Karlheinz辳chner Opus Diaboli


0x01 graphic

Ten zbi贸r pi臋tnastu esej贸w o niesamowitych zbrodniach Ko艣cio艂a katolic­kiego powinien sta膰 si臋 lektur膮 obowi膮zkow膮 dla ka偶dego.

Hans Scheibnir, Morgenpost, Hamburg

Ta kompilacja faktograficzna s艂u偶y nie tyle uzasadnieniu nowej wizji hi­storii, ile podwa偶eniu prezentacji w艂asnych dziej贸w przez Ko艣ci贸艂. Przy takim rozumieniu ksi膮偶ki jej efekt jest szokuj膮cy.

El Independiente, Madryt

We wszystkich esejach, tak偶e tych, kt贸re dotycz膮 wsp贸艂czesno艣ci, znaj­duje potwierdzenie sformu艂owana przez Nietzschego definicja chrze艣cija艅stwa jako „sztuki 艣wi膮tobliwego ok艂amywania". Dlatego te偶: czytajmy i wyci膮gajmy wnioski.

Borshenblatt fur den Deutschen buchhandel

Kto jeszcze nie zna tego wielkiego krytyka Ko艣cio艂a, w opinii Wolfganga Stegmiillera najwybitniejszego w tym stuleciu, ma teraz okazj臋 do zawarcia znajomo艣ci z jego dzie艂ami. W Opus diaboli Karlheinz Deschner przedstawia to, co stanowi podstaw臋 jego krytyki, og艂asza fakty, straszne same przez si臋, ale te偶 uwypuklone zabiegami stylistycznymi — domy艣lamy si臋, 偶e mimo b艂y­skotliwo艣ci stylu autorowi nie chodzi o form臋, lecz o tre艣膰, 偶e poruszony temat sprawia mu b贸l, 偶e dr臋czy go owcza mentalno艣膰, kt贸ra pozwala na trwanie tego „monstrualnego trupa", tego „historycznego potwora".

Henry Gelhausen, D'latzeburger land, Luksemburg

Tyle偶 przekonuj膮ce, ile b艂yskotliwe.

Main-Echo, Ascheffenburg

Karlheinz Deschner napisa艂 na ten temat ponad trzydzie艣ci ksi膮偶ek, a jego wywody nic trac膮 na ostro艣ci: analiza jest fascynuj膮ca, styl b艂yskotliwy, eseje 艣mia艂e, dobitne, wci膮gaj膮ce czytelnika, przy ca艂ej swej naukowo艣ci zrozumiale i dla laika, a pr贸cz tego trzymaj膮ce w napi臋ciu niczym powie艣膰 kryminalna.

Gunther Eischer, Muncher Stadt-Zeitung

To najwybitniejszy krytyk Ko艣cio艂a w tym stuleciu albo diabe艂 we w艂a­snej osobie — zale偶nie od tego, czy jest czytany przez staj膮cych na ambonie, czy przez ludzi s艂uchaj膮cych kaza艅. Bezwzgl臋dna, ci膮g艂a krytyka Ko艣cio艂a ze strony Deschncra wyr贸偶nia si臋 bowiem tym, 偶e pracuje on dla Pana, ale prze­ciw owym panom, kt贸rzy w spos贸b haniebny obchodz膮 si臋 z Jezusem i Ma­ryj膮, kt贸rzy nadu偶ywaj膮 ko艣cielnych podatk贸w i teologii moralnej ku wi臋k­szej chwale swojej firmy. Nie powoduje nim nienawi艣膰, lecz gniew w obliczu nieludzkich dziej贸w owych s艂ug Boga — w imi臋 prawdy bezkompromisowo wyst臋puje tu autentyczny humanizm. A 偶e Deschner umie pisa膰 porywaj膮co, to przyznaj膮 nawet tacy w tym kraju, kt贸rzy nie maj膮 swego zdania.

Unicum, Czasopismo studenckie, Bohum

Dr Karlheinz Deschner urodzi艂 si臋 w 1924 r. w Hamburgu. Od zda­nia matury w 1942 r. do ko艅ca wojny s艂u偶y艂 w wojsku. Po wojnie studiowa艂 prawo, teologi臋, filozofi臋, literaturoznawstwo i histori臋. Uznawany jest za wsp贸艂czesnego Woltera i „najwybitniejszego kry­tyka Ko艣cio艂a ostatnich stu lat". Jego pasj膮 jest pisanie, pracuje do ponad stu godzin tygodniowo. W ci膮gu czterdziestu lat odby艂 dwa i p贸艂 tysi膮ca odczyt贸w i spotka艂 si臋 z p贸艂milionow膮 rzesz膮 s艂ucha­czy. Ma tysi膮ce gor膮cych zwolennik贸w i tyle偶 samo fanatycznych wrog贸w. Oskar偶ony o blasfemi臋 zosta艂 przez s膮d uniewinniony.

Deschner uprawia r贸偶ne gatunki literackie; jest autorem po­wie艣ci, pamflet贸w, aforyzm贸w, rozpraw krytyczno-literackieh, hi­storycznych, filozoficznych, a przede wszystkim dzie艂 krytykuj膮cych Ko艣ci贸艂.

Powie艣ci膮 Die Nacht steht um mein Haus (Noc spowi艂a m贸j dom), wydan膮 w 1956 r. wywo艂a艂 olbrzymie poruszenie, kt贸re rok p贸藕niej, po ukazaniu si臋 pracy polemicznej Kitsch, Konvention und Kunst (Kicz, konwencja i sztuka) przerodzi艂o si臋 w skandal. Od 1958 r. Deschner publikuje swe demaskuj膮ce i prowokuj膮ce dzie艂a historyczne z zakresu krytyki religii i Ko艣cio艂a, m.in.: Aber-mals krachte der Hahn (1962), Mit Gott und den Faschisten (1965), Kirche und Faschismus (1968), Kirche und Krieg (1970), Das Kreutz mit der Kirche (1974), Opus Diaboli (1987). Od 1970 r. pracuje nad zakrojonym na wielk膮 skal臋 opus magnum: Kriminalgeschichte des Christentums (Historia kryminalna chrze艣cija艅stwa).

W 1988 r. za swe racjonalistyczne zaanga偶owanie i doko­nania literackie — po Kocppenie, Wollschlagerze, Ruhmkorfie — zostaje wyr贸偶niony nagrod膮 im. Arno Schmidta, w czerwcu 1993 r. — po Walterze Jensie, Dieterze Hildebrandtcie, Gerhardzie Zwerenzu — Alternatywn膮 Nagrod膮 im. Buchnera, a w lipcu 1993 r. — po Andrieju Sacharowie i Aleksandrze Dub膰eku jako pierwszy Niemiec — otrzymuje International Humanist Award.

0x01 graphic

KARLHEINZ

DESCHNER

Opus diaboli

PI臉TNA艢CIE BEZKOMPROMISOWYCH ESEJ脫W O PRACY W WINNICY PA艃SKIEJ

Prze艂o偶y艂 Norbert Niewiadomski

Tytu艂 orygina艂u: Opus Diaboli

Fiinfzehn unvers贸hnliche Essays uber die Arbeit im Weinberg des Herrn

Copyright 漏 1987 by Rowohlt Yerlag GmbH, Reinbek bei Hamburg

Copyright 漏 for the Polish edition and translation by Agencja Wydawnicza URAEUS, Gdynia 1995

T艂umaczenie z j臋zyka niemieckiego: Norbert Niewiadomski

Opracowanie graficzne: MBS studio

Maciej Boguszewski Martin Makarewicz

Sk艂ad komputerowy: Lech Cha艅ko

Druk i oprawa: 艁贸dzka Drukarnia Dzie艂owa S.A. 90-215 艁贸d藕 ul. Rewolucji 1905 r. nr 45

Wszelkie prawa zastrze偶one. 呕adna cze艣膰 tej publikacji nie mo偶e by膰 powie­lana ani rozpowszechniana za pomoc膮 urz膮dze艅 elektronicznych, mechanicznych, kopiuj膮cych, nagrywaj膮cych i innych bez uprzedniego wyra偶enia zgody przez w艂a­艣ciciela praw.

ISBN 83-85732-16-0

Wydawnictwo URAEUS sk艂ada serdeczne podzi臋kowanie Panu H. R. Gigerowi za udost臋pnienie i wyra偶enie zgody na wykorzysta­nie w niniejszej ksi膮偶ce Jego ob­razu „Szatan I"

Po艣wi臋cam Katji, Barbel i Thomasowi (2.2.1959-20.10.1984)

Przedmowa

Ta ksi膮偶ka zawiera pi臋tna艣cie krytycznych rozpraw o dziejach chrze艣cija艅stwa.

Niekt贸re z nich ukaza艂y si臋 wcze艣niej, lecz od wielu lat s膮 niedost臋pne; niemal codziennie nap艂ywaj膮 zapytania o nie.

Dzi臋ki opublikowanej w wydawnictwie Heyne ksi膮偶ce Kirche des Un-Heils (Ko艣ci贸艂 pozbawienia) pi臋膰 spo艣r贸d tych szkic贸w zyska艂o sobie wi臋ksz膮 poczytno艣膰 ni偶 inne; nast臋pna pi膮tka — tych, kt贸re ukaza艂y si臋 dawniej — nie by艂a szerzej znana; pi臋膰 dalszych wychodzi drukiem po raz pierwszy.

Z wyj膮tkiem wyg艂oszonej w 1969 roku w norymberskiej Meistersingerhalle mowy Ecrasez l'infame..., kt贸ra sta艂a si臋 powo­dem wytoczonego mi w roku 1971 procesu s膮dowego, wszystkie rozprawy opracowa艂em na nowo pod wzgl臋dem formy, to i owo bardzo znacznie poszerzy艂em, zar贸wno pewne fragmenty sformu­艂owa艂em zwi臋藕lej, jak te偶 usun膮艂em wi臋kszo艣膰 powt贸rze艅 — 艣wiadomie nie wszystkie, nigdy bowiem do艣膰 przypominania fakt贸w szczeg贸lnie znamiennych.

Esej Pierwszy uk艂on w stron臋 rzecznik贸w post臋pu przedstawia pokr贸tce nadzieje 艣rodowisk katolickich i innych wi膮zane z II so­borem watyka艅skim i w zwi臋z艂y spos贸b wprowadza w problematyk臋 niniejszego zbioru.

Rozprawa To si臋 nazywa dziejami zbawienia stanowi do艣膰 ob­szerne om贸wienie 艣redniowiecznych wojen prowadzonych przez Ko艣ci贸艂, dokonanej przeze艅 zag艂ady pogan, polowania na „kacerzy", czarownice i 呕yd贸w, a ponadto przedstawia — w kon­frontacji z ukazanym r贸wnolegle przepychem dworu papieskiego — wyzysk, jakiego dopuszczano si臋 wobec wiernych: od chrze艣cija艅skich niewolnik贸w i ch艂op贸w a偶 po dziewi臋tnastowieczny proletariat przemys艂owy.

Szkic Wypasaj moje owieczki!" omawia fatalne przeobra偶e­nie, maj膮cego trzechsetletni膮 tradycj臋, pacyfizmu najdawniejszego chrze艣cija艅stwa w zainicjowane w 313 roku duszpasterstwo polowe, pokr臋tne argumenty teolog贸w moralist贸w, zdumiewaj膮c膮 propagand臋 wojenn膮 kleru nawet w czasie pierwszej i drugiej wojny 艣wiatowej oraz postaw臋 duchowie艅stwa po roku 1945.

Seksualizm a chrze艣cija艅stwo to rozprawa przedstawiaj膮ca dany problem historycznie, od Jezusa i 艣wi臋tego Paw艂a po wsp贸艂­czesno艣膰, a jej przedmiotem s膮: osobliwo艣ci kultu Chrystusa i Ma­ryi w klasztorach m臋skich i 偶e艅skich; celibat i jego ra偶膮co ujemne skutki; budz膮ce oburzenie poni偶anie kobiet, kt贸re trwa ju偶 bez ma艂a dwa tysi膮ce lat; obra偶anie uczu膰 ma艂偶onk贸w; walka Ko艣cio艂a z przerywaniem ci膮偶y; „grzeszny seks" i manipulowanie tym po­j臋ciem przez duchownych; aggiomamento wsp贸艂czesnej teologii moralnej; pesymizm seksualny ostatnich papie偶y.

Ecrasez 1'infame albo O potrzebie wyst膮pienia z Ko艣cio艂amowa, kt贸ra sprawi艂a, 偶e stan膮艂em przed s膮dem — nakre艣la sko­rumpowanie Ko艣cio艂a (katolickiego), jego umy艣ln膮 nieudolno艣膰 w sferze socjalnej, ogromne profity, jakie czerpie ze 艣wiatowej produkcji wielkoprzemys艂owej, a tak偶e wypaczanie, pozorowanie i fa艂szowanie zasad wiary oraz, nie rokuj膮cy 偶adnych nadziei na rozwi膮zanie, problem „reformy".

Esej Dar Konstantyna omawia t艂o historyczne, motywacj臋 i trudne do przecenienia skutki owego najwi臋kszego fa艂szerstwa w dziejach 艣wiata.

Polityka papie偶y w XX wieku unaocznia wsp贸艂odpowiedzial­no艣膰 Kurii rzymskiej za pierwsz膮 i drug膮 wojn臋 艣wiatow膮, zar贸wno decyduj膮c膮 pomoc Watykanu w umacnianiu re偶im贸w faszystow­skich we W艂oszech, w Niemczech i Jugos艂awii, jak i jego ryzy­kown膮 polityk臋 powojenn膮.

Szkic Michael Schmaus — jeden z wielu dokumentuje, po­s艂uguj膮c si臋 tym przyk艂adem, entuzjastyczne przystosowanie si臋 do re偶imu jednego z najwybitniejszych teolog贸w Trzeciej Rzeszy, poprzednika Karla Rahnera w Munster i Monachium.

Rozprawa Kto ma w艂adz臋, ten ma wszystko stanowi odpowied藕 na sformu艂owan膮 w 1975 roku przez katolickiego historyka Ko­艣cio艂a Georga Denzlera i adresowan膮 do „przyjaci贸艂 i wrog贸w" Kurii ankiet臋: 1. Jak ocenia Pan(-i) obecn膮 pozycj臋 papiestwa w Ko艣ciele i spo艂ecze艅stwie? 2. Jak papiestwo powinno w najbli偶­szej przysz艂o艣ci prezentowa膰 siebie w Ko艣ciele i poza nim?

Szkic Ci臋偶kie czasy dla papie偶y nawi膮zuje w ironicznym tonie do 艣mierci (czy偶by zamordowanego?) w Watykanie trzydziestodniowego papie偶a Jana Paw艂a I.

Esej Papie偶 udaje si臋 na miejsce zbrodni konfrontuje pi臋kne s艂owa Jana Paw艂a II (Karola Wojty艂y) z jego homilii wyg艂aszanych w Ameryce 艁aci艅skiej z dokonanym przez katolik贸w krwawym podbojem tego kontynentu.

Mordowanie w imieniu Maryi ods艂ania ma艂o znane janusowe oblicze „Matki Boskiej", zniszczenia wynik艂e z odgrywania przez ni膮 roli „bogini wojny" i z powo艂ywania si臋 na ni膮 w walce z ko­munizmem.

Atak i kontratak. Replika na skarg臋 pewnego s艂ugi Ko艣cio艂a to esej gruntownie i szczeg贸艂owo komentuj膮cy lament jednego z ni偶­szych duchownych z archidiecezji wiede艅skiej po moim udziale w wyemitowanym jesieni膮 1986 roku przez telewizj臋 austriack膮 programie „Klub 2".

Wyst臋p solowy Deschnera w bibliotece albo Przeciwko dwojgu ewangelickim oszczercom stanowi odpowied藕 na dwa artyku艂y, kt贸re ukaza艂y si臋 przed publicznym czytaniem przeze mnie fragment贸w Kryminalnej historii chrze艣cija艅stwa w Mar艂 i po nim.

Alternatywa dla Bo偶ego Narodzenia to moja wypowied藕 w an­kiecie przeprowadzonej w 1975 roku przez rozg艂o艣ni臋 Hessischer Rundfunk.

Z przypis贸w do zamieszczonych w tej ksi膮偶ce esej贸w zre­zygnowa艂em. Kto zechce, ten znajdzie a偶 nadto wskaz贸wek 藕r贸­d艂owych i bibliograficznych do wszystkich poruszonych tu tema­t贸w (oraz pod dostatkiem materia艂u faktograficznego) w moich dotychczas wydanych ksi膮偶kach, a zw艂aszcza w Abermals krahte der Hahn. Eine kritische Kirchengeschichte (Giinther, 1962, Econ, 1986), Dos Kreuz mit der Kirche. Eine Sexualgeschichte des Christentums (Econ, 1974 i 1987) — w przek艂adzie polskim Marka Zellera Krzy偶 Pa艅ski z Ko艣cio艂em. Seksualizm w historii chrze艣ci­ja艅stwa (Uraeus, 1994), Ein Jahrhundert Heilsgeschichte. Die Politik der Papste im Zeitalter der Weltkriege (2 tomy, Kiepenheuer--Witsch, 1982-1983) b膮d藕 te偶 w maj膮cych si臋 ukaza膰 kolejnych tomach mojej Kriminalgeschichte des Christentums (Rowohlt).

Pierwszy uk艂on w stron臋 rzecznik贸w post臋pu

Poniewa偶 biskup nie chce ju偶 bynajmniej by膰 ekscelencj膮, ksi膮dz nosi si臋 czasem po cywilnemu, a zakonnica kr贸cej; ponie­wa偶 Ko艣ci贸艂 uniewinni艂 nareszcie Galileusza i z zimn膮 krwi膮 wy­kre艣lony zosta艂 z kalendarza niejeden pomocny 艣wi臋ty, i to tylko dlatego, 偶e nigdy nie istnia艂; poniewa偶 jezuita nie podr贸偶uje ju偶 ze sztuczn膮 brod膮, lecz nago wkrada si臋 mi臋dzy nudyst贸w albo te偶 — mniej ostentacyjnie — mi臋dzy uczni贸w 艣wi臋tego Marksa; po­niewa偶 w Rzymie ojciec 艣wi臋ty machinalnie jak pewien poz艂acany gwiazdkowy anio艂ek wo艂a „Pok贸j, pok贸j!", nie tylko w okresie Bo偶ego Narodzenia urbi et orbi celebruj膮c pozy, kt贸re sprawiaj膮, 偶e m臋偶owie stanu bledn膮 z zawi艣ci; i wreszcie poniewa偶 w bazy­lice 艢wi臋tego Piotra — superflua non nocent — zn贸w pompatycz-nie zago艣ci艂o zgromadzenie purpurat贸w i przy tej okazji przecie偶 tyle spraw „ruszy艂o z miejsca", „posun臋艂o si臋 naprz贸d", nast膮pi艂o „otwarcie si臋" na „艣wiat", na „pluralizm pogl膮d贸w", „dialog" — przeto w艂a艣nie bodaj偶e nie tylko ci najg艂upsi s膮dz膮, i偶 nasz glob si臋 odmieni艂, i偶 katolicyzm sta艂 si臋 bardziej liberalny, a jego teologia jest bardziej post臋powa...

Ale kiedy teolog staje si臋 post臋powy, to nie jest ju偶 teolo­giem!

Kiedy katolicyzm si臋 liberalizuje, to nie jest ju偶 katolicy­zmem!

A gdy chrze艣cijanin zaczyna my艣le膰, i to logicznie, i post臋­puje zgodnie z takim my艣leniem, wtedy zawsze wychodzi z niego niechrze艣cijanin albo i oportunista.

Ale偶 nic podobnego — co jest teraz inne? I zapytajmy, co by si臋 zmieni艂o, gdyby nawet po „wyruszeniu" mim贸w i statyst贸w nie nast膮pi艂o od razu wielkie hamowanie, gdyby zgromadzenie 艣wi臋­tych m臋偶贸w nie sko艅czy艂o si臋 pod ka偶dym wzgl臋dem? Czy nie m贸wiono by ju偶 o bosko艣ci Jezusa? O tajemnicy istnienia w trzech postaciach? O cudzie przemienienia? Czy znikn臋艂aby ca艂a bajecz-no艣膰 dogmat贸w maryjnych? Ergo — owa wspania艂a materia, na kt贸r膮 z艂o偶y艂y si臋 grubymi ni膰mi szyta sofistyka i objawienia w sta­nie 艂aski?

Albo czy zaprowadzono by prachrze艣cija艅ski komunizm i szybko a skutecznie usuni臋to biskup贸w wojskowych? (Tylko paru pasterzy zamiast ca艂ych tych stad?!) Czy nie by艂oby ju偶 tej odra­偶aj膮cej moralno艣ci seksualnej? Czy dopuszczono by aborcj臋? An­tykoncepcj臋? Sp贸艂kowanie z ka偶d膮 osob膮, kt贸ra osi膮gn臋艂a dojrza­艂o艣膰 p艂ciow膮 i pragnie tego?

Czy religia mi艂o艣ci na pewno g艂osi... mi艂o艣膰? Czy raczej nie jest tak, 偶e nadal 偶膮da ona wstrzemi臋藕liwo艣ci poza ma艂偶e艅stwem i dosy膰 cz臋sto w samym ma艂偶e艅stwie? Czy偶 Ko艣ci贸艂 nie wzbogaca si臋 wci膮偶 razem z bogatymi — i czyim kosztem? Czy偶 nie chce wci膮偶 skazywa膰 swych owieczek na rze藕, skoro tylko domaga si臋 tego jakie艣 pa艅stwo? Zar贸wno na Zachodzie, jak i na Wschodzie? Czy偶 nie dzia艂a艂 r臋ka w r臋k臋 z chilijskimi faszystami? I z komu­nistami w Polsce, w Zwi膮zku Radzieckim? Czy偶 w Hiszpanii nie s膮 nadal odprawiane msze za Hitlera?

Kr贸tko m贸wi膮c: czy偶 ta religia nie jest taka, jak膮 by艂a od niepami臋tnych czas贸w? Czy偶 na pulchnej twarzy Ko艣cio艂a nie pojawia si臋 ci膮gle ta sama pobo偶na mina do wypr贸bowanej z艂ej gry? Czy nie prostytuowano religii ju偶 za 偶ycia Paw艂a? Czy偶 nie sprzedawano jej od czas贸w Konstantyna? Czy偶 nie wpychano jej w chwilach dziejowych zawirowa艅 wielkim tego 艣wiata do 艂o偶a — ju偶 to sztywn膮, majestatyczn膮, ju偶 to z gi臋tkim, gumowym kr臋­gos艂upem? Bo sam Ko艣ci贸艂 pa艂a艂 偶膮dz膮 w艂adzy? Bo intrygowa艂, by艂 chciwy, diaboliczny, zarozumia艂y i bezgranicznie barbarzy艅­ski? Czy偶 bezczelnie zagarni臋ta suwerenno艣膰 nie s艂u偶y艂a mu bez­ustannie do ukrywania w艂asnej niegodziwo艣ci? Czy偶 frazeologia pokojowa nie by艂a mu w ka偶dej epoce potrzebna na to, by za­tuszowa膰 pod偶eganie do wojen? A g艂oszona przeze艅 mi艂o艣膰 bli藕­niego na to, 偶eby zakamuflowa膰 wyzysk? I czy偶 domaganie si臋 od ludzi 偶ycia cnotliwego nie s艂u偶y艂o kreowaniu grzesznik贸w? Czy dobrzy wyznawcy tej religii nie stanowili zawsze tylko listk贸w fi­gowych dla tych z艂ych? I czy偶 o polityce Ko艣cio艂a nie decydowali wr臋cz gangsterzy? Czy偶 to nie oni byli protagonistami historii? Dziej贸w zbawiania? Zbawiania i zwyci臋stw? Wielkiego oszustwa? Ci膮g艂ego zabijania i ci膮g艂ej eksploatacji?

Jak wida膰, nie serwuje si臋 tutaj misteri贸w. Nie ma tu prawie wcale mowy o grzechu pierworodnym i odkupieniu. Niewiele si臋 te偶 m贸wi o proroctwach i cudach. W 偶adnym miejscu nie unosi si臋 dym kadzid艂a. W 偶adnym miejscu nie ma transcendencji. Za­miast tego skromnie i przera偶aj膮co zarazem pojawiaj膮 si臋 fakty — oczywi艣cie jedynie dowody z艂a, najstraszliwsze terrores religio-nis. One jedne bowiem mog膮 tu przem贸wi膰. I tak jak buduj膮ce opowie艣ci o „pi臋knie Ko艣cio艂a katolickiego", o „radosnym pod膮­偶aniu do Boga", jak opowiastki w stylu „z r贸偶a艅cem do nieba", jak podnosz膮ce na duchu wywody rozpoczynane pytaniem: „Dla­czego w naszym katolickim Ko艣ciele jest tak s艂onecznie i przyjem­nie, tak przytulnie i tak ciep艂o?" („Poniewa偶 tam, przed nami, pali si臋 艣wiate艂ko, i poniewa偶 艣piewamy pie艣ni ku chwale Maryi"), jak tego rodzaju opowie艣ci — co jest chyba s艂uszne — nie zawieraj膮 niczego, co wi膮za艂oby si臋 z naszym tematem, tak i przedstawione tu rozprawy — jeszcze s艂uszniej — *jgie wspominaj膮 o s艂onecz­nej, przyjemnej atmosferze Ko艣cio艂a katolickiego, o dostrzeganiu w nim ciep艂a, o rozkwicie w nim kiczu. Ludzie znaj膮 to z milio­n贸w ksi膮偶ek, milion贸w kaza艅, milion贸w lekcji religii i rozm贸w ze spowiednikami — a jednak wierz膮 w to coraz mniej.

Je艣li wi臋c to, co tu zostaje zaprezentowane, jest jednostronne — taka sama jest druga strona! I czy nawet nie o wiele bardziej? I to z najgorszych pobudek? Z okropnym dzia艂aniem praktycz­nym, z szokuj膮c膮 rol膮 historyczn膮 i bezmiarem niegodziwo艣ci — mimo dzielnych si贸str zakonnych w szpitalach, katedry kolo艅skiej, misji dworcowych itd. itp.?

Dlaczego bowiem Ko艣ci贸艂 tak bardzo unika艂 publicznej dys­kusji? Dlaczego uchyla si臋 od niej r贸wnie偶 dzisiaj? Albo gdzie pozwala艂 nam, cho膰by na kr贸tko, zmierzy膰 si臋 ze sob膮, niemal偶e zupe艂nie pokojowo? Czy w 艣wi膮tyniach? W szko艂ach? Na rynku, na placu apelowym w koszarach? Przez radio, na przyk艂ad tu偶 po „S艂owie na niedziel臋", kiedy to jego przecie偶 s艂udzy, owi cz臋sto tak bardzo jowialni wrogowie o艣wiecenia, ju偶 z rzadka tylko u偶y­waj膮 s艂贸w „Chrystus" i „chrze艣cija艅ski", tak jakby ju偶 sami ich nie znosili, i dopiero pod koniec zdobywaj膮 si臋 poczciwie na ma艂y wy­bieg, ju偶 prawie 偶e wstydliwie zastosowany ostatni fortel, dzi臋ki kt贸remu — przy tonie powa偶nym, a ponadto przyjaznym i sta­nowczym zarazem, z patrzeniem dalekiemu widzowi jakby prosto w oczy — niczym zrodzony z popio艂贸w feniks ukazuje si臋 deus ex, machina"?

Dlaczego偶 to Ko艣ci贸艂 tak si臋 ba艂 i boi konfrontaq'i s膮d贸w, dyskusji na oczach ludzi, kt贸rymi przecie偶 niepodzielnie kiero­wa艂, kt贸rych zawsze sam naucza艂, wychowywa艂? Do czego potrze­bowa艂 indeksu? Tortur? Cenzury? Palenia ksi膮偶ek ju偶 od czas贸w aposto艂贸w? I potem r贸wnie偶 masowego palenia ludzi? Dlaczego w nim, jak nigdzie indziej, rozpowszechnione by艂o ca艂kiem nie­strawne starcze bajanie i wr臋cz fatalne doktrynerstwo? Dlaczego wci膮偶 panowa艂y nietolerancja, terror i despotyzm? Dlaczego przez dwa tysi膮clecia nieustannie przechodzono od s艂贸w do mord贸w? Czy znowu na艣wietlamy zbyt jednostronnie? Ale cho膰by tu na­wet by艂a jednostronno艣膰, jest w tym i prawda! I rodzi si臋 zaraz pytanie, czy jeszcze zachowa艂y sw膮 prawdziwo艣膰 g艂oszone przez Ko艣ci贸艂 dogmaty. Albo raczej: nie ma ju偶 o co pyta膰!

Dlaczego bowiem zawsze k艂adziono tak wielki nacisk na Credol Czemu偶 to zawsze stawia si臋 wiar臋 ponad wszystkim innym? Czemu偶 propaguje si臋 pokor臋, g艂upot臋, p艂aszczenie si臋 przed krzy偶em, flectamus genua, sacrificiwn intellectus — i to za­wsze nader drastycznie, z niebem i piek艂em w tle, na pierwszym planie i u do艂u obrazu, z wyczarowywaniem wszelkich anio艂贸w i archanio艂贸w, a jeszcze cz臋艣ciej oczywi艣cie ksi臋cia ciemno艣ci oraz jego zast臋p贸w i piekielnych m膮k?

„Chcia艂by Pan dotrze膰 do wiary, a nie zna Pan drogi do niej" — pisze nawet taki geniusz, jak Pascal. „Chcia艂by Pan uleczy膰 si臋 z niewiary i prosi Pan o lekarstwo: niech偶e si臋 Pan uczy od tych, co ju偶 byli w takiej sytuacji... Niech Pan zacznie od tego, od czego oni zaczynali, a mianowicie od pokazywania ca艂ym swoim zachowaniem (u偶ywaj膮c wody 艣wi臋conej, zamawiaj膮c msze itd.), i偶 jest Pan cz艂owiekiem wierz膮cym. W ca艂kowicie naturalny spos贸b sprawi to, 偶e nawet Pan uwierzy i og艂upieje".

Uwierzy膰 i og艂upie膰 — nie takie jest nasze remedium, nasze vademecum, nasza oferta zbawienia. Wprost przeciwnie. Wzywam wszystkich: b膮d藕cie sceptyczni! Pe艂ni nieufno艣ci! Nie dowierzaj­cie mi! Szukajcie s^mi! Ale jednak nie tylko w biskupich postyl­lach, w „Bildpost", u Ratzingera, Rahnera i Kunga! Przeczytajcie chocia偶 kilku spo艣r贸d ich adwersarzy! Czytajcie to, co pisz膮 obie strony! Por贸wnujcie!

A reszta b臋dzie zale偶a艂a ju偶 wy艂膮cznie od uczciwo艣ci.

To nazywa si臋 dziejami zbawienia

[...] pragn臋 na sto r贸偶nych sposob贸w powt贸rzy膰, 偶e nigdy nie przys艂u偶y si臋 Bogu ten, kto wyrz膮dza z艂o ludziom.

WOLTER

Wyznawca nihilizmu i wyznawca chrystianizmu — te okre艣lenia si臋 rymuj膮, ale ich obu 艂膮czy wi臋cej...

NIETZSCHE

[...] je艣li si臋 nie nawr贸cicie, wszyscy po­dobnie zginiecie.

艁K. 13, 3

Ogl膮dam w艂a艣nie fotografie: trupy dzieci w chorwackim obo­zie koncentracyjnym. I oto nadchodzi moja rozszczebiotana c贸rka — co艣 opowiada. Patrz臋 na jej poci膮g艂膮, bladaw膮 twarz, w jej jasne, wiele rozumiej膮ce oczy, przenikam j膮 wzrokiem. Nagle, w 艣rodku zdania, ona urywa. „Tatusiu...!" — m贸wi.

Id臋 dok膮d艣 z dzie膰mi po obu moich stronach, trzymam je za r臋ce. W pewnej chwili przypomina mi si臋 kto艣. Gdzie艣 na Wschodzie ten cz艂owiek szed艂 na egzekucj臋; jego dwoje dzieci obejmowa艂o go, lgn臋艂o do niego, a on ci膮gn膮艂 je za sob膮, p贸ki nie oderwano ich wystrza艂ami od jego cia艂a.

Gdy pisz臋 te s艂owa, m贸j syn chodzi tam i z powrotem wzd艂u偶 strumyka. Czasem uderza kijem o traw臋. A za nim kl臋czy na 艂膮ce, wyci膮gn膮wszy r臋ce do kotka, jego siostrzyczka.

Inne dzieci trafia艂y do Teresina, do O艣wi臋cimia, do Jasenovca. Inni ojcowie gin臋li pod Stalingradem, nad Atlantykiem, w Afryce. Moi towarzysze broni umierali bezdzietnie. Sami byli jeszcze dzie膰mi. W taki marcowy dzie艅 jak ten zasapani szli艣my po jakiej艣 艂膮ce pod Wroc艂awiem. By艂o to po po艂udniu, 艣wieci艂o s艂o艅ce, czu艂o si臋 ju偶 wiosn臋. A tamci strzelali do nas jak na polowaniu... Kl臋cza艂em przy nim chwil臋. Le偶a艂 na wznak, jego w艂osy by艂y ja­sne, z jego brzucha wydobywa艂y si臋 wn臋trzno艣ci. Mia艂 siedem­na艣cie lat. Uporczywie wpatrywa艂 si臋 swymi niebieskimi oczami w niebo, w to wiosenne niebo, wci膮偶 wyj臋kuj膮c: „Mamo, mamo"...

Tak umiera艂y miliony ludzi. Na tej wojnie. Tej ostatniej. Jak daleko si臋gniemy pami臋ci膮: pazerno艣膰, przemoc, ci膮g katastrof. Odwieczne bankructwo. Historia.

Sporadycznie pojawia艂y si臋 postacie 艣wietlane. Budda, oko 艣wiata, 艣wiat艂o niezr贸wnane. Chrystus, ten, kt贸ry widzia艂 wszystko, s艂o艅ce sprawiedliwo艣ci, 艣wiat艂o prawdziwe. Oni zabraniali zabija­nia, chcieli, by z艂o przezwyci臋偶ano dobrem. Chwalili ludzi nasta­wionych pokojowo. G艂osili mi艂o艣膰 bli藕niego i mi艂o艣膰 wroga. Znaj­dowali uczni贸w, ca艂e gminy.

Przez p贸艂tora tysi膮clecia chrze艣cija艅stwo kszta艂towa艂o Euro­pejczyk贸w, pokolenie za pokoleniem, rz膮dz膮cych i rz膮dzonych, kap艂an贸w i ludzi 艣wieckich, nauczycieli i uczni贸w. Chrze艣cija艅stwo przenika艂o wsz臋dzie, wszystko determinowa艂o, mia艂o wp艂yw na 偶y­cie prywatne, publiczne, na rodzin臋, ma艂偶e艅stwo, mi艂o艣膰, kszta艂­cenie, gospodark臋, prawodawstwo i pa艅stwo. A jednak jeszcze w XX wieku chrze艣cija艅skie narody toczy艂y najwi臋ksze w dziejach wojny, w kt贸rych zgin臋艂o wi臋cej ludzi ni偶 kiedykolwiek przedtem.

Jak to by艂o mo偶liwe? Jak te narody osi膮ga艂y dojrza艂o艣膰? Jak wychowywano owych ludzi? Jak rz膮dzono nimi?

Najlepszej odpowiedzi na te pytania udziela przesz艂o艣膰 Ko­艣cio艂a. Ko艣ci贸艂 bowiem wp艂ywa艂 d艂u偶ej i przemo偶niej na miesz­ka艅c贸w Europy, d艂u偶ej determinowa艂 ich losy ni偶 wszelkie kr贸­lestwa, dynastie, ustroje spo艂eczne, a by艂 to wp艂yw pod ka偶dym wzgl臋dem wysoce negatywny, tak te偶 oceniany zgodnie — czego nie nale偶a艂oby lekcewa偶y膰 — przez my艣licieli ca艂kowicie odmien­nych od siebie: Goethego, Nietzschego, Marksa, Kierkegaarda, gdy tymczasem historycy, z nielicznymi wyj膮tkami, nadal go nie dostrzegaj膮, a w najlepszym razie 贸w wp艂yw bagatelizuj膮. A prze­cie偶 w艂a艣nie to jest istotne.

Niech wyka偶e to zaprezentowana tu zwi臋z艂a prehistoria dwu­dziestowiecznego barbarzy艅stwa: jedynie zarysowana i by膰 mo偶e jednostronna, ale w tym tylko, 偶e dalej b臋dzie wci膮偶 mowa o re­gule, nie za艣 o wyj膮tkach, na艣wietlam bowiem wy艂膮cznie decy­duj膮ce, przes膮dzaj膮ce o orientacjach politycznych oddzia艂ywanie miarodajnego chrze艣cija艅stwa reprezentowanego przez Ko艣ci贸艂 powszechny, a ignoranci, pochlebcy, najrozmaitsi piewcy religijnej idylli zechc膮 je pewno podda膰 w w膮tpliwo艣膰.

Dla najdawniejszych chrze艣cijan s艂u偶ba frontowa by艂a nie do pomy艣lenia. Nigdzie w ich pi艣miennictwie z pierwszych stuleci nie ma zgody na to, co wi臋cej, wszyscy Ojcowie Ko艣cio艂a zakazywali zabijania w obronie koniecznej — i oto w 313 roku cesarz Kon-stantyn obdarzy艂 chrze艣cijan pe艂n膮 swobod膮 praktyk religijnych, po czym — w 314 roku — uchwalono ekskomunik臋 dla dezerte­r贸w. Kto porzuca艂 bro艅, nara偶a艂 si臋 na wykluczenie z Ko艣cio艂a. Przedtem wykluczano tych, kt贸rzy broni nie porzucali. Dawnych pacyfist贸w zast膮pili wi臋c kapelani polowi, a zabijanych chrze艣cijan uchylaj膮cych si臋 od udzia艂u w wojnie — zabijaj膮cy chrze艣cija艅scy wojownicy. Sprzyjaj膮cy armii Ko艣ci贸艂 wykre艣li艂 spiesznie wszyst­kich 偶o艂nierzy-m臋czennik贸w ze swych kalendarzy i odt膮d wspiera艂 w艂adc贸w dopuszczaj膮cych si臋 masowych mord贸w, a nawet nieba­wem sam ich zacz膮艂 do takich mord贸w nak艂ania膰 — i czyni to po dzi艣 dzie艅.

Papie偶 Stefan II, w worku pokutnym i z g艂ow膮 posypan膮 po­pio艂em, wy偶ebra艂 od kr贸la Frank贸w Pepina wojn臋 przeciw Longo-bardom, z kt贸rymi Frankowie 偶yli przedtem w najlepszej zgodzie. Gigantyczne klerykalne fa艂szerstwo (wyznane po jedenastu wie­kach) oraz dwie krwawe kampanie doprowadzaj膮 do za艂o偶enia Pa艅stwa Ko艣cielnego, kt贸re by艂o uznawane i powi臋kszane przez kolejnych w艂adc贸w frankijskich i saskich.

Ale i papie偶e zacz臋li niezad艂ugo pokazywa膰 si臋 w he艂mach, zbrojach, z mieczami. Mieli w艂asne wojska l膮dowe, marynark臋 wojenn膮, fabryk臋 broni. Walczyli o ka偶de hrabstwo, ka偶dy zamek, ka偶d膮 twierdz臋. Zagrabiali ca艂e ksi臋stwa. Wsz臋dzie werbowali 偶o艂­dak贸w i dokonywali rzezi na w艂asnych ziomkach.

Leon IX zignorowa艂 w 1053 roku uchwa艂y pokojowe z Cluny, zignorowa艂 wydany przez siebie zakaz s艂u偶by wojskowej duchow­nych, zignorowa艂 obiecan膮 mu przez chrze艣cija艅skich Norma-n贸w przysi臋g臋 na wierno艣膰 oraz wasalne uzale偶nienie i rozpocz膮艂 wojn臋 przeciw nim. Kluniacki teolog Hildebrand wezwa艂 — jako Grzegorz VII (ulubiona dewiza: „Niech b臋dzie przekl臋ty ten, kto nie chce miecza umacza膰 we krwi!") — ca艂y 艣wiat do stworzenia armii, kt贸r膮 chcia艂 poprowadzi膰 w roli „wodza i biskupa". Grze­gorz IX zwr贸ci艂 si臋 zbrojnie przeciwko powracaj膮cemu jako zwy­ci臋zca z krucjaty cesarzowi Fryderykowi II. Urban VI, kt贸ry — mi臋dzy innymi r臋koma by艂ego pirata mianowanego genera艂em za­konu joannit贸w — nakaza艂 zamordowanie po straszliwych tortu­rach biskupa Akwilei oraz egzekucj臋 pi臋ciu kardyna艂贸w, wzi膮艂 ze swymi 偶o艂dakami udzia艂 w sycylijskiej wojnie sukcesyjnej. Pius V i Sykstus V stoczyli wielkie bitwy morskie: pierwszy pod Le-panto przeciw Turkom, drugi na kanale La Manche przeciwko

Anglikom. Juliusz II (dewiza; „Je艣li nie pomog膮 klucze Piotrowe, to niechaj pomo偶e jego miecz!") prowadzi艂 wojny niemal偶e w ka偶­dym roku swojego pontyfikatu, i to tak skutecznie, 偶e cesarz Maksymilian rozwa偶a艂, czy nie zosta膰 papie偶em. Pawe艂 IV wyzna艂 w po艂owie XVI wieku, 偶e ma r臋ce „po 艂okie膰 umarzane we krwi", by艂 jednak takim moralist膮, i偶 kaza艂 zamalowa膰 „nieprzyzwoite" fragmenty S膮du ostatecznego Micha艂a Anio艂a. Jeszcze nieco ponad sto lat temu Pius IX werbowa艂 偶o艂nierzy. I jeszcze przed czter­dziestoma, trzydziestoma laty mogliby papie偶e powt贸rzy膰 s艂owa Paw艂a IV, maj膮c wi臋cej podstaw po temu — chocia偶 i oni bar­dzo dbali o moralno艣膰; na przyk艂ad Pius XII, kt贸ry w wystoso­wanym pod koniec 1939 roku li艣cie do hierarchii ko艣cielnej USA dopatrzy艂 si臋 przyczyny „dzisiejszych nieszcz臋艣膰" bynajmniej nie w faszyzmie, kt贸ry w艂a艣nie pogr膮偶y艂 艣wiat w najwi臋kszej wojnie w dziejach ludzko艣ci, lecz mi臋dzy innymi w kr贸tkich sp贸dnicach pa艅. Nie jest to kuriozalny epizod historii Ko艣cio艂a, raczej fakt 艣wiadcz膮cy o istniej膮cej r贸wnie偶 dzisiaj moralno艣ci — je艣li nie bra膰 pod uwag臋 owych stuleci, w kt贸rych niejeden klasztor 偶e艅ski by艂 cz臋艣ciej odwiedzany ni偶 burdele, a wszyscy duchowni — od szczyt贸w hierarchii po wiejskiego proboszcza — mieli konkubiny. Co za艣 czynili papie偶e, to powtarzali biskupi, opaci. Byli oni synami, bra膰mi, kuzynami 艣wieckich przedstawicieli szlachty, nie mniej pazernymi i 偶膮dnymi w艂adzy ni偶 ta ostatnia, zapewne te偶 r贸wnie znienawidzonymi, o czym 艣wiadcz膮 cz臋ste w 艣redniowie­czu morderstwa spotykaj膮ce biskup贸w i opat贸w, wojny przeciw klechom i polowania na nich, a tak偶e niezliczone dokumenty li­terackie. W dawnym pa艅stwie niemieckim duchowni bywali mi­nistrami, podskarbimi, dow贸dcami kr贸lewskich wojsk. Za czas贸w cesarza Ottona II Ko艣ci贸艂 wystawi艂 dwukrotnie wi臋cej rycerzy ni偶 wszyscy ksi膮偶臋ta 艣wieccy. I na Pomocy, i na Po艂udniu kardyna­艂owie i biskupi dowodzili ca艂ymi armiami. Niekt贸rzy wy偶si du­chowni dokonywali w艂asnor臋cznie krwawej zemsty. Nie by艂o te偶 takiej diecezji, w kt贸rej cho膰by jeden z biskup贸w nie toczy艂by d艂u­goletniej wojny lokalnej. Cz臋sto nie oszcz臋dzali ani kobiet, ani dziewcz膮t, zabijali starc贸w i dzieci, czasami nawet r臋ka w r臋k臋 z „kacerzami", jak w wypadku arcybiskupa Kolonii Dietricha von Moers. Wyk艂uwali wrogom oczy, tak jak to uczyni艂 w 1368 roku opat klasztoru w Reichenau z ka偶dym obywatelem Konstancji, kt贸ry wpad艂 mu w r臋ce. Posy艂ali na tamten 艣wiat wszystkich je艅­c贸w, jak tego w 1379 roku dopu艣ci艂 si臋 biskup Osnabriick Die-trich. Zmuszali powsta艅c贸w do b艂agania na kl臋czkach o lito艣膰, a potem jednak kazali ich masowo zabija膰, tak jak to uczyni艂 w roku 1415 biskup Liege, Johann von Wittelsbach. „Z kleszym stanem bywa艂o tak, i偶 gdy s艂yszano o czym艣 z艂ym czy o jakiej艣 woj­nie i pytano, kto by owo sprawi艂, to pokazywa艂o si臋, 偶e biskup, klecha".

Biskupi sprzymierzali si臋 z kr贸lami przeciw ksi膮偶臋tom, wal­czyli u boku ksi膮偶膮t przeciw kr贸lom, u boku papie偶a przeciwko cesarzowi, u boku cesarza przeciw papie偶owi, po stronie jed­nego papie偶a przeciwko innemu (a偶 sto siedemdziesi膮t jeden lat), po stronie duchownych duszpasterzy przeciw duchownym z zakon贸w, ale i przeciw innym duszpasterzom — biskup Die-trich z Osnabriick przeciw biskupowi Gerardowi z Minden; bi­skup Eryk z Osnabriick przeciw biskupowi Henrykowi z Munster itd. — na polu bitwy, na ulicy, we wn臋trzu 艣wi膮tyni, sztyletem, trucizn膮, na wszelkie sposoby.

Przez ca艂e wieki kler propagowa艂 te偶 艣wi臋t膮 wojn臋, do kt贸rej Urban II jeszcze w roku 1095 — w艂a艣ciwie rzecz oceniaj膮c — na­k艂ania艂 zb贸jc贸w. Papie偶 zapewnia艂 odpuszczenie grzech贸w, obfity 艂up, krain臋 mlekiem i miodem p艂yn膮c膮 i krzycza艂: „To nakazuje Chrystus!"

I wyruszyli z krzy偶ami na odzieniu i na sztandarach. Ju偶 nad Renem i nad Dunajem wymordowali tysi膮ce 呕yd贸w. Potem dopuszczali si臋 gwa艂t贸w i mord贸w na chrze艣cija艅skich W臋grach. Podczas zwyci臋skiego ataku na Jerozolim臋 latem 1099 roku — w pi膮tek, w godzinie ukrzy偶owania, o czym donosz膮 urzeczeni tym kronikarze — zmasakrowali blisko siedemdziesi膮t tysi臋cy Sa-racen贸w... Zabijali, bo, jak pisze arcybiskup Wilhelm z Tyru, po­stanowili grabi膰 zawsze i wsz臋dzie, „ka偶dego mieszka艅ca miasta". Ociekali krwi膮 i u wej艣cia do ka偶dego „oczyszczonego" domu wie­szali, na znak przej臋cia na w艂asno艣膰, swoje tarcze — jest to jedno z najstarszych 艣wiadectw u偶ywania tarcz herbowych jako dowo­d贸w to偶samo艣ci. W 艣wi膮tyni urz膮dzili tak膮 jatk臋, 偶e — jak pisze ksi膮dz Rajmund z Agiles — „za spraw膮 cudownego, sprawiedli­wego zrz膮dzenia bo偶ego a偶 po kolana, a nawet a偶 po ko艅skie siod艂a, nurzali si臋 we krwi". A nast臋pnie, co odnotowa艂 autor G臋sta Francorum, 艣wiadek naoczny, „szcz臋艣liwi, z rado艣ci roni膮c 艂zy, poszli nasi odda膰 cze艣膰 grobowi Zbawiciela".

呕aden artysta kabaretowy nie potrafi艂by lepiej sparodiowa膰 tego chrze艣cija艅stwa.

Tabula rasa! Wojna totalna. Ich idea艂 od 艣redniowiecza po faszystowskie krucjaty w Abisynii, Hiszpanii, Chorwacji, Rosji. A偶 po masowe mordowanie w Wietnamie z udzia艂em kardyna艂a Spellmana. A偶 po moralno-teologiczne placet ciesz膮cego si臋 za­ufaniem Pacellego jezuity Gundlacha dla masowej zag艂ady po­przez wojn臋 atomow膮. A偶 po „odwag臋" jezuity Hirschmanna „przyzwolenia na ofiar臋 zbroje艅 atomowych w obecnej sytuacji, mimo perspektywy utraty 偶ycia przez miliony ludzi", co — we­d艂ug niego — jest bliskie „postawy 艣wi臋tego Franciszka" oraz „ducha teologii krzy偶a". A偶 po ksi膮偶k臋 Die sittliche Ordnung der Y贸lkergemeinschaft (艁ad moralny spo艂eczno艣ci mi臋dzynarodo­wej), w kt贸rej spora grupa teolog贸w katolickich pochwala „stwo­rzenie zapasu broni j膮drowej" i bagatelizuje masow膮 艣mier膰 nie­winnych ofiar jako dopuszczalne „dzia艂anie uboczne", co — we­d艂ug nuncjusza apostolskiego, arcybiskupa Muencha, kt贸ry oka­zywa艂 ju偶 sw膮 sympati臋 hitlerowcom, „stanowi odpowied藕 zgodn膮 z zaleceniami ojca 艣wi臋tego".

„Wyznawca nihilizmu i wyznawca chrystianizmu — te okre­艣lenia si臋 rymuj膮, ale ich obu 艂膮czy wi臋cej [...]".

Krucjaty sta艂y si臋 wkr贸tce dla 艣wiata katolickiego jedn膮 wielk膮 kl臋sk膮. Ca艂e armie znika艂y niemal偶e bez 艣ladu, znikn臋艂o nawet pi臋膰dziesi膮t tysi臋cy dzieci; potem ju偶 tylko Hitler posy艂a艂 dzieci na wojn臋. Umocni艂 si臋 natomiast islam i to by艂 najtrwalszy efekt wypraw krzy偶owych. Muzu艂manie bywali zreszt膮 nierzadko skorzy do rokowa艅 i kompromis贸w. Po odzyskaniu przez nich w roku 1187 Jerozolimy nawet chrze艣cija艅scy kronikarze przy­znawali, 偶e su艂tan Saladyn okaza艂 si臋 wspania艂omy艣lny, ludzki. Islamska obyczajno艣膰 zrobi艂a zreszt膮 niebawem pozytywniejsze wra偶enie na wielu krzy偶owcach ni偶 obyczaje ich w艂asnych do­w贸dc贸w.

Ale papie偶e nie ustawali w nak艂anianiu do nowych krucjat. By艂a to my艣l przewodnia ca艂ej ich polityki zewn臋trznej, nie „tylko" w XII i XIII wieku, lecz a偶 po schy艂ek 艣redniowiecza. Euge­niusz III, Innocenty III, Grzegorz IX, Klemens VI, Urban V, Kle­mens VII — kt贸ry podczas wyprawy krzy偶owej do Tunisu ju偶 wy­pr贸bowa艂 proch strzelecki, co stanowi jeden z najwcze艣niejszych wypadk贸w u偶ycia go w dziejach 艣wiata — oraz Benedykt XIII, Bonifacy IX i Eugeniusz IV niezmordowanie propagowali 艣wi臋t膮 wojn臋, w kt贸rej — jak wiadomo — coraz bardziej liczy艂y si臋 aspekty polityczne, militarne, gospodarcze; „wy偶sze stadium pi­ractwa — m贸wi Nietzsche — i nic wi臋cej"! Jeszcze pod koniec

XV wieku Pius II 偶膮da艂 od wszystkich europejskich monarch贸w powszechnej krucjaty. A przekonanie Piusa, i偶 „pa艅stwa trwaj膮 dzi臋ki broni, nie dzi臋ki prawom", podziela艂a bez w膮tpienia wi臋k­szo艣膰 papie偶y, kt贸rzy przecie偶 zawsze pozwalali na to, 偶eby wierni wykrwawiali si臋 w艂a艣nie dla dobra pa艅stw, cho膰by istnia艂y tam okrutne, zbrodnicze re偶imy. Podczas gdy wierni gin膮 jako ofiary coraz straszliwszych rzezi, papie偶e pozostaj膮 przy 偶yciu. To na­zywa si臋 dziejami zbawienia!

Ach, „jakie偶 to wspania艂e przyk艂ady niez艂omnej wierno艣ci wobec monarch贸w, kt贸re nie mog艂y nie wynikn膮膰 z przestrze­gania 艣wi臋tych zasad religii chrze艣cija艅skiej". Tak zachwyca si臋 Grzegorz XVI, w艂a艣nie ten, kt贸ry — wyraziwszy to, co ojcom 艣wi臋­tym le偶y na sercach od 1789 roku — gani wolno艣膰 sumienia jako „szale艅stwo", jako „zara藕liwy b艂膮d", kt贸ry zjadliwie wypowiada si臋 przeciw wolno艣ci handlu ksi膮偶kami, „zas艂uguj膮cej na ci膮g艂e pot臋­pianie i odraz臋", kt贸ry jeszcze w wydanym w 1936 roku Indeksie ksi膮g zakazanych uzale偶nia czytanie Biblii w j臋zykach narodowych od zgody rzymskiej inkwizycji. To rozporz膮dzenie odwo艂a艂 defini­tywnie dopiero Leon XIII w 1897 roku.

„Duchowie艅stwo — pisze Schiller (dla chrze艣cija艅stwa, tego „szale艅stwa, kt贸re skorumpowa艂o 艣wiat", maj膮cy r贸wnie ma艂o es-tymy, jak Goethe, kt贸remu „nauki Chrystusowe" nie wydawa艂y si臋 „nigdzie bardziej poniewierane ni偶 w Ko艣ciele chrze艣cija艅skim", kt贸remu protestantyzm jawi艂 si臋 jako „stek bredni", a katolicyzm przypomina艂 teatr, karnawa艂, „hokus-pokus") — by艂o od niepa­mi臋tnych czas贸w podpor膮 w艂adzy kr贸lewskiej i musia艂o ni膮 by膰. Z艂ote czasy duchowie艅stwa i kr贸l贸w przypada艂y zawsze na czas zniewolenia umys艂贸w — i duchowni, i monarchowie zbierali 偶niwo g艂upoty i nonsensu".

Przed Stalinem i Hitlerem nikt w Europie nie gardzi艂 tak bezwstydnie ludzkim 偶yciem, nie pomiata艂 nim tak, jak czyni艂 to chrze艣cija艅ski Ko艣ci贸艂, powo艂uj膮c si臋 wr臋cz, co jest szczytem cy­nicznej przewrotno艣ci, na „wol臋 bo偶膮".

艢wiadczy o tym tak偶e rozprawienie si臋 z poga艅stwem.

Pocz膮tkowo odnoszono si臋 wprawdzie do pogan, jako do zni­komej mniejszo艣ci, z wyra藕n膮 rezerw膮, czasem tylko polemizo­wano z nimi, a co wi臋cej: z anielsk膮 s艂odycz膮 w g艂osie opowiadano si臋 za wolno艣ci膮 religijn膮. Ale poczucie wi臋kszej si艂y ka偶e — na prze艂omie II i III wieku — dzia艂a膰 bardziej stanowczo, atakowa膰 ca艂膮 moc膮 w艂asnych s艂贸w. Deprecjonuje si臋, cho膰 bynajmniej nie jednomy艣lnie, tradycyjn膮 kultur臋, filozofi臋, z kt贸rej czerpie si臋 korzy艣膰, jeszcze gwa艂towniej atakuje si臋 widowiska i oczywi艣cie najokrutniej szydzi si臋 z poga艅skiej religii, z kultu dla kosmosu, z deifikacji wody, ognia, gleby, nie m贸wi膮c o uznawaniu zwierz膮t za 艣wi臋te.

I ledwo si臋 prze艂om dokona艂 — komentuje to teolog von Campenhausen — „dawna ko艣cielna ideologia m臋cze艅stwa i prze艣ladowania znikn臋艂a bez 艣ladu, przemieniaj膮c si臋 prawie 偶e we w艂asne przeciwie艅stwo". Ju偶 za czas贸w pierwszego chrze艣ci­ja艅skiego cesarza proklamowana w 313 roku koegzystencja i sta­nowi膮ca zasad臋 wolno艣膰 wyznania ust臋puj膮 miejsca uciskowi. Ju偶 i Konstantyn zabrania stawia膰 nowe pos膮gi b贸stw, zabrania kultu dla istniej膮cych, radzenia si臋 wyroczni oraz wszelkich nabo偶e艅stw poga艅skich. Ju偶 Konstantyn ka偶e zamyka膰, ograbia膰, demolowa膰, burzy膰 艣wi膮tynie, na przyk艂ad sanktuarium Eskulapa w Egeis, 艣wi膮tyni臋 Afrodyty na Golgocie, Afak臋 w Libanie, Heliopolis. Jego syn, arianin Konstancjusz przeciwstawia si臋 jeszcze rady­kalniej „zabobonowi", „bezsensowi ofiar". Jest pierwszym z cesa­rzy chrze艣cija艅skich, kt贸ry wyznacza kar臋 艣mierci za uprawianie poga艅skiego kultu i zarz膮dza konfiskat臋 mienia skazanych. Do­chodzi ju偶 w贸wczas do atak贸w na 艣wi膮tynie, tortur, terroru s膮­downiczego. A katolicki cesarz Teodozjusz I zwalcza poga艅stwo nie tylko mn贸stwem surowych przepis贸w prawnych, lecz i prowa­dzon膮 zaciekle wojn膮.

Kr贸tko m贸wi膮c, ju偶 w IV, a jeszcze wyra藕niej w V wieku, Ko艣ci贸艂 idzie ku triumfowi krzy偶a po zgliszczach i trupach.

W Aleksandrii aria艅ski biskup-autokrata Jerzy nakazuje atak na 艣wi膮tyni臋 Mitrasa, obrazoburstwo, pl膮drowanie sanktuari贸w. Jego nast臋pca, katolicki patriarcha Teofil w艂asnor臋cznie niszczy toporem s艂ynny pos膮g Serapisa i poleca, by w s膮siednim o艣rodku handlu, mie艣cie Kanopos, zr贸wnano wszystkie 艣wi膮tynie z zie­mi膮. Jego z kolei bratanek i nast臋pca, Ojciec Ko艣cio艂a 艣wi臋ty Cy­ryl, wielki adorator Maryi, kt贸ry uciekaj膮c si臋 do przekupywania ogromnymi sumami, przeforsowuje dogmat o Bogurodzicy, po­leca w 415 roku napad na znan膮 i czczon膮 w ca艂ym 贸wczesnym 艣wiecie kobiet臋-filozofa Hypati臋, zako艅czony sprowadzeniem jej do jednego z ko艣cio艂贸w, rozebraniem do naga i dos艂ownie roze­rwaniem na strz臋py kawa艂kami szk艂a. Wyznawc贸w dawnej wiary zwalcza te偶 fanatycznie patriarcha Jan Chryzostom, inny Ojciec Ko艣cio艂a. W budz膮cych podziw mowach, dzi臋ki kt贸rym stanie si臋 patronem kaznodziej贸w, nie tylko Izy pogan, lecz r贸wnie偶 nak艂a­nia do zburzenia wielu fenickich 艣wi膮ty艅.

Szczeg贸lnie w prowinq'ach wschodnich, gdzie chrze艣cijanie byli pocz膮tkowo najliczniejsi, ju偶 pod koniec IV wieku niszczono coraz wi臋cej 艣wi膮ty艅, a podjudzane t艂umy nierzadko masakrowa艂y pogan. Nieomal zawsze dzia艂o si臋 to pod przewodem biskup贸w czy opat贸w, przy czym najaktywniejsi byli mnisi, „艣wi艅skie czarne habity", jak nazywali ich Grecy, wygl膮dali bowiem jak ludzie, lecz 偶yli jak 艣winie. Atakuj膮 oni 艣wi膮tynie — twierdzi艂 Libaniusz w na­pisanej w 389 roku, adresowanej do cesarza rozprawie Pro templis — „ob艂adowani drewnem albo uzbrojeni w kamienie i miecze, czasem nawet bez tego, tylko z si艂膮 r膮k i n贸g. Potem, tak jakby chodzi艂o o dobro bezpa艅skie, zrywaj膮 dachy, burz膮 mury, roz­trzaskuj膮 wizerunki b贸stw, rozbijaj膮 o艂tarze. Kap艂anom pozostaje tylko wyb贸r mi臋dzy milczeniem a 艣mierci膮. Po zniszczeniu pierw­szej 艣wi膮tyni spiesz膮 ku drugiej i trzeciej, i gromadz膮 艂upy, drwi膮c z prawa".

Jednym z najgorzej os艂awionych niszczycieli 艣wi膮ty艅 by艂 Sze-nute (= syn Boga), przeor „Bia艂ego Klasztoru" w Tebaidzie, klasz­toru m臋sko-偶e艅skiego, mieszcz膮cego w pewnych okresach bez ma艂a dwa tysi膮ce dwustu braci oraz tysi膮c osiemset si贸str zakon­nych. Jako „wielki opat", „prorok", „aposto艂" nie cofa艂 si臋 ani przed oszustwem, ani przed w艂asnor臋cznym zabijaniem, morder­stwami. Na czele wystarczaj膮co wyg艂odzonych hord wdziera艂 si臋 do 艣wi膮ty艅, rabowa艂, dewastowa艂 i wyrzuca艂 „obrazy bo偶k贸w" do Nilu. Wszystko, co cenne, co nadawa艂o si臋 do spieni臋偶enia, zabie­ra艂 ze sob膮. Zdarza艂o si臋 — tak by艂o w Achminie — 偶e ograbia艂 ca艂e miasto, po czym je podpala艂, a mieszka艅c贸w okrutnie masa­krowa艂.

Nie ustawano w wymuszaniu okup贸w za ocalenie 艣wi膮ty艅 od podpalenia, w przemienianiu ich w 艣wi膮tynie chrze艣cija艅skie, niszczono unikatowe dzie艂a sztuki, urz膮dzano szydercze procesje, poga艅skich kap艂an贸w spotyka艂a 艣mier膰 i wreszcie — w VI wieku — wszyscy poganie zostali uznani za ludzi bez maj膮tku i bez praw, „i偶by — jak g艂osi dekret chrze艣cija艅skiego cesarza — ograbieni z mienia, popadli w n臋dz臋".

Ale dwudziestowieczny katolicki teolog Jean Danielou stwierdza: „Ko艣ci贸艂 zawsze podkre艣la艂 sw贸j szacunek dla warto艣ci religijnych 艣wiata poga艅skiego".

W rzeczywisto艣ci 偶aden ko艣cielny autorytet nie wyst膮pi艂 prze­ciw owej eksterminacji. Przeciwnie: zach臋cano do niej, z pozorn膮 dba艂o艣ci膮 o interes pa艅stwa apelowano do w艂adc贸w: „Naj艣wi臋tsi cesarze, zabierajcie, zabierajcie bez skrupu艂贸w 艣wi膮tynne ozdoby" — judzi ju偶 oko艂o roku 347 Ojciec Ko艣cio艂a Firmicus Mater-nus. „Niechaj ogie艅 mennicy albo p艂omie艅 pieca hutniczego roz­topi pos膮gi owych bo偶k贸w, obr贸膰cie wszystkie dary wotywne na sw贸j po偶ytek i przejmijcie je na w艂asno艣膰. Po zniszczeniu 艣wi膮ty艅 zostaniecie przez Boga wywy偶szeni". Ten sycylijski renegat spo­艣r贸d senator贸w zaleca chrze艣cija艅skim monarchom „najsurowsze prawa", stosowanie „ognia i 偶elaza", prze艣ladowanie „na wszel­kie sposoby", „i偶by nie zachowa艂a si臋 nawet najmniejsza cz臋艣膰 tego diabelskiego nasienia [...], by nie zachowa艂 si臋 偶aden 艣lad po owym poga艅skim plemieniu".

I Augustyn by艂 w艣r贸d tych doctores Ecclesiae, kt贸rzy wyst臋­powali przeciw poganom — przeciwstawia艂 si臋 „najrozmaitszym monstrualnym bo偶kom", „blu藕nierczym kultom", „ba艂wochwal­czemu mot艂ochowi", m贸wi艂 o „zarazie" i „zbrodni". Zapala艂 si臋, szydzi艂, wci膮偶 na nowo podsyca艂 furi臋 niszczycieli, w swoim ma­gnum opus pod tytu艂em O pa艅stwie bo偶ym przedstawia polite-izm jako przyczyn臋 wszystkich okropno艣ci, wszystkich mala, bella, discordiae w dziejach Rzymu, nie cofa si臋 nawet przed 艣wiado­mym przeinaczaniem, m贸wi膮c o poganach, pozwala sobie wr臋cz na stosowanie „wszelkich 艣rodk贸w" a偶 po „fa艂szowanie cytat贸w" (Andresen).

Owe pogromy przebiega艂y wi臋c niepor贸wnywalnie bardziej krwawo i okrutniej ni偶 jakiekolwiek wcze艣niejsze prze艣ladowania chrze艣cijan. Tabula rasa! Totalna „czystka", Usuni臋cie wszystkich element贸w szkodz膮cych spo艂ecze艅stwu. „To, co nie jest zgodnie z prawd膮 czy z norm膮 obyczajow膮 — poucza jeszcze w 1954 roku papie偶 Pius XII — nie ma prawa istnie膰".

Dlatego te偶 likwidacja poga艅stwa temu Ko艣cio艂owi nie wy­starczy艂a.

Chrze艣cijanie zawsze zwalczali si臋 nawzajem, l偶yli jedni dru­gich, oczerniali, ju偶 Pawe艂 nazywa艂 cz艂onk贸w gminy pierwotnej „psami", „kalekami", okre艣la艂 ich jako „k艂amliwych aposto艂贸w", Piotr za艣 w // Li艣cie nazwa艂 chrze艣cija艅skich innowierc贸w niero­zumnymi zwierz臋tami, kt贸re z natury stworzone s膮 tylko do tego, by je chwyta膰 i pozbywa膰 si臋 ich; zreszt膮 ju偶 za czas贸w Kon-stantyna zwracano si臋 przeciw niekatolikom. Zakazywano im na­bo偶e艅stw, niszczono pi艣miennictwo, grabiono ko艣cio艂y, rabowano mienie i skazywano ich na banicj臋. Ju偶 w 385 roku w Trewirze katoliccy biskupi polecili po raz pierwszy 艣ci膮膰 innych chrze艣cijan z powod贸w wyznaniowych.

Od Augustyna, prekursora 艂owc贸w kacerzy, wiedzie prosta linia ku inkwizycji, ta za艣 ju偶 w epoce Karoling贸w zainicjowa艂a tworzenie specjalnych s膮d贸w biskupich i stopniowo doprowadzi艂a do prze艣ladowania sekt, z premedytacj膮 rozp臋ta艂a terror, kt贸ry w ci膮gu nast臋pnych stuleci pozbawi艂 偶ycia niezliczone masy lu­dzi i kt贸ry odnowi艂 si臋 w czasach faszystowskich, kiedy to nawet uczniowie Franciszka z Asy偶u stali si臋 ludob贸jcami, prowodyrami strasznych pogrom贸w, komendantami oboz贸w koncentracyjnych.

Kulminacj膮 zbrodni inkwizycji by艂o wycinanie j臋zyk贸w, du­szenie, palenie na stosie, uprawomocnione najpierw — w 1194 roku — w Hiszpanii, a nast臋pnie we W艂oszech, Niemczech, Fran­cji i wreszcie tak偶e w Anglii. W bulli^艂d actripanda z 1252 roku pa­pie偶 Innocenty IV przyr贸wna艂 wszystkich chrze艣cijan niekatolik贸w do zb贸jc贸w i zobowi膮za艂 w艂adc贸w do tego, by winnych heretyk贸w zabijano w ci膮gu pi臋ciu dni. Dominikanie, uczniowie Tomasza z Akwinu, oficjalnego filozofa tego Ko艣cio艂a, kt贸ry sam domaga艂 si臋 wykluczenia „ludzi dotkni臋tych zaraz膮" ze spo艂ecze艅stwa, za­cz臋li tresowa膰 psy do polowa艅 na kacerzy i przez p贸艂 tysi膮clecia przewodzili inkwizycji.

I oto zacz臋艂y si臋 tortury, oblewanie wod膮 艣wi臋con膮, uk艂adanie na specjalnych 艂awach, sadzanie na hu艣tawce, na roz偶arzonych w臋glach, zak艂adanie but贸w hiszpa艅skich. Robiono znak krzy偶a i robiono miazg臋 z ludzi. Gdy zbiera艂 si臋 trybuna艂, odwo艂ywa艂 si臋 do Ducha 艢wi臋tego, po czym zezwala艂 na wszelkie oszustwa. „Dla dobra sprawy — skomentowa艂 zbi贸r zezna艅 przez szesna艣cie dni coraz okrutniej torturowanego Savonaroli jeden z jego s臋dzi贸w — to i owo pomini臋to, to i owo dodano". Podobnie fa艂szowano protoko艂y zezna艅 艣wiadk贸w obrony.

Ka偶dy katolik by艂 zobowi膮zany sk艂adan膮 przez siebie przy­si臋g膮 do prze艣ladowania heretyk贸w i musia艂 t臋 przysi臋g臋 powta­rza膰 co dwa lata, rodzice musieli denuncjowa膰 dzieci, te za艣 swo­ich rodzic贸w, m臋偶owie denuncjowali 偶ony, a te ostatnie — swoich m臋偶贸w. Tak rozpocz臋艂y si臋 donosicielstwo, dzia艂alno艣膰 konfiden­t贸w, szpiegowanie i zastraszanie, co p贸藕niej bardzo rozwin臋艂y no­woczesne pa艅stwa policyjne, tak rozpocz臋艂o si臋 na wielk膮 skal臋 wymuszanie pozornej uleg艂o艣ci i zarazem owo niepowtarzalne, ohydne po艂膮czenie strusiej polityki z ob艂ud膮, charakterystyczne odt膮d dla mentalno艣ci narod贸w chrze艣cija艅skich.

Jak偶e tolerancyjne by艂y — w por贸wnaniu z nimi — kulty poga艅skie! Jak偶e wspania艂omy艣lni bywali cz臋sto sami Rzymia­nie wobec chrze艣cijan, kt贸rym po dzi艣 dzie艅 zdarza si臋 w gro­teskowy spos贸b wyolbrzymia膰 zaciek艂o艣膰 doznanych prze艣lado­wa艅. Reskrypt Trajana z roku 112, kt贸ry przes膮dza o stosunku do chrze艣cijan przez nast臋pnych sto kilkadziesi膮t lat, nie zezwala na 艣ledzenie ich ani te偶 na anonimowe donosy. „Albowiem by艂by to z艂y przyk艂ad, niegodny naszej epoki". „Nie chc臋 — dekretuje p贸藕niej cesarz Hadrian — by dr臋czono niewinnych, i trzeba unie­mo偶liwi膰 oszczercom bezkarne uprawianie ich haniebnego proce­deru".

A tysi膮c lat p贸藕niej: jaki偶 post臋p w obyczajowo艣ci cza­s贸w chrze艣cija艅skich! Przy tropieniu „kacerzy" dopuszczalne jest wszelkie oszustwo. Ludzie s膮 wsz臋dzie podjudzani do polowa艅 na heretyk贸w, otwarcie zaszczepia si臋 okrucie艅stwo. Du偶o p艂aci si臋 za miejsca w oknach z widokiem na stos, a wiernym, kt贸rzy zgromadz膮 drewno, zapewnia si臋 odpust zupe艂ny. Urz膮dzane s膮 imponuj膮ce autodafe, stanowi膮ce okazje do masowego mordowa­nia ludzi — czasem na oczach dwustu tysi臋cy widz贸w. Na ostatni膮 drog臋 zak艂ada si臋 skazanym nawet czapki b艂aze艅skie, przytyka im si臋 do cia艂a roz偶arzone obc臋gi, niekiedy ucina si臋 im praw膮 r臋k臋, a potem s艂ycha膰 艣piew, podczas gdy ofiary — zale偶nie od kierunku wiatru — ju偶 to si臋 dusz膮, ju偶 to z wolna si臋 pal膮: „Chwalimy Ci臋, wielki Bo偶e". „Buduj膮cy przyk艂ad spo艂ecznej doskona艂o艣ci" — tak chwali jeszcze w 1853 roku inkwizycj臋 wydawane przez jezuit贸w watyka艅skie czasopismo.

呕aden artysta kabaretowy nie potrafi艂by lepiej sparodiowa膰 chrze艣cija艅stwa.

Zdarza艂o si臋, 偶e umieraj膮ce kobiety zabierano w 艂贸偶kach na miejsce egzekucji i tam wrzucano je w ogie艅.

Sam wielki inkwizytor Tor膮uemada osobi艣cie pos艂a艂 w Hisz­panii dziesi臋膰 tysi臋cy dwie艣cie dwadzie艣cia os贸b na stos oraz dzie­wi臋膰dziesi膮t siedem tysi臋cy trzysta siedemdziesi膮t jeden os贸b na galery. I jeszcze w po艂owie XX wieku chrze艣cijanie torturuj膮 we frankistowskiej Hiszpanii, w Korei, Algierii, Grecji, Wietnamie i w wi臋zieniach Republiki Federalnej Niemiec. W hitlerowskich Niemczech zostaje przywr贸cona straszliwa kara odpowiedzialno­艣ci rodzinnej — papie偶 Grzegorz IX ekskomunikowa艂 a偶 do si贸d­mego pokolenia, a papie偶 Urban II nie uwa偶a艂 za morderstwo zabicia osoby ekskomunikowanej, „gwoli przys艂u偶enia si臋 Ko艣cio­艂owi — naszej matce".

Nie wszystkich heretyk贸w palono. Skruszonym okazywano 艂ask臋. Bito ich w niedziele podczas mszy, raz w miesi膮cu w ka偶­dym domu, gdzie spotykali si臋 z podobnymi sobie, oraz w czasie procesji, na ka偶dej stacji. Czasem p臋dzono ich te偶 nago po uli­cach, po czym byli biczowani przy o艂tarzach i nawet legaci papie­scy nie uwa偶ali udzia艂u w tym za uw艂aczaj膮cy im. Inni skruszeni trafiali pod „mur". Skazywano ich na murus largus, dosy膰 艂agodne ograniczenie wolno艣ci, albo na murus strictus, co oznacza艂o do­偶ywotnie przykucie r膮k i n贸g do 艣ciany pozbawionej okien celi, zgodnie z nakazem papie偶a, jak najmniejszej i jak najciemniejszej, a wi臋c kar臋 nie stosowan膮 nawet za Hitlera. Jeszcze straszniej­szy by艂 murus strictissimus, o kt贸rym protoko艂y inkwizycji jednak milcz膮.

Znani nam s膮 katolicy, kt贸rzy w XIII wieku za艣wiadczali swoj膮 prawowierno艣膰 nast臋puj膮c膮 przysi臋g膮: „Nie jestem kace-rzem, bo mam 偶on臋 i 艣pi臋 z ni膮, mam dzieci i jem mi臋so, k艂ami臋, przeklinam i jestem wierz膮cym chrze艣cijaninem, tak mi dopom贸偶 B贸g!"

Zmar艂ych, kt贸rych „herezja" wychodzi艂a na jaw dopiero po ich 艣mierci, trzeba by艂o ekshumowa膰 i traktowa膰 tak, jak gdyby jeszcze 偶yli. Nies艂awnym wczesnym przyk艂adem na to jest po­st臋powanie z papie偶em Formozusem. Stefan VI kaza艂 go w 897 roku wykopa膰, wyda艂 na艅 wyrok i pozbawi艂 go dw贸ch palc贸w pra­wej r臋ki. Sergiusz III zarz膮dzi艂 w 905 roku ponown膮 ekshumacj臋 zw艂ok Formozusa, poleci艂 przyodzia膰 je w szaty papieskie, po­sadzi膰 na tronie, po czym — skazawszy go jeszcze raz — kaza艂 odr膮ba膰 mu kolejne trzy palce oraz g艂ow臋.

Gdy zad藕gano Zwingliego, zosta艂 po膰wiartowany i spalony, a dla zbezczeszczenia jego proch贸w dorzucono do ognia 艣wi艅­skie 艂ajno, pod stosem Husa umieszczono natomiast potajemnie zgni艂ego mu艂a, 偶eby zademonstrowa膰 ludowi od贸r diab艂a.

Ale sporadyczne akcje przeciw „kacerzom" nie zadowala艂y papie偶y. Pogr膮偶yli oni ca艂膮 Europ臋 w wojnie. Na po艂udnie i na p贸艂noc wysy艂ali krucjaty. To, co nie by艂o katolickie, musia艂o znik­n膮膰, i tak samo dzia艂o si臋 jeszcze w XX wieku w klerykalno-fa-szystowskiej Hiszpanii oraz w Chorwacji.

Pierwsza krucjata przeciwko chrze艣cijanom odbywa艂a si臋 od 1209 roku i dotkn臋艂a albigens贸w, „zaka艂臋 i ha艅b臋 rodu ludz­kiego", jak pisa艂 jeszcze w XIX wieku papie偶 Grzegorz XVI, albigens贸w, kt贸rzy ewidentnie i w takiej mierze nawi膮zywali do pierwotnego chrze艣cija艅stwa, 偶e nawet doktor Ko艣cio艂a Bernard z Clairvaux m贸wi艂 o nich: „Nie ma pewno bardziej chrze艣cija艅­skich kaza艅 ni偶 wyg艂aszane przez nich, czyste by艂y te偶 ich oby­czaje". A tymczasem Innocenty III wezwa艂, w nieca艂e dwa mie­si膮ce po intronizacji, ca艂y 艣wiat chrze艣cija艅ski do palenia „kace-rzy", kt贸rzy by si臋 nie wyrzekli swojej wiary. Szlachcie p贸艂noc-nofrancuskiej obieca艂 posiad艂o艣ci, kr贸lowi Francji (kt贸ry wyrazi艂 swoje w膮tpliwo艣ci co do krucjaty!) panowanie nad krain膮 zamiesz­kiwan膮 przez albigens贸w, a wszystkim katolickim krzy偶owcom, nawet najgorszym grzesznikom, wieczn膮 szcz臋艣liwo艣膰 w raju.

Po owym wezwaniu chwycili za krzy偶e w艂adcy duchowni i 艣wieccy, ca艂e hufce rycerzy, w艂贸cz臋g贸w, tysi膮ce 艂upie偶c贸w zw艂ok, najemni 偶o艂dacy, ladacznice z przewo藕nych 艣wi膮ty艅 Wenery. Z pie艣ni膮 Przyjd藕 Duchu 艢wi臋ty atakowali miasta, wyrzynali miesz­ka艅c贸w, i „heretyk贸w", i katolik贸w, jak popad艂o. Wyrzynali trzy­maj膮cych monstrancje kap艂an贸w przy o艂tarzach, wyrzynali nie­mowl臋ta i starc贸w: w samym tylko Beziers dwadzie艣cia tysi臋cy ludzi. Ju偶 w贸wczas matki tuli艂y dzieci do piersi, by nie widzia艂y wrzucania w ogie艅, tak jak to by艂o p贸藕niej w komorach gazowych Auschwitz. Ale 偶e jeszcze po dwudziestu latach tej rzezi jacy艣 albi-gensi si臋 uchowali, Ko艣ci贸艂 p艂aci艂 dwie marki srebrem jako premi臋 za ka偶dego 偶ywego lub martwego „kacerza", dostarczonego ju偶 po zawarciu pokoju.

Krucjaty i wojny religijne szalej膮 odt膮d w Europie przez ca艂e stulecia. Kontynuowane jest r贸wnie偶 nawracanie pogan na Wschodzie, zainicjowane ju偶 w 782 roku nakazan膮 przez Karola „Wielkiego" egzekucj膮 czterech i p贸艂 tysi膮ca Sas贸w. W roku 1147 odbywa si臋 krucjata na ziemie Wenet贸w. Has艂o: „Kto nie zechce si臋 ochrzci膰, niech zginie".

U schy艂ku 艣redniowiecza rycerze w habitach wymordowuj膮 na Wschodzie mieszka艅c贸w ca艂ych region贸w. I w ko艅cu katolicy staczaj膮 dziewi臋膰 bitew mi臋dzy sob膮, bo papie偶 偶膮da dla siebie — jako „dziedzictwa Matki Boskiej" czego艣, co rycerze te偶 chc膮 sobie zatrzyma膰.

W po艂owie XV wieku ofiar膮 trwaj膮cej wojny prowadzonej przez zakon w Polsce pad艂o tysi膮c dziewi臋tna艣cie ko艣cio艂贸w i sie­demna艣cie tysi臋cy dziewi臋膰set osiemdziesi膮t siedem wsi. Pi臋膰set lat p贸藕niej „europejska kruqata" (jak okre艣laj膮 katolicki kapelan polowy Wehrmachtu), kampania rosyjska Hitlera, kt贸rej post臋py odnotowuj膮 „z satysfakcj膮" wszyscy biskupi niemiecko-austriaccy i kt贸r膮 papie偶 Pius XII pochwala jako „obron臋 podstaw cywilizaq'i chrze艣cija艅skiej", ot贸偶 ta „krucjata" poci膮ga za sob膮 zniszczenie ponad tysi膮ca siedmiuset miast i siedemdziesi臋ciu tysi臋cy wsi i po­zbawia dwadzie艣cia pi臋膰 milion贸w ludzi dachu nad g艂ow膮, nie m贸wi膮c ju偶 o zabitych. O dalszych perspektywach pisze katolik Friedrich Heer: „Planowanie, obmy艣lanie, przygotowywanie no­wej wojny przez chrze艣cija艅ski Ko艣ci贸艂 — chc膮cy odegra膰 rol臋 wsp贸lnika w tej zbrodni — jest prost膮 kontynuacj膮 poparcia dla wojny prowadzonej przez Hitlera, udzielonego przez przyw贸dc贸w obu g艂贸wnych Ko艣cio艂贸w".

Sze艣膰set lat prze艣laduje si臋 waldens贸w — tylko dlatego, 偶e powa偶niej traktuj膮 Bibli臋. W roku 1234 papie偶 Grzegorz IX na­k艂ania do krucjaty przeciw ch艂opom ze Steding, kt贸rzy odmawiaj膮 arcybiskupowi Bremy nadmiernej daniny. Pi臋膰 tysi臋cy m臋偶czyzn, kobiet i dzieci ginie z r膮k krzy偶owc贸w, a zagrody owych ch艂op贸w zajmuj膮 osadnicy obdarzeni nimi przez Ko艣ci贸艂.

Na pocz膮tku XV wieku Marcin V i Eugeniusz IV propaguj膮 krucjaty przeciw husytom, podczas kt贸rych dochodzi do strasz­nych wyczyn贸w obu stron: katolikom rze藕bi si臋 na czo艂ach krzy偶e, a husytom — kielichy; kap艂an贸w piecze si臋 w beczkach pe艂nych smo艂y albo zasztyletowuje si臋 ich przy o艂tarzach. Dokonywane rzezie wyludniaj膮 ca艂e miasta, setki wiosek p艂on膮, ju偶 wtedy zo­staje wypr贸bowana taktyka spalonej ziemi. Ale jeszcze po dru­giej wojnie 艣wiatowej zostajemy pouczeni przez protestanckiego teologa Thielickego: „Chrze艣cijanie, kt贸rzy sw膮 s艂u偶b臋 frontow膮 odbywaj膮 pod okiem Boga, zawsze pojmowali rzemios艂o wojenne jako wykonywane w imi臋 mi艂o艣ci [!]". A jego kolega Ki艂nneth o艣wiadcza w trzyna艣cie lat po Hiroszimie: „Nawet bomby ato­mowe mog膮 s艂u偶y膰 okazywaniu mi艂o艣ci bli藕nim".

呕aden artysta kabaretowy...

W 1538 roku Pawe艂 III wzywa do krucjaty przeciw odszcze-pie艅czej Anglii, kt贸rej „kacerzy" chcia艂by przemieni膰 w niewolni­k贸w — wszystkich razem i ka偶dego z osobna.

W roku 1568 hiszpa艅ski trybuna艂 inkwizycji postanawia likwi­dacj臋 trzech milion贸w Niderlandczyk贸w, kt贸rzy—jak brzmi has艂o wypisane na kapeluszach „gez贸w" — wol膮 by膰 „raczej Turkami ni偶 papistami". Gdy ksi膮偶臋 Alba ma ju偶 za sob膮 wymordowanie wielu tysi臋cy ludzi, papie偶 przesy艂a mu dla podtrzymania ducha po艣wi臋con膮 szpad臋 i od tej chwili rozpoczyna si臋 wyludnianie ca­艂ych miast, nie oszcz臋dzaj膮ce nawet jednego dziecka, a towarzysz膮 temu wymy艣lne okrucie艅stwa, na przyk艂ad d艂awienie c贸rek krwi膮 ich ojc贸w.

We Francji dochodzi w 1573 roku — okrzyk bojowy: „Niech 偶yje msza! Zabijajcie, zabijajcie" — w ci膮gu jednej nocy do zma­sakrowania dwudziestu tysi臋cy hugenot贸w. „Wyplenienia" ich 偶膮­da艂 Pius V, Grzegorz XIII za艣 urz膮dza z uciechy publiczne festyny i ka偶e wybi膰 okoliczno艣ciowy medal z wizerunkiem anio艂a, kt贸ry zabija hugenota, na awersie i w艂asn膮 podobizn膮 na odwrocie.

Potem, po roku 1685, opuszcza Francj臋 dwie艣cie tysi臋cy hu­genot贸w. Masowe przesiedlenia, banicje, emigracje obserwowane w XX wieku maj膮 swoje wielkie precedensy ju偶 w 艣redniowieczu, kiedy to w r贸偶ne strony 艣wiata uciekaj膮 waldensi, humani艣ci, lu­teranie, erazmianie, bapty艣ci, socynianie, antytrynitarze itd.

W roku 1584 papie偶 Grzegorz XIII stawia w bulii In co-ena Domini protestant贸w na r贸wni z piratami i zbrodniarzami. A gdy po toczonej przez trzydzie艣ci lat XVII wieku wojnie reli­gijnej, kt贸ra poch艂on臋艂a od czterdziestu do siedemdziesi臋ciu pro­cent ludno艣ci kraj贸w zaanga偶owanych w ni膮, ca艂kowicie wyczer­pane strony walcz膮ce zawieraj膮 traktat westfalski, z oficjalnym protestem wyst臋puje papie偶 Innocenty X.

Pokr贸tce tylko wspomnimy tu o krwawej dzia艂alno艣ci misyj­nej Ko艣cio艂贸w chrze艣cija艅skich poza Europ膮: w Indiach, Afryce, Ameryce, gdzie eksterminacja spotka艂a wiele milion贸w ludzi, na Kubie, gdzie obj臋艂a wszystkich mieszka艅c贸w, a wszystko to dzia艂o si臋 oczywi艣cie r贸wnie偶 — jak szydzi Schopenhauer — „in maio-rem Dei gloriam i gwoli ewangelizacji, a ponadto dlatego, 偶e kto nie by艂 chrze艣cijaninem, tego nie uwa偶ano za cz艂owieka".

Teoretycznie chrze艣cija艅stwo jest najbardziej pokojow膮, ale w praktyce najkrwawsz膮 religi膮 w dziejach 艣wiata. Uczciwi ba­dacze podkre艣lali to niejednokrotnie. Angielski historyk William E. H. Lecky nie uwa偶a bynajmniej za przesadne stwierdzenia, i偶 „Ko艣ci贸艂 zada艂 ludziom wi臋cej niezas艂u偶onych cierpie艅 ni偶 jaka­kolwiek inna religia". A niemiecki teolog Bruno Bauer przyznaje: „呕adna religia nie poch艂on臋艂a tylu ofiar w ludziach, i tak hanieb­nie ich wymordowuj膮c, jak ta, kt贸ra szczyci si臋 przezwyci臋偶eniem 艣mierci na zawsze".

Oni toczyli wojny i nak艂aniali innych do prowadzenia wojen, kt贸re im w艂a艣nie s艂u偶y艂y. Rozprawili si臋 z poga艅stwem. Stworzyli inkwizycj臋. Wywo艂ywali krucjaty przeciw Turkom i chrze艣cijanom. Ale tego im nigdy nie wystarcza艂o.

Od wieku XIII do XIX chrze艣cija艅ski Ko艣ci贸艂 pali艂 czarow­nice — podczas gdy w staro偶ytnej Babilonii palono tylko ich wize­runki. Charakteryzuj膮ca nawet najs艂awniejszych katolik贸w nader prymitywna, obsesyjna wiara w zjawy (Augustyn wierzy mocno w faun贸w napastuj膮cych kobiety; Tomasz z Akwinu — w demony wp艂ywaj膮ce na pogod臋; papie偶 Grzegorz I — uczczony przydom­kiem Wielkiego i rzadkim tytu艂em doctor Ecclesiae, przyznanym pr贸cz niego jednemu tylko papie偶owi, przez z g贸r膮 pi臋膰set lat 藕r贸­d艂o chrze艣cija艅skiej inspiracji i „nauki" — wype艂nia cztery ksi膮偶ki stekiem nonsens贸w, od kt贸rych w艂os si臋 je偶y, na przyk艂ad donie­sieniem o zakonnicy, kt贸ra nieopatrznie po艂yka szatana siedz膮­cego na li艣ciu sa艂aty itp.; wszystko najzupe艂niej serio!), owa nader prymitywna wiara w zjawy, groteskowa psychoza strachu przed diab艂em, t艂umiony pop臋d seksualny i bezgraniczna 偶膮dza wzbo­gacania si臋 sprowadzi艂y na miliony ludzi, zw艂aszcza na kobiety, 艣mier膰 w strasznych m臋czarniach.

Papie偶e Grzegorz IX, Aleksander VI, Leon X, Juliusz II, Hadrian VI i wielu innych wierzyli w istnienie czarownic, w istnie­nie m臋偶czyzn i kobiet, kt贸rzy — jak to formu艂uje Innocenty VIII w swojej bulli O czarownicach, „obcuj膮 ciele艣nie z nocnymi du­chami", czyni膮c tym wielk膮 szkod臋 ziemi, ludziom i zwierz臋tom. Tak wi臋c pr贸cz pogan, Turk贸w i „kacerzy" polowano ju偶 te偶 na czarownice i wyznaczano nagrody za schwytane kobiety — w kato­lickim Offenburgu na przyk艂ad dwa szylingi za sztuk臋 — podczas gdy trzy tysi膮ce lat wcze艣niej babilo艅ski w艂adca Hammurabi grozi w 搂2. najstarszego kodeksu 艣wiata ka偶demu, kto fa艂szywie oskar偶y kogo艣 o uprawianie czar贸w, 艣mierci膮 i konfiskat膮 mienia.

W czasach nowo偶ytnych ofiary oskar偶e艅 poddawano bezlito­snym torturom, zmuszano dzieci i matki do wzajemnych denun­cjacji, wymuszano torturami k艂amliwe zeznania i nazwiska ko­lejnych ofiar, z kt贸rych potem, r贸wnie偶 torturami, wydobywano nast臋pne nazwiska. W podziemnych lochach przywi膮zywano owe nieszcz臋sne kobiety do drewnianych krzy偶y, przykuwano je od zewn膮trz do mur贸w, nara偶ano je na ataki szczur贸w, na wszelk膮 pogod臋, a ponadto zn臋cano si臋 nawet nad dzie膰mi, cz臋sto bliskimi 艣mierci po o膰wiczeniu przez duchownych i oprawc贸w. By艂y one na 艂a艅cuchach wywieszane z wie偶 na zewn膮trz, g艂odzone, pozwa­lano, by zamarz艂y, a potem sma偶ono je na ogniu. Jedno z hase艂 towarzysz膮cych rozprawianiu si臋 z czarownicami brzmia艂o: „B臋­dziesz torturowana, dop贸ki twoje cia艂o nie zacznie przepuszcza膰 promieni s艂onecznych".

Ws艂uchajmy si臋 w krzyki tych nieszcz臋snych ludzi! Wczytajmy si臋 w to, co niekt贸rzy pisali z wi臋zie艅, 偶ony do m臋偶贸w, ojcowie i matki do dzieci: zapewnienia o w艂asnej niewinno艣ci, s艂owa po­偶egnania na zawsze. Trzeba to pozna膰, by zrozumie膰, 偶e diabe艂 jest chrze艣cijaninem, a chrze艣cijanin cz臋sto diab艂em, albo inaczej: 偶e — jak m贸wi Kierkegaard — chrze艣cija艅stwo to „wynalazek szatana".

Zaraza w艣r贸d byd艂a w archidiecezji salzburskiej doprowa­dzi艂a w 1678 roku do 艣mierci dziewi臋膰dziesi臋ciu siedmiu kobiet na stosie. Biskup Bambergu Fuchs von Dornheim wymordowa艂 oko艂o roku 1630 blisko sze艣膰set os贸b p艂ci obojga, kt贸re oskar偶ono o czary, oraz wszystkich pi臋ciu burmistrz贸w miasta. Jego kuzyn, arcypasterz Wiirzburga Adolf von Ehrenberg pos艂a艂 na stos oko艂o tysi膮ca dwustu czarownic i mag贸w, po czym zarz膮dzi艂 odprawia­nie mszy 艣wi臋tych za ich dusze. Arcybiskup Trewiru Jan zlikwi­dowa艂 w 1585 roku tyle czarownic, 偶e w dw贸ch wioskach ocala艂y tylko dwie kobiety. „Niechybnie zginie ca艂e miasto" — skar偶y si臋 w po艂owie XVII wieku pewien ksi膮dz z Bonn, gdzie pod naci­skiem arcybiskupa Kolonii, bawarskiego ksi臋cia krwi Ferdynanda palono nawet trzyletnie dzieci za rzekome obcowanie z diab艂ami.

Jak pisze si臋 w chrze艣cija艅skich kronikach, wsz臋dzie „sprz膮­tano" i „usuwano brud", pozbywaj膮c si臋 owych kobiet. „Jako 偶e ze starymi nieomal si臋 uporali艣my i zosta艂y one na nasze pole­cenie pozbawione 偶ycia — informuje landgraf Jerzy z Darmstadt w roku 1582 swojego przedstawiciela w augsbruskim Reichstagu — teraz zabierzemy si臋 do m艂odych [...]". W ogie艅 wrzucano stu­letnie kobiety, roczne dzieci, kalekich i 艣lepych, 艣miertelnie cho­rych, kobiety ci臋偶arne, ca艂e klasy szkolne, nawet duchownych i za­konnice. Szkody czynione w poszczeg贸lnych krajach by艂y wi臋ksze ni偶 na skutek wojen. A ka偶dy, kto przeciwstawia艂 si臋 temu szale艅­stwu, jako uznawany za „protektora czarownic", najcz臋艣ciej sam s艂u偶y艂 za „opa艂", 偶e u偶yjemy tu okre艣lenia z czas贸w hitlerowskich, zilustrowanego przez d艂ug膮 praktyk臋 Ko艣cio艂a. Bo przecie偶 w ar­chidiecezji bamberskiej i w diecezji wroc艂awskiej istnia艂y ju偶 piece krematoryjne dla czarownic!

Po u艣mierceniu owych nieszcz臋艣nik贸w kler zagrabia艂 ich mie­nie i nierzadko by艂 to prawdziwy pow贸d wszczynania proces贸w o kacerstwo i czary. Jeden z mogunckich dziekan贸w zarz膮dzi艂 spa­lenie ponad trzystu os贸b z dw贸ch wsi po to tylko, by m贸c przy­艂膮czy膰 ich ziemie do swoich. Pewien skryba w Fuldzie, kt贸rego prze艂o偶ony, opat, by艂 znanym 艂owc膮 czarownic, grozi艂 zw艂aszcza bogatym i pyszni艂 si臋 tym, 偶e w ci膮gu dziewi臋tnastu lat trafi艂o na stos siedemset os贸b p艂ci obojga. Ka偶dy z licznych wyrok贸w wy­danych w diecezji augsburskiej ko艅czy艂 si臋 formu艂膮: „Ich maj膮tek przepada na rzecz fiskusa Jego Ksi膮偶臋cej Wysoko艣ci, przewie­lebnego Mar膮uarda, biskupa w Augsburgu i proboszcza katedry w Bambergu". Cesarz Ferdynand II przestrzega艂 biskupa Bam-bergu: „Co si臋 jednak tyczy niegodnej zaiste konfiskaty, My nie mo偶emy ju偶 bynajmniej pod 偶adnym pozorem pozwoli膰 Warn na takie poczynania".

Skropione krwi膮 pieni膮dze inkasowali te偶 inkwizytorzy i spo­wiednicy. Kata czarownic, GeiBa, kt贸ry dzia艂aj膮c w Wetteru, nie tylko wspomina艂 w swoich rachunkach o pokryciu koszt贸w „go­rza艂ki wypitej tam w ci膮gu dw贸ch dni polowania na czarownice przez cz艂onk贸w komisji", ale r贸wnie偶 zabiera艂 dla siebie jedn膮 trzeci膮 mienia ofiary, uratowa艂a przed gniewem ludu jedynie ucieczka, lecz gdy zwolniono go ze s艂u偶by, za偶膮da艂 dalszego wyp艂a­cania pobor贸w — post臋puj膮c bardzo podobnie, jak wielu s臋dzi贸w hitlerowskich w Republice Federalnej. Najszybszy i naj艂atwiejszy spos贸b wzbogacenia si臋 — mawiano — to palenie czarownic. Cz臋­sto ustawa艂o ono, gdy znika艂a perspektywa ob艂owienia si臋.

Reformacja nie zahamowa艂a tego szale艅stwa. Wr臋cz prze­ciwnie. Tak jak zwolennicy reformacji w Holandii w barbarzy艅ski spos贸b zdziesi膮tkowali katolik贸w, tak jak pl膮drowali, burzyli ich ko艣cio艂y i klasztory, wrzucali w ogie艅 krucyfiksy, wizerunki 艣wi臋­tych oraz ksi臋偶y i zakonnik贸w, tak jak w 1527 roku w Rzymie lutera艅scy lancknechci u艣miercili tysi膮ce papist贸w i nawet w ba­zylice 艢wi臋tego Piotra zmasakrowali dwie艣cie os贸b, po czym pod gro藕b膮 palenia dom贸w wymuszaj膮c ogromne okupy albo — jak uwa偶aj膮 sami luteranie — „dzi臋ki 艂asce bo偶ej wzbogacili si臋 tak, 偶e niepodobna tego opisa膰", tak zabijali teraz r贸wnie偶 czarow­nice. Luter, kt贸ry wsz臋dzie widzia艂 szatana, zgadza艂 si臋 na spo­pielenie „diabelskich ladacznic" r贸wnie 艂atwo jak papie偶 albo — powt贸rzmy jego okre艣lenie — jak ta „papieska 艣winia", kt贸rej zreszt膮 tak偶e chcia艂 — podobnie jak ca艂ej Kurii — wyrwa膰 j臋zyk przez gard艂o na zewn膮trz, a potem wszystkich tych dostojnik贸w wed艂ug starsze艅stwa w takim stanie przygwo藕dzi膰 do szubienicy. Kalwin za艣, kt贸ry swoich krytyk贸w z zapa艂em uspokaja艂 torturami i mieczem, a ponadto pos艂a艂 na stos Serveta, ch臋tnie przyznawa艂 genewskiej radzie miejskiej wielkie zas艂ugi w 艂owieniu czarownic i zwraca艂 uwag臋 na to, 偶e „jest takich jeszcze wiele", domagaj膮c si臋, by „wypleniono [...] t臋 ras臋".

Na wielu ziemiach zamieszkanych przez protestant贸w za­bijano w istocie wi臋cej czarownic ni偶 na ziemiach katolickich. W Brunszwiku, w okolicy Wolfenbuttel, gdzie pod koniec XVI wieku palono cz臋sto nawet dziesi臋膰 kobiet dziennie, s艂upy, przy kt贸rych stawa艂y one trafiaj膮c na stos, wygl膮da艂y jak zw臋glony las. Prze艣ladowania osi膮gn臋艂y punkt kulminacyjny dopiero po okre­sie reformacji. Jeszcze w XVII wieku ich ofiar膮 pad艂o w Euro­pie przypuszczalnie oko艂o miliona ludzi, g艂贸wnie kobiet. I nawet u schy艂ku XVIII wieku ewangelicki biskup Troilus ze szwedzkiej diecezji Dalarna wyrazi艂 g艂臋bokie zatroskanie „nasz膮 epok膮 obo­j臋tno艣ci i wolnomy艣lno艣ci", w kt贸rej nie chciano ju偶 pali膰 kobiet oskar偶onych o czary.

W ca艂ych dziejach 艣wiata chrze艣cija艅skiego kobieta by艂a w og贸le 藕le traktowana, co te偶 sta艂o w sprzeczno艣ci z postaw膮 Jezusa. Rozpocz膮艂 to Pawe艂, stawiaj膮cy m臋偶czyzn臋 znacznie wy偶ej ni偶 kobiet臋, a pr贸cz Paw艂a r贸wnie偶 inni dawni teologowie, do­patruj膮cy si臋 w kobiecie tylko istoty ni偶szego rz臋du, uosobienia cielesno艣ci, istoty uwodz膮cej m臋偶czyzn臋, po prostu Ewy i grzesz­nicy, kt贸r膮 najch臋tniej ostrzy偶ono by do go艂ej sk贸ry, co zaleca 艣wi臋ty Hieronim, kt贸rej czasem zabrania si臋 nawet 艣piewu w ko­艣ciele, a cz臋sto i wchodzenia do艅 i przyjmowania komunii w cza­sie menstruacji, i to pod gro藕b膮 surowych kar; kontynuatorem postawy Paw艂a okazuje si臋 Luter i znajduje ona swoje odzwier­ciedlenie w wielu dyskryminuj膮cych przepisach prawnych — a偶 po XX wiek.

Parlament niemiecki odrzuca projekt ustawy o prawie g艂osu dla kobiet jeszcze w sierpniu 1918 roku. We Francji kobiety uzy­skuj膮 czynne i bierne prawo wyborcze dopiero w roku 1955. A w kraju pochodzenia papie偶a istnia艂o i po tej dacie dwoja­kie ustawodawstwo dotycz膮ce jednej i drugiej p艂ci, a mianowicie zdrada m臋偶a—jak jeszcze niedawno uzna艂 S膮d Najwy偶szy W艂och, powo艂uj膮c si臋 na stare prawo, w ra偶膮cej sprzeczno艣ci z konstytu­cj膮 — nie by艂a nawet wykroczeniem, natomiast zdrada kobiety uchodzi艂a za przest臋pstwo.

Ko艣cio艂owi nie wystarcza艂o jednak tak偶e nabo偶ne polowanie na pogan, muzu艂man贸w, „kacerzy", czarownice — do艂膮czono do nich 呕yd贸w.

Co prawda wszystko w chrze艣cija艅stwie, co nie pochodzi艂o od pogan, by艂o 偶ydowskie, od Starego Testamentu pocz膮wszy, poprzez zast臋py anio艂贸w, praojc贸w, prorok贸w, Modlitw臋 Pa艅sk膮, a偶 po ca艂膮 liturgi臋 s艂owa. Ale w艂a艣nie dlatego, 偶e 呕ydzi nie potrafili poj膮膰 rzekomo chrze艣cija艅skiego charakteru swojej wiary, dlatego 偶e pozostawali „uparci", w ci膮gu dw贸ch tysi膮cleci p艂on膮艂 ogie艅 nie­nawi艣ci do 呕yd贸w.

I ta nienawi艣膰 zacz臋艂a si臋 ju偶 za czas贸w Paw艂a, nasili艂a si臋 w Ewangelii 艣wi臋tego Jana i wci膮偶 przybiera艂a na sile. Ju偶 w II wieku, najwybitniejszy pod贸wczas apologeta Ko艣cio艂a po­wszechnego, 艣wi臋ty Justyn uznaje 呕yd贸w nie tylko za winnych z艂a, jakie sami wyrz膮dzaj膮, „ale i tego, kt贸re wyrz膮dzaj膮 wszyscy inni ludzie" — czego nie zdo艂a艂 przelicytowa膰 nawet Streicher. Doktor Ko艣cio艂a Efraim, „cytra Ducha 艢wi臋tego", Izy nar贸d 偶y­dowski jako ludzi o naturach niewolnik贸w, szale艅c贸w, s艂ug sza­tana, morderc贸w, ich przyw贸dcy s膮 nazywani zbrodniarzami, a s臋­dziowie niegodziwcami, „oni s膮 dziewi臋膰dziesi膮t dziewi臋膰 razy gorsi ni偶 nie-呕ydzi". Doktor Ko艣cio艂a Jan Chryzostom uwa偶a 呕y­d贸w za „nie lepszych ni偶 艣winie i barany", a o synagodze m贸wi: „Cho膰by j膮 nazwa膰 domem publicznym, miejscem rozpusty, przy­bytkiem diab艂a, twierdz膮 szatana, zgub膮 duszy, otch艂ani膮 pe艂n膮 wszelkiego z艂a albo jakkolwiek inaczej, to nie powie si臋 jednak wszystkiego, na co synagoga zas艂uguje".

Nie ma wi臋c nic dziwnego w tym, 偶e ju偶 w IV wieku dymi膮 偶y­dowskie bo偶nice, 偶e r贸wnie偶 rzymscy chrze艣cijanie podpalaj膮 ju偶 w贸wczas jedn膮 synagog臋, a inn膮 ka偶e zburzy膰 biskup Dertony In­nocenty, 偶e nawet 艣wi臋ty doktor Ko艣cio艂a biskup Ambro偶y dekla­ruje 偶arliw膮 solidarno艣膰 z podpalaczami z Kallinikon i utrzymuje, i偶 spopieli艂by tak偶e synagog臋 mediola艅sk膮, gdyby nie zniszczy艂o jej uderzenie pioruna. Nic dziwnego, 偶e w V wieku staje w p艂o­mieniach nast臋pna rzymska synagoga; 偶e patriarcha Aleksandrii Cyryl, r贸wnie偶 艣wi臋ty i doktor Ko艣cio艂a, konfiskuje wszystkie syna­gogi Egiptu i 偶e pod jego przewodem, co prawda bez 偶adnej pod­stawy prawnej, synagoga w jego mie艣cie rezydencjonalnym staje si臋 obiektem szturmu ogromnego t艂umu i ulega zniszczeniu, ma­j膮tek 呕yd贸w zostaje rozgrabiony, a oni sami, obarczeni 偶onami i dzie膰mi, lecz wyzuci ze wszystkiego i g艂odni, musz膮 opu艣ci膰 mia­sto; by艂o ich pono膰 z g贸r膮 sto tysi臋cy, a mo偶liwe, 偶e i dwie艣cie, i tak przedstawia艂o si臋 to pierwsze „ostateczne rozwi膮zanie" — Endl贸sung.

Ju偶 u schy艂ku staro偶ytno艣ci uchwala si臋 na dziesi膮tkach sy­nod贸w kolejne surowe restrykcje antysemickie, a偶 wreszcie w 638 roku sz贸sty sob贸r w Toledo nakazuje przymusowe ochrzczenie wszystkich 呕yd贸w zamieszka艂ych w Hiszpanii, natomiast siedem­nasty sob贸r toleda艅ski roku 694 uznaje wszystkich 呕yd贸w za nie­wolnik贸w. Ich kapita艂y ulegaj膮 konfiskacie, zostaj膮 im te偶 ode­brane dzieci od si贸dmego roku 偶ycia wzwy偶.

Zdarza艂o si臋 oczywi艣cie i tak, 偶e w艂adcy 艣wieccy i duchowni ochraniali 呕yd贸w, ale na og贸艂 tylko z motyw贸w ekonomicznych albo politycznych; kazali sobie za to s艂ono p艂aci膰, a ponadto cz臋­sto 偶膮dali zmiany wiary. Kiedy Ojcowie Ko艣cio艂a wyst臋puj膮cy u schy艂ku staro偶ytno艣ci wprowadzili poj臋cie 偶ydowskiego zniewo­lenia, servitus Judeorum, listy 偶elazne cesarzy i kr贸l贸w z czas贸w ostatnich Karoling贸w ustanawia艂y coraz wi臋ksz膮 zale偶no艣膰 呕y­d贸w, najpierw w zachodniej Francji, a potem w Anglii, gdzie w XII wieku zadekretowano: „呕ydzi i wszystkie rzeczy, jakie posiadaj膮, nale偶膮 do kr贸la". W Niemczech byli odpowiednio w艂asno艣ci膮 „ko­mory" cesarza, kt贸ry uwa偶a艂 siebie za w艂a艣ciciela 偶ydowskiego mienia, a przynajmniej mia艂 do niego sta艂e prawo hipoteczne i od­st臋powa艂 to prawo episkopatowi, szlachcie, miastom, przez co sy­tuacja 呕yd贸w destabilizowa艂a si臋 coraz bardziej, biskupi pochwa­lali stosowanie przemocy wobec 呕yd贸w i zapewniali im ochron臋 tylko w wypadku ochrzczenia si臋, cho膰by ci ludzie zdychali na ich oczach.

