Wszystkie nozwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.
hej, ludzie!
Lato zacz臋to si臋 jakie艣 pi臋膰 minut temu, a ju偶 miejskie chodniki maj膮 po sto stopni. Dzi臋ki Bogu wreszcie mo偶emy cisn膮膰 w k膮t sfatygowane, paskudne bia艂o-grana-towe mundurki szkolne - i to na dobre. Chyba 偶e reaktywujemy je na pierwsze studenckie przyj臋cie Halloween. Sp贸dniczki w szkock膮 krat臋 doprowadzaj膮 facet贸w do szale艅stwa!
Mamy za sob膮 ci臋偶kie cztery lata liceum, To nie lada wysi艂ek, pot膮czy膰 imprezowanie, zakupy, nauk臋, imprezowanie i zakupy. I to z takim wdzi臋kiem i stylem, 偶eby wyl膮dowa膰 w lvy League. No, aie nam si臋 udafo, mamy 艣wiadectwa -i prezenty na uko艅czenie szko艂y (brum, brum!) - na dow贸d.
Na wypadek gdyby艣cie przespali ca艂y rok, informuj臋, 偶e my to dzieciaki, kt贸re bawi膮 si臋 r贸wnie intensywnie jak kupuj膮. A teraz, gdy mamy now膮 fantastyczn膮 letni膮 garderob臋, czas si臋 powa偶nie zabawi膰. Znacie nas i powiedzmy sobie szczerze: chcieliby艣cie by膰 jednym z nas. My to dziewczyny spaceruj膮ce po Manhattanie w 艣wie偶utkich pla偶贸wkach Marni i klapkach Jimmy'ego Choo. Zniszcz膮 si臋? Co z tego?
* plotkara.net jest t艂umaczeniem nazwy autentycznej strony internetowej: www.gossipgirl.net (przyp, t艂um.).
7
My to ch艂opcy na dachu Metropolitan Opera. Opaleni po feriach zimowych na Karaibach, s膮czymy gin z tonikiem ze srebrnych piersi贸wek. Nadesz艂o lato i koniec z bzdurami typu testy i egzaminy. Najbli偶sze miesi膮ce wype艂ni膮 same przyjemno艣ci: mi艂o艣膰, seks, s艂awa i nies艂awa. Askoro o tym
mowa.
NAJS艁YNNIEJSZA DZIEWCZYNA W MIE艢CIE STANIE SI臉 JESZCZE BARDZIEJ S艁AWNA
Ju偶 teraz jest lokaln膮 legend膮, ale zanosi si臋 na to, ze b臋dzie jeszcze bardziej s艂awna. Powiedzmy, ok艂adki w „Vani-ty Fair" i czerwone dywany na premierach filmowych? Na to wygl膮da, bo S zdobyta jedyn膮 wakacyjn膮 prac臋, o kt贸r膮 warto si臋 stara膰 - zagra g艂贸wn膮 rol臋 w hollywoodzkim filmie, w re偶yserii by膰 mo偶e niepoczytalnego 艂ajdaka, Kena Mogula, ajej partnerem b臋dzie cudowny megagwiazdorT S艂odki ze z艂otym zarostem. Znaj膮c 偶ycie i przesz艂o艣膰 S, T b臋dzie jej partnerem tak偶e poza ekranem. Niekt贸re to maj膮 szcz臋艣cie.
Cho膰 wszyscy byli przekonani, 偶e do tej roli wr臋cz stworzo-najest B, ona sama chyba ju偶 si臋 pogodzi艂a, 偶e znowu przegra艂a z najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮. Mo偶e ju偶 do tego przywyk艂a a mo偶e za bardzo poch艂aniaj膮 j膮 igraszki mi臋dzy prze艣cierad艂ami z egipskiej bawe艂ny w londy艅skim hotelu Claridge, ze smakowitym nowym ch艂opakiem. Tak jest. Jej b艂yskawiczny romans z uroczym angielskim d偶entelmenem, lordem M zmieni艂 miejsce akcji - z parnego Nowego Jorku na elegancki Londyn. Domy艣lam si臋, 偶e dobrze wykorzystuj膮 hotelowy apartament B Co prawda m贸wi si臋, 偶e rezydencja lorda M jest jeszcze pi臋kniejsza, ni偶 hotel Claridge - o ile to w og贸le mo偶liwe - wi臋c dlaczego nie mieszka u niego?
Wkr贸tce si臋 dowiemy, Wiadomo艣ci o jej eskapadach ju偶 do nas docieraj膮 zza oceanu.
Do miasta docieraj膮 tak偶e skandaliczne wie艣ci o naszym ulubie艅cu, wiecznie upalonym i wiecznie pi臋knym N, cho膰 on wyjecha艂 znacznie bli偶ej, do rozkochanego w lecie Hamptons. Przechodzi ci臋偶kie chwile na Long Island po tym 偶a艂osnym epizodzie z kradzie偶膮 viagry trenerowi
ma艂o brakowa艂o, a nie sko艅czy艂by szko艂y. W ka偶dym razie teraz jest ju偶 opalony i wiecznie spocony od reperowania dachu na domku„trenera. Mieszkanki okolicznych wiosek podobno przeje偶d偶aj膮 tamt臋dy niby przypadkiem tylko po to, 偶eby go zobaczy膰 bez koszuli. Tymczasem tutaj, z tej strony Long Island - na Brooklynie, jakby kto艣 nie wiedzia艂
widziano V rozkoszuj膮c膮 si臋 pozosta艂o艣ciami kr贸tkiego okresu, gdy mieszka艂a z ni膮 B. Witaj, czarna suknio Dian臋 von Furstenberg! Tylko B mog艂aby zostawi膰 co艣 takiego jak star膮 szczoteczk臋 do z臋b贸w. Nie wiadomo, czy V mia艂a romans z obojgiem przyrodniego rodze艅stwa, ale i A, i B ruszyli dalej. Dos艂ownie. Z tego, co ostatnio s艂ysza艂am, A zwi膮za艂 si臋 z wytatuowan膮 tancerk膮 brzucha w Austin w Teksasie, kt贸ra ma dwa szczeniaki bokserki. Dzi臋ki Bogu za D - widziano go, jak w艂贸czy si臋 po mie艣cie z ob艂臋dem w oku, jak turysta. Wygl膮da jak cz艂owiek ogarni臋ty nostalgi膮 na my艣l o jesiennym wyje藕dzie na zach贸d.
Wasze e-maile
tJ臉 Droga Plotkaro
Bytem w艂a艣nie na lotnisku Heathrow- wybieram si臋 do okropnej szko艂y z internatem, na kt贸r膮 tego lata uparli si臋 moi rodzice - i kogo nagle widz臋 jak nie B, czyli dziewczyn臋 moich marze艅. My艣la艂em, 偶e moje
9
problemy si臋 sko艅czy艂y, ale przyjecha艂em do szko艂y i dowiedzia艂em si臋 trzech bardzo niepokoj膮cych rzeczy:
Nie do艣膰, 偶e B si臋 spotyka jakim艣 angielskim dupkiem, ona jest z nim zar臋czona.
A on ju偶 jest zar臋czony z inn膮.
I najbardziej szalone z tego wszystkiego:
3. Lord de Dupek nie zaspokaja potrzeb B, je艣li
wiesz, co mam na my艣li. Mo偶e za bardzo go wyczer
puj膮 spotkania z narzeczon膮?
Pom贸偶 nieszcz臋艣nikowi. Oszalej臋, je艣li nie spotkam zaraz dziewczyny, kt贸ra wie, czym si臋 r贸偶ni futbol ameryka艅ski od pi艂ki no偶nej. A mo偶e B znowu jest wolna?
PS. Ja mog臋 ca艂膮 noc.
E*H M贸j drogi
Nie wiem, jak to jest w Anglii, aie tu w Stanach siedemna艣cie lat to stanowczo za ma艂o na 艣lub. Rany, przecie偶 jeszcze nawet nie znamy wsp贸艂lokator贸w z akademika! Spokojnie. Nic nie trwa wiecznie... Plotkara PS. Ca艂膮 noc, co? A jak wygl膮dasz?
Q Droga Plotkaro
Kosztowa艂o mnie to mn贸stwo b艂aga艅 i pr贸艣b, ale w ko艅cu nam贸wi艂am ojca i wynaj膮艂 domek w Sout-hampton dla mnie i moich znajomych. Jeste艣my tu, ale nie ma nikogo wi臋cej. Co si臋 dzieje? Brak Seksu na Pla偶y
PB Droga BSNP
Je艣li ju偶 musisz wiedzie膰, zbyt wczesny przyjazd do Hamptons to oznaka... c贸偶, z艂ego gustu, chyba 偶e musisz tam by膰, jak niekt贸rzy moi znajomi. A skoro ju偶 jeste艣, rozkr臋膰 imprez臋! Masz do dyspozycji ca艂y dom - wykorzystaj prze艣cierad艂a jako togi i wczuj si臋 w atmosfer臋 uniwersytetu! Plotkara
Na celowniku
B oskar偶a praccjwnika linii lotniczych Virgin Atlantic, 偶e ukrad艂 jedne z jej iicznych koronkowych string贸w Cosabel-la z torby Turni. Tak to jest, jak si臋 lata rejsowymi samolotami! S czyta - Czyta? Ej, rok szkolny si臋 ju偶 sko艅czy艂! - Sfatygowany egzemplarz 艢niadania u Tiffany'ego na zacienionej 艂awce w Central Parku. Na pewno b臋dzie to kiedy艣 wspomina艂a w wywiadach. Spocony N peda艂uje przez East Hampton na wiekowym czerwonym rowerze. A gdzie si臋 podzia艂 rang臋 rover? V w Bonita, malutkiej, tradycyjnej meksyka艅skiej knajpce w Williamsburgu, prosi kelnera, 偶eby wytar艂 stolik, zanim przy nim usi膮dzie. Mo偶e naprawd臋 nauczy艂a si臋 czego艣 od B. D godzinami je藕dzi w t臋 i z powrotem West End Avenue - niby gdzie ma zaparkowa膰 gigantycznego b艂臋kitnego buicka, kt贸rego dosta艂 na zako艅czenie szko艂y?
To na razie tyle. Spadam st膮d. Jakby nie by艂o, nie trzeba by膰 matematycznym geniuszem w drodze do Massachusetts Institute of Technology, 偶eby wiedzie膰, 偶e lato ma tylko jedena艣cie tygodni, zaledwie siedemdziesi膮t siedem dni, zanim trzeba si臋 b臋dzie zaj膮膰 innymi sprawami, takimi jak wyb贸r akademika, przedmiotu g艂贸wnego (na przyk艂ad
10
r
projektowania mody), czy fakultatywnym romansem z profesorem literatury angielskiej - s艂odziutkim pod tweedow膮 marynark膮 i muszk膮. Ale nie uprzedzajmy fakt贸w; na dworze jest gor膮co i temperatura ci膮gle ro艣nie. 呕e ju偶 nie wspomn臋 o s艂odkich dziewczynach w bikini w groszki i ch艂opakach w pastelowych szortach. Lato, bez zasad i plan贸w, to idealna pora, by si臋 藕le zachowywa膰. W tej chwili zabieram moje nowe jasnor贸偶owe okulary s艂oneczne Gucciego, francuskie wydanie „Elle", krem do opalania Guerlaina, faktor 45, rozkoszny turkusowo-pomara艅czowy r臋cznik Misso-ni i id臋 do parku. Gdzie dok艂adnie? Chcieliby艣cie wiedzie膰!
Wiecie, 偶e mnie kochacie,
plotkara
nowo偶e艅cy
禄
-Dzie艅 dobry pani! - za艣wicrgota艂 kobiecy g艂os z ultra-brytyjskim akcentem.
Blair Waldorf z westchnieniem przewr贸ci艂a si臋 na bok. Od jej przyjazdu do Londynu min臋艂y ju偶 trzy dni„ ale nadal nie upora艂a si臋 ze zmian膮 czasu. Nie szkodzi; to i tak niewyg贸rowana cena za szans臋 na spotkanie z nowym ch艂opakiem, filmowo przystojnym, najprawdziwszym angielskim arystokrat膮, lordem Mareusem.
Wendy, jedna z trzech pokoj贸wek, kt贸re prze/, ca艂膮 dob臋 dba艂y o apartament Blair w hotelu Claridge. zastuka艂a obcasami na jasnym parkiecie i postawi艂a ci臋偶k膮 mahoniow膮 tac臋 na ogromnym 艂o偶u. By艂o tak du偶e, 偶e Blair podzieli艂a je na cztery czcs'ci: jedna do spania, jedna do jedzenia, jedna do ogl膮dania telewizji i wreszcie ostatnia - do uprawiania seksu. P贸ki co, z tej nie korzysta艂a ani razu. Wendy rozsun臋艂a grube br膮zowe zas艂ony i ca艂y apartament zala艂o 艣wiat艂o s艂o艅ca. Odbija艂o si臋 od z艂oconego sufitu i luster na toaletce.
-Au! -sykn臋艂a Blair i zakry艂a sobie oczy jedn膮 z wielkich puchowych poduszek.
- 艢niadanie zgodnie z pani 偶yczeniem, panno Waldorf -oznajmi艂a Wendy i unios艂a srebrn膮 przykry w臋 z tacy, prezentuj膮c
13
obrzydliw膮 wodnist膮 jajecznic臋, ogromne t艂uste kie艂baski i duszone pomidory.
Klasyczne angielskie 艣niadanie. Tak...
Blair wyg艂adzi艂a zmierzwione kasztanowe w艂osy, wyr贸wna艂a rami膮ezka mi臋kkiej r贸偶owej koszulki Hanro, kt贸r膮 w艂o偶y艂a na noc. Jedzenie wygl膮da艂o okropnie, ale pachnia艂o smakowicie. No c贸偶, w ko艅cu zas艂u偶y艂a na ma艂膮 przyjemno艣膰, mo偶e nie? Wczoraj bardzo zg艂odnia艂a, zwiedzaj膮c Londyn.
O ile buszowanie u Harrodsa, Harveya Nicholsa i w Whis-tles mo偶na nazwa膰 zwiedzaniem.
Prosz臋 bardzo, pani gazeta. - Wendy szarmanckim gestem po艂o偶y艂a na tacy Jnternational Herald Tribune". Blair poprosi艂a, 偶eby codziennie dostarczano jej gazet臋, gdy meldowa艂a si臋 w hotelu. Jakby nie by艂o, studentka Yale musi wiedzie膰, co si臋 dzieje na 艣wiecie. Co z lego, 偶e jeszcze nie zabra艂a si臋 do czytania?
Czy to wszystko? - zapyta艂a Wendy niewinnie.
Blair skin臋艂a g艂ow膮. Pokoj贸wka posz艂a do saloniku. Blair nadzia艂a wielk膮 kie艂bas臋 na widelec i przebieg艂a wzrokiem pierwsz膮 stron臋, ale drobny druk i rzeczowe fotografie by艂y tak nudne, 偶e nie mog艂a si臋 skupi膰. Dotychczas jedyn膮 gazet膮, jak膮 czyta艂a, by艂 dzia艂 mody w niedzielnym dodatku do „New York Timesa", no i kronika towarzyska, w kt贸rej szuka艂a zdj臋膰 znajomych twarzy. W艂a艣ciwie dlaczego kobieta 艣wiatowa, jak ona, ma sobie zawraca膰 g艂ow臋 wiadomo艣ciami ze s'wiata? W ko艅cu ona je tworzy, nie czyta.
Blair zawsze by艂a impulsywna, ale to Markus wpad艂 na pomys艂, aby przyjecha艂a do Londynu. By艂 to jego prezent na zako艅czenie szko艂y, oczywi艣cie opr贸cz szalenie ekstrawaganckich kolczyk贸w Bvlgari. Blair wyobra偶a艂a sobie, ze sp臋dz膮 d艂ugie deszczowe tygodnie w jego 艣redniowiecznym kamiennym zamczysku. A z 艂贸偶ka b臋d膮 wychodzi膰 tylko po to, 偶eby
obgry藕膰 udziec barani czy inn膮 przek膮sk臋, kt贸r膮 przynios膮 im z prymitywnej, lecz 艣wietnie zaopatrzonej zamkowej kuchni. Ale Marcus niemal ca艂e dnie sp臋dza艂 w firmie ojca i jedyne na co znalaz艂 czas. to na lunch i szybki ca艂us.
Cisn臋艂a gazet臋 na pod艂og臋 i poszuka艂a wzrokiem brytyjskiego wydania „Vogue" - zaopatrzy艂a si臋 we wszystkie angielskie czasopisma, 偶eby wiedzie膰, co i gdzie kupowa膰. Wtedy rozdzwoni艂 si臋 jej nowy telefon Vertu. Tylko jeden cz艂owiek zna艂 jej londy艅ski numer.
Halo? - zacz臋艂a na tyle seksownie, na ile to mo偶liwe z jajecznic膮 w ustach.
Kochanie - Marcus Beaton-Rhodes przywita艂 j膮 z uroczym brytyjskim akcentem. - Zaraz wpadn臋. Chcia艂em si臋 tylko upewni膰, 偶e nie s'pisz.
Nie, nie! - Blair nie zdo艂a艂a ukry膰 podniecenia. Ostatnie dwie noce sp臋dzi艂a sama i by艂a ju偶 tak napalona, 偶e hormony atakowa艂y jej rozum. Nie pojmowa艂a, jakim cudem zaszli tak daleko, ani razu tego nie robi膮c. Czy偶by wreszcie szansa na poranne t膰te a tete bez majtek?
Doskonale - ci膮gn膮艂 rozbrajaj膮co bezpo艣rednio. - Zaraz b臋d臋. I mam niespodziank臋.
Niespodzianka! Blair kr臋ci艂o si臋 w g艂owie, gdy odk艂ada艂a s艂uchawk臋. W艂as'nie takiego telefonu by to trzeba, 偶eby wyci膮gn膮膰 j膮 z 艂贸偶ka. Pobieg艂a do 艂azienki, rozbieraj膮c si臋 po drodze. Czy偶by r贸偶e i kawior? Mro偶ony szampan i ostrygi? Troch臋 za wcze艣nie na co艣 takiego, ale w ko艅cu ostatnio dosta艂a per艂owe kolczyki od Bvlgari. 偶e z艂otymi literkami B. To na pewno b臋dzie cos' extra. R贸wnie ekskluzywny dow贸d jego wiecznej mi艂os'ci? W Nowym Jorku wszyscy skr臋cali si臋 z zazdro艣ci, 偶e ma takiego cudownego ch艂opaka, st膮d plotki, 偶e Marcus jest ju偶 zar臋czony. Istnieje tylko jeden spos贸b, 偶eby raz na zawsze rozprawi膰 si臋 z tym g艂upim gadaniem. Musi wr贸ci膰
U
ic.
do Nowego Jorku z pier艣cionkiem zar臋czynowym na palcu. Najlepiej z nieskazitelnym czterokaratowytn brylantem, cho膰 pier艣cie艅 rodowy te偶 nie by艂by z艂y.
Jakie to wielkoduszne z jej strony.
Marcus zaprosi艂 j膮 do rezydencji ojca w Knightsbridge, ale prosto z lotniska zawi贸z艂 j膮 do hotelu Claridge. Kremowego bentlcya prowadzi艂 szofer,
-Mamy za ma艂o miejsca, skarbie - szepta艂 jej do ucha, a j膮 a偶 przechodzi艂y dreszcze, gdy czu艂a jego gor膮ey oddech. Recepcjonista wydawa艂 jej klucz do apartamentu. - No i kiedy ci臋 odwiedz臋, nikt nie b臋dzie nam przeszkadza艂.
C贸偶. takim argumentom trudno si臋 oprze膰. Blair nie bardzo wiedzia艂a, czym zajmuje si臋 ojciec Marcusa. W ka偶dym razie chodzi艂o o akcje i wydawa艂o si臋 to strasznie nudne. Tego lata Marcus mia艂 praktyki w firmie ojca. Zaczyna艂 wczesnym rankiem, ko艅czy艂 p贸藕nym wieczorem i dlatego nie mia艂 si艂y na... seks. Blair robi艂a to zaledwie kilka razy z Natem Arehi-baldem i bardzo chcia艂a spr贸bowa膰 z kim艣 starszym i bardziej do艣wiadczonym. Nic 偶eby seks z Natem by艂 z艂y.
W ustach wci膮偶 jeszcze czu艂a smak 艣niadania. Pozby艂a si臋 go za pomoc膮 tonikn Le Mar z rozmarynem i mi臋towej pasty do z臋b贸w. Wr贸ci艂a do sypialni i wdrapa艂a si臋 na 艂贸偶ko. Mia艂a na sobie tylko perfumy Chanel nr 5 i kolczyki od Bvlgari. Nie zdj臋艂a ich ani razu od przyj臋cia na zako艅czenie szko艂y w klubie Yale, czyli od ponad dw贸ch tygodni.
Blair wyprowadzi艂a si臋 % ciasnego mieszkanka Vanessy Abrams w dziwacznym Williamsburgu. ze 艣wi臋tym postanowieniem, 偶e nie wr贸ci do szalonego 艣wiata, kt贸ry kiedy艣 nazywa艂a domem. Zamieszka艂a w Yale Club. I tam pozna艂a Marcusa. Jego brytyjski akcent i starannie wyprasowane d偶insy zrobi艂y na niej piorunuj膮ce wra偶enie. Los sprawi艂, 偶e ich pokoje s膮siadowa艂y przez 艣cian臋. Nie zd膮偶y艂 jej poca艂owa膰
- a sta艂o si臋 to tego samego wieczoru - a ona ju偶 wyobra偶a艂a sobie, 偶e czuje na karku jego seksowny angielski oddech. Po sz贸stym czy si贸dmym drinku zacz臋艂a mu si臋 zwierza膰. By艂a przekonana, 偶e oto pozna艂a m臋偶czyzn臋 swego 偶ycia. W艂a艣ciwie si臋 na niego rzuci艂a. By艂a zbyt pijana, a Marcus zbyt dobrze wychowany, by dosz艂o do czego艣 wi臋cej ni偶 poca艂unku, Ale to si臋 zaraz zmieni.
Blair otuli艂a si臋 prze艣cierad艂em, zapali艂a papierosa i przyj臋艂a poz臋, kt贸ra zdawa艂a si臋 m贸wi膰: to m贸j miesi膮c miodowy. jestem ju偶 zm臋czona seksem, ale co tam, zr贸bmy to jeszcze raz. Podnios艂a gazet臋 z pod艂ogi i u艂o偶y艂a pierwsz膮 stron臋 tak. 偶eby wygl膮da艂o, 偶e j膮 czyta. Super. Idealnie. Seksowna intelektualistka. Kobieta 艣wiatowa, kt贸ra czyta o kryzysach mi臋dzynarodowych - i omawia je w 艂贸偶ku. Szkoda, 偶e nie ma staro艣wieckich okular贸w do czytania, 偶eby je zsun膮膰 na czubek nosa.
A to po to, 偶eby ci臋 lepiej widzie膰... nago!
Marcus wpad艂 do sypialni dok艂adnie w tej chwili, jakby odgad艂 jej my艣li. Blair powoli odwr贸ci艂a g艂ow臋, udaj膮c, 偶e z najwy偶szym trudem odrywa si臋 od artyku艂u o kryzysie drobiarskim w Azji. M臋偶czyzna mia艂 na sobie 艣wietnie skrojony grafitowy garnitur i oliwkow膮 koszulk臋 Jamesa Perse'a. Podkre艣la艂a ziele艅 jego oczu i sprawia艂a, 偶e wydawa艂y si臋 pe艂ne obietnic,
-Co jest? - Zdziwiony, zmarszczy艂 z艂otobr膮zowe brwi. - M贸wi艂em, 偶e mam niespodziank臋, zapomnia艂a艣?
Ja te偶 mam dla ciebie niespodziank臋 - zagrucha艂a zmys艂owo. - Zajrzyj pod ko艂dr臋.
艢wietnie - 偶achn膮艂 si臋, lekko zniecierpliwiony. - Ubieraj si臋, skarbie.
- Nie chc臋. - Blair si臋 naburmuszy艂a.
Przeszed艂 przez pok贸j i cmokn膮艂 j膮 w nos.
- P贸藕niej - obieca艂. - A teraz w艂贸偶 co艣 na siebie i zejd藕 do holu. - Odwr贸ci艂 si臋 i wyszed艂. Blair, naga, wyperfiimowana, wydepilowana i nawil偶ona, zosta艂a sama.
Oby to by艂a fajna niespodzianka.
Blair wysiad艂a z wy艂o偶onej boazeri膮 windy. Mia艂a na sobie b艂yskawicznie skomponowan膮 kreacj臋 - czekoladow膮 tunik臋 Tory Burch (dzi臋ki ci. Harrodsie), ukochane d偶insy True Re-ligion i z艂ote drewniaki Marca Jacobsa. Wygl膮da艂a jak dama z towarzystwa na wakacjach, ubrana idealnie na weekendowy wypad do Tunisu samolotem Marcusa. Czy偶by to by艂a ta niespodzianka?
W imponuj膮cym hotelowym holu, wy艂o偶onym marmurem i o艣wietlonym kryszta艂owym 偶yrandolem, panowa艂 szum i ruch. Ale Blair widzia艂a, 偶e t艂um ucich艂, gdy wysiad艂a z windy i sz艂a, stukaj膮c drewniakami, w stron臋 czarnej aksamitnej kanapy, na kt贸rej czeka艂 na ni膮 Marcus. By艂 tak cholernie przystojny, 偶e nie mog艂a go nie podziwia膰 jak pi臋knej rze藕by. Z trudem powstrzyma艂a ochot臋, by przeczesa膰 pakami jego z艂ociste w艂osy. Do tego stopnia zachwyca艂a si臋 w my艣lach cudownym angielskim kochankiem, 偶e dopiero w ostatniej chwili zauwa偶y艂a, 偶e trzyma za r臋k臋 kobiet臋, i to z pewno艣ci膮 nie j膮. S艂ucham?
Romantyczny wypad do Afryki zupe艂nie wylecia艂 Blair z g艂owy. Spod zmru偶onych powiek przygl膮da艂a si臋 blondynce, z wygl膮du przypominaj膮cej konia, kt贸ra trzyma艂a za r臋k臋 jej ch艂opaka. Co jest?
- Blair, nareszcie! - Marcus powita艂 j膮 serdecznie i wsta艂, ale nie pu艣ci艂 d艂oni towarzyszki. - Skarbie, to moja kochana kuzynka Camilla, o kt贸rej ci tyle opowiada艂em. Moja bratnia dusza. Przyjecha艂a na kilka tygodni. W dzieci艅stwie byli艣my nieroz艂膮czni! Czy to nie cudowna niespodzianka? 18
- Cudowna - zgodzi艂a si臋 Blair i opad艂a na fotel. Nie przy
pomina艂a sobie, 偶eby w og贸le wspomina艂 o kuzynce Camilli.
No, ale z drugiej strony s艂uchanie nigdy nie by艂o jej mocn膮 stron膮.
- Tak si臋 ciesz臋, 偶e ci臋 pozna艂am - oznajmi艂a Camilla. Po
patrzy艂a na ni膮 z ukosa, demonstruj膮c przy tym d艂ugi, wielki
nos, z jakim nie poradzi艂by sobie nawet najlepszy chirurg pla
styczny. Maskowa艂a blad膮 angielsk膮 cer臋 komiczn膮 wr臋cz ilo艣
ci膮 be偶owego pudru i r贸偶u. Jej nogi. 艣miesznie d艂ugie i chude,
wygl膮da艂y, jakby wyd艂u偶a艂a je na staro艣wieckich machinach,
kt贸rych Blair szuka艂a na eBayu.
-Mimi przyjecha艂a wczoraj rano. bez zapowiedzi - t艂umaczy艂 Marcus. - Wyobra偶asz sobie? Jak zagubiona sierotka, z baga偶em w d艂oni - zachichota艂.
- C贸偶, na szcz臋艣cie zawsze mog臋 liczy膰, 偶e kochany Mar-
-mar udzieli mi schronienia - zaszczebiota艂a Camilla i od nie
chcenia przeczesa艂a d艂ugie, proste w艂osy woln膮 r臋k膮. W艂osy,
kt贸re pod os艂on膮 nocy kto艣 m贸g艂by obci膮膰.
Zaraz... - Schronienia?
Zatrzyma艂a艣 si臋 u niego? - zapyta艂a Blair niegrzecznie. Zd膮偶y艂a ju偶 znienawidzi膰 Camill臋.jej krzywe z臋by i paskudn膮 pla偶贸wk臋 z 偶贸艂tego jedwabiu, kt贸ra zapewne kosztowa艂a maj膮tek, ale i tak wygl膮da艂a jak obrus. - Wdawa艂o mi si臋, 偶e nic masz miejsca?
- Dla rodziny zawsze si臋 znajdzie - odpar艂 Marcus. 艣cisn膮艂
szponiast膮 d艂o艅 Camilli i zwr贸ci艂 si臋 do Blair: - Nie przejmuj
si臋. skarbie. B臋dziemy si臋 razem 艣wietnie bawi膰.
Jasne.
jedynka to samotna liczba
Arehibald! - Trener Miehaels wrzasn膮艂 w stron臋 dachu. - Chc臋 us艂ysze膰, jak ruszasz leniwy ty艂ek i przybijasz dach贸wki! I to ju偶!
Tak jest, sir - mrukn膮艂. Patrzy艂, jak trener wsiada do niebieskiej furgonetki, wyje偶d偶a z podjazdu, tr膮bi rado艣nie i oddala si臋 podmiejsk膮 uliezk膮 w Hampton Bays. Nate wyobra偶a艂 sobie, 偶e 艂yka viagr臋 i wali konia, ogl膮daj膮c pornosy, kt贸re zapewne wozi w schowku przy kierownicy.
Kretyn, zakl膮艂 w my艣lach. Otar艂 pot z czo艂a i spojrza艂 na czarne dach贸wki. Debil, powt贸rzy艂 po raz setny tego ranka. Nie by艂o jeszcze dziewi膮tej rano, a s艂o艅ce ju偶 pali艂o niemi艂osiernie. Szorstki dach drapa艂 go w kolana, plecy bola艂y. Wyprostowa艂 si臋 i 艣ci膮gn膮艂 przepoeon膮 zielon膮 koszulk臋. Od艂o偶y艂 m艂otek i usiad艂, cho膰 dach by艂 tak gor膮cy, 偶e nawet przez spodenki pali艂 go w tylek,
Szuka艂 w kieszeniach starannie zwini臋tego skr臋ta. Przezornie schowa艂 go wczoraj wieczorem. Wyj膮艂 ze skarpetki 偶贸艂t膮 zapalniczk臋, zapali艂 i zaci膮gn膮艂 si臋 g艂臋boko.
Przypalanie na 艣niadanie. Tak robi膮 zwyci臋zcy.
B艂膮d sporo go kosztowa艂, to pewne, ale Nate postanowi艂 sobie, 偶e jedno ma艂e potkni臋cie nie schrzani mu ca艂ego lata. Za
dnia by艂 niewolnikiem trenera Michaelsa, ale noce nadal nale偶a艂y do niego. Mia艂 do dyspozycji dom rodzic贸w przy pla偶y Georgica - woleli cisz臋 i spok贸j posiadlos'ci w Maine.
Nate wyj膮艂 kom贸rk臋 i przegl膮da艂 spis telefon贸w, dop贸ki nie doszed艂 do pierwszej osoby, o kt贸rej wiedzia艂, 偶e ma dom w Hamptons. Nie mo偶e pozwoli膰, 偶eby dobra chata sta艂a pusta, bez imprez.
-Cze艣膰, tu Charlie-us艂ysza艂poczt臋g艂osow膮.-Wy-jecha艂em z kraju na kilka tygodni, ale zostaw wiadomo艣膰, to si臋 odezw臋 po powrocie. Cze艣膰.
Cholera. Nate^i臋 roz艂膮czy艂 bez s艂owa.
Przegl膮da艂 dalej, a偶 doszed艂 do numeru Jeremy'ego Scotta Tompkinsona. innego kolegi ze szko艂y. Nate jak przez mg艂臋 przypomina艂 sobie, 偶e s艂ysza艂, i偶 Jeremy jedzie na lato do Los Angeles. B臋dzie si臋 uczy艂 aktorstwa czy czego艣 r贸wnie g艂upiego.
Zmarszczy艂 brwi i zaci膮gn膮艂 si臋 g艂臋boko. Ju偶 sobie to wyobra偶a艂: ci膮gn膮ce si臋 w niesko艅czono艣贸 gor膮ce, parne dni i d艂ugie, samotne noce. A potem trzeba si臋 b臋dzie spakowa膰 i jecha膰 do Yale.
Biedactwo.
Z dachu doskonale widzia艂 ogr贸dek trenera, ten sam, kt贸ry przez najbli偶sze tygodnie b臋dzie musia艂 kosi膰 i pieli膰. Do tego stopnia pogr膮偶y艂 si臋 w ponurych my艣lach, 偶e nie zauwa偶y艂 najlepszego. 呕ona trenera opala艂a si臋 topless na brzegu basenu. Owszem, ma dzieci i nie jest ju偶 m艂oda, ale te偶 nie jest stara. W ka偶dym razie jej cycki 艂adnie si臋 postarza艂y. Widzia艂 Absolwenta, nigdy nie by艂 ze starsz膮 kobiet膮. Wszystko si臋 mo偶e zdarzy膰. Mo偶e darmowa har贸wka u trenera wcale nie b臋dzie taka straszna.
Albo mo偶e s艂o艅ce daje mu si臋 we znaki.
20
Vi randka z przeznaczeniem
Vanessa chwia艂a si臋 lekko na czarnych platformach Celin臋 No dobra, technicznie rzecz bior膮c, nale偶a艂y do Blair, jej by艂ej wsp贸艂lokatorki, ale ona nigdy nie wr贸ci do Williamsburga po rzeczy, kt贸re zostawi艂a. Dziewczyna maszerowa艂a po kocich 艂bach Meatpacking District. dzielnicy zbyt modnej jak na miejsce 艣mierdz膮ce zgni艂ym mi臋sem, w stron臋 zardzewia艂ych nieoznaczonych drzwi mansardy Kena Mogula
Kilka tygodni temu by艂a impreza Blair. Mocno wstawiona Serena van der Woodsen. dawna kole偶anka z klasy, zarzeka艂a si臋 wtedy, ze szepnie o Vanessie dobre s艂owo. Mimo to Va-nessa Abrams nie liczy艂a, ze Ken Mogul si臋 do niej odezwie Wcze艣niej zainteresowa艂 si臋 jej pracami, kiedy wfnternecie pojawi艂y sie niemal pornograficzne scenki, kt贸re nakr臋ci艂a w Central Parku z udzia艂em Jenny Hnmphrey i Nat臋偶a Archi-balda. Chcia艂 otoczy膰 j膮 artystyczn膮 opiek膮. Vanessie jednak me podoba艂a si臋 mysi o czyjejkolwiek opiece. Nie przemaka艂a tez do niej praca przy hollywoodzkiej produkcji w Los Angeles. Widzia艂a si臋 raczej jako autork臋 intelektualnych dzie艂 ze zu偶ytymi kondomami i martwymi go艂臋biami, a nie operatork臋 w komercyjnym filmie dla nastolatk贸w. Ale 艣niadanie u Freda mia艂o powsta膰 tu. pod jej nosem, w Barneys. Chcia艂a
potraktowa膰 to jako etap edukacji, jednak co艣 w tym pomy艣le budzi艂o jej niepok贸j.
Nacisn臋艂a dzwonek, oznaczony jedynie inicja艂ami re偶ysera. i czeka艂a, nerwowo bawi膮c si臋 ubraniem. W艂a艣ciwie wszystko. co mia艂a na sobie, to rzeczy Blair. W艂o偶y艂a jej czarn膮 koszulk臋 bez r臋kaw贸w i swoje sfatygowane czarne d偶insy, do tego dobra艂a platformy Blair i stalow膮, sk贸rzan膮 torb臋 DKNY, w kt贸rej Blair nosi艂a laptopa. Efekt by艂 wyrafinowany i artystyczny; wygl膮da艂a jak kto艣, kogo nie obchodzi, czy wygl膮da stylowo.
A czy j膮 to obchodzi?
Drzwi otworzy艂y si臋 nagle. W progu sta艂a niewiarygodnie wysoka dziewczyna w mikroskopijnych szortach i r贸偶owej koszulce. Mia艂a ciemnobr膮zow膮, nieskaziteln膮 karnacj臋, d艂ugie, czarne i idealnie proste w艂osy, wielkie b艂yszcz膮ce, zielone oczy. U艣miechn臋艂a si臋, demonstruj膮c perfekcyjnie bia艂e z臋by.
Po to, 偶eby ci臋 zje艣膰...
Tak? - zapyta艂a afroazjatycka bogini z wrogim grymasem. Wygl膮da艂a jak czarny charakter z gry Xbox, Jad臋 Empire, i Vanessaju偶 sobie wyobra偶a艂a, 偶e bogini zetnie jej g艂ow臋 jednym ruchem wy膰wiczonej, umi臋艣nionej r臋ki.
Ja do Kena.
Wejd藕 - mrukn臋艂a Jad臋 Bmpire i odwr贸ci艂a si臋 na pi臋cie. Ci臋偶kie metalowe drzwi zamkn臋艂y si臋 za Vaness膮. Dziewczyna posz艂a za ciemnosk贸r膮 pi臋kno艣ci膮 po w膮skich betonowych schodach do obszernego, jasnego pomieszczenia. Zardzewia艂e wsporniki podtrzymywa艂y wysoki sufit. Z okien rozpo艣ciera艂a si臋 fantastyczna panorama na rzek臋 Hudson. Po艣rodku sta艂 regal na ksi膮偶ki. Ugina艂 si臋 pod ci臋偶arem album贸w, winylowych p艂yt, fotografii w ramkach i zakurzonych wazon贸w. Z malutkich g艂o艣nik贸w Bose. umocowanych na szczycie rega艂u, rozbrzmiewa艂a ostatnia p艂yta Aracade Fire. Muzyka wype艂nia艂a przestrze艅.
?3
-Jest gdzie艣 tutaj - rzuci艂a Jad臋 Empire, wyra藕nie znudzona.. - Jeste艣 um贸wiona, tak?
- Tak my艣l臋.
-No, to poczekaj. Przyjdzie, pr臋dzej czy p贸藕niej. Powodzenia, cokolwiek chcesz za艂atwi膰. - Wzruszy艂a ramionami, zrzuci艂a ze st贸p 偶贸艂te klapki i znikn臋艂a w g艂臋bi pomieszczenia' za rega艂em.
Vanessa odwr贸ci艂a si臋 i podziwia艂a przeciwleg艂膮 艣cian臋, obwieszon膮 oprawionymi fotografiami. Niekt贸re z nich poznawa艂a - by艂y autorstwa Kena Mogula. Zanim go pozna艂a, uwielbia艂a jego prace i zna艂a Je na wylot. Wiedzia艂a, 偶e jego ulubionym miejscem jest wyspa Capri i 偶e zanim zosta艂 filmowcem, zrobi艂 karier臋 jako fotograf. W艣r贸d zdj臋膰 p贸艂nagich modelek, w艂贸cz膮cych si臋 po za艣mieconych peronach metra, widnia艂y fotografie Kena w nocnych klubach, w towarzystwie gwiazd. Dostrzeg艂a Madonn臋, Angelin臋 Jolie, Brada Pitta i Davida Bowie.
- Podobaj膮 ci si臋? - odezwa艂 si臋 m臋ski g艂os za jej pleca-
mi.
Odwr贸ci艂a si臋 i zobaczy艂a nieogolonego Kena Mogula we w艂asnej osobie. Mia艂 denerwuj膮cy zwyczaj - wygl膮da艂, jakby nigdy nic mruga艂. Wbi艂 w ni膮 przekrwione wy艂upiaste oczy i u艣miechn膮艂 si臋 lekko. Mia艂 na sobie flanelow膮 koszul臋 bez r臋kaw贸w i d偶insy obci臋te do kolan.
- Oto moja propozycja. - Nie czekaj膮c na jej odpowied藕, odwr贸ci艂 si臋. Vanessa nie mia艂a wyboru, musia艂a p贸j艣膰 za nim. Za rega艂em by艂 przestronny gabinet z gigantycznym oknem. - Siadaj. - Nala艂 jej z zielonego dzbanka czego艣, co wygl膮da艂o jak mro偶ona mi臋towa herbata. Wskaza艂 czerwony sk贸rzany fotel naprzeciwko biurka, gin膮cego pod stosami papier贸w. Nape艂ni艂 swoj膮 szklank臋 i usiad艂 za biurkiem. Przez chwil臋 kr臋ci艂 si臋 na obrotowym fotelu, a potem opar艂 si臋 wygodnie i po艂o偶y艂 9A
nogi na blacie. - To praca dla kasy, tak mi臋dzy nami, ale 艢niadanie u Freda b臋dzie pieprzonym hitem. Nie m贸w tego producentom, ale to nie taki zwyk艂y film dla nastolatk贸w. Godard, rozumiesz? Co艣 g艂臋boko ludzkiego, zabawnego i mrocznego.
- Mhm - mrukn臋艂a Vanessa i upi艂a lyk herbaty. Rozpra
sza艂y j膮 dekoracje w gabinecie; za biurkiem wisia艂o ogromne
zdj臋cie re偶ysera we w艂asnej osobie, jak kompletnie nagi bryka
w morskich falach z suk膮 Jad臋 Empire. Na dodatek nie znosi艂a
takich pretensjonalnych gadek.
Lepiej do nich przywyknij, panno studentko szko艂y filmowej New York University.
- Co ty na to? - zapyta艂 Ken. D艂uba艂 w nosie i pstryka艂 na
pod艂og臋 znaleziskami. - Wiem, wielkie studio, wielki bud偶et,
komedia romantyczna. Ale w艂a艣nie dlatego jeste艣 mi potrzeb
na. Potrzebna mi twoja wizja, 偶eby艣my razem stworzyli co艣,
co艣, co sprawi, 偶e widzowie otworz膮 oczy i zaczn膮 patrze膰.
Jakby jeszcze tego nic robili.
Vanessa patrzy艂a w okno, na stare tory kolejowe, zapomniane wiele lat temu, teraz poro艣ni臋te traw膮 i krzewami, i na budow臋 na drugiej przecznicy. Ten film symbolizowa艂 wszystko, czemu si臋 sprzeciwia艂a - komercyjna wysokobud偶etowa komedia romantyczna dla nastolatk贸w. Ale Ken Mogul jej potrzebuje. Ilu student贸w fi艂m贸wki s艂ysza艂o takie s艂owa? Poza lym, brzmia艂o to ciekawie, a nic mia艂a nic do roboty przez cale lato. W艂a艣nie dlatego tu dzisiaj przysz艂a. Z nudy.
Spojrza艂a na Kena.
- Musz臋 to przemy艣le膰.
Zdj膮艂 nogi z biurka i szuka艂 czego艣 w papierach. Wreszcie zalazi paczk臋 papieros贸w. Wsun膮艂 jednego do ust, ale nie /upali艂.
- Kobiec膮 rol臋 g艂贸wn膮 mia艂a zagra膰 moja 偶ona - ci膮gn膮艂.
- Ale jak wiesz, postanowi艂em p贸j艣膰 w inn膮 stron臋.
25
- Zona? - Vanessie nie mie艣ci艂o si臋 w g艂owie, 偶e kt贸rakol
wiek kobieta zdecydowa艂aby si臋 na ma艂偶e艅stwo z neurotycz
nym, zarozumia艂ym 艣wirem o wy艂upiastych oczach.
- Heather. Otworzy艂a ci drzwi.
Miss Gos'cinnos'ci to pani Mogulowa?
- Ach, tak. - Nie mog艂a oprze膰 si臋 pokusie. Jeszcze raz
zerkn臋艂a na zdj臋cie za jego plecami, wygl膮da艂o jak scena
z pornosa o piratach.
艢wiry z Karaib贸w'?
Teraz si臋 do mnie nie odzywa, bo wybra艂em Seren臋. Serena b臋dzie gwiazd膮. Ty te偶.
Dzi臋kuj臋 - odpar艂a Vanessa. - Naprawd臋. Ale musz臋 to przemy艣le膰, dobrze?
Pospiesz si臋, skarbie. Hollywood nie czeka na nikogo.
S si臋 wyprowadza
-Poprosz臋 na Wschodni膮 Siedemdziesi膮t膮 Pierwsz膮 numer 169 - powiedzia艂a Serena van der Woodsen, siadaj膮c na czarnym winylowym siedzeniu taks贸wki. Otworzy艂a okno i pozwoli艂a, by gor膮ce poranne powietrze owia艂o jej twarz. Hm, lato. Przez ca艂e jej 偶ycie lato oznacza艂o imprezy w posiad艂o艣ci rodzinnej w Ridgefield w Connecticut albo d艂ugie, s艂oneczne popo艂udnia w parku, kiedy s膮czy艂a mro偶one drinki - w贸dk臋 z sokiem 偶urawinowym - i razem z Blair przegl膮da艂a stare egzemplarze czasopisma „W". A teraz, po raz pierwszy w 偶yciu, Serena mia艂a pracowa膰. Obr贸ci艂a w d艂oniach grub膮 kopert臋 i wyj臋艂a list. kt贸ry zd膮偶y艂a przeczyta膰 ju偶 kilka razy.
Hotly, dla sztuki trzeba cierpie膰. Musisz STA膯 SI臉 swoj膮 bohaterk膮. Pakuj si臋. Kluczyki w kopercie to klucze do twego nowego 偶ycia - do prawdziwego 偶ycia Hoily. Do zobaczenia, Kenneth.
Dziwaczny list, fakt, ale czego innego mo偶na si臋 spodziewa膰 po 艣wiatowej s艂awy eksceiitryku takim, jak Kenneth Mogul? W ko艅cu jest re偶yserem, wi臋c chyba powinna s艂ucha膰 jego polece艅.
Poklepa艂a dwie torby w bia艂o-czerwone paski, kt贸re kupi艂a u Kale Spade, Nadal pachnia艂y cudownie, oceanem i olejkiem
27
do opalania. Zapakowa艂a w nie zapas bielizny Cosabella, koszulk臋 brata, Erika, kt贸r膮 podw臋dzi艂a mu, gdy ostatnio by艂 w domu, zwiewn膮 pla偶贸wk臋 Milly, najwygodniejsze klapki Michaela Korsa. r贸偶owo-czarn膮 sukienk臋 Cynthii Vincent, stare d偶insy Seven, jeszcze jedne klapki, tak na wszelki wypadek, i bia艂y haftowany topik Viktora & Rolfa. Same niezb臋dne rzeczy.
Patrzy艂a przez okno na majestatyczne schody do Metropo-litan Museum of Art; soczy艣cie zielone drzewa Central Parku, imponuj膮ce kamienice na Siedemdziesi膮tej Drugiej, panoram臋 Park Avenue, a potem nieznane, brzydkie, nowoczesne wie偶owce na Trzeciej Alei. Fuj.
Jcste艣my-oznajmi艂 kierowcai zademonstrowa艂 w u艣miechu z艂ote z臋by. Na jednym wygrawerowano nawet liter臋 Z. Zorro czy Zeus, zastanawia艂a si臋 Serena.
Och. - Wyj臋艂a bordowy portfel Bottega Veneta i przejrza艂a zasoby got贸wki. Wysiad艂a z taks贸wki, ci膮gn膮c wypchane po brzegi torby i przygl膮da艂a si臋 burym budynkom w poszukiwaniu w艂a艣ciwego numeru.
Widzia艂a 171 i 167, a mi臋dzy nimi kilka nieoznaczonych dom贸w. Nie wiedzia艂a, kt贸ry jest jej. Postawi艂a torby na kraw臋偶niku i przysiad艂a na hydrancie. S膮dz膮c po niskich, pude艂kowatych budynkach wzd艂u偶 ulicy, ta okolica znacznie si臋 r贸偶ni艂a od tego, do czego przywyk艂a. Wyj臋艂a papierosa i zapali艂a. Odsun臋艂a si臋 w ostatniej chwili, gdy z w艂azu kanalizacyjnego wydoby艂 si臋 cuchn膮cy ob艂oczek.
Pobudka, Dorotko. To ju偶 nie Z艂ota Mila.
Zabawne, jak szybko wszystko si臋 zmienia. Z Sereny van der Woodsen, uczennicy szko艂y Constance Billard i czasem modelki, sta艂a si臋 Seren膮 aktork膮. Nie tak dawno jej najwi臋kszym problemem by艂o zapami臋ta膰, gdzie w tym miesi膮cu b臋dzie wyprzeda偶 pr贸bek Catherine Malandrino, albo nie k艂贸ci膰
si臋 z Blair w \TP-roomie w Marquee, albo spotyka膰 si臋 z Na-tem, gdy tylko tego zapragn膮艂, co przez pewien czas oznacza艂o ci膮gle i wsz臋dzie, Zycie jest ci臋偶kie.
- Zab艂膮dzi艂a艣?
Spojrza艂a w g贸r臋... bardzo, bardzo wysoko. Tu偶 nad ni膮 sta艂 facet o szerokich barkach, konserwatywnie przystrzy偶onych w艂osach, z do艂eczkiem w podbr贸dku i 艂adnych niebieskich oczach. Mia艂 na sobie g艂adki szary garnitur i sztywny granatowy krawat, ale us'miecha艂 si臋 przy tym tak czaruj膮co, 偶e mog艂aby mu darowa膰 idiotyczny biurowy str贸j.
A okropne bokserki w szkock膮 krat臋, kt贸re zapewne ma pod spodniami?
- Szukam tego adresu. - Westchn臋艂a i poda艂a mu kluczyki
z namalowanym numerem 169.
Niekt贸re dziewczyny czuj膮 si臋 jak ryba w wodzie w roli damy w opa艂ach.
No prosz臋. - U艣miechn膮艂 si臋. - Tak si臋 sk艂ada, 偶e wiem, gdzie to jest, a to dlatego, 偶e te偶 tam mieszkam. - Wyci膮gn膮艂 r臋k臋, 偶eby pom贸c jej wsta膰. - Czes'e. Jason Bridges.
Serena van der Woodsen - odpar艂a, wyg艂adzi艂a zielon膮 sp贸dniczk臋 od Lilly Pulitzer i u艣miechn臋艂a si臋 przebiegle i niewinnie zarazem, szeroko otwieraj膮c przy tym oczy, tak, jak Audrey Hepburn.
Nic dziwnego, 偶e dosta艂a t臋 rol臋.
Serena, podobnie jak Holiy Golightly, po mistrzowsku opanowa艂a sztuk臋 sprawiania wra偶enia tyle偶 pi臋knej, co niewinnej, na co faceci 艂apali si臋 jak muchy na mi贸d.
W takim razie, Sereno, chod藕my do domu. - Jason schyli! si臋 po jej torby.
Otworzy艂 drzwi do budynku pod numerem 169. By艂a to hiula kamienica z czarnymi wyko艅czeniami. Po 艣cianie pi膮艂
98
<殴9
si臋 bluszcz. Pchn膮艂 ci臋偶kie czarne drzwi i pu艣ci艂 Sercn臋 przodem.
Prawdziwy d偶entelmen!
- Przyjecha艂a艣 z wizyt膮 do Therese? - zapyta艂.
-Nie. - Serena ze zmarszczonymi brwiami przygl膮da艂a si臋 skrzypi膮cym drewnianym schodom, o艣wietlonym jedynie md艂ym 艣wiat艂em z 偶yrandola z kutego 偶elaza. Wydawa艂o si臋, 偶e w holu kr贸luje duch starszej pani, 偶e nic tu nie zmieniono, odk膮d poprzednia w艂a艣cicielka zmar艂a przed trzydziestu laty. A jednak dom mia艂 pe艂en urok i swoisty styl, — Zamieszkam tu. Chyba.
- Chyba? - Jason si臋 roze艣mia艂. - A co to ma znaczy膰?
- Wchodzi艂 na g贸r臋 po skrzypi膮cych schodach.
No c贸偶 - zacz臋艂a Serena. - Gram w filmie i dzisiaj dosta艂am od re偶ysera kst. Kaza艂 mi si臋 spakowa膰 i tu przyjecha膰. 1 oto jestem. To ma mi chyba pom贸c wczu膰 si臋 w rol臋 czy co艣 takiego.
Gwiazda filmowa, co? - mrukn膮艂 Jason.
- Cos' w tym stylu. - Serena lekko si臋 speszy艂a.
-Rany. - Odwr贸ci艂 si臋 i pos艂a艂 jej nie艣mia艂y u艣miech.
- Owszem, to fajne miejsce, ale s膮dzi艂em, 偶e aktorki wybie
raj膮 eleganckie kwatery, jak, no nie wiem, Waldorf czy co艣
takiego.
-Kr臋cimy now膮 wersj臋 艢niadania u Tiffany:ego - wyja艣ni艂a, niemal dos艂ownie cytuj膮c to, co Ken Mogul m贸wi艂 o swoim wysokobud偶etowym debiucie, 艢niadaniu u Freda.
- W oryginale Hoily Golightiy mieszka艂a w艂a艣nie tutaj, ale to
pewnie wiesz. Zamieszkam tu, 偶eby poczu膰 si臋 bardziej ni膮,
To m贸j pierwszy film,
Tak? - Jason doszed艂 do p贸艂pi臋tra. W czarno-bia艂ej mozaice brakowa艂o kilku kafelk贸w. - A o czym?
Szalona dziewczyna z wielkiego miasta, czyli ja, poznaje niewinnego faceta z prowincji, kt贸ry chce zrobi膰 karier臋 aktorsk膮, - Na wszelki wypadek pomin臋艂a, 偶e t臋 roi臋 zagra super-
gwiazdor Thaddeus Smith. - Ale pr贸偶na dziewczyna z Upper Kast Side kusi go pieni臋dzmi... i lunchami U Freda, tej restauracji w Barneys? - Serena mia艂a nadziej臋, 偶e to co m贸wi, trzyma si臋 kupy. Cz臋sto papla艂a bez sensu i gubi艂a w膮tek.
Jakby facetom, z kt贸rymi rozmawia艂a, kiedykolwiek to przeszkadza艂o.
Znowu wspinali si臋 po stopniach i Serena m贸wi艂a z coraz wi臋kszym trudem.
- Ta druga niszczy jego niewinno艣膰, jedyn膮 cech臋, kt贸ra
zapewni艂aby mu sukces aktorski. Robi z niego wyrafinowane
go nowojorczyka i Jylko moja bohaterka mo偶e go ocali膰.
- Czy to oznacza, 偶e przez cale lato b臋dziemy s膮siadami?
zapyta艂 Jason z nadziej膮. By艂 przy tym uroczy.
Tylko pi*2ez kilka tygodni - wyja艣ni艂a. Cho膰 艢niadanie u Freda to film wysokobud偶etowy, Ken Mogul przeznaczy艂 jedynie dwana艣cie dni na zdj臋cia.
Kolejne pi臋tro. Przeszli przez w膮ski korytarz. A potem Jason wszed艂 na kolejne schody.
- Wysoko jeszcze? - zapyta艂a Serena. Brakowa艂o jej tchu.
Czas rzuci膰 mocne francuskie papierosy.
Pi臋tro, kolejny korytarz i znowu schody... A mo偶e prowadzi j膮 do kryj贸wki, w kt贸rej j膮 zgwa艂ci? Mo偶e powinna si臋 ba膰? Poklepa艂a si臋 po kieszeni, 偶eby si臋 upewni膰, 偶e ma ze sob膮 kom贸rk臋, tak na wszelki wypadek.
-Ja te偶 zacz膮艂em pierwsz膮 prac臋 - wyja艣nia艂. - Mam praktyk臋 w Lowell. Bonderoff, Foster i Wallace. To kancelaria prawnicza. Wczoraj siedzia艂em do czwartej rano, dlatego dzi-li膮j id臋 dopiero teraz. Ale zazwyczaj nie pracuj臋 do p贸藕na.
W ko艅cu znale藕li si臋 na ostatnim pi臋trze. Sufit wisia艂 ni-iko nad ich g艂owami, a w korytarzu by艂o ciemno. Serena do-'.ii/eg艂a rumie艅ce na policzkach Jasona. Nie wiedzia艂a, czy wywo艂a艂y je te cholerne schody, czy ona.
31
- Jestes'my na miejscu - oznajmi艂.
Otworzy艂a drzwi. Jason wszed艂 za ni膮 i postawi艂 torby na pod艂odze. G艂uchy odg艂os ni贸s艂 si臋 echem po pustym mieszkaniu. Z sufitu barwy uryny sm臋tnie zwisa艂y dwie go艂e 偶ar贸wki. Zacieki wygl膮da艂y jak wymys'lny wz贸r.
- Fajnie - oznajmi艂 spokojnie.
Czy偶by?
Serena przechadza艂a si臋 po saloniku i ma艂o brakowa艂o, a przewr贸ci艂aby si臋 na krzywej, skrzypi膮cej drewnianej pod艂odze. Trzy okna wychodzi艂y na ulic臋. Przez podart膮 siatk臋 widzia艂a solidny budynek domu starc贸w po drugiej stronie ulicy. Okienko w mikroskopijnej kuchence wychodzi艂o na schody przeciwpo偶arowe, kt贸re rozpozna艂a z filmu 艢niadanie u Tiffany'ego. To tam Holly Golightly gra艂a na mandolinie i nuci艂a Moon River. Blair mia艂a 艂zy w oczach, ilekro膰 ogl膮da艂a t臋 scen臋. Serena otworzy艂a okno. W mieszkaniu unosi艂 si臋 dusz膮cy, ki au strof obi czny zapach starych skarpet i sardynek.
A gdzie meble? - zapyta艂a na g艂os. By艂a bliska p艂aczu,
A to kto? - zdziwi艂 si臋 Jason. Do saloniku wkroczy艂 czarny kot. Przyszed艂 z sypialni w g艂臋bi mieszkania.
No, to ju偶 wiadomo, sk膮d ten smr贸d.
Serena wyj臋艂a paczk臋 gau艂ois贸w i wyjrza艂a przez s艂ynne kuchenne okno w nadziei na przyp艂yw inspiracji. Ale czu艂a si臋 jedynie zdenerwowana i zagubiona. W艂a艣ciwie co ona tu robi?
Jeste艣' tu, ho masz zagra膰 w hicie kasowym, jasne?
- Fajny. - Jason ukucn膮艂 i g艂aska艂 kota mi臋dzy uszami.
Serena odwr贸ci艂a si臋, zapali艂a papierosa i obserwowa艂a,
jak jej ciemnow艂osy, niebieskooki s膮siad bawi si臋 z kotem, kt贸ry najwyra藕niej te偶 tu mieszka.
No prosz臋. Nawet w takiej dziurze trafia si臋 niez艂y widok,
D uczy si臋 sztuki obs艂ugi klienta
*
- Przepraszam bardzo, czy m贸g艂by mi pan powiedzie膰,
gdzie znajd臋 romanse?
Daniel Humpbrey kuca艂 na pod艂odze i uk艂ada艂 biografie lematycznic, nie alfabetycznie. Je艣li si臋 pracuje w Strand, najlepszej - i najwi臋kszej - nowojorskiej ksi臋garni, trzeba zwraca膰 uwag臋 na takie szczeg贸艂y.
Fantastycznie.
-Kilka powinno by膰 na regale przy schodach, ale nie mamy osobnego dzia艂u z romansami - burkn膮艂. Nic zdo艂a艂 ukry膰 niezadowolenia.
- Dzi臋ki - odpar艂a rado艣nie kobieta i uda艂a si臋 na poszuki
wanie zakurzonych powie艣ci Joanny Lindsay i marnych resz
tek Nory Roberts.
Ksi臋garnia Strand s艂yn臋艂a nie tylko z bogatej oferty, ale tak偶e ze 艣wietnie wykszta艂conego i zarozumia艂ego personelu. ban nic posiada艂 si臋 /.. rado艣ci, 偶e dosta艂 t臋 prac臋. Zobaczy艂 og艂oszenie w drodze powrotnej z lotniska Kennedyego. Odwozi艂 siostr臋, Jenny, kt贸ra pod wp艂ywem impulsu postanowi艂a odwiedzi膰 matk臋 w Pradze i zapisa膰 si臋 na lekcje malarstwa. Dnn nie wiedzia艂, co zrobi膰 z wolnym czasem. Plakat w oknie ksi臋garni wyda艂 mu si臋 znakiem.
\ Tylku w twoich ynach
33
I prosz臋, teraz uk艂ada ksi膮偶ki na p贸艂kach najlepszej ksi臋garni w mie艣cie. Ale w por贸wnaniu z innymi, w Strand nie by艂o specyficznej atmosfery. 呕adnej muzyki, zero kawy. tylko nieko艅cz膮ce si臋 szeregi rega艂贸w, zastawionych ksi膮偶kami.
