Anegdota Nr 81
Kotły typu OR40-010 z paleniskiem narzutowym postawione w kotłowni ZTS „Erg” w Gliwicach stanowią replikę kotła OR16-110 według wynalazku CBKK nr 82638. Całą dokumentację tego ostatniego o pracochłonności tysięcy godzin Jan Kowalski wykonał własnoręcznie poza działalnością służbową w 1974 r. jeszcze jako pracownik Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów i od tego czasu w kalkach wykonanych w ołówku leży w jego piwnicy, razem z innymi dokumentacjami kotłów w rozwiązaniach nie mających sobie równych w całej technice światowej. Powstała ona kiedy dyrekcja CBKK nie zgodziła się na poprawienie przez niego dokumentacji kotłów typu OR16-102, których kilkadziesiąt fabryka „FAKOP” miała wyprodukować od 1975 r.
Kotły typu OR40-010, których dokumentacja konstrukcyjna powstała pod kierownictwem Jana Kowalskiego w 1976 r. w BPPTiF „PROERG”, są dwa razy szersze. Chociaż jej rysunki wykonywało jeszcze czterech inżynierów (wszyscy jako byli pracownicy CBKK), to faktycznym jej autorem z natury rzeczy był Jan Kowalski.
O konieczności postawienia kotłów parowych, a nie wodnych, kierownictwo ZTS „Erg” zostało przez niego przekonane na czas kiedy części kotłów wodnych typu WR10-011 stały już w wagonach na zakładowej bocznicy. Podpięta następnie do nich lokomotywa przewiozła je do budowanego akurat zakładu tworzyw sztucznych w Krywałdzie.
Sam też załatwił ze swoim kolegą, jako ówczesnym dyrektorem naczelnym „FAKOP”, przyjęcie zlecenia na ich wykonanie. Aby uniknąć problemów ze zjednoczeniem, które wcześniej wyraziło zgodę na przerwanie przez CBKK prac nad paleniskami narzutowymi, dyrektor ów postawił jednak warunek aby zamówienie opiewało na seryjne kotły typu OR32. Przesz następne kilkanaście lat bywało to przyczyną zabawnych nieporozumień. Także podczas kociokwiku trwającego na przełomie lat 1987/1988 wokół kotłowni ZTS „Erg”.
Budowę kotłowni szybko zawieszono, ponieważ nie weszła do centralnego planu inwestycyjnego. Zamówienie na same kotły nie zostało jednak wycofane. Kiedy wznowiono realizację kotłowni, przystępując w 1980 r. w BPPTiF „PROERG” ponownie do projektowania kotłowni, w związku z otrzymanym poleceniem niewykonywania prac dotyczących kotłów nie otworzono jednak zlecenia na otrzymane z ZTS „Erg” zamówienie na wykonanie dokumentacji montażowej kotła (skalkulowanej 23 kwietnia 1981 r. na kwotę 369.600 zł, która ówcześnie przekraczała wartość rocznego „przerobu” przypadającego na jednego projektanta), nie mówiąc o konieczności uzupełnienia dokumentacji konstrukcyjnej kotła o dokumentację jego obmurza. Brak tych dokumentacji spowodował, że kotły OR40-010 jako całość na stałe pozostały ułomnymi. Nie wykonując tych dokumentacji, jednocześnie przez cały 1981 r. pozostawiono Jana Kowalskiego bez zajęcia, a następnie wraz z jego zwolnieniem z pracy zlikwidowano zespół cieplno- energetyczny, którym kierował. ZTS „Erg” nigdy się o te dokumentacje później nie upomniały, a gdyby nawet, to i tak nie miałby ich już kto wykonać.
Do pełnienia nadzoru nad montażem kotłów (którego prawidłowe spełnianie wykluczał już sam brak dokumentacji montażowej) zatrudniono inżyniera z ZBP „ENERGOCHEM”, który o konstrukcji tych kotłów miał takie pojęcie, jak przykładowo redaktorzy z Trybuny Robotniczej, Dziennika Zachodniego i Trybuny Ludu na czas dwuletniego kociokwiku.
