Zakochaną być
Chcemy, aby serce biło nam mocniej, aby drżały nam dłonie. Chcemy być zakochane. Przeżywamy to na różne sposoby, ale wszystkie uwielbiamy ten stan.
Widzimy wtedy świat w różowych okularach, nie ma dla nas problemów bez rozwiązania. Piękniejemy w oczach, świetnie się czujemy, możemy zdobywać świat. I pamiętamy każdy moment, każde jego spojrzenie, słowo i uśmiech.
Poznałam go u znajomych. Zresztą nieważne gdzie. Ważne, że serce od razu zabiło mocniej, gdy się sobie przedstawialiśmy. Od razu znaleźliśmy wspólny temat. Okazało się, że on też uwielbia góry i był w miejscach, w których ja jeszcze nie byłam. Może pomaszerujemy tam kiedyś razem...
Nie zauważyliśmy, że już minęły dwie, trzy, pięć godzin, a my wciąż mieliśmy sobie coś ciekawego do powiedzenia. Słuchaliśmy siebie nawzajem i nie widzieliśmy, co się wokół nas dzieje.
Dawno nikt tak mnie nie słuchał, nie patrzył na mnie. Każde dotknięcie jego ręki było takie przyjemne. Tego wieczoru czułam się najważniejszą i najpiękniejsza kobietą na kuli ziemskiej. Znajomi nie próbowali nam przeszkadzać. Zauważyli, że coś między nami zaiskrzyło.
Odprowadził mnie do domu. Mimo, że to dość daleko, nie pojechaliśmy autobusem ani taksówką. Zrobiliśmy sobie długi spacer. Odprowadził mnie pod same drzwi i zapytał, czy może jutro zadzwonić. Ja szczęśliwa odpowiedziałam: pewnie i szybko podałam mu numer telefonu. Weszłam do domu uśmiechnięta, zamknęłam drzwi i pomyślałam: nareszcie znalazłam mojego królewicza. A tu zaraz sms od niego: "księżniczko, było cudownie, do jutra!".
Nie mogłam spać, ciągle o nim myślałam i nie mogłam się doczekać następnego spotkania. Głowa była pełna wrażeń, myśli... Ale w końcu udało mi się usnąć.
I tak zaczęliśmy się spotykać, serce biło mocniej, każda chwila bez niego była stracona. Wszyscy dookoła mówili: co się stało? chodzisz z głową w chmurach! A ja odpowiadałam: świat jest przecież taki piękny. To co kiedyś było problemem teraz było błahostką. I byłam taka szczęśliwa...
Takie historie zostają w pamięci na bardzo długo. A ty jak poznałaś swojego królewicza?