso­ba co poprzednio, ponieważ wszystko ulega zmianom. Nie moż­na dwa razy wejść do tej samej rzeki. Nie można dwa razy spot­kać tej samej osoby. Będziesz odwiedzać swoją matkę, ojca, braci, siostry i przyjaciół - ale oni na pewno się zmienili. Nic nie pozostaje takie samo. Ty również się zmieniłeś, nie będziesz tą samą osobą; również dlatego ludzie wydadzą ci się inni.

Jeśli będziesz pamiętać o tych dwóch sprawach, miłość bę­dzie mogła rozkwitnąć. Zawsze spotykając się z kimś, traktuj wa­sze spotkanie jak pierwsze. I zawsze traktuj je tak, jakby miało być ostatnim. Tak to właśnie jest.

Wtedy te krótkie chwile razem mogą stać się cudownym spełnieniem.

Rozładuj negatywne energie

Początki miłości zawsze są piękne, ponieważ nie zanieczyszczasz jej swoją destruktywną energią. Na początku wypełniasz ją ener­gią pozytywną; obie osoby przelewają swoją pozytywną energię i wszystko układa się fantastycznie. Ale potem stopniowo zaczy­na przeważać energia negatywna. Nie można wstrzymywać jej w nieskończoność. Pozytywna energia się wyczerpuje (...). Jej zapas jest bardzo mały, a zapas negatywnej jest ogromny. Po­zytywnej jest niewiele i po upływie miesiąca miodowego wyczer­puje się. Wtedy pojawia się negatywna. Otwierają się drzwi piekła, a człowiek nie może zrozumieć, co się stało. Taki pięk­ny związek - dlaczego roztrzaskał się o skały?

Seksualność i zwigzki 141_

Jeśli człowiek od początku zachowa świadomość, można ocalić związek. Wlewaj w niego swoją pozytywną energię, ale pamiętaj, że prędzej czy później zacznie napływać też negaty­wna. Kiedy się pojawi, rozładuj ją w samotności.

Pójdź do innego pokoju i uwolnij negatywną energię. Nie ma potrzeby wylewać jej na drugą osobę. Jeśli chcesz krzyczeć, wrzeszczeć, złościć się, idź do osobnego pokoju, krzycz i wście­kaj się, bij w poduszkę. Nikt nie powinien posuwać się do cis­kania przedmiotami w ludzi. Nie zrobili ci nic złego, więc dla­czego masz w nich celować? Dużo lepiej wyrzucić to, co negatywne, do kosza na śmieci.

Jeśli pozostaniesz uważny, ze zdziwieniem przekonasz się, że można tego dokonać. A gdy uwolnisz się od tego, co negatywne, ponownie popłynie pozytywna energia.

Energię negatywną można uwalniać wspólnie z drugą oso­bą tylko pod warunkiem, że związek trwa już długo, jest ugrun­towany. Ale i wtedy powinno być to traktowane Zawsze, spotykając się z kimś,

jako terapia. Gdy obaj partnerzy stali traktuj wasze spotkanie jak

się bardzo uważni, pozytywnie nastawieni, pierwsze. I zawsze traktuj je

tak, jakby miało być ostatnim.

gdy stali się jednością i są w stanie tolero­wać negatywną energię drugiej osoby - a nie tylko tolerować, ale też korzystać z niej - mogą dojść do porozumienia, że będą razem uwalniać to, co negatywne w formie terapii.

Ale wtedy też radzę, by wszystko odbywało się w pełnej świa­domości, z premedytacją, a nie nieświadomie. Co wieczór bą­dźcie przez godzinę negatywnie nastawieni do siebie - uczyń­cie z tego rodzaj gry zamiast gniewać się na siebie w nieoczekiwanym miejscu i czasie. Ludzie z reguły nie zacho­wują pełnej uwagi - nie dwadzieścia cztery godziny na dobę -ale przez jedną godzinę możecie oboje usiąść razem i być do sie­bie negatywnie nastawieni. Wtedy będzie to gra, ćwiczenie te-


142 Apteka dla duszy

rapeutyczne. Po sześćdziesięciu minutach zakończy się, nie po­zostawiając kaca. Nie zabierzecie jej do swojego związku.

Pierwszy etap: negatywna energia powinna być rozładowy­wana w samotności. Drugi etap: złe emocje powinny być rozła­dowywane w określonym czasie za zgodą obu stron. Dopiero na trzecim etapie człowiek może bez żadnych obaw być naturalny. Wtedy zarówno bycie negatywnym, jak i pozytywnym będzie piękne - ale tylko na trzecim etapie.

Gdy w pierwszym kroku przestajesz odczuwać gniew - sie­dzisz naprzeciw poduszki i gniew nie pojawia się - oznacza to, że etap się zakończył. Gniew będzie przychodził miesiącami, ale nagle pewnego dnia poczujesz, że przestał; stał się bezsensowny, a ty nie potrafisz dłużej złościć się w samotności. Poczekaj jed­nak, aż druga osoba zacznie odczuwać to samo. Kiedy i u niej pierwszy etap zakończy się, rozpoczyna się drugi. Wtedy przez godzinę lub dwie - zdecydujecie, rano czy wieczorem - z pre-medytacją stajecie się negatywni. Jest to rodzaj psychodramy, po prostu ćwiczenie.

Nie atakujesz mocno. Uderzasz, ale nie drugą osobę. Po prostu wyrzucasz z siebie wszystko, co negatywne. Nie oskarżasz drugiej osoby. Nie mówisz: „Jesteś zły(a)", mówisz: „Mam wra­żenie, że jesteś zły(a)". Nie mówisz: „Obraziłeś(aś) mnie"; mó­wisz: „Czuję się obrażony(a)". To coś zupełnie innego. To świa­doma gra: „Czuję się obrażony(a), więc wyrzucę z siebie swój gniew. Jesteś mi najbliższy(a), więc posłuż mi na pretekst" (...). Tak samo niech postąpi druga osoba.

Po pewnym czasie znów pojawi się moment, w którym po­czujesz, że to świadome bycie negatywnie nastawionym przesta­nie działać. Siedzicie przez godzinę i nic się nie pojawia; ani u ciebie, ani u partnera. Wtedy kończy się drugi etap. Nadcho­dzi czas na trzeci - a trzeci obejmuje całe życie. Teraz jesteś go-

143

Seksualność i związki

tów być zarówno negatywny, jak i pozytywny; możesz być spon­taniczny.

Tak miłość staje się małżeństwem.

Od osamotnienia do bycia samemu

Ludziom wydaje się, że powinno im być smutno, gdy są sami. Jest to po prostu nieprawidłowe skojarzenie, mylna interpreta­cja, ponieważ wszystko, co piękne, zdarza się tylko w samotno­ści, nie gdy przebywasz w tłumie. Wszystko, co transcendentne, pojawia, się gdy człowiek jest samotny, jest sam.

Ekstrawertyczny umysł wytworzył wpoił wszystkim zasa­dę: gdy jesteś sam, czujesz się źle. Rusz się, spotykaj się z lu­dźmi, ponieważ szczęście jest wśród nich. To nieprawda. Szczę­ście wynikające z interakcji z ludźmi jest powierzchowne. Szczęście, które rodzi się, gdy jesteś sam, jest niezmiernie

głębokie. Zachwyć się nim.

Szczęście wynikające z inter-

Już samo słowo „samotność sprawia, że akcji z ludzmi jest powie-

robi się smutno. Nie nazywaj tego rzchowne. Szczęście, które

samotnością, nazywaj „byciem samemu” rodzi się, gdy jesteś sam, jest

niezmiernie głębokie.

- „byciem samemu", a nie „odizolowaniem". Niefor­tunne słowa mogą być powodem problemów. Nazywaj to „sta­nem medytacyjnym", bo nim jest, a gdy się pojawia, ciesz się nim.

Śpiewaj, tańcz albo siedź w ciszy, zwrócony twarzą do ścia­ny, czekając, aż coś się wydarzy. Spraw, by był to stan oczeki­wania, a poznasz nową wartość.

I wcale nie będzie to smutek. Jeśli choć raz zakosztowa­łeś głębi bycia samemu, wszystkie związki wydają się płytkie. Nawet miłość nie może sięgnąć tak głęboko, ponieważ w mi­łości obecna jest druga osoba, a to trzyma cię bliżej obrze­ża, peryferii. Gdy nie ma nikogo, gdy nie ma nawet myśli o nim,


0x08 graphic
144 Apteko dla duszy

a ty jesteś całkowicie sam, zaczynasz tonąć i zatapiasz się w sobie.

Nie bój się. Na początku to zanurzanie będzie przypominać śmierć. Otoczy cię mrok. Otoczy cię smutek, bo jedyne szczę­ście, które znałeś, leżało zawsze w związku z drugim człowie­kiem, z innymi ludźmi. Poczekaj trochę. Zanurz się jeszcze głę­biej, a odkryjesz narastającą ciszę oraz bezruch, który ma w sobie coś z tańca... nieruchomy ruch wewnątrz ciebie. Nic się nie po­rusza, a jednak wszystko ma ogromną prędkość - puste, a peł­ne. Spotykają się paradoksy i zanikają sprzeczności.

Siedź w ciszy, zrelaksowany, ale czujny, ponieważ czekasz. Czekasz, aż coś na ciebie spłynie. Kiedy tak siedzisz, bądź zwró­cony twarzą do ściany. Ściana jest piękna. Nie masz się jak ru­szyć. Gdziekolwiek spojrzysz - ściana. Nie ma dokąd iść. Nie wie­szaj na niej obrazów; po prostu niech to będzie pusta ściana. Gdy nie ma na co patrzeć, stopniowo zainteresowanie patrzeniem maleje. Przez patrzenie na pustą ścianę narastają w tobie jedno­cześnie pustka i prostota. I w ten sposób, dzięki zwykłej ścianie powstaje inna ściana w tobie: ściana niemyślenia.

Pozostań otwarty i radosny. Uśmiechaj się, czasem zanuć ja­kąś melodię albo kołysz się. Możesz nawet tańczyć, ale rób to zwrócony do ściany; niech ona będzie przedmiotem medytacji.

Człowiek prędzej czy później musi pogodzić się ze swoją sa­motnością. Gdy się z nią zmierzysz, zmienia ona swoją barwę, jakość. Zmienia się jej smak. Staje się po prostu byciem same­mu. Nie jest to stan izolacji, jest to bycie samemu. Osamotnie­nie ma w sobie nutę przygnębienia; bycie samemu otwiera przed tobą poczucie błogości.

145

8. Łączność ciała i umysłu

Ćwiczenia dla zdrowia oraz odczuwania całego siebie

Diagnoza

M

Mułła Nasreddin zeznawał w sądzie. Zauważył, że każde jego słowo notowane jest przez pisarza sądowego. Stop­niowo mówił coraz szybciej i szybciej. W końcu pisarz sądowy z trudem mógł za nim nadążyć. Wreszcie Nasreddin wykrzyk­nął: „Na Boga, panie! Nie pisz tak szybko. Nie nadążam za pa­nem".

Zupełnie nie kieruję się zegarem. Ale doszedłem do zrozu­mienia swojego ciała. Nauczyłem się wyczuwać jego potrzeby. Wsłuchując się w nie, bardzo dużo się dowiedziałem. Również ty, jeśli będziesz słuchał swojego ciała, jeśli będziesz na nie wy­czulony, wytworzysz u siebie rodzaj zdyscyplinowania, którego jednak nie będzie można nazwać dyscypliną.

Nie zmuszałem się do tego. Próbowałem w życiu różnych rze­czy. Nieustannie eksperymentowałem, żeby wyczuć, do czego moje ciało doskonale pasuje. Kiedyś wstawałem bardzo wcześ-


0x08 graphic

146

Apteka dla duszy

nie, o trzeciej rano. Później o czwartej, o piątej. Teraz od lat wsta­ję o szóstej. Stopniowo obserwowałem, co odpowiada mojemu ciału. Człowiek musi być bardzo wyczulony.

Obecnie psycholodzy mówią, że podczas snu ciało każde­go człowieka traci na dwie godziny swoją normalną tempe­raturę. Spada ona o dwa stopnie. Może to nastąpić między trze­cią a piątą lub drugą i czwartą albo czwartą i szóstą, ale temperatura ciała każdego człowieka spada w nocy o dwa stopnie. Te dwie godziny są okresem najgłębszego snu. Jeśli w tym czasie wstaniesz, przez cały dzień będziesz czuł się zde­zorientowany. Możesz spać w sumie sześć, siedem godzin; nie zrobi to żadnej różnicy. Jeśli przerwiesz sen w ciągu tych go­dzin, gdy spada temperatura, przez cały dzień będziesz czuł się zmęczony, śpiący, będziesz ziewał. Będziesz miał wraże­nie, że czegoś brakuje. Będziesz podenerwowany. Ciało bę­dzie czuło się chore.