A gdzie tkwił podstawowy problem, z powodu którego na przełomie lat 1987/1988 dziesiątki osobistości z życia naukowego, gospodarczego i administracji państwowej, z masmediami włącznie, bredziło jak przysłowiowy „Piekarski na mękach”?
Instalacja zasilania paleniska narzutowego węglem (polskiej konstrukcji, a nie krajowej) wyposażona jest w narzutniki z dozownikami podającymi węgiel górą ich przenośnika zgrzebłowego na łopatki wirników. Samymi zgrzebłami są odpowiednio zgniecione pod prasą rury o średnicy 21,3 mm (popularnie zwane półcalowymi). Z obu końców są one przyspawane do łańcuchów podobnych do rowerowych, tylko kilka razy większych i nie nazywanych w ich normie napędowymi, lecz pociągowymi.
W dokumentacji z 1976 r. tych przenośników kotła OR40-010, a następnie z 1977 r. do modernizacji kotła WLM2,5-2, także w kotłach wcześniejszej konstrukcji CBKK typu OR16-102 oraz w kotłach typu OR6,5-011 (gdzie stosowano je pod koniec lat siedemdziesiątych jako mające zastępować zastosowane oryginalnie dozowniki wibracyjne) - tak jak we wszystkich przenośnikach według wynalazku CBKK nr 95639 autorstwa Jana Kowalskiego - łańcuchy te miały być wykonane zgodnie z normą M-84168.
Kiedy jednak w 1978 r. wydział remontowy „POLIFARB”- Cieszyn przystąpił do wykonywania narzutników dla kotła WLM2,5-2, zamiast wykonywać te łańcuchy, co wymagało przynajmniej wykrojników do wycinania samych płytek łańcucha, nie mówiąc o specjalistycznym oprzyrządowaniu, pokazano Janowi Kowalskiemu przyniesiony z magazynu łańcuch handlowy stosowany ówcześnie do napędu gruszek betoniarek. Zgodził się natychmiast, nie tylko z tego powodu aby ułatwić realizację modernizacji, lecz w związku ze zorientowaniem się, że jest to idealne rozwiązanie łańcucha to zastosowania w dozownikach według wynalazku nr 95639. Przeznaczenie łańcucha do napędu betoniarek zaraz skojarzył sobie z przewidywaną przy ich konstrukcji odpornością na działanie warunków atmosferycznych (wilgoci), co potwierdzało ich bardzo luźne wykonanie, w ogóle nie uwzględniane normą M-84168. Po powrocie do biura zaraz dokonał odpowiednich zmian w dokumentacji dozownika (łańcuchy miały nieco inne wymiary niż w normie).
Odmienność rozwiązania przenośnika zgrzebłowego zastosowanego w kotle WLM2,5-2 w stosunku do oryginalnej dokumentacji nie ograniczyła się jednak do samych łańcuchów.
Po uruchomieniu w obecności Jana Kowalskiego dozowników zamontowanych w kotle, usłyszał on głośne trzeszczenie dochodzące z tylnej części dozowników. Po odkręceniu zaraz pokrywy korpusu dozownika zauważył, że na zębach kół z obu stron znajdują się ślady ich współpracy z rolkami łańcucha, a powinny być one tylko po jednej stronie zębów. Kiedy poprosił obecnego kierownika wydziału remontowego aby zwrócił na to uwagę, porozumieli się bez słów. Zaraz wydał swoim podwładnym polecenie rozpięcia łańcucha zgrzebłowego i wymontowania wału z kołami do zaniesienia na wydział do zmniejszenia szerokości zębów aby ich szerokość nie była zgodna z obliczeniami według normy M-84181. Okazało się, że podane w tej normie obliczenia na kształt zarysu zęba są złe dla kół o małej ilości zębów (małej średnicy). Od tego czasu wszystkie koła w kolejnych dokumentacjach dozowników autorstwa Jana Kowalskiego miały zarys zębów w ogóle niepodobny do tego z polskiej normy.