Od 1103 roku ochrona kr贸lewska zosta艂a przyznana wszyst­kim 呕ydom — z niewielkim po偶ytkiem dla nich — na sto dwa­dzie艣cia, sto trzydzie艣ci lat, a ustanowi艂 to Henryk IV, kt贸rego pa­nowanie zapocz膮tkowa艂 sp贸r z papiestwem o inwestytur臋. Za ow膮 ochron臋 呕ydzi musieli co rok p艂aci膰 wysokie podatki, co wi臋cej, za „艂ask臋" ocalenia od stosu przychodzi艂o im wyzbywa膰 si臋 jed­nej trzeciej maj膮tku przy okazji wyboru ka偶dego kolejnego kr贸la Rzymu oraz koronacji ka偶dego cesarza rzymskiego.

Byli co prawda chronieni ponadto bullami protekcyjnymi nie­jednego papie偶a: Aleksandra III w ko艅cu XII wieku, Grzego­rza IX w roku 1237, Innocentego IV w roku 1247, ale ten ostatni ju偶 w 1244 roku kaza艂 spali膰 Talmud. W innych jednak bullach — z roku 1279, 1577, 1584 itd. — papie偶e regularnie zmuszali 呕yd贸w do s艂uchania 艣ci艣le kontrolowanych kaza艅 nawracaj膮cych, przy czym byli oni bici laskami, 偶eby nie zasypiali.

„Z艂e traktowanie 呕yd贸w uwa偶a si臋 za dzie艂o mi艂e Bogu" — donosi w XII wieku Abelard. „Gdy chc膮 uda膰 si臋 do nast臋pnej miejscowo艣ci, musz膮 wysokimi sumami zapewnia膰 sobie ochron臋 ze strony Ko艣cio艂贸w chrze艣cija艅skich, kt贸re w istocie pragn膮 ich 艣mierci, by przyw艂aszczy膰 sobie spu艣cizn臋. Ziemi uprawnej ani winnic 呕ydzi posiada膰 nie mog膮, bo nie ma komu gwarantowa膰 ich mienia. Jako 藕r贸d艂o zysku pozostaje im wi臋c tylko lichwa, a to z kolei nara偶a ich na nienawi艣膰 chrze艣cijan".

W 1179 roku trzeci sob贸r latera艅ski dekretuje, 偶e „chrze艣ci­janie, kt贸rzy wa偶yli si臋 wsp贸艂偶y膰 z 呕ydami, podlegaj膮 ekskomu-nice". Innocenty III nazywa ich w roku 1205 „wykl臋tymi przez Boga niewolnikami" i pisze do hrabiego Tuluzy, kt贸rego ob艂o偶y艂 ekskomunik膮: „Na poha艅bienie chrze艣cija艅stwa obdarzasz 呕y­d贸w urz臋dami [...]. Nasz Pan zmia偶d偶y Ci臋!", a ponadto pra­gnie widzie膰 ich w wiecznej niewoli. Sob贸r w Zamorze w roku 1313 ponownie zarz膮dza zniewolenie ich i pod gro藕b膮 ekskomu-niki 偶膮da wykonania tego postanowienia przez w艂adze 艣wieckie. Kr贸tko m贸wi膮c, antysemickie dekrety ko艣cielne pojawiaj膮 si臋 a偶 do wieku XIX. Jeszcze Leon XII, intronizowany w 1823 roku (pa­pie偶 tak moralny, 偶e zakazuje walca jako ta艅ca nieprzyzwoitego), tworzy nowe getta i poddaje ich mieszka艅c贸w inkwizycji.

Nic dziwnego, 偶e stale podjudzany chrze艣cija艅ski mot艂och za­cz膮艂 r贸wnie偶 likwidowa膰 呕yd贸w. Byli oni kamienowani, topieni, 艂amani ko艂em, wieszani, r膮bani na kawa艂ki, paleni 偶ywcem i grze­bani 偶ywcem. Na postronkach i za w艂osy zaci膮gano ich do chrzciel­nicy i czynny udzia艂 w tym przymusowym chrzczeniu bra艂 wy偶szy kler, kt贸ry ci膮gle domaga艂 si臋 coraz zacieklejszych prze艣ladowa艅.

Pierwsze rzezie 呕yd贸w na wi臋ksz膮 skal臋 by艂y nast臋pstwami krucjat. Wyprawy krzy偶owe finansowano w znacznym stopniu 偶y­dowskimi pieni臋dzmi, tak wi臋c zabijanie 呕yd贸w uwalnia艂o od zwrotu kapita艂u z procentami. Pierwszy taki wypadek to ograbie­nie przez krzy偶owc贸w w 1096 roku gminy 偶ydowskiej w Rouen, po czym spalono domy i wymordowano ludno艣膰 偶ydowsk膮 miasta. To samo spotka艂o 呕yd贸w nadre艅skich w Kolonii, Wormacji, Trewi-rze, gdzie biskup Egilbert uratowa艂 tylko tych, kt贸rzy si臋 ochrzcili, a pozosta艂ych zamordowano. W Moguncji arcybiskup Ruthard obieca艂 呕ydom ochron臋 w zamian za wysok膮 sum臋, a potem jed­nak kaza艂 ich zlikwidowa膰 — od siedmiuset do tysi膮ca dwustu os贸b. Podobny los zgotowano im w Ratyzbonie, Pradze i innych miastach. Podczas szturmu na Jerozolim臋 15 lipca 1099 roku, kiedy to krzy偶owcy nurzali si臋 we krwi po kolana i po siod艂a koni, zap臋dzono ludno艣膰 偶ydowsk膮 do synagog i tam spalono 偶ywcem.

W czasie tak zwanej drugiej i trzeciej krucjaty r贸wnie偶 dosz艂o do prze艣ladowania 呕yd贸w, do czego we Francji zach臋­ca艂 opat Cluny Piotr, wielce czcigodny i 艣wi臋ty, w Niemczech natomiast inicjatorem dzia艂a艅 terrorystycznych by艂 brat zakonny Rudolf. W Anglii rzezie rozpocz臋艂y si臋 podczas trzeciej krucjaty lat 1189/1190; jak si臋 twierdzi, tamtejsze gminy 偶ydowskie nigdy nie przezwyci臋偶y艂y w pe艂ni skutk贸w owych rzezi.

W wieku XIII i XIV wybuchy antysemickiej nienawi艣ci, kt贸re wstrz膮sn臋艂y ca艂膮 Europ膮, by艂y inicjowane przede wszystkim przez sobory latera艅skie.

Czwarty z nich, kt贸ry obradowa艂 za czas贸w Innocentego III, najpot臋偶niejszego papie偶a w ca艂ych dziejach — „呕yd — napisa艂 on w 1205 roku do biskupa Pary偶a — jest jak ogie艅 w 艂onie, jak mysz w worku, jak 偶mija u szyi" — ot贸偶 ten sob贸r potwier­dzi艂, powo艂uj膮c si臋 na Augustyna, tez臋 o wiecznym podporz膮d­kowaniu, zniewoleniu 呕yd贸w i wyda艂 szereg antysemickich de­kret贸w. I tak zakazano 呕ydom sprawowania funkcji publicznych, co rok w okresie Wielkiejnocy musieli p艂aci膰 specjalny podatek i pozostawa膰 w domach, maj膮c zamkni臋te sklepy. Nie wolno im by艂o wsp贸艂偶y膰 z chrze艣cijanami, a ponadto musieli nosi膰 zar贸wno okre艣lon膮 odzie偶 lub znaki rozpoznawcze, jak te偶 wysokie sto偶­kowate kapelusze, tak zwane kapelusze 偶ydowskie, p贸藕niej za艣 偶贸艂ty pier艣cie艅; st膮d wzi臋艂a si臋 hitlerowska gwiazda dla 呕yd贸w. Surowo zakazane by艂y stosunki p艂ciowe mi臋dzy 呕ydami a chrze­艣cijanami. Taka kopulacja, potem t臋piona przez nazist贸w, ucho­dzi艂a za zbrodni臋 przeciw chrze艣cija艅stwu, zaparcie si臋 wiary, cza­sem te偶 objaw zezwierz臋cenia. Prawo miejskie Moguncji kara艂o to uci臋ciem cz艂onka i pozbawieniem jednego oka, jihlavskie — pogrzebaniem za 偶ycia, praskie — wbiciem na pal i konfiskat膮 mienia, augsburskie prawo miejskie oraz Zwierciad艂o szwabskie — spaleniem u艂o偶onych warstwowo „winnych".

W 1235 roku zabito w Fuldzie trzydzie艣ci cztery osoby, m臋偶­czyzn i kobiety, poniewa偶 dwoje spo艣r贸d tych 呕yd贸w zamordo­wa艂o jakoby pi膮tk臋 chrze艣cija艅skich dzieci, co p贸藕niej zwo艂ana cesarska komisja uzna艂a za oskar偶enie ca艂kowicie bezpodstawne. W latach 1257 i 1267 wymordowano cz艂onk贸w gmin 偶ydowskich w Londynie, Canterbury, Northampton, Lincoln, Cambridge i in­nych miastach. W roku 1281 wtr膮cono do wi臋zie艅 wszystkich 呕yd贸w Kastylii i wymuszono na nich horrendalne kontrybucje: metoda stosowana r贸wnie ch臋tnie jak banicja, je艣li biskup albo w艂adca 艣wiecki zapragn膮艂 wi臋kszych pieni臋dzy. Z Franq'i wyp臋­dzano 呕yd贸w pi臋ciokrotnie mi臋dzy rokiem 1182 a 1322, za ka偶­dym razem ograbiaj膮c ich i ponawiaj膮c wyp臋dzenie. W 1290 roku pogrom dokonany w Czechach pozbawi艂 偶ycia oko艂o dziesi臋ciu tysi臋cy 呕yd贸w.

We Frankonii, Bawarii oraz Austrii dosz艂o, jak si臋 utrzymuje, w 1298 roku, po oskar偶eniu o mord rytualny, do ekstermina-q'i stu czterdziestu sze艣ciu gmin 偶ydowskich, przy czym pierwsz膮 wi臋ksz膮 gmin膮, kt贸r膮 spotka艂y prze艣ladowania, by艂a wsp贸lnota wiirzburska: dziewi臋膰set ofiar. W katolickim Bambergu zgin臋艂o w贸wczas oko艂o stu trzydziestu pi臋ciu 呕yd贸w, w katolickiej No­rymberdze — sze艣膰set dwadzie艣cia osiem os贸b: m臋偶czyzn, kobiet i dzieci. W roku 1328 nast臋puje niemal ca艂kowita likwidacja gmin 偶ydowskich w Kr贸lestwie Nawarry. W 1337 roku z Deggendorfu rozprzestrzenia si臋 na Bawari臋, Czechy, Morawy i Austri臋 fala mord贸w, kt贸ra obejmuje pi臋膰dziesi膮t jeden miejscowo艣ci. W roku 1348 zostaj膮 na jednej z wysp re艅skich spaleni 呕ydzi bazylejscy, strasburscy za艣 — na cmentarzu.

W 1349 roku w ponad trzystu pi臋膰dziesi臋ciu niemieckich miastach i wsiach gin膮 niemal偶e wszyscy 呕ydzi, na og贸艂 paleni 偶ywcem. W tym jednym roku chrze艣cijanie wymordowali o wiele wi臋cej 呕yd贸w ni偶 niegdy艣, w ci膮gu dwustu lat prze艣ladowa艅, po­ganie zd膮偶yli wymordowa膰 chrze艣cijan! Wielu 呕yd贸w mog艂oby ocale膰 dzi臋ki ochrzczeniu si臋, ale prawie zawsze przedk艂adali m臋­cze艅sk膮 艣mier膰 nad 偶ycie w katolicyzmie. W Moguncji katolicy zlikwidowali pod贸wczas najwi臋ksz膮 gmin臋 偶ydowsk膮 Niemiec — sze艣膰 tysi臋cy os贸b. Po wymordowaniu 呕yd贸w norymberskich na­st臋puje konfiskata ich dom贸w i mienia, z czego biskup Bambergu inkasuje osiemset gulden贸w. W samym Bambergu cz臋艣膰 呕yd贸w wybito, a inni z rozpaczy dokonywali samospalenia z ca艂ym maj膮t­kiem. Wszystkie niemal偶e domy ofiar przypadaj膮 bamberskiemu biskupowi Fryderykowi, a synagoga zostaje zamieniona w kaplic臋 ku czci Maryi. W Wiirzburgu nast臋puje zbiorowe samospalenie w domach ca艂ej ludno艣ci 偶ydowskiej.

W Hiszpanii wielkie rzezie rozpoczynaj膮 si臋 w XIV wieku straszliwymi krwawymi orgiami w Geronie i Barcelonie. W Se­willi likwiduje si臋 w 1391 roku pod przewodem arcybiskupa ko-adiutora Martineza cztery tysi膮ce 呕yd贸w, a bez ma艂a dwadzie艣cia pi臋膰 tysi臋cy zostaje sprzedanych w niewol臋. Potem pogromy ob­j臋艂y liczne inne miasta, wszystkie dzielnice 偶ydowskie zamieni艂y si臋 w zgliszcza, a ich mieszka艅cy zostali po膰wiartowani b膮d藕 wy­p臋dzeni.

Wydana l listopada 1478 roku bulla papie偶a Sykstusa IV upowa偶nia monarch贸w hiszpa艅skich do ustanowienia trybuna艂u inkwizycyjnego, kt贸ry 17 wrze艣nia 1480 roku otrzymuje polecenie rozpocz臋cia „pracy" w Sewilli. Potem ca艂kiem otwarcie odbywaj膮 si臋 istne festyny ludowe z okazji palenia na stosach. Jeszcze za pontyfikatu Sykstusa inkwizycja pali w Toledo w ci膮gu trzech dni dwa tysi膮ce czterystu marran贸w — tak nazywano przechrzczo­nych 呕yd贸w, a s艂owo to oznacza 艣wini臋. W kr贸tkim czasie egze­kucje obj臋艂y, jak si臋 oblicza, blisko trzydzie艣ci tysi臋cy os贸b.

W roku 1389 ginie w Pradze jednego tylko dnia trzy tysi膮ce 呕yd贸w, w roku 1420 w Austrii — tysi膮c trzystu 呕yd贸w, w 1453 roku na 艢l膮sku, w nast臋pstwie agitacji genera艂a kapucyn贸w Jana Kapistrana — zaciek艂ego antysemity, or臋downika krucjat, inkwi­zytora i 艣wi臋tego Ko艣cio艂a katolickiego, kt贸ry czci go po dzi艣 dzie艅 28 marca -r wybito wszystkich 呕yd贸w, a w 1648 roku w Polsce — oko艂o dwustu tysi臋cy 呕yd贸w. Takich danych liczbowych mo偶na by poda膰 wi臋cej.

Reformacja nie zmienia艂a ani na jot臋 chrze艣cija艅skiego an­tysemityzmu. Wr臋cz przeciwnie. Po wczesnym okresie filosemity-zmu, kiedy to urzeczeni Lutrem 呕ydzi rozg艂aszali, i偶 nasta艂 czas pojawienia si臋 Mesjasza, 贸w reformator zaleca艂 w zjadliwych pam-fletach „surowe mi艂osierdzie" i ze swad膮 powtarza艂 gwoli przeko­nania wyznawc贸w prawie wszystkie k艂amstwa i straszliwe opo­wie艣ci katolik贸w, mi臋dzy innymi pos膮dzenie o zatruwanie studni i o mordy rytualne. Uto偶samia艂 呕yd贸w ze 艣winiami, uznawa艂 ich za „gorszych ni偶 prosi臋ta", 偶膮da艂 dla nich kary 艣mierci za odpra­wianie nabo偶e艅stw, domaga艂 si臋 zakazu publikacji, zniszczenia dom贸w, spalenia szk贸艂 i bo偶nic, „i偶by nikt nigdy nie zobaczy艂 po­zosta艂ego po nich kamienia czy popio艂u. I niechaj to si臋 dzieje na chwa艂臋 Pana naszego i chrze艣cija艅stwa, by B贸g widzia艂, 偶e je­ste艣my chrze艣cijanami". Jeszcze na kr贸tko przed swoj膮 艣mierci膮 namawia艂 Luter w艂adc贸w niemieckich do wyp臋dzenia 呕yd贸w. Ale z wi臋kszo艣ci du偶ych miast wyp臋dzono ich ju偶 wcze艣niej.

Kontrreformacja, zapocz膮tkowana w 1540 roku utworzeniem zakonu jezuit贸w — 偶膮dali oni od ka偶dego kandydata udowodnie­nia braku koligacji 偶ydowskich najpierw do pi膮tego, potem za艣 do trzeciego pokolenia wstecz — ze szczeg贸lnym fanatyzmem t臋­pi艂a 呕yd贸w. Pawe艂 IV, kt贸ry — jeszcze jako kardyna艂 Caraffa — by艂 艣wiadkiem zarz膮dzonego przez siebie w 1553 roku spalenia na rzymskim Campo dei Fiori wszystkich znalezionych w mie­艣cie egzemplarzy Talmudu (na tym samym placu spalony zosta艂 kilkadziesi膮t lat p贸藕niej jeden z najwi臋kszych geniusz贸w czas贸w nowo偶ytnych Giordano Brano), w roli papie偶a restytuowa艂 wiele 艣redniowiecznych dekret贸w antysemickich, narzuci艂 呕ydom no­szenie 偶贸艂tych kapeluszy, zakaza艂 im posiadania ziemi i pe艂nienia urz臋d贸w, uniemo偶liwi艂 im wykonywanie wszelkich profesji akade­mickich — te rozporz膮dzenia zachowa艂y si臋 we W艂oszech, pra­wie bez wyj膮tk贸w, a偶 po wiek XIX — i kaza艂 spali膰 publicznie dwudziestu czterech m臋偶czyzn oraz jedn膮 kobiet臋 spo艣r贸d mar-ran贸w. Gdy wielu marran贸w po odkryciu Ameryki przenios艂o si臋 pospiesznie do „Nowego 艢wiata", Stary 艢wiat dopad艂 ich tam nie­bawem, urz膮dzaj膮c okrutne autodafe — to s艂owo, pochodz膮ce od 艂aci艅skiego actus fidei, oznacza „akt wiary".

We Francji los 呕yd贸w uleg艂 poprawie dzi臋ki rewolucji, w wi臋kszo艣ci miast niemieckich za艣, ale nie w Bawarii, dzi臋ki wy­darzeniom roku 1848. Natomiast w Rosji, gdzie w XIX wieku 偶y艂y dwie trzecie 呕yd贸w ca艂ego 艣wiata, przy czym w znacznej liczbie byli to potomkowie ludzi, kt贸rzy w 艣redniowieczu salwowali si臋 ucieczk膮 przed krzy偶owcami i innymi pobo偶nymi chrze艣cijanami, ot贸偶 w Rosji dochodzi do pogrom贸w wynik艂ych z kaznodziejstwa, postawy wrogo艣ci i jawnego szczucia ze strony kleru prawos艂aw­nego. Nie by艂 to przypadek, i偶 owe ekscesy zacz臋艂y si臋 na Wiel­kanoc 1881 roku, a w nast臋pnych latach zabijano, wyp臋dzano, na przyk艂ad w roku 1903 usuni臋to 呕yd贸w z dwustu osiemdzie­si臋ciu czterech rosyjskich miast i zapowiedzi膮 akcji sta艂o si臋 bicie ko艣cielnych dzwon贸w, czasem te偶 na czele ludu stawa艂 pop ze sztandarem ukazuj膮cym Chrystusa ukrzy偶owanego: przy aproba­cie rz膮du wymordowano pi臋膰dziesi膮t tysi臋cy ludzi.

I na Zachodzie antysemityzm trwa, nadal dochodzi do oskar­偶e艅 o mordy rytualne, tortur, ofiar krwi. W Pa艅stwie Ko艣ciel­nym zostaje ze wszystkimi szczeg贸艂ami odtworzony system gett. W Niemczech powstaje pod koniec XIX wieku protestancki zwi膮zek antysemicki na czele z kapelanem nadwornym Adolfem Stoeckerem z Berlina; jako gadzin贸wki antysemickie funkcjonuj膮 przede wszystkim protestancka „Kreuzzeitung" i katolicka „Ger­mania", kt贸rej g艂贸wnym udzia艂owcem jest w 1924 roku p贸藕niejszy zast臋pca Hitlera i szambelan papieski Franz von Papen.

Na wz贸r niemiecki powstaje r贸wnie偶 w Austrii Partia An­tysemicka, kt贸rej przyw贸dcy ksi膮偶臋 Liechtenstein i Karl Lueger otrzymuj膮 przed wyborami placet papie偶a. Lueger by艂 potem d艂u­goletnim burmistrzem Wiednia, antysemityzm za艣 sta艂 si臋 jedynym niezmiennym punktem programu austriackiej Partii Chrze艣cija艅-Sko-Spo艂ecznej, a „bezpo艣redni膮 negatywn膮 pochodn膮" (wed艂ug katolika F. W. Foerstera, autora jednej z publikacji katolickiego Wydawnictwa Herder Yerlag): Adolf Hitler.

Przyjmuj膮c 26 kwietnia 1933 roku w Berlinie biskupa Ber-ninga oraz wikariusza generalnego, ksi臋dza pra艂ata Steinmanna, powiedzia艂 on, „w pe艂ni przekonany o wielkiej pot臋dze i g艂臋bokim sensie religii chrze艣cija艅skiej": „Atakowano mnie za spos贸b roz­wi膮zywania kwestii 偶ydowskiej, Ko艣ci贸艂 katolicki uwa偶a艂 呕yd贸w przez tysi膮c pi臋膰set lat za szkodliwych, umieszcza艂 ich w gettach itd., bo rozumiano, jacy s膮 呕ydzi [...]. Ja nawi膮zuj臋 do tego, co robiono przez tysi膮c pi臋膰set lat [...], widz臋 w przedstawicielach tej rasy ludzi szkodz膮cych pa艅stwu i Ko艣cio艂owi, i mo偶liwe, 偶e najwi臋ksz膮 przys艂ug臋 wy艣wiadcz臋 chrze艣cija艅stwu".

Owi duchowni nie zaprotestowali ani jednym s艂owem. A przecie偶 w tym samym miesi膮cu redaktor teologiczny mie­si臋cznika „Seele" skar偶y艂 si臋 w li艣cie do arcybiskupa Monachium, kardyna艂a Faulhabera, „偶e w tych czasach rozniecania skrajnej nienawi艣ci do — zapewne w ponad dziewi臋膰dziesi臋ciu dziewi臋­ciu procentach niewinnych — obywateli 偶ydowskich, jak widz臋, 偶adne pismo katolickie nie mia艂o odwagi g艂osi膰 katolickiej nauki katechetycznej, i偶 nie wolno nienawidzi膰 ani te偶 prze艣ladowa膰 in­nych ludzi — a ju偶 najmniej ze wzgl臋du na ich ras臋". Faulhaber zareplikowa艂 z za偶enowaniem, rozdra偶nieniem, ironi膮 i wyja艣ni艂, 偶e ka偶dy chrze艣cijanin musi wyst臋powa膰 przeciw prze艣ladowaniu 呕yd贸w; natomiast „najwy偶sze w艂adze Ko艣cio艂a" maj膮 do czynie­nia z „o wiele wa偶niejszymi aktualnymi sprawami" i nie uwa偶aj膮 za stosowne „da膰 rz膮dowi pretekst do przeorientowania nagonki — z 呕yd贸w na jezuit贸w".

Ale Ko艣ci贸艂 katolicki niejednokrotnie w przesz艂o艣ci inicjo­wa艂 i popiera艂 nagonk臋 na 呕yd贸w. Jeszcze w XX wieku Pius X o艣wiadczy艂 dos艂ownie: „Religia 偶ydowska by艂a podstaw膮 naszej religii; zosta艂a jednak zast膮piona nauk膮 Chrystusa i nie mo偶emy uzna膰 dalszej racji istnienia tamtej". Dlatego te偶 papie偶, kt贸rego pontyfikat przypad艂 na lata drugiej wojny 艣wiatowej, Pius XII, sprzeciwia艂 si臋 stanowczo utworzeniu pa艅stwa izraelskiego. Gdy za艣 powsta艂o, „wci膮偶" nalega艂 na „umi臋dzynarodowienie Jerozo­limy i miejsc 艣wi臋tych w ca艂ej Palestynie. Watykan nigdy nie uzna艂 pa艅stwa Izrael i z tego w艂a艣nie powodu nie utrzymuje z nim sto­sunk贸w dyplomatycznych" (Giinter Stemberger).

W czasach hitlerowskich Ko艣ci贸艂 cz臋sto wygrywa艂 dla siebie antysemityzm i narodowosocjalistyczn膮 teori臋 ras.

I tak w opatrzonej ko艣cielnym imp艅matur ksi膮偶ce katolic­kiego teologa Johannesa Petera Junglasa z roku 1935 pod tytu艂em Christus und der deutsche Mensch (Chrystus a nar贸d niemiecki) ca艂y jeden rozdzia艂 omawia naukowo, politycznie i 艣wiatopogl膮­dowo temat „chrze艣cija艅stwo a rasa". W wywodzie naukowym czytamy: „Ko艣ci贸艂 nie ma nic do zarzucenia temu nowemu ro­zumieniu kwestii. Bo Ko艣ci贸艂 b艂ogos艂awi wszelkie d膮偶enie do prawdy. Musi on wi臋c przyj膮膰 z uznaniem t臋 now膮 nauk臋 [...]".

Wyw贸d polityczny wr臋cz pi臋tnuje — „ze zrozumieniem" — fakt, 偶e „w warunkach dotkliwego kryzysu gospodarczego tyle dziedzicznie zdrowych ludzi pozostaje w stanie bez偶ennym i bez­dzietnym b膮d藕 ma niewiele dzieci, gdy tymczasem ludzie do­tkni臋ci chorobami dziedzicznymi rozmna偶aj膮 si臋 bez skrupu艂贸w i obarczaj膮 nar贸d osobami niepe艂nowarto艣ciowymi pod wzgl臋dem duchowym i cielesnym".

Trzeci wyw贸d, 艣wiatopogl膮dowy, poucza nas jak nast臋puje: „Rasa 偶ydowska istotnie od zarania dziej贸w odnosi艂a si臋 z naj­wi臋ksz膮 wrogo艣ci膮 do chrze艣cija艅stwa. W dzisiejszej ewangelii sam Zbawiciel [!] zapowiada odtr膮cenie plemienia Izraela [...], Zbawiciel m贸wi: 芦Dzieci tego kr贸lestwa zostan膮 wrzucone w naj­ciemniejsz膮 otch艂a艅, b臋dzie s艂ycha膰 p艂acz i zgrzytanie z臋b贸w禄". Chrze艣cija艅ski Ko艣ci贸艂 jest tu gloryfikowany jako „Ko艣ci贸艂 lud贸w poga艅skich". „Wszystkie warto艣ci rasy potwierdzaj膮 si臋 i wzma­gaj膮", ale „wed艂ug tego, co za艣wiadcza teoria ras, najszlachet­niejszymi przedstawicielami rasy nordyckiej w dotychczasowych dziejach 艣wiata byli 艣redniowieczni rycerze epoki Hohenstauf贸w", przy czym oczywi艣cie „w艂a艣nie rycerstwo ukszta艂towa艂o si臋 pod wp艂ywem chrze艣cija艅skiego Ko艣cio艂a".

Zbi贸r kaza艅 Lebendige Predigt (Kazania 偶ywe), wydany z ko­艣cielnym imprimatur w 1936 roku, proponuje na niedziele wielko­postne homili臋 O wy偶szo艣ci rasowych chrze艣cijan, a w niej fragment opatrzony podtytu艂em Krew Chrystusa przewa偶y艂a nad religijno艣ci膮 呕yd贸w. Po wysuni臋ciu na plan pierwszy „rasowo艣ci", „rasowych chrze艣cijan" oraz „najautentyczniejszych rasowych chrze艣cijan", 艣wi臋tych, nast臋puje podsumowanie: „[...] religia 偶ydowska musia艂a zosta膰 przezwyci臋偶ona. Chrystus mo偶e sobie przypisa膰 dokonanie tego nadludzkiego dzie艂a [...]. Kto 偶yje we krwi Chrystusa, ten przezwyci臋偶a w sobie stopniowo ducha i formy zewn臋trzne religii 偶ydowskiej".

Jeszcze w 1941 roku jezuita Peter Browe dokumentuje ob­szernie na 艂amach „Archiv fur katholisches Kirchenrecht" sytu­acj臋 呕yd贸w ochrzczonych oraz ich dzieci z punktu widzenia prawa kanonicznego, przy czym wci膮偶 jest mowa o „potomstwie 呕yd贸w". Ani w staro偶ytno艣ci, ani w szczytowym okresie 艣redniowiecza nie istnia艂a co prawda dyskryminacja tych konwertyt贸w de facto czy de iure, ale jednak pieni膮ca si臋 wsz臋dzie, zw艂aszcza w Hiszpa­nii i Portugalii, pogarda dla 呕yd贸w dotyczy艂a r贸wnie偶 „nowych chrze艣cijan".

Na prze艂omie XV i XVI wieku zacz臋艂o si臋 usuwanie takich „potomk贸w 呕yd贸w" z wi臋kszo艣ci zakon贸w rycerskich, na przy­k艂ad z zakonu alkantarskiego, z zakonu 艣wi臋tego Jakuba od Mie­cza, a poza P贸艂wyspem Iberyjskim z rycerskiego zakonu joanni-t贸w oraz zakonu rycerzy 艣wi臋tego Stefana. Ale i inne zgroma­dzenia zakonne wyst臋powa艂y po okresie 艣redniowiecza przeciw chrze艣cijanom krwi 偶ydowskiej, na przyk艂ad kanonicy regularni, trynitarze, mercedarianie, karmelici, benedyktyni, cystersi, ere­mici 艣wi臋tego Hieronima, franciszkanie, tearyni, dominikanie — szczeg贸lnie po to, „by m贸c us艂u偶y膰 inkwizycji"; ewidentnie cho­dzi艂o o nieskaziteln膮 czysto艣膰 rasow膮 inkwizytor贸w.

Za艂o偶yciel zakonu jezuit贸w by艂 co prawda niech臋tny przyj­mowaniu „potomk贸w 呕yd贸w", ale dwa razy stwierdzi艂, 偶e uwa偶a pochodzenie od 呕yd贸w za wielk膮 艂ask臋 Pana, bo „czy偶 spokrew­nienie z naszym Panem i Naj艣wi臋tsz膮 Mari膮 Pann膮 nie mia艂oby by膰 wielk膮 艂ask膮?". Niebawem jednak, ju偶 w roku 1592, prze­艂o偶eni jezuit贸w na P贸艂wyspie Pirenejskim zacz臋li odtr膮ca膰 ludzi „kt贸rych r贸d nie jest rasowo czysty [...]; musimy bowiem oczy­艣ci膰 z nich spo艂ecze艅stwo, bo s膮 tylko ci臋偶arem, przynosz膮 szkody i wielu powa偶nym kr臋gom, zw艂aszcza 艢wi臋temu Oficjum, spra­wiaj膮 k艂opoty". W rok p贸藕niej, w 1593 roku, zwo艂ana do Rzymu pi膮ta kongregacja generalna rozci膮gn臋艂a 贸w zakaz niemal偶e jed­nog艂o艣nie na ca艂e Towarzystwo Jezusowe, przy czym nawet gene­ra艂 zakonu nie m贸g艂 w 偶adnym przypadku udzieli膰 dyspensy. Bo przecie偶 genera艂owie jezuit贸w niejednokrotnie postanawiali, 偶e kandydaci, kt贸rych 偶ydowskie pochodzenie by艂o znane, nie mog膮 zosta膰 przyj臋ci, „cho膰by ich antenaci byli dobrymi chrze艣cijanami do szesnastego pokolenia i jeszcze dawniej" i „cho膰by r贸d wyda艂 dw贸ch kardyna艂贸w".

Jezuita Browe ko艅czy w roku 1941 swoj膮 rozpraw臋 jak na­st臋puje: „Wed艂ug prawa powszechnego, jakie dzisiaj obowi膮zuje, ta przeszkoda wynikaj膮ca z krwi ju偶 nie istnieje; jedynie dla neofit贸w pozostaje aktualny, zgodnie z 搂6. artyku艂u 987., okres pr贸by, 偶膮dany przez sob贸r nicejski. Mimo to zapewne i dzi艣 lu­dzie pochodz膮cy od 呕yd贸w, kt贸rych rodow贸d jest znany, nie zostaliby w wielu krajach tak 艂atwo wy艣wi臋ceni na ksi臋偶y ani nie doczekaliby si臋 wy偶szych dostoje艅stw, jak inni kandydaci, kt贸rych rodzice i wcze艣niejsi przodkowie byli bez wyj膮tku chrze­艣cijanami".

Ko艣ci贸艂 ewangelicki Niemiec, kt贸ry ju偶 w roku 1933 stworzy艂 antysemicki paragraf dotycz膮cy pochodzenia aryjskiego, og艂osi艂 17 grudnia 1941 roku nast臋puj膮cy komunikat na temat stanowiska Ko艣cio艂a wobec ewangelickich 呕yd贸w (podpisany przez biskup贸w b膮d藕 prezes贸w Ko艣cio艂贸w krajowych Saksonii, Hesji, Meklembur­gii, Szlezwika-Holsztynu, Anhaltu, Turyngii oraz przez prezesa ewangelicko-lutera艅skiego Ko艣cio艂a Lubeki): „Narodowosocjalistyczne kierownictwo pa艅stwa dowiod艂o niezbicie za pomoc膮 licznych dokument贸w, 偶e ta wojna o za­si臋gu 艣wiatowym zosta艂a wywo艂ana przez 呕yd贸w. Dlatego te偶 pod­j臋艂o ono skierowane przeciw 呕ydom decyzje wewn臋trzne- i ze-wn臋trznopolityczne, niezb臋dne dla zapewnienia bezpiecze艅stwa Niemcom.

Jako elementy niemieckiej wsp贸lnoty narodowej, ni偶ej pod­pisane niemieckie ewangelickie Ko艣cio艂y krajowe oraz ich przy­w贸dcy znajduj膮 si臋 na froncie tej historycznej walki obronnej, kt贸ra m.in. uczyni艂a niezb臋dnym zarz膮dzenie policji Rzeszy doty­cz膮ce znak贸w rozpoznawczych dla 呕yd贸w jako naturalnych wro­g贸w ca艂ego 艣wiata i Rzeszy, podobnie jak ju偶 doktor Marcin Lu­ter [!] wysun膮艂, nauczony do艣wiadczeniem, 偶膮danie, by podj臋to jak najsurowsze kroki przeciw 呕ydom i skazano ich na banicj臋 z kraj贸w niemieckich.

Od dnia ukrzy偶owania Chrystusa a偶 po dzie艅 dzisiejszy 呕ydzi zwalczali chrze艣cija艅stwo b膮d藕 te偶 wykorzystywali je lub wypaczali dla osi膮gni臋cia swoich egoistycznych cel贸w. Chrzest nie zmienia niczego w rasowej odr臋bno艣ci 呕yd贸w, ich przynale偶no艣ci naro­dowej i egzystencji biologicznej. Niemiecki Ko艣ci贸艂 ewangelicki musi dba膰 o 偶ycie religijne niemieckich wsp贸艂obywateli i sprzyja膰 mu. Chrze艣cijanie rasy 偶ydowskiej nie znajd膮 dla siebie miejsca w tym Ko艣ciele ani 偶adnych praw.

Ni偶ej podpisane niemieckie Ko艣cio艂y ewangelickie oraz ich kierownictwa znios艂y dlatego wszelk膮 wsp贸lnot臋 z 呕ydochrze艣ci-janami. Ko艣cio艂y te nie b臋d膮 tolerowa膰 偶adnego wp艂ywu ducha 偶ydowskiego na niemieckie 偶ycie religijne i ko艣cielne".

I st膮d wiedzie prosta droga do kom贸r gazowych Auschwitz, utorowana tysi膮cami traktat贸w, kaza艅, list贸w papieskich, posta­nowie艅 soborowych. Biskupi i 艣wi臋ci chrze艣cija艅scy ju偶 w czasach antycznych masowo konfiskowali lub palili synagogi, ju偶 w贸wczas pisali, 偶e ojcem 呕yda jest diabe艂, co powraca u Streichera, ju偶 w IX wieku antycypowali dos艂ownie nazistowski slogan: „Nie ku­pujcie u 呕yd贸w!", w wiekach 艣rednich stworzyli precedens hi­tlerowskiej gwiazdy dla 呕yd贸w i uznali odpowiednie zarz膮dzenie soborowe za cz臋艣膰 prawa kanonicznego. Ju偶 oni wyjmowali 呕y­d贸w spod prawa, ograbiali ich, umieszczali w gettach, przep臋dzali z niezliczonych spo艂eczno艣ci i kraj贸w i setki tysi臋cy tych ludzi zma­sakrowali.

Ko艣ci贸艂 zwalcza艂 i eksploatowa艂 wszystkich, w niema艂ym stop­niu r贸wnie偶 w艂asne owieczki, co niech zostanie w proponowanych teraz rozwa偶aniach o dziejach spo艂ecze艅stw przedstawione nieco szczeg贸艂owiej cho膰by dlatego, 偶e wielka ch臋膰 wzbogacania si臋, widoczna u wy偶szego duchowie艅stwa, czyni nieuchronnym jego sprzymierzanie si臋 z pa艅stwami oraz obligatoryjne sankcjonowa­nia masowej zag艂ady — od Konstantyna po Wietnam. Gdy Ko­艣ci贸艂 stan膮艂 po stronie bogatych, to chwyci艂 tak偶e za ich miecz — po czym szybko obrasta艂 w dostatek...

Biblijny Jezus pojawi艂 si臋 co prawda jako przyjaciel paria-s贸w i ludzi wyzutych z praw, poborc贸w ce艂 i grzesznik贸w, kalek, ludzi napi臋tnowanych. Chwali艂 biednych i grozi艂 bogatym. 呕膮da艂 rezygnacji z wszelkiego maj膮tku. Pot臋pia艂 „niesprawiedliw膮 ma­mon臋", „u艂ud臋 bogactwa", a jego „dobra nowina" dla ujarzmio­nych zapewne przyspieszy艂a dzia艂ania misji chrze艣cija艅skich, za­pewne przyci膮ga艂a niewolnik贸w, wyzwole艅c贸w, robotnik贸w, drob­nych rzemie艣lnik贸w, wygnanych ch艂op贸w, z kt贸rych w wi臋kszo艣ci sk艂ada艂a si臋 najdawniejsza wsp贸lnota chrze艣cija艅ska. Zniewoleni przez rzymski kapitalizm agrarny i dyktatury cezar贸w, ci ludzie t臋­sknili od pokole艅 do wybawienia z n臋dzy i dostrzegali w chrze艣ci­ja艅stwie nie tylko idealn膮 religi臋, ale i spe艂nienie proletariackich nadziei, wyzwolenie z niedostatku.

Ale p贸藕niej kler nie zamierza艂 bynajmniej zmienia膰 struktur spo艂ecznych. Podczas gdy nauka Chrystusa by艂a wr臋cz ekstremal­nie rewolucyjna, Ko艣ci贸艂 stawa艂 si臋 pot臋g膮 na wskro艣 konserwa­tywn膮, t艂umi艂 kompromisami i relatywizacj膮 ewangeliczny radyka­lizm, ca艂kowicie od偶egna艂 si臋 od tradycji pierwotnego chrze艣cija艅­stwa, natomiast przej膮艂 antyczny ustr贸j gospodarczy ze wszystkimi jego elementami.

Najjaskrawiej wykazuje to utrzymywanie przez Ko艣ci贸艂 nie­wolnictwa, a na odpowiedni膮 do tej sytuacji dewiz臋 natrafiamy u Paw艂a: tak jak ka偶dy powinien pozosta膰 w tym stanie, w kt贸rym si臋 znajduje, tak i niewolnik powinien pozosta膰 w niewolnictwie. Co wi臋cej, jak tego 偶膮da w II wieku biskup Ignacy, niewolnicy po­winni „na chwa艂臋 Boga jeszcze gorliwiej wykonywa膰 prac臋 niewol­nicz膮"! Doktor Ko艣cio艂a Ambro偶y nazywa niewolnictwo „darem Boga". A inny doktor Ko艣cio艂a Augustyn ju偶 bez zastrze偶e艅 stoi po stronie bogatych i propaguje idea艂 „pracowito艣ci w biedzie" — pozosta膰 biednym i du偶o pracowa膰 to jedna z najistotniejszych rad, jakich udziela biednym — ot贸偶 Augustyn z jednej strony po­ciesza (jak mutatis mutandis wszystkie encykliki spo艂eczne ostat­nich stu lat) niewolnik贸w stwierdzeniem, 偶e ich los to przejaw woli Boga, a z drugiej strony u艣wiadamia w艂a艣cicielom niewolni­k贸w korzy艣ci p艂yn膮ce dla nich z takiego uzale偶nienia.

R贸wnouprawnienie religijne niewolnik贸w, przyznane im ju偶 wcze艣niej w kulcie Dionizosa, ustaje jednak niebawem, w roku 257, w chrze艣cija艅stwie, z chwil膮 gdy papie偶 Stefan I zabrania im ubiegania si臋 o godno艣膰 kap艂a艅sk膮. „Pod艂y niewolnik nie jest prze­cie偶 godzien takiego zaszczytu" — pisze w 443 roku doktor Ko­艣cio艂a, papie偶 Leon I „Wielki". Ot贸偶 to — w czasach poga艅skich, przede wszystkim dzi臋ki stoickiej doktrynie r贸wno艣ci ludzi, nast膮­pi艂a wreszcie pewna poprawa losu niewolnik贸w, ale w IV wieku Ko艣ci贸艂 znowu pogorszy艂 ich status prawny. I nie tylko przodo­wa艂 w liczebno艣ci posiadanych niewolnik贸w, lecz r贸wnie偶 — co nie istnia艂o nigdzie indziej — uniemo偶liwia艂 ich wyzwolenie. Jako „dobro ko艣cielne" byli oni niezbywalni. Ma艂o tego. W ka偶dym ko­lejnym stuleciu zwi臋ksza艂o si臋 zniewolenie i niewolnictwo utrzy­ma艂o si臋 za spraw膮 Ko艣cio艂a przez ca艂e 艣redniowiecze. Tomasz z Akwinu jednoznacznie je usprawiedliwia艂, Egidiusz Rzymianin za艣 wys艂awia艂 je wr臋cz jako „instytucj臋 chrze艣cija艅sk膮".

U schy艂ku 艣redniowiecza ta chrze艣cija艅ska instytucja nawet rozwin臋艂a si臋 w Europie Po艂udniowej. Spo艣r贸d wielkich miast za­chodnioeuropejskich najd艂u偶ej zachowa艂 j膮 — konsekwentnie — papieski Rzym. Nies艂uszne to, ale zrozumia艂e, je艣li si臋 pomy艣li o ogromnym maj膮tku Ko艣cio艂a, cho膰 przecie偶 groteskowe, gdy wspomnimy Jezusa i „komunizm mi艂o艣ci" g艂oszony przez aposto­艂贸w, do kt贸rego nawi膮zuj膮 nie tylko liczne sekty chrze艣cija艅skie, lecz r贸wnie偶 wielu Ojc贸w i doktor贸w Ko艣cio艂a, jak Jan Chry-zostom, 偶膮daj膮cy niejednokrotnie wsp贸lnoty d贸br zamiast w艂a­sno艣ci prywatnej i nakazuj膮cy, by wszystko „posiadano na spo­s贸b komunistyczny". Albo doctor Eccksiae Bazyli, jeden z naj­lepszych chrze艣cijan wszechczas贸w, kt贸ry ca艂y sw贸j maj膮tek od­daje biednym, a potem do艂膮cza do tego ogromne dziedzictwo i wreszcie przekazuje ludziom b臋d膮cym w potrzebie wi臋kszo艣膰 do­chodu z bardzo bogatej diecezji, chrze艣cijanin, kt贸ry innych chrze­艣cijan posiadaj膮cych cokolwiek stawia na r贸wni ze zb贸jcami. Ale gdy ci doktorzy Ko艣cio艂a jeszcze radykalnie krytykowali kapitali­styczny ustr贸j gospodarczy, domagali si臋 jego likwidacji od pod­staw i g艂osili jako g艂贸wn膮 nauk臋 chrze艣cija艅sk膮 „komunizm mi艂o­艣ci" pierwotnej gminy, zd膮偶y艂a si臋 ju偶 ukszta艂towa膰 sytuacja naj-bezwzgl臋dniejszej eksploataq'i w ca艂ych dziejach ludzko艣ci. I by艂a to te偶 eksploatacja najbardziej bezwstydna.

Ju偶 za czas贸w pierwszych cesarzy chrze艣cija艅skich maj膮tek Ko艣cio艂a znacznie si臋 powi臋kszy艂. W VI wieku pobiera si臋 ko­艣cieln膮 dziesi臋cin臋, zawarowan膮 prawnie za Karola „Wielkiego" i 艣ci膮gan膮 a偶 do XIX wieku. W VIII wieku oszustwem i wojnami zostaje uzyskane Pa艅stwo Ko艣cielne. I w 艣redniowieczu co naj­mniej jedna trzecia ca艂ej ziemi uprawnej w Europie znajduje si臋 w r臋kach duchowie艅stwa, a pracuj膮 na niej niewolni ch艂opi.

Kuria przechodzi wcze艣niej ni偶 wi臋kszo艣膰 dwor贸w monar­szych od gospodarki naturalnej do pieni臋偶nej i rych艂o, dzi臋ki na­wi膮zaniu 艣cis艂ych kontakt贸w z nowo powstaj膮cymi bankami, staje si臋 jedn膮 z najwi臋kszych pot臋g finansowych 艣wiata. Inkasuje, co jej si臋 nale偶y, uciekaj膮c si臋 do ekskomuniki albo interdyktu, cza­sem te偶 egzekwuje nale偶no艣ci od opornych d艂u偶nik贸w przy po­mocy w艂adc贸w, z kt贸rymi proporcjonalnie dzieli si臋 przychodem. W podziemiach zamku papieskiego w Awinionie, „najohydniej-szym i najbrudniejszym mie艣cie, jakie zdarzy艂o mi si臋 pozna膰" — jak pisze Petrarca, gromadzone s膮 skarby ze wszystkich stron 艣wiata. Alvarez Pelajo, szczerze dochowuj膮cy papie偶om wierno艣ci dostojnik Kurii, opowiada, 偶e ilekro膰 przybywa艂 na pokoje papie­skie, zawsze zastawa艂 duchownych przy liczeniu pieni臋dzy.

Ju偶 oko艂o roku 1000 wypomina biskup Orleanu t臋 „ha艅b臋", 偶e w Kurii prawie wszystko jest do kupienia i wyroki wymierza si臋 wed艂ug wagi z艂ota. W wieku XIII skar偶y si臋 biskup Jakub z Vitry: „Wszystko dotyczy tylko spraw przyziemnych i docze­snych, kr贸l贸w i kr贸lestw, proces贸w i spor贸w. Rzadko kiedy po­zwalano na rozmow臋 o sprawach duchowych". Pod koniec XV wieku wykrzykuje we Florencji Savonarola: „Oni handluj膮 be-neficjami i nawet sprzedaj膮 krew Chrystusa". A w po艂owie XX wieku francuski ksi膮dz-robotnik Henn Perrin dziwi si臋, „jak nie­wielk膮 wag臋 przywi膮zywa艂y w przesz艂o艣ci 艣rodowiska chrze艣cija艅­skie do problemu losu robotnik贸w. Z roku na rok nic pr贸cz na­bo偶nych s艂贸w" — co potwierdzaj膮 dobitnie papieskie „encykliki spo艂eczne": Rerum novarum (1891), Quadragesimo anno (1931) oraz 艂agodniejsza tylko w tonie, ale merytorycznie prezentuj膮ca to samo, Mater et magistra (1961).

Ale r贸wnocze艣nie papie偶 Pius XII (kt贸ry pisze ponadto o ro­botniku i przedsi臋biorcy co nast臋puje: „Tworz膮 oni co艣 wsp贸ln膮 prac膮. Chcia艂oby si臋 wr臋cz powiedzie膰, 偶e jedz膮 przy tym samym stole. Bo przecie偶 偶yj膮 z og贸lnego dochodu gospodarki swego kraju".) stwierdza: „Ko艣ci贸艂 Chrystusowy idzie drog膮 wyznaczon膮 mu przez boskiego Zbawiciela [...]. Nie wtr膮ca si臋 do spraw czy­sto politycznych i gospodarczych". Mniejsza o to, 偶e nale偶膮ce do Ko艣cio艂a ziemie, w sumie kilka milion贸w hektar贸w, w niekt贸rych krajach stanowi膮 prawie dwadzie艣cia procent wszystkich p贸l i jesz­cze dzi艣 jest to najwi臋ksza posiad艂o艣膰 w 艣wiecie chrze艣cija艅skim; 偶e Ko艣ci贸艂 posiada kilka najbardziej wp艂ywowych rzymskich ban­k贸w oraz udzia艂y w przera偶aj膮co wielu spo艣r贸d najpot臋偶niejszych zak艂ad贸w przemys艂owych w Ameryce Pomocnej i Po艂udniowej; 偶e niekt贸re z nich s膮 nawet prawie wy艂膮czn膮 w艂asno艣ci膮 Ko艣cio艂a, jak czo艂owe w艂oskie towarzystwo lotnicze Alitalia, jak zak艂ady sa­mochodowe Fiat (gdy tymczasem rokrocznie umieraj膮 z g艂odu miliony ludzi i tylko w Ameryce Po艂udniowej, gdzie 偶yje trzydzie­艣ci trzy procent wszystkich katolik贸w, trzydzie艣ci procent ludzi to bezdomni) — r贸wnie偶 trzej bratankowie Piusa XII s膮 wyso­kimi dostojnikami watyka艅skimi, prezesuj膮 licz膮cym si臋 bankom, firmom monopolistycznym, i gromadz膮, w ma艂o kt贸rym wielkim skandalu finansowym we W艂oszech nie umoczywszy palc贸w, maj膮­tek rz臋du stu dwudziestu milion贸w marek. A sam papie偶, kt贸rego beatyfikacja jest ju偶 bliska, pozostawia w spadku mienie osobiste warto艣ci osiemdziesi臋ciu milion贸w marek, w z艂ocie i walucie.

Zaiste: w艣r贸d wszystkich dziwnych 艣wi臋tych Ko艣cio艂a kato­lickiego — a s膮 w tym gronie znani fa艂szerze dokument贸w, jak doktor Ko艣cio艂a Atanazy („doktor Ko艣cio艂a" to najwi臋ksze wyr贸偶­nienie dla katolika; spo艣r贸d dwustu sze艣膰dziesi臋ciu papie偶y tylko dw贸ch otrzyma艂o ten tytu艂); znani specjali艣ci od przekupywania, jak doktor Ko艣cio艂a Cyryl Aleksandryjski, znani z艂odzieje i podpa­lacze, jak Marcin z Tours, patron Francuz贸w — w艣r贸d wszystkich dziwnych 艣wi臋tych Ecclesiae Catholicea Eugenio Pacelli by艂by jed­nym z najdziwniejszych, gdyby zosta艂 kanonizowany. I nie tylko ze wzgl臋du na s艂owa 艁ukasza (12,33 albo 14,33) b膮d藕 Jana Chry-zostoma, doktora Ko艣cio艂a: „Bez niesprawiedliwo艣ci nie spos贸b si臋 wzbogaci膰" oraz „Cz艂owiek godny czci nie mo偶e, nie mo偶e by膰 bogaty".

Papie偶e przemieniali w pieni膮dze prawie wszystko, daj膮c w ka偶dym stuleciu przyk艂ad wielkiej korupcji i demoralizacji. Mimo zakazu sprzedawali ka偶d膮 nominacj臋 na biskupa, ka偶d膮 godno艣膰 opata, ka偶de probostwo katedralne. Co wi臋cej, sprzeda­wali ju偶 sam膮 mo偶liwo艣膰 ubiegania si臋 o to, czasem nawet kilku ch臋tnym jednocze艣nie, przy czym op艂ata ros艂a proporcjonalnie do prawdopodobie艅stwa uzyskania tego, o co chodzi艂o. Sprzedawali ka偶d膮 bull臋, ka偶d膮 艂ask臋, wszelkie dokumenty, wszelkie decyzje. Sprzedawali naj艣wi臋tsze relikwie i jeszcze w czasach antycznych zacz臋li rozprowadza膰 je masowo, na przyk艂ad ju偶 w IV wieku pro­dukowano w Rzymie relikwie b臋d膮ce replikami ca艂unu. Ko艣ci贸艂 zamkowy w Wittenberdze posiada艂 oko艂o roku 1510 a偶 pi臋膰 ty­si臋cy pi臋膰set relikwii. A po dziewi臋tnastu sprawdzonych 艣wi臋tych pozostaje po dzi艣 dzie艅 w ko艣cio艂ach i klasztorach sto dwadzie艣cia jeden g艂贸w, sto trzydzie艣ci sze艣膰 tors贸w oraz zadziwiaj膮ca obfito艣膰 innych cz臋艣ci cia艂a. „Napletek Chrystusa — pisze Alfonso de Val-des — widzia艂em osobi艣cie w Rzymie, Burgos i Antwerpii" — pono膰 wyst臋puje on jeszcze w czternastu innych miejscowo艣ciach — „w samej tylko Francji znajduje si臋 pi臋膰set z臋b贸w Dzieci膮tka Jezus. Mleko Matki Boskiej, pi贸ra Ducha 艢wi臋tego przechowuje si臋 w wielu miejscach".

Tak oto z g贸r膮 tysi膮c lat og艂upiali oni ludzi. Nic dziwnego, 偶e i w XX wieku ludzie s膮 podatni na wszelkie ideologiczne szal­bierstwo! Nic te偶 dziwnego, 偶e hierarchia ko艣cielna, ju偶 od czas贸w aposto艂贸w i zacieklej ni偶 hitlerowcy, zakazywa艂a wszelkich pism krytycznych, pali艂a tak膮 literatur臋, przez p贸艂 tysi膮clecia zabrania艂a nawet ludziom 艣wieckim lektury ksi臋gi nad ksi臋gami, zw艂aszcza poszczeg贸lnych Ewangelii, i to „z ca艂膮 moc膮", jak pisano jeszcze w XVI wieku, gdy za pontyfikatu Juliusza III w mie艣cie bisku­pim Wiirzburgu skracano o g艂ow臋 ch艂op贸w, kt贸rzy czytali Bibli臋; hitlerowcy nie musieli tego stosowa膰 w wypadku Mein Kampf, bo i ta ksi膮偶ka zawiera艂a tylko opis czyn贸w faktycznie przez nich pope艂nianych.

Papie偶e inkasowali czynsz dzier偶awny i 艣wi臋topietrze z ziem im podleg艂ych, z podporz膮dkowanych im bezpo艣rednio ko艣cio艂贸w, klasztor贸w, miast, ze wszystkich kraj贸w obj臋tych obowi膮zkiem daniny. Inkasowali ca艂y maj膮tek wszystkich „kacerzy" skazanych w Pa艅stwie Ko艣cielnym i od ka偶dego ko艣cio艂a na 艣wiecie dzie­si膮t膮 cz臋艣膰 jego dochod贸w, a od niejednego nawet znacznie wi臋­cej. Inkasowali dochody biskup贸w zawieszonych w czynno艣ciach oraz mienie duchownych zmar艂ych bez sporz膮dzenia testamentu.

Inkasowali pieni膮dze za przyznanie i potwierdzenie prawowito艣ci w艂adzy kr贸lewskiej, za obowi膮zkowe wizyty ksi膮偶膮t Ko艣cio艂a ad limina apostolorum, za uchylenie niepo偶膮danych wizytacji. Inka­sowali ogromne 艂ap贸wki, na wielk膮 skal臋 handlowali odpustami, coraz cz臋艣ciej og艂aszali lukratywne lata jubileuszowe, kiedy to zdarza艂o si臋, 偶e pieni膮dze zgrabiano z o艂tarzy. Stale zwi臋kszali podatki i wymy艣lali coraz to inne, jeden tylko papie偶 Urban VIII a偶 dziesi臋膰. Wymy艣lali dziesi臋ciny od wypraw krzy偶owych, kt贸re nigdy si臋 nie odby艂y, i tymi pieni臋dzmi finansowali, cokolwiek zechcieli — Jan XXII, jeden z najwi臋kszych w dziejach 艣wiata geniusz贸w w obracaniu pieni臋dzmi, swoj膮 wojn臋 z Ludwikiem Bawarskim; Grzegorz IX d艂ugoletni膮 wojn臋 z Fryderykiem II, na kt贸rego pa艅stwo ten papie偶 dokona艂 wr臋cz inwazji, gdy cesarz odbywa艂 krucjat臋. Bonifacy IX anulowa艂 w 1402 roku wszystkie wnioski o beneficja, by m贸c ka偶dego, kto ju偶 co艣 zap艂aci艂, zaszan-ta偶owa膰 po raz drugi. Papie偶 Sabinian gromadzi艂 zbo偶e, i w 605 roku, gdy panowa艂 g艂贸d, sprzedawa艂 je po lichwiarskiej cenie. Pa­pie偶 Sykstus IV, niegdy艣 franciszkanin, kt贸ry wsp贸艂偶y艂 fizycznie ze swoja siostr膮 i z w艂asnymi dzie膰mi, zak艂ada艂 w Rzymie domy publiczne, wydzier偶awia艂 je kardyna艂om i, co wi臋cej, ob艂o偶y艂 spe­cjalnym podatkiem ladacznice. A Benedykt IX sprzeda艂 — kiedy ju偶 wyzby艂 si臋 wszystkiego — Grzegorzowi VI godno艣膰 papiesk膮 w zamian za do偶ywotni膮 rent臋.

Skoro wielu papie偶y, tak jak wi臋kszo艣膰 potentat贸w, wyda­wa艂o du偶e sumy na reprezentacj臋, luksus, metresy, bratank贸w, syn贸w, c贸rki, skoro dzi臋ki 艂upie偶czym wyprawom wojennym, li­chwiarskim zyskom, k艂amstwom handlarzy odpustami, wznosili ko艣cio艂y, kt贸re 艣wiat podziwia jeszcze dzisiaj; skoro Eugeniusz IV naby艂 koron臋 warto艣ci dw贸ch milion贸w frank贸w; skoro Leon X („Niechaj nasz pontyfikat b臋dzie radosny!") trwoni艂 miesi臋cznie od dziesi臋ciu do dwunastu tysi臋cy dukat贸w na jad艂o; skoro Miko­艂aj III rozdawa艂 swym krewnym jedno ksi臋stwo po drugim i skoro jeszcze w ci膮gu siedemdziesi臋ciu pi臋ciu lat XVII wieku „namiest­nicy" przeszastali ogromn膮 sum臋 bez ma艂a siedemnastu milion贸w z艂otych skud贸w — oznacza to, 偶e pieni膮dze stawa艂y si臋 w ich ro­zumieniu coraz wa偶niejszym 艣rodkiem sprawowania w艂adzy, naj­wa偶niejszym instrumentem rz膮dzenia a偶 po dzie艅 dzisiejszy, kiedy wygl膮da na to, 偶e nie chc膮 oni ju偶 ewangelizowa膰, lecz kupi膰 ca艂y 艣wiat, co mia艂oby zreszt膮 wi臋ksze szans臋 powodzenia (je艣li zwa偶ymy, 偶e nawet w Rzymie a偶 siedemdziesi膮t procent ludno艣ci umiera bez ostatniego sakramentu).

Grzegorz IX poleci艂 — ju偶 w XTV wieku — by Ko艣cio艂y poszczeg贸lnych kraj贸w zasila艂y bezpo艣rednio papiesk膮 kas臋 wo­jenn膮, a jego nast臋pcy zbroili si臋 na coraz wi臋ksz膮 skal臋. Bo na­wet gdy utrzymywali tr贸jk臋 nie艣lubnych dzieci oraz dwudziestu nepot贸w, jak Pius IV, to nie zapominali o subwencjonowaniu wo­jen religijnych przeciw hugenotom i Turkom. I je艣li nawet, mimo olbrzymich dochod贸w, zastawiali swoje korony, tapety Rafaela, serwisy i zostawiali po sobie milionowe d艂ugi, jak w wypadku Le­ona X, to ju偶 kolejni papie偶e gromadzili nowe skarby, na przyk艂ad — znowu mimo wielkiego marnotrawstwa osobistego — Pawe艂 III z g贸r膮 siedemset tysi臋cy dukat贸w, kt贸ra to suma znikn臋艂a po jego 艣mierci tak szybko, 偶e to, co zosta艂o, starczy艂o tylko na 偶o艂d dla gwardii potrzebnej na nast臋pne konklawe.

Do艣膰. Ta gospodarka pieni臋偶na, trwaj膮ca sporo ponad tysi膮c lat i na艣ladowana przez biskup贸w, opat贸w, 艣wieckich mo偶now艂ad-c贸w, by艂a i jest oczywi艣cie prowadzona kosztem ludu, najwcze艣niej w艂oskiego, kt贸ry przez ca艂e 艣redniowiecze by艂 wyzyskiwany najbar­dziej i ze wszystkich stron, ale szczeg贸lnie przez kler. „艢mier膰 kle­chom i mnichom! — krzyczano w Perugii. „艢mier膰 Ko艣cio艂owi!" — to w Bolonii. „Precz z papie偶em!" — a to w Neapolu. Flo-renty艅czycy szturmowali siedzib臋 inkwizycji i karmili psy ksi臋偶ym mi臋sem. Rzym sta艂 si臋 najbardziej buntowniczym i najbardziej eksploatowanym miastem w 艣wiece zachodnim. G艂贸d, despo­tyczne rz膮dy, rewolty powtarzaj膮 si臋 bez ko艅ca. W roku 1585, gdy rozpocz膮艂 si臋 pontyfikat Sykstusa V, toczy艂o si臋 pono膰 po ulicach Rzymu wi臋cej g艂贸w ni偶 trafi艂o melon贸w na targ. Rygorystyczne ustawy wyj膮tkowe i akcje polityczne to odpowied藕 papie偶a na re-woluq'臋 francusk膮, kt贸r膮 Kant powita艂 艂zami rado艣ci. „[...] wolne W艂ochy!" — wo艂a jeszcze lord Byron. „Czego艣 takiego nie by艂o od czas贸w Augusta". W 1849 roku stu trzydziestu sze艣ciu spo艣r贸d stu czterdziestu jeden w艂oskich delegat贸w g艂osuje za pozbawieniem papie偶a suwerennej w艂adzy nad Pa艅stwem Ko艣cielnym.

Nie mog膮 go ju偶 uratowa膰 zmobilizowane przeciw rodakom, sprowadzone z po艂owy Europy wojska. W roku 1870 papiestwo popada w „niewol臋 watyka艅sk膮", z kt贸rej wyzwalaj膮 je dopiero faszy艣ci.

G艂贸wny ci臋偶ar ery arystokratyczno-hierarchicznej spoczywa艂 jednak, r贸wnie偶 przez d艂u偶szy okres epoki nowo偶ytnej, nie na mieszczanach, lecz na ch艂opach czy raczej niewolnikach rolnych.

Nieliczne wolne ch艂opstwo znikn臋艂o bowiem wkr贸tce ca艂kowicie na skutek rozpowszechnienia si臋 prawa rzymskiego w Europie — zosta艂o wch艂oni臋te przez latyfundia 艣wieckie b膮d藕 ko艣cielne. Post臋p cywilizaq'i chrze艣cija艅skiej poci膮ga艂 za sob膮 coraz wi臋kszy ucisk ch艂op贸w, najpierw przemienionych w ludzi przypisanych do ziemi, a p贸藕niej w odrabiaj膮cych pa艅szczyzn臋. Mogli by膰 razem z ziemi膮 dziedziczeni, sprzedawani, wymieniani, darowani i dla swoich pan贸w znaczyli cz臋sto mniej ni偶 byd艂o. Wielki mistrz za­konu krzy偶ackiego Siegfried von Feuchtwangen zwyk艂, oko艂o roku 1300, mawia膰, 偶e nie smakuje mu ani jeden k臋s, je艣li przedtem nie ka偶e powiesi膰 kilku ch艂op贸w.

W 艣wiecie zachodnim powstania ch艂opskie rozpleni艂y si臋 tak, 偶e historycy wol膮 ich nie dostrzega膰 a偶 do wieku XX.

W roku 997 burz膮 si臋 ch艂opi Normandii, w 1008 roku — ch艂opi breto艅scy. We Fryzji, Holandii, Francji bunty ch艂opskie powtarzaj膮 si臋 w ci膮gu ca艂ego XI wieku. Jeden niewolnik rolny kosztowa艂 w贸wczas we Francji trzydzie艣ci osiem, a ko艅 — sto sous. Francuska wojna ch艂opska rozpoczyna si臋 w roku 1358, szlachta doprowadza do egzekucji dwudziestu tysi臋cy os贸b, ale zamieszki nie ustaj膮 przez nast臋pnych pi臋膰set lat. W Anglii kr贸l Ryszard II t艂umi krwawo wielkie powstanie ch艂op贸w, kt贸re wybuch艂o w 1381 roku. W roku 1437 buntuj膮 si臋 ch艂opi siedmiogrodzcy. W 1514 roku szczeg贸lnie liczne i okrutne egzekucje k艂ad膮 kres gro藕nemu powstaniu ch艂op贸w w臋gierskich. A w Rumunii bunty uci艣nionych zdarzaj膮 si臋 jeszcze w XIX i XX wieku.

W Niemczech niepokoje zaczynaj膮 si臋 na d艂ugo przed wojn膮 ch艂opsk膮 i prowodyrzy s膮 wsz臋dzie paleni, wieszani, 艣cinani, 膰wiar-towani. W roku 1460 przeciwstawiaj膮 si臋 opatowi ch艂opi z Kemp-ten. W 1476 roku szesna艣cie tysi臋cy ch艂op贸w manifestuje noc膮 przy blasku pochodni pod zamkiem biskupa Wiirzburga, kt贸ry ka偶e do nich strzela膰 z ustawionych na wa艂ach dzia艂. W 1490 roku ch艂opi augsburscy zwracaj膮 si臋 przeciw biskupowi Frydery­kowi z rodu Hohenzollern贸w. W roku 1493 zostaje zawi膮zany alzacki Bundschuh; has艂o: „Ruszajcie, c贸偶 to za 偶ywot? Przez kle­ch贸w i szlacht臋 nie ma dla nas 偶ycia".

Duchowni i szlachta, tron i o艂tarz — za ich spraw膮 ca艂e na­rody by艂y przez tysi膮c lat otaczane pogard膮, uciskane, wyzyski­wane. Ka偶dy m贸g艂 budowa膰 na tyranii tamtego drugiego. I chocia偶 cz臋sto wyst臋powali przeciw sobie nawzajem, z socjologicznego punktu widzenia stanowili jedno艣膰, w uk艂adzie spo艂ecznym trzy­mali si臋 razem, byli klas膮 zorientowan膮 na w艂adz臋 i zysk, 偶yj膮c膮 z potu i krwi innych ludzi, zdemoralizowan膮 mniejszo艣ci膮, jak pisze ze Strasburga o w艂adcach swoich czas贸w Biichner, mniej­szo艣ci膮, kt贸ra „przemienia masy obywateli w haruj膮ce byd艂o".

Niemiecka wojna ch艂opska wybuch艂a nieprzypadkowo na po­艂udniowym zachodzie kraju, gdzie austriacki arcyksi膮偶臋 Ferdy­nand i biskup Konstancji wsp贸lnie prze艣ladowali „kacerzy" w spo­s贸b szczeg贸lnie barbarzy艅ski. I tak jak wielu innym maj膮cym pod­艂o偶e socjalne powstaniom chrze艣cijan przy艣wieca艂y rewolucyjne idee wczesnego chrze艣cija艅stwa — na przyk艂ad powstaniu ch艂o­p贸w angielskich, kt贸rym przewodzili ksi臋偶a pozostaj膮cy pod wp艂y­wem nauk Wiklefa; niekt贸rym rewoltom proletariatu w艂oskiego albo husyckiej infiltracji na W臋grzech, w Polsce, Niemczech, Bel­gii oraz Francji — tak przy艣wieca艂y one te偶 niemieckiej wojnie ch艂opskiej, we Frankonii i w Tyrolu skierowanej przede wszystkim przeciw wy偶szemu duchowie艅stwu. Ch艂opi walczyli jako „brac­two ewangeliczne", jako „wojsko chrze艣cija艅skie i ewangeliczne", na ich sztandarach by艂y wizerunki Ukrzy偶owanego i imi臋 Jezusa. Ich manifest, napisany przez spalonego w 1528 roku w Wiedniu by艂ego kaznodziej臋 katedralnego z Ratyzbony Balthasara Hub-maiera, profesora i prorektora jednego z uniwersytet贸w, uzasad­nia艂 wszystkie skargi natury ekonomicznej powo艂uj膮c si臋 na Bibli臋 i w artykule dwunastym deklarowa艂 niewysuwanie 偶膮da艅 niezgod­nych ze s艂owem bo偶ym.

Zdarzali si臋 w艂adcy, kt贸rzy byli nastawieni pokojowo, sk艂onni do rokowa艅, kt贸rzy d艂ugo si臋 wzdragali naruszy膰 to, co uzgod­nili z ch艂opami, jak na przyk艂ad w艂adca Palatynatu, ksi膮偶臋-elektor Ludwik, kt贸rzy nawet uwa偶ali bunt za sprawiedliw膮 kar臋 bo偶膮 i chcieli go „u艣mierzy膰 po dobroci", tak jak ksi膮偶臋-elektor Fryde­ryk M膮dry i jego brat, ksi膮偶臋 Jan. Ale biskupi oraz zn贸w Marcin Luter — bo, jak m贸wi Paracelsus, „czy偶 jest kto艣 mniej mi艂osierny dla biednych ni偶 duchowie艅stwo?" — nie ustawali w perswadowa­niu, zach臋cali, powt贸rzmy za reformatorem, „do rych艂ego chwy­cenia za miecz", do atakowania z „czystym sumieniem" (kt贸re kler pozostawia mordercom zabijaj膮cym podczas wszelkich wo­jen), do zas艂u偶enia sobie „na niebo przelan膮 krwi膮" (to te偶 jeden z ulubionych chrze艣cija艅skich w膮tk贸w), zach臋cali, 偶eby „d艂awi膰, d藕ga膰, po kryjomu i otwarcie, co komu b臋dzie zr臋czniej zrobi膰, tak jak trzeba zabi膰 w艣ciek艂ego psa". „D藕gaj, bij, du艣, kto mo偶e" — szczuje Luter kiedy indziej, prawie 偶e bardziej papieski w tym ni偶 papie偶 — „a je艣li w贸wczas zginiesz, to dobrze; lepszej 艣mierci nie dost膮pi艂by艣 nigdy, bo tak umar艂by艣 pos艂uszny s艂owu bo偶emu".

Tak oto chrze艣cija艅ska szlachta rozprawia艂a si臋 z ch艂opami, tysi膮ce ich zabijaj膮c ciosami skierowanymi w d贸艂 z wysoko艣ci ko艅­skiego grzbietu, wci膮偶 oszukiwa艂a ich, pozwala艂a, by si臋 dobro­wolnie rozbrajali, po czym dokonywa艂a na nich rzezi, tylko pod Zabern zgin臋艂o osiemna艣cie tysi臋cy ch艂op贸w. Ch艂opi byli o艣le­piani, wieszano ich, 艣cinano, wbijano na pal, byli 膰wiartowani, rozrywani przez konie, paleni 偶ywcem. Gdy si臋 zdarzy艂o, 偶e mogli sobie posmarowa膰 buty hrabiowskim t艂uszczem, gdy masowo gra­bili, przetrzebiali zamki i klasztory — „Do艣膰 d艂ugo wnosili艣my, teraz mo偶emy chocia偶 raz wynie艣膰". — to jednak la艂a si臋 prawie wy艂膮cznie ich krew. Nawet Luter uzna艂 w ko艅cu uciskanie ch艂o­p贸w za „okropne" i „godne po偶a艂owania". „Ale co robi膰? Tak trzeba i B贸g te偶 tego pragnie".

„B贸g tego chce!" — tak krzyczeli ju偶 papie偶e przy okazji kruqat. I nadal si臋 tak krzyczy. Jeszcze nawet hitlerowski atak na Rosj臋 by艂 przedstawiany przez ca艂y episkopat niemiecki jako „艣wi臋ta wola Boga". A protestancki biskup Lilje wo艂a艂 jednocze­艣nie: „Z Bogiem! T臋 ofiar臋 mo偶na ponie艣膰 tylko w imi臋 bo偶e". Im wi臋cej morduj膮, tym g艂o艣niej powo艂uj膮 si臋 na Boga.

„Niechaj was to tak nie smuci", pociesza reformator szlacht臋 i zach臋ca: „Osio艂 chce by膰 bity, a gmin rz膮dzony przemoc膮" — chrze艣cija艅ska recepta na rz膮dzenie, stosowana od dw贸ch tysi臋cy lat.

I wojna jest Lutrowi tak samo potrzebna, jak Tomaszowi czy Augustynowi, kt贸ry szydzi z cyniczn膮 beztrosk膮 cz艂owieka raczej nie zagro偶onego: „C贸偶 powiedzie膰 przeciw wojnie? Chyba tylko to, 偶e gin膮 na niej ludzie, kt贸rzy przecie偶 musz膮 kiedy艣 umrze膰". Od tych diab艂贸w przejmuje Luter teori臋 „wojny sprawiedliwej", dzi艣 mo偶liw膮 ju偶 tylko jako numer kabaretowy (albo teologia moralna) i poucza: „Na takiej wojnie chrze艣cija艅sk膮 jest rzecz膮 i dzie艂em mi艂o艣ci, je艣li si臋 wrog贸w bez skrupu艂贸w dusi, ograbia, podpala, i je艣li czyni si臋 wszelkie szkody s艂u偶膮ce pokonaniu ich. A gdyby si臋 mia艂o wydawa膰, 偶e duszenie i grabie偶 to nie dzie艂o mi艂o艣ci, i gdyby jaki艣 prostak [!] pomy艣la艂, 偶e to nie po chrze艣ci­ja艅sku i chrze艣cijaninowi tak czyni膰 si臋 nie godzi: zapewniam, 偶e to te偶 jest dzie艂em mi艂o艣ci". Dlatego w艂a艣nie Luter zaleca i naka­zuje chrze艣cijanom wyruszaj膮cym do boju, by nie zwlekali d艂ugo, by odm贸wili Wierz臋 w Boga i Ojcze nasz i „tego niech wystarczy [...], a potem dob膮d藕 broni i bij w imi臋 bo偶e".

Podobnie jak Ko艣ci贸艂 papieski, Luter pozostawi艂 biednych samym sobie, zdradzi艂 spraw臋 ch艂op贸w pa艅szczy藕nianych, uczyni艂 z reformacji ruch znowu korzystny tylko dla w艂adc贸w, nowe narz臋­dzie despotyzmu, st膮d te偶 ju偶 Thomas Miinzer protestuje gor膮co przeciw tej „cichej wodzie", temu „偶yj膮cemu w dostatku cielsku", tej wittenberskiej „tucznej 艣wini", i ma ca艂kowit膮 raq臋, kiedy pi­sze: „Prawdziwe z艂odziejstwo uprawiaj膮 nasi ksi膮偶臋ta i magnaci, kt贸rzy przyw艂aszczaj膮 sobie wszelkie stworzenie, ryby w wodzie, ptaki w powietrzu, ro艣liny na ziemi, wszystko to musi nale偶e膰 do nich. A biednym m贸wi膮: 芦B贸g przykaza艂, 偶eby艣 nie krad艂禄. Oni sami pastwi膮 si臋 nad wszelkimi istotami 偶yj膮cymi i zabieraj膮 je dla siebie; ale je艣li biedak ukradnie byle rzecz, to zostaje ska­zany. Temu fa艂szywy doktor przyklaskuje i m贸wi 芦amen禄".

Po stronie papieskiej nie dopatrzy艂 si臋 Luter tak naprawd臋 „niczego, co by s艂u偶y艂o chrze艣cija艅stwu", widzia艂 „tylko sprawy pieni臋偶ne i spory". „Na to by艂oby sta膰 byle rozb贸jnika". A potem zacz臋艂a si臋 reformacja z grabieniem na wielk膮 skal臋 d贸br Ko艣cio艂a katolickiego przez lutera艅skich ksi膮偶膮t, „niemieckie kr贸lewi膮tka", jak drwi膮co nazywa ich Theodor Lessing, przez ksi膮偶膮t, kt贸rzy byli gotowi „przy艂膮czy膰 si臋 do tego nowego ruchy a偶 do granic w艂a­snej korzy艣ci". I przytoczmy jeszcze wyznania zawarte w broszu­rze zapowiadaj膮cej zjazd ewangelik贸w niemieckich w Stuttgarcie w roku 1952: „Nie jest zadaniem ewangelii w jakikolwiek spos贸b zmienia膰 istniej膮c膮 sytuacj臋".

Kl臋ska wojny ch艂opskiej, nad kt贸r膮 potem wci膮偶 ubolewano — a czyni艂 to jeszcze Alexander von Humboldt na zamku pocz­damskim, tu偶 obok apartament贸w kr贸la, z kt贸rym codziennie rozmawia艂 — nale偶y do tych przekle艅stw niemieckiej historii, kt贸re okaza艂y si臋 szczeg贸lnie brzemienne w skutki. Po艂udniowo-niemieccy ch艂opi pozostali w pa艅szczy藕nie, a p贸艂nocnoniemieccy, wed艂ug prawa uznani za wolnych, na powr贸t popadli w ni膮 i od­t膮d wszyscy s膮 n臋kani jeszcze brutalniej — a偶 do pocz膮tku XIX wieku.

Wojewoda sandomierski chce w 1586 roku, by terroryzowani przez szlacht臋 ch艂opi inflanccy zostali zr贸wnani „przynajmniej z polskimi ch艂opami pa艅szczy藕nianymi". A zgromadzenie stan贸w frankowskich zastanawia si臋 w roku 1583, gdy znowu trzeba za­p艂aci膰 „podatek turecki", czy „nie by艂oby 艂atwiej 偶y膰 pod rz膮dami Turk贸w". I faktycznie Turcy zaoferowali w臋gierskim ch艂opom wol­no艣膰, w zamian za co ci ostatni ch臋tnie wyrzekli si臋 chrze艣cija艅­stwa.

Na 艢l膮sku, w Saksonii, w Prusach dochodzi oko艂o roku 1790 do rozruch贸w ch艂opskich. Hrabia Mirabeau opowiada o niewolnej egzystencji p贸艂nocnoniemieckich robotnik贸w rolnych: dziewi臋t-nastogodzinny dzie艅 pracy w lecie i w zimie. Baron vom Stein, kt贸ry dobrze zna„tych 艂ajdak贸w, niemieckich w艂adc贸w", obser­wuje w 1802 roku w Meklemburgu pewnego szlachcica, kt贸ry traktuje swoich ch艂op贸w jak byd艂o. W roku 1812 Friedrich List patrzy nad Renem, Neckarem i Menem na ch艂op贸w pracuj膮cych zamiast koni i wo艂贸w, „ale bez po偶ywnej strawy tych zwierz膮t po­ci膮gowych". Najbiedniejsi mieszka艅cy Holsztynu koczuj膮 razem z chorymi i niemowl臋tami pod go艂ym niebem albo 偶yj膮 w oborach. Gdyby jednak nie op艂acili podatk贸w, to grozi艂a im licytacja i po­zbawienie dobytku. Jeszcze w Zgromadzeniu Narodowym 1848 roku w艣r贸d sze艣ciuset deputowanych znalaz艂 si臋 tylko jeden ch艂op.

W Anglii, gdzie a偶 do XVIII wieku miewa si臋 niewolnik贸w, gdzie a偶 po XI wiek rz膮dzi kilkaset rod贸w feudalnych, gdzie do 1832 roku spo艣r贸d pi臋tnastu milion贸w mieszka艅c贸w prawo wy­borcze posiada czterysta tysi臋cy i gdzie jeszcze za czas贸w Scho-penhauera „dwie trzecie narodu nie umiej膮 czyta膰", kler i wielcy posiadacze ziemscy odnosz膮 si臋 do ch艂op贸w gorzej ni偶 do wszel­kiej trzody. Jeszcze w ko艅cu XIX wieku ch艂op jada o po艂ow臋 mniej, a pracuje dwa razy wi臋cej ni偶 wi臋藕niowie w angielskich za­k艂adach karnych. „W rachunkach arendarza r贸wna si臋 on zeru" — odnotowuje w roku 1865 pewien oficjalny raport. „Nie obawia si臋 o przysz艂o艣膰, bo niczym nie dysponuje pr贸cz tego, co jest bez­wzgl臋dnie konieczne do 偶ycia. Cokolwiek by si臋 dzia艂o, dla niego nie ma ani szcz臋艣cia, ani nieszcz臋艣cia". Prasa liberalna szydzi bez­lito艣nie ze szlachty i pa艅stwowego Ko艣cio艂a anglika艅skiego (High Chwch) w zwi膮zku z wysy艂aniem do dalekich kraj贸w „misji dla poprawy obyczajno艣ci dzikich ludzi znad Po艂udniowego Pacyfiku". „Odwa偶臋 si臋 teraz zapewni膰 — ko艅czy sw贸j artyku艂 pewien ko­respondent 芦Morning Chronicle禄 — 偶e po艂o偶enie tych ludzi, ich bieda, ich nienawi艣膰 do Ko艣cio艂a, ich zewn臋trzna uleg艂o艣膰 i we­wn臋trzne roz偶alenie na dostojnik贸w ko艣cielnych, stanowi膮 regu艂臋 we wszystkich wiejskich gminach w Anglii, a odmienne okolicz­no艣ci s膮 wyj膮tkowe". Pomaga艂y tylko niekt贸re sekty chrze艣cija艅­skie. Ale Ko艣ci贸艂 oficjalny — jak pisa艂 Marks — wybaczy艂by „ra­czej podwa偶enie trzydziestu o艣miu spo艣r贸d trzydziestu dziewi臋ciu artyku艂贸w wiary ni偶 zamach na jedn膮 trzydziest膮 dziewi膮t膮 jego dochod贸w".

Europa obchodzi艂a si臋 nie lepiej z robotnikami przemys艂o­wymi, o czym 艣wiadczy przede wszystkim sytuacja w kraju pocho­dzenia wielkiego przemys艂u.

Jeszcze w po艂owie XIX wieku niejeden „wolny Anglik" sta­nowi ta艅sze zwierz臋 robocze ni偶 staro偶ytny niewolnik. Ci ludzie, p贸艂nadzy, mieszkaj膮 w nieprawdopodobnych wr臋cz norach na zgni艂ej s艂omie i 偶ywi膮 si臋 zepsutym jedzeniem. Wsz臋dzie brud, nieczysto艣ci, wilgo膰, umieraj膮ce dzieci, chorzy i kalecy, suchoty, tyfus, 艣lepota. Podczas gdy zyski fabrykant贸w urastaj膮 do gigan­tycznych sum, n臋dza robotnik贸w jest coraz straszliwsza, a w 1834 roku ustawa o biedocie z roku 1601 zostaje zast膮piona inn膮, w kt贸rej nie przewiduje si臋 ju偶 pomocy socjalnej.

Ju偶 William Blake, kt贸ry uznaje za winnych Ko艣ci贸艂 i pa艅­stwo, s艂yszy dobiegaj膮cy od komin贸w i z ulic krzyk n臋kanych istot. W 1866 roku mieszka tam dwie艣cie tysi臋cy ludzi, „kt贸rych n臋dzne po艂o偶enie — jak czytamy w obszernym raporcie Juliana Huntera o zdrowotno艣ci — przekracza wszystko co kiedykolwiek widziano w Anglii". Torysowska gazeta „Standard" upomina w 1867 roku: „Przypomnijmy sobie, jak cierpi ta ludno艣膰. Umiera ona z g艂odu. I to jest fakt: oczywisty, straszny. Tych ludzi jest czterdzie艣ci ty­si臋cy [...]. Na naszych oczach w jednej dzielnicy tej cudownej me­tropolii tu偶 obok miejsc najwi臋kszej w dziejach 艣wiata akumulacji bogactwa, tu偶 obok umiera bezradnie czterdzie艣ci tysi臋cy ludzi". Na nic zdaje si臋 poszukiwanie pracy i 偶ebranina, bo „miejscowe o艣rodki zobowi膮zane do wspierania biednych same si臋 spaupery-zowa艂y na skutek 偶膮da艅 parafii".

W 1840 roku 艣redni czas 偶ycia robotnika w Liverpoolu wy­nosi pi臋tna艣cie lat. W Manchesterze pi臋膰dziesi膮t siedem pro­cent dzieci robotniczych umiera przed pi膮tym rokiem 偶ycia. Dziewi臋cio-, dziesi臋ciolatki nierzadko haruj膮 bez przerwy po dwa­dzie艣cia cztery, po trzydzie艣ci sze艣膰 godzin. P臋dzi si臋 ich noc膮 do fabryk i pejczami zmusza si臋 ich do zachowania przytomno艣ci umys艂u. Jeszcze w 1860 roku zdarzaj膮 si臋 listy otwarte domaga­j膮ce si臋 ograniczenia czasu pracy do osiemnastu godzin. Dzieci w wieku trzech, czterech lat, zatrudnione przy wyrobie koronek, stoj膮 na krzes艂ach. W zak艂adach wikliniarskich miewaj膮 cz臋sto mniej miejsca ni偶 pies w swojej budzie. Marks nazywa to „prze­mian膮 dzieci臋cej krwi w kapita艂". W kopalniach cztero- i pi臋­cioletnie dzieci razem z m臋偶czyznami i kobietami, p贸艂nagie albo ca艂kiem nagie, na 艂a艅cuchach, czo艂gaj膮 si臋 przez o wiele za w膮skie chodniki. Kto si臋 skar偶y, ten zostaje zwolniony i jako „napi臋tno­wany" nie dostaje pracy nigdzie indziej. Zmar艂ych wyrzuca si臋 do row贸w przydro偶nych i grzebie w jamach, w bagnie. „Wykszta艂ce­nie" tych ludzi jest prawie 偶adne; dost臋puj膮 jedynie nauki religii.

W Irlandii umiera w 1848 roku z g艂odu ponad milion ludzi. Dwa miliony emigruj膮.

Na 艢l膮sku, gdzie katolicy i protestanci s膮 podjudzani prze­ciw sobie nawzajem, tkacze popadaj膮 w coraz gorsz膮 n臋dz臋, mimo bardzo ci臋偶kiej pracy. Byliby szcz臋艣liwi — zapewnia w 1844 roku Wilhelm Wolff — gdyby mogli uszczkn膮膰 co艣 dla siebie z obfi­tej porcji ziemniak贸w, kt贸r膮 dostaj膮 tuczniki ich chlebodawc贸w. I mieszkaj膮 w lokalach, w por贸wnaniu z kt贸rymi „obora w ma­j膮tku ordynata musi uchodzi膰 za wytworny apartament". Chrze­艣cija艅ski rz膮d nakazuje st艂umienie buntu.

W Kolonii jedna trzecia ludno艣ci trudni si臋 oko艂o roku 1800 偶ebranin膮. W Bawarii doliczono si臋 pod koniec lat trzydziestych stu czterdziestu pi臋ciu tysi臋cy dziewi臋ciuset dziewi臋膰dziesi臋ciu trzech 偶ebrak贸w, mi臋dzy innymi dwudziestu czterech tysi臋cy dzie­wi臋ciuset sze艣膰dziesi臋ciorga dzieci. Prusy zakazuj膮 wszystkim wy­k艂adowcom uniwersyteckim (zreszt膮 tradycyjnie prawomy艣lnym) prowadzenia dyskusji politycznych.

W latach czterdziestych emigruje z Niemiec rocznie sto ty­si臋cy, a po roku 1849 dwie艣cie pi臋膰dziesi膮t tysi臋cy ludzi.

We Francji w roku 1801 Napoleon I zawiera konkordat. Bo przecie偶 nie zna nikogo, kto by rozumia艂 innych „tak dobrze, jak rozumiej膮 si臋 ksi臋偶a i 偶o艂nierze". Jest te偶 艣wiadomy tego, 偶e kiedy ma si臋 dobre stosunki z papie偶em, to „jeszcze dzi艣 posiada si臋 w艂adz臋 nad sumieniami stu milion贸w ludzi"; zacytowa艂 to po­tem Mussolini, gdy zawiera艂 uk艂ady latera艅skie. W roku 1808 Napoleon czyni podstaw膮 ca艂ego kszta艂cenia, po pierwsze, na­kazy religii katolickiej, po drugie za艣, wiernopodda艅czy stosunek do cesarza — to zawsze by艂y g艂贸wne przyczyny nieszcz臋艣膰 naro­d贸w europejskich. Oko艂o roku 1830 dwie trzecie Francuz贸w nie jadaj膮 mi臋sa. W fabrykach marniej膮 m臋偶czy藕ni, kobiety, dzieci, haruj膮c za psie pieni膮dze od pi膮tej rano do 贸smej, dziewi膮tej wiecz贸r. 艢redni wiek robotnik贸w francuskich wynosi dwadzie艣cia jeden lat.

W roku 1848 tysi膮ce z nich gin膮 w Pary偶u. W Berlinie do­chodzi do zamieszek na ulicach. W Badenii, w Pozna艅skiem i w Pradze zostaj膮 st艂umione powstania. W Rzymie panuje sy­tuacja zmuszaj膮ca papie偶a do ucieczki, a jego minister hrabia Rossi pada ofiar膮 morderstwa. Po za偶artych walkach reakcjoni­艣ci odzyskuj膮 dla siebie Wiede艅. Gin膮 m臋偶czy藕ni, kobiety, dzieci. Friedrich Hebbel, 艣wiadek naoczny, nie omieszka艂 opowiedzie膰 swoich wra偶e艅 ksi臋ciu Schwarzenbergowi: „[...] w ustach zw艂ok m臋偶czyzn tkwi艂y niczym cygara cz艂onki tych ludzi; to ju偶 jest co艣, nie w膮tpi臋, 偶e ten fakt zachowa si臋 w historii".

Uci艣nieni wsz臋dzie si臋 buntuj膮 i wsz臋dzie strzela si臋 do nich, s膮 wtr膮cam do wi臋zie艅, zmuszani do emigracji. W ca艂ej Europie oparcie dla religii stanowi policja i a偶 po XX wiek pozostaje ogra­niczona do mo偶liwego minimum liczba uprawnionych do udzia艂u w wyborach.

Wiktor Hugo, niegdy艣 ultrarojalista i chrze艣cijanin, wo艂a 8 kwietnia 1850 roku w Zgromadzeniu Narodowym, gdzie prze­wag臋 maj膮 katolicy: „Powsta艅cie wreszcie, katolicy, ksi臋偶a, bi­skupi, duchowni, wy, kt贸rzy siedzicie w tym Zgromadzeniu Na­rodowym i kt贸rych widz臋 w艣r贸d nas! Powsta艅cie! Taka jest wa­sza rola! C贸偶 robicie na tych 艂awach?" Jedyna reakcja: 艣miech. W 1851 roku zostaj膮 na rozkaz Napoleona III krwawo st艂u­mione kolejne pr贸by powsta艅cze. „Ma si臋 za sob膮 Ko艣ci贸艂, ar­mi臋 i banki!" — oto komentarz Wiktora Hugo, wymieniaj膮cy wszystko, co i dzi艣 jeszcze rz膮dzi 艣wiatem. W 1871 roku zostaje krwawo zlikwidowane nast臋pne powstanie — Komuny Paryskiej. W odwecie za rozstrzelanie sze艣膰dziesi臋ciu czterech zak艂adnik贸w rz膮d morduje sze艣膰 tysi臋cy komunard贸w.

Ju偶 w po艂owie XIX wieku reakcjoni艣ci wszystkich zainte­resowanych pa艅stw pragn膮 likwidacji europejskiego proletariatu w wielkiej wojnie. Zabiegaj膮 o to gor膮czkowo na pocz膮tku XX wieku. Niebawem pojawia si臋 Chrystus niemiecki, rosyjski, fran­cuski — jeszcze przed 1914 rokiem niemiecki nieprzyjaciel ma po swojej stronie dwadzie艣cia siedem tysi臋cy dzia艂 Kruppa, nato­miast wszystkie patenty I. G. Farben na gazy truj膮ce zostaj膮 sprze­dane francuskiemu koncernowi chemicznemu. Co wi臋cej, gdy nie­mieccy 偶o艂nierze umieraj膮 z hymnem na ustach, firma Thyssena, kt贸ry p贸藕niej finansowa艂 Hitlera, dostarcza tarcze ochronne dla piechoty prawie o po艂ow臋 taniej do Francji ni偶 na potrzeby armii niemieckiej. W ci膮gu jednego tylko p贸艂rocza 1916 roku niemiecki trust stalowy przekazuje trzydzie艣ci siedem milion贸w cetnar贸w stali i 偶elaza do Francji. A Krupp otrzymuje zaraz po zako艅czeniu wojny sto dwadzie艣cia trzy miliony marek w z艂ocie za sprzedany przed wojn膮 do Anglii — za wiedz膮 niemieckiego Ministerstwa Wojny i z udzia艂ami w zysku od ka偶dego granatu! — patent KPz 96/04 na zapalniki do granat贸w, dzi臋ki czemu firma kwitnie po dzi艣 dzie艅.

A kler spieszy z miejsca na miejsce na ty艂ach wszystkich fron­t贸w, po tysi膮ckro膰 pochwala masowe wybijanie si臋 jako „przejaw religijnego uduchowienia", „odrodzenie religijne, moralne i spo­艂eczne", „krucjat臋", „艣wi臋t膮 wojn臋", „s艂u偶b臋 Bogu", „nakaz na­szego Boga", „wol臋 bo偶膮" itd. Od „Tego chce B贸g!" z cza­s贸w wojen krzy偶owych oraz „Tego pragnie te偶 B贸g!" z okresu wojny ch艂opskiej, poprzez „wol臋 bo偶膮" podczas pierwszej wojny 艣wiatowej a偶 do „艣wi臋tej woli Boga" w czasie drugiej wojny 艣wia­towej. Kto nie brzydzi si臋 tym chrze艣cija艅stwem, ten sam jest takim chrze艣cijaninem. I podczas gdy nad og艂upionymi, sprzeda­nymi g艂owami wiernych zderzaj膮 si臋 ze sob膮 bezwstydne frazesy biskupie, jezuickie i protestanckie, zawarte w mn贸stwie kaza艅 i obficie przenoszone na papier, za zabicie jednego tylko 偶o艂nierza inkasuje si臋 ogromn膮 sum臋 stu tysi臋cy marek, z czego przemys艂 zbrojeniowy dostaje ka偶dorazowo sze艣膰dziesi膮t tysi臋cy — czysty zysk. Dwana艣cie milion贸w poleg艂ych.

A wi臋c wybuch艂a ta wojna. Wreszcie. „Wojn臋 przygotowy­wano solidnie i powa偶nie od lat. Przez ca艂e lata armia pozo­stawa艂a w nieustaj膮cej gotowo艣ci do walki. Ale jednym z naj­wa偶niejszych krok贸w przygotowawczych by艂 Kongres Euchary­styczny w Wiedniu". To stwierdza w 1916 roku kto艣 na pewno dobrze poinformowany, austriacki biskup sufragan Waitz, kt贸ry p贸藕niej, w 1938 roku, ju偶 jako ksi膮偶臋 arcybiskup, razem z kar­dyna艂em Innitzerem z Wiednia chwali wkroczenie Wehrmachtu do Austrii, widz膮c w tym spe艂nienie „tysi膮cletniej t臋sknoty na­szego narodu". W tym samym roku odbywa si臋 Kongres Eu­charystyczny w Budapeszcie, podobnie jak tamten w 1912 roku w Wiedniu, zapowiadaj膮cy co艣. Adherent faszyst贸w Eugenio Pa-celli wskazuje przy tej okazji jak legat papieski na „niebezpiecze艅­stwo bolszewizmu". W rok p贸藕niej wybucha druga wojna 艣wia­towa, dwadzie艣cia pi臋膰 tysi臋cy poleg艂ych ka偶dego dnia, dzienne obroty: dwa miliardy marek. W 1960 roku, w jednym z okre­s贸w nasilenia zimnej wojny, obraduje Kongres Eucharystyczny w Monachium. Ciesz膮cy si臋 zaufaniem Pacellego kardyna艂 Spell-man, jeden z najaktywniejszych reakcjonist贸w 艣wiata, prorokuje nadej艣cie czas贸w, w kt贸rych obecni w艂adcy komunistyczni zo­stan膮 zmieceni, leci helikopterem nad 偶elazn膮 kurtyn膮 i odprawia dla wojska msz臋 pontyfikaln膮 „w艣r贸d huku dzia艂", nie zapomina­j膮c o nazwaniu 偶o艂nierzy swoimi „drogimi przyjaci贸艂mi". (Ksi臋偶a i 偶o艂nierze... — wiedzia艂 to Napoleon, wiedzia艂 to ju偶 nawet Kon-stantyn). A katolicki federalny minister obrony StrauB, kt贸ry pra­gnie, by „ok贸lniki papieskie sta艂y si臋 podstaw膮 niemieckiego usta­wodawstwa", wyznaje otwarcie: „Jeste艣my po to 偶o艂nierzami [...] by w艂adza przesz艂a z r膮k ateist贸w z powrotem w r臋ce chrze艣ci­jan".

Ju偶 艣redniowieczni krzy偶owcy 艣piewali o ch臋ci ruszenia na Wsch贸d (Nach Ostland woll'n wir reiten...). I papiestwo mia艂o w ka偶dym kolejnym stuleciu nadziej臋 — powt贸rzmy to za katoli­kiem de Maistre'em — na przej臋cie w spadku rozk艂adaj膮cego si臋 trupa Ko艣cio艂a wschodniego. Ten tak upragniony cel wydaje si臋 znowu bliski podczas pierwszej wojny 艣wiatowej, gdy pa艅stwa cen­tralne, popierane przez Watykan, chc膮 zdoby膰 tereny dla osadnic­twa na Wschodzie, na ziemiach polskich, na Ukrainie i nad Ba艂ty­kiem. W czasie drugiej wojny 艣wiatowej wywo艂uje entuzjazm kam­pania rosyjska antyklerykalnych hitlerowc贸w. I te miliony Niem­c贸w, kt贸rym si臋 wydaje, 偶e gin膮 za ojczyzn臋, zdychaj膮 tylko za najwi臋kszych zbrodniarzy w dziejach ludzko艣ci.

Kr贸tko m贸wi膮c: po tym systematycznym chrze艣cija艅skim wy­chowaniu dla fizycznego i duchownego barbarzy艅stwa, kontynu­owanym przez p贸艂tora tysi膮clecia, nie mog艂o wcale nast膮pi膰 nic innego ni偶 to, co nast膮pi艂o. Papie偶 Leon XIII nie zawaha艂 si臋 co prawda stwierdzi膰 w swojej encyklice Immortale Dei z roku 1885: „Wszystko, co sprzyja osobistej godno艣ci cz艂owieka, co podtrzy­muje r贸wnouprawnienie obywateli, wszystko to powo艂a艂 do 偶ycia, otacza艂 trosk膮 i zawsze chroni艂 Ko艣ci贸艂 katolicki".

Prawdziwe jest jednak twierdzenie przeciwne. Prawda jest taka, 偶e wszystkie udogodnienia socjalne czas贸w nowo偶ytnych zo­sta艂y stworzone nie przez Ko艣ci贸艂, lecz przeciw niemu. 呕e ludz­ko艣膰 zawdzi臋cza prawie wszystkie bardziej humanistyczne formy i regu艂y wsp贸艂偶ycia 艣wiadomym swojej odpowiedzialno艣ci czynni­kom pozako艣cielnym. 呕e Ko艣ci贸艂, jak pisze nie wr贸g chrze艣cija艅­stwa, lecz wybitny teolog protestancki Martin Dibelius, zawsze stanowi艂 „stra偶 przyboczn膮 despotyzmu i kapitalizmu". „Dlatego te偶 wszyscy, kt贸rzy pragn臋li poprawy warunk贸w 偶ycia na tym 艣wie­cie, musieli — jak wyznaje ten chrze艣cija艅ski uczony — walczy膰 przeciw chrze艣cija艅stwu".

I tak dzieje si臋 jeszcze dzisiaj.

„Wypasaj moje owieczki!'

Prosz臋 mi natychmiast znale藕膰 w ka­tolickich klasztorach w Halberstadt du­chownego nadaj膮cego si臋 na kapelana polowego pu艂k贸w, kt贸re maj膮 wyruszy膰 do walki. 脫w ksi臋偶ulo nie musi by膰 inte­ligentny, przeciwnie: im g艂upszy tym lepszy [...].

FRYDERYK II, 1740

Za艣wiadczanie ca艂ym 偶yciem dziedzicz­nych praw cesarza (pot臋偶nej postaci w艂adcy obdarzonego najczystszym mo­narszym sumieniem, uosobienia niemiec­kiej si艂y, majestatycznego uciele艣nienia cnoty 偶o艂nierskiej) jest r贸wnoznaczne z na艣ladowaniem Jezusa.

MICHAEL FAULHABER, biskup, ka­pelan polowy Armii Bawarskiej, o Wil­helmie II podczas pierwszej wojny 艣wia­towej

W nocy, o godzinie jedenastej, 艣mier­telnie ranieni granatem ekrazytowym, obj臋li si臋, m贸wi膮c: „Umieramy razem, czy偶 nie tak, umieramy razem. Za na­szego ojca, cesarza w Wiedniu, umieramy ch臋tnie".

MICHAEL FAULHABER o dw贸ch 偶o艂­nierzach pierwszej wojny 艣wiatowej

Co艣 podobnego ju偶 prze偶ywali艣my w czasie tamtej wojny 艣wiatowej i dlatego wiemy z przykrego, gorzkiego do艣wiad­czenia, jak bardzo to potrzebne i wa偶ne, by w takiej sytuacji ka偶dy z ca艂ym od­daniem, ch臋tnie i wiernie spe艂nia艂 sw贸j obowi膮zek.

Kardyna艂 MICHAEL FAULHABER podczas drugiej wojny 艣wiatowej

[...] bo Chrystus wymaga od nas wi臋cej, ni偶 wymaga艂 Hitler.

Wsp贸艂czesny katolicki duszpasterz woj­skowy

Ci膮gn膮ca si臋 a偶 po wiek XX kronika potworno艣ci Ko艣cio艂a katolickiego jest tym ohydniejsza, 偶e dzia艂y si臋 one — co niech zabrzmi jak krwawe szyderstwo! — w imi臋 pokoju, mi艂o艣ci, do­brej nowiny. 呕adna religia nie zrewoluq'onizowa艂a dziej贸w 艣wiata tak jak ta i 偶adna nie sta艂a si臋 tak reakcyjna, 偶adna nie odbiega艂a w swej praktyce tak daleko od g艂oszonych nakaz贸w i 偶adna nie wypiera艂a si臋 tak bardzo, b膮d藕 te偶 nie bagatelizowa艂a tak bardzo, przepa艣ci mi臋dzy praktyk膮 a doktryn膮. Czy by艂 jakikolwiek inny Ko艣ci贸艂, kt贸ry musia艂 przez ca艂e stulecia zakazywa膰 lektury 艣wi臋tej ksi臋gi, bo rzeczywisto艣膰 przeczy艂a jej w tak przera偶aj膮cym stop­niu?! Czyta膰 j膮 pozwalano tylko „ludziom pobo偶nym i uczonym", a po lekturze in vulga艅 translatos, in vulgari lingua spodziewano si臋 „wi臋kszej szkody" ni偶 po偶ytku.

Nie znane nam jest w艂a艣ciwie credo Jezusa historycznego, co wi臋cej, nie mamy nawet pewno艣ci, czy istnia艂. Ale wiemy, 偶e ten synoptyczny nauczyciel jest wolny od instynkt贸w i nami臋tno艣ci nacjonalistycznych, od patriotyzmu i 偶膮dzy w艂adzy, 偶e nie chce by膰 Mesjaszem politycznym, wojuj膮cym apokaliptykiem, lecz an-tybojownikiem, w艂adc膮 pokojowym, pacyfist膮. Wiemy, 偶e odrzuca prawo pi臋艣ci, terror, despotyzm, 偶e 偶膮da, by nie tylko bezwarun­kowo przyjmowano z艂o, ale i odp艂acano za nie dobrem, 偶e jego przykazanie mi艂o艣ci wroga jest nieograniczone — cho膰by si臋 te jednoznaczne s艂owa przeinacza艂o, zaw臋偶a艂o, przemienia艂o w ich przeciwie艅stwo. Wiemy, i偶 ca艂e wczesne chrze艣cija艅stwo bezkom­promisowo sprzeciwia艂o si臋 wojnie — by膰 mo偶e tylko dlatego, 偶e propagowanie pacyfistycznych postulat贸w biblijnych odpowiada艂o jego politycznej nico艣ci. Maj膮c wok贸艂 siebie innowierc贸w, mo偶na by艂o 艂atwo g艂osi膰 idee pojednania i mi艂o艣ci wroga.

Czyniono to z zapa艂em jeszcze w IV wieku. Od Justyna po­przez lacjana, Atenagorasa, Tertuliana, Orygenesa, Cypriana, po Arnobiusza i Laktancjusza teologowie chrze艣cija艅scy nie ustaj膮 w s艂awieniu pokoju, tolerancji religijnej, rezygnacji z przemocy, przebaczenia, 偶ycia bez wrogo艣ci i wojny. Z pompatyczn膮 mono­toni膮 zapewniaj膮 o swej 艂agodno艣ci, dobroci, niewinno艣ci i tole­rancji, twierdz膮, 偶e co prawda jeszcze s膮 na ziemi, ale ju偶 te偶 w臋­druj膮 po niebie, deklaruj膮, 偶e kochaj膮 wszystkich, do nikogo nie 偶ywi膮 nienawi艣ci, nauczaj膮, i偶 nie nale偶y nikogo krzywdzi膰, odp艂a­ca膰 z艂em za z艂o, i偶 trzeba raczej 艣cierpie膰 niesprawiedliwo艣膰, ni偶 j膮 wyrz膮dzi膰, raczej przela膰 w艂asn膮 krew, ni偶 skala膰 r臋ce i sumie­nie cudz膮 krwi膮. Zapewniaj膮, 偶e nie odpowiedzieliby ciosem na cios, gdyby ich bito, nie procesowaliby si臋, gdyby ich okradzione, przeciwnie, nastawiliby drugi policzek i do tego, co zdarto by im z cia艂a, dorzuciliby jeszcze p艂aszcz, pob艂ogos艂awiliby swych wro­g贸w i modliliby si臋 za chc膮cych ich zabi膰. Chwal膮 si臋 tym, 偶e zast膮­pili miecze p艂ugami, a lance — innym sprz臋tem do uprawy ziemi. Przyrzekaj膮, 偶e ju偶 nie b臋d膮 si臋 zbroi膰, walczy膰, broni膰 si臋, bo s膮 dzie膰mi pokoju, bo Jezus odebra艂 bro艅 wszystkim uczniom, gdy rozbraja艂 Piotra. Kr贸tko m贸wi膮c, nie akceptuj膮 nie tylko s艂u偶by wojskowej i obrony koniecznej, ale i 偶adnego zabijania ludzi, bez wzgl臋du na motywy i prawo, by tak post臋powa膰.