Jeśli zaś wstaniesz dokładnie po upływie tych dwóch godzin, będzie to najlepszy moment. Będziesz czuł się odświeżony. Prze­spanie choćby tylko dwóch godzin będzie wtedy wystarczające. Sześć, siedem, osiem godzin snu jest zupełnie niepotrzebne. Jeśli prześpisz te dwie godziny, gdy temperatura spada o dwa stopnie, będziesz szczęśliwy, spokojny. Przez cały dzień będziesz odczuwał łaskę, ciszę, zdrowie, jedność, dobre samopoczucie.

Każdy musi sam zaobserwować, kiedy przypadają u niego te dwie godziny. Nie sugeruj się wskazaniami z zewnątrz, ponie­waż czyjaś dyscyplina jest dobra dla tego, kto ją opracował (...). Niektórzy jogini wstają o trzeciej rano - widocznie to im odpo­wiada, ale ich uczniowie, choć wstają o trzeciej, przez cały dzień pozostają ospali. Martwią się, że nie są w stanie sprostać tak pro­stemu wymaganiu. Noszą w sobie poczucie winy. Usilnie pró­bują, ale się im nie udaje. Myślą, że ich mistrz to ktoś wyjątko-

Łączność ciała i umysłu 147

wy, wspaniały. Nigdy nie wydaje się śpiący. A jemu po prostu ta godzina odpowiada.

Musisz odnaleźć swoje ciało, jego własną ścieżkę, to, co mu od­powiada - to, co jest dla ciebie dobre. Gdy to odnajdziesz, z łat­wością możesz sobie na to pozwolić. Nie będzie żadnego wymu­szania, ponieważ wszystko będzie zestrojone z twoim ciałem, nie będziesz mu niczego narzucać; nie będzie walki ani wysiłku. Obserwuj, co ci odpowiada do jedzenia. Ludzie jadają różne rzeczy. Stają się niespokojni. Ich umysł jest wzburzony. Nie na­rzucaj sobie cudzej dyscypliny, ponieważ nikt nie jest taki jak ty, nikt nie może wiedzieć, co będzie dobre dla ciebie. Właśnie dla­tego namawiam cię do jednej tylko dyscypliny: jest nią samo­świadomość, wolność. Słuchaj swojego ciała. Ma ono ogromną mądrość. Jeśli będziesz go słuchał, nigdy się nie pomylisz. Jeśli nie będziesz go słuchał i będziesz wszystko mu narzucał, nigdy nie osiągniesz szczęścia. Będziesz niezadowolony, chory, zmartwio­ny, zawsze niespokojny i rozproszony, zdezorientowany.

Eksperymentowałem bardzo długo. Próbowałem żywić się

najróżniejszymi produktami i stopniowo eliminowałem to, co

nie było dla mnie odpowiednie. Teraz jem Namawia cię do jednej tyl-

tylko to, co jest dla mnie dobre. Problem ma ko dyscypliny: jest nią samo-z tym moja kucharka, bo niemal codziennie świadomośc, wolnośc.

Słuchaj' swojego ciała. Ma ono

musi gotować to samo i nie pojmuje, jak ogromną mądrość.

mogę wciąż jeść te same potrawy i ciągle je chwalić. Jeść to jeszcze zgoda, ale żeby to wciąż smakowało?

Jeśli coś ci odpowiada, możesz cieszyć się tym w kółko. Dla ciebie nie będzie to powtarzanie. Problem zaczyna się wtedy, jeśli coś ci nie odpowiada.

Czwartkowego wieczoru mułła Nasreddin wrócił do domu na kolację. Żona podała mu pieczony bób. Mułła wziął talerz i cisnąw-szy nim o ścianę, krzyknął: „Nie cierpię pieczonego bobu!"


0x08 graphic

148

Apteka dla duszy

„Nasreddinie, nie rozumiem cię - zdumiała się żona. - W po­niedziałek pieczony bób ci smakował, we wtorek smakował, we środę smakował i nagle we czwartek mówisz, że go nie cierpisz? To nielogiczne!"

Zwykle człowiek nie może żywić się tym samym każdego dnia. Jednak przyczyna nie tkwi w tym, że jest to to samo da­nie, ale w tym, że nie jest dla niego odpowiednie. Przez jeden dzień możesz je tolerować, ale dwa to już za dużo. Jak mógłbyś tolerować je codziennie? Ale jeśli coś jest dla ciebie odpowie­dnie, wtedy nie ma problemu. Możesz jeść to przez całe życie i każdego dnia będzie ci smakować, ponieważ przynosi harmo­nię. Po prostu odpowiada ci, współgra z tobą.

Wciąż oddychasz - tym samym powietrzem. Wciąż się kąpiesz

- to ciągle ta sama woda. Wciąż śpisz - to ten sam sen. Ale od-

powiadają ci, więc wszystko jest w porząd-

Cieszenie się chwilą nie ma

nic wspólnego z nowościami, ku. Wtedy nie jest to powtórka.

Wiąże się z harmonią. Możesz Jeśli żyjesz w zgodzie z naturą, wtedy nie

każdego dnia wprowadzać ja- . .

kieś nowinki, ale jeśli nie są przejmujesz się dniem wczorajszym, który

dla ciebie dobre, będziesz tyl- przeminął, nie zaprzątasz nim sobie głowy.
ko gonić od jednej do drugiej,

nie zaznając spoczynku. Nie porównujesz swojego wczoraj z dzisiaj

i nie planujesz jutra. Po prostu żyjesz tu i te­raz, cieszysz się obecną chwilą.

Cieszenie się chwilą nie ma nic wspólnego z nowościami. Wiąże się z harmonią. Możesz każdego dnia wprowadzać jakieś nowinki, ale jeśli nie są dla ciebie dobre, będziesz tylko gonić od jednej do drugiej, nie zaznając spoczynku.

Cokolwiek robię, nie jest to wymuszone, ale spontaniczne. W ten sposób stopniowo uświadomiłem sobie potrzeby swoje­go ciała. Zawsze go słucham. Nigdy nie narzuciłbym ciału tego, co dyktuje umysł. Postępuj tak samo, a będziesz wiódł szczęś­liwsze i błogie życie.

Łgczność ciała i umysłu 149

Recepty

Połącz się z ciałem w stanie zdrowia

Utrzymywanie kontaktu z ciałem oznacza głęboką wrażliwość. Człowiek może wcale nie czuć, że ma ciało - odczuwa je naj­częściej tylko wtedy, gdy jest chory. Pojawia się ból głowy i na­gle odczuwasz głowę; gdy głowa cię nie boli, nie masz z nią kon­taktu. Boli cię noga - uświadamiasz sobie jej istnienie. Masz świadomość ciała tylko wtedy, gdy coś jest nie tak.

Kiedy wszystko jest w porządku, jesteś całkowicie nieświa­domy. Ale kiedy wszystko jest dobrze, też można nawiązać kon­takt z ciałem. Gdy coś jest źle - w istocie nawiązujesz kontakt z chorobą, z tym, co nie funkcjonuje dobrze, zatracając świado­mość dobrego samopoczucia.

Głowę masz przez cały czas, lecz dopiero, kiedy pojawia się ból, nawiązujesz kontakt. Tyle że nie z głową, lecz z bólem! Kontakt z głową możliwy jest tylko wtedy, gdy nie ma bólu, a głowę wypełnia dobre samopoczucie.

Niemal całkowicie utraciliśmy tę zdolność. Gdy wszystko jest w porządku, nie mamy kontaktu. Nasz kontakt jest więc tylko mia­rą stanu zagrożenia. Jest ból głowy - potrzeba naprawy, potrze­ba leków, należy coś zrobić, więc nawiązujesz w tym celu kontakt.

Spróbuj skontaktować się z ciałem, gdy wszystko jest do­brze. Połóż się na trawie, zamknij oczy, poczuj, co dzieje się w to­bie -jak szemrze w tobie dobre samopoczucie. Połóż się w rze­ce. Woda dotyka ciała i ochładza każdą komórkę. Poczuj w sobie, jak napływa chłód, komórka po komórce, jak wnika w ciało. Cia­ło jest niezwykłe, to jeden z cudów natury.


0x08 graphic

150

Apteka dla duszy

Usiądź w słońcu. Pozwól promieniom penetrować ciało. Po­czuj, jak ciepło przenika w głąb, coraz dalej, jak dociera do krwi i do każdej kości. Słońce jest życiem, źródłem. Siedząc z za­mkniętymi oczami, po prostu poczuj to, co się dzieje. Pozostań czujny, obserwuj i ciesz się.

Stopniowo zaczniesz uświadamiać sobie delikatną harmo­nię, rozbrzmiewającą w tobie piękną muzykę. Wtedy nawiążesz kontakt z ciałem. W przeciwnym razie będziesz dźwigał martwe ciało.

Postaraj się mieć więcej wrażliwości dla swojego ciała. Słuchaj
go. Mówi do ciebie wiele rzeczy, ale ty - skupiony na tym, co mó­wi głowa - nigdy go nie słyszysz. Gdy

Ciało jest głęboko zakorzenione- Pojawia się konflikt między umysłem

w egzystencji, a umysł prześlizguje ciałem,

się po powierzchni. ciało prawie zawsze ma rację, ponieważ jest

naturalne, a umysł jest wytworem społeczeń­stwa. Ciało należy do niezmierzonej natury, a umysł do społeczeń­stwa, twojej grupy społecznej, pokolenia i epoki. Ciało jest głę­boko zakorzenione w egzystencji, a umysł prześlizguje się po powierzchni. Ale ty zawsze słuchasz głowy, nigdy nie słuchasz cia­ła. Przez to przyzwyczajenie kontakt zostaje przerwany.

Ciało porusza się wokół serca, tak jak Układ Słoneczny krą­ży wokół Słońca. Ożyłeś, gdy twoje serce zaczęło bić, i umrzesz, gdy przestanie.

Serce to słoneczne centrum twojego ciała. Miej jego świa­domość. Ale możesz osiągnąć to tylko przez stopniowe uświa­damianie sobie całego ciała.

Medytacja w ruchu

Wprowadzaj do swojej medytacji coraz więcej ruchu. Bieganie może być piękną medytacją, pływanie może być piękną medy-

Łgczność ciało i umysłu 151

tacją, taniec może być piękną medytacją. Do ruchu trzeba do­dać tylko uważną świadomość. Ruch i świadomość - oto prze­pis. Biegaj, ale rób to świadomie, bądź czujny.

Zachowywanie czujności w ruchu jest proste i naturalne. Kiedy siedzisz w ciszy, naturalne jest, że przysypiasz. Gdy leżysz na kanapie, trudno ci jest być uważnym, ponieważ cała sytua­cja sprzyja zaśnięciu. Ale w ruchu na pewno nie zaśniesz. Fun­kcjonujesz z dużo większą uwagą. Jedyny problem stanowi to, że ruch może stać się mechaniczny. Można biegać mechanicznie. Można stać się ekspertem, profesjonalnym biegaczem. Wtedy uwaga nie jest już potrzebna. Ciało biegnie jak mechanizm, au­tomat i tracisz istotę rzeczy.

Nigdy nie stawaj się zawodowcem w bieganiu. Pozostań ama­torem, tak żeby zachować świadomość. Jeśli odczujesz, że bie­ganie stało się automatyczne, porzuć je. Spróbuj pływania. Jeśli i ono stanie się automatyczne, tańcz. Musisz pamiętać, że ruch to jedynie okoliczność, która ma powodować rozbudzą świado­mość. Dopóki wzbudza on w tobie świadomość, jest dobry; gdy przestanie, stanie się bezużyteczny. Zmień go wtedy na inną ak­tywność, która znów wywoła w tobie uwagę. Nigdy nie pozwól żadnej czynności stać się automatyczną.

Bieg w wyobraźni

Jeśli możesz biegać, inny rodzaj medytacji nie będzie potrzeb­ny - to wystarczy!

Każda czynność, której potrafisz oddać się całkowicie, staje się medytacją, a bieganie jest tak cudowne, że łatwo jest się w nim całkowicie zatracić. Masz styczność z wszystkimi żywio­łami - ze słońcem, powietrzem, ziemią i niebem. Masz kontakt z egzystencją. Gdy biegasz, twój oddech naturalnie staje się głę-


152

Apteka dla duszy

Łgczność ciała i umysłu

153



0x08 graphic
boki i zaczyna masować ośrodek hara, z którego uwalnia się energia medytacyjna. Znajduje się on tuż poniżej pępka, pięć centymetrów pod nim. Gdy oddech staje się głęboki, masuje go i ożywia.

Kiedy twoja krew jest czysta i nieskażona truciznami i zanie­czyszczeniami, jest czerwona i żywa, pełna radości, a każda jej kropla tańczy w tobie - wtedy jesteś w odpowiednim nastroju do medytacji. Wtedy nie ma potrzeby pracować nad nią: ona po prostu się dzieje!

Cudowne jest bieganie pod wiatr. To jak taniec wszystkich żywiołów.

Podczas biegu nie możesz myśleć. Jeśli myślisz, nie bieg­niesz dobrze. Gdy oddajesz się całkowicie bieganiu, myślenie znika. Stajesz się tak „ziemski", że głowa przestaje funkcjono­wać. Ciało jest tak aktywne, że nie starcza energii na myślenie; myślenie zatrzymuje się.