Jakie przenośniki zgrzebłowe, po długim handryczeniu się w 1979 r. w tej sprawie z BPPTiF „PROERG”, wykonały ostatecznie Zakłady Urządzeń Kotłowych w Stąporkowie, tego Janowi Kowalskiemu nigdy nie udało się ustalić. O tym, że będą złe nie miał jednak żadnych wątpliwości. Pozostanie faktem, że po zamontowaniu ich w 1985 roku w kotle w ogóle nie chciały się kręcić.
O fakcie tym na początku 1986 r. poinformował go dyrektor d/s inwestycji inż. Ryszard Książkiewicz, stwierdzając jednocześnie, że razem z generalnym projektantem inż. Henrykiem Ratajem, który w BPPTiF „PROERG” obsługiwał ZTS „Erg” w Gliwicach, postanowili wymienić dozowniki jego konstrukcji na dozowniki konstrukcji CBKK.
Jako ciekawostkę można podać, że w odróżnieniu od łańcuchów zgrzebłowych ze zgrzebłami z rurek o grubości małego palca, łańcuchy zgrzebłowe konstrukcji CBKK miały zgrzebła ze stalowych odkuwek w kształcie ceowników grubych jak męskie przedramię. Nie to jednak było nawet podstawowym ich mankamentem.
Tak się również złożyło, że w tym samym czasie, kiedy w kotle WRp46 konstrukcji CBKK postawionym w WPEC w Wałbrzychu demontowano kompletne narzutniki konstrukcji CBKK zastępując je narzutnikami konstrukcji Jana Kowalskiego, w ZTS „Erg” w Gliwicach wymieniano dozowniki jego konstrukcji na dozowniki konstrukcji CBKK. W WPEC -Wałbrzych kocioł WRp46 z narzutnikami konstrukcji Jana Kowalskiego uruchomiono na początku listopada 1986 r., czyli można powiedzieć, że w tym samym czasie co przynajmniej pierwszy kocioł OR40-010 w ZTS „ERG”, tyle że na odwrót z dozownikami konstrukcji CBKK.
Samych narzutników według dokumentacji Jana Kowalskiego z 1976 r. nawet nie wymieniano, ponieważ udało się nawet dobrze je wykonać w ZUK-Stąporków według tej dokumentacji. Nie było w tym nic dziwnego, ponieważ te narzutniki według wynalazku CBKK nr 93374 autorstwa Jana Kowalskiego sprawdziły się już całkowicie, bez konieczności wprowadzania jakichkolwiek zmian, przy ich wykonywaniu w 1978 r. dla kotła WLM2,5-2
Mając potwierdzenie konsekwencji wymiany dozowników, Jan Kowalski napisał do ZTS „Erg” swój ostatni molestujący list (z 20 stycznia 1987 r.), stwierdzając w sprawie ogromnego dymienia kotłowni co następuje: „Główną przyczyną są zastosowane w kotle dozowniki węgla nieudolnie skonstruowane przez Centralne Biuro Konstrukcji Kotłów. O tym jakie skutki pociągnie za sobą ich zastosowanie uprzedzałem dyrektora d/s inwestycji w obecności dyrektora technicznego i głównego mechanika z Zakładów Mleczarskich w Lidzbarku Warmińskim.” Dyrektor ów nie wyraził wtedy nawet zgody na wejście Jana Kowalskiego do budowanej kotłowni.
Ostatnie zdanie tego listu ma brzmienie: „Życzę pójścia w końcu po rozum do głowy, bo jeśli nie to na pewno alarm przyjdzie z góry, to znaczy ze szczytu komina kładącego zasłonę dymną na okolicę.” Podróż po rozum do głowy dyrektorowi technicznemu mgr inż. Zbigniewowi Wyderce i dyrektorowi d/s inwestycyjnych inż. Ryszardowi Książkiewiczowi zabrała jednak jeszcze pół roku czasu.
