Bohaterowie Sanctuarium
część trzecia - „Spotkanie po latach”
Promienie słońca padały na drogę biegnącą przez wielki las. Światło przedzierało się przez gęstą koronę drzew tworząc złociste strumienie które oświetlały ponure wnętrze lasu. Poza lasem na wzgórzu majaczył wielki zamek ze strzelistymi wieżami. Drogą podążała trójka osób. Widać było że są okropnie zmęczeni.
Daleko jeszcze ? - zapytał wysoki mężczyzna ubrany w połyskującą zbroję - Już nie mogę.
Niedaleko - odparł białowłosy mężczyzna o wyrazie twarzy mogącej przyprawić o zawał - Zamek jest zaraz za lasem, na wzgórzu.
Nie mogę... - stęknał rycerz - Ta zbroja mnie dobija.
Wytrzymasz jeszcze - odezwała się czarnowłosa kobieta - Niebawem sobie odpoczniesz.
A nie mogłabyś nas teleportować do zamku ? Byłoby szybciej i przyjemniej - zapytał paladyn ale momentalnie został spiorunowany wzrokiem przez czarodziejkę.
Nie będę marnowała energii magicznej na takich obiboków jak wy !! Zostawiliście taki chlew w karczmie, że aż za łeb rwało. Trochę się pomęczycie to może wam wyjdą z głowy takie zachowania !!
Mężczyźni spuścili głowy. Białowłosy chrząknał.
Przyganiał kocioł garnkowi - mruknał do paladyna - Myślałby kto że ona taka święta. Tak samo winna jak my.
Paladyn pokiwał ze zrozumieniem głową i skupił się na tym jak nie ugotować się z gorąca w swojej zbroi. Białowłosy tymczasem wbił wzrok gdzieś wysoko ponad koronę drzew, wypatrując nie wiadomo czego. Podróżnicy wyszli z lasu. Uderzyła ich fala gorąca. W lesie było w miarę znośnie, natomiast poza nim gdzie nie było się gdzie schronić, słońce wypalało mózg. Paladyn stęknął jeszcze potężniej i zrobił się czerwony na twarzy.
Zaraz kipnę, jak słowo daję. Ten cholerny upał jest nie do zniesienia - powiedział wycierając spocone czoło - Yennefer, zlituj się. Nie dojdę tam o własnych siłach. Poratuj portalem.
Czarodziejka odwróciła się i spojrzała wymownie na paladyna. Westchnęła.
Niech ci będzie - mruknęła gniewnie
Skineła ręką. Powietrze zatrzeszczało i utworzył się niebieskawy wir. Ze środka buchnęło zimne powietrze. Paladyn wstał i zaczął delektować się zimnym powiewem który bił go w twarz.
Od razu lepiej - jego twarz przybrała ponownie prawidłowy wygląd.
Paladyn wszedł do portalu, zaraz za nim podążył białowłosy a na końcu Yennefer. Wir zamknał się. Otworzył się ponownie na dziedzińcu zamku. Siedziby czarodziejek Zan Esu. Powitała ich sama Elsa oraz kilka innych czarodziejek. Tan Biały gdy ujrzał Elsę wystąpił do przodu, ukłonił się i uśmiechnął debilnie, patrząc czarodziejce prosto w oczy. Elsa spojrzała na niego przenikliwie i uśmiechając się z wyraźną ironią zwróciła się do paladyna:
Tan Biały.... - syknęła - Jestem niezmiernie rada, że cię widzę. Jak się czujesz ? Już ci lepiej ?
O tak... - zakwilił kretyńsko rycerz - My paladyni mamy to do siebie że szybko dochodzimy do siebie. Bardzo szybko.
Właśnie widzę - odparła czarodziejka - Wypada mi tylko pogratulować zdrowia i wytrzymałości.
Dziękuję - odparł paladyn wyraźnie dumny z siebie
Dobra, koniec tej rozmowy - ucięła Yennefer - Moja droga, zaprosisz nas do środka czy mamy tak sterczeć na tym upale ?
Ależ oczywiście wejdźcie - zreflektowała się Elsa - Zapraszam do środka.