Dan pcha艂 piszcz膮cy w贸zek, pe艂en zakurzonych tom贸w, w膮sk膮 alejk膮 w dziale biografii. Obowi膮zki pozwala艂y mu mn贸stwo czasu sp臋dza膰 samotnie. Ignorowa艂 klient贸w i rozmy艣la艂: o literaturze, o swoich wierszach, o tym, jak b臋dzie w Evergreen College w stanie Washington, a przede wszystkim o tym ostatnim lecie w Nowym Jorku - ostatnim lecie z Va-ness膮. Podczas uroczystego zako艅czenia szko艂y urz膮dzi艂 niez艂e widowisko, o艣wiadczaj膮c, 偶e w og贸le nie p贸jdzie na studia. byle by膰 z ni膮. Okaza艂o si臋 jednak, 偶e nie mo偶e si臋 doczeka膰, 偶eby wyruszy膰 na zach贸d buiekiem skylark - rocznik 1977, niebieski metalik - kt贸rego dosta艂 od ojca z okazji uko艅czenia szko艂y. Idealny w贸z na tak膮 podr贸偶. B臋dzie jak Jack Kerouac W drodze. B臋dzie zdziera艂 asfalt szos i kocha艂 si臋 z niebem i ziemi膮, szepcz膮c s艂owa, kt贸re pojawi膮 si臋 w jego g艂owie podczas jazdy. B臋dzie pisa艂 i zostawia艂 kobietom wiersze. B臋dzie tajemniczym kochankiem, kt贸rego nigdy nie posi膮d膮 na zawsze. A tymczasem czeka go ostatnie cudowne miejskie 艂ato z Vaness膮, jego pierwsz膮 mi艂o艣ci膮.
Dan zdj膮艂 z w贸zka zakurzony egzemplarz 呕ycia Johnsona pi贸ra Boswella. kucn膮艂 i szuka艂 miejsca, gdzie wstawi膰 biografi臋. Odp艂yn膮艂 my艣lami. W jego g艂owie rozbrzmia艂y s艂owa:
Gor膮ce d艂onie na kierownicy
Jeste艣 moj膮 skrzyni膮 bieg贸w, moim sprz臋g艂em
Wzruszasz kurz... nami臋tno艣膰. Nami臋tno艣膰. Niech trwa.
No dobra, troch臋 kiczowato, ale w艂a艣nie tak si臋 teraz czu艂.
W my艣lach sporz膮dza艂 ju偶 list臋 klasycznych miejsc na romantyczne randki w Nowym Jorku: Szekspir w Central Parku,
3'4
przeja偶d偶ka promem na Staten Island, tak po prostu, dla samej przyjemno艣ci; wsch贸d s艂o艅ca nad mostem przy Pi臋膰dziesi膮tej Dziewi膮tej, jak Woody Allen i Dian臋 Keaton w Manhattanie. Mo偶e wypad do Jones Beach jego samochodem, stony wiatr w otwartych oknach, w艂osy Vanessy rozwiane na wietrze... No dobra, nie w艂osy, w艂a艣ciwie jest 艂ysa, Ale mo偶e w艂o偶y d艂ug膮 jedwabn膮 chust臋 czy co艣 takiego. Widzia艂 to oczyma wyobra藕ni. To b臋dzie bardzo romantyczne lato. W ka偶dym razie na pewno b臋dzie jakie艣.
- Przepraszam bardzo, gdzie znajd臋 opracowanie do Ulis
sesa^ - Ledwo s艂yszalny, piskliwy m臋ski g艂os wyrwa艂 Dana
Z marze艅.
Opracowanie do Jamesa Joyce'a? Skandal!
Dan spojrza艂 gro藕nie na wyblad艂ego kujona, kt贸ry zada艂 mu pytanie. Na ramieniu mia艂 plecaczek z wizerunkiem Batmana. 呕enada.
- Radzi艂bym przeczyta膰 orygina艂 - rzuci艂 arogancko.
Ch艂opak by艂 偶a艂osny. Prawdopodobnie starszy od Dana
pewnie student albo nieszcz臋艣nik, kt贸ry m臋czy si臋 w czasie wakacji, 偶eby wreszcie w wieku dwudziestu trzech lat zrobi膰 i natur臋. Wzruszy艂 ramionami.
- Nudy.
Dan mia艂 ochot臋 waln膮膰 go w chudy brzuch, ale nagle zda艂 sobie spraw臋, 偶e jego praca, jego obowi膮zek, to sk艂oni膰 dupka do czytania. Wyprostowa艂 si臋.
- Chod藕.
Zaprowadzi艂 bezm贸zgowca do ma艂ej salki na zapleczu. Zdj膮艂 z p贸艂ki pi臋kne, oprawione w sk贸r臋 wydanie arcydzie艂a Ioyce'a. Otworzy艂 na chybi艂 trafi艂 i zacz膮艂 czyta膰:
- „Dotknij mnie. hagodne oczy. 艁agodna 艂agodna 艂agodna
illo艅. Samotny tu jestem. O, dotknij mnie teraz, zaraz. Jakie jest
to s艂owo znane wszystkim ludziom? Jestem cichy i samotny
3b
tu. I smutny. Dotknij mnie, dotknij*". - Przerwa艂 i spojrza艂 na 偶a艂osnego. - No, dalej, wiesz, 偶e tego chcesz - zach臋ca艂.
Ch艂opak by艂 przera偶ony. Pewnie podejrzewa艂, 偶e Dan to literacki zboczeniec czyhaj膮cy w ksi臋gami na ofiary. Upus'ci艂 plecaczek z Batmanem i uciek艂.
Dan usiad艂 na pod艂odze i doczyta艂 stron臋 do ko艅ca. Fakt, .lames Joycc zawsze go podnieca艂.
Tak, zanosi si臋 na bardzo ciekawe lato.
* James Joyce Ulisses. pr?.cl. Maciej S艂omczy艅ski, Znak, Krak贸w 2006 (przy t艂um.).
3贸
kask - niemal r贸wnie istotny jak kondom
Nate sta艂 na peda艂ach starego jak 艣wiat roweru i peda艂owa艂 z ca艂ej si艂y, a potem opad艂 na niewygodne, sk贸rzane siode艂ko. Lubi艂 tak je藕dzi膰 - najpierw rozp臋dzi膰 si臋 co sil w nogach, a potem siedzie膰, odpoczywa膰 i rozkoszowa膰 si臋 ciepli} bryz膮 na twarzy. Po prawej fale rozbija艂y si臋 o brzeg. Po lewej ci膮gn臋艂a si臋 winnica pe艂na krzew贸w chardonnay. W powietrzu unosi艂 si臋 zapach soli i grilla. 呕wir trzeszcza艂 pod ko艂ami jego roweru. Nate u艣miechn膮艂 si臋 leniwie.
Poranny skr臋t zadzia艂a艂 jak trzeba i pod koniec pracy niemal zachwyca艂 si臋 letni膮 kar膮. Praca fizyczna ma w sobie co艣 koj膮cego. Po dziesi膮tej klasie przez ca艂e wakacje pomaga艂 ojcu budowa膰 ich jacht „Charlotte", w posiad艂o艣ci w Maine. Praca u trenera Michaelsa przypomina艂a mu tamte chwile, cho膰 okolica nie by艂a tak pi臋kna - tutaj otacza艂y go liczne domy i za-lloezone pla偶e. Mimo wszystko nie ma to jak ci臋偶ka har贸wka, gor膮ce sionce i nagroda w postaci zimnego piwa po robocie. 1 偶eby nic nie odrywa艂o go od pracy.
Nie musi sobie zawraca膰 g艂owy nauk膮. Szko艂a to ju偶 przesz艂o艣膰, a Yale wydaje si臋 niesko艅czenie daleko. Blair, dziewczyna, kt贸ra - o czym by艂 g艂臋boko przekonany -jest mi艂o艣ci膮
37
jego 偶ycia, ale z kt贸r膮 nigdy nie m贸g艂 d艂ugo wytrzyma膰, wyjecha艂a do Anglii z nowym facetem, arystokrat膮. Pewnie robi zakupy, zajada kanapki z og贸rkiem i pije zdecydowanie za du偶o herbaty. Serena siedzi w mie艣cie i bawi si臋 w gwiazd臋 filmow膮. A. Jenny, ma艂olata z fantastycznymi piersiami, z kt贸r膮 jakim艣 cudem zwi膮za艂 si臋 w zimie, wyjecha艂a do Europy. Z dala od tej tr贸jki czul si臋 o wiele lepiej.
U艣miechn膮艂 si臋 na my艣l. 偶e w艂a艣nie tak b臋dzie wygl膮da艂o ca艂e lato. Ci臋偶ka praca w ci膮gu dnia, polem powr贸t rowerem do domu, prysznic, ski臋t i troch臋 czasu dla siebie. W艂a艣nie tego mu trzeba. Trener mieszka艂 w Hampton Bays. dobrych kilka kilometr贸w od domku Nata w East Hampton. To by艂 zupe艂nie inny 艣wiat: podmiejskie domki, furgonetki i centra handlowe. Takie otoczenie pomo偶e mu spojrze膰 na wszystko z dystansu. I o to chodzi艂o. Nie mia艂 na oku 偶adnej konkretnej dziewczyny, zreszt膮 zawsze pakowa艂 si臋 przez nie w k艂opoty. Mo偶e lepiej mu b臋dzie samemu.
Jasne, jakby kiedykolwiek by艂 sam d艂u偶ej ni偶 trzydzie艣ci sekund.
Nate zeskoczy艂 z roweru i pcha艂 go pod wyj膮tkowo strome wzg贸rze, sapi膮c z wysi艂ku. Takie s膮 skutki spalania trzech skr臋t贸w dziennie.
Zdyszany i spocony, wsiad艂 na rower na szczycie wzg贸rza i pomkn膮艂 w d贸艂, zdaj膮c si臋 na si艂臋 grawitacji. Spojrza艂 na r臋k臋 i nacisn膮艂 zar贸偶owion膮 sk贸r臋, 偶eby si臋 przekona膰, czy zbieleje pod dotykiem. Blair zawsze tak robi艂a, gdy byli razem na pla偶y. Oznajmia艂a, 偶e si臋 spiek艂 na raka i czu艂e naciera艂a go swoim drogim olejkiem do opalania. Jeszcze raz dotkn膮艂 przedramienia. Tak, wyra藕nie spieczone.
Tak to jest, jak si臋 nie u偶ywa krem贸w z filtrem!
Podni贸s艂 g艂ow臋 i zda艂 sobie spraw臋, 偶e jedzie prosto na rozstaje. Szarpn膮艂 za hamulec i skr臋ci艂, ale jecha艂 tak szybko, 偶e upad艂. Bola艂o.
Szanuj Ksi膮偶ki
Rozleg艂y si臋 uprzejme oklaski, jak na meczu golfowym. Nate podni贸s艂 g艂ow臋 i zda艂 sobie spraw臋, 偶e wyl膮dowa艂 na 偶wirowym parkingu przed Oyster Shack. Knajpka z owocami morza po艂o偶ona by艂a mniej wi臋cej w polowie drogi mi臋dzy domem trenera a stuletni膮 posiad艂o艣ci膮 jego rodzic贸w, niedaleko pla偶y Georgica w East Hampton. Przy stoliku na zewn膮trz siedzia艂a grupka dzieciak贸w, na oko licealist贸w. Przygl膮dali mu si臋 znad oszronionych butelek z piwem i talerzy pe艂nych sma偶onych smako艂yk贸w.
-Cholera - mrukn膮艂 Nate. Drobne kamyczki wbi艂y mu si臋 pod sk贸r臋, jasnozielona koszulka, w kt贸rej pracowa艂 ca艂y dzie艅, by艂a rozdarta. Ottzepa艂 d艂onie z piachu i spojrza艂 na drelichowe szorty - tu bez 偶adnych szk贸d.
Ca艂y Nate Archibald - we krwi, pocie i brudzie wygl膮da jeszcze lepiej ni偶 zwykle.
Kucn膮艂, 偶eby obejrze膰 rower. Przednie ko艂o by艂o wygi臋te.
-Niez艂e l膮dowanie.
Nate podni贸s艂 g艂ow臋. G艂os nale偶a艂 do kszta艂tnej, niebieskookiej blondynki. D艂ugie g臋ste loki przewi膮za艂a czerwon膮 bandan膮. R贸偶owa obcis艂a koszulka bez rami膮czek zjecha艂a interesuj膮co nisko, a d偶insowa mini przesun臋艂a si臋 cudownie wysoko. W d艂oni trzyma艂a puszk臋 coli. Stercza艂a z niej s艂omka umazana szmink膮. Dziewczyna poda艂a NateWi praw膮 r臋k臋. D艂ugie, czerwone paznokcie mia艂y identyczny odcie艅 jak puszka.
- Nie zwracaj na nich uwagi - mrukn臋艂a, wskazuj膮c towarzyszy.
Charakterystyczny z艂oci stobe偶owy odcie艅 sk贸ry zawdzi臋cza ia, tak jak i inne dziewczyny, samoopalaczowi C艂inique. Pod sztuczn膮 opalenizn膮 kry艂y si臋 niezliczone piegi: na nosie, policzkach, ramionach i dekolcie, Blair nauczy艂a Nate'a, 偶e d/iewczyny s膮 zazwyczaj bardziej skomplikowane, ni偶 wida膰
39
na pierwszy rzut oka. Piegi tej tutaj sugerowa艂y, 偶e nie jest kolejn膮 laseczk膮 z Long Island.
Nate z u艣miechem poda艂 jej r臋k臋 i pozwoli艂, by poci膮gn臋艂a go w g贸r臋.
Jasne. - By艂 troch臋 speszony.
Musisz odda膰 rower do warsztatu - stwierdzi艂a Piegu-ska, patrz膮c na ko艂o.
-Mhm - mrukn膮艂 Nate. Nie obchodzi艂 go rower. O wiele bardziej interesowa艂a go ona.
-Jesiem Tawny, Znam niez艂y warsztat. Ale najpierw kupi臋 ci loda.
Tawny? Tak jak odcie艅 jej samoopalacza?
-Jasne. - Przed wyj艣ciem od trenera wypali艂 reszt臋 porannego skr臋ta, mo偶e st膮d wypadek, i lody brzmia艂y bardzo smakowicie. -Jestem Nate.
Co tu robisz, Nate? Nie widzia艂am ci臋 w okolicy. - Tawny przebieg艂a przez drog臋 i podesz艂a do malutkiego niebieskiego domku, tak niskiego, 偶e wygl膮da艂 jak zbudowany tektury. Na schodkach siedzia艂y dzieci i zajada艂y lody truskawkowe.
Dwa waniliowe - mrukn臋艂a do pryszczatego faceta za lad膮. W jej g艂osie s艂ysza艂 cie艅 obcego akcentu, ale nie potrafi艂 go rozpozna膰.
Nic. - Nate od niechcenia kopn膮艂 jasnoniebieska 艣cian臋 czubkiem sfatygowanego buta Stan膮 Smitha. Mia艂 ochot臋 przejecha膰 d艂o艅mi po jej ciep艂ych, piegowatych ramionach.
Tawny przykucn臋艂a, po艂o偶y艂a banknot pi臋ciodolarowy na ladzie, zajrza艂a do 艣rodka i po chwili wynurzy艂a si臋 z dwoma ro偶kami lod贸w. Poda艂a jeden Nate'owi.
-Dzi臋ki. - W popo艂udniowym s艂o艅cu lody natychmiast zacz臋艂y si臋 topie i sp艂ywa艂y mu na r臋k臋. Obliza艂 j膮.
Tawny ostro偶nie dotkn臋艂a jego obtartego kolana. W jej ge艣cie by艂a jaka艣.., zaborczo艣膰? Pewno艣膰? Co艣 nieuchwytnego.
co przywodzi艂o mu na my艣l Blair. Ale ta dziewczyna bardzo si臋 od niej r贸偶ni. Blair w 偶yciu nie w艂o偶y艂aby r贸偶owej obcis艂ej koszulki, nie pozwoli艂aby, 偶eby lody sp艂ywa艂y jej po palcach, nie zap艂aci艂aby za jedzenie na pierwszej randce.
Randka? Niez艂e tempo.
-Dobrze si臋 czujesz? - zapyta艂a Tawny. Obliza艂a pe艂ne, jakby opuchni臋te usta. - Masz tak膮 powa偶n膮 min臋.
W rzeczywisto艣ci Nate si臋 zastanawia艂, jak Tawny wygl膮da bez r贸偶owej koszulki. Czy piersi te偶 ma piegowate? Na sam膮 my艣l zasw臋dzia艂y go r臋ce.
- Bardzo si臋 ciesz臋, 偶e ci臋 pozna艂em - oznajmi艂 g艂upkowato. Otar艂 sobie usta serwetk膮. - Powinnis'my si臋 jeszcze spotka膰.
Nowy rekord 艣wiata. Nate Archibald trzyma艂 si臋 z dala od d/iewczyn przez ca艂e trzy minuty.
40
mi艂o艣膰 juz tu nie mieszka
Vanessa trzasn臋艂a drzwiami taks贸wki, kiedy dotarli do Wimamsburga. Wpatrzona w zniszczon膮 fasad臋 budynku my艣la艂a o propozycji pracy u Kena. Szkoda, 偶e nie ma si臋 kogo poradzi膰. Nie ma sensu dzwoni膰 do rodzic贸w, egoistycznych hippis贸w z Vermont. Us艂ysza艂aby jedynie wyk艂ad o sztuce, komercji i „tw贸rczej odpowiedzialno艣ci". Najch臋tniej pogada艂aby ze swoj膮 siostr膮 Ruby - tylko jej Vanessa ca艂kowicie ufa艂a w tych sprawach.
Przed domem od wielu tygodni sta艂 biaiy ford z wybit膮 przedm膮 szyb膮. Nie mia艂 te偶 tylnych drzwiczek; na siedzeniach pi臋trzy艂y si臋 艣miecie i stare koce. Pewnie kto< w nim zamieszka艂, st膮d smr贸d uryny w s膮siedztwie wozu. Cudownie,
Vanessa upora艂a si臋 ze wszystkimi zamkami i zasuwami i pobieg艂a na g贸r臋. Zawaha艂a si臋 w polowie drogi. Z jej mieszkania dochodzi艂y g艂osy. Czy偶by wychodz膮c, zostawi艂a w艂膮czony telewizor? Na palcach zakrad艂a si臋 do drzwi i nas艂uchiwa艂a, wstrzymuj膮c oddech. Tak, naprawd臋 s艂yszy g艂osy, naprawd臋 dobiegaj膮 z jej mieszkania i... jeden z nich brzmi bardzo znajomo. Ruby, jej starsza siostra, od o艣miu tygodni by艂a w europejskiej trasie koncertowej ze swoim zespo艂em, SugarDaddy. Co
jaki艣 czas w skrzynce pocztowej pojawia艂a si臋 kartka z Oslo czy Madrytu. Raz rozmawia艂y przez telefon, ale rockandrollowy styl 偶ycia nie zostawia wiele miejsca na rodzinne kontakty. Vanessa entuzjastycznie otworzy艂a drzwi.
Ruby! - krzykn臋艂a. Siostra mia艂a na sobie sk贸rzane fioletowe spodnie tego samego koloru, co w艂osy. - Nie wierz臋! Wr贸ci艂a艣!
Cze艣膰 - rzuci艂a Ruby od niechcenia z kanapy. Siedzia艂a okrakiem na chudym, zaro艣ni臋tym facecie, w czarnych sk贸rzanych spodniach, identycznych jak jej fioletowe. Zapali艂a swojego papierosa*od jego. Nie wsta艂a, 偶eby si臋 przywita膰 / siostr膮, a w jej g艂osie by艂o tyle nonszalancji, 偶e mo偶na by pomy艣le膰, 偶e Vanessa wysz艂a przed chwil膮 do sklepu po mleko, czy co艣 takiego.
No, cze艣膰. - Jej reakcja zaskoczy艂a Vaness臋. Zamkn臋艂a za sob膮 drzwi.
-Co jest, siostrzyczko? - Ruby zaci膮gn臋艂a si臋 marlboro i podziwia艂a wystr贸j wn臋trza autorstwa Blair. - Widz臋, 偶e troch臋 tu pozmienia艂a艣'.
Vanessa nie mia艂a ochoty na rozm贸wki o meblach i narzutach. Ruby wr贸ci艂a! Akurat teraz, kiedy najbardziej jej potrzebowa艂a!
-Rany, wr贸ci艂a艣! To najwa偶niejsze! Jak trasa?
Ruby wzruszy艂a ramionami.
- Berlin, Londyn, Pary偶, Budapeszt, Grali艣my. By艂o su-
per.
-Chwa艂a gwie藕dzie rocka! Jestem Vanessa. - Podesz艂a do faceta, na kt贸rym siedzia艂a jej siostra. Ani razu na ni膮 nie up贸j r偶a艂.
-To Piotr - przedstawi艂a go Ruby. Zakr臋ci艂a przy tym ty艂eczkiem w fioletowej sk贸rze, jakby podnieca艂o j膮 ju偶 jego uni臋. - Poznali艣my si臋 po koncercie w Pradze.
43
- Cze艣膰 - odezwa艂 si臋 Piotr z silnym cudzoziemskim ak
centem i wypu艣ci艂 z p艂uc k艂膮b dymu.
Uroczy.
- Fajnie tu - zacz臋艂a Ruby sceptycznie. Rozejrza艂a si臋 po
pokoju. - Ale sk膮d mia艂a艣' na to kas臋? Meble? Zas艂ony?
- To d艂uga historia - odpar艂a Vanessa. Oparta si臋 o 艢cian臋
koloru lawendy i stara艂a si臋 patrze膰 gdziekolwiek, byle nie na
jasn膮 kanap臋, gdzie pod jej siostr膮 p贸艂le偶a艂 obrzydliwy chudy
facet z Europy Wschodniej.
- Podobnie jak ta, sk膮d masz te buty, co? - Ruby odrzuci艂a
do ty艂u fioletowe w艂osy, takie same, jak kapelusz Willy'ego
Wonka. -1 t臋 koszulk臋. Jezu, jak ty wygl膮dasz! Ostatni krzyk
mody!
Mia艂am spotkanie zawodowe. - Vanessa poczu艂a si臋 ura偶ona. Dlaczego Ruby jest taka wredna? Najlepiej, 偶eby ten dupek, le偶膮cy mi臋dzy jej nogami, zaraz sobie poszed艂. Wtedy zam贸wi膮 sushi i pogadaj膮 normalnie, jak Siostry.
Pogadamy? - zapyta艂a Ruby. Zsun臋艂a si臋 z kolan Piotra i skin臋艂a g艂ow膮 w stron臋 kuchni.
Vanessa posz艂a za ni膮. ciekawa, na jak d艂ugo Ruby przyjecha艂a. Opar艂y si臋 o sfatygowany blat.
Wydaje si臋, 偶e mi臋dzy wami to co艣 powa偶nego - zauwa偶y艂a Vanessa.
To mi艂o艣膰 - mrukn臋艂a Ruby t臋sknie. Zabrzmia艂o to zadziwiaj膮co nie rockandroliowo. Okr臋ci艂a si臋 doko艂a w艂asnej osi. a potem, pozornie speszona, ponownie opar艂a si臋 o blat.
Super - mrukn臋艂a Vanessa z irytacj膮. Wi臋c jednak nici z siostrzanych pogaw臋dek. Bawi艂a si臋 solniczk膮 i pieprzniczk膮 w kszta艂cie Statuy Wolno艣ci, prezentem, kt贸ry Dan kupi艂 jej w przyp艂ywie kiczowatego romantyzmu.
C贸偶, mieszkanie wygl膮da super, cho膰 nic tego si臋 spodziewa艂am, wracaj膮c do domu - stwierdzi艂a Ruby. - Tym bar--•i-
dziej mi przykro, kiedy pomy艣l臋, 偶e zada艂a艣 sobie tyle trudu. a ja...
- A ty co? - zaniepokoi艂a si臋 Vanessa.
-Nie chc臋 zaczyna膰 od z艂ych wie艣ci, ale... Piotr zostanie tu przez jaki艣 czas. Tutejsze galerie s膮 zainteresowane jego pracami. Jest malarzem, m贸wi艂am ci? Specjalizuje si臋 w monolitycznych aktach z psami. W artystycznym 艣wiatku Pragi o nim g艂o艣no. Liczy, 偶e uda mu si臋 w Williamsburgu,
Vanessa nie do ko艅ca wiedzia艂a, czy „monolityczne akty /. psami" to to, co ma na my艣li, ale wyobra偶a艂a sobie, jak Ruby po偶ycza od kogo艣 piLbulla i pozuje z nim naga, z wyszczerzonymi z臋bami.
To fajnie.
C贸偶. w艂a艣ciwie pomy艣la艂am sobie, 偶e m贸g艂by zamieszka膰 tutaj, ze mn膮- wyst臋ka艂a Ruby.
B臋dzie ciasno - mrukn臋艂a Vanessa. - Ale jako艣 si臋 pomie艣cimy...
No w艂a艣nie -Ruby wpad艂a jej w s艂owo. - Piotr musi mie膰 ulelier. Aponicwa偶 nie sta膰 go na wynaj臋cie, pomy艣leli艣my... te mo偶e pracowa膰 w drugim pokoju... w twoim pokoju.
S艂ucham?
- Ach tak, wi臋c mnie wyrzucasz? - Vanessa spojrza艂a sio-
Itrze w twarz. Mieszka艂a tu, odk膮d sko艅czy艂a pi臋tna艣cie lat. To
t/ik/c jej dom.
I- C贸偶, to zawsze by艂o tylko tymczasowe rozwi膮zanie. No Wesz, p贸ki chodzi艂a艣 do szko艂y. Ale teraz jeste艣 doros艂a i powinna艣 zacz膮膰 w艂asne 偶ycie tak, jak ja, kiedy mia艂am osiem -1.1 .. ie lat. - 艢wietnie - warkn臋艂a Vanessa. - Super. Jasne, jestem doros艂a i zdana tylko na siebie. Bomba.
Nic m贸w tak. - Ruby ogarn臋艂y wyrzuty sumienia. -< 'hoil/. usi膮d藕, pogadajmy.
45
- Nie, nie ma sprawy, naprawd臋. Daj nu moment, spakuj臋 si臋 i chlebek Pita czy jak mu tam mo偶e zaraz si臋 wprowadza膰. - Roztrz臋siona Vanessa wybieg艂a z kuchni do saloniku, gdzie (acet pizza pali艂 cuchn膮ce czeskie papierosy. Zerwa艂a fotografi臋 martwego go艂臋bia ze 艣ciany nad jego g艂ow膮 i wsun臋艂a sobie pod pach臋. To by艂o jej ulubione zdj臋cie. Nie zostawi go, 偶eby mia艂 z czego s'ciaga膰. Ju偶 to sobie wyobra偶a艂a - facet zas艂ynie jako malarz martwych go艂臋bi. To s膮 jej go艂臋bic i jej mieszkanie!
Kilka minut p贸藕niej zbieg艂a ze schod贸w, taszcz膮c sprz臋t i wielk膮 czarn膮 torb臋. Wysz艂a na dw贸r, na gor膮ce popo艂udniowe s艂once i maszerowa艂a Bedford Avenue. Mija艂a dziwacznych, oboj臋lnych przechodni贸w i psie kupy i zastanawia艂a si臋, co u licha ma robi膰.
Postawi艂a torb臋 na ziemi i przycupn臋艂a na niej. Wyj臋艂a kom贸rk臋 z kieszeni, wybra艂a numer... Po dw贸ch sygna艂ach rozleg艂 si臋 znajomy g艂os Dana.
Co jest?
Siostra wyrzuci艂a mnie z domu. - G艂os jej si臋 za艂ama艂. Ze wszystkich si艂 stara艂a si臋 nie rozp艂aka膰. - Nie mam pieni臋dzy, nie mam dok膮d i艣膰", nie wiem, co robi膰.
Chyba we藕mie te prac臋,
S jak spirytualizm, mi臋dzy innymi
*
- Cze艣膰 - szepn膮艂 Dan w czarn膮 noki臋 i skuli艂 si臋 za wie
kowym metalowym rega艂em w ksi臋garni Strand. Tylko komu艣',
kto czyta艂 Hamleta pi臋膰 razy, mog艂o si臋 tu podoba膰. - W艂a艣nie
ti lobie my艣la艂em.
Nie zrozumia艂, co odpowiedzia艂a. Chyba brakowa艂o jej tchu i by艂a na granicy 艂ez.
Powoli, powoli - uspokaja艂. U艂o偶y艂 biografie Ronalda keagana w wysok膮 stert臋 i przycupn膮艂 na niej. - Nic nie rozumiem.
Powiedzia艂am, 偶e straci艂am dach nad g艂ow膮! -krzykn臋艂a \ messa. - Raby wr贸ci艂a z F.uropy. przywioz艂a ze sob膮 nowego t hlopaka, czeskiego dupka, malarza, i kaza艂a mi si臋 wynosi膰,
- Cholera - mrukn膮艂 Dan i rozejrza艂 si臋 doko艂a. W艂a艣ciwie ttlr wolno mu w pracy rozmawia膰 przez kom贸rk臋.
- Co mam zrobi膰'.' Dok膮d p贸j艣膰'?
Mo偶e do mnie? - zapyta艂, zanim zd膮偶y艂 si臋 nad tym za-Bflnowi膰. Musn膮艂 palcem zakurzon膮 biografi臋 Walta Whitma-n.11 zastanawia艂 si臋, czy nie zabra膰 jej ze sob膮.
Do ciebie? - powt贸rzy艂a Vanessa 偶a艂o艣nie. Dan nie przypomina艂 sobie, by kiedykolwiek s艂ysza艂 tyle s艂abo艣ci w jej g艂o-M<- Wiedzia艂, 偶e to nie w porz膮dku, ale podoba艂o mu si臋 to. Czu艂
47
si臋 jakby byl prawdziwym macho, a ona kruch膮, bezradna istotk膮. Zapami臋ta艂 sobie, 偶eby wykorzysta膰 to uczucie w wierszu. dziewczyna z papieru ry偶owego, jestem pi贸rem, atramentem, ka艂amarzem... -Wszystko b臋dzie dobrze - zapewni艂 j膮. - Spakuj si臋, wsiadaj w metro i jed藕 do mnie. Drzwi s膮 otwarte, wiesz, 偶e ojciec nigdy ich nie zamyka. Wr贸c臋 za kilka godzin.
- Naprawd臋? - zapyta艂a z wahaniem. Zawsze by艂a bardzo
niezale偶na. Dan wiedzia艂, 偶e nie znosi nikogo o nic prosi膰.
- Tw贸j tata na pewno nie b臋dzie mia艂 nic przeciwko?
- Nie, - Star艂 kurz z g贸rnej p贸艂ki i odrobina dosta艂a mu si臋
do oka. - Sama zobaczysz. Nied艂ugo wr贸c臋. Nie przejmuj si臋.
- Wyciera艂 oczy i s艂ucha艂 oddechu Vanessy w s艂uchawce.
- Mam te偶 dobre nowiny. Ken Mogul zaproponowa艂 mi
prac臋. - Roze艣mia艂a si臋 gorzko. - Najwyra藕niej b臋d臋 musia艂a
si臋 zgodzi膰.
-Super! - zawo艂a艂, cho膰 ogarn臋艂o go rozczarowanie. Nie do艣膰, 偶e on pracowa艂, Vanessa te偶 b臋dzie zaj臋ta. To zdecydowanie ograniczy jego romantyczne plany. Niby kiedy znajd膮 czas, 偶eby pojecha膰 tramwajem na Roosevelt Island i pi膰 sake w parku?
- Cholera, mam drugi telefon - mrukn臋艂a. Dan s艂ysza艂, jak
odsuwa s艂uchawk臋 od ucha. - To Ken, musz臋 odebra膰. Czyli
zobaczymy si臋 w domu? To znaczy, u ciebie.
- Nie - poprawi艂. - W domu. Twoim tak偶e.
Och.
Dan roz艂膮czy! si臋 i ponownie wszed艂 w w膮sk膮 alejk臋 dzia艂u biografii. U艣miechn膮艂 si臋. Mo偶e to, 偶e Vanessa straci艂a dach nad g艂ow膮 to najlepsze, co im si臋 mog艂o zdarzy膰. Je艣li razem zamieszkaj膮, ich ostatnie lato przed studiami b臋dzie bardziej intymne. Jeszcze bardziej godne zapami臋tania.
Wzi膮艂 pod pach臋 stert臋 biografii Reagana i kucn膮艂, szukaj膮c dla nich miejsca na p贸艂kach.
43
- Przepraszam, szukam Siddarthy. Pomo偶esz mi?
Dan wsta艂 przy akompaniamencie strzelaj膮cych ko艣ci i ju偶 mia艂 wyg艂osi膰 pouczaj膮cy komentarz, gdzie szuka膰 o艣wiecenia, ale wystarczy艂 jeden rzut oka na klientk臋, by ugryz艂 si臋 w j臋zyk.
By艂a prawie dziesi臋膰 centymetr贸w wy偶sza od niego, mia艂a taluj膮ce platynowe w艂osy zebrane w wygodny kucyk. Nosi艂a spran膮 szar膮 koszulk臋 i bia艂e d偶insowe szorty, na przegubach [膮k mia艂a bia艂o-zielone frotowe opaski tenisowe. Lekko zmarszczy艂a czo艂o, ale i tak jej niebieskie oczy b艂yszcza艂y. Wygl膮da艂a jak bardziej seksowna, prowokacyjna wersja Marshy Bra-dy. Jak Marsha Brady w drodze na zaj臋cie ze strip-aerobicu.
-A, tak. - Dan si臋 speszy艂. - Tak, mamy Siddarth臋. Na pewno.
- To dobrze! - zawo艂a艂a Spro艣na Marsha i 艣cisn臋艂a go za
chude rami臋. - Bardzo chcia艂abym to przeczyta膰.
-Tak - mrukn膮艂 i prowadzi艂 j膮 coraz dalej od biografii prezydenckich, do dzia艂u beletrystyki. - To jedna z moich ulubionych ksi膮偶ek.
Czy偶by?
Ojej, naprawd臋? - Nie zna艂 dziewczyny, kt贸ra m贸wi艂aby ..ojej" i nie wydawa艂aby si臋 przy tym kompletn膮 idiotk膮.-M贸j jugiii bardzo nam to poleca.
Prosz臋 bardzo. - Wspi膮艂 si臋 na palce, zdj膮艂 z p贸艂ki cienk膮 niebiesk膮 ksi膮偶eczk臋 i poda艂 jej.
Super. - Spojrza艂a na ok艂adk臋 z ty艂u. - Dzi臋ki za pomoc. Naprawd臋 ci si臋 podoba艂a? - Patrzy艂a na niego. Jej niebieskie OCZy mia艂y ten sam odcie艅 co ok艂adka ksi膮偶.ki.
-C贸偶... - urwa艂. Literatura to jego dziedzina, dlaczego tle wie, co powiedzie膰?
Mo偶e dlatego, 偶e jej nie czyta艂?
- Jest bardzo... inspiruj膮ca.
i tyUco w iwokh Iliach '19
-Super. Ju偶 si臋 ciesz臋. - Przycisn臋艂a ksi膮偶k臋 do piersi i przysun臋艂a si臋 bli偶ej do Dana. - Mo偶e przyjd臋, kiedy j膮 sko艅cz臋 i polecisz mi nast臋pn膮?
Zawsze ch臋tnie s艂u偶臋 pomoc膮 naszym klientom - wyrecytowa艂 g艂adko.
Bomba! - zawo艂a艂a z entuzjazmem cheerleaderki. - Jestem Bree.
-Dan.
- Super, Dan. Nie jest gruba, wi臋c wr贸c臋 za kilka dni. Jesz
cze raz dzi臋ki za pomoc! - Odwr贸ci艂a si臋 i odesz艂a spr臋偶ystym
krokiem. Dan patrzy艂, jak jej ma艂e, okr膮g艂e po艣ladki (przypo
mina艂y dwie kulki lod贸w waniliowych) znikaj膮 za dzia艂em
nowo艣ci. Dopiero po chwili przypomnia艂 sobie, 偶e w艂a艣nie za
proponowa艂 Yanessie, 偶eby z nim zamieszka艂a.
Jakie to... inspiruj膮ce.
grunt to rodzinka
•
- Brawo! - zawo艂a艂 Marcus. - Skarbie, masz do tego wro
dzony talent!
Camilla zachichota艂a. Za艂o偶y艂a d艂ugie jasne w艂osy za ucho i patrzy艂a, jak czerwona pi艂eczka do krykieta przechodzi przez bramk臋 i zatrzymuje si臋 na nieskazitelnie przystrzy偶onym szmaragdowym trawniku posiad艂o艣ci rodziny Beaton-Rhodes. Hy艂 to trzeci mecz, kt贸ry rozgrywali tego dnia, i Camilla wygra艂a. Znowu.
Uczy艂 mnie mistrz! - Roze艣mia艂a si臋, podekscytowana.
Kiedy wreszcie b臋dzie moja kolej? - j臋kn臋艂a Blair. Ju偶 bardzo d艂ugo czeka艂a na szans臋, 偶eby si臋 zamachn膮膰 m艂otkiem, Naprawd臋 mia艂a ochot臋 w co艣 waln膮膰.
Rezydencja po艂o偶ona by艂a w zachodnim Londynie. Wzno-hi艂a si臋 za ich plecami, opleciona bluszczem, jak forteca. Blair jeszcze nie zaproszono do 艣rodka, nie pozna艂a te偶 rodzic贸w Marcusa.
- Mama ma migren臋 - wyja艣ni艂. Camilla zareagowa艂a na to
dono艣nym 艣miechem. Blair zastanawia艂a si臋, czy lady Rhodes
udaje si臋 na spoczynek w towarzystwie butelki d偶inu. Nie zapy
la艂a o to. Pos艂a艂a tylko Camilli gro藕ne spojrzenie. Camilla zda
wa艂a si臋 bez s艂贸w m贸wi膰: ja tu nale偶臋, ty nie. I to tak dobitnie, 偶e
51
Blair najch臋tniej urwa艂aby jej g艂ow臋, jak paskudnej lalce Barbie z limitowanej serii „rodzina kr贸lewska", kt贸ra jeszcze d艂ugo po Gwiazdce poniewiera si臋 na p贸艂kach sklepu FAO Schwarz.
To ju偶 koniec - stwierdzi艂 Marcus z 偶alem. - Zagramy jeszcze raz?
Jak chcecie - mrukn臋艂a Blair. S膮czy艂a ju偶 czwarte martini tego popo艂udnia. Rozleg艂膮 rezydencj臋 otacza艂y setki starannie przystrzy偶onych krzew贸w. Nawet ogromne drzewa przyci臋to w nienaturalne kszta艂ty. Blair czu艂a si臋 jak Alicja w Krainie Czar贸w, u kr贸lowej. Zapali艂a silk cuta i zaci膮gn臋艂a si臋 chciwie. - Mo偶e si臋 czego艣' napijemy? - rzuci艂a w przestrze艅.
W razie w膮tpliwo艣ci, dzia艂aj dalej.
- Padam z n贸g - sapn臋艂a Camilla i osun臋艂a si臋 na krzes艂o
z kutego 偶elaza, obok Blair. - Dobrze si臋 bawisz? - zapyta艂a
i uj臋艂a d艂o艅 Blair, 艣ci艣ni臋ta w pi膮stk臋.
Co jest? Przecie偶 ona i Marcus s膮 zakochani, prawda? Dlaczego nie rozbiera jej w eleganckiej edwardia艅skiej sypialni? Dlaczego woli bryka膰 z przypominaj膮c膮 konia kuzynk膮? Dlaczego przynajmniej nie maca jej pod sto艂em?
Zerkn臋艂a na Marcusa, szukaj膮c jakiego艣 艣ladu jego prawdziwych uczu膰. U艣miecha艂 si臋 szeroko, zielone oczy b艂yszcza艂y rozbawieniem. Wydawa艂 si臋 niczego nie艣wiadomy. Po prostu 艣wietnie si臋 bawi艂 w ciep艂y letni dzie艅. Blair westchn臋艂a. Mo偶e si臋 czepia. Zerkn臋艂a na Camill臋. Mo偶e wkr贸tce wyjedzie, a ona i Marcus b臋d膮 si臋 kocha膰 pod 艣wierkiem w kszta艂cie kr贸lika.
-Nigdy w 偶yciu nie bawi艂am si臋 lepiej - warkn臋艂a.
-Umieram z g艂odu - oznajmi艂 Marcus, zakasa艂 r臋kawy bia艂ej lnianej koszuli i usiad艂 przy stoliku ze szklanym blatem. Wzi膮艂 ze srebrnej tacy kanapk臋 z og贸rkiem i zjad艂 z apetytem.
- Zawsze jeste艣 g艂odny w moim towarzystwie! - zachichota艂a Camilla. Szturchn臋艂a go w brzuch i z wdzi臋kiem upi艂a 艂yk martini.
- Pami臋tasz, jak odwiedzi艂am ci臋 w Yale i pojechali艣my
do tej uroczej mie艣ciny w Vermont na narty? - Camilla zwr贸
ci艂a si臋 do Blair. - Sp臋dzili艣my ca艂y dzie艅 na stoku i marzy艂am
jedynie o d艂ugiej, gor膮cej k膮pieli. Kiedy wysz艂am z wanny,
okaza艂o si臋, 偶e Marcus zam贸wi艂 wszystko, dos艂ownie wszyst
ko, co by艂o w karcie, 偶eby艣my zjedli kolacj臋 przy kominku.
Blair ogarn臋艂a przemo偶na ochota, by zdzieli膰 Camill臋 w g艂ow臋 m艂otkiem do krykieta. Zerkn臋艂a na Marcusa. Zarumieni艂 si臋. Mo偶e to tacy kuzynowie, co si臋 bawi膮 w lekarza? Nawet, kiedy s膮 ju偶 na to za starzy. Czy偶by ta klacz nie pojmowa艂a, 偶e to ona jest-dziewczyn膮 Marcusa?
- Cam, Blair na pewno nie chce s艂ucha膰 o naszych wy
padach narciarskich. - Marcus wsta艂 i pokaza艂 lokajowi pusty
p贸艂misek po kanapkach.
Blair tak偶e si臋 podnios艂a.
-Gramy jeszcze jednego gema, seta, czy jak to si臋 do cholery nazywa? Mo偶e tym razem i mnie si臋 uda uderzy膰.
- Padam z n贸g. Powinienem by艂 ci臋 ostrzec - t艂umaczy艂
si臋 Marcus. - Camilla to mistrzyni gier.
No, dobrze.
- Musz臋 do 艂azienki - wycedzi艂a Blair przez z臋by,
-Och. - Camilla si臋 zarumieni艂a. - .lankeska bezpo艣red
nio艣膰.
I brytyjska wredno艣膰.
Wewn膮trz - t艂umaczy艂 Marcus. - Za bibliotek膮, w lewo.
Poradz臋 sobie - zapewni艂a Blair, chwiej膮c si臋 lekko na nogach. D偶in uderzy艂 jej do g艂owy. - Nic zawracajcie sobie g艂owy.
Maszerowa艂a kamienn膮 艣cie偶k膮. Wyg艂adzi艂a zmarszczki na bia艂ej szmizjerce Thomasa Pinka. kt贸r膮 za艂o偶y艂a specjalnie na t臋 okazj臋. W domu, o dziwo, panowa艂 ba艂agan i zalatywa艂o gnij膮cymi kwiatami. Oczywi艣cie meble by艂y przepi臋kne,
52
5-!
zw艂aszcza chodnik. Lady Rhodes chyba co roku wysy艂a艂a kogo艣' do Marrakeszu na zakupy, 偶eby uzupe艂ni膰 kolekcje, Ale witra偶owe okna nadawa艂y wn臋trzu ko艣cielny charakter i Blair czu艂a si臋 nieswojo, b艂膮kaj膮c si臋 po korytarzach, podczas gdy gdzie艣' na pi臋trze lady Rhodes leczy kaca.
Sama w 艂azience, zapali艂a kolejnego silk cuta - to jej nowe ulubione angielskie papierosy - i przygl膮da艂a si臋 swojemu odbiciu w lustrze, wypuszczaj膮c dym ustami. Zmru偶y艂a oczy i wyd臋艂a wargi, 膰wicz膮c seksowne spojrzenie, kt贸rym uraczy Marcusa. Jeszcze jedno martini i zaproponuje powr贸t do hotelu C艂aridge na popo艂udniow膮 sesj臋 w 艂贸偶ku. Gry i zabawy na 艣wie偶ym powietrzu to fantastyczna sprawa, a艂e mia艂a ochot臋 na prawdziwy wysi艂ek. Wypali艂a papierosa do ko艅ca i wsun臋艂a do kieszeni francuskie myde艂ko w kszta艂cie muszli. Tak dla zasady,
Trudno si臋 pozby膰' starych nawyk贸w.
Tymczasem na dworze przygotowano nowe martini i Mar-cus poda艂 jej koiejny kieliszek, ledwie usiad艂a.
Potrzebna jej popielniczka - zauwa偶y艂a Camilla. Nerwowo obserwowa艂a s艂upek popio艂u na papierosie Blair.
Dzi臋ki, nie trzeba, trawnik mi wystarczy - burkn臋艂a Blair i upi艂a 艂yk z kieliszka z cieniutkiego szk艂a. Uda艂o jej si臋 roz-la膰 tylko odrobin臋.
-Skarbie, poczekaj! - skarci艂 j膮 dobrodusznie Marcus. - Chcemy wznie艣膰 toast. Czekali艣my na ciebie.
Z jakiej okazji? - Z trudem powstrzyma艂a bekni臋cie.
Kiedy odesz艂a艣, Camilla przekaza艂a mi cudown膮 wiadomo艣膰.
Wyje偶d偶a do Szwajcarii na plastyczn膮 operacj臋 nochala? W ko艅cu postanowi艂a si臋 przyzna膰, 偶e jest star膮 lesb膮? Idzie do zakonu?
- Zostanie d艂u偶ej. Sp臋dzi z nami ca艂e lato. Czy to nie cu
downie? - Marcus stukn膮艂 si臋 z ni膮 kieliszkiem.
Camilla upi艂a malutki 艂yczek i przykry艂a d艂o艅 Blair swo-
J4-
-Zaprzyja藕nimy si臋, b臋dziemy sobie bliskie jak siostry
obieca艂a. Tym razem m贸wi艂a jak z艂a macocha, a nie jedna
/. trzech ma艂ych 艣winek.
Blair u艣miechn臋艂a si臋 z trudem i jednym haustem dopi艂a
martini do dna. Spojrza艂a na Camill臋.
- Zawsze chcia艂am mie膰 starsz膮 siostr臋 - powiedzia艂a, ak
ceptuj膮c przesadnie s艂owo „starsz膮".
Marcus obj膮艂 je obie ramionami, silnymi i muskularnymi dzi臋ki grze w squasha, i u艣cisn膮艂 je serdecznie.
- Wiedzia艂em, 偶e si臋 polubicie.
Cmokn膮艂 ka偶d膮 z nich w policzek. Blair zamkn臋艂a oczy i wyobra偶a艂a sobie, 偶e Camilli wcale tu nie ma. Dzi臋ki Bogu, zawsze mia艂a bujn膮 wyobra藕ni臋.
54
narodziny gwiazdy (mniej wi臋cej)
Jasnopomarariczowe gumowe japonki od Hermesa stuka艂y g艂o艣no o bia艂o-czarn膮 marmurow膮 szachownic臋 pod艂ogi hotelu Chelsea, gdy Serena sz艂a do pokoju 609. w kt贸rym Ken Mo-gul zakwaterowa艂 jej ekranowego partnera, Thaddeusa Smitha. Chelsea to prawdopodobnie najs艂ynniejszy nowojorski hotel. Kiedy艣' mieszka艂y tu ikony pop kultury, takie jak Andy Warhol i Janis Joplin. Tak by艂o do czasu, a偶 ogromny po偶ar wyp艂oszy艂 s艂awnych mieszka艅c贸w. Teraz zatrzymywali si臋 tu g艂贸wnie tury艣ci, ale w budynku nadal panowa艂a atmosfera lat sze艣膰dziesi膮tych. A w podziemiach mie艣ci艂 si臋 modny, ponury bar, o jak偶e pasuj膮cej nazwie - Serena.
Serena nie wiedzia艂a, dlaczego Thaddeus zatrzyma艂 si臋 w hotelu, a jej przypad艂o obskurne mieszkanie bez klimatyzacji. Siedzia艂a sama jak palec, odk膮d Jason wyszed艂. By艂o zbyt gor膮co, 偶eby si臋 gdzie艣 ruszy膰. Wtedy zadzwoni艂 Ken i kaza艂 jej przyj艣膰 na pierwsz膮 pr贸b臋 z Thadem. Serena odetchn臋艂a g艂臋boko, nerwowo bawi艂a si臋 suwakiem srebrzy sto szarej torby Balenciagi i zapuka艂a w odrapane drzwi do pokoju 609.
- O, cze艣膰! - pisn臋艂a rados'nie. gdy otworzy艂a jej Vanessa Abrams. Od zako艅czenia szko艂y min臋艂y zaledwie dwa tygodnie, ale mia艂a wra偶enie, 偶e to ju偶 dwadzie艣cia lat. Vanessa 56
mia艂a na sobie sukienk臋 z czarnego jedwabiu i fantastyczne srebrne sanda艂y. - Super wygl膮dasz!
Vanessa ju偶 otwiera艂a usta. 偶eby odpowiedzie膰, ale Ken wpad艂 jej w s艂owo.
- Serena - powiedzia艂 powoli. Siedzia艂 na parapecie w sa
lonie i pali艂 papierosa bez filtra. - Witaj w naszym s'wiecie!
-Fajnie ci臋 widzie膰. - Serena zachichota艂a, min臋艂a pr贸g 艂 wesz艂a do pomieszczenia zalanego 艣wiat艂ami z Dwudziestej Trzeciej. Intensywna ziele艅 艣cian przypomina艂a jej 艂azienki w Hannover Academy, szkole z internatem w New Hampshi-fc, do kt贸rej przez rok chodzi艂a. Sk贸ra, kt贸r膮 obito ogromn膮 kanap臋, by艂a pop臋kana, zw艂aszcza przy oparciach. Na parapecie sta艂y dziesi膮tki doniczek z kaktusami. W g艂臋bi apartamentu dostrzeg艂a rozes艂ane wielkie 艂o偶e.
- Od razu wyobra偶asz sobie, ilu ludzi si臋 tam kocha艂o, nie?
szepn臋艂a Vanessa. Serena zmarszczy艂a nos. Tak, teraz tak.
-Oczywi艣cie znasz Vanessc. - Ken wyrzuci艂 papierosa przez otwarte okno za plecami. - 艢ci膮gn膮艂em j膮 na pok艂ad. B臋dzie g艂贸wnym operatorem.
Nie 偶eby biedaczka mia艂a jakikolwiek wyb贸r.
Super, bomba. - Serena pu艣ci艂a oko do Vanessy, kt贸ra by艂a zaj臋ta bardzo profesjonalnie wygl膮daj膮cym sprz臋tem.
A ja jestem Thaddeus - rozleg艂 si臋 seksowny g艂os, Gwiazdor wszed艂 z s膮siedniego pokoju.
Thaddeus Smith by艂 wy偶szy, ni偶 si臋 spodziewa艂a, a ster-t /,i|ee ciemnoblond w艂osy dodawa艂y mu jeszcze ze dwa centy-liirliy. Mia艂 na sobie bardzo zwyczajne ciuchy, ciemne d偶insy . pran膮 czarn膮 koszulk臋 polo Lacosty, z postawionym ko艂nierzykiem. Serenie wyda艂o si臋, 偶e ju偶 go zna, i w pewnym 鈻爊sie tak by艂o. Widzia艂a, jak w dw贸ch komediach romantycznych podrywa艂 s艂odk膮 gwiazdk臋 z Po艂udnia. Trzyma艂a za Hlctto kciuki, gdy ucieka艂 przed psychopatycznym morderc膮
57
(kt贸ry zreszt膮 okaza艂 si臋 jego zaginionym przed laty bratem bli藕niakiem, a Thad podj膮艂 si臋 aktorskiego wyzwania i zagra! obie role). Ba, widzia艂a go nawet w obcis艂ym kombinezonie. Gra艂 wtedy niem膮 istot臋 z innego 艣wiata, kt贸r膮 obudzi艂o s艂o艅ce, o艣wietlaj膮c ruiny Maj贸w. S艂ysza艂a ju偶 jego baryton, gdy gaw臋dzi艂 swobodnie w talk show, no i, oczywi艣cie, wiele razy podziwia艂a jego znak firmowy - fantastycznie wyrze藕biony brzuch - na reklamach bielizny Lesa Besta. Nie zawi贸d艂 jej oczekiwa艅 w rzeczywisto艣ci. By艂 boski, poczynaj膮c od z艂otego zarostu, poprzez ostre, regularne rysy, po opalone, pi臋kne stopy. Thaddeus mocno u艣cisn膮艂 jej r臋k臋.
Tak si臋 ciesz臋, 偶e wreszcie si臋 poznali艣my. - Czy jej si臋 tylko wydaje, czy g艂臋boko zajrza艂 jej w oczy granatowym spojrzeniem?
Ja te偶 - szepn臋艂a.
艢wietnie, 偶e wszyscy jeste艣my razem - zacz膮艂 Ken i zapali艂 kolejnego papierosa. Przycupn膮艂 na parapecie w niebezpiecznie 艣liskich granatowych szortach i podci膮gn膮艂 kolana pod brod臋. - Dobra, wyci膮gamy scenariusze. Thaddeus, od tej pory to Ho艂艂y, nie Screna.
Thaddeus przysiad艂 na zniszczonej sk贸rzanej kanapie i nonszalancko cisn膮艂 poduszk臋 na pod艂og臋.
-Siadaj. Ho艂艂y.
Serena wyj臋艂a scenariusz z torby i przysiad艂a na kanapie. St艂umi艂a ochot臋, by od razu si臋 przytuli膰 do ekranowego partnera.
To by艂oby bardzo nieprofesjonalne.
Ken zamkn膮艂 oczy i oddycha艂 g艂臋boko, a偶 dr偶a艂y mu nozdrza. Rozcapierzy艂 palce jak macki, zeskoczy艂 z parapetu i zatoczy艂 si臋 na 艣rodek pokoju. Gwa艂townie otworzy艂 oczy, gdy wpad艂 na poobijany drewniany stolik do kawy i sterta r贸偶nych wersji scenariusza run臋艂a na pod艂og臋. Potem wskoczy艂 na stolik i kucn膮艂, bardzo blisko dw贸jki aktor贸w.
58
- Na pocz膮tek scena kulminacyjna. To kwintesencja filmu
i chc臋 od tego zacz膮膰, zanim we藕miemy si臋 za cokolwiek in
nego. Wszystko prowadzi do tego momentu.
Ken by艂 tak blisko, 偶e Serena czul膮 jego nie艣wie偶y tytoniowy oddech. Zas艂oni艂a si臋 scenariuszem i przegl膮da艂a go nerwowo. Liczy艂a, 偶e b臋d膮 膰wiczy膰 chronologicznie i nauczy艂a si臋 roli w pierwszych kilku scenach. O drugiej po艂owie filmu mia艂a tylko mgliste poj臋cie.
Przeczytamy to sobie raz, a potem zabieramy si臋 do roboty. Ka偶de znajdzie swoje miejsce w przestrzeni, jasne? Vane-jtsa b臋dzie kr臋ci膰 tylko zdj臋cia pr贸bne, 偶eby艣cie mogli rzuci膰 na nie okiem. Co wy na to? - Ken nadal czai艂 si臋 na stoliku.
Zaczynajmy. - Thaddeus od艂o偶y艂 scenariusz.
Moment - mrukn臋艂a Vanessa. Pod艂膮cza艂a kamer臋 do lap-(Dpa re偶ysera.
Holly? - zapyta艂 Ken. Opar艂 d艂o艅 na brodzie. Chyba wsadzi艂 te偶 palec do nosa.
-Gotowa - wymamrota艂a Serena. Cholerny 艣wiat! Nie Bta艂a nawet jednej linijki tekstu. G艂臋boko zaczerpn臋艂a tchu.
- Skarbie, wiecznie umie ratujesz. Jak ja ci si臋 odwdzi臋-
i ic? - zacz臋艂a i powoli, celowo machn臋艂a r臋k膮. Taki seksowny
jicsl. Odrobina kokieterii.
- Nie musisz - odpar艂 Thaddeus jako Jeremy Stonc, swoim tfynnym zmys艂owym barytonem. Stali przy oknie. Pochyli艂 si臋, 芦/ s艂o艅ce o艣wiedi艂o jego profil, i wzi膮艂 Seren臋 za r臋k臋. - To ja Jestem twoim d艂u偶nikiem. Holly. tobie zawdzi臋czam wszystko. Pokaza艂a艣 mi, jak... - Znacz膮co zawiesi艂 g艂os. - Jak by膰 sob膮.
Mo偶e dlatego, 偶e by艂 艣wietnym aktorem, a mo偶e dlatego. te by艂 zab贸jczo przystojny, w ka偶dym razie w jego ustach beznadziejny tekst brzmia艂 niemal naturalnie. Sta艂 tak blisko, 偶e Serena czul膮 jego oddech. Pachnia艂 mi臋t膮. Czy on naprawd臋 Jpul idealny?
59
Owszem.
- Ja... ja... - zawaha艂a si臋. - Nie wiem. co powiedzie膰.
Po drugiej stronie pokoju Vanessa chrz膮kn臋艂a za kamer膮.
- Nic nie m贸w - szepn膮艂 Thaddeus jako Jeremy. - Pozw贸l
mi na ciebie popatrze膰.
Serena ani drgn臋艂a. Nic na to nie poradzi; wierzy艂a we wszystko, co m贸wi艂.
Stop! - zawo艂a艂 Ken Mogu艂. - Holly, skarbie, pami臋taj, jeste艣' Hol艂y, nie Seren膮.
Jasne - szepn臋艂a. Nie czu艂a si臋 Holly Golightly. By艂a sob膮, a tuz obok sta艂 facet jej marze艅. Nigdy nie udawa艂a niczego przed m臋偶czyznami. Trudno zacz膮膰 tak nagle, zw艂aszcza przy kim艣' tak pi臋knym.
I przesta艅 macha膰 r臋k膮 -j臋kn膮艂 Ken. Marudzi艂 jak dziecko. - Wygl膮da, jakby艣 odgania艂a muchy.
Przepraszam. - Przez otwarte okno s艂ysza艂a ruch uliczny. Wola艂aby by膰 tam, na zewn膮trz, ogl膮da膰 wystawy z Thad-deusem, albo mo偶e da膰 si臋 zaprosi膰 na sushi do Sushi Samba, zaledwie kilka przecznic st膮d. Thaddeus wychyli艂 si臋 przez okno i odetchn膮艂 g艂臋boko. Czy偶by czyta艂 w jej my艣lach?
-S艂uchaj Thada, dobrze? - Ken nadal nic wyj膮艂 palca z nosa. - To ju偶 nie Thad, prawda? Nie, to Jeremy. S艂yszysz to? Jego nie艣mia艂o艣膰? Jego zdenerwowanie? On si臋 ciebie boi. rozumiesz? Boi si臋 i jednocze艣nie jest zafascynowany. Poka偶 nam to. Spraw, 偶eby艣my wszyscy stracili dla ciebie g艂owy.
Jakby kiedykolwiek mia艂a z tym k艂opot.
- Jeszcze raz! - Ken klasn膮艂 w d艂onie i jednocze艣nie zapa
li艂 kolejnego papierosa, cho膰 poprzedni wypali艂 si臋 w popiel
niczce, a on nie zaci膮gn膮艂 si臋 nawet raz.
Thaddeus znowu gra艂. Pochyli艂 si臋 nad Seren膮.
- Skarbie, wiecznie mnie ratujesz. Jak ja ci si臋 odwdzi臋
cz臋? - zapyta艂a, tym razem bardziej stanowczo.
贸C
Nic musisz.
Koniecznie przyjd藕 na moje... - Nie pami臋ta艂a, co dalej. Powinna zajrze膰 do tekstu.
Przyj臋cie! - wrzasn膮艂 Ken. - Przyj臋cie! Hol艂y, nie czyta艂a艣" scenariusza?!
-Czyta艂am - mrukn臋艂a Serena. Najch臋tniej kopn臋艂aby stert臋 scenopis贸w na pod艂odze, a偶 wylecia艂yby przez okno.
- No dobra, przejd藕my dalej. - Ken tar艂 dziwnie czerwone
czo艂o. - Scena poranna. Tam jest ma艂o tekstu, wi臋c chyba dasz
sobie rad臋. co, Holly?
-Jasne. -Mia艂a wra偶enie, 偶e wszystko robi nic tak, a powiedzia艂a dopiero kilka s艂贸w. Co to, nie ma czasu na rozgrzewk臋?
Dobra, Thaddeus, zaczynasz - poleci艂 Ken z nowym papierosem w d艂oni.
Holly. - Thaddeus recytowa艂 z pami臋ci, jego scenariusz iiiidal le偶a! na kanapie. - Wiedzia艂em, 偶e ci臋 tu znajd臋.
Zawsze b臋dziesz wiedzia艂? - Serena k膮tem oka widzia艂a, jak Ken kr臋ci g艂ow膮, wi臋c rzuci艂a scenariusz na ziemi臋. Da nobie rad臋. Wspi臋艂a si臋 na palce i wtuli艂a w szerok膮 pier艣 partnera.
Tak, je艣li si臋 zatrzymasz - odpar艂 mi臋kko. - Nigdy wi臋-Mj nie uciekaj.
Obiecuj臋 - szepn臋艂a. By艂a to jej ostatnia kwestia w filmie. Wyci膮gn臋艂a szyj臋 i odchyli艂a g艂ow臋 do ty艂u, podsuwaj膮c ihaddeusowi wargi. Jego usta pachnia艂y papierosami i mi臋t膮, 鈻燙e - owsianym kremem Kiehla, a ubrania proszkiem Tide. Niemal go nie dotyka艂a, opar艂a tylko d艂onie na jego szerokiej klulce piersiowej, ale by艂a 艣wiadoma blisko艣ci jego cia艂a, poczynaj膮c od silnych plec贸w, po idealny brzuch. Od muskularnych ramion, po stopy w japonkach. I czego艣'jeszcze. Elektrycznej iskry w powietrzu, w skrawku przestrzeni mi臋dzy nimi. Czy to gra, czy rzeczywisto艣膰?