Ale 偶e kler wci膮偶 oszukuje, 偶e nawet patron kaznodziej贸w 艣wi臋ty Jan Chryzostom afirmuje potrzeb臋 k艂amstwa dla zbawienia duszy, powo艂uj膮c si臋 na przyk艂ady ze Starego i Nowego Testamentu (!), to i dzi艣 katolicy z lekkim sercem k艂ami膮, jakoby Ko艣ci贸艂 „za­wsze i wsz臋dzie" g艂osi艂 doktryn臋 wojny sprawiedliwej (Ermecke), jakoby „zawsze odrzuca艂 bezwzgl臋dny pacyfizm i pr贸cz osobistej obrony koniecznej oraz pa艅stwowej obrony koniecznej — kary 艣mierci — uznawa艂 te偶 ponadpa艅stwow膮, tj. wojn臋 sprawiedliw膮" (Fleischmann). Przedkonstanty艅ski pacyfizm chrze艣cija艅stwa by艂 jednak tak absolutny, 偶e jeszcze na pocz膮tku IV wieku synod w Elwirze pozbawi艂 do偶ywotnio (nie wy艂膮czaj膮c chwili 艣mierci) komunii ka偶dego wiernego, kt贸ry by tylko przez donos przyczyni艂 si臋 do egzekucji albo banicji innego cz艂owieka. (Ten hiszpa艅ski sy­nod nie rozr贸偶nia zreszt膮 denuncjacji zgodnej z prawd膮 i oszczer­czej. Chrze艣cijanin, kt贸ry — s艂usznie czy nies艂usznie — powoduje 艣mier膰 cz艂owieka, zostaje wykluczony ze wsp贸lnoty).

Zgodnie z tym, Ojciec Ko艣cio艂a Laktancjusz nie dopuszcza te偶 do ujawnienia cudzej zbrodni, za kt贸r膮 grozi kara 艣mierci. Bo „skoro B贸g nie ka偶e zabija膰, to zakazane jest nie tylko zb贸jec­kie mordowanie innych ludzi; tego ostatniego zabrania ju偶 prawo pa艅stwowe; zabronione jest tak偶e wszelkie inne zab贸jstwo, nawet takie, kt贸re by艂oby dozwolone wed艂ug prawa 艣wieckiego".

Owa zasada wyklucza oczywi艣cie wszelk膮 wojn臋, nawet t臋 „sprawiedliw膮". Konsekwentnie zwalcza Laktancjusz co艣, co za­wsze prowadzi艂o i prowadzi do rzezi, a co Ko艣ci贸艂 od tamtych cza­s贸w zawsze popiera艂 — patriotyzm i nacjonalizm. Bo „c贸偶 innego oznaczaj膮 korzy艣ci ojczyzny, je艣li nie szkod臋 innego pa艅stwa czy narodu? — czy偶 nie poszerza si臋 w艂asnego terytorium, przemoc膮 zabieraj膮c t臋 ziemi臋 innym, czy偶 nie zwi臋ksza si臋 w艂asnego do­statku, swoich dochod贸w, kosztem innych? Nie s膮 to bynajmniej cnoty, lecz unicestwienie cn贸t. Ustaje bowiem wi臋藕 spo艂eczna, zanika uczciwo艣膰, szacunek dla cudzego maj膮tku, wreszcie sama sprawiedliwo艣膰 [...]. Jak偶e mia艂by by膰 sprawiedliwy kto艣, kto szko­dzi, nienawidzi, grabi, zabija? A to w艂a艣nie czyni膮 ci, kt贸rzy chc膮 przysporzy膰 korzy艣ci swojej ojczy藕nie".

Wyczytujemy to z jego g艂贸wnego dzie艂a Divnae Institutiones, powsta艂ego tu偶 przed rokiem 313. Ale, o dziwo, skr贸cone wzno­wienie tego traktatu, wydane nieco p贸藕niej, nie zawiera ju偶 frag­ment贸w antymilitarystycznych i gloryfikuje 艣mier膰 za ojczyzn臋! W roku 313 chrze艣cijanie zostali bowiem uznani przez Konstan-tyna i natychmiast si臋 odmienili. Laktancjusz, wychowawca cesar­skiego syna, a by膰 mo偶e i samego cesarza, b艂yskawicznie wypar艂 si臋 nie tylko w艂asnych przekona艅, ale ponadto ca艂ej trzechsetlet-niej tradycji. Ze wszystkimi biskupami i 艣wi臋tymi przeszed艂 naj­kr贸tsz膮 drog臋 do obozu oprawc贸w ludzko艣ci. Bo teraz poczuli oni sprzyjaj膮c膮 atmosfer臋, dostrzegli szans臋 na zdobycie w艂adzy, i dlatego zacz臋li kraka膰 jak wszystkie wrony. I tak jak przedtem po anielsku s艂awili tolerancj臋 i mi艂o艣膰, niestosowanie przemocy, pok贸j, tak teraz nagle pocz臋li g艂osi膰 i jedno, i drugie: pok贸j oraz przemoc, mi艂o艣膰 wroga oraz nienawi艣膰 do wroga, dobr膮 nowin臋 i t臋 najgorsz膮: o wojnie, o wojnie! Pierwszym has艂em fascynowali og艂upionych ludzi, drugim zalecali si臋 do rz膮dz膮cych, po czym i to pierwsze, i to drugie sprawi艂y razem, 偶e oni sami stali si臋 tymi najpot臋偶niejszymi, tymi, co przetrwali wszystko, katami niejednej generacji.

Ludzie znajduj膮 chyba szczeg贸ln膮 przyjemno艣膰 w tym, 偶e po­zwalaj膮 si臋 wci膮偶 og艂upia膰, sprzedawa膰, unicestwia膰: za ojczyzn臋, przestrze艅 偶yciow膮, wolno艣膰, za Wsch贸d i Zach贸d, za tego czy in­nego pana, ale najcz臋艣ciej za tych, kt贸rzy ci膮gle i z tak膮 pewno艣ci膮 siebie myl膮 Boga z w艂asn膮 korzy艣ci膮, a w艂asn膮 korzy艣膰 z Bogiem, kt贸rzy z tak膮 艣wiadomo艣ci膮 celu s艂u偶膮 danej chwili, cho膰 nigdy nie trac膮 z oczu wieczno艣ci, kt贸rzy w czasie pokoju propaguj膮 pok贸j, a w czasie wojny — wojn臋, w obu wypadkach z r贸wnym przeko­naniem i r贸wn膮 perfekcj膮: tu Dzieci膮tko Jezus, tam armaty; tu Biblia, tam proch; tu „Kochajcie si臋", tam „Zabijajcie ich, tego chce B贸g". „Oni przysi臋gli, oni musz膮 by膰 pos艂uszni!" Musz膮 gi­n膮膰 marnie, skoro tylko rozka偶e to jaki艣 arcyzbrodniarz obda­rzony w艂adz膮, musz膮 gin膮膰 tysi膮ce, setki tysi臋cy, miliony. Tak, to chyba szczeg贸lna przyjemno艣膰 przez tyle stuleci nurza膰 si臋 w ludz­kiej krwi i wo艂a膰 „Alleluja"! To chyba szczeg贸lna przyjemno艣膰 od bez ma艂a dw贸ch tysi膮cleci k艂ama膰, fa艂szowa膰, oszukiwa膰. To chyba szczeg贸lna przyjemno艣膰, gdy prze偶ywaj膮c czasem upadki, ale i wo­dz膮c za nos i rujnuj膮c narody, czyni si臋 z hipokryzji sztuk臋 nad sztuki i sankcjonuje si臋 j膮 wci膮偶 na nowo — by wiod艂o si臋 nam dobrze i by艣my d艂ugo 偶yli na tej ziemi.

Czy znajdziemy gdzie indziej takie zdumiewaj膮ce przemie­szanie wilczego wycia i pokojowej nuty, nowiny o narodzinach bo偶ych i stosu, legend o 艣wi臋tych i historii kat贸w?! Gdzie znaj­dziemy tyle frazes贸w o wszechogarniaj膮cej mi艂o艣ci i tak膮, poch艂a­niaj膮c膮 w艂a艣ciwie wszystko, nienawi艣膰? Gdzie znajdziemy religi臋, kt贸ra z mi艂o艣ci zabija, torturuje, kradnie, szanta偶uje, pozbawia czci, oczernia, wyklina? Tak wspaniale uszcz臋艣liwia艂o chrze艣cija艅­stwo 艣wiat, taka by艂a jego praktyka — zaraza, kt贸ra szala艂a przez dwa tysi膮clecia. Ujmijmy to kr贸tko: chrze艣cija艅stwo sta艂o si臋 an­tychrystem. Ono samo sta艂o si臋 owym ukazywanym przez siebie diab艂em! Ono samo by艂o tym z艂em, kt贸re rzekomo zwalcza艂o! Tym piek艂em, kt贸rym straszy艂o, by艂o w艂a艣nie ono! W艣r贸d wszyst­kich z艂ych rzeczy sta艂o si臋 ono t膮 najgorsz膮: nie dlatego, 偶e inne by艂y lepsze, ale dlatego, 偶e wszystkie inne nie potrafi艂y by膰 z艂e tak d艂ugo i tak intensywnie, dlatego, 偶e nic innego nie zdoby艂o takiej w艂adzy nad lud藕mi podatnymi na osza艂amiaj膮c膮 u艂ud臋, na kt贸r膮 sk艂ada艂y si臋 艂acina, k艂amstwa, duszpasterski patos, 艣wi膮tobliwe ge­sty, opowie艣ci o koszmarach i urokach za艣wiat贸w; podatnymi na podjudzanie do zbrodni, byleby dochodzi艂o do nich w imieniu Boga (i kap艂an贸w), kt贸re to imi臋 pozwala艂o na wszystko, wszystko czyni艂o mo偶liwym i wszystko u艂atwia艂o, a tymczasem sami kap艂ani umywali r臋ce, dbali o w艂asn膮 sk贸r臋, nape艂niali kiesy i pouczali: „Nie zbierajcie skarb贸w na tej ziemi", „Nie s膮d藕cie innych", „Ko­chajcie si臋 nawzajem", „Czy艅cie dobro tym, kt贸rzy was nienawi­dz膮". Oni czynili z艂o tym, kt贸rzy kochali Jezusa, kt贸rzy chcieli przestrzega膰 jego przykaza艅, takim ludziom wyrywali j臋zyki, wy­krawali oczy, mia偶d偶yli ko艅czyny, takich ludzi grzebali 偶ywcem, rozpinali na krzy偶ach, palili, zamurowywali na reszt臋 偶ycia, nie oszcz臋dzali im niczego, 偶adnej ha艅by, 偶adnego b贸lu, m艣cili si臋 na ich dzieciach i wnukach, czuj膮c si臋 dobrymi i uprawnionymi do owych czyn贸w — i nadal tak si臋 czuj膮. A przecie偶 ukrzy偶o­wali ludzko艣膰! Wszyscy za jednego? Wszyscy za nich! Od czas贸w Konstantyna cechami, po kt贸rych rozpoznaje si臋 ten Ko艣ci贸艂, s膮 ob艂uda i przemoc; codzienn膮 praktyk膮 tej religii sta艂a si臋 ma­sowa zag艂ada. Surowo zakazywano zabijania pojedynczych os贸b, ale u艣miercanie tysi臋cy ludzi by艂o dzie艂em mi艂ym Bogu. To nie ob艂臋d, to jest chrze艣cija艅stwo.

Pytanie o to, czy chrze艣cijanin mo偶e by膰 偶o艂nierzem, pojawi艂o si臋 dopiero pod koniec II wieku, a w IV wieku ju偶 o to nie pytano.

Je艣li w III wieku s艂u偶ba wojskowa chrze艣cijanina by艂a czym艣 wy­j膮tkowym, to w nast臋pnym stuleciu stanowi艂a regu艂臋. Je艣li przed rokiem 313 biskupi wykluczali z Ko艣cio艂a tych, kt贸rzy nie dezer-terowali, to po roku 313 ekskomunika dotyka艂a w艂a艣nie dezerte­r贸w. Pospiesznie te偶 usuni臋to z kalendarzy imiona tych, kt贸rzy stali si臋 wcze艣niej m臋czennikami, bo nie chcieli s艂u偶y膰 w wojsku. Min膮艂 czas 偶o艂nierzy-m臋czennik贸w, zacz膮艂 si臋 czas biskup贸w po­lowych. Towarzyszyli oni ju偶 ch臋tnie Konstantynowi, oczywi艣cie nie po to, 偶eby walczy膰, lecz by czerpa膰 korzy艣ci; iniqa艂y Chry­stusa (co za przewrotno艣膰!) widnia艂y na sztandarach wojsk tego pierwszego w艂adcy chrze艣cija艅skiego, kt贸ry — co z entuzjazmem podkre艣la艂 historyk Ko艣cio艂a biskup Euzebiusz — toczy艂 wojny z wi臋ksz膮 liczb膮 narod贸w i wi臋cej ich ujarzmi艂 ni偶 wszyscy cesa­rze poga艅scy.

Niekt贸rzy dobrzy chrze艣cijanie wysuwali jeszcze co prawda zastrze偶enia. W drugiej po艂owie IV wieku Ojciec Ko艣cio艂a Bazyli nakazuje, by nie dopuszczano do komunii ludzi 艣wieckich wyru­szaj膮cych przeciw zb贸jcom i by w wypadku naruszenia zakazu po­zbawiano ksi臋偶y ich godno艣ci duchownej. A samym wojownikom jeszcze przykazuje Bazyli, 偶eby „przynajmniej przez trzy lata nie przyst臋powali do komunii, bo maj膮 nieczyste r臋ce". Ale wkr贸tce wzajemne ataki z hosti膮 w brzuchu wesz艂y w zwyczaj, pobo偶ny chrze艣cija艅ski 偶o艂nierz nie m贸g艂 si臋 wr臋cz obej艣膰 bez komunii przed walk膮, najpierw si臋 modli艂, a potem mordowa艂, najpierw wznosi艂 serce ku Bogu, a p贸藕niej roz艂upywa艂 czaszki istot stwo­rzonych na podobie艅stwo Boga. Ju偶 szesna艣cie i p贸艂 wieku zabi­jania z Chrystusem stanowi conditio sine qua non zbawienia duszy walcz膮cego chrze艣cijanina. Ju偶 szesna艣cie i p贸艂 wieku ogromnie korzysta na tym kler — i zamierza dalej korzysta膰, jest zdecy­dowany dalej dostarcza膰 owieczki rze藕nikom — oboj臋tnie, czy czarnym, czy brunatnym, czy czerwonym albo jeszcze innym, obo­j臋tnie, czy u艣miercaj膮 tradycyjnie, czy z u偶yciem atomu. Bo gdyby nie dostarcza艂 ich d艂u偶ej, sam straci艂by wp艂ywy; bo przecie偶 tylko owo posy艂anie byd艂a na rze藕, czemu towarzyszy b艂ogos艂awie艅stwo, oraz uciszanie ludzi wyzyskiwanych w czasie pokoju czyni膮 z kleru po偶膮danego sojusznika pa艅stwa, ka偶dego pa艅stwa, nawet antykle-rykalnego.

W艂a艣nie: pasterze, arcypasterze. „Wypasaj moje owieczki!" Pi臋kne s艂owa. Ale „zadajcie sobie pytanie — pisze rozstrzelany przez hitlerowc贸w przy w艂asnym biurku Theodor Lessing — po co i z jakich pobudek dobry pasterz my艣li za swoje stado. Po pierwsze dlatego, 偶e chce te owieczki wystrzyc. Po drugie dlatego, 偶e je chce po偶re膰".

Synody odbywane w pierwszych stuleciach nie wyznaczy艂y 偶adnej pokuty za mord, bo s膮dzono, 偶e u chrze艣cijan nic takiego si臋 nie zdarza. I w tym czasie, gdy Ojciec Bazyli, kt贸ry ju偶 sam mia艂 dobre kontakty z najwy偶szymi dow贸dcami wojsk, nakazywa艂 przynajmniej kilkuletnie niedopuszczanie 偶o艂nierzy do komunii, inny ksi膮偶臋 Ko艣cio艂a, kt贸ry mia艂 liczniejszych zwolennik贸w, po­chwala艂 ju偶 zabijanie na wojnie.

Atanazy, s艂ynny „ojciec prawowierno艣ci", tyle偶 do艣wiadczony w walkach ulicznych, ile wprawiony w intrygach, pasterz wybrany na biskupa g艂osami tylko siedmiu krzywoprzysi臋zc贸w i grona pi臋膰­dziesi臋ciu czterech purpurat贸w, kt贸ry podszywa艂 si臋 pod cesarza Konstantyna i jego syna Konstancjusza II i og艂asza艂 ohydne fa艂­szywe paszkwile przeciwko arianom, opowiadaj膮ce si臋 za natych­miastow膮 likwidacj膮 (bez apelacji i bez u艂askawie艅!) ka偶dego, kto mia艂by u siebie bodaj jedno z pism Ariusza; kt贸ry zreszt膮 jest po­dejrzewany o przyczynienie si臋 do 艣mierci tego ostatniego — ot贸偶 ten osobliwy 艣wi臋ty o艣wiadcza艂 teraz, 偶e co prawda mordowanie jest zabronione, ale na wojnie „jest to i zgodne z prawem, i chwa­lebne, je艣li si臋 zabija nieprzyjaci贸艂".

To upowszechni艂o si臋 jako doktryna Ko艣cio艂a.

Ale 偶e ca艂e to wojownicze pokrzykiwanie katolickich zbaw­c贸w zbyt jaskrawo k艂贸ci艂o si臋 z ewangeli膮 i wczesnochrze艣cija艅sk膮 tradycj膮, inny krzewiciel dobrej nowiny, tego samego pokroju, wy­kreowa艂 rozr贸偶nienie wojny „sprawiedliwej" i „niesprawiedliwej".

Augustyn, kt贸ry usprawiedliwi艂 nawet najgorsze sprzeczno艣ci spo艂eczne, kt贸rego najistotniejsza rada dla biednych wyra偶a艂a si臋 w s艂owach zalecenia, by wytrwali „w zawsze takiej samej i nie­zmiennie ci臋偶kiej kondyq'i stanu ni偶szego" (w czym jest zgodny i z Paw艂em, i z Tomaszem z Akwinu); Augustyn, kt贸ry sta艂 si臋 ponadto pierwowzorem 艣redniowiecznego 艂owcy kacerzy, bo na­wraca艂 przemoc膮 innowierc贸w, 偶膮da艂 dla nich kar pieni臋偶nych, konfiskaty ich ko艣cio艂贸w, banicji, a pos艂ugiwa艂 si臋 przy tym swoim przekonuj膮cym cogite intrare i takimi oto pi臋knymi sentencjami godnymi duszpasterza: „Rany przyjaciela s膮 lepsze ni偶 poca艂unki wroga", „Lepiej odebra膰 g艂odnemu chleb, je艣li ma on w pogar­dzie sprawiedliwo艣膰", „Kto surowiej karze, ten okazuje wi臋ksz膮 mi艂o艣膰" i innymi podobnymi skarbami my艣li katolickiej; kt贸ry do­puszcza艂 ju偶 te偶 tortury, okre艣la艂 je jako „lekkie" w por贸wnaniu z piek艂em, jako „kuracj臋" (emendati贸) dla cz艂owieka, a pr贸cz tego przynajmniej akceptowa艂 milcz膮co kar臋 艣mierci, tak jak broni艂 wojny, uznaj膮c j膮 z charakterystycznym cynizmem za drog臋 do po­koju i twierdz膮c, 偶e sukces w niej usprawiedliwia pewne straty — ach, ci pasterze, arcypasterze, „Wypasaj moje owieczki!", ten oso­bliwy 艣wi臋ty broni艂 teraz jako „wojen sprawiedliwych" wszystkich tych, kt贸re „mszcz膮 niesprawiedliwo艣膰" — czego Jezus przecie偶 zabrania艂!

Pocz膮tkowo za sprawiedliwe uchodzi艂o oczywi艣cie masakro­wanie pogan przez chrze艣cijan. A poza tym owe rzezie, w czasie kt贸rych okazywano niewiernym mi艂o艣膰 wroga za pomoc膮 miecza, w czasie kt贸rych dobra nowina wyra偶a艂a si臋 s艂owami „Chrystus albo 艣mier膰", o ile nie nakazano z g贸ry misji a偶 do wyplenienia, zawsze najskuteczniejszego sposobu nawracania, ot贸偶 owe rzezie bywa艂y cz臋sto nie tylko „sprawiedliwymi", ale i „艣wi臋tymi" woj­nami, podczas kt贸rych ka偶dy, nawet'najwi臋kszy r臋baj艂o, mia艂 — gdyby poleg艂 — ko艣cieln膮 gwarancj臋 zbawienia!

Zdarza艂o si臋 jednak coraz cz臋艣ciej, niebawem sta艂o si臋 re­gu艂膮, atakowanie jednych chrze艣cijan przez innych — do czego po obu stronach przygotowywa艂y posty, msze polowe, kazania po­lowe (w kt贸rych to „wojenne armaty" stawa艂y si臋 „wyrazicielkami 艂aski apeluj膮cej", jak okre艣li艂 je podczas pierwszej wojny 艣wiato­wej arcypasterz Michael Faulhaber) oraz oczywi艣cie umacniaj膮ca komunia 艣wi臋ta. Bywa艂o i tak, 偶e kler walczy艂 z klerem, jeden klasztor z innym, biskup z biskupem, papie偶 z papie偶em (i to przez sto siedemdziesi膮t jeden lat), przy czym nie zapomniano doprawdy o 偶adnych 艣rodkach prowadz膮cych do celu.

W ra偶膮cej sprzeczno艣ci z nauk膮 Jezusa i z wszystkimi teo­logami przedkonstanty艅skimi Ko艣ci贸艂 katolicki zezwala ju偶 na „wojn臋 sprawiedliw膮", ale na przek贸r w艂asnej (p贸藕niejszej) dok­trynie pozwala praktycznie obu stronom zabija膰, chocia偶 tylko jedna mo偶e walczy膰 w poczuciu sprawiedliwo艣ci, o ile w og贸le mo偶e. Ale 偶e Ko艣cio艂owi — co potwierdzaj膮 w艂a艣nie dzieje wo­jen — nie chodzi wcale o sprawiedliwo艣膰 czy niesprawiedliwo艣膰, lecz o to, by kraka膰 jak wszystkie wrony i by razem z nimi oca­le膰, dlatego te偶 zmusza wiernych — powtarzam: po obu stronach — poprzez przysi臋g臋 do wzajemnego masakrowania si臋 na woj­nie, a tymczasem w toku frenetycznie popieranego przez papie偶y powszechnego wymordowywania si臋, ci ostatni urz膮dzaj膮 urbi et orbi buduj膮ce widowisko, podczas kt贸rego rozbrzmiewaj膮 wzru­szaj膮ce apele o pok贸j — jest to najbardziej mordercza hipokryzja w dziejach 艣wiata!

Jak wyja艣niaj膮 to pasterze? Jak wymykaj膮 si臋 spod stryczka, kt贸ry wci膮偶 zarzucaj膮 swoim owieczkom — bo czy偶 tych ostatnich nie wypasa si臋 po to, by je wystrzyc, zar偶n膮膰 i po偶re膰?

Arcybiskup Fryburga Conrad Gr贸ber, cz艂onek sympatyk SS i jeden z najgorliwszych adherent贸w nazizmu w艣r贸d kleru, poka­za艂 to w roku 1935 w ksi膮偶ce Kirche, Yaterland und Yaterlandsliebe (Ko艣ci贸艂, ojczyzna i patriotyzm), wychwalaj膮cej wobec brunatnych potwor贸w w艂a艣ciw膮 katolicyzmowi moc utrwalania pa艅stwowo艣ci: „Katoliccy teologowie zawsze odr贸偶niali wojn臋 sprawiedliw膮 od niesprawiedliwej i nigdy nie pozostawiali pojedynczemu cz艂owie­kowi, z jego kr贸tkowzroczno艣ci膮 i zmiennymi nastrojami, swo­body os膮du dopuszczalno艣ci b膮d藕 niedopuszczalno艣ci ewentualnej wojny, natomiast prawo do ostatecznego rozstrzygni臋cia przyzna­wali legalnym w艂adzom".

„To oznacza — komentuje katolik Johannes Fleischer (i nie s膮dz臋, by kto艣 sformu艂owa艂 lepsz膮 glos臋) — 偶e teologowie kato­liccy zabijaj膮 nud臋 okres贸w dziel膮cych jedn膮 zorganizowan膮 przez pa艅stwo rze藕 od drugiej rozwa偶aniem ciekawej kwestii: kiedy wojna jest 芦sprawiedliwa禄, a kiedy 芦niesprawiedliwa禄? Zape艂niaj膮 tymi rozwa偶aniami grube tomiska, bo przecie偶 rozstrzygni臋cie owej kwestii jest 芦nadzwyczaj trudne pod wzgl臋dem moralnym, politycznym i technicznym禄 (to s艂owa jezuity Hirschmanna), ale zapobiegliwie, mniej lub bardziej wyra藕nie, daje do zrozumienia: dzieci, jakie偶 wy jeste艣cie grupie, skoro tak powa偶nie traktujecie nasz膮 zabaw臋 w teologi臋 moraln膮! Bo w wypadku wybuchu wojny, kiedy to nasze 芦rozstrzygni臋cia禄 powinny w艂a艣ciwie znale藕膰 zasto­sowanie praktyczne, w milczeniu, potajemnie, abdykujemy i po­zostawiamy ka偶demu zbrodniarzowi z osobna swobod臋 os膮du, co jest sprawiedliwe, a co nie jest, o ile zosta艂 on — a tak dzieje si臋 przecie偶 zawsze — zarekomendowany przez nas jako 芦legalna w艂adza, s艂u偶膮ca Bogu dla twego dobra禄 (tak Hirschmann komen­tuje List do Rzymian 13, 4). My, wy, papie偶 i biskupi, wszyscy jeste艣my przecie偶 tymi 芦pojedynczymi lud藕mi禄, kt贸rzy os膮dzaj膮 kr贸tkowzrocznie i ulegaj膮c zmiennym nastrojom. W wypadku wy­buchu wojny jeste艣my wi臋c — od papie偶a po ostatniego w艣r贸d ka­tolik贸w 艣wieckich — tak naprawd臋 owymi 芦lud藕mi reaguj膮cymi bardzo emocjonalnie禄 (Hirschmann)".

Wszystkie owe teologiczne czytad艂a, pe艂ne zawi艂ych roztrz膮-sa艅 tego, co „sprawiedliwe" i „niesprawiedliwe", in casu belli zni­kaj膮 natychmiast z oczu i podczas gdy kilka milion贸w owieczek 偶egna si臋 z tym 艣wiatem — „C贸偶 komu szkodzi wojna?", jak nie m贸g艂 si臋 nadziwi膰 Augustyn — duchowni dostarczaj膮 broni, co prawda tylko broni s艂ownej, „broni o艣wiecenia": zbi贸r kaza艅 wojennych Michaela Faulhabera stanowi „duchowy chleb komi-艣ny", jak informuje, powtarzaj膮c swoje okre艣lenie kaza艅 fronto­wych, wydawnictwo Herdera. I widzimy, 偶e dopiero teraz s膮 oni w swoim 偶ywiole. Dopiero teraz staj膮 si臋 prawdziwymi robotni­kami w Winnicy Pa艅skiej. Bo chocia偶 rozstrzygni臋cie, czy cho­dzi o wojn臋 „sprawiedliw膮", czy nie, jest — powt贸rzmy za jezu­it膮 Hirschmannem — „nadzwyczaj trudne", to w chwili wybuchu wojny staje si臋 dla teolog贸w bardzo 艂atwe.

Teraz bowiem, bardziej ni偶 w czasie pokoju, obowi膮zuje „wy­tyczna" zawarta w li艣cie pasterskim biskup贸w niemieckich napi­sanym podczas pierwszej wojny 艣wiatowej: „Oddajcie cesarzowi, co cesarskie...", teraz obowi膮zuje zw艂aszcza wskaz贸wka z Listu do Rzymian, 13: „Ka偶dy niech b臋dzie poddany w艂adzom, sprawu­j膮cym rz膮dy nad innymi. Nie ma bowiem w艂adzy, kt贸ra by nie pochodzi艂a od Boga"; przy czym wystarczy pomy艣le膰 o Hitlerze, by uzyska膰 w艂a艣ciwe wyobra偶enie o Bogu — albo o Pawle, kt贸­rego zwierzchno艣膰 kaza艂a nie tylko mocno wych艂osta膰, ale i skr贸­ci膰 o g艂ow臋, stracon膮 zreszt膮 w spos贸b bezkrwawy ju偶 w Li艣cie do Rzymian, 13, je艣li nie wcze艣niej, w pobli偶u Damaszku... Podobnie Jezus sta艂 si臋 ofiar膮 zwierzchno艣ci pochodz膮cej od Boga (od niego samego!), ale on wiedzia艂, 偶e ci, co panuj膮 nad lud藕mi, ujarzmiaj膮 ich, a wielcy tego 艣wiata stosuj膮 wobec nich przemoc (jako 偶e ewangelie, co ujawnia „duchowy chleb komi艣ny" Herdera, odzna­czaj膮 si臋 „niezr贸wnan膮 zdolno艣ci膮 adaptacji i wieloma zastosowa­niami", to jest w nich „pokarm duchowy i komentarze na wszelkie [!] okoliczno艣ci i sytuacje"). O tym jednak, czy zwierzchno艣膰 re­prezentuje „艂ad bo偶y", jak utrzymuje Pawe艂, czy stosuje przemoc wobec narod贸w, jak m贸wi Jezus, kler, do艣wiadczony w rozstrzy­ganiu dylemat贸w, jak nikt pr贸cz niego, my艣li w czasie wojny mniej ni偶 kiedykolwiek indziej. W og贸le nie my艣li. Modli si臋. Wyg艂asza kazania. Co w nich wys艂awia? Oczywi艣cie „sprawiedliw膮" wojn臋. I tu, i tam!

Straszliwymi dowodami na to s膮 dwie, jak dot膮d, rzezie na­rod贸w. Po strome francuskiej pierwsza wojna 艣wiatowa, na kt贸r膮 sp臋dzono w ci膮gu czterech lat ponad sze艣膰dziesi膮t milion贸w lu­dzi, sta艂a si臋 dla katolik贸w, od kardyna艂a po wikariusza, czyn­nikiem wzmacniaj膮cym Francj臋, oczyszczaj膮cym i jednocz膮cym, „bo偶ym pos艂a艅cem, kt贸rego zadaniem jest wywo艂anie odrodze­nia religijnego, moralnego i spo艂ecznego"; okop sta艂 si臋 „grot膮 w Getsemane", pole bitwy — „Golgot膮", moment rzezi — „bosk膮 chwil膮", kr贸tko m贸wi膮c, ca艂y kler francuski, mi臋dzy innymi rektor uniwersytetu katolickiego i p贸藕niejszy arcybiskup Pary偶a Baudril-lart, by艂 „bardzo szcz臋艣liwy z powodu tych wydarze艅" — i to mimo 偶e wydana w 1915 roku przez jedenastu francuskich kardyna艂贸w i biskup贸w broszura La guerre allemande et le catholicisme (Wojna z Niemcami a katolicyzm) oskar偶a艂a Niemcy o prowadzenie „wy­niszczaj膮cej walki" z katolicyzmem i chrze艣cija艅stwem.

I bardzo szcz臋艣liwy by艂 te偶, po przeciwnej stronie, niemiecki kler katolicki — z powodu rzezi, w kt贸rej dziennie gin臋艂o do siedmiu tysi臋cy ludzi („Co komu szkodzi wojna?"), w sumie dwa­na艣cie milion贸w, do czego trzeba doda膰 dwadzie艣cia milion贸w rannych i kalekich oraz siedem milion贸w zmar艂ych z g艂odu pod­czas tej wojny, kt贸r膮 pasterze i arcypasterze s艂awili potem jako „wiosn臋 lud贸w", „艣wi臋ty czas", „czas 艂aski", „najwi臋ksz膮 epok臋 w dziejach Niemiec", jako „dzie艅 uczyniony przez Pana", „wojn臋 mi艂膮 naszemu Panu", „dzie艂o Ducha 艢wi臋tego", „przywr贸cenie Kr贸lestwa Bo偶ego", „za艣lubiny zwyci臋skiego narodu z Bogiem"; mogliby艣my przytoczy膰 wi臋cej podobnych bezwstydnych popis贸w elo膮uentiae sacrae, z kt贸rych rozpowszechnienia w milionach eg­zemplarzy trzeba sobie zdawa膰 spraw臋 tak samo, jak z tego, co wyznaje katolicki teolog Heinrich Misalla: i偶 badaj膮c niemieckie kazania duchownych katolickich z lat wojny 1914-1918 nie natra­fi艂 „w 偶adnym ze zbior贸w kaza艅, jakie s膮 dost臋pne" na wypowiedzi o innej wymowie. To samo oczywi艣cie po stronie protestanckiej.

A w czasie drugiej wojny 艣wiatowej? Jak wtedy wypasali pa­sterze swoje stada? Ot贸偶 zgodnie ze starym obyczajem paste­rzy; tym razem zreszt膮 dla najwi臋kszego zbrodniarza w dziejach 艣wiata, kt贸remu ju偶 w 1933 roku przypisali gremialnie „padaj膮cy na艅 blask panowania Boga i udzia艂 w Jego wiecznej w艂adzy", kt贸­remu wsp贸lnie obiecali w 1936 roku poparcie „na wszelkie spo­soby" i „wierno艣膰 a偶 do 艣mierci". A gdy biskup hrabia von Galen, znany „bojownik ruchu oporu", w roku 1938, akurat w okresie wielkiego pogromu 呕yd贸w, „nocy kryszta艂owej", autoryzowa艂 rot臋 przysi臋gi na wierno艣膰 Hitlerowi, ko艅cz膮cej si臋 s艂owami:

Co tam b贸l i zima z艂a!

Mnie przysi臋ga gna.

Ona jak po偶ar wybucha,

Ogarnia miecz, serce, r膮k moich ruchy.

Cokolwiek czeka mnie potem —

Rzeszo, ja jestem got贸w!

biskupi przykazali katolickim 偶o艂nierzom uczestnicz膮cym w woj­nie, kt贸ra po stronie niemieckiej by艂a najzupe艂niej niesprawie­dliwa, by „przez pos艂usze艅stwo wobec Fiihrera wykonywali swoje obowi膮zki i byli gotowi po艣wi臋ci膰 si臋 ca艂kowicie". Jego atak na Rosj臋 odnotowali, znowu in corpore, „z satysfakcj膮", uto偶samili go ze „艣wi臋t膮 wol膮 Boga" i „triumfem nauk Jezusa nad naukami niewiernych", a tak偶e nie omieszkali wsp贸lnie za艣wiadczy膰 dla po­tomno艣ci, 偶e „zawsze i usilnie wzywali" do popierania tej rzezi. I podczas gdy niestrudzenie zach臋cali do modlitw za owego super-gangstera i kazali bi膰 w dzwony po jego zwyci臋stwach, nawet przez siedem dni z rz臋du, podczas gdy odprawiali nabo偶e艅stwa dzi臋k­czynne, intonowali Te Deum, gratulowali, fundowali nowe dzwony do ko艣cio艂贸w, 偶膮dali r贸wnocze艣nie — zauwa偶my: w interesie ban­dyty, kt贸ry zd膮偶y艂 tysi膮ce ich w艂asnych duchownych (ale oczywi­艣cie nie by艂o w艣r贸d nich 偶adnego arcypasterza) zamkn膮膰 w swoich obozach koncentracyjnych i rozkaza艂 setki ich wymordowa膰! — 偶膮dali od ka偶dego, „by w pe艂ni, ch臋tnie i wiernie wykonywa艂 sw贸j obowi膮zek", do艂o偶y艂 „wszelkich stara艅", poni贸s艂 „wszelk膮 ofiar臋"; chwalili Hitlera jako „艣wietlany wz贸r", jego koszmarne pa艅stwo jako „zbawcze przedmurze Europy", zaatakowanie ca艂ego 艣wiata jako „wypraw臋 krzy偶ow膮" i „艣wi臋t膮 wojn臋" i wyja艣niali swoim owieczkom — gdy miliony ich zacz臋艂y si臋 wykrwawia膰 i zama­rza膰, gdy niemieckie miasta zamienia艂y si臋 w zgliszcza — „jakie to niewypowiedzianie wielkie szcz臋艣cie, 偶e mo偶emy by膰 Niemcami".

Ach, bieg wydarze艅 by艂 znowu bardzo szcz臋艣liwy! Zw艂aszcza 偶e i papie偶 Pacelli, Pius XII, bez w膮tpienia najwy偶szy z arcypa-sterzy! — kt贸ry jeszcze jako kardyna艂 i sekretarz stanu popie­ra艂 Hitlera w roku 1933, przy okazji zaanektowania Austrii oraz wkroczenia do Czechos艂owacji, teraz popiera艂 go tym bardziej, po­dobnie jak wszystkich faszyst贸w. Bo chocia偶, jak sam m贸wi, bez­ustannie apelowa艂 o pok贸j, o pok贸j, to jednak przestrzega艂 „mi­liony katolik贸w" w „niemieckich wojskach": „Oni przysi臋gali. Oni musz膮 by膰 pos艂uszni", a pr贸cz tego, jak znowu sam wyzna艂, pod­czas tej najwi臋kszej krwawej 艂a藕ni w dziejach 艣wiata nie zabrak艂o mu „艣wietlanych moment贸w", jego „serce przepe艂nia艂a nadzieja na co艣 wielkiego, 艣wi臋tego", by艂 pe艂en „podziwu dla wspania艂ych cech Fuhrera" i niczego nie pragn膮艂 bardziej ni偶 jego zwyci臋stwa, o czym poinformowa艂 go za po艣rednictwem a偶 dw贸ch nuncjusz贸w.

Miliony, wiele milion贸w poleg艂ych, rannych, kalekich, za­gazowanych, wd贸w, sierot, bezdomnych, wygna艅c贸w, nieszcz臋­艣nik贸w wszelkich odmian — „Wypasaj moje owieczki!" Czy偶by pasterze zawiedli? Czy偶by wzi臋li w tym udzia艂? Czy unurzali si臋 po szyje we krwi? O nie! Przecie偶 zawsze walczyli przeciw Hi­tlerowi. Ju偶 przed 1933 rokiem. A w 1945 roku znowu zacz臋li z nim walczy膰. A pokonane stada, kt贸re tymczasem pos艂ali za pomoc膮 kaza艅 na jego pola bitewne, 艣ci膮gali z powrotem do za­grody. Otwierali szeroko wrota: „Przychod藕cie wszystkie do mnie, wy, kt贸re si臋 utrudzi艂y艣cie i jeste艣cie objuczone [...]".

I co czynili p贸藕niej? Po do艣wiadczeniach dw贸ch wojen 艣wia­towych? Byli pierwszymi, kt贸rzy — ustami kardyna艂a Fringsa (na zje藕dzie katolik贸w w roku 1950) — za偶膮dali publicznie ponow­nego uzbrojenia Niemc贸w i uznali odmow臋 s艂u偶enia w wojsku za „niegodny sentymentalizm". W roku 1956 wikariusz generalny i pomocniczy biskup polowy armii Hitlera Werthmann, kt贸ry — przyozdobiony swastyk膮 — postulowa艂 swego czasu, by „rozpra­wiono si臋" z katolikami nie chc膮cymi i艣膰 na wojn臋, by „skra­cano ich o g艂ow臋", zosta艂 wikariuszem generalnym Bundeswehry. W 1957 roku arcybiskup Jager, kt贸ry s艂u偶y艂 ju偶 nazistowskim ban­dytom jako kapelan dywizji i oczywi艣cie nie w nich, ale w ich ro­syjskich przeciwnikach dopatrywa艂 si臋 „nienawi艣ci do Chrystusa, czyni膮cej z nich prawie 偶e zwierz臋ta", za偶膮da艂 realizacji „idea艂贸w krucjat [...] w formie odpowiadaj膮cej nowym czasom". W 1958 roku — zapewne gwoli uzmys艂owienia owej formy — Jager i inni czo艂owi przedstawiciele duchowie艅stwa propagowali wyposa偶enie Bundeswehry w bro艅 j膮drow膮. W 1959 roku jezuita Gundlach oznajmi艂, opieraj膮c si臋 na doktrynie najwy偶szego z pasterzy: „Wy­wo艂anie wojny j膮drowej nie jest ca艂kowicie niemoralne". A dzisiaj katolickie duszpasterstwo wojskowe przygotowuje ju偶 偶o艂nierzy na to, 偶e Chrystus [!] wymaga od nas wi臋cej ni偶 wymaga艂 Hitler [...]".

Czy偶by jeszcze nie by艂o wiadomo, z kim ma si臋 tutaj do czy­nienia?

Seksualizm a chrze艣cija艅stwo

Dop贸ki chrze艣cija艅ska moralno艣膰 nie jest odbierana jako najwi臋ksza zbrodnia wobec 偶ycia, dop贸ty obro艅cy chrze艣cija艅­stwa s膮 w korzystnej sytuacji.

NIETZSCHE

Najistotniejszym osi膮gni臋ciem chrze­艣cija艅stwa by艂a „problematyzacja" seksualizmu [...]. Potrzeba nam takiej postawy duchowej, kt贸ra widzia艂aby w seksuali藕mie nie „problem", lecz „przyjemno艣膰". Wi臋kszo艣ci ludzi brak na to pewno艣ci sie­bie — i cz臋sto tak偶e mi艂o艣ci.

ALEX COMFORT

Fundamentalne znaczenie seksu znajduje wyraz we wierze­niach ka偶dego narodu i pierwotnie by艂 to zawsze wyraz pozy­tywny. Vu艂va i phallus, srom i pr膮cie, s膮 dla tamtych wczesnych ludzi 艣wi臋te jako nosiciele zdolno艣ci do rodzenia i poczynania, akty p艂ciowe za艣 cz臋sto s膮 najwa偶niejsze w dawnej religii.

Ho艂dowano seksualizmowi poprzez hierogami臋, sakralne pa­rzenie dwojga ludzi, najwi臋kszy ze staro偶ytnych kult贸w religijnych, przy czym — przynajmniej w najwcze艣niejszym okresie — zgro­madzeni ludzie cz臋sto 艂膮czyli si臋 przypadkowo w wyuzdanych ma­sowych orgiach. Czczono seks przez powszechn膮 defloracj臋 przed­ma艂偶e艅sk膮 w 艣wi膮tyni; 偶adna dziewczyna nie mog艂a wyj艣膰 za m膮偶, p贸ki nie zosta艂a tam pozbawiona dziewictwa przez dowolnego m臋偶czyzn臋 — ten obrz臋d by艂 niegdy艣 r贸wnie dobrze znany w In­diach, jak na Bliskim Wschodzie oraz w艣r贸d niekt贸rych plemion afryka艅skich. Jako trzeci膮 z g艂贸wnych form kopulacji religijnej uprawiano stale, zw艂aszcza w miastach semickich i w Azji Mniej­szej, sp贸艂kowanie w 艣wi膮tyni, ale hierodule nie by艂y pocz膮tkowo bynajmniej otoczone pogard膮, przeciwnie: cz臋sto przedk艂adano je nad inne kobiety.

Po tysi膮cletniej gloryfikacji seksualizm mia艂 jednak coraz pot臋偶niejszych wrog贸w i z coraz wi臋ksz膮 wrogo艣ci膮 odnoszono si臋 do kobiety, tak wysoko stawianej w dawnych cywilizacjach matriarchalnych. Pojawi艂y si臋, pod auspiq'ami religii, si艂y, kt贸re zwalcza艂y albo seksualizm, albo kobiet臋, a czasem i seksualizm, i kobiet臋. Rozpocz臋艂a si臋 wojna p艂ci i w og贸le przeciwko p艂ci — dosy膰 wcze艣nie w monoteistycznym judaizmie i w hellenistycznej obrz臋dowo艣ci misteri贸w, kt贸re to kulty mia艂y p贸藕niej najwi臋kszy wp艂yw na chrze艣cija艅stwo.

Sam Jezus nie 偶y艂 bynajmniej jak asceta — nie mieszka艂 jak Jan Chrzciciel — na pustyni, przeciwnie: rozsta艂 si臋 z nim, co wi臋­cej, przez swych wrog贸w by艂 l偶ony jako „偶ar艂ok i pijak". Ponadto bez skr臋powania obcowa艂 z kobietami, nie uwa偶a艂 ich za ni偶sze istoty, nie poni偶a艂 ich, styka艂 si臋 te偶 z grzesznikami, z prostytut­kami i nawet nie pot臋pi艂 cudzo艂o偶nicy.

Natomiast u Paw艂a, w艂a艣ciwego tw贸rcy chrze艣cija艅stwa, po­brzmiewa ju偶 mocno pochwa艂a wstrzemi臋藕liwo艣ci, poskramiania 偶膮dzy, nienawi艣ci do cia艂a. Cia艂o jawi si臋 wr臋cz jako siedlisko grze­chu. Nie ma w nim „niczego dobrego", to „艣miertelna pow艂oka", chrze艣cijanin musi cia艂o „t艂amsi膰", „kie艂zna膰", „zabija膰" itd. R贸w­nocze艣nie deprecjonuje Pawe艂 kobiet臋, przedstawia j膮 jako istot臋 zale偶n膮 od m臋偶czyzny, ca艂kowicie mu podporz膮dkowan膮 — wszel­kie apologetyczne wybiegi okazuj膮 si臋 daremne w obliczu tekst贸w Paw艂a. I wreszcie deprecjonuje ten aposto艂 tak偶e ma艂偶e艅stwo, po­zwala na nie bowiem tylko „gwoli zapobie偶enia nierz膮dowi" i wy­ra藕nie pochwala stronienie od kobiet.

Najs艂awniejsi Ojcowie Ko艣cio艂a zaczynaj膮 si臋 prze艣ciga膰 w propagowaniu ascezy; zach臋caj膮 z kusz膮cym cmokaniem — zw艂aszcza dzieci, i to ju偶 pi臋cio-, czteroletnie, do zachowania dzie­wictwa. Wymuszaj膮 na nie pojmuj膮cych niczego g艂owach i cia艂ach do偶ywotnie 艣luby. Ale gdy bardziej 艣wiadomi doro艣li protestuj膮, to staj膮 si臋 ofiarami szczucia. „Rodzice si臋 sprzeciwiaj膮, ale chc膮, by ich op贸r zosta艂 pokonany" — naucza 艣wi臋ty Ambro偶y.

Niejeden zakonnik chc膮cy zachowa膰 czysto艣膰 偶yje dziwacz­nie. Niekt贸rzy, tak jak Makary, tarzaj膮 si臋 nago w mrowiskach albo, tak jak Benedykt, w cierniach, ci膮gle p艂acz膮, tak jak Sze-nuta, lub s膮 strasznie brudni, jak Antoni. (Zakon antonit贸w otrzy­muje przywilej hodowania 艣wi艅 i 艣wini臋 jako atrybut, Antoni za艣 awansuje do roli patrona zwierz膮t domowych). Przez ca艂e 偶ycie, tak jak Szymon S艂upnik, nie patrz膮 na rodzon膮 matk臋 i rzucaj膮 kamieniami w kobiety. Wi膮偶膮 doko艂a penis贸w kawa艂ki ci臋偶kiego 偶elaza, przez co upodabniaj膮 si臋 do eunuch贸w. Ca艂e lata sp臋dzaj膮 zamurowani, ca艂e dziesi臋ciolecia na s艂upach, przez ca艂e 偶ycie je­dz膮 tylko traw臋, kt贸r膮 pas膮 si臋 jak byd艂o. Udaj膮 wci膮偶 ob艂膮ka­nych — i niejeden z nich jest ob艂膮kany. Ale teologowie jeszcze w XX wieku pochwalaj膮 to wszystko jako „heroizm" i „艣wi臋to艣膰", „pog艂臋bione formy 艣wiadomo艣ci religijnej", wytw贸r „wspania艂ego wp艂ywu Ducha 艢wi臋tego" itd.

Wrogo艣膰 wobec cia艂a i po偶膮dania, objawiana przez histerycz­nych ascet贸w, pozostaje te偶 najwy偶szym idea艂em przez ca艂e 艣re­dniowiecze. Wszystko nieomal, co wi膮偶e si臋 z seksem, jest nader grzeszne, patologiczna cnota jest 艣wi臋ta, 偶膮dza uchodzi za pod­szept szatana, a wstrzemi臋藕liwo艣膰 jest wychwalana pod niebiosa. Teologowie l偶膮 cia艂o jako „kopalni臋 nawozu", „siedlisko zgnili­zny", jako „pe艂ne brudu i ohydy". Nie byle kto, bo Jan z Avila, wy­niesiony do godno艣ci nauczyciela Ko艣cio艂a dopiero w 1926 roku, poucza: „Gard藕 cia艂em, uwa偶aj je za pokryty 艣niegiem 艣mietnik, za co艣, co budzi w tobie obrzydzenie, ilekro膰 o tym pomy艣lisz". Nie byle kto, bo 艣wi臋ty Franciszek ka偶e cia艂o „nienawidzi膰, gdy偶 chce ono 偶y膰 w cielesno艣ci"; nakazuje traktowa膰 „chu膰 jako co艣 nie­godnego, poskramia膰 j膮 i pogardza膰 ni膮". (艢redniowiecznych mni­ch贸w nazywa si臋 czasem „siusiaj膮cymi w habity" —pissentunicis).

Gdy mieli polucj臋 albo jej si臋 tylko obawiali, gdy nie bez lu-bie偶no艣ci spojrzeli na kobiet臋, to rzucali si臋 natychmiast, nawet w 艣rodku nocy i zim膮, do wody, do najzimniejszych rzek, lodowa­tych jezior, tam kl臋kali i 艣piewali psalmy. Dla poskromienia swych cz艂onk贸w m臋skich zak艂adali przez okr膮g艂y rok niewygodn膮 odzie偶 i nawet w niej sypiali, jak przewra偶liwiony Heinrich Seuse, albo cz臋sto biczowali si臋 do utraty przytomno艣ci, jak za艂o偶yciel zakonu dominikan贸w. I jeszcze w XX wieku jezuici karz膮 siebie pejczami, stalowymi ostrzami — bo przecie偶, jak m贸wi 艣wi臋ty Franciszek Salezy, zewn臋trzne poskramianie to owies dla os艂a, 偶eby szybciej bieg艂.

Wys艂awiany wci膮偶 przez Ko艣ci贸艂 asceta, uznawany za cz艂o­wieka silnego, pogromc臋 „zwierz臋cia w nas", „niskiego pop臋du", nie ma bowiem bynajmniej silnej woli, raczej przeciwnie: jest to tylko pokorny, pe艂en bigoterii wykonawca rozkaz贸w, kt贸ry chce by膰 cnotliwy nie z w艂asnego wyboru, ale jedynie dlatego, 偶e od najm艂odszych lat mu to wmawiano; nie jest niez艂omny w swym wn臋trzu, nie odznacza si臋 duchow膮 autarki膮, lecz jest wielce nie­samodzielny, s艂aby, tak s艂aby, 偶e musi si臋 doprowadzi膰 do sza­le艅stwa, by jako艣 wytrwa膰. S艂usznie nazywa Nietzsche fanatyzm jedyn膮 odmian膮 silnej woli, kt贸r膮 mo偶na zaszczepi膰 tak偶e cz艂o­wiekowi s艂abemu.

Jako 偶e jest tu t艂umione ca艂e 偶ycie seksualne, przeto docho­dzi do tego, i偶 zakonnicy miewaj膮 rozpustne wizje kobiet w naj­r贸偶niejszych pozach, a siostry zakonne widuj膮 bardzo lubie偶ne diab艂y, dochodzi do nader wyuzdanego obcowania ze s艂u偶ebnic膮 Pa艅sk膮, czasem z samym Panem, do psychicznych ta艅c贸w 艣wi臋­tego Wita i groteskowych eksces贸w duchowych tych chrze艣cijan, kt贸rzy — co ich wystarczaj膮co demaskuje — potrafi膮 wyobra­zi膰 sobie swoje kontakty metafizyczne jedynie pod symbolicznymi postaciami mi艂o艣ci i ma艂偶e艅stwa. „Adi, Afrodyta wyciska swoje pi臋tno na mi艂o艣ci do Boga a偶 nazbyt cz臋sto" (Schiller).

Duchowni ch臋tnie ho艂duj膮 nienaturalnej mi艂o艣ci do Ma­donny, bywaj膮 zar臋czeni z Maryj膮, zwi膮zani z ni膮 艣lubem, uwi­k艂ani w tajemne stosunki z ni膮, wysysaj膮 jej mleko, zag艂臋biaj膮 si臋 — w duchu — w jej macic臋; dlatego w艂a艣nie nowoczesna teo­logia moralna rozwa偶a kwesti臋 onanizmu przed figur膮 艢wi臋tej Dziewicy.

Mistycznym substytutem p艂ciowym dla zakonnic jest Jezus. Ko艣ci贸艂 czyni je „oblubienicami", „艣wi膮tyniami Pana", nazywa je tabemacula Christi, obdarza welonem, wiankiem, pier艣cion­kiem, a benedyktynki otrzymuj膮 nawet ukwiecone 艂o偶e ma艂偶e艅­skie z Ukrzy偶owanym jako panem m艂odym na poduszce. Te za­konnice przyciskaj膮 nami臋tnie figur臋 Jezusa do swych nagich piersi, czuj膮 si臋 brzemienne. Odbywa si臋 ca艂owanie, tulenie, odby­waj膮 si臋 medytaqe o 艣wi臋tym obrzezaniu Jezusa, o cieple w 艂onie Maryi w chwili zap艂odnienia, i przy tym roznieca si臋 taki cudowny, osza艂amiaj膮cy 偶ar w sobie samej.

Wiele kobiet do艣wiadcza s艂ynnej g艂臋bokiej rany, kt贸ra wy­wo艂uje w nich niesamowit膮 偶膮dz臋. Niejedna, na przyk艂ad 艣wi臋ta Katarzyna z Genui czy Madame Guyon, do艣wiadczy艂a tego pod­czas spotkania sam na sam ze spowiednikiem, w spos贸b magiczny przyci膮gaj膮cym j膮 ku sobie. Inne, przyk艂adowo 艣wi臋ta Katarzyna ze Sieny, ca艂ymi godzinami, dniami, trwaj膮 przez sw膮 chu膰 w sta­nie pozornej 艣mierci. Jeszcze inne staj膮 si臋 tym 偶ywsze. 艢wi臋ta Magdalena dei Pazzi biega w szale — sama lub z innymi sio­strami — po klasztorze, wo艂a: „Mi艂o艣ci, mi艂o艣ci, mi艂o艣ci... tego ju偶 za wiele", zrywa z siebie odzienie i, wed艂ug opowie艣ci jej spowiednika, ojca Cepariego, skacze 3 maja 1592 roku na wyso­ko艣膰 dziewi臋ciu metr贸w w jednej z kaplic, 偶eby uchwyci膰 krucyfiks i umie艣ci膰 go mi臋dzy swoimi piersiami.

艢wi臋ta Teresa z Avila, najwi臋ksza mistyczka katolicka, osoba czczona ponad wszelk膮 miar臋 (nawiasem m贸wi膮c, przesadnie pazerna), wci膮偶 widzi w snach oszczepy, szable, d艂ugie ostre przedmioty, nie mo偶e si臋 powstrzyma膰 i pokazuje Panu „fig臋", a tak cz臋sto przeszywa j膮, d藕ga, unosi w powietrze boska mi艂o艣膰, 偶e utrzymuje uporczywie, i偶 nieraz przez p贸艂 godziny porusza艂a si臋 w przestrzeni.

Mniej wybitne chrze艣cijanki nosz膮 przynajmniej jako pier­艣cionek zar臋czynowy boski napletek, przechowywany i czczony w wielu miejscach, ma si臋 rozumie膰, w oryginale, mi臋dzy innymi przez „bractwo 艣wi臋tego napletka", specjalnych ksi臋偶y i rzesze pielgrzym贸w. Co wi臋cej, wiede艅ska zakonnica Agnes Blannbekin delektuje si臋 w XVIII wieku ca艂ym posi艂kiem z napletk贸w. Prawie 偶e od dziecka zafascynowana niepewnym losem naj艣wi臋tszego na­pletka — podobnie jak wielu powa偶nych Ojc贸w Ko艣cio艂a — czuje, w艂a艣nie w 艣wi臋to obrzezania, tu偶 po komunii, ten cudowny naple­tek na j臋zyku, okazuje si臋 on bardzo s艂odki, zakonnica rozkoszuje si臋 nim, po艂yka, czuje nowy napletek, znowu po艂yka. „I tak zrobi艂a — co dokumentuje uczony benedyktyn austriacki Pez — chyba sto razy".

Czy偶 potrzeba dalszych dowod贸w na to, 偶e podstaw膮 tego kultu mi艂osnego jest libido? Pomijaj膮c aspekt czysto literacki, nie ma te偶 znacz膮cej r贸偶nicy mi臋dzy mistyk膮 „autentyczn膮" a „nieau­tentyczn膮", „wy偶sz膮" i „ni偶sz膮", mi臋dzy mistyk膮 a mistycyzmem. Wsz臋dzie w tym, co „ponad natur膮", kryje si臋 natura, w spirytu-alizmie — seksualizm, w agape — erotyzm; wprawdzie r贸偶ni膮 si臋 one pod wzgl臋dem ekspresji, ale nie tym, co istotne. Je艣li jest tak, 偶e kto艣 tarza si臋 po pod艂odze, wzywaj膮c Jezusa albo masturbu-j膮c si臋 krucyfisem, to zawsze chodzi tylko o surogaty t艂umionego pop臋du cielesnego.

Ani 艂ono Maryi, ani kult naj艣wi臋tszego napletka nie zadowa­laj膮 jednak wi臋kszo艣ci pobo偶nych chrze艣cijan. I dlatego sam Ko­艣ci贸艂 narzeka coraz bardziej — od staro偶ytno艣ci i mimo wszystkich 艣redniowiecznych reform — 偶e zakonnicy „daj膮 ludziom najgor­szy przyk艂ad", 偶e „w ca艂ej prawie Europie nie pozosta艂o z mnicha nic pr贸cz tonsury i habitu", 偶e wielu tylko po to posz艂o do klasz­toru, 偶eby mo偶liwie swobodnie uprawia膰 rozpust臋. Libertynizm duchownych sta艂 si臋 faktycznie przys艂owiowy. Jeszcze pod koniec XVI wieku roi si臋 w klasztorach m臋skich od kobiet i dzieci.

Jezuici, wed艂ug statutu zobowi膮zani do „anielskiej czysto艣ci", 膰wiczyli (przy tak zwanej dyscyplinie secundum sub) najch臋tniej nagie po艣ladki dam, nawet tych najlepiej urodzonych — od Nider­land贸w po Hiszpani臋. A na Wschodzie, wymordowuj膮cy wszyst­kich, rycerze zakonu niemieckiego nie przejmowali si臋 艣lubami czysto艣ci i „s艂u偶b膮 niebia艅skiej Pani, Maryi", nie omijaj膮c 偶adnej pochwy; zadawali si臋 z kobietami zam臋偶nymi, dziewicami, ma艂ymi dziewczynkami, a ponadto, jak mamy podstawy przypuszcza膰, in­teresowa艂y ich samice zwierz膮t. Homoseksualizm kwit艂 w klaszto­rach od pocz膮tk贸w ich istnienia.

Natomiast zakonnice inicjuj膮 w 艣wiecie zachodnim prostytu­cj臋 u siebie. Rozprzestrzenianie Kr贸lestwa Bo偶ego na tej ziemi wi膮偶e si臋 coraz cz臋艣ciej z sytuacj膮, w kt贸rej siostry zakonne sta­nowi膮 konkurencj臋 dla ladacznic. Ju偶 w IX wieku pojawia si臋, powtarzane p贸藕niej, por贸wnanie klasztor贸w 偶e艅skich z lupana-rami. Potem wiele klasztor贸w przemienia si臋 w jawne burdele, tak jest na Pomocy, gdzie 艣wi臋ta patronka Szwed贸w wyrzeka, i偶 furty klasztor贸w 偶e艅skich w dzie艅 i w nocy s膮 otwarte dla ludzi 艣wieckich i dla duchownych, tak jest we Francji i we W艂oszech, gdzie teolog Miko艂aj z Clemages wyznaje: „Za艂o偶enie pannie kor­netu oznacza dzi艣 skazanie jej na prostytuq臋". Owe miejsca me­dytacji Izy si臋 jako „domy rozpusty" albo „domy otwarte" dla szlachty. Rada miejska Lozanny zaleca zakonnicom, by nie czy­ni艂y zbytecznymi burdeli, rada miejska Zurychu wydaje w 1493 roku utrzymane w ostrym tonie rozporz膮dzenie skierowane prze­ciw „nieobyczajnemu odwiedzaniu klasztor贸w 偶e艅skich".

Tam gdzie brakowa艂o m臋偶czyzn, gdzie zakonnicom nie po­zwalano nawet mie膰 spowiednik贸w, musia艂y one cz臋sto zadowala膰 si臋 dzie膰mi, czworonogami albo ca艂kiem bezdusznymi przyrz膮­dami do dawania rozkoszy, prymitywnymi rurkami, ale i sztucz­nymi fallusami z moszn膮 pe艂n膮 mleka, kt贸re — zimne lub cie­p艂e — siostry wtryskiwa艂y sobie w najciekawszym momencie do mniej czy bardziej dziewiczych pochew, tworz膮c z艂udzenie ejaku-lacji; byty to namiastki, kt贸re we Francji nie bez kozery nazywano klejnotami zakonnic, bijoiuc de religieuse. Gdy w 1783 roku zmar艂a Marguerite Gourdan, najs艂ynniejsza bajzelmama w tym stuleciu, znana te偶 z produkowania owych wymy艣lnych przedmiot贸w po­cieszaj膮cych, znaleziono u niej setki zam贸wie艅 na takie bijowc z francuskich klasztor贸w.

Kiedy Ko艣ci贸艂 k艂ad艂 nacisk na „obyczajno艣膰", wymierza艂 nie­ludzkie kary. Osoby, kt贸re sprzeniewierzy艂y si臋 艣lubom zakon­nym — nawet te zmuszone do wst膮pienia do klasztoru! — we­getowa艂y latami o chlebie i wodzie, by艂y do偶ywotnio wi臋zione, wci膮偶 dodatkowo maltretowane, biczowane, przy czym liczb臋 ude­rze艅 — jak to gdzie艣 zapisano — pozostawiano „uznaniu" opata, kt贸remu tylko w wyj膮tkowych wypadkach wolno by艂o wysmaga膰 艣miertelnie.

Klerowi 艣wieckiemu narzucono celibat, kt贸ry jeszcze prymas Republiki Federalnej Niemiec kardyna艂 D贸pfner propagowa艂 jako „form臋 偶ycia wynikaj膮c膮 z Biblii i zalecan膮 przez ni膮", mimo 偶e Stary Testament zaleca nawet arcykap艂anowi, by poj膮艂 „dziewic臋 za 偶on臋", a wed艂ug Nowego Testamentu nawet biskup musi by膰 „m臋偶em niewiasty". Ponadto aposto艂owie zabierali swoje 偶ony ze sob膮 w podr贸偶e misyjne i w ca艂ym dawnym Ko艣ciele ksi臋偶a i bi­skupi byli w wi臋kszo艣ci 偶onaci.

Ko艣ci贸艂 katolicki wymusi艂 celibat z trzech powod贸w. Po pierwsze, rezygnacja ze stosunk贸w p艂ciowych mia艂a uczyni膰 du­chownych bardziej wiarygodnymi i bardziej godnymi szacunku. Po drugie, kler bez偶enny by艂 dla Ko艣cio艂a ta艅szy ni偶 obarczony 偶o­nami i dzie膰mi. Po trzecie, potrzebowano zawsze dyspozycyjnych, bezwolnych narz臋dzi, nie zwi膮zanych z rodzin膮, spo艂ecze艅stwem, pa艅stwem, narz臋dzi, za kt贸rych po艣rednictwem chciano panowa膰 — i o to tylko chodzi.

Rozpocz臋艂o si臋 ohydne szpiegowanie, z g贸ry ustalone we wszystkich swych szczeg贸艂ach. 呕onatych duchownych usuwano, wi臋ziono ich przez pewien czas lub do偶ywotnio, torturowano, ka­leczono, zabijano — po tym, jak papie偶e i nauczyciele Ko艣cio艂a, tacy jak Aleksander II czy Damiani, nak艂onili wiernych do prze­艣ladowania duchownych „a偶 do rozlewu krwi", „a偶 do ca艂kowitego unicestwienia".

A 偶ony ksi臋偶y, cho膰 po艣lubione ca艂kiem legalnie, cz臋sto na­wet z zachowaniem ceremonia艂u ko艣cielnego, trac膮 ze stulecia na stulecie swoj膮 prawowito艣膰, bywaj膮 biczowane, sprzedaje si臋 je i przemienia w niewolnice; to samo spotyka dzieci kap艂an贸w.

Tymczasem ksi臋偶a zachowuj膮cy celibat miewaj膮 zamiast za­bronionej jednej kobiety niejednokrotnie mn贸stwo kochanek, ksi臋偶e ma艂偶e艅stwo zostaje zast膮pione przez swoisty ksi臋偶y harem. W VIII wieku 艣wi臋ty Bonifacy wspomina o duchownych, kt贸rzy „maj膮 noc膮 w 艂o偶u cztery, pi臋膰 albo i wi臋cej konkubin", p贸藕niej zdarzaj膮 si臋 — w Bazylei, w Liege — biskupi b臋d膮cy ojcami dwa-dzie艣ciorga dzieci, w jednym wypadku liczba dzieci wynosi nawet sze艣膰dziesi膮t jeden.

W XIII wieku, gdy chrze艣cija艅stwo prze偶ywa czas rozkwitu, papie偶 Innocenty III nazywa kap艂an贸w „mniej obyczajnymi ni偶 ludzie 艣wieccy", a papie偶 Honoriusz III zapewnia: „[...] oni siej膮 zgorszenie i stanowi膮 pu艂apk臋 dla ludzi", papie偶 Aleksander IV stwierdza za艣, „偶e lud, zamiast stawa膰 si臋 lepszym, jest ca艂kiem de­moralizowany przez duchownych". Confessio propria est omnium optima probatio (w艂asne wyznanie jest najlepszym dowodem). „Oni gnij膮 jak byd艂o na kupie gnoju" — to jeszcze jedna z艂ota my艣l papie偶a z XIII wieku. A w wieku XIV, kiedy to austriacki au-gustianin Waldhausen grzmi o „stajni Augiasza, zw膮cej si臋 Ko艣cio­艂em Chrystusa, lecz b臋d膮cej tylko burdelem antychrysta", sprawy przedstawiaj膮 si臋 jeszcze gorzej. W XV wieku za艣, gdy znani teo­logowie za艣wiadczaj膮, 偶e stan duchowny jest „od g贸ry do do艂u zepsuty", 偶e „ludzie obyczajni i uczeni nie uzyskuj膮 wysokich god­no艣ci", 偶e tylko „cuchn膮ce trupy" ubiegaj膮 si臋 o biskupstwa, w tym wieku XV na soborze w Konstancji, kt贸ry spali艂 Husa, by艂o obec­nych — jak opowiada kronikarz miejski Ulrich von Richenthal — opr贸cz papie偶a, ponad trzystu biskup贸w i Ducha 艢wi臋tego, tak偶e siedemset ladacznic, nie licz膮c tych, kt贸re uczestnicy soboru przy­wie藕li ze sob膮.

W Watykanie post臋powano in puncto puncti tak, jak pi臋膰set lafwcze艣niej. Przyk艂adowo, papie偶 Sykstus IV wystawi艂 nie tylko (nazwan膮 jego imieniem) Kaplic臋 Syksty艅sk膮, ale i burdel. Sam, b臋d膮c jednym z najlubie偶niejszych ludzi, obcowa艂 ciele艣nie z ro­dzon膮 siostr膮 i ze swymi dzie膰mi, nie tylko wprowadzi艂 w roku 1476 艣wi臋to Niepokalanego Pocz臋cia, ale r贸wnie偶 inkasowa艂 od swych ladacznic rocznie dwadzie艣cia tysi臋cy dukat贸w podatku — a ponadto mianowa艂 krwawego zbira Tor膮uemad臋 inkwizytorem! Jego siostrzeniec kardyna艂 Pi臋tro Riario, obdarzony czterema bi­skupstwami i patriarchatem, dos艂ownie zakopulowa艂 si臋 na 艣mier膰 i otrzyma艂 za to jeden z najpi臋kniejszych grobowc贸w na 艣wiecie.

W roku 1490 by艂o w Rzymie — wed艂ug do艣膰 wiarygodnej statystyki — niespe艂na sto tysi臋cy mieszka艅c贸w i w tej liczbie sze艣膰 tysi臋cy osiemset kobiet lekkich obyczaj贸w; co si贸dma rzy-mianka by艂a prostytutk膮! Ale nie tylko papie偶e budowali czy ku­powali domy publiczne; pozwalali sobie na to tak偶e kardyna艂o­wie i biskupi, opaci i przeorysze. Wci膮偶 potwierdza艂a si臋 s艂usz­no艣膰 Piusa II, kt贸ry powo艂uj膮c si臋 na Augustyna, zapewnia艂 kr贸la Czech, 偶e Ko艣ci贸艂 nie mo偶e istnie膰 bez b臋d膮cych pod kontrol膮 burdeli.

I widocznie tak偶e kler nie m贸g艂 偶y膰 bez kobiet, czy by艂y to 偶ony, konkubiny, czy kucharki. Mimo surowego zakazu biskupi zezwalali wielu ksi臋偶om na kochanki, byleby p艂acili „czynsz od prostytucji", 偶膮dany nawet (w Norwegii oraz Islandii w podw贸jnej wysoko艣ci) od kap艂an贸w bez kobiet.

Duszpasterze kontynuowali 偶ycie seksualne oczywi艣cie tak偶e po trydenckich reformach. Jeszcze w XVII wieku nawet purpu-raci miewali konkubiny i dzieci, na przyk艂ad arcybiskup Salzburga von Raitenau (z pi臋kn膮 Salome Alt) a偶 pi臋tna艣cioro. I jesz­cze w roku 1970 nie wrogie Ko艣cio艂owi, lecz katolickie stowa­rzyszenie „Aktionskreis Miinchen" wypowiedzia艂o si臋 w memo­randum przes艂anym do wszystkich duchownych diecezji mona­chijskiej o „ukrywanych zwi膮zkach podobnych do ma艂偶e艅skich" i o wymuszonym „fa艂szu" ksi臋dza katolickiego. Gdy jednak w roku 1973 Hubertus Mynarek, by艂y dziekan wydzia艂u teologicznego uniwersytetu w Wiedniu, opisa艂 ten fa艂sz po swoim wyst膮pie­niu z Ko艣cio艂a, to tu偶 przed wydaniem jego ksi膮偶ki Herren und Knechte der Kirche (Panowie i s艂udzy Ko艣cio艂a) rozpocz臋艂o si臋 ta­kie intrygowanie, 偶e wydawca zerwa艂 umow臋 i wycofa艂 z handlu ju偶 wydrukowany i cz臋艣ciowo sprzedany nak艂ad.

Ob艂uda nale偶y po dzi艣 dzie艅 do najohydniejszych, ale i naj­istotniejszych cech charakterystycznych chrze艣cija艅stwa. Zgodnie ze star膮 katolick膮 dewiz膮 si non caste caute, je艣li nie cnotliwie, to przynajmniej ostro偶nie, papie偶e Aleksander II, Lucjusz III i wielu innych 艣ci艣le rozr贸偶niali grzech tajny i taki, o kt贸rym si臋 dowie­dziano, i w tym drugim wypadku wymierzali kar臋 podw贸jn膮 albo i potr贸jn膮. Nauczyciel Ko艣cio艂a kardyna艂 Damiani uzna艂 expressis verbis za zno艣n膮 ukryt膮 rozpust臋 duchownych, ale za niezno艣ne — 艣wiadcz膮ce o ci膮偶y brzuchy oraz rozkrzyczane dzieci ich kon­kubin — sprowokowa艂 tym b艂yskotliwe szyderstwo Panizzy: „Ten Damiani mia艂 ju偶 i艣cie katolicki spos贸b my艣lenia: co sta艂o si臋 w ukryciu, to nie zdarzy艂o si臋 w og贸le; grzechem jest tylko to, co krzyczy". A Jean de Gerson, kanclerz Sorbony, doctor christianis-simus, poucza艂 kler wprost: „Trzeba jednak dba膰 o to, by wszystko dzia艂o si臋 potajemnie". I taka w艂a艣nie jest utajona maksyma mo­ralna r贸wnie偶 naszych czas贸w, bo i teraz karze si臋 za czyn roz­pustny wobec osoby spowiadanej wieczn膮 pokut膮 i odsuni臋ciem od kap艂a艅stwa tylko wtedy, „gdy jest on znany powszechnie".

Og贸lnie bior膮c, nigdy nie przedstawiano czarno m臋偶czy­zny, lecz kobiet臋, kt贸r膮 sam Jezus traktowa艂 przecie偶 偶yczliwie, wzorowo i kt贸rej najdawniejsze chrze艣cija艅stwo zawdzi臋cza spor膮 cz臋艣膰 swoich sukces贸w misyjnych.

Ale najwi臋ksi Ojcowie Ko艣cio艂a: Ambro偶y, Augustyn, Jan Chryzostom rozpowszechniaj膮 p贸藕niej twierdzenia, i偶 kobieta nie zosta艂a stworzona na podobie艅stwo Boga, 偶e jest istot膮 ni偶sz膮, przeznaczon膮 do s艂u偶enia m臋偶czy藕nie, co wi臋cej, u偶ywa si臋 nie­rzadko zwrot贸w sugeruj膮cych zale偶no艣膰 podobn膮 do niewolniczej. W szczytowym okresie 艣redniowiecza Tomasz z Akwinu, pod ko­niec XIX wieku uznany za pierwszego nauczyciela Ko艣cio艂a kato­lickiego, okre艣la kobiet臋 jako niepe艂nowarto艣ciow膮 pod wzgl臋dem fizycznym i duchowym. Stanowi ona jakby „okaleczonego", „nie­udanego m臋偶czyzn臋". To, 偶e w og贸le, po偶al si臋 Bo偶e, przychodz膮 na 艣wiat dziewczynki, wynika, wed艂ug tego oficjalnego filozofa Ko艣cio艂a, patrona wszystkich szk贸艂 i uczelni katolickich, z niedo­brego nasienia, z niew艂a艣ciwej krwi macicznej albo te偶 z tego, 偶e wiej膮 „wilgotne wiatry po艂udniowe" (yenti australes) i wywo艂uj膮 nie tylko deszcz, ale i rodzenie si臋 dzieci z wi臋ksz膮 zawarto艣ci膮 wody, mianowicie dziewczynek.

Podobnie Luter, kt贸ry co prawda zni贸s艂 celibat i wyprowa­dzi艂 zakonnice z klasztor贸w, nazywa艂 jednak m臋偶czyzn臋 „wy偶ej stoj膮cym i lepszym", a kobiet臋 „p贸艂dzieckiem" i „dzikim zwierz臋­ciem"; „najwi臋ksz膮 ich zas艂ug膮 jest to, 偶e nas rodz膮" — takich pochlebstw znajdujemy u niego wi臋cej.

Ta trwaj膮ca prawie 偶e po dzi艣 dzie艅 kampania oszczerstw, w艣r贸d kt贸rych wypowiedzi pozytywne ca艂kiem si臋 zagubi艂y, nie tylko doprowadzi艂a w Ko艣ciele do wielu kompromituj膮cych prze­jaw贸w dyskryminaqi, ale r贸wnie偶 — wobec ogromnego wp艂ywu kleru — odbi艂a si臋 bardzo negatywnie na niemal偶e wszystkich dziedzinach 偶ycia. Kobiet臋 dyskryminowano prawnie, ekonomicz­nie, spo艂ecznie pod wzgl臋dem mo偶liwo艣ci kszta艂cenia; by艂a to sta艂a i bardzo dla niej dotkliwa postawa. Przez ca艂e wieki nie mog艂a wy­st臋powa膰 jako osoba prawna, nie mia艂a prawa do dziedziczenia ani do znaczniejszego maj膮tku, jako 偶ona musia艂a 偶y膰 zgodnie z wol膮 m臋偶a, kt贸remu Corpus luris Canonici, obowi膮zuj膮cy do 1918 roku (!) kodeks Ko艣cio艂a katolickiego, pozwala na zmusza­nie 偶ony do post贸w, bicie, wi膮zanie i wi臋zienie jej.

Dlaczego w艂a艣ciwie teraz g艂贸wnie kobiety g艂osuj膮 na CDU? Oczywi艣cie ze wzgl臋du na Ko艣ci贸艂! Ze wzgl臋du na Ko艣ci贸艂, kt贸ry niegdy艣 — to najokropniejsze nast臋pstwo nienawi艣ci do kobiet — pos艂a艂 miliony „czarownic" do izb tortur i na stosy i kt贸ry zezwa­la艂 na to, by kobiety z najni偶szych warstw, a wi臋c ich wi臋kszo艣膰, jeszcze w po艂owie XIX wieku traktowano znacznie gorzej ni偶 sta­ro偶ytnych niewolnik贸w.

Ko艣ci贸艂 deprecjonowa艂 przez dwa tysi膮ce lat nie tylko ko­biet臋, ale i ma艂偶e艅stwo — cho膰 si臋 tego wypiera. Od 艣wi臋tego Ju­styna poprzez Tertuliana do Orygenesa bardziej chwali si臋 eunu-cha ni偶 m臋偶czyzn臋 偶onatego. Wed艂ug Ojca Ko艣cio艂a Hieronima, ma艂偶onkowie 偶yj膮 „na spos贸b bydl臋cy", kopuluj膮c nie r贸偶ni膮 si臋 „w niczym od 艣wi艅 i innych nierozumnych zwierz膮t". Wed艂ug Ojca Ko艣cio艂a Augustyna, 偶onaci otrzymuj膮 gorsze miejsca w nie­bie, „prawdziwym ma艂偶e艅stwem" jest tylko „ma艂偶e艅stwo J贸zefa", z ca艂kowit膮 wstrzemi臋藕liwo艣ci膮, i by艂oby najlepiej, gdyby dzieci by艂y „rozsiewane r臋k膮, tak jak ziarno".

Odpowiednio do tej sytuacji idea ma艂偶e艅stwa jako sakra­mentu pojawi艂a si臋 dopiero po ponad tysi膮cletnim istnieniu chrze­艣cija艅stwa, dopiero w XI i XII wieku rozpowszechni艂 si臋 zwyczaj wypowiadania „tak" wobec kap艂ana, ale a偶 do XVI wieku uzna­wano wa偶no艣膰 ma艂偶e艅stwa zawartego bez jego udzia艂u. Odpo­wiednio do tej sytuacji cz臋sto uniemo偶liwiano zawarcie zwi膮zku ma艂偶e艅skiego, tak偶e drugiego (w wypadku os贸b owdowia艂ych), cho膰 takie ma艂偶e艅stwa nie by艂y zabronione; kiedy indziej zwal­czano je zaciekle, ch臋tnie przytaczaj膮c powiedzenie: „Maciora znowu si臋 tarza".

艢ci艣le ograniczano te偶 stosunki p艂ciowe w ma艂偶e艅stwie. We wczesnym 艣redniowieczu by艂y one zakazane w niedziele i w 艣wi臋ta, w dni pokuty i modlitw b艂agalnych, we wszystkie 艣rody i pi膮tki albo w pi膮tki i soboty, w oktawie wielkanocnej i zielono艣wi膮t­kowej, w okresie czterdziestodniowego postu, w adwencie, przed komuni膮, czasem i po niej, podczas ci膮偶y i po niej, summa summa-rum: przez osiem miesi臋cy w roku. A w szczytowym okresie 艣re­dniowiecza i jeszcze p贸藕niej — prawie przez p贸艂 roku. Wykrocze­nia w tej mierze by艂y karane przez Ko艣ci贸艂, a nadu偶ycia nara偶a艂y, a偶 po wiek XX, na straszliw膮 zemst臋 Boga: na dzieci pryszczate, chore na padaczk臋, kalekie, op臋tane przez diab艂a. Jako wz贸r oby­czajowy zalecano wielb艂膮da sp贸艂kuj膮cego raz w roku, a zw艂aszcza s艂onic臋 — robi膮c膮 to tylko raz na trzy lata.

Ko艣ci贸艂 zezwala艂 tylko na stosunki ma艂偶e艅skie: po pierwsze, by uniemo偶liwi膰, czasem przyjemniejsze, stosunki pozama艂偶e艅-skie. „Dziewcz臋 ma po to sw膮 pochewk臋 — m贸wi Luter, obra­zowo wyra偶aj膮c zarazem stanowisko Ko艣cio艂a katolickiego — by on [ma艂偶onek] czerpa艂 偶 niej zdrowie, by nie dochodzi艂o do polu-cji i zdrad". Po drugie, potrzebowano ma艂偶e艅stwa ze wzgl臋du na potomstwo. „Je艣li one nawet m臋cz膮 si臋 brzemienno艣ci膮 i w ko艅cu umr膮 z tego — pisze, jak偶e szczerze, Luter — nie zaszkodzi to, niech donosz膮 do 艣mierci, po to s膮".

A skoro ju偶 — co wo艂a艂o o pomst臋 do nieba — trzeba by艂o si臋 kocha膰, to niechby robiono to rzadko i bez po偶膮dania! Przez ca艂e stulecia okre艣lano prawie wszystkie stosunki ma艂偶e艅skie jako grzeszne, a p贸藕niej za bezgrzeszne uchodzi艂y tylko te, przy kt贸rych od偶egnywano si臋 od rozkoszy; ta zawsze stanowi艂a w chrze艣cija艅­stwie c艅men capitale. Gdy wybierano inn膮 pozycj臋 ni偶 ta pono膰 naturalna, chciana przez Boga — kobieta na wznak, m臋偶czyzna nad m膮facies ad faciem; wed艂ug pewnych ekspert贸w jest to pozy­cja daj膮ca najmniej rozkoszy, w 艣wiecie niechrze艣cija艅skim cz臋sto wy艣miewana, zwana jako pozycja misjonarska — ot贸偶 je艣li upra­wiano, gwoli wi臋kszej przyjemno艣ci, situs ultra modum (nieraz roz­wa偶any fachowo, w r贸偶nych wariantach, przez moralist贸w), ucho­dzi艂o to za zbrodni臋 gorsz膮 ni偶 morderstwo. Teologowie byliby najbardziej zadowoleni, gdyby ma艂偶onkowie sp贸艂kowali z odraz膮 do w艂asnego pop臋du, w mroku nocy, i oboje obleczeni w spe­cjaln膮 mnisi膮 koszul臋, kt贸ra zakrywa艂a wszystko a偶 po du偶y palec u nogi i mia艂a tylko male艅ki otw贸r w okolicy genitali贸w, s艂u偶膮cy wy艂膮cznie do p艂odzenia nowych chrze艣cijan i praktyk贸w celibatu.

O 艣rodkach antykoncepcyjnych — w staro偶ytno艣ci u偶ywano ich cz臋sto, i mechanicznych, i farmakologicznych, znano te偶 me­tod臋 Knausa-Ogino — 艣wiat chrze艣cija艅ski nie wiedzia艂, jak si臋 zdaje, nic a偶 do wieku XVIII. I odt膮d by艂y one na wszelkie spo­soby przedstawiane jako z艂o.

Wierni powinni raczej cierpie膰 niedostatek, zrezygnowa膰 z wszelkich dobrodziejstw dla siebie — nauczali w 1913 roku niemieccy biskupi in corpore. Pot臋piali nawet odpowiedni prze­mys艂 za „zbrodnicz膮 pomoc", okre艣lali go jako „zas艂uguj膮cy na wykl臋cie", bo „nasz biedny nar贸d niemiecki pi膮ci za jego ohydne wyroby nie tylko pieni臋dzmi, ale i krwi膮, zdrowiem cia艂a i duszy, szcz臋艣ciem rodziny" — a przecie偶 pieni臋dzmi, zdrowiem, szcz臋­艣ciem, p艂aci ten, kto gardzi 艣rodkami antykoncepcyjnymi!

A nawiasem m贸wi膮c, kiedy偶 to Ko艣ci贸艂 zwalcza艂 z r贸wnym zapa艂em przemys艂 zbrojeniowy? Kiedy偶 to okre艣li艂 go jako „za­s艂uguj膮cy na wykl臋cie", „zbrodniczy"? A w艂a艣nie jego „wyrob贸w" mog艂yby z powodzeniem dotyczy膰 owe s艂owa z listu pasterskiego, wypowiedziane w 1913 roku: „Za nie nasz biedny nar贸d niemiecki musi p艂aci膰 nie tylko pieni臋dzmi, ale i swoj膮 krwi膮". Biskupi nie mieli jednak na my艣li granat贸w, armat, gaz贸w truj膮cych. Granaty, dzia艂a i gazy, i ca艂膮 wojn臋 wychwalali niezad艂ugo jak op臋tani, uznawali t臋 wojn臋 za 艣wi臋t膮! A prezerwatywy by艂y w ich oczach diabelskim wymys艂em i takim pozostaj膮. Bo dziesi膮tkuj膮 eksplo­atuj膮cych i eksploatowanych, dziesi膮tkuj膮 konsument贸w, ujmuj膮 mi臋sa armatniego, w艂adzy, presti偶u. Dlatego trzeba by艂o wypowie­dzie膰 prezerwatywom wojn臋. Ale nigdy nie wypowiedziano wojny wojnie! Taka jest moralno艣膰 Ko艣cio艂a, kt贸ry chwali rzezie i lu­dob贸jstwo jako s艂u偶b臋 Bogu — ale nadal zakazuje sanitariuszom wydawania 艣rodk贸w antykoncepcyjnych: niech ju偶 raczej 偶o艂nie­rze zapadaj膮 na ki艂臋 i rze偶膮czk臋. I na AIDS.

Sama sprzeda偶 艣rodk贸w antykoncepcyjnych jest i dzi艣 uzna­wana za „formalny wsp贸艂udzia艂 w grzechu kupuj膮cego". A sprze­da偶 granat贸w? Ale偶 nie! Taka jest moralno艣膰 Ko艣cio艂a, kt贸remu to zawdzi臋czamy fakt, i偶 jeszcze teraz za reklam臋 艣rodk贸w anty­koncepcyjnych grozi wi臋zienie, 偶e jeszcze w drugiej po艂owie XX wieku (w Niemczech, we W艂oszech) stawiano przed s膮dem leka­rzy, kt贸rzy sterylizowali kobiety, a nawet takich, kt贸rzy tylko po­lecali 艣rodki zapobiegawcze — podczas gdy w niechrze艣cija艅skich Indiach wyp艂aca si臋 doros艂ym premie za dobrowolne poddanie si臋 sterylizacji.

„Ojcowie" nawi膮zali oczywi艣cie do starej antyhumanistycznej postawy wrogo艣ci wobec rozkoszy podczas Va艅canum Secundum i znalaz艂a ona te偶 sw贸j wyraz w nieludzkiej encyklice Humanae vitae autorstwa Paw艂a VI, kt贸ra nadal zabrania wszelkiej regu­lacji urodze艅 z wyj膮tkiem zaakceptowanego przez Piusa XII — zreszt膮 wbrew ca艂ej katolickiej tradycji — wykorzystywania dni niep艂odnych u kobiety, na co oburzali si臋 nawet znani teologowie, a krytyczni katolicy szydzili z tego: „Kanonizacja Knausa i Ogino, odegrana przez trup臋 z domu starc贸w pod wezwaniem 艣wi臋tego Piotra w Rzymie, w re偶yserii papie偶a Paw艂a VI".

Ale po c贸偶 mieliby艣my atakowa膰 w艂a艣nie jego osobi艣cie? To nie tyle jego wina, ile wina systemu. Nie tylko encyklika zajmuje „stanowisko ca艂kiem przestarza艂e", jak uwa偶a przewodnicz膮cy ka­tolickiego stowarzyszenia lekarzy (Saes), nie tylko jest, wed艂ug tego medyka, „katastrofalna", lecz katastrofalny jest Ko艣ci贸艂 — i w og贸le chrze艣cija艅stwo. I to ju偶 od czas贸w Paw艂a, a nie dopiero od czas贸w Paw艂a! Kto tego dzi艣 nie widzi, jest 艣lepy albo 艣lepego udaje. Tertium non datur.

W艂a艣nie ludziom biednym przemienia kler jedyn膮 bodaj ra­do艣膰, jak膮 miewaj膮, w czynno艣膰 pokutn膮 wykonywan膮 pod krzy­偶em, ma艂o przyjemn膮, w ramach obowi膮zkowej bezustannej pro­dukcji katolik贸w. Albo te偶 偶膮da si臋 — o ile kto艣 nie kocha si臋 „zgodnie z prawami natury" (uprawiaj膮c w bardzo ograniczonym czasie mi艂o艣膰 wed艂ug Knausa i Ogino) — 艣cis艂ej ascezy, wybrania „ca艂kowitej wstrzemi臋藕liwo艣ci", 偶ycia takiego, jakie wiod膮, „brat i siostra pod艂ug szlachetnego wzoru Matki Boskiej i 艣wi臋tego J贸zefa".

A tymczasem ju偶 w ubieg艂ym stuleciu 艣wiat mia艂 tyle lud­no艣ci, ile przez poprzednich sze艣膰set tysi臋cy lat razem wzi臋tych. I za nieca艂ych dwie艣cie lat 偶y艂oby na 艣wiecie sto miliard贸w lu­dzi — je艣liby nie by艂o planowania rodziny i przy obecnym tem­pie przyrostu — przez co ca艂y glob, je艣li wy艂膮czy膰 morza, wy­sokie g贸ry i obszary polarne, sta艂by si臋 jednym gigantycznym miastem.

I oto podczas gdy wszyscy demografowie apeluj膮 do ludzi, alarmuj膮 艣wiat, katolicyzm podtrzymuje zakaz wszelkich 艣rodk贸w antykoncepcyjnych. Rzym przeprowadzi艂 tajn膮 ofensyw臋 dyplo­matyczn膮, domagaj膮c si臋 od rz膮d贸w, organizacji mi臋dzynarodo­wych, zw艂aszcza od Stan贸w Zjednoczonych i ONZ, by zaprzestano finansowania i popierania kontroli urodze艅. Ostatnie, najtragicz­niejsze nast臋pstwo takiej polityki zasygnalizowa艂 dzia艂aj膮cy w Rzy­mie teolog Jan Yisser, kt贸ry na zadane mu w telewizji niemieckiej pytanie, czy Ko艣ci贸艂 godzi si臋, w zwi膮zku ze swym tradycyjnym nauczaniem, na beznadziejne przeludnienie, odpowiedzia艂: „Tak. Je艣li b臋dzie przekonany, 偶e taki jest nakaz Boga, to s膮dz臋, 偶e po­godzi si臋 z tym. Cho膰by 艣wiat mia艂 zgin膮膰, sprawiedliwo艣ci musi sta膰 si臋 zado艣膰".

Fiat iustitia et pereat mundus (niech si臋 dzieje sprawiedliwie, cho膰by 艣wiat mia艂 sczezn膮膰). Zgo艂a podobnie jezuita Gundlach uzna艂 w swej interpretacji doktryny Piusa XII o wojnie j膮drowej zag艂ad臋 atomow膮 艣wiata za „dow贸d wierno艣ci" 艂adowi bo偶emu i dlatego za w pe艂ni usprawiedliwion膮.

Ale zanim 艣wiat zginie, trzeba jak najwi臋cej p艂odzi膰 i w 偶ad­nym wypadku nie nale偶y usuwa膰 p艂od贸w. St膮d te偶 wzi臋艂y si臋 la­menty Ko艣cio艂贸w z powodu 搂218; zdarzy艂y si臋 ju偶 wyst臋py wstrz膮­saj膮ce, na przyk艂ad sui generis majstersztyk — popis uroczej ma艂ej Ewy, kt贸rej los jest co prawda niepewny, ale kt贸rej dziennik zo­sta艂 przez federalny kler obu wyzna艅 przeniesiony prosto z macicy na s艂upy og艂oszeniowe i wrota ko艣cio艂贸w.

„W akcie mi艂o艣ci — m贸wi ten klerykalny zarodek — zosta­艂am dzi艣 przez rodzic贸w powo艂ana do 偶ycia". I ju偶 to pierwsze doniesienie — jak przysta艂o na reklam臋 robion膮 przez klech贸w — jest fa艂szywe. Bo przecie偶 ci rodzice nie powo艂ywali do 偶y­cia. Gdyby tak by艂o, nie chcieliby — co zaraz si臋 oka偶e — usu­n膮膰 p艂odu! Ale nasze male艅stwo tego jeszcze si臋 nie domy艣la. Przeciwnie. Po czternastu dniach, 15 lipca, chwali si臋 ono, jak na sw贸j wiek nieco zbyt kokieteryjnie (i nie po chrze艣cija艅sku) swo­imi wdzi臋kami. Maj膮c dwa milimetry wzrostu, stwierdza: „Moja g艂贸wka jest coraz 艂adniejsza [...]". A 2 sierpnia to male艅stwo, kt贸re ma ju偶 r臋ce o po艂ow臋 kr贸tsze ni偶 drukowany wykrzyknik, szczebiocze (z r贸wnym talentem, jak pani Hedwig Courths-Mah-ler): „Wyros艂y mi te moje kochane paluszki. B臋d臋 si臋 nimi ciebie mocno trzyma膰, kochana mamo". W cztery dni p贸藕niej male艅­stwo — wa偶膮ce dopiero jeden gram — wzrusza do 艂ez nawet tego, kt贸ry je sp艂odzi艂: „Teraz mam 艣liczny nosek. Moje uszy te偶 s膮 ju偶 gotowe i s膮 ca艂kiem podobne do uszu tatusia". Ale w po艂o­wie sierpnia ten propagandowy, klerykalny embrion zaczyna si臋 dziwi膰: „Dzisiaj mama dowiedzia艂a si臋, 偶e jestem z nimi. Dla­czego ona si臋 martwi? Przecie偶 obie jeste艣my zdrowe i jest nam dobrze". O tak. Zw艂aszcza mamie b臋dzie dobrze. Tym lepiej, 偶e 19 wrze艣nia dowiadujemy si臋, i偶 dzi艣 „mama chce pod presj膮 ta­tusia [albo przekonanego o s艂uszno艣ci swoich poczyna艅 spo艂e­cze艅stwa...] pozwoli膰, 偶eby mnie zabito. Prosz臋 ci臋, prosz臋 ci臋, kochana mamo, nie r贸b tego, jest tyle ludzi, kt贸rzy pomog膮 ci w potrzebie! [!]"

K艂amie si臋 i w pierwszym zdaniu, i w ostatnim. Bo kt贸偶 po­mo偶e? Czy偶by Ko艣ci贸艂?

Nie pomaga艂 ju偶 przy porodzie. A偶 do drugiej po艂owy XX wieku pozwala艂, by zgin臋艂a raczej matka ni偶 embrion. „Bezpo­艣rednie zabicie p艂odu jest zabronione i wtedy, gdy lekarz uwa偶a za konieczn膮 aborcj臋 terapeutyczn膮 dla ocalenia matki i gdy bez takiego zabiegu mia艂yby umrze膰 i matka, i dziecko".

A jak pomaga艂 i pomaga narodzonym?

W 艣redniowieczu, by tylko wtr膮ci膰 mimochodem, tolerowano dzieci w przytu艂kach i sieroci艅cach jedynie dop贸ty, dop贸ki nie mog艂y same 偶ebra膰, bo pr贸cz religii nie uczy艂y si臋 na og贸艂 niczego. Ale gdy w p贸藕nym 艣redniowieczu, u progu czas贸w nowo偶ytnych, wyst膮pi艂 nadmiar 偶ebrak贸w, zacz臋to na nich dos艂ownie polowa膰, bito ich publicznie, wypalano im pi臋tna na piersiach, plecach, ramionach, ucinano im p贸艂 ucha albo i ca艂e, okaleczano ich na inne sposoby, a po kilkakrotnym schwytaniu jako bezrobotnych — bez wzgl臋du na to, czy by艂a jakakolwiek praca — po prostu u艣miercano.

Spo艣r贸d siedmiuset czterdzie艣ciorga dzieci, kt贸re w latach 1763-1781 trafi艂y do przytu艂ku dla podrzutk贸w w Kassel, pod ko­niec 1781 roku 偶y艂o ju偶 tylko osiemdziesi臋cioro o艣mioro, a za­ledwie dziesi臋cioro osi膮gn臋艂o czternasty rok 偶ycia. „Prosz臋 ci臋, prosz臋 ci臋, kochana mamo, nie r贸b tego, jest tyle ludzi, kt贸rzy pomog膮 ci w potrzebie!"

Jeszcze w 1927 roku w katolickim Wiedniu osiemdziesi膮t procent ludno艣ci 偶y艂o co najmniej po cztery osoby w jednym po­koju. Kilkadziesi膮t lat p贸藕niej w katolickich W艂oszech ponad mi­lion ludzi 偶yje z bardzo niskich dochod贸w z pracy cha艂upniczej, bez ubezpieczenia, a pi臋膰dziesi膮t procent m艂odych, wykwalifiko­wanych (!) robotnik贸w przemys艂owych zarabia tygodniowo pi臋膰 tysi臋cy lir贸w (trzydzie艣ci marek); milion trzysta tysi臋cy W艂och贸w pozostaje bez pracy, w po艂udniowych W艂oszech — a偶 ponad czter­dzie艣ci osiem procent absolwent贸w szk贸艂. A jaka n臋dza panuje w Ameryce 艁aci艅skiej! Ale dzieci musz膮 si臋 rodzi膰...

Lament Ko艣cio艂a z powodu nie narodzonych wywo艂ywa艂by pewno mniej szyderstw, gdyby Ko艣ci贸艂 bardziej si臋 troszczy艂 o dzieci narodzone! Czyni natomiast co innego, si臋gaj膮c zaiste do korzeni bytu: przy okazji ka偶dej wi臋kszej krwawej 艂a藕ni — dwie wojny 艣wiatowe i d艂uga rze藕 w Wietnamie (w tych wojnach zgin臋艂o wi臋cej ludzi ni偶 Republika Federalna ma mieszka艅c贸w) dowodz膮 tego w spos贸b dostatecznie przera偶aj膮cy — Ko艣ci贸艂 nie spoczywa, p贸ki 艣wi臋te 偶ycie, tak przeze艅 ho艂ubione w zarodku, p贸ki 偶ycie cz艂owieka ukszta艂towanego nie przemieni si臋 w miazg臋 i brud — taki stan r贸wnie偶 okre艣la si臋 jako 艣wi臋ty.

Od czas贸w Konstantyna Ko艣ci贸艂 b艂ogos艂awi艂 masowej za­g艂adzie, ale stosunki p艂ciowe poza ma艂偶e艅stwem (i cz臋sto tak偶e w ma艂偶e艅stwie) zawsze traktowa艂 jak zbrodni臋.

Sami katolicy pisuj膮 o tym, 偶e istnieje w tej religii „d艂uga tradyqa" uwa偶ania wszelkich akt贸w p艂ciowych za grzechy albo przynajmniej za dokonywane w grzesznych okoliczno艣ciach, uwa­偶ania, i偶 „wszelka konkretna aktywno艣膰 seksualna okazuje si臋 z艂a, bo nieod艂膮cznie towarzyszy jej po偶膮danie". I w艂a艣nie „wykrocze­nia" seksualne uchodzi艂y zawsze za szczeg贸lnie ci臋偶kie.

Ju偶 sob贸r apostolski prezentuje w swoim dekrecie znan膮 triad臋 „ba艂wochwalstwo, mord, porubstwo" jako grzechy g艂贸wne albo 艣miertelne. Wszystko zostaje tu zr贸wnane: religia, zabijanie, mi艂o艣膰.

Augustyn, kt贸ry nie radzi艂 sobie z w艂asnymi problemami sek­sualnymi, kt贸ry miota艂 si臋 wci膮偶 mi臋dzy lubie偶no艣ci膮 a frustraq'膮, kt贸ry potrafi艂 na serio modli膰 si臋 jak nast臋puje: „Daj mi czysto艣膰... ale nie od razu", kt贸ry spobo偶nia艂 dopiero, gdy si臋 nasyci艂 roz­pust膮, gdy jego s艂abo艣膰 do kobiet, jak u niejednego starzej膮cego si臋 m臋偶czyzny, przerodzi艂a si臋 w swoje przeciwie艅stwo, gdy za­cz臋艂y go n臋ka膰 niedomagania zdrowotne, k艂opotliwe dla retora schorzenia pn膮c i piersi, ot贸偶 ten Augustyn stworzy艂 klasyczn膮 patrystyczn膮 nauk臋 o grzechu, pot臋piaj膮c膮 zw艂aszcza po偶膮danie p艂ciowe, i w ten spos贸b zdeterminowa艂 chrze艣cija艅sk膮 moralno艣膰, przes膮dzaj膮c los wielu milion贸w ludzi Zachodu z mniejszymi czy wi臋kszymi zahamowaniami seksualnymi, tak偶e w naszych czasach, i zreszt膮 nie tylko ich los.

Mi艂o艣膰 to u Augustyna zawsze tylko mi艂o艣膰 do Boga, a ta sek­sualna stanowi w gruncie rzeczy co艣 szata艅skiego, jest „ohydna", „piekielna", „jak dokuczliwy wrz贸d", „jak przera偶aj膮cy 偶ar", jest por贸wnywana do „zgnilizny", „obrzydliwego bagna", „obrzydliwej ropy". Wydobywa si臋 to z niego niczym z wrzod贸w towarzysz膮­cych zaka藕nej chorobie i przechodzi do scholastyki — tej naj­wcze艣niejszej i tej doskonalszej — w kt贸rej Wilhelm z Owernii okre艣la rozkosz p艂ciow膮 jako „zwierz臋c膮", Ojciec Ko艣cio艂a Bona-wentura nazywa akt mi艂osny „cuchn膮cym", Ojciec Ko艣cio艂a To­masz z Akwinu por贸wnuje po偶膮danie z „brudem", kopulacj臋 za艣 zalicza do „tego, co najni偶sze", a Ojciec Ko艣cio艂a Bernard z Clair-vaux stwierdza, 偶e cz艂owiek przez sw膮 chu膰 stawia siebie poni偶ej poziomu 偶ycia 艣wi艅.

Szczeg贸艂ami zaj臋to si臋 w spos贸b odpowiadaj膮cy temu, co przedstawili艣my — interesowano si臋 stosunkiem ze zmar艂膮, ze statu膮, z przedziurawion膮 drewnian膮 lalk膮, z dziuraw膮 ga艂臋zi膮. Rozwa偶ano przypadek, w kt贸rym „do pochwy zostaje wprowa­dzony dzi贸b kury", w kt贸rym „do pochwy wprowadza si臋 plwocin臋 albo chleb, 偶eby sk艂oni膰 psa do lizania sromu", w kt贸rym „ona­nizuje si臋 psa, by doprowadzi膰 jego cz艂onek do erekcji, a potem wprowadzi膰 go do pochwy".

Te i liczne inne podobne do nich sytuacje doczeka艂y si臋 do­k艂adnego oszacowania przez ekspert贸w, a grozi艂y za nie przera­偶aj膮co wysokie kary.

W szczytowym okresie 艣redniowiecza teologowie zastana­wiaj膮 si臋 nad lud藕mi, kt贸rzy przez sw膮 tusz臋 mog膮 sp贸艂kowa膰 tylko „na spos贸b zwierz臋cy", albo rozwa偶a si臋 grzeszno艣膰 sytuacji, kiedy to „m臋偶czyzna jest podniecony jak ko艅 albo mu艂". Sumien­niej zaj臋to si臋 zdolno艣ci膮 eunuch贸w do 偶ycia ma艂偶e艅skiego (czy jedno j膮dro albo brak j膮der pozostawia tak膮 zdolno艣膰, czy wystar­czy virga erecta bez wytrysku itd.), ale tak偶e „kobiet膮 zw臋偶on膮", co stanowi艂o przeszkod臋 uniemo偶liwiaj膮c膮 zawarcie zwi膮zku ma艂­偶e艅skiego.

W艂a艣ciwy z艂oty wiek katolickiej teologii moralnej zacz膮艂 si臋 w XVIII stuleciu. Jeden z jej klasyk贸w, uhonorowany najwy偶­szym tytu艂em ko艣cielnym, 艣wi臋ty Alfons de Liguori, bada w swej Theologia Moralis, wydanej ponad siedemdziesi膮t razy, grzeszno艣膰 i karalno艣膰 kontakt贸w ma艂偶e艅skich i pozama艂偶e艅skich, z wytry­skiem nasienia i bez niego; rozwa偶a ogl膮danie „niepoczciwych cz臋艣ci cia艂a" (partium inhonestarum) — do kt贸rych zaliczano ge­nitalia oraz to, co w ich bezpo艣rednim otoczeniu, przy czym wy­r贸偶niano „cz臋艣ci mniej poczciwe" (partes minus honestae), piersi, ramiona, uda; tak jeszcze w XX wieku! — innego cz艂owieka z bli­ska i z bardzo odleg艂ego miejsca; rozwa偶a te偶 mimowolne polu-cje lekarzy, kt贸rzy musz膮 dotyka膰 narz膮d贸w p艂ciowych. Wyznacza „najstosowniejsz膮 pozycj臋 do wytrysku m臋skiego nasienia i przy­j臋cia go przez narz膮dy rodne kobiety". Zastanawia si臋 nad kopu­lacj膮 na siedz膮co, na stoj膮co, z boku i od ty艂u na spos贸b zwierz臋cy; nad tak膮, przy kt贸rej m臋偶czyzna jest pod kobiet膮 albo pozbywa si臋 spermy „poza naturalnym naczyniem kobiety" (extra vas natu-rale). Rozwa偶a sp贸艂kowanie z trupem kobiety (coire cum femina mortua), sprawdza, czy to grzech 艣miertelny, je艣li po trzecim akcie jednej nocy odm贸wi si臋 czwartego albo je艣li odm贸wi si臋 komu艣, kto chcia艂by to robi膰 pi臋膰 razy w miesi膮cu. I z tym wszystkim teo­logia moralna nazywa si臋 po dzi艣 dzie艅 „nauk膮 o na艣ladowaniu Chrystusa".

Liguori, z偶erany przez skrupu艂y, l臋ki, w膮tpliwo艣ci, popad艂 w ob艂臋d, a p贸藕niej, w osiemdziesi膮tym 贸smym roku 偶ycia, cierpi膮c przez w艂asn膮 chu膰, wo艂a艂 z p艂aczem: „Och, mam ju偶 osiemdziesi膮t osiem lat, a ogie艅 mej m艂odo艣ci jeszcze nie wygas艂!"

Zdarzali si臋 morali艣ci, kt贸rzy przebadali dwadzie艣cia tysi臋cy „wypadk贸w obci膮偶aj膮cych sumienie", kt贸rzy dr臋czyli swe cia艂o a偶 do krwi, kt贸rzy — jak Liguori — oszaleli. A nak艂adane przez nich pokuty zrujnowa艂y niejednego cz艂owieka spowiadanego.

Wymowne jest por贸wnanie kar za grzechy zwi膮zane z sek­sem i tych za morderstwa. We wczesnym 艣redniowieczu kobieta pokutowa艂a ju偶 za jednorazowy onanizm (kt贸ry przecie偶 nikomu nie szkodzi艂, lecz tylko sprawia艂 przyjemno艣膰) nawet przez trzy lata, co mog艂oby oznacza膰 zr贸偶nicowanie kary zale偶nie od czasu i miejsca: trzy lata bez stosunk贸w p艂ciowych, z zakazem podr贸偶o­wania i jazdy konnej, jedynie o chlebie i wodzie. Natomiast ten, kto zabi艂 na wojnie lub na rozkaz swego pana zamordowa艂 kogo艣 w czasie pokoju, pokutowa艂 tylko czterdzie艣ci dni!

Dzi艣 co prawda onanizuj膮ca si臋 katoliczka pokutuje nied艂u­go, a'偶omierz-katolik, kt贸ry zabija na wojnie, od dawna jest zwol­niony z pokuty, je艣li pokutuje, to wtedy, gdy nie zabija, gdy sprze­niewierzy si臋 przysi臋dze. lak si臋 zmienia — ale czy na lepsze?

Ale偶 tak — wo艂aj膮 teologowie. W Ko艣ciele my艣li si臋 teraz liberalniej, z wi臋ksz膮 otwarto艣ci膮 na 艣wiat. Wiele z tego, czego broniono jeszcze niedawno (!), czego konserwaty艣ci broni膮 nadal, straci艂o aktualno艣膰 i zosta艂o ju偶 pot臋pione przez samych morali­st贸w, kr贸tko m贸wi膮c, znamienna przemiana (i pod tym wzgl臋­dem), nowe perspektywy, przesuni臋cie akcent贸w, post臋powo艣膰, wi臋ksza dynamika, my艣lenie ewolucyjne itd.