Na dobrą sprawę, generalny projektant inż. Henryk Rataj już w 1984 r. napotkawszy Jana Kowalskiego w Śląskim Centrum Rehabilitacji, zapewniał go, że ZTS „Erg” przyjdzie do niego. Pomylił jednak petenta, ponieważ ci akurat do końca stali na stanowisku, że to czy ZTS „Erg” zostaną zamknięte z powodu wydania zakazu eksploatacji kotłów OR40-010 jest wyłączną sprawą BPPTiF „PROERG”.
Dopiero w dniu 25 czerwca 1987 r. zjawił się w mieszkaniu Jana Kowalskiego inż. Henryk Rataj z mgr inż. Augustynem S., który prawie cały 1981 r. jako bezpośredni jego przełożony kierował działaniami zmierzającymi do zwolnienia go z pracy.
Gotową dokumentację nowych kompletnych narzutników węgla dla kotłów OR40-010 Jan Kowalski wysłał rzemieślnikowi przy piśmie z 20 sierpnia 1987 r. Natomiast cały kociokwik rozpoczął się 28 września 1987 r. W piśmie do rzemieślnika informował go, że jest to wersja 22 instalacji zasilania paleniska węglem (narzutników) z łańcuchem zgrzebłowym wykonanie V. W tablicy odbitki wykonanej z oryginału powstałego w BPPTiF „PROERG” w 1979 r. i będącego od tego czasu w prywatnym posiadaniu Jana Kowalskiego (w związku ze zwróceniem przez ZUK-Stąporków dokumentacji uwzględniającej drobne, ale istotne, zmiany wynikające z doświadczenia zdobytego przy modernizacji kotła WLM2,5-2 w 1978 r.) łańcuch wykonanie V ma szerokość 730 mm, całkowitą długość 3866 mm i masę 107,2 kg. Łączna waga łańcuchów dla wszystkich czterech łańcuchów dla kotła OR40-010 wynosiła więc nieco ponad 400 kg. Z braku w przesłanej dokumentacji jeszcze rysunku zestawieniowego, Jan Kowalski informował w piśmie, że podstawowe rozwiązanie jest takie same jak w wersji 15 dla WPEC-Wałbrzych.
Jak prozaiczny problem stanowiłaby jeszcze w 1985 r. wymiana na nowe łańcuchów zgrzebłowych, które w dozownikach wyprodukowanych przez ZUK-Stąporków „nie chciały się kręcić”, to dowodzi przypadek jaki zdarzył się w 1978 r. w „POLIFARB”-Cieszyn. Kiedy doszło do uszkodzenia łańcucha zgrzebłowego (prawdopodobnie wcale nie z powodu złego przyspawania zgrzebeł, lecz z winy normy na obliczanie kształtu zębów kół łańcuchowych), to nowe łańcuchy wykonano w ciągu kilkunastu godzin.
Tak się jednak nie stało, a od końca 1986 r. biedny nowy komin kotłowni ZTS „Erg”, choć wysoki na 110 metrów, alarmowałby chyba na próżno jeszcze długo, gdyby w sukurs nie przyszedł mu mgr inż. Józef Mędrek. Na szczęście niepojmujący, że dymienie kotła WLM2,5-2 w „POLIFARB”- Cieszyn (kiedy był tam dyrektorem naczelnym) i dymienie 10 lat później kotłów OR40-010 ( z tym, że o wiele bardziej okazałe) powodowały całkiem różne przyczyny.
Za bardzo to chyba także i jemu się nie spieszyło do interwencji, skoro tyle miesięcy patrzył początkowo spokojnie na dymiący komin, który powiększał w tym czasie o największy dymiący wśród wszystkich wokół, których istnienie miał wyeliminować.