61
- Dobra - wy st臋ka艂 Thaddeus. Cofn膮艂 si臋 o krok i Serena,
oparta o niego ca艂ym ci臋偶arem, si臋 zachwia艂a,
Roze艣mia艂 si臋 nerwowo.
- Ken, przerwa na papierosa?
Keri rzuci艂 mu paczk臋 czerwonych marlboro. Thaddeus spokojnie wyj膮艂 papierosa i zapali艂.
- 1 co ty na to? - zapyta艂 re偶ysera. Wsun膮艂 kciuk za pasek
spodni.
-Dobrze. Lepiej. Tym razem widzia艂em jak膮艣' iskr臋. Ale Hol艂y musi poczu膰 bluesa. Holly, mo偶emy przerobie tekst, je艣li nie mo偶esz si臋 go nauczy膰.
Jak to? - Serena opad艂a na sfatygowan膮 kanap臋. Przecie偶 nie myli艂a si臋 a偶 tak cz臋sto, prawda?
No wiesz, je艣li twoje kwestie s膮 za d艂ugie. - T艂umaczy艂 powoli i wyra藕nie, jakby rozmawia艂 z cudzoziemk膮 kiepsko znaj膮c膮 angielski. - Je艣li nie mo偶esz wszystkiego zapami臋ta膰.
Sugeruje, 偶e jest g艂upia?
Nie, dam rad臋 - zapewni艂a znu偶ona.
Nauczy si臋. - Thaddeus przysiad艂 ko艂o niej. Po艂o偶y艂 mi臋kk膮 d艂o艅 na jej nagim kolanie i s'cisn膮艂 uspokajaj膮co.
Wiesz, 偶e tak, pomy艣la艂a. Bo偶e, czy偶by ju偶 si臋 zakocha艂a? Czasami jest chyba a偶 za 艂atwa. Bez komentarza.
- Jasne, jasne - zgodzi艂 si臋 Ken. - Ale musimy mie膰 wi臋
cej pr贸b. Co ty na to, Vanesso?
Vanessa nie zd膮偶y艂a wszystkiego nagra膰, bo nie dali jej dos'膰 czasu, by pod艂膮czy膰 sprz臋t.
-Bomba - sk艂ama艂a entuzjastycznie. Jak by nie by艂o, to tylko pr贸ba.
A wszystko wskazuje na to, 偶e pr贸b ezeka ich mn贸stwo.
my艣lisz, 偶e kogo艣 znasz
- Skarbie, wr贸ei艂eeem! - Dan zajrza艂 do pokoju Jenny,
swojej m艂odszej siostry. - Vanessa?
-Cze艣膰. - Vanessa wsta艂a zza sztalug Jenny. Przytulny pok贸j nadal pe艂en by艂 p艂贸cien jego siostry. Jedne przedstawia艂y rozmyte krajobrazy, inne szkice najs艂ynniejszych nowojorskich budynk贸w, mi臋dzy innymi Dakoty przy Siedemdziesi膮tej Drugiej. By艂o te偶 kilka akt贸w, kt贸re, jak zauwa偶y艂a Vanessa, Dan skrz臋tnie omija艂 wzrokiem, na wypadek, gdyby by艂y to autoportrety Jenny, Obj臋艂a go serdecznie i u艣ciska艂a. - Dzi臋ki, 鈻 pozwoli艂e艣 mi si臋 u was zatrzyma膰.
B臋dzie super - zapewni艂 j膮 i usiad艂 na 艂贸偶ku zas艂anym niebiesk膮 flanelow膮 narzut膮. - Sp臋dzimy razem szalone nowojorskie 艂ato. Wyobra偶am sobie te wszystkie rzeczy, wiesz: p艂ywamy rowerem wodnym po jeziorku w Central Parku, za-|:idamy bajgle z H&H w wolny dzie艅...
Tak, brzmi 艣wietnie, ale b臋d臋 niesamowicie zaj臋ta. Musimy nie藕le harowa膰, jesTi ten film ma si臋 uda膰. - Skin臋艂a g艂ow膮 w stron臋 komputera. Na monitorze widnia艂a nieruchoma 鈻爀tyczna twarz Sereny van der Woodsen, Vanessa przegl膮da艂a materia艂, kt贸ry uda艂o jej si臋 nakr臋ci膰 tego popo艂udnia. Je艣li to
63
mia艂a by膰 reprezentatywna pr贸bka gotowego filmu - ci臋偶ka sprawa.
- Jasne.
Dan si臋 naburmuszy艂.
- Oczywi艣cie,
No c贸偶, wszystko ma swoje dobre strony. Im bardziej Serena myli艂a si臋 na pr贸bach, tym wi臋cej czasu Vancssa mia艂a na eksperymenty artystyczne. Chcia艂a zrobi膰 cos naprawd臋 dobrego. Postanowi艂a, 偶e jej zdj臋cia b臋d膮 bardzo awangardowe, a偶 Kenowi Mogulowi i producentom opadn膮 szczeki. M贸wi艂 co艣 o Godar-dzie, a Vanessa to mistrzyni 艂膮czenia humoru i tragedii. Poka偶e zu偶yty kondom pod podeszw膮 Hol艂y, imprezowiczk臋 zbnikan膮!
- Gdzie tw贸j tata? - zapyta艂a, chc膮c zmieni膰 temat. To tyl
ko kwestia czasu, zanim stanie oko w oko z Rufusem, bitni-
kowym poet膮, ojcem Dana. Pewnie, jak zwykle, b臋dzie mia艂
na sobie poplamion膮 koszulk臋 z logo Mets贸w i zbyt obcis艂e
br膮zowe szorty. Liczy艂a, 偶e spotka go, zanim wpadn膮 na siebie
w 艣rodku nocy. Kto wie, co wtedy wk艂ada?
Dan wzruszy艂 ramionami.
Rozmawia艂a艣 z Ruby? - Wyj膮艂 z kieszeni wymi臋t膮 paczk臋 cameli. Zapali艂 i po艂o偶y艂 si臋 na w膮skim, niewygodnym 艂贸偶ku Jenny. - Mam nadziej臋, 偶e si臋 pogodzicie. 呕ycie jest za kr贸tkie, rozumiesz?
Co? - Vanessa leniwie wyci膮gn臋艂a si臋 obok niego. Ruby przys艂a艂a jej kilka esemes贸w z wyrazami skruchy, ale by艂a zby艂 w艣ciek艂a, by je doczyta膰 do ko艅ca. Oczyma wyobra藕ni widzia艂a, jak siostra wyciska Piotrowi syfy z plec贸w w zachlapanym farbami atelier, czyli jej dawnym pokoju. Musn臋艂a niemal 艂ys膮 g艂ow膮 kark Dana i szepn臋艂a: - Wiesz, w tej chwili nie chc臋 o tym my艣le膰.
To 藕le - zauwa偶y艂 powa偶nie. - Zawsze podoba艂o mi si臋 to, co was 艂膮czy.
搂4
- Jasne. - Zachichota艂a mimo woli. - Dobrze si臋 czujesz?
Dan odwr贸ci艂 si臋 tak, 偶e niemal stykali si臋 nosami. Vanes-
sa poca艂owa艂a go w usta. Pachnia艂 papierosowym dymem. Dotkn膮艂 jej twarzy.
-Wiesz, nigdy nie zdawa艂em sobie z tego sprawy, ale szcz臋艣cie jest... jest tu. pod nosem, rozumiesz? Jeste艣 wszystkim, czego potrzebuj臋 do szcz臋艣cia, i mam ci臋 tu, w domu. Tak, wiem, masz mn贸stwo pracy i w og贸le, ale i tak jest 艣wietnie. O wiele 艂atwej jest osi膮ga膰 szcz臋艣cie, ni偶 pogodzi膰 si臋 艂. brzydot膮.
Vanessa zagryz艂a usta. Owszem, kocha Dana, ale ba艂a si臋, 偶e wyg艂osi zaraz kolejn膮 偶enuj膮c膮 deklaracj臋 wiecznego uczucia, jak w swojej mowie po偶egnalnej. Niekt贸rych rzeczy lepiej nie m贸wi膰.
Prosimy o powt贸rk臋.
- Nauczy艂e艣 si臋 tego w pracy? - za偶artowa艂a. - Nie wie
dzia艂am, 偶e w Strand mo偶na kupi膰 poradniki psychologiczne.
-Nie m贸wi臋 o pracy. - Mocno zaci膮gn膮艂 si臋 camclem. Dzisiaj w czasie przerwy przeczyta艂em 艢iddarth臋. Zycie jest /.byt kr贸tkie... Mamy tylko cie艅 s/ansy na to, 偶e nadamy mu Nens, rozumiesz?
O ile pami臋ta艂a, tylko o jednej ksi膮偶ce m贸wi艂 r贸wnie entuzjastycznie. By艂y to Cierpienia m艂odego Wertera, nudny be艂kot o depresyjnym kolesiu, kt贸ry na ko艅cu pope艂nia samob贸jstwo, ho jego dziewczyna wysz艂a za innego.
No dobra, zbi艂e艣 mnie z tropu. O co ci chodzi, do choiny .> - zapyta艂a. Patrzy艂a w jego piwne oczy spod zmarszczonych brwi.
O sens 偶ycia - odpar艂 kr贸tko.
A mo偶e o pewn膮 blondynk臋 z okr膮g艂ym tylkiem?
^
Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zostafy zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.
hej, ludzie!
Odkry艂am co艣 w sobie, jestem totalnie bi. Nie tak, jak my艣licie - po prostu jestem wiecznie rozdarta, gdzie sp臋dzi膰 lato. Dosz艂am do wniosku, 偶e chc臋 mie膰 i jedno, i drugie. Dzi臋ki ci Bo偶e za lotnisko Teterboro. Chwila na autostradzie i w nieca艂膮 godzin臋 jestem na pla偶y. Tym sposobem nie ominie mnie 偶aden surfer i 偶adne przyj臋cie tu, w domu.
A miejskie przyj臋cia w lecie maj膮 w sobie co艣 ekskluzywnego. S膮 takie kameralne, 偶adnych nieproszonych go艣ci. No, prawie. Przecie偶 lubimy, kiedy nas fotografuj膮. Po prostu chcemy mie膰 pewno艣膰, 偶e we w艂osach nie zosta艂 nam piasek pla偶y, zanim rozb艂y艣nie flesz. Tak, m贸wi臋 o paparazzi... Najwyra藕niej musz膮 pracowa膰 przez ca艂e lato i chyba koszmarnie im si臋 nudzi, bo 艣cigaj膮 nieliczne s艂awy zostaj膮ce w mie艣cie - mnie tak偶e - jakby co noc odbywa艂a si臋 ceremonia wr臋czania nagr贸d MTV.
Lato i pla偶a to jedno i to samo. Nie wyobra偶am sobie rozstania z wybrze偶em. Afe przepi臋kny aktor T w艂a艣nie to zrobi艂; porzuci艂 fantastyczn膮 posiad艂o艣膰 nad morzem (tak, t臋 sam膮, kt贸ra widzieli艣cie w odcinku Cribs) na rzecz upalnego lata w dusznym Nowym Jorku. To dopiero profesjonalizm.
66
ZA OCEANEM
Kiedy艣 byli艣my angielsk膮 koloni膮, ale p贸藕niej wygrali艣my wojn臋 {bez urazy) i dlatego pewne rzeczy wygl膮daj膮 u nas inaczej. Bardzo mi si臋 podoba idea monarchii - zw艂aszcza nast臋pca tronu i jego rudy brat, lew salonowy - ale wielu rzeczy nie pojmuj臋, Na przyk艂ad wie艣膰 niesie, 偶e pewna m艂oda, seksowna niebieskooka Amerykanka, kt贸r膮 wszyscy znamy i kochamy, zar臋czy艂a si臋 z brytyjskim m艂odzie艅cem o b艂臋kitnej krwi. On jednak preferuje swoj膮, za przeproszeniem, kuzynk臋? Podobno w najszlachetniejszych angielskich rodzinach nie ma nic niezwyk艂ego w tym, 偶e zaprasza si臋 kuzynk臋 na tato, trzyma si臋 j膮 za r臋k臋 podczas romantycznych kolacyjek w najelegantszych restauracjach Londynu i wymyka si臋 razem na polowanie na lisy do domku pod strzech膮. I co, szok kulturowy?
Wasze e-maile
IJ1 Droga Plotkaro
Moja mama si臋 upar艂a, 偶ebym tego lata odby艂a praktyki w znanym magazynie. M贸wi, 偶e dzi臋ki temu poznam prawdziwe 偶ycie, ale mam wra偶enie, 偶e jako jedyna sp臋dzam lato w dusznym budynku, pakuj臋 przysz艂oroczne sanda艂y Marca Jacobsa i licz臋 sztuki bi偶uterii Me&Ro. Czuj臋 si臋 jak ekspedientka! Zreszt膮 mam jeszcze czas, 偶eby pracowa膰 do ko艅ca 偶ycia, prawda? Czy nie powinnam teraz pokazywa膰 si臋 na pla偶y w towarzystwie mojego boskiego ch艂opaka? Zamkni臋ta
\*J\ Droga Zamkni臋ta
A jak my艣lisz, jak ja si臋 czuj臋? Nadal tu siedz臋, cho膰 klimatyzacja dzia艂a nastawiona na fuli, przy komputerze
ch艂odzi si臋 Dom Perignon, ale pracuj臋, zaspokajam wasze plotkarskie potrzeby. Atak powa偶nie, uszczknij co艣 guccistycznego z p贸tki z okularami s艂onecznymi. Zas艂ugujesz na to! (Nikt nie zauwa偶y, je艣li we藕miesz te偶 co艣 dla ch艂opaka) Plotkara
IJ| Droga Plotkaro
Czy N ma zaginionego brata? Chyba go widzia艂am wOysterShack, ale przecie偶 niemo偶liwe, 偶eby to by艂 on. Ten ch艂opak wygl膮da艂 jak robotnik i zadawa艂 si臋 z co prawda 艂adn膮, ale jednak miejscow膮. Co jest? Zezowata
I*H Droga Zezowata
Jest tylko jeden jedyny N. Skoro teraz wszedt w bran偶臋 budowlan膮, zatrudnij go, 偶eby ci wyremontowa艂 taras. Mo偶e si臋 spoci, a wtedy zaproponujesz mu k膮piel nago! Plotkara
Na celowniku
B k艂贸ci si臋 z myszowat膮 ekspedientk膮 u Harveya Nicholsa, w dziale torebek. W Londynie tak偶e s膮 listy oczekuj膮cych, ale do niekt贸rych jeszcze nie dotar艂o, 偶e cierpliwo艣膰 to cnota. S b艂膮dzi po nieznanych zak膮tkach Upper East Side, wygl膮da na to, 偶e si臋 zgubi艂a. Kupi艂a puszk臋 kociego jedzenia. Czy偶by nowa wariacka dieta? N pojawi艂 si臋 na Catachungo Road w Hampton Bays, w baseballowej czapeczce z logo Yale, bardzo blisko tajemniczej dziewczyny w r贸偶owej koszulce z logo Oid Navy. Czy偶by otworzyli sklep w Hamp-tons? V siedzi na br膮zowym sk贸rzanym fotelu u fryzjera
脫S
na Upper West Side - nie przej臋艂a si臋 napisem tylko dla m臋偶czyzn. Chyba kto艣 powinien jej powiedzie膰, 偶e ju偶 nie jest na Brooklynie. D na 艂awce na Union Square zaczytuje si臋 ksi膮偶k膮 o jodze kundalini i zaci膮ga papierosem. Mo偶e chce napisa膰 epicki poemat o pozycjach jogi dla chorych na raka p艂uc? Kogo艣 to ciekawi? Bo mnie tak.
Wiecie, 偶e mnie kochacie. plotkara
miejscowi tez ludzie
Nate peda艂owa艂 poboczem 偶wirowanej drogi i skr臋ci艂 na parking przed Oyster Shack. Tym razem nie powt贸rzy艂 wczorajszego 偶a艂osnego wyst臋pu. Po lodach Tawny zaprowadzi艂a go do warsztatu U Boba i rower by艂 jak nowy. Chciwie zaci膮gn膮艂 si臋 艣wie偶ym powietrzem. Rano wypa艂i艂 tylko jedn膮 trzeci膮 skr臋ta, wi臋c my艣la艂 jasno.
Co艣 nowego,
Dochodzi艂a dopiero sz贸sta, ale w Oyster Shack zebra艂o si臋 ju偶 mn贸stwo dzieciak贸w w szortach i koszulkach na rami膮cz-kach. Wszyscy s膮czyli piwo z puszek i zajadali frytki. Nate opar艂 rower na n贸偶ce i powoli podszed艂 do czerwonego stolika, przy kt贸rym Tawny pali艂a papierosa virginia slim. Na pe艂nych ustach, mu艣ni臋tych brzoskwiniowym b艂yszczykiem, malowa艂 si臋 diabelski u艣mieszek.
W innej sytuacji Nate czu艂by si臋 g艂upio, jad膮c na randk臋 rowerem. Ale teraz odpowiada艂 mu wysi艂ek, podoba艂a mu si臋 bryza we w艂osach i wiatr na twarzy. To ostatnie mia艂by te偶 w kabriolecie aston martin, nale偶膮cym do ojca. Samoch贸d czeka艂 w gara偶u zaledwie dwadzie艣cia minut drogi st膮d, ale by艂 najwi臋kszym skarbem Kapitana i Nate;owi nie wolno by艂o
m
samemu siada膰 za kierownic膮, zw艂aszcza w dzielnicy tak nieciekawej jak Hampton Bays.
Po wsp贸lnych lodach i wizycie w warsztacie, Tawny zaproponowa艂a kolacj臋 nast臋pnego dnia. Nate"a nie trzeba by艂o d艂ugo przekonywa膰. Los, jak dobry kumpel, zawsze wybawia艂 go z opa艂贸w w odpowiedniej chwili. Akurat kiedy samotno艣膰 zaczyna艂a mu doskwiera膰, pozna艂 pewn膮 siebie, seksown膮 Tawny.
-Jeste艣'! - zawo艂a艂a. Zgasi艂a papierosa na stole i cisn臋艂a niedopa艂ek na traw臋. Mia艂a na sobie brzoskwiniow膮 g贸r臋 od kostiumu i kr贸ciutk膮 wi膮zan膮 czarn膮 sp贸dniczk臋, kt贸ra ods艂ania艂a opalone, silne i j臋drne uda. Rozpuszczone w艂osy opada艂y na piegowate ramiona i zsuwaj膮ce si臋 rami膮czka biustonosza w tym samym odcieniu, co b艂yszczyk na ustach. - Bez upadku!
- Tak, tym razem dotar艂em ca艂y i zdrowy. - Nate si臋 ro
ze艣mia艂 i potrz膮sn膮艂 g艂ow膮. Opu艣ci艂 ko艂nierzyk spranej, ale
czystej niebieskiej koszuli Brooks Brothers, kt贸r膮 za艂o偶y艂 po
pracy. Usiad艂 ko艂o Tawny. - Wi臋c to naprawd臋 dobry dzie艅.
-Jak by艂o w pracy? - zapyta艂a, smaruj膮c usta kleist膮 mana o zapachu wanilii. Aromat dociera艂 a偶 do Nate'a.
- Jak zwykle, mordercza har贸wka. - Od dw贸ch dni moco
wa艂 nowe 艂upki na dachu trenera Miehaelsa. Bola艂y go ramio
na. na r臋kach mia艂 odciski. - Pracuj臋 u mojego trenera, wi臋c
nie ma szans na chwil臋 przerwy. To straszny dupek. Czuj臋 si臋
Juk na treningu.
Jasne, tylko bez kija. I pi艂ki. I reszty ch艂opak贸w.
- W takim razie musisz go bardzo lubi膰, skoro zdecydowa
艂e艣' si臋 pracowa膰 u niego przez ca艂e lato - zauwa偶y艂a Tawny.
Nate wzruszy艂 ramionami, masuj膮c zesztywnia艂y kark. -Owszem. - Przecie偶 nie musi jej od razu opowiada膰 o kradzie偶y viagry i wstrzymanym 艣wiadectwie, nie?
M
Lepiej nie.
- Biedactwo - zaszczebiotafa. - Mo偶e masa偶 dobrze ci
zrobi? Po膰wicz臋 na tobie. Po szkole chcia艂abym by膰 MD.
Kim? Nie mia艂 poj臋cia, o czym m贸wi. MD? Miejscow膮 Dup膮?
- Masa偶ystk膮 dyplomowan膮, g艂uptasie! Nie mie艣ci mi si臋
w g艂owie, 偶e tego nie wiesz! W ka偶dym razie, rozmawia艂am
ju偶 z w艂a艣cicielem salonu spa w Sag Harbor i mo偶e we藕mie
mnie na praktyk臋! Rozumiesz? Mog艂abym si臋 uczy膰 na praw
dziwych klientach! Strasznie mnie to kr臋ci. - Pochyli艂a si臋 nad
stolikiem i zacz臋艂a masowa膰 jego przedrami臋. Masowa艂a dwo
ma r臋kami, z zadziwiaj膮c膮 si艂膮. D艂ugie paznokcie drapa艂y go
lekko, jak diapaczki oszronion膮 szyb臋. - Widzisz? - zapyta艂a.
- Super, co?
Owszem, super, a jeszcze lepszy byl widok. Tawny pochyli艂a si臋 tak bardzo, 偶e mia艂 dok艂adnie przed oczami jej imponuj膮ce gruszkowate piersi.
- Nadal chodzisz do szko艂y? - wymamrota艂, bo dotar艂o do
niego, 偶e teraz jego kolej co艣 powiedzie膰. - Ja w艂a艣nie sko艅
czy艂em. - Dobrze si臋 poczu艂, m贸wi膮c te s艂owa. Bardzo m臋
sko.
O rany.
Zosta艂 mi jeszcze rok - wyja艣ni艂a i przesun臋艂a d艂onie na jego klatk臋 piersiow膮. Mi臋艣nie by艂y napi臋te po ca艂ym dniu pracy. - Ju偶 nie mog臋 si臋 doczeka膰. Mam dosy膰 szko艂y. Wymy艣li艂am sobie, 偶e po maturze wynajm臋 dom w Bays. Jak si臋 ma szcz臋艣cie, to na turystach mo偶na zarobi膰 tyle, 偶e przez, reszt臋 rokti le偶y si臋 brzuchem do g贸ry. Taki mam plan. dorobi膰 si臋 na turystach. - Roze艣mia艂a si臋.
Super. - Nate z trudem skupia艂 si臋 na jej s艂owach, bo piersi dziewczyny niemal le偶a艂y mu na kolanach. Nie zwraca艂 uwagi na to, co m贸wi. Trajkota艂a jak rodzice w komiksie Pea-
72
nuts: bla, bla, bla. Mia艂a takie l艣ni膮ce, pe艂ne, brzoskwiniowe usta i pachnia艂a wanili膮.
Pochyli艂 si臋 i poca艂owa艂 j膮 lekko. Delikatnie dotkn膮艂 jej policzk贸w. Smakowa艂a dietetyczn膮 col膮 i sztucznymi, ale pysznymi owocami.
Po d艂u偶szej chwili odsun臋艂a si臋 ze 艣miechem.
- Mo偶emy to robi膰 przez ca艂y wiecz贸r, ale najpierw chcia
艂abym us艂ysze膰, jakie masz plany na przysz艂o艣膰 - stwierdzi艂a
i wzi臋艂a go za r臋k臋. - Opowiesz mi przy kolacji.
-Jasne. - Nate wsta艂 i poklepa艂 si臋 po kieszeni, 偶eby si臋 upewni膰, 偶e zabra艂 portfel. Ciekawe, czy w Oyster Shack przyjmuj膮 platynowe karty kredytowe American Express. Obliza艂 usla - teraz 艣liskie i owocowe - i przemkn臋艂o mu przez my艣l, 偶e jego piwo b臋dzie smakowa艂o jak pina colada. - Chod藕my co艣 zje艣膰, to ci opowiem, co planuj臋.
Nate Archibald co艣 planuje?
Super. - Znowu zachichota艂a. Wsta艂a i wzi臋艂a ze stolika papierosy, zapalniczk臋 i z艂ot膮 torebk臋 z mn贸stwem sprz膮czek,
Za kilka miesi臋cy id臋 do Yale...
Yale? Naprawd臋? Rany, to dobry uniwersytet, - Wzi臋艂a go pod r臋k臋. -1 drogi.
Z drugiej strony, czy偶 wykszta艂cenie nie jest jak torebka Itiikin - jak mo偶.na wyceni膰 co艣 takiego?
B jak buszuj膮ca
Blair Waldorf za艂o偶y艂a nog臋 na nog臋 i odchyli艂a si臋 do ty艂u w wysokim sk贸rzanym ciemnobr膮zowym fotelu. Podnios艂a do ust bia艂膮 porcelanow膮 fili偶ank臋 Spode'a. Upi艂a malutki 艂yczek letniej herbaty earl gray i u艣miechn臋艂a si臋 do Jemimy, ekspedientki, kt贸ra j膮 obs艂ugiwa艂a,
- Panno Waldorf? - zaszczebiola艂a Jemima i wr臋czy艂a jej
niedu偶y, ci臋偶ki, oprawiony w sk贸r臋 notesik. - Prosz臋 bardzo.
Blair otworzy艂a ksi膮偶eczk臋. Wewn膮trz by艂a jej czarna karta American Express, rachunek i d艂ugopis. Bez wahania podpisa艂a paragon, nawet nie patrz膮c na sum臋.
Cudownie. Kaza艂am zapakowa膰 pani zakupy i zawie藕膰 do hotelu Claridge. Czy mog臋 pani jeszcze jako艣 pom贸c? Mo偶e wezwa膰 taks贸wk臋?
Nie, dzi臋kuj臋. - Blair u艣miechn臋艂a si臋 wdzi臋cznie. - Pojd臋 pieszo.
Od godziny siedzia艂a na prywatnym pokazie w nowym londy艅skim butiku o nazwie Kid. a Jemima - 艂adna brunetka ze strasznymi z臋bami - prezentowa艂a jej wszystkie rodzaje but贸w, jakie mieli w sklepie. Mierz膮c ponad dwadzie艣cia par kozak贸w, zd膮偶y艂a wypi膰 dwie fili偶anki herbaty, przejrze膰 najnowsze francuskie wydanie „Voguc" i zadzwoni膰 do Mar-
cusa. Znowu poczta g艂osowa. Ciekawi艂o j膮, czy pracuje, czy mo偶e wyrwa艂 si臋 gdzie艣 z Camill膮, kupi膰 nowe kije do krykieta albo...
Albo co?
Blair nie poddawa艂a si臋 艂atwo i postanowi艂a sobie, 偶e wczorajszy dzie艅 nie zepsuje jej humoru. Mo偶e Marcus i Camill膮 musieli si臋 sob膮 nacieszy膰, od艣wie偶y膰 rodzinne wi臋zi? Na pewno zaraz si臋 sob膮 znudz膮. Zreszt膮 Marcus zapomni o istnieniu Camilli, kiedy zobaczy Blair w nowych kozakach ze sk贸ry pytona, czarnym gorseciku Cossarda i biodr贸wkach do kompletu. Zamierza艂a mu zaprezentowa膰 ten str贸j jeszcze tego wieczoru, w przerwie mi臋dzy daniami uroczystej kolacji i szampanem i czekolad膮, kt贸r膮 zaplanowa艂a.
Wsun臋艂a jeszcze ciep艂膮 kart臋 kredytow膮 do nowego portfela Smythsona. Wzi臋艂a torebk臋 (r臋cznie malowana z limitowanej edycji Goyarda), kt贸r膮 wczoraj kupi艂a, i wysz艂a ze sklepu na cich膮 Press Street. Jak dot膮d by艂a w Londynie tylko raz, z rodzicami, kiedy mia艂a dwana艣cie lat. Zatrzymali si臋 wtedy w hotelu Langham, przy Regent Street. Ogl膮dali zmian臋 warty, zajadali kruche ciasteczka, pili herbat臋 i zwiedzili Tower. Pami臋ta艂a, 偶e przez wi臋kszo艣膰 czasu s艂ucha艂a Madonny na iPo-dzie. Ale wtedy by艂a tu jako turystka. Teraz tu mieszka, a to zupe艂nie co innego.
Wszyscy m贸wili, 偶e Londyn jest szary, mglisty, zachmu-ony i depresyjny, a tymczasem od tygodnia 艣wieci艂o s艂o艅ce. ewa i krzewy kwit艂y, za ka偶dym rogiem kry艂y si臋 pi臋kne dy, budynki kusi艂y dekoracjami. Wszyscy twierdzili tak偶e Anglicy s膮 zarozumiali i nad臋ci, maj膮 fatalne z臋by i sil-akcent. O ile te dwie ostatnie rzeczy okaza艂y si臋 prawd膮, 艅kj co wszyscy byli dla Blair bardzo mili i uprzejmi.
No pewnie, rozmawia艂a jedynie ze sprzedawcami, kt贸rzy 偶yli na prowizj臋.
IA
鈻'5
Ponownie zerkn臋艂a na kom贸rk臋; nadal 偶adnych wiadomo艣ci. Wrzuci艂a aparat do torebki. Oczywi艣cie rozumie, 偶e d偶entelmen musi zajmowa膰 si臋 go艣ciem - dla angielskiej klasy wy偶szej rodzina to rzecz 艣wi臋ta - a Camilla jest urocza, naprawd臋. No, tak. Nawet je艣li wygl膮da jak blond krowa. Blair to wszystko rozumie. Ale chcia艂aby, 偶eby w ich zwi膮zku pojawi艂o si臋 wi臋cej pikanterii, a im d艂u偶ej Marcus kaza艂 jej czeka膰, tym bardziej si臋 niecierpliwi艂a. Mo偶e robi to tylko po to, 偶eby jeszcze bardziej j膮 rozpali膰. No, mo偶e.
Id膮c mniej wi臋cej w stron臋 hotelu, czul膮 si臋 troch臋 jak Julia Roberts w Pretty Woman. kiedy mszy艂a na zakupy na Rodeo Drive, w wielkim czarnym kapeluszu, i wszyscy sprzedawcy prze艣cigiwali si臋, 偶eby j膮 obs艂u偶y膰. I jeszcze troch臋, jak Audrey Hepbum w My Fair Lady, gdzie gra艂a 艣liczn膮 biedn膮 dziewczyn臋 m贸wi膮c膮 cockneyem, kt贸ra z nizin spo艂ecznych wdziera si臋 na salony. Tylko 偶e Blair nie jest ani prostytutk膮, ani biedul膮 z przcdmies'cia. Ech, szczeg贸艂y.
Rozgl膮da艂a si臋 doko艂a, ale ka偶da witryna, ka偶dy szyld sklepowy wydawa艂 si臋 znajomy. Czy偶by naprawd臋 zwiedzi艂a ju偶 wszystkie sklepy w okolicy? W Londynie to 偶adna sztuka robi膰 zakupy, korzystny kurs dolara jeszcze wszystko upraszcza艂. Blair zauwa偶y艂a to zaraz po przyje藕dzie; musia艂a wymieni膰 pieni膮dze na taks贸wk臋 i bardzo si臋 ucieszy艂a, widz膮c iie 艂adnych, pastelowych banknot贸w dosta艂a za nudne zielone dolary. Kasjer w banku dal jej nawet gar艣膰 monet, w tym wielkiego pensa. wartego nie jednego cerita. ale a偶 dwa, 艣mieszn膮 sze艣ciok膮tn膮 monet臋 i spore ci臋偶kie monety funtowe. Je艣li Anglicy u偶ywaj膮 monet tak samo, jak Amerykanie banknot贸w, to po prostu zakupowy raj. Nie 偶eby ceny kiedykolwiek zdo艂a艂y j膮 powstrzyma膰. Blair stan臋艂a przed budynkiem, kt贸ry niczym si臋 nie r贸偶ni艂 od dom贸w w zachodnim Londynie. By艂a to wysoka, dobrze
76
o艣wietlona kamienica o du偶ych, czystych oknach z doniczkami na parapetach. Jednak 艂ata zakup贸w sprawi艂y, 偶e Blair mia艂a sz贸sty zmys艂; wiedzia艂a instynktownie, gdy trafi艂a na co艣 interesuj膮cego. Przez okno na parterze dostrzeg艂a pi臋kny chi艅ski wazon pe艂en bia艂ych kamelii na poz艂acanym stoliku. Nie widzia艂a nigdzie ubra艅, ale by艂a 艣wi臋cie przekonana, 偶e w 艣rodku kryje si臋 co艣 wspania艂ego.
Jakby nie by艂o, ka偶dy ma ukryty talent.
Zadzwoni艂a do drzwi i po chwili rozleg艂 si臋 d藕wi臋k domofonu, wi臋c wesz艂a do wy艂o偶onego marmurem eleganckiego holu. W przestronnym, jasnym salonie kr贸lowa艂 rninimalizm. Fantastyczna zielona torebka z krokodylej sk贸ry spoczywa艂a na szczycie z艂amanej korynckicj kolumny, spowita w mi臋kki blask reflektora. Zapieraj膮ce dech w piersiach czerwone aksamitne baleriny le偶a艂y na satynowej poduszce. Wygl膮da艂y na lak mi臋kkie, 偶e nie opar艂a si臋 pokusie i pog艂aska艂a je. Wysoka Hinduska z d艂ugimi, g臋stymi w艂osami u艣miechn臋艂a si臋 zza zabytkowego biureczka w stylu art nouveau. Blair poczu艂a si臋 nie na miejscu w d偶insach Rock Republic, z艂otej jedwabnej koszuli Eberjey i skromnych sanda艂kach, ale nie mia艂a zamiaru wychodzi膰.
- Jestem Lyla - przedstawi艂a si臋 dziewczyna z nienagannym brytyjskim akcentem. - W czym mog臋 pom贸c?
Blair podesz艂a do kr臋conych schod贸w. Kierowana instynktem, wchodzi艂a coraz wy偶ej. Schody by艂y dok艂adnie takie same jak te, po kt贸rych schodzi Eliza w My Fair Lady, w tej scenie, gdy d臋bi ntuje w towarzystwie.
No prosz臋, 偶ycie naprawd臋 na艣laduje sztuk臋.
Pi臋tro by艂o niemal puste, je艣li nie liczy膰 wielkiego lustra przy najdalszej 艣cianie. Blair zatrzyma艂a si臋 w jasnym, s艂onecznym pomieszczeniu i wyobrazi艂a sobie, 偶e to jej garderoba. Po艣rodku, na szklanym wieszaku, wisia艂a d艂uga bia艂a
77
suknia. Jedwabna, uszyta ze skosu, zdawa艂a si臋 偶y膰 w艂asnym 偶yciem. By艂a... pi臋kna. Ta, kt贸ra j膮 w艂o偶y, b臋dzie bohaterk膮 nieko艅cz膮cego si臋 romansu. Blair, zafascynowana, dotkn臋艂a materia艂u. Czy偶by to... Tak.
Suknia 艣lubna.
Jej suknia 艣lubna.
- Zechcia艂aby pani przymierzy膰?
Blair odwr贸ci艂a si臋 gwa艂townie i zobaczy艂a Ly艂臋. Nie s艂ysza艂a, kiedy wesz艂a 艅a g贸r臋.
- Tak, koniecznie - szepn臋艂a. - Musz臋.
Po co w艂a艣ciwie?
W sklepie przyjmowano jedn膮 klientk臋 naraz, wi臋c nie by艂o oddzielnej przymierzalni. Lyla wspi臋艂a si臋 na palce, 偶eby zdj膮膰 szklany wieszak z uchwytu, a Blair niemal zdar艂a z siebie ubranie. W艂o偶y艂a sukni臋 przez g艂ow臋. Przeszy艂 j膮 dreszcz, gdy jedwab, mi臋kki i lekki jak bita 艣mietana, muska艂 jej cia艂o.
Nie spojrza艂a w lustro, p贸ki nie by艂a gotowa. Sta艂a przy oknie, wpatrzona w ogr贸d na tylach sklepu.
- Prosz臋, jeszcze to. - Lyla zapi臋艂a jej na karku delikatny
z艂oty naszyjnik. - Chyba mo偶e si臋 pani przejrze膰 - mrukn臋艂a
i odwr贸ci艂a Blair twarz膮 do lustra.
Blair ostro偶nie sz艂a przez du偶e pomieszczenie, unosz膮c skraj sukni, 偶eby na niego nie nadepn膮膰. Przed lustrem by艂o ma艂e podwy偶szenie. Wesz艂a na nie ze spuszczonym wzrokiem, czeka艂a, a偶 wszystko b臋dzie idealnie. Pu艣ci艂a skraj sukni, odgarn臋艂a w艂osy z twarzy i spojrza艂a w zwierciad艂o.
-Och! - j臋kn臋艂a.
Oto jej przysz艂o艣膰. Blair w 偶yciu nie widzia艂a r贸wnie idealnej sukni. Zadziwiaj膮ce. Pi臋kno kreacji sprawi艂o, 偶e ona sama wydawa艂a si臋 jeszcze 艂adniejsza. Stanik zupe艂nie nie pasowa艂 do kreacji, a jednak jej cera nigdy nie by艂a r贸wnie nieskazitelna. Czu艂a si臋, jakby zesz艂a z ok艂adki letniego wyda-
nia ,,Town&Country':. Najwyra藕niej stare powiedzenie, 偶e instynktownie wiesz, gdy trafisz na odpowiedni膮 sukni臋 艣lubn膮, zawiera sporo prawdy.
Pobior膮 si臋 w ko艣ciele 艣wi臋tego Patryka w Pi膮tej Alei i wydadz膮 przyj臋cie w hotelu St. Clair, w kt贸rym zarezerwuj膮 wszystkie pokoje dla go艣ci. Ojciec poprowadzi j膮 do o艂tarza ze (zami w niebieskich oczach, szepcz膮c: „Kocham ci臋, misiu", zanim oddaj膮 Marcusowi. A Marcus przez ca艂膮 uroczysto艣膰 b臋dzie trzyma艂 j膮 za r臋k臋, jak tylko on potrafi, daj膮c do zrozumienia, 偶e s膮 nie tylko kochankami, ale i przyjaci贸艂mi.
Wspania艂a, prawda? - Lyla splot艂a r臋ce na piersi. Sta艂a za Blair i u艣miecha艂a si臋 z aprobat膮. Blair odnalaz艂a jej wzrok w lustrze.
Idealna - szepn臋艂a, wpatrzona w s'nie偶nobia艂y jedwab.
Wyznaczyli ju偶 pa艅stwo dat臋? Hm, mo偶e najpierw o艣wiadczyny? 1, no wiecie, studia?
Bior臋 j膮 - zdecydowa艂a Blair.
- Oczywi艣cie, - Lyla skin臋艂a g艂ow膮. - Nie po偶a艂uje pani.
- Narzeczony b臋dzie zachwycony.
Blair machinalnie skin臋艂a g艂ow膮, ci膮gle wpatrzona w swoje odbicie.
- A naszyjnik? - zapyta艂a Lyla.
Dlaczego nie, pomy艣la艂a Blair.
No w艂a艣nie, dlaczego nie?
78
danny ma co艣 w sobie
Jedyne, eo nie podoba艂o si臋 Danowi w Strand to fakt, 偶e w ksi臋garni nie by艂o pewnego nowoczesnego wynalazku - klimatyzacji. Tego ranka pracowa艂 w ciasnej, dusznej piwnicy, w informacji; zajmowa艂 si臋 te偶 specjalnymi zam贸wieniami, na przyk艂ad na kalendarz z fotografiami chor贸b sk贸rnych. Po kilku godzinach m臋czarni mia艂 wreszcie okazj臋 zaczerpn膮膰 艣wie偶ego powietrza.
O ile tak mo偶na nazwa膰 papierosa. Ledwie zjawi艂 si臋 jego zmiennik - ponury, milcz膮cy facet o imieniu Brent, kt贸ry pracowa艂 w Strand od dwudziestu lat -Dan pomkn膮艂 na g贸r臋 kr臋tymi schodami i wypad艂 na zewn膮trz.
Wzd艂u偶 budynku bieg艂 betonowy be偶owy gzyms. Przysiad艂 na
nim, rozkoszuj膮c si臋 cieniem i papierosem.
Na chodniku t艂oczyli si臋 przechodnie, zwabieni koszami
z przecenionymi ksi膮偶kami, kt贸rych i tak nikt nie kupowa艂.
Le偶a艂y tam na przyk艂ad: Numizmatyka w dzisiejszej Kanadzie
i Tiger, prawdziwa opowie艣膰 o psie, kt贸ry pokocha艂 kota. Dan
zamkn膮艂 oczy i nic zwraca艂 uwagi na buszuj膮cych w koszach.
Zaci膮gn膮艂 si臋 g艂臋boko i wspomina艂 Siddarth臋 Hermana Hesse:
„Gdy Siddartha przechodzi艂 ulicami miasta, z jasnym czo艂em.
z kr贸lewskim wejrzeniem, smuk艂y w biodrach - w sercach
80
m艂odych dziewcz膮t z brami艅skich dom贸w budzi艂a si臋 mi艂o艣膰"*. Nic na to nie poradzi, chcia艂by by膰 Siddartha, a przynajmniej by膰 podobnym do niego.
Chcia艂by te偶 z kim艣' o tym porozmawia膰, zw艂aszcza odk膮d pr贸ba dyskusji z Yaness膮 okaza艂a si臋 niewypa艂em.
Czyja艣' d艂o艅 na ramieniu wyrwa艂a go z zadumy. Otworzy艂 oczy.
- Dan? - Bree, wysportowana, zwinna jasnow艂osa c贸rka
bramina, sta艂a przed nim i podziwia艂a go jak Siddanh臋.
I kto twierdzi, 偶e marzenia si臋 nie spe艂niaj膮?
Cze艣膰. - Zerw^a艂 si臋 szybko. Bree mia艂a na sobie obcis艂膮 zielon膮 koszulk臋 bez r臋kaw贸w i bia艂e szorty. Zwi膮za艂a w艂osy w dwa kucyki. Jej sk贸ra wr臋cz promienia艂a zdrowiem.
Ty palisz? - zapyta艂a wstrz膮艣ni臋ta.
-Nie, nie. - Dan szybko cisn膮艂 zapalonego papierosa na ziemi臋 i zadepta艂 niedopa艂ek. - Trzyma艂em go d艂a Steve'a, musia艂 wr贸ci膰 do 艣rodka.
Nie藕le, Szekspirze.
Uf - odetchn臋艂a, wachluj膮c si臋 d艂oni膮. - Palenie bardzo szkodzi zdrowiu.
Wiem. wiem - zapewni艂 szczerze i wytar艂 r臋ce w sprane zielone sztruksy.
Tak si臋 ciesz臋, 偶e ci臋 spotka艂am! - Bree wskoczy艂a na kraw臋偶nik i przeskakiwa艂a z miejsca na miejsce, jak dziecko. kt贸re chce do 艂azienki, ale 偶al mu si臋 rozsta膰 z kolegami. - Chcia艂am ci powiedzie膰, 偶e Siddartha bardzo mi si臋 podoba艂.
Tak? 艢wietnie. Niedawno sam wr贸ci艂em do tej ksi膮偶ki.
- Tak? Co za zbieg okoliczno艣ci.
Jasne. Zbieg okoliczno艣ci.
* Hermann Hes.se Siddartha. Poemat indyjski, pr/el. Ma艂gorzata 艁ukasiewicz, Wydawnictwo Pozna艅skie, Pozna艅 1988 (przy. t艂um.).
6 - Tylko w twoich siuich g 1
-Wi臋c spodoba艂a ci si臋? - zapyta艂, zak艂adaj膮c nog臋 na nog臋 gestem, jak mia艂 nadziej臋, tyle偶 sportowym co intelektualnym. - A co teraz czytasz?
-Zabieram si臋 do dzie艂a, nad kt贸rym pracuje m贸j jogin. Pisze o tym, jak usprawni膰 komunikacj臋 mi臋dzy m贸zgiem i pozosta艂ymi organami, za pomoc膮 jogi i mantr. Napisa艂 z pi臋膰dziesi膮t rozdzia艂贸w, a ka偶dy ma prawie sto stron. Pracowa艂 nad tym od jedenastu lat. W tym roku chyba mu to wydadz膮. Prosi艂, 偶ebym rzuci艂a okiem. Ja! Wyobra偶asz to sobie? To wielki zaszczyt!
Zaszczyt? Raczej wrz贸d na jej wy膰wiczonym ty艂eczku.
- A1e musz臋 ci co艣 wyzna膰 - ci膮gn臋艂a, patrz膮c mu prosto
w oczy. - Nie przysz艂am tu rozmawia膰 o ksi膮偶kach.
-Nie?
Dan zarumieni艂 si臋 i wbi艂 wzrok w ziemi臋. Nerwowo kopn膮艂 papierosa, kt贸rego si臋 wypar艂. Odda艂by wszystko, 偶eby go dalej pali膰.
-Chcia艂am zapyta膰, czy nic mia艂by艣' ochoty si臋 kiedy艣 spotka膰? Wiem, pewnie wyda ci si臋 to bardzo bezpo艣rednie. ale uwa偶am, 偶e trzeba chwyta膰 dzie艅. Moim zdaniem los wynagradza 艣mia艂o艣膰, nic s膮dzisz?
Dan entuzjaslycznie skin膮艂 g艂ow膮.
-W ka偶dym razie, troch臋 si臋 nudz臋 sama. Dorasta艂am tutaj, w Greenwich Village, ale potem chodzi艂am do szko艂y z internatem na zachodzie, wi臋c nikogo tu nie znam. Jesieni膮 id臋 na studia do Santa Cruz, ale nie chc臋 si臋 nudzi膰 w mie艣cie przez ca艂e lato, sama jak palec.
Oczywi艣cie - przytakn膮艂 ochoczo. - Ch臋tnie ci potowa-rzysz臋.
Super! - Bree zeskoczy艂a z kraw臋偶nika. - Jaki masz rozk艂ad dnia?
Pracuj臋 codziennie, ale po sz贸stej jestem wolny.
82
- 艢wietnie. Co powiesz na Bikram?
-Jasne - skin膮艂 g艂ow膮, cho膰 nie mia艂 poj臋cia, o czym m贸wi. Rzadko bywa艂 w klubach.
- Bomba! - pisn臋艂a. - Podaj mi sw贸j numer, zadzwoni臋,
偶eby potwierdzi膰, ale powiedzmy, sobota? - Wpisa艂a numer
jego kom贸rki do r贸偶owego telefonu.
Pozwoli艂 sobie na d艂u偶sz膮 przerw臋, ni偶 mu przys艂ugiwa艂a. ale po odej艣ciu Bree musia艂 zapali膰 jeszcze jednego camela, 偶eby si臋 uspokoi膰. Nie mia艂 poj臋cia, co to jest Bikram. Nowy modny klub? Hinduska restauracja? A mo偶e niezale偶ny film? Niewa偶ne. Vanessa jest zaj臋ta prac膮, a on um贸wi艂 si臋 na gor膮c膮 randk臋 /e 艣licznotk膮, kt贸ra lubi czyta膰.
Co jak co, ale ta randka na pewno b臋dzie gor膮ca.
艣wiat艂a, kamera... a gdzie akcja?
-Ci臋cie! - wrzasn膮艂 Ken Mogul - Kurwa! - Cisn膮艂 zielon膮 fluorescencyjn膮 podk艂adk臋 na ziemi臋 i zerwa艂 si臋 偶 metalowego krzes艂a. - Dziesi臋膰 minut przerwy. Musz臋 zapali膰, do cholery.
R臋ce Sereny dr偶a艂y, gdy Thaddeus przypala艂 jej gauloisa srebrn膮 zapalniczk膮 Zippo. Zaci膮gn臋艂a si臋 g艂臋boko, ale tym razem nikotyna nie pomog艂a jej si臋 uspokoi膰. Opanowanie teksu i wyg艂aszanie swoich kwestii w odpowiedni spos贸b okaza艂o si臋 trudniejsze, ni偶 s膮dzi艂a. Co najgorsze, Ken, przera偶aj膮cy dziwak, wrzeszcza艂 na ni膮 co pi臋膰 sekund.
-Nie przejmuj si臋 nim - mrukn膮艂 Thaddeus. Przeczesa艂 jasne w艂osy d艂oni膮 i u艣miechn膮艂 si臋 z b艂yskiem w cudownych jasnoniebieskich oczach. Obj膮艂 j膮 ramieniem. - Wiem, 偶e jest ci ci臋偶ko. Zreszt膮 uwa偶am, 偶e radzisz sobie 艣wietnie jak na pierwszy raz. Mamy po prostu bardzo napi臋ty plan zdj臋ciowy, a Kenowi zale偶y, 偶eby producenci byli zadowoleni. Uwierz mi, to nie ma nic wsp贸lnego z tob膮.
Czy偶by?
- Naprawd臋? - szepn臋艂a, wtulona w jego opieku艅cze ramiona. Winnych okoliczno艣ciach nic klei艂aby si臋 tak do faceta, kt贸rego zna dopiero od kilku dni, ale Thaddeus to kto艣' wi臋-
cej ni偶 zwyk艂y znajomy, [ nie chodzi tylko o to, 偶e jest. Grali 1 zakochanych. Podczas pr贸b idiotycznej sceny kulminacyjnej I ca艂owali si臋 ju偶 osiem razy. Tulenie si臋 do niego na kanapie
wydawa艂o si臋 jak najbardziej naturalne.
- S艂uchajcie! - rykn膮艂 re偶yser. Wr贸ci艂 do pokoju, wepchn膮艂
[ paczk臋 czerwonych marlboro do kieszeni pogniecionej d偶inso
wej koszuli z obci臋tymi r臋kawami, przez co wygl膮da艂a raczej
jak kamizelka. Serena wzdrygn臋艂a si臋 na d藕wi臋k jego g艂osu.
Thaddeus przykry艂 jej d艂o艅 swoj膮 w uspokajaj膮cym gestie.
- Ponios艂o mnie - przyzna艂 Ken. - Dajmy sobie spok贸j na
dzisiaj, dobrze? I tak, musz臋 z Vaness膮 ustali膰 rodzaje uj臋膰. Ale
wy dwoje pracujecie dalej. Id藕cie na kolacj臋, aa m贸j koszt.
-Dzi臋ki, Ken. - Thaddeus wstat i si臋 przeci膮gn膮艂. Serena poczuta zapach potu i wody kolo艅skiej Carolina Herrera for Men. - To by艂 m臋cz膮cy dzie艅. Ch臋tnie wyskoczy艂bym na drinka.
- I popracujecie nad chemia, tak. Holly? Poznaj go. Poroz-
\ mawiaj z nim, s艂uchaj go, ucz si臋 od niego. Macie si臋 zgra膰,
rozumiecie?
i
Serena skin臋艂a g艂ow膮 i zdusi艂a niedopa艂ek w popielniczce
z macicy per艂owej, balansuj膮cej na oparciu br膮zowej sk贸rzanej kanapy. Jasne, mo偶e si臋 zgra膰, zw艂aszcza z Thaddeusem. Ale ' niekoniecznie na oczach Kena.
- 艢wietnie - mrukn膮艂 re偶yser. - No, to le膰cie na kolacj臋.
To wasza praca domowa.
Kolacja z hollywoodzkim gwiazdorem? A b臋d膮 oceny?
Wybrali As Such przy Clinton Strcet. najmodniejsz膮, najbardziej zat艂oczon膮 knajpk臋 w mie艣cie. Podawano tu najlepszego tatara, serwowanego z jajami przepi贸rezymi i frytkami L sol膮 morsk膮. Opr贸偶nili bulelk臋 szampana Veuve Cliquot do czekoladowego ciasta z je偶ynami na deser. Lekko ws艂awiona
84
B5
Serena wyzna艂a Thaddeusowi, jak to si臋 sta艂o, 偶e w zesz艂ym roku nie przyj臋to jej ponownie do Hannovcr Academy.
Pojecha艂a na lato do Europy. Przez kilka miesi臋cy balowa艂a z Erikiem. starszym bratem, i flirtowa艂a z Francuzami. Erik w sierpniu wr贸ci艂 do Stan贸w, ale Serena zosta艂a d艂u偶ej. Po co si臋 liczy膰, skoro pla偶e Saint-Tropez s膮 takie pi臋kne nawet we wrze艣niu? Na szcz臋艣cie Constance Billard, prywatna 偶e艅ska szko艂a, do kt贸rej ucz臋szcza艂a od przedszkola, zgodzi艂a si臋 przyj膮膰 j膮 ponownie.
-Juz my艣la艂am, 偶e trafi臋 na podrz臋dny uniwersytet i do ko艅ca 偶ycia b臋d臋 mieszka艂a z rodzicami - wyzna艂a. - A teraz prosz臋, gram w filmie, mieszkam sama, a jesieni膮 id臋 do Yale. Nigdy nie wiadomo, co si臋 wydarzy. - U艣miechn臋艂a si臋 uwodzicielsko, ale alkohol sprawi艂, 偶e wysz艂o to do艣膰 nieporadnie. By艂a to zach臋ta, 偶eby j膮 poca艂owa艂. Z drugiej strony, s膮 w restauracji pe艂nej gapi贸w. Mo偶e lepiej, 偶e tego nie zrobi艂,
-Idziemy? - zapytaj, jakby nie m贸g艂 si臋 doczeka膰, a偶 znajd膮 si臋 w bardziej intymnym miejscu.
Ledwie wyszli na duszn膮, rozgrzan膮, zat艂oczon膮 ulic臋. rozleg艂 si臋 krzyk.
-Thad! Thad! - Z cienia wynurzy艂 si臋 kr臋py brodacz 艁 aparatem fotograficznym. Pstryka艂 zdj臋cia, id膮c w ich stron臋. Flesz rozja艣nia艂 ciemn膮 uliczk臋.
Thaddeus opieku艅czym gestem obj膮艂 Seren臋 w talii. Mia艂 fa艂szywy u艣miech na ustach.
Serena tak偶e si臋 u艣miechn臋艂a. Przywyk艂a ju偶, 偶e reporterzy z kronik towarzyskich j膮 fotografuj膮. Kilka razy wyst膮pi艂a te偶 jako modelka. Ale 偶aden z fotograf贸w nie by艂 tak natr臋tny. Przera偶aj膮ce.
-Idziemy - westchn膮艂 Thaddeus. Skin膮艂 na brodacza. -S艂uchaj, stary, do艣膰 ju偶. Idziemy.
86
Ale reporter nadal im towarzyszy艂. Drobi艂 i ta艅czy艂 jak bokser, i pstryka艂 bezustannie, tak szybko, 偶e brzmia艂o to jak warkot karabinu maszynowego. Wy pstry ka艂 ca艂y film, b艂yskawicznie za艂adowa艂 nowy i pstryka艂 dalej.
-Dosy膰 - warkn膮艂 Thaddeus bardziej stanowczo. Szarpn膮艂 Seren臋 za rami臋 w stron臋 jezdni. - Idziemy.
Serena u艣miecha艂a si臋 dalej, ale rozbieganym wzrokiem szuka艂a taks贸wki.
- Kto to, Thad?! - zawo艂a艂 reporter za ich plecami. - Co
masz dzisiaj na sobie, Thad? - doda艂 bezczelnie. - Jeste艣 bo
ski, wiesz? A ty, 艣licznotko? Co to za projektant?
Akurat tego dnia za艂o偶y艂a ulubion膮 czarn膮 bawe艂nian膮 pla偶贸wk臋 Lesa Besta i czarne baleriny Capezio, ale by艂a zbyt zaskoczona, by to powiedzie膰.
- Koniec! - wrzasn膮艂 gniewnie Thaddeus.
Czy偶by zamierza艂 odstawi膰 numer Cameron Diaz?
Wszed艂 na ruchliw膮 Clinton Street, machaj膮c r臋kami
jak rozbitek na bezludnej wyspie na widok samolotu ratunkowego. Ledwie zatrzyma艂a si臋 taks贸wka, wepchn膮艂 Seren臋 do 艣rodka, wskoczy艂 za ni膮 i zatrzasn膮艂 drzwiczki. Fotograf przycisn膮艂 aparat do szyby. Serena ukry艂a twarz na szerokim ramieniu Thaddeusa i przez chwil臋 wiedzia艂a, co czuta ksi臋偶na Diana tu偶 przed 艣mierci膮.
-Jedziemy, i to ju偶! -warkn膮艂 Thaddeus do kierowcy.
Dobieg艂 ich jeszcze krzyk fotografa:
- Jutro b臋dziecie na pierwszej stronie „Post"!
Na rogu Siedemdziesi膮tej Pierwszej i Trzeciej Alei Thaddeus zap艂aci艂, wysiad艂 i przytrzyma艂 jej drzwiczki.
Ich kroki nios艂y si臋 echem w nocnym powietrzu. Ruch uliczny szumia艂 na Drugiej Alei jak ocean. Serena wesz艂a na stopie艅 i spojrza艂a na Thaddeusa. Wreszcie byli r贸wnego wzrostu.
- Mo偶e wejdziesz na drinka? - zapyta艂a. Nie chcia艂a, 偶eby
przykre zaj艣cie z nachalnym paparazzim zepsu艂o im wiecz贸r.
Jakby nie by艂o, po raz pierwszy ma Thaddeusa tylko dla siebie.
Nie patrzy na nich re偶yser-dziwak, nie ma tu kamer ani scena
riusza, Nie przepu艣ci takiej okazji.
Wzruszy艂 ramionami.
-Usi膮d藕my lu na chwil臋. - Przycupn膮艂 na stopniu. -Wszystko w porz膮dku?
-Tak - szepn臋艂a. Ostro偶nie unios艂a sukienk臋 i usiad艂a obok niego.
- Cholerny fotograf - mrukn膮艂 gniewnie.
Serena po艂o偶y艂a mu d艂o艅 na udzie w ge艣cie pocieszenia.
Dupek. - U艣miechn臋艂a si臋 pogodnie. - Nie przejmuj si臋 nim. Chod藕 na g贸r臋, zrobi臋 ci pyszne mojito.
Czasami mam tego dosy膰. Wiesz, m贸wi膮 do ciebie, jakby ci臋 znaJi. Zawo艂a艂 do mnie Thad, s艂ysza艂a艣? - Thaddeus pu艣ci艂 jej propozycj臋 mimo uszu. Serena patrzy艂a na srebrny ro偶ek ksi臋偶yca nad wie偶owcem przy Siedemdziesi膮tej Drugiej.
Pewnie jest ci ci臋偶ko. Ludziom si臋 wydaje, 偶e ci臋 znaj膮. Widz膮 ci臋 w filmach, gazetach...
AJe nie chadzaj膮 na kolacyjki. Biedacy.
S艂uchaj, przecie偶 ja nawet nie nazywam si臋 Thaddeus.
Jak to? - zdziwi艂a si臋.
Mam na imi臋 Tim. M贸j agent uzna艂, 偶e Thaddeus brzmi bardziej filmowo.
Chyba mia艂 racj臋. - Serena skin臋艂a g艂ow膮 i nagle przysz艂o jej na mysi, 偶e mo偶e i ona powinna zmieni膰 nazwisko. Mo偶e to jej pomo偶e w karierze.
Jasne, bo Serena van der Woodseu wcale nie brzmi dramatycznie.
Poszuka艂 chwil臋 w kieszeni i wyj膮艂 paczk臋 parlament贸w light.
88
Szanuj Ksi膮偶k:
Tu przynajmniej mamy spok贸j - mrukn膮艂 i zapali艂. Tak jest. Masz spok贸j i masz mnie.
呕adnych fotograf贸w - zachichota艂a. - Tylko my dwoje.
Odrabiamy prac臋 domow膮. Z chemii, kapujesz? Bracie, lepiej trzymaj si臋 scenariusza. Serena w 偶yciu nie mia艂a r贸wnie przyjemnej pracy domowej
i by艂a pewrna. 偶e 艣wietnie sobie radzi. Pytanie tylko, jak si臋 do niego przytuli膰, aby da膰 mu jasno do zrozumienia, 偶e to nic element roli. Chcia艂a, 偶eby widzia艂 r贸偶nic膮 pomi臋dzy Scren膮 a Hol艂y. 呕eby wiedzia艂, kt贸re poca艂unki s膮 prawdziwe, a kt贸re udawane.
Znowu si臋 ^potykamy - rozleg艂 si臋 g艂os nad ich g艂owa-mi. Jason, jej s膮siad, w granatowym garniturze w pr膮偶ki. Rozwi膮za艂 偶贸艂to-niebieski krawat i rozpi膮艂 bia艂膮 koszul臋 pod szyj膮. Nie widzia艂a go, odk膮d tu zamieszka艂a i szczerze m贸wi膮c, ju偶 0 nim zapomnia艂a.
Cze艣膰, Jason. - Nie chcia艂a by膰 niegrzeczna, ale mia艂a nadziej臋, 偶e sobie p贸jdzie. Owszem, jest mi艂y i s艂odki, ale ona i Thaddeus musz膮 odrobi膰 prac臋 domow膮.
Cze艣膰 - odezwa艂 si臋 Thaddeus tym samym pogodnym tonem, kt贸rego u偶ywa艂 w telewizyjnych talk show. Nie wsta艂 ze stopnia, ale poda艂 r臋k臋 Jasonowi. - Jestem Thaddeus.
Jason zbieg艂 ze schod贸w.
W艂a艣nie szed艂em po poczt臋. Jason - przedstawi艂 si臋. Mocno u艣cisn膮艂 d艂o艅 Thaddeusa. - Mi艂o mi.
