Jola angażowała się bardzo w życie religijne swego otoczenia. Po rekolekcjach rycerskich nabrała ochoty, by docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich. Łatwo powiedzieć, trudniej zaplanować, a najtrudniej zrealizować. Na szczęście, wyjeżdża do wujka i tam zwerbuje młodzież i założy Rycerstwo. Plan był jasny. W tej intencji modliła się z koleżankami, by wszystko się powiodło. Były przekonane, że taka jest wola Niepokalanej. Pierwszy etap akcji powiódł się szczęśliwie. Niecierpliwa apostołka szybko nawiązała kontakt z miejscowym księdzem proboszczem i już w niedzielę mówiła o Rycerstwie, o oddaniu się Niepokalanej i miłości, do której zachęcał św. Maksymilian. Entuzjastyczne słowa Joli zwróciły uwagę kilkunastu osób, ale chętni jeszcze potrzebowali czasu do zastanowienia. Jola zaś była gotowa do dalszych wystąpień.
— Niepokalana, dla Ciebie uczynię wszystko, aby zdobyć Ci ich serca - obiecała w modlitwie przed obrazem Matki Bożej.
Tymczasem w domu wujka wydarzyło się coś niespodziewanego. Kuzynka Joli, Matylda, musiała wyjechać do krewnych, by tam opiekować się chorą babcią. Jola natomiast miała zaopiekować się Lidką, siostrą Matyldy. Od wielu lat Lidka poruszała się na wózku inwalidzkim i potrzebowała stałej opieki. Co prawda dziewczyna nie wzbraniała się przed pracą, ale plan apostolski był zagrożony. Szybko okazało się, że wręcz jest niemożliwy do wykonania. Dla rycerki Joli był to niezwykły cios. W oczach nieszczęsnej pojawiły się łzy, ale nie okazała zdenerwowania nikomu, zwłaszcza Lidce.
Dla Joli zaczął się ciężki okres próby. Teraz codziennie opiekowała się Lidką. Zmęczona pchała wózek, podawała posiłki, pomagała w każdej potrzebie. Dobrze, że Lidka chętnie słuchała ciekawych opowieści i książek. Chętnie się też modliła. Chociaż to ostatnie wiele kosztowało opiekunkę, gdyż musiała ją wozić do odległego o ponad kilometr kościoła. I to akurat pod górkę. Najgorzej było w deszcz, bo i wtedy Lidka nie rezygnowała z modlitwy. Łatwo więc wyobrazić sobie sytuację Joli. Wieczorem padała ze zmęczenia, ale godziła się z tym losem.
Mijały kolejne dni, niedziele, tygodnie. O Rycerstwie Jola już nie mówiła, choć ksiądz proboszcz rad był otworzyć przed nią podwoje świątyni.
— Niepokalana przyjmie twoją ofiarę - pocieszał dziewczynę.
Pewnej niedzieli wujek powrócił z kościoła lekko poruszony.
Wiesz co, dzisiaj spotkałem w kościele mojego sąsiada! - Jola nie rozumiała tej nowiny. - Jak tylko sięgam pamięcią nigdy tam nie chodził, bo, jak mówił, to kawał drogi i to jeszcze pod górę. Ciekaw co się stało, zapytałem go o to. I wiesz, co mi odpowiedział?
„Widziałem jak co dzień twoja siostrzenica pcha wózek do kościoła pod górę. Nieraz padał deszcz, a ona zmoczona nie rezygnowała. Pomyślałem więc o sobie: jestem zdrowy, silny chłop, a ta dziewczyna z wózkiem zawstydza mnie. Musiałem to zmienić! Mam mocne postanowienie nigdy nie opuścić Mszy w niedzielę!" - ze wzruszeniem wujek cytował słowa sąsiada.
Ale to nie była jedyna niespodzianka. Za chwilę otworzyły się drzwi i grupa dziewcząt weszła do domu, prosząc o rozmowę z Jolką. Zaskoczona rycerka zdumiała się obecnością nieznajomych.
Widziałyśmy cię, jak woziłaś do kościoła Lidkę i jak się nią opiekowałaś. Chcemy być takie jak ty! - z nadzieją w głosie wystąpiła najodważniejsza. - Chcemy być rycerkami Niepokalanej! - poprosiła.
Też chcemy przyjaźnić się z Lidką! - dodała następna.
Jola nie wiedziała czy to jawa, czy sen. Czy to możliwe? I jak to się stało? Przecież nie mówiła im o Rycerstwie, bo nie miała czasu.
— I chcemy się tak pięknie modlić jak ty! - dorzuciła jeszcze jedna.
Joli zadrżało serce. Dobrze wiedziała, że to sprawka Niepokalanej!
Co jeszcze? - zapytał wujek. - Może chcecie mi tu założyć Niepokalanów? - pytał zdziwiony obrotem sprawy. - Chyba bym się i na to zgodził - zakończył z uśmiechem.
Cieszę się, że Lidka będzie miała wspaniałe przyjaciółki - z radością zauważyła Jola. - I że Niepokalana będzie miała dzielne rycerki - dodała patrząc w pełne entuzjazmu i zapału oczy szczęśliwych dziewcząt.
RyM
MRN 5 (2006) s. 18-19