W medytacji dojdziesz do momentów, które pojawiają się, gdy biegasz. Podczas biegu dojdziesz do momentów, które po­jawiają się w medytacji. Stopniowo oba stopią się w jedno. Wte­dy nie będzie potrzeby wykonywać ich oddzielnie - będziesz mógł biegać i medytować; medytować i biegać.

Od czasu do czasu wypróbuj taką oto technikę: leżąc w łóż­ku, wyobrażaj sobie, że biegniesz. Wyobraź sobie całą scenerię:

drzewa, wiatr, słońce, plażę i słone powie-
Jeśli myślisz, nie biegniesz do-

brze. Gdy oddajesz się cał- trze. Wyobraź sobie wszystko, ujrzyj to,

kowicie bieganiu, myślenie i spraw, by było tak kolorowe jak to tylko

znika możliwe.

Przypomnij sobie jakiś poranek, który najbardziej ci się po­dobał, gdy biegałeś po plaży lub w lesie. Niech całkowicie cię wypełni... Poczuj nawet zapach drzew, sosen lub zapach plaży. Wszystko, co ci się podobało, wyobrażaj sobie niemal tak, jak-

by działo się to teraz naprawdę. W końcu zacznij w wyobraźni biegnąć.

Zauważysz, że zmieni się twój oddech. Biegnij... i okaże się, że możesz tak biec długie kilometry. Nie ma końca; możesz ro­bić to godzinami. Będziesz zaskoczony, że wykonując to ćwicze­nie w pozycji leżącej, ponownie dojdziesz do momentów, w któ­rych pojawi się medytacja.

Więc jeśli kiedyś z jakiegoś powodu nie będziesz mógł bie­gać - będziesz chory albo sytuacja nie pozwoli ci na to lub uznasz, że w mieście nie warto biegać - możesz to zrobić na le-żąco i uzyskać te same efekty.

Namów swoje ciało do odprężenia

W relaksacji musisz się po prostu odprężyć, nie skupiać się -jest ona przeciwieństwem koncentracji. Podam ci pewną metodę, którą możesz zacząć stosować wieczorem.

Zanim pójdziesz spać, usiądź na krześle. Usiądź wygodnie -komfort jest najważniejszym elementem tej metody. Abyś się zre­laksował, musi ci być wygodnie, więc spraw, byś tak się poczuł. Przyjmij taką pozycję, jaką chcesz, zamknij oczy i odpręż ciało. Od palców u nóg aż po głowę poczuj, gdzie odczuwasz napięcie. Jeśli czujesz je w kolanie, odpręż kolano. Dotknij go i powiedz mu: „Proszę, odpręż się". Jeśli czujesz napięcie gdzieś w ramio­nach, dotknij tego miejsca i powiedz: „Proszę, odpręż się".

Po upływie tygodnia będziesz w stanie komunikować się ze swoim ciałem. A gdy zaczniesz się z nim porozumiewać, wszy­stko stanie się łatwe.

Do niczego ciała nie zmuszaj; próbuj je przekonać. Nie po­winieneś z nim walczyć. To paskudne, okrutne, agresywne, a każ­dy kolejny konflikt wywoła tylko jeszcze większe napięcie. Nie


0x08 graphic

154

Apteka dla duszy

możesz być w konflikcie - niech podstawą będzie wygoda. Cia­ło to tak piękny podarunek od istnienia, że walka z nim jest ne­gowaniem wartości stworzenia. Ciało jest kaplicą, a my się w niej chronimy, jest świątynią. Mieszkamy w niej i musimy o nią dbać. To nasz obowiązek.

Postępuj tak przez siedem dni (...). Na początku będzie to wydawać się absurdalne, ponieważ nie nauczono nas rozmowy z własnym ciałem - ale dzięki temu naprawdę mogą się dziać cuda. Pierwszą sprawą jest odprężenie się na krześle w półmro­ku lub przyćmionym świetle; zrób tak, jak lubisz. Światło nie po­winno być jasne. Powiedz wszystkim: „Przez dwadzieścia minut niech nikt mnie nie rozprasza, żadnych telefonów, nic". Niech będzie tak, jakby na te dwadzieścia minut cały świat zniknął.

Zamknij drzwi, załóż luźne ubranie, tak żeby nic cię nie ucis­kało, zrelaksuj się na krześle i zacznij odczuwać, skąd bije na­pięcie. Znajdziesz wiele takich miejsc. Właśnie je musisz odprę­żyć w pierwszej kolejności, ponieważ dopóki ciało będzie spięte, umysł nie będzie mógł się zrelaksować. Ciało umożliwia umys­łowi odprężenie. Staje się środkiem relaksacji.

Dotykaj tego miejsca. Tam, gdzie czujesz napięcie, dotykaj ciała z głębokim uczuciem i współczuciem. Ciało jest twoim sługą, a ty nic za nie nie płaciłeś - dostałeś je w podarunku. Jest ono tak skomplikowane, tak złożone, że do tej pory nauce nie udało się skonstruować nic mu równego.

Lecz my nigdy o nim nie myślimy, nie kochamy ciała. Wręcz przeciwnie, złościmy się na nie. Ciało to jeden z pradawnych koz­łów ofiarnych. Możesz go wszystkim obrzucić; ciało jest nieme i nie może się odwzajemnić. Nie może odpowiedzieć, nie może krzyknąć, że się mylisz. Więc cokolwiek powiesz, ciało nie protestuje.

Uświadom sobie każdy zakamarek swojego ciała. Otocz je miłosierdziem, współczuciem, troską. Zajmie to co najmniej

Łgczność ciała i umysłu 155

pięć minut, a ty poczujesz się bardzo wiotki, zrelaksowany, pra­wie śpiący.

Wtedy przenieś uwagę na oddech, zrelaksuj i jego. Ciało to ze­wnętrzna część nas, świadomość jest częścią wewnętrzną, a od­dech to łączący je most. Więc gdy ciało jest odprężone, po prostu za­mknij oczy i zobacz swój oddech, jego też zrelaksuj. Porozmawiaj z nim: „Proszę, odpręż się. Bądź naturalny". Zauważysz, że w mo­mencie gdy powiesz: „Proszę, odpręż się", coś subtelnie zaskoczy.

Normalnie oddech jest bardzo nienaturalny. Zapomnieliś­my, jak go relaksować. Ponieważ przez cały czas jesteśmy spię­ci, przyzwyczailiśmy się, że oddech też musi taki być. Toteż po prostu powiedz mu dwa lub trzy razy, żeby się uspokoił, a po­tem zamilknij.

Bądź bardziej wrażliwy

Bądź bardziej wrażliwy. A nie można być wrażliwym tylko w jed­nym wymiarze. Albo człowiek jest wrażliwy we wszystkich wy­miarach, albo w żadnym. Wrażliwość przynależy do całej twojej osoby. Bądź więc wrażliwszy. Wtedy codziennie będziesz w sta­nie odczuwać, co się dzieje dookoła.

Kiedy np. spacerujesz w słońcu, poczuj promienie na swojej twarzy; bądź wrażliwy. Ten delikatny dotyk. Promienie cię ude­rzają. Jeśli potrafisz je poczuć, będziesz w stanie poczuć także wewnętrzne światło, gdy na ciebie spłynie.

Gdy leżysz w parku, poczuj trawę. Poczuj otaczającą cię zie­leń. Poczuj różnicę w wilgotności. Poczuj zapach ziemi. Jeśli nie jesteś w stanie tego dokonać, nie poczujesz także, gdy coś za­cznie się dziać wewnątrz ciebie.

Zacznij od zewnątrz, ponieważ jest to łatwiejsze. Jeśli nie możesz poczuć tego, co znajduje się na zewnątrz, tym bar-


0x08 graphic
0x08 graphic
156 Apteka dla duszy

dziej nie poczujesz tego, co jest w środku. W życiu bądź bar­dziej poetą niż menedżerem. Czasami bycie wrażliwym nic nie kosztuje.

Czy czujesz wodę, gdy bierzesz kąpiel? Traktujesz to jak ru­tynę - wchodzisz i wychodzisz. Poczuj to przez kilka minut. Po prostu bądź pod prysznicem i poczuj wodę, poczuj, jak spływa po tobie. Może się to stać bardzo głębokim doznaniem, ponie­waż woda to życie. W dziewięćdziesięciu procentach składamy się z wody. Jeśli nie jesteś w stanie poczuć wody spływającej po tobie, nie poczujesz też falowania wody w swoim ciele.

Życie narodziło się w morzu, a my mamy w organizmie wo­dę z solą. Idź popływać w morzu i poczuj otaczającą cię wodę. Wkrótce przekonasz się, że jesteś częścią morza i że twoja we­wnętrzna część należy do morza. Poczujesz to. Gdy jest księżyc i ocean faluje w reakcji na niego, twoje ciało również zacznie falować. Robi to zawsze, ale ty tego nie czujesz. A jeśli nie czu­jesz czegoś tak znacznego, problemem będzie też odczucie cze­goś tak subtelnego jak medytacja.

Jak możesz odczuwać miłość? Wszyscy cierpią. Widziałem tysiące ludzi pogrążonych w głębokim bólu. Cierpieli z braku miłości. Chcą kochać i chcą być kochani, ale problem polega na tym, że nawet jeśli ich pokochasz, oni tego nie poczują. Będą wciąż pytać: „Kochasz mnie?" Co masz robić? Jeśli powiesz: „Tak", nie uwierzą, ponieważ tego nie czują. Jeśli powiesz: „Nie", będą urażeni.

Jeśli nie czujesz promieni słońca, jeśli nie czujesz deszczu, jeśli nie czujesz trawy, jeśli nie jesteś w stanie poczuć niczego, co cię otacza, atmosfery - wtedy nie poczujesz głębokich rze­czy takich jak miłość czy współczucie; to bardzo trudne. Potra­fisz odczuwać jedynie gniew, przemoc, smutek, ponieważ są brutalne. Do twojego wnętrza prowadzi ścieżka subtelności. Im

Łgczność ciała i umysłu 157

subtelniej sza jest twoja medytacja, tym subtelniejsze będzie od­czucie. Ale musisz się przygotować.

Medytacja nie jest czymś, co wykonujesz przez godzinę i pu­szczasz potem w niepamięć. Całe życie powinno być medytacją. Tylko wtedy zaczniesz odczuwać. Kiedy mówię, że całe życie ma być medytacją, nie mam na myśli zamykania oczu na dwadzie­ścia cztery godziny, siedzenia kamieniem i medytowania - nie! Gdziekolwiek jesteś, możesz być wrażliwy, a ta wrażliwość bę­dzie przynosić ci korzyść.

Czy potrafisz szlochać? Potrafisz śmiać się spontanicznie? Potrafisz spontanicznie tańczyć? Spontanicznie kochać? Jeśli nie, jak masz nauczyć się medytować? Czy umiesz się bawić? To trudne! Wszystko stało się trudne. Człowiek stał się niewrażliwy.

Przywróć sobie wrażliwość. Odzyskaj ją!

Pobaw się troszkę! Bycie figlarnym to bycie Jeśli nie czujesz promieni słoń-

ca, jeśli nie czujesz deszczu,

religijnym. Śmiej się, szlochaj, śpiewaj, rób- jeśli nie czujesz trawy, jeśli nie

coś spontanicznie całym swoim sercem. Zre- jesteś w stanie poczuć niczego,

laksuj ciało, uspokój oddech, zachowuj co cię otacza, atmosfery

wtedy nie poczujesz głębokich

się tak, jakbyś znów był dzieckiem. rzeczy, takich jak miłość czy

Odzyskaj uczucia - mniej myślenia, współczucie.

więcej emocji. Żyj bardziej sercem niż głową.

Niekiedy żyj tylko ciałem, zapomnij o duszy. Żyj całkowicie ciałem - ponieważ jeśli nie potrafisz odczuwać nawet własnego ciała, nie poczujesz swojej duszy. Pamiętaj o tym. Wróć do cia­ła. Tak naprawdę jedynie krążymy w okolicy swego ciała; nie je­steśmy w nim. Każdy boi się być w ciele. Społeczeństwo wytwo­rzyło ten strach. Jest on głęboko zakorzeniony.

Wróć do swojego ciała, wprowadź się do niego ponownie. Bądź jak niewinne zwierzę. Obserwuj skaczące i biegające zwie­rzęta. Czasami skacz i biegaj tak jak one - wtedy wrócisz do swojego ciała. Wtedy poczujesz je, poczujesz promienie słoń-


158

Apteka dla duszy

Łgczność ciała i umysłu

159



0x08 graphic
ca, deszcz, wiejący wiatr. Jedynie bycie świadomym tego, co dzieje się naokoło ciebie, pozwoli ci odczuwać to, co dzieje się w tobie.

Dla palaczy (1)

Ssanie kciuka jest lepsze niż palenie i ułatwi ci pozbycie się na­łogu. Musisz zrozumieć pewną rzecz: jeśli ssałeś kciuk, a potem przestałeś, to jako substytut wybrałeś palenie. Twoim proble­mem nie jest palenie - nie możesz nic z nim zrobić. Nieważne, jak bardzo będziesz się starał, nigdy ci się nie powiedzie, ponie­waż nie jest ono twoim najważniejszym problemem; jego isto­ta leży gdzie indziej. Zmieniłeś go. Porzuciłeś prawdziwy i za­stąpiłeś go sztucznym.

