27 (56)


Wróciliśmy do dżipa i podjechałem w kierunku bambusów. Już miafeJ zawrócić na polną drogę, kiedy wybiegła stamtąd Jo Picker, bez kapeluszj z wielką torbą obijającą się o biodro.

Miała otwarte usta i wybałuszone oczy. Biegła w naszą stronę. NacisnąleJ hamulec. Oparła ręce na masce i spojrzała na nas przez przednią szybę.

Robin wyskoczyła z samochodu i objęła ją. Spike chciał wysiąść taka ale go przytrzymałem. Od czasu wybuchu jeszcze się nie uspokoił.

Na niebie pozostały już tylko szare smugi.

Nie, o Boże, nie! — powtarzała Jo. Wyrwała się Robin i zobaczyłem
konwulsyjny grymas na jej ustach.

Skip i szarooki mężczyzna przyglądali się z daleka.

W końcu załadowaliśmy ją do dżipa i pojechaliśmy do domu. Popłakiwali cicho, a kiedy zbliżaliśmy się do domu, powiedziała:

Miałam zamiar polecieć, ale się przestraszyłam!

Z domu wybiegł Ben z KiKo na ramieniu, a za nim Gladys i mężczyfr w roboczych ubraniach. Stąd wciąż jeszcze było widać smugi dymu. Hii także musiał tu być głośniejszy.

Jo przestała płakać i rozglądała się zdumiona. Robin pomogła jej z samochodu i razem z Gladys odprowadziły ją do domu.

Skinąłem głową.

_ Cóż, miała więcej rozumu — stwierdził. — Doktor Bili rozmawiał Pickerem dziś rano. Zachowywał się bardzo niegrzecznie. _ Czy doktor Bili już wie? — spytała Robin. Ben skinął głową.

__ Zadzwoniłem do kliniki. Jest w drodze do domu. ___ W pierwszej chwili myślałem, że to jakieś manewry wojskowe — wiedziałem. — Czy marynarka strzela do celów powietrznych?

_ Tu latają jedynie duże samoloty dostawcze. Gdyby wybuchł któryś nich, spowodowałoby to efekt podobny do erupcji wulkanu.

przez bramę wjechał płaski biały samochód i zatrzymał się gwałtownie, rozpryskując żwir. Na jego drzwiach widniał niebieski napis POLICJA. Za kierownicą siedział jakiś mężczyzna, a obok niego Pam Moreland.

Wysiedli obydwoje. Pam wyglądała na wystraszoną. Mężczyzna był przystojny, pod trzydziestkę, bardzo wysoki i dobrze zbudowany. Miał miedzianą skórę i wyspiarskie rysy, ale jego włosy były jasnobrazowe, a oczy orzechowe.

Ubrany był w błękitną koszulę z krótkimi rękawami, zaprasowane na kant niebieskie spodnie i wojskowe sznurowane buty. Nosił srebrną odznakę, ale nie miał przy sobie pałki ani broni. Pam dotrzymywała mu kroku.

- To straszne — powiedziała.
Policjant uścisnął dłoń Bena.

- Cześć — powiedział głębokim głosem.

- Cześć, Dennis — odparł Ben. — Mamy kłopoty. To jest Dennis
Laurem, nasz komendant policji.

Laurem uścisnął nam dłonie, zauważył Spikeła i ledwie powstrzymał uśmiech.

Pokręcił głową.

• - Albo tam, albo tuż obok wschodniej granicy. Dzwoniłem do Ewinga. ^ąjpierw go nie zastałem, a potem jego zastępca powiedział, że jest zajęty, ^dzwoni później.

~ Zajęty — powtórzył szyderczo Ben. — Żona pewnie zechce poznać szczegóły — powiedział Laurent. —

V* okulary słoneczne i rozejrzał się wokół. — Teraz jednak z pewnością

* w odpowiednim nastroju.

Jest w szoku — powiedziała Robin.

"~ Taak — powiedział Laurem. — Dajcie mi znać, jeśli zechce ze mną |awiać, albo jeżeli będę mógł coś dla niej zrobić. Czy oni nie zamierzali Ofec wyjechać?



58

59



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
11 27 45 56 69 81 bujak a5
Prezentacje, Spostrzeganie ludzi 27 11
27 407 pol ed02 2005
2012 02 27, ćwiczenie 1 0001
Dz U 09 56 461 Warunki Techniczne zmiany
Materiały do wykładu 4 (27 10 2011)
BTI AWAX 26 27 45
abc 56 58 Frezarki
53 Prostownik 27 150
Conan 56 Conan zwyciązca
ei 03 2002 s 27
Logistyka i Zarządzanie Łańcuchem dostaw Wykłady str 56
Prz 3 w 27 DROGA GOŚCINNOŚCI
09 1993 27 32
4 27 Life coaching
27 Pigalle
27 28 Polimery NOWE

więcej podobnych podstron