Yennefer pierwsza przeszła przez mosiężne drzwi prowadzące do wnętrza zamku. Za nią podążył Tan Biały, który cały czas nie spuszczał wzroku z Elsy i rzucał jej prowokujące spojrzenia. Czarodziejka nie pozostwała mu dłużna. Ostatni szedł białowłosy. Elsa spojrzała na niego badawczym wzrokiem, na co mężczyzna odpowiedział takim uśmiechem, że czarodziejkę przeszły ciarki po plecach. Po czym zatrzymał się i rzekł:
Miło cię widzeć Elso, ponownie.. - rzekł i delikatnie chwycił jej rękę aby ją pocałować.
Tak...miło cię widzieć Kane, - odparła i cofnęła ucałowaną rękę.
Nie spodobało jej się to, ale nie okazała tego. Ręka Kane'a była nieprzyjemna i niesamowicie zimna. Nie lubiła, gdy nekromanta przy formalnych spotkaniach z szacunku całował ją w rękę. Czarodziejka trochę na siłę uśmiechnęła się i gestem zaprosiła nekromantę do środka. Kane podniósł wzrok, spiorunował czarodziejkę swoim makabrycznym spojrzeniem i wszedł do środka. Elsa podążyła za nim. Cała czwórka podążyła do wielkiej sali. Elsa rozkazała młodszej czarodziejce aby zaprowadziła gości do pokoji. Kane wraz z Tanem Białym wylądowali razem w komnacie przypominającej więzięnną celę. Wywołało to nieopisane oburzenie paladyna który klął w żywy ogień. A wściekł się jeszcze bardziej gdy zobaczył komnatę Yennefer. Była ona tak wspaniała że Tanowi żyły na czole nabrzmiały jak postronki i gdyby w porę Kane go nie powstrzymał paladyn najprawdopodobniej rozniósł by ten cały zamek w pył. Oczywiście nekromancie nie przeszkadzały warunki w jakich przyszło mu być goszczonym a to z tego powodu iż gdy mieszkał wraz z nekromantami warunki były jeszcze gorsze. Tak więc można powiedzieć że jak dla niego był to nawet swego rodzaju luksus. Po obiedzie wszyscy zajęli się swoimi sprawami. Yennefer wzięła udział w tajnym zgromadzeniu czarodziejek na które z wiadomych względów ani paladyn ani nekromanta nie zostali zaproszeni. Tan Biały zaraz po obiedzie wybrał się na poszukiwania swoich kompanów. Znalazł ich w przyzamkowym ogrodzie gdzie wszyscy leżeli do góry brzuchem i nadzwyczajniej w świecie się obijali. Gdy zobaczyli Tana tak bardzo się ucieszyli że postanowili to uczcić. Najmłodszy z nich został wydelegowany do zamkowej piwnicy aby przynieść coś na wątrobę. Minęła dłuższa chwila zanim paladyn wrócił. Okazało się że ma trochę nadpaloną czuprynę, bowiem zwyczajnie podprowadził z piwnicy dosyć szlachetny trunek, a pilnująca czarodziejka goniąc młodzika pomiędzy beczkami z winem przypiekła go trochę fireballem. Paladyni pochwalili chórem młodego, a jeden z rycerzy stwierdził że : „Wino zdobyte w walce liczy się podwójnie”, no co paladyni chórem przystali i nie tracąc ani chwili zaczęli raczyć się trunkiem. Z kolei Kane, niezamierzał spędzać czasu razem z paladynami. Właściwie nikt nie wiedział co zamierzał nekromanta. I także sam zainteresowany tego nie wiedział. Snuł się trochę bez sensu po zamku, potem wyszedł na dziedziniec i oglądał z podziwem architekturę zamku. Ale szybko się znudził i zdecydował wyjść poza zamek. Przeszedł przez bramę i podążył na niezbyt odległe wzgórze z którego rozciągał się przepiękny widok na okolicę. Ponadto w tym miejscu było w miarę przyjemnie bowiem rosło tam parę drzew które chroniły przed słoncem i dawały cień. Nekromanta usiadł pod jednym z drzew, rozpiał czarny kubrak. Pomimo cienia było okropnie gorąco. Kane spojrzał na okolicę. Wszędzie rozpościerały się lasy. Gdzieś w oddali majaczyła droga kształtem przypominająca wijącego się węża. Nekromanta wbił wzrok w niebo i zamyślił się. Nie myślał o niczym konkretnym. Po prostu cisza i wszechogarniający spokój. Nagle usłyszał kroki. Błyskawicznie odwrócił głowę. To była ona. Neshi. Szła ku niemu, ubrana w krótką, szarą sukienkę. Uśmiechała się. Podeszła do nekromanty i usiadła obok niego.