Sugeruję, żebyś zapomniał o walce z paleniem i zaczął ssać

kciuk. Nie przejmuj się -jest to piękne, po prostu piękne. Nie

ma w tym nic złego, ponieważ nie jest to szkodliwe. Zacznij ssać

kciuk, a gdy to zrobisz, zniknie potrzeba palenia. Gdy ona zaś

zniknie, oznaczać to będzie, że jesteśmy na

Kiedy mówię, że cale życie ma właściwej drodze. Ssij kciuk przez kilka mie-być medytacją, nie mam na.

myśli zamykania oczu na sięcy, porzucając wieloletni nałóg palenia.

dwadzieścia cztery godziny, Ssij kciuk przez sześć czy dziewięć miesię-

siedzenia kamieniem i cy iie wstydź się tego, ponieważ nie ma

.
medytowania - nie! Gdziekolwiek

jesteś możesz być wrażliwy, W tym nic złego.

a ta wrażliwość stanie się Porzuć więc palenie i zamiast niego

twoją nagrodą.

zacznij ssać kciuk. Cofnij się, uwstecznij. Po

sześciu czy dziewięciu miesiącach, gdy chęć palenia całkowicie

zniknie, zastąp ssanie kciuka czymś innym. Zacznij codziennie

pić mleko z butelki dla niemowląt... codziennie. Delektuj się nim

tak, jakby płynęło z piersi, i nie wstydź się tego. Delektuj się tak

każdego wieczoru przez piętnaście minut. Zapewni ci to bardzo

głęboki sen. I kładź się spać z butelką. Rano, gdy otworzysz oczy, znajdziesz butelkę i znów będziesz mógł possać trochę ciepłe­go mleka. Rób to również w dzień - dwa czy trzy razy... Nie pij dużo, tylko troszkę.

Najpierw rzuć palenie papierosów, a zastąp je ssaniem kciu­ka. Później porzuć kciuk. Dalej cofasz się do ssania piersi - tym razem na niby - i od tego momentu pewne rzeczy zaczną zni­kać. Zaledwie po kilku dniach zauważysz, że już nie ma potrze­by robić niczego (...). Najpierw będziesz pić cztery, pięć lub sześć razy dziennie, następnie trzy razy, potem dwa, w końcu raz. Pewnego dnia poczujesz po prostu, że już tego nie potrzebujesz (...). Ale to musi zaniknąć w ten sposób.

Nigdy nie wygrasz z paleniem w otwartej walce. Miliony lu­dzi walczą i nie odnoszą sukcesu, ponieważ nie przechodzą ca­łej procedury. Musisz podejść do tego naukowo. Cofnąć się do korzeni. Przyczyną jest tęsknota za piersią matki. Być może nie dawała ci jej tak często, jak chciałeś? To pragnienie pozostało w tobie, nie odeszło, a wraz z nim pozostało w tobie coś z nie­zaspokojonego dziecka.

Gdy odpowiednio uporasz się z problemem, po raz pierwszy odkryjesz, że dorosłeś. Gdy zniknie dziecko i potrzeba ssania matczynej piersi, poczujesz nagły przyrost energii. Coś, co by­ło uwięzione w klatce, zostało uwolnione. Wydoroślejesz.

Gdy odkryjesz korzeń, możesz go odciąć. Ale nie znając go, jesteś w stanie walczyć jedynie z cieniem i wciąż mu ulegać, ni­gdy nie odniesiesz zwycięstwa.

Niech ten proces zrywania z paleniem trwa nawet rok. Nie tylko palenie zniknie, ale ty się zmienisz. Coś w tobie, coś fun­damentalnego, coś, co cię powstrzymuje, zniknie. Twoje ciało będzie zdrowsze, umysł stanie się ostrzejszy i inteligentniejszy. Dorośniesz pod każdym względem.


0x08 graphic

160

Apteka dla duszy

Dla palaczy (2)

Radziłbym, żebyś palii tyle, ile chcesz. To nie jest najcięższy grzech. Gwarantuję ci to -wezmę za to odpowiedzialność. Bio­rę ten grzech na siebie, więc jeśli w dniu Sądu Ostatecznego spot­kasz Boga, powiedz Mu, że ten oto człowiek jest odpowiedzial­ny. Stanę tam jako świadek i potwierdzę to. Więc nie przejmuj się, że jest to grzechem. Zrelaksuj się i nie staraj się go odrzu­cić za wszelką cenę. To nie pomoże.

Oto co sugeruję: pal tyle, ile chcesz - lecz pal medytacyjnie. Jeśli wyznawcy zen mogą medytacyjnie pić herbatę, to dlacze­go ty nie mógłbyś w ten sposób palić? Tak naprawdę herbata za­wiera ten sam środek pobudzający co papierosy. To ten sam śro­dek, nie ma między nimi wielkiej różnicy. Pal medytacyjnie, z religijnością. Przekształć to w ceremonię. Spróbuj mojego sposobu.

Wydziel w domu mały kącik tylko do palenia: niewielką świą­tynię poświęconą bogu palenia. Najpierw pokłoń się paczce pa­pierosów. Porozmawiajcie - rozmawiaj z papierosami. Zapytaj: „Co u was?" A potem powoli wyjmij papierosa - bardzo powoli, tak wolno jak tylko możesz, ponieważ tylko wtedy zachowasz rozbudzoną uwagę. Nie rób tego mechanicznie, tak jak dzieje się to zawsze. Następnie postukaj papierosem w paczkę - po­woli. Rób to tak długo, jak tylko będziesz chciał. Nie ma pośpie­chu. Wyjmij zapalniczkę. Ukłoń jej się. To wspaniali bogowie i boginie! Światło jest bogiem, więc dlaczego zapalniczka nie mo­że nim być?

Następnie zacznij palić - bardzo powoli, jakbyś oddawał się buddyjskiej medytacji. Nie rób tego jak oddechy pranajamy, krótko i szybko. Rób to głęboko i bardzo powoli. Budda mówi:

Łgczność ciała i umysłu 161

„oddychaj naturalnie". Więc ty pal naturalnie - powoli, bez po­śpiechu. Jeśli jest to grzech, śpieszysz się. Jeśli jest to grzech, chcesz to jak najszybciej zakończyć. Jeśli jest to grzech, nie chcesz na to patrzeć. Paląc, czytasz gazetę. Kto chciałby patrzeć na grzech? Ale to nie jest grzech, więc patrz, obserwuj każdą swoją czynność.

Podziel czynności na krótkie etapy, tak żebyś mógł wykony­wać je bardzo wolno. Będziesz zaskoczony: obserwując palenie, sprawisz, że będziesz palił coraz mniej. Pewnego dnia nagle zniknie. Nie włożyłeś w to żadnego wysiłku. Samo zniknęło, ponieważ uświadamiając sobie martwe przyzwyczajenie, ruty­nę, mechaniczny nawyk, wytworzyłeś, uwolniłeś w sobie nową świadomość. Jedynie ta energia może ci pomóc. Nic innego.

Tak samo jest ze wszystkim w życiu. Nie staraj się na siłę zmie­niać siebie. To pozostawia blizny. Nawet jeśli się zmienisz, zmia­na będzie powierzchowna, a ty znajdziesz sobie substytut gdzieś indziej. Będziesz musiał go znaleźć, inaczej poczujesz się pusty.

Gdy coś dzieje się samo z siebie, ponieważ wyciszyłeś się i uświadomiłeś sobie związaną z tym głupotę, gdy nie potrzeba wysiłku, gdy coś po prostu spada jak martwy liść z drzewa - nie pozostawia to po sobie żadnych blizn ani nie pozostawia ego.

Jeśli porzucasz coś z wysiłkiem, wzmacnia to twoje ego. Za­czynasz myśleć: „Teraz jestem człowiekiem cnotliwym, ponie­waż nie palę". Jeśli myślisz, że palenie to

grzech, oczywiste jest, że jeśli je Jeśli nie potrafisz odczuwać

rzucisz, będziesz nawet własnego ciała, nie -

uważał się za cnotliwego. poczujesz swojej duszy.

Tacy właśnie są ci wszyscy cnotliwi lu­dzie. Jeden nie pali, drugi nie pije, jeszcze inny je tylko raz dziennie, ktoś tam nie je w nocy, tamten przestał nocą nawet pić wodę... i wszyscy oni to wielcy święci! Oto jakość świętości, wielkie cnoty! Zrobiliśmy z religii głupstwo, straciła ona całą


0x08 graphic
162 Apteka dla duszy

swoją wspaniałość. Stała się tak głupia, jak głupi są ludzie. Ale wszystko zależy od twojego podejścia: jeśli uważasz, że coś jest grzechem, twoją cnotą będzie tego przeciwieństwo.

Podkreślam: niepalenie nie jest cnotą; palenie to nie grzech. Świadomość jest cnotą; nieświadomość jest grzechem. To pra­wo odnosi się do całego twojego życia.

Jedz to, co z tobą współgra

Są dwa rodzaje żywności. Pierwszym są dania, które lubisz, które ci smakują, na myśl o których cieknie ci ślinka. Nie ma w tym nic złego, ale dobrze, żebyś rozumiał pewien trik z tym związany.

Pewne produkty czy potrawy mają dla nas niezwykły urok. Ale wynika on z tego, że widzisz je wokół siebie. Wchodzisz do hotelu lub restauracji i widzisz jakieś potrawy... zapach z zaple­cza, kolory, aromat. Nie myślałeś o tym daniu, ale nagle cię za­interesowało. Nie jest twoją prawdziwą potrzebą. Możesz zjeść, ale nie będziesz czuł się zaspokojony. Będziesz jadł i jadł, i nic się nie stanie, nie wyniknie z tego zaspokojenie - a zaspokoje­nie jest sprawą najważniejszą. To niezaspokojenie jest źródłem obsesji na punkcie jedzenia.

Każdego dnia przed jedzeniem po prostu medytuj. Zamknij oczy i poczuj, czego potrzebuje twoje ciało - czymkolwiek mia­łoby to być. Nie widzisz jedzenia i nie masz do niego dostępu. Po prostu czujesz siebie, to, czego potrzebuje twoje ciało, to, na co masz ochotę, to, czego bardzo chcesz. Taki jest właśnie dru­gi rodzaj jedzenia.

Dr Leonard Pearson nazwał je „żywnością rezonującą" - ta­ką, która współgra z tobą. Zjedz tyle, na ile masz ochotę, ale trzy­maj się jej. Pierwszy rodzaj jedzenia nazwał zaś „żywnością nę-

Łgczność ciała i umysłu 163

cącą" - gdy staje się dostępna, zaczynasz się nią interesować. Nie wynika to z twojej prawdziwej potrzeby, lecz jest sprawką umys­łu. Jeśli umiesz wybrać jedzenie, które współgra z tobą, możesz zjeść tyle, ile tylko chcesz, i nie będziesz cierpiał, ponieważ w pełni cię zaspokoi. Ciało pożąda tego, co jest mu potrzebne; nie pragnie niczego innego. Pojawi się zaspokojenie, a wtedy człowiek nie je więcej, niż potrzebuje.

Problem rodzi się tylko wtedy, gdy jesz potrawy „nęcące" -widzisz je, zaczynasz mieć na nie ochotę i je zjadasz. Nie mogą cię zaspokoić, ponieważ ciało ich nie potrzebuje. Czujesz się więc niezaspokojony. W stanie tym jesz jeszcze więcej, ale bez wzglę­du na to, ile zjesz, nie zaspokoi cię to, ponieważ nie tego po­trzebujesz.

Musisz zaspokoić podstawowe pragnienie, a wtedy drugie zniknie. Potrwa to kilka dni lub nawet kilka tygodni, ale nauczysz się odczuwać, co naprawdę do ciebie przemawia. Zjadaj tego, ile chcesz. Nie przejmuj się tym, co mówią inni. Jeśli są to lody, jedz lody. Jedz dla własnej satysfakcji, dla wypełnienia serca, a poczujesz, że pojawia się zadowolenie. Gdy jesteś zaspokojo­ny, znika potrzeba opychania się. To stan niezaspokojenia, nie­zadowolenia zmusza cię to bezcelowego zjadania coraz więk­szych ilości. Masz pełny brzuch, lecz wciąż jesteś niezaspokojony. Wtedy pojawia się problem.

Więc najpierw opanuj to, co jest naturalne i co na pewno na­dejdzie (...), ponieważ jedynie zapomnieliśmy o tym. A to wciąż znajduje się w ciele. Kiedy masz zjeść śniadanie, zamknij oczy i zobacz, na co masz ochotę, czego naprawdę chcesz. Nie myśl o tym, co masz w lodówce. Po prostu pomyśl, czego chcesz, idź i znajdź to, a potem zjedz. Jedz tyle, ile zechcesz. Postępuj tak przez kilka dni. W końcu poczujesz, że żadne jedzenie już cię nie „nęci".