Oto co ładniejsze kwiatki z wiązanki kociokwiku, zainicjowanej posiedzeniem wyjazdowej rozprawy karno-administracyjnej Wydziału Ekologii Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach, jaka odbyła się 28 września 1987 r. w Urzędzie Miejskim w Gliwicach:
1. „Błąd tego przedsięwzięcia tkwi w projekcie. Ciekawe dlaczego nadal najbardziej zainteresowani czyli winowajcy (biura projektowe), gospodarz nieszczęsnej kotłowni -ZTS „Erg” łamią sobie głowę i łudzą się, iż uda im się coś niecoś w tej kotłowni poprawić, ulepszyć. To prawda, pieniądze zostały wydane nie tylko na dwa, ale na cztery podobne kotły i nie pasujące do nich urządzenia ochronne. Ale to nie powód, by dalsze miliony wyrzucać w błoto, zatruwając życie innym.” [1] - stwierdza jak należy mniemać z tonu ekspert kotłowy redaktor Jolanta Matiakowska .
2. „Autorem projektu nowego typu kotła był wybitny twórca - konstruktor Jan Kowalski, ale na rozprawę nie przybył, ponieważ przed rokiem poszedł na emeryturę.” [2]
„Ta konstrukcja powstała 12 lat temu. Dawno już wykruszyli się ludzie którzy się tym zajmowali, ale główny autor projektu Jan Kowalski, choć na emeryturze , wciąż współpracuje z Ergiem.”[3] - opowiada w lutym 1988 r. dyrektor BPPTiF „PROERG” Marian L. redaktorce Trybuny Ludu.
3. „Zdumiony beztroską i niedocenianiem problemu przez projektantów nieudanej inwestycji był na rozprawie nie tylko uczestniczący w niej wiceprezydent Gliwic Marek Nowicki. Niestety ani on, ani inni obecni nie otrzymali odpowiedzi na głośno postawione pytanie - ilu projektantów, ile godzin dziennie pracuje nad rozwiązaniem tego, nie tylko ekologicznego błędu, ile wreszcie ludzi pracuje bezpośrednio w kotłowni, by nieprawidłowości usuwać.” [1]
-prawdziwa odpowiedź musiałaby brzmieć, że tu i tam ani jeden, ponieważ Jan Kowalski już miesiąc wcześniej wysłał dokumentację na urządzenia mające przywrócić narzutnikom węgla kotłów OR40-010 nie tylko ich cechy jakie miały jako zastosowane w 1978 r. w kotle WLM2,5-2 w „POLIFARB” -Cieszyn, lecz dodatkowo z dodaniem im rozwiązań czyniących je najdoskonalszymi w świecie.
4. „Dla nowej kotłowni zaprojektowano nie tylko kotły do spalania węgla, ale i urządzenia ochronne wymuszone wówczas obowiązującą ustawą o ochronie powietrza atmosferycznego. W tym czasie projekt kotłów, przy akceptacji grona fachowców, unowocześniono. Nikomu jednak nie przeszło do głowy, by zastanowić się, czy nie trzeba by również unowocześnić urządzeń ochronnych?”[1]
„ ... skandaliczną wręcz niespodzianką było niewydolne funkcjonowanie urządzeń ochronnych, zupełnie nie przystających do projektowanego kotła.”[1]
„W oparciu o nowe rozwiązania projektowe PROERG-u wykonywane są obecnie zmodernizowane elementy wadliwych kotłów, które mają poprawić warunki ich eksploatacji. Mają one być zamontowane na pierwszym z kotłów jeszcze w grudniu b. r., natomiast zainstalowanie ewentualnych nowych urządzeń odpylających, które okazały się nieprzystosowane do konstrukcji kotłów, uzależnia się od potwierdzenia zamówień na ich dostawy.” [4]
W sprawie pylenia kotłów oraz odpylaczy spalin były to wyjątkowo humorystyczne stwierdzenia wobec faktu, że do czasu zamontowania w kotłach narzutników wyprodukowanych następnie bardzo szybko przez rzemieślnika, z usunięciem tych z przenośnikami zgrzebłowymi debilnej konstrukcji Centralnego Biura Konstrukcji Kotłów, kotły OR40-010 tylko ogromnie dymiły w związku z prawie całkowitym brakiem tlenu do spalania odgazowujących z węgla części lotnych - wrzucanego pod tylną ścianę komory paleniskowej zgodnie z teorią „zimnego spalania” autorstwa PT Naukowców z Instytutu Maszyn i Urządzeń Energetycznych Politechniki Śląskiej. Samo stężenie pyłu w spalinach wylotowych kotłów było w tym czasie minimalne.