Wybierz sobie stopie艅 - za偶artowa艂 Thaddeus i przesun膮艂 si臋 odrobin臋. - Mamy mn贸stwo miejsca.
A mo偶e p贸jdziemy do mnie na drinka? - zaproponowa艂a Serena z nadziej膮.
Skocz臋 po piwo - zaoferowa艂 si臋 Jason. - Mam kilka butelek w lod贸wce. Nie musimy wspina膰 si臋 na sam膮 g贸r臋.
-Super. Podoba mi si臋 tutaj. Taki mi艂y wiaterek. I towarzystwo. - Thaddeus u艣miechn膮艂 si臋 do Sercny.
89
- Mnie te偶. - Odpowiedzia艂a u艣miechem na jego u艣miech,
cho膰 wola艂aby by膰 na g贸rze, tylko we dw贸jk臋. Chce wiaterku?
Otworzy mu okno,
Jason mieszka艂 zaledwie pi臋tro wy偶ej, wi臋c ju偶 po chwili wr贸ci艂 z trzema zimnymi butelkami heinekena.
Dzi臋ki. - Thaddeus z westchnieniem zdj膮艂 kapsel i cisn膮艂 go na stopie艅.
Ci臋偶ki dzie艅? - domy艣li艂 si臋 Jason.
Bardzo - przyzna艂 Thaddeus. - A ty? Co robisz?
Mam letni膮 praktyk臋 w kancelarii Lowell. Bonderoff. Foster i Wallace - odpar艂 Jason i upi艂 spory 艂yk. Na ulicy g艂o艣no zatr膮bi艂 samochodowy klakson. Serena zerkn臋艂a na zegarek. To doprawdy fascynuj膮ca rozmowa, ale szczerze m贸wi膮c, wola艂aby teraz siedzie膰 w gor膮cej wannie.
To moi prawnicy! - zawo艂a艂 Thaddeus podekscytowany. jakby w 偶yciu nie pozna艂 nikogo r贸wnie fascynuj膮cego jak Jason. - Nie znasz przypadkiem Sama?
S艂ysza艂em o nim - odpar艂 Jason. - To partner z Los Angeles, prawda?
Powiew wiatru rozwia艂 w艂osy Thaddeusa.
Prawdziwy pittbul. Bo偶e, pami臋tam, jak kiedy艣 mia艂em problem z jedn膮 wytw贸rni膮 i...
艢wiat jest ma艂y. - Serena ziewn臋艂a i si臋 przeci膮gn臋艂a.
W takim razie za ma艂y 艣wiat. - Thaddeus podni贸s艂 butelk臋 i stukn膮艂 si臋 z nimi.
Serena wypi艂a piwo do dna i przysun臋艂a si臋 do niego. Cho膰 rozmowa by艂a 艣miertelnie nudna, jest w towarzystwie dw贸ch d偶entelmen贸w, kt贸rzy bez w膮tpienia zanios膮 j膮 na sam膮 g贸r臋 do jej mieszkania, gdyby wypi艂a za du偶o i straci艂a r贸wnowag臋-
Jakby nie byto, zawsze polega艂a na innych.
uciekaj膮ca panna m艂oda
Blair Waldorf wbieg艂a do holu hotelu Claridgejak kobieta bardzo zaj臋ta, bo tak w艂a艣nie by艂o. Musi jak najszybciej wr贸ci膰 do apartamentu i przejrze膰 zakupy. Spieszy艂o si臋 jej zw艂aszcza do imponuj膮cej sukni 艣lubnej, najwspanialszego 艂upu tego tygodnia. Dziesi臋膰 tysi臋cy funt贸w to maj膮tek, nawet dla niej, ale suknia by艂a warta ka偶dego pensa i Blair wiedzia艂a, 偶e matka przyzna jej racj臋. A je艣li nie ona, to jej ojciec. Harold J. Waldorf, uroczy gej, kt贸ry korzysta艂 z 偶ycia na po艂udniu Francji. Ze wszystkich ludzi na 艣wiecie on na pewno zrozumie, co to znaczy, trafi膰 na idealn膮 sukni臋 艣lubn膮.
Zamierza艂a zaplanowa膰 spotkanie z ojcem w Pary偶u. Chyba ju偶 czas, 偶eby Marcus pozna艂 jej rodzic贸w? To tylko kilka godzin st膮d. No i co to za frajda, wyjecha膰 z ukochanym w romantyczn膮 podr贸偶 poci膮giem i zostawi膰 kuzynk臋 Camill臋 w Londynie. Id膮c przez hol, dostrzeg艂a recepcjonistk臋 za 艣licznym ma艂ym biureezkiem. 艢wietnie, pomy艣la艂a. Niech ona wszystko za艂atwi! Przemierzy艂a marmurowy hol i zatrzyma艂a si臋 przed kobiet膮, pisz膮c膮 co艣 w oprawionym w sk贸r臋 notesie.
--Chcia艂abym zam贸wi膰 bilety do Pary偶a - odezwa艂a si臋 Blair.
91
- Pani... przepraszam bardzo, Beaton-Rhodes? - zapyta艂a
recepcjonistka, niska, zgrabna Azjatka w okularach lennon-
kach i kr贸tkiej, praktycznej fryzurce.
- Panna Waldorf - poprawi艂a Blair.
Nie pani Beaton-Rhodes. Jeszcze nie.
-Oczywi艣cie - speszy艂a si臋 recepcjonistka. - Chcia艂am si臋 jedynie upewni膰, czy zostanie pani u nas przez kolejny tydzie艅?
- Tak, tak - B lair machn臋艂a r臋k膮. Mia艂a wa偶niejsze sprawy
na g艂owie. - Jak m贸wi艂am, chcia艂abym wyjecha膰 do Pary偶a.
I to natychmiast.
-Oczywi艣cie, jeszcze tylko potrzebna mi karta kredytowa. 呕eby ui艣ci膰 rachunek za pok贸j.
Nie mo偶e pani wystawi膰 rachunku na lorda Beaton-Rho-desa? - 偶achn臋艂a si臋 Blair, zirytowana. - On si臋 tym zajmuje.
Rozumiem. - Recepcjonistka skin臋艂a g艂ow膮 i zapisa艂a co艣 w ma艂ym notesiku. - A czyjego lord贸w ska mo艣膰 wkr贸tce nas zaszczyci? Musi podpisa膰 rachunek.
Nie wiem - przyzna艂a Blair. Za moniem b臋dzie szykowa艂a cudownie romantyczny wiecz贸r: szampan, bielizna, te sprawy; tyle 偶e nie rozmawia艂a z Marcusem ca艂y dzie艅, wi臋c nie wiedzia艂a nawet, czy si臋 spotkaj膮.
Niestety, nalegam, 偶eby lord Beaton-Rhodes pojawi艂 si臋 u nas w najbli偶szym czasie i podpisa艂 stosowne dokumenty.
Dobrze - warkn臋艂a Blair. - Przyjdzie.
Min臋艂a je grupa w艂oskich turyst贸w. Niekt贸rzy robili zdj臋cia rozz艂oszczonej Blair. -C贸偶, panno...
Waldorf - podsun臋艂a.
C贸偶, panno Waldorf, lord musi jutro podpisa膰 rachunek, inaczej b臋dziemy zmuszeni prosi膰 pani膮 o zwolnienie apartamentu. S膮 inni zainteresowani.
92
- 艢wietnie - sykn臋艂a Blair. - Zaraz do niego zadzwoni臋. -
Wyj臋艂a kom贸rk臋 z torebki i wybra艂a jedyn膮 pozycj臋 w „moich
numerach". Mog艂a si臋 tego spodziewa膰 - Marcus nie odbiera艂.
Postanowi艂a nie zostawia膰 wiadomo艣ci na poczcie g艂osowej.
Tego dnia nagra艂a si臋 ju偶 trzykrotnie. Nie chcia艂a, 偶eby uzna艂,
偶e zwariowa艂a.
Bo oczywi艣cie kupno sukni 艣lubnej to przyk艂ad zdrowego rozs膮dku.
- Nie odbiera - poinformowa艂a recepcjonistk臋. - Ma teraz
mn贸stwo pracy, ale na pewno dzisiaj si臋 odezwie. Poprosz臋,
偶eby wpad艂 i za艂atwi艂 ca艂膮 t臋 spraw臋, dobrze?
Min臋艂o dopiero kilka dni, a Blair ju偶 pod艂apa艂a brytyjski akcent i s艂贸wka. Jak Madonna skraca艂a niekt贸re g艂oskj i u偶ywa艂a wyra偶e艅 w stylu „ca艂a ta sprawa".
Dobrze. - Recepcjonistka skin臋艂a g艂ow膮. - Prosz臋 tylko pami臋ta膰, 偶e jutro musi podpisa膰 rachunek, w innym wypadku b臋dziemy zmuszeni za偶膮da膰 zwolnienia apartamentu. Oby zdo艂a艂 si臋 na moment oderwa膰 od 偶ony i wpad艂 to za艂atwi膰,
S艂ucham? - Blair si臋 naje偶y艂a.
Tak? - rzuci艂a recepcjonistka arogancko.
Co pani powiedzia艂a? - Blair czu艂a, jak jej uszy czerwieniej膮 ze z艂o艣ci. Na moment zapomnia艂a o sukni czekaj膮cej na g贸rze, w luksusowym apartamencie. Zapomnia艂a o pokoj贸wce, kt贸ra ochoczo przygotuje jej pysznego drinka, ledwie stanie w drzwiach. Zapomnia艂a o masa偶u, o kt贸rym marzy艂a. Zapomnia艂a nawet o Pary偶u.
O ile pami臋tam, powiedzia艂am: „Oby zdo艂a艂 si臋 na moment oderwa膰 od pracy i wpad艂 to za艂atwi膰" - wyja艣ni艂a s艂odko recepcjonistka.
Nieprawda - wycedzi艂a Blair. Pochyli艂a si臋 nad kontuarem. - Powiedzia艂a pani: „Od 偶ony".
To nieporozumienie - mrukn臋艂a recepcjonistka.
91
Owszem, z pani strony! - wrzasn臋艂a Blair. Nie艣mia艂o艣膰 nigdy nic by艂a jej problemem. - S艂ysza艂am, co pani powiedzia艂a.
Tak, prosz臋 pani. Oczywi艣cie. Niecb jego lordowska mo艣膰 podpisze dokument, a wszystko b臋dzie w porz膮dku.
On nie ma 偶ony. To jego kuzynka - ci膮gn臋艂a Blair. - Aja jestem jego dziewczyn膮. - Krzycza艂a ju偶 na cafe gard艂o. W艂osi przygl膮dali si臋 jej z drugiego kra艅ca holu.
Recepcjonistka si臋 zarumieni艂a.
- Prosz臋, nie podno艣my g艂osu.
-Pieprzy膰 to. - Blair mia艂a po dziurki w nosie Anglii, ci膮g艂ej uprzejmo艣ci i brytyjskiej godno艣ci. Nie interesowa艂a j膮 偶adna / tych rzeczy. Pieprzy膰 t臋 suk臋, pieprzy膰 Anglie, pieprzy膰 Marcusa i jego ko艅sk膮 kuzynk臋 Camili臋. Nagle zamarzy艂a o jednym, o powrocie do domu.
-Wie pani co? Nie chc臋 tego apartamentu. Prosz臋 zaraz zadzwoni膰 do British Airways i zarezerwowa膰 mi bilet. W jedn膮 stron臋, pierwsz膮 klas膮, do Nowego Jorku. - Wsun臋艂a r臋k臋 do torebki, znalaz艂a kart臋 kredytow膮 i cisn臋艂a na kontuar.
- Do Nowego Jorku, pierwsz膮 klas膮, w jedn膮 stron臋 - po
wt贸rzy艂a recepcjonistka. - Virgin lata codziennie o jedenastej.
Mo偶e jeszcze b臋d膮 miejsca.
Yirgin. Dziewica. Odpowiednie, nie ma co.
Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.
hej, ludzie!
Na pewno niekt贸rzy z was to widzieli i podobnie jak ja nie mogli uwierzy膰 w艂asnym oczom. W臋drowa艂am sobie rado艣nie Madison Avenue w poszukiwaniu nowych bawe艂nianych koszulek na pla偶臋, i co widz臋? Najstraszniejszy widok na 艣wiecie: tabliczk臋 z napisem ZAMKNI臉TE. Zamkni臋te? To nie tak, jak my艣licie. Wygl膮da na to, 偶e najwi臋kszy dan-1 dys w mie艣cie i zarazem dyrektor kreatywny Barneys, Graham Oliver, przyja藕ni si臋 z pewn膮 niezale偶n膮 operatork膮 filmow膮 i zgodzi艂 si臋 zamkn膮膰 sklep na kilka dni, 偶eby mogli kr臋ci膰 w spokoju.
Oby tylko otworzyli zgodnie z zapowiedziami. Wie艣膰 niesie, 偶e debiut pewnej m艂odej gwiazdy nie b臋dzie tak spektakularny, jak si臋 spodziewano. Podobno jest tak 藕le, 偶e najpierw kr臋c膮 wszystkie sceny bez niej. W nadziei, 偶e praktyka naprawd臋 czyni mistrza.
Barneys jest chwilowo nieczynny, wi臋c chyba wyjad臋 na dobre - mam dosy膰 latania w t臋 i z powrotem helikopterami i wynaj臋tymi samolotami. Wiem, wiem, sama m贸wi艂am, 偶e w Hamptons na pocz膮tku lata nic si臋 nie dzieje - zazwy-[ czaj czekam do czwartego lipca, zanim tam pojad臋 - ale dochodz膮 mnie wie艣ci o przedziwnych wydarzeniach na
95
wyspie. Musz臋 zobaczy膰 to na w艂asne oczy. Mam naprawd臋 ci臋偶kie 偶ycie. Jakim cudem uda mi si臋 by膰 jednocze艣nie w kilku miejscach? Nie 偶eby kiedykolwiek sprawia艂o mi to problem.
JAK PRZETRWA膯 LATO: PORADNIK
Nie b臋d臋 rzuca膰 nazwiskami, wiem, to do mnie niepodobne, ale widz臋 na mie艣cie mn贸stwo grzesznik贸w. Wi臋c najpierw kilka s艂贸w na temat tego, co koniecznie musicie wiedzie膰:
1. opalanie
Oczywi艣cie najlepsza jest naturalna opalenizna. Je艣li matka natura nie chce wsp贸艂pracowa膰, ujdzie te偶 opalanie natryskowe. Ale pami臋tajcie, niewa偶ne, nad basenem czy w komorze natryskowej, opalamy si臋 nago! Biate 艣lady po kostiumie to szczyt z艂ego smaku. A dwa dni wcze艣niej pe-eling i woskowanie! Nikt si臋 nie nabierze na plamy.
2. brwi
Po pierwsze, wiemy, 偶e powinny艣my mie膰 dwoje, prawda? Odk艂adamy p臋set臋. Nie, wyrzucamy! Idziemy do mojej znajomej, Reese, u Bergdorfa, i to jak najszybciej. I niech nikt nie wa偶y si臋 narzeka膰, 偶e zap艂aci艂 45 dolar贸w za jedna brew.
3. woskowanie
Mamy sezon k膮pielowy, wi臋c ta kwestia nie podlega dysku sji. Ty w艂o偶ysz bikinr Eres, a widok mamy wszyscy. Ja osobi艣cie preferuj臋 tradycyjn膮 depilacj臋 brazylijsk膮. (Chcesz by膰 pi臋kna? Cierp!) Powszechnie wiadomo, 偶e chwal臋 te偶 aplikacje z kryszta艂k贸w Swarovskiego, przesada jest jed-nak w ztym gu艣cie, prawda?
9.6
Wasze e-marle
|2搂 Droga Plotkaro
Podobno w Internecie pojawi艂 si臋 bardzo ciekawy film, 偶ywy dow贸d na to, 偶e niekt贸re ju偶 wyst臋powa艂y przed kamer膮. Kr臋cono go w plenerze, w Central Parku, a partnerem naszej gwiazdy jest ten ogier, N, Dziewczyna ma ciemne, kr臋cone w艂osy, ale to S, prawda? Kinoman iak
Ml Drogi Kinohnaniaku
Wyja艣nijmy sobie pewne fakty. Film, o kt贸rym m贸wisz, powsta艂 jaki艣 rok temu i nikt z graj膮cych w nim aktor贸w nie wyst臋puje teraz przed kamer膮. 艢wietnie zbudowana gwiazda jest teraz w Pradze, gdzie uprawia sztuk臋 i nie wiadomo co jeszcze. Au revoirl Plotkara
tJ臉 Droga Plotkaro
Na zaj臋cia jogi chodzi ze mn膮 strasznie wyj膮tkowa dziewczyna. Chc臋 nabra膰 formy i jako艣 zabi膰 czas, dop贸ki moja najlepsza przyjaci贸艂ka uczy si臋 w Pradze malarstwa, a ta ci膮gle nudzi, 偶e joga to spos贸b na 偶ycie. W ka偶dym razie, wczoraj po zaj臋ciach opowiada艂a instruktorowi o „mi艂o艣niku ksi膮偶ek stymuluj膮cych rozw贸j duchowy". Zabrzmia艂o mi to podejrzanie znajomo - cho膰 nie do ko艅ca. Jakby miata na my艣li z艂ego brata bli藕niaka naszego wsp贸lnego znajomego. Albo lepszego? Sama ju偶 nie wiem, co o tym my艣le膰. Czy偶by w mie艣cie zago艣cili po偶eracze cia艂 i podstawiaj膮 klony przyjaci贸t? Przera偶ona
7 Tylko w twoich snach 07
Droga Przera偶ona
Bardzo ciekawy rozw贸j wydarze艅, ale nie s膮dz臋, 偶eby to byta sprawka kosmit贸w. Po prostu w lecie czasem warto pozwoli膰 sobie na marzenia. Czy na wakacjach nigdy nie udawa艂a艣 kogo艣 innego? Spr贸buj kiedy艣. Zamelduj si臋 w hotelu jako, powiedzmy, Principessa de Medici i nie zdziw si臋, kiedy zarz膮d przy艣le ci kosz owoc贸w albo butelk臋 Dom Perignon. Czasami warto nieco naci膮gn膮膰 prawd臋. Plotkara
Na celowniku
B p艂aci za nadbaga偶 na lotnisku Heathrow. Upominki dla rodziny i przyjaci贸艂? Czy te偶 naprawd臋 taszczy pokrowiec z sukni膮 艣lubn膮? N kupuje artyku艂y podstawowego u偶ytku, aspiryn臋 i prezerwatywy, w aptece White's w East Hamp-ton. D popija bardzo zdrowy koktajl warzywny w barze wegetaria艅skim w Soho. Mo偶e szykuje si臋 na sezon pla偶owy? S mog艂aby si臋 czego艣 od niego nauczy膰 - w艂a艣nie wymkn臋艂a si臋 wcze艣niej z pr贸by i pobieg艂a na pokaz Tuleh niedaleko F.I.T, a potem wpad艂a do lodziarni. Spokojnie. Wygl膮da膰 jak gwiazda to potowa sukcesu! Nie 偶eby kiedykolwiek mia艂a z tym problemy.
Wiecie, 偶e mnie kochacie.
plotkara
ptaszki na drzewach 膰wierkaj膮 o...
•
-Nate Archibald! Nie wierz臋 w艂asnym oczom!
-Cze艣膰, Chuck - mrukn膮艂 Natc. Tego dnia w drodze do l贸mu zorientowa艂 si臋, 偶e ma troch臋 ma艂o powietrza w przedniej oponie, wi臋c skr臋ci艂 na stacj臋 benzynowa BP przy Springs Road. By艂o bardzo gor膮co, od morza nie wia艂a nawet leciutka bryza, wi臋c po kilku godzinach ci臋偶kiej pracy by艂 spocony, zgrzany i wyczerpany. S膮dz膮c po przera偶eniu na g艂adkiej, opalonej twarzy Chucka Bassa, wygl膮da! okropnie.
Chyba po raz pierwszy.
-Co pi si臋 sta艂o? - sapn膮艂 Chuck. Przesun膮艂 przeciws艂oneczne raybany na czubek nosa, wr臋czy! pracownikowi stacji banknot pi臋膰dziesi臋ciodolarowy i mrukn膮艂: - Reszta dla ciebie.
- W porz膮dku, stary - odpar艂 Nate, zirytowany. Odczepi! pompk臋 i 艣cisn膮艂 przednie kolo, 偶eby si臋 przekona膰, czy jest Ju偶 dosy膰 powietrza,
Mimo koszmarnego upa艂u, Chuck Bass mia艂 na sobie ma-drasowe szorty i kaszmirow膮 bluz臋. Jak zawsze wygl膮da艂 nieskazitelnie, g臋ste brwi unosi艂y si臋 nad przenikliwymi niebieskimi oczami, kwadratowy podbr贸dek jak z reklamy wody po Boleniu by! starannie wygolony. Pom贸g艂 Nate7owi wsta膰.
99
Przerzuci艂e艣 si臋 na rower? - Chuek spojrza艂 na jego wehiku艂. - Nie powiesz chyba, 偶e dbasz o 艣rodowisko.
Jasne. - Nate b艂agalnie spojrza艂 na zadbany budynek stacji BP, pokryty szarym 艂upkowym dachem. Czy kto艣 pospieszy mu na ratunek?
-Chod藕, podwioz臋 ci臋. - Chuck zagrzechota艂 kostkami lodu w plastikowym kubku po mro偶onej kawie, kt贸r膮 przed chwil膮 wypi艂. - Jest ze czterdzie艣ci stopni w cieniu, a ty jeste艣 czerwony, jakby艣 przeszed艂 przez piek艂o. Wol臋 nic my艣le膰, jak b臋dziesz wygl膮da艂, kiedy dojedziesz tym cudem do Georgica.
Nate rozwa偶a艂 mo偶liwo艣ci: p贸艂 godziny w s艂o艅cu albo dziesi臋膰 minut sam na sam z Chuekiem Bassem.
I tak 藕le, i tak niedobrze.
- Jedziemy - westchn膮艂. Wizja klimatyzowanego, go艂臋
biego jaguara by艂a bardzo kusz膮ca.
Chuck otworzy艂 baga偶nik i Nate wpakowa艂 tam rower. Nie by艂 pewien, czy si臋 zmies'ci, ale baga偶nik okaza艂 si臋 zadziwiaj膮co pakowny i rower wszed艂 prawie ca艂y, tak 偶e wystawa艂 tylko skrawek opony. Nate usiad艂 na bia艂ym sk贸rzanym fotelu, zatrzasn膮艂 drzwiczki, zapi膮艂 pasy i szykowa艂 si臋 do drogi.
Chuek przekr臋ci艂 kluczyk w stacyjce. Samoch贸d wype艂ni艂o ch艂odne powietrze i d藕wi臋ki Houses ofHoly Led Zeppelin.
By艂em na pla偶y w Sag Harbor i wczuwa艂em si臋 w dawne klimaty - wyja艣ni艂 Chuek, 艣ciszaj膮c d藕wi臋k. - Wracamy do tera藕niejszo艣ci.
Wracamy - zgodzi艂 si臋 Nate, zrezygnowany. S膮dz膮c po tonie kumpla, ten zaraz zasypie go gradem pyta艅, Pogaduchy z Chuekiem to jak rozmowa kwalifikacyjna.
Pewnie ju偶 s艂ysza艂e艣 o Blair. - Chuck majstrowa艂 co艣 przy klimatyzacji, cho膰 w samochodzie by艂o ju偶 bardzo zimno. Skr臋ci艂 na drog臋 艂膮cz膮c膮 Hampton Bays z Easl Hampton,
'鈻 CO
kt贸r膮 Nate w艂a艣ciwie zna艂 ju偶 na pami臋膰. Winnice przeplata艂y si臋 2 eleganckimi domkami krytymi szarym 艂upkiem. Gdzieniegdzie pojawia艂 si臋 skrawek oceanu za czyim艣 ogr贸dkiem.
Blair? - powt贸rzy艂, gdy mijali Oyster Shaek po lewej stronie. Tawny poch艂on臋艂a go do tego stopnia, 偶e samo imi臋 Blair, wypowiedziane na g艂os, zabrzmia艂o dziwnie. O ile wiedzia艂, wyjecha艂a na wakacje do Anglii z tym nowym facetem, Anglikiem. Ilekro膰 o niej my艣la艂, zdawa艂a si臋 bardzo odleg艂a, cho膰 wiedzia艂, 偶e wkr贸tce znowu si臋 spotkaj膮. Niewa偶ne, czy straci艂a g艂ow臋 dla tego Angola czy nie. Blair Waldorf nie zrezygnuje ze swego marzenia o studiach w Yale. We wrze艣niu spotkaj膮 si臋 na uczelni, to nieuniknione.
Wr贸ci艂a. - Chuck przeci膮gn膮艂 to s艂owo, jak Drew Barry-more w Duchu. Znowu zagrzechota艂 lodem w kubku i upi艂 艂yk wody o posmaku kawy. - Przylecia艂a dzisiaj rano.
Tak? - Nate bawi艂 si臋 pasem bezpiecze艅stwa. Blair wr贸ci艂a ju偶 z Londynu? To dopiero nowina,
- No. - Chuck jeszcze bardziej 艣ciszy艂 d藕wi臋k. - Ciekawe,
I czy poca艂owa艂y si臋 z Seren膮 i pogodzi艂y. Znowu. Wiesz, co
mam na my艣li.
- Blair i Seren膮 nigdy nie gniewa艂y si臋 d艂ugo - b膮kn膮艂
Nate. B臋bni艂 palcami w drzwi w rytm muzyki.
Kto jak kto, ale on doskonale o tym wiedzia艂, bo zazwyczaj k艂贸ci艂y si臋 przez niego.
- To dobrze, ze wzgl臋du na Scren臋 - doda艂 cicho Chuck.
-Teraz potrzebna jej przyjaci贸艂ka.
Nate nie zareagowa艂. S艂owa Chucka go zaniepokoi艂y. Zupe艂nie jakby 艣wiat kr臋ci艂 si臋 dalej, bez niego. Jest w Hamptons od zaledwie tygodnia, a ju偶 nie ma poj臋cia, co si臋 dzieje.
- Podobno nie za dobrze jej idzie to ca艂e aktorstwo - za
uwa偶y艂 Chuck. - Ale na pewno jeszcze postawi na swoim. Jak
zawsze.
101
- No tak, aktorstwo - powt贸rzy艂 Nate. Zapomnia艂 o filmie
Sereny. To by艂o co艣 zupe艂nie innego ni偶 jego codzienna har贸
wa. Nagle poczu艂, 偶e musi zapali膰. Wyci膮gn膮艂 r臋k臋 po elek
tryczn膮 zapalniczk臋. - Mog臋, prawda?
Chuck wzruszy艂 ramionami.
Niewa偶ne, jakie k艂opoty ma Serena. To nic w por贸wnaniu z tym, w co wpakowa艂a si臋 Blair. - Jecha艂 szybko i skr臋ci艂 gwa艂townie, z piskiem opon. Po obu stronach drogi domy by艂y coraz bardziej okaza艂e, a ogrody coraz bardziej rozleg艂e.
Jakie k艂opoty? - zainteresowa艂 si臋 Nate. Zapali艂 po艂贸wk臋 skr臋ta, kt贸r膮 rozs膮dnie trzyma艂 od rana.
-BI air wr贸ci艂a z Londynu w ogromnym po艣piechu. Z... baga偶em.
Jakim baga偶em? - Skr臋t zaczyna艂 dzia艂a膰. Czy tytko mu si臋 zdaje, czy Chuck to megadupek. Do tego stopnia, 偶e w艂a艣ciwie ju偶 nie jest cz艂owiekiem, tylko jakim艣 androidem albo czym艣' takim?
W Londynie Blair kupi艂a mn贸stwo rzeczy, mi臋dzy innymi sukni臋 艣lubn膮. I taki staro艣wiecki angielski w贸zek dziecinny. A potem wr贸ci艂a do Nowego Jorku.
No i co? - zapyta艂 Nate. Jego uwag臋 zwr贸ci艂 wielki bia艂y namiot na 艣rodku trawnika. Panna m艂oda w koronkowej sukni i 艂ysiej膮cy pan m艂ody pozowali do zdj臋膰 z gitar膮, pod wiekowym d臋bem. Pocz膮tkuj膮cy gwiazdorzy rockowi zawsze bior膮 艣lub w Hamplons.
Blair wr贸ci艂a w po艣piechu, taszcz膮c sukni臋 艣lubn膮 i w贸zek dziecinny... Nie wiem. - Chuck westchn膮艂 zniecierpliwiony. - Sam pomy艣l.
Nie by艂o to trudne zadanie, nawet dla upalonego faceta.
Byle co nie sk艂oni艂oby Blair Waldorf do przerwania podr贸偶y. Czy偶by wr贸ci艂a, 偶eby zaplanowa膰 艣lub? Nate nie m贸g艂 tego wykluczy膰, ale te偶 nie wyobra偶a艂 sobie Blair krocz膮cej do
o艂tarza w bia艂ej sukni. Chyba 偶e to on, we fraku, b臋dzie na ni膮 czeka艂. Oczywi艣cie nie s膮 ju偶 razem, ale nie wyobra偶a艂 sobie, 偶eby Blair, jego Blair, wysz艂a za kogo艣 innego.
Odetchn膮艂 z ulg膮, gdy pod ko艂ami zazgrzyta艂 偶wir kr臋tego podjazdu na posesji jego rodzic贸w. Chcia艂 zosta膰 sam z tymi rewelacjami i nowym du偶ym skr臋tem.
Dzi臋ki, stary - mrukn膮艂 do Chucka, wysiadaj膮c z wozu.
Je艣li chcesz jeszcze pogada膰, wejd臋 do 艣rodka. Zam贸wimy sushi! - zawo艂a艂 Chuck przez otwarte okno.
Nate pu艣ci艂 mimo uszu 偶a艂osn膮 propozycj臋. Wyj膮艂 rower z baga偶nika i pojecha艂 do domu. Musi jasno pomy艣le膰.
I nauczy膰 si臋, 偶e nie mo偶na wierzy膰 we wszystko, co si臋 s艂yszy. (No, ale czy wszyscy nie pope艂niamy czasem tego b艂臋du?)
102
S idzie w 艣lady audrey, dos艂ownie
Serena wysiad艂a z jaskrawo偶贸艂tej taks贸wki na zat艂oczonej Pi膮tej Alei. Mia艂a na sobie prost膮 czarn膮 sukienk臋 i ogromne okulary przeciws艂oneczne, dzie艂o projektanta Baileya Wintera. By艂 to kostium filmowy - nawet Serena nie w艂贸czy艂aby si臋 po mies'cie w 艣rodku dnia w sukience koktajlowej. 膯wiczy艂a scen臋 rozpoczynaj膮c膮 film. Holly mia艂a podziwia膰 wystawy s艂ynnego sklepu jubilerskiego, Tiffany and Company, jedz膮c, 艣niadanie po przebalowanej nocy, podobne jak Audrey Hepburn w filmowym klasyku.
Z tekturowym kubkiem i torebk膮 z ciastkami w d艂oni, Serena grzecznie sz艂a w stron臋 eleganckiego budynku, licz膮c pod nosem kroki. Jeden, dwa, trzy, cztery.
-Uwa偶aj! - warkn膮艂 biznesmen w garniturze. Min膮艂 j膮, nie odsuwaj膮c s艂uchawki od ucha.
- Przepraszam - mrukn臋艂a Serena, speszona. Zawr贸ci艂a do kraw臋偶nika i zacz臋艂a od nowa. Stara艂a si臋 is'膰 wyprostowana jak struna tak, jak kaza艂 Kcn, ale musia艂a te偶 zmierza膰 prosto do sklepu, a to graniczy艂o z niemo偶liwo艣ci膮 wobec t艂um贸w na ulicy. W ko艅cu jej si臋 uda艂o, ale wystaw臋 oblegali tury艣ci. gor膮czkowo pstrykaj膮c zdj臋cia. Tego na pewno nie by艂o w scenariuszu.
Gruba starsza kobieta w sp贸dniczce do tenisa wr臋czy艂a jej aparat, na migi pokazuj膮c, ze ma zrobi膰 zdj臋eie. Serena wzruszy艂a ramionami, od艂o偶y艂a torebk臋 ze 艣niadaniem i wzi臋艂a aparat. Sfotografowa艂a kobiet臋, z u艣miechem wskazuj膮c膮 logo Tiffany.
-Dzi臋ki! Mog臋 ci teraz zrobi膰 zdj臋cie? Pracujesz tu, prawda? - Serena by艂a wstrz膮艣ni臋ta. Jasne, pewnie wszyscy my艣leli, 偶e Tiffany zatrudni艂 j膮 w nadziei, 偶e nawi膮zanie do znanego filmu zwi臋kszy sprzeda偶. Czeka艂a z u艣miechem przyklejonym do twarzy, a偶 kobieta pstryknie par臋 fotek, a potem zabra艂a torebk臋 ze 艣niadaniem i wr贸ci艂a do kraw臋偶nika. Podmuch gor膮cego powietrza z mijaj膮cego j膮 autobusu, podwin膮艂 jej sukienk臋.
Uroki lata w mies'cie. Spojrza艂a na sklep, dr偶膮c ze zdenerwowania. Na dworze by艂o prawie czterdzie艣ci stopni w cieniu, poci艂a si臋 w zbyt eleganckiej sukience i ludzie si臋 na ni膮 gapili. Chcia艂a do domu - do klimatyzowanego apartamentu rodzic贸w, a nie zasikanej przez kola nory. Chcia艂a przebra膰 si臋 w lniane szorty, bezr臋kawnik, wygodne klapki i do wieezora s膮czy膰 piwo eorona i ogl膮da膰 stare seriale w telewizji. Zawsze we wszystkim by艂a najlepsza, poczynaj膮c od nauki, poprzez jazd臋 konn膮, po zdobywanie facet贸w. I to bez najmniejszego wysi艂ku. By艂a 艣wi臋cie przekonana, 偶e aktorstwo przyjdzie jej z podobn膮 艂atwo艣ci膮. Ale jak dot膮d re偶yser by艂 bardzo niezadowolony z jej pracy.
Ciekawe, ezy nawet Blair Waldorf, najwi臋ksza fanka 艢niadania u Tiffany'ego, znios艂aby wariackie tyrady Kena Mogula.
Po raz kolejny ruszy艂a w stron臋 sklepu.
-Patrz, kochany! - zawo艂a艂a pot臋偶na kobieta z po艂udniowym akcentem. Pokazywa艂a Seren臋 艂ysemu grubasowi w ohydnym stroju - koszulce Lacosty i drelichowych szortach. Reszty dope艂nia艂y czarne skarpetki w tanich sanda艂ach.
104
105
No, tego jeszcze nie by艂o - sapn膮艂 facet.
Jak w 艢niadaniu u Tiffany 'ego, prawda? - Kobieta podesz艂a do Sereny. - Rany, skarbie, co to, jaka艣 reklama?
Serena udawa艂a, 偶e nie s艂yszy. Kto by si臋 spodziewa艂, 偶e na ulicach Manhattanu czyha tyle pu艂apek? Cofn臋艂a si臋 do kraw臋偶nika, skupi艂a i zacz臋艂a jeszcze raz.
To si臋 nazywa po艣wi臋cenie.
W oczach turyst贸w by艂a chodz膮c膮 reklam膮 sklepu, a w g艂臋bi duszy gotowa艂a si臋 z w艣ciek艂o艣ci i by艂a na kraw臋dzi wybuchu. Szczerze m贸wi膮c, ju偶 odechcia艂o jej si臋 gra膰. Najch臋tniej da艂aby sobie spok贸j i zajrza艂a do Barneys, 偶eby si臋 przekona膰, czy maj膮 co艣 nowego. Ale oczywis'cie nie mo偶e. Po pierwsze, ze wzgl臋du na zdj臋cia sklep by艂 zamkni臋ty, a po drugie. jeszcze nigdy nie ponios艂a kl臋ski i w g艂臋bi duszy by艂a r贸wnie waleczna jak jej (czasami) najlepsza przyjaci贸艂ka, Blair.
- Niez艂a dupka, blondynko! - zawo艂a艂 kto艣 za ni膮.
Odwr贸ci艂a si臋. Oble艣ny facet wychyla艂 si臋 z okna taks贸w
ki. Fuj! Audrey Hepburn nigdy nie zdarza艂y si臋 takie rzeczy.
No tak, ale Audrey Hepburn mia艂a p艂aski ty艂ek. Za to umia艂a gra膰.
pieni膮dze to powa偶na sprawa
Blair nie wiedzia艂a, czy 艂omot rozlega si臋 jedynie w jej g艂owie - w samolocie wychyli艂a kilka whisky - czy s艂yszy go naprawd臋. Podnios艂a si臋 na 艂okciu. Owszem, to rzeczywisto艣膰. Kto艣 wali w drzwi sypialni, kt贸r膮 zaj臋艂a wczoraj wieczorem, a kt贸ra do niedawna nale偶a艂a do jej przyrodniego brata, hippisa Aarona Ros臋.
- Blair Cornelio Waldorf!
I znowu walenie. Matka, ale jej g艂os jest jaki艣... dziwny. Jest chora czy co? A mo偶e ma co艣 w ustach?
Eleonor Ros臋 wpad艂a do ciemnej sypialni i przysiad艂a na skraju materaca. W r臋ku mia艂a kubek kawy, a na sobie letni膮 pi偶am臋 - kwiecist膮, powiewn膮, zdecydowanie za kr贸tk膮 koszulk臋 Eberjey i dobrany do niej szlafrok.
- Pobudka! - zawo艂a艂a ochryple.
Blair z j臋kiem naci膮gn臋艂a ko艂dr臋 na g艂ow臋. Dlaczego matka tak si臋 zachowuje bladym 艣witem?
Blair Waldorf- sykn臋艂a matka. - M贸wi臋 powa偶nie, m艂oda damo. Wstawaj. Musimy porozmawia膰.
Chyba zdajesz sobie spraw臋, 偶e prawie nie spa艂am -warkn臋艂a Blair. Usiad艂a i zabra艂a matce kaw臋. Upi艂a spory 艂yk 1 wyg艂adzi艂a bia艂膮 koszulk臋 Hanro, w kt贸rej spa艂a.
107
- Po pierwsze - zacz臋艂a Eleanor. - Sk膮d si臋 wzi臋艂a艣'
w domu? - Otuli艂a si臋 szlafrokiem, pochyli艂a i zajrza艂a c贸rce
w twarz. - Mia艂a艣" by膰 w Londynie!
Jak na pani膮 po pi臋膰dziesi膮tce, kt贸ra niedawno urodzi艂a dziecko, Eleonor wygl膮da艂a zadziwiaj膮co dobrze o tak wczesnej porze. Blair zastanawia艂a si臋, czy matka zrobi艂a cos z twarz膮 podczas jej nieobecno艣ci, czy mo偶e to tylko efekty nowego rewelacyjnego kremu, kt贸ry wkr贸tce jej podw臋dzi?
Tak wysz艂o. - Blair otworzy艂a szuflad臋 nocnego stolika. Wyj臋艂a p艂atki kosmetyczne nas膮czone zielon膮 herbat膮 i po艂o偶y艂a sobie na oczach.
Nast臋pnym razem b膮d藕 艂askawa do mnie zadzwoni膰 i uprzedzi膰, 偶ebym wiedzia艂a, co zamierzasz. - Eleonor 艣ci膮gn臋艂a jej waciki z oczu. - Dzwonili do mnie dzisiaj z American Express. Nie podoba mi si臋, gdy ludzie od karty kredytowej lepiej ni偶 ja wiedz膮, gdzie jest moja c贸rka.
Co? - Blair wyprostowa艂a si臋 gwa艂townie.
Dzwonili z American Express, bo kto艣'zap艂aci艂 moj膮 kart膮 cztery tysi膮ce dolar贸w za bilet lotniczy — warkn臋艂a Eleonor. - Ju偶 mia艂am wezwa膰 policj臋, gdy zobaczy艂am nowy komplet niebieskich walizek Hermesa w holu.
P贸藕no przyjecha艂am - wyjas'ni艂a Blair. - Nie chcia艂am ci臋 budzi膰.
To tylko czubek g贸ry lodowej. - Eleonor wsta艂a i przechadza艂a si臋 po pokoju. - Blair, najwy偶szy czas, 偶eby艣 sta艂a si臋 bardziej odpowiedzialna. Nie jeste艣 ju偶 dzieckiem. Musisz si臋 nauczy膰 zarz膮dza膰 pieni臋dzmi.
Us艂ysze膰 cos' takiego z ust kobiety, kt贸ra ka偶demu ze swoich dzieci kupi艂a wysp臋 na po艂udniowym Pacyfiku!
Mamo -j臋kn臋艂a Blair.
Nie j臋cz! - sykn臋艂a Eleonor ostro. -Wiesz, 偶e nigdy niczego nic odmawiam moim dzieciom, prawda? Zawsze dostawa艂a艣', czego chcia艂a艣, mo偶e nie?
Przecie偶 to jej obowi膮zek?
-Oczywi艣cie. - Eleonor po raz pierwszy wyg艂asza艂a mow臋 wychowawcz膮 i Blair widzia艂a, 偶e wkr臋ca si臋 w rol臋. - Ale tego ju偶 za wiele. Om贸wi艂am spraw臋 z Cyrusem i uznali艣my, 偶e trzeba co艣 z tym zrobi膰.
Chwileczk臋, dlaczego matka omawia jej prywatne sprawy z Cyrusem Rosem, jej g艂upim, rumianym, tandetnym ojczymem?
Nie mam poj臋cia, o co ci chodzi. - Blair ziewn臋艂a i dopi艂a kaw臋 do ko艅ca. Ciekawe, ile jeszcze potrwa ta rozmowa. To takie... nudne. Musi si臋 wyspa膰, wyk膮pa膰, i艣c do kosmetyczki, 偶eby si臋 pozby膰 z twarzy londy艅skiego smogu, mo偶e te偶 zajrzy do fryzjera? Nowa fryzura i pasemka, 偶eby podkre艣li膰 rysy?
Chodzi mi o wyci膮g z karty kredytowej, Blair. - Eleonor pomacha艂a pogniecionym faksem. - Kaza艂am go sobie przes艂a膰, kiedy us艂ysza艂am o twoich... ekstrawaganckich zakupach.
Ojej!
-No dobrze, mo偶e troch臋 przesadzi艂am przy sukni 艣lubnej, ale kiedy j膮 zobaczysz, przyznasz mi racj臋...
- Sukni .艣lubnej? - sapn臋艂a Eleonor. - To chyba wyja艣nia
pozycj臋 za osiemna艣cie tysi臋cy dolar贸w. O co chodzi z tym
艣lubem?! - Przysiada艂a na 艂贸偶ku i wachlowa艂a si臋 upier艣cie
nion膮 d艂oni膮. - Zaraz zemdlej臋! Wychodzisz za m膮偶? Och,
Blair? Nie wiem, co powiedzie膰! - Obj臋艂a j膮 serdecznie i roz
p艂aka艂a si臋 na g艂os. Nag艂e si臋 wyprostowa艂a. - Ju偶 wiem: po
moim trupie! Oszala艂a艣?!
Blair przewr贸ci艂a oczami.
- Nie, mamo, nie wychodz臋 za m膮偶. W ka偶dym razie nie
teraz. A suknia kosztowa艂a dziesi臋膰 tysi臋cy, nie osicmnas'cie.
Tak, to brzmi o wiele lepiej.
- Moja biedna, naiwna c贸reczka. - Eleonor pokr臋ci艂a g艂o
w膮. - Nie zorientowa艂a艣 si臋, 偶e kurs dolara do funta jest jak
dwa do jednego9
'.GB
109
-S艂uchaj, przepraszam. - Blair szybko wpad艂a jej w s艂owo. - Kupi艂am tylko kilka drobiazg贸w, wszystkie b臋d膮 mi potrzebne do szko艂y.
Jasne. Przecie偶 bez sukni 艣lubnej nie mo偶na si臋 pokaza膰 na inauguracji roku akademickiego.
Chyba nie ma szans na to, 偶e szybko sko艅cz膮 rozmow臋. Blair si臋gn臋艂a po najnowsze wydanie „W", kt贸re po艂o偶y艂a wieczorem przy 艂贸偶ku. Kupi艂a je, 偶eby si臋 nie nudzi膰 podczas lotu, ale darmowa whisky Maker's Mark stanowi艂a o wiele milsze Towarzystwo.
Blair. - Eleanor z westchnieniem s'cisn臋艂a ja za nog臋 przez purpurowo-fioletow膮 ko艂dr臋. - Nie mam nic przeciwko temu, 偶eby艣' sobie kupi艂a par臋 drobiazg贸w, ale suknia 艣lubna? - Urwa艂a. - Co prawda, na pewno jest wspania艂a.
Jest! - zapewni艂a Blair. No, to jest matka, kt贸r膮 zna i na sw贸j spos贸b kocha.
-Mimo wszystko rozmawia艂am o tym z Cyrusera, a dzisiaj zadzwoni臋 do twojego ojca i s膮dz臋, 偶e te偶 si臋 ze mn膮 zgodzi. Teraz, gdy wr贸ci艂a艣 do domu, chyba na sta艂e...
-Z pewnos'ei膮 nie wracam do Londynu - przerwa艂a jej Blair. Stara艂a si臋 nie my艣le膰 o dramatycznym rozstaniu z miastem Marcusa. Czy on w og贸le zauwa偶y艂 jej nieobecnos-膰?
-...to doskona艂y moment, 偶eby艣 posz艂a do pracy. Na 艂ato.
Co? No comprendo. seriom.
Pok贸j wirowa艂 doko艂a niej.
Co Ty powiedzia艂a艣, mamo? Do pracy?
Tak skarbie. Do pracy.
Blair opad艂a na poduszki i zas艂oni艂a sobie oczy r臋koma.
- Umr臋, je艣li b臋d臋 musia艂a pracowa膰.
-Nie przesadzaj, skarbie. To wspania艂e do艣wiadczenie przed studiami.
-A ty kiedykolwiek pracowa艂a艣? - zainteresowa艂a si臋 Blair. Nerwowo przegl膮da艂a czasopismo, niemal wyrywaj膮c przy tym kartki. Dopiero co wr贸ci艂a zza oceanu. Zdradzi艂 j膮 m臋偶czyzna, kt贸rego wybra艂a, by sp臋dzi膰 z nim 偶ycie. Teraz brakuje jej jeszcze tylko wyk艂adu o zaletach pracy z ust matki, kt贸ra w 偶yciu nie przepracowa艂a nawet jednego dnia.
- To bez znaczenia - odpar艂a g艂adko Eleonor. - Nie m贸wimy o mnie, tylko o tobie. O tym, w jaki spos贸b chcesz sp艂aci膰 cz臋艣膰 tych zawrotnych rachunk贸w. Skoro tyle wydajesz, zacznij te偶 zarabia膰,
Praca w lecie? Blair zamkn臋艂a oczy. Nikt nie pracuje, nie leraz, nie podczas ostatniego nowojorskiego lata! Nikt! No,
芦
I mo偶e za wyj膮tkiem Nate;a, ale w jego wypadku to kara. I Se-' reny, ale to nie praca, to spe艂nienie marze艅.
Jej uwag臋 nagle przyku艂o zdj臋cie w czasopi艣mie. O pieprzonym wilku mowa. Prosz臋 bardzo, w samym 艣rodku kroniki towarzyskiej Suzy, Screna van der Woodsen pod r臋k臋 z projektantem Baileyem Winterem. Blair przypomnia艂a so-I bie, kiedy zrobiono to zdj臋cie - na pokazie Wintera w zesz艂ym sezonie. Siedzia艂y z Seren膮 w pierwszym rz臋dzie, ma si臋 rozumie膰, i kiedy projektant wyszed艂 si臋 uk艂oni膰 po zako艅czonym pokazie, dostrzeg艂 Seren臋 i zaprosi艂 j膮 wybieg.
Blair puszcza艂a mimo uszu wywody matki i szybko przebieg艂a wzrokiem tekst, szukaj膮c plotek o Serenie. O, jest! Suzy I rozpisywa艂a si臋, jak to Bailey Winter zgodzi艂 si臋 zaprojektowa膰 kostiumy do najnowszego filmu Kcna Mogula, 艢niadanie a Freda. Czy nie do艣膰, 偶e Serena zagra w filmie z Thaddeusem Smithem? Czy musi do tego nosi膰 szyte na miar臋 kreacje jednego z najlepszych ameryka艅skich projektant贸w?
- To kwestia odpowiedzialno艣ci, Blair-t艂umaczy艂a matka. • Wiesz, 偶e kiedy sko艅czysz dwadzie艣cia jeden lat, b臋dziesz mia艂a nieograniczony dost臋p do funduszu powierniczego,
1'0
111
i wszyscy: tw贸j ojciec, Cyrus i ja. uwa偶amy, 偶e musisz si臋 nauczy膰 rozwa偶nie obchodzi膰 z pieni臋dzmi. Naszym zdaniem praca nauczy ci臋 odpowiedzialno艣ci i tego, 偶e czasami licz膮 si臋 te偶 偶yczenia innych, nie tylko twoje.
Blair 艂ypn臋艂a na brzydk膮 narzut臋 w kolorze bak艂a偶ana. 艢wietnie, p贸jdzie do pracy. Ale nie do byle jakiej.
Wiesz - zamy艣li艂a si臋. - Mo偶e masz racj臋. Mo偶e praca dobrze mi zrobi.
Tak! - matka ucieszy艂a si臋 wyra藕nie. - Wiedzia艂am, 偶e zm膮drzejesz!
A pomo偶esz mi cos' znale藕膰? - zapyta艂a Blair niewinnie.
Oczywis'cie. - Eleonor skin臋艂a g艂ow膮. - Na pewno wystarczy kilka telefon贸w i znajdziemy co艣 wspania艂ego.
Wystarczy jeden, dok艂adnie m贸wi膮c. Eleonor Ros臋 to jedna z najwierniejszych klientek Baileya Wintera. To chyba 偶aden problem, 偶e jej c贸rka zostanie jego asystentk膮 na planie 艢niadania u Freda'}
Jak nie kijem ich, to palk膮.
robi si臋 gor膮co
m
Dan zaci膮gn膮艂 si臋 g艂臋boko po raz ostatni i wyrzuci艂 skrywany w d艂oni niedopa艂ek na ulic臋. Siedzia艂 na 艂awce na rogu Houston i Sz贸stej Alei i widzia艂, jak Bree przechodzi przez jezdni臋. Nie chcia艂, 偶eby po raz drugi przy艂apa艂a go na paleniu.
-Dan! - zawo艂a艂a i pomacha艂a rado艣nie, omijaj膮c niezliczone taks贸wki na Sz贸stej Alei. Mia艂a na sobie obcis艂e czarne legginsy do p贸艂 艂ydki i turkusowy sportowy stanik. Do piersi tuli艂a butelk臋 wody. Podbieg艂a do 艂awki i usiad艂a.
-Czes'e! Fajnie, 偶e jeste艣!
-Cze艣膰 - odpar艂 Dan. Od niechcenia zamkn膮艂 ksi膮偶k臋 i u艣miechn膮艂 si臋 do niej.
O! czytasz Drog臋 artysty*. - krzykn臋艂a. - Uwielbiam t臋 ksi膮偶k臋.
Tak? - Tego si臋 spodziewa艂. - Zabawny zbieg okoliczno艣ci .
Akurat.
No! - zachichota艂a. - Najpierw Siddartha, teraz Droga artysty'? Chyba jeste艣 w Strand ekspertem od spraw duchowych?
W艂a艣nie - sk艂ama艂. - Ka偶dy z nas ma swoj膮 dziedzin臋.
K 'tylku w twoich snach 1 1 "3
Super. - Bree z艂apa艂a go za r臋k臋 i 艣ci膮gn臋艂a z 艂awki. -Chod藕my, bo si臋 sp贸藕nimy.
Dobra - zgodzi艂 si臋 ochoczo, - Nie lubi臋 sp贸藕nia膰 si臋 na trailery.
-Trailery? - zdziwi艂a si臋. - Nie idziemy do kina. Zapomnia艂e艣? Bikram!
- A, tak - mrukn膮艂 nerwowo. Bikram, Bikram, Bikram,.. Nie
film. Mo偶e restauracja? - Super, bo wiesz, umieram z g艂odu.
Bree si臋 roze艣mia艂a.
- Tak, ja te偶 mam apetyt na 膰wiczenia. Pospieszmy si臋, bo
inaczej si臋 sp贸藕nimy. Sesje wieczorne s膮 cz臋sto bardziej inten
sywne ni偶 te, na kt贸re zazwyczaj chodz臋. A p贸藕niej wpadnie
my do Jamba Juice.
Zaj臋cia? Jamba Juice? R贸wnie dobrze mog艂aby m贸wi膰 w suahili. Dan nie mia艂 poj臋cia, dok膮d id膮, ale pos艂usznie szed艂 za Bree, gaw臋dzi艂 o ksi膮偶kach, kt贸rych nie czyta艂 i denerwowa艂 si臋 coraz bardziej. Wi臋c nie id膮 do restauracji. A potem podni贸s艂 wzrok i to zobaczy艂, nieco dalej; r臋cznie malowany szyld. Dziwaczna czcionka, kt贸ra mia艂a przypomina膰 sanskryu g艂osi艂a, 偶e to tu. Bikram. Nie film. Nie restauracja. Tylko joga. Bree zabra艂a go na zaj臋cia jogi.
Nam as te.1
Bree rado艣nie wbiega艂a po schodach, podniecona jak ma艂a dziewczynka na gwiazdk臋. Odwr贸ci艂a si臋 i czeka艂a na niego. Dan si臋 oci膮ga艂, gor膮czkowo szuka艂 wym贸wki, 偶eby nie uczestniczy膰 w zaj臋ciach. Postanowi艂, 偶e uda, 偶e jest ranny. Zastanawia艂 si臋, co ze艂ga膰. Mo偶e ma p臋kni臋te 偶ebro? Od d藕wigania s艂ownik贸w. Albo wstrz膮s m贸zgu? Rano w drodze do pracy potr膮ci艂 go samoch贸d i na pewno ma wstrz膮s m贸zgu. Albo cieipi na rzadk膮 neurologiczn膮 przypad艂o艣膰 i mdleji: w ciasnych pomieszczeniach pe艂nych spoconych 艂udzi na kolorowych matach,
-Wiesz, Dan, bardzo si臋 ciesz臋, 偶e nie zawraca艂e艣 sobie g艂owy ciuchami na zmian臋! - zawo艂a艂a Bree z g贸ry. - Wieczorami jest tak gor膮co, 偶e mistrz nalega, 偶ebys'my 膰wiczyli nago.
No, sytuacja si臋 komplikuje. Po pierwsze, nie ma zielonego poj臋cia o jodze, po drugie, pr臋dzej go szlag trafi, ni偶 b臋dzie 膰wiczy艂 nago. Z drugiej strony, Bree te偶 tam b臋dzie. Zobaczy j膮 nagusie艅k膮 na pierwszej randce.
- Super- sapn膮艂 zdyszany po wspinaczce na schody. Cho膰
nigdy w 偶yciu nie 膰wiczy艂, widok okr膮g艂ego ty艂eczka Bree sta
nowi艂 wystarczaj膮c膮 motywacj臋. Nie szkodzi, 偶e jak dot膮d ani
razu nie by艂 na zaj臋ciach jogi. Co z tego, 偶e czeka go murowane
upokorzenie. Pieprzy膰 nieko艅cz膮ce si臋 schody! Za chwil臋 on
i Bree b臋d膮 nago wywija膰 si臋 jak precle. T czego tu si臋 ba膰!
To si臋 nazywa optymizm!
- No, chod藕 - pogania艂a weso艂o Bree,
Dan doszed艂 do szczytu schod贸w i wszed艂 za ni膮 do klubu. By艂o to przestronne pomieszczenie z drewnian膮 pod艂og膮. Przez ogromne okna wpada艂o popo艂udniowe s艂o艅ce, co tylko pot臋gowa艂o upa艂. By艂o tu ponad czterdzie艣ci stopni Celsjusza, a je艣li doda膰 liczne spocone cia艂a, panowa艂a du偶a wilgotno艣膰 i w powietrzu wisia艂y,,. nieciekawe zapachy.
Na podwy偶szeniu przy 艣cianie siedzia艂 wychudzony stary Hindus. Jego nat艂uszczona sk贸ra ls'ni艂a w s艂o艅cu. Mia艂 na sobie jedynie lu藕n膮 bawe艂nian膮 bia艂膮 szat臋. Oczy pod wy-[ skubanymi brawami by艂y zamkni臋te. U艣miecha艂 si臋 dobrot-j liwie. Przed nim czterdziestoletnia kobieta w stylu Kate Coli ric rozgrzewa艂a si臋 i przeci膮ga艂a. Jej ohwisiy brzuch uderza艂 o 偶ylaste uda.
Przy oknie rozgrzewa艂o si臋 dw贸ch m臋偶czyzn. Jeden mia艂 d艂ugie, spr臋偶yste mi臋艣nie i wygina艂 si臋 do ty艂u w bardzo nienaturalny spos贸b. Drugi, siwow艂osy dziadek, bez wysi艂ku
114
115
dotyka艂 swoich st贸p. Dan nie m贸g艂 si臋 z nim r贸wna膰... pod 偶adnym wzgl臋dem.
- Rozbieraj si臋, - Bree pu艣ci艂a do niego oko. - Mistrz nic
lubi sp贸藕nialskich. Je艣li kto艣 nie jest gotowy, musi wyj艣膰.
Dan ju偶 mia艂 poinformowa膰 Bree, 偶e cierpi na epilepsj臋 i zapomnia艂 lekarstwa, ale w艂a艣nie wtedy zacz臋艂a 艣ci膮ga膰 przez g艂ow臋 turkusowy stanik. Jezu. Co robi膰?
Rozbiera膰 si臋!
Zdj膮艂 brudn膮 koszulk臋 i rzuci艂 j膮 na ziemi臋. Rozpi膮艂 pasek, zdj膮艂 buty i pozby艂 si臋 d偶ins贸w. By艂 jednym, kt贸ry zosta艂 w bokserkach, ale uparcie ich nie zdejmowa艂.
Jakby blada sk贸ra i chude ramiona wystarczaj膮co nie wyr贸偶nia艂y go z t艂umu,
Zwin膮艂 skarpelki w kulki, wsun膮艂 do but贸w, g艂臋boko zaczerpn膮艂 Ichu i w 艣lad za Bree wyszed艂 na 艣rodek sali. Zacz臋艂a si臋 rozgrzewa膰. By艂a opalona wsz臋dzie, na pewno, bo widzia艂 j膮 ca艂膮. D艂ugie jasne w艂osy opad艂y na okr膮g艂膮 pier艣 i Dan z trudem wzi膮艂 si臋 w gar艣膰 na tyle, by do niej nie podej艣膰 i nie zacz膮膰 obmacywa膰. Pochyli艂a si臋 i po艂o偶y艂a d艂onie na pod艂odze. Usi艂owa艂 p贸j艣膰 jej 艣ladem, ale si臋gn膮艂 jedynie kolan. I ju偶 bardzo cierpia艂.
- Nie pochylaj si臋 - szepn臋艂a. - Rozci膮gaj.
Nie m贸g艂 spokojnie patrze膰, jak Bree, naga i idealna, rozci膮ga si臋 i wygina. Jego rozporek przybra艂 偶enuj膮ce rozmiary. Dan obserwowa艂, jak z艂apa艂a si臋 za stop臋 i wyprostowa艂a j膮 nad g艂ow膮. Zamkn膮艂 oczy i stara艂 si臋 my艣le膰 o obrzydliwych rzeczach. O tym, jak w sztucznej szcz臋ce ciotki Sophie zawsze zostaj膮 resztki jedzenia; o tym, 偶e chodnik przed ich domem zawsze 艣mierdzi sikami. Pot ju偶 zalewa艂 mu oczy, a przecie偶 jeszcze nic nie zrobi艂. Otar艂 czo艂o r臋k膮.
- Nie, Dan - sykn臋艂a Bree. - Uwa偶aj, 偶eby mistrz tego nic
zobaczy艂. Chodzi o to, 偶eby wszystko wypoci膰. Nie wolno si臋
wyciera膰. To wbrew jego naukom.
Dlaczego, ach dlaczego, Bikram nic okaza艂 si臋 ciekawym zagranicznym filmem? Zajadaliby popcorn w ciemnym, klimatyzowanym kinie i ca艂owali si臋 jak szaleni, zamiast poci膰 si臋 w dusznej sali, czekaj膮c na polecenia starego sadysty. Nagle mistrz wsta艂 i zrzuci艂 szat臋.
Namaste\ - zawo艂a艂 g艂o艣no i rado艣nie. Uk艂oni艂 si臋.
Namaste\ -odparli uczniowie i te偶 si臋 uk艂onili. W ka偶dym razie wi臋kszo艣膰 z nich.
- Zaczynamy. - Da艂 znak, 偶eby dobrali si臋 w pary. - Naj
pierw pies i tr贸jn贸g.
-Got贸w? - szepn臋艂a Bree, Ko艂o p臋pka mia艂a znami臋 w kszta艂cie Teksasu.
Schyli艂a si臋, po艂o偶y艂a d艂onie na pod艂odze i poruszy艂a po艣ladkami. Dan rozejrza艂 si臋 przera偶ony, ale wszyscy robili to samo. A partnerzy trzymali ich za biodra. Ostro偶nie obj膮艂 Bree w talii. Przyci膮gn臋艂a prawe kolano do prawego 艂okcia... potem lewe do lewego.