0x08 graphic
0x08 graphic
164 Apteka dla duszy

Po drugie, gdy jesz, dokładnie przeżuwaj kęsy. Nie połykaj w pośpiechu. Skoro do przyjemności smakowania dochodzi w ustach, dlaczego jej nie przedłużyć? Zamiast dziesięciu kę­sów, możesz cieszyć się jednym, przeżutym dziesięć razy. Będzie to w zasadzie dziesięć, jeśli przyjemność czerpiesz ze smaku.

Zatem podczas posiłku lepiej przeżuwaj jedzenie, ponieważ przyjemne wrażenia smakowe rodzą się powyżej gardła. Poni­żej nie ma smaku, nic z tych rzeczy, więc po co się śpieszyć? Po prostu żuj dłużej i smakuj intensywniej. Zrób wszystko, co tyl­ko możliwe, żeby wydobyć jak najwięcej smaku. Gdy jesz, naj­pierw powąchaj potrawę. Ciesz się zapachem, ponieważ poło­wa smaku to zapach.

Wąchaj jedzenie, patrz na nie. Nie ma pośpiechu, nie spiesz się. Spraw, by była to medytacja. Nawet jeśli ludziom wydaje się, że zwariowałeś, nie przejmuj się. Po prostu obserwuj danie z wszystkich stron. Dotykaj go z zamkniętymi oczami; dotykaj policzkiem. Poczuj je w każdy możliwy sposób; wąchaj wielokrot­nie. Ugryź mały kęs i przeżuwaj. Ciesz się. Niech to będzie me­dytacja. Wystarczy mała ilość jedzenia, aby cię zaspokoić.

Śpij dobrze - rady na bezsenność

Chodź spać regularnie o tej samej godzinie -jeśli kładziesz się o jedenastej, niech to będzie jedenasta. Po pierwsze więc, trzy­maj się tej godziny. Wtedy organizm wejdzie w pewien rytm. Nie zmieniaj pory, inaczej wprawisz ciało w konsternację. Istnieje biologiczny rytm, który ciało zagubiło. Jeśli postanowisz kłaść się o jedenastej, trzymaj się tego. Niezależnie od sytuacji powi­nieneś kłaść się do łóżka o jedenastej. Możesz wybrać dwuna­stą - dowolną godzinę, która ci odpowiada - ale musi to być re­gularne. To pierwsza sprawa.

. Łgczność ciała i umysłu 165

Przed pójściem do łóżka przez pół godziny żywiołowo tańcz, tak żeby ciało wyzbyło się całego napięcia. Jeśli masz proble­my z bezsennością, zapewne kładziesz się spać w napięciu. Ono sprawia, że nie możesz zasnąć. Jeśli więc zamierzasz kłaść się o jedenastej, zacznij tańczyć o dziesiątej. Tańcz do dziesiątej trzydzieści.

Następnie weź gorący prysznic lub kąpiel. Zrelaksuj się przez piętnaście minut. Pozwól całemu ciału odprężyć się. Najpierw taniec, aby pozbyć się napięcia, następnie gorący prysznic. Zre­sztą gorąca kąpiel jest jeszcze lepsza niż prysznic, będziesz mógł poleżeć przez piętnaście, dwadzieścia minut, pół godziny czy ca­łą godzinę - zrelaksować się w wannie.

Następnie coś zjedz, coś ciepłego, nie zimnego (wystarczy go­rące mleko) i idź spać. Nigdy nie czytaj przed spaniem.

Powinien być to godzinny program: tańcz, wykąp się, zjedz coś (może być po prostu gorące mleko) i kładź się spać. Zgaś światło i śpij. Niezależnie od tego, czy pojawia się sen czy nie, nie przejmuj się. Jeśli nie nadchodzi, po prostu leż w ciszy i obserwuj swój oddech. Nie oddychaj zbyt intensywnie; inaczej się rozbudzisz. Pozostaw oddech taki, jaki jest - spokojny. Po prostu obserwuj: wdech, wydech, wdech, wydech... Jest to tak monotonne, że wkrótce zaśniesz. Wszystko, co monotonne, jest tu pomocne. A oddychanie jest monotonne, nie zmienia się... Powietrze wpływa i wypływa, wpływa...

Możesz nawet skorzystać ze słów „wpływa" i „wypływa", „wpływa" i „wypływa". Powtarzaj po cichu: „Wpływa... wypły­wa... wpływa... wypływa..." Przerodzi się to w medytację trans­cendentalną. Jest ona dobra na sen, nie na przebudzenie!

Jeśli mimo wszystko sen się nie pojawi, nie wstawaj. Nie idź do lodówki i nie jedz, nie czytaj, nic nie rób. Cokolwiek będzie się działo, zostań w łóżku zrelaksowany. Nawet jeśli sen nie przyjdzie,


0x08 graphic
166 Apteka dla duszy

relaksacja jest niemal tak samo cenna jak on - tylko odrobinę mniej, to wszystko. Jeśli sen daje sto procent wypoczynku, relak­sacja w łóżku daje dziewięćdziesiąt. Nie wstawaj, inaczej zakłó­cisz rytm. Po kilku dniach zauważysz, że sen przychodzi.

Rano również wstawaj o konkretnej godzinie, tej samej każ­dego dnia. Nawet jeśli przez całą noc nie spałeś, to nie ma zna­czenia - gdy zadzwoni budzik, masz wstać. I nie kładź się spać w dzień, ponieważ możesz w ten sposób zakłócić rytm. Jak twój organizm ma w niego wejść? Nie śpij więc w dzień, to wyklu­czone. Poczekaj na noc i połóż się do łóżka o jedenastej. Niech ciało zatęskni za snem. Od jedenastej do szóstej - siedem go­dzin wystarczy.

Nawet jeśli w dzień masz ochotę położyć się, idź na spacer, poczytaj, pośpiewaj, posłuchaj muzyki, ale nie idź spać. Oprzyj się tej pokusie. Chodzi o to, żeby przywrócić organizmowi rytm.

Wyrzuć śmieci

Zanim pójdziesz spać, zacznij bełkotać coś bez sensu. Wystar­czy ze trzydzieści minut. Szybko cię to oczyści. Normalnie trwa to dużo dłużej - rozmyślasz i rozpamiętujesz, pojawiają się ja­kieś pomysły i ciągnie się to całą noc. Można to zrobić w pół go­dziny!

Bełkot, glosolalia* to najlepszy sposób: po prostu usiądź na łóżku, wyłącz światła i zacznij mówić w różnych językach. Po­zwól sobie na wszystkie dźwięki, pozwól na wszystko. Nie przej­muj się językiem ani gramatyką, nie przejmuj się, co mówisz. To nie ma nic wspólnego ze znaczeniem słów. Im mniej sensu, tym jest to bardziej pomocne.

* Tu: spontaniczny stowotok (przyp. red. pol.).

Łgczność ciała i umysłu 167

W ten sposób po prostu oczyszczasz umysł ze śmieci, usuwasz szumy. Niech to będzie cokolwiek - po prostu zacznij i ciągnij to, ale rób to z pasją, tak jakbyś dyskutował, jakby stawką było całe twoje życie. Mówisz bez sensu, nie ma nikogo poza tobą, ale rób to z pasją, prowadź namiętny dialog. Wystarczy trzydzie­ści minut, a przez całą noc będziesz potem spal doskonale.

Umysł gromadzi szumy, a kiedy chcesz iść spać, on wciąż na­daje. Wpadł w nawyk, po prostu nie potrafi przestać, to wszy­stko. Guzik, który włącza go i wyłącza, nie działa. Pomoże ta me­toda. Pozwoli ci rozładować energię, wyczyścić się i zasnąć.

Oto co nocą dzieje się w snach i myślach: umysł próbuje opróżnić się przed następnym dniem, musi się przygotować. Zapomniałeś, jak zakańcza się ten proces, a im bardziej się wy­silasz, tym bardziej się rozbudzasz, więc sen staje się trudny.'

Nie chodzi o to, aby zmusić się do snu. Nic nie rób. Myślisz, że można samemu sprowadzić sen? On po prostu przychodzi. Nie ma tu niczego, co musisz zrobić. Możesz jedynie sprowokować sy­tuację, dzięki której wydarzy to się łatwiej, to wszystko. Zgaś światło, przygotuj wygodne posłanie, poduszkę i niech będzie ci ciepło. Tylko tyle możesz zrobić. Następnie przez pół godziny prowadź pasjonujący monolog, bezsensowny monolog.

Dźwięki przyjdą - wypowiedz je -jeden dźwięk będzie pro­wadził do kolejnego. Wkrótce będziesz mówił po chińsku, po włosku, po francusku i w innych językach, których nie znasz. To piękne, ponieważ język, którym się posługujesz, nigdy nie po­może ci się oczyścić, nie pozwoli na pełną ekspresję. Będziesz się bał wielu rzeczy: Co mówisz? Czy wolno tak mówić? Czy jest to moralne? Możesz mieć poczucie winy, że wypowiadasz jakieś złe rzeczy. Gdy posługujesz się samymi dźwiękami, nie wiesz, co mówisz, ale twoje gesty i zaangażowanie robią wszystko za ciebie.


168 Apteka dla duszy

Pozbieraj się po wyczerpaniu

Przez siedem dni wykonuj pewien mały eksperyment. Da ci to odpowiednie przygotowanie i perspektywę. Przez siedem dni śpij tak dużo, jak tylko dasz radę: najedz się i znowu kładź się spać; jedz i idź spać. Przez siedem dni niczego nie czytaj, nie słuchaj radia, nie oglądaj telewizji, nie spotykaj się z nikim.

Przez te siedem dni nie rób nic. Po prostu relaksuj się, leż, odpoczywaj. Będą one dla ciebie niesamowitym doświadcze­niem. Gdy minie ten okres, będziesz w stanie przystosować się do każdego towarzystwa i do każdej pracy. Właściwie przez te dni zatęsknisz do pracy i aktywności, pojawi się w tobie ogrom­na chęć wyjścia z łóżka. Ale przez siedem dni zostań w nim.

9. Oko cyklonu

Zachowaj spokój, opanowanie i łączność

169


Diagnoza

W

raz z pogłębianiem się medytacji rozwijają się pewne jakości, np. zupełnie bez powodu zaczynasz kochać. Nie chodzi o tę miłość, którą znasz - nie chodzi o zakochi­wanie się. Chodzi o pełną miłości postawę i to nie tylko w sto­sunku do ludzi. Gdy pogłębia się medytacja, twoja miłość za­czyna ogarniać nie tylko ludzi, ale także zwierzęta, drzewa, nawet kamienie i góry.

Jeśli czujesz, że nie obdarzyłeś czegoś miłością, to znak, że utknąłeś. Powinieneś obdzielić miłością wszystko, co istnieje. Gdy medytacja będzie wzrastać, niższe jakości zaczną u ciebie zanikać. Nie mogą istnieć jedne z drugimi. Nie potrafisz już zło­ścić się tak jak dawniej. Powoli staje się to niemożliwe. Nijak nie potrafisz zwodzić, oszukiwać, wykorzystywać. Nie umiesz krzyw­dzić. Wraz z wewnętrzną świadomością zmienia się schemat twoich zachowań.


0x08 graphic

170

Apteka dla duszy

Nie będziesz wpadał w dołki, w które zwykle wpadałeś - fru­stracje, niepowodzenia, smutek, poczucie bezsensowności, nie­pokój, udrękę. Wszystko to stopniowo stanie ci się obce.

Nadejdzie moment, że nawet kiedy będziesz chciał się roz­złościć, będzie to niemożliwe; zapomnisz języka gniewu. Śmiech stanie się łatwiejszy. Twoja twarz, oczy rozbłysną wewnętrznym światłem. Poczujesz się tak, jakbyś stał się światłem, jakby ustała grawitacja. Straciłeś ciężar, ponieważ wszystkie te emo­cje - gniew, smutek, frustracja, przebiegłość - są bardzo cięż­kie. Nie wiesz o tym, ale obciążają one twoje serce i sprawia­ją, że jesteś twardy.

Wraz z rozwojem medytacji poczujesz się bardziej miękki, bezbronny. Tak jak śmiech również łzy staną się dla ciebie pro­stsze. Ale nie będą to łzy smutku czy cierpienia. Będą to łzy ra­dości, błogości, będą to łzy wdzięczności. Będą wyrażać to, cze­go nie są w stanie wyrazić słowa. Będą twoją modlitwą.

Po raz pierwszy zobaczysz, że łzy służą nie tylko do wyraża­nia bólu, smutku, cierpienia. Zwykle tak ich używamy. Lecz one mają do spełnienia o wiele wspanialsze zadanie - są prze­piękne, gdy stają się wyrazem ekstazy.

Generalnie odkryjesz, że rośniesz, że stajesz się coraz więk­szy. Nie pod względem ego, ale w tym sensie, że rozrasta się twoja świadomość, wchłania w swój obręb innych ludzi, że twoje ręce rosną i obdarzają objęciem ludzi daleko od cie­bie, że dystans przestaje się liczyć, że nawet daleko położone gwiazdy znajdują się blisko, ponieważ twoja świadomość ma te­raz skrzydła.