W kotłowni nie stosuje się także urządzeń odpylających do wyłapywania sadzy, choćby z tego powodu, że współczesna technika spalania węgla w kotłach nie przewiduje obecności sadzy w spalinach, poza szczątkowymi jej ilościami powstającymi z miejscowego niedoboru tlenu do spalania.
Z czego się śmiać
„Dotychczas w kraju oddano do użytku trzy kotły z paleniskiem narzutowym rodzimej konstrukcji. W Cieszynie, Wałbrzychu i ten w Gliwicach.” [3]
Cieszyn to byłby rok 1978, Wałbrzych 1986 (wyłącznie za sprawą Jana Kowalskiego), Gliwice też 1986. Tymczasem kocioł OR6,5-030 badano w Stacji Prób i Badań przemysłu kotłowego przy kopalni Jowisz w latach 1969-1973, kocioł OR2,5-010 pod nadzorem Jana Kowalskiego pracował w sezonie grzewczym 1972/1973, na przełomie lat 70-tych i 80-tych oddano do eksploatacji około 20 kotłów typu OR16-102 i OR6,5-011,
a w latach 1982÷1988 r. zdążono przeważnie z powodzeniem zastosować polskie palenisko narzutowe konstrukcji Jana Kowalskiego w dziesiątkach kotłów z dotychczasowym paleniskiem warstwowym.
Natomiast aby tych wszystkich „śmieszności” uniknąć, jeszcze w 1985 r. wystarczyła najwyżej wymiana w kotle OR40-010 części o wadze około 450 kilogramów, z jednoczesnym wcześniejszym dopuszczeniem Jana Kowalskiego przynajmniej do uruchamiania kotłów - jako projektanta kotłowni oraz wyłącznego konstruktora wszystkich rozwiązań postawionych w niej kotłów OR40-010 (poza samym rusztem).
Z archiwum Peerelu:
1. Jolanta Matiakowska: Cena błędu nie tylko ekologicznego, Miliony wyrzucone w błoto, Trybuna Robotnicza, 1987.09.29
2. Wanda Wolska: Techniczny skandal trwa, A projektanci nie przejmują się, Dziennik Zachodni, 1987.10.10
3. Krystyna Panek: Projektancki bubel, Gliwicka kotłownia na cenzurowanym, Trybuna Ludu, 1988.02.03
4. Nie ma już czasu na pseudoeksperymenty, Trybuna Robotnicza , 1987.11.02
5. Jan Pałasz: Ekologiczny folklor, Trybuna Robotnicza , 1987.12.
6. Jolanta Matiakowska : Ultimatum dla Gliwickiego „Erg -u”, Trybuna Robotnicza , 1987.12.29
7. A komin wciąż dymi, Dziennik Zachodni, grudzień, 1987 r.
Zastrzeżenie:
W wydaniu książkowym „Anegdot z peerelowskiego szamba” zastrzega się zmianę ich numeracji oraz przeredagowanie.
Czytaj: jako zwolniony przeze mnie na początku 1982 r. w wieku 48 lat aby doszło do obecnej sytuacji w ZTS „Erg”, ale przecież miałem na to pełną zgodę Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”; prawdą jest także, że w 1981 r. nie dopuściłem do wykonania przez niego dokumentacji montażowej kotła OR40-010, ale przecież obecna dyrekcja ZTS „Erg” również się o nią nie upominała.
W sprawie „nowych rozwiązań projektowych PROERG-u” dotyczących techniki spalania węgla przy jego narzucie na ruszt, to brakowało tylko dopowiedzenia, że zaraz zainteresował się nimi przemysł kotłowy Peerelu, z zamiarem całkowitego przestawienia się na ich produkcję w miejsce produkowanych urządzeń „znacznie doskonalszych” i „o wyższych walorach użytkowych”.
3
Załącznik III do części 126