- Przytrzymaj mnie - poleci艂a. Dan kucn膮艂 obok i b艂膮dzi艂
d艂o艅mi po jej j臋drnym brzuchu, gdy powoli prostowa艂a d艂ugie,
silne nogi. U艣miechn臋艂a si臋 do niego do g贸ry nogami. - Chyba
mi si臋 uda艂o.
- Super. - Dan si臋 cofn膮艂. Ju偶 mia艂 wsta膰, gdy nagle u艣wia-
j domi艂 sobie, 偶e jego ma艂y przyjaciel w stanie najwy偶szego
1 podniecenia wygl膮da z bokserek. O Bo偶e! Skulony, despera-
I cko wyobra偶a艂 sobie z臋by cioci Sophie.
- M艂ody cz艂owieku. - Przera偶aj膮cy stary mistrz wskaza艂
go palcem.
-Ja? - Dan wskaza艂 na siebie, nadal skulony. Patrzyli na niego wszyscy na sali.
-Tak, ty. Chod藕, synu, - Jogin skin膮艂 na niego d艂ugim, chudym palcem.
- Id藕 - szepn臋艂a Bree, nadal stoj膮c na g艂owie. - To wielki
/.uszczyt. Co艣 takiego! 1 to za pierwszym razem!
1 i艅
Dan maszerowa艂 po drewnianej pod艂odze i desperacko zakrywa艂 rozporek r臋koma. Doszed艂 do podwy偶szenia. Jogin u艣miecha艂 si臋 艂agodnie.
-Chod藕, synu-powiedzia艂.-To tw贸j pierwszy raz, prawda?
Dan nerwowo skin膮艂 g艂ow膮. Dygocz膮c, wszed艂 na podwy偶szenie. Jogin pochyli艂 si臋, opar! o ziemi臋 i zademonstrowa艂 Danowi makabryczne zbli偶enie pomarszczonych po艣ladk贸w. Wszyscy poszli jego 艣ladem i przez chwil臋 Dan mia艂 przed oczyma surrealistyczn膮 wizj臋 piersi Bree do g贸ry nogami, mi臋dzy jej nogami. Lecz mistrz wyrwa艂 go z rozmarzenia. Stan膮艂 za nim, przywar艂 p艂askim brzuchem do chudych plec贸w Dana i delikatnie pochyli艂 mu g艂ow臋, tak 偶e ch艂opak widzia艂 jedynie swoje nogi i chude 艂ydki jogina, W 偶yciu nie do艣wiadczy艂 takiej blisko艣ci ze starszym cz艂owiekiem, a co dopiero z hinduskim mistrzem jogi.
Ale napalony facet nie zna wstydu.
N w艣r贸d miejscowych
*
- Wiem, gdzie p贸藕niej p贸jdziemy - oznajmi艂a Tawny. Obliza艂a palce i zajrza艂a do koszyczka z panierowanymi krewetkami w poszukiwaniu okruch贸w.
Nate dopi艂 cytrynow膮 coron臋 i skin膮艂 g艂ow膮.
-Dobra.
Siedzieli przy malutkim stoliku, pod brudnym oknem w Oyster Shack, jedli palcami, pili piwo i rozmawiali - a w艂a艣ciwie Tawny gada艂a. O tym, 偶e si臋 uczy surfingu. 呕e jej tata by艂 stra偶akiem, ale spad艂 z drabiny i przeszed艂 na rent臋. 呕e cztery razy by艂a w Disney World. 呕e jej w艂osy same si臋 kr臋c膮, ale wszyscy my艣l膮, 偶e ma trwa艂膮. 呕e si臋 bardzo cieszy, 偶e nied艂ugo sko艅czy szkol臋.
Nate prawie jej nie s艂ucha艂. By艂a bardzo seksowna i zadawala艂 si臋 patrzeniem na ni膮. Na Upper East Side niewiele jest takich dziewczyn. G臋ste, jasne faliste w艂osy sp艂ywa艂y jej na opalone, piegowate ramiona. R贸偶owe usta smakowa艂y wi艣niowym b艂yszczykiem. Niebieskie oczy kry艂y si臋 za zas艂on膮 d艂ugich rz臋s, a srebrne pier艣cionki zdobi艂y d艂ugie, opalone palce.
Blair wiecznie o co艣 pyta艂a. O ulubion膮 piosenk臋, pierwsze wspomnienie, co b臋dzie robi艂, gdy doro艣nie? M贸wi艂a, 偶e po prostu chce go lepiej pozna膰, ale jemu zawsze si臋 wydawa艂o,
119
偶e to egzamin, kt贸rego nie potrafi zda膰. Tawny wystarcza艂o, 偶e by艂 po prostu sob膮.
Czyli przystojnym, aroganckim 膰punem?
Po kolacji Tawny wskoczy艂a na kierownice i m贸wi艂a mu. jak ma jecha膰. Odrzuci艂a g艂ow臋 do ty艂u. Jej d艂ugie w艂osy 艂askota艂y go w nos.
-Wolniej! Nie, szybciej! - piszcza艂a.
- Dok膮d jedziemy? - zapyta艂 Nate. Rower podskakiwa艂 na
wybojach i korzeniach.
Tawny obejrza艂a si臋 przez rami臋.
-Zobaczysz... Stop! Musz臋/.si膮艣膰!
Natc zahamowa艂 i zeskoczy艂a na ziemi臋. Jej lawendowe szorty ods艂oni艂y na chwil臋 fantastyczne, opalone po艣ladki. Rany, ale偶 jest seksowna!
- Fajnie by艂o! - Za艣mia艂a si臋. Rozgarnia艂a zaros艂a i sz艂a
w stron臋 pla偶y. - Zostaw tu rower, nic mu nie b臋dzie.
Nate opar艂 rower o pie艅. Zachodz膮ce s艂o艅ce z trudem przedziera艂o si臋 przez ga艂臋zie drzew. W lesie panowa艂 ch艂贸d i cisza.
Id膮c za Tawny rozmy艣la艂, jakie to dziwne, 偶e zaledwie kilka tygodni po zako艅czeniu szko艂y jego 偶ycie zmieni艂o si臋 tak diametralnie. Pracuje na budowie i chodzi z dziewczyn膮 z Hamptons. Chocia偶, w艂a艣ciwie czemu nie? Skoro Blair mog艂a wszystko zmieni膰 - na mi艂o艣膰 bosk膮, ona wychodzi za m膮偶! Dlaczego on nie mo偶e spr贸bowa膰 czego艣 nowego? Z Tawny sz艂o mu 艂atwiej ni偶 z innymi. Nie by艂a wymagaj膮ca i samolubna jak Blair, ani naiwna i nachalna jak Jenny, ani nieprzewidywalna i nieuwa偶na jak Scrcna. Ona po prostu... by艂a.
Klasyczna logika 膰puna.
- No, chod藕! - zawo艂a艂a Tawny i z艂apa艂a go za r臋k臋.
Zaprowadzi艂a go na ma艂膮 s艂oneczn膮 polank臋. Dwa zwa
lone drzewa s艂u偶y艂y za 艂awki. Miejsce by艂o najwyra藕niej po-
120
pularnc w艣r贸d miejscowych, bo na ziemi poniewiera艂y si臋 puste butelki po piwie i niedopa艂ki. Na jednym pniu przysiad艂o trzech kolesi. Palili skr臋ta. Za ich plecami l艣ni艂y niebieskie wody zatoki.
- Cze艣膰 ch艂opaki! - zawo艂a艂a Tawny.
Spojrzeli w ich stron臋. Mieli wyskubane brwi i na偶elowa-
ne w艂osy, nosili workowate d偶insy i koszule w kratk臋. Nate i jego kumple 艣mialiby si臋 do rozpuku, widz膮c ich w mie艣cie. Tacy kolesie wdaj膮 si臋 w b贸jki z bramkarzami i zlewaj膮 si臋 tani膮 wod膮 kolo艅sk膮. I najwyra藕niej przyja藕ni膮 si臋 z Tawny.
Nate, to Greg, Tony i Vince.
Cze艣膰. - Nate niepewnie skin膮艂 g艂ow膮,
Tawny przelaz艂a przez pie艅 i usiad艂a obok Grcga, opalonego ch艂opaka ze skr臋tem w d艂oni. Wypina艂 pier艣 i zdaniem Nate'a wygl膮da艂 jak buldog.
- Mamy zioto, stary - oznajmi艂 Vince, kt贸ry m贸g艂by by膰
bratem bli藕niakiem Grega. - Siadaj.
Nate rozpogodzi艂 si臋 nieco na t臋 propozycj臋. Nie znosi艂, kiedy nieznajomi zwracali si臋 do niego per „stary", nie znosi艂 przegranych, kt贸rzy udaj膮, 偶e wszystko jest w porz膮dku, ale musia艂 przyzna膰, 偶e nie ma to jak skr臋t po jedzeniu. Nawet /takimi dupkami.
Tawny poci膮gn臋艂a i poda艂a mu wilgotnego skr臋ta. Zaci膮ga艂 si臋 chciwie.
- Dobry towar, co? - zapyta艂 Greg szorstko. - Od mojego
sta艂ego dostawcy. W lecie ma zawsze pe艂ne r臋ce roboty, ale
i tak trzyma najlepsz膮 trawk臋 dla sta艂ych klient贸w.
Towar nie by艂 dobry. Nate mia艂 w sypialni o wiele lepszy, hawajski, ale nie narzeka艂.
- Pieprzone mieszczuchy - warkn膮艂 Vince i wzi膮艂 od nie
go skr臋ta. - Zawsze wszystko pieprz膮 w lecie. Ruch. Imprezy.
T艂ok.
121
C贸偶 za elokwencja,
- Tury艣ci, stary - podsumowa艂 Tony. Do tej pory si臋 nic
odzywa艂. Podejrzliwie przygl膮da艂 si臋 Nate'owi spod pognie
cionej cyklist贸wki.
Nate odp艂ywa艂, jak zwykle po skr臋cie, ale s艂ysza艂, co m贸wili. G艂o艣no i wyra藕nie.
- Fakt. - Tawny ziewn臋艂a i opar艂a blond g艂ow臋 na jego
ramieniu.
Nate zerkn膮艂 na swoje ciuchy. Najwyra藕niej Tawny nie lubi艂a bogaczy, kt贸rzy latem zape艂niali uliczki Hamptons, a on do nich nale偶a艂. Opalenizna i robocze ubranie sprawi艂y, 偶e wzi臋艂a go za ch艂opaka, kt贸ry musi w lecie pracowa膰. Pewnie 偶eby m贸c zap艂aci膰 za Yale. Nie by艂 wobec niej szczery.
Niekt贸rych nawyk贸w trudno si臋 pozby膰.
Co roku to samo - ci膮gn臋艂a Tawny. - Dlaczego nie je偶d偶膮 gdzie indziej, nie wiem, do Francji na przyk艂ad?
Nie s膮 tacy 藕li - zaryzykowa艂. - To znaczy, ja te偶 jestem z miasta..,
-Tak? - Tawny podnios艂a g艂ow臋, zmru偶y艂a niebieskie oczy. - A nic nie m贸wi艂e艣.
Nie pyta艂a艣" - zauwa偶y艂. Trzej kolesie zamruczeli gro藕nie. Vince splun膮艂. Gdzie艣 na morzu kuter rybacki w艂膮czy艂 reflektory.
Wiedzia艂em. - Tony splun膮艂 na ziemi臋. - To si臋 czuje.
Ale to co innego. - Nate pokr臋ci艂 g艂ow膮. - Nie jestem jak oni.
Chyba nie,., - Tawny znowu przytuli艂a si臋 do niego, potar艂a twarz膮 o jego mocn膮, robotnicz膮 pier艣. - Mo偶e kiedy艣 zabierzesz mnie do miasta?
Jasne. - Obj膮艂 j膮 ramieniem. - B臋dzie fajnie.
Pod warunkiem, 偶e nie wpadn膮 na Blair Waldort', znan膮 zazdro艣nic臋.
wpadnij do mnie
m
Wieczorem po sesji naukowej i kolejnym mecz膮cym dniu pr贸b, Serena wraca艂a taks贸wk膮 do hotelu Chelsea. Ale tym razem mia艂a powody do rado艣ci. Po raz kolejny otworzy艂a kom贸rk臋, g艂贸wnie po to, 偶eby jeszcze raz przeczyta膰 esemesa od Thaddeusa.
Wpadnij do mnie. T臋skni臋, Ca艂usy.
Po stekach obelg, kt贸rymi obrzuca艂 j膮 Ken Mogul, Serena zaczyna艂a w siebie w膮tpi膰, ale oto namacalny dow贸d, 偶e nic si臋 nie zmieni艂o.
Taks贸wka skr臋ci艂a w Dwudziest膮 Trzeci膮 i Serena czu艂a, jak jej serce bije coraz szybciej. Za kilka minut b臋dzie w hotelu. Ju偶 wczes'niej spotyka艂a si臋 z przystojniakami, ale jeszcze nigdy nie straci艂a g艂owy dla kogo艣 takiego jak Thaddeus. Tak, jest boski, ale by艂o w nim co艣 jeszcze. Mia艂a przeczucie, 偶e zostan膮 nie tylko partnerami ekranowymi, nie tylko kochankami, ale tak偶e bliskimi przyjaci贸艂mi.
Nie 偶eby potrzebowa艂a nowego przyjaciela... A mo偶e jednak? Nie my艣la艂a o tym zbyt du偶o,
W ko艅cu dojechali do hotelu Chelsea. Wetkn臋艂a banknot dwudziestodolarowy w d艂o艅 kierowcy, wysiad艂a i wbieg艂a do holu. Zacz臋li ju偶 zdj臋cia w Barneys, ale Ken i tak twierdzi艂, 偶e
'23
musz膮 du偶o 膰wiczy膰. Id膮c znajomymi ciemnymi korytarzami. kt贸rych 艣ciany zdobi艂y s艂ynne dzie艂a, czu艂a, jak nieprzyjemnie 艣ciska si臋 jej 偶o艂膮dek. Stara艂a si臋 nie my艣艂e膰 o wszystkich przykrych rzeczach, kt贸re us艂ysza艂a od Kena w tym budynku. Za chwil臋 wydarzy si臋 co艣 wspania艂ego. Czekaj膮 randk膮 z Thaddeusem Smithem!
Zapuka艂a cicho. Otworzy艂 niemal natychmiast i na jego twarzy pojawi艂 si臋 wyraz zdumienia. Lu藕ne szorty zsun臋艂y si臋 nisko na biodra, ods艂aniaj膮c skraj zwyczajnych szarych bokserek.
Serena! - zawo艂a艂. - Co si臋 sta艂o?
Nic - szepn臋艂a i w艣lizgn臋艂a si臋 do pokoju. Rzuci艂a oliwkow膮 torb臋 Marca Jacobsa na pod艂og臋 i usadowi艂a si臋 na kanapie.
Thaddeus zamkn膮艂 drzwi i podci膮gn膮艂 szorty. Speszy艂 si臋 troch臋.
Co si臋 dzieje? By艂a艣 w okolicy?
Co艣 w tym stylu. - Roze艣mia艂a si臋. Jakie to s艂odkie, 偶e gwiazdor 艣wiatowej s艂awy mo偶e by膰 taki za偶enowany. Bo偶e. cudownie si臋 z nim flirtuje.
lak tam. 膰wiczysz sama? - Thaddeus w艂o偶y艂 koszulk臋, kt贸r膮 przed chwil膮 podni贸s艂 z pod艂ogi.
To okropne -j臋kn臋艂a. - S膮dz膮c po zachowaniu Kena, nic mi si臋 nie udaje.
By膰 aktorem jest trudniej, ni偶 ludziom si臋 wydaje - przyzna艂 Thaddeus, - S膮dz膮, 偶e to tylko blichtr, imprezy i premiery, ale ja naprawd臋 pracuj臋. Chyba nie musz臋 ci tego m贸wi膰.
Tak, trzy miliony dolar贸w za film to ci臋偶ki kawa艂ek chleba.
- Szkoda, 偶e nikt mnie nie ostrzeg艂. - Serena podnios艂a
torb臋 z pod艂ogi i szuka艂a w niej czego艣' nerwowo. By艂a bard/o
spi臋ta, musia艂a si臋 rozlu藕ni膰. - Mog臋 zapali膰?
124
— Oczywi艣cie. - Znu偶onym gestem wskaza艂 stolik, a na
nim popielniczk臋 i kilka zapalniczek. - Tylko widzisz, Sereno,
to nie jest odpowiednia chwila. Zaraz tu przyjdzie m贸j przy
jaciel. Serge.
Serena nie ruszy艂a si臋 z kanapy. Czy naprawd臋 tak trudno zosta膰 z nim sam na sam?
— C贸偶, z twojego esemesa trudno wywnioskowa膰, 偶eby艣
by艂 bardzo zaj臋ty. - U艣miechn臋艂a si臋 nerwowo. Thaddeus chy
ba troch臋 przesadza z nie艣mia艂o艣ci膮.
Troch臋?
Cholera! okrzykn膮艂. - Dosta艂a艣 ode mnie esemesa?
Mhm - mrukn臋艂a gard艂owo.
C贸偶, bardzo si臋 ciesz臋 - wysieka艂. - Pomy艣la艂em, 偶e... I no... pomy艣la艂em, 偶e troch臋 popracujemy.
Dlaczego tak si臋 denerwuje? Nie do wiary, 偶e kto艣 tak pi臋kny i s艂awny jak Thaddeus Smith wpada w panik臋 przy kobiecie!
— Popracujemy? - Naburmuszy艂a si臋. — My艣la艂am, 偶e
mo偶e, no wiesz, chcia艂by艣 si臋 zabawi膰
-Zabawi膰 - powt贸rzy艂. - Czasami praca to... - Przerwa艂 mu 艣wiergot kom贸rki. Spojrza艂 na wy艣wietlacz. - Przepraszam, musz臋 odebra膰. Zaraz wracam. - Wybieg艂 do sypialni, lak 偶e us艂ysza艂a tylko: „Halo?"
Zdusi艂a niedopa艂ek w popielniczce. Dziwaczne zachowanie Thaddeusa niepokoi艂o j膮. Jest zbyt nachalna? Zbyt nie艣mia艂a? To on przes艂a艂 prowokacyjnego esemesa. Dlaczego I zaprosi艂 przyjaciela? Mo偶e kr臋c膮 go takie pikantne pomys艂y? To nie w jej stylu.
Czy偶by?
— Przepraszam. - Thaddeus wr贸ci艂 do saloniku i rzuci艂 te
lefon na stolik. - No dobra, skoro ju偶 tu jeste艣, prze膰wiczmy
kilka scen.
125
Scen? - powt贸rzy艂a.
Mo偶esz wzi膮膰 m贸j scenariusz. — Thaddeus z westchnieniem opad艂 na fotel, - Znam tekst na pami臋膰.
Zacznijmy od sceny siedemnastej - zacz臋艂a z nadziej膮. - Wiesz, tej mi艂osnej?
Odgrywanie sceny mi艂osnej to chyba wszystko, na co mo偶e liczy膰.
herbatka dla dwojga
Wszystko w porz膮dku? - zapyta艂a Vanessa. Dan le偶a艂 na 艂贸偶ku i krzywi艂 si臋 z b贸lu. Na podniszczonym br膮zowym dywanie wala艂y si臋 niedopa艂ki cameli, jakby nie mia艂 nawet si艂y si臋gn膮膰 po kubek z resztkami kawy, kt贸rego zazwyczaj u偶ywa艂 jako popielniczki.
Kurwa -j臋kn膮艂. - Chyba co艣 sobie naci膮gn膮艂em.
Vanessa wzi臋艂a z niepo艣cielonego 艂贸偶ka zaczytany egzemplarz Bhagavadgity. Wiedzia艂a, 偶e to s'wi臋ta ksi臋ga hinduizmu, Ble nigdy jej to specjalnie nie interesowa艂o. A potem zobaczy艂a, 偶e Dan pisze nowy wiersz w wielkim czarnym notesie. Przewr贸ci艂 si臋 na plecy.
- Co piszesz? - zapyta艂a i wyci膮gn臋艂a r臋k臋 po notes. Prze
czyta艂a kilka pierwszych linijek:
Tylko mi艂o艣膰. Tylko nami臋tno艣膰. Tak, tak. Budda to nie Jezus. Ja te偶 nie. Jestem zwyk艂ym facetem.
Sensacja dnia! Bikram zabija szare kom贸rki i poeci, kt贸rzy tak pisali 藕let zaczynaj膮 pisa膰 fatalnie.
-Nie czytaj tego! -Dan wyrwa艂 jej notes. -To... osobiste. cesz herbaty? - zapyta艂 po chwili i usiad艂. - Kupi艂em mi臋t臋, podobno oczyszcza cia艂o z toksyn i sprawia, 偶e zaczyna si臋 naprawd臋 oddycha膰.
127
Vanessa si臋 偶achn臋艂a.
呕artujesz?
Daj spok贸j. - Dan ziewn膮艂 i wsta艂 z truciem. Vanessa ruszy艂a za nim. Przeszli z sypialni do mrocznego przedpokoju. a potem (w 艣limaczym tempie) do kuchni, pe艂nej brudnych naczy艅. Na blacie poniewiera艂y si臋 okruszki, opiekacz do chleba le偶a艂 sm臋tnie na boku. Na 艣rodku sto艂u sta艂 brudny garnek po fondue. Vanessa si臋gn臋艂a po widelec i d藕gn臋艂a zastyg艂膮 mas臋 Dan gotowa艂 wod臋.
Zaparzy艂 dwie herbaty mi臋towe i poda艂 jej szklank臋. Va-nessa usi艂owa艂a spojrze膰 mu w oczy, ale, o dziwo, unika艂 jej wzroku. Po pierwsze dlatego, 偶e wygl膮da艂a bardzo 艂adnie w nowej czarnej sukience, a tak偶e dlatego, 偶e mia艂 wyrzutv sumienia, 偶e szala艂 na jodze z Brce i nie pisn膮! o tym stown swojej, jakby nie by艂o, dziewczynie.
Wiesz - zacz臋艂a ostro偶nie. - Mam wra偶enie, 偶e w og贸le si臋 nie widujemy.
Mam mn贸stwo pracy - mrukn膮艂 z nosem w kubku.— Je stem potrzebny w Strand. I pozna艂em nowych ludzi.
Vanessa zachichota艂a.
Pewnie w 艣wiecie antykwariat贸w trwa ci膮g艂y ruch. Dlaczego Dan zachowuje si臋 tak dziwacznie? Kilka dni temu widzia艂a, 偶e by艂 rozczarowany jej napi臋tym planem dnia, alr odk膮d si臋 wprowadzi艂a, zachowuje si臋, jakby wcale si臋 nie znali.
Daruj sobie te z艂o艣liwo艣ci - burkn膮艂 i uderzy艂 艂y偶eczk膮 w kubek z napisem: Prawdziwi poeci robi膮 to w drodze. - Wy nios艂o艣膰 to otwarte drzwi dla negatywnej energii.
S艂ucham? - pisn臋艂a Vanessa. - Mo偶esz 艂askawie powt贸 rzy膰?
W膮tpi臋, 偶eby艣 zrozumia艂a. - Pi艂 przera藕liwie gor膮c膮 her bat臋. - To jedna 2 podstaw filozofii jogina.
128
- Nie znam 偶adnego jogina, poza misiem Yogi. Nie wiem,
gdzie pod艂apa艂e艣 ten rodem z New Age 偶argon, ale Dan
Humphrey, kt贸rego zna艂am, kocha艂am i kt贸ry mnie podnieca艂,
uzna艂by, 偶e pieprzysz jak pot艂uczony.
-C贸偶, Vanessa Abrams, kt贸r膮 zna艂em i kocha艂em, nic sprzeda艂aby si臋 Hollywood - odci膮艂 si臋 gniewnie. Celowo opu艣ci! fragment o podniecaniu, bo chwilowo kr臋ci艂a go inna.
- S艂ucham? - Vaiiessa odstawi艂a kubek. To niesprawiedli
we. Przecie偶 wiedzia艂, 偶e Ruby w艂a艣ciwie wyrzuci艂a j膮 z domu
i 偶e potrzebowa艂a pieni臋dzy. I co? Nie jest z niej dumny, 偶e
maj膮c zaledwie osiemna艣cie lat pracuje przy filmie fabular
nym? - C贸偶, ja przynajmniej robi臋 co艣 wi臋cej ni偶 ustawianie
ksi膮偶ek w porz膮dku alfabetycznym.
Zamkn膮艂 oczy i g艂o艣no oddycha艂 przez nos. Wczoraj nauczy艂 si臋 tego na jodze - dobre wchodzi, z艂e wychodzi.
- My艣la艂em, 偶e dobrze nam b臋dzie razem, ale chyba si臋
zmieni艂a艣.
Vanessa z westchnieniem spojrza艂a na kubek. Herbata smakowa艂a jak pasta do z臋b贸w i p艂yn do mycia naczy艅.
To ty si臋 zmieni艂e艣! - krzykn臋艂a. - Mo偶e powinnam po prostu zej艣膰 ci z oczu. - Dmucha艂a na gor膮cy nap贸j.
Lito艣ci! - warkn膮艂 Dan. - To ty mia艂a艣 mnie dosy膰, nie odwrotnie. To mnie zale偶a艂o na ostatnim wsp贸lnym lecie. Ciebie obchodzi艂a jedynie praca.
-No to oboje mamy, czego chcieli艣my - stwierdzi艂a. Upi艂a kolejny 艂yk herbaty i odstawi艂a kubek w ba艂agan na stole, mi臋dzy stare gazety i brudne garnki. A potem wybieg艂a 鈻 mieszkania na przyzwoit膮 kaw臋 w kafejce przy Broadwayu.
Dan przeczesa艂 palcami niesforn膮 czupryn臋. Owszem, rozlu藕ni艂 si臋, ale nie tak, jak powinien. Wyj膮艂 camela z paczki i zapali艂 od kuchennego plamka.
Jogin chyba nie by艂by zadowolony.
9-
na艣ladownictwo - najszczerszy komplement
Blair wsun臋艂a stopy w szpilki z kremowej ciel臋cej sk贸rki projektu Baileya Wintera, ostatni szczeg贸艂 jej kreacji. By艂y nieco zbyt eleganckie, ale chcia艂a mieC na sobie co艣 z jego kolekcji. Uzna艂a, 偶e przesada by艂oby w艂o偶y膰 jego ubranie, ale buty to delikatny, dyskretny ho艂d dla jego geniuszu, a jednocze艣nie nie wyjdzie na 偶a艂osn膮, zdesperowan膮 niewolnic臋 mody.
Sta艂a w sypialni ma艂ej Yale, czyli swoim dawnym pokoju, i podziwia艂a swoje odbicie w wielkim lustrze. By艂o tu o wiele lepsze 艣wiat艂o ni偶 w dawnym pokoju Aarona, gdzie nadal unosi艂 si臋 smr贸d jego zio艂owych papieros贸w. Skin臋hi g艂owa swojemu odbiciu. Cho膰 wygl膮da艂a na pewn膮 siebie, by艂a zdenerwowana. Dotychczas nie najlepiej sobie radzi艂a na rozmowach kwalifikacyjnych. Kiedy ubiega艂a si臋 o miejsce w Yale, poca艂owa艂a swojego rozm贸wc臋! A p贸藕niej, kiedy poprosi艂a o kolejn膮 szans臋, ma艂o brakowa艂o, a przespa艂aby si臋 z absolwentem tej uczelni. Co prawda szanse, 偶eby sytuacja si臋 powt贸rzy艂a z Baileyem Winterem, by艂y naprawd臋 niewielkie. Ten przystojny, opalony facet nigdy by na ni膮 nie polecia艂.
No, chyba, 偶e zmieni艂aby si臋 jakim艣 cudem w B艂aha.
Odwr贸ci艂a si臋 i zerkn臋艂a przez rami臋 w lustro. Wszystko okaza艂o si臋 艂atwiejsze, ni偶 s膮dzi艂a, wystarczy艂 jeden telefon Eleonor Ros臋. Mimo to Blair nie chcia艂a niczego popsu膰, wiedzia艂a, 偶e to jej wielka szansa.
Niech Serena cieszy si臋 s艂aw膮 w Hollywood; Blair zrobi karier臋 w 艣wiecie mody. Zna艂a nazwiska wszystkich projektant贸w, wszystkie dobre sklepy i najlepsze czasopisma. Zna艂a si臋 na ciuchach i umia艂a je dobiera膰. Wkr贸tce stanie si臋 prawdziw膮 wyroczni膮 w sprawach mody. B臋dzie siedzia艂a w pierwszym rz臋dzie na ka偶dym pokazie Baileya Wintera, jej imieniem nazw膮 nowe perfumy, jej twarz pojawi si臋 w jego kampaniach reklamowych. Ich zwi膮zek b臋dzie przypomina艂 relacj臋 mi臋dzy Audrey Hepbum i Givenchy i te偶 przejdzie do legendy. Niech Serena udaje sobie Audrey Hepburn na ekranie; Blair b臋dzie ni膮 w rzeczywisto艣ci.
No tak, ale czy nie ma ju偶 perfum nazwanych imieniem Sereny? Oj.
Natarczywy dzwonek telefonu wyrwa艂 j膮 z marze艅. Wr贸ci艂a do Nowego Jorku dwa dni temu, ale jeszcze nikt do niej nie zadzwoni艂. Ani na numer brytyjski, kt贸ry mia艂 tylko Marcus, ani na zwyk艂y, kt贸ry znali wszyscy. Jest na wygnaniu, stwierdzi艂a, i nie wr贸ci do 偶ycia, dop贸ki nie b臋dzie mog艂a zrobi膰 dramatycznego wej艣cia, na przyk艂ad oznajmi膰, 偶e przylecia艂a z Londynu na wezwanie samego Baileya Wintera. Nie mo偶e przecie偶 dopu艣ci膰, 偶eby rozesz艂y si臋 plotki, 偶e wr贸ci艂a, bo Marcus bardziej interesowa艂 si臋 podobn膮 do konia kuzynk膮 ni偶 ni膮,
Jakby i bez tego prawda nie wysz艂a na jaw.
Pobieg艂a do pokoju Aarona i porwa艂a telefon z biurka. Napis na wy艣wietlaczu g艂osi艂; MARCUS. Prosz臋 bardzo, Jego Lordowska Mo艣膰 we w艂asnej osobie.
Odebra艂a rozmow臋.
- Co? - warkn臋艂a niegrzecznie.
131
Blair, skarbie, co si臋 sta艂o? Usi艂uj臋 si臋 do ciebie dodzwoni膰...
Nie wiem, o czym mieliby艣my rozmawia膰 - zauwa偶y艂a lodowato. - Skoro chcia艂e艣 pogada膰, mia艂e艣 na to mn贸stwo czasu, gdy jeszcze byli艣my na tym samym kontynencie.
Jak to? Wyjecha艂a艣? - Marcus by艂 najwyra藕niej bardzo zdziwiony. - My艣la艂em, 偶e tylko zmieni艂a艣 hotel, albo pojecha艂a艣' zobaczy膰 si臋 z ojcem do Pary偶a. Bardzo si臋 martwi艂em.
Na pewno - mrukn臋艂a z艂o艣liwie i wr贸ci艂a do pokoju Yale.
Chyba nie chodzi o Camill臋. skarbie? Bo widzisz, jeste艣my spokrewnieni w drugiej linii, wi臋c...
Wi臋c co? - zapyta艂a. Widzia艂a w lustrze, jak poczerwienia艂y jej policzki. - Wiesz co, chyba nie chc臋 tego wiedzie膰. Je艣li lubicie bawi膰 si臋 jak dzieci, prosz臋 bardzo. Ja w ka偶dym razie nic mam na to czasu. Mam prac臋!
呕artujesz, prawda, skarbie? To tylko kawa艂, tak? - dopy tywa艂 si臋 rado艣nie Marcus. - Camilla te偶 o ciebie pyta. B臋dzie zachwycona...
Pozdr贸w j膮 ode mnie - prychn臋la. Roz艂膮czy艂a si臋 i wy艂a czy艂a telefon. Upewni艂a si臋, 偶e nie ma w nim 偶adnych wystaj膮cych i ostrych cz臋艣ci i po艂o偶y艂a go w 艂贸偶eczku ma艂ej Yale.
Bo nigdy nie jest za wcze艣nie na pierwsz膮 kom贸rk臋.
Blair zerkn臋艂a na zegarek Chanel. Nied艂ugo ma si臋 spotka膰 z Bailcyem Winterem, a nie chcia艂a si臋 sp贸藕ni膰. Pow臋drowal;i d艂ugim korytarzem do kuchni i zasta艂a matk臋 zajadaj膮c膮 ka napk臋, cho膰 zaraz mia艂y wychodzi膰. Tyler, jej m艂odszy brat, i jego dziewczyna, Jasmine, siedzieli na niskich sto艂eczkach i s膮czyli col臋.
- Mi艂o ci臋 widzie膰, Blair - zaszczebiota艂a Jasmine.
Jasmine j膮 prze艣ladowa艂a. Prawda wysz艂a na jaw, gdy zjawi艂a si臋 na imprezie na zako艅czenie szko艂y w identycznym kostiumie Oscara de la Renty, jaki Blair mia艂a na sobie. Mia艂a
132
zadziwiaj膮co ciemne, l艣ni膮ce i zdrowe w艂osy. I by艂a chyba najbardziej irytuj膮c膮 dziewczyn膮 na 艣wiecie.
Mamo. - Blair nie zwr贸ci艂a uwagi na Jasmine. - Zostaw to. Musimy i艣膰.
Cicho - mrukn臋艂a matka i star艂a niewidzialny py艂ek z marmurowego blatu. - Mamy czas. Zreszt膮 znam Baileya od lat, ten cz艂owiek nigdy nie przychodzi na czas. zawsze sp贸藕nia si臋 co najmniej dziesi臋膰 minut. Wszyscy o tym wiedz膮. - Wbi艂a z臋by w kanapk臋.
Bailey Winter? - pisn臋艂a Jasmine. Zauwa偶y艂a buty Blair. - O, to jego buty! Mam takie same, tylko czarne. Szkoda, 偶e nie kupi艂am kremowych.
Blair pos艂a艂a jej mordercze spojrzenie.
-Ej, Blair? - Tyler jednocze艣nie pisa艂 esemesa i 艣ci膮ga艂 mp3 na iPoda. Co chwila zerka艂 na oba wy艣wietlacze.
-Tak? - Niecierpliwie stuka艂a obcasem. Czemu jeszcze nie id膮, do cholery?
Naprawd臋 nic mi nie przywioz艂a艣 z Londynu?
Przykro mi - westchn臋艂a. - Wraca艂am w po艣piechu.
Ale sobie zd膮偶y艂a艣 sporo kupi膰 - zauwa偶y艂a Eleonor i wsun臋艂a w usta oliwk臋.
Jestem Jasmine. - Dziewczyna Tyl era wsta艂a i poda艂a Blair r臋k臋. - A ty oczywi艣cie jeste艣 Blair. W艂a艣ciwie ju偶 si臋 pozna艂y艣my, na twoim przyj臋ciu po uko艅czeniu szko艂y, ale pewnie mnie nie pami臋tasz.
Jakby Blair mog艂a zapomnie膰 swoj膮 na艣ladowczyni臋.
Jest co艣 podejrzanego w trzynastolatce z nieskazitelnymi manierami. Ba, jest co艣 podejrzanego w tym, 偶e Tyler ma dziewczyn臋. Dotychczas w og贸le si臋 nimi nie interesowa艂, wola艂 towarzystwo komputera i kolekcj臋 winylowych p艂yt.
- Chod藕my, mamo - nalega艂a Blair. - Nie chc臋 si臋 sp贸藕
ni膰. Zaie偶y mi, 偶eby zrobi膰 dobre wra偶enie.
133
Och, skarbie. - Eleanor doko艅czy艂a kanapk臋 i zostawi艂a okruchy na blacie. Myrtle posprz膮ta. - Tak si臋 ciesz臋, 偶e powa偶nie do tego podchodzisz,
Zaraz, idziecie do tego Baiieya Wintera? - zainteresowa艂a si臋 Jasmine.
Pewnie z偶eraj膮 ciekawo艣膰.
- Chce mnie zatrudni膰 - sykn臋艂a Blair lodowato.
-Uwielbiam jego projekty - zaszczebiota艂a Jasmine. -
Oczywi艣cie na razie nie mog臋 kupowa膰 偶adnych jego ciuch贸w, mama m贸wi, 偶e dopiero jak p贸jd臋 do liceum, ale nie mam nic przeciwko temu. No, bo przecie偶 do szko艂y i tak nosz臋 mundurek i...
- Jasne.- Blair nie da艂a jej doko艅czy膰. Czy prosi艂a o szcze
g贸艂ow膮 opowie艣膰? - Zejd臋 na d贸艂, niech od藕wierny z艂apie nam
taks贸wk臋. Mamo, za pi臋膰 minut masz by膰 w holu, inaczej jad臋
bez ciebie.
Blair sama zjecha艂a wind膮 do holu. Czeka艂a przed budynkiem, pali艂a i co chwila zerka艂a na zegarek Chanel. Dok艂adnie po pi臋ciu minutach zjawi艂a si臋 Eleonor w grejpfrutowej szmizjerce od Baiieya Wintera i p艂askich mokasynach Toda. Nie by艂a sama. Ko艂o niej rado艣nie podskakiwa艂a Jasmine, jak trzylatka przed pierwszym pokazem Dziadka dv orzech贸w. Blair niczym si臋 nie przejmowa艂a. W jej g艂owic rozgrywa艂a si臋 filmowa scena - oto zwiewna muza udaje si臋 na spotkanie z geniuszem. Nawet Ja艣minie nie mog艂a tego zepsu膰.
Na Park Avenue, przed imponuj膮c膮 rezydencj膮 Winieni. Blair pierwsza wysiad艂a z taks贸wki. Matka i Jasmine sz艂y tu偶 za ni膮, jak damy dworu. P贸藕niej wytnie si臋 statyst贸w.
W drzwiach powita艂 je najprawdziwszy angielski lokaj, w liberii, a jak偶e. I zaanonsowa艂 je pe艂nym nazwiskiem, gdy stan臋艂y na progu salonu na drugim pi臋trze:
134
Pani Eleonor Ros臋, pani Blair Waldorf, pani Jasmine Ja-mes-Morgan - rykn膮艂 dono艣nie, Blair przemkn膮艂 przez my艣l Marcus, ale zaraz o nim zapomnia艂a, bo znalaz艂a si臋 w najelegantszym wn臋trzu, jakie w 偶yciu widzia艂a. Na mahoniowej boazerii wisia艂y ogromne olejne portrety pi臋knych arystokra-tek w niewiarygodnych kreacjach z jedwabiu i koronek. Kobiety mia艂y b艂ogie u艣miechy na twarzach. Na marmurowych podestach sta艂y szklane rze藕by - m臋skie torsy i popiersia. A wysoko pod sufitem widnia艂o witra偶owe okno.
O Bo偶e! - rozleg艂 si臋 znajomy, piskliwy g艂os Baiieya Wintera. Szac膮wny projektant z Park Avenue wbieg艂 do pokoju w podskokach, jak ma艂a dziewczynka. Jego bia艂o偶贸艂te w艂osy stercza艂y na wszystkie strony, jakby porazi艂 go pr膮d podczas suszenia. By艂 zadziwiaj膮co niski, wr臋cz miniaturowy. Mia艂 na sobie niebiesk膮 marynark臋 z mosi臋偶nymi guzikami, koszul臋 rozpi臋t膮 pod szyj膮 i bia艂e lniane spodnie. Kremowe mokasyny, kt贸re w艂o偶y艂 na go艂e stopy, skrzypia艂y zabawnie na drewnianej posadzce. Na szyi powiewa艂a mu zawadiacko zawi膮zana 偶贸艂ta apaszka ze wzorem, kt贸ry lansowa艂 w ostatniej kolekcji. - Eleonor Ros臋, ty suko! Jaka jeste艣 chuda!
Bailey! - zawo艂a艂a Eleonor. Obj臋li si臋 i g艂o艣no cmokn臋li w policzki.
Cmok, cmok, cmok!
A c贸偶 to za dwie 艣licznodd? - zapyta艂 Bailey i dramatycznym gestem 艣ci膮gn膮艂 z g艂owy okulary przeciws艂oneczne, sw贸j znak rozpoznawczy, W zadumie g艂adzi艂 si臋 po brodzie. - Boskie, po prostu boskie, prawda? - zapyta艂 nie wiadomo kogo.
Bailey - odezwa艂a si臋 z dum膮 Eleonor. - To moja c贸rka, Blair, i Jasmine, dziewczyna mojego syna, Tylera.
Fuj! - pisn膮艂 Bailey Winter.
Blair nigdy nie s艂ysza艂a, 偶eby doros艂y m臋偶czyzna wydawa艂 takie d藕wi臋ki.
135
- Niewiarygodne - szepn膮艂. - Chod藕cie, siadajcie. Napijmy si臋 herbatki i pogadajmy, co wy na to, moje panie? - Skin膮艂 na lokaja, wymachuj膮c r臋k膮, jakby mia艂 z艂amany nadgarstek. Wskaza艂 ogromn膮 kanap臋 i nagle zastyg艂 w bezruchu. - Pst
sykn膮艂. Odwr贸ci艂 si臋 i uraczy艂 Blair szale艅czym u艣miechem,
Herbatka oznacza martini. - Pu.sci艂 oko.
Blair odpowiedzia艂a tym samym i si臋 us'miechn臋艂a. Nie tego si臋 spodziewa艂a. By艂o o wiele lepiej.
czy V zarobi na obiad w tym mie艣cie?
- Dobra, kr臋cimy! - powiedzia艂 Ken Mogul do asystenta.
Siedzia艂 niedba艂e rozparty w p艂贸ciennym krze艣le ze swoimi
inicja艂ami.
Vanessa ustawi艂a kamer臋 na stojaku. U Freda, restauracja w Barneys, miejsce kluczowe dla akcji filmu, przypomina艂a obraz n臋dzy i rozpaczy. Zamiast klient贸w jedz膮cych lunch, t艂oczy艂a si臋 w niej stuosobowa ekipa filmowa. Cho膰 wynie艣li wi臋kszo艣膰 stolik贸w, mi臋dzy reflektorami, kablami, wiza偶ystami, fryzjerami, d藕wi臋kowcami, go艅cami, asystentami i asystentami asystent贸w zosta艂o bardzo ma艂o miejsca.
Zupe艂nie jak w sklepie z butami podczas wyprzeda偶y.
Dobra, kr臋cimy! - zawo艂a艂 asystent. Wszyscy rozsun臋li si臋 na boki, a Ken Mogul skin膮艂 na Vanessc, kt贸ra mocowa艂a si臋 z kamer膮.
Kr臋cimy, Vancsso.
Uwaga, kr臋cimy! - zawo艂a艂a z dum膮. Zawsze chcia艂a to powiedzie膰, cho膰 wyobra偶a艂a sobie raczej, 偶e te s艂owa padn膮 w kostnicy albo innym r贸wnie ponurym miejscu. Z pewno艣ci膮 nie w Barneys i nie w filmie z Thaddeusem Smithem w roli
137
g艂贸wnej. Mimo wszystko przesz艂a dalek膮 drog臋 od czas贸w, gdy re偶yserowa艂a szkoln膮 wersj臋 Wojny i pokoju.
By艂 to drugi dzie艅 zdj臋ciowy i kr臋cili bardzo wa偶n膮 scen臋 z udzia艂em T艂iaddeusa w roli Jeremy'ego i gwiazdki niezale偶nych produkcji. Mirandy Grace, w roli Heleny, czyli czarnego charakteru. 艢niadanie u Freda to jej pierwszy film bez Coco, siostry bli藕niaczki. Oficjalnie m贸wi艂o si臋, 偶e Miranda chce spr贸bowa膰 kariery solowej. W rzeczywisto艣ci Coco by艂a na odwyku. Zast膮pi艂a j膮 niejaka Courtney Pinard, kt贸r膮 Ken Mogul odkry艂, gdy je藕dzi艂a na rolkach w parku przy Washington Square, i kt贸ra mia艂a w jednym palcu wszystkie sztuczki, jakich wiecznie na膰pana Coco nie zdo艂a艂a si臋 nauczy膰.
Miranda poruszy艂a szklank膮, a偶 zagrzechota艂 l贸d w jej drinku. Wypi艂a go jednym haustem. Odchrz膮kn臋艂a g艂o艣no, pochyli艂a si臋 nad stolikiem i wzi臋艂a Thaddeusa za r臋k臋.
- Kochany, wierzysz w przeznaczenie? - zapyta艂a.
Jej s艂owa nios艂y si臋 echem po planie. Byto tak cicho, 偶e Vanessa s艂ysza艂a grzechot kostek lodu w szklance Mirandy.
- Sam ju偶 nie wiem, w co wierz臋 - odpar艂 Thaddeus cicho,
- Ale wiemjedno... - Urwa艂.
Tego momentu Vanessa - i wszyscy inni na planie - bali si臋 najbardziej. Serena miata wpas'膰 do restauracji, ci膮gn膮c /;i sob膮 r贸偶ow膮 etol臋, i dosi膮s'膰 si臋 do pozosta艂ej dw贸jki.
Min臋艂a jedna chwila... druga...
Ani 艣ladu Sereny. Ani 艣ladu Holly. Nikogo.
Ci臋cie, do chotery! - warkn膮艂 Ken Mogul.
Ci臋cie - powt贸rzy艂 spokojnie asystent re偶ysera i nagle plan o偶y艂. Nie wiadomo sk膮d wybiegli wiza偶y艣ci j fryzjerzy, poprawiali Thaddeusowi czupryn臋, malowali usta Mi randzie, Rekwizytor nape艂ni艂 jej szklank臋 i star艂 szminka z kraw臋dzi.
138
- Czy kto艣" w ko艅cu powie pieprzonej pannie van der co艣
tam, 偶eby przysz艂a na plan i nakr臋ci艂a t臋 cholern膮 scen臋 - szep
n膮艂 Ken.
-Przepraszam bardzo! - zawo艂a艂a Serena. Wbieg艂a na plan z gro藕nie wygl膮daj膮c膮 szpilk膮 Baileya Wintera. - By艂am w garderobie. Bardzo przepraszam, te buty, ja...
- Serena na planie! - zawo艂a艂 drugi asystent re偶ysera.
Dzi臋ki za informacj臋.
- Holly, Holly, Holly. - Ken Mogul pokr臋ci! g艂ow膮. - Na
miejsce, i to ju偶. Jeszcze raz.
Wszyscy pynownie skryli si臋 w cieniu. Zacz臋li od pocz膮tku. Tym razem, gdy Thaddeus ju偶 mia艂 odpowiedzie膰 na pytanie Mirandy, Serena wbieg艂a do restauracji, w odpowiedniej chwili, i poprawi艂a etol臋 zsuwaj膮c膮 si臋 z ramion.
Jestem, ju偶 jestem! - zaszezebiotata. Wyg艂adzi艂a szyfonow膮 kreacj臋 Baileya Wintera, przysun臋艂a sobie wolne krzes艂o z s膮siedniego stolika i usiad艂a.
S艂ucham? - warkn臋艂a Miranda.
Ci臋cie, ci臋cie, ci臋cie! - wymamrota艂 Ken Mogul.
Ci臋cie! - rykn膮艂 pos艂uszny asystent,
Mirando, Sereno, s艂uchajcie, jeste艣cie teraz Helen膮 i Holly. Poka偶cie nam to - t艂umaczy艂. - Mirando, przekonaj mnie, 偶e ca艂y 艣wiat je ci z r臋ki.
Miranda g艂upio kiwa艂a g艂ow膮 i trzepota艂a sztucznymi rz臋-
i. Pochodzi艂a z Lower East Side, chodzi艂a do katolickiej szko艂y, a najbardziej lubi艂a makaron z serem. Nie mia艂a poj臋cia, o co mu chodzi.
A kto mia艂?
Za trzecim razem wydawa艂o si臋, 偶e wszystko idzie jak trzeba, Thaddeus i Miranda wypadli wspaniale, dorzucili do tekstu w艂asne pere艂ki. 艢wiat艂o by艂o idealne, naturalne i 艂agodne, nic si臋 w niczym nie odbija艂o, d藕wi臋k wchodzi艂 bez problem贸w.
139
A Serena wkroczy艂a we w艂a艣ciwym momencie, nie zapomnia艂a tekstu, nie potkn臋艂a si臋... kiedy Ken krzykn膮艂 ci臋cie, scena by艂a gotowa.
- Mo偶e nie b臋dzie tak 藕le - mrukn膮艂 scenicznym szeptem
do Vanessy. - Dosy膰 na razie! - zawo艂a艂. - Kwadrans przerwy.
Odwr贸ci艂 si臋 do Vanessy i powiedzia艂 ju偶 normalnym g艂osem:
- Czas na ciebie, ma艂a. Poka偶, co masz.
Nie ma sprawy, pomy艣la艂a. Mo偶e wszystko inne si臋 pieprzy -jak z Danem - ale z kamer膮 umia艂a si臋 obchodzi膰.
Ken Mogul przyci膮gn膮艂 re偶yserski fotel do jej monitora, 偶eby obejrze膰, co nakr臋ci艂a. Asystent Vanessy w艂膮czy艂 sprz臋t. a ona zagl膮da艂a Kenowi przez rami臋.
Za pierwszym razem kr臋ci艂a tradycyjnie, u偶ywaj膮c dalszego i bli偶szego planu, 偶eby uchwyci膰 niuanse gry aktorskiej, ale generalnie zachowuj膮c klasyczny odst臋p od aktor贸w. Jej zdaniem wypad艂o to sztywno i konwencjonalnie; dobrze technicznie, ale bez krzty wyobra藕ni. Za drugim razem zdecydowa艂a si臋 na zupe艂nie inne podej艣cie; zrobi艂a najazd na usta Thaddeusa, p贸藕niej przesun臋艂a obiektyw na jego rz臋sy. Podobnie potraktowa艂a jego partnerk臋 i w elekcie otrzyma艂a impresjonistyczny kawa艂ek w klimacie wideoklipu. W filmach do tej pory nie widzia艂a r贸wnie nowatorskich uj臋膰, ale to by艂o naprawd臋 dobre. Za trzecim razem posun臋艂a si臋 jeszcze dalej, zatrzyma艂a obiektyw na lodzie w szklance. Jej zdaniem idealnie obrazowa艂o to skomplikowane relacje mi臋dzy bohaterami. Jedno z jej najlepszych uj臋膰.
- Co to, kurwa, jest? - zapyta艂 spokojnie Ken Mogul.
Vanessa spojrza艂a na niego. Nie bardzo wiedzia艂a, jak in
terpretowa膰 jego ton.
- Zada艂em ci pytanie? - Odwr贸ci艂 si臋 do niej, - Co to, kur
wa, jest, Yanesso? Co to, kurwa, jest?
Dzisiejsza scena - odpar艂a z dum膮, ale i dr偶eniem w g艂osie.
Czy ty, kurwa, 偶artujesz?! - wrzasn膮艂. Cz艂onkowie ekipy skryli si臋 w cieniu, ale Vanessa czu艂a na sobie ich wzrok.
Vanesso, co to za eksperymentalne g贸wno? Nie po to ci臋 zatrudni艂em!
Ale偶 owszem, w艂a艣nie po to! Sam to powiedzia艂, o ile dobrze pami臋ta. Vanessa przygl膮da艂a mu si臋 w milczeniu.
- Do艣膰 tego. Jeszcze tego mi brakowa艂o. Mam aktork臋,
kt贸ra nie umie gra膰. Obgryzam d艂ugopis, bo na planie w艂asne
go filmu nie wolno mi pali膰. A teraz jeszcze to. Pieprzona eks-
perymentatorka kr臋ci mi tu intelektualne g贸wno. Dosy膰 tego.
Zwalniam ci臋! - Ken si臋 odwr贸ci艂 i rozsiad艂 na krze艣le. - A ty
- wskaza艂 praktykanta - ka偶 Serenic, Thadowi i Mirandzie zo
sta膰 na planie. Przez t臋 idiotk臋 musimy powt贸rzy膰.
Vanessa ju偶 otwiera艂a usta, 偶eby odpowiedzie膰, ale nie zrobi艂a tego. By艂a w艣ciek艂a, cholernie w艣ciek艂a, ale przede wszystkim dotkni臋ta. Mia艂a 艂zy w oczach, a gard艂o 艣cisn臋艂o jej si臋 tak bardzo, 偶e zanios艂a si臋 kaszlem. Nic mie艣ci艂o jej si臋 w g艂owie, 偶e do tego dosz艂o. Dopiero co zacz臋li kr臋ci膰, a ju偶 j膮 wyla艂? Najpierw Rnby wyrzuci艂a j膮 z domu, potem Dan zwariowa艂 i zachowuje si臋 jak natchniony buddysta, a teraz to?
- Vanesso, co jest? - zapyta艂 Ken szorstko. - Og艂uch艂a艣'?
Zwalniam ci臋. Spieprzaj z mojego planu.
Vanessa spakowa艂a sprz臋t i rzuci艂a si臋 do windy. Jej pierwszy film na studiach? Fabu艂a o popieprzonym re偶yserze, kt贸rego rozerwie na strz臋py stado w艣ciek艂ych kojot贸w. A potem go艣膰 wpadnie pod metro.
Ciekawe, jak mu si臋 spodobaj膮 zdj臋cia.
14C
znowu razem... jak dobrze
Blair dziwnie si臋 czu艂a, wysiadaj膮c z windy w Barncys. na spokojnym, ciemnym dziewi膮tym pi臋trze. By艂o to trocin; jak we 艣nie, w chwili, kt贸ra wydaje si臋 bardzo rzeczywista
- wszystko jest znajome, ale zarazem nie takie, jak trzeba.
Zaledwie dwadzie艣cia minut wcze艣niej popija艂a „her batk臋" z Baileyem Winterem i matk膮, ale jeszcze nie dopii;i pierwszego martini, a zosta艂a wys艂ana do Barneys.
-Le膰! Le膰! - zapiszcza艂 Bailey dziewcz臋cym g艂osikiem.
- Moda nie lubi czeka膰!
Wi臋c chyba ma t臋 prace,
Kaza艂 im jecha膰 na plan 艢niadania u Freda i skonsulm wa膰 si臋 z kostiumologiem w kwestii wymiar贸w g艂贸wnych ak tor贸w. Krawcowa w jego atelier nie uszyje bez nich na czas kostium贸w do wielkiej sceny Fina艂owej. Jak dot膮d, nowa praca zawiera艂a wszystkie elementy z marze艅 Blair Waldorf: moda, blichtr, odrobina dramatu. Jedyny minus to Jasmine.
Ach tak, ona.
Bailey Winter pomy艂kowo uzna艂 dziewczyn臋 Tylera za jej przyjaci贸艂k臋 i upar艂 si臋, 偶e zatrudni je obie. Tyle 偶e Blair nie pozwoli, by obecno艣膰 nieletniej prze艣ladowczymi popsu艂a jaj
smak zwyci臋stwa. Ba, wykorzysta j膮. Jasmine przecie偶 zrobi, co si臋 jej ka偶e.
Zacz臋艂a ju偶 w taks贸wce. Ledwie wsiad艂y, instruowa艂a Jasmine, jak ma si臋 zachowywa膰.
- Ja b臋d臋 gada膰. Mistrzowi si臋 nie spodoba, je艣li b臋dziesz
si臋 wtr膮ca膰 - t艂umaczy艂a jak stara znawczyni. Bez zmru偶enia
oka zamieni艂a niedawno nabyty brytyjski akcent na holly
woodzki slang.
Jasmine pod膮偶a艂a za ni膮 krok w krok, jak zakochany szczeniak. Wysiad艂y z windy i sz艂y korytarzem wy艂o偶onym czarnym marmurem w stron臋 restauracji U Freda. Maszerowa艂y energicznie i stanowczo. Nic dziwnego, 偶e w pewnej chwili zderzy艂y si臋 z kim艣. Zap艂akana, 艂ysa i ubrana na czarno Van-essa wpad艂a na Blair, a ta na Jasmine, kt贸ra dos艂ownie depta艂a jej po pi臋tach. Jasmine z cichym j臋kiem osun臋艂a si臋 na ziemi臋. sanda艂ki spad艂y jej z n贸g,
- Cholera! - krzykn臋艂a Blair. W pierwszej chwili nie roz
pozna艂a dawnej wsp贸艂lokatorki.
-Jezu. Kurwa, Przepraszam - wyst臋ka艂a Vanessa. Mia艂a czerwone plamy na policzkach, ba, nawet na g艂owie. 艁zy kapa艂y jej z brody.
- Wszystko w porz膮dku? Jeste艣 taka... czerwona- zauwa
偶y艂a inteligentnie Blair. Wida膰, 偶e Vanessa jest w rozpaczy, ale
przecie偶 Blair zaraz b臋dzie mierzy艂a d艂ugo艣膰 nogi Thaddeusa
Smitha! To si臋 robi od wewn臋trznej strony.
A wszyscy wiemy, dok膮d prowadzi wewn臋trzna strona uda. prawda?
- W porz膮dku, w porz膮dku - mrukn臋艂a Jasmine i d藕wign臋
艂a si臋 z pod艂ogi, chocia偶 nikt nie zwraca艂 na ni膮 uwagi.
-Jasmine, Vanessa... - Blair dokona艂a prezentacji, a potem obj臋艂a Vaness臋 serdecznie i cmokn臋艂a powietrze w okolicy |C| policzk贸w. -Powiedz, co si臋 sta艂o?
142
143
Vanessa w odpowiedzi poci膮gn臋艂a nosem. Nie wiedzia艂a. czy g艂os nie odm贸wi jej pos艂usze艅stwa. Co teraz? Co zrobi? Dok膮d p贸jdzie?
-Dobra, Jasmine - warkn臋艂a Blair. Napawa艂a si臋 rol膮 szefowej. - Zosta艅 tu i zajmij si臋 Vaness膮. Musz臋 lecie膰. Rozkaz Baileya! - U艣ciska艂a Vanesse, 偶eby doda膰 jej otuchy. i u艣miechn臋艂a si臋 z trudem. - Wiesz, 偶e ci臋 kocham! - powiedzia艂a i oddali艂a si臋 d艂ugim korytarzem. Pchn臋艂a drzwi do restauracji.
-Przepraszam bardzo - powiedzia艂a bardzo g艂o艣no w przestrze艅, ledwie znalaz艂a si臋 w 艣rodku. - Nazywam si臋 Blair Waldorf. Pracuj臋 u Baileya Wintera. Chcia艂abym porozmawia膰 z kierownikiem.
Nikt nic odpowiedzia艂, nikt si臋 nie ruszy艂. A potem Blair poczu艂a czyj膮艣 d艂o艅 na ramieniu i us艂ysza艂a znajomy g艂os:
Chyba mog臋 ci pom贸c - stwierdzi艂a Serena.
Czes'膰. - Blair odwr贸ci艂a si臋 i stan臋艂a twarz膮 w twarz z roz promienion膮 przyjaci贸艂k膮. A mo偶e teraz, znowu si臋 nie przyja/. ni膮? Ju偶 ryle razy si臋 rozstawa艂y, 偶e czasami nie wiedzia艂a, czy znowu lubi Seren臋, czy nadal si臋 do niej nie odzywa.
- Wr贸ci艂a艣! - pisn臋艂a Serena. Mocno j膮 u艣ciska艂a.
Wygl膮da na przyja藕艅 do grobowej deski.
-Wr贸ci艂am - powt贸rzy艂a Blair. Zazdro艣bie ch艂on臋li
wzrokiem kreacj臋 z kremowego szyfonu, kt贸r膮 Serena mia艂u na sobie.
Opowiadaj! - Serena odsun臋艂a si臋 troch臋 i przyjrza艂a jej uwa偶nie. - Od kiedy pracujesz u Baileya Wintera? My艣la艂am, 偶e jeste艣 w Londynie?
Dosta艂am t臋 prac臋 - wyja艣ni艂a Blair rzeczowo. - Uzna 艂am, 偶e to najrozs膮dniejsze, co mog臋 zrobi膰. 呕e takie do艣wiad czenie to dobry pomys艂.
Bomba! - zapiszcza艂a Serena.
144
- Rozwa偶am karier臋 w s'wiecie mody - dorzuci艂a Blair od
niechcenia. Ponad stuosobowa ekipa 艢niadania u Freda ga
pi艂a si臋 na ni膮 z otwartymi ustami i czeka艂a, a偶 Kcn Mogul
rozerwie j膮 na strz臋py swoimi komentarzami. Blair, niczego
nie艣wiadoma, ci膮gn臋艂a dalej. Rozkoszowa艂a si臋 zainteresowa
niem. jakie budzi艂a: - Ka偶dy ma jakie艣 powo艂anie. Moim jest
chyba w艂a艣nie moda.
- A Londyn? 1 Lord Jakmutam? - dopytywa艂a si臋 Serena.
i Czy偶by w plotkach o angielskiej narzeczonej by艂a odrobina
prawdy? Zazwyczaj nie s艂ucha艂a piotek, ale przecie偶 Blair nie bez powodu zako艅czy艂a laki romans i wr贸ci艂a do domu, do [ pracy.
- To d艂uga historia. - Blair westchn臋艂a dramatycznie. Jest
kobiet膮 pracuj膮c膮 i z przesz艂o艣ci膮. Jeszcze gdyby Serena po偶y-
czy艂ajej t臋 sukienk臋...
-Dzisiaj mi opowiesz - szepn臋艂a Serena, podekscytowana. - Kcn umie艣ci艂 mnie w mieszkaniu. Musisz je zobaczy膰, Cholera, co ja gadam, zamieszka膰 ze mn膮!
