9. Oryginalność i humor
Kolej na inne, bliższe naszemu codziennemu życiu, przykłady: potrzebę oryginalności i humor.
W naszym zamiłowaniu do oryginalności można wyróżnić dwa komponenty: zasadę konkurencyjności i potrzebę wyrażenia swojego „prawdziwego ja". Powyżej pewnego poziomu kulturalnego nonkonformista jest na Zachodzie dobrze widziany, natomiast banalność dyskwalifikuje.
Od stu lat wszystkie wysiłki europejskiego artysty zmierzają do tego, żeby, w sposób osobisty, „zrobić coś nowego". Właśnie to nazywamy „tworzeniem". Ale takie pojęcie oryginalności, zarówno w dziedzinie sztuki, jak i w zachowaniu, nie ma na przykład dla mieszkańca Azji większego sensu. Dla artysty hinduskiego, jak również dla rzeźbiarza starożytnego Egiptu czy architekta azteckiego, czy potężnego czarownika-Murzyna, rzecz nie w tym, żeby się odróżniać, ale, przeciwnie, stosować dawne przepisy i poprzez przyjęte symbole wyrażać ład kosmiczny i dostojne gesty rytualne. Indywidualne nowatorstwo w ich oczach może być tylko błędem. Niesie ze sobą ryzyko porażki w magicznym działaniu sztuki. Nie twierdzę, że powinniśmy wybierać między postawą człowieka Zachodu, który pragnie potwierdzać swoją osobowość twórczą, i człowieka Wschodu, który pragnie włączyć się w porządek świata boskiego — ja powiadam tylko, że my wyboru dokonaliśmy. Nie twierdzę, że jeden z nich jest więcej wart od drugiego, ale że każdy z nich stawia sobie zupełnie odmienne cele. Nie przeczę też, że w naszych krajach istnieje ogromna większość konformistów, których myśl o tym, że mogliby uchodzić za „oryginałów", napełnia przerażeniem. Powiadam tylko, że dostępne im wzorce etycznego postępowania i sztuki okazują się przy dokładniejszej analizie aktami twórczości jednostkowej, a nie uświęconymi konwencjami.
Naśladują nie tyle wielowiekowe obrzędy co rewolucje, jakim podlegała moda wczorajsza lub przedwczorajsza.
W Europie spotykamy też zresztą istotę pośrednią pomiędzy konformistą i buntownikiem; jest to człowiek obdarzony poczuciem humoru. Zachód stworzył etatyzm, który w zakresie ucisku jednostek w krańcowych przypadkach staje się bliski despotyzmom Wschodu albo antyku.
Nie wielbiąc jednak tych form tyranii, których obecność często toleruje, Zachód stawia im opór na wieloraki sposób. Nie tylko poprzez otwartą i zbrojne rewoltę, ale i przez pewne postawy i sposoby zachowania, które potwierdzają wolny osąd jednostki. Do nich należy humor, zakamuflowana, skryta i roztropna forma codziennego buntu przeciw racjonalistycznej tyranii, przesądom i rutynie, i przeciw prawu mocniejszego, słowem przeciw temu wszystkiemu, co składa się dziś na anonimową władzę państwa. Humor jest powolnym tleniem się buntu jednostek. Dlatego nie znajdziemy go nigdzie w Azji. A w państwach totalitarnych nie da się z nim igrać bezkarnie, gdyż tu musi on wyrażać zepchniętą do podziemia rozpacz. Dlatego także współcześni twórcy strefy demokratycznej przywiązują taką wagę do posiadania poczucia humoru: sądzą, że człowiek pozbawiony tego poczucia nie rozumie także głębokiego sensu życia. Przypominam, że humor to przede wszystkim umiejętność drwiny z samego siebie. Ale żeby umieć się śmiać z siebie samego, trzeba najpierw zaistnieć jako świadoma siebie osoba |i zdobyć się na pewien dystans w stosunku do własnego, wykreowanego przez siebie obrazu. Humor więc to osądzająca siebie jako jednostkę osoba...