Ale czy to prawda? Czy teologia moralna naprawd臋 si臋 ra­dykalnie zmienia? Czy raczej mamy tu do czynienia z paroma nowymi czczymi zapewnieniami i star膮 hipokryzj膮? Owszem, dzi艣, gdy cnota nie jest w cenie (chocia偶 w kraju papie偶y istniej膮 jeszcze polisy ubezpieczeniowe na dziewictwo c贸rki), obserwuje si臋 usilne pr贸by pokazania innego oblicza; dzi艣 g艂osi si臋 mniej prawd wiecz­nych ni偶 dawniej, raczej chce si臋 uprawia膰 „teologi臋 dostosowan膮 do obecnej sytuacji", mniejsza jest sk艂onno艣膰 do trzymania si臋 „dawniejszej otoczki" s艂owa bo偶ego, raczej chce si臋 „przekazywa膰 je wed艂ug dzisiejszego widzenia cz艂owieka i 艣wiata" (Schoonen-berg). Kompleksom seksualnym Paw艂a byli winni 呕ydzi i poganie, pogl膮dom Orygenesa — Platon i stoicy, pogl膮dom Augustyna — manichei艣ci, deprecjonowaniu seksu w 艣redniowieczu — „kace-rze". I je艣li w „ostatniej epoce dziej贸w Ko艣cio艂a" katolicka wro­go艣膰 wobec seksu znalaz艂a sw贸j „niezr贸wnany wyraz", to mamy tu tylko do czynienia z „odzwierciedleniem spo艂ecze艅stwa miesz­cza艅skiego proweniencji wiktoria艅sko-puryta艅skiej" (Pfurtner).

Ale niekt贸rzy nie wahaj膮 si臋 nawet oskar偶a膰 samych siebie, „najbardziej post臋powi" apologeci celebruj膮 powszechnie Pater, peccavi — ch臋tnie m贸wi si臋 o grzechu pierworodnym i ch臋tnie kapituluje si臋 honorowo, pochwalaj膮c van de Yeldego. Ci lu­dzie przyznaj膮, 偶e „we wszystkim [!] dopatrywali si臋 tylko z艂a, 偶e cz臋sto „niew艂a艣ciwie" oceniali seksualizm, 偶e wyolbrzymiali „warto艣膰 dziewictwa dla og贸艂u", 偶e wyolbrzymiali te偶 „grzesz­no艣膰" (Schr贸teler). „Spokojnie" wyznaje inny katolik, 偶e „mamy tu ogromnie wiele [!] do'nadrobienia i naprawienia. Nieodleg艂e s膮 czasy, w kt贸rych nasze rozumienie obyczajno艣ci by艂o bardzo zdeterminowane przez pruderi臋 i nienaturalno艣膰" (Roetheli).

Zdarza si臋, 偶e takie wyznania s膮 kr贸tkie, czasem dotycz膮 przynajmniej niekt贸rych spraw, ale kiedy indziej s膮 rozproszone w ca艂ym dziele, przez co czytelnik nieuwa偶ny, a obdarzony wy­obra藕ni膮, m贸g艂by i po dwustu stronach kusz膮cych moralnoteolo-gicznych sn贸w o mi艂o艣ci (z zaleceniem stosunk贸w przedma艂偶e艅­skich, przynajmniej w paru wypadkach, ale „nie jest to wcale przyzwolenie dotycz膮ce wszelkich sytuacji") dopatrzy膰 si臋 w kato­licyzmie ca艂ych bachanalii zmys艂贸w i dionizyjskiego ub贸stwienia seksu.

W kt贸rym艣 jednak momencie, raczej wcze艣nie ni偶 p贸藕no, na­wet najbardziej ambitnych aposto艂贸w post臋pu ogarnia przera偶e­nie w艂asn膮 odwag膮 i wtedy coraz wyra藕niej daj膮 do zrozumie­nia, 偶e w艂a艣ciwie pojmowane aggiomamento moralno艣ci ko艣cielnej nie oznacza bynajmniej „ograniczenia czy rezygnacji z przes艂ania ewangelicznego poprzez oportunistyczne dostosowanie si臋 do ak­tualnych gust贸w", o nie, „chodzi tu o co艣 przeciwnego, o wydoby­cie tego, co dla nas dzi艣 stanowi w艂a艣ciw膮 tre艣膰 chrze艣cija艅skiego przes艂ania [...]" itd. (Pfurtner).

„Rzecznicy post臋pu" prawie zawsze pos艂uguj膮 si臋 t膮 sam膮 to­porn膮 metod膮. Najpierw rozbrzmiewa przyznanie si臋 do ewident­nych b艂臋d贸w z blisko dw贸ch tysi臋cy lat, zwi臋z艂e, dobitne, czasem wr臋cz tak radykalne, 偶e 艣wiadcz膮ce o ch臋ci zmieniania 艣wiata, 偶e mo偶na by s膮dzi膰, i偶 czeka nas rewolucja, gdyby si臋 od dawna nie wiedzia艂o, 偶e nie pojawi si臋 nic pr贸cz starych wad.

Pewien wsp贸艂czesny teolog moralista (to smutne, 偶e kto艣 taki 偶yje w naszych czasach) pisze bez 偶adnego wstydu: „Ko艣ci贸艂 zawsze opowiada艂 si臋 przeciw podejrzliwo艣ci wobec prokreacyj­nych kontakt贸w p艂ciowych", a na tej samej stronie przedstawia nast臋puj膮c膮 hierarchi臋: seks; nad nim, „znacznie wy偶ej", mi艂o艣膰 fizyczna; i wreszcie o wiele wa偶niejsza ni偶 to pierwsze i to drugie — agape (Haring). Ale nie oznacza to dyskredytowania seksu, nie, nie! Sprzeciw dotyczy tylko rozsmakowania si臋 w nim, lu-bie偶no艣ci, 偶膮dzy, intensywnej rozkoszy. Sprzeciw dotyczy „prze­偶ywania", a chodzi tu przecie偶 o „zabicie"! Bo „pop臋d p艂ciowy jest oczywi艣cie chciany przez Boga i dlatego dobry. Ale biada temu, kto nie potrafi ju偶 nad nim zapanowa膰! Temu, kto bez umiaru i bez zahamowa艅 folguje pop臋dowi, staje si臋 on bowiem zwierz臋ciem!" (Leppich). Tak, je艣li nawet pop臋d jest dobry, to „po偶膮danie musi si臋 sko艅czy膰 tam, gdzie zaczyna si臋 grzech [...]. nie艣miertelne dusze nie mog膮 by膰 po艣wi臋cane zaspokajaniu po­p臋du" (Berghoff).

Wszystko ju偶 jakby znane. Wed艂ug powszechnego stanowiska teologii moralnej, za ci臋偶ki, 艣miertelny grzech uchodzi nadal nie tylko pe艂ne zaspokojenie seksualne („nie brzmi to pi臋knie" — na­rzeka prymas H贸ffner) poza ma艂偶e艅stwem, lecz i „ka偶de chciane bezpo艣rednie podniecenie si臋". Rozkosz nadal jest obrzydzana, cho膰by by艂a „niewolna i kr贸tkotrwa艂a"! Teologowie podkre艣laj膮, 偶e nie chodzi tu o „spraw臋 b艂ah膮" (Jone).

Kilka milion贸w ofiar wojny im nie przeszkadza; to wr臋cz bu­duj膮cy, uszlachetniaj膮cy fakt. Ale kopulacja — ile偶 ona niszczy! Grzech seksualny jest tak szata艅ski, 偶e wed艂ug nauki katolickiej wolno „bli藕niemu 偶yczy膰 czego艣 z艂ego, nawet 艣mierci (!)", „na przyk艂ad po to, 偶eby lekkomy艣lny m艂ody m臋偶czyzna nie zszed艂 na manowce" (Jone).

Tak ci ludzie pojmuj膮 moralno艣膰 i jeszcze dzi艣 — od profe­sora po kardyna艂a z Kurii — mimo przemian w teologii, prze­suni臋cia akcent贸w, nowych perspektyw, pustych s艂贸w, frazes贸w, wyrzekaj膮 na „ewangeli臋 cielesno艣ci i zdziczenia seksualnego", „dyktatur臋 seksualn膮", „ot臋piaj膮cy od贸r seksu", „przekl臋ty sek-sualizm naszych czas贸w", „niegodny cz艂owieka seks", „t臋 zaraz膮" itd. Odstr臋czanie od seksu wci膮偶 jest powi膮zane z gro藕b膮 popad-ni臋cia w „chaos"; cz艂owiek afirmuj膮cy rozkosz dla samej rozkoszy, „zni偶a si臋 do poziomu 偶ycia zwierz臋cia", staje si臋 ofiar膮 „bezli­tosnego zniewolenia", kt贸re prowadzi do perwersji i sadyzmu, a ko艅czy si臋 to „zbrodni膮 na tle seksualnym" i „degradacj膮 na­rodu" — brzmi to wszystko tak samo, jak tysi膮c czy pi臋膰set lat temu.

I nie mo偶e by膰 inaczej, bo przecie偶 morali艣ci s膮 ca艂kowicie zale偶ni od papiestwa, kt贸re i w XX wieku jest arcyreakcyjne, jest najbardziej wp艂ywowym reprezentantem moralno艣ci seksualnej, nadal w swej istocie 艣redniowiecznej.

W encyklice Costi connubii z 1930 roku wa偶ny sojusznik Mus-soliniego, Hitlera i genera艂a Franco Pius XI wyznaje co prawda, 偶e jest „do g艂臋bi poruszony skargami ma艂偶onk贸w, kt贸rzy przez n臋kaj膮c膮 ich bied臋 nie wiedz膮, jak zdo艂aj膮 wychowa膰 dzieci". Ale — mimo poruszenia — „fatalna sytuacja maj膮tkowa" nie mo偶e si臋 sta膰 „przyczyn膮 jeszcze bardziej fatalnego b艂臋du". Skoro bo­wiem akt p艂ciowy w ma艂偶e艅stwie „powinien ze swej natury budzi膰 nowe 偶ycie, to ci, kt贸rzy swoim dzia艂aniem 艣wiadomie pozbawiaj膮 go jego naturalnej mocy, post臋puj膮 wbrew naturze". Encyklika Piusa XI o ma艂偶e艅stwie uznaje wszystko, co przeszkadza reali-zaq'i kurialnej 偶膮dzy w艂adzy — wci膮偶 propagowanej jako w艂adza „boska" — za „grzeszne", „naganne", „nieobyczajne", za „wielk膮 win臋"! Wszyscy, kt贸rzy „przez niech臋膰 do b艂ogos艂awie艅stwa, jakim s膮 dzieci, unikaj膮 ci臋偶aru, ale chc膮 za偶ywa膰 rozkoszy", post臋puj膮 wr臋cz w spos贸b „zbrodniczy".

Tak膮 sam膮 moralno艣膰 rozpowszechnia艂 nast臋pca Piusa XI — Pius XII.

„Wszelki zamach ma艂偶onk贸w — poucza艂 w roku 1951 w艂o­skie akuszerki — na spe艂nienie aktu ma艂偶e艅skiego albo na jego naturalne nast臋pstwa, z zamiarem pozbawienia tego aktu w艂a艣ci­wej mu mocy i zapobie偶enia powstaniu nowego 偶ycia, jest nie-obyczajny". 脫w papie偶 twierdzi艂 nawet, 偶e ta norma „b臋dzie obo­wi膮zywa膰 i jutro, i zawsze". A w odpowiedzi na pismo 艢wiatowej Federacji M艂odych Katoliczek, domagaj膮ce si臋 wi臋kszego libera­lizmu, Pius XII jeszcze raz podkre艣li艂 „konieczne obowi膮zywanie prawa moralnego" (a wi臋c oczywi艣cie rzymskiego katolicyzmu) i wyja艣ni艂, 偶e „zdrada ma艂偶e艅ska, stosunki p艂ciowe os贸b nie偶ona­tych i niezam臋偶nych, nadu偶ywanie ma艂偶e艅stwa, samozaspokaja-nie" s膮 „surowo zakazane" przez boskiego prawodawc臋. Zako艅­czy艂 ostrym tonem: „Nie ma czego bada膰. Jakakolwiek jest sytu-aq'a osobista, nie ma innego wyj艣cia: trzeba si臋 podporz膮dkowa膰".

W roku 1968 nawi膮za艂 do starej tradycji zwalczania rozkoszy Pawe艂 VI sw膮 encyklik膮 Humanae vitae, zwan膮 „encyklik膮 o pi­gu艂ce" (cho膰 nie wspomina ona o pigu艂ce, ale jednak r贸wnie偶 jej dotyczy) i przyj臋t膮 na ca艂ym 艣wiecie niech臋tnie, tak偶e przez ka­tolik贸w. Nadal dopuszcza艂a ona tylko uwzgl臋dnianie dni niep艂od­nych, o czym ju偶 by艂a mowa, natomiast zabrania艂a wszystkiego, co zapobiega zap艂odnieniu, „ju偶 to przed aktem p艂ciowym ma艂­偶onk贸w, ju偶 to w jego trakcie albo po nim", i dekretowa艂a, 偶e „ka偶dy akt p艂ciowy w ma艂偶e艅stwie musi jako taki (per se) by膰 zo­rientowany na tworzenie 偶ycia ludzkiego", i to nawet wtedy, „gdy istniej膮 zas艂uguj膮ce na rozpatrzenie, wa偶kie argumenty na rzecz innej praktyki".

Drugi sob贸r watyka艅ski te偶 nie pozwala艂 „dzieciom Ko­艣cio艂a wkracza膰 w regulacji urodze艅 na drogi zakazane przez dok­tryn臋 w zwi膮zku z interpretacj膮 prawa bo偶ego". Yaticanwn Secun-dum nazywa aborcj臋 „ohydn膮 zbrodni膮" (konstytucja pastoralna nr 51). Zasadniczo przeciwny przerywaniu ci膮偶y jest r贸wnie偶 pro­testantyzm, ale po stronie ewangelik贸w obserwuje si臋 ostatnio przejawy tendencji bardziej humanistycznej; poza tym protestan­tyzm dopuszcza wszelkie formy kontroli urodze艅, o ile nie powo­duj膮 szkodliwych dla zdrowia skutk贸w ubocznych.

Jednak偶e wszystkie Ko艣cio艂y chrze艣cija艅skie w mniejszym czy wi臋kszym stopniu podtrzymuj膮 tradycyjny pesymizm seksu­alny, zw艂aszcza Ko艣ci贸艂 rzymskokatolicki. Tak wi臋c by艂oby b艂臋dne, wr臋cz absurdalne, mniemanie, i偶 moralno艣膰 kleru pod tym wzgl臋­dem zmieni艂a si臋 ostatnio. Po pierwsze dlatego, 偶e niewiele albo i nic nie znaczy kilka lat pozornego przystosowywania si臋, skoro poprzedzi艂y je prawie dwa tysi膮clecia chybionego wychowania ze wszystkimi jego straszliwymi nast臋pstwami. Po drugie dlatego, 偶e — mimo istnienia post臋powej mniejszo艣ci w艣r贸d moralist贸w — ko艣cielna „literatura u艣wiadamiaj膮ca" w swej masie trzyma si臋 starego podzia艂u na pop臋d cielesny i prze偶ycia duchowe, na cia艂o i dusz臋, nic wi臋c si臋 nie zmienia. Po trzecie dlatego, 偶e og贸艂 katoli­k贸w (i nie tylko katolik贸w) ma niewielki po偶ytek z ma艂ych konce­sji teolog贸w „bardziej post臋powych", a intelektualist贸w karmi si臋 pozorami odmiany na lepsze. Po czwarte dlatego, 偶e i „powa偶na" teologia moralna stoi wci膮偶 w tym samym miejscu, w kt贸rym sta艂a zawsze. I po pi膮te dlatego, 偶e Ko艣ci贸艂 mo偶e w ka偶dej chwili wy­cofa膰 si臋 ze wszystkich ust臋pstw, je艣li b臋d膮 po temu sprzyjaj膮ce okoliczno艣ci.

Rekapitulacja dziej贸w prowadzi do niepodwa偶alnego — w ka偶dym razie nie do podwa偶enia przez teologa moralist臋 — wniosku, 偶e wierni zawsze byli jednakowo uwik艂ani w grzeszno艣膰 seksualn膮. Pawe艂 grzmi przeciw temu bardzo podobnie, jak czyni to wczesny czy p贸藕niejszy scholastyk albo dwudziestowieczny mo­ralista. Czy偶by przez dwa tysi膮ce lat wychowywano daremnie?

Pewne jest przynajmniej to, 偶e katolicka instytucja pokuty nie mo偶e si臋 obej艣膰 bez grzesznika. Pewne jest i to, 偶e nikt nie zdawa艂 sobie z tego lepiej sprawy, ni偶 sam kler. Tak, by艂 tego 艣wia­domy, ale te偶 nie chcia艂, by ludzie byli inni, chcia艂, 偶eby owieczki pozosta艂y nie zmienione — i to jest najwa偶niejsza konkluzja tej naszej rekapitulacji.

Pocz膮tkowo, w pierwotnym chrze艣cija艅stwie, dzia艂o si臋 tak by膰 mo偶e bez ukrytych intencji, bez ewidentnych hipokryzji. Ten domys艂 wynika z surowo艣ci pierwszych kar. Ale gdy jednorazow膮 pokut臋 zast膮piono dwu- i wielokrotn膮 (jak m贸wi Nietzsche: „Kto艣 porusza usteczkami, / Kto艣 dyga i si臋 oddala, / I nowymi grzesz­kami / Sprawia, 偶e starych nie ma wcale"), to zacz臋艂o by膰 coraz bardziej oczywiste, 偶e nie chodzi o obyczajno艣膰, etyk臋, „popraw臋" grzesznika, lecz o stworzenie zale偶no艣ci. Kler potrzebuje grzechu, z niego 偶yje. A najlepiej 偶yje z tego grzechu, kt贸ry zdarza si臋 naj­cz臋艣ciej i dlatego jest jego ukochanym dzieckiem: z grzechu sek­sualnego. Przez niego w艂a艣nie wierny staje si臋 — a偶 po najg艂臋bsze w艂贸kno m贸zgu i ostatni skrawek 艂贸偶ka — niewolnikiem Ko艣cio艂a, od najm艂odszych lat jest wychowywany w nienawi艣ci do pop臋du, zaszczepia si臋 mu 艣wiadomo艣膰 grzechu, nie po to, 偶eby by艂 wolny od grzechu, lecz po to, 偶eby wci膮偶 popada艂 w konflikty, by ci膮­gle grzeszy艂, ci膮gle ulega艂 pokusie, bo tylko jako winny, jako ten, kt贸ry nie zapanowa艂 nad sob膮, otrzymuje pomoc od Ko艣cio艂a, absoluq臋 i nadziej臋 na upragnione wieczne zbawienie, inaczej m贸wi膮c, przez to w艂a艣nie staje si臋 cz艂owiekiem manipulowanym, rz膮dzonym, uciskanym.

Kler propaguje ofiar臋, rezygnacj臋, i pragnie ich. Ale liczy si臋 „ze s艂abo艣ci膮" ludzkiej natury, nad kt贸ra ob艂udnie ubolewa, gdy tymczasem stanowi ona 藕r贸d艂o najwi臋kszego szcz臋艣cia, podstaw臋 egzystencji kleru. Luter, cz臋sto okazuj膮cy si臋 najbardziej szczerym z tego bractwa, sformu艂owa艂 to bez ogr贸dek: „B膮d藕 grzesznikiem i grzesz do woli, ale pok艂adaj ufno艣膰 w Chrystusie i raduj si臋 z nim". I chyba jeszcze dobitniej: „Prawdziwi chrystusowi 艣wi臋ci musz膮 by膰 dobrymi, wielkimi grzesznikami i musz膮 pozosta膰 艣wi臋­tymi".

Ten czy 贸w oboj臋tny katolik, protestant, bezwyznaniowiec m贸g艂by powiedzie膰: co mnie obchodzi ta ca艂a przesz艂o艣膰 chrze­艣cija艅stwa i dzisiejszy Ko艣ci贸艂?! Ale trudno o pogl膮d bardziej fa艂­szywy i bardziej niebezpieczny. Bo chocia偶 znaczenie duchowe chrze艣cija艅stwa jest teraz niewielkie, mniejsze ni偶 kiedykolwiek przedtem, r贸wne zeru, to jednak wp艂ywa ono nie tylko na poli­tyk臋 i gospodark臋, ale r贸wnie偶, i to w spos贸b decyduj膮cy, na nasz膮 moralno艣膰 w sprawach seksu, a tym samym na ka偶dego cz艂owieka w 艣wiecie zachodnim, nawet na niechrze艣cijan i wrog贸w chrze艣ci­ja艅stwa. To, co sobie my艣leli jacy艣 tam w臋drowni pasterze k贸z sprzed dw贸ch i p贸艂 tysi膮ca lat, wci膮偶 ma wp艂yw na oficjalne ko­deksy Europy i Ameryki. I dzi艣 jeszcze istnieje ewidentny zwi膮zek mi臋dzy perwersyjnymi pogl膮dami na seks prorok贸w Starego Te­stamentu czy Paw艂a a odpowiedzialno艣ci膮 karn膮 za nierz膮d — w Rzymie, Pary偶u, Nowym Jorku.

W Republice Federalnej Niemiec r贸wnie偶 wyst臋puje nadal tendencja do uto偶samiania prawa z moralno艣ci膮, zw艂aszcza co si臋 tyczy obyczajno艣ci i moralnej oceny seksu, i jest to niew膮tpliwie spu艣cizna po t艂umieniu pop臋du w chrze艣cija艅stwie. Ustawodawca powo艂uje si臋 monotonnie, nu偶膮co, na „pojmowanie obyczajno­艣ci", „dotychczasow膮 obyczajowo艣膰", „zasady moralne narodu" — za tymi formu艂kami kryje si臋 tylko stara wrogo艣膰 chrze艣cija艅stwa wobec seksu. A Federalny Trybuna艂 Konstytucyjny powo艂uje si臋 ipsissimis verbis na „publiczne zwi膮zki wyznaniowe, zw艂aszcza oba wielkie Ko艣cio艂y chrze艣cija艅skie, z kt贸rych nauk znaczna cz臋艣膰 narodu czerpie mierniki dla swej postawy moralnej".

Analogiczna sytuacja panuje w wielu innych krajach europej­skich. Ko艣cielny zakaz kazirodztwa znajduje sw贸j wyraz w prak­tyce s膮downiczej, poj臋cie nierz膮du rozci膮ga si臋 nawet na ma艂偶on­k贸w i gro偶膮 za to bardzo surowe kary, dzieci urodzone na skutek zdrady ma艂偶e艅skiej nie mog膮 zosta膰 zalegalizowane nawet przez p贸藕niejszy zwi膮zek ma艂偶e艅ski z ich matk膮, karze si臋 za aborcj臋, za stosunki z nieletnimi, za reklam臋 antykoncepcji — wszystko to i wiele wi臋cej przy zasadniczej zgodno艣ci z moralno艣ci膮 Ko艣cio艂a.

Nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie religia i prawo s膮 przecie偶 w teorii rozdzielone, ta pierwsza ma wielki wp艂yw na legi­slacj臋. Werdykty s膮d贸w ameryka艅skich w sprawach karnych opie­raj膮 si臋 po dzi艣 dzie艅 na jurysdykcji seksualnej angielskich s膮d贸w cywilnych z okresu p贸藕nego 艣redniowiecza, dla kt贸rych wzorem s膮 z kolei ko艣cielne dekrety w kwestiach dotycz膮cych seksu.

Ale, niezale偶nie od obowi膮zuj膮cego prawa czy raczej bez­prawia, r贸wnie偶 obyczajowo艣膰 powszechna — zreszt膮 nie tylko na Zachodzie — jest nader represyjna. Bo mimo wszelkich narusze艅 tabu obowi膮zuje ono nadal. Zbyt g艂臋boko utkwi艂o w 艣wiadomo艣ci mas i nie tylko mas. Potworno艣ci staro- i nowotestamentowego za­bobonu wci膮偶 oddzia艂uj膮 poprzez teologi臋, prawo, a nawet pewne obszary medycyny i psychologii, i w znacznym stopniu szkodz膮 naszemu 偶yciu p艂ciowemu — i w og贸le naszemu 偶yciu.

Rekapituluj膮c, by艂oby naiwno艣ci膮 s膮dzi膰, 偶e klerykalne tabu ju偶 nie istnieje, 偶e wrogo艣膰 wobec rozkoszy zosta艂a przezwyci臋­偶ona, 偶e kobieta si臋 wyemancypowa艂a. Tak jak nas bawi dzi艣 艣redniowieczna mnisia koszula, tak przysz艂e pokolenia b臋d膮 si臋 艣mia艂y z tego, co my pojmujemy jako „woln膮 mi艂o艣膰": 偶ycie p艂ciowe, kt贸re nie 艣mie pokazywa膰 si臋 publicznie, ukryte w czte­rech 艣cianach, przep臋dzone do — ach, jak偶e wolnej! — „sfery intymno艣ci", najcz臋艣ciej skazane na nocn膮 ciemno艣膰, jak wszel­kie inne ciemne sprawki, a jednak kulminacja rado艣ci, rozkoszy, mi艂o艣ci — ograniczane przez cenzur臋, regulowane prawnie, ob­warowane karami, ci膮g艂e, do偶ywotnie ukrywanie si臋, 藕r贸d艂o ju偶 to depresji, ju偶 to niebezpiecznych akt贸w agresji, jedna z g艂贸wnych przyczyn histerii, ozi臋b艂o艣ci, strachu, melancholii, ob艂udy.

Chrze艣cija艅stwu mo偶na i trzeba zarzuci膰 wiele, i to rzeczy po­twornych, dla kt贸rych nie ma usprawiedliwienia. Najpowa偶niejszy zarzut brzmi tak oto: chrze艣cija艅stwo nie uczyni艂o ludzi szcz臋艣li­wymi, wp臋dzi艂o ich w jeszcze wi臋ksze nieszcz臋艣cie.

Ale niech t臋 zwi臋z艂膮 rekapitulacj臋 zako艅cz膮 s艂owa nie prze­ciwnika chrze艣cija艅stwa, lecz teologa, Demosthenesa Sawamisa: „Zazdro艣膰, mordy, samob贸jstwa, najr贸偶niejsze przejawy ob艂udy, cz臋sta frustracja i agresja, totalne uprzedmiotowienie kobiety [...], zdegradowanie wsp贸lnoty dwojga ludzi przez zamian臋 jej na do­偶ywotnie wi臋zienie, ponadto zaniedbywanie g艂贸wnych zada艅 ma艂­偶e艅stwa i rodziny oraz odpowiedzialnej troski o dzieci — oto nie­kt贸re z licznych skutk贸w wrogiej seksualizmowi moralno艣ci Ko­艣cio艂贸w, kt贸re jeszcze dzi艣, powo艂uj膮c si臋 na Chrystusa, broni膮 na wszelkie sposoby swego destrukcyjnego oddzia艂ywania na 偶ycie seksualne ludzi [...]".

Ecrasez L'infame albo

O potrzebie wyst膮pienia z Ko艣cio艂a

[...] nazywaj膮 siebie chrze艣cijanami, a s膮 to wilki w owczej sk贸rze.

GOETHE

Dlaczego zwracamy jeszcze uwag臋 na tego trupa? Na ogromne zw艂oki dziejowego potwora? Na resztki po monstrum, kt贸re dopad艂o, rozszarpa艂o i po偶ar艂o wiele istot ludzkich (braci, bli藕nich, istot stworzonych na podobie艅stwo Boga!), a czyni艂o to ze spokojnym sumieniem i 艣wietnym apetytem przez p贸艂tora ty­si膮clecia — tak jak si臋 trafia艂y ofiary, tak jak zdawa艂o si臋 po偶ytecz­nie, wszystko to na wi臋ksz膮 chwa艂臋 molocha i gwoli lepszego utu­czenia siebie: monstrum po偶era艂o ojc贸w i matki, dzieci i starc贸w, chorych i kalekich, ubogich duchem i talentami, miliony pogan, miliony 呕yd贸w, miliony czarownic, miliony Indian (co najmniej pi臋tna艣cie milion贸w z jednego pokolenia!), miliony Afryka艅czy­k贸w, miliony chrze艣cijan, wszystkich tych ludzi oczerniono, a po­tem zostali zabici i strawieni przez owo monstrum; by艂o w艣r贸d nich r贸wnie偶 siedemset tysi臋cy prawos艂awnych, kt贸rych — jesz­cze w naszych czasach — 偶ywcem grzebano, 偶ywcem rozpinano na krzy偶ach, bito a偶 do ostatniego tchnienia, topiono, rozstrzeliwano, u艣miercano sztyletami, duszono, wieszano, 艣cinano, kt贸rym prze­rzynano gard艂a, wyk艂uwano oczy, ucinano uszy i nosy. Wszystko to za艣 dzia艂o si臋 zgodnie z dawnym obyczajem, z pomoc膮 bar­dzo aktywnego duchowie艅stwa, zw艂aszcza franciszkan贸w! — kt贸re samo strzela艂o, d藕ga艂o, skraca艂o o g艂ow臋, i to z b艂ogos艂awie艅stwem i aprobat膮 Eugenio Pacellego, papie偶a Piusa XII, tego zawsze tak seraficznego na poz贸r ascety, szanowanego i niemal偶e ub贸­stwianego na ca艂ym 艣wiecie, a poza tym tak skromnego, z takim samozaparciem, tak przez ca艂e 偶ycie przywi膮zanego do ewange­licznego idea艂u ub贸stwa, 偶e (tak, nie mog臋 si臋 powstrzyma膰, 偶eby tego nie powtarza膰 bezustannie) pozostawi艂 po sobie tylko sym­boliczny grosik, grosik 艣wi臋tego Piotra albo, by tak rzec, grosik Eugeniusza, grosik Pacellego w wysoko艣ci osiemdziesi臋ciu milio­n贸w marek w z艂ocie i walucie — wszystkie te pieni膮dze zarobione ca艂kiem prywatnie, dzi臋ki pracowito艣ci oraz oszcz臋dnemu 偶yciu, ci臋偶kim w艂asnym trudem (bo przecie偶 potrzeba tylko jednego, nieprawda偶?), i dlatego w艂a艣nie za tak apostolsk膮 metamorfoz臋, za tak pi臋kne na艣ladowanie Chrystusa czeka go niebawem ka­nonizacja. Ach, jaka偶 satyra w 艣wiatowej literaturze jest lepsza, r贸wnie dobra czy cho膰by w po艂owie tak dobra, jak 偶ywot tego naj­s艂awniejszego papie偶a naszych czas贸w!? I podczas gdy stryj Eu­genio, 艣wi臋ty a偶 po ko艅ce delikatnych, w膮skich i d艂ugich palc贸w (ach, niezapomniane s膮 udzielane nimi b艂ogos艂awie艅stwa!), zain-kasowa艂 osiemdziesi膮t milion贸w, jego trzej bratankowie, wszyscy doskonale ustawieni i w stolicy apostolskiej, i w wielkim bizne­sie, dorobili si臋 stu dwudziestu milion贸w marek — a ile milion贸w katolik贸w zmarnia艂o tymczasem w n臋dzy, umar艂o z g艂odu?

Czy zatem nasze pytanie pocz膮tkowe i nasza na poz贸r tak anachroniczna autopsja nie s膮 ju偶 bardziej zrozumia艂e: dlaczego nadal przypatrujemy si臋 temu potworowi przemawiaj膮cemu jak anio艂, kt贸ry przecie偶 od dwustu lat jest martwy, bo w dosko­na艂ym stylu pokonany przez kilka najt臋偶szych umys艂贸w 艣wiata, ale w gruncie rzeczy martwy z w艂asnej winy, przez straszliw膮 偶膮­dz臋 krwi (wyst臋puj膮c膮 r贸wnocze艣nie z g艂oszeniem dobrej nowiny oraz mi艂o艣ci bli藕niego i wroga) i przez niezr贸wnany fa艂sz (gdy tymczasem ten potw贸r podawa艂 si臋 za 藕r贸d艂o jedynie zbawiennej prawdy)? Przypatrujemy mu si臋 wci膮偶, bo z tym swoim cudow­nym 偶o艂膮dkiem — tylko on jest u niego cudowny! — nadal le偶y to tu, to tam i na ludzkich oczach marnieje, cho膰 jest rozpiesz­czany i odkarmiany bardziej ni偶 艣wi臋te krowy w Indiach (kt贸re przynajmniej s膮 偶ywe i nie szkodz膮 nikomu); bo jego wo艅 ci膮gle jeszcze unosi si臋 doko艂a w powietrzu; bo nadal atakuje nas w ha­bitach i sutannach, w katedrach i koszarach, za po艣rednictwem parlament贸w, paragraf贸w, podr臋cznik贸w, kiczowatych pi艣mide艂, rozg艂o艣ni radiowych; wsz臋dzie jeszcze 艣redniowiecze, wsz臋dzie na­bo偶ne zawodzenie, radosne „Alleluja!" i g艂o艣ny zachwyt z powodu zmartwychwstania, a potem: zdj膮膰 he艂my do modlitwy i rzuci膰 si臋 do masowego grobu ofiar atomu — bo ci uprawiaj膮cy woln膮 amerykank臋 chrze艣cijanie dopuszczaj膮 nawet wojn臋 j膮drow膮, na­wet bomby atomowe — tak pouczaj膮 oni — mog膮 przys艂u偶y膰 si臋 mi艂o艣ci bli藕niego, mog膮 rozpropagowa膰 nauk臋 艣wi臋tego Fran­ciszka i teologu krzy偶a, cho膰by mia艂o doj艣膰 do powszechnej za­g艂ady. „Mamy bowiem — to s艂owa ojca Gundlacha S. J., profesora i rektora Uniwersytetu Papieskiego za pontyfikatu Piusa XII, kt贸­rego wizje atomistyczne propagowa艂 on z wielk膮 elokwencj膮 — niezachwian膮 pewno艣膰, 偶e 艣wiat nie trwa wiecznie, a po drugie nie ponosiliby艣my odpowiedzialno艣ci za koniec 艣wiata. Mogliby­艣my wtedy powiedzie膰, 偶e Pan B贸g [...]".

Czy偶by, jeszcze po zag艂adzie 艣wiata? Ale nic to, dla nich nie ma nonsensu, kt贸ry nie by艂by mo偶liwy i kt贸ry uchodzi艂by za przest臋pstwo. Najwa偶niejsze to sta膰 przy Panu Bogu. Z pokole­nia na pokolenie w jego imieniu wypowiadano k艂amstwa, tortu­rowano, dokonywano rzezi, z jego pomoc膮 strumyki i rzeki za­barwia艂y si臋 na czerwono od krwi i w ci膮gu dziej贸w nagroma­dzi艂y si臋 ca艂e g贸ry trup贸w, z Bogiem przeciw 呕ydom, z Bogiem przeciw Longobardom, Sasom, Saracenom, W臋grom, Brytyjczy­kom, Polakom; z Bogiem przeciw albigensom, z Bogiem przeciw waldensom, z Bogiem przeciw mieszka艅com Steding, husytom, gezom, hugenotom, ch艂opom; z Bogiem przeciw protestantom, z Bogiem przeciw katolikom, a przede wszystkim z Bogiem prze­ciw sobie nawzajem, z Bogiem na pierwsz膮, na drug膮 wojn臋 艣wia­tow膮, z Bogiem wyruszy si臋 pewno i na trzeci膮; nie maj膮ce sobie r贸wnych ekumeniczne 艣wi臋te zabijanie: bo w tym ko艅cz膮cym si臋 wieku dwudziestym wsz臋dzie jeszcze wyst臋puje maksimum 艣rod­k贸w zag艂ady oraz minimum cz艂owiecze艅stwa, jeszcze u progu ery atomowej najczystszej wody etos ludo偶erczy, wsz臋dzie jeszcze — gdy tymczasem st膮pa si臋 po Ksi臋偶ycu (co prawda tylko po to, by kiedy艣 kontynuowa膰 mordowanie; tam w艂a艣nie albo stamt膮d) — 艣redniowieczna mentalno艣膰 rodem ze sk艂adowiska trup贸w, wsz臋­dzie jeszcze trupi zapach chrze艣cija艅stwa, w kt贸rym przemiesza艂y si臋 kadzid艂o, muzyka Palestriny oraz g艂osy takich ludzi, jak o. Lep-pich; jeszcze w czterysta lat po 艣mierci Giordana Bruna, trzysta lat po 艣mierci Pierre'a Bayle'a, dwie艣cie lat po Wolterze, sto — po Nietzschem, pi臋膰dziesi膮t — po Freudzie, tak zawstydzaj膮co, tak fatalnie ma艂o os贸b opuszcza ten Ko艣ci贸艂, kt贸ry ca艂e generacje przodk贸w nie tylko podk艂ada艂 pod n贸偶 pa艅stwa albo i sam u艣mier­ca艂, lecz ponadto przez p贸艂tora tysi膮clecia zubo偶a艂 ich w spos贸b zgo艂a straszliwy, ten Ko艣ci贸艂, kt贸ry ju偶 przez Karla Kautskiego zosta艂 nazwany „najwi臋ksz膮 machin膮 wyzysku, jak膮 艣wiat kiedy­kolwiek ogl膮da艂".

Nie bez kozery w艂a艣nie papie偶e, namiestnicy Chrystusa, su­rowo zabraniali przez ca艂e stulecia czytania Biblii w j臋zyku naro­dowym, co wi臋cej, do roku 1897 uzale偶niali to od zgody rzym­skiej inkwizycji — wystawiaj膮c sobie w ten spos贸b najbardziej kompromituj膮ce 艣wiadectwo nikczemno艣ci! Bo tak jak wszystkie owe masakry, ludob贸jcze kampanie, rzezie pogan, pogromy 呕y­d贸w, polowania na kacerzy, stosy, pale oraz izby tortur, wie偶e dla czarownic, wyprawy krzy偶owe, wszystkie owe rzekomo mi艂e Bogu jatki, owe niezliczone wojny i wojenki, w kt贸re Ko艣ci贸艂 by艂 zaan­ga偶owany bezpo艣rednio lub po艣rednio (a w ile wojen w Europie nie by艂 zaanga偶owany?), tak jak ca艂e to mordowanie wcale nie by艂o zgodne z intencjami tego, kt贸ry przecie偶 chcia艂 pokoju i mi­艂o艣ci wroga, tak te偶 uprawiana przez kler od czas贸w antycznych polityka eksploatacji, przyczyna niewyobra偶alnych nieszcz臋艣膰, po­zostaje w jaskrawej sprzeczno艣ci z postaw膮 owego Jezusa, kt贸ry wed艂ug Biblii 偶yje w ca艂kowitej biedzie, w ostrych s艂owach pot臋­pia „niesprawiedliw膮 mamon臋" i „fa艂sz bogactwa", 偶膮da od swoich uczni贸w, by sprzedali wszystko, co posiadaj膮, i by g艂osili ewangeli臋 bez trzosa za pasem.

Ale ju偶 w III wieku biskupi przyznaj膮 sobie prawo do zaspo­kajania wszystkich swoich potrzeb z dochod贸w Ko艣cio艂a. W IV wieku staj膮 si臋 sojusznikami pa艅stwa, kt贸re wr臋cz wysysa krew ze swych poddanych. A ju偶 w V wieku biskup Rzymu jest najwi臋k­szym posiadaczem ziemi w cesarstwie rzymskim. Od dawna t艂umi si臋 wsz臋dzie protesty polityczne, likwiduje si臋 zamieszki chrze艣ci­jan na tle socjalnym w Afryce, Hiszpanii i Galii, a zarazem elo-kwentnie obiecuje si臋 biedakom szcz臋艣cie w za艣wiatach, mi臋dzy innymi po to, by tym 艂atwiej by艂o ich wyzyskiwa膰 na tym 艣wiecie.

Ju偶 w VI wieku pobiera si臋 ko艣cieln膮 dziesi臋cin臋, zalegalizo­wan膮 p贸藕niej przez Karola Wielkiego, pogromc臋 Sas贸w, i Ko艣ci贸艂 otrzymuje j膮 a偶 do XIX wieku. W 贸smym stuleciu zostaje na skutek oszustwa uzyskane Pa艅stwo Ko艣cielne, kt贸rego istnienie jest potem wci膮偶 na nowo potwierdzane prawnie przez w艂adc贸w frankijskich i tych z dynastii saskiej, a terytorium powi臋kszane, i wreszcie w艂asne wojska l膮dowe i marynarka wojenna — uzbro­jone po z臋by — tocz膮 wojny. Grabi si臋 wszystko, co jest do za­grabienia, twierdze i zamki, ca艂e hrabstwa i ksi臋stwa. Kradnie si臋 wszystko, co jest do ukradzenia: ju偶 w IV wieku mienie 艣wi膮ty艅 poga艅skich, w VI wieku mienie wszystkich pogan, potem maj膮tek milion贸w wygnanych albo zabitych 呕yd贸w, dobytek spalonych ka­cerzy i cz臋sto r贸wnie偶 dobytek spalonych os贸b p艂ci obojga, kt贸re oskar偶ono o czary. Okradani s膮 nie tylko ludzie inaczej my艣l膮cy, ale i wierni tego Ko艣cio艂a, poprzez coraz to inne i coraz wy偶­sze podatki, poprzez czynsz dzier偶awny, 艣wi臋topietrze, szanta偶e, sprzeda偶 odpust贸w, rzekome cuda, fa艂szywe relikwie, przy czym cz臋sto inkasuje si臋 pieni膮dze dzi臋ki ekskomunikom, interdyktom oraz za pomoc膮 miecza; ze zrozumia艂ych wzgl臋d贸w najbardziej wyzyskiwany jest nar贸d w艂oski, a sam Rzym staje si臋 najbardziej buntowniczym i najubo偶szym miastem Europy Zachodniej: liczba jego mieszka艅c贸w spada z dw贸ch milion贸w w czasach poga艅skich do nieca艂ych dwustu tysi臋cy w XIV wieku.

W 艣redniowieczu Ko艣ci贸艂 posiada — oczywi艣cie nie tylko w nast臋pstwie grabie偶y i wojen, ale i dzi臋ki dotacjom ze strony tych, z kt贸rymi by艂 podczas owych rabunk贸w i walk w sojuszu — jedn膮 trzeci膮 ca艂ego europejskiego area艂u i ziemia ta jest obra­biana przez pa艅szczy藕nianych ch艂op贸w, cz臋sto przez swoich w艂a­艣cicieli traktowanych gorzej ni偶 byd艂o. Nie jest przypadkiem, 偶e w czasach rozkwitu chrze艣cija艅stwa za takiego ch艂opa nie p艂aci si臋 nawet po艂owy tego, co za konia! Nieprzypadkowo posiada Ko艣ci贸艂, kt贸ry ju偶 w IV wieku — w zwi膮zku z potrzeb膮 taniej si艂y roboczej dla coraz wi臋kszych maj膮tk贸w ziemskich — zaostrza i umacnia niewolnictwo, prawdopodobnie najwi臋ksz膮 liczb臋 nie­wolnik贸w. Nieprzypadkowo uniemo偶liwia ich wyzwalanie jako „dobra ko艣cielnego", co nigdzie indziej nie wyst臋puje; ma艂o tego, w kolejnych stuleciach zwi臋ksza zniewolenie tych ludzi. Nieprzy­padkowo 贸w „dar bo偶y", jak nazywa to Ojciec Ko艣cio艂a Am­bro偶y, owa „instytucja chrze艣cija艅ska", jak okre艣la to za Toma­szem z Akwinu Egidiusz Rzymianin, uzyskuje nawet jeszcze wi臋k­sze znaczenie w Europie Po艂udniowej u schy艂ku 艣redniowiecza. Nieprzypadkowo papieski Rzym jest spo艣r贸d wielkich miast euro­pejskich tym, kt贸re najd艂u偶ej utrzymuje niewolnictwo. I nieprzy­padkowo nowo偶ytne niewolnictwo Murzyn贸w ameryka艅skich, sta­nowi膮ce bezpo艣redni膮 kontynuacj臋 niewolnictwa 艣redniowiecz­nego, jest usprawiedliwiane tymi samymi argumentami teologicz­nymi: powo艂ywaniem si臋 na zr贸wnanie religijne i na wol臋 bo偶膮. Inaczej m贸wi膮c: je艣li przedtem niewolnik by艂 pos艂uszny przez bez­radno艣膰 i ze strachu, to potem Ko艣ci贸艂 chrze艣cija艅ski narzuci艂 mu 艣lepe pos艂usze艅stwo jako obowi膮zek etyczny! (I tak jak jemu, tak w gruncie rzeczy wszystkim — wszystkim 偶o艂nierzom i osobom cywilnym, w og贸le wszystkim chrze艣cijanom).

Albowiem Ko艣ci贸艂, w og贸le Ko艣cio艂y chrze艣cija艅skie wszel­kich wyzna艅 sta艂y zawsze po stronie w艂a艣cicieli niewolnik贸w, wy­zyskiwaczy: katolicki, kt贸ry ju偶 w staro偶ytno艣ci (co widzimy w pi­smach Augustyna) wys艂awia艂 idea艂 „pracowitej biedy", pociesza艂 niewolnik贸w tym, 偶e ich los jest zgodny z wol膮 Boga, natomiast ich panom wyja艣nia艂 korzy艣膰 wynikaj膮c膮 dla nich z takiego wp艂ywu na niewolnik贸w; Ko艣ci贸艂 Lutra, kt贸ry sam w spos贸b i艣cie kleszy zaprzeda艂 straszliwie eksploatowanych ch艂op贸w w艂adcom, umac­niaj膮c tak i zapewniaj膮c kontynuacj臋 panowania tych ostatnich a偶 do XX wieku; angielski Ko艣ci贸艂 oficjalny, kt贸ry jeszcze przez ca艂y wiek XIX nie reagowa艂 w og贸le na przera偶aj膮c膮 n臋dz臋 angielskich robotnik贸w rolnych i przemys艂owych — pod wieloma wzgl臋dami gorsz膮 ni偶 antyczne niewolnictwo — i raczej wybaczy艂by, jak pi­sa艂 Marks, zamach na trzydzie艣ci osiem spo艣r贸d trzydziestu dzie­wi臋ciu artyku艂贸w swojej wiary ni偶 na jedn膮 trzydziest膮 dziewi膮t膮 w艂asnych dochod贸w; oraz Ko艣ci贸艂 prawos艂awny Rosji, kt贸ry a偶 do 1917 roku posiada艂 tam trzeci膮 cz臋艣膰 ziemi i eksploatowa艂 nar贸d nie mniej ni偶 car, kt贸rego najwy偶szej w艂adzy trzeba by艂o si臋 pod­porz膮dkowa膰 — wed艂ug pierwszego artyku艂u kodeksu imperium — „bo to nakazuje sam B贸g". Zawsze, jak ju偶 powiedzieli艣my, w imi臋 bo偶e. I bieda te偶 w imi臋 bo偶e. Tak samo wczoraj, jak dzisiaj, kiedy to zmieni艂y si臋 co prawda — zauwa偶my, 偶e z ko­nieczno艣ci — metody, ale wyzysk pozosta艂.

Bo sk膮d wzi膮艂 si臋 ogromny kapita艂 b臋d膮cy dzi艣 w posiada­niu Ko艣cio艂贸w? Przewy偶sza je wszystkie bogactwem Ko艣ci贸艂 kato­licki, kt贸ry nadal dysponuje najwi臋kszym area艂em ziemi w 艣wie­cie chrze艣cija艅skim, kt贸rego akcje i inwestycje kapita艂owe sza­cowano ju偶 dziesi臋膰 lat temu na blisko pi臋膰dziesi膮t miliard贸w marek; kt贸remu podlega kilkana艣cie bank贸w w samym Rzymie; do kt贸rego nale偶y de facto r贸wnie偶 najwi臋kszy prywatny bank 艣wiata, Bank of America, bo Ko艣ci贸艂 ma w nim pi臋膰dziesi膮t je­den procent udzia艂贸w, kt贸ry posiada niema艂e zapasy z艂ota w Fort Knox oraz kapita艂 zainwestowany w najr贸偶niejsze przedsi臋bior­stwa, mi臋dzy innymi w licz膮ce si臋 firmy hiszpa艅skie, francuskie towarzystwa naftowe, gazownie oraz elektrownie w Argentynie, boliwijskie kopalnie cyny, brazylijskie fabryki kauczuku, przemys艂 hutniczy w Stanach Zjednoczonych, General Motors Corpora­tion, najwi臋ksze w艂oskie towarzystwo lotnicze „Alitalia" oraz za­k艂ady samochodowe Fiat, ponadto w ca艂y szereg przoduj膮cych w艂oskich firm ubezpieczeniowych i budowlanych, w ubezpiecze­nia na 偶ycie i ubezpieczenia materialne w Niemczech, w bade艅-skie fabryki aniliny i sody, w fabryki farb w Leverkusen, w to­warzystwo naftowe Deutsche Erd贸l Aktiengesellschaft, w ham-burskie elektrownie, w esse艅skie kopalnie w臋gla kamiennego, w nadre艅skie huty stali, w koncern Yereinigte Deutsche Metall-werke, w Siiddeutsche Zuckeraktiengesellschaft, w Gesellschaft fiir Lindes Eismaschinen (maszyny do produkcji lod贸w), w firm臋 Siemens & Halske AG, w firm臋 Mannesmann AG, w BMW itd., itd., nie m贸wi膮c ju偶 o bankach stanowi膮cych w艂asno艣膰 Ko­艣cio艂a...

Ko艣ci贸艂, kampanie wojenne, kapita艂 s膮 od czas贸w Konstan-tyna po dzi艣 dzie艅 tak nierozerwalnie zwi膮zane ze sob膮, tak ewi­dentnie z艂o偶y艂y si臋 na ci膮g bezustannych potworno艣ci, 偶e nawet obro艅cy Ko艣cio艂a przyznaj膮 teraz, i偶 nie wszystko jest zgodne z idea艂em i boskie, i偶 ziemskie dzieje Ko艣cio艂a maj膮 bardzo ludzki, by膰 mo偶e a偶 nazbyt ludzki bieg. Poj臋cia cz艂owiecze艅stwa i nad­miernego cz艂owiecze艅stwa nie s膮 tu najstosowniejsze, skoro Ko­艣ci贸艂, reprezentuj膮cy religi臋 zdecydowanie nakazuj膮c膮 mi艂o艣膰 bli藕­niego i wroga, masakruje i pozwala masakrowa膰 swoich bli藕nich i wrog贸w gorzej ni偶 byd艂o i czyni to nie jeden raz, nie dziesi臋膰 razy, nie sto razy, ale przez p贸艂tora tysi膮clecia; skoro przeze艅, bezpo艣rednio i po艣rednio, zgin臋艂o wi臋cej ludzi ni偶 za spraw膮 ja­kiejkolwiek innej religii na 艣wiecie i przypuszczalnie nawet za spraw膮 wszystkich innych razem wzi臋tych! I chyba jednak mamy do czynienia z pewnym nadu偶yciem poj臋膰 cz艂owiecze艅stwa i nad­miernego cz艂owiecze艅stwa, skoro „na艣laduj膮c" tego, kt贸ry z ca艂膮 surowo艣ci膮 kontynuowa艂 bezwzgl臋dnie antykapitalistyczne nasta­wienie 偶ydowskich prorok贸w oraz 偶yj膮cych we wsp贸lnocie maj膮t­kowej esse艅czyk贸w, kt贸ry naucza艂: „Nie zbierajcie skarb贸w na tej ziemi [...]", „sprzedajcie to, co posiadacie, albo oddajcie to bied­nym", „nie b臋dzie moim uczniem 偶aden z was, kt贸ry nie pozb臋­dzie si臋 wszystkiego, co posiada" i podobnie; skoro „na艣laduj膮c" w艂a艣nie jego, powt贸rzmy jeszcze raz za Kautskim, Ko艣ci贸艂 sta艂 si臋 najbardziej gigantyczn膮 machin膮 wyzysku na 艣wiecie; skoro, po wielu stratach w wieku o艣wieconym, w tym stuleciu w sojuszu z Bogiem i wszystkimi supergangsterami faszyzmu — od Mus-soliniego poprzez Hitlera i genera艂a Franco a偶 po Pavelicia — znowu uzyskuje kolosalne bogactwo i dzi臋ki 偶ebraninie, datkom, podatkom i ogromnym udzia艂om w wielkim przemy艣le Europy i Ameryki bezustannie je powi臋ksza, jak ch臋tnie wyznaje, musi powi臋ksza膰, bo — opr贸cz duszpasterstwa wojskowego i g艂upoty ludzkiej — ju偶 tylko pieni膮dz jest ow膮 opok膮, fundamentem, na kt贸rym spoczywa dzisiaj chrze艣cija艅stwo (nie tylko) rzymskie i na kt贸rym marnieje, wa偶ne jedynie dla umys艂贸w prymitywnych i dla tych, co czerpi膮 z niego korzy艣ci.

Gwoli usprawiedliwienia si臋 wypowiadane s膮 twierdzenia, i偶 idea艂y ewangeliczne stawiaj膮 bardzo wysokie wymagania, i偶 nie powinno si臋 pot臋pia膰 chrze艣cija艅stwa i Ko艣cio艂贸w za to tylko, 偶e nie realizuj膮 owych idea艂贸w w ca艂ej pe艂ni, 偶e realizuj膮 je po艂owicz­nie albo w jeszcze mniejszym stopniu. Ale, powt贸rzmy, poj臋cia cz艂owiecze艅stwa i nadmiernego cz艂owiecze艅stwa zostaj膮 jednak cokolwiek nadu偶yte, skoro w ka偶dym kolejnym stuleciu i tysi膮c­leciu realizuje si臋 co艣 wr臋cz przeciwnego, kr贸tko m贸wi膮c, skoro Ko艣ci贸艂 dowi贸d艂 ca艂膮 swoj膮 histori膮, 偶e jest symbolem, uciele­艣nieniem i absolutnym mistrzem zbrodni dziejowej! Zbrodniczych poczyna艅, w obliczu kt贸rych nawet kto艣 tak zdegenerowany jak Hitler wydaje si臋 niemal偶e cz艂owiekiem honoru, bo przecie偶 od pocz膮tku wyst臋powa艂 na rzecz przemocy, a nie — tak jak Ko艣ci贸艂 — na rzecz pokoju!

Jaskrawy kontrast mi臋dzy idea艂em a rzeczywisto艣ci膮 ujawni艂 zreszt膮 niebawem to, co by艂o i jest 艂atwo rozpoznawalne, g艂贸wn膮 cech臋 charakterystyczn膮 wszelkiego chrze艣cija艅stwa ko艣cielnego: wyst臋puj膮cy w nim od staro偶ytno艣ci czynnik niezmiennej ob艂udy, kt贸ry odbi艂 si臋 negatywnie na egzystencji sze艣膰dziesi臋ciu poko­le艅 chrze艣cijan; ponadto 贸w kontrast sprzyja艂 rozwojowi dos艂ow­nie niewiarygodnej sztuki egzegezy, polegaj膮cej na przeinaczaniu sensu wszelkich s艂贸w Jezusa istotnych z etycznego punktu widze­nia; k艂amano interpretuj膮c, wypaczaj膮c, znajduj膮c co innego, ni偶 Jezus chcia艂 powiedzie膰, a zamiast tego wszystko, co trzeba by艂o znale藕膰, i wykazywano przy tym o wiele wi臋cej cynizmu i hipo­kryzji ni偶 uczciwo艣ci i cz艂owiecze艅stwa.

Ko艣cio艂y chrze艣cija艅skie ca艂kowicie si臋 zdyskredytowa艂y nie tylko z pacyfistycznego i socjalnego punktu widzenia, ale i pod trzecim wzgl臋dem, kt贸ry jeszcze musimy om贸wi膰: co si臋 tyczy prawdy. Bo przecie偶 nieprawdziwe s膮 ju偶 nawet podstawy wiary! Je艣li zatem przyj膮膰, 偶e te Ko艣cio艂y mog艂yby nagle, po tylu wiekach grabie偶y i mord贸w, przemieni膰 si臋 we wsp贸lnoty pod wzgl臋dem etycznym nieskazitelne, nawet w symbole cz艂owiecze艅stwa (co de facto jest niemo偶liwe, bo 偶yj膮 one z krwi dostarczanej r贸偶nym pa艅stwom), to przecie偶 nadal by艂yby nieprzekonuj膮ce co do do­gmat贸w, jako 偶e w艂a艣ciwie nic nie 艂膮czy tych Ko艣cio艂贸w z Jezusem, lecz przeciwnie: prawie wszystko oddala od niego — szcz臋艣liwie wiadomo to nie tyle o zajad艂ych libertynach, ile o ca艂ych genera­cjach chrze艣cija艅skich teolog贸w, kt贸rych 偶mudna praca, akrybia przy krytycznym badaniu Biblii jest wprost niewyobra偶alna dla laika.

Nie wiemy z ca艂膮 pewno艣ci膮, czy posta膰 Jezusa z Nazaretu — o kt贸rej milcz膮 wszystkie pozachrze艣cija艅skie 藕r贸d艂a historyczne jego stulecia (pr贸cz 艣lepych, kt贸rzy przejrzeli, kalekich, kt贸rzy odzyskali w艂adz臋 w nogach, zmar艂ych, kt贸rzy zostali wskrzeszeni) — czy ta posta膰 jest historyczna. Ale wiemy z ca艂膮 pewno艣ci膮, 偶e Jezus biblijny — kt贸rego radykalny etos, chocia偶 nie do zrealizo­wania przez masy, zas艂uguje na najwi臋kszy szacunek — pomyli艂 si臋 w swym niezachwianym przekonaniu o bliskim ko艅cu 艣wiata i nastaniu s膮du ostatecznego, pomyli艂 si臋 tak samo, jak wszyscy inni apokaliptyczni heroldowie, jak wcze艣niejsi prorocy 偶ydowscy i perscy, kt贸rzy zapowiadali koniec 艣wiata, i jak ca艂e p贸藕niejsze pierwotne chrze艣cija艅stwo.

Wiemy i jeste艣my pewni tego, 偶e ewangelie — przez czo艂o­wych teolog贸w naszego stulecia scharakteryzowane jako ahisto-ryczne zbiory anegdot, kt贸re nale偶y wykorzystywa膰 z najwi臋ksz膮 ostro偶no艣ci膮 — nie s膮 dzie艂ami pierwszych aposto艂贸w ani 偶adnych 艣wiadk贸w naocznych; 偶e zosta艂y skompilowane dopiero w kilka­dziesi膮t lat po domniemanej 艣mierci Jezusa z obiegowych opowie­艣ci i zmy艣le艅 ewangelist贸w, i 偶e jeszcze w II wieku nie uwa偶ano ich w chrze艣cija艅stwie za 艣wi臋te i wynik艂e z boskiej inspiracji; 偶e 偶adna ewangelia, i w og贸le 偶adne pismo biblijne, nie istnieje w oryginale, w pierwotnym brzmieniu, lecz jedynie w odpisach do­konywanych z kopii innych odpis贸w; 偶e kopi艣ci przez ponad dwa wieki wprowadzali zmiany, zamierzone i nie zamierzone, robili za­biegi harmonizuj膮ce, uzupe艂niali, poprawiali, przez co oryginalny tekst Biblii jest cz臋sto nie do ustalenia z jak膮kolwiek doz膮 praw­dopodobie艅stwa, a co dopiero z ca艂kowit膮 pewno艣ci膮, natomiast liczba r贸偶nych lekcji zbli偶y艂a si臋 do pi臋膰dziesi臋ciu tysi臋cy.

Wiemy z ca艂膮 pewno艣ci膮, 偶e tak w chrze艣cija艅stwie, jak i w og贸le w antyku, od pocz膮tku przyzwalano na pobo偶ne oszu­stwo, 偶e nale偶a艂o ono niejako do literackich obyczaj贸w tamtej epoki; dlatego nie tylko Pawe艂, kt贸remu te偶 przypisano pewne li­sty biblijne, sfa艂szowane b膮d藕 w ca艂o艣ci, b膮d藕 cz臋艣ciowo, wyznaje, 偶e chodzi jedynie o to, by g艂osi膰 chwa艂臋 Chrystusa, „z ukrytymi intenqami albo bez nich", a opr贸cz niego Ojciec Ko艣cio艂a Jan Chryzostom, patron kaznodziej贸w, ca艂kiem otwarcie opowiada si臋 za potrzeb膮 k艂amstwa dla zbawienia duszy, i to powo艂uj膮c si臋 nawet na przyk艂ady ze Starego i Nowego Testamentu; r贸wnie偶 Orygenes, jeden z najwi臋kszych i najszlachetniejszych chrze艣ci­jan, z ca艂膮 stanowczo艣ci膮 dopuszcza oszustwo i k艂amstwo jako ..zbawienne". Podana przez Nietzschego definicja chrze艣cija艅stwa jako sztuki 艣wi臋tego k艂amstwa znajduje swoje potwierdzenie w ca­艂ej protestanckiej krytyce Biblii. „Fa艂szerstwa — pisze dzi艣 teolog Carl Schneider w swej monumentalnej pracy Geistesgeschichte des antiken Christentums (Duchowa historia staro偶ytnego chrze艣cija艅­stwa) — rozpoczynaj膮 si臋 w epoce nowotestamentowej i nigdy nie ustaj膮".

Wiemy i jeste艣my pewni tego, 偶e Jezus jest coraz bardziej ub贸stwiany w kolejnych ewangeliach — od najstarszego tekstu Marka poprzez p贸藕niejsze ewangelie Mateusza i 艁ukasza a偶 po najm艂odszy tekst Jana — ale jeszcze w III wieku nie jest na og贸艂 uto偶samiany z Bogiem, lecz wyra藕nie temu ostatniemu podpo­rz膮dkowany, i taka by艂a powszechna doktryna Ko艣cio艂a! Wiemy z ca艂膮 pewno艣ci膮, 偶e m艂odsze ewangelie systematycznie popra­wia艂y starsze, 偶e nie tylko posta膰 Jezusa, ale tak偶e postacie jego uczni贸w s膮 coraz bardziej idealizowane i wci膮偶 przybywa coraz wspanialszych cud贸w.

Wiemy i jeste艣my pewni tego, 偶e Pawe艂, w艂a艣ciwy tw贸rca chrze艣cija艅stwa, raczej ignorowa艂 osob臋 Jezusa i fundamental­nie zmieni艂 jego nauk臋, 偶e nie tylko wprowadzi艂 ascez臋, brze­mienn膮 w skutki pogard臋 dla kobiety i deprecjacj臋 ma艂偶e艅stwa, ale i sformu艂owa艂 szereg zupe艂nie nowych dogmat贸w, ca艂kowicie sprzecznych z nauk膮 Jezusa, jak na przyk艂ad doktryn臋 predesty-naq'i, doktryn臋 odkupienia, ca艂膮 chrystologi臋; 偶e mi臋dzy nim a je­rozolimskimi aposto艂ami toczy艂y si臋 d艂ugie spory teologiczne, bo w chrze艣cija艅stwie w og贸le, nawet w pierwotnej gminie, nie by艂o nigdy jednolito艣ci prawd wiary, a zamiast tego ju偶 w III wieku istnia艂y dziesi膮tki, w IV wieku za艣 ju偶 setki rywalizuj膮cych ze sob膮 „wyzna艅", spo艣r贸d kt贸rych zwyci臋偶y艂 w ko艅cu katolicyzm, bo przejmowa艂 wszystko, co przydatne, z innych wielkich „he­rezji", zr臋cznie unikaj膮c przy tym popadni臋cia w skrajno艣ci, by艂 bowiem najlepiej zorganizowany i najbrutalniejszy w owej walce konkurencyjnej. Ca艂a historia dogmat贸w to przecie偶 jeden 艂a艅­cuch intryg, przemocy, denuncjacji, przekupstwa, fa艂szowania do­kument贸w, ekskomunik, banicji oraz mord贸w.

A przy tym wszystkim — to te偶 wiemy z ca艂膮 pewno艣ci膮 i jest to wystarczaj膮co tragikomiczne — nie ma w chrze艣cija艅­stwie w og贸le niczego, co mog艂oby pretendowa膰 do oryginalno艣ci z punktu widzenia dziej贸w ideologii i religii. Wszystko bowiem — od centralnych idei po marginalne obyczaje — zosta艂o prze­j臋te od „pogan" albo od 呕yd贸w: zapowied藕 Kr贸lestwa Bo偶ego, status dzieci bo偶ych, mi艂o艣膰 bli藕niego i wroga, idea Mesjasza--Zbawiciela, proroctwa Odkupiciela, jego pochodzenie, cudowne narodziny z 艂ona dziewicy, ho艂d pasterzy, prze艣ladowanie go ju偶 w ko艂ysce, kuszenie przez szatana, nauczanie, cierpienie, 艣mier膰 (r贸wnie偶 na krzy偶u), zmartwychwstanie (r贸wnie偶 w trzecim dniu albo po trzech dniach, a wi臋c w dniu czwartym, bo i ta chwiejno艣膰 w ewangeliach bierze si臋 ewidentnie st膮d, 偶e zmartwychwstanie boga Ozyrysa 艣wi臋towano w trzecim, a boga Attysa — w czwartym dniu od jego 艣mierci), jego objawienie si臋 w postaci cielesnej, jego zst膮pienie do piek艂a i wniebowst膮pienie, nauka o grzechu pier­worodnym, doktryna predestynacji, tr贸jca, chrzest, spowied藕, ko­munia, liczba siedem dla sakrament贸w, liczba dwana艣cie dla apo­sto艂贸w, samo apostolstwo, urz膮d biskupa, kap艂a艅stwo, diakonat, sukcesje, 艂a艅cuchy tradycji, Matka Boska, kult Madonny, miej­sca pielgrzymek, tablice wotywne, czczenie relikwii, jasnowidztwo, cuda, takie jak chodzenie po wodzie, uciszanie burzy, pomna偶a­nie jad艂a, wskrzeszanie — po c贸偶 wylicza膰: nic nowego! I wszystko to powtarza si臋 w chrze艣cija艅stwie bynajmniej nie tylko w swej zewn臋trznej postaci, jako analogia formalna, jako wy艂膮cznie pa-ralelno艣膰 obrz臋d贸w, ale r贸wnie偶 z takim samym znaczeniem, tyle 偶e pod innymi nazwami, a cz臋sto nawet bez zmiany nazwy.

Wobec zafa艂szowanych podstaw wiary traci w艂a艣ciwie sens, tak cz臋ste obecnie, rozwa偶anie ewentualnej reformy Ko艣cio艂a. Bo gdyby naprawd臋 chciano nawi膮za膰 do Jezusa, a dzi艣 oznacza to oczywi艣cie nawi膮zanie do owego Jezusa, kt贸rego bez ma艂a dwie­艣cie lat badania ewangelii przez krytycznych teolog贸w uwolni艂o od wizerunku legendarnego, nawi膮zanie stanowi膮ce warunek ko­nieczny wszelkiej reformy! — to musia艂by Ko艣ci贸艂 zrezygnowa膰 ze wszystkiego, czym jest, z czego si臋 sk艂ada, z sakrament贸w, do­gmat贸w, biskup贸w i papie偶a! 呕adna reforma chrze艣cija艅stwa nie ograniczy艂aby si臋 do reform, lecz sta艂aby si臋 rewolucj膮, przewro­tem w stosunkach mi臋dzyludzkich. To wynika艂oby — niezale偶nie od rezultat贸w bada艅 krytycznej teologii — z samego nakazu mi­艂o艣ci wroga! Co wi臋cej, wynika艂oby to ju偶 z przykazania mi艂o艣ci bli藕niego, przez jednego z najprzyzwoitszych antycznych chrze艣ci­jan, Ojca Ko艣cio艂a Bazylego (kt贸ry ca艂y sw贸j ogromny maj膮tek, podlegaj膮cy opodatkowaniu przez trzech w艂adc贸w, niezw艂ocznie i ca艂kowicie podarowa艂 biednym) skomentowanego takim oto zda­niem: „Kto kocha bli藕niego swego jak siebie samego, ten nie po­siada wi臋cej ni偶 bli藕ni". (Niestety, by艂oby to 艣mieszne, gdyby艣my cho膰by przez chwil臋 jeszcze kontynuowali t臋 my艣l — 艣mieszne, trzeba to przyzna膰, w obliczu praktyki chrze艣cija艅skiej, ale i ko­munistycznej).

Zajmijmy si臋 jednak, na zako艅czenie, nieco mniej utopijnymi pomys艂ami reformy, bo czy偶 nie reformowano od niepami臋tnych czas贸w? Czy偶 ju偶 drugie pokolenie chrze艣cijan nie reformowa艂o tego, co pozosta艂o po pierwszym, czy Ko艣ci贸艂 pokonstanty艅ski nie reformowa艂 przedkonstanty艅skiego: reformowali Bonifacy i Hugo z Cluny; reformowano w G贸rze, Brogne, Hiersau, Siegburgu, Ein-siedeln; reformowano w Konstancji, Bazylei, Trydencie. Reformo­wano — i to niema艂o — w Rzymie.

Innocenty III, kt贸ry nie tylko antycypowa艂 hitlerowsk膮 gwiazd臋 dla 呕yd贸w, nie tylko wprowadzi艂 do prawa kanonicznego mn贸stwo surowych sankcji antysemickich oraz podjudzi艂 chrze­艣cijan przeciw albigensom i waldensom — „powsta艅 i przepasz sobie miecz", dobrze znany chrze艣cija艅ski j臋zyk, na kt贸ry zare­agowano tak wymordowaniem dwudziestu tysi臋cy mieszka艅c贸w Beziers, jak r贸wnie偶 rozpocz臋ciem dwudziestoletniej (oczywi艣cie „艣wi臋tej") wojny domowej — ale kt贸ry ponadto tak by艂 uwik艂any w konszachty wojenne i finansowe, 偶e biskup Jakub z Vitry wyrze­ka艂, i偶 nie pozwalano ju偶 na m贸wienie o sprawach duchowych, jest uwa偶any za jednego z najwi臋kszych reformator贸w w艣r贸d papie偶y. A Luter okazywa艂 si臋, gdy reformowa艂 to, co naprawd臋 istotne, jak wiadomo, bardziej papieski ni偶 papie偶 i chyba pos艂a艂 na stos wi臋cej czarownic, sta艂 si臋 o wiele zajadlejszym antysemit膮 (na kt贸­rego s艂usznie powo艂ywa艂 si臋 w Norymberdze Streicher), 偶膮da艂, by wszystkie synagogi i szko艂y 偶ydowskie podpalono, „by zburzono ich domy", „by odebrano im modlitewniki i pisma talmudyczne", „by zabroniono im u nas publicznego chwalenia Boga, dzi臋kowa­nia mu, modlitw, nauczania, i to pod kar膮 艣mierci", i wzywa艂 te偶 szlacht臋 do „duszenia, d藕gania, zabijania po kryjomu i otwarcie, jak komu wypadnie" wyzyskiwanych przez ni膮 ch艂op贸w, „tak jak trzeba zabi膰 w艣ciek艂ego psa"; by艂 to reformator tak wybitny, 偶e sam przyzna艂: „Najwi臋kszymi mordercami s膮 kaznodzieje [...]. Ja, M. Luter, pokona艂em wszystkich zbuntowanych ch艂op贸w, bo ka­za艂em ich zabi膰; ca艂a ich krew spada na mnie. Ale przypisuj臋 to naszemu Panu i Bogu, on przykaza艂 mi tak m贸wi膰".

Oczywi艣cie jak zawsze: w imieniu Boga! Najgorsze gangster-stwo w dziejach 艣wiata zawsze w jego imieniu. I tak to, z Bogiem, dalej odnawiali oni i doskonalili, po dzi艣 dzie艅 trwa bezustanna re-formatio in capite et membris: z etycznego punktu widzenia ci膮gle wielkie masakry — a偶 po dwie wojny 艣wiatowe, czczone jako „kru-q'aty" i prowadzone przy znacz膮cym poparciu Ko艣cio艂a (czemu towarzyszy艂y papieskie apele o pok贸j!). A w dogmatach coraz dziwniejsze zmy艣lenia — a偶 po dogmatyzacj臋 (przez wiele stuleci podawanego w w膮tpliwo艣膰 r贸wnie偶 w Rzymie) cielesnego wnie­bowzi臋cia Maryi, za spraw膮 nies艂awnej pami臋ci Pacellego, kt贸ry — cho膰 bardzo niech臋tny proletariatowi — by艂 w tak cudownych stosunkach z ow膮 偶on膮 galilejskiego cie艣li (podobnie te偶 z czo艂o­wymi faszystowskimi inicjatorami wojen i z wielkim kapita艂em), i偶 ukaza艂a mu si臋 na niebie w trzy kolejne dni (o godzinie szesnastej) w roku 1950, w kt贸rym to zosta艂 zdefiniowany 贸w dogmat.

O Bo偶e — naprawd臋 nie mog臋 si臋 powstrzyma膰, musz臋 go wezwa膰 — a wi臋c pojawiaj膮 si臋 nowi reformatorzy? Inspiratorzy ekumenizmu i tacy, co go realizuj膮? Rzecznicy unae sanctael Ini­cjatorzy dialogu ze 艣wiatem? Ewangelizatorzy ateist贸w? Ci, kt贸rzy otwieraj膮 si臋 na lewo i na prawo? W jakim charakterze si臋 poja­wiaj膮, jaka jest ich funkcja? Chyba jednak pojawiaj膮 si臋 jako ci, co przed艂u偶aj膮 owo nieszcz臋艣cie, wykonawcy zalece艅 hierarchii, kt贸ra w艂a艣nie dzi臋ki nim — jak po ka偶dej reformie — b臋dzie nadal egzystowa膰, ciesz膮c si臋 jedynie uszcz臋艣liwiaj膮cymi benefi-cjami i jedynie uszcz臋艣liwiaj膮c膮 w艂adz膮, maj膮c do dyspozycji bi­skup贸w i kapelan贸w polowych, ca艂膮 armi臋 asystuj膮cych teolog贸w „moralist贸w", i maj膮c papie偶a, kt贸ry gdy gin膮 ludzie, wzrusza apelami o pok贸j i przypomina o przysi臋dze wojskowej! Refor­matorzy? Zaledwie kosmetycy trupa. Mianowani konserwatorzy zw艂ok, co ju偶 cuchn膮 i nie potrzebuj膮 reformy, lecz rakarza, kt贸ry by je uprz膮tn膮艂.

„Dar Konstantyna"

Czy偶by 艣wiat chcia艂 by膰 oszukiwany? Zw艂aszcza w tym, z czym wi膮偶e najwi臋ksze nadzieje — w religii. I najbardziej przez tych, co wymy艣lili „zbo偶ne oszustwo"? Jak pisze jeden z naszych klasyk贸w teolog Herder, nie by艂o ono „ju偶 wkr贸tce grzechem, lecz zas艂ug膮 na chwa艂臋 bo偶膮 i ku zbawieniu dusz".

Fa艂szerstwa zaczynaj膮 si臋 w Nowym Testamencie i niebawem przewa偶aj膮 nad prawd膮, a twierdzenie, i偶 w 艣redniowieczu ist­nia艂o niemal偶e tyle偶 sfa艂szowanych dokument贸w, anna艂贸w, kro­nik, ile prawdziwych, nie jest chyba przesadzone; trzeba doda膰, 偶e a偶 po w艂a艣ciwe 艣redniowiecze oszustami byli prawie wy艂膮cz­nie duchowni. (Albo, jak to eufemistycznie wyra偶a historyk Bosi: „Prawd膮 jest, 偶e fa艂szerze prawie nigdy nie byli lud藕mi 艣wiec­kimi"). Niezliczeni przedstawiciele kleru, zakonnicy, przysparzali w owych czasach swojemu Ko艣cio艂owi, poprzez fabrykowanie fa艂­szywych dyplom贸w lub interpolacj臋 dyplom贸w oryginalnych, ko­rzy艣ci politycznych, ekonomicznych, prawnych, kr贸tko m贸wi膮c: pieni臋dzy, w艂adzy, presti偶u.

Ale fa艂szerstwo, o kt贸rym teolog Kantzenbach m贸wi, 偶e „nie mia艂o w艂a艣ciwie znamion przest臋pstwa", zapewne dlatego, i偶 jest najwi臋kszym i najskuteczniejszym — tak zwany „dar Konstan­tyna" — zosta艂o dokonane w po艂owie VIII wieku. Jakie by艂o jego t艂o historyczne, jakie motywy i jaki cel?

Wcze艣niej papie偶e, coraz pot臋偶niejsi dzi臋ki tym, co stali nad nimi, dzi臋ki wschodniorzymskim cesarzom, doprowadzali stop­niowo do skutku separacj臋 od wschodniego imperium — z po­moc膮 Longobard贸w. Gdy jednak ci ostatni zapragn臋li dla siebie ca艂ej Italii, stali si臋 zbyt niebezpieczni dla papie偶y. I je艣li przed­tem Rzym zwraca艂 si臋 razem z imperium wschodnim przeciw jego wrogom, potem za艣 razem z Longobardami przeciw imperium wschodniemu, to teraz uciek艂 si臋 do pomocy Frank贸w dla pokona­nia Longobard贸w. Papie偶 Grzegorz III usi艂owa艂 niejednokrotnie podjudzi膰 Karola M艂ota przeciwko kr贸lowi Longobard贸w Liut-prandowi, chocia偶 byli oni zaprzyja藕nieni.

Pod偶eganie do wojny odbywa艂o si臋 przy pomocy 艣wi臋tego Piotra i sta艂o si臋 ju偶 bardzo modne w polityce ko艣cielnej. Nawet w pierwszych listach do Karola M艂ota czytamy: „Budujemy na tym, i偶 darzysz 艣wi臋tego ksi臋cia aposto艂贸w Piotra i nas samych sy­nowsk膮 mi艂o艣ci膮 i 偶e przez wzgl膮d na cze艣膰, jak膮 偶ywisz dla niego, zastosujesz si臋 do naszych zalece艅". „Wys艂uchaj 偶yczliwie mojego 偶膮dania, bo w贸wczas ksi膮偶臋 aposto艂贸w wpu艣ci ci臋 do Kr贸lestwa Niebieskiego". „Zaklinam ci臋 na 偶ywego, prawdziwego Boga i na naj艣wi臋tsze klucze grobowca 艣wi臋tego Piotra, kt贸re przesy艂amy ci w darze, by艣 nie przed艂o偶y艂 przyja藕ni dla kr贸l贸w longobardzkich nad mi艂o艣膰 do ksi臋cia aposto艂贸w". „Upominamy ci臋 w obliczu Boga i jego strasznego s膮du". „Obawiamy si臋, i偶 zostanie ci to poczytane za grzech" — d艂ugo kontynuowana taktyka kija i mar­chewki.

Na nic nie zda艂y si臋 jednak pochlebstwa i gro藕by, dary w po­staci wielce w膮tpliwych relikwii, ogniwa 艂a艅cuch贸w, kt贸re kr臋po­wa艂y niegdy艣 ksi臋cia aposto艂贸w.

P贸藕n膮 jesieni膮 741 roku zmarli obaj: Karol M艂ot i Grze­gorz III, ten, kt贸ry jako ostatni z biskup贸w Rzymu poprosi艂 re­zyduj膮cego w Konstantynopolu cesarza o potwierdzenie swojej godno艣ci. I gdy nast臋pca Grzegorza papie偶 Zachariasz (741-752) przechytrzy艂 Longobard贸w w ten spos贸b, 偶e na poz贸r ca艂kiem legalnie pozbawi艂 ich starego kr贸la niejednego kasztelu i rozle­g艂ego lenna, a nowy kr贸l z 偶on膮 i c贸rk膮 trafili za spraw膮 papie偶a — ju偶 to nak艂onieni perswazj膮, ju偶 to zmuszeni — do klasztoru, i gdy brat Ratchisa longobardzki kr贸l Aistulf zacz膮艂 bra膰 odwet, w贸wczas nowy papie偶 Stefan II pospieszy艂 do Frank贸w.

W 艣rodku zimy w 偶a艂obnym stroju przekroczy艂 Alpy. Na po­cz膮tku stycznia 754 roku pad艂 razem ze sw膮 艣wit膮 na pod艂og臋 zamku Pepina w Ponthion, ko艂o Chalons nad Marn膮, ubrany w worek, z g艂ow膮 posypan膮 popio艂em, i przez 艂zy, powo艂uj膮c si臋 na zas艂ugi 艣wi臋tych aposto艂贸w Piotra i Paw艂a, b艂aga艂 Pepina, by ten wyrwa艂 i jego, i wszystkich Rzymian z r膮k Longobard贸w. „Nie chcia艂 wsta膰 — opowiada frankijski kronikarz — dop贸ki kr贸l, jego synowie oraz dostojnicy spo艣r贸d Frank贸w nie podali mu r膮k i nie podnie艣li go z pod艂ogi na znak przysz艂ej pomocy i wyzwolenia".

Pepin zosta艂 osadzony na tronie przy aprobacie papie偶a Za­chariasza w roku 751, kiedy to prawowitego kr贸la Childeryka III, ostatniego Merowinga, postrzy偶ono i umieszczono w klasztorze. Teraz oto 贸w uzurpator i krzywoprzysi臋zca, kt贸ry jako pierwszy nazwa艂 siebie trafnie w艂adc膮 „z bo偶ej 艂aski", przysi膮g艂, i偶 doce­nia „po偶yteczn膮 rol臋 艣wi臋tego Piotra w cesarstwie rzymskim"; wkr贸tce po tym papie偶 przyw艂aszczy艂 sobie prerogatywy cesarza i mianowa艂 Pepina oraz jego syn贸w patrycjuszami Rzymian. Ty­tu艂 patricius Romanorum, do 751 roku noszony przez cesarskiego namiestnika, egzarch臋 Rawenny, oznacza艂 wszelako jaskrawe po­gwa艂cenie prawa i faktyczne oderwanie si臋 od Bizancjum.

Papie偶 wci膮偶 wspomina艂 pod贸wczas o „pa艅stwie b艂ogos艂a­wionego Piotra i 艣wi臋tym Ko艣ciele bo偶ym". W kwietniu 754 roku, podczas zgromadzenia rady pa艅stwa Frank贸w w Ouierzy (Carisiacum), zostaje postanowiony „dar Pepina", r贸wnoznaczny z utworzeniem Pa艅stwa Ko艣cielnego. Pepin obiecuje Stefanowi II ogromne terytoria, przyrzeka 艣wi臋temu Piotrowi co艣, co wcale nie jest jego, Pepina, w艂asno艣ci膮, lecz nale偶y do cesarza: wi臋kszo艣膰 ziem w艂oskich, zw艂aszcza 偶e cesarz Konstantyn jakoby ju偶 wcze­艣niej obieca艂 o wiele wi臋cej.

Je艣li wszystkie wskaz贸wki nie s膮 myl膮ce, to tak zwany dar Konstantyna — najbardziej spektakularna kulminacja niezliczo­nych szalbierstw duchowie艅stwa w 艣redniowieczu — zrodzi艂 si臋 na pocz膮tku lat pi臋膰dziesi膮tych VIII wieku w otoczeniu Stefana II, prawdopodobnie jeszcze przed jego podr贸偶膮 do pa艅stwa Fran­k贸w. Wed艂ug Waltera Ullmanna i innych badaczy, wszystko wska­zuje na to, 偶e „miejscem narodzin tego falsyfikatu by艂a kan­celaria papieska". Nawet katoliccy historycy papiestwa Seppelt i Schwaiger pisz膮 przecie偶: „脫w dokument zosta艂 zapewne sporz膮­dzony w kr臋gach rzymskich, by膰 mo偶e z okazji podr贸偶y Stefana II do pa艅stwa Frank贸w, 偶eby nak艂oni膰 kr贸la Pepina do spodziewa­nych donaqi terytorialnych we W艂oszech".

Potrzebny by艂 tytu艂 prawny do owych nader finezyjnie uzy­skiwanych ziem. Prawdopodobnie w艂a艣nie podczas sesji rady pa艅­stwa w Ouierzy prze艂ama艂 Stefan op贸r Pepina za pomoc膮 doku­mentu, kt贸ry og艂asza艂 艣wi臋tego Piotra prawowitym suwerenem i w艂a艣cicielem ziem w艂oskich, papie偶a za艣 osob膮 obdarzon膮 god­no艣ci膮 cesarsk膮, wr臋cz cesarzem Zachodu.

Wzorem dla s艂awetnego Constitutum Constantini by艂a, po­wsta艂a chyba w Rzymie pod koniec V wieku, Legenda sancti Si艂ve-st艅, jedna z najpoczytniejszych opowie艣ci hagiograficznych chrze­艣cija艅stwa, znana we W艂oszech, w Anglii, w pa艅stwie Frank贸w. Pos艂uguj膮c si臋 tym gatunkiem literackim, kler cz臋sto dokonywa艂 akt贸w o znaczeniu historycznym. Ju偶 na pocz膮tku VI wieku, kiedy toczyli ze sob膮 wojn臋 papie偶 Symmachus i antypapie偶 Wawrzy­niec, owa legenda znalaz艂a zastosowanie przy okazji fa艂szerstw Symmachia艅skich, kt贸rymi chciano na wszelkie mo偶liwe sposoby dowie艣膰, 偶e nikt nie mo偶e s膮dzi膰 papie偶a.

Jak czytamy w tej obiegaj膮cej 艣wiat w rozmaitych wersjach, przekazanej w setkach odpis贸w postylli, cesarz Konstantyn by艂 prze艣ladowc膮 chrze艣cijan, za co zosta艂 ukarany wysypk膮 na ciele, z kt贸rej go jednak papie偶 Sylwester wyleczy艂, a potem ochrzci艂. Ale faktycznie Konstantyn nigdy nie prze艣ladowa艂 chrze艣cijan, lecz uprzywilejowywa艂 ich niebywale, nigdy nie dr臋czy艂a go wy­sypka i nigdy nie zosta艂 te偶 ochrzczony przez Sylwestra; tym, kt贸ry go ochrzci艂, by艂 przecie偶 biskup Euzebiusz z Nikomedii, „kacerz" aria艅ski, a sta艂o si臋 to dopiero w roku 337, gdy cesarz by艂 na 艂o偶u 艣mierci, papie偶 Sylwester za艣 nie 偶y艂 ju偶 od dw贸ch lat. (Ko艣ci贸艂 czci Sylwestra 31 grudnia — tak jakby w ka偶dy ostatni dzie艅 roku chcia艂 sobie przypomnie膰, co mu zawdzi臋cza).

Przyjmuj膮c za podstaw臋 bajk臋, sfabrykowano dokument, kt贸­rym papiestwo w oszuka艅czy spos贸b uzyska艂o dla siebie Pa艅stwo Ko艣cielne, zalegalizowa艂o sw膮 w艂adz臋 艣wieck膮 i wr臋cz odwr贸ci艂o sytuacj臋, jaka panowa艂a do tego czasu. Zgodnie z owym prawem konstytucyjnym cesarz rzymski, kt贸remu papiestwo dot膮d podle­ga艂o, zosta艂 oto podporz膮dkowany papiestwu!

Dokument ten jest sformu艂owany jako edykt cesarza Kon­stantyna I (306-337) wydany dla papie偶a Sylwestra I (314-335), z dat膮 i w艂asnor臋cznym podpisem Konstantyna oraz tego偶 adno­tacj膮, i偶 on sam spisa艂 go u grobu 艣wi臋tego Piotra. Z wdzi臋czno­艣ci za cudowne wyleczenie si臋 z wysypki cesarz darowuje Rzym oraz ca艂y Zach贸d Sylwestrowi i jego nast臋pcom. Konstantyn po­twierdza uroczy艣cie prymat papie偶a nad patriarchatami Antio-chii, Aleksandrii, Jerozolimy, Konstantynopola i prymat na ca艂ym globie. Zezwala biskupowi Rzymu na u偶ywanie wszelkich oznak godno艣ci cesarskiej, przyznaje mu cesarski majestat. Papie偶 ma by膰 g艂ow膮 wszystkich Ko艣cio艂贸w, arcykap艂anem 艣wiata. Monar­cha przekazuje w darze jemu i jego nast臋pcom pa艂ac cesarski na Lateranie, miasto Rzym, miasta i prowincje Italii oraz ca艂y Za­ch贸d. Sam w艂adca — tak ko艅czy si臋 ten falsyfikat — zamierza przenie艣膰 swoje imperium na „obszary wschodnie". Albowiem „nie godzi si臋, by cesarz ziemski sprawowa艂 w艂adz臋 tam, gdzie powsta艂o wspania艂e pa艅stwo i za艂o偶ona zosta艂a stolica chrze艣ci­ja艅stwa". Ka偶dy, kto oka偶e si臋 na tyle zarozumia艂y, by chcie膰 sprzeniewierzy膰 si臋 temu edyktowi, zostanie — jak czytamy — skazany przez cesarza na banicj臋.

Co sk艂oni艂o Pepina do pogodzenia si臋 z t膮 „donacj膮" — wy­razem skrajnej megalomanii i niepospolitej 偶膮dzy w艂adzy?

Ani jedno s艂owo w a偶 pi臋膰dziesi臋ciu listach papie偶y do Ka­roling贸w, od Karola M艂ota po Karola nazywanego Wielkim, nie wskazuje na jak膮kolwiek realn膮 korzy艣膰 polityczn膮, na prawdziwy po偶ytek dla Frank贸w — bo te偶 偶adnych korzy艣ci nie by艂o! Zamiast tego chytrze i nieodmiennie kusz膮 papie偶e przychylno艣ci膮 stra偶­nika bramy niebios, 艣wi臋tego Piotra, nagrod膮 na tamtym b膮d藕 ju偶 na tym 艣wiecie, ale oczywi艣cie strasz膮 te偶 wiecznymi karami; za papie偶em sta艂 zawsze w艂a艣ciwy partner kontraktu, 艣wi臋ty Piotr we w艂asnej osobie, kt贸rego kult owi „namiestnicy" rozwijali syste­matycznie, zw艂aszcza w艣r贸d Anglosas贸w i Frank贸w; na prze艂omie VII i VIII stulecia by艂 to ju偶 ich najwa偶niejszy 艣wi臋ty. Adresa­tami dziesi膮tk贸w zachowanych z epoki Merowing贸w dokumen­t贸w by艂y klasztory pod wezwaniem 艣wi臋tego Piotra, kt贸rych od czas贸w Dagoberta I powsta艂o oko艂o trzydziestu. Germanowie za­cz臋li niebawem czci膰 Piotra jako gwaranta chwa艂y doczesnej i nie­bia艅skiej, jako wielkiego protektora i wojownika, jako stra偶nika bramy niebios. Do jego rzekomej krypty grobowej pielgrzymowali z najdalszych kraj贸w nawet ich kr贸lowie, a niekt贸rzy wyzbywali si臋 tam koron i bogactwa i przywdziewali habity. Wybieg z wyko­rzystaniem postaci 艣wi臋tego Piotra — o kt贸rym nie wiadomo, ani gdzie, ani kiedy umar艂, bo wszelkie relaqe na ten temat to „sagi i bajki" (Kalwerau) — umocni艂 wczesno艣redniowieczn膮 Kuri臋 jak ma艂o kt贸re z innych jej poczyna艅 i, powt贸rzmy za Gregoroviusem, „ugruntowa艂 w istocie... 艣wieck膮 w艂adz臋 papie偶y".

Kr贸tko m贸wi膮c, do pos艂usze艅stwa zmusi艂y Pepina wzgl臋dy nie polityczne, ale czysto religijne. Przy swym wielkim do艣wiad­czeniu wojennym by艂 on bowiem w kwestiach „metafizyki" do­s艂ownie krwawym laikiem, kt贸ry po prostu okazywa艂 pos艂usze艅­stwo „rzymskiej wyroczni" (Zw贸lfer), dla kt贸rego „mi艂o艣膰 do 艣wi臋tego Piotra" stanowi艂a wytyczn膮 post臋powania — jak m贸wi Heller, by艂 to cz艂owiek naiwny, my艣l膮cy pod艂ug swoich zmys艂贸w, kt贸remu Stefan II, znaj膮c go na co dzie艅, m贸g艂 obiecywa膰 i gro­zi膰: „Nie spraw mi zawodu, a nie zostaniesz odtr膮cony u bramy do Kr贸lestwa Niebieskiego i od艂膮czony nagle od swojej najmilszej ma艂偶onki!"

W dniu 28 lipca 754 roku w ko艣ciele w Saint-Denis papie偶 jeszcze raz godnie nama艣ci艂 w imieniu Tr贸jcy 艢wi臋tej majordoma Pepina, kt贸rego odt膮d zawsze nazywa艂 „kumem". Nama艣ci艂 r贸w­nie偶 jego syn贸w, Karola i Karlomana, czyni膮c ich kr贸lami „z bo­偶ej 艂aski" (Dei gratid), by tym sposobem umocni膰 prawowito艣膰 w艂adzy uzurpatora. Gro偶膮c karami ko艣cielnymi, Stefan zabroni艂 Frankom wszelkich elekq'i kr贸l贸w innego pochodzenia. Pepin ze swej strony przysi膮g艂 po tym „boskim potwierdzeniu" jego pano­wania, i偶 b臋dzie szanowa艂 prawo, zapobiega艂 grabie偶om i niespra­wiedliwo艣ci, chroni艂 i powi臋ksza艂 mienie Ko艣cio艂a, co w istocie oznacza艂o wa艣nie, grabie偶e i bezprawie, tym bardziej 偶e Pepin narzuci艂 p艂acenie klerowi dziesi臋ciny poprzez ustaw臋 pa艅stwow膮, a z ziem dzier偶awionych od Ko艣cio艂a za偶膮da艂 nawet podw贸jnej dziesi臋ciny (nona et decima).

Wszystkie te negocjaq'e, przysi臋gi, obietnice, w otoczce ku­rialnej „metafizyki", oznacza艂y oczywi艣cie po prostu wojn臋, kt贸ry to cel papie偶 osi膮gn膮艂 chyba przede wszystkim dzi臋ki „darowi Konstantyna".

呕aden kr贸l frankijski nie wojowa艂 co prawda z Longobar-dami od ponad stu lat, od czas贸w Merowinga Childeberta II Lon-gobardowie nie czynili niczego, co mog艂oby zosta膰 poczytane za akcj臋 nieprzyjazn膮. Frankowie widzieli w nich spokrewnione ple­mi臋, byli ich przyjaci贸艂mi i towarzyszami broni ju偶 od czasu walk z Arabami. Dlatego te偶 frankijscy wielmo偶e stawiali rzymskim 偶膮daniom op贸r maj膮cy niemal偶e znamiona buntu. Cz臋艣膰 wielkich pan贸w grozi艂a porzuceniem kr贸la. Jego rodzony brat, by艂y ma-jordom Karloman pospieszy艂 z Monte Cassino, by zapobiec woj­nie albo, powt贸rzmy za biografem papie偶a, by „udaremni膰 dzie艂o 艣wi臋tego Ko艣cio艂a". Karloman wywar艂 g艂臋bokie wra偶enie na Fran­kach, zosta艂 jednak przez Stefana dyscyplinarnie zamkni臋ty w jed­nym z klasztor贸w Vienne, gdzie wkr贸tce zmar艂. W areszcie klasz­tornym znale藕li si臋 te偶 jego postrzy偶eni i przemoc膮 ubrani w ha­bity synowie. Tak jak przed trzema laty papie偶 Zachariasz dopo­m贸g艂 Pepinowi w usuni臋ciu prawowitych w艂adc贸w, Merowing贸w, tak teraz Stefan udzieli艂 mu wsparcia w pozbyciu si臋 jego w艂asnych krewnych.

A jednak Pepin, niegdy艣 na dworze w Pawii adoptowany przez Longobarda Luitpranda, co zobowi膮zywa艂o Germanina do bezwzgl臋dnej wierno艣ci przez ca艂e 偶ycie, latem 754 roku przeby艂 ze swoimi wojskami i razem z papie偶em Mont Cenis. Sta艂o si臋 to, jak usilnie zapewnia艂, tylko z mi艂o艣ci do 艣wi臋tego Piotra, w na­dziei na nagrod臋 od Boga. Armia longobardzka zosta艂a wzi臋ta w kleszcze — od przodu i od ty艂u — i ponios艂a kl臋sk臋. Kr贸l Aistulf, kt贸ry ledwo uszed艂 z 偶yciem, zawar艂 bardzo niekorzystny dla siebie pok贸j. Papie偶 jednak, uzyskawszy to, do czego Pepin zobowi膮za艂 si臋 w Ponthion, ale nie to, co mu obieca艂 w Quierzy, nadal pod偶ega艂 do wojny, kt贸rej Frankowie mieli ju偶 serdecznie do艣膰. Ledwo wr贸cili do dom贸w, Aistulf z艂ama艂 narzucony rozejm. I gdy spustoszy艂 kraj, okrad艂 go z relikwii, otoczy艂 ze wszystkich stron Rzym, przez trzy miesi膮ce oblegaj膮c bronione przez frankij-skiego opata Warnehara miasto, pontifac majdmus nawo艂ywa艂 do b艂agalnych procesji i w jednej z nich sam ni贸s艂 krzy偶 z bazyliki na Lateranie z przypi臋tym do艅 traktatem — zerwanym przez kr贸la Longobard贸w.

Nieustannie dociera艂y odt膮d do uszu Pepina papieskie wo艂a­nia o pomoc, 贸w Rzymianin b艂aga艂, zaklina艂, u偶ywa艂 wszelkich rejestr贸w swojej kaznodziejskiej i retorycznej sztuki perswazji. Na wypadek niepos艂usze艅stwa zagrozi艂 bowiem Pepinowi i jego synom ekskomunik膮, a nawet swoistym przyspieszonym s膮dem ostatecznym.

W wielu listach tak do niego, jak i do 艣wieckich oraz duchow­nych dostojnik贸w pa艅stwa Frank贸w, do wojska i ca艂ego narodu — swoich „przybranych syn贸w" — odmalowywa艂 papie偶 wymownie nieszcz臋艣cia 艣wi臋tego Piotra: zniszczone winnice, pomordowane dzieci, zha艅bione siostry zakonne. Twierdzi艂, i偶 nikt nie potra­fi艂by opowiedzie膰 o tym, co uczyniono Ko艣cio艂owi, tylko kamienie mog艂yby to op艂aka膰. Okropn膮 艂acin膮, naszpikowan膮 frazesami bi­blijnymi i s艂ownictwem rodem z najohydniejszego 偶argonu bizan­ty艅skich kancelarii (od „s艂odkiego jak mi贸d spojrzenia i oblicza" po „Wasz膮 miodop艂ynn膮 Wysoko艣膰" i ludzi „k膮panych w bosko-艣ci", deifluo), wyrzeka艂, kusi艂, ostrzega艂, powo艂uj膮c si臋 na Pana Naszego, na Naj艣wi臋tsz膮 Mari臋 Pann臋, na 艣wi臋tego Piotra, na wszystkie niebia艅skie zast臋py, m臋czennik贸w i g艂osicieli wiary, na­k艂ania艂 / jednej strony do doko艅czenia zbo偶nego dzie艂a i oddania 艣wi臋temu Piotrowi tego, do czego ma on „prawo", z drugiej za艣 strony zach臋ca艂, by pomy艣le膰 o „zbawieniu duszy". „I ty, i twoi urz臋dnicy b臋dziecie musieli ze wszystkiego zda膰 spraw臋 przed s膮­dem bo偶ym". „W dniu strasznego s膮du odpowiecie przed Bogiem i 艣wi臋tym Piotrem. Wiedzcie, 偶e ksi膮偶臋 aposto艂贸w [...]" itd., itd.

Skoro sam (!) ksi膮偶臋 Piotr napisa艂 w ko艅cu do Frank贸w, i oczywi艣cie w r贸wnie z艂ym stylu, strasz膮c „gro藕nym Stw贸rc膮 wszechrzeczy" i znowu kusz膮c „wieczn膮 nagrod膮 i nie ko艅cz膮­cymi si臋 nigdy rajskimi rozkoszami" — byleby si臋 pospieszono, by­leby si臋 pospieszono! — Frankowie rozpocz臋li w 756 roku drug膮 wojn臋. Pepin przekroczy艂 jeszcze raz Alpy i zn贸w tylko gwoli od­kupienia grzech贸w, z mi艂o艣ci do 艣wi臋tego Piotra, kt贸rego frankijscy wojownicy wzywali ju偶 teraz przed swoimi bitwami. Powt贸rnie pokonali Longobard贸w i znowu podyktowali zwyci臋偶onym twarde warunki pokoju. I ju偶 w nast臋pnym roku doni贸s艂 Stefan kr贸lowi Frank贸w o 艣mierci „tyrana", tego, kt贸ry „poszed艂 za szatanem, upija艂 si臋 krwi膮 chrze艣cijan, burzy艂 ko艣cio艂y"; o tym, 偶e „przebity bo偶ym sztyletem, spad艂 on w piekieln膮 czelu艣膰".

Papie偶 mia艂 si臋 z czego cieszy膰. Uzyska艂 w艂adz臋 nad Rzy­mem, nad egzarchatem, nad Pentapolis. Zagarn膮艂 dwadzie艣cia dwa grody na pomoc i na wsch贸d od Apenin贸w, kt贸re stano­wi艂y odt膮d razem z ksi臋stwem rzymskim „dziedzictwo 艣wi臋tego Piotra", 艣redniowieczne Pa艅stwo Ko艣cielne. Bizancjum mog艂o si臋 spodziewa膰 i spodziewa艂o si臋, 偶e Pepin jemu przeka偶e to teryto­rium. Ale pe艂nomocnik Pepina opat Fulrad z Saint-Denis ruszy艂 od grodu do grodu, niewol膮c najznakomitszych mieszczan jako zak艂adnik贸w i sk艂adaj膮c klucze od miejskich bram u st贸p 艣wi臋­tego Piotra. Pepin przekaza艂 bowiem owe ziemie odpowiednim dokumentem jemu i jego namiestnikowi we wieczne w艂adanie, a sprzeczne z tym legatem roszczenia greckiego cesarza odrzuci艂, o艣wiadczaj膮c, 偶e sta艂o si臋 to nie dla dobra jednego cz艂owieka, ale przez mi艂o艣膰 do 艣wi臋tego Piotra i gwoli zbawienia duszy.

Wdzi臋czny kler ju偶 w VIII wieku nazywa Pepina „Dawidem", „Salomonem", „nowym Moj偶eszem". A Frank贸w wychwala pa­pie偶 Pawe艂 I (757-767) jako „艣wi臋ty nar贸d". Kuria mia艂a przecie偶 teraz swoje pa艅stwo, Pa艅stwo Ko艣cielne. Ale z czasem i ka偶dy inny biskup, ka偶dy opat zapragn膮艂 tego, co posiada艂 biskup Rzymu — w艂asnego „pa艅stwa kap艂a艅skiego". I tak jak papie偶e uzyskali to swoje w nast臋pstwie wojen i oszustw, a potem przez ca艂e tysi膮c­lecie starali si臋 je dalszymi wojnami i szalbierstwami zachowa膰 i powi臋kszy膰, tak te偶 pozostali ksi膮偶臋ta Ko艣cio艂a toczyli niezli­czone boje i — bior膮c przyk艂ad z Rzymu — fabrykowali niezli­czone dowody darowizn, nie mniej k艂amliwe ni偶 akt „darowizny Konstantyna".

Co prawda pocz膮tkowo wykorzystywano 贸w akt bardzo wstrzemi臋藕liwie, kultywowano tylko pami臋膰 o pierwszym chrze­艣cija艅skim cesarzu i jego wzorowym zachowaniu, ale nigdy nie czyniono u偶ytku z samego dokumentu, nigdy Constitutum Con-stantini nie s艂u偶y艂o do legitymizacji uroszcze艅. Prawdopodobnie r贸wnie偶 papie偶e uznawali 贸w dokument za fa艂szywy. Pierwszy powo艂uje si臋 na艅 Hadrian I — w swojej korespondencji z Ka­rolem „Wielkim". Dopiero jednak w po艂owie IX wieku, gdy ten falsyfikat uzyska艂 ju偶 pewien presti偶, sta艂 si臋 dokumentem praw­nie wi膮偶膮cym i zosta艂 zar贸wno w艂膮czony w inne wielkie fa艂szer­stwo Ko艣cio艂a. Dekreta艂pseudo-Izydora, jak te偶 w ko艅cu uwzgl臋dniony w licznych innych kodeksach kanonicznych. Ekspansywna polityka terytorialna papiestwa, kt贸re podporz膮dkowywa艂o sobie stopniowo r贸偶ne ksi臋stwa i ca艂e kr贸lestwa, mia艂a swoj膮 podstaw臋 prawn膮 w owej rzekomej darowi藕nie; powo艂uje si臋 na ni膮 nadal to „Pa艅stwo Ko艣cielne", kt贸re istnieje obecnie.

Nie licz膮c pewnych wyj膮tkowych sytuacji, 贸w dokument spo­czywa艂, w艂a艣ciwie nie wykorzystywany, przez trzysta lat w ko艣ciel­nych archiwach. Kiedy jednak przyzwyczajono si臋 do tego ogrom­nego „daru", a falsyfikat sta艂 si臋 dokumentem nadzwyczaj autory­tatywnym, zacz膮艂 odgrywa膰 wielk膮 rol臋. Ze wzgl臋du na艅 Ko艣ci贸艂 wyklina艂 ka偶dego, kto przyw艂aszcza艂 sobie maj膮tek Kurii albo w ja­kikolwiek spos贸b sprzyja艂 takiemu przyw艂aszczeniu.

Szczeg贸lnie cz臋sto powo艂uje si臋 na ten dokument tak zwane papiestwo czasu reformy. W 贸wczesnej korespondencji papieskiej s膮 przytaczane jego d艂u偶sze fragmenty. Leon IX (1049-1054) mo­tywuje nim — i to z naciskiem — prymat papieski; papie偶 inter­pretuje przy tej okazji 贸w dar jako zwrot, z donere czyni reddere: cesarz zwr贸ci艂 zatem poniek膮d Bogu to, co od Niego otrzyma艂. W ten spos贸b unikn膮艂 Leon wywo艂ania wra偶enia, 偶e Ko艣ci贸艂 by艂 niegdy艣 zdany na cesarsk膮 艂ask臋.

Pe艂n膮 autorytatywno艣膰 osi膮gn臋艂o Constitutum Constantini dzi臋ki Grzegorzowi VII. Sta艂o si臋 ono w贸wczas uznanym ele­mentem prawa kanonicznego. I w czasie wojny przeciw Henry­kowi IV, kt贸ry nigdy nie akceptowa艂 papieskich ambicji opartych na zwyk艂ym oszustwie, Grzegorz za偶膮da艂, zar贸wno przy wyborze pierwszego antykr贸la Rudolfa Szwabskiego w roku 1077 jak i przy elekq'i drugiego antykr贸la Hermana von Salm w 1081 roku, przy­si臋gi zawieraj膮cej uznanie owego klerykalnego szalbierstwa.

Powo艂uj膮c si臋 na nie, Grzegorz IX podkre艣la艂 wr臋cz — w XIII wieku — 偶e wed艂ug Konstantyna papie偶 sprawuje nie tylko rz膮d dusz na ca艂ym globie, lecz tak偶e rz膮dy nad wszystkimi lud藕mi i rzeczami; nie mog艂o zatem istnie膰 niezawis艂e cesarstwo, praw­dziwym cesarzem by艂 przecie偶 papie偶. Podobnie podczas ostatniej wielkiej kampanii 艣redniowiecznego Rzymu przeciw cesarstwu, przeciwko Ludwikowi Bawarskiemu w XIV wieku, w wielu kr臋­gach za w艂a艣ciw膮 podstaw臋 prawn膮 akcji Ko艣cio艂a uchodzi艂 „dar Konstantyna". Jeszcze w roku 1433 musia艂 zobowi膮za膰 si臋 do ho­norowania go przysz艂y cesarz Zygmunt. Tak d艂ugo bowiem uwa­偶ano owo gigantyczne fa艂szerstwo, kt贸rego skutki trudno przece­ni膰 i bez kt贸rego papiestwo nie osi膮gn臋艂oby pewno swej przysz艂ej pot臋gi i p贸藕niejszego autorytetu, za autentyczny dokument.

Zdarzyli si臋 jednak tacy m膮drzy ludzie, kt贸rzy nie dali si臋 zwie艣膰.

Po raz pierwszy okre艣li艂 cesarz Otto III (983-1002) w nie­zwyk艂ym zgo艂a dokumencie skierowanym przeciw Sylwestrowi II (999-1003) 贸w „dar", p贸藕niej uznawany nawet przez Dan­tego za prawdziwy — jako niewa偶ny pod wzgl臋dem prawnym. W wieku XII tamto oszustwo zosta艂o zdemaskowane przez zwo­lennik贸w Arnolda z Brescii. Jeden z jego uczni贸w Rzymianin imieniem W臋ze艂 pisa艂 w li艣cie do Fryderyka Barbarossy — wkr贸tce po wyborze tego ostatniego na kr贸la Niemiec, a wi臋c po roku 1152 — 偶e ca艂y ten „dar Konstantyna" to bajka i k艂amstwo, o czym w Rzymie wie si臋 powszechnie i nawet kobiety i robotnicy najemni potrafiliby tego dowie艣膰 najucze艅szym m臋偶om. W XIII wieku w膮t­pi艂 w autentyczno艣膰 dokumentu r贸wnie偶 monarcha tak niepospo­lity, jak Fryderyk II. W 1440 roku humanista Laurentius Valla, sekretarz papieski i proboszcz bazyliki latera艅skiej, definitywnie zdemaskowa艂 fa艂szerstwo. Gdy za艣 u zarania nowo偶ytno艣ci papie偶 Aleksander VI (1492-1503) za偶膮da艂, opieraj膮c si臋 na „darze Kon­stantyna", od Wenecji, by ta przekaza艂a stolicy apostolskiej swoje wyspy na Adriatyku, pose艂 Wenecji zaproponowa艂 szyderczo Jego 艢wi膮tobliwo艣ci odnalezienie dokumentu i zapewni艂, 偶e na odwro­cie zobaczy papie偶 uwag臋, i偶 Adriatyk nale偶y do Wenecji.