Są to sprawy tak jasne i oczywiste, że nigdy nie pojawia się pytanie ani wątpliwość. Jeśli pojawia się wątpliwość, oznacza to, że utknąłeś. Bądź wtedy bardziej uważny, włóż w medytację więcej energii. Ale jeśli przychodzi to bez pytań

Oko cyklonu 171

Świat jest dziwny: jeśli jesteś smutny, jeśli cierpisz, nikt nie mówi, że ktoś zrobił ci pranie mózgu, że ktoś cię zahipnotyzował. Ale jeśli się uśmiechasz, radośnie tańczysz na ulicy, śpiewasz pio­senkę, ludzie są zszokowani. Będą pytać: „Co ty wyprawiasz? Czy ktoś zrobił ci pranie mózgu? Jesteś zahipnotyzowany? Zwa­riowałeś?"

W tym dziwnym świecie cierpienie traktowane jest jak coś naturalnego. Ból traktowany jest jak coś naturalnego. Dlacze­go? Ponieważ gdy cierpisz i gdy jest ci smutno, sprawiasz, że in­ni są zadowoleni, bo oni akurat nie są smutni i nieszczęśliwi. Da­jesz im możliwość ulitowania się nad tobą, a litość nic nie kosztuje.

Ale jeśli czujesz się błogo, jesteś szczęśliwy, wtedy ludzie nie są w stanie być szczęśliwsi niż ty; górujesz nad nimi. Czują, że coś jest z nimi nie tak. Muszą więc cię potępiać, inaczej zaczę­liby zastanawiać się nad sobą, a tego bardzo się boją. Każdy boi się pomyśleć nad sobą, ponieważ to oznacza przemianę, trans­formację, konieczność przejścia przez jakiś proces.

Łatwo jest akceptować ludzi o smutnych twarzach; trudno zaakceptować tych, którzy się śmieją. A nie powinno tak być. W lepszym świecie, w świecie wypełnionym bardziej świadomy­mi ludźmi, nie powinno tak być. Powinno być odwrotnie - gdy­byś cierpiał, ludzie dopytywaliby: „Co się stało? Co poszło nie tak?", a gdy byłbyś szczęśliwy i tańczyłbyś na ulicy, mijający cię przechodzień mógłby się do ciebie przyłączyć i też zatańczyć lub przynajmniej ucieszyłby się, widząc, że ty to robisz. Natomiast na pewno nie mówiłby, że zwariowałeś, ponieważ taniec to nie szaleństwo, śpiew to nie szaleństwo, radość to nie szaleństwo -szaleństwem jest smutek. Ale to szaleństwo jest akceptowane.

Dlatego powinieneś wiedzieć, że w miarę pogłębiania się twojej praktyki medytacji pojawi się wokół ciebie wielu kryty-


172 Apteka dla duszy

ków, którzy będą mówić: „Coś jest z tobą nie tak. Widzieliśmy, jak siedząc w samotności, uśmiechałeś się. Dlaczego? To nie jest normalne". Bycie smutnym jest normalne, ale śmiech - nie.

Ponadto ludziom będzie ciężko, jeśli będą cię obrażać, a ty nie będziesz reagował. Po prostu odpowiesz: „Dziękuję", i pój­dziesz dalej swoją drogą. Trudno im będzie to przyjąć, ponie­waż głęboko uraża to ich ego. Chcą cię ściągnąć w dół, do ryn­sztoka, a ty na to nie pozwalasz; teraz ta osoba siedzi w rynsztoku sama. Nie może ci tego wybaczyć.

Kiedy zaczną się dziać takie rzeczy, możesz być pewien, że jesteś na właściwej drodze. Wkrótce też ludzie rozumni i do­świadczeni zaczną zauważać w tobie zmiany. Zaczną pytać, co się stało i jak tego dokonałeś: „My również chcielibyśmy, aby się to nam przydarzyło". Kto chce być nieszczęśliwy? Kto chce wciąż cierpieć wewnętrzne tortury?

Wraz z pogłębianiem się twojej medytacji wszystkie te rze­czy zaczną się dziać: ktoś cię potępi, ktoś inny pomyśli, że je­steś szalony, ktoś jeszcze inny, obdarzony większym rozumem, zapyta: „Co ci się stało i jak ja mogę to osiągnąć?"

Pozostaniesz ześrodkowany, zakorzeniony, ugruntowany w sobie. To, co będzie działo się dookoła, nie będzie miało zna­czenia. Masz stać się okiem cyklonu. Sam zorientujesz się, kie­dy to nastąpi. Nie ma potrzeby pytać, skąd będziesz wiedział. Skąd wiesz, że boli cię głowa? Po prostu wiesz.

Miałem wśród nauczycieli w szkole pewnego dziwaka. Pier­wszego dnia zajęć powiedział nam: „Dobrze sobie to zapamię­tajcie. Nie wierzę w ból głowy, nie wierzę w ból brzucha. Wie­rzę tylko w to, co mogę zobaczyć. Więc jeśli chcecie jakiegoś dnia zwolnić się z lekcji, nie tłumaczcie się bólem głowy czy bólem brzucha itd. Przyjdźcie do mnie z czymś konkretnym, co może­cie mi pokazać".

Oko cyklonu 173

Uważano go za bardzo surowego człowieka. Bardzo trudno było zwolnić się u niego choćby na godzinę. Przed jego domem rosły dwa drzewa kadamba - bardzo piękne. Wieczorami zwyk­le wychodził na spacer i wracał prawie całkiem po ciemku. Więc pierwszego dnia powiedziałem sobie: „Trzeba to załatwić". Wspiąłem się na jedno z drzew i gdy przechodził pod nim, spu­ściłem mu na głowę kamień. Wrzeszczał i krzyczał. Zszedłem na dół i spytałem: „Co się stało?"

Odpowiedział: „To przecież boli, a ty się jeszcze pytasz, co się stało?!"

A ja na to: „Proszę mi pokazać. Dopóki mi pan nie pokaże, nie uwierzę. Jestem pańskim uczniem! I niech pan nigdy niko­mu nie wspomina o tym zdarzeniu. Nie chcę, żeby jutro wezwał mnie pan do gabinetu dyrektora, ponieważ będzie miał pan wtedy kłopot. Będzie musiał pan udowodnić swój ból, położyć go na stole, inaczej będzie on fikcją, wymyślił go pan, jest tylko wyobrażeniem. Po co miałbym wspinać się na drzewo przed pańskim domem? Przez całe życie nigdy tego nie robiłem. Czyż­bym nagle zwariował?"

„Słuchaj - odpowiedział - rozumiem, co próbujesz mi wy­jaśnić, ale nikomu o tym nie mów. Jeśli będzie cię boleć głowa, przyjmę to do wiadomości, ale nikomu nie mów, ponieważ to była moja życiowa zasada. Teraz robię od niej wyjątek."

„W porządku. Nie obchodzą mnie inni. Niech pan tylko ro­zumie, że gdy podniosę rękę, nieważne czy będzie mnie boleć głowa czy brzuch - cokolwiek niewidzialnego - będzie mnie pan musiał zwolnić."

Cała klasa była w szoku: „Co się stało? W chwili gdy podnosisz rękę, on mówi po prostu: «Wyjdź! Wyjdź natychmiast!», i na cały dzień jesteś zwolniony z jego tortur. Jakie znaczenie ma ten ruch ręki? Co oznacza? Dlaczego tak piorunująco na niego działa?"


0x08 graphic
174 Apteka dla duszy J9~>

Zorientujesz się. To coś głębszego niż ból głowy, coś głęb­szego niż ból brzucha, głębszego niż ból serca. To ból duszy -zorientujesz się.

Recepty

Zejdź na ziemię

Jest to jeden z poważniejszych problemów współczesnego czło­wieka. Cała ludzkość cierpi z powodu braku zakorzenienia. Gdy sobie to uświadomisz, poczujesz drżenie nóg, niepewność, po­nieważ nogi są tak naprawdę korzeniami człowieka. Poprzez no­gi człowiek zakorzeniony jest w ziemi.

Zrób dwie, trzy rzeczy (...). Pierwsza: każdego ranka, jeśli jesteś w pobliżu morza, idź na plażę i pobiegaj po piasku. Jeśli nie masz takiej możliwości, pobiegaj gdziekolwiek indziej bo­so, bez butów, po gołej ziemi. Pozwól stopom na kontakt z zie­mią. Wkrótce, w ciągu kilku tygodni, zaczniesz odczuwać w no­gach ogromną energię i siłę. Więc biegaj boso - to pierwsza sprawa.

Po drugie, przed biegiem i po biegu, na początku i na koń­cu, zrób tak: stań ze stopami oddalonymi jedna od drugiej o 15-20 centymetrów i zamknij oczy. Przenieś cały ciężar ciała najpierw na prawą nogę, tak jakbyś stał tylko na niej. Poczuj to. A potem przenieś się na lewą nogę. Niech cały ciężar spoczy­wa na niej, prawą zaś uwolnij całkowicie, tak jakby zupełnie nie była potrzebna. Opiera się na ziemi, ale nie czuje ciężaru.

Zrób tak cztery, pięć razy. Poczuj tę zmianę energii, a następ­nie zwróć uwagę, co odczuwasz. Potem postaraj się przenieść ciężar na środek - ani na lewą nogę, ani na prawą, ani na obie

175

Oko cyklonu

- po prostu na środek, bez żadnej przewagi, pół na pół. Da ci to poczucie głębszego zakorzenienia w ziemi. Rozpoczynaj i za­kończ bieg w ten sposób. To bardzo pomoże.

Po trzecie, zacznij głęboko oddychać. Oddychając płytko, człowiek czuje się wykorzeniony. Oddech musi dochodzić do sa­mych korzeni twojej osoby, tj. do ośrodka seksualnego. Czło­wiek rodzi się z seksu. Energia jest seksualna. Oddech powinien nawiązać kontakt z twoją energią seksualną, tak aby ośrodek seksualny był nieustannie masowany przez oddech. Wtedy czu­jesz się zakorzeniony. Jeśli twój oddech jest płytki i nigdy nie dociera do tego ośrodka, wtedy pojawia się dziura. Wywoła ona w tobie drżenie, niepewność, zmieszanie. Nie będziesz wiedział, kim jesteś, dokąd zmierzasz, jaki masz cel, dlaczego istniejesz. Będziesz się czuł, jakbyś dryfował. Zatracisz pożądanie, bę­dziesz bez życia - ponieważ jak może istnieć życie, kiedy nie ma celu? I jak może być cel, gdy nie jesteś zakorzeniony we włas­nej energii?

Więc najpierw zakorzenienie w ziemi - która jest matką wszystkiego. Następnie zakorzenienie we własnym ośrodku sek­sualnym - który jest ojcem wszystkiego. Gdy zakorzenisz się w ziemi oraz w ośrodku seksualnym, staniesz się spokojny, ci­chy, scalony, ześrodkowany, ugruntowany w ziemi.

Oddychaj od spodu swoich stóp

Niżej położone partie ciała sprawiają problemy niemal każde­mu człowiekowi. Dolne partie umarły, ponieważ od wieków seks był wypierany. Ludzie zaczęli się bać schodzić poniżej ośrodka seksualnego. Pozostają spięci powyżej niego. Wielu lu­dzi żyje w swojej głowie lub -jeśli są nieco odważniejsi - w klat­ce piersiowej.


176 Apteka dla duszy

Niektórzy ludzie zapuszczają się aż do pępka, ale nie niżej, toteż polowa ciała jest niemal sparaliżowana. A przez to spara­liżowana jest również połowa życia. Wiele rzeczy staje się nie­możliwych, ponieważ dolne partie ciała są jak korzenie. Są ko­rzeniami. Nogi są korzeniami, które łączą cię z ziemią. Toteż ludzie unoszą się jak duchy, bez łączności z ziemią. Człowiek musi powrócić do stóp.

Lao-cy zwykł mówić do swoich uczniów: „Dopóki nie za­czniecie oddychać aż od spodu swoich stóp, nie będziecie moimi uczniami. Oddychajcie od podeszew stóp". I ma on całkowitą ra­cję. Im głębiej się zapuścisz, tym głębiej dotrze twój oddech. Nie ma przesady w stwierdzeniu, że granicą ciebie jest granica twoje­go oddechu. Gdy granica rozszerza się i sięga twoich stóp, gdy twój oddech niemal dotyka stóp - nie fizycznie, lecz w sensie psycho­logicznym -wtedy masz do dyspozycji całe swoje ciało. Po raz pier­wszy stanowisz całość, jeden kawałek, jedność.

Odczuwaj coraz więcej stopami. Czasami po prostu stój na
ziemi bez butów i czuj chłód, miękkość, ciepło. Cokolwiek zie­-
mia ci w danej chwili daje, poczuj to i po-
Granicą ciebie jest granica zwól temu przez ciebie przepłynąć. Pozwól
twojego oddechu. też swojej energii wpłynąć do ziemi. Bądź

z ziemią w kontakcie. Jeśli jesteś połączony z nią, jesteś połączony z życiem. Jeśli jesteś połączony z ziemią, jesteś połączony ze swoim ciałem. Jeśli jesteś połączony z ziemią, staniesz się wrażliwy i skoncentrowa­ny - a tego właśnie potrzebujesz.