Witaj Kane - zagadnęła go
Witaj Neshi. Miło jest mi cię widzieć - odparł nekromanta unikając jej wzroku
Tak byłam ciekawa czy pamiętasz jeszcze jak mam na imię. Po tamtym wydarzeniu.....
Jak mogłem nie pamiętać - przerwał jej nekromanta - Ciebie nie sposób zapomnieć.
Czarodziejka zarumieniła się.
Podziwiasz krajobraz ? - zapytała go
Tak jakby - palnął bez sensu - Nie.....nie wiesz przypadkiem o czym rozmawiają na zebraniu loży ? - zapytał niepewnie
Nie - skrzywiła się Neshi i machnęła ręką - Pewnie znowu jakieś ponoć ważne sprawy. Zresztą nie interesuje mnie to.
Nekromanta pokiwał głową w której miał pustkę. Nie wiedział zupełnie o czym rozmawiać. Z sytuacji wybawiła go czarodziejka, jednak w sposób niezupełnie taki jaki by sobie tego życzył.
Kim była ? - zapytała
Kto taki ? - zdziwił się
Zaria - powiedziała wskazując medaliony które zapewne poprzez nieuwagę nekromanty wysunęły się mu zza pazuchy.
Nekromanta westchnał ciężko.
Moja narzeczona. Bardzo dawne czasy.
Co się z nią stało ? - zapytała
Kane wziął do ręki oba medaliony. Jego oczy stały się martwe, bez wyrazu. Nekromanta spuścił głowę.
Przepraszam, nie powinnam była cię o to pytać. Przepr.....
Nie....- zaoponował - To nie twoja wina. Ona.......nie żyje. Zginęła podczas ataku sił ciemności na wioskę. ....to ja ją zabiłem..... - tutaj nekromanta ścisnął oba medaliony - ....mogłem ją ocalić......
To nie twoja wina. Widać tak musiało być. - starała się go pocieszyć
Pewnie tak - nekromanta wbił wzrok gdzieś w dal - Tak musiało być.......A ty Neshi, jak znalazłaś się tutaj, w Zan Esu ?
Zostałam wybrana z kilunastu małych dziewczynek. Rodzice oddali mnie pod opiekę czarodziejek abym mogła rozwijać swoje zdolności. Właściwie zawsze chciałam być czarodziejką żywiołów bo mocno utożsamiałam się z siłami naturą. I moje marzenie się spełniło. A jakie jest twoje marzenie ?
Miałem kiedyś marzenie - odparł Kane - Chciałem mieć rodzinę, kochającą żonę, wieść spokojne życie, bez trosk. Nie spełniło się. Teraz nie żyję już żadnym pragnieniem. I tak już pewnie pozostanie do końca moich dni.
Nie mów tak. Każdy musi mieć jakieś marzenie, jakieś pragnienia skryte głęboko w swojej duszy. Nie można iść przez życie nie mając celu. Na pewno jest coś o czym marzysz.
Hmm...Wiesz, masz rację. Kiedyś chciałem to pragnienie urzeczywistnić ale się nie udało i dobrze wiem że mimo najgłębszych chęci nie uda mi się go zrealizować. Gdyby teraz ktoś mi zaoferował że je spełni, zgodziłbym się bez wahania.
A jakie jest to marzenie ? - zaciekawiła się Neshi
Chciałbym być wolny od moich mocy, moich zdolności przez które straciłem wszystko co kochałem, mocy które wzbudzają nienawiść do mojej osoby. Tak, chciałbym być znów człowiekiem......
Nekromata schował zza pazuchę obydwa medaliony. Neshi patrzyła na niego. Patrzyła wzrokiem pełnym współczucia dla człowieka który nie akceptuje samego siebie, tego kim jest. Kane spojrzał na czarodziejkę, chwycił ją za rękę i zaśmiał się.
No, nie przejmuj się tak bardzo tym co powiedziałem. Przez tyle lat starałem się zaakceptować to kim się stałem. Odwrotu już nie ma. Mówi się trudno.
Podziwiam cię że potrafiłeś żyć z takim ciężarem. Ja bym chyba nie potrafiła.
Czasami było ciężko. Ale to już minęło.