-C贸偶... - Blair si臋 zawaha艂a. Ostatnio ci膮gle zmienia艂a miejsca zamieszkania: hotel Pla偶a, WillliamsbuTg, Yale Club, l .ondyn. Czy nie powinna zosta膰 w domu, z ma艂膮 siostrzyczk膮?
- M贸wi艂am ju偶, 偶e mieszkam na Wschodniej Sicdemdzie-
Ki膮tej Pierwszej? - Serena wiedzia艂a, 偶e akurat Blair Waldorf
ot) razu rozpozna ten adres.
Zamieszka膰 w budynku ze 艢niadania u Tiffany'ego7
- Musz臋 si臋 spakowa膰 - oznajmi艂a Blair ze stoickim spo
kojem, ja^oy liczy艂a, 偶e ukryje fakt, 偶e niemal zsiusia艂a si臋
w majtki z rado艣ci. - Przyjad臋 wieczorem.
W przyp艂ywie rado艣ci serdecznie us'ciska艂a przyjaci贸艂k臋. Wszystko jako艣 si臋 uk艂ada, zw艂aszcza je艣li chodzi o Seren臋. Tym razem naprawd臋 po艂膮czy je przyja藕艅 na wieki.
O iie wiekami mo偶na nazwa膰 kilka dni!
karma kameleon
Dan Humphrey w艣lizgn膮艂 si臋 do obrzydliwej toalety dla personelu w ponurym zak膮tku piwnicy w Strand. W gar艣ci trzyma] reklam贸wk臋 z logo literackiego pisma „Red Herring" Upewni艂 si臋, 偶e drzwi s膮 zamkni臋te, po czym 艣ci膮gn膮艂 prze/ g艂ow臋 koszulk臋 i rozpi膮艂 sztruksy. Nie zwraca艂 uwagi na napisy na s'cianach toalety, dzie艂a wielu pokole艅 sfrustrowany cli pracownik贸w ksi臋garni. Je艣li wierzy膰 plotkom, jeden z nich nabazgral tam kiedy艣 prywatny numer telefoniczny znanego pisarza samotnika. J.D. Salingera. Za dziesi臋膰 minut spotka sii; z Bree na Union Square i musia艂 si臋 przebra膰, bo jego ciuchy 艣mierdzia艂y dymem papierosowym. No i to. co nosi艂 w pracy. nie nadawa艂o si臋 do 膰wicze艅.
No dobra, nic jest zbytnio wysportowany. Jednak jegu zwi膮zek, przyja藕艅 czy jak tam nazwa膰 to, co go 艂膮czy艂o z Bree, to co艣 wi臋cej ni偶 ciuchy z lycry i joga na golasa. Bree otwo-Tzy艂a mu oczy, sprawi艂a, 偶e postrzega艂 艣wiat z zupe艂nie innej perspektywy. Rozci膮ganie si臋 i pozowanie w dusznej, nagr/.a nej sali, ze spoconym starcem u boku, to nie jest wymarzony spos贸b, by sp臋dzi膰 wolne chwile. Ale ulubione ksi膮偶ki Bree okaza艂y si臋 fascynuj膮ce; zmusza艂y do my艣lenia. W jego 偶y ciu tyle ju偶 si臋 dzia艂o: opublikowa艂 wiersz w „New Yorkerze".
praktykowa艂 w „Red Herring", 艣piewa艂 swoje piosenki z zespo艂em Raves, Teraz odkrywa艂 co艣 g艂臋bszego, wa偶niejszego ni偶 przelotna s艂awa. To by艂o bardzo intryguj膮ce.
W艂o偶y艂 czyst膮, zielon膮 koszulk臋 American AppareL wyg艂adzi艂 zmierzwione ciemne w艂osy i zasznurowa艂 nowiutkie, ol艣niewaj膮co bia艂e buty Nike. Wsun膮艂 w usta p艂atek gumy mi臋towej i chuchn膮艂 sobie w d艂o艅, 偶eby sprawdzi膰 oddech. Nie, w og贸le nie czu膰 papieros贸w. Zwin膮艂 stare ciuchy w kul臋, wepchn膮艂 do swojej szafki, wbieg艂 na g贸r臋, wyszed艂 ze sklepu i ruszy艂 w stron臋 Union Square.
Bree czekaj膮 niedaleko pomnika 艂agodnie u艣miechni臋tego Gaudhiego, w po艂udni o wo-zachodnim zak膮tku t臋tni膮cego 偶yciem parku, niedaleko Czternastej ulicy - na razie obskurnej, ale coraz modniejszej.
-Czasami lubi臋 tu przychodzi膰 - t艂umaczy艂a przez telefon. - Lubi臋 tu czyta膰 i rozmy艣la膰 o przes艂aniu Gandhiego.
Jak my wszyscy, prawda?
Zaplot艂a jasne w艂osy w warkocz i upi臋艂a go u nasady karku. Mia艂a na sobie bia艂膮 koszulk臋 z logo Adidasa i jasnoniebieskie szorty, kt贸re podkre艣la艂y jej zgrabne, umi臋艣nione, d艂ugie nogi. Na widok Dana wsta艂a i pomacha艂a energicznie.
Nie sp贸藕ni艂e艣 si臋! - Ledwie podszed艂, obj臋艂a go serdecznie. -Namaste\ -szepn臋艂a. -艁adnie pachniesz.
Dzi臋ki. - Ul偶y艂o mu. G艂臋boko zaczerpn膮艂 tchu i wtedy poczu艂 zapach jej organicznego dezodorantu z sza艂wi i olejku paczulowego, kt贸rym smarowa艂a si臋 za uszami.
Rozgrzejmy si臋 - zdecydowa艂a. Pu艣ci艂a go, odwr贸ci艂a si臋, opar艂a praw膮 nog臋 na 艂awce, na kt贸rej przed chwil膮 siedzia艂a. Pochyli艂a si臋, przenosz膮c ca艂y ci臋偶ar cia艂a na t臋 nog臋.
Dan j膮 na艣ladowa艂, krzywi膮c si臋 z b贸lu, gdy usi艂owa艂 rozrusza膰 zasta艂e mi臋艣nie w nogach. To o wiele trudniejsze ni偶 jego codzienne 膰wiczenia - spacer do kiosku po fajki.
146
147
- Wspania艂e uczucie, co? - Bree u艣miecha艂a si臋 rado艣nie
i rozci膮ga艂a, jakby to by艂o przyjemniejsze ni偶 gor膮ca k膮piel.
-O tak - wysapa艂.
- Pomy艣la艂am, 偶e zaczniemy st膮d. - Bree si臋 wyprostowa艂a.
Z艂膮czy艂a nogi, schyli艂a si臋 i dotkn臋艂a d艂o艅mi ziemi. - Pobiegnie
my Czternast膮 do Hudson, potem dalej do Battery Park.
Dan skupi艂 si臋 na rachunkach. To co najmniej trzy kilometry, o trzy kilometry wi臋cej, ni偶 kiedykolwiek przebieg艂.
W co on si臋 wpakowa艂?
Na pocz膮tku wszystko sz艂o dobrze. Pierwsz膮 przecznic臋 przebieg艂 bezbole艣nie. Omija艂 pieszych i w贸zki dzieci臋ce. wpatrzony w rozko艂ysane po艣ladki Bree.
Super, powtarza艂 sobie. Fajne uczucie.
Na rogu Pi膮tej Alei zatrzymali si臋 na 艣wiat艂ach. Bree przyjrza艂a mu si臋 uwa偶nie.
- Dobrze si臋 czujesz? - Zmarszczy艂a brwi.
Dan mia艂 dreszcze. Pot la艂 mu si臋 z czo艂a, zalewa艂 oczy, sp艂ywa艂 na chodnik. Popo艂udniowe s艂o艅ce 艣wieci艂o prosto na nich. Nie wierzy艂, 偶e do偶yje wieczora.
- Jasne - odar艂 s艂abym g艂osem. - Doskonale.
P贸ki biegli, b贸l w nogach i walenie w klatce piersiowej by艂o do zniesienia, ale ledwie si臋 zatrzymali, mia艂 wra偶enie, 偶e nogi odm贸wi膮 mu pos艂usze艅stwa.
艢wiat艂o si臋 zmieni艂o. Bree wyskoczy艂a na jezdni臋.
- No, chod藕! - zawo艂a艂a rado艣nie przez rami臋.
Dan odetchn膮艂 g艂臋boko i wybieg艂 na ulic臋. Ma艂o brakowa艂o, a wpad艂by na staruszk臋 w s艂omkowym kapeluszu, z w贸zkiem z zakupami.
-Uwa偶aj, idioto! - wrzasn臋艂a.
Nie zwraca艂 na ni膮 uwagi, bieg艂 za Bree jak pies na wy艣ci gach za metalowym kr贸likiem. Dudni艂o mu w uszach, gdy mi jali Sz贸st膮, Si贸dm膮, 脫sm膮 i w ko艅cu Dziewi膮t膮 Alej臋. Mi臋dzy Dziewi膮t膮 a Greenwich ruch uliczny si臋 przerzedzi艂, wi臋c Bree
wbieg艂a na jezdni臋. Dan ignorowa艂 gor膮ce wyziewy z autobus贸w. Ruszy艂 jej 艣ladem, w kierunku l艣ni膮cej rzeki Hudson, zaledwie dwie przecznice dalej.
Trzymaj si臋, powtarza艂 sobie. Dotrwaj do rzeki. No, dalej. Nie wyobra偶a艂 sobie, jak dotrze do Battery Park, na sam skraj Manhattanu. Ale po kolei, najpierw musi wytrzyma膰 do rzeki. Stopy go bola艂y w nierozebodzonych, kupionych za dych臋 na wyprzeda偶y butach do biegania. Sp艂ywa艂y z niego takie ilo艣ci potu, 偶e obawia艂 si臋, 偶e ca艂kowicie si臋 odwodni. Odda艂by wszystko za 艂yk wody, I chwil臋 odpoczynku.
Nawet 偶ycie?
Przebiegli $/est Side Highway i wpadli do Hudson Fdver Park, gdzie szeroka alejka dla biegaczy i rowerzyst贸w ci膮gn臋艂a si臋 a偶 do Tribcca. Nie byli jedynymi, kt贸rzy chcieli aktywnie wykorzysta膰 s艂oneczny dzie艅. Widzia艂 setki ludzi na rolkach i rowerach. Niekt贸rzy spacerowali, trzymaj膮c si臋 za r臋ce. Bree przebieg艂a przez jezdni臋 i przebi艂a si臋 przez t艂um. Dopad艂a ogrodzenia, kt贸re ustawiono, by ludzie nie k膮pali si臋 w rzece. Drobi艂a w miejscu, czekaj膮c na niego. Mimo upa艂u prawie si臋 nie spoci艂a.
Dan ruszy艂 w jej stron臋. Super, wmawia艂 sobie. I nagle tak si臋 poczu艂! Gor膮ce s艂o艅ce, 艣wie偶e powietrze, wiaterek od rzeki... U艣miechn膮艂 si臋 szeroko. Da rad臋!
I wtedy nogi si臋 pod nim ugi臋艂y. Z g艂uchym 艂omotem osun膮艂 si臋 na ziemi臋.
- Dan! - krzykn臋艂a Bree. Pochyli艂a si臋 nad nim. - Dobrze
si臋 czujesz?
Patrzy艂 na jej zarumienion膮 buzi臋, otoczon膮 jasnymi kosmykami. M臋tnia艂 mu wzrok.
Czy ja umieram? - zapyta艂 g艂o艣no. - Jeste艣 anio艂em?
Zrobi臋 ci sztuczne oddychanie - oznajmi艂a Bree powa偶nie, pochyli艂a si臋 i nakry艂a jego usta swoimi.
Jakby nie wiedzia艂a, 偶e to go przyprawi o kolejny atak serca.
148
z deszczu pod rynn臋
Chwiej膮c si臋 lekko, Vanessa Abrams z艂apa艂a si臋 por臋czy z kutego 偶elaza i odzyska艂a r贸wnowag臋 na schodach wiod膮cycli do oplecionej bluszczem rezydencji na Osiemdziesi膮tej Si贸dmej. Bekn臋艂a g艂o艣no. Kilka razy d藕ga艂a palcem guzik dzwonka. zanim w ko艅cu uda艂o jej si臋 w niego trafi膰. Mo偶e niepotrzebnie pociesza艂a si臋 butelk膮 zimnego Pinot Grigio. Zw艂aszcza 偶e lada moment czeka j膮 rozmowa w sprawie pracy.
Po tym, jak Ken Mogul bezceremonialnie wyrzuci艂 j膮 z planu 艢niadania u Freda, zjecha艂a na d贸艂 wind膮 w towarzystwie klonu Blair Waldorf, ma艂ej Jasmine. Dziewczyna poinformowa艂a j膮, 偶e jej mama w艂a艣nie szuka kogo艣 na bardzo wa偶ne, odpowiedzialne stanowisko. Oczekuje osoby wykwal i fikowanej, energicznej i pe艂nej entuzjazmu. Vanessa by艂a zbyt zdenerwowana, by pyta膰 o szczeg贸艂y, wi臋c Jasmine wyrwahi kartk臋 z notesu Louisa Vuittona i zapisa艂a na niej adres. Namawia艂a Vaness臋, 偶eby zg艂osi艂a si臋 natychmiast.
Po kilku kieliszkach wina z osobistych zapas贸w Rufusa Humphreya Vanessa spojrza艂a na ca艂膮 sytuacje bardziej optymistycznie.
Ken Mogul to bezduszny kmiot. Sprzeda艂 si臋, kr臋ci sztani powy hollywoodzki gniot dla nastolatk贸w, a ona jest przecie偶
autork膮 niezale偶n膮! Nie powinna marnowa膰 czasu i talentu na planie tego filmu. Nied艂ugo zaczyna studia w szkole filmowej New York University. najlepszej w kraju. B臋dzie mia艂a zaj臋cia z najlepszymi wyk艂adowcami, b臋dzie korzysta膰 z doskona艂ego sprz臋tu, w jej filmach zagra elita aktor贸w m艂odego pokolenia. Niby dlaczego ma urabia膰 sobie r臋ce po 艂okcie przy projekcie, w kt贸ry nie wierzy? W tym czasie mo偶e zarabia膰 gdzie indziej i oszcz臋dza膰 na w艂asny film. Nakr臋ci go jesieni膮. Ju偶 mia艂a pomys艂 na fabu艂臋. B臋dzie to opowie艣膰 o m艂odej artystce, rozdartej mi臋dzy sztuk膮 a zwi膮zkiem z niepoczytalnym pisarzem, uzale偶nionym od kadzide艂ek i herbatek zio艂owych.
Sztuka czasem imituje 偶ycie.
Ci臋偶kie przeszklone drzwi uchyli艂y si臋 i w progu stan臋艂a skrzywiona pokoj贸wka w autentycznej czarnej sukience z bia艂ym fartuszkiem i opask膮 na g艂owie.
S艂ucham? - zapyta艂a podejrzliwie.
Ja w sprawie pracy - wybe艂kota艂a Vanessa. - C贸rka mamy... - Urwa艂a, szuka艂a w pami臋ci imienia dziewczyny. - Jasmine! Tak, w艂a艣nie tak! Kaza艂a mi tu przyj艣膰, mam si臋 zg艂osi膰 do jej mamy w sprawie pracy. No, to jestem.
Pokoj贸wka zmarszczy艂a brwi.
- Rozumiem. Prosz臋 wej艣膰. Pani przyjmie pani膮 w biblio
tece.
Vanessa wesz艂a do wy艂o偶onego marmurem holu. Min臋艂a imponuj膮ce schody, nad kt贸rymi wisia艂 kryszta艂owy 偶yrandol. i znalaz艂a si臋 w bibliotece z mahoniow膮 boazeri膮, p贸艂kami pe艂nymi ksi膮偶ek i gustownymi antykami. Nie mia艂a poj臋cia, o jaka prac臋 chodzi, ale ju偶 na pierwszy rzut oka wida膰 by艂o, 偶e ma do czynienia z kobiet膮 sukcesu. Pewnie robi karier臋 w biznesie i potrzebuje kompetentnej asystentki. Jasne, g艂upawa robota, ule artysta musi cierpie膰 dla sztuki, chyba 偶e zgodzi si臋 robi膰 komercyjne gnioty, jak Ken Mogul.
150
151
- Prosz臋 zaczeka膰 - poleci艂a pokoj贸wka.
Vanessa przycupn臋艂a na skraju eleganckiego fotela art deco. Pok贸j zawirowa艂 niebezpiecznie. Z艂apa艂a si臋 oparcia. Tylko nie rzygaj, upomnia艂a si臋.
- Jeste艣 moj膮 now膮 przyjaci贸艂ka?
Rozejrza艂a si臋. Nikogo.
Super, tak si臋 sku艂am, 偶e s艂ysz臋 g艂osy.
Jeste艣' moj膮 now膮 przyjaci贸艂k膮? - G艂osik powt贸rzy艂 pytanie i przeszed艂 w chichot,
Kto tam? - zawo艂a艂a Vanessa niespokojnie. Jeszcze tylko tego trzeba, 偶eby nowa szefowa przy艂apa艂a j膮 na gadaniu do siebie.
Jeste艣 dziewczyn膮? - dopytywa艂 si臋 inny g艂os.
Dlaczego nie masz w艂os贸w? - zainteresowa艂 si臋 pierwszy.
Dwa g艂osy? Ile ona w艂a艣ciwie wypi艂a?
Vanessa wstrzyma艂a oddech i nas艂uchiwa艂a. Wsta艂a, Sk膮d te g艂osy? Ukl臋k艂a, przywar艂a policzkiem do zimnej, idealnie wypolerowanej pod艂ogi i spojrza艂a na pok贸j z tej perspektywy. Zadzia艂a艂o. Dostrzeg艂a drobnego, chudego ch艂opczyka z kr臋conymi w艂osami pod poz艂acan膮 sof膮.
- Znalaz艂a艣 mnie! - zawo艂a艂 i wype艂z艂 spod mebla.
- Tak. Cze艣膰 - mrukn臋艂a. - Mama w domu?
-艢mierdzisz winem. - Ch艂opczyk si臋 skrzywi艂. - Mani
cztery latka. A ty?
- Mnie te偶 musisz znale藕膰! - zawo艂a艂 drugi g艂os.
Co ma robi膰?
Gdzie jeste艣? - Zn贸w opad艂a na czworaki. Zagl膮da艂a pcnl meble.
Szukaj, szukaj! - piszcza艂 g艂os.
Nas艂uchuj膮c, podesz艂a do k^ta, w kt贸rym sta艂 ogromny globus na stoliku ze szklanym blatem. Podnios艂a obrus i zo
152
baczy艂a ma艂ego ch艂opczyka, identycznego jak jej poprzednie znalezisko.
-Znalaz艂a艣 mnie! - zapiszcza艂. Wyskoczy艂 spod stolika, podbieg艂 do kanapy, na kt贸rej podskakiwa艂 jego brat i 艣ci膮gn膮艂 go na pod艂og臋.
-Ch艂opcy! - zawo艂a艂 kto艣. Wysoka rudow艂osa kobieta w fioletowym kostiumie Chanel wesz艂a do biblioteki z egzemplarzem ,,Vbgue:' pod pach膮.
- Vanessa, jak si臋 domy艣lam - zacz臋艂a energicznie. - Jas-
mine wspomnia艂a, 偶e mo偶e przyjdziesz. Troch臋 mnie zasko
czy艂o, 偶e zjawiasz si臋 bez uprzedzenia, ale to chyba dobrze
o tobie 艣wiadczy. Przejawiasz inicjatyw臋. Bardzo dobrze.
Oj.
- Tak jest. - Vanessa wsta艂a i robi艂a co mog艂a, by wygl膮
da膰 na trze藕w膮. - Pani... - urwa艂a, bo u艣wiadomi艂a sobie, 偶e
nic ma poj臋cia, jak si臋 nazywa matka Jasmine.
-Panna Morgan - odpar艂a kobieta. - Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Nic przyj臋艂am nazwiska m臋偶a.
- Przepraszam - speszy艂a si臋 Vanessa. Co za dziwaczna
rozmowa kwalifikacyjna!
-Niewa偶ne. Widz臋, 偶e ch艂opcy ju偶 ci臋 polubili.
Ch艂opcy? - powt贸rzy艂a Vanessa. Bli藕niacy z艂apali j膮 za r臋ce i szarpn臋li z ca艂ej si艂y.
Pobaw si臋 / nami! - zawo艂ali.
Zakres twoich obowi膮zk贸w jest standardowy - ci膮gn臋艂a panna Morgan. - Pracujesz kilka razy w tygodniu, popo艂udniami. Odbierasz ich z przedszkola, prowadzisz do terapeuty, wozisz do koleg贸w, wiadomo. Na pewno wiesz, jak to wygl膮da. - Podnios艂a kom贸rk臋 do ucha.
Przedszkole? Terapeuta? S艂ucham? -Chyba zasz艂o nieporozumienie - wyst臋ka艂a Vanessa. Usi艂owa艂a sta膰 prosto, co nie bardzo jej si臋 udawa艂o ze wzgl臋du
153
na wypite wino i dw贸ch ma艂ych ch艂opc贸w uczepionych jej ramion. Jasne, mo偶e cierpie膰 w imi臋 sztuki, ale nie b臋dzie sie bawi膰 w pani膮 Doubtfire.
Hura! - zawo艂ali ch艂opcy. - Mamusiu, czy Vanessa jest nasz膮 now膮 przyjaci贸艂k膮?
Tak - odpar艂a kobieta, nadal z telefonem przy uchu. - To wasza nowa przyjaci贸艂ka.
Czy偶by?
- Osiemna艣cie dolar贸w za godzin臋 - doda艂a panna Mor
gan w drodze do holu. - Mo偶esz zacz膮膰 natychmiast.
O tak, jak najbardziej by艂a ich now膮 przyjaci贸艂k膮.
B i S dziel膮 si臋 po po艂owie
Nawet po trzech podr贸偶ach w t臋 i z powrotem Blair nie wnios艂a na najwy偶sze pi臋tro wszystkich swoich pakunk贸w. Nie by艂o tu od藕wiernego, nie by艂o klimatyzacji, nie by艂o nawet windy, ale jej to nie przeszkadza艂o, bo cala sytuacja by艂a niezwykle... filmowa.
Blair wymy艣li艂a sobie plan na 偶ycie, scenariusz, kt贸ry hcia艂a zrealizowa膰 w najmniejszym szczeg贸le. A jednak wy-;y艂o si臋 tyle nieprzewidzianych rzeczy: zakup sukni 艣lub-ej, rozstanie z Marcusem, praca u Baileya Wintera, a teraz sp贸lne mieszkanie z Seren膮. Gdyby zaledwie tydzie艅 temu 艣 jej powiedzia艂, 偶e w lecie b臋dzie musia艂a pracowa膰, krzy-za艂aby na ca艂e gard艂o na znak protestu. Praca absolutnie nie ie艣ci艂a si臋 w jej planach! A tymczasem teraz wcale nie mia艂a hoty krzycze膰. By艂a... szcz臋艣liwa. Mo偶e warto wyci膮gn膮膰 ioski z tego wszystkiego. Mo偶e zamiast realizowa膰 plan, ba bra膰 to, co przynosi los? Mo偶e wreszcie naprawd臋 szystko si臋 u艂o偶y. Jak w filmie.
Zbiega艂a ze schod贸w po ostatni pakunek — torb臋 Paula
itha z krokodylej sk贸ry, kt贸r膮 zaledwie kilka dni temu kupi-
w Londynie - i ma艂o brakowa艂o, a wpad艂aby na wysokiego,
155
szczup艂ego bruneta w garniturze Hugo Bossa, Wychodzi艂 z mieszkania na pierwszym pi臋trze. Zatrzyma艂a si臋 w p贸艂 kroku.
Przecie偶 w 艢niadaniu u Tiff'any'ego te偶 jest przystojny s膮siad pi臋tro ni偶ej!
-Witaj - odezwa艂a si臋 z ledwo s艂yszalnym wschodnioeuropejskim akcentem, zupe艂nie jak Audrey Hepbum w roli Holiy Golightly.
- Cze艣膰 - odpar艂 niesniia艂o nieznajomy. Zmierzwione
w艂osy opada艂y mu na niebieskie oczy. Wsun膮艂 r臋ce w kiesze
nie spodni i wyprostowa艂 si臋 na ca艂膮 wysoko艣膰.
-Dobry wiecz贸r. - Blair skin臋艂a mu g艂ow膮, zesz艂a po woli ze schod贸w i przemierzy艂a kiepsko o艣wietlony skrawek przestrzeni, udaj膮cy hol. Min臋艂a u艣miechni臋tego m臋偶czyzn臋 i schyli艂a si臋 po baga偶. - Przepraszam bardzo - mrukn臋艂a i zarzuci艂a sobie ci臋偶k膮 torb臋 z butami na rami臋.
Och, oczywi艣cie. - Opar艂 si臋 o drzwi do swojego mie艣/ kania. — Mo偶e pomog臋?
Poradz臋 sobie - zapewni艂a ze stoickim spokojem, ale po s艂a艂a mu ols'niewaj膮cy u艣miech. - Znamy si臋 ju偶?
Jason. - Wyci膮gn膮艂 r臋k臋. - Przyjecha艂a艣1 na weekend?
Nie, wprowadzam si臋 do Sereny, mojej starej przyjaci贸艂 ki - wyja艣ni艂a. - Na pi膮te pi臋tro.
Ach tak. znam Sercn臋. - Urwa艂. - Wczoraj siedzieli艣my na schodach, wypili艣my kilka piw. Ale nic nie m贸wi艂a o pi臋k niej wsp贸艂lokatorce.
O przystojnym s膮siedzie te偶 nie. Typowe.
To nag艂a decyzja - wyja艣ni艂a Blair. - I d艂uga historia. -Mam czas, - U艣miechn膮艂 si臋 uroczo, zalotnie. Wsun膮艂
d艂ugie palce w tylne kieszenie spodni. - I jestem dobrym stu chaczem.
156
- Czy偶by? - Blair prze艂o偶y艂a torb臋 na drugie rami臋. By艂a
naprawd臋 ci臋偶ka.
-Co wi臋cej, akurat wybiera艂em si臋 po r贸偶owe wino do sklepu. By艂a艣 ju偶 na dachu? Co powiesz na powitaln膮 lampk臋 wina?
- Nie wiedzia艂am, 偶e mo偶na wyj艣膰 na dach! - Lampka r贸
偶owego wina z przystojnym niebieskookim nieznajomym to
idealny spos贸b, 偶eby obla膰 pocz膮tek nowego 偶ycia.
Nowego romansu?
Serena uczy si臋 tekstu do jutrzejszych scen. Nawet nie zauwa偶y, 偶e Blair wysz艂a na drinka z .fasonem.
- Wiem, jak si臋 tam dosta膰, - Pu艣ci艂 od niej oko. - To co,
za pi臋tna艣cie minut?
Dawna Blair Waldorf wr 偶adnym wypadku nie zdo艂a艂aby w tym czasie przygotowa膰 si臋 do wyj艣cia, ale teraz pojawi艂a si臋 nowa, letnia, pracuj膮ca Blair.
- Daj臋 ci dziesi臋膰. - Ruszy艂a na g贸r臋, ale odwr贸ci艂a si臋
i pos艂a艂a mu leniwy u艣miech, - A tak w og贸le, jestem Blair.
W艂o偶y艂a r贸偶ow膮 sukienk臋 w kwiatki Lilly Pulitzer i bia艂e japonki wyszywane muszelkami i pobieg艂a na g贸r臋. Jason ju偶 czeka艂, z kocem przerzuconym przez rami臋 i butelk膮 w d艂oni. Wszed艂 na zardzewia艂膮 drabin臋 i pchn膮艂 klap臋 w dachu. Potem odwr贸ci艂 si臋 i pom贸g艂 Blair wej艣膰 na g贸r臋, okazuj膮c przy tym wi臋cej troskliwo艣ci, ni偶 kiedykolwiek zrobi艂 to Marcus. Blair wspi臋艂a si臋 na dach.
- Mam nadziej臋, 偶e dzisiaj nie b臋dzie pada膰 - stwierdzi艂a,
atrz膮c na panoram臋 Manhattanu. - Bo w 偶yciu nie zejd臋 po
lej drabinie.
-M贸wi艂em, 偶e widok zapiera dech w piersiach - za偶artowa艂 Jason. Mocowa艂 si臋 z korkoci膮giem. Po chwili butelka liyla otwarta.
157
Widok nie by艂 r贸wnie imponuj膮cy jak ten na Central Park z apartamentu przy Pi膮tej Alei, a jednak w nocnej dusznej mgie艂ce nad ponurymi domami by艂a jaka艣 magia. Drzew niki nie przycina艂 tak starannie jak buk贸w i d臋b贸w przy parku, ale w膮tle ga艂臋zie pyszni艂y si臋 soczyst膮 zieleni膮. Upper Wesl Side jest jak kreacje Wintera, stwierdzi艂a Blair. Od Pi膮tej Alei do Park Avenuc mamy ekskluzywne Bailey Winter Couture, od Park do Lexington - Bailey Winter Collection, takie pret-a-poi-ter, a stamt膮d do rzeki - B, lini臋 popularn膮.
Oryginalne podej艣cie.
- Naprawd臋 tu 艂adnie - przyzna艂a. Wzi臋艂a od Jasona pla
stikowy kubeczek sch艂odzonego wina i usiad艂a na granatowym
kocu, kt贸ry roz艂o偶y艂 na rozgrzanym dachu. Nie by艂 tak mi臋kki
jak jej ukochany kaszmirowy koc piknikowy. Ale to nic. Ma
na sobie cudown膮 letni膮 kreacje, u boku fantastycznego faceta
i za sob膮 pierwsze kroki w 艣wiecie mody. Po co jej podrz臋d
ny brytyjski arystokrata? Jest dziewczyn膮 z Nowego Jorku.
a to klasyczna scena z miejskiego lata. Londyn w por贸wnaniu
z Nowym Jorkiem to zapyzia艂a, zat臋ch艂a dziura.
-Dlaczego Serena nic nie m贸wi艂a o twoim przyje藕dzie'
— zainteresowa艂 si臋 Jason,
- Mo偶e chcia艂a zachowa膰 ci臋 dla siebie - odpar艂a, tyle/
z艂o艣liwie, co prawdziwie. - Za szalone lato - wznios艂a toast.
- Oby dalej takie by艂o - doda艂a z u艣miechem.
Za szalone 艂ato - powt贸rzy艂 i upi艂 艂yk wina. - Nie s膮dz臋, 偶eby Serena by艂a mn膮 zainteresowana. Wczoraj chwil臋 poga dali艣my i wydawa艂o si臋, 偶e poch艂ania j膮 kto艣 inny, rozumiesz.
Thaddeus Smith? - Cho膰 nie mia艂y czasu, 偶eby szcze rze pogada膰, wiedzia艂a, po prosm wiedzia艂a, 偶e mi臋dzy Serena a Thaddeusem co艣 si臋 dzieje.
Bo Blair, podobnie jak my wszyscy, wierzy w to, co przeczyta.
- Z nikim innym - potwierdzi艂 Jason, - Ale wiesz. - G艂臋
boko zajrza艂 jej w oczy. - Nie bardzo interesuj膮 mnie gwiazdy
filmowe. Wol臋 zwyczajne dziewczyny.
Czy偶by powiedzia艂, 偶e ona, Blair Waldorf, jest zwyczajna? Ale偶 si臋 pomyli艂.
Chwileczk臋, ty nie jeste艣 aktork膮, prawda? - Przygl膮da艂 si臋 jej podejrzliwie. - Bo jeste艣 taka 艂adna, 偶e mog艂aby艣...
Nie, ja wol臋 trzyma膰 si臋 za kulisami - odpar艂a i tajemniczo zatrzepota艂a rz臋sami, pomalowanymi tuszem Chanel.
Nie mam nic przeciwko aktorkom. - Jason si臋 wycofa艂. - Nie zrozum mnie 藕le. po prostu interesuj膮 mnie inne rzeczy. Na przyk艂ad prawo. Zajmuj臋 si臋 tym, wiesz?
-Zastanawia艂am si臋, czy nie wybra膰 prawa, kiedy jesieni膮 p贸jd臋 do Yale. - Mo偶e jednocze艣nie by膰 muz膮 kreatora mody i prawniczk膮. Mo偶e nosi膰 eleganckie kreacje pod tog膮 s臋dzi S膮du Najwy偶szego.
- Pi臋kna i m膮dra - stwierdzi艂 Jason. - Zbyt pi臋kne, 偶eby
by艂o prawdziwe,
Blair chciwie s膮czy艂a wino. Niech Serena sobie bierze gwiazdora. Jason to facet idealny dla studentki Yale. W ka偶dym razie na ten tydzie艅.
15B
Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.
hej, ludzie!
Bezwstydu przyznaj臋, 偶e Summer Lovin' (z ulubionego filmu na pi膮tkowe wieczory w domu, Grease) to jeden z najlepszych kawa艂k贸w, jakie w 偶yciu s艂ysza艂am. Nie do艣膰, 偶e wpada w ucho, ma bardzo prawdziwe s艂owa: w lecie najwa偶niejsze to kocha膰 i by膰 kochanym, nie? Ale tego lata o to trudno,
Min臋艂y ju偶 niemal trzy tygodnie, a nasza S nadal jest singlem! Co jest? Oczywi艣cie widywano j膮 na mie艣cie z T, ale przecie偶 nikt nie zabrania przyjacio艂om wyskoczy膰 razem na kolacj臋, prawda? Zreszt膮 naszym zdaniem T ma juz kogo艣. Pami臋tajcie, 偶e ode mnie dowiedzieli艣cie si臋 tego pierwsi.
Tymczasem B rzuci艂a si臋 w wir pracy. Wie艣膰 niesie, 偶e na planie tylko re偶yser budzi r贸wny postrach. Nie uda艂o nam si臋 zbli偶y膰 na tyle, 偶eby si臋 przekona膰, czy naprawd臋 ma na palcu wielki pier艣cionek zar臋czynowy - 偶eby zmyli膰 papa-razzich, jak prawdziwa gwiazda. Podobno B wygl膮da uroczo - rumie艅ce przysz艂ej mamy, tajemniczy kochanek czy nowa kosmetyczka? Ludzie, szykujcie aparaty w kom贸r kach, potrzebujemy dowod贸w!
1-60
Kolejne letnie nowiny mi艂osne. Wygl膮da na to, 偶e D i V zerwali definitywnie, i znowu powtarzam, 偶e po raz pierwszy us艂yszeli艣cie o tym ode mnie. D zadziwiaj膮co opalony i umi臋艣niony. S艂owo! A N i jego letnia mi艂o艣膰? Kiedy w ko艅cu poka偶e prawdziw膮 twarz mieszczucha? Co prawda twierdzi, 偶e nie jest taki jak inni, ale N nie obejdzie si臋 d艂ugo bez miejskich luksus贸w, takich jak wypady prywatnym helikopterem, sale dla VlP-贸w w nocnych klubach i tak dalej...
ZANOSI SI臉 NA K艁OPOTY
Szpiedzy donie艣li mi niedawno o bardzo burzliwym spotkaniu. Dosz艂o do niego mi臋dzy fotografem, kt贸ry zaj膮艂 si臋 robieniem film贸w, a hollywoodzk膮 wag膮 ci臋偶k膮 (dos艂ownie - dw贸jk膮 grubych braci), kt贸ra finansuje jego najnowszy obraz. Podobno producenci nie s膮 zachwyceni tym, co zobaczyli i zastanawiaj膮 si臋, czy nie zmieni膰 obsady. Czy偶by zmiany personalne na planie nie sko艅czy艂y si臋 na V? Zobaczymy.
Na celowniku
B, z mro偶on膮 kaw膮 i notesem w d艂oni, gor膮czkowo 艂apie : taks贸wk臋 na Park Avenue. A co z prezentem na zako艅czenie szko艂y? Czy to prawda, 偶e nadal nie zrobi艂a prawa jazdy? A to pech! N na targu w Amagansett ogl膮da polne kwiaty. Wszyscy wiedzieli, 偶e w g艂臋bi duszy jest romantykiem! T oprowadza po planie kogo艣 obcego. Podobno w programie wycieczki by艂a te偶 d艂uga wizyta w przyczepie gwiazdora. V w Forbidden Planet kupuje stosy komiks贸w, ale nawet nie zajrza艂a do Dana, do Strand, zaraz po drugiej stronie ulicy. Bardzo ciekawe...
I 11- 1Vlko w (.woidi sna^h 1 脫1
M脫WI膭 NA TO SZCZENI臉CA MI艁O艢膯...
Skoro o mi艂o艣ci mowa - wreszcie kogo艣 pozna艂am. A w艂a艣ciwie nawet dw贸ch naraz. Obaj s膮 cudowni, 偶adnemu nie spos贸b si臋 oprze膰, obaj obsypuj膮 mnie ca艂usami. Wiem, 偶e nie powinno si臋 stawa膰 mi臋dzy bra膰mi, ale nie umia艂abym wybra膰 mi臋dzy Lukiem a Owenem.
Pewnie czytali艣cie o nich w ostatnim „Sunday Styles", to mieszanki beagla z retrieverem, jedyne kundle, kt贸re wchodz膮 w rachub臋, kwintesencja mi艂o艣ci. Obaj pochodz膮 ze schroniska. Zawsze lubi艂am nicponi o dobrym pochodzeniu. To nowa moda i s艂u偶y szczytnym celom, wi臋c nie zawracajcie sobie g艂owy wychudzonym chihuahua czy o艣linionym buldo偶kiem francuskim.
Wasze e-maile
U Droga Plotkaro
Jestem sekretark膮 w kancelarii prawnej na Manhat tanie i od kilku tygodni bardzo mi si臋 podoba jeden z koleg贸w z pracy. Do niedawna ch臋tnie chodzi艂 za mn膮 na drinka, ale nagle sta艂 si臋 domatorem i po pracy niemal biegiem wraca do siebie. My艣lisz, 偶e to co艣 wstydliwego, jak uzale偶nienie od pornografii? Za艂amana
f>H Droga Za艂amana
Wszystko wskazuje na to, 偶e jest uzale偶niony od czego艣 albo od kogo艣. Przychodzi mi na my艣l tylko jedno wyt艂umaczenie, dlaczego imprezowy kolas zmienia si臋 w domatora - kobieta. Moja rada: /.i proponuj, 偶e go nagiego zwi膮偶esz krawatem. Oh serwuj jego reakcj臋. Je艣li si臋 zgodzi - uzale偶niony
162
od pornografii. Powie: „Nie, dzi臋ki" - ma dziewczyn臋. Powodzenia. Plotkara
Co jeszcze dzieje si臋 w mie艣cie? Czekam na wie艣ci, plotki i informacje o wyprzeda偶ach. Czy kto艣 wie, gdzie jest ten nowy butik As Four? I czy kto艣 wie, gdzie i kiedy odb臋dzie si臋 impreza po zdj臋ciach do 艢niadania u Freda1? Musz臋 za-klepa膰 sobie miejsce u fryzjera, bo oczywi艣cie b臋dzie mnie czesa艂 sam Fekkai, ma si臋 rozumie膰. Wi臋c piszcie!
Wiecie, 偶e mnie kochacie.
plotkara
N idzie w miasto
- Pieprzcie si臋 wszyscy bardzo! - Lider zespo艂u, nazywanego 偶artobliwie Sunshine Express, otar艂 pot z czo艂a i machn膮艂 r臋k膮 w stron臋 t艂umu. P贸艂nagi chudy piosenkarz w sk贸rzanych spodniach, znany raczej z romans贸w z modelkami i aktorkami ni偶 ze 艣piewania, splun膮艂 gniewnie na scen臋 i oddali艂 sic w otoczeniu wielbicieli.
-Jezu, uwielbiam ich! - Tawny s'cisn臋艂a Nate'a za udo i niechc膮cy wyla艂a po艂ow臋 drinka na siedzenie i swoje spod nie, podr贸bk臋 znanego projektanta.
Co za szkoda.
Nate skin膮艂 g艂ow膮 i upi艂 艂yk z trzeciego du偶ego piwa tego wieczoru. Rozejrza艂 si臋 po zat艂oczonej sali w Resort, nocnym klubie w East Hampton. Na parkiecie k艂臋bi艂y si臋 jasnowlo se dziewczyny w sukienkach Dian臋 von Furstenberg i faceci wygl膮daj膮cy na makler贸w gie艂dowych, wszyscy w drelichach i koszulach Thomasa Pinka. Zazwyczaj na koncerty SuashiM Express przychodz膮 inni fani.
W Hamptons ju偶 od tygodnia wrza艂o na wie艣膰 o niespo dziewanym wyst臋pie brytyjskiej kapeli punkowej i Nate byl zaskoczony w艂asnym entuzjazmem, gdy Tawny zaproponu
wa艂a, 偶eby poszli na koncert. Tego lata jeszcze ani razu nie by艂 w Resort. W艂a艣ciwie nie mia艂 tu wiele do roboty, oczywi艣cie opr贸cz czyszczenia rynien, koszenia trawy, przybijania 艂upk贸w i palenia skr臋t贸w z Tawny. Fajnie jest wyj艣膰 z domu i trafi膰 mi臋dzy ludzi z seksown膮 blondynk膮 u boku.
- Archibald!
Tawny dyskretnie tr膮ci艂a go w bok. -Tw贸j znajomy? Anthony Avuldsen przebija艂 si臋 przez t艂um. Szklank臋
z whisky trzyma艂 wysoko w g贸rze, 偶eby nie uroni膰 ani kropli.
Kr贸tko przyci膮艂 jasne w艂osy, a przy opaleni藕nie jego u艣miech
禄
by艂 jeszcze bardziej promienny. Bramkarz - pot臋偶ny typ bez karku - skin膮艂 g艂ow膮 i wpu艣ci艂 go na podwy偶szenie, kt贸re w tym klubie udawa艂o VIP-room.
Archibald, ty draniu. - Anthony stukn膮艂 si臋 z nim szklank膮 na powitanie. - Gdzie ty si臋 ukrywasz?
Cze艣膰 - odpar艂 Nate.
Trener daje ci w ko艣膰? - Anthony usiad艂 ko艂o niego na kanapie i w ostatniej chwili schyli艂 g艂ow臋, 偶eby nie waln膮膰 w mosi臋偶n膮 por臋cz.
Mniej wi臋cej.
-Bracie. - Anthony przekrzykiwa艂 og艂uszaj膮c膮 muzyk臋. - Podobno Blair wr贸ci艂a. Dlaczego?
Nate zmarszczy艂 brwi, obj膮艂 Tawny i przyci膮gn膮艂 do siebie.
-Nie wiem. -Wzruszy艂 ramionami.
Jestem Tawny. - Pochyli艂a si臋 nad nim i u艣miechn臋艂a do Anthony1 ego.
Fajnie. - Skin膮艂 g艂ow膮. - Anthony.
Znacie si臋 ze szko艂y?
Tak. A wy sk膮d?
Nate pomacha艂 na kelnerk臋. Musi si臋 napi膰, i to zaraz.
164
165
- Kt贸rego艣 dnia Nate zwyczajnie pad艂 mi do st贸p. - Tawny
dopi艂a drinka do ko艅ca. - Po prostu mam szcz臋艣cie.
Anthony przygl膮da艂 si臋 jej przez chwil臋, a potem zawo艂a艂 do Nate'a:
-To ty masz szcz臋艣cie, draniu!
Podesz艂a kelnerka, bardzo podobna do Jessiki Simpson jako Daisy w Ksi臋ciu ryzyka.
Jeszcze raz to samo? - zapyta艂a.
Tak - mrukn膮艂 Nate. Musi si臋 napi膰, je艣li Anthony ma zamiar wypytywa膰 go dalej.
Nie widzia艂em ci臋 w mie艣cie - ci膮gn膮艂 tymczasem kumpel. - Gdzie si臋 uczysz?
Nie jestem z miasta - wyja艣ni艂a Tawny. - Mieszkam wHampton Bays.
Super - stwierdzi艂 Anthony. - Chyba jeszcze nigdy nie rozmawia艂em z miejscow膮.
Nate mocno d藕gn膮艂 go w 偶ebro.
_ Co? - zdziwi艂 si臋 Anthony. - Super, stary. Nie ma sprawy.
- Co? - Tawny podnios艂a r臋k臋 do ucha. - Strasznie lu
g艂o艣no!
-Bracie - ci膮gn膮艂 Anthony, do kt贸rego nic nie dotar艂o - Isabel jutro urz膮dza imprez臋. Podobno b臋dzie Serena. Widzia艂e艣 j膮 ostatnio?
Ostatnio, kiedy widzia艂 Seren臋, ca艂owa艂 si臋 z Jenny na im prezie Blair. By艂 to poca艂unek po偶egnalny, w imi臋 dawnych dobrych czas贸w, ale Serena i Blair na pewno po艂膮czy艂y si艂y. obie w艣ciek艂e na niego.
Co艣 nowego?
Nate pokr臋ci艂 g艂ow膮. Straci艂 kontakt ze starymi znajomy mi.
-Chwileczk臋, Serena? - Podekscytowana Tawny oparli si臋 o stolik. Ze swego miejsca mia艂 doskona艂y widok na |f|
166
dekolt i ni偶ej, a偶, do przek艂utego p臋pka. -Ta Serena z obcym nazwiskiem?
Pochyli艂a si臋 jeszcze bardziej i Nate ponownie zerkn膮艂 jej za bluzk臋.
Robi to celowo? - zastanawia艂 si臋.
Nate 艂ypn膮艂 na Anthony'ego, 偶eby si臋 przekona膰, czy i on podziwia piersi Tawny, ale kumpel by艂 pogr膮偶ony w rozmowie z ciemnow艂os膮 pi臋kno艣ci膮, kt贸ra - co Nate przypomina艂 sobie jak przez mg艂臋 - chodzi艂a do Grafion i by艂a od nich o rok m艂odsza.
-Tak - mrukn膮艂, rozbawiony zdziwieniem Tawny. Czy nazwisko Sereny brzmi cudzoziemsko? Nigdy nie zwr贸ci艂 na to uwagi. Ale co tam Serena. Wyra藕nie zaimponowa艂 Tawny. Rzadko mu si臋 to zdarza艂o; dziewczyny owszem, uwa偶a艂y, 偶e jest s艂odki, kochany, lubiany i co tam jeszcze, ale w oczach Tawny dostrzeg艂 co艣, czego nigdy nie widzia艂 we wzroku Sereny czy Blair - podziw.
Kiedy艣 z ni膮 chodzi艂em - pochwali艂 si臋. By艂a to tylko cz臋艣膰 prawdy.
Panie Archibald! - Tawny jeszcze bardziej pochyli艂a si臋 nad stolikiem, a偶 jej piersi z艂膮czy艂y si臋 kusz膮co. - Jest pan bardzo tajemniczy!
-Ty te偶 znasz Seren臋? - Anthony ponownie w艂膮czy艂 si臋 do rozmowy i usi艂owa艂 zerkn膮膰 w dekolt Tawny. - Za kilka dni, kiedy sko艅cz膮 kr臋ci膰, b臋dzie impreza. Powinna艣 wpa艣膰! - rykn膮艂 na ca艂e gard艂o.
-艢niadanie u Fredal - Wydawa艂o si臋, 偶e oczy wyjd膮 Tawny z orbit. - Przecie偶 ja jestem najwi臋ksz膮 fank膮 Thadde-usa Smitha! Naprawd臋!
Wr贸ci艂a kelnerka z drinkiuni. Nate chciwie z艂apa艂 szklank臋.
- No, nie wiem. - Potrz膮sn膮艂 g艂ow膮. Nagle wyda艂o mu si臋,
Ac p艂ywa w g艂臋bokim, ciemnym basenie. Nie my艣la艂 logicznie.
167
Nic dziwnego po skr臋cie i trzech piwach, ale i tak zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e nierozs膮dnie by艂oby zjawi膰 si臋 na imprezie Sereny z Tawny u boku. Blair na pewno tam b臋dzie i nie chcia艂, 偶eby uzna艂a, 偶e ju偶 sobie kogo艣 znalaz艂.
Ale czy tak w艂a艣nie nie by艂o? Czy oboje tego nie zrobili?
B艂agam - piszcza艂a Tawny. - Zrobi臋 wszystko, 偶eby pozna膰 Thaddeusa Smitha! Wszystko!
Bracie, 艂adnym dziewczynom si臋 nie odmawia - za偶artowa艂 Anthony.
Nate Archibald nigdy nie odmawia艂. Koniec, kropka.
6 przejmuje kontrol臋
Trzask zamykanych drzwi ni贸s艂 si臋 echem po pustym mieszkaniu. Nie艂atwo jest gniewnie trzasn膮膰 drzwiami po wspinaczce na pi膮te pi臋tro, i to na dodatek w gumowych japonkach, ale Serena stara艂a si臋 jak mog艂a. Tupa艂a g艂o艣no i energicznie cisn臋艂a na ziemi臋 bia艂膮 sk贸rzan膮 torb臋 Jil San-der. Nie przejmowa艂a si臋 iPodem ani okularami s艂onecznymi Do艂ce&Gabbana.
-Wr贸ci艂a艣, siostro? - zawo艂a艂a Blair z jedynej sypialni, ich wsp贸lnej. Przecie偶 naprawd臋 s膮 jak siostry.
W ka偶dym razie k艂贸c膮 si臋 jak rodzina.
-Tak! - odpar艂a Serena. Wzi臋艂a butelk臋 piwa corona z lod贸wki i przysiad艂a na parapecie w oknie wychodz膮cym na kamienic臋 naprzeciwko. Macha艂a nogami nad schodami przeciwpo偶arowymi.
-Co w pracy? - Blair wesz艂a do kuchni owini臋ta wielkim bia艂ym r臋cznikiem Frette, kt贸ry podw臋dzi艂a z bieli藕niar-ki matki. Wyj臋艂a papierosa Merit z torby Sereny na pod艂odze i przypali艂a go od palnika gazowego.
- Jak to w pracy. - Serena sm臋tnie wpatrywa艂a si臋 w smutne podw贸rko. Westchn臋艂a. - Szczerze, Blair? Do kitu.
169
-Jak to? - Dzisiaj Blair wozi艂a pr贸bki tkanin od krawca z Trzydziestej Dziewi膮tej do domu Baileya Wintera, gdzie ten cz臋stowa艂 herbat膮 ksi臋偶niczk臋 z Arabii Saudyjskiej i bawi艂 si臋 艣wietnie podczas przymiarek.
Blair otworzy艂a okno i wyjrza艂a na dw贸r. Wypu艣ci艂a z ust k艂膮b dymu i spojrza艂a na Scren臋. Wiatr rozwiewa艂 jej jasne w艂osy. Siedzia艂a przygaszona i sm臋tnie macha艂a bosymi stopami.
Sama nie wiem. - Przyjaci贸艂ka napi艂a si臋 piwa. Dzisiaj byt jeden najgorszych dni na planie. Niechc膮cy us艂ysza艂a, jak ludzie z ekipy wys'miewali si臋 z jej pomy艂ek, a Ken kl膮艂 na ca艂e gard艂o w 艣rodku jej sceny. - By艂o ci臋偶ko.
Opowiadaj - poprosi艂a Blair.
Serena si臋 zawaha艂a. Co prawda nigdy o tym nie rozma wia艂y, ale zna艂a Blair do艣膰 dobrze, by wiedzie膰, 偶e przyjaci贸艂ka nie jest zachwycona, 偶e to Serena gra w 艢niadaniu u Freda Blair marzy艂a o tym od dziecka. Jak zareaguje, gdy Serena zacznie narzeka膰?
- Nie bardzo sobie radz臋 z aktorstwem - wyzna艂a cicho.
Delikatnie m贸wi膮c,
- My艣la艂am, 偶e sobie poradz臋. No, bo wiesz, ju偶 wcze艣niej
to robi艂am. Ale wtedy by艂o inaczej, bez t艂um贸w na planie, be/
miliona ekspert贸w doko艂a, i bez kamery, kt贸ra gapi si臋 na cie
bie jak... jak... jak Darth Vader.
-1 co? - Blair wychyli艂a si臋 przez okno i wypu艣ci艂a dym z ust w gor膮ce nocne powietrze. Uwielbia艂a pomaga膰 innym w rozwi膮zywaniu problem贸w.
Czy raczej, chcia艂a si臋 upewni膰, 偶e inni maj膮 problemy.
- Nie umiem - przyzna艂a Serena. Wbi艂a wzrok w klapki
- Nie wychodzi mi.
-Sereno - mrukn臋艂a Blair sennie. - Czy wiesz, jak wy gl膮dasz?
170
Co? - Serena podnios艂a g艂ow臋. Blair wychyla艂a si臋 przez okno w bia艂ym r臋czniku. Mia艂a papierosa w d艂oni, ale go nie pali艂a, wi臋c na czubku stercza艂 s艂upek popio艂u. Wygl膮da艂a jak szalona wieszczka z Madison Avenue w alkoholowym transie.
Wygl膮dasz dok艂adnie, ale to naprawd臋 dok艂adnie jak Holly Gohghtly - wyja艣ni艂a Blair. - Schody przeciwpo偶arowe, kosmyki w艂os贸w, o艣wietlenie - wszystko jest jak trzeba. To wr臋cz niesamowite,
Dzi臋ki - mrukn臋艂a Serena. By艂 to jeden z najpi臋kniejszych komplement贸w, kt贸re us艂ysza艂a od Blair podczas wielu lat ich przyja藕ni.
-M贸wi臋 powa偶nie - ci膮gn臋艂a Blair. - Znam si臋 na tym. Pracuj臋 w tej bran偶y, prawda? Znam si臋 na modzie, urodzie, stylu i ty to wszystko masz. Nic mnie nie obchodzi, co m贸wi Ken Mogul. Ty jeste艣 Holly Golightly - zapewni艂a stanowczo. -1 zaraz ci to udowodni臋.
Jak to? - zdziwi艂a si臋 Serena.
Kto wie wszystko o Holly Golightly? - zapyta艂a Blair. Serena si臋 roze艣mia艂a.
Oczywi艣cie, 偶e ty.
- Wi臋c masz szcz臋艣cie, 偶e tu jestem, co? - mrukn臋艂a Blair.
koro sama nie wcieli si臋 w Holly Golightly, pomo偶e Serenie
'臋 ni膮 sta膰. To jej wystarczy. - Chod藕. - Zgasi艂a papierosa
z艂apa艂a przyjaci贸艂k臋 za r臋k臋. - Mamy du偶o pracy.
By艂o jasne, dok膮d p贸jd膮 najpierw. Pod wystaw臋
any'ego.
Blair w艂o偶y艂a haftowan膮 meksyka艅sk膮 szmizjerk臋, kupion膮 rok temu w Scoop, i d偶insy. Upar艂a si臋, 偶e Serena te偶 ma w艂o偶y膰 byle co. Ledwie taks贸wka zatrzyma艂a si臋 przed
171
s艂ynnym sklepem, niemal si艂膮 wypchn臋艂a przyjaci贸艂k臋 na
chodnik.
-A teraz poka偶 mi, jak chodzisz - warkn臋艂a. Ustawi艂a si臋 przy wystawie i patrzy艂a. Maj膮c za plecami ruchliw膮 ulic臋 i niebosi臋偶ne wie偶owce, Serena wydawa艂a si臋 bardzo malutka, bardzo krucha. To do niej niepodobne. A tym bardziej niepodobne do Hol艂y.
Serena ruszy艂a w stron臋 sklepu. Drobi艂a 艣miesznie, jak dziewczynka sypi膮ca kwiatki na 艣lubie.
-Stop! - sykn臋艂a Blair. Wybieg艂a na chodnik. - Co to
by艂o?
- Jak to? - Ledwie s艂ysza艂a Seren臋 przez ryk samochod贸w
i krzyki wszechobecnych turyst贸w.
Nie starasz si臋 - zarzuci艂a jej Blair. M贸wi艂a surowo, ale ciep艂o, jak poczciwy trener w filmie, kt贸ry niedawno ogl膮da艂a na HBO. - Poka偶 mi! Wiem, 偶e umiesz zrobi膰 to lepiej!
G艂upio si臋 czuj臋 - wyzna艂a Serena. - Wszyscy si臋 03 mnie gapi膮, strasznie si臋 wstydz臋.
Dziewczyna, kt贸ra ta艅czy艂a na stole w Bungalow 8? Wsty
dzi si臋?
- Nie mo偶esz - 偶achn臋艂a si臋 Blair. - Masz by膰 pewna sie
bie. Dumna. Masz ca艂y 艣wiat u st贸p, to ty rozdajesz karty. Ty
tu rz膮dzisz.
I to si臋 nazywa aktorstwo?
- A przecie偶 mam tylko i艣膰? - zdziwi艂a si臋 Serena. To nit
to samo co przechadzka po wybiegu, co ju偶 robi艂a. - G艂upia
mi.
-Wyobra藕 sobie, 偶e to zako艅czenie szko艂y - porad/ilu Blair. Przypomnia艂a sobie, jak Serena nerwowo, w ostatnia] chwili wpad艂a do ko艣cio艂a w identycznym kostiumie Oscam de la Renty. Takim, jaki ona mia艂a na sobie.
- Spr贸buj臋. - Serena westchn臋艂a.
Blair wr贸ci艂a na posterunek przed sklepem. Czekaj膮 mn贸stwo pracy, ale co to za frajda rozkazywa膰 Serenie. Wszystko w imi臋 przyja藕ni.
172
kolejna szalona niedziela w parku zV...iD
Nils ci膮gn膮艂 j膮 za praw膮 r臋k臋, Edgar za lew膮. A mo偶e odwrotnie? Vanessa Abrams przypomnia艂a sobie, dlaczego to nienajlepszy pomys艂, by dw贸ch ch艂opak贸w walczy艂o o t臋 sarn:) dziewczyn臋.
Jakby jeszcze tego nie wiedzia艂a.
- No, chod藕 -j臋cza艂 jeden z ch艂opc贸w. Czy to wa偶ne, kt贸ry
jest kt贸ry? Ma艂e 艂apki lepi艂y si臋 z brudu, dzieci臋ce g艂osy pisz
cza艂y przera藕liwie, a do tego ich si艂a... Trzymali j膮 w 偶elaznym
u艣cisku, a poniewa偶 nie chcieli zwolni膰. Vanessa na wp贸艂 sz艂a.
na wp贸艂 by艂a ci膮gni臋ta cienistymi alejkami Central Parku. Przy
pomnia艂o jej si臋, jak razem z Aaronem wprowadzali jego bokse
ra, Mookie, ale bli藕niaki jeszcze bardziej rwa艂y si臋 na spacer ni/
pies. Gdyby mieli ogony, machaliby nimi bez przerwy.
- O Bo偶e, b艂agam, zwolnijcie - sapn臋艂a Vanessa.
Osiemna艣cie dolar贸w za godzin臋, osiemna艣cie dolar贸w ii
godzin臋. Dzi艣' zarobi艂a ju偶 trzydzie艣ci sze艣膰. To nie maj膮tek, ale przyda si臋 przy nast臋pnym projekcie.
A mo偶e nast臋pnym mieszkaniu?
Potkn臋艂a si臋, gdy ch艂opcy niespodziewanie zatrzymali si臋 przy w贸zku ocienionym parasolem.
MA
- Mo偶emy zje艣膰 loda?
Nie s膮dzi艂a, by matka kiedykolwiek zabra艂a ich do parku, a co dopiero kupi艂a tody. Od dziwacznej rozmowy tamtego pierwszego dnianie widzia艂a jej ani razu, ale pani Morgan nie wygl膮da艂a na kobiet臋, kt贸rej podobaj膮 si臋 lepkie odciski dziecinnych 艂apek na sp贸dnicy Chanel. W dzieci艅stwie ona i Ruby nie zna艂y smaku s艂odyczy. Rodzice karmili je sorbetami owocowymi i ciasteczkami bez cukru, ale Vanessy nie obchodzi艂o, co jadaj膮 te dwa potwory.
- Oczywi艣cie, lody, prosz臋 bardzo - zgodzi艂a si臋. Wyzwo
li艂a si臋 z u艣cisku ch艂opc贸w i wyj臋艂a z kieszeni zmi臋t膮 dwu
dziestk臋.
-Trzy lody - powiedzia艂a do sprzedawcy. Mia艂 sumiaste w膮sy i kolorow膮 koszulk臋 Awks Domini 1972.
Ch艂opcy podskakiwali nerwowo. Chciwie rozdarli opakowania i z wrzaskiem odbiegli w stron臋 placu zabaw, 艣miej膮c si臋 z pe艂nymi buziami.
-Poczekajcie! - zawo艂a艂a za nimi z obowi膮zku. Nie obchodzi艂o jej ju偶, 偶e przepadn膮 bez 艣ladu, a ona straci prac臋 i p贸jdzie do wi臋zienia. Czy naprawd臋 zaledwie trzy dni temu zacz臋艂a prac臋 na planie wysokobud偶etowej hollywoodzkiej produkcji? A mo偶e to tylko koszmarny sen?
Opad艂a na 艂awk臋 pod roz艂o偶ystym d臋bem i patrzy艂a, jak bli藕niaki poch艂aniaj膮 zdobycz i rzucaj膮 papierki na ziemi臋. Nie艂adnie. Ganiali si臋 z zawrotn膮 szybko艣ci膮, 艣migali pod zje偶d偶alni膮 i mi臋dzy hu艣tawkami, w ostatniej chwili unikali zderzenia z maluchami, stawiaj膮cymi pierwsze kroki, i ich gro藕nymi opiekunkami.