Świadomość hara

Gdy nie masz nic do roboty, po prostu usiądź w ciszy, zagłęb się w sobie i skup na brzuchu - na centrum, zwanym hara, pięć cen-

Oko cyklonu 1 77

tymetrów pod pępkiem - i pozostań tam. Doprowadzi to do sil­nego ześrodkowania twoich energii życiowych. Wystarczy, abyś skupił na nim uwagę, a już zacznie działać. Poczujesz, jakby ca­łe życie poruszało się wokół tego centrum.

To w hara życie rozpoczyna się i kończy. Wszystkie inne ośrodki energetyczne naszego ciała znajdują się daleko; hara jest dokładnie w centrum. To tu jesteśmy zrównoważeni i zakorze­nieni. Dlatego gdy człowiek zdaje sobie sprawę z istnienia ha­ra, zaczyna się dziać wiele rzeczy, np. im bardziej pamiętasz o ha­ra, tym mniej myślisz. Automatycznie będziesz myślał coraz mniej, ponieważ energia nie będzie płynąć do głowy, lecz do hra. Im więcej myślisz o hara, im bardziej się w nim koncentru­jesz, tym większa dyscyplina narasta w tobie. Przychodzi to na­turalnie; nie forsuj tego. Im większą masz świadomość ośrodka hara, tym mniej będziesz bał się życia i śmierci, ponieważ to on jest ośrodkiem życia i śmierci.

Gdy się z nim zestroisz, będziesz mógł żyć odważnie. Wypły­wa z niego odwaga - mniej myślenia, więcej ciszy, mniej momen­tów niekontrolowanych, naturalna dyscyplina, odwaga, zakorze­nienie i ugruntowanie.

Nocna przystań

Jeśli czujesz w sobie rozchwianie w lewo i w prawo i nie wyczu­wasz, gdzie znajduje się twój środek ciężkości, oznacza to, że straciłeś kontakt z ośrodkiem hara. Musisz go odzyskać.

Wieczorem połóż się przed snem na łóżku, ułóż dłonie pięć centymetrów poniżej pępka i delikatnie naciskaj. Zacznij oddy­chać głęboko. Poczujesz, jak centrum to przesuwa się w górę i w dół wraz z oddechem. Skup w nim całą swoją energię, tak jakbyś się kurczył do rozmiarów tego niewielkiego ośrodka


178 Apteko dla duszy

skoncentrowanej energii. Rób to przez dziesięć, piętnaście mi­nut i zaśnij.

Możesz też zasnąć w trakcie ćwiczenia - bardzo dobrze. Wtedy przez całą noc utrzyma się to ześrodkowanie. Raz za ra­zem nieświadomość porusza się i koncentruje w tym miejscu. Dzięki temu przez całą noc bez twojej wiedzy na wiele sposo­bów będziesz nawiązywał z nim kontakt.

Rano, w momencie, w którym poczujesz, że sen się skończył, nie otwieraj oczu. Ponownie ułóż dłonie [poniżej pępka], nacis­kaj i oddychaj. Ponownie poczuj punkt hara. Rób tak przez dziesięć, piętnaście minut przed wstaniem. Powtarzaj ćwiczenie każdej nocy i każdego ranka. Po trzech miesiącach poczujesz się ześrodkowany.

Posiadanie centrum jest sprawą zasadniczą. Bez niego czło­wiek czuje się rozczłonkowany. Nie jest scalony, jest jak huśtaw­ka - zbiorowisko kawałków, a nie jedność, nie gestalt. To bycie w kiepskiej formie - bez centrum człowiek może się jakoś po­wlec przez życie, ale nie może kochać. Bez centrum jesteś w sta­nie wykonywać rutynowe czynności, ale nigdy nie będziesz krea­tywny. Będziesz żył minimalnie; maksimum nie będzie dla ciebie dostępne. Jedynie dzięki ześrodkowaniu człowiek może żyć w pełni, sięgać zenitu, szczytu, punktu kulminacyjnego - a tyl­ko to jest życiem, prawdziwym życiem.

Aura ochronna

Każdej nocy przed snem usiądź na łóżku i wyobrażaj sobie au­rę - trzydzieści centymetrów dookoła swojego ciała i o tym sa­mym kształcie co ono - otaczającą i chroniącą cię. Stanie się ona twoją tarczą. Rób to przez cztery, pięć minut i, wciąż ją czując, idź spać. Zaśnij, wyobrażając sobie aurę jak otulający cię koc.

179

Oko cyklonu

Nie przeniknie do ciebie napięcie z zewnątrz, nie dostaną się myśli ani żadne zewnętrzne wibracje. Czując aurę, zaśnij.

Musi to być ostatnia rzecz, którą robisz wieczorem. Później po prostu zasypiaj, tak żeby wyobrażenie trwało nadal w twojej podświadomości. To wszystko. Cały mechanizm opiera się na wy­obrażeniu sobie aury i pójściu spać. Gdy napływa sen, odrobi­na wyobrażenia utrzymuje się nadal. Zasypiasz, ale to wyobra­żenie wnika do twojej podświadomości. Wtedy uzyskuje olbrzymią siłę i energię.

Nie umiemy bronić się przed innymi. Są oni obecni nie tyl­ko fizycznie, ale przesyłają do nas również swoje emocje. Jeśli mija cię ktoś zdenerwowany, czujesz, że wysyła strzały swojego napięcia - nie wymierzone konkretnie w ciebie, ale po prostu je wysyła. Nie jest tego świadomy, nie robi tego celowo. Musi pozbyć się napięcia, ponieważ czuje się zbyt obciążony. Jeśli te­go nie zrobi, zwariuje. To nie on zadecydował, że pozbędzie się napięcia; ono samo się wylewa. Jest go zbyt dużo, człowiek nie może go już pomieścić, więc zaczyna się ono uwalniać.

Ktoś cię mija i wyrzuca z siebie złość. Jeśli jesteś podatny i nie masz ochronnej aury... a medytacja sprawia, że człowiek staje się podatny, bardzo podatny. Więc kiedy jesteś sam, to wszystko w porządku. Kiedy otaczają cię medytacyjnie nasta­wieni ludzie, wszystko w porządku. Ale gdy wyjdziesz do świa­ta, gdy jesteś na targowisku, a ludzie nie są medytacyjni, są bardzo spięci i podenerwowani, myślą o tysiącu spraw - ty zaczynasz je chłonąć i jesteś bezbronny. Medytacja sprawia, że człowiek staje się miękki, więc cokolwiek pojawia się na drodze, może przeniknąć do wnętrza.

Dlatego po medytacji człowiek powinien wytwarzać aurę ochronną. Czasami dzieje się to automatycznie, czasami nie. Jeśli nie przychodzi automatycznie, musisz nad nią popracować.


180 Apteka dla duszy

Pojawi się w ciągu trzech miesięcy. W czasie od trzech tygodni do trzech miesięcy zaczniesz czuć się bardzo, bardzo silny. Za­sypiaj więc, myśląc o niej.

Rano pierwszą myślą również powinna być aura. W chwili przebudzenia nie otwieraj od razu oczu. Po prostu poczuj chro­niącą cię aurę, która otacza twoje ciało. Rób to przez cztery, pięć minut przed wstaniem. Pamiętaj o aurze, gdy się kąpiesz i gdy pijesz herbatę. W dzień, gdy tylko będziesz miał czas - siedząc bezczynnie w samochodzie, w pociągu czy w biurze - odpręż się. Przez krótką chwilę znów ją poczuj.

Być może po upływie trzech tygodni, a na pewno nie dłu­żej niż po trzech miesiącach zaczniesz odczuwać ją niemal jak namacalną powłokę. Będzie cię otaczać, a ty poczujesz, że możesz przejść teraz przez tłum i pozostać nieporuszony, nie­tknięty. Sprawi to, że poczujesz się niezwykle szczęśliwy, ponie­waż od teraz twoimi problemami będą tylko twoje problemy, nie cudze.

Łatwo jest rozwiązać własne problemy, ponieważ są włas­ne. Kłopot pojawia się, gdy wciąż wnikają w ciebie problemy in­nych; nie możesz ich rozwiązać, bo nie należą do ciebie.

Spróbuj wytworzyć ochronną aurę, a zrozumiesz ją i jej dzia­łanie. Zobaczysz, że jesteś pod całkowitą ochroną. Dokądkol­wiek pójdziesz, różne sygnały będą się ku tobie kierować, ale zo­staną zawrócone, nie dotkną cię.

Sztuka równowagi

Prawa i lewa półkula twojego mózgu - tak jak wszystkich innych osób - działają niezależnie, ale gdy wpływ medytacji będzie wyjątkowo silny, niezależność i różnice mogą zostać wyolbrzy­mione.

181

Oko cyklonu

Usiądź cicho w samotności i [łagodnie] uciskaj oczy. Nacis­kaj gałki oczne*, dopóki nie zobaczysz światełek. Nie rób tego nazbyt mocno, ale odrobina bólu jest dozwolona. Obserwuj te światełka. Pomoże to ci wyprostować wiele spraw.

Rób tak cztery, pięć minut - naciskaj oczy - potem zrelak­suj się na pięć minut i znów naciskaj. Wykonuj ćwiczenie przez czterdzieści minut, a następnie ochłodź oczy zimną wodą. Za­mknij je i poczuj chłód.

Postępuj tak przez piętnaście dni. Ćwiczenie to ułoży wiele spraw w mózgu. Poczujesz się zdrowszy psychicznie i wewnę­trznie poukładany.

Być tutaj

Wraz z rozwojem twojej świadomości zacznie zmieniać się świat wokół ciebie. Nie musisz niczego robić bezpośrednio, wszystkie zmiany zajdą niemal same. Jedynym, co musisz zrobić, jest sta­ranie o więcej świadomości.

Stawaj się coraz bardziej świadomy wszystkiego, co robisz. Chodząc, rób to świadomie, skup całą swoją uwagę na chodze­niu. Jest ogromna różnica między chodzeniem nieświadomym a świadomym. Zmiana jest radykalna. Może nie być widoczna z zewnątrz, ale wewnątrz przeniesie cię w zupełnie inny wymiar.

Spróbuj prostych czynności, np. poruszanie ręką może być czynnością czysto mechaniczną. Zacznij ruszać ręką świadomie, powoli, powoli, czując to i patrząc na to od wewnątrz.

Nawet najmniejszy gest prowadzi pod drzwi boskości, ponie­waż dzieje się cud. Jest to jedna z największych tajemnic, któ­rych nauka nie była w stanie zgłębić. Decydujesz, że chcesz po-

* Oczy powinny być zwrócone w górę lub w bok, by nie uciskać źrenic! (przyp. red. pol.)


182

Apteka dla duszy

Oko cyklonu

183



ruszyć ręką, a ona cię słucha. Jest to cud, ponieważ to kontakt świadomości z materią (...), a nawet więcej: to posłuszeństwo ma­terii wobec świadomości. Nie znaleziono jeszcze mostu. To jak magia. Przewaga umysłu nad materią - na tym polega magia. Ro­bisz to przez cały dzień, ale nie jest to świadome; inaczej w tym prostym geście pojawiłaby się w tobie wspaniała medytacja. To w ten sposób boskość kieruje całą egzystencją. Więc chodząc, sie­dząc, słuchając czy rozmawiając, pozostawaj świadomy.

Pozbierać się w całość

Z każdym wydechem mów „jeden". Gdy wydychasz powie­trze mów „jeden"; wdychając nie mów niczego. Wydychaj, mówiąc „jeden"; wdychaj i nie mów nic. Czyli z każdym wy­dechem mów po prostu: „jeden... jeden... jeden..." Nie tyl­ko mów, ale również poczuj, że całość stworzenia jest jedno­ścią. Nie powtarzaj bezmyślnie, poczuj to - mówienie słowa „jeden" w tym pomoże.

Rób tak codziennie przez dwadzieścia minut. Niech nikt ci wtedy nie przeszkadza. Możesz otworzyć oczy i spojrzeć na ze­garek, ale nie nastawiaj budzika. Wszystko, co może wybić cię z rytmu, jest niedobre, więc pozbądź się z pokoju telefonu i niech nikt nie puka do drzwi. Przez te dwadzieścia minut musisz być całkowicie zrelaksowany. Jeśli otacza cię zbyt duży hałas, sko­rzystaj z zatyczek do uszu.

Wypowiadanie „jeden" przy każdym wydechu bardzo cię uspokoi, wyciszy, sprawi, że poczujesz się scalony. Rób to w cią­gu dnia, nigdy w nocy, inaczej zakłócisz sen, ponieważ zrelak­sujesz się tak bardzo, że odechce ci się spać. Poczujesz się świe­żo. Najlepiej rób to rano, ewentualnie po południu, ale nigdy późnym wieczorem.

Tajemnica Lao-cy

Wyjawię wam teraz sekretną sutrę Lao-cy. Nie jest ona nigdzie spisana, lecz przez wieki jego uczniowie przekazywali ją sobie ustnie. Sutra ta dotyczy sposobu medytacji.