Historiografia rzymskokatolicka przyzna艂a jednak dopiero w XIX wieku, 偶e by艂o to fa艂szerstwo. A sama Kuria niejedno­krotnie ro艣ci艂a sobie energicznie prawo do uzyskanych w 贸w pod­st臋pny spos贸b przywilej贸w, a nawet dzisiaj opiera si臋 na nich. Goethe, kt贸ry „ca艂膮 histori臋 Ko艣cio艂a okre艣la jako pomieszanie omy艂ek i przemocy", m贸wi wi臋c za ma艂o. Nie jest ona bowiem nagromadzeniem omy艂ek, lecz oszustw — zapewne nie w tym jednym, ale w tysi膮cach wypadk贸w.

Polityka papie偶y w XX wieku

Syn Cz艂owieczy nie mia艂 na czym z艂o偶y膰 g艂owy. W Biblii jawi si臋 jako 偶yj膮cy ca艂kiem biednie. Domaga si臋 rezygnaq'i z wszel­kiego maj膮tku. 呕膮da pracy misyjnej bez trzosa za pasem. I w pier­wotnej gminie istotnie panuje swoisty komunizm. Wywodz膮cy si臋 z niej ebionici r贸wnie偶 obstaj膮 przy wsp贸lnocie d贸br, czyni膮 ub贸­stwo nieuchronnym obowi膮zkiem. Zostaj膮 co prawda uznani za kacerzy. Jeszcze jednak w IV wieku zdarzaj膮 si臋 tacy Ojcowie Ko艣cio艂a, co g艂osz膮: „Na艣ladujmy pierwsze zgromadzenie chrze­艣cijan, u kt贸rych wszystko by艂o wsp贸lne" (Bazyli), „Wsp贸lnota d贸br jest odpowiedniejsz膮 form膮 偶ycia ni偶 posiadanie prywatnej w艂asno艣ci i jest ona naturalna" (Jan Chryzostom).

Ale ju偶 w pi膮tym stuleciu biskup Rzymu przewy偶sza bo­gactwem ka偶dego innego mieszka艅ca imperium. W VIII wieku uzyskuje Pa艅stwo Ko艣cielne, dopuszczaj膮c si臋 oszustw i wywo艂u­j膮c wojny. A niebawem i sami papie偶e b臋d膮 przyw艂aszcza膰 sobie zamki, grody i ca艂e ksi臋stwa. Inicjuj膮 prac臋 misyjn膮 za pomoc膮 miecza. Prowadz膮 wojny obronne i zaczepne, wojny domowe, „艣wi臋te wojny". Rozpoczynaj膮 „zbrojne pielgrzymki", krucjaty. Jeszcze w XIX wieku posy艂a Grzegorz XVI w chwili wybuchu rewolucji swoj膮 soldatesk臋 przeciwko W艂ochom, sprowadza te偶 na pomoc wojska austriackie. I nawet podczas pierwszej i drugiej wojny 艣wiatowej kapelani polowi na wszystkich frontach, repre­zentuj膮cy wszystkie strony walcz膮ce, popychaj膮 wiele milion贸w ludzi ku 艣mierci — papie偶e tymczasem wo艂aj膮: „Zawrzyjcie po­k贸j! Pok贸j!"

A r贸wnocze艣nie dochodzi w dziejach papiestwa i do in­nych oszustw: za pomoc膮 艣wi臋tych pieluszek i sp贸dniczek, nie­zliczonych z臋b贸w i napletk贸w Pana, mleka Matki Boskiej, pi贸r, jaj Ducha 艢wi臋tego. Zostaje sfabrykowana Donatio Constantini, najwi臋ksze fa艂szerstwo w historii. Zostaje sporz膮dzony Dekre-ta艂 pseudo-Izydora, przez wiele wiek贸w sporz膮dza si臋 nieomal tyle偶 fa艂szywych dyplom贸w, anna艂贸w, kronik, ile prawdziwych. I podczas gdy samemu sobie przyznaje si臋 wszelkie mo偶liwe przywileje, immunitety, prawo nadawania tytu艂贸w hrabiowskich, prawa handlowe, celne, ulgi podatkowe, wszelkie mo偶liwe statusy wyj膮tkowe, podczas gdy papie偶e, biskupi, opaci 偶yj膮 cz臋sto w nie­bywa艂ym przepychu, miewaj膮 metresy, burdele, banki, podczas gdy przekupuj膮, szanta偶uj膮, dopuszczaj膮 si臋 szachrajstw, kiedy w gr臋 wchodz膮 godno艣ci, synekury, relikwie, bulle, podczas gdy roztrwaniaj膮 dobra ko艣cielne obdarzaj膮c nimi krewnych, fawory­t贸w, podczas gdy domagaj膮 si臋 艣wi臋topietrza, procent贸w, p艂acenia za odpusty, podatk贸w, dziesi臋cin i dziewi臋cin, nie tylko wyzyskuj膮, posuwaj膮 si臋 do oszustw, intryg, ale i zadaj膮 艣mier膰, walcz膮 prze­ciw sobie nawzajem, sztyletem, trucizn膮; wdaj膮c si臋 wci膮偶 w spory prawne, kampanie wojenne, masakruj膮 — tych, co s膮 po ich stro­nie, i tamtych, pogan, 呕yd贸w, „kacerzy", czarownice, Indian, Mu­rzyn贸w — to nie walka, to rze藕! Kr贸tko m贸wi膮c: Wype艂niaj膮 po­s艂annictwo. Ewangelizuj膮.

Cz臋sto stwierdzano — najpierw Goethe, potem Dostojewski, Nietzsche, i wreszcie Henry Miller, kt贸ry napisa艂 to w li艣cie do mnie — 偶e gdyby Jezus pojawi艂 si臋 znowu, to ukrzy偶owano by go jeszcze raz. Ale tylko jeden z kardyna艂贸w Kurii by艂 na tyle kompetentny, 偶eby doda膰: „tym razem jednak nie w Jerozolimie, lecz w Rzymie". lak, bo przecie偶 w Jeruzalem jeden po艣wi臋ci艂 si臋 dla innych, a w Rzymie po艣wi臋ca si臋 innych dla siebie.

Tymczasem jednak wszystko znacznie si臋 poprawi艂o, czy偶 nie tak? Przyjrzyjmy si臋 wi臋c temu — na tym 艣wiecie ma si臋 bowiem nie tylko do wyboru wycie w stadzie wilk贸w albo beczenie w艣r贸d owiec.

Leon XIII (1878-1903)

Polityka Kurii na prze艂omie stuleci — za czas贸w Leona XIII i jego sekretarza stanu Rampolli — by艂a zorientowana szczeg贸lnie na Francj臋 i carsk膮 Rosj臋. S膮dzono, 偶e przysz艂o艣膰 nale偶y do lud贸w s艂owia艅skich, i dlatego wspierano je, a w nagrod臋 spodziewano si臋 rosyjskiego Ko艣cio艂a prawos艂awnego.

Leon XIII, 偶膮dny papieskiej suwerenno艣ci i duchowej w艂a­dzy nad ca艂ym 艣wiatem, by艂 w艂a艣nie tym papie偶em, kt贸ry mia艂 siebie za bliskiego osi膮gni臋cia owego celu. Chocia偶 publicznie, podobnie jak wszyscy papie偶e od czasu utraty Pa艅stwa Ko艣ciel­nego, pot臋pia艂 wy艣cig zbroje艅, prywatnie oczekiwa艂 jednak rych艂ej wojny 艣wiatowej i tak oto przedstawi艂 jej „niechybne nast臋pstwa" w rozmowie z austriackim historykiem Theodorem von Sickelem: „Kwestia wschodnia zostanie natychmiast rozwi膮zana i zarazem wyeliminuje si臋 islam; Rosja, kt贸ra b臋dzie korzysta膰 ze wspar­cia i rad Ko艣cio艂a, podyktuje Europie pok贸j..." M贸wi膮c te s艂owa, Leon XIII wsta艂 i przepowiedzia艂 kl臋cz膮cemu przed nim prote­stantowi Sickelowi: „A gdy to si臋 stanie, wy, protestanci, p贸jdzie­cie po prostu za przyk艂adem Rosjan".

W 1903 roku, gdy s臋dziwy papie偶 zgas艂, obie wielkie koalicje — Francja-Rosja oraz Niemcy-Austro-W臋gry — wszelkimi spo­sobami dyplomatycznymi popiera艂y ka偶da swojego zwolennika. Ale, jak tyle razy przedtem, zwyci臋偶y艂, w si贸dmej turze wybor贸w, kto艣 neutralny, patriarcha Wenecji Giuseppe Sarto, odt膮d Pius X — zmiana imion charakteryzuje papie偶y i hochsztapler贸w.

Pius X (1903-1914)

Wyb贸r Sarta — pozorny kompromis — okaza艂 si臋 wkr贸tce sukcesem pa艅stw centralnych. Wychowany w austriackim regionie weneckim, we wrogo艣ci do 偶yj膮cych po s膮siedzku S艂owian po艂u­dniowych, Pius X pozosta艂 przez ca艂e swe 偶ycie wierny orientacji antys艂owia艅skiej. Dlatego te偶 ceni艂 starego, oddanego Kurii ce­sarza Franciszka J贸zefa i — jak sam twierdzi艂 — „przywi膮zywa艂 zawsze najwi臋ksz膮 wag臋 do utrzymania bardzo dobrych stosun­k贸w z Austri膮". Przy pomocy bowiem Austrii, kt贸rej zale偶a艂o na Ukrainie, chciano podbi膰 Wsch贸d, skatolicyzowa膰 Ba艂kany i ujarzmi膰 rosyjski Ko艣ci贸艂 prawos艂awny — by艂o to odwieczne marzenie Rzymu, kt贸re w r贸偶nych epokach usi艂owano urzeczy­wistni膰 ekspansj膮 wojenn膮 i dyplomatyczn膮, krucjatami, z pomoc膮 niemieckich rycerzy w habitach i szwedzkich wojsk, gro藕bami, ma­mieniem, niebywa艂ymi oszustwami: tak oto, oko艂o 1605 roku, in­scenizuj膮c nie maj膮c膮 sobie r贸wnej fars臋, osadzono na tronie mo­skiewskim fa艂szywego cara, prawdopodobnie zbieg艂ego mnicha, Dymitra Samozwa艅ca, kt贸remu papie偶 Pawe艂 V zaleci艂 w brewe z 10 kwietnia 1606 roku: „[...] jako 偶e mo偶esz swojemu narodowi nakaza膰 wszystko, co zechcesz, przyka偶 mu przeto, by uzna艂 na­miestnika Chrystusa!"

Przed pierwsz膮 wojn膮 艣wiatow膮 nast膮pi艂o tak偶e zbli偶enie Kurii do cesarskich Niemiec, r贸wnie偶 skorych do ekspansji na Wsch贸d. A po aneksji tureckich prowincji Bo艣ni i Hercego­winy przez Austri臋 za偶膮dano, 偶eby zaj臋艂a ona ponadto Alba­ni臋 — a sta艂o si臋 to na wiede艅skim Kongresie Eucharystycz­nym w roku 1912. (Kongresy eucharystyczne odbyte zar贸wno tu偶 przed drug膮 wojn膮 艣wiatow膮, jak i w okresach nasilenia zimnej wojny, tak偶e s艂u偶y艂y za偶artej kampanii skierowanej przeciw Ko­艣cio艂owi wschodniemu). W lipcu 1914 roku za艣, po zamordowa­niu nast臋pcy tronu, minister spraw zagranicznych Austrii hrabia Berchtold o艣wiadczy艂 ambasadorowi Niemiec, i偶 uwa偶a za wy­kluczone, by nawet taki rz膮d, jak serbski, prze艂kn膮艂 austriackie 偶膮dania. Gdyby jednak tak si臋 sta艂o, to Austrii nie pozostawa­艂oby nic innego pr贸cz prowokowania Serbii dop贸ty, dop贸ki nie zaistnia艂aby mo偶liwo艣膰 wkroczenia armii austriackiej do Serbii.

Tego w艂a艣nie pragn膮艂 Pius X, papie偶 „na wskro艣 religijny", „czysty niczym Parsifal"! Wszak偶e nie tylko niejednokrotnie i z dok艂adno艣ci膮 niemal偶e co do roku zapowiedzia艂 (pierwsz膮) wojn臋 艣wiatow膮, globalny kataklizm, guerrone — la guerra che viene, w jego ustach prawie ju偶 stereotyp — ale chcia艂 te偶 docze­ka膰 si臋 ukarania S艂owian „za wszystkie winy", bo obawia艂 si臋, 偶e w przeciwnym razie oddadz膮 si臋 oni gremialnie pod opiek臋 Ro­sji, „najwi臋kszego wroga Ko艣cio艂a". Sono tutti 膮uanti barbari — wo艂a艂 w 1913 roku. I Austro-W臋gry powinny by艂y ich pokona膰 — to nie ulega艂o w膮tpliwo艣ci. Nie kto inny jak biskup pomocniczy Salzburga, p贸藕niejszy ksi膮偶臋-arcybiskup Waitz, przyzna艂 w 艣rodku wojny, i偶 „jednym z najwa偶niejszych krok贸w przygotowuj膮cych" do niej by艂 „Kongres Eucharystyczny w Wiedniu". A wiede艅­ski metropolita kardyna艂 Nagel, szczeg贸lnie ceniony przez Wa­tykan, chcia艂 swego czasu „w艣r贸d S艂owian, rasy bezspornie zy­skuj膮cej na znaczeniu" znale藕膰 „oparcie i szerokie zaplecze" dla Ko艣cio艂a, a nawet m贸wi艂 o utworzeniu „katolickiego pa艅stwa s艂o­wia艅skiego".

Tu偶 przed wybuchem tamtej katastrofalnej wojny za pro­wadzeniem walki opowiedzia艂 si臋 te偶 na 艂amach katolickiego tygodnika „GroB贸sterreich" p贸藕niejszy wiceburmistrz Wiednia E. K. Winter: „Ju偶 sze艣膰 lat czekamy na ostateczne roz艂adowa­nie wszystkich dr臋cz膮cych napi臋膰, kt贸re odczuwamy tak dotkliwie w ca艂ej naszej polityce. Wiemy, 偶e tylko z wojny mo偶e zrodzi膰 si臋 nowa i wielka Austria, szcz臋艣liwe, zapewniaj膮ce swym ludom spokojn膮 egzystencj臋 pa艅stwo wielkoaustriackie, i dlatego chcemy wojny. Chcemy wojny, bo 偶ywimy g艂臋bokie prze艣wiadczenie, 偶e tylko poprzez ni膮, w spos贸b radykalny, raptowny, osi膮gniemy nasz idea艂: pot臋偶n膮, wielk膮 Austri臋, w kt贸rej austriacka pa艅stwowo艣膰, austriackie pos艂annictwo, polegaj膮ce na obdarzeniu lud贸w ba艂­ka艅skich wolno艣ci膮 i kultur膮, rozkwitn膮 w s艂onecznym blasku wielkiej, pomy艣lnej przysz艂o艣ci. Ju偶 dwakro膰 kaza艂 nam los chwy­ci膰 za bro艅 i dwakro膰 w艂o偶yli艣my j膮 z powrotem do pochew. Za trzecim i ostatnim razem czeka nas zbawienie. Znowu nadarza si臋 nam okazja do przypomnienia sobie o naszym historycznym zada­niu, by艣my stali si臋 hegemonem Ba艂kan贸w, znowu wskazuje nam palec bo偶y drog臋, kt贸r膮 musimy p贸j艣膰, 偶eby nawa艂nica niedalekich ju偶 wydarze艅 nie zmy艂a nas z areny 偶ycia — tak jakby Austria ni­gdy nie istnia艂a. Stawk膮 jest tu: by膰 albo nie by膰! Je艣li chcemy egzystowa膰 nadal jako wielkie, kulturotw贸rcze, mocarne pa艅stwo i je艣li chcemy sprosta膰 naszemu historycznemu pos艂annictwu na Ba艂kanach i na Ukrainie w imi臋 katolicyzmu i europejskiej kul­tury, to musimy chwyci膰 za miecze... M贸dlmy si臋 do Boga, by tamtym, to znaczy: kr臋gom nastawionym pojednawczo, niech臋t­nym wojnie, nie uda艂o si臋 tym razem postawi膰 na swoim, i B贸g, kt贸rego jeste艣my narz臋dziami na tym 艣wiecie, wys艂ucha nas."

Tak pisano w owym katolickim tygodniku, popieranym przez arystokracj臋 i biskup贸w. I w cesarstwie niemieckim „najg艂o艣niej­sze fanfary" s艂ycha膰 by艂o z „szereg贸w kleru"; i tutaj w艂a艣nie prasa ultramonta艅ska domaga艂a si臋, by jako ultima ratio przem贸wi艂y armaty (J贸rg).

Nie dziwi wi臋c, 偶e 26 lipca 1914 roku baron Ritter, bawar­ski charge d'affaires w stolicy apostolskiej, telegrafuje do swego rz膮du: „Papie偶 aprobuje stanowczo艣膰 Austrii wobec Serbii. Kardy-na艂-sekretarz stanu ufa, i偶 Austria tym razem nie ust膮pi. Stawia sobie pytanie, kiedy偶 Austria mog艂aby prowadzi膰 wojn臋, je艣liby nie mia艂a nawet tyle determinacji, by zbrojnie da膰 nauczk臋 ob­cemu rz膮dowi odpowiedzialnemu za zamordowanie arcyksi臋cia". R贸wnie偶 pose艂 austriacki hrabia Moritz Palffy potwierdza w ko­respondencji z ministrem spraw zagranicznych, 偶e „Jego 艢wi膮to­bliwo艣膰 kilkakrotnie wyrazi艂 偶al, i偶 Austro-W臋gry poniecha艂y uka­rania swojego niebezpiecznego naddunajskiego s膮siada" i 偶e kar­dyna艂 Merry del Val, sekretarz stanu, wyrazi艂 27 lipca 1914 roku nadziej臋, i偶 „monarchia zastosuje 艣rodki ostateczne".

Nazajutrz Austria, pocz膮tkowo bynajmniej niezdecydowana na to, wypowiedzia艂a Serbii wojn臋, ulegaj膮c tak偶e — i przede wszystkim — presji Berlina. P贸藕niej Merry del Val i przedstawi­ciele innych kr臋g贸w zbli偶onych do Kurii rozg艂aszali wiadomo艣膰, i偶 wybuch wojny z艂ama艂 serce, zmar艂emu 20 sierpnia 1914 roku, Piu­sowi X -r kto wie, czy raczej nie rado艣膰 z tego powodu. A w roku 1954 zosta艂 on kanonizowany przez Piusa XII, wielkiego sprzy­mierze艅ca faszyst贸w. Ale, jak pisze Helvetius, gdy si臋 czyta le­gendy o 艣wi臋tych, znajduje si臋 w艣r贸d nich tysi膮ce kanonizowanych zbrodniarzy.

Nawet d艂ugo dzia艂aj膮cy w Rzymie katolicki biskup Alois Hu-dal — uhonorowany Z艂ot膮 Odznak膮 Partyjn膮 NSDAP — stwier­dza po zapoznaniu si臋 z aktami austriackiej misji dyplomatycz­nej w Watykanie: „Jak wykazuj膮 relacje tego przedstawicielstwa, w ko艂ach watyka艅skich uwa偶ano wojn臋 z Serbi膮 z religijnego punktu widzenia za obrachunek ze schizm膮, kt贸ra umocni艂a si臋 w艣r贸d wszystkich lud贸w ba艂ka艅skich dzi臋ki kulturalnej i ekono­micznej pomocy Ko艣cio艂a rosyjskiego i kt贸rej katolicyzm nie zdo­艂a艂 si臋 ju偶 przeciwstawi膰 mimo znacznego nak艂adu si艂 i 艣rodk贸w. Powr贸t prawos艂awnych pochodzenia s艂owia艅skiego i narodowo艣ci rumu艅skiej na 艂ono rzymskiego Ko艣cio艂a wyra偶a艂 si臋 we wszyst­kich krajach ba艂ka艅skich znikomymi liczbami, niewartymi tego, by je wymienia膰."

Benedykt XV (1914-1922)

Nast臋pc臋 艣wi臋tego Piusa, Giacomo delia Chiesa, Bene­dykta XV, cz艂owieka ra偶膮co niskiego wzrostu, nie ca艂kiem pro­porcjonalnego, pochodz膮cego ze starej szlachty genue艅skiej, po­przedza艂a nie najprzychylniejsza fama. Przyczyni艂 si臋 do niej pe­wien epizod jeszcze z czas贸w pontyfikatu Leona XIII. 脫w papie偶 upatrzy艂 sobie na prze艂omie stuleci na podsekretarza stanu nie­jakiego Tarnassiego, zwolennika pa艅stw centralnych. Zachowa­nie pozor贸w neutralno艣ci wymaga艂o przeciwwagi dla ca艂kowicie zorientowanego na Rosj臋 i Francj臋, pot臋偶nego sekretarza stanu Rampolli. Ale Tarnassi zmar艂 nagle w spos贸b zagadkowy w 1901 roku, kiedy to — jako w istocie jeden z najniebezpieczniejszych adwersarzy Rampolli — mianowany kardyna艂em, mia艂 si臋 prze­nie艣膰 do Rzymu. „W Watykanie chodzi艂y s艂uchy o otruciu, bo 艣mier膰 Tarnassiego by艂a nazbyt po偶膮dana, by — w mniemaniu Kurii — mog艂a nast膮pi膰 z przyczyn naturalnych. Za morderc臋 uchodzi艂 Monsignore delia Chiesa" (Eduard Winter).

Tak czy inaczej, 贸w markiz i najbardziej zaufany ucze艅 Ram­polli awansowa艂 zamiast zmar艂ego tak nagle Tarnassiego na sta­nowisko podsekretarza stanu, a po 艣mierci Piusa X, co prawda dopiero w szesnastej turze wybor贸w, zosta艂 jego nast臋pc膮.

Mimo 偶e Benedykt XV by艂 przeciwnikiem polityki Leona i zwolennikiem Francji, pocz膮tkowo dzia艂a艂 na rzecz pa艅stw cen­tralnych, zgodnie z pradawn膮 strategi膮 Watykanu: je艣li to mo偶­liwe, sta膰 po stronie najsilniejszego, przypuszczalnego zwyci臋zcy.

Niemcy zd膮偶y艂y przecie偶 zaj膮膰 ca艂膮 Belgi臋, Kr贸lestwo Polskie i Li­tw臋, zdoby艂y cz臋艣膰 Francji, nadba艂tyckich ziem imperium rosyj­skiego, Bia艂orusi; Serbia i Rumunia r贸wnie偶 zosta艂y podbite. To zrozumia艂e samo przez si臋, 偶e Kurii le偶a艂 na sercu los Austro--W臋gier. Nawet katolicki historyk papiestwa Schmidlin przyznaje: „Naturaln膮 kolej膮 rzeczy ju偶 w czasie wojny 艣wiatowej — przy ca艂ej neutralno艣ci — w zasadzie zar贸wno osobista, jak i oficjalna sympatia papie偶a by艂a po stronie habsburskiej monarchii podw贸j­nej, ze wzgl臋du na jej katolicki charakter przeciwstawianej schi-zmatyckiej Rosji, protestanckiej Anglii oraz niewierz膮cej Francji." Monarchia habsburska stanowi艂a przecie偶 jedyne wielkie mocar­stwo pozostaj膮ce w 艣cis艂ych zwi膮zkach z Watykanem, i to takie, kt贸re rokowa艂o skuteczn膮 obron臋 przed S艂owia艅szczyzn膮 i pra­wos艂awiem. Stolica apostolska uwik艂a艂a te偶 w wojn臋 po stronie pa艅stw centralnych Bu艂gari臋, realizuj膮c w ten spos贸b jeden z ce­l贸w swej polityki wschodniej. I maj膮c w艂a艣nie na my艣li katolickie Austro-W臋gry, Benedykt jeszcze wiosn膮 1915 roku potwierdza艂 „ca艂kowit膮 zbie偶no艣膰 naszych interes贸w".

I w贸wczas, gdy W艂ochy przyst膮pi艂y do wojny zwanej guer-rone albo nostra guerra, wojny propagowanej z zapa艂em przez w艂oski kler oraz pras臋 i organizacje katolickie; wojny prowadzo­nej jako dalszy ci膮g walk przeciw Austrii, jako „czwarta wojna o niepodleg艂o艣膰", za „ujarzmionych braci" w Trydencie i Trie­艣cie; wojny, w kt贸rej b艂ogos艂awiono wyruszaj膮ce na front wojska, po艣wi臋cano sztandary, w kt贸rej walczy艂o z broni膮 w r臋ku ponad dwadzie艣cia tysi臋cy w艂oskich duchownych — papie偶 nadal sta艂 po stronie pa艅stw centralnych. Jemu i Kurii chodzi艂o przy tym zar贸wno o przetrwanie katolickiej monarchii nad Dunajem, jak i o w艂asn膮 egzystencj臋. Od roku 1870 bowiem, kiedy to dosz艂o do konfiskaty Pa艅stwa Ko艣cielnego, stosunki stolicy apostolskiej z W艂ochami by艂y bardzo napi臋te. Dostojnicy Kurii liczyli si臋 te偶 nadal ze zwyci臋stwem pa艅stw centralnych. Dlatego w艂a艣nie Bene­dykt XV ujawni艂 ich sztabowi generalnemu w dniu 6 maja 1915 roku planowane przyst膮pienie W艂och do wojny. Tym samym pa­pie偶 potwierdzi艂 inne meldunki na ten temat, Austria za艣 mog艂a przygotowa膰 si臋 do odparcia w艂oskiego ataku, kt贸ry zosta艂 natych­miast powstrzymany.

Dopiero gdy „szcz臋艣cie wojenne" si臋 odmieni艂o, r贸wnie偶 Wa­tykan przeszed艂 do obozu ententy. Ale „Osservatore Romano" pisa艂 24 maja 1919 roku: „Stolica apostolska w czasie wojny nieustannie (costantemente) dzia艂a艂a na rzecz pa艅stw ententy (a favore delie potenze d臋li' Intesa), zw艂aszcza na rzecz Belgii, W艂och i Francji". Benedykt za艣 o艣wiadczy艂 teraz: „T臋 wojn臋 prze­gra艂 Luter".

P贸ki jednak trwa艂o owo dantejskie piek艂o, gra艂 rol臋 ca艂kowi­cie bezstronnego „papie偶a pokoju". Ale w jednym czasie wykrzy­kiwa艂 pod adresem wyrzynaj膮cych si臋 chrze艣cija艅skich narod贸w swoje pi臋kne biblijne nakazy, g艂osi艂 pok贸j, pojednanie, mi艂o艣膰, i — przyj膮艂 na siebie odpowiedzialno艣膰 za duszpasterstwo woj­skowe, kt贸re narzuca艂o katolickim 偶o艂nierzom wzajemne u艣mier­canie jako najwy偶szy nakaz moralny, co by艂o najbardziej zbrodni­cz膮 hipokryzj膮 w dziejach 艣wiata.

Nie potrafimy poj膮膰 ani tego, ani jego chwiejnej polityki. W pa艅stwach centralnych okre艣lano go przez pewien czas jako „francuskiego papie偶a", w rozumieniu ententy by艂 to „le pap臋 bo-che", on sam za艣 odnosi艂 do siebie s艂owa Benedykta XIV o „m臋­cze艅stwie neutralno艣ci". W 1917 roku co prawda jeszcze raz inter­weniowa艂 na rzecz pa艅stw centralnych, ale tylko ze strachu przed rosyjsk膮 rewolucj膮. Ta ostatnia musia艂a wszystkich dostojnik贸w Ko艣cio艂a przyprawi膰 o l臋k, zw艂aszcza tak beznadziejnie konser­watywnego papie偶a, wywodz膮cego si臋 z w艂oskiej arystokracji pa­pie偶a, kt贸ry w swym or臋dziu urbi et orbi, wyg艂oszonym w pierw­szym dniu roku 1917, nie zawaha艂 si臋 powiedzie膰: „Wobec Boga nie ma os贸b wy偶ej postawionych, ale — jak m贸wi 艣wi臋ty Ber­nard — nie ulega w膮tpliwo艣ci, i偶 Bogu jest milsza cnota wiel­kich pan贸w, bo ja艣niej 艣wieci. Jezus Chrystus te偶 by艂 szlachcicem, do szlachty nale偶eli i Maryja, i J贸zef"; ma艂o tego: „namiestnik" stwierdzi艂, 偶e panuje „doskona艂e zrozumienie mi臋dzy Chrystusem a szlacht膮 na tym 艣wiecie".

Ta wojna, guerrone, przynios艂a Kurii ogromne zyski. Kardyna艂 Gas膮uet przyzna艂 bez ogr贸dek podczas zjazdu katolik贸w w Liver-poolu: „Zapanowa艂o przekonanie, i偶 tym, kt贸ry najwi臋cej skorzy­sta艂 na wojnie, by艂 papie偶!" Teraz jednak nie ba艂 si臋 on niczego tak, jak przewrotu na Wschodzie, tym bardziej 偶e zacz臋to si臋 li­czy膰 z proliferacj膮 rewolucji na Polsk臋 i ca艂膮 Europ臋. Dlatego te偶 Benedykt uzna艂 wsp贸lnoty unickie za czat臋 rzymskiego Ko艣cio艂a, kt贸rej przypad艂o w udziale zadanie ruszenia z Bia艂orusi i Ukra­iny na Wsch贸d i pozyskanie prawos艂awnej S艂owia艅szczyzny dla papiestwa, co oznacza艂o inauguracj臋 polityki antybolszewickiej, kontynuowanej o wiele energiczniej przez jego nast臋pc贸w.

„Papie偶 pokoju" Benedykt XV odszed艂 do wieczno艣ci w roku 1922; po nim przewodzili Ko艣cio艂owi dwaj kolejni papie偶e pokoju.

Pius XI(1922-1939)

Wpierw pojawi艂 si臋 w roli papie偶a jako Pius XI, Achille Ratti, wybrany w czternastej turze g艂osowania. I z jego pomoc膮 — w ra­mach programu pontyfikatu: „Pok贸j Chrystusowy w Kr贸lestwie Chrystusa" (w Ewangelii brzmi to: „Pok贸j na Ziemi") — pojawili si臋 Mussolini, Franco, Hitler.

Mussolini, autor Nie ma Boga i Metresy kardyna艂a, co prawda jeszcze w 1920 roku okre艣la艂 ludzi pobo偶nych jako chorych, drwi艂 z dogmat贸w i stroi艂 si臋 w obelgi adresowane do klech贸w „niczym w wonny wianek". Ale ju偶 w roku 1921 chwali艂 Watykan i katoli­cyzm tak 偶arliwie, i偶 kardyna艂 Ratti, kt贸rego dzieli艂 rok od wyboru na papie偶a, zawo艂a艂: „Mussolini robi szybkie post臋py i 偶ywio艂owo zd艂awi wszystko, co mu stanie na drodze. Mussolini to wspania艂y cz艂owiek. S艂yszycie? To wspania艂y cz艂owiek!"

I papie偶, i Duce pochodzili z Mediolanu. Obaj nienawi­dzili komunist贸w, socjalist贸w, libera艂贸w. Pertraktowali ze sob膮 — co obaj potwierdzili — jeszcze przed fars膮, jak膮 by艂 „marsz na Rzym", przez tego nowego Cezara wykonany w wagonie sypial­nym poci膮gu Mediolan-Rzym. „Pi臋膰 minut strzelaniny — stwier­dzi艂 w贸wczas szef sztabu generalnego, Pi臋tro Badoglio — i nikt ju偶 nie us艂yszy nic o faszyzmie". Ale 偶e Mussolini — w przeci­wie艅stwie do poprzedniego re偶imu liberalnego — zni贸s艂 wolno艣膰 prasy i zgromadze艅, a ponadto poleci艂 zawiesi膰 krzy偶e w szko­艂ach, wprowadzi膰 nauk臋 religii, ochrania膰 procesje, jak te偶 zwr贸­ci膰 skonfiskowane ko艣cio艂y i klasztory, to dosz艂oby do porozu­mienia, cho膰by ten ateista nie modli艂 si臋 do Madonny na oczach zgromadzonych faszyst贸w. Adoracja zawsze poci膮ga za sob膮 jak膮艣 diabelsk膮 sprawk臋.

Pierwsz膮 przys艂ug膮 tego by艂ego socjalisty sta艂o si臋 uratowa­nie od bankructwa Banco di Roma, kt贸remu Kuria i niejeden z jej dostojnik贸w powierzyli wysokie sumy, a uczyni艂 to, uszczu­plaj膮c skarb pa艅stwa p p贸艂tora miliarda lir贸w, po czym kardyna艂 Yannutelli, dziekan „艢wi臋tego Kolegium" o艣wiadczy艂, 偶e Musso­lini zosta艂 „wybrany jako ten, kt贸ry ocali nar贸d i przywr贸ci mu szcz臋艣liwy byt".

Nast臋pnie Pius XI zacz膮艂 z wdzi臋czno艣ci coraz bardziej ogra­nicza膰 wph/wy antyfaszystowskiej katolickiej partii ch艂opskiej i na­kaza艂 jej przyw贸dcy, sycylijskiemu ksi臋dzu Sturzo, rezygnaq臋 ze stanowiska w niej, p贸藕niej za艣 za偶膮da艂 wycofania si臋 wszystkich duchownych z tej partii, co r贸wna艂o si臋 jej rozwi膮zaniu. Papie偶 nie protestowa艂 wcale, gdy wielu jej cz艂onk贸w, mi臋dzy innymi ksi臋偶y, zgin臋艂o z r膮k faszyst贸w. I nie zamierza艂 bynajmniej prote­stowa膰, gdy mordowano tysi膮ce komunist贸w i socjalist贸w. I nawet kiedy najzagorzalszy przeciwnik Mussoliniego, m艂ody wyk艂adowca prawa karnego i zarazem przyw贸dca socjalist贸w Giacomo Mat-teotti, kt贸ry ca艂y sw贸j znaczny maj膮tek rozdzieli艂 mi臋dzy bied­nych ch艂op贸w, zosta艂 wywieziony i w okrutny spos贸b zamordo­wany przez faszyst贸w, na co zareagowano nadzwyczajnym oburze­niem i adresowanym do kr贸la 偶膮daniem odsuni臋cia Mussoliniego od w艂adzy, nawet wtedy ojciec 艣wi臋ty znowu stan膮艂 po stronie tego faszystowskiego zbrodniarza i og艂osi艂 20 grudnia 1926 roku: „Mussolini zosta艂 nam zes艂any przez Opatrzno艣膰".

Trzy lata p贸藕niej dosz艂o do zawarcia uk艂ad贸w latera艅skich, kt贸re przysporzy艂y faszystom presti偶u — tak jak niebawem kon­kordat z Niemcami hitlerowskimi przysporzy艂 presti偶u nazistom — ale przede wszystkim przynios艂y ogromne korzy艣ci Kurii. Wprawdzie zrezygnowa艂a ona definitywnie z Pa艅stwa Ko艣cielnego (kt贸re powsta艂o w VIII wieku w nast臋pstwie oszustw i wojen, po czym poprzez oszustwa i wojny z g贸r膮 tysi膮c lat by艂o powi臋k­szane przez papie偶y, wielokrotnie je trac膮cych i uzyskuj膮cych a偶 do ostatecznej likwidacji w 1870 roku), w zamian jednak papie偶 uzyska艂 nieograniczon膮 suwerenno艣膰 terytorialn膮 i osobist膮 w ob­r臋bie Citta del Yaticano oraz, jako rekompensat臋, „kapita艂 na miar臋 banku o zasi臋gu 艣wiatowym" — wed艂ug 贸wczesnej warto­艣ci pieni膮dza zawrotn膮 sum臋 miliarda lir贸w w obligaqach i sie­demset pi臋膰dziesi膮t milion贸w lir贸w got贸wk膮; przy pi臋cioprocen­towej kapitalizacji powstawa艂a roczna renta w wysoko艣ci bez ma艂a dziewi臋膰dziesi臋ciu milion贸w. Ko艣cio艂y to sp贸艂ki handlowe, daj膮ce wieczny zysk wiernym i doczesny kap艂anom. Katolicyzm sta艂 si臋 religi膮 pa艅stwow膮, jego krytyka podlega艂a karze, 艣luby ko艣cielne zr贸wnano z cywilnymi, uniemo偶liwiono rozwody, a nauk臋 reli­gii uczyniono obowi膮zkow膮. Wydano zakaz publikaqi i film贸w skierowanych przeciw Ko艣cio艂owi. Pa艅stwo przyj臋艂o wr臋cz na sie­bie obowi膮zek dostosowania ca艂ego swojego ustawodawstwa do prawa kanonicznego.

Oznacza艂o to koniec duchowej niezawis艂o艣ci kraju. Pius XI wym贸g艂 na faszystach to, do czego nie zdo艂a艂y doprowadzi膰 pro­testy czterech papie偶y wobec liberalnych w艂adz w艂oskich: kapi­tulacj臋 rz膮du. „Sta艂o si臋 co艣, czego nie obserwowano w politycz­nych stosunkach W艂och z Ko艣cio艂em od z g贸r膮 stulecia". To s艂owa adwokata Francesca Pacellego, kt贸ry przez wiele lat, przewa偶nie potajemnie, osobi艣cie pertraktowa艂 z Mussolinim w kwestiach ob­j臋tych uk艂adami, po ich ratyfikacji otrzyma艂 tytu艂 margrabiego, a gdy jego brata ukoronowano na papie偶a, zosta艂 nagrodzony jako negocjator dziedzicznym tytu艂em ksi膮偶臋cym.

Kuria triumfowa艂a. Pius XI znowu dopatrzy艂 si臋 w Mussoli­nim cz艂owieka „zes艂anego nam przez Opatrzno艣膰" i nakaza艂 ksi臋­偶om codzienn膮 modlitw臋 za niego. Owe wydarzenia sta艂y si臋 oka­zj膮 do uroczysto艣ci, w kt贸rych brali udzia艂 dostojnicy ko艣cielni, przyw贸dcy partyjni i generalicja — pod sztandarami faszystow­skimi i ko艣cielnymi. Razem z W艂ochami cieszy艂 si臋 ca艂y 艣wiat ka­tolicki; sw膮 rado艣膰 — wcale gorliwie — okazywa艂y te偶 wierne Niemcy. W Monachium wyrazi艂 aprobat臋 dla owego klerykalno-faszystowskiego zbratania Hitler, i to zgo艂a nie mniej 偶arliwie ni偶 jego p贸藕niejszy entuzjastyczny zwolennik, kardyna艂 Faulha-ber. A nadburmistrz Kolonii Konrad Adenauer, kt贸ry zim膮 z 1932 na 1933 rok o艣wiadczy艂, i偶 „tak wielka partia, jak NSDAP musi koniecznie sta膰 si臋 parti膮 wsp贸艂rz膮dz膮c膮", przepowiedzia艂 Musso-liniemu w wystosowanym do niego telegramie gratulacyjnym, 偶e zapisze si臋 on z艂otymi g艂oskami w dziejach Ko艣cio艂a katolickiego. Natomiast Pius XI, kt贸ry w ci膮gu kilku lat osi膮gn膮艂 tak sen­sacyjne wyniki dzi臋ki ofiarowaniu partii katolickiej i wyniesieniu Mussoliniego, podj膮艂 oto pr贸b臋 podobnego przewrotu w Niem­czech poprzez ofiarowanie Centrum. W obu wypadkach papie偶 zainicjowa艂 rozwi膮zanie partii katolickiej, by umo偶liwi膰 dyktatur臋 — we W艂oszech: Mussoliniego, w Niemczech: Hitlera.

脫w historyczny przewr贸t uda艂 si臋 za spraw膮 sekretarza stanu Eugenia Pacellego, p贸藕niejszego papie偶a. B臋d膮c do 1929 roku nuncjuszem w Monachium i Berlinie, kierowa艂 on Parti膮 Centrum (kt贸rej ponadwyznaniow膮 pochodn膮 stanowi dzi艣 CDU/CSU), to polityczne narz臋dzie Kurii w Niemczech, coraz dalej na prawo. Jeden z jego pomocnik贸w, p贸藕niej szambelan papieski i zast臋pca Hitlera, Franz von Papen usun膮艂 latem 1932 roku — jako kanc­lerz — socjaldemokratyczny rz膮d Brauna i Severinga, odwo艂a艂 zakaz dzia艂alno艣ci SA i SS i zrobi艂 wszystko, co m贸g艂, 偶eby do­prowadzi膰 do przej臋cia w艂adzy przez Hitlera. Drugim cz艂owiekiem w tym spisku by艂 przyjaciel Pacellego, profesor prawa kanonicz­nego Kaas, kt贸ry w swej roli przyw贸dcy Centrum nie podejmo­wa艂 偶adnej wa偶nej decyzji bez zgody Pacellego. Natychmiast po przekonaniu swojej frakcji do g艂osowania za przekazaniem w艂adzy Hitlerowi pospieszy艂 do Rzymu. Stamt膮d przes艂a艂 Hitlerowi, z kt贸­rym tu偶 przed wyjazdem konferowa艂 w cztery oczy, czego nie byli 艣wiadomi nawet jego najbli偶si partyjni przyjaciele, „szczere 偶y­czenia pomy艣lno艣ci", za偶膮da艂 rozwi膮zania Centrum, co te偶 zaraz nast膮pi艂o, i — porozumiawszy si臋 z papie偶em i Pacellim — uspo­koi艂 licznie protestuj膮cych katolik贸w: „Hitler potrafi poprowadzi膰 naw臋 pa艅stwow膮. Jeszcze zanim zosta艂 kanclerzem, spotyka艂em si臋 z nim niejednokrotnie i wielkie wra偶enie zrobi艂o na mnie jego liczenie si臋 z faktami przy niezachwianej wierno艣ci szlachetnym idea艂om [...]".

Skoro Fuhrer otrzyma艂 to, co Fuhrerowi si臋 nale偶a艂o, musia艂 i papie偶 swoje otrzyma膰. W dniu 10 kwietnia odwiedzili go Papen i Hermann G贸ring, kt贸ry zd膮偶y艂 ju偶 zagrozi膰 „noc膮 drugich no偶y" i o艣wiadczy艂: „Moim zadaniem jest nie wymierzanie sprawiedliwo­艣ci, lecz tylko unicestwianie, eksterminacja". Pius XI przyj膮艂 obu z wielkimi honorami i — wcze艣niej ju偶 kilka razy pochwaliwszy Hitlera za wydanie zakazu dzia艂alno艣ci partii komunistycznej — ponownie wyrazi艂 rado艣膰 z tego, 偶e — jak stwierdzi艂 — na czele rz膮du niemieckiego stan膮艂 polityk bezwzgl臋dnie zwalczaj膮cy ko­munizm. Niemieccy biskupi za艣, kt贸rzy dot膮d jednog艂o艣nie zaka­zywali wst臋powania do partii hitlerowskiej pod gro藕b膮 kar ko艣ciel­nych, zacz臋li teraz popiera膰 t臋 parti臋. Ale ten, kto si臋 decyduje na zmian臋 punktu widzenia, nie musi zmienia膰 przekona艅, je艣li zmiana przekona艅 w nich si臋 mie艣ci.

Tak wi臋c ju偶 20 lipca 1933 roku zosta艂 zawarty konkordat, kt贸ry Hitler okre艣li艂 jako „trudny do opisania s艂owami sukces" i wyraz „ca艂kowitego uznania" jego w艂adzy, bo przecie偶 ten traktat zalegalizowa艂 j膮 z dnia na dzie艅 w oczach ca艂ego 艣wiata. „W isto­cie" bowiem — m贸wi艂 w jednym z kaza艅 w 1936 roku kardyna艂 Faulhaber — „papie偶 Pius XI by艂 najlepszym, a pocz膮tkowo wr臋cz jedynym przyjacielem nowej Rzeszy. Miliony ludzi za granic膮 od­nosi艂y si臋 z pocz膮tku nieufnie do nowej Rzeszy i zajmowa艂y po­staw臋 wyczekuj膮c膮, a zaufania do nowego rz膮du Niemiec nabra艂y dopiero po zawarciu konkordatu [...]". Sk膮din膮d ojciec 艣wi臋ty go­dzi艂 si臋 te偶 na ewentualne sprzeniewierzenie si臋 uk艂adom mi臋dzy­narodowym ze strony Hitlera, bo ju偶 wtedy — w tajnym protokole dodatkowym — zawar艂 z nim umow臋 na wypadek wprowadzenia powszechnego obowi膮zku s艂u偶by wojskowej. Kuria pragn臋艂a re-miiitaryzacji Niemiec pod rz膮dami Hitlera — tak jak pragn臋艂a remilitaryzacji rz膮dzonej przez Adenauera Republiki Federalnej!

We W艂oszech, gdzie w 1931 roku Mussolini wyrazi艂 偶yczenie wszechobecno艣ci religii — „[...] trzeba dzieci uczy膰 katechizmu, i to od najm艂odszych lat" — podr臋czniki dla szk贸艂 podstawowych sk艂ada艂y si臋 pod贸wczas w jednej trzeciej z fragment贸w katechizmu i modlitw, a w dw贸ch trzecich z apologii faszyzmu i wojny, kt贸ra zreszt膮 niebawem wybuch艂a — w Abisynii.

Mussolini przygotowywa艂 t臋 inwazj臋 potajemnie od 1933 roku, jakoby zmuszony do tego brakiem przestrzeni 偶yciowej dla W艂och贸w. Ale w Italii by艂o jeszcze bardzo wiele nie uprawianej ziemi, kt贸ra co prawda nale偶a艂a do w艂a艣cicieli latyfundi贸w oraz do Ko艣cio艂a, i dzi艣 jeszcze najmaj臋tniejszego posiadacza ziemi w 艣wiecie chrze艣cija艅skim. Faszy艣ci nie mogli sobie pozwoli膰 na utrat臋 sympatii tych pierwszych i tego ostatniego, dlatego te偶 wdali si臋 w wojn臋. „Gwi偶d偶emy — krzycza艂 Mussolini 6 lipca 1935 roku w Eboli do swoich 偶o艂nierzy — tak na wszystkich Mu­rzyn贸w, tera藕niejszych, dawnych i przysz艂ych, jak te偶 na ich ewen­tualnych obro艅c贸w", po czym wszystkim zgromadzonym obieca艂 „ogie艅 pe艂nych o艂owiu pocisk贸w". Od dawna by艂 zdecydowany na konflikt zbrojny, potrzebowa艂 go. „Nie —wrzasn膮艂 po raz drugi — cho膰by mi wr臋czano Abisyni臋 na srebrnej tacy, ja chc臋 j膮 zdoby膰 dzi臋ki wojnie". Podczas gdy pi臋膰dziesi膮t dwa pa艅stwa cz艂onkow­skie Ligi Narod贸w pot臋pi艂y rozpocz臋t膮 3 pa藕dziernika 1935 roku agresj臋 jako bezprawn膮 wojn臋 zaczepn膮, w艂oscy purpuraci nie po­siadali si臋 z zachwytu. Ze swych ambon g艂osili to samo co m贸wcy partyjni, wzywali do datk贸w na rzecz zwyci臋stwa, sami ofiarowy­wali swoje z艂ote krzy偶e biskupie, 艂a艅cuchy, pier艣cienie, zegarki (w Abisynii zagrabiono z艂oto negusa, trony cesarskie, korony, po­wozy, szable, zastaw臋 sto艂ow膮, w wielu wypadkach rzeczy zawie­raj膮ce mn贸stwo z艂ota i usiane szlachetnymi kamieniami). Wy偶­szy kler za偶膮da艂 te偶 dar贸w wotywnych z klasztor贸w i sanktuari贸w b臋d膮cych celami pielgrzymek, a pr贸cz tego zabroni艂 dyskutowa­nia o s艂uszno艣ci wojny, kr贸tko m贸wi膮c, i to s艂owami napisanymi przez katolika: „Ca艂y 艣wiat pot臋pia艂 Mussoliniego — z wyj膮tkiem papie偶a".

Katolicki teolog-moralista Johannes Ude, Austriak, o艣wiad­czy艂 w贸wczas: „Ale chrze艣cija艅skie Ko艣cio艂y oraz r贸偶ne pa艅stwa przygl膮daj膮 si臋 tej ohydnej rzezi i tej bezwstydnej, otwarcie gra­bie偶czej kampanii i milcz膮. Milczy tak偶e Rzym. Odpowiedzialne osobisto艣ci nie zdobywaj膮 si臋 na odwag臋 wykrzyczenia w obliczu tych szata艅skich niegodziwo艣ci w Abisynii — w imieniu Chry­stusa non licet. Tak oto m艣ci si臋 postawa dwulicowa, niezgod­no艣膰 doktryny z praktyk膮. W ten spos贸b Ko艣ci贸艂 staje si臋 jednak po艣miewiskiem i przedmiotem wielkiej irytacji niejednego cz艂o­wieka".

Ale Rzym nie milcza艂, Rzym koloryzowa艂. Watyka艅ski or­gan „Osservatore Romano" okre艣li艂 w 1935 roku ow膮 grabie偶cz膮 klerykalno-faszystowsk膮 agresj臋 jako „akt wspania艂ej ludzkiej so­lidarno艣ci". A wydawane r贸wnie偶 w Watykanie jezuickie czasopi­smo „Civilta Cattolica" pisa艂o butnie w nast臋pnym roku: „Wszy­scy [!] byli jednomy艣lni: sprawiedliwa jest ta wojna, a wi臋c i doko­nana przemoc膮 aneksja [...]". Dlatego te偶 Mussolini „z najg艂臋b­sz膮 wdzi臋czno艣ci膮" m贸wi艂 o „u偶ytecznej wsp贸艂pracy kleru pod­czas wojny abisy艅skiej" dodaj膮c: „[...] a mam na my艣li przede wszystkim przyk艂adny patriotyzm wielu w艂oskich biskup贸w, kt贸­rego dowiedli przekazuj膮c swoje z艂oto lokalnym plac贸wkom partii faszystowskiej, oraz tych kap艂an贸w, kt贸rzy umacniali w narodzie w艂oskim wol臋 oporu i gotowo艣ci do walki".

Czy wszystko to jednak dzia艂o si臋 wbrew woli ojca 艣wi臋tego? Wr臋cz przeciwnie. Wplataj膮c 艣wiadcz膮ce o tym s艂owa w wiele we­zwa艅 do opami臋tania, w apele o pok贸j — obowi膮zkowa rzymska ob艂uda — stwierdza艂 Pius XI, i偶 wojna obronna [!] w celu ekspan­sji [!] coraz liczniejszej ludno艣ci mo偶e by膰 sprawiedliwa i s艂uszna. Wiede艅skie pismo katolickie „Reichspost" okre艣li艂o owe wypo­wiedzi kilkakrotnie — w komentarzu „z kompetentnych kr臋g贸w" — jako „jednoznaczne": „Skoro papie偶 Pius XI jednoznacznie [!] uznaje za sprawiedliw膮 tak wojn臋 obronn膮, jak r贸wnie偶 wojn臋 ko­lonialn膮, je艣li utrzymuje si臋 ona w rozs膮dnych granicach i ma po­s艂u偶y膰 coraz liczniejszej ludno艣ci, to chce on ca艂kiem 艣wiadomie przyzna膰 Italii w tak wyznaczonych granicach prawo naturalne — i w ramach owego niedoskona艂ego prawa ludzkiego ponadto uprawnienie do ekspansji w Abisynii".

W艂oskiej ekspansji! Dlatego te偶 „namiestnik Chrystusa" za­leci艂 swoim biskupom, by propagowali i chwalili faszystowskie okrucie艅stwa za morzem jako „akty s艂uszne i sprawiedliwe", jako „艣wi臋t膮 spraw臋", „艣wi臋t膮 wojn臋", jako — powt贸rzmy to za szczeg贸lnie 偶yczliwie nastawionym do faszyst贸w kardyna艂em Schusterem, beatyfikowanym za pontyfikatu sojusznika faszyst贸w Piusa XII — „kampani臋 ewangelizacyjn膮", jako „dzie艂o cywilizacji chrze艣cija艅skiej s艂u偶膮ce etiopskim barbarzy艅com"! I podczas gdy purpuraci b艂ogos艂awili bro艅 i bombowce, podczas gdy kazali si臋 modli膰 za Abisy艅czyk贸w i g艂osili, 偶e ci ludzie s膮 obiektem wielkiej misji cywilizacyjnej — posy艂ano do Afryki wizerunki Madonny, armaty, gaz truj膮cy, a tamci, p贸艂nadzy, padali jednak tam, gdzie dosi臋ga艂 ich rozpylany z powietrza gaz, kt贸ry wypala艂 sk贸r臋 i roz­rywa艂 p艂uca, po czym wszyscy — martwi czy na wp贸艂 martwi — byli likwidowani w spos贸b najhigieniczniejszy: miotaczami ognia. W艣r贸d najwa偶niejszych dostawc贸w sprz臋tu wojskowego znalaz艂a si臋 watyka艅ska fabryka amunicji!

Kiedy Abisynia zosta艂a ujarzmiona i za katolickimi wojskami pod膮偶y艂y ca艂e zast臋py braci i si贸str zakonnych, kardyna艂owie i bi­skupi wys艂awiali „nowe rzymskie imperium, kt贸re poniesie krzy偶 Chrystusowy po ca艂ym 艣wiecie — pod przewodem Duce, tego wspania艂ego cz艂owieka". Sam Pius XI te偶 podziela艂 „triumfaln膮 rado艣膰 ca艂ego tego wielkiego i dobrego narodu z pokoju, kt贸ry — jak powiedzia艂 12 maja 1936 roku — b臋dzie przypuszczalnie, i na to liczymy, stanowi膰 istotny wk艂ad, preludium do zaprowa­dzenia prawdziwego pokoju w Europie i na ca艂ym 艣wiecie".

Drugie preludium do zaprowadzenia prawdziwego pokoju nast膮pi艂o tego偶 lata, rozpocz臋艂a si臋 bowiem wojna domowa w Hiszpanii, kraju przez wiele stuleci a偶 do granic wytrzyma艂o艣ci eksploatowanym przez Ko艣ci贸艂. Sami jezuici, by tylko o tym wspo­mnie膰, kontrolowali w pierwszych dziesi臋cioleciach XX wieku jedn膮 trzeci膮 ca艂ego hiszpa艅skiego kapita艂u. (Pod koniec XX wieku posiadaj膮 oni najwi臋kszy prywatny bank na 艣wiecie, Bank of America, w kt贸rym maj膮 pi臋膰dziesi膮t jeden procent udzia艂贸w). Natomiast Ko艣ci贸艂 hiszpa艅ski, 艣ci艣le zwi膮zany ze szlacht膮 i wiel­kim przemys艂em — el dinero es muy catolico, pieni膮dze s膮 bar­dzo katolickie; tak brzmi tamtejsze porzekad艂o — kaza艂 niegdy艣 艣redniowiecznymi metodami torturowa膰 tysi膮ce wi臋藕ni贸w i roz­strzeliwa膰 setki ludzi. Ju偶 oko艂o roku 1910 Hiszpanie w ponad dw贸ch trzecich nie byli praktykuj膮cymi katolikami; oko艂o 1930 roku wi臋kszo艣膰 robotnik贸w pozostawa艂a bez chrztu, cho膰by dla­tego, 偶e ich rodzic贸w nigdy nie by艂oby sta膰 na op艂acenie chrztu, a ponadto osiemdziesi膮t procent ch艂op贸w stanowili analfabeci. Jak bowiem przyzna艂 jeden z prawicowych ministr贸w o艣wiaty, gdy mia艂 wyda膰 zgod臋 na otwarcie szko艂y dla sze艣ciuset dzieci robotni­czych: „Nam nie potrzeba ludzi my艣l膮cych, lecz wo艂贸w, co potrafi膮 pracowa膰".

Niemal偶e bez kropli krwi zast膮pi艂a Hiszpania w 1931 roku dotychczasowy ustr贸j republika艅skim. Ale ju偶 w roku 1933 — ten rok zosta艂 chyba wybrany nie bez kozery — tamtejsi biskupi w li­艣cie pasterskim, a papie偶 w wydanej 3 czerwca encyklice, za偶膮dali „艣wi臋tej krucjaty dla przywr贸cenia Ko艣cio艂owi pe艂ni praw". Pucz genera艂a Franco przeciw legalnemu rz膮dowi r贸wnie偶 rozpocz膮艂 si臋 z b艂ogos艂awie艅stwem purpurat贸w — „chcia艂bym kiedy艣 doczeka膰 tego — pisze Tucholsky — 偶e Ko艣ci贸艂 nie pob艂ogos艂awi czego艣, co mu si臋 op艂aci" — przy czym niejedna 艣wi膮tynia s艂u偶y艂a jako baza operacyjna w walce z narodem, a ponad dwadzie艣cia tysi臋cy ko艣cio艂贸w uleg艂o w tej wojnie zniszczeniu.

Ca艂emu 艣wiatu przedstawiali jednak owi klerofaszy艣ci swoje powstanie — has艂o legionist贸w frankistowskich oraz wyznaj膮cych islam Maur贸w brzmia艂o: „Niech 偶yje 艣mier膰! Precz z inteligenta! — fa艂szywie jako wojn臋 religijn膮 przeciw ateistycznemu komu­nizmowi, jako, by powt贸rzy膰 s艂owa zawarte w li艣cie pasterskim hiszpa艅skiego episkopatu, krucjat臋 przeciw czerwonej rewolucji 艣wiatowej"; to zafa艂szowanie historii by艂o kolportowane zar贸wno przez Watykan, jak i przez hitlerowskiego ministra propagandy: w艣r贸d czterystu siedemdziesi臋ciu trzech deputowanych do parla­mentu znajdowa艂o si臋 pi臋tnastu komunist贸w, a hiszpa艅ska partia komunistyczna liczy艂a tylko dziesi臋膰 tysi臋cy cz艂onk贸w!

Ale k艂amliwe twierdzenie o wojnie religijnej oraz antyko­munistycznej krucjacie wp艂yn臋艂o na to, 偶e prawie wszystkie pa艅­stwa europejskie i Stany Zjednoczone postanowi艂y nie wspiera膰 rz膮du Hiszpanii. Natomiast papiescy partnerzy, Hitler i Musso-lini, przys艂ali niezw艂ocznie samoloty my艣liwskie, bojowe i zwia­dowcze — patronk膮 w艂oskiego lotnictwa wojskowego by艂a „Naj­艣wi臋tsza Bogurodzica z Loreto", kt贸rej 艣wi臋to faszy艣ci czcili szcze­g贸lnie uroczystymi nabo偶e艅stwami, po nich za艣 defiladami — a ponadto przysy艂ali czo艂gi, dzia艂a przeciwlotnicze, granatniki oraz inny sprz臋t wojskowy i by艂y to ci膮g艂e dostawy, kt贸re pozwoli艂y ar­mii powsta艅czej na przyk艂ad na to, 偶e podczas bitwy nad rzek膮 Ebro przez pi臋膰 tygodni zrzucano 艣rednio dziesi臋膰 tysi臋cy bomb dziennie. W rewan偶u Kuria zobowi膮za艂a si臋 do „rozpocz臋cia w ca­艂ym 艣wiecie katolickim obliczonej na szeroki zasi臋g kampanii antybolszewickiej" (Avro Manhattan).

Nad g艂贸wn膮 kwater膮 genera艂a Franco jako pierwsza za艂opo-ta艂a flaga papieska, a nad Watykanem zawis艂a niebawem flaga frankistowska. Opr贸cz tego Pius XI — w tym samym czasie co w Norymberdze Hitler — wezwa艂 艣wiat do walki z bolszewizmem, okre艣li艂 udzielone przez jego faszystowskich sojusznik贸w wspar­cie bombowe jako „艣rodki prewencyjne i zaradcze" i latem 1938 roku bez wahania odrzuci艂 pro艣b臋 rz膮d贸w Francji i Anglii o przy­艂膮czenie si臋 do protestu przeciw bombardowaniu republika艅skiej ludno艣ci cywilnej. W szczytowym okresie wojny podzi臋kowa艂 nato­miast zbuntowanemu genera艂owi Franco za jego ho艂downiczy te­legram, wielce uradowany tym, 偶e „w pos艂aniu Waszej Ekscelencji dostrzegamy przejaw odwiecznego ducha katolickiej Hiszpanii".

Zaledwie kilka miesi臋cy wcze艣niej Niemcy zaanektowa艂y Au­stri臋 i jej episkopat stan膮艂 po stronie Hitlera nawet szybciej ni偶 w roku 1933 episkopat niemiecki: „My, biskupi Austrii, postano­wili艣my po sumiennych naradach, w obliczu wielkiej chwili dzie­jowej, jak膮 prze偶ywa nar贸d austriacki, i w prze艣wiadczeniu, i偶 w naszych czasach zostaje zaspokojona tysi膮cletnia t臋sknota na­szego narodu do zjednoczenia si臋 z Niemcami w jednym wiel­kim pa艅stwie, skierowa膰 do wszystkich wiernych przedstawiony ni偶ej apel. Mo偶emy to uczyni膰 z tym wi臋ksz膮 ufno艣ci膮, 偶e pe艂­nomocnik Fuhrera odpowiedzialny za przeprowadzenie w Austrii plebiscytu Gauleiter Biirckel zaznajomi艂 nas z uczciwymi inten­cjami polityki Fiihrera, kt贸rej dewiz膮 s膮 s艂owa: 芦Oddajcie Bogu to, co boskie, a cesarzowi to, co cesarskie禄. Wiede艅 21 marca 1938 roku. Za wiede艅sk膮 prowincj臋 ko艣cieln膮: Th. kard. Innitzer, za salzbursk膮 prowincj臋 ko艣cieln膮: S. Waitz, ksi膮偶臋-arcybiskup". (Waitz by艂 w艂a艣nie tym, kt贸ry wcze艣niej okre艣li艂 Kongres Eucha­rystyczny w Wiedniu jako „jeden z najwa偶niejszych krok贸w przy­gotowawczych" do — „od lat pilnie i solidnie przygotowywanej" — pierwszej wojny 艣wiatowej!)

Po „przedmowie" tych dw贸ch ksi膮偶膮t Ko艣cio艂a nast膮pi艂o „uroczyste o艣wiadczenie": „Powodowani naszym najg艂臋bszym przekonaniem, my, ni偶ej podpisani biskupi austriackiej prowincji ko艣cielnej o艣wiadczamy dobrowolnie, w zwi膮zku z maj膮cymi wiel­kie historyczne znaczenie wydarzeniami w pa艅stwie niemiecko-austriackim, co nast臋puje: Z rado艣ci膮 konstatujemy, i偶 ruch na-rodowosocjalistyczny dokona艂 i dokonuje wiele tak dla podno­szenia jako艣ci 偶ycia narodu i rozwoju gospodarki, jak r贸wnie偶 w polityce spo艂ecznej, co s艂u偶y Rzeszy Niemieckiej i narodowi nie­mieckiemu, a szczeg贸lnie najubo偶szym jego warstwom. Ponadto 偶ywimy przekonanie, 偶e dzi臋ki dzia艂aniom ruchu narodowosocja-listycznego zosta艂o za偶egnane niebezpiecze艅stwo rozprzestrzenie­nia si臋 niszcz膮cego wszystko ateistycznego bolszewizmu. Biskupi obserwuj膮 to dzia艂anie dla przysz艂o艣ci, 偶ycz膮c mu pe艂nego powo­dzenia i b艂ogos艂awie艅stwa bo偶ego, i do takiej w艂a艣nie postawy wzywaj膮 wiernych. W dniu plebiscytu my, biskupi traktujemy to jako oczywisty patriotyczny obowi膮zek, by艣my poczuli si臋 Niem­cami i optowali za Rzesz膮 Niemieck膮 i od wszystkich wierz膮cych chrze艣cijan oczekujemy, 偶e oka偶膮 si臋 艣wiadomi tego, co s膮 winni swojemu narodowi. Wiede艅, 18 marca 1938. Th. kard. Innitzer — Hefter, abp — S. Waitz, ks-abp — Pawlikowski, abp — Johannes Maria Gf贸llner — Michael Memelauer".

Wiede艅ski kardyna艂 przes艂a艂 ten ho艂downiczy dokument 18 marca pe艂nomocnikowi Fuhrera odpowiedzialnemu za przepro­wadzenie plebiscytu w Austrii, Gauleiterowi Biirckelowi, z nast臋­puj膮c膮 adnotaq膮: „Ten dokument przekona Pana, 偶e my, biskupi spe艂nili艣my sw贸j patriotyczny obowi膮zek dobrowolnie, bez 偶ad­nego przymusu. Wiem, 偶e to o艣wiadczenie zapewni nasz膮 dobr膮 wsp贸艂prac臋. Z wyrazami najwy偶szego szacunku i Heil Hitler, Th. kard. Innitzer, abp".

W „starej Rzeszy" poparli przeprowadzany tu 10 kwietnia 1938 roku plebiscyt kardyna艂owie: Bertram z Wroc艂awia, Faul-haber z Monachium i Schulte z Kolonii. Podobnie jak inni nie­mieccy biskupi, r贸wnie偶 Faulhaber, kt贸ry zd膮偶y艂 sta膰 si臋 „bojowni­kiem ruchu oporu", zarz膮dzi艂 z tej okazji bicie w dzwony i pr贸cz tego nakaza艂 ca艂emu podleg艂emu sobie klerowi udzia艂 w plebi­scycie. Pe艂ni zapa艂u arcypasterze sformu艂owali swoje zalecenia: „W przysz艂膮 niedziel臋, 10 kwietnia: Za zjednoczonymi, silnymi Niemcami (biskup Osnabriick); „W niedziel臋 jednog艂o艣nie tak" (biskup Bambergu); „Niemiecki m臋偶czyzno, niemiecka kobieto, spe艂nij sw贸j obowi膮zek wdzi臋czno艣ci dla Fuhrera!" (biskup Mi­艣ni); „Ka偶dy g艂os za wodzem wielkich Niemiec" (biskup Rotten-burga) itd., itd.

Nie wzruszeni walk膮 z Ko艣cio艂em, stali oni od 1933 roku jak jeden m膮偶 po stronie Hitlera. Wszyscy chwalili go, podziwiali, glo­ryfikowali (niejeden zapewne tylko na poz贸r; ale przecie偶 nar贸d widzia艂, s艂ysza艂 i czyta艂 jedynie takie jawne przejawy poparcia!) za kampanie, kt贸re — powt贸rzmy za wydaniem pisma „Regensbur-ger Bistumsblatt" [organu ratyzbo艅skiej kurii biskupiej — przyp. t艂um.] z 16 kwietnia 1939 roku — „na zawsze wprowadzi艂y Niemcy na aren臋 dziej贸w 艣wiata. Je艣li rok 1935 by艂 rokiem zapocz膮tkowu­j膮cym remilitaryzacj臋, a 1936 — rokiem, w kt贸rym zaj臋ta zosta艂a Nadrenia, to rok 1938 jawi si臋 naszemu my艣leniu politycznemu i niemieckiemu patriotyzmowi jako ten, w kt贸rym urzeczywist­niono Wielkie Niemcy i dzi臋ki historycznym dokonaniom Fuhrera spe艂ni艂o si臋 odwieczne marzenie [...]. Nie mniej imponuj膮cy jest rozw贸j wewn臋trzny, jaki Niemcy od roku prze偶ywaj膮: wojskowe wzmocnienie Wehrmachtu, zabezpieczenie granic Rzeszy, reali­zuj膮cy cele planu czteroletniego przyrost gospodarczy, znaczny rozw贸j komunikacji, rozbudowa autostrad, wzrost liczby samo­chod贸w, istotne zwi臋kszenie tona偶u statk贸w i post臋p w przemy艣le lotniczym, a tak偶e wiele innych zjawisk — ile偶 w tym zawiera si臋 pracy i sukces贸w, kt贸re trzeba przypisa膰 Adolfowi Hitlerowi!"

Jednym z sygnatariuszy pronazistowskich list贸w pasterskich by艂 nawet „bojownik ruchu oporu" von Galen; podpisa艂 on i ten list, w kt贸rym — jeszcze pod koniec 1941 roku — niemieccy bi­skupi zapewniali wsp贸lnie, 偶e „niejednokrotnie" i „zdecydowa­nie" poparli polityk臋 Hitlera! Prowadzona przez niego straszliwa wojna, kt贸rej wszyscy oni, bez wyj膮tku, sprzyjali i sprzyja膰 zale­cali, by艂a w ich mniemaniu — wyra偶onym w tym偶e roku m corpore — zgodna ze „艣wi臋t膮 wol膮 Boga". A w sierpniu 1942 roku r贸w­nie偶 katolicki biskup po艂owy Wehrmachtu Rarkowski, og艂osi艂, co nast臋puje: „[...] za wszystkim, co wam, 偶o艂nierze, rozkazuje nasz w贸dz i naczelny dow贸dca si艂 zbrojnych, i za tym, czego od was oczekuje ojczyzna, kryje si臋 wola i nakaz samego Boga!"

Bo i w ostatnich latach owego wojennego piek艂a stali oni po stronie Hitlera. Jeszcze w 1944 i 1945 roku arcybiskup Bambergu Kolb, kt贸rego nazwiskiem ochrzczono z wdzi臋czno艣ci jedn膮 z ulic w tym mie艣cie, m贸wi艂: „Je艣li armie z艂o偶one z 偶o艂nierzy walcz膮, to na zapleczu frontu musi znale藕膰 si臋 armia ludzi rozmodlonych". „Chrystus oczekuje, 偶e tak jak On, pos艂usznie i ch臋tnie przyj­miemy na siebie cierpienie i odwa偶nie poniesiemy krzy偶". A bi­skup Wiirzburga nawo艂ywa艂 z zapa艂em jeszcze 22 stycznia 1945 roku: „Opowiedzcie si臋 jednak za 艂adem pa艅stwowym! W duchu nauk 艣wi臋tego Brunona wolno mi wezwa膰 was, by艣cie w艂a艣nie w godzinie pr贸by spe艂nili swoje obowi膮zki wobec ojczyzny! Przyj­mijcie na siebie wszystkie kl臋ski, by spodoba膰 si臋 Bogu! Te ofiary przemienia si臋 w szczeble drabiny, kt贸ra zawiedzie was do Kr贸­lestwa Niebieskiego. Przez ofiar臋 zas艂u偶ycie na zbawienie". Jesz­cze w 1945 roku polowy biskup pomocniczy Werthmann zach臋ca艂 wojska Hitlera do walki: „Naprz贸d, chrze艣cija艅scy 偶o艂nierze, ku zwyci臋stwu!"

Ale powr贸膰my do papie偶y, bez kt贸rych placet owi biskupi na pewno nie popieraliby tak 偶arliwie Hitlera.

Po zd艂awieniu z pomoc膮 Berlina i Rzymu republiki hiszpa艅­skiej — pomoc Moskwy dla rz膮du Hiszpanii by艂a o kilka miesi臋cy p贸藕niejsza — dopiero co ukoronowany jako papie偶 Eugenio Pa-celli, Pius XII, pogratulowa艂 tego sukcesu l kwietnia 1939 roku genera艂owi Franco: „Wznosz膮c serce ku Bogu, cieszymy si臋 ra­zem z Wasz膮 Ekscelencj膮 z tego tak upragnionego przez Ko艣ci贸艂 katolicki zwyci臋stwa. 呕ywimy nadziej臋, 偶e odzyskawszy pok贸j Pa艅­ski kraj z nowym przyp艂ywem energii przywr贸ci dawne tradycje chrze艣cija艅skie!"

I znowu najwi臋ksze wp艂ywy w Hiszpanii uzyska艂 kler. Znie­siono wolno艣膰 s艂owa, prasy, zgromadze艅; literatur臋, filmy, audyq'e radiowe poddano surowej cenzurze; wszystkie partie z wyj膮tkiem faszystowskiej, a nie wy艂膮czaj膮c katolickiej, bo Franco reprezen­towa艂 teraz interesy Rzymu w spos贸b rokuj膮cy znacznie wi臋ksz膮 skuteczno艣膰, zosta艂y obj臋te zakazem dzia艂alno艣ci. (Patronk膮 ko­biecej sekcji Falangi obrano 艣wi臋t膮 Teres臋 z Avila, najwi臋ksz膮 mistyczk臋 katolick膮!) Watykan doprowadzi艂 przedtem do rozwi膮­zania partii katolickich w rz膮dzonych przez Mussoliniego W艂o­szech i w hitlerowskich Niemczech. Tu, w Hiszpanii, rozegra艂 si臋 taki sam krwawy dramat. Chocia偶 w wojnie domowej ju偶 stra­ci艂o 偶ycie oko艂o sze艣ciuset tysi臋cy Hiszpan贸w, po jej zako艅czeniu nie usta艂y morderstwa na rozkaz genera艂a Franco, kt贸rego „na­der szlachetne chrze艣cija艅skie uczucia" sekretarz stanu kardyna艂 Pacelli wychwala艂 ju偶 w czasie puczu. W艂oski minister spraw za­granicznych hrabia Ciano szacowa艂, 偶e codziennie odbywa艂o si臋 pod贸wczas w Sewilli osiemdziesi膮t, w Barcelonie sto pi臋膰dziesi膮t, a w Madrycie od dwustu do dwustu pi臋膰dziesi臋ciu egzekucji. We­d艂ug oficjalnych statystyk rz膮du hiszpa艅skiego, od zako艅czenia wojny domowej w roku 1939 do wiosny roku 1942, a wi臋c w Hisz­panii prze偶ywaj膮cej czas pokoju, w okresie, w kt贸rym na 偶yczenie Piusa XII Franco zacz膮艂 przywraca膰 „dawne tradycje chrze艣cija艅­skie", rozkaza艂 on rozstrzela膰 ponad dwie艣cie tysi臋cy os贸b!

Pius XII (1939-1958)

Nowy papie偶 sp臋dzi艂 — w roli nuncjusza — trzyna艣cie lat w Niemczech, podziwia艂 „wspania艂e cechy tego narodu" i otacza艂 si臋 Niemcami. Jego doradcami byli: dawny przewodnicz膮cy Par­tii Centrum, Kaas, niemiecki jezuita Hentrich, niemiecki jezuita Gundlach, niemiecki jezuita Hiirth. Mia艂 niemieckiego sekreta­rza osobistego, jezuit臋 Leibera, oraz niemieckiego spowiednika, kt贸rym by艂 jezuita Bea. Ojciec Wiistenberg, Niemiec, piastowa艂 wa偶ny urz膮d w Sekretariacie Stanu. I nawet szczeg贸lnie bliska ojcu 艣wi臋temu zakonnica Pas膮ualina Lehnert, wzi臋ta na frywolne j臋zyki jako la papessa, papie偶yca, czasem te偶 nazywana virgo po-tens, kt贸ra s艂u偶y艂a mu ju偶 w niekanonicznym wieku dwudziestu trzech lat — w nuncjaturach na ziemiach niemieckich dzi臋ki dys­pensie Benedykta XV, w pa艂acach Watykanu dzi臋ki dyspensie Piusa XI, i wreszcie w jego w艂asnym papieskim apartamencie, dok膮d, dzi臋ki dyspensie samego papie偶a Pacellego, sprowadza艂a inne siostry zakonne, „bo ten apartament by艂 bardzo du偶y" — nawet ta najbli偶sza mu zakonnica pochodzi艂a z Bawarii. Ma艂o tego: nie tylko dwa wspania艂e koty perskie papie偶a nazywa艂y si臋 Peter i Mieze, nawet kanarki (mi臋dzy nimi ca艂kiem bia艂y ulu­biony ptak Gretchen) oraz „inne ptaszki, kt贸rych w papieskich pokojach by艂o wiele", nosi艂y na og贸艂 niemieckie imiona. Ludzie odwiedzaj膮cy Watykan dochodzili do wniosku, 偶e pontifex mcad-mus 偶yje „na niemieckiej wyspie", m贸wili o „papie偶u Niemc贸w" i cz臋sto nazywano go po prostu „niemieckim papie偶em".

W walce Ko艣cio艂a z Hitlerem, kt贸rego doj艣ciu do w艂adzy, otwarcie pochwalonemu przez nuncjusza w Berlinie, sam Pacelli sprzyja艂 w decyduj膮cej mierze poprzez Papena i Kaasa, tak jak wywar艂 istotny wp艂yw na wyra藕nie profaszystowsk膮 polityk臋 swo­jego poprzednika, zw艂aszcza przed wojnami w Abisynii i Hiszpanii i podczas nich — w owej walce Ko艣cio艂a „niemiecki papie偶" by艂 niezmiennie sk艂onny do mediacji. Je艣li bowiem Pius XII, z oczywi­stych wzgl臋d贸w, nie 偶ywi艂 sympatii dla antyklerykalizmu Hitlera, a wci膮偶 to pot臋pia艂, ceni艂 go jednak za rozprawienie si臋 z libera­艂ami, socjalistami i komunistami i spodziewa艂 si臋 po nim walnej rozprawy z bolszewizmem. Mia艂 nadziej臋, i偶 to, czego papiestwo nie osi膮gn臋艂a w pierwszej wojnie 艣wiatowej, postawiwszy na Habs­burg贸w i cesarza niemieckiego, zostanie osi膮gni臋te przy pomocy Hitlera w drugiej wojnie 艣wiatowej, kiedy to codziennie gin臋艂o dwadzie艣cia pi臋膰 tysi臋cy os贸b, a dzienne obroty pieni臋偶ne docho­dzi艂y do dw贸ch miliard贸w marek — mianowicie katolicyzacja Ba艂-kan贸w i podporz膮dkowanie rosyjskiego Ko艣cio艂a prawos艂awnego.

Dlatego w艂a艣nie Rzym, w swych rachubach my艣l膮cy tradycyj­nie o ca艂ych stuleciach, popiera艂, mimo prowadzonej walki z Ko­艣cio艂em, polityk臋 wewn臋trzn膮 i, nawet bardziej, zagraniczn膮 an-tyklerykalnych hitlerowc贸w. Dlatego te偶 wydawany przez Kuri臋 dziennik otrzyma艂 niebawem polecenie zaprzestania druku arty­ku艂贸w polemicznych, szczeg贸lnie o charakterze politycznym. Dla­tego te偶 pierwsz膮 g艂ow膮 pa艅stwa, kt贸r膮 Pius XII poinformowa艂 o swojej elekcji by艂 „Fiihrer" — co sam papie偶 podkre艣la艂 — i ten w艂a艣nie cz艂owiek, jeden z najwi臋kszych zbrodniarzy wszechcza­s贸w, maj膮cy za sob膮 ju偶 siedem lat rz膮d贸w znaczonych terrorem, zosta艂 uhonorowany w pewnym li艣cie od papie偶a najlepszymi 偶y­czeniami oraz nadziej膮 na opiek臋 nad nim i 艂ask臋 Boga wszechmo­g膮cego. Dlatego te偶 po dokonanym jesieni膮 1939 roku zamachu na Hitlera Pius XII osobi艣cie pogratulowa艂 mu, poprzez swego nuncjusza, uratowania si臋 od tego wielkiego niebezpiecze艅stwa; w imieniu biskup贸w Bawarii pogratulowa艂 te偶 Hitlerowi kardyna艂 Faulhaber. („My wszyscy dzi臋kujemy Panu Bogu za Jego 艂aska­wo艣膰" — pisa艂 organ ratyzbo艅skiej kurii biskupiej po „zbrodni­czym zamachu [...] na 偶ycie Fiihrera i kanclerza Rzeszy". „My wszyscy modlimy si臋 z g艂臋bi naszych serc: Panie, miej zawsze pod Twoj膮 cudown膮 opiek膮 Fiihrera i ca艂y nasz nar贸d niemiecki!") Dlatego te偶 Pius XII o艣wiadczy艂 tu偶 po niemieckiej inwazji na Czechos艂owacj臋, i偶 got贸w jest „wiele uczyni膰 dla Niemiec". Dla­tego te偶 nie pot臋pi艂 ani jednym s艂owem hitlerowskiej agresji prze­ciw katolickiej Polsce, a tymczasem niemiecki biskup polowy Rar-kowski, jakby na艣laduj膮c Goebbelsa, gor膮co zaleci艂 wszystkim ka­tolickim 偶o艂nierzom, by „w tej kampanii wzorowali si臋 na 艣wietla­nej postaci prawdziwego bojownika, naszego Wodza i naczelnego dow贸dcy".

Dlatego te偶 w tydzie艅 po inwazji na Rosj臋 nie zabrak艂o pa­pie偶owi „przeb艂ysk贸w 艣wiat艂a", o czym z rado艣ci膮 m贸wi艂 w swym radiowym or臋dziu, przeb艂ysk贸w „daj膮cych sercu nadziej臋 na rze­czy wielkie, 艣wi臋te", i dostrzega艂 „wspania艂膮 ofiarno艣膰 walcz膮cych w obronie [!] zr臋b贸w chrze艣cija艅skiej kultury", wyra偶aj膮c ufno艣膰 w „ich triumf" — wypowiadaj膮cy te s艂owa „namiestnik Chrystusa" nie mia艂 zapewne na my艣li 偶o艂nierzy Armii Czerwonej; tym bar­dziej trzeba w to w膮tpi膰, i偶 ju偶 na rok przed hitlerowsk膮 inwa­zj膮 na Rosj臋 grupa jezuickich absolwent贸w rzymskiego Collegium Russicum przekroczy艂a radzieck膮 granic臋, w przebraniach i pod fa艂szywymi nazwiskami, by na zlecenie Watykanu prowadzi膰 dzia­艂alno艣膰 szpiegowsk膮. Dlatego te偶 podsekretarz stanu w rz膮dzie Rzeszy Luther doszed艂 w d艂u偶szym memorandum do nast臋puj膮­cego wniosku: „Obecny papie偶 ju偶 od chwili wybuchu wojny wi膮偶e swe plany polityczne ze zwyci臋stwem pa艅stw osi". Dlatego te偶 szef wywiadu Schellenberg, Obergruppenfuhrer SS, podsumowa艂 swoj膮 pi臋ciostronicow膮 relacj臋 z rozmowy z papie偶em: „Papie偶 uczyni wszystko, co w jego mocy, 偶eby zapewni膰 zwyci臋stwo Nie­miec. Jego celem jest zniszczenie Rosji".

Dlatego te偶 Pius XII — niezmordowanie apeluj膮c o pok贸j — da艂 w kulminacyjnym okresie wojny wyraz „nie tylko najgor臋t­szej sympatii dla Niemiec, ale i podziwowi dla wielko艣ci Fuhrera" i poleci艂 a偶 dw贸m nuncjuszom, 偶eby mu przekazali, 偶e papie偶 nie pragnie „niczego bardziej ni偶 zwyci臋stwa Fuhrera"! Przecie偶 ju偶 w 1939 roku podkre艣la艂, i偶 „Fiihrer" jest prawowitym przyw贸dc膮 Niemc贸w, a kto odm贸wi mu pos艂usze艅stwa, ten zgrzeszy. Dla­tego te偶 i po wojnie usi艂owa艂 贸w papie偶 — stawiaj膮c w Europie nade wszystko na niemieckiego kanclerza Adenauera — uparcie i bez gotowo艣ci do kompromis贸w kontynuowa膰 swoj膮 polityk臋 ka­taklizm贸w, przy czym niejednokrotnie przyzwala艂 nawet na wojn臋 j膮drow膮, ewidentnie bowiem zale偶a艂o mu na tym, by zosta艂y zli­kwidowane nast臋pstwa tego, za co by艂 wsp贸艂odpowiedzialny i co zako艅czy艂o si臋 r贸wnie偶 jego kl臋sk膮 — cho膰by dziesi臋膰 razy wi臋cej ludzi mia艂o straci膰 偶ycie.

Jan XXIII (1958-1963)

Pius XII zmar艂 na pocz膮tku pa藕dziernika 1958 roku, pogr膮­偶ywszy 艣wiat w g艂臋bokiej 偶a艂obie. Duch 艢wi臋ty sam by艂 chyba prze­ra偶ony „namiestnikami", kt贸rych przedtem wybierano, i dlatego przeznaczy艂 t臋 godno艣膰 ich zupe艂nemu przeciwie艅stwu, patriarsze Wenecji nazwiskiem Angelo Giuseppe Roncalli. Gdy po elekcji Jan XXIII stan膮艂 po raz pierwszy na loggii ponad placem 艢wi臋­tego Piotra, pewna dama krzykn臋艂a un grasso! (grubas) i zemdla艂a. Nie brakowa艂o nigdy i nadal nie brak przecie偶 katolik贸w ocenia­j膮cych papie偶y pod艂ug ich dobrej aparycji (ale nie wed艂ug tego, jakimi siebie kreuj膮). I cho膰 Szekspirowski Juliusz Cezar wo艂a: „Niech otaczaj膮 mnie grubasy!", na ludziach z poczuciem este­tyki Jan XXIII musia艂 wywrze膰 druzgoc膮ce wra偶enie, zw艂aszcza w por贸wnaniu z ascetycznym Pacellim, bia艂ym anio艂em, angelo bianco, jak go nazywano w Rzymie, cz艂owiekiem „jak promie艅 艣wiat艂a", by powt贸rzy膰 pe艂ne zachwytu s艂owa Reinholda Schne-idera — mimo 偶e dzia艂alno艣膰 Jana, w przeciwie艅stwie do dzia艂al­no艣ci poprzednika, nie mia艂a cech niszczycielskich.

Ten papie偶 by艂 bowiem, jako ju偶 z natury cz艂owiek w najlep­szym tego s艂owa znaczeniu ludzki, prawdziwie dobrotliwy, nie bez wdzi臋ku, prosty, niekonwencjonalny. Wbrew obyczajom ch臋tnie wyrywa艂 si臋 ze swej z艂otej klatki, wsiada艂 do poci膮g贸w i odbywa艂 kr贸tkie pielgrzymki — Amerykanie nazywali go: Johnny Walker, rzymianie za艣: Giovanni fuori le mura. Ka偶da religia 偶yje i dzi臋ki temu, 偶e cz臋艣膰 jej s艂ug jest wi臋cej warta ni偶 ona sama. I czasem, dosy膰 rzadko, nawet papie偶 jest wi臋cej wart ni偶 papiestwo.

Jan by艂 kochany przez swoje owieczki, nie dr臋czy艂 ich utrud­niaj膮cymi 偶ycie dekretami, zabiega艂 nawet o pojednanie z 呕ydami i w og贸le o przezwyci臋偶anie nienawi艣ci rasowej. Zamiast polityki pozornej neutralno艣ci, uprawianej przez Pacellego, jego celem by艂a chyba polityka prawdziwie neutralna, czego najbardziej zna­nym 艣wiadectwem jest encyklika Pacem in tenis (1963). I zamiast id膮cego po milionach trup贸w antykomunizmu poprzednik贸w za­inicjowa艂 ostro偶ne, cz臋sto wspominane „otwarcie na lewo", co sta艂o zreszt膮 w sprzeczno艣ci z jego postaw膮 jako kardyna艂a, przy czym ta nowa, elastyczniejsza tendencja wynika艂a z liczenia si臋 z nowymi realiami polityki 艣wiatowej.

O tym, i偶 Jan XXIII by艂 jednocze艣nie wytworem swego ka-tolicko-teologicznego wychowania oraz wi臋藕niem kurialnego apa­ratu w艂adzy, 艣wiadczy — wyra藕nie i przera偶aj膮co—jego encyklika Mater et magistra (1961). Tkwi ona ka偶dym swoim s艂owem w 艣le­pym zau艂ku, gdzie znalaz艂y si臋 wszystkie wcze艣niejsze „encykliki spo艂eczne"; wida膰 w niej 偶a艂osny — i doprowadzaj膮cy czytelnik贸w do 偶a艂osnego stanu — tok my艣lenia, kt贸rym to ojcowie 艣wi臋ci zawsze, w niewiarygodny wr臋cz spos贸b, uchylaj膮 si臋 za pomoc膮 og贸lnik贸w od poruszania istotnych problem贸w i, co zakrawa na przest臋pstwo, bagatelizuj膮 jaskraw膮 dysproporcj臋 mi臋dzy pozio­mem 偶ycia ludzi zamo偶nych a biedak贸w.

Znamienne jest te偶 to, 偶e natychmiast po swej elekcji Ron­calli po艂o偶y艂 kres eksperymentowi socjalnemu francuskich ksi臋偶y-robotnik贸w, kt贸ry sam niegdy艣, jako nuncjusz w Pary偶u, popiera艂 — bo obawia艂 si臋 teraz, i偶 owi ksi臋偶a zara偶膮 si臋 wirusem marksi­zmu. R贸wnie znamienne s膮 fakty, 偶e nie dopu艣ci艂 do poruszenia na zwo艂anym przez siebie soborze tematu „Ma艂偶e艅stwo czy celibat dla kap艂an贸w", 偶e sprzeciwia艂 si臋 emancypacji kobiet i nie chcia艂 s艂ysze膰 o dopuszczeniu ich do pos艂ugi kap艂a艅skiej, 偶e — mimo nader ekumenicznego, braterskiego obcowania z prawos艂awnymi i protestantami — nigdy nie pozostawia艂 najmniejszych w膮tpli­wo艣ci co do tego, 偶e zjednoczenie by艂oby mo偶liwe tylko poprzez „powr贸t" wszystkich owieczek do rzymskiej owczarni.

Ale chocia偶 ten serdeczny i — abstrahuj膮c od urz臋du, od czego jednak abstrahowa膰 nie mo偶emy — sympatyczny cz艂owiek nie by艂 pod wzgl臋dem podej艣cia do dogmat贸w dysydentem czy wr臋cz kryptokomunist膮, lecz przeciwnie — papie偶em wiernym obowi膮zuj膮cym interpretacjom, to przecie偶 w oczach wielu hierar­ch贸w tak dalece wypada艂 ze swojej papieskiej roli, 偶e niebawem zacz臋to dopatrywa膰 si臋 w nim — zw艂aszcza w Rzymie — ju偶 tylko „niefortunnie wybranej osoby", a dzia艂aj膮cy w Kurii kardyna艂 Ot-taviani stwierdzi艂 wr臋cz, gdy papie偶 zmar艂 po d艂ugich cierpieniach, i偶 za 偶ycia popad艂 on w „艣wi臋ty ob艂臋d".

Pawe艂 VI (1963-1978)

Z tej w艂a艣nie przyczyny za pontyfikatu nast臋pcy Roncallego, Paw艂a VI, kt贸ry przedtem jako kardyna艂 Montini by艂 arcybisku­pem Mediolanu, powr贸cono pod ka偶dym wzgl臋dem do trady­cji, a sta艂o si臋 to jeszcze podczas soboru, przedmiotu tylu ab­surdalnych nadziei omamionego 艣wiata. Dyskusja na soborze zo­sta艂a ograniczona jeszcze bardziej, wiele spraw wy艂膮czono z niej w og贸le — jako bezdyskusyjne — i Pawe艂 VI nie spe艂ni艂 te偶 pro艣by o kanonizowanie Jana XXIII przez aklamacj臋, lecz proces kano­nizacyjny uzale偶ni艂, co jest wystarczaj膮co wymowne, od r贸wno­czesnej kanonizacji Piusa XII, z kt贸rego szko艂y on, Montini, sam wyszed艂.

Ju偶 w pierwszej encyklice Ecclesiam Suam (1964) ten z jednej strony nieskory do decyzji, boja藕liwie nieufny, a z drugiej strony autorytarny i neoabsolutystyczny pontifex rozwia艂 wi臋kszo艣膰 na­dziei, jakie p贸艂 艣wiata zdaje si臋 偶ywi膰 po ka偶dym konklawe, co jest absurdalne, bo 偶aden papie偶, ktokolwiek nim b臋dzie, nie uczyni艂 z tej instytucji niczego lepszego. Jego pisma ok贸lne na temat celibatu oraz encyklika Humanae vitae okaza艂y si臋 arcyre-akcyjne. Nadal narzuca艂 艣redniowieczn膮 moralno艣膰 w podej艣ciu do 偶ycia seksualnego i nadal zaleca艂 wiar臋 w diab艂a. Stosuj膮ce tortury i dopuszczaj膮ce si臋 mord贸w rz膮dy latynoskie pomija艂 ten papie偶 zazwyczaj absolutnym milczeniem, chocia偶 nie przepu艣ci艂 bodaj 偶adnej okazji do poskar偶enia si臋 z namaszczeniem na z艂o tego 艣wiata, a bywa艂o i tak, 偶e w艂a艣nie w krajach Ameryki 艁aci艅­skiej wyst臋powa艂 w kazaniach przeciw „niecierpliwo艣ci" uciska­nych, 偶yj膮cych w 艣miertelnym niebezpiecze艅stwie, przeciw rewo-luq'i, przeciw przemocy, bo przecie偶 nie jest ona ewangeliczna ani te偶 chrze艣cija艅ska, przewr贸t za艣 okazuje si臋 z艂udny. Ten pa­pie偶 udzieli艂 nawet uroczystej audiencji postrachowi Afryki, krwa­wemu Aminowi. A bliski Paw艂owi VI kardyna艂 Spellman, kt贸ry sprawdzi艂 si臋 jako zaufany cz艂owiek Pacellego ju偶 podczas dru­giej wojny 艣wiatowej, p贸藕niej za艣, w jednym ze szczytowych mo­ment贸w zimnej wojny wyst膮pi艂 razem z ministrem obrony Straus-sem na rzecz 偶elaznej kurtyny, krzycza艂 teraz, w roli ameryka艅­skiego biskupa polowego w wojnie wietnamskiej, 偶e Ameryka­nie broni膮 tam sprawy bo偶ej, broni膮 sprawiedliwo艣ci i cywiliza-cji. Ale gdy ten kardyna艂, zadomowiony bardziej chyba na Wall Street ni偶 w swoim Ko艣ciele, domaga艂 si臋 ca艂kowitego zwyci臋stwa („Trudno wyobrazi膰 sobie mniej ni偶 zwyci臋stwo"), gdy wyg艂asza艂 pod偶egaj膮ce mowy, kt贸rymi niejednokrotnie wprawia艂 w za偶eno­wanie nawet Waszyngton, co jest wielce wymowne, gdy wi臋c robi艂 to samo, co robi艂 kler w pierwszej i drugiej wojnie 艣wiatowej, gdy bez skrupu艂贸w wzywa艂 do rzezi, do zabijania, papie偶 Pawe艂, tak jak Benedykt XV podczas pierwszej, a Pius XII podczas dru­giej wojny 艣wiatowej, apelowa艂 w czasie owej wojny wietnamskiej o pok贸j, pok贸j, pok贸j. Ka偶dy papie偶 papie偶em pokoju!

I ka偶dy jest r贸wnie偶 papie偶em biednych. I sam biedny. Biedny jak mysz ko艣cielna. Albo jak Pius XII. Jak jego nast臋pca Pawe艂. Spo艣r贸d a偶 pi臋ciuset zarejestrowanych watyka艅skich sa­mochod贸w — Jego 艢wi膮tobliwo艣ci przys艂ugiwa艂y tylko trzy, mi臋­dzy innymi skromny mercedes 600, specjalnie wykonany dla na­st臋pcy biednego Syna Cz艂owieczego, a podarowany mu dzi臋ki po­艣rednictwu r贸wnie偶 biednego rycerza Grobu 艢wi臋tego, bankiera Absa. Biedacy trzymaj膮 si臋 razem, a jak偶e! W „艣wi臋tym Rzymie", w tej citta dei barracati — mie艣cie pe艂nym slums贸w, dzielnic n臋­dzy, mia艂 Pawe艂 Bieduj膮cy bardzo mizerne mieszkanie, tylko dla siebie trzyna艣cie pokoj贸w, a ponadto na zaspokojenie podstawo­wych potrzeb tylko pi臋cioosobow膮 s艂u偶b臋 p艂ci obojga, nie m贸wi膮c ju偶 o tysi膮cu innych niedogodno艣ci. Och, biedny by艂 ten papie偶! Nietrudno zrozumie膰, dlaczego od czasu do czasu przypomina艂 ludzko艣ci, zw艂aszcza jej katolickiej cz臋艣ci, „o Naszej 艣wi臋tej bie­dzie i braku dochod贸w"...

A偶 tak zbiednia艂! W dniach 25 i 26 kwietnia 1973 roku szef Departamentu Przest臋pczo艣ci Zorganizowanej i Korupcji bynaj­mniej nie w Moskwie, ale w ameryka艅skim Ministerstwie Spra­wiedliwo艣ci, Lynch, przyby艂 w asy艣cie funkcjonariuszy policji oraz FBI do papieskiego Sekretariatu Stanu i przed艂o偶y艂 „orygina艂 pi­sma, kt贸rym Watykan" zam贸wi艂 u nowojorskich mafiosi „sfa艂szo­wane papiery warto艣ciowe na fikcyjn膮 sum臋 bez ma艂a miliarda do­lar贸w", co by艂o „jednym z najwi臋kszych oszustw wszechczas贸w" (David A. Yallop).

Tak czy inaczej, Pawe艂 VI 偶y艂 jeszcze pi臋膰 lat w tej biedzie, ciesz膮c si臋 dobrym zdrowiem. By艂 zahartowany, bo prze偶y艂 wiele trudnych chwil, a opr贸cz tego by艂 to kunktator oraz intelektuali­sta (w tym stuleciu chyba jedyny na papieskim tronie), cz艂owiek, kt贸rego wcale dowcipny kardyna艂 Felice — zapytany przez jego nast臋pc臋, Lucianiego, o stosunek Paw艂a do masonerii — scharak­teryzowa艂 tym oto b艂yskotliwym zdaniem: „Ojciec 艣wi臋ty wyrabia艂 sobie pogl膮d na to jeszcze w贸wczas, gdy zaskoczy艂a go 艣mier膰".

Jan Pawe艂 I (26 YIII-28 IX 1978)

Albino Luciani by艂 cz艂owiekiem, kt贸ry cz臋sto wyrabia艂 sobie pogl膮d od razu, i nierzadko nawet s艂uszny, po czym zaraz nast臋­powa艂y czyny; to z kolei sprawi艂o, 偶e jego pontyfikat trwa艂 nie p贸艂torej dekady, jak w wypadku jego poprzednika, lecz zaledwie miesi膮c.

脫w dawny patriarcha Wenecji, syn robotnika, chrze艣cija艅­skiego socjalisty i wroga kleru, by艂 kim艣 ca艂kiem nietypowym, cz艂owiekiem, kt贸ry wcze艣nie wstawa艂, ma艂o jad艂, pi艂 wod臋 mine­raln膮, czasem cytowa艂 takich antychryst贸w, jak Mark Twain czy George Bernard Shaw, lubi艂 prostolinijno艣膰, uczciwo艣膰, konse­kwencj臋, kr贸tko m贸wi膮c, by艂 ksi臋ciem Ko艣cio艂a maj膮cym wiele danych po temu, 偶eby ubiec w popularno艣ci nawet papie偶a tak lubianego, jak Jan XXIII — je艣liby mu pozwolono biec.

Ale dla nazbyt wielu okaza艂 si臋 a偶 nazbyt niebezpieczny. Wizerunek papie偶a rozpowszechniony tu偶 po jego 艣mierci w艂a­艣nie przez te 艣rodowiska w Kurii, kt贸re by艂y najbardziej zainte­resowane w jego znikni臋ciu, wizerunek wiecznie u艣miechni臋tego niedo艂臋gi, niezdary, prowinq'onalnego aposto艂a, stanowi艂 bowiem tylko obrzydliw膮, potwarcz膮 karykatur臋.

To, 偶e Luciani jest niebezpieczny, sygnalizowa艂y ju偶 pozorne b艂ahostki protokolarne, cho膰by fakt, i偶 zabroni艂 gwardzistom kl臋­kania na jego widok („Kim jestem, 偶eby oni przede mn膮 padali na kolana?"), natomiast przed Paw艂em VI zakonnice i ksi臋偶a kl臋­kali, przynajmniej przez pewien czas, nawet rozmawiaj膮c z nim tylko przez telefon.

O wiele bardziej niepokoj膮ce by艂y oczywi艣cie gro藕ne inno­wacje technologiczne; na przyk艂ad to, 偶e papie偶 chcia艂 uwypukla膰 macierzy艅ski charakter Boga; to, 偶e okaza艂 si臋 rzecznikiem sztucz­nej regulaq'i urodze艅, co mia艂o wielkie znaczenie polityczne. Po rozmowie na ten temat z sekretarzem stanu Wlotem papie偶 od­prowadzi艂 tego ostatniego do drzwi i powiedzia艂: „Eminencjo, przez trzy kwadranse dyskutowali艣my o antykoncepcji. Je艣li praw­dziwe s膮 dane, jakie otrzyma艂em, te r贸偶ne statystyki, to w czasie naszej rozmowy ponad tysi膮c dzieci w wieku poni偶ej pi臋ciu lat zmar艂o z niedo偶ywienia. W ci膮gu nast臋pnych trzech kwadrans贸w, kiedy to i Eminencja, i ja b臋dziemy z przyjemno艣ci膮 oczekiwa膰 nast臋pnego posi艂ku, umrze z niedo偶ywienia dalszy tysi膮c dzieci. Jutro o tej porze oka偶e si臋, 偶e zmar艂o trzy tysi膮ce dzieci, kt贸re teraz jeszcze 偶yj膮 — 偶e zmar艂o z niedo偶ywienia. Nasz Pan nie zawsze troszczy si臋 o to, 偶eby nam niczego nie brakowa艂o."

Takie s艂owa m贸wi膮 o Albinie Lucianim wi臋cej ni偶 d艂ugie roz­prawy.

Ale najbardziej niebezpieczny sta艂 si臋 Jan Pawe艂 I przez po­lityk臋 kadrow膮, jak膮 zamierza艂 prowadzi膰 — jest to zawsze naj-k艂opotliwszy obszar polityki i zreszt膮 najwa偶niejszy, bo na nim za­zwyczaj ponosi kl臋sk臋 wszelka polityka, szczeg贸lnie ta najlepsza. Ten papie偶, kt贸ry postrzega艂 Watykan jako „targowisko", plano­wa艂 szybk膮, energiczn膮 czystk臋 i tam, i gdzie indziej, przy czym na li艣cie os贸b przewidzianych do odstrza艂u znalaz艂y si臋 czo艂owe osobisto艣ci, nawet sekretarz stanu kardyna艂 Jean Yillot (6 sierp­nia 1966 roku przyj臋ty do jednej z l贸偶 maso艅skich w Zurychu); ponadto maj膮cy 艣cis艂e powi膮zanie z najprawdopodobniej zamor­dowanymi mafiosi, bankierami Calvim i Sindon膮, prezes Banku Watyka艅skiego biskup Paul Marcinkus; ponadto przyjaciel tego ostatniego, arcybiskup Chicago Cody, 贸w najpewniej nie tylko dlatego, 偶e roztrwoni艂 ogromne sumy z funduszy Ko艣cio艂a na za­spokojenie potrzeb swojej kochanki, kt贸r膮 przywi贸z艂 nawet do Rzymu, gdy mia艂 otrzyma膰 kapelusz kardynalski.

Wszystkich wymienionych tutaj, i niejedn膮 inn膮 osobisto艣膰, papie偶 Jan Pawe艂 I przyprawi艂 o niepok贸j, czy uda si臋 zacho­wa膰 w艂adz臋, stanowisko, presti偶 (odej艣cie Marcinkusa by艂o prze­widziane ju偶 na ten dzie艅, kt贸ry przypada艂 po dniu 艣mierci Lu-cianiego), tak wi臋c w obliczu tej sytuacji, jak i ca艂ego splotu dzi­wactw, sprostowa艅, sprzeczno艣ci, k艂amstw, kt贸rymi Kuria otoczy艂a ten zgon, chcia艂oby si臋 rzec, i偶 nic nie wydaje si臋 bardziej natu­ralne ni偶 nienaturalna 艣mier膰 Lucianiego. Je艣li nawet nie spos贸b udowodni膰 morderstwa, nie pozostawiaj膮c 偶adnej w膮tpliwo艣ci, to przecie偶 du偶o wi臋cej przemawia za tym, 偶e dosz艂o do niego, ni偶 przeciwko temu, a 艂a艅cuch poszlak przedstawiony przez Davida A. Yallopa ma zaskakuj膮co wiele ogniw i a偶 nadto zrozumia艂a staje si臋 wypowied藕 opata Ducaud-Bourgeta, arcykonserwatyw-nego przedstawiciela Ko艣cio艂a: „Zwa偶ywszy na wszystkie te wy­twory diab艂a, kt贸re panosz膮 si臋 w Watykanie, trudno uwierzy膰, 偶e ta 艣mier膰 by艂a 艣mierci膮 naturaln膮". (呕aden lekarz Kurii nie wzi膮艂 jednak na siebie odpowiedzialno艣ci za uwiarygodnienie przyczyny 艣mierci wystawionym przez siebie aktem zgonu).

Chc膮c przynajmniej na pewien czas uciszy膰 rozchodz膮c膮 si臋 b艂yskawicznie po 艣wiecie pog艂osk臋 o zamordowaniu papie偶a i odwr贸ci膰 uwag臋 nowym widowiskiem, czym pr臋dzej, ju偶 16 pa藕dzier­nika, wybrano jego nast臋pc臋.

Jan Pawe艂 II (1978-)

Jak s艂ycha膰, arcybiskup Krakowa Karol Wojty艂a znalaz艂 si臋 na tronie biskup贸w Rzymu w efekcie powstania sieci wzajem­nych powi膮za艅 politycznych, si臋gaj膮cej od kardyna艂贸w zachod-nioniemieckich i ameryka艅skich poprzez CIA — w analizie do­konanej przez t臋 agenq'臋 wypad艂 najlepiej — i poprzez os艂awione Opus Dei, kt贸rego przyw贸dc贸w przyj膮艂 ju偶 w kilka dni po elek­cji, a偶 do Kurii. B臋d膮c cz艂owiekiem arcykonserwatywnym, pro­paguje, nie bez pewnej domieszki ch艂opskiej jakby przebieg艂o艣ci oraz s艂owia艅skiego wdzi臋ku, wyra藕nie ofensywnie — optymizm; jest to niew膮tpliwie postawa, kt贸r膮 przeciwstawia si臋 艣wiadomie raczej sceptycznemu i defensywnemu konserwatyzmowi poprzed­nika, Paw艂a VI. A jako „papie偶 podr贸偶uj膮cy" od kilkunastu lat trafia cz臋艣ciej na pierwsze strony gazet ni偶 szef jakiegokolwiek innego rz膮du na 艣wiecie.

Ale poza tym wszystko pozosta艂o po staremu: kardyna艂 Cody nie opu艣ci艂 Chicago, kardyna艂 Wlot utrzyma艂 si臋 na stanowisku sekretarza stanu, arcybiskup Marcinkus, mocno uwik艂any w inte­resy mafii oraz inne ciemne sprawki, pozosta艂 prezesem Banku Watyka艅skiego i Jan Pawe艂 II awansowa艂 go nawet w 1981 roku na zast臋pc臋 przewodnicz膮cego Komisji do Spraw Pa艅stwa Wa­tyka艅skiego, kt贸rego to pa艅stwa nie m贸g艂 p贸藕niej przez d艂u偶szy czas opu艣ci膰, bo czyha艂a na niego w艂oska policja!

I pod innymi wzgl臋dami nic si臋 nie zmieni艂o. Przeciwnie: Ka­rol Wojty艂a okaza艂 si臋 kontynuatorem antykomunistycznej i anty­radzieckiej polityki ostatnich Pius贸w, chocia偶 prowadzi艂 j膮, do­stosowuj膮c si臋 do okoliczno艣ci, ostro偶niej. Ale wyb贸r na papie偶a zawdzi臋cza przecie偶 mi臋dzy innymi — i nie jest to najmniej wa偶na przyczyna — swej zdecydowanie antymarksistowskiej postawie i wschodnim do艣wiadczeniom, przy czym rezolutnie staje po stro­nie USA, sk膮d pochodzi wi臋kszo艣膰 dochod贸w Kurii.

Papiesk膮 strategi臋 ca艂kowicie jednoznacznej ob艂udy w s艂o­wach demaskuj膮 przede wszystkim dwa spo艣r贸d jego teatr贸w: Ameryka 艁aci艅ska i Polska.