-Nie oddalajcie si臋! - zawo艂a艂a zrezygnowana. Doko艅czy艂a loda i rozpar艂a si臋 na zadziwiaj膮co wygodnej 艂awce z betonu i drewna. Z oddali dobiega艂 warkot samochod贸w, jad膮cych przez park Siedemdziesi膮t膮 Dziewi膮t膮. Mi艂y, usypiaj膮cy
175
odg艂os. Mimo s艂o艅ca w cieniu panowa艂 przyjemny ch艂贸d i przez chwil臋 wydawa艂o si臋 jej, 偶e nie jest mani膮, tylko sama rozkoszuje si臋 niedzielnym popo艂udniem w parku. Przymkn臋艂a powieki i odp艂yn臋艂a.
A potem us艂ysza艂a znajomy pisk i gwa艂townie otworzy艂a
oczy.
Kto by przypuszcza艂, 偶e ma instynkt macierzy艅ski?
Troch臋 dalej panowa艂o zamieszanie. Dostrzeg艂a znajome jasnow艂ose g艂贸wki.
Zerwa艂a si臋 na r贸wne nogi i pobieg艂a w tamt膮 stron臋, Je-den z bli藕niak贸w siedzia艂 na chodniku, p艂aka艂 i trzyma艂 si臋 za zakrwawione kolano. Drugi sta艂 z boku i gro藕nie wskazywa艂 paluszkiem wrotkarza, le偶膮cego na ziemi.
- Co tu si臋 dzieje? - zapyta艂a w艂adczo. A przynajmniej
mia艂a tak膮 nadziej臋.
- Ten du偶y wpad艂 na Edgara! - szlocha艂 Nils.
Piegowata nimfetka w r贸偶owych obcis艂ych szortach i nie
bieskim sportowym staniku podjecha艂a szybko na wrotkach.
Co tu si臋 dzieje? - warkn臋艂a. - To, 偶e nie panujesz nad dzieciakami, a my chcemy troch臋 po膰wiczy膰!
To nie s膮 moje dzieci - zauwa偶y艂a Vanessa i pog艂askatii zap艂akanego Edgara po g艂owie. - A ty daruj sobie ten ton.
Vanesso, chod藕my do domu - zaj臋cza艂 Nils i z艂apa艂 j膮
za r臋k臋.
-To niez艂y pomys艂 - stwierdzi艂a Lycra. Ukl臋k艂a i zaj臋艂a si臋 le偶膮cym towarzyszem. Wygl膮da艂a, jakby zjecha艂a 偶ywcem z reklamy piwa coors lite.
- S艂uchaj, nast臋pnym razem patrz, gdzie jedziesz. - Vane
ssa nie pozwoli, 偶eby byle nimfctka ni膮 dyrygowa艂a.
- Vanessa? - Wrotkarz na ziemi usi艂owa艂 si臋 podnie艣膰.
Vanessa zamruga艂a z niedowierzaniem. Czy偶by si臋 prze
s艂ysza艂a?
Bo oto na asfaltowej alejce w Central Parku, w cieniu d臋b贸w, z wrotkami na nogach, w idiotycznych szortach i obcis艂ej bia艂ej koszulce, w ochraniaczach na 艂okciach i kolanach, le偶a艂 Dan. Spocony i czerwony na twarzy. Jej Dan.
-Dan?-Wjcj g艂osie by艂o tyle przera偶enia i zdumienia, 偶e Edgar przesta艂 szlocha膰 i wsta艂.
- Cze艣膰. - U艣miechn膮艂 si臋 speszony. Blond cheerleaderka
w obcis艂ych ciuchach pomog艂a mu wsta膰. Zachwia艂 si臋 nie
pewnie na wrotkach. - Cze艣膰, Vanesso. Co s艂ycha膰?
-Co s艂ycha膰? Nie upilnowa艂a tych ma艂ych potwor贸w -zacz臋艂a blondynka i podci膮gn臋艂a r贸偶owe szorty tak mocno, 偶e szczeg贸艂y jej anatomii by艂y doskonale widoczne. - Staram si臋 potraktowa膰 to Zen, ale...
Kim jeste艣? - przerwa艂a jej Vanessa.
A ty? - odci臋艂a si臋 suka.
- Ja? Jego dziewczyn膮 - odpar艂a Vanessa.
Lycra skrzywi艂a si臋 lekko.
Chwileczk臋, co ty robisz? - Vanessa przygl膮da艂a si臋 Da-nowi. Wygl膮da艂 tak idiotycznie, 偶e z trudem znosi艂a jego widok. Wr贸ci艂a wzrokiem do dziewczyny. - Pewnie przez ciebie ci膮gle nie ma go w domu.
Mieszkacie razem?
Vanessie przypomnia艂 si臋 jego wiersz: Tylko mi艂o艣膰. Tylko nami臋tno艣膰. Tak, tak, Budda to nie Jezus. Ja te偶 nie. Jestem zwyk艂ym facetem.
Co to za dzieciaki? - zainteresowa艂 si臋 Dan.
Jeste艣my jej przyjaci贸艂mi - warkn膮艂 jeden bli藕niak贸w, Vanessa nie mia艂a poj臋cia kt贸ry, i pokaza艂 Danowi j臋zyk.
Przyjaci贸艂mi? - powt贸rzy艂 Dan.
-Tak - warkn臋艂a. - Podobnie jak ona jest twoj膮 przyjaci贸艂k膮, co?
176
Tylko w moich Mach
177
W Pi膮tej Alei rozdzwoni! si臋 dzwon ko艣cielny. By艂 to d藕wi臋k tak czysty i tak nieodpowiedni, 偶e Vanessie chcia艂o si臋 krzycze膰.
- Vanessa? - Drugi bli藕niak z艂apa艂 j膮 za r臋k臋, - Niedobrze
mi.
Nie teraz - warkn臋艂a.
Nic z tego nie rozumiem - wyst臋ka艂 Dan. - Dlaczego nic jeste艣 na planie?
Ken Mogul mnie wyla艂, ale ciebie i tak to nie obchodzi.
-Przesta艅my, zanim powiemy co艣, czego p贸藕niej b臋dziemy 偶a艂owa膰 - wtr膮ci艂a si臋 Lycra. Go艂臋bie ob偶era艂y si臋 resztkami lod贸w bli藕niak贸w. Dlaczego nie dziobn膮 blondyny w tylek?
- Vanessa? - zaj臋cza艂 ten sam bli藕niak. - Naprawd臋 mi.
- Nie doko艅czy艂, zwymiotowa艂 lodami na jadowicie zielone
sportowe buty Dana.
Wi臋c tak wygl膮da z艂a karma.
N troci zapa艂
Pod Natem ugina艂y si臋 kolana, tak samo jak wtedy, gdy trener go pr/y艂apa艂 na obijaniu si臋 na treningu i za kar臋 kaza艂 biega膰 doko艂a boiska. Mia艂 za sob膮 ci臋偶ki dzie艅. D藕wiga艂 nowe s艂upki na ogrodzenie przez ca艂y podjazd. Szed艂 do domu pochylony i znu偶ony,
Pod Natem Archibaldem uginaj膮 si臋 kolana. I to nie z powodu dziewczyny.
W drodze do sypialni zajrza艂 do jasnej, bia艂o-stalowej kuchni, do lod贸wki. Regina, ich gospodyni, kucharka i pokoj贸wka w jednym, pilnowa艂a, 偶eby mia艂 co jes'膰. ale Nate nawet nie spoj-rzai na domowy pasztet czy sa艂atk臋 z pomidor贸w. Interesowa艂a go jedynie oran偶ada lorina. Od dziecka bardzo j膮 Lubi艂, ale nie wiadomo dlaczego kupowali j膮 tylko w East Hamptons. Lekko ciapki smak kojarzy艂 mu si臋 z beztroskimi wakacjami w dzieci艅stwie. gdy wydawaj fantastyczne imprezy z p艂ywaniem nago W basenie i osusza艂 winn膮 piwniczk臋 rodzic贸w.
To by艂y czasy, pomy艣la艂, id膮c do siebie. Wtedy nie mia艂 innych zmartwie艅 opr贸cz tego, czy b臋dzie pogoda na pla偶臋, czy |u偶 si臋 wystarczaj膮co upali艂 i czy uda mu si臋 poderwa膰 Blair.
Teraz 偶ycie jest o wiele trudniejsze. S膮 wakacje, a on 鈻爀dzi po uszy w problemach. Co b臋dzie, jak kolesie Tawny
179
spotkaj膮 go samego na ulicy? Co powie Blair, kiedy si臋 spotkaj膮 w Yale? Czy Chuck Bass m贸wi艂 prawd臋?
Z butelk膮 w r臋ku opad艂 na mi臋kkie, nicposlane 艂贸偶ko. J臋kn膮艂. Zamkn膮艂 oczy i stara艂 si臋 odpr臋偶y膰, ale ca艂y czas mia艂 przed oczyma czyj膮艣' twarz.
Ciekawe, czyj膮?
Nagle po偶a艂owa艂, 偶e odda艂 ciemnozielony kaszmirowy sweter w serek, kt贸ry Blair podarowa艂a mu dwa lata temu, gdy pojechali z jej ojcem na narty do Sun Val1ey. Gdyby go mia艂, m贸g艂by go w艂o偶y膰, zamkn膮膰 oczy i wspomina膰 lepsze, prostsze czasy, gdy jeszcze chodzi艂 z Blair, a 艣wiat by艂 taki, jaki powinien. Bo -je艣li nie liczy膰 tych okazji, gdy si臋 na niego wkurza艂a, bo powiedzia艂 co艣 nie tak albo za bardzo si臋 upali艂, 偶eby pami臋ta膰 o randkach - Blair sprawia艂a, 偶e czu艂 si臋 spe艂niony. Przy niej wszystko by艂o tak, jak trzeba. A teraz Blair wychodzi za jakiego艣 Anglika. Czy to prawda? Nagle poczu艂. 偶e musi si臋 upewni膰.
Wsta艂, napi艂 si臋 oran偶ady i si臋gn膮艂 po czarny telefon Banj: &01ufsen przy 艂贸偶ku. Zawaha艂 si臋, ale po chwili wybra艂 znajomy numer.
-Tu Blair - odezwa艂a si臋 po kilku sygna艂ach. M贸wi艂a szybko, rzeczowo, jakby nie wiedzia艂a, kto dzwoni.
-Cze艣膰. - Przewr贸ci艂 si臋 na brzuch i gor膮czkowo bawi! prze艣cierad艂em.
Nate? - Ziewn臋艂a, jakby ju偶 j膮 znudzi艂. - O rany, bardzo przepraszam. Jestem koszmarnie zm臋czona.
Tak, Lo ja - zacz膮艂. W tej chwili rozmowa z ni膮 nie wydawa艂a mu si臋 ju偶 dobrym pomys艂em.
Pracuj臋 - wyja艣ni艂a. - Mam za sob膮 bardzo nerwowy tydzie艅.
-Super. - Pracuje? Jezu. naprawd臋 wszystko si臋 zmic ni艂o,
- No. Bailey Winter nie daje mi odetchn膮膰.
Naie nic mia艂 poj臋cia, o czym m贸wi, ale uzna艂, 偶e powinien okaza膰 wsp贸艂czucie.
Fatalnie.
Tak to jest w 艣wiecie mody. A w艂a艣ciwie gdzie si臋 po-dziewasz?
W East Hamptons, w domu rodzic贸w. Pracuj臋 u trenera, pomagam mu odnowi膰 dom.
Chcia艂abym si臋 wyrwa膰 - rozmarzy艂a si臋 Blair. - Chocia偶 na moment... ale sam wiesz, jak to jest...
Jasne - mrukn膮艂. - Tak to jest, jak si臋 pracuje.
M贸wi艂am ju偶, 偶e zajmuj臋 si臋 kostiumami w tym nowym filmie, 艢niadanie u Freda1?
艢wietnie - stwierdzi艂. Dlaczego nic nie m贸wi o zar臋czynach? - Wi臋c jak, ju偶 wr贸ci艂a艣 z Londynu?
Och, tak - westchn臋艂a g艂o艣no. - Musia艂am. Uzna艂am, 偶e to najlepsze rozwi膮zanie, zdoby膰 troch臋 do艣wiadczenia, zanim p贸jdziemy na studia.
艢wietny plan. - Nag艂e po偶a艂owa艂, 偶e nie zapali艂, zanim chwyci艂 za telefon. - Zw艂aszcza teraz, kiedy, no wiesz, masz plany na przysz艂o艣膰.
A kto ich nie ma? - zdziwi艂a si臋. - Chyba czasem my艣lisz o przysz艂o艣ci, co, Nate?
-No, tak - przyzna艂, cho膰 rzadko kiedy my艣la艂 o czym艣 bardziej odleg艂ym ni偶 kolacja. - W ka偶dym razie chcia艂em ci tylko, no wiesz, pogratulowa膰.
Nie przesadzaj. To tylko tymczasowa praca, cho膰 u jednego najlepszych projektant贸w w Ameryce.
Chodzi mi o zar臋czyny. Ju偶 s艂ysza艂em.
Zar臋czyny? - powt贸rzy艂a. - O co ci chodzi?
Chuck mi powiedzia艂. - Wsun膮艂 sobie poduszk臋 pod g艂ow臋.
180
181
-Chuck ci powiedzia艂, 偶e si臋 zar臋czy艂am? - warkn臋艂a. - Jak zwykle wszystko popieprzy艂.
Jak to? - Nate usiad艂.
No, bo wr贸ci艂am - wyja艣ni艂a. - Nie mog艂abym za niego wyj艣膰. Musz臋 my艣le膰 o przysz艂o艣ci.
Bo oczywi艣cie si臋 jej o艣wiadczy艂, co?
- Wi臋c nie wychodzisz za ma偶? Powiem Chuckowi.
Powodzenia.
- To idiota - stwierdzi艂a Blair. - Kogo obchodzi, co sobie
my艣li? Dlaczego go w og贸le pos艂ucha艂e艣?
Nate wzruszy艂 ramionami, cho膰 oczywi艣cie Blair nie mog艂a go widzie膰.
Sam nie wiem. Nie odzywa艂a艣 si臋 do mnie, ani nic. Ale ciesz臋 si臋, 偶e wr贸ci艂a艣. Wiem, 偶e zawsze chcia艂a艣 by膰 Katheri-ne Hepburn. Fajnie, 偶e przynajmniej jeste艣 na co dzie艅 na pla nie filmowym.
Audrey Hepburn - poprawi艂a. - Ja nie tylko jestem na planie filmowym, odgrywam tam kluczow膮 rol臋. W takim fil mie kostiumy s膮 bardzo wa偶ne.
Pami臋tasz, jak razem ogl膮dali艣my ten film, a ty co chwi la zatrzymywa艂a艣 i kaza艂a艣 mi powtarza膰 tekst? - Pogr膮偶y) si臋 we wspomnieniach. Pada艂 wtedy 艣nieg, odwo艂ano lekcje i przez ca艂e popo艂udnie le偶eli w jej 艂贸偶ku i ogl膮dali 艢niada nie u Tiffcmy'ego, ale Blair co chwila zatrzymywa艂a film i re cytowa艂a tekst z pami臋ci. On te偶 pr贸bowa艂, tylko po to, 偶eby sprawi膰 jej przyjemno艣膰. A teraz on jest w Hamptons, ona w Nowym Jorku, ich zwi膮zek to przesz艂o艣膰... Nie ma nawci jej pokoju. Teraz 艣pi w nim jej malutka siostrzyczka.
-Uzna艂am, 偶e praca w 艣wiecie mody, z dala od refleklo r贸w, to ciekawsza 艣cie偶ka karieiy - wyja艣ni艂a.
- No - mrukn膮艂. - Zw艂aszcza 偶e Serena i tak bardziej na
daje si臋 na gwiazd臋.
Szanuj Ksi膮偶ki
Blair umilk艂a na chwil臋.
-Nate, musz臋 ko艅czy膰. Musz臋 zawie藕膰 kostiumy na plan.
Dobrze. - By艂 rozczarowany. - To chyba wa偶ne.
Bardzo. Baw si臋 dobrze na pla偶y. - Blair si臋 roz艂膮czy艂a. Nate upu艣ci艂 s艂uchawk臋 na pod艂og臋, odwr贸ci艂 si臋 na plecy
i wbil wzrok w sufit. Baw si臋? Nagle Hampton wyda艂o si臋 艣miertelnie nudne. Lato wydawa艂o si臋 niesko艅czenie d艂ugie. Brakowa艂o mu miasta, przyjaci贸艂, Blair.
Bo 偶adna miejscowa 艣licznotka jej nie zast膮pi.
182
V znajduje surogat ojca
Vanessa g艂o艣no trzasn臋艂a drzwiami, wbieg艂a do przedpokoju Humphrey贸w i cisn臋艂a na pod艂og臋 wojskowy plecak. Stena starych gazet rozsypa艂a si臋 na skrzypi膮cy parkiet.
Cholera! - Ukl臋k艂a i pozbiera艂a gazety najstaranniej, jak umia艂a, ale w tym mieszkaniu zawsze panowa艂 taki ba艂agan, 偶e w艂a艣ciwie nie mia艂o to znaczenia.
Co jest? - zapyta艂 m臋ski g艂os. - Kto to?
Vanessa rozejrza艂a si臋 niespokojnie. Niezmordowane bli/ niaki j膮 wyko艅czy艂y, Dan i jego blond nimfetka wkurzyli j膮 i upokorzyli. Zabola艂o j膮, 偶e walni臋ty Ken Mogul wyrzuci! j膮 z pracy. Z tego wszystkiego zapomnia艂a, 偶e nie jest tu u siebie, i nie powinna trzaska膰 drzwiami ani kl膮膰 na g艂os. W ko艅cu jesl tu gos'ciem.
-O co chodzi? - Rufus Humphrey stan膮艂 w progu kiep sko o艣wietlonego przedpokoju. Do wypuk艂ej piersi tuli艂 plik kartek. D艂ugie do ramion, zmierzwione w艂osy spi膮艂 zieloni) gumk膮. W szpakowatej brodzie widnia艂y resztki orzeszk贸w. a okulary cudem trzyma艂y si臋 na czubku czerwonego nos.i Mia艂 na sobie sfatygowane be偶owe szorty - z kieszeni wystawa艂y niezliczone d艂ugopisy i o艂贸wki - i zdecydowanie /,i ciasn膮 jasnoniebiesk膮 koszulk臋, kt贸r膮 Yanessa zidcntyfikown
艂a jako stary szkolny podkoszulek Dana. Ca艂o艣ci dope艂nia艂 jaskrawy, r贸偶owy ceratowy fartuch w stokrotki.
- Przepraszam - speszy艂a si臋. - Nie chcia艂am ci przeszka
dza膰.
-Jaki dzisiaj dzie艅? - zapyta艂 Rufus. Przygl膮da艂 si臋 jej uwa偶nie, jakby j膮 widzia艂 po raz pierwszy. Rozwa偶a艂a, czy mu przypomnie膰, kim jest.
Niedziela,
Ach, tak, niedziela, tak. - Rufus skin膮艂 g艂ow膮, zdj膮艂 okulary do czy tama i wsun膮艂 do jednej z licznych kieszeni. - Wi臋c jak, wr贸ci艂a艣 ja wcze艣nie ezy za p贸藕no? Mam na ciebie na-krzycze膰 czy co?
Yanessa si臋 roze艣mia艂a. Ul偶y艂o jej, bo chyba wiedzia艂, z kim rozmawia.
Nie martw si臋, by艂am grzeczna.
No, to chod藕. - Skin膮艂 r臋k膮 w stron臋 zadymionej, za-ba艂aganionej kuchni. - Gotuj臋 kolacj臋 i chcia艂bym, 偶eby kto艣 spojrza艂 na moje dzie艂o 艣wie偶ym okiem.
Jakby i bez tego nie mia艂a za sob膮 ci臋偶kiego dnia.
Vanessa przycupn臋艂a na chwiej膮cym si臋 taborecie przy kuchennym stole. Popija艂a m臋tn膮 wod臋 z kranu i obserwowa艂a, juk Rufus Humphrey uwija si臋 przy kuchence. Niewa偶ne, co pichci艂. Pachnia艂o smakowicie, a偶 zaburcza艂o jej w brzuchu. Jad艂a dzisiaj tylko nieszcz臋snego loda w parku, bo p贸藕niej jako艣 odesz艂a jej ochota na lunch.
Spr贸buj -rozkaza艂 Rufus i poda艂 jej drewnian膮 艂y偶k臋. Podmucha艂a na dymi膮cy kuskus.
Pyszne.
- To tajine - poinformowa艂. - Wed艂ug przepisu Paula Bow-
Icsa. Zapomnia艂em, 偶e go mam. Gdzie Dan? Uwielbia jego da
nia, B臋dzie mu smakowa艂o, jestem pewien. Zast膮pi艂em szafran
Wermutem!
1B4
185
-Dan? Nie wiem - przyzna艂a. Niespokojnie bawi艂a si臋 skrajem Lnianej serwetki w niebieskie kwiatki. Nie pasowa艂a do zapuszczonej, zagraconej kuchni.
- K艂opoty w raju? - Rufus energicznie miesza艂 w ogrom
nym garnku.
Vanessa si臋 zawaha艂a. Naprawd臋 chcia艂a si臋 przed kim艣 wygada膰. Nie rozmawia艂a z Ruby, odk膮d obra偶ona wysz艂a z domu. Do rodzic贸w nie odzywa艂a si臋 od wiek贸w. Niewa偶ne, 偶e Rufus to ojciec Dana. Musia艂a z kim艣 pogada膰.
Raj - 偶achn臋艂a si臋. - Ju偶 po nim.
Jak to? - Rufus przegl膮da艂 ksi膮偶k臋 kucharsk膮 i m膮drze kiwa艂 g艂ow膮. - O cholera! Dwie 艂y偶eczki! No e贸偶, sze艣膰 nikomu nie zaszkodzi.
-No. bo my chyba zerwali艣my. - Vanessa mia艂a gul臋 w gardle.
-Co si臋 sta艂o? - M臋偶czyzna buszowa艂 w szufladach, szcz臋kaj膮c sztu膰cami.
- Nie wiem - sk艂ama艂a. Nagle si臋 zawstydzi艂a. Przecie/
nie musi mu opowiada膰 wszystkiego z najobrzydhwszymi
szczeg贸艂ami?
- Dzieciaki - pokr臋ci艂 g艂ow膮. - Pierwsza mi艂o艣膰.
Albo jej koniee.
Vanessa stara艂a si臋 wzi膮膰 si臋 w gar艣膰.
-Najgorsze, 偶e on nawet nie wie, co si臋 ze mn膮 dzieje. No, bo dzisiaj straci艂am prac臋. Ken Mogul mnie wyla艂. - Wes tchn臋艂a i zadygota艂a. Te s艂owa wypowiedziane na g艂os, nawcl przez ni膮 sam膮, pot臋gowa艂y groz臋 sytuacji.
- Wyla艂'? - powt贸rzy艂 Rufus i dola艂, jej zdaniem, zdecydow;i
nie za du偶o miodu do garnka. - Nie przejmuj si臋. Nie uwierzysz, ale
mnie te偶 kiedy艣 wywalili z pracy. By艂em bileterem w Brattle Theu-
ter, jeszcze na studiach. - Zachichota艂. - Wylali mnie. bo kl膮艂em im
g艂os podczas sztuki o Rosji sowieckiej, ale to d艂uga historia.
- Bardzo ci dzi臋kuj臋, 偶e pozwoli艂e艣 mi tu zamieszka膰.
Nied艂ugo sobie co艣 znajd臋 - mrukn臋艂a ponuro. - Zadzwoni臋
do Ruby, mo偶e pozwoli mi spa膰 na kanapie. Albo poprosz臋
Blair Waldorf o pomoc. Ja jej po mog艂am, kiedy nie mia艂a
gdzie si臋 podzia膰.
Blair, kt贸ra zmienia 艂贸偶ka co tydzie艅? Nie licz na to, moja droga.
-Wstrzymaj si臋, bracie! - zawo艂a艂 Rufus Humphrey w jednym ze swoich s艂ynnych bezsensownych wybuch贸w. - O ile pami臋tam, to moje mieszkanie, nie Dana. Jenny jest w Europie, a p贸藕niej wyje偶d偶a do tej elitarnej szko艂y z internatem. Dan jedzie do Evergreen. jakby dalej ju偶 nie m贸g艂, a ja zostan臋 sam jak palec i nic b臋d臋 mia艂 dla kogo gotowa膰. O nie, bracie.
Jeszcze nikt, nigdy, a ju偶 zaw艂aszcza niczyj ojciec, nie zwraca艂 si臋 do niej per „bracie". Nawet jej si臋 to podoba艂o,
Sama nie wiem - zaprotestowa艂a. W ko艅cu kto艣 jest dla niej mi艂y, a ona nie wie. jak to przyj膮膰. - By艂oby mi g艂upio, gdybym bez ko艅ca wykorzystywa艂a twoj膮 go艣cinno艣膰,
Skoro tak uwa偶asz... - Rufus energicznie opu艣ci艂 przykrywk臋. - Co艣 wymy艣limy. Jesieni膮 idziesz na studia na New York University, tak? Kiepskie perspektywy na kas臋 i ma艂o czasu, 偶eby dorobi膰. Mo偶esz wynaj膮膰 pok贸j Jenny za niewielk膮 op艂at膮. O ile pozwolisz, 偶ebym ci gotowa艂.
Vanessa podrapa艂a si臋 po g艂owie - w艂osy ju偶 zaczyna艂y jej odrasta膰 -1 spojrza艂a na czupryn臋 Rufusa.
- Ojej! Chili! - zawo艂a艂 i wrzuci艂 kilka 艂y偶ek sto艂owych
pt/.yprawy do garnka.
Tak, to dziwak, ale bardzo sympatyczny. I na pewno nie 鈻犈荒卍a wyg贸rowanej sumy. Do wyjazdu Dana b臋dzie znika膰 Ra ca艂e dnie. Zreszt膮 mieszkanie z Rufusem pod jednym dachem mo偶e si臋 okaza膰 ca艂kiem przyjemne. B臋dzie dziwacznym
186"
187
ojcem, kt贸rego nigdy nie mia艂a. To znaczy owszem, mia艂a, ale dwaj nie zaszkodz膮.
- Dzi臋kuj臋 bardzo. - Otar艂a 艂zy wierzchem d艂oni. - Bardzo
ch臋tnie.
- 艢wietnie. A teraz we藕 sobie talerz i przynie艣 kieliszki do
wina. Kolacja gotowa.
I nie zapomnij o manti, skoro ju偶 nakrywasz do sto艂u.
narodziny gwiazdy - druga pr贸ba
Serena siedzia艂a w przyczepie, dop贸ki si臋 dato. Po raz tysi臋czny czyta艂a scenariusz i stara艂a si臋 uspokoi膰 rozszala艂e nerwy. Popija艂a ju偶 drug膮 kaw臋 latte tego ranka i wspomina艂a weekendowe pr贸by z Blair.
-Zamknij oczy - poleci艂a Kristina, chuda jak szczapa niemiecka wiza偶ystka. Malowa艂a sobie oczy smoli艣cie czarnym eyelinerem i Serena troch臋 si臋 jej ba艂a.
Poczu艂a delikatne mu艣ni臋cia p臋dzla na powiekach.
- Dobrze, ju偶, otw贸rz - mrukn臋艂a Kristina.
Serena otworzy艂a oczy i westchn臋艂a. Dobrze chocia偶, 偶e w dzisiejszej, bardzo wa偶nej scenie, nie ma 偶adnego tekstu. To, co dzisiaj kr臋cili, bezpo艣rednio nawi膮zywa艂o do orygina艂u, do sceny, w kt贸rej Audrey Hepburn 艣piewa Moon river na schodach przeciwpo偶arowych. Ken Mogul postanowi艂 odtworzy膰 te scen臋 bardzo dok艂adnie, wi臋c przyczepa Sereny stal膮 przed podupad艂膮 kamienic膮 w East Yillage. w kt贸rej mieszka jej filmowa bohaterka. Serena dopita resztki kawy Starbiicks i przypomnia艂a sobie, co poprzedniego dnia powiedzia艂a Blair. Niemal s艂ysza艂a jej g艂os w g艂owie.
Przera偶aj膮ca my艣l. swoj膮 drog膮.
189
Nie musisz gra膰. I tak ni膮 jeste艣. Ta sukienka to twoja sukienka. Jej g艂os to tw贸j g艂os. Poka偶 to.
- Chyba na ciebie czekaj膮 - zauwa偶y艂a Kristina. Serena zerkn臋艂a ostatni raz na swoje odbicie i prze艂kn臋艂a 艣lin臋. By艂a gotowa, na tyle. na ile umia艂a, ale potrzeba cudu. 偶eby si臋 uda艂o.
Ten cud nazywa si臋 Blair Waldorf. Wysz艂a ze ls'ni膮cej przyczepy na chodnik. St. Marks Place sprawia艂 jeszcze bardziej ni偶 zazwyczaj klaustrofobicznc wra偶enie - wsz臋dzie widzia艂a cz艂onk贸w ekipy i o艣lepiaj膮ce reflektory. Ken Mogul jak zwykle rozsiad艂 si臋 w re偶yserskim krze艣le i rozkoszowa艂 si臋 papierosem - kr臋ci艂 w plenerze, nie w nieskazitelnie czystych wn臋trzach Barneys. Bawi艂 si臋 guzi kiem od koszuli.
Blair czeka艂a mi臋dzy przyczepami z nieod艂膮czn膮 Jasimnc u boku. Nastolatka trzyma艂a wielki zielony pokrowiec na ubrania z logo Baileya Wintera, 偶eby po sko艅czonej scenie ochroni膰 sukienk臋 Sereny przed kaprysami aury.
- Serena na planie! - zawo艂a艂 drugi asystent re偶ysera i eki pa o偶ywi艂a si臋 nagle.
Na widok g艂贸wnej aktorki Ken Mogul zerwa艂 si臋 z fotela tak energicznie, 偶e prawie przewr贸ci艂 zezowatego praktykanta Za jego plecami Serena widzia艂a Thaddeusa Smitha. Oparty o przyczep臋 - identyczn膮 jak jej, tylko jasnoniebiesk膮 - szep tal co艣 do kom贸rki.
-Holly, skarbie! - zawo艂a艂 Ken i poprawi艂 dziwac/m spodnie, jak od smokingu. - Wygl膮dasz cudownie. Kostium
le偶y jak ula艂.
Serena mia艂a na sobie granatow膮 aksamitn膮 kreacj臋 Baileyl Wintera i 艣liczne srebrne balerinki z kokardkami. Oczywi艣cie jej nogi by艂y d艂ugie i zgrabne, cho膰 nigdy nie 膰wiczy艂a.
膯wiczy膰? Jakie to prostackie.
- Dzi臋ki - odpar艂a dr偶膮cym g艂osem. Bardzo chcia艂a mie膰
to ju偶 za sob膮.
- Dobra! - szczekn膮艂 Ken. - 艢wiat艂a! Kr臋cimy, ludzie!
Serena stan臋艂a na swoim miejscu, tak samo, jak wczoraj,
podczas pr贸b z Blair.
- Reflektor! - zawo艂a艂 asystent re偶ysera.
O艣wietlenie si臋 zmieni艂o. Doko艂a wszystko pociemnia艂o, tylko Serena sta艂a w jasnym kr臋gu. Nawet nie mrugn臋艂a okiem. Podnios艂a wzrok. Widzia艂a jedynie 艣wiat艂o i my艣la艂a tylko o tym, 偶e stoi w balasku reflektor贸w. Ona, Serena. Ona, Holly. Nie wiedzia艂a ju偶. kim jest. Po prostu by艂a.
Poka偶 to, upomnia艂a si臋.
- Daj zna膰, kiedy b臋dziesz gotowa, Molly! - zawo艂a艂 Ken.
By艂a.
Odetchn臋艂a g艂臋boko i podesz艂a do skraju schod贸w. Nie waha艂a si臋, nie liczy艂a stopni, nie potkn臋艂a si臋, nie uciek艂a. Wesz艂a na ganek i odwr贸ci艂a si臋 w stron臋 kamer.
- Pi臋kna noc - westchn臋艂a. - Jak zawsze.
Usiad艂a na najwy偶szym stopniu. Widzia艂a, jak Ken Mogul obserwuje j膮 bacznie, zaci膮gaj膮c si臋 dymem. Czu艂a na sobie krytyczny wzrok Blair. Znieruchomia艂a i po chwili zacz臋艂a nuci膰 ze wzruszaj膮cym dr偶eniem w g艂osie:
Moon river, wider than u mile...
VII be crossing you in style, someday,
Drearn maker, you heartbreaker...
Za艣piewa艂a ca艂膮 piosenk臋 a capel艂a. Na planie panowa艂a cisza, doko艂a by艂o tak ciemno, 偶e na moment zapomnia艂a, kim i gdzie jest. Przez chwil臋 naprawd臋 by艂a Holly i 艣piewa艂a I g艂臋bi serca.
Sko艅czy艂a. Po jej policzku sp艂yn臋艂a pojedyncza 艂za. Wpatrywa艂a si臋 w 艣wiat艂o, u艣miechni臋ta i zadumana. Zawsze fc膮jdowa艂a si臋 w centrum uwagi. By艂o to dla niej co艣 tak
190
191
naturalnego, 偶e w艂a艣ciwe o tym nie pami臋ta艂a. Ale dzi艣 po raz pierwszy poczu艂a si臋 gwiazd膮.
Zapad艂a d艂uga cisza. Nikt si臋 nie poruszy艂. Nie odezwa艂.
- Hol艂y - szepn膮艂 Ken Mdgul, ale by艂o tak cicho, 偶e wszyscy go s艂yszeli. - To by艂o niewiarygodne. Gdzie艣 ty to, kurwa, ukrywa艂a, skarbie? - Zerwa艂 si臋 z fotela i rzuci艂 siej膮 u艣ciska膰. Niekt贸rzy w ekipie zacz臋li bi膰 brawo. Nawet Blair.
-Panie i panowie! - wrzasn膮艂 Ken. Przytuli艂 Seren臋 do siebie i okr臋ci艂 w k贸艂ko. - Widzieli艣my narodziny gwiazdy!
Ken 艣mierdzia艂 kiszon膮 kapust膮 i kaw膮. Serenie oczy na-bieg艂y 艂zami, ale to nie szkodzi. I tak ju偶 p艂aka艂a.
Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwisko oraz wydarzenia zosia艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.
hej, ludzie!
Kilka dni temu przechodzi艂am obok Barneys Cno dobra, przyznaj臋, posz艂am na przeszpiegi). I wiecie co? Zn贸w jest otwarty! Tak jest, otwarty jak zwykle, wszystko po staremu. W idealnym momencie! Kupi艂am fantastyczne mikrobikini Margiela, idealne na basen i pobieg艂am na g贸r臋 do Freda, gdzie wszystko wr贸ci艂o do dawnej chwa艂y. Wi臋c chyba by艂o sporo prawdy w plotkach, kt贸re do mnie dotar艂y - 偶e sko艅czyli ju偶 zdj臋cia do filmu. Ciekawe, jak posz艂o naszej ulubienicy w roli g艂贸wnej? Z planu dochodz膮 wie艣ci, 偶e -o dziwo - poradzi艂a sobie ca艂kiem, ca艂kiem (brawo ma艂a!), i zagra艂a bezb艂臋dnie, tak, 偶e nawet s艂ynny z upierdliwo艣ci re偶yser nie mia艂 si臋 do czego przyczepi膰 i wyzna艂 jej mi艂o艣膰 do grobowej deski. Ustaw si臋 w kolejce, stary. I jeszcze lepsza nowina. Ka偶dy wie, 偶e koniec zdj臋膰 oznacza imprez臋. Podobno ta b臋dzie totalnie oldskulowa, wi臋c trzymajcie kciuki i co chwila biegajcie do skrzynki sprawdzi膰, czy dostali艣cie zaproszenie. Ja oczywi艣cie otrzyma艂am je ju偶 kilka dni temu.
OG艁OSZENIE
Przerywamy program, 偶eby donie艣膰 o bardzo wa偶nym wydarzeniu. ABC Carpet&Home, jedyny sklep, w kt贸rym mo偶na dosta膰 r臋cznie tkane ira艅skie dywaniki i smakowicie
li tylko w twoich snach 193
pachn膮ce 艣wiece Dyptique, zaprasza sta艂ych klient贸w na specjaln膮 promocj臋. Wpadnijcie tam i zapytajcie o Sisi. Pomo偶e wam wybra膰 cudowny mi臋ciutki materac (bo w akademikach ka偶膮 spa膰 na cienkich i twardych), uroczy turecki kilim (偶eby zakry膰 odrapane 艣ciany), staro艣wiecki 偶yrandol (okropnym jarzeni贸wkom m贸wimy nie) i mn贸stwo innych drobiazg贸w, kt贸re sprawi膮, 偶e nawet ciasny studencki pok贸j stanie si臋 przytulny. Wiecie, na przygotowania nigdy nie jest za wcze艣nie.
Wasze e-maile
Droga Plotkaro
W zesz艂y weekend bytam na pikniku nad rzek膮 Hudson i da艂abym sobie r臋k臋 uci膮膰, 偶e widzia艂am pewnego hollywoodzkiego ogiera na wrotkach, bez koszuli. Wsz臋dzie rozpoznam jego regularne rysy i fantastyczny brzuch. Czy to mo偶liwe, 偶e to naprawd臋 on? Bo widzisz, chodzi o to, 偶e mia艂 na sobie bardzo obcis艂e szorty, tak, 偶e dok艂adnie widzia艂am jeep boski ty艂ek. A z but贸w do jazdy na wrotkach wysta wa艂y t臋czowe skarpetki. Co to znaczy? B艂agam, riie m贸w mi, 偶e to jest to, o czym my艣l臋! Thadowa
j*J| Droga Thadowa
Od kiedy wrotki wr贸ci艂y do mody? Intryguj膮ce. Siu chaj, powiem tak: nawet heteroseksualni mog膮 je藕dzi膰 na wrotkach. Ba, znam takiego (zadeklarowanego heteryka), kt贸ry niedawno odkry艂 dla siebie ten sport. A je艣li chodzi o dowody, 偶e T preferuje m臋skie towarzystwo - m贸wi si臋, 偶e romansuje ze wszystkl mi, od m艂odej 偶ony pewnego re偶ysera po niego s<i
mego. Nie wierz we wszystko, co czytasz... chyba, 偶e
czytasz to u mnie.
Plotkara
Droga Plotkaro
Mam twardy orzech do zgryzienia. W tym samym domu mieszka superdziewczyna, kt贸ra bardzo mi si臋 spodoba艂a. Wszystko w porz膮dku, co? Tylko 偶e, widzisz, teraz wprowadzi艂a si臋 jej r贸wnie atrakcyjna przyjaci贸艂ka, i ta podoba mi si臋 jeszcze bardziej. Co ty nato? Wystartowa膰 do tej drugiej czy umawia膰 si臋 z obydwoma z dala od domu? Niezdecydowany
Drogi Niezdecydowany
Dzielny z ciebie go艣膰. Zadbaj tylko, 偶eby romans
trwa艂 tyle, ile umowa najmu, bo inaczej czekaj膮 ci臋
przykre niespodzianki na klatce schodowej! Zreszt膮,
nie ma nic przyjemniejszego ni偶tr贸jk膮cik!
Plotkara
Na celowniku
Pos臋pny N siedzi na 艂awce przy Main Street w East Hamp-jn. Co go gryzie? D i niezidentyfikowana dziewczyna 'Jamba Juice w Columbus Circle, uzupe艂niaj膮 poziom p艂yn贸w po ostrej sesji na si艂owni. S艂uchajcie, wiecie, 偶e w okolicy s膮 ze cztery hotele, prawda? B taszczy wypchane torby z ciuchami do domu matki na Pi膮tej Alei. Jeszcze Jej mato zakup贸w? A mo偶e to dodatkowe bonusy z pracy? T kupuje kwiaty na Chelsea Market - dow贸d uczucia dla partnerki? V niesie swoje dzie艂a do rezydencji na Pi膮tej Alei, gdzie obecnie pracuje. Czy偶by jej nowa szefowa by艂a
19-1
195
mi艂o艣niczk膮 kina? A mo偶e V chce straci膰 posad臋, pokazuj膮c bli藕niakom swoje dzie艂a?
Dobra, dosy膰 tego, nie mam czasu na wi臋cej. Lec臋 do cudownego butiku przy Elizabeth Street. Zazwyczaj nie kupuj臋 u偶ywanych ciuch贸w, 艣mierdz膮 trupem, ale uzna艂am, 偶e na oldskulowe party a la Hollywood trzeba si臋 odpowiednio ubra膰. Ojej, chyba za du偶o wypapla艂am...
Wiecie, 偶e mnie kochacie.
plotkara
i艣cie hollywoodzkie zako艅czenie
m
W barze na dachu hotelu Oceana panowa艂 harmider. W ka偶dy letni wiecz贸r by艂 tam niesamowity t艂ok. Ale je艣li do t艂umu nowojorczyk贸w doda sie kilka gwiazd, powstaje istny dom wariat贸w. Bar i basen na dachu to miejsca, w kt贸rych si臋 bywa, 偶eby widzie膰 i by膰 widzianym, nie 偶eby s艂ysze膰 i by膰 s艂yszanym, wi臋c Serena by艂a troch臋 rozczarowana, gdy Thad-deus zaproponowa艂 w艂a艣nie ten lokal. Teraz, gdy nic gryz艂a si臋 ju偶 zdj臋ciami, chcia艂a z nim szczerze porozmawia膰. Pozna膰 go lepiej jako cz艂owieka, nie aktora. S艂ysza艂a plotki, 偶e zaraz po przyj臋ciu wyje偶d偶a z miasta, wi臋c zosta艂o im ma艂o czasu. A mia艂a nadziej臋, 偶e mi臋dzy nimi wreszcie do czego艣 dojdzie. Bez kamer.
Najwyra藕niej nie s艂ysza艂a jeszcze wszystkich plotek na jego temat.
Co pijesz? - zapyta艂, gdy podesz艂a kelnerka. Siedzieli w, jak to si臋 oficjalnie nazywa艂o, cz臋艣ci dla VlP-贸w, kt贸ra r贸偶ni艂a si臋 od reszty baru tylko tym, 偶e mieli lepszy widok na rzek臋 Hudson. Przynajmniej trafili na ciekawe widowisko. Nad rzek膮 co chwila wybucha艂y fajerwerki. Co to? Maraton? Czy parada gejowska? Serenie zawsze si臋 to wszystko miesza艂o.
Caipirinh臋 - wrzasn臋艂a mu do ucha.
197
Thaddeus przekaza艂 zam贸wienie oszo艂omionej kelnerce. Pobieg艂a po drinki, kt贸re pewnie dostan膮 za darmo. Thaddeus nigdy za nic nie p艂aci艂, Serena te偶 nie - kontrowersyjny projektant Les Best podarowa艂 jej mn贸stwo ciuch贸w ze swojej kolekcji, kiedy wyst膮pi艂a w reklamie jego perfum, a faceci zawsze stawali jej drinki i kolacje,
Najwyra藕niej ma to zapisane w gwiazdach.
Thaddeus machinalnie b臋bni艂 palcami w stolik, wt贸ruj膮c Scissor Sisters. Piosenka lecia艂a ze sprytnie ukrytych g艂o艣ni -k贸w. U艣miechn膮艂 si臋, wpatrzony w rzek臋.
Pi臋kny wiecz贸r - zauwa偶y艂.
Tak - zgodzi艂a si臋. Siedzia艂a mi臋dzy nim a por臋cz膮. - Tak si臋 ciesz臋, 偶e nie musimy ju偶 uczy膰 si臋 tekstu i zastanawia膰, co Ken jutro wymy艣li.
Nie musisz mi m贸wi膰. - Thaddeus zapali艂 papierosa, zaci膮gn膮艂 si臋 i poda艂 go Serenie.
Wsun臋ia w usta wilgotny ustnik - ca艂owali si臋 ju偶 przed kamer膮, wi臋c co jej szkodzi odrobina jego 艣liny. Kelnerka przynios艂a ich drinki.
- Czas na toast - stwierdzi艂 i podni贸s艂 r贸偶owe cosmo.
R贸偶owe cosmo?
-Tak jest. - Serena wzi臋艂a swoj膮 szklank臋. - Za fanta styczny film.
- Za fantastyczn膮 aktork臋 - poprawi艂 Thaddeus t uni贸s艂
brew. - Za fantastyczny debiut. - Obj膮艂 j膮 ramieniem i pr/.y
ci膮gn膮艂 bli偶ej do siebie. - 艢wietne fajerwerki, co? - skin膮艂 g艂o
w膮 w stron臋 rzeki.
Rozleg艂a si臋 spokojniejsza piosenka. -Znam to! - pisn臋艂a Serena. Nie mog艂a sobie przypo mnie膰, sk膮d.
- The Raves - wyja艣ni艂 Thaddeus. - Dobrze znam ich per
kusist臋.-Wyj膮艂 jej z r膮k papierosa i si臋 zaci膮gn膮艂.
- Tak? A ja solistk臋. Ma na imi臋 Jenny. Chodzi艂y艣my ra
zem do szko艂y. Poczekaj, czy ona nie chodzi艂a z twoim kum
plem, tym perkusist膮? Jak on si臋 nazywa?
-Nie. - Thaddeus si臋 roze艣mia艂, - Nie s膮dz臋, 偶eby by艂a w jego typie.
Nie? A to dlaczego?
Serena nie wiedzia艂a, co chcia艂 przez to powiedzie膰, ale nie przysz艂a tu, 偶eby omawia膰 偶ycie erotyczne Jenny Humphrey. S膮czy艂a s艂odkiego drinka i u艣miecha艂a si臋 do t艂umu fanek za sznurem odgradzaj膮cym cz臋艣膰 dla VTP-贸w. Dziewczyny, wszystkie z okropnym makija偶em i fatalnymi w艂osami, robi艂y im zdj臋cia aparatami w kom贸rkach.
Pewnie wy艣l膮 je p贸藕niej jakiemu艣 internetowemu plotkarzowi, pomy艣la艂a zirytowana.
Oj, nie b膮d藕 taka.
Sztuczne ognie eksplodowa艂y z hukiem. Serena pisn臋艂a, przestraszona, i wtuli艂a si臋 w ciep艂e, muskularne rami臋 Thad-deusa Smitha.
Nie przejmuj si臋. - Roze艣mia艂 si臋. - To tylko fajerwerki.
Chyba ju偶 nas znale藕li - mrukn臋艂a i wskaza艂a t艂um fanek.
Nigdy si臋 do tego nie przyzwyczaj臋. - Zmarszczy艂 brwi. - Na pewno te zdj臋cia trafi膮 do gazet.
-Okropne - szepn臋艂a i niechc膮cy musn臋艂a nosem jego ucho.
- Zrobisz co艣 dla mnie? - zapyta艂.
Nie zd膮偶y艂a odpowiedzie膰, bo pochyli艂 si臋 i poca艂owa艂 j膮 w usta. Idealny moment. Nad rzek膮 znowu wybuch艂y fajerwerki, o艣wietlaj膮c ich i zaraz gasn膮c. To by艂o takie kiczowate i romantyczne zarazem. I艣cie hollywoodzkie.
O rany.
198
I
N ma k艂opoty z kobietami
- Ej, kole艣"! - Anthoriy Avuldsen wychyli! si臋 z okna czar
nego bmw i zatr膮bi艂.
Nate w艂a艣nie przypina艂 rower do s艂upka z napisem Teren prywatny, wst臋p wzbroniony na skraju 偶wirowego parkingu przy pla偶y. Mia艂 si臋 spotka膰 z Tawny, ale Anthony stanowi艂 mi艂e urozmaicenie. Po rozmowie z Blair nie m贸g艂 si臋 pozby膰 uczucia, 偶e jest z niew艂a艣ciw膮 dziewczyn膮. No i przyjecha艂 dwadzie艣cia minut za wcze艣nie.
Na wszystko przychodzi czas.
Cze艣膰! - zawo艂a艂 i podszed艂 do okna kierowcy. - Jak leci?
W porzo. - Anthony si臋 u艣miechn膮艂. - W艂a艣nie wracani z pla偶y. S艂uchaj, wsiadaj, odjedziemy? - Wyj膮! z popielniczki 艣wie偶utkiego skr臋ta. - No wiesz.
Nate nie potrzebowa艂 innej zach臋ty. Obszed艂 samoch贸d i wsiad艂 od strony pasa偶era. Opad艂 na mi臋kki fotel pokryty kremow膮 sk贸r膮.
Anthony 艣ciszy艂 radio, otworzy艂 okno od strony pasa偶era i wyjecha艂 z parkingu.
- Zacznij - powiedzia艂.
Nate wzi膮艂 skr臋ta, wyj膮艂 ze skarpetki star膮 zapalniczka i zapali艂.
拢00
- U Isabe艂 by艂o super. - Kumpel tak偶e poci膮gn膮艂. - Szkoda, 偶e nie przyszed艂e艣.
Nate wypu艣ci艂 k艂膮b dymu przez okno. Patrzy艂 na swoje odbicie w szybie. Tego ranka nie zd膮偶y艂 si臋 ogoli膰 i straszy艂 zarostem. Jego koszulka by艂a brudna, dezodorant dawno przesta艂 dzia艂a膰, na d偶insach widnia艂y plamy z trawy. Cho膰 opalony, wygl膮da艂 niezdrowo, pewnie z braku snu. i mia艂 przekrwione oczy.
Naprawd臋 z braku snu?
Wzi膮艂 skr臋ta i przyjrza艂 si臋 koledze. Anthony siedzia艂 za kierownic膮 w wariackich szortach Vilebrequin, zwyczajnych klapkach i okularach przeciws艂onecznych. By艂 opalony, jak Nate, ale w przeciwie艅stwie do niego nie mia艂 work贸w pod jasnymi oczami. Wygl膮da艂 jak setki innych ch艂opak贸w w Hamptons. Jak kole艣 na wakacjach, kt贸ry wraca do domu po dniu na pla偶y i po drodze spala skr臋ta. Nate westchn膮艂 ponuro. 艢wietny towar, ale to nie zmienia faktu, 偶e jest zm臋czony, z艂y... zazdrosny. Niby dlaczego Anthony ca艂ymi dniami obija si臋 na pla偶y, a on zasuwa jak niewolnik?
Mo偶e dlatego, 偶e Anthony nie ukrad艂 trenerowi 艣rodka na potencj臋?
Nate b臋bni艂 palcami w szyb臋, ws艂uchany w stary kawa艂ek Dylana. Wyobrazi艂 sobie idealne lato: pla偶a, surfing w Mon-tauk albo zwyk艂e leniuchowanie, przeja偶d偶ki kabrioletem ojca, przypalanie z Anthonym i ch艂opakami z dru偶yny lacros-se, d艂ugie ranki w 艂贸偶ku z Blair. A mo偶e zabra艂by Blair na 偶agle wzd艂u偶 wybrze偶a Maine? Nauczy艂by j膮 艂owi膰 ryby. Jedliby homary. Kochali si臋. Spali. Kochali si臋. P艂ywali. Kochali si臋.
Stary, jeste艣 tu? - zapyta艂 Anthony.
Sorry. - Nate wr贸ci艂 do rzeczywisto艣ci.
Nie ma sprawy - mrukn膮艂 Anthony. Przez jezdni臋 przechodzi艂y trzy dziewczyny w szortach i g贸rach od bikini. Mia艂y
201
dopiero po trzyna艣cie lat. ale by艂y 艣liczne. - O co chodzi z t膮 Tawny? Jest niez艂a.
- No. - Nate odda艂 mu skr臋ta. - Fajna. Ale sam nie wiem,
Mo偶e mam do艣膰 kobiet.
Anthony parskn膮艂 艣miechem i zakrztusii si臋 dymem.
Jasne. Ju偶 to s艂ysza艂em.
Kurde, stary, to nie Blair - wyja艣ni艂 Nate. - Rozumiesz?
C贸偶, Blair jest tylko jedna - odpar艂 Anthony przeci膮gle i zgasi艂 niedopa艂ek w popielniczce. Przejecha艂 palcami po jasnych w艂osach, - Wi臋c jak, znowu b臋dziecie razem?
Nate smutno pokr臋ci艂 g艂ow膮. On tyra jak ch艂op pa艅szczy藕niany. Blair robi karier臋 w 艣wiecie mody. By艂 idiot膮, wszystko spieprzy艂, uwa偶a艂, 偶e zawsze b臋dzie na niego czeka艂a. Przez pomy艂k臋 zwi膮za艂 si臋 z jej najlepsz膮 przyjaci贸艂k膮 i tak dalej. Nie wiedzia艂, 偶e bez Blair jego 偶ycie nie ma sensu.
Najwyra藕niej nie tylko Blair uwielbia dramatyzowa膰.
powr贸t na miejsce zbrodni
*
Serena pokona艂a metalowe stopnie swojej przyczepy najciszej, jak umia艂a. A raczej, najciszej jak to mo偶liwe w srebrzystych pantofelkach Michaela Korsa. Nie mia艂a prawa tu by膰 - zako艅czono ju偶 zdj臋cia i na planie przybywali jedynie ludzie, kt贸rych zadaniem by艂o demontowa膰 dekoracje. Ale tego dnia Serena przyjecha艂a z Blair - chcia艂a sobie po偶yczy膰 czarn膮 sukienk臋, kt贸r膮 Bailey Winter zaprojektowa艂 dla Filmowej Holly do fina艂owej sceny na przyj臋ciu. B臋dzie idealna na prawdziwe przyj臋cie nast臋pnego dnia.
Wesz艂a do przyczepy, zamkn臋艂a za sob膮 drzwi i zapali艂a s'wiat艂o. Na toaletce nadal poniewiera艂y si臋 kosmetyki i szczotki do w艂os贸w, a jej kostiumy, starannie opakowane i opisane przez asystentk臋 Blair, wisia艂y na wieszakach.
Bomba. Serena chwyci艂a 艣liczn膮 ma艂膮 czarn膮. By艂a skrojona na ni膮 i, nie licz膮c koralik贸w na rami膮czkach, g艂adka i prosta. To 艂atwiejsze ni偶 zakupy.
Jasne, bo zakupy to naprawd臋 ci臋偶ka praca.
Rozerwa艂a plastikow膮 os艂on臋, zdj臋艂a sukienk臋 z wieszaka i wsun臋艂a do torby. W艂a艣ciwie nie powinna tego robi膰, ale kradzie偶 kostiumu z planu filmowego przyprawi艂a j膮 o dreszcz, jakiego do艣wiadczy艂a tylko raz, gdy maj膮c dziesi臋膰 lat ukrad艂a
203
lizaka w sklepie. Nagle rozleg艂o si臋 pukanie do drzwi. Znieruchomia艂a, przera偶ona.
Kto tam? - zapyta艂a dr偶膮cym g艂osem i pospiesznie zapi臋艂a pomara艅czow膮 torb臋 Hermesa.
Thad? - Do przyczepy zajrza艂 chudy, fantastycznie opalony ch艂opak. Ciemne w艂osy stercza艂y na wszystkie strony w artystycznym nie艂adzie, oczy pod pi臋knymi brwiami by艂y du偶e, zielone i ocienione d艂ugimi rz臋sami. By艂 w obcis艂ej czarnej koszulce bez r臋kaw贸w, kt贸ra eksponowa艂a zawi艂e tatua偶e na jego d艂ugich, chudych ramionach.
Nie. to ja - odpar艂a. - Przyczepa Thada jest obok.
Ojejku! - Ch艂opak zaczerwieni艂 si臋 po uszy. - Przepraszam, powinienem mie膰 wi臋cej rozumu i nie w艂azi膰 ludziom do przyczep.
Nie ma sprawy. - Serena si臋 odpr臋偶y艂a, bo zrozumia艂a, 偶e jej nie zdradzi. - Serena.
Ojejku, cze艣膰! - Nieznajomy wbieg艂 do przyczepy i wyci膮gn膮艂 r臋k臋. Drzwi si臋 zatrzasn臋艂y.
Tyle, je艣li chodzi o kradzie偶 pod os艂on膮 nocy.
- Ojejku, Serena. Tak si臋 ciesz臋, 偶e w ko艅cu ci臋 pozna艂em.
- Z艂apa艂 jej d艂o艅 w swoje r臋ce i mocno u艣cisn膮艂.
- Ja... te偶 - wyj膮ka艂a. Mia艂 艣lad akcentu, kt贸rego nie mo
g艂a nigdzie umiejscowi膰. Zna go?
-Jezu, ale偶 jestem okropny! Wpadam tak bez uprzedzenia! Robisz cos', a ja wbiegam jak fan z ulicy! Przepraszam, pewnie my艣lisz, 偶e zwariowa艂em. - Pu艣ci艂 jej r臋k臋 i si臋 roze艣mia艂.
-Nie, nic nie robi臋 - sk艂ama艂a i przycisn臋艂a torebk臋 do piersi. - Zostawi艂am tu co艣 i musia艂am wr贸ci膰.
- Thad m贸wi艂, 偶e ju偶 sko艅czyli艣cie zdj臋cia? Mog臋 usi膮艣膰7
- Ch艂opak rozsiad艂 si臋 na taborecie przy toaletce i za艂o偶y艂 nogi,'
na nog臋.
204
Prosz臋 bardzo.
- Tak, w ko艅cu. Dzi臋ki Bogu! - Serena mia艂a nadziej臋, 偶e
nie wida膰, jak bardzo jest zbita z tropu. Kto to jest?
-To zakr臋cona robota, ale kto艣 to musi robi膰. - Odchyli艂 si臋 do ty艂u i lustrowa艂 j膮 wzrokiem. - Jeste艣 boska. Wspania艂a. Thad mi m贸wi艂.
No tak, Thad - mrukn臋艂a, coraz bardziej podejrzliwa.
Ojejku. Nie przedstawi艂em si臋. Ci膮gle mi si臋 to zdarza. Gadam i gadam, zazwyczaj dlatego, 偶e si臋 denerwuj臋, ale przy tobie nie mam powodu, jeste艣 taka 艣liczna i fajna, chyba 偶e, oczy wi艣cie, chcia艂bym si臋 z tob膮 um贸wi膰...
Serena si臋 zarumieni艂a. Co to za typ?
-I nadal paplam - zreflektowa艂 si臋. - Ojejku, czasami jestem strasznie g艂upi. Serge, Tak si臋 ciesz臋, 偶e wreszcie ci臋 pozna艂em.
Serge? - powt贸rzy艂a. - Serge'.' Serge? Co za Serge, do cholery?
Serge, ch艂opak Thada? - wyja艣ni艂. - Nie mie艣ci mi si臋 w g艂owie, 偶e do tej pory si臋 nie poznali艣my. No, Thad oberwie ! Tyle czasu trzyma艂 nas z dala od siebie...
Thada kto?
Och, Thad ci膮gle o tobie opowiada - sk艂ama艂a. -1 te偶 nie rozumiem, czemu si臋 wcze艣niej nie poznali艣my.
No wiesz, to ma sens. - Serge wzi膮艂 s艂oiczek kremu z toaletki i bawi艂 si臋 nim nerwowo. - Musimy zachowa膰 dyskrecj臋, wi臋c sp臋dzam wi臋kszo艣膰 czasu w pokoju hotelowym. Nawet nie mieszkamy w tym samym hotelu. Ja jestem w Mercer. Wiesz, jak to jest, przecie偶 pozowa艂a艣 z nim do zdj臋膰. Jeste艣 cudowna. Obaj jeste艣my ci bardzo wdzi臋czni.
Zdj臋cia? Poca艂unek? Wszystko tylko dla fotograf贸w? Thad j膮 wykorzysta艂? Serena opar艂a si臋 o 艣cian臋. Nie mie艣ci艂o jej si臋 w g艂owie, 偶e mog艂a si臋 a偶 tak pomyli膰. My艣la艂a, 偶e naprawd臋
205
cos' ich 艂膮czy, a tymczasem okaza艂o si臋, 偶e Thad to po prostu pi臋kny gej z ch艂opakiem, kt贸rego musi ukrywa膰. Poczu艂a, 偶e musi usi膮艣膰.
- Hm. - Po艂o偶y艂a torebk臋 na ziemi i przycupn臋艂a na kana
pie. Zsun臋艂a pantofle, podkuli艂a nogi. - Thad jest super. Ciesz臋
si臋, 偶e mog艂am pom贸c. - Westchn臋艂a. To prawic prawda. Po
winna by膰 ws'ciek艂a albo dotkni臋ta, a tymczasem zastanawia艂a
si臋, dlaczego wcze艣niej si臋 nie zorientowa艂a.
Chocia偶 nie mia艂a zbyt wielu przes艂anek.
M贸wi艂em mu, 偶e ma szcz臋艣cie, 偶e z tob膮 pracuje. Wiesz. czasami jego partnerki robi膮 si臋 takie zaborcze. Wydaje im si臋, 偶e z nim chodz膮. Jakby nie rozr贸偶nia艂y fikcji od rzeczywisto艣ci. A przecie偶 to tylko gra!
No w艂a艣nie - przytakn臋艂a.
A ty jeste艣 inna - zachwyca艂 si臋 Serge. - Jeste艣 profesjonalistk膮. cho膰 to tw贸j pierwszy film! Chcia艂bym, 偶eby艣 zawsze gra艂a z Thadem! Obiecaj mi to!
-Daj spok贸j! - zachichota艂a. Nie spos贸b si臋 d膮sa膰 czy smuci膰, gdy i Thaddeus, i jego ch艂opak s膮 tacy mili.