Zadadłą cisza. Nekromanta patrzył cały czas przed siebie, udając że ciekawi go otaczajacy go krajobraz który defacto był nudny jak flaki z olejem.
Gdzie później zmierzacie ? - zapytała - Czy może macie zamiar pozostać tutaj na dłużej ?
Nie wiem - odparł Kane - Yennefer ma do omówienia jakieś ważne sprawy z lożą czarodziejek. Wszystko to będzie uzależnione od tych rozmów.
Rozumiem - odparła Neshi z wyraźnym smutkiem - ooo !! zobacz !! - tutaj czarodziejka wskazałą na gałąź na drzewie. Siedział tam czarny jak smoła ptak. Miał dosyć duży, zakrzywiony dziób. Łypał na nekromantę swoimi ślepiami. - Niesamowite że widzę tego ptaka tutaj !! - zaagerowana czarodziejka cały czas wpatrywała się w zwierzę - Nigdy bym nie przypuszczała że Pare'a zawita na tą ziemię.
...czarna śmierć... - odparł nekromanta wpatrując się w ptaka - Tak brzmi jego prawdziwa nazwa, czyż nie ?
Tak.. - odparła zaskoczona czarodziejka - Chodź „czarna śmierć” to określenie nieprawidłowe. Wymyślone przez zabobonnych wieśniaków.
Pozostaje tylko kwestia czy wymyślone słusznie, czy też nie.... - rzekł Kane - Prawdopodobnie widuje się je w miejscach gdzie rozegra się jakaś tragedia. Widywano je także nad polami bitew. Zwiastują one śmierć i rozpacz...
Co ty sugerujesz ?? - czarodziejka wbiła w nekromantę wzrok
Nic takiego - Kane wzruszył ramionami cały czas patrząc na ptaka który także łypał swoimi ślepiami na kapłana Rathmy. W pewnym momencie ptak zerwał się do lotu i poszybował daleko w stronę chmur.
Jestem ciekawa skąd on się tu wziął - zadumała się Neshi - Ten gatunek zamieszkuje raczej kedżystańską dżunglę a to bardzo daleko stad.
Nekromanta nie odpowiedział. Jego uwagę przykuwało teraz dziwne zawirowanie które pojawiło się na drodze. Nagle powietrze przeciął błysk i na drodze pojawił się niebieskawy wir. Ktoś z niego wyszedł. Szedł niepewnie, zataczając się. Po chwili upadł bezwiednie na ziemię. Nekromanta wytężył wzrok. Po chwili zwrócił się do Neshi:
- Biegnij po Tana i paladynów. Niech zejdą tam na dół - wskazał palcem ścieżkę. Po czym wstał i ruszył zwinnym krokiem na dół.
Wejdź Yennefer, proszę usiądź.
Elsa wskazała czarodziejce miejsce przy rzeźbionym stole dookoła którego siedziało kilka czarodziejek. Yennefer nie znała żadnej z nich. Usiadła na miejscu wskazanym jej przez Elsę. Najstarsza czarodziejka zajęła miejsce na przeciwległym miejscu stołu.
Witam Was wszystkich - rozpoczęła Elsa - A szczególnie ciebie Yennefer. Miło że zechciałaś wziąć udział w naszym zebraniu. A teraz nie przedłużajac zbytnio zacznijmy...
Elsa wyciągnęła rękę i zamruczała zaklęcie. Nad stołem zabłysło światło i pojawiła się pulsująca mapa.
To jest mapa krain Sanctuarium - rzekła czarodziejka - Tutaj jest nasz zakon.
Na mapie pojawił się mały krzyż.
Natomiast tutaj.. - czarodziejka machnęła ręką a na mapie pojawiło się sześć małych, pulsujących na czerwono punktów - To jest sześć portali do kręgów piekielnych....
Służących do przechodzenia do świata piekieł - dokończyła Yennefer
Dokładnie - odparła Elsa - W chwili obecnej działa tylko jeden z nich. Pozostałe zostały zniszczone po tym jak Pan Terroru został unicestwiony przez naszą szanowną koleżankę i jej przyjaciół za co jesteśmy jej dozgonnie wdzięczni. Podobnie zresztą jak cały świat. Natomiast ostatni portal funkcjonuje w pobliżu ruin świątyni Mephista, i jest nadal sprawny, co może oznaczać tylko najgorsze.....
Żadna z czarodziejek nie odpowiedziała. Elsa spojrzała w kierunku Yennefer.