Lao-cy powiada: Usiądź ze skrzyżowanymi nogami. Poczuj się tak, jakby wewnątrz ciebie była szalkowa waga. Obie jej sza­le znajdują się w okolicy twoich piersi. Wskazówka - między oczyma, tam, gdzie zlokalizowane jest trzecie oko. Sprężynki wa­gi są umieszczone w twoim mózgu. Zachowuj świadomość tej wagi przez dwadzieścia cztery godziny i dbaj o to, by obie sza­le były wciąż na tym samym poziomie, a wskazówka znajdowa­ła się dokładnie na środku. Jeśli umiesz utrzymać ją w równo­wadze, zakończyłeś podróż.

Ale jest to bardzo trudne. Zauważysz, że przy najmniejszym oddechu szale zaczynają drgać. Siedzisz w ciszy - nagle ktoś wchodzi do pokoju i szalki zaczynają poruszać się w górę i w dół. Lao-cy mówi: „Zrównoważ świadomość. Przeciwieństwa po­winny być sobie równe, a wskazówka powinna pozostać na środ­ku. Nieważne, czy życie przyniesie radość czy smutek, światło czy ciemność, honor czy poniżenie, pamiętaj o równowadze we­wnętrznej i zachowuj ją".

Pewnego dnia osiągniesz doskonałą równowagę, w której nie ma życia, ale jest egzystencja, nie ma fal, ale ocean, nie ma „ja", ale jest wszystko.

Wyobrażaj sobie Buddę we wnętrzu siebie

Powinieneś znaleźć na to czas przynajmniej raz dziennie. Mo­że to być każda pora, kiedy tylko będziesz mógł, ale dobrze


184 Apteko dla duszy

mieć wtedy pusty brzuch. Gdy brzuch jest pusty, masz więcej energii. Nie chodzi o to, by być głodnym, ale żołądek nie powi­nien być napchany. Może to więc być w dwie, trzy godziny po jedzeniu. Natomiast filiżanka herbaty nie szkodzi, może być nawet korzystna.

Po drugie, jeśli możesz wziąć kąpiel tuż przedtem, będzie to bardzo pomocne. Zrób sobie gorącą kąpiel, a potem zimny pry­sznic. Najpierw wymocz się w gorącej wodzie, potem weź zim­ny, dwuminutowy prysznic. Zakończ prysznicem - to świetnie cię przygotuje.

Następnie weź filiżankę herbaty i usiądź wygodnie. Jeśli sie­dzisz na podłodze, możesz wziąć poduszkę, tak będzie dobrze. Jeśli jest to dla ciebie trudne lub pozycja ci nie odpowiada, mo­żesz siedzieć na krześle.

Odpręż całe ciało i skoncentruj się na środkowej części tu­łowia, gdzie kończą się żebra i zaczyna brzuch. Mając oczy za­mknięte, wyobraź tam sobie niewielką figurkę Buddy, jej zarys. Dla ułatwienie możesz mieć obok siebie zdjęcie takiej figurki.

Wyobraź sobie, że jest zrobiona ze światła i biją od niej pro­mienie. Daj im się wciągnąć, tak żebyś łatwo mógł zagłębić się w światło... promienie wypełniają całe twoje ciało.

Jeśli możesz usiąść na podłodze w pozycji Buddy, zrób to, ponieważ wtedy figurka i twoja pozycja będą do siebie pasować. Promienie rozprzestrzeniają się i całe ciało wypełnia się świat­łem. Następnie promienie wychodzą poza ciało, zaczynają do­tykać sufitu i ścian i wkrótce wydostają się z pokoju, sięgają co­raz dalej i dalej. Pozwól, by po piętnastu minutach objęły cały wszechświat. Niech sięgną tak daleko, jak tylko potrafisz sobie wyobrazić.

To wytworzy ogromny spokój. Pozostań w tym stanie przez dziesięć minut: cały wszechświat wypełniony promieniami, któ-

<^n. Oko cyklonu 185

rych źródłem jest twoje serce. Utrzymaj ten stan, myśl o nim, poczuj promienie - trwaj tak przez dziesięć minut. Cały wszech­świat jest wypełniony tymi promieniami.

Potem powoli zacznij się kurczyć, w takim samym tempie, w jakim się rozrastałeś. Wróć do swojego wewnętrznego Bud­dy - kilkucentymetrowej świetlistej figurki.

Następnie pozwól jej gwałtownie zniknąć. O to właśnie cho­dzi, oto punkt kulminacyjny tego procesu. Pozwól jej nagle znik­nąć, tak aby został tylko jej obraz w negatywie. Tak jak wtedy, gdy zbyt długo patrzysz przez okno, zamykasz oczy i widzisz obraz okna w negatywie. Oto jest figurka Buddy, pełna światła - i nagle, niespodziewanie pozwól jej zniknąć. Pojawi się ciem­na figurka, figurka w negatywie, pustka. Utrzymaj ten obraz przez pięć do dziesięciu minut - tę dziurę, tę pustkę.

Na pierwszym etapie, gdy promienie zaleją cały wszechświat, poczujesz wspaniały spokój, jakiego być może nigdy wcześniej nie czułeś, oraz wzrastanie. Będziesz miał wrażenie, że stałeś się ogromny i mieścisz w sobie cały kosmos.

W drugim etapie zamiast spokoju poczujesz błogość. Gdy fi­gurka Buddy zamieni się w negatyw, gdy zniknie całe światło, pojawi się ciemność i cisza, bez żadnego powodu poczujesz bło­gość! Poczujesz się doskonale - utrzymaj to.

Cały proces ma trwać nie więcej niż czterdzieści pięć do sześćdziesięciu minut.

Możesz to robić w nocy, leżąc w łóżku przed zaśnięciem; to najlepsza pora. Wykonaj ćwiczenie, a potem po prostu zaśnij, tak aby stan ten utrzymał się w tobie przez całą noc. Wiele ra­zy w twoich snach będzie pojawiać się ta figurka Buddy. Wiele razy w snach będziesz odczuwał te promienie. Rano poczujesz, że twój sen miał zupełnie inną jakość. Nie był to tylko sen. By­ło tam obecne coś o wiele bardziej pozytywnego niż sen, było


186 Apteka dla duszy

tam coś innego. Obudzisz się odmłodzony, bardziej świadomy, pełen szacunku dla życia.

Znajdź wewnętrzny punkt zerowy

Zanim zaczniesz spać, leżąc z zamkniętymi oczami na łóżku, wy­obraź sobie tablicę, tak czarną jak to tylko możliwe. Następnie ujrzyj na niej trzykrotnie cyfrę „3". Zobacz ją po raz pierwszy i ze­trzyj; po raz drugi i znów zetrzyj; po raz trzeci i zetrzyj. Później trzykrotnie wyobraź sobie cyfrę „2". Następnie cyfrę „1" też trzy razy. Później trzy razy „0". Gdy dojdziesz do trzeciego zera, po­czujesz niezwykłą ciszę, jakiej nigdy wcześniej nie zaznałeś.

Pewnego dnia poczujesz absolutną ciszę, tak jakby cała eg­zystencja znikneła i nic nie pozostało. Będzie to wspaniały mo­ment.

Zatem gdy kładziesz się spać wieczorem, przejdź przez ten nieskomplikowany proces - już będąc w łóżku - ale pamiętaj, że musisz go dokończyć, ponieważ jedynie wtedy da ci on ogrom­ną ciszę. Jest prosty i nie zajmie więcej niż dwie, trzy minuty, ale można zasnąć, zanim się go ukończy. Spróbuj dojść do koń­ca, nie śpij - musisz dojść do trzeciego zera. Nie spiesz się, rób to powoli i z uczuciem.

187

OSHO International Foundation o autorze

Nauki Osho nie poddają się kategoryzacji. Dotyczą wszy­stkich aspektów życia począwszy od indywidualnych po­szukiwań sensu ludzkiej egzystencji aż po najważniejsze wyda­rzenia społeczne i polityczne. Osho nie pisał książek. Jednak przez ponad 35 lat rozmawiał z ludźmi i wygłaszał wykłady na wielu międzynarodowych spotkaniach, pozostawiając po sobie tysiące godzin nagrań na kasetach audio i wideo. Książki są re­zultatem ich transkrypcji.

Osho został uznany przez londyński „Sunday Times" za jed­ną z 1000 osób, które wywarły największy wpływ na XX wiek. Amerykański pisarz Tom Robbins uznał go za „najbardziej nie­bezpiecznego człowieka od czasów Jezusa Chrystusa".

Za cel swej działalności Osho uznał stworzenie warunków dla narodzin nowego typu człowieka - „Buddy Zorby" - który łą­czyłby w sobie wyciszoną duchowość Gautamy Buddy z umie­jętnością korzystania ze wszelkich uciech życia na wzór Greka Zorby. Przez wszystkie jego prace przewija się wątek połącze­nia odwiecznej mądrości Wschodu z najwyższym potencjałem nauki i technologii stworzonym przez Zachód.


188

Osho International Foundation o autorze

189



Osho znany jest także ze swego rewolucyjnego wkładu do wiedzy o wewnętrznej przemianie człowieka, przede wszystkim z podejścia do medytacji, które uwzględnia zwiększone tempo współczesnego życia. Jego „medytacje aktywne" pozwalają po­zbyć się zgromadzonego w ciele i umyśle stresu, dzięki czemu człowiek może łatwiej doświadczać stanu rozluźnienia i wolno­ści od myśli.

Dla czytelników dostępne są dwie jego prace autobiografi­czne: Autobiography oj a Spiritually Incorrect Mystic oraz Glip-ses ofa Golden Childhood.

Więcej informacji na stronach

www.0sho.com

Jest to bogata witryna internetowa, opracowana w kilku wersjach językowych, pozwalająca m.in. na zwiedzanie on-line ośrodka Meditation Resort, a także zapoznanie się z kalendarzem kursów, katalogiem publikacji książkowych i au­dio, listą ośrodków informacyjnych Osho na świecie oraz urywkami wypo­wiedzi Osho.

Osho International, New York

e-mail: oshointernational@oshointernational.com

www.osho.com/oshointernational

Ośrodek medytacyjny OSHO

OSHO Meditation Resort jest znakomitym miejscem na waka­cje, podczas których ludzie mogą doświadczyć nowej drogi ży­cia pełnego energii, odprężenia i zabawy. Położony w Punie, około 150 km na południowy wschód od Bombaju, ośrodek ofe-

ruje różnorodne zajęcia dla tysięcy osób, które przybywają do nie­go z ponad stu krajów. Puna - pierwotnie letnia rezydencja ma­haradżów oraz brytyjskich kolonialistów w Indiach -jest dzisiaj prężnym nowoczesnym miastem, siedzibą szkół wyższych i za­awansowanego technologicznie przemysłu. Meditation Resort rozciąga się na 16 hektarach zadrzewionego podmiejskiego te­renu, zwanego Koregaon Park. Ośrodek oferuje pewną liczbę miejsc noclegowych we własnym Domu Gościnnym (Guesthou-se), a otaczające go hotele i kwatery prywatne zapewniają moż­liwość pobytu trwającego od kilku dni do wielu miesięcy.

Zajęcia prowadzone w ośrodku opierają się na wizji Osho no­wego typu człowieka, który jest zdolny zarówno do twórczego działania w codziennym życiu, jak i do relaksu w ciszy oraz me­dytacji. Większość zajęć odbywa się w nowoczesnych, klimaty­zowanych budynkach. Na zajęcia składają się rozmaite sesje in­dywidualne, kursy i warsztaty w zakresie tematycznym od sztuk kreatywnych po holistyczne leczenie, przemianę osobistą, wie­dzę ezoteryczną, zen w sporcie i odpoczynku, problemy inter­personalne czy przełomowe etapy życia u kobiet i mężczyzn. In­dywidualne sesje oraz warsztaty grupowe odbywają się przez cały rok równoległe z planowymi codziennymi medytacjami. Ka­wiarnie i restauracje zlokalizowane na otwartym powietrzu na terenie ośrodka serwują dania kuchni indyjskiej oraz wybór dań międzynarodowych, korzystając z organicznie hodowanych ja­rzyn we własnym gospodarstwie rolnym. Ośrodek korzysta ró­wnież z własnego źródła bezpiecznej, filtrowanej wody.

www.osho.com/resort



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Osho Apteka dla duszy
OSHO Apteka dla duszy
Osho - Apteka dla duszy, ♥ 03. Metody samoleczenia i terapie alternatywne
Osho Apteka dla duszy
Apteka dla duszy Osho
Balsam dla duszy opowiadanie 1
ciało więzeniem dla duszy Platon
Jak wielkim szczęściem dla duszy jest godne przyjmowanie Boga w Komunii św
Runy serca i myśli, Dla DUSZY
Balsam dla duszy opowiadanie 2
Z książeczki SZCZĘŚCIOSAN Witaminy dla duszy Bettiny Burghof
Ja nie potrzebuję Boga-rózne wierszyki, Balsam dla Duszy
list do ojca, Przydatne tematy dla duszy
13 MODLITWA TLENEM DLA DUSZY
Tabliczka Oui-ja, Dla DUSZY
S O S W B I B L I I, Balsam dla Duszy
Jak wielkim szczęściem dla duszy jest godne przyjmowanie Boga w Komunii św

więcej podobnych podstron