Zw艂aszcza w Ameryce 艁aci艅skiej dok艂ada Jan Pawe艂 II wszel­kich stara艅, by z jednej strony zachowa膰 przychylno艣膰 tych, co s膮 u w艂adzy, a z drugiej strony utrzyma膰 wp艂yw na uciskane kato­lickie masy, i z tym karko艂omnym ta艅cem na Unie radzi sobie ca艂kiem zr臋cznie, co prawda tylko dzi臋ki 艂atwowierno艣ci znacz­nej cz臋艣ci tamtych ludzi i za pomoc膮 ra偶膮cych k艂amstw. Tak wi臋c ten „namiestnik Chrystusa", jak sam siebie nazywa, twierdzi, 偶e cele jego podr贸偶y s膮 „na wskro艣 duszpasterskie", 偶e zabiegi Ko­艣cio艂a jako „eksperta w kwestii cz艂owiecze艅stwa" (Pawe艂 VI), jako „obro艅cy praw cz艂owieka" maj膮 „zawsze charakter religijny", nie za艣 „spo艂eczny albo polityczny", bo te偶 Ko艣ci贸艂 bynajmniej „nie pragnie miesza膰 si臋 do polityki".

W istocie Ko艣ci贸艂 uprawia wy艂膮cznie polityk臋, chocia偶 w re­ligijnej otoczce, i wszystko, co si臋 dzieje za spraw膮 Ko艣cio艂a, ma nast臋pstwa polityczne; w贸wczas gdy podr贸偶uj膮c po Ameryce Po­艂udniowej, papie偶 stara si臋 za wszelk膮 cen臋 roz艂adowa膰 napi臋cie sytuacji przedrewolucyjnej po to, 偶eby zapewni膰 rz膮dz膮cym za­chowanie w艂adzy i pieni臋dzy; w贸wczas gdy tam, i wsz臋dzie in­dziej, dzia艂a w pe艂nej zgodno艣ci z interesami USA, nie licz膮c si臋 ze straszn膮 n臋dz膮 i niezliczonymi trupami.

Wprawdzie sam dostrzega na „pewnych obszarach tego kon­tynentu nadziei" w „doprawdy przera偶aj膮cej mierze niezdrowe warunki 偶ycia, bied臋, wr臋cz n臋dz臋, ciemnot臋 i analfabetyzm, nie­ludzkie warunki mieszkaniowe, chroniczne niedo偶ywienie oraz wiele innych, r贸wnie smutnych przejaw贸w z艂a", ale zawsze tylko og贸lnikowo, bez przekonania domaga si臋 sprawiedliwo艣ci, spra­wiedliwego podzia艂u d贸br, przestrzegania praw cz艂owieka. Jest zdecydowanie przeciwny „zmniejszaniu liczby urodze艅", co sta­nowi nieodzown膮 przes艂ank臋 zmniejszenia masowego ub贸stwa. Nie godzi si臋 z tym, 偶eby „zmiany konieczne do osi膮gni臋cia wi臋k­szej [!] sprawiedliwo艣ci nast臋powa艂y gwa艂townie, w spos贸b rewo­lucyjny, krwawo" — gdy tymczasem papie偶e nakazywali przecie偶, poprzez duszpasterstwo wojskowe, przelewanie krwi, wr臋cz je for­sowali, i jakim tonem!

Ale papie偶e zawsze staj膮 po stronie tych, co maj膮 w艂adz臋, i bogatych, do kt贸rych sami si臋 zaliczaj膮. Gdy tamci chc膮 wojny, to chc膮 jej te偶 papie偶e. Gdy tamci nie pragn膮 wojny, to cz臋sto i papie偶e jej nie pragn膮. „Nie pa艂ajcie nienawi艣ci膮, nie my艣lcie o u偶ywaniu si艂y" — krzycza艂 Wojty艂a szlachetnie, po chrze艣cija艅­sku do wyzyskiwanych Indios i campesinos. „B艂ogos艂awieni ci, co wobec Boga si臋 biedni, bo do nich nale偶y Kr贸lestwo Niebieskie" — pociesza艂 na stadionie Morumbi w Sao Paulo robotnik贸w. I nie wstydzi艂 si臋 u偶y膰 tego biblijnego frazesu w dzielnicy n臋dzy Vidigal w Rio de Janeiro. Nic pr贸cz pustych st贸w! „Niech rodziny, kt贸re cierpi膮 bied臋, nie upadaj膮 na duchu, niech nie uwa偶aj膮 walki za sw贸j idea艂 ani bogactwa za pe艂ni臋 szcz臋艣cia; zamiast tego staraj­cie si臋, wspomagani przez wszystkich innych, pokona膰 trudny etap niedostatku, a doczekacie si臋 lepszych czas贸w [...]" — na tamtym 艣wiecie! — „starajcie si臋 pokona膰 trosk臋 nadziej膮" — kt贸ra spe艂ni si臋 na 艣wi臋ty nigdy!

G艂oduj膮cym ten papie偶 m贸wi: „Biednymi wobec Boga s膮 r贸wnie偶 tak zwani bogaci". Papie偶 naucza, i偶 Chrystus nie pot臋pia cz艂owieka bogatego, dlatego 偶e jest bogaty, naucza, i偶 Chrystus nie godzi si臋 tylko na egoistyczne korzystanie z d贸br materialnych, nie pot臋pia natomiast posiadania ich! Ludzie „stanowi膮 jedn膮 ro­dzin臋". „Jeste艣my rodzin膮 z艂o偶on膮 z dzieci Boga" — pouczy艂 pa­pie偶 robotnik贸w rolnych w Racife i wezwa艂 tych nieszcz臋艣nik贸w, by zachowali wszystko, co „uprawnione we wsp贸艂偶yciu obywateli": umi艂owanie harmonii, ufno艣膰 wobec Boga i otwarto艣膰 na sprawy nadprzyrodzone, cze艣膰 dla Naj艣wi臋tszej Marii Panny itd., itd.!

Ten papie偶 odrzuci艂 twierdzenie, jakoby „Jezus by艂 zaanga­偶owany politycznie", „a nawet uwik艂any w walk臋 klasow膮", zane­gowa艂 takie „rozumienie Chrystusa jako polityka, rewolucjonisty i wywrotowca" i zamiast tego m贸wi艂 o „ca艂kowitym zbawieniu przez mi艂o艣膰, kt贸ra odmienia, przynosi pok贸j, przebacza i jedna". I w duchu takiej przebaczaj膮cej, jednaj膮cej mi艂o艣ci Jan Pawe艂 II nie u艣cisn膮艂 r臋ki nikaragua艅skiemu ksi臋dzu i ministrowi Ernesto Cardenalowi, ale niebawem tym serdeczniej 艣ciska艂 d艂onie dyk­tatorowi Riosowi Monitowi w Gwatemali oraz mordercy arcybi­skupa Romero, D'Abuissonowi, w Salwadorze!

„Waszego g艂odu absolutu — zwr贸ci艂 si臋 do m艂odzie偶y — nie zaspokoj膮 surogaty ideologii, sprowadzaj膮ce nienawi艣膰, przemoc, rozpacz. Jedyne 藕r贸d艂o rado艣ci stanowi Chrystus, o ile d膮偶y si臋 do艅 i kocha Go szczerze [...]". Sam przecie偶 „przebywa艂 w艣r贸d lu­dzi jako potrzebuj膮cy pomocy biedak", „urodzi艂 si臋 w biedzie [...], by nas wzbogaci膰 swoim ub贸stwem". I tak samo biedna by艂a Jego matka. „Kiedy n臋kaj膮 was troski i jeste艣cie u kresu wytrzyma艂o­艣ci, my艣lcie o tym, 偶e B贸g obra艂 sobie ubog膮 matk臋 [...]". Rado艣膰 pochodz膮ca od Jezusa Chrystusa przewy偶sza „wszelkie cierpienie i wszelkie trudy 偶ycia". „Oto na czym polega prawdziwe wyzwo­lenie: g艂osi膰 chwa艂臋 Jezusa". „Nie pozw贸lcie, 偶eby przemieniano was w narz臋dzia!" Tak — zw艂aszcza 偶eby nie robi艂 tego Watykan!

Ten papie偶 przeciwstawia si臋 zdecydowanie „humanizmowi ateistycznemu". Ci膮gle podkre艣la, 偶e Ko艣ci贸艂 nie musi „szuka膰 azylu w obr臋bie jakichkolwiek ustroj贸w politycznych czy w jakiej­kolwiek: ideologii", 偶e nie ucieka si臋 „do 偶adnego rodzaju prze­mocy ani do dialektyki walki klasowej, ani te偶 do praktyki b膮d藕 analizy marksistowskiej". „Negacja walki klas jest r贸wnoznaczna ze zdecydowanym opowiedzeniem si臋 za szlachetn膮 walk膮 o spra­wiedliwo艣膰 spo艂eczn膮. Walka klas stworzy艂aby jedynie sytuacj臋 niesprawiedliw膮 dla tych... kt贸rzy dotychczas mieli przywileje po swojej stronie". I po ich stronie powinny one oczywi艣cie pozosta膰. Szczeg贸lnie za艣 po stronie wy偶szego kleru.

„Biskupi latynoscy mieszkaj膮 w pa艂acach, kontroluj膮 gazety, popieraj膮 wyzyskuj膮cych lud polityk贸w, a maj膮tek osi膮gany z pod­leg艂ych im parafii wykorzystuj膮 do tego, 偶eby wyposa偶a膰 fawory­zowanych przez siebie 芦biedak贸w禄 lub dla innych, bardzo podej­rzanych cel贸w politycznych i ko艣cielnych. W okresie mojego po­bytu w Ameryce 艁aci艅skiej duchowni ze wszystkich szczebli hie­rarchii wype艂niali sobie czas organizowaniem zbi贸rek pieni臋dzy; z uzyskanej sumy, np. z dziesj臋ciu tysi臋cy dolar贸w, zabierali cztery tysi膮ce dla siebie, a na cel kwesty wydawano w ko艅cu a偶 dwa ty­si膮ce dolar贸w". „Wielkie sumy z tych 艣rodk贸w pieni臋偶nych, kt贸re p艂yn膮 do latynoskich organizacji religijnych, s膮 przekazywane na P贸艂wysep Iberyjski oraz do W艂och i do Watykanu. Gdyby ludzie mieli cho膰by jakiekolwiek poj臋cie o bogactwie biskup贸w czy or­ganizacji religijnych, to nikt rozs膮dny nie zasili艂by ich ju偶 偶adnym datkiem".

Tak膮 opini臋 sformu艂owa艂 katolicki duchowny Giuliano Fer­rari, kt贸ry w ko艅cu nazwa艂 Ko艣ci贸艂 rzymski „najwi臋kszym i naj-ohydniejszym biznesem na 艣wiecie", kt贸ry by艂 zaprzyja藕niony z kardyna艂ami Confalonierim, Tisserantem i Be膮, zna艂 bez ma艂a pi臋膰dziesi臋ciu innych kardyna艂贸w, a w kardynale Samore mia艂 serdecznego wroga i kt贸rego zw艂oki po kilku „pr贸bach morder­stwa" (jak stwierdzi艂 sam Ferrari, zaliczywszy do „gangu" r贸w­nie偶 paru wymienionych przeze艅 z nazwiska biskup贸w) znale­ziono w jednym z pustych przedzia艂贸w w poci膮gu pospiesznym Genewa-Pary偶. Czy pad艂 ofiar膮 „watykanizmu"? Podobnie jak, wed艂ug jego s艂贸w, inni latynoscy duchowni, Camilo Torres czy Oscar Romero, o kt贸rym Ferrari na kr贸tko przed swoj膮 艣mierci膮 napisa艂: „Najnowsza zbrodnia Watykanu to zamordowanie w San Salvador mojego przyjaciela, arcybiskupa Oscara Romero".

Determinacji Jana Paw艂a II, papie偶a z Polski, w kontynuowa­niu antysowietyzmu Piusa XI i Piusa XII — chocia偶 w obliczu ak­tualnego w贸wczas uk艂adu si艂 musia艂 zachowywa膰 si臋 pow艣ci膮gliwie — dowiod艂a ju偶 jego pierwsza pielgrzymka do Polski. M贸wiono ju偶 wtedy o „wdarciu si臋 do sowieckiego imperium", a kardy­na艂 K贸nig, arcybiskup Wiednia, zdecydowanie przychylny Woj-tyle, przepowiada艂 „trz臋sienie ziemi a偶 po Ural" i spodziewa艂 si臋 tego, na co papiestwo liczy od tylu stuleci, mianowicie wielkiego „nap艂ywu S艂owian do Ko艣cio艂a".

Bez wojny nie jest to realne ani dzisiaj, ani jutro. A pa­pie偶 wyja艣ni艂 na niezliczone sposoby, jak naprawd臋 pojmowa艂 sw膮 rzekomo „duszpastersk膮" wizyt臋. Nie gdzie indziej, ale w艂a艣nie na placu Zwyci臋stwa w Warszawie, przed Grobem Nieznanego 呕o艂nierza, wo艂a艂: „W ilu偶 miejscach naszej ojczyzny traci艂 偶ycie ten 偶o艂nierz! W ilu偶 miejscach Europy i 艣wiata za艣wiadczy艂 sw膮 艣mierci膮, 偶e bez niepodleg艂ej Polski na europejskiej mapie nie b臋dzie Europy sprawiedliwej!" Wymownie te偶 zako艅czy艂 t臋 ho­mili臋: „I oto wo艂am, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem papie偶 Jan Pawe艂 II, wo艂am z g艂臋bi tego stulecia, wo艂am w przededniu Zielo­nych 艢wi膮tek: Ze艣lij swego ducha! Ze艣lij swego ducha! I odn贸w oblicze Ziemi! Tej Ziemi! Amen". Wo艂a艂 z g艂臋bi tego stulecia — wieku pierwszej i drugiej wojny 艣wiatowej, faszyzmu i p贸藕niejszej walki ze Zwi膮zkiem Radzieckim, bo pod wzgl臋dem politycznym takie w艂a艣nie by艂o — i jest — to stulecie w Europie.

Nast臋pnego dnia wspomnia艂 o chrystianizacji Wschodu, nie tylko Polak贸w, ale i Chorwat贸w, S艂owe艅c贸w, Bu艂gar贸w, Mora­wian, S艂owak贸w, Obotryt贸w, Wielet贸w, Serb贸w 艂u偶yckich. „Czy偶 nie chce tego Chrystus, czy偶 nie dzieje si臋 to za spraw膮 Ducha 艢wi臋tego — zapyta艂 — 偶e ten polski, s艂owia艅ski papie偶 w艂a艣nie te­raz u艣wiadamia duchow膮 jedno艣膰 chrze艣cija艅skiej Europy?" I od­powiedzia艂 okrzykiem zakrawaj膮cym na dewiz臋 krzy偶owc贸w: „Tak, Chrystus chce tego".

Ten ojciec 艣wi臋ty, kt贸ry nieprzypadkowo nakaza艂 Radiu Wa­tyka艅skiemu reorientacj臋 na Europ臋 Wschodni膮, za偶膮da艂 „wol­no艣ci Ko艣cio艂a w Polsce i na ca艂ym dzisiejszym 艣wiecie". Wspo­mnia艂 o naje藕dzie Tatar贸w w roku 1241, kt贸remu stawi艂 czo艂o Henryk II Pobo偶ny. (W istocie poni贸s艂 on straszliw膮 kl臋sk臋 i sam pad艂 9 kwietnia w bitwie pod Legnic膮). Papie偶 wysun膮艂 postulat: „Europa, kt贸r膮 tragicznie podzieli艂a [!] straszna wojna 艣wiatowa stoczona pod koniec pierwszej po艂owy tego stulecia, ta Europa, kt贸ra mimo 偶e jest obecnie trwale rozdarta pod wzgl臋dem ideolo­gicznym i polityczno-gospodarczym, co wynika z r贸偶nicy ustroj贸w, nie przestaj膮c d膮偶y膰 do fundamentalnej dla niej jedno艣ci, musi zwr贸ci膰 si臋 ku chrze艣cija艅stwu". Albo: „By膰 chrze艣cijaninem to znaczy: czuwa膰. Jak 偶o艂nierz na posterunku [...]".

Nie by艂 to naturalnie przypadek, 偶e Wojty艂a jako papie偶 w艂a艣nie w Polsce zaapelowa艂 o „ponowne zjednoczenie Europy w chrze艣cija艅stwie"; 偶e o艣wiadczy艂: „My, Polacy, wybrali艣my drog臋 na Zach贸d tysi膮c lat temu"! P贸j艣cie t膮 drog膮 oznacza jednak znowu — tak jak za Piusa XI i Piusa XII — przeciwstawienie si臋 Wschodowi, prawdopodobnie coraz ostrzejsze. Nast臋pstwem orientacji zachodniej jest kroczenie u boku Ameryki — Stan贸w Zjednoczonych, dla kt贸rych dwie 艣wiatowe pot臋gi to stanowczo za du偶o i kt贸rym chyba nie wystarcza dw贸ch wojen 艣wiatowych.

Michae艂 Schmaus — jeden z wielu

„Rok 1933 a katolicyzm niemiecki! Znowu zbli偶a si臋 wier­t艂o dentysty — i znowu pacjent drgnie, strasznie krzycz膮c". Tak, dosy膰 kiczowato, zaczyna si臋 jeden z rozdzia艂贸w ksi膮偶ki, w kt贸rej „dentysta" Carl Amery wini za kapitulag臋 Ko艣cio艂a katolickiego w roku 1933 nie papie偶a i nie biskup贸w, lecz wiernych. Bo prze­cie偶, jak twierdzi, najpierw stan臋艂a po strome Hitlera wi臋kszo艣膰 wiernych, a dopiero potem episkopat i Watykan. W rzeczywisto­艣ci jednak kolejno艣膰 by艂a odwrotna; zmian臋 postawy zainicjowa艂a Kuria, za jej przyk艂adem za艣 poszli niemieccy biskupi i ca艂a reszta. Jak bowiem pisa艂a katolicka „Allgemeine Rundschau", „biskupi nie mog膮 walczy膰, gdy Rzym opowiada si臋 za pokojem". A Karl Bachem, historiograf Partii Centrum, uwa偶a艂 op贸r po uznaniu rz膮du przez Ko艣ci贸艂 za wr臋cz niemo偶liwy do pogodzenia z moral­no艣ci膮. „Pozostaje tylko p贸j艣cie za przyk艂adem biskup贸w [...]".

Roma locuta, causa finita — dla niemieckich purpurat贸w. Jeszcze w 1932 roku bez wyj膮tku wrogo nastawieni do nazizmu, teraz bez wyj膮tku przeszli na jego stron臋. Biskupi bawarscy dopa­trzyli si臋 6 maja 1933 roku w programie rz膮du Hitlera „odnowy duchowej, obyczajowej i gospodarczej" i przestrzegali: „Teraz nikt nie powinien przez zniech臋cenie albo gorycz sta膰 z boku i wyrze­ka膰; nikt kto szczerze pragnie si臋 w艂膮czy膰, nie powinien przez jed­nostronno艣膰 i brak wielkoduszno艣ci zosta膰 odstawiony na boczny tor". „Nikt nie mo偶e si臋 uchyla膰 od udzia艂u w wielkim dziele bu­dowania [...]". Ju偶 w czerwcu ca艂y niemiecki episkopat przypisa艂 Hitlerowi i jego pa艅stwu „realizacj臋 w艂adzy bo偶ej i partycypowa­nie w wieczystym boskim autorytecie..."

W gruncie rzeczy nie zaskakuje to a偶 tak bardzo. Zwr贸ce­nie si臋 Hitlera przeciwko Wschodowi by艂o po偶膮dane. Zniesienie przeze艅 wolno艣ci prasy, s艂owa i zgromadze艅 stanowi艂o powt贸rze­nie odwiecznego obyczaju papie偶y. Ko艣ci贸艂 nie zaprotestowa艂 te偶 nigdy przeciw wi臋zieniu i mordowaniu komunist贸w, socjalist贸w i liberalnych antagonist贸w Hitlera; p贸藕niejsze pretensje dotyczy艂y prawie wy艂膮cznie naruszenia interes贸w czysto katolickich. A 偶e nie przejmowano si臋 zbytnio losem 呕yd贸w, to jest zrozumia艂e samo przez si臋, zwa偶ywszy na bez ma艂a dwa tysi膮ce lat chrze艣ci­ja艅skiego antysemityzmu.

Po pierwszych zapewnieniach biskup贸w o wierno艣ci i ch臋ci kolaboracji, powtarzanych przez oba Ko艣cio艂y jeszcze w p贸藕niej­szym okresie drugiej wojny 艣wiatowej, nast膮pi艂y niebawem dekla­racje tzw. teologii naukowej, dostosowywanie si臋 do ducha epoki jest przecie偶 od dawna jedn膮 z jej wielkich nami臋tno艣ci.

Ju偶 w 1933 roku wydawnictwo Aschendorff w Munster za­inicjowa艂o seri臋 ksi膮偶ek o nazwie „Rzesza i Ko艣ci贸艂", po czym w ka偶dej z tych broszur stwierdza艂o: „芦Rzesza i Ko艣ci贸艂禄 to se­ria publikacji maj膮ca s艂u偶y膰 budowaniu Trzeciej Rzeszy po艂膮czo­nym wysi艂kiem pa艅stwa narodowosocjalistycznego oraz katolic­kiego chrze艣cija艅stwa. Przy艣wieca jej przekonanie, i偶 nie ma za­sadniczej sprzeczno艣ci mi臋dzy dokonuj膮cym si臋 w naszych czasach naturalnym odrodzeniem narodu a nadprzyrodzonym 偶yciem Ko­艣cio艂a. Dzieje si臋 natomiast tak, 偶e przywr贸cenie 艂adu politycz­nego zdaje si臋 domaga膰 dope艂nienia, kt贸re mia艂oby swe 藕r贸d艂o w religii. U艣wiadomienie tego i pog艂臋bienie takiej 艣wiadomo艣ci to chyba najwa偶niejsze obecnie zadanie duchowe niemieckiego katolicyzmu i jego najlepszy wk艂ad do sukcesu wielkiego dzie艂a niemieckiej odnowy, do kt贸rego Fuhrer wezwa艂 wszystkich Niem­c贸w. Owemu zadaniu powinna pos艂u偶y膰 ta seria, kt贸ra b臋dzie si臋 ukazywa膰 bez 艣cis艂ych ram czasowych. Seria na wskro艣 niemiecka i na wskro艣 katolicka".

Niemal偶e z dnia na dzie艅 usprawiedliwili tu najwybitniejsi teologowie kompromis mi臋dzy pa艅stwem a Ko艣cio艂em.

Braniewski teolog Joseph Lortz, cz艂onek partii od l maja 1933 roku, autor wydanej po raz pierwszy w roku 1932 (a w roku 1965 opublikowanej po raz dwudziesty trzeci) ksi膮偶ki Geschichte der Kirche in ideengeschichtlicher Betrachtung (Historia Ko艣cio艂a w 艣wietle dziej贸w ideologii), nie cofa si臋 przed zadan膮 tyrad膮, kt贸ra mog艂aby usprawiedliwi膰 katolick膮 wolt臋. Skar偶y si臋 na to, 偶e w Ko艣ciele panuje „wr臋cz tragiczna niewiedza o pot臋偶nych po­zytywnych si艂ach, ideach, planach narodowego socjalizmu, kt贸re s膮 powszechnie dost臋pne w swej autentycznej postaci ju偶 od roku 1925, dzi臋ki ksi膮偶ce Hitlera Mein Kampf". Teolog Lortz przypi­suje „katolikowi Adolfowi Hitlerowi" i jego ksi膮偶ce zadziwiaj膮c膮 pewno艣膰 wyk艂adu i przewa偶aj膮c膮 nad wszystkim innym logik臋 we­wn臋trzn膮, co wi臋cej, okre艣laj膮 jako „doprawdy wielk膮". Ze wzru­szeniem dzi臋kuje „Wodzowi" za ocalenie Niemiec i Europy od „chaosu bolszewizmu", obwieszcza, i偶 dopatrzy艂 si臋 pokrewnych podstaw narodowego socjalizmu i katolicyzmu, i wyra偶a pogl膮d, 偶e tylko katolicyzm mo偶e w wielu istotnych dziedzinach zrealizo­wa膰 za艂o偶enia narodowego socjalizmu, oraz swoj膮 ca艂kowit膮 apro­bat臋 tego kierunku, po czym ko艅czy proroczo: „[...] albo ten ruch doprowadzi nas do ocalenia, albo znajdziemy si臋 w chaosie".

Ciesz膮cy si臋 w贸wczas 艣wiatow膮 s艂aw膮 teolog z Tybingi Karl Adam r贸wnie偶 nie omieszka艂 przypodoba膰 si臋 nowej w艂adzy. Na 艂aniach „Theologische Ouartalsschrift" publikuje artyku艂 Deut-sches Volkstum und katholisches Christentum (Przynale偶no艣膰 do narodu niemieckiego a wyznawanie katolickiego chrze艣cija艅stwa) — przemilcza go bibliografia zamieszczona w wydanym w 1952 roku zbiorze prac dedykowanych autorowi! — artyku艂, w kt贸rym nie dopatruje si臋 sprzeczno艣ci mi臋dzy narodowym socjalizmem a Ko艣cio艂em. Przeciwnie: s膮 nieroz艂膮czne jak natura i 艂aska. Sam Hitler przyby艂, pocz膮tkowo co prawda nie rozpoznany, „z Po艂u­dnia, z katolickiego Po艂udnia". „Ale nadesz艂a chwila, w kt贸rej go zobaczyli艣my i rozpoznali艣my" — zapewnia Adam, wychwala­j膮c dalej tego historycznego superbandyt臋 niemal偶e jak Mesjasza. „I oto stoi przed nami jako ten, kt贸rego wezwa艂y g艂osy naszych poet贸w i m臋drc贸w, jako wyzwoliciel niemieckiego geniuszu, kt贸ry zdj膮艂 nam przepaski z oczu i pozwoli艂 za wszelkimi zas艂onami po­litycznymi, gospodarczymi, spo艂ecznymi, wyznaniowymi zobaczy膰 znowu to, co istotne, i pokocha膰 to: nasz膮 wsp贸lnot臋 krwi, na­sz膮 niemieck膮 to偶samo艣膰, cz艂owieka, jakim jest homo Germanus". I jeszcze podczas drugiej wojny 艣wiatowej, u szczytu s艂awy Hitlera, wo艂a艂 Adam: „Oto stoi przed nami ta nowa Rzesza, pe艂na 偶arli­wej woli 偶ycia i pasji, obdarzona pot臋偶n膮 si艂膮, tw贸rcza, p艂odna. My, katolicy, widzimy siebie jako elementy tej Rzeszy i dopatru­jemy si臋 swojego najwa偶niejszego zadania na tej ziemi w s艂u偶bie tej Rzeszy [...]. Krew niemiecka jest i pozostanie w swej isto­cie podstaw膮 r贸wnie偶 naszej chrze艣cija艅skiej rzeczywisto艣ci [...]. Z nakazu sumienia s艂u偶ymy wszystkimi si艂ami tej nowej Rzeszy i b臋dziemy s艂u偶yli, cokolwiek si臋 wydarzy [...]".

I co si臋 wydarzy艂o? Nadszed艂 rok 1951 i Karl Adam otrzy­ma艂 Wielki Federalny Krzy偶 Zas艂ugi, przyznany przez prezydenta Republiki Federalnej Niemiec Heussa, kt贸ry ze swej strony ju偶 w 1932 roku w ksi膮偶ce Hitlers Weg (Droga Hitlera), na przek贸r r贸偶nym g艂osom krytycznym, pochwali艂 „skuteczno艣膰", „nieulega-nie w obliczu przeciwno艣ci", „szlachetno艣膰", „zdumiewaj膮ce osi膮­gni臋cia" Fiihrera, w sumie ca艂膮 t臋 „wspania艂膮 przemian臋", i sam te偶 rozpozna艂 „pokrewne elementy strukturalne" programu hitle­rowc贸w i katolickiej nauki spo艂ecznej, podobnie jak Lortz, Adam i wielu innych teolog贸w; w tym gronie by艂o r贸wnie偶 mn贸stwo teolog贸w protestanckich, kt贸rzy w swoim zachwycie przeprowa­dzali nawet paralele mi臋dzy gminami 艣wi臋tego Paw艂a z I wieku a „oddzia艂ami brunatnej armii Hitlera" i z zapa艂em m贸wili o „SA Jezusa Chrystusa" (Th. Daechsler).

Wszyscy ci teologowie dostarczali, oczywi艣cie postfactum, „naukowego" uzasadnienia wielce szokuj膮cego wsp贸艂udzia艂u kle­ru w poczynaniach jego dotychczasowego przeciwnika. W takim uj臋ciu i cz艂owiek maj膮cy sta膰 si臋 teraz jedyn膮 postaci膮 centraln膮 eseju, okazuje si臋 kim艣 do zast膮pienia, tylko jednym z wielu tych, kt贸rzy nagle uznali siebie za powo艂anych do objawienia 艣wiatu, i偶 cele Hitlera s膮 w znacznej mierze i od dawna zbie偶ne z celami Ko艣cio艂贸w chrze艣cija艅skich.

Michael Schmaus, urodziny w 1897 roku w G贸rnej Bawa­rii, by艂 profesorem dogmatyki w Pradze, Miinster, i — od za­ko艅czenia wojny — w Monachium; w Miinster i Monachium okaza艂 si臋 poprzednikiem jezuickiego dogmatyka Karla Rahnera. Schmaus napisa艂, cz臋sto wznawiane, czterotomowe dzie艂o Katholi-sche Dogmatik (Dogmatyka katolicka), r贸wnie偶 cz臋sto wznawiane dzie艂o Vom Wesen des Christemtums (O istocie chrze艣cija艅stwa), a ponadto Meditationen tiber Christus (Medytacje o Chrystusie), Von den letzten Dingen (O rzeczach ostatecznych) oraz szereg innych prac, mi臋dzy innymi wydan膮 w serii „Rzesza i Ko艣ci贸艂" zaledwie pi臋膰dziesi臋ciostronicow膮 rozpraw臋 o konfrontacji ka­tolicyzmu chrze艣cija艅skiego ze 艣wiatopogl膮dem narodowosocja-listycznym (Begegnungen zwischen katholischem Christentum und nationabozialistischer Weltanschauung), w kt贸rej medytuje mniej o sprawach ostatecznych ni偶 o sprawach pod贸wczas pierwszych. Wznowiona ju偶 w listopadzie 1933 roku, ksi膮偶ka ta mia艂a tra­fi膰 przede wszystkim do katolik贸w rozumiej膮cych epok臋, zgodnie z dewiz膮: Vox temporis — vox Dei (G艂os czasu to g艂os Boga).

G艂os czasu by艂 tym, co sk艂oni艂o samego autora do publikacji jego traktatu, nie mia艂 bowiem w膮tpliwo艣ci, 偶e powinien zar贸wno „bez zastrze偶e艅 podporz膮dkowa膰 si臋 nowemu pa艅stwu, jak i doce­ni膰 podstawy duchowe 艣wiatopogl膮du narodowosocjalistycznego" oraz „przekaza膰 istotne wskazania w chwili, w kt贸rej s膮 one nie­zb臋dne".

G艂os Boga rozbrzmia艂 natomiast u Schmausa z ust uczest­nik贸w konferencji biskup贸w w Fuldzie 28 marca 1933 roku —

Schmaus przytoczy艂 dos艂ownie tre艣膰 zezwolenia biskup贸w na jego wst膮pienie do partii hitlerowskiej. „Dla ka偶dego katolika jest to z g贸ry oczywiste, 偶e episkopat nie cofn膮艂by wcze艣niejszego za­kazu, gdyby 偶ywi艂 przekonanie, 偶e my艣l katolicka i narodowo-socjalistyczna przecz膮 sobie". Do g艂osu Boga i g艂osu czasu do­sz艂y „G艂osy Czasu" — „Stimmen der Zeit", jezuicki miesi臋cznik, kt贸ry w tym samym roku, „roku jubileuszu naszego zbawienia" (to odnosi艂o si臋 zreszt膮 do Jezusa Chrystusa, a nie do Hitlera), uczci艂 „pot臋g臋 symboli" — „sama osoba Hitlera sta艂a si臋 symbo­lem wiary narodu niemieckiego w jego przysz艂膮 egzystencj臋" — i nie wspomnia艂 o wrogo艣ci mi臋dzy swastyk膮 a krzy偶em chrze­艣cija艅skim. „Przeciwnie: znak natury znajduje dopiero spe艂nienie i doskona艂o艣膰 w znaku 艂aski".

Schmaus nie ryzykowa艂 wi臋c, kiedy 艣mia艂o zapu艣ci艂 si臋 w od­leg艂膮 histori臋. Kto bowiem „chce poj膮膰 to, co si臋 dokonuje u nas z 偶ywio艂ow膮 si艂膮 gwa艂townej burzy, ten musi poszuka膰 藕r贸de艂, z kt贸rych ona powsta艂a". Poza sfer膮 rozwa偶a艅 pozosta艂o oczywi­艣cie bogobojne 艣redniowiecze, „kosmos uporz膮dkowany". Kata­strofa zacz臋艂a si臋 dopiero w czasach nowo偶ytnych z ich swobod膮, autonomi膮, „duchem wolno艣ci", w艂a艣nie teraz zaczynaj膮cym prze­艣ladowa膰 Europ臋. „Wolno艣膰 by艂a t膮 pot臋g膮, kt贸ra zdominowa艂a okres od XVI do pocz膮tku XX wieku".

Zadziwiaj膮ca to wizja historii, je艣li zwa偶ymy, 偶e prawie przez ca艂y ten okres spora cz臋艣膰 ch艂op贸w w Europie podlega艂a pa艅sz-czy藕nie! 呕e jeszcze w XVI wieku przedstawiciele szlachty nie­mieckiej grywali w karty o 偶ycie swoich parobk贸w albo wymieniali ich na psy! 呕e jeszcze na pocz膮tku XIX wieku biskupi sankcjo­nowali handel niewolnikami! 呕e niewolnictwo w krajach chrze­艣cija艅skich dotrwa艂o a偶 do pocz膮tk贸w XX wieku: w prawos艂awnej Rosji do 1861 roku; w protestanckiej Ameryce Pomocnej do roku 1865; w katolickiej Brazylii — do 1888 roku.

Wolno艣膰 nie by艂a zreszt膮 jedynym nieszcz臋艣ciem, jakie n臋­ka艂o ludzi w czasach nowo偶ytnych. Do tego dosz艂a idea r贸wno艣ci. Co gorsza, obie zacz臋to w 1789 roku wciela膰 w 偶ycie. „Wed艂ug praw cz艂owieka proklamowanych przez rewolucj臋 francusk膮 wszy­scy ludzie rodz膮 si臋 wolni i r贸wni i pozostaj膮 wolnymi i r贸wnymi". W tym zdaniu Schmausa nie rozpoznajemy obrzydzenia, z jakim je sformu艂owa艂. Jak pisze dalej: „Nic nie jest mniej katolickie ni偶 skrajnie demokratyczne podej艣cie do bytu". Albo: „Odt膮d nie by艂o ju偶 za艂膮czonych przez wsp贸ln膮 egzystencj臋 cz艂onk贸w spo­艂eczno艣ci, lecz by艂y tylko r贸wne, r贸wnouprawnione, samodzielne jednostki, kt贸re na mocy swobodnie podj臋tej decyzji wi膮za艂y si臋, poprzez zawart膮 mi臋dzy sob膮 umow臋, w jedno艣膰, kt贸re istnia艂y podobnie jak pojedyncze kamienie w ca艂ym ich stosie, nie za艣 jak cz臋艣ci jednego organizmu [...]. Pozostaje wra偶enie, i偶 ma si臋 wci膮偶 przed sob膮 mas臋 kamieni".

Owa zdobycz XIX wieku wyda艂a mu si臋 co prawda niebaga­teln膮 — wolno艣膰 to doprawdy dobro wielkiej wagi. Ale, ma si臋 rozumie膰, tylko w „rzeczywisto艣ci boskiej". I tak samo jest w wy­padku innych przejaw贸w post臋pu, na przyk艂ad swobody naucza­nia i my艣lenia, stanowi膮cych zapewne „wielkie", ale i „tragiczne osi膮gni臋cia". „Uwolnienie si臋 od wi臋zi religijnych" prowadzi bo­wiem do „ca艂kowitego zaniku zwi膮zku my艣lenia i woli z konkret­nymi rzeczywisto艣ciami, ustrojami, warto艣ciami"; owa tak nisz­cz膮ca „epoka zapocz膮tkowana przez Kanta" wprowadzi艂a prze­cie偶 nie tylko „ide臋 wolno艣ci", ale r贸wnie偶 „ide臋 r贸wno艣ci, tego, co u ka偶dego cz艂owieka realizuje si臋 jednakowo jako humani-tas". Co wi臋cej, od rozumu oczekiwano wr臋cz, 偶e „skieruje 偶ycie, nie regulowane ju偶 przez normy ponadludzkie, na tory egzysten­cji spokojnej, wolnej od przesadnych reakcji". Ale偶 to straszne! A pr贸cz „wolno艣ci" i „r贸wno艣ci" by艂y jeszcze nauka, „obfito艣膰 odkry膰", scjentystyczne „r贸偶nice pogl膮d贸w" itd. Wszystko to co prawda „zgodne z natur膮", ale „w XIX wieku spotka艂o ludzi zu­pe艂ne rozdarcie duchowe".

Coraz bli偶sza stawa艂a si臋 katastrofa, kt贸ra przypad艂a na czas przed pierwsz膮 wojn膮 艣wiatow膮 i po niej. „Ludzi XIX i po­cz膮tku XX wieku, kt贸rym si臋 wydawa艂o, 偶e osi膮gn臋li najwy偶sze szczyty, ogarn臋艂a beznadziejna, 艣miertelna samotno艣膰. Zostali wy­rwani z sytuacji 偶ywotnego powi膮zania z rzeczywisto艣ci膮 bosk膮, ze wsp贸lnot膮, wyrwani z gleby, na kt贸rej trwali. Parali偶uj膮co [...]" — dziwaczna to wizja — „[...] podzia艂a艂o na przedwojenne pokolenie to, co okre艣lamy jako oderwanie od korzeni".

Ten teolog gani bezlito艣nie ow膮 unicestwiaj膮c膮 „sytuacj臋 przedwojenn膮" oraz czas po rzezi, „duchowo艣膰, jaka panowa艂a przed wojn膮 i jaka po wojnie okaza艂a si臋 bezu偶yteczna i destruk­cyjna", duchowo艣膰, kt贸ra zdoby艂a si臋 na „wyra偶anie istoty i war­to艣ci cz艂owieka wzorem chemicznym. Czytali艣my kiedy艣 w gaze­tach o tym, 偶e rosyjscy [!] chemicy szacuj膮 warto艣膰 cz艂owieka na kilka marek". Ale w czasie wojny, kiedy to p贸藕niejszy zwolen­nik Hitlera, biskup polowy Faulhaber, nie tylko przyr贸wna艂 po­parcie dla cesarza Wilhelma II do „na艣ladowania Jezusa", lecz r贸wnie偶 okre艣li艂 „wojenne armaty" jako „wyraz 艂aski apeluj膮cej do cz艂owieka", w czasie wojny ten cz艂owiek, kt贸rego warto艣膰 — jak twierdzi Schmaus — rosyjscy chemicy oszacowali na zaled­wie „kilka marek", zacz膮艂 nagle by膰 wart sto tysi臋cy marek, przy czym przemys艂 zbrojeniowy inkasowa艂 zysk dochodz膮cy do sze艣膰­dziesi臋ciu tysi臋cy marek — od jednej „bohaterskiej 艣mierci"... Jaki偶 to wzrost warto艣ci! Ale o tej wojnie, kt贸ra pozbawi艂a 偶y­cia dwana艣cie milion贸w 偶o艂nierzy, pozostawi艂a rany albo kalec­two dwudziestu milionom i spowodowa艂a g艂odow膮 艣mier膰 siedmiu milion贸w ludzi, nie m贸wi膮c o szkodach materialnych ocenianych na tysi膮c sze艣膰set osiemdziesi膮t miliard贸w marek, nie wspomina Schmaus ani jednym s艂owem, i to w roku, w kt贸rym Watykan wyrazi艂 zgod臋 na ewentualne wprowadzenie powszechnego obo­wi膮zku s艂u偶y wojskowej w Niemczech hitlerowskich, co zosta艂o za­pisane w wychwalanym przez szambelana papieskiego i zast臋pc臋 Fiihrera von Papena protokole dodatkowym, do艂膮czonym do kon­kordatu z Rzesz膮 Niemieck膮.

Jako straszliwa jawi si臋 tylko „sytuacja przedwojenna", a po­tem czas po „dyktacie z okolic Pary偶a". W tym w艂a艣nie okresie Schmaus dostrzega bowiem tak „tragiczne osi膮gni臋cie", jak „swo­boda nauczania i uczenia si臋", dopatruje si臋 w rozumie — nie ina­czej ni偶 Karl Adam — „autokraty". A przecie偶 jedynow艂adztwo to przywilej chrze艣cija艅stwa lub tak bardzo pokrewnej mu bru­natnej zarazy — kombatantki w walce z racjonalizmem, libera­lizmem, indywidualizmem. „Ot贸偶 dopatruje si臋 w ruchu narodo-wosocjalistycznym najostrzejszego i najskuteczniejszego protestu przeciw duchowo艣ci XIX i XX wieku. Ruch ten zast臋puje me-chanistyczny obraz 艣wiata 艣wiatopogl膮dem organicznym, postaw臋 liberaln膮 i indywidualistyczn膮 — zwi膮zkiem z tym, co jest dane, z ziemi膮, ze wsp贸lnot膮. Poj臋cia organizmu, 艂adu, wsp贸lnoty to fundamenty 艣wiatopogl膮du narodowosocjalistycznego [...]. Praw­dziwy narodowy socjalizm wyst臋puje jako radykalne przeciwie艅­stwo liberalizmu oraz indywidualizmu. [...] Oba te 艣wiatopogl膮dy s膮 bowiem tak przeciwstawne, jak natura i nadnaturalno艣膰" — gdy tymczasem, wed艂ug jezuickich „Stimmen der Zeit", swastyka i krzy偶 uzupe艂nia艂y si臋 przecie偶 jako „znak natury" i „znak 艂aski"!

A rang臋 prekursor贸w owej tak wielkiej „naturalno艣ci", „roz­machu", „tempa" tej „narodowej rewolucji" nadaje Schmaus nie tylko nijakiemu albo i niepoj臋temu katolickiemu felietoni艣cie na­zwiskiem Julius Langbehn, ale r贸wnie偶 najwi臋kszym antychry­stom w dziejach ludzko艣ci: Friedrichowi H贸lderlinowi oraz Frie-drichowi Nietzschemu! I przy tym 贸w autor, kt贸ry zdecydowanie odcina si臋 od rzekomego liberalizmu czas贸w dawniejszych, grz臋藕­nie coraz bardziej w takich poj臋ciach, jak natura, gleba, nast臋p­stwo rodowe, wsp贸lne pnie, rasa, kr贸tko m贸wi膮c, w ca艂ym hitle­rowskim be艂kocie o krwi i ziemi oraz o „wy偶szo艣ci" ducha nie­mieckiego. „Ludzie tego samego pochodzenia narodowego, kt贸­rzy czuj膮 si臋 zwi膮zani ze sob膮, nie ulegaj膮 bezpodstawnemu uro­jeniu. W naszej krwi kr膮偶膮, jak to kiedy艣 wspaniale przedstawi艂 Peter Lippert, w drobnych, a przecie偶 niewymownie pot臋偶nych kroplach owi utajeni pos艂a艅cy, kt贸rzy aktywizuj膮 wszystkie nasze si艂y, elementy, narz膮dy, a wi臋c nadaj膮 te偶 rozmach 偶yciu ducho­wemu. Dlatego w艂a艣nie ludzie jednej krwi maj膮 podobne reakcje umys艂u i wra偶liwo艣ci. Bo — jak wyra偶a to Lippert — na pod­艂o偶u 偶ycia emocjonalnego wznoszony jest gmach 偶ycia duchowego i ono r贸wnie偶 zosta艂o unurzane we krwi, podobnie jak religia [...]. Przedstawiciel kt贸regokolwiek z narod贸w roma艅skich inaczej wy­obra偶a sobie Boga ni偶 Germanin. W tym dopatruje si臋 narodowy socjalizm swojego najwa偶niejszego celu wychowawczego: w takim wychowaniu ka偶dego Niemca, by by艂 prawdziwym Niemcem".

Po pouczeniu, 偶e nie istnieje „cz艂owiek sam przez si臋", ale ka偶dy jest „Francuzem, Japo艅czykiem albo Niemcem", albo jeszcze kim艣; po wyja艣nieniu definicji „Niemiec jest w pe艂ni cz艂o­wiekiem, gdy jest w pe艂ni Niemcem" nast臋puje, jako niemal偶e nieuchronna konsekwencja, przedstawienie stanu, w kt贸rym „jest si臋 cz膮stk膮 narodowej ca艂o艣ci", „wsp贸lnoty narodowej", wizja tego w艂a艣nie narodu i jego — a jak偶e! — szczeg贸lnej misji dziejo­wej. „Poniewa偶 za wszelk膮 histori膮 kryje si臋 wola Boga, mo偶emy z historii bez obawy o pomy艂k臋 wyczyta膰, i偶 B贸g wyznaczy艂 naro­dowi niemieckiemu jedno z najwi臋kszych zada艅 [...j. Je艣li historia 艣wiata nie mia艂aby straci膰 sensu, je艣liby nie mia艂a si臋 dokony­wa膰 bez udzia艂u woli bo偶ej, to narodowi niemieckiemu nale偶a艂oby przyzna膰 inn膮 rang臋 ni偶 murzy艅skiej Republice Liberii".

Ale 偶e dogmatyk Schmaus zna艂 nie tylko wol臋 bo偶膮, lecz r贸wnie偶 wol臋 ziemskiego realizatora tamtej, kt贸rego Mein Kampf oczywi艣cie przeczyta艂, to i nie omieszka艂 poprze膰 „energicznego dzia艂ania r贸偶nych kr臋g贸w na rzecz zainteresowania Niemc贸w w Rzeszy ich rodakami za granic膮". Na sze艣膰 lat przed agresj膮 Hitlera na Czechos艂owacj臋 przypomnia艂, 偶e „przez dyktat z oko­lic Pary偶a wielkie skupiska Niemc贸w zosta艂y odseparowane od Rzeszy"; 偶e „w Czechos艂owacji 偶yje mniejszo艣膰 niemiecka licz膮ca ponad trzy miliony ludzi"; „偶e te trzy miliony to co prawda obywa­tele czechos艂owaccy, ale jednak cz艂onkowie narodu niemieckiego, i to bardzo 艣wiadomi swojej niemiecko艣ci"; i wreszcie, 偶e istot­nym celem „ruchu narodowosocjalistycznego jest unarodowienie Niemc贸w".

Ten teolog zaserwowa艂 te偶 k艂amstwo o narodzie bez prze­strzeni, podkre艣liwszy, 偶e ostatni cel za艂o偶ony przez narodowych socjalist贸w polega na tym, by „nar贸d niemiecki uzyska艂 znowu swobodn膮 przestrze艅 偶yciow膮 dla zwi臋kszenia swojej liczebno艣ci i dla rozwoju i by wszyscy jego cz艂onkowie mogli otrzyma膰 nie­zb臋dn膮 im cz臋艣膰 przestrzeni, ziemi, i odpowiednio partycypowa膰 w szansach rozwoju. Tymczasem musimy, na ile to mo偶liwe, urz膮­dzi膰 si臋 na przestrzeni, jak膮 dysponujemy [...]".

Na Niemcy spad艂a nazistowska burza i w prote艣cie prze­ciw duchowo艣ci XIX i XX wieku oraz w bagnie ideologii „krwi i ziemi" wyros艂y jej najcenniejsze owoce, a Schmaus pyta te­raz o stosunek katolicyzmu do tego wszystkiego. Odnajdujemy, zreszt膮 ju偶 du偶o wcze艣niej, wiele podobie艅stw. Bo przecie偶 i bi­skup sufragan Burger wo艂a艂 w 1933 roku: „Cele rz膮du Rzeszy s膮 od dawna r贸wnie偶 celami naszego katolickiego Ko艣cio艂a".

Profesor Schmaus otwiera sw贸j wykaz cech pokrewnych po­wo艂aniem si臋 na Syllabus Piusa IX, tego ojca 艣wi臋tego, kt贸ry w XIX wieku sformu艂owa艂 ponadto dogmat o nieomylno艣ci pa­pie偶a; kt贸rego w贸wczas jednak, co mo偶emy przeczyta膰 mi臋dzy innymi w nowej biografii Piusa napisanej przez katolickiego teo­loga Augusta B. Haslera, dyplomaci katoliccy, historycy Ko艣cio艂a oraz hierarchowie ca艂kiem serio uznali za chorego umys艂owo, a pr贸cz tego za „nieuczonego", „g艂upca" (to stwierdzi艂 biskup Maret, podobnie wyrazi艂 si臋 kardyna艂 Lavigerie). A wi臋c ten os艂a­wiony Syllabus, symbol religijnego barbarzy艅stwa — bo pot臋pia on wszystko, co wtedy i dzi艣 uchodzi艂o i uchodzi za mniej lub bar­dziej oczywiste: panteizm, naturalizm, socjalizm, liberalizm, racjo­nalizm, indywidualizm, indyferentyzm, towarzystwa biblijne i tak dalej, i tak dalej — ot贸偶 ten Syllabus przedstawia艂 Schmaus w 1933 roku, b臋d膮c pewnym jego znacznej zbie偶no艣ci z nazistowskim credo, jako tekst nadal autorytatywny dla katolik贸w i z dum膮 t臋 jego miarodajno艣膰 podkre艣la艂. „W贸wczas — stwierdza Schmaus, wspominaj膮c wiek XIX i chyba nie zdaj膮c sobie wcale sprawy z ironicznej wymowy swoich s艂贸w — dopatrywano si臋 w tym do­kumencie czarnej reakcji, wrogo艣ci wobec post臋pu i kultury. Ale dla postawy duchowej katolik贸w pozosta艂 on miarodajny. O tym ka偶dy mo偶e si臋 przekona膰 [...]".

Tak, s艂usznie! Schmaus odrzuca konsekwentnie wszelk膮 my艣l liberaln膮. W epoce „liberalistycznej" panowa艂 co prawda „wielki respekt dla 艂膮cz膮cej wszystkie jednostki humanitas". Ale to jest tym mniej istotne, 偶e owa humanitas „gwarantuje wszystkim ludziom r贸w­no艣膰". A „wolno艣膰"! Ot贸偶 to, taki liberalizm, kt贸ry „ka偶demu z osobna dawa艂 prawo do 偶ycia wed艂ug w艂asnego uznania [!], nie­uchronnie prowadzi艂 do socjalizmu g艂osz膮cego walk臋 klas b膮d藕 do marksizmu [...]. Sta艂 si臋 on walk膮 wszystkich ze wszystkimi". Fakt, 偶e Schmaus pot臋pia wszelki socjalizm (nie zwi膮zany z tym, co wyznawali hitlerowcy) nie wymaga komentarza — by艂o to kiedy艣 r贸wnie powszechne w艣r贸d teolog贸w, jak dzisiaj, gdy „socjalizm" zatriumfowa艂 w wielu cz臋艣ciach 艣wiata, powszechne jest ich 偶eglowanie z socjalistycznym wiatrem.

Ale mi臋dzy rokiem 1933 a 1945 p艂ywa艂o si臋 w brunatnym wirze. Schmaus cieszy si臋, 偶e „prawdziwy narodowy socjalizm, b臋d膮cy skrajnym przeciwie艅stwem liberalizmu oraz indywiduali­zmu" nada艂 „ideom antyliberalnym g艂臋bi臋, kt贸rej si臋 nie domy艣la­li艣my, i rozpowszechni艂 je w ca艂ym narodzie"; tak, by艂 to niew膮t­pliwie jeden z cel贸w papieskiego paktu nie tylko z Hitlerem, ale i z pozosta艂ymi faszystami: z Mussolinim, kt贸rego grabie偶cza in­wazja na Abisyni臋 by艂a z zachwytem chwalona przez kler; z gene­ra艂em Franco, kt贸rego wojn臋 domow膮 Ko艣ci贸艂 popiera艂 w spos贸b fanatyczny; z Paveliciem, w kt贸rego „Niezale偶nej Chorwacji" — to wci膮偶 fakt ma艂o znany — tamtejsi katolicy, ksi臋偶a i zakonnicy wymordowali siedemset pi臋膰dziesi膮t tysi臋cy prawos艂awnych Ser­b贸w, topi膮c, 艣cinaj膮c, krzy偶uj膮c 偶ywcem, grzebi膮c 偶ywcem, 膰wiar-tuj膮c i pal膮c. Wszystko to jest 艣ci艣le powi膮zane. „Mi臋dzy wiar膮 ka­tolick膮 a my艣leniem liberalistycznym nie ma r贸wnowagi ideowej. Przystaj膮 one do siebie r贸wnie ma艂o pod wzgl臋dem duchowym, jak ma艂o przystaj膮 do siebie ogie艅 i woda. Antagonizm mi臋dzy nimi jest nieuchronny i nieodwo艂alny". Natomiast w pe艂ni upraw­nione by艂o zwi膮zanie si臋 z hitlerowcami, poniewa偶: „Zdecydo­wana negacja liberalizmu, kt贸ry przypisywa艂 ludziom moc tw贸rcz膮 przys艂uguj膮c膮 tylko prawdziwemu Stw贸rcy, 艣wiadczy o podobnym ukierunkowaniu katolicyzmu i narodowego socjalizmu".

Jako pokrewne jawi膮 si臋 one r贸wnie偶 przez sw贸j stosunek do racjonalizmu — s膮 bowiem nade wszystko irracjonalne. Hi­tleryzm nie jest wykoncypowanym systemem, wymy艣lonym 艣wia­topogl膮dem, lecz „ruchem wynik艂ym z podstaw bytu, z pierwot­nych instynkt贸w. Przeciwstawno艣膰 wobec racjonalizmu jest tu ewi­dentna".

I podczas gdy katolik nie mo偶e si臋 dopatrzy膰 zwi膮zku mi臋­dzy „duchowo艣ci膮 narodowosocjalistyczn膮" a witalizmem Nietz-schego, Francuza Bergsona i 呕yda Theodora Lessinga, to dopa­trzy si臋 bez trudu zwi膮zku mi臋dzy katolicyzmem a „narodowo­socjalistyczn膮 witalno艣ci膮". „Widzi on bowiem, jak ca艂y cz艂owiek odzyskuje w tej witalno艣ci swoje prawa, a nie tylko jedna jego cecha — rozum. A poza tym sama wiara nie jest niczym innym jak 偶yciem wynikaj膮cym z ukrytych 藕r贸de艂 i r贸wnie偶 jest daleka od zwyczajowego racjonalizmu".

Schmaus odcina si臋 te偶 od indywidualistycznej interpretacji Ko艣cio艂a. Powierzchown膮 postaw膮 jest traktowanie go jako „insty­tucji zbawczej", w kt贸rej ka偶dy dla siebie mia艂by szuka膰 zbawienia. Ko艣ci贸艂 nie jest niczyj膮 prywatn膮 domen膮, lecz cia艂em, w kt贸rym wszystkie cz臋艣ci s膮 ze sob膮 zwi膮zane. Jawi si臋 prawie 偶e jako swoiste wcielenie w 偶ycie cytowanego tu ch臋tnie hitlerowskiego has艂a: „Po偶ytek og贸艂u jest wa偶niejszy ni偶 po偶ytek jednostki", to has艂o za艣 okazuje si臋 z kolei przeformu艂owaniem nakazu mi艂o­艣ci bli藕niego, tej „najistotniejszej cnoty" chrze艣cijan. I tu, i tam centralne miejsce zajmuje wsp贸lnota — istniej膮ca w spos贸b na­turalny. „Narodowy socjalizm czyni ide臋 narodu wyros艂ego z krwi i ziemi, z okre艣lonego losu i okre艣lonego zadania punktem ci臋偶ko­艣ci swojego 艣wiatopogl膮du". „Katolicko艣膰 oznacza zwi膮zek z tym, co dane, co obiektywne, szacunek dla tego, co wynik艂o, co po­wsta艂o".

Katolik, od kt贸rego ten teolog wymaga umiej臋tno艣ci rozr贸偶­nienia „kwestii istotnych i nieistotnych, aktualnej formy i wiecznej tre艣ci", powinien wi臋c afirmowa膰 hitleryzm z podw贸jnego nakazu sumienia — jako katolik i jako Niemiec. „Poniewa偶 Ko艣ci贸艂 jest sam wsp贸lnot膮, to uznaje i afirmuje inne wsp贸lnoty naturalne. We wszystkim, co naturalne, przejawia si臋 bowiem to, co nad­przyrodzone. Katolik jest z g贸ry zorientowany na anrmowanie wsp贸lnoty. Dlatego te偶 w jego akceptacji wsp贸lnoty narodowej nie ma objaw贸w sceptycyzmu czy zwlekania. Wypowiada on swoje 芦tak禄 nie tylko jako Niemiec, jako cz艂owiek wyros艂y z tej samej krwi i ziemi, do艣wiadczaj膮cy tego samego losu i wykonuj膮cy to samo zadanie co tysi膮ce, miliony innych ludzi, ale r贸wnie偶 jako kto艣 zobowi膮zany do tego przez sw膮 wiar臋. Widzi w ca艂o艣ci na­rodu wyros艂ej z krwi i ziemi, maj膮cej wsp贸lny los i jedno zadanie, dzie艂o bo偶ej Opatrzno艣ci. B贸g uprz膮d艂 i powi膮za艂 nici w splot, kt贸ry nazywamy narodem. Mi艂o艣膰 cz艂owieka wierz膮cego do w艂a­snego narodu zostaje przez to wyniesiona ponad wszelkie wahania osobistych sk艂onno艣ci i przekona艅.Tkwi swymi korzeniami w ki­pi膮cej krwi i urodzajnej ziemi, dw贸ch dzie艂ach Boga, ma wi臋c zakotwiczenie w nienaruszalnym pierwotnym boskim fundamen­cie. Jedn膮 z konsekwencji mi艂o艣ci do w艂asnego narodu jest s艂uszna troska o utrzymanie czysto艣ci krwi, tej podstawy struktury ducho­wej naszego narodu".

Faktem oczywistym jest to, 偶e nie tylko Schmaus ugrz膮z艂 w bagnie krwi i ziemi. Owa tendencja rozpanoszy艂a si臋 tak, i偶 w pewnym raporcie gestapo zosta艂o zawarte szyderstwo, 偶e w „sys­temowej epoce republiki weimarskiej Ko艣ci贸艂 uwypukla艂 takie warto艣ci, jak: wolno艣膰, r贸wno艣膰, braterstwo, a teraz m贸wi si臋 o wi臋zi narodowej, o potrzebie przyw贸dztwa, o krwi i ziemi".

Schmaus afirmuje z pasj膮, jak wszyscy jego koledzy, ale nie ka偶dy w czasach najdawniejszych, pa艅stwo. Id膮c 艣ladami Toma­sza z Akwinu, zwanego doctor Ecclesiae kat acochen, „w kt贸rego 偶y艂ach p艂yn臋艂a przecie偶 tak偶e niemiecka krew", wychwala pa艅­stwo — nazwane przez Nietzschego „najbezwzgl臋dniejszym z bez­wzgl臋dnych potwor贸w" :jako „najdoskonalsz膮 spo艂eczno艣膰 na tej ziemi". I nie chodzi tu oczywi艣cie tylko o abstrakcyjne poj臋cie. „Wol臋 pa艅stwa uciele艣nia jego w贸dz".

„Obowi膮zuj膮cej bezwzgl臋dnie zasadzie przyw贸dztwa w obr臋­bie partii narodowosocjalistycznej" odpowiada jednak „ogromny autorytet papie偶a". Tak, akcentowanie przez hitlerowc贸w auto­rytetu stanowi „na poziomie naturalnym odpowiednik sytuacji, w kt贸rej Ko艣ci贸艂 jest obdarzony autorytetem w kwestiach 艣wiata nadprzyrodzonego". Co wi臋cej, hitlerowskie poj臋cie autorytetu prowadzi do „ponownego zrozumienia dla autorytetu Ko艣cio艂a". Bo nie ma w膮tpliwo艣ci co do tego, 偶e „papie偶 jest wodzem nie­kwestionowanym". Tam, gdzie si臋 tak zdecydowanie wyst臋puje na rzecz irracjonalizmu, kultu krwi i ziemi, autorytetu, totali-zmu, tam te偶 nie spos贸b nie pomy艣le膰 o efekcie tego wszystkiego: o ofierze. „Ofiara jest bardzo istotnym elementem j臋zyka i zasobu poj臋膰 narodowego socjalizmu". Jako „wsp贸lnot臋 ofiarn膮 w naj­g艂臋bszym sensie" ma Schmaus jednak przede wszystkim okazj臋 pochwali膰 Ko艣ci贸艂, uzna膰 „postaw臋 heroiczn膮" za zgodn膮 z „ide膮 katolick膮", a 偶ycie spokojnie i wygodne za „odej艣cie od ducha Chrystusa", kt贸ry w ka偶dej chwili by艂 got贸w do „bezgranicznego po艣wi臋cenia", kt贸ry „nie waha艂 si臋 ani chwili przed wybraniem 艣mierci. Nikt nie przedstawi艂 tej jego cechy bardziej przekonu­j膮co ni偶 Karl Adam".

Kilkakrotnie zostaje te偶 przypomniany Heliand, 贸w epos bo­haterski z „wczesnych czas贸w powi膮zania chrze艣cija艅stwa z ide­ologi膮 germa艅sk膮", w kt贸rym Chrystus okazuje si臋 kr贸lem-wo-dzem i jego 艣ladem id膮 „wierni wojownicy"; kilkakrotnie wspo­mina si臋 o 艣redniowiecznych klasztorach, gdzie „w podnios艂ym na­stroju pisano pierwsze kroniki uwieczniaj膮ce wielkie czyny narodu niemieckiego". Znajdujemy ponadto dalsze rozwa偶ania o 艣wiado­mo艣ci narodowej i pa艅stwowej katolik贸w, dowiedzionej p贸藕niej, w roku 1935, przez cz艂onka sympatyka SS, arcybiskupa Freiburga Gr贸bera w jego w艂asnej ksi膮偶ce Es lebe Christus, der die Franken liebt (Niech 偶yje Chrystus, kt贸ry kocha Frank贸w).

Wykazawszy w ten spos贸b, 偶e Ko艣ci贸艂 (kt贸偶 by w to w膮tpi艂?) „wydobywa" z narodu „to, co najwy偶sze", Schmaus chowa si臋 — operuj膮c wci膮偶 cytatami z Tomasza z Akwinu i z „najbardziej mia­rodajnego dzie艂a Hitlera Mein Kampf" — r贸wnie偶 pod koniec, tak jak robi艂 na pocz膮tku, za plecami biskup贸w, tym razem bawar­skich, kt贸rzy w li艣cie pasterskim z 5 maja wo艂ali pod wodz膮 kar­dyna艂a Faulhabera: „Teraz nikt nie powinien przez zniech臋cenie i gorycz sta膰 z boku i wyrzeka膰". A dalej cytuje Schmaus zapew­nienia kardyna艂a Bertrama, 偶e biskupi „pok艂adaj膮 ufno艣膰 w Bogu, i偶 nowy 艂ad w 偶yciu spo艂ecznym jest w艂a艣ciwy, 偶ywi膮 bowiem t臋 ra­dosn膮 艣wiadomo艣膰, 偶e wierna Ko艣cio艂owi katolicka cz臋艣膰 narodu ma w艂a艣nie teraz wielkie zadanie przed sob膮". Schmaus stwierdzi艂 ju偶 zreszt膮 ze swojej strony, co nast臋puje: „Katolik wypowiada swoje tak g艂o艣no i stanowczo, nie tylko w taki spos贸b, jak gdyby by艂 偶yczliwym obserwatorem dzie艂a unarodowienia, ale jako po­wa偶ny, ch臋tny i gotowy do po艣wi臋cenia uczestnik".

Tak oto 贸w katolicki dogmatyk przedstawi艂 „w du偶ym skr贸cie istotne zbie偶no艣ci mi臋dzy katolickim chrze艣cija艅stwem a 艣wiato­pogl膮dem narodowosocjalistycznym". Nale偶y m贸wi膰 tylko o zbie偶­no艣ciach, nie za艣 o „pokrywaniu si臋 w ca艂ej pe艂ni". Ale, jak pisze Schmaus: „Tablice narodowosocjalistycznych konieczno艣ci i ta­blice imperatyw贸w katolickich znajduj膮 si臋 co prawda w艂a艣ciwie na r贸偶nych poziomach bytu: te pierwsze na poziomie naturalnym, te ostatnie za艣 na poziomie rzeczy nadprzyrodzonych; te pierwsze dbaj膮 o naturalne zdrowie narodu, te ostatnie o nadprzyrodzone zabarwienie, zgodnie ze swoimi celami, ale wskazuj膮 one ten sam kierunek".

Wskazywa艂y... I Ko艣ci贸艂 poszed艂 t膮 sam膮 drog膮 co brunatni zbrodniarze. Katolikowi nie przystawa艂o bowiem — powt贸rzymy za teologiem Schmausem — „z rezygnacj膮 spogl膮da膰 w przesz艂o艣膰 i 偶a艂owa膰 zmar艂ych, kt贸ry trafiali do grobu, bo min膮艂 czas ich 偶ycia".

W艣r贸d owych zmar艂ych by艂y jednak nie tylko katolickie partie i stowarzyszenia, kt贸re musia艂y si臋 rozwi膮za膰, ale i ca艂y fa艂sz ide­ologiczny wieku XIX i pocz膮tku wieku XX: naturalizm, racjona­lizm, indywidualizm, kr贸tko m贸wi膮c, wszystko, co oto zdawa艂a si臋 zmiata膰 nie maj膮ca sobie r贸wnej burza dziejowa. „Grzech 艣mier­telny liberalizmu i marksizmu polega艂 na tym, 偶e zawini艂y one bezlitosnym gwa艂tem zadanym naturze, 偶e uleg艂y z艂udzeniu, i偶 cz艂owiek jest 藕r贸d艂em i stw贸rc膮 wszystkiego, co istnieje, i wszyst­kich norm. Nie mo偶na arbitralnie tworzy膰 sztucznych ustroj贸w. Taka pr贸ba przynosi w efekcie sztuczne wytwory, kt贸re nie ostaj膮 si臋 w obliczu wichr贸w i burz dziejowych".

Ale ani liberalizm, ani marksizm nie zgin臋艂y, zgin臋艂o nato­miast w艂a艣nie to, co wychwala艂 Michael Schmaus. W roku 1951 przyj臋to go jednak do Bawarskiej Akademii Nauk i zosta艂 rek­torem uniwersytetu w Monachium. Szesna艣cie konwent贸w ka­tolickich, kt贸rych przyw贸dcy r贸wnie偶 opowiadali si臋 偶arliwie za Hitlerem, mianowa艂o Schmausa „honorowym filistrem". Sojusz­nik Hitlera Franco udekorowa艂 Schmausa krzy偶em komturskim hiszpa艅skiego orderu Al merita dvii. A kolaboruj膮cy z Hitlerem Pius XII wyni贸s艂 go w 1952 roku do godno艣ci pra艂ata osobistego Jego 艢wi膮tobliwo艣ci.

„Oby idee przedstawione w tej broszurze — zako艅czy艂 Schmaus sw贸j wyw贸d z 1933 roku — z coraz wi臋ksz膮 dynamik膮 zst臋powa艂y z szarych wy偶yn teorii na poziom rzeczywisto艣ci i ob­jawia艂y si臋 w konkretach 偶ycia codziennego. Im g艂臋biej wszyscy m臋偶czy藕ni i wszystkie kobiety w narodzie niemieckim przenikn膮 do pok艂ad贸w wi臋zi narodowych i wiary, z tym wi臋ksz膮 ufno艣ci膮 b臋­dziemy mogli patrze膰 w mrok przysz艂o艣ci, z tym wi臋ksz膮 ufno艣ci膮 b臋dziemy mogli zak艂ada膰, 偶e uda si臋 podj臋ta budowa Rzeszy — Rzeszy, kt贸ra stanie si臋 wsp贸lnot膮 ofiarn膮 cz艂onk贸w narodu nie­mieckiego, niez艂omnie trwaj膮cych przy Bogu, znajduj膮cych 藕r贸d艂o 偶ycia w przynale偶no艣ci do tego narodu, pokornie pok艂adaj膮cych nadzieje w Bogu, 艣wiadomych swojej odpowiedzialno艣ci, ukszta艂­towanych przez Chrystusa".

Kto ma w艂adz臋, ten ma wszystko

Odpowied藕 na ankiet臋 katolickiego teologa Georga Denz-lera (1975): „1. Jak ocenia Pan(i) obecn膮 pozycj臋 papiestwa w Ko艣ciele i spo艂ecze艅stwie? 2. Jak papiestwo powinno w naj­bli偶szej przysz艂o艣ci prezentowa膰 siebie w Ko艣ciele i poza nim?"

Pytanie pierwsze: „Jak ocenia Pan(-i) obecn膮 pozycj臋 papiestwa w Ko艣ciele i spo艂ecze艅stwie?"

Dzisiejszy wp艂yw papiestwa jest znikomy, je艣li por贸wnamy go z pe艂ni膮 w艂adzy, jak膮 mia艂o ono w 艣redniowieczu. Ale gdy przyjmiemy za miernik jego pora偶k臋 sprzed stu lat, to oka偶e si臋, 偶e nie ma si臋 ono a偶 tak 藕le — albo te偶, wskutek faszyzmu, znowu niezbyt dobrze. Facta loguuntur.

Wprawdzie aneksja rosyjskiego Ko艣cio艂a prawos艂awnego, kt贸r膮 podczas pierwszej wojny 艣wiatowej chciano zrealizowa膰 przy pomocy Habsburga, a w drugiej wojnie z pomoc膮 Hitlera, nie powiod艂a si臋 — i jak偶e cz臋sto dzia艂ano na Wschodzie: od cza­s贸w Hadriana VI (1522-1523), Klemensa VII (1523-1534), Kle­mensa VIII (1592-1605), od czas贸w inwazji dokonanej przez ka­tolick膮 Polsk臋 jeszcze przed pojawieniem si臋 Romanow贸w, ale Kuria wychodzi艂a z ka偶dej katastrofy obronn膮 r臋k膮 — dzi臋ki uk艂a­dom latera艅skim, wojnie w Abisynii, wojnie domowej w Hiszpanii, drugiej wojnie 艣wiatowej, od kl臋ski do kl臋ski potwierdzaj膮c s艂usz­no艣膰 s艂贸w Ojca Ko艣cio艂a i biskupa Kyros Teodoreta: „Fakty histo­ryczne ucz膮, i偶 wojna przynosi nam wi臋ksz膮 korzy艣膰 ni偶 pok贸j".

R贸s艂 kapita艂, przybywa艂o w艂adzy, ale wiara kurczy si臋 coraz bardziej, i wiadomo, komu to kurczenie si臋 wychodzi na zdrowie, a kogo zabija. Ten bowiem, kto dawno przesta艂 by膰 obiektem za­bieg贸w duchowych, kto si臋 nie liczy dla nauki, raczej nie zachowa religijno艣ci. Je艣li przestan膮 wierzy膰 intelektuali艣ci, to i lud pr臋­dzej czy p贸藕niej straci wiar臋. Ona wi臋c zadecyduje. Jedynie wiara umo偶liwi艂a zdobycie w艂adzy i jedynie ona mo偶e zapewni膰 utrzy­manie jej. A w艂adza to wszystko, bez niej, jak dowodzi historia, nie ma niczego.

W czasach krucjat, masakrowania 呕yd贸w, wybijania Mau­r贸w na ziemiach hiszpa艅skich, rzezi pogan, Indian i Murzyn贸w, i palenia czarownic, autodafe, niewolnictwa papiestwo sta艂o wy­soko ponad globem — i w艂a艣nie dlatego by艂o trwalsze ni偶 dzi艣, kiedy to, 艣ci膮gni臋te na ziemi臋, straci艂o wiele z dawnego czaru. Bo tylko b臋d膮c opromienionym owym nieocenionym nimbem za艣wia­t贸w, tylko tam, gdzie w kadzidlanym dymie zawsze bez najmniej­szego skr臋powania pope艂niano crimen capitale, tylko tam mo偶na by艂o i mo偶na dalej pozwala膰 sobie na wszystko, nawet na rol臋 diab艂a — jako „namiestnika" Pana.

艢miertelne niebezpiecze艅stwo wi膮偶e si臋 z zanikiem wiary u ludzi 艣wieckich, a ferment w艣r贸d kleru nie jest a偶 tak gro藕ny. Czy偶 nie by艂o ju偶 nieraz tak, 偶e kler si臋 burzy艂 i wierzy艂 coraz mniej? Ale maj膮c (legalnie) kobiety przy sobie, a pr贸cz tego in­tratne prebendy i wy偶sze godno艣ci w wypadku przyw贸dc贸w „bun­townik贸w" (honores mutant mores), duchowni b臋d膮 nadal g艂osi膰 t臋 jedyn膮 prawd臋, kt贸ra uszcz臋艣liwia ludzi.

Sk膮din膮d jednak „rzecznicy post臋pu", czasem nazbyt „dyna­miczni", „gi臋tcy", irytuj膮 tych bardziej konserwatywnych w Ko­艣ciele, zachwycaj膮c zarazem os艂y liberalne, pseudolewicowe, a Rzym ma z nich w gruncie rzeczy najwi臋kszy po偶ytek, mimo 偶e chwilami wysuwaj膮 „powa偶ne" zarzuty. Bo w艂a艣nie ich „nowe akcenty", „perspektywy", ich odnawiaj膮ce zabiegi kosmetyczne, kr贸tko m贸wi膮c — ca艂y ten nowomodny makija偶 niegdysiejszej kr贸lowej nauk, sprawiaj膮, 偶e wiara zachowuje pozory 偶ywotno­艣ci — podobnie jak w znanych Drogach nieobecnych Eyelyna Waugha wielce uzdolnieni mumifikatorzy czyni膮 to wobec „nie­boszczyk贸w": „— O, pan Joyboy, jaki pi臋kny! — Tkk, on na­prawd臋 wygl膮da teraz bardzo 艂adnie. Mumifikator uszczypn膮艂 go lekko w udo, tak jak to robi膮 handlarze drobiem: — Jeszcze mi臋kki". Owi rzecznicy post臋pu zapewniaj膮 to, 偶e „m贸wi si臋" o religii, czyni膮 j膮 w do艣膰 przyjemny spos贸b „aktualn膮", spra­wiaj膮, 偶e nadaje si臋 do telewizji, jako akme tej epoki, jako j臋zyk, na kt贸ry „t艂umacz膮" Ewangeli臋, i porzez takie „kuracje odm艂a­dzaj膮ce", poprzez konieczne dostosowanie do bie偶膮cych potrzeb, do tego, w czym upatrywany jest genius saeculi, stwarzaj膮 do­piero warunki do przetrwania religii. Za pomoc膮 najr贸偶niejszych 艂ama艅c贸w terminologicznych, dziwacznego przeformu艂owywania, manewr贸w w duchu aggiomamento, wykonywanych raczej niepo­radnie ni偶 z polotem, a jednak jeszcze dla wielu nie do rozszy­frowania, ze 艣mierteln膮 powag膮 sugeruje si臋 „post臋p", i to nawet z przyzwoleniem najwy偶szej instanqi, post臋p centymetr po cen­tymetrze, i w ten spos贸b nie ujmuje si臋 pewno brzemienia wiary nieco mniej ospale my艣l膮cym wiernym, ale i nie pozbawia si臋 ich nadziei na ulg臋.

W takim „post臋powym" dzia艂aniu, owocnym ju偶 od czas贸w Paw艂a, r贸wnie starym i szacownym jak chrze艣cija艅stwo, kryje si臋 jednak straszne ryzyko. Ust臋pstwa na rzecz aktualnych potrzeb, ducha epoki, w imi臋 post臋pu (w cudzys艂owie i bez niego) od­dalaj膮 bowiem coraz bardziej od 藕r贸d艂a. Ten dystans, widoczny z czasem i dla najospalej my艣l膮cej owieczki, zwi臋ksza si臋, a wiara staje si臋 w艂asn膮 karykatur膮, przeciwie艅stwem dawnej wiary, kt贸­rej przecie偶 nie mog膮 ca艂ej diabli porwa膰, bo by艂oby to fatalne. Jakkolwiek 偶wawo jednak nad膮偶a si臋, postukuj膮c szpotawymi sto­pami, za biegiem dziej贸w 艣wiata, zawsze chce si臋 zachowa膰 pozory trwania, pozory semper idem w ci膮g艂ej wyprzeda偶y.

Skoro hierarchia ko艣cielna w艂a艣nie tu zyskuje sw膮 szans臋 stu­lecia, to mo偶e ona przecie偶 by膰 zarazem nowoczesna i tradycjona-listyczna, reformatorsko radykalna i wierna religii; jednocze艣nie posuwa膰 si臋 naprz贸d i cofa膰. Tam „towarzysz Jezus", „komunizm mi艂o艣ci" w duchu aposto艂贸w, gdzie indziej lewicowy katolicyzm i socjalizm, „teologia rewolucji". C贸偶 to za wspania艂y bodziec! Cudowniejszy pi偶 Lourdes i wszelkie 艂aski pochodz膮ce od Boga!

W latach trzydziestych Rzym wsp贸艂dzia艂a艂 wprawdzie ze skrajn膮 prawic膮 i, jeszcze prawie 偶e w po艂owie stulecia, przy po­nad sze艣膰dziesi臋ciu milionach trup贸w z ch艂odem nawet w sercu, z Mussolinim, genera艂em Franco i Hitlerem; pastor bonus Pa-celli usankcjonowa艂 wprawdzie jeszcze p贸藕niej — w jednoznacz­nie wskazanym kierunku — wr臋cz wojn臋 atomow膮. Ale wszystko to nie przeszkodzi 偶adnemu papie偶owi niezad艂ugo po tym inter­pretowa膰 Ewangelii „po proletariacku", poniek膮d jako social go-spel, jako God's political activity — i razem z komunistami prze­ciwstawi膰 si臋 kapitalizmowi, gdyby ten mia艂 ostatecznie zbankru­towa膰. (Czy偶 kardyna艂 hrabia Chiaramonti, bratanek Piusa VI, nie antycypowa艂 ju偶 w 1797 roku, w spos贸b przyk艂adny, „otwarcia na lewo"? Gdy do Imoli, w kt贸rej od lat by艂 biskupem, zbli偶y艂y si臋 silne oddzia艂y rewolucyjne, zapewni艂 sobie wyb贸r cywilny na bi­skupa, sta艂 si臋 z dnia na dzie艅 demokratycznym aposto艂em r贸wno­艣ci, wyg艂osi艂 pod偶egaj膮ce, prze艂omowe kazanie, uczci艂 Chrystusa jako demokratycznego przyjaciela ludu, a chrze艣cijan okre艣li艂 jako najlepszych demokrat贸w — i z wzajemno艣ci膮 zachwyci艂 genera艂a Bonapartego).

„Ten Ko艣ci贸艂, Ko艣ci贸艂 katolicki, w ka偶dym momencie dzie­j贸w bra艂 na siebie wszystko" — m贸wi z pochwa艂膮 teolog Joseph Bernhart. Czasem przeciw cesarzowi, kiedy indziej przeciw ksi臋­ciu, innym razem przeciw miastom, kiedy indziej przeciwko miesz­czanom, czasem przeciw komunizmowi, innym razem przeciw fa­szyzmowi, ale zawsze przeciwko masom, z kt贸rych si臋 偶yje. „Kto wyje tak jak wilki — g艂osi pewne mazurskie przys艂owie — ten mo偶e d艂ugo wie艣膰 sw贸j pieski 偶ywot".

Pytanie drugie: „Jak papiestwo powinno w najbli偶szej przysz艂o艣ci prezentowa膰 siebie w Ko艣ciele i poza nim?"

Post臋powanie papiestwa zale偶y od sytuacji na szczytach w艂a­dzy i tylko od niej. Dlatego te偶 pytanie o spos贸b jego w艂asnej „prezentacji" jest pytaniem o utopi臋, bo zawsze przedstawia艂o siebie jako co艣, czym nie by艂o.

Fiat executio!

Ci臋偶kie czasy dla papie偶y

B臋d膮c ju偶 w V wieku w posiadaniu najwi臋kszych maj膮tk贸w ziemskich w cesarstwie rzymskim, jeszcze w wieku XX mieli oni z „po偶ytku ub贸stwa", kt贸ry wychwalali, nade wszystko po偶ytek. Nawet najja艣niej spo艣r贸d nich 艣wiec膮ca gwiazda, angelo blanco, „promie艅 艣wiat艂a", w mniemaniu biskupa Gubera wr臋cz wyt臋-skniony „papie偶 anielski", nawet Pius XII, nawet ten seraficzny Pius XII sta艂 si臋 multimilionerem — dzi臋ki temu, 偶e jego towa­rzyszka 偶ycia i on ubiegali si臋 nawzajem w wy艂膮czaniu 艣wiat艂a, 偶e oszcz臋dza艂 na ogrzewaniu (co prowadzi艂o nawet do odmro偶e艅), w spos贸b „prawie 偶e niewiarygodny", jak opowiada ta towarzyszka 偶ycia, tak nieroz艂膮czna, i偶 wolno jej by艂o rano go budzi膰, a wie­czorem odprowadza膰 do sypialni, i偶 jemu pozwolono j膮 — jako „pierwsz膮 i jedyn膮 w dziejach kobiet臋" (wed艂ug Grigulevicia) — zabra膰 na konklawe.

A potem dobroduszny grubas Jan zapomnia艂 o tym, 偶e w 偶y­ciu potrzeba tylko jednego! I ju偶 jego nast臋pca Pawe艂 poczu艂 si臋 zmuszony ca艂kiem serio przypomnie膰 „o Naszym 艣wi臋tym ub贸­stwie i braku 藕r贸de艂 dochod贸w", o tej „niepomy艣lnej okoliczno艣ci [...], i偶 Ko艣cio艂owi braknie 艣rodk贸w materialnych potrzebnych na wszechogarniaj膮ce dzie艂o dobroczynno艣ci i mi艂osierdzia [...]".

脫w brak by艂 tym bardziej przykry, 偶e wiernych przera偶a艂y takie tytu艂y z pierwszych stron gazet, jak ten oto: Arcybiskup zu-bo偶yt papie偶a Paw艂a o 752 miliony. I je艣li nawet chodzi艂o o kilka milion贸w mniej w wypadku sumy, kt贸r膮 przyw艂aszczyli sobie ma­fioso Sindona oraz sekretarz Instytutu Dzia艂alno艣ci Religijnej, szef Banku Watyka艅skiego, monsignore Marcinkus, (zwany „艢wi臋tym Gorylem") — to jednak bola艂o. Purpuraci — do tamtych dw贸ch usposobieni zapewne nie偶yczliwie — doliczyli si臋 co prawda w艂a­艣nie w贸wczas, w tym jednym „艣wi臋tym roku" 1975, „interesu" na sum臋 dwunastu miliard贸w frank贸w na korzy艣膰 Ko艣cio艂a, to znaczy: mistycznego Cia艂a Chrystusa. I je艣li nawet by艂o o kilka miliard贸w wi臋cej — wiadomo przecie偶, jak szybko rozchodz膮 si臋 pieni膮dze...

W ko艅cu pozosta艂y Paw艂owi ju偶 tylko trzy trumny — jedna ze „zwyczajnego drewna cyprysowego", jak dowiedziano si臋 na ca艂ym 艣wiecie, druga — „prosta trumna d臋bowa", a o trzeciej, o艂owianej, nie powiemy nic. Nad cia艂em biedaczyny pali艂a si臋 te偶 tylko „jedna gromnica". I cz艂onkowie stu dziesi臋ciu delegacji rz膮­dowych, siedem tysi臋cy policjant贸w oraz telewidzowie w prawie pi臋膰dziesi臋ciu krajach patrzyli na t臋 n臋dz臋 wytrzeszczonymi ze zdziwienia oczami.

Co wi臋c pozosta艂o Janowi Paw艂owi I? Pozosta艂 mu tylko jego u艣miech! I urzeka艂 nim prawie ka偶dego, ale ten i 贸w przebieg艂y kardyna艂 nie podda艂 si臋 czarowi. Ten Luciani potrafi艂 zrezygno­wa膰 z tiary, tronu, lektyki, czasem potrafi艂 m贸wi膰 jak wiejski pro­boszcz, czasem wywo艂ywa膰 wybuchy 艣miechu w wytwornej sali au-diencyjnej, u偶ywa膰 nawet formy „ja" zamiast „My", prezentowa膰 Boga Ojca raczej jako matk臋. Nie zosta艂 jednak jeszcze podpisany 偶aden oficjalny dokument. Jeszcze nie zdarzy艂o si臋 nic, czego nie da艂oby si臋 cofn膮膰. I podczas gdy zacz臋to — doko艂a tego tronu nad trony — z trosk膮 patrze膰 na owego cz艂owieka, kt贸ry na nim zasiada艂, on sam by艂 jeszcze bardziej zatroskany swoim losem: ju偶 przed wyborem dr臋czy艂a go my艣l o „gro偶膮cym niebezpiecze艅­stwie"; mimo wielu u艣miech贸w czu艂 si臋 „przyt艂oczony" tym urz臋­dem, kt贸ry napawa艂 go „l臋kiem", wydawa艂o mu si臋 nawet, 偶e, tak jak Piotr, postawi艂 stop臋 na powierzchni wody i 偶e „ze strachu przed szalej膮c膮 burz膮" b臋dzie musia艂 zaraz zawo艂a膰: „Ocal mnie, Panie!"

Za p贸藕no! Ju偶 dosi臋g艂a go jedna z owych nag艂ych 艣mierci, kt贸rych nie brak w dziejach „ojc贸w 艣wi臋tych". Zwyczajny zawa艂, w naszych czasach przecie偶 tak cz臋sty! „Niemo偶liwe" — wykrzy­cza艂 co prawda od razu jego wenecki sekretarz, kt贸ry zna艂 swo­jego patriarch臋 — zbadanego tu偶 przed wyjazdem na konklawe, bez stwierdzenia jakiejkolwiek choroby serca — jako cz艂owieka zaprawionego w w臋drowaniu po Dolomitach. „Tacy ludzie nie umieraj膮 na zawa艂". Inni krzyczeli: „Potrzeba sekcji zw艂ok! Ale Kuria powo艂a艂a si臋 czym pr臋dzej — zbyt skwapliwie — na prawo kanoniczne.

Ale w owym czasie u艣miecha艂 si臋 ju偶 — patrzcie, patrzcie — Jan Pawe艂 II. Czy na my艣l o tamtych dziesi臋ciu milionach, o kt贸­rych zn贸w by艂o g艂o艣no na 艣wiecie? Czy na my艣l o niepewnych lotach Ducha 艢wi臋tego, kt贸ry najpierw szybowa艂 nad kardyna­艂ami Sirim i Benellim, potem za艣 nad Colombem i Polettim, a偶 wreszcie zni偶y艂 si臋 do niego, Wojty艂y? Chyba 偶e u艣miecha艂 si臋 po prostu dlatego, i偶 zosta艂a dowiedziona mo偶liwo艣膰 uprawiania poli­tyki globalnej r贸wnie偶 metod膮 ci膮g艂ego u艣miechania si臋 (i zawsze z przyjemno艣ci膮, jak w pewnej starej operetce)? Albo u艣miecha艂 si臋 wr臋cz dlatego, 偶e jego, te偶 „pe艂nego troski i obaw", wed艂ug wszelkiego prawdopodobie艅stwa — nie mog艂o spotka膰 rych艂e za­trzymanie pracy serca? I by膰 mo偶e nie tylko wed艂ug wszelkiego prawdopodobie艅stwa?

Teraz u艣miecha艂 si臋 pewno niejeden cz艂owiek Kurii. Zw艂asz­cza 偶e wszystkich — kilka tysi臋cy pracownik贸w — czeka艂y dodat­kowe pensje z okazji 艣mierci jednego papie偶a i wyboru nowego; w ci膮gu dw贸ch miesi臋cy — sze艣膰, co musia艂o oczywi艣cie powi臋k­szy膰 „艣wi臋t膮 bied臋", pomimo znanej na ca艂ym 艣wiecie pracowito­艣ci. (Na pytanie o to, ile os贸b w Watykanie pracuje, Jan XXIII odpowiedzia艂 pono膰 bez wahania: „Zapewne po艂owa").

I zar贸wno dlatego, jak te偶 z paru innych, nie wymienionych jeszcze, przyczyn. My te偶 najch臋tniej u艣miechaliby艣my si臋 wci膮偶, a gdyby nasze konto nie by艂o chronicznie uszczuplane ponad jego stan, to doprawdy nawet my pos艂aliby艣my czek do Rzymu — do tej beczki bez dna, kt贸rej nie zdo艂aj膮 nigdy zatka膰 ani bramy piek艂a, ani bramy nieba.

Papie偶 udaje si臋 na miejsce zbrodni

„Widzi pani, Mylady — powiedzia艂em — ka偶dy ruch, jaki pani tu ogl膮da, spo­s贸b sk艂adania r膮k i otwieranie ramion, to przykl臋kanie, mycie r膮k, okadzanie, ten kielich, ca艂y wr臋cz str贸j tego cz艂o­wieka, od mitry po r膮bek stu艂y, wszystko to jest staroegipskie i stanowi pozosta­艂o艣膰 po duchowie艅stwie, kt贸re zg艂臋bia艂o pierwotn膮 m膮dro艣膰, wynajdowa艂o pierw­szych bog贸w, wyznacza艂o pierwsze sym­bole i m艂od膮 ludzko艣膰..." „Jako pierwsze oszukiwa艂o — doda艂a z gorycz膮 Mylady

— i s膮dz臋, doktorze, 偶e z najwcze艣niej­szej historii 艣wiata nie zosta艂o nam nic pr贸cz paru 偶a艂osnych, oszuka艅czych for­mu艂ek. I s膮 one wci膮偶 skuteczne. Bo czy widzi pan tamte ponure twarze? Zw艂asz­cza tego m臋偶czyzn臋, kt贸ry pad艂 na swoje g艂upie kolana i wygl膮da tak strasznie g艂u­pio ze sw膮 rozdziawion膮 g臋b膮?"

HEINRICH HEINE

Ale gdy ten cz艂owiek sprawia raczej wra偶enie dobrego ojca, postaci czasem przyjaznej, osoby kiedy indziej niemal偶e przebie­g艂ej? I jego wygl膮d nie nasuwa my艣li o poprzednikach, kt贸rzy roz­pinali na krzy偶u ca艂e narody i kontynenty? Tak jakby nie istnia艂 Baronius, kardyna艂 艣wi臋tego Ko艣cio艂a rzymskiego, kt贸ry dopatry­wa艂 si臋 „urz臋dowych obowi膮zk贸w" g艂贸w tego Ko艣cio艂a w „wypasa­niu i zabijaniu", zgodnie z nakazem: wypasaj moje owieczki, a po­tem: zabijaj i jedz! Bo gdy papie偶 ma do czynienia z opornymi, to jest dla niego nakazem zabicie i zjedzenie ich. Tak jakby 偶o艂膮dki kilkuset papie偶y — ach, gdyby je tak wysondowa膰! — nie prze­trawi艂y wielu milion贸w w z艂ocie i akcjach, ca艂ych miast, ksi臋stw, wszelkich ilo艣ci ludzkiego mi臋sa, kruchych niemowl膮t i ugotowa­nych ko艣ci kacerzy, smakowitych dziewic, 艣miertelnie chorych, na­wet ci臋偶arnych („Ratujcie 偶ycie pocz臋te!"), istot stworzonych na podobie艅stwo Boga, w r贸偶nym wieku i r贸偶nych wyzna艅. Tak jakby ulubion膮 dewiz膮 Grzegorza VII nie by艂y s艂owa: „Niech b臋dzie przekl臋ty ten, kto nie chce miecza unurza膰 we krwi". I tak jakby dewiza Juliusza II nie brzmia艂a, jak nast臋puje: „Skoro nie poma­gaj膮 klucze Piotrowe, to niechaj pomo偶e mi miecz Piotrowy". Tak jakby jego „niezapomniany poprzednik Pius XII" (to s艂owa Jana Paw艂a II) nie wo艂a艂, wspominaj膮c o wojownikach Hitlera: „Oni przysi臋gli. Oni musz膮 by膰 pos艂uszni". Tak jakby Madonna („za­wsze b臋d膮ca prawdziw膮 gwiazd膮 przy艣wiecaj膮c膮 ewangelizacji", wed艂ug s艂贸w Jana Paw艂a II) nie przepowiedzia艂a, 偶e je艣li Rosja si臋 nie nawr贸ci, to „niejeden nar贸d zginie [...]".

Nie, on nie zbli偶a si臋 z gro藕n膮 min膮 i nie z mieczem; zbli偶a si臋 po biblijnemu, z pokojowymi intencjami, z „dobr膮 nowin膮". „B贸g przychodzi do nas!" — wo艂a. „Kr贸lestwo Bo偶e jest w艣r贸d nas!" tak, otrzymujemy od niego kr贸lewski dar, co prawda tylko jeden — „bezgraniczn膮 偶yczliwo艣膰". To przyjaciel ludzi, kt贸ry chcia艂by odwiedzi膰 „ka偶dy dom i ka偶d膮 chat臋", ch臋tnie spotka艂by si臋 ze wszystkimi, z ka偶dym chcia艂by porozmawia膰, ale najch臋tniej za-siad艂by do sto艂u z rodzinami biedak贸w, „tych, kt贸rym brak chleba — 偶eby im pom贸c". Ale to jest niestety niemo偶liwe — wyja艣ni艂 w Rio i zaproponowa艂 co艣 lepszego: „cia艂o Jezusa i jego bezcenn膮 krew [...] w nie maj膮cym ko艅ca ko艣ciele pod firmamentem roz­po艣cieraj膮cym si臋 nad Rio de Janeiro, o wiele wi臋kszym i wspa­nialszym ni偶 kopu艂a stworzona przez Micha艂a Anio艂a". Ach, czy偶 najubo偶szemu z biedak贸w nie 偶yje si臋 tam lepiej ni偶 papie偶owi w Rzymie?

Ale chocia偶 ch臋tnie i tam, i wsz臋dzie dzieli艂by szcz臋艣liwy los biedak贸w, kt贸rych bezustannie uznaje za „b艂ogos艂awionych", bo „do nich nale偶y Kr贸lestwo Niebieskie", jeszcze pi臋kniejsze ni偶 niebo nad Rio — on nie mo偶e g艂odowa膰 razem z nimi. Troska o ca艂o艣膰 gna go dalej, przez l膮dy i morza; nie, nie po to, 偶eby przy­nosi膰 ze sob膮 powiew wielkiego 艣wiata, lecz po to, by pozwoli膰 pozna膰 Chrystusa. I nie wyst臋puje on, Mylady, na spos贸b „sta-roegipski", ani te偶 — powt贸rzmy szyderstwo Goethego — „jako najlepszy aktor Rzymu" czy wr臋cz najlepszy urbis et orbis. Jesz­cze raz: nie. On zbli偶a si臋 jak anio艂 Pa艅ski, dos艂ownie z wy偶yn nieba, jak sam Duch 艢wi臋ty. Tyle 偶e teraz ju偶 bez go艂臋bich skrzy­de艂 i bez pi贸r — takich, jak te pokazywane jeszcze w 1542 roku przez biskupa Moguncji: dwa pi贸ra trzeciej osoby Boga razem z jajem tej偶e osoby. I przychodzi „bez kostura w臋drowca", na spos贸b ca艂kiem ewangeliczny, nawet „bez pieni臋dzy za pasem". Te s膮 ukryte w szwajcarskich bankach, w USA, w tysi膮cach firm; w piwie, ropie naftowej, likierach klasztornych, w hotelach i nie­ruchomo艣ciach, w ma艂ych miejscowo艣ciach wczasowych i gazetach, w elektrowniach, ubezpieczeniach, towarzystwach telefonii, kolejach („Otrzymali艣cie to za nic i za nic przeka偶cie dalej..."); s膮 ukryte w argenty艅skich gazowniach, boliwijskich kopalniach cyny, brazylijskich fabrykach gumy („Op艂aca si臋 s艂u偶y膰 sprawie Chrystusa" — m贸wi papie偶 Jan Pawe艂 II); s膮 ukryte w Alitalii, koncernie Fiat, w BMW, w Bayer Leverkusen, w firmie Siemens und Halske, w General Motors Corporation, w U.S. Steel, Sharon Steel, Bethlehem Steel, a do tego dochodz膮 dywidendy z fabryk broni, kasyn gry, ach, m贸g艂bym tak wylicza膰 ca艂ymi stronicami. Ale: „I tego wystarczy, by poj膮膰, jakie wspania艂e jest to powo艂a­nie" — m贸wi Karol Wojty艂a.

Nadlatuje czterosilnikowym odrzutowcem papieskim z wbu­dowan膮 sypialni膮 („Moje kr贸lestwo nie jest z tego 艣wiata"), po czym zst臋puje jako „gwiazda religijnego happeningu", budz膮c za­chwyt ca艂ego globu, jako „geniusz", „bohater ludu", the moral leader of the world, „John Travolta Ducha 艢wi臋tego", po prostu: John Paul Superstar. W go艂臋biej bia艂ej sutannie, oznace niewinno­艣ci, ca艂uje — w艣r贸d skierowanych na niego kamer, na bynajmniej nie g艂upich kolanach, przeciwnie, skutecznie dzia艂aj膮c na masy — kraj swego nawiedzenia, i to zawsze „ciep艂o i spontanicznie, jak kto艣, kto czyni to po raz pierwszy", cho膰 w Brazylii zrobi艂 to ju偶 trzyna艣cie razy. A potem naprz贸d, mi臋dzy salutuj膮cych ofi­cja艂贸w, ekscelenqe i eminencje, ku m臋偶om stanu i racjom stanu, nawet pomi臋dzy pi艂karzy, mi臋dzy ca艂e stada reporter贸w, z kt贸­rych wielu przywi贸z艂 ze sob膮 — propaganda fide! Salwy, honory wojskowe, orkiestry wojskowe, marsze wojskowe, pr贸cz tego z艂ote s艂owa, ale, Mylady, bez „偶a艂osnych, oszuka艅czych formu艂ek", tylko s艂owa prawdy, s艂owa 偶yciodajne, „dobra nowina" dla setek tysi臋cy, w b艂ocie, w deszczu, w s艂onecznym skwarze — w czterysta lat po spaleniu Giordana Bruno, kt贸ry j臋cza艂 ju偶, gdy „w kurzu / kl臋­czano / Przed tym potworem, Jego 艢wi膮tobliwo艣ci膮 /1 modlono si臋 — modlono...", kt贸ry szydzi艂 i wzdycha艂:

O 艣wi臋ta i o艣la ciemnoto, o 艣wi臋ta ignorancjo, O 艣wi臋ta g艂upoto, o 艣wi臋ta dewocjo!

Tak, kl臋cze膰 w b艂ocie — „艢wi臋te os艂y tym si臋 nie przejmuj膮 / Kolana zginaj膮, r臋ce nabo偶nie sk艂adaj膮 / W nadziei, 偶e je Pan b艂ogos艂awi膰 b臋dzie..." — i w powietrzu nie ma ju偶 tak cz臋sto wyst臋puj膮cych przy podobnych okazjach niebia艅skich zast臋p贸w, lecz jest „lataj膮ca superbrygada antyterrorystyczna"; na dachach strzelcy wyborowi, a pod ziemi膮 jednostki specjalne przeczesuj膮 dzie艅 i noc systemy kana艂贸w — m贸wi膮c kr贸tko: nikt nie pok艂ada ufno艣ci w Bogu!

Ale za to, wszystko jak w filmie kryminalnym. Ka偶de miejsce akcji jest zarazem miejscem zbrodni. I to jakim!

Jeden tylko przyk艂ad: pierwsza daleka podr贸偶.

W dniu 25 stycznia 1979 roku Jan Pawe艂 II dotkn膮艂 ziemi w Republice Dominika艅skiej na wyspie Haiti, potem wsta艂 i po­wiedzia艂: „Panie prezydencie, umi艂owani bracia w biskupiej pos艂u­dze, bracia i siostry! Dzi臋kuj臋 Bogu, 偶e pozwala mi wst膮pi膰 na ten skrawek ziemi ameryka艅skiej"; „przyj艣膰 tutaj drog膮, kt贸r膮 obrali pierwsi krzewiciele wiary po odkryciu tego kontynentu [...]".

S艂usznie. „Tutaj — stwierdza naoczny 艣wiadek, hiszpa艅ski dominikanin Bartolome de Las Casas, p贸藕niejszy biskup Chiapas

— rozpocz臋艂o si臋 mordowanie, duszenie tych nieszcz臋艣nik贸w [...]"

— „[...] bo dzi艣 mo偶emy wyra偶a膰 tylko podziw i wdzi臋czno艣膰 za to, czego oni dokonali" — powiedzia艂 papie偶.

„Chrze艣cijanie — pisze Las Casas — wdzierali si臋 mi臋dzy ludzi, nie oszcz臋dzali ani dzieci, ani starc贸w, ani kobiet brzemien­nych, ani tych w po艂ogu, rozpruwali im cia艂a i rozrywali wszystkich na kawa艂ki, nie inaczej, ni偶 gdyby napadli na stado owiec [...]" — „[...] 偶eby g艂osi膰 chwa艂臋 Chrystusa, Zbawiciela — m贸wi艂 rado艣nie papie偶 — 偶eby broni膰 godno艣ci tubylc贸w, strzec ich nienaruszal­nych praw", „unaoczni膰 waszym przodkom Kr贸lestwo Bo偶e".

„Oni szli w zawody, kt贸ry potrafi rozp艂ata膰 cz艂owieka za pierwszym ciosem miecza, kt贸ry zdo艂a rozerwa膰 g艂ow臋 pik膮 albo wyrwa膰 wn臋trzno艣ci". „W贸wczas to — m贸wi艂 triumfalnym g艂o­sem papie偶 — ten umi艂owany lud otworzy艂 si臋 na wiar臋 w Jezusa Chrystusa". „Nowo narodzone istotki — opowiada Las Casas — odrywali, chwytaj膮c je za nogi, od piersi matek i rzucali je na ska艂y, rozbijaj膮c im g艂owy". „Niech b臋dzie pochwalony Pan, kt贸ry mnie tu zaprowadzi艂" — zawo艂a艂 papie偶... „Inne dzieci w艂贸czyli ze sob膮 po ulicach, trzymaj膮c je za ramiona, 艣miali si臋 przy tym i 偶artowali, a w ko艅cu wrzucali te dzieci do wody i m贸wili: 芦Teraz tam si臋 miotaj, ty ma艂e, n臋dzne cia艂o!禄" — „[...j tu, gdzie na tym kontynencie rozpocz臋艂o si臋 dzie艂o bo偶e, na chwa艂臋 i cze艣膰 Pana naszego [...]". „Inni zabijali i matk臋, i dziecko [...]" — „[...] tu, gdzie zatkni臋to pierwszy krzy偶, odprawiono pierwsz膮 msz臋 i od­m贸wiono po raz pierwszy Ave Maria".

„Robili oni te偶 szerokie szubienice, takie 偶e stopy prawie do­tyka艂y ziemi, na ka偶dej z tych szubienic wieszali na cze艣膰 i chwa艂臋

Zbawiciela i dwunastu aposto艂贸w po trzynastu Indian, potem pod­k艂adali drewno, rozniecali ogie艅 i palili wszystkich 偶ywcem" — „[...] w istocie 艂aska i w艂a艣ciwe powo艂anie Ko艣cio艂a" — stwierdzi艂 papie偶. „Ko艣ci贸艂 istnieje po to, 偶eby ewangelizowa膰".

„Kiedy艣 pojawi艂 si臋 gubernator wyspy [...] przywo艂a艂 on do siebie trzystu najznakomitszych w艂adc贸w i obieca艂 im bezpiecze艅­stwo. Wi臋kszo艣膰 z nich zwabi艂 podst臋pnie do s艂omianej chaty [...] i kaza艂 ich wszystkich spali膰 偶ywcem". Najznakomitsi w艂adcy spa­leni — nowi w艂adcy zainstalowani.

„Stolica apostolska — powiedzia艂 papie偶 — ustanowi艂a pierwsze biskupstwa Ameryki w艂a艣nie na tej wyspie".

„Wszystkich pozosta艂ych, razem z ich 艣wit膮, chrze艣cijanie za­bili lancami i szpadami; ale kr贸low膮 Anacoan臋 przez respekt po­wiesili". Bo przecie偶 wy艣wiadczy艂a ona chrze艣cijanom „najwi臋ksze przys艂ugi", „wprost nadzwyczajne dobrodziejstwa". Dlatego te偶 przez respekt dla niej: na szubienic臋. Regu艂a by艂a natomiast taka: „Mo偶nych i szlachetnie urodzonych zabijali oni zazwyczaj jak na­st臋puje: robili stosy z bierwion k艂adzionych na wid艂y, przywi膮zy­wali do nich nieszcz臋艣nik贸w, a ni偶ej rozniecali niewielki ogie艅, i ci ludzie z czasem krzyczeli 偶a艂o艣nie i w straszliwych cierpie­niach oddawali ducha Bogu [...]. Wszystkie opisane tu okropno艣ci i jeszcze wiele innych widzia艂em na w艂asne oczy".

„Krzewiciele wiary w stosunkowo kr贸tkim czasie obj臋li swoj膮 dzia艂alno艣ci膮 ca艂e Santo Domingo" — m贸wi艂 papie偶. „Byli to lu­dzie, kt贸rzy lgn臋li zw艂aszcza do biednych i bezradnych, do tubyl­c贸w [...] P贸藕niej, za czas贸w Francisca de Yitoria, ukszta艂towa艂y si臋 na tej podstawie pocz膮tki prawa mi臋dzynarodowego".

Biskup Las Casas: „Jako 偶e wszyscy, kt贸rzy mogli uciec, skryli si臋 w g贸rach i weszli na najbardziej strome szczyty, 偶eby uchroni膰 si臋 przed tymi okrutnymi, bezlitosnymi lud藕mi, podobnymi do zwierz膮t drapie偶nych, wi臋c ci dusiciele, ci 艣miertelni wrogowie rodu ludzkiego, tak wytresowali swoje psy my艣liwskie, by szybciej, ni偶 odmawia si臋 Ojcze nasz, rozrywa艂y one ka偶dego napotkanego Indianina; pot臋偶niejsze psy 艂owi艂y Indian niczym dzikie 艣winie i po偶era艂y ich".

Papie偶 Jan Pawe艂 II: „Je艣li mamy tu wyrazi膰 zas艂u偶on膮 wdzi臋czno艣膰 tym, kt贸rzy jako pierwsi posiali ziarno wiary, to na­le偶y si臋 ona przede wszystkim zakonom, kt贸re bez reszty po艣wi臋­ci艂y si臋 dzie艂u ewangelizacji, chocia偶 ponosi艂y czasem ofiary, nawet spotyka艂a je m臋cze艅ska 艣mier膰 [...]".

Biskup Las Casas: „Jako 偶e Indianie, co zdarzy艂o si臋 jednak tylko par臋 razy, w s艂usznym i 艣wi臋tym gniewie zabili kilku spo艣r贸d chrze艣cijan, ci ostatni przyj臋li za sw膮 regu艂臋, by w odwecie za zabicie jednego chrze艣cijanina gin臋艂o z ich r膮k stu Indian [...]".

Papie偶 Jan Pawe艂 II: „Ko艣ci贸艂 by艂 wi臋c na tej wyspie pierwsz膮 instancj膮, kt贸ra zatroszczy艂a si臋 o sprawiedliwo艣膰 i prawa cz艂o­wieka [...]".

Czy Karol Wojty艂a zna tylko katolick膮 wersj臋 historii swego Ko艣cio艂a? Z takiej wiedzy bierze si臋 oczywi艣cie ostrzejsze widze­nie tego, co pi臋kne, zw艂aszcza tych paru w艂asnych „m臋czenni­k贸w", kt贸rzy zawsze stanowi膮 to najlepsze, co w dziejach danej religii mo偶e si臋 wydarzy膰; dlatego te偶 papie偶 przypomina o tym „ze wzruszeniem". Ale, podobnie jak w wielu innych historiach Ko艣cio艂a, nie wspomina si臋 s艂owem o ofierze krwi milion贸w ludzi zaatakowanych, prawowitych w艂a艣cicieli tej ziemi! W ka偶dym ra­zie teraz — naucza艂 papie偶 — teraz nie nale偶y pr贸bowa膰 „gorzej sytuowanych obdarza膰 przywilejami", bo przecie偶 stworzy艂oby to tylko „nowe sytuacje niesprawiedliwe — dla tych, kt贸rzy dotych­czas korzystali z przywilej贸w" [!]. (Ach, przyda艂aby si臋 ju偶 „en­cyklika spo艂eczna" jego autorstwa! 艢wiat 艂aknie jej! I na pewno jeszcze wi臋cej ludzi umrze po niej z g艂odu!)