Yennefer ? Nie powiesz nic ?
A cóż mogę powiedzieć ? Wszystkie z nas tu obecnych wiedzą czym to grozi. Nie trzeba chyba tego wyjaśniać.
Zaiste nie trzeba - odparła Elsa - Ale pozostaje jeszcze jedna kwestia. I dotyczy ona ciebie Yennefer.
Przecież właśnie dlatego zostałam tutaj zaproszona czyż nie tak ? A może raczej powinnam użyć słowa „wezwana”.
Możesz to nazwać jak chcesz - wzruszyła ramionami Elsa - Ale zapewne wiesz dlaczego cię tutaj zaprosiłam. Jesteś najlepsza. Nie ma lepszej od ciebie.
Yennefer nie odpowiedziała tylko pociągnęła wzrokiem po siedzącym wokoło czarodziejkach. I ujrzała oczy które wpatrzone były w nią jak w obrazek. Zdawało się że mówiły: „ Ty jesteś najlepsza Yennefer. W tobie nasza nadzieja.” Yennefer westchnęła.
Cóż, jak sądzę nie mam wyjścia - odrzekła - Kontynuuj Elso.
Tak - Elsa odetchnęła z ulgą - Jak już mówiłam działa tylko jeden portal. Znajduje się on w pobliżu ruin świątyni Mephista. Swego czasu skontaktowaliśmy się ze Świętą Akademią Paladynów. Ich główny przywódca, wyraził ogromną chęć eskapady na ten teren. Został tam wysłany niewielki oddział paladynów. Głównie sami młodzicy. Przewodził im jeden z najlepszych paladynów na tej ziemi. Po dotarciu na miejsce miał się z nami skontaktować aby przekazać nam obraz sytuacji, ale coś stanęło na przeszkodzie. Nie wiemy co. Próbowaliśmy ich zlokalizować telekinetycznie ale natrafiałyśmy na jakieś bariery. Bardzo silne. Wczoraj spróbowałyśmy jeszcze raz. Właściwie na chybił trafił postawiliśmy ogromny portal kierując się tylko własnym przeczuciem. I coś się stało. Coś albo ktoś przeszedł przez ten portal. Nie wiemy co to jest. Ale cokolwiek to było może być teraz bardzo blisko......
Nagle drzwi otwarły się z łoskotem, do sali wpadła młoda czarodziejka. Była cała zdyszana.
.......drugi kontyngent...... - wysapała - .....kontyngent.....paladyn......- nie mogła złapać oddechu.
Co się stało ?! - krzyknęła Elsa, wstając gwałtownie od stołu.
Przez drzwi wpadli paladyni, Tan Biały oraz Kane. Trzymali na rękach rosłego mężczyznę w połyskującej zbroi i hełmie który całkowicie zasłaniał mu twarz. Prawa część hełmu była porządnie zdruzgotana i właśnie stamtąd płyneła strużka krwi. Paladyn trzymał się ponadto za lewy bok i jęczał z bólu.
Kto to jest ? - zapytała Yennefer zrywając się gwałtownie z siedzenia.
To jest ......paladyn z drugiego kontyngentu.....- odrzekła młoda czarodziejka która nareszcie złapała oddech - Przynajmniej tak twierdzi.
Połóżcie go na ziemi - zarządziła Elsa - Trzeba mu pomóc !!. Zdejmijcie z niego tą konserwę !!
Paladyni zebrali siły i możliwe delikatnie ściągnęli z jęczącego z bólu paldyna zbroję. Delikatnie zsunełi mu hełm. Paladyn nie był młody. Przez jego twarz przeciagały się zmarszczki na przemian z bliznami. Jego kruczoczarne włosy opadły mu teraz na twarz i zmieszały się z płynącą krwią. Widok był iście nieprzyjemny. Właśnie w tym momencie gdy wszyscy zajęci byli krwawiącym paladynem, nekromanta patrzył na wojownika z niedowierzaniem. Jego oczy płoneły.
Zanieście go do na górę i połóżcie do łóżka. Neshi , Palena chodźcie ze mną ! - zakomenderowała Elsa. Paladyni zabrali rycerza. Kane stał i wpatrywał się cały czas w miejsce gdzie przed chwilą leżał paladyn. Podeszła do niego Yennefer.
O co chodzi ? - zapytała nekromantę kładąc mu rękę na ramieniu
Nekromanta wyrwał się z zadumy.
O co chodzi ? - zapytała jeszcze raz Yennefer - Znasz go ?
Tak - odparł nekromanta - Nie widziałem go ponad dwadzieścia lat. Nie sądziłem że może żyć. Nikt przecież nie przeżył tej rzezi.....
Tutaj nekromanta odwrócił się i wyszedł z sali.
Nastał wieczór. Nekromanta przeszedł cicho przez korytarz. Lata treningu pod okiem nekromantów wyuczyły w nim zdolność bezszelestengo poruszania się w ciemnościach. Bezszelestnie pojawił się przed komnatą gdzie znajdował się ranny paladyn. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Mrok rozświetlał tylko mały ogarek leżący na małym stoliku niedaleko łóżka w którym leżał paladyn. Miał obandażowaną głowę. Nekromanta domknął drzwi, zbliżył się do łóżka paladyna. Spojrzał na niego.
Tyle lat minęło - powiedział do siebie patrząc na twarz wojownika - ale nic się nie zmieniłeś
W tym momencie paladyn poruszył się i otworzył oczy. Z trudnością odwrócił głowę i spojrzał na nekromantę swomi przenikliwymi oczyma. Kane był przygotowany na to że wojownik go nie pozna. Jednak się mylił.
Kane ? Czy to ty ? - zapytał paladyn wytężając wzrok - Nie może być. To jednak ty.
Tak Elrond. To ja. Twój przyjaciel.
Wiedziałem że nie mają racji. Mówili że nikt nie przeżył. Ale wiedziałem że ty dałeś sobie radę. Ty nie mogłeś zginać.
Paladyn z trudem usiadł na łóżku. Dopiero teraz nekromanta zauważył że Elrond ma potworną ranę na lewym boku. Rycerz zmierzył Kane'a wzrokiem. Długo wpatrywał się na pierścień nekromanty przedstawiający malutką czaszkę. Po chwili rzekl do Kane'a:
Widzę że dokonałeś wyboru - rzekł i spojrzał nekromancie w oczy
Dokonałem - odparł nekromanta - Można powiedzieć że nie miałem innej alternatywy.
Nie ważne - uśmiechnał się Elrond - Ważne jest to że żyjesz. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. To że po tylu latach widzę znajomą twarz.
Ja także - uśmiechnał się nekromanta - Powiedz mi kto cię tak urządził ?
Jakiś półinteligentny demon - zaśmiał się paladyn - Ale mnie nie dobił, bo mu to wyperswadowałem mieczem przez czoło do potylicy.
Zawsze miałeś poczucie humoru. Dosyć przyciężkie.
Ja się nie zmieniłem. A ty dopiąłeś swego. Chciałeś być magiem to jesteś, choć to specyficzny rodzaj magii. Dosyć przyciężki.
Nekromanta zaśmiał się. Paladyn ryknał także śmiechem ale zaraz złapał się za bok i zwinał się z bólu. Dopiero teraz nekromanta zauważył że paladyn chwycił za lewy bok prawą ręką. Lewa była nieruchoma.
Czy to..... ?
Tak - odparł beznamiętnie paladyn - Paraliż. I to wredny bo postępujący. Ten skurwiel był cienki w walce ale miał chyba jakiś jad czy coś równie wrednego. Zahaczył mnie pazurem. A efekt widać.
A czarodziejki coś powiedziały ? Można to uleczyć ?
Niestety nie - odparł paladyn - W najlepszym wypadku paraliż obejmie ciało od szyi w dół. A w najgorszym.....No cóż już chyba wiesz.
Te chochsztaplerki potrafią tylko gadać. Żadnego działana !! - wybuchnął Kane.
Nekromanta sięgnał za pazuchę i wyciągnał jakieś ziele.
Masz, przeżuj i połknij. Może pomoże.
Co to takiego ? - Elrond wziął do ręki roślinę i obejrzał podejrzliwie.
Nie gadaj tylko żuj.
Paladyn usłuchał. Po chwili odezwał się:
To chyba działa !! Ale gorąco !!
Trwa neutralizacja trucizny. Paraliż nie powinien postępować. Aczkolwiek nie daję gwarancji. Władzy w lewej ręce jednak nie odzyskasz. Nigdy.
A do licha z nią !! - zakrzyknał paladyn - Kane ty jesteś cudotwórcą !!
Jakim tam cudotwórcą - odrzekł Kane - Po prostu wie się to i owo. A te czarodziejki nie mają o wielu rzeczach pojęcia. A właśnie apropo czarodziejek. Pytały cię o coś ? O to co się wydarzyło ?
A jakże, pytały. Były bardzo ciekawskie. Powiedziałem im wszystko. Wszystko to co przeżyłem. Uwierz mi. To było jak najczarniejszy sen. Istne piekło. Tylu ludzi zgineło. Młodych ludzi.
Domyślam się. Ja też przeżyłem piekło.
A.....u nas ? Przyżył ktoś oprócz ciebie ?
Nie - odparł Kane - Nikt. Nawet.......
Nie kończ. Wiem o kogo chodzi. Przykro mi.
Tak - nekromanta spuścił głowę i wbił wzrok w dogasający płomień ogarka.
Zapadła cisza. Po chwili przerwał ją głos nekromanty.
Trzeba zapomnieć o przeszłości. Powiedz mi Elrond, co zamierzasz jak wyzdrowiejesz ? Gdzie wyruszasz ?
Nie wiem. Być może wrócę do Akademii, ale jeszcze nie podjąłem decyzji. Za bardzo byłem skupiony na bólu który rozrywał moje trzewia niż na myśleniu nad przyszłościa. A ty ?
Pewnie z Yennefer i Tanem wyruszymy z kolejną misją. Domyślam się że właśnie po to Yenna została wezwana.
Chętnie bym do was dołączył. Co dwóch paladynów w druzynie to nie jeden.
Im was więcej tym większe kłopoty - uśmiechnał się ironicznie Kane
Dziwne bo to samo tyczy się Was, nekromantów. Tyle że wystarczy jeden nekromanta a kłopoty takie że się w głowie nie mieści.
Nekromanta zaśmiał się.
Porozmawiam z Yenną. Ale pewnie się zgodzi.
Właśnie w tym momencie otworzyły się drzwi i do komnaty weszła Yennefer i Elsa. Na widok nekromanty siedzącego przy łóżku wyraziły zdziwienie.
Co ty tutaj robisz ? - zapytała Yennefer
Nekromanta nie opowiedział tylko spiorunował czarodziejki wzrokiem.
Jak się czujesz ? - zapytała Elsa, paladyna
Znacznie lepiej - odparł paladyn - I to dzięki Kane'owi - tutaj rycerz poklepał nekromantę po ramieniu.
Czarodziejki zmarszczyły brwi.
Kane, co ty mu dałeś ? Chyba nie jedno z tych twoich nekromanckich ziół. To może mu tylko zaszkodzić.
Ależ , moje drogie czuję się doskonale - odrzekł radośnie paladyn - Mój przyjaciel bardzo mi pomógł. Nieważne co mi dał. Ważne że czuję się o wiele lepiej.
To wy się znacie ? - zdziwiła się Elsa
Od dzieciństwa. Razem się wychowywaliśmy i dorostaliśmy. Ale później los nas rodzielił.
Urocze - odparła czarodziejka - Przyszłyśmy zobaczyć jak się czujesz. Ale widzę że czujesz się wyśmienicie. Zatem nie mamy tu nic do roboty. Odpoczywaj.
Czarodziejka ruszyła w kierunku drzwi. Gdy już miała wyjść, zatrzymała się i skierowała wzrok na nekromantę.
Kane....daj mu odpocząć. Jest na pewno zmęczony.
Nekromanta fuknął ze złością. Czarodziejki wyszły. Kane wstał i rzekł do paladyna:
Odpoczywaj, miałeś dużo wrażeń.
Kane wstał i podszedł do drzwi. Gdy już miał wyjść usłyszał głos paladyna.
Kane...
Tak ?? - odwrócił wzrok
Cieszę się że cię widzę. Wiesz na początku trochę mnie przeraziło to kim się stałeś.
Nie gadaj.......Mnie to cały czas przeraża.
Ale wyszedłem z założenia że nie mogłeś się tak bardzo zmienić. Wiem że nekromancja nie wykorzeniła z ciebie ludzkich uczuć.
A skąd jesteś tego taki pewien ?
Znam cię. Ty jesteś inny. Pamiętaj że o człowieku świadczy jego dusza a nie wyglad zewnętrzny.
Nie chrzań. Mówisz jak moja matka. Dobra koniec tej gadaniny. Idź spać. Pogadamy jutro.
Tutaj nekromanta wyszedł i cicho zamknął drzwi. Zszedł po schodach. Nie wiedział że nie będzie jutra..............
Nadszedł ranek. Poranne słońce rozrzuciło wokoło swoje promienie. Zamek utonął w złocistych smugach oraz w letnim wietrzyku który leniwie przemieszczał się w powietrzu. Po schodach prowadzących na szczyt wieży podążał nekromanta. Nie mógł się doczekać spotkania z Elrondem. Miał mu tyle do opowiedzenia. A jeszcze więcej do wysłuchania. Gdy dotarł na szczyt wieży i uchylił drzwii jego oczom ukazał się dziwny widok. Przy łóżku paladyna siedziała Elsa, Neshi oraz Yennefer.
Co się tu dzieje ? - zapytał nekromanta
Nikt mu nie odpowiedział. Właśnie w tym samym momencie Kane zauważył jak Elsa przesunęła ręką po twarzy paladyna zamykając mu oczy. Sytuacja ta uderzyła w nekromantę jak grom z jasnego nieba. Kapłan zachwiał się. Jego twarz przybrała jeszcze bielszy odcień niż zwykle. Jego oczy stały się bez wyrazu. Jego wzrok skierowany był na leżącego paladyna. Kane podszedł do łoża i spojrzał na martwego przyjaciela. Nagle nie mówiąc ani słowa wyszedł z komnaty i zbiegł po schodach. Neshi zerwała się i usiłowała podążyć na nekromantą. Powstrzymała ją Yennefer.
Nie idź za nim. On sam musi się z tym uporać.
Neshi nie posłuchała. Zbiegła schodami w ślad za Kane'em. Znalazła go na wzgórzu przed zamkiem. Nekromanta miał schyloną głowę, opartą o swoją laskę którą trzymał przed sobą. Jego włosy powiewały na wietrze.
Kane, przykro mi. Nie można było mu pomóc......
Neshi.....odejdź.....proszę - wyszeptał nekromanta
Kane, domyślam się co czujesz. To musi być coś strasznego.
Nekromanta zaśmiał się z cicha, gorzko ale efekt był taki że czarodziejkę przeszedł dreszcz. Nie sądziła że ktoś może się tak okropnie zaśmiać.
Nie masz o tym pojęcia - rzekł cicho nekromanta - Nie potrafiłabyś nawet tego sobie wyobrazić.
Zapewne - odparła czarodziejka - Ale dlaczego nie chcesz o tym porozmawiać ?
A o czym tu rozmawiać ??!! - zakrzyknął nekromanta odwracając głowę i wbijając wzrok w czarodziejkę - O tym że właśnie straciłem jedynego przyjaciela ? Kogoś dla kogo gotów był bym oddać życie i który byłby gotów zrobić to samo dla mnie ? Kogoś dla kogo nie byłem zwiastunem śmierci ? On był dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Był rodziną. Moim bratem. Teraz już nie mam nikogo.
Nieprawda - zaprzeczyła Neshi - Masz wielu przyjaciół
Kogo ? - zapytał z ironią nekromanta - Paladyna który lepiej trzyma kufel z piwem niż własny miecz ; czarodziejkę dla której liczy się tylko jej wygląd. Iście zachęcające towarzystwo.
Wcale tak nie myślisz, prawda ? - zapytała
Nie, nie myślę tak. Poniosło mnie.
I wiesz co ? - zapytała Neshi
Co takiego ?
Masz jeszcze kogoś......
Kogo ?
Mnie.... - odparła całując go w policzkek.
Słońce świeciło bardzo mocno. Na gałąź drzewa przyfrunał czarny ptak. Miał ostry zakrzywiony dziób. Ptak Pare'a siedział przez chwilę na gałęzi drzewa. Wpatrywał się na czarodziejkę oraz nekromantę. Zwiastun śmierci i nieszczęścia ponownie zebrał swoje żniwo. Kolejna iskra w ognisku życia zgasła. Iskra Elronda. Tak miało być. Wszystko jest tylko jednym cyklem istnienia. Nie można tego zatrzymać. A ptak Pare'a ? Czy faktycznie zwiastuje on śmierć oraz nieszczęście ? Tego nikt nie wie............
** KONIEC **
1
8