-M贸wi臋 powa偶nie! - Serge usiad艂 ko艂o niej na kanapa-. - Musisz nas odwiedzi膰 w Palm Springs. B臋dzie super! I wiesz co? Chyba mam dla ciebie fantastycznego faceta!
- Tak? - Brzmi nie藕le.
Zw艂aszcza 偶e mo偶e polega膰 na jego gu艣cie, je艣li ch贸d zi o m臋偶czyzn!
plotbra.net
tematy < wstecz dalej 鈻 wy艣lij pytanie odpowied藕
Wszystkie nazwy miejsc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli niewinni. Czyli ja.
hej, ludzie!
Mam dos艂ownie pi臋膰 minut na pisanie. Nie wiem jakim cudem, nagle zrobi艂o si臋 tak ma艂o czasu. Sama nie zauwa偶am, kiedy mija kolejny dzie艅. Lekcje tenisa w Ocean Colony, koktajle na dachu Met... Zacznijmy od waszych e-maili, bo ostatnio wszyscy maj膮 tylko jedno w g艂owie...
[3 Droga Plotkaro
Wiesz, jak mog臋 dosta膰 zaproszenie na to wielkie przyj臋cie we czwartek? M贸j ch艂opak obieca艂, 偶e mnie tam zabierze, ale podejrzewam, 偶e blefuje i w ostatniej chwili zepsuje mu si臋 samoch贸d, czy co艣 takiego. A bardzo, ale to bardzo chcia艂abym tam by膰, wi臋c potrzebny mi plan B. Pomocy! Zakochana
| Droga Zakochana
Podobno lista go艣ci ju偶 jest zamkni臋ta, wi臋c zostaje ci tylko nadzieja, 偶e tw贸j facet nie blefuje. Inaczej b臋dziesz t臋sknie patrzy艂a na nas z oddali, jak inni zwykli 艣miertelnicy. Sorry! Plotkara
207
U Niedawno bytem z rodzin膮 w Amsterdamie i urwa艂em si臋 sam, 偶eby zwiedzie膰 to, co naprawd臋 warto. Zapali艂em skr臋ta w coffee shopie, a p贸藕niej da艂bym sobie r臋k臋 uci膮膰, 偶e widzia艂em J, jak ta艅czy艂a w oknie w dzielnicy czerwonych latarni. Teraz 偶a艂uj臋, 偶e jej nie zam贸wi艂em! Powiedz, 偶e to naprawd臋 ona! Zdesperowany
臉芦fl Drogi Zdesperowany
Przykro mi. Co prawda jej rodzice s膮 niekonwencjonalni, ale J nie. Uczy si臋 sztuk pi臋knych i by膰 mo偶e sztuczek z facetami, ale ta艅ce w dzielnicy rozpusty nie figuruj膮 na li艣cie przedmiot贸w. Plotkara
Doskonalimy sztuk臋 rozmowy na przyj臋ciu
Kr贸tki kurs od艣wie偶aj膮cy dla wszystkich znajomych. Dobrej zabawy!
1. Oble艣ny, 藕le ubrany re偶yser szepcze ci, 偶e zaprasza do
siebie na prywatne przes艂uchanie. Odpowiadasz:
a. Tylko w twoich snach, zboku.
b. Dlaczego u ciebie? Bierz kom贸rk臋 z aparatem i chod藕 do
艂azienki!
c. Z przyjemno艣ci膮, panie Mogul.
2. W kolejce do 艂azienki niski, t臋gi producent filmowy pyta,
co s膮dzisz o jego ostatnim dziele. Odpowiadasz:
a. Moim zdaniem 藕le obsadzono g艂贸wne role, na przyk艂ad
aktorka graj膮ca bohaterk臋 by艂a zbyt sztywna... Ale og贸lnie
nie jest 藕le.
b. Pi臋kne kostiumy. Cho膰 akurat je艣li chodzi o scenografii,1,
zawsze powtarzam, 偶e mniej znaczy wi臋cej.
c. Kompletujecie ju偶 obsad臋 drugiej cz臋艣ci?
3. 艢wiatowej s艂awy zab贸jczo przystojny aktor filmowy za
prasza ci臋 do tanga. Odpowiadasz:
a. Tango? Wola艂abym spokojniejsze miejsce, z dala od pa-
parazzich.
b. Przytul mnie, tylko mnie przytul.
c. Zawsze wiedzia艂am, 偶e geje to najlepsi tancerze.
4. D艂ugonoga gwiazdka potyka si臋 i wylewa owocowego
drinka na twoje nowiutkie zamszowe balerinki Sigersona
Morrisona. Odpowiadasz:
a. Milczeniem; za to chlustasz jej drinkiem w twarz!
b. Moje buty! M贸j skarb! M贸j sens 偶ycia!
c. Pieprzy膰 to. Zata艅cz臋 boso!
Ju偶? Tylko nie oszukujcie.
Dobra, w艂a艣ciwa odpowied藕 to C, w ka偶dym pytaniu. Jakby艣cie tego nie wiedzieli. Do zobaczenia wieczorem!
Wiecie, 偶e mnie kochacie.
plotkara
208
wolno艣膰 O
Dan widzia艂 Bree w r贸偶nych sportowych ciuchach i oczywi艣cie ca艂kiem nag膮, ale ani razu - wystrojonej do wyj艣cia. Gdy wyszed艂 ze stacji metra na Siedemdziesi膮tej Si贸dmej, zdziwi艂 si臋 na jej widok. Czeka艂a na niego, zjawiskowa w prostej bia艂ej jedwabnej koszulce, z jasnymi w艂osami sp艂ywaj膮cymi swobodnie na opalone ramiona. Turkusowa sp贸dnica do kolan wygl膮da艂a, jakby wygrzeba艂a j膮 na pchlim targu gdzie艣 w Turcji.
Dan w艂o偶y艂 to, co jego zdaniem najbardziej nadawa艂o si臋 na imprez臋, grafitowy garnitur Agnes B - prezent od by艂ego agenta, w czasach, gdy by艂 m艂odym literatem.
A nie 偶a艂osnym typem, kt贸ry zdradza dziewczyn臋, z kt贸n)
mieszka.
Cze艣膰, pi臋kna! - zawo艂a艂 艣mia艂o i pokona艂 ostatnie kroki biegiem. To nie takie trudne, odk膮d regularnie 膰wiczy艂.
Dzi臋ki. - Bree cmokn臋艂a go w policzek. - Jak si臋 czujesz? 艢wietnie wygl膮dasz! Mam nadziej臋, 偶e nie ubra艂am si臋 za skromnie?
Nie, idealnie. Idziemy?
Szli Lexington w艣r贸d samochodowych wyziew贸w. Wieczorne s艂o艅ce odbija艂o si臋 w szybach kawiarni Starbucks.
- Wiesz, nadal nie bardzo rozumiem, dlaczego zosta艂e艣 za
proszony na to przyj臋cie. - Bree obj臋艂a si臋 ramionami.
-Ja te偶 nie - przyzna! Dan. - Znam Seren臋 od lat... A mo偶e Vanessa wpisa艂a mnie na list臋 go艣ci? Czy to wa偶ne? Impreza to impreza, prawda? - Skr臋cili w Siedemdziesi膮t膮 Pierwsz膮.
- Fakt, - Bree sztywno skin臋艂a g艂ow膮. Wydawa艂a si臋 nieco
spi臋ta i zdenerwowana jak na osob臋 zazwyczaj bardzo Zen.
— Je艣li chodzi o Vaness臋...
- Tak. - Dan odruchowo si臋gn膮艂 do kieszeni po camela.
Szkoda, 偶e nie zabra艂 swoich nowych zio艂owych papiero
s贸w.
Bree westchn臋艂a.
Chyba musisz to przemy艣le膰. Pomedytowa膰. Oddycha膰 g艂臋boko. Skupi膰 si臋. W ko艅cu do艣wiadczysz o艣wiecenia, Wiesz, ja ci nie powiem, co masz robi膰. To twoje 偶ycie, Ale chcia艂abym, 偶eby艣 trafi艂 na odpowiedzi. W gruncie rzeczy wszyscy tego chcemy, prawda?
Jasne. - Dan rozejrza艂 si臋 na boki, zanim przekroczyli Trzeci膮 Alej臋. Mo偶e zaraz przejedzie go taks贸wka i nie b臋dzie musia艂 dalej prowadzi膰 tej rozmowy.
Sama ju偶 nie wiem. - Bree westchn臋艂a i machinalnie zaplata艂a kosmyk w艂os贸w. - Jesieni膮 i tak wyje偶d偶am do Santa Cruz, nie mam prawa niczego od ciebie oczekiwa膰. Ale 艣wietnie si臋 razem bawili艣my, prawda?
Wieczorn膮 cisz臋 przerwa艂 ha艂as. W oddali w艣ciekle tr膮bi艂y klaksony. Co jaki艣 czas rozlega艂 si臋 krzyk. Bez przerwy trzaska艂y migawki aparat贸w fotograficznych.
- To nasza impreza? - zapyta艂a Bree. - Bardzo... g艂o艣na.
A co, my艣la艂a, 偶e impreza miesi膮ca b臋dzie cicha i spokojna?
-Chod藕! - Dan za艂apa艂 j膮 za r臋k臋, szcz臋艣liwy, 偶e rozmo
wa si臋 urwa艂a. Nie mia艂 ochoty analizowa膰 swojego zwi膮zku
210
211
Z Vaness膮. Szczerze m贸wi膮c, nie zna艂 odpowiedzi na 偶adne pytanie. - Nie mo偶emy si臋 sp贸藕ni膰.
Spokojna uliczka Hol艂y Goiightly ju偶 nie by艂a spokojna. Przy obu przecznicach stali ochroniarze, a do wej艣cia prowadzi艂 najprawdziwszy czerwony chodnik. Sznur limuzyn na Drugiej Alei ci膮gn膮艂 sic przez dwie przecznice, na rogu, za aksamitnymi sznurami, t艂oczyli si臋 dziennikarze i fotografowie.
Przy drzwiach Dan wr臋czy艂 zaproszenie ochroniarzowi. Facet obejrza艂 je uwa偶nie, niech臋tnie skin膮艂 g艂ow膮 i znacznie brutalniej, ni偶 by艂o trzeba, przybi艂 im stemple na d艂oniach.
- Napijesz si臋? - zapyta艂 Dan, gdy mijali stolik zastawio
ny kieliszkami szampana.
-Chyba nie powinnam dzisiaj pi膰. - Powiedzia艂a to tak surowo, 偶e Dan od razu uzna艂, 偶e jej zdaniem on te偶 powinien trzyma膰 si臋 z daleka od alkoholu.
No, ale niby po co s膮 imprezy?
Wzi膮艂 dwa kieliszki -je艣li Bree nie wypije, on jej pomo偶e - i zaraz opr贸偶ni艂 jeden z nich. Bekn膮艂 cicho, odstawi艂 pusty kieliszek i przeciska艂 si臋 przez t艂um, trzymaj膮c Bree za r臋k臋. Weszli do holu. Bree pierwsza wbieg艂a na schody. Mo偶e zapali艂a si臋 wreszcie do tej imprezy?
Doskona艂e 膰wiczenie - zauwa偶y艂a.
Super - sapn膮艂 Dan, id膮c za ni膮.
Im wy偶ej wchodzili, tym g艂o艣niejsze stawa艂y si臋 piski dziewcz膮t i 艂omot bas贸w. Pop臋kane 艣ciany kamienicy, cho膰 zadziwiaj膮co solidne, nie zdo艂a艂y wyciszy膰 ha艂asu. Byli na czwartym pi臋trze, gdy spotkali pierwszych go艣ci z imprezy. Chuck Bass w przedziwnym stroju, ze 艣nie偶nobia艂膮 ma艂pki] w r贸偶owej sp贸dniczce baletowej i r贸偶d偶k膮 w 艂apce, przygl膮da艂 si臋 im z g贸ry.
- Romeo! - pisn膮艂 dziewcz臋co na widok Daria.
212
Dan uprzejmie skin膮艂 Chuckowi g艂ow膮. Nie znosi艂 tego dupka i bardzo mu si臋 nie podoba艂 jego str贸j, oryginalny mi臋to wozielony garnitur Pr膮dy z lat osiemdziesi膮tych. Wzi膮艂 Bree za r臋k臋 i poci膮gn膮艂 za sob膮 po schodach. Nie艂atwo b臋dzie omin膮膰 Chucka.
Kto to? - zapyta艂a Bree.
Nikt - odpar艂 stanowczo. Wbiegli na najwy偶sze pi臋tro, mijaj膮c po drodze innych go艣ci i Chucka Bassa. I wtedy ma艂o brakowa艂o, a wpadliby na Vaness臋. Znowu.
Musz膮 przesta膰 si臋 tak spotyka膰,
Vanessie,towarzyszyli ci sami ch艂opcy, z kt贸rymi kilka dni temu by艂a w Central Parku, tym razem wypucowani i eleganccy w granatowych marynarkach z mosi臋偶nymi guzikami, szortach w pr膮偶ki i bia艂ych koszulach. Blond w艂oski zaczesano na bok, z przedzia艂kiem. Wydawali si臋 bardzo nieszcz臋艣liwi.
Dan - wyj膮ka艂a Vanessa, bardzo zaskoczona. - Co tu robisz?
Ja... s膮dzi艂em, 偶e mo偶e wpisa艂a艣 mnie na list臋 go艣ci, zanim... - wyst臋ka艂. -Nie wiedzia艂em, 偶e tu b臋dziesz, po tym, jak, no wiesz...
Ich siostra pracowa艂a na planie, - Pog艂aska艂a ch艂opc贸w po g艂贸wkach, - Musia艂am.
Cze艣膰 - odezwa艂a si臋 Bree niepewnie. - Jestem Bree. W艂a艣ciwie ju偶 si臋 pozna艂ys'my.
Vanessa. - U艣miechn臋艂a si臋 pod nosem. Bree? A co to za durne imi臋?
Jestem Edgar- przedstawi艂 si臋 jeden z bli藕niak贸w i dumnie wypi膮艂 pier艣'. Pu艣ci艂 d艂o艅 Vanessy i wyci膮gn膮艂 r臋ce do Bree. Chyba ju偶 zapomnia艂 nieszcz臋sny lodowy incydent z parlai.
- A ja Nils - powiedzia艂 drugi ch艂opczyk, odepchn膮艂 brata
i pos艂a艂 Bree promienny u艣miech. Dan od razu zauwa偶y艂, 偶e
obaj ch艂opcy m贸wi膮 troszk臋 jak miniatury Chucka.
213
C贸偶, ch艂opcy z Upper East Side zaczynaj膮 wcze艣nie. Bree ukl臋k艂a i przyjrza艂a si臋 im uwa偶nie.
- Wiecie co, macie bardzo jasne aury.
Vanessa st艂umi艂a chichot. Dan przechyli艂 g艂ow臋 i przygl膮da艂 si臋 jej. W艂a艣ciwie si臋 nie zmieni艂a - ogolona g艂owa i bezczelne spojrzenie - a jednak zamiast nieod艂膮cznych d偶ins贸w mia艂a na sobie eleganckie czarne spodnie, a zamiast koszulki bez r臋kaw贸w mi臋kk膮 p贸艂przezroczyst膮 bluzeczk臋. Czy偶by z jedwabiu? Wygl膮da艂a niemal kobieco. Mo偶e to dziwne, ale czasami Dan chyba zapomina艂, 偶e ona jest dziewczyn膮. Zwyk艂膮 dziewczyn膮.
- Pogadamy? - zapyta艂 nie艣mia艂o.
Vanessa wzruszy艂a ramionami.
-Je艣li zdo艂asz si臋 oderwa膰... - Bree obj臋艂a ch艂opc贸w i wr贸偶y艂a im z r臋ki.
- Przecie偶 musimy pogada膰, prawda? - zauwa偶y艂 Dan.
Bree mamrota艂a mantry w sanskrycie.
Delikatnie m贸wi膮c.
艣wiat jest scen膮
Poniewa偶 w mieszkaniu w艂a艣ciwie nie by艂o mebli z prawdziwego zdarzenia, pijany t艂um urz膮dzi艂 sobie parkiet taneczny w salonie. Blair wypi艂a duszkiem trzy bellini i by艂a gotowa stan膮膰 na wysoko艣ci zadania i ta艅czy膰 do utraty tchu. Zreszt膮 zna艂a na pami臋膰 scen臋 przyj臋cia ze 艢niadania u Tiffany'ego i wiedzia艂a, 偶e tego wszyscy od niej oczekuj膮. Jasne, to Serena jest Holly, nie spos贸b temu zaprzeczy膰, ale to nie znaczy, 偶e i ona nie mo偶e si臋 艣wietnie bawi膰. Ma do dyspozycji mn贸stwo alkoholu i imprez臋 swoich marze艅.
No i 艣wietnego faceta.
- Cze艣膰 - szepn膮艂 jej Jason do ucha. - Ciesz臋 si臋, 偶e ci臋 widz臋.
Zata艅czy艂a w miejscu, dok艂adnie jak jedna z postaci w filmie, ale tylko taki znawca jak ona rozpozna艂by ten element choreografii. Jej zwiewna sukienka Blumarine falowa艂a rytmicznie, gdy ko艂ysa艂a biodrami. W r臋ku trzyma艂a staro艣wieck膮 fitk臋 z masy per艂owej. Darowa艂a sobie tylko brylantowy diadem.
Nie potrzebuje go, 偶eby zagra膰 ksi臋偶niczk臋.
-Ta艅czymy! - poleci艂a. Z艂apa艂a d艂ugie, smuk艂e palce Jasona i przyci膮gn臋艂a go do siebie. Mia艂 cudowny, szczery u艣miech, by艂 taki wysoki i schludny...
215
- Tak jest, szanowna pani! - Rozpi膮艂 pod szyj膮 jasnonie
biesk膮 koszule Stevena Alana. Dzia艂a! na ni膮 ten grzeczny wi
zerunek!
Przysun臋艂a si臋 bli偶ej. Rozkoszowa艂a si臋 uczuciem, 偶e jest malutka i bezradna w jego ramionach.
Zupe艂nie jak pewna blondyneczka w drodze do Hollywood?
Pachnia艂 myd艂em, piwem i nagle przyj臋cie zesz艂o na dalszy plan. Rozmarzona patrzy艂a mu w oczy. W tej chwili nic pami臋ta艂a, 偶e kiedy艣'podoba艂 jej si臋 kto艣'inny, nawet Lord Jak-mutam czy Pan Ujarany.
Wiesz co? - Uwodzicielsko zatrzepota艂a rz臋sami. - Se-rena wprowadza si臋 z powrotem do rodzic贸w, ale ja chyba tu zostan臋...
B臋dziemy s膮siadami. - U艣miechn膮艂 si臋. - A to mo偶e oznacza膰 k艂opoty.
- Lubi臋 k艂opoty.
Delikatnie m贸wi膮c.
-W takim razie... - Jason si臋 u艣miechn膮艂, pochyli艂 i poca艂owa艂 j膮 powoli. Smakowa艂 s艂odkim piwem, kt贸re pil tego wieczoru, i jeszcze mi臋t膮. By艂 cudowny. A poca艂unek... doskona艂y pierwszy poca艂unek.
P贸藕niej u艣miechn臋艂a si臋 do Jasona i rozejrza艂a po pokoju. Tylko oni ta艅czyli wtuleni w siebie, reszta podrygiwa艂a przy Madonnie, kt贸r膮 pu艣ci艂 did偶ej. Blair przywar艂a mocniej do Jasona, cho膰 w mieszkaniu by to niezno艣nie gor膮co. I wtedy. k膮tem oka, zobaczy艂a Pana Ujaranego. O kurwa! Nawet tera/. instynktownie wiedzia艂, jak jej zepsu膰 idealn膮 chwil臋,
Nate Archibald trzyma艂 za r臋k臋 dziewczyn臋, kt贸rej Blair z pewno艣ci膮 nie zna艂a. Nie by艂a to nawet jedna z tych suk z L'Ecole, spowitych w Marni. Nie, ta dziewczyna nie nosi艂a Marni, tylko... rzeczy z domu towarowego?
Przesadzi艂a pod ka偶dym wzgl臋dem - opalenizna, biust,
usta, makija偶...
Wszystko wygl膮da艂o sztucznie. Od przesadnie skomplikowanej fryzury i 偶a艂o艣nie pomara艅czowej opalenizny, gorszy by艂 str贸j - brzoskwiniowe rybaczki, koszulka z cekinami, a do tego brudne espadryle i brzoskwiniowy plecaczek, podr贸bka Pr膮dy, kt贸r膮 mo偶na kupi膰 na ka偶dym rogu. Blair w 偶yciu nie widzia艂a kogo艣 takiego. Koszmar. Zerkn臋艂a na Baileya Wintera, kt贸ry stal w drugim ko艅cu pokoju. Odda艂aby maj膮tek, 偶eby wiedzie膰, co w tej chwili szepce do Grahama OlWera.
Co艣 nie tak? - Jason poca艂owa艂 j膮 w szyj臋.
Przepraszam, daj mi chwil臋. - Wyzwoli艂a si臋 z jego ob-
Ale chwila to za ma艂o, by si臋 otrz膮sn膮膰 po tym, jak widzisz swoj膮 pierwsz膮 mi艂o艣膰 z inn膮.
co jest?
Dobrze si臋 czujesz? - zapyta艂a Vanessa, Dan milcza艂 od d艂u偶szej chwili i to wzbudzi艂o jej niepok贸j. - Usi膮d藕my. -Wskaza艂a parapet za ich plecami, Otwarte okno wychodzi艂o na podw贸rze, sk膮d wpada艂a przyjemna wieczorna bryza. Na dole. w ogr贸dku, grupka go艣ci t艂oczy艂a si臋 za krzakiem bzu i pali艂a.
Wszystko si臋 ostatnio zmieni艂o, co? - Dan ju偶 wyci膮ga! r臋k臋, ale powstrzyma艂 si臋 i nie dotkn膮艂 jej. - Nie pojmuje, co si臋 sta艂o w ci膮gu ostatnich tygodni.
Obetnij mi palce, ju偶. nic nie czuj臋, Nie czuj臋 ciebie... ciebie... ciebie
A ja wiem - zacz臋艂a Vanessa, powa偶nie, ale nie wrogo, - Pozna艂e艣 kogo艣. I tak jest dobrze. To znaczy, owszem, jesi mi przykro, chyba. Ale przede wszystkim 偶a艂uj臋, 偶e to przede mn膮 ukrywa艂e艣', zw艂aszcza po tej scenie na imprezie Blair, kiedy obiecywa艂e艣, 偶e zostaniesz ze mn膮 jesieni膮...
Scenie? - powt贸rzy艂. - Urz膮dzi艂em scen臋? - Rozmawia艂 i w cztery oczy, w k膮cie. 呕adnej sceny nie by艂o. No dobra, urz膮dzi艂 jedn膮 na uroczysto艣ci zako艅czenia S2ko艂y, ale na szcz臋艣cie jej przy tym nie by艂o.
Nie w tym problem. Chodzi o to, 偶e ja te偶 nie by艂am z tob膮 do ko艅ca szczera - ci膮gn臋艂a.
Na schodach zatacza艂a si臋 brzydka dziewczyna, kt贸ra, o ile Vanessa pami臋ta艂a, statystowa艂a w filmie. Mia艂a na sobie czerwon膮 koszulk臋 i z tysi膮c srebrnych bransoletek na r臋ce. Zerkn臋艂a na Vaness臋, jakby jej nie zna艂a. Nie, nie tak Vanessa sobie wyobra偶a udan膮 imprez臋.
Maruda.
Masz kogo艣? - Dan mia艂 tak膮 min臋, jakby chcia艂 si臋 rozp艂aka膰.
Nie, sk膮d偶e. - Wachlowa艂a si臋 r臋k膮. - Ale mam ci co艣 dziwnego do powiedzenia. Tw贸j tata powiedzia艂, 偶e wynajmie mi pok贸j..-: chocia偶 z tob膮 zerwa艂am...
Dan skrzywi艂 si臋 i podrapa艂 si臋 w 艂ydk臋. Nie zastanawia艂 si臋 nad tym, 偶e oficjalnie si臋 rozstali, ale to chyba nast膮pi艂o, w艂a艣nie teraz.
-No i?
No i si臋 zgodzi艂am. - Vanessa spojrza艂a na niego, ciekawa jego reakcji, ale nadal drapa艂 si臋 w nog臋, jak zapchlony pies. - No bo wiesz, nie mam du偶o kasy, a tw贸j tata obieca艂, 偶e nie we藕mie drogo i...
C贸偶 - odezwa艂 si臋 w ko艅cu. - Moim zdaniem nie ma w tym nic dziwnego.
Nie?
Moim zdaniem to fajny uk艂ad. Tak?
Wi臋c jak, jeste艣my przyjaci贸艂mi? - zapyta艂.
Tak - potwierdzi艂a. Przyjaci贸艂mi...?
218
co przyci膮gn膮艂 kot i kto za nim przyszed艂
Thaddeus Smith jednym haustem wypi艂 lodowato zimn膮 caipirinh臋 i pochyli艂 si臋 do ucha Sereny, szepcz膮c zmys艂owo. Jego oddech pachnia艂 rumem.
- Kto to?
Nie musia艂 pokazywa膰 palcem, bo i tak wszyscy wiedzieli. kogo ma na my艣li.
Przyszed艂 Nate Archibald.
Mikroskopijna kuchnia okaza艂a si臋 najlepszym punktem obserwacyjnym i tam t艂oczy艂a si臋 cz臋艣膰 go艣ci. Serena zobaczy艂a Nata po raz pierwszy od imprezy Blair. Wtedy ta艅czy艂a co si艂 w nogach, a on siedzia艂 na ziemi, ujarany bardziej ni偶 zwykle, a偶 w ko艅cu wsta艂 i poca艂owa艂 ma艂膮 Jenny Humphrey. Kapitan Archibald by艂 tak w艣ciek艂y, 偶e Nate wr贸ci艂 do domu bez 艣wiadectwa, 偶e zaraz nast臋pnego dnia osobi艣cie wywi贸/.l go do East Hampton i tak zacz臋艂o si臋 dla niego ci臋偶kie lato, Serena nie zd膮偶y艂a si臋 po偶egna膰, ale wiedzia艂a, 偶e wkr贸tce si臋 spotkaj膮. I prosz臋, jest tutaj, cudownie opalony, przez co jego idealne z臋by wydaj膮 si臋 jeszcze bielsze, a cudowne oczy jeszcze bardziej zielone. By艂 pot臋偶niejszy, bardziej muskularny. Nic dziwnego, 偶e Thaddeus Smith go zauwa偶y艂.
220
To Nate - odpar艂a swobodnie.
Hetero Nate? - upewni艂 si臋 Thaddeus. Serena wzruszy艂a ramionami.
- Otwarty na wszystko. - Zachichota艂a. - Ale nie jest
sam.
Bardzo opalona jasna blondynka wisia艂a na jego ramieniu, jakby od tego zale偶a艂o jej 偶ycie. Wbija艂a w jego bicepsy d艂ugie, krwi艣cie czerwone paznokcie. Ch艂on臋艂a wszystko szeroko otwartymi oczami, rozbieganymi, jakby by艂a na prochach.
Niewykluczone.
- B艂agam, powiedz, 偶e to jego siostra - szepn膮艂 Thaddeus.
- Jezu, czy ona ma niebieskie cienie na powiekach? No, niech
Serge si臋 o tym dowie...
Serena przygl膮da艂a si臋 nowo przyby艂ej. Tak, naprawd臋 umalowa艂a si臋 niebieskimi cieniami. I ubra艂a si臋 na brzoskwi-niowo od st贸p do g艂贸w. To takie... brzoskwiniowe. Mia艂a jasne, faluj膮ce w艂osy -jak Barbie, striptizerka na pla偶y.
Pla偶owa Barbie Striptizerka? 艢wietny pomys艂.
Sk膮d ona wytrzasn臋艂a te ciuchy? - zastanawia艂 si臋 Thad z艂o艣liwie. Blair bieg艂a w jej stron臋 z wyrazem przera偶enia w oczach, kt贸ry Serena zna艂a a偶 za dobrze.
Cholera - mrukn臋艂a pod nosem.
Kto to, kurwa, jest? - wycedzi艂a Btair przez z臋by. Przecisn臋艂a si臋 przez t艂um i wpad艂a do ciasnej kuchenki.
Serena nie musia艂a pyta膰, o kogo jej chodzi.
- Och, skarbie, nie musisz si臋 ni膮 przejmowa膰 - zapewni艂
Thaddeus serdecznie.
-Nie do wiary! - warkn臋艂a Blair. - On 艣mia艂 tu dzisiaj przyj艣膰 z t膮 zdzir膮. Gdzie on j膮 wynalaz艂? W centrum handlowym?
C贸偶, tych nie brak na Long 艂sland.
- Siadaj. -Thaddeus poklepa艂 blat. - Wyluzuj.
221
Cholera! - Blair pos艂ucha艂a jego rady i usadowi艂a si臋 na szafce. - Musz臋 si臋 napi膰.
Zosta艅 z nami. - Thaddeus usiad艂 ko艂o niej i obj膮艂 j膮 serdecznie.
-Nie wierzy艂em, 偶e to prawda. - Chuck Bass przecisn膮艂 si臋 obok Sereny i wszed艂 do kuchni. - Ale widz臋 to na w艂asne oczy!
Cze艣膰, Chuck. - Serena z westchnieniem opar艂a si臋 o uda Thada. Jeszcze tylko tego jej trzeba, 偶eby Chuck dorwa艂 w swoje szpony jej partnera.
Blair znowu w艣r贸d nas! - zawo艂a艂 Chuck. - Jak to dobrze! - Cmokn膮艂 j膮 w oba policzki.
Cze艣膰, Chuck - odpar艂a i zrezygnowana nadstawi艂a policzki. - Kim jest ta suka? - Chocia偶 raz b臋dzie z Chucka jaki艣 po偶ytek. Zwykle zna艂 najnowsze plotki, cho膰 nie zawsze prawdziwe.
-S艂ysza艂em o niej, ale nigdy jej nie widzia艂em - wyja艣ni艂 z dum膮. Napi艂 si臋 z butelki Dom Perignon. - O rany, nie patrzcie, ale chyba zaraz dost膮pimy zaszczytu i j膮 poznamy - szepn膮艂, rozkoszuj膮c si臋 sytuacj膮.
Nate prowadzi艂 Tawny przez rozta艅czony t艂um w stron臋 znajomych twarzy w kuchni.
Cze艣膰! - zawo艂a艂. - Serena, Blair, - By艂y jeszcze pi臋kniejsze, ni偶 zapami臋ta艂. Jakby opr贸szy艂 je magiczny py艂.
Nate! - Serena rzuci艂a si臋 do przodu i u艣ciska艂a serdecznie starego przyjaciela. Nie chcia艂a, 偶eby sytuacja za bardzo si臋 skomplikowa艂a.
Za p贸藕no.
- Czes'膰 - sykn臋艂a Blair. Za艂o偶y艂a nog臋 na nog臋 i macha
艂a komicznie d艂ug膮 cygaretk膮 jak szpad膮, - Czy kto艣 mi pod;i
ogie艅?
Thaddeus Smith wyj膮艂 z kieszeni srebrn膮 zapalniczk臋 Zip po ze swoimi inicja艂ami i zapali艂 jej papierosa. Na parkiecie
222
rozleg艂a si臋 piosenka Madonny Papa Don't Preach. Co bardziej hiperaktywni statys'ci skakali po parkiecie udaj膮c, 偶e 艣piewaj膮 do wyimaginowanych mikrofon贸w.
-W ko艅cu prawdziwy d偶entelmen, - Blair westchn臋艂a dramatycznie. - Czy kto艣 widzia艂 mojego ch艂opaka? - No, niech Nate tylko zobaczy, jak si臋 ca艂uje z Jasonem. Ha!
- Blair - wyst臋ka艂 Nate. - 艢licznie wygl膮dasz. Fajnie, 偶e
wr贸ci艂a艣'. - Nie wiedzia艂, co powiedzie膰. Czu艂 si臋 jak ostatni
dupek.
Biair zeskoczy艂a z szafki i zachwia艂a si臋 lekko, gdy szpilki Jimmy'ego Choo uderzy艂y w pop臋kane kafelki pod艂ogi.
- Dzi臋kuj臋. - Skin臋艂a g艂ow膮. - Przepraszam, chc臋 zata艅
czy膰, id臋 poszuka膰 mojego partnera. - Wysz艂a do zat艂oczonego
saloniku.
Serena u艣miechn臋艂a si臋 przepraszaj膮co.
- Serena. - Wyci膮gn臋艂a r臋k臋 do nieznajomej i zobaczy艂a,
偶e dziewczyna ma 艂adne niebieskie oczy w kszta艂cie migda艂贸w
i urocze piegi na ca艂ym ciele,
Ale Serena zawsze szuka w ludziach czego艣 dobrego.
Tawny - przedstawi艂a si臋 dziewczyna.
No tak, przepraszam - mrukn膮艂 Nate. - Serena, poznaj Tawny.
A to Thaddeus. - Serena wzi臋艂a go za rami臋, - Thaddeus, Nate i Tawny.
Thaddeus zeskoczy艂 z szafki i serdecznie u艣cisn膮艂 im r臋ce, najpierw Natowi, potem Tawny. Pijana dziewczyna w fioletowej sukience bez rami膮czek wpad艂a na niego niechc膮cy. Delikatnie odepchn膮艂 j膮 z powrotem na parkiet.
- Mi艂o mi - powiedzia艂 ciep艂o.
Naprawd臋 dobry z niego aktor.
- Hm! - Chuck Bass chrz膮kn膮艂 dramatycznie. - A ja je
stem Chuck.
223
- Tawny. - Dziewczyna wyr贸wna艂a rami膮czka malutkiego
brzoskwiniowego plecaczka i wr贸ci艂a wzrokiem do Thaddeu-
sa. Prawie si臋 艣lini艂a na jego widok,
-Mi艂o mi - wymamrota艂 Chuek, poca艂owa艂 j膮 w r臋k臋 i sk艂oni艂 si臋 nisko, - Poznajmy si臋, skarbie, Natie, nie masz nic przeciwko temu, prawda?
Nate powiedzia艂by, 偶e nie, prosz臋 bardzo, stary, ale jego uwag臋 poch艂ania艂a Blair. Trzyma艂a si臋 za r臋ce z wysokim typem, jakby bankierem, i 艣mia艂a si臋 z g艂ow膮 odrzucon膮 do ty艂u. Przedstawi艂a go przed chwil膮 starszemu, 艣wietnie ubranemu gos'ciowi w okularach przeciws艂onecznych. Flirtowa艂a z obydwoma i Nate poczu艂, jak ogarnia go nostalgia.
- Przepraszam, musz臋 i艣膰 - wyst臋ka艂.
Byl ju偶 przy drzwiach, gdy us艂ysza艂, jak Chuck m贸wi do Tawny:
- Jeste艣 superopalona.
Jasne.
B jako muza
- Skarbie, skarbie! - zapiszcza艂 Bailey Winter do Blair.
- Musisz, powtarzam, musisz tego lata zamieszka膰 ze mn膮 na
wyspie. Jeste艣 idealna!
Stali w drzwiach do sypialni, czyli do艣膰 daleko od kuchni, ale Blair nadal miala wszystko na oku. Nerwowo za艂o偶y艂a za uszy ciemne w艂osy si臋gaj膮ce ramion. Zawsze lubi艂a komplementy, ale jak zareagowa膰, gdy kto艣 ci m贸wi, 偶e jeste艣 idealna?
Mo偶e zwyk艂ym „dzi臋kuj臋"?
- Zaczynam prac臋 nad now膮 kolekcj膮. Nazw臋 j膮 lato/zima.
- Gest Baileya mia艂 chyba symbolizowa膰 pory roku, ale zda
niem Blair projektant wygl膮da艂, jakby mia艂 lada moment do
sta膰 wylewu. - A ty moja droga, jeste艣 Zim膮.
Poczu艂a na karku ciep艂膮, koj膮c膮 d艂o艅 Jasona.
- To wspaniale, Blair - powiedzia艂.
Tak, cudownie, ale nie mog艂a si臋 powstrzyma膰 i k膮tem oka obserwowa艂a, jak Nate o l艣ni膮cych zielonych oczach, Nate w jasnoniebieskiej koszulce polo, zostawia Seren臋, Chucka i t臋 prowincjonaln膮 zdzir臋 i wychodzi. Gdzie on si臋, kurwa, wybiera?
li -Ti'lko w twoich snach 225
- A Serena b臋dzie Latem! - pisn膮艂 Bailey i Blair wr贸ci艂a
na ziemi臋. Przesun膮艂 okulary na czubek g艂owy i podekscyto
wany spojrza艂 w 偶yrandol.
Blair odnalaz艂a wzrokiem Seren臋. Oczywi艣cie w marzeniach by艂a jedn膮 muz膮 mistrza, ale skoro ju偶 ma si臋 z kim艣 dzieli膰 splendorem, niech to b臋dzie jej najlepsza przyjaci贸艂ka.
Jakie to wielkoduszne.
- Oczywi艣cie obie musicie u mnie zamieszka膰. 呕eby innie
inspirowa膰, skarbie! Nie martw si臋, w domku na pla偶y jest
mn贸stwo miejsca dla gos'ci! - Pu艣ci艂 oko do Jasona.
Blair patrzy艂a, jak Nate przybija pi膮tk臋 z Jeremym Scottem Tompkinsonem z jego szkolnej dru偶yny lacrosse. Czasami si臋 zastanawia艂a, ile w艂a艣ciwie faceci sobie m贸wi膮 w sportowej szatni. Czy opowiada艂 kumplom o ich pierwszym razie? Albo o tym, jak to robi艂 z Seren膮? Blair spojrza艂a w d贸艂 i zobaczy艂a, 偶e gniewnie zacisn臋艂a pi臋艣ci.
- Bardzo ch臋tnie wpadn臋 z wizyt膮. - Jason przyci膮gn膮艂 j膮
do siebie. - Je艣li Blair mnie zaprosi.
Bailey 艣ci膮gn膮艂 okulary z g艂owy i zsun膮艂 na czubek nosa.
-Je艣li nie ona, to ja! -Roze艣mia艂 siei klasn膮艂. -Och, biedaku, pewnie jeste艣 przera偶ony! Nie b贸j si臋, nie gryz臋. Chyba 偶e na specjaln膮 pro艣b臋! - Zapiszcza艂 z uciechy.
Blair u艣miecha艂a si臋 skromnie. Nie mog艂a si臋 skupi膰 na piskach Baileya. Ale powiedzia艂, 偶e jest doskona艂a, to s艂ysza艂a.
Ma si臋 rozumie膰.
Z drugiej strony, 偶eby z nim zamieszka膰? Chocia偶, mo偶e?... Co prawda nie dalej jak dzisiaj powiedzia艂a Jasonowi, 偶e tu zostanie, ale majestatyczna rezydencja Baileya na rogu Park Avenue i Sze艣膰dziesi膮tej Drugiej to fantastyczne miejsce. Nie mo偶na sobie wymarzy膰 iepszego na ostatnie tygodnie przed wyjazdem do Yale. Ciekawe, czy Audrey Hepburn jako muza te偶 mieszka艂a w takich wn臋trzach?
Obawiam si臋, 偶e moja mama b臋dzie codziennie wpada艂a na herbatk臋 - mrukn臋艂a.
A ona te偶 b臋dzie na Georgica? - Bailey uni贸s艂 ciemne brwi. - Bosko!
W Georgii? - Blair zmarszczy艂a czo艂o. Dlaczego Bailey zawsze tak dziwnie gada?
Na Georgica, skarbie! W domku pla偶owym. East Hamp-ton? Tam, gdzie pojedziemy. -T艂umaczy艂 cierpliwie. - Wszystko w porz膮dku?
Chwileczk臋, Hamptons? To Hamptons, gdzie mieszka teraz Nate ija prowincjonalna zdzira? Dlaczego od razu tak nie m贸wi艂?
Problem w tym, 偶e m贸wi艂.
Tak - powiedzia艂a, cho膰 kiwa艂a przecz膮co g艂ow膮. -Wszystko w porz膮dku.
Niestety, domek gos'cinny jest w dalszej cz臋艣ci posiad艂o艣ci, dosy膰 blisko s膮siad贸w, Ale ich prawie nigdy nie ma. Mo偶e ich znasz? Archibald贸w? W tym roku przyjecha艂 tam tylko ich syn. Mniej wi臋cej w twoim wieku. Zab贸jczo przystojny?
O tak, zna艂a go dobrze.
Nie ma to jak dobre s膮siedztwo.
2i6
tr贸jk膮t na dachu
Dan wspi膮艂 si臋 po drabinie, uni贸s艂 klap臋 i wyszed艂 na dach. Budynek by艂 zbyt niski, by da艂o si臋 zobaczy膰 East River, ale w nocnym powietrzu unosi艂 si臋 jej zapach, dusz膮cy i przenikliwy. Letni zmierzch w Nowym Jorku ma w sobie cos' magicznego.
Zapali艂 camela i zaci膮gn膮艂 si臋 chciwie. Przez cienki dach s艂ysza艂 muzyk臋 i krzyki, czu艂 drgania bas贸w. Musi sobie wszystko przemy艣le膰 w samotno艣ci. Podszed艂 do skraju dachu, wyjrza艂 za kraw臋d藕, do ogr贸dka. Po ciemku o ma艂y w艂os nie wpad艂 na Bree, kt贸ra siedzia艂a w pozycji lotosu, roz艂o偶ywszy doko艂a turkusow膮 sp贸dnic臋.
Bree, dobrze si臋 czujesz?
Dan - mrukn臋艂a spokojnie. Otworzy艂a oczy i u艣miechn臋艂a si臋 do niego. - Palisz.
Cholera.
Cisn膮艂 papierosa w noc.
Przepraszam - speszy艂 si臋.
Nie musisz. - Powiedzia艂a to z uw艂aczaj膮c膮 oboj臋tno艣ci膮.
Dan usiad艂 ko艂o niej. Zapada艂 zmrok, z trudem dostrzega艂 zarys krzaka bzu i bursztynowe ko艅c贸wki papieros贸w. Zamkn膮艂 oczy i usi艂owa艂 sobie wyobrazi膰... 偶e siedzi na szczycie
228
urwiska nad Pacyfikiem. Ale nawet jego wyobra藕nia poety nie si臋ga艂a tak daleko.
Mato tlenu... za ma艂o dla dwojga.
- Nie mam nic przeciwko temu, 偶e chcesz zapali膰 - ci膮g
n臋艂a Bree. - Oczywi艣cie wola艂abym, 偶eby艣 tego nie robi艂, bo
szkodzisz sobie i ziemi, ale jeste艣 wolny. Mo偶esz zrobi膰, co
chcesz,
Dan nie mia艂 ochoty na k艂贸tni臋. Wyj膮艂 kolejnego papierosa i zapali艂. No prosz臋. Od razu lepiej.
-Przepraszam, 偶e musia艂e艣 przyj艣膰 za mn膮 a偶 tutaj - zacz臋艂a Bree,
Postanowi艂 nie t艂umaczy膰, 偶e nie szuka艂 jej, tylko chwili spokoju.
- My艣la艂am, 偶e rozmawiasz z Vaness膮. Wydaje si臋, 偶e ma
cie sobie du偶o do powiedzenia.
Nie wiedzia艂, co na to odpowiedzie膰. Szczerze m贸wi膮c nie s膮dzi艂, 偶eby przez ca艂e lato mieli mieszka膰 razem i by膰 tylko przyjaci贸艂mi.
Mo偶e przyjaci贸艂mi i czym艣 wi臋cej?
Nie jestem z艂a, naprawd臋 - zapewni艂a Bree i chyba m贸wi艂a szczerze. - Dobrze nam by艂o przez lych kilka tygodni, prawda?
Jasne - skin膮艂 g艂ow膮. Wiedzia艂, co b臋dzie dalej.
Ciesz臋 si臋, 偶e ci臋 pozna艂am. Poznawanie ludzi to zawsze fascynuj膮ca, magiczna podr贸偶, prawda?
O rany.
Tak, tak - mrukn膮艂. Znudzi艂a mu si臋 ju偶 ta filozoficzna gadanina. Dobrze, 偶e nie b臋dzie musia艂 d艂u偶ej tego s艂ucha膰.
Nie szkodzi, 偶e jest nam smutno, gdy podr贸偶 dobiega ko艅ca - stwierdzi艂a. - Ale nasze drogi si臋 rozchodz膮. Twoja zaprowadzi艂a ci臋 na to przyj臋cie. Nie rozumiem tego. Moja wiedzie w inn膮 stron臋.
29.9
Rzuci艂 na szal臋 swoje studia i ca艂膮 przysz艂o艣膰 w imi臋 zwi膮zku z Vaness膮 i nie widzia艂 w tym nic z艂ego. Ale ryzykowa膰 zwi膮zek z Vaness膮 dla Bree? Co mu odbi艂o?
Bree wsta艂a, przeci膮ga艂a si臋, podnios艂a r臋ce do g贸ry i odetchn臋艂a g艂臋boko. W ciemno艣ci wida膰 by艂o jedynie jej bia艂膮 koszulk臋 i jasne w艂osy. Wygl膮da艂a, jakby unosi艂a si臋 w powietrzu.
- Och, Dan. - Poci膮gn臋艂a nosem. - Rozstania zawsze s膮
trudne. Staram si臋 pami臋ta膰, co m贸wi jogin. 偶e trzeba pozwo
li膰 ludziom odejs'膰, ale to nie艂atwe. Przecie偶 dopiero si臋 ucz臋.
Nagle rozstanie wcale nie wyda艂o mu si臋 bolesne.
Obj膮艂 j膮, bo uzna艂, 偶e tak trzeba. W艂a艣ciwie cieszy艂 si臋, 偶e z nim zrywa i by艂 zachwycony, 偶e Bree odchodzi. Du偶o go nauczy艂a, o przyrodzie, 膰wiczeniach i duchowo艣ci, ale mia艂 ju偶 do艣膰. Chcia艂 zapali膰 i mie膰 chwil臋 spokoju, a potem wr贸ci膰 do domu z Vaness膮 - w charakterze przyjaci贸艂ki.
O, kurcz臋 - rozleg艂 si臋 m臋ski glos.
Kto tam? - Dan widzia艂 jedynie roz偶arzony koniuszek papierosa. Czul charakterystyczny zapach skr臋ta.
Przepraszam, bracie. - Nate Archibald przysun膮艂 si臋 bli偶ej. - Nie chcia艂em pods艂uchiwa膰, aie chyba mnie nie widzieli艣cie.
Cze艣膰. - Dan pozna艂 przystojniaka, kt贸ry jesieni膮 z艂ama艂 Jenny serce. Ale szybko dosz艂a do siebie i nie mia艂 do niego pretensji.
Dobrze to znosisz - zauwa偶y艂 Nate.
Szczerze? - Dan si臋 zamy艣li艂. - To nam nie by艂o pisane. My艣la艂em, 偶e mi na niej zale偶y, 偶e jestem got贸w na zmiany, ale wiesz co? Myli艂em si臋. Chyba kr臋ci艂a mnie my艣l o innej, cho膰 wcale do siebie nie pasujemy.
-Naprawd臋? - Nate zani贸s艂 si臋 kaszlem. Dobrze zna艂 to uczucie.
- Problem w tym - ci膮gn膮艂 Dan. - 呕e tam, na dole, jest
inna dziewczyna. Ta jedna. Jedyna.
Kt贸ra?
-Wiem, o co ci chodzi. - Nate m贸wi艂 g艂osem wy偶szym ni偶 zazwyczaj. - Ale ta twoja mia艂a racj臋. Ludzkie drogi czasami si臋, no... rozchodz膮, nie?
Ho, ho.
- Nie wiem - mrukn膮艂 Dan, cho膰 kawa艂ek o rozchodz膮
cych si臋 drogach pochodzi艂 z wiersza Roberta Frosta, kt贸ry
cytowa艂 w mowie po偶egnalnej na zako艅czenie szko艂y. - W艂a艣
ciwie mana ju偶 dosy膰 be艂kotu rodem z New Age.
- Tak? - zdziwi艂 si臋 Nate. Jemu to odpowiada艂o.
No pewnie.
230
N schodzi ze sceny
Nate min膮艂 grup臋 rozta艅czonych dziewczyn i rozejrza艂 si臋 po pokoju. W t艂umie nie widzia艂 偶adnych znajomych twarzy.
Mo偶e za bardzo si臋 ujara艂.
Nie spodziewa艂 si臋, 偶e na tej durnej hollywoodzkiej imprezie dozna ol艣nienia. Tego lata mia艂 spowa偶nie膰, da膰 sobie spok贸j z imprezami, paleniem i uganianiem si臋 za dziewczynami, kt贸re przynosz膮 same k艂opoty. Mia艂 si臋 nauczy膰 ci臋偶kiej pracy, pozna膰 samego siebie i dojrze膰 do studi贸w w Yale. Kapitan Archibald i trener Michaels chcieli, 偶eby pojecha艂 tam jako inny, odrodzony Nate. Odpowiedzialny i powa偶ny. I nagle wyda艂o mu si臋, 偶e ju偶 to osi膮gn膮艂.
Szybko.
Zapami臋ta艂 sobie jedno, co powiedzia艂 Dan - 偶e jego 偶ycie jest tu i teraz. 呕e czeka w zat艂oczonym mieszkaniu. Dziewczyna, kt贸ra jest mu pisana, bawi si臋 w t艂umie. Jedyne, co mo偶e zrobi膰, to poinformowa膰 o tym t臋 drug膮.
Ale nigdzie nie widzia艂 jasnych w艂os贸w Tawny. Przepycha! si臋 przez t艂um. Nie zwraca艂 uwagi na machanie niskiego, opalonego dziwaka w okularach przeciws艂onecznych. Nie czas na pogaduszki; ma zadanie do wykonania.
232
Wszed艂 do kuchni, usiad艂 na szafce i stamt膮d rozgl膮da艂 si臋 po ca艂ym mieszkaniu. K艂臋bi艂 si臋 tam istny t艂um. Rozpoznawa艂 niekt贸re osoby. Isabel i Kari jak zwykle siedzia艂y w k膮cie i szepta艂y z przej臋ciem. 艁ysa, gro藕nie wygl膮daj膮ca dziewczyna rozmawia艂a z ma艂ymi ch艂opcami... ale poza tym, pok贸j wype艂niali nieznajomi.
I wtedy j膮 zobaczy艂. Nie spos贸b nie pozna膰 blond w艂os贸w, mi臋kkich, kr臋conych, sp艂ywaj膮cych na piegowate ramiona - jedno nagie, bo zsun臋艂o si臋 jej rami膮ezko koszulki. Wygl膮da艂o to bardzo zmys艂owo. Ta艅czy艂a z Chuckiem Bassem, kt贸ry rozpi膮艂 zielon膮 koszul臋 i ods艂oni艂 pier艣'. Fuj.
Kto艣 szarpn膮艂 go za nogawk臋 spodni Trovata. Spojrza艂 w d贸l. Serena. U艣miecha艂a si臋 do niego.
Kogo szukasz? - zapyta艂a i wskoczy艂a na blat tu偶 obok.
Cze艣膰. - Nate poda艂 jej r臋k臋. Dobrze mu zrobi towarzystwo starej przyjaci贸艂ki.
Serena pod膮偶y艂a wzrokiem w t臋 sam膮 stron臋 co on i obserwowa艂a niemal obsceniczne popisy Chucka i Tawny.
Wiesz, nic masz si臋 czym przejmowa膰 - szepn臋艂a mu do ucha. Jej oddech pachnia艂 s艂odko i 艂askota艂 go w ucho. By艂o to bardzo przyjemne uczucie, - Chuck Bass to napalony, niegro藕ny dupek i za to go kochamy.
Nie przejmuj臋 si臋 - zapewni艂. - To nie tak.
Nie? - zdziwi艂a si臋. Zna艂a go i wiedzia艂a, 偶e je艣li chodzi o kobiety, nie mo偶na mu ufa膰. Z zasady wszystko psu艂.
Jest aktork膮, nie zapominajcie. Tylko gra g艂upi膮.
- Wydawa艂o mi si臋, 偶e tak, ale nie - wyja艣ni艂. - Zaraz,
dok膮d oni id膮? - Tawny ci膮gn臋艂a Chucka za r臋k臋. Znikn臋li za
uchylonymi drzwiami.
- Do 艂azienki - poinformowa艂a Serena.
Podw贸jne fuj.
- Niewa偶ne. - Nate wzruszy艂 ramionami. Ma ju偶 za sob膮
ten etap w 偶yciu, gdy obchodz膮 go dziewczyny wymykaj膮ce
233
si臋 do 艂azienki z nieznajomymi facetami. Nie obchodzi go, co si臋 tam teraz dzieje. I wtedy zobaczy! Blair na parkiecie, bos膮 i roze艣mian膮, w ramionach wysokiego faceta w konserwatywnym szarym garniturze. Ca艂owali si臋. Nate zamkn膮艂 oczy.
- Id臋 - mrukn膮艂. Mia艂 po dziurki w nosie tej imprezy. Pos艂a艂 Serenie sw贸j s艂ynny krzywy u艣miech, zeskoczy艂 z szafki i znikn膮艂 w t艂umie.
napisy ko艅cowe.,, i muzyka
m
Serena zosta艂a w kuchni. Si臋gn臋艂a po papierosa, kt贸rego sprytnie ukry艂a za uchem. Wyg艂adzi艂a zagniecenia na „po偶yczonej" malej czarnej Baileya Wintera, zapali艂a palnik, pochyli艂a si臋, zapali艂a papierosa i zgasi艂a gaz. Zaci膮gn臋艂a si臋 g艂臋boko i spojrza艂a na rozta艅czony t艂um.
Gdzie Nate? - Blair wpad艂a do kuchni.
Kto to wie? - Serena si臋 roze艣mia艂a i pomog艂a Blair usi膮艣膰 ko艂o siebie. Poda艂a jej papierosa i rozejrza艂a si臋 doko艂a. - A Jason?
Poszed艂 do siebie - wyja艣ni艂a Blair. - Ma kurczaka w lod贸wce, a ja umieram z g艂odu.
- Szcz臋艣ciara z ciebie. - Serena wzi臋艂a od niej papierosa.
Tak jest, Blair to prawdziwa szcz臋艣ciara.
Serena wzi臋艂a Blair za r臋k臋. Pochyli艂a si臋 do ucha przyjaci贸艂ki, ozdobionego s艂ynnym kolczykiem Bvlgari.
- To b臋dzie wspaniale lato.
Blair opar艂a ciemn膮 g艂ow臋 na jej barku.
- Mam nadziej臋, 偶e w Hamptons wystarczy miejsca dla
nas wszystkich.
Serena 艣ciska艂a j膮 za kolano. Blair b艂膮dzi艂a wzrokiem po parkiecie. Je艣li zmru偶y膰 oczy, wygl膮da dok艂adnie tak samo
235
plotkara.net
jak w 艢niadaniu u Tiffany'ego. Tyle razy wyobra偶a艂a sobie t臋 chwil臋, prze偶ywa艂a j膮 w my艣lach, w swoim w艂asnym wewn臋trznym filmie, 偶e wydawa艂a si臋 znajoma. I cudowna.
Kati i Isabel, w identycznych czarnych sukienkach Tocca, stara艂y si臋 ukry膰, 偶e plotkuj膮 o Serenie i Blair, machaj膮c im rado艣nie, Blair niemal s艂ysza艂a, co o niej m贸wi膮. Chuck Bass ta艅czy艂 z t膮 opalon膮 blondynk膮 i a偶 b艂yszcza艂 od potu. Ca艂a reszta patrzy艂a na nie. Na kt贸r膮? Na Seren臋 czy Blair? Czy to naprawd臋 wa偶ne?
Nie.
Did偶ej - ci膮gle spocony ch艂opak, od kt贸rego Bailey Winter nie m贸g艂 oderwa膰 wzroku - zmieni艂 p艂yt臋. Chyba czyta艂 Blair w mys'lach, ho oto rozleg艂 si臋 powolny rytm, a potem mieszkanie wype艂ni艂 seksowny g艂os:
Moon river, wider than a mile...
I'I艂 be crossing you in style, someday.
Dream maker, you heartbreaker...
- To ja! - pisn臋艂a Serena!
-Rewelacyjnie to wysz艂o - stwierdzi艂a Blair szczerze i scisn臋艂aj膮zar臋k臋.
W filmie w jej g艂owie to doskona艂a scena ko艅cowa. Odpo
wiednia muzyka, t艂um bawi si臋 szampa艅sko. Uroczy ch艂opak
szykuje jej kolacj臋 w mieszkaniu pi臋tro ni偶ej. Cho膰 nieumeb-
lowane, mieszkanie pachnia艂o wielkim 艣wiatem. Blair by艂a za
chwycona. To jej dom. Jej przyj臋cie. Tak, film si臋 ko艅czy, ale
lato si臋 zaczyna. ..•""TT-*.
Wszystkie nazwy mie|sc, imiona i nazwiska oraz wydarzenia zosta艂y zmienione lub skr贸cone, po to by nie ucierpieli mewinm. Czyli |a.
zie
hej, lud
O Bo偶e! Nie wierzy艂am, 偶e mo偶na mie膰 takiego kaca, jak ja teraz ale sama jestem sobie winna. Kiedy si臋 naucz臋 nie przesadza膰 z szampanem? Z drugiej strony, zawsze jestem dusz膮 towarzystwa. I to jakiego! Ci szcz臋艣ciarze, kt贸rzy byli na tej imprezie, na pewno si臋 ze mn膮 zgodz膮 - prawie najwi臋ksza, najlepsza impreza sezonu. Chyba kto艣 ostrzy sobie z膮bki na tytu艂 gospodyni roku, co?
TO I OWO
Umieracie z ciekawo艣ci, kto z kim wyszed艂? Ja wiem
wszystko:
T jest naprawd臋 wierny! Zaraz po imprezie wsiad艂 do taks贸wki, pojecha艂 do hotelu Mercer, do ukochanego. Podobno przez kolejne czterdzie艣ci osiem godzin nie wychodzi艂. z apartamentu dla nowo偶e艅c贸w.
Ekscentryczny projektant, ten, kt贸ry nigdy nie rozstaje si臋 z okularami przeciws艂onecznymi, zwabi艂 pi臋knego did偶eja do swojej rezydencji na Park Avenue, pewnie obieca艂 mu ciuchy ze swojej nowej kolekcji. Ciekawe, czy boski did偶ej b臋dzie nam przygrywa艂 w Hamptons...
S posz艂a do 艂贸偶ka sama. Czy cuda nigdy si臋 nie sko艅cz膮?
237
D i V pojechali do niego... czy raczej do nich -jedn膮 taks贸wk膮, ale oficjalnie nie s膮 ju偶 razem. Maj膮 osobne sypialnie, rozumiecie? Osobne sypialnie...
N widziano w nocnym poci膮gu do Hamptons, samego jak palec. Wi臋c co si臋 stafo z...
Tandetn膮 farbowan膮 blondynk膮 ze sztuczn膮 opalenizn膮? Ona i C szaleli do bia艂ego rana. Wtoczyli si臋 po klubach. O pi膮tej rano zaw臋drowali do Bungalow 8 i od tej pory s艂uch o nich zagin膮t.
Ciekawe, dlaczego S posz艂a spa膰 sama? Bo jej wsp贸艂lokatorka nocowa艂a pi臋tro ni偶ej. Bynajmniej nie sama!
WAKACJE
Ludzie, nie zapominajcie, 偶e lato jest po to, 偶eby odpoczywa膰. Lipiec tu偶 tu偶, a czternastego lipca (to zdaje si臋 czyje艣 urodziny?) przypada ju偶 po po艂owie wakacji. Jesieni膮 b臋dzie mn贸stwo czasu na prac臋 i nauk臋, i martwienie si臋, gdzie odby膰 praktyki za rok. Teraz trzeba si臋 bawi膰, wi臋c bierzcie si臋 do roboty i... odpoczywajcie. No dobra, kto to m贸wi? W mie艣cie nigdy si臋 nie odpoczywa. Poza N, ale ca艂a reszta 偶yje pe艂n膮 par膮. A skoro, tym mowa,.. Czy B z艂amie nast臋pne serce? Odrzuci艂a ju偶 dw贸ch wielbicieli, a lipiec si臋 jeszcze nie zacz膮艂!
Czy S przywyknie do 偶ycia bez kamer? Czy b臋dzie si臋 dzieli艂a blaskiem reflektor贸w z B w Hamptons, czy pojedzie do Hollywood, do swego nowego kumpla T?
Czy N pogodzi si臋 z B? A mo偶e wr贸ci na kolanach do S?
A mo偶e da sobie z nimi spok贸j i wreszcie doro艣nie? I czy na
pewno to ju偶 koniec z farbowan膮 T?
Nie s膮dz臋. Przecie偶 ma jeszcze mn贸stwo pracy w domu
trenera...
A co z Hamptons? Czy w tym wakacyjnym raju dla bogaczy starczy miejsca dla B, S i N? I reszty elity Manhattanu? Zmieniaj膮 si臋 miejsca, ale nie bohaterowie.
A tak powa偶nie. Co do licha si臋 dzieje z V i D? Stawiam trzy do jednego, 偶e przed czwartym lipca znowu b臋d膮 razem. Kto si臋 zak艂ada?
Dowiem si臋 wszystkiego. Jakby nie by艂o, to moja praca wakacyjna, bardzo m臋cz膮ca, ale kto艣 to musi robi膰.
Wiecie, 偶e mnie kochacie.
plotkara
238