Ale w艂asno艣膰 Ko艣cio艂a to oczywi艣cie co艣 innego ni偶 niegdy­siejsza w艂asno艣膰 Indian. Nie powinni艣my, co historycy wci膮偶 pod­kre艣laj膮, dostosowywa膰 dzisiejszych wyobra偶e艅 do czas贸w daw­niejszych. Jednocze艣nie mo偶liwe, 偶e dawne wyobra偶enia by艂y ca艂­kiem fa艂szywe i 偶e dopiero teraz dochodzimy do w艂a艣ciwego wi­dzenia przesz艂o艣ci.

Na przyk艂ad Las Casas. Ten cz艂owiek by艂 co prawda — do czego si臋 zapewne nie nadawa艂 — zakonnikiem i biskupem. 呕y艂 na Haiti i na Kubie, w Gwatemali, Peru, Meksyku, i to bez ma艂a p贸艂 wieku. Ale w艂a艣nie ten d艂ugi okres, tropikalny klimat, a pr贸cz tego wielkie tempo realizacji dzie艂a bo偶ego, sprawi艂y, 偶e ten cz艂o­wiek widzia艂 wkr贸tce ju偶 tylko czerwie艅, krew, dotkn臋艂a go zawo­dowa 艣lepota, nie dostrzega艂 bowiem owych — tak cz臋sto przez papie偶a okre艣lanych jako „pi臋kne" — owoc贸w, „owoc贸w ewange­lizacji", kt贸re tam w艂a艣nie dojrzewa艂y, i — co gani pewien jezuita z naszych czas贸w — w ko艅cu potrafi艂 ju偶 tylko produkowa膰 „opo­wie艣ci grozy". Ale nie dlatego — powt贸rzmy za owym jezuit膮 — 偶e — jak mo偶na by s膮dzi膰 — naprawd臋 dzia艂y si臋 tam straszne rzeczy, lecz po prostu dlatego, 偶e b臋d膮c na miejscu, Las Casas „nie widzia艂 spraw w ich w艂a艣ciwym wymiarze". Tak, Panie Bo偶e, dzi艣 wida膰, ma si臋 rozumie膰, 偶e owych z g贸r膮 pi臋膰dziesi膮t mi­lion贸w czerwonosk贸rych i czarnych, kt贸rzy tracili 偶ycie w miar臋 post臋p贸w dzie艂a bo偶ego, to nic, co ja m贸wi臋, to przecie偶 w og贸le 偶adna tragedia. Przeciwnie: „W ca艂ych dziejach misjonarstwa nie ma niczego wspanialszego".

To jest nauka! Z ko艣cielnym imprimatur.

A po przeciwnej stronie autor tego eseju. Jakby nie do艣膰 by艂o tego, 偶e bez skrupu艂贸w wyrywa cytat za cytatem z kontekstu, to jeszcze brak mu owej subtelniejszej (czy wy偶szej) umiej臋tno艣ci odr贸偶nienia tych, kt贸rzy torowali drog臋, w艂a艣ciwych r臋baj艂贸w, od tych, kt贸rzy szli za nimi z „dobr膮 nowin膮". „Jakie偶 pi臋kne s膮 stopy tych, co g艂osz膮 s艂owo bo偶e!" — to powiedzieli Pawe艂 i Wojty艂a. Jedni bowiem zabijali, a drudzy ewangelizowali; jedni orali, dru­dzy obsiewali: to dwa ca艂kiem odmienne zadania, w艂a艣ciwie tak samo nie maj膮ce ze sob膮 zwi膮zku, jak cz臋艣ci cia艂a rozerwanego na strz臋py i wypatroszonego Indianina. Staranne oddzielenie spra­wia, 偶e nie istnieje 偶adne powi膮zanie.

I chocia偶 p贸藕ni scholastycy hiszpa艅scy, Soto, Ba艅ez, Grze­gorz z Walencji, pozwalali na wojn臋 kolonialn膮, wojn臋 przeciw „wrogom misjonarzy", sama krwawa robota nie by艂a oczywi艣cie — przytoczmy s艂owa Francisca Suareza, czo艂owego w贸wczas hisz­pa艅skiego teologa, jezuity — „spraw膮 kap艂ana i stanu duchow­nego". Nie, ci ostatni mieli z tym r贸wnie ma艂o do czynienia, jak z eksterminacj膮 pogan, 呕yd贸w, „kacerzy", „czarownic". Zw艂asz­cza najwy偶si duchowni, papie偶e, nie zabijali 偶adnego Indianina — 偶e papie偶 zabi艂 papie偶a, to si臋 czasem zdarza艂o — ale prze­cie偶 nie Indianina. Pod tym wzgl臋dem s膮 oni ca艂kiem niewinni; tak niewinni, jak Hitler — kt贸ry te偶 nigdy nie zamordowa艂 偶ad­nego 呕yda — nie jest winien temu, 偶e 呕ydzi gin臋li w komorach gazowych.

Ale je艣li chodzi o „pierwszych krzewicieli wiary" (w w臋偶­szym rozumieniu) na Haiti, owych dwunastu „syn贸w 艣w. Fran­ciszka", to Jan Pawe艂 II m贸g艂by doczyta膰 si臋 nawet u Josepha H贸ffnera, arcybiskupa Kolonii, 偶e pochwalali oni metody „osad­nik贸w", kt贸re opisa艂 Las Casas. A gdy nieco p贸藕niej do francisz­kan贸w do艂膮czyli dominikanie i Antonio de Montesino grzmia艂 w 1511 roku z ambony ko艣cio艂a 艢wi臋tego Dominika: „Czy偶 to nie ludzie?" (na chrze艣cija艅skim Zachodzie spierano si臋 o to jesz­cze w XVIII wieku!), „Czy偶 nie maj膮 poj臋tnych dusz? Czy偶 nie jeste艣cie zobowi膮zani kocha膰 ich jak samych siebie?" — wtedy to prowincja艂 dominikan贸w, Alfonso de Loaysa, przypuszczalnie na polecenie biskupa Juana de Fonseca zakaza艂 „z mocy Ducha 艢wi臋tego" wszelkiej krytyki. Kto ma zbyt wra偶liwe sumienie, ten niechaj wraca do Hiszpanii!

Ko艣ci贸艂 katolicki, kt贸rego ewangelizacja jako „jedyna" po­siada moc „zbawiania ludzi, bo stanowi objawienie mi艂o艣ci", Ko­艣ci贸艂 katolicki, kt贸ry tutaj — wo艂a艂 papie偶 Jan Pawe艂 II — w tym w艂a艣nie mie艣cie „rozpocz膮艂 tyle pi臋knych rzeczy", gdzie — co wi臋­cej — sam B贸g „rozpocz膮艂 swoje dobroczynne dzie艂o", w istocie pod wzgl臋dem teologicznym i praktycznym w pe艂ni popiera艂 znie­walanie i masow膮 eksterminacj臋, owo dobroczynne dzie艂o; by艂o to zreszt膮 za czas贸w takiego poprzednika Karola Wojty艂y, kt贸­rego ten — niewdzi臋czny — nie wspomina ani razu w czterdziestu siedmiu homiliach latynoskich, zapewne dlatego, 偶e tamten chyba nie tak bardzo ceni艂 celibat, „bezcenn膮 warto艣膰 chrze艣cija艅stwa — wed艂ug s艂贸w Jana Paw艂a II — i tysi膮cletnie dziedzictwo Ko艣cio艂a", skoro sam mia艂 z r贸偶nymi kochankami dziesi臋cioro dzieci i cz臋sto wsp贸艂偶y艂 z bardzo jeszcze m艂od膮 rodzon膮 c贸rk膮. Aleksander VI, wcale nie najgro藕niejszy z „namiestnik贸w", przyzna艂 w bulli Inter coetera z 4 maja 1493 roku Nowy 艢wiat (omnes insulas et terras firmas irwentas et inveniendas, detectas et detegenda艣), kt贸ry nie nale偶a艂 do niego, tak jak Watykan nie nale偶y do Dalaj Lamy, po prostu Hiszpanom i Portugalczykom, wzywaj膮c ich jednocze艣nie, by „tubylc贸w, mieszka艅c贸w owych l膮d贸w, doprowadzili do oka­zywania czci Zbawicielowi i do wyznawania wiary katolickiej".

Gdy w nieca艂e czterdzie艣ci lat po tym akcie darowizny — jak zwykle wzmocnionym msz膮 i komuni膮 艣wi臋t膮, bez udzia艂u prawni­k贸w, ale w asy艣cie pobo偶nej braci zakonnej — rozpocz臋to krucjat臋 przeciw Peru, w艂adca Ink贸w Atahualpa o艣wiadczy艂 po kazaniu mi­syjnym p贸藕niejszego biskupa ojca Yicente de Valverde: „Co si臋 tyczy papie偶a, o kt贸rym m贸wicie, to musi by膰 szalony, skoro my­艣li o tym, 偶eby rozdawa膰 ziemie, do niego nie nale偶膮ce. Ja nie chc臋 zmienia膰 wiary. Wasz B贸g zosta艂, jak m贸wicie, zabity przez tych samych ludzi, kt贸rych stworzy艂. M贸j za艣 — w艂adca wska­za艂 na wspania艂e s艂o艅ce, co w艂a艣nie zachodzi艂o za g贸ry — 偶yje wci膮偶 w niebie i spogl膮da na swoje dzieci". Po tych s艂owach 贸w mnich, jeden z tych tak cz臋sto chwalonych przez Jana Paw艂a II „nieustraszonych misjonarzy" z „odleg艂ego XVI wieku, kt贸rych wiara i wielkoduszno艣膰 zas艂uguje na podziw", rozkaza艂: „Atakuj­cie od razu! Udzielam wam absolucji!" I z okrzykiem bojowym Santiago ci, co nie艣li „dobr膮 nowin臋", wymordowali od dw贸ch do dziesi臋ciu tysi臋cy swoich bezbronnych go艣ci; a na koniec, po odebraniu ca艂ego z艂ota, zabito — jak pospolitego zbrodniarza — przy u偶yciu garoty, 艣ruby dusz膮cej, r贸wnie偶 w艂adc臋, ostatniego Ink臋, kt贸rego ojciec de Valverde nawet ochrzci艂 i — co wi臋cej — nazajutrz odprawi艂 uroczyst膮 msz臋 za jego dusz臋. Tak objawi艂a si臋 „chrze艣cija艅ska mi艂o艣膰", „ten istotny czynnik 偶ycia ko艣cielnego", tak odbywa艂o si臋 „budowanie Kr贸lestwa Bo偶ego", „ewangeliza­cja", by powt贸rzy膰 kolejny stereotypowy, dobitny slogan Karola Wojty艂y, tak wygl膮da艂o to, czemu papie偶e nie od dzi艣 zawdzi臋­czaj膮 swoje latynoskie szcz臋艣cie, a latynosi jeszcze dzi艣 — swoje nieszcz臋艣cie.

Dla konkwistador贸w i dla Ko艣cio艂a zagrabienie Ameryki by艂o jeszcze jedn膮 „krucjat膮", walka przeciw tubylcom stanowi艂a bez­po艣redni膮 kontynuacj臋 ich wojny z Maurami; Indianie to dla nich „potwory" i ich „zag艂ada spodoba si臋 Bogu". Misjonarze ani my艣leli podawa膰 w w膮tpliwo艣膰 konkwist臋. Ta krwawa akcja by艂a warunkiem powodzenia misji, „wojna sprawiedliwa" (guerra justa) jest zawsze dopuszczalna, a bellum romanum, wojna z nie­wiernymi, „zawsze sprawiedliwa ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰", wi臋c tak偶e ka偶da wojna z Indianami. Hiszpa艅ski kaznodzieja nadworny Gregorio, kt贸ry nazywa艂 Indian „m贸wi膮cymi zwierz臋tami", dowo­dzi艂 wed艂ug pism Tomasza z Akwinu, 偶e „trzeba rz膮dzi膰 nimi 偶ela­znym pr臋tem", i propagowa艂 zniewalanie ich. Poza paroma zniko­mymi wyj膮tkami, misjonarze domagali si臋 „przemocy". R贸wnie偶 贸w, tak wychwalany przez papie偶a, jezuita Jose de Anchieta, „pio­nier ewangelizacji", „bo偶y cz艂owiek", „aposto艂 Brazylii, kt贸ry wi臋­cej ni偶 ktokolwiek przyczyni艂 si臋 do szcz臋艣cia waszego narodu", „wz贸r dla ca艂ej generacji misjonarzy", wypowiada艂 tak膮 oto de­wiz臋: „Miecz i 偶elazny pr臋t to najlepsi kaznodzieje" — a Jan Pawe艂 II beatyfikowa艂 go w 1980 roku!

W ko艅cu nie wystarcza艂a ju偶 nawet regu艂a haita艅ska — stu martwych Indian za jednego zabitego chrze艣cijanina. Chc膮c po­m艣ci膰 trzech jezuit贸w zamordowanych przez Karib贸w nad rzek膮 Orinoko, pos艂ano tam 偶o艂nierzy, by — jak donosi艂 w 1685 roku z Ameryki Po艂udniowej jezuita Johann Gastl — „zabili oni tylu Karaib贸w, ilu zdo艂aj膮 zabi膰. Nie ma lepszego sposobu na okie艂­znanie dziko艣ci lud贸w barbarzy艅skich [...]". I jeszcze w 1812 roku jezuita del Coronil poucza艂 wojska wyruszaj膮ce przeciw powsta艅­com w Wenezueli: „Zabijajcie wszystkich powy偶ej si贸dmego roku 偶ycia!"

Ale papie偶 nie zawaha艂 si臋 ani chwili i powiedzia艂: „Ko艣ci贸艂 chcia艂by po艣wi臋ci膰 si臋 Indianom. Dzi艣 tak samo [!], jak czyni艂 to wobec ich przodk贸w od czas贸w odkrycia kontynentu". Wyspa Haiti, w chwili przybycia katolik贸w zamieszkana przez lud in­dia艅ski na wysokim poziomie cywilizacji, mia艂a oko艂o miliona stu tysi臋cy ludno艣ci; w 1510 roku — ju偶 tylko czterdzie艣ci sze艣膰 ty­si臋cy; w 1517 roku — ju偶 tylko tysi膮c. „Tu, mimo trudno艣ci i ofiar, osi膮gni臋to pi臋kne wyniki" — powiedzia艂 papie偶. „Tu za艣wiadcza si臋 dzi艣 istnienie Chrystusa [...]".

Liczy si臋 tylko jedno. Ich w艂adza! Obecnie dziewi臋膰dziesi膮t pi臋膰 procent ludno艣ci Republiki Dominika艅skiej to katolicy. I by膰 mo偶e — kt贸偶 to wie — jaka艣 wojna atomowa sprawi, 偶e i dzie­wi臋膰dziesi膮t pi臋膰 procent mieszka艅c贸w Europy b臋dzie katolikami, tyle 偶e nie b臋d膮 to ju偶 pewnie potomkowie Europejczyk贸w, lecz na przyk艂ad wy艂膮cznie rzymskokatolickich Latynos贸w. Jaki偶 szcz臋­艣liwy by艂by potem ka偶dy papie偶 — taki szcz臋艣liwy, jak Jan Pawe艂 II w Ameryce 艁aci艅skiej!

Bo kto idzie po z g贸r膮 pi臋膰dziesi臋ciu milionach trup贸w, tak jak to czyni膮 papie偶e, ten potrafi przej艣膰 tak偶e po pi臋ciuset mi­lionach trup贸w czy po jeszcze wi臋kszej ich liczbie. Gdyby na­wet 艣wiat zgin膮艂 — tak jezuita Gustav Gundlach zinterpretowa艂 doktryn臋 Piusa XII o wojnie atomowej (podkre艣laj膮c, 偶e papie偶 „zdaje sobie doskonale spraw臋 z zasi臋gu i reali贸w") — znaczy艂oby to niewiele; bo przecie偶 nie my, m贸wi dos艂ownie ten jezuita, „po­nosiliby艣my odpowiedzialno艣膰 za koniec 艣wiata", natomiast „mo­gliby艣my wtedy powiedzie膰, 偶e Pan B贸g przyjmuje odpowiedzial­no艣膰 na siebie".

Wskutek zag艂ady milion贸w Indian na Haiti, na innych wy­spach i na kontynencie zacz臋艂o brakowa膰 r膮k do pracy. I wtedy w艂a艣nie Bartolome de Las Casas, wsp贸艂czuj膮cy Indianom, pora­dzi艂, by sprowadzono do Ameryki niewolnik贸w murzy艅skich, co rozpocz臋艂o nowy wspania艂y etap realizacji dzie艂a bo偶ego. Jak si臋 bowiem oblicza, w pewnych okresach na jednego schwytanego niewolnika, kt贸ry dociera艂 偶ywy do wybrze偶y Afryki, przypada艂o dziesi臋ciu zmar艂ych podczas transportu drog膮 l膮dow膮, a potem na morzu umiera艂o dziewi臋膰 os贸b z ka偶dej ocala艂ej dziesi膮tki. Ludzie zachodni — stwierdza papie偶 — „zaszczepili w Ameryce 艁aci艅skiej now膮 kultur臋, zasiedlaj膮c kontynent coraz to innymi narodami", mi臋dzy innymi — jak wspomnia艂 uczciwie — „Murzy­nami z Afryki". Trzydzie艣ci milion贸w — tego ju偶 nie powiedzia艂 — trzydzie艣ci milion贸w czarnych, albo nawet o wiele wi臋cej, spro­wadzili z czasem chrze艣cijanie do Ameryki; prawie tyle samo, albo nawet o wiele wi臋cej, straci艂o 偶ycie jeszcze na l膮dzie afryka艅skim b膮d藕 na os艂awionych statkach niewolniczych. Ale i ten „rozdzia艂", pocieszy艂 Jan Pawe艂 II, „zosta艂 ju偶 zamkni臋ty [...]". I pe艂en „nieza­tartych wspomnie艅" o „pi臋knych dniach", kt贸re przynajmniej on prze偶y艂 „w kolebce katolicyzmu Nowego 艢wiata", odlecia艂 w huku salw armatnich 27 lutego 1979 roku do Meksyku.

Po czterech godzinach wysiad艂 z samolotu DC-10 w艂oskiego (czy raczej: watyka艅skiego) towarzystwa lotniczego Alitalia, pad艂 na „u艣wi臋con膮 meksyka艅sk膮 ziemi臋" ca艂uj膮c j膮, potem zwinnie si臋 podni贸s艂 i szybko podszed艂 do przyby艂ego w ostatniej chwili prezydenta Jose Lopeza Portillo. Senor — powita艂 papie偶a szef pa艅stwa, w kt贸rym co prawda 偶yje dziewi臋膰dziesi膮t siedem i p贸艂 procent katolik贸w, ale kt贸re nie ma stosunk贸w dyplomatycznych z Watykanem — nawi膮zania ich po papieskiej wizycie spodzie­wa艂 si臋 tylko przyw贸dca meksyka艅skich komunist贸w — i nawet wyw艂aszczy艂o kler na mocy konstytucji z 1917 roku. Ergo: Por­tillo powita艂 „namiestnika Chrystusa" nie jako sk艂adaj膮cego wi­zyt臋 pa艅stwow膮, lecz jako turyst臋 („bo to nic z艂ego i do niczego mnie nie zobowi膮zuje"), zdoby艂 si臋 na dok艂adnie cztery kr贸tkie zdania i niezw艂ocznie opu艣ci艂 lotnisko.

Papie偶 Jan Pawe艂 II nawi膮za艂 nie do roku 1917, ale do czas贸w pomy艣lniejszych. „Ju偶 w dwadzie艣cia lat po rozpocz臋ciu, w 1492 roku, g艂oszenia dobrej nowiny w Nowym 艢wiecie — poinformowa艂 — ta wiara dotar艂a do Meksyku". Ale razem z wiar膮, co ponti-fex znowu przemilcza艂, przysz艂y wojny, inkwizycja, niewolnictwo, syfilis — choroba, kt贸rej oznakami pono膰 si臋 pyszniono tak, jak gdzie indziej bliznami po ranach wojennych.

Wraz z katolicyzmem rozprzestrzeni艂a si臋 przecie偶 „atmos­fera rozpasania seksualnego" i w艂a艣nie duchowie艅stwo nader p艂odnie powi臋ksza艂o Kr贸lestwo Bo偶e, najch臋tniej za po艣rednic­twem czarnosk贸rych Mulatek i Murzynek, „Tutaj — podkre艣li艂 papie偶 — nie mo偶e by膰 偶adnej r贸偶nicy mi臋dzy poszczeg贸lnymi rasami i cywilizacjami"; Chrystus jest bowiem „wszystkim i we wszystkich". Ale i w jego wybranych oblubie艅cach tkwi艂 nie tylko Pan, lecz i syfilis. W klasztorach pobo偶nych kobiet by艂o go a偶 nadto. „Wiem dobrze — pochwali艂 je papie偶 — jak wielki by艂 wk艂ad zakonnic w rozpowszechnianie wiary w Ameryce 艁aci艅­skiej [...]. Tutaj pracowa艂y one stale u boku kleru diecezjalnego". Ale 偶e oblubienice Pa艅skie mimo najlepszych ch臋ci nie mog艂y zaspokoi膰 wszystkich ch臋tnych, to zast臋pczo ofiarowywa艂y przy­najmniej to, co upiek艂y, jako „brzuch zakonnicy" i „westchnienie zakonnicy", jako „niebia艅sk膮 s艂onin臋" i „anielski k膮sek".

Rozpasaniu seksualnemu towarzyszy艂o rozpasanie morder­c贸w. Bo „ewangelizacja", kt贸ra — wed艂ug Jana Paw艂a II — „w tym kraju dokona艂a si臋 w spos贸b cudowny", by艂a i tam, jak przy tylu innych okazjach, po艂膮czona z „totaln膮", „dogmatyczn膮", „艣wi臋t膮" wojn膮; bynajmniej nie z walk膮 „bladych twarzy przeciw czerwonosk贸rym", lecz z walk膮 „chrze艣cijan przeciwko niewier­nym". To wyja艣nia radykalny charakter rozpowszechnienia dzie艂a bo偶ego r贸wnie偶 w Meksyku, a potraktowano tak ludzi ca艂kowicie ufnych, go艣cinnych, kt贸rzy zfili偶ali si臋 do Hiszpan贸w dos艂ownie jak do bog贸w; pod wzgl臋dem techniki wojennej stali oni na tyle ni偶ej od Hiszpan贸w, 偶e w ko艅cu ich heroizm nie zda艂 si臋 na nic, „tak jak daremna by艂aby odwaga 偶o艂nierzy znad Marny w obliczu dzisiejszej bomby atomowej".

Mimo poniesionych strasznych ofiar w ludziach, stoj膮c pod wzgl臋dem etycznym znacznie wy偶ej od katolik贸w, ci Indios, kt贸­rzy ocaleli, otrzymali zatem to, co Karol Wojty艂a okre艣li艂 w Mek­syku jako „podstawy wiary chrze艣cija艅skiej", „mi艂o艣膰 Chrystusa do ludzi": „Ta mi艂o艣膰 nie jest stronnicza, bo nikogo nie wy艂膮cza [...]", to, co propagowa艂 jako „dobr膮 nowin臋" przynoszon膮 „lu­dziom bez wzgl臋du na narodowo艣膰, poziom kultury, ras臋, epok臋 rozwoju, status spo艂eczny czy warunki 偶ycia", to, co pochwali艂 jako „dzie艂o ewangelii i pokoju, oparte na sprawiedliwo艣ci i mi艂o­艣ci mi臋dzy lud藕mi i mi臋dzy narodami"; kr贸tko m贸wi膮c, otrzy­mali przeciwie艅stwo „ateistycznego humanizmu", poznali „wy­miar absolutu": oszustwa, grabie偶e, tortury, niewolnictwo i ma­sow膮 zag艂ad臋.

Pos艂uszni Rzymowi katolicy bili, d藕gali, dusili, zatapiali, pa­lili; wszystko to w imi臋 bo偶e i w imieniu Naj艣wi臋tszej Maryi Panny. Palili kr贸l贸w, wodz贸w plemion, „czarownice", ca艂膮 warstw臋 rz膮­dz膮c膮 dawnego Meksyku. Spalili mn贸stwo wsi, miast, bezcennych 艣wi膮ty艅, wizerunk贸w bog贸w, dzie艂 sztuki, prawie ca艂膮 kultur臋 Az­tek贸w. Uhonorowany przez papie偶a w Meksyku jako pierwszy z grona „wielkich postaci krzewicieli dobrej nowiny", franciszka­nin Juan de Zumarraga, pierwszy meksyka艅ski arcybiskup, szcze­g贸lnie wyr贸偶ni艂 si臋 w niszczeniu miejsc kultu. Ju偶 w 1531 roku doni贸s艂 o zburzeniu ponad pi臋ciuset 艣wi膮ty艅 i ponad dwudziestu tysi臋cy „wizerunk贸w bo偶k贸w". Kapitan Bernal Diaz del Castillo wyzna艂 zreszt膮, 偶e Hiszpanom „nie zdarzy艂o si臋 nigdy takich rze­czy ogl膮da膰 i nawet nie 艣ni艂o si臋 o nich [...]". A przecie偶 i Al­bert Durer zanotowa艂, b臋d膮c w 1520 roku w Brukseli, na dworze Karola V: „I przez ca艂e 偶ycie nie widzia艂em niczego, co by tak radowa艂o moje serce, jak te przedmioty [...] i dziwi艂em si臋 prze­my艣lno艣ci ludzi w obcych krajach".

Trupy i popi贸艂. „Oni mieli dla tamtych nie tylko o wiele mniej szacunku i lito艣ci — pisze Las Casas — a m贸wi臋 prawd臋, bo przez ca艂y czas ogl膮da艂em to na w艂asne oczy, nie tylko mniej szacunku i lito艣ci ni偶 dla swego byd艂a, da艂by B贸g, 偶eby nie traktowali ich okrutniej ni偶 byd艂o, ale nawet znaczyli tamci nie wi臋cej, raczej o wiele mniej ni偶 nieczysto艣ci na drogach". Na m臋偶czyzn i na ko­biety szczuli psy, karmione ludzkim mi臋sem, 膰wiartowanymi 偶yw­cem india艅skimi niemowl臋tami. Rozrywali je艅c贸w mi臋dzy dwoma ko艅mi albo dwoma cz贸艂nami. Wbijali ci臋偶arne kobiety na pale, przywi膮zywali ofiary do luf armatnich i puszczali je z dymem, „na wi臋ksz膮 chwa艂臋 Zbawiciela" prowadzili je na szubienice, uci臋li im setki r膮k, nos贸w, warg, piersi, „z pomoc膮 Boga, 艢wi臋tej Dziewicy i aposto艂a Santiago [...]", 艣wi臋tego patrona Hiszpan贸w, Jakuba, kt贸rego rzekomy gr贸b w Santiago de Compostela stanowi od p贸藕­nego 艣redniowiecza wa偶ny cel pielgrzymek w 艣wiecie zachodnim. I to, co jeszcze w XVIII wieku zosta艂o przez Gottfrieda Arnolda okre艣lone jako „czyny drapie偶nych bestii, istnych diab艂贸w wcielo­nych", w XX wieku stanowi dla kardyna艂a Hoffnera z Kolonii — kto by pomy艣la艂, 偶e sta膰 go na tak膮 otwarto艣膰! — wyraz „niek艂a­manej... religijno艣ci"!

Tym, kt贸rych owi szczerzy papi艣ci nie zamordowali, kt贸rzy w obliczu ich religii mi艂o艣ci sami nie odebrali sobie 偶ycia, jak to cz臋sto robili w Europie 呕ydzi, tym ludziom, przy oficjalnej aprobacie teolog贸w, zak艂adano 偶elazne obro偶e na szyje, 艂a艅cu­chy, i wypalano im na cia艂ach — w imieniu cesarza oraz w imi臋 wiary chrze艣cija艅skiej — roz偶arzonym 偶elazem liter臋 G (guerra = wojna). Bezustanne polowanie na ludzi. B贸g i bogactwo — jak pisze Las Casas — kr贸lom hiszpa艅skim dosta艂o si臋 dwie艣cie milion贸w dukat贸w w z艂ocie, srebrze i kamieniach szlachetnych; wed艂ug pewnego badacza z naszych czas贸w, tamtym gangsterom uda艂o si臋 w ci膮gu stu pi臋膰dziesi臋ciu lat od pocz膮tku konkwisty zarobi膰 dwie艣cie pi臋膰dziesi膮t siedem milion贸w czterysta osiem­dziesi膮t siedem tysi臋cy czterysta osiemna艣cie funt贸w szterling贸w i nic innego ich nie interesowa艂o, chyba 偶e kobiety, kt贸re ci szcze­rzy adoratorzy Maryi czynili „brzemiennymi", 偶eby je m贸c dro偶ej sprzeda膰. Za jednego konia p艂acili nawet o艣miuset Indianami.

„[...] i po stu latach g艂oszenia dobrej nowiny — m贸wi艂 w Mek­syku ojciec 艣wi臋ty — znalaz艂o si臋 na tym nowym kontynencie po­nad siedemdziesi膮t biskupstw z czterema milionami chrze艣cijan", w ko艅cu tu w艂a艣nie „po pi臋ciu wiekach ewangelizacji 偶yje blisko po艂owa wszystkich wiernych Ko艣cio艂a katolickiego [...]". Tak, czy偶 to nie r贸wnowa偶y dwunastu, mo偶e pi臋tnastu milion贸w malucz­kich, m臋偶czyzn, kobiet, „a nawet dzieci", wymordowanych — jak pisze Las Casas — w ci膮gu czterdziestu lat?! I pr贸cz tego blisko czterdziestu milion贸w czarnosk贸rych?

Szkoda tylko, 偶e papie偶 nie wspomnia艂 nigdy o cz艂owieku, kt贸ry zdoby艂 ca艂y Meksyk dla katolicyzmu, dla Ko艣cio艂a, wys艂a­wianego wci膮偶 przez Karola Wojty艂臋 jako instytucja troszcz膮ca si臋 o „ludzk膮 godno艣膰", „broni膮ca praw cz艂owieka", „wyspecjalizo­wana w humanizmie", natomiast Adolf Hitler przypomnia艂 owego wielkiego katolickiego bohatera 26 stycznia 1936 roku w Mona­chium, kiedy to przedstawi艂 swoje wyobra偶enia o „prawie" do kolonii i pos艂u偶y艂 si臋 przyk艂adem krwio偶erczej, potwornej gra­bie偶y, kt贸rej dokona艂 Fernando Cortez „odwa偶ny i szlachetny — tak nazywa go szczerze katolicki leksykon Herder-Yerlag — wy­kszta艂cony i zas艂u偶ony dla propagandy chrze艣cija艅stwa".

Sam Cortez nazywa艂 siebie „s艂ug膮 Chrystusa, powi臋kszaj膮cym jego w艂adz臋"; jego g艂贸wne zadanie: „rozpowszechnianie wiary ka­tolickiej". Ma si臋 rozumie膰, towarzyszyli mu — podobnie jak Hi­tlerowi — kapelani polowi, kt贸rym poleca艂 wyg艂asza膰 kazania, sam zawsze dzia艂a艂 w imi臋 bo偶e, w imieniu Matki Boskiej i 艣wi臋­tego patrona Hiszpanii. Jego towarzysz broni Bernal Diaz, opo­wiada: „Codziennie rano czyta艂 brewiarz. Ka偶dego dnia z wielkim skupieniem s艂ucha艂 mszy. Na patronk臋 obra艂 sobie Madonn臋". Wsz臋dzie w Meksyku kaza艂 Cortez pokazywa膰 wizerunki Maryi i wznosi膰 krzy偶e; na sztandarach jego podpalaczy te偶 widnia艂 krzy偶 — „znak nadziei dla ludzi w ka偶dej epoce" (Wojty艂a). „Poprzez krzy偶 B贸g ukaza艂 cz艂owiekowi jego godno艣膰 [...]".

Dzi臋ki Cortezowi nadzieja i godno艣膰 spod znaku krzy偶a roz­przestrzenia艂y si臋 zazwyczaj dop贸ty, „dop贸ki na polu nie by艂o ju偶 偶ywych, a za to by艂o pe艂no trup贸w" — to jego w艂asne s艂owa. I do­rzu膰my zaraz dalsze cytaty z relacji przesy艂anych przeze艅 mi臋dzy rokiem 1520 a 1522 do Karola V, w kt贸rego kr贸lestwie s艂o艅ce nie zachodzi艂o, mi臋dzy innymi dzi臋ki Cortezowi! „Szacuj臋, 偶e po­zosta艂o ich niewielu". „[...] gnali艣my ich przed sob膮 przez dwie mile i by艂o to ucieszne widowisko. Wielu z nich dopadli艣my i za-d藕gali艣my [...]". „[...] napad艂em na dwie wsie, w kt贸rych zabi­艂em wielu Indian." „[...] zdobyli艣my obie wsie, podpalili艣my je i uradowani wr贸cili艣my do miasta". „[...] wrzucili艣my ogie艅 do ponad trzystu dom贸w". „[...] podpali艂em sze艣膰 wsi." „[...] spali­li艣my dziesi臋膰 wiosek". „Ludzie wybiegali z dom贸w bez broni, kobiety i dzieci nago, wszyscy przemieszani. Na pocz膮tku wielu zabili艣my [...]". „[...] z okrzykiem bojowym Santiago! napad艂em ich znienacka i zad藕ga艂em ponad stu m臋偶czyzn". „Z okrzykiem Santiago! przejechali艣my konno szeroki plac i zad藕gali艣my wszyst­kich, kt贸rzy podpadli pod lance [...]. Zgin臋艂o ponad pi臋ciuset wro­g贸w". „Przyzywaj膮c na pomoc 艣wi臋tego Jakuba, zacz臋li oni ata­kowa膰 [...] i rzeka, kt贸ra p艂ynie w dole, by艂a — jak mi doniesiono — czerwona od krwi pomordowanych". „[...] wtedy to zabili艣my albo wzi臋li艣my do niewoli ponad o艣miuset Temikstita艅czyk贸w". „W ci膮gu dw贸ch godzin pad艂o wtedy trzy tysi膮ce mieszka艅c贸w". „[...] i pognali艣my obro艅c贸w do jeziora. Zgin臋艂o przy tym ponad sze艣膰 tysi臋cy m臋偶czyzn, kobiet i dzieci". „[...] w tym jednym dniu zabili艣my albo wzi臋li艣my do niewoli ponad dwana艣cie tysi臋cy Te­mikstita艅czyk贸w". „Tego dnia [...] zabito albo wzi臋to do niewoli ponad czterdzie艣ci tysi臋cy Temikstita艅czyk贸w". „Ponad pi臋膰dzie­si膮t tysi臋cy ludzi umar艂o w tym mie艣cie".

To, o czym Cortez lakonicznie informuje swojego katolic­kiego monarch臋, staje si臋 偶ywsze, a zw艂aszcza bardziej krwiste, w pewnym tek艣cie azteckim, opisuj膮cym rze藕 tysi膮ca Indian w kt贸­re艣 艣wi臋to. Jedynie w taki spos贸b przyczyniano si臋 do zwyci臋stwa „fundamentalnych praw cz艂owieka", „dzie艂a ewangelii i pokoju" — tak by艂o na Haiti, tak w Meksyku i wsz臋dzie indziej w Ameryce Po艂udniowej.

W艂a艣nie wtedy, gdy „kr膮g ta艅cz膮cych wykonywa艂 najpi臋kniej­sze figury i rozbrzmiewa艂a jedna pie艣艅 po drugiej, w tym szczy­towym momencie festynu", pobo偶ni Hiszpanie wdarli si臋 „na uwa偶any za 艣wi臋ty wewn臋trzny dziedziniec, 偶eby wyci膮膰 uczestni­k贸w zabawy. Przybyli pieszo, mieli w r臋kach 偶elazne miecze oraz drewniane i 偶elazne tarcze. Tak uzbrojeni, zaatakowali ta艅cz膮­cych i utorowali sobie drog臋 do tego miejsca, gdzie bito w b臋bny. Schwycili dobosza i odr膮bali mu r臋ce. Potem odr膮bali mu g艂ow臋, kt贸ra potoczy艂a si臋 daleko po ziemi. A p贸藕niej napadali na ta艅­cz膮cych, d藕gali, przebijali ich na wylot, zabijali swoimi mieczami. Niekt贸rych przek艂uwali od ty艂u i ci padali na ziemi臋 ze zwisaj膮­cymi wn臋trzno艣ciami. Innych skracali o g艂ow臋; najpierw rozdwa-jali g艂ojvy, a potem roztrzaskiwali je na ma艂e kawa艂ki. Jeszcze in­nych d藕gali w ramiona i otwiera艂y si臋 tym ludziom wielkie rany na plecach. Temu i owemu oderwano ramiona od cia艂a. Niekt贸rych trafiono w uda i 艂ydki. Innym rozp艂atano brzuchy i wn臋trzno艣ci wylewa艂y si臋 na ziemi臋. Ten i 贸w pr贸bowa艂 uciec, ale daremnie, bo potykali si臋 o w艂asne trzewia. Jakkolwiek si臋 ratowali, nikt nie ocala艂. Jedni pr贸bowali przedosta膰 si臋 na zewn膮trz, ale Hiszpanie mordowali ich przy bramach. Inni wspinali si臋 na mury, lecz tych Hiszpanie wbijali na ostrza miecz贸w [...]. Krew wodz贸w la艂a si臋 jak woda i zbiera艂a si臋 w ka艂u偶ach. Ka艂u偶e zlewa艂y si臋 ze sob膮, sprawiaj膮c, 偶e ca艂y dziedziniec 艣wi膮tyni przemieni艂 si臋 w wielkie grz膮skie bajoro. W powietrzu unosi艂 si臋 od贸r krwi i wn臋trzno艣ci. A Hiszpanie rozbiegli si臋 teraz po domach prywatnych i zabili wszystkich, kt贸rzy si臋 tam jeszcze ukrywali".

Ta krwawa orgia jest jedn膮 z tych wielu, kt贸rymi Cortez wy­ludni艂 Meksyk — Cortez, katolik, kt贸ry — jak pisa艂 do swego cesarza — zgodnie z nakazami ewangelii „nie chcia艂 odp艂aca膰 z艂em za z艂o", kt贸ry nie tylko kaza艂 swoim kapelanom g艂osi膰 „naj­wa偶niejsze prawdy wiary", ale i sam wyg艂asza艂 kazania: „Jeste艣my chrze艣cijanami i wierzymy tylko w jednego prawdziwego Boga, w Jezusa Chrystusa, kt贸ry za nas cierpia艂 [...]". „Wierzymy tylko w niego i dlatego te偶 jego tylko czcimy". „Na miejscu waszych bo偶k贸w znajdzie si臋 teraz nasza pe艂na chwa艂y, 艣wi臋ta Pani, matka Jezusa Chrystusa, kt贸ry jest synem Boga [...]".

W艂a艣nie kult Maryi jest tym, co szczeg贸lnie 艂膮czy ludob贸jc臋 Corteza z papie偶em wsz臋dzie i stale zalecaj膮cym nabo偶n膮 cze艣膰 dla niej, i to ch臋tnie w艂a艣nie w krajach, w kt贸rych „spe艂ni艂 si臋 nakaz Chrystusa", gdzie „poprzez 艂ask臋 chrztu wsz臋dzie przyby艂o dzieci bo偶ych" — a dzieci szatana troch臋 uby艂o...

Gdy katoliccy Hiszpanie zawitali do Meksyku, 偶y艂o tam oko艂o jedenastu milion贸w Indian, a po stu latach — ju偶 tylko p贸艂tora miliona.

W taki spos贸b Ko艣ci贸艂 — „broni膮cy praw cz艂owieka", „wy­specjalizowany w humanizmie" — zdoby艂 dla siebie kontynent, na kt贸rym odt膮d panuje samowola i terror, na kt贸rym odt膮d on sam stoi po stronie morderc贸w, dyktator贸w, na kt贸rym odt膮d istnieje niewielka klika wielkich posiadaczy ziemskich, 偶yj膮cych w fanta­stycznym przepychu, a pr贸cz nich 偶yje tam ogromne mn贸stwo ludzi wegetuj膮cych, niedo偶ywionych, analfabet贸w, a偶 do ko艅ca XIX wieku by艂y tam spo艂eczno艣ci utrzymuj膮ce instytucj臋 niewol­nictwa, co niewiele si臋 r贸偶ni艂o od sytuaqi znanej ze staro偶ytnego Rzymu.

„Dzi臋kuj臋 Bogu, 偶e ju偶 nigdy nie b臋d臋 musia艂 odwiedzi膰 kraju, w kt贸rym s膮 niewolnicy", zanotowa艂 Charles Darwin 19 sierpnia 1836 roku, uszcz臋艣liwiony tym, 偶e „wreszcie na za­wsze" opuszcza wybrze偶e Brazylii.

Podobnie jak u schy艂ku epoki antycznej — gdy ju偶 pod koniec IV wieku feudalny 偶ywot biskupa Rzymu, jego luksus, sta艂 si臋 przys艂owiowy, gdy wreszcie Ko艣ci贸艂 nie tylko przodo­wa艂 pod wzgl臋dem liczby posiadanych niewolnik贸w, ale i, czego nigdzie indziej nie by艂o, uniemo偶liwi艂 wyzwalanie niewolnik贸w jako „dobra ko艣cielnego" — podobnie jak w 艣redniowieczu, tak p贸藕niej w Ameryce Po艂udniowej niewolnictwo by艂o w zasadzie akceptowane przez Ko艣ci贸艂 katolicki. Korzystali z niego ludzie 艣wieccy i duchowni; duchowni i klasztory, cz臋sto b臋d膮ce w posia­daniu wielkich latyfundi贸w, uczestniczyli w handlu niewolnicami; co wi臋cej, jezuici i franciszkanie, tyle razy chwaleni przez Jana Paw艂a II, sprzyjali ma艂偶e艅stwom mi臋dzy Indianami i czarnymi, by potem uzna膰 ich potomstwo za ch艂op贸w pa艅szczy藕nianych, co na prze艂omie XVIII i XIX wieku wytyka艂 genera艂 Arouche, dyrek­tor generalny brazylijskich wiosek india艅skich. Konkubinat w艣r贸d niewolnik贸w by艂 dozwolony, ochrzczeni mogli zadawa膰 si臋 z nie chrzczonymi, tolerowano nawet zakazane wsp贸艂偶ycie z lud藕mi wolnymi i by艂o ono wr臋cz bardzo swobodnie uprawiane, r贸wnie偶 przez kler. Katolicka Ameryka hodowa艂a niewolnik贸w, tak jak si臋 trzyma trzod臋 albo go艂臋bie. „Najproduktywniejsze przejawy nie­wolnictwa — czytamy w pewnym manife艣cie plantator贸w — to p艂odne cia艂a kobiet". Ale gdy ci ludzie umierali, to zw艂oki owych nieszcz臋艣nik贸w stawa艂y si臋 艂atwym 艂upem ps贸w i s臋p贸w, cz臋sto sk艂adano je jakkolwiek na pla偶y albo, przywi膮zane do drewnia­nych bali, by艂y w porze odp艂ywu wyrzucane do morza... „Instytuqa wyspecjalizowana w humanizmie [!]" Jeszcze w XX wieku Ko艣ci贸艂 Ameryki 艁aci艅skiej jawi si臋 jako beznadziejnie ultramonta艅ski, arcyreakcyjny, jako w艂a艣ciwa ostoja panuj膮cego „艂adu", wielkiej finansjery, kolonializmu na po艂y feu­dalnych latyfundyst贸w. Podczas gdy masy ludowe z pokolenia na pokolenie marnia艂y w brudzie i n臋dzy, kap艂ani stawali si臋 nie­mal偶e wszechmocni, obrastali w ogromne bogactwo, podobnie jak pozostali w艂a艣ciciele niewolnik贸w, jak wielcy panowie; ksi臋偶a licytowali schwytanych Indian, 偶eby pokry膰 koszty budowy „do­m贸w bo偶ych", utrzymywali dla w艂asnej przyjemno艣ci trzydziesto­osobowe orkiestry i czasem potrzebowali nawet r膮k niewolnik贸w przy za艂atwianiu si臋.

Franco i Salazar byli w Ameryce 艁aci艅skiej bohaterami kle-rykalnej propagandy, czczono ich jako wzory do na艣ladowania, prawie wsz臋dzie kr臋gi chrze艣cija艅skie uczestniczy艂y w ustanawia­niu dyktatur czy innych re偶im贸w antyludowych, inscenizowa艂y pu­cze i kontrpucze, torturowano, rozstrzeliwano tysi膮ce ludzi, bie­dacy ubo偶eli jeszcze bardziej, a bogaci byli coraz zamo偶niejsi. Ma­j膮tki o powierzchni pi臋膰dziesi臋ciu tysi臋cy hektar贸w uwa偶ane s膮 za niewielkie. W niekt贸rych pa艅stwach, np. w Brazylii, do trzech pro­cent ludno艣ci nale偶膮 prawie dwie trzecie obszaru kraju; istniej膮 te偶 diecezje, gdzie przeci臋tny doch贸d roczny nie przekracza stu pi臋膰dziesi臋ciu dolar贸w i na trzysta tysi臋cy mieszka艅c贸w przypada jeden szpital (z trzydziestoma 艂贸偶kami). Szerz膮 si臋 ciemnota, anal­fabetyzm, chroniczne niedo偶ywienie. A przy tym (wed艂ug danych z roku 1980) liczba ludno艣ci Peru podwaja si臋 co dwadzie艣cia lat, Meksyku — co osiemna艣cie lat, Brazylii — co siedemna艣cie lat.

A co papie偶 Jan Pawe艂 II mia艂 do zaoferowania temu g艂o­duj膮cemu kontynentowi, gdzie w wi臋zieniach jest coraz cia艣niej, gdzie slumsy wci膮偶 si臋 rozrastaj膮, gdzie ca艂e masy peon贸w s膮 prze­p臋dzane, zabijane, rozstrzeliwane w czasie ucieczki? Ot贸偶 zgo­dzi艂 si臋, 偶e robotnikom nale偶膮 si臋 pewne prawa, ale przypomnia艂 im te偶 o ich obowi膮zkach. Uzna艂 w艂asno艣膰 za zobowi膮zanie so­cjalne, ale i podkre艣li艂 prawo do prywatnej w艂asno艣ci. Wyrazi艂 pragnienie, by dobra by艂y rozdzielane sprawiedliwiej, nie chcia艂 jednak, 偶eby rozumiano Jezusa opacznie jako rewoluq'onist臋. Pro­si艂 rz膮dz膮cych, by czynili wi臋cej dla rz膮dzonych, i b艂aga艂 Maryj臋, 偶eby uchroni艂a te pa艅stwa przed przewrotami. Co prawda jeden raz upomnia艂 si臋 o „pilne reformy", „istotne zmiany", m贸wi艂 te偶 o „przeprowadzonym we w艂a艣ciwy spos贸b wyw艂aszczeniu". Ale uton臋艂o to wr臋cz w powodzi prawie bezustannie powtarzanych perswazji ca艂kiem innego rodzaju, w jawnym strofowaniu tych biednych, wyzyskiwanych ludzi, w ewidentnym t艂umieniu sytu­acji rewolucyjnej, w ci膮g艂ym zwalczaniu, je艣li si臋 nie myl臋, nie wymienionego nigdy z nazwy komunizmu, w kt贸ry ten wykrwa­wiany od stuleci kontynent m贸g艂by teraz popa艣膰. Papie偶 ostrzega艂 wci膮偶 przed „ideologiami opartymi na nienawi艣ci i przemocy", przed „radykalizmem spo艂ecznym i politycznym", przed „dzia艂a­niem bezp艂odnym i niszcz膮cym". „Walka klasowa nie prowadzi do 艂adu spo艂ecznego". Ale偶, se艅or, by powt贸rzy膰 odezwanie pre­zydenta Meksyku, czy偶by chrze艣cija艅stwo doprowadzi艂o do „艂adu spo艂ecznego"? I czy nie mia艂o ono na to prawie dw贸ch tysi臋cy lat? A jak wygl膮da艂o, gdy by艂o wszechmocne? Czy wtedy nie by­wa艂o tak, 偶e ch艂op kosztowa艂 blisko trzykrotnie mniej, Indianin za艣 osiemset razy mniej ni偶 ko艅? A jak jest dzisiaj? Czy walka klasowa nie jest jednym z nast臋pstw chrze艣cija艅stwa? „Instytucja wyspecjalizowana w humanizmie [!]" Aposto艂 „艂adu spo艂ecznego" apelowa艂 te偶 niestrudzenie do robotnik贸w, poucza艂 ich, 偶e „robotnik powinien sumiennie wy­konywa膰 swoje obowi膮zki", 偶e powinien wnosi膰 sw贸j „wk艂ad" do tego, co inicjuj膮 ludzie „stoj膮cy nad nim". Odda艂 ho艂d „godno艣ci pracy", „szlachetno艣ci pracy". „Praca czyni z was przede wszyst­kim wsp贸艂pracownik贸w Boga". „Praca zbli偶a was bardzo do zba­wienia, kt贸re Chrystus sprawi艂 m臋k膮 na krzy偶u". Dlatego te偶 ro­botnicy powinni by膰 gotowi „przyj膮膰 wszystko, co w codziennej monotonii jest ci臋偶kie, przyt艂aczaj膮ce, co upokarza i dr臋czy". „Ro­botnicy, jeste艣cie kochani przez Boga" — powiedzia艂. „B贸g kocha was. Chrystus kocha was. Matka Boska, Maryja dziewica, kocha was. Ko艣ci贸艂 i papie偶 kochaj膮 was [...]". „I wy musicie kocha膰 Boga". „Na tym skorzysta nawet [!] gospodarka" — zawo艂a艂 do robotnik贸w. (Nie, do przedsi臋biorc贸w!)

A co do tych najbiedniejszych z biednych? Ich zapewni艂 najwa偶niejszy przedstawiciel, posiadaj膮cego miliardy, Watykanu o swej „szczeg贸lnej sympatii". Ich nazwa艂 „przyjaci贸艂mi i bra膰mi", „przyjaci贸艂mi i uczestnikami tego samego dzie艂a", „szczeg贸lnie kochanymi przez Boga". W nich dopatrzy艂 si臋 „w ca艂kiem od­mienny spos贸b obecnego Chrystusa". Co wi臋cej, nie omieszka艂 przypomnie膰 im, 偶e i Syn Bo偶y „urodzi艂 si臋 w biedzie", 偶e „偶y艂 w艣r贸d biedak贸w", 偶e „B贸g wybra艂 sobie biedn膮 matk臋". Za偶膮da艂 od robotnik贸w, by „dzie艅 w dzie艅" troszczyli si臋 o w艂asny „rozw贸j religijny i moralny", to znaczy, by pozwalali Ko艣cio艂owi jeszcze bardziej sob膮 komenderowa膰. Przestrzeg艂, by nie uwa偶ali bogac­twa za co艣, co daje szcz臋艣cie, w 偶adnym wypadku, raczej niech „przezwyci臋偶aj膮 trosk臋 nadziej膮". Pochwali艂 „prawdziw膮 rado艣膰 biedak贸w", dostrzeg艂 w nich „godne pozazdroszczenia bogactwo duchowe, ludzkie i religijne". „Biedni wobec Boga s膮 te偶 boga­tymi" — m贸wi艂 w dzielnicy n臋dzy Yidigal, w Rio de Janeiro. Po­wiedzia艂, 偶e B贸g wszystko „wynagrodzi" i 偶e „wszyscy jeste艣my bra膰mi [...]". „Papie偶 kocha was" — zawo艂a艂.

Za wprost „cudowne" uzna艂 to nawet idol katolickich „rewo­lucjonist贸w", biskup Helder Camara. A przy tym we wszystkich „encyklikach spo艂ecznych" papie偶y — Jan Pawe艂 II s艂usznie cz臋­sto si臋 na nie powo艂ywa艂 — jest takiego bezwstydnego mydlenia oczu pod dostatkiem; bogatych karci si臋 w nich zawsze 艂agodnie, biednych 艂udzi si臋 nabo偶nie, i ka偶dy — to doprawdy cudowne — mo偶e z tych encyklik, tak jak z Biblii, wyczyta膰, co zechce. Ca艂y kunszt katolickiej moralno艣ci spo艂ecznej polega przecie偶 na tym, by z wielkich ofiar na rzecz bogatych uczyni膰 ma艂e ofiary bogatych na rzecz biednych.

„Papie偶, kt贸ry rozbudzi艂 nadzieje" — pia艂a z zachwytu „Frankfurter Allgemeine Zeitung". „Papie偶 dla biednych, papie偶 dla robotnik贸w, dla Indian, wi臋藕ni贸w, chorych i dzieci — papie偶, kt贸rego miliony darz膮 szczerym zaufaniem [...]". I milionerzy te偶! Bankierzy robili ju偶 w ca艂ostronicowych og艂oszeniach, zawieraj膮­cych wiersze Wojty艂y z jego polskiego okresu, reklam臋 i papie­偶owi, i „nowemu pokoleniu bankier贸w".

Jan Pawe艂 II domaga艂 si臋 usilnie czci dla Maryi, powszechnej pobo偶no艣ci, wierno艣ci biskupom, celibatu. W ostrym tonie prote­stowa艂 przeciw rozwodom, 艣rodkom antykoncepcyjnym, aborcji. Bo przecie偶 wci膮偶 jest za ma艂o katolik贸w, zw艂aszcza w Ameryce 艁aci艅skiej...

A „teologia wyzwolenia"? Pomijaj膮c ju偶 to, 偶e podobno uzna艂 j膮 za „fa艂szyw膮 teologi臋" (zreszt膮 wszelka teologia jest taka), za­pytajmy: czy nie istnia艂y zawsze bia艂e kruki, nawet w艣r贸d chrze艣ci­jan? I czy偶 tacy ludzie nie byli zawsze — w staro偶ytno艣ci, w 艣re­dniowieczu, rozpinani na krzy偶ach i paleni przez purpurator贸w? Czy偶 nie zdarzy艂o si臋 w 1810 roku tak, 偶e Miguel Hidalgo, ksi膮dz, wyst膮pi艂 na czele zgrai Indian i Metys贸w w 艂achmanach przeciw despotom? Czy偶 nie rozstrzelano go z biskupim b艂ogos艂awie艅­stwem i czy偶 nie pokazywano przez dziesi臋膰 lat jego g艂owy zatkni臋­tej na pal w centrum twierdzy katolicyzmu Guanajuato? A gdy w wypadku zwyci臋stwa socjalizmu wszystkie kruki zbielej膮 i ludzie pokroju Miguela Hidalgo zostan膮 uznani za 艣wi臋tych, to czy偶 so­cjalizm chrze艣cija艅ski nie oka偶e si臋 — powt贸rzmy s艂owa Lenina z 1913 roku, zawarte w li艣cie do Maksyma Gorkiego — najgor­sz膮 odmian膮 „socjalizmu", jego najgorszym wypaczeniem? Tak czy inaczej zapytajmy, jak pytano w Prusach Wschodnich: czy偶 koryta nie pozostaj膮 takie same, a tylko pojawiaj膮 si臋 nowe 艣winie?

Na trzecim synodzie generalnym biskup贸w latynoskich w Pu-ebli, w dniu 28 stycznia 1979 roku, Jan Pawe艂 II stwierdzi艂: „Kto zna histori臋 Ko艣cio艂a, ten wie, 偶e zawsze bywali biskupi zas艂ugu­j膮cy na szacunek, tacy, kt贸rzy anga偶owali si臋 mocno na rzecz god­no艣ci ludzi powierzonych przez Boga ich trosce i odwa偶nie bronili tej godno艣ci. Czynili to zawsze w imi臋 swego biskupiego pos艂an­nictwa; bo dla nich godno艣膰 ludzka stanowi艂a warto艣膰 ewange­liczn膮, kt贸r膮 nie nale偶y poniewiera膰, je艣li nie chce si臋 bardzo obrazi膰 Stw贸rcy. W wypadku jednostki podeptanie tej godno艣ci nast臋puje wtedy, gdy niedostatecznie respektuje si臋 takie warto­艣ci, jak wolno艣膰, prawo do praktyk religijnych, nietykalno艣膰 fi­zyczna i psychiczna, prawo do podstawowych d贸br niezb臋dnych do 偶ycia, prawo do 偶ycia w艂a艣nie [...]".

Ale nikt nie respektowa艂 tych wszystkich praw mniej, nikt ich przez dwa tysi膮ce lat nie depta艂 tak bezwzgl臋dnie i bezustannie, jak Ko艣cio艂y chrze艣cija艅skie, zw艂aszcza Ko艣ci贸艂 rzymskokatolicki.' I tylko taki papie偶, jak Jan Pawe艂 II, kt贸ry posuwa si臋 do tego, 偶e gloryfikuje biskup贸w jako „mistrz贸w prawdy", potrafi zdoby膰 si臋 i na to, 偶eby nieliczne wyj膮tki przedstawi膰 jako regu艂臋, a sam膮 regu艂臋 przemilcza膰 i w ten spos贸b ok艂amywa膰 ca艂y 艣wiat w 偶ywe oczy, zreszt膮 odwiecznym obyczajem swoich poprzednik贸w.

Mordowanie w imieniu Maryi

[...] kult Maryi [...] to powsta艂a z ludz­kiej bezradno艣ci i potrzeby oparcia, z je­zuickiego sprytu i ko艣cielnej 偶膮dzy w艂a­dzy historia zgo艂a infantylnego zabo­bonu, bezwstydnych fa艂szerstw, przeina­cze艅, arbitralnych interpretacji, oma­mie艅 i manipulacji; widowisko do p艂a­czu i do 艣miechu — prawdziwa boska komedia.

ARTHUR DREWS

Jan Pawe艂 II nasili艂 kult Maryi — od Polski po Afryk臋, od Hiszpanii po Ameryk臋 艁aci艅sk膮. Nieszkodliwe zjawisko? Apoli­tyczne wzmo偶enie pobo偶no艣ci? W tym Ko艣ciele nie ma rzeczy nieszkodliwych! Nie ma rzeczy apolitycznych!

A ju偶 na pewno nie jest apolityczna Maryja, cho膰 zdziwi to chyba katolik贸w, kt贸rzy najmniej znaj膮 histori臋 swego Ko艣cio艂a. Nieprzypadkowo.

Kim jest Maryja?

Czy triumfuje ona ju偶 w Biblii! Tak jak to dzieje si臋 p贸藕­niej, gdy wypiera ze 艣wiadomo艣ci wielu wiernych nawet „Syna Bo偶ego"? Wr臋cz przeciwnie! W ca艂ym Nowym Testamencie m贸wi si臋 o niej bez szczeg贸lnej czci. Pawe艂, najstarszy pisarz chrze艣cija艅­ski, wspomina o niej r贸wnie ma艂o, jak najstarszy ewangelista. Ale ignoruj膮 t臋 posta膰 tak偶e Ewangelia 艣w. Jana, List do Hebrajczyk贸w, Dzieje apostolskie. I sam Jezus, w Pi艣mie wyst臋puj膮cy z siedmior-giem rodze艅stwa i jako „pierwszy syn" Maryi, przemilcza swe narodziny z dziewicy. Nigdy nie nazywa jej matk膮, karci j膮, a ona widzi w nim szale艅ca. 呕aden Ojciec Ko艣cio艂a sprzed III wieku nie wie nic o jej wiecznym dziewictwie, 偶aden sprzed VI wieku nie wspomina o Wniebowzi臋ciu. Co wi臋cej, zdogmatyzowana p贸藕niej wiara w Niepokalane Pocz臋cie by艂a przez najwi臋kszych 艣wi臋tych: Bernarda, Bonawentur臋, Alberta Wielkiego, Tomasza z Akwinu i innych, kt贸rzy powo艂ywali si臋 na Augustyna, zwalczana jako za­bobon.

Kim jest Maryja?

Postaci膮 now膮, wyj膮tkow膮 w dziejach religii? Przeciwnie! To tylko chrze艣cija艅ska „kontynuacja" antycznej Wielkiej Matki, najstarszego b贸stwa rodu ludzkiego, za艣wiadczonego ju偶 oko艂o 3200 roku p.n.e. Zna je ju偶 najwcze艣niejsza z rozpoznanych reli­gii, sumerska. Wizerunek tej postaci znajduje si臋 ju偶 na o艂tarzu 艣wi膮tyni w Unik, prehistorycznym mie艣cie na obszarze Babilo­nii. Sumerowie zw膮 j膮 Inann膮, Babilo艅czycy — Isztar, Huryci — Sausk膮, Asyryjczycy — Mylitt膮, Syryjczycy — Atargatis, Fenicja-nie — Astarte; jako Aszera, Anat albo Baalat (partnerka Baala) jest okre艣lana w Starym Testamencie, jako Kybele — przez Fry-gijczyk贸w, jako Gaja, Rea, Afrodyta znana jest Grekom, jako Magna Mater — Rzymianom. Odnajdujemy j膮 te偶 w Indiach pod imieniem Mahadevi. A w Egipcie widzimy j膮 pod postaci膮 Izydy, niemal偶e dok艂adnego pierwowzoru Maryi.

Izyda by艂a na d艂ugo przed Maryj膮 czczona jako „matka pe艂na mi艂o艣ci", „kr贸lowa niebios", „kr贸lowa m贸rz", „obdarzaj膮ca 艂a­skami", „ratuj膮ca", „niepokalana", semper virgo, sancta regina, mater dolorosa. Izyda uchodzi艂a, jak p贸藕niej „Maryja umajaj膮ca", za matk臋 zieleni i rozkwitu. Podobnie jak Maryja, ju偶 Izyda poro­dzi艂a w dziewictwie i b臋d膮c w podr贸偶y. Podobnie jak Maryja, ju偶 Izyda trzyma艂a dzieci臋 bo偶e — tu zwane Harpokratesem albo Ho-rusem — na kolanach b膮d藕 karmi艂a je piersi膮. Podobnie jak Ma­ryja, ju偶 Izyda nazywana jest „Matk膮 Bosk膮" (mwt n/r). I w roku 431 musi ona odst膮pi膰 swoje tytu艂y „Matki Boskiej" i „Bo偶ej ro­dzicielki" 偶onie galilejskiego cie艣li, przy czym jednym z czynnik贸w wsp贸艂decyduj膮cych o przyj臋ciu tego dogmatu na soborze w Efezie by艂y ogromne sumy, kt贸rymi patriarcha Aleksandrii, 艣wi臋ty Ojciec Ko艣cio艂a Cyryl, przekupi艂, kogo tylko m贸g艂, pocz膮wszy od wyso­kich urz臋dnik贸w pa艅stwowych, poprzez ma艂偶onk臋 prefekta preto­rian贸w, a偶 po wp艂ywowych eunuch贸w i wp艂ywowe pokoj贸wki; cho膰 sam by艂 bogaty, wykosztowa艂 si臋 tak, 偶e musia艂 dopo偶yczy膰 sto tysi臋cy sztuk z艂ota i jeszcze nie wyszed艂 na swoje. Nawet zap艂od­nienie Maryi zosta艂o przypisane tej porze roku, kiedy nast膮pi艂o zap艂odnienie Izydy, kt贸rej chronologi臋 ci膮偶 nadzwyczaj dok艂adnie rejestrowa艂 egipski kalendarz 艣wi膮t. Izyda przekaza艂a tamtej 呕y­d贸wce w spadku tak偶e swoje atrybuty: p贸艂ksi臋偶yc, gwiazd臋 i zdo­biony gwiazdami p艂aszcz. A 偶e istnia艂y kiedy艣 czarne wizerunki Izydy, to i karnacja Maryi bywa艂a ciemna, nawet czarna, i tym czarnym madonnom — z Neapolu, Cz臋stochowy, a zw艂aszcza ro­syjskim — przypisywano szczeg贸ln膮 艣wi臋to艣膰. Kim jest Maryja?

Obro艅czyni膮 kobiety? Symbolem kobiety, czczonej przez Boga jako „matka"? Przeciwnie! Karykatur膮 kobiety! Jest to istota wniebowzi臋ta za 偶ycia cielesnego, „niepokalana" po偶膮da­niem, bez skazy, czysta, triumfuj膮ca nad swoimi zmys艂ami, dzie­wica ante partum, in partii, post partum, pe艂na glorii antagonistka Ewy, grzesznicy, winnej, partnerki w臋偶a i fallusa. Im bardziej w bogobojnym 艣redniowieczu rozkwita kult Madonny, im bar­dziej roi si臋 od pie艣ni, kaza艅, ko艣cio艂贸w, bractw na jej cze艣膰, tym cz臋艣ciej jest poni偶ana, upokarzana, ujarzmiana — kobieta. Ko­bieta ma niewiele praw, jako menstruuj膮ca i ci臋偶arna uchodzi za istot臋 nieczyst膮, jakoby kala艂 j膮 te偶 por贸d, a nierzadko i kopulacja. Uchodzi za „stale otwart膮 bram臋 piekie艂", gdy tymczasem Maryja, „s艂u偶ebnica Boga", a wi臋c kap艂ana, awansuje do miana „bramy niebios". Tu wywy偶szenie ponad wszelk膮 miar臋, tam nieomal bez­graniczne poni偶anie, kt贸rego kulminacj膮 sta艂o si臋 spalenie setek tysi臋cy czarownic.

Kim jest Maryja?

„Umajaj膮c膮 kr贸low膮"? „Matka Bosk膮 Lipow膮"? „Le艣n膮"? Owszem. Ale zarazem, tak jak jej antyczne poprzedniczki, jak bogini mi艂o艣ci i walki Isztar, jak dziewicza bogini wojny Atena i inne — chrze艣cija艅sk膮 bogini膮 krwi i zemsty, Matk膮 Bosk膮 Bi­tewn膮 i Matk膮 Bosk膮 Eksterminacyjn膮. Bo starym obyczajem lu­dzi pobo偶nych jest mordowanie w imieniu Maryi.

Wojska bizantyjskie zabiera艂y na wojny jej wizerunek, kt贸ry znajdowa艂 si臋 te偶 w pa艂acu cesarskim w Konstantynopolu i w r贸偶­nych miejscach stolicy. Liczni katoliccy wodzowie byli szczerymi czcicielami Maryi. Cesarz Justynian I, kt贸ry z papiesk膮 pomoc膮 wypleni艂 dwa plemiona germa艅skie: Wandal贸w i Ostrogot贸w, przypisa艂 swe krwawe zwyci臋stwa Maryi. Podobnie uczyni艂 jego bratanek Justyn II, kt贸ry uzna艂 j膮 za patronk臋 wojny z Persami. Na dziobach okr臋t贸w wojennych cesarza Herakliusza widnia艂y wizerunki Maryi. Chlodwig, istny potw贸r, upami臋tniany po dzi艣 dzie艅 nazw膮 jednego z plac贸w w Kolonii, przypisywa艂 swe bru­talne triumfy nad „kacerzami" — Maryi. B臋d膮ce celami pielgrzy­mek sanktuaria w Tours i Poitiers zosta艂y pono膰 przez Karola M艂ota, zwanego „m艂otem bo偶ym", wielkiego czciciela r贸wnie偶 „Matki Boskiej", zarzucone trupami trzystu tysi臋cy Saracen贸w. Karol „Wielki", kt贸ry maj膮c wiele 偶on i kochanek, zawsze no­si艂 na piersi wizerunek Maryi, zdo艂a艂 w ci膮gu czterdziestu sze­艣ciu lat rz膮d贸w, podczas pi臋膰dziesi臋ciu kampanii, zdziesi膮tkowa膰 niejeden nar贸d i z艂upi膰 setki tysi臋cy kilometr贸w kwadratowych, „wys艂uchawszy naszych przestr贸g" — jak skomentowa艂 to papie偶 Hadrian I. Poczuwaj膮c si臋 do wdzi臋czno艣ci, Karol rozpowszechni艂 w swoim pa艅stwie kult Maryi na miar臋 wcze艣niej nie spotykan膮 i wzni贸s艂 „na polach bitewnych godne tej niebia艅skiej protektorki sanktuaria" (H贸cht).

Ca艂e 艣redniowiecze to epoka rozkwitu mi艂o艣ci do Maryi i ohydnych rzezi w jej imieniu. My艣l o „zwyci臋stwie Maryi" po­jawia艂a si臋 „we wszelkich dziedzinach 偶ycia [...]. Nawet w wal­kach 艣wieckich imi臋 Maryi rozbrzmiewa艂o w bojowych okrzykach chrze艣cijan" (H贸cht; z ko艣cielnym imp艅matur).

Przy pasowaniu na rycerza otrzymywa艂o si臋 po艣wi臋cony miecz, wr臋czany ze s艂owami: „Na chwa艂臋 Boga i Maryi przyj­mij ten miecz i 偶adnego innego". „Maryjo, dopom贸偶" — wo­艂ano cz臋sto przed bitw膮. O clemens, o pia, o dulcis virgo Maria „O dobra, 艂agodna, s艂odka Panno Maryjo!" — 艣piewali krzy­偶owcy przed wyruszeniem na okrutne rzezie w „Ziemi 艢wi臋tej". Na Wschodzie rycerze Zakonu Niemieckiego, kt贸rzy mordowali i pacyfikowali bez ustanku, „s艂u偶yli tylko swej niebia艅skiej Pani — Maryi". Straszliwe rozprawienie si臋 z albigensami to „triumf Naszej Pani Zwyci臋skiej".

Trwaj膮ca przez ca艂e 艣redniowiecze, od roku 711 do 1492, wojna z islamem w Hiszpanii, te偶 zosta艂a uznana za zwyci臋stwo „Matki Bo偶ej". Imi臋 Maryi rozbrzmiewa艂o podczas bitwy stoczo­nej w 1212 roku w dniu 艢wi臋ta Szkaplerza Naj艣wi臋tszej Panienki pod Navas de Tolosa, gdzie kr贸l Kastylii Alfons i jego 偶o艂dacy pod maryjnymi sztandarami po艂o偶yli pono膰 trupem ponad sto tysi臋cy Maur贸w i nagrabili mn贸stwo z艂ota oraz kamieni szlachetnych. W kilkadziesi膮t lat p贸藕niej, w 1248 roku, kr贸l Ferdynand 艢wi臋ty z wizerunkiem Maryi na piersi i jej imieniem na ustach pokona艂 Maur贸w w bitwie pod Sewill膮. A wygna艂 ich w ko艅cu z Hiszpanii Ferdynand Katolicki, fanatyczny czciciel Maryi.

Wsz臋dzie by艂a widoczna „maria艅ska dynamika dziej贸w". W bitwie o Belgrad (1456) — „maria艅skim czynie zbrojnym pod wodz膮 wielkiego propagatora Maryi" 艣wi臋tego Jana Kapistrana, szalej膮cego genera艂a franciszkan贸w, kt贸ry mia艂 te偶 na sumieniu bardzo wielu 呕yd贸w — zgin臋艂o, pono膰, z pomoc膮 Maryi, osiem­set tysi臋cy Turk贸w. Osiem tysi臋cy pad艂o podczas morskiej bitwy pod Lepanto (1571). 艢wi臋ty Pius V og艂osi艂 dzie艅 tej bitwy, 7 pa藕­dziernika, wa偶nym 艣wi臋tem „na pami膮tk臋 Naszej Pani Zwyci臋­skiej". A Wenecjanie, kt贸rzy przyczynili si臋 istotnie do zwyci臋stwa, umie艣cili pod powieszonym w Pa艂acu Do偶贸w obrazem przedsta­wiaj膮cym bitw臋 napis: „Nie pot臋ga, nie bro艅 i nie wodzowie, lecz Maryja R贸偶a艅cowa pomog艂a nam zwyci臋偶y膰!"

W Nowym 艢wiecie adoratorem Maryi by艂 krwawy zbir Cor-tez. Obra艂 j膮 sobie za patronk臋 wsz臋dzie, gdzie na g贸rach trup贸w wznosi艂 krzy偶, pokazywa艂 te偶 jej wizerunek i o艣wiadcza艂, 偶e oto na miejscu india艅skich „bo偶k贸w" znajdzie si臋 „nasza triumfuj膮ca, 艣wi臋ta Pani, matka Jezusa Chrystusa, kt贸ry jest synem Boga [...]". R贸wnie偶 pierwsza krwawa 艂a藕nia wojny trzydziestoletniej, bitwa pod Bia艂膮 G贸r膮 w pobli偶u Pragi (1620) by艂a zwyci臋stwem Maryi; katolicki w贸dz Tilly te偶 j膮 z zapa艂em wielbi艂; na g艂贸wnym sztan­darze Ligi widnia艂 wizerunek „Matki Boskiej" i napis, na kt贸ry „Nasza Pani Zwyci臋ska zas艂u偶y艂a" (te s艂owa otrzyma艂y imprima-tur!): Ter艅bilis, est castrorem acies ordinata — „Straszna jak wojsko w szyku bojowym".

Jak to mo偶liwe, 偶e Tilly odni贸s艂 trzydzie艣ci dwa zwyci臋stwa „pod znakiem Naszej Pani z Alt贸tting", a potem, b臋d膮c jed­nym z „najwi臋kszych wodz贸w wszechczas贸w" i pod贸wczas, ucho­dz膮c za „najpowa偶niejszy autorytet w kwestiach strategii nie tylko w Niemczech, ale i w Europie" (Gilardone), za trzydziestym trze­cim razem uleg艂 przewadze „kacerza" Gustawa Adolfa i sam te偶 poleg艂 — mimo udzia艂u Maryi?

A zwyci臋偶a ona jeszcze w XX wieku. Po grabie偶czej inwa­zji Mussoliniego na Abisyni臋 W艂osi przesy艂ali z wojny widok贸wki ukazuj膮ce ugwie偶d偶on膮 Madonn臋 z Dzieci膮tkiem ponad wie偶膮 spowitego dymem z dzia艂 czo艂gu, kt贸ry atakowali z boku 偶o艂nierze. Podpis: Ave Maria. Arcybiskup Neapolu kardyna艂 Ascalesi urz膮­dzi艂 na trasie z Pompej贸w do Neapolu procesj臋 z obrazem „Matki Boskiej", podczas kt贸rej samoloty wojskowe zrzuca艂y ulotki glo­ryfikuj膮ce w tym samym zdaniu 艢wi臋t膮 Dziewic臋, faszyzm i wojn臋 w Abisynii. Patronk膮 lotnik贸w Mussoliniego by艂a „艢wi臋ta Matka Boska z Loreto". Sukcesem Maryi okaza艂a si臋 oczywi艣cie tak偶e hiszpa艅ska wojna domowa.

Kr贸tko m贸wi膮c, ca艂a pobo偶na historia Zachodu to ci膮g cudownych zwyci臋stw Maryi. Wed艂ug tego, co twierdzi H贸cht w swoim wydanym za zgod膮 w艂adz ko艣cielnych dziele Maria ret-tet das Abendland. Fatima und die „Siege艅n in allen Schlachten Gottes" in der Entscheidung urn Ruftland (Maryja ratuje 艣wiat za­chodni. Fatima i „triumfatorka we wszystkich bitwach bo偶ych" w starciu decyduj膮cym o losach Rosji, 1953) — utworze budz膮cym groz臋 i zas艂u偶enie dedykowanym z „wyrazami czci Jego 艢wi膮to­bliwo艣ci Papie偶owi Piusowi XII, wielkiemu bojownikowi o pok贸j" — wi臋kszo艣膰 decyduj膮cych bitew odby艂a si臋 w 艣wi臋ta maryjne albo przynajmniej „na trzy dni przed Jej najwi臋kszym 艣wi臋tem", „na dwa dni przed narodzinami Maryi", „w przeddzie艅 Wniebowzi臋­cia Maryi", „w wiecz贸r poprzedzaj膮cy 艢wi臋to R贸偶a艅cowe" i tak dalej, i tak dalej, a偶 do Napoleona i Hitlera, kt贸ry — czego si臋 wreszcie st膮d dowiadujemy — w艂a艣ciwie zosta艂 pokonany tylko przez Maryj臋 i papie偶a Pacellego. Albowiem, „jako papie偶 praw­dziwie maria艅ski", Pius XII wezwa艂 w 1942 roku, „kiedy to narody zachodnie" by艂y „w 艣miertelnym niebezpiecze艅stwie", „ca艂y 艣wiat katolicki do 艣lubowania Kr贸lowej R贸偶a艅ca i do pot臋偶nej krucjaty modlitewnej" — i patrzcie, patrzcie, zwyci臋stwa Maryi nast臋puj膮 jedno po drugim, tyle 偶e nie po stronie pa艅stw osi, dla kt贸rych przeznaczy艂 je Pacelli.

W艂a艣nie 31 pa藕dziernika 1942 roku, gdy papie偶 za艣lubi艂 ludz­ko艣膰 z Niepokalanym (!) Sercem Maryi, dokona艂o si臋, jak wia­domo, pierwsze prze艂amanie przez Anglik贸w frontu nieprzyjaciel­skiego pod El Alamein. Nast臋pne zwyci臋stwo Maryi: Stalingrad! W 艢wi臋to Matki Boskiej Gromnicznej. „Matka Boska" w sojuszu z Armi膮 Czerwon膮! A dalej: wyzwolenie Tunisu i Afryki P贸艂nocnej w 艣wi臋to Fatimy. Kapitulacja W艂och, kraju pochodzenia papie偶a, w 艢wi臋to Narodzin Maryi. Ostateczne pokonanie Rzeszy Nie­mieckiej i zawieszenie broni w 艢wi臋to Objawienia si臋 archanio艂a Micha艂a (patrona Niemiec!) na g贸rze Gargano. Opr贸cz tego zwy­ci臋stwo nad Japoni膮, po zrzuceniu pierwszych bomb atomowych — triumf Maryi! Kapitulacja Japonii w 艢wi臋to Wniebowzi臋cia!

Na pami膮tk臋 najkrwawszych orgii bitewnych w naszych dzie­jach obszar Europy pokrywaj膮 ko艣cio艂y pod wezwaniem Maryi Zwyci臋skiej: od Santa Maria de Yictoria pod Fatima, poprzez Ma­ria de Yictoria w Ingolstadt, ko艣ci贸艂 Zwyci臋stwa Maryi w Wiedniu, ko艣ci贸艂 „Maryi Zwyci臋skiej" na polu bitwy pod Bia艂膮 G贸r膮 ko艂o Pragi, a偶 po ko艣ci贸艂 Maria delia Yittoria w Rzymie itd.

I akurat w okresie trwania otoczonego chwa艂膮 sojuszu klero-faszystowskiego, za czas贸w Mussoliniego, Hitlera, genera艂a Franco, Salazara, Fatima staje si臋 — wsp贸lnie z Lourdes — kolej­nym celem pielgrzymek maryjnych, s艂awnym i nader nies艂awnym zarazem, bo coraz wyra藕niej funkcjonuj膮cym jako o艣rodek propa­gandy antykomunistycznej i antybolszewickiej. Wsz臋dzie powstaj膮 gazety, wydawnictwa, ko艣cio艂y, kaplice ku czci Matki Boskiej Fa­timskiej. Powstaje „szwabska Fatima" i „Fatima w kraju Zulu-s贸w" oraz „Fatima wschodnioafryka艅ska". Kult dociera do Chin, na Po艂udniowy Pacyfik. I w roku 1942, gdy wojska Hitlera tkwi膮 w g艂臋bi Rosji, a Pius XII i jego biskupi rozp臋tuj膮 na ca艂ym 艣wie­cie, i艣cie goebbelsowskimi metodami, kampani臋 antyradzieck膮, kolportuje si臋 te偶 „proroctwo" fatimskiej Madonny: Pok贸j nasta­nie, gdy Rosja si臋 nawr贸ci. „Je艣li tak nie b臋dzie, to rozpowszechni ona swe pomy艂ki na ca艂ym 艣wiecie, wywo艂a niejedn膮 wojn臋 i prze­艣ladowania Ko艣cio艂a; dobrzy ludzie b臋d膮 dr臋czeni, ojciec 艣wi臋ty wiele wycierpi; niejeden nar贸d zginie [...]". A w roku 1950, gdy Pius XII, obdarzony widzeniami r贸wnie obficie jak kapita艂em, ogl膮da na niebie „cud doliny fatimskiej", biskup Sheen wykrzy­kuje, przemawiaj膮c w Fatimie: „Plac Czerwony w Moskwie ma oto przeciwwag臋 w Bia艂ym Placu w Fatimie [...]. Za pi臋膰dziesi膮t lat Plac Czerwony b臋dzie Placem Bia艂ym. M艂ot przemieni si臋 w krzy偶 Chrystusa, a sierp w ksi臋偶yc pod stopami Naszej Pani!"

Niewa偶ne, 偶e przy okazji zniknie „niejeden nar贸d"... Byleby Rzym uzyska艂 to, czego chce! Ale w tym wszystkim Maryja od­grywa, i w polityce ko艣cielnej, i jako obiekt kultu, rol臋 niebaga­teln膮 — od Portugalii do Polski i Ameryki 艁aci艅skiej. Na ca艂ym 艣wiecie Kuria zwalcza艂a komunizm i ZSRR. Od lat dwudziestych, kiedy to czczono „cud nad Wis艂膮" (1920) jako zwyci臋stwo Ma­ryi nad Armi膮 Czerwon膮, jako „ocalenie Europy przed bolszewi-zmem" (biskup Graber), stolica apostolska otwarcie i potajemnie podtrzymywa艂a istnienie frontu antyradzieckiego, staj膮c po stro­nie Pi艂sudskiego, Hitlera, Stan贸w Zjednoczonych. A odwieczne zadanie Polski polega na tym, by stanowi膰 „przedmurze chrze­艣cija艅stwa" w obronie przed Rosj膮, kordon sanitarny, a zarazem baz膮 wypadow膮.

Watykanowi chodzi艂o przecie偶 nie tylko o likwidacj臋 szata艅­skiego Zwi膮zku Radzieckiego, lecz r贸wnie偶 o podporz膮dkowanie sobie rosyjskiego Ko艣cio艂a prawos艂awnego. Cel aktualny ju偶 pra­wie tysi膮ce lat, a pr贸bowano go osi膮gn膮膰 na wszelkie sposoby, dyplomatyczne i militarne, poprzez krucjaty, wysi艂kiem niemiec­kich rycerzy w habitach i wojsk szwedzkich; gigantycznym oszu­stwem, jak w wypadku awantury owej bezczelnej postaci, kt贸r膮 na pocz膮tku XVII wieku jako rzekomego carewicza w efekcie kampanii wojennej osadzono na tronie, by Rosja sta艂a si臋 rzym­skokatolicka. Ta farsa historyczna — nie ust臋puj膮ca bynajmniej pod wzgl臋dem oszuka艅czego charakteru „darowi Konstantyna", najwi臋kszemu fa艂szerstwu wszechczas贸w — r贸wnie偶 rozpoczyna si臋 w Polsce, przy aplauzie ojca 艣wi臋tego Paw艂a V i szczeg贸lnym poparciu jezuit贸w, nuncjusza papieskiego oraz arcybiskupa kra­kowskiego, jednego z poprzednik贸w Karola Wojty艂y, kt贸ry nie tylko niezmordowanie zaleca wsz臋dzie nabo偶n膮 cze艣膰 dla Maryi, lecz ponadto przypomina Polsce o jej „historycznym" zadaniu.

W艂a艣nie podczas jego „pielgrzymki" w czerwcu 1979 roku powtarza艂o si臋 to ci膮gle, chocia偶 z bardzo potrzebn膮 ostro偶­no艣ci膮, w wypowiedziach o budz膮cych strach moskiewskich od-mie艅cach. Ale ka偶dy wie, co to oznacza., je艣li Jan Pawe艂 II m贸wi w Polsce, 偶e „przez sw膮 tysi膮cletni膮 histori臋" nale偶y ona do Europy, 偶e „bez niepodleg艂ej Polski na mapie Europy nie mo偶e istnie膰 Europa sprawiedliwa!" Je艣li on, „papie偶 s艂owia艅­ski, w艂a艣nie teraz chce uwidoczni膰 jedno艣膰 duchow膮 chrze艣ci­ja艅skiej Europy" i wo艂a: „Tak, tego chce Chrystus", co paskud­nie przypomina stary okrzyk bojowy krzy偶owc贸w, kt贸ry s艂yszeli­艣my jeszcze w czasie pierwszej i drugiej wojny 艣wiatowej: w cza­sie tej wojny, kt贸ra „Europ臋 w tragiczny spos贸b podzieli艂a" — z wszelk膮 pomoc膮 Watykanu! i dlatego „Europa musi zwr贸­ci膰 si臋 ku chrze艣cija艅stwu", jak tego za偶膮da艂 w czasie swej po­dr贸偶y po Polsce — kontynuuj膮c poprzedni膮 my艣l — papie偶 Woj-ty艂a; w艂a艣nie w „sanktuarium maryjnym" na Jasnej G贸rze, gdzie Czarna Matka Boska jest ob艂o偶ona odznaczeniami wojennymi, za偶膮da艂 „wolno艣ci Ko艣cio艂a w Polsce i w dzisiejszym 艣wiecie"; w艂a艣nie tam, przed obliczem „Maryi, Kr贸lowej Polski", wyja­艣ni艂, „co to znaczy by膰 chrze艣cijaninem w Polsce [...]. By膰 chrze­艣cijaninem — to oznacza: czuwa膰. Jak 呕o艂nierz na posterunku [...]".

Horst Herrmann, by艂y wyk艂adowca katolickiego prawa ka­nonicznego, podkre艣la s艂usznie w swojej ksi膮偶ce Papst Wojtyla. Der Heilige Narr (Papie偶 Wojty艂a. 艢wi臋ty g艂upiec), 偶e od czas贸w Piusa XII nie by艂o tak bardzo zorientowanego na kult Maryi pa­pie偶a, jak Jan Pawe艂 II; 偶e podczas jego podr贸偶y wizyty w miej­scowych sanktuariach maryjnych s膮 wr臋cz punktami kulminacyj­nymi i tak by艂o w irlandzkim Knock, w艂oskim Loreto, meksy­ka艅skim Guadalupe oraz w Polsce, na Jasnej G贸rze; 偶e r贸wnie偶 jego adoracja Maryi jest „wyrazem swoistej teologii politycznej"; 偶e r贸wnie偶 dla niego Maryja jest „triumfatork膮", co przypomina s艂owa Piusa XII, os艂awionego stronnika faszyst贸w, kt贸ry nazwa艂 j膮 „triumfatork膮 we wszelkich bitwach bo偶ych". I tak jak papie偶 Pacelli apelowa艂 o to, by 艣luby z艂o偶one Maryi sta艂y si臋 „wo艂aniem o skuteczne reformy obyczaj贸w, o konieczne zmiany na pozio­mie 偶ycia osobistego i rodzinnego, na poziomie 偶ycia w pa艅stwie i spo艂ecze艅stwie, na poziomie 偶ycia narodowego i mi臋dzynaro­dowego", tak te偶 papie偶 Wojty艂a wspomnia艂 w kontek艣cie 艣lu­b贸w z艂o偶onych „Czarnej Matce Boskiej" z Cz臋stochowy nie tylko o „polskich cierpieniach", ale tak偶e o „polskich zwyci臋stwach" i uzna艂 za konieczne, za „coraz bardziej konieczne panowanie Matki Boskiej".

Czy chodzi tu o Polsk臋? O Niemcy? O Europ臋 Zachodni膮? O Stany Zjednoczone? Chodzi tylko o nich samych oraz ich w艂a­dz臋! „Gdyby pomy艣lny wynik wojny pozwoli艂 Amerykanom sta膰 si臋 panami 艣wiata, zw艂aszcza W艂och — wyja艣ni艂 po drugiej wojnie 艣wiatowej jezuicie Tondiemu Monsignore Fallani z watyka艅skiego Sekretariatu Stanu — to sytuacja ekonomiczna Watykanu i kato­licyzmu by艂aby niepewna i ci臋偶ka. Teraz Ameryka daje nam tyle dolar贸w, ile chcemy, bo potrzebuje nas jako pot臋gi politycznej. Ale jutro przej臋liby wszystko protestanci". „A jak my si臋 w贸wczas zachowamy?" — spyta艂 jezuita. „Poszukamy kogo艣, kto by podj膮艂 walk臋 z Amerykanami — odpar艂 Fallani — tak jak teraz chcemy, 偶eby Ameryka walczy艂a z komunizmem".

Ale i w贸wczas jaki艣 papie偶 zaapeluje o pok贸j, jaki艣 „Ko艣ci贸艂 oddolny" b臋dzie mie膰 nadziej臋 na „reformy", kult Maryi b臋dzie kwit艂, a wierni b臋d膮 艣piewa膰 raczej odruchowo, ni偶 z g艂臋bokim przekonaniem: „Maryjo, dopom贸偶..."

Atak i kontratak Replika na skarg臋 pewnego s艂ugi Ko艣cio艂a

Deschner

HaBfurt, 2 II 1987

Pan

Dr Peter Huemer

Redakcja „Club 2"

Wiede艅

Szanowny Panie,

jeszcze raz dzi臋kuj臋 serdecznie za zaproszenie mnie do udzia艂u w programie „Club 2". I prosz臋 o wybaczenie tego, 偶e przez kilka podr贸偶y i nadmiar korespondencji odpowiadam z op贸藕nieniem na Pa艅skie listy. A poza tym waha艂em si臋, czy warto traci膰 czas przez 艣wi臋te oburzenie owego diakona z archidiecezji wiede艅skiej.

Zazwyczaj zadaj臋 sobie w wypadku takich elukubragi tylko to jedno pytanie: czy 贸w cz艂owiek jest nie艣wiadomy, czy jedynie udaje niewiedz臋? Ta pierwsza sytuacja 艣wiadczy艂aby 藕le o jego intelekcie, ta ostatnia za艣 — o jego charakterze. Ale przecie偶 w klasycznym Ko艣ciele ob艂udy — tylko na poz贸r nielogicznie — straszy te偶 po艂膮czenie jednego i drugiego z艂a. Co krytykuje ten cz艂owiek?

Nieustannie rozwodzi si臋 na temat moich „nierzeczowych i pe艂nych nienawi艣ci wypowiedzi", mojej „nacechowanej niena­wi艣ci膮, wrogiej postawy", braku „przyzwoito艣ci i tolerancji", mo­jego „niew艂a艣ciwego zachowania", popadni臋cia w „histeri臋 i ton nienawi艣ci"; lamentuje z powodu „wys膮czonego jadu", narzeka na „agresywnego pisarza", na „dzikie zachowanie tego pisarza", kt贸ry „wr臋cz cynicznie zaatakowa艂 艂agodnego i odpowiadaj膮cego z godno艣ci膮 ojca Bsteh, wyszydziwszy i obraziwszy tym zachowa­niem i swoimi wypowiedziami uczucia religijne wszystkich ludzi wierz膮cych, r贸wnie偶 moje".

Ale偶 to brzmi strasznie. Prze艂o偶eni diakona odnotowali jego wypowied藕 i o to zapewne chodzi艂o. A teraz trzeba by si臋 spo­dziewa膰 kontrargument贸w, przekonuj膮cego zdezawuowania, nie­zbitego dowiedzenia mi tego, 偶e mijam si臋 z prawd膮, 偶e jestem niekompetentnym ignorantem, sprostowania moich zafa艂szowa艅, ujawnienia oszczerstw, przesady, pomy艂ek, sprzeczno艣ci, fa艂szy­wych wniosk贸w, ulegania z艂udzeniom oraz k艂amstw — ile偶 s艂uga Ko艣cio艂a mia艂by tu mo偶liwo艣ci rozprawienia si臋 ze zdeklarowa­nym wrogiem Ko艣cio艂a i wszystkimi jego perfidnymi wypowie­dziami!

Ale na trzech stronach ma艂ego druku nie ma ani jednego sprostowania. 脫w diakon przybiera tylko ton mentorski, ma za z艂e, gniewa si臋, nie pochwala, wyra偶a dezaprobat臋, co艣 mu si臋 nie podoba, z czym innym nie mo偶e si臋 ju偶 pogodzi膰, jest oburzony, czuje si臋 dotkni臋ty, obra偶ony. A 偶e niczego, zupe艂nie niczego nie mo偶e obali膰, wi臋c przypisuje mi rycza艂tem nierzeczowo艣膰, ry­cza艂tem niestosowne zachowanie, rycza艂tem nietolerancj臋. Nie­rzeczowa, nieuczciwa, w艂a艣ciwie jednym wielkim skandalem jest bowiem dla takich jak on zawsze i z g贸ry wszelka fundamentalna krytyka tego, ach, tak nieomylnego, wy艂膮cznie uszcz臋艣liwiaj膮cego, jedynie 艣wi臋tego Ko艣cio艂a — Ecclesiae Catholicae.

Gdyby owieczki my艣la艂y, to uzna艂yby tak膮 pretensj臋 do wy­艂膮czno艣ci ju偶 a priori za podejrzan膮. I gdyby miewa艂y odczucia etyczne, to napawa艂aby je odraz膮 ta ich „艂贸dka Piotrowa", poko­nuj膮ca 艂atwo wszelk膮 m臋tn膮 wod臋, 艂贸d藕, na kt贸rej odbywa si臋 wy­przeda偶 dusz; razi艂aby historia dogmatyzmu, wojen, okropno艣ci, owo upokarzanie, ujarzmianie, wysysanie prawie sze艣膰dziesi臋ciu pokole艅, owe oszustwa za pomoc膮 cud贸w i relikwii, oszustwa fi­nansowe, intrygi, fa艂szerstwa, og艂upianie wszystkich doko艂a, bez ma艂a dwa tysi膮ce lat trwaj膮ce przemykanie si臋 przez dzieje 艣wiata dzi臋ki k艂amstwom, krwi, 艂zom.

Ale owieczki nie my艣l膮 — one powtarzaj膮 modlitwy. Wie­dz膮, co prawda, 偶e Ko艣ci贸艂 to te偶 ludzie, 偶e nawet kap艂ani s膮 tylko lud藕mi, 偶e nie wszystko jest 艣wi臋te, 偶e zdarza艂y si臋 pomy艂ki, s艂abo­艣ci, a nawet — to autentyczne s艂owa zaczerpni臋te z jednej z maso­wych gazet katolickich — zdarzy艂 si臋 jeden z艂y papie偶. My艣lenie, samodzielne my艣lenie jest jednak owieczkom niepotrzebne, jest dla nich niewskazane. Kiedy natomiast ko艣cielne o艣wiecanie stara si臋 ludzi o艣lepia膰, 偶eby ich m贸c prowadzi膰, to zaspokaja potrzeby, kt贸re nie wyst膮pi艂yby bez tego o艣wiecania. Dobrze jest bi膰 w puste g艂owy.

Ale co ja w艂a艣ciwie powiedzia艂em podczas tej odbytej tu偶 przed Zaduszkami dyskusji, kt贸ra dotyczy艂a umierania, 艣mierci, obrz臋d贸w i kult贸w odnosz膮cych si臋 do niej?

Na wst臋pne pytanie prowadz膮cego Kunona Kn贸bla o to, jak wyobra偶amy sobie swoje pogrzeby, odpowiedzia艂em, 偶e ju偶 zadys­ponowa艂em, i偶 chcia艂bym zosta膰 pochowany — oczywi艣cie mutatis mutandis — tak jak moje psy; w najta艅szej trumnie, odprowa­dzany tylko przez nios膮cych j膮 ludzi, kt贸rzy powinni si臋 jedynie upewni膰, 偶e grzebi膮 w艂a艣nie mnie; bez 艣piew贸w, bez s艂owa, bez 偶adnych innych d藕wi臋k贸w, bez dzwonienia, wie艅c贸w, nekrolog贸w, podzi臋kowa艅, bez — i w tym momencie odwr贸ci艂em si臋 do sie­dz膮cego naprzeciw i na ukos ode mnie profesora teologii funda­mentalnej i teologii religijnej, ojca Bsteh — prosz臋 mi wybaczy膰, bo by艂em bliski dodania: i, Bo偶e uchowaj, bez klechy. I ju偶 dzi艣 przeklinam ka偶dego, kto chcia艂by rozg艂asza膰 wie艣ci o moim na­wr贸ceniu...

Cz臋sto przecie偶 rozpowszechnia si臋 takie pog艂oski. I je艣li na­wet s膮 prawdziwe, to „udowadniaj膮" r贸wnie ma艂o, jak przeciwna sytuaq'a, o kt贸rej opowiada Hans Georg Brenner z Grupy 47 w odpowiedzi na moj膮 ankiet臋 „Co Pan(-i) s膮dzi o chrze艣cija艅­stwie?" — a mianowicie wspomina o duchownych pope艂niaj膮cych w chwili 艣mierci „teologiczne samob贸jstwo", pod koniec 偶ycia wy­rzekaj膮cych si臋 swojej wiary; Brenner opowiada艂 mi to o swoim w艂asnym ojcu, pastorze, kt贸ry do艣wiadczy艂 szczeg贸lnie d艂ugich i ci臋偶kich cierpie艅.

Kiedy艣 chcia艂em znikn膮膰 przy d藕wi臋kach trzeciej cz臋艣ci VIII symfonii Brucknera; dzi艣, jak powiedzia艂em, chc臋 by膰 w tym podobny do moich ps贸w. Niejeden uzna, 偶e zszed艂em na psy. Ale ja ceni臋 te zwierz臋ta znacznie bardziej ni偶 wiele osobisto艣ci cho­wanych na koszt pa艅stwa. I niech si臋 ludzie pobo偶ni bocz膮 o to, 偶e mo偶na i tak, ca艂kiem zwyczajnie, bez najrozmaitszych uczu膰 tych, co ko艂ysz膮cym si臋 krokiem podchodz膮 do pogr膮偶onych w 偶a艂o­bie, sk艂adaj膮c kondolencje, tych, co u艣miechaj膮 si臋 z艂o艣liwie, tych, po kt贸rych wida膰 wsp贸艂czucie, ciekawo艣膰, ch臋膰 udzia艂u w spekta­klu, rado艣膰 z cudzego nieszcz臋艣cia; 偶e mo偶na si臋 obej艣膰 bez ksi臋­dza, kazania, u艣cisk贸w d艂oni, sentencji: „[...] b臋dzie 偶y艂, chocia偶 umar艂", bez pozornie pe艂nego troski, ale w podtek艣cie gro藕nego wezwania: „Pom贸dlmy si臋 za nast臋pnego, kt贸ry nas opu艣ci..."

W czasie tamtego programu tak偶e inne osoby wyra偶a艂y 偶y­czenie, by si臋 nimi zbytnio nie przejmowano po ich 艣mierci, wo­la艂y raczej wi臋cej skorzysta膰 za 偶ycia; ale wszyscy katolicy chcieli zapewni膰 swoim zw艂okom — ku pocieszeniu rodziny — ca艂膮 zwy­czajow膮 tromtadrag臋, 偶adnemu ceremonia艂owi dla uczczenia oby­watelskiego bohaterstwa nie towarzyszy tyle k艂amstw, co temu w艂a艣nie! Zapanowa艂a w艣r贸d uczestnik贸w programu prawie pe艂na zgoda co do tego, 偶e zmar艂y nie ma ju偶 z owych ceremonii 偶ad­nego po偶ytku, bardziej natomiast przydaj膮 mu si臋 msze 艣wi臋te za jego dusz臋, jak stwierdzi艂a jedna z dw贸ch pa艅 siedz膮cych obok za­konnika, kt贸ra wyda艂a mi si臋 — to pewno zadzia艂a艂a moja bujna fantazja! — wcieleniem pobo偶nej Heleny.

Pani Ottilie Schiechl, piel臋gniarka, zazna艂a co prawda tej po­ciechy (opr贸cz owej wi臋kszej, jak膮 stanowi dla niej wiara), 偶e na pogrzebie jej dwudziestojednoletniego syna by艂o „bardzo, bardzo wiele os贸b i bardzo, bardzo du偶o kwiat贸w", przy czym w ci膮gu ca艂ego programu prawie 偶e nie znika艂 z jej ust niew膮tpliwie po­godny, ale i nieco drwi膮cy u艣miech: niema demonstracja niez艂om­nej wiary, kt贸rej nie zdradza艂y natomiast bynajmniej, 艣wiadcz膮ce przewa偶nie o prze偶ywanych katuszach, rysy twarzy ojca Bsteh (na ten temat wypowiedzia艂 si臋 w pewnej znanej sentencji Nietzsche) — chocia偶 ten zakonnik bardzo si臋 stara艂 zatuszowa膰 taki stan rze­czy s艂owami. Ale powt贸rzmy s艂owa pani Ottilie Schiechl: „Zmar艂y ma wi臋cej po偶ytku z mszy odprawianych za spok贸j jego duszy". Tak mocny argument wysun臋艂a, ze wzgl臋du na jego moc, w do­s艂ownym brzmieniu jeszcze raz, opatruj膮c go niemal偶e zaskakuj膮­cym zastrze偶eniem: „Zmar艂y ma, moim zdaniem, wi臋cej po偶ytku z mszy odprawianych za spok贸j jego duszy i ja je zreszt膮 cz臋sto zamawiam". Dla niej jest bowiem wielk膮 pociech膮, 偶e mo偶e wie­rzy膰 w to, i偶 kiedy艣 znowu b臋dzie przy nim, a wierzy w to bardzo mocno. „Jestem przekonana, 偶e on widzi nas stamt膮d albo czuje, 偶e tu jeste艣my..."

A z drugiej strony i w pewnej sprzeczno艣ci z powy偶szym na­wet Ottilie Schiechl (kt贸rej wygl膮d, wyra偶onym potem w domu zdaniem mojej c贸rki, odpowiada jej nazwisku [schiechl — w au­striackiej niemczy藕nie: „brzydki", przyp. t艂um.]) by艂a przekonana, 偶e zmar艂y nie ma 偶adnego po偶ytku ze swojego pogrzebu; z „pi臋k­nych zw艂ok, jak m贸wi si臋 w Wiedniu" — to jeden z nielicznych wtr臋t贸w urz臋dnika wiede艅skiego zak艂adu pogrzebowego, pana Miillera, wed艂ug mojego wra偶enia werbalnie i optycznie gwiazdy tego wieczoru, chocia偶 nie b臋d臋 ju偶 pewno o nim p贸藕niej wspo­mina艂. (Tymczasem — korci mnie, 偶eby naszkicowa膰 wszystkich go艣ci, mimo 偶e nie dotyczy to tematu, ale jednak wi膮偶e si臋 z nim — pewien pisarz niemiecki, kt贸rego honor mo偶na uratowa膰 tylko stwierdzeniem, 偶e lepiej pisze, ni偶 m贸wi, chwilami zbyt zapalczy­wie w艂膮cza艂 si臋, zaprzecza艂, wpada艂 w s艂owo, w ogniu walki pieni艂 si臋, j膮ka艂, po艂yka艂 ca艂e wyrazy, tak jakby chcia艂 je ocali膰, jakby si臋 ba艂, 偶e zostanie ich zaraz pozbawiony albo 偶e sam ich zapomni; tak, ten cz艂owiek, kt贸ry powinien pozostawi膰 m贸wienie zawodo­wym gadu艂om, mistrzom show, demagogom, politykom, klechom, p贸藕niej, gdy w domu wpatrywa艂em si臋 w ekran, w fatalny do­prawdy spos贸b przypomina艂 mi mnie samego...)

Jedynie moja austriacka kole偶anka po pi贸rze Lotte Ingrisch, znana z takich publikaq'i, jak Przewodnik po za艣wiatach, Umie­ranie dla pocz膮tkuj膮cych, r贸wnie偶 wykaza艂a pogl膮dowo, cho膰 ina­czej ni偶 Ottilie Schiechl, z wi臋ksz膮 elokwencj膮 i ostentacj膮, ja­艣niej i dog艂臋bniej zarazem (jej sympatyczna twarz przypomina艂a mi przegrzewaj膮cy si臋 kocio艂) swoje sta艂e obcowanie z pot臋gami, si艂ami z innych wymiar贸w: „Wszyscy jeste艣my duchami" — za­wo艂a艂a w pewnej chwili, i to, je艣li si臋 dobrze zastanowi膰, wcale s艂usznie, ot贸偶 Lotte Ingrisch wie, 偶e zmar艂y wsp贸艂prze偶ywa, 藕le m贸wi臋, wsp贸艂rozkoszuje si臋 swoim pogrzebem, „ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰 jest ciekaw siebie w postaci zw艂ok", bo „a偶 tak wielka jest ludzka ciekawo艣膰"! Nie tylko jednej z jej przyjaci贸艂ek przy­trafi艂o si臋 co艣 takiego, 偶e zobaczy艂a zmar艂ego w chwili, gdy fika艂 kozio艂ki, widzia艂a go „ca艂kiem pijanego", ale i jej samej: „Widy­wa艂am, i to w sytuacjach zupe艂nie banalnych, ju偶 nie pami臋tam, czy dyrektora banku, czy pisarza, rozmawia艂am z tym kim艣, po­tem wysiada艂am z tramwaju albo 偶egna艂am si臋 i dopiero p贸藕niej przychodzi艂o mi na my艣l, chwileczk臋, ale przecie偶 ten cz艂owiek zmar艂 trzy tygodnie temu [...]" — tu roze艣mia艂a si臋 serdecznie — „tak, tak, zmar艂y zawsze towarzyszy swoim zw艂okom"; to zdanie nawet we mnie nie budzi sprzeciwu.

Natomiast nieco smutne wydaje mi si臋 to, 偶e wiele os贸b nie zaznaje przez ca艂e 偶ycie tylu objaw贸w szacunku, ilu po 艣mierci; 偶e ostatni zaszczyt, jaki je spotyka — powiedzia艂em to, pos艂u偶ywszy si臋 dobitnym cytatem — nierzadko jest i pierwszym.

Na pytanie moderatora programu o 偶ycie „potem" odpowie­dzia艂em: moim zdaniem, zmarli 偶yj膮 nadal nie w swojej, lecz w na­szej 艣wiadomo艣ci. Umieraj膮, gdy popadaj膮 w zapomnienie. I — przeciwstawiaj膮c si臋 chrze艣cija艅skim iluzjom co do 偶ycia poza­grobowego — doda艂em, 偶e chrze艣cija艅stwo w spos贸b sadystyczny powi臋ksza rado艣膰 zbawionych tym, 偶e dane im jest patrze膰 z nieba na piekielne m臋ki grzesznik贸w, i to przez ca艂膮 wieczno艣膰!

Ale czy s膮 to s艂owa nieprawdziwe? (Abstrahujmy od faktu, 偶e ca艂a ta wizja jest fa艂szywa!)

To s膮 przecie偶 dawne chrze艣cija艅skie wyobra偶enia.

Ju偶 w Nowym Testamencie stykamy si臋 z podjudzaniem prze­ciw niewiernym, z zach臋t膮, by wyrz膮dzi膰 im to samo, co oni nam uczynili, i odp艂aci膰 im w dw贸jnas贸b, tak jak na to zas艂uguj膮 swo­imi uczynkami. Nawiasem m贸wi膮c, wida膰 tu sprzeczno艣膰 z pacyfi­stycznymi przykazaniami Jezusa. A potem Tertulian cieszy si臋, 偶e grzesznicy „mi臋kn膮 i kruszej膮" w piekielnym ogniu. Chcia艂by bez ko艅ca syci膰 wzrok widokiem swoich sma偶膮cych si臋 tam oponen­t贸w: „Jakie偶 tam b臋dzie wielorakie widowisko? Co b臋dzie przed­miotem mojego zdziwienia, mojego 艣miechu? Gdzie zaznam ra­do艣ci, ekstazy?" Tak偶e biskup-m臋czennik Cyprian obiecuje zba­wionym, gwoli powi臋kszenia niebia艅skiej szcz臋艣liwo艣ci, przez ca艂膮 wieczno艣膰 (!) widok m膮k ich niegdysiejszych prze艣ladowc贸w. Po­dobnie Laktancjusz os艂adza 偶ycie wieczne widokiem pot臋pionych. A przecie偶 i oficjalny teolog Ko艣cio艂a Tomasz z Akwinu („艂agodny jak baranek" — szydzi Nietzsche) zapewnia: „I偶by 艣wi臋tym bar­dziej si臋 spodoba艂a (magis complaceat) niebia艅ska szcz臋艣liwo艣膰 i 偶eby jeszcze 偶arliwiej dzi臋kowali za ni膮 Bogu, dane im jest wi­dzie膰 w ca艂ej pe艂ni (perfecte) kary dotykaj膮ce bezbo偶nych".

Czy偶 to nie sadyzm?

C贸偶 znaczy piek艂o O艣wi臋cimia wobec wiecznego pobytu w piekle? — powiedzia艂em i postawi艂em pytanie: Jak takie wieczne m臋ki piekielne daj膮 si臋 w og贸le pogodzi膰 z ide膮 Stw贸rcy zawsze dobrego i wszechmog膮cego? Jak ten ostatni to wytrzy­muje? Jak wytrzymuj膮 to wierni? Jak radzi sobie z tym sam ojciec Bsteh? Jak偶e mo偶na uznawa膰 owo p贸藕niejsze „偶ycie" za to w艂a艣ciwe, jak偶e tu cieszy膰 si臋 nim, skoro du偶a cz臋艣膰 ludzko­艣ci, jej wi臋kszo艣膰 wiecznie pada ofiar膮 rzezi, jest dr臋czona, i to w najokropniejszy, najperfidniejszy spos贸b? W tym momencie oj­ciec Bsteh skin膮艂 g艂ow膮, po czym powiedzia艂: „Zrozumia艂em pana dobrze".

Nie zaprotestowa艂. I tamten diakon te偶 potrafi tylko narzeka膰 og贸lnikowo, je艣li protestuje, to nie wdaj膮c si臋 w 偶adne szczeg贸艂y, skar偶膮c si臋 na mnie, uderza tylko w patetyczny ton — nigdy nie wypowiada si臋 konkretnie!

A w kwestii zgodno艣ci nauki o wiecznej karze piek艂a z mi­艂osierdziem Pana Boga porad藕my si臋 ks. A. M. Rathgebera, kt贸­rego leksykon Czy pa艅stwo to wiedz膮? zd膮偶y艂 si臋 ju偶 „tak przyj膮膰 i sprawdzi膰, jak Ploetz czy Dahlmann-Waitz w opinii historyk贸w" („Deutsche Tagespost") i przeczytamy u niego: „B贸g jest nie­sko艅czenie dobry i cierpliwy, zawsze ch臋tnie wybacza. Ale B贸g nie mo偶e pozwoli膰 na to, by wiecznie go lekcewa偶ono". Zatem z jednej strony jest on niesko艅czenie dobry, cierpliwy, zawsze go­towy przebacza膰, a z drugiej — jednak nie wiecznie i nie zawsze; niech tam, my to wytrzymamy, ale nie do zniesienia jest spos贸b, w jaki teologowie obchodz膮 si臋 z logik膮. „B贸g nie mo偶e pozwo­li膰 na to, by wiecznie go lekcewa偶ono", nie, wiecznie, wiecznie potrafi on kara膰: za to, 偶e kto艣 przez kilkadziesi膮t lat mia艂 inne pragnienia ni偶 on. I to, co okre艣la monsignore Rathgeber jako sprawiedliwo艣膰, mi艂osierdzie, mi艂o艣膰 — wszystko to charaktery­zuje ow膮 posta膰 Boga. Ale i dla tego „Ploetza" i „Dahlmanna--Waitza", katolik贸w, piek艂o „stanowi w艂a艣ciwie wielk膮 tajemnic臋, tak wielk膮 i g艂臋bok膮, 偶e [...]" — oszcz臋d藕my sobie tych pustych s艂贸w. (Ten autor przypomnia艂 mi zaraz przy lekturze pe艂en drwiny 偶art Roberta Musila, kt贸ry stwierdzi艂, 偶e je艣li si臋 dobrego chrze艣ci­janina albo pobo偶nego 偶yda str膮ci z kt贸regokolwiek pi臋tra nadziei czy dobrobytu, to „on zawsze spadnie, by tak rzec, na cztery 艂apy swojej duszy. Bierze si臋 to st膮d, 偶e wszystkie religie przewidzia艂y w swojej eksplikacji 偶ycia darowanego cz艂owiekowi pewn膮 irracjo-naln膮, niewymiern膮 reszt臋, do kt贸rej odnoszono s艂owa o niezba­danych wyrokach Opatrzno艣ci; je偶eli 艣miertelnikowi co艣 si臋 nie zgadza艂o w jego rachubach, to wystarcza艂o mu, 偶eby przypomnia艂 sobie o owej reszcie i ju偶 jego duch m贸g艂 z zadowoleniem zaciera膰 r臋ce".

Ojciec Bsteh nie zaciera艂 r膮k. Prawie bez przerwy malowa艂a si臋 na jego twarzy niejaka troska, gorycz, 偶eby nie powiedzie膰: zgorzknienie (ale w艂a艣ciwie nie by艂o po nim wida膰 niech臋ci, nie). I teraz oto zdystansowa艂 si臋, wprawdzie 艂agodnym i nabo偶nym to­nem, ale rzeczowo, jednoznacznie, od wszelkiej wiary w wieczny charakter m膮k piekielnych, ma艂o tego, w og贸le w piek艂o; trzy­krotnie wypowiedzia艂 „z ca艂膮 pewno艣ci膮" i m贸wi艂 tylko o piekle „w cudzys艂owie".

„Przeciwnie — wyzna艂 ten rzymskokatolicki profesor teolo­gii fundamentalnej oraz teologii religii — got贸w by艂bym z ca艂膮 pewno艣ci膮 (!) powiedzie膰, 偶e je艣li o mnie chodzi, to jako chrze­艣cijanin uwa偶am za sw贸j obowi膮zek 偶ywi膰 nadziej臋, 偶e w piekle — w cudzys艂owie — nie znajdzie si臋 偶aden cz艂owiek", 偶e „偶adne" ze stworze艅 boskich „nie zostanie na wieki odseparowane od Boga. Bo piek艂o z ca艂膮 pewno艣ci膮 (!) nie istnieje nigdzie w 偶adnej po­staci jako miejsce realne i czekaj膮ce na go艣ci b膮d藕 ludzi, kt贸rzy powinni tam trafi膰, jak to sobie czasem tak ch臋tnie (!) wyobra偶ano [...]" — „jak to sobie wyobra偶ano przez ca艂e stulecia", wtr膮ci艂 pro­wadz膮cy program Kuno Kn贸bl — „tak, tak", potwierdzi艂 Bsteh, po czym m贸wi艂 dalej: „[...] a pozostali trafiaj膮 w inne miejsce. Nie jest wi臋c z ca艂膮 pewno艣ci膮 (!) tak — powt贸rzy艂, obalaj膮c tamto przypuszczenie — 偶e ktokolwiek musi by膰 na zawsze od艂膮czony od Boga".

„Ale ja chcia艂abym tego" — powiedzia艂a siedz膮ca obok mnie m艂oda pisarka niemiecka Constanze Elsner. „Mie膰 do czynienia z takim Bogiem, kt贸ry jest odpowiedzialny za Sodom臋 i Gomor臋 i inne podobne historie, o nie... Mnie ten B贸g, w kt贸rego wierzy ojciec, przera偶a".

Reaguj膮c na ewidentne zanegowanie przez tego zakonnika wiecznych m膮k piekielnych, stwierdzi艂em, i偶 jako katolicki teo­log ma on obowi膮zek wierzy膰 w nie, bo wieczno艣膰 m膮k piekiel­nych wyst臋puje i w katolickiej, i w protestanckiej ortodoksji, ergo — powiedzia艂em z naciskiem — „ojciec jest heretykiem". Bsteh u艣miechn膮艂 si臋 艂agodnie, a siedz膮ca przy nim Ottilie Schiechl te偶 ledwo powstrzyma艂a si臋 od drwi膮cego u艣miechu. „Heretykiem" — powt贸rzy艂em. Bo to, co g艂osi ten zakonnik, g艂osi艂 ju偶 najwi臋kszy teolog pierwszych trzech wiek贸w chrze艣cija艅stwa, jeden z najsza­cowniejszych chrze艣cijan, Orygenes, a mianowicie doktryn臋 apo-katastazy, wszechpojednania, powrotu wszystkich — nawet sza­tana — do Boga. Ale Orygenesa wci膮偶 na nowo okrzykiwano heretykiem, „co dzisiaj pewno budzi 偶al wielu koleg贸w ojca — powiedzia艂em — bo przecie偶 czasy si臋 zmieni艂y [...]". Ojciec Bsteh mia艂 ju偶 skin膮膰 g艂ow膮, ale skrzywi艂 si臋, gdy doda艂em: „...a wtedy ch臋tnie zmienia si臋 troch臋 teologi臋".

脫w uczony poprosi艂 w tym momencie, bym mu pozwoli艂 za­da膰 „jedno proste pytanie": Czy w kt贸rejkolwiek prawdzie wiary tego Ko艣cio艂a jest mowa o piekle? Ko艣ci贸艂 m贸wi o tym od wie­k贸w, od dw贸ch tysi臋cy lat — odpar艂em. Ale teolog obstawa艂 przy swoim: „Czy gdziekolwiek w doktrynie Ko艣cio艂a stwierdza si臋, 偶e tyle a tyle ludzi trafi艂o do piek艂a b膮d藕 te偶, 偶e ktokolwiek jest w piekle? Czy istnieje taka prawda wiary?"

Przedtem wyrazi艂em swoj膮 sympati臋 temu sprawiaj膮cemu wra偶enie przygn臋bionego (co zawsze budzi moje wsp贸艂czucie), zapewne 偶yczliwemu ludziom zakonnikowi, kt贸ry wiele podr贸偶o­wa艂 i naby艂 wielkiego do艣wiadczenia 偶yciowego i kt贸rego te偶 na podstawie jego wypowiedzi zacz膮艂em podejrzewa膰 — on zapro­testowa艂by oczywi艣cie — o to, 偶e jego wiara w 偶ycie pozagro­bowe nie jest (o wiele) wi臋ksza ni偶 moja (i ni偶 wiara wi臋kszo艣ci tych do艣膰 licznych teolog贸w, kt贸rych znam osobi艣cie), ot贸偶 wy­razi艂em mu przedtem swoj膮 sympati臋, przekonawszy si臋 o jego humanitarnych nadziejach dotycz膮cych naszego losu po 艣mierci, teraz jednak stwierdzi艂em: „W tej chwili wydaje mi si臋 ojciec mniej sympatyczny, je艣li wolno mi to powiedzie膰. Bo teraz..." — „dlaczego?", odezwa艂 si臋 Bsteh — „nie, prosz臋 mi pozwoli膰 to po­wiedzie膰, teraz odzywa si臋 w s艂owach ojca znana a偶 do przesytu ob艂uda, do kt贸rej w wypowiedziach koleg贸w ojca i tego Ko艣cio艂a jeste艣my przyzwyczajeni. Bo z jednej strony ma ojciec wprawdzie racj臋, to nie zosta艂o dogmatycznie zdefiniowane, zgadza si臋, ale rzeczywisto艣膰 by艂a taka, 偶e przez dwa tysi膮clecia kolejne pokole­nia n臋kano nauk膮 o piekle... to by艂 horror dla ka偶dego cz艂owieka". „Tak, z ca艂膮 pewno艣ci膮 — stwierdzi艂 ojciec Bsteh. — Got贸w jestem potraktowa膰 bardzo powa偶nie to, co pan m贸wi, to nie ulega w膮tpliwo艣ci. Ale tu chodzi o sposoby rozumienia wiary, kt贸re w dziejach faktycznie ustali艂y si臋 tak czy inaczej i jeszcze (!) si臋 jako艣 ustal膮, z pewno艣ci膮. Ale zale偶a艂oby mi na tym, 偶eby sta艂o si臋 jasne, 偶e Ko艣ci贸艂 nie wysuwa nigdzie w wyk艂adzie wiary twierdzenia, i偶 cho膰by jeden cz艂owiek jest naprawd臋 definitywnie odseparowany od Boga, twierdzenia, z kt贸rym jako chrze艣cijanin musia艂bym si臋 pogodzi膰 [...]".

Prowadz膮cy dyskusj臋 chcia艂 zako艅czy膰 rozwa偶ania o Ko艣cie­le, doda艂 jednak: „z drugiej strony, dopowiem tylko to jedno — i tymi s艂owami chcia艂bym uzupe艂ni膰 wypowied藕 pana Deschnera — ot贸偶 przypominam sobie, kiedykolwiek wspomn臋 swoje dzie­ci艅stwo i swoich przyjaci贸艂: panowa艂 wtedy wielki strach..." — „o tak!", potwierdzi艂 kto艣 — „...przed piek艂em z wid艂ami, dia­b艂em i wiecznym sma偶eniem si臋, i mo偶na to sobie by艂o wyobrazi膰, i oczywi艣cie tego nauczali ksi臋偶a, katecheci et cetera, nie mnie, ale moich przyjaci贸艂: zobaczysz, co ci臋 spotka, je艣li nie zrobisz tego czy tamtego..." — albo to zrobisz!

Zaj膮艂em si臋, szanowny panie Huemer, szerzej tym tematem, by wykaza膰, 偶e profesor teologii katolickiej pozwala sobie na to, 偶eby na oczach milion贸w widz贸w po prostu zbagatelizowa膰 wiar臋 w piek艂o i wieczne m臋ki piekielne, zby膰 j膮, tak jakby prawie wcale nie istnia艂a.

Dzisiaj bowiem jest to wierzenie dla niejednego trudne do przyj臋cia. Dzi艣 wydaje si臋 to i katolikom, i protestantom niewiary­godne; dlatego te偶 liczni „post臋powi" s艂udzy Boga staraj膮 si臋 do­stosowa膰 do ducha nowych czas贸w, to jest zreszt膮 ich najwa偶niej­sze zaj臋cie i z tej w艂a艣nie przyczyny zawsze okre艣lam takich „naj­bardziej post臋powych" teolog贸w jako najgorszych. Jednocze艣nie jednak wci膮偶 nie brak chrze艣cijan, s膮 ich pewno setki milion贸w, tych, kt贸rzy nadal wierz膮 w istnienie piek艂a i oczywi艣cie powinni wierzy膰 — s膮 to bynajmniej nie tylko ludzie prymitywni. Znam pewnego wykszta艂conego cz艂owieka (w艂a艣ciciela fabryk w Europie i Ameryce), kt贸ry teraz, gdy jest stary i chory, zn贸w — i z wi臋k­szym przej臋ciem — ulega wyobra偶eniom swego katolickiego dzie­ci艅stwa i dr臋czy go my艣l o piekle.

Mo偶na by stworzy膰 ogromne biblioteki tekst贸w, kt贸re w wszystkich epokach istnienia chrze艣cija艅stwa prezentowa艂y okropno艣ci piek艂a. I mimo 偶e papiestwo nigdy nie zdefiniowa艂o wiary w piek艂o jako dogmatu, to jednak przysporzy艂a mu wi臋k­szych korzy艣ci ni偶 kt贸rakolwiek (zdefiniowana) prawda wiary, a ponadto — chocia偶 bez definicji — i w katolicyzmie, i w or­todoksji protestanckiej wyst臋puje owo wierzenie jako prawda ab­solutna.

Najs艂awniejsze autorytety chrze艣cija艅stwa nie ustaj膮 w u艣wia­damianiu tego, 偶e piek艂o istnieje.

Biblia wspomina o tym ponad siedemdziesi膮t razy. Dwadzie­艣cia pi臋膰 razy m贸wi o piekle Jezus, przestrzega przed „robakiem, kt贸ry nie umiera", „ogniem, kt贸ry nie wygasa", „ogniem nie da­j膮cym si臋 ugasi膰", „wieczn膮 kar膮". Podobnie czyni Pawe艂, pod­kre艣laj膮c, 偶e tego, kto grzeszy, spotyka „kara i wieczna m臋ka". I powo艂uj膮c si臋 na Bibli臋, na Jezusa i Paw艂a, formu艂uj膮 swoje s膮dy najwybitniejsi Ojcowie Ko艣cio艂a; Jan Chryzostom wie, „偶e 贸w ogie艅 nie ma ko艅ca" i dlatego „zawsze" trzeba o nim my­艣le膰, „w czasie porannego posi艂ku nie mniej ni偶 przy wieczerzy"! Tak偶e Augustyn m贸wi cz臋sto o „wiecznej udr臋ce", o „wiecznej ka­rze", o tych, co „na swoje nieszcz臋艣cie pozostaj膮 w stanie wiecznej 艣mierci", chocia偶 od 421 roku — co zabrzmi dosy膰 kuriozalnie — wyst臋puje w jego pismach swoiste zawieszenie ognia, weekend w piekle, przerwanie kary od sobotniego wieczoru do wczesnych godzin rannych w poniedzia艂ek! Jeszcze kilka lat wstecz, a偶 do 415 roku, gwa艂townie negowa艂 tak膮 mo偶liwo艣膰, a Tomasz z Akwinu odrzuci艂 j膮 ponownie.

Nauk臋 o piekle rozpowszechniali przez wiele stuleci oczywi­艣cie r贸wnie偶 papie偶e, Wigiliusz, Pelagiusz I, Innocenty III, Inno­centy IV i inni, jest to te偶 doktryna soborowa, na przyk艂ad nie­s艂awnej pami臋ci, ze wzgl臋du na decyzje godz膮ce w 呕yd贸w, IV so­boru latera艅skiego (1215) albo, o wiele wcze艣niejszego, zgroma­dzenia Konstantynopolita艅skiej Prowincji Ko艣cielnej (543), kt贸re po raz kolejny uzna艂o Orygenesa za heretyka: „Kto m贸wi b膮d藕 wierzy, 偶e kara spotykaj膮ca z艂e duchy i bezbo偶nych ludzi trwa tylko do czasu i po up艂ywie pewnego okresu ustaje, po niej za艣 nast臋puje ca艂kowite przywr贸cenie do 艂ask [apokatastaza] z艂ych duch贸w i bezbo偶nik贸w, ten niechaj b臋dzie usuni臋ty z Ko艣cio艂a" — jest to zreszt膮 takie zdanie, kt贸re czo艂owy rzekomo katolicki teolog XX wieku Karl Rahner uwa偶a za twierdzenie doktrynalne nacechowane nieomylno艣ci膮.

Katechizm rzymski ustalony przez sob贸r trydencki i wydany na polecenie Piusa V te偶 uprzedza w mocnych s艂owach, 偶e „bez­bo偶ni s膮 w piekle wiecznie (perpetuo) pozbawieni 艣wiat艂o艣ci bo­skiego obrazu", 偶e zostaj膮 wrzuceni „w ogie艅 wieczny" (in i&iem aetemum) i cierpi膮 b贸l, „jak przy biciu albo biczowaniu, albo te偶 przy innego rodzaju karach cielesnych, spo艣r贸d kt贸rych bez w膮tpienia najwi臋kszy b贸l sprawia udr臋ka ognia", tym bardziej 偶e „trwa膰 b臋dzie po wsze czasy" (utperpetuum tempus duraturum sit) i pot臋pieni „nigdy nie zdo艂aj膮 si臋 uwolni膰 od towarzystwa najnie-godziwszych diab艂贸w"! Catechismus Romanus podkre艣la jedno­znacznie: „Oto co duszpasterze powinni bardzo cz臋sto u艣wiada­mia膰 wiernym" (saepissime inculcare debent).

Jeszcze przecie偶 w XX wieku jezuici wykonuj膮 „膰wiczenia duchowe" za艂o偶yciela zakonu Ignacego Loyoli — kt贸ry, zdaniem jednego z jego „syn贸w", 艂膮czy艂 w sobie ludzk膮 wielko艣膰 z „czy­nami cz艂owieka ob艂膮kanego" — musz膮 w r贸偶nych 膰wiczeniach i r贸偶nymi zmys艂ami przekonywa膰 samych siebie o takich wymia­rach, jak „d艂ugo艣膰, szeroko艣膰 i g艂臋boko艣膰 piek艂a", wyobra偶a膰 so­bie „owe niezmierzone ogniste czelu艣cie oraz dusze znajduj膮ce si臋 jakby w ognistych cia艂ach", a ponadto „p艂acz, wycie, krzyk", „dym, siark臋" et cetera. I wreszcie w ostatnim 膰wiczeniu „na godzin臋 przed wieczerz膮" powinni „przypomina膰 sobie wszystkie dusze, kt贸re s膮 w piekle" i cieszy膰 si臋, 偶e sami (jeszcze) si臋 do nich nie zaliczaj膮.

Powtarzam: przez dwa tysi膮ce lat wbijano to do g艂贸w, cho膰 ni­gdy ex cathedra, przez dwa tysi膮ce lat w ten spos贸b doprowadzano niezliczone rzesze ludzi do najgorszych, do偶ywotnich wyrzut贸w sumienia, do beznadziejnego nieszcz臋艣cia, i oto teraz, gdy nawet katolicy wierz膮 w to coraz mniej, ojciec Bsteh — jak z ca艂膮 pew­no艣ci膮 wielu innych teolog贸w w naszych czasach — daje do zro­zumienia, 偶e chrze艣cijanin jest obowi膮zany mie膰 nadziej臋 na co艣 ca艂kowicie sprzecznego ze wszystkim, czego na ten temat uczono dotychczas, i w to wierzy膰. Nagle przestaj膮 si臋 liczy膰 wszelkie we­zwania sobor贸w, papie偶y, najwi臋kszych Ojc贸w Ko艣cio艂a, nawet s艂owa Paw艂a i nawet te, kt贸re wypowiedzia艂 Jezus.

A czy w og贸le go kiedykolwiek s艂uchano?! Czy偶 nie u艣mier­cano go wci膮偶 na nowo? Dlatego w艂a艣nie w odpowiedzi na an­kiet臋 katolika Heinricha Spaemanna: „Kim jest Jezus z Nazaretu — dla mnie?" napisa艂em kr贸tko: „Na pewno nie Bogiem. By膰 mo偶e cz艂owiekiem. W Biblii ukrzy偶owanym jeden raz, a w dzie­jach Ko艣cio艂a stale rozpinanym na krzy偶u".

W艂a艣nie, kt贸偶 przejmowa艂 si臋 zawsze Jezusem mniej ni偶 kler! Nie bez powodu mieszka艅cy Rzymu rozszyfrowuj膮 skr贸t S.C.Y. (Sta艂o Citta del Yaticano) na tablicach rejestracyjnych samocho­d贸w dostojnik贸w Kurii s艂owami: Se Cristo vedesse (Gdyby Chry­stus to widzia艂!)

Przypomina mi si臋 przy tej okazji karta pocztowa, kt贸r膮 przy­s艂a艂a mi niedawno „zapalona czytelniczka" z G贸rnej Bawarii, od lat w s艂u偶bie Ko艣cio艂a. „Na Pa艅skie ksi膮偶ki — czytamy — jak i na zamordowanie papie偶a w roku 1978, na miliardowe oszustwo z 1971 roku, na zas艂ugi Ko艣cio艂a dotycz膮ce pigu艂ki antykoncep­cyjnej i przy tym pr贸by przekupstwa zwr贸ci艂am uwag臋 cz艂onka kapitu艂y diecezjalnej... (telef.) Zada艂am mu pytanie! 芦Co powie­dzia艂by na to Jezus?禄 Ten duchowny odpar艂: 芦Ach, gdyby艣my za­wsze pytali o zdanie Jezusa...禄"

Ale ci ludzie nie tylko nie pytaj膮 Jezusa, z ca艂膮 konsekwencj膮 nie spiesz膮 si臋 te偶 do niego. Tak samo jak my — to zadziwiaj膮ce zjawisko — boj膮 si臋 umierania.

W ksi膮偶ce Ein Jahrhundert Heilsgeschichte. Die Politik der Papste im Zeitalter der Weltk艅ege (Sto lat dziej贸w zbawienia. Po­lityka papie偶y w epoce wojen 艣wiatowych) — niew膮tpliwie naj-aktualniejszej z moich krytyk Ko艣cio艂a i w艂a艣nie dlatego na og贸艂 przemilczanej — wskaza艂em na podesz艂y wiek papie偶y w ci膮gu ostatnich stu lat i w programie „Club" przypomnia艂em o tym: Leon XIII — powiedzia艂em — do偶y艂 do dziewi臋膰dziesi臋ciu trzech lat; Pius X — do siedemdziesi臋ciu dziewi臋ciu, Pius XI — do osiemdziesi臋ciu dw贸ch, Pius XII — do osiemdziesi臋ciu dw贸ch, Jan XXIII — do osiemdziesi臋ciu dw贸ch, Pawe艂 VI — do osiem­dziesi臋ciu jeden lat. Co do dw贸ch g艂贸w Ko艣cio艂a zmar艂ych w m艂od­szym wieku istnieje podejrzenie, 偶e nie spotka艂a ich 艣mier膰 na­turalna. Benedykt XV, chyba nieprzypadkowo najmniej znany papie偶 w tym stuleciu, odszed艂 do wieczno艣ci jako cz艂owiek sze艣膰dziesi臋ciosiedmioletni, ca艂kiem niespodziewanie, zaskaku­j膮co szybko, skulony i wykrzywiony z b贸lu, co da艂o pow贸d do pog艂oski o otruciu (on sam pono膰 — nie wed艂ug pog艂osek roz­powszechnianych przez ludzi nie偶yczliwych, lecz wed艂ug tego, co m贸wiono w Watykanie — otru艂 kiedy艣 rywala). R贸wnie na­gle, w bardzo zagadkowych okoliczno艣ciach, zgas艂 Jan Pawe艂 I, u艣miechni臋ty Albino Luciani, ledwo zacz膮艂 rz膮dzi膰 i ledwo chwyci艂 za miot艂臋, 偶eby zrobi膰 porz膮dek. Ale nawet je艣li uwzgl臋dni膰 tych zmar艂ych w m艂odszym wieku ksi膮偶膮t Ko艣cio艂a, przeci臋tna d艂ugo艣膰 偶ycia znacznie przewy偶sza nasz膮.

Nieodparcie nasuwa si臋 taki oto wniosek: ani ten urz膮d, ani t臋sknota piastuj膮cych go ludzi do Jezusa nie s膮 pewno zbyt wy­czerpuj膮ce. Umacnia nas w tym podejrzeniu aktywno艣膰 ich le­karzy osobistych i innych koryfeuszy medycyny, sprowadzanych w chwilach kryzys贸w zdrowotnych z ca艂ego 艣wiata, a „ostatnie s艂owa" niejednego z papie偶y przed odej艣ciem do Chrystusa nie za­wsze by艂y wywa偶one, jak na przyk艂ad wyznanie wiary Piusa X: „[...] chyba wszystko si臋 ko艅czy" czy wyznanie Leona XIII: „Zbli偶a si臋 katastrofa [...]".

W ka偶dym razie pozostali ludzie, tak偶e ci katoliccy, osi膮gaj膮 przeci臋tnie wiek o wiele m艂odszy ni偶 papie偶e, kt贸rzy widocznie po艣wi臋caj膮 znacznie wi臋cej troski i pieczy w艂asnemu 偶yciu ni偶 偶yciu swoich owieczek. Bo przecie偶 od p贸藕nego antyku po dzi艣 dzie艅 dopuszczaj膮 do tego, by cz臋sto nawet kolejne generacje wy­miera艂y na polach bitewnych; ostatnimi czasy co prawda zawsze towarzysz膮 temu wypowiadane z namaszczeniem apele o pok贸j, ale r贸wnocze艣nie 偶o艂nierzy obowi膮zuje „艣wi臋ta przysi臋ga", i偶 b臋d膮 walczy膰 do ostatniej kropli krwi. Tak, to, czego kler strze偶e w 艂onie matki, to zarazem wydaje na pastw臋 losu, gdy jest wojna; tak jakby gromadzi艂 mi臋so armatnie w brzuchach kobiet. Pos艂usze艅stwo — oto idea艂 tych, kt贸rzy chc膮 panowa膰. Nie jest to przes艂anka m膮­dro艣ci, jak s膮dzi艂 Augustyn, lecz nieraz przes艂anka bohaterskiej 艣mierci. Tak wi臋c sternicy Ko艣cio艂a staraj膮 si臋 wyd艂u偶a膰 w艂asne 偶ycie, mimo rado艣ci czekaj膮cej w za艣wiatach, a jednocze艣nie — kiedykolwiek widz膮 tak膮 potrzeb臋, co zdarza si臋 cz臋sto — skra­caj膮 偶ycie innym.

Przyznaj臋, 偶e w Wiedniu to i owo pomiesza艂em, nie wypowie­dzia艂em si臋 tak jasno: dyskutowanie nie jest moim atutem i pora przed pomoc膮 nie jest te偶 dla mnie najlepsza (bo przez ca艂e 偶ycie wstawa艂em wcze艣nie).

Tak czy inaczej m贸j wk艂ad do dyskusji nie by艂 a偶 tak dez-orientuj膮cy, 偶eby ojciec Bsteh musia艂 uzna膰 siebie za zdezorien­towanego. „Szczerze m贸wi膮c — odrzek艂 on, dostojnie i roztrop­nie dobieraj膮c s艂owa — w tej chwili w艂a艣ciwie nie wiem, jak mia艂­bym oceni膰 pa艅skie wypowiedzi, zwa偶ywszy na temat tej rozmowy.

Pa艅skiej ksi膮偶ki nie czyta艂em. Przypuszczam, 偶e to, co pan m贸wi, wi膮偶e si臋 z ca艂膮 tre艣ci膮 pa艅skiej ksi膮偶ki. Powiedzia艂bym po pro­stu, 偶e pad艂y tu s艂owa, do kt贸rych nie potrafi臋 si臋 odnie艣膰, na przyk艂ad do tego, czy papie偶e s膮 teraz starsi, czy nie. Prosz臋 mi nie wzi膮膰 tego za z艂e, to znaczy, jest tu jaka艣 kwestia, ale po pro­stu nie wiem co, traktuj臋 pana powa偶nie, naprawd臋, bo czuj臋, 偶e dla pana jest to jaka艣 kwestia, ale ja nie mog膮 podzieli膰 pa艅skiej oceny, bo czy papie偶 Leon XIII do dziewi臋膰dziesi臋ciu lat, czy tylko do siedemdziesi臋ciu [...]".

Tak jakby o to chodzi艂o! Przypomnia艂a mi si臋 (i wspomnia艂em o tym) recenzja pierwszego tomu moich Dziej贸w zbawienia napi­sana przez innego teologa, kt贸ry na 艂amach „Wiener Zeitung" stwierdzi艂, 偶e Deschner „z nienawi艣ci膮 i cynicznie 偶a艂uje, i偶 pa­pie偶e do偶yli do tak p贸藕nej staro艣ci".

O tym nie mo偶e oczywi艣cie by膰 mowy — powiedzia艂em w programie „Club" — to jest oszczerstwo, zawarte zreszt膮 w „krytyce" pe艂nej oszczerstw, ale przecie偶 tym przypominaj膮­cej pot臋pienie sformu艂owane przez owego diakona i kogo tam jeszcze, i偶 dezawuuje wy艂膮cznie og贸lnikowo, pi臋tnuje sumarycz­nie, rycza艂tem deprecjonuje mnie i moj膮 prac臋, m贸wi o moim „diabolicznym sercu", odmawia mi „dok艂adno艣ci", „uczciwo艣ci", przypisuje mi dzie艂o, w kt贸rym roi si臋 jakoby „od b艂臋d贸w, niepre­cyzyjnych sformu艂owa艅, fa艂szywych wniosk贸w i niezrozumia艂ych stwierdze艅 niezgodnych z prawd膮", „rzecz monstrualn膮", kt贸­rej cechy charakterystyczne to „niezno艣ne 艣lizganie si臋 po po­wierzchni, niechlujstwo i wywo艂ana nienawi艣ci膮 nierzeczowo艣膰", opluwanie w stylu „totalitarnych pismak贸w w Trzeciej Rzeszy, li­terat贸w stalinowskich i nieprzyjaci贸艂 Boga z podziemi tajnych sto­warzysze艅, sekt, bractw mi臋dzynarodowych, tak ohydne, 偶e w dzi­siejszych czasach wr臋cz niespodziewane [...]".

To ta sama og贸lnikowa maniera i mania krytycznego os膮du, co u owego diakona — bez jakichkolwiek dowod贸w! Jedyny kon­kretny obiekt ataku tego katolika na 艂amach „Wiener Zeitung", m贸j rzekomy 偶al, „i偶 papie偶e do偶yli do takiej p贸藕nej staro艣ci", zosta艂 zmy艣lony — ja tego nie napisa艂em!

Przeci臋tna d艂ugo艣膰 偶ycia biskup贸w Rzymu (i wszystkich in­nych) jest mi oboj臋tna ju偶 cho膰by dlatego, 偶e jak wykazuje hi­storia rzadko kiedy pojawia si臋 kto艣 lepszy albo te偶 dlatego, 偶e je艣li wyj膮tkowo zdarzy si臋 kto艣 taki, to przecie偶 贸w aparat jest tak przemo偶ny, skorumpowany, z艂y, i偶 nawet „lepszy" papie偶 nie wprowadzi istotnych zmian. „W gruncie rzeczy jest to ca艂kiem oboj臋tne — o艣wiadczy艂em wi臋c w Wiedniu — kto stoi na czele tej instytuqi". Nie mo偶e ona sta膰 si臋 niczym innym, ni偶 jest — po dw贸ch tysi膮cach lat mo偶na to ju偶 powiedzie膰.

Potem przypomnia艂em, 偶e umieraj膮 nie tylko ludzie, ale i zwierz臋ta, i uzna艂em za znamienny fakt, i偶 zawsze m贸wi si臋 tylko o cz艂owieku, tym „ukoronowaniu dzie艂a stworzenia", kt贸re trzeba by raczej nazwa膰 ukoronowaniem dzie艂a wyzysku. A prze­cie偶 ju偶 w Starym Testamencie czytamy: „Kto wie, czy dusza cz艂o­wieka kieruje si臋 ku g贸rze, dusza za艣 bydl臋cia w d贸艂, pod ziemi臋?" (Stara religia Izraelit贸w nie zna艂a wiary w zmartwychwstanie; od­rzucali j膮 te偶 saduceusze i Samarytanie). Z drugiej jednak strony jest r贸wnie偶 w Starym Testamencie owo straszne w swej wymowie i skutkach wezwanie: „Poddajcie je sobie!"

Jedynymi osobami, kt贸re w programie „Club" jednoznacz­nie podziela艂y moje wsp贸艂czucie wobec zwierz膮t (powiedzia艂em tam, 偶e cz艂owiek jest notorycznym przest臋pc膮 — jad艂ospis to naj-krwawsza karta, jak膮 zapisujemy!) by艂y m艂oda aktorka Katerina Jacob i, nawet bardziej, Lotte Ingrisch. Ale w艂a艣nie ta ostatnia s艂ysza艂a — oczywi艣cie z ust teologa, pewno kt贸rego艣 z „post臋po­wych", zieleni膮cych si臋 jak trawa na wiosn臋 — 偶e w owym miejscu wyst膮pi艂 „b艂膮d w t艂umaczeniu". W rzeczywisto艣ci mia艂oby to zda­nie brzmie膰 nie: „Poddajcie je sobie", lecz: „Id藕cie i strze偶cie, ochraniajcie ziemi臋".

To a偶 nazbyt 艣mieszne. (I a偶 nazbyt typowe). Przecie偶 ju偶 na pierwszej stronie Biblii B贸g nakazuje podobnym mu ludziom kilkakrotnie, by obj臋li w艂adz臋 nad rybami w morzu, nad podnieb­nymi ptakami, nad byd艂em i wszelk膮 zwierzyn膮 na polu. I zaraz po tym wzywa si臋 nas jeszcze raz: „[...] poddajcie je sobie i panujcie [...]". A p贸藕niej jeszcze raz mowa jest o strachu i grozie, kt贸r膮 po­winien cz艂owiek budzi膰 we wszystkich zwierz臋tach, o tym, 偶e one powinny znale藕膰 si臋 w dyspozycji cz艂owieka. „Niech wszystko, co si臋 porusza i 偶yje, b臋dzie waszym pokarmem".

Z owego ogarniaj膮cego najwi臋cej istot wyroku niewoli i 艣mierci, z owej piekielnej introdukcji do przeobra偶enia jednej z gwiazd w rze藕ni臋, ojciec Bsteh, wierny w艂a艣ciwej jego rzemios艂u sztuce 艂agodzenia, przeinaczania, przedstawiania rzeczy sprzecz­nie z faktami, uczyni艂 co艣 ca艂kiem odmiennego, prawdziwie pi臋k­nego. Zapytany o 贸w „b艂膮d w t艂umaczeniu", ten s艂uga Boga stwier­dzi艂 bowiem: „Widzi pan, ja zacz膮艂bym akurat w tym miejscu, a raczej wyszed艂bym jednak od tego, 偶e chrze艣cijanin, kt贸ry uza­le偶nia w艂asn膮 egzystencj臋 od pomocy boskiej, musi zak艂ada膰 to samo w odniesieniu do zwierz膮t, do ca艂ego 艣wiata, gwiazd, 艣wia­t艂a, ksi臋偶yca i s艂o艅ca. Nie ma on prawa uwa偶a膰 siebie za w jakiej­kolwiek mierze uprzywilejowanego, jako stworzony przez Boga, a wszystko inne uwa偶a膰 za po prostu istniej膮ce i nadaj膮ce si臋 do takiego czy innego wykorzystania. Motywacj膮 mojej wiary jest w艂a艣nie 艣wiadomo艣膰, 偶e jestem tym, kim jestem, bo B贸g w swej mi艂o艣ci chce mnie takiego, i 偶e to samo dotyczy zwierz臋cia, s艂o艅ca, ksi臋偶yca i kwiat贸w".

Do zasad biblijnych przystaje to wszystko jak pi臋艣膰 do nosa. Bo Genezis, pierwsza ksi臋ga Moj偶esza, m贸wi bardzo wyra藕nie o wywy偶szeniu cz艂owieka, nigdzie za艣 o tym, jakoby nie mia艂 on prawa „uwa偶a膰 siebie za w jakiejkolwiek mierze uprzywilejowa­nego". Wed艂ug Ksi臋gi Rodzaju powinien on „panowa膰", sprowa­dza膰 strach i groz臋 na wszystkie zwierz臋ta i te ostatnie s膮 jedno­znacznie oddane mu we w艂adanie, ale nie po to, by ich strzeg艂 i je chroni艂, lecz by po偶era艂 wszystko, „co si臋 porusza i 偶yje"! Nato­miast ojciec Bsteh, przedstawiciel religii jaskrawi臋 dualistycznej, zaprezentowa艂 zgo艂a monistyczny obraz 艣wiata, obraz wielce po­zytywny, taki, 偶e w harmonii sfer nieomal s艂ycha膰 dzwony, ale z Pismem 艢wi臋tym, a jeszcze bardziej z chrze艣cija艅sk膮 praktyk膮, kontrastuje ta wizja w spos贸b budz膮cy groz臋.

Dlatego te偶 moderator programu Kn贸bl uzna艂 za po偶膮­dane, nader interesuj膮ce z politycznego punktu widzenia i na­der wa偶ne dogmatyczne zdefiniowanie „takiego sposobu my艣lenia przez Rzym". Na to Bsteh: „Widzi pan, zagadni臋ty o to, stwier­dzi艂bym jednak, 偶e ca艂y Ko艣ci贸艂 zawsze utrzymywa艂, i偶 nie ma 偶adnej rzeczy widzialnej ani niewidzialnej, kt贸rej by nie stworzy艂 B贸g. Jest on wi臋c stw贸rc膮 nieba i ziemi. Inna sprawa, 偶e po cz臋­艣ci, i nie wiem, jak wielka to cz臋艣膰, zosta艂o to p贸藕niej zapomniane i przepad艂o, nie wiadomo gdzie". Ale偶 w艂a艣nie o to chodzi艂o i o to chodzi! „Skoro m贸wi pan, 偶e by艂oby po偶膮dane, 偶eby Ko艣ci贸艂 sfor­mu艂owa艂 to kiedy艣 ex cathedra, ja powiedzia艂bym, i偶 odk膮d istnieje chrze艣cija艅skie wyznanie wiary, zaczyna si臋 ono od s艂贸w: 芦Wierz臋 w Boga, Stworzyciela nieba i ziemi禄. A je偶eli ma pan na my艣li Genezis (!), to przecie偶 w tych wielkich wizjach zawiera si臋 ca艂a historia stworzenia, nie tylko globalnie wszystko to, co w nie­bie i na ziemi, ale wspomina si臋 tam te偶 o wodzie, o oddziele­niu 艣wiat艂a, o ksi臋偶ycu i s艂o艅cu, o zwierzynie, robactwie i rybach [...]". Wtem rozleg艂 si臋 okrzyk protestu. Teolog m贸wi艂 jednak da­lej: „Najpierw zosta艂o to stworzone przez Boga. Takie stwierdze­nie wyst臋puje w istocie r贸wnie偶 w Nowym Testamencie. W wierze chrze艣cija艅skiej 艣wiat stanowi przecie偶 niepodzieln膮 ca艂o艣膰. I na tym 艣wiecie 偶yje cz艂owiek ze swym powo艂aniem [...]". „Jakim?", zainteresowa艂 si臋 kto艣. Bsteh pomin膮艂 to pytanie milczeniem. „Po­wiedzia艂bym wi臋c, 偶e tak si臋 szcz臋艣liwie sk艂ada, i偶 naprawd臋 od zarania dziej贸w wiary chrze艣cija艅skiej datuje si臋 wyra藕na 艣wiado­mo艣膰 tego, 偶e nie mo偶e by膰 tak, by cz艂owiek uwa偶a艂 tylko siebie za stworzenie bo偶e, a wszystko inne za istniej膮ce ot tak, po pro­stu. Z tego wynika, 偶e ka偶d膮 inn膮 istot臋 te偶 musz臋 traktowa膰 jak stworzenie bo偶e, to znaczy pochodzi ona od Boga, B贸g obdarzy艂 j膮 racj膮 istnienia, odr臋bno艣ci膮, a nie ja, On j膮 stworzy艂, niepraw­da偶, tak jak stworzy艂 mnie". Pani Jacob zapyta艂a dwa razy pod rz膮d: „Kto daje nam prawo do zabijania?" Na to Bsteh odpowie­dzia艂 w ko艅cu: „Kto, kto daje, kto je sobie uzurpuje, dzieje si臋 tak po prostu gwoli zabijania".

To oczywisty nonsens. Zabija si臋 nie gwoli zabijania, lecz — to niemal偶e zbyt banalne stwierdzenie — gwoli zysku i z 偶膮dzy panowania.

Co si臋 tyczy zwierz臋cia, to ju偶 starsi greccy filozofowie z cza­s贸w przedchrze艣cija艅skich przyznaj膮 mu dusz臋 podobn膮 do na­szej. U pitagorejczyk贸w wi膮za艂 si臋 z tym przekonaniem zakaz spo­偶ywania mi臋sa; podobnie w Indiach. Ju偶 Budda 偶膮da wyrzecze­nia si臋 przemocy „wobec wszelkich istot", oboj臋tnie, czy chodzi o ro艣lin臋, o zwierz臋, czy o cz艂owieka. Zgodnie z tym nakazem, buddyzm stawia zwierz臋 na r贸wni z cz艂owiekiem, na r贸wni z b贸­stwem. Hindus symbolizuje takie my艣lenie kultem okazywanym krowie.

Ale w chrze艣cija艅stwie zwierz臋 stanowi rzecz; wy艂膮cznie przedmiot eksploatacji, hodowli, 艂ow贸w, po偶erania; cz艂owiek jest 艣miertelnym wrogiem zwierz臋cia, jego diab艂em. „Czy偶 B贸g trosz­czy si臋 o wo艂y? Czy偶 nie wypowiada si臋 zawsze tylko z my艣l膮 o nas?" Tak pyta艂 ju偶 Pawe艂, „pierwszy chrze艣cijanin" (Nietz-sche). W czasach inkwizycji w dniu 艣wi臋tego Jana w ca艂ej Eu­ropie Zachodniej wrzucano masowo koty do ognia, a w Metzu takie autodafe utrzymywa艂y si臋 a偶 do po艂owy XVIII wieku. Chrze­艣cija艅ska mi艂o艣膰 do zwierz膮t kwitnie: dzisiaj w masarniach, rze藕­niach, wyl臋garniach, tuczarniach, ciemnych oborach, w „szlachet­nym my艣listwie" rze藕nik贸w le艣nych i 艂膮kowych, w akcie dogdum-ping, tormentum malitiae, na arenach walk byk贸w, podczas walk kogut贸w i ps贸w, przy wiwisekcjach. W Republice Federalnej Nie­miec przynajmniej do 1970 roku istnia艂o publiczne „ucinanie 艂b贸w kogutom" i „ucinanie 艂b贸w g臋siom", przy czym wieszane 艂bem w d贸艂 ofiary by艂y cz臋sto straszliwie masakrowane. Dawniej by艂o niemal偶e powszechnym zwyczajem przed wyjazdem na urlop, 偶e wyrzucano do sedesu i sp艂ukiwano, a teraz przed swoim wypo­czynkiem ludzie pozbywaj膮 si臋 ps贸w i kot贸w, przywi膮zuj膮c je do drzew, rozbijaj膮c im 艂by, wyrzucaj膮c je do zsyp贸w, w Ameryce taki los rokrocznie spotyka miliony zwierz膮t. A miliony innych bada si臋 (nie tylko) w naszym kraju w spos贸b ohydny, by tak rzec, w celach naukowych.

Wspomnia艂em w贸wczas o W艂oszech, gdzie ludzie u艣mierca­j膮cy zwierz臋ta nadal m贸wi膮: senza anima [bez duszy — przyp-t艂um.] i non e cristiano [to nie jest stworzenie chrze艣cija艅skie — przyp. t艂um.]. Przypomnia艂em takich filozof贸w, jak Klages i Theodor Lessing, kt贸rzy dali wstrz膮saj膮ce opisy na pocz膮tku XX wieku tego niesamowitego zniszczenia. Pod贸wczas gin臋艂o rok w rok trzysta milion贸w ptak贸w, padaj膮c ofiar膮 mody damskiej. „Cywilizacja — pisze Klages — ma cechy rozpasanej 偶膮dzy zabi­jania i jej truj膮ce wyziewy wyniszczaj膮 bogactwo ziemi". Lessing za艣 ubolewa nad niesamowitym pastwieniem si臋 nad zwierz臋tami, na przyk艂ad fokami, przy ich zabijaniu i pisze: „Po艂owy ryb i mordy pope艂niane na ptakach w ci膮gu jednego roku sprowadzaj膮 na zie­mi臋 tyle cierpie艅, 偶e w por贸wnaniu z tym krwawa 艂a藕nia wojny 艣wiatowej lat 1914-1919 wydaje si臋 niewinn膮 dzieci臋c膮 zabaw膮".

Niestety nie wymieni艂em Schopenhauera, kt贸ry dopatruje si臋 w chrze艣cija艅skiej pogardzie dla zwierz膮t „nast臋pstwa owej sceny instalowania si臋 w rajskim ogrodzie" i twierdzi, 偶e znalaz艂 tylko jedno takie miejsce w Biblii, gdzie — do艣膰 s艂abo — wyst臋puje si臋 na rzecz oszcz臋dzania zwierz膮t.

Ale ojciec Bsteh uczci艂 w swej przemowie stworzenie nieba i ziemi, wielkie wizje Genezis, chrze艣cija艅skie wyznanie wiary, s艂o艅ce, ksi臋偶yc i gwiazdy, tak偶e kwiaty, wszystko; powiedzia艂, 偶e ka偶d膮 inn膮 istot臋 te偶 trzeba traktowa膰 jak stworzenie bo偶e, bo tego chce B贸g w swej mi艂o艣ci, bo od niego te istoty pochodz膮. Mimo to spos贸b wypowiadania si臋 owego katolickiego teologa, wykluczaj膮cy dyskusj臋, bo uciekaj膮cy od przedmiotu i od dziej贸w, raczej nieporadny ni偶 艣wiadomie wprowadzaj膮cy w b艂膮d (chocia偶 ten cz艂owiek nie jest pewno a偶 tak poczciwy, za jakiego chcia艂by uchodzi膰), ot贸偶 jego spos贸b wypowiadania si臋 wydaje mi si臋 jed­nak nie tak fatalny, jak wypowiedzi protestanckiego papie偶a na­szych czas贸w Karla Bartha, kt贸ry co prawda r贸wnie偶 uznaje zwie­rz臋 za pochodz膮ce od Boga, a nawet zabrania cz艂owiekowi je mor­dowa膰, ale czyni膮c takie oto sofistyczne, 藕le m贸wi臋, teologiczne rozr贸偶nienie: „Cz艂owiekowi nie wolno te偶 mordowa膰 zwierz臋cia. Mo偶e je tylko zabi膰, gdy jest 艣wiadomy tego, 偶e nale偶y ono nie do niego, lecz do Boga [...]. Zabijanie zwierz膮t jako wyraz pos艂usze艅­stwa jest mo偶liwe tylko w postaci pe艂nego czci aktu pokuty, dzi臋k­czynienia, okazania przez u艂askawionego grzesznika wdzi臋czno艣ci temu, kt贸ry jest stw贸rc膮 i panem cz艂owieka i zwierz臋cia. Zabijanie zwierz膮t dokonywane z przyzwoleniem i z nakazu Boga stanowi akt kap艂a艅ski [...]". Tak jak zabijanie ludzi!

O-hy-da!

Pod koniec programu podj膮艂em si臋 zwi臋z艂ego podsumowa­nia i wskazania kwintesencji naszego stosunku do umierania, do 艣mierci, a mianowicie: 偶y膰 aktywniej, 艣wiadomiej, intensywniej, z o wiele wi臋kszym szacunkiem dla 偶ycia, dla 偶ycia ka偶dej innej istoty, ka偶dego cz艂owieka i ka偶dego zwierz臋cia. I zako艅czy艂em s艂owami: „By膰 mo偶e nasza tragedia polega przede wszystkim na tym, 偶e utrudniamy 偶ycie innym, nie potrafi膮c u艂atwi膰 sobie w艂a­snego 偶ycia. I by膰 mo偶e 藕r贸d艂em nadziei dla nas by艂aby przede wszystkim sytuacja, w kt贸rej u艂atwialiby艣my 偶ycie innym po to, by i nam samym 偶y艂o si臋 l偶ej".

Tak to, szanowny panie Huemer, w wi臋kszo艣ci — z wyj膮tkiem wtr膮ce艅 — uj膮艂em sw贸j wk艂ad do dyskusji, to i owo przedstawiw­szy zwi臋藕lej, inne kwestie za艣 rozszerzywszy. Zadaniem owego skar偶膮cego si臋 diakona by艂oby wychwycenie, podwa偶enie i oba­lenie wypowiedzi, kt贸re go zaszokowa艂y. Jak powiedzia艂em, nie spr贸bowa艂 tego nawet, tak jak — co wielce znamienne — nie spr贸bowa艂 tego nigdy wobec mnie Ko艣ci贸艂 (katolicki).

W innych wypadkach rzuca si臋 Ko艣ci贸艂 na wszystko, co na­daje si臋 do zaatakowania, na najmniejsze, najb艂ahsze potkni臋cie. A jak偶e ch臋tnie sprowadzi艂by mnie ad absurdum — gdyby m贸g艂! Ko艣ci贸艂 nigdy mi tego nie wybaczy, 偶e jest tak odra偶aj膮cy, jak go przedstawi艂em. Gdy jednak z braku argument贸w trzeba uni­ka膰 kontrowersji, to — je艣li nie spos贸b milcze膰 — argumentuje si臋 zawsze ad kominem, wybiera si臋 zniewa偶enie osoby. Dlatego te偶 nasz diakon m贸wi 藕le o mnie, bo nie mo偶e m贸wi膰 藕le o mo­ich intencjach. Stawia mnie na r贸wni z osobnikami podst臋pnymi („s膮czy [...] jad") albo patologicznymi („histeria"), niemal偶e dzi­kimi — pod wzgl臋dem etycznym jednak bardziej godnymi sza­cunku ni偶 ludzie „cywilizowani", do kt贸rych sam siebie zalicza. 脫w diakon przypisuje mi r贸wnie偶 has艂a „ateistyczne", chocia偶 nie jestem ateist膮, czego dowodzi艂em nieraz, nawet tytu艂ami swo­ich ksi膮偶ek. Oczywi艣cie i w tym wypadku oskar偶a tylko rycza艂tem. I rycza艂tem tylko wytyka „niedba艂e, nieobiektywne prowadzenie programu Club 2", poniewa偶 moderator pan Kuno Kn贸bl „nie przeszkodzi艂 temu dziko zachowuj膮cemu si臋 pisarzowi powiedzie膰 a偶 tyle przeciwko wierze, przeciw Ko艣cio艂owi i przeciwko Bogu". (Ten cz艂owiek opowiada si臋 za tolerancj膮!)

Jedynie og贸lnikowo krytykuje „has艂a z dziewi臋tnastowiecz­nego lamusa kulturkampfu" — tak jakby has艂a by艂y b艂臋dne dla­tego, 偶e s膮 stare, dziewi臋tnastowieczne, ze stulecia Marksa i Nie-tzschego. A jak g艂o艣no zaprotestowa艂by pewno, gdybym mu wska­za艂 has艂a z lamus贸w I, II i III wieku, kiedy powsta艂o to, czego on, herold antyku, broni po dzi艣 dzie艅!

脫w diakon stwierdza u mnie kilkakro膰 nienawi艣膰, kt贸ra ni­gdzie nie grasuje tak bardzo, jak w szeregach duchowie艅stwa, w traktatach Ojc贸w Ko艣cio艂a, papie偶y, teolog贸w: najgorsza, naj-ohydniejsza, najzwyczajniejsza nienawi艣膰. Diakon si臋 myli — ja nie pa艂am nienawi艣ci膮 do nich. Ja nimi pogardzam.

Nie jestem fanatykiem, jestem sceptykiem. A nie widziano chyba nigdy sceptyka, kt贸ry by艂by fanatykiem. Nie, ja nie propa­guj臋 偶adnej doktryny, 偶adnego dogmatu ani te偶 nieomylno艣ci. Nie, nie chc臋 mie膰 prozelit贸w, nie chc臋 stworzenia wsp贸lnoty, zwolen­nik贸w i os贸b zale偶nych ode mnie. Nie cierpi臋 na zap臋dy misjo­narskie, ch臋膰 nawracania, wyolbrzymione pos艂annictwo. Wszystko podaj臋 w w膮tpliwo艣膰, czasem nawet w艂asne w膮tpliwo艣ci. Wierz臋 w ma艂o co i nawet nie zawsze z pe艂nym przekonaniem. Lubi臋 znak zapytania: to m贸j znak rozpoznawczy, m贸j krzy偶, moja wiara, je­dyna, kt贸rej misjonarzem, a nawet m臋czennikiem m贸g艂bym si臋 sta膰 — gdyby nie moje W膮tpliwo艣ci.

Ale w膮tpliwo艣ci i krytyka maj膮 to do siebie, 偶e s膮 atrak­cyjne nie dla ludzi najg艂upszych, lecz dla tych my艣l膮cych. I na­wet nasz diakon trafia jeden raz w sedno, gdy pisze: „Krytyczna m艂odzie偶, ludzie stoj膮cy z boku, w膮tpi膮cy, rozczarowani Ko艣cio­艂em [...] umocni膮 si臋 natomiast w swej rezerwie wobec Ko艣cio艂a i uznaj膮 wypowiedzi pana Deschnera za demaskuj膮ce chrze艣cija艅­stwo i Ko艣ci贸艂". „Jad, jaki s膮czy ten autor, utwierdzi chrze艣cijan niepraktykuj膮cych i odszczepie艅c贸w w ich postawie".

Ale i ca艂a wi臋kszo艣膰 owieczek nie cieszy tego diakona. Bo „w masach chrze艣cijan substancja wiary jest bardzo cienka". Uwa偶a owe masy za podatne je艣li nie na „agresj臋, to jednak na awersj臋 czy animozj臋". Czyja to wina? Czy takich aroganckich, zdzicza艂ych bojownik贸w kulturkampfu jak ja? Czy raczej tych, co maj膮 monopol na uszcz臋艣liwianie, tych, kt贸rzy przecie偶 od dw贸ch tysi臋cy lat troszcz膮 si臋 o ow膮 „substancj臋 wiary", od dw贸ch ty­si臋cy lat strzyg膮, posy艂aj膮 na rze藕 swoje owieczki, od dw贸ch ty­si臋cy lat og艂upiaj膮, wyzyskuj膮, zniewalaj膮, zabijaj膮. To nie „prze­sadnie przedstawione fakty historyczne", to s膮 po prostu fakty historyczne — oboj臋tnie, czy 贸w diakon je zna, czy nie, czy przy­znaje, i偶 zaistnia艂y, czy te偶 nie.

Wygl膮da na to, 偶e tego s艂ug臋 Ko艣cio艂a uszcz臋艣liwiaj膮 tylko najubo偶si w intelekt i najubo偶si duchem. „Pro艣ci ludzie — na przyk艂ad w szpitalach" (gdy przez chorob臋 i blisk膮 perspektyw臋 艣mierci znowu ogarnia ich strach przed piek艂em!) — „skar偶膮 si臋 na skr贸cenie kazania porannego z pi臋ciu do trzech minut, na to, 偶e przeniesiono cz臋艣膰 audycji religijnych na mniej dogodn膮 por臋 itd. Jak osi膮gn膮膰 to, 偶eby te tak przecie偶 liczne (!) audycje pla­nowano i przygotowywano w spos贸b na tyle przemy艣lany i atrak­cyjny, by podstawowe warto艣ci chrze艣cija艅stwa oraz nasza wiara, jako pomocna w 偶yciu ka偶demu z osobna i wszystkim ludziom razem, lepiej dociera艂y i wywo艂ywa艂y entuzjazm? Serca, umys艂y, r臋ce niechaj przeciwstawiaj膮 si臋 zanikowi!"

W艂a艣nie, trzeba da膰 艣wiatu jeszcze wi臋cej tego katolickiego be艂kotu na ekranie!

Czy jestem nietolerancyjny? Czy raczej dotyczy to owego dia­kona? „To by艂o oburzaj膮ce... Protestuj臋... 呕膮dam..." Tak w kilku kolejnych wersach strofuje on zarz膮d radia i telewizji austriackiej i pyta w艂adczym tonem: „Gdzie偶 my jeste艣my?"

Ha, na pewno ju偶 nie w Austrii Ignaza Seipela! Ksi臋dza i kanclerza, kt贸ry rz膮dzi艂 ca艂kowicie zgodnie z oczekiwaniami Wa­tykanu. Kt贸rego pierwsze i ostatnie pytanie brzmia艂o: „Czy to pos艂u偶y Ko艣cio艂owi?" Kt贸ry nie cofn膮艂 si臋 przed niczym w walce z „wrogami Jezusa Chrystusa", nawet przed wojn膮 domow膮. Kt贸ry poleci艂 otworzy膰 ogie艅 do tych, co ze zrozumia艂ych powod贸w pod­palili Pa艂ac Sprawiedliwo艣ci, czego nast臋pstwem by艂o ponad ty­si膮c rannych i osiemdziesi膮t dziewi臋膰 ofiar 艣miertelnych w Wied­niu. Kt贸ry bezustannie, a偶 do 艣mierci, nak艂ania艂 swoich przyjaci贸艂 w niemieckiej katolickiej Partii Centrum, by si臋 porozumieli z Hi­tlerem. Kt贸ry wyzna艂 26 wrze艣nia 1930 roku na 艂amach sztokholm-skiej gazety „Aftonbladet": „Nie znam Hitlera, ale jestem przeko­nany, 偶e i on, i wielu innych m艂odych ludzi, kt贸rzy opowiedzieli si臋 za nim, to ludzie z idea艂ami". W przera偶aj膮cy spos贸b przypomina to pewn膮 wypowied藕 jego kolegi, duchownego i teologa — ksi臋­dza Kaasa, przyw贸dcy Partii Centrum, kt贸ry — przyczyniwszy si臋 do zaprowadzenia dyktatury przez Hitlera — napisa艂 z Watykanu: „Hitler potrafi poprowadzi膰 naw臋 pa艅stwa. Zanim jeszcze zosta艂 kanclerzem, spotka艂em si臋 z nim kilka razy i by艂em pod wielkim wra偶eniem jasno艣ci jego my艣li oraz tego, 偶e liczy si臋 on z fak­tami, a przy tym pozostaje wierny swoim szlachetnym idea艂om [...]". Podobnie — wszystko to si臋 wi膮偶e i przystaje wzajemnie do siebie! — kardyna艂 Innitzer z Wiednia uzna艂, 偶e z chwil膮 zaj臋cia Austrii przez Hitlera, „tego wodza zes艂anego przez Boga", spe艂­ni艂a si臋 „tysi膮cletnia t臋sknota naszego narodu"; uczci艂 wkroczenie Niemc贸w biciem w dzwony i wywieszeniem flag ze swastyk膮 na ko艣cio艂ach, po czym za swoje zas艂ugi zosta艂 osobi艣cie przez Hi­tlera odznaczony Medalem Marchii Wschodniej — to fakt po dzi艣 dzie艅 prawie nie znany, bo wsz臋dzie pomija si臋 go milczeniem. (O innych szczeg贸艂ach i dalszych powi膮zaniach mo偶e si臋 ten dia­kon dowiedzie膰 z mojej ksi膮偶ki Ein Jahrhundert Heilsgeschichte; wszystko jest tam bardzo dobrze udokumentowane).

„Gdzie偶 my jeste艣my?!"

Czy to ja jestem nietolerancyjny? Czy za偶膮da艂em od ojca Bsteh albo innych katolik贸w z grona dyskutant贸w, 偶eby przepro­sili mnie za to, i偶 rozpowszechniali twierdzenia nierzeczowe i fa艂­szywe? Za to, 偶e ich wiara g艂臋boko rani moje uczucia? Czy mia艂em pretensj臋 do prowadz膮cego program o to, i偶 nie „wmiesza艂 si臋", 偶eby apodyktycznie „przyhamowa膰" katolik贸w? Czy za偶膮da艂em od niego przeprosin za „niepowa偶ne ekscesy w tym programie"? Nie, to on, wyznawca religii mi艂o艣ci bli藕niego i mi艂o艣ci wroga, ubolewa, oburza si臋, protestuje „w imieniu wszystkich katolik贸w austriackich przeciw niepowa偶nemu i obra藕liwemu prowadzeniu programu Club 2, je艣li to w og贸le mo偶na okre艣li膰 jako prowa­dzenie"... „My, katolicy, nie pozwolimy ju偶, by tak si臋 z nami obchodzono (!)".

On stawia czo艂o, pod kt贸rym kryje si臋 niewiele, i r贸wnie偶 on nie skorzysta艂 na tym, 偶e kiedy艣 偶y艂 Karl Kraus.

„呕膮dam, 偶eby ten pisarz przeprosi艂 ojca Bsteh osobi艣cie za swoje napa艣ci, i chcia艂bym prosi膰, by ORF poinformowa艂o mnie o tre艣ci swojego listu do wspomnianego pisarza oraz o jego reakcji na艅. Je艣li to nie jest mo偶liwe, prosi艂bym, by pan Kuno Kn贸bl (!)" — galopuj膮c do Rzymu, diakon pozostawia za sob膮 s艂owa i na­zwiska z takim samym brakiem 偶enady, jak i materi臋, o kt贸r膮 tu chodzi — „przeprosi艂 ojca Bsteh za swoje niew艂a艣ciwe prowadze­nie i poinformowa艂 mnie o tym".

Kuno Kn贸bl prowadzi艂 dyskusj臋 lekko, swobodnie, szar­mancko. Zachowywa艂 — wobec wszystkich! — neutralno艣膰, nie­mal偶e wy艂膮czaj膮c siebie samego, ka偶demu dawa艂 czas na wypo­wied藕, pozwala艂 ka偶demu m贸wi膰 bez ogranicze艅. I w艂a艣nie za tak膮 tolerancj臋, liberalizm, otwarto艣膰 — z pewnymi wyj膮tkami — pro­gram „Club 2" jest lubiany w Austrii i gdzie indziej przez bar­dziej wybrednych widz贸w, ale by膰 mo偶e nie przez wszystkich pro­stych ludzi w szpitalach i nie przez wszystkich diakon贸w. Nawet nasz s艂uga Ko艣cio艂a potwierdza jednak, 偶e „dotychczas zwyczajem ORF by艂a przyzwoito艣膰 i tolerancja, tak偶e w programie Club 2", a wi臋c od lat, je艣li nie dziesi臋cioleci.

Ale teraz on protestuje, 偶膮da, oczekuje przeprosin; przepro­sin za moj膮 rzekom膮 nietolerancj臋, „zajad艂o艣膰", „histeri臋", „jad".

Czy偶 nie wie, 偶e to wszystko stanowi odwieczne domeny zw艂aszcza jego Ko艣cio艂a? Czy偶 nie wie, 偶e chrze艣cijanie, mi臋­dzy innymi niejeden z najwi臋kszych 艣wi臋tych katolicyzmu, ju偶 we wczesnych dziejach Ko艣cio艂a nawet chrze艣cijan innego wyznania l偶yli jako „zara偶onych", „kalekich", „syn贸w diab艂a", „psy", „w艣cie­k艂e psy", „chore psy", „lisy", „wilki", „zwierz臋ta w ludzkiej po­staci", „dzikie zwierz臋ta", „bestie", „偶ydowskich pobratymc贸w", „brudne 艣winie", „byd艂o rze藕ne nadaj膮ce si臋 do piek艂a", „ca艂kiem ob艂膮kanych, zas艂uguj膮cych na zg艂adzenie"?

Czy偶 nie wie, 偶e jeszcze w XX wieku katolicy pisz膮cy petycje do Watykanu nazywaj膮 wszystkich innowierc贸w „zwierz臋tami nu­rzaj膮cymi si臋 w brudzie"? 呕e jeszcze w XX wieku katolicy opowia­daj膮 si臋 za prawem do zabijania kacerzy, m贸wi膮 o „b艂ogos艂awio­nym ogniu stos贸w" i broni膮 palenia kacerzy jako „aktu 偶arliwej mi艂o艣ci"? 呕e jeszcze w XX wieku „Osservatore Romano" okre­艣la protestanck膮 szko艂臋 w Rzymie jako „obraz臋 naszego Pana"? Czy偶 nie wie, 偶e jeszcze w 1947 roku madryccy studenci puszyli si臋 w pewnej ulotce wydanej przed spl膮drowaniem anglika艅skiej kaplicy: „My, hiszpa艅ska m艂odzie偶 akademicka z roku 1947, uwa­偶amy siebie za — w pe艂nym tego s艂owa znaczeniu — spadkobier­c贸w ducha inkwizycji"? 呕e inna ulotka g艂osi艂a: „Woleliby艣my stosy inkwizyqi ni偶 liberalistyczn膮 tolerancj臋! Ani kroku dalej w tej he­rezji!"?

A on mnie zarzuca brak tolerancji!

I czy偶 nie wie, 偶e kardyna艂 Segura w swym dotycz膮cym pro­testant贸w li艣cie pasterskim z roku 1952 uzna艂, 偶e „kacerzom" nie przys艂uguje ochrona prawna w wypadku konfliktu z katolikami? 呕e jeszcze w 1953 roku kardyna艂 Ottaviani z Kurii o艣wiadczy艂 w kwestii protestanckich mniejszo艣ci w Europie Po艂udniowej, co nast臋puje: „Z punktu widzenia prawdziwego katolika tak zwana tolerancja jest nie na miejscu"?

A ja mia艂bym przeprasza膰, i偶 przeciwstawiam si臋 nietoleran­cji, brutalno艣ci oraz oszustwom tego Ko艣cio艂a?

Czy偶 Ecclesia Catholica wyrazi艂a cho膰by jeden raz skruch臋 — co zreszt膮 by艂oby bezsensowne! — z tego powodu, 偶e bezpo艣red­nio i po艣rednio jest odpowiedzialna za eksploatacj臋 i u艣miercenie setek milion贸w ludzi, 偶e przez d艂ugie lata i do偶ywotnio wi臋zi艂a rze­sze niewinnych, 偶e ca艂e rzesze ludzi przez wiele wiek贸w skazywa艂a na spalenie, poprzedzone uci臋ciem r膮k czy j臋zyka, a gdy umie­rali, kaza艂a im 艣piewa膰: „Chwalimy Ci臋, wielki Bo偶e!"? Z tego powodu, 偶e — by przytoczy膰 tylko ten fakt — za jej spraw膮 Anno Domini 1600, po siedmiu latach ci臋偶kiego wi臋zienia, trafi艂 r贸w­nie偶 na stos jeden z najgenialniejszych my艣licieli czas贸w nowo偶yt­nych Giordano Bruno? Wr臋cz przeciwnie! Gdy w 1889 roku na tym samym rzymskim targu kwietnym, na kt贸rym Ko艣ci贸艂 spopie­li艂 tego dominikanina, ods艂oni臋te jego pomnik, papie偶 Leon XIII modli艂 si臋, pragn膮c odpokutowa膰 to 艣wi臋tokradztwo, przez ca艂y dzie艅 przed „sakramentem", pot臋pi艂 t臋 rzekom膮 pr贸b臋 wytrzebie­nia wiary chrze艣cija艅skiej i otrzyma艂 niezliczone wyrazy poparcia z ca艂ego 艣wiata. Difficile set satiram non scribere.

Chyba 偶e zbrodnia nie jest zbrodni膮, je艣li datuje si臋 sprzed kilkuset lat? By艂aby to bardzo chrze艣cija艅ska interpretacja!

I czy偶 ten cz艂owiek nie wie, 偶e — w uj臋ciu czysto ilo艣cio­wym — Ko艣ci贸艂 katolicki dopu艣ci艂 si臋 w XX wieku wi臋kszych potworno艣ci ni偶 w kt贸rymkolwiek wcze艣niejszym stuleciu swoich dziej贸w? Czy偶by nie wiedzia艂, jak Ko艣ci贸艂 zachowywa艂 si臋 podczas pierwszej i drugiej wojny 艣wiatowej, w czasie wojny wietnamskiej? Jak si臋 odnosi艂 do faszystowskich dyktatur Mussoliniego, Franco, Hitlera?

Czy偶 nie wie, 偶e w katolickiej Polsce, odrodzonej dzi臋ki trak­tatowi wersalskiemu, w latach dwudziestych i trzydziestych do­sz艂o do bodaj czy nie najokrutniejszych prze艣ladowa艅 religijnych w nowszej historii, i to wed艂ug instrukqi prosto z Watykanu? 呕e wi臋kszo艣膰 cerkwi prawos艂awnych na Ukrainie rozgrabiono, prze­mieniono w stajnie i latryny, 偶e ponad tysi膮c ksi臋偶y prawos艂aw­nych trafi艂o do wi臋zienia i poprzez masakry wyludniono ca艂e wsie? Pod贸wczas to watyka艅scy wizytatorzy je藕dzili stale po kraju, 偶eby obserwowa膰 rozpowszechnianie si臋 tej jedynie zbawiennej reli­gii. W roku 1930, jak si臋 twierdzi, a偶 dwie艣cie tysi臋cy Ukrai艅c贸w przebywa艂o w wi臋zieniach. Czy偶 nie wie, 偶e w 1938 roku dosz艂o tam do kolejnych pogrom贸w? 呕e w lipcu spo艣r贸d trzystu cerkwi prawos艂awnych na Che艂mszczy藕nie i Podlasiu sto przerobiono ju偶 na ko艣cio艂y rzymskokatolickie, ponad siedemdziesi膮t zosta艂o spa­lonych >albo uleg艂o zniszczeniu w inny spos贸b, prawie tyle samo zamkni臋to; 偶e ju偶 w sierpniu po stu trzydziestu tamtejszych 艣wi膮­tyniach prawos艂awnych pozosta艂 tylko popi贸艂?

I s艂uga tego Ko艣cio艂a chce mnie uczy膰 tolerancji! Czy偶 nie wie, 偶e od roku 1941 do 1943 podczas kato­lickiej krucjaty przeciw Serbskiemu Ko艣cio艂owi Prawos艂awnemu dwie艣cie dziewi臋膰dziesi膮t dziewi臋膰 cerkwi obrabowano, zburzono, przemieniono w magazyny, szalety, stajnie, 偶e dwie艣cie czterdzie­艣ci tysi臋cy prawos艂awnych Serb贸w nawr贸cono pod bezwzgl臋dnym przymusem na katolicyzm, a blisko siedemset pi臋膰dziesi膮t tysi臋cy prawos艂awnych Serb贸w — chrze艣cijan! — wymordowano, cz臋sto po straszliwych torturach? 呕e obcinano im uszy, nosy, wyk艂uwang oczy, 偶e wyrywano im w艂osy, brody, 偶e ich skalpowano? 呕e dzieci, starcy, m臋偶czy藕ni i kobiety byli 艣cinani, sztyletowani, rozstrzeli­wani, duszeni, topieni, 偶e palono ich 偶ywcem, 膰wiartowano ich 偶ywcem, krajano 偶ywcem na kawa艂ki, grzebano 偶ywcem i rozpi­nano 偶ywcem na krzy偶ach?

Czy偶 nie wie, 偶e zamordowano r贸wnie偶 co najmniej trzy­stu prawos艂awnych ksi臋偶y, 偶e w Zagrzebiu, stolicy Chorwacji, gdzie rezydowali prymas arcybiskup Stepina膰 oraz legat papieski Marcone, metropolita prawos艂awny Dozyteusz by艂 torturowany tak okrutnie, i偶 popad艂 w ob艂臋d? 呕e uduszono osiemdziesi臋cio­letniego metropolit臋 Sarajewa Petera Simonicia, 偶e osiemdzie-si臋ciojednoletniemu biskupowi Platovowi z Banja Luki podkuto stopy jak koniowi, po czym zmuszono go, by szed艂 dop贸ty, do­p贸ki nie straci艂 przytomno艣ci, p贸藕niej za艣 rozniecono ogie艅 na jego piersi, wyk艂uto mu oczy, odci臋to uszy, nos, w ko艅cu go dobito?

Czy偶 nie wie, 偶e haniebne wyczyny jego Ko艣cio艂a w tej „Chor­wacji Boga i Maryi", w tym „Kr贸lestwie Chrystusa", by艂y tak ohydne, i偶 zaprotestowa艂y nawet niemieckie czynniki oficjalne, dy­plomaci, generalicja, funkcjonariusze partyjni, nawet s艂u偶ba bez­piecze艅stwa SS i wreszcie tak偶e hitlerowski minister spraw za­granicznych poleci艂, by wyra偶ono w Zagrzebiu zdecydowan膮 dez­aprobat臋 rz膮du Rzeszy dla „niesamowitych eksces贸w", ma艂o tego, sam Hitler o艣wiadczy艂: „Kiedy艣 rozprawi臋 si臋 z tym re偶imem — ale nie teraz!"?

Czy偶 nie wie, 偶e Ko艣ci贸艂 katolicki mia艂 艣cis艂e powi膮zania z tym pa艅stwem, 偶e nie tylko by艂 jego duchowym protektorem i adherentem, ale ponadto cz臋艣膰 kleru, zw艂aszcza jezuici, a jeszcze liczniej franciszkanie, wzi臋艂a czynny udzia艂 w masakrach? 呕e du­chowni przyznawali si臋, i偶 „cz臋sto si臋gaj膮 po pistolet maszynowy", i偶 „nadszed艂 czas na u偶ywanie rewolweru i pistoletu", i偶 „nie jest ju偶 grzechem zabicie siedmioletniego dziecka, je艣li naruszy ono ustaszowskie prawo". „W mo偶liwie kr贸tkim czasie wymordowa膰 wszystkich Serb贸w — oto nasz program". Czy偶 nie wie, 偶e prymas Alojzije Stepina膰 dopatrzy艂 si臋 „w tej akcji r臋ki Boga", 偶e wyrazi艂 on w jednoznacznych s艂owach podzi臋kowania chorwackiemu kle­rowi, „przede wszystkim franciszkanom", i usprawiedliwi艂 nawet „metody zastosowane przeciwko 呕ydom"? 呕e sam ojciec 艣wi臋ty, prywatnie multimilioner, Pius XII szefa partii, rz膮du i pa艅stwa — tego raju dla morderc贸w — Antego Pavelicia (kt贸ry nazywa艂 zreszt膮 swoje pa艅stwo „Kr贸lestwem Bo偶ym") przyj膮艂 w Watyka­nie na uroczystej audienq'i, na po偶egnanie 偶yczy艂 mu powodzenia w „dalszej pracy", a" podczas samej audiencji pochwali艂 go jako „praktykuj膮cego (!) katolika"?

I przedstawiciel tego Ko艣cio艂a 偶膮da ode mnie, bym przepro­si艂 innego s艂ug臋 tego Ko艣cio艂a! Czy ten cz艂owiek jest szalony? Nie艣wiadomy? Bez charakteru? Jakkolwiek si臋 to przedstawia, ja zrobi臋 co innego. Tak, postaram si臋 mu przys艂u偶y膰 — a miano­wicie udziel臋 mu pewnej rady, wska偶臋 mu co艣 palcem, i niech on b膮d藕 jego prze艂o偶eni skorzystaj膮 z tego w pe艂ni, ci ostatni bowiem mogliby zobaczy膰 w nim cz艂owieka z inwencj膮, odznaczaj膮cego si臋 wyczuciem potrzeb duszpasterskich, zrozumieniem potrzeby zwi臋kszenia powszechnej pobo偶no艣ci, umiej臋tno艣ci膮 nieomylnego rozpoznawania, co jest, a co nie jest katolickie; B贸g raczy wie­dzie膰, czy ten duchowny nie zas艂uguje na awans...

Wsp贸lnota 艣wi臋tych, do kt贸rej on nale偶y, ma, jak wiadomo, patron贸w do wszystkiego; s膮 to 艣wi臋ci, kt贸rych ludzie wzywaj膮 na pomoc i kt贸rych czcz膮 jako tych, co maj膮 w swojej opiece kon­kretne ko艣cio艂y, osoby, stany, zawody, a dzieje si臋 tak zar贸wno na podstawie prawdy wiary dotycz膮cej wsp贸lnoty w艂a艣nie 艣wi臋tych, jak te偶 na podstawie doktryny pouczaj膮cej o r贸偶nych funkcjach mieszka艅c贸w Kr贸lestwa Bo偶ego. B贸g potrzebuje pomocnik贸w — do „dalszej pracy"; do pracy w Winnicy Pa艅skiej.

Ale w艣r贸d owych patron贸w, owych 艣wi臋tych zapewniaj膮cych ochron臋, s膮 i tacy, kt贸rzy opiekuj膮 si臋 rzemios艂ami wr臋cz krwa­wymi, a偶 nazbyt krwawymi, dlaczego偶 by nie, skoro krew ma w tym Ko艣ciele tak wielkie znaczenie! Po艣r贸d tego mn贸stwa patron贸w — u艣wiadomi艂em to sobie w艂a艣nie w贸wczas, gdy zainteresowa艂em si臋 „Chotwaq'膮 Boga i Maryi", owym „Kr贸lestwem Chrystusa" — brak jednak wci膮偶 patrona komendant贸w oboz贸w koncentracyj­nych. Takiego „autentyku" zabrak艂o we wspania艂ej galerii kato­lickich monstr贸w. (Chcia艂oby si臋 powiedzie膰, 偶e ojcem chrzest­nym tego sformu艂owania jest kodeks karny). Kr贸tko m贸wi膮c: dla wype艂nienia luki, o kt贸r膮 tu chodzi, proponuj臋 osob臋 franciszka­nina Filipovicia-Majstorovicia, zwanego „bratem-szatanem". B臋­d膮c komendantem obozu koncentracyjnego w Jasenovcu, os艂awio­nego masowymi egzekucjami, zlikwidowa艂 w ci膮gu czterech mie­si臋cy niema艂o, bo czterdzie艣ci tysi臋cy os贸b, ma wi臋c za sob膮 prak­tyk臋 zawodow膮, a w 1945 roku doczeka艂 si臋 m臋cze艅skiej korony.

Wynie艣my go na o艂tarze!

Czy kaci maj膮 ju偶 swojego patrona? Zwa偶ywszy na rol臋, jak膮 to w艂a艣nie rzemios艂o odgrywa艂o w cywilizacji chrze艣cija艅­skiej, brak ich patrona by艂by wprost niepoj臋ty. Ale je艣li go nie ma, to proponuj臋 kolejnego koryfeusza: franciszkanina-stypendy-st臋 Brzic臋. W ci膮gu jednej nocy, 29 sierpnia 1942 roku, skr贸ci艂 on w Jasenovcu o g艂ow臋 tysi膮c trzysta sze艣膰dziesi膮t os贸b, pos艂uguj膮c si臋 specjalnym no偶em.

Wynie艣my go na o艂tarze!

Czy takie kanonizaq'e nie zdzia艂a艂yby wi臋cej ni偶 przed艂u偶e­nie porannego kazania z trzech do poprzednich pi臋ciu minut? Oby w ich nast臋pstwie „podstawowe warto艣ci chrze艣cija艅stwa" — by powt贸rzy膰 za diakonem i jego s艂owami zako艅czy膰 — oby dzi臋ki nim wiara chrze艣cija艅ska „jako pomocna w 偶yciu ka偶demu z osobna i wszystkim ludziom razem, lepiej dociera艂a i wywo艂y­wa艂a entuzjazm"! Niechaj pracuj膮 na to serca, umys艂y, r臋ce — czy tak, jak u skracaj膮cego o g艂ow臋 Brzicy, czy raczej tak, jak u diakona bez g艂owy?

Drogi panie Huemer, 偶ycz臋 Panu wszystkiego najlepszego.

Karlheinz Deschner

Wyst臋p solowy Deschnera w bibliotece

albo Przeciwko dwojgu ewangelickim oszczercom

Deschner

HaBfurt, 7 II 1987

Do Redakcji „Marler Zeitung"

Szanowna Redakcjo,

powo艂uj膮c si臋 na znan膮 Pa艅stwu ustaw臋 prasow膮, uprzejmie pro­sz臋 o zamieszczenie w miejscu, w kt贸rym zosta艂 om贸wiony m贸j wiecz贸r autorski w Mar艂, nast臋puj膮cego sprostowania:

1. Nieprawd膮 jest to, co napisano 2 II 1987 w „Marler Zeit­ung" w artykule pod tytu艂em Wyst臋p solowy Deschnera w Insel: sil膮 s艂贸w przeciw chrze艣cija艅stwu, a mianowicie, 偶e Deschner „popro­si艂 pod koniec wieczoru autorskiego w bibliotece [o艣rodka kul­tury] 芦Insel禄 o powstrzymanie si臋 od braw i zwr贸ci艂 si臋 do s艂u­chaczy z pro艣b膮 o zast膮pienie ich 芦wsparciem materialnym i du-chowym禄". To prawda, i偶 od ponad dw贸ch lat, po najwi臋kszym wstrz膮sie w moim 偶yciu, nie pragn臋 ju偶 braw, o czym za ka偶­dym razem informuj臋 audytorium, powtarzaj膮c to wyja艣nienie; w Mar艂 brzmia艂o to, jak wynika z nagrania magnetofonowego dokonanego przez pracownik贸w biblioteki, tak: „Prosz臋 pa艅stwa o niewyra偶anie aplauzu. Je艣li zamiast uznania, braw dla mnie, po­mogliby pa艅stwo komukolwiek, ale nie mnie, materialnie b膮d藕, co te偶 jest chwalebne, duchowo, by艂by to gest o wiele rozs膮dniejszy".

Dziennikarka tej gazety zniekszta艂ci艂a moje s艂owa w spos贸b perfidny (by膰 mo偶e spa艂a), zmieni艂a je w swoisty ape艂 o ja艂mu偶n臋, i napisa艂a: „Trzeba by kupowa膰 jego ksi膮偶ki cho膰by przez wsp贸艂­czucie [...]". Zanim to napisa艂a, mog艂a zasi臋gn膮膰 j臋zyka u a偶 stu pi臋膰dziesi臋ciu s艂uchaczy albo przes艂ucha膰 (widoczn膮 w贸wczas dla wszystkich) ta艣m臋 magnetofonow膮; na ni膮 spadnie odpowiedzial­no艣膰, je偶eli owo zgodne z tendencj膮 artyku艂u pom贸wienie trafi do innych gazet czy ksi膮偶ek, co nie by艂oby pierwszym takim wy­padkiem.

Moja Kryminalna historia chrze艣cija艅stwa, kt贸rej fragmenty czyta艂em, doczeka艂a si臋 w cztery miesi膮ce od ukazania si臋 drukiem czwartego wydania. Wed艂ug informacji zawartej w niewielkiej bro­szurce wydawnictwa Rowohlt Uber Karlheinz Deschner. Leben, Werke, Resonanz (O Karlheinzu Deschnerze. 呕ycie, tw贸rczo艣膰, recepcja), jestem sponsorowany przez „pewnego wspania艂omy艣l­nego Szwajcara". Ale i bez tego nie pozwoli艂bym sobie nigdy na zwr贸cenie si臋 do publiczno艣ci o „wsparcie materialne i duchowe". Nawet w koszmarnym 艣nie nie m贸g艂bym zapragn膮膰, 偶eby kupo­wano moje ksi膮偶ki „przez wsp贸艂czucie". Mam kilka milion贸w czy­telnik贸w i przypuszczam, 偶e jeszcze nikt nie kupi艂 偶adnej z moich ksi膮偶ek przez wsp贸艂czucie. Ale tamta chrze艣cija艅ska dziennikarka nie ma jak oponowa膰. I dlatego, 偶e nie mo偶e zbi膰 偶adnego z mo­ich argument贸w (nawet nie usi艂uje tego zrobi膰), ucieka si臋 do drwiny i pisze nieprawd臋 — typowe zachowanie.

I dlatego, 偶e r贸wnie偶 nikt inny nie m贸g艂 mi zarzuci膰 k艂am­stwa, przypisuje mi ona „arogancj臋 cz艂owieka chc膮cego zawsze mie膰 racj臋" i twierdzi, 偶e by艂a to dla mnie okazja do „p艂awienia si臋 w arogancji i bucie tego jedynego, kt贸ry wie". Kto mnie zna, wie, 偶e nie kwapi臋 si臋 do dyskutowania; w swoim zawodzie na­prawd臋 dobrze czuj臋 si臋 tylko za biurkiem. Kto mnie zna, ten wie, 偶e nie jestem bynajmniej arogancki, chyba 偶e w stosunku do pewnego okre艣lonego typu ludzi. A w mniemaniu, jakie faktycznie mam o sobie: i偶 po kilkudziesi臋ciu latach zajmowania si臋 histo­ri膮 chrze艣cija艅stwa (przy stugodzinnym tygodniu pracy) wiem na ten temat chyba nieco wi臋cej ni偶 niejeden ministrant albo ten i 贸w spo艣r贸d moich s艂uchaczy, nie wyra偶aj膮 si臋 — mam nadziej臋 — arogancja i buta. Pozostawmy bez komentarza s艂owa o „tym jedynym, kt贸ry wie".

W wiedzy dopatruj臋 si臋 — cum grano salis — nieszcz臋艣cia, ale prawdziwym nieszcz臋艣ciem jest dla mnie (ludzka) niewiedza. Do nauki, zw艂aszcza do historiografii, odnosz臋 si臋 sceptycznie i z wie­kiem dochodz臋 do przekonania, 偶e najmniejsza pomoc znaczy wi臋cej ni偶 najwi臋ksza my艣l.

2. Nieprawd膮 jest to, co w „Marler Zeitung" zosta艂o stwier­dzone ju偶 w tytule: Wiecz贸r autorski bez mo偶liwo艣ci sprzeciwu. Prawd膮 jest natomiast, i偶 nie zabrak艂o g艂os贸w przeciwnych, w kt贸­rych przewa偶a艂y w膮tpliwo艣ci, ale zdarza艂y si臋 i protesty. Niemal偶e zawsze zach臋cam i — je艣li mnie ca艂kiem nie zawodzi pami臋膰 — zach臋ci艂em tak偶e w Mar艂 do metodycznego pow膮tpiewania, do „niewiary" w moje wywody, a uczyni艂em to jednoznacznie, bo — c贸偶 za arogancja! — uwa偶am, 偶e mog臋 sobie na to pozwoli膰, w przeciwie艅stwie do tych, kt贸rzy zawsze odwo艂uj膮 si臋 do wiary i musz膮 si臋 do niej odwo艂ywa膰. Zach臋cam jednak r贸wnie偶 do po­r贸wnywania argument贸w obu stron, to znaczy: do my艣lenia, sa­modzielnego rozstrzygania, ale nie do powtarzania czegokolwiek jak modlitwy!

3. Nieprawd膮 jest, 偶e „To, co nie by艂o mo偶liwe przez dwie i p贸艂 godziny trwania imprezy, mianowicie dyskusja, zacz臋艂o si臋 p贸藕niej w mniejszych grupach". Prawd膮 jest natomiast, 偶e czyta­艂em przez godzin臋 i kwadrans, a potem tyle偶 czasu dyskutowano. Je偶eli faktycznie, jak utrzymuje gazeta — „si艂a s艂贸w tego krytyka Ko艣cio艂a zdruzgota艂a s艂uchaczy", to nie ja jeden wywo艂a艂em taki efekt.

W (ustnych) debatach nie odznaczam si臋 jednak si艂膮 swoich s艂贸w (czym upodabniam si臋 nawet do 艣wi臋tego Paw艂a, z kt贸rym nie mia艂bym zbytniej ochoty stan膮膰 w jednym szeregu): poruszane kwestie m贸wi膮 same za siebie wi臋cej, ni偶 ja m贸g艂bym powiedzie膰 (u Paw艂a wygl膮da to inaczej).

4. Je艣li owa chrze艣cija艅ska reporterka uwa偶a艂aby „za przy­najmniej uczciwsz膮 [...] polemik臋 z teologiem", to przychodzi mi wyja艣ni膰, i偶 przebieg imprezy zale偶a艂 nie ode mnie, lecz od orga­nizator贸w, kt贸rych dobrym prawem jest taka koncepcja wieczoru autorskiego bez polemiki — to jest zreszt膮 regu艂a z nielicznymi wyj膮tkami. Czy po prelekq'i teologa „Marler Zeitung" 偶yczy艂a so­bie kiedykolwiek polemiki z wrogiem Ko艣cio艂a? Id臋 o zak艂ad, 偶e jeszcze nigdy! A dlaczego odwrotnie? Czy w og贸le polemizuje si臋 z kazaniami? Czy po kazaniach odbywaj膮 si臋 dyskusje? Na przyk艂ad po „S艂owie na niedziel臋"? Nie pozwala na to nie tyle „dostoje艅stwo" materii, ile ona sama! Na pojedynki s艂owne ze mn膮 i innymi przeciwnikami Ko艣cio艂a zapraszano dziesi膮tki teo­log贸w, ale nie zjawi艂 si臋 prawie 偶aden. Oni nie mog膮 sobie na to pozwoli膰. Jak zarazy boj膮 si臋 pora偶ki w merytorycznej dyskusji oraz krytycznej eksplikacji.

5. Typowa jest postawa duchownego — podobnie jak owa dziennikarka ewangelika — kt贸ry spotwarzy艂 mnie w artykule na czterech szpaltach „Marler Zeitung", zanim jeszcze wyst膮pi艂em w tym mie艣cie; kt贸ry wyrzeka艂, 偶e proponuje si臋 „takiego lite­rata", og艂upiaj膮cego s艂uchaczy w stylu „Sturmera", 偶e doprowa­dzam do „upadku kultury" (m贸j dawniejszy i obecny wk艂ad do niej jest chyba wi臋kszy ni偶 wk艂ad tego pastora), 偶e w moich wypowie­dziach „powraca w najlepsze mentalno艣膰 芦Sturmera禄 oraz has艂a, kt贸re w III Rzeszy poci膮gn臋艂y za sob膮 zag艂ad臋 ludzi inaczej my­艣l膮cych i wysegregowanych pod wzgl臋dem rasy". Cz艂owieku! Czy ja kiedykolwiek rozg艂asza艂em k艂amstwa i przera偶aj膮ce opowiastki o 呕ydach? Czy por贸wnywa艂em 呕yd贸w ze 艣winiami, czy l偶y艂em ich jako „gorszych ni偶 prosi臋ta"!? Czy 偶膮da艂em dla nich kary 艣mierci za udzia艂 w nabo偶e艅stwach, zakazu publikacji, zniszczenia ich do­m贸w, szk贸艂, synagog, 偶eby znikn臋li „na wieki" i „na chwa艂臋 Pana naszego i ca艂ego chrze艣cija艅stwa, by B贸g przekona艂 si臋, 偶e jeste­艣my chrze艣cijanami"!? Czy to ja napisa艂em to, a opr贸cz tego tyle innych podobnych rzeczy, kt贸re trzeba uzna膰 za nak艂anianie do zbrodni?

Nie, to napisa艂 Marcin Luter, w kt贸rego Ko艣ciele ksi膮dz pa­stor s艂u偶y! Luter, na kt贸rego s艂usznie powo艂ywa艂 si臋 Streicher, szef wydawanego w Norymberdze „Sturmera"! I ten pastor mnie zarzuca styl i mentalno艣膰 „Sturmera"!

Czy偶by ten cz艂owiek nie wiedzia艂 o tym, 偶e ju偶 w IV wieku chrze艣cijanie podpalali synagogi, a biskupi deklarowali 偶arliw膮 so­lidarno艣膰 z podpalaczami? Czy偶 ten cz艂owiek naprawd臋 nie wie, 偶e hitlerowska gwiazda dla 呕yd贸w ma swoje 藕r贸d艂o w 艣rednio­wiecznym papiestwie i prawie ko艣cielnym? 呕e nies艂awnej pami臋ci slogany „Sturmera": „Nie kupujcie u 呕yd贸w!", „Ojcem 呕yda jest szatan", pochodz膮 od chrze艣cija艅skich 艣wi臋tych? Czy偶by ten cz艂o­wiek nie wiedzia艂, 偶e maj膮ce d艂ug膮 i krwaw膮 tradycj臋 prze艣lado­wanie 呕yd贸w przez chrze艣cijan wiedzie prosto do hitlerowskich kom贸r gazowych? Czy偶 ten cz艂owiek naprawd臋 nie wie, z jakim entuzjazmem w艂a艣nie jego Ko艣ci贸艂, Ewangelicki Ko艣ci贸艂 Niemiec, uk艂ada艂 si臋 z Hitlerem i nazistami? 呕e w wielu Ko艣cio艂ach krajo­wych odsuni臋to nawet 呕yd贸w wyznania ewangelickiego od prak­tyk religijnych? Je偶eli tego nie wie, to wyzywani go na pojedynek s艂owny w Mar艂 — ale od razu dodam: on si臋 uchyli od tego. Ju偶 raz tak zrobi艂: najpierw na czterech szpaltach, w najlepszym stylu klech贸w, obrzuci艂 mnie b艂otem, domagaj膮c si臋 zreszt膮 „szansy na replik臋", potem za艣, gdy przyjecha艂em do Mar艂, sam 艣wieci艂 nie­obecno艣ci膮; wiedzia艂, co czyni.

Ma艂o tego: 贸w pastor sugeruje, 偶e opowiadam si臋 za „mo­ralno艣ci膮 autorytarn膮" i walcz臋 z „etyk膮 wsp贸艂czucia". W rze­czywisto艣ci w艂a艣nie wsp贸艂czucie, w艂a艣nie to, 偶e nie potrafi臋 si臋 pogodzi膰 z cierpieniem, niesprawiedliwo艣ci膮, przemoc膮, sta艂o si臋 moj膮 g艂贸wn膮 motywacj膮 pisarsk膮, a za艣wiadczaj膮 o tym wszystkie moje publikacje. Podobnie, powodowany braterskim podej艣ciem do zwierz膮t, nie jadam ani mi臋sa, ani ryb. 脫w s艂uga Boga k艂amie twierdz膮c, 偶e ja, Karlheinz Deschner, nie uznaj臋 ju偶 „偶adnych warto艣ci w 偶yciu cz艂owieka pr贸cz absolutnej wolno艣ci w艂adzy".

In summa: elukubracje owego ewangelickiego pastora przy­pominaj膮 mi, tak jak wywody tamtej ewangelickiej damy, pewne (cytowane z pami臋ci) zdanie Karla Krausa: Zniekszta艂cenie rze­czywisto艣ci w relacji stanowi wiarygodn膮 relacj臋 o rzeczywisto艣ci.

Z wyrazami szacunku

Karlheinz Deschner

Alternatywa dla 艣wi膮t Bo偶ego Narodzenia

Chrze艣cija艅ska ba艣艅 o Bo偶ym Narodzeniu jest nam wszyst­kim tak dobrze znana, i偶 wielu s膮dzi, 偶e znajduje si臋 w ka偶dej Ewangelii. Ale opowiada j膮 tylko 艁ukasz, a wywi贸d艂 j膮 niemal偶e w ca艂o艣ci z 偶ydowskich i poga艅skich legend. I poniewa偶 jedynie na zmy艣lenia zdobyli si臋 tak偶e Marek, Mateusz i Jan, to i sam Albert Schweitzer dochodzi do nast臋puj膮cego wniosku: „Nie ma niczego, co by艂oby bardziej negatywne ni偶 rezultaty bada艅 nad 偶y­ciem Jezusa. 脫w Jezus z Nazaretu, kt贸ry pojawi艂 si臋 jako Mesjasz, zapowiedzia艂 Kr贸lestwo Bo偶e i zmar艂, by nada膰 dzie艂u swego 偶ycia znamiona 艣wi臋to艣ci, nigdy nie istnia艂".

Zast膮pmy wi臋c pasterk臋, uroczyste kazania i B贸g raczy wie­dzie膰, jakie jeszcze inne chimery szcz臋艣liwo艣ci, bodaj chwilow膮 refleksj膮 historyczn膮.

Radz臋 zostawi膰 choinki w lesie, a 艣wiece w domu towarowym i raczej zapali膰 艣wiat艂o z my艣l膮 o sobie samych. Ju偶 bowiem nawet przy nik艂ym o艣wietleniu staje si臋 jasne to, 偶e niewiele jest rzeczy tak b艂ahych, jak ca艂y ten bo偶onarodzeniowy blichtr i fa艂sz dooko艂a, prawie nic za艣 nie ma tak wielkiego znaczenia, jak niedostatek do­tykaj膮cy bli藕niego. Lepiej nakarmi膰 g艂oduj膮cego, ni偶 si臋 samemu przeje艣膰 i wrzuci膰 swoje pieni膮dze w paszcz臋 przemys艂u. Zamiast rok w rok ws艂uchiwa膰 si臋 w s艂owa rzymskiego „艣wi臋tego Miko­艂aja", nale偶a艂oby si臋 zainteresowa膰 kapita艂em, jakim dysponuje Ko艣ci贸艂, jego nadal olbrzymimi posiad艂o艣ciami ziemskimi oraz zarobkami purpurat贸w. Niejednego zdziwi艂yby one bardziej ni偶 wszystkie bo偶onarodzeniowe cuda opisane przez 艁ukasza i nie­jeden zrozumia艂by pewno, dlaczego ju偶 w dniu narodzin Pana znalaz艂y si臋 w pobli偶u w贸艂 i osio艂. „Lud — m贸wi Arno Holz — ma du偶e szare uszy, a jego poganiaczami s膮 rabini, ksi臋偶a i pa­storzy". Kr贸tko m贸wi膮c, zamiast 艣piewa膰 „o 艣wieczkach na cho­ince", warto by艂oby sobie przypomnie膰, gdzie jeszcze si臋 co艣 pali na tym 艣wiecie; mo偶na by odt膮d odwr贸ci膰 t臋 ohydn膮 zabaw臋: co­dzienne swoiste Bo偶e Narodzenie, a tylko w Bo偶e Narodzenie — dni powszednie. Proponuj臋: od zaraz zrezygnowa膰 z poruszania w pe艂nym tajemnic dniu narodzin Pana — przez najdawniejszy Ko艣ci贸艂, kt贸ry przecie偶 musia艂 to wiedzie膰 najlepiej, wi膮zanym z dat膮 19 kwietnia, 20 maja lub 14 listopada — s艂ynnego tematu

„A na Ziemi pok贸j ludziom dobrej woli" i kaza膰 zamilkn膮膰 wszyst­kim ch贸rom dzieci臋cym, dzwonom katedralnym i klechom. Niech wszelkie przejawy popadania w nastr贸j sentymentalny zas艂u偶膮 na pot臋pienie, niech zostanie surowo ukarany ka偶dy, kto b臋dzie mia艂 w domu choink臋, kto zaintonuje kol臋d臋, kto z艂o偶y 偶yczenia „We­so艂ych 艢wi膮t", kto b臋dzie z namaszczeniem rozprawia艂 o pokoju albo wypowie jakie艣 inne nabo偶ne s艂owa.

Zamiast tego niech stanie si臋 obowi膮zkowe uprawianie w艂a­艣nie w owym dniu — intensywniej, z wi臋ksz膮 koncentracj膮 i, jak偶e by inaczej, z ca艂ym chrze艣cija艅skim elan vital i elan d'amour — tego, co zwykle rozk艂ada si臋 r贸wnomiernie na ca艂y rok: szerzenia niezgody, nienawi艣ci, jadu, przemocy, ledwo skrywanego barba­rzy艅stwa, wojny wszystkich przeciw wszystkim. Teraz intrygujmy w Bo偶e Narodzenie, dopuszczajmy si臋 i艣cie diabelskich oszustw, rzucajmy oszczerstwa, jud藕my i niszczmy bli藕nich. Aut Caesar aut nihil, aut vincere aut mori. Kto zabija przez ca艂y rok, niech偶e teraz pope艂nia swe mordy rabunkowe, seksualne, z mocy prawa — ju偶 tylko w Bo偶e Narodzenie. I niech odt膮d wszystkie wojny tocz膮 si臋 wy艂膮cznie w ater dies.

A w pozosta艂e trzysta sze艣膰dziesi膮t cztery dni niechaj panuje bezwzgl臋dny rozejm, najwspanialszy pok贸j, niech ka偶dy post臋­puje tak, jak post臋powaliby艣my pewno, gdyby by艂a cho膰 odrobina prawdy w tym, co s艂yszymy tutaj spomi臋dzy choinek, ze szklanych ekran贸w, w ko艣cio艂ach. „A na Ziemi pok贸j ludziom..." — gdy tymczasem ludzko艣膰 w ka偶dej minucie ka偶dego roku trwoni bez ma艂a milion marek na zbrojenia i co kilka sekund umiera z g艂odu jakie艣 dziecko. „Cicha noc, 艣wi臋ta noc, wszystko 艣pi [...]". Ot贸偶 to.

Nota o autorze

Karl Heinrich Leopold Deschner urodzi艂 si臋 23 maja 1924 r. w Bambergu. Jego ojciec Karl, le艣nik i hodowca ryb, pocho­dzi艂 ze skromnej rodziny katolickiej. Matka, Margareta Karolin臋, z domu Reischb贸ck, protestantka, wychowywa艂a si臋 w pa艂acach swego ojca we Frankonii i Dolnej Bawarii. P贸藕niej przesz艂a na katolicyzm.

Karlheinz Deschner, najstarszy z tr贸jki dzieci, ucz臋szcza艂 do szko艂y podstawowej w Trossenfurcie (Steigerwald) w latach 1929-33, p贸藕niej do seminarium franciszka艅skiego w Dettelbach nad Menem, gdzie pocz膮tkowo zamieszka艂 z rodzin膮 swego ojca chrzestnego (i bierzmowania), radcy duchownego Leopolda Bau-manna, a p贸藕niej w klasztorze franciszkan贸w. W latach 1934-42 ucz臋szcza艂 w Bambergu do Starego, Nowego i Niemieckiego Gim­nazjum jako ucze艅 Internatu Karmelit贸w i Angielskich Panien. W marcu 1942 r. zda艂 matur臋.

Studia zacz膮艂 zaocznie na wydziale le艣nictwa Uniwersytetu Monachijskiego, w latach 1946/47 s艂ucha艂 wyk艂ad贸w z dziedziny prawa, teologii, filozofii i psychologii w Wy偶szej Szkole Filozo-ficzno-Teologicznej w Bambergu. W latach 1947-51 na uniwersy­tecie w Wiirzburgu studiowa艂 nowe literaturoznawstwo niemiec­kie, filozofi臋 i histori臋. Studia zako艅czy艂 w 1951 r. broni膮c pracy doktorskiej na temat Liryka Lenaua jako wyraz metafizycznej roz­paczy. Z zawartego jeszcze w tym samym roku ma艂偶e艅stwa z Elfi Tuch urodzi艂o si臋 troje dzieci: Katja, (1951), Barbel (1958) i Tho-mas (1959-1984).

W latach 1924-1964 Deschner mieszka艂 w by艂ej siedzibie my­艣liwskiej ksi膮偶膮t biskup贸w w Tretzendorf (Steigerwald), nast臋pnie przez dwa lata w domku wiejskim swego przyjaciela w Fischbrunn (Hersbrucker Schweiz). Wreszcie przeni贸s艂 si臋 do HaBfurtu nad Menem, gdzie mieszka do dzi艣.

Karlheinz Deschner uznawany jest za wsp贸艂czesnego Wol-tera i „najwybitniejszego krytyka Ko艣cio艂a ostatnich stu lat". Pu­blikowa艂 powie艣ci, krytyk臋 literack膮, eseje, aforyzmy, a przede wszystkim dzie艂a historyczne z zakresu krytyki religii i Ko艣cio艂a: Abermals kraehte der Hahn (1962), Mit Gott und den Faschisten (1965), Kirche und Faschismus (1968), Kirche und Krieg (1970), Das Kreuz mit der Kirche (1974), Opus Diaboli (1987). Wyg艂o­si艂 ponad dwa tysi膮ce odczyt贸w, kt贸re zar贸wno fascynowa艂y jak prowokowa艂y s艂uchaczy.

W 1971 r. stan膮艂 przed s膮dem w Norymberdze oskar偶ony o „zniewa偶anie Ko艣cio艂a".

Od 1970 r. pracuje nad zakrojonym na wielk膮 skal臋 opus magnum: K艅minalgeschichte des Christentums (Histori膮 krymi­naln膮 chrze艣cija艅stwa). Z zaplanowanych dziesi臋ciu tom贸w do dzi艣 ukaza艂y si臋 cztery. Poniewa偶 dla tak niespokojnych i niepo­koj膮cych duch贸w jak on nie ma posad, urz臋dniczych stanowisk, stypendi贸w naukowych, gratyfikacji i dotacji, ca艂膮 jego ogromn膮 prac臋 badawcz膮 i jej prezentacj臋 umo偶liwi艂a jedynie bezintere­sowna pomoc kilku przyjaci贸艂 i czytelnik贸w, zw艂aszcza poparcie serdecznego przyjaciela i mecenasa pisarza, Alfreda Schwarza — kt贸ry wraz z autorem prze偶ywa艂 wydanie pierwszego tomu Histo­rii... we wrze艣niu 1986 r., ale drugiego ju偶 nie doczeka艂 — oraz niemieckiego przedsi臋biorcy, Herberta Steffena.

W semestrze letnim 1987 r. na uniwersytecie w Munster prowadzi艂 Deschner seminarium na temat „Historia kryminalna chrze艣cija艅stwa".

W 1988 r. za swe racjonalistyczne zaanga偶owanie i dokonania literackie — po Koeppenie, Wollschlagerze, Ruhmkorfie — zosta艂 wyr贸偶niony nagrod膮 im. Arno Schmidta, w czerwcu 1993 r. — po Walterze Jensie, Dieterze Hildebrandtcie, Gerhardzie Zwerenzu — Alternatywn膮 Nagrod膮 im. Biichnera, a w lipcu 1993 r. — po Andrieju Sacharowie i Aleksandrze Dub膰eku jako pierwszy Niemiec — otrzyma艂 International Humanist Award.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Karlheinz?schner Opus Diaboli
Karlheinz?schner Opus diaboli
Deschner Karlheinz Opus Diaboli
Opus Diaboli Karlheinz Deschner
Opus diaboli
deschner karlheinz i znowu zapia艂 kur t 2 2 przypisy JNT2STTLOKQVH34L3A4B5IW2U6FPFU45HMNDWOY
Deschner Karlheinz Polityka papieska w XX wieku t 2 3 indeks osobowy
Deschner Karlheinz Krzy偶 Pa艅ski z Ko艣cio艂em 4 bibliografia
Opus Dei Faszystowsko katolicka Mafia, sekta psychopt贸w
Deschner Karlheinz Polityka papieska w XX wieku t 2 2 przypisy
Deschner Karlheinz Krzy偶 Pa艅ski z Ko艣cio艂em 2 przypisy
deschner karlheinz i znowu zapia艂 kur t 2 BFE37MNAG6OWEFJNVH5G3NRBIKYS6VCVZUTDFYY
deschner karlheinz i znowu zapia艂 kur t 2 4 bibliografia 3YWHJTU4Y5VV6TT4H7TZCS5BSEFEAAN3SJVKWVI
Deschner Karlheinz Krzy偶 Pa艅ski z Ko艣cio艂em 5 indeks os贸b
Diaboliczne korzenie muzyki techno
Neokonserwaty艣ci jak Opus Dei
deschner karlheinz i znowu zapia艂 kur t 2 3 wykaz skr贸t贸w WVIZDUPYL4X5K7FXK44Z33OCBGLV2FQWG3OBB3A
Deschner Karlheinz Polityka papieska w XX wieku t 1 2 przypisy

wi臋cej